Za czym tęsknię na obczyźnie
Jestem w swoim ukochanym kraju. Tutejsza kuchnię wprost uwielbiam. Ale po kilkunastu dniach zajadania się pastami, rybami, owocami morza coraz częściej myślę o kuchni warszawskiej albo i kurpiowskiej.
W kuchni polskiej zawsze ważną rolę pełniły dania mięsne. Mnogość przepisów z użyciem mięsa jest tak ogromna, że nie sposób pokazać choćby setną ich część. Jadano od wieków wiele dziczyzny, drobiu, mięsa zwierząt hodowanych. Przerabiano i konserwowano mięso na wiele sposobów, po to, aby wykorzystać każdą cenną część.
Jadanie mięsa było w naszych warunkach klimatycznych po prostu niezbędne dla organizmu. Ale też zawsze było oznaką zamożności, osiągnięcia pewnego statusu, gdyż mięso było w cenie.
Ponieważ konieczne było przechowywanie mięs w dobrym stanie przez dłuższy czas, nauczono się wielu doskonałych, dość skutecznych,choć prostych, sposobów konserwacji, takich, jak przechowywanie w soli, solance czy pokrzywach lub zsiadłym mleku. Mięsa także suszono, wędzono, przerabiano na bardziej trwałe wędliny. W głębokich lodowniach wykopanych w ziemi okładano mięsa lodem przechowywanym od zimy do letnich miesięcy. Wymagało to wielkiej pracy i przemyślności, a także staranności. I mimo wszystko w dawnych czasach nie zawsze udawało się ten cenny kuchenny surowiec, jakim było mięso, przechować w sposób dobry, bez uszczerbku na smaku i świeżości. Od czego jednak przywożone z zamorskich krajów korzenie, które dodatkowo świadczyły o statusie i zamożności, ale i zwyczajnie zabijały niemiłe wonie zestarzałych mięsiw.
Daleko wszakże odeszliśmy od tamtych czasów, nie musimy się martwić o świeżość mięsa, bo możemy je nie tylko schłodzić ale i głęboko zamrozić. Dzięki temu można przechować mięsa bez straty smaku kilka miesięcy. Inna sprawa, że zwykło się uważać i chyba z dużą dozą prawdy, że mięsa mrożone nie mają tego samego smaku, co świeże. W przypadku jednak dziczyzny mrożenie wyraźnie wpływa zarówno na polepszenie smaku jak i nadaje kruchość mięsom.
Obecnie coraz częściej decydujemy się na dietę wegetariańską, zarówno z przyczyn zdrowotnych, jak i światopoglądowych. Lekarze twierdzą jednak, że białko zwierzęce zawarte w mięsach jest konieczne dla rozwoju dzieci, częstokroć osoby ciężko pracujące fizycznie, wymagające intensywnego odżywiania także powinny jadać potrawy mięsne. No i przecież mięso jest po prostu smaczne, daje się różnorodnie
przyrządzać i zwyczajnie …lubimy je.
Komentarze
Dieta wegetariańska wymaga wielkiej wiedzy. Znajoma lekarka pracująca niegdyś w szpitalu Praskim ( znaczy na Pradze), mówiła mi, że mieli tam specjalny oddział dla wegetarian. Na moje wielkie zdziwienie – myślałam wtedy, że to taka prosta i zdrowa dieta – wyjaśniła mi, ze głównie są to pacjenci z ciężką anemią i awitaminozą, czym mnie jeszcze bardziej zadziwiła. Potem dopiero doszłam w czym rzecz.
Ja mam żelazną zasadę – należy jadać wszystko.
Do Alicji prywata!
Moja ostania notka dotyczy Krajewskiego – może Cię zaciekawi! Zapraszam.
Dla niezorientowanych maly słowniczek:
wegetariańska – jarska
wegetarianie – jarosze
Arianie – Bracia Polscy.
Zabo tak wracajac do oczywistych oczywistosci to dzieci tak ale tym czterdziestu koniom to prosze poprzyklejac naklejki, ktory na ktore pastwisko, ktory w stajni, ktory ktorego gryzie itd.
yyc, mnie nie tyle zdziwiła waga tych koni, bo takie ważące tonę i ponad, to się spotyka, ale wzrost. 19,2 dłoni to jest na nasze 195 cm. A takiego konia to jeszcze nie widziałam. Mam kłopoty z czyszczeniem takich po 172.
Taka jazda na stojąco na dwóch koniach to się po polsku nazywa „poczta węgierska”, w kłusie jest trudniejsza niż w galopie, ale mniej efektowna.
Morągu nie wpadaj w panikę. Ty tylko do dzieci. Konie Wujek Leszczek, a i to na skróty
ASzyszu, ja wiem, że Ty jesteś za polskim nazewnictwem, ale jeżeli jarosze jedzą jare, to jak się powinni nazywać tacy jarosze, którzy jedzą również ozime? 🙂 🙂
Ozimianie?
Ozimiacy?
Oziimi?
Ozi?
Witam po porannym zamieszaniu. Zamieszanie miało zasadniczo dwa źródełka : primo, Młodsza jechała na 4 dni na Roztocze na piwo! /Rozumiecie? 10 godzin w upale w pociągu, żeby3 dni siedzirć w Zwierzyńcu Torobinie i w Zamościu?/ No dobra, niech tam; w Zamościu folk – festiwal i kumpel z drugim dzieciątkiem i w ogóle… Druga przyczyna zamieszania, to gromadne /bo przez gromadę robotników, cfiągnik z kosiarką i obkaszarki/ koszenie trawników. Ależ pies miał używanie obszczekując każdy element komanda oddzielnie i wszystkie razem. Dostał klapsa reklamą f-my Real. Dokonałam zakupów owocowo – cukierkowo- skrzydełkowych, z wyliczeniem, że owoce dla Pyry, skrzydełka dla szczekliwego, a cukierki dla dziewczynek, które mi zabierają 2 x dziennie psa na zabawy terenowe. Zaraz jeszcze o czymś napiszę, tylko kawę sobie zrobię.
Druga sprawa jest dla mnie tak zadziwiająca, że muszę sobie o niej pogadać (wczoraj już rozmawiałam z Żabą) ale „bohater romansu” dzwonił do nmie jeszcze do późnej nocy kilkakrotnie i rzecz cała we mnie siedzi i ćmi, jak bolący ząb. Bardzo proszę Panów naszych o pominięcie tego tekstu, bo on tylko dla kobiet. Pisałam kiedyś, że mam kumpla, a nawet „byłego – niedoszłego” /na szczęście/ w Stanach. Tu zostawił ślubną i dwójkę dzieciaków – stdentów i pocuł się tak zaszczujty przez komunę, tak zagrożony fizycznie /nigdy w politykę się nie bawił/ że zwiał. Żona do niego dojechć nie chciała. Rozwiódł się i natychmiast ożenił z Amerykanką / dzieciak byłb w drodze/. Małżeństwo przetrwało 14 lat i pani puściła pana z torbami i niespłaconymi kartami kredytowymi. Pomalutku spłacił. Dostaje niewielką e
meryturę, a do stycznia pracował jeszcze i nieźle dorabiał. Wziął sobiew domeczek na spłaty i jakoś tam się kula do przodu. A tu starość pomaleńku, a tu samotność. Szukał Pyry – Pyra nie chciała go 50 lat temu i tym bardziej teraz niechodząca. Tu dygresja – nad pierwszą żoną piał z zachwytu jaka porządna, skromna i cnotliwa. Po ślubie okazało się, że cnota ją nic nie kosztowała /seks wśród wrogów osobistych i ciężkich obowiązków małżeńskich/. Miał o to pretensje p;rzez 22 lata. Druga „taka amerykańska” – wiadomo, teraz dzwoni w euforii – będzie się żenił na Gwiazdkę, znalazł kobietę swojego życia, w ostatnim tygodniu przegadali 40 godzin przez telefon, nie licząc skypaQ! Coda z puentą – Pani mieszka w Arizonie, pan w Ohio, skromne 3000 mil ich dzielĄ, Nie widzieli się na oczy, pani pod opieką centrum leczenia nerwić. Pyra zresztą , poznańska, 62 lata. No wiecie co? Kiedy ONI dorastają?
oj tęsknię ja 🙁 tęsknię na obczyźnie 🙁
i najbardziej mi żal:
http://www.youtube.com/watch?v=2D_ey4XKVIg
od 50” 😆
Dzien dobry Wszystkim,
Piata rano, spac nie moge, bo czekam na ocene moich zleconych, moze trzeba cos poprawic.
Gospodarzu,
po kilkunastu dniach na obczyznie to jeszcze sie nie teskni za niczym, ale po kilkunastu czy kilkudziesieciu latach to i owszem. Mieso i warzywa sa wszedzie, McDonaldy mozna omijac z daleka, ale bez chleba zyc sie nie da.
Ja wlasnie za chlebem tesknie najbardziej. Oni tu w ogole nie wiedza co to slowo oznacza i jak chleb moze smakowac. Sklepy zapakowane sa wyrobami chlebopodobnymi, ktorych ja nie znosze. Kiedys jezdzilem specjalnie do polskich czesci Brooklynu po nasze pieczywo, ale teraz i tam zniknely male piekarnie z prawdziwego zdarzenia.
W czasie moich wizyt w Polsce codziennie wstawalem rano, i szedlem po swiezy, chrupiacy chleb i bulki, robilem wszystkim sniadanie i patrzylem jakie dla nich normalne to, co dla mnie takie dobre.
Zaintrygowala mnie Zaba tym 195cm koniem, wiec obejrzalam zdjecia myslac, ze to moze Shire. One w porywach do 20 moga miec. Najwiekszy chyba kolo 21 „dloni”. Na zdjeciu jednak jak byk napisane, ze belgijskie.
z takiego konia spaść to już nie bydle co 😉
Wczoraj, kiedy plotkowałam z Żabą, jednym okiem patrzyłam na Eurosporcie na Puchar Narodów – koński. I zakochałam się od pierwszego wejrzenia w małej, lekkiej i czarnej jak sadza klaczce pod szwedzką amazonką – bodajże Mini jej było. Jak ona brała przeszkody – cudo.
Kon, galop, powietrze w plucach, przestrzen…
Ah!
Tymczasem praca, nowy Europejczyk w Galerii przestawiony http://www.scholar-online.eu/viewpage.php?page_id=70 i zajecia bardziej skrupulatne jak wypelnianie formularzy…
Az mi sie zamarzyl kulig jak w Panu Wolodyjowskim, ale to chyba nie pora…
Panie Lulku miły, czekamy na Pana skrypt. Miał być na święto robotnicze, a tu już 22 lipca nawet minął 🙁
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=833#comment-146556
Małgosiu- słusznie, Pana Lulka do porządku trzeba przywołać.
Miejmy nadzieję,że się odezwie i wytłumaczy.
Ja przez najbliższe ponad 2 tygodnie odzywać się nie będę-
szykuję się do wakacyjnego wyjazdu.
Zamelduję się po powrocie 10 sierpnia !
A w dzisiejszą upalną pogodę absolutnie nie tęsknię
za żadnym mięsiwem, ale za dobrym chłodnikiem,
michą sałaty i chłodnym białym winem 🙂
Danuśka, wspaniałych wakacji i bardzo miłych wspomnień.
Danuśka – udanych wakacji.
Zauważyliście ? W nocy odezwała się Grażyna. Za dnia się do nas nie przyznaje
Małgosiu-dziękuję bardzo i znikam !
Dzień dobry Szampaństwu,
u mnie burza za burzą 😯
Nie bedę powtarzać za Starą Żabą, ale… powtórzę, bo moje własne wylądowało w szpitalu, zasłabł był, brak żelaza i takich tam innych. Wegetarianom im się zachciało być, zanim dowiedzieli się, co to naprawdę znaczy, czego organizm potrzebuje i tak dalej.
No ale matka wtedy była stara i durna i nie wiedziała „oso chozi” , girlfrienda wiedziała. G… tego tam wiedziała. Wypisali się z tego szybko.
To nie chodzi o to, żeby jeść tony mięsa, tylko o to, w czym wyrośliśmy i o co nasz organizm woła.
O… organizm przeciętnego północnego amerykanina woła o frytki, burgera i colę :shock
Zapotrzebowanie na zdrowy rozsądek maleje, odkąd media sterują życiem.
Torlin ,
dzięki, zaraz tam lecę!
Pyro z 11:09 …
nikt nigdy nie dorasta, a chłopcy to już wyjatkowo 😉
Nie doczytałam jeszcze wszystkiego, Grażyne zauważyłam, nalezy ją ochrzanić i nawet domusztardować, niech sobie nie myśli, tylko się udziela, ja dzisiaj w rozbiegach, bo goscie będą albo nie, na razie burza za burzą 😯
No dobra, byłam przygotowana na burze, ale przepraszam, że przepraszam… TYLE ?!
Witam,
nie tylko po podróżach zagranicznych człowiek tęskni do znajomych smaków. Tygodniowe stołowanie się u dobrej gospodyni w gospodarstwie agroturystycznym i objadanie się zdrowym wiejskim jedzeniem wywołuje nieodpartą chęć zjedzenia zwykłych ziemniaków z kefirem,albo prostej zupy jarzynowej.Niby człowiek ma wolną wolę i nikt go do niczego nie zmusza,ale zastawiony stół prowokuje do obżarstwa i okazuje się,że silny charakter to mit. Ale w domu od razu przywołałam się do porządku.
Jako pamiątkę z regionu kieleckiego/bo tam właśnie byliśmy/ przywiozłam sobie trochę jajek od kur podwórkowych.Na tej wsi jeszcze gospodynie hodują kury ,chociaż kurczaki często stają się łupem lisów,które grasują podstępnie na polach i w ogrodach,a gnieżdżą się w opuszczonych stodołach.
Krystyno…
ziemniaki pokoperkowane, kwaśne mleko i do tego mizeria 😉
Jerzor dodaje, że koniecznie jajko sadzone w tym zestawie. Najlepiej dwa.
To tak przed południem mnie zebrało…
http://www.youtube.com/watch?v=1IqzNPAv0mk
hm… drobna próba
U mnie znowu burza… a ja tego tak nie lubie. Przed poludniem tutaj, a ciemno, jak o piatej nad ranem.
Pierony i te tam… Zebrało mnie na, i słucham bardzo głośno, , zeby zagłuszyć elementy przyrody 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=PmFkQv2AgGw&feature=related
Alicjo,właśnie taki był pierwszy obiad pourlopowy,tylko zamiast mizerii zsiadłe mleko,kupione wprawdzie w sklepie,ale bardzo dobre.
A ja tesknie za swiatecznym zajacem i pasztetem z zajaca. Zawsze na swieta byly 2-3 zajace, ktore wczesniej kruszaly na balkonie ze 2-3 dni jesli dobrze pamietam. Potem sie je obieralo co pachnialo dosc intensywnie. Comber na pieczen a przody na pasztety. I takich swiat juz nie mialem co najmniej od wyjazdu czyli 27 lat. Tzn. nie mialem zajaca od 27 lat. Pamietam tez pyszne kuropatwy w sosie takim ze smietana i chyba grzybami, pyszne. Pamietam pierwsze szparagi, biale i radosc jak sie wreszcie pokazaly, pyszne. Pamietam pierogi z serem na slodko i polane maselkiem z bulka i w dziecinstwie to byla moja ulubiona potrawa, pyszne (nalesniki podobnie tylko twarozek z zoltkiem i cukrem byl). Pamietam rosol z makaronem wlasnorecznie robionym. Rosol czysciutki jak by go przez gaze przesaczono, pietruszka zielona i ten makaron, pyszny. A wracajac z Kraju zawsze zabieram ile sie da kaliskich andrutow, ktorych nigdzie indziej nie ma a najlepsze zawsze sprzedawali w Kaliskim Parku ktory jest przepiekny choc go po wojnie mocno zniszczyly kochane wladze PRL-u. Uwielbiam w rodzinnym miescie poplywac hamburka po Prosnie i jestem nawet czlonkiem KTW (Kaliskie Tow. Wioslarskie) drugie najstarsze w Polsce. Skladki place co roku sumiennie i na czas, nawet jak mnie tam nie ma 🙂 No i jeszcze pare rzeczy rozbudza mile wspomnienia ale za duzo by pisac, tyle dobrych smakolykow sie jadlo mimo tych wiecznych brakow. W Calgary slonce +29 C i ma tak byc przez tydzien nastepny.
YYC – jesteś we wrześniu u Pyr na obiedzie więc się zastanów. co chcesz zjeść. Zajęcy nie dostaniesz, ale inne potrawy – wg zamówienia
Tak wcina, ze nawet nie mozna sprawozdawac na bierzaco. Skryptowac sie nie da. W ogrodzie zimowym gotowa jest podloga z betonowych plytek.
Na dworze + 37 Celsjuszy. Upaly dopiero w drodze.
Ciekawe czy Gospodarz przywiezie z Carrary cokól do swojego pomnika.
Szykuje sie Zasluzony Dla.
Pozdrowienia
Pan Lulek
Witam, po wpisie Gospodarza poszlam do Hali Mirowskiej i kupilam wolowiny kilo dla ludzi kilo dla tutejszego psa i za chwile jak pies doprowadzi swoja pania do domu, bedziemy jadly zrazy, fasolke szparagowa / zolta i pokoperkowane, mamy bob, szkliwie w zebach mi ropusciolo sie od owocow, mamy agrest, sliwki, wisnie i borowke amerykanska ale nawet dobra i biala, wspaniala herbate.
Pyro z 11:09
ja też mam takiego, który wtedy, kiedy ja byłam jak najbardziej, to on się ogladał za ptaszkami na dachu, bo ja byłam za smarkata.
To dawne czasy, szczenięce właściwie, teraz się z tego śmiejemy, ale widzę to samo, a raczej słyszę czasami – bo jakbyśmy byli razem, tak się swietnie rozumiemy, to…
To co? To raj?! Życie codzienne skutecznie zabija romans, jak się o to nie dba.
I nie bedę wytykać, tylko wskażę paluszkiem – panowie myślą, że jak już maja w garści, to spoko i wystarczy.
Hm. No, pary mi zabrakło, bo już się dzisiaj nagadałam na ten temat z moim niedoszłym, zresztą
bardzo dobry przyjaciel, ale jak czasami mi mówi o tych scenariach „a bo jakbyśmy…” to ja patrzę z politowaniem i przywołuję do poziomu. Świetnie sie rozumiemy, bo kazdy ma swoje życie, a spotykamy sie w enklawie zwanej „przyjazń”. Bądzmy wdzięczni za przyjazń. Wydaje mi się, że nie przeszlibyśmy próby ognia. Jako przyjaciele – jesteśmy najwyższej próby.
http://www.youtube.com/watch?v=cIdus3Iv220
Dziekuje Pyro za propozycje, kopytka zawsze uwielbialem z mieskiem w jakims gestym sosie 🙂 ale przyznam, ze myslalem ze to raczej ja zaprosze Pyry gdzies na obiad no i zrobie te pina colade :-). Knajpek pewnie w Poznaniu nie brakuje a bylaby okazja sprobowac jakas o ktorej cos slyszalas a jeszcze nie bylas, zapraszam.
yyc,
jak ja Cię walnę, to przestaniesz!!! Przywołuje te tam…
ALE… ale u Tereski Pomorskiej kto wie, co zjemy w tym roku, w końcu brat Jerza to wielki łowczy na tamte tereny, u nich zawsze cos jest, Tereska przeprasza, ze „w tym roku to tylko pieczeń (czy co tam) z dzika…
A opowieść yyc przywołała duchy z dzieciństwa. Tak było, znajomych lesniczych mieliśmy, a zając wisiał na werandzie, widzę to jak dziś.
I jeszcze jedno… ANDRUTY!
Wszyscy mówią wafle, a ja – andruty, nie wiem, czemu 😯
http://www.youtube.com/watch?v=5GZLDvQC08I
Pyro przeciez to dobrze, ze oni nie wydorosleli innaczej im by sie cos takiego nie zdarzylo a tu jeszcze pani pod opieka, napewno nie umrze z braku wrazen
YYC – obiad z kopytkami u Pyr, swoją szosą, a obiad w Todze – swoją. Przecież na 1 dzień nie wpadasz? A z pina coladą jest tak, że i owszem – ananas, mleczko kokosowe i lód ale rum!!! To, co pod tą nazaą sprzedają w naszych sklepach nadaje się co najwyżej do aromatyzowania ciast (w Czechach i Niemczech to samo), naomiast rumy dające się pić, to sumy niebotyczne kosztują – od 120 – 150 złociszy. I o rum tu chodzi.
yyc
hint hint… u Pyry golonka!
http://alicja.homelinux.com/news/img_2990.jpg
Osobiście zjedzona przez poniższą (to było popierwszozjazdowe), w następnym roku takze zarówno, no i tak narodziła się tradycja. Jak przez Poznań, to golonka u Pyry.
Se nie wyobrażam inaczej!
„2009 International Triennale of Graphic Art” w galerii u Jezuitow, chyba sie to tak nazywa i zaczyna w Poznaniu 18 wrzesnia. poniewaz jedzie kolega z Calgary wiec pewnie w tym czasie tez tam wpadne. Zreszta z Kalisza do Poznania niedaleko. Moze sie wybierzecie na otwarcie, zapraszam.
Zaraz doczytam reszte teraz tylko chcialem podac date a to piatek wiec jezeli sie nie wybiore nad morze albo po drodze nad morze bede mam nadzieje w Poznaniu (18-19). Pyro ja prawie na pewno bede w Puszczykowie bo mam tam kolege serdecznego i w Poznaniu znajomych serdecznych no i tych z akademi sztuki ktorych tu w Calgary poznalem a zapraszali na wodke wiec pewnie ich tez odwiedze 🙂 przy okazji wystawy. No i jeszcze nie bylem w Kurniku i mam ochote do bialej damy zajrzec. OK ide popracowac a potem doczytam. Acha widze ze rum glownie musze przywiezc 🙂
No to sie bedzie trzeba do sklepu wolnoclowego wybrac i zakupic widze pare rzeczy z rumem glownie. A tu kaliskie andruty
http://x.garnek.pl/ga9547/065d838daf4779a5784284a3/andruty_kaliskie.jpg
Jeżeli będziesz z kolegą – Calgarczykiem, to go przecież nie porzucisz; możesz na kopytka zabrać
Słusznie mówisz, yyc, jeśli cokolwiek, to trunek, a nie jakieś szlajanie się po restauracjach. Masz tu zaledwie smaczek Białej. Trza obejrzeć z bliska.
http://alicja.homelinux.com/news/img_2420.jpg
ja to chyba dlatego wyjeżdżam bo tak lubię wracać do domu …. 🙂 … kiedyś jak wracaliśmy z takich wojaży to obowiazkowa była jajecznica z cebulą, skwarkami i na boczku a do tego chlebek z pomidorkami …. 🙂
wakacjujemy miłych wrażeń … 🙂
Kolega calgarczyk od 24 lat ale z Kalisza choc go wtedy nie znalem. Wzenil sie w moja kolezanke i stad znajomosc choc do tej pory wole kolezanke (kolega straszny mitoman) 🙂
Nie no do restauracji tez trzeba, Alicjo. Po to sa wakacje zeby pojesc gdzies w miescie, zwlaszcza teraz kiedy tyle dobrych knajpek w Kraju.
Takie też… jakaś restauracja w centrumie Poznania, nasi młodzi (bratanica Jerza z mężem) nas zaprosili.
Nie mielismy nic do gadania! W ten dzień „oblecieliśmy) (przepraszam za wyrażenie) Pyrę, moja rozległą rodzine w Poznaniu, a Agnieszka i Bartek są nowi. Kto ciekaw wiecej, niech poklika na alicja, te tam news Polska 2008/Poznań etc, nie podaję sznureczka, bo usiądę w poczekalni
http://alicja.homelinux.com/news/img_5298.jpg
yyc…
to jest ta knajpa w Poznaniu, gdzie młode nas zaciagnęły… czujesz bluesa? 😉
Nie pamietam, jak sie zwała, ale jedzenie było dobre. Gdzies w centrumie… a młode dopiero parę miesięcy w Poznaniu, akurat ta im przypadła do gustu knajpa, a poza tym Agnieszka, nieodrodna córka Tereski Pomorskiej gotuje bardzo dobrze. Wyjście do knajpy to tak od swięta, i wtedy musi to byc dobra knajpa, albo przynajmniej cos nowego.
http://alicja.homelinux.com/news/Polska-2008/Poznan/img_5304.jpg
Czy to sa raki?
Ja w Kraju w knajpce lubie zjesc pare rzeczy a to: kolduny, jakas dziczyzne zrobiona po naszemu (we Wroclawiu kiedys zjadlem pyszna pieczen z dzika a do tego zmrozona wodeczka), flaczki (w Kaliszu zawsze ide na flaczki z kalmara ktore robili jeszcze w czasach licealnych w tej samej knajpie – przetrwala i ma sie dobrze). Rybe w smazalni a jesli jestem nad morzem to caly czas jem ryby w smazalniach a w tym roku w Ustce mam miec pokoj w smazalni (pani ma smazalnie a dobudowala pensjonacik z paroma pokojami i jest ponoc swietnie i na samej plazy tzn na promenadzie). No, czasem na cos innego sie skoczy, np na sandacza w restauracji. Tatarnigdzie nie smakuje jak w Polsce a kiedys zawsze bralem w restauracyjnym na trasie Kalisz Lodz albo w druga strone do Wrozlawia. Teraz cos nie maja (surowe mieso?) Sledzik dobry tez wart zachodu byle nie za slony. I polskie zupy w ktorych jestesmy potega, uwielbiam, niemal wszystkie ale sa i takie ktorych zdecydowanie nie lubie tylko teraz nie moge sobie przypomniec ktorych. No to dosc pisania, bo za dlugo znowuz.
Knajpka widze Dziki Zachod.. 🙂
Pamietam w Poznaniu bylem kiedys ze znajomymi, ale juz tylko na drinku, w knajpce gdzie w podworzach teraz robia takie w kolo Rynku i przyznam ze wygladala swietnie. Taki maly dziedzinie (podworze) zarosnieto to to bylo, nastrojowo i powiedziano mi ze teraz takich coraz wiecej w Poznaniu. Czulem sie jak w Italii i wlasciwie chetnie bym zaprosil Pyry do czegos takiego.
A mnie chleba dajcie,bo ja najbardziej za chlebem tesknie!!
Ostatnio,w kraju w czerwcu bylam i na sniadanie sama wcinalam pol bochenka razowca.
Najlepszy na swiecie! 🙂 A do tego koniecznie swiezy twarog,posypany szczypiorkiem i sola.Ten pierwszy da sie tutaj kupic,ale chleba „niet”.
Ale ja wlasciwie z pytaniem przyszlam.Robilam ostatnio ciasto,do ktorego zelatyna byla potrzebna.Mamy u nas taka w postaci platkow,bardzo ciekich.
Wg spsobu przyrzadzania,trzeba ja namoczyc, odcisnac, a potem na slabiutkim ogniu rozpuscic i polaczyc ze smietana,czy czyms innym.
Zastanawiam sie nad tym rozpuszczaniem,bo tak na sucho,to wychodzi ino knot,albo gesty klej 🙁 Juz jedno ciasto sknocilam,boje sie nowe piec!
No i co z tym fantem zrobic???????????
Ciao amici.
Jeszcze dużo czasu. Wróci mój ekspert knajpiany i dowiem się
Imieninowe placki Ana szykuje. Rozpuścić w kilku łyżkach gorącej wody.
A co zrobić z surową kukurydzą w kolbach? Kupiłam sobie.
Ana,
Żelatynę w płatkach namoczyć w zimnej wodzie poczem odcisnąć z nadmiaru wody. Będzie miękka jak ścierka. Wtedy da się rozpuścić w czymtamtrzeba o ile jest lekko cipłe i mieszane. Proporcje są na opakowaniu albo w recepcie.
yyc,
ta knajpka to w centrumie i tam jedlismy (ja) raki, schabowego z pieczarkami chyba i jeszcze co tam kto chciał, i jedlismy to na ogródku- dziedzińcu, bardzo fajna knajpka, nie wiem, czemu z wejścia taka Alberta 😉
Na ogródku było nastrojowo i cicho, i bez westernowskich akcentów. Dodaję, że mnie w podróży wszystko się podoba i raczej jestem mało krytyczna, chyba, że mucha w talerzu pierogów mojej synowej, narobiłam wrzasku, dopiero po powrocie, oglądając zdjęcia wyszło, że to była knajpa „Pod Kaczorem” 😯
Nie w Poznaniu, gdzieś na trasie Poznań – Wrocław.
Jennifer powiedziała… jesli juz, to powinnismy te pierogi podziabać widelcem i nożem, bo tak – to tylko usuną muche i za 10 minut dostanę ten sam talerz z tymi samymi pierogami, robisz raban, Alicja, a mogłam tę muche sama wywalić!
OK. Powrót do ściery i mietły… za chwile kończę.
ASzysz
… jakieś piwo w Twoich okolicach Sztokholmskich mniej więcej 5-7 wrzesień?
Ja to najbardziej lubie zagotowac a potem posmarowac maselkiem posolic i jesc z kolby. Tutaj maja slodka kukurydze i szybko sie gotuje, na Wegrzech mieli nieco inna ale tez sie szybko gotowala i byla b dobra a w Kraju nie wiem jaka jest no bo kiedys to byla pastewna (pamietacie) i twarda ale teraz to pewnie juz maja jakies rozne rozniste odmiany. W sumia kazda dobra. A salatki to juz inni bo ja zieleniny malo strasznie jadam nawet jak jest zolta.
No to cos takiego wlasnie lubie te ogrodki – dziedzince bo przyznam ze nie przepadam za piwnicami ktorych tyle w Kraju mimo, ze w Kaliszu do jednej chadzam bo maja pyszne carpaccio wiec wpadam (jak kiedys na tatara sie wpadalo) na carpaccio z karafka winka i prasa do przegladniecia 🙂
Andrzeju,tak wlasnie zrobilam i wyszlo wielkie NIC.
Chyba bede musiala pocwiczyc „na sucho” 😉 dopiero potem zaryzykuje!
Pozdrawiam.
yyc Sławku widzę, że Ty już myślami w kraju …. tyle fajnych rzeczy jest do jedzenia, że można się zagubić …. 😉
Hej tam, nie zapomnijciewypucować szkła . Mamy imieniny Krystyny, Krzysztofa, a potem obfitość Anek /w niedzielę. Wiem, bo mam w domu/ a tu jeszcze Ana z Krainy Wiatraków i Żródełko i niech się pani Sekretarz nie leni – dopisywać trzeba. O i z Anią Grażyna – nie wiem, czy blogowa, ale w kalendarzu „wisi”
OK. Wszystko wypucowane mniej wiecej, teraz tylko lekkie zakupy.
Pyro, daj mi dyspensę na dzisiaj, ja dopiszę, trzepnij mnie w łepetynę jutro, bo teraz zasiadłam przy maszynie, żeby zerknąć i odetchnąć. Francowata komarzyca ucięła mnie w nos, tuż obok oka. Bąbla nie ma, ale krew się lała strumieniem z tej żyłki.
Wyszłam do ogródka tylo na inspekcję i żeby zobaczyć, czy ogórki prawidłowo z tej drabiny (i owszem, jutro foto zrobię), a ta franca nadleciała i w mgnieniu oka, że tak powiem. Nie mogła wybrać innego miejsca?!
Alicju,
Piwo choćby u mnie na podwórku. Tu wszędzie jest blisko…..
Ana,
Znaj proporcjum – mocium panno
Alicjo,
Na lotnisko Arlanda (Sztokholm) jedzie się ode mnie w godzinę. We wrześniu będę miał urlop – nową posiadłość trzeba ogacić, okopać i zasiedlić. Wpadnij na inspekcję ewentualnych terenów zjazdowych na przyszły rok…
ASzyszu,
udajemy się do Sztokholmu , żeby poznać jedną taką niby Andersson, ale Adwent i ewentualnie nawiazać rodzinne te tam. Prawdopodobieństwo jest duże, bo rodzice Grażyny i Jerzora pochodza mniej więcej z tej samej podkrakowskiej wsi.
A propos, to z „tych” ABBA Anderssonów – nie Benny, ale jeden z menago zespołu, dokładnie nie pamiętam, bo Grażyna z Jerzorem klepała na ten temat.
Dam znać, kiedy i co, na razie nakreślam plan.
Jolinku mam taka nadzieje ze sie zgubie w kulinarnej Polsce. byle zdrowia i kasy starczylo 🙂
ASzyszu,
lądujemy w Hamburgu, pożyczamy samochód i gnamy przez Danię, a potem jak Bozia da – do Polski, na Pomorze, właśnie namawiam Jerzora na jakieś promy, sama mało wiem na ten temat, ale poszukam na internecie… zobaczymy, w każdym razie na Zjazd zdążymy, my jestemy szybkie Bille 😉
Chętnie przyjmę wszelkie sugestie na ten temat, jak ze Szwecji przeskoczyć do Polski.
Chyba burza nadciąga nad Warszawę, niebo robi się białe. Powiało, polało…
A w Calgary slonce jakby nieco za mgla. Dziwne takie niebo ale slonce swieci. Troche wilgoci preryjnej. Tu zawsze sucho wiec gorace i wilgotne to nienormalne czyli wbrew zdrowemu rozsadkowi. Najstarsi indianie nie pamietaj co starsi od nich pamietali co pamietaja ci najstarsi o takiej pogodzie. Wiedza tylko ze wielki Manitou naslal wtedy Blade Twarze o nieogolonych pyskach i zaczely sie klopoty.
yyc mam swietna znajoma (z rodzina) w Puszczkowie odgrzebac ja
morag, dzieki ale lepiej nie bo jak wpadne w kolege to pewnie jak ostatnim razem czasu i tak zabraknie. Zreszta moze sie wybierzemy w pare osob bo on ma zorganizowac splyw kajakowy gdzies tam w okolicach (Brda, Wrda?, jakas puszcza?). Nie pamietam mapy. Juz sie teraz zastanawiam jak te rozne spotkania wypadna bo jak raz trafie do Kalisza to i rodzinka i znajomi i zawsze czasu brak a chce wyskoczyc nad morze. Planowalem nawet wyskok w Europe ale teraz juz nie wiem czy starczy czasu.
Na tych zdjęciach yyc-a był jeden Shire, kary z bialym brzuchem (taka srokatość nazywa się sabino). W GB Shire mają około 18 dłoni (zalecane). W Ameryce szajrów jest jak na lekarstwo w odróżnieniu od belgów, które są dość popularne, ale trochę inne niż w Europie
Stara Żabo – Jacek Giebułtowicz? Ring a bell?
OK.
Warszawiacy wyjechali, ja jako panienka domowa biegałam między stołem a zakąską, Jerzor nadawał, parę razy udało mi się wtrącić słowo.
Ojciec przyszywanego naszego nie mógł uwierzyć, że znam poezję Jarosława Marka Rymkiewicza…
Tego nas nauczali w szkole za czasów niesłusznych słusznie czy nie, a poezją rzadko kto się interesował szczególnie, i nie ma o co mieć pretensji do.
BARDZO interesujaca wizyta, tylko krótka 🙁
Zaraz… no to wracam, był Wojtek z Ottawy (nasz przyszywany syn) z Karoliną, no i rodzice z Warszawy też, zaprzyjaznilismy się okropnie z rodzicami, raz ich w Warszawie przez chwilę widzieliśmy, przekazali nam klucze do mieszkania na Nowym Świecie 40…
Dopiero dzisiaj mieliśmy okazję z nimi pogadać.
Żivot je cudo!
http://alicja.homelinux.com/news/img_9920.jpg
A mówiłam…
http://alicja.homelinux.com/news/Kingston-23-lipiec-2009/
O, a jeszcze nawrzucam trochę Gospodarzowi pod adresem wpisu.
Do jasnej cholery, jak się jedzie na wakacje, to się nie tęskni za schabowym i kapuchą czy pierogami ruskimi, tylko się wchłania to, co dają w Prowansji czy innych tych tam Sycyliach. Nie wspominając Angus Beef steka z Alberta Land w Kanadzie 😉
Tęsknić to mogą tylko ci, co wiele lat poza krajem.
A swoją drogą, radzimy sobie, a co!
Lalo okropnie, tylko ja, kamienie, woda i one.
http://picasaweb.google.com/takrzy/Ryby?authkey=Gv1sRgCOGOsZvHwuP9ogE#slideshow/5361855143627693490
Na ostatnim zdjeciu buta podstawilem, zeby nie bylo, ze male.
http://www.youtube.com/watch?v=IqdtzJvliMk&feature=fvw
Jeszcze tylko to
http://www.youtube.com/watch?v=wy97lOwvECs&feature=related
No ja… beztroskie czasy… 😉
http//www.youtube.com/watch?v=de0bpLnbYWY
http://www.youtube.com/watch?v=de0bpLnbYWY
… o, naprawiłam 😯
Idę do wyrka…. północ puka po sąsiadach, niedługo zapuka do moich drzwi. Nie, żeby chciała coś szczególnego, tylko żeby zaznaczyć – no dobra, to ja, Północ. Nie ta o szóstej rano i bynajmniej nie ta w południe (Pilch), ale najprawdziwsza północ o północy.
Branoc Szampaństwu.
przyjeżdżajcie …. przyjeżdżajcie do Polski Kochani … poratujecie nas w kryzysie … 😉
Od czasu do czasu zagladam na tego bloga i Wasze komentarze. Nie robie tego za czesto, bo zaraz mam ochote cos zjesc, a chce jednak zrzucic chocby 10 kg. Skoro jednak jolinek51 wzywa do przyjazdow to powiem, ze niedawno bylem i wydalem sporo pieniedzy w ramach tego ratowania w kryzysie. Podziele sie wiec wrazeniami kulinarnymi. W Ustce poszedlem az trzy razy do „Siodmego Nieba”, o ktorym przed laty wyczytalem wlasnie w artykule p. Adamczewskiego. Uwazam to za jeden z najlepszych lokali w Polsce. Czasami trzeba troche czekac, bo kucharz rzeczywiscie gotuje potrawe, a nie podgrzewa w mikrofalowce. Pojawila sie tez konkurencja w postaci „Tawerny Portowej”. We Wroclawiu w „Polskim Dworze” (jesli dobrze pamietam nazwe) rozczarowanie bazantem, wlasnie chyba podgrzewanym mikrofalowo. W Warszawie tyle dobrych knajp, a choc mialem ochote wejsc do ktorejs na ul. Foksal to nie bylo miejsc! Wiec moze jednak nie ma kryzysu? W stolicy lubie „Senatora”, gdzie zawsze mieli dobra dziczyzne oraz „Cafe Zamek” gdzie serwuja dobre sandacze. Choc na ogol pijam wino, to jednak do polskiego jedzenia, a zwlaszcza zakasek trzeba jednak napic sie dobrej schlodzonej wodki.
No i tak troche obcesowo wszedlem do, jak widze, dobrze zgranej grupy lakomczuchow.