Śniadanie jak z reklamy
Gdybyśmy wierzyli wszystkim reklamowym zachwalaniom różnych produktów spożywczych, moglibyśmy całymi dniami zajadać się wszystkimi tymi polecanymi pysznościami. A to margaryny do smarowania pieczywa, a to chipsy, a to keczupy, parówki, liczne słodycze, batoniki – zresztą wiecie sami.
Ostatnio reklama jednego z rodzajów fastfoodu po prostu mnie zastanowiła. Autokar, szkolna wycieczka, dwoje opiekunów: znużona pani ze słuchawkami na uszach prosi pana, aby zapowiedział dzieciom, jakie ciekawe rzeczy będą za chwilę zwiedzać. Korzystając z sytuacji pan zapowiada wizytę w lokalu, gdzie można będzie zjeść hamburgery w bułce. Dzieci wiwatują, pani w słuchawkach najpierw się dziwi zachwytowi, potem zasypia i kiedy podjeżdżają pod restaurację(?) ,dzieci cicho wysiadają i wraz z opiekunem zajadają.
Pomijam niepedagogiczny sens, bo reklama jest zręczna, a przy tym śmieszna. Gorsze, że młodzież, ta już pracująca, jest oczywistym dowodem na to, że ta reklama tylko pokazuje, że takie wzorce aktualne są od lat. A dowód? Przy każdej wizycie w moim domowym sklepie spożywczym spotykam młodych ludzi z sąsiadującego biurowca. Oto co kupują na swoje śniadania: wafle, kruche ciastka, chipsy, gazowane napoje, puszyste bułki, czasem nieapetyczne drożdżówki. Niekiedy chłopcy, ukradkiem, chwytają z półki piwo, rzadko jogurt lub inny mleczny napój. Myślę, że większość z nich brała udział w podobnych wycieczkach i czym nasiąkła skorupka za młodu….
Wiem, bento z pokrojonymi warzywami i owocami wymaga myślenia i pracy przed wyjściem w pośpiechu z domu. Wiem, że coraz więcej osób, co obserwuję na przykład w „mojej” szkole przygotowuje jednak smakowite i wartościowe pudełeczka śniadaniowe, częściej robią to zresztą dziewczyny. Może idzie ku lepszemu, ale przecież daleka to jeszcze droga.
Powiem w zaufaniu, że mam ochotę nawiązać rozmowę w sklepie z kupującymi „śmieciowe jedzenie”, ale boję się, że przestaną wpadać do mojego sklepu i obniżą się jego obroty. A może nie niepokojeni zaczną kiedyś kupować także leżące obok owoce, pomidory czy ogórki i świeżo wyciskane soki?
Komentarze
https://ocdn.eu/pulscms-transforms/1/X81ktkpTURBXy8wODI2Mzg2ZmM4OTkyNjlmMzdlNmZhNmEyOTljYjA4YS5qcGeSlQMAPs0DhM0B-pMFzQMgzQHC
jest ale jakby go nie było …
Lunch w stylu premium.
https://pyzamadeinpoland.pl/2017/10/dyletanci-restaurant-week/
o jest wpis …
walka ze „śmieciowym” jedzeniem to praca syzyfowa .. kila lat temu zakazano w szkole sprzedaży kilku słodyczy i co … sami rodzice je przemycali dla dzieci …
yurek pyszne … 🙂
Magdalena Yagi miła wizyta na blogu … 🙂
Witamy Magdalenę Yagi, pewnie masz sporo japońskich ciekawostek kulinarnych, będzie miło jak się podzielisz 🙂
A wracając jeszcze do zupy dyniowej, kiedyś też robiłam ją z dyni gotowanej, ale od kiedy spróbowałam upieczonej, to już przy niej pozostałam. Ale oczywiście kwestia smaku. Z cytryną nie próbowałam, ale solidny kawałek imbiru uważam za niezbędny.
Jurku, dla mnie to by mogła być kolacja! Kiełbacha, boczek i fasola na śniadanie? Po prawdzie, to Amerykanie tak śniadają. Dodają jeszcze ziemniaki. Ja wolę swój jogurt z nasionami, owsianką i owocami.
Witaj Magdaleno! Reklama wielce udana!
cichal to nie tak … ja podałam link do bloga o nowej Wietnamskiej restauracji w Warszawie a Magdalena dostała o tym zwrotną inernetową informację i się wpisała na temat dyskusji u nas pod poprzednim wpisem … a tu przy okazji śniadania … czyli ja jestem reklamodawcą … 😉
Cieszy mnie, że nowe osoby ożywiają blog.
Niestety, do zdrowego jedzenia trzeba dorosnąć. Dzieci wiedzą, co jest niezdrowe, ale teoria to jedno, a praktyka to drugie. Zdarza mi się robić zakupy w pobliskim sklepie około godziny 13, kiedy dzieci kończą lekcje w mieszczącej się obok szkole podstawowej . I kupują to wszystko, o czym mowa wyżej. Mimo wszystko świadomość w tej dziedzinie trochę się poprawia.
Po raz pierwszy widziałam w sprzedaży bardzo długie dynie, takie około 1 metra, ale i dłuższe, bo były także połówki o takiej długości. Skórka zielona, miąższ pomarańczowy z małą ilością pestek.
Ewo,
gratuluję konsekwencji w sprawie słodyczy. Ja też od około 3 miesięcy prawie ich nie jem i wcale mi ich nie brakuje.
Ale dziś upiekłam pierniczki z przepisu Agnieszki Kręglickiej podanego na blogu przez Haneczkę, bo coś słodkiego domowego czasami się przydaje, a pierniczki mogą długo leżeć.
Ja wczoraj na śniadanie otworzyłam sobie puszeczkę niedużą sardynek w tomacie. To mnie skutecznie unieruchomiło na cały dzień i pół nocy, a dzisiaj nieśmiało popijam siemię lniane.
Yagi,
nie mam męża Japończyka, ale mam za to znajomą od lat Japonkę – herbaciarkę i to od niej nabywam tak sensacyjnych wieści, że sashimi i shusi to tradycyjne potrawy japońskie. W Japonii przekonałam się naocznie – zamiast jedzenia śmieciowego w każdym sklepie można kupić w pojemnikach. Dla turysty niedrogi sposób pożywienia, zwłaszcza sushi jest znakomite.
No ale do sashimi trzeba mieć świeżutkie ryby. Sashimi i sushi można podawać na różne sposoby – możliwości kreacji bardzo wiele, idealne „zagryzki”zwłaszcza po miseczce miso (dla mnie bez tofu, bo nie lubię). W Vietnamie nie byłam.
Przyjemnego dnia/wieczoru i co tam za oknem w ogóle.
Japońska Magdaleno-miło powitać Cię przy naszym stole 🙂
A tu zdrowo i kolorowo:
http://ziolowoizdrowo.pl/wp-content/uploads/2017/06/B.jpg
Kiedy obserwuję różnych rodziców oraz ich dzieci w sklepach, na wakacjach, w restauracjach itp, to zaraz myślę o tym, że „czym skorupka za młodu nasiąknie…”
W naszym domu nigdy nie kupowało się żadnych chipsów ani coca coli, Latorośl nie miała i nadal nie ma pomysłu, by kupować.
Krystyno,
wracając do domu ze szkoły kupowałam nieprzytomne ilości dropsów, landrynek i tym podobnych, a czasem 10dkg marmolady z bloku, taniutka była, 10zł za kilogram. Czasami rzucili chałwę.
Wyrosłam z tego wraz z wyrosnięciem z podstawówki – i do tej pory mam słodyczy dość. Przedobrzyłam za młodu.
No właśnie, wczoraj zapomniałam pogratulować Ewie spektakularnych wyników w stosowaniu diety. Ewo-felicitations 🙂
http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/7,107881,22587542,naukowcy-odkryli-szosty-smak-ci-ktorzy-lepiej-go-wyczuwaja.html#Czolka3Img
Pod artykułem jest stosowny quiz 😉
Merci beaucoup Dziewczyny! 🙂
Niniejszym przekazuję pozdrowienia od Basi Bajarki – świeżo wróciła z wakacji w Iranie a za jakiś czas ukaże się nowy wpis na Jej blogu.
ewo to dobra wiadomość bo zaglądałam na blog i cisza była a i u nas się nie pokazywała … już się martwiłam … 13 kg to prawdziwy sukces .. 🙂 ..
test 9/10 … i co … i pstro …
Ciąg dalszy skoku w bok:
http://www.eryniawtrasie.eu/24532
Może warto przypomnieć miejsce, o którym opowiadali nam nasze blogowe włóczykuje:
https://www.youtube.com/watch?v=rfOm42pPt8U
*włóczykije 🙄
Dzisiejsza kawa od Irka- super!
Echidno, Salso- dziękuję za inspiracje do zupy dyniowej 🙂 moja zupa bardziej jest w stylu Salsy. Ja dodaję do zupy serek topiony i podprażone pestki dyni- fajnie chrupią. Muszę spróbować z dodatkiem parmezanu. Mrożenie pulpy dyniowej to znakomity sposób na szybkie wykorzystanie jej do różnych potraw w dowolnej porze ale mam tylko zwykły zamrażalnik przy lodówce więc mało miejsca 🙁
Jolinku, info o Vietnamce bardzo dla mnie korzystne. Jak jestem w Warszawie to korzystam z różnych rekomendacji i sprawdzam te lokale, o których czytam a kuchnię, która będzie serwowana w Vietnamce bardzo lubię.
Wersja śniadania podana przez Yurka to ulubione śniadanie mojego potencjalnego zięcia- bo związek nieformalny 😉 Irlandczyka. Mieszka z moją córką w Łodzi od kilku lat i jak poleciał do domu po dłuższej przerwie to wstawił na FB zdjęcie śniadania zaserwowanego mu przez mamę- wyglądało tak jak na zdjęciu Yurka.
Dla mnie śniadanie to kawa ugotowana w kawiarce, z mlekiem- tez podobno niezdrowo bo za mało.
Krystyno, jasne ze wiedza co jest zdrowe, lecz…
Pamietam jeszcze czasy, kiedy ksiadz mowil swoje, a parafianie robili swoje. I tak to dzialalo z pokolenia na pokolenie. I dzialo sie, jak sie dzialo.
Teraz ale, jak widze co Polacy, katolicy tak prawia? To, co mnie przeraza nawet nie koniecznie wychodzi z ust koncesjonowanych kaznodziejow, lecz to co wychodzi z ust laickich hunwejbinow, katolickich talibow.
Przestalismy chodzic do tutejszego polskiego kosciola.
Przepraszam, ze nie na temat.
Nie przygotowałam się na odwiedziny tutejszych dzieci po słodycze, bo przez ostatnich kilka lat nie przychodziły. Kiedy zamieszkałam w mojej niewielkiej miejscowości , dzieciaki chodziły z hasłem ” słodycze albo psikus”, ale po 2 latach zaprzestały. Domyślam się, że wpływ na to miał nowy proboszcz. Dzieci miały nie chodzić, zaś dorośli parafianie mieli upominać nieposłusznych. A dziś wieczorem zaskoczenie. Wybieraliśmy się właśnie na cmentarze, mąż otwierał bramę i natknął się na grupkę przebranych ciekawie dzieci w wieku gimnazjalnym plus jeden mały brat. Widać było, że włożyli trochę wysiłku w przebranie i makijaże. Dostali bombonierkę, wybawiając mnie z kłopotu, bo niedawno ją dostałam, a nie było chętnych do konsumpcji. Powiedzieli, że to ich pierwsze słodycze, a ludzie niechętnie się do nich odnoszą. Jak widać, niełatwo być halloweenowcem w małej miejscowości. Proboszcz ma chyba jednak jakiś posłuch, przynajmniej w tej sprawie.. A tu taka niesubordynacja.
Ewo – na taką szczotkę ryżową w Wielkopolsce i na Pomorzu mówi się „szruber”. 😀
Krystyno – na naszej ulicy teraz mieszka niewiele dzieci i odwiedziły nas dwie grupy. Pierwsza niecierpliwa, pobiegła dalej zanim zdążyłam otworzyć drzwi, druga składająca się z młodszych dzieci pod opieką starszego brata bardzo cieszyła się z cukierków. 🙂 To były pierwsze słodycze w koszyczku chociaż mieszkają kilkanaście domów dalej. Dzieci też były przebrane. Moja młodsza siostrzenica z koleżankami odwiedzała sąsiadów na swoim osiedlu. Tam mieszka więcej młodych rodzin i ludzie byli przygotowani. Dzieci cieszą się, że mogą się przebrać i bawić w grupie. I jeszcze te słodycze 😉 Chociaż niezdrowe 🙂 Ciekawe co by zrobiły gdyby dostały marchewki lub rzodkiewki zamiast cukierków? 😀
Wielkie dzieki za serdeczne przyjecie na blogu. Od strony kulinarnej nie bede chyba wielkim kontrybutorem, chociaz moje pierogi „ruskie”ciesza sie doskonala opinia wsrod znajomych. Poki co, bede odwiedzal blog karmiac sie jedynie poezja serwowana przez Asie z korzyscia dla zdrowia, bo przydaloby sie zrzucic jakies 10kg. W tym kontekscie wielkie brawa dla Ewy w jej walce z grawitacja.
Po raz pierwszy, od lat, nie przyszły. Michaszki zostały dla nas. Proboszcz ten sam.
dzień dobry …
dzień zadumy i wspomnień ..
dziś mija rok od nowej odsłony na blogu Piotra … Basia i Agata przyjęły nas pod swój dach … bardzo dziękujemy …
Dzień dobry 🙂
kawa
Byłam na cmentarzach, właśnie wróciłam. Zapaliłam światełko naszemu Gospodarzowi.
U mnie jak co roku: trzy blachy drożdżowego. Jeszcze ciepłe z masłem i konfiturami z wiśni. Teraz wspomnieniowa szklaneczka burbona i zapalona świeczka za tych co nie na blogu.
Za Pana Lulka, Nisię, Placka, Pyrę , Pana Piotra, Okonia…
Pyra
1 listopada o godz. 11:20 38942
O tych, którzy odeszli pamiętam. Nie odwiedzę ich. Wyręczają mnie dzieci i brat. Przyjechała Ryba , jest Młodsza, znalazł się i Syn. Właśnie pojechali. Jeszcze raz pojadą wieczorem, wtedy jest najpiękniej – tajemniczo, w łunie świateł i dymów, w mgiełkach i szeleście liści. Pamiętamy. Niczego więcej zrobić nie możemy.
Na powracających czeka pięknie pachnący czekoladowy piernik, mocna kawa i napitki różnej mocy – do wyboru.
Na obiad szynka gotowana, a uprzednio marynowana z zasmażaną kwaszoną kapustą, chrzanem i ćwikłą. Do popicia barszczyk czerwony i przygotowana butelka austriackiego wina od Pana Lulka.
Tu chcę złośliwca uspokoić – Pyra jest przed zimą dostatecznie ogacona, a jeżeli zmarznie, to w barku stoi pół butelki sławnej śliwowicy Lulkowej.
Przeczytałam wczorajsze wpisy – Alicjo, kumkwaty (albo dłonie Buddy) sprzedawane w sklepach wcale nie są kwaśne, najwyżej kwaskowe. Pokrojone w poprzek ładne wyglądają zapieczone na placku, ale – ja nie lubię ich zapachu, takiego jakiegoś posmaczku, jaki zostawiają. Moja Synoewa lubi je bardzo.
Pyra
2 listopada o godz. 7:55 548258
I ja miałam okazję na krótko przysiąść na ławce pośród spadających liści. Cmentarzy już nie odwiedzam, bo za daleko od samochodu do grobów. I śmieszą mnie hasła o „wiecznym spoczynku”. Moi pradziadkowie chowani byli tam, gdzie dzisiaj są Targi Poznańskie, a ich rodzice i dziadkowie tam, gdzie przebiega trasa tramwajowa na Wildę. Trzy osiedla ratajskie i część Malty to teren cmentarzy i Stary Browar p. Kulczyk i wiele innych obiektów. Wieczny odpoczynek w jednym miejscu trwa ok 100 lat. Ale wiadomo – Pyra to stary cynik. Kiedy jeszcze jak każdy – porządkowałam, stroiłam w kwiaty i zapalałam świeczki na grobach bliskich, znajomych albo społecznie znaczących, ogromnie ceniłam sobie spotkania rodzinne. Kuzynowie nie wiidziani od wielu miesięcy, dalsi krewni, których się rozpoznawało i zamieniało kilka słów, bliscy zapraszani na późną herbatę i drobną przekąskę. Teraz, nawet gdybym dotarła, to niemal wszyscy, których znałam spoczywają już na tych cmentarzach; dzieci kuzynów nie znam i nie poznam, a oni dalekiej i starej ciotki nieciekawi. Rodzina ogromnie się zawęża. Ale nadal czekam z kawą/herbatą i świeżym ciastem na tych, którzy zechcą mnie odwiedzić teraz – póki żyję.
antek
1 listopada o godz. 20:47 95006
W domu już…
Rano cmentarz, po południu cmentarz, po ciemaku jeszcze raz ten poranny…
Jak co roku, taki dzień, jeden w roku.
Dzisiaj zasłyszane i zobaczone.
Znajomi? rodzina? powitania, buziaczki…pani pyta? Wiecie kogo spotkaliśmy? No wiecie?
Oni pewnie wnie wiedzą.
No, tą z serialu…
Grupa roześmianych i zadowolonych kobiet i facetów, w wieku średnio blogowym. Rozmawiają pewnie o czymś radosnym, przechodząc obok słyszę…tak pamiętam tą sukienkę….ale ty dobrze wyglądasz…śmiech, szczęśliwe i wesołe spotkanie.
A jakiś przechodzący facet w wieku ponad średnio blogowym, mówi z niesmakiem…śmieją się jak na weselu.
Przy grobie obok zeszła się pewnie dawno niewidziana rodzina, to brat męża, to siostra żony….on to umarł, ja mam 12 mm kamień w nerce, ja mam piasek. Mąż kamień urodził, tamtego cięli, oooo! u nas to każdy w rodzinie ma kamienie.
Dziedziczne pewnie, stwierdza pani w kapelutku.
Rozumiem dziedziczyć diamenty, ale kamienie w nerkach??
A pogoda w Warszawie cesarska, tak jak w całym tygodniu.
Futra z powrotem w naftalinę.
Moi kochani bliscy pochowani daleko. Myślami jestem z nimi, zawsze, a dzisiaj szczególnie.
Misiu, dziękujemy za przypomnienie tych wpisów, słowa Pyry ściskają w gardle.
Święto powoli się kończy, czas pomyśleć o dyniach i tym co można z nich zrobić:
http://www.lexpress.fr/styles/saveurs/recette/recette-potiron_1259256.html
A ja znalazam takie coś ja znalazłam… Na końcu podaję sznureczek do całego artykułu:
” Przesłodzona kostka z cukru
W końcu zwracam się do autorytetu – Piotra Adamczewskieego, dziennikarza, krytyka kulinarnego i znawcy nie tylko warszawskiej kuchni (zmarł w marcu ubiegłego roku, przyp. red.).
Po latach na Bródnie poznał panią pielęgnującą grób w sąsiedniej alejce, która znała tajemnicę pańskiej skórki. Była jej producentką. Adamczewski zdradził mi podobno oryginalny przepis pani Józefy.
Pańska skórka – przepis
6 dag żelatyny, 53 dag cukru pudru, 6 białek, 1 łyżka syropu różanego, 1 łyżka konfitury z róży, 10 dag przecieru z truskawek, 4 łyżki mąki ziemniaczanej
150 ml wody zagotować z 50 dag cukru pudru i z syropem różanym, dodać konfiturę, wymieszać. Zdjąć garnek z ognia. Do gorącego płynu dodać żelatynę i dokładnie rozpuścić. W dużej misce ubić białka na sztywno i dodać resztę cukru. Bardzo powoli cienkim strumieniem, wlać gorący syrop, ciągle ubijając. Dodać przecier z truskawek i dobrze wymieszać. Mieszankę wylać równo na blachę wyłożona pergaminem, posypać mąką ziemniaczana i odstawić do ostygnięcia na 1 – 2 godziny.
Za pomocą noża zanurzanego w gorącej wodzie, a potem osuszonego, pokroić masę na
małe kawałki. Trzymać w dużym słoiku szczelnie zamkniętym.”
Całość tutaj:
http://metrowarszawa.gazeta.pl/metrowarszawa/1,141635,16892643,to-najpilniej-strzezona-tajemnica-warszawy-poznalismy.html#Czolka3Img
Wiem, że 1 listopad to święto ważne, poważne, pełne wspomnień i melancholii, a przynajmniej takie być powinno. Z drugiej strony to dzień zakorkowanych ulic, tłumów na cmentarzach i bardzo często atmosfery festynu, a nie zadumy, dlatego też staram się unikać cmentarzy, tak średnio, od 30 października do 2 listopada. Odwiedzam je albo wcześniej albo później, by odnaleźć na nich cieszę i spokój. Z drugiej strony, co roku zapalam świeczkę na grobach moich najbliższych 1 listopada i robię to o 6.00-7.00 rano, lub o 21-22.00 wieczorem. Wieczorna wizyta na cmentarzu z setkami zniczy tlących się praktycznie na wszystkich grobach, to wrażenie zupełnie niezwykłe i wręcz mistyczne. W tym roku te znicze zapala w naszym imieniu Latorośl, my pojechaliśmy szukać słońca na południu Europy. Trudno było nie wykorzystać okazji, która trafiła nam się trochę jak „manna z nieba”. O detalach po powrocie, który już niestety za chwilę. Słońce mamy codziennie i bardzo przyjemne circa about 25 stopni w ciągu dnia.
Misiu-dzięki za ciekawe dyniowe przepisy z najlepszych francuskich źródeł 🙂
A ja takie coś znalazłam/ już dawno, ale dziś jest okazja do zacytowania/. Fragment z książki Sylwii Chutnik ” Cwaniary”, która zaczyna się od obyczajów cmentarnych.
” … człowiek obkupiony w te gadżety kroczy dumnie z siatką i obowiązkową paczką zapałek. Mija bramę, w bramie Wacek na wędkarskim krzesełku siorbie herbatę z prądem i od niechcenia do zakupów zaprasza. Na rozkładanym stoliku ma kolorowe lizaki. obwarzanki i pańską skórkę. Nigdy nie kupuj tego ostatniego, no co to jest za cholerstwo ! Nie dość, że skład podejrzany, a barwniki niewiadomego pochodzenia, to jeszcze konsystencja kitu do podłogi zmusza do milczenia przez dłuższy czas. Obkleja się to wokół zębów. łączy żuchwę z siekaczami; już niejedna sztuczna szczęka się na tym połamała i do wyrzucenia. Niby taki tani cukiereczek, taka tradycja cmentarna, a jak zaczniesz ciumkać, ssać, glamać, to i do kolacji się nie pozbędziesz. A w zębach nad grobem dłubać to nieładnie. Tu wszak chodzi o nastrój zadumy.”
Nie widziałam na własne oczy tego specjału, ale autorce jako rodowitej warszawiance i znawczyni historii naszej stolicy można wierzyć.
A książkę polecam.
Rodzinne groby odwiedzaliśmy wczoraj późnym wieczorem w zupełnym spokoju. Rzeczywiście jest nastrojowo, ale trzeba przyświecać sobie latarką. Dziś natomiast poszliśmy odwiedzić cmentarz wojenny położony w pobliżu naszej miejscowości. W tym roku pojawiła się duża tablica z wykazem imiennym zidentyfikowanych poległych – około 280 na ponad 6 tys. w języku polskim i rosyjskim a także ilością poległych w poszczególnych wsiach. To na tym cmentarzu kilka lat temu spotkaliśmy córkę i wnuczkę jednego z pochowanych tam żołnierzy, pochodzącego z Białorusi. Mieszkańcy zaglądają na ten cmentarz; po nas przyjechało rowerami małżeństwo z dwojgiem dzieci.
Dla mnie Święto Zmarłych jest wtedy, kiedy jestem w Polsce. Jest to wędrówka w różnych miejscach Polski. Coraz dłuższa.
Dziś na Bródnie pańskiej skórki było mnóstwo, nawet w 30 smakach, obwarzanki i jeżyki. Nigdy mnie to nie ciągnęło, ale widziałam wielu klientów robiących czasami duże zakupy.
U nas nie ma bazarków. Tylko znicze i kwiaty.
Byłam dziś na 4 cmentarzach, ten handel skórkami tylko na Bródnie i to w środku. Kwiaty i znicze na zewnątrz.
Zapaliliśmy tylko świecę i podumali Nasi daleko.
za Tych co na chmurce …
Za Tych co na chmurce …
Za
Coraz większa ta chmurka, niestety… Dziś tak dużo wspomnień- tak wielu wspaniałych ludzi odeszło w ciągu tego roku
Za Tych co na chmurce…..
Dołączam
Tez jestem, ale nie mam czym, bo Ewa zrobiła mi „suchoj zakon”. Na zdrowie…
Za tych co na chmurce.
Też lubię wieczorem odwiedzić cmentarz, ale w tym roku ten nasz wygląda smutno. Bardzo dużo starych, pięknych drzew zniszczyła nawałnica. Wiatr wyrwał z korzeniami lub połamał brzozy, platany, różowe kasztanowce.
Nasze też spustoszone. Łyso.
Nowy wpis, ale nie na tej stronie, gdzie należałoby, dlatego przeklejam i witam nowego członka naszej blogowej bandy, jakby powiedział Brzucho.
marekbucik
1 listopada o godz. 22:44 570052
Również czytałem o nasionach chia i widzę same plusy stosowania nasion w odchudzaniu. Tylko niestety częste stosowanie wiąże się z wysokimi kosztami dlatego warto przeczytać artykuł o cenach nasion chia http://enaturablog.pl/nasiona-chia-cena-kupic-wlasciwosci-lecznicze/
Bardzo przydatne informacje
Dzień dobry,
Tutaj już po północy, ale u mnie na stole wciąż pali się jedna świeczka – światełko pamięci o wszystkich, którzy są wciąż tak blisko….
Specjalne podziękowanie dla Marka za wpisy Pyry i Antka.
Sączę powolutku wino, myślami skaczę po chmurkach, z jednej na drugą, na trzecią, na dziesiątą, dwudziestą, trzydziestą…. Dużo ich, coraz większe zachmurzenie…
Dobranoc…. chociaż jeszcze nieprędko się położę. I tak nie zasnę.
dzień dobry …
nigdy nie kisiłam jabłek …
https://www.hajduczeknaturalnie.pl/kiszone-jablka-przysmak-slowian/
fajne galaretki …
http://blogzapetytem.pl/2017/10/31/galaretki-skorce-pomaranczy/
Dzień dobry 🙂
kawa
Ciąg dalszy skoku w bok:
http://www.eryniawtrasie.eu/24592
ewo koniecznie się wybierzcie na Morowy w słoneczny dzień … dużo tam do zobaczenia … a najlepiej w okolicach czerwca kiedy to kwitną maki … jest tam zagłębie makowe i wygląda to przepięknie jak łany pól się czerwienia … z wielu stron świata się zjeżdżają by zobaczyć zjawiskowe obraz czasami z tęczą w tle ..
Ewo, dzieki za podróż w okolice, których zupełnie nie znam.
Pod poprzednim tematem wpisała sie Magdalena Yagi, dwa dni temu, nie udało mi sie wkleić.
Ewo-na zamku ciekawa kolekcja witraży (bo to chyba witraże?), te w kolorach jedynie żółtym i białym dosyć oryginalne.
A może na śniadanie bułeczki dyniowe? Wyglądają smakowicie 🙂
http://www.mojewypieki.com/post/buleczki-dynie
Alino już przywitaliśmy Magdalena Yagi i nawet była mała dyskusja …
Danuśka już w domu czy dalej w ciepełku? …
darmowy listopad …
https://warszawa.onet.pl/darmowy-listopad-w-rezydencjach-krolewskich/gtwx20n
Ciągle pada
https://www.youtube.com/watch?v=IObeVhCudXk
a ten deszcz
https://innogy.forbes.pl/smog-w-miescie-na-co-trzeba-uwazac/2v22h48
uważajmy w Warszawie … Ursynów, Wilanów, Targówek, Mokotów, Białołęka itd. …
http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,22595554,od-dzis-mysliwi-moga-strzelac-do-dzikow-w-warszawie.html
Jolinku, u nas też.
Jolinku-jeszcze na chwilę w słońcu 🙂 Dobra, opowiem tę całą historię już dzisiaj:
otóż wśród znajomych Osobistego Wędkarza mamy sympatyczną parę, która zakupiła
mieszkanko na południ Portugalii. Zaproponowali nam spędzenie gratis jednego tygodnia w tymże pied-a terre. Żadnego wyboru nie było-albo na przełomie października i listopada, albo wcale. Sami rozumiecie, że nie można była dać innej odpowiedzi niż tak!!! Zatem korzystamy-mieszkanko jest z widokiem na morze, to znaczy na Atlantyk, plaża dwa kroki, sklepy tuż obok, temperatury w sam raz dla białego człowieka, żyć nie umierać. Wokoło przede wszystkim Anglicy(oni są wszędzie-na południu Hiszpanii i Francji, na Kanarach, na Azorach itd…) Francuzów też sporo i często z nimi gadamy, tym niemniej mamy wrażenie, że Francuzi głównie przejazdem, a Anglicy na stałe. To ciekawe, bo we Francji mówi się dużo na temat francuskich emerytów moszczących się na zimę w Portugalii, ale takich umoszczonych do tej pory nie spotkaliśmy. Spotkaliśmy natomiast całe rzesze tychże francuskich emerytów przemieszczających się kamperami po tutejszych rubieżach. Widzisz kampera na południu Portugalii-znaczy Francuzi 🙂 To jest zresztą ciekawe zjawisko, bo kiedy podróżujesz latem po Francji, to kiedy widzisz przyczepy kempingowe albo kampery, to znaczy, że Holendrzy, albo Niemcy. Każdy ma swój kraj i swoją porę roku na podróżowanie 🙂
Danuśka to tylko pozazdrościć … miejsca, słońca, wody … … a ryby Alan łowi? … a u nas nawet przez okno nie chce się patrzeć …
ja może zrobię z wątróbką w środku …
http://twins-pot.blogspot.com/2017/11/cebulowe-niespodzianki-przepis-autorski.html
A my jak widzimy na południu Europy kampera to zwykle są to Duńczycy 🙂
Widziałam dziś kostkę masła o wadze 170g – trzeba uważać.
Dzisiaj dzień totalnej opozycji do awarii zdrowotnej i samochodowej. Szczepionym przeciw grypie a samochód też zaszczepiony, bo odbył coroczny przegląd techniczny. Oby nie dostał autyzmu… 🙂
Niedawno pisałam, że podobno widziano już takie zmniejszone kostki masła, ale potraktowałam tę wiadomość jako plotkę. A tu proszę, niestety to prawda.
Wczoraj rozmawiałam z osobą zorientowaną dobrze w temacie Restaurant Week/ zakończony właśnie festiwal gastronomiczny /.Pytałam, czy rzeczywiście ta impreza przyciąga klientów. Otóż w tym roku wcale nie. W ubiegłym roku cena zestawu wynosiła 29,90 zł i była dość atrakcyjna. Teraz podniesiona została do 39,90 zł i w zasadzie prawie dorównywała cenom obowiązującym na co dzień, przynajmniej w restauracjach o średnim poziomie cen. Może opłacało się odwiedzić w tym czasie restauracje bardzo drogie, jeśli przystąpiły do tej akcji.
Jolinku-Alain zabrał oczywiście sprzęt wędkarski. Tak dzieje się zawsze, kiedy udajemy się nad jakąkolwiek wodę. Dzisiaj złowił 5 (słownie pięć) rybek długości 10 centymetrów i oddał je wędkarzowi łowiącemu po sąsiedzku. Wędkarski sąsiad był w siódmym niebie, jako że też miał kilka takich samych rybek w swoim koszyku. Wszystkie rybki zusammen do kupy to już zapewne jakiś obiad, albo przynajmniej niezła przekąska.
W naszych podróżach jest podobnie, jak u Alicji-ja podróżuję z małą, podręczną walizką, a Osobisty Wędkarz zabiera walizę ważącą 20 kilogramów, gdzie co najmniej 15 kilo, to niezbędny i ukochany sprzęt wędkarski 🙂
Asiu – dzięki za szruber. Nie znałam!
Jolinku – taki jest zamysł… Trzeba te Czechy dooglądać, tym bardziej że mamy je całkiem blisko.
Danuśko – tak, to zamkowe witraże.
Alino – cała przyjemność po mojej stronie 🙂
Zajrzałam na stronę restauracji, którą odwiedzili Ewa z Witkiem i obejrzałam menu i zdjęcia smakowicie wyglądających potraw. Zauważyłam, że w Czechach niewiele się zmieniło – proponowane są głównie dania mięsne przybrane listkiem sałaty. Żadnej większej porcji zieleniny czy surówki. 🙂 Nawet w Bawarii do każdego dania mięsnego dodawali osobną miskę (nie miseczkę) z trzema rodzajami surówek.
Ciekawe co to są: „americké brambory”? Ziemniaki, ale w jakiej postaci? Albo: „Čočka na kyselo, opékaný ježek, vejce i nakládaný okurek”. Google podaje – „Soczewica do kwaśnych, prażonych jeżowców, jaj, ogórków kiszonych”. 😀
Danusiu – Algarve musi być przyjemne o tej porze roku 🙂 Czy Alain wędkował na takich skałkach? https://photos.app.goo.gl/34NHduRF8mSzc6se2
Parę lat temu byłem w Ołomuńcu na Fishplatzu, ale nie (umfa) stałem na warcie, tylko zwiedzając złapałem zapalenie płuc. Potem w Pradze leżałem 3 dni w szpitalu. Ne bylo to prijemne… 🙂
Asiu,
Kiedy właśnie w Sternberku do panierowanego hermelina podali pół talerza zieleniny, czyli „znaczy Czesi też ludzie”.
Cichalu,
Co za pech!
Ewo – a na zdjęciach nie pokazują 🙂
Cichalu – a jak tam Twój „suchoj zakon”? 🙂
Tak mi się skojarzyło, bo niedawno czytałam 😉 :
„Sprzeczka z żoną” Julian Tuwim
Lojalnie mówię do żony:
„Małżonko, jestem wstawiony”.
Odrzekła z pogardą: „Błazen!
Uważam, że jesteś pod gazem”.
Mówię: „Przesady nie lubię.
Przysięgam ci, że mam w czubie”.
Powiada: „Kłamiesz, kochany.
Twierdzę, że jesteś pijany”.
Nie przeczę – mówię – żem hulał,
Lecz jam się tylko ululał”.
Odrzekła: „Łżesz jak najęty.
Po prostu jesteś urżnięty”.
„Ja – mówię – nic nie skłamałem;
Do prawdy, pałę zalałem”.
„Kłamstwo – powiada – co krok!
Jesteś urżnięty w sztok”.
„Oszczerstwo! – oświadczam z gestem
– Pijany jak bela jestem”.
„Baranek – krzyczy – bez winy!
A kurzy mu się z czupryny”.
Wyję: „Niech pani przestanie!
Ja jestem w nietrzeźwym stanie”.
„Łżesz – mówi znów – jak najęty!
Trynknięty jesteś, trynknięty!”
„Nieprawda – ryknąłem na to
– Ja jestem pod dobrą datą!”
„Gadaj – powiada – do ściany,
Wiem dobrze: jesteś zalany!”
„Jędzo – szepnąłem – przestaniesz?
Ja – zryty jestem! Ty kłamiesz!”
Godzinę trwała ta sprzeczka,
Aż poszła na wódkę żoneczka.
A ja, by się nie dać ogłupić,
Także poszedłem się upić.
Z tomiku Jarmark rymów (1934)
Asiu,
Nie wzięłam „bramborów”, to kucharz zarzucił pustą przestrzeń sałatami, pomidorami, ogórkami i rukolą, by hermeliny nie latały po pustym talerzu 😉
Możliwe, że tak było 🙂
Ewa,
co to, te hermeliny?
Kiedy ponad 40 (bez mala) lat temu, zdobywalem Francje i Hiszpanie, jedyni wlasciwie, takie wtedy przynajmniej mialem wrazenie, byli Holendrzy. Wtedy jeszcze przewaznie z przyczepami, lecz tez juz na campomobilach. Oni chyba spopularyzowali w Europie ten pojazd.
Pepe,
Czeskie camemberty. A nakladany (marynowany) hermelin to świetna przekąska do piwa.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Nakládaný_hermelín
Na koniec krótka wizyta w helfsztyńskim zamku:
http://www.eryniawtrasie.eu/24624
Dziekuje Ewuniu!
Tez miałam pytać Ewę o hermeliny 🙂
Asiu, ach ten Tuwim! Cudownie dobierasz.
Alino – https://www.youtube.com/watch?v=zUfswejo7U0 🙂
A kto wie co to znaczy po czesku „hemenex”? Np damy se hemenex? Jajka na szynce! Autentyk! (Ham and eggs)
Już wiem – americke brambory wyglądają tak: https://www.toprecepty.cz/fotky/recepty/0085/americke-brambory-pecene-v-tatarce-175289-1920-1080.jpg
dzień dobry …
po masło na stację benzynową … PKN Orlen sprzedaje masło za 4,90 zł … a ja smaruję kanapki białym serem, musztardą lub majonezem w zależności od potrzeby ..
listopad … czas na gęś … i taki pasztet …
https://przepisyjoli.com/2016/12/pasztet-gesi-zurawina/
Dzień dobry 🙂
< a href="https://thumbs.dreamstime.com/z/w%C5%82oski-%C5%9Bniadanie-z-kaw%C4%85-i-kanapk%C4%85-29458621.jpg". kawa
Ooo, korekta kawa
Irku śniadanie pychota … 🙂
ostatnio robię sobie serki a serwatki używam do smażenia naleśników … wychodzą bardzo delikatne i smaczne … polecam ten mały patent …
Kochani, czas nastawić zegarki podczas jedzenia śniadania:
http://www.eioba.org/files/user71831/a226768/mixit_sniadania2.png
Asiu-wprawdzie mamy takie skałki tuż za rogiem 🙂 , ale Osobisty Wędkarz zarzuca swą wędkę na pustej plaży, bo bladym świtem to nikomu nie przeszkadza:
https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipMcZKbdT6Aa8Xc7AcaCCjb3lbQF4p4KuppN5O6j/AF1QipPny1FYQ1YBEPHH6w3QkPVabW34m0_QAdttAZAw
Ciekawa jestem o jakiej porze roku odwiedzałaś Algarve?
Teraz jest rzeczywiście bardzo przyjemnie, bo turystów niewielu, a pogoda nadal piękna(chociaż akurat wczoraj wieczorem trochę popadało).
Ewo-jesień w helfsztyńskim parku malownicza.
Ciekawa jestem, jaka będzie Alaina mina,
kiedy podam na stół czeskiego hemerlina.
A zrobię to koniecznie i obowiązkowo,
by usłyszeć Francuza opinię
oraz, kto wie, może miłe słowo 🙂
Małgosiu-a co z Twoimi zdjęciami z Bawarii?
Danuśka jak wierszyk po francusku to mina taka 😀 …
ewa jednak nagroda słoneczna była …
Asiu, dziekuje za Motyla, nie znałam.
Jolinku, a jak robisz serki? Zdradź swoj patent, proszę.
Danusko, mam znajomych z Alzacji, którzy, będąc teraz oboje na emeryturze, spędzają kilka miesięcy w Algarve, gdzie kupili mieszkanie. Przysyłają mi zdjecia z tamtych okolic, piękna odskocznia.
Alino bardzo prosto .. podgrzewam mleko … dodaje sok z cytryny … jak się zaczyna ścinać zdejmuję z gazu i studzę .. przecedzam przez gazę na sicie i serek odcieka przez noc w lodówce …czasami do mleka dodaję jogurt …
Jolinku, dziekuje, spróbuje.
Jolinku, robisz ser ze zwyklego mleka kupionego w sklepie ?
http://serowar.pl/content.php?221-Ser-podpuszczkowy-z-mleka-ze-sklepu-Oczywi%C5%9Bcie!
elu tak .. nawet z mleka 2% … jak pisałam jak mam to dodaje czasami jogurt, maślankę lub śmietankę (z reguły jak mam otwarte i trzeba zużyć) ..
dziś zrobię tym sposobem łopatkę wieprzową … zobaczymy jak wyjdzie bo kurczak się udał …
http://akademiaciastek.blogspot.com/2017/10/domowa-wedlina-z-piersi-kurczaka.html
Yurek, przepis Jolinka jest latwiejszy do zrealizowania . Dziekuje za informacje.
Dzisiaj jadlam kielbase z kaczki, bardzo nam smakuje. Kupuje na targu.
dziś Hubertus .. wiem, że Żaba miała już Hubertusa w październiku ale dlaczego nie dziś obchodzicie to święto? … może Żaba już pisała ale nie pamiętam …
Jolinku, Hubertus dla jeźdźców organizowany jest na koniec sezonu, może u Żaby właśnie wtedy był.
Jolinku! Twoim sposobem uzyskuje się ser jedynie skoagulowany. Nie masz zbawiennych dla organizmu bakterii mlekowych. które „pracują” w czasie fermentacji.
cichalu bo chodzi o szybki serek i wapń … ale pozwalam się mleku czasami siąść albo daję jogurt i wtedy mam jakieś bakterie (chyba) …
Małgosiu to całkiem możliwy powód …
Nie chyba, ale na pewno Jolinku Roztomiły! (lactobacteriaceae)
Jolinku – mój tata ostatnio zamiast cytryny używa zsiadłego mleka. Można teraz kupić w małych pojemnikach – tylko mleko i kultury bakterii. U nas można kupić, między innymi, takie z SM w Krasnymstawie. http://krasnystaw.eu/?page_id=281/
Danusiu – w październiku. Parę lat temu.
Asiu ja robię serki czasami i z reguły jak mi zostaje mleko i inne składniki .. ale nawet jak mam zsiadłe mleko to dodaję sok z cytryny bo mi lepiej smakuje taki serek … zwyczajnie zagospodarowuję jedzenie by się nie marnowało i nie było ciągle to samo …
Obiecane zdjęcia z Bawarii
https://photos.app.goo.gl/Pn2K0xkGHIOFYYHB3
Odrobiam zadanie domowe (sprzątanie) – ufff…nie znoszę, a muszę.
Krótkie wyjaśnienie dla Żony Japończyka – Magdaleny Yogi.
Nigdy nie uważałam się ekspertką w żadnej dziedzinie – nie piszę o moich doznaniach kuchennych z kanapy, tylko z podróży, stali bywalcy blogu o tym wiedzą, bo zwykle nadaję notki w trakcie podróży. Czego nie jadłam – nie krytykuję. To, że sashimi jest w kuchni wietnamskiej, to nie znaczy, że oryginalnie stamtąd pochodzi – o to mi szło. Sądząc po ilości sushi-barów w Polsce, można by dojść do wniosku, że to potrawa polska 😉
Jadąc do Japonii, korzystaliśmy ze wskazówek naszej Japonki od Herbaty, która pochodzi z Osaki, w Kanadzie jest jakieś 10 lat.
Zawsze tak robimy, jeśli mamy znajomych w danym kraju, to ich pytamy o radę, co-gdzie i tak dalej, tak było w Peru, Argentynie (boskie steki!), Chile, Grecji, Islandii, RPA i gdzie tam jeszcze.
Tak więc uważam, że nie ma o co kruszyć kopii, tym bardziej, że jak dla mnie, kuchnia japońska bardziej mi podeszła, niż dotychczasowe to, co spróbowałam z kuchni francuskiej. Trudno – taki mam smak!
Do miłośników kuchni francuskiej – jak powiadam, nie powaliła mnie ona na kolana, chociaż za pierwszym razem jak byłam, kilkanaście lat temu, zrobiono bardzo urozmaicony obiad z typowo francuskimi potrawami, oraz ciekawostkami typu ślimaki, żaby i kraby. Nie trafiło to w MÓJ smak, co podkreślam, i nie widzę w tym nic złego, że coś może mi nie smakować tak, żeby aż się nad tym rozpływać, co nie oznacza, że jedzenie było podłe – jeszcze raz powtarzam, TEGO NIE NAPISAŁAM!!!
Nie miałam okazji podróżować po Francji i próbować różnych kuchni regionalnych, ale to nie powód, żeby zaraz odsądzać mnie od czci i wiary. Pewnie jeszcze będzie okazja, bo Jerzor nigdy we Francji nie był.
Nikogo nie zachęcam, nikogo nie zniechęcam, w końcu każdy ma swoje kubki smakowe i sam decyduje.
Zawsze staram się próbować lokalnych smakołyków, albo tych „narodowych”. Bardzo mi przypadła do gustu kuchnia grecka (tu już mogę powiedzieć, że sporo spróbowałam, bo Grecję zjeździliśmy dość gruntownie), lubię baraninę, greckie sałaty, mięsa różne przyprawiane po grecku, oliwę grecką. Jerzor z kolei – owoce morza.
Moja znajoma twierdzi, że owszem, grecka kuchnia nie jest zła (” ale wszystko pływa w oliwie!”), ale nie ma porównania z włoską . Nie byłam we Włoszech, ale jest w planach taka podróż, nie wiem, kiedy.
Ale już sama sugestia (znajoma była w Grecji i we Włoszech wiele razy) zachęca do wyjazdu do Włoch.
Najgorsze w tym jest to, że czasu mało, bo dla nas taka podróż to 2-3 tygodnie i nie da się wszystkiego ogarnąć, dlatego wskazówki znajomych są bardzo cenne. Względy finansowe też są nie bez znaczenia, na przykład Japonia jest droga, a już jak leci się do niej z Kanady…polecieliśmy wtedy, kiedy akurat była dość spora obniżka cen na bilety air Japan. No i tylko 2 tygodnie 🙁
Znakomity system komunikacji, korzystaliśmy z shinkansen (pociąg), z Tokyo do Nagasaki, zatrzymując się w Osace i Hiroshimie na dobę. Trasa z Tokyo na północ w planach.
I to by było na tyle w temacie.
Małgosiu – powspominałam sobie i Bamberg i zamki. W Augsburgu nie byłam. Widzę, że zdjęto już rusztowania z Neuschwanstein. Z tej najwyższej wieży i bocznej ściany.
Asiu, od tej strony rusztowania zdjęto, za to są od frontu 🙂
Ulm i Bamberg bardzo mi się podobały. W Augsburgu byłam już wcześniej, ale wtedy pogoda była fatalna, a fontanny też już zaczynali obudowywać na zimę.
Jeszcze dla Magdaleny Yogi – zebrałam przy okazji wszystkie moje notki z Japonii do kupy, tak ja Japonię widziałam w czasie tych 2 tygodni na gorąco. Moje wrażenia mogą się zupełnie nie zgadzać z wrażeniami kogoś, kto podróżuje tą samą trasą.
http://aalicja.dyns.cx/news/japonia2015.html
…oj, nie wszystkie notatki od początku! Ale nieważne.
Jeszcze raz podkreślam, nie czuję się znawcą kuchni państw, które odwiedziłam na chwilę (a było tego trochę i prosiłam o polecane narodowe potrawy). Próbowałam, opisywałam na blogu, co mi smakowało, a co tak mniej więcej.
dzień dobry …
Małgosiu bardzo ciekawa wycieczka i w słońcu … te domy nad rzeką (chyba Lech) mnie by też zaciekawiły … a wycieczka z okazji czy bez? …
Dzień dobry,
Tutaj już po drugiej w nocy, ale za dzisiejsze moje niewyspanie odpowiedzialni są Ewa i Witek. Wszedłem na ich blog….stamtąd się nie da wyjść. Czekam na książkowe wydanie waszych podróży, zdjęć, miliona ciekawostek, waszych obserwacji i przeżyć.
Wasz blog, wasze reportaże, zdjęcia wychwytujące niedostrzegane przez innych detale, spostrzeżenia – od brudnego pokoju po świetne śniadanie, obiad, lunch.
No i te nieporadne uwagi jaki to niby Witek życiowo nieżyciowy, że tak trudno z chłopem wytrzymać, itd. Ale najważniejsze jest to, że bez niego ani rusz…..
Kochani – wasz blog jest arcyciekawy i niepowtarzalny. Dzięki wielkie!!!!!
Naprawdę czekam na jakieś książkowe wydanie !!!!
Nowy-podzielam Twoje zdanie, opowieści Ewa czytam zawsze z ogromną radością i przyjemnością 🙂 Powala mnie też wiedza, którą zdobywają i pogłębiają podczas każdego, choćby najmniejszego, wypadu.
Małgosiu-dzięki za bawarski fotoreportaż. Podróże w jesiennych barwach mają swój niezaprzeczalny urok, szczególnie, jeśli się trafi na znakomitą pogodę.
Jolinku, wycieczka była przy okazji 🙂
…opowieści Ewy…
Małgosiu czyli okazja była miła … 🙂
Nowy po nocach nie może spać …
Danuśka sami sobie gotujecie? …
Nowy2 (4 listopada o godz. 7:29 570128 ) –
Dlaczego „życiowo nieżyciowy”? 😉
Erynia starała mi się to wytłumaczyć negatywnym (moim) nastawieniem do warzyw i alkoholu („wino to nie alkohol”) – ale to chyba nie jest ‚nieżyciowe’? 😉
Nie wiem czy zdecydujemy się kiedykolwiek na wydanie książki (czas i pieniądze), szczególnie że chyba byśmy się zagryźli (lub rozstali) przy uzgadnianiu tekstów 😉 (już teraz Erynia ma mi za złe opisywanie śniadań 😉 ) ale postaramy się, na ile starczy mam czasu i pieniędzy, na kontynuację bloga – w końcu „szczęście się mnoży gdy się je dzieli” – a parę pomysłów już (jeszcze) mamy…. 😉
Nowy,
Pięknie dziękuję za tak wspaniałą laurkę i współczuję niedospanej nocy. Wracając do Witka, każdy wspólny znajomy określa Go mianem „specyficznego” 😉 Ale jedno muszę przyznać – w przypadku jakiejkolwiek katastrofy, ludzkość wyginie, On przeżyje. Taki niezniszczalny.
kto się załapał na gęś? ….
https://kujawsko-pomorskie.onet.pl/kujawsko-pomorskie-2017-tuszek-gesich-rozdanych-przez-urzad-marszalkowski/rkfks3x
No niestety 🙁 Chyba będę musiała zadowolić się gęsią mrożoną 🙁
Obejrzałam w telewizji krótką informację o popularności gęsiny. Pokazano długie kolejki w jakiejś miejscowości na Kujawach, co bardzo mnie zdziwiło, bo przecież nikt nie stoi w kolejce po jakiekolwiek mięso, chyba że jest za darmo. W tym wypadku nie było wprawdzie całkiem za darmo, ale też nie trzeba było wyciągać pieniędzy z portfela. Ale o tym w informacji już nie powiedziano. Z linka zamieszczonego przez Jolinka dowidziałam się, jak naprawdę sprawa wygląda. Łatwo domyślić się powodu niepełnej informacji .
Osobiście nie przepadam za gęsiną, choć to bardzo zdrowe mięso, jak również tłuszcz z gęsi.
Bardzo lubię gęsinę, a po upieczeniu przelewam tłuszcz do słoiczka i używam do smażenia warzyw.
Z gęsi je tusteee.. 🙂
Erynie – boginie zemsty, miej się na baczności, VV 😉
Dzień dobry,
Dzisiaj wziąłem Małgosię pod rękę (mąż chyba śpi 🙂 ) i przeszedłem się urokliwymi zakątkami Bawarii. Przed laty przejeżdżałem dwukrotnie, małe miasteczka pozostają w pamięci na zawsze, w dużych nie byłem. Małgosia – dzięki.
Danuśce też zazdroszczę klimatów południa Europy, portugalskie wina kupuję i piję bardzo chętnie. Sobie wyobrażam jak muszą smakować z dodatkiem klimatu portugalskich miasteczek.
Na temat gęsiny nie mogę się wypowiadać – nigdy nie jadłem i chyba już tak zostanie. Blogowisko wie – ja na kartoflance chowany 🙂 , chociaż smaki innych kuchni też poznałem.
Dzisiaj tutaj zmieniają czas na zimowy, następna ciekawostka dla Egzotyki. Dla kogoś kto się urodził i wychował niemal na równiku (kilka kilometrów) i dla kogo dzień i noc zawsze miały po 12 godzin takie zmiany są nowym doświadczeniem. Co innego znać to z teorii, co innego widzieć. Niby drobiazg, tak jak dla nas przekraczać wspomniany równik.
dzień dobry …
z okazji imienin Sławkom zdrowia i pomyślności … 🙂
ja wprawdzie nie piekę gęsi ale dostaję od zięcia słoik smalcu po pieczeniu gęsi na Marcina .. nie wiem jak będzie w tym roku …
wczoraj był bardzo ładny dzień i dziś się też taki zapowiada … obchodząc okolice zobaczyłam jak szybko pracują robotnicy przy ul. Lazurowe by zrobić z niej dwupasmówkę .. chyba im się uda zakończyć prace do końca roku .. są już nowe lampy, trawniki i drzewka … a nawet w ramach prac wyasfaltowali drogę do parku … zaczęli wczoraj o 6 rano a w południe prawie cała alejabyła zrobiona ..
sałatka jesienna …
http://www.kulinarneprzygodygatity.pl/2017/11/salatka-z-dynia-i-figami.html
Nowy-klimaty południa już za nami, dzisiaj od rana zwykła, domowa krzątanina.
En resume-południe Portugalii warte zachodu 🙂 Widoki nadmorskich skał i klifów są oszałamiające i to jest oczywiście największa atrakcja Algarve. Można je podziwiać z różnych stron-z góry lub z dołu, to znaczy po prostu z plaży, najprzyjemniej jednak z łódki lub małego stateczku, bujając się na oceanicznych falach.
Ci, który kochają zabytki będą rozczarowani, bo to nie jest region słynący z powalającej na kolana architektury. Zdarzają się niewielkie perełki, ale to zupełnie inna bajka niż północna, czy środkowa Portugalia. Nam Algarve się podobało, Osobisty Wędkarz był zachwycony, że nie ciągałam go po katedrach 😉
Na koniec trochę tamtejszej muzyki:
https://www.youtube.com/watch?v=6gwjd-a_LMI&list=RD6gwjd-a_LMI
Jolinku-tak, robiliśmy sobie śniadania oraz czasem jakieś drobne kolacje. Do restauracji chodziliśmy na ryby i owoce morza, przez te kilka dni nie jedliśmy w ogóle mięsa. Staramy się zresztą zawsze tak robić, kiedy jesteśmy w nadmorskich okolicznościach przyrody.
Alicjo,
Staram się funkcjonować w trybie Eumenidy (tej łaskawej). W przeciwnym razie sama ze sobą bym nie wytrzymała… 😉
Sławku-jeśli dzisiaj obchodzisz, to ściskamy Cię mocno oboje. Jeśli nie obchodzisz, to też przesyłamy Ci moc serdeczności.
A wina portugalskie rzeczywiście przednie, nie zdarzyła nam się żadna wpadka.
Jedna wpadka była, ale dotyczyła zmiany czasu. Z racji przesuwania godzin, to w jedną, to w drugą stronę (trzeba było przesunąć po przylocie, a potem znowu z powodu zmiany czasu) zjawiliśmy się na lanczyk o godzinę za wcześnie. Po krótkiej dyskusji, z bardzo zresztą miłą panią kelnerką, ustaliliśmy, że jest godzina 11.15, a nie tak jak nam się wydawało 12.15. Skoro kuchnia rozpoczynała pracę o 12.00, to nie pozostawało nam nic innego, jak wypełnić czas oczekiwania na drobne co nieco przyjemnie chłodnym, różowym winem 🙂
Sławku,
Dołączam do serdeczności, tym bardziej, że i mój brat też Sławek 🙂
Danuśka to wyjazd udany dla dwojga … 🙂
takie ciasto to bym zjadła …
http://rozkoszny.pl/czekoladowe-ciasto-gruszkowe-z-kardamonowa-kruszonka/#
Tak, Jolinku 🙂
Obejrzane przed chwilą we francuskim telewizorze:
sałatka pt. sardynada rodem z Sewennów, chociaż do kuchni portugalskiej też pasowałaby, jak ulał!
-słodką cebulę pokroić w plastry
-dodać jajka na twardo pokrojone w ćwiartki
-dorzucić puszkę sardynek w oleju
-skropić octem balsamicznym i…podawać
Proste, chłopskie jedzenie, do wykonania pod nieobecność mojego chłopa 😉
Cebulę pokroić w piórka, a nie w plastry.
I jeszcze jeden cebulowy przepis w tego samego regionu i programu:
-cebulę pokrojoną w piórka zeszklić i wymieszać ze śmietaną i jajkami
-całość ułożyć na kruchym cieście i wstawić do piekarnika na ok.20 minut
To właściwie najprostsza odmiana tarty cebulowej.
Dla chętnych reportaż z południowo-zachodnich rubieży Europy.
Moim zdaniem zdjęcie numer jeden to tablica z informacją o kancelarii adwokackiej 😉
Aha i wyszło na jaw, że raz nie zjedliśmy ani owoców morza ani ryb-na przekąskę zamówiliśmy portugalską kaszankę. W środku były drobne kawałki słoniny, a całość przyprawiono jakimiś orientalnymi przyprawami. Nie była najgorsza, ale nasza kaszanka zdecydowanie smaczniejsza.
https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipNxGhbwziMCeohyrTQwiqCwhTow6RIn9b1HaHOu?source=pwa
Bardzo piękne okoliczności przyrody Danuśko, charakterystyczne mozaiki, dobre jedzenie i wino, czego chcieć więcej 🙂
ta plaża to dla mnie .. Danuśka a ten ryż to z czym takim zielonym? …
Jolinku-moim zdaniem to był duszony burak liściowy. Z tego co pamiętam, to już kiedyś rozmawialiśmy o tym warzywie:
http://www.sadyogrody.pl/warzywa/102/burak_lisciowy_jak_uprawiac_to_malo_znane_warzywo,1661.html
Małgosiu-a słońce przywiozłam do Warszawy 🙂
Danuśka u nas chyba mało używane w kuchni chyba, ze ktoś ma swój ogródek … w sklepie nie widziałam tych liści …
dla dyniarzy …
http://ugotowac.blogspot.com/2017/11/syrop-dyniowy-do-kawy-nalesnikow-lub-placuszkow.html
Sławku, wszystkiego najlepszego!
Danuśka dzięki za słonko, oby na dłużej 🙂
Ewo, Małgosiu, Danuśko, dzięki za wspaniałe relacje z podróży, każda w swoim rodzaju i każda zachwycająca 🙂 Ja, korzystając ze słonecznej pogody (Danuśka 🙂 ) pospacerowałam po Starym Mieście i okolicach. Także ursynowskie przebieżki z psem były jakieś radośniejsze dzięki słońcu. Piękne jesienne platany jeszcze mają korony w złotych liściach. Oj, żeby taka pogoda utrzymała się dłużej. A z kulinarnych osiągnięc to surówka z białej rzodkwi, z jabłkiem i chrzanem dodanym do jogurtu z majonezem. Bardzo pyszna kombinacja 🙂
Sławkowi serdeczności 🙂
MERCI A VOUS TOUS 🙂
Sławkowi wszystkiego najlepszego!
Dzieki Koleżankom popodrozowalam, dziekuje 🙂
Uściski imieninowe dla Sławka 🙂
Bardzo mi się podobają ceramiczne ozdoby domów, widziałam tylko w Lizbonie, niestety.
U mnie Staff o szyby dzwoni…
Przynajmniej tyle, że człowiek zdjęciami popodróżuje sobie po słonecznych stronach świata…
zdrowie Sławka i Sławka-Antka … 🙂
hej Żabo co tam słychać? ..
Nana Mi tu z nami pisała ale zamilkła …
Zdrowie Solenizantów!
Żaba obiecała, że po Hubertusie to już luz blues i że będzie oddychać pełną piersią oraz się udzielać. Zapewne oddycha tak intensywnie, że nie czasu na blogowe pogaduszki.
Albo znowu wynalazła sobie jakąś robotę…. Ta ostatnia opcja bardziej prawdopodobna.
Slawku, ja tak jak Danuska, obojetnie czy obchodzisz czy nie obchodzisz, zycze wszelkiego luxsusu i przypijam na Twoje winiaczkiem. Dalej tak, dalej na nastepne 50 lat!
Alicjo, nie przejmuj sie krytyka za Twoje zdanie o kuchni francuskiej. Ja tez sie na niej nie znam w praktyce.
A ges, to prawda, trzeba bedzie o tym pomyslec. Pomyslec zwlaszcza dla tego, ze dzis dopiero moj szwagier naprawil mi piekarnik. Wierzylem w to, ze da sie naprawic. Wbrew ponurym prognozom z wielu, niby kompetentnych stron.
Nadal wierze w to, ze jego ponowne uruchomienie bedzie trwale (!?)
Sławku – wszystkiego najlepszego 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=oYeFkfbxKlU
Dzień dobry,
Trudno wrócić z portugalskich migawek foto, a co dopiero mówić, że trzeba było Danuśce i Wędkarzowi wsiąść do samolotu o wracać do szarości. Fajny tydzień mieliście Danuśka, piękne wybrzeże, chociaż wody Wam najmniej zazdroszczę, bo mam jej pod dostatkiem. Ale te jadełka smakowite, a winka…., zimne różowe, chłodne białe i pewnie super czerwone!
I ciepłe wieczory, i stolik na zewnątrz. Och!!!!
Dobranoc 🙂
W Teksasie strzelanina, znowu zabici niewinni ludzie. Szerząca się na świecie nienawiść, rasizm, pogarda dla drugiego człowieka i coraz szersze przyzwolenie na to zbiera swoje żniwo. To staje się jakby modne. Straszne!!!!!!!
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry …
w Teksasie ta strzelanina to w małym miasteczku … trauma dla wszystkich .. świat nam się zepsuł … 🙁
Portugalskie słońce mamy teraz w Warszawie, pogoda jak marzenie. Widac wszyscy korzystają z uroków jesieni i na blogu pustki 🙂
Pogoda już się psuje, zrobiło się pochmurno. Dziś kończę bigos.
Tym, którzy ze mną podróżowali dziękuję bardzo 🙂
Salso-niektórzy niestety wpadli w wir pourlopowych obowiązków i nie mieli czasu ani zipnąć, ani nawet spojrzeć na pogodę za oknem. A teraz już ciemność za progiem, kolejne partie prania i prasowania czekają, tu jakieś terminy, tam trzeba by też zadziałać….I gdzie się podziały te wakacje???? I gdzie ten Atlantyk???
Do bigosu Małgosi może mazur z „Halki”?
https://www.youtube.com/watch?v=8XhgXjC70kE&list=RD8XhgXjC70kE&t=6
U nas cykoria z patelni i eskalopki cielęce z kaszą jaglaną.
Ciekawe co u Nemo? Nasz helwecka koleżanka zawsze chwaliła listopad. Coraz częściej przyznaję jej rację 🙂
Przypominam, że 25 listopada zjazdujemy w Warszawie. Lista chętnych otwarta.
Koleżanki Warszawianki obecność obowiązkowa, pozostali w miarę chęci i możliwości.
Na Rzepa/Rzepę z Łodzi liczymy bardzo.
Alino, a nóż widelec uda Ci się dojechać?
Marek z pierogami, wiadomo, musi być KONIECZNIE !
Irek już usiłował się wymigać.
Kto jeszcze się zapisuje?
Danuśka ma rację, obowiązki codzienne są dość absorbujące i nie warte opisywania.
Ale polecam ciekawy wywiad z autorką nowej książki ” Retro kuchnia” – Anną Włodarczyk. Wspomniany jest tam też Piotr Adamczewski.
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,127763,22588552,przepisy-z-tapioka-soja-soczewica-byly-juz-w-ksiazkach-kucharskich.html
Danuśka zapisałam ….
Krystyno Piotr na pewno poleciłby książkę …
ja też wreszcie się pozbierałam i załatwiam sprawy .. pogoda sprzyjała …
Krystyno-czytałam ten wywiad i cały czas myślałam o Pyrze, która odkrycia Anny Włodarczyk miała w „małym palcu”. Szkoda, że nie mogły się spotkać.
Jolinku-owszem zapisz, ale jednocześnie bądź i niech się nic nie wydarzy!
Dzień dobry,
Danuśka, a gdzie ten Zjazd Warszawski ma się odbyć? Będzie to mój ostatni dzień pobytu w Polsce, ale może się załapię chociaż na chwilkę?
Nowy-u mnie 🙂 Myślę, że tak będzie najlepiej.
U mnie, co o tej porze roku znaczy na Ursynowie.
Dziękuję Danuśka. Zadzwonię do Ciebie po 15-ym listopada, tego dnia przylatuję.
Nowy-będę czekała na Twój telefon. Ewentualnie przesuniemy zjazd na inny, bardziej dogodny dla Ciebie termin. Zjazdowicze zza dalekich mórz i oceanów mają fory 🙂
Proszę, aby miejscowi wzięli tę okoliczność pod uwagę.
Jolinku – zamilkłam, ponieważ przytłoczyła mnie praca, ale z największą przyjemnością podczytuję codziennie, oglądam zdjęcia i starannie sprawdzam wszystkie linki, które podajesz, zapisując sobie te dla mnie najlepsze. Bardzo lubię te Twoje podpowiedzi. Praca wspaniała lecz absorbująca bardzo, więc nie narzekam tylko stwierdzam fakt. Bardzo serdecznie pozdrawiam. Nana
Nana Mi milo, że jesteś ciągle z nami … 🙂
Danuśka zapowiada się poważne spotkanie …
Danusko, dziekuje za zaproszenie ale niestety, nie będę mogła przyjechać. Wiesz na pewno jak bardzo bym chciała, przylecialabym na skrzydlach gdybym tylko mogla 🙂
Dzisiaj w radiu slyszalam te piosenke, moze Wam tez sie spodoba
https://m.youtube.com/watch?v=qN4ooNx77u0
Nasz Gospodarz napisał sympatyczną recenzję pierwszej książki Ani Włodarczyk, a jej blog „Strawberries from Poland” był tu cytowany niejednokrotnie, bardzo polecam 🙂
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2014/04/28/rodzinne-opowiesci-w-aromacie-truskawek/
Danuśko, ja już się cieszę 🙂
Jolinku – każde spotkanie naszego Blogu jest spotkaniem poważnym, opartym na mocnych filarach zbudowanych z butelek najróżniejszego wina i innych trunków scementowanych pysznym jedzeniem. Filary są tak mocne, że nawet po opróżnieniu butelek i półmisków nabierają magicznych mocy i stają się jeszcze mocniejsze i trwalsze, w czym będę starał się pomóc na ile mi tylko sił wystarczy. 🙂
Alinko, czytając wpisy Danuśki już miałem nadzieję, że nasze daty zbiegną się na warszawskim Ursynowie. Wciąż tej nadziei nie tracę.
Dobry wieczór! Korzystam z tego, że pogoda się poprawiła i oprócz zwykłych zajęć wykorzystuję czas na inne aktywności poza domem. Jeszcze się człowiek w domu nasiedzi 😉
Podróże Ewy, Małgosi i Danuśki nakręcają we mnie ochotę na jakiś wyjazd. Szczególnie Portugalia to moje niezrealizowane marzenie ale mam nadzieję, że w końcu się uda tam pojechać. Na razie zdjęcia z Waszych wypraw pozwalają pozwiedzać wirtualnie ciekawe miejsca- dziękuję 🙂
Obejrzałam w kinie film „Młynarski. Piosenka finałowa” Wielbicielom Mistrza bardzo polecam! Film mnie poruszył i wzruszył- jestem cały czas pod wrażeniem!
Wracając do kulinarnych tematów- ja też bardzo lubię linki od Jolinka 🙂 Są dla mnie źródłem nowych pomysłów na inne potrawy, często korzystam. Jolinku, dzięki 🙂
Danuśka- a termin na warszawskie spotkanie zarezerwowany 🙂
Nowy, naprawde żałuje ale tym razem niestety nie bedzie to możliwe. Pamietam, kiedy byłam po raz pierwszy u Danuski z Toba i Ania.
Taaa, lato skończyło się ewidentnie. Wskoczyłem w długie spodnie i skarpetki. Pierwszy raz od kwietnia. Czas zacząć zaprawę narciarską. Ewa z Portugalii też przywiozła zdjęcia, ceramikę (azuleus?) i drewniane kogutki. A teraz czas na gnocchi z jakimś mięsowym sosem. Niestety portugalskiego brak a to przeca wg Mistrza Nowego filary, że hej!!!
Kłaniam się 🙂
Czasami was czytam w podziwie i właściwie nie planowałam odezwania się, ale dręczy mnie jeden problem, a wy tu takie w jedzonku oblatane ludzie że hej, to zapytam:
Jak zrobić chrzan z buraczkami, żeby nie był wodnisty?
Mój ojciec robił przepyszny chrzan, ale niestety z przyczyn technicznych ( ze względu na gryzące tarkowanie robił to w nocy) nigdy nie zobaczyłam jak on to robił i niestety przepadło. Wiem co dodawał, ale moje buraczki, nawet odciśnięte przerabiają chrzan na ciapatygę.
Sorry za głupawy temat, ale mnie to dręczy… a nie mam za dużo chrzanu na eksperymenty, tak w ogóle to właściwie prawie go nie mam, bo za gorąco, ale jak dopadnę parę koszmarnie drogich korzonków to nie chcę zmarnować.
Pozdrawiam tropikalnie
Ewa-Joanna,
być może za bardzo rozgotowujesz buraczki? Możesz też buraczki zapiec w piekarniku, nie pamiętam już, jak długo je piec, zresztą to zależy od wielkości buraczków. A może ktoś będzie miał lepszy pomysł, w każdym razie nie zagotowuj ich „na śmierć”.
Poza tym witam w imieniu blogowiska – tropiki jak najbardziej nam się przydadzą 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry ..
ja nie lubię buraczków z chrzanem i nigdy nie robiłam .. może Żaba lub Eska coś wiedzą w temacie …
Ewo-Joanno pomachanko … 🙂 .. a gdzie to tak tropikalnie? …
Cieszę się, że frekwencja na zjeździe dopisze, szkoda jedynie, że Alinie nie uda się dojechać 🙁
Rzepie-Twoje namiary ma chyba Alicja zatem zgłoszę się do niej z prośbą, by mi je przesłała.
Buraczki z chrzanem tartym osobiście jadam najchętniej u nich 🙂
takie proste a ładnie wygląda … goście wpadają a my ciach i mamy deser … ananasy by się tez nadały …
https://czarrnaodkuchni.wordpress.com/2017/03/26/brzoskwinie-z-twarozkiem/
Jolinku-kocham przepisy wymagające pięciu minut roboty!
Jolinku-a może zgłosisz się na ochotnika i przygotujesz te brzoskwinie na nasz zjazd listopadowy?
Danuśka myślałam o śledziach ze śliwką marynowaną bo koleżanki są lepsze w słodyczach … ale może i to i to się przyda …
Ok, przygotuj zatem śledzie.
A u Małgosi zamówimy szarlotkę 🙂
a tu szybka przekąska …
https://czarrnaodkuchni.wordpress.com/2016/10/07/pomidory-z-majonezem/
Danuśka tak jest … ale te brzoskwinie też mnie kuszą …
Jolinku-jeszcze trochę czasu na zastanowienie.
Przekąski zamówimy:
-u kuzynki Magdy-jak zawsze pieczone pierożki oraz
-u Salsy-może jakaś tarta warzywna?
🙂
a u mnie dziś leczo … a u Was? …
pogoda wróciła do normy czyli ponuro …
Danuśka szykuje się rozpusta blogowa … 😉
Ewo-Joanno – doskonale Cię rozumiem, bo sama bardzo nie lubię ćwikły w charakterze brei. W moim domu robimy od wielu lat ćwikłę krojoną. Gotuję buraki, kroję w cienkie plasterki lub jak „nóż poleci”, wkładam do miski i mieszam z chrzanem i wkładam do słoika. W rondelku gotuję zalewę – ocet 5% – /polecam ocet jabłkowy z Kauflandu / i mocno słodzę, ostudzoną zalewam buraczki i zakręcam. Polecam tę metodę.
a chleb … czy będzie chleb … bardzo proszę … kto na ochotnika? …
Koleżanki Warszawianki – nie kuście, bo przyjadę.
Danuśko, oczywiście już myślę i dzięki za podsunięcie pomysłu. A może tarta z gruszkami i serem, albo coś podobnego. A może tiramisu?
Ewa-Joanna – podpowiem mój sposób, buraczki, każdy osobno zawijam w folię i piekę w 180 st. nie martwiac się o nie wcale, tak ok. 1 godz. Rozwijam, obieram, trę malakserem na średnich oczkach, dodaję chrzan, ale niestety idąc na łatwiznę, taki ze słoiczka, do smaku, solę i to by było tyle. Pamiętam, że surowy chrzan moja mama tarła na drobnych oczkach i sparzała wrzątkiem przelewając i odcedzając. Ale tak w szczegółach, to ja nie bardzo…
krysiude przyjedź tak dawno się nie widziałyśmy … nie zastanawiaj się bo okazja wyjątkowa … przyjedź … przyjedź … 🙂
Krysiade-po to właśnie kusimy, by zgłaszali się kolejni chętni do zjazdowania.
Salso-tarta z gruszkami i serem to też świetny pomysł.
Jolinku-rozpusta zjazdowo-blogowa jest obowiązkowa i zgodna ze starą, dobrą tradycją 🙂
Chleb oczywiście może być 🙂 Szarlotka też 🙂
Małgosiu super by było .. 🙂 …
Salso! Też tak robię, tylko broń Boże nie sparzam. Cały „duch”z niego ulata! Chrzan też dobrze idzie do tartej rzepy i do wielu innych.
Chrzan do żurku to też dobry patent.
Cichalu, to podaj, proszę, swój sposób na ten chrzan, bo nabrałam apetytu i kto wie czy nie podejmę wyzwania 🙂
Pieczone buraki są pyszne, przede wszystkim nie tracą koloru i soczystości, a sam proces jest prosty jak drut 🙂
Salso. Najpierw trzymam w wodzie (zimnej) żeby stwardniał. Potem trę na małych oczkach (łezki). Można też na pure, ale traci charakter. W czasie tarcia, od czasu do czasu skrapiam cytryną, żeby nie ciemniał. Potem cukier, sól ile weźmie do smaku. Dalsze, to fantazyja. Albo śmietana, albo jajka na twardo, albo buraczki, albo…. wszystko na raz i co Ci w duszy gra! Zamienisz cytrynę na limonkę – tworzy się inna bajka. Użyjesz mleczka kokosowego – trąci tropikiem. Itd itp. Smacznego!
A może te ugotowane i utarte buraczki odparować w rondelku lub na małej patelni/ rozumiem, że skoro chrzanu niewiele, to i buraczków bierzemy niedużo/. Tylko trzeba pilnować, aby nie przywarły do naczynia. Po wystudzeniu dodać stary chrzan. Chrzan z buraczkami przestałam robić, bo owszem, smakował dobrze i jak pamiętam, miał dość zwartą konsystencję, ale potem długo stał zapomniany w lodówce i kończył w koszu na śmieci. Wolę sam chrzan. I same buraczki w wersji obiadowej.
Dzisiaj piłam kawę z widokiem prawie portugalskim, jak na fotografii z wędkującym Alainem. Tylko woda była zupełnie spokojna. Nie było też tak ciepło, ale i tak niektórzy siedzieli przy stolikach na tarasie kawiarnianym okrywając się kocykami. To chyba jeden z ostatnich takich pięknych dni. Koleżanka wyjeżdża na jakiś czas do rodziny za ocean, więc była okazja do ostatniego spotkania w tym roku.
Cichalu, dziękuję 🙂
Cichalowy pomysł na chrzan trącący tropikiem bardzo mi się podoba-lubię takie niecodzienne połączenia. Trzeba przyznać, że Cichal gotuje z ułańską fantazją, a poza tym wiadomo, człek światowy 🙂
A jadł ktoś chrzan z marchewką? Polecam – tarte jedno i drugie, proporcje dowolne.
Chrzan mam w ogródku (o właśnie, wykopać muszę trochę!) – ucieram pod wyciągiem kuchennym i w ten sposób pozbawiam się możliwości wypłakania się za wszystkie czasy z wszystkich możliwych powodów.
Dzień dobry,
Danuśka – oczywiście nie możecie zmieniać daty Zjazdu tylko ze względu na moją skromną osobę. Będę starał się dostosować.
Mam pytanie: Jak pozbyć się osadu na dnie butelki z nalewką? Mam jeszcze troszkę nalewki od Pyry, jest pyszna, chciałbym wykorzystać wszystko.
Chrzan z tartą marchewką to ulubiona surówka mojej rodziny, często ją robię. Ale teraz planuje sama przyrządzić ten chrzan, to dopiero będzie pychotka 🙂
Ja też mam jeszcze ździebko nalewki od Pyry, schowałam bardzo głęboko…
Szkoda, ze tak daleko na Ursynow. Planujcie dokladnie, a bawcie sie jeszcze lepiej.
Nowy, sprobuj filtrowac, chocby przez chusteczke papierowa.
Dzień dobry!
Hm, jako że od dziecka cierpię na tak zwany l’esprit d’escalier,
po naszemu mówiąc – refleks szachisty, i już dawno przestałam się tym przejmować,
pozwalam sobie dopiero teraz zamieścić link do audycji radiowej,
w której pan Adamczewski podawał przepis na „pańską skórkę”:
http://audycje.tokfm.pl/podcast/Slodki-slad-na-koniec/18912
Jest tam zresztą cały zbiór Jego pogawędek kulinarnych.
Sądzę, że Państwo o tym wiedzą, ale tak na wszelki wypadek…
Wszystkich serdecznie pozdrawiam – bo sobie podczytuję 🙂
Pozdrowienia dla Hiacynty Bukiet,
zasiadaj przy stole – będzie weselej 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=vsZGHxb4caA
Nowy, papierowy filtr do kawy + lejek + przykrywka na to by smak nie uleciał.
Pepegor – dzięki. Spróbuję wieczorem. Ta nalewka stoi już wiele lat, ale teraz jest bardzo dobra. To z pigwy. Pyra narzekała, że akurat ta się nie udała, a nalewka potrzebowała po prostu czasy, żeby dojść. Na studiach miałem profesora botaniki, który robił mnóstwo różnych nalewek. Oczywiście nas nie częstował, ale pamiętam jak dziś gdy poza programem mówił nam, że każda nalewka potrzebuje czasu i żaden pośpiech nie jest wskazany.
Też żałuję że Ursynów tak daleko od Ciebie, chciałbym Ciebie kiedyś poznać w tzw. realu.
Yurek – też dzięki, to chyba nawet lepszy sposób niż papierowe chusteczki.
Yurek ma rację – papierowy filtr do kawy. Chusteczek nie polecam. Ale jeśli osad jest dość gęsty, to po odsączeniu pozostanie bardzo niewiele czystego trunku. Takie resztki można wykorzystać do niektórych ciast/ ale Nowy nie piecze/ lub wypić z zamkniętymi oczami. 🙂
Dzisiejsza dyskusja na temat ćwikły uświadomiła mi, że nigdy nie zastanawiałam się nad konsystencją bo zawsze korzystam z gotowego „kupnego” produktu. Jednakże, gdy przeczytałam co Cichal wyczynia z chrzanem to zapragnęłam zrobić coś sama w tym temacie 😉 Ponieważ nie mam ziemi (tylko w doniczkach) więc muszę udać się na tzw. „rynek” i po zakupie chrzanu zacząć eksperymenty. W nawiązaniu do przepisu Alicji na chrzan z marchewką to przypomniało mi się jak w „barze-bistro Dominik”, który jest niedaleko miejsca, gdzie mieszkam (świetna od wielu lat kuchnia!) pan zamawiający wołał: marchewka schrzaniona raz!
Dzień dobry 🙂
kawa
https://www.youtube.com/watch?v=SGt7nWgbbQY
Kto może niech kupuje bilety do „Romy”, byłam wczoraj-piękne głosy, kawałek polskiej historii, niesamowite efekty specjalne, widownia pękająca w szwach:
https://www.youtube.com/watch?v=-ETbWyAI4_k
Irku 🙂
dzień dobry …
chrzan jest taki zdrowy a ja nie bardzo go lubię …
http://www.poradnikzdrowie.pl/zywienie/co-jesz/chrzan-wlasciwosci-lecznicze-przepis-na-syrop-i-nalewke-z-chrzanu_43159.html
a buraczki tylko lubię w barszczu i też są zdrowe …
Krysiade-zajrzyj do poczty.
dziś Amelka odwiedza kotkę i będzie jej ulubione danie – spaghetti …
mam nadzieję, że nic złego się nie dzieje a tylko zapracowanie jest brakiem nowego wpisu …
Sorry że nie odpisałam od razu ale obowiązki mnie pogoniły. Dziękuję za porady, ale wiecie, mój tata był nieco leniwy i na pewno tych buraków nie piekł… to to jedno odpada. Tak w ogóle to te buraczki były dodawane do smaku i dla złagodzenia nieco efektu działania chrzanu, tak żeby się po nim uszy od razu nie prostowały, więc to tak naprawdę był chrzan zabarwiony buraczkami.
Tak przyszło mi do łba, że może za dużo ich dawałam, ciupinkę trzeba by było i dać się uleżeć i przetrawić. Hmm…
Będę eksperymentować.
Tropikalnie to ja jestem z drugiej strony globu, na dole, żeby nie było. Niektórzy mówią, że kangury pasam, ale to nieprawda 🙂
Usiłuję sobie zrobić różne takie smaczne z dzieciństwa. Nie zawsze wychodzi, ale się staram.
Jak czytam co wy wyprawiacie z tym jedzeniem to w kompleksy wpadam, bo ja miewam chwile szaleństw kuchennych a potem to dopada mnie lenistwo.
Ale mam pewne osiągnięcia: umiem zrobić biały ser z homogenizowanego mleka, chleb na zakwasie i oszukany żurek, który ma tę wspaniała zaletę, że robi się go 10 min, gotuje 20 i gotowe.
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję.
Ewa-Joanna ten przepis na oszukany żurek nas interesuje … podasz przepis? … z Twojej krainy mamy blogowiczów …
jest nowy wpis …