Było sirtaki
Wieczór grecki według MG (te literki mają oznaczać zarówno zwrot: według mego gustu; jak i nazwę knajpki czyli Mille Gusti) był naprawdę udany. Zresztą możecie popatrzeć na tańczącą parę – dziadek Bogdan z wnuczką Małgosią w ognistym sirtaki – i wszystko jasne. A zdjęcie orkiestry, całkowicie nieostre, świadczy też o tym, że fotoreporter był po spożyciu. Czyli wszystko w greckim klimacie.
A potrawy – mimo, iż przyrządzał je stały kucharz MG bądź co bądź restauracji włoskiej a w dodatku jest on szczerym Polakiem – były tak dobre jak by je podawał Teofilos Vafidis mistrzowski szef kuchni i mój przyjaciel. Nie opiszę wszystkiego, bo bym Was przyprawił o skurcze żołądka z głodu lub nadmiaru apetytu. Wspomnę tylko o tych daniach, które zrobiły na mnie największe wrażenie.
A więc htipiti – ostra pasta serowa. Jej wspaniały smak i ostrość rozkwitały wówczas gdy każdemu kęsowi towarzyszył łyk czerwonego Tsanali. Doskonałe były spanokopita tj. chrupiące rożki z ciasta filo wypełnione szpinakiem. No i małże zapiekane z fetą, czosnkiem i nacią pietruszki. Takich małży jeszcze nie jadłem. I nie wąchałem!
Tsipura sta karvuna to dorada (nasza ulubiona ryba) z grilla. Będę się starał, by i moje dorady tak smakowały. I rozmaryn zastąpię gałązką natki pietruszki.
Ale wszelkie rekordy pobiło kleftiko. To baranina pokrojona w kostkę i duszona w pergaminie z wielką porcją pokrojonych warzyw i także fetą. Sam nie wiedziałem czy wolę wcinać mięso, czy też zająć się marchwią, pietruszka i innymi warzywami o niebiańskim smaku.
Bakławy oczywiście nie ruszyłem, bo mam wspomnienia (nie najlepsze) z Paros gdzie się tą słodyczą uraczyłem. Zjadłem natomiast giaourti me meli. To gęsty jogurt z miodem i pokruszonymi orzechami. Deser wart grzechu.
No i do tego dźwięk buzuki, akordeonu oraz innych instrumentów w rytm, który doprowadził kiedyś Greka Zorbę do przepięknej katastrofy.
U nas katastrofy nie było, a nawet – niestety – nie tłuczono talerzy co absolutnie powinno zakończyć wieczorynkę. Stłukłem więc półmisek we własnym domu. Tyle, że niechcący i następnego dnia!
Komentarze
Solidarność z Gospodarzem, jeśli chodzi o to ociekające słodyczą ciasto greckie, baklava. FUJ! Ale ja słodkiego nie jadam, więc tym bardziej.
Co do dań greckich, wy tam w Warszawie i centralnej Polsce mało wiecie, ale my na Dolnym Śląsku dawno temu w czasach niesłusznych mieliśmy zesłanych z Grecji komunistów podobno. Komuniści czy nie, wrośli w polska glebę i też prowadzili grecką kuchnię. Znakomitą. Idę dospać.
kod – f111
Witam Gospodarza, wszystkich Blogowiczów pracujących i jeszcze śpiących (po drugiej stronie kałuży).
Wygląda na to, że udało mi się być po raz pierwszy, pierwszą (co potwierdzają jedyneczki w kodzie).
Gospodarzu, co ja na to poradzę, że ślinka i tak leci 😉 Szczególnie baranina i ten ciekawy deser. Chyba się odważę i spróbuję sobie taki deser zrobić. Sprawdzę przy jakich proporcjach jogurtu i miodu, będzie on najsmaczniejszy, zanim zaryzykuję i podam go w następny weekend 😀
U mnie pochmurno ale przynajmniej nie pada, no i okna wreszcie się doczekają mycia.
Życzę wszystkim wspaniałego dzionka !
Alicjo ! Kto to widział, żeby „druga strona kałuży” już (albo jeszcze) była na nóżkach o tak wczesnej godzinie ? 😉
Jogurt z miodemmmmm.
Jogurt powinien być taki kuchenny, nadający sie do gotowania – „grecki” lub „turecki” o smaku neutralnym czyli bez dodatków. Czsami opatrzony nazwą, że na „tzatziki”.
Ostatnio pojawiło się sporo takich. Sprzedawane w litrowych wiaderkach. Konsystencja taka, że da się kroić nożem. Oczywiście po rozbełtaniu robi sie bardziej płynny. Ni rozbełtywać!!
Miód do tego najlepiej taki lejący się, przejrzysty – bardziej dekoracyjny niż ten nieprzejrzysty ale to zapewne kwestia gustu.
Równie dobry na śniadanie, jedzony dużą łyżką z miski….
witam we mgle,
kefir lubię, kwaśne mleko też, ale jogurt może dla mnie nie istnieć i jeszcze ten włoski ser jak ze słodkiego zwarzonego mleka, fuj, czyli ricotta (nemo, wiem, że go się robi z serwatki od sera podpuszczkowego), może dlatego, ze gotowane mleko piję tylko w ciężkiej chorobie?
Alicjo, będę pamiętać o serwatce! Maślankę też by można, ale nie wiem czy Esce wyjdzie, bo jak ona robi masło z tej swojej śmietany to dolewa wody (sic !), bo inaczej się nie zrobi.
Tu znowu problem definicji znany z niedawnych dyskusji o mleku, śmietanie, serwatce i maślance.
Ten jogurt o którym ja piszę przypomina mi smakiem i konsystencją śmietanę z mego dzieciństwa. Nie jest jednak taki tłusty za to o wiele bielszy. Może nawet nieco od tej śmietany „sztywniejszy”.
Z doświadczenia wiem, że produkty mleczarskie sprzedawane w różnych krajach pod podobna nazwą moga znacznie sie różnić….
Przymrozku nie było, ale na wszelki wypadek spuściłam wodę z ciągnika. Syn mi naprawił termometr na radio, będę w łóżku wiedziała ile stopni za oknem i moja niechęć do wstawania rano będzie naukowo uzasadniona.
Dzisiaj przychodzi praktykantka 🙁
Dzien dobry Wszystkim z lotniska w Helsinkach,
Mam chwile czasu, jest dostep do internetu.
Alicja, dziekuje za zyczenia dobrego lotu, spelnily sie, bo byl bardzo spokojny. Jeszcze tylko na chwile w gore i Warszawa.
Poczytam Was pozniej.
Żabo,
Jakby do tej wody w ciągniku dolać glikolu albo czego innego przeciwzamarzającego to może by nie trzeba było spuszczać?
Może niech praktykantka dolej….
e
ASzyszu, z tego co pamiętam, to tę ciągnikową to trzeba spuszczać…
a ten giaourti me meli to mnie się ostatnio nie zmieścił i we wkarcie pozostał…
No właśnie, jogurt. Lubię go od czasu podróży do Skandynawii, a jak w moim Migros odkryłam kilogramowe wiaderka z tureckim (jak u Aszysza) to już innego nie kupuję 😎
Dobra ricotta jest niezastąpiona w kuchni włoskiej, nie wyobrażam sobie słodkiego serowego nadzienia (cannoli) z polskim twarogiem. Włoch by to natychmiast wypluł jako skwaśniałe czyli zepsute 🙄 Ale na polski sernik się raczej nie nadaje 😉
ja też jogurt z miodem odkryłam w Grecji i jak tylko pamiętam to zajadam się nim … jedzenie greckie mi smakuje ale często jest zimne jak się je u prawdziwych Greków .. dla turystów pogrzewają … 🙂
tydzień minął mi tak szybko, że aż strach myśleć o upływającym czasie .. cały październik właściwie mi tak minął bo albo na wyjazdach albo u wnuczki i już listopad zagląda do okien …
Wracajac do wpisu gospodarza.
Powie mi ktos, jak to sie dusi w pergaminie?
pepegor
Jest specjalny pergamin do gotowania, na którym układa się np. mięso, warzywa, lub ryby, owoce morza – czyli co tam kto ma. Zawiązuje się lub skleja szczelnie, by nie uciekało ciepło i para. Wkłada się do piekarnika i już.
Jogurt bardzo lubię. Gęstym smaruję chleb a na to daję dżem z aronii/mało słodki/, ale lubię też z płatkami i owocami .To takie moje jekkie dania śniadaniowe.
Dziś rano upiekłam biszkopt,zaraz go przełożę dżemem z czarnej porzeczki i masą powstałą z połączenia galaretki z bitą śmietaną. Jestem w nastroju trochę sentymentalnym, bo to ostatnie ciasto , które piekę w moim piekarniku , no może jeszcze pizzę w przyszłym tygodniu. Potem będzie z niego korzystać inna gospodyni, a ja będę musiała rozpracowywać nową kuchenkę w nowej kuchni.
Kupiłam jakiś czas temu przyrząd do krojenia biszkoptów. Ale nigdy go nie użyłam,bo nie potrafię zrozumieć na podstawie rysunku, jak go się używa. Może ktoś ma doświadczenie w tej sprawie. To urządzenie to z gatunku tych, które nieużywane zalegają szafki i szuflady kuchenne. Ostry duży nóż sprawdza się całkiem dobrze,ale jednak jestem ciekawa jak ten przyrząd złożony z grubego powyginanego pręta i cienkiej stalowej nitki działa.
Krystyno,
nie znam tego urządzenia, ale Ci powiem, jak ja kroję biszkopt i domyślam się działania tego ustrojstwa. Otóż nożem nadkrawam biszkopt dookoła na głębokość ca 1-2 cm (ten pręt pewnie służy do utrzymania równomiernej wysokości nacięcia). Następnie biorę mocną nitkę, wkładam ją w nacięcie dookoła, krzyżuję końce i powoli zaciskam pętlę, a nitka przecina biszkopt. Zależnie od grubości ciasta powtarzam tę procedurę lub nie. Jeśli biszkopt jest dobrze upieczony, to wychodzą plastry bez okruszków.
Dzięki Nemo,wypróbuję ten sposób następnym razem .
Dzisiaj mial miejsce cud. Nie cud nad Wisla tylko w Poludniowej Burgenlandii. Najpierw zatelefonowala Pani inzynier Nowak z firmy ?miabab?. Ta firma remontowala mój, swego czasu zalany pokój jadalny. Robia kontrole jakosci uslug. Zapytala mnie czy moze przyslac fachowców którzy dokonaja ogledzin stanu budynków zaczynajac od mojego mieszkania. Prosze bardzo, odpowiedzialem.
Ekipa dwuosobowa, w tym majster który malowal pokój jadalny, wparowala z prosba czy moga zobaczyc sciany. Na koncu Pan Majster wszedl do sypialni w której spala Jolka, siadl w fotelu i zaczelismy troche plotkowac. Mówil biege rosyjskim. Jak sie okazalo spedzil na Syberii cztery lata na rurze. Zapytalem z kontraktu czy z wyroku. Popatrzyl z uznaniem i powiedzial, ze zaczynal z wyroku a konczyl jako kontraktowiec. Nagle spostrzegl Portret Jolki i zapytal z uznaniem. Córka, co ?. Swieta Cecylia odpowiedzialem. Przybyla osobiscie przywozac krople zdrowotne. Nie bujaj mówi. Te ikony to napewno Swiatyj Jurij ale gdzie ma ta swieta Aureole. Teraz zrozumiecie dlaczego kiedys pieklilem sie o te musztardówki. Byla jedna nieotwarta butelka produkcji 1995 o mocy 95 % przywieziona przez Jole i Marka. Pomyslalem, trudno, dla zboznych celów poswiece. Zaslaniajac etykietke wlalem majstrowi w musztardówe pod palec na poziomo od góry. Potem powiedzialem zeby zgasil papierosa, nabral w pluca tyle powietrza ile sie zmiesci, wypil duszkiem czyli jednym ciagiem a potem chuchnal.
Koniec konców, napój niebianski. Wyciagnal. Oczy prawie wyszly mu na wierzch. Padl na fotel i nagle runal na kolana. Prawoslawny wiec przez prawe ramie. Gospodi pomiluj. Wizu, wizu. Jest aureola. Swiataja Cecylia osobiscie. Potem wyjal klucze od samochodu dal pomocnikowi i oswiadczyl zakonczenie dnia pracy. Odprowadzilem ich do samochodu. Siadl z prawej strony. Cos tam powiedzial pomocnikowi, trzy razy przezegnal sie i odjechali. W poczuciu dobrze spelnionego obowiazku spóldzielcy mieszkaniowego wrócilem do mieszkania. Po godzinie Pani inzynier Nowak zatelefonowala z pytaniem jak sie czuje. Znakomicie odpowiedzialem. Mój majster powiada wrócil do biura, caly czas robil znaki krzyza na prawo i opowiadal, zu widzial autentyczny Portret Swietej Cecylii i pil jej krople od których natychmiast zgubil katar ale dziwnie oslabl. Musialam go odwiezc do domu sluzbowym samochodem. Przysiegal, ze widzial Aureole zmiennej srednicy a najlepsze byly krople, tylko jak to niezwyczajny czlowiek musial wziasc zbyt duza dawke jak na pierwszy raz.
Myslalem ostatnio o mojej chorobie i doszedlem do wniosku, ze chyba byl to ostry atak abstynencji.
Na wszelki wypadek zamówilem karton Muskata Ottonel. Nalewka na glogu dostala, zostale rozlana i czeka na kolejnych gosci. Nalesniki znikaja we wlasciwym tempie.
Tyle o malym cudenku w Poludniowej Burgenlandii
Pan Lulek
Dziekuje Gospodarzu!
To chyba to samo co ten „rekaw”. Foliowa rura do odrywania z rolki. Chyba jeszcze w domu jest.
pepegor
Panie Lulku!
Cud niewątpliwy 😉 Oby tak dalej 🙂
Lubię serwatkę, najchętniej pod postacią kotleta ze szczęśliwej alpejskiej świnki 😉 Właśnie przyswoiłam takiego w towarzystwie marchewki i ziemniaków z młodym koperkiem, który dziarsko się znowu panoszy. Kotlet przyprawiony musztardą dijońską, czosnkiem i kminem został usmażony na oliwie z masłem.
Zastanawiam się nad wyprodukowaniem białego sera na modłę hinduską tj. przez koagulację wrzącego mleka przy pomocy soku z cytryny. Powstanie tzw. paneer, który mam zamiar potem dodać do szpinaku po hindusku.
Odkryłam na youtubie fajną wegetariańską kucharkę hinduską, która w przystępny sposób pokazuje, jak robić smakowite potrawy bez mięsa.
Lulku Drogi, możesz przecież zawiesić własną aureolę. Basia ją zauważyła już na Pierwszym Zjeździe. AQ cud trzeba zgłosić właściwej kongregacji w nieodległym przecież Watykanie!
Wczoraj było świątobliwie od samego rana,bo nas Marek
uduchowił swoim zdjęciem. Dzisiaj świątobliwie w samo
południe, z racji cudownej opowieści Pana Lulka o cudach
możliwych tylko w Południowej Burgenlandii 😀
Ale zauważam,że to wszystko idzie w dobrym kierunku.
Tak od kilku dni się uduchawiamy, bo w końcu
przed nami święta związane z duchami z przeszłości.
aleście mnie tym jogurtem podochocili
mam w lodówce własnego wyrobu
więc już pałaszuję z łyżką śliwkowych powideł
:::
a z greckiego to robię labneh
dwa opakowania jogurtu mieszam z odrobiną soli
przekładam do gazy (z apteki)
i zawieszam aby odciekł
najlepiej skonstruować coś takiego
aby mógł stać w lodówce i odciekać
bo odciekać trzeba trzy dni
potem gdy jest gęsty jak twarożek
formują w rękach kulki
i wkładam do słoika
(niektóre kulki tarzam w suszonych ziołach)
załość zalewam oliwą i dodają ostra papryczkę
kilka ziaren ziela, liść laurowy, ząbki czosnku
po 3-4 dniach zaczyna się wyjadanie
świetnie się smaruje na pieczywie, grzankach
a oliwe używam do polewania sałat (ciekawie pachnie)
Dziekuje Ci Gospodarzu za slowa uznania i dobra rade. Chyba jednak we wtorek to jest 3 listopada pojade do klasztoru w Panewnikach kolo Katowic.
Rozgladne sie za uzywana dla mnie a nowiutka dla alktualnej beneficjantki aureola.
Ja nic nie mówie, tylko zaznaczam, juz za pasam sa Swiety Marcin i dzien 11-Listopada. Moze by tak tym razem zrobic defilade na bylo nie bylo mojej ulicy.
Wielka jest potega blogowania w dziedzinie kreacji nowych pojec, ze wspomne tylko o uhudlerze, wdrapawanie sie na chójke, borowniki spod slawojki czy ostatnio kroplach Swietej Cecylii.
Nawet Leszek Kolakowski P.T. którego teraz podczytuje do poduszki nie przewidzial takiej eksplozji nowych pojec.
Cos niewatpliwie przyniesie przyszlosc w zakresie epistemiologii
Pan Lulek
Brzucho,
to jest pomysł! Serwatki z takiego jogurtu nie należy wylewać, bo jest pełna soli mineralnych i enzymów. Można zużyć do racuchów typu pancakes, chleba, muffinów lub zupy. Gdy piekę chleb, to zamiast wody na ogół używam maślanki (tu jest dobra) lub serwatki.
Panie Lulku i co ja teraz zrobię … chciałabym jeszcze w życiu trochę po grzeszyć a Pan jakąś Świętą ze mnie robi … 🙁
Pan z poczty kurierskiej przytargał nasze nowe garnki. Wyglądają porządnie – 4 warstwowe, stal nierdzewna zewnętrznie, alu w środku. Ciężkie. Dobra firma niemiecka, ale zrobione w Chinach. Są warte tyle samo, co szwedzki rondelek żeliwny (cena polska jest niemal równa cenie szwedzkiej 179 zł/ 357 koron/ w ZESTAW WCHODZI GAR DUŻY, TYPOWY DO ZUPY, MAŁY, RONDELEK TEŻ 1,5 L., PATELNIA GRILLOWA – WSZYSTKO Z P[OKRYWKAMI + SPECJALNOŚCI – MISKA DO GOTOWANIA NA PARZE I KOSZYCZEK DO SMAŻENIA W GŁĘBOKIM TŁUSZCZU. kOMPLET UZUPEŁNIA MISKA Z TEGO SAMEGO MATERIAŁU I PODSTAWKA POD GARNKI Jestem ciekawa ile by ten komplet kosztował, gdyby go wykonano w Niemczech?
Pyro- jak Ty masz od dzisiaj takie garnki,to powodów,
aby Cię odwiedzić jest co raz więcej 🙂
Wszystkie znaki na ziemi i na niebie wskazują,
że do Poznania dotrzemy 10 listopada wieczorem,
przenocujemy w jakimś miłym hotelu i świętować
będziemy jak należy od rana 11 listopada.
Tegoż samego dnia wrócimy wieczorem
na nocleg do własnych łóżek.
Co do szczegółów to zapewne dogadamy
wszystko mailowo i telefonicznie.
Rozpisało się Towarzystwo przez 2 ostatnie dni aż strach. Nie ma czasu, żeby przeczytać. Ta baranina grecka wydaje się być bardzo interesująca.
Mouton Cadet to wino bardzo ciekawe. Bywa raz lepsze, raz gorsze, ale nie schodzi poniżej pewnego poziomu. I w Polsce nie jest ani trochę droższe niż we Francji, więc można spokojnie kupować z przeświadczeniem, że się nie przepłaca.
Tort makowy nie powinien się sypac. Może miodu było za mało. Ale piana, z którą się delikatnie miesza pozostałe składniki, też powinna wiązać, jak zwykle w biszkopcie. Wreszcie przed nałożeniem kremu nasacza się krążki kawą z alkoholem i to też powinno przeciwdziałać rozsypywaniu.
Bardzo dobrze tort makowy wuchodzi, gdy się połowę maku zastąpi mielonymi migdałami. To mój patent, ale go nie strzegę.
Po wycieczce w górę Hudsonu mam parę jesiennych zdjęc zgodnie z teorią Marka K. że jesień wszyscy pstrykają. Spotkałem też setki dorosłych (!?) i dzieci przygotowujących się do Halloween. Dla mnie, wychowanego w kulturze europejskiej jest to szczyt idiotyzmu, ale podobno to się również przyjmuje w Polsce razem z walentynkami i innymi McDonaldsami. http://picasaweb.google.pl/cichal05/ColdSpring09JesienIPoczatekHalloween#
Jolinku51,
Dotknelas problemu typu co bylo pierwsze jajko czy kura. Czy najpierw zdrowo nagrzeszyc a potem wspinac sie na Jakubowa Drabine Swietosci, czy na odwyrtke. Jak juz jest sie swieta to wszystko jedno. Kazde usprawiedliwienie dobre. A moze by tak grzeszy wespól w zespól. Dajac przyklad temu co sie chwilowo zagubil. Mówiac calkiem delikatnie. Albo raczka w raczke sukac wlasciwych dróg do dobrego jedzenia i picie, ze nie wspomne o innych smakowitych niewatpliwie poszukiwaniach.
Grzesz sobie, grzesz. To przeciez nie ja widzialem aureola nad Twoja glowa.
Tylko z praktyki pokazalem jak brac krople Swietej Cecylii.
Nie w takich ma sie rozumiec ilosciach. Ozdrowieniec.
Pan Lulek
Cichal !
Jak sadzisz, ze nasz Haloween wypadl sroce spod ogona, to ja Ciebie bardzo przepraszam.
Pan Lulek
Stara Żabo,
na sam koniec ubijania masła i owszem, dodaje się trochę wody, ona nic nie szkodzi maślance, naprzeciwko wręcz. Na taką typową maselnicę – około pół litra zimnej wody kranówy, polewa się kij „ubijaczki”, spłukuje wszelkie resztki ze ścianek, żeby zmyć ostatnie grudki masła itd. Czy bez tego by się masło nie ubiło porządnie – pojęcia nie mam, bo u mnie w domu zawsze był ten rytuał z garnuszkiem wody na koniec, więc chyba jest na rzeczy coś. Masło robiło się z 3-5 litrów mleka, a jak trzeba było szybko, to w butelce litrowej – trochę potrząsania i gotowe, tylko trudno było to cholerstwo stamtąd wyciagnąć, więc nie ubijało się na „bardzo twardo”.
Na wszystko są sposoby 😉
Gospodarzu,
o pergaminie nie słyszałam, ale te wszystkie greckie specjały tutaj robią w tak zwanym phyllo pastry , kupuje się je zamrożone, wygląda dokładnie jak arkusze tzw. papieru śniadaniowego typu pergamin, jest cieniuteńkie i nadaje się do wszystkiego 🙂
Baklavę robią w ten sposób, ze używają ileś warstw tego phyllo, każdy arkusik posmarowany masłem, potem ta przeokropnie słodka masa, znowu warstwy phyllo, jeszcze raz masa, phyllo i tak dalej.
O, sznureczek zamieszczam poniżej, pooglądajcie sobie. Phyllo kupuje się zamrożone, jak wspomniałam, przed rozwinieciem rulonów należy rozmrozić. Fantastyczna rzecz, może być używane na wiele sposobów, a kosztuje u nas chyba 0.99$ cały rulon arkusików, i w takim opakowaniu, jak papier pergaminowy 😉
Polecam, rozejrzyjcie się po sklepach – o, dobrze, że przy okazji dzisiejszego wpisu mi się przypomniało, całe lata nie robiłam nic w phyllo.
http://www.inmagine.com/searchterms/phillo_pastry.html
Zgago,
ja często, kiedy mam określoną robotę, idę spać o 2-3 w nocy, to nic nowego 😉
Teraz jestem prawie emerytowana, ale w porywach mam czasami coś do zrobienia i wtedy się nie odrywam, tylko do oporu. No i od dobrej książki też potrafię się oderwać dopiero na ostatniej stronie, bez względu na porę dnia czy nocy 😉
Aha, Żabo – ja się nie dziwię, że odrobina wody dobrze robi na ubijanie masła ze śmietany Eski, na dobrą sprawę tam nic nie trzeba ubijać, przecież tym śmiało można smarować chleb 🙂
Wracam do poczytania do tyłu, potem do roboty, tylko jeszcze zamelduję, że pochmurno, wiatrzysko, no i na rzadko którym drzewie jest jeszcze liść jaki.
http://www.youtube.com/watch?v=mzDhJL3LNps
Witam. Wschod nad miastem, bialy dzisiaj, bezchmurnie. Filo ja uzywam do pieczenia camambera. Pare warstw, zakrecic u gory i ziuuu do piekarnika. Dotego podsmazone borowki i pyszna rzecz, zwlaszcza przed obiadem jak sie goscie schodza. I w zimie bo cieple i milo rozgrzewa. Borowki zreszta mozna do srodka z serem.
Nie wiedzac, ze tutaj mozna dostac te rekawy do pieczenia przywiozlem sobie z Polski. Pytanie czy rzeczywiscie to takie dobre. Czy jak zrobie kaczke to skorka bedzie chrupiaca jak robie normalnie? (chrupiaca ale nie wyschnieta) Czy schab, ktory zreszta uwielbiam jako wedline sie rzeczywiscie nie wysuszy? Robil ktos te rzeczy moze?
yyc,
śmiało możesz w tych workach foliowych piec, ja mam wypróbowane na indykach z powodu wiadomego święta, skórka się doskonale upiecze i zrumieni, a jak się uprzesz, to i przypali 🙄
Zasada – nie zapomnieć zrobić mały otwór (obciąć koniuszek) w takim worku, wsypać łyżkę mąki i dobrze tym potrząsnąć, żeby ścianki się lekuchno przymączyły. Łyżkę, powiadam, nie pół kilo, tam ma się zrobić jedynie mączny kurz!
A, i spróbuj jeszcze coś takiego z cammembertem (kup ten najmniejszy, na próbę) – przekrój wpół horyzontalnie, ułóż grubo poplasteryzowane truskawki, przkryj druga połową sera i zapiec to w phyllo. Dekadencja, a co 😉
Posilek grecki smakowity a ja wracam do wczorajszego wpisu yyc o 01:11. Gratuluje Ci poczucia humoru i zdrowego rozsadku. Tak trzymac!
Nemo, czy przy okazji mozesz podac sznureczek do tej hinduskiej kucharki z youtube? Z gory dziekuje.
Bede wkrotce w Warszawie, krocej niz Nowy ale dobre i to. Czy moglabym zaproponowac blogowiczom ze stolicy spotkanie na kawie ktoregos przedpoludnia w drugiej polowie listopada? Zapraszam np do Bliklego na Nowym Swiecie. Byloby mi milo poznac osobiscie kogos z Waszego grona. Napiszcie prosze na adres:
alina.daulard@hotmail.fr
poprawka: w drugim tygodniu listopada ( a nie drugiej polowie ).
Panie Lulku Przemiły. Waśc tak krążysz po świecie, że nie wiem gdzie ten NASZ Halloween wypadł tej sroce i co sroka na to? Dla tych co mają ochotę to dodaję dekoracje Halloweenowe w mojej wiosce koło Nowego Jorku
http://picasaweb.google.pl/cichal05/Halloween#
Alino, wlasnie kolega Senegalczyk przyniosl mi pare CD z ichnia muzyka, ktora kiedys od niego juz przegralem ale ze starym komputerm sie zapodziala bo nie zrobilem wtedy dsykow. Mieszkalas kiedys w Ivory Coast, jak wspominalas (jesli dobrze pamietam) i tak sobie mysle czy nie masz moze jakichs zdjec do pokazania nam tu na blogu? Pamietam jakis czas temu dostalem CD pt. „Talking Timbuktu” Ali Farka Toure sie prezentuje. On co prawda byl z Mali ale to juz chyba Twoje okolice? A moze i jakies egzotyczne potrawy masz gdzies zapisane i sprawdzone w naszych warunkach. Znajoma z Poludniowej Afryki czesto mi robi (bo prosze) babootie (nie jestem pewien jak sie pisze) ale pyszne. Nie wiem czy znasz cos takiego bo do Wybrzeza Kosci Sloniowej to kawalek drogi 🙂
Alicjio dzieki za info. Jeszcze nic nie robilem w takim rekawie i chce sprobowac specjalnie schab bo jak by wyszedl wlasnie taki „wilgotny” nie wysuszony i sie kruszacy to bylo by idealnie wrecz 🙂
Alino,
http://www.manjulaskitchen.com/
Do każdej potrawy jest dokładny przepis i wideo, jak robić. Bardzo sympatyczna, spokojna starsza pani, ta Manjula.
Ciasto filo (filo=liść po grecku) to rodzaj ciasta strudlowego, nadaje się na fajny strudel szpinakowo-serowy.
Nie zostanę wegetarianką, chyba że pod przymusem. Nic nie poradzę – jestem typowym ścierwojadem. Oczywiście ryby, grzyby i szparagi są ważne, ale i kotlety te.. Córuś moja wieczorem przyjeżdża na dwa dni, kaczka się rozmraża, na noc pójdzie w bejcę, pyzy drożdżowe kupione, Młodsza zapomniała o czerwonej kapuście, trzeba jutro poszukać
Ja robiłam strudel jabłkowy i też wyszedł, tylko po starciu jabłek (na największych otworach tarki), najlepiej odczekać kilka minut i odsączyć ten sok jabłkowy, bo nam „rozklei” ciasto. Szpinakowo-fetowy to tradycja przynajmniej w naszej „Minos”, odgapiłam, jak to się robi i też parę razy zrobiłam. Mam zły zwyczaj – jak się przykleję do czegoś, to tłukę w nieskończoność, a potem odstawiam na lata do lamusa. I często się zastanawiam – co by tu dzisiaj…a przecież wystarczy zajrzeć chocby do naszych wspólnych /Przepisów , tam tyle tego, i tak róznorodne przepisy!!! Zawsze się coś znajdzie. Swoja drogą… to dopiero paradoks – siedzi baba od lat na blogu kulinarnym i ma takie rozterki 🙄
Wyszłam do ogródka przed chwilą – o dziwo, jest +12C, chociaż ponurasto, w niebo patrząc. Liści od cholery, malin sporo, ale zupełnie bez smaku już, muszę zebrać tymianek, troche zamrożę, a troche wsadzę w doniczkę i wstawię do zimnego pokoju na Górce. Reszta przetrwa mrozy i śniegi w ogródku, jak zawsze. Gorzej z rozmarynem. Po raz pierwszy od lat rozmarynu nie mam na parapecie 🙁
i nie mogę go nigdzie dostać w doniczce o tej porze roku. Trudno. Byle do wiosny! A póki co… :
http://www.youtube.com/watch?v=BpMieQcbM5E&NR=1
Piekny Haloween. Przychodza u nas dzieciaki jako przebierance. Zawsze w towarzystwie doroslej osoby. Czasami spiewaja piosenki i zbieraja datki na potrzebujace pomocy dzieci.
Nie spieram sie ale tradycja bardzo mi sie podoba, wszystko jedno w jakim aktualnie jestem kraju.
Koniec z dniami oszczedzania a Jolka dostala 4 ( cztery ) pary bamboszy, Zaoszczedze na chodniczek lub baranka przed jej lózkiem.
Dziabne jeszcze kielicha przed spaniem.
Jutro praca spolecznie uzyteczna.
Pan Lulek
Zgadzam sie z Panem Lulkiem. U nas Dzien Zaduszny wlasciwie byl kiedys chodzeniem na cmentarze, teraz to Wszystkich Swietych. Halloween w wigilie Wszystkich Swietych, na wesolo tez mi sie podoba. Dzisiaj w pracy za kazdym rogiem jakas smierc z kostucha czycha bo nie tylko dzieciaki sie przebieraj. Dziewczyny w pracy, albo raczej panie po 50-tce w uszach maja zamiast kolczykow kosciotrupki a kierowca autobusu zaprasza do srodka przbrany za diabla. I wszyscy maja zabawe. Jutro mozna na groby pojsc. Wlasnie bylem w banku i nazarlem sie cukierkow bo to tez tradycja, ze sie je rozdaje dzieciom ale nie tylko. W urzedach, bankach etc, lezy tego pelno na ladach, biurkach itp.
Bawcie sie dobrze, a jutro naszym pieknym zwyczajem zablysna milionami lampek polskie cmentarze. Nie tylko polskie zreszta. Nie wiem czy wiecie, ze praktycznie wszedzie na Karaibach tez tlumy ida na cmentarze zapalac lampki. Musi miec swoj urok w rytmach reggae oddac hold zmarlym.
Nemo, dziekuje za adres do pani Manjuli. Zerkne wkrotce.
yyc, wstyd sie przyznac ale jeszcze nie zeskanowalam zdjec z Wybrzeza Kosci. Musze najpierw popytac syna i pocwiczyc ale obiecuje, ze sie tym zajme. Co do kuchni, przyznam Ci sie, ze za nia nie przepadalam bo zdarzylo mi sie na samym poczatku pobytu uczestniczyc w przyjeciu, gdzie podano tamtejsze slimaki, ale byly wielkie i kauczukowate, bez sosu, bylo tez danie z agouti ( to taki rodzaj szczura palmowego ). Nie wypadalo nie sprobowac ale niestety nie wyszlo mi na dobre i tak zakonczyla sie moja ciekawosc tamtejszej kuchni. Szkoda.
No to rzeczywiscie kosztowalas egzotyczne dania. Pamietam opowiesc brata jak w Sudanie podaja kawe (u niego we wiosce). W takich musztardowkach, mocna ale z wielbladzim mlekiem pelnotlustym i masa cukru. Brat nie cierpi mleka wiec mial niezly problem, zeby nie urazic gospodarzy. W koncu zdaje sie usprawiedliwial sie choroba przy ktorej mleka nie moze pic. Z cukrem to sie nie mogli nadziwic, ze taki bogaty kraj jak Kanada a ludzie tak malo cukru uzywaja 🙂 przeciez cukier to symbol zamoznosci. Dziwny ten swiat pewnie sobie spiewali po nocach Sudanczycy z Hambukol.
Ja nie mialem problemu ani z mlekiem ani cukrem wiec kawke spokojnie popijalem i pewnie lepsze wrazenie zrobilem od brata, ale to normalne 🙂 🙂 (moze to przeczyta)
2ff2 – czemu nie skorzystac z takiego kodu ;-))
Alicjo,
Gospodarz ma zapewne na mysli pergamin ktory tu za woda nazywa sie „parchment paper” – taki wlasnie specjalny a dostosowany do gotowania. Jesli ogladasz programy Marthy Stewart, lub czytasz „Living” – to ona jest tu wielka propagatorka wykorzystania tego specjalnego papieru w wielu przepisach, nie tylko w zastepstwie foli aluminiowej.
yota282000,
od lat nie ogladam telewizji, a już zwłaszcza perfekcyjnej Marty Steward (z domu Kostyra, jak ktoś jeszcze nie wie, polskie korzenie), toż to obsesjonistka jakaś do potegi n-tej. No ale jak się ma 700 ludzi, pracujących na jej perfekcjonizm, to można sobie pozwolić na fochy. Ktoś (Mike Wallace z *60 Minutes*?) o niej zrobił program…brrrrrrr! Omijać babsztyla z daleka!
„Parchment paper” mam, rzadko używam i nawet nie wiem, do czego i kiedy ostatnim razem, chyba drożdżowe ze śliwkami i kruszonką albo sernik, na pewno z kuchnią było to zwiazane – ja z reguły nie piekę ciast, a to głównie w wypiekach różnych.
Mam też papier „pergaminowy”, tak to u mnie się nazywało czasami z braku laku i mi tak zostało, niedokładnie to, ale jak nie było w co zapakować śniadania do szkoły, bo ten wyszedł, to pakowało się w papier woskowany 🙄
U mnie służy do wyrobu zasłonek na małe okno w łazience 😉
http://alicja.homelinux.com/news/hpim3337.jpg
Z niechęcią, ale znowu odwracam się na jakiś czas od monitora i wracam do roboty.
Pergamin do pieczenia to jest ten papier we wszystkich przepisach „en papillote”. Papier już w procesie produkcji traktowany jest kwasem siarkowym i niekiedy chlorkiem cynku, co sprawia, że staje się bardziej wytrzymały na wysokie temperatury i rozerwanie oraz gładki i nieprzylepny. W Europie taki papier powlekany jest niekiedy silikonem (do wielokrotnego użytku), w Ameryce – solami chromu (jednorazowy). Papier woskowany może być użyty do opakowań chroniących przed wilgocią, do pieca się nie nadaje, bo dymi.
Strzelilem sobie kromuche chleba z serkami Cheddar. Od razu humor poszedl w góre. Pora na toasty 20.00
Za caloksztalt wio i dobrej nocki W radio idzie Micky Majcher a Brecht klania sie zza grobu.
Bo rekiny w oceanie maja zeby pelen pysk.
Micky ma w kieszeni majcher,
Lecz kto widzial jego blysk
Pan Lulek
Mialo byc „zebów”
PL
A podobno znawcy mowia,ze grecka kuchnia nie istnieje 🙁
Niech ich w takim razie licho porwie,bo ja akurat za nia przepadam,mily i dziecie tyz 😉 Nawet „mamy” zaprzyjaznoina knajpke grecka,gdzie czesto objadamy sie ichnim miesem,bo grecka kuchni glownie miesem slynie.
Lubie popularne giros,suzuki i suflaki, a takze salaty z prawdziwa feta!
Pozdrawiam glodomorow,tymczasem 🙂
Ana, gdzie jesteś kiedy Cię nie ma? Leniwe babsko z Ciebie.
Na zdrowie, Panie Lulku!
Rękawy do pieczenia nie są z papieru tylko z tworzywa, przezroczystej folii nylonowej, wynalazku DuPonta. Przynajmniej w mojej okolicy tak jest.
„O Boże, daj męża, daj męża, daj męża,
jakiego chcesz męża, chcesz męża, chcesz męża”
Pyra podśpiewuje wiekopomny utwór Tekli Bondrzewskiej, zwany :”Modlitwą dziewicy”Uczciwie mówiąc potrzebny mi nie tyle mąż, co chłop bylejaki, oby z wiertarką itp.nIBY TROCHĘ MĘŻCZYZN W RODZINIE JEST – NIBY, BO CZASOWO NIEDOSTĘPNI. wIOADOMO, ŻE Z MĘŻCZYZNAMI WIELKA BIEDA, LECZ BEZ MĘŻCZYZN ŻYĆ SIĘ NIE DA.
Ja znam inna wersje chociaz brzmi podobnie:
Z kobietami zyc sie nie da,
Lecz bez kobiet,
Wielka bieda.
pozostaje przy swojej
Pan Lulek
Wrocilem z sushi. 4 raz w ciagu ja wiem 10 dni. Widac brak mi surowej ryby. Rybe przeprosilem, ze ja zjadlem.
Znajomy Filipinczyk (spiewal kiedys w Filipinkach) mowi ze u nich tez jest ten staroploski zwyczaj chodzenia na cmentarz z kwiatami i swieczkami rozpowszechniony. A ja sobie mysle, McDonaldsa moze nie mamy ale Zaduszkami podbilismy caly swiat. Ponoc Eskimosi chodza na swoje lodowe groby z kagankami wypelnionymi tluszczem wielorybim to. Problem ze groby co rok gdzie indziej bo sie lod przesuwa. Jak sie stopi dopiero bedzie. Milego wieczoru zycze Europejczykom. Piatek wiec pewnie jakies wyjscia sie szykuja na dobra kolacje.
nie wiem czy to z modlitwy dziewicy, ale niewątpliwie jest to wyraz damskiej tęsknoty:
„choćby i o jednym oku,
byle jeszcze tego roku”
a może spróbujesz Pyro wersji:
„jak dobrze mieć sąsiada” 🙂
Próbowałam Jotko – miałam wspaniałego pana Tadzia – elektryk, alkoholik, złota rączka, mądry człowiek dobry ojciec dla czworga dzieci – każde z inną kobietą. Dwa lata temu popełnił samobójstwo. Pozostali sąsiedzi są „nie do wykorzystania”. Kiedyś mi Haneczka „pożyczyła męża” a za tydzień „pożyczy mi syna”. Haniś nasza jest kochana, ale to są kilometry i przecież ci panowie też pracują. Tak dobrze, jak z panem Heniem, to ja już mieć nie będę.
Jotko – mogę Ci zanucić „Szeptem do mnie mów, mów szeptem…”
Jestem w duchowej rozterce. Czy isc jutro na wbijanie szpadla pod nowe koszary, czy sprawdzic aktualny stan wlaman do naszego Zielpunktu. Ze wzgledu na dobry asortyment wlamali sie juz trzeci raz. Moze tak sobie zafunduje butelke dobrego czerwonego wina, na przyklad Eggri Burgunder albo Bikawer albo cos francuskiego. Musi bylo nie bylo starczyc do poniedzialku.
Nie moge dla odmiany odnalezc innego mojego sasiada który mial operacje przepukliny. Ludziska wysiadaja po kolei. Dobrze, ze chociaz ja sie trzymam. Wiadomo dzieki komu. Ponadto blogowe obowiazki trzymaja mnie w dobrej formie. „Grek Zorba” sie klania.
Nie wezme kropelek na sen. Zrobie sobie biala noc pelna rozmyslan.
Pan Lulek
http://www.youtube.com/watch?v=goQKddnPJ7Y
…a papier pergaminowy do czego się nadaje, to się nadaje. W moim wieku („będąc młodą lekarką na placówce wysuniętej…”) wiem, a jak mam wątpliwości, to pogooglam…mecyje 🙄
Panie Lulku,
ja bym na Pana Lulka miejscu zaniechała wbijania szpadla i takich tam. Ja bym przypomniała sobie Sherlocka i… sprawdzała stan tych tam. Stanowczo St.Michael i okolice potrzebują detektywa!
Syn matce nie pomoże?
Wnuk babce dziury w ścianie nie wywierci?
Zięć u teściowej nie bywa?
Pyro, co jest?? wszystkich stawiasz do pionu, dyscyplinujesz towarzystwo, tylko z własnymi Ci nie idzie, Młoda nie ma kolegów harcerzy mającym ponoć nieść pomoc bliźnim?
Aż syna Haneczki tu trzeba…. 😯
Przepraszam za pozbawione delikatności oburzenie, nie moja to wszak sprawa, ale aż mnie wzdryga przez tych Twoich chłopów.
Niedostępni…wyrozumiała i uległa jesteś dla nich aż nadto.
kurka wodna…
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=hLIrS5dtTZI&feature=related
Chcecie czy nie, ja piątkowy koncert życzeń uskuteczniam, a popijam zdrowie Młodej Pary, Michała i Eli, oraz pewnej Teściowej , która bywa na naszym blogu, nie byłabym sobą, gdybym nie rozgadała… Alsa oczywiście!
http://www.youtube.com/watch?v=XT-Te2EJf-I&feature=related
A i owszem – mój syn nareszcie się ożenił! – Ela zgodziła się powiedzieć ‚TAK’ i chwała Jej za to. 😀 To był taki ślub, że jeszcze takiego nie widziałam (minimalistyczny), ale najważniejsze, że się odbył! 😀
Pyro, Ty się na tym wyznajesz – czy ja jestem teściowa, czy świekra? Bo Alicja twierdzi, że świekry to matki nowożeńców dla siebie, ale mnie to ‚nie pasuje’.
Alicjo !
Rada Twoja, jak zwykle bezcenna moze potknac sie o nasz wewnetrzny system demokratyczny. Pragne poinformowac Cie, ze nasza szkola podstawowa czyli klasy I – IV byla budowana lat cztercziesci z niewielkim okladem. Zanim zapadnie decyzja czy zatrudnic Herlocka Holmesa, Doktora Watsona, Poirota czy kogos w tym stylu, rozbiora caly sklep. Reakcja ludnosci polega na zwiekszeniu zakupów tego co jeszcze zostalo. Tym bardziej, ze dostawy sa regularne i uzaleznione od aktualnego stanu magazynu. Moze to sposób na samoreklame.
Spac sie nie da bo mamy pelnie ksiezyca.
Dobrej nocy moge zyczyc tylko bliznim.
Pan Lulek
Also, chcesz być bohaterką dowcipów o teściowej??
Świekra jesteś! A Twój mąż świekier, tak jak i ja jestem.
Gratulacje dla Młodych, dla całej szczęśliwej Rodziny!!
Nie ślub stanowi o przyszłym życiu, nie ślub…
widziałem takie paradne z których były szybko piękne rozwody.
Panie Lulku,
w te pełnie ksieżyca mamy tak samo 🙁
Słuchajcie… powiedzcie tej świeżo upieczonej Teściowej, że matka Młodej to świekra z matką Młodego!
Albo ja jestem głupia jakaś czy co… idę pogooglać!
(zanim nie googlałam, takie miałam z przekazów rodzinnych).
W międzyczasie – zdrowie Młodej Pary 😉
Dzięki, Antku! 🙂
Alicjo, ja tam wierzę mojemu Ulubionemu Glinie! 🙂
A teściową już byłam – jedyne, co dobre z tego wyniknęło, to Natalka! 🙂
Matko jedyna!
Wlazłam na google, na wiki, i natychmiast „wyszedłam”, a nawet wyszłam. I nalałam sobie za zdrowie Młodej Pary jeszcze kielicha (lekutko juz wznoszę, zdrowie!), bo człowiek zgłupieć może od tłumaczeń.
Antoine,
racyje masz z tymi paradnymi. Michał i Ela to nie z tych.
Ja, wiadomo, wyszłam za mąż dla pieniędzy. Mąż został, pieniędzy brak 😯
Also,
najlepsze życzenia dla młodej pary!
Wg Glogera świekra to matka męża, a teściowa – żony.
http://pl.wikisource.org/wiki/Encyklopedia_staropolska/Pokrewie%C5%84stwa
Alicja i tak wie lepiej 😉
Zazdroszczę Wam tej pełni, u mnie będzie dopiero w poniedziałek 🙁
Dawne dokładne określenia chyba już się mocno pomieszały i uprościły i o ile np. mój ojciec miał stryjów i wujów oraz stryjenki i ciotki, to ja już tylko wujków i ciocie, niezależnie – po mieczu czy po kądzieli 😉
Nemo – dziękuję! 🙂
Też tak myślałam, ale Alicja mi namieszała w głowie.
A teraz już udaję się w wiadome objęcia, bo od rana mnóstwo zajęć.
Smakowitych snów życzę. 🙂
Czy ktoś jeszcze dzisiaj wie, co oznacza „pokrzywnik i wyleganiec”? 😯
Nemo ma rację – żal mi starych słów rodzinnych : świekra, dziewierz, synowiec, wujenka…
Antoś, od chłopów rfodzinnych też mnie dzielą kilometry, trudno zgrać czas wolny, a zięcia widuję m/w raz na dwa lata (pewnie dlatego wielka miłość między nami). Synuś zaś mój osobisty obiecuje…. obiecuje, albo co gorsza instruuje Młodszą, jak ma to zrobić, cholera, nie lubię prosić po raz drugi.
Wiem, Nemo, ale niczyich dzieci tak wyzywać nie będę
Pyro,
Ty nie proś, tylko się domagaj 😎
Ja nie wiem lepiej (nemo, nie strzelaj, wiadomo, że TY wiesz najlepiej!) tylko wiem, że nic nie wiem od tych moich tam staruszków, którzy mi wmawiają, że te tam świekry i tak dalej :Shock:
Ale to też chyba zależy, kto z jakiego regionu, co tłumaczyłam tesciowej-świekrze-Alsie, ale chyba wypiłam za zdrowie wiecej albo co, poza tym Jerzor tu sssshhhhał, żeby ciszej, bo on dziennik telewizyjny…
Po cholerę?! Bez wiadomosci można sie obejść i na zdrowie wręcz wychodzi, moim zdaniem.
http://www.youtube.com/watch?v=nNrT9ys6-EU&feature=PlayList&p=8537F765A9D278C8&index=0&playnext=1
dzień dobry … 🙂
ja to wreszcie dzisiaj pomieszkam w domu …. trzeba trochę odgruzować mieszkanie i potem walnąć się z książką …. może coś pogotuje … na śniadanie jogurt grecki, miód i zarodki pszenne … 🙂 … śliwki i gruszki też zasypie cukrem wg przepisy Żabki a potem zawekuje …
z tymi chłopami to Pyra ma rację … mój syn i zięć całe dnie pracują to mi jakoś ich żal by w weekend nie odpoczęli sobie … ja zbieram takie roboty domowe i umawiam się ze znajomy Panem Złotą Rączką na parę godzin co jakiś czas … oczywiście za zapłatą ale 100 zł raz na pół roku to da się wytrzymać …
jak się wyrobię to opiszę jak to u Pana Lulka bywało … chociaż Pan Lulek już sporo tu napisał … 😀
słonecznego dnia … 🙂
Wszyscy jak te jesienne skowronki. Nie bedzie chyba nic zlego w tym, ze dla odmiany mam teraz dwa swierszcze w domu. Cala noc graly. Najwyrazniej dwa. Usnalem nad ranem razem z nimi. Czy ktos pospieszy z rada co robic z takim towarzystwem. Jade na miejsce zbiórki szkla i po odnowienie zapasów.
Pan Lulek
Córcia przyjechała, kaczka czeka na ładunek jabłek wymieszanych z majerankiem, kapusta czerwona jest – łeb, jak wiadro wielkie. Ugotuję najwyżej ćwiartkę, a resztę zakiszę w słoikach – będzie na surówki. Panny Córki dzisiaj będą wizytowały naszych Nieobecnych, zawożąc znicze i przystrojki – taki dzień przecież. Porzucam blog, bo robota nie zając, ale ma przykre właściwości nakładnia się na siebie i potem trzeba wzywać posiłki.
Wszystkiego dobrego dla Młodej Pary i Jej Rodziny!!!
Z tą pomocą młodszego pokolenia to nie jest taka prosta sprawa. Wszyscy wiedzą, jak wyglada życie młodego i średniego pokolenia. Nieustanna gonitwa i stres.
Czytałam jakiś czas temu kilka artykułów na temat czegoś, co jest bezgotówkową, aczkolwiek przeliczalną na pieniądze, wymianą usług. Wymyslił to chyba Amerykanin i w Polsce też podobno są grupy ludzi funkcjonujących na tych samych zasadach. Sądzę, że słyszeliście o tym. Jeżeli tak, to bardzo proszę o przypomnienie nazwy tego dealu.
Od pewnego czasu chodzi mi po głowie żeby taki deal uruchomić w naszej gminie. W kraju gdzie jest najwięcej najmłodszych emerytów i rencistów plus zatrzęsienie bezrobotnych powinna chyba funkcjonować taka wymiana usług.
Czy wywiercenie kilku dziur w scianie w zamian za upieczenie pysznego ciasta nie jest godziwą wymianą? A do tego mozna jeszcze pogadać, pożartować, wesprzeć się nawzajem, udzielić rad, poplotkować. Co o tym sądzisz Pyro?
Droga Jotko,
niech cię ręka boska broni przed taką działalnością. Natychmiast będziesz miała na głowie urząd skarbowy. Już to ktoś ćwiczył w Polsce i kłopoty miał iście piekielne 🙁 Chcieli to wszystko OPODATKOWAĆ!!! Samopomoc w tym kraju absurdu jest niedozwolona!
Dołączam się do najserdeczniejszych życzeń dla Młodej Pary i ich Rodzin!
Jotko,
to sie nazywa „banki czasu”
Zajrzyj na ten link
http://www.wykop.pl/link/236060/za-pomoc-sasiedzka-tez-zaplacimy-podatek
Ja jak poranny skowronek, wstalem rano ciut swit. Na sniadanie kromucha z pasztetem i salcesonem.
Salceson i chleb? Musze powiedziec ze nie jadlem od trzech miesiecy.
Ale co to za salceson …
O takim mozecie tylko pomarzyc…
Ide pobiegac. Szpadla nie zabieram
Małgosiu,
dziękuję za informacje i link. Faktycznie jest to paranoja. Będę musiała poszperać tu i ówdzie zeby się dowiedzieć co na ten temat mówią a przede wszystkim co robią ci , którzy są odpowiedzialni za wspieranie samorządności i innych „takich”, o których tyle pieknych słów zostało powiedziane. Zgroza. Instytucjonalna, kosztowna pomoc społeczna: tak!!! Zachowania prospołeczne, budowa więzi społecznych: nie!!!
Ciesze sie jesli jade jako osoba towarzyszaca. Jesli sa jakies klopoty startuje jako jednostka pierwszego uderzenia. Kilka razy przytrafilo mi sie, ze to ja zostalem wylegitymowany. Standardowa odpowiedz kiedy wyjechalem brzmi, nie pamietam ale tak sadze, ze ponad 40 lat temu. Jako odpowiedz jak dlugo bylem w kraju odpowiadam dwa dni i zawsze slysze, to my Pana bardzo przepraszamy. Pakuje lekarstwa dla Polski. Dostaja biedni i szpitale. Nazbieraly sie cale dwie walizy.
Jak zwykle spod cesarskiej pozdrawiam.
Pustoszyciel wlasnej lodówki.
Pan Lulek
Marek !
Jak sie trochje rozpedzisz to mozesz spokojnie wpasc do mnie. Z jedzeniem w lodówce klopotów nie bedzie. Do picia jest aktualnie. Przepisuje z etykietki.
FOLIO MONTEPULCIANO D´ABRUZZO
DENOMINAZIONE DI ORIGINALE CONTROLATTA.
Spokojnie mozesz wpadac w butach jednostronnych. To jest takich które wytrzymaja gonitwe w jedna strone. Z powrotem wykombinujemy jakies zolnierskie albo pojedziesz autobusem do Wiednia a stamtad juz nie mój klopot.
W oczekiwaniu towarzystwa do butelki
Pan Lulek
Okazuje się, że ja też jestem świekrą,choć do tej pory uważałam się za teściową.Zawsze to jakaś odmiana.
Mam wielką sympatię do ślubów minimalistycznych, a zadziwia mnie nieodmiennie niesłychana skłonność do teatralizacji tego wydarzenia. Przez wiele miesięcy trwa pisanie scenariusza,reżyserowanie,przygotowywanie scenografii i kostiumów – po prostu przedstawienie teatralne . A potem jest zwykłe życie , a nie teatr.
Mojego sasiada i przyjaciela córka, 37 latka brala po raz pierwszy w biezacym roku slub na Hawajach wedlug tamtejszego zwyczaju. Stroje byly raczej skape i mlodzi pieknie wygladali.
Marek daj sobie czas i odpoczywaj pode droga. Jeszcze jedna butelka jest w zapasie.
Ojciec Marceli jedzie na urodziny pani Dentystki. Ja zlozylem tylko zyczenia telefoniczne. Wizyty, niespodziewanej wolalem nie ryzykowac.
O godzinie 20,00 wzniose generalny toast za caloksztalt. Od dzisiaj zobowiazany jestem zbierac gazety. W domu zostaly mi dwie gitary elektryczne podobno wysokiej klasy.
Co ja z tym zrobie. dwa swierszcze i dwie gitary. Niedlugo skompletuje caly jesienny zespól na dwie gitary i dwa swierszcze.
Pozdrawiajac wszystkich wznosze przedtoast
Pan Lulek
Dzień dobry.
U mnie byłaby cesarska (+12C) gdyby przestało padać. Lało całą noc, i to porządnie.
Krystyno,
kiedyś już chyba wspominałam, że znałam Młodych (para polsko-chińska), którzy kilka dobrych lat pracowali, odkładając na ślub, a dodam, że jako programiści zarabiali niezle. Ale Młoda (to chińska strona) chciała mieć ślub jak z bajki, na 70 osób, w niezwykłym miejscu (Museum of Civilisation, Ottawa), wszystkie dzwony i gwizdki, jak tu mówią. Wszystko było dokładnie wyreżyserowane. Byłam, miód i wino piłam… a na koniec dostaliśmy na pamiątkę kryształowe kielichy, z których piliśmy szampana.
Było pięknie i ciekawie, ale w głębi duszy było mi żal, bo koszty tego przedstawienia były ogromne i jak dla mnie, tyle się napracowali po co? Wyjaśnienie dość proste – zrobili to dla siebie, głównie dla niej.
Kiedy moi zaczęli przebąkiwać o jakimś ślubie – też polsko-chińska mieszanka – zaniepokoiłam się lekuchno na moment. Moja synowa poszła dokładnie w odwrotną ekstremę 😉
Zasłyszane na cmentarzu, dialog był prowadzony tak że można było swobodnie z kilku metrów słyszeć panią odpowiadającą- PO,
pani pytająca- PP była dyskretniejsza, albo bardziej słabowita.
Było jakoś tak:
PP ………
PO no tak jeszcze przychodzę
PP……
PO a wie pani, mam tu dwie bratowe
PP…….
PO do jednej chodzę, do drugiej nie, ona też do mnie nie przychodziła.
Kupiłem sobie na Woli pańską skórkę, mimo że Antkowa ostrzegała, nie kupuj, znowu się rozczarujesz. Nie słuchałem, zapłaciłem 1.50, odwinąłem z papierka, niekształtna bryłka- jak trzeba, kolorki też dobre, włożyłem do ust….hm..nie to…twarde jak landryna, nagryzłem, pękło jak karmelek, pociamkałem, zero smaku, nawet słodkie nadmiernie to nie było, grzechotało w zębach jak kostka lodu a powinno się poddawać naciskowi szczęk, uelastyczniać, pozwalać na coraz bardziej śmiałe zębościski, aż dochodziło do rozkosznego momentu sklejenia szczęk, a próba ich rozerwania konczyła się wyrywaniem kiepsko zainstalowanych przez reżimowego stoma…., nie,wtedy nie było stomatologów, byli dentyści, właściwie dentystki, ale co ja tu zmieniam temat.
Pańska skórka powinna wyrywać plomby!!!
Teraz to jest dupa, nie pańska skórka.
Wyplułem.
Jutro na Bródnie popytam, jeśli uwierzę sprzedawcy pewnie i tak nabiorę się po raz kolejny, ale czegóż się nie robi w poszukiwaniu dawnych wrażeń i smaków. Przepis na pańską skórkę pewnie odszedł już w niebyt.
Zapalam wam, Babcie producentki świeczkę pamięci.
[‚]
na dzisiaj:
http://www.bicrunga.com/
Szpadla nie wbilem, kielicha wypilem. Jutro bede palil w ogródku duzy ogien.
Za wszystkich a bylo ich tylu. Potem tylko zima i oczekiwanie na nowe zyciowe niespodzianki.
Nostalgicznie. Zaczynaja grac swierszcze.
Koncert, koncert, koncert…………
Do jutra zatem
Pan Lulek
Dzięki Antkowi pierwszy raz usłyszałam o pańskiej skórce. Na szczęście w Internecie znalazłam co to jest. Człowiek całe Zycie się uczy. W Poznaniu na Wszystkich Świętych przy cmentarzach (albo na) sprzedają rury (do jedzenia). http://miasta.gazeta.pl/poznan/1,36001,7202373,Tajemnicze_ciastka_na_cmentarzach.html
miało być: „Człowiek całe życie się uczy.”
W sprawie usług drobnosąsiedzkich to wszystko okazało się lipą. Nadgorliwy urzędniczyna przesadził, media w poszukiwaniu sensacji natychmiast podchwyciły i podniosły larum. Nic takiego Jotko nie jest opodatkowane w Polsce.
Serdecznie dziękuję za wszystkie życzenia dla Młodych i Rodzin! 😀
Torlin,
bardzo dziękuję za dobre wiadomości 🙂
O! Ja też nigdy o pańskiej skórce nie słyszałam 🙁
U mnie wieje (lać przestało) i przywiało zimniejsze powietrze, a na jeziorze jest naprawdę sztormowa fala, dawno takiej nie widziałam. Dla surfiarzy i kitowców pewnie bajka, ale żadnych nie widziałam w naszej okolicy.
Lampa sangiovese za zdrowie wszystkich obecnych i nieobecnych, oraz nowo upieczonych Młodych!
Alicjo, aż taka skleroza? 😯 Powiedz, że Cię przy tym nie było:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=357#comment-38981
Skleroza to poważna choroba.
Nie zawsze czytam wszystkie wpisy, a już na pewno nie pamiętam wszystkich, nawet swoich nie pamietam. Antek chyba nie ma mi tego za złe, bo nie wytknął 😉
Rury są rzeczywiście świetne. Kiedyś sprzedawano je tylko na odpustach, w boże Ciało i Wszystkich Świętych. Znałam panią, która z wypieku i sprzedaży rur żyła zupełnie dostatnio.
Kaczka była doskonała, odlałam z rondla spora miseczkę kaczego smalcu i nie wiem, do czego oprócz czerwonej kapusty może się przydać. Do kaczki – klasycznie pyzy, kapusta, czerwone wino. Komplet dzieci dzisiaj miałam. Jutro Ryba po wizycie na cmentarzu będzie jechała do siebie, a dzisiaj dostałyśmy od niej już prezent świąteczny – zafundowqała nam nowy odkurzacz, mój 25 letni czołg radziecki pójdzie na emeryturę. Mówiąc nawiasem żal mi go – jest wielki, jak wiadro, okrągły, osprzęt ma porządny, metalowy, tylko strasznie ciężki i nieporęczny.
Panie Lulku – co Pan, proszę Pana ględzi o podróżach? Jeżeli pamięć m dotąd dopisuje, to w poniedziałek, 2-go listopada, idziesz Pan na badania. I proszę się nie migać od obowiązków.
Pyro,
niech Cie ręka boska …przed wyrzucaniem tego czołgu! Ja wyrzuciłam swój stary, też ciężki i nieporęczny taki, kiedy nabyłam lekutkie malutkie cudeńko. Do dzisiejszego dnia żałuję! Toz to nowe jest tylko estetyczne i faktycznie lekkie, ale poza tym do czego się nadaje, nie wiem 🙄
Chyba do występów w telewizji. Stary grzmot sprzątał cały stumetrowy dom i okolice gankowe bez zakrztuśnięcia, a ten protestuje przy byle czym, chociaż naprawdę nie mam aż takiego chlewu w domu. I kiedyś, zanim zaemerytowałam, miałam stosy wełnianych „kotów” wszędzie, dzień po dniu, nie odkurzałam codziennie, bo zwariować by przyszło.
Panie Lulku,
my przypilnujemy tego poniedziałku…! I Joli nie będzie się to podobało, oj nie! To ona się stara, a Pan co?
Prosze mi nie wyatykac. Ledwo sie czlowiek uniósl z loza bolesci a tu od razu. Wyraznie pisalem, ze w poniedzialek 2-go listopada przyjezdza mój przyjaciel Rupert celem zabranie wszystkich mnie niepotrzebnych rzeczy. We wtorek 3-go listopada o godzinie 9.30 ide na badania kontrolne a potem albo zostaje w szpitalu albo w droge do Katowic, Krakowa i Bytomia.
Dalsza kurac
nie wcielo tylko zabralo spod reki.
Dalsza kuracja w domu. Tylko z czego sie kurowac. Atak abstynencji jakby minal. Poza tym noc jest od spania nie od halasów.
Ciszej bo sobie pójde do lasu.
Pan Lulek
Obecna!
O, ja też obecna – i hałasuję, u mnie 20:15 ostatniego pazdziernika, jaka noc, pytam?! I hałasuję przez oceany, co mi tam!
Słucham polskiego radia Złote Przeboje 🙂
„…to już jest koniec,
nie ma juz nic,
jestesmy wolni,
możemy iść…”
😯
O, i Jerzor przytomnie kupił Lotto – cztery zakłady i dodatkowa. Chcecie wiedzieć, jaka stawka? Jeszcze takiej w Canadaland nie było… 50 melonów 😯
Dobra… wiadomo, że współczynnik itd. Ale jak tu nie dać szansy losowi, może nas pilnie poszukuje? 🙂
Dobranoc!
Gdzieś między złem i dobrocią,
między racją słuszną i nie…
gdzieś między sercem ciepłym i chłodnym.
między tym wszystkim spędzam swe dnie …
(z aktualnie lecącej w radio piosenki)
Alicjo! Czuję sie zniewolony. Żona wzbrania mi kontaktu…
Alicjo, co innego tłuc masło w kierzance a co innego w takiej elektrycznej maselnicy, która jest miniaturą tych wielkich mleczarnianych – wygląda jak dwa ścięte stożki połączone podstawami. Toto się obraca i śmietana się przelewa z góry na dól. Jak śmietana jest za gęsta to się nie chce dostatecznie szybko przelewać i masło się nie robi. Wtedy trzeba dolać mleka albo wody, żeby procenty obniżyć. Mleko się potem gorzej wypłukuje, więc woda jest praktyczniejsza. Z tym, ze garnuszek tu nic nie pomoże, trzeba ze dwa litry. Taka maślanka potem jest naprawdę mocno wodnista, wody w niej jest ze 3/4.
Wczoraj wieczorem padłam jak śnięta kawka a dzisiaj od rana ładowanie kuca na zawody. Prawie po sąsiedzku (sąsiednia gmina, ale powiat już drawski) nowi ludzie, pełni zapału i energii, próbują, na znanych nam starych śmieciach, stworzyć nowy ośrodek jeździecki. Na początek zorganizowali towarzyskie zawody jeździeckie, bardzo z resztą udane. Po konsultacji z Anią pożyczyłam im Figara, trochę w ramach reklamy, bo chcemy go sprzedać. Pokazał się całkiem dobrze.
Miałam na te zawody zabrać córkę razem z wnukami, czy też wnuki z córką, ale chłopcy byli podziębieni, więc tylko zabrałam Jadzię. Nie wiem czy dla niej większą atrakcją były skaczące konie, czy pieczone kiełbaski, ale wcale nie miała ochoty wracać do domu.
W każdym razie znowu wszystko mi się „obsunęło”, ale już idę spać
Mgla jak mleko a do tego kod 2244
Leniwy jestem ale wieczorem bede palil duzy ogien w ogródku.
Przygotowalem specjalna swiece.
Spokojnego, pelnego zadumy dnia zycze wszystkim.
Pan Lulek
Dzień dobry.
U mnie 3:20 i Łysy daje po patrzałkach nawet przez zasłony sypialniane, zresztą, gdyby się ukrył za chmurą, też bym wiedziała, że jest. Trochę pospałam z wieczora, a od godziny z boku na bok, więc przyszłam „popracować”.
Nowy,
mam nadzieję, że żona nie zabrania Ci tego najważniejszego kontaktu, tylko z nami, bandą łasuchów – i jeśli tak, to słusznie, wykorzystuj czas w Polsce należycie! Z nami się jeszcze nagadasz, a póki co wystarczy, że dasz znać, że żyjesz i że macie się dobrze. Pozdrowienia dla Was trojga 🙂
Hej, u mnie od rana cesarska i absolutnie błękitne niebo, zapowiedziany deszcz i śnieg prawie do samego dołu ma przyjść dopiero w nocy. Pójdziemy w góry, zanim je zasypie. Wczorajszy wieczór spędziliśmy w domu przyjaciół na oglądaniu zdjęć z Irlandii i Kopenhagi zrobionych przez chrześniaczkę tym Lumixem sprezentowanym przez Osobistego. Setki obrazków, w tym wiele udanych, do tego opowieści z podróży… Na jednym ze zdjęć był nagrobek kucyka, który żył 32 lata 😯
Do jedzenia było risotto i ossobuco poprzedzone wędzonym łososiem i sałatą, na deser – waniliowe parfait. Miało być z Grand Marnier, ale córki robiące deser nie doczytały przepisu do końca, o dodatku alkoholu było na drugiej stronie 😉
Po drodze do Berna odwiedziliśmy tę starszą znajomą, z którą co roku zbieram jagody, a którą swego czasu odwiedziliśmy w Prowansji w czasie kwitnienia lawendy. Otóż ta pani i jej mąż byli znowu w swoim prowansalskim domu i przywieźli nam słój tamtejszego miodu oraz zioła prowansalskie. Mam znowu zapas. Zrewanżowałam się cytrynami i świeżą oliwą.
Od przyjaciół w Bernie dostałam starą książkę z 200 przepisami o wypieku chleba. Jest tam ilustracja jak wyplatać chałkę z 6 pasem ciasta. Chyba tylko to jest sensowne, bo jak przeczytałam przepisy na pizzę (ciasto z masłem lub margaryną 😯 ) lub na czarny rosyjski chleb (drożdże i ocet) to nabrałam wątpliwości co do kwalifikacji autorów (angielskich) 🙄 Jest jeden przepis z zakwasem, który proponują robić z mleka, oleju, drożdży i mąki 😯
Książka została wydana w 1977. Teraz się domyślam, dlaczego chleb wypiekany własnoręcznie przez tego przyjaciela w tamtych czasach miał konsystencję cegły przed wypalaniem 🙄
U mnie lysego nie widac , najwyzej ja swiece przykladem 🙂
Panie Lulku , ty nie pal, przeciez tobie nie wolno!
Czy zapoznales sie z miejscowymi przepisami , w Niemczech grozi za to wysoka grzywna lub areszt.
Kto bedzie przywozil paczki?
Mnie przez dlugo nie bedzie na to stac.
Sam wiesz jak hulaszcze prowadze zycie.
Ważna wiadomość dla Antka. My wędrowaliśmy w odwrotnej kolejności – wczoraj Bródno dziś Powązki. Na Bródnie pańska skórka zachowała dawną konsystencję i smak! No i kosztuje tylko 1 zł. Spora oszczędność!
Marek,
mnie się przypomniał poranek w Kórniku, Ty za wiadomym kontuarem szykujący śniadanie mistrzów, a ja z Wojtkiem z Przytoka na kanapce, wyżerający wiśnie spirytusowe. No, dla niepoznaki trochę pakowaliśmy w butelkę dla mnie przeznaczona, co bym zawiozła do Kanady, zawsze trzeba mieć jakąś sensowną wymówkę 😉
Zawiozłam, ale sama wyżarłam, przyznaję się bez żadnych…
http://alicja.homelinux.com/news/Reminiscencje/
W Pyrlandii dzień przepiękny.
Pyro, rura dobra?!!! No, właśnie to się chyba da wyjaśnić jedynie w eseju: wpływ pozytywnych doświadczeń z dzieciństwa na doznania smakowe wieku dojrzałego, albo coś w tym stylu!!!
Jak pisałam, jestem Poznanianką z importu. I mimo, że mieszkam tu już ponad czterdzieści lat, smak rury poznałam stosunkowo niedawno. Dla mnie niejadalna. Nie lubię poznańskich pyz i innych „smakowitości”. Sorry Pyro i wszyscy „prawdziwi” Pyrlandczycy jeżeli ranię Wasz kulinarny patriotyzm. To nie złośliwość a tylko uczciwe wyznanie prawdy.
Za to od lat tęsknię za potrawą mojego dzieciństwa, które w dużej mierze spędzałam na Podkarpaciu u Babci. Sama pochodzę z Dolnego Śląska a tam królował kulinarny misz masz.
Potrawę, za którą tak tęsknię, robiło się latem z takiej małej odmiany czereśni, które nazywano tam jagodami. Gotowało się tego całe wielgachne gary. Jak? No właśnie! Królestwo za przepis, no może nie królestwo bo nie dysponuję takowym, ale wyrazy wdzięczności przeogromne. Ta potrawa nosiła nazwę pomuła. Smakowała na ciepło i na zimno. Ja wolałam na zimno. Jadło się to przez kilka dni i ciągle nie miało się dość.
I oczywiście tęsknię za chlebem, który Babcia wypiekała w prawdziwym piecu chlebowym 🙂
Smaki dzieciństwa! Choć jeszcze głębiej i mocniej mamy zakodowane w psychice zapachy. Przy dzisiejszej pogodzie, słońcu, opadających liściach, zapalonych świeczkach zapachy będą szczególnie nostalgiczne 🙂
A o odkurzaczu innym razem bo ze swojego jestem szczególnie dumna
I jeszcze jedno – tu byliśmy switem bladym, białym ranem z Wojtkiem z Przytoka i jezioro okazało się zamknięte na kłódkę, dosłownie – a tak by się fajnie posiedziało na tym molo i pogadało. Trzasnęłam fotkę znad siaty i kłódki, i potem poszliśmy na tę wiśniówkę z poprzednich zdjęć, sfrustrowani przeokropnie 🙄
Zdjęcie dedykuję Wojtkowi, mam nadzieję, że chociaż do nas zagląda czasami…
http://alicja.homelinux.com/news/img_2489.jpg
Jotko, mam taki przepis na pomułę ale nigdy jeszcze tego nie robiłem. Może warto zaryzykować?!
Pomuła z jeżyn
1 l czarnej jeżyny (lub innych owoców)
1l wody
1 szkl. słodkiej śmietany
3 łyżki mąki, cukier, sól
Owoce zagotować z wodą i przetrzeć przez sito. Śmietanę rozmieszać z mąką, i wlać na gotujące się jeżyny.
Doprawić cukrem i solą. Podawać na zimno lub ciepło z ziemniakami.
Pańską skórkę o ostatnio jadłam (i widziałam) sprzedawaną w wejściu na Halę Koszykową, czyli z pół wieku temu, potem sprzedawca przepadł. Miał na stoliku wielki (?) blok i takim małym tasaczkiem (o którym myślałam, że jest srebrny) odrąbywał kawałeczki i zawijał w pergamin. Moja Mama, zeby odwieźć mnie od pomysłu dopraszania się zakupu tego specjału, nieodmiennie mówiła, że sprzedawca pewnie ma gruźlicę i raczej nie kupowała, natmiomast Ciocia Mycha zawsze, już wcześniej wyciągała portmonetkę i dawała mi upragnioną złotówkę.Był to zapewne jeden z powodów dlaczego chodziłam z Ciocią na zakupy, bo była to Bardzo Strofująca Ciocia i ciągle dla niej byliśmy nie dość doskonali.
A przepis na pańską skórkę?
O, takie małe czereśnie były na drzewku przy kurpiowskiej chałupie Gospodarza – zerwałam jedną, chciałam zjeść, ale kazali mi wypluć pod grozbą już nie wiem, czego. Wyplułam, no dobra-dobra, niech będzie, ale nikomu się nie przyznałam, że już wcześniej się tymi czeresienkami (cierpkie i gorzkawe) poczęstowałam z Gospodarskiego drzewka. Znam je z dzieciństwa, właśnie z moich terenów dolnośląskich. Nic takiego, żeby się zażerać z ochotą, ale trucizna to nie jest, sprawdziłam na sobie 😉
Pasowałoby do pieczeni zamiast żurawiny, jak tak pomyślę, tylko pestki trzeba usunąć.
Ktoś mówił, że to czereśnie – dziczki, zdziczałe drzewa czereśniowe, ale mnie na to nie wygląda, bo drzewo czereśniowe jest spore, a to takie karłowate w porównaniu.
Dzień dobry Wszystkim,
Przedwczoraj dotarłem szczęśliwie do Warszawy. Tu oczywiście obowiązki przyjeżdżającego – z każdym kilka słów, a resztę z Michałkiem. Pomimo długiej rozłąki mam z nim doskonały kontakt, który pielęgnuję starannie przez cały czas mojej nieobecności. To teraz owocuje bardzo pięknie.
Wieczorem krótka wizyta u Mamy (95 lat), a tam gar krupniku ugotowany, bo Ja zawsze lubiłem. Mama w niezłej formie, jak na te lata, narzeka, że nie widzi i że już bez okularów (!) i dobrego światła nic nie może przeczytać.
Wczoraj cały dzień w Nałęczowie. Dokładne sprawozdanie później, bo musi być zilustrowane zdjęciami. Ten komputer lekceważy kompletnie moje usiłowania podłączenia aparatu, coś tam trzeba wgrać.
Dzisiaj jedziemy na Powązki, ale nie na cały dzień.
Wypożyczyłem samochód, żeby mieć się czym poruszać.
Ciąg dalszy w miarę dostępu do maszyn i sieci.
Pozdrowienia dla Wszystkich Blogowiczów.
Alicjo,
Dzięki od całej naszej trójki.
…o, i dodam, że te niby-czereśnie były dojrzałe we wrześniu (zjazdowy termin) 🙄
Idę dospać, Łysy już się wyniósł za Górkę.
Bardzo proszę Żabo. Wg. tego przepisu robią to na Bródnie.
Pańska skórka
6 dag żelatyny, 53 dag cukru pudru, 6 białek, 1 łyżka syropu
różanego, 1 łyżka konfitury z róży, 10 dag przecieru z truskawek, 4 łyżki mąki ziemniaczanej
150 ml wody zagotować z 50 dag cukru pudru i z syropem różanym, dodać konfiturę, wymieszać. Zdjąć garnek z ognia. Do gorącego płynu dodać żelatynę i dokładnie rozpuścić. W dużej misce ubić białka na sztywno i dodać resztę cukru. Bardzo powoli cienkim strumieniem, wlać gorący syrop, ciągle ubijając. Dodać przecier z truskawek i
dobrze wymieszać. Mieszankę wylać równo na blachę wyłożoną pergaminem, posypać mąką ziemniaczana i odstawić do ostygnięcia na 1 – 2 godziny. Za pomocą noża zanurzanego w gorącej wodzie, a potem osuszonego, pokroić masę na
małe kawałki. Trzymać w dużym słoiku szczelnie zamkniętym.
Smacznego!
http://alicja.homelinux.com/news/img_0948.jpg
Łysy łysym, a z tej strony gramoli się na horyzoncie o…, ten drugi.
Cholera z tymi ciałami niebieskimi, spać nie dają, jak nie jeden, to drugi 😯
Po dobrym jedzeniu. Ja nie bede palil papierosów tylko duza swiece we wlasnym ogródku. Wg zasady. Szlachcic na zagrodzie itp.
Marek zbieraj sily i gotówke to i zamiary przyjda.
A na samotny obiadek byla zupa pomidorowa z marchewkami i ryzem.
Wstyd sie przyznac, smakowalo wspaniale. Na zakonczenie maly kieliszeczek naszej czyli rozlewanej w Austrii zytniówki.
Pan Lulek
Jotko – lokalny patriotyzm nie sięga u mnie kulinariów – też nie wszystkie potrawy lubię swojego i nie swojego regionu. Pyzy lubię bardzo, ale raczej domowe, które nie mają konsystencji ściśniętej kluski po nacięciu nożem (czasem kupuję gotowe z lenistwa, a potem narzekam). Rur nier jadłam już mnóstwo lat, jednak smak ich pamiętam i to, że Ojciec nam specjalne kieszonkowe na rury dawał. My zjadaliśmy swoje po drodze, a Tacie obowiązkowo jedną zabieraliśmy do domu (Tato nie uczestniczył w obrzędach religijnych, więc nie chodził z nami). Córki na cmentarzu, syn w pracy, a w piekarniku zabejcowane dwie polędwiczki wieprzowe. Wczoraj czerwona kapusta była zasmażana, dzisiaj jest w formie surówki z jabłkami, odrobiną cebuli i winegretem, posypana rodzynkami. Ugotuję do nich ryż , a sos jest jeszcze od kaczki wczorajszej. Na deser ciasteczka
Ooo! Gospodarzu, jak miło, dziękuję bardzo 🙂 🙂 🙂
Tej „pamuły” z mojego dzieciństwa nie podawało się z ziemniakami, wyłącznie samą z sobą. Była to potrawa dyżurna w czasie żniw. Gospodynie nagotowały tego całe gary i na dwa, trzy dni miały spokój. Pamiętam też z dzieciństwa, że to gotowanie trwało bardzo długo. A może to tylko moja dziecięca niecierpliwość tak bardzo wydłużała czas oczekiwania? Nie wiem, trudno mi coś wiarygodnego teraz o tym powiedzieć.
Alicjo, skoro „pamułę” gotowano w czasie żniw, to musiała to być jednak inna odmiana „jagód”, wcześniej dojrzewająca. Drzewa też były duże.
„Pamuła” miała jeszcze jedną, wcale nie bagatelną zaletę. Mianowicie owoce gotowane były razem z pestkami. Potem kiedy się jadło, najczęściej w obejściu a nie w mieszkaniu, mozna było równocześnie urządzać zawody w pluciu pestką na odległość. To dopiero była frajda.
Pyro, kamień mi spadł z serca. Miłego dnia z rodziną 🙂
Pamuła weryńska
5 dag suszonych owoców (śliwki, jabłka, gruszki), 25 dag świeżych owoców, 2 łyżki miodu, 3 łyżki śmietany (lub śmietanki), 2 łyżki pszennej mąki.
Owoce suszone umyć, namoczyć. Ugotować razem ze świeżymi i przetrzeć. Podbić mąką wymieszaną ze śmietaną. Zagotować. Osłodzić do smaku miodem lub cukrem. Podawać do picia z chlebem lub ugotowanymi całymi ziemniakami.
W lecie dojrzewają dzikie czereśnie, kwaskowate i gorzkawe, ale jadalne.
Pyro Mlodsza-ano jak mnie przy stole nie ma,to wyleguje sie tu i tam, bardziej tam niz tu,a glownie w budzie,po sasiedzku 😀
Strasznie blog Pana Piotra sie „ubogacil”,ze przebic sie trudno,z czytaniem na bakier,wiec zdziebko sie zaniedbalam,ale pamietam,pamietam i wpadam,cbdu!!! 😉
Ciao amci 🙂
Wczoraj rano byliśmy na Cmentarzu Witomińskim w Gdyni, a dziś na cmentarzu w Pierwoszynie / także dla gdynian /. Pogoda idealna na ten czas – dość ciepło, bezwietrznie,sporo słońca. Nie mogło być lepiej. Tu na Wybrzeżu nie ma żadnych kulinarnych ciekawostek związanych z 1 listopada. Nic o tym nie słyszałam.
Cmentarz Witomiński jest położony na pagórkach porośniętych lasem bukowym , ale są też piękne stare dęby. Przepiękne miejsce. Niedaleko od bramu głównej znajdują się groby dziecięce.Zawsze wypatruję białego pomniczka dziewczynki o imieniu Leszka. Nigdy nie spotkałam się z tym imieniem ani w życiu, ani w literaturze. Dziewczynka żyła 3 lata, a zmarła w 1936 roku. Grób, mimo że jeden ze starszych jest zadbany. Właśnie to oryginalne imię zwróciło moją uwagę . Dziś byłaby to trochę starsza pani.
U mnie w domu to ostatni tydzień przed przeprowadzką ,planowaną ostatecznie na piątek. Jest więc sporo zamieszania ,ale podchodzę do sprawy całkiem spokojnie,czemu sama się trochę dziwię. Ale nerwy nic tu nie pomogą. Logistycznie rzecz jest ogólnie zaplanowana,mebli do przewożenia dużo nie ma, bo wszystkie szafy.niektóre regały w zabudowie i meble kuchenne zostają. Bardzo szkoda mi moich pojemnych szaf,ale nie pasowałyby mi w nowym miejscu. Za to przyszłej ich właścicielce bardzo się podobają. Jest okazja do pozbycia się różnych niepotrzebnych rzeczy. Na razie to tylko jedna tarka i patelnia, ale nie będzie tu żadnych sentymentów, choć na co dzień jestem chomikiem. Z powodów przeprowadzki trochę się opuszczę w pisaniu na blogu, ale będę starała się czytać wpisy – tak dla relaksu. W nowym miejscu będziemy chyba mieć internet na kartę. Telewizji kablowej tam nie ma,telekomunikacja żąda sobie zapłaty za pociągnięcie kabla do domu, skorzystamy więc chyba z internetu na kartę. Zasięg mamy tam bardzo dobry, bo około 10 kilometrów od nas jest przekażnik telewizyjny. Czeka mnie sporo zmian, ale jak sobie przypominam w tym roku przeprowadzała się Morąg , Andrzej Szyszkiewicz i Nirrod .
Panie Piotrze, byliśmy na Bródnie, kupiliśmy u dwóch handlarzy, po złotówce mają, każde z nas ciamkało inną, ale wrażenia nie zgadzają się ze wspomnieniami. Tak już jest od ładnych paru lat.
Przepis co Pan podał już kilka dni temu rzucili w Trójce, publikowało już go nawet „Elle”…
Czytałem na forach pod tym przepisem że to jednak wychodzi coś jeszcze zupełnie innego niż ta cmentarna pańska skórka. Ten „prawdziwy” przepis to ponoć przekazywana z babki na wnuczkę tajemnica….
Kupiłem swoją u kobity co jak powiedziała że 20 lat tu już handluje i musi być dobra!
Dobra, znaczy skórka, bo czy ta kobita była dobra to nie wiem…
A wczoraj na Woli była nawet skórka o smaku miętowym!!!! kobicie jak powiedziałem to strasznie się zdziwiła, łamaniem tradycji nazwała.
Czasy takie że jeszcze trochę a będzie cokakolowa i smerfowa.
Jako że pańska skórka nieznaną jest w świecie, krótka dokumentacja fotograficzna :
http://picasaweb.google.pl/antekglina/PanskaSkorka#5399134831919105490
Skórki do sesji foto to zakup specjalny dla Blogowiczów!!
A teraz idziemy na wieczorny spacer.
Krystyno – ja mam kuzynkę, Lechosławę (rocznik 43) na nią mówiono Lesia, Leszka, Lecha. Nie wiem jak na nią mówili jej studenco, bo jako starszy asystent fizyki mależała (ponoć) do pił niemożebnych. Nie przepadam za nią, ale kiedyś zwierzyła mi się w wielkiej tajemnicy, że chociaż dziewczyny lepiej się uczą, to w każdym roczniku naprawdę „wielki umysł” ma zawsze jakiś chłopak – nie zawsze prymus.
Anyek – przepis na ciasto Antkowej gdzie?
U nas pogodnie i słonecznie, i temperatura niezbyt listopadowa, +12C o 10-tej rano.
Dzięki Antku za pokazanie pańskiej skórki. Myślę, że już nigdy obydwaj nie dościgniemy tamtego smaku. Mnie jeszcze brakuje do kompletu makagigi. Leżało toto zawsze obok pańskiej skórki. Aż zniknęło!
Pyro,widzę,że w Twojej rodzinie zdarzały się niebanalne imiona, takie wywodzące się z tradycji słowiańskiej, bo przecież i Twoje jest bardzo rzadko spotykane.
Antku,o skórce pańskiej tylko czytałam, a na własne oczy ujrzałam ją dzięki Twojej dokumentacji. Wyglądem przpypomina lody truskawkowo – waniliowe,ale opis konsystencji i skutków dla uzębienia jest zniechęcający. Do zębów doskonale przyklejały się cukierki toffi. Jakoś nie tęsknięza nimi. Ale ciasto wygląda bardzo apetycznie. W supermarkecie dynię sprzedawano w niedużych kawałkach, ale na razie odpuszczę sobie i zupę z dyni i ciasto, bo nie mam na razie głowy do próbowania nowych dań,ale w przyszłym roku skuszę się chyba na to ciasto dyniowe.
makagigi swoim dzieciakom robiłam sama z przepisu :
1/4 l miodu, 12,5 dkg cukru, 1 szklanka maku – zagotować miód z culrem, wspać mak, chwileczkę podgrzewać razem, potem masę wykać na zwiolżony półmisek albo płytkę marmurową, rozsmarpwać, poczekać aż ostygnie, pokroić na kawałki.
…o! No to teraz obrazek mam. Nie jadłam i nie widziałam.
Gwoli ścisłej ścisłości dodam, że nie wiem, kiedy dojrzewają czereśnie-dziczki, wiem, że jadłam je (ukradkiem) u Gospodarza we wrześniu 2008. I nie staram się nikogo wyprowadzić w wiadome pole 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/img_5370.jpg
No… wzięło mnie na wspominki… to pole nie było takie sobie byle jakie!
http://alicja.homelinux.com/news/img_5371.jpg
Przypominam, liczac na tolerancje Gospodarzostwa, ze jednak dzisiaj bedzie godzina 20.00.
Dalej komentowac nie bede.
Marek chyba naprawde prowadzi hulaszczy tryb zycia. Hulaj sobie hulaj.
Ja mam jeszcze zapas nalesników i innych smakolyków.
No to do wieczornego toastu.
Pan Lulek
O. I tuśmy wylądowali 😯
http://alicja.homelinux.com/news/img_5375.jpg
Panie Lulku,
zawsze jest godzina 20:00
Ale dzisiaj szczególna. Zza Wielkiej Wody ja to wiem. Ale myślami jestem.
Tu Młodsza. Wróciłam z cmentarza na Starołęce w rodzinnym mieście. To mały cmentarz, który dopiero od niedawna sie rozbudowywuje. Jest kameralny, na górce, pośród drzew. Zawsze lubiłam tu przychodzić w pierwszy listopadowy wieczór, kiedy widać wszystkie migoczące światełka i gdzie można spotkać ludzi z całej dzielnicy mojego dzieciństwa. Prawie cała rodzina leży na tym jednym cmentarzu, więc chodzi sie od grobu, do grobu. Teraz niestety, gdy znicze są przykryte nie widać juz malowniczej łuny, która górowała nad cmentarzem i była widoczna aż z przystanku tramwajowego, który znajduje się dobry kilometr dalej. Ze względu na pociąg Ryby byłyśmy tam dzisiaj wcześniej ale oczywiście tradycyjnie zjadłyśmy po rurze. Wg mnie smakują tak samo tylko cena jest 3 razy taka jak dawniej. Ten specyjał jadam tylko w ten dzień i przyznaję, że w ciągu roku nigdy go nie widziałam w żadnym sklepie, czy cukierni. Lecę zrobić sobie kawę
Wróciłam z cmentarzy, jak co roku byłam na Powązkach i na Bródnie. Wszędzie po parę grobów rozrzuconych od siebie, sporo chodzenia. Po wczorajszym wpisie Antka i ja kupiłam sobie pańską skórkę, twarda jak skała, ewidentnie rąbana, na raz za duża, a ugryźć raczej trudno.
Dużo ludzi, ale bez ścisku w bramach i na szczęście nie zginęły postawione wczoraj kwiaty. Na Powązkach byłam z synem, potem się rozdzieliliśmy, on poszedł na Cmentarz Ewangelicki ( tam są pochowani wujowie mojego męża), a ja sama na Bródno. Mąż wyruszył daleko na grób swojej mamy. Moja mama kiepsko chodzi i niewiele już rozumie. Smętnie trochę mi było. Zwykle byliśmy razem.
Moja prababka urodzila sie w 1860 roku a zmarla w 1958 czyli 3 lata po moim urodzeniu. Choc jej nie pamietam to miedzy nami zyjacymi krotko w tym samym czasie zlaczylismy poki co 150 lat. Kawal czasu a jeszcze nie koniec (i nie predko mam nadzieje 🙂 )
No coz tutaj specjalnie tradycji chodzenia po grobach nie ma a ja w Calgary nawet nie mialbym gdzie isc (i dobrze). Pogoda sloneczna i nawet cieplo wiec ladnie. Niestety mrozy sprzed dwoch tygodni zabily zloto-rdzawa jesien ktora tu mamy i kolorow nie mamy. Zbrazowiale i poskrecane liscie juz tez opadly. Szkoda, bo widok od miasta w strone gor wylozony zloto-rdzawym dywanem jest przepiekny. Teraz tylko brazowa preria z przyszlymi stekami poki co pasacymi sie spokojnie i juz z futrem grubym na zime. Czas tez nareszcie zmienili (choc i tak nie wiem po co w ogolei zmieniaja) i jestesmy znowu 8 godzin do tylu. Kulinarnych wrazen zadnych ostatnio u mnie nie bylo. O panskiej skorce slysze pierwszy raz.
Moi Kochani,
Dawno sie nie udzielalam na blogu, ale czytam wpisy moich przyjaciol i wlasciciela bardzo regularnie. Mam komunikat: BEDE BABCIA!!!!! Ja nie tesciowa a cwiekra (ostatnie lekcje z blogu) bede pelnoprawna, zasluzona (tu widze ordery i brawa hej, hej) babcia z czego sie ciesze lazac po suficie.
Mam wydac „dziekczynny” objad w nastepna sobote. Rodzina jest miesozerna, ja nie mam duzo czasu a obiad Musi byc super.. moge liczyc na Was???
Lena
Lena mozesz, na pewno przyjedziemy. Gratulacje.
Leno, gratulujemy! A duża ta Rodzina?
Nemo,
serdeczne dzięki za przepis 🙂
Leno,
gratulacje, babciostwo to naprawdę fajna sprawa, znam to z autopsji 🙂 niestety mamy tylko jednego wnuka i nic nie wskazuje na to żeby miały być następne wnuczęta a szkoda 🙁
Byłam w górach, ale dopiero pod wieczór. Wdrapaliśmy się na nasz ulubiony Gemmenalphorn, a tam zastaliśmy nasze ulubione koziorożce. Ludzi na szczycie już nie było, po drodze mijaliśmy schodzących wędrowców, w tym tego znajomego, z którym zagadaliśmy się w zimie i ukradli mi sanki. Opowiedziałam mu historię pościgu za złodziejami, był pod wrażeniem 😎 😉
Makagigi było moim ulubionym zimowym przysmakiem. Smażyło się jak u Pyry – cukier, miód, mak. Dawno już nie jadłam. Kaimak własnej roboty też był wspaniały, lepszy od najlepszych krówek 😎
Od zachodu ciągną chmury, a na szczytach duje, idzie front.
Pańską skórkę podobno robi się bez żelatyny, a z pektyną i syropem ziemniaczanym.
Lena !
Gratulacje. To pewnie skutek tej techniki sciagania podwiazki. Dogonilas wiele osób ale ja tak przemysliwuje jakby bylo gdyby moja 24 wnuczka zrobila mnie pradziadkiem. Bylbym wtedy przybral tytul PAN PRA LULEK
Jeszcze raz gratulacje
Pan Lulek
Mili Państwo! Mam dwie olbrzymie (ca 10kg każda) dynie i tylko 2 dni. Co z nimi zrobic, żeby nie zmarnotrawic? Halloween sie skończył i dekoracje zostały. Okoliczni Amerykanie wyrzucają, ale jam homo Cracoviensis i serce by mi się rozpukło z rozpaczy. Jeśli kogoś interesuje to „święto” to wrzucam parę zdjęc.
http://picasaweb.google.pl/cichal05/BedfordHall09#
Cichal,
obierz, pokrój na kawałki, ugotuj z malutkim dodatkiem wody i podziel uzyskany mus na porcje po 0,5-1 kg, zapakuj w pojemniki lub woreczki i zamroź. Zimą zużyjesz na zupę, ciasto, co zechcesz. Przechowuje się bardzo dobrze. Ze świeżej możesz zrobić marynatę, zupę, ciasto, kompot. Można mrozić surową, pokrojoną w kostkę, ale zajmuje więcej miejsca.
dziękuję Nemo. Czy może byc zamrożone przez pół roku? Na tyle mniej więcej wyjeżdżam
śliczny kod „fafe”
Nemo! Bzdury piszę. Przecież lodówkę wyłączę…
Witam, bylam i wrocilam, bylam w robocie, bylam na przeroznych cmentarzach, udalo mi sie uciec przed zatorami na drogach
morag,
Ludzie z okolicy pytaja co z filmem o grobowcach rodziny Bathanyi. Odpowiadam, ze gdzies zgubiliscie jakis kabelek, potem byla powódz i chyba wszystko wcielo. Temat wydaje sie byc aktualny w zwiazku z budowa nowych koszar. Przyszlosciowe dostawy MA (mieso armatnie) zapewnione.
Pan Lulek
Cichal,
jak wrócisz za pół roku, to niebawem będą świeże dynie i nie zdążysz zużyć tych zakonserwowanych. Tak więc oszczędź sobie roboty i skompostuj.
Zamrożoną dynię można bez strat przechowywać przez rok, ale skoro wyłączasz lodówkę… 🙄
Panie Lulku, ten film to bedzie legenda, panowie J. i A. nie sa w stanie go zmontowac, no coz oni to artysci…. a ja nie mam sprzetu
młodej przyszłej Babci miłego oczekiwania .. 🙂 … nowożeńcom Alsy szczęśliwego życia … 🙂
nostalgiczny dzień dzisiaj był … pańską skórkę próbowałam kiedyś na Wólce … popróbowałam i jakoś mnie nie ciągnie chociaż lubię patrzeć jak ciągle ją sprzedają …
Dwaj Rumuni na wczasach wystawiaja glowe z namiotu i mowia ale leje…
U mnie tez leje , Szkota gadac
Ludzie lataja w podkoszulkach;
http://www.youtube.com/watch?v=2aJRLPDlbtw
http://www.youtube.com/watch?v=oG6pEolAKm8&feature=related
Panie Lulku i Jolinku,
Bardzo dziekuje za zyczenia ale nadal czekam na przepisy miesne aby sie nie narobic a wykazac. Nikt nic ne ma???
Alicjo, gdzie sie zapodzialas???
Lena
Ja zawsze na posterunku, Leno!
Leno, po tamtej stronie Kałuży juz moze poszli spać, zajrzyj pod ten adres i moze znajdziesz jakis przepis stosowny :
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/
http://www.youtube.com/watch?v=gV_yOsFTRuo
Alicjo piękne wybory …
Lena Małgosia pytała na ile osób bo chciała coś pod powiedzieć … może pieczone perliczki jeśli u Was są … inny smak a prosty jak pieczone kurczaki ..
Tuśka!! Gratulacje!! 🙂
Ciasto z dyni, to z moich fotek zrobione jest według przepisu który znalazła Morągowa:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=1279#comment-171489
http://www.youtube.com/watch?v=Bj54lpwJnSs&feature=related
Kod: 7777
A i to pasuje…
http://www.youtube.com/watch?v=DesfJLPG-5o&feature=related
Pisaliście o pamule. Moja ciotka, latem, w czasie żniw gotowała zupę z wiśni którą nazywała barszczem z wiśni. Zupa była z wiśni szklanek, tylko one się nadawały, może to te czeresienki które jotko pamiętasz??
Ten barszcz to była taka owocowa, przetarta przez sito, zabielona śmietaną, może zagęszczona mąką? Do tego gotowane, okraszone skwarkami kartofłe. Taki barszcz robiła jeszcze z pierwszych kwaśnych jabłek, jesienią z zielonych antonówek.
Pamuła nazywają w Krzeszowie takie rozgotowane w kotle węgierki, taki pierwszy etap smażenia powideł.
Jak Krzeszów to Brzucho!
Brzucho, zdrrowia życzę!! Czy Ty masz pojęcie że w krzeszowskim Gminnym Urzędzie nie mieli pojęcia o Twoim artykule w „Kuchni”?
Ale już mają… 😉
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7208296,Marynarka_USA__Strzaly_w_Gdyni_przypadkowe__Czyszczenie.html
Szczęście że nie czyścili dział.
Tuśka – gratulacje. Toast z 20.00 dedykuję potomkom i Młodej parze Alsy.
Do jutra.
😯
Żeby uczcić wasze uszy, wykropkowałam conieco, ale przytaczam tekst, bo jest bardzo na miejscu, sami powiedzcie:
„Mialem juz dzisiaj nic nie pisac ale sie wk*** jak nigdy!
Musze odreagowac.
Sorry za błędy i ogólny chaos, ale mam to w d***. Niech
to ch*** strzeli, j***y dr Oetker! No, co mnie k***
podkusilo, zeby kupic budyn z tej firmy?
Siedzialem sobie w domu, czytalem to i tamto, az mnie
nagle zlapala ochota na budyn. A z piec lat juz tego
gówna nie jadlem. No i sie wzialem ubralem, pobieglem do
sklepu. Poprosze budyn. Prosze. Dziekuje.
Szybki powrót do domu.
Na opakowaniu napisane, ze gotowac mleko, potem wsypac,
bla, bla, bla. Zrobilem jak kazali. I co? I wyszlo mi kakao!
Rzadkie jak sraczka. Tego sie nie da jesc. Jak te pieprzone chamy
moga nazywac to cos budyniem i jeszcze chwalic sie nowa receptura?
Mam tego dosc. Dosc je*** demokracji, kapitalizmu i
calego tego scierwa, które weszlo do nas po ’89. Chce
takich budyniów jak za komuny! W brzydkich opakowaniach,
ale gestych z takimi wkur***jącymi grudkami!
I kisieli tez chce! Niedawno na wlasne oczy widzialem jak
moja znajoma PILA kisiel! Jak, k*** mozna pic kisiel?! Czy
nasze dzieci juz nie beda pamietaly, ze to nalezy wyjadac
lyzeczka, do której wszystko sie lepi i na koniec trzeba oblizac?
Kto mi zabral szklane litrowe butelki z koka kolą? Komu
one przeszkadzaly? I mleko w butelkach i smietana, które
kwasnialy, bo byly prawdziwe! A teraz po tygodniu stania
na kaloryferze dalej jest „swieże” – co to, k***, za
mleko?! A dzieci mysla, ze to mleczarnia mleko daje, a
krowa jest fioletowa.
A te butelki takie fajne kapsle mialy, skoble do
strzelania w d*** sie z nich robilo!… A gumki sie z
szelek wyciagalo… Gdzie teraz takie szelki?
Dlaczego teraz nawet wafelki prince polo sa w tych
cudnych opakowaniach zachowujacych swiezosc przez piecset
lat?! Ja chce wafelków w sreberkach! I nie tylko prince
polo, ale i Mulatków!
Jaki dziad skur**ł sie zachodnia technologia, dzieki
której teraz wszystkie cukierki rozplywaja sie w ustach,
a nie tak jak kiedys, trzeba je gryzc bylo, tak normalnie
jak ludzie!? No pytam sie, no!
P**le miec do wyboru setki rodzajów lodów i nie móc
zdecydowac sie, na jakie mam ochote!
Kiedys byly tylko bambino w czekoladzie i wszyscy byli
szczesliwi, a jak rzucili casatte to ustawiala sie
kolejka na pól kilometra.
Czy ktos pamieta jak smakuje prawdziwa bulka? Nie, k***,
nie tak jak w waszych p*** sklepach, napompowane
powietrzem kruche gówna!
Prawdziwe bulki sa twardawe, wyraziste w smaku, a
najlepiej z prawdziwym maslem, które wyjete z lodówki
jest niemozliwe do rozsmarowania! O margarynie za komuny
mozna bylo tylko pomarzyc, a jak byla, to taka ch**owa,
Chyba Palma sie nazywala.
Wielkie p*** koncerny wy*** na amen z rynku moja
ukochana oranzade, która za mlodu gasilem pragnienie, a
morde przez piec godzin mialem czerwona. I jej mlodsza
siostre – oranzadke w proszku, której nikt nigdy nie
rozpuszczal w wodzie, Bo sluzyla do wyjadania oblizanym palcem.
Nawet ukochane parówki mi z**bali, dzis juz nie robi sie
takich dobrych jak kiedys…
W telewizji dwa kanaly, na kazdym nic do ogladania. Teraz
mamy sto kanalów – i tez nic nie ma. Mozemy wp*****lać
pomarancze, banany i mandarynki, a kiedys jak przyszedles
z czyms takim do szkoly, to cie szefem nazywali.
Fast foodów tez nie bylo i kazdy zywil sie w drewnianych
budach i zarlismy z aluminiowych talerzy i jakos nikt
sraczki nie dostal, a smieci wokolo nie bylo bo nie bylo
zasranych jednorazówek. A jak chcielismy ameryki to
zywilismy sie zapiekankami z serem i pieczarkami i
hod-dogami nabijanymi na metalowe pale. Bula, parówa,
musztarda! Nic wiecej do szczescia nie potrzebowalismy.
Sp*** zasrana Ameryko! A taką, k***, mialem ochote na
budyn!”
p.s. Ten tekst Jerzor gdzieś wynalazł i mi podrzucił, no to ja wam.
O, i rozmowa… nie przez ocean, bo po tej samej stronie jesteśmy, ale tu Ontario, tam Kalifornia, jak to w sieci… i wynikła taka rozmowa (od razu zaznaczam, że pamięć do ludzi mam i owszem, w przeciwieństwie do innych bzdur):
C:
Cheers. Mam nadzieje ze Kalifornijskie (wino)
A:
Francuskie, Czesławie – to u znajomej, Francuzki z pochodzenia i ona urządzała imprezę. A ja Ciebie pamiętam, wyobraz sobie… C klasa (rok wyżej, czyli Twoja) sąsiadowała z naszą A klasą na moim pierwszym roku, to było na rogu w korytarzyku, lewa część budynku, i wszyscy sie tam ciągle mijaliśmy na przerwach. Pozdrawiam serdecznie!
C:
Ah, jesli to u Francuzow to na pewno wino dobre. Pomijajac lokalny patriotyzm (Kalifornia), mam wrazenie ze Francuzi dobre wina wypijaja w kraju a eksportuja tylko to czego sami nie chca…
O, to zaskoczenie – myslałem ze mnie w LO zupelnie nikt nie zauwazyl – no moze oprocz nauczycieli jako ze ciagle komus podpadalem. Ja tez Ciebie pamietam z LO. A o tym korytarzyku to zapomnialem – masz racje to byl ciasny korytarzyk niedaleko pokoju nauczycielskiego – jak boczna nawa w kosciele – zawsze pelen aniolkow. Ale najbardziej utkwily mi te spacery w kolko korytarza w zla pogode – jak w wiezieniu, ale bylo wesolo. I kolejki po herbate u woznej w piwnicy i P.*** ktorzy probowali nas nauczyc tanczyc na WF-ie….a my odwazni inaczej stanelismy pod sciana i wstydzilismy sie poprosic nasze kolezanki do tanca. Do teraz pamietam ze walca tanczy sie na 1-2-3,
A w Topoli to w czasach mlodosci tez czesto bywalem. Też pozdrawiam!
A:
Herbatę parzyła św. pamięci Pani Majerowska, w takim wielkim aluminiowym garze – co ona tam dodawała nie wiem, ale to była herbata najlepsza w świecie. Spacery w kółko, no własnie! Jak byłam tam z 10 lat temu, prof.M. (jedyny ze „starych” nauczycieli wtedy, pan od fizyki) oprowadził mnie po szkole i po kibelkach, w których paliło się papierosy, raz nawet nas przyłapał, ale on machał na wszystko ręką. Teraz sam sie musiał ukrywac w kanciapce za pokojem nauczycielskim, żeby zapalić, do czego to doszło! O ile wiem, ogólniak przenieśli gdzieś na drugi koniec miasta. Szkoda. Mnie sie tam juz nie chce dreptać, to nie moje miejsce. A tańców z koleżankami to żałujcie!
C:
Ja pamietam jak M. palil w swoim gabinecie i zawsze gasil peta pod zlewem w kanciapce za gabinetem. Bylem w LO kilka dobrych lat temu – jeszcze istnialo i on ciagle pamietal jak mi ciagle powtarzal „Czesio, powiedz ojcu aby zarezerwowal jedna krowe na koszty urzadzen w laboratorium” – ja mu zawsze cos tam krecilem i rozstrajalem – bylo to ciekawsze niz wzory fizyczne. A na papieroska koledzy (ja jeszcze nie palilem) chodzili na cmentarz – za boiskiem. I wtedy mr.R (*mr., bo R. uczył angielskiego, przypisek mój – Alicji) byl przesladowca palaczy. Wskakiwal tam znienacka (na pozor nie wygladal ze mial taka kondycje) i kto nie zdazyl na czas przeskoczyc przez murek dostawal porzadnego kopa w zadek,i na tym sie konczylo. Po przerwie wiadomo bylo kto sie zalapal, poniewaz mr.R. w tej branzy fuchy nie robil. Kiedys zrobilem fotke naszych klasowych nalogowcow – jest w galerii klasowej. Arek M. pisal ze musial sie przez to gesto synowi tlumaczyc…
A: Ja towarzyszyłam palaczom na dużej przerwie na ten stary cmentarz i szybko się od nich zaraziłam. W słotne i zimowe dni paliło się w kibelkach, aż sino było przy drzwiach. Nie spotkałam osoby, która by zle wspominała naszego pana od fizyki. Był sprawiedliwy, ale nie gnebił nas, wiedział, że Einsteiny z nas raczej nie wyrosną 😉
—————-
O… i nie wyrosły 🙄
Ale nie o to szło 😉