Życie na luzie
Łatwo powiedzieć – trudniej zrobić. Życie na luzie jest (podobno) przyjemne, choć wydaje mi się, że nie całkiem możliwe. Czasem człowiek musi się sprężyć, by pokonać kolejną przeszkodę lub odnieść jakiś sukces. I wówczas luz diabli biorą.
Podobnie i w kuchni. Wspaniałym daniem jest wyluzowany mostek cielęcy czy udziec jagnięcy. Oba mięsa potrafię sam wyluzować nie niszcząc ich struktury, by potem cielęcinę pysznie nafaszerować wątróbkami z koperkiem a jagnięcinę czterdziestoma ząbkami nieobranego czosnku.
Podczas niedawnej wizyty na bazarze pod warszawską Halą Mirowską wreszcie znalazłem kiosk drobiowy, o którym wcześniej słyszałem legendy, że wspaniale zaopatrzony i z bardzo sprawną fachową obsługą. Tym razem pogłoski sprawdziły się całkowicie. Kupiłem więc spory zapas (cały kilogram) szyjek gęsich – doskonale wyluzowanych czyli pozbawionych kręgów szyi, oczyszczonych i zamrożonych. Będą kolejno podawane jako gorące przekąski – faszerowane, gotowane w bulionie i w końcu podsmażane.
Drugi zakup to były kurczęta luzowane. Młoda sprzedawczyni w ciągu kwadransa pozbawiła kurczaka wszystkich kości, nie naruszając przy tym struktury mięsa. To samo i w takim samym tempie zrobiła z drugą sztuką. Ta operacja kosztuje zaledwie 8 złotych. W tym samym kiosku kupiliśmy wątróbki, które będą stanowiły podstawę farszu. Przepis zaś wg. którego kurczaki robimy pochodzi z książki „W kuchni babci i wnuczki” czyli jest autorstwa babci Eufrozyny a spisany i upowszechniony przez Barbarę.
No to ruszam do roboty.
Kurczak po polsku z nadzieniem wątróbkowym
1 kurczak wagi ok. 1,5 kg lub dwa mniejsze, 5 łyżek masła, 4 kopiaste łyżki siekanej natki pietruszki, po dwie łyżki siekanego koperku i kolendry, 5 łyżek tartej bułki, 1 jajko, wątróbka, ewentualnie 1/2 łyżeczki cukru, sól.
1. Sprawionego kurczaka nasolić wewnątrz i na zewnątrz.
2. W miseczce rozetrzeć masło z żółtkiem, najdrobniej usiekaną wątróbką, siekaną natką pietruszki oraz pozostałymi ziółkami i tartą bułką. Jeżeli ma się malakser, wszystkie te składniki wrzuca się po prostu do kielicha malaksera, bez konieczności uprzedniego siekania. Posolić, posłodzić do smaku.
3. Ubić pianę i ręcznie, ostrożnie zmieszać z przygotowaną poprzednio masą.
4. Napełnić tuszkę, zeszyć wyparzoną igłą i bawełnianą nitką.
5. Obsmażyć na maśle starając się nie spalić tłuszczu. Podlać odrobiną wody lub białym winem (podanym później do dania), dusić do miękkości lub (to znacznie smaczniejsza wersja) upiec w piekarniku.
Na zdjęciach pokazane są etapy powstawania wspaniałego dania klasycznej polskiej kuchni.
Fot. P. Adamczewski
Komentarze
A ja ostatnio zmodyfikowałam przepis niejakiego Jamie Oliver’a.
Kurczaka natarłam solą i pieprzem, zawinęłam w folię plastikową i wsadziłam do lodówki na kilka godzin. Przed przystąpieniem do pieczenia ugotowałam całą cytrynę wraz z dużym ząbkiem czosnku – na wrzątek wrzuciłam składniki i gotowałam 10 minut.
W tym czasie przygotowałam mieszankę ziołową (bazylia, sage, rozmaryn, tymianek – świeże, prosto z ogródka), sól, pieprz sichuan i oliwę. Wszystko razem dokładnie roztarłam w fajansowym moździeżu. I taką mieszanką natarłam kurczaka z zewnątrz i od środka.
Cytrynę i czosnek odcedziłam. Gorącą cytrynę nakłułam nożem i wraz z czosnkiem wsadziłam do środka kurczaka. Również całe gałązki ziół – nie za dużo – i spięłam wykałaczkami.
Bez extra tłuszczu piekłam w halogenowym prodiżu około 45 minut.
Pyszności!
Kurczak wygląda wielce apetycznie 😎
Krystyno, wszystkiego najlepszego 😆
Danuśko,
pamiętam o obietnicy. Ale czas mi się tak okropnie kurczy, że dopiero teraz. Sorry 😳
Łazanki kupuję gotowe. Przepis na farsz taki sam, jak do pierogów ze świeżej, białej kapusty. Podawałam go kiedyś, bo taki sam wykorzystuję do pierogów, podobnie jak Nemo.
Podam jeszcze raz:
główkę kapusty (wielkość zależna od potrzeb i apetytu 😉 ) szatkuje i blanszuję. Po odcedzeniu i wystudzeniu, solidnie wyciskam, ponownie szatkuję na bardzo malutkie kawałeczki. Cebulę, 1/3 objętości kapusty, pokrojoną w piórka, podsmażam na maśle<> i dodaję kapustę. Solę i dość mocno doprawiam czarnym pieprzem. Duszę, mieszając raz po raz, dopóki kapusta lekko nie zbrunatnieje.
Dodaje do ugotowanych łazanek.
W zależności od tego, kto będzie jadł polewam zrumienionym masłem albo podsmażonym boczkiem. Do kapusty można dodać grzyby leśne albo pieczarki.
Smacznego 🙂
Czy ktoś wie co się dzieje z @Danem ze słoneczne Italii? 🙄
Chodziliśmy, choć w różnym czasie, tymi samymi studenckimi szlakami. Jesteś tam Dan? Podeślij trochę słońca. Pozdrawiam 😆
Czy mogę prosić o podanie przepisu, na tak mocno tu rekomendowaną, karkówkę Eski? W niedziele mam obiad na siedem osób 😉
Życie na luzie jest nie tylko przyjemne, ale też wielce pożyteczne. Zdrowe i ekonomiczne 😆
Tak, jak cnota nie polega na chronicznym braku okazji, tak życie na luzie nie oznacza przeszkód i wyzwań 😉
„Luz” przejawia się w sposobie podchodzenia do nich. Mobilizacja, dyscyplina i wysiłek wcale go nie wykluczają. Sporo na ten temat mogliby powiedzieć sportowcy.
A jeszcze więcej ludzie, którzy mimo przejścia przez obozy koncentracyjne czy łagry, żyją, choć jest ich już coraz mniej, pogodnie. Na „luzie” czyli z właściwym dystansem do rzeczywistości. Bez niepotrzebnego napinania się 😉
Dzień dobry,
Karkówka Eski: http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/05.MIESA_ROZNE/Karkowka_wg.Eski.html
1. Jutro idzie się naprawiać do szpitala nasz Pepegor. To ja już dzisiaj życzę mu zdrowia i powodzenia i zapewniam, że kciuki będą za niego trzymali wszyscy Blogowicze;
2. Jestem absolutnie pewna, że Jagoda ma w tym względzie rację – odpowiedni dystans do siebie i przypadków losowych znacznie ułatwia życie;
3. Jeżeli nie mamy w pobliżu panienki od luzowania drobiu (ja nie mam) a nie chcemy stosować techniki Heleny (nożyczkami) albo Haneczki (po rozcięciu tuszki) z czystym sumieniem polecam sposób, którego nauczyła mnie stara, zawodowa kucharka, p. Czesia. Otóż kuraka należy owinąć w kawał płótna, ścierkę itp i turlać silnie naciskając po blacie, albo stole – tak się rozluźnia przyczepy mięśniowe przy kościach ,potem wąskim ostrym nożem odcina się mięso od kości, poczynając od góry. Mięso na nogach też odcinamy od stawu biodrowego, a przedtem trzeba podciąc dookoła ścięgna przy stawie skokowym ; Tą samą metodę stosujemy i do kaczki – gęś i indyk mają już za mocne ścięgna i na „wałkowanie” nie reagują.
Jagodo-dziękuję!
Sprzedawca luzujący kurczaka za drobne 8 złociszy to jednak ewenement w polskim handlu.Szkoda,że wypad do Hali Mirowskiej to dla mnie cała wyprawa.
I tu jeszcze uwaga na trochę podobny temat.Jest nam zawsze trochę smutno przy kupowaniu ryb:to co jest normą we wszelkich sklepach rybnych we Francji,to znaczy oczyszczenie(w tym również z łusek)świeżej ryby i sprzedanie jej w formie gotowej do smażenia,pieczenia itp nie jest nadal dobrym zwyczajem w naszych sklepach.
Kupiłeś świeżą rybę w całości,to baw się z nią w domu sam 🙁
A teraz opowieść nie na temat,ale za to dla Echidny i może nie tylko.
Zabieram czasem do pracy mojego psa,ale okazuje się,że pies w pracy to nic nadzwyczajnego.Moja koleżanka,która tak jak Jagoda,niedawno wróciła z Australii opowiadała nam,że jeden z tamtejszych znajomych przychodzi do pracy z małym wombatem.Zwierzę w zasadzie przez cały dzień śpi,ale czasem ma pomysł,by spać
w innym miejscu i wtedy wszyscy pracownicy ruszają na poszukiwania delikwenta 🙂
Każdy pretekst dobry,by zająć się czymś innym niż obowiązkową robotą 😉
Barbaro-zajrzyj proszę do poczty,brak nam tylko Twojej odpowiedzi.
Pepegorze – trzymam kciuki 🙂 http://www.pinterest.com/pin/201184308326501416/
Pepegorze,
będzie dobrze. 🙂
Jagodo,
mała uwaga do przepisu na karkówkę : wiadomo, jaką śmietanę ma Eska – gęstą jak masło. I w pieczeniu zachowuje się pewnie jak masło. Ja użyłam zwykłej śmietany 12% z pojemniczka , która niestety lekko się zwarzyła. Nie miało to zupełnie wpływu na smak, a po odgrzaniu/ bo od razu wszystkiego nie zjedzono/ już tego nie było widać. Na przyszłość zrezygnuję jednak z takiej zwykłej śmietany.
Życie na luzie? Raczej śmierć na luzie. A jeszcze lepiej – trupki na luzie. Mimo, że nie jestem wegetarianką. to tak ględzący kucharz nie zachęca mnie do jedzenia tychże trupków na luzie. Jest bardzo nieapetyczny.
Wczoraj pani o nicku Nana, dzisiaj Anna Pol -pierwsze wpisy i od razu z pretensjami i kąśliwymi uwagami. Drogie panie! Polska to wolny kraj i każdy może głosić swoje zdanie w publicznej przestrzeni. Jednocześnie jednak dbajmy o grzeczne i nieobraźliwe formy tych wypowiedzi. To też ułatwia życie zbiorowości.
A tak na marginesie – blogosfera to niezwykle pojemna przestrzeń i każdy może znaleźć kąt dla siebie wg własnych kryteriów.
Mnie jest dobrze w saloniku Piotra, widać moja wrażliwość jest innej próby.
Pyro – nie Nana, wczoraj wpisała się Hana 🙂
-10C, dużo śniegu spadło i nadal pada.
W porannym dzienniku NBC podano, że najzimniejsza i najśnieżniejsza zima od 20 lat. Bardzo estetycznie to wygląda z ciepłego domu spoglądając, taka zimowa bajka i codziennie świeży śnieg.
Gorzej z perspektywy tego, kto ma odśnieżać 😉
JAGODA,
telepatia czy co? Wczoraj przeglądałam wpisy sprzed bodaj 2 lat (dokładnych dat nie pamietam), bo szukałam czegoś i natrafiłam na wpis Dana – sugerował, żeby zamiast tradycyjnej kapusty z grochem zrobić to samo, tylko groch zastąpić ugotowaną osobno fasolą – jaśkiem. Skoro kapusta z grochem, to wpis mógł być około-bożenarodzeniowy.
Podobno kapusta z jaśkiem to jest to, co najbardziej lubią tygrysy 🙂 Miałam wczoraj wkleić ten wpis Dana, bo lubię jaśka, ale coś mi przeszkodziło, a potem zapomniałam 🙄
Dzień dobry 🙂
Trybuję (pół godziny dłubaniny 🙄 ), nie umiem luzować, nigdy nie widziałam jak to się robi. To znaczy na żywo nie widziałam.
Może wywołamy Dana tymi wpisami? 😉
Ja i owszem, raczej jestem wyluzowana, ale nigdy nie nauczyłam się luzować drobiu. Może czas najwyższy?
Zanotuję sposób pani Czesi, który podała Pyra.
Ciekawa jestem, czy wombaty śpią nocami.
Ostatnio sporo czytałam na temat kotów, bo jak sie ma zwierza pod opieką, to warto wiedzieć niektóre rzeczy. Podobno koty postrzegają ludzi jako… koty, tylko trochę większe 😯
Ja bym śmiało mogła zabierać kota do pracy, bo cały dzień śpi, właśnie teraz pochrapuje sobie na jej podusi za moim fotelem. Odpoczywa po nocy – jej ulubionym nocnym zajęciem jest udeptywanie nas i rozstawianie nas po kątach łóżka 🙄
Haneczko – widziałam, jak zręcznie to robisz. I przecież do rolady musi być płat mięsa, a nie worek do nadzienia. Więc wszystko, jak trzeba. Nie mogę sobie tylko wyobrazić Heleny z nożyczkami.
Pyro, ale ja bym chciała umieć zrobić worek 😉
Haneczko,
ja widziałam na żywo ale zaręczam, że we własnoręcznym luzowaniu to nie pomaga 🙂 Z trybowaniem mam to samo. Babcia robiła doskonałe udka kurczaka wytrybowane – nie jestem w stanie tego powtórzyć w żaden sposób.
Pani Anna Poll jest wytworną damą, Pyro. Nie jest wegetarianką, zapewne ze smakiem zjadłaby kurczaka po Haneczkowemu, ale żeby od razu wiedzieć o tym, jak Haneczka go zrobiła – to takie nieapetyczne.
Pani Anna jada wyłącznie w restauracjach i nigdy, przenigdy nie wchodzi do kuchni, żeby jej czasem coś nie zbrzydziło.
Haneczko, uściski za Twoje genialne kurasie!
Hej, Dziewczyny, czym się różni trybowanie od luzowania??? Bo ja zawsze myślałam, że to jedno i to samo…
Dzien dobry,
A ja mam dla Was przepis, do ktorego luzowac nie trzeba: kurczak pieczony w soli, popularny we Francji. Ladna tuszke wypelnia sie ziolami, najlepiej swiezymi, tymiankiem, rozmarynem i lawenda, zwiazuje nozki, wklada do naczynia nadajacego sie do piekarnika i zasypuje gruba warstwa soli, aby kuraka nie bylo widac. Piecze sie nastepnie w temp. 200°C . Na 2-kilogramowego kurczaka nalezy liczyc 2 godziny. Po upieczeniu, rozbija sie solna skorupe. Tak upieczone mieso jest aromatyczne, nie jest wysuszone, a caly tluszcz splynal i wsiakl w sol. Smacznego!
Danuśka – myślę że wątpię. Trzymanie rodzimych zwierząt w warunkach domowych jest nielegalne w Australii.
Alicjo – prowadzą nocny tryb życia. Chociaż mój śpi.
E.
Roma – dziękujemy, już piekliśmy kuraka i rybę (rybę w soli z ubitym białkiem)
Nisiu – trybowanie, to wycinanie kości – np jeżeli kg schabu usuwasz kości, to ten schab „trybujesz”, natomiast luzowanie, to usunięcie całego kośćca z tuszki, bez naruszenia powłoki. Luzuje się przede wszystkim drób, czasem prosiaka. Miejsce po kośćcu zapycha się farszem. Po upieczeniu czu ugotowaniu nożna jeść na ciepło, albo po wystudzeniu jako ekstra część zimnego bufetu w auszpiku, majonezie i innych wymysłach.
Wrócę jeszcze do porcelany, bo pierwszą porcelane w moim życiu dostałam od Misia naszego blogowego – jednoosobowy zestaw deserowy „Białej Marii” do herbaty, jako że herbaciara jestem.
Od Misia (na ostatnim Zjeździe u Żaby) dostałam piękne filiżanki do herbaty firmy Seilmann Weiden. Te filiżaneczki były – według oznaczenia na spodku, produkowane w latach 1924-1946 i na tym tę serię zakończono. Całkiem zacne są i starszawe.
Od Ewy Cichalewskiej dostałam piękną filiżankę firmy Aynsley – trochę jakby wyżebrałam, bo chciwym okiem zagladałam do Ewinej serwantki 😉
To są śliczne, kolorowe (zwykle kwiatowe) zestawy.
Trzeba było dopiero blogu, żebym wzbogaciła się o porcelanę 😉
W ub. roku Roger miał swoją doroczną wyprzedaż rzeczy, których nie potrzebuje (tradycyjna garrage sale – sprzedajesz za grosze coś zbędnego, a komuś może się przydać, znakomity zwyczaj). Akurat przyjechaliśmy do nich, więc patrzę, czego się pozbywa, a on wystawił poniższe (tylko 2 sztuki) na sprzedaż za całego dolara. Spojrzałam pod spód – Solian Ware, natychmiast zaaresztowałam, rocznik 1942 wybity na spodzie.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2056.JPG
Wszystko jest od innej matki, ale mnie to nie przeszkadza. Roger w każdy weekend letni wybiera sie na objazd takich „garaży” i kupuje, co mu w oko wpadnie, a potem sam się pozbywa nadmiaru. Często zamiast tradycyjnego, jednolitego serwisu obiadowego używa półmisków, zakupionych „na garażach”. Oczywiście każdy od innej matki, ale jaki efekt 🙂
Na „garażach” można znaleźć naprawdę ciekawe rzeczy i dlatego ja sobie zakazałam weekendowych wycieczek. Nie miałabym gdzie tego pomieścić!
echidno-wierzę,że w Australii to nielegalne,ale jeśli tego wombata trzyma w domu
i w biurze wyluzowany Australijczyk polskiego pochodzenia to…sama rozumiesz 😉
Alicja – taką manierę ma znana Ci Marialka. Ona kupuje pojedyncze (a raczej 1 osobowe) nakrycia. Ma już ich tyle, że może przyjąć 10 osób – a każda zje z innych naczyń. To świetnie nawet wygląda i traktowane jest z przymrużeniem oka.
I jeszcze do wczorajszego tematu – porcelana, o której bywa mowa, to typowe nakrycia mieszczańskiego domu, czyli tzw „średnia półka, najwyższy poziom”. Jedynym, znanym mi blogowiczem, który ma kilka sztuk porcelany „muzealnego poziomu” jest Pepegor. No, ma, ale i traktuje muzealnie – nie pija ze swojej Miśni. Jeszcze ktoś miał przedrewolucyjnego Łomonosowa, ale nie pamiętam kto; pojedynczą czerwono złotą filiżankę „George Royal” kupiła Młodsza w sklepie charytatywnym w Londynie za 6 funtow, pewnie komuś została w domu i oddał „na biednych”.
echidno-
Serio mówiąc-powtórzyłam jedynie zasłyszaną opowieść.
Różnie bywa z takimi opowieściami.
Wracając do wpisu Echidny, bardzo sobie cenię worki do pieczenia drobiu czy jakiegokolwiek mięsiwa (ryby jeszcze nie próbowałam i nie wiem, czy warto).
Najważniejsze primo – nie trzeba co chwila pieczeni polewać, będzie soczysta i znakomita!
Podchodziłam do tej nowinki dość sceptycznie, ale jak upiekłam indyka na któreś Święto Dziękczynienia i wyszedł idealnie, soczysty i rumiany, ze skórą jak trzeba, to się przekonałam i wszystkim polecam.
Wiem, że w Polsce są w sprzedaży – koniecznie poczytać instrukcję obsługi, bo 2 rzeczy są ważne. Wsypać do worka łychę mąki i rozpirzyć tę mąkę po ściankach worka (żeby się nie sklejało) oraz obciąć jeden z rożków worka mniej wiecej na centymetr, żeby umożliwić uchodzenie pary.
A propos muzealnych naczyń, ja mam od Pepegora jedyny w swoim rodzaju, bo specjalnie na okazję zrobiony kufel piwny. Rocznik zacny (10.V.1888)!
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2084.JPG
W przeciwieństwie do Pepegora popijam z niego piwo, bo to jest grube, ciężkie szkło (takie na 0.5 cm grube) i dobrze utrzymuje temperaturę – ale jest to kufel od świeta i okazji!
Drugi kufel jest od Dorotola, też wyglada na wiekowy, ale nie ma na nim daty. Trzeci nabyłam drogą kupna po długich targach w lizbońskiej knajpce. Pan nie mógł zrozumieć, dlaczego uparłam się na ten sfatygowany kufel, nie mogliśmy się dogadać, bo on po angielsku nic, a ja po portugalsku też nie. On zrozumiał, że ja narzekam na te staroć i chciał mi wymienić na nowoczesny szklany. A ja chciałam ten kufel kupić, właśnie taki, nadgryziony zębem czasu!
Nie chciał pieniędzy (kto by chciał coś „takiego” kupować?!), ale w końcu wcisnęłam mu kilkanaście $, zwiewając z kuflem z knajpy. Ostatni z rządka jest również od Pepegora, rocznik 1951.
Ponieważ Pepe ma jutro operację, wypiję za zdrowie z tego najbardziej zabytkowego 🙂
U nas zima całkiem wyluzowana. Fotka sprzed chwili:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2086.JPG
Asia, Krystyna, dziękuje 🙂
Alicjo 🙂
W niedzielę byliśmy na obiedzie u koleżanki. Bardzo nam smakowały piersi kurczacze w porach 😉
1,5 – 2 biusty
por duży lub dwa
około 30 dag sera żółtego
pokrojone piersi, posypane wegetą (Natur) lub ulubionymi przyprawami dusić na oliwie, dodać pokrojoną w plastry por, mleko i na końcu ser (starty na tarce)
Polecam 😎
Pod kordełką z porów można dusić nie tylko biusty,odnóża też 🙂
Można też zaszaleć i zamiast mleka podlać śmietaną,ale wtedy już nie dawać sera.
No i nie zapomnieć o otwarciu butelki dobrego,czerwonego wina 😉
Pyro – wywołałaś mnie do tablicy. Nie wpisywałam się wczoraj a już z pewnością nie pisałabym złośliwości, bo kocham ten blog! Alicjo – ostatnie zdjęcie Mrusi siedzącej na kanapie i chyba oglądającej tv zrobiło furorę u mnie w pracy – wszyscy się w niej zakochali! Serdeczności. Nana
Nano – przepraszam – już prostowała Asia, że przypisałam komentarz Hany – Nanie. Zdrzaźniłam się co nie co, bo to nie był wpis sympatyczny i pewnie w „dusznym dyskomforcie” pomyliłam nicki. Jeszcze raz przepraszam
A teraz o sprawie przyjemniejszej – wiecie co zrobiłam na deser? Jabłka w szlafrokach
2 jabłka obrane i pokrojone na ćwiarti – 8 świarte
1 op francuskiego ciasta chłodzonego pokrojonego na 8 części. Piekarnik z termoobiegiem na 180 stopni
2 łyżki cukru – pudru, 1 łyżeczka cynamonu.
Za ca 5 złotych miałyśmy 8 gorących cistek pod cukrowo – cynamonową kołderką. Roboty max 10 minut. Jutro powtórka.
Szanowna Pani Pyro
co jest niesympatycznego w tym komentarzu?
Hana
4 lutego o godz. 11:55
Rosenthal nie na dyplomatyczne przyjęcie? Why?
Staranność przy nakrywaniu stołu, dbałość o detale przy rzucaniu posądzeń – a będzie mniej powodów do wstydu 😉
Nano 17:53, jeszcze większą furorę – wśród malkontentów, wybrzydzających na nakrycia stołów – robi zdjęcie Mrusi harcującej po stole.
Alicjo, możemy prosić o „replay”?
Ukłony dla Mamuni Rumika. A teraz hau, hau…, biegnę na spacerek z tatuniem Jankiem Kosem.
Nana,
z tym zdjęciem Mrusinym było tak, że Jerzor ją nosił jak niemowlę na rękach (Mrusia zachwycona tym nie jest, ale wyrozumiała) i w pewnym momencie tak ją na kanapę usadził, a ja akurat miałam aparat pod ręką.
Ku mojemu zdziwieniu siedziała w tej pozycji kilka minut.
Z kanapy ma widok na okno, tv. jest w ciemnym pokoju i czynna tylko na dziennik tv rano i wieczorem, Mrusia ma tv. w głębokim poważaniu. Z perspektywy Mrusi widok sprzed chwili (przysiadłam się do niej):
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2091.JPG
Tobermory – nie chcę już dzisiaj wracać do wczorajszej dyskusji. Archeologia wypominkowa nawet w małżeństie sygnalizuje potencjalne kłopoty. Temat zamknięty. Jak zwykle chodziło o ton, nie o meritum.
Pyro
o ile ja zrozumiałem, to Hana wyraziła zdziwienie innym komentarzem:
„Tego typu naczynia (Blu Chine i Rosenthal) nie nadają się na dyplomatyczne przyjęcia”
Jeśli ze zdziwionego pytania „Why?” można było wyczytać, jakim tonem zostało zadane, to jestem pod wrażeniem.
Bardzo interesujący blog.
Pyro przykro mi, ale kompletnie nie znasz się na porcelanie. A publiczne uwagi na temat wartości czyjejś porcelany ….. Ciekawe ilu blogowiczów ma pełne, liczące kilkadziesiąt i więcej elementów serwisy np. pokazanego Rosenthala czy angielskiego white blue. Jeśli to jest średnia półka to pokaż proszę tą wysoką używaną oczywiście. Wiadomo, że pojedyncze sztuki to inna sprawa. A posiadanie i trzymanie w szafie to pominę milczeniem całkiem.
Blog jest interesujący rzeczywiście i dlatego dbamy o możliwie wczesne zamykanie potencjalnych sporów. A o wieczysty pokój niełatwo, bo co jedno z nas, to potężniejszy „wódz Indian”. Ale lubimy się (w przerwie niegroźnych awanturek)
Poproszę o przepis na ziemniaczaną zapiekankę. Tak mnie naszło na jutrzejszy obiad.
Tosik – jasne, że się nie znam. Na niczym. I dlatego jest mi milusio i cieplutko. Daj spokój, Kobieto, wrzuć na luz (jak radzi Gospodarz) Dla spokoju Twojego ducha odchodzę na z góry upatrzoną pozycję. Pa, Tosiku.
Tobermory, nie tylko Ty 🙂
Insynuacje na kolacje.
Kartofelki, cynaderki, wanton, ton
Talerz nie dyplomatyczny
Blog nie polityczny, wanton, ton
Why? – tonem jak najdelikatniejszym cichem szeptem zapytam 🙂
Też się nie znam na porcelanie, ale swego czasu zakochałam się w niemieckiej China Blau. Upolowałam po antykwariatach trochę filiżanek, talerzyków, kilka dzbanków i cukierniczek.
Ktoś może wie, jaka to półka?
https://www.google.pl/search?q=china+blau&client=firefox-a&hs=C08&rls=org.mozilla:pl:official&channel=sb&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=94TyUu79BqLy7AbnkICYBA&ved=0CAkQ_AUoAQ&biw=1152&bih=566
Wytwórnie to robiły różne, na kilku są miśnieńskie znaczki, inne podpisane Bawaria, jest chyba Sorau czyli Żary, nie chciało mi się wszystkim zaglądać pod ogon. Są w użyciu, jak najbardziej.
Zapomnieliście języka polskiego czy co?
Co złego z „dlaczego”?
Bardzo podobał mi się komentarz pod artykułem o okrzyku Cieleckiej (aktorka) po odebraniu jakiejś nagrody – „Oh my God!”
Komentarz – „jaka światowa” 😉
Nie mamy w /Przepisach zapiekanki ziemniaczanej, a to takie pole do popisu!
Za oknem nadal sypie, zerwał się wiatr i widzę, że u wjazdu na podwórko formuje się niezła zaspa.
Pyro,
może coś w tym stylu? Dodatki można zamiennie.
http://lekkibrzusio.blogspot.ca/2012/09/zapiekanka-ziemniaczana.html
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?s=zapiekanka+ziemniaczana
O! Nisiu, ja dzięki Tobie zaczęłam oglądać ta niebieską w ogóle. Wcześniej wydawała mi się zbyt bogata w zdobienia i preferowałam wszelaką białą klasyczną, bez wzorów. Od tego czasu dołączyła do niej niebieska w formie Johnson Bros itp firmy z WB ( Gospodarz ma podobną). 🙂 Ładna jest i powinna być w użyciu moim zdaniem 🙂
http://www.blueandwhite.com/thumbnails.asp?pe=6&m=Johnson+Bros&p=Old+Britain+Castles
Robię zapiekankę ratunkowo, tzn, jak już nie mam żadnych pomysłów. Bardzo ją lubię, ale podejrzewam, że tuczy.
Naczynie do zapiekania smaruję masłem.
Ew. kładę na dno (jeśli mam) plastry dobrego boczku wędzonego.
Dalej: warstwa ziemniaków ugotowanych w mundurkach i obranych albo nie (zależy od urody mundurków).
Na to rzucam: kiełbaskę w plasterkach (jeśli nie ma boczku, cebulę w grube piórka, fenkuł, jajka na twardo, pomidory. Zasypuję serem, najchętniej królewskim z Sierpca, bo jestem łagodna jedzeniowo. Przyprawiam na bieżąco, tzn. w trakcie dokładania.
Można tam wrzucić praktycznie wszystko.
Można na koniec dać jeszcze ziemniaki.
Sosów nie lubię, więc nie robię, ale każdy może.
Wyciągam z pieca 200 stopni, kiedy już pieknie wygląda zapieczony serek.
Smacznego.
A. Piekę bez przykrycia.
Jak sie je duzo cynaderek to czym czlowiek przesiaknie?.. no czym?
Wie ktos moze?
No wlasnie: cyntryna 🙂
Nisiu to wszystko zalezy jaki masz wysoki kredens? U mnie w domu byl kredens taki stary, ciezki mebel. Z jednej strony byl zaokraglony i tam byly szyflady z drugiej szafka a miedzy nimi szafka na dole i nad nia za szklem polki. Wszystko siegalo moze do piersi. Tam stal za tym szklem serwis do herbaty (taki niebieski jak na Twoim zdjeciu). To jaka to polka na wysokosci pepka? Na tych polkach chowalem tez moje polki plastykowych i papierowych zolnierzykow. Ba, cale armie. Niemcy, Polacy, Anglicy. Byli tez indianie i rycerze konni. Wszyscy razem. Wiekszosc sie wytlukla (porcelany) a zolnierzyki przepadli. Polki tez juz nie ma….
YYC, moje stare błękitki stoją w nowoczesnej przeszklonej witrynie razem z ukochanymi czeskimi kieliszkami do wina na niebieskich nóżkach (jeżdżę po nie do Harrachova, kiedy jestem w Karkonoszach) i innymi naczyniami, które wyjątkowo lubię, np. filiżanka z Daru Młodzieży, filiżanka z GOPR-u, flaszeczka po Krwi Nelsona czyli rumie Pussera itd.
Nowe błękitki, tzn. cebulaki z Książa (z fabryki, której już nie ma), niebieski wsiowy Churchill (niestety, w wersji chińskiej, do mycia w zmywarce, tyle że wzór ten sam), pamiątkowe kubki z Daru, z rosyjskiego Mira, z Szetlandów, z Antwerpii i podobne mają swoje miejsce na śmiesznej półce ściennej, która udaje obraz, ponieważ posiada srebrną masywną ramę.
Przeogromny czarny kredens jak forteca i olbrzymi czarny stół na kręconych nogach pamiętam z dzieciństwa. Żyliśmy z nich jakiś czas po śmierci ojca. Podobnie jak z biedermajerowskiego sekretarzyka, zabytkowej komody i takich róznych, które mama sprzedawała jednemu cwaniakowi z Desy.
YYC, a jesteś pewien, że to Twoje to był kredens a nie bufet? Widywałam bufety wielkości czołgu.
Duże M, a zastanawiałaś się kiedy nad takimi niebieskimi?…
https://www.google.pl/search?q=indisch+blau&client=firefox-a&hs=uHp&rls=org.mozilla:pl:official&channel=sb&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ei=QpPyUpiKBeLT7AaoyYGwBA&ved=0CAkQ_AUoAQ&biw=1152&bih=566
Bo ja właśnie się zastanawiam, kurczę blade…
I wiem, gdzie można kupić nowiutki serwis obiadowo kawowy za półtorej bańki (której nie mam, dlatego się zastanawiam)…
http://www.portform.pl/pol_m_Porcelana_Indisch-Blau-Arzberg-1183.html
Niebieskie z niebieskimi powinny się spasować…
Będą pasowały doskonale Nisiu do tego co masz, bierz jak mówią do Ciebie 🙂 Bardzo są bardzo też 🙂
Nisiu – Twoje błękitki są śliczne. Pisaliśmy już o tym. Te nowe india blue – wydają sie o 2 klasy niższe – ale to kwestia gustu. Jeżeli Ci się podobają, to kupuj. Przecież to Tobie mają się podobać.
ja robie zapiekanke ogolnoziemniaczana w taki sposob: dno naczynia do zapiekania smaruje oliwa, na to plastry cebuli, potem warstwa plastrow surowych ziemniakow, marchewki, cebuli, kielbasy (najlepsza tutejsza z serem zoltym, to posypuje tartym kminkiem i curry, potem kolejna warstwa i przyprawy. Warstwe ziemniakow sole odrobine, przykrywam i pieke. Kiedy ziemniaki sa juz miekkie, dodaje na ostatnie kilka minut ser zolty.
Pyruniu, ale ja nie mam w tej chwili forsy, więc jestem skazana na myślenie. Poza tym znalazłam, całkiem przypadkiem sklepik, gdzie mają china blau w podobnej cenie. I stare…
Wszyscy wiemy, co się stało osiołkowi kiedy miał za duży wybór…
Pewnie kredens. Na nim byla polka z 10cm wysoka wzdluz calego kredensu na jedna trzecia szerokosci od sciany i na niej posrodku pamietal stal wazon. Taka chinska duza waza (nie mylic z krolem), na dole pekata do gory sie zawezajaca z 50-70 cm. Cos w tym stylu
http://img.interia.pl/encyklopedia/nimg/ming.jpg
Posrodku w szafce rozne talerze, polmiski etc a w szafce po lewej nie pamietam, ale chyba czesciowo smakolyki czyli slodzycze, ale chyba tez jakies szkla albo dziadkowa nalewka, ktora rownierz byla trzymana w zegarze 🙂
Na drugiej scianie byl maly kredens jakby od pary. Tam byly rozne roznosci trzymane przez babcie, ale tez i kosztowne jak i wyjatkowe. Czy to carskie zlote rubelki dla wnukow trzymane czy prawdziwe kakao. Moze mi sie jednak cos juz kreci 🙂 W czasach dobrobytu PRL-u tyle normalnych rzeczy uchodzilo za luksus.
No coz, tyle lat minelo a te kredensy mialy swoje tajemnice zamkniete w szafkach i szufladach….. 🙂
Miedzy kredens a piec sie wchodzilo zeby sie ogrzac w zimowe dni. Jak sie wyszalalem na lyzwach na ulicy na ubitym sniegu to wlasnie tam bylo najlepiej. Piece wstawili po wojnie bo nasi wyzwoliciele zabrali (zlupili) ze soba na wschod kaloryfery. Zainstalowano ponownie w latach 60-tych i byly i piece kaflowe i kaloryfery. W piecu w pokoju stolowym (obecnie zwanym salonem nawet w M3) zawsze po swietach palilo sie choinke i zapach byl wspanialy 🙂 W piwnicy wegiel i ziemniaki od chlopa no czasem sie tam zagladalo z chlopakami i zucalo zapalone zapalki tak, ze sie przyklejaly do sufitu i oczernialy ogniem. Pisalo sie tez na suficie swieca rozne zaklecia 🙂
Piec kaflowy w sypialni byla ladny i kolorowy. W kuchni tez na piecu sie gotowalo i stala zawsze goraca esencja. Dziadek nawet gazu nie uznawal. Jak dziadkowie zyli to byla zawsze pomoc domowa do sprzatania. Stara Pani Wozniakowa jeszcze sprzed wojny. Byla tez zawsze jakas mloda dziewczyna ze wsi do pomocy w kuchni, rozpalenia pieca, zakupy etc. Ciotka niepracujaca i majaca sie zajmowac kuchnia rano wydawszy polecenia szla do kawiarni gdzie z kumami przesiadywala do pory chyba obiadowej. Cala rodzina w liczbie jakis 20 osob schodzila sie na obiad, ale nie w tym samym czasie (to tylko w niedziele). Dziadkowie odeszli i wszystko pomalu sie rozpadlo. Tzn swieta czesto inne dni rodzinnie ale juz nie to samo 🙂
No tak mnie na wspominki wzielo od tego kredensu. A wszystko przez Nisie i polki. Skojarzenia 🙂
…powrót z roboty 15 minut temu.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2097.JPG
No właśnie, wszystko przez to gadanie… Yyca wzięło na wspominki, a mnie na oglądanie obrazków. W rezultacie – zamówiłam tego słodziaka:
http://pl.dawanda.com/product/53570119-Tirschenreuth-Kaffeekanne-Zweibelmuster-shabby
Powinien być idealny do moich indywidualnych potrzeb herbacianych – dla jednej osoby. I ma taki rzadko spotykany dzióbek, z którego na ogół się nie leje…
Nisiu, cudny!!!!!
Pasuje idealne Nisiu a będziesz miała czas na zastanawianie się które by tu … 🙂
Mam odpowiedz!!!
Jak nie kapie po calym stole i mozna spokojnie nalac herbate do filizanki to znaczy z gornej polki 🙂
Jesli chodzi o talerze i polmiski odpiewdz znajde nieco pozniej 🙂
yyc 🙂 🙂 🙂 wiem czego szukać 🙂
Raz w życiu miałam nieduży enerdowski dzbanek z takim dziubasem. NIE kapał. Te długie dziubasy na ogół leją po sobie i po stole.
I jest mały, jednoosobowy (do mokki byłby wieloosobowy, ale ja w nim będę robiła herbatę), więc nie bedzie trzeba pamiętać o laniu wody do połowy…
Tak to my, stare dziewczynki, znowu bawimy się w dom… 🙄
Dobrze zaprojektowany dzbanek ma tak wyprofilowany dziubek, że nie ma prawa kapać. Jak kapie znaczy źle zaprojektowany Nisiu. To teoria – w praktyce te nowsze często kapią, te starsze z rzadka 🙂
Nisiowe niebiesko-białe 🙂
Przy okazji wzięło mi się na wspominki…
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_6968.JPG
p.s.To była spora impreza na kilkanaście osób, ogródkowa, przed rejsem 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7024.JPG
Zapomniałam poprosić… pewnie dali by filiżaneczkę na pamiątkę 🙂
To już było trochę pobojowisko.
Sądząc z róż, na tej właśnie imprezce wujciowie z Daru (róże były od nich, jedna zdechła, druga, Piccadilly, rośnie) rozpijali Rumika – ponczem rumowym, nomen omen.
Sezon późnozimowy zaczełam od dłuuuuuuugiej rozmowy z Nowym o Kenii i nie tylko, bo jak wiadomo „I had a farm in Africa…”, a ja zacznę kiedyś tak „I have (had) a farm in Froggy Mudlands…”
Kiedyś już pytałam o porcelanę i fajans, i Alina znalazła wciąż działającą wytwórnię tego fajansu, ale nic nie uzupełnię, bo potwornie drogi
https://picasaweb.google.com/zabieblota/ZastawaDziedziczna#
Gaszę światło, dobranoc!
Dzień dobry,
Wróciłem, jestem zachwycony Kenią, ludżmi, plemionami, pogodą i czym kto chce.
Mój pobyt bardzo różnił się od typowego wyjazdu do wschodniej Afryki – nie pojechałem na safari, nie nocowałem w eleganckich i drogich hotelach w środku sawanny, nie widziałem kopulujących lwów. Widziałem za to skrawek Trzeciego Swiata, Kenii o jakiej nie maja pojęcia uczestnicy zorganizowanych wycieczek po kenijskich parkach narodowych, zamiast słoni, żyraf i lwów spotykałem ludzi, mieszkańców tego pięknego kraju, przedstawicieli różnych plemion, często ze sobą skłóconych, dotykałem ich tradycji, byłem w ich domach, uczestniczyłem w niezapomnianych spotkaniach, dzieliłem ich troski i problemy, zetknąłem się z chorymi na AIDS, głodnymi i sytymi, odwiedziłem jeden z domów dziecka. Przez tydzień niemal nie widziałem białego człowieka i wcale za tym nie tęskniłem. Potrafiłem nawiązać kontakt, znależć wspólny język z czarnymi mieszkańcami Kenii i bardzo sobie to chwalę i cenię. Bardzo, bardzo chciałbym tam jeszcze wrócić. To „Heban” na żywo!!!!
Moja koleżanka, która była niedawno w Kenii ubolewa, że nie widziałem zbyt wielu zwierząt, a ja ubolewam, że ona nic nie rozumie.
https://picasaweb.google.com/takrzy/Kenia#slideshow/5977070418563969314
Dobranoc 🙂