Wszystko na „nie”!
Stół to nie jest tylko miejsce zaspokajania głodu a przyjęcie też nie jest wyłącznie czasem napełniania brzucha. Dobre przyjęcie, udana biesiada to połączenie smacznych dań, właściwie dobranych trunków i interesującej a towarzyszącej temu konwersacji. Spełnienie tych warunków w dużej mierze zależy od gospodarzy ( i to we wszystkich wymienionych tu punktach) ale także i od gości. Tematem rozmów przy stole może być w zasadzie wszystko. Choć w dzisiejszej dobie silnej polaryzacji poglądów raczej należy unikać tematów politycznych, by kolacja nie przerodziła się w towarzyską awanturę.
Oprócz polityki, o której należy rozmawiać raczej wstrzemięźliwie, są tematy odradzane wręcz kategorycznie. Nie należy więc podejmować przy stole opowieści o własnych i cudzych chorobach. To temat na ogół nieapetyczny i często dla innych nudny. Absolutnie niestosownym tematem konwersacji towarzyskiej jest seks i podboje erotyczne, nawet gdy w ostatnim czasie odnieśliśmy na tym polu efektowne sukcesy.
Odradzamy też opowieści o własnych dzieciach bądź wnukach, choć to na ogół temat, który uwielbiamy. Ale tylko my. Gdy inni podejmują taka opowieść sami po chwili jesteśmy gotowi ziewać.
Jest tyle ciekawych spraw i wydarzeń… Sami je wyliczcie.
Komentarze
Najlepsze życzenia dla Nemo, Pyry Młodszej i wszystkich innych Ań- niech Wam się wiedzie jak najlepiej !
Ewentualne przyjęcia imieninowe pewnie odbyły się już w sobotę lub niedzielę, ale dzisiejszy temat jest jak najbardziej na czasie.
Bardzo na ” nie” jest głośna muzyka .Tak głośna, że goście przy stole muszą krzyczeć. Niestety, tak się zdarza. Mam miłych znajomych, z którymi lubię się widywać u nas albo u nich, ale tylko wtedy, kiedy jest kilka osób. Ale przyjęcia imieninowe i urodzinowe, które oni urządzają są koszmarne właśnie poprzez to, że gospodarz włącza muzykę na cały regulator i jest bardzo z tego zadowolony. Jakieś sugestie czy prośby skutkują tylko na kilka minut. Owszem, mogłabym tam nie chodzić, ale to są naprawdę sympatyczni ludzie i można na nich liczyć na co dzień.
Na dodatek większości gości ta głośna muzyka wcale nie przeszkadza. Ale oni widują się na co dzień, więc na takich spotkaniach nie muszą ze sobą rozmawiać.
Tak więc muzyka ewentualnie cichutko w tle, ale w zasadzie jest niepotrzebna, bo gwar rozmów i tak ja zagłusza.
Stół to także „… nie jest miejsce do miłości …” o czym wiemy z Kabaretu Olgi Lipińskiej.
Wyliczanki na nic się nie zdadzą, gdy ktoś z uporem maniaka powraca do swego ukochanego tematu-rzeka.
Do mych ulubieńców należą osobicy typu „bywalec światowy” i „nic nie jest mi obce”. Z pewną siebie miną wygłaszają niekiedy tak totalne brednie, że aż trudno słuchać. Pół biedy gdy towarzysto jest liczne, a stół duży. W innych okolicznościach niestety trzeba zwiewać.
Pozdrowiątka od zwierzątka
Echidna
Annom, Aniom i Aneczkom wszelkiej pomyślności na codzień i od święta.
Krystyno –
to samozadowolenie z głośnej muzyki jest niestety dość często spotykane. Jeszcze gorsze, to telewizor włączony przy gościach.
Albo filmy lub slajdy z ekskusji. KIlka minut to nawet rozrywka, godzina – nuda, 2 godziny – tortura.
E.
A na tak?
Zawsze mozna o pogodzie. Zapowiadaja u mnie na dzis 24°C i dobrze tak.
Tak zycze wszystkim,
pepegor
Nemo, wszystkiego najlepszego 😆
Wszystkim Annom, Hannom, Grażynom, Mirosławom i Joachimom, piszącym lub tylko czytającym ten blog serdeczne życzenia 😀
Kiedyś moja koleżanka, przy pożegnaniu, powiedziała: „jak wpadniesz następnym razem to ci pokażę film z komunii Martusi, piękny dwugodzinny film”. Jakoś nie znalazłam do dzisiaj czasu żeby „wpaść” 😳
Na tak pepegorze to niechaj świadczy PanaPiotrowy Blog.
E.
Aniom, tej w Szajcarii i tej w Poznaniu szczegolnie,
moc zyczen pomyslnosci i nieustajacych doznan.
Tym ktorych pominalem w ostatnich trzech dniach zycze tego samego.
Niestety, w domu znowu wysiadl internet i nie mam wgladu. Jesli pomysle, ze niespelna pol roku temu musialem w podobnym przypadku czekac 6 tygodni na jego ponowne usprawnienie, to dobranoc. W wywalczonych chwilach sprobuje cos jeszcze doczytac.
Wszystkim Aniom i Grażynom najlepsze życzenia zdrowia, pięknego lata i dobrych miejsc przy stole.
Wczoraj na TOK FM znowu dyskusja o biografii Kapuścińskiego pióra Domosławskiego. Dyskusja była bardzo ciekawa. Podobało mi się, co mówił Pasent, bo mówił tez w oparciu w własne doświadczenia, których nabył czytając książki o Agnieszce Osieckiej. Mówił, że były tam rzeczy, których wolałby tam nie widzieć, bo nie wszystko z życia prywatnego chciałby ujawniać. Ale doszedł do wniosku, że inaczej być nie może. Ceną za ominięcie rzeczy „wstydliwych” musiałoby być całkowite pominięcie spraw osobistych, a to byłoby ceną znacznie wyższą niż ujawnienie pewnych niedoskonałości.
Na pewno prawda. Mnie sprawy prywatne opisane w biografii Kapuścińskiego zupełnie nie przeszkadzają i nie sprawiają, że myślę o nim gorzej niż przed przeczytaniem o nich. Jeżeli coś mi się nie podobało, to opis korytarzy KC, po których Kapuściński miał chodzić.
Dlaczego nie miał chodzić? Był lewicowy z głębokiego przekonania, czemu dał dowód całym swoim życiem. Umieścił swoją lewicową troskę przede wszystkim w koloniach i postkoloniach, czyli tam, gdzie nędza i opresja są największe. W kraju nie przebywał stale i nie musiał dostrzegać wszystkich „błędów i wypaczeń”, a jeśli je dostrzegał, i tak chodził po korytarzach KC, bo to pomagało mu w realizacji swojej misji, tak przecież wartościowej.
Ideologie lewicowe są mi obce z wielu względów, których nie chcę rozstrząsać, ale to nie powód, żeby nie doceniać dobrej pracy ideowych lewicowców. Mam szacunek dla wszystkich, którzy szczerze służą szlachetnym ideom i nie robią tego z wyrachowania.
Mowa była też o chodzeniu po polskich ambasadach i konsulatach. Tutaj wszyscy dyskutanci stwierdzili, że powinno być do tego odpowiednie wyjaśnienie. Wszak oficjalny korespondent PAP nie mógł tych wizyt uniknąć. Podobno nie chodził nadgorliwie i to chyba wystarczy.
Nic dodać, Czcigodny Gospodarzu. Szkoda tylko, że takie „oczywiste, oczywistości” przypominać należy blogowiczom mającym o sobie bardzo wygórowane mniemanie. Zaglądam na stronę sporadycznie, ale przyznam się, że z powodów wymienionych przez Pana Redaktora, czasem tracę apetyt. Pozdrawiam.
Dzień dobry!
Za zdrowie Dagny piję jabłsokiem na czarnym bzie,
a Nemo, Młodszej, Osobistej, Ani z Zielonego Wzgórza oraz wszelkich innych Ań – tym, co podamy dzisiaj do świńskich polędwiczek pływających w pomidorach z mozarellą (chociaż ja optowałem za zapiekanymi z kapustą i roquefort).
Wróciło mnie na łono, czyli nad Dunaj, niegdyś rzekomo modry.
Misia Kurpiowskiego wsadziłem w nocny autobus do Pana Lulka i za sprawą telefonu wiem, że siedzi na tarasie, ale się nie byczy, bo najpierw nasmażył należników na patelni, cośmy ją wczoraj w Częstochowie drogą kupna nabyli, a teraz pisze ikony w natchnieniu burgenlandzkim.
Mnie tam natchnienie się nie zdarza, bo mam Osobistą, która o to dba, żebym nie był zdany na takie górnolotne źródła inwencji.
Piosenki na nutę „trzech ich było, trzech z fasonem, dwóch wesołych, jeden smutny, bo miał…” niech czekają na swoją okazję.
Dziś rozbrzmiewa „Za zdrowie (P)Ań, za zdrowie,
jedyne, za co warto pić, Panowie!” na zmianę z
„zobacz Anno, śnieg mamy we włosach, który nie topnieje…”
dałem plamę 🙁
Miało być tak:
zobacz Anno, śnieg mamy we włosach, który nie topnieje?
Klasycznie, Brytyjczycy zakazują gadać w niezbyt zżytym kręgu posiłkowym o religiach, pieniądzach (=dochodach) i polityce… 🙄 😉 😀
Zdrowie Pań-Ań!!!… (…w tym – prywata – także mojej Mamy… 😉 )
😀 😀 😀
…Naturalnie, wszystkim Imieninowiczom, Urodzinowiczom i Rocznicowiczom (dookolnym – tych dni pięknych lipcowych) wszelkie dobre energie i inne sprzężenia zwrotne, potencjalnie pozytywne, ślę…
😀 😀 😀
Wszystkiego najlepszego dla Nemo i innych An blogowych, spoznione dla Dagny, znanej ze zdjec i ROMka z Toronto.
Trudno wytrzymac przy stole z osoba, ktora monopolizuje rozmowe i wszystko wie najlepiej. Mam taka znajoma, swoja droga sympatyczna osobe, gotowa do udzielania przyslug ale niestety, nie zna umiaru. I chyba nawet nie zdaje sobie z tego sprawy.
Dzień dobry SzampAŃstwu!
Na po pierwsze primo – Wszystkim Annom blogowym, podczytującym, tym, co będą blogowe albo podczytujące, rodzinnym, zaprzyjaźnionym i znajomym, nieznajomym też
WSZYSTKIEGO DOBREGO I LEPSZEGO, A LEPSIEJSZE SAMO PRZYJDZIE!
zecie (10:32),
to się nazywa dieta-cud 😀
Gdy języczek u wagi sporadycznie wychyli się niekorzystnie, wystarczy zajrzeć na blog, i… apetyt ade!
Poniekąd muszę przyznać Ci rację, blogowanie trudno łączyć z konsumpcją. Widelcem trudno trafić w enter, obmaślone palce ślizgają się po klawiaturze, okruszki chleba wpadają w szczeliny, kawa wypluwana w chwilach spontanicznej radości zalewa układy scalone (jeśli ktoś słodzi, to klei klawisze), a rzut oka na obryzgany ekran monitora odbiera apetyt ostatecznie
Zaglądaj do nas częściej, unikniesz nadwagi 😉
…Poza tym śmiacie działa baaaardzo korzystnie na przemianę materii (przyspiesza 😐 ❗ )… i to chyba niezależnie od tego, czy robimy to afirmatywno-aprobatywnie, czy złośliwie, czy ironicznie, czy z czystej bezsilności… 🙄 😀
Nie wspominając o katharsis okazjonalnej reakcji womitalnej 💡 (pardon wczesne lancze i inne deżeny…) 😳
Słowem, dieta cud… jako żywo… 😉 😀
cfcf <– kody kody…
Nie ma to, jak podczytujący, niewypowiadający się, i mający blogowiczom za złe, że wypisują nie to, co podczytujacy chciałby czytać 🙄
Proszę zacząć od początku, czyli od pierwszych wpisów. Gospodarz zapowiedział mniej więcej tak – blog będzie taki, jak go sobie urządzicie.
Urządziliśmy jak umieliśmy i każdy następny urządzający jest mile widziany przy stole, przesuwamy się, robimy miejsce. I dalej rozmawiamy o…
http://www.youtube.com/watch?v=1gjVzT9x-JU
Zet… zapraszamy 🙂
To juz pewne – rosliny maja zdolnosc zapamietywania informacji zawartych w swietle. Oswietlone liscie rozmawialy z ciemna zielona masa nawet w nocy.
Naukowcy nie podali tresci tych przekazow, a wlasnie to mnie bardzo interesuje – ciasteczko, Stanislawie ? 🙂
Bardzo lubie zwierzeta, ciekawe czy wiejski rys Gospodarza tez za nim teskni. Wspominam rysia tylko dlatego, ze lewicy to ja w zyciu nie widzialem. Wiem, idiotyczna gra slow, ale slowo honoru daje.
Dochody ze sprzedazy koszulek z wizerunkiem Che nadal rosna.
Kanadyjska Agencja Przestrzeni Kosmicznej wydala 300 milionow dolarow na zdrowe i pozywne wyzywienie dla astronautow. Projekt przrwano po zaledwie czterech latach.
Kawa bardzo szkodzi. Kawa leczy wszystko.
Minister obrony (kanadyjski) jest chwilowo bez narzeczonej. Wyglada nieco zagubiony, ale i tak nasze helikoptery sa zbyt przestarzale i nikt nie bedzie go winil za przegranie wojny z sasiadem.
Wczoraj wieczorem uslyszalem pierwszego swierszcza. Jesien za pasem.
Niedlugo woda mineralna bedzie drozsza od lacznej ceny benzyny, wina i plazmy.
Mama kolezanki przyjechala z Polski z dwoma wiadomosciami; jej wnuczka zazadala 200 zlotych za umycie okien, sasiadka 40. Technicznie rzecz biorac nie zlamalem zasad, bo wnuczka ta jest mi obca. Szkoda.
Z nazwisk na litere S wole Szostakowicza.
Wiadomosci zwiazane z nabyciem, podroza i doswiadczeniami Czestochowskiej Patelni bardzo mnie uradowaly. Pogodne i piekne w swej prostocie wydarzenia utrzymuja mnie przy zyciu. To i ze mieszkam blisko ziemi.
Przy prawdziwym stole zamknalbym dziob i sluchal opowiesci osoby o najbardziej ciekawych oczach. Dlonie tez sa fascynujace, zwlaszcza osob mniej mlodszych.
Witaj Zet. Zagladaj czesciej, prosze i pomoz nam wyliczac wszystko na „tak” 🙂
Placek, dla Ciebie:
http://www.youtube.com/watch?v=FfFuvrcc3Qk&feature=related
Nemo, Ani z Poznania i wszyskim innym Aniom – WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
paOlOre 10:53
należniki = naleśniki, które się należą,
tzn. należą w sensie „jakpsubuda”, a nie, że długo będą zalegać na talerzu 😉
nie jestem fetyszystą kodowym, ale tym razem łotr kazał mi wpisać siedem bab (7bab), co na to sennik? astrolog? Freud?
Jedynym skarbem w moim posiadaniu jest album zdjec z rejsu Daru Pomorza dookola swiata. Bardzo chcialbym pokazac Ci 3-4, moze piec zdjec…dwie minuty, nie wiecej 🙂
Gospodarz niczego nie zakazuje, ale odradza, album nie jest gigantyczny. Sam juz nie wiem. Moze pozyczylbym garsc porzeczek od Alicji, a chleb i maslo od paOlOre. Uczta. Dziekuje Nisiu.
siedem bab? – eee, nieapetyczne… kaloryczne… zeszłoro… zeszłowielkanocne śniegi… 🙄
💡 – z pewnością chodziło o siedem dziewcząt z albatrosa, tylko kod nie umiał zakodować… 😐
/ozwała się senniczka samozwańca 😉 /
Dla Pana Lulka tylko należniki 😎
Kochani,
wszystkim, którzy mi tu dobrze życzą, serdecznie dziękuję 😀 Ze swojej strony ślę najlepsze wyrazy wszystkim solenizant(k)om z ostatnich dni, a już szczególnie serdeczne dorastającym panienkom i ich dzielnym matkom – Dagny i Doroto, niech Wam się darzy 🙂
Jest poniedziałek, ranek był chłodny i tak ma być już wedle przysłowia aż do przyszłego lata 🙁 Grzybów nadal nie ma. Dziecko z nami w lesie: Iiii, same kuuurki 🙄
paOlOre –
W myśl przysłowia „Gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść” ta siódma, czyli baba (drożdżowa, wielkanocna, z rodzynkami lub bez itp) będzie niezjadliwa. Zakalec po prostu. I to niedopieczony!
Sennik babiloński: 7 bab widzieć – 7 cudów świata będzie Ci dane poznać.
Sennik Hermenegildy P.: 7 bab śnić – nie wchodź do kuchni!
Mój osobisty astrolog powiedziałby, że zbyt obfitą kolację jadłeś.
Co do pana Freuda: wypowiadać mej opinii nie będę. I tak wszyscy wiemy do czego sprowadzały się jego psychoanalizy.
E.
Dzięki Łonda!
Czuje się doświecony 😀
Stawiam na Hermenegildę P.
A teraz zadzieram kiecę i lecę. Po kwiaty i coś do jeścia.
Rany Julek!
paOlOre!
W kiecce chadzasz? Gdybyś powiedział: „biere dzide i ide” toby rycerz znad modrych fal, okrzyk bojowy wzniósł.
E.
Nemo – wpisuję się na ową długą listę tych,co Ci dobrze życzą 😀
Z całego serca !
Wszystkie dzisiejsze Anny ściskam,a weekendowych Jubilatów i Solenizantów też bardzo serdecznie,choć z opóźnieniem pozdrawiam.
Krystyno- też chadzam teraz spać ze Stiegiem Larssonem 😀
Oj,mocno ponure te historie,ale niezwykle wciągające.
Ano, ano. Ja też życzę Solenizantom najlepszego.
Witam o świcie wszystkie Anny i na prawym kolanie* klęcząc składam serdeczne życzenia!
*lewe chrome…
Specjalne życzenia dla Ani Montrealskiej, która nas podczytuje a którą proszę o podzielenie się z nami swoim urokiem. Siadaj przy stole!
Tu stara Pyra z doskoku:
Annom, Ankom, Hanusiom itp – wszystkiego najlerpszego
Jest nadzieja, że jutro odzyskam dostęp do świata.
Szukałam takich odpowiednich dla Anny, Hanny i tak dalej… trafiłam na Annę…
Dedykacja dla solenizantek z mojego ranka.
http://www.youtube.com/watch?v=1kt-jFhvSI0
4aa4
…ćmy.. myją skrzydła kroplą rosy…
Eh, był kiedyś taki kolczasty wiking 😉
Mój Osobisty złożył mi dziś życzenia, chociaż ich tu przecież nie obchodzę 😯 Wszystko chyba przez ten kalendarz Polityki 😉 29 czerwca zapytałam go rano, czy wie, że są właśnie jego imieniny? Oczywiście, przecież widziałem w kalendarzu 😎 Kalendarz, ten po przejściach (m.in. przez Szwecję 😉 ) wisi w ustronnym miejscu (bez despektu), zegar naprawiony przez Osobistego pokazuje czas, nawet ta czerwona wskazówka sekundowa działa, choć była połamana…
Nemo i wszystkie Anie i Hanie wszystkiego najlepszego z Bretanii gdzie imienin tez sie nie obchodzi.
O czym rozmawiać przy stole z gośćmi, bez nawiązywania do polityki, religii i pieniędzy, chorób, wnuków etc.?
* Film – nikt nie był ostatnio w kinie
* TV – każdy oglądał (o ile w ogóle ma telewizor) co innego
* Pogoda – po 5 minutach dochodzi się do globalnego ocieplenia i szukania winnych: samochodziarze czują się osaczeni przez „zielonych” z abonamentem generalnym
* Aktualnie rozwodzące się (nieobecne przy stole) zaprzyjaźnione małżeństwo – hmm…
* Podróże – tylko bez slajdów, albumów, płyt z folklorem, długich filmów z własnym komentarzem…
Pamiętać: mówić albo jeść, sztućce nie są bronią, goście nie lubią być świadkami domowych konfliktów etc.
Nie komunikować przy gościach: Kochanie, nie będziemy mieli chleba na śniadanie (jeśli jedzony jest właśnie ostatni kawałek) 🙄
Nemo, robic tak jak Francuzi; jesc i mowic o jedzeniu. Bardzo mi sie to podoba. Nie ma konfliktow i czlowiek sie dowie o dobrej resteuracji; gdzie jest, co daja dobrego i ile kosztuje. Kosztuje w sensie drogo lub tanio, bez detali.
Elap-też bardzo lubię przysłuchiwać się tym, niekończącym się
gawędom na temat jedzenia,jakie Francuzi toczą przy każdej okazji,
nie tylko przy stole.Pamiętam mój pierwszy pobyt we Francji,kiedy
miałam 20 lat i spędziłam prawie cały dzień w firmie,w której pracowała
moja ówczesna, francuska koleżanka,nieco ode mnie starsza.
Już od około godziny 10.30-11.00 zaczynało się planowanie:kto i gdzie będzie jadł dejeuner i co planuje zjeść podczas tego południowego posiłku.
Po powrocie z dejeuner każdy opowiadał co jadł i czy warto było.
Tak schodziło do 15.00,a potem trzeba było już zacząć planować
diner.I tak na okrągło.To delektowanie się odpowiednio dobranymi sosami,
dodatkami,winami,to cała poezja i przyjemność 😀
Co nie znaczy,że Francuzi nie rozmawiają o polityce,nie obgadują znajomych i nie narzekają i nie mają za złe. Oczywiście,że mają za złe,narzekają, ale jedzenie oraz mówienie o nim to takie miłe zajęcie 😀
My na tym blogu coś wiemy na ten temat !
Wszystkim Annom (Pyra Młodsza też Anna!), Nemo i Anie –
zdrowia, szczęścia i pogody ducha wciąż!
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Ufff! Utrafiłam!
Toast oczywiście za Anny !
Od ponad godziny usiłuję dodzwonić się do mojej Ciotki Anny z Gdyni.
Cioteczka ma 83 lata,telefon stale zajęty !
Annom, wszystkiego najlepszego, zdrowia i pomyślności.
Kiedyś już wspominałam, że „7 bab” nazywała się chałupa, która stała po drugiej stronie drogi do Żabich, na samym szczycie pagórka. Nazwa stąd, ze zaraz po wojnie mieszkało tam siedem kobiet przesiedlonych z ziem straconych na odzyskane.
Wraz z najlepszymi życzeniami dla wszystkich solenizantek
http://www.youtube.com/watch?v=I0CGYH0hmC4
Alicjo, (12:46)
podczytuję chętnie, gdyż wśród Was jest wspaniale 🙂 . Bardzo żałuję, że gdy mogę pogadać blog się wyludnia, a żal mam wyłącznie do siebie 🙁
Placku,
na „tak” przestało u nas padać 🙂
Oczywiscie Danuska masz racje. U czesci mojej francuskiej rodziny obiady czy kolacje to koszmar a u innych i przyjaciol to przyjemnosc. Juz teraz ciesze sie na wrzesniowe spotkania.
matahari…
ta piosenka to nasz hymn, a przypomniał PaOlOre… bardzo pasuje!
No a teraz powrót do realu…
Alicjo,
swego czasu tak byłam zakochana w tej piosence, że swoje najstarsze dziecię nazwałam Anna Maria 😀
Tylko Pyry mi żal.
A ja, o cuda, odzyskałem moje połączenie w domu już dzisiaj. To dzięki rabanowi jaki im zrobiłem ostatnio, więc mieli mnie juz tam w pliku z odpowiednio długą listą odnotowań. Podstawiona warta w domu meldowała, że przysłali w południe odsiecz, która nawet nie zachodziła do mnie, tylko zaraz otwarła rzeczoną skrzynkę rozdzielczą w pobliżu i ustawiła tam jak należy. Nie wiem co o tym sądzić, czy cieszyć się ze teraz mamy po obu stronach wytyczne jak szybko poradzić w takim wypadku, bo tamta awaria tez miała swoje źródło w tej skrzynce, albo poszukać innego oferanta, jak radzi mi przyjaciel. A co, jak inny oferant korzysta z tej samej skrzynki?
Pyro, wyglądaj smętnie z okna, aż przyjdzie odsiecz.
Wznoszę chardonayem z wodą na solenizantki nie mniej gorąco!
Ty mi nawet nie mów , matahari.
Też byłam zakochana, oczywiście w Krajewskim Sewerynie, oraz realistycznie w Mietku z siódmej klasy 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=WhO6ObF12Ko&feature=channel
A moja siostrzenica Anna Maria jest nie od piosenki tylko od dwóch ciotek, jednej było Anna a drugiej Maria, zdrobniale Lalka i Mycha (Myszka)
O, w kucni robiac to i owo, przypomniało mi się …
http://www.youtube.com/watch?v=WBLxmOij0dY
…z łapami nieumytemi lecim do klawiatury i takie mi wychodzą, powyżej 🙄
I nie przysięgam, że więcej nie będzie, o!
Człowiek w ruchu 🙂
Annom blogowym i poza usmiechy w ich dniu!
A ja uparcie o dzieciach (choc nie tylko o moich 🙂 ).
Dzis grupa dojezdza do Williams Lake BC. W poblizu jest most Rudy Johnson Bridge, wybudowany po tym kiedy zona Rudy Johnson omal nie utonela w przeprawie promowej.
http://www.flickr.com/photos/gert_schotel/4669042063/
Zagadka:
„Zdarzało się, że ten znany na całym świecie pisarz, reporter-misjonarz, ze swej podróży wrócił z jedną parą dżinsów, patelnią i….skrzynią książek” .
O kim to?
Wando,
mamy baczenie 🙂
Moja przyjaciółka, ta, co w ubiegłym roku wędrowała po Indiach, jest w Tanzanii, w drodze na Kilimandżaro. Dziś doniosła o zdobyciu szczytu Meru, prawie 4600 m 😯 Och, jak jej zazdroszczę, że dotknie TYCH śniegów 😎
Moje lokalne śniegi spadły ostatnio na 3000 m, w tej chwili znowu leje…
nagroda pocieszenia
E tam… moja dobra znajoma też wylazła na Kilimandżaro, i się zdziwiła, „osochozi”.
Tyle, że dotknęła śniegów, nawet organoleptycznie (fuj!, ale musiałam!), i wróciła cała rozczarowana.
Zdrowie Anny!
Elap,
rozmawiać o jedzeniu można bez końca, ale czy to jest tak całkiem bezpieczne? 🙄
Jak reagować, gdy goście konsumują kolację, aż im się uszy trzęsą, ale nie roniąc ani słowa na temat aktualnie spożywanego, z zachwytem i rozmarzeniem snują wspomnienia na temat niegdysiejszego posiłku w jakiejś restauracji 😯 Akurat się skojarzył… Sami gotują kiepsko i niechętnie.
Z tym zazdraszczniem… to właśnie tak, nosi nas po świecie, ile może, a jak nie może w miejsca, gdzie chcielibyśmy być, to cieszą nas zdjęcia z podróży włóczykijów.
Wracam do Kapuścińskiego
Placku,
przez Ciebie będę musiała chyba nabyć nowy komputer, nic mi się nie otwiera przez ten stary system 🙁
http://www.youtube.com/watch?v=NTNcxGVgn9I&feature=related
Jakoś mnie tak naszło…
…to stare, Żabo… i jako ta dyskotekowa balangowa, wrzucałam 😉
Nowy,
bardzo dziękujemy za…nie obrazisz się chyba, że przypnę pinezką w wiadomym miejscu 🙂
Pozdrawiamy serdecznie
O, zdrowie Anny!
Ostatnio jestem tylko podczytująca 😉 , zresztą w miarę regularnie, ale też poczułam się adresatką życzeń 🙂 .
Bardzo wszystkim dziękuję i wzajemnie – życzę byłym i przyszłym solenizantom i jubilatom- – dużo zdrowia, pomyślności i wszystkiego najsmaczniejszego 🙂
Zasiadając przy tym stole – zazwyczaj późnym wieczorem, kiedy tylko Alicja, Nowy i mieszkańcy zza wielkiej kałuży 😉 wyświetlają mi się na ekranie – odpoczywam i czuję, że wszystko nareszcie odzyskuje swoje proporcje.
Cieszę się, że jesteście 🙂
Nemo – Nowy komputer i wycieczka do Tanzanii, wszystko przeze mnie 🙂
Niesmiale pytanie – czy musisz zapraszac gosci z piekla ? Czy to kara ? Hobby ? A moze nie jestes Nemo tylko Swieta Nemo ? Przyznaj sie.
Zanzibarskich snow, serengetyjskich uniesien, zdrowia i lotu balonem.
Opis Nieotwieralnego:
Entuzjastyczny smakosz zycia wraz ze smakoszka wspinaja sie na szczyt Meru, na sniadanie i rozgrzewke ten mniejszy Meru. Ona sadowi sie na ogromnym kamulcu, on nastawia patefon (Life in the Nutshell, Barenaked Ladies) i zaczyna tanczyc jak wari…jak oblak…jak szalo…jak Masaj po dwoch Lechach. W tle – ogromna spiczasta gora.
mazurek
w ostatniej chwili, ale bardzo serdecznie – wszystkiego najlepszego dla dzisiejszych Solenizantek, Wasze zdrowie!
Anko, miło Cię powitać, my się też cieszymy, że przysiadłaś przy naszym stole 😀
Apaw! Dla Ani!
http://picasaweb.google.com/cichal05/DlaAni#
Dobrej nocy wczorajszym solenizantkom, ja już spadam, człap, człap…
Reszcie nieobchodzącemu niczego blogu też dobrej nocy życzę, człap, człap…plum, plum…
Gdy wszyscy pojda juz spac, mozemy sobie ulzyc i poplotkowac na wszystkie zabronione tematy jednoczesnie, na przyklad o erotycznych podbojach ulubionego polityka z wnuczka polityka opozycji, ogladajac przy tym zdjecia w jednej z wielu wiarygodnych gazet. Nie musimy sie ograniczac do Berlusconiego i Sarkozy, caly swiat stoi przed nami otworem.
Mozemy tez potepic znajomych za to, ze zmusili nas do spozycia jajecznicy bez trufli. Tolerancja ma swoje granice.
Pierwszym zelaznym tematem powinna byc religia. Zaczynamy od krytyki doktryny nieomylnosci przywodcy (wyznawcy tej religii udaja sie na spoczynek najwczesniej – powod – msza). Wskazane jest zablysniecie przykladami.
Przyklad przykladu:
Niedawno Watykan oglosil w swym oficjalnym organie, iz niedawno znaleziony obraz jest z pewnoscia dzielem Caravaggio „Meczenstwo Swietego Wawrzynca. Nazwe gazety, malarza i obrazu notujemy wczesniej na lewej dloni. Wyszukaniem faktow powinna sie zajac osoba do ktorej zwracamy sie per „Kochanie”.
Sceptykom wytykajacym zbieznosc odktycia z okragla rocznica smierci Mistrza zarzucamy brak wiary w postep nauki, przypominajacv im iz do tej pory nie zwrocili nam 20-tu zlotych pozyczonych na studiach (dlugi poczynione wczesniej kwitujemy wymownym gestem dloni).
Delektujemy sie lykiem wina i opisujemy szczegoly obrazu.
Czekamy pare tygodni by tryumfalnie oglosic, ze od samego poczatku czulismy, iz dzielo jest falszerstwem i przejsc na szeroki temat falszu i obludy naszych wspolnych znajomych, zwlaszcza tych zza oceanu.
Niewyczerpanym tematem jest tez sport. Rozmowa o szansach „naszych” jest rownie fascynujaca czy o szansach bezpowrotnie straconych przez „tych takich owakich”. Najbardziej smakowite sa cytaty z biezacej prasy.
Tytul – Polacy moga pobic Europe.
Szeptem dziekujemy autorowi za pominiecie slowa „lekkoatleci”, co gwarantuje nam sukces.
Fragment artukulu ilustrujacy teze „moga” czyli cytat wypowiedzi czolowego plotkarza Artura Nogi (w tym miejscu dodajemy nomen omen):
-Chcialem go zaatakowac, ale bylem za blisko. Sila byla tak duza, ze runalem i runalem i odbijalem sie od tartanu jak kaczka.
Atak dotyczy pierwszego plotka, jeszcze przed zawodami. W tym miejscu mozemy podac przepis na kaczke lub polecic srodek przeciwbolowy. Wazne jest tylko to, by rozmowa plynela jak Wisla, ale bez zatorow lodowych. Zawody odbeda sie w Barcelonie, co daje nam kolejna szanse-furtke, czyli kolejny temat – Osobiscie prosze Panstwa nie rozumiemy zachwytow, dlatego w przyszlym roku wybieramy sie do Mongolii, slyszelismy, ze za smieszne 30,000 zlotych mozna tam doznac autentycznych przezyc, takich jak gotowanie herbaty w aluminiowym czajniku, w wygodnej jurcie. Poza tym jest tam mniej tloku
O zwierzetach takze nie tylko mozna, ale i trzeba. Rozmowa moze byc identyczna co peany na czesc wnuczat, z tym ze wnuk nie przyniesie Ci gazety, nie polize Cie po twarzy.
Nie przyniesie gazety i nie poliże po twarzy, za to może podwyższyć cennik usług sąsiedzkich… 🙄
W najbliższy czwartek do Mongolii wybiera się nasza tutejsza bliska znajoma, na autentyczne przeżycia w wygodnej jurcie i kajaku 😯 Wróci w październiku. Podróż w tamtą stronę – pociągiem przez Berlin, Warszawę, Moskwę…
Powiedzieć jej, że Gobi jest przereklamowana? Piasek, kamienie, wielbłądy, kumys… Fuj!
Sport przy stole? Bieg przez plotki 😉
Przy śniadaniu. Żona: Wiesz, umarł ten, jak mu tam, no, nie mogę sobie…
Mąż: Mnie tam każdy jest OK
Spij spokojnie, pogodna Zabo.
Polaryzacja pogladow i potencjalna gwaltowna reakcja wspolbiesiadnikow nie zawsze musi byc przyczyna dla ktorej odradzam sobie poruszanie pewnych tematow.
Glodujacy, spragnieni, brudni, bez nadziei na lepsze jutro, przegnani, pogardzani, wykorzystywani, niechciani, winieni – nawet jesli zywieni, to czesto gorzej niz zwierzeta. Glownym daniem nie jest juz nawet ryz, ale mieszanka bialek soi i kukurydzy. Nawet odwieczne „sami sa sobie winni” nie zmusi mnie do milczenia. Nie mysle o bezsensownych klotniach i przekonywaniu kogokolwiek do czegokolwiek, ale o powaznych Polakow rozmowach, czyli nie przed obiadem, ni na deser, ale wtedy gdy czyjemy najwieksza wdziecznosc za wszystko to co nas cieszy. Zapewniam Was, ze tylko sobie przypominam, ze altruizm to nie choroba.
Moim najbardziej ulubionym tematem sa marzenia. Nie potrafie sobie wyobrazic zycia bez wizjonerow 🙂
„Wprost” ma nowego redaktora naczelnego co oznacza, ze juz niedlugo zostane szanowanym i podziwianym przywodca „Polityki”. To tylko akademicki przyklad marzenia. Dalbym paru osobom podwyzke, poklocilbym sie z panem Passentem , tym samym zmuszajac go do przyznania mi racji. Marzenia …
Ostrzezenie przed korzystaniem z uslug nian:
Wczesne lata 50-te. Domowy obiad z udzialem Dostojnego Goscia. Pod stolem maly Janek bawi sie klockami.
DG – Co tam budujesz chlopczyku, Palac Kultury ?
J – Nie, stajenke bo komunisci wyrzucili Pana Jezusa z domu.
(Pani Jadzia stracila prace, rodzice przezyli)
Powietrze na pustyni Gobi…..KRZYSZTAL. Gwiazdy….:)
Pociagi – moglbym rozmawiac o pociagach dluzej niz obecna podroz z Pekinu do Tybetu.
Domagam sie powrotu wagonow z drzwiami do kazdego przedzialu i stopniem ktory byl dlugosci sekwoi. Lamp gazowych zadam. Lokomotyw.
Jesli me zadania sa nierealne, domagam sie bialej kielbasy i herbaty pana Czesia, konduktora kuszetki relacji Frankfurt – Wroclaw.
„A jedz pan, nudzi mi sie samemu”. Opowiedzial mi historie o powstaniu ktorym przewodzil 🙂
(Marzenia Mongolskie)
Na tej trasie jechałam sypialnym, a z powrotem kuszetką w towarzystwie byłych więźniarek z Ravensbrück. Jechały do Niemiec na tradycyjne spotkanie 😯 Nie spały całą noc, nad ranem zaczęły się zbierać po przedziałach i ćwiczyć śpiewy chóralne, bo ONI tak lubili jak Polki śpiewały 😯 Wspominały poprzednie podróże i otrzymane prezenty: paczki kawy i wełnę na swetry…
Parowozy, parostatki… Eh!
Sekretarz komitetu powiatowego obdzwania okoliczne kołchozy:
– No jak tam idą żniwa?
– Chu..wo!
– Nie upiększajcie, mówcie jak jest.
Spij, wypoczywaj…dla mnie nie ma ratunku.
Moj przyjaciel zbudowal wszystkie swoje kajaki. Wszystkim dzieciom wystrugal skrzypce, a ja ?
Czasami udaje mi sie zrobic cien zajaca na scianie.
Dalaj Ej – tam chcialbym napic sie wody. Nie mam nic przeciwko pustyniom, stepom, strzelaniem z luku, dzikim koniom, ale to w koncu moje marzenie.
Rowerem wodnym od Bajkalu do Hovsgol, od czasu do czasu przekaska i nawet cos mocniejszego. „O moj rozmarynie” moglby zostac jedna z piesni sakralnych Mongolii. Skromny, ale gustowny pomnik Placek Lama w parku narodowym. Biale renifery, odrobina kultu jednostki.
Mam nadzieje, ze Twoja znajoma dozna zachwytow i zachwyci. Nie wiem czy powinna im opowiedziec o hejnale mariackim.
Mozna o slodyczach, o mieszance wedlowskiej…o cukierkach Pierrot (akcent na przedostatnia sylabe, glosne t)
Janek, ale juz inny i Nauczyciel.
N – Kto z was wie kto to Bierut ?
T – Moj tatus mowi, ze to taki pajac.
Ona nie zna hejnału mariackiego 🙄 To Helwetka. Opowiedzieć jej? O Legnicy może…
Mnie o rade pytac ? 🙂
Nie znam slow do hejnalu, moze lepiej zagrac, ale na ich trabie ?
Fusion – hejnal.
Mongołowie (Thartari = z piekła rodem)…
Tak zacznę wykład 😎
A propos Legnicy – Byc moze to tam zsylano Mongolow. Syberie maja za plotem, co by to byla za kara ? Rozumiem, ze Helwetka, ale kto pytata nie bladzi.
W najgorszym wypadku porozmawiaja sobie o serze
Potem opowiem o ucieczce wojsk polskich z pola bitwy w momencie, gdy sami Tatarzy zaczęli już myśleć o ucieczce…
Mmm, ser… lick it gently until it melts… mmm…
Swietny wstep….nie zapomnij wspomniec o milosci Tatarow do Kmicica i samym tatarze. To mongolskie jezioro jest bardziej alpejskie niz Helwetia.
Hipoteza – Ukradli ? Jesli tak, to brali miejscowe dziewczeta w jasyr. Jesli brali, Twoja znajoma moze sie natknac na krewnych. Imie czesto zdradza pochodzenie…Heidi, Helmut, Zbyszek. Kto wie?
Ona tam jedzie z jakimś etnografem, co niby fachowiec jest od tych Mongołów 🙄 Rzucę jutro od niechcenia hasło: Legnica albo Tuhajbej… Korniszon, żółtko, świeżo mielony pieprz? W pociągu będą mieli czas…
Moj przypadkiem odkryty przepis na niesmiertelnosc:
Dowolny owoc pestkowy lub oliwka.
Owoc zjesc.
Etnograf.
Zagrzebac pestke w dowolnym odwiedzanym-zaczarowanym pestke.
Dzieki temu wyrosna tam szumiace gaje.
Etnograf, w tym wypadku przesliczny mongolitysta, przetlumaczy szumiace imie.
(Zarty na bok, jesli to podroz sluzbowa, moze lepiej bez sera)
Widzialem kiedys mongolska kolyske, w muzeum etnograficznym we Wroclawiu.
Szary świt, pochmurno… Iść spać?
Placku, spokojnej nocy! Dziękuję za towarzystwo w mojej insomnii 🙂
To ja Ci dziekuje Nemo – Zasnij, prosze. Oddychaj z rytmem Europy.
shhhhhhhhhh