Życie bazarowe
I komu to przeszkadza?! Fot. Albert Zawada – Agencja Gazeta
Przed kilkoma tygodniami, dokładniej w końcu września, pisałem w „Polityce” o bazarach. Był to felieton w obronie likwidowanych dość powszechnie w naszej stolicy targowisk i to nawet tych z wieloletnią tradycją. Temat podchwyciła prasa codzienna i o bazarach stołecznych zrobiło się głośno. Na szczęście nie skończyło się tylko na pisaninie, co jest rzeczą nagminną, dziennikarze napiszą, telewizja pokaże i uważą się, że sprawę załatwiono. Aż do następnego razu, gdy kolejny żurnalista weźmie temat na warsztat.
Tym razem jest inaczej. Grupa mieszkańców Ochoty postanowiła działać. Utworzono komitet, który podjął się ratowania bazaru projektując przy ulicy Banacha nowoczesne targowisko godne XXI wieku. Zdobywają sojuszników i… oczywiście pieniądze. Jasna rzecz, że łatwiej o sojuszników. Z gotówką są problemy.
Najpierw, jak to przy działaniach rewolucyjnych, ogłoszono Manifest. Z sympatii dla zapaleńców ( brawo Wojtek K.!) i miłości do bazarów świata publikuję (zwłaszcza, że powołuja się i na mój tekst) tekst tego apelu:
„Zamierzamy zmienić bazar Banacha w pierwszy w Warszawie europejski ośrodek kupiecki, w którym tradycja łączy się z przyszłością.
Życzymy sobie, by targowisko Banacha stało się dla miłośników zdrowej żywności, kultury i dla turystów tym, czym słynne bazary w Krakowie, Londynie, Paryżu, Stambule, Wilnie, Barcelonie, Jerozolimie, Budapeszcie!
Będziemy poszukiwać ekologicznych, innowacyjnych rozwiązań przestrzeni miejskiej, otwartych dla niepełnosprawnych.
Pragniemy uratować historyczny Targ Banacha i rozwijać wolny rynek.
Zamierzamy działać na rzecz dialogu oraz budować cywilizację miłości i różnorodności w jedności.
Chcemy zgodnie z prawem przeciwstawiać się mowie nienawiści, dyskryminowaniu i poniżaniu Kupców oraz Mieszkańców.
Będziemy pomnażać wielokulturowe bogactwo Targu Banacha, ukazywać dorobek tworzących to bogactwo mniejszości narodowych, etnicznych, religijnych.
Zapraszamy Mieszkańców oraz Władze Dzielnicy i Miasta, by razem ulepszać targowiska Banacha. Spotkajmy się w pierwszym bazarowym Punkcie Informacyjnym. Ruszyliśmy po Święcie Niepodległości, w sobotę 14 listopada 2009.
Mamy pomysły, mile widziane będzie wsparcie. Czekamy na wszystkich, którzy lubią ludzi. Zwłaszcza na Elektryków, Akademików, Seniorów, Drukarzy, Uczniów, Studentów, Stolarzy, Kucharzy, Muzyków, Panie i Panów Księgowych, Prawników, Filmowców, Plastyków, Architektów, Redaktorów. Znajdziecie nas łatwo w soboty od 9 do 12 przy Alei Żółtej Ciżemki (stoisko 97).
„Miasto bez bazarów staje się martwe” (Piotr Adamczewski, „Polityka”).
Rodzinny, wspólny, nowoczesny Targ Banacha XXI niech żyje!
INICJATYWA OBYWATELSKA TARG BANACHA XXI”
I już po zakupach
Równocześnie z pisaniem Manifestu na Bazarze Banacha, w pawilonie numer 97, otwarto Punkt Informacyjny. W tym miejscu, w soboty w godzinach od 9:00 do 12:00, można dowiedzieć się o aktualnej sytuacji targowiska i porozmawiać o jego dalszych losach. Będą tam rozwieszane zdjęcia bazarów chyba z całego świata oraz projekty tych targowisk, które mogłyby stać się wzorcem dla kupców z Ochoty. Mam nadzieję, że wsparcia zapaleńcom udzielą także klienci warszawskich bazarów oraz władze dzielnicy, a może nawet i miasta. Życie na bazarze dodaje każdemu miastu kolorytu.
Komentarze
Bazar to jedno z ciekawszych miejsc dla smakosza. Na moim ulubionym nowotarskim mam zaprzyjaźnionych sprzedawców których znam i darze zaufaniem. Mogę u Nich zamówić produkty. Mam pewność ze warzywa i owoce są najwyższej jakości. Bardzo mile są tez wspólne rozmowy, wymienianie się spostrzeżeniami i przepisami. Dla mnie to cały rytuał 🙂
Miałem przyjemność jeden jedyny raz, jak dotychczas, uczestniczenia w Thanksgiving Day
cosik nie wypalilo. w takim razie tradycyjnie
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=371#comment-41703
Bazary są odwiedzane chętnie przez mieszkańców i turystów. Przez mieszkańców nawet chętniej. Turyści tam, gdzie można znaleźć coś specyficznego albo egzotyczne. Jeżeli władze miasta działają dla dobra mieszkańców, rozwijają bazary a nie likwidują. Nie mam pretensji do Prezydenta Warszawy, że likwiduje targowiska nielegalne, ale w zamaian musza powstawać legalne i estetyczne. Inicjatywa z Banacha jest krokiem we właściwym kierunku i myślę, że magistrat włączy się do współpracy.
Sfotografowany transparent „TBS – nie, bazar – tak” jest bardzo znamienny. TBS to z założenia partnerstwo gminy i przyszłej (potem już obecnej) wspólnoty mieszkaniowej, która wznosi wspólne budynki na gminnej ziemi. Nie jest to jednak spółdzielnia własnościowa, ponieważ mieszkańcy, choć wnoszą spory wkład, nie są właścicielami. Wiele gmin chetnie rozwija tę formę budownictwa zamiast np. budowy mieszkań komunalnych i socjalnych. Ewenetualnie część mieszkań TBS otrzymuje status mieszkań komunalnych i sprawa jest odfajkowana.
Atrakcyjność TBS dla gminy polega na tym, że w administracji TBS zatrudnia się mnóstwo krewnych i znajomych królika. W sporym mieście w TBS zatrudnienie znajduje do kilkuset osób. Powód ten sam, co przyczyna niechęci do prywatyzacji komunikacji miejskiej. Posady.
Witam serdecznie Szanowne Blogowisko ! 😆
Gospodarzu, wprawdzie nie mieszkam w Warszawie, ale całym sercem tę akcję popieram i oczywiście życzę mieszkańcom Warszawy i kupcom z Bazaru Banacha powodzenia !
Generalnie przechodzą mnie ciarki jak tylko gdziekolwiek czytam, słucham o pędzie do uładzania na siłę centrów miast, na zasadzie ” zlikwidować, wyrównać i …. postawić kompletnie nie pasujące do otoczenia budowle – straszydła.
Co to znaczy uładzanie? Ład może mieć różny charakter. Dla mnie ład przestrzeni publicznej oznacza przeder wszystkim harmonię. W wielu miastach, nawet największych, harmonia polegająca na właściwych proporcjach pomiędzy funkcjami tej przestrzeni jest odczuwalna. Oznacza m. in. odpowiednmi udział parków i zieleni w ogóle. W wielu miastach zresztą bazary bardzo często sąsiadują z parkaami. U nas likwiduje się ostatnie skrawki zieleni, żeby wybudować kolejny apartamentowiec czy biurowiec. Przestrzeń bazarowa, jeśli estetyczna, jak najbardziej wpisuje się harmonijnie w przestrzeń publiczną zaspokajając istotne potrzeby mieszkańców.
Dlaczego u nas to kuleje? Bo prezydenci miast najczęściej traktują miasto jak przedsiębiorstwo, które ma przynieść maksymalny zysk, a mieszkańców jak pracowników tego przedsiębiorstwa. Mają podporządkować się regulaminom wydawanym przez prezydenta i rozumieć, że plany zagospodarowania przestrzennego mają być sporzadzane dla dobra miasta a nie dla dobra jego mieszkańców.
Mało sie u nas pisze na ten temat. Prezydenci w ogóle nie myślący o mieszkańcach mają świetna prasę i opinię jednych z najlepszych w kraju, bo sprawnie zarządzają przedsiębiorstwem – miastem. Zresztą jak o nich dobrze nie pisac, gdy płatnymi ogłoszeniami zapewniają gazecie przeżycie?
W centrum Wiednia ale nie tylko zawsze sa male stoiska i bazarki gdzie ludzie znaja sie od pokolen. Kiedys spotkalem grupe aktorów grajacych w pobliskim teatrze. Niektórzy jeszcze uszminkowani i nagle slysze po polsku. U nas jest troche inaczej ale tez ciekawie. Ktos tlumaczyl na niemiecki. Pani byla bardzo atrakcyjna a ja nie moglem sie postrzymac i wychodzac zyczylem jej milego pobytu w Wiedniu. Troche ich zamurowalo.
Pieknego dnia zycze w oczekiwaniu na wieczorna wizyte rodziny i znajomych z Budapesztu
To miło tak sobie podskakiwać z Budapesztu do Wiednia lub odwrotnie. Gdy skończą A-1, ze Śląska też będzie stosunkowo blisko do Bratysławy, Wiednia i Budapesztu. Ale jednak dalej.
Mam szatkownicę! Zamówiłam w Austrii, u pana Steirera w Styrii (jak u Wienera w Wiedniu 😉 ), który wysłał ją zanim zapłaciłam 😯 To jest zaufanie 😎 Pan listonosz zażądał opłaty za usługi celne helweckiej poczty: VAT – 6,60, wystawienie faktury – 18 Fr 😯 Jak doliczę 16 euro za wysyłkę, to niewiele drożej by wyszło samemu po nią pojechać i jeszcze odwiedzić Lulka, bo to 100 km od niego. Nic to, mam teraz piękne urządzenie z bukowego drzewa, z trzema nożami ostrymi jak żyletka i szufladką do suwania kapustą po tych ostrzach bez nadmiernego skracania paluszków 😉 Chyba wypróbuję dziś wieczorem i zrobię jakąś surówkę.
O targu na placu przed budynkiem helweckiego parlamentu już tu opowiadałam, więc nie będę się powtarzać. Natomiast jestem za dbałością o estetykę takich miejsc i ostre egzekwowanie przepisów sanitarnych w interesie klientów, oczywiście.
Szatkownica jest z bukowego drewna, oczywiście 😉
to dlatego zabukowana w Austrii 😆
😆
Nemo, gratuluję Ci zakupu. Ja po 3 połamanych „nowoczesnych” szatkownicach, nareszcie mam uczciwą, przedwojenną szatkownicę, którą moja Mama wniosła, między innymi, jako wiano do małżeństwa 😉 Normalny 70 letni zabytek 🙂 Całe szczęście, że moja siostrzenica ma mniej siły w rękach ode mnie i była bardziej zadowolona z „nowoczesnej” szatkownicy. Dzięki temu mam uczciwą – choć tylko z 2 ostrzami ale jakimi, moje paluchy najlepiej wiedzą 😉
mam dzis inny humor.
mija termin platnosci za wyprawe która ma nastapis za miesiac. cos takiego powoduje u mnie skurcz miesni przedramienia i bardzo ciezko mi siegnac po karte platnicza. na dodatek w takich sytuacjach robi mi się niedobrze. wczoraj było mi juz znacznie lepiej, po tym jak na poczatku tygodnia bedac w lesie poprobowalem grzyby. na poczatku nic specjalnego nie czulem. tylko wszystkie drzewa w oddali przypominaly calkiem zgrabne panienki. delikatne otarcie o nie powodowalo, ze zamienialy się w babojagi.
nie było sensu dalej biegac po lesie w takim towarzystwie. w drodze powrotnej musialem pominac jakas zmiane w ruchu drogowym. skolowana ludzina zaczela reagowac wyjatkowo na sygnalizacje swietlna.
tak dlugo jak było zielone stali grzecznie. Ruszali z kopyta dopiero przy czerwonym. musialo im wszystkim się niebywale spieszyc bo do nastepnego skrzyzowania dotarlem jako ostatni. mimo wszystko zalapalem się jeszcze na czerwona fale.
zadziwiajaca sytuacja. pierwszy raz zauwazylem ze ludzina do porozumiewania nie stosuje telefonow lecz jezyka migowego.
przyjaciel tez zachowywal się jakos odmiennie. cokolwiek nie uczynilem badz powiedzialem odganial się od muchow. przeciez u nas muchow brak, tu w ogole nie ma muchow.
w nocy zdetronizowalem się wielokrotmie.
dzis wiem, ze nie należy probowac tylko od razu podrzucic je do moraga.
moragowi nic nie jest po moich grzybach
Im kot starszy, tym, słusznie powiadają, ogon jego twardszy. A człowiek im starszy, tym bardzie ceni stare wyroby albo robione z dbałością typową dla wyrobów dawnych.
Stanisławie, to chyba zależy, jaki człowiek 😉
http://www.youtube.com/watch?v=JojVvFVkQyw&feature=related
No pewnie, zalezy, czy stary. Jeżeli się odwołujemy do kota, to człowiek powinien mieć siwą brode, co do Nemo zupełnie nie pasuje, ale i wiek w tym przypadku nie pasuje. Tak, że to, co pisałem, ma znaczenie tylko ogólne. A jak u kogoś się nie zgadza pomimo podeszłego wieku, to jest wyjątek potwierdzajacy regułę. Jeżelli beda tylko wyjątki, nie przekresla to zasady.
Sarenko, co chciałaś przekazać? Nie mam dostępu do tuby.
I jaki kot …
Stanisławie,
mój kot ma 21 lat i 5 miesięcy. Ogon to może ma twardy, ale łapy chwiejne 🙁 Uparcie wychodzi na dwór, ale nie pamięta, po co 🙄
Pogląd na solidność dawnego rzemiosła podzielam. W każdym razie przetrwało tylko to, co solidne 😉
Taki kot pasuje do Kochanowskiego jak ulał. Bo i ogon twardy i łapy chwiejne, choć o łapach poeta wprost nie pisze. Ale jak siedział pod lipą i miód popijał, to nogi musiał miec chwiejne, gdy za młodą dziewką urodziwą gonił.
Kto nie pamięta, przypomnę:
Nie uciekaj przede mną, dziewko urodziwa,
z twoim rumianym licem moja broda siwa
zgodzi się znamienicie. Wszak im kot starszy,
tym, słusznie powiadają, ogon jego twardszy,
a dąb choć wiekowy i liść na nim płowy,
przeto stoi potężnie, bo ma korzeń zdrowy.
Tak sobie przemyślałem i wychodzi mi, że gdyby poeta nie był po większej ilości miodu to by za ta dziewką nie gonił.
Że kot nie pamieta, po co wyszedł na dwór to nie dziwota. Ja tez nieraz nie pamiętam, po co poszedłem do innego pokoju, szczególnie po kilku sprawach załatwionych w międzyczasie.
Troche wisielczy humor mam dzisiaj. Poczytałem jeszcze raz o bazarowym komitecie. Cywilizacja miłości bardzo mi sie podoba. Szczególnie w kontekście dialogu. Właśnie od wczoraj jestem bombardowany pytaniami z różnych instytucji, co mają odpowiedzieć ministerstwu, które zapytywa. Dotyczy inwestycji, ale pytania nie pochodza z departamentu inwestycji tylko z departamentu propag…, tfu, z departamentu dialogu społecznego.
A w mojej dzielnicy w najbliższy weekend odbędzie się
wystawa kotów :
http://www.husse.pl/15/page.asp?page_id=5590&type=news#6001
Więc nie wiem,czy będą tam prezentowane koty z twardymi
ogonami czy też nie ? Może się wybiorę,to sprawozdam.
W tej informacji najbardziej mnie zaintrygował fakt,że wystawa
organizowana jest przez ELITARNY Klub Kota Rasowego.
No jasne- właściciel dachowca do takiego elitarnego klubu
w żaden sposób nie zostanie przyjęty.Może ci od dachowców
mają swoje kluby,takie swojskie i zwyczajne ?
ci od dachowców nawet mają własną społeczność: http://www.miau.pl i przez elitarne kluby kotów rasowych są wspomagani, popierani itp itd.
Internet mi się odkorkował. Sam. Nie muszę jechać ze sprzętem do warstatu (szerść, szmalec, szlub, ale: warstat). Wczoraj zawiozłam sprzęt do dzieci, po podłączeniu kabelkiem do routera objawił się Skype i G-G a Internet nie, i już.
Stanisławie, rozchmurz się choć trochę! Jutro wysyłam Ci konfitury, te wygrane i jeszcze jedne, specjalnie na poprawę stanu ducha.
Pada.
O Pluszaku – czyżbyś miał dachowca ?
Z tygrysią szerścią ?
jmam 3 dachowce, z czego żadnego tygryszego 😉
To jesteś kocia mama znaczy tata 🙂
Żabo, z góry dziękuję, już mi ślinka cieknie.
Tak sobie myślę, że dachowce to na najwyzszej półce siedzą, więc z definicji są elitarne. A właściciele? Przecież właściciel jest tylko dodatkiem do kota, sprzetem niezbędnmym.
Pozdrawiam do poniedziałku i ruszam na posiedzenie.
Na moja czesc, ze dokonam samachwalstwa, podano kod ff11.To pewnie ze wzledu na zakonczenie konstrukcji nowego zyrandola. Moze by tak opatentowac idac sladami syna. O godzinie 17.00 zjawia sie goscie. Posadze pod zyrandolem i bedzie to próba generalna.
Napitki przygotowane, szyja umyta na duzy dekolt.
Piekne pozdrowienia
Pan Lulek
Panie Lulku,
mnie ten żyrandol interesuje. Nie może Pan sfotografować i wrzucić do sieci?
Pozdrowienia! 🙂
A zdjęcie Pana Lulka z dużym dekoltem pod nowym
żyrandolem to dopiero zrobiłoby furrorę !
Stanisławie, tylko Marylkę Rodowicz na koncercie w Sopocie w 77 roku śpiewająca „Kolorowe jarmarki ” 🙂
Ja w zyciu nie zrobilem normalnej fotograii ani nie wyslalem SMS-a.
Jedna komórke wrzucilem do Dunaju. Drugiej nie uzywam chociaz dziala i codziennie sprawdzam. Moze sie ktos trafi z kamera, checiami i zdokumentuje.
Poza tym komp wariuje na calego.
Moze noca, noca ciemna jak goscie pójda spac.
Pan Lulek
Szanowny Panie Lulku,
to że Pan czegoś nie robił, nie oznacza, że nie może Pan zrobić.
Komórka do robienia zdjęć, to jak świeca do gotowania obiadu. 🙁
Teraz jest dużo niedrogich aparatów z programami na każdą okoliczność.
A jaka przyjemność! Można piegi i inne niedoskonałosci dokładnie obejrzeć u konkurencji, na ten przykład.
Może Pan pożyczyć od kogoś i zobaczyć, jaka to frajda.
Polecam, ale bez nacisku. 😀
Dzień dobry Szampaństwu.
Leje. I oziębiło się.
Kulinarnej pomocy potrzebuję – jak się robi takie kluski (u mnie w domu nazywane kopytkami), których ciasto składa się z ugotowanych ziemniaków purre, mąki, chyba jajek? Nie chodzi mi o dokładne proporcje, ale żeby mi to-to wyszło. Cos takiego robiłam sto lat temu chyba. Pomożecie?
U mnie w domu najczęściej z pieczenia i sosem, ale ja to widzę z sosem grzybowym i grzybami.
Wszelkie bazary i działalność Rynkową uwielbiam. Zeznam za chwilę na okoliczność.
http://ugotuj.to/przepisy_kulinarne/10,92986,5990240,Jak_zrobic_gnocchi_.html
Alicjo to chyba najlepsze kluseczki na świecie 🙂
Panie Lulku, ja posiadam telefon HTC touch diamond 2 który oprócz tego ze jest telefonem jest również malutkim komputerem bowiem jego funkcjonowanie oparte jest na aplikacji Windows 6.5. Posiada wifi wiec można się łączyć z Internetem bezprzewodowo, można korzystać z usług internetowych oferowanych przez siec komórkową, robić zdjęcia,wysyłac, przeglądać strony internetowe ,sprawdzać co na blogu nawet jak jest Pan poza domem 🙂 uważam ze warto otworzyć się na nowe technologie bo to uprzyjemnia życie 🙂
To przepis rodzinny z „W kuchni babci i wnuczki” . Chyba masz Alicjo tę książkę. To zajrzyj na s. 79
Kopytka
8 ziemniaków gotowanych, ok. 1/2 szklanki przesianej mąki, 1 jajko i sól
1. Ugotowane ziemniaki przepuścić przez praskę do purée i wyłożyć na stolnicę.
2. Dodać 1 jajko, mąkę i sól, wyrobić ciasto. Jeśli ciasto zbytnio się lepi, podsypać mąką.
3. Uformować wałek o średnicy ok. 2 ? 3 cm. Wałek kroić ukośnie na małe kawałki.
4. Gotować we wrzącej osolonej wodzie, gdy wypłyną i chwilę się pogotują, wyjmować je łyżką cedzakową na półmisek.
Podawać do pieczeni z sosem lub ze skwarkami jako samodzielne danie.
Smacznego życzy autorka czyli Basia. I ja też.
Zamiast znaku zapytania winien być myślnik. Reszta jest ok
GNOCZI 😯 niokki! A wystarczy posłuchać oryginalnej ścieżki dźwiękowej 🙄
Witam z karju winem plynacym. W Brytyjskiej Kolumbii najdalej na zachod wysunietej prowincji Kanady w 2007 roku wyprodukowano 13,394,757 litrow. Najbardziej popularne szczepy (pod wzgledam obsadzonego terenu) to
1-biale: Chardonnay, Pinot Gris, Gewürztraminer, Pinot Blanc, Sauvignon Blanc, Riesling, Ehrenfelser, Semillon, Viognier, Auxerrois
2-czerwone: Merlot, Pinot Noir, Cabernet Sauvignon, Syrah, Cabernet Franc,Gamay Noir, Marechal Foch, Petit Verdot, Malbec, Sweigelt
W 1983 roku bylo 13 winnic w 2009, 192. Srednia wielkosc winnicy wzrosla z 1000 akrow w 1989 roku do 5,462 w 2006.
Najwiekszym i najbardziej znanym regionem jest Okanagan Valley wzdluz jeziora Okanagan. Prywatnie dodam ze w nim zyje potwor o nazwie Ogo-Pogo. Inne rejony to Similkameen Valley, dolina rzeki Fraser, Vancouver Island i tzw Gulf Islands (pomiedzy ladem stalym a wyspa Vancouver). I to tyle na temat tego najbardziej znanego producenta win na swiecie Kanady. A mowia ze u nas tylko snieg i lod i niedzwiedzie polarne. Wszystko sie okazuje nieprawda. Wina, wina, kobiety i spiew. No moze z tymi kobietami i spiewem nieco przesadzilem.
czesc yyc 🙂
Acha, mam tylko jedno zapytanie czemu zmienia sie nazwe bazar na jakis „europejski osrodek kupiecki”. Jak w PRL-u zmieni sie nazwe i bedzie inaczej? Jesli juz koniecznie chca europejski to bazar a nie jakis tam osrodek. I jesli te bazary takie lokalne to po co w ogole europejski. To tyle poza tym dziwie sie ze bazary zamykaja ale tez bylem na takich gdzie smrod, brud i ubustwo wiec wyczyscic jednak trzeba tu i tam.
dla mnie Kanada to przede wszystkim piaski bitumiczne wiec mnie tym winkiem zaskoczyłes 🙂 ale to pewnie dlatego ,ze do wielbicieli tego trunku nie naleze 😉
Hej sarenko.
Dzisiaj znajoma zw pracy obiecala mi dziczyzne bo jej malzonek poluje. Ma byc sarenka a dokladnie white tail deer i los. Bedzie dziczyzna na swieta. Juz sie ciesze. Kolezanka mowi ze bede mial pieczen z jelenia a z losia to zobaczy co ma w zamrazalce. Co by nie bylo cos sie upitrasi.
http://www3.sympatico.ca/lanconroy/WhiteTailDeer.jpg
Nazwa zostaje bez zmian: Bazar Banacha. A ma w tym miejscu być cywilizowane, europejskie targowisko gdzie brud, smród i ubóstwo nie będą miały wstępu. I nikt nie sugerował, że zmieniają nazwę. To nadmiar wyobraźni. Zwykle tak jest: jeden pisze co innego, drugi czyta zupełnie co innego!
Piaski bitumiczne (tar sands) to wlasnie moja prowincja Alberta. A w BC jak sie jedzie nad Okanagan to prawie jak w Europie, winnice sie ciagna kilometrami. Samo jeziora ma zdaje sie ok. 120km. Leza tez nad nim sady brzoskwiniowe (pyszne i soczyste, ze lepiej stanac aby zjesc), morelkowe no i jablka. Wszystko to razem wyglada bardzo zachecajaco. No i slyna z ice wine. Najbardziej polularne to Vidal a ponoa61c za najlepsze uchodzi Riesling. Przyznam, ze roznicy nie czuje bo sa i rozne vidal i rozne rieslingi. pagorkowate tereny i taka suchosc jak na pustyni. Gory obnizaja sie pomiedzy Skalistymi na wschodzie i Przybrzeznymi na zachodzie czyli nad oceanem. Pomiedzy gorami pagorkowate suche i zyzne (po nawodnieniu) tereny BC. Jest tez b. duzo plantacji zenszenia. Schowane pod takim meszem (siateczka) czarnym bo zdaje sie nie lubi za duzo slonca. Dziwnie wygladaja czarne pola jak sie widzi z gory.
Cytat z powyzszego tekstu: ?Zamierzamy zmienić bazar Banacha w pierwszy w Warszawie europejski ośrodek kupiecki, w którym tradycja łączy się z przyszłością.”
Dziczyzna nieodlacznie kojarzy mi sie z zameczkami, palacami no i palacami mysliwskimi jak ten w Antoninie. Nie pamietam czy juz dawalem tutaj ten palacyk oraz Goluchow ktoremu ostetyczny wyglad dala Izabela Czartoryska-Dzialynska. Jesli tak to przepraszam za powtorke jesli nie to zapraszam na pare zdjec z przepieknych polskich palacow. Jest tam tez sliczny kosciol w Oloboku. 12 zdjec.
http://picasaweb.google.com/Slawek.yyc/AntoninGoluchow#slideshow/5393985993882668882
Dzięki za przepisy,
jednak dobrze mi się w rozumie kombinowało, ale nic nie szkodzi się upewnić.
Akurat nie mam tej książki ! A kopytka wprowadziła do naszego domu właśnie Babcia.
Kanada słabo się reklamuje ze swoimi winami. Niagara Region jest potentatem w produkcji win wszelkiego rodzaju, może najbardziej poza granicami jest rozreklamowany ice wine z win ontaryjskich, British Columbia ma doskonałe winnice. Quebec, zamieszkały przez Frankofonów, ma całkiem niezłe wina, mimo dosyć niesprzyjajacych warunków na hodowlę winorośli.
Kanada każdemu kojarzy się ze śniegiem i białymi niedzwiedziami, a tymczasem wystarczy spojrzeć na mapę i widać, gdzie przebiega południowa granica kraju – Polska zdecydowanie bardziej na północ leży.
Warunki są, ale serio zajęto się produkcja wina w latach 80-tych, tak kiedyś wyczytałam w jakimś artykule na temat win regionu Niagary. Podeszli do tego rewolucyjnie, wyrwali stare szczepy concord (to się na dżemy nadaje, nie na wino!) i tym podobnych, i zafundowali sobie szczepy winorośli z prawdziwego zdarzenia, sprowadzane z Kalifornii i skądś tam.
Zwiedzałam kiedyś małe winnice w rejonie Quinte Bay, oj, warto tam zajrzeć, produkują małe ilości wina, ale naprawdę dobre. Spodziewam się, że tak samo jest w B.C i Quebecu.
jestes zlosliwy yyc_u 😆 od kiedy to brud, smród i ubóstwo mozna laczyc z tradycja, a na dodatek miec toto w przyszlosci 😯 , 🙄
„Będziemy pomnażać wielokulturowe bogactwo Targu Banacha, ukazywać dorobek tworzących to bogactwo mniejszości narodowych, etnicznych, religijnych”, zmiana nie dotyczy nazwy tylko ogólnie mówiąc strategii marketingowej.
Zapomnialem ze sa tam tez zubry z Puszczy Bialowieskiej ze 30 lat temu sciagniete i ladnie rozchodowane. Maja tez hodowle Konika Polskiego, Zaba pewnie by wiedziala wiecej co to za konik. Palacyk Mysliwski w Antoninie to oczywiscie wlasnosc Antoniego ks. Radziwila. Polecam jak ktos w okolicy. Oba Goluchow i Antonin warte zatrzymania i spaceru bo parki pierwszej klasy. W Goluchowie od zameczku do zubrow moze z 15-20 min spacerku.
arcadius,nie dosc ze yyc złośliwy to sobie jeszcze sarenke na świeta sprawi ;)masz pojęcie?
yyc a gdzie tam jest mowa o tym, że bazar zmienia nazwę. Bazar ma zmienić wygląd. I tyle.
natomiast z tym sie zgadzam z yy_cem, ze Dziwnie wygladaja czarne pola jak sie widzi z gory
Internet doszedł do wniosku, że Pyry zbytnio go eksploatują i musi odpocząć. Nawet teraz chodzi, jak zdechła krowa w zaprzęgu, nawet prasy nie mogę przeczytać Dzień był piękny, słoneczny i dość ciepły, tylko wietrzny. Pyra znów wizytowała lekarza (tego samego) i w efekcie dostała kartkę żeby wiedzieć, co sobie kupić bez recepty. Takiej porady pan doktor mógł udzielić telefonicznie i nie narazać mnie na kolejny dojazd taksówką. W czasie wizyty najwięcej czasu pochłonęło rozebranie i ubranie. Nie narzekam. O 20.00 wypiję za służbę zdrowia. Panie dziedziczki zawsze mówiły, że najwięcej zmartwienia ze służbą. I to się potwierdza.
Jotko – kiedy już odzyskałam internet, to skrobnęłam odpowiedź. Przepraszam, że tak późno, ale siła wyższa techniczna wplątała się.
u nas to sarenki rozdawali wczoraj. ze zlota byly, a jesli nie to swiecily sie bambi jak talala
Sarenko, oni sa bardzo politycznie poprawni i bardzo dobrze bo teraz tak trzeba zwlaszcza jak by sie chcialo pieniadze z Unii. Ja jestem jak najbardziej za bazarami. W moimKaliszu tez na rynku jest cos co mozna nazwac bazarem choc ci na nim sprzedajacy to glownie Ukraincy i Rosjanie. Trudno wiec tu mowic o tradycji choc sie uzywa tego samego typu argumenty. Jest tam brudno i syfowato i glownie sa rozne szmaty i jakies piratowane CD i cholera wie czego tam nie ma. Najmniej jest zywnosci a do tego wyglada marnie. Takich bazarow jest chyba wiecej w Kraju i wcale nie jestem pewien czy jestem za ich trwaniem. Ot co. Znam w Warszawie bazar na Polnej (znalem) i bardzo lubilem tam chodzic. Mam nadzieje ze takie bazary przetwaja. To co jest w moim rodzinnym Kaliszu bym zlikwidowal. No i instutucja rynku we wtorki czy piatki istnieje i to bardzo lubie. Miejscowi chlopi przyjezdzaja i jest z czego wybierac. Pamietam we Wloszech jak jezdzilem po okolicach Verony, Mantui czy Padwy to odbywaly sie bazary raz dziennie w innym miescie. Rano sie rozpakowywalo towarzystwo, wieczorem nie bylo po nich sladu i do nastepnego miasta. Tez dobra idea mysle.
Myslem ze jak pisza „zamierzamy zmienic bazar w osrodek” to znaczy to, ze jak juz zmienia to zamiast napisu Bazar Banacha bedzie napis Europejski Osrodek Kupiecki. Nie wiem czy w ogole jest tam napis ale, ze bywaja u wejscia napisy to tak to widzialem. Ot co.
arcadiusu ja nie lacze brudu smrodu i ubostwa z tradycja chyba ze sa one tradycja sama w sobie. No i nie widze tego w przyszlosci a wrecz przeciwnie bym pozamykal. Tylko jak ze wszystkim sa bazary z tradycjami i te jak najbardziej powinny przetrwac i dostac jeszcze jaks pomoc jesli maja problemy z przetrwaniem i sa takie ktore tradycji zadnych nie maja. Sa brudne, koszmarne i smierdzace.. 🙂
Tutaj jest mowa o jednym konkretnym bazarze ktory powinien przetrwac mysle skoro jest tak zakorzeniony wsrod miejscowych
wiecie co, idę upiec bułeczki 🙂 kolacja sie zbliża 🙂
Na jutro i niedzielę szykuję odmianę zrazów nelsońskich Zrazy wołowe, podrzybki suszone,cebula, ziemiaki w plastrach , pod koniec śmietana. Wołowina bardzo srednia , ale może się dusić do uśmiechniętej śmierci (ligawa) z grzybami. Reszta pójdzie piorunem. Dużo surówki do tego i marchewka glazurowana. Dzisiaj miały być naleśniki z truskawkami, ale nie było. Truskawki po rozmrożeniu puściły tyle soku, że zrobił się kompot na surowo; absolutnie nie nadawały się do naleśników. Młodsza zjadła pierogi-gotowce, a starsza coś tam, coś tam sobie zrobiła.
Moze Was zainteresuje, jak wyglada bazar w strefie tropikalnej. ‚Farmers markets’ sa bardzo liczne i nastawione na turystow, ktorzy wlasnie wysiedli z samolotu i nic jeszcze nie widzieli. Po pierwszej wyprawie do lasu tropikalnego okazuje sie, ze te wszystkie coconuts, papayas, passion fruit, guava i wszystko inne rosnie w lesie tropikalnym i lezy na ziemi ku uciesze i smakowi turysty. Nie jest polecane, aby stac pod ‚coconut tree’, poniewaz spadajacy owoc moze rozbic glowe.
Na filmie sprzedawca z farmers market prezentuje, jak obierac coconut. Osobno film pokazujacy serwowanie papaya z passion fruit.
http://www.youtube.com/watch?v=Tbw9HQsb07c
Papaya with passion fruit.
http://www.youtube.com/watch?v=baPPqmNd36k
Dopiero co o papayach z pasiflora pisalem. Widze ze na to samo nam ochota przychodzi 🙂
‚pasiflora’ – to brzmi, jak nazwa jakiejs paskudnej bakterii. 🙂
Orca,
Jak zwykle dzięki ode mnie za filmy, poszperałem też trochę w tym, co zamieszczasz dla publiki. Po ciekawych miejscach Cię nosi.
A passiflora to po polsku chyba jeszcze gorzej, bo męczennica. 😉
Ta papaya na filmiku mala dos pewnie meksykanska. Dalej na poudnie w Ameryce Poludniowej maja wieksze a na wyspach polinezyjskich co najmiej 2-3 razy wieksze. Do papayi jesli jest bardzo slodka najlepsze sa te fioletowe pasiflory bo sa cierpkie i fantastycznie smakuja ze slodka papaya. Marakuja jest za slodka na moj gust i sie zlewa z papaya. Niektore papaye maja posmaczek dziwny (absmaczek). Papaya papayi nierowna. Najlpesze osobiscie jadlem wlasnie na wyspach Pacyfiku a konkretnie na Zachodnim Samoa gdzie pierwszy raz dostalem z pasiflora. U mnie na bazarze, nomen omen, czyli na targu maja papye kolumbijskie oraz z Belize no i meksykanskie za ktorymi przyznam nie przepadam. jedne sa zolte w srodku inne pomaranczowe. Dlugie jak zeppelin i gruszkowate jak na filmie. Ha tyle wiem. Ostatnio skanuje stare zdjecia bedzie trzeba zajrzec do Polinezyjskich podrozy moze jest jakis targ. Pamietam jeden w Apii na Samoa. Czynny cale 24 godziny. Jak ktos zawolnil miejsce inny zajmowal. Nikt wiec nie zwalnial. Dobre byly pieczone owoce drzewa chlebowego, taro no i palusami czyli puding z kokosu w lisciach chyba taro. Duzo dawali oka czyli surowej ryby w kokosie. To ostatnie czesto w domu sobie robie. Pycha. OK ide do pracy po tropiklanych wspomnieniach.
To z hiszpanskie ta pssiflora, meczennica to polska nazwa masz racje Nowy ale zdaje sie jest cos jeszcze bo chyba jest dwuczlonowa. W sklepach w Polsce widzialem pasiflore albo passiflore badz marakuje. Tutaj wlasciwie mowi sie passion friut ale w Ameryce poludniowej kazdy ma swoja nazwe a mowie kazdy bo sa co najmniej trzy rozne. Zapewne ktos sprawdzi wikipedie i bedziemy mieli dokladne info 🙂
FLOR DE LA PASIÓN moze task ladniej 🙂
Ciekawy dzisiaj wpis Gospodarza – ten akurat bazar i jego okolice to dla mnie wspomnienia młodości – mieści się tuż za ogrodzeniem mojego liceum, wystarczyło przeskoczyć murowany płot i juz można było przebierać w jabłkach, truskawkach lub czereśniach. To pamiętam doskonale, nie pamiętam natomiast, żebym te owoce, kupione w czasie przerwy w lekcjach, kiedykolwiek mył. I żyję.
Inicjatywa bardzo dobra, nie wyobrażam sobie tego zakątka Ochoty bez bazarku na Banacha, a właściwie Grójeckiej (od Banacha nie ma tam chyba nawet wejścia).
‚męczennica’ ? – 🙂
Papaya, banany, ananas, passion fruit, coconuts, ti-plant i wszystko inne jest roznych rodzajow, kolorow i smakow.
Tu jest film z przegladem wielu owocow, roslin i kwiatow. Od trzciny cukrowej, taro, z ktorego robi sie tradycyjne ‚poi’, kukui, colorful eucalyptus, bread fruit, orchids, coffee plant, vanilla, birds of paradise i ogolnie ‚beautifulis tropicana’ 🙂
HQ and full screen recommended.
http://picasaweb.google.com/OrcaStory/MauiInPictures#5408107137366852402
Przyjemnego dnia.
yyc,
To nie z hiszpańskiego, tylo z łaciny, jak każda roślina, ma nazwę łacińską. Tutaj o niej.
http://pl.wikipedia.org/wiki/M%C4%99czennica_jadalna
Do później, bo muszę wyjść.
Prawie wszystkie te owocki rosną koło mnie. Alicjo zobacz jakie czekają Cię widoki w lutym z łódki na której będziecie pływali. To jest Maule Lake w N.Miami Beach
http://picasaweb.google.pl/cichal05/MauleLakeWNMiamiBeach#slideshow/5408849994178103314
Oczywiscie ze z laciny ale nazwa zostala nadana przez Hiszpanow po raz pierwszy. Samo slowo sie wywodzi z laciny. Zreszta jesli dobrze pamietam pierwszy raz odkryto passiflore podczas przejscia do Pacyfiku.
cichal ale zes przelcial od wschodu do zachodu. Widoki piekne. Taki niesamowity spokuj. Jak to jest jezioro to zakladam ze macie jakis kanal do morza?. Czy trzeba lodke wyciagnac z wody? Moze by lodke na przyczepe a Alicje z Jerzorem do lodki i ch obwieziesz po Florydzie cichal w dwa dni 🙂
Dobry wieczór blogowemu towarzystwu 🙂
YYC, a pałaszuj sobie dziczyznę do woli, ale naszej sarenki Ci nie damy!
Panie Lulku, dołączam się do MT7 – fotografowanie to naprawdę fajna sprawa i warto przynajmniej spróbować. Chociaż 2 lata temu sama zabierałam się do tego jak do przesadzania kaktusów 😉
Teraz Witek nabija się ze mnie że patrzę na świat z perspektywy kadru… Zupełnie niechcący…
Cichal,
widzę, że przyda mi się moja umiejętność spania krótko i z doskoku, bo szkoda dnia i nocy 😉
yyc,
lądową Florydę to my mamy zjeżdżoną dosyć gruntownie, ja chcę być wilczycą morską 😉
Wydaje mi się, że od północy można dopłynąć do Maule Lake, od Dania Beach. Mieszkaliśmy tam kiedyś tydzień.
A tu łasuch, który chciał iść na łatwiznę i połknął (wraz z haczykiem) rybę. Częsty widok i przekleństwo wędkarzy, bo ciągle musieli interweniować.
http://alicja.homelinux.com/news/F-06.jpg
ewa, naszej sarenki nie smial bym byl konsumowac. Takiej milej dziewczyny na pozarcie bym nikomy nie dal to i sam sie zabierac nie bede. Ale dziczyzne lubie i jesli nie schrzanie to bedzie uczta. Kolezanka potwierdzila, ze mam pieczen z sarny (jelenia?). Tutaj mamy trzy co najmniej rodzaje jeleni a to najwiekszy Wapiti albo Elk, drugi to mniejszy White Tail Deer te maja bile ogonki od spodu i jak leca i je podniosa to tylko i ogon jest sniezno bialy stad nazwa i trzeci to Mule Deer ten z kolei ma uszy wielkie jak osial (mul) i stad pewnie nazwa. Wszystkich sa tu tysiace a wlasciwie dzisiatki jesli nie setki tysiecy wiec strzelaja. A ja chetnie konsumuje. Mam nadzieje w Toronto na swieta zjesc zajaca bo znajomy poluje a tam sa zajace. Juz wspominalem ze zajaca to nie jadlem chyba ze 30 lat. A tu wapiti. mam wlasne zdjecia no ale jestem w pracy.
http://www.thehossack.co.nz/images/gallery/nz_wapiti_bull_elk1_lge.jpg
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=tgbNymZ7vqY
yyc,
święta w Toronto? My też! Może jakieś piwo albo cuś zrobimy?
Pewnie trzeba Alicjo. Ja jestem od 20 do 28 grudnia. Mam jakies juz plany ale musze braciszka spytac bo nie wiem kiedy z kim i gdzie a on teraz w Sudanie. Jak wroci bede wiedzial jaki jest rozklad jazdy. Do zobaczenia zatem.
Tzn przed wigilia pewnie by trzeba bo 28 odlatuje a 25-27 to swieta i weekend wiec pewnie glownie na obiadki wtedy sie wybierzemy ale zobacze jakie plany bo wiem ze jakies juz sa i mam nadzieje uda sie jakis dzien wspolny znalezc na piwko 🙂
popatrz Alicju tu co Kapitan cichal ciagnie za jachtem. teraz nie ma najmniejszego problemu by czyms takim nie wyskoczyc po zapasy za rogiem 😆
My Wigilię spędzimy z Młodymi, pierwszy dzień świąt tradycyjnie bieganie po licznej chińskiej rodzinie (mieszkają wszyscy w odległości spacerkowej), 27-go wracamy. To może faktycznie przed?
Zobaczymy, moglibyśmy dzień przed Wigilią się doturlać do Toronto i gdzieś tam się na piwo umówić w ciekawej knajpie (bywają w tej okolicy!), smarkate mieszkają pod CN Tower, tam można dojechać wszystkimi dostępnymi środkami transportu publicznego – jak ma być piwo, to samochody zostają w garażu. W każdym razie to jest do ustalenia, przemyślenia itd.
Arcadiusu,
coś spaliłeś z tym sznureczkiem. Uściślij…
niech to diabli 👿
wychodzi mi, ale nie za kazdym razem
tu=http://picasaweb.google.pl/cichal05/MauleLakeWNMiamiBeach#5408849994480961906
http://picasaweb.google.pl/cichal05/MauleLakeWNMiamiBeach#5408849994480961906
to nie taki proste w piatek wieczorem
ufff
poszlo. bylem wyrzucic smieci po obiedzie. spotkalem sasiada. pogadalismy troche a ze zmarzlismy to poszlismy sie rozgrzac. no i troche czasu w knajpie za rogiem zbalamucilismy. ma chlopina spore problemy.
ale spoko spoko. nie bede ich, tych problemow tu na was przekladal.
http://picasaweb.google.pl/jewishprincesss/Jedzenie?authkey=Gv1sRgCN_ot8PIx5mEhAE&feat=directlink
w berlinie hale targowe tez jedna po drugiej padaja, bo z shopppingcentrami szans nie maja; w monachium jedna sie trzyma – viktualienmarkt – ale jest w centrum zabytkowym, gdzie nie tylko highsociety ale przede wszystkim chinscy i amerykanscy turysci robia zakupy;
p.s. jeszcze o sandaczach: dochodza do poltora metra – zaden ze mnie ekofanatyk, ale martwi mnie stan rybostanu nie tylko w baltyku;
oczywiscie niektorzy twierdza, ze najlepiej smakuje kawior( a o potencji to juz nie mowic, he,he…)ale jak widze te dorsze wielkosci dwoch dloni na ladzie, to mnie, za pana przeproszeniem, szlag trafia…
kochani, oto kolacja u sarenków 🙂 świeże bułeczki, masło czosnkowe i zupa dyniowo-imbiorowo-serowa 🙂
A u mnie snig zaczal padac. Ciekawym co z tego wyniknie.
chyba nie padaczka yyc_u 😉
Sarenko,
piękne te bułeczki. Zrobiłam się głodna…
<embed type=”application/x-shockwave-flash” src=”http://picasaweb.google.pl/s/c/bin/slideshow.swf” width=”288″ height=”192″
cos zle robie 🙁 nie chce mi wyjśc pokaz slajdów 🙁
dziekuje ewo za słowa uznania dla moich wypieków 🙂
Arkadiusu,
łapię 😉
No to jesteśmy zabezpieczeni! Zresztą… nie byłby to solidny Kapitan, gdyby nie miał dinghy 🙂
Poki co jeszcze sytuacja niewyjasniona arcadiusu, ale badania na szczurach dowodza, ze od czasu jak szczury opanowaly ogien opady sniegu moga miec bezposredni zwiazek z padaczka. A ze hipokampus u szczura i czlowieka ten sam to kto wie co z tego moze wyniknac 🙂
ja nie wiem 😳
ladnie sie to po waszemu nazywa dinghy 😆
jak cos takiego z tylu dynda to kto wie czy nie bede mogl wziasc ze soba moich spadachronow. i tym dinghy na brzeg a pozniej podyndac na spadachronie
oj marzy mi sie 😆
ja jak zwykle z innej bajki 🙂 zrobiłam własnie majonez z oliwy i naprawde rewelacyjny 🙂
arcadius, spadochrony to ty zabierz w droge z Berlina na wypadek samolot bedzie mial jakies male nieistotne problemy, ktore mu uniemozliwia ladowanie. Wtedy bedzie jak znalaz. A na dole juz cichal bedzie czekal, Alicja jak w Baywatch ratownica w czerwonym kostiumie popedzi po Ciebie na tej malej dinghy na ktorj jest tylko miejsce dla jednej osoby. Hej przygodo… 🙂
Arcadius,
pewnie po naszemu, ale we wszystkich książkach o pływaniu na morzach i oceanach w polskich przekładach tez tego nie przekładano zazwyczaj. Nie wskażę paluszkiem teraz, ale rzadko gdzie wystepowało to-to jako szalupa ratunkowa (czy cos w tym stylu). Przyjęłam dinghy, bo „szalupa” to też nie takie rdzenne polskie słowo chyba 😉
Alicja ma granatowy kostium kapielowy i żadne tam Baywatch. Może sprawię sobie bikini, a co! W koncu jak wchłaniać promienie (te szkodliwe, oczywiście, słoneczne), to jak największą powierzchnia ciała!
O, bikini też mam w szufladzie… Sprzed dwudziestu lat, ale panowie nie zwracają podobno uwagi na aktualną modę.
Alicju,
mi po prostu ta nazwa bardzo dzwietrznie brzmi pomimo ze to jest najzwyklejszy jaki moze byc Beiboot
a z bikini to dla mnie mozesz dac sobie spokoj. w koncu bedziemy wsrod swoich 😆
Za tę „sł?użbę” zdrowia pijemy najlepszym (ponoć) piwem polskim, czyli „noteckim”Lutowego rejsu tak Wam zazdroszczę, że powinniście mieć zbiorową czkawkę. Z tej zawiści czytam po raz kolejny „Zielone piekło”
Byku, sandacz 1,5m, to chyba tylko na katuszach wzduz, poza tym tez mnie trzepie, jak narybek na patelnie pakuja, w Baltyku rybostanu zostalo na wedkowanie z kutrow, ktore sie nie zalapaly na europejska kasacje za oplata, nie wiedzieli, albo nie zdazyli i teraz turyste na sledzia wywoza, o targowiskach sie nie wyrazam, bo oczywistosci nie wymagaja komentazy, ja mam farta, ze mam
W Warszawie są projekta, żeby zrobić targowiska, jak w Europie.
W wyznaczonych, atrakcyjnych miejscach w określone dni tylko do południa.
Później sprzątanko i elegacyja-francyja. 🙂
Pyro!
„Zielone piekło” czytałam jeszcze w podstawówce i powiem, że to była jedna z najbardziej zaczytanych na śmierć moich książek, i tych pierwszych, wciagajacych w literaturę podróżniczą. Dzięki za przypomnienie, muszę sobie koniecznie odświeżyć Maufarisa!
Będziemy mieli czkawkę, ale możecie liczyć na moja rzetelną sprawozdawczość! Fotoaparat i kajecik – nie ruszam się bez tego z domu!
Arcadius,
zabieram bikini – mieści się do kieszeni, a i będziemy sami swoi 🙂
Jak to mawia Teresa Stachurska – może się przyda? 😉
slawku dla mnie bazar to brzmi tak bardzo wschodnio. targ badz targowisko jest bardziej adekwatnym okresleniem.
„Znaczy Kapitan” a nie „Zielone Pieklo”
A co ta Europa taka ‚zawziunta’?
Winniczki jej przeszkadzają i kutry?
Fakt, że przez pazerność rybacy chyba postrzelili się w nogi.
Pyro jest to bardzo uzasadnione up 😆
up
oj, tak mnie boli, ze prawie zapomnialem,
Nemo, podpuszczko, zrobilem wlasnie ten migdal w cukrze, poniewaz w recepcie nie bylo precyzji, zalalem wrzatkiem, coby skorke poslac precz, zrobilo sie wg arkadiowej sugestii, bez bikini, potem ten cukier do gestosci i sru „orzeszki”
zachcialem sprobowac i na palec mi skaplo, ten, ktory urzlem trzy tygodnie wstecz, moze zreszta i dobrze, bo inaczej mialbym paszcze z czapki, a tak tylko palec, ktory i tak juz byl do dupy, przestudzilem wiec nieco na talerzyku ten kulinarny kaprysik i posmakowalem na spokojnie, choc w bandazu: slodkie jest, ale drugiego palca za to nie dam,
zaadoptowalem od miejscowych i polecam: ten migdal, to letnia woda ocukrzona, tudziez omiodziona, cytryna skropiwszy obficie wziac i zalac, po 24-48 godz. zjesc, nawet ze skora
Skropiwszy zalać?
Ja nie kropię, idę nalać! Obiad zjedzony, pora na druga lampę. W końcu weekend!
Mt7, gdybys Ty wiedziala, jak Jej te kutry stanowia wbrew, tobys sie , albo jeszcze gorzej,
dla skrotu: byli tacy tam w urzedzie i umyslili, ze np. Hiszpanie, to powinni lapac ryby, bo jeszcze wszystkiego nie zmasakrowali i nieco im zostalo, do tego kontroli u Nich zadnych wiec spokoj bedzie, nawet jesli delfina zezra z premedytacja, jak im malo, niech hoduja holenderskie marchewki, pory, czy inne mandarynki, bo cieplo maja i nawet palatki nad plantacja rozpinac w grudniu nie trzeba, Zabojad ma pasc krowy, bo umie ser robic, i wara mu od tunczyka, Polanski dorsza ze sledziem wykonczyl, wiec po co mu kutry?
parosetletnie umiejetnosci, kultura, sposob zycia i doswiadczenie ida w chaszcze w imie bezpojecia, ciekawym, co za lat kilka bedziemy kupowac na targu, szczypior z Urugwaju i ekolosznurowki z Grenlandii?
oczywiscie, jesli kramarza bedzie stac na lade chlodnicza,
chyba poprosze o azyl w CH, tam jeszcze zostalo paru normalnych, no i sie ma te dojscia 🙂 wprawdzie nie do morza, ale w koncu nie kazdy musi lapac ryby
Powiem na ucho; głośno się nie przyznam. Zazdroszczę, jak diabli, ale do puszczy nie wlazłabym za cholerę (wiadomo, że jeżeli trafię do piekła to 1/ zostanę księgową, 2/ będą tam wielkie pająki). A „Znaczy kapitan”? Anka ma w szkole kolegę historyka, o znanym nam nazwisku na „B”. Facet wygląda, wypisz- wymaluj, jak bohater tej książki. Wielki, zwalisty, uśmiechnięty. I starsza Pyra wykrzyknęła na jego widok „Znaczy, za duży! Znaczy, za silny!” I wtedy okazało się, że trafiła kulą w płot. Pan ten bowiem ma rodowe nazwisko niezbyt ładne, więc kiedy się żenił – przyjął nazwisko żony (odosobniony przypadek) I odtąd nazywa się tak, jak ów podchorąży, co top był za duży i za silny
…oj ściemniasz Pyra, ze nic nie rozumiem 🙁
Tym, którzy w imię szczęścia ludzkości i innych szczytnych ideałów próbują nam regulować wszystko ; od długości zielonego ogórka, po krzywiznę bananów, dedykuję dawną piosenkę apaszowską „A ja was, q-a i tak dostanę…”
I czegoż to nie rozumieszz Alicjo z drugiej strony lustra?
Wieczórdobry. Byłem w ruskim sklepie i ze wzruszeniem kupiłem parę puszek Sairy w masle i watróbki z dorsza. Maule Lake ma połączenie (200m tylko) z Intra Coastal Waterways pomiędzy Fort Lauderdale i Miami. Tam są wyjścia na ocean. Dinghy to nic innego jak bączek służący do komunikacji z lądem jak braknie piwa na kotwicy.
…aaaa… Pyro, bo czytałam na szybko, miedzy parzeniem herbaty, a dolewaniem wina 🙄
Ja bym tym regulatorom dosadniej zaśpiewała – a ja was q-a i tak p-ę 😉
Oj, Młoda słucha Poniedzielskiego i ja się z nim zgadzam:
:Chyba już można iść spać,
do jutra nic się nie zmieni…”
To idę. Dobranoc
Zmieni się. Przynajmniej pogoda się zmieni !
Uff, doczytałam. I to by było na tyle co i na przedzie
Szanowny Pan Adamczewski ma prawo szarpnac mie za klape i powiedziec jedno: Bazar ! O ile mnie pamiec sluzy, on jeden w tem gronie widzial, wachal i smakowal nastoiaszczy Bazar. Takze samo Pan Lulek z przyzwoitej rodziny pochodzi i od malego szczeniaka w Warszawie sie chowal, a jak w Warszawie – to na Bazarze ! Mowisz Bazar, samo przez sie rozumiesz Bazar Rozyckiego. Kudy jem innem bylo do Rozyckiego ?! Ledwo wolnoscia stolica odetchla, a juz za Wisla byl Rozycki. A jak juz Poniatoszczaka odpicowali na wysoki glanc, tylko w 30-ke i przez Zielenieckie – na Bazar ! Tam to bylo zyc nie umierac ! Kazden jeden wiedzial, ze na Bazarze jest wszystko. Wez taki rower, na przyklad. Na jednem straganie nabyles siodelko, dobre, z poniemieckiego rowera, na drugiem kierownice, a po malej towarzyskiej konwersacji nabuzowany wlasciciel jeszcze ci widelec dolozyl. Targowac sie trzeba bylo, rzecz swieta, wszystko po bozemu. Wepchles sie z tem siodelkiem i widelcem w 30-ke i hajda, bez most, spowrotem do chaty. Stary Miecio Ziolkoszczak spod piatki, co pare dni cie posylal a to po lancuch, a to po przekladnie. Skladal rower i zaklinal sie, ze mucha nie siada – rowerek bedzie jak trza. Po rame, rzecz powazna, sam sie ze mna wybral. Starego namowil tyz, bo „gdziez gnoj ma powaznem pieniadzem dysponowac – zagail – menty przyjda i go zgarna, bo niby skad te salate ma ? Zanim sie wytlumaczysz, bedzie ciemno, a z Cyryla i Metodego do domu daleka droga, do szkoly rano sie spoznisz.” Wyposazeni w srodki platnicze pojechalim zgodnie bez most na Targowe. Stary nie mogl Ziolkoszczakowi odmowic i obiadu go pozbawic. Rozwazali co lepsze: Oaza czy Pod Zolwiem. Na Oaze wypadlo, bo rama, klamot szemrany, za ciezka, zeby ja daleko taszczyc. Obaj panowie zasiedli grzecznie i wydali dyspozycje kelnerce: dwie setki. a dla konusa – oranzade. Potem jeszcze byli flaczki i paprykarz. Potem ja sie zalapalem na ciacho z malinamy a panowie przeszli z czystej na gatunkowe. Pokrzepieni ruszylim z Oazy w strone Wilenskiego, bo najlepsze miejsce na ramy mial Slepy Zdzicho, tuz kolo butow rozstawionych na trotuarze. U Zdzicha, w golebniku, cale przebieranstwo sie odbywalo. Jakies dziwne rowery sie pojawiali i chlopaki rozbierali na czesci, bo „za czesci piec razy tyle wezmiesz pan ile za caly rower”, objasnial Ziolkoszczak staremu. Ojciec sie namarszczyl, ze to nieswiezy interes, ale Ziolkoszczak go migiem wyprostowal: „To chcesz pan, zeby chlopak za drugiego Krolaka sie zostal, czy nie chcesz ? Ja nie mam czasu na panskie Jezus Maryja Jozefie Swiety, bierzem te rame czy nie ?” Rame sie wybralo odpowiedzialna, rozowa byla i do zoltego pedalu podchodzila jak raz. „Jeszcze drugiego pedala musiem nabyc” zadysponowal pan Miecio. Ale Slepemu Zdzichowi ostatni pedal wyszedl, jak sklepowa na obiad; bij zabij – pedala nima. Oparl sie Ziolkoszczak o brame na Zabkowska i zamyslil, a my stalim cicho, zeby mu pomyslow nie zaklocac. „Czekaj pan ! – skoczyl Ziolkoszczak – w zeszlem tygodniu stara Kubasinska, lachudre, co jej pyzy z gara podwedzal, az na Kijowska gonila z pedalem od rowera w rece !”. Leciem my do tej Kubasinskiej, przyszlim, patrzem – pedal lezy. Nie zolty a zielony faktycznie, ale – „Nie ma sprawy – zagaja pan Miecio – przemalujem”. Nabywszy tego zielonego pedala udalim sie rownem krokiem na przystanek. W tramwaju troche rabanu bylo, musielim jechac na placformie, dalej rama sie nie miescila, ale upchalim jakos i rame, i pedaly, i zadowoleni, z tem powaznem zakupem trzymanem nad glowami publiki, sunelim na Powisle. Cholera tego Ziolkoszczaka podkusila, ze zaczal sie krecic i zrzucil rama jakiemus porucznikowi czapkie z glowy. „Panie wojskowy ! – wrzasnal – czapka sie panu po bruku poniewiera !” Porucznik oddal mu publicznem slowem, skoczyl za czapka, podniosl i probowal dogonic tramwaj wygrazajac panu Mieciowi piesciamy. Zostal w tyle, kiedy tramwaj stanal przy Wiadukcie. Wyskoczylim z panem Mieciem i – chodu po schodach do Dobrej, w lewo po gruzach, do Tamki i – przez Zajecze – do domu. Przed podworkiem, przedzialek mi Ziolkoszczak poprawil, sam w lusterku sprawdzil czy mu sie kaczy kuper na plerezie zbytnio nie rozwial i zameldowalim sie akurat na zupe, co ja stara akurat na stol stawiala. Przybladly tatus pojawil sie pare minut pozniej i w zyciu nie pojme, dlaczego z Ziolkoszczakiem nie chcial rozmawiac.
I jakie to by zycie bylo, gdyby nie Bazar ? Poemat mojego dziecinstwa. Taki jaki byl – zapchany, zatloczony, smierdzacy, rozwrzeszczany i – niech mi tu Szanowny Pan Adamczewski z jakiems szemranem Banachem nie wyjezdza, uprzejmie prosze.
O, co to, to nie Okoń. Żebym Cie lubił, bos mi kiedyś komputerowo pomógł, to jeszcze inaczej byśmy gadali, ale i tak to Ty sie od Banacha odfrancuj, bo to moja historia, i moja Warszawa, o czym o 19 minut 29 napisałem. Na drugom strone na Różyckiego to ja po wycieruchy jeździłem.
Gdybyś raz wsiadł w 25-ke od Różyckiego i do końca dojechał, to byś wiedział cokolwiek o czym Gospodarz gadał dzisiaj.
A Ty sie i Panem Lulkiem nie zastawiaj, bo on z ulicą Siewierską sie za młodu związał, o czym pisał tu pare razy, a nie z Ząbkowskom, a Ty nawet nie wiesz gdzie takowa leży. Jak byłem w Polsce to takie zdjęcia zrobiłem z Siewierskiej ulicy właśnie. http://picasaweb.google.pl/takrzy/DlaPanaLulka?authkey=Gv1sRgCNGvlYrcy4XuZw#slideshow/5399820384026426306
I jakbyś przez te okrągłom bramkie w prawo popatrzył, to Banacha tam właśnie jest, nie Ząbkowska.
Ale wspomnienia też masz fajne 😉
„Bazar” nie jest zarezerwowany tylko dla Różyckiego, wszyscy mają swoje lokalne bazary, targi, rynki („masło kupuję tylko na rynku we wtorki”) i kolorowe jarmarki, aczkolwiek opowiastka, Okoniu, pikna 😉
Prosiemy o więcej!
Matko jedyna, Nowy – co to som „wycieruchy” ?! 😯
„Wycieruchy” to dżinsy z Zachodu, np Rifle pamiętam, musiały zmieniać kolor po praniu, jak każde dżinsy. Za mojego dzieciństwa było to marzenie każdego chłopaka, a można je było dostać tylko na RÓżyckiego lub na „ciuchach” w Rembertowie.
Aaaaaaa…. tak mi mów! „Rifle”! Wszystko inne to były „szariki” 😉
Ale pierwsze polskie dżinsy lat 70-tych były znakomite i swietnie się ścierały tam, gdzie trzeba, zachowując kolor, gdzie należy. Jerzor mi kupił za całe 1100 zł. (za mycie okien we wrocławskim Feniksie jako student) i nosiłam je z dumą na d… wiele lat, aż biedne padły z wyprania 🙁
Były pięknie uszyte i na kieszeniach z tyłu miały taki wyszyty wzorek.
Przy okazji ciekawostka przyrodnicza, mój Dziadek pracował w Bielbawie* od zawsze, był tzw. majstrem wydziału włókienniczego – doskonałe materiały szły na eksport do Zgniłego Zachodu, między innymi bawełna na dżinsy do USA.
*Bielbaw – Bielawskie Zakłady Bawełniane.
Czasy, o których opowiada Okon to chyba nawet okres wcześniejszy – wtedy byli „bikiniarze”. Pamietam ich jako 7-10 letni chłopiec. Bikiniarzem był mój znacznie starszy kuzyn (wówczas student Politechniki, później wieloletni mieszkaniec Regina), patrzyłem na niego z uwielbieniem, nosił wąskie spodnie w kratkę, luźną marynarke, krawacik, chociaż oczywiście nie należał do półswiatka.
Okoniu, mam na Ciebie sposób. Ja bedę pisał prowokacyjne kawałki o Wrsiawie a Ty wkurzony bedziesz je prostował. Jak kierownicę od tego rowera, albo przemalowywał – jak tego pedała z zielonego na żółty.
A tak nawiasem mówiąc na Banacha pyzy tyż bywajo.
Oh, Okoniu swieta racje masz, rozmarzylam sie to byla poezja dziecinstwa, choc naleze do generacji „Rifle”, do dzieki Rozyckiemu do czasow przed-riflowych a i tez potem mialam sie w co ubrac. Zasieg promieniowania bazaru siegal nawet w moim przypadku na odleglosc 450 km od Warszawy, gdzie moje warszawskie rodzice wysiadly ze spoleczenstwa w okolicznosci przyrody i tam sie zostaly ale towar konieczny do zycia byl dowozony z Rozyckiego przy kazdej okazji. Pamietam te „angielskie welny”, „nicowane” potem na druga strone, belki koronek na suknie balowe dla pan, pantofelki, wieczne wizyty u krawcowych, przemalowywanie pantofelkow do kolejnej sukni. I wokol tego tez krecilo sie zycie codzienne.
Dżoler buty ma zamszowe
I skarpetki kolorowe
Wąskie spodnie niby gacie
Tłusta plama na krawacie
śpiewałam mając 5-6 lat 😉
Sławku,
przykro mi bardzo 🙁 Ja tego przepisu jeszcze nie wypróbowałam, ale migdały na pewno nie obierane ze skórek, to ma wpływ na smak. To, co tu na jarmarku sprzedają ma kolor ciemnobrązowy, jest suche i chrupie pod zębami. Sprawdziłam jeszcze inne przepisy i proporcje się zgadzają. W jednym przepisie należy zagotować 200 g cukru z 2 dl wody i cukrem waniliowym, wrzucić migdały (200 g) i gotować mieszając, aż do całkowitego odparowania wody. Gdy na migdałach ukaże się biały cukier, zmniejszyć ogień i mieszać (ostrożnie, bo pryska) aż się cukier skarmelizuje.
Najlepiej w miedzianym rondlu.
Okoń wzruszył mnie do łez i rozśmieszył jednocześnie. Chciałoby się zwyczajowo powiedzieć „Jak ja nie lubię tej Warszawy” ale się nie da.
1. Proszę państwa raz na tydzień święto bywa.
Panna Andzia jest szczęśliwa.
Już od rana się pudruje, już się krząta, już nie sprząta dziś.
Ma na kapeluszu piórko, całe o tym wie podwórko.
Przez lufciki wyglądają, śpiewają z nią wraz.
Ref. Dziś Panna Andzia ma wychodne.
Dzisiaj sama wielka dama.
Dziś ma jak pani piórko modne.
Bo dziś na Chłodnej wielki bal.
I przyszedł Józek i przyniósł pączki.
Padam do nóżek Panno Andzio całuje rączki.
Wiadomo damy bywają głodne.
Chcesz zdobyć serce z pączkiem wal.
Więc dziś rozrywki różne godne.
No i czysta, a jak oczywista.
Dziś Panna Andzia ma wychodne.
Bo dziś na Chłodnej wielki bal.
2. Proszę państwa Józek to nie zaden pętak.
A ten frajer to przy nim mięczak.
Często w żółtych butach bywa.
I w smokingu na dancingu z nią.
Andzi pani, aż zemdlała.
I w Arkadii ją spotkała.
Zezowała na nią wściekle.
Ta rzekła pardą.
Ref. Dziś Panna Andzia ma wychodne.
Dzisiaj sama wielka dama.
Dziś ma jak pani piórko modne.
Bo dziś na Chłodnej wielki bal.
I przyszedł Józek i przyniósł pączki.
Padam do nóżek Panno Andzio całuje rączki.
Wiadomo damy bywają głodne.
Chcesz zdobyć serce z pączkiem wal.
Więc dziś rozrywki różne godne.
No i czysta, a jak oczywista.
Dziś Panna Andzia ma wychodne.
Bo dziś na Chłodnej wielki bal.
a to jest moj obraz warszawskiego mezczyzny juz poniepodlegosciowego
http://www.youtube.com/watch?v=WOXRCnxMsc8&feature=related
Moje dzieciństwo spędziłam na Grochowie i rytuałem były wędrówki z babcią na bazar przy Placu Szembeka. Tam się kupowało wszystkie warzywa i owoce, jajka, kury i kurczaki, cielęcinę „od baby”, tam bywała guma do żucia „Marlboro”i Donaldy, a na Grochowskiej tuż przy Zamienieckiej w sklepie po schodkach były lizaki! Babcia miała dwie siatki, jedną taką plecioną na ziemniaki i ortalionową na inne zakupy. Muszę przyznać, że marchewka i groszek mało mnie wtedy interesowały, bo byłam koszmarnym niejadkiem!
Ale teraz bardzo lubię bazary.
Okoniu, Gospodarz mógł nie bywać na Różyckim, gdyż mu był ideowo obcy, pracował przecież w Sztandarze Młodych, organie ZMP.
marudo, los tak chcial, ze moje pierwsze publiczne zdjecie tez ukazalo sie w Sztandarze Mlodych i co mam zrobic wedlug ciebie
Cyryl jak Cyryl, ale te metody…
…zawsze się znajdzie jakaś maruda…
yyc
co Ty na to, żeby się spotkać 23-go grudnia u Młodych? Gdzieś tak w porze wczesnej kolacji, powiedzmy, to do ustalenia. Namiary wyślę emilem.
Ja czytywałam Świat Młodych, a moje reportaże wakacyjne drukowano w „Płomyku” 😳
Czy to też obce klasowo? Może na chójkę nam się trzeba wysłać, morągu?
We dwie będzie weselej, a może skruszony Gospodarz dołączy? 😉
Przyznam sie, ze Sztandaru Mlodych nie czytalam, czytalam Radar, ale zdjecie z reportazu o dzialanosci pani Grazyny Hase, gdzie mnie uwieczniono, czaro-bialo i rozmazano, umiszczono wlasnie w tej gazecie, nawet zapomnialam o tym, Alicjo ja na chojke to nie ale polezec pod chojka i pomarzyc to chetnie.
Może być, morągu – w cieniu dobrego drzewa 😉
Krystyna Prońko śpiewała piosenkę pod takim tytułem – niestety, nie ma jej na youtubie. Ale jest inna, równie dobra.
http://www.youtube.com/watch?v=476QyWZHqPA
yyc,
Ty masz tak piękne zdjęcia z Twoich podróży, przydałby Ci się serwer i galeria porządna. Właśnie wracam z Alaski, zauważyłam, że uzupełniłeś.
Wprawdzie nie bazarowe – ale życie.
Przechodzę w sklepie obok stoiska rybnego a tam pstrągi świeże wybebeszone i apetyczne. Mówię do baby:
– poproszę dwa
– a jakiego koloru mają być?
Czego i wam wszystkim serdecznie życzę…
…no przecież mówię, że kolorowe jarmarki…
Jak tęczowy to trzeba siedem do kompletu 🙄
Witam bazarowo!
W Krakowie jest i było wiele targów i bazarów. Tak jak w Warszawie prym wiódł Kiercelak, tak u nas Tandeta. W XIXw. zwana Wendetą była na Małym Rynku. Ja pamiętam ją z czasów okupacji, przeniesioną na pl. Żydowski w dz. Kazimierz. Po krakowsku Każmirz. Pamiętam bardzo dobrze, bo tam zacząłem swoje dorosłe życie. Miałem 7 lat. Matka, żołnierz AK, była uwięziona w obozie koncentracyjnym Ravensbruck. Ojciec, oficer w Drugiej Brygadzie Karpackiej walczył pod Tobrukiem, Gazalą, potem pod Monte Cassino.
Zostałem z Babcią już wtedy wiekową. Jako jedyny ?mężczyzna?, czułem się w obowiązku utrzymywania rodziny. Właśnie na Tandecie. Sprzedawałem papierosy (Juuuunaki, Przednie Eeeegipskie, kooomu, kooomu!) i lepy na muchy.. Niemcy często wykorzystywali sytuacje i robili łapanki a ja, cwaniaczek, na tę okolicznośc miałem przygotowane miejsce w jednym ze śmietników. I jakoś przeżyłem. Potem przeniesiono Tandetę do Płaszowa. Jeżdziło się po dżinsy a dziewczyny po odlotowe ciuchy. Tam też się kompletowało rowery. Najlepsze było ?ramo Peżota?. Jakie czasy, takie Peugeot?y.
Jedyny wytwór Peugeota, któremu w miarę ufam, to młynek do pieprzu 😉
cichal podziwiam, bardzo dzielny byles jako dziecko, wiec wcale sie nie dziwie, ze zostales wybrany na kapitana blogowej zalogi
Nie Nemo Peugeot-ciki mile sa, te male produkuja same bezyne 5,4 litra i mozna je wziac pod pache i zaparkowac wszedzie.
Raz natomiast bylam na rozmowie w Paryzewie w siedzibie przedstawicielstwa tej firmy nawet na naj-etazu (pare latek wstecz) i zaproszono mnie potem na obiad, byla ryba i………..podano do tego czerwone wino, na moje wywalone galy, goszczacy powiedzial, ze teraz odchodzi sie we Francji od normy ryba plus biale wino, uwazam, ze to nawet wygodne, ale czy to prawda?
Co tym peżocikom trzeba dawać, aby same produkowały benzynę? Pommes frites? 😯
Maragu, dziekuje za dobre słowo ale jednoczesnie sprzeciwiam się zepsieniu dobrych obyczajów. Może tak jak są Nowirosjanie, tak są i Nowifrancuzi. Przykład pieniędzy i złego smaku. Przytaczam za PAP:
Dlaczego czerwone wino nie nadaje się do ryby
PAP 2009-10-29 10:00
Od lat wiadomo, że czerwone wino lepiej pasuje do mięsa niż do ryby i owoców morza. Podane z rybami wywołuje nieprzyjemny smak tuż po jedzeniu. Naukowcy zastanawiali się, co jest tego przyczyną.
Badacze z Mercian Corp. in Fujisawa w Japonii przeprowadzili eksperyment, w którym wzięło udział 7 testerów wina. Zaproponowano im 38 rodzajów słodkiego i 26 typów białego wina do wypróbowania. Rybną przystawkę stanowił przegrzebek – małż, znany z tego, że wywołuje szczególnie nieprzyjemny posmak w ustach, gdy kojarzy się go z czerwonym winem.
Wybrano wina psujące smak małża i przeprowadzono ich analizę chemiczną. Ku zaskoczeniu naukowców, winnym złego smaku okazało się żelazo, występujące w czerwonym winie. Gdy jego zawartość w napoju przekraczała 2 mg/l danie miało smak kwaśny. Na wszelki wypadek zamoczono jeszcze kawałki małża w próbkach wina. Okazało się, że moczone w napojach o małej zawartości żelaza pachniały normalnie, podczas gdy zamaczanie w winach o dużej zawartości tego pierwiastka, czuć było rybą.
Naukowcy podają, że nie wyizolowali jeszcze związku z przegrzebka, który reaguje z winem, ale podejrzewają, że będzie to jakiś nienasycony kwas tłuszczowy, który w obecności żelaza będzie się szybko rozkładał i uwalniał zapach psującej się ryby.
To, ile żelaza zawiera wino, zależy od jego zawartości w ziemi, na której rosły winogrona, a także od tego, w jaki sposób były zbierane i przetwarzane. Zawartość tego związku w winie czerwonym jest zazwyczaj wyższa niż w białym.
„Byliśmy zaskoczeni tym odkryciem – mówi Takayuki Tamura, chemik i główny autor badań. – Przypuszczaliśmy, że winne złego smaku będą polifenole lub dwutlenek siarki. Występują one w większej zawartości w winie czerwonym niż żelazo. Ponieważ zaś żelazo nie wpływa na kolor wina ani na inne jego parametry, winiarze zwykli nie doceniać jego roli. Teraz mogą się nad tym zastanowić”.
„Czerwone wino nie powinno być podawane z rybami, bez względu na zawartość żelaza – uważa Gordon Burns z ETS Laboratories in St. Helena, w Kaliforni (USA) – Jego konsystencja i smak, zepsują delikatną woń wielu dań z owoców morza. Czerwone wino najlepiej pasuje do dużego soczystego kawałka mięsa.”
Prawda, każdy może sam wybierać i kolor, i gatunek wina, który mu bardziej odpowiada do zamówionego dania. Ale ja tradycyjnie wybieram białe do ryb i owoców morza oraz drobiu, bo tak mi bardziej smakuje. Gości jednak nie zmuszam.
Okoń ma rację!
Ja jestem dziewczyna z Pragi, nie było w Warszawie takiego bazaru, jak Różyckiego.
Mój ukochany dziadek wysyłał mnie po zakupy.
Pamiętam, że z lewej strony w głębi (patrząc od Targowej) była alejka rzeźników. Mięso tasakiem na pieńku rąbane wedle życzenia.
Była alejka z kwiatami, była z rybami i innym zwierzem wodnym.
Mój Dziadek przybyły od syna z Mazur, był zapalonym wędkarzem i uwielbiał ryby. Mógł je jeść o każdej porze dnia.
Biegałam więc na ten bazar i kupowałam różności wedle życzenia, raków nie pomijając.
Dom nasz był niebogaty, więc chyba nie były to drogie zakupy.
O owocach, jarzynach, nabiale i drobiu nie wspomnę.
Okoniu, może sporządziłbyś mapkę Różyckiego według swojej pamięci. 🙂
To naprawdę było niezwykłe miejsce.
Cichal,
z Jerzorem na temat peugeota-roweru będziesz mógł pogadać – jeden z jego pierwszych zakupów tutaj, ćwierć wieku temu to była wypasiona wyscigówa, jak na możliwosci kieszeni. Długo zresztą służył. Teraz robią składaki, rama od tego, koła od tamtego, pedały już sama nie wiem, od kogo… a wszystko poskładane do kupy nazywa się „Specialized” na przykład. No… nie każdego stać na Bianchi…a i nie każdemu potrzebny.
Co do Ravensbruck, czytałam kiedyś wspomnienia Wandy Półtawskiej – „I boję się snów”. Książka była w dziale książek zamkniętych na klucz przed smarkatymi, ale ja wiedziałam, gdzie jest klucz (za telewizorem, też mi schowek 🙄 ) i czytałam wszystkie zakazane i nieodpowiednie dla wieku. Wstrząsające wspomnienia.
Alicjo. Moja Mama przezyła tyfus w obozie leczona tylko aspiryną. Już była spisana na straty, ale kolezanki podrzuciły inne zwłoki. W Ravensbruck nie tatuowano numerów. Po powrocie powiedziała, że uratowała Ją obsesyjna wręcz wiara, że wróci i będzie jeszcze rodzinie potrzebna!
…ludzie… czy wy też tak macie, że mniej więcej zaplanowany dzień, a chodzicie na boki? 😯
Miałam w planie skompletować wam trochę zdjęć kanadyjskich bazarów, jarmarków i innych rynków, a wlazłam na zdjęcia z Krakowa sprzed dwóch lat, potem Praha… i jeszcze coś… i jedenasta rano, a ja w szlafroku i nic z zamierzonych działań nie zrobiłam 🙄
No, trochę skompletowałam, ale to potem.
Uwielbiam czerwone wina (wytrawne!), ale co racja, to racja – ryba lubi pływać w przejrzystych wodach. Drób też bywa wybiórczy.
Idę wziąć prysznic i się ubrać. Jerzor w pracy. Stachanowiec się znalazł…
Yyc wczoraj pytał o położenie mojego jeziorka. Na Earth Google napisz: Maule lake, Fl 33160. Moja łódka stoi najbliżej zachodniego brzegu. Mieszkam po stronie wschodniej w enklawie poprzecinanej kanałami.
Alicjo ja tez chodze bokami ale po drabinach tu zawieszam tu zdejmuje, wyrzucam w dalszym ciagu rzeczy najpotrzebniejsze, poza tym potrzebuje duzo dobrego i wygodnego siana, gdyz najwyrazniej jestesmy w ciazy.
tzn. Panstwo Krolikowscy oczekuja potomstwa najwyrazniej ale zajeci jestesmy tym wszyscy
G. Okon,
W Twoim opisie widze ‚szemrany’ towar. Swietne!
To tylko jeden cytat: ‚my stalim cicho, zeby mu pomyslow nie zaklocac.’
z ostatniej minuty: dzwonil arkadius, serdecznie pozdrawia, moze tylko czytac, ma chwilowa niedyspozycje, przekaltapultowal sie z deskorolki i ma kontuzje prawego ramienia
Arkadius,
do jasnej cholery! Trzymaj formę na naszą wspólną przygodę oceaniczną, co Ty sobie myślisz?! Deskorolki mu się zachciało… też coś 🙄
Arcadius! Współczuwam z Tobą (tak mówili starzy Galicjanie) Wykuruj się do rejsu!
…takie morskie pejzaże, podparte niezłą muzyką…
http://www.youtube.com/watch?v=OJcrFfE5QMI&feature=channel
A ja mieszkałam blisko bazaru na Polnej. W porównaniu z Różyckim i Banachem to mały pikuś, ale chyba cały korpus dyplomatyczny (zachodni?) się tam zaopatrywał. Na Polnej obok bazaru parkowały limuzyny z tabliczkami CD i CC, kupowali owoce, jarzyny, drób, kwiaty, nawet śmietanę.
Na Różyckiego jeździłam kupować kolorowe skóry, oplatałam nimi naczółki (to taka część końskiego ogłowia). Były to różne odpadowe kawałki (skóry to był artykuł ścisłego zarachowania), przeważnie z cielęcych łebków. Stoiska z szewskimi przyborami i skórami były pod ścianą równoległą do Brzeskiej, mniej więcej w połowie, a przy Brzeskiej, też w połowie były budki sprzedawców obrazów, znaczy wszelkie święte łobrazy i landszafty typu jeleń na rykowisku, myśliweczek mierzący zza krzaka do sarenki, całujące się łabądki itp. Na jednym malowidle zobaczyłam i bardzo dobrze zapamiętałam, równe rzędy białych chmurek w kształcie doskonałych bezów. Wyglądały jeszcze bardziej sztucznie niż te jelonki na rykowisku z uniesioną przednią nóżką. Kilka lat później jechałam samochodem do Połczyna i przyhamowałam przed przejazdem kolejowym. Spojrzałam na niebo, a tu, po czystym błękicie, zasuwają równymi szeregami i rzędami, dokładnie takie same bezy jak na tym malunku. Jakby je kto w równych odstępach łyżeczką układał!
G.Okoniu, cieszę się, ze tu, choć z rzadka zaglądasz. Obie żabie łapki Dobrodziejowi do ucałowania wyciągam!
Arcadiusie, a spadochron miałeś przy tej deskorolce? To nie była kit-deskorolka?
A mi teraz, jak już jesteśmy przy deskorolkach, Lucjan od Inki, przebywający w Połczynie u wód, zmontował deskorolkę pod pojemnik na gnieciony owies. Prawie sam się wsuwa i wysuwa. Dla mnie bomba, a dla krzyża duża ulga.
Okon, masz u mnie beret, nie wiem wprawdzie dlaczego, ale jakos tak zawadiacko mnie sie skojarzylo, nasuniety na oko z lewym pedalem pod pacha
Pisząc o Różyckim zapomnieliście o benklarzach (gra w 3 karty). Bywało też i niebezpiecznie (bójki/kradzieże). Można tam było kupić wszystko i sprzedać wszystko – dosłownie. Flaki…. pyzy gorąceee….
Sławek, czy zakupić Ci sadzonki tego berberysu? Ma pestki, ale w nalewce nie przeszkadzają.
A ja raz pojechałam po wódkę na Brzeską, do meliny.
Żeby było śmieszniej, miałam obstawę milicyjną w cywilu i ta obstawa osobiście tę wódkę zakupywała 🙂
A zabawa się odbywała w czymś podobnym do garażu x piwnica na Wiśniowej, między Rakowiecką a Narbutta po parzystej stronie. Zdaje się, ze właściciel posesji wynajmował to pomieszczenie na różne balangi. Ktoś to kuma?
Zabko, nie!, to nie dla mnie, adresat jes nawiedzony i musza byc asperma, taki antyk polodowcowy, dla Goscia, co nalewki owszem, ale tylko z antykow niehybrydzonych,
mialem kiedys sasiada milicjanta, wiem, o czym mowisz, kupil i poprosil patrol, zeby Go odwiezc, przyjechali na sygnale i Zdzichu sie sponiewieral dyskretnie u siebie, nawet zony nie pobil
Morąg pisze:
Alicjo ja na chojke to nie ale polezec pod chojka i pomarzyc to chetnie.
Leżenie pod chójką może być przyczyną wielu chorób. Można na przykład złapać wilka.
Misiu, nosil wilk razy kilka….,my sie wilka nie boimy, wezme ze soba kota na ogrzewke
Ja ten berberys na konfitury to oberwę jak tylko zczerwienieje i zamrożę, bo wtedy to te pestki są tak delikatne, ze właściwie niewyczuwalne, nawet myślałam, ze on pestek nie ma. Dopiero teraz się okazało, ze są i to całkiem spore, i twarde.
Morąg, kot na ogrzewkę to jest bardzo dobre określenie, bo ogrzewa od zewnątrz. A alkohol na rozgrzewkę, bo rozgrzewa od środka
Kiedys, jeszcze w PRLu byłem w Limanowej z ekipą coś tam, coś tam i zabrakło. W pobliżu był posterunek. Poszedłem. Zapytałem i vici! Bez z dziwienia podali adres meliny!
Cholera!!!
Znowu sie z kimś stuknęłam przy wejściu na blog, bo kod był prawidłowy. Pisałam o melinie, którą mieliśmy prawie w sąsiedztwie na naszej ulicy, w czasach, kiedy papierosy i wódka była na kartki, prosperowała „Babcia”, a u nas przebywało wiele znajomych, którym nie chciało się jechać do domu natychmiast po zakupieniu pierwszej flaszki. Ale imprezy były i owszem, porządne. Kto co miał, przynosił, a myśmy z Halina wymyslały całkiem finezyjne posiłki.
Patrzcie, taką stodołę budują naprzeciwko 😯
Z basenem w domu (to niebieskie) i tak dalej. To może ja się z nimi zaprzyjaznię, upiekę jakieś ciasto na powitanie, albo zaproszę na sąsiad-do-sąsiada jedzenie?! Bo wyrzekanie, że mi zabudowują widok nic nie da, a jak sie zaprzyjaznie, może mnie zaproszą na basen w zimie? 😉
http://alicja.homelinux.com/news/img_1008.jpg
a ja na Różyckiego to miałam taka przygodę … przyjechała do mnie siostra przyrodnia … ona 18 lat ja 28 lat … lato było … pojechałyśmy na zakupy jakieś już nie pamiętam po co … łazimy po tym bazarze a tu podchodzi facet młody i mówi, że właśnie kręcą film przy teatrze Powszechnym (tam były długo takie stare domki ze sklepami tzn. prawie naprzeciwko) i statystki nie przyszły … on ma tu taksówkę, my mamy dobre sukienki bo to lata pięć dziesiąte tylko nam jakieś kapelutki załóż … my z siostrą zachęcone ale ostrożne mówimy, że my same tam przyjdziemy jak to prawda to możemy postatystować … okazało się, że prawda i tak zagrałam „Sacharynkę” w serialu „Dom” i potem jeszcze trochę było z tego zabawy … 🙂
Misiu,
jak złapać morskiego wilka, to czemu nie 😉
Jolinku,
o serialu słyszałam, ale nie oglądałam, tylko wyrywkowo, czasy mieszkania „na stancji”.
Alicja, Ty to zdjęcie z dźwigu robiłaś?
Alicjo, koniecznie, nawet jako dostawczyni ciasta, codziennie tam na kawe dla samego widoku.
Pstre pstrągi z pęczkiem kopru i łyżką fińskiego masła w brzuchu.
Do tego miska sosu tzatziki:
– pół ogórtasa startego na grubej tarce i wyżętego z nadmiaru wody
– sól, pieprz, oliwa oraz odrobina octu winnego
– roztarty ząbek czostku
– turecki joghurt
parę kartofli, flaszka chilijskiego sauvignon blanc a na deser praliny od Annelie K.
Niewyszukane zupełnie.
Czego i wam serdecznie życzę….
i tak mnie muf, ASzyszu,
Alicja, oni tam wanne wstawiaja, warte to placka?
Aszyszu. Jak zrobisz na płynno to taka zupa w Bułgarii nazywa sie tarator. Można jeszcze posypac orzechami i się wtedy nazywa tarator s orehy. Jogurt, czyli kisieło mliako rozcieńczyc można wodą mineralną. Często tutaj robieę Oczywiście jeśli nie idę między ludzi, bo wonieję jak Wiliamsburg w piątek wieczorem
Sacharynka, to brzmi, jak piwo bez alkoholu, chyba sie wbilas, ale wyglada, ze bylo warto, bo ciag dalszy nastapil 🙂
Dobra też jest szkembe czorba, czyli flaczki jagnięce w mleku z dużą ilością czosnku i ostrej papryki, czuszki
no Sławciu fajnie było … 🙂 … najlepsze były seriale zagramaniczne i z TV bo warunki były super i kasa dwa razy większa .. ale z łezką wspominam fakt, kiedy to miałam 28 lat i się cieszyłam, że gram 22-latki … jaki człowiek gupi był … 🙂
Żabo,
to jest na stoku, takim zejściu do jeziora (tam można śmiało dwa piętra, po tym stoku walnąć) – Jerzor to zdjęcie zrobił, szedł akurat sprawdzić, co tam u Franka (Frank mieszka od jeziornej strony), przy okazji zerknął, co tam po sąsiedzku się buduje i co nam się szykuje.
Z rozmiarów fundamentów wygląda, że bedzie to wielkie, ale wydaje mi sie, że ponad jedno piętro nad ulice nie wyrośnie, bo nie pasowałby do otoczenia, a tutaj urbanista miejski pilnuje przepisów i zezwolenia na budowę *co-gdzie-kto-chce* skrupulatnie się przegląda.
W Kanadzie jest taki zwyczaj, że jak nowi sąsiedzi, to się idzie do nich z ciastem na powitanie. Tyle, że oni się nie wprowadzaję, tylko budują, i to oni powinni zaprosić na parapetówę.
Zobaczymy, jak to się ułoży – po tamtej stronie szosy zazwyczaj ludzie z dużą kasą i nosami do góry. Chodzą słuchy, że to kupił jakiś „developer” i buduje dom na sprzedaż. Tak często bywa, teraz wszyscy chcą mieszkać nad jeziorem, czemu nie wykorzystać tego *tryndu*.
Sławku…
to naprawdę nie jest wanna, zerknij na fotkę, Jerz twierdzi, ze na jego oko ze 6 metrów, a pewnie wiecej. Się nie znam i nie widziałam. Jakby co, zapytam o przepisy na placki dla durnych, no bo jestem niepiekąca 😉
Bazar na Polnej to też był „mój” bazar. Najpierw mój wydział przylegał do niego i chodziliśmy tam na „kapustę kiszoną”, czasem mama prosiła o zakup czegoś normalnie niedostępnego. Potem, w latach 90-tych przez 6 lat mieszkałam na Noakowskiego, w bramie były 2 meliny. To było ciekawe miejsce, ciągle coś się tam działo kryminalnego. A Polna już „spsiała”.
Jak już ma być tak morsko i romantycznie – on odpływa…
http://www.youtube.com/watch?v=E2kuW-SYnXM
a tu w „Polityce” znawcy sie wypowiadaja na temat wina
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1501141,1,wszystko-o-winie.read
Co to był za wydział, bo nie pamiętam, taki nowy budynek, elektronika?
Alicjo Ty się bój, zobacz artykuł
http://fakty.interia.pl/swiat/news/wieczna-zmarzlina-w-kanadzie-zaczyna-topniec,1403703
Na Noakowskiego była świetna cukiernia, wchodziło się z takiego obrzydliwego podwórka, potem chyba się przenieśli obok, już od ulicy
No to bylem na targu. I zakupilem a co pokazuje. Snieg spadl wczoraj wieczorem i straszna dzisiaj slizgawica. Ide na poczte odebrac paczke z Kraju. Do czaego doszlo z Kraju przysylaja mi wafle. Grzeski kaliskie. Przede wszystkim jednak film ze zjazdu i zdjecia. Wieczorek andrzejki. Hulaj dusza byle bez picia bo jechac trzeba. Znajomi w Kaliszu wlsnie szli do knjapy pod nazwa Texas (dzwonilem) a ja tutaj ide na Andrzejki. Swiat na glowie stanal. http://picasaweb.google.ca/Slawek.yyc/TargISniadanko#slideshow/5409250052615789506
Tak Żabo, wydział to elektronika, a cukiernia to Wróbel i była właśnie w „moim” podwórku. Potem przenieśli się od frontu.
Według jednej z przypowieści rabinackich diabeł zakopał pod pierwszym krzaczkiem winorośli zasadzonym przez Noego ? lwa, owcę i świnię, dlatego człowiek po jego wypiciu staje się odważny jak lew, łagodny jak owca oraz skłonny do tarzania w błocie jak świnia. Może była tam również ryba, bo po kieliszku dobrze działającego na serce czerwonego wina stajemy się zdrowsi.
Chciałem przeprosić za nie dojazd do Stolicy.
Załatwiałem ze szwagrem bardzo ważne sprawy. Szwager się zapytał czy chciałbym, bo on mi odstąpi garaż za odpowiednią opłatą . To się zgodziłem. Za cenę tractora co go kupiłem niedawno. Znaczy w przeliczeniu półtora kilo. Znowu muszę zacisnąć. Więcej się nie da. Chyba ,że zrezygnuję z piwa i kuponu toto lotka.
Piwp rozpoczęte, kupon zapłacony.
Co by tu zacisnąć?
Jest rozwiązanie : w ratach zacznę płacić.
Zaczynam od poniedziałku.
Garaż na traktor?
Swiat na patelni
Moja Mama mała taki zwyczaj, ze jak rano byliśmy u lekarza, albo w laboratorium (często na Waryńskiego u „Rentgenologów”) to potem dostawaliśmy ciastko. Z tego powodu dość często (że byłam często u lekarzy na Lindleya i często robili mi różne badania) jadałam te ciastka u „Wróbla” po drodze do domu, czasem nieco jej nadkładając. Ja mieszkałam na Nowowiejskiej nad sklepem z dywanami.
Było takie jedno ciastko, które zawsze chciałam – krążki kruchego ciasta zlepione masą a na wierzchu z kulki masy zrobiony żabi łepek (widać już wtedy mnie do żab ciągnąło), wszystko oblane czekoladą i do tego kawałek andżeliki. Mama natomiast zawsze z podejrzeniem potrzyła na masy cukiernicze (na pewno z margaryny!) i namawiała mnie na zwyczajnego pączka, albo jakiś rożek z francuskiego ciasta.
A ja tam kupowałam eklerki.
Misiu, półtora kilo? Czego, na Boga? Nie kumam.
ja tam chodziłam na ciastka w latach 50/60. Dawno to było.
Misio w ramach krzewienia kultury otwiera trattorie w garazu
Kolega będzie wiedział co i w czym rzecz.
Półtora to półtora . Za 1/8 w sam raz.
Pozostanie mi 1/8. Reszta moja. Z garażu będzie studio albo inna galeria.
Piwo ściemnia 🙂
Eureka! Znalazłam! Gdzieś mi się to parę lat temu zapodziało i właśnie znalazłam. Radzę to sobie puścić, nie ma to jak żaba w blenderze! Chomik w mikrofalówce itp..
http://www.clipal.com/video/frog_in_blender
marudo,
ja niczego się nie boję, choćby niedzwiedz, to dostoję 😉
A o Kanadzie, jak długa, szeroka i od równoleznika do… to już pisałam. To BARDZO wysoko ode mnie. Przezyję.
kolega bedzie wiedzial…. meskie tajemnice, poczekaj Misiu poczekaj…
Misiu traktorie zaklada za 1/8 ?
i jeszcze drugie tyle mu zostaje, to piwo chyba nie jest calkiem jasne
Alicjo, a to się takie gotowe baseno-wanny kupuje? Widzę w tym wodę, kąpią się o tej porze roku? 😯
Zabo, zaba sie nie miksuje 🙁
przez pomylke sie podszylem pod Miodojada
MałgosiuW
nie znam się, nie wiem, po co ta woda, być może po to, żeby wyważyć, czy podłoże akuratne, beton osiadł czy jaki diabeł, tutaj budują to biegiem. Widziałam, jak ten basen przywiezli na sporej platformie – pusty, bez wody.
Zatarasowali całą ulicę, ale tutaj nikt nigdzie się nie spieszy, więc w pół godziny wszystko rozładowano. Cholera wie, po co tam nalali wodę, ale na mój rozum kombinuję, że trzeba obciążenie zbadać. Niech się inżyniery wypowiedzą 😉
Coś Panowie nadajecie szyfrem ❗
A może sprawdzają szczelność ?
na szczelnosc sa pampersy, a do wanny pewnie wcieklo, to co sie wyzej stopilo, jak pisala Maruda, co Alicja twierdzi, ze Jej nie dotyczy
Tutaj rozładowują wannę, to ten wielki dzwig, o którym wspominałam pare dni temu. Dla mnie to niesamowite, jak „od pomysłu do przemysłu” biegiem toczy się budowa, jeśli tylko pogoda nadal bedzie dopisywać, za chwilę staną mury tego domu. Będę sprawozdawać 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/img_1006.jpg
Sławek,
trzeba było do miodosytni, a nie Miodojada, Jerzor polał sangiovese, więc piję zdrowie wszystkich blogowiczów, pora najwyższa!
Dzisiaj bylem wspaniale karmiony. Szwagierka ze szwagrem i ich przyjaciele przjechali znowu z zapasami. Wesolo bylo pod tym wzledem, ze oni sobie pojechali do miasta a u mnie puscila uszczelka. Zaczelo zalewac. Dalem rade powodzi ale sam bylem mokry do ostatniej nitki. Kiedy wrócili bylem ugoszczona po wegiersku czyli obficie. Doskonale jedzenie. Znowu bedzie dobry stan zapasów.
Potem szwagrostwo zaprosil Jolke i mnie na pobyt w Budapeszcie bo oni ciagle rozbudowuja chalupe. Dostaniemy caly strych do zamieszkania. Na tym strychu jest tylko jedno lózka 9 X 12 metrów i dostep do internetu. Zadnych scian. Teraz beda przebudowywac piwnice i sortowac dokumenty poczynajac od 1918 roku. Komputer naprawioany po awarii pradu.
Spijcie spokojnie wszak czuwa
Pan Lulek
no, do sniadania moze byc
z ostatniej chwili,
migdalowa skamielina ulegla czesciowo pod naporem breszki i laubzegi
Dobranoc, pchły na noc, karaluchy pod poduchy, a dziewuchy spać!
etam, ja jeszcze chwilke na ulanow poczekam
…zara… ja laubzegę kojarzę, ale breszka?! Co to je?
O, i spać nie idę, bo u mnie wczesny sobotni wieczór (19:05), wino oddycha, muzyka gra… nigdzie mi się nie spieszy!
breszka, to maly lomik
Aleś mi przyblizył, Sławku! A co to „lomik”?
to L to z kreska na szage ma byc, nie pytaj o szage, bo sie skalecze i skocze w mikser
A, to tak mi mów, że z kreseczką ten łomik 😉
„Na szagę” – to znaczylo na skróty, według niektórych moich znajomych. Wierzyć im?
nie do konca! rusycyzmem traca, jesli az tyle wiedza, moga byc szpiony jakies, u mnie w piwnicy znaczylo na skos, co przeciez nie zawsze musi byc krocej, poza tym zawsze piechota, krok defiladowy mile widziany
a w ogole, co ja tu jeszcze robie, konia mialem naprawic, szukam prawego oka, ktore patrzy lzawo w prawo tez, moze byc b&w, bo fota z poczatkow poprzedniego stulecia, gdyby Ktos mial pod reka?
kimne sie z tym nadzieniem
No to sobie skanuje stare zdjecia i doszedlem do Yellowstone, 1996. Zapraszam 17 zdjec, slide show. Pierwsze zdjecie to Old Faithful czyli slynny gejzer, dalej to Wodospady Yellowstone, Yellowstone Canyon (rzeka Yellowstone) rozne gejzery i widoczki, Tarasy Minervy, Jezioro Yellowstone…jednym slowem wszystko Yellowstone gdyby ktos mial jeszcze watpliwosci…)) Kolejnosc moze nie do konca jak podaje nazwy 🙂
Acha sznureczek by sie przydal
http://www.flickr.com/photos/slawomir/sets/72157622894755912/show/
Alicjo na szage to na skroty, (mozesz im wierzyc) bardzo poznanskie i kaliskie tez. Szagowki to kopytka krojone na szage czyli w skos 🙂 Na skos czyli na skroty.
to moze byc prawda w geometrii euklidesowej, zycie czasami robi wybryki 🙂
foty z Yellowstone mnie w dylemat, bo wychodzi, ze powinno byc zimno, a Ty w podkoszulku, ale i tak ladnie
No bo to latem 1996 Slawek 🙂
Brecha, breszka to po śląsku łom, łomik. Ty wiesz chopie, że Ecik otworzył sklep? Jeruna kandy a z czym? Z brechą…
Jasne – na szagę, na skos, na skróty !
Ciekawe, że w poznańskiem zadaptowali rosyjskie słowo Szagom marsz! Ruska komenda – naprzód marsz.
yyc,
zajrzyj w skrzynkę.
…ja się nigdy nie zastanawiałam nad tym, skąd się wzięło „na szagę”, mój sąsiad (ze 3 lata ode mnie starszy, a ja akurat byłam pomaturalna i nowa sąsiadka) rzucił takim czymś, zapytałam, co to znaczy, wyjaśnił. Wcześniej tego wyrażenia nie znałam.
Uff. Nie było mnie wczoraj na blogu, bo nasz pokoik internertowy został przydzielony goszczącemu u nas blogowemu pociotkowi, który do szkoły musiał. Pociotek już podziękował, Młodsza ze znajomymi wzięła gitarę i psa io wybyła na kolejny piknik. Nie wiem tylko, czy sarny w okolicy wiedzą, że Radyjko jest w drodze.
Marku, rzeczywiście się nie miksuje do końca 🙁 U mnie żaba dochodzi do 6 i staje a mysioskoczek do 8. Reszta filmików chodzi bez zakłóceń. Myślałam, że to mój komp – wczoraj ledwie zipał – nie ma mocy przerobowych, ale dzisiaj sprawdzałam i dalej nic. Może się jakowyś obrońcy praw zwierząt wmieszali i zablokowali drastyczne ceny? Żeby dzieci nie miksowały żab na koktajl? 😀
Innego pomysłu nie mam.
a ja eklerki jadłam w cukierni na rogu Mokotowskiej i Koszykowej … w tej Małgosi cukierni to kupowałam ciasto na imieniny do pracy jak zamknęli tzw. Dziurkę na rogu Poznańskiej i Nowogrodzkiej .. w rozmowach nocnych z Panem Lulkiem ustaliłam, że pracowaliśmy obok siebie na Nowogrodzkiej tylko w innych czasach .. ale restaurację „Dzik” zdążyliśmy zaliczyć … 🙂
Pyro,zaraz będzie kolejny pociotek z laską i dwoma (rozliczyć!!!) słoikami konfitur, tych dla Morąga.
Pogoda pod zdechłym Azorkiem.
Jolinku, czy chodzi Ci o Gajewskiego? Wejście ze skwerku Koszykowa/Mokotowska/Szopena? To też jedna z najlepszych cukiernii, ale mi do niej nie było po drodze. Tylko na lody do „Palermo”, oj, pyszne były!
Nie Żabko to była taka mała cukierenka obok mojej szkoły na Mokotowskiej za Koszykową w stronę pl. Zbawiciela …
Brałam duże dla siebie i małe śmietankowe dla psa. Potem siadaliśmy na murku Dolinki Szwajcarskiej i każdy lizał swoje, ku zgrozie przechodniów -psa lodami karmić!
No, była taka mała zaraz przy Placu Zbawiciela, tam był przystanek autobusowy 117. A z Gajewskim się rąbnęłam, tam była Piękna a nie Koszykowa, one się wirtualnie krzyżują na Placu Konstytucji.
Idę, wrócę, ne zasmucę, powiem po com musiała iść..
I w tej cukierence były słone paluszki, takie jak teraz są wszędzie w sklepach.
no właśnie Gajewski to tam chyba dalej jest … była jeszcze cukiernia blisko Pięknej ale naprzeciw Gajewskiego … a Palermo chyba między Koszykową i Piękną bliżej Koszykowej i po tej samej stronie co Gajewski … ta moja była chyba państwowa … a Dolinki Szwajcarskiej to chyba nikt nie zapomni jeśli się wychował w tej okolicy …
Goscie wyjechali po dobrym sniadaniu. Porzucili lupy i znowu mam co jesc.
Mniej do konca przyszlego kwartalu. Potem wiosa za pasem i znowu nie zginiemy. Pochmurno, lekko siapi i jak tu zyc.
Pan Lulek
Jolinku gdzie na Nowogrodzkiej pracowalas???? Moze pracowalas z moja siostra cioteczna?
Jolinku, aż wróciłam, zeby Cię zapytać. Do 2 chodziła moja koleżanka, mieszkała piętro niżej, była rocznik ’51, na imię miała Krysia, a jej starszy brat Rysiek też chyba chodził do 2 (on był lekarzem, słyszałam, że już nie żyje?), Krysia grała na pianinie. Jej ojciec był viceministrem zdrowia i z tegoż powodu przeprowadzili się w Aleję Róż, pod Cyrankiewicza. Kojarzysz może?
Witam Szanowne Towarzystwo Blogowe 😆
Test zakończony ! Jaki test ? Ano, postanowiłam sprawdzić, po ilu dniach nieobecności Zgagi na blogu, wychynie zza chójki Marek.Kulikowski 😉 Nie licząc czwartkowego powitania, to były całe 3 dni 😯
Bardzo usilnie musiałam powstrzymać wyrażenie swojego niepokoju o Ciebie Żabo, tak długo milczałaś. Na całe szczęście Pyra mnie uspokoiła.
Nemo, bardzo mi się spodobał Twój Świat na patelni, jakiś taki bardziej „przyjazny” 😆
Panie Lulku, gratuluję zdobyczy 😉
U mnie „cesarska”, czego i Wam życzę.
Zgaga
Palermo na Mokotowskiej między Koszykową a Szopena, a koło tej cukierni na przeciw Gajewskiego była apteka.
I tak narysujemy plan Warszawy…..:D
… 😀
Poznań miał chyba mniej cukierni, a więcej kawiarni ze stoiskami cukierniczymi. Kawiarnie poznańskie aż do zmiany ustroju, były bardzo staroświeckie, ale z nastrojem dawnej, nieco zrudziałej elegancji. O ciastkach nie mówię – wiadomo, że najlepsze w kraju. Kiedy jeździłam z Mamą do miasta (czyli do śródmieścia, zawsze wchodziłyśmy do „Słodkiej dziurki” – malusieńkiej kawiarenki na 6 stoliczków, w suterenie na wprost kościoła farnego. Tam nieodmiennie zamawiałam stefankę; smak jej do dzisiaj czuję, a w „Wierzbowej” moim przysmakiem były ptysie, w Poznaniu zwane wiecznikami (bo z wieczkiem), a przez nieletnią Pyrę, śmietnikami, bo z bitą śmietaną. Torcik piastowski najlepszy był w kawiarniach hotelowych, a tort hiszpański w „Pół czarbej”
Przed chwilą zadzwoniła Ryba – wybrali się wczoraj do teatru (mała scena Teatru Polskiego w Szczecinie” na spektakl „Gdzie ta bohema?” z piosenek Kofty. Wrócili nad ranem spłakani ze śmiechu. Przy sąsiednik stoliku siedział Poniedzielski, bo dzisiaj z kolei w jego reżyserii polecą piosenki Kaczmarskiego. Drugi raz jednak po nocy do Świnoujścia nie chcą wracać. Lena serdecznie poleca wieczór w teatrze szczecińskim, gdzie przy winie, herbacie i innych napitkach można się doskonale bawić. Podsumowanie : godzinę temu zadzwonił kolega z pracy Matrosa – i obudził matrosowe małżeństqwo.
_jeszcze śpiecie? – zdziwił się kumpel;
-„wiesz, byliśmy wczoraj w teatrze… – jąkał się Matros;
– w teatrze? -zdziwienie kumpla było wielkie
– No wiesz, mam żonę1 – podsumował żięć mój ulubiony
Krysia z alei Róż chodziła ze mną do klasy ale chyba nie ta sama bo Ona jest jedynaczka chyba, że chodzi o rodzeństwo przyrodnie i faktycznie brat nie żyje … tak to były czasy … ja przez macochę też mieszkałam w dobrej „dzielnicy” na piętrze sama Pani Ćwiklińską i mama Jagielskiego … i parę „waznych osób” … a szkoła była elitarna na tamte czasy …
Jolinku, szczegółowej o Krysię zapytałam na maila
No nie wytrzymam, zachciało mi się dokonać korekty w niedzielę. 😥 Chciałam Wam zrobić niespodziankę i jak zwykle u mnie; nie wyszło 😈 Dlatego Wam skopiowałam swój wpis :
Twój komentarz czeka na akceptację.
2009-11-29 o godz. 11:34
Witam Szanowne Towarzystwo Blogowe 😆
Test zakończony ! Jaki test ? Ano, postanowiłam sprawdzić, po ilu dniach nieobecności Zgagi na blogu, wychynie zza chójki Marek.Kulikowski 😉 Nie licząc czwartkowego powitania, to były całe 3 dni 😯
Bardzo usilnie musiałam powstrzymać wyrażenie swojego niepokoju o Ciebie Żabo, tak długo milczałaś. Na całe szczęście Pyra mnie uspokoiła.
Nemo, bardzo mi się spodobał Twój Świat na patelni, jakiś taki bardziej ?przyjazny? 😆
Panie Lulku, gratuluję zdobyczy 😉
U mnie ?cesarska?, czego i Wam życzę.
Zgaga
Jak to się stało, że mój wpis pod nowym nickiem zniknął ?
uf, wystawilam telewizor na zlom
Ufff!!! Wreszcie udało mi się wygrzebać trochę z papierzysk. Nie przypuszczałam, że muszę przygotowywać takie tony makulatury, przyczyniając się tym samym do uszczuplenia stanu zasobów leśnych 🙁 Istna paranoja z tymi kwitami. Mam nadzieję, że najgorsze, do następnego razu, już za mną.
Doczytałam wpisy, pozdrawiam serdecznie 🙂
Morąg,
właśnie zauważyłam, że obie „ufamy”, może „wespół, zespół” będzie lżej 🙂
Acha, poszukuję nut następujących piosenek:
„Wesołe jest zycie staruszka” z Kabaretu Starszych Panów (wiem, ze wiadomo!)
„Taka gmina” z Kabaretu Dudek
„Trzynastego” śpiewała Karin Stanek
Może ktoś wie gdzie i jak je zdobyć? PILNE!!!
to jak ktos bedzie szukal piosenek to ja prosze o polskia wersje Okudzawy „Czarny kot”, niby sama znalazlam ale mnie sie nie otwiera
Zgago,
Marek.Kulikowski nie wychynął, to Sławek użył niechcący tego nicka.
patrz koment: http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=1360#comment-186830
Trzynstego to ja mam tu
http://www.youtube.com/watch?v=YZdiJTNZeaQ
Nuty:
http://nuty.pl/autorzy/autor-przybora_jeremi_wasowski_jerzy.htm
Myślę, że można w necie znaleźć i darmowe.
Morążku, chodzi o nuty! 🙂
Jotko, a jak myślisz, dlaczego są tworzone programy zalesiania ? Bo ja myślę, że po to, aby armia urzędników mogła nadal wymagać setek zaświadczeń, kwitków, odpisów. 🙁 Współczuję Ci, mnie by już dawno „śmierć zagryzła”.
Pyro, w latach 50-tych i 60-tych, w Katowicach też było sporo kawiarni i cukierni i to jeszcze tzw. przedwojennych, gdzie jako mały szkrab chodziłam z Tatą na eklery, murzynki, napoleonki no i stefanki. Nie mówiąc już o wspaniałych kruchych babeczkach „nadzianych” przepysznym białym makiem. W samym centrum była „Kryształowa”, gdzie już w latach 60-tych były 2 sale dla palących i sala dla niepalących. A w tym roku z ciekawości tam zajrzałam i mi ręce opadły. W całej ogromnej kawiarni „capi” tak jakby WC było w samym centrum kawiarni. Makabra. A jak się „starają” o klientów widać było na wielkiej sali, gdzie siedziały przy stoliku 2 osoby i to w samo południe. A kiedyś czekało się na wolny stolik bez względu na porę dnia.
Czarny Kot:
http://www.youtube.com/watch?v=f3n_mjr9Nbs
Albo:
http://www.youtube.com/watch?v=CuIrl-OrV8s
mt7 dzieki, kot mi sie teraz otworzyl
mt7, ja to widziałam ale myślałam, że to zmyłka 🙁
morąg, gratuluję wywalenia telewizora, ja to zrobiłam ze 3 lata temu i zaraz mi ciśnienie spadło 😉
Ale ja sie musze przyznac, ze wywalilam tylko jeden telewizor, powoli jednak…
Danuska, gdzie jestes, czy „wespol zespol” czy indywidualnie?
Jotka,
przy okazji stwierdzam, że piosenka „Taka gmina” jest piosenką z Kabaretu Starszych Panów.
Przypaliłam rolady wołowe. Wczoraj zrobiłam zrazy a la Nelson, kawałki lepiej rozbite zamieniłam na rolady. Przypaliłam,sos wylałam na szczęście zostało trochę sosu ze zrazów i teraz dołożyłam do gara. Wołowina droga, lubiana i odświętna, a tu Pyra zepsuła.
Żabo – pociotek przez Ciebie wspomniany, to właśnie ten, co to nocował itp. Z konfitur dla Morąga się rozliczył, laskę przywiózł
Zaba tez sie powinna do zespolu podlaczyc na przynajmniej 11-go, gdyz jest wspaniala wystawa hippologica, Zaba wez kowala i przybyj
tzn. nie wystawa tylko targi
http://www1.messe-berlin.de/vip8_1/website/Internet/Internet/www.hippologica/deutsch/index.html
@jotka
„Wesołe jest zycie staruszka”
http://www.youtube.com/watch?v=qu7Y-Ww6s0w&feature=youtube_gdata
🙂
@jotka
„Taka gmina”
… niestety „U Jdzki”
http://www.youtube.com/watch?v=bWNnsU_i1uQ
@jotka
„Trzynastego” śpiewała Karin Stanek nie znalazlem, ale cos takiego… 😉
… ale obciach!!!!!
K. Stanek po niemiecku!
„Ich mag dich (Lubie Cie) 1979”
http://www.youtube.com/watch?v=OgxeNyF8kms&feature=related
knop sie na cos przydal, znalazlam przy okazji
http://www.youtube.com/watch?v=3-RRJjV6tiw&feature=related
jaka to dobra dykcja
„Trzynastego” spiewala K. Sobczyk
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=fJYwu0QrkSQ
@jotka
? przepraszam, ale nut nie znalazlem (mozna sluchajac zapisac )
a kto to jest namor 1910, co to za kanal, w kazdym razie bardzo dobry zbior muzyki, fajne
ide na bazarko-rynek
Zgadza się, co do „Trzynastego”.
Według mojej wiedzy „Taka gmina” autorstwa Wasowskiego i Przybory była wykonywana w kabarecie Dudek przez Kobuszewskiego i Gołasa.
Świetne wrzutki, dzięki 🙂
Jotka,
była wykonywana, ale ja ją wcześniej widziałam wykonywaną przez Starszych Panów, a z płytoteki wynika, że w grudniu 1975 roku śpiewali ją w muzykale „Gołoledź” Marian Kociniak i Wojciech Pokora.
Pewnie sporo osób śpiewało tę piosenkę. 🙂
Morąg,
zauważ, że ten ‚namor’ nagrywał filmiki z kanału TV Kultura.
Nie przypuszczam, żeby miał pozwolenie na umieszczanie Tubie.
Niepokoi mnie Arkadiusz- to już druga poważna kontuzja w tym roku. Wieku mu nie będę wypominać, kondycję ma żelazną, jak to nam Alicja opowiadała, ale chyba jego kości o tym nie wiedzą…Przyjaciel powinna go wziąć za łeb i nakazać rodzaj kwarantanny, póki się dobrze nie wyleczy.
Karin Stanek śpiewała; „JadYmy autostopem”
Kiedy czegoś tam nie ma na Tubie, Młodsza szuka na „Chomikuj” – są tam piosenki turystyczne, poezja śpiewana, piosenki klubowe i mnóstwo innych, może nie tak popularnych, jak na Tubie. Tym sposobem znalazłyśmy przezabawną piosenkę jasełkową, którą w tym roku roześlemy z życzeniami świątecznymi.
Pyro jak Ty zaczniesz od progu scenicznym szeptem „dziecko ja wy zyjecie ”
http://www.bz-berlin.de/bezirk/charlottenburg/gedaechtnis-kirche-christbaum-steht-article641745.htmlto na ….
Morąg – do 20.00 jeszcze dużo czasu , a Ty już w stanie wskazującym? Pyra ma dużo wad (jest do nich szczerze przywiązana) ale nigdy nie była ciotką, która siedzi na kanapie i ma za złe.
nie, ze zazle ale to martwie sie…. Pyro zyjemy z przyzwyczajenia
Morąg, zaśpiewaj sobie z Geppertową „Kocham cie, życie”, albo z Bajorem „Gorączkę”. Mnie pomaga prawie, jak toast wieczorny. A za co (za kogo) dzisiaj spełniamy?
morag ja w telekomunikacji jak pisałam całe życie a tam ok.15 lat siedziałam …
morag ja w tym roku jednak nie wojażuje … może się zgadamy na wiosnę jak będzie jeszcze aktualne …
zaraz idę pospać bo była u mnie wnuczka od wczoraj i miała brzuszek bidulka chory …
jotka gratuluje pieczątki Pani Prezes …:)
o Arkadiuszu też pomyślałam to co Pyrka …
Za co toast? Po prostu za życie 🙂
Pyra, zajrzyj do poczty.
Jolinku, dziękuję 🙂
Taj jest, Pani Prezes. Natychmiast.
Pyra, 11.57, normalnie, tobym Go za uchem pocalowal, tego Duzego, pozdro dla Wszystkich, jaja dochodza, sniadanie prawie gotowe,
ps jak mozna kochac zycie w bajorze?
oj, zas sie podszylem,
slawek znaczy,
bo wicie, sarafri czasem mnie nie lubi, a godzila jakos lepi, leniwy do tego jestem i zostawilem Misiowe namiary
Dzień dobry Szampaństwu.
U mnie pochmurno.
A co wy się tak z rana rozśpiewalicie, i to retro?
Cichal,
jako szczeniaki parafrazowaliśmy piosenkę Karin Stanek nieładnie dość – jedziemy autostopem do d… i z powrotem 🙄
Byliśmy za smarkaci, żeby wyruszyć na autostop, było to niedoścignione marzenie, no to tak sobie odbijaliśmy na niewinnej piosence.
Substytutem autostopu był przejazd ciężarówką z panem Staszkiem. Pan Staszek, i cały zespół innych kierowców ciężarówek, przewoził żwir i pasek ze żwirowni paczkowskiej do żwirowni bartnickiej i odwrotnie, nigdy nie doszłam, jaki był cel wożenia kruszywa tam i z powrotem 😯
Rytuał był następujący – wspólnie z sąsiadami, tak zwanymi „Adamami”, bo jeden z czwórki braci miał na imię Adam, pasaliśmy krówki koło drogi, którą przejeżdżał pan Staszek. Jedno z nas pilnowało krów, a drugie jechało „autostopem” z panem Staszkiem, i tak na zmianę. Jak pan Staszek się nie spieszył, to robiliśmy po kilka kursów i była to radocha, że hej 🙂
Takie człowiek miał przygody i zabawy za młodu…
Jolinku, firma mojej siostry wynajmowala w takim domu meblowym pietro na biura, wlasnie na Nowogrodzkiej, czesto tam chodzilam jeszcze jako malolat i poznalam duzo b. kulturalnych ludzi, pan Bogdan kierownik, pani Zenia itd.
nie Zenia tylko Z z kropka
no trudno się jakoś wziąć do kupy .. może te lata takie są chociaż morag za młoda .. koleżanka z Kanady mi pisze:
„Nie, nic mnie nawet nie gryzie, jakos wyparowuje ze mnie chwilami radosc zycia, co nie jest przyjemne, bo zawsze mialam pod dostatkiem!!!
Czy masz takie uczucie, ze juz prawie wszystkiego sprobowałaś, juz wiesz czym niektore „cuda” pachna i ze nie warto sie angazowac itp itd???
Dam Ci przyklad: mialam jechac do przyjaciolki do Waszyngtonu, ode mnie 8- 9 godzin jazdy – nie pojechalam, bo: tyle bylo roboty, nie mialam kiedy sie przygotowac, a poza tym tyle godzin w aucie???
10 lat temu bym pojechala, wrocila i nawet bym sie nie zastanawiala – no, ale teraz juz wiem jak to jest po takiej podrozy…. i tu jest ten pies pogrzebany!!! Za duzo wiem!!
Przestane jeczec, bo to zle wplywa na charakter, ale czy Tobie tez to sie zdarza???? ”
mi się cholerka zdarza … idę dospać …
Alicja przypomniała mi dziecięce znęcanie sie nad przebojami. Ku wielkiej uciesze zgromadzonych w Dziwnowie wczasowiczów, mój bardzo nieletni (11 lat) synuś wyśpiewywał
„siedziałem na słupku
na lewym półdupku,
a prawy półdupek
zwisał mi za słupek.
Hej siup,
zmiena dup”
To był konkurs śpiewaczy dla dzieci wczasowiczów!
Mały był niepocieszony, kiedy Ojciec go siłą ściągnął od mikrofonu. Wygrał skubany.
itam, a mnie gryzie, ze nie mam gdzie wyparowac energii, bo wszyscy albo hoduja dzieci, albo oszczedzaja na biletach komunikacji miejskie, samochod miec to zgroza, zaprosic tez nie wypada a pracowac to tez nie, wlasnie malujemy freski na scianie i robimy gniazdo na mlode rodzinie zastepczej
Synek sąsiadów, może 3 letni kiedyś siedział na progu domu i tak śpiewał
Na dule wylazła
Matta ją znalazła
Wzięła na nią kija
Nie daj córko ryja!
Wszystko w oryginale jego dziecięcego języka. Gdzie się tego nauczył?
Pyro,
też o tym półdupku wyśpiewywałam, z Adamami, oczywiście, a poza tym mielismy jeszcze jeden przebój, który mozna było w nieskończoność i do zdarcia strun głosowych:
Było morze, w morzu kołek
a na kołku siedział zając
i nogami przebierając
śpiewał sobie:
było morze, w morzu kołek….(itd.)
Na Bartnikach były trzy domostwa – jedno nasze, drugie „Adamów”, a w trzecim mieszkali…państwo Zającowie, już św. pamięci, niestety. Pan Zając był w armii Andersa i walczył pod Monte Cassino – nie chwalił się tym, bo czasy były niesprzyjajace, ale najbliżsi sąsiedzi wiedzieli, raz na jakiś czas pana Zająca brała ochota na wspominki i opowiadał, co przeżył. Od państwa Zająców kupiliśmy dom i wynieśliśmy się z Lecznicy, po 10 latach sprzedaliśmy, chociaż ja się kładłam Rejtanem, że powinniśmy trzymać w rodzinie… Zawsze odwiedzam, jak jestem w Polsce, dom kupili znajomi, zapraszają na herbatę czy kawę, ale ja wolę porozmawiać na podwórku. Może kiedys odważę się wejść.
…i jeszcze, jak już rzeczywiście mieliśmy gardła zdarte, wyśpiewywaliśmy skróconą wersję tego przeboju:
było mo
w morzu ko
a na ko siedział za
i noga przebiera
śpiewał so….
Na praktykach geolo, kiedy maszerowało się całymi dniami po terenie, przebojem były piosenki o misiu, ale nie powtórzę, tak niecenzuralne one były. Wiele zwrotek tworzyliśmy sami, w marszu 😉
Na zielonej łące raz dwa trzy
Pasły się zające raz dwa trzy
A to była pierwsza zwrotka
Teraz będzie druga zwrotka
Na zielonej łące raz dwa trzy…
Uśmiałam się do łez ,czytając wspomnienia Pyry o występach synka.A mnie byle co nie śmieszy..Tak w ogóle to nie mam humoru, bo co jedna sprawa zakończy się pomyślnie, to druga skomplikuje. I to tam gdzie zupełnie nie spodziewałam się absolutnie żadnych trudności. Dokupujemy meble do domu i okazuje się, że trzeba czekać na nie ponad dwa miesiące.Nie mogłam w to uwierzyć. Jeden producent jest tuż obok salonu meblowego, drugi w Bydgoszczy, ale ponieważ kończy się rok, to oni właściwie już nie mogą realizować nowych zamówień, tylko kończyć bieżącą produkcję i zamykać ją. Nie jestem w stanie pojąć takiej nielogicznej argumentacji.Żadnego w tym sensu i logiki ,ale jak powiedziałam o tym znajomej pracującej w handlu, ona wcale się nie zdziwiła i powiedziała , że to normalne. Dotyczy to więc nie tylko tych moich mebli,ale też innych sklepów. Ja już sobie planowałam święta ,a tu ani stołu, ani krzeseł , ani w ogóle… 🙁 Nie spodziewałam się czegoś takiego w dzisiejszych czasach. Jak tu się weselić ?
Podobno Szwajcarzy nie chcą minaretów…
A ja spiewalem:
Fater, fater wyscie schudli
cemu nie warzycie nudli
ino ta kartofelzupa
z tego mocie chudo ….
Milego wieczoru
pepegor
a co z:
wpadł pies do kuchni
i porwał mięsa ćwierć
a jeden kucharz głupi
zarąbał go na śmierć
a drugi kucharz mądry
co w sercu litość miał
wziął go zakopał
i taki napis dał:
wpadł pies ….
czy nikt tego nie spiewał?
Tak apropo tematu: mam sentyment do bazarow i bardzo lubie tam kupowac rzeczy, bo sa super swieze. Niestety nieczesto mam okazje do robienia zakupow w PL, a szkoda czasami..
Jej, styrana jestem, bosmy przyszykowali Kalendarz Adwentowy na Scholarze i z ksiazka mamy sporo pracy (nie spodziewalismy sie tyle listow od fanow 🙂 )
Usmiech wiec gosci u nas w zespole od jakiegos czasu, ale zawsze przyjemniej poczytac kilka wesolych historii (np. Pyry!) , bo smiechu nigdy za malo!
jotka,
znam inne zakazane kawalki 😉
az sie tata raz zdziwil, jakzem sie rozspiewala 😉
Na zielonej trawce raz, dwa, trzy
pasły się pratchawce raz, dwa, trzy
jeden mówi do drugiego
pożycz cewki Malpighiego
Jasne, że śpiewali o psie, co to do kuchni, i o zającach na zielonej łące 😉
Jak pogrzebiemy w zakamarkach pamięci, to kto wie, co jeszcze znajdziemy 🙄
Zródełko,
zapodawaj, a niecenzuralne wykropkuj 😉
Alicjo,
zapodawaj o tym misiu, a niecenzuralne ew. tez wykropkuj. Ciekawe, czy tez to znalem.
pepegor
Marek, Sławek, czy kto tam się pod kogo podszywa:
Jakem Stara Żaba twierdzę, ze można kochać życie w bajorze!
Zabo a co z targami?
Pepegor,
zapodam, ale musze zaciagnąć języka, bo wyśpiewywałam to sto lat temu i wiem tylko, ze okropnie świńskie kawałki bywały.
Oprócz tych zwyczajnych i niewinnych, typu:
Na tapczanie siedzi miś
kiepska minę ma on dziś
ej ty misiu, co za mina
w mordę walić sk… syna!
sialalalalalala
siedzi misio na kanapie
pazurkami w d… drapie
co wydrapie, to zajada
ulubiona czekolada!
sialllalalalala siallla la…
itd, a potem nastepne zwrotki.
Tylko niech nasz blogowy Miś sobie nie bierze do się, bo to nie ten miś!
Alicja przeboj sezonu
Zaczynało się cichutko: dziaaadku, drogi dziaaadku – a potem się ryczało – k..a twoja m…c
Zaczerwieniłem się?
http://picasaweb.google.pl/jewishprincesss/Rogaliki?feat=directlink
dobry wieczór 🙂 kolacja dzisiaj słodka,rogaliki z nadzieniem serowo-wiśniowym
cichal przebiles Alicje
Małgosiu,
lud helwecki doszedł do wniosku, że 4 minarety wystarczą i już 😎 Przyznam, że się nie spodziewałam tak jednoznacznego wyniku, a dyskusje były zażarte. W końcu chodziło o symbol pewnych roszczeń o charakterze politycznym. Meczetów nikt burzyć nie zamierza, ani tych czterech minaretów.
Piotr Adamczewski,
Wczoraj 6 zoladkow zachwalalo poledwiczki ze sliwkami wedlug Pana przepisu. Dziekuje.
Dobry wieczor.
Nemo piszesz o meczetach ktorych burzac nie chce. A minarety wystarcza … wiesz o czym piszesz?
Modlitwa przed zjedzeniem ‚chicken curry’
Good gravy
Good curry
Good Ghandi
Let’s hurry
Jeszcze o bazarze innym niz bazar Rozyckiego.
Inne czasy, inne miejsce, inna muzyka i handel innym towarem. Pike Place Market to przede wszystkim handel rybami i wszystkim, co zyje w oceanie.
Na zalaczonym filmie artysci spiewaja gospel, a w glebi odbywa sie dyskretna tranzakcja. Hmmm, ten pan w czarnym kapeluszu chyba nie sprzedaje czesci rowerowych. To nie jest ‚elyta’ z Rozyckiego opisana przez G. Okon. 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=Ckiz6TJk210
Cieszę się Orco (czy ten nick odmienia się?) i życzę dalszych sukcesów przy stole. I nie tlko tam!
Kojaku,
czyżbyś zapragnął udzielić mi korepetycji, bo nie wiem, co to meczet i do czego służy minaret? Nur zu 😉
W Szwajcarii jest 12 meczetów, w tym 4 z minaretem.
Nigdy więcej! Ta Alicja to tak potrafi człowieka podpuści.c..
Witam!
Pamiętacie Klenczona i piosenkę 10 w skali B
Pamiętam ten tekst różniący się od oryginału ale też się dobrze śpiewało.
Kołysał nas zachodni wiatr,
Brzeg był za rufą z dala
I nagle ktoś jak papier zbladł:
„Grot nam się ro…la!”
A bosman tylko zapiął płaszcz
I zaklął: „Mać je…a!
Nie mogłaś szmato, k…a mać,
Zaczekać z tym do rana!!?”
Spod ciemnych ołowianych chmur
Ulewa spadła nagle,
A myśmy, jak te ch…e dwa,
W kubryku szyli żagle.
A bosman do kubryku wpadł
I zaklął: „Ch…j wam w d…ę!
Złamali znowu igły dwie,
Gdzie ja dziś takie kupię?”
W nawigacyjnej Stary siadł,
Słuchając komunikat.
Wkurzony maksymalnie rzekł:
„Panowie, znowu dycha!” (10řB)
(W…..y maksymalnie klął:
O żesz mać, znowu dycha!)
A bosman tylko w mesie siadł
Ponury jak na stypie.
„Jak dalej będzie pi…ć tak,
Rozpieprzy nam tę krypę!”
W kambuzie kuk, rzygając w krąg,
Ponuro żuł nienawiść:
„Że też te gnoje jeszcze żrą,
Toż takich można zabić!”
A bosman tylko w mesie siadł
I oparł nos na blacie:
„Obiad ma być dziś z trzech dań
I deser na dodatek!”
Kompasu igła całą noc
Tańczyła rock and rolla,
A wściekły sternik czuł, że go
Ogarnia paranoja…
A bosman do kokpitu wpadł
I ujął szturwał w ręce:
„Do k…y nędzy, równo jedź,
Bo jaja ci ukręcę!”
Gdy słońce wyszło spoza chmur,
A wicher się wyszalał,
To bosman tylko flachę wziął
I szybko pałę zalał.
A potem tylko zapiął płaszcz,
Chciał zakląć – lecz nie zaklął,
Odchamić się najwyższy czas,
Więc tylko ręką machnął.
Gdy słońce zgasło i gdy sztorm
Wydmuchał się do woli,
W bosmańskiej brodzie zakwitł blask
Setek kryształków soli.
A bosman tylko zapiął płaszcz
I zaklął… otóż nie zaklął!
Bosman znów zaczął mówić nam
Piękną poprawną polszczyzną!
Tylko tekst całość by nie przeszła.
.. no wlaśnie o to chodzi 🙂
W moim wpisie też były błędy … -)
Podejdź do mojej wypowiedzi trochę „na luzie” (potrafisz?) trochę jako „przyczynek” do dyskusji? 🙂
Piotr Adamczewski,
Zyczenia sukcesow przy stole bardzo na miejscu (!), bo ja tylko jedna rybe (?) potrafie przyrzadzac. 🙂
Kojaku,
moja wypowiedź była zupełnie jasna i nie było w niej żadnego błędu („też błędy”?). Trzeba było czytać powoli i ze zrozumieniem 😉 Jak mi ktoś zarzuca, że nie wiem o czym piszę, a potem proponuje podejść na luzie, o ile potrafię (sic!), to ja tu nie widzę przyczynku do dyskusji. Bo o czym? O Twoim paternalistyczno-belferskim podejściu? „no właśnie o to chodzi”?
Kaczuszka kaczuszka
Nas…a mi do łóżka
Dorwałem kaczuszkę
wyrwałem z d..y nóżkę
Kaczuszko kaczuszko
Na ch.. ci było łóżko
Co zrobisz z jedną nóżką
Kaczuszko twoja mać!
Przepraszam wrażliwych, ale mnie też naszło 🙄
yurek, 😆 😆
Zaczyna sie okres swiateczny u Alicji czyli Adwent. Ja zaczynam jutro po przezyciu katastrofy w banku jak to ostatnim dniu miesiaca. Po tym dochodze do siebie i wszystko wraca do normy.
Pieknej nocy wszystkim
Pan Lulek
Zaczyna sie okres swiateczny u Alicji czyli Adwent. Ja zaczynam jutro po przezyciu katastrofy w banku jak to ostatnim dniu miesiaca. Po tym dochodze do siebie i wszystko wraca do normy.
Pieknej nocy wszystkim
Pan Lulek
Panie Lulku, bank sie nazywa w dzisiejszych czasach „sciana placzu”
Bez komentarza.
Spokojnych snów (bezbłędnych). 🙂
Ja niewinna lelija 😯
Nikogo nie podpuszczam!
OK. Jerzor kazał coś zapodać ze swojego repertuaru.
Hej idę w las
nogawicą mi wylazł…
taki długi, kolorowy,
na dziewczynki już gotowy…
🙄
Alicjo,
o misiu nie znam. Ale znałem wiele dobrych do ogniska. Kiedyś wystarczyło mi coś sprośnego dwa razy usłyszeć i już sobie skleciłem, nawet jak było parę zwrotek. Tak już miałem od najmniejszego. To co przedtem zapodałem jest jedno z najwcześniejszychwspomnień, przy niedzielnym stole, przy rosole z makaronem. Wszyscy buchnęli śmiechem, tylko ojcu opadła szczęka. Jest to jeden z moich najwcześniejszych epizodów z mojej pamięci. Matka mówi, że nie miałem jeszcze trzech lat. Pamiętam dobrze, że u starszych mój talent bywał zauważony i podsuwali mi tematy, abym je np. zaśpiewał przed księdzem na kolędzie. Pamiętam ten protekcjonalny ton z którym oni mi to inklinowali, ale też moją emocję z wyczucia, że chodziło coś, co robi wrażenie. To tez jakos na szagu.
pepegor
yurek… 🙂
Pytanie, kiedy sie tym Andrzeja sklada zyczenia w nocy na 30-go czy jutro?
Andrzeja czy Andrzeja, na jedno babka wrozlya
nie jestem po zadnym toascie, Andrzejom? Jedna i druga wersja glupio wyglada juz nie mowiac o wydaniu znanych mi Andrzeji ????
to ja chyba zadnych zyczen nie zloze jak ja ich odmieniac nie potrafie
Przyznajcie się, kto tego nie śpiewał. Nie tylko był Ułan na widecie.
http://www.youtube.com/watch?v=brM6FJfXFq4&feature=related
Kojaku,
przybij piątkę, ja nie z prymusów i dobrze mi z tym, nie ma presji, że coś muszę – nic nie muszę 😉
Zresztą, chyba bym nie zniosła, a nawet na pewno bym nie zniosła.
Drobiazgowej analizy, i tego szkiełka i oka.
Życie jest jedno, a im dalej, tym bardziej ceni się każdy dzień.
Olał szkiełko i oko, nauka zawsze idzie w las, a las jest piękny, pod każdą długością i szerokością geograficzną 😉
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/13.Kruger_Park-17-19.03/52.Okolicznosci przyrody.jpg
a pamietacie Corke grabarza, wersja raczej trudna do zrozumienia
http://www.youtube.com/watch?v=hC0tSSF5iEI
Yurek 😀
czy to Ty jesteś tym zakochanym góralem, który wśpiewał Halkę jutubie?
Tu trochę bardziej strawna wersja:
http://www.youtube.com/watch?v=iYlmnnWSQJ8
a jak to szło od początku?
„….potem przyszedł numer trzy,
ona już ze szczęścia drży,
– przewróć mnie tej koniczynie jeszcze raz!”
o diabli…zaraz poprawię….
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/13.Kruger_Park-17-19.03/52.Okolicznosci przyrody.jpg
e tam… nie poprawiam, jak kto chce, to wie, gdzie znalezć, a ja tu muszę przerabiac wszystko w zapiskach, tymczasem obiad powoli kombinuje i jestem z doskoku.
Żaba… Ty nie zaczynaj z tą koniczyną 😉
w koniczynie a nie w malinowym chrusniaku
http://www.youtube.com/watch?v=P6n2eUqLVm4
Dobry wieczór wszystkim frywolnie rozśpiewanym!
A to, co śpiewacie, i tak się nie nadaje na audycje „unplugged” z minaretów, więc pal sześć Szwajcarów, byle tylko Polańskich zostawili w spokoju.
Mnie tam się śpiewać nie chce. Chwilowo, mam nadzieję.
Ale słucham sobie (jakże nierozumianego przez rodaków) Kaczmarskiego.
Na ten przykład:
http://w995.wrzuta.pl/audio/8sLi3hMiDTa/limeryki_o_narodach
Że też zawsze znajdzie się potrzeba wbicia szpileczki a propos szkiełka i oka 😉 Jest okazja, nie można nie wykorzystać.
Alicjo, nie pomyliłaś adresów? To nie ja wytknęłam Moguncjuszowi, że nie wie o czym pisze 😉
nemo, moze to nie szpilka tylko szydlo z worka….
To jeszcze nie było, żeby takie teksty z internetu ściągać 😀
W Ołomuńcu na Fischplatzu
gdym na warcie kur.a stoł
wszyscy mi się kur.a dziwowali,
jakom kur.a szable mioł
A te listy, coś mi słała,
do latryny-m k… brał,
Żebyś sobie, k… nie myślała,
żem Cię k…. w sercu miał
Bylim k… pod Grunwaldem,
pod Waterloo bylim też,
Bylibyśmy, k… zwyciężyli,
ale k…. padał deszcz
Gdym do wojska maszerował,
drogę mi pokazał teść,
Miałem k… ci ja sześc walizek,
wszystkiem k… musiał nieśc.
A gdy pociąg podstawili
……………..
wszystkie k..wy się porozsiadały,
a jam k… musiał stac.
gdyśmy stali pod pod Kircholmem
i pod Ulmem stalim też,
wszyscy k….. rwali się do boju,
ale k… padał deszcz.
A kiedyśmy sobie stali
pod turecką granicą
sam Tuchaj-bej odstrzelił mi j…
taką wielką rusznicą.
A jak szliśwa do burdelu
wtedy k… to był raj
ale k… granat usiadł w celu
no i k… nie mam jaj
a ty nie płacz moja miła
nie roń k… gorzkich łez
wprawdzie k… jaja mi urwało
ale k… reszta jest
jakieś inne zwrotki z cysorzem były..
Pyra jest odcięta od kompa, więc jej telefonicznie nadawałam jakie to bezeceństwa się na blogu odbywają;
paOlOre, zdaję sobie sprawę żeby wysłuchać tej piosenki nasz stan musi być odmienny od tego który wszyscy uważają za normalny. Spójrz oczami wyobraźni, przy ognisku stoi zespół Pasiaki czy tam jakiś inny i gra, co widzisz? Atmosfery brak! Tak mnie matka z ojcem nauczyli, naturalne jest zdrowe.
Spontaniczne, przypomnij sobie czego cię matka i ojciec uczył
nemo,
a jak pomyliłam, to co?
To jednak prawda, ze jak czegoś nie ma w internecie to takie coś nie istnieje!
Nawet to jest:
ID: 330 [ INNE ]
KONICZYNKA
Teraz będzie numer jeden, ty uważaj coś za jeden,
Przeleć mnie w tej koniczynie jeszcze raz.
Ref.
Przeleć mnie w tej koniczynie,
przeleć mnie w tej koniczynie
jeszcze raz.
Teraz będzie numer dwa, ona już ze szczęścia łka,
Przeleć mnie w tej koniczynie jeszcze raz.
Ref.
Teraz będzie numer trzy, ona już ze szczęścia drży,
Przeleć mnie w tej koniczynie jeszcze raz.
Ref.
Teraz będzie numer cztery, wsadzaj szybciej, do cholery,
Przeleć mnie w tej koniczynie jeszcze raz.
Ref.
Teraz będzie numer piąty, ona wciąż ma jeszcze chęć,
Przeleć mnie w tej koniczynie jeszcze raz.
Ref.
Teraz będzie numer sześć, ona chciała by to zjeść,
Przeleć mnie w tej koniczynie jeszcze raz.
Ref.
Teraz będzie numer siedem, więc przypomnij sobie jeden,
Przeleć mnie w tej koniczynie jeszcze raz.
Ref.
Teraz będzie numer osiem, rób jak człowiek, nie jak prosię,
Przeleć mnie w tej koniczynie jeszcze raz.
Ref.
Teraz przecież numer jest dziewiąty, więc przypomnij sobie piąty,
Przeleć mnie w tej koniczynie jeszcze raz.
Ref.
Na dziesiąty numer pora, zanim pójdziesz do doktora,
Przeleć mnie w tej koniczynie jeszcze raz.
Ref.
Teraz numer jedenasty, nie patrz na to, że są chwasty,
Przeleć mnie w tej koniczynie jeszcze raz.
Ref.
Teraz numer tuzinkowy, nie przepuszczę, nie ma mowy,
Przeleć mnie w tej koniczynie jeszcze raz.
Ref.
Teraz numer jest trzynaście, zróbmy jeszcze kilkanaście,
Przeleć mnie w tej koniczynie jeszcze raz.
Ref.
Gdy skończyły się numery, a mam dzieci od cholery,
Przeleć mnie w tej koniczynie jeszcze raz.
Ref.
Pod Ulm pod Ulm pod Austerlitz
Dostaliśmy w d… nie gadaliśmy nic
Bo my Austriacy taki zwyczaj mamy
Że bierzemy w d… i nic nie gadamy
Skandowane w czasie marszu na rajdach studenckich 😉
😉
http://www.youtube.com/watch?v=JEig_bjxkzA
Żabo… a jednak zapodałaś 🙄
🙂
Nemo, kaczuszkę zapodałam Pyrze 🙂
Zabo, ja to znam …. bo taka nature od Boga juz mamy, ze w d.. dostajemy i nic nie gadamy
Nemo 😀
To się w medycynie nazywa: austriackie gadanie…
Yurek:
Zaraz sobie zrobię lagafoja w stołowym, będzie sztymung 😉
Zdrowo i naturalnie lubię, jak ktoś sobie podśpiewuje, nawet/zwłaszcza (niepotrzebne skreślić) jeśli jest to zakochany góral.
Alicjo, wystukałam i się wygooglowało 🙂 aż się sama zdziwiłam 🙂
Żabo,
kaczuszka ma jeszcze drugą zwrotkę, o kaczorku 😉 ale już nie będę podśpiewywać, bo paOlOre jeszcze chałupę sfajczy 🙄 😉
21.31 to bylo odnosnie tego co nemo napisala ja to znam inaczej
Nowość prusik z karabinkiem
Na…ć można na drabinkę 😉
Ależ mi wesoło 😆 Zajrzałam do Pani Kierowniczki, a tam… Nie, tego się nie da opowiedzieć własnymi słowami 😆 Jedno jest pewne, dobór naturalny funkcjonuje 😉
Bo to wszystko dopiero od niedawna ma wersję pisaną…
Morąg, ja też znam tę Twoją wersję, ale tamta przypomniała mi się najpierw 🙂
Nemo, właśnie pisałam do Alicji jakie my zgorszenie w młodych organizmach siejemy 🙂 🙂
Żabo,
to są bakcyle nie do usunięcia 😎
To gwoli wytłumaczenia młodszym
http://www.youtube.com/watch?v=qu7Y-Ww6s0w
Aye, aye, Kapitanie! I tak trzymać!
Jakoś tak podał ktoś inspirację powrotu do beztroskich lat, to i słucham sobie, kto jeszcze? http://chomikuj.pl/marekb60/Muzyka/Piosenki+Rajdowe
skoro tak to prosze
http://www.youtube.com/watch?v=EwXhtoLXjxw&feature=related
Bakcyle urozmaicają życie i dlatego się ich nie usuwa. Niech ktoś spróbuje, to zobaczy!
Każdy ma takie bakcyle, na jakie zasłużył i zapracował.
Marzyła mi się ta dziewczyna,
Jak się po pracy marzy święto,
Nade mną błękit się rozpinał,
Pachniało wrzosem i pachniało miętą…
Przybiegła do mnie, roześmiana,
Po niesprzątniętych z pola kłosach,
Przybiegła lekka i zdyszana,
I całkiem bosa, i zupełnie bosa…
Szukali jej w brygadzie żniwnej
Wszyscy działacze, wszyscy żeńce,
A ona miała oczy piwne
I burzę włosów, i nic więcej…
Mierzwił się łan jak polska fala,
Gdy południowy wiatr się zrywał,
Okrzyki żeńców cichły z dala
I były żniwa… były piękne żniwa!
Odeszła nagle ta dziewczyna,
Odeszła w dal przez łan niezżęty,
Nade mną błękit się rozpinał,
Pachniało wrzosem i pachniało miętą…
Zniknęła mi na pola skraju
W chabrach, kąkolach i lwich paszczach,
Cóż, takie rzeczy się zdarzają
Przy żniwach zwłaszcza… ach, przy żniwach zwłaszcza…
Bardzo cieszyli się w brygadzie
Wszyscy działacze, wszyscy żeńce,
A ona miała włos w nieładzie
I trochę wspomnień, i nic więcej…
Ja także będę ją wspominał,
Aż do tej chwili, gdy bez słowa
Wśród zboża zjawi się dziewczyna
Zupełnie bosa i zupełnie nowa…
Bosa i nowa – bossanova!
Przecież ja tylko prosiłam o NUTY do trzech piosenek !
Antek, przypomniało mi się, że rurę od zlewu, której nie dało się skutecznie przepchać sprężyną (ma bardzo mały spadek, bo to stary dom i tak wyszło) udało mi się odkorkować odkurzaczem. Moj odkurzacz ma tak uformowaną okrągłą szczotkę, ze po zdjęciu włosianej części reszta przylega ściśle do rury. Na przemian dmuchając w rurę i zasysając wyciągnęłam zalegające świństwo. Bardzo pilnuję, żeby (właśnie z powodu tego prawie zeroweo spadku) nie myć naczyń ręcznie, tylko wszystko co się da wkładać do zmywarki – chodzi mi o dużą ilość gorącej wody z proszkiem, która rozpuszcza osad. Przy ręcznym myciu woda nie jest tak gorąca, tłuszcz się osadza i zatyka rurę – przynajmniej w mojej kanalizacji.
Hydraulik, który nam w Warszawie przepychał rurę od zlewu (czwarte piętro a nie parter), zlecał co jakiś czas przelewać ją sporą ilością możliwie gorącej wody, właśnie żeby rozpuszczać tłuszcz.
O, żądna jesteś nut, jotko!
Taż była bosa! I zupełnie nowa!
http://www.youtube.com/watch?v=32_tkje6NjU
🙂
Kabaret Starszych Panów
Już czas na sen
Dobranoc, dobranoc mężczyzno
Zbiegany za groszem jak mrówka
Dobranoc, niech sny Ci się przyśnią porosłe drzewami w złotówkach
Złotówki jak liście na wietrze czeredą unoszą się całą
Garściami pakujesz je w kieszeń a resztę taczkami w P.K.O.
Aż prosisz by rząd ulżył Tobie i w portfel zapuścił Ci dren
Dobranoc, dobranoc mój chłopie już czas na sen
Dobranoc, dobranoc niewiasto
Skłoń główkę na miękką poduszkę
Dobranoc, nad wieś i nad miasto jak rączym rumakiem wzleć łóżkiem
Niech rycerz Cię na nim porywa co piękny i dobry jest wielce
Co zrobił zakupy, pozmywał i dzieciom dopomógł zmóc lekcje
A teraz tak objął Cię ciasno jak amant ekranów i scen
Dobranoc, dobranoc niewiasto
Już czas na sen
Dobranoc, dobranoc ojczyzno
Już księżyc na czarnej lśni tacy
Dobranoc i niech Ci sie przyśnią pogodni, zamożni Polacy
że luźnym zdążają tramwajem, wytworną konfekcją okryci
i darzą uśmiechem się wzajem, i wszyscy do czysta wymyci
i wszyscy uczciwi od rana, od morza po góry, aż hen
Dobranoc, ojczyzno kochana już czas na sen
Kolorowych snów 🙂 🙂 🙂
Właśnie przeczytałam; łzy mi ciurkiem lecą. Pawełku, rozumiem Kaczmarskiego, ale nastrój dzisiaj mam raczej frywolny. A tu Młodsza spojrzała i mówi, że geografowie byli bardziej opisowi niż geolodzy, ale nie zacytuje, bo się wstydzi. A śpiewać, to się, zaraza jedna nie wstydziła!
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=8x8S5Mgimy0
U mnie dopiero przed siedemnastą … 🙁
Były też takie dobranocki….
http://www.youtube.com/watch?v=TJBxzSPjWwk&feature=related
gdy zagrzmialy nasze dziala,
to sp…alal, k… wrog,
teraz mnostwo mam medali,
ale k… nie mam nog
a tu mam o Jasiu:
http://arthor88.wrzuta.pl/audio/3tPhpKJXtUs/jacek_kaczmarski_-_bajka_o_glupim_jasiu
No, nie mam jasnosci w temacie… 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=KuJ5LSnkFv4
…aleście mnie wpuściliście w tematy 🙄
Kwintesencja:
„… życie właśnie dlatego jest piękne,
Że nie ma jasności w temacie Marioli!”
„Nie ma jasności w temacie miłości!
Nie ma jasności- ale są przebłyski!”
Nobel za światłą myśl 🙂
Sławek,
przytaczam te działa nawalone od Jerza:
„Nam strzelać nie kazano!
Spojrzałem na pole… o, ja pier…. ! 😯 „
Ja pacierze przy traceorze a wy brzydkie piosenki. Ładnie to tak?
Matko Boska jak ja się wytłumaczę w Skarbowym że traceur to nie tractor 🙁
A z mojego traceura same Napoleony i Lanciery. I chłop co orze a już nie może.
Mlynarski pisal ladne teksty piosenek,ale pewna pani ktora siedziala obok niego w samolocie z Us do Polski doniosla mi sympatycznie ze lubi dlubac w nosie i nie przejmuje sie tym.No coz talent nie idzie w parze z dobrym wychowniem.
A ja, stary dureń, się czerwieniłem!
Pozwolę przytoczyć cały tekst naszego wieszcza.
Reduta Ordona.
Nam strzelać nie kazano.
Wstąpiłem na działo,
Spojrzałem na pole
O ja pi..e.
Saska kępa zielenieje
Tańczą k..y i złodzieje
Milionerzy i gangsterzy
Prostytutki i rozwódki
K..a palto ma rozdarte
Pantofelki ch..a warte
Przyszedł rycerz w pięknej szacie
Kazał wszystkim ściągnąć gacie
A jak ktoś nie ściągnie gaci
To mu ch..a utną kaci
Wnet księżniczka tam się zjawia
I sekrety im objawia
Jak pi…ć na stojąco
By nie było za gorąco
Zaraz to na niej spróbował ten
Sk….n co się schował
Publicznie księżniczkę j…e
Bo to było dziś w potrzebie
Książę widzi zamieszanie
A że miłe mu j….e
Mówi dziewce – k…o stara
Ja wy…am cię tu zaraz
Pod publiczne to j…e
Ksiądz odprawia swe kazanie
Nie pi…..a się ludziska
Bo się z żalu serce ściska
Ksiądz do nieba modły wznosi
By przestali chce ich prosić
Aż tu jakaś k…a stara
Księdzu obciągać się stara
Taka k…a nie popuści
I wytrzyma aż się spuści
Gdzieś tam w rogu kościuszkowiec
Też pi…ł, bo był wdowiec
Nie zdradza nieboszczki żony
Bo założył trzy kondony
Lecz tak szybko ruszał małym
Że kondony popękały
A miliarder w pięknym geście
Ściągnął majtki swe w proteście
Widząc kat te machinacje
Uciął ch..a i miał rację
Bo za forsę nie je…e
Lepiej darmo się dostanie
Gangster choć ma forsy kupę
Woli darmo j…ć w d..ę
Złodziej z okazji korzysta
Ciągle kradnie w rytmie twista
Ściągnął k….e z cycków stanik
Choć by sama dała za nic
Księdzu habit po……ił
Gdy się ten spokojnie golił
Lecz gdy spojrzał on na zbója
Uciął se z wrażenia c…a
Saska kępa zielenieje
Patrzcie ludzie co się dzieje
Tam rozwódka się p….li
Sto numerów i nie boli
Bo ma p…ę jak kapelusz
Na raz potrzebuje wielu
Więc ją pięciu na raz ściska
Wkłada flaszkę do p…..a
I dopiero z flaszki boku
Wkłada c…a jej do kroku
W innym kącie jakaś k…a
Ciągła ch…a aż się urwał
Teraz flakiem się brandzluje
Bo to lepiej jej smakuje.
Patrzę na to wszystko z góry
Czarne nadpływają chmury
Od pioruna blaskiem biło
I j….e się skończyło
Teraz leżą tylko trupy
W jasnym słońcu lśnią im doopy
Ja kiedyś leciałam samolotem z kompletnie … pod wpływem… Bogdan , trzymaj się, no i co? No i nic! Było to bardzo przyjemne sąsiedztwo samolotowe. Jedni lubią dłubać w nosie, drudzy mają inne takie tam… a czy to ważne? Wszyscy jesteśmy ludzmi.
jak bradziazyc to nikt nie ma zahamowan, jeszcze brakuje tylko 13-tej ksiegi
A propos prusik z karabinkiem. Czyś ty się Nemo przypadkiem nie wspinała? To moze pamiętasz jak się śpiewało ze słowackiemi horolezcami:
Pro Cesare Pana i Jeho Rodinu
My musimy vivojovat’
Hercegooovinu (bis)
Hercegoovinu to je kraina
Krórą musim vivojovat’
Pro Cesare Pana
Przy słowach Pro Cesare – wszyscy, bez względu na możliwosci, MUSIELI wstac!
Nemo, przecież nie wiesz, kto naprawdę pisał?
Ja myślę, że płeć piękna.
…moragu,
gdzieś to mam w archiwach (13-ta), od znajomych , ale byłoby za wiele wykropkowań chyba 😉
Jasne, Cichal, że się wspinałam i śpiewałam (nie jednocześnie 😉 ) I jeszcze „Javorinaaa, Javorina, chlapci, Javorina…”
a co do Mlynarskiego, to na szczescie nie mialam go okazji przydybac na dlubaniu w noscie, kiedys przy okazji jego wystepu w Bonn, mialam okazje z nim dlugo rozmawiac, zachowywal sie bardzo kulturalnie i charmant, a 3/4 rozmowy dotyczylo tematu jego corki, wtedy jeszcze niedoroslej.
lejemy wosk?
…to już dzisiaj, te Andrzejki? (u mnie jeszcze wczoraj, czyli dzisiaj. 🙄 )
Nemo to może pamietasz jak wracając ze ściany, już w szałasach przy palince śpiewało się słowackiego czardasza:
Ne mohem se visrat’
Ne mohem se visrat’ Ne mam jak
Proto musi hovno
Pro to musi hovno vo mne tkviat’
Doczkej hovno ne budem te szanovat’ (bis)
Kupim sobie vyrta
Vyrt mi ryt’ vivirta
Budem sraaaaaaaat!
Hej! Ha! Ho!
Jak trzeba, to trza 😉
http://alicja.homelinux.com/news/20.Trzeba bedzie sie wspinac – zmiana sprzetu.jpg
wziawszy pod uwage, ze ci za morzem jeszcze dlugo nie pojda spac to tu sie zapowiada okrutna balanga
Cichalu, 😯 😆
Obok ogólnie znanego wśród taterników repertuaru śpiewałam też piosenki wewnątrzklubowe, często na melodie znanych światowych przebojów jak np. I love Paris, Ol’Man River etc.
Moja aktywność miała swoją genezę:
Genesis
Na początku była inicjalna sieć spękań …
I rzekł Pan – Niech się staną jaskinie, ażeby żyć nie było człowiekowi za lekko.
I stały się jaskinie we wszystkich skałach krasowych, od wschodu do zachodu świata.
I rzekł Pan – Niechaj ciemności zapanują w jaskiniach, ażeby człowiek nie wiedział, gdzie noga jego stąpa, i ręka chwyta.
I stały się ciemności w jaskiniach.
I rzekł Pan – Niechaj się staną przepaście wielkie, aby miał gdzie latać, ptakom niebieskim podobien.
I stały się przepaście wielkie i bezdenne.
I rzekł Pan – Zróbmy nagromadzenie wielkie kamienia wszelakiego, aby nie był samocien w lataniu swoim.
I stały się nagromadzenia want wszelakich.
I rzekł Pan – Zacieśnijmy co ma być zacieśnione, a rozszerzmy co ma być rozszerzone, aby czuł się przygnieciony w zaciskach i przerażony w salach ogromnych.I stały się sale ogromne i zaciski.
I spojrzał Pan na dzieło swoje, a przeraził się.
Zaprawdę, zaprawdę powiadam Wam, że za ciężki krzyż zgotowałem dzieciom swoim do niesienia…
Z Genesis wg Piotra, Mateusza i Antoniego
Jaskiń się zawsze bałem. Może ze względu na mrocznośc mojego charakteru…
…damy radę, moragu 😉
zawsze myslalem, ze Pan cos zdupil, ale ze sie przyznal, nie wiedzialem,
knop, to laska, wyczytalem u Sasiadki
Sławku,
i to mnie właśnie ubawiło 😀 Może Moguncjusz też 🙄 Obojgu „o to właśnie chodziło”, jak mnie pouczali 😉 Już u Bralczyka miałam zaszczyt być obiektem 😉
Pozwolę sobie zacytować:
# knop pisze:
2008-03-07 o godz. 14:05
@nemo 2008-03-05 o godz. 22:14
? (?) Taka matka po niemiecku zwie się Hottentottenstottertrottelmutter (?)?
W tym słowie zabrakło bardzo ważnej litery, poprawnie:
Hottentottenstottertrottel*s*mutter
😉
# nemo pisze:
2008-03-07 o godz. 14:44
No i widzisz knop, jak ten Tuwim znał niemiecki 😯
# knop pisze:
2008-03-07 o godz. 14:53
Tuwim jak Tuwim, ale ?präzise, korrekte und meisterhafte nemo??
😉
# nemo pisze:
2008-03-07 o godz. 14:56
Ha ha, knopie 🙂 Mistrza mam poprawiać?
# nemo pisze:
2008-03-07 o godz. 15:07
Czyta knop
Baba? Chłop?
Bo czytanie lubi
Nagle – stop!
Nowy trop:
Ktoś tu ?esy? gubi!
# knop pisze:
2008-03-07 o godz. 15:18
Ho, ho nemo!
Mistrza cytujac, błędy powiela
tłumaczac?, że się nie ośmiela
Błędy Tuwima to nie nema wina!
Odwagi nemo! Popraw Tuwima!
😉
# knop pisze:
2008-03-07 o godz. 18:19
@kakasia
Dzień dobry.
Twój, nema(y) i mój nick piszemy z małej litery, po co zmieniać? 😉
Przepraszam, że popełniłem taki błąd, Kopernika również przepraszam ? nie wiedziałem, że dotychczas błędnie odmieniałem!
Ja też nie lubię mroczności, ani charakteru (mojego zwłaszcza, przyznaję się bez bicia!), ani jaskiń…
Ale kiedy miałam jedyną okazję w życiu (no, chyba, że jeszcze pojadę, a co!) to zapomnialam o strachu i polazłam, i rozdziawiłam gębę na okoliczności przyrody… LUDZIE!!!
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/08.Wybrzeze-II/
no coz, upierdliwosc, to nie zawod, to charakter, Kopernika jednak przeprosila, moze jeszcze nie wiedziala, ze kobieta byl?
mt7,
czy to nie obojętne, kto pisał? 😉
Sławku,
właśnie się był(a) dowiedział(a) od kakasi 😉
„Knop
nie „nie Nema wina” , bo Nemo jest kobietą (tak jak Kopernik:)”
Wesoło mi :lol:, choć mnie głowa boli na deszcz, a może i śnieg 🙄
Ja bezczelna jestem i nie przepraszam za niewiedzę (wiem, że nic nie wiem), a Kopernika za obroty ciał niebieskich w życiu! Niech on mnie przeprasza, że tak namieszał we wszechswiecie, o!
Nemo,
mnie nie byłoby wszystko jedno, czy ja, czy mój chłop. 😀
KoJak wydaje mi się miłym człowiekiem.
Jotko,
znalazłem na razie trzynastego
a teraz idę spać, bo już prawie wszyscy mieszkańcy Boeseckendorf przeszli przez granicę…
mt7,
a jeżeli to dwa w jednym, Dr Jekyll i Mr Hyde 😯 Szczypior i Szwagier, Johnnie Walker i… 😉
Poznakowski/Kondratowicz. Ależ wspaniały zespół do 🙂
Ja jestem stara gwardia i pamietam te wszystkie piosenki. Między innymi tę…
http://www.youtube.com/watch?v=EyOTg9Kd7gk
Noc, w której zniknęła wieś?
PaOlOre, wydobrzałeś już całkiem i rodzina też?
Dobrej nocy!
Dla tych za Wodą, co już śpia….
http://www.youtube.com/watch?v=W7uwe8Z4KeQ
Dzięki, nemo! Bywało mi już lepiej, co prawda, ale grypsko poszło sobie…
Koniec zajęć świetlicowych.
Gasimy światło w domku bez klamek
Dalej nie wiem, co to z tymi obrotami ciał niebieskich, o co biega, niech się obracają i biegają po orbitach, ja lecę do wyrka. Zagrzane przez Jerzora, który podczytuje, to ja też się udaję podczytywać, mam swoje zwoje.
Kto wie, co w międzyczasie się wydarzy 😉
Alicjo, Grzesio to kolega szkolny mojego syna. Krakowski chłopak (z jego stryjem wiosłowałem w AZSie) miły z kindersztubą i lekutko pieprznięy. Ot artysta duuuużego formatu. Jeszcze oczywiście nie śpię ,tylko troszku (zawsze toczyłem spory z Wodeckim, czy się po krakowsku mówi troszku, czy troszki) sączę. Ewę cosik męczy katar (katar na Florydzie, kumasz) byliśmy dzisiaj na fajnym targu. Jutro opowiem. Woła mnie w sprawie dogrzania (??!!)
paOlOre!!!
Nie rób takich dobranocek 😉
Świetlicowy się znalazł…
Alicja, Wy tak wcześnie dogrzewacie?
Dobranoc. Sezon grzewczy otwarty!
Staroświecka jestem taka, lubię…
http://www.youtube.com/watch?v=ENQXK4Ardgg&feature=related
Cichal,
to sobie na jachcie poplotkujemy o klimatach 😉
Cichal,
o tej porze czytanie, dogrzewanie będzie pózniej.
Alicjo! Przepraszam za dobranockę, jeśli nie w guście.
W ramach zadośćuczynienia przyjmij awansem dzieńdoberkę 😉
Rano będzie jak znalazł (czego nie zgubił)
Jotka
Tu jest wydawnictwo z nutami, których szukasz. Aukcja już zakończona, ale nie sprzedano wszystkiego. Możesz porozumieć się ze sprzedawcą:
http://www.allegro.pl/item747039911_starsi_panowie_dwaj_wasowski_przybora_nuty_cd.html
PaOlO…,
Ty sie nie kryguj… przecież, że w guście 😉
Jejku, miałam juz sobie pójść, a tu siedzę 😯
No to idę!
A już myślałem, że protestujesz…
Już świta, koledzy. Zaraz nas wyprowadzą na pastwisko… 😉
ale się naśpiewaliście … ja to mało śpiewałam ale lubiłam te śpiewy przy ognisku na studiach … towarzystwo już prawie po czterdziestce więc byli wśród nas tacy co znali te wersje przytoczone tutaj … 🙂
śmiesznie było na mojej wycieczce ostatniej … nasza pani pilotka wiedziała, że są wieczory z karaoke w ośrodku naszego patrona z Francji i miała ambicje byśmy pokazali tym żabojadom, że my som lepsi … całą drogę autobus ćwiczył takie różne piosenki kłócąc się, które wybrać … czułam się jak na filmie „Rejs” … a na koniec się okazało, że pan prowadzący imprezę nie dopuścił naszych piosenek do konkursu bo ich nie zna … 🙂
dobry dzień … 🙂
Witam, lecę po owies
Witam, to tylko 467 wpisow po tym rozspiewanym dniu i rozspiewanej nocy?