Łapy niedźwiedzia i marynowane pstrągi czyli Norwegia
Jak wiecie wkrótce wyjeżdżamy w kolejną ekscytującą podróż, a co przyniesie i co zobaczymy później opiszemy.
Tymczasem wzięły nas wspomnienia z poprzednich wędrówek po świecie smaków. Oto jedna z nich.
Do Norwegii ciągnęła nas perspektywa zjedzenia łap niedźwiedzia, szynki z renifera czy pieczeni z łosia. Zwierzęta te w tym północnoeuropejskim kraju nie są pod ochroną. Wystarczającą barierę natomiast stanowią ceny. Mimo to udało nam się spróbować i renifera, i łosia. Marzenie o łapach niedźwiedzia powoduje, że zapewne jeszcze raz odwiedzimy kraj nad fiordami.
Szynka z renifera wędzona na surowo i nie gotowana jest prawdziwym rarytasem. Podawana w cieniutkich plasterkach zachwyca smakiem, aromatem dymu i kolorem. Mięso rena jest bowiem fioletowe.
Jest sprawą oczywistą, że w kraju morskim oraz obfitującym w czyste rzeki i strumienie podstawowym produktem żywnościowym są ryby. Do czasów zakazu połowów wielorybów ich mięso królowało na stołach. Podobno przypominało ono wołowinę. Dziś najczęstszym daniem rybnym są potrawy ze śledzi, dorszy, łososi i pstrągów. Nasze zdumienie wzbudziły marynowane pstrągi – rakorret. Tłuste i okazałe pstrągi łowione w środku lata, w sierpniu, układane są warstwami w beczkach i przesypywane solą. Tak leżakują co najmniej kwartał. Potem stanowią przysmak Norwegów i zaskoczenie dla ich gości.
Częstym widokiem nad fiordami są dziwne ażurowe szałasy przykryte nieszczelnymi wydawałoby się dachówkami. Z bliska widać, że to nie szałasy lecz rusztowania a pseudodachówki stanowią wieszane rozpłatane, wypatroszone i pozbawione głów dorsze. Po wysuszeniu sztokfisze, bo tak się nazywają suszone dorsze, mogą podróżować w najdalsze zakątki świata lub leżeć w spiżarniach norweskich przez wiele miesięcy. Później nim trafią na stół muszą być długo moczone w wodzie z ługiem z popiołu brzozowego lub w mleku.
Naszym ulubionym przepisem przywiezionym z Norwegii jest gravlaks czyli łosoś marynowany. Receptura jest prosta a rezultat wspaniały. Sporego łososia (wielką przyjemnością jest gdy ryba własnoręcznie złowiona) pozbawiamy łba, przekrawamy na pół i wyciągamy zeń kręgosłup. Teraz podłużne wielkie filety leżące skórą do dołu, posypujemy solą (najlepiej morską), cukrem i pieprzem. Skropić odrobiną soku z cytryny. Na koniec pokrywamy rybę grubą warstwą drobno posiekanego świeżego koperku. Filet należy ściśle zwinąć i owinąć folią spożywczą lub aluminiową. Taki pakunek wkładamy do lodówki na dwie a nawet trzy doby. Po tym czasie należy rybę rozwinąć uważając na duże ilości płynu, które wyleją się z pakunku. Teraz ostrym nożem należy kroić cienkie plastry i delektować się smakiem.
Norwegia jest krajem drogim, zwłaszcza dla cudzoziemców. Można się o tym przekonać zamawiając do dań rybnych wino (są importowane z wielu krajów) lub tutejszy specjał alkoholowy czyli aquavit. Ta wódka nabiera ceny podczas podróży statkami dookoła świata, gdy leżakując w beczkach po hiszpańskim sherry i kołysząc się miarowo na falach, nabiera łagodności mimo znacznej mocy, bursztynowego koloru, smaku, aromatu i właśnie wartości.
Komentarze
Parę dni temu była mowa o gravlaksie. Zainteresował mnie ten przepis na łososia. Cieszę się, że dziś mogłam zapisać sobie dokładny sposób przyrządzenia.
A tutaj przepis na paskudzenie renifera: „Nazwa Lapin Poron liha (mięso renifera lapońskiego) jest używana w celu określenia produktów mięsnych w handlu żywnością i w marketingu. Nazwa obejmuje tusze cieląt reniferów poniżej jednego roku życia, tusze dorosłych reniferów powyżej jednego roku życia (samic, samców i byków (wykastrowanych samców) reniferów) oraz pozyskiwane z nich części (kawałki). Mięso renifera lapońskiego (Lapin Poron liha) sprzedaje się w postaci całych tusz, półtusz i ćwierćtusz oraz w postaci pociętych fragmentów tuszy lub mięsa przeznaczonych do bezpośredniego spożycia lub magazynowania.” To próbka urzędniczego bełkotu unijnego. Prawda, że mięso renifera jest bardzo smaczne, szczególnie wędzona polędwica sprzedawana w przezroczystych plasterkach. Ale w Finlandii, skąd pochodzi słowo „poron” nie spotkałem nigdy określenie „lapin poron” wyróżniającego mięso z renifera lapońskiego spośród innych reniferów. Uwaga dla panów chełpiących się męskością. Niech nie twierdzą, że są bykami, próbując poderwać urzędniczkę unijną. Wychodzi na to, że po brukselsku byk to samiec wykastrowany.
http://www.nrk.no/radio/
Zastanawiam się, czy to, że za czasów Pani MT w Zjednoczonym Królestwie były kostki lodu, a terz brakuje, zależy od ideologii wyznawanej przez partię rządzącą. Może po prostu Pani Premier chciało się zadbać o kraj, a innym premierom zależy tylko na utrzymaniu się jak najdłużej przy władzy. Bardzo lubię seriar BBC pt. „Domek z kart” (nie pamiętam tytułu oryginału). Oglądając go pierwszy raz brałem za umieszczoną we współczesności wersję „Czarnej żmiji”. Mając wgląd w funkcjonowanie partii politycznych doszedłem do wniosku, że przerysowanie w serialu wcale nie było tak wielkie. Pomijając wątki zbrodnicze, reszta jest bardzo bliska prawdy, przynajmniej w Polsce. Stale się bada opinię publiczną i dochodzi do wniosku, że reformować nic nie należy, jeżeli chce się wygrać następne wybory. Jedynie rząd Mazowieckiego i rząd Buzka stać było na zrealizowanie powqżniejszych reform. W Anglii po odejściu Żelaznej Damy trudno dostrzec istotną różnicę między rządami jednej czy drugiej partii. Niektórzy twierdzą, że logika rządzenia jest jedna i inaczej się nie da, więc każda partia postępuje podobnie. To absurd. Partie mają różne ideologie i powinny je realizować. Nie robią tego, bo kierują się oczekiwaniami wyborców, a nie swoimi programami. Ale może to i dobrze. Ostatnio w Polsce rządziła partia, która probowała realizować swój program i wszyscy widzimy, co z tego wyszło.
Drogi Panie Piotrze,
Chocby odwiedzil Pan Norwegie jeszcze 20 razy,to lap niedzwiedzich
Pan nie sprobuje-niedzwiedzi jest raptem okolo 100 w calej Norwegii
i sa pod scisla ochrona-gina niestety od czasu do czasu z rak dyszacych
odwetem hodowcow owiec(owiec nikt nie pilnuje,laza gdzie chca,no i padaja ofiara niedzwiedzi).
serdecznosci
Panie Lonzio!
A nie mógłbyś tak chociaż parę słów o śledziu w śmietanie?
Lepszy przecież niż mielonka…
Dla nieobecnych przy stole w weekend. Mój ostatni komentarz nawiązuje do wczorajszej dyskusji Alicji z Heleną. Oprócz polityki poświęcona ona była młodzieży i temy, czy młodzi myślą wyłącznie o karierze, czy też o sprawach ważniejszych dla świata. Niezaleznie od innych spraw, stwierdziła Helena, że młodzież obecna mniej czyta. Jest to smutna prawda. Różne formy medialne zastąpiły książkę z wielką szkodą dla rozwoju młodych. Moje dzieci czytają sporo, ale na pewno nie tyle, co moi rówieśnicy. Zresztą Murakami poznałem dzięki córce, która za tym pisarzem przepada. Ale znam bardzo dobrze absolwentkę anglistyki (specjalizacja: amerykanistyka), która o literaturze amerykańskiej coś wie, o angielskiej niewiele, a innych literatur nie zna praktycznie w ogóle. Teraz kończy doktorat. Na tym blogu często padają aluzje do postaci literackich i zamiesczane są krótkie cytaty z literatury, które zazwyczaj rozumiemy. Zastanawiam się, co by z tego zrozumieli dzisiejsi absolwenci wyższych uczelni. Jeżeli nie będą to absolwenci studiów filologicznych, nie zrozumieją nic. Chciałbym, żebyśmy się wzorowali trochę np. na uczelniach brytyjskich. Byłem kiedyś w Cambridge w dzień rozdania dyplomów. Wszystkie Kolegia były otwarte dla publiczności, a ulice pełne młodzieży w oficjalnych strojach bardzo malowniczych. Poczytałem trochę ogłoszeń w kilku Kolegiach. W jednym wisiały wyniki egzaminów z paru przedmiotów na kierunku agrotechnicznym. Były tam m.in. egzaminy z języka starogreckiego i z dramatu antycznego. Pewnie były to przedmioty do wyboru, ale istniała możliwość ich wybrania. U nas takich rzeczy nie ma. Ponad 30 lat temu na ćwiczeniach zapytałem studenta, kim byli Achajowie. Zapytałem, ponieważ powtarzając tekst z podręcznika zaczął swoją wypowiedź od „Już Achajowie”. Okazało się, że nie wiedział. Wówczas zwróciłem się z tym pytaniem do całej trzydziestoparoosobowej grupy. Nikt nie wiedział. Niektórzy próbowali umieszczać Achajów w Południowej Ameryce.
Ostatni komentarz i pzrestaję nudzić. Pan Lonzio nie tylko o mielonce, ale i o przepisach na polityczne kaczki czy kaczych polityków. Znalazłem ich w NRK Super aż 15, niestety wszystkie przepisy identyczne. Nie potrafię ocenić, bo nie mam pojęcia o norweskim. Nazwy przepisu się domyślam, bo w tym przypadku norweski przypomina angielski (Duck Dodgers). Myślę, że gdyby w przepisie chodziło o cwaniaków a nie polityków, Pan Lonzio by nam tego nie podesłał.
Stanisławie,
Achajowie to jeszcze nic. Trzeba by wnikliwiej przerabiać lektury w szkole średniej 😉 W piątek bodajże podano w radio wyniki sondy ulicznej, przeprowadzonej wśród warszawiaków- jaka to rocznica ważnego wydarzenia przypada na 1 sierpnia. Kompletna niewiedza, nawet wśród studentów kierunków humanistycznych bo i tacy się znaleźli przed mikrofonem reportera…..
Stanisławie, że też Ci się chciało 😉
Ja poległem już na wstępie.
Nawet nie wiedziałem, że jest taki serial dla małolatów.
Zdecydowanie i stanowczo domagam się śledzi zamiast mielonki…
Robota czeka, ale to, co pisze Małgosia, jest niewiarygodne, choć nie wątpię, że prawdziwe.
paOlOre, musisz do Holandii. A mnie się chciało, bo polubiłem Norwegię, przede wszystkim przyrodę. Ludzie są trudni do poznania, bo bardzo zamknięci w sobie, podobnie jak Finowie. Fantastyczny film o charakterze Norwegów z perspektywy Szwedów „Historie kuchenne”. Byłem zachwycony, ale może właśnie dlatego, że już coś o Norwegach wiedziałem.
A ja z Achajami spotkalam sie pierwszy raz czytajac wiersz – moj zreszta najikochanszy Osipa Mandelsztama: Biezsonnica, Gomier, tugije parusa… Bylo to bardzo dawno temu:
Bezsennosc. Homer. I zagle napiete.
Ten ciag zurawi, to ogromne stado,
Ktore sie wznioslo kiedys nad Helleda:
Ja do polowy przeczytalem spis okretow.
Niby zyrawi klin w obce rubieze –
Ponad glowami krolow boska chmura pienna –
Dokad, dokad plyniecie? Gdyby nie Helena,
Coz dla was Troja, o achejskie meze?
Wszystko zyje miloscia – i Homer, i morze.
Kogoz mam sluchac? Oto Homer zamilkl
I czarne morze szumi proroczo falami,
I z ciezkim hukiem wzbiera do wezglowia loza.
(…I z tiazkim grochotom podchodit k izgoplowju… – ja tu zawsze slysze ciezkie grzmotanie fal)
Niestety przeklad S. POllaka nie jest tak dobry jak oryginal. Ale jest to trudny wiersz do przetlumaczenia. Chetnie poznalabym inne tlumaczenia.
A mnie do dzis fascynuje katalog okretow („te ciag zurawi, to ogromne stado”) , ktore wyruszaja do Troi w Iliadzie. Astronomowie twierdza, ze w rzeczywistosci zarowno ten spis okretow jak i cala akcja eposu, to bardzo sczzegolowy opis greckiego nieba i gwiazd sierpniowa noca. Ze mozna sie z tego uczyc astronomii. Zdumieajace, nie?
No i wróciły Pyry w pielesze. Psiak nieszczęśliwy, bo tam miał ogródeczek i wyjście otwarte całą noc, a tu 15 minut porannego spaceru i widok z `pożółkłego balkonu. Moje rośliny balkonowe szlag trafił, bo były niepodlewane. Może jeszcze coś odbije. Dobrą pogodę miałyśmy 3 dni, a tu ponoć upały na okrągło.Podróż miałyśmy urozmaiconą, bo Syneczek chciał maksymalnie wykorzystać morze i piasek i zamiast o 18.00 wyjechaliśmy po 20.00, potem przez radio komunikaty o korkach i Staś zdecydował się wracać przez Niemcy nadkładając 130 km, a żeby była pełnia szczęścia, Młodsza i ja miałyśmy sensacje żołądkowe (Młodsza gorsze, ja jakoś dojechałam na miejsce) W domu byłyśmy po 2.00 w nocy i jeszcze musiałyśmy okupować dyskretne pomieszczenie. Może złapałyśmy jakiegoś wirusa, bo jedzenie wszyscy jedli to samo, a chorowałyśmy tylko my dwie. W rezultacie dzisiaj super dietetyczny obiad – kalafior z surowym masłem i nic więcej
Ten reporter od sondy ulicznej mógłby dla jasności zaznaczyć, że chodzi o wydarzenie związane z Warszawą. Bo w dobie postępującego kosmopolityzmu nie zawsze ograniczamy się do własnego podwórka (a często też takiego nie posiadamy).
Kilka losowo wybranych przykładów zza miedzy (z miłości bliźniego przeskanowałem tylko ostatnie 100 lat):
1907: pierwszy obóz skautów Badena Powella (data ważna dla harcerzy)
1914: Niemcy wypowiadają Rosji wojnę, Rosjanie wkraczają do Prus Wsch.
1943: Birma wypowiada wojnę Wlk. Brytanii i USA
1944: ostatni wpis Anny Frank w pamiętniku
1960: lot pierwszej kobiety nad biegunem północnym
1975: podpisanie Aktu Końcowego KBWE w Helsinkach
1998: w życie wchodzi reforma ortografii języka niemieckiego
2006: w życie wchodzi zreformowana reforma ortografii języka niemieckiego
2008: w Chinach (jak co roku) znowu przewróci się co najmniej jeden rower
PaOlOre,
Przyznam ,że nie pamiętam dokładnie pytania, tzn. czy było zastrzeżenie ,że chodzi o Warszawę, natomiast na pewno podkreślono ważność tej daty dla Polaków- nie pomnę czy ze szczególnym uwzględnieniem warszawiaków 🙁 . Jakby nie było- nie pytano cudzoziemców. 😉
Stanisławie, teraz dopiero skojarzyłem, że ja ten film widziałem pod tytułem „Kitchen Stories”. Naprawdę świetny. Skandynawowie potrafią robić klimaty. Chociaż często niełatwe w odbiorze. Z łatwiejszych i bardziej szerokoformatowych polecam np. duński film „After the Wedding”.
A toż jesteś zwierzątko średnio złośliwe PaOLOre. Przecież od wiek wieków wiadomo – Matka Boska była polską szlachcianką, a większość rodów szlachetnych wywodziła się co najmniej od Aleksandra Wielkiego.
Heleno – Iliada wydana przez Ossolineum ma świetne (jak zwykle) opracowanie krytyczne. Dawno już tego w rękach nie miałam, ale utkwiło mi w pamięci, że niemal 70% tekstu (dokładniej 68) składa się z tzw „żelaznych zwrotów” typu „szlachetny Ajax”, „krowiooka Hera”, „ozdoba walecznych hufców Agamemnon” itp, zaledwie 1/3 to wkład oryginalny poety czy poetów homeryckich. Z czego wysnuć można wniosek, że większość eposów budowana była na zasadzie „znacie – lubicie – to posłuchajcie” Marketing nie jest świeżym wynalazkiem. A wiersz piękny.
Z drugiej strony przypomniała mi się sonda telewizyjna sprzed bodajże dwóch lat, przeprowadzona wśród uczestników procesji Bożego Ciała, a pokazana w bloku informacyjnym. Uczestnicy zupełnie nie wiedzieli, dlaczego przyszli i o czym było w kazaniu. Odpowiadali, ze taka tradycja, zawsze sie chodzi i tym podobne. Nie umieli określić istoty w sumie ICH święta.
Tak więc może w dobie tabloidacji nie ma co się czepiać o szczegóły.Taki zwyczaj – traktować wszystko bardzo pobieżnie i nie wnikać w istotę rzeczy….
Take it easy, Małgosiu.
To najwidoczniej nie było ICH święto.
Ale spacer z pewnością dobrze IM zrobił 😉
🙂
Nie zwracać uwagi?
Z pewnością Skandynawowie potrafią „robić klimaty”. Myślę, że Anglicy też. Francuzi na długi czas zatracili tę umiejętność, ale od paru lat zaczyna im wracać.
Czy posługiwanie się standartowymi zbitkami frazeologicznymi cokolwiek świadczy o literacie? Gdyby to robił Mickiewicz, nie zostałby wieszczem. Ale w czasach, gdy takie zbitki były obowiązkowe, chyba to nic nie szkodziło, skoro i tak oba dzieła robią nadal wrażenie. Moge uwierzyć, że katalog okrętów odzwierciedlał mapę nieba. Wspaniały zabieg artystyczny. Ale zeby historia Wojny Trojańskiej czy podróży Odysseusza miały odzwierciedlać coś na niebie? Takich teorii, w któryś coś się komuś zgadza są dziesiątki, ale są to hipotezy fantastyczne, pozbawione istotnych dowodów.
A Mandelsztam, wiadomo. Piosenka Kaczmarskiego:
„Po Archipelagu krąży dziwna fama,
że mają wydawać Ośkę Mandelsztama.
Dziwi się bezmiernie urzędnik nalany:
Jakże go wydawać? On dawno wydany!
Tłumaczy sekretarz nowy ciężar słowa:
Dziś „wydawać” znaczy tyle, co „drukować”.
Powstał mały zamęt w pamięci strażników:
Którego Mandelsztama? Mamy ich bez liku!
Jeden szyje worki, drugi miesza beton,
Trzeci drzewo rąbie – każdy jest poetą.
W oczach urzędników rośnie płomień grozy,
Bo w szwach od poetów pękają obozy.
Przeglądają druki, wyroki – nic nie ma,
Każda kartoteka zmienia się w poemat.
A w tym poemacie – ludzi jak drzew w tajdze,
Choćbyś sczezł, to tego jednego – nie znajdziesz!
Stary zek wspomina, że on dawno umarł,
Lecz po latach zekom miesza się w rozumach.
Bo, jak to być może, że ziemia go kryje,
Gdy w gazetach piszą, że Mandelsztam żyje!?
Skądże mają widzieć w syberyjskich borach,
Że to „życie” to tylko taka – metafora.
Patrzy z góry Osip na te wyspy krwawe
I gorzko smakuje swą spóźnioną sławę.
Bo, jak to być może, że ziemia go kryje,
Gdy w gazetach piszą, że Mandelsztam żyje!?
Skądże mają widzieć w syberyjskich borach,
Że to „życie” to tylko taka – metafora.
Witaj Pyro!
Czy Ossolineum wydalo Iliade w tlumaczeniu I. Wieneiwskiego? Takie jest moje angielskie wydanie z 1961r. w nakladzie 1500 egz. wysilkiem polskiej emigracji, glownie ocalalych po wjnie Zydow – na koncu ksiazki jest spis mecenasow.
Odyseje w tym samym mniej wiecej czasie wydalo wydawnictwo Veritas dzieki tym samym mecenasom – w trzeciej redakcji Jozefa Wittlina, ktory tlumaczyl to, cyzelowal i poprawial cale zycie az do smierci (zdazylam poznac autora Soli Ziemi tuz przed jego zgonem). Jest to zaiste piekne tlumaczenie, ale dzis nadto miejscami mlodopolskie. I prawda, ze sporo i w jednym i drugim „krowiookich Her” i innych barwnych i obrazowych przymiotnikow. Meze achajskie sa kudlate, zalotnych mezow czereda ma geby jak porowate gabki, bardzo to jest fajne. Czlowiek moze sie uczyc z klasyki sporo inwektyw. I potem nimi rzucac na wszystkie strony!
Witajcie,
dawno temu,widzialam norweski film w kinie.Bylo o milosci.Tytulu niestety nie pamietam,ale wtedy to, poznalam uroki norweskiej przyrody.Widoki zapieraly dech!!Nigdy tam nie bylam.Moze kiedys???
Jedzenia misowych lap nie popieram.Juz lepiej skoncentrowac sie na rybkach.Udanego urlopu Gospodarzowi zycze i malzonce oczywiscie tez 🙂
Ide pomyszkowac do najblizszego supersamu,hej!
W 1984 roku Wydawnictwo Literackie wydało Iliade w tłumaczeniu Wieniewskiego, a w 1981 ukazało się nowe tłumaczenie Kazimiery Jeżewskiej wydane przez Ossolineum (Biblioteka Narodowa). Nie znam tego ostatniego. Ja mam w tłumaczeniu Wieniewskiego i chyba nie jest ono złe. Odysseja w tłumaczeniu Wittlina też mi się podoba, a Młoda Polska w ogóle jest mi bliska, jeśli chodzi o poezję.
Ano, jadłem łapę niedźwiedzią w Brnie, w restauracji „Pod czarnym Niedźwiedziem” i była bardzo smaczna, a atmosfera restauracji świetna wówczas – ponad 30 lat temu. Mięso niedźwiedzia było z cielęciny i niech tak zostanie.
Bradzo mi sie podoba, Stanislawie, Twoje podejscie do kwestii niedziedzich lap na talerzu. Najwyrazniej jestesmy z szeregow tej samej partii.
Dzień dobry.
Cardinal drze dzioba już od godziny, spać nie można!
Pyra wróciła w pielesze!
Faktycznie, ten piekny czerwony ptak ma glosik zarzynanego barana.
Robil mi czesto pobudke w Nowym Jorku.
Kod: a imie jego jest 4444
Jeszcze zanim brzask zaczyna – u mnie w lesie na Górce maja gniazdo albo kilka, wydzieraja sie niesamowicie. Nic, tylko dwururke i powystrzelać. Jak Jerzor potrafi spać snem sprawiedliwego, pojęcia nie mam, mnie to natychmiast wyrywa ze snu. No, piękne ptaszki, tylko czemu dzioba nie trzymaja zamknietego o 5-tej rano?!
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kardyna%C5%82y
Pyra też z pod ogona nie wypadła – kod 11f1
Małgosiu, czy Ty pamiętasz o moim Dziecku?
Gdzie się podział Sławek? Potrzebny mi od zaraz.
Pyro, oczywiście!
Ciekawostka ze świata sztuki . Proszę o zwrócenie uwagi na plakat promujący imprezę . Artysta wymyślił 🙁
http://www.elektrownia.art.pl/
Czytając komentarz Stanisława 11.50 pomyślałam sobie o piramidzie Cheopsa. Czy kto zliczy, ile to odkryto danych , „zapisanych” w jej wymiarach? Jak powstała? Cud albo kosmici ! 😀
Panie Lonzio, mało kreatywny ten artysta, by dobitniej nie określić 🙁
Niedźwiedziej łapy nie próbowałem, 😉 jest trudnoosiągalna; miś wlazł na chójkę!
Ale rozpoczął się sezon paprykowy! A więc dzisiaj, pierwsze w tym roku, prawdziwe leco! ( :mniam: ) Oczywiście wg. przepisu Pana Tadeusza Olszańskiego!
Przeoczyłem komentarz z elektrownią. Rzeczywiście inwencja dość cienka. A i dziełą nie wszystkie mi do gustu przypadły. Nie przepadam za cytatami plastycznymi z innych artystów, zdecydowanie większego formatu. Jeszcze niech sobie na to pozwoli Salvadore Dali czy Picasso. Ale cytowanie Masaccia zanim zakupią coś przynajmniej do Tate Gallery uwazam za nieuprawnione. Co innego w satyrze. A Pan Tadeusz Olszański był mi przewodnikiem przede wszystkim turystycznym (poprtzez publikacje oczywiście). Gdzie można znaleźć jego książkę kucharską?
Sorry, ale bede na przekor. Znowu.
Mysle, ze plakat do wystawy Powstanie Sztuki jest znakomity, wlasnie dlatego, ze nawiazuje dfo POlski Walczacej, zas jednym z celow wystawy jest
„… uhonorowanie pamięci o młodych ludziach, którzy w czasie Powstania Warszawskiego 1944 roku swoją życiową energię ukierunkowali na desperacką walkę o wolność”.
Ten plakat wiec daje nam silny sygnal o miejscu, przestrzeni i tenatyce wystawy, odwolujac sie wlasnie do znanej ikony kulturowej. Moim zdaniem znakomity, bo nie przemadrzaly jak modne to jest w poskim plakacie wspolczesnym. Prosty i czytelny dla kazdego.
O podobnie ma sie rzecz z inna ikona. Massaciem.
Nie mam tez zadnych pryncypialnych oporow przed „cytowaniem” Massacia. Bo niby dlaczego? Jesli Massacio potrafi zaplodnic wyobraznie i refleksje wspoleczesnego artysty, to ja jestem bardzo z tego powodu zadowolona.
Nie jest wazne czy Tate kiedykolwiek zakupi te czy inna grafike tego artysty, lecz to jakie refleksje i skojarzenia budza w nim . Na pierwszy rzut oka widzimy znajoma uciekajaca pare , przykryta jakby siatka kresek. I dopiero przy blizszym spojrzeiu widzimy ze te kreski ukladaja sie ni to w rzyze, ni to w swastyki. A w rogu – klebek drutu kolczastego. I ratem ten jakze znajomy obraz uciekajacej nagiej pary odsania nam jakis zupelnie inny kontekst – wspolczesny, a jedniczesnie historyczny.
Pewnie nie powiesilabym tego w domu na scianie (zle feng shui 😉 🙂 🙂 ), ale chetnie zobaczylabym na wystawie i zamyslila sie nad obrazem. Takze nad Massaciem.
Niestety. Wy tu sobie rozmawiajcie o sztuce, a jak musze wysprzatac chalupe, bo goscie jada!
Andrzej.Jerzy,
Na chójkę wlazł ci on, a juści, wszako łapę podaje 🙂
Powiem więcej: on tę chójkę jak czarownica miotłę okiełznał i śmiga na niej po świecie.
Dwa tygodnie temu Amsterdam, tydzień temu Burgenlandia, za tydzień Paryż.
Wystarczy dobrze w niebo patrzeć albo pobujać trochę w obłokach, a na pewno się dojrzy Misia Odrzutowego w Misji, anglezującego na jakimś iglaku 😉
Uwaga, tu próba WordPress. Próba na wcinanie. Beda uzywane brzydkie wyrazy dla sprawdzenia co powoduje fenomen
A, a.
Pan Lulek
Pierwszej litery alfabetu nie wcina. Spróbuje innego brzydkiego wyrazu.
George Busch.
Pan Lulek
Znalazlem slowo które bezblednie wcina. Jako calosc. Podaje kawalkami.
Czesc pierwsza.
Word
Pan Lulek
Pierwsza czesc przeszla. Podaje druga. Nalezy pisac bez spacji.
Press
Pan Lulek
Panie Lulku -tym sposobem masz Pan niewyczerpane źródło brzydkich wyrazów i co teraz z inwencją szefów kompanii? bosmanów nabrzeży? Wozaków wożących węgiel albo przebogatym słownictwem szewców?
Droga Pyro !
Ty mnie tu nie nawijaj, bo cenzor poszedl droga obejsciowa. Teraz juz nie wcina tylko zada wpisania poprawnego kodu i tak dookola Wojtka. Wojtka nie z Przytoka.
Pan Lulek
Ide na zmeczenie z nadzieja, ze cenzorowi zamknie sie chwilowo oko. Zmeczone oczywiscie wylapywaniem niestosownosci.
WordPress
Pan Lulek
Heleno, co do plakatu nie będę się wypowiadał, bo musiałbym go obejrzeć „na żywo”. Natomiast Massacio zapładniał wielu artystów, którzy wszakże go nie cytowali. Zdaje się, że Adam i Ewa są odwróceni w lustrze. Nie mam teraz, jak sprawdzić. Ale zawsze posłużenie się wielkim dziełem jest pomysłem tanim. Równiez wymowa dzieła jest dla mnie wątpliwa. Adam i Ewa w tym skojarzeniu pozwalają sądzić, że holocaust i inne ludobójstwa należy traktować jako karę za grzechy. Wątpię, żeby taka była intencja artysty. Po prostu raczej coś mu się skojarzyło niezbyt szczęśliwie. Trochę lepsza interpretacja to odpowiedzialność wszelkich ideologii, w tym religii, za największe zbrodnie. Może za tym przemawiać trudność w ustaleniu, czy to krzyże, czy hakenkreuzen. Taka wymowa dzieła budzi mój sprzeciw, chociaż artysta ma do niej prawo. A w ogóle dyskusja o dziełach, które się widzi w mikroskopijnej reprodukcji jest bez sensu. Fakt, że sam ją zacząłem.
Cierpliwosc bywa wynagradzana. Róznie ale bywa. Do pewnej pani zalecalem sie 40 lat i dwa moje malzenstwa a ta ciagle oddalala zaloty. Rok temu nawet byla u mnie z wizyta. Nagle musiala wyjezdzac w sprawach nie cierpiacych zwloki, pozostawiajac u mnie czesc garderoby. Wiekszosc spodniej ale i troche wierzchniej. W rozmowie telefonicznej okazalo sie, ze jest chwilowo potwornie zajeta. Wtedy spakowalem jej wlasnosc w elegancki pakunek i wyslalem poczta na jej adres w Polsce. Odpowiedziala na pismie, ze inaczej sobie to wszystk wyobrazala. Po kilku miesiacach doszedlem do wniosku, ze jednak moja cierpliwosc zostala wynagrodzona.
Dalej bede szukal brzydkich wyrazów które powoduja wcinanie.
Pan Lulek
Heleno,
Masz rację. Poszłam na łatwiznę i nie kliknęłam by poczytać . W tym kontekście- plakat inaczej odbieram.
Nie dość, że feng, to jeszcze szuja. I szczeżuja, założę się!
Łososia w soli z koperkiem robiłam, przepis dostałam dosyć dawno od znajomych Polaków z Danii, bardzo to polecali. Podchodziłam do tego jak kot do jeża, bo skąd tu wziąć świeżutkiego lososia, najlepiej dopiero co z wody?! Ale doszłam do wniosku, że sól wszystko złe wypędzi, a i zawsze golnąć lufę* można dla pewności. Na c…o z łososia jeszcze się nie zdecydowałam, nie powinno się za często ryzykować 😉
A o islandzkiej specjalności – harkalu słyszeli? Jest to w całości zakopywany w piach rekin, ma tam sobie dojrzewać przez pół roku co najmniej. Aromat przysmaku jest nie do zniesienia, ale chrzanić aromat, bo podobno jak się spróbuje specjału, to zapomina się o aromatach. Koniecznie trzeba zapić piwem.
To mi doniósł przyjaciel, który wdepnął na Islandię na chwilę, a siedzi 10-ty rok.
A propos drogiej Norwegii – Marcin islandzki twierdzi,
że Islandia to dopiero ale drogi kraj! Podawał mi kiedyś ceny, otóż wedle moich porównań wyszło, że puszka piwa w Reykiaviku kosztuje 4 razy więcej, niż u mnie w sklepie za rogiem 😯
(dla naprzykładu – Żywiec czy Stella Artois chodzą po 2.45$ puszka i to jest mniej-więcej standardowa cena importowanego piwa).
p.s.
Zapomniałam wyjaśnić gwiazdkę, otóż jest to copyright Pana Lulka, lufa
Stanisławie,
bardzo pożyteczne jest dzielić się opiniami na temat sztuki. Byle tylko nikomu nic nie wciskać na siłę, co się zdarza i owszem, nagminnie. Opinie czasami pozwalają nam dojrzeć to, czego sami na pierwszy rzut oka nie widzimy. Powtarzam – czasami, bo jednak każdy ma swój własny ogląd i pogląd, i ma do tego niezbywalne prawo.
Na temat Lulkowej cierpliwości : Lulku Panie. Dedykuję Waści ulubioną przeze mnie piosenkę Skaldów „katastrofa”, która jest niepopularna, a najmądrzejsza z tego co śpiewali, no, może prócz „króliczka” Jedna ze zwrotek ma taki tekst :
„Mówiłaś mi, że mnie nie kochasz,
gdym proponował Ci zamęście.
Mówiłem wówczas : katastrofa,
a dzisiaj myślę : – co za szczęście”
O, Skaldowie to była klasa muzyczna i poetycka! Nie pamiętam ani jednego byle jakiego tekstu Skaldów.
„Mówiłaś – kocham skowronki
na polach, nad polami
to wszystko co nam śpiewa
za nami i nad nami….
http://youtube.com/watch?v=MW45UVcyUtM
Alez ta para zostala wyjeta z kontekstu Edenu. Widzimy tu tylko przstraszona, naga pare uciekinierow. Nie ma Edenu, nie ma Drzewa Poznania.
Ja sama nie traktuje Ksiegi Rodzaju jako ksiego o grzechu pierworodnym. Wrecz przeciwnie. Jako ksiegi o wielkim wyzwoleniu z przedszkola zwierzat. Z chwila kiedy zostal skosztowany owoc z drzewa POZNANIA (odroznienia dobra i zla), Bog mowi ludziom: jestescie teraz dorosli, mozecie sami wybierac miedzy dobrem i zlem, bedzie to troche kosztowalo bolu i zgryzoty,dzecko sie bedzie rodzilo wam w bolu, bo jego glowa bedzie wieksza od dzieci innych ssakow, Moich stworzen, daje wam wieksza glowe, zebyscie jej uzywali do woli, jestescie WOLNI, macie wolna wole, wszystkiego dobrego, zobaczymy jak sobie z tym poradzicie.
Radzilismy sobie z tym roznie – lepiej i gorzej, ale dla mnie Biblia nigdy nie byla ksiazka dla niegrezecznych dzieci.
Wiem, ze chrzescijanskie odczytywanie jest w kategoriach kary i grzechu. Moja teologia jest zasadniczo rozna, z innej tradycji, z innego nauczania.. Nie ma jednego „slusznego” odczytania /odczytywanie Ksiegi Rodzaju. Jak i pozostalych ksiag.
c11c
i tak to sobie Helena i Stanisław łapę podali (niedżwiedzią)
bez żadnych aluzji do niczego
a już do niedźwiedziej przysługi najmniej
(za Gospodarzem, niedźwiedzia schrupałbym jak nic
żubra już jadłem, słaby był ..ot co)
:::
kochani moi wszyscy
nie kocham ja sezonu ogórkowego
(może poza ogórkami samymi jako takimi )
ale lżej proszę pisać bo mózg mam jak rozgotowany kalafior
nic nie pojmuję, gorąc taka
to ten Odyseusz, to on do góry nogami pływał że niby po niebie?
🙂 🙂 🙂
Ikony pisze sie na deskach z lipowego drewna. kiedys, chlop rznal nie na lipe tylko na calosc a potem wycinal deski. Narzedzie nazywalo sie osnik a nie jakas tam wspólczesna krajzega. Teraz zeby zrobic dobra deske do napisania ikony trzeba byc absolwentem SGGW w Warszawie. Zacna ta uczelnia miescila sie kiedys przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie na Mokotowie. Idac od ulicy Pulawskiej w zachodnim kierunku mijalo sie rózne domy publiczne. Po lewej stronie koszary, dalej ambasade holenderska, Dalej Szkole Glówna Planowania i Statystyki. przedtem jednak dom dla dzieci bez rodziców. Oczywiscie Gimnazjum i Liceum im. Tadeusza Reytana. Dalej czerwoniak czyli kic. Zbudowany w XIX stuleciu goscil zawsze kwiat rycerstwa. Nazwisk nie bede wymienial. Wspomne tylko, ze siedzial tam mój najblizszy przodek. Za caloksztalt. Krótko bo wyciagnal go z tego kurortu, bylo nie bylo sam mistrz Xawery Dunikowski. Obydwaj budowali pomnik Zolnierzy Armii Radzieckiej. Jadac w kierunku Okecie po lewej stronie. Piekny zabytek który podobno chcieli zlikwidowac jacys barbarzyncy ze wczesnej epoki „Pampersów”
Wracajac do rzeczy. Otórz uczony, absolwent Wspomnianej SGGW wie jak nalezy robic deski z drzewa lipowego, zeby nie pracowaly. Zobaczymy. Mam nadzieje, ze na Zjezdzie ze stosownymi wizerunkami.
Jak nie wetnie to ujawni co napisalem o deskach
Pan Lulek
O śledziach
Dziś w TVPolonia program Szczecińskie noce śledziożerców o godz. 0.15 czasu europejskiego.
Heleno,
a ja będę tłumaczyć wspomnienia córki Wittlina – Elżbiety Wittlin-Lipton.
Alicjo, ja nie narzucam nikomu swojego rozumienia. Staram się swoje skonsultować, bo mi nie bardzo pasuje. A Helena patrzy na tę grafikę zupełnie innymi oczami i widzi co innego. Ja mogę zapytać, dlaczego Adam i Ewa, jeżeli bez kontekstu Edenu. Przecież artysta świadomie wziął określoną parę, a nie po prostu wykreował parę nagusów. Gdyby nie miała to być para z poczuciem grzechu to bym raczej sięgnał do Cranacha niż Massaccia. Ale patrząc oczami Heleny na parę ludzi, którzy dorośli do odróżnienia złego od dobrego, to wtedy rzeczywiście wymowa jest zupełnie inna – ludzie sami sobie zgotowali coś takiego. A narzucać niczego nie chcę. Przecież po to jest sztuka, a nie rzemiosło, żeby kazdy mógł z tego wynieść coś trochę innego – po swojemu. A interpretacja Księgi w ujęciu Heleny bardzo mi pasuje.
Puchalo – Jerzemu Wittlinowi Pyra zawdzięcza jedno z bardziej błyskotliwych powiedzonek J.Wittlin „Vademecum Szefa” -„… jeżeli przyszły szef miał szczęście i był w lesie, to powinien się najpierw upewnić, czy wybrał właściwy las i właściwych towarzyszy broni w tym lesie…” Prawda, że przepiękne?
Aquavit to wódka aromatyzowana kminkiem, nasionami kopru lub mieszanką nasion kolendry, fenkułu, cynamonu i goździków. Leżakowanie w beczkach po sherry uszlachetnia smak i kolor. Tylko tzw. Linie aquavit rzeczywiście podróżuje statkami przez równik (Linie) do Ameryki Południowej od czasu kiedy stwierdzono, że tzw. zwroty czyli niesprzedane lub niezużyte beczki aquavitu transportowane na statkach wożących suszone ryby z Trondheim do Ameryki Południowej po kilkumiesięcznej podróży nabrały bardzo szlachetnych cech. Sukces był natychmiastowy. Dzisiaj takie beczki podróżują statkami przez równik co najmniej 19 tygodni. Na odwrocie etykietki takiego aquavitu podana jest nazwa statku i dokładny czas podróży „uszlachetniającej”. W Norwegii pije się aquavit w temperaturze pokojowej, w Niemczech – mrożony.
Mięsa a tym bardziej łap niedźwiedzich prędzej uświadczyć można w Estonii, w Norwegii wydaje się zezwolenie na odstrzał 12 niedźwiedzi rocznie. Na polowanie wyrusza 5 tys. myśliwych 😯
Mięso renifera moim zdaniem nie jest fioletowe, ma raczej odcień bordowy, a surowa wędzona szynka – brązowoczerwony.
http://www.oxgall.eu/Produkte_Rentierfleisch.html
Szynka z renifera moim zdaniem najlepsza jest w Finlandii.
Tu jest gravlaks i wędzony wieloryb:
http://picasaweb.google.com/nemo.galeria/NaRyby/photo#5097587140942878466
Droga Puchalo, ostatnio bardzo wiele rozmawialam na temat ksiazki Elzuni Lipton, ktora czule wspominam z Nowego Jorku. Jest to cudowna, delikatna, madra i piekna pani, ktora teraz mieszka w Hiszpanii i w drugiej polowie wrzesnia wybiera sie do niej moja przyjaciolka Renata. Maja troche spedzic czasu w Madrycie u Elzuni, a potem Renata wynajmie samochod i pojezdza razem po Hiszpanii. Sama ja namowilam, zeby skorzystala z zaprsozenia, bo jezdzic po tym pieknym kraju,z kims kto go zna i kocha, a w dodatku mowi biegle po hiszpansk, jest jedyna taka okazja.
Renata siedziala nad ta ksiazka pare tygodni i troche jej podredagowala rozne bledy i uzupelnila to co nie bylo do konca jasne. Elzunia byla zadowolona i wdzieczna.
Czy wiesz, ze najpikniejsze wiersze dla dzieci Juliana Tuwima byly dedykowane Elzuni Wittlinownie, Slon Trabalski, Pan Hilary etc?
Niestety dzisiejsi wydawcy kompletnie olewaja dedykacje i umieszczaja bez tego kawalka historii, ktora mowi, ze wiersze te byly adresowane do konkretnej malej dzieczynki, coreczki przyjaciela.
Mam nadzieje, ze ksiazka Ci sie spodoba. Nie czytalam jej, ale bede miala okazje na poczatku wrzesnia,kiedy pojade do Polski. Renata ladnie sie o niej wypowiadala.
Jaki ten swiat jest maly, nie?
Stanisławie,
chyba nigdzie nie napisałam, że narzucasz swoje rozumienie?! 😯
Jeśli tak zrozumiałeś, to może mało precyzyjnie się wyraziłam, ale wydaje mi się, ze jednak nie, bo zgadzamy się w „temacie” odbierania sztuki. Każdy ma swoje i widzi inaczej, a konsultowanie wzbogaca, nieprawdaż? 😉
Panie Lulku,
miło się czyta o rodzinnych kątach,
ino przydałoby się odświeżyć nieco
topografię stolicy, aby trafić do
wspomnianych domów publicznych.
Liceum Reytana jest na Wiktorskiej
o dobry kilometr od Rakowieckiej.
Objekt wojskowy (raczej nie koszary),
gdzie mieściła się Wojskowa Komenda Uzupełnień,
jest po prawej, nie lewej.
A kic, SGPiS i SGGW (pod zmienionymi częściowo
nazwami) trwają na z góry założonych pozycjach.
dziś po północy
i jutro po 16tej
:::
..i proszę nie regulować odbiorników
będę mianowicie występować
tudzieź śledzioprzewodniczyć
…a za co toast dzisaj?! Szybko decydować, bo zaraz umówiona godzina!!!
a kounkrętnie znaczy się gdzie, Brzuchu?
chętnie bym był świadkiem tego śledzioprzewodniczenia…
Alicjo,
na ten przykład możemy wypić strzemiennego,
bo Gospodarze udają się w drogę.
na TVP Polonia
Czasami mam dziwne wrażenie, że niektóre osoby czytają tylko niektóre wpisy, w zależności od autora/autorki?
pa OlOre jak zwykle ma racje. Naturalnie, ze po prawej stronie idac od kina Moskwa. Za kinem tym znajdowal sie Panstwowy Zaklad Higieny, który to faktycznie dokonal wszelkich zmian ustrojowych. Jego najwiekszym osiagnieciem byl nieprodukowalny papier toaletowy. To jednak jest osobna historia. Donosze osobiscie, ze moje gimnazjum, w moich czasach, mialo adres Rakowiecka 23 i miescilo sie w bylym budynku jakiejs tam fobryki. Wejscie bylo nie od frontu tylko z podwórza. Adres który podajesz to nowa siedziba. Ot róznica kilku pokolen. Jesli masz watpliwosci to prosze wejsc w stosunek z bylym Ministrem Obrony Narodowej Januszem Onyszkiewiczem albo Profesorem Warszawskiego Uniwersytetu, Wydzial Geologii, Romanem Chlebowskim, pseudonim „Supel”. Oni na pweno zaswiadcza, ze Roku Panskiego 1955 uzyskalem mature w slynnej klasie XI 3, potem juz nie bylo takich matur. Tyle, ze szkola byla wtedy monoseksualna. Dopiero potem, po latach, na Wiktorskiej, ku mojemu zdziwieniu, na Zjezdzie absolwentów zobaczylem, ze jest tyle dziewczym. Kope mlodszych. Ponadto na swiadka moge przywolac nasza Basie Adamczewska, z liceum przy ulicy Klonowej. Tamze chodzilismy na potancówki do Zmichowskiej, gdzie mamy panienek wabily znakomitymi kanapkami i napojami. Basia naturalnie nalezy do mlodszej mlodziezy ale pewnie pamieta gdzie miescil sie oryginalny Reytan.
I to by bylo na tyle
Pan Lulek
Heleno,
znamy się z Elżbietą internetowo od lat. Znam pierwszą wersję jej wspomnień, drugą też już dostałam. Teraz czekam na umowę z WL i z radością wezmę się za tłumaczenie.
Panie Lulku,
Współczuję Panu, że tak się Pan męczy z tym „wcinającym” WordPressem. Tymczasem Pani Helena wymyśliła znakomitą metodę na to wcinanie. Należy po prostu uźywać zniekształconych, trudnych nieraz do zrozumienia wersji wyrazów, tak jak Ona to pisze o 15:09, że pozwolę sobie zacytować:
dfo
POlski
tenatyce
poskim
rzyze
klebek
odsania
jedniczesnie
WordPress nie jest aż taki sprytny jak się Panu wydaje. Dodatkowo można mu jeszcze namieszać w głowie zapominając o wszystkich tych ogonkach, kropkach i kreskach niepotrzebnie panoszących się w naszym języku ale tę metodę Pan już stosuje.
Z szacunkiem.
Szczepan
P.S.
Bardzo mi się podobają Pańskie opowieści i najwyższy chyba czas abym Panu o tym napisał – co niniejszym czynię.
P.S.
Idę zjeść kawałek kiełbasy z klebkiem bom nieco zgłodniał czytając o tych wszystkich przysmakach.
Panie Lulku,
Janusz Onyszkiewicz był również speleologiem. Kiedy mój klub na początku lat 90-tych obchodził jubileusz i urządził wielki bankiet na zamku w Żelaźnie, to Janusz, wówczas bodajże wiceminister czy sekretarz stanu, przyjechał na imprezę z ochroniarzami wzbudzając ogólną wesołość 😉
Puchalu,
nie przejmuj się. Tu się czyta wszystko, ale możliwości percepcyjne (tzw. Aufmerksamkeitsspanne) są ograniczone i towarzystwo szybko zapomina, o czym przed chwilą czytało 😉
Z jakiego języka na jaki będziesz tłumaczyć?
Nie z tej ziemi, Puchalo. Nie widzialam jej od lat, ale pamietam ja jako sliczna kobiete, jakas taka bardzo hiszpanska z wygladu, rzesy jak firany!Jest dowcipna, zabawna i z takim autoironicznym stosunkiem do siebie – to co najbardziej lubie. Mam nadzieje, ze jej ksiazka zostanie zauwazona.
Zaluje, ze jej mama, Pani Halina, tez nieslychanie przystojna pani, nie napisala wlasnych wspomnien. Ona cudownie opowiadala.
Janusz Onyszkiewicz na góry wyłaził. Najpierw to, potem speleolo, o ile mnie pamięć nie myli, i w tym wyłażeniu nie był zły. Miał osiągi, dopiero potem zlazł do podziemia 😯
W latach70-tych zrobił nowa droge na Gaserbrum z kolesiami (jak to Polacy, nawydziwiali wiele w Himalajach i okolicach).
Mam dowody – książki 😉
puchala,
ja wszystko czytam, tylko maszynę dopadam raz na jakis czas – a ponieważ jestem gadułą, lepiej, żebym wszystkich komentarzy nie komentowała 😉
Staram się odpowiadać na pytania adresowane bezpośrednio do mnie, ale czasami i to przeoczę (mam nadzieję, ze nie?)
p.s. Z tym Gaserbrumem to była chyba Czerwińska i jeszzce ktoś, tak mi się pląta. Sprawdzę.
Puchalo,
dzięki za namiary programowe 🙂
i o wybaczenie proszę.
Przyznaję, że w pierwszym czytaniu
nie przywiązałem do Twojego wpisu większej uwagi,
ponieważ nie mam możliwości odbioru TVP-Polonia.
Jako że Brzucho zapowiedział się dość
enigmatycznie, nie skojarzyłem, że to może
być ten sam program.
Szkoda, że nie można TVP-Polonia odbierać
przez internet. A może można?
Wie ktoś coś na ten temat?
Alicjo,
ja też pamiętam prelekcje ze slajdami w Klubie Wysokogórskim, znałam osobiście wielu uczestników wypraw, póki się nie pozabijali i też mam książki 😉 Organizatorów niektórych wypraw spotykam co jakiś czas. Czy przez to przyjeżdzanie na bankiet z ochroniarzami staje się mniej śmieszne?
To były Gasherbrumy
Nemo,
mnie się wydaje, że on chyba za wiele nie miał do gadania wtedy w sensie goryli, bo tam jakieś przepisy są co do wyższych dostojników państwowych, że bez goryli nielzia. Pamiętam, jak Wałęsa się wściekał na ochroniarzy , kiedy chciał sobie zwyczajnie pójść na ryby, po cichutku.
I nie mieszaj mi w głowie z Gaserbrumami, bo po polsku w książkach piszą tak i siak. Wcale nie chciałam się wielce chwalić książkami i znajomościami w KW, pasowało mi do tematu, tyle.
Nie chodziłam do Klubu Wysokogórskiego i na żadne prelekcje, nie należałam. Moje ambicje wysokogórskie zakończyły się na Skałkach Janowickich (ćwiczenia techniczne), a skończyły szybko, kiedy nasz przyjaciel odpadł na Żabim Mnichu. Na dobre.
Juz wspominałam kiedyś, że przez przypadek (śnieżyca) zostałam uwięziona w Dolinie Roztoki, kiedy Andrzej Zawada i jego grupa wróciła z Himalajów po zrobieniu zimowego wejscia północną flanką na Everest.
Ależ to była dla mnie uczta!!! Mieli masę zdjęć, masę slajdów, no i impreza była ho-ho, chyba tylko ja jedna byłam tam anonimowa, a reszta sławni ludzie. Aparatu nie miałam 🙁
Ale z tych zdjęć, co chłopaki wtedy narobili, wyszedł całkiem piękny album. Mam go! (powrót do tematu książkowego 😉 )
Teraz spadam do kuchni, bo „ta pora…”
PaOLOre,
Zerknij tu
http://www.studiokj.neostrada.pl/webtv.html
p.s.
Jeszcze co do książek, ja od małego miałam takiego hopla, w góry w góry… z książek polecam Lionel Terray – „Niepotrzebne Zwycięstwa”. Doskonała.
U mnie nie uruchamia się Polonia, ale może tylko u mnie, albo strona do niczego 🙁
Nemo,
tłumaczę z angielskiego na polski. Ostatnio miałam szczęście, bo się załapałam – jeszcze przed wspomnieniami Elżbiety Wittlin – na powieść Donny Leon, którą bardzo lubię.
Puchalu,
czytam wszystko Donny Leon, ale głównie po niemiecku. Kiedyś w Wenecji zagadnęłam inteligentnie wyglądającego gondoliera o Donnę L. ale on nigdy o takiej nie słyszał 🙁 Może raczej należało zagadnąć jakiegoś Carabiniere albo i samego Questore 😉
Alicjo,
książki o polskich wyprawach w Himalaje i Karakorum wydawał Andrzej Paczkowski, wówczas prezes Polskiego Związku Alpinizmu, a obecnie członek kolegium IPN na usługach wiadomych braci 🙁
Gusher-Brum, Gasherbrum albo Gaszerbrum 😉
A ja – z ksiazek himalaistycznych – polecam „Biala gore” Adama Skoczylasa
Małgosiu,
tę stronę już testowaliśmy zespołowo-blogowo jakieś dwa miesiące temu.
Wyszło na to, że gwarantowany jest odbiór TV Trwam i Anioł Beskidu
oraz brak odbioru TV Polonia, Polsat etc.
Jak dla mnie, useless 🙁
Nemo,
chcesz w ucho za te Gasherbrumy?! Nie komplikuj! 😉
Ja mam kilka z serii wyd. Iskry. Potem popatrzę, teraz z kuchennego doskoku. Ale Lionela Terraya bardzo polecam, wracam do tej książki co jakis czas.
Ja temu biednemu Onyszkiewiczowi współczuję i dobrze go rozumiem. Po polach to mi się czasem dadzą wyhasać samodzielnie, ale jak idziemy do miasta, to też zawsze muszę z obstawą. 🙁
Copy@paste
Łapy i stek z niedźwiedzia były przez całe wieki przysmakiem w
Chinach, Rosji i na Litwie. Dzisiaj mięso to spożywa się niezwykle
rzadko, niekiedy jeszcze na Alasce. Ta więc tylko gwoli ciekawości
zapoznamy się ze sposobem przygotowania potrawy z niedźwiedzia przez
chińskich mistrzów kuchni z prowincji Szantung i Hunan. A więc łapy
zwierzęcia oblepiano gliną, a następnie pieczono tak długo, aż glina
stwardniała i popękała. Po wystudzeniu zdejmowano glinę ze skórą i
sierścią. Tak upieczone mięso trzeba było ugotować do miękkości,
często zmieniając wodę. Po odcedzeniu zalewano je czystą zimną wodą,
dodawano pierś kurczaka i szynkę pokrajaną w paseczki, doprawiano
przyprawami, białym wytrawnym winem i – po krótkim duszeniu – potrawa
była gotowa. Natomiast wędzona szynka z niedźwiedzia przypomina
podobno w smaku szynkę westfalską, którą, jak wiadomo można spożywać
na surowo.
Alicjo, 😀
Jeśli posiadasz książkę Kowalewskiego i Paczkowskiego „Mount Everest”, to na stronie 49-53 jest lista pierwszych 181 zdobywców Everestu. Na pozycji 72 widnieje tam nazwisko naszego bliskiego kolegi, który 16.X.1978 roku wszedł na szczyt z Wandą Rutkiewicz (pozycja 78). Siedem osób, w tym 2 Szerpów, weszło tego dnia na Czomolungmę, wszyscy drogą nr 1 – „przetartą” przez pierwszych zdobywców. Wanda była pierwszą osobą z Polski. Dopiero w 1980 roku Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki (nr 97 i 98) postawili polską męską stopę na najwyższym szczycie 😎
Wysłałem Panu Lulkowi pewne zdjęcie które wynalazła w sieci Antkowa, nie może go otworzyć ale w ciemno wyraził zgodę na publikację.
W załączeniu odpowiedz od Pana Lulka :
Otworzyc nie moge. Moze potem. Nazwiska i imiona zgadzaja sie w calej pelni. To jest moja klasa. Na balu maturalnym, cialo pedagogiczne odetchnelo ale powiedzialo, wielka szkoda, ze odchodza. Zrób ludziom kawal i wrzuc na bloga. Moze bedzie troche zabawy. Antkowa jest genialna. Teraz trzeba tylko tego, zeby odnalazla moje teczki we wszystkich stosownych instytucjach czyli róznych domach publicznych. Jesli masz ochote, to opublikuj i ten list chociaz ma prywatny charakter.
Jerzy Teodor czyli
Pan Lulek
w://picasaweb.google.pl/antekglina/PanLulek/photo#5228168046301673042
No i który to Pan Lulek??
Mam swój typ 🙂
Bobik. witaj!
No to mi przykro, ze nie pomogłam. Spisałam ten adres na blogu Owczarka (podała go mt7). Sprawdziłam tylko programy dla dzieci i te działają choć i tak moja córka nie korzysta.
http://picasaweb.google.pl/antekglina/PanLulek/photo#5228168046301673042
a kod mam szatański a666….
Bobik,
no co Ty!? Obstawa?! A wez im portki poszarp! Nie obstawie, ewentualnym wrogom 😉
Na obiad były frytki (kupne), sałata i wielkie portobello a la schabowe. Jerzor w siódmym niebie.
Dzisiaj via internet zakupi bilety do Polski, 30 sierpnia – 21 września, nie ma co czekać, taniej nie będzie.
Arkadiusowi zapodaję, że ta opcja jest na Frankfurt, ale wszystkie inne są ho-ho i wysoko w cenie.
Nic to – możemy się spotkać w Międzyzdrojach, bo to rzut kuflem od Mariana, a tam na pewno będziemy. Nie wspominając o Zjezdzie 🙂
Heleno, ja jeszcze nie na dobre, bo w sobotę znowu wyjeżdżam. 😀
Ledwie czlowiek napisze kilka slów prawdy a tu otwiera sie rzeka komentarzy. Czasami czuje sie jak ten „Uczen Czarnoksieznika”. Pewnie zaraz naskoczy na mnie Dorota z sasiedztwa i zapyta kto dyrygowal. A wlasnie, ze von Karajan a ja sluchalem go na zywo. Taki ze mnie zabytek.
Od dzisiaj gotuje sie. Moi przyjaciele z Baden kolo Wiednia organizuja grillowanca. Obecnosc obowiazkowa. Spanie na podlodze zapewnione. Chyba kupie spiwór albo dmuchane lózko polowe. Ci przyjaciele, o których juz pisalem, maja fabryke teakowych mebli na Jawie i handluje nimi w calej Europie. Daja 5 lat gwarancji na swoje wyroby ale na dostawe trzeba czekac do dwu lat. Ja czekam zawsze do nastepnego kontenera i potem dostaja cos innego anizeli zamówilem. Nastepnie sa wielkie przeprosiny, udzielanie rabatu i opijanie nowego nabytku. Opijanie idzie zawsze na mój koszt. Rabat na ichni. Bedzie wiec grillowisko z noclegiem. Nie lubie jezdzic samochodem w stanie wskazujacym a z drugiej strony trudno wymagac aby grill myslal, ze go za przeproszeniem Radka, Bobika i Podhalanskiego Owczarka, pies zjadl.
Dla Alexem tylko króciutko. O wiele lepsza rzecza od niedzwiedzich lap jest pieczen z mamuta. Dostepna na wschód od Uralu i na zachód od Kamczatki. Mieso jest bardziej skruszale, tylko brakuje typowych przypraw sródziemnomorskich.
Jesli zas chodzi o norweska kuchnie, to polecam Lofoty dla pozbawionych zmyslu smaku.
Dobrze, ze mam troche domowych zapasów i nie pojade z pustymi rekami na to grillowisko.
Pan Lulek
Czy Wam też się zdaje, że na tym zdjęciu Pan Lulek siedzi w środku pierwszego rzędu z kartką w ręce?
Nemo,
a jak 🙂 no chyba, że się wyprze i zaprze!
Nemo! Jasne. Już wtedy notował zamaszyście swoje spostrzeżenia 😆
Aha. Wróciłam z wesela. Było cudnie. Opiszę jutro.
dziś donoszę jedynie, że jem przesłodkie i przewspaniałe pomidory. To juz lato. Właśnie od dzisiaj- smak je wyznaczył…
Nie zadna kartka, tylko raport dla wlasciwych wladz, urzedów i innych domów publicznych. O ile sobie przypominam, to bylo sprawdzanie listy obecnosci, czy ktos sie nie urwal i donosi na wlasna reke. Ja bylem wtedy wladza czyli gospodarzem klasy. Nie bylo nikogo kto wywinalby sie spod mojej opieki. Zupelnie jak w jubileuszowych zagadkach setnego razu. Lista tez byla sprawdzana i poslana tam gdzie nalezy.
Bez dalszych komentarzy na temat listy prosze.
Pan Lulek
Typy to ja mam dwa (fizjonomistką nie jestem) – pierwszy, to skrajny chłopak z pierwszego rzędu po prawej stronie z takim łotrowskim błyskiem w oku, a drugi, to środkowy blondyn w ostatnim rzędzie (ten, co ręce ma w pozycji ochrony klejnotów rodowych)
Pyro,
typy to mozesz mieć, ale Pan Lulek jak nic jest z kartką, do czego sam się przyznał bez bicia. Właściwie niewiele się zmienił 😉
Listę drapał… ehum… pies? ale zdjęcie jest fajowe!
Jeśli chodzi o mnie – dawać więcej!!!
Ja Minkę-krowę podrzuciłam, pacholęciem będąc, to inni też mogą się fotograficznie otworzyć 😉
No, popatrz Alicjo – nie poznałam Pana Lulka. Jakoś tam nie kojarzył mi się z kartką
Kod c13c. Podesłano mi film i sprostałam – http://video.google.com/videoplay?docid=6169050139483021263 .
To ja sobie teraz naleję szklankę wody z cytryną (potężne porcje przygotowałam) i pójdę spać żeby wczorajszą rajzę odespać
Sorry, Teresko, wylaczylam jak tylko uslyszalam, ze dr Gerson wynalazl terapie na wszystkie raki jakie istnieja.
Po pierwsze jest to niemozliwe, bo ich etiologia jest rozna.
Po drugie, gdyby tak bylo, to dowiedzialabym sie o tym z BBC, a nie z internetu.
A ponadto, jesli tego jeszcze malo to:
The American Cancer Society reports that „[t]here is no reliable scientific evidence that Gerson therapy is effective in treating cancer, and the principles behind it are not widely accepted by the medical community. It is not approved for use in the United States.” [3] The Guardian has reported that the main clinic of the Gerson Institute in Mexico charges $4900 per week for the therapy. [4] The therapy is also declared illegal in the US when sold as a cancer cure, due to the lack of scientific data as to its efficacy. Dr
Śledzie były fascynujące, zabrakło mi tylko podpisów pod osobami i ew. nazw restauracji.Rozumiem, że Brzucho to ten główny Gienio w czarnej koszulce?
Brzucho,
poczułam bluesa i pociąg do śledzi 😉 Pięknie grasz na harmonijce, a niektóre śledziowe specjały były bardzo interesujące. Najchętniej zjadłabym tego zwykłego matjasa na sałatce ziemniaczanej i tego śledzika ze stokrotką, a nawet pieroga ze śledziem… Eh, nie mam żadnych śledzi w lodówce 🙁
Przy okazji: matjes = Maatjesharing = Maagdenharing = śledź dziewiczy. Nie ma podstawy nazywanie go „matyjasem” sugerującym pochodzenie nazwy od jakiegoś Mateusza 😯
A nie ma Brzucha na youtube albo innej wrzucie?! 🙁
Nemo,
nie kombinuj, nazwa matjasów pochodzi od Mats(a). Szweda. Od lat wyzywam go od herringa i on sie z tym zgadza 😉
Dajcie sznureczek 🙄
Sledz polski,w cebuli i smietanie,coz sledz co plywa w polskim morzu.Na talerzu taki dostojny i krolewski.Sledz polski nie litewski.
Brakuje go czasami,bo plywa w polskim morzu a nie tam gdzie nas rzucil los.
Matko jedyna!
J. się wziął za szukanie lotów. Tych do Europy, koniec sierpnia. Ręce mi opadły, bo zawsze ja tym się zajmuję i zawsze udaje mi się najtańsze loty wyszukać.
A tu się znawca nagle znalazł i wydziwia, i się kłóci!
Zasada jest taka, że czartery, i najlepiej pierwsze trzy dni tygodnia wylot i przylot – wtedy najtaniej.
Nikt mu nie przetłumaczy*
A niech płaci 1600$ za lot tam i z powrotem…
Ja znalazłam do Hamburga za 770$ )
Tak przy okazji, to wszystko bardzo podrożało przez tę ropę i takie tam, porównuję ceny lotów sprzed roku i wcześniej – te czasy chyba można zapomnieć 🙁 Zwracamy na to uwagę, ceny, bo póki co, przelewa nam sie woda w doniczkach na dworze z powodu opadów deszczu, ropa naftowa to nie jest i nie będzie 🙁
I samochód trzeba wypożyczyć i tak dalej. No ale nie wypada się kłócić z kobitą, która wie, czego szuka i durna nie jest, robi to nie pierwszy raz!!!
*copyright ASzysza.
@ALexm
Albo ze śmietaną i szczypiorem ten śledź polski.
Podstawą złożenia w Norwegii zaznania podatkowego są kody PIN. Można je zamówić u nas na stronie. Znajduję się tam też kalkulator podatkowy w Norwegii w języku polskim.
norwegowie odlawiaja ponad 1000 wielorybow rocznie, ocknij sie chlopie
Naprawdę zjadł łapy niedźwiedzia?