Radio pachnące winem
W wakacyjnym numerze (czerwiec – lipiec) „Czasu wina” Agnieszka Lasota-Wojnicka zamieściła arcyciekawy wywiad z radiowym dziennikarzem muzycznym, najpopularniejszym prezenterem przebojów – Markiem Niedźwiecki. Okazało się bowiem, że jest on nie tylko wybitnym radiowym głosem ale także ma równie czuły smak i węch. Jest koneserem wina. Tyle tylko, że jego miłość do tego trunku jest dość ograniczona. Marek Niedźwiecki kocha tylko wina z antypodów: białe z Nowej Zelandii i wszelkie inne z Australii. No i potrafi o tej miłości ciekawie opowiadać. Dodać tylko trzeba, że ułatwia mu to dziennikarka „Czasu wina” zadając właściwe pytanie. I to takie, które rozmówce otwierają. Dzięki temu mamy co poczytać. Oto drobny fragment rozmowy:
Agnieszka Lasota-Wojnicka: Wspominał Pan o Jacob’s Creek. A czy odwiedzał Pan również inne winiarnie?
Marek Niedźwiecki: Tak, wielokrotnie. Podróżowaliśmy ze znajomymi w zachodniej Australii po Margaret River – to takie zagłębie winiarskie w tamtej części kontynentu, gdzie na obszarze zbliżonym do jednego województwa w Polsce jest ponad sto winiarni. Odwiedziliśmy 15 czy 20. To są piękne miejsca, cudownie położone. Jest restauracja, hotel, można przenocować niedaleko winnicy. Żyć, nie umierać! Można jeździć od winiarni do winiarni i spędzić tam parę tygodni, miesięcy albo nawet całe życie.
Odwiedzałem też winiarnie w okolicach Sydney. I oczywiście w Południowej Australii – w Barossa Valley – tam są najpiękniejsze i najwspanialsze miejsca. Dotarłem też tam, gdzie – to jest moje zdanie – produkuje się najlepsze wino na świecie. To jest shiraz z małej wytwórni w McLaren Vale, która nazywa się Possums Vineyard. Prowadzi ją starszy, chyba 80-letni człowiek. Robi to wino dla własnej przyjemności i można je kupić tylko u niego lub w sklepach, które się nazywają Get Wines Direct. To budynki wielkości naszego radia na Myśliwieckiej, a w środ?ku – tylko wino! Zawsze jest otwartych około 30 butelek, można sobie nalać, spróbować, oczywiście można też wypluć, ale po co? Po takim testowaniu mój kolega zarzuca sobie mnie na plecy i odwozi do domu. Oczywiście żartuję. Piję w małych ilościach, ale nie wypluwam. Po to przecież pije się wino. W tamtym sklepie odkryłem właśnie wina Possums i Gotham również produkowane w McLaren Vale. Czasem nawet myślę, że życie jest shirazem…
Inwestuje Pan w wino?
W ciemno kupuję wspomniane już wina Possums i Gotham, bo wiem, że warto. Ten Possums, który piłem, to były roczniki 2003 i 2004. Rozmawiałem potem z enologiem z Jacob’s Creek, który mi powiedział, że sam kupił sporo butelek z tych roczników, bo za kilka lat będą warte majątek albo w ogóle nie będzie można ich kupić. Lepiej więc inwestować w wino i trzymać u siebie na własne potrzeby. Ja mam w swojej lodóweczce chyba z 50 butelek. Czasem trzymam je za długo i gdy otwieram wino, to czuję, że nie ma już tego określonego smaku. Wiem, że przedobrzyłem. Mam taki shiraz z 2001 roku, który muszę wypić szybko, bo ostatnia butelka miała już troszkę smak korka. Ale trzymam dwie butelki Possumsa z 2003 roku na jakąś specjalną okazję, może jeszcze rok wytrzymam.”
Prawdę mówiąc to i moja miłość do wina bywa ograniczona. Teraz do południa Włoch. Tyle tylko, że w odróżnieniu od Niedźwieckiego, mój gust bywa zmienny. On zaś – jak twierdzi – jest stały w uczuciach.
Komentarze
A to już wiem, dlaczego Marek Niedźwiedzcki był zawsze bliski memu sercu!
Coraz więcej osób inwestuje w wino. To teraz trochę moda wśród snobów. Z drugiej strony wydaje się to ekonomicznie sensowne, jeżeli tylko nie daje się wziąć na plewy naciągaczom. Ulubiobne wino Niedźwieckiego ciągle jest względnie tanie (niewiele ponad 20$ za butelkę), a uzyskuje bardzo wysokie oceny.
Też wysoko cenię południowe Włochy, ale jest tam i sporo bylejjakości, trzeba miec trochę rozeznania w producentach.
Jeszcze raz dziękuję za wskazówki w sprawie placków ziemniaczanych. Potwierdzam, że z młodych ziemniaków można zrobić doskonałe placki. Jedliśmy w piątek. Jeśli chodzi o szczegóły, na kilogram ziemniaków dałem dwie duże cebule, trzy łyżki mąki ziemniaczanej. Tyle mąki, bo jednak mocno odcisnąłem wodę, a nie chciało mi się jej potem filtrować, żeby pozostały krochmal z powrotem dodać do masy. Jajka ubiłem. Po dodaniu pieprzu, soli i odrobiny ziół uniwersalnych, podzieliłem masę na dwie części, jedną z nich dwa razy większa od drugiej. Do większej wsypałem dużo majeranku. Formowały się i smażyły doskonale, były chrupkie i smaczne. Bez majeranku dla dziecka, które polewało słodką śmietaną i posypywało cukrem. Potem już bez cukru, a wreszcie spróbowało z majerankiem i kwasną śmietaną. Wtedy trzeba było dosypać majeranku i wymieszac resztę razem. Porcja okazała się w sam raz na naszą trójkę, choć nieco większej też dalibyśmy radę.
Dzień dobry.
Wino przyjemnie jest pić, a nie wiecznie teoretyzować. Ja bardzo proszę – warsztaty poglądowe, ćwiczenia praktyczne i egzamin na koniec.
Alicja – zanim wyjedziesz pozbieraj kawałeczki naszej „łosiowej” poezyji o włącz do archiwum blogu, jako kolejny przykład zbiorowego geniuszu!!!
Witam wietrznie ale chwilami słonecznie. 😀
Pyro, oczywiście jak mi już przestały ślozy spływać z ócz, to pracowicie zerżnęłam całą Waszą działalność poetycką. I mam teraz 8 stron (word) śmiechu. 😆 😆
Mogę gotowca podesłać Alicji. 😆
Dzień dobry, Blogu!
ka, jak nie będziesz się grzecznie witać, to Cię znikną 😎
Jak myślisz, skąd nagle moje dobre maniery? 😉
Poniedziałek. Imieniny Bogny i Rafała. Wszystkiego najlepszego!
Po pełnej wrażeń niedzieli odpoczywam trochę po uprzątnięciu zabawek, pluszaków (hej, Pluszaku! Dlaczego zniknąłeś? 🙁 ) okruchów i innych śladów weekendowej aktywności, po południu zamierzam zacząć napełnianie wiadomej beczułki. Ponury chłop nie ma już sił do żonglowania ogromną drabiną, nikt inny też, muszę się zadowolić mniejszą.
Pogoda słoneczna, wiatr ucichł.
Oszczędny kotek. 😉
http://www.youtube.com/watch?v=HYlD0KXujAk
Nemo – a nie można by kogo innego na to drzewo posłać? Beczułki szkoda. Chłop niech pilnuje, a Osobisty niech obrywa. Ma wprawę z drabinami.
Pyro,
dlaczego szkoda beczułki? Myślisz, że w nią spadnę? 😯 Osobisty i Chłop nie mają czasu, a ja bardzo lubię po drzewach i drabinach 😉
Zgago,
pokazałam kotka Osobistemu, powiedział: Jak u nas 🙄
Nemo – jak lubisz, to insza inszość, tylko to diabelstwo trzeba przestawiać.
Małą przestawię sama. Problem z sięganiem do wysokich gałęzi. Drzewo jest stare i wielkie, najniższe gałązki zaczynają się 2 m nad ziemią.
Nareszcie w domu po trzytygodniowych wojazach! W samolocie przeczytalem duzy artykul w „Financial Times” n.t. inwestowania w wina, a zwlaszcza Bordeaux. Okazuje sie, ze rocznik 2010, ktory wlasnie wchodzi na rynek, jest znakomity, ale 2009 byl tez dobry i chinscy nowobogaccy zawyzyli strasznie ceny. Z tego powodu inwestorzy boja sie kupowac te z 2010, czyli ceny dobrych win powinny nieco spasc. Ciekawe to zainteresowanie Chinczykow winem i biorac pod uwage ic populacje, moze pomoze rozwiazac problem nadprodukcji wina. Wracajac zas do tematu dodam, ze ja za australijskimimi winami nie przepadam, trzymam sie trdycyjnie Francji, Austrii i Pln. Wloch, czasem lubie biale nowozelandzkie i czerwone argentynskie, ale to dlatego, ze moj syn marzy, zeby po studiach (jak juz zarobi jako komputerowiec) przeniesc sie do Argentyny i kupic winnice w okolicach Mendozy. Przy innej okazji opisze swoje kulinarne wrazenia z Turcji i Libanu, ale wspomne, ze na pamiatke przywiozlem dwie butelki z Ksara, to w okolicach doliny Bekaa, ale juz poza terenem Hezbollahu wiec produkcja wina kwitnie. Wrazenia z Turcji wspaniale, ale z Libanu nie bardzo, bo czuc niebezpieczenstwo, widac wojenne zniszczenia, uzbrojne grupy wojska, policji i roznych grup, no i ciagle myslalem o szesciu Estonczykach porwanych w marcu, o ktorych sluch zaginal., ale to nie temat na blog kulinarny.
Romku – przy stole rozmawia się o wszystkim; byle się pamiętało, że to ani mównica, ani kazalnica. Przecież nie jesteśmy zredukowani wyłącznie do tkładu trawienno – wydalniczego.
Nemo- uważaj z tym łażeniem po drzewach i drabinach.Nasz nadbużański sąsiad właśnie był spadł z 3-metrowej drabiny-obcinał suche gałęzie.Zresztą nie u siebie,a w zaprzyjaźnionym ogrodzie.Upadek wyglądał groźnie, ale skończyło się jedynie na zwichnięciu stopy.Chodzi teraz z lekka kulejąc i mówi,że o nie z tych, co po kanapach będą leżeć z nogą do góry !
Weekend był ogólnie rzec biorąc bogaty w wydarzenia.W sobotę,jak już wiecie,byliśmy z sąsiedzką wizytą w wiejskich dobrach Gospodarza.Wiele osób zna to piękne miejsce,więc szczegółowych opisów nie będę rysować.
W przestronnej werandzie zostaliśmy ugoszczeni sałatką nicejską i znakomitym,piotrowym pasztetem.
Popijaliśmy chłodne,różowe wino,a przy stole mieliśmy całą rodzinę Barbary
i Piotra z Agatą i Jej towarzyszem oraz z wnuczętami.Poznaliśmy więz Zuzię-baletnicę i Kubę-tegorocznego maturzystę,planującego studia w Barcelonie. Czworonożny mieszkaniec tych nadnarwiańskich włości-Rudolf,z racji obecności Piksela został jednak na wszelki wypadek odseparowanyod reszty towarzystwa.Na deser Basia wykonała:ciasto truskawkowe,bezy i pyszne maślane ciasteczka wedle historycznego,przepisu rodzinnego wykorzystywanego już od lat 120.Było smakowicie i bardzo miło.Za to sympatyczne spotkanie jeszcze raz Gospodarzom serdecznie dziękujemy :-)Do naszego wiejskiego domu dotarliśmy podczas potężnej,ale
dosyć krótkotrwałej burzy.Dzisiaj od rana siąpi deszcz.Niech siąpi i niech rosną kurki,bo następne spotkanie zaplanowane przy kurkach prosto z patelni 😀
Fotoreportaż będzie,ale trochę później.
Znowu zjadło – ponoć błąd. Błądzę całe życie i co? Coś mnie „zniknie”?
Pada i wieje. Pranie się pierze, jak Młoda wróci, to powiesi. Nie wiadomo kiedy wróci, bo konferencja klasyfikacyjna, a potem drukowanie świadectw i pieczętowanie ich – a jutro działkę będzie odrabiać pani dyrektor – musi złożyć ok 800 autografów własnoręcznych. Dzieciaki kończą w środę.
Na obiad karkówka w sosie cebulowym, ziemniaczki a’la Nemo (na takie maleństwa w Poznaniu mówi się „pyruszki”) i mizeria.
Danuśka udany weekend .. 🙂
dla ewy i innych konkurs ..
http://www.slowairzeczy.pl/index.php/2011/05/polacy-lubia-zabytki/
Teoretyzować jest równie przyjemnie jak pić. Czasami nawet bardziej, bo pijąc w pewnym momencie przestaje być przyjemnie i coraz trudniej rozpoznać, co się pije. A gadać można wiele godzin wyobrażając sobie smaki i bukiety. Chyba, że pije sie i wypluwa, co jest bardzo trudne, gdy wino dobre.
STanisławie – ja piję b.niewiele, ale po wysłuchaniu, wyczytaniu itp dłuższych rozważań teoretycznych w ogóle tracę ochotę na cokolwiek. Nie pamiętam za chwilkę ani nazwy szczepu, ani winnicy, ani handlowej nazwy wina. Wiem, że są ludzie, którzy to potrafią – a ja nie. Kiedy się zobaczymy z chęcią wypiję z Tobą lampkę wina.
Tym, którzy cierpią z powodu nadmiaru komarów, polecam :
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/niezwykly-sposob-na-komary-problem-zniknal,1,4508884,wiadomosc.html
Może i jest w Polsce jakiś ptaszek, który szczególnie gustuje w komarach ? 😀
Widzę, że ka jest persona non grata bez względu na to co pisze 😯 W takim razie mój komentarz powinien też zniknąć, bo jest bez sensu 🙁
Przypomina mi się znikanie osób na radzieckich fotografiach zbiorowych 🙄 Dreszcz mnie jakiś przeszedł…
Zgago,
nietoperze i jaskółki europejskie też jedzą komary. Trudno je jednak trzymać w sypialni 😉
Nemo, przecież jaskółczaki modre, też nie są trzymane w sypialniach. Uważam, że warto pomyśleć o sposobie prostym, skutecznym a nie szkodzącym przyrodzie. Niedawno czytałam, że któreś z naszych miast, w tym roku nie ma pieniędzy na rozpylanie środków przeciw komarom (przez kilku lat w ten sposób załatwiali problem komarów).
Jeśli chodzi o wpis „ka”, to wszyscy, na których wpisy się nie odpowiada, też musieliby się obrazić i mieć poczucie znikania ? Myślę, że to lekka przesada. 😉
I obiecany fotoreportaż :
https://picasaweb.google.com/109990791430941218162/WEEKEND1819062011?authkey=Gv1sRgCIuV7NXp8tL17QE&feat=email#5620259141901001282
Żabo, Alicjo – no bo ja właśnie do Mleczki słynnego nawiązałam!
Zgago, buzi!
Co do win – chętnie próbuję różnych – i tak mi zazwyczaj wychodzi, że najbardziej lubię francuskie, hehe.
I najlepiej, żeby to był wytrawny szampan. Gdybym go miała pod dostatkiem, reszta mogłaby dla mnie nie istnieć.
Bul, bul.
Spływam.
Muszę choć na parę godzin oddalić się od małego gryzącego głupka (którego już uwielbiam).
Zgago,
nie wiem czy mnie właściwie zrozumiałaś. Ja odpowiedziałam na wpis „ka”, który następnie zniknął i teraz mój komentarz jest bez sensu. Na moje komentarze nikt nie musi odpowiadać.
Jaskółczak amerykański to też jaskółka.
Pytałaś „Może i jest w Polsce jakiś ptaszek, który szczególnie gustuje w komarach ?”
Odpowiedziałam żartobliwie. Jaskółki w mojej okolicy są bardzo pracowite i na nadmiar komarów nikt nie narzeka. Czasem jednak jakiś zabłądzi do sypialni i trzeba sobie samemu z nim dać radę 😉
Nemo, dziękuję za zwrócenie uwagi. Mam ustawioną dzisiejszą stronę w przeglądarce i nawet nie zauważyłam, że poranny wpis „ka” zniknął.
Mnie komary w mieszkaniu nie grożą, bo mam siatki w oknach, pewnie dlatego nie pojęłam Twojej odpowiedzi. 😀
Nisiu, buziaki należą się Tobie, Żabie, Pyrze, Alicji, Cichalowi i Sławkowi za nocną działalność i za mój super wesoły poranek. 😆 😆
Danuśko, pięknie i smakowicie (zgłodniałam 😉 ) spędziłaś weekend. 😀
Nemo – z pewnością -Ka poprzednią swoją działalnością zasłużyła sobie na działalność cenzorską Gospodarza – co tu dużo mówić – nie chciał, ale musiał. I to Blogowisko wymogło.
Jeżeli Ka zniesie dobrze kwarantannę nie ubliżając ustawicznie innym blogowiczom, to pewnie powróci za jakiś tam czas. Jeden z naszych Kolegów który ustawicznie obrażał dziennikarzy Polityki także taką terapię przechodził i dzisiaj nikt do niego nie ma pretensji.
Nie trzeba chyba zapewniać, że za formę, nie za przekonania.
Zgago-to prawda,a w niedzielę wieczór miałam dalszy ciąg miłych biesiad-
spotkanie z kuzynem nie widzianym od 30 lat !
Gospodyni wieczoru podała między innymi cały zestaw pasztecików i pierożków z ciasta francuskiego z różnymi farszami warzywnymi i grzybowymi.
Uwielbiam tego rodzaju przekąski 🙂
Danuśko, litości 😉 , mnie się dopiero obiad „robi”. 😆
Zgago, wyslij proszę. Oszczędzisz mi czasu. Mam jutro gości niech się uśmieją!
Cichalu, już rano wysłałam Alicji. 😀
Witam Szampaństwo.
Jak się pozbieram z rozumem, co tu Jerzor „napoprawiał” w moim komputerze, to wkleję tekst do blogowych archiwów.
Mówię – nie zepsute, nie naprawiać!!!
Ale on swoje 🙄
Zadzwoniłam. pytając o instrukcję obsługi. Przyznał, że niestety, tego jeszcze nie zrobił, ale dzisiaj po południu…
Powklejam wieczorem.
Tymczasem idę podlać figi. Pogoda Panalulkowa, czyli cesarska.
Wino jeszcze pachnie, ale coraz więcej rzeczy, które kojarzyłam do tej pory z charakterystycznym zapachem, jest tego zapachu pozbawione. Dziś poszłam do ogrodnika dokupić trochę aksamitek. W drodze powrotnej przechodziłam obok długiego szpaleru starych krzewów jaśminu przy pustej działce. Zerwałam kilka gałązek, bo bardzo lubię te kwiaty. Ale ten jaśmin w ogóle nie pachniał. Żeby choć jakiś cień zapachu, a tu nic. Już byłam gotowa pomyśleć, że z moim węchem coś nie tak, ale nie. Pową -chałam musztardę, wino w otwartej butelce – pachniały. I żeby to były jakieś młode krzewy, to aż tak bym się nie zdziwiła, bo teraz hodowcy roślin bardziej dbają o wygląd, nie bacząc na zapach, ale to były bardzo stare krzewy. No nic, wstawiłam do wody i chociaż popatrzę sobie. Niedawno kupiłam na rynku piwonie. Też pachniały tylko z bliska, a te które dostałam z działki napełniały zapachem cały pokój. Póki co,trzeba się cieszyć z tego, że wino na razie pachnie, bo to też może się zmienić.
Zeszłam z czereśni cała i zdrowa, na razie 😉 Na początek parę kilo czereśni żółtych i czarnych na konfitury. Do drylowania zapędzę chyba moich meksykańskich gości. Oczekiwani w sobotę pojawili się dziś w samo południe. Po obiedzie postanowili się chwilę zdrzemnąć, na godzinkę, jak powiedzieli. Po 2 godzinach postanowiłam obudzić i przegonić po okolicy, ale tylko młodzieniec (lat 22) wykazał się entuzjazmem i ochotą na zwiedzanie. Wyposażony w rower i instrukcje, jak wrócić, wyruszył w stronę jeziora Brienz, a ja w drugą stronę, na czereśnie. Teraz wróciłam, a tu… nikogo 😯 Panienka (19) chyba zebrała się w sobie i gdzieś wyszła.
Moi goście są stąd
Cichalu,
byłeś w Puerto Morelos?
Zrobiłam „puchatkę” z rabarbarem, truskawkami i nektarynkami. Wyszła bardzo smaczna 🙂
A ja się odrywam od stukania w barany, znaczy liczenia baranów, które zostały – nie przeze mnie – pokiełbasione i spadam na dól w celach obiadowych.
Malgosiu, dobra puchatka nie jest zla! 🙂
takie coś wyczytałam w necie .. jeśli przed jedzeniem boisz się, że utyjesz, wypij setkę, strach minie .. ciekawe czy wino też tak działa … 🙂
leje jak z cebra ..
…
Witam.
Setka jest przypisana do spirytusu, wina puchar zamiennik.
yurek zdradzisz skąd piszesz … puchar to chyba za dużo .. butelka może wystarczy … 😉
to zdrowie nemo by miała siły po drzewach łazić … 🙂 ..
A pewnie. Kiedyś i ja łaziłam ale daawno temu, potem Jarek, potem dzieciaki. Nemo ma kondycję – lata po tych Alpach, zjeżdża, wjeżdża, na stokach zbiera grzyby, do sklepu rowerem zasuwa. Co to, to nie – nigdy nie miałam żyłki sportowej. Podziwiam Nemo.
cholerka koncert Santany odwołany .. ja to mam pecha .. pierwszy raz miałam iść i nici z tego .. dziadostwo .. 🙁 … a tak się cieszyłam …
http://kultura.gazeta.pl/kultura/1,114526,9819479,Koncert_Carlosa_Santany_odwolany__Brak_zgody_urzedu.html
Juz za tydzien wypad do kraju wina. Lake Okanagan w Brytyjskiej Kolumbii. Piekny kawalek swiata. Wina bardzo dobre a winnice szczegolnej urody jako, ze wiekszsoc polozona w pgorkowatym terenie nad jeziorami. Samo jezioro Okanagan ma chyba ze 120km dlugosci. Dalej na poludnie najgoretsze jezioro Kanady Osoyoos (27*C) i wiecej winnic. Tutaj probka, jeszcze nie moja ale juz niedlugo 🙂
http://www.bcmpliquorstore.com/userfiles/Vineyard%20on%20Cliff.jpg
Zabukowalismy sie na przejazdzke pociagiem sprzed lat po okolicznych winnicach w stylu Dzikiego Zachodu 🙂
http://www.kettlevalleyrail.org/all-aboard/video/
Jolinku – jeszcze nie wszystko stracone.
YYC – zazdroszczę z duszy, serca – to będzie piękna podróż.
Przejazdzka znaczy sie w stylu dzikiego zachodu. Winnice bardziej wspolczesne. Nigdy nie myslalem, ze zaplace za obrabowanie 🙂 Na koniec BBQ czyli gril i tance wiec polke musze potrenowac. Trzeba miec drobne w kieszeni bo jak rabuja to reszty nie wydaja a co zrabuja idzie na cele dobroczynne.
Poza tym mamy juz pare winnic wybranych na lazikowanie i testowanie. Restauracje googlujemy a na miejscu sie wybierze. Wiele winnic ma swoje restauracje wiec trudnosci nie bedzie. Pogode zapowiadaja ladna czyli slonce, slonce i wiecej slonca a temp ok 25*C czyli idealnie. Byle sie zapowiedzi nie zmienily. W rejonie do ktorego sie wybieramy jest ok. 240 winnic i najwspanialsze ice wine na ziemi 🙂
Ludzie, dzisiaj jestem po przebieżce z córaskiem, po sklepach 😯 Już nic mi niestraszne, choćby Nemo, to dostoję 😎
Łoooooo… 😯
Ubrałam spodnie. To znaczy – nie ubrałam, bo nie wlazły, a właziły jeszcze we wrześniu ub. roku. Kto mnie tak podtuczył?!
Tu popatruję krzywo w kierunku Nowego, Magdy, Cichala…
Normalnie w pasie mam zasię 🙄
Swoją drogą, czemu to wchodzi tam, a nie w miejsca, które i owszem, by zyskały?! 😯
Jolinku,
serdecznie Ci współczuję, mimo oczywistego zazdraszczania, poszłabyś i zdałabyś sprawę i bym się prawie czuła jak na koncercie. Biurokracja 🙄
Nic to… przebój moich czasów…w troszkę nowym wykonaniu.
http://www.youtube.com/watch?v=WzSayxVM_E0
Australijskich win malo pijam bo nie przepadam. Bylem w paru winnicach w Poludniowej Australii (trzeba poszukac zdjec starych) czyli w okolicach Adelaidy i choc miejsca piekne to wina wole inne. W Nowej Zelandi nie mialem okazji byc w winnicach za to na plantacjach kiwi i owszem i podjadlem za wsze czasy kiwi przeslodkie i wielkosci zacisnietej dloni. Nigdy potem juz takich wielkich, slodkich i soczystych nie jadlem. Wina nowozelandzkie pilem moze pare razy w zyciu i nie pamietam szczegolnie wiec pewnie sredniaki byly. W Kanadzie za to robia coraz lepsze.
Alicja, Ty zostaw w spokoju Santanę i ćwicz „Pijanego żeglarza”!
YYC – potrafisz wkurzyć człowieka zazdrosnego! Co za cudowna kraina nad tym dużym jeziorkiem! Jedź i fotografuj, będzie Ci wybaczone! 😎
OK 🙂
Wkasnie dzisiaj sobie pobukowalem pare rzeczy i stad to sprawozdanie.
Ćwiczę, ćwiczę, Nisiu…ale bez rumu to trudno 🙄
Miałam pranie zrobić dzisiaj przedwyjazdowe, a jestem w lesie, bo zagadałam się z przyjacielem, co to dopiero wrócił był z Krety.
Teraz lecę do Bonnie i Rogera na obiad 🙂
To znaczy – jadę. Jerz mnie pogania, bo głodny 🙄
Bylismy wczoraj z Basia w Canmore jakies 100 km od Calgary. Przed obiadem podjechalismy do Gra s sy Lakes na spacerek. Takie male jeziorka polozone pietrowo. Spacer 1.5 km roznica wzniesien 300 metrow w sam raz na zaostrzenie apetytu. Miejsce popularne dla wspinaczkowych treningow jak widac na zdjeciu. Na samej gorze jeziorko z ktorego Canmore ma wode pitna doprowadzona rurami badz kanalem (widac na zdjeciu) Wjazd na parking zabarykadowany przez parkowych Rangersow bo sie okazalo wlasnie niedzwiedz poturbowal kogos. Pomyslalem, ze dobrze zesmy nieco wczesniej nie podjechali bo by mogla byc niespodzianka 🙂 Odechcialo mi sie spaceru choc Basia napomykala, ze niedzwiedzia w naturze jeszcze nie widziala. Przekonalem, ze niejednego jeszcze zobaczy przy drodze a teraz zglodnialem wiec jedzmy. Rangersi chyba chcieli zlapac misia bo lecialy dwa nastepne pickupy na sygnale jak wracalismy do miasteczka. Podaje stronke na ktorej sa ladne zdjecia jeziorek. Jak sie zjedzie w dol chyba od 4 zdjecia. Mozna kliknac na zdjecie i bedzie na caly ekran. http://www.annagoody.ca/
Krysiu, mam w domu jaśmin o bardzo intensywnym zapachu i zupełnie bez- obie odmiany są bardzo stare, na pewno sadzone przed wojną. Do wazonu wstawiam mała gałązkę pachnącego i dopełniam bezwonnym. Kilka lat temu
posadziłam nowy krzew , ten z kolei posiada duże kwiaty o bardzo łagodnym
zapachu .
Panowie przy pracy, Roger i Jerzor. No i Tyskie…oczywiście 😉
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_6903.JPG
Jolinek,
z tym Santaną to nie tak całkiem do tyłu, czytam właśnie gazetę…
Serdecznie Ci życzę, żeby się udało, aczkolwiek zazdraszczam!
Dobra dobra…ćwiczę szanty…
Słuch mam dobry, głos jak wytrawny, przepity marynarz, czyli w sam raz 😉
Dobranoc!
Dzień dobry …
Alicjo najlepsze życzenia i ich spełnienia … 😀
dla wszystkich pięknego lata a dziś jest ten pierwszy … 🙂
Alicjo rozmawiałam z córcią i marne szanse na koncert .. ale może jakiś cud …
ostatnio podpatrzyłam, że we wschodniej kuchni np. rybę obtaczają w mące kukurydzanej i zrobiłam tak .. faktycznie pyszna i chrupiąca .. polecam …