Zjazd na VI Zjazd
Jedni już na miejscu, inni w drodze a jeszcze inni siedzą w domach i patrzą na monitory komputerów czekając na relacje z tego międzynarodowego, bądź co bądź, wydarzenia. Tym razem grono dość liczne, bo ćwierć setki (lepiej to brzmi niż proste 25 osób) reprezentującej dwa kontynenty, w tym takie mocarstwa jak Niemcy, USA i Kanada, że o Polsce nie wspomnę.
Z zapowiedzi wynika, że na stołach będą wyjątkowe frykasy. M.in. dziczyzna, ryby, pasztety. A także liczne i różne nalewki oraz wina z różnych stron Europy. Wszystko to będzie można zobaczyć ale dopiero za kilka dni gdy Marek czyli Miś zostanie odwieziony na Kurpie i zechce pokazać co zarejestrował jego wielki obiektyw. Tymczasem więc zamieszczam kilka zdjęć dań, które jadłem podczas tegorocznej podróży. Zjazdowa fotorelacja będzie oczywiście znacznie atrakcyjniejsza, bo to i fotograf o kilka klas lepszy a i mistrzowie kuchni lepsi niż wszyscy kucharze włoscy czy austriaccy, których produkcję przedstawiam. Ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma!
To tyle obrazków z minionego lata. A te z bieżącego weekendu pewnie w przyszłym tygodniu.
Komentarze
pysznie wygląda Piotrze .. ale zawsze jestem pełna podziwu jak to się wszystko da zjeść i by potem nie być przejedzonym …
a ja wypróbuje ten przepis …
http://podniebiennepieszczoty.blox.pl/2012/08/Piers-z-kurczaka-ala-sushi.html
Czekając na relacje życzę wszystkim uczestnikom VI Zjazdu pięknej pogody , ciekawych rozmów przy stole i poza nim oraz dużo przyjemności
z przebywania w tak pięknym miejscu jakim są Żabie Błota!
Dorotol była we właściwym miejscu, o właściwym czasie i dobrze się spisała. Gratulacje.
Za godzinę przyjedzie karoca i zabierze dwie wiedźmy na Zlot, sabat i inny kocioł dobrego humoru i przyjaznych gaduleń. Do zobaczenia, do napisania.
Zjazdowiczom udanego Zjazdu 🙂
@Emerycie, niektórzy tutaj sugerują, że Ty i Dorota, to ta sama osoba. Bardzo się ubawiłam, kiedy Twój komentarz ukazał się na blogu dokładnie w tym czasie, kiedy Dorota odbierała order 🙄
Podejrzliwym pozostaje już tylko wiara, że to jakaś wielopiętrowa intryga. 😉
PS. Na zachód od Poznania leje jak z cebra. Niebo zasnute ciemnymi chmurami. Mam nadzieję, że na trasie Wędrowców przejaśni się.
We Wrocławiu deszcz. A my za chwilę w drogę na Pomorze, no i oczywiście jutro się widzimy z tą ćwierć setką blogowiczów 🙂
Rano obudził nas deszcz. Mamy nadzieję, że bedzie przelotny. Wczoraj z Pepegorem ustawiliśmy dwa namioty. Dokosiłem resztę pokrzyw (uznając BHPowskie zalecenia Nemo, założyłem do krótkich spodni skarpetki!)
Żaba z Sylwią pojechały po stoły i ławy a Pepegor po Krystynę.
Jeszcze muszę narąbać drewna i będzie fertig. PRZYBYWAJCIE!
Zjazdowiczom życzę wspaniałego spotkania i samych dobrych chwil spędzonych razem.
Dorotolu, serdecznie gratuluję odznaczenia.
U nas na razie słonecznie,a ten deszcz z zachodu przemieści się z całą pewnością do Warszawy popołudniu lub wieczorem.Natomiast w Żabich Błotach,oczywista oczywistość,się wypogodzi.Życzę zatem naszemu Zjazdowi słonecznych i smakowitych obrad 😀
Żabo-jak widać enfant terrible światu też potrzebne 😉
Dorotol- serdeczne gratulacje i uściski !
U nas młodzież maluje od dwóch dni nasz ursynowski płot.
Nigdy do tej pory nie wydawał im się taki długi 🙂
Gratulacje dla Pani Doroty!
Przyłączam się do wszystkich życzeń dla Zjazdowiczów, trzymam kciuki za pogodę i żałuję, że znów mnie tyle pyszności i radości zjazdowych ominie…
Dorotolowi – gratulacje!
Danuśka, (9:53)
bez ludzi pokroju Doroty świat by po prostu sparszywiał doszczętnie. Straszny byłby świat bez ludzi, którzy nie potrafią iść pod prąd. Owszem same „Doroty” to za dużo dla naszego nieszczęsnego świata. Dla przeciwwagi konieczne są takie osoby jak Ty. I takie Zjazdy, jak ten na który jadą Łasuchy 😆
Każdy ma swój niepowtarzalny wkład. I dobrze byłoby umieć to docenić 🙂
O orderze dla Doroty wiem od blisko miesiąca. Trzymałam kciuki żeby wyszła z zapalenia płuc i dała radę pojechać do Warszawy. Milczałam, bo takie było życzenie Doroty.
Ale może dobrze, że właśnie dzisiaj to milczenie zostało przerwane. W kolejną rocznicę zakończenia strajków i podpisania porozumienia w Gdańsku. Dorota miała odwagę pójść pod prąd znacznie wcześniej, bo już w roku 1976. Po strajkach w Ursusie. Nie wystarczyło być w odpowiednim miejscu we właściwym czasie. Trzeba było mieć odwagę żeby pójć tam, gdzie ludzie, narażając się na poważne represje, walczyli o godność, wolność i demokrację.
Wtedy gross ludzi nie miało dość odwagi wziąć ulotki do ręki. Ulotki, których drukowaniem i kolportażem zajmowała się Dorota.
Jakoś nie pasuje mi do niej określenie „enfant terrible”. Chyba nie muszę wyjaśniać dlaczego.
Dzisiaj świat przywołuje też pamięć innej „enfant terrible”. Tragicznie zmarłej księżny Diany. To już 15 lat. Niemal w przededniu tej rocznicy, ostro narozrabiał książę Harry. Taki świat 😉
Włodek, jak co roku od blisko 50 lat, idzie dzisiaj na spotkanie swojej klasy ze szkoły podstawowej i liceum. Spotykają się zawsze w ostatni piątek sierpnia. Jest to możliwe dzięki wytrwałości i talentom jednej z ich koleżanek. Ona jest motorem i dobrym duchem tych spotkań.
A jutro zakończymy „letni sezon” z naszym wnukiem.
W ten weekend, winem od Pepegora, będę piła zdrowie wszystkich. I tych co potrafią pójść pod prąd i tych, którzy czekaja w domach z miska ciepłej zupy i plastrami dla zmęczonych bojowników 🙂
Bo wszyscy są ważni i potrzebni 😆
Pogoda się ustaliła. Leje. Ławy i stoły przywiezione, ustawione. Boczne scianki do namiotów takoż. Krysia przywieziona (dalej ładna). Teraz Państwo śniadają, a ja , czarna kanaka, po rąbaniu drewna zmoknięty i tyż urąbany się suszę na strychu…. Ja nie jem, chociaż by co i dali, ale miałem swoje urozmaicone śniadanie jak zwykle! Bez śniadania nijakiej roboty się nie chytam.
ponieważ ciachl tryska energią od jedzenia owsianki postanowiłam i ja zacząć ją jeść na śniadanie .. i by mi smakowała po mojemu to zrobiłam kilka słoików przecieru jabłkowego z suszonymi morelami (trzeba było je wykorzystać bo czas im mija wkrótce) .. na wiosnę będę jak nowa … 😉
Dorocie gratuluję aktywności, za którą została odznaczona.
Też się gotuję (duchowo). Wieczorem będę piekła 😎
Wiktuały zapakowane, Irek, stary harcerz zapakowany, ja się pakuję, przyjedzie Ewa i ruszamy na Żabie Błocko.
Ahoj!
Owsiankę lubię najbardziej w postaci czekoladowych kulek 😉
http://www.mojegotowanie.pl/przepisy/desery/kulki_czekoladowe
Toż to samo zdrowie,bo i mleko i kakao i płatki,że o maśle nie wspomnę.
Smażę też czasem owsiane placki.
Haneczko-czy pieczesz jak zwykle swoją roladę z kurczaka ?
Dwie 🙂
Owsiankę zaczęłam jeść od kiedy Alicja napisała o cichalowych śniadaniowych zwyczajach. Gotuję ją co prawda nie na mleku, ale na wodzie, do smaku wrzucam garść rodzynek, trochę pestek słonecznika, a już na talerzu, łyżeczkę miodu gryczanego. Chwalę sobie ten niewinny nałóg 🙂
To już się podwójnie oblizuję na samo wspomnienie 🙂
Niestety, nie dane mi było popróbować zachwalanej tu rolady Haneczki, ale kulki czekoladowo-owsiane wspominam mile, wytwarzałam je w tzw. ilościach, do spólki z moimi małymi wtedy dziećmi.
Danuśko – a jak się te placuszki robi?
Gorąco pozdrawiam Zlotowiczów
niestety moje drogi wiodą w z lekka przeciwnym kierunku
choć ze Szczecina byłoby dość blisko
Dzień dobry Blogu!
Leje, pada, mży… Zimno.
Doroto,
cieszę się, że Twoja praca została doceniona i, życząc dalszej ochoty do działania, gratuluję odznaczenia 🙂
Zjazdowiczom życzę szczelnego dachu nad głową, dobrej rozgrzewki i gorącego entuzjazmu do obrad, oraz dobrzej zaopatrzonej apteczki (na wszelki wypadek) 😉
Ja też się szykuję na lokalny zjazd, a właściwie grotołazkie wesele, jutro, w dolinie Simmental. Spodziewanych jest 80 dorosłych plus 25 dzieci. Wesele (ślub był zimą) dla rodziny i przyjaciół organizują sami goście, a przygotowania są koordynowane od 2 miesięcy przez jedną wprawną osobę. Goście przywiozą potrawy od przystawek na „apero” poprzez kolację z deserem do śniadania dla nocujących na miejscu. Każdy z przygotowujących jakąś potrawę dostarcza też arkusz A4 z przepisem, a z tych arkuszy powstaje książka kucharska dla nowożeńców. W programie poza tym zabawy i koncerty (ona jest muzykiem, on – informatykiem), zapowiada się ciekawie.
Mój wkład to zupa grzybowa z borowików oraz creme brulee na deser.
Barbaro. Ja też tylko na wodzie. Jak ona odparuje dolewam zimnego mleka i gotowe. Ja jem albo bez niczego albo z solą. Ewa dodaje cynamonu a np Jerzor – soku malinowego. Jak komu pasi!
Przyjechał Poznań. Pyra, Zgaga i Inka z Lucjanem z którym wspominamy smak ciemnego piwa i takowe pijemy. Na zdrowie!
O, Cichalu, dzięki za podpowiedzi w sprawie owsianki. Zainteresował mnie ten cynamon, wypróbuję 😀
Barbaro-proporcji nie jestem w stanie podać,bo robię na oko:
płatki owsiane zalewa się mlekiem.Kiedy napęcznieją to dodajemy jeszcze trochę mleka,mąkę,jajka i troszeczkę proszku do pieczenia.Konsystencja-wiadomo,tak by rozlewały się po patelni.
Są naprawdę bardzo smaczne.Moja Mama nauczyła się je robić,kiedy była….w szpitalu.Czasem podawali na kolację i poprosiła o przepis 🙂
Nemo-fajny pomysł z tą książką kucharską dla nowożeńców,pisaną przez gości.Życzę Ci udanej zabawy !
Miłego Zjazdu!
…tak,by NIE rozlewały się po ptaleni 😳
Relacjonuję. Nisia, Ewa i Irek będą za około godzinę w Żabich Błotach.
Danuśko – dzięki 🙂
Nemo – zapowiada się świetne wesele, pomysł z prezentem dla Młodych też mi sie bardzo podoba 🙂
Dzien dobry,
Ciesze sie, ze paczuszka doszla przed Zjazdem :).
Co moglam innego z Albionu wyslac niz herbate (kawa dolaczona, gdyz jak wiemy towarzystwo blogowe podzielone). Mam nadzieje, ze mieszanka zaspokoi wyrobione podniebienia.
Dorotolowi gratulacje!
Uczestnikom cudownych chwil w Zabich Blotach!
Grzyby w drodze :), procz borowikow nieco podgrzybkow.
Lece sie pakowac, jutro czas w droge :(.
Przyjemnej zabawy ! Czekamy na sprawozdanie i zdjecia.
Szóstemu Zjazdowi
Smakoszy, Łasuchów, Łakomczuchów, Pasibrzuchów, Głodomorów, … /niepotrzebne skreślić/
— owocnych obrad. I warzywnych. Świeżo-
😀 😀 😀
Wszystko inne, co przez gardło przejdzie i nie przejdzie, będzie z pewnością w nadobfitości, więc nie ma sensu do-życzać oczywistości…
Pogoda też będzie coraz lepsza w okolicach Połczyna, byle piątek przeczekać. (Tu jeszcze ‚stare’ 28 celsjuszów; o 3pm nawet 30 było, lecz ochłodzenie dotrze i na słoneczne południe – to pewne) 😀
Danuśko 😀
— w najbliższy weekend (dziś-jutro-pojutrze) – nigdzie daleko. Znajomi powracali z wakacji ➡ zaległe spotkanka i inne zaległości (np. przedwczoraj byłam też cały dzień na Turbaczu i musiałam coś-niecoś przełożyć)…
A egzotyki? Zawsze pooglądać miło — im więcej na radarach, tym fajniej się żyje (i sny przyjemniejsze :D)
Krystyno (jeden komentarz ponad Danusiowym), Szczyrzyc można wykorzystać już-natychmiast jako przesiewowy test trzeźwości (np. selekcjonujący osobników do wycierania szkła na kolejne drinki —
Dawniej było: ‚powtórz „i cóż, że zw Szwecji!” – Teraz „I cóż, że ze Szczyrzyca!” 😀
A przy okazji powtarzamy sobie i utrwalamy tę to elementarną wiedzę, że cystersi upowszechnili na ziemiach polskich – szczyrzyccy w Małopolsce* – rolnictwo w tym ogrodnictwo, warzywnictwo, sadownictwo… – słowem to, co najpyszniejsze 🙄 … Jeśli zaś dodamy browary – absolutnie wszystkie tygryski przyznają, że rola ich wielką i niepodważalną była w kolonizowaniu i cywilizowaniu (na trzeźwo bądź mniej)…
Przyszli mi na myśl w połączeniu z zeszłą niedzielą – po Chęcinach (i Mnichowie) byliśmy w ich jędrzejowskim ‚archiopactwie’… ot, skojarzenia! 😀
_____
*byliby w Ludźmierzu, ale tam ich często napadali różni tacy… Tatarzy, zbóje… to się przenieśli w okolice schowane mile pośród góreczek niedużych, gdzie wegetacja bodaj nieco wcześniejsza, niż w Krakowie [ :?:] – zatem i z sadami można było eksperymentować skutecznie…
PS, właśnie obejrzałam (lepiej późno, niż za późno!) zeszłoroczną fotorelację autorstwa Fachowca Reklamowanego Przez Gospodarza Blogu… — piękne Panie, piękne konie, piękne miejsca… tylko prosiątka-niedorostka żal… 🙄 😈
u Żaby już pogaduchy na całego … 🙂
a mnie nastraja jesiennie bo już po 19 godz. ciemno się robi .. jutro do lasu jedziemy zobaczyć przyrodę i poszperać w mchu za grzybami …
Zjazdowicze Wasze zdrówko … 🙂
Jesteśmy w trakcie kolacji. Na pierwsze była Żubrówka uwarzona przez Irka. Pycha nr jeden. Potem żurrr Żaby z białą kiełbasą. Pycha nr dwa. Za chwilę poda się gulasz z dzika. Próbowałem więc wiem, że to pycha nr 3. Zapewne czerwone. Deser owiany tajemnicą, ale jak znamy Żabę będzie to pycha nr cztery. Zamraża się „Czar Karaibów” autorstwa Nisi. W ciemno pycha nr pięć.
Żur Żaby to już legenda 🙂
Bardzo możliwe,że żubrówka Irka zostanie okrzyknięta
kolejnym zjazdowym hitem.Ciekawam bardzo tego „Czaru Karaibów”.
Życzę Wam Kochani niekończącego się,wspaniałego wieczoru ! Za zdrowie Zjazdu !!!
a capello-prosiątko było 2 lata temu,rok temu było natomiast jagnięciątko.I jedno i drugie znakomite 🙂
Witam i dziekuje Przyjaznym za zyczenia, komentujacym niekoniecznie. Udanego Zjazdu!
xyz spotyka iwaszkiewicza, krotko po tym jak otrzymal on wielka nagrode leninowska:
„no,gratuluje!”
ale poeta jakos smetnie sie usmiecha
„co? nie cieszysz sie?”
„eh, teraz nobel odpada…”
Pocieszam się szarlotką, też mnie dręczy ten karaibski specjał, co to się zamraża 🙂
Owocnych i pysznych obrad, Zjazdowicze!
Witam, zazdraszczam zjazdowiczom, może jakąś fotkę co, by pobudzić wyobraźnie?
Karaibski koktail? 😀 http://www.youtube.com/watch?v=m6zz6Bjrbzo
Polski
,http://www.youtube.com/watch?v=H2fJKqQlRhE
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2012/08/31/zjazd-na-vi-zjazd/#comment-315142
http://www.youtube.com/watch?v=H2fJKqQlRhE
Wczoraj 11 utrudzonych skroni spoczęłło na Żabowych poduszkach. Teraz śniadanie (Zgaga zaordynował dla siebie owsiankę)
Wyszło słoneczko. Czekamy na resztę z Gospodarstwem na czele.
Owsianka robi się modna dzięki Tobie, Cichalu 😀 i dzięki Tobie mamy tu wieści z Żbich Błot! No to smacznego śniadania i jeszcze smaczniejszego, kolejnego dnia zjazdowego balu 😀
Po mojej tradycyjnej owsiance zostałem zmuszony do kolejnego, oficjalnego śniadania Jak zobaczycie Państwo co było na stole to mnie usprawiedliwicie. Do ryb ? Pino Griggio od Pepegora.. Śledzie (genialne) to Irek. Pasztet (wspaniały) to Krysia. Przedstawiam tylko Irka. Siedzi na krótkim stole w koszuli w paski. Butelka w kształcie galeonu to prezent od Isi. Na końcu widok strychu nad ogierami.
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/Zjazd2201204#
PRZY krótkim stole
Cichalu, jesteś niezawodny, dziękujemy za obszerną dokumentację 🙂 Sniadanie prawdziwie królewskie, co za pyszności, ale przede wszystkim miło widzieć reprezentację blogową zgromadzoną przy stole. Wzruszające, a to przecież dopiero początek…
…z wrażenia zagapiłam się, a chciałam napisać, że miło poznać Irka 🙂
A przy okazji, to gdzie rozpierzchła się niezjazdująca część blogu? Wszyscy na grzybach? 🙂
Resztę zazdrość zjada 🙂
Nakupiłam owoców na ulubiony rodzinny dżem i pracowicie obieram, kroję, dryluję …
Na obiad była pieczona cielęcina z warzywami „z patelni”
Nie na grzybach 🙂 Z targu wróciłam z kurkami, które zjemy w omlecie.
Nie widziałam na zdjęciach Nisi a teraz grono Zjazdowiczów jest już pewnie w komplecie.
Udanego spotkania!
W Żabich Błotach już od rana
Słychać słodki chór kumkania
A ze stajni rżenie słychać
By Blogowych gości witać
Bawcie Mili się wesoło
Pijcie w miarę, jedzcie zdrowo
I tak jak to w bajkach bywa
Opiszecie wszystko chyba
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Drodzy blogowicze. Dojechali wszyscy. W południe Inka z Jurkiem a potem Alicja z Jerzorem i wreszcie Piotr z Basią, czyli Gospodarze oraz Marek. Oczywiście Oni jak święci Mikołajowie z prezentami ksiażkowymi. Wniesiono pieczone prosię (Żaba) potem przecudnej urody słodkie rożki z nadzieniem (Marek) i wreszcie czar Karaibów (Nisia) Marek rozdawał swoje fotogramy w oprawie i mnie się jeden omsknął! Mam kłopot z Picasą i dlatego jutro będzie fotoreportaż.
Echidna! Odczytałem Twój poemat przed całym gremium. Otrzymałaś frenetyczne oklaski!.
Czar Karaibów okazał się kompilacja rumu, likieru i talentu Nisiowego. Znakomitość!!!
wesoła atmosfera u Żaby .. pogadałam z Krystyną i Markiem .. 🙂 .. pogoda dobra i humory dopisują … 🙂
w lesie jest jeszcze dużo jagód .. dużo starych grzybów (do suszenia dobre bo nie robaczywe) i malutko młodzików … uzbieraliśmy 3 kg … a las i kwitnące wrzosy zaspakajają potrzeby mieszczucha …
Dobry wieczor,
Z powrotem w domu – i dobrze i niedobrze.
Nie Zjazdowiczow i Zjazdowiczow zdrowie Rodzicowa pigwowka!
Idę jeszcze wpuścić piesy, którym dostały się kości z dzika, oczywiście nie wszystkie na raz.
Dzik się udał bardzo. Nad winami od Nowego (i nie tylko) czuwał Pepegor i dbal o należyty im szacunek 🙂
los
z tabloida niemieckiego:
1IX
„A12 -polski los atakuje niemieckiego kierowce”
(z cyklu: sam, czyli bez kreseczki, kitki i ogonka)
w drodze do skupu
w worku winniczki zebrane na gruzach
zbite w kulę milczenie
Nisia jak pirat jakowy
Wlewa gościom rum „do głowy”
Choć po prawdzie trunek owy
Idzie w nogi miast do głowy
Choć to sierpień a nie maj
W Żabich Błotach książek raj
Zaś nasz Marek wszystkim znany
Rozdaje swe fotogramy
Prosię w chlewku już nie chrumka
Lecz jak niesie Cichalowa dumka
Na talerzach lądowało
Wszystkim bardzo smkowało
Triumf wypieki też odniosły
Wprawiając wszystkich w nastrój radosny
Bo i my choć wirtualnie
Siadamy do stołu snadnie
Tak to obecna technika
Sprawia że nic nie unika
Ze Zjazdowym pozdrowieniem
Echidna
dzień dobry …
ciekawa jestem jak smakował ten dzik … cichalowi smakował jak prosiaczek i pewnie to właściwa ocena dla dobrze przyrządzonej dziczyzny ..
echidno z tej poetyckiej strony Cię nie znałam … 🙂
Jolinku51
ja mam kilka(naście) stron, jak dobra książka. Niekoniecznie Reader’s Digest. Do bryków się nie zaliczam.
E.
Sprostowania zjazdowe:
przecudnej urody słodkie rożki z nadzieniem były autorstwa Basi! (przypisałem Mark
owi bo byłem odurzony darowizną)
Prosię bylo dzikiem, za co dzika i Żabę przepraszam!
Winą obarczam Nisię i Jej karaibski kompot…
echidno nie wątpię ani przez chwilę .. a może nam pośpiewasz jak ta pani … 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=9RCxJPVo4Ws&feature=BFa&list=PL5A184D2FE2CF8366
Jak z doniesień wynika
Wszystko to wina dzika
W opary Czaru Karaibów zaplątany
Prosiaczka postać przyjął – zalany?
E.
Jolinku51 –
niechaj mnie Jolinek o piosnki nie prosi
bo mego śpiewu nawet marna pchła nie znosi
a gdybym już miała wybierać to może:
http://www.youtube.com/watch?v=L-QdjnA2vtI&feature=relmfu
E.
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/Zjazd12III?authkey=Gv1sRgCL-Zt6j7o5HQfQ#slideshow/5783522965056530930
Zaczynamy zwolna kończyć Zjazd. „Ci odlatują, ci zostają”
Zjęcia bez składu i ładu. Niepodpisane, ale zapewne czytelne. Po nisinym „kompocie” nie mam siły na redagowanie. Na początku resztki dzika, którego wczoraj zeświniłem a na końcu ognisko…
Z czego i jak są zrobione te „miseczki” do deseru?
cichalu spisałeś się na 6+ … dzięki Tobie chyba pierwszy raz mamy sprawozdanie ze Zjazdu prawie na bieżąco … 🙂 … miło oglądać Wasze uśmiechnięte i rozgadane buziaki … no i ważne, że Pyrowe przepowiednie o złej pogodzie poszły sobie w las …
Dzięki ciachal!!!
cihal!!! miało być.
Małgosiu,
cienkie waflowe ciasto (białka, masło, mąka, cukier), pieczone na blasze i formowane na gorąco
Nemo a jak Twoja impreza sie udala ? Cichal zdal sprawozdanie na piatke.
Pogoda dopisała, nastroje też a smakołyki, wiadomo, spałaszowane 🙂
Zjazdowiczom życzę szczęśliwego powrotu a Żabie zasłużonego odpoczynku ale czy Żaba umie nic nie robić? 🙂
Dla odprężenia
http://www.youtube.com/watch?v=KSi6-bjnsm4
Przyłączam się do podziękowań dla Cichala za błyskawiczną i rzetelną sprawozdawczość 🙂 Tylko żałować, że nas tam nie było…
Nemo, też jestem ciekawa Twoich wrażeń z wesela, a poza tym ciekawi mnie jak poradziłaś sobie z przygotowaniami, ta liczba gości, to prawdziwe wyzwanie, nawet dla takiej mistrzyni jak Ty 🙂
sprawozdanie:
pierwsze egzemplarze gołąbka tureckiego(russula turci);
bardzo smaczne 😉
Zdjęcia ze zjazdu b.ciekawe, ale nie mogę się oprzeć jednemu spostrzeżeniu: większość zjazdowiczów nie ma szyi (!?!)
Co jest grane?
Jeżeli na tym ma polegać smakoszostwo, to ja dziękuję.
p.s.
a nawet jeden egzemplarz bardzo rzadkiego
http://pl.wikipedia.org/wiki/Go%C5%82%C4%85bek_ametystowy
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/Zjazd12IIcz#
Na zdjęciu z Żabą w tle, bateria wina od Nowego!
Już jesteśmy w Szczecinie. Szybko i komfortowo a to dzięki dobremu serduszku nieocenionej Nisi , która nas przywiozła do samego domu. Mieliśmy tyle klamotów, że trzeba by brać taksówkę bagażową. Pomimo, że Żaba dała nam słój kopytek i słój dziczego gulaszu, po dwuch dniach gargantuicznego obżarstwa już dzisiaj tylko herbatka i lulu. Dodam, że na lunch był Pyrowy ozór z chrzanem i genialny bigos autorstwa Żaby. Była jeszcze przepyszna rolada, ale nie zbiorę czyja.
bigos to chyba Nisia gotowała przez tydzień …
A rolada chyba Haneczki 🙂
Dobry wieczór, czytam i widzę, że zjazd udał się wyśmienicie, pogoda dopisała 🙂
Cichal komentował na bieżąco 😀 . Rolada Haneczki, bigos Nisi 😀 .
Nemo odpoczywa po górskim weselu, a Jolly już chyba w domu?
Znowu mi się pokićkałó. Oczywiście bigos Nisi. Wszystko to przez Jej nektar karaibski…
Tylko gdzie dom Asiu?
Dobry wieczór !
Już jestem w domu i nawet zdążyłam obejść najbliższą okolicę i zupełnie przypadkowo nawiązać znajomość o charakterze ogrodniczym / jesienią dostanę sadzonki bardzo ładnej byliny/ .
Wszystko co dobre musi się skończyć i tak powinno być. Ale z wielkim żalem opuszczałam Żabie Błota i gdyby nie jutrzejsze plany, chętnie zostałabym jeszcze jeden dzień.
Cichal pięknie spisał się w roli sprawozdawcy. Nie miał zresztą innego wyjścia, bo tylko on dysponował sprzętem nadawczym/ oprócz Gospodyni oczywiście/ . Wszystkie pomyłki zostały sprostowane na bieżąco. Każdy zjazd jest trochę inny, ale każdy jeszcze lepszy od poprzedniego, co wydaje się niemożliwe, ale tak jest. Nowym uczestnikiem był Irek, który został uznany za bardzo cenny nabytek blogowy. Jest bardzo miłym kolegą, znawcą nalewek wszelakich , a kulinarnie popisał się śledziami w przyprawach i oliwie. O przepisach na różne ciekawe nowe dania na pewno będziemy pisać później.
cdn.
W Żabich Błotach od ubiegłego roku zaszły różne zmiany, np. w pokoju na dole obok kuchni stoi piękny stary kredens/ widoczny na zdjęciach/ . Jest też stojak na wino w tym samym stylu co kredens. W pokoju i kuchni jest nowa posadzka. Pokój gościnny na parterze został wyremontowany i tam wraz z Pyrą i Zgagą rezydowałyśmy w bardzo wygodnych warunkach.
Kulinaria były niezwykle urozmaicone, co spowodowało, że czuję się nawet trochę pokrzywdzona, bo nie zdążyłam spróbować bigosu Nisi i ozorków Pyry. Zabrakło jeszcze jednego dnia. 🙂
Co było ? Z ryb : śledzie Irka, świeżutkie pstrągi wędzone i wędzony łosoś. Z dań mięsnych : rolady z kurczaka Haneczki, mój pasztet, bigos z dziczyzny, dzik pieczony w całości, ozory Pyry, bigos Nisi, różne wędliny. Ze słodkości : puchatka Żaby z malinami i rabarbarem, keks upieczony przeze mnie, tiramisu wykonane na miejscu przez Inkę, rożki pani Barbary Adamczewskiej, zestaw wysznych czekolad od Zgagi a także tort Żaby. Kiedy ona go upiekła , nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że Marek uwiecznił te smakołyki, bo prezentowały się pięknie. Były też ogórki małosolne, żurek i różne kulinarne drobiazgi. Wybór win i nalewek bardzo bogaty.
Warszawiankom dodam tylko na pociechę, że w tym roku nie było śmietany i twarogu Eski z powodów obiektywnych, niezależnych od niej. Eska wpadała tylko późnym wieczorem, bo zajmowały ją ważne sprawy rodzinne. Ale pamiętała o kurkach marynowanych z szyszką sosnową.
Z Żabich Błot nie wyjeżdża się z pustymi rękami i kiedy mąż odbierał mnie z dworca, chwytając moją torbę, jęknął tylko : o matko ! Żaba zaopatrzyła mnie w porcję dzika z dodatkami i morele. Od koleżeństwa dostałam różne wspaniałe napitki. A wszystko to waży. Doszły jeszcze książki i kurki.
Ale najważniejsze jest to, że mogliśmy nacieszyć się sobą, nagadać się i ogrzać się bezintersowną i nieudawaną serdecznością.
Nemo spieszę uspokoić, że apteczka nie była potrzebna. 🙂 Ale krew się polała, tyle że psia, a konkretnie jamnicza i to na moich oczach – porachunki małego i dużego, a pokrzywdzony nie był zdaje się bez winy. Był płacz, ale szybko ukojony. Jamniki są bojowe bez względu na skutki.
Chcę też dodać, że Nisia sprawiła mnie, Ewie Cichalowej i Irkowi wielką przyjemność, pokazując nam przepiękne, a nieznane nam wcześniej okolice Pojezierza Drawskiego. W sobotę przy pięknej pogodzie pojechaliśmy w czwórkę na wycieczkę po ulubionych miejscach Nisi. Było czym się zachwycać.
Dobry wieczór Blogu!
Wpadłam przedtem na chwilkę, a i teraz mam za mało czasu, ale powiem Wam, że bardzo dobrze się wczoraj bawiłam, a koleżeństwo organizujące (koordynujące) całe przyjęcie spisało się na wielki medal. Jedzenia przeróżnego i znakomitego było całe mnóstwo, a książki kucharskiej młodej parze zazdroszczą teraz wszyscy. Nikt nie przyrządzał oczywiście każdej potrawy na 80 osób, ale wszystkiego dało się spróbować. Największa była wielka gotowana szynka od lokalnego rzeźnika podana do sałatek (ziemniaczana, grecka, zielona, z ciecierzycy, z makaronu), poza tym była jeszcze pieczeń jagnięca, 5 kg kurczaczych skrzydełek marynowanych w miodzie, ziemniaki zapiekane, kenijskie czapati itd. Moja zupa z borowików (5 litrów) podana z grzaneczkami z czosnkiem zniknęła w szybkim tempie, więc chyba była udana. Desery też wszystkie były znakomite, kremu wystarczyło dla wszystkich po sporej łyżce 😉
Wspominałam o spodziewanej wielkiej liczbie dzieci i faktycznie było ich dużo, w wieku od 2 miesięcy do ok. 5 lat, ale prawie nie przeszkadzały, bo zorganizowano dla nich pokój do zabawy, rodzice dbali o ich nakarmienie i ułożenie do snu, a te, co się jeszcze wieczorem kręciły pod nogami, grzeczne jakieś były.
Impreza odbyła się w budynku dawnej szkoły, gdzie obecnie jest rodzaj schroniska do wynajęcia, ze znakomicie wyposażoną kuchnią, salą jadalną, pomieszczeniami na koncerty oraz pokojami noclegowymi. To wszystko mieliśmy do dyspozycji.
Zaczęło się o godz. 15 poczęstunkiem z różnych zimnych przystawek dla mięsożerców i wegetarian oraz napojami – od szampana poprzez wino do soków i wody. Wszyscy goście zostali zaopatrzeni w etykietki z imieniem, co znakomicie ułatwiało rozmowy i poznanie się nawzajem różnych grup (grotołazi z klubów obojga, rodzina z obu stron, muzycy… Jak już wszyscy podjedli, zaczął się pierwszy występ. Pani z lutnią odśpiewała starą francuską balladę, a potem sięgnęła po spory futerał, z którego najpierw wyczarowała karton z lodami dla dzieci, a potem wyciągnęła lirę korbową i grając na niej ruszyła przed siebie. Za nią ruszył korowód gości i tak szedł przez korytarze i zakamarki, aż dotarł na wyższe piętro, gdzie w dużym pokoju czekały ławy i zeszyty z nutami oraz inna pani z wielkim kontrabasem i jeszcze jedna z widełkami stroikowymi przy uchu 😯 Goście zasiedli na ławach z niepewnymi minami, bo czuli, że są w pułapce 🙄
No i się zaczęło. Najpierw prosta piosenka unisono, potem kanon, jeden, drugi, a potem… Tak się rozkręciło, że śpiewaliśmy (na 4 głosy 8O) Belle qui tiens ma vie poprzez kawałek Mozarta i Haydna do jodłowanej pieśni ludowej ze wschodniej Szwajcarii, skąd pochodzi rodzina Młodej. Wszyscy się tak dobrze bawili, że wcale nie chcieli przestać. I pomyśleć, że większość grotołazów najlepiej nadaje się do chóru Dębowe Ucho 😉
Przed kolacją grał duet wiolonczelowy, ale nie wiem co, bo biegałam między kuchnią i jadalnią, a późnym wieczorem przyjaciółka Młodej zagrała przepięknie na violi da gamba utwory Bacha i Telemanna.
@krystyna:
bardzo fajnie oddane;
dziekuje.
Byku,
to taka relacja na gorąco i trochę chaotyczna. Ale daje jakieś ogólne wyobrażenie.
Małgosiu,
Nemo ma chyba rację, a Żaba sama w wolnej nocnej chwili poda szczegóły. ja dodam tylko, że urzedzenie jest produkcji norweskiej, a ciepłe placuszki są formowane wewnątrz szklaneczki, a nie na zewnątrz jak na zaprezentowanej ilustracji. Miseczki Żaba wypełniła kremem i morelami w syropie. Mniam…
I już ostatni raz dzisiaj, choć ten wpis powinien być pierwszy.
Dorotolu,
gratuluję Ci serdecznie nagrody. Zasługi zawsze są zasługami, ale takie uhonorowanie na pewno cieszy. 🙂
@krystyna:
umiesz po polsku, co rzadkie;
gratuluje.
https://picasaweb.google.com/100318348417210807170/ZabieBOta2012#slideshow/5783667407345727826
Krystyna opisuje takie smakołyki , że ślinka leci.
Chyba przyjechałem zbyt późno 🙁
Marek, schowaj tę kobietę!!!
Czy nikt jeszcze nie piał hymnów na cześć pasztetu Krystyny? To ja pieję. Ten pasztet i rolada Haneczki to mistrzostwo świata. Ale wszystko było pyszne. Małosolne żaby jako ciastka – mmmm…
Czaru Karaibów Wam nie pożałuję, jest bardzo dobry.
Proporcje na 5 litrów (można robić mniejsze, albo lać składniki do szklanki):
– 2 butelki 0,75 Kapitana Morgana albo innego dobrego rumu (Rum Seniorita podajemy wrogom!)
– butelka 0,5 l likieru Pas-soa (bez niego nie wyjdzie!)
– literek soku pomarańczowego
– tyleż ananasowego
– Angostura na wyczucie
– sok z limonki do pełna.
Podawać w solidnych szklankach wypełnionych lodem plus cząsteczka limonki. Listek mięty nie zawadzi, ale obowiązkowy nie jest.
Ponieważ po degustacji, jakiej odpowiedzialnie dokonaliśmy z Irkiem jeszcze w domu, w butli została wyrwa, dolaliśmy tam obecne w domu resztki wermutu i strasznej ukraińskiej pieprzówki. Nie zaszkodziło.
Smacznego!
Oj…
To nie były żaby małosolne, to były małosolne Żaby!!!
No i sypnęły się pyszne fotorelacje, coraz dokładniej widzimy jak wiele nas ominęło… Piękne zdjęcia oddające atmosferę stołu, pogaduszek i malowniczych scenek w plenerze. Rozbrajający widok Zgagi z psią łapką starającą się o jakiś smakowity kąsek 🙂
Nemo, świetnie zorganizowane wesele, nic dziwnego, że goście nie chcieli myśleć o końcu zabawy 🙂
Wszystko mija lecz pozostają wspomnienia. Wspaniałe.
Cichalu, Marku – relacje na bieżąco i serwisy fotograficzne oddają urok zjazdowych dni i przyprawiają o burczenie w brzuszku.
Nisiu – „Czar Karaibów” brzmi wspaniale, przepis przywołuje obrazy wysp Hula-Gula, a degustacja zapewenie wprowadza w rozmarzenie bo macie takie marzycielskie buzie. Choć może się mylę, może to żabobłotne powietrze.
Krystyna plastycznie przekazała atmosferą i serwowane dania. I już jakbyśmy byli tam z Wami.
Dziękujemy.
PS – Czyście zauważyli, że Byk skoro świt winniczów szukał?
E.
Z fotografii widać, że zjazd był udany. Ale wydaje mi się, że obiektyw jednak „coś za bardzo poszerzał”… Szkoda.
Te miseczki to są norweskie krumkaker(y). Takie tradycyjne norweskie ciastka. Piecze się je między dwoma rozgrzanymi płytkami (połączone zawiasem). Właśnie wyczytałam, że są i elektryczne maszynki, ale jam nie taka płocha i używam tradycyjnych. Gorący placuszek można zwinąć w rurkę, a można też wcisnąć, póki gorący, najlepiej wałkiem do ciasta, do filiżanki, jak wystygnie nieco, twardnieje i robi się taka miseczka w którą można nakładać rożne kremy, lody itp…
Ja robię według tradycyjnego przepisu:
4 jaja
250 gram cukru
250 gram roztopionego masła
250 gram mąki pszennej
250 gram mąki ziemniaczanej
200 gram zimnej wody –
jaja utrzeć z cukrem, potem kolejno dodawać i ucierać masło i mąki, a na koniec wodę. Dobrze jak ciasto sobie odpocznie, wychłodzi się i zgęstnieje. Z tej porcji wychodzi około 40 sztuk.
Zrobiłam je specjalnie, żeby pochwalić się konfiturami morelowymi 🙂
Nadzienie: lody smietankowe, bita smietanka, maliny, wiśnie z wisniówki i połówka moreli
Jest to tradycyjne ciasto na Boże narodzenie
http://www.youtube.com/watch?v=dtxnBQ7NOaQ
No to już naprawdę Wigilia była: kapucha, grzyby, śledzie, wigilijne ciasteczka, jakieś ryby jeszcze się pałętały (pstrąg-gigant smaczny bardzo)…
I żurek, i jajka na twardo latały po imprezie – gdyby ktoś uznawał wyższość świąt Wielkiej Nocy nad itd.
jesli idzie o koktajle, to jasne, ze molotow ma teraz konkurencje 😉
@pepe: zyjesz jeszcze?
po niemiecku to by bylo tak, @echidna…
auf dem weg zur ankaufstelle
im sack in den ruinen gesammelte weinbergschnecken
zur kugel geballtes schweigen
dzień dobry …
czytając i oglądając relacje ze Zjazdu nie dziwię się, że blogowiczom nie chciało się wracać … 🙂 … to jeszcze czekamy jak Irek robił na miejscu ten włoski deser ..
nemo opis imprezy pt. „Wesele” imponujący i bardzo muzyczny … 🙂
koniec wakacji i do szkoły czas …
Pyra gdzieś się kryła bo coś mało jej na zdjęciach Marka … a co Piotr roznosił w tym koszyku .. rożki Basi? …