Bez fanatyzmu
Prawie każdy czegoś dziś nie je. Nie dlatego, że nie lubi. tak jak dawniej wiele osób nie jadało szpinaku czy wątróbki. Dziś wiele osób jest na diecie. Szaleństwo bezglutenowe, bezlaktozowe czy bezcukrowe. Mąż wrócił z pracy z informacją, że z pysznego domowego tortu zjedzono tylko połowę. Większość zespołu była na jakichś dietach, które wykluczały jedzenie któregoś ze składników.
Ponieważ jestem osobą, która jada wszystko, zaczynam czuć się jak relikt minionej epoki. Od jakiegoś czasu wykorzystuję wegetariańskie czy wegańskie przepisy, ale dlatego że są smaczne, a nie dlatego, żebym chciała radykalnie zmienić sposób odżywiania. Chodzi mi raczej o urozmaicenie, a poza tym w domu pojawiają się naciski, żebyśmy jadali więcej potraw jarskich. No i klęska urodzaju w ogródku sprawia, że mamy sporo warzyw, które trzeba wykorzystywać.
Na tej fali kupiłam książkę „Jadłonomia” Marty Dymek. Znajdowałam już wcześniej jej przepisy w internecie, a także wiele dobrego słyszałam. No i rzeczywiście. Chociaż wiem, że książki kucharskie nie służą do czytania, to przyznam, że przejrzałam ją i fragmenty przeczytałam z przyjemnością. Jest ładnie wydana przez wydawnictwo Dwie Siostry, na grubym papierze, który zachęca do przewracania kartek.
Autorka udzieliła też, jak rozumiem w ramach promocji kolejnej książki, wywiadu Wysokim Obcasom i nie brzmi w nim fanatycznie. Dlatego wydaje mi się przekonująca. Od razu kupiłam kilka wegańskich dodatków. W ten weekend zamierzam przyrządzić kilka nowych dań. Nie jestem oczywiście pewna, czy nie dodam jakiegoś składnika z arsenału mięsożerców, na przykład krowiego mleka, zamiast migdałowego. Ale w końcu we wszystkim trzeba zachować umiar.
Komentarze
Pani Agato – też czuje się jak relikt przeszłej epoki. Z innego nieco powodu. Ja dla odmiany nie jadam pewnych potraw nie z powodu diety / wegetarianizmu/ czy innego nizmu. Z przekonania. Lub zapachu. Albo innego widzi-mi-się. Wszelkie owoce morza (swoją drogą tak się mają do owoców jak ja do chińskiej księżniczki) odpadają. Na szczęście Wombat podziela moją odrazę i nie mamy kłopotów kulinarnych z tym związanych. Ozorków do pyska nie włożę, bo zapach coś mi nie „podchodzi”, zielonej pietruszki w rosole „nie prowadzę” bo mi zawadza (choć w potrawach nieciekłych chętnie). Lista jest nieco dłuższa lecz nie będę zanudzać Towarzystwa.
Na marginesie – rozumiem, że inni w jadłospisie mają „pogardzane” przeze mnie jadło lecz nikogo z jego smakowych doznań nie mam zamiaru odzwyczajać. Ale również odczekuję takiej samej wyrozumiałości w stosunku do siebie. I tu dochodzę do sedna sprawy poruszanej już na Blogowisku. Czy niegrzecznością jest odmówienie spożycia dania będąc z wizytą. Zdania są podzielone. Ja należę do grupy wstecznej i ponoć niezbyt kulturalnej – odmawiam.
Zdarzyło mi się raz w restauracji, obecnie gwiazdkowej, odmówić dania z powodu obecności kiełków anyżku …
Odmawialam bardzo krwiste befsztyki, nie bylam w stanie tego przelknac. Nie zjem tatara, na szczescie w moim otoczeniu nikt tego nie je. Zdobylam sie na odwage i odmawialam jedzenia zupy do ktorej wrzucono kluseczki i gotowalo sie to razem. U mnie kluski musza byc gotowane osobno. Jest jeszcze pare rzeczy, ale to juz drobiazgi. Nigdy nikogo nie zmuszam do jedzenia jak czegos z roznych powodow nie chce.
a ja nie jem buraczków chociaż barszczyk lubię … nie jem grzybowej chociaż sosy grzybowe lubię bardzo … nie jem zupy rybnej a ryby mi smakują … odmawiam zawsze tych potraw i nawet to nikogo nie dziwi …
To jest ciężki orzech do zgryzienia. Ja właściwie jestem wszystkożerna (węgorza nie tknę!), ale jakby się coś przydarzyło, to zawsze można mieć na podorędziu, że „lekarz zabronił”. Ja już jestem w tym wieku, że lekarz teoretycznie mógłby zabronić, ale nie ma przeciwskazań, na szczęście.
W gronie przyjaciół czy znajomych to raczej łatwe, zrozumieją (albo wiedzą), gorzej na oficjalnym przyjęciu, ale można zrobić to dyskretnie, w porozumieniu z kelnerem czy inną osobą obsługującą.
Mnie się wydaje, że raczej nie ma nacisku – jeżeli na coś jest nacisk, to na ilość – co tak mało zjadłaś, nie smakuje?
Ile mogę zjeść, skoro na przykład goszczę w kilku domach danego dnia i nie jestem w stanie TYLE zjeść, nie mówiąc o tym, że w ogóle mało jem? Moich już wyćwiczyłam od lat, to wiedzą.
Podzielam politykę elap – nigdy nikogo nie zmuszam do jedzenia 🙂
My mamy to szczęście, że jemy wszystko co da Bozia i sklep. Nie ruszyłbym jedynie czerniny. Nigdy jej nie jadłem i chyba nigdy nie będę. Dzięki temu wracam do pierwszego zdania! 🙂
Elapa! Miałem kiedyś załoganta, który ugotował zupę z torebki razem z makaronem i konserwą miesną (otwartą) Wystaw sobie, że to dało się zjeść i nie było takie złe!
Uważam, że jak najbardziej można odmówić. Lepsza grzeczna odmowa niż zmuszanie się do jedzenia potrawy, która nie chce przejść przez gardło.
Zapach wielu potraw w czasie ich gotowania bywa niezbyt przyjemny, ale gotowe już tak ” nie pachną”.
Ta golonka na zdjęciu Danuśki jest rzeczywiście ogromna. Nawet dla mężczyzny z apetytem jest za duża, a co dopiero dla kobiety. Dziwię się trochę, że w restauracjach nie można zjeść małej golonki. Z łatwością można je przecież kupić.
A co do befsztyków – w restauracji przeważnie można wybrać stopień wysmażenia w zależności od upodobania.
Kluski tez zawsze gotuję oddzielnie.
A teraz lista obecności – gdzie Cichal? Nowy? Oraz inni nieobecni – należy się przynajmniej zameldować 👿
Obejrzałam włościa – czarnej porzeczki będzie tyle, co kot napłakał, ale ona ma szansę rozwinąć się w przyszłych latach. Wystarczy na małą smorodinówkę za to i chyba tak zrobię, mam nadzieję, że ptaki nie przepadają za czarną porzeczką.
Poza tym jest piątek i zjadłabym śledzia w śmietanie z cebulą, ale skąd tu wziąć śledzie solone? Coś wymyślę, mam czas.
Pogodnego weekendu!
Cichalu, zupe jarzynowa z kluskami mojej szwagierki tez sie dalo zjesc, ale po pewnym czasie powiedzialam : basta !. Zabralo mi to jednak kilka lat.
Małgosiu miałaś szansę zjeść kanie bo Ci dostarczyłam kilka kiedy to z córką trafiłyśmy na polanę pełną tych grzybów …
Porcja golonki była rzeczywiście, jak dla trzech drwali i też się dziwię, dlaczego nie można podać mniejszej.
Jakoś tak się porobiło, że wśród naszych najbliższych znajomych bardziej grymaszą panowie niż panie. I dzieje się tak albo z z powodu różnych diet, albo niechęci do niektórych potraw, czy produktów.
Warszawa widziana oczami turysty jest rzeczywiście całkiem przyjemnym miastem 🙂
Mnie bardzo podobał się poniższy widok (z ogrodu na dachu biblioteki UW):
https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipPygRXsPcXWGefUEicQ1169SCJ-BHa0RW9Ma9Qw/AF1QipPMOZ61p6uaV7NeZ0Tu5E3Iy99FcZYyt3pSuHzk?source=pwa#6447859518157100866
Koleżanki Warszawianki-trzeba będzie wybrać się na jakiś spacer bulwarami nad Wisłą.
Z tymi wszystkimi dietami to przeważnie ściema – na przykład dietę bezglutenową powinni stosować ci, którym zaleci to lekarz!
Pozdrawiam wszystkojedzących 🙂
p.s.Węgorza nie jadłam nigdy, bo mi się źle kojarzy, z wijcami, których się boję i generalnie nie cierpię nawet myśleć o nich.
Podejrzewam, że gdybym dostała na talerzu bardziej bezpostaciowo i nie wiedziałabym, co jem, tobym zjadła 🙄
Tatar dla mnie zawsze i wszędzie!
A propos Warszawy, w tym roku także przygotowujemy sobie parę dni na koniec pobytu parę dni w Warszawie. Mnie się naprawdę to miasto podoba!
dla zainteresowanych możliwe ściągnięcie i historyczny spacer… aplikacja mobilna „Pamięć Miasta – spacer po walczącej Warszawie”
http://www.1944.pl/artykul/obchody-73.-rocznicy-powstania-warszawskiego-pod,4693.html
Dzięki za miłe słowa, z takim wsparciem nie może być inaczej jak dobrze.
Do pyska nie wezmę ozorów, baraniny i niczego przyprawionego anyżem.
Krychy też dawno nie było, a jak wpada, to jak kometa jakaś…
O, łajza minęli z Cichalem…powitać, powitać! S a konfitury z czerwonej porzeczki, a jakże, ale obawiam się Cichalu, że przesłodziłam 🙁
Tak to jest, jak się robi wszystko „na oko” 🙄
Ale nic – na dżemik na pewno się nada. Niewiele mi z tego zbioru wyszło, ale też niewiele mi potrzeba.
Ozorkami przejadłam się w Austrii i też niechętnie bym, ale jak ktoś zaserwuje, to nie będę wybrzydzać. Za baraninę dam się pokroić, ale musi być dobrze przyrządzona, wcześniej zapeklowana odpowiednio.
Sprobowalby ktokolwiek zmusic mnie do jedzenia!
A tak, to niema powodow, bo jem wlasciwie wszystko i nie potrafie w tej chwili wymienic niczego, czego bym kategorycznie odrzucal. Jesli chodzi o zasadnicze produkty (ozor nie, bo nie) u mnie raczej odpada, nie mam takich kategorii. Niedbale przyrzadzane potrawy to moze co innego, a zwlaszcza wtedy, kiedy dochodza watpliwosci ugruntowane w okolicznosciach higieny (moja stara ciotka)!
Czasem, czytajac przerozne przepisy zastanawiam sie jednak i pytam siebie: czy to moze smakowac? Czy to w ogole jest zjadliwe?
Dzis byl pierwszy sloneczny dzien po wielkich deszczach. Na poludnie i na polnoc od Hannoveru wielkie rozlewiska, nieprzejezdzalne drogi, a w srodmiesciu jeszcze czekaja na punkt kulminacyjny fali. Najgorzej w gorach Harzu. Tam popadalo miejscami do 250 l w ciagu 36 godzin. Teraz ta woda dochodzi do nas.
Za to pokazaly sie grzyby. We wtorek mielismy na objad kanie, a ponadto garstke rydzow. Nigdy przedtem nie znalazlem rydze tak wczesnie, i nigdy w tym miejscu, ale, moze to dla tego, ze nigdy tam ich jeszcze nie szukalem. W wypadku kan powstrzymywalem sie, bo wiem jak syca. Wsysaja bowiem niemilosiernie tluszcz. Probowalem sie tym razem wziac za sposob i zapobiec temu. Roztrzepalem wiec mikseren dwa jajka (na cztery kapelusze) i dodalem troche wody. W tym dosc cienkim plynie maczalem dokladnie kapelusze i kladlem na patelnie. Wynik – nie powiem – byl zadowalejacy, bo tluszczu poszlo jakby mniej, a powloka jajeczna, nasycona woda wytworzyla na brzegach bardzo efektowne i smacznie spieczone brzegi.
Wczoraj na hali targowej wypatrywałam grzybów. Były oczywiście kurki, trochę podgrzybków i borowików. I maleńkie rydze wielkości dwu- i pięciozłotówek. Pepegor twierdzi, że to wczesna pora na rydze, a mnie wydaje się, że widziałam je na hali targowej już w czerwcu.
Zmuszać do jedzenia nikogo nie można, także dzieci. Nigdy tego nie robię, mając w pamięci własne uprzedzenia kulinarne z czasów dzieciństwa.
Patrząc na to, czego nie lubicie, widzę, że właściwie jestem mało wybredna, bo zjem i ozorki/ ale gotowe/, i jagnięcinę, ciasteczka anyżowe, nie mówiąc już o ulubionych buraczkach.
Ale nie zjem nigdzie poza domem sałatki jarzynowej, chyba tylko u mojej siostry. W domu mam pewność, że jest świeża, z grubo pokrojonych warzyw . Niektórzy kroją je tak drobno, że to nie jest sałatka, tylko masa warzywno- majonezowa. Oni właśnie taka lubią i moja im by nie smakowała.
Krystyno mi by smakowała bo robię tak samo …. jarzynową sałatkę teraz robi się chyba tylko dla siebie bo w gościach podają ostatnio sałatki ze świata …
ciekawe co powie córka o grzybach bo jest nad morzem a pogoda deszczowa ..
Jolinku, masz rację, pamięć mam dobrą, ale krótką 🙁
Kiedyś nienawidziłam szpinaku, sama nie robię, ale zrobiony przez kogoś jem. Jadłam już różne dziwactwa, ale raczej na pająki i inne robaczki nie mam chęci. Nie przepadam za sushi i ceviche, ale gdybym nie miała wyboru to bym zjadła. Ozorki czasem robię w sosie chrzanowym, dość rzadko. Jagnięcinę bardzo lubię, szczególnie w greckim albo angielskim wydaniu. Chociaż najlepszą jadłam w Nowej Zelandii.
Szpinak musi być młody, najlepiej w sałatce, albo lekuchno sparzony.
Ja pamiętam te zamrożone breje, albo ugotowane na śmierć, w kolorze „wojskowym” szpinaki stołówkowe…
A przecież szpinak da się jeść!
Naleśniki, pierogi albo tarty ze szpinakiem, to pełnia szczęścia 🙂
Jeśli odwiozłaś gościa na lotnisko, to nie myśl, że teraz możesz zacząć myśleć jedynie o własnych obowiązkach albo przyjemnościach. Zdarza się, że po dwóch godzinach od pożegnania gość znowu puka do Twoich drzwi. Wizzair odwołał wczoraj swój lot do Lyonu i zaproponował bezpośrednią podróż dopiero w poniedziałek lub wylot dzisiaj, ale z przesiadkami. Gość wybrał opcję poniedziałkową zatem przemeblowuję swoje plany na weekend. No cóż, życie jest pełne niespodzianek 😉
Kawa! 😉
dzień dobry …
Danuśka Ty lubisz niespodzianki … 😉
każdy może zrobić sobie jak lubi ….
http://www.zrobtosmacznie.pl/2017/07/kotlety-siekane-z-piersi-kurczaka-z.html
kawę też …. 😉
Danuśka, to może takie nieoczywiste miejsca turystyczne się przydadzą:
http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,22125049,8-najbardziej-nieoczekiwanych-miejsc-w-warszawie-do-pokazania.html
Nie jestem pewna czy uda się przeczytać całość…
taki chleb … cukinia do wszystkiego …
http://prostoiswojsko.blogspot.com/2017/07/chlebek-z-cukinii-wyk-w-tm.html
Jolinku,
rodzina nie ma najlepszego urlopu, bo takiego lipca nad morzem nie pamiętam. Choć w sprawach pogody pamięć jest zawodna. Na szczęście jest tu dużo pozaplażowych atrakcji.
Jolinku, dwa dni temu upieklam ciasto czekoladowe z cukinia ! Nie wiem czy ono takie ma byc czy wyszdl mi zakalec. Ponowie probe po pewnym czasie.
Ja tam się nie znam, połowa nocy, nie śpię, a kot i Jerzor owszem 🙁
poza tym hebata
Krystyno dzieciaki wróciły z Włoch i trochę miały dość słońca dlatego od początku nastawiali się na inne rozrywki a córka (maniaczka grzybowa) na wyprawy do lasu .. nie wiem tylko jak dzieci i rodzina z Anglii znieśli naszą pogodę a marudne towarzystwo gorsze od złej pogody …
elapa ja robię racuchy z cukinią i zawsze wyrastają dobrze .. chociaż nie … raz dodałam za mało proszku do pieczenia i były zbyt płaski i mniej smaczne bo wchłonęły zbyt dużo oleju ..
Ja w zasadzie jem wszystko, są dania które lubię mniej ale je zjem. Wiec chyba nie jestem trudnym gościem 🙂 Nigdy nie namawiam nikogo do jedzenia. Wczoraj miałam znajomych, ktorym zaproponowałam tartę z rabarbarem. Jedna z osób nawet nie spróbowała bo nie znosi rabarbaru. Dałam mu ciasteczka z konfitura ( nie rabarbarowa :-).
Danusko, wizyta Waszej znajomej pozostanie długo w pamięci. Wizzair płata wiec takie figle klientom.
do tych warzyw z ogródka można zrobić sobie serek lub masło w domu … domowy chleb … i mamy prawdziwy dzień na wsi we własnym domu …
http://cookingforemily.pl/2017/07/domowa-ricotta/
Alicjo, się nie przejmuj! Złamiemy słodkość chrzanem! Jak Cumberland, to Cumberland!
A tu „wspomnieńczar” a właściwie „aledraka” (kolega gdzieś wynalazł)
https://www.facebook.com/janusz.cichalewski/posts/10211406850581806?notif_t=share_wall_create¬if_id=1501340341953527
Matko jedyna, chyba tylko ja i Jerzor nie tykamy facebooka…powinnam o tym napisać do założyciela, podobno pół światem zawiada via facebook 🙂 Mogę być krnąbrnym wyjątkiem, a co!
Tyż prowda, do czegoś to się przyda niewątpliwie, ale jednakowoż schrzaniłam konfitury 🙄
Dam Wam ten najlepiej rokujący słoiczek 🙂
Alicjo! Nie jestem ksenofobem! Te nierokujące tyż być mogom! 🙂
Rokujące som, tylko nie takie według planu 🙂
Ale ze sercem robione!
Od kiedy Piotr kilka lat temu opowiedział nam o swojej podróży do Muzeum Mazowieckiego w Płocku, zwanego Muzeum Secesji http://adamczewski.blog.polityka.pl/2013/05/21/maju-maju-bedziesz-w-plocku/
pomyślałam, że trzeba będzie koniecznie kiedyś się tam wybrać.
Owo kiedyś zmaterializowało się dzisiaj, zapakowałam Monique do samochodu i pojechałyśmy do Płocka. Muzeum jest fantastyczne i myślę, że nikt nie powinien się tam nudzić. Powiem Wam na ucho, iż z większości sal nie miałam ochoty wcale wychodzić. Zresztą zobaczcie sami:
https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipP7-QDXfafp2ulBsev6Kdl6CJBLZ1hrd58jpVgb?source=pwa
Płocka starówka ma wiele uroku, ale nie należy jej odwiedzać w dniu, kiedy odbywa się tam festiwal muzyki techno, chyba, że jesteście fanami takiej rozrywki. Muzycy z Audioriver Festival byli wszędzie i dawali czadu. Odrobinę schronienia dla uszu udało nam się znaleźć w katedrze oraz na płockim molo.
Płock da się lubić 🙂 Poniżej widok na molo ze Wzgórza Tumskiego:
https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipP7-QDXfafp2ulBsev6Kdl6CJBLZ1hrd58jpVgb/AF1QipO1M7faO7GR9vdZHUfVeTvYiigLW9qH3aMTpo1T
Małgosiu-dziękuję za podpowiedzi 🙂 Mam nadzieję skorzystać z nich(choćby częściowo)w dniu jutrzejszym.
Alino-oj, pozostanie….
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/56,114944,22140963,pozdrowienia-z-obudzonego-rypina-w-obronie-sadow-staja-nie,,10.html
dzień dobry ….
Danuśka dobry gość czyni dobre okazje … mnie też w Płocku się bardzo podobało …
takie pesto .. może być dobre … a fasolka już tania …
http://zpamietnikapiekarnika.pl/pesto-z-fasolki-szparagowej-z-orzechami-wloskimi-pietruszka-i-mieta/
cichalu ja niestety nie mogę Cię podglądać bo na FB nie mam konta …
pogoda dobra na wyprawy …
miłego dnia … 🙂
Wstawiłam do piekarnika biszkopt rabarbarowy (rabarbar z ogródka Młodych).
Kiedy ciasto się upiecze pójdziemy powłóczyć się po naszym bazarze „Na Dołku” i zajrzymy też na Ursynowski Targ Śniadaniowy. Uwaga-zanim wybierzecie się na taki targ przeczytajcie koniecznie ten artykuł 😉
http://metrowarszawa.gazeta.pl/metrowarszawa/1,141635,18246006,17_powodow__by_nie_odwiedzac_Targu_Sniadaniowego__czyli.html
Danuśka ciekawe czy gość się zachwyci i coś sobie kupi …. uważaj bo upał ma być …
a tu ciekawostka ….
http://www.bbc.com/news/world-europe-40764453?ocid=socialflow_twitter
Jolinku,
nie istniejesz, nie ma Ciebie! Mnie też! (to względem FB)
Poprosiłam mojego technicznego, żeby mi wrócił do tego, co było i mi nie przeszkadzało – o system chodzi operacyjny. Działa, nie unowocześniać!!! No to wziął i na moją prośbę wrócił.
Teraz nic nie działa 🙄
A mówiłam – nie dotykać!!!
Idę dospać albo co…
Nawet moja strona www nie działa. Nie miałabym pretensji, gdyby nas, królowej, nie namawiano na co rusz to-lepsze-cuda.
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,22156628,pisanie-ksiazek-i-opowiadan-to-nie-jest-laska-splywajaca.html#TRwknd
Katarzyny Bondy nie polecam, nabrałam się na reklamę i „kryminał” jaki lubię, wielki. Niejeden. A wszystko do bani. Zaznaczam, że to tylko moja osobista opinia.
Teraz są podobno szkoły, które uczą, jak napisać książkę. A mnie się zdawało, że to talent i iskra boża. Wyobrażacie sobie Szymborską napraszającą się do jakiejś szkoły pisania?
A teraz mamy takie….niekoniecznie James Bondy.
Świat ma co najmniej tysiąc wiosek i miast
List w życiu człowiek pisze co najmniej raz
Ludzie zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie
Zamknij gaz, to co, że za granicą wujka masz
Ludzie zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie
A mój motorower ten każdy tutaj dobrze zna
Dostaniesz od wujka list
Ja wiem kto w życiu myśli nie pisze nic
Kto bardzo kocha pisze długi list
Ludzie zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie
Ciężka jest od listów torba listonosza dziś
Ludzie zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie
Może ktoś na ten list czeka kilka długich lat
Dostanie go może dziś
Ludzie listy piszą, zwykłe, polecone
Piszą, że kochają, nie śpią lub całują cię
Ludzie listy piszą nawet w małej wiosce
Listy szare, białe, kolorowe
Kapelusz przed pocztą zdejm…tam-tam-tam-tatara-tam
Wyłączono nam elektrykę na kilka godzin…nie zawiadamiając.
Poczułam się jak za dawnych, bardzo dawnych lat 😉
bez fanatyzmu zycie mialoby znacznie lepszy smaczek. pare dni temu wracalem do mieszkania taxsowka. ignac, jak sie pozniej okazalo, siedzial za kierownica. i nie moglem sie doczekac konca jazdy 🙄
przez kwadrans opowiedzial mi kierowiec znacznie wiecej niz chcialbym uslyszec.
w telegraficznym skrocie zapodam: dwa lata temu przybyl do berlina z polanowa i podjal prace jako kierowiec taxi. dzis jest juz swiecie przekonany, ze w berlinie jest za duzo obcokrajawcow!!! 🙄
tym razem zaplacilem za trase karta, by dodatkowo nie slyszec: nie mam drobnych 😛
Wróciłam przed chwilą z Sandomierza. Bardzo urokliwe i ładne miasto, pięknie położone, korzysta z letnich miesięcy by ściągnąć turystów i dobrze to się udaje. Słońce, ciepło, bardzo udany weekend.
Alicjo-a co z Twoimi zdjęciami z ostatniej podróży po kanadyjskich rubieżach?
Jolinku-na naszym bazarze gość kupił kapcie dla męża 🙂 Natomiast w Łowiczu bardzo ładną biżutkę (cytat z Nisi) z regionalnymi motywami.
Jakich kanadyjskich…tylko amerykańskich, bo nam wyżej nie chciało się już pojechać…
Chwilowo komputr odmawia współpracy.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114871,22167948,propaguja-komunizm.html
😯
Za miesiąc będę w Drawsku i niech mi kto podskoczy!
Nie burzyć pomników, to wszystko odwraca się przeciw. Czy naprawdę nic się nie nauczyliśmy?!
Hm…przepraszam, ja już stara i niedobra zmiana. Za moich czasów było SBB, Szukaj, Burz, Buduj…
https://www.youtube.com/watch?v=lUW1yStbTfA
To cienki album…ale pierwszy był znakomity. Poszukam.
Szperając po różnych takich zakamarkach u siebie, znalazłam piękną łezkę-szmaragd z Peru, miałam ją zamiar oprawić w srebro. Tak jak przywiozłam i włożyłam w „sekretne miejsce”, tak natychmiast zapomniałam.
Ale odnalazłam 😎 Ten szmaragdzik.
Natomiast SBB obudowało się jakimiś tam zakazami, i juz nie ma tego, co chciałabym posłuchać. Miałam ich pierwszą płytę, za całe chyba 110zł, co Jerzor sobie z kieszeni wyszarpał był.
Poza tym jestem tak młoda, że nie Bożena Dykiel (daj jej Boże zdrowie!), a Kalina Jędrusik śpiewała „bo we mnie jest seks”
Kto chce, niech pogoogla.
dzień dobry …
mija połowa wakacji … i upały przed nami …
Małgosiu a zajęcia będą? …
Danuśka gość jeszcze w domu? …
papryka się zaczęła na dobre … nawet na moim balkonie papryka zakwitła i ma już małe owoce … wysiałam z własnych ziarenek ..
Jolinku-tak, Monique wylatuje dzisiaj po południu. Mam nadzieję, że tym razem bez niespodzianek. Za chwilę idę do pracy i nie będę już występować w roli przewodnika.
Wczoraj po raz trzeci zwiedziłam Muzeum Polin, ale nie żałuję, bo to naprawdę ciekawe miejsce.
Alicjo-to poczekamy cierpliwie 🙂
Danuśka to sobie odpoczniesz w pracy … 😉
dziś robię do kawy racuchy z cukinii i wiórek kokosowych ….
Dzień dobry 🙂
kawa
Szans na odpoczynek w pracy nie mam 🙁
Jolinku, pewnie jakieś zdjęcia będą 🙂
Małgosiu, marzy mi sie zwiedzić Sandomierz od kiedy przeczytałam „Ziarno prawdy” Z. Miloszewskiego. Lubię tego autora, tłumaczony jest tez na francuski.
Alino warto, w lipcu i sierpniu są tam tłumy turystów, ale myślę, ze maj, czerwiec i wrzesień mogły by być sympatyczniejsze. Można sobie zamówić rundę po mieście melexem , jest nagrany komentarz przy mijanych obiektach, w 45 minut oglądasz całe miasto, a potem możesz już wybrać co chcesz zobaczyć dokładniej. Fajna jest trasa podziemna, sucha, ale ze sporą ilością schodków, warto wejść na Bramę Opatowską skąd roztaczają się piękne widoki na miasto i Wisłę. Ciekawa katedra, do której nie udało nam się wejść, nie najgorsze lokalne, białe wino u Dominikanów. Sporo niezłych knajpek i kawiarni. Jest też Muzeum Ojca Mateusza ( nie byliśmy) , bo ten serial rozbudził zainteresowanie tym miastem. Ciekawe galerie z biżuterią z krzemienia pasiastego, który jest lokalnym minerałem. Ładne bulwary na Wisłą, wąwozy, parki. To miasteczko bardzo nam się podobało.
Alino,
ja także zachęcam do zwiedzenia Sandomierza. Dla Małgosi ze stołecznej perspektywy to miasteczko, dla mnie to całkiem spore miasto. 🙂 Ale starą część można zwiedzić pieszo, choć trzeba się nachodzić i liczne kościoły już się mylą. Byłam tam dwa razy w sierpniu w środku tygodnia, więc na rynku panował błogi spokój i turystów było niewielu. Za drugim razem część rynku była wyłączona z powodu kręcenia serialu i tak bywa tam chyba często.
” Ziarno prawdy” zostało tez sfilmowane.
Kolejne podróże po Polsce sprawiają, iż człowiek cieszy się pozytywnymi zmianami w wyglądzie wielu miast i miasteczek.
Alino-podzielam Twoją sympatię dla Miłoszewskiego, mam liczną kolekcję jego kryminałów i czasami odświeżam sobie niektóre lektury.
Irku-w pracy, mimo iż masz często huk roboty, odpoczywasz jednak od obowiązków domowych, rodzinnych i towarzyskich. To jest odpoczynek inaczej 🙂
Niektórym panom zdarza się odpoczywać od ciągłego ględzenia ukochanej żony 😉
Dzień dobry.
Pożyczam Irkowi 3 dni odpoczynku. Więcej nie da rady, bo Jerzor nazapraszał gości na weekend (w tym jednych ze spaniem) i będę musiała stanąć na wysokości.
Skoro tak, to jednak uruchomimy maszynę ogródkową do obróbki cieplnej mięsa, narobię jakichś sałat i innych kuskusów/bulgurów i niech się dzieje.
W ubiegłym roku maszyna pod tytułem b-b-q nie była w ogóle używana, może czas ją rozruszać. Zakładajmy też, że nie będzie padał deszcz.
W sklepie rzucono morele, moje ulubione (oprócz jabłek) owoce. Jest sezon na morele, ale te morele jakby z Alaski importowane, ani smaku, ani zapachu, trociny po prostu. A są zza rogu, z naszych słynnych ogrodów zwanych „Niagara region”. Chyba jakaś ściema, one może z Chin za morzem?
Krystyno, dla mnie miasteczko bo można obejść je pieszo 🙂 , ale użyłam tego określenia bez żadnych złych konotacji, ma ok. 2 tysięcy mieszkańców i 12 kościołów, faktycznie się mylą.
A Miłoszewskiego też lubię 🙂
Danuśka,
u mnie jest na odwyrtkę względem tego ględzenia. W dodatku po „japąsku” 🙄
Po wielu miesiącach Prosiaczkowi znudziło się spanie na wysoko rozłożonej desce do prasowania. Chyba odechciało jej sie tam wskakiwać. Ciekawe, co będzie, jak ją zwinę…
Hm…nie mogę odczytać przemówienia Pana Leszka Żukowskiego, powstańca warszawskiego.Przeczytam zdanie – i tekst natychmiast znika. Z niczym innym takich problemów nie mam.
A ja się boję pana Zbyszka.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,22171871,wzruszajace-przemowienie-gen-scibora-rylskiego-to-na-pewno.html#BoxNewsImg&a=167&c=96
Dziekuje za szczegoly co do zwiedzania Sandomierza. Tyle jest jeszcze miejsc do obejrzenia ze aż miło o tym myślec.
Mozolnie skubalam dwa peczki natki z pietruszki aby zrobic na kolacje tabule. Dodalam drobno pokrojona cebule, pomidorki , kilka listkow miety , sok z cytryny, olej, sol, pieprz i na koniec wrzucilam boulgour.Wymieszalam i teraz czekam az to wszystko przejdzie roznymi zapachami.
U mnie fasolka szparagowa, ziemniaki i…jakieś zieloności surowe.
Pogoda cudna, bez wilgoci.
Elapa,
a dlaczego się mozoliłaś, zamiast ciachnąć tę pietruszkę nożem? Ja tyle nie daję do tabouli, bo Jerzora w zęby kole piertuszka 🙄
Obcięłam porzeczki, że zbiorem czarnych poczekam do jutra. Zemściło się to, że ich nie podcięłam jesienią – są drobne i byle jakie. Nie wiem, może taka odmiana? U nas w domu czarne porzeczki były wielkie jak…no, wielkie.
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry …
kawa jak z kosmosu … 🙂
wczoraj pasta do chleba z serkiem białym, cukinią i łososiem a dziś kotlety mielone z kurczaka i też z cukinią … czyli cukiniuję na całego … 😉
Na ten film nie mogłam nie pójść 🙂 „Paryż musi poczekać” jest hymnem na temat tego, co we Francji najlepsze: kuchnia, wino i piękne widoki na trasie pomiędzy Cannes a Paryżem, w tym obowiązkowe lawendowe pola Prowansji. Pięknych widoków jest oczywiście zdecydowanie więcej, no ale na coś trzeba było się zdecydować. W pakiecie mamy też szarmanckiego i romantycznego Francuza, który kocha przyjemności stołu i może opowiadać o nich godzinami, a poza tym obsypuje swoją amerykańską towarzyszkę podróży różami i spełnia z radością jej wszystkie marzenia. Tę opowieść powinny obejrzeć koniecznie wszystkie łasuchy, bo bohaterowie jedzą co chwila wytworne dania filmowane z ogromną atencją. Daniom towarzyszą, rzecz jasna, wina z najwyższych półek. Vive la France 🙂
Alino-czy to o tym filmie nam niedawno wspominałaś? Jest w nim też scena z katedry w Vezeley, a to przecież Twoje rejony.
Gość poleciał, ale narozrabiał coś z komputerem, sprzęt muszę oddać do naprawy.
Danuśka film dla mnie … 🙂 … mój komputer niestety też szwankuje ale ma swoje lata … i chyba trzeba kupić nowy …
jest nowy wpis …