Grill znaczy wiosna
Jakże gładko w obyczaj weszły grille, grillowanie i wszystkie smaki z nimi związane. Jest to moim zdaniem najbardziej znacząca cecha dotycząca przyrządzania posiłków w nowej epoce historycznej, która zaczęła się w latach dziewięćdziesiątych. Wcześniej grill w ogródku świadczył o tym, że gospodarze otarli się o zagranicę albo chociaż widzieli wiele amerykańskich filmów. Obecnie – po prostu idą za powszechną modą. Od razu przyznam się, że nie jest to forma przyjęcia lub rodzinnego posiłku, która wydaje mi się specjalnie atrakcyjna. Zresztą pogoda często nie zachęca do takiego spędzania czasu. Ale prawdę mówiąc przebywanie na świeżym powietrzu jest dla mnie i tak najbardziej atrakcyjne z grillowych przyjemności.
Nie zachęcają mnie zupełnie stosy przygotowanych, zamarynowanych mięs w supermarketach. Prawdę mówiąc niektóre przyjęcia grillowe, na których bywałam, nie dały mi najlepszych wspomnień. Obracaliśmy się w granicach ekstremów: niedopieczony lub spieczony na podeszwę kawał mięsa. Ale są przecież wyjątki, które wspominam bardzo smakowicie. Grillowane warzywa godzą mnie w zupełności z ogrodowym menu. No i świetne grapefruity, o których pisał dawno temu Piotr. Aha i jeszcze fenomenalny pieczony camembert Danuśki. Więc może nie jest to wcale mało?
Zresztą moje zrzędzenie i tak nie zda się na nic. Jak Polska długa i szeroka, nawet jeśli będzie padał deszcz i wiał ostry wiatr, chowając się przed przeciwnościami aury, będziemy grillować. Jedno mnie trochę martwi, że lać się będzie piwo . A przecież kieliszek czerwonego wina jest znacznie lepszy do rozpływającego się sera i kilku kawałków warzyw. Życzę pięknej pogody.
Komentarze
Dzień dobry, jaki miły, wiosenno-ogródkowy wpis. Poszukałam miejsca gdzie to Piotr pisał o grapefruitach na grillu i jest: http://adamczewski.blog.polityka.pl/2007/04/27/smakolyki-w-plenerze/
Oczywiście wsiąkłam, bo nie dość, że sam wpis smakowity, to jeszcze komentarze, których nie mogłam sobie darować. Wzruszające, może zechcecie się też cofnąc do tamtych dni. A za oknem ponuro, deszcz i chłód. To życzenia pogody słonecznej jak najbardziej…
dzień dobry ….
ja to nawet lubię grille .. przychodzę sobie a zięć grilluje z zapałem .. mamy nawet małą tradycję w rodzinie … na Dzień Matki i Dziecka jedziemy do Kampinosu (są tam takie specjalne miejsca na piknikowanie) ze znajomymi … każdy szykuje rożne różności, zięć szczęśliwy grilluje mięsiwa i co się da, dzieciaki zadowolone, zwierzęta brykają … i z reguły pogoda nam dopisuje …
prognoza pogody zapowiada od wtorku ocieplenie ….
Dzień dobry 🙂
< a href="https://cdn.pixabay.com/photo/2015/11/07/11/26/coffee-1031139_960_720.jpg". kawa
kawa
kawa
Barbaro dziękuję za te wspomnienia … czas polityczny był podobny, sezon na szparagi Pyra rozpoczęła, Piotr snuł miłe rodzinne opowieści …
Irku kawy niet …
leje ..
Wreszcie się udało, podgrzewanie kawy na grillu to jednak niezbyt dobry pomysł 🙂
Dawno nie było u nas grillowania. To całkiem przyjemna odmiana , zwłaszcza że utarło się, że jest to męskie zajęcie od początku, czyli od przygotowania mięsa do końca. Ale oczywiście jest nie tylko mięso. Lubię bardzo grillowaną cukinię i plastry jabłek. Piwa nie ma, za to zawsze jest wino. Nie wiadomo, czy pogoda nam dopisze w ciągu najbliższych dni. Na razie posiłki na świeżym powietrzu ani mi w głowie.
A co do grapefruita – spróbowałabym położyć go bezpośrednio na kratce grilla, a nie w naczyniu.
a ja natomiast bardzo sie ciesze 🙂 ze nie będę również w tym roku uczestniczył w grillowych event’ach.
nie jest to forma przyjęcia lub rodzinnego posiłku ani specjalnie wyszukana, i ani specjalnie atrakcyjna. i nie ma nic wspólnego ze spożywaniem posiłków na świeżym powietrzu. wręcz przeciwnie, jest to świadome zatruwanie atmosfery na planecie.
w cywilizowanych społeczeństwach informuje sie sąsiadów, przynajmniej na 48 godzin o zatruwaniu otoczenia. to wystarczający okres, by zaplanować w czas bardziej atrakcyjniejsze zajęcia, niż wdychanie śmierdzącej mieszanki przypalanego tłuszczu i duszącego dymu. i nawet jeżeli jest sie właścicielem działki, to nie wolno molestować sąsiadów więcej niż cztery razy do roku.
prawdę mówiąc, to bardzo trudno byłoby mi życzyć grillującym smacznego. ze zdrowym odżywianiem nie ma to wiele wspólnego 😛
Salsa, jak to czytam, to mnie jakos za gardlo chwyta, serce sciska.
Mnie też, Pepegorze i pewnie jest nas więcej. Teraz myślę, że może nie powinnam, za wcześnie…
No masz….ale dobrze jest powspominać. Wszystko jest w archiwach.
Pepegorze,
mnie też 😯
Bardzo mi brakuje tych, co tam na Chmurce, a w ostatnim roku musiałam pożegnać się z osobami, które z racji wieku albo różnych chorób odeszli. Taki nasz wiek.
Hej tam, Pyro…
” szarak
28 kwietnia o godz. 9:24 565781
a ja natomiast bardzo sie ciesze ze nie będę również w tym roku uczestniczył w grillowych event’ach.
nie jest to forma przyjęcia lub rodzinnego posiłku ani specjalnie wyszukana, i ani specjalnie atrakcyjna. i nie ma nic wspólnego ze spożywaniem posiłków na świeżym powietrzu. wręcz przeciwnie, jest to świadome zatruwanie atmosfery na planecie.”
Rzeczywiście świadomie i rozmyślnie zatruwam atmosferę? A czym to się różni od używania innych takich tam. Komputera na przykład.
Nie rozumiem, co to znaczy: „uczestniczył w grillowych event’ach.”
Co to znaczy”eventy” i czy ktoś kogoś do tego zmusza?
Pozdrawiam i ściskam serdecznie Pepegora – Pyra z Chmurki by nakrzyczała, że tak rzadko się udzielasz!
Idę dospać…
Alicjo 🙂 fantastycznie i zgrabnie ostatnio piszesz 🙂 i ogarniasz toto na dodatek jedna sprawna kończyną 🙂 aż strach pomyśleć, co będzie jak druga łapa kiedyś tam dojdzie do wprawy w klepaniu 🙄
😛
Szaraku,
nie lubię protekcjonalnego tonu (Alicjo fantastycznie i zgrabnie ostatnio piszesz) .
Piszę jak zawsze, to co myślę.
Nie chciałbyś teraz widzieć mojej prawicy, ściągnęłam wszelkie opatrunki i albo ją ujarzmię, albo…nie ma wyboru ta prawica. Lewa zostaje nietknięta do przyszłego roku, myślę. Też na niej spore liny Wikingów, dorobiłam się tego prozaicznym robieniem na drutach. Druga łapa jeszcze nie ruszona, co być może naocznie stwierdzisz w tym roku (w programie letnim najazd na Europę!)
Alicjo, daj prawicy czas, trenuj 🙂
Zrobiłam dzisiaj smaczne nadzienie do na leśników, a mianowicie por (biała część) uduszona krótko na łyżce oleju, z kawałkiem masła do smaku, mały dodatek startego sera dopełnił całości. Bardzo dobre, polecam 🙂
Jakby się nieco przejaśniało…
Życzę przejaśnień w Warszawie, bo 1 maja planowane jest otwarcie Multimedialnego Parku Fontann na Podzamczu, u podnóża Nowego Miasta. Opis wydarzenia zapowiada liczne atrakcje. Ale w tym wypadku wystarczy woda z fontann, ta z chmur jest zupełnie zbędna.
Dziś w Gdyni inauguracja nowoczesnej fontanny na Placu Kaszubskim. Z muzyką i światłem. Z obejrzeniem poczekam do jutra lub niedzieli.
Jakiś czas temu Echidna pisała o kiszonych cytrynach i ich wykorzystaniu do marynowania drobiu. To były cytryny z jej własnego drzewka. Sama też kisiłam cytryny, a wczoraj włożyłam do słoika kolejną porcję. I widzę, że stały się dość popularne, sądząc po oglądanych programach kulinarnych. Nie oglądam ich zbyt często, ale i tak ciągle na nie ostatnio trafiam. I bardzo dobrze, bo wykonanie jest bardzo proste, a smak drobiu bardzo zyskuje na tym dodatku.
ja myślę, że słusznie … a Wy? ..
http://krakow.wyborcza.pl/krakow/7,44425,21715618,projekt-uchwaly-krajobrazowej-pozegnanie-z-zamknietymi-osiedlami.html
pogoda do czytania i budyń czekoladowy do jedzenia ..
Krystyno dzięki za informację … może się udam na otwarcie chociaż zawsze jest bardzo dużo ludzi …
Jolinku,
wyczytałam, że pokazy odbędą się w poniedziałek, wtorek i środę / 1-3 maja/ o godz. 21.00. Od maja do września w piątki i soboty. Na pewno więc zdążysz obejrzeć.
Budyń czekoladowy to mój kulinarny problem. Budyń o innym smaku wychodzi mi gładki, a czekoladowy nie. Ma jakieś grudki, mimo że staram się bardzo. Przestałam więc go gotować, bo tylko się denerwowałam, a denerwować się z powodu budyniu to przesada.
Nawet w mojej miejscowości jest ogrodzone osiedle domów szeregowych. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego. Najwyżej ktoś by się tam przespacerował i czasami jakiś obcy pies pobiegałby. Czy ogrodzenie zapewnia bezpieczeństwo ? Wątpię, bo włamania i kradzieże , które zdarzały się w naszej miejscowości , a o których słyszałam, zdarzyły się na posesjach zamkniętych.
https://basiaacappella.wordpress.com/2010/09/10/w-ucho-chcesz-czy-w-nos/
Napisałam ten tekst latem 2010, lecz tak zwany horyzont poznawczy w temacie był zarysowany już na przełomie tysiącleci, ba, już latem 1991, gdy w POL o grilowaniu tłum jeszcze nie posłyszał, ale nad Zürichsee, w wiejskim* Forch ponad Erlenbach nasi gospodarze gęsto się tłumaczyli z niedzielnego grila (a może to było bbq? – nie rozróżniam 😈 )… Że posesje oddalone a zwyczaje mocno farmerskie, tu nikt nie będzie miał za złe… – Przyznam, iż na początku nie bardzo rozumiałam, w czym problem (a z jedzenia na tej imprezie i tak najbardziej pamiętam rodzinno-sąsiedzkie ichnie muzykowanie, truskawki z miętą, szampanem, etc. i jakieś bardzo ciemne łakocie truflopodobne — miód w gębie, ale Szarak jak nie chce, to nawet tego nie musi… 😈 )
____
*ach te truskawki dogrzewane czarną folią!… aaaaach te widoki w dół na jezioro, miasto i miasteczka… i Alpy ponad tym wszystkim!
…ach, jak ja nie lubię protekcjonalnego tonu!
Ale niech ta…
już chyba kiedyś podawałam przepis na marynowane rzodkiewki … tu kiszone …
http://frosch.blogspot.com/2017/04/kiszone-rzodkiewki.html
czasami jak się kupi za dużo można tak je przetworzyć …
Można, ale po co, skoro teraz rzodkiewki są dostępne przez cały rok? Nigdy mi nie przyszłoby to do głowy…
Jak mam za dużo rzodkiewek, to je gotuję krótko w osolonej wodzie i podaję ze zrumienioną bułeczką z masłem.
Dzień dobry skoro świt, słońca brak, mokro, ale wiosną pachnie 🙂
dzień dobry …
Barbaro ze zrumienioną bułeczką z masłem wszystko smakuje dobrze … a jutro będzie lepiej … 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=iBOGGHlpCYY
Dzień dobry 🙂
kawa
U mnie pogoda jest na grillowane, ale bedziemy jesc resztki z lodowki. Jutro w planie resteuracja. Wczoraj nasze stowarzyszenie zaprzyjaznionych miast zorganizowalo wieczor ” antipasti ” Kilka pan przygotowalo przystawki a ja upieklam tarte cytrynowa Byly tez inne wersje tarty cytrynowej i oczywiscie tiramisu.Wieczor byl bardzo udany. Lubie takie imprezy.
Takie imprezy dobrze brzmią, a pewnie jeszcze lepiej smakują.
Ja wczoraj obejrzałam „Powidoki”. Lekceważony przeze mnie dotąd „macho-man” Linda zagrał chyba rolę swojego życia.
Lindę po raz pierwszy obejrzałam w filmie także Andrzeja Wajdy „Człowiek z marmuru”. Postać filmowa nie wzbudziła mojej sympatii, potem były inne role, i postacie, do których trudno było mi się nastawić pozytywnie do.
Rola w „Powidokach” tak jakby spina to wszystko, aczkolwiek życzę p.Lindzie długiego życia i zdrowia. Film polecam, ale uprzedzxam, że jest z tych ciężkich, najlepiej oglądać samemu.
Jerzor siedział w swoim internecie i dopiero pod koniec przyszedł, zadając głupie pytania w stylu – a czyj jest ten koń i po co on tam 🙄
O ” Powidokach” pisała nieoceniona Dorota z Sąsiedztwa : http://szwarcman.blog.polityka.pl/2016/09/28/strzeminski-wajda-i-panufnik/ . Rzeczywiście, Strzemiński pokazany jest wyłącznie z pozytywnej strony. Mimo tego film jest bardzo dobry, a Linda doskonale sobie poradził z rolą. Linda jest bardzo dobrym aktorem, tylko nie ma zupełnie szczęścia do ról. Zaszufladkowany został jako twardziel, a jego możliwości są o wiele większe. Pamiętam jego znakomitą rolę kalekiego listonosza w ” Kobiecie samotnej” Agnieszki Holland. Niestety, kilku wyborów aktorskich musi się jednak wstydzić. Właściwie na ekranie pojawia się sporadycznie. Dobrze, że Andrzej Wajda dał mu szansę w ” Powidokach”. Film dobrze oglądało mi się przy wypełnionej do ostatniego miejsca sali, ale teraz pozostaje raczej oglądanie tylko na DVD.
och a cappello 🙂 przypomniałaś mi o miodzie. i już mi ślinka leci, i doczekać sie nie mogę momentu oblizywania patyka maczanego w moim ulubionym miodzie. jest wyjątkowo wyjątkowy 🙄
po pierwsze, względu na smak, pochodzi z greckiej wsypy kreta,
i po drugie 🙂 inaczej nie można go nazwać niż –> kretyński 🙂 🙂 🙂
dam rade do jutra
pozdrawiam
Alicjo , Bogusław Linda nie grał w ‚Człowieku z Marmuru ” 🙂
Skusiłam się dziś na truskawki, ładnie wyglądały i ładnie pachniały, sprzedawczyni zapewniła, że chociaż są greckie to są smaczne. I rzeczywiście przypomniały nasze, były słodkie, ale troszkę bardziej twarde, ogólnie dobre.
Małgorzato,
możliwe, to było lata temu. Linda kojarzy mi się z takim skunksem ponurym w jakimś filmie Wajdy. Jak sobie przypomnę, to dam znać, o co mi szło.
Ale naprawdę to nie jest Franz Mauer w tym filmie. Naprzeciwko wręcz!
Linda grał w „Człowieku z żelaza”, dziennikarza.
Ach tak, i chyba niesympatyczna to była postać.
Krystyno,
jaki aktor (polski!) powiedział, że „aktor jest od grania, tak jak d..a od sr…”.
Oj, chyba nie aktor, tylko bardziej reżyser (K.Dejmek – googlałam)
A propos dzisiejszej imprezy”od-do” jubilat dostał wspaniały tort do pokrojenia na swoje „lecie”. Poganiana przez Jerzora zapomniałam o zabraniu parasolki, tzn.aparatu-foto.
A tort był wart grzechu – kwadratowy, cały w czekoladzie, a jeden z czterech rogów był jakby „ucięty” nie za bardzo równo i ten róg był uformowany w piękną, ametystową geodę. Nie zabrałam aparatu, ale zdjęcia wydobędę od Carol. Naprawdę było to dzieło sztuki, a i mało słodki był. Geody nikt nie ruszył, zbyt piękna, żeby ją naciąć.
Nasza Gospodyni jest ekspertką od ciast i tortów, może przyda jej się pomysł 🙂
p.s.
Geoda, bo towarzycho było bardzo geolo
Zmarł Pan Profesor Wiktor Osiatyński. Coraz mniej takich ludzi, jest mi bardzo smutno.
Pożegnanie, które napisała Pani Ewa Siedlecka…. Przeczytajcie.
dzień dobry …
https://oko.press/wiktor-osiatynski-zyje-zostawil-nam-spadku-zobowiazanie-by-spisywac-czyny-rozmowy-wladzy-by-rejestrowac-lamanie-zasad-panstwa-prawa/
Wiktor Osiatyński R.I.P.
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry o moim świcie 🙂
Irek,
nie wiem, gdzie Ty to znajdujesz, ale świetne, z takiej filiżanki i ja bym …hm…zjadła 🙂
Smutny poranek, smutna wiadomośc.
Wszyscy się rozpierzchli zostawiając opustoszały blog. Rozrywałam się dzisiaj na lokalnym bazarku, pogoda nawet jakaś bardziej przyjazna, ale chłodem nadal wieje. Na bazarku zachwycały kwiaty, sadzonki rabatkowo/balkonowe, podhodowane zioła w doniczkach, no i te cięte, do wazonu. Głównie tulipany w przepysznych kolorach i odmianach. Poszukiwałam rabarbaru, ostatnio trafiłam na taki dorodny, upiekłam go pod kruszonką i chciałam powtórzyć tę przyjemnośc. Niestety, rabarbar był na jednym stoisku, w dodatku jakiś taki zmarnowany, nie kupiłam. Wróciłam ze sporym słoikiem miodu gryczanego i doniczką podrośniętej mięty cytrynowej pachnącej jak najlepsze perfumy 🙂
Salso,
u mnie rabarbar będzie za jakieś 2 tygodnie – wpadnij, możesz wziąć wszystek, bo ja mam jeszcze 1 słoiki konfitur z ub. roku 😯
Porzeczek też trochę mam – coś u mnie konfitury słabo idą, a jeszcze Jerzor ostatnio z obsesją na temat cukru…
Tego cukru, z torebki, to używamy tyle, że ledwie napoczęta torba 2kg nie pamiętam od kiedy (liczac w latach). No więc Jerzor powtarza – cukier to twój wróg, ale jak kupił „Michałki” i kazał mi schować („po jednym dziennie!”) to znalazł i zeżarł sam wszystko 🙄
Zapomniałam dodać, że zimno, pada deszcz i w ogóle jest do niczego 🙁
Wiktor Osiatyński – no cóż, każdy kiedyś musi umrzeć. Ja z przyjemnością czytałam felietony Ewy Wojdyłło-Osiatyńskiej w Twoim Stylu. „Twój styl” na początku był ciekawym czasopismem, ale z czasem stracił na stylu i stał się takim plotkarskim pismem, jakich wiele.
Alicjo, dzięki za zaproszenie na rabarbar 🙂 ale mam nadzieję, że za dwa tygodnie to i u nas będzie wysyp. A później truskawki, mniam!
Nie wiem, dlaczego czekolada wyszła na niebiesko, skoro była czekoladowa, natomiast geoda – fioletowawy ametyst. Ale nie ja robiłam zdjęcia.
http://alicja.dyns.cx/news/Tort.jpg
Przyznajcie – wygląda pięknie, a i też nie był przesłodzony. Tortów było kilka, bo i ludzisk ze 40 🙂
Nie był to tort robiony przez profesjonalistów firmowych, tylko przez znajomą żony jubilata. Takie hobby ma kobieta i zamówień od groma, chociaż nigdzie się nie ogłasza. Poczta pantoflowa 🙂
Tutaj już komercjalny, ale też ładny – spojrzyjcie na „szaszłyki owocowe”, dobry pomysł, prawda? Każdy owoc można użyć.
http://alicja.dyns.cx/news/Tort2.jpg
Przygotować przyjęcie na 40 osób wymaga wyobraźni, ale Carol udało się to zorganizować. Po prostu przyjęcie na stojąco, pogoda kooperowała, toteż część gości wysiadała pod pojemnym parasolem na ogródku, a reszta zajęła parter niewielkiego domku i wszyscy byli zadowoleni.
Alicjo tortu nie widzimy ..
deser na zimno .. z rabarbaru .. i nieszpułki, o której pierwszy raz słyszę ..
http://quinoaraz.blogspot.com/2017/04/zimny-deser-z-rabarbaru-i-nieszpuki-na.html
Kilka slow o grylowaniu lub raczej nie-grylowaniu poniewaz my nie grylujemy. W sklepach sa gryle roznego rozmiaru od gigantow do malych. Jesli to jest w sklepach to na pewno ktos to kupuje.
Zaleta wystawionych na sprzedaz grylow sa deski cedrowe, ktore klienci wykorzystuja do grylowania miesa i ryb. Ja bardzo chetnie kupuje te deski, ale wokorzystuje do krojenia warzyw lub podawania sera na stole. Sa to surowe deski cedrowe o przyjemnym zapachu.
W restauracji Lake Quinault Lodge serwuja pieczone lososie na kawalku deski cedrowej.
Cedr jest bardzo skuteczny przy „przeganianiu” roznych insektow. Cedrowe polki w szafce zapewniaja przyjemny zapach i brak wszelkich insektow.
Niektorzy buduja dachy domow z desek cedrowych. Taki dach bedzie „zyl” wiecznie. Dach cedrowy kosztuje duzo dutkow.
Jest kilka rodzajow drzew cedrowych. Sarny lubia kazda odmiane. Tak wiec jesli sadzimy mlode drzewo cedrowe dobrze jest to drzewo ochronic siatka lub spryskiwac mieszanka, od ktorej sarny trzymaja sie z daleka. Mam na mysli naturalne zapachy, ktorych sarny nie lubie.
W tym roku zmienilam produkt do pryskania drzew owocowych i mlodych cedrow. Jest to nadal na bazie zepsutych jaj, ktorych zapachu sarny nie toleruja. W minionych latach oprocz zepsutych jaj w mieszance byl olej z tymianku. W tym roku zamiast oleju z tymianku sprobowalismy cynamon. 🙂 Zapach tymianku lub cynamonu jest silniejszy od zapachu zepsutych jaj wiec nie ma cierpien z wachaniem zepsutych jaj. Sarny nie lubia zapachu zepsutych jaj, tymianku i cynamonu. 🙂
dostałam białą czekoladę, za którą nie bardzo przepadam … leżała trochę i się doczekała .. ugotowałam budyń śmietankowy a zamiast cukru dodałam 1/3 tabliczki ww czekolady .. i to był dobry pomysł .. koleżanka mi podpowiedziała by ociupinkę gałki muszkatołowej następnym razem dodać do takiego budyniu … może spróbuje .. i myślę jeszcze o przyprawie do piernika .. świat budyniów przede mną … 😉
Orco tyle ciekawych rzeczy się dowiaduję z Twoich wpisów … dzięki … 🙂
Jolinku,
oraz wszyscy, którzy klikają na zdjęcia ode mnie – jeśli się nie otwiera, to znaczy, że Jerzor przełączył stacjonarny komputer na połączenie bezprzewodowe.
Jak to chłop, kupił sobie zabawkę, taki telefon-komputer i przeważnie tego używa, chociaż to maleństwo takie. Ale zamiast siedzieć przed swoim komputerem (w sumie w domu są 2 duże komputeryi trzy lap-topy), to on leży na kanapce z tą malizną 🙄
Jolinek51
30 kwietnia o godz. 20:55 565830
Dziekuje i wzajemnie. 🙂
taki syrop Alicjo możesz zrobić z rabarbaru jak masz dużo … a potem z lodem w lecie możesz pić jak wino …
http://miedzymietaabazylia.pl/?p=332
Orca, dziwne te sarny, żeby zapachu cynamonu i tymianku nie lubic, za to podżerac drzewka cedrowe. Co innego ten zapach zepsutych jaj…
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/majowka-w-klimatach-prl-u-tak-dawniej-spedzalo-sie-wolny-czas/6b7jvbe
Ja chyba jednak jestem bardzo stara. Pamiętam, jak w szkole ćwiczyło się jakieś durne układy gimnastyczne, które pokazywane były na stadionie miasta powiatowego. Ubranka dla nas, dziewczyn to granatowa spódnica, biała bluzka i białe podkolanówki na ten dzień (zazwyczaj zimny!). Chłopców w ogólniaku było mało, nie pamiętam, co tam oni musieli, moja klasa była żeńska.
Pora umierać albo co, skoro ktoś tak radośnie pisze o majówkach w PRL.
Salsa,
Wspolpraca z sarnami to kilka lekcji. Kiedy jakies miejsce pachnie tymiankiem lub cynamonem wtedy po kilku tygodniach sarny opuszczaja to miejsce.
Podczas osadnictwa z Europy przesiebiorczy pan, ktorego historia nazwala Johnny Appleseed posadzil duzo jabloni. W kaiazce na jego temat autorka pisze, ze po zasadzeniu drzewa Johnny robil siusiu wokol drzewa, aby sarny nie zjadly galazek. Po kilku dniach siusiania sarny rezygnowaly z drzewa.
Nazwa firmy Apple I Johnny A maja zwiazek w reklamie firmy Apple.
Orko 🙂
dzień dobry …
dziś dzień inspiracji … przegląd lodówki .. zaczynam od zupy z kompotu z suszu .. do niego będzie jogurt, makaron nitki i posypka z pestek prażonych .. na obiad wczorajsze ziemniaki z sosem pieczarkowo-jogurtowym i groszkiem z puszki … na kolację robię pastę z serka ziołowego, selera naciowego i tuńczyka z puszki …
słonecznie ale chłodno … +5
już 13 lat jesteśmy w UE … dla mnie to był bardzo radosny dzień 01.05.2004 r. …
Dzień dobry 🙂
kawa
myślałam, że to żart … a to prawda … na majówkę w stylu PRL się przyda … 😉
http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/wodka-jolka-jolka-budka-suflera-romuald-lipko,134,0,2306438.html
Dzisiaj kawa z widokiem na, od wieków wygasłe, wulkany Owernii. Do kawy bagietka z konfiturą morelową domowej roboty 🙂 W planach rodzinny spacer nad jeziorem w okolicach Clermont Ferrand. Pozdrawiamy z rodzinnych okolic Osobistego Wędkarza!
Danuśka się odnalazła, daleko co prawda, ale jest! Miłych spacerów i nacieszenia się francuską rodziną 🙂
W Wysokich Obcasach jest ciekawy wywiad z p. Kazimierzem Kutzem. Jedną z ostatnich fascynacji, w ramach ucieczki od fatalnej politycznie rzeczywistości, są kulinaria i odkrywanie nowych smaków i własnoręcznie komponowanych potraw 🙂
U mnie botwinka, mielony z młodą kapustą i równie młodymi ziemniakami, wszystko obsypane obficie koperkiem 🙂
Danuśka i to jest majówka na 6 … 🙂
Barbaro pyszny obiad …. 🙂 … a co na deser? …
Jolinku, właśnie przemyśliwałam kwestię deseru, ale nastąpiła zmiana planów, jedziemy na obiad-niespodziankę do córki, więc wspomniane menu odkładam na jutro. Na wszelki wypadek mam w szufladzie czekoladę gorzką…
Nasz spacer z Guciem był także udany, słońce i dużo swobody, bo miasto wyciszone, wyludnione 🙂
W międzyczasie zamieniam się w krawcową, dzieci podrzucają mi od czasu do czasu jakieś drobne reperacje czy poprawki. Uważają, że mama wszystko potrafi. A ja, owszem, wytrenowana przez moją babunię w rozmaitych ściegach, specjalnych zdolności w tym kierunku u siebie nie widzę, ale jak trzeba… Co innego moja babunia, osoba niezwykle pracowita i biegła w domowych czynnościach. Jak przystało na przedwojenną panią domu, w dodatku matkę sześciorga dzieci, biegła nie tylko w sprawach kuchennych, ale i w haftach, koronkach itp. Do tej pory przechowuję kilka takich skarbów, jak haftowane rozmaitymi ściegami chusteczki, monogramy, mereżki itp. cudeńka.
Barbaro ja zdolności do robienia cudeniek nie mam ale kiedyś bardzo lubiłam szyć ręcznie chociaż dostałam starą maszynę do szycia od teściowej .. wszystko do pokoju dzieci uszyłam sama – od naszywanych scenek z bajek na firankach do narzuty ze zbieranych przez 3 lata skrawków ze sztruksu .. teraz mnie naszło by zrobić kilka poduszek z tych rzeczy, które nie nadają się do oddania a szkoda wyrzucić … sobie w wolnych chwilach segreguję na to materiały ..
trzeba iść zobaczyć trochę przyrody ..
„Narzuta ze zbieranych skrawków ze sztruksu” przy pomniała mi dość śmieszną historię z czasów trudnych, gdy próżno było szukac w sklepach takich akcesoriów wyposażenia domu jak narzuty, ba, nawet o materiał na nie było trudno. Pocztą pantoflową dowiedziałyśmy sie z przyjaciółką o wyprzedaży skrawków sztucznego futra, pozostałości z jakiejś rzemieślniczej produkcji. Odbyłyśmy więc podróż na drugi koniec miasta i zostałyśmy szczęśliwymi posiadaczkami tegoż surowca. W planie były oczywiście narzuty, ochoczo przystąpiłyśmy więc do dzieła. Zapał nam szybko minął, bo te skrawki okazały się materiałem zbyt ścisłym, twardym dla igły (szycie ręczne) i kobiecych delikatnych palców. Nasi mężowie bohatersko stwierdzili, że cóż to wielkiego i podjęli trud dziergania. Oczywiście bardzo szybko zapał wyparował, praca zwolniła, a z czasem kompletnie zanikła. Mąż koleżanki okazał się bardziej wytrwały i jego narzuta nadała się do nakrycia fotela, natomiast u mnie wyszła jedynie poduszka. Resztki, smętnie czekające na chętnego do pracy leżały spokojnie jeszcze dość długo, aż zmieniły właścicieli i mam nadzieję, że ktoś inny miał z nich radości i pożytku więcej 🙂
Bardzo mi się podobają takie narzuty zszywane z kawałków kolorowych materiałów, poznałam nawet panią, Francuzkę, która specjalizowała się w tym dziele i robiła rzeczy piękne, duże, ale też całkiem małe. Wszystko ręcznie. Swego czasu miałam przyjemnośc odwiedzić i zwiedzić Muzeum Quilt’u w Lancaster PA. Arcydzieła powalające absolutnie kolorami, rozmiarami i wzorami komponowanymi ze skrawków materiału. Pokazane też były rozrysowywane wzory rozłożenia kawałków materiału, których podstawą były oczywiście precyzyjne obliczenia ich miar, kątów pod którymi były cięte i zszywane. Wyższa arytmetyka, a przy tym wyczucie koloru i estetyki.
Znalazłam link: https://seehowwesew.wordpress.com/tag/lancaster-museum-of-quilts-and-textiles/ obrazujący troszkę to o czym wyżej pisałam 🙂
…albo tu : https://seehowwesew.wordpress.com/category/quilts/
Piękne te narzuty, te z drugiego linku Salsy, z kwiatami – bardziej mi się podobają.
Danuśka, miłej majówki, taka kawa z widokiem to jest coś!
W kwesti grillowania i powiadamiania sąsiadów o tymże projekcie.
Tu nie zda egzaminu taka grzeczność, raczej popatrzą jak na wariata. Jako narodowa słabość każdy (no prawie), kiedy tylko może, a w sobotę to już Panie musowo, grilluje. I zaprasza rodzinkę, przyjaciół, sąsiadów nawet.
Wymiana gospodarzy takiego przyjątka powoduje zmianę miejsca. Na szczęście. Nasi najbliżsi sąsiedzi grillują regularnie. Zamykam zatem okna od ich strony i częściowo po kłopocie.
Co kraj to obyczaj.
Krystyna – właśnie wczoraj upiekłam kurczaka wypełnionego solonymi cytrynami. Pyszne!.
Na marginesie – kurczaka nie marynuję, po prostu nadziewam do pełna solonymi cytrynami, spinam, wcieram cząstkę lub dwie w skórę, pakuję do prodiża halogenowego i po godzinie gotowe.
Byłabym zapomniała:
Niech się święci pierwszy maja
co wiosenkę nam zachwala
http://zbiory.mprl.pl/muzealia/1-maja-swieto-ludzi-pracy-plakat-propagandowy-3/?advanced_form=1&adv_autor=Wydawnictwo%20Artystyczno%20-%20Graficzne%20%28wytwórnia%29
Jak na razie żadne grillowe zapachy do mnie nie dotarły. Chyba jest trochę za zimno na biesiadowanie na świeżym powietrzu.
Rzeczywiście, jedynym sposobem na sąsiedzkie zapachy jest zamknięcie okien. A że i my czasami grillujemy, to i dla sąsiadów musimy buyc tolerancyjni. Zresztą nie dzieje się to aż tak często.
Wczoraj byliśmy na wycieczce w Pucku, a dziś odwiedziliśmy park w Oliwie. Ruch dość spory, bo spotkaliśmy kilka licznych grup wycieczkowych. Nie dziwię się, bo Gdańsk przyciąga turystów.
Kulinarnie nie przemęczam się, bo wczoraj przygotowałam na obiad pstrągi pieczone i sałatę, więc pracy przy tym miałam niewiele. A dziś byłam na proszonym obiedzie , tradycyjnym – schabowe z kostką i mizeria – ale bardzo smacznym. I jeszcze dostałam trochę na wynos, więc i jutro odpada mi gotowanie.
– być –
Talentów krawieckich nie mam, ale z drobnymi pracami krawieckimi radzę sobie dobrze. Teraz zresztą jest bardzo wiele punktów przeróbek krawieckich. Kiedyś lubiłam haftować, ale zdobienie domu serwetkami wyszło z mody, zresztą trzeba oszczędzać wzrok. Lubię jednak drobne naprawy, cerowanie , bo to zajęcie bardzo uspokajające.
Troche o zwyczaju zszywania kawalkow materialu. Napisalam to w bardzo uproszczony sposob, poniewaz to okreslenie zalezy od przyczyny i od okolicznosci zszywania tych kawalkow.
W stanie Pennsylvania i w kilku innych stanach na polnocnym wschodzie mieszkaja Amish, ktorzy robienie quilts opanowali do perfekcji. Posiadanie w domu quilt w wykonaniu Amish to duza przyjemnosc i rowniez bardzo dobry prezent.
Amish to grupa spoleczna, ktora jest znana miedzy innymi z tego, ze zyja w warunkach odseparowanych od potrzeb techniki I tak zwanej cywilizacji.
Zdjecia Amish quilts
https://www.google.com/search?q=amish+quilts+images&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0ahUKEwjsy5Hk_s7TAhUL5mMKHe8PAWAQsAQITA&biw=1568&bih=703
Kiedy Salsa napisala o ubiorach pozszywanych z kawalkow materialu pomyslam o Dolly Parton i jej piosence “Coat of many colors”. Kiedy Dolly byla dzieckiem jej mama uszyla dla niej plaszczyk z kawalkow kocow i innych dostepnych materialow. Wszystko dlatego, ze Dolly wychowala sie w bardzo ubogich warunkach i kupienie plaszcza dla dziecka bylo poza finansowym zasiegiem rodzicow.
Fragment tekstu piosenki “Coat of many colors”
“My coat of many colors
That my momma made for me
Made only from rags
But I wore it so proudly
Although we had no money
I was rich as I could be
In my coat of many colors
My momma made for me”
Z piosenki powstal film “Coat of many colors”. Plakat z filmu
http://www.gstatic.com/tv/thumb/movieposters/12062459/p12062459_p_v8_aa.jpg
W museum etnograficznym na brzegu jeziora Lake Quinault jest maly dywanik podarowany przez mieszkanca tych okolic. Ten dywanik pamieta czasy przelomu 19 in 20 wieku. Dywanik to pozszywane razem skarpety, w ktorych juz nie mozna bylo dalej zaszywac dziur, bo tych dziur bylo za duzo. Z pozszywanych razem skarpet powstal maly dywanik polozony na podlodze przy lozku.
Firma Levi produkuje koszule, ktore z daleka wygladaja jak pozszywane kawalki materialu. W rzeczywistosci jest to odpowiednio dobrany kolor w roznych miejscach materialu i robi wrazenie pozszywanych kawalkow. Ten pomysl sprowadza sie do czasow kiedy powstaly slynne spodnie zszyte skorzanym sznurkiem i koszule zszyte z kawalkow roznych materialow.
bardzo ładne te ręcznie robione wyroby … ale do tego by robić to prawie hurtowo trzeba mieć zacięcie .. ja sobie trochę dorabiałam robiąc na drutach sweterki dziecięce ale nigdy nie potrafiłam zrobić swetra na zamówienie … moje szycie traktowałam jako rozrywkę a pod przymusem jakiegoś terminu nigdy mi nic nie wychodziło …
Krystyno mieszkając nad morzem nic tylko majówkować ..
Quilting jest tutaj doć popularnym sposoben spędzania czasu, istnieją całe kluby i grupy towarzyskie…jak Ameryka długa i szeroka prawie w każdym domu znajdzie się coś zrobionego tym sposobem.
Najbardziej tradycyjne są wzory geometryczne, ale najciekawsze są te wręcz malowane kawałkami materiału. Kiedy pracowałam u Helenki, mogłam zabierać całe torby różnych skrawków, ale nigdy nie zrobiłam żadnego projektu. W pracy szycie, w domu szycie i dzierganie na dodatek.
Leje, zimno, ale przynajmniej już zielono!
*dość
Dolly Parton… https://www.youtube.com/watch?v=c1zJzr-kWsI
I za młodu chciało mi się uszyć coś dla siebie, kupowałam czasopismo niemieckie „Karina” i jakieś jeszcze, z gotowymi di wycięcia wzorami…a teraz co?
Guzika mi się przyszyć nie chce 🙁
Alicjo mam to samo od 20 lat … od kiedy można kupić wszystko po taniości a świat się zrobił na wyciągniecie ręki … a teraz to mi nawet przeszła chęć zwiedzania świata …
Salsa,
Z przyjemnoscia posluchalam tej piosenki w tej prostej wersji. Zwrocilam uwage na komentarz Didi1.
Didi pisze, ze ma „quilt of many colors” zrobiony z kawalkow starych ubran dziadka i z innych niepotrzebnych kawalkow materialu. Ten quilt ma 70 lat i jest najwazniejsza wlasnoscia Didi. Kawalki materialu maja swoje szczesliwe i smutne historie zwiazane z moja rodzina.
Nie wiem do czego byl uzywany kazdy kawalek materialu zanim zostal fragmentem tego quilt. Wszystkie kawalki materialu tworza calosc historii mojej rodziny. Tym bardziej doceniam slowa piosenki „Coat of many colors”.
Didi1 year ago
I have a quilt of many colors, made from my Great Grandpa’s old suits and various scraps of used fabrics they could no longer use. It’s probably about 70 years old by now. But that collaboration of old rags and material is my most valuable possession. Every stitch of that quilt has stories and memories of the good times and the hard times of my family, many of them gone now. I don’t know what each piece was used for before being retired to the quilt. But being able to touch it and think of the stories I’ve been told about their lives together makes me feel like those days live on, with me. So I really appreciate the meaning of this song.
Poruszające, nic dziwnego, że wiele osób słuchając wzrusza się do łez…
Na otarcie lez,
W czwartek moje kuzynki i kuzyni przeplyneli w okolicach Shelton.
http://komonews.com/news/videos/spotted-ocras-inshelton-wash
Taki widok zawsze zwraca uwage i przynosi duzo radosci.
Kiedys pisalam, jak odroznic chlopcow od dziewczynek. Video zaczyna jeden chlopiec i chwile pozniej obok chlopca plyna dwie dziewczynki. Chlopcy maja wyprostowana pletwe grzbietowa (dorsal fin). U dziewczynek pletwa grzbietowa jest zaokraglona.
dzień dobry …
z grillowaniem chyba dalej mogą być trudności bo wprawdzie słońce jest ale wiatr zmniejsza przyjemność …
miłego dnia … 🙂
Najważniejsze, że słońce jest!
Orko, miłe odwiedziny miałaś, fajna rodzinka 🙂
Zamiast świątecznego grilla u mnie pyszny omlet z ziołami i grudkami solankowego serka wędzonego. Na zioła złożyły się pędy cebulki, bazylia, mięta i garstka kiełków o dość ostrym smaku. Serek dorzuciłam w połowie smażenia i nakryłam pokrywką. Pysznie wyszło, polecam 🙂
A kiełki tym razem wyhodowałam metodą o której tu niedawno pisała Nemo, czyli słoik, gaza, gumka i częste przepłukiwanie nasion. Po trzech dniach gotowe, przełożyłam do pojemnika i do lodówki. Łatwy sposób, a efekty cieszą 🙂
Barbaro to chyba tak wygląda … ja od wczoraj też tak kiełkuję …
http://przepisymagdy.blogspot.com/2017/04/domowe-kieki.html
a wiatr jest niestety zimny ..
Jolinku, właśnie tak 🙂
Wiatr, nie wiatr, idę z psem, daleko, jak najdalej od przygnębiających politycznych wiadomości. Chyba mi się cierpliwośc skończyła!
Wszyscy wyszli na spacer? U mnie zimno, dotrzymuję towarzystwa kotu, który nie wymaga wyprowadzania na spacery 😉
Mnie bardzo rozczuliło zaproszenie pani premier do wszystkich Polonusów, żeby wracali. Konkretów nie podała, niestety. Może jakieś „pińcet”? Ale to już dla mnie nierealne.
Salso,
te ostre kiełki to nie rzeżucha? Tutaj nie mogę znaleźć, ale kiedyś to był mus – talerz, na nim dobrze wilgotna wata, i tego trzeba pilnować, żeby cały czas była wilgotna. Rzerzycha dla mnie to wspaniałe kiełki.
Alicjo, od rana nowy wpis.