Zgadnij co gotujemy?
Już po świętach. Pogoda dopisała i dalej się utrzymuje słońce. Kwitną różne kwiatki a ptaszyska krzyczą niesamowicie. Zwłaszcza żurawie, choć konkurują z nimi derkacze, których też przybyło.
Przybyło też szkód po bobrach. Wał narwiański przekopały w kilku miejscach na wylot. I teraz ludzie łatają te dziury zakładając siatki druciane i sypiąc piach. Słowem ruch na wsi jak nigdy.
Dla odprężenia więc chwila zabawy.
1 – Dlaczego bobry (mimo, że ssaki czyli mięso) można było jadać podczas okresów postu?
2 – Łabędzie także przed laty były ptakami na które polowano i jadano z nich pieczyste ale czy każdy mógł delektować się tym przysmakiem?
3 – Najmniejsze polskie ptaki, na które polowano i jadano to … ?
I już wszystko jasne. Czekam więc na odpowiedzi pod adresem internet@polityka.com.pl
A nagrodą są dwie płyty nagrane przez laureatów „Paszportów Polityki” i jedna z książek wydanych przez redakcję.
Komentarze
Wysłać , wysłalam; pisałam z głowy, czyli z niczego i efekt może być też zerowy.
Dzisiaj obiadowo szparagi „po polsku” następne będą już pieczone w oliwie, a jeszcze następne wg przepisu Heleny na szynce i pod kołderką serowo śmietanową. Jak ja lubię to proste jedzenie – szparagi i kurki mogłyby dla mnie trafiać na talerze przez calutki rok ze dwa razy w tygodniu.
Ale poruta. Zapomniałem o ptaszku, który był najmniejszy. Dawno się na nie nie poluje. Posłałem erratę, ale i pierwsze było późno, bo się spóźniłem do pracy. Musiałem po drodze załatwić parę spraw.
A ja sobie darowałam konkurs.
Płytki dotarły przed Świętami i zrobiły furorę jako dodatek do zajączkowych słodkości 🙂 .
Pytania akurat ciekawe. Do dzisiaj nazywamy łabędzie ptakami królewskimi nie zawsze zastanawiając się, skąd to określenie. Często przyjmuje się, że to ich godny wygląd przyczyną. Bobry naprawdę stanowiły postna potrawę. Nie jestem pewien, czy mięso bobra jest smaczne. Czy może czuje się piżmo, które pięknie pachnie w perfumach, ale w jedzeniu może niekoniecznie. Ciekaw jestem opinii Gospodarza na ten temat.
Z ptaszkami łownymi sprawa trudniejsza. Jeżeli przyjąć, że chodzi o nasz kraj, jest mały ptaszek, który musiał obawiac się myśliwych. Obecnie pod ścisłą ochroną gatunkową. Ale we Włoszech na przykład łowiono w sieci wiele bardzo małych ptaszków. Kto wie, czy gdzieś miejscowi nie jadają kolibrów.
Z tymi małymi ptaszkami rzeczywiście kłopot – w różnym czasie, różne maleństwa były masowo łapane i zjadane. Wzdrygam się z tego powodu, bo i ptasząt żal i to skubanie „na sucho” – brr.
Stanisławie – być może z bobrów zjadano tylkote słynne ogony, a może byćteż, że robiono to samo, co syberyjscy myśliwi polujący na jelenia piżmowego ( zapomniałam nazwy – jeden z najmniejszych jeleniowatych) a i ze szczurem piżmowym – najpierw wycina się gruczoł piżmowy jako najcenniejsze trofeum, a potem dopiero dzieli się tuszkę między ludzi i psy.
KRYSTYNO 🙂
dziękuję Ci bardzo za pamięć i życzenia, cipepło mi się zrobiło na sercu 🙂
czytam i jestem na bieżąco…
syn ma się dobrze w szkole, odpukać, jestem świeżo po szkoleniu w Synapsis (fundacja), systemowa opieka nad dorosłymi z autyzmem skarajnie trudna, w jednym z nowo otwartych DPS w dużym mieście informacja-autystom wstęp wzbroniony…dziekuj ę Bogu, że moje dziecko nie ma „trudnych”zachowań 🙂
córka na Erasmusie, Paryż się podoba (a jak się ma 22 lata to wiadomo, że tym bardziej) ale mieszkać tam to już niekoniecznie
święta tam bo tak wyszło, w walizce żur z Krakusa, babka i sękacz ale broń Boże żadnych wędlin…
z koleżankami załapała się na „akredytację” do Cannes, tak , tak na festiwal filmowy, same w to nie wierzą ale dostały pisemne potwierdzenie, stwierdizły, że mogą nawet czyścić dywan i klamki a magia tego miejsca jest tego warta…młodość 🙂
na prezent imieninowy zamierzam zafundować sobie wypad zakupwy do stolicy(kiedyś Rózyckiego, dziś Zara)
matka „specjalna”od 22 lat zamierza to zrobić 🙂
pozdrawiam Blogowiczów
Marzeno,
wszystkiego najlepszego dzielna, wspaniała kobieto 😆
Tusza bobra składa się z udźca, combra, łopatki, mostka oraz ogona. Zawartość mięsa jest bardzo wysoka i wynosi 73%, natomiast tłuszczów jest około 12%. Mięso smakuje rybą i nie może być inaczej, skoro jest postne. Ze względu na specyficzny smak oraz zapach, wymaga odpowiedniego przyprawienia mieszankami ziół, przypraw i oliwy. Zaletą jest jeszcze mniejsze przerośnięcie tłuszczem niż to wynika z 12%, albowiem magazyn tłuszczu znajduje się właśnie w ogonie. Osobiście jestem przeciwny przetrzebianiu bobrów, a zatem i ich spożywaniu. Nawet w poście.
Marzeno, zazdroszczę córki w Paryżu. Miałem to przez 3 lata, nie zdążyłem właściwie wykorzystać. Wysyłałem małżonkę częściej, towarzyszyłem jej tylko raz przez 8 dni. Znałem to miasto wcześniej z pobytów samotnych i z małżonką, ale posiadanie tam latorośli, która pokaże miejsca nieznane, pomijane w większości przewodników, a jakże warte poznania. O to właśnie chodzi. Bo mieszkanie wynajmowaliśmy i tak osobno, córeczka 20m2 miała w Orsay, pół godziny RERem od centrum.
Za miesiąc jedziemy do Glasgow też tropem córeczki, choć już od dawna jej tam nie ma. Była tam też na Erasmusie trochę ponad pół roku.
Marzeno – najlepsze życzenia (wczoraj przegapiłam, przepraszam) Jestem ciekawa jak Syn radzi sobie z nauką zawodu, bo o tym, że w szkole dobrze się czuje, już wiedzieliśmy – teraz doszły warsztaty i nowe wyzwania.
Zastanawiałem się czy uprzedzać Nemo i zdecydowałem, że tak, bo pewnie wyjdzie to delikatniej. Jeleń piżmowy to główne naturalne źródło pozyskiwania prawdziwego piżma. Od wszystkich innych zwierząt piżmowych można ten cenny surowiec o zapachu amoniaku pozyskac z efektem handlowym pozyskującego, ale bez znaczenia handlowego w gospodarce. Tylko jeleń piżmowy nie jest już jeleniem piżmowym tylko piżmakiem i zaliczany jest obecnie do piżmowcowatych a nie jeleniowatych. Profesorowie od systematyki roślin i zwierząt musza się wykazywać jakimś dorobkiem i co jakiś czas doprowadzają do zmian w klasyfikacji. Człowiek w moim wieku już za tym nie nadąża. Ale podobnie postępują językoznawcy. Tez muszą mieć jakiś dorobek i coś zmieniają od czasu do czasu. Tłumaczą to tym, że język żyje. No cóż, zwierzęta i rośliny też żyją.
Marzeno – Serdeczności!
Stanisławie – 😉
Marzeno, wysyłałem spóźnione bo dzisiejsze życzenia, ale widzę, że wcięło i już wiem dlaczego. Zatem najserdeczniejsze życzenia zdrowia, radości i udanych zakupów w Zarze, a może i w Mas simo Dutti, bo to też Zara jakby.
Marzeno, serdeczne pozdrowienia i urodzinowe życzenia.
Dla amatorów szparagów, spożywane trochę inaczej, w postaci kremu, a film wydaje mi się dość „czytelny”, nawet dla nie znajacych francuskiego 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=SO2u67-Eprk
Alino – dziękuję, zrozumiałam. Nie mam pucharków.
Z córeczką piekło było wieczorem i dzisiaj rano. Wycięliśmy jej rdest wyrastający z jej balkonu na nasz balkon, a z drugiej strony na dach – około 10 m. Prosiła o pomoc w wycięciu grubych łodyg, Ukochana zadysponowała wykarczowanie do poziomu barierek na dolnym balkonie.
Ostatecznie córeńka pokajała się dopiero, gdy ją wysadzałem pod pracą. Rdest rośnie bardzo szybko, ale to co było, było rezultatem wielu lat podcinania. Przez córeczkę dopiero przez rok ostatni. Ale rośliny to jej zawód.
Ukochana w ogóle wczoraj była w nastroju wielkich nożyc i rezultatu wszelkiego cięcia uzbierało sie 20 taczek. W pewnym momencie stos w ogrodzie przybrał formę wielkiej góry. Największy problem był z ognikiem. Patrząc na ręce mam ochotę pochwalić się posiadaniem dzikiego kota albo czegoś ekwiwalentnego. Przez lata było tego wszystkiego szkoda, teraz przeważyła troska o dostęp słońca do róż i hibiscusa. Na końcu poszedł cały sześciometrowy jałowiec.
Wśród rezultatów cięcia była utrata TV, internetu i telefonu. Rdest tak się wkręcił w kabel, że nie udało się go usunąć bez rozplątywania na wysokości 8 m, gdzie akurat było złącze kablowe. Widać przy szarpaninie kable poluzowały się nieco w złączu. Po jakimś czasie udało się odzyskać TV, po północy, przy którejś tam próbie, także telefon, na końcu internet.
Stanisławie – dzięki za wieści usystematyzowane – ja naprawdę nie nadążam Cały czas operuję pojęciami, które sobie jakoś tam zakonotowałam, a tu świat poszed do przodu.
errata – świat poszedł – ł mi zjadło
Pyro, czy to jest do przodu, nie wiem. Mam nawet pewne wątpliwości.
Wracając do piżma, gorsze firmy i podróbkowicze używają zastępczo wyciąg z korzenia arcydzięgla. Tymczasem w moim nowopozyskanym przepisie na pigwówkę jest korzeń arcydzięgla. Nigdy go nie używałem i teraz boję się, czy tym specyfikiem nie zepsuję trunku. Napiszcie, jakiego efektu można się po tym spodziewać.
Stanisławie – ja używam arcydzięgla w niektórych nalewkach ziołowych – daje nutę lekko korzenną i aromat taki, jak roztarty na dłoni zielony listek (nie umiem tego lepiej opisać) składnik dość kosztowny i zawsze stosowany w małych ilościach. Przez wieki zalecany niemal na wszelkie przypadłości; sądzę, że pigwówka może zyskać.
Stanisławie,
zaczęłam się zastanawiać jak uzyskać efekt handlowy bez znaczenia handlowego i postanowiłam jednak poczekać, aż mnie uprzedzisz, „bo pewnie wyjdzie to delikatniej” 😯
Jest spory spadek ciśnienia i nadzieja na deszcz, może to tłumaczy moją dzisiejszą nieporadność w zrozumieniu powyższego?
Albo poczekam, aż mąż wyśle mnie dokądkolwiek, podróże jak wiadomo kształcą, to mi się rozjaśni… 😉
Nemo – posyłam Ci uśmiechniętą mordkę (widzisz?)
Pyro,
widzę i dziękuję 😀
Zadzwonił Osobisty, nie przyjdzie na obiad, więc prosiłam, aby mnie gdzieś wysłał… Ale był zaskoczony 😯 😉
Marzeno – Delikatnie mówiąc spóźnione, ale serdeczne życzenia imieninowe 🙂
W sobotę były urodziny Josepha Mallorda Williama Turnera, malarza światła. Jedliśmy tort w kształcie gondoli, przy blasku 236 świec.
Zgago – Lubię ptaki, a gdybym miał skrzydła, wydzierałbym się wraz z nimi, ale w mojej obecności można bez obawy otworzyć okna 🙂
Alino – Twoje przepisy są jak konwalie na parkingu dla pojazdów uprzywilejowanych. Czy mógłbym zastąpić szparagi rzeżuchą lub ginem? Z góry dziękuję 🙂
Nagroda poleci do Gdyni. Oznacza to, że zwyciężył Stanisław. Gratulacje!
A odpowiedzi są następujace:
1 Uzasadniano tym, że bóbr żyje w wodzie, pachnie rybą czyli jest postny. Zwłaszcza ogon.
2 Rodzina królewska.
3 Skowronki, słowiki i mysikróliki.
Za tydzień nagrodą będzie nowa książka o herbacie, w której napisaliśmy parę rozdzialików.
Gratulacje dla Stanisława!
Podobno jednym z uzasadnień, że bóbr jest rybą, był jego pokryty łuską ogon 😉
Jak zwykle Nemo wyraziła to niezwykle delikatnie. Komentarzem Stanisława byloby słynne „Houston, mamy problem”, a ja gratuluiję wygranej, mimo, że to jest zwyczajna granda 🙂
Dziekuję Gospodarzowi za słuszny wyrozumiały werdykt.
Nemo, efekt handlowy bez efektu handlowego należy pozornie tylko do świata paradoksów. Piżmo używają powazne firmy pozyskujący je głównie od hodowców pizmaków. Posiada to tu i ówdzie jakieś znaczenie gospodarcze. Piżmo z bobrów, woła piżmowego i paru innych stworzeń może być przedmiotem sprzedaży i przy okazji przynosi efekt handlowy sprzedającemu. W gospodarce znaczenia nie ma żadnego.
Firm stosujących prawdziwe pizmo nie jest tak wiele. Są to firmy z najwyższej półki, a nie jestem pewien, czy wszystkie najdroższe perfumy utrwalają zapach naturalnym surowcem. Coraz częściej uzyskuje się sztuczne surowce w syntezie organicznej. Różnią się znacznie od piżma.
Stanisławie – gratuluję 🙂
Alicjo-moje firanki dziękują za pozdrowienia Twoim firankom 😉
Jotko- moja maturzystka spędziła ostatnie 3 dni na pełnym luzie:
jeżdżąc na rowerze i gotując smakowitości wspólnie z Ukochanym.
Od dzisiaj ma podobno wrócić do powtarzania materiału.
Miejmy nadzieję,że tak będzie.
Na razie tyle,robota goni 🙁
Aha i jeszcze :
dla Marzeny hartu i pogody ducha ! Nie tylko z okazji imienin 🙂
Placku,
delikatnie mówiąc nadużywasz przecinków 😉
Przypomina mi się słynne szarobure opakowanie herbaty Ulung z hasłem „Matko, zaparzyłaś herbatę? Sprawdź, gdzie bawi się twoje dziecko. Czy aby nie na jezdni?!”
Pani Kierowniczka z Sąsiedztwa zapamiętała, że był tam przecinek przed „aby”, zgodnie z zasadą, że przecinek stawiamy przed każdym „że, aby, ponieważ, bo…” 😉
Tyle że w zdaniach złożonych 😎 Ale nigdy nie wewnątrz spójników zestawionych 😉
Nemo użyła za mało przecinków, delikatnie mówiąc 🙁
W tym terminie powtarzanie materiału powinno być na pełnym luzie. Maturę zdawałem dawno, ale powtarzanie materiału pamiętam. Koniec kwietnia był na Dolnym Śląsku upalny i materiał powtarzałem głównie nocą na balkonie zapisując maczkiem tasiemcowe ściągi. Jako ściągi się nie przydały, ale jako powtarzanie materiału były znakomite.
Teraz na ogół ściąg nie piszą tylko wydrukowują z internetu, a to nie ma żadnej wartości poznawczej czy przypomnieniowej.
Za wszystkie gratulacje serdecznie dziękuję.
Stanisławie,
żartując sobie z Twoich zawiłych wyjaśnień o efektach handlowych bez znaczenia dla gospodarki światowej, miałam nadzieję, że wyjaśnisz, o co chodziło z tym uprzedzeniem mnie. Przed czym lub w czym? Że tak niedelikatnie przypomnę 🙄
W sklepie naszym pusto, jak w teatrze po sezonie. Każdy ma zapasów pewnie i na majówkę jeszcze, a ja musiałam odebrać szparagi (a’ 5 zł/p.) i kupić skrzydełka dla Radzia, bo nie miałam dla niego obiadu. Przed świętami krzidełek nie było i kupiłam 1,5 kurczaka. Dzień przed świętami, w święta i dzień po świętach, jedliśmy te ptaki solidarnie. Radzio dwa razy tyle, co ja (ja byłam po śniadaniu). Kurak został „wyczerpany” i przyszedł dzień powszedni. Jestem ciekawa, czy będzie zadowolony z gotowanych skrzydełek po dniach przyrumienionych i pachnących nóżek i piersi.
Witam juz z austriackiej ziemi 🙂 urlop w Piemoncie piekny, zahaczylismy tez o Ticino, butelka barolo niejedna polegla 🙂
sluze ew. informacjami o noclegach i gospodach
dobrze, ze sie pomoc Ojcu Marcelemu udalo – zlapal mnie na telefon na srodku jeziora, przez caly pobyt dostepu do netu nie mialam, nie moglam wiec nawet napisac maila do Nemo 🙁 (za adres dziekuje, niewykluczone, ze kiedys pozwole sobie z niego skorzystac)
raz tylko udalo mi sie znalezc net, wiec wpisalam info tutaj, publicznie
gdybym przypuszczala, ze taka dyskusje moj wpis wywola, nie odzywalabym sie i powiedziala Ojcu Marcelemu, ze mu nie pomoge…
Akurat to nie przyszło mi do głowy jako przedmiot Twoich wątpliwości. Chodziło o to, że jeleń piżmowy to teraz piżmowiec i zaliczany do piżmowcowatych a nie jeleniowatych, jak to było niegdyś. Byłem pewien, że zwróciłabyś na to uwagę.
Danuśko – podaj proszę o jakiej knajpce pod Wyszkowem myślałaś? Jeśli nie znam to zajadę.
Jotko – mój wnuk spędził święta z nami na wsi. Jadł i czytał. Czyli jak zwykle. Zdenerwowania po nim nie widać. A zdaje z polskiego, matematyki, hiszpańskiego i chyba czegoś tam jeszcze ale dokładnie się nie zwierzał. Nawet podczas wędrówek po bobrowisku.
Szparagi podobno można zastąpić ginem, ewentualnie żerzuchą 🙂
Klub maturzystów wokół Stołu. Jak to miło. Ale to końcówka tego, co miłe. Potem będzie głównie tęsknota.
Czy kurczaki moga się równać z mysikrólikami nie wspominając o królikach. Słowicze języczki to tylko kluseczki, ale czy nie miały naturalnego pierwowzoru? Cieszę się, że już najmniejszych ptasxzków nie jadamy, choć w niektórych restauracjach coraz częściej można spotklać ptaszki niewiele większe.
Skąd mi się wzięły króliki? Miały być skowronki. Ale króliki lubię pomimo pewnej słodkości mięsa. Pewnie ta słodycz z jedzenia marchewki 🙂
Oooooo O_O — tu też bobry! 😀
A ja popełniłam o nich* wpisik… dopiero-co… 😎
_____
*o nich i nie o nich… w każdym razie są w tytule… a ich dzieło – na fotkach… 😉
Stanisławie,
ja bym się miała czepiać jakichś jeleni? 😯 W życiu!
Co też ludzie sobie o mnie wyobrażają 😯 😉
A Gospodarz też pisze „mimo, że” 😉
Ech…
Robiono pasztet ze słowiczych języczków. Ale cieszę się, że już są bezpieczne. Chyba, że w pobliżu dużo kotów!
A rzeżucha (w moim przypadku) nie jest w stanie zastąpić szparagów. Lubię ją natomiast z domowym twarożkiem.
Nemo – Pamiętam, że Pani Dorota z Sąsiedztwa czuła sentyment do właśnie takiej interpunkcji, a zatem przecinków nigdy nie będzie za dużo. To, że użyłem słowa „gratuluiję” usprawiedliwia moja nieudana próba zażegnania potencjalnego konfliktu.
Każdy przecinek jest hołdem-fiołkiem u Pani stóp, Delikatna Pani Sąsiadko 🙂
(Poza tym nie każdy z nas ma maturę)
E tam, zaraz zażegnywanie 🙄 Coraz trudniej o porządny konflikt, nie ma o co się spierać, piżmo na tym blogu prędzej z tchórzem niż z wołem piżmowym się kojarzy, smuga cienia coraz szersza… 🙁
Za 3 dni wyjeżdżam na 2 tygodnie, pora pomyśleć o trasie i bagażu.
Z deszczu na razie nici, przejaśnia się, chyba nawet wywieszę pranie na dworze…
Placku, z przecinkami czy bez, czy w nadmiarze, gin najbardziej lubię
tak 🙂
Nemo – W takim razie proponuję kłótnię o wszystko, ale już po Twoim przyjeździe, mimo……….pomimo…..aczkolwiek….wszak na skromny afrykański prezent (bez gruczołów) też liczę. Obejrzymy zdjęcia, a w dniu w którym mój warunkowy staż na tym blogu wybije 12-tą i rok, rozpętamy piekło. Liczebniki czy przecinki? 🙂
Gdy parę tygodni temu Jamie Oliver zaszokował amerykańskich telewidzów rewelacją o lodach waniliowych z piżmem także stchórzyłem. Chętnie wstawiłbym przecinek przed także, ale teraz pora na kawę.
Alino – Rozumiem, podobają Ci się mężczyźni o ponurym i wściekłym wejrzeniu. Jednak jestem tchórzem 🙂
Hm… Piekło o liczebniki? 🙄 To jest inflacja 🙁
To już prędzej o bobra z wanilią albo języczki skowronków w galarecie 😉
Mnie się ten barman od Aliny podoba, choć niektórzy proponują Step5 – slap the bartender 🙄
Nemo, czy Ty udajesz się już teraz do dzikiej Afryki?
Jak mają powstawać konflikty, kiedy nawet mojej żerzuchy pieknie wyeksponowanej nikt nie zauważył. Może Gospodarz, ale jest zbyt delikatny, żeby doprowadzić do ostrej wymiany zdań. Nie napisze: Stanisławie, te ściągi jednak ci nie pomogłuy, bo mam wrażenie, że po maturze nie jesteś. -:)
errata: nie 🙂 tylko 🙂
Czy to małżonek Nemo do Afryki wysyła?
Stanisławie,
zauważyli, zauważyli, ale delikatność kazała poczekać, aż sam zauważysz 😉
Małgosiu,
do Afryki to dopiero w sierpniu. Teraz do Niemiec i Polski. Miało być do Portugalii, ale przez tę Afrykę wszystkie plany się pozmieniały. Nie widziałam mojej rodziny prawie od roku, pora nadrobić zaległości.
Stanisławie – Nie nadajesz się na prowokatora. A może byś tak wyjaśnił dlaczego nazywamy łabędzie ptakami królewskimi? Kto przyrządził pierwszego mysikrólika, dla kogo, jak? Czy Twoim zdaniem Szara Sowa napisał książkę o bobrach, a potem je zjadł? 🙂
Stanisławie,
gratulacje 🙂
Danuśko, Piotrze,
trzymam kciuki za maturzystów 🙂
nemo,
w jakie regiony Polski zamierzasz odwiedzić?
Stanisławie a zajrzyj do komentarza wpisanego o godzinie 12.28! To jest właściwy sposób wytknięcia błędu. Pomyłkę piętnuje a przykrości nie sprawia. Mam rację?
Jotko,
nigdy jeszcze nie byłam na Suwalszczyźnie. Jak pogoda dopisze… Stąd do Suwałek jest tak samo daleko jak do Palermo, nawet co do kilometra (1768) 😯
A poza tym Kotlina Kłodzka i Rybnik. I północne Czechy.
a może do Suwałk 🙄
Gospodarzu,
delikatne sugestie czasem nic nie dają. Ilu tu już pisało „mimo że”…
Delikatność sugestii świadczy zazwyczaj o delikatności uczuć tego, kto je wygłasza.
I odwrotnie.
nemo,
gdybyś się zdecydowała na przejazd przez Poznań i okolice, chętnie zorganizowałabym jakiś mini zjazd.
Pomyśl o takiej możliwości 🙂
Z tą towarzyską delikatnością czasem zabawnie wychodzi. Przypomnę książkę kpt ż.w., który być może jest z rodziny Stranisława (nazwisko tożsame) i jego wspomnienia o pierwszej kobiecie w WSM – p. Danucie Walas-Kobylińskiej. Komenda szkoły poszła w jednym tylko na ustępstwo, czyli zamiast koszarowej sali do spania, ciasna,jednoosobowa kajutka i własny pojedynczy sanitariat. Całą resztę życia szkoły panna dzieliła z kolegami na równych prawach (z zajęciami z boksu włącznie). W czasie akademickich mistrzostw Gdańska, p. Kobylińska grała w reprezentacji WSM w piłkę ręczną. Żeby nie wykrzykiwać fragmentów żeńskiej anatomii, kibice głośno radzili „Danuśka, bierz na organizm” (czyli łap na klatę). Panna skończyła szkołę, zgodnie z wymogami armatora postarała się o męża i o dziecko i wreszcie zaczęła pływać jako oficer nawigacyjny. Też starała się „delikatnie” wtopić w otoczenie. W efekcie stojący przy trapie mąż Danusi musiał przełknąć gromkie pouczenie połowicy „Matros, pilnuj łodzi. My z Kapitanem idziemy na k…y!” bowiem Kapitan W zew swoim II oficerem szli do biur agencji żeglugowej załatwić coś tam.
Pora obiadowa, a u mnie nie ma prądu. Przewidziany jest barszczyk czerwony z pasztecikami, ale przecież nie na zimno. Trzeba zatem czekać.
Mimo że jestem zwolenniczką przestrzegania zasad interpunkcji, to całkiem dobrze czytało mi się książki Gertrudy Stein, gdzie przecinków jest jak na lekarstwo. Autorka wyznawała pogląd, że każdy wie, gdzie przy czytaniu ma wziąć oddech i zrobić przerwę.
Ja też wolę, kiedy przecinków jest raczej za mało niż za dużo 😉 Przecinek w niewłaściwym miejscu jest jak wybój na równej drodze…
Wyszło słoneczko, to i ja wychodzę 😉
Często czytam,rzadko piszę. Jeżeli mogę polecić dla Nemo pensjonat – jaczno.pl
Byliśmy tam dwa lata temu na dłuższej „majówce” .Naprawdę warto.
Witam Szampaństwo 🙂
Przez chwilę powiało blogiem prof.Bralczyka, ale w porę sobie przypomniałam, że tego blogu dawno już nie ma. Szkoda.
Wczorajszych i nocnych burz nie zliczę, a deszczówką chętnie podzieliłabym się z potrzebującymi. Chwilowo wyszło słońce, u Placka też, ale nie cieszmy się, bo od zachodu idą chmury 🙁
Przynajmniej tak wskazuje radar accuweather.com
A propos ptaszków małych – nie wyobrażam sobie, jak można je jeść. Dla mnie przepiórka to mnóstwo roboty, prawdziwie odchudzające jedzenie, bo wiele kalorii straci się, oddzielając *nieliczne* mięso od licznych kości, że tak się wyrażę 😉
No a co dopiero maluchy zupełne? 😯
Nie wiem, dlaczego nie mam problemów z myśleniem o kurze, gęsi czy indyku etc. jako ptaku jadalnym, dzikie ptactwo także zarówno, a i owszem, ale mam problem z myśleniem o łabędziu czy malutkich ptaszkach na talerzu.
Hłe, hłe … interpunkcja… Mistrzem możnaby nazwać Dickensa. Jak zaczyna zdanie na pierwszej stronie (wydanie A4) to stawia kropkę w połowie strony następnej. W tak zwanym międzyczasie przecinków nastawiał, że ho – ho.
Chociam Echidna ostatnimi czasy wyskakuję jak przysłowiowy Filip z konopi. Co oznacza żem spóźniona w wielkich wydarzeniach imieninowo-urodzinowo-rocznicowych.
Wszystkim minionym solenizantom(tkom) serdeczne życzenia i piękne nutki:
http://www.youtube.com/watch?v=KmQ_1sXZJxI&feature=related
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Nasza prowincja jest „bobrami płynąca”. Oznaczenia parków prowincjonalnych maja w swoim „herbie” bobra. Nie natrafiłam w żadnej restauracji na bobra w menu, pewnie bym spróbowała.
W Ottawie wielką popularnością w zimie cieszą się słynne „beaver tails”, czyli bobrze ogony, sprzedawane przede wszystkim na wielkim lodowisku na Ottawa River w centrum miasta. Podobno jest to największe naturalne lodowisko na świecie, jeśli chodzi o kilometraż, chociaż Holendrzy mieli co do tego zastrzeżenia – chyba niesłuszne, bo u nas Ottawa River jak w banku zamarza co roku, i to porządnie, a skąd w Holandii takie mrozy? Rzadko chyba.
Wracając do tych ogonów w Ottawie – są to po prostu sporych rozmiarów placki, smażone w głębokim oleju. Podobno znakomite, ale ja jakoś nigdy nie miałam okazji spróbować.
Kiedyś tutaj nadawałam już o bobrze, którego spotkaliśmy podczas wycieczki do Frontenac Park. Przechodził przez drogę, bardzo powoli, z jednego jeziorka na drugie. Był mocno zraniony, wydaje mi się, że zanim dotarł do wody, już było po nim, bo stałam tam długą chwilę i on już nie ruszał się. Od tego zdjęcia zaczyna się nasze bobrowe spotkanie, za nim jest kilka innych, aż do końca wędrówki, jak ktoś chce, niech sobie poklika.
http://alicja.homelinux.com/news/Tarcza/34.Ide_na_druga_strone.jpg
Swieta, swieta i po swietach. W Wielki Piatek po sniadanku jajeczno-szparagowym pojechalismy w gory. Zdjecia z drogi a drogi boczne. Dojechalismy do jez. Minnewanka (jakies 120km od Calgary). Zima w pelni. Jezioro zamarzniete. Poopalalismy i pospacerowalismy nieco a potem do Banff (takie Zakopane). Pogoda sliczna ale zimnawy wiatr dmuchal co jakis czas. Wieczorem kolacja szparagowa czyli nalesniki z serem i szparagami polane sosem hollandaise.
Nastepnego dnia swieconka w kosciele polskim i w droge tym razem na piknik w gorach gdzie mniej sniegu bylo choc duzo. Pol dnia spedzilismy na swiezym powietrzu a co jedlismy to na zdjeciach. Pogoda wspaniala i cieplej bo prawie bez wiatru.
Niedziela to sniadanie u znajomych. Pogoda idealna, plus 16*C. Dom w lasku wiec sceneria mila choc wiosny jeszcze nie widac. Ja zrobilem caprese i koreanskie „dockbokki” a Basia ciasto (zdjecia). Jak wygladal swiateczny stol mozna zobczayc na zalaczonych zdjeciach. I tak Swieta Wielkanocne sobie spokojnie minely. Basia w Kraju a ja mialem nieco czasu zeby zdjecia przebrac. Jest ich w sumie 40 🙂
https://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/Wielkanoc?authkey=Gv1sRgCMD2hsaR2YPtfA#slideshow/5600237039149251650
Jechalismy dolina rzeki Bow nad ktora lezy Calgary. Kosciolek z 1875 roku zagubiony na prerii ale dzialajacy jak sie okazalo. Wyjezdzajac znad jeziora droge blokowaly owce (Rocky Mounatain Sheep) i leb mi wkladaly do samochodu domagajac sie jedzenia. Zlizywaly sol z kol. No i to tyle…
Ho, ho, jakie apetyczne fotki! Krajobraz pod te kiełbaski też nader apetyczny.
Rozumiem, że dzwonki karpackie zjedliście na deser?…
Co to jest, te białe balaski w torbie na stole? I co to są te koreańskie bobki??? Łaknę wiedzy!
yyc,
zdjęcia smakowite jak zwykle, pod każdym względem, stół imponujacy.
Inspirację naleśnikowo-szparagową zapisuję natychmiast.
Pytanie – co to jest, takie białe w folii, zamrożone chyba jeszcze czy prózniowo pakowane – na jedym ze zdjęć przygotowawczych do zupy?
Wyszłam na ogródek i powaliło mnie – 17C w cieniu 😯
Natychmiast wystawiłam figi. Schowałam je na noc pod dach, i dobrze, bo burze mogły je uszkodzić.
Bardzo niechętnie udaję się do zajęć, wyczerpałam wszystkie wymówki, zeby się zajęciami nie zajmować 🙁
Chebaśmy o tem samym myślały białem, Nisiu… 😉
Och, Alicjo, na mnie też zajęcie czeka… jedno, zasadnicze.
Co do chęci, to chce mi się spać. Taki dzień jakiś czy co?
A w ogóle to chyba poproszę Wawrzka, żeby mi zablokował w kompie wszystkie funkcje oprócz maszyny do pisania. Inaczej czarno widzę…
Aha, jeszcze chciałam powiedzieć, że to YYC-owe zwierzątko urocze z mordki nadzwyczajnie!
Dockbokki to po prostu placki ryzowe (to biale w torebce) Robi sie prosto bo do wody (tutaj 1.25 l) dodaje paste z papryki ostrej, cukier (lyzke) zielona cebulke i normalna, marchewke i mozna jak mowi znajoma koreanka rozne warzywa ona dodaje kapuste. Dodaja tez (ale nie trzeba) placki rybne (mam zdjecia to jutro pokaze jak wyglada) czyli po naszemu „fish cakes”. Wygladaja jak nalesniki ale zakladam, ze z ryba skoro sie tak nazywaja. Wszystko sie gotuje na lekkim ogniu az zgestnieje. Sol, pieprz do smaku. Paste kupilem w koreanskim sklepie i ona jest juz nieco slodkawa w moim wypadku ale zakladam ze jakakolwiek pasta bedzie OK. Pasta jest tez ostra i to tak milo ostra. Najpierw sie czuje slodycz i dopiero po chwili zaczyna laskotac w gardle. Placki ryzowe (grube jak kciuk kluchy) sa po ugotowaniu takie lekko ciagutki. Lubie to. Jadlem w Korei i podczas dni koreanskich tutaj ale robilem po raz pierwszy bo pomyslalem, ze latwe wiec czemu nie…i zabralem na swiateczne sniadanko 🙂
Mowli, ze smakowalo. W garnku wygladalo jak zupa pomidorowa.
Lepiej widzieć czarno (wyobraźnia w ciemnościach pracuje!) niż w jasnym słońca blasku! Właśnie poprawiłam niedoskonałości wczorajszego polerowania mojego „wystawowego” okna, słoneczko prawdę ci powie 🙄
Udaję sie, udaję, teraz to już naprawdę, bo wyraźnie PRZEGINAM!!!
Alicjo, do nalesnikow szyneczke mozna dodac z dobrym rezultatem. Sos robie z torebki bo to dla mnie za duzo roboty od zera a tak to rozpuszczam malso dodaje wody i proszku i voila za pare minut pyszny sos. Inny czesto robiony z torebki to bearnaise. Moze kiedys sie skusze i sprobuje sam od podstaw 🙂
Rano robilem sos do jajek i wieczorem stracil juz co nieco ale smaczne bylo.
Dobrze, że spytałyście, Dziewczyny, bo to samo mnie ciekawiło Widzę, że Panie się napracowały : baba, sernik z brzoskwiniami i jakiś drugi i galaretka truskawkowa i jeszcze coś i jeszcze, jakaś sałstka, ładnie podany żurek (czy te jajka w żurku i kiełbasa były ciepłe? Chyba nie bardzo) Stół prezentował się doskonale, góry prześliczne i tylko tego białego jeszcze tye, że można pomyśleć, że to Gwiazdka.
Tak sceneria bardziej Gwiazdkowa niz Wielkanocna. Zurek byl goracy ale jajka i kielbaski nie. W sumie bylo wystarczajaco cieple. Ciast dziewczyny troche zrobily. Siedzielismy od 12 w poludnie do 20 wieczorem choc my chyba jako pierwsi wyszlismy. Basia sie musiala spakowac bo nastepnego dnia o 10 rano na lotnisko trzeba bylo jechac. Pol dnia spedzilismy na zewnatrz bo choc miedzy drzewami snieg po kostki to cieplutko bylo na trawniku (brazowym jeszcze) przed domem. Mily dzien wypadl i smaczny. Winka tez nieco poszlo 🙂
Te dockbokki to jakby sie dostalo te placki ryzowe to reszta napewno jest dostepna w Kraju.
YYC – Okruchy piękna, jak zwykle niezwykłe 🙂
Jeśli ktoś przypadkowo wpadnie na mój sens życia, proszę się nie obawiać, to niegroźny włóczęga. Wabi się Filip. Jakie życie, taki sens.
Nisiu – Nie cierpię gdy cierpisz.
Niby dorośli, a………………………………………………. i ……………
…………………………….słowo honoru…………………………
Te zwierzatka to byly w paru miejscach. One teraz zeszly w dol zliywac sol z kol i asfaltu. Faceci maja fjnie zakrecone rogi ci najstarsi to prawie dwa razy w kolko. Pomalu tez traca zimowe futro. Za niedlugo bedzie z nich spadalo jak slabo przyklejona welna i jakies takie chudziny sie wtedy wydaja 🙂
Dzwonki karpackie to te fioletowe kwiatki?
Gospodyni prosila o zolte zonkile bo w zeszlym roku bylo ztrzesienie. W tym roku nigdzie nawet jednego. Znalezlismy zolte tulipany w donicy i zabralismy w zamian ale w miedzyczasie dekoracja sie zmienila w niebiesko fioletowa 🙂
Drogi Gospodarzu, mój komentarz o 13:40 był właśnie odpowiedzią na Pana wpis o 12:28. Przekładał go na język zrozumiały dla wszystkich.
Czy Grey Owl zjadał bobry? Trudne pytanie. Myślę, że mógł zjadać nadal je kochając. To wszystko mieści się w naturalnym porządku rzeczy. Dopóki Indianie zjadali bizony i robili z ich skór namioty, bizony miały się bardzo dobrze. Może poza nielicznymi sztukami, które były zjadane. To troche jak z tym efektem handlowym bez efektu handlowego.
Łabędzie były ptakami królewskimi najwcześniej w Anglii, gdzie począwszy od XII wieku łabędzie uzyskały status królewski. Prawo hodowli i dysponowania tymi pięknymi ptakami należało wyłącznie do władcy oraz tych, którzy płacili odpowiednio wysokie podatki. Od 1482 roku na mocy dokumentu zwanego Swan Act prawo do posiadania łabędzi mają, oprócz dworu królewskiego, jedynie dwie gildie handlowe ? The Dyers i The Vintners. Jedna z gildii znaczy swoje młode łabędzie jednym nacięciem na dziobie, druga dwoma. Łabędzie bez nacięć należą do królowej. W lipcu na Tamizie odbywa się liczenie łabędzi królewskich czyli Swan Upping.
Ostatnio coraz częściej w Anglii i w Irlandii Polacy bywają oskarżani o zabijanie i zjadanie łabędzi, co w świetle królewskości tych ptaków byłoby istotnym przestępstwem.
Kurczę, YYC, chyba jednak to nie one. Ja zawsze mylę te dwie cholery, tylko jak już sobie przypomnę dzwonki, to nie pamiętam, co to jest, te Twoje. Ale nie spocznę nim nie znajdę.
Skoro zwierzątka mają mocno zakręcone rogi, to może to jakieś Wasze muflony?
Lecę do mądrych książek i znajdę Ci kwiatki na pewno!
Yyc, śliczne zdjęcia i takie apetyczne 🙂
Trafiłam ostatnio ( to samo „Zwierciadło” 🙂 ) na coś takiego
On działa w Twoim mieście a program nazwał „Filharmonia nie gryzie” 🙂
Pewnie o nim słyszałeś.
YYC, wygląda na to, że Twoje dzwoneczki to Campanula portenschlagiana, czyli dzwonki dalmatyńskie. Hehe. Jak się szuka, to się znajdywa…
http://www.iglaki24.pl/p3824,campanula-portenschlagiana-dzwonek-dalmatynski-niebieskalilia-p9-b.html
Alicja… https://picasaweb.google.com/108203851877165737961/PawlikIKlocek#
To ten pan z lewej?
Hej Alinko, tak Klocek dziala w Kaliszu a przynajmniej dzialal. Mial odejsc do Filharmonii Krakowskiej zdaje sie ale cos tam wyszlo jakies „skandale” i nie poszedl. Dzieki za link.
Nisiu, ja sie na kwiatkach niestety nie znam. Dziewczyny sie zastanawialy jak sie zwa ale juz nie pamietam czy doszly do tego czy nie. Nie wiem tez jak po anglielsku sie zwa.
Moze i muflony. Starce maja rogi niezle zagiete a nazwa pelna to chyba Rocky Mounatains Bighorn Sheep a widze, ze lacinska to Ovis canadensis canadensis. Sa odmiany w Sierra Nevada i pustynna jak podaje wyrocznia: Ovis canadensis sierrae i Ovis canadensis nelsoni 🙂
Nasze „canadensisy” sie rozlazly po kontynencie.
Yyc!!!
Ty mi tę wełnę pozbieraj!!! Zrobię Basi sweterek 😉
A Tobie skarpetki 🙂
Przerwa w robocie, a co!
Wełna byłaby do wykorzystania, bardzo mozliwe, ze ktos to w Kanadzie robi, w wolnej chwili zapuszczę żurawia i popytam kum od dziergania. Kiedyś jedna taka z naszego związku druciar opowiadała, jak to zbierała sierść ze swojego piesa, nie pamiętam rasy. Sierść psa pachnie inaczej, ona zrobiła jakąś mieszankę owczo-psią, bo psiej sierści nie dało się tak jak owczej prząść. Ale w końcu uprzędła, zrobiła sweter czy co tam, i od tej pory psy zaczęły na nia patrzeć dziwnie. Nieważne, ile razy ta rzecz była prana, powiadała, pies wyczuł psa 😯
Nisia,
ja Ci nie wypominam, ale miałaś albo pracować, albo się przespać, ja troszkę odrobiłam, to mi się należy chwila przerwy 😉
No dobra…spadam do 🙄
Alez ja dlugo pisalem 🙂
YYC, wujcio Gugiel wie wszystko: Dalmatian Bellflower.
Ja jestem roślinkowa, mam pełno książek i katalogów, więc jeśli nie mam nazwy, to zawsze mogę poszukać obrazka. A kiedy już dorwę nazwę łacińską, to jestem w domu, znajdę wszystko.
Twoja owieczka to nie muflon, niestety. Też sprawdziłam. http://pl.wikipedia.org/wiki/Muflon
Muflony wyłaziły na łąkę w Karkonoszach, kiedy jechałam do pracy autobusem… dawno temu.
😆
Alicja! Czemu nie wydajesz okrzyków na widok mnie z Klockiem w czułym objęciu??? Zamierzałam wprawić Cię w podziw i zazdrość, a Ty nic! 👿
Nisiu, Alicja nie z tych, co by Ci Klocka zazdrościła, a nawet całej Belki. Póki Jerzor na siodełku z pedałami, żadne Klocki się nie liczą.
Alicja – ta wełnanie wiem, czy się do czegoś nadaje oprócz wyrobu filcu i kołder; to jest tzw „martwa wełna”, nie została na czas ścięta, a zwierz zrzuca zimową odzież jako zbędną.
Sznureczek z Klockiem podala Alina.
W Kaliszu o nim dobre opinie a sam Kalisz choc maly to orkiestre ma i za to ich podziwiam. W Calgary musieli muzycy zgodzic sie na obnizenie pensji (o 25%) albo rozwiazanie orkiestry. Miasto ponad milionowe i z budzetem ponad 2 miliardow dollarkow. Musza na siebie zarobic. Na rozne politycznie poprawnie bzdety wydaja miliony a na orkiestre nie.
Nisiu moze jadnak muflon skoro oba sa Ovisy?
yyc – muszę Cię zmartwić : gdyby nie dotacja (skromna) MKiDN tej orkiestry (i wielu innych) by nie było; nasze samorządy też skąpią na kulturę, albo nie mogą udźwignąć wszystkiego.
Łoż, Nisiu!
Żem skręcona z zadrości, i jak ja teraz sie odkręcę?! 😯
Nie zareagowawszy, ponieważ dopiero teraz podeszłam do komputra. Składam wczorajsze sprzątanie, znalezienie śrubki do *szyny* na te moje pozdrawiajace firany Danuśkowe zajęło mi z pół godziny 🙄
Przykręcałam diabelstwo, śrubka wypadła. To szukam, szukam po podłodze, ni ma. A było okulary na nos włożyć!!! Ja chyba idę w zaparte, że nie dowidzam, albo co 🙄
Pyro,
pieska sierść też jest „nieżywa”, dlatego się ją z owcza wełną żeni. Bardzo nieżywy jest jedwab, sztywny, „nie pracuje”, natomiast w mieszankach z wełna owcza zachowuje się wspaniale, dodaje wełnie blasku i szyku. Najlepsze mieszanki jedwabno-wełniane to pół na pół (jedno tę, drugie tę, pół na pół..).
Nie przepadam za bawełną, bo nie poddaje się palcom i jest jak sznurek. Len podobnie. Owszem, ze sznurka też da się robić na drutach. Ale nic nie przebije wełny owczej. Ta się przytula do palców, i mieszanki z nią także zarówno. Poza tym wełnę można farbować, skręcać, mieszać…a z tymi innymi problem
Na ten temat mogłabym napisać wykład, bo cokolwiek by ktokolwiek nie powiedział o włóknach, trzeba je czuć w palcach i wiedzieć, jak się zachowują. Tego się nie wygoogla 😉
No, prawie skończyłam robotę sprzataniową. Prawie!
Nie wiem, czy Stara Żaba ogląda sobie wybranego ogiera w Zamościu, czy dopiero jutro i czy z Tarnowa przytarga sadzeniaki dobrej odmiany ziemniaków do Zajączkowo i okolicy. O, bo Żaba spędza urlop własnego pomysłu: najpierw serwitut rodzinny, potem przyjemności. A Żabę atawizm rodowy ciągnie na płdn wschód (tylko trzeba by granicę przesunąć o 5 czy 6 km). Trzeba jakiegoś czorta co to w kotle z Polakami ogonem miesza, żeby szukać gospodarstwa w tamtej stronie, kupić po przekątnej w drugim końcu Polski. Hej, Żabo, niech Cię wilki nie zjedzą na tych Dzikich Polach.
YYC,Ty dalej o swietach?
Ja mam nieustajace sniadanie wielkanocne! Dzieciaki zadzwonily blagalnie pytajac czyz ja bym nie popelnila takiegoz sniadania raz jeszcze? Powiedzialam Tak. Zainsprowaly mnie te nalesniki ze szparagami, czy one byly podgotowane?????
Alicjo, moj papinko (lata temu) zakupil mi kurteczke z psow chinskich. Psy tez sie dziwnie na mnie patrzyly….
Gostuś,
dzięki serdeczne 🙂 Kto wie, czy nie skorzystamy. Plany się klarują. Byłam w bibliotece, przewodnik po Mazurach akurat wypożyczony, ale było kilka po krajach bałtyckich, więc zapobrałam i kto wie, czy nie dotrzemy do Kłajpedy, a może nawet do Rygi? Osobisty już się zapalił, bo chce „nad morze” 😉 Do „Leningradu” by chciał… Byliśmy ostatnio w 1978 🙄
Jotko,
Poznań jest nam nie po drodze, ale bardzo dziękuję za zainteresowanie 🙂
Pochłodniało i pokropiło troszkę, ale w beczce na deszczówkę zebrało się kilka litrów wody żółtej od pyłków. Wszędzie ślady spływających pyłków, alergicy odetchnęli na chwilę.
Nemo,
Zazdraszczam Suwalszczyzny.
Byłam tam kilka lat temu i ciągle odczuwam niedosyt. No i tęsknię za kuchnią regionalną.
W Sejnach, polecam restaurację przy konsulacie litewskim (ul. 22 Lipca) oraz „Bar pod strzechą” kawałek dalej przy tej samej ulicy – to tam wcinaliśmy wędzone świńskie uszy 🙂 . Żadna kuchnia przez wielkie „K” ale smaczne regionalne potrawy. Mam nadzieję że nic się w tym względzie nie zmieniło.
W Puńsku, polecano nam restaurację „Sodas” ale przyznaję się bez bicia że tam nie trafiliśmy.
Ewo,
dziękuję 🙂 Wszelkie sugestie kulinarne przyjmę z wdzięcznością.
Nemo – może by tak na dwa-trzy dni do Iżykówki? Była Echidna z Wombatem dwa lata temu i byłóa b.zadowolona.
A propos sugestii kulinarnych, „z taką pewną nieśmiałością” polecam sery od gospodyń z Wiżajn. Pewnie u siebie masz lepsze, ale i te warto skosztować 🙂
Alicja oddycha pełną piersią w świeżo wypranym i wysprzątanym domu,
ja oddycham z lekka zakatarzona,bo pyłki wszechobecne i przystąpiły do frontalnego ataku.
A właśnie-jak tam nasza Krysiade,czy w końcu choróbsko przestało Cię nękać?
Nemo-na Suwalszczyźnie pamiętaj o kartaczach i jeśli trafią się znakomite,to nas koniecznie powiadom !
Gospodarzu-toż przecież nie o żadną restaurację mi chodziło.
Pisząc o dobrym adresie w pobliżu Wyszkowa miałam na myśli nasze włości 🙂 To była taka delikatna sugestia osoby o delikatnych uczuciach 😉 To oczywiście cytat-patrz Nisia powyżej.
Gostuś-bardzo ładne to Jaczno,które podrzuciłaś.
Jotko-dziękuję za trzymanie kciuków 🙂
Maturzystka właśnie siedzi nad matmą.
No, wreszcie. Alicja, nie po to się chwalę Klockiem, żebyś mi go nie zazdrościła! Pyro, sama widzisz, jak się dziewczyna spręży, to da radę!
Ten drugi to najgenialniejszy pianista na świecie, Włodek Pawlik.
YYC – chyba ta cała rogacizna to jednak kuzyni, nie bracia. Muflon jest Ovis musimon. Ale mordasek też ma sympatyczny.
Co do swetra z psów – mieliśmy kiedyś zwierzątko – mieszańca doga z bernardynem, płowego i wielkiego. Jedna znajoma wyczesywała mu kłaki i robiła sobie z nich wsad do koka. Blondyna była.
Żadną piersią nie oddycham, Danusko, tylko pod lupą wyszukuję igiełek kaktusów, niewidoczne zarazy, tak maleńkie – no i co z tego, że wyszukam, kiedy potrzebna mi trzecia ręka do wyciągnięcia cholery?!
Wrrrrrrrrrrrrr…..!
I pomysleć, że ja tak dbam o te wredoty, a one mi szpile wbijają 🙄
Ja wiem, że kolczaste do kolczastego lgnie, ale bez przesady, proszę!
Te szpile to efekt zestawiania-wystawiania kaktusów na parapet ten kwiatkowy, co to okno i firanka i tak dalej.
Witam wszystkich.
Danuśko, dzięki za troskę. Już jestem zdrowa.
Alicjo-igły kaktusa to dramat 🙁
Ale jeszcze gorsze z jeżowca,to tak na pocieszenie 😉
Nisiu 😀 (ten kok i ta blondyna )
Pyro,
to Iżykówka jeszcze istnieje?
A ja dalej odreagowuję święta. Jutro planuję młode pyruszki z koperkiem i skwarkami z boczku i wielką michę ogórkowej mizerii. Bez jajek, bez kiełbasek i w ogóle bez niczego. Ja się już kładę, bo coś mi dzisiaj dokopuje. Samo życie pewnie.
Zdaje się, że istnieje. Napisz tam.
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2010/02/04/dwa-jamniki-to-parowka/#comment-199153
Pyro, to nie sprzedali? Ich adres internetowy nie działa.
Pyro, rozumiem, co czujesz. Ja się dzisiaj żywiłam tak: śniadanie – suchy chleb z zimnym mlekiem (kocham!), obiad – kasza ze skwarkami i kefir, kolacja – taż sama kasza z resztą skwarków.
Jutro może sobie kartofle upiekę i zjem z mizerią – mam pryszczate ogórki.
A wcale w święta nie przedawkowałam niczego.
Nie wiem, co mi dokopuje, ale mam ochotę walnąć się na kanapkę na godzinkę. „krzyżów nie czuję”, jak mawiała Babcia Janina, to znaczy – czuję je aż za bardzo. W takich momentach podobno najlepiej położyć się ma tychże „na płask” i na twardym. Natyrałam się fizycznie na własne zyczenie przez ostatnie 2 dni. Się idę walnąć na płask.
Interpunkcję mam w nosie, oraz inne kwasy i zasady.
Hop, hop, szklankę wina ku Marzenie 🙂
Alicjo, pozwolę sobie być innego zdania co do „twardego”. Przeciwnie, ma być w miarę miękko i elastycznie, żeby mógł się kręgosłup dopasować. Zwłaszcza jeśli mamy sylwetkę kobiecą albo superkobiecą, tzn. wystające cztery litery. Kiedy leżymy na twardym nasze wystające itd. sprawiają, że kręgosłup się wygina i boli bardziej, a na dodatek się zniekształca. Rzecz jest bez konsekwencji dla osób płaskich z tyłu jak deska. Reszta powinna mieć podłoże elastyczne, wtedy itd. się lekko zapada, a kręgosłup leży prosto.
Kiedyś miałam bardzo walnięty kręgosłup, a że obowiązywała teoria o twardym – spałam na twardym i cierpiałam coraz bardziej. Trwało to dość długo. Dało mi do myślenia, że ból mijał, kiedy odwiedzałam brata i spałam na miękkiej kanapie. Wywaliłam moje twarde. Jakiś czas potem przeczytałam wywiad z ortopedą, który potwierdzał moje domysły. Od tej pory kupuję elastyczne materace, a kręgosłup psuję sobie, siedząc przy kompie godzinami…
Witam i życzę wszystkim wspaniałego dnia. 😀
Marzeno, spóźnione, lecz równie serdeczne, życzenia zdrowia i spełnienia marzeń.
Przed chwilą pożegnałam Dzieci 🙁 i idę sobie dospać.
Z bobrami, to do tej pory jest tak, że w rejonach takich jak Bieszczady smalec z bobra uznawany jest za najlepsze lekarstwo na przeziębienia itp. Niestety w obecnych czasach polowanie na bobry w Polsce legalne już nie jest.