Cudowne są te miesiące z „r” w nazwie…
…na przykład LUTY. Miłośnicy ostryg już wiedzą o co mi biega i co znaczy ten żart lingwistyczny. Istnieje taki pogląd, że ostrygi można zbierać i jadać tylko w miesiącach z „r” w tytule. To pogląd uczonych i smakoszy francuskich. A luty w języku Brassensa to fevrier.
Dlaczego akurat w tym kontekście wymieniam poetę i piosenkarza Georgesa Brassensa – to proste. Urodził się on na południu Francji w Sete (październik 1921) i tamże na pięknym cmentarzu górującym nad miastem i morzem został pochowany, po 60 zaledwie latach (październik 1981).
Sete i okolice to miejsce, gdzie można zjeść i kupić najwspanialsze ostrygi. Wielbiciele piosenek (zwłaszcza sprośnych wierszy) Brassensa pielgrzymujący do dziś na jego grób, zatrzymują się w jednym z tysięcy lokali rozsianych po okolicznych wsiach i miasteczkach, by wzmocnić siły (także i do miłości, którą poeta opiewał) i ruszyć w dalszą drogę.
Wspominałem chyba na naszym blogu o wspaniałej rodzinnej wyprawie do Sete i Bouzigues gdzie pierwszą ostrygę w życiu zjadł wówczas siedmioletni zaledwie Kubuś. Tak dziadek wprowadzał go w świat poezji, pieśni, historii i nowych smaków. Dziś do ostryg nie trzeba go zachęcać, a na szczęście dla mojego portfela są one dostępne i w naszym kraju i to za zupełnie umiarkowaną cenę (średnio 4 zł za sztukę).
W czwartki w dużych, renomowanych sklepach rybnych pojawiają się świeże ostrygi z różnych mórz. W tym także i z zatoki Etang de Thau czyli z 7500 hektarów laguny ciągnącej się od Sete do Agde.
Znawcy ostryg poznają skąd one są, po kształcie i kolorze muszli, tak jak znawcy wina rozpoznają winnice po kolorze, zapachu i smaku trunku. A ile jest przyjemności w tym zgadywaniu, w sporach o to czy przywieziono je z okolic Biarritz czy raczej z wybrzeży pod St. Malo. Albo czy lepsze będzie do nich ostrzejsze sancerre i czy raczej łagodniejsze chablis. Lubię takie wieczory. A luty, marzec i kwiecień to najlepsza do tego pora. Potem nastąpi przerwa spowodowana brakiem zaledwie jednej literki. Choć prawdę rzekłszy chodzi tu głównie o umożliwienie ostrygom spokojnego mnożenia się. Cyniczni smakosze zaś twierdzą, że w okresie rozrodczym mięso ich jest znacznie gorsze. Może to i prawda. Nigdy tego nie stwierdziłem organoleptycznie, a wierzyć na słowo łakomczuchom nie mogę. Sam bowiem jestem jednym z nich i wiem jak potrafią koloryzować.
O tym czy tegoroczne ostrygi są lepsze czy gorsze niż z ubiegłorocznych połowów opowiem w przyszłym tygodniu. Będę miał bowiem za sobą co najmniej dwa z nimi spotkania.
Komentarze
Panie Piotrze
Nie wiem czy Pan slyszal, ze po otwarciu ostryg nalezy wylac znajdujaca sie tam wode. Ostryga po 20 minutach ” wypluje ” nowa porcje wody i ona jest podobno smaczniejsza. Pisze podobno, ale ja specjalnie roznicy nie zauwazylam. Mieszkam w Bretanii i tutejsi ludzie mi o tym powiedzieli. Dosyc dlugo nie jadlam ostryg, fizycznie nie moglam, ale od kilku lat sie nimi zajadam i zawsze jak slysze ” r ” w nazwie miesiaca.
Pozdrowienia
Przyznaję się publicznie : ostryg nigdy nie jadłem.
Przed wielu laty, na skutek międzynarodowego spisku nie pojechałem do artystycznej wioski w Arcachon, zagłębia najlepszych podobno ostryg na świecie.
Moi koledzy do dziś wspominają upojne noce i poranne połowy ostryg. 🙁
Znajomi Francuzi przeprowadzili sie z Bordeaux do Paryża i jedzenie świeżych ostryg oraz wylegiwanie się na ciepłym białym piasku powstałym z ich muszli niestety mnie ominęło. Może kiedyś…
Dziś smoki z Austriackiej granicy:
http://kulikowski.aminus3.com/
witam
dzięki za wczorajszą wielowątkową wódkową dyskusję
wyłowiłem z niej kilka perełek
że nawiążę do dzisiejszego tematu
:::
nie pogadam z wami o ostrygach
gdyż zaledwie kilka razy miałem okazję jadać
smakowały i owszem
ale wiecie jak jest gdy je się coś po raz pierwszy
nie wiadomo do czego porównać
bo to i podobne i niepodobne do czegoś
niuanse umykają
Pyra o ostrygach wypowiadać się nie może, bo jest jak wiadomo, beznadziejnie prowincjonalna, kulinarnie konserwatywna, a nie urodziła się na tyle wcześnie, żeby pieczone ostrygi jadać „na garnitur” do jarzyn, a comber jeleni podawać w ostrygowym sosie. Pyra Młodsza jadała ostrygi właśnie w Bretanii ale nie stały się jej ulubiona przekąską. Dla mnie ostrygi mają wartość literacką. Ileż to scen i scenek „ostrygowych” w literaturze się plącze.
O wpływie ostryg na męskie libido nic pewnego nie wiem ale coś mi się wydaje, że może to być jeszcze jeden mit, jak to z polskim lubczykiem było.
Antek – doskonale mogę sobie wyobrazić mPoznaniaków dopijających gorącą herbatę do mrożonej wódki. To też jeden z mitów kulinarnych. Każdy chłopak w Wielkopolsce uczony był przez Matki i Babki, że nic tak nie szkodzi, jak zimna wódka. Nawet gruźlicy od niej można dostać. A znów ciepł gorzałka jest obrzydliwa, więc panowie radzili sobie w sposób przez Ciebie opisany. Dopiero ostatnie 15 lat i moda na „drinki”, które w wersji ludowej polegają na napoju gazowanym z wlewem procentowym klasyczny zestaw : gorąca herbata + zimna wódka nieco wyeliminowały.
Przy okazji rozmów naszych o spirytualiach i nader „oszczędnego” stosunku do nich mam wrażenie, że większość (zapewne podświadomie) widzi oczami wyobraźni nieśmiertelne 0,5 litra na łeb. Natomiast np ja pisząc o wódeczności do jadła biorę pod uwagę kieliszek 40-50 g. W czasie dłuższej uczty ilość ta może być powtórzona 2-3 krotnie, ale nie więcej.
Tuske wzielo i wpakowalo do lózka. Podobno nazywa sie on Grypa. Nie bede zazdrosny. Widocznie w Kanadzie sa takie egzotyczne imiona. Pisalem jej, zeby sobie zorganizowala bialego niedzwiadka. Nie usluchala i zadala sie z tym Grypa. Mysle, ze jej przejdzie.
W rodzinie wewnetrzne napiecia. W ubiegly piatek syn odebral nowy samochód. Jaki BMW combi ze wszystimi szykanami. Pierwsza szykana bylo to, ze cieszyl sie swoim samochodem dwie godziny po przyjezdzie do domu. Moja wnuczka Agnieszka, zobaczyla maszyne potem powiedziala, ze wlasnie wyjezdza na obóz sportowy z mlodzieza. Zabiera zatem samochód, psice i czworo dzieciaków jako, ze samochód jest piecioosobowy. Dala znac, ze liczy na dziadka, czyli mnie i na wszelki wypadek zapytala listownie, czy nie zapomnialem danych jej banku. Tatus moze wziasc sobie malego Golfa z firmowej stajni.
Kotka Muli znowu wybrzydza, tym razem nie je surowego drobiu ani serów.
Posci, czy co.
Ja zas gotuje zwariowane knedle. Przepis jest nastepujacy.
Ugotowac z duza iloscie warzyw, w tym cala cebula i kilka glówek czosnku, swieze zióla z ogródka, szalwie, tymianek, melisa i co tam jeszcze sie znalazlo. Szesc skrzydelek kurzych i reszte pulardy której nie wziela Muli do twarzy. Posolic pietruszka zakonserwowana w soli. Kiedy warzawa sa miekkie, zdjac z ognie i odstawic do ostygniecia. Odcedzic warzywa i mieso. Na niewielkiej ilosci rosolu ugotowac ryz. Byl basmati. Obrac mieso od kosci. Kosci sa ulubionym jedzeniem Muli i kumpla. Zjadaja tylko glówki, wiec niema obawy. Warzywa, mieso przepuscic przez agregat babuszki, najgrubsze sitko. Dodac cztery jajka. Biologicze, Trzy zóltka, jedno dla kotów, tez lubia. Trzy proszki do pieczenia, na pól twardo ugotowany ryz. Calosc wymieszac i jeszcze raz przepuscic przez wspomniany agregat. Powoli dodawac make typu uniwersalna i odstawic na noc. Drugiego dnia zagniatac jeszcze raz dodajac stosowna ilosc maki az bedzie odchodzilo od reki. Formowac knedle o srednic okolo 5 centymetrów otaczajac w mace. Po dwu godzinach wkladac na wrzaca wode jeszcze raz otaczajac w mace. Gotowac do wyplyniecia. Odcedzic w duzym durszlaku. Z pozostalosci po gotowaniu mozna robic zupe lub sosy uzywajac reszte maki od obtaczania knedli. Mozne jesc te knedle prosto po ugotowaniu albo potem lekko przyrumienic w piekarniku. Podawac do mies, ryb, i co tam innego sie nawinie. nie zapomniec o duzej ilosci salaty. Teraz jest dobra swieza, szklarniowa. O dziwo, biologiczna. Widzialem na wlasne oczy taka olbrzymie szklarnie. Kilkuhektarowa. Moze byc tez chinska kapusta. Liscie zjadane w calosci bez niczego albo przyrzadzane na salatkowy sposób a nawet poszatkowane. Dobra jest tez kiszona kapusta, lepsza z beczki, przyrzadzana z oliwa.
Jedzenia bedzie na kilka dni. Teraz fantazja jak przyrzadzac.
Jak w rodzinie jest dorosla wnuczka i rozpsuta kotka, to bycie dziadkiem nie boli, ale jest kosztowne.
Pan Lulek
cos pod ostrygi
prosba G. Brassensa o pochowek na plazy w S?te
http://fr.youtube.com/watch?v=hNwBo9bl7-g
Elap, jak widzisz, chlopaki z Bretanii wiedza, co robia
http://picasaweb.google.fr/slawek1412/Ostrygi/photo#5171980325881674786
Dzięki Sławku za Brassensa. Mam nadzieję, że i Ci którzy Go nie znali z przyjemnością posłuchali poety. A na wieczór ostrygowy wyciągnę całą jego płytę i…
Slawku, dzieki! Piekna ballada i piekne wspomnienie z plazy w Sete:
http://picasaweb.google.com/don.alfredo.almaviva/CTeDAzurCamargue2006/photo#5172002522745892530
Gdy wracamy z Hiszpanii, to zawsze nadkladamy drogi, by zatrzymac sie na tej dlugiej, dlugiej plazy i przejechac przez Sete 🙂
Witam w piękny słoneczny dzień. Nigdy nie jadłam ostryg i nie sądzę, żebym mogła się na to zdobyć, chociaż wierzę na słowo, że to wielki przysmak. Joanna Chmielewska zachwala ostrygi jako doskonałą dietę odchudzającą, wypróbowaną przez nią osobiście i z wielkim zapałem.
I słusznie, Madame. Niech żyje skarbnica konserw! Vivat prowincja! Nawet nich jedzą, niech im ten cały brasens w kąciku na bałałajce pitoli. Pamiętać tylko potem trzeba komu z Nich rekę podać, kogo w rękę pocałować, a komu można nawet buzi. 😉
O proszę. Alsę w rekę napewno już cmoknąć można, a jej kumpeli Chmieklewskiej – tylko daleki odkłon 🙂
To święta prawda , Piotrze. U mnie też Brassens w głośnikach, chociaż nie będzie kolacji ostrygowej. O, a pamiętacie może Boyowską strofkę
„Jestem jako macica
(nie damska, lecz perłowa)
cudowna tajemnica
w skorupce mej się chowa.”
Nie wiadomo dlaczego perłopławy skojarzyły mi się z ostrygami.
Właśnie wróciłam ze sklepu, w którym dokonałam miesięcznych zakupów mięsno rybnych. Teraz będę to wszystko dzielić, opatrywać etykietami, a przede wszystkim planować na co i do czego każda porcja. W zamyśle jest tam materiał na spory pasztet, na białą , świąteczną kiełbasę, jest i wdzięczny kawał schabu z kością i 2 kg plaster szynki, która zostanie zamarynowana, a potem upieczona. Kupiłam też dwa potężne filety z leszcza przeznaczone na kotlety mielone i 3 śledzie – mleczaki do rozpustnego wykorzystania. Wśród moich zakupów znalazł się i kilogram bardzo ładnego boczku wędzonego, który jak wiadomo zastosowania może mieć rozmaite, a wszystkie smaczne.
Przypomnial mi sie dziadek Jacek Maria Poszepszynski, ktory W „niezapomnianym roku 1904” walczył „po wszystkich stronach z jednakowym skutkiem” w wojnie japońsko-rosyjskiej w Mandżurii. Pewnego razu rodzina Poszepszynskich otrzymala paczke z ostrygami, ale zajeta byla czyms innym, wiec dziadek zapytal, czy ma polupac te orzechy? Tak, dziadku! padla odpowiedz na odczepnego. „trzask, prask i po wszystkim”- uwinal sie dziadek z lupaniem i pyta, czy te male orzeszki, co byly w tych duzych, tez porozgryzac? Tak, dziadku…
Nemo, uśmiałam się serdecznie. Co za dziadek? Co to za historia? Nie znam.
No jak? „Rodzina Poszepszyńskich” Janczarskiego z Zembatym, a jako dziadek monsieur J. Kobuszewski.
Ulubiony przysmak dziadka Jacka: kromka chleba z dżemem, mniam, mniam….
Czy to mój komputer zwariował, czy też jakieś licho było? Nie mogłam wejść na stronę „Gotuj się!” – wyświetlało mi się CAVA’CMS, jakieś aplikacje dodatkowe Polityki. Kazali się zalogować, ale mi się nie chciało, więc nie wiem, co to za dziwo. Inne blogi otwierały się, chociaż ślamazarnie. Ktoś też to miał?
specjalnie dla Izyka, coby mu juz calkiem obrzydzic
w lewym, gornym rogu:
LES HUÎTRES DE MARENNES, LE CAVIAR D’AQUITAINE ET LES ALGUES MARINES 50 ?
spéciales ? Gillardeau ? en gelée d’eau de mer, tartare d’algues et écume
crémeuse
ostrygi w galarecie z morskiej wody z kawiorem, tatar z alg ze smietankowa
morska pianka
http://www.carredesfeuillants.fr/rubriques/mets-et-vins/mets.html
Nemo, czy ostrygi dla Mlodziezy na kiju ( swoja droga zupelnie udanej )
sa wegetarianskie?
Also, na mnie tez padlo, w explorerze, na gozdilli chodzi
Pocieszyłeś mnie, Sławku, bo już się bałam, że coś popsułam.
Te kawiory i tatary wyglądają nieźle, ale….
Lecę do zajęć, smakowitego dnia życzę. 🙂
Slawek gratuluje !
Mlodziez na kiju. Tego jeszcze nie bylo. Powinienes co najmniej zastrzec prawa autorskie a moze i opatentowac. O dziwo, mój internet, odpukac w niemalowane drzewo, chodzi od kilku dni jak zegarek.
Pyro kochana ! Ja sie nie napraszam, tylko zapomnialem czy na swiete Wielkiej Nocy jada sie faworki czyli chrusty. Najlepiej pakowane w kartoniki ostatecznie moze byc i koperta. Ja nic nie mówie.
A co, spytac nie wolno
Pan Lulek
A mnie sie wyswietlal ERROR w obu przegladarkach.
Ostrygi, no coz, pewnie nie wiem co trace, ale chyba mi nie zal…
Mieso musi byc mieso, ryba musi byc ryba, jajko musi byc kurzece. Jak warzywo „dziwne” to tez nie zjem. Czy to objaw prostactwa kulinarnego, czy prostoty?
Mój pradziadek walczył podczas wojny rosyjsko -tureckiej. Jako łup wojenny przywiózł belę wełny i żydowski krawiec uszył mu garnitur. O ostrygach ojciec nic nie wspominał 🙂
Trzask prask i po wszystkim
Ależ Panie Lulku na Wielkanoc jada się mazurki (łatwiejsze w transporcie niż faworki) i…baby.
Kotom ostryg prosze nie dawac. Jezeli juz, to swieze i otwarte. Nie skrapiac cytryna.
Moi pradziadkowie jak juz ruszali na wschód i poludnie, to przywozili zony. Jak którys byl bardziej wojowniczy to zbieralo sie w domu kilka takich zon.
Rzadzila oczywiscie Pra-pra-babcia.
Dlatego w domu zawsze byl porzadek i harmonijne stosunki rodzinne.
Pan Lulek
W sprawach ostrych zgodna jestem – kto lubi, niech je.
Proszę mi tu żadnych zdjęć z Biarritz czy okolic nie wstawiać, bo ja na tym mniej więcej równoleżniku i co mi z tego, pytam?!
-19C i o reszcie nie wspominam. Leży, jak leżał. Biały.
Żadne prostactwo, meg_mag! Wyrafinowana prostota! 🙂
Alicjo, zmień południk! Równoleżnik może zostać. 🙂
Sławku,
w nawiązaniu do Twojego emila chciałam zaznaczyć, że to już było u nemo w galerii i może zresztą dalej jest (chyba nie w takiej obfitości).
Wygląda to imponująco, ale temperatury są znacznie łagodniejsze niż moje dzisiejsze -19C. Znamy ten ból, tzw. marznące deszcze są u nas dorocznym wydarzeniem, ale prawdziwym kataklizmem był ten sprzed 10 lat, bo nie pobył sobie pół dnia – dzionek, tylko został na dłuższy czas i sparaliżował niemal całą północno-wschodnią część kontynentu. Jak na ironię, 30 km na zachód ode mnie zjawisko się kończyło, ale u nas i owszem, pieściło nas 5 dni.
http://www.google.com/imgres?imgurl=http://www.collectionscanada.gc.ca/obj/002028/f1/nlc010689-v5.jpg&imgrefurl=http://www.collectionscanada.gc.ca/sos/002028-119.01-e.php%3F%3D%26%3D%26disaster_id_nbr%3D38&h=116&w=129&sz=121&tbnid=cNEotRS9OHgJ:&tbnh=116&tbnw=129&sa=X&oi=image_result&resnum=1&ct=image&cd=1
Sznureczek okropnie dłuuuuugi….
W takim razie poprosze o mazurka, bardziej plaski i mozna poslac jako list.
Wszystko wskazuje na to, ze przydalby sie wpis na temat wielkanocnych wypieków. Znowu padna zarzuty, ze jestem nieznosnie wymagajacy i apodyktyczny.
Przy okazji pytanie na temat kuchennych desek bambusowych. Zachwalaja dla serwowania serów a nawet ryb ale bardziej wedzonych.
Czy na date 29 luty i do tego w piatek jest przewidziane jakies niepowtarzalne menú.
Tylko mi nie wyjezdzac z blogu do Irlandii. Trzymac poziom i gotowac sie.
Pan Lulek
Panie Lulku
Używam deski bambusowej od roku i jest REWELACYJNA. Nie chłonie zapachów i tłuszczy bardzo łatwo się szoruje . Same zalety.
Gorąco polecam.
Lulek, deska dwustronna z atestem, jak sie kroi nie piszczy i sie malo niszczy:
http://www.allegro.pl/item310060297_deska_kuchenna_naturalne_drewno_bambus_duza.html
Co za dzien. Chwala Bogu juz sie skonczyl a ja nadal zyje i jestem zatrudniona.
Szybciutko jeszcze odpowiem Brzuchowi – wodki czystej nie pijam, bo mi szkodzi. Za to zubrowka zarazilam wiekszosc moich holenderskich znajomych. Ostatnimi czasy rozkoszuje sie holenderska stara jalowcowka.
Ostrygi tez jakos mi nie podchodza. W Cancale mozna je na ryneczy kupowac swiezutki per 6 lub per tuzin. Ja spojrzec na brzeg (znajdujacy sie jakies 4 metry ponizej murka oddzielajacego rynek od morza), to naszym oczom ukazuje sie sterta muszli z zoltym rzucikiem. Te zolte plamki, to skorki cytryn, ktore dodawane sa do zakupu.
Czy moze byc obrotowa deska okragla na przyklad do serwowania serów a do tego druga podluzna do krojenia na skos bagietek.
Jakich nozy uzywac. Czy moga byc stalowe, czy ceramiczne czy jeszcze jakies inne. Czy taka podluzna deske z odpowiednio uksztaltowana raczka mozna uzywac w domowych kuchennych dyskusjach i kto powinien miec ten przyrzad w reku. Osobiscie optowalby za tym, zeby Pan domu uzywal deski obrotowej w charakterze tarczy, zas Pani domu zamiast walka do ciasta uzbroila sie w rzeczona deske do krojenia bagietek.
W niedziele jest u nas jarmark. Beda parówki z rusztu a do tego chrzan, musztarda i bulka kaizerka.
Moze i bambusowe deski dowioza. Pod Bocianem serwuja Wienerschnitzel
Pan Lulek
Brzucho dziękuje Nirrod
Żubrówka to już swoisty samograj
co oczywiście cieszy
książkę piszę głównie o wódkach białych
ale nie może zabraknąć rzecz jasna ani Żubrówki
ani też Gorzkiej żołądkowej
ale powiedz mi, czy pijacie ją na shoty
czy w drinku z sokiem jabłkowym
a na marginesie
pośród moich znajomych popularyzuje się picie whisky
na modłę starych westernów
w kieliszkach 50-75g, na raz
stoi sobie butelka, temperatura pokojowa
i rach ciach, 3-4 kolejki jedna po drugiej
Brzucho,
Żubrówka pasuje znakomicie jako schnaps do szwedzkich śledzi – są one bardziej słodkawe niż typowe polskie. Oczywiście porządnie zmarźnięta. Szarlotk mnie nie przekonuje.
Whisky single malt albo irlandzka w temperaturze pokojowej ze szklaneczki nieco większej niź te kieliszki, czsem z niewielkim dodatkiem kranówy z dzbanka.
doskonały trop ze śledziami
pozwolisz, że wypróbuję
:o)
Z takimi na ten przykład:
http://alicja.homelinux.com/news/Gotuj_sie/Przepisy/Sledzie_wedlug_Andrzeja.Szyszkiewicza.html
pozwolę.
Brzucho, mnie sie tak przypomnialo:
byla noc, gdzies na Kaszubach, poczatki nowego ustroju,przyjaciel Baca
( ksywka ) rzadzil hotelo-schroniskiem, scheda po nieslusznym SZSP, zaszytym gleboko na odludziu wsrod lasow i jezior, impreza kameralna: Baca, nieznany Leszcz i ja, kolo polnocy wpada sasiadka ( ze dwa km pieszo ) i w drodze wdziecznosci za jakas przysluge wrecza Bacy litrowy sloj wlasnorecznie przygotowanych wegorzy, ktore to rybki jaj malzonek wczesniej uklusil, rybki w ok. 10cm kawalkach usmazone i zamarynowane w lekkiej z tendencja slodka zalewie octowej, dobrze zmrozony ” Polonez” uzupelnil zestaw, z cala pewnoscia nalepsza czysta z najlepsza zagrycha, ktora pamietam,
jeszcze sie oblizuje, ale syndromu sztokholmskiego nie wykluczam
Brzucho,
czy rozpatrywałeś ubarwienie swojej książki kilkoma/kilkunastoma cytatami literackimi? W literaturze światowej chyba by się znalazło trochę stosownych opisów.
Pan Piotr o ostrygach a Wy, blogowicze o sznapsach 😯 Jezeli o mnie chodzi to sznapsy nie pasuja zupelnie do jedzenia, za wyjatkiem bigosu i polnocnoniemieckiego „Kohl und Pinkel” (jarmuz z kielbasa i tlustymi miesiwami, pinkel to rodzaj tlustej kielbasy z kasza, znana tylko na polnocy, bardzo smaczna), podawanego w chlodne dni w towarzystwie zmrozonego akwawita. Najwyborniej smakuje po wielogodzinnej wedrowce przez wrzosowiska.
Natomiast ostrygi tylko w towarzystwie dobrego wina, entre deux mers, lub biale bordeau, och wspomnienia – ryneczek w malym miasteczku na wybrzezu atlantyckim i swiezutkie ostrygi…
…przyniesiono mi filety, matjasy solone, potrzebują kapke czasu, by się odmoczyć. Będzie sledz, ale nie po słodkiej stronie – dlatego nie kupuję gotowców, bo na mój gust zawsze są po słodkokwaśnej stronie, a to mi psuje cały smak.
Idę postawić na odmakanie, część zrobię wg.Andrzeja Sz., ale tego cukru to dam tylko dla oka, nie języka 😉
P.S.Moje skromne zdanie co do wódki – tylko i wyłącznie taka, jaka jest, żubrówki, goldwasser czy innej pieprzówki, jarzębiaku itd. byłoby mi szkoda na mieszanki, przecież one mają swój smak całkiem całkiem!
Aha, i jeszcze dodam, że w zamierzchłych czasach na pewnej imprezie piliśmy ratafię pod KORNISZONA (!!! bo nic innego nie było, nawet chleba!)
Drogi Brzucho,
wprawdzie nie sądzę, żeby ktoś w dzisiejszych czasach był taki durny, ale na wszelki wypadek jednak bym przestrzegła przed taka kombinacją!
Może dodasz w swojej książce malutką listę, czego w żadnym wypadku i absolutnie nie powinno się robić 😉
Dodam, że tej ratafii było pół litra na bodaj 6 osób czy jakoś tak, więc nie w ilości tu, a w mieszance pies pogrzebany.
Lubie „Rodney’s Oyster Bar” w Toronto. Gory roznych ostryg ulozone na blacie barowym, na lodzie. Lubie patrzec jak sprawnie sa otwierane dla oblegajacych bar kosumentow.
Kazdy lubi przyprawic ostrygi inaczej. Pewnie tez bezpieczniej jesc surowe w miesiacach z r. Zepsuta ostryga moze byc smiertelna trucizna…
Brzucho !
Skoro zubrówka jest biala wódka, to ja dodaja jarzebiak a do niego nastepujaca anegdote. W czasach slusznie nieslusznych istnialy wazne instytucje, które doprowadzila system do upadku. Jedna z takich byl Panstwowy Zaklad Higieny, który ustanowil tak ostre przepisy dotyczace produkcji papieru toaletowego, ze zadna firma nie byla w stanie ich przestrzegac i na wszelki wypadek nie produkowano tego papieru co doprowadzilo do wiadomych skutków. Druga, nie mniej wazna instytucja byl Centralny Urzad Kontroli Publikacji Prasy i Widowisk czyli cenzura wywodzaca sie jeszcze z czasów Kongresu Wiedenskiego i towarzysza Metternicha,
Trzecia zas byla Panstwowa Komisja Cen. W komisji tej najwazniejsza role odgrywal sekretarz ulokowany w skladzie Ministerstwa Handlu Wewnetrznego. Osoba ta byla, nieslychanie wazna, szara eminencja systemu, ukladala zawsze kolejna liste cen podstawowych artykulów. Byla owa osba amatorem jerzebiaku i na wszelki wypadek, przy kazdej regulacji pozostawiala cene tej gorzaly na niezmienionym poziomie. Utrzymala sie ta cena przez kilka regulacj, dotad az urzednik ten nie odszedl na zasluzona. Braklo patrona ruszyla cena i to doprowadzilo do wiadomych rezultatów.
Jesli zatem jerzebiak zaliczasz do bialych wódek, to ja zglaszam te kandydature z wyzej podanym uzasadnieniem.
Przed chwila zaczal sie 29 lutego a do tego w piatek. Cos nieprawdopodobnego moze sie dzisiaj na swiecie wydarzyc. Ciekaw jestem jak czesto wystepuje takie spotkanie daty i dnia tygodnia
namo! ratuj Twoja wiedza
Pan Lulek
Panie Lulku,
Dogorywa, zimno, jutro opady sniegu, ale co mi tam! nie szufluje, czekam na zdrowe dziecko. ona sie juz czuje lepiej. Widac na to, ze w poniedzialek pojdzie na boj do pracy.
Co do ostryg…to temat nie na moj zimowy czas. Uwielbiam je zajadac w lecie w resteuracji nad jeziorem. Do tego biale wytrawnw wino, sok z cytryny i tobasco sos. Pycha!
A do tych przyjemnosci oj daleko, daleko.
Buziaki,
Tuska
Panie Lulku,
konstelacja 29 lutego w piatek zdarza sie co 28 lat. Mozesz sprawdzic kalendarze z lat: 1924, 1952, 1980, 2008, 2036,2064,2092
Panie Lulku,
co Pan tu propagandę szerzy, w przesądy Pan wierzy czy co?! Dzień jak dzień, niechby i piątek, ostatni dzień lutego, i rok przestępny, satelitę już zestrzelili, a nowych atrakcjach nie donoszono.
Miłego dnia życzę wszystkim jutro (dzisiaj), u mnie będzie mrozno, a potem snieżno.
Piatek, 29 luty 2008
Panie Lulku
jesli uzna Pan to za doniosle wydarzenie, a nie przesad jak sugeruje Alicja – to … wlasnie serdecznie witam wszystkich po moich tasmanskich wywczasach. Czy mozemy to zaliczyc jako atrakcje Alicjo? Moje ponowne pojawienia sie na blogu, a nie wywczasy oczywista.
Alicyjo – gdyby nie fakt niewaskich szkod (kataklizmu) podczas 5-cio dniowego deszczu, uznalabym zalaczona fotografie za cudo filmowo-artystyczne. Skrzyzowanie „Gabinetu Doktora Caligari” (w kolorze) z „Sanatorim pod Klepsydra. Ladne. Fotografia – nie porownanie.
Pozdrowiatka od zwierzatka
Echidna
Witaj, witaj Echidno!
Diabła tasmańskiego dopadłaś gdzieś? Mam nadzieję, że nawet jeśli, to był przyjaznie nastawiony 😉
My tu w kuchni kucharzymy, jak widać po wpisach – w teorii żeśmy mocni, w praktyce były dzisiaj jajka posadzone na pieczarkach. Chce nam się gotować zawiesiste zupy, bo tu zima i nie ma to, jak gorąca zupa. Gdyby Tuśka bliżej mieszkała, podrzuciłabym rosołu, tej wszechmocnej penicyliny.
Ja tu piszę w liczbie mnogiej, że tacy jesteśmy zimą zmęczeni (poniżej zdjęcie z przedwczoraj), ale to nieprawda, bo ci po drugiej stronie Wielkiej Kałuży narzekają na upały, Pan Lulek na przykład codziennie mnie, Tuśkę i Anię Z. zadręcza opisami, co tam u Niego w ogródku i jeszcze o temperaturach pisze. A nam tu w nosku zakrzepło!!! No nic, jakoś musimy przetrzymać.
Jak znajdziesz chwilę czasu, koniecznie opowiedz o Tasmanii!
http://alicja.homelinux.com/news/img_3853.jpg
Lall… jak ladnie. Bialo i puszyscie. A u nas trawa zeschla sie na wiorek, mrowki zapanoszyly na passionfrut’cie i hibiskusie, ptaszkowie pomidory wyzarly i jedynie ogromniaste ogorki pysznia sie na grzadce. Panskie oko konia tuczy, a ze zabraklo – to i cuda niewidy powyrabialy sie w przestrzeni ogrodkowej. Jutro z rana zabieram sie za wielka czystke. A o doznaniach z wywczasow doniose wkrotce. A i zdjecia jakies…
To tymczasem
Ech – idna
Uwaga, UWAGA !
Komunikat nadzwyczajny. Poczynajac od daty 29 lutego 2008 dzien ten oglasza sie DNIEM KLAMCZUCHÓW.
Stosowna rezolucje podejmie w najblizszym czasie Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Blizsze informacje w blogach:
Baron Münhausen
Pan Twardowski
Potem wiecej doniose na ten temat.
Jak zwykle dobrze poinformowany.
Pan Lulek
Jakie tabasco? zielone czy czerwone.
To morze Sródziemne zamieniono juz w jezioro. Kto by pomyslal.
Pan Lulek
@nemo
„(…)
konstelacja 29 lutego w piatek zdarza sie co 28 lat. (…)”
Nieprawda, nie zawsze!
Jeżeli w między czasie nastepuje zmiana stulecia (n.p. 1900 albo 2100, które nie są latami przestępnymi, 2000 jest przestępny) wtedy 29 nie wypada po 28 latach w piątek. Na przykład 1896 (sobota) albo 2120 (czwartek)!
😉
Kojaku, oczywiscie ze nie zawsze. Pan Lulek pytal, kiedy 29.02 przypadnie w piatek, to mu podalam te daty, ktore go moga dotyczyc 😉 dla ostatniego i biezacego stulecia. Rok 2000 byl przestepny, wiec wszystko sie zgadza. Rok 2100 nie bedzie przestepny, wiec piatek 29 lutego bedzie juz w 2104 😉 Ciesze sie, ze wiesz lepiej 🙂 (i ze Ci sie chcialo sprawdzac).
Nemo, ja nie wiem lepiej, tylko dokładniej 🙂
Sprawdzać nie musiałem … program to „zrobił” 🙂