Razem przy stole
Właśnie się dowiedziałam, że istnieje strona internetowa, która pomaga ludziom umawiać się na obiad. Zwyczajny obiad. Nie chodzi o żadne wyszukane dania, tylko podzielenie się takimi potrawami, jakie gotujemy na co dzień.
Wiele osób jada dziś samotnie w domu. Samotne posiłki nie są przyjemne, a gotować tylko dla siebie często zwyczajnie nam się nie chce. Ta strona pomaga odnaleźć się ludziom mieszkającym w pobliżu, tym którzy mieliby ochotę coś dla kogoś ugotować z tymi którzy chętnie by coś zjedli.
Fakt istnienia takiego serwisu każe się zastanowić nad problemem samotności. Mnie, żyjącej w rodzinie, zjedzenie od czasu do czasu posiłku bez towarzystwa wydaje się szczytem luksusu. Można sobie wtedy spokojnie poczytać albo popatrzeć na zieleń za oknem, nie trzeba myśleć o potrzebach innych. Ale na dłuższą metę byłoby to rzeczywiście trudne do zniesienia.
Wydawałoby się, że samotność to problem ludzi starszych, których małżonkowie i przyjaciele już odeszli. Ale dziś coraz więcej młodych osób żyje w pojedynkę.
Ponieważ żeby się na tej stronie zalogować, trzeba mieć konto na Facebooku, więc mogą z niej korzystać tylko osoby mające tam konto. To eliminuje część osób: starszych albo kontestujących Facebooka. Jeśli ktoś kontestuje Facebooka, to często ma podobną motywację jak ja, czyli dość kontaktów w realu, żeby jeszcze marnować czas na jakieś internetowe namiastki.
Ale myślę, że samotność osób starszych mogłoby złagodzić takie wspólne posiłki. Tylko jak ich ze sobą poznawać?
Komentarze
Nasz blog jest znakomitym przykładem na to, jak w każdym wieku można nawiązać nowe i bardzo sympatyczne kontakty 🙂 Jest też sporo osób, które mimo, iż nie pisze komentarzy czyta nasze wpisy i spotyka się z nami w realu. Nie zliczę już naszych wspólnych obiadów, czy kolacji, że nie wspomnę o ilościach razem wypitego wina 😉
Zauważyłam też, iż ludzie często nawiązują kontakty podczas podróży. Te znajomości nie zawsze wytrzymują próbę czasu, ale zdarza się, że trwają i są podtrzymywane podczas kolejnych wspólnych wycieczek. Na wyjazdy organizowane przez biura podróży bardzo często zapisują się osoby samotne bądź takie, które z różnych względów nie mogą lub nie chcą podróżować z rodziną czy znajomymi. Kiedy przez tydzień albo dwa pozostajesz w towarzystwie tej samej grupy ludzi jest duża szansa na to, iż poznasz wśród nich bratnią duszę. Myślę, że podobnie jest z uprawianiem sportów grupowych, bo sport zbliża ludzi. Jolinek lub Pepegor wiedzą na pewno coś na ten temat 🙂
Za chwilę siadam przed wielkim koszykiem z warzywami z własnego ogrodu, jakimi obdarowali nas Młodzi. Warzywa obrodziły nadzwyczaj, bo lipcowe tropikalne ulewy na zmianę ze słońcem bardzo sprzyjały wszystkim buraczkom, marchewkom, cukiniom, ogórkom i pomidorom. Zatem na obiad zaplanowany chłodnik oraz eksperymentalne kopytka marchewkowo-ziemniaczane z duszonym udźcem indyczym i sałatką z pomidorów. Te ostatnie potraktuję jedynie oliwą i paroma listkami bazylii. Natomiast jutro będzie cukiniowo.
Z podróżami Danuśka ma rację, bo choć mój przykład nie dotyczy osób samotnych , to prawie 10 lat temu poznaliśmy na wakacjach parę z którą teraz często podróżujemy razem, ale też spotykamy się na miejscu.
Ludziom starszym, samotnym jest myślę trudniej, to zależy czy są otwarci, czy akceptują pewne ryzyko, jakimi dysponują funduszami. Spotkałam kiedyś na wycieczce grupę znajomych z Uniwersytetu Trzeciego Wieku, którzy tam się poznali i uznali, że podróże to ich pasja i teraz razem jeżdżą po świecie. Myślę , że to dobre miejsce do nawiązywania znajomości, tylko trzeba chcieć wyjść do ludzi.
Małgosia ma rację – trzeba chcieć wyjść do ludzi. I czasem pokonać nieśmiałość, ale warto. Kobietom przychodzi to trochę łatwiej.
Bardzo cieszy mnie, że młodych – wprawdzie tylko niektórych, ale jednak – ciągnie do uprawy warzyw. Młodzi od Danuśki, syn Aliny. Miło zbierać własne plony. Jolinek, choć trochę starsza też hoduje własną paprykę.
Zwoływanie się kompletnie sobie nieznanych ludzi to ciekawe wyzwanie 🙂
Rozumiem, że w knajpowych klimatach, bo kto by spraszał do siebie?
Chyba po dłuższym poznaniu.
Ja mam jutro „ogródkowe”, jeśli pogoda dopisze…zwołali się sami, a ja jestem akurat w każdym nastroju przeciwnym. Żadni tam wielcy goście, znam ich od prawie zawsze, ale należałoby stopień dobrego humoru trochę sobie podnieść…
Czy to ten cholerny upał (wilgotność powietrza 91%) robi z człowieka taką rozlazłą majzę?
Alicjo-spotkania, o których pisze Agata odbywają się w domach, nie w restauracjach.
Tu więcej na ten temat: https://www.kukbuk.com.pl/wiadomosci/eataway-zjedz-obiad-u-nieznajomych/
To jeszcze gorzej – nie zaprosiłabym kompletnie nieznanych ludzi do domu. Kiedyś tak – dzisiaj nie, bo świat się zmnienił i zrobił się paskudny. A ja zrobiłam się stara i boję się o to, co mi jeszcze pozostało do przeżycia.
https://www.youtube.com/watch?v=iEdaGZ2QcPM
Nie czytać prasy nie czytać prasy…nie czytać prasy…
Idzie następna burza, a dywam w zwisie. A niech sie wypierze, co mi tam….
*dywan
ma być trzepany
Świat jest piękny, tylko ludzie się zmieniają z wiekiem.
Powiadasz, Yurek?
Jak to ma się do świata?
My się zmieniamy z wiekiem, zgoda, ale to już Młodzi urządzają świat i nawet nie zdaja sobie sprawy, jak mało na to mają czasu, bo już ich narybek ma swoje pomysły na urządzanie świata według siebie. Mam tylko nadzieję, że go nie spierniczą (kulinarnie mówiąc…)
https://www.youtube.com/watch?v=wTjLZwpmufw
dzień dobry …
ja mam ograniczone możliwości przygarniania ludzi … poznaję ludzi i idę dalej … a z wiekiem wystarczy mi tylko kilka osób i to znanych dobrze … nie chodziłam na prywatki, nie chodziłam na dyskoteki a i teraz każde wyjście do ludzi to dla mnie emocjonalny wysiłek … na obiadki z obcymi się nie piszę …
wczoraj byłam w centrum i trochę mnie zaskoczyło, że burzą znany mi dom przy Rondzie ONZ i to nie ten stary tylko ten w którym był Francuski Instytut kiedyś .. ciekawe co tam zbudują …
od wczoraj mam radochę bo się zaczęły w Londynie Mistrzostwa Świata w Lekkiej Atletyce … 🙂
Jolinku-Instytut Francuski był kiedyś w budynku stojącym niedaleko ronda ONZ, ale już przy Świętokrzyskiej. Czy to o tym budynku piszesz? Mam miłe wspomnienia związane z tym miejscem, bo przez dwa lata chodziłam tam na lekcje francuskiego, które po pierwsze prowadziła nadzwyczaj sympatyczna i kompetentna nauczycielka, a po drugie tworzyliśmy całkiem fajną i zgraną grupę uczniów w wieku od 15 do 45 lat (ja wtedy chodziłam do liceum). To dzięki tym lekcjom zdałam egzamin z francuskiego na moje wymarzone studia, bo poziom nauczania języków w szkołach był w tamtych czasach beznadziejny.
Ciekawy artykuł o polskim szkle wraz z piękną misą zrobioną z denek od butelek:
http://ladnydom.pl/domiwnetrze/7,132258,21025152,polski-design-szklo-od-polskich-projektantow.html
Wybieramy się dzisiaj popołudniu na taką imprezę:
http://codziennikmlawski.pl/2017/07/31/5-sierpnia-rekonstrukcja-przedwojennego-slubu-zydowskiego/
Może kogoś z Was jeszcze to zainteresuje i zdoła dojechać do Radzanowa?
Dzień dobry 🙂
kawa
Danuśka tak to ten budynek … stoi prawie szkielet i pan z banku obok powiedział mi, że to nie remont tylko będzie wyburzanie …
Irku kawa prawie oblała mi pulpit … 😉
ranny spacer całkiem przyjemny … teraz robi się duchota …
dziś naleśniki z cukinią …
Podobnie jak Jolinek, nie dzieliłabym posiłku z obca mi osoba jako sposób na spędzenie czasu. Chciałabym najpierw wiedzieć, kto to jest, czym sie interesuje, czy mamy o czym rozmawiać bo przecież nie chodzi tylko o nakarmienie sie. Chyba ze jest wstępny etap, gdzie osoby korespondują ze soba, zeby sie troche poznac. Nie jestem na Facebooku mimo wielu zaproszeń.
Krystyno, mój syn, poza ogródkiem gdzie rosną tez cukinie, podobne do dyni, i papryki, założył mały kurnik. Dwie dzielne kurki znoszą regularnie jajeczka i od rana roznosi sie ich urocze ko ko ko. Sąsiadów być może to nie zachwyca, na wszelki wypadek nie pytałam…
Podobnie jak Danuśka, mam bardzo miłe wspomnienia z Instytutu Francuskiego. To tam zaczęła sie moja przygoda z francuskim. Byłam juz po studiach, pracowałam i zapragnęłam nauczyć sie francuskiego, ktory chodził za mną od kiedy jako nastolatka byłam na koncercie J. Brela w Sali Kongresowej. Kurs w Instytucie był jak na tamte czasy nowatorski, audio-wizualny. Przez cały rok nie pisaliśmy ani nie czytaliśmy. Uczyliśmy sie dialogów śledząc wyświetlany film. Pomagało to złapać melodie języka i akcent. Ten rok w Instytucie znaczył dla mnie duzo.
Mamy ładna letnia pogodę, na szczescie nie upalna. Udanego weekendu!
Alino,
dwie kury nie powinny sprawiać sprawiać kłopotów sąsiadów. Co innego cale stadko w dodatku z kogutem. Lubię pianie koguta, ale z oddali.
Ciekawe zdjęcia szkła mamy okazję oglądać tu od czasu do czasu. Na mnie duże wrażenie zrobiła wystawa szkła w Muzeum Karkonoskim w Jeleniej Górze. Jest tam m.in. piękna ekspozycja szkła współczesnego, czyli powojennego najlepszych polskich twórców.
Moim sąsiadem przez kilka lat był Zbigniew Horbowy. Uwielbiałam faceta. Sklep, w którym wystawiał swoje szklane cuda nazywał się „Amfora”, na południowej stronie Rynku.
https://www.google.ca/search?q=zbigniew+Horbowy&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0ahUKEwjUpOikwcDVAhVJ94MKHZlhB1MQsAQIJQ&biw=1192&bih=546
Alicjo, mam trzy szkla z Amfory. Istnieje jeszcze ten sklep ? Ostatnim razem bylam we Wroclawiu w 2013 r.
Elap,
niestety, nie 🙁
Nie ma tego sklepu. Ja jestem chora na piękne szkło, mam sporo użytkowego, a i sztuki trochę. Jak będziesz we Wrocławiu, polecam Ci sklep na ulicy Jatki.
Szczegóły podam, lecę do kuchni.
Ja nigdy nic w Amforze nie kupiłam, nie było mnie na to stać, a jak już mnie było, to wyjechałam z Wrocławia.
http://www.zpap.wroclaw.pl/100-x-szklo
Teraz tutaj tracę forsę na szkło, a Bożena jest byłą studentką pana Horbowego, zgadałyśmy się. Mam od Bożeny parę pięknych sztuk, ona ma własny styl, i bardzo dobry warsztat. Ja powinnam mieć tam zabronione chodzić! Nawet nie mam gdzie tego szkła eksponować 🙁
Burzowo.
Jerzor sprosił ludzi na jedzenie na bardzo różne godziny. O tych drugich zaproszonych zawiadomił mnie przed godziną.
Daję sobie na luz, bo przecież szlag by mnie trafił. Teraz biega i poucza mnie, co mam robić. Ani mi się śni.
Alicjo,
Jak mieszkalam w Polsce to tez nie bylo mnie stac na zakupy w Amforze. Kupilam przy okazji odwiedzin rodziny we Wroclawiu. Szkoda, ze go juz nie ma.
Rekonstrukcja żydowskiego ślubu i wesela bardzo udana. Na przedostatnim zdjęciu Młodzi oraz ich niewielkie stoisko z wędlinami własnej produkcji. Młodym zaproponowano obecność na tej imprezie w ramach promocji ich działalności 🙂
https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipNGT7bFRp1waR4PP3OyAnwTwF19hc8cUJZNR7g0?source=pwa
Danuśka,
bardzo ciekawy reportaż. Tylko dźwięku brak. 🙂 Widać, że dołożono wielkiej staranności przy odtwarzaniu strojów.
Na stole stoi bukiet nawłoci, a u nas jeszcze nie zamierza kwitnąć. To skutek bardzo zimnego lipca.
Oby Młodym sprzyjało szczęście w rozwijaniu ich pomysłu.
Danusko, wspaniały reportaż. Jedno ze zdjeć przypomniało mi film z L. de Funesem „Rabi Jacob” 🙂
Gratulacje dla Młodych!
Dziewczyny-dziękuję w imieniu Młodych!
Przy okazji jedna ze scen filmu, o którym wspomina Alina 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=_5AUy9vTGpQ
oraz jeszcze trochę dźwięku i tańca dla Krystyny 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=UGEGpXosjWI
Skoro dzisiaj niedziela to…..
W każdą niedzielę dwóch księży mija się na rowerach jadąc odprawić mszę w swoich kościołach. Któregoś dnia ksiądz Józef spotyka księdza Wiesława podążającego na piechotę.
-A cóż to się stało Wiesławie?
-Ukradziono mi rower i to na dodatek spod kościoła !
-Och, co za historia! Proponuję, abyś podczas kazania przypomniał wiernym 10 przykazań, a kiedy wspomnisz o „Nie kradnij” zrób znaczącą pauzę i spójrz oskarżycielskim wzrokiem po twarzach wiernych zgromadzonych w kościele. W takich okolicznościach ktoś na pewno wyzna swój grzech.
Księża spotykają się w kolejną niedzielę i znowu każdy z nich jedzie rowerem.
-I jak tak tam Wiesławie? Widzę, że rower się odnalazł, zatem moja rada była pomocna.
-Ogólnie rzecz biorąc tak, księże Józefie. Kiedy zacząłem wyliczać przykazania i doszedłem do „I nie pożądaj żony bliźniego swego” przypomniałem sobie, gdzie zostawiłem rower…
dzień dobry …
Danuśka miło się ogląda mini reportaż … Ala podcięła włosy? … śliczna dziewczyna ta nasza Ala …. 🙂 … ile my się już lat znamy widać po dzieciach … uściski dla Młodych …. 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Danuśka, wspaniały fotoreportaż. Dziękuję 🙂
Kochani-cieszę się, że podobają Wam się moje zdjęcia z Radzanowa. To było bardzo ciekawe popołudnie, bo opowiadacz przez cały czas wyjaśniał publiczności znaczenie różnych gestów i obyczajów podczas żydowskich zaślubin.
Jolinku-tak, Ala podcięła włosy i wolę ją w takiej fryzurze.
Dzieci nam dorosły, a my ciągle młodzi 😉
Zwyczajny Obiad, o którym piszesz można odwiedzić tutaj: http://zwyczajny.pl/ To dopiero nieśmiałe początki tego pomysłu 🙂 Niebawem powstanie aplikacja, która będzie takim facebookiem kulinarnym – czyli przepisy, recenzje, zaproszenia na obiady, rozmowy – wszystko oparte tylko na wiarygodnych kontach użytkowników zwyczajnej społeczności. Czyli życie kulinarne w jednym miejscu 🙂
Danuśka,
dzieci nam się zestarzały.
Iga,
nie ma to jak nadzwyczajny blog „Gotuj się”, który nie wymaga faceboooo-co-tam, a większość z nas zna się w tak zwanym realu…nawet bez wiarygodnych kont, wyobraź sobie…
Ciekawa rzecz, że reklamujesz swoje „życie kulinarne w jednym miejscu” – my to tutaj mamy od wielu lat!
Jak można, nie wstyd Ci?
Nie bardzo rozumiem, dlaczego Iga Wojtkowiak ma się wstydzić. Jej wpis i link jest jak najbardziej związany z aktualnym tematem. A co do reklamy – pisząc o różnych produktach , restauracjach i linkując je, także je reklamujemy. Kto chce, ten skorzysta. Kto nie chce, nie skorzysta. A że mnóstwo ludzi korzysta z facebooka, to znak czasu. Ja nie korzystam, bo nie mam takiej potrzeby, ale nikomu nie mam za złe, że posługuje się taką formą komunikacji.
Film ” Rabi Jakob” chyba nie był u nas wyświetlany.
Jolinek pewnie śledzi lekkoatletyczne mistrzostwa świata. Największe emocje jeszcze przed nami. Na razie nie jest źle. U mnie w domu lekkoatletyka też cieszy się zainteresowaniem.
Krystyno,
moim zaniem, stara jestem trochę, albo zwyczajowo nie taka, albo źle coś wyczytałam…w każdym razie wydaje mi się, że Iga nie powinna reklamować się na kulinarnym blogu.
Ma swój blog, niech ma – i niech się tego trzyma. Blog imienia Piotra to nie stacja reklamowa dla innych blogów kulinarnych. Ale to moje zdanie, można się z nim zgadzać albo nie. Uważam to za bardzo niestosowne, takie wtręty, no ale ja jestem starej daty.
Alicja-Irena to właśnie jest wspaniałe, że zbieracie się i gotujecie, razem jecie. Niestety wielu ludzi jest tego pozbawionych a nawet gorzej – nie ma pojęcia jak to zmienić. Niedawno byłam w Warszawie. Wieczorem wielu samotnych ludzi przemyka po Żabkach i Biedronkach, szukając gotowych potraw do przygrzania, by później zjeść je samemu… Bardzo przepraszam jeśli mój wpis zabrzmiał jak reklama, nie było to moim celem. Agata napisała o naszym portalu – Zwyczajny Obiad. Chciałam go tylko troszkę przybliżyć.
Tak, jak Krystynie wpis Igi wcale nie wydaje mi się niestosowny. Myślę, że to całkiem ciekawa wiadomość dla użytkowników facebooka, ale każdy oczywiście ma prawo do swojej opinii na ten temat
Dzisiaj znowu udało nam się zebrać trochę kurek zatem na obiad zjedliśmy makaron z sosem kurkowym, a na deser borówki amerykańskie z ogrodu naszej sąsiadki. Krzaki borówek są przykryte siatkami, by owoców nie zjadały ptaki.
E tam… Igo, może ja jestem wyczulona, przepraszam.
Ty zapewne widzisz to inaczej, a ja, baba niekoniecznie rozumna po warszawsku (mieszkam w Kanadzie od 35 lat z groszem), widzę to inaczej. Nie gniewaj się, tak mi się to odczytało i jak to ja, szybko zareagowałam, pyskata jestem 🙁
Alicja-Irena 🙂 przesyłam. Cieszę się, że przez przypadek znalazłam to miejsce (dzięki monitoringowi mediów – takie czasy mamy) i rozgoszczę się tu na pewno. A kurki z lasu i borówki od sąsiadki to moje marzenie. Mieszkam między kopalnią a elektrownią i jakoś wyrwać się nie mogę. Mój dom z gliny i słomy ciągle buduje się… ale w mej głowie 🙁
Dlaczego nie facebook?
Bo wszyscy tam są, a ja mam odwrotnie i mam podejrzenia co do tego „wszyscy chodźcie do mnie”. Pan Zuckerberg zbija na tym miliony, no i niech ta… od zawsze używam LINUX – od zawsze darmowy 😉
http://alicja.dyns.cx/news/Gotuj_sie/
Firefox nie może nawiązać połączenia z serwerem alicja.dyns.cx.
Bardzo piękny fotoreportaż Danuśko.
Ja wczoraj wieczorem miło biesiadowałam ponownie w restauracji Gruzja, szkoda, że wcześniej obejrzany film Dunkierka nie bardzo przypadł mi do gustu.
yurek,
bo jurek (chwilowo jerz), coś tam poprzełączał 🙄
Chyba powinno działać…ale nie wiem, jak długo 🙄
Jerzor zawsze zapomina, że wyłączył, nie podłączył i tak dalej
Alicjo droga,
Toż wielu z nas od lat dzieli się tu swoimi przeżyciami kulinarnymi i podróżniczymi, a i ja tu zostałam zachęcona do założenia własnego bloga. Nie brońmy tego innym.
Igo,
Witaj i rozgość się. Idea wspólnego posiłku świetna, z tym że, jak moje przedmówczynie,
miałabym opory przed wpuszczaniem nieznajomych osób do domu. Nigdy nie wiesz, na kogo trafisz. Niestety, powiedzenie „gość w dom, Bóg w dom” mocno się zdewaluowało.
„między kopalnią a elektrownią” – to brzmi jak Turek, Bełchatów albo Jaworzno czy Rybnik 😉
E tam… żadna „droga” nie jestem, naprzeciwko wręcz, i jeszcze raz przepraszam Igę. Durnam jestem.
Bardzo zabolało serce, dostałam taką wiadomość:
„Pan Prezes z min. Brudzińskim „zaszczycili” dzisiaj Dar Młodzieży! Wybrali się na koncert – tacy melomani.”
Wolę sobie nie wyobrażać, co by na ten temat powiedziała Monika Szwaja, albo najwspanialszy komendant tego najwspanialszego żaglowca świata (do czasu), Król Artur.
Idę popłakać…
http://alicja.dyns.cx/news/Ja_tez_jade.JPG
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry …
Igo witaj przy stole … 🙂
Krystyno tak oglądam … dziś może będzie medal …
Danuśka kurki chodzą za mną …. 😉
Irku oby …. kawa wypita … 🙂
Specjalnie dla Jolinka omlet z kurkami 🙂
https://1.bp.blogspot.com/-__hK_DbCZvI/V5jXLpvWBmI/AAAAAAAAFe4/1k16gNgNvustwMhEl1xmxkCVzpVTwW5ZwCLcB/s640/omlet%2Bz%2Bkurkami%2Bi%2Bczrnuszk%25C4%25851.JPG
Danuśka … 🙂 … mam obiecane te kurki od córki …
dziś mielone z kurczaka i cukinii … na kolację fasolka szparagowa z jajkiem sadzonym .. czyli sezonowo ..
Dzień dobry!
Bardzo apetyczny omlet. Ja czasem kupuję ćwierć kilo kurek i robię makaron z sosem z nich. A czasem jajecznicę na kurkach.
O czwartej nad ranem (mojego czasu) nie mówi się o kurkach!
Małgosiu,
żebym ja tak mogła ten kilogram… o ćwierci nic nie mówiąc…
nic to, za miesiąc będę w Polsce 🙂
http://aalicja.dyns.cx/news/Herbata.jpg
Irkowi wprost naprzeciwko, niektórzy piją herbatę! Bardzo mocną zresztą i od Japonki (chociaż herbata jest chińska albo indyjska…dokładnie nie wiem).
http://kobieta.onet.pl/co-dzieje-sie-z-twoim-organizmem-podczas-picia-sokow-oczyszczajacych/910s6zz
Lepiej tego nie czytajcie…. „soki oczyszczające” ???
Co to jest?! Nie chcę wiedzieć! WODA! Z mózgu.
Pyra by nam powiedziała, zdrowy pomyślunek…jak bardzo brak mi tych, co „Na Chmurce”….
U mnie o tej porze nocy Łysy świeci prosto w okno, zasłony i owszem są, ale działają na 25%. Albo i mniej.
Chyba nie zasnę, no bo przecież trzeba się zastanowić , o co chodzi z tymi sokami oczyszczającymi 🙄
Alicjo, co tu się zastanawiać, kolejny „złoty środek”, kolejna moda. Róbmy swoje.
Alicjo, ja też piję herbatę 😉
Z kurkami nie ma żadnego problemu, bo jeśli sami nie nazbieramy albo nie dostaniemy od znajomego grzybiarza, to możemy kupić je na ryneczkach albo w sklepach. Tanie wprawdzie nie są, ale do omletu czy jajecznicy nie trzeba ich wiele.
Tymczasem przypomniałam sobie, że mam zrobić galaretkę z czerwonej porzeczki. Pojechałam wczesnym rankiem na giełdę towarową. Kupiłam koszyczek czerwonej porzeczki, koszyczek czarnej do zamrożenia i zjedzenia na bieżąco, a także trochę malin i borówek. Na porzeczki to już ostatni moment. Za tydzień może już ich nie być.
Jeżeli ktoś ma nadmiar porzeczek, może zrobić galaretkę wg tego blogowego przepisu, wielokrotnie sprawdzonego : http://adamczewski.blog.polityka.pl/2008/01/11/galaretka-porzeczkowa/
Teraz wszystko trzeba umyć i oskubać.
A tu jeszcze inny sposób podania kurek z jajkiem. Kurki są marynowane przez kilka godzin w zagotowanym białym winie i białym occie balsamicznym.
https://www.atelierdeschefs.fr/fr/recette/2099-oeuf-poche-et-girolles-au-vinaigre.php
W marynacie są jeszcze przyprawy i cukier.
nie zebym sie wtracal, ale:
https://www.youtube.com/watch?v=In04XdUSP7k
poza tym 🙂
spadam na ryby
pozdro dla Wszystkich, szczegolnie nowych ( Iga W. )
Sławku, taaaaakiej ryby!
http://ksiazki.onet.pl/wojciech-orlinski-lem-byl-mistrzem-dezinformacji-stworzyl-zmylke-doskonala-wywiad/0vkdr8
Jerzor spojrzał na trzecie zdjęcie i zapytał, co ja robiłam w ’77 roku w Berlinie.
Jak to co? Odbierałam autograf od Lema 😉
Sławek,
u mnie nie da rady 🙁
„This video contains content from Crowley Media, who has blocked it in your country on copyright grounds.”
Życzę wspaniałych połowów! TAAAAAAAAAAAAAAAAKIEJ ryby!
Albo nawet i pięć!
U nas nadal burzowo – Prosiaczek schował się pod stołem, ona jest taka jak ja, boi się burzy.
Sławku,
a Misio nie z wami?
Jurek robił wielkie porządki w okolicach komputra…okazało się, że mieliśmy mniej więcej 150 kabli i kabelków za dużo.
Ja tego się nigdy nie tykałam! I okazało się, że słusznie… 😉
Alicjo, jaka wspaniała pamiątka ze spotkania z Lemem! Dzieki za ciekawy wywiad.
no to są … złoto i brąz .. Dziewczyny górą … 🙂 … Anita mimo bólu wygrywa …
Alino,
chciałabym się spotkać z Lemem…! Ale to nie ja, chociaż podobno podobna, Jerz twierdzi.
No to sie dałam nabrać 🙂
No to sie dałam nabrać :-). I pewnie rok tez by nie odpowiadał.
Omal nie zeszłam na zawał serca, Jerzor też prawie…
Znikła Mrusia vel Prosiątko. Jerz prawie się poczuwał winny, bo on wychodził i być może ona za nim, ale coś nam nie pasowało, niemożliwe…Spłakałam się okropnie, nasza chatka malutka, wiec jak przeleciałam 5 razy wte i wewte, a Jerzor pojechał grać w tenisa z naszym Moskalem….
Wiecie, gdzie zaraza była? Schowała się nie wiadomo dlaczego w szafie na buty i to na najniższej półce, w najdalszym końcu, gdzie by nam nawet do głowy nie przyszło, żeby ją szukać. Obydwoje myśleliśmy, że ją udusimy, jak wreszcie znaleźliśmy.
Ja straciłam nadzieję, jak latałam po chałupie z jej „cukierkami”, a tu kota nie ma…zawsze reagowała na szelest tej torebki!
Słyszeliście ten kamień, który mi spadł z serca?! Jerzoru też.
Alino,
w roku 1977 wyglądałam mniej więcej tak, jak na tym zdjęciu, dlatego mnie troszeczkę zatkało, ale byłam pewna, że nie byłam wtedy w Berlinie ani za żadną granicą.
Poszukam zdjęć z tego czasu, ale potem, na razie idę nagadać kotu. Jak mogła nam wykręcić taki numer?!
http://nk.pl/#profile/gallery#!album=14&viewer=photo/728667/1129
Koleżanki z Warszawy, pytanie –
znacię tę restaurację? Szef kuchni uczył się tu:
http://noma.dk/noma-alumni/
(popatrzcie na sam koniec listy prawie).
O kopenhaskiej restauracji Noma rozprawialiśmy tu niejeden raz, przy okazji rankingów najlepszych europejskich restauracji.
Ciekawa jestem, czy rzeczywiście szefowie wykształceni przez Nomę są tak znakomici?
Obejrzałam program w tv i natychmiast zrobiło mi się pusto w brzuchu. Niestety, nie mam szprotek w oleju (uwielbiam, z Rygi!), śledzia też brak 🙁
Zjadłam twaróg z korniszonami 🙄
Alicjo-ja nie znam tej restauracji, ale kto wie, może Małgosia?
http://restaurantica.pl/2016/11/27/bez-gwiazdek-nowo-o-polskiej-kuchni-regionalnej/
Możemy zorganizować tam kolejny mini zjazd warszawski, dzięki za podpowiedź 🙂
Twój ostatni sznureczek ze zdjęciami się nie otwiera.
Ciekawe porównanie:
http://metrowarszawa.gazeta.pl/metrowarszawa/1,141634,20613882,ile-jest-restauracji-w-warszawie-a-ile-w-lizbonie-zobacz-porownanie.html
Wielcy szefowie kuchni podają wspaniałe dania, a ja właśnie przypaliłam garnek. Zapach spalenizny poczułam już parę minut temu, ale uznałam, że to zapewne sąsiadka coś spaliła z samego rana. Wszystko do momentu, kiedy weszłam do własnej kuchni…
Tabletki do zmywarki oraz sól doskonale rozprawiają się z takimi problemami, już miałam okazję to przetestować 😉
Dzień dobry 🙂
kawa
Danuśka, byłam, zaraz po otwarciu 🙂
W porównaniu z Lizboną bardzo blado wygląda nasz rynek restauracyjny, szczególnie, że mają 3 razy więcej restauracji i 3 razy mniej ludności. Jak we wszystkich krajach „śródziemnomorskich” tam po prostu chodzi się często do restauracji, u nas tylko okazjonalnie.
Małgosiu, i jak oceniacz Bez Gwiazdek?
W porównaniu z Lizboną czy Barceloną zapewne blado, ale z drugiej strony kiedy idziesz wieczorem przez Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście albo przez Plac Zbawiciela i Plac Konstytucji to we wszystkich restauracjach pełno ludzi. Na Ursynowie, Saskiej Kępie czy Żoliborzu też duży ruch i mnóstwo kulinarnych propozycji.
A tu ciekawe propozycje na mini tarty, jest też w kurkami 🙂
http://www.kuchniawformie.pl/2012/03/mini-tarty-na-slono/
Danuśka o tartach inny wpis … 😉
Tak, Jolinku widzę, że trochę namotałam z moimi wpisami.
Alino bardzo pozytywnie, chętnie tam wrócę.