Kraków w słońcu
Ten tytuł jest i dosłowny, i przenośny. Miniony weekend był pełen słońca. Po raz pierwszy od lat w czasie Targów Książki nie marzliśmy lecz pławiliśmy się w słońcu wędrując po Rynku, okalających go uliczkach i Kazimierzu. A ponieważ stosunkowo niedawno wróciliśmy z Padwy i Ferrary to nagle rzuciło nam się w oczy, że Kraków jest takim samym miastem jak te włoskie. Nie dość, że pełen wspaniałych zabytków ale także i w dzień i w nocy mnóstwo na ulicach śmiejących się ludzi i gadających we wszystkich językach świata. No i te parę tysięcy lokali i lokalików. Każdy coś znajdzie dla siebie. To naprawdę jedno z najpiękniejszych i najsympatyczniejszych miast na świecie.
Tym razem nasz wydawca czyli Nowy Świat znalazł inną niż poprzednio kwaterę dla załogi i autorów. Zamieszkaliśmy w dzielnicy Podgórze (po drugiej stronie Wisły na wprost Kazimierza) w Rezydencji Krasickiego 24. Tak nazywa się nieduży, przytulny hotelik. Jedna z kamienic przy ul. Krasickiego została odrestaurowana i przebudowana na hotel z salą konferencyjną. Małe i prosto umeblowane pokoje, dobrze urządzone łazienki, miła sala jadalna i bardzo smaczne śniadania. A do tego fachowa, sympatyczna i szalenie młoda załoga. Okazało się, że to studenci różnych uczelni i wydziałów zarabiają na życie oraz zdobywają dodatkowe kwalifikacje. Atmosfera przy Krasickiego jest więc równie miła jak młodociani pracownicy. A – co ważne dla wydawcy czyli płacącego rachunki – do tego ceny więcej niż umiarkowane.
Obiecywałem, że opowiem też o restauracji w Hotelu Copernicus, który jest dumą w hotelowym imperium rodziny Likusów. Potwierdzam zdecydowanie – mają z czego być dumni. W starej kamienicy przy ulicy Kanoniczej, tuż pod Wawelem, zachowując mury (konserwując je fachowo) urządzono wewnątrz luksusowy hotel i świetną a do tego bardzo przytulną, restaurację. Od razu muszę zaznaczyć, że nie jest to lokal dla ubogich ale raz na jakiś czas każdy smakosz może trochę zacisnąć pasa, by potem móc zaznać rozkoszy na podniebieniu. Tak było i z nami. Kolacja była wspaniała, wino jak podczas włoskiej wyprawy, przekąski z owoców morza ( zdumiewające wędzone krewetki i carpaccio z przegrzebków) a główne dania to perliczka i comber jeleni. Tutejszy kucharz to mistrz nad mistrze, co potwierdza wyróżnienie przyznane lokalowi przez Michelina. Ale aby nie przesłodzić tej opowiastki to muszę skrzywić się wyraźnie na temat deserów.
Wybranych przez nas łakoci nie było już w karcie choć był to dopiero wczesny wieczór, mrożony nugat, którym sobie chcieliśmy osłodzić wizytę w Copernicusie był zaledwie poprawny, a espresso było wręcz okropne. Wyraźnie źle palona kawa, kożuszek cremy gdzieś zaginął po drodze, a temperatura napoju równa była wręcz pokojowa. Mimo to – uważamy, że w naszym prywatnym rankingu Copernicus stoi na samym szczycie piramidy.
I teraz kilka słów o Targach. Wprawdzie tłok był mniejszy niż w latach ubiegłych ale i tak pracy mieliśmy mnóstwo. Gdy pojawiliśmy się w stoisku Nowego Świata już czekała na nas pierwsza Czytelniczka (siedziała tam pół godziny) Pani Lena, która kupuje co rok nowe nasze książki i przyszła po kolejne wydania. Jej wizyta to był dobry znak. Przez cały dyżur mieliśmy gości. Największą niespodzianką była wizyta Pani Reny (okazało się, że to zdrobnienie od Teresy), która najpierw pokazała nam piękny ponad stuletni wyciskacz do cytrusów (będzie na fotografiach ale za parę dni) a potem wyciągnęła pudło ze starymi „wyczytanymi” książkami kulinarnymi. Jedna z nich była z 1931 roku co wraz z nazwiskiem autora – Wyrobek – dało się odczytać na pierwszych stronicach. Dwie kolejne – sądząc po stylu, składni i słownictwie były znacznie starsze. Jeszcze nie wiemy co to za książki ale postaramy się odkryć ich tytuły i autorów. I ten cały skarb otrzymaliśmy w prezencie. Serdecznie dziękujemy Pani Reno! Obiecujemy przywrócić książki do życia i wyciągnąć z nich wszystko, co może zainteresować i przydać się dzisiejszym Czytelnikom.
W niedzielę przyszliśmy na Targi pół godziny wcześniej, by pochodzić po innych stoiskach i kupić coś dla siebie. Nie udało się jednak zbyt długo bąblowa po cudzych półkach. Przy naszych bowiem już pojawili się pierwsi smakosze. W dużej części byli to słuchacze Kuchni Świata w TOK FM. I wkrótce rozbolały nas ręce od składania autografów. Cały pracowity dyżur pod pólkami z których znikały nasze książki był tak samo słoneczny jak atmosfera na zewnątrz. Mam nadzieję, że tę radość można wyczytać i w tym sprawozdaniu.
Komentarze
Serdeczne gratulacje Gospodarzom naszym. Wizyty, prezenty książkowe – to wszystko świadczy o przywiązaniu czytelników i słuchaczy. Ciepłe uczucia dla ciepłych autorów. A jeżeli jeszcze aura i kuchnia dopisały….
Wracam do własnej kuchni. Rozmroziłam paczkę truskawek i mam rozterkę – knedle z truskawkami, czy naleśniki też truskawkowe? Wczoraj o północy (to może już dzisiaj?) pozbyłam się swojej klawoatury przewracając sobie na nią filiżankę z wodą. Dobrze, że już wszystko wyłączone było. Pisaliśmy już kiedyś, że wszystkie napoje należy trzymać wszędzie, tylko nie przy aparaturze. No tak, ale… (przepraszam śp. prof Krzysika za zastosowany germanizm. Pamiętam, że dostałam za ten zwrot dwóję wielką, jak stodoła. Jednak mi pasował tutaj)
Pyro, jak już rozmroziłaś, to naleśniki. Jakim cudem z rozmrożonych można zrobić knedle 😯
Można Haneczko – rozmrażały się pod warstwą cukru – teraz są na sicie i wcela nie są rozlazłe.
UWAGA! –
odezwał się do Pyry Iżyk. Wrócili tydzień temu, od wczoraj ma internet. Już przewietrzył 4 kąty. Został przez Pyrę wezwany pod sztandary z kordelasem, dwururkąi psem. Dobrze zrobiłam?
Dobrze 😀
Z tym Iżykiem to zrobiłaś świetnie Pyro – mówię to jako ciotka_klotka..itd 🙂
Bardzo dobrze, Szanowna Generalicjo 😀
Kraków w słońcu, a moja okolica w słocie 🙁 Gospodarz ucztuje po knajpach odznaczonych przez Michalina 😯 a może Michalinę 😉 , a ja sobie wspominam pyszny obiadek w węgierskim miasteczku w towarzystwie Pana Lulka. Jak mi się bardziej zechce, to wrzucę obrazki, bo nie dosyć, że dobre było, to jeszcze i ładnie podane. Ale ta jesienna depresja jest jak ołów… 🙁 Niechby się Iżyk wreszcie odezwał…
Dziękuję Ci Kapitanie!
Program poprawnościowy to zmora pracujących na komputerze. Zwłaszcza jeśli nieuważnie czytaja potem swoje teksty. Już poprawiłem. I przez pewien czas będę bardziej czujny. Choć wiem, że Nemo zawsze wyłowi niedoróbki, a ja je potem poprawię.
Kraków nadal w słońcu a co ważniejsze – słoneczko i 18C patronuje (jak na razie) prognozom na Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny. Oby – łatwiej będzie obskoczyć wszystkie świetliste miejsca…
Na Krasickiego 24 nocowała całkiem niedawno grupa zagranicznych gości zaprzyjaźnionej (ze mną) firmy. Też się im podobało, więc chyba coś jest na rzeczy 🙂
U mnie pogoda też jakoś niewyraźna, na szczęście nie pada. Dwie filiżanki kawy jakoś nie poprawiły mi nastroju, za jakiś czas spróbuję z następną.
Ponadto dzisiaj nie mam nastroju na opowiadanie i czytanie o jedzeniu bo po wczorajszych ekscesach kulinarnych – bardziej ilościowych niż jakościowych – i zabijaniu doła kaloriami, zarządziłem całodzienną głodówkę. Zobaczę co z tego wyjdzie, ciekawy jestem czy mi się uda wytrzymać, bo pierwszy raz postanowiłem się potraktować w tak brutalny sposób 😉
Kraków w niczym nie ustępuje włoskim miastom – to piękne, że Pan to zauważył.
Copernicusa slawa rozlała się po Polsce i nie tylko już jakiś czas temu – i cieszy mnie to, że Pan to Potwierdza.
Pozdrawiam serdecznie,
PrZestało padać.Pokapuje tylko. Biorę psa i idę do sklepu. Potrzebuję masło, mleko, mąkę, wątróbki i skrzydełka dla piesa – jednym słowem artukuly podstawowe.
Na obiad (Paweł, nie czytaj) szpinak podsmażony na oliwie z czosnkiem i peperoncino, makaron „chiński” (długie nitki w gniazdkach), pierś kurczaka w cienkich plasterkach zamarynowana w sosie sojowym z sherry, usmażona z czosnkiem, peperoncino i imbirem i sok jabłkowy od przyjaciela. 10 l soku z kwaśnych jabłek, brrr… 🙁 Takiego kwaśnego jeszcze nie piłam 😯 Chyba nie mieli gruszek do dodania. Cóż, darowanemu koniowi…
Paweł, jestem po trzeciej kawie. Zero reakcji. To przez zmianę czasu. Przestawiam się opornie klnąc w żywy kamień pomysłodawcę (nie wiem kto to był, Nemo wie).
W ten pasztet wsadzili świat Niemcy w latach 20-tych. Wtedy rzeczywiście były oszczędności rzędu 15% Teraz psinco – ani oszczędności, ani sensu. Rzecz się toczy siłą rozpędu. Zmiana planów obiadowych. Truskawek na obiad jest przymało, mogą być do kolacji. W garnczku gotują się ziemniaki w mundurkach, małe, pozostałe z trzech różnych zakupów, zostaną obrane i przysmażone do drobiowych wątróbek pod cebulką i zjedzone z surówką z włSNEJ KAPUSTY. rADEK PARTYCYPUJE TYLKO W WąTRóBKACH. bARDZO SłODKI SOK Z TRUSKAWEK DOSTAł zaCIśNIęTY Z 3/4 CYTRYNY soczek i litr wody.
Będzie do popicia.
Wybaczcie, chyba śpię na siedząco.
no ladny pasztet, ale data waznosci, juz jakby na chojce, a tu popatrz, dalej go jemy, wyglada, ze nikt na denko nie spojrzal, Pyro juz masz mnie na medalach za namawianie Izyka,
tez cierpie przez ten zegarek, dylemat: jeszcze kawa, czy juz piwo, dalej w analizie, rezultat: popijam jedno drugim przemiennie, cale szczescie, ze za Wasze, burczac brzuszkiem popoludniowo pozdrawiam
Malo pocieszajace, ze nie tylko mi tak ciezko dzisiaj! Dobry obiad (zapiekanka z mielonej wolowiny i cukinii pod beszamelem) oraz dwie kawy nie pomogly! Chyba wyskocze po czekolade, po co sie dreczyc?
Na chałwie jadę. I na adrenalinie. Będę pracowała 11 👿 . Najnowszy pomysł szefa. Poszłam i powiedziałam co o tym myślę, ale to tylko żeby się nie rozpuknąć ze złości, bo tacy jak on nie zmieniają decyzji 👿
Gdzie Marek z rurą? Zdjęcia dzisiaj nie było 🙁 A może jego tez swiątecznie uziemili i płacze?
Osobiście odczuwam tę zmianę czasu jako rzecz pozytywną. Rano, gdy jadę do pracy, jest już widno, więc łapię światło na cały dzień. Nie zasypiam do pracy, a nawet jestem w stanie rano więcej zrobić. Jedyny minus to fakt, że na wiosnę będzie zmiana w drugą stronę i wtedy przez chwilę będę rozregulowany. Na szczęście to szybko mija. W ogóle wszystko szybko mija. Za szybko ;-(
Teraz też już jestem po trzeciej kawie i wiadrze wody. Nie jest źle.
Właśnie rozmawiałem przed chwilą z żoną. Zrobiła zakupy, między innymi kawałek mięsa do zmielenia, z którego zażyczyła sobie na kolację spaghetti. To dopiero będzie test wytrzymałości 😉
Nemo, przeczytałem i żyję 😉
Jutro zrobię prawie to samo, chyba mam wszystkie składniki pod ręką.
Jutro biorę urlop. Mam sporo pracy w ogrodzie chociaż kusi mnie żeby pojechać na grzyby. Może to ostatni raz już w tym sezonie? Szkoda byłoby zmarnować taką szansę.
Haneczko, wytrwałości życzę. Mogę się domyślać, czego życzysz szefowi i na wszelki wypadek przyłączam się do tych życzeń 😉
Zdołowani zwarli szeregi? Ja z wami, robaczki, ja z wami!
Chyba placki ziemniaczane na obiad, bo brak mi pomysłu. Ucieram ziemniaki naprzemian z cebulą (nie ciemnieją), dodaję ze 3 jaja, sól, pieprz i 2 łyżki mąki, żeby wchłonęły zbierający się płyn. A pieprzu sporo!
Poza tym idę smażyć zielone pomidory.
Dzis to tylko o hotelach. Raz u Gospodarza czytam. Drugi raz slysze od znajomego extremisty. Wrocil z Marocca. Był sam, tam gdzie ja od dawny się wybieram nie sam. W Dakhli. To na koncu planety i nawet psy d….. tam nie szczekaja. Opowiadal mi co i jak. Nie bede zanudzal wszystkimi szczegolami. Jedno natomiast jest zastanawiajace. On nie kuma, ja tez, może WY? O co tez jej moglo sie rozchodzic?
On wchodzil do hotelu piec minut wczesniej przed nia, osoba nie zamezna. Dzieki temu nikt nie mogl wpasc na ta idee ze mobloby ich cokolwiek laczyc. Recepcjonista dyskretnie kasowal bakszysz.
Po czasie wypalaja papierosa i on slyszy ja:
Dobrze ze nie jestes Zydem. W przeciwnym wypadku po dzisiejszej nocy z toba jako kare musialabym przeplynac przez siedem oceanow.
Hmmm???
A on plywa tylko po jednym Atlantyku. Na wiecej go nie stac.
Pawle,
skoro jesteś taki odporny, to dodam, że mięso po zamarynowaniu w sosie sojowym i sherry posypuję łyżeczką skrobi kukurydzianej, mieszam dobrze i skrapiam olejem (może być z kiełków kukurydzy, ostu lub słonecznika) i mieszam jeszcze raz. Po usmażeniu na gorącym oleju arachidowym mięso (również wołowina lub wieprzowina) jest delikatne i soczyste.
A teraz muszę wymyśleć coś na podwieczorek. Najpierw jednak poszukam reszty chałwy w lodówce 😉
Mam już wymienioną klawiaturę. Za pół godziny będę pisać od siebie. Miś nie może rury i fotek, bo robi za pełnoetatową siostrę miłosierdzia, a jeszcze praca, a jeszcze warsztat Jednym słowem Miś orze teraz jak przeciętna kobieta.
kiedys bylo: staruszek portier z usmiechem dawal klucz, teraz ciec kasuje bakszysz, no i plywac juz trzeba umiec, ot postep?
Sławku,
Ja pamiętam tego staruszka portiera. Owszem, z uśmiechem ale dopiero jak mu się wcisnęło stówę do ręki…
Nemo, napisz, prosze, jak cienko (grubo?) kroisz mieso?
Ziemniaki na placki mielę w maszynce. Szybciej i bezkrwawo.
Ty mnie Nemo nie podbieraj, bo się złamię 😉
Czy zamiast skrobii kukurydzianej może być ziemniaczana?
Ulżyłam sobie – wrzuciłam koktajlowe kurduple na wolny ogień i niech się smażą. Gorzej, bo będę musiała założyć kalosze i w tę słotę iść do sklepu za rogiem, ponieważ mam za mało cukru. Na oko dałam, ale widzę, ze nawet na moje oko to za mało. Radzicie tam coś jeszcze ciepnąć? Może skórkę od cytrusa czy co?
http://alicja.homelinux.com/news/Koktajlowe_kurduple.jpg
Elu,
jak najcieniej, 2-3 mm. Im cieniej, tym szybciej gotowe. Nóż musi być ostry, a mięso dobrze schłodzone i dobre gatunkowo, ale nie koniecznie filet czy polędwica w przypadku wołowiny. Zawsze kroić w poprzek włókien. Kawałeczki na jeden kęs, jak do jedzenia pałeczkami.
Ktoś potrzebuje się do reszty zdołować?… lub wprost przeciwnie?…
– Jesienna deprecha dla ludzi pewnego pokolenia (i nie tylko dla nich) jest niezawodna 😐 (a jeszcze jej delikatna autoparodia!…)
😉 🙂
Pawle,
może, ale kukurydziana lepsza np. Maizena. Nie wiem, czy jest w Polsce.
Alicjo,
kawałek rozszczepionej laski wanilii i skórkę z cytryny lub pomarańczy.
Ja się nie dołuję! To mnie dołują 🙁
Dzisiaj sklepowe śledzie czosnkowe z ziemniakami. Stęskniłam się.
nemo i ty tez o laskach zaczynasz? 😯
Wanilia i cytruski, OK. Wanilia wyszła, też trzeba zakupić.
Johnny Walker, Ty tam będziesz chyba frunął do tej Dakhli, chyba, ze karawaną przez Saharę. Trzecia mozliwość – możesz dopłynąć na desce wzdłuż wybrzeża 😉
A propos Krakowa, tam cały czas tętni życie, a knajpy i kawiarnie są zapchane. W Warszawie inaczej – knajpy puste i ulice względnie puste, nawet w niedzielne popołudnie. Uderzyło mnie to – może trafiłam na taką niedzielę? 😯
Kraków jest jednym z najpiękniejszych miast na świecie, to nie mam dwóch zdań, nawet jak nie widziałam wszystkich pretendujących do miana pięknych.
a capella
to ma być jesienna deprecha?
http://pl.youtube.com/watch?v=eLc8y5lWGlw
To jest jesienna deprecha!
ASzyszu,
popłakałam się. Idę za róg nie tylko w sprawie laski.
Dobiliście mnie 😆
@Alicjo, w ostatni czwartek w środku dnia trzeba było chwilę poszukać, by znalazł się stolik (w ogródkach Rynku Głównego) dostatecznie duży na 5 osób i ich papierzyska. Wszystkie letnie ogródki funkcjonowały… owszem, było ciepło, ale jednak zaskoczyło mnie to.
I wciąż ta wielka mieszanka wszelakich języków – słyszalna także na Bulwarach Inflanckich (część od RGrunwaldzkiego wzdłuż Skałki i Kazimierza).
ASzyszu, też się popłakałam… szkoda tylko, że takie krótkie (małe wyzwanie dla pamięci, a i na imprezach się nie można dostatecznie rozkręcić… 😐 )
a capello,
naszemu pokoleniu wystarczy takie krótkie, dla pobudzenia pamięci. Wiesz, jakie wspomnienia się budzą? 😯
Próbuję sobie wyobrazić… 😎
ach tam z tym Krakowem. Jest podobnie jak i z innymi oklepanymi miejscami.
Reklamy przewodniki i ludziska wiedza gdzie się udaja. Nic nowego.
Jak my wyjezdzamy gdziekolwiek to od dawna już nie biore do lap zadnego przewodnika ani map. Bo ja mam ochote pobladzic. Nawet celowo. Tylko wtedy jest duza szansa obejrzec cos obcego i ciekawego. Poznac kogos zupelnie innego. To naprawde jest przyjemnosc być zaskoczony czyms zupelnie innym. Mi toto sprawia radosc i zadowolenie 🙂
Jak szaleć to szaleć:
http://pl.youtube.com/watch?v=IlfzmjvOY0M
no to do spodu, uwaga- dla twardzieli
http://pstrowski.wrzuta.pl/film/9ACUO6lFs5/nie-pracuj.pl
Wróciam zza rogu i dalej dręczę Klan Koktajlowych K.
Niech sobie nie myślą.
A dla mnie Kraków. Chętnie bym się w Krakowie zgubiła, poznała jakichś ludzi i tak dalej. Niekoniecznie musi to być Sahara czy Tybet. A u siebie mogę się zgubić tak skutecznie, że mnie nikt nie znajdzie, i to wcale daleko nie musiałabym się udać 😯
Niech zyje Kraków!
Dla mnie Kraków jest miastem, do którego się chętnie na parę dni przyjeżdża.Nie chciałabym jednak w Krakowie mieszkać. Bez oporów mogłabym zamieszkać w Gdańsku, Wrocławiu, Szczecinie. W Krakowie nie
johnny, oj podzielam, wymalowali, pozamiatali, ladniej pewnie sie zrobilo, tak samo, jak wszedzie, tyle, ze domki inne, moze nalezy byc z tego dumnym, ale to w koncu tylko nareszcie, chetniej skosztuje dobrej kaszanki, gdzies na zapleczu przy piwie z miejscowym Mietkiem, niz w rozjazgotanym, miedzynarodowym towarzystwie w pokazowym luzie, gdzie czuc swiatowoscia, czyli niczym,
ot taka dzisiej chanderka u mnie
Nieśmiało dopytuję o temat dzisiejszego toastu, bo jak widzę wszystkim potrzebne antidotum na chmurki i humorki.
No wlasnie, chyba siegne po poltorak, po co ma sie marnowac.
Nemo, dziekuje, wyprobuje na kurczaku 🙂
polazlem po piwo, wiec za nasze
No to ja chilijskie… na chanderki i humorki oraz dołki.
Wszystkich nas tak sparło? 😯
Może jutro lub pojutrze wpadnie Brzucho na kawę czy herbatę.Gdzieś tu dają kolejne pokazy z Makłowiczem. Zapowiadał się miesiąc temu ale na razie milczy. Okazuje się, że można z tego nieźle żyć. Pokazy kulinarne są w modzie i kiedy ostatnio Brzucho był w Pyrlandii to pokaz zafundowali sobie bankowcy
No dobra. To zdrowie wszystkich zdołowanych i tych, co zdołowanym dobrze życzą!
A do nas przyjeżdża za chwilę nasza przyjaciółka z chandrą i dołkiem- a my ją…sernikiem 🙂
dzieki mt7 za przypomnienie o browarze. Wrocilem z krzynka. I można dalej uzupelnic plyny w organizmie, tym razem warsteiner na stole.
No to jeszcze w takim razie cos klepne na temat wyjazdow i ich celow. Proszę mnie tylko zle nie zrozumiec, ale wedlug mnie, to czy zjem na wyjezdzie hamburgera pizze z nutella czy ananasa czosnkiem itd.itp. nie ma najmniejszego wplywu na właściwości wypadu. Mogę o tym wspomniec, ale nie jest to żaden argunent swiadczacy o jakosci wypadu. Tak już mam.
zdrowie
Powoli dochodzą, teraz w odstawkę i podsmażymy za jakis czas.
http://alicja.homelinux.com/news/img_6050.jpg
Wygladaja pysznie, Alicjo 🙂
Mozna wpasc i sprobowac?
co to ja chciałem
aha!
przywitać się chciałem 🙂
:::
z Poznania
:::
byłem dziś w Nowym Tomyślu
śledziłem lokalny specjał czyli smażony ser
pycha!
Pyro,
Jakoś nie przychodzą mi do głowy pomysły na toast. W sytuacji beztoastowej jak dziś zazwyczaj pijemy z kolegami za pierwszy wtorek tygodnia. Na drugą nóżkę jest za ostatni wtorek tygodnia 😉
W wypadku, gdy komuś obydwa toasty pójdą tylko w jedną nogę 😉 (bywają takie przypadki, jest to takie małe ale miło widziane nadużycie) jest hasło uzupełniające trzeci toast „na pohybel czarnym i czerwonym” 😉 Na dzisiaj chyba wystarczy?
Nieee, nie wciągajcie mnie do dołka!!!
Choć fajnym jesteście towarzystwem, postoję przy krawędzi, popatrzę, podam rękę komu będzie trzeba.
Wole posiedzieć pod wiatą, gotowa już?
Ja taki dzisiaj i bez kawy zadowolony.
Ale z czego?
eeee….no….tego…kurcze…yyyyy…..fajnie jest poprostu!
Nic mnie nie wq….. 11 wolny, 10 też sobie zrobie, 9 i 8 jak i również.
Byście nie myśleli, dół miałem w zeszłym tygodniu. 😉
Ale wylizłem, piasek w oczy się osypywał, ale dałem radę.
Trzymam za tych co w dołku!
Ps. a że pażdziernik miesiącem dołów, to ja wiedziałem już 1 maja.
Wyjeżdżaliśmy sobie właśnie wtedy, słońce, piękna zieleń, ciepełko, kipiąca wiosna, łykend przed nami a ja mędziłem…że i tak zaraz lato przeminie, chwila moment, ot tak świsssst, trzask, prask i będzie jesień, krótkie dni, deszcze, chłody. Słuchać mnie Antkowa z Agatą nie mogły!!
Gdybym nie prowadził, pewnie musiałym karnie gdzieś w odludnym lesie opuścić pojazd.
No i co?? Wyszło na moje!!
Wiedziałem , kurka, że tak będzie, wiedziałem…
Za poprawę nastrojów! Naleweczką….
A my jutro świętujemy 25 lat razem!
Alicjo – jak to jest z tymi pomidorami, zrozumiałam, że masz „zielone”, czyli niedojrzałe. Gdzieś słyszałam ,że niedojrzałe pomidory zawierają jakieś szkodliwe substancje i dlatego nie powinno się ich jeść. Do smażenia jest specjalna odmiana zielonych pomidorów.
Ciekawa jestem, czy to prawda z tą szkodliwością
ps.
no właśnie, Wszyscy tacy przyjaźni, gościnni w tym wciąganiu w dołek 😉 chyba coś oszukujecie, prawdziwy dół lubi samotność 😉 🙂
Małgosiu, uczcimy godnie, nic się nie martw. Napisz co szykujesz na tę okazję i czy w ogóle coś szykujesz.
Pyra ma jutro dzień gościowy – około południa Brzucho, nad wieczorem rodzinny Matros, który się umówił na piwo telefonicznie z dochodzącym Młodszej. Matros przenocuje i wyjedzie. Nie każemy Rybie przyjeżdżać na święto, bo Ojcu to w niczym nie pomoże, a ona pada od roboty na pysk i musiałaby przyjechać w sobotę w południe i wyjechać w niedZielę rano. A ścisk w pociągach będzie potężny. Przyjedzie sobie spokojnie na długi łykend i wtedy Tatę odwiedzi
o o
czuc fachowca w emi 😮
Moja babcia Michalina mawiała „Lato to jest lato, a zima to jest zima!” A ja dodawałam inną mądrość ludową: „Jak po lutym marzec, to po maju czerwiec” 😎 I co? Też wyszło na moje 😉
emi,
nasz dołek, to przytulna ziemianka 😎
Zielone (niedojrzałe) pomidory zawierają sporo solaniny, która w procesie gotowania nie znika. Należy więc konfiturę dawkować w małych ilościach. Jeśli pomidory już lekko zbielały lub pożółkły – można je gotować. Takie całkiem zielone są najbardziej trujące 😎
Pyro,
wybieramy się jutro wieczorem na obiad do greckiej knajpki razem z przyjaciółmi. Lubimy greckie klimaty. Szaleństwo to nie jest, ale zawsze jakaś odmiana w środku tygodnia. Doniosę potem co jedliśmy.
Brzucho mam nadzieję ,że nie tylko Pyrę odwiedzisz 🙂 w Poznaniu .
Chciałem znaleźć cos optymistycznego.
Udało się! Lato już blisko…..lato jest ciągle przed nami!
http://patrz.pl/mp3/maluszek-126p-60-sekund-na-minute
Autorem jest Maciej Kraszewski – miał w Trójce cały cykl takich miniaturek, ale znalazłem tylko jedną.
MałgosiuW! Radosnych odchodów! 🙂
Brzucho – miałam powiedzieć inaczej.Czuj się zaproszony również do nas. Panu małżonkowi już powiedziałam 🙂
A cmoknijcie mnie w migdał z tymi zielonymi – jeszcze żyję! Właściwie robię co roku i tylko trochę, zaś w tym roku wypadło nieco więcej – ze cztery małe słoiczki może będzie. Moje niektóre zbielały, niektóre lekuchno pożółkły. A wszystko dlatego, że nie chciałam przymrozkowi oddać zbiorów. To są resztki. No to lecę trzeć na placki ziemniaczane teraz…
Alicja, dobrze ci radzę. Nie trzyj – miel.
Mam kawałek krzynki, nieduży. Nie wiem, czy wystarczy na doła.
Haneczko,
na dwie osoby nie opłaca się uruchamiać (i myć) maszyny. 5 ziemniaków wystarczy 🙂
Antosiu, boj sie Boga! „Radosnych” ?! No, niezle, niezle…
Śnieg!!! Ja idę sie pochlastać… to znaczy, ziemniaki zetrzeć 🙁
Wy sie tutaj okopujecie w dolkach jesiennych a ja dzisiaj latam jak fryga po powierzchi ziemskiego grajdola w ramach tzw. werbowania/starania sie o prace, niby, niby wszystko w porzadku tylko jutro musze na gwalt wytrzasnac kupe papierow.
Odkad do oczyszczalni zaczeli przyjmowac akademikow po studiach humanistycznych na wolonrtariuszy i to do przymusowej pracy, postanowilem uciec.
MałgosiuW,
wszystkiego najlepszego z okazji srebrnego wesela! I doczekania w zdrowiu i szczęściu złotych godów.
Nemo – dzięki za informację, poszukałam o tej solaninie i okazało się, że występuje też w kiełkujących ziemniakach. Oczywiście lepiej nie jeść kiełkujących, ale jeżeli już są to czy wystarczy grubiej je obierać i wykrawać miejsce kiełkowania, czy to już nie ma znaczenia, bo ta substancja odkłada się w całości. Niestety o tym już nie napisano
…a wiedzy na ten temat nigdy za dużo, kto wie kiedy może się przydać 😉
ps.
jeśli to ziemianka z wszystkimi wygodami i windą 🙂
Grażyna – rzecz w tym, że Brzucho od 15.00 pracuje – przygotowuje pokaz Wszystko razem trwa ok 6 godzin, więc wieczorna wizyta odpada. Chcesz poznać Brzucha w oryginale, to zachrzaniaj na 1000-lecia gdzieś tak po pół dwunastej. Karmić go nie będę – kawałek domowego placka, który rankiem upiekę, kawa, ew.kieliszek nalewki jeżeli wyrazi ochotę to wszystko.
emi,
ziemianka z windą? 😯 Nie wiem, ile mamy już kondygnacji, trzeba by wezwać a cappellę i lenę 2 do raportu 😎
Kiełkujące, pozieleniałe lub uszkodzone ziemniaki należy obierać grubiej. Solanina jest wytwarzana również w celu zapobieżenia gniciu okaleczonego ziemniaka. Czego to ta natura nie wymyśli 😯
Smierteelna dawka solaniny to 400 mg. Zielone pomidory zawierają 9-32 mg/100 g. Pierwsze objawy zatrucia to pieczenie i drapanie w gardle, powyżej 25 mg – wymioty i biegunka, przy większych dawkach – stany lękowe, utrata przytomności, kołatanie serca, zimne poty itp. 350-850 g surowych obierzyn ziemniaczanych zagwarantuje nam pierwsze sensacje 😎
Z tym, co szkodzi różnie bywa. W Polsce (słusznie) borowik ponury albo szatan (nie mylić z goryczakiem) uchodzi za bardzo trujący grzyb. Tymczasem w płn.Rosji jest powszechnie zbierany, jedzony i przerabiany. Jakim cudem? To dosyć proste. Alkaloidy zawarte w grzybie rozpuszczają się w gorącej wodzie. Szatany są trzy razy odgotowywane, płukane z resztek wywaru, a potem używane, nb. są b.cenione.
Nemo,
nie strasz!
A tak w ogóle chciałabym się odnieść do radosnych przygotowań na powrót Iżyka.
Iżyk wyszedł stąd i trzasnął drzwiami, obsobaczywszy Gospodarza, że nie potrafi prowadzić blogu, że tyle intelektualistów stąd wyszło, bo z kim tu gadać, że cięte riposty tu latały i tak dalej, a nagle nie ma. I wszystkiemu winien Gospodarz blogu.
Jeżeli komuś nie podoba się formuła blogu, jaką stworzył Gospodarz, zawsze może wyjść i założyć swój, to nic nie boli. Oczywiście, że to jest w dużej mierze nasz blog, bo „od rana” tu pisujemy – ale przeginać nie należy. Uważam, że podczas tej swojej tyrady Iżyk przegiął. Nie ustawiam się w szpalerze ciepło witających, wybaczcie.
ja Alicjo liczyłam, ze się trochę pokaja … chciałabym to przeczytać … 🙂 ale fajny z niego człowiek … 🙂
Małgosiu wróć do nas … 🙂
a Brzucho mało pisze na swoim blogu … 🙁
MałfosiuW miłego jutrzejszego wieczoru .. 🙂
Dziękuję 😀
MałgosiuW!
Okoń – już się boję – kazał mi zwrócić uwagę na mój wpis.
Przepraszam za radosne odchody 😳
Mam nadzieję że takowe będą po wizycie w greckiej knajpce.
Powinno być : Radosnych oBchodów!!
MalgosiuW! Pieknego swieta 🙂
Pomiędzy smażeniem placków i tak dalej uciekło mi –
WSZYSTKIEGO DOBREGO dla MałgosiW i pięknej rocznicy!
Pyro(22:28) – mimo to ,że bardzo chciałabym poznać osobiście Brzucha ( jak się słusznie domyśliłaś) – nie dam rady na 1000-lecia , bo mój samochód pożyczyłam mężowi – ponieważ jego samochód jest u przeglądu przed „wielką wyprawą” najpierw na groby a potem do sanatorium do Kołobrzegu.
Krótko mówiąc jestem unieruchomiona do piątku – a tramwajami i innymi miejskimi środkami komunikacji niechętnie się poruszam.
Dziękuję za zaproszenie.
Przy okazji – do Kołobrzegu ,do Sanatorium jedziemy razem – od 8 listopada na trzy tygodnie.
Rzec by można ,że oboje jedziemy z „drzewem do lasu” – ale te nasze roczniki , to już tak mają 🙂
Grażynko
szybko dawaj telefona
smsem pod 513 049 349
czasu mało, ale przecież się spotkamy
jewstem po 3 winach
nie widzę klawiatyury
Brzucho…. 3 wina?! A co do tego spożyłeś?
jak to cvo?!
pudełeczko serka smażonego z kminkiem
i chyba 6-7 patków jakiegoś chleba Wasa?!
eeeps
Vasa
takiefgo no, chrupkiego 🙂
Brzucho,
toz to szwedzkie chrupki, te Vasy! Pod 3 wina to trzeba nasiadówę na dłuuuuugi obiad! I oczywiscie Polaków rozmowy 😉
eee no oczywiście rozmowy były
takie egzystencjonalne i w ogóle
:::
całe pieczywo i Vasę zjadłem ja
bo mi smakowało
jutro kupię rogele świętomarcińskie
i wyślę mojej kochanej ukochanej
niech ma, coś z tej mojej wiellkopolskiej wizyty
kod mi mówi żeby poprawić (7477)
cały serek i pieczywo Vasę
a tak przy okazji tematu przewodniego
szefa kuchni Adama, który ustawiał początki Copernicusa
jak i menadżerkę Anię (rodzoną dnia 1 czerwca)
miałem okazję poznać, wierzę, ze wciąż widać ich rękę
:::
co do Podgórza
to mówi się
( amówię to jako chwilowy były krakus)
..uznaje się za godnego następcę Kazimierza
to tam teraz chronią się bywalcy przed urystyczną stonką
to tam są najlepsze klimaty
:::
coś miałem jeszcze powiedzieć
ale zapmniałem
łotrpress dogłębnier się myli co do godziny!
Łoczywiscie. U mnie godziny zupełnie pociapane. 20:45
Odliczcie sobie 5.
Lecę poczytać do wyrka, branoc! (snieg ciagle pada 🙁 )
Alicjo
Ty nie żartujesz z tym śiegiem ..co?
to mam się spodziewać u nas tego puchu?
dorze że moja luba kazała mi kupić kurtke
co skwapliwie wypełniłem
Ziemniaki na placki dobrze się mielą w maszynce do mielenia orzechów, wychodza z niej jak utarte na tarce z drobnymi oczkami – bo to niby to samo, tyle ze trzeba je poprzycinac na wymiar, zeby się zmiesciły.
oczy mi sie zamykaja, ale przeczytalam wpisy od niedzieli, czyli d mojego wlasnego ostatniego
DOBRANOC!!!!
Aaaaaaa, cementu zostanie, ale piasku braknie. Zamówiłam kolejna wywrotkę……..
oczywiście niewywrotną wywrotkę S.Żabo 🙂
Nie zartuję, ze sniegiem. Lubi się tak wygłupiać o tej porze roku.
jeszcze musze przed zima przykryc ca 240 m2 dachu blachą, mozliwie najtańsza, znaczy najtansza z najlepszych, czy tez najlepsza z najtańszych, inaczej zaparcie sie, żeby wymurowac sciany bedzie bez sensu. i po co mi to było?