Dietetyczni
Byłam ostatnio na towarzyskim spotkaniu połączonym z doskonałym jedzeniem. Miła, przyjacielska kolacja w gronie starych znajomych, z którymi zjadło się już beczkę soli. Było nas zaledwie 8 osób, ale okazało się, że wszystkie pyszne potrawy jadły tylko 3 osoby. Pozostałe uprawiały jakieś diety: wegetariańską, wegańską, bezglutenową i bez laktozy. Trud gospodarzy, aby godnie przyjąć smakoszy musiał być niesłychany. Wszyscy bowiem byli zachwyceni.
Co się dzieje? Czy nagle nabyliśmy dolegliwości lub uświadomiliśmy sobie potrzeby nie do przezwyciężenia?
Niewątpliwie trochę w tym mody. Dobrze, jeśli uczestnicy biesiady wcześniej zawiadomią o ograniczeniach. Jeśli goście zawiadomią o tym dopiero po rozpoczęciu przyjęcia ‒ to klęska dla gospodarzy. Pozostaje dziubanie i wybieranie, na ile się da, właściwych kąsków.
Podobno w jednym z domów pracy twórczej na Wybrzeżu powieszono tabliczkę z napisem: tu diet nie przygotowujemy. Taką tabliczkę trudno powiesić we własnym domu, zwłaszcza, jeśli przyjmujemy gości znanych od lat, których gust pozornie znamy. Może to właśnie jest dowód na zmianę. Tylko nie wiadomo ‒ dobrą czy złą.
Jedyne wyjście to przy zaproszeniu dogadywać się na ten temat. Albo przygotować sporo różności. Zawsze w którymś przypadku trafi się na właściwe, akceptowalne danie.
Spróbowałam, jako jedna z kilkorga gości wszystkiego, ale szczególne wrażenie na mnie zrobiła pyszna sałatka i dzielę się tym przepisem.
Sałatka Grażynki
2 dojrzałe gruszki,1 spory owoc awokado, pół pojemnika jogurtu greckiego, 2 łyżki majonezu, ząbek czosnku, sól, pieprz (umiarkowanie).
Na płaskim talerzu lub na półmisku układamy obok siebie cienkie plasterki awokado, na nich cienkie plasterki gruszki (można oba te składniki posmarować leciutko sokiem cytrynowym za pomocą miękkiego kuchennego pędzelka, aby nie czerniały). Układać tyle warstw, na ile starczy składników. Wierzch posmarować mieszanką jogurtu z majonezem czosnkiem, leciutko doprawionym solą i pieprzem.
No i co? Myślę, że Wam się spodoba. A smakuje przednio.
Komentarze
sałatka kusi … lubię takie proste ale i wykwintne dania …
Okazuje się, że w dobie wielkiej mody na rozmaite diety, zapraszając gości powinniśmy też uzgadniać ich dietetyczne preferencje. „Skaranie boskie” z takimi goścmi – tak by powiedziała moja babunia. W moim bliskim otoczeniu jest osoba na diecie bezglutenowej, nie zawiadamia o tym, ale zawsze ma w pudełeczku małą własną przekąskę, tym samym nie powoduje większego zamieszania przy stole. No ale to uchodzi tylko w mocno zaprzyjaźnionym spotkaniu przy stole 🙂
U mnie dzisiaj zupa grzybowa (z mrożonej paczki) i naleśniki z duszonymi jabłkami.
Naleśniki z jabłkami to moje ulubione 🙂
Dziś dojadamy wczorajszy rosół, a na drugie danie gęsie udka z żurawiną. Zawsze jak widzę w sklepie gęsinę to nie mogę się jej oprzeć 😉
„Sałatka Grażynki” i mnie się podoba. Powinniśmy jadac jak najwięcej jarzyn, owoców w stanie surowym, więc wszelkie propozycje sałatek mile widziane. Ja najczęściej robię taką mieszankę sałaty lodowej, papryki, pomidorów, świeżych ziół, z dodatkiem winegretu, czasem z dodatkiem sera feta czy mozzarelli. A z jesienią chętnie wrócę do tradycyjnych surówek z marchwi z jabłkiem, chrzanem, czy też starych, poczciwych surówek z kiszonej kapusty, selera z jabłkiem, rodzynkami itp.
A swoją drogą, jak tu przygotować takie przyjęcie uwzględniające rozmaite diety? Tu chyba pole do popisu dla autorów książek kulinarnych – propozycje błyśnięcia takim menu, w którym każdy znajdzie dla siebie coś pysznego i zdrowotnie dozwolonego zarazem. Najlepiej na takim przyjęciu i tak wyjdą wszystkojedzący, skubną sobie z każdego półmiska 😀
Myślę, że Kuzynka Magda mogłaby pewnie służyć pomocą, bo Jej rodzina jest wegetariańska , a jeden z jej członków bezglutenowy. Ja jestem szczęśliwa, że moja rodzina je wszystko.
No proszę a tu nawinął mi się taki przepis na leczo:
https://www.czteryfajery.pl/2018/09/leczo-weganskie-z-selerem-naciowym.html
„Cztery fajery” to dawniej „Saudyjskie wielbłądy”.
Małgosiu, ciekawa ta wersja leczo z selerem, to może być smaczne. Podrzucę tu jeszcze inne wydanie leczo – z boczniakami i znany nam tu już blog z wegańskimi daniami Marty Dymek http://www.jadlonomia.com/przepisy/leczo-z-boczniakami/
Jednym słowem mamy kolejne propozycje dań dla wegan, ale nie tylko 🙂
ciąg dalszy
https://www.eryniawtrasie.eu/28415
Też mieliśmy taką sytuację, że na imieninowej kolacji zjawiły się osoby, które nic nie jadły, bo akurat są na specjalnej diecie. Były to osoby, które dotychczas jadły wszystko i na dodatek mieszkają obok nas. Niestety, gdy otrzymały zaproszenie, nic nie powiedziały o stosowanych właśnie dietach. Było nam przykro, bo gdybyśmy wiedzieli to nie byłoby problemu z przygotowaniem innych potraw. Chociaż wybór i tak nie był mały.
Przepis na sałatkę Grażynki jest ciekawy i trzeba go wypróbować.
Ewo – ech, ci Włosi. 🙂 Najważniejsze, że miasteczka klimatyczne, morze ciepłe i jedzenie wyśmienite.
Jolinku – to gdzie te lody z mango były najsmaczniejsze?
Powoli dochodzę do wniosku, że w opisanej sytuacji gospodarze są bez winy, a goście nieco…hmmm…nieodpowiedzialni. Zatem kaca moralnego powinni mieć ci ostatni. Cóż to bowiem za problem poinformować zapraszających o swych preferencjach żywnościowych (niedyspozycje zdrowotne, diety typu modna żywność itp). A że ostatnio bywa to nagminne, należałoby do Savoir-vivre dodać kolejny punkt.
Alicję nam „wcieło” na Kiribati.
Poszukałm gdzie, co i jak. Interesujące miejsca, ale: „… dla podróżników nie turystów”
https://www.youtube.com/watch?v=mn9vePxVhb0
dzień dobry … ☕
Asiu odpowiedź na końcu opowieści .. a koniec za jakiś moment … podziwiam ewę, że ma tyle werwy w opracowaniu na blogu swoich wypraw bo ja podchodzę do tego jak do jeża ale zbieram siły na finisz … 😉
Jerzor napisz co u Alicji …
rano +4 za oknem .. ale już tak nie wieje …
Asiu,
… i tego się trzymaliśmy 🙂 . Jak widać, nawet samemu organizując podróż, też można zaliczyć wtopę.
Sałatka kusi ale Rzym bardziej… Pozdrowienia z Watykanu 🙂
Rzym to nie tylko Watykan. Wrzuć Misiu grosik (dwa lub trzy) do Fontanny di Trevi, obowiązkowo przez ramię, do tyłu …
MałgosiuW – Wombat wrzucił tak dokładnie, że mimo usilnych starań miast do hotelu, wracaliśmy do dzieła Nicola Salvi. W tym przypadku wszystkie drogi prowadziły do di Trevi. Suma sumarum udało się zejść z tej deski (chodziła czapla na wysokich nogach po desce, opowiedzieć Ci jeszcze?) i trafić omalż bladym świtem do hotelu.
Danuśka pisała, że to krótki wypad .. a tu nie ma i nie ma Jej … jakiś skok w bok? …
Marek rób zdjęcia i pogody życzę … uważaj na torebkę …
Echidno, my w Wiedniu nic nie wrzucaliśmy do fontann, a ciągle lądowaliśmy pod Katedrą …
Cichalu, stałem na na czterech kółkach w moim luksusowym wagoniku, którym to jestem od paru miesięcy w drodze. Rano woda była już tylko dwa metry od przedniego zderzaka. Ale nie dlatego zmieniłem miejsce bo się wody boję, lecz dlatego bo znacznie lepiej się śpi stojąc do wiatru przodem.
Dzis brak było świeżej dostawy wiatru. Zasłużył na jednodniowy odpoczynek. A ja miałem okazję wybrać się w święte miejsce.
W 1970 nie mogłem, z różnych przyczyn odemnie nie zależnych tutaj być na koncercie Jimiego Hendrixa. Grał tu na wyspie Fehmarn swój ostatni koncert. Dwa tygodnie później samowolnie, podobnie jak sporo przed nim, i po nim opuscil naszą planetę. Piękna pogoda przyciągnęła w tamto miejsce, stoi tam kamień ku pamięci faceta który potrafił wydobyć z gitary boskie dźwięki, paru takich bezdomnych jak i ja,niektórzy z gitarą. Odspiewalismy Hey Joe, voodoo Chile i purple haze, aczkolwiek nie były to największe Jimiego hity. Podczas spożywania chleba naszego powszedniego doszliśmy do wniosku, że Jimi potrafił rozgrzać naszą muzyczną ciekawość, wyzwolić z pewnych ram, ale własnej granicy ani on ani jemu podobni nie potrafili dostrzec. Szkoda że pompowali świństwo do kreatywności. Jutro wieje z takiego kierunku, że będę w pobliżu Jimiego (tablicy pamiątkowej)surfowal na falach
To, czego sie dopuscil jerzor,. Niby cytujac moje maile, to wymaga zemsty krwawej. Ale nic, to potem. Tymczasem jestem just w Honolulu I zaczynam odzywac, ale Nadal mnie szlag trafia,. A ten, kto wymyslil smartfona, powinien byc torturowany, najlepiej chinska metoda.
Teraz dalej, otoz wyprawa byla wyjatkowa I ja dobrze wiedzialam, gdzie sie wyboeram, nie jestem tez typem, ktory potrzebuje wielkich wygod I luksusow. Przeciez planowalam to of ponad 2 lat! Przede wszystkim interesowala mnie ta Poland. Owszem, odwiedzilam I w kosciele sw. Stanislawa zostawilam stosowna flage. Nie spotkalam zadnego mieszkanca, wszyscy sie chyba pochowali na widok jakiejs rozczochranej bialej baby w krotkich portkach. A podo bno osada liczy sobie ok 400 dusz (zywego ducha, no wiecie co?!). O Poland jeszcze napisze, tymczasem chcialabym krotko podsumowac(zanim mnie rozniesie I palec mi odpadnie), ze wyprawa przeszla wszelkie moje oczekiwania I ciekawosci swiata nigdy nie za wiele. Otoz zakupilam sobie w jedynym sklepie w Tak zwanym poblizu(5km ) porzadny zeszyt w linie I z marginesami, a jakze, I tam pilnie wszystkim spisywalam. Przy. Okazji wyszlo, ze charakter pisma mam w stanie szczatkowym mocno. Ale tu mi coraz lepiej idzie! To na tyle, w Honolulu siedze jeszcze 2 dni, na razie idea do chinczyka naprzeciwko, a potem do jakiegos wodopoju, ktory jest obokchinczyka, bo u chinczyka niestety suchy zakon. A mnie sie marzy lampa dobrego wina!
Aaaalicjo – ja dyć wiem, Tyś podróżnik.
A zemstę zostaw Cześnikowi i Spółce. Wyszedł baaardzo ciekawy reportaż. NIETYPOWY, ROZWIANY POWIEWEM FIRANEK i ŚWIEŻĄ BRYZĄ RODEM Z KIRIBATI.
„resytairację” kupuję; ksywa „kuresywy” brzmi interesująco i nieszokująco; niestety mimo wysiłku nie rozwiązałam”brandzluja”.
Yurek,
Jestes tam? Kilka lat temu na tym blogu podales kod/instrukcje jak zablokowac reklamy i inne nonsensy. Twoja instrukcja bardzo dobrze zdala egzamin. Mam nowy laptop. Nie pamietam instrukcji. Czy mogblys te instrukcje/kod opublikowac na blogu? Windows 10. Chrome.
Dziekuje
dzień dobry … ☕
Alicjo zrobiłaś to … i to się liczy … 🙂
dziś kotlety mielone z kurczaka i pieczarek …
Alicjo,
Każdy miewa trudniejsze momenty. Jesteś najdzielniejsza z dzielnych!
Tymczasem:
https://www.eryniawtrasie.eu/28466
Dzień dobry 🙂
kawa
Orca zazdroszczę pamięci.
3.10.2012
środa o godz. 7:31 319106
Dla nielubujących się w reklamach polecam.
http://adblocklist.org/
dla amatorów grzybów i pomidorów …
https://kulinarneodslonypati.blogspot.com/2018/09/grzyby-po-grecku-na-zime-hit.html
Yurek,
Jak moglam zapomniec?
Dzieki serdeczne 🙂
Jurek podaje, i chwała Mu za to ,Adblock polski do Firefoxa. Ty potrzebujesz taki
https://chrome.google.com/webstore/detail/adblock-plus/cfhdojbkjhnklbpkdaibdccddilifddb?hl=en-US
Cichal,
Zainstalowalam jak przykazali w instrukcji. U mnie dziala na wszystkie zaklocenia. 🙂
Zeby bylo o jedzeniu. Zbliza sie super weekend 6/7 pazdziernik. Festyn ostryg w Shelton i festyn krabow w Port Angeles. Trzeba wybrac – sobota: ostrygy, niedziela:kraby
Tu jest film z festynu ostryg w roku 2012.
https://www.youtube.com/watch?v=eLzVxnqkqoI
🙂
Orco, mój rekord – 5 tuzinów z towarzyszeniem 5 Coronas!
Dzień lenia we włoskim wydaniu: https://www.eryniawtrasie.eu/28488
Huston, mamy problem!
Otoz moja karta kredytowa zablokowali juz od tygodnia, bo ktos skradl Dane I porobil sobie zakupy na moje konto prez internet, jakies luksusowe torby I inne rzeczy na 2tys$. Visa sie zorieñtowala, bo nie pasuje do mojego profilu, ja nie robie zakupow przez
Internet, wiec od razu zablokowali. Oczywoscie ja tego nie musze splacac, Oni biora to na siebie.
Ale wczoraj pobralam z konta debetowego pieniadze zeby zaplacic za hotel. Zostalo mi 40$ kaszoli w reku, wiec postanowilam dobrac, bo Jak szalec, to szalec…
A moj bank podejrzliwy chyba, Co ja tu zaraz drugi Raz wybieram. I zablokowali mi debet !
No I teraz siedze w hotelu I szaleje, bo w portfelu 22$, dopiero jutro wylatuje, a tu trzeba przezyc , juz nawet nie szaleejac!!!
Wyslalam chlopa do banku z wszellkimi danymi, w koncu jest upowazniony, niech mnie ratuje! Ale ja to mam przygody – chyba jednak przekonam sie do drugiej karty kredytowej! Gdybym miala, nie byloby sprawy
– mialam mc, to jerzor na nich sie obrazil I pociachal moja I swoja. Co nie omieszkam sie mu wytknac. Teraz niech mnie ratuje!
Dobrze, ze mam jeszcze pol obiadu wczorajszego od chinczyka w lodowce, nie bylam w stanie zjesc.
I tu kulinarnie zauwaze, ze jedzenie dobre, kurczak z czosnkiem, ryz I salatka makaron- kolanka z krewetkami w manonezie- to za dyche. Jedyna rzecz, ze ja z udek kurczaczych wycinam tluszcz I skore, nie znosze, a tam sie nic nie marnuje I to plywa w tluszczu.. ale poki Co mam jedzenie!
Cichalu jak to możliwe, by tak ogromną ilość ostry pochłonąć,rozumiem że w ciągu jednego posiedzenia.
Czy były to jakieś zawody?
Czy były aż tak tanie, że nie można było ich zostawić komuś innemu?
Czy chciałeś pokazać żeś mężczyzna i że potrafi?
Czy po pół tuzine czułeś jeszcze co łykasz?
A może to były już tylko małe meduzy?
….
….
Lubie bardzo ostrygi, ale nie zdążyło mi się bym je kiedykolwiek pochłanial.
Trzy zjadam chętnie i ze smakiem…ale…
Bo lubię Arkadiuszku, bo lubię! A propos, co ma męskość do ilości? 🙂
Alicja zjadała tuzin a chłop z niej niewielki!
Bez wysilku zjadlam, moglabym wiecej, ale przyszlo opamietanie- one said bardzo kaloryczne.
Cichal,
Corona jest dobra do wszystkiego! 🙂
Z iloscia zjedzonych ostryg moze sie wiazac dostep. Jesli ostrygi sa tylko w sklepie rybnym po dolarze za sztuke to tez bym liczyla. Jesli sa serwowane w restauracji z roznymi zabijakami smaku swiezej ostrygi, na przyklad oyster Rockefeller tez bym liczyla bo to sakramecko drogie. Natomiast jesli ostrygi leza na plazy lub sa serwowane surowe obok plazy wtedy nie trzeba liczyc I tylko delektowac sie smakiem surowej ostrygi. Mozna polac sokiem z cytryny.
Wankowicz powiedzial cos madrego na temat geniusza ktory pierwszy zjadl ostryge.
Ja jem oscypka po plasterku przez kilka dni.
Jestem przy pieniadzach, zdolalam odblokowac karte, ide szalec!
Jade do centrum.
Alicjo! uważaj na wieżowce!! 🙂
Zaszalalam…zdazylam zrobic pare zdjec na plazy Waikiki, kupic parasolke I dwa sarongi, bo Bez tego Ani rusz do domu wracac, oraz butelke tutejszego vino vulcano na pocieszenie. Leje, na moment sloneczko I znowu leje. Kto ma szczescie, to ma, moeszkam w nieciekawej, industrialno- lotniskowej czesci I stad wszedzie daleko, a komunikacja autobusowa skomplikowana, nie mam czasu Ani. Zdrowia na logistyke, zwlaszcza w ulewach Co chwila. Jedno jest pewne, trzeba so tu kiedys na tydzien wybrac z planem. Leje, cieplo (33c),, zielonosci ze leb urywa, no I kwiaty, drzewa kwiaty, tu nie moze byc nieladnie.
No I okolicznosci geografii, bo o przyrodzie just wspomnialam. Myslalam, zeby przy okazji lazenia po wsi wstapic do jakiejs restauracji, ale mi sie odechcialo chodzic nawet pod parasolem,. Poza tym tam same drogie knajpy w tym Waikiki, pojde pozniej na salate do tego baru, Co to glownie serwuje alkohol, ale rowniez jakies przystawki I drove jedzenie. Vino vulcano tinto mam, a nawet nzpoczelam. Ciekawam, czy ma to cos wspolnego z basilicato, ktore gospodarz zawsze zachwalal l Raz nawet czestowal.
Wiem, ze mi smakowalo, bo takie pelne w smaku, ale dokladnie now pamietam szczegolow. Pora pogadac z prosiaczkiem I jerzor em.
dzień dobry … ☕
Alicjo podróż pełna przygód … dobrze, że masz telefon …
Dzień dobry.
Alicjo, życzę Ci by dalsza część podróży była już bez irytujących przygód.
Robię na obiad leczo.
Nie wiem czy na obiad tam trafię, ale jestem w drodze do domu Güntera Gra s s a. Jeszcze tylko 600 metrów rowerkiem
Podobno, jeśli w tym roku przyznawane były by nagrody Nobla, to z dziedziny fizyki, za przyciąganie przez fale radiowe ciemnych mas, otrzymały jakiś tam klecha z…. Zapomniałem 🙄
O 9 rano mam byc gotowa do drogi na lotnisko, ale juz nie spie. Jak nie ma kto za mnie Czuwac, to ja czuwam, zamiast spac, a czeka mnie Dluga podroz.
Ta przemadrzala maszynka doprowadza mnie do pasji, to nie na moje nerwy!
Moze dospie…
Pytałem Irka, ale Go brak. Co to za drzewo i czy te grzyby są zjadliwe?
https://photos.app.goo.gl/BDMyAJnWsQk2eQH86
Znowu na wschodzie
https://www.eryniawtrasie.eu/28496
dzień dobry … ☕
wszyscy wyjechali? …
Alicjo dobrej drogi do domu ..
ciekawe czy po tych deszczach są grzyby? ..
Wrocilam wczoraj po poludniu, troche nieprzytomna po intensywnym zwiedzaniu Madrytu. Musze dojsc do siebie.
W moim lasku posucha grzybowa, zdarzały się małe radości, ale bez porównania z grzybnymi latami jakie się tam zdarzały. Ale było bardzo ciepło i bardzo sucho, od czasu ochłodzenia i ostatnich opadów jeszcze tam nie byłam, więc może przyjemności czekają, trzeba będzie sprawdzić.
Dzień dobry 🙂
kawa
Cichal / 27.09. 19:16 / ten grzyb to żółciak siarkowy. Jadalny , ale tylko młode owocniki. Co do drzewa to z liści wygląda mi na jakąś odmianę dęba.
Barbaro córka liczy na niespodzianki … może jutro się wybierzemy …
powoli blogowicze wracają … 🙂 ..
usmażyłam naleśniki z przyprawą piernikową .. nadają się i na słodko i na wytrawnie ….
Dziś mamy wolny piątek, a właściwie mieliśmy bo już siedemnasta dochodzi. Wombat zabrał się za obiad. Czas jakiś temu. Po raz pierwszy robi perfect Ratatouille.
O rezultatach doniosę.
Echidno, czy perfect Ratatouille oznacza, że Wombat smaży wszystkie warzywa osobno, pozbawił paprykę i pomidory skóry?
Ja do swojego wczorajszego leczo dodałam kilka pałek selera naciowego. Nie zmieniło to specjalnie smaku.
Małgosiu – z mojego podglądania wynika że: pomidory pozbawił skórki, toż samo paprykę (najpierw ją opiekł); z papryki, pomidorów, cebuli, marchewki, naci (gałązek) selera, ziół prowansalskich i czegoś tam jeszcze przygotował sos (około 1.5 godziny duszenia). Potem to wszystko zmiksował. Teraz układa w naczyniu, co to przez nazwę wpis nie chce wskoczyć: ww sos plus pokrojone w plasterki warzywa: cukinię, cebulę, paprykę, pomidory, bakłażana, ziemniaka i coś co się nazywa marrow squash (nie znam nazwy polskiej, a wygląda jak żółta cukinia). Ma czymś polać, czymś posypać i zapiec. To tyle co wiem. Później wybadam dokładniej. Po degustacji.
Składniki może nie końca klasyczne, ale przepis z gatunku pracowitych.
https://www.theguardian.com/lifeandstyle/wordofmouth/2010/jul/15/how-to-make-perfect-ratatouille
robiłam takie kotlety ale nie wiedziałam, że są francuskie …
https://przepisyjoli.com/2018/09/kotlety-francusku-przepis-obiad/
Danuśka nie wraca ranki i wieczory ..
Można jeszcze inaczej Jolinku: deskę posolić, położyć na niej pierś kurczaka, posolić wierzch, przeciąć w poprzek tak by utworzyć coś w rodzaju kieszeni do której włożyć starty ementaler. Złożyć, panierować w mące, jajku, bułce tartej. Usmażyć. Proste, łatwe i smakowite.
Masz rację Małgosiu – bardzo pracowite, a i czas wykonania czasochłonny. Za to rezultat wyśmienity. Do tego była bagietka. Pyszne!
Irku dziękuję! Ewa się zarzeka, że nie ruszy, ale ja spróbuję. Do odważnych świat… itd 🙂
Już po wycieczce. Siedzę na lotnisku i czekam na autobus. 140 tysięcy kroków od poniedziałku. Świetne jedzenie na Zatybrzu i w okolicach Piazza Navona. Ciekawe ile mi zajmie obróbka zdjęć?
Misiu, w ciagu trzech i pol dnia przeszlismy w Madrycie 30 km. Czlowieczek na stoperze szalal z radosci.
Dzisiaj poszlam na moj piatkowy rajd, zawadzilam o maly kamyk i wylozylam sie jak dluga a teraz kustykam po domu. Gimnastyka, tance i rajdy beda musialy poczekac.
Rzepie co u Ciebie ? Chodzisz juz normalnie.
Wróciłam właśnie z „Kleru”. Wiem, że u Marka film nie będzie wyświetlany. Za to w naszej mieścinie, gdzie kino jest czynne tylko w weekendy, dzisiaj były dwa seanse, a jutro i pojutrze po trzy. Sala pełna, na drugi seans też tłumy. Film, tak jak pisała Krystyna, trzeba obejrzeć. Niby o wszystkim wiemy, ale zobaczyć to wszystko tak skumulowane w jednym filmie to co innego. I koniec – ludzie wychodzili w ciszy. Niestety, jak w wielu polskich filmach ostatnio, niektóre dialogi trudno zrozumieć.
Nie wiem kiedy będę mógł ten film zobaczyć, ale muszę. Asiu, dźwięk w polskich filmach jest najsłabszym ogniwem. Dlaczego? Tutaj w Nowym Jorku, jedną z największych karier, robi dźwiękowiec. Mariusz Głąbiński. Laureat prestiżowych nagród! U nas nie do przeskoczenia.
Ale teraz wracamy do naszych owieczek. Zebrałem woreczek tych nadrzewnych grzybów, żółciaków siarkowych. Najpierw obgotowałem parę minut i wylałem wodę. Usmażyłem na maśle. I… psińco! Twarde jak cholera! Nie mogłem wbić widelca. Irku ratuj! A może ktoś ma jakieś inne doświadczenia?
Cichalu – pewnie za stare, Irek pisał, że do jedzenia nadają się tylko młode. A film, dzięki protestom prawicy, obejrzy wiele osób. Dwa tygodnie temu obejrzałam „Zimną wojnę” i też był problem z dźwiękiem w dialogach. Z muzyką nie było problemu. Ostatnio dźwiękowcy tłumaczyli, że ten problem wynika z tego, że nasz język jest specyficzny – te wszystkie „sz, cz”. Tylko, że kiedyś nie było z tym problemu.
Cichalu – pewnie już sam znalazłeś, ale jeżeli nie, to proszę – kilka przepisów: https://smacznapyza.blogspot.com/2018/05/zolciak-siarkowy-co-zrobic-z-zolciaka-siarkowego.html
„I pamiętajmy nie jedzmy startych żółciaków. Owocniki utrzymują się na drzewie przez kilka tygodni, ale jemy je tylko wtedy kiedy są wilgotne i mają żywą pomarańczową barwę. Potem smakują jak makulatura.” Łukasz Łuczaj: http://lukaszluczaj.pl/zolciak-siarkowy/
W domu! Na całe szczęście jeździ autobus z Okęcia do Ostrołęki. Po upadku ostrołęckiego PKSu nie wiadomo czym dojechać. W Rzymie na lotnisku było 25 stopni. W porzednie dni 28, 30…
Asiu, dziękuję. Rzeczywiście mam to wszystko, ale szukam kogoś, kto to spróbował praktycznie. Może ktoś ma podobne doświadczenie i receptę na to!
Dzień dobry,
Asiu, ja jak Cichal, muszę zobaczyć. Pełne sale, o których piszesz napełniają moje serce pełnią nadziei, a żeby jeszcze to dopełnić, w klasie mojego syna trzy osoby chodzą na religię. I tak jest podobno w wielu szkołach. Przykre tylko, że polski podatnik płaci ogromne pieniądze na te niechciane lekcje, których ma być dużo więcej niż matematyki, polskiego lub innych przedmiotów. Podobno pensje katechetów są duuuużo wyższe niż pozostałych nauczycieli.
Przepraszam, ale nie mogę o tym spokojnie….
Misiu,
miałam podobnie, i na środku Pacyfiku, i w Honolulu.
Małgosiu droga, zyczyłaś mi, żeby dalsza część podróży bez niezbyt przyjemnych niespodzianek…ano, wylądowałam w szpitalu, w połowie drogi w kolejce check-in na lotnisku w Honolulu w drodze do San Francisco, nawet nie zdążyłam wpiąć tych słynnych kwiatów we włosy (w Honolulu to są hibiskusy). Czar upałów mnie dosięgnął, czyli udar cieplny. Dałabym radę w każdym innym wypadku, ale tutaj stoję już godzinę w kolejce, klima prawie żadna, bo co to są jakieś wiatraki nad głową…dobrze, że zorientowałam się w porę i usiadłam na podłodze, bo mogłam wyrżnąć głową z całej wysokości, nie wiem, czy ktoś by mnie zdążył podtrzymać. Tak czy owak, ambulans, pogotowie szpitalne, podłczyli mnie do różnych maszyn, powbijali szpile w żyły i czymś mnie nasączali przez parę godzin. Oraz porobili ze 150 różnych badań, nie wiem, do czego przydatnych, ale mój lekarz z pewnością to doceni.
Ja już 2 razy w życiu przechodziłam te przyjemności na pustynii, ale nie przypuszczałam, że mi się coś takiego przydarzy na lotnisku!!!
Tak jak się mną zajęli, i ze strony szpitala, i ze strony obsługi lotniska to jest po prostu nie do uwierzenia w Kanadzie. Wiem co mówię, bo miałam przyjemność z jednym i drugim nie raz, a dzisiejsze „Welcome to Canada” było jeszcze gorsze, niż zwykle.
Chyba potraktowali mnie jak starą ćpunę, bo miałam krótkie rękawy i widać było posiniaczone igłami obie ręce (po tych kroplówach i pobieraniu krwi etc), ale miałam też pod ręką papiery wypisowe ze szpitala na okoliczność. Faceci w Honolulu stawali na głowie, zebym przybyła do domu w najlepszym zdrowiu i z najmniejszym opóźnieniem, przekierowywali moje loty itd (w sumie przyleciałam 8 godzin później nic było planowane!) a ci tutaj mnie witają przetrzepywaniem bagażu osobistego i jeden taki gościu sugeruje, że zamierzam wyślizgać się z kolejki – pani stewardesa skierowała mnie do szybkiej kolejki „specjalnej”, żebym nie musiała stać, chociaż wcale jej nie prosiłam, ale chętnie skorzystałam. Młody pan sugerujący tak zrobił, że moja odprawa odroczyła się o 2 godziny. Owszem, pokazałam mu papiery ze szpitala i że po tak wielu godzinach latania naprawdę nie mam siły, ale co mu tam. Nie miałam nawet siły zrobić awantury, i na pewno byłabym wygrana, mając papiery, ale machnęłam posiniaczonymi rękami i usiadłam na krzesełku. Wyszłam przedostatnia. Jerzor chciał mnie zamordować, a mnie juz było wszystko jedno.
To nie jest moje przywidzenie, ale ile razy wracamy do Kanady skądś tam, zawsze zastanawiamy się, co nas zaskoczy tym razem. Czy oficer graniczny się uśmiechnie i zapyta, jak było, czy ppodróż się udała. Nie zdarzyło się jeszcze. A tym razem wyjątkowo skrupulatnie pan przetrzepał moją malutką walizeczkę podręczną, co to ze sobą można wziąć na pokład. Znalazł kupę brudnych łachów i troche koralowego piachu z Kiritimati. Ten akurat był bardzo grzeczny, a ja dziwiłam się, czego szuka…no, czegoś! Bo my w zasadzie niczego nie kupujemy w ilościach i jeśli już (dwa sarongi), to są to drobiazgi nie podlegające nawet deklaracji celnej (18$!). No nic, wyrzuciłám trochę żółci, ide spać, a jutro nadam raportów część jakąś.
Nowy,
podzielam Twoje poglądy, ale zobacz, że kościół sobie strzela w stopę od dłuższego czasu i coraz bardziej skutecznie. Tylko po co to 🙁
Alicjo, współczuję, siła złego na jednego. Dobrze, że już w domu jesteś.
Alicjo,
Przykro mi że tak się ta podróż potoczyła.
Na poprawę nastroju Ostuni w dzień: https://www.eryniawtrasie.eu/28502
Takie święto bez kawy Irka?
https://ocdn.eu/pulscms-transforms/1/N7LktkpTURBXy8xZmM5NjNlMDU1NWFmYTJhNDAwNzIwYmFkOTA3NTViOC5qcGeRlQLNAxQAwsM
Alicjo! Współczuwamy! Trzymaj się!
Jesteśmy powróceni! Obyło się bez niemiłych historii, chociaż drobna przygoda też nam się przydarzyla zaraz na początku pobytu. To jednak pikuś w porównaniu z podróżniczo-zdrowotnym przypadkiem Alicji. Alicjo-pozdrawiam Cię serdecznie i życzę szybkiego powrotu do pełni firmy!
To były nasze kolejne, już trzecie wakacje na Korsyce, tę wyspę kochamy miłością pierwszą, wielką oraz najwierniejszą 🙂
Za niedługo opowiem więcej, bo muszę teraz wykombinować jakiś szybki obiad.
no kawa …
https://www.kalbi.pl/dzien-kawy
Alicjo ja bym nie dała rady .. jakieś fatum .. przytulanki …
elapa zdrówka życzę …
Danuśka dobrze, że jesteś … 🙂
Marek też szczęśliwie powrócony i zadowolony … 🙂
byłyśmy na grzybach z córką .. córka uzbierała kubełek a ja pół .. ale mam dodatkowo kubeczek jagód .. grzybów mało i trochę ludzi .. ale bardzo przyjemny wypad do lasu …
robię marynowane grzyby .. zalewam zimne grzyby zimną zalewą .. a Wy jak robicie? …
ktoś napisał w internecie …”jeśli ruszycie na wybory jak na film „Kler” … to PiS przegra” …
„Każdy mógł być Wałęsą. Nie każdy miał odwagę.” … 100 lat dla Pana Prezydenta Wałęsy … dziś kończy 75 lat …
Jolinku-oby się sprawdziło! Na „Kler” wybiorę się z całą pewnością.
Co do grzybów to osobiście nigdy nie marynowałam, ale moje koleżanki zalewają gorącą zalewą. Ja czasem dostaję słoik w prezencie 🙂
Suszone prawdziwki (opakowanie circa about 15 deko) kosztowaly na lotnisku we Frankfurcie 32 euro!!! Jolinku, masz w rękach majątek!
Elapa-trzymaj się, będzie dobrze!
Rzepie-odezwij się, proszę i sprawozdaj, co z Twoją nogą.
Bardzo serdecznie dziękuję Blogowiczom za życzenia urodzinowe. W tym dniu byliśmy na wycieczce statkiem wzdłuż Cap Corse. Wspaniałe widoki, a ja gapa(wrrr!) zapomniałam zabrać ze sobą aparat fotograficzny. Zdjęcia robiła moja koleżanka, ma podesłać. W tym też dniu popijaliśmy nasławniejszy korsykański aperitif noszący nazwę taką samą, jak ów cypel wysunięty najbardziej na północ-Cap Corse:
https://cdn.shopify.com/s/files/1/0275/6611/products/Cap_Corse_Mattei_large.jpg?v=1518293804
Przeczone procenty przypominają trochę porto i również występują w wersji białej lub czerwonej.
Co do przygód to było tak:
Osobisty Wędkarz przed wyjazdem z Polski przestudiował podobno(!) dokładnie mapę Korsyki i stwierdził, że wie doskonale, jak dojechać z lotniska na kemping, gdzie mieliśmy zarezerwowany domek. Wprawdzie nawigacja samochodowa oraz towarzyszący nam w wyprawie przyjaciele podpowiadali inną trasę, ale Alain wiedział lepiej. W rezultacie nasza podróż zamiast trwać 40 minut trwała ponad dwie godziny, no ale najważniejsze, że dotarliśmy(po tamtejszych, górskich serpentynach) cali i zdrowi na miejsce.
Aha, dzisiaj przy rozpakowywaniu walizki okazało się, że w mojej kosmetyczce otworzyłą się butelka z żelem pod prysznic. Znacie zapewne te przyjemności…?
Ewa po sobotnich sprzątaniach powiedziała: No, idę zaczerpnąć świeżego powietrza. Czy do butików teraz sprowadzili? Z jakiego rejonu? – zapytałem.
Ewa dziwnie prychnęła i wyszła.
Czy moje pytanie było źle sformułowane? 🙂
Nigdy nie ma tak źle, żeby gorzej być nie mogło, a najgorzej to już chyba wtedy, kiedy nie ma NIC.
Podróż bez przygód to też taka do niczego. Zresztą, to z założenia nie miał być luksus. Wyjątkowo męcząca, bo sporo latania-czekania-latania, no i pogoda bardzo specyficzna – ale mogły być na przykład tajfuny albo inne cyklony, prawda? Zresztą na przyszły tydzień jest możliwy tropikalny cyklon na Hawajach, tak zapowiadali, że jeśli nastąpi odpowiednia kombinacja czegoś tam, to kto wie.
Póki co odsypiam, bo mi się doba przekręciła do góry nogami, zmęczenie też swoje robi.
Gdybm nie zasłabła na lotnisku, nie spotkałabym się z amerykańską służbą zdrowia, z ekipą United Arlines w działaniach kryzysowych i takie różne rzeczy. No i samemu też trzeba sobie umieć poradzić w takich sytuacjach, jak ta z kartami zablokowanymi. Tak, że w sumie w podróży jak w życiu, zawsze coś może wyskoczyć, najważniejsze, żeby się z tego wykaraskać w możliwie bez wielkich strat.
Jak się dozbieram, to napiszę więcej.
Danuśka,
znamy te sprawy – dlatego ja zawsze sprawdzam, w jakich pojemnikach zabieram szamponiki i tym podobne sprawy, zazwyczaj nie zabieram, tylko kupuję na miejscu. Albo jeśli już, to zaklejam niepewny pojemnik taśmą klejącą. Na Kiritimati musiałam wziąć wszystko, bo wiedziałam, że tam nie ma „galerii handlowych” i na hotelowe zapasy też nie ma co liczyć, więc…
Alicjo ja zawsze sobie wyobrażasz wszystko najgorzej .. dlatego mało podróżuję w nieznane strony z czego jestem mało zadowolona .. moje wyrazy podziwu raz jeszcze … 🙂
kupiłam gotowca i mi posmakowało … i chyba się skuszę na taką robotę domową …
https://kuchniatosztuka.blogspot.com/2018/09/rewelacyjna-pasta-z-dyni-i-jabek-do.html
Na Korsyce powietrze było z całą pewnością świeże 🙂 Pachniało morzem, sosnami albo makią, czyli dziko rosnącymi, niskopiennymi krzewami wsród, których są mirt, rozmaryn, czy tymianek. Zbieracz i jednocześnie sprzedawca ziołowych mieszanek na targu w niewielkiej miejscowości na północy wyspy zaskoczył nas znajomością kilku polskich słów. Okazało się, że spędził rok w Krakowie, który to okres wspominał bardzo miło.
Jolinku,
„Każdy mógł być Wałęsą. Nie każdy miał odwagę.” … 100 lat dla Pana Prezydenta Wałęsy … dziś kończy 75 lat …”
Też tak myślę, 100 lat dla Prezydenta!
I jeszcze coś – nigdy nie popełnia błędów ten, co nic nie robi, nic nie mówi , nie ma opinii i tak dalej.
Też mnie trafiło z płynem pod prysznic, teraz dobrze zakręcam i wkładam do torebek plastikowych.
A Polaków, albo mówiących po polsku prawie wszędzie się spotyka. Na Kubie, w Egipcie, Turcji, Grecji i Jordanii mieliśmy przewodników, którzy studiowali w Polsce.
Jolinku,
obgotowane grzyby wkładam do gorącej zalewy i jeszcze chwilę gotuję, a następnie napełniam słoiczki.
Pobyt na Słowacji zakończyliśmy wczoraj, a po drodze do domu zatrzymaliśmy się w okolicach Olkusza.
Żadnych niemiłych przygód nie zaliczyliśmy, tyle tylko że przez pierwsze 3 dni pogoda zupełnie nie dopisała i góry oglądać można było tylko z dołu. Ale potem było już lepiej. Okolice Terchovej są bardzo piękne i jest gdzie wędrować. Kulinarnie bez żadnych rewelacji; zdziwiłam się tylko, że nie spotkałam nigdzie knedlików, a nawet miałam na nie ochotę. Bryndzowe haluszki darowałam sobie, za to bardzo smakowała nam strapaczka, czyli kluseczki z ziemniaków i maki. Jest wersja z serem, albo jeszcze lepsza z kapustą kiszoną. Do tego skwarki z wędzonej słoniny i sporo szczypiorku.
Słowackie ciasta są inne od polskich. Nie spotkałam nigdzie szarlotki ani sernika. Większość to ciasta z dużą ilością kremu. Zakupy spożywcze robiliśmy w miejscowym Lidlu, a więc klimaty były znajome.
Ze Słowacji wiozę trochę koziego i owczego sera. Kilka owiec i koza to częsty widok przy tamtejszych gospodarstwach.
Po drodze do domu zatrzymaliśmy się w Kluczach k. Olkusza. Miejsce wybrane przypadkowo, bo trudno było znaleźć wolne miejsca w pensjonatach podczas weekendu; tutaj akurat były. Wczoraj zwiedziliśmy pałac w Pszczynie, jego wnętrza rzeczywiście zachwycają. Obejrzenie olkuskiego rynku i zabytków nie zabrało nam wiele czasu. Klucze sąsiadują z Pustynią Błędowską, wczoraj oglądaliśmy ją ze wzgórza czubatka, a dziś udało się nam trafić na ścieżkę edukacyjną na samej pustyni.
Przed południem zwiedziliśmy zamek w Pieskowej Skale, pięknie odnowiony. Bardzo mnie zainteresowały eksponowane tam zbiory mebli, gobelinów i obrazów. I ciekawostka – jest tam eksponowany/ właściwie dość wstydliwie w kąciku / ” Szał uniesień” Podkowińskiego. I tuż obok Olkusza na skalistym wzgórzu górują ruiny zamku Rabsztyn, trochę już zrekonstruowany staraniem miejscowych pasjonatów. Niezwykle malowniczy widok. Jutro po drodze obejrzymy ruiny zamku w Ogrodzieńcu.
Chcieliśmy wybrać się do kina w Olkuszu, ale wyświetlają tu tylko ” Kler”, 2 seanse dziennie plus film dla dzieci.A my już ten film widzieliśmy. Do kin w mniejszych miastach nowe filmy z reguły trafiają z pewnym opóźnieniem, ale nie tym razem. Dystrybutor musiał przygotować bardzo wiele kopii.
Myślę, że niedługo film trafi na DVD.
Ja pamiętam czasy, kiedy „Szał” Podkowińskiego wisiał w Muzeum Narodowym w Krakowie, tak jakoś na półpiętrze na ścianie i dosłownie „wchodziło się” na niego, był nie do pominięcia. Byłam wtedy na wakacjach, między 1 a 2 klasą ogólniaka. Obraz raczej słusznych wymiarów, tak wyeksponowany naprawdę robił wrażenie.
Jerzor już na lotnisku, za godzinę z groszem wylot. Do Berlina (docelowo do Polski) via Reykiavik…też ciekawa trasa!
Obejrzałam fotogalerię z uroczystości w Gdańsku – trzeba przyznać, że Danuta Wałęsa z upływem lat pięknieje i subtelnieje.
Polacy w finale!!!
Dość laurkowy filmik, który polecili mi ludzie z Kirimatiti:
https://www.youtube.com/watch?v=ZPHX3j8AbEU
Nie widać, żeby coś z tego projekty wyszło. Dobre intencje i „I care” (obchodzi mnie) to o wiele za mało.
W dodatku niepokojące są opinie naukowców twierdzących, że za parę dziesiątków lat (nawet już za 30-40) atol przestanie istnieć, bo poziom wód oceanów stale się podnosi. To powstrzymuje wiele potencjalnych inwestorów w „projekt Kirimatiti”.
Z rozmów z wyspiarzami usłyszałam, że oni też się nie palą do tego, żeby zrobić tutaj tropikalny raj dla turystów, powiadają, że muszą wymyślić coś swojego, unikalnego. No dobra, ale co? Tam rosną tylko kokosy i jakieś mało znaczące krzaczki. Ziemia to po prostu piasek koralowy. Ryby, owszem, ale zauważycie na filmiku statki-trawlery w pobliżu wybrzeży, najczęściej chińskie podobno, kt óre systematycznie odławiają ryby. Owszem, to jest dochód dla wyspiarzy, bo rybacy płacą za pozwolenie na odłów, ale nie jestem pewna, gdzie te dochody idą, dla wyspiarzy czy na państwo Kiribati w ogóle? Stolica jest w Tarawie, 2000mil na zachód od Kirimatiti. Tarawa nie ma dobrej opinii, jest tam niebezpiecznie i tłuką się między sobą „wszyscy ze wszystkimi”, panuje też olbrzymia korupcja.
Mnie trudno było dotrzeć do miejsc, które by mnie interesowały, bo jako samotna kobieta, i nie zmotoryzowana, ciężko było mi poruszać się po wyspie.
Pamiętać trzeba, że kraje najbiedniejsze to też z reguły kraje bardzo drogie – wycieczki kosztują, mnie nie było na to za bardzo stać, zdobyłam się na Poland (i jak pisałam, nikogo nie zastałam) oraz na ten London, po drodze Tabawekia, potem pirs nadoceaniczny, widoczny na filmiku – to wszystko w ramach drugiej już wycieczki z Peterem. Trudno jest się dogadać, bo powiedzmy sobie szczerze, niby angielski jest obowiązującym językiem, ale w praktyce…Na przykład dziewczyny, które pracują w Motelu Captaina Cooke’a i mają kontakt z cudzoziemcami, mówią słabo i można się owszem, porozumieć, ale o pogawędkach trudno mówić. Za mały zasób słów.
Oczywiście sprawiłam sobie, zauważcie dziewczyny, taką typową kiribatańską bluzkę 😉
Dziewczyny z Motelu stwierdziły, że dwa razy przepłaciłam (40$) i mogły to dla mnie zrobić one same – ale ja bym się tam nie potrafiła targować. Nie wypada, taka jest moja opinia. Podobnie jak nie targowałam się z Peterem o obwożenie mnie tu i tam – z perspektywy czasu widzę, że mogłam go bardziej wykorzystać w sensie czasowym. Nic to.
dzień dobry … ☕
krystyno to zrobię pół tak a pół tak … zobaczymy co mi lepiej wyjdzie … sporo zwiedziliście ciekawych miejsc …
na obiad gulasz grzybowy z kurczakiem … 😉
tylko +3 …
Dzień dobry 🙂
kawa
Alicjo-co do Danuty Wałęsy to zgadzam się z Tobą całkowicie.
Krystyno-też bardzo podoba mi się trasa Waszej wędrówki.
Ewo-mam zaległości w czytaniu Twoich opowieści, nadrobię, jak tylko czas pozwoli.
Wrzesień upłynął zatem wielu Blogowiczom na podróżowaniu 🙂 To rzeczywiście bardzo dobry okres na bliższe i dalsze eskapady.
U mnie przewidziana pieczeń cielęca duszona z oliwkami-jedno z dań kuchni korsykańskiej. Na obiad przychodzą Młodzi zatem przy okazji spróbują też tamtejszych owczych serów. Inne specjalności tamtejszego regionu to dziczyzna w różnych postaciach(w tym również suszone kiełbasy), ryby i owoce morza, wszelakie makarony (wpływy kuchni włoskiej) oraz desery na bazie kasztanów.
Zresztą kasztany występują też jako farsz do pierogów i to danie znalazło się obowiązkowo na moim talerzu 🙂 Jednak najsmaczniejszym kulinarnym wspomniem pozostanie dla mnie płaszczka w sosie śmietano-cytrynowym z kaparami. Poezja!
Niewielkie miasteczko Centuri jest największym na Korsyce portem poławiającym langusty, ale tego przysmaku nie próbowaliśmy, ceny były zaporowe.
O swojej kulinarnej przygodzie z langustą opowiadał swego czasu Piotr, kiedy urlopował wraz z Barbarą na Korsyce i odwiedzał restauracje w Calvi.
Krystyno,
Nie załapałaś się na Słowacji na strudla? Pech…
Dzień dobry!
„Rozjechani” blogowicze wracają z opowieściami z przeróżnych miejsc, które czytam z dużą przyjemnością. Jednak ubawiłam się „po pachy” przy cytowanych przez Jerzora mailach Alicji- istne perełki 😉 Twoja wyprawa Alicjo nie dosyć, że egzotyczna to jeszcze pełna zaskakujących zwrotów akcji ale dobrze, że wszystko dobrze się skończyło 🙂
Przy okazji dziś rano wysłuchałam w Trójce audycji, w której sporo opowiadano o Kiribati
https://www.polskieradio.pl/9/5376/Artykul/2195682,Jak-zyje-sie-na-Kiribati
Myślę, że później będzie podcast do wysłuchania.
Elapa, mam nadzieję, że Twoje kuśtykanie będzie krótkotrwałe 🙂 Ja nadal nie jestem w pełni sprawna. W piątek miałam kontrolę u lekarza i lekarz kazał pewnie obciążać nogę bo złamanie się zrosło ale noga po prostu boli. Nie mam jeszcze pełnego zakresu ruchu (po rehabilitacji jest dużo lepiej) ale chodzenie sprawia ból.
W ten weekend w Łodzi trwa Festiwal Światła- byłam w piątek zobaczyć ale udało mi się przejść tylko część trasy bo noga boli 🙁 Jest pięknie i nic dziwnego, że na ulicach (bo to nie tylko Piotrkowska) tłumy.
Upiekłam wczoraj drożdżowe bułeczki ze śliwkami- bardzo dobre 🙂
Pogodnej (u mnie jest słońce) i smacznej niedzieli wszystkim!
Rzepie-trzymam kciuki za pomyślny, dalszy ciąg rehabilitacji.
Wiele lat temu byłam na pierwszym Festiwalu Światła w Łodzi. Wtedy to była dosyć skromna impreza, zapewne teraz nabrała rozmachu.
Skoro bułeczki ze śliwkami są bardzo dobre, to koniecznie podrzuć nam przepis.
Nasz obiad z Młodymi przesuwa się lekko w stronę kolacji. W drodze na Ursynów popsuł im się samochód i mamy wszyscy trochę zamieszania.
Dzwonił nadbużański sąsiad, planuje nas obdarować wiadrem winogron. I co dalej z tym fantem…? Nalewka nie, wino nie, to może jakiś sok?
Zjeść!
Dzień dobry, obudził mnie przed poludniem telefon od siostry, Jerzor dotarł, ponarzekawszy, że jednak głupio wybrał ten Berlin, bo stamtąd jeszcze ponad 300km do Danki…A mówiłam, najprościej to prosto do Wrocławia via Warszawa, a nie jakiś Keflavik, bo przecież i tak z lotniska nie masz czasu podjechać do Reykiaviku, no i czym?
Ponarzekał, ponarzekał, podjadł siostrze pół drzewa orzechów włoskich (teraz są najlepsze!) i poszedł spać.
A ja wstałam! Nic nie gotuję, tylko sałatuję, bo tego mi najbardziej brakowało na Wyspie. Dzisiaj niedziela, odpoczywanie, a jutro zabiorę się za przystosowywanie domu do życia – po mojej 11-dniowej nieobecności Prosiaczek zdołał wprowadzić swoje porządki. Przecież nie Jerzor, bo on tylko chodził do pracy i żadnego nieporządku w domu nie miał czasu robić!
He he he…
Rzepie, obyś jak najszybciej na tę nóżkę skakała! Ale na rowerze możesz jeździć?
Do Koleżanek Warszawianek wysłałam właśnie krótki list w sprawie powakacyjnego spotkania w sympatycznych, kulinarnych klimatach 🙂
Elapo, Rzepie – szybkiego powrotu do formy!
Podrzucam jeszcze wojaże po Salento:
https://www.eryniawtrasie.eu/28507
Kibicując polskim siatkarzom, szukałam jednocześnie przepisu na ogórki Lucjana. Jedno drugiemu nie przeszkadza. Znalazłam tu: https://adamczewski.blog.polityka.pl/2017/09/08/spizarnia/ . Oczywiście przy okazji poczytałam komentarze przed- i pozjazdowe z ubiegłego roku.
Te ogórki są bardzo smaczne, a przypomniałam sobie o nich w samochodzie w drodze do domu.
Zanotowałam sobie tę audycję radiową o Kiribati, bo ciekawi mnie, jak to widzą inni.
Wczorajszy filmik, który zamieściłam, podobno był w Polsce puszczany w polskiej wersji, bo w końcu to nasza, rodzima produkcja. Jak wspomniałam, dobry „pijar” dla niektórych organizacji, które miały może dobre chęci, ale dla tej drugiej Poland nic nie zrobiły. Istnieje fundacja, ale od paru lat „wisi” tam nieco ponad 2000$, a docelowo miało być zebrane 20 000$
Jest to ciężkie przedsięwzięcie, bo jak wiecie, to wysepka na środku oceanu, samo dotarcie tam jest kosztowne i bardzo uciążliwe. Dla takiego przedsięwzięcia należałoby znaleźć zasobnych sponsorów, którzy by mieli jakiś pomysł na inwestycje.
Ale jakie? Zasobów surowcowych nie ma, nie ma praktycznie nic, o co by tu zaczepić…Turystyka? Mieszkańcy nie chcą Hiltonów i Marriotów i bogatych turystów. Turystyka dla wędkarzy działa, ale wciąż – kogo na to stać, żeby jechać na koniec świata i łowić ryby?
Są takie ośrodki w London, nie byłam, ale warunki są spartańskie dosyć, a przedsięwzięcie kosztowne. Poza tym „żony nie mają co robić”, jak wyraził się jeden z moich rozmówców, więc jakby dla tych żon coś znaleźć, to może więcej wędkarzy by z żonami przyjeżdżało…takie rozmowy snuliśmy przy piwku. Ale ja to też ciężko widzę, bo tam, na Kiritimati jest niewiele do podziwiania w sensie turystycznym. Palmy, ocean, płasko. Miałyby co robić surfiarki 😉
Gdyby żony przyjeżdżały, lokalne panie mogłyby zarobić na szyciu lokalnych kiec i bluzek (oj, niechlujnie to robią, niestety!), może jakaś biżuteria, z kokosowych łupin można robić cuda, a i koral jest pod ręką i wcale nie musi być eksploatowany na wielką skalę. Tyle, że nie jest tak atrakcyjny, jak czerwony, ale to trudno.
To jest właśnie takie trochę chciejstwo w myśleniu tych, z którymi rozmawiałam – chcielibyśmy, ale… Ciastko mieć i ciastko zjeść, a nie da się zachować cnoty, trzeba coś za coś, albo się tu kogoś z mamoną wpuści, albo nie. Młodzi stamtąd uciekają na dalszą edukację (na Kiritimati są tylko dwie szkoły ponadpodstawowe), ale mało kogo na to stać.
Chciałam też zauważyć, że na tym wyżej podanym filmiku rzeczywistość w Poland i na Kiritimati w ogóle jest nieco „uczesana”, chodzi mi o chatki i tak dalej. Dzieci jak w każdym podobnym kraju (Madagaskar, RPA i kraje Ameryki Południowej) chodzą do szkoły w mundurkach i wyglada to bardzo porządnie, ale tak naprawdę, to one chodzą nago prawie – i zresztą na ten klimat akuratnie 😉
Jest bieda, bieda, bieda i ja po prostu nie miałam śmiałości przy Peterze robić zdjęć miejsc, w których to widać. A „połazić” po wyspie nie bardzo, jak już wyżej-wyżej wspomniałam, bo byłam sama. I nie to, że bałabym się jakiejś napaści czy coś w tym stylu, tylko lepiej nie kusić losu, a poza tym z upału mogłabym gdzieś tam paść jak kawka i co wtedy?!
Ewo,
intensywna ta Wasza włoska podróż. Bardzo ciekawe miejsca odwiedzacie.
Na Słowacji na strudla nie trafiłam, ale też specjalnie go nie szukałam, bo większość czasu spędzaliśmy w terenie, a większe miasta, w których byliśmy to Żylina i Rużomberk.
Danuśka,
wiadro pełne winogron to może być dość kłopotliwy prezent. Ale Twój znajomy też ma kłopot, bo szkoda, żeby tyle dobra się zmarnowało i jeśli weźmiesz owoce, to on na pewno będzie zadowolony, Ty zaś niekoniecznie. Dostałam kiedyś duży słoik z sokiem winogronowym. Wygląd nie był zachęcający, ale smakował znakomicie, tylko trzeba było go dość mocno rozcieńczyć wodą, bo takiej słodyczy nie dało się pić.
Brawo Polacy!!!! Siatkarze Mistrzami!
Obronili!
Danuśka – oczyść, wsadź do torby plastikowej i do zamrażalnika. Doskonały dodatek do kompotów zimową porą. Można też:
http://kuchniapokolen.pl/dzem-winogronowy/
lub
https://www.olgasmile.com/sok-z-winogron.html
Trochę chaotyczne, bo nie chciało mi się układać chronologicznie, postarałam się dodać w miarę wyczerpujące opisy. Zaznaczam, że nudno – Pacyfik, palmy i jeszcze więcej palm 😉
https://photos.app.goo.gl/o64gVcZJFQfra2bY8
😉
dzień dobry … ☕
Danuśka uściski imieninowe … wszystkiego najlepszego … 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=GeH_tzJVK3w
Danuśki nie w styczniu 😉
Najlepszego!
A piosenka bez dedykacji – lubię posłuchać.
Kapitanie Cichal,
pamiętasz Pan:
https://www.youtube.com/watch?v=WbAq-WyDgQM
Alicjo chyba pierwsza data po urodzinach … a zdjęcia malownicze Ci wyszły ..
Danuśka podziel się winogronami z koleżankami np. z Barbarą … 🙂
no i obiad … zrób dużo i zamroź lub zawekuj ..
https://www.mniammniam.com/Piersi_kurczaka_duszone_z_winogronami__film_video_-13391p.html
Danuśko, imieninowe serdeczności, miłych obchodów życzę 🙂
Nie tak dawno dostałam kopiastą łubiankę tych owoców, jedliśmy do oporu, jeszcze był kompot i wreszcie kisiel. Pod każdą postacią pyszne!
Alicjo, wcale nie nudna fotorelacja, co za plaże 🙂 szkoda, że tak daleko. I zapewne dlatego takie rozległe i puste. Cała wyprawa – wyzwanie nie lada…
Dzień dobry 🙂
kawa
Dziewczyny-bardzo dziękuję za życzenia!
Młodzi w końcu wczoraj dotarli i przywieźli ze sobą rożki z ciasta francuskiego z czekoladą. Ciasto w wykonaniu Ukochanego Latorośli, zrobił je pierwszy raz w życiu i było znakomite. Powiedziałam mu, że kuzynka Magda, która w tej dziedzinie jest ekspertem przyznałaby mu złoty medal 🙂
Opowiadałam Osobistemu Wędkarzowi o wyprawie Alicji i o wędkarzach, którzy łowią tam ryby. Tak, jak się spodziewałam stwierdził, że nie poleci, bo to wyprawa na koniec świata. Alicja podjęła rzeczywiście wielkie wyzwanie.
Dziękuję Wam za podpowiedzi w sprawie winogron, trochę zamrożę, a z reszty zrobię sok.
Jolinku-podzielenie się z Wami tym dobrem było moim pierwszym pomysłem 🙂 ale planowałam nic Wam nie mówić i zrobić niespodziankę.
Irku 🙂
Danuska, wszystkiego najlepszego ! Irek jak zwykle nezawodny. Gdzie On wyszykuje tematyczne kawy ?
Nie wiedzialam, ze ziemia jest tak twarda, pomalu zaczynam funkcjonowac, ale to jeszcze potrwa.
Alicjo, ja tak daleko nie polece. Tyle godzin lotu to ponad moje sily. Najdluzej lecialam 12 godz na Martynike i chyba tam lub w oklolice nie polece. Siedze sztywna i nie ruszam sie w samolocie.
Do Madrytu lecielismy 1godz i 45 minut a z powrotem to krocej. Pobyt byl bardzo ciekawy . To co chcielismy zobaczyc zobaczylismy, za wyjatkiem muzeum marynarki, ktore jest zamkniete na kilka miesiecy. Gastronomicznie to bylo roznie. Bardzo dobrze i lekkie rozczarowanie.
niezawodny
Danusiu, uściski imieninowe i wszystkiego co najlepsze, zdrowia przede wszystkim.
Alicjo, plaże przepiękne, hotel spartański, ale widok to rekompensuje.
Danuśko,
Dołączam do uścisków i serdeczności!
Danusia, uściski imieninowe 🙂
Alicja, dzięki za zdjęcia z końca świata- flaga w tym miejscu bardzo pasowała 🙂
Wczoraj po raz pierwszy od 3 m-cy jeździłam na rowerze i było tak jak myślałam- na rowerze jeździ mi się lepiej niż chodzi. Na razie jeżdżę ostrożnie i uważam przy podpieraniu się bo używam do tego złamanej nogi. Cieszę się, że będę mogła znowu być aktywna (przynajmniej do zimy).
Przepis na bułeczki ze śliwkami:
Składniki na około 15 drożdżówek:
500 g mąki pszennej
30 g drożdży świeżych
3-4 łyżki roztopionego masła
1 szklanka letniego mleka
1 jajo
2 żółtka
3 łyżki cukru
szczypta soli
śliwki
Zrobić rozczyn z części mąki, rozkruszonych świeżych drożdży, cukru, części podgrzanego (nie gorącego) mleka. Po 15 minutach, kiedy rozczyn ruszy, dodać pozostałe składniki, wyrobić ciasto. Pozostawić do wyrośnięcia w ciepłym miejscu (około 1 – 1,5 h). Gdy podwoi objętość jeszcze raz krótko wyrobić, podzielić na równe części (około 60 g na każdą bułeczkę), formować bułeczki, nadziewając je. Położyć na wysmarowaną tłuszczem i oprószoną mąką blachę i odłożyć na pół godzinki do wyrośnięcia. Przed pieczeniem posmarować jajkiem roztrzepanym z mlekiem
Ja dałam mąkę pszenną zmieszaną z pełnoziarnistą w proporcji 3:1. Nie piszę ile śliwek bo do niektórych bułeczek dałam 3 połówki śliwek a do innych 2- zależy jak duże są
śliwki. Jeśli ktoś lubi słodsze można dodać więcej cukru. Z wyrabianiem nie przesadzałam tylko do połączenia składników. Piec ok 25 min w 180 C.
ciąg dalszy podróży …
jesteśmy w mieście Banja Luke – faktycznej stolicy Republiki Serbskiej, która jest częścią Bośni i Hercegowiny (ze stolicami jest pomieszanie ale kto ciekawy to doczyta) … i jesteśmy trochę rozczarowani .. po pierwsze po Sarajewie miasto wygląda dużo skromniej … po drugie Banja Luka ma niewiele zabytków, gdyż była niszczona podczas kilku wojen, w tym ostatniej, a także prze silne trzęsienie ziemi … po trzecie wjeżdżamy i wyjeżdżamy z miasta w korkach a to pozwoliło nam na bardzo krótkie zwiedzanie .. zobaczyliśmy na głównym placu prawosławną katedrę otwarta w 2004 r. (w czasie wojny Serbowie wyburzyli wszystkie 16 meczetów i te zabytkowe też) i stojący za nią ciekawy architektonicznie budynek Banski Dvor z 1932 r. – obecnie wykorzystywany jako centrum kultury ..
jedziemy dalej do Chorwacji i nocujemy w Zabrzu … zwiedzanie Zabrza też mało udane bo korki .. udaje się nam zobaczyć z autokaru Dolne Miasto, które zostało zbudowane za panowania austrowęgierskiego na przeł. XIX i XX w. i posiada wiele pięknych budynków, np. Pawilon Sztuki, gmach Teatru Narodowego, Hotel „Palace”, główny dworzec kolejowy, secesyjne kamienice: Bukovca, Fellera i Kalliny … w Chorwacji byłam wcześniej i w Zabrzu też ale wizyta ponowna nas rozczarowała przez pośpiech ..
Słowenia została przez nas tylko przejechana chociaż były inne plany .. a spieszyliśmy się do Austrii .. trochę nie w humorze i niespodziewający się jakiś super wydarzeń (bo przejeżdżałam już kilka razy przez Austrię) zostałam miło zaskoczona .. zatrzymaliśmy się na zwiedzanie w Graz – 270 tys. stolicy Styrii … po Wiedniu drugie co do wielkości i znaczenia miasto Austrii .. .. zwiedzamy Starówkę Grazu, która jest wpisana na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO, oglądamy późnogotycką Katedra Św. Idziego (pochodzi z połowy XV w.) .. łazimy po mieście i się zachwycamy .. no i tu jemy najlepsze lody z mango .. 🙂 ..
wyjeżdżamy z miasta i zamiast jechać prosto na Wiedeń mamy przejazd widokowymi drogami przez Alpy … widok cudowny .. po drodze mijamy małe prawie puste wioski .. zatrzymujemy się w położonym na wys. 868 m n.p.m. miasteczku Mariazell – najważniejszym ośrodku kultu Maryjnego Europy Środkowej, gdzie króluje Matka Boża Narodów Słowiańskich, założonym przez Benedyktynów w 1157 r. ..
https://pl.wikipedia.org/wiki/Mariazell
miasteczko urokliwe a widoki znowu powalają .. to była dla mnie wisienka na torcie tej wycieczki .. przez Alpy jedziemy do Dolnej Austrii gdzie nocujemy .. teraz już szybko przez Czechy (tylko zakupy w supermarkecie) do Polski i do domu ..
podsumowując .. to byłam dla mnie bardzo udana eskapada .. mili ludzie, bez pośpiechu, dużo zobaczyłam w nieznanych mi miejscach ..
koniec opowieści .. 🙂
rzepie prawdziwy sportowiec z Ciebie … 🙂
teraz muszę zaplanować czas na przeczytanie opowieści ewy … i zobaczyć zdjęcia .. 🙂
Danuśka zawsze masz dobre pomysły … 🙂
Jolinku, to miło, że wyprawa była udana. Wakacje są według mnie po to by było przyjemnie i ciekawie.
My przylecielismy do Madrytu w ubiegla niedziele kolo 16 godz. Po zalatwieniu formalnosci hotelowych ruszylismy na miasto Temperatura 33° C. W naszej malej grupie – 6 osob – mamy jednego Marude. Okolo godz. 19 zaczynal nerwowo rozgladac sie za resteuracja i na uwage, ze Hiszpanie jadaja pozno uspokoil sie chyba na kwadrans. Po kwadransie znowu : gdzie bedziemy jesc ? Wytrwalismy do 20 00. Nie bede dodawac, ze bylismy sami w resteuracji i czekalismy na jedzenie jakies 45 minut. On byl zadowolony, bo mial karte z jadlospisem i butelke wina na stole. Jedzenie bylo bardzo dobre, obsluga przemila. Kelner doradzil nam abysmy mniej zamowili, bo porcje sa duzo i nie zjemy wszystkiego. Posluchalismy jego rad i rzeczywiscie porcje byly duze.
Na drugi wieczor od 19 ta sama historia. O 20 00 siedzimy sami w resteuracji. Po dluzszym czasie dostajemy talerz z olbrzymimi porcjami miesa: wolowina, kurczak i wieprzowina. Ja zjadlam tylko doskonala wolowine. My nie zjadamy takiej ilosci miesa we dwoje w ciagu tygodnia co mialam na talerzu. Maruda byl zadowolony.
Cdn.
Uściski okolicznościowe dla Danuśki 🙂
Pisze w kawalkach, bo nie chce aby wpis wpadl do dziury.
We wtorek po miesnej orgii poszlismy na kolacje do resteuracji wegetarianskiej. O 20 godz. siedzimy sami przy stole i czekamy. Maruda nic nie zjadl i siedzial zly. W hotelu zjadl czekolade, ktora wczesniej kupil oraz ciastka, ktore mial w walizce. W srode od rana mowil co chce zjesc na obiad i kolacje. Obiad byl bardzo dobry a na kolacje paela taka sobie. Wzielam na deser crumbel z jablkami i galka lodu z cynamonu. Paele zjadlam, crumbel tez a lod zostal na talerzu.
Nasz Maruda to bardzo sympatyczny czlowiek ,tylko chce jesc tak jak we Francji i o tych samych godz. Nie ma mowy abysmy poszli do egzotycznej resteuracji.
W przyszlym roku mamy plany aby odwiedzic Litwe, Lotwe i Estonie. 10 lat temu zawiozlam ich do Polski. Raz mu nie smakowalo jedzenie w Krakowie i dal to odczuc. Pozniej wszystko bylo ok.
Z tym Kiritimati to było tak
– teraz albo nigdy, bo niestety na szczęście, znam swoje ograniczenia i wiem, że pewnych poprzeczek nie przeskoczę.
Zapomniałam tylko, że swego czasu sto lat temu na pustynii w Arizonie, w nieklimatyzowanym aucie (tanio podróżowaliśmy, tanio żyliśmy…) miałam taką okoliczność jak udar cieplny. A potem w latach 90-tych prawie powtórka z rozrywki. Byłam bardzo ostrożna, ale przecież lotnisko w Honolulu, więc nie pustynia! Stanie w kolejce też może okazać się pustynią czasami…
He he he….teraz czekam na rachunek ze szpitala, przecież Honolulu to nie Kanada, a Ameryka!
smutek … 🙁
https://kultura.onet.pl/muzyka/wiadomosci/charles-aznavour-nie-zyje-francuski-piosenkarz-mial-94-lata/g28lsr9
Samo Kirimatiti – wszędzie reklamowane jako raj dla wędkarzy (o czym już wspominałam z myślą o naszym kochanym Francuzie Danuścynym) nie ma czym imponować.
Ale jest Poland!!! Przecież inaczej bym tam nie poleciała.
Żaden smutek – miał piękne i długie życie. W końcu kiedyś wszyscy odejdziemy, ale po nim coś zostanie, choćby to:
https://www.youtube.com/watch?v=A314PVRSQIM
Kirimatiti, Kiritimati – wybaczta, ale ciągle mi się myli.
Kiritimati – Christmas Island, Wyspa Bożego Narodzenia. Jak będziecie obchodzili Nowy Rok, to pamiętajcie, że tam zaczynają najsampierw i Wasza wysłanniczka tam była!
Niespecjalnie lubię francuskie szansony, ale Aznavour z La boheme mnie ściska za serce, podobnie jak ten gościu…
https://www.youtube.com/watch?v=q_bq5mStroM&list=RDGhIs2gD28v0&index=2
Pozdrawiam blogowiczów i dla Danuski z imieninowymi serdecznościami
https://youtu.be/JNWeDxIafkQ
Książka „The Alice network”, o której pisałam…zakupiwszy przed wyjazdem na wyspę. Świetnie napisana, w ogóle doskonała, zauważyłam, że się skupiłam na polskich książkach za bardzo…
Alem durna!
Człowiek całe życie się uczy niby, i durny umiera.
http://www.katequinnauthor.com/
Jolinku,
Mariazell? Znane mi a jakże! Sprzed lat wielu.
Alicjo jest tam pięknie ale miasteczko podupada .. wiele kamieniczek na sprzedaż .. mniej wiernych mniej kasy …
Danuśka,
najserdeczniejsze życzenia imieninowe ! 🙂
W czasie naszej niedługiej podróży był także akcent wędkarski. Nie łowiliśmy ryb, ale przypadkiem trafiliśmy nad ładne stawy w Kluczach k. Olkusza, obok pensjonatu, w którym nocowaliśmy. Stawy są dwa, położone tuż obok siebie; powstały po zalaniu wyrobisk. Jest tam mnóstwo dzikich kaczek, było kilku wędkarzy, a duże ryby co jakiś czas wyskakiwały nad powierzchnię wody. Z tablicy informacyjnej wyczytałam, że stawami zarządza Stowarzyszenie Wędkarsko- Turystyczne ” Biała Przemsza” w Kluczach. A że stawy położone są poza miasteczkiem, nie bywają tam miłośnicy plenerowych imprez alkoholowych. Jest czysto, zielono i dziko. Jest jednak minus ale to dotyczy całej okolicy. O ile podczas piątkowego spaceru panował spokój i cisza, to w sobotę w całej okolicy, w tym także nad stawami i na Pustyni Błędowskiej słychać było głośny przemysłowy szum, chyba z zakładów papierniczych. To wielka uciążliwość dla mieszkańców .
Alicjo, to jakie jest Twoje następne wymarzone miejsce na świecie? Czy jest coś w stanie pobić Poland?
Co mają wierni do kasy miasta, Jolinku?
Przecież to jest praktyczna, pragmatyczna Austria (mieszkałam rok w pobliżu Mariazell), miasto z powodu braku wiernych nie podupada, tylko z innych względów. Takie życie…
Alicjo mniej wiernych to mniej pielgrzymek … a to ma znaczenie dla tego miejsca … tak nam opowiadali miejscowi ..
Możliwe. Dla mnie to było po prostu historyczne (i geograficzne) miejsce, a nie miejsce pielgrzymek.
To niekoniecznie zależy od wiernych-niewiernych. Tych pierwszych jest od dawna mniej w, moim zdaniem, generalnie agnostycznej Austrii (Magdalena na pewno ma lepszy ogląd na to, ja tylko mówię o tym, co zauważyłam) i miasto od dawna powinno mieć tak zwany Plan B.
A miasto i okolice ma możliwości, zwłaszcza okoliczności 😉
Alicjo generalnie młodzi uciekają z gór .. ale same góry ciągle stoją dumnie i jest pięknie tam …
kiszone gruszki? .. czemu nie .. do serów mogą być dobre …
https://www.hajduczeknaturalnie.pl/kiszone-gruszki-z-miodem/
Bardzo dziękuję za wszystkie życzenia i dedykacje 🙂
Wieczór upływa mi muzycznie, bo oglądam program poświęcony Aznavourowi. Jeszcze w piątek 28 września był gościem jednego z programów francuskiej telewizji i podczas rozmowy z dziennikarką powiedział, że planuje śpiewać do 100 lat.
Jolinku,
ja mam trochę inną perspektywę, wróciwszy z Kiribati, a pamiętając malutką miejscowość w Austrii, gdzie mieszkałam i pracowałam przez rok prawie, na poczatku lat 80-tych. Na Kiribati, a konkretnie na Kirimatiti nie bardzo jest gdzie uciekać, mało kogo jest stać na naukę wyżej, niż liceum. Ciągle jestem pod „wrażeniem wrażeń” i wszystko to przerabiam powoli.
Świat jest piękny, chociaż czasem okrutny i bolesny – i tu nie chodzi mi o politykę, tylko o warunki, w jakich ludziom przyszło mieszkać.
Na zasiedlenie Kirimatiti zwożono ludzi z innych wysp. Zawiła historia, którą wysłuchałam od lokalnych ludzi, chyba nie odrobiłam do końca lekcji jadąc tam. Ale po prawdzie to gdzie?
Rozmawiając z lokalnymi (Boże broń „lokalsami”, nie cierpię tego wyrażenia!) dowiedziałam się, że co Captain Cook odkrywał, to zaraz kazał osiedlać – być może miał rację, tego nie wie nikt. Na Kirimatiti zwożono przez jakiś czas ludzi z okolicznych Kiribati Islands, żeby po prostu zasiedlić wyspę. Dla mnie to była ciekawostka ważna, tego nie wyczytałam nigdzie, albo nie dotarłam do takich spraw.
Nie wiem, czy należy być dokładnie wyuczonym na temat (niewiele jest do wyuczenia na temat Kirimatiti), czy zostawić sobie lekutki margines na douczenie. Mnie ten świat zadziwił i zachwycił, chociaż nie mogłabym tam zamieszkać. Nie potrafiłabym się przestawić, chociaż wiecie, że moje życiowe potrzeby są niewielkie. Brakowało mi internetu 🙂
Zapomniałam dodać za Kusturicą – Żivot je cudo!!!
https://www.youtube.com/watch?reload=9&v=bvVtwb27QjA
To tylko zajawka, film jest świetny, kto nie oglądał, to niech poszuka.
Żivot je cudo!
Bardzo to mi weszło w głowę, kiedy „wyszło”. Taka sobie piosenka, a jednak bardzo prawdziwa:
https://www.youtube.com/watch?v=-Yryq4DytYY
https://www.youtube.com/watch?v=-Yryq4DytYY
https://www.youtube.com/watch?v=yiTuD80LtmE
Danusiu – wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=MsR3OtxvN4I
https://www.youtube.com/watch?v=n7pvR9UFb8M
https://www.youtube.com/watch?v=hwVEvAxPDvk
Alicjo jesteś WIELKA! Od dzisiaj wymawiając Twoje imię, będę stawał na baczność! (jak w klasyku taternickim „Hercegowina” przy „pro Cesare Pana i Jeho Rodinu”)
Za chwilę mają dojechać Nowi. Po długich pertraktacjach (a to ja mam robotę, a to Tabita ma pracę) albo my cosik. Wreszcie się dzisiaj skrystalizowało i się minizjeżdżamy.
Clou stołu będzie Basina sałatka z awokado i gruszek!
Pozdrowienia dla Nowych 🙂
Czuję się bardzo malutka (chociaż jestem Pierwszy!)
Życzę wspaniałego wieczoru, ja jestem sama z kotem, Jerzor w Polsce. Tak to sobie ładnie ułożył.
https://www.youtube.com/watch?v=B86_fhLbhI0
MasłgosiaW,
nie, nic nie jest w stanie pobić Poland, zjeździłam kawał świata, ale naprawdę miejsce gdzie chciałam dotrzeć to było Kirimatiti i POLAND.
Bieguny mnie nie interesują, za zimno 🙂
Już podawałam chyba, ale – te góry wysokie to tylko taka metafora…
Jerzor kupił mi ten album sto lat temu, kiedy płyta wyszła. Ano…
https://www.youtube.com/watch?v=-Yryq4DytYY
https://www.youtube.com/watch?v=tgl894kBmPc
Dokładnie TAKĄ flagę zawiozłam wiadomo gdzie! niestety, nie miałam ze sobą foto-klikaczy 🙁
dzień dobry … ☕
elapa z opisu maruda zabawny ale w podróży może wkurzać .. 😉
Jolly co tam na wyspach słychać? ..
Magdaleno dyniujesz? .. bo to ten czas ..
sławek co słychać? ..
Żaba się pewnie szykuje na Hubertusa ..
GosiaB robisz przetwory na zimę? ..
Dzień dobry,
Danuśka – imieninowe Usciski i serdeczności!
Zajrzyj koniecznie do poczty i, jeśli tylko potrafisz, możesz zawartość ode mnie wrzucić na Blog. Ja niestety nie potrafię.
Byliśmy u Cichalów. O tym, że przyjęcie było super przygotowane nie ma co pisać, bo tak jest tam zawsze. Obiad typowo polski, chyba głównie z myślą o mnie zrobiony – gulasz z kaszą gryczaną, ziemniakami, kapustą, mizerią. Wszystko bardzo dobre, Tabitha dokładała sobie dodatkowe porcje.
Na deser lody i ciasto, które już przekraczało moje skromne ostatnio możliwości pochłaniania potraw.
Ewa i Janusz – dziękujemy bardzo.
Odebrałem też książkę, która podobno z numerem 5 wylosowałem – felietony profesora Hartmana. Dziękuję!
w szkole u Amelki wszyscy rodzice wypisali dzieci z przedmiotu o wychowania do życia w rodzinie … podręcznik to jakiś koszmar .. fragment opisuje np. by nie być niegrzecznym wobec molestującego i by poprosić Najwyższego by potrząsł sercem prześladowcy …. opracowali go eksperci dobrej zmiany ..
cichale to som bardzo gościnni … 🙂
jak ktoś lubi bakłażany to propozycja obiadu jak znalazł ..
https://wesolakuchnia.blogspot.com/2018/09/klopsiki-po-bolonsku-w-bakazanie.html
Cichale to są! A nawet SOM! I będą!
Kochamy ich niemożliwom miłościom! Zjedliśmy beczkę soli, a co tam…Ewa wybaczy mi, że Cichala kocham miłościom i tak dalej, wszak pływaliśmy tu i tam. Jerzor kocha Ewę i raczej już nie chcialby nigdzie wyplywac…
O kurdę, dobranoc!
https://www.youtube.com/watch?v=wRIYDUcEHHg
https://www.youtube.com/watch?v=Hslac_tmcNE
Alicjo coś się stało? …
Nic się nie stało. Kotuś mnie obudziła (świnia!) bo jej w misce zabrakło jedzonka. A piosenka przypomniała mi się tak sobie, obok, dlatego podrzuciłam.
Poza tym jest paskudnie zimno i deszczowo u nas, brrrrrrrrrr… jak się spojrzy za okno.
o to w porządku .. u nas grzeją kaloryfery … ale coś wisi w powietrzu bo mnie głowa boli ..
A propos Wodeckiego….pisałam na pewno na blogu, jak to parę lat temu idę ulicą w Krakowie, i z naprzeciwka Wodecki…Jak jestem bezczelna wręcz i śmiała, tak wtedy zastygłam niemalże, a chciałam (sekundy…), żeby podejść i poprosić, czy mogę zdjęcie?
Odszedł w rok później, albo jakoś tak, a ja sobie nigdy nie wybaczę, że wtedy zabrakło mi odwagi, by podejść.
U mnie kominek (na gaz!) grzeje.
Ja ciągle jestem nieustawiona czasowo, co mnie dziwi, bo zwykle bywa to szybko, ale może się ehum…młodnieję? 😉
Takie mam klimaty…nie, u nas (u mnie, gdzie mieszkam, żeby uściślić) nie ma jaskółek, może dlatego za nimi tęsknię.
https://mail.google.com/mail/u/0/#inbox?projector=1
oj…nie to… od razu dodam, że ten Grzegorz z dedykacji to żadna moja miłość.
https://mail.google.com/mail/u/0/#inbox?projector=1
https://www.youtube.com/watch?v=y4i4_e7T7Ig
O to szło, a ja się nigdy nie nauczę pewnych rzeczy. Przepraszam, swoje młode lata mam 😉
https://www.youtube.com/watch?v=Fk0V_GGa2XM
Montana…sto lat temu jadąc, słuchałam, a na koncercie PF byłam dwa razy. Ciarki po krzyżu, zapewniam Was!
Muzyka tak rozległa, jak przestrzenie Montany.
https://www.youtube.com/watch?v=oEGL7j2LN84
Pamiętacie znajomych Nisi? Miałam okazję ich poznać i posłuchać swego czasu. A słowa piosenki…no właśnie!
https://www.youtube.com/watch?v=oR5G7cy1qmg
Nowy-zajrzałam dzisiaj do poczty, ale nie znalazłam żadnej wiadomości od Ciebie.
Na wszelki wypadek wysłam Ci maila, tak abyś miał pod ręką mój właściwy adres.
Wspominałam dzisiaj Piotra przyrządzając carpaccio z prawdziwków, a właściwie z jednego prawdziwka, którego dzisiaj rano znalazł Osobisty Wędkarz. O tym, że można przyrządzić takie danie przeczytałam na naszym blogu, ale przez długie lata nie zdarzyl się w naszym grzybowym życiu odpowiedni prawdziwek.
Piotrze-myślę, że uśmiechałeś się dzisiaj do nas ze swojej chmurki 🙂 My do Ciebie też! https://photos.app.goo.gl/VsYyx1QKxrx9z3DQ8
Z pozostałych grzybów zrobiliśmy sos, którego część zamrozimy, a resztę zjemy w postaci risotta do kolacji.
W nocy na przystanku wsiadam,
W tłumie zapomnianych dłoni.
Razem z deszczem na mnie spada,
Sen wyśniony, wymarzony…
Znowu wieczór, powrót z pracy,
W szybie cień zmęczonej twarzy
I latarni światła spacer.
Chcę inaczej żyć… Inaczej.
Móc nie słuchać cudzych rad,
Byle w uszach szumiał wiatr…
Z wędrującą falą gnać,
Byle dalej…
Nie żegnając dawnych dróg,
W żaglach sen odnaleźć mógł
Aż po brzegów zawołanie:
…Byle dalej…
Byle dalej i dalej, i dalej, i dalej, i dalej…
Byle dalej i dalej, i dalej, i dalej, i dalej…
Zakołysał się autobus,
Na pustkowiu drzwi otwarte.
Może złapię w kroplach deszczu,
Chwycę prawdę, że odnajdę…
W nocy sny wzburzone biją
W odchodzących burty kutrów,
Ku wzburzonym pędząc wichrom.
Może minie czas mych smutków?
Ref.: Móc nie słuchać cudzych rad,
Byle w uszach szumiał wiatr…
Z wędrującą falą gnać,
Byle dalej…
https://www.youtube.com/watch?v=HJbM_Gxp9_g
Dla tych, którym już zaczyna brakować letniego słońca i lazurowego nieba przesyłam korsykański fotoreportaż:
https://photos.app.goo.gl/fzPnCoZvKVCouNC98
Jak widać na zdjęciach niebo nie zawsze było bez zarzutu. Czasem nawet padało, ale o dziwo, jedynie w nocy. Na ten tydzień były zapowiadane przelotne deszcze, również w ciągu dnia. Zapewne właśnie z tego powodu sezon turystyczny na Korsyce kończy się 15 października.
Asiu, Nowy-dziękuję bardzo za życzenia.
Asiu-zawsze z ogromną przyjemnością słucham muzyki, którą nam podrzucasz. Jestem Ci za nią ogromnie wdzięczna.
Danuśko,
Z przyjemnością obejrzałam zdjęcia z Korsyki. Rodzice przyszłej synowej Witka od lat jeżdżą tam na wakacje. A propos polifonicznych śpiewów, podrzucam taką oto ciekawostkę:
W https://www.youtube.com/watch?v=3xMbMxiMuJc
Danuska, ladne zdjecia. Bylam na Korsyce 20 lat temu. Na 7 dni padalo przez 5 a my przylecielismy z Bretanii w poszukiwaniu slonca. No ale w maju pogoda jest kaprysna.
Bardzo lubie sluchac polyphonie corse.
Danuśce, z doskoku
tupcząc wolno krok po kroku
ślemy serdeczne życzenia
szczęścia, moc radości oraz marzeń spełnienia
Echidna i Wombat
nie byliśmy na Korsyce, z przyjemnością poznałam tamtejsze okoliczności w Twoim Danuśko foto reportażu
Danuśka,
dzięki za adres email, ale czy możesz mi przesłać tą samą drogą swój aktualny numer telefonu. To co próbuję Ci wysłać jest za „ciężkie” na skrzynkę email. Mogę tylko przesłać jako SMS, albo na Whatsup. Ten ostatni najlepszy.
Dzięki.
Echidno-dziękuję serdecznie 🙂
Nowy-plik, który wysłałeś do mnie mailem otrzymałam i BARDZO DZIĘKUJĘ!
Nie chcecie być teraz w Kingston, bynajmniej nie w stolicy Jamajki, tylko tutaj, u mnie, w Kanadzie.
Pogoda najparszywsza, jaka może być, południe, a ciemno jak nie powiem gdzie, leje deszcz, jest zimno (tylko 9c).
W lodówce „groszku pachnącego”(Magda Umer) zielonego, w audio to:
https://www.youtube.com/watch?v=gOXTdFbjtSg
Wiecie, jak brzmi Pacyfik za oknem ze zdjęć, jakie Wam przesłałam z Kiribati-Kirimatiti?
Jak silniki rozgrzewającego się do lotu samolotu…można się przyzwyczaić, ale pierwsze wrażenie jest niesamowite, chciałoby się uciekać, ale gdzie?!
Danuśka fajnie tak się włóczyć niespiesznie w dobrym towarzystwie .. 🙂
nadchodzi tydzień zimna i zderzenie dwóch frontów spowoduje wichury na pomorzu ….. ostrzegają tambylców ..
mamy nowy wpis …
Dzięki za miłe słowa na temat zdjęć!
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/1578071,1,zmarl-charles-aznavour-byl-symbolem-piosenki-francuskiej.read
https://www.youtube.com/watch?v=KR5nTBY10Fg
Zapraszam do Francavilla Fontana:
https://www.eryniawtrasie.eu/28512