Słoneczne święta
Nie spodziewaliśmy się wiele po rozpadanym i chłodnym tygodniu przedświątecznym. A tu taka niespodzianka! Słońce od rana do wieczora, łagodne powietrze, wyraźnie mające ochotę pojawić się na drzewach listki. Tak przynajmniej było przez trzy świąteczne dni na naszej wsi, pod Pułtuskiem.
W dodatku przyleciały już bociany i spacerują po łąkach w poszukiwaniu czegoś smacznego. W tym roku miałam małą niespodziankę, bo pierwsze bociany spotkałam na drodze, jak dziobały końskie wizytówki, co mocno nadszarpnęło moją o nich dobrą opinię jako o ptakach wytwornych. No, ale moje wątpliwości są nieważne: grunt, że nasi podróżnicy już są i pewnie wiedzą co robią.
Tak więc jesteśmy już po świątecznym tradycyjnym odpoczynku. A ,co przyjemne, na kolejne wolne dni nie będziemy musieli czekać długo, bo przed nami tak zwana majówka za trzy tygodnie. I tu mamy już także do czynienia z tradycją, jednak dość świeżą, spędzania czasu na wyjazdach, wycieczkach i spacerach – słowem relaksowo. Może i na majówkę pogoda będzie dla nas łaskawa?
Jeśli spodziewaliśmy się, że te święta będą szczególnie skromne, to jednak w większości przypadków przeliczyliśmy się, o czym świadczyły, już przed świętami, wytaczane ze sklepów kopiaste wózki z zakupami. Nasze starania skierowane były na zastawienie stołów i raczenie się przygotowanym jadłem.
A w tym poświątecznym czasie kończymy pozostałości świątecznych dań, niekiedy nawet chętnie, bo w końcu były one świątecznie smakowite. I marzymy o kilku obiadach bezmięsnych. Chrupiemy słodkie mazurki, jednak z coraz mniejszym apetytem.
Ci szczęśliwcy, którzy jak ja nie przygotowali zbyt dużo światecznego jadła, mogą sobie kupić świeże, albo przygotować coś lekkiego, szybkiego i nie zawierającego świątecznych mięs. Moje typy to risotto bianco, do przygotowania którego są potrzebne tylko: ryż, bulion wołowy i czosnek oraz chili, a także garść startego parmezanu sypanego na każdą porcję. Inne danie, które doskonale sprawdza mi się na poświątecznym talerzu to spaghetti alla puttanesca (przez grzeczność nie tłumaczymy nazwy), gdzie kilka filecików anchois dodaje pikanterii poczciwemu pomidorowemu sosowi.
Czy to przypadek, że szukam natchnienia poświątecznego wśród przepisów kuchni włoskiej? Oczywiście, że nie. To przecież „włoszczyzna” może stanowić przeciwwagę dla tradycyjnych, solidnych, potraw. Lekkie, składające się z niewielu składników potrawy przeznaczone według włoskiego zamysłu na pierwsze danie, po wielkanocnym obżarstwie wystarczą nam za cały posiłek. Smakują o każdej porze roku, ale szczególnie dobrze sprawdzą się w nadchodzących dniach ciepłej wiosny. Zagłębiam się więc przed każdym obiadem w lekturze włoskich przepisów i wybieram te najprostsze. Zapewniam, że już samo ich czytanie jest smakowite. A potem wystarczy 15 minut i zasiadam do smakowania pachnącej, leciutkiej potrawy. Życzę wszystkim smacznego!
Komentarze
Krystyno,
https://adamczewski.blog.polityka.pl/2023/04/05/wielkanocne-opowiastki/#comment-604833
I owszem, będziemy w Parszczenicy w 6 osób z czego troje wegetarian. Zapowiada się interesująco kulinarnie 🙂 Trochę pojeździmy, na pewno wpadniemy do Kaszubskiej Kozy, w miejsce z dobrymi pstrągami i wędlinami. Poza tym, jesteśmy zaproszeni w jedno miejsce, mamy zaległe długie spacery po okolicy, bo w październiku robiliśmy spacery na odległość pół koszyka grzybów. A że miejsce było obfite w grzyby, nie udało nam się daleko zawędrować 😉
U mnie wreszcie miła odmiana, 22c i słońce, ale jeszcze się nie zieleni.
Natomiast Cape Hatteras niemile rozczarował temperaturą ok.10c, jednym całkowicie deszczowym dniem, a poza tym cóż – tam zawsze sakramencko wieje, dlatego amatorzy sportów wodnych itd.
Tu pożegnanie Hatteras i… 1300km w samochodzie.
https://photos.app.goo.gl/iigKvhwJ4kW8opC76
Ciekawa i wymuszona przez tamtejsze klimaty architektura. Przepraszam, że w ogóle pokazuję takie gówniane zdjęcia, ale zdjęcia zawsze robię dla mojego podróżniczego pamiętnika. W nosie mam, jak to wyjdzie i czy kadr jest istotny. Wiele zdjęć z naszych poprzednich wypraw robiłam przez brudną szybę samochodu.
Nie przepraszam za to – kto chciał to obejrzał. Musu nie było. Misio (co z Misiem? Wie ktoS) powiedział mi kiedyś, po jakiejś naszej podróży do Ameryki Pd, toby… a moje zdjęcia fatalne, bo gdyby… Gdyby Misio miał taką możliwość, toby
Gdyby babcia była wujkiem…
https://photos.app.goo.gl/kjix4mfbw3GxkVum7
Ważna rzecz, ja tę żeglarkę pamiętam i mam jej książkę:
https://www.theguardian.com/world/2023/apr/14/krystyna-chojnowska-liskiewicz-poland-forgotten-sailing-solo
p.s. Była lepsza od Naomi James! (książka „Sama na oceanach”)
Ach Alicjo 🙄
Nie ma znaczenia (dla mnie) czy była lepsza czy gorsza. Ale była na ustach wszystkich tych co wówczas interesowali się żeglarstwem, przygodą i odmiennym w owym czasie stylu życia.
Od połowy 70lat żyłem w Trójmieście bardzo blisko morza i z przyszłościową orientacją również zwiazaną z oceanami.
O niej się stałe mówiło w clubie yachtowym. Była busolą wskazującą właściwy kurs na przyszłość (mówię o sobie) ale nie jedyną 🙂
Faktycznie jakoś z dziwnych powodów ucichło o niej 🙁
Pamiętam że śledziłem wszystkie wówczas strzępy informacji które mogłem odbierać o jej wyczynach w owych czasach 🙂
Nosiło mnie już wówczas i tak trwa do dziś 🙂 co nie jest niczym złym 🙂
Alicjo, też pstrykam.
Ale tylko to co mnie zainteresuje, zaintryguje albo zachwyca w danym momencie. Nieraz wszystko co napisałem wyżej mija a pstryk pozostaje do momentu aż go sądzę do kosza 🙂
Te są już w drodze do kosza 🙂
Zatem pospiesz się bo może być za późno 🙂
https://photos.app.goo.gl/hUprSN3r3PQ8AGx29
Dla mnie ma znaczenie – była pionierką w tych sprawach, o czym mało kto wie (chyba, że śledzi podobne wyprawy!).
Znana mi Mirusia, już św.pamięci, często wspominana przez Nisię na blogu jako „kaphornówka”. Jestem dumna, że ją poznałam, pływałam, a nawet spałam, bo jak swego czasu w Szczecinie tamtejszy kacyk gościł innego kacyka, to poproszono mnie, zajmującą nie byle jaką kajutę Armatora (tylko 150 euro za dobę), bym się wyniosła pod pokład. I tameśmy z Mirusią wylądowały 😯
Przyznaję, że poprosił nas nasz ulubiony komendant Daru i to jemu i tylko jemu zrobiłyśmy tę przysługę.
Pstryki, a co gorsza cyki trzymam na googlach za drobną opłatą, tak bardzo je cenię 😉
Ale oczywiście mam je na dysku. Nie wiem, komu to potrzebne oprócz mnie – ot, album fotograficzny, który niektórzy blogowicze brali pod ostrzał, że kadr nie taki, naświetlenie złe i tak dalej. A ja myślałam, że to blog kulinarny, a nie kółko fotograficzne aspirujące do fotografów National Geographic.
Mirusia Urbaniak na kawce u Komendanta:
https://photos.app.goo.gl/cMDUTz4tiENHhiP39
Co poleca Ignacy z Japonii? Ano przede wszystkim Dolny Śląsk! Ale nie tylko – oto jego peregrynacje w 2022 roku:
https://photos.app.goo.gl/cMDUTz4tiENHhiP39
Nie wiem co poleca Ignacy, bo na drugim zdjęciu też Mirusia 🙂
Ciekawe, co poleca Ignacy, ale na pewno nie to, o czym pisze Adam Robiński w książce ” Hajstry. Krajobraz bocznych dróg”. To książka nie dla wszystkich, bo autor omija szeroko turystyczne szlaki https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/hajstry
A ” Samotne oceany”, czyli historię Krystyny Chojnowskiej- Liskiewicz dostałam niedawno w prezencie. Czeka na swoją kolej.
A wczoraj przed południem były zachwyty nad wiosenną przyrodą w Parku Oliwskim – są już pąki na magnoliach, kwitną wiśnie japońskie i forsycje no i oczywiście oko cieszą piękne klomby.
Ignacy:
https://youtu.be/NZkF6vOoEAE
26c. Ale zieleni jak ni ma, tak ni ma. Jedynie cebulica syberyjska dołączyła do przekwitających przebiśniegów. Dobre i to!
Bezdomny,
po drodze z Cape Hatteras odwiedziliśmy znajome (przynajmniej z nazwy) kąty 😉
https://photos.app.goo.gl/i9jiQy7NihvhKskB8
O tak 🙂 Alicjo
Miesiąc maj się zbliża i należałoby dotrzeć do Berlina.
Póki co to poszukuję Don Quijote z La Mancha. Podobno krąży po tutejszych okolicznościach przyrody.
A tutaj kwitną już banany https://photos.app.goo.gl/gn2NLQ2qRRMmzTCaA
Bezdomny,
Ty se jajec ze mnie nie rób (Wielkanoc za nami), bom też obieżyświat i wiem, jak wygląda drzewo bananowe! Na Madagaskarze jest ich tyle, że należą do wszystkich i każdy może sobie zerwać banana i zjeść. Także w RPA występują dość licznie…
https://photos.app.goo.gl/PkErxkgVEUN9AgbFA
Wiosna to u nas sezon na smaczne grzyby o nazwie smardz. Po angielsku morel.
Smardz jest wysoko ceniony wsrod zbieraczy. Cena i smak. 🙂
Powodzenia i smacznego.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Smardz_jadalny
Przeczytalam szczegoly w polskiej wiki (powyżej). Przypomnialo mi sie ze Krystyna pisala o restrykcjach w Polsce dotyczacych zbierania tych grzybow (morel).
Orca,
miałam ci ja…na ogródku swego czasu:
https://photos.app.goo.gl/NrMENvTJpdoJoxaC8
Nemo podpowiedziała, że jak jest jeden, to będzie więcej. Owszem, pojawiły się ze trzy razy w ilościach malutkich w różnych latach i tyle 🙁
Ale zaglądam, a nuż (z widelcem) się trafi???
Alicja,
Mam nadzieję że znajdziesz więcej tych smacznych grzybów.
🙂
Ach, smardze! Wspominam z rozrzewnieniem sos na bazie tych grzybów podawany przez moją teściową do musu z kurzych wątróbek. Delikatną i wyśmienitą konsystencję tego dania otrzymuje się przez dodanie do zmiksowanych wątróbek ubitych białek oraz niewielkiej ilości beszamelu.
Na zdjęciu Bezdomnego zamiast kwitnących bananowców mamy niewątpliwie winnicę po wiosennych zabiegach przycinania krzewów. Wiosna to czas właśnie na tego rodzaju pracę.
W naszych ogrodach i parkach kwitną magnolie, niektóre odmiany jeszcze nieśmiało, a inne całkiem odważnie. Przy okazji pomyślałam więc o lekkim, wiosennym daniu. Wymyśliłam zatem wczoraj, by wstawić do piekarnika ugotowane połówki młodych ziemniaków z dodatkiem mozzarelli, pomidorów i ziół prowansalskich. Kiedy ser się stopił, a pomidory lekko zmiękły danie było gotowe. Roboty niewiele, a smaczne i dość efektowne: https://photos.app.goo.gl/sz4Q9uLt4GJqFTfQ9
Orca,
rzeczywiście smardze można spotkać od kwietnia, przynajmniej w teorii. Te rosnące w lasach są pod ścisłą ochroną. Można zbierać te, które rosną na działkach, w parkach. W stanie dzikim nigdy ich nie spotkałam, zresztą o tej porze roku nie wypatruję jeszcze grzybów. Natomiast dwa razy wyrosły mi w ogródku, tak jak Alicji, na bazie rozsypanej kory. Przeczytałam, że grzyby pojawiają się w drugim roku po rozsypaniu kory z przypadkową grzybnią, a potem zanikają. U mnie to się sprawdziło. Pewnie można zaopatrzyć się w grzybnię i mieć własne smardze.
Magnolie w parkach rozwijają pąki bardzo powoli, a przy tych niskich temperaturach szybko się nie rozwiną.
Orca,
od tamtego czasu pojawiło się kilka zaledwie w obejściu mojego ogródka, ale dobre i to 🙂
Tego pierwszego za poradą Gospodarza zjedliśmy w jajecznicy. No bo jak to zrobić – jeden grzyb, a my dwa… 😉
Danapola 🙄
Też jestem zdania że to nie jest pole golfowe 🙄
Tutejsze wina, tzn z Alpera leżącej na 800m npm, sa dla nas bardzo zagadkowe.
Raz że bardzo mocne to na dodatek mega intensywne do tego stopnia ze mozna zacząć filozofować o następnych latach życia 🙂
Smardze podobno lubia rosnac w miejscach gdzie w poprzednim sezonie byl pozar. Na zachodzie kraju mamy niestety pozary kazdego roku 🙁
W sklepie widzialam smardze w cenie $50.00 za funt wagi 🙁
Na szczecie w gazecie opublikowano mape gdzie w tym roku rosna smardze.
Przypominam sobie przepis Danuski. Na pewno bardzo smaczne danie.
Mapa smardzow w WA w tym roku:
https://thegardeningdad.com/morel-mushroom-season-in-washington/
Z wiosennych kwiatow bardzo popularne sa tulipany w Skagit Valley i kwitnace drzewa wisni/czeresni. Szczegolnie popularne sa stare drzewa czeresni na terenie University of Washington.
https://www.youtube.com/live/xF57xr65KQY?feature=share
Chyba pobłądziłem szukając drzew czereśni 🙄 w Washington.
Najpierw był pustelnik. Później jakiś obłąkany co opowiadał historię o dwóch siostrach które go opętały 🙄
Mnie schwytali inkwizytorzy i torturowali do wschodu słońca kiedy to wyswobidzily mnie dwie przepiękne odziane w jedwabie afrykańskie księżniczki 🙂 które się zakochują w nikim inny tylko w bezdomny.
Leżę przy dwóch szubienicach.
Przyjaciel mówi : jedźmy dalej. Tutaj krążą demony 😛
No i jeszcze zaobrazkowanie tekstu
https://photos.app.goo.gl/CCj5o9BUPqMur8ks5
Przynajmniej macie z Przyjacielem przyjemne okoliczności przyrody, a nie jak „taki jeden” co po pustkowiu utkanym skałami krążył:
https://www.youtube.com/watch?v=r0-vViInX3c
Echidna 🙂
BRAVOoo! Strzał w 10tke 🙂
Nic tutaj (Saragossa) nie znaleźliśmy ale i nie zgubilismy zatem continúa tu camino
Najdnudniejszy film świata w wykorzystaniem doskonałych aktorów 🙂
No i Brylska, nie pierwszy raz, pokazała cycki 🙂
Nie poprawiać i nie krzyczeć – tak właśnie było!
Bezdomny,
ten rękopis dawno zjadła Historia, o czym obwieścił premier.
Czy nie ma kogoś, kto podpowiedziałby mu – nie idz tą drogą, premierze?
Lud nie czyta, nie edukuje się, „Nasza mała stabilizacja” Różewicza się kłania – to była bodaj lektóra obowiązkowa we wczesnych latach mojego ogólniaka.
Premier-historyk działa w obrębie „mienia bezspadkowego” i działa doskonle.
p.s,
Iga Świątek postawiła na czytanie, bo podobno 59% Polaków nie czyta. Wyzwanie Igi – 12 książek w ciągu roku ma się nijak do niżej podpisanej emertyki, i to z dalekigo kraju 😉
Ale to dobry głos Igi.
„Kto czyta żyje wielokrotnie. Kto zaś z książkami obcować nie chce, na jeden żywot jest skazany” J.Czechowicz
Tych Trzech, i ich znakomite przemyślenia…pana zbyszka tu drajuje :0
https://photos.google.com/share/AF1QipMixUAcUvAiG69Vzm-rYsJys5bDyxlwyvrOamWTHYYLpgoPaRcuQqdoe-OHhS5pEA/photo/AF1QipOkmKZzWR_IAOPtbHlEFKj36OLmkmeqkqSIR3E-?key=Y1M5VFMwbEdwanh0ZmtsNTVKaHF5T05BVV82ZUNB
Alicjo,
nie krzyczę, ale jednak poprawiam. W ” Rękopisie znalezionym w Saragossie”, bo chyba ten film masz na myśli, Barbara Brylska nie zagrała, więc i nie mogła pokazać swojego pięknego ciała. Może myślałaś o ” Faraonie”, bo tam i owszem…
Ale to aktorka nie tylko obdarzona uroda, ale i talentem.
Jutro obchodzony jest Światowy Dzień Książki. Kto obchodzi, to obchodzi, ale raczej nieliczni. Raport Biblioteki Narodowej jest zasmucający, jak zwykle zresztą.
W ” Wyborczej” jest artykuł na ten temat, ale nie wiem, czy link pokaże się w całości : https://wyborcza.pl/7,75410,29686775,kto-w-polsce-czyta-ksiazki-znamy-wyniki-corocznego-raportu.html?utm_source=mail&utm_medium=newsletter&utm_campaign=wieczorny&NLID=6c7a3b1b468af4e54dd97e385f003d773fb3dec21a13acdce1861cdd2b1178bc
Tak więc Alicja zalicza się do elity czytelniczej; ja też mieszczę się w tych marnych 7 procentach. W moim otoczeniu sporo osób czyta książki, więc wydawało mi się, że sytuacja czytelnictwa nie jest taka zła.
A Remigiusz Mróz od czterech lat pozostaje najczęściej czytanym autorem.
Dwie demoniczne siostrzyczki, księżniczki mauretańskie to Iga Cembrzyńska (Emina) oraz Joanna Jędryka (Zibelda).
Na marginesie – ja osobiście nie zaliczam filmu Wojciecha Has’a do „tych nudnych”, wręcz przeciwnie. No, ale każdy ma swoje preferencje filmowe. Podobnie jak kulinarne.
Ja tam żadną elitą nie jestem, ale książki lubię czytać. I to w wersji książkowej. Ostatnio spędziłąm sporo czasu zagłębiając sie w kanwę dwóch pozycji na dużym ekranie komputera. Oczy powoli odmawiały posłuszeństwa. Niestety. No i pozycja niekoniecznie wygodna, choć fotel całkiem, całkiem (a do tego posiada dodatkowe wsparcie na plecy oraz siądźkę).
I choć technologia i jej kolejne nowości są wielce pożyteczne, w pewnych kwestiach pozostaję konserwatywna.
Jutro będę piekła na obiad boczek w piwie i ziołach. Mam taki ładny kawałek – niezbyt tłusty, bez skóry, kosteczek i chrząstek.
Zadebiutowałam kulinarnie w tej materii kilka tygodni temu i wyszło bardzo „grzeczne” danie obiadowe. Na zimno też wspaniałe. Do tego chrzan lub … galaretka z owoców granat6u. Jasne, że własnej produkcji! Jest dużoooo lepsza niż żurawina aliści przygotowanie trwa „wieki całe”. Samo wydłubanie pestek pochłania multum czasu. A przecieranie i wyciskanie soku też nie przebiega w minut pięć. Suma-sumarum to nie jest ważne. Liczy się efekt jaki jest smakowity! Powinnam również dodać iż owoce z naszego ogrodu, zatem ekologiczne.
Ot i gapa ze mnie.
errata
1) granatu
2) summa-summarum
Krystyno,
prawdaż! Prawdaż też, że ten film oglądałam chyba wyrywkowo, bo był od lat nastu, ale i tak mi się wydał nudny.
Jestem elitą czytelniczą, a rozzuchwaliłam się zupełnie, od kiedy mam kindla – na e-booki nie potrzeba miejsca na półce, a kindle mało waży i miejsca nie zajmuje wiele. Kindla mam od 3 lat, systematycznie go „wymiatam” i dopełniam nowymi nabytkami, zawsze tak, by mieć około setki książek pod ręką. Cała reszta przeczytana mieści się w komputerze oraz, a jakże – na wypalonym malutkim czymś w razie komputerowej wpadki. Patrzę na to i wierzyć mi się nie chce, żę to moja biblioteka 😯
Echidno,
moja przyjaciółka, również Alicja, chyba z rok mnie namawiała na czytnik, a ja się zaparłam, że musi być „prawdziwa” książka! Ale jak się przesiadłam z autobusu na sportowe porshe, to dopiero czuję, że żyję 😉
Dla mnie książka od kiedy nauczyłam się czytać (jakieś 5 latmiałam) jest najważniejsza, no, tylko Znak Zorro i Czterej Pancerni i pies oraz obowiązki domowe odpędzały mnie od niej.
Ale najlepiej czytało mi się przy pasaniu krówki 😉
Remigiusz Mróz jest bardzo sprawnym pisarzem, sama mam kilka jego papierowych wydań, z których najbardziej cenię trylogię „Parabellum”. Ostatnio zapomniałam o nim trochę, bo zawładnęła mną norweska kryminalistyka 😉
Konkretnie William Wisting, prawnuk TEGO Wistinga, Oskara, który wraz z Amundsenem zdobywał Biegun Północny 😉
Czego to się człowiek nie dowiaduje, czytając…
Bardzo spodobała mi się inicjatywa Igi – książka to jest coś niebywale cennego, rozwija piąty wymiar wyobraźni, film się z książką nie równa, bo w filmie wyobraźnia mało ma do roboty.
Przypominam koleżankom miłe złego początki, które zapoczątkowała Nisia!
https://photos.app.goo.gl/PXUgTvrIkJ9JMIVt1
p.s
William Wisting jest postacią książkową z książek Jorna Liera Horsta. Ale autor zręcznie nawiązał do historycznej postaci Oskara Wistinga.
…. nudnym może być jedynie odbiorca co nie widzi w pieknosci plenerach.
Naturalnie ze trzeba mieć trochę wyobraźni i widzieć toto w kolorach ale to co dawno temu zobaczyłem na filmie do dziś mnie fascynuje. Inaczej nie krążył bym po tamtych terenech.
Nudne są jedynie sceny pod baldachimem i wskazują że ani scenarzysta ani reżyser nie wiedzą o co chodzi 🙄
A jeden i drugi to światłe ludzie ale zdaje się nie pobierali nauk w burdelach 🙄
A szkoda, bo takie elementy mają dużą moc w oglądalności i w sukcesie kasowym.
Zanim wpadnie do kosza 🙂
https://photos.app.goo.gl/bWwa9Ub9QmeZbWY98
Pod tym ostatnim okienkiem z kwiatkami spędziłem ostatnią noc 🙂
Rano szybko po pieczywo z buta bo to bylo zaledwie 200 metrów
…
Pieczywo bylo wyśmienite ale cudowniejszy był na dzień dobry uśmiech i radość dziewczyny która prowadzi ten interes kiedy mnie ujrzała 🙂
Takie mile chwile powodują że nawet jak zmokniesz w drodze po bagietka to warto było.
Bezdomny,
moim zdaniem nie masz racji, pisząc „nudnym może być jedynie odbiorca”.
To, co nudzi jednego, może być akurat wspaniałe dla kogoś innego. Nuda to wrażenie subiektywne. Każdy z nas inaczej odbiera świat.
Nudne są flaki z olejem – ale nie dla wszystkich 😉
A kto toto klepał 🙄
Alicja-Irena
22 KWIETNIA 2023
8:35
Najdnudniejszy film świata w wykorzystaniem doskonałych aktorów
Teraz troszeczkę rzeczywistej nudy
https://photos.app.goo.gl/qJK5uKAfzQbzaTaZ6
Eh, bezdomny, dalej zbieraj i nadawaj. Uwielbiam takie obrazki.
A tak, tez duzo czytam, jednak co innego niz beletrystyke. Prase, reportaze i takie rzeczy.
Moze i szkoda.
Chybaśmy kiedyś „przerabiali” temat „o wyższości e-book’ów nad książkami drukowanymi”. I każdzy miał nieco inny punkt widzenia na zagadnienie.
Alicjo – ja nie wykluczam ani też nie krytykuję pozycji w formatach cyfrowych. Sama posiadam ich sporą biblioteczkę. I to zarówno beletrystykę (w tym powieści historyczne) jak i poezję, dramat/komedie, biografie, listy, reportaże, albumy itp. Szczególnie fascynują mnie albumy sprzed lat z „utrwalonymi w kadrze” pięknem krajobrazów czy codziennym życiem – przebogate źródło wiedzy wszelakiej.
Jedne kupuję, inne pobieram z różnych źródeł za darmo (biblioteki, muzea itp) bo takie możliwości istnieją.
Preferuję jednakowoż tradycyjne książki. A czytanie na ekranie po latach spędzonych przed nim zwyczajnie mnie męczy.
bezdomny – powtórzę za pepegor’em: zbieraj, zbieraj i nie wyrzucaj. Szkoda by zaginęły takie perełki jak np kunsztowne klamki czy okucia zamków. Kto teraz takie wykonuje? A że znikną to jak dwa plus dwa zawsze daje w końcowym rachunku cztery.
A klimaty i plenery filmu najlepiej oglądać i wędrować ich szlakami w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej.
A tak na marginesie filmu o jakim wspominamy:
„Luisowi Buñuelowi, który rzadko oglądał jakikolwiek film więcej niż jeden raz, ten film tak się spodobał, że obejrzał go trzy razy.” filmweb.pl
Upalny weekend wiosenny jeszcze trwa, ale my już odpoczywamy, zdjęcia obrabiamy, do wspomnień wzdychamy…
Bo też i jest do czego — byliśmy między innymi na rozsłonecznionych Malediwach! 😐
https://basiaacappella.wordpress.com/2023/04/23/wyzyskac-upalny-weekend-wiosenny/ 😎 😎 😎
https://photos.google.com/photo/AF1QipNG8iZmM0YauFcdMqzN8yS2auzCx_wg5R3UYhttps://photos.google.com/photo/AF1QipNVgOtByWI3FvYA3dbQeNrzd-vuu57vSU2hvekEbZM
pepegoru na zadosc
kolatka z dzwonkiem
cos z bitami nie tak, jak sie naucze, to sprobuje ponownie, sorki
O właśnie – książki mocno ilustrowane fotografiami, czyli przeważnie podróżnicze, nie bardzo nadają się na wydawnictwa cyfrowe. Ja zaopatrzyłam się w lupę 😉
Ciekawymi pomysłami na w miarę tanie podróżowanie dzielą się Niemcy w poniższym artykule:
https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177340,29547599,niemcy-oszczedzaja-na-podrozach-no-wiesz-to-brzmi-jak-stereotyp.html#s=BoxWeekSl-1-1
A ponieważ dzisiaj jest Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich – zabieram się do czytania. W międzyczasie mięso się rozmrozi – dziś polędwica wieprzowa w sosie prawdziwkowym.
Co do sposobu podróżowania najbardziej podoba mi się sposób Bezdomnego – pod warunkiem, że nie ja prowadzę 😉
O, dawno niewidziany Paryżanin! Witaj w klubie 🙂
Dobry wieczór Blogu,
Krótki skok na północ Polski:
https://www.eryniawtrasie.eu/50384
Ej, Slawek, posrobuj jeszcze troche na tych bitach, bo chetnie bym zobaczyl co masz do pokazania. Ciekawe co u Misia? On tez ma na polce cala mase takich detali z Wyspy.
U mnie dzis kolejny dzien prawdziwie wiosenny, grusza cala w kwiecie, w poludnie slyszalem nawet cos podobnego jak brzmienie pszczol i trzmieli.
Nieciekawe: mam ten ogrodek piata wiosne i niestety, mam wrazenie, ze co roku odwiedza nas tylko polowa tych gosci blonoskrzydlatych, co roku poprzedniego.
Wkurw, czy nie?
A tak Alicjo 🙂
Życie bezdomnego usłane jest płatkami magnolii 🙂
https://photos.app.goo.gl/JXNk6hNmCZxxVSS56
Zapraszam do Krainy w Kratę: https://www.eryniawtrasie.eu/50425
Pięknie. Podobne klimaty do Pomorza Zachodniego.
Ewo,
Swołowo zwiedzałam sporo lat temu, widzę, że od tamtej pory trochę się zmieniło; jest więcej obiektów do obejrzenia. Miejsce jest wyjątkowe, bo to niby skansen, ale wszystkie budynki są miejscowe i w wielu toczy się normalne życie. Byłam tam w maju, więc kwitnące drzewa owocowe dodawały uroku.
A o megalitach nad Łupawą, wstyd przyznać, nie wiedziałam, ale może uda się nadrobić to zaniedbanie.
Te leśne wycinki, o których wspominasz, i pozostałości po nich to częsty widok w tutejszych lasach – rozjeżdżone drogi, gałęziowy bałagan to norma.
Krystyno,
W Swołowie dzieje się dużo, a będzie się działo jeszcze więcej, bo muzeum zakupiło kolejne rozsypujące się budynki do remontu.
O Łupawie dowiedzieliśmy się przypadkiem, od jednej z uczestniczek naszej wyprawy, zakręconej poważnie w tym temacie, tak że nie masz się czego wstydzić. Zamierzamy tam jeszcze zajrzeć, bo widzieliśmy malutki fragmencik. Może zdążą do tego czasu nie tylko ogołocić teren z drzew, ale i go uporządkować.
Z przyjemnością powspominałam razem z Ewą naszą podróż do Krainy w Kratę.
My byliśmy tam w lipcu, drzewa już nie kwitły, ale tak jak pisze Krystyna, miejsce jest wyjątkowe i na pewno warto tam zajrzeć przy okazji podróży po Polsce.
Co do wycinek drzew to w tej chwili codzienność chyba we wszystkich naszych lasach i proceder ten, prowadzony na tak niespotykaną skalę, woła o pomstę do nieba!
Ja wyruszyłam tym razem w bardzo bliskie okolice, trochę pod hasłem „pod latarnią najciemniej”. Mamy bowiem w pobliżu Warszawy urokliwe miejscowości położone w sosnowych lasach i nad niewielkimi rzekami. Należy do nich również Otwock
Poniżej trochę o Otwocku i okolicach oraz o sławnych świdermajerach:
https://culture.pl/pl/artykul/te-wille-jak-wojt-podaje-sa-w-stylu-swidermajer-przewodnik-po-zabytkach-otwocka
Określenie „świdermajer” powstało ze zbitki słów Świder (nazwa rzeki i miejscowości nad nią położonej) oraz bidermeier, Nazwa funkcjonuje do dzisiaj, chociaż domów w tym stylu już niestety coraz mniej 🙁 Utrwaliłam kilka na moich zdjęciach:
https://photos.app.goo.gl/QTRncqrrvqjThPjp7
Spacer po Otwocku był bardzo przyjemny, ale wojenne losy mieszkańców tej miejscowości zamieszkałej przed wojną w 75 procentach przez ludność żydowską były dramatyczne:
https://sztetl.org.pl/pl/miejscowosci/o/590-otwock/99-historia-spolecznosci/137815-historia-spolecznosci
Dorzucam jeszcze swoje „trzy grosze” w kwestii drzwi i kołatek:
https://photos.app.goo.gl/UurSJPM8SFjvnuYD6
Daanusiu, dziekuje za spacer nad Swidremn nigdy bym sie niedowiedzial o takich miejscach.
Areczku, dzieki za dalsze detale.
A tak, to ostatnich 40 lat zycia zawodowego zajmowalem sie ta wlasnie kratka co u Ewy, bo u nas tego wiecej niz pelno, a ja musialem przypilnowac, aby szlo prawidlowo!
Fajna byla praca, fajna.
https://photos.google.com/
Pepe,
Żebyś wiedział, że pomyślałam o Tobie oglądając te zagrody 🙂
Danuśko,
Otwock i świdermajer wciąż przed nami.
Ewo-oby się udało!
Sławek- nie wiem, jak u innych, ale u mnie pod zamieszczonym przez Ciebie sznureczkiem otwierają się moje własne zdjęcia.
Pepegor-też myślę, że miałeś ciekawą i ważną również dla kolejnych pokoleń pracę.
Jeszcze o Otwocku, ale tym razem kulinarnie: zjadłam podczas tego spaceru bardzo smaczne naleśniki z szakszuką. To ciekawy pomysł, by wykorzystać to danie rodem z Bliskiego Wschodu czy może Tunezji (tak do końca nie wiadomo kto je wymyślił) jako nadzienie do naleśników. Właściwie to kolejny dowód na to, że naleśniki można podać z dowolnym nadzieniem i tylko od nas zależy na jaki wpadniemy pomysł.
Poniżej szakszuka tradycyjna, w wersji bez naleśników wedle Makłowicza:
http://parawkuchni.blogspot.com/2017/11/klasyczna-szakszuka-wg-roberta-makowicza.html
To danie zrobiło się ostatnio modne w warszawskich restauracjach serwujących śniadania.
Danapola 🙄
Ależ mi odkrycie do naleśnikowego nadzienia.
Już nawet nie pamiętam kiedy to było, z pewnością wówczas kiedy miałem pomidorów pod dostatkiem.
Zawsze obieraliśmy z Przyjacielem pomidory ze skóry i pozbywaliśmy pomidorów pestek. Po tej czynności można było dalej walczyć na patelni z czerwonymi olbrzymami 🙂
Nasze żołądki, wątroby i inne wewnętrzne organy do dzisiaj za wyzej wymienione czynności dziękują 🙂
******
Franzuskie też mają dobre pieczywo. Nawet na drugi dzień 🙂
I doceniam toto bardzo mocno, szczególnie wówczas kiedy rano jest piekielnie zimno i nie mam odwagi wysyłać w takie zimnoty Przyjaciela po ciepłe pieczywo
………..
Oby do wiosny 🙂
…..
Gdzie sie podziały łobuzy od ocieplenia klimata 🙄
Ano właśnie 👿
6c !!!
Nigdy nie obieram pomidorów ze skórki (podobnie jak gotowanego bobu), ani nie wyrzucam pestek z pomidorów – myję dokładnie gorącą wodą i tyle, bo im więcej błonnika tym lepiej. Sparzam wrzątkiem, żeby skórka odeszła wtedy, gdy dodaję do jakiegoś sosu albo robię sos pomidorowy – i wtedy przecieram przez sitko, żeby zatrzymać pestki. Dzień bez pomidora dla mnie to dzień stracony, podobnie jak bez jabłka, które również szoruję, ale nie obieram ze skórki. Ale są przeciwskazania zdrowothej natury dla niektórych osób, oczywiście:
https://polki.pl/dieta-i-fitness/zdrowe-odzywianie,pomidor-ze-skorka-czy-bez-kiedy-lepiej-obrac-pomidory,10444899,artykul.html
Dla miłośników książek Macieja Siembiedy – już pojawiła się w niedzielę wersja e-book, bardzo polecam. Jedna z recenzji, dobrze rzecz ujmująca, pod którą podpisuję się obiema rękami (też przeczytałam jednym ciągiem) :
” „„Nemezis” to prawdopodobnie jedyna rzecz, która wciąga bardziej niż chodzenie po ruchomych piaskach. Absolutnie nieodkładalna historia, w której fikcja literacka miksuje się z wydarzeniami historycznymi, a całość napędza żądza zemsty. Czy istnieje lepszy motywator do działania? Powiedzieć, że ta książka jest dobra, to nie powiedzieć nic. Zarwałem nockę, czytając na bezdechu, takie emocje. Jeśli „Nemezis” nie zostanie najlepszą polską książką roku 2023, zjem własną skarpetę.”
Jeśli zabraknie skarpet do konsumpcji to daj znać Alicjo 🙂
Mam w mobilku parę par pamiętających jeszcze marokańskie klimaty ( to znaczy sprzed około 5 miesiecy 🙂 *)
Stoją na baczność i pewnie znakomicie nadają się do schrupania 🙂
Wyślę na podany adres w wakum opakowaniu i na własny koszt 🙂
6c, chwilowo słońce.
To nie ja z tą skarpetą, bezdomny – to cytat opinii pewnego czytelnika.
Alicjo 🙄 jeśli 6°C to temperatura na zewnątrz to mnie to nie rusza.
W mobilku raz miałem taką temperature nad ranem. Przyczyna okazała się prozaicznie prosta. Do maszyny grzewczej podłączona była butla gazu butano. A ten w niskich temperaturach kurczy się i z gazu powstaje żelatyna 🙂
Ale jeśli to twoje 6°C jest wewnątrz tk już jest stan alarmowy 🙄
Aby do wiosny. Miałem ja przez ponad siedem miesięcy. Teraz jest mi jej brak. Ale damy radę 🙂
13c! Słońce! A jeszcze południa nie ma.
Wewnątrz trzymam zawsze 20c, bo taka jest dla mnie w sam raz.
Pierogi ruskie? Może, jak mi entuzjazm nie przejdzie, bo wypadałoby udać się na jakiś dłuższy spacer….
https://photos.app.goo.gl/hKZrzUUjyM8QQKZeA
a teraz?
ze szczegolna intencja dla Pepegora
Sławek,
teraz dobrze.
Alicjo,
mnie też niedawno przypomniały się pierogi ruskie, a że wyszło ich sporo, to jest jeszcze porcja w zamrażarce. Te pierogi są według mnie zdecydowanie lepsze odsmażane. Inne wolę świeże.
Naturalnie 🙂 świeżego nie można niczym innym zastąpić bo nie ma czym 🙄
Jeśli staję do pierogów, to musi być ich 120 albo i więcej. Ochota na lepienie na razie mi sklęsła, bo przeszłam się spory kawałek i nie chce mi się stać przy pierogach. Na jutro zapowiadają deszcze niespokojne, więc nie będzie szkoda poświęcić trochę czasu na produkcję. Zamrażam je sukcesywnie w miarę lepienia, poukładane
osobno na tacce – na surowo!, potem w porcjach do tejże zamrażarki.
Każdy ma inny sposób na robienie ciasta i nadzienia – do ciasta zawsze dodaję łyżkę-dwie oleju, robi to niesamowitą różnicę w elastycznościi smaku ciasta. Nadzienie – ziemniaki 3/4, 1/4 twarogu (mniej więcej), cebula lekko podsmażona na niewielkiej ilości oleju, sporo pieprzu i sól. Lubię i „dzisiejsze”, i te zamrożone, bo zamrożone nieugotowane smakują po ugotowaniu tak, jak te dzisiejsze. Do polania troszkę podsmażonego boczku, co podobno ma doprowadzić do nagłej śmierci (Jerzor wieszczy), rzecz w tym, że my boczku używamy tyle, co nic. Może ćwierć kg w skali roku, ale raczej mniej.
*w elastyczności i smaku ciasta.
Teraz obserwacje z terenu – u nas dopiero pąki na drzewach, ale trawniki w ciągu 2 dni poczuły przyspieszenie i zielenią się, a od wczoraj zażółciły się mleczem.
U nas od lat zabrania się używania herbicydów, więc ku rozpaczy zwolenników angielskich czyściutkich trawników mlecz rządzi! Przez 2-3 dni, a potem zawiązuje się w dmuchawce. Żeby się nie rozsiewało, należy wyczuć moment, zanim dmuchawce się zawiążą i rozsieją. Te 2-3 dni kwitnienia to pora, kiedy różne owady mogą zebrać nektar. Jak słusznie zauważył Pepegor – coraz mniej tychże, bo zabijamy je chemią! A potem płacze, że miodu nie ma, motyli nie ma i tak dalej.
Nasz „trawnik” jest od ponad trzech dekad chemicznie czysty – zielone to zielone, czy to trawa czy jakieś kwiatki i inne. Wystarczy w odpowiednim momencie przyciąć. Zające też chętnie do nas zaglądają, bo nawet koniczynka się w trawie pleni wśród innej zieleni 😉
https://photos.app.goo.gl/1t9ao9fiLr2PNHo78
https://photos.app.goo.gl/ykdje9f4GwHBagTk7
https://www.youtube.com/watch?v=r0EMrJTgqgM
https://www.youtube.com/watch?v=7-0lV5qs1Qw
Lubię słuchać The Wind Cries Mary.
Piękna rokowa ballada.
W Essaouira, gdzie nie tak dawno przebywałem przebywał również Jimmy Hendrix. Nie, nie w tym samym czasie 🙂 Znacznie wcześniej. Hotel w którym się dawniej zatrzymał nosi dziś jego imię. I pozostał w takim stanie w jakim Jimmy go opuścił. Bywałem tam jedynie dla panującej tam atmosfery.
Przyjeżdżałem tam rowerem z Sidi Kaouki gdzie koczowalismy wraz z zaprzyjaźnionym Rosjaninem. To 15km w jedną stronę. Przy herbacie słuchać Hendrixa to można tylko w Marokko 🙂
Ta ballada ma posmak kulinarny, inaczej bym nie nadawał 🙂
Według paniki z którą Hendrix wówczas mieszkał wszystko zaczęło się od kłótni o garnek puree ziemniaczanego. Hendrix wszedł do kuchni, spróbował tego i powiedział, że smakuje jedynie grudkami 🙄
Panienka wściekła się i wpadła w furie. Porozbija talerze o podłogę i uciekała z domu na całą noc.
Podobno Hendrix tak bardzo za nią tęsknił tamtej nocy, że Libeskoma dyktowała mu tą piękną balladę 🙂
…grudkami czego?
Hendrixa można słuchać wszędzie. To tak a propos, bo w ten weekend, zwany chyba „majówką” (za moich czasów było to jakieś nabożeństwo majowe w kościele, na którym nie bywałam), odbędzie się po raz 19-ty światowe bicie rekordu Guinessa na Rynku Wrocławskim – gitarowe wykonanie „Hey Joe”:
https://www.youtube.com/watch?v=404XzuJC_FY
Ten Rynek jest obok Rynku Krakowskiego jednym z najwoększych w Europie, ale kiedyś mu pękną szelki, żeby pomieścić wszystkich chętnych 😉
Znając Wrocław i jego możliwości, można przesunąć imprezę w stronę ul. Świdnickiej, deptaku, który prawie się z Rynkiem łączy 😉
https://heyjoe.pl/rr_artists/gitarowy-rekord-swiata-2023-zagraj-z-nami/
Pełna zgoda Alicjo 🙄
Jeżeli jest mowa o puree ziemniaczanym to grudki mogą powstać wskutek niedbałego podejścia do ugotowanego kartofla.
Taka jest moja interpretacja 🙄
Ale jeżeli chcesz mieć 100% ową pewność to zapytaj o to Jimmiego. On powinien wiedzieć najlepiej. Toć to jego Story, jego cyrk, jego małpy.
Mieliśmy być w Breslau na tej imprezie. Nawet podesłał nam ziomek znakomite destynacje. Niestety biznesowe terminy z uwagi na dużo wolnych dni przesunęły się na połowę maja. Może w końcu wówczas nastąpi ocieplenie klimata i paznokcie nie będą wykręcać się same z zimna.
A moze i wy juz6w połowie maja tam zlądujecie?
Przed sierpniem nie da rady, bezdomny.
Nadal 8c i leje….
A ja się dziś wybrałam Ogórkiem po warszawskiej Starej i Nowej Pradze, czyli starym Jelczem z przewodnikiem warszawskim. Bardzo sympatyczna wycieczka. Chociaż ja kawałek życia spędziłam na Pradze, ale Południe to na tej drugiej rzadko bywałam. Pogoda sprzyjała tej wycieczce , słonecznie, w miarę ciepło +15.
„Ogórkiem”?
Sprawa Ogórka kojarzy mi się ze Zbigniewem Beksińskim, który pochodził z Sanoka (Autobusy zapłakane deszczem wożą ludzi od siebie do siebie, po błyszczącym mokrym asfalcie, jak po czarnym gwiaździstym niebie…).
https://www.focus.pl/artykul/autobusy-ze-snu-te-pojazdy-zaprojektowa-zdzisaw-beksiski
Tragiczna historia Beksińskiego, i równie tragiczna jego syna, którego nie znałam z jego twórczości radiowej, bo mnie w Polsce nie było już. Ostatnio będąc w Polsce zakupiłam piękny album obrazów Beksińskiego, ale leży u zaprzyjaźnionej rodziny, bo nie dał się zabrać w podręczny bagaż. Uwielbiam jego malarstwo, chociaż jest takie mroczne…
https://www.wikiart.org/en/zdzislaw-beksinski
I dwójka jakichś małolatów zarżnęła go, bo nie miał stówy pod ręką…
Tę książkę mam jeszcze w papierze. Polecam tym, którzy lubią biografie i tym podobne.
https://lubimyczytac.pl/ksiazka/3766752/beksinscy-portret-podwojny
„Szwendam się po świecie jak marek po piekle” – pisał o sobie.
Kto? Nawet nie podejrzewacie….
https://autosan.pl/zdzislaw-beksinski/
he he… ale z biografii Beksińskiego zapamiętałam to określenie „ogórek”.
https://photos.app.goo.gl/BKzCLvQZArMM7dME9
ps.
Sztuczna inteligencja ( jerz wrzucił):
O Matko moja! Durne to aż sine!
Alicja Adwent, na drutach szydełkująca,
Kolorowe kable, dziergająca,
Ciepłe skarpety, rękawiczki, czapki,
Dla bliskich, rodzinnych duszyczek.
Praca i cierpliwość, to jej cechy,
Z każdą pętelką, marzenia w przelewy,
O cieple, radości, z serca płynącej,
O szczęśliwym czasie, nadziei niosącej.
Adwentowe wieczory, spokojne, bez pośpiechu,
Przy blasku światła, nić w rękach roztaczającej,
Słuchając kolęd, z sercem w rytm bijącym,
Nadzieję i pokój, w dusze swe wciągając.
Alicja Adwent, twórcza, mądra i piękna,
Swoją pracą, radość i ukojenie w serca wnosi,
Wiele ramion, serc otwartych przed nią,
Bo ciepło i miłość, w każdej jej robocie płyną.
Chyba się pochlastam albo co. Raczej co
O przepraszam bardzo! Ja si nie szwendam po piekle tylko wsrod aniolow i Matek Boskich. I zeby nie bylo, zem odszedl na zawsze tylko na troszke. Sad kwitnie , slonce swieci , elektrownia wlasna prad produkuje, pompy ciepla grzeja , ogorki zaraz bede sial, salate i pomidory przesadzal , na truskawki czekal. Znaczy ekologia i permakultura. Pamiec wrocila i haslo udalo sie przypomniec 😉 Pozdrawiam wszystkich serdecznie, bardzo serdecznie!!!
MISIU !!!
🙂
Misiu,
to nie było troszkę, ale bardzo długie trochę. Domyślałam się, że nie próżnujesz, drzewka owocowe, które kiedyś były to pokazywane, na pewno sporo urosły.
Cieszę się, że zajrzałeś 🙂
Alicjo/ 4.13/,
kto pisał o sobie, że szwenda się jak marek po piekle, bo nie napisałaś ?
I kto napisał zamieszczony przez Ciebie wierszyk – Ty, Jerzy, czy sztuczna inteligencja? Z moją tradycyjną i dość przeciętną inteligencją jestem co nieco zdezorientowana.
Biografia ” Beksińscy. Portret podwójny” Magdaleny Grzebałkowskiej ma już sporo lat i kilka razy była tu o niej mowa. Był też bardzo popularny film ” Ostatnia rodzina” na ten temat.
Filmu nie obejrzałam, chociaż wiem, że taki był.
Szwendam się jak marek po piekle”? Wyobraż sobie, nie żąden Marek ci on był, a Heniek Sienkiewicz!
„Sienkiewicz bardzo dużo podróżował. Przez czterdzieści lat więcej czasu spędził w drodze aniżeli w domu.
Pisał o sobie: „Szwendam się po świecie jak marek po piekle”.”
No i Marka z piekła wywołaliśmy! Marek, następną razą dostaniesz baty za nieobecność!!! Donoś, co w garnkach i w zagrodzie, jak przystało na Misia Kurpiowskiego! Ale już! 👿
https://bialyorzel24.com/henryk-sienkiewicz-podroznik-reporter-pisarz/
*żaden <–cholera, ten komputr do szału mnie doprowadza… sam sobie zakłada ogonki!
Ten tekst jest co rusz nadźgany reklamami, ale ciekawostki o Henryku S. warte przymknięcia oka na niedogodności:
https://ciekawostki.online/ciekawostki/360/o-henryku-sienkiewiczu/
Beksińskiego nie lubię. Dla mnie jest to grafika ilustracyjna. Niestety malarsko się nie broni. Nie przebił się na międzynarodowym rynku sztuki. Jest bardzo popularny na polskich aukcjach sztuki i jego obrazy osiągają zawrotne kwoty. Mimo wtórnej popularności i dziesiątkach naśladowców wsród młodych adeptów sztuki nie jest to typ twórczości który może wyjść poza polski zaścianek. To co dzieje się wśród młodych malarzy niestety świadczy o ogromnym kryzysie tożsamości i braku własnych poszukiwań. Nie tak dawno dostałem katalog poświęcony grupie malarzy próbującej zaistnieć i wypromować swoje malarstwo. Setki zdjęć obrazów i prawie wszystkie to prace zainspirowane albo Beksińskim albo Setowskim i dziwnym bajkowo horrorowym światem. Sukces sprzedaży paru artystów wywołuje falę naśladownictwa innych . Kicz trzyma się mocno.
Misiu,
jesteś bezlitosny dla Beksińskiego. Równie dobrze można Matejkę czy Leonardo posądzić o kicz.
Beksiński dawno nie żyje, nie musi się promować i nigdy się nie promował, bo jak na artystę przystało, nie miał tego w sobie, autopromocji. Wręcz przeciwnie – rozdawał swoje obrazy w zamian za drobne usługi. A gówniarze zamordowali go dla stówy, której akurat nie miał pod ręką.Poza tym – kto przesądza o tym, co jest arcydziełem, a co kiczem?
Jeden lubi jabłka, drugi pomarańcze – w odbiorze sztuki to jest tak samo sprawa indywidualna i cześć. Nikt mi nie powie, co ma mi się podobać, Twój kicz może być moja sztuką przez wysokie S. I tyle.
Pisząc o kiczu miałem na myśli naśladowców Beksińskiego i to co jest lansowane na polskim rynku sztuki. Przed chwilą wziąłem do ręki katalog aukcyjny Desy Unikum z grudnia 2021 ” Sztuka dzisiaj- wybór kuratora” . Ktoś na siłę wybrał dzieła młodych artystów i niestety po obejżeniu widzę absolutny dramat. Dwa razy do roku robię obchód najlepszych paryskich galerii i to co próbuje się sprzedawać w Polsce jest bardzo bardzo dalekie od światowego rynku sztuki. Moim zdaniem podstawowym problemem jest stan polskiego szkolnictwa artystycznego i kto i w jaki sposób kształci młodych ludzi na akademiach. w Ostrołęce regularnie wystawiają się wykładowcy z warszawskiej ASP i jesli oglądają i inspirują się tym studenci , to mamy to co mamy. Wczoraj odwiedził mnie kolega artysta i pokazał kilka zdjęć obrazów z wystawy swojego profesora u którego robił dyplom. Z całego dorobku zostało tylko nazwisko. o malarstwie szkoda gadać.
…A to zmrożone-wysuszone (lub odwrotnie) to by były byłe smardze?… 🙂
(Najsłoneczniejszy (zdaniem prognoz) dzień kwietniówko-majówkowej dziewięciodniówki spędziliśmy tak, jak lubimy najbardziej. Upalnie było potem; wcześniej – mroźno i wietrznie 😀
https://basiaacappella.wordpress.com/2023/04/23/wyzyskac-upalny-weekend-wiosenny/#comment-98769 )
Be robił tak jak mu się chciało i na co miał ochotę i to już kwalifikuje to co pozostało do sztuki, chociażby pasującej tylko znakomicie w okresie halloween 🙂
Jak by na toto nie patrzył to nie da się w żaden sposób przyłożyć tego do sztuki wykonywania sztucznych członków czy jak kto woli sztucznych kończyn.
Minie pewnie trochę czasu, zanim bioniczne protezy będą naprawdę doskonałe i będą w 100% naśladować naturę.
………
Poza tym na zachodzie bez zmian 🙂 policja zamiast bronić obywateli broni się przed nimi 🙂
Ja bym tego nie tknęła – to wygląda mi raczej na trującą piestrzenicę kasztanowatą, niż na smardze. „Moje smardze” są szare raczej, natomiast piestrzenica jest … kasztanowata i występuje właśnie w maju. Może Irek zerknie i się wypowie?
obiektyw google rzecze smardz, piestrzenica kasztanowata albo zatokowata… 🙂
Raczej ta kasztanowata – spożycie niewskazane!
I znowu okazuje się, że najbliżej nieba stoją Tatry;)
Okoliczności Skawiny i Lanckorony są mi dobrze znane, ale dawno nie byłam. W Skawinie rok temu przejeżdżając, a w Lanckoronie… tak dawno, że nie pamiętam.
8c wiosny nie czyni, chociaż dzisiaj znacznie bardziej zielono, niż wczoraj.
Komputer stacjonarny powiedział swe ostatnie chyba słowo i wyzionął ducha. No cóż…
Misiu,
byłbyś postrachem wśród krytyków sztuki 😉 Ale chyba aż tak źle nie jest, skoro rynek się kręci!
Ja mam u siebie jednego Adwenta seniora, dwa Juniora, 3 obrazy Kuzynki Magdy Starzyckiej , jedno dzieło Ewy Cichalewskiej, wszystko oryginały!I przyjemne dla oka. Mam też certyfikowaną kopię obrazu Toma Thompsona z kanadyjskiej Group of Seven i według znawców ta kopia jest podobno najcenniejsza 😯
W robocie – sałatka jarzynowa, a na obiad spagetti z ostrym sosem i kiełbaskami węgierskimi.
Bezdomny,
jakieś współrzędne geograficzne?
Po przeczytaniu ostatnich komentarzy Misia pomyślałam, że trzeba zapytać wujka Google o to, jakie obrazy czy też jacy artyści sprzedają się obecnie najlepiej na świecie i oto co znalazłam:
https://www.singulart.com/en/collection/top-22-best-selling-artists-of-2022-6576
Muszę przyznać, że kilka z tych obrazów chętnie widziałabym w swoich wnętrzach. Wszystko wskazuje jednak na to, że w najbliższym czasie nie będę cierpiała na nadmiar gotówki 🙂 zatem żaden z nich nie zawiśnie w naszym domu.
Beksiński jest natomiast niezwykle przygnębiający i też nie należy do moich ulubionych artystów. Cóż, każdy maluje to co mu w duszy gra, co nie jest oczywiście żadnym odkryciem.
W Warszawie szykuje się ciekawa wystawa, na którą planuję się wybrać:
https://www.mnw.art.pl/wystawy/bez-gorsetu-camille-claudel-i-polskie-rzezbiarki-xix-wieku,255.html
Póki co zamiast sztuką malarską zajmujemy się sztuką ogrodniczą oraz stolarską.
Osobisty Wędkarz wykonał całkiem zgrabną szafkę do łazienki, a ja walczę z dziwnymi chrząszczami, które zajadają się kwiatami(!)bratków. Pierwszy raz spotkała nas tak niemiła niespodzianka w ogrodzie.
A cappello-też mi to nie wygląda na smardze.
Dobry wieczór, zerknąłem. To na pewno nie są smardze. Alicja ma rację, raczej piestrzenice.
Alicjo. W czwartek byłem z wizytą w hurtowni ramiarskiej , jedynej ocalałej w Warszawie i okolicach i informacje sa takie, że przestało się kręcić a obrazy sprzedawać. Jest grono osób, które jeszcze coś kupują ale coraz mniejsze. Ruch na aukcjach jest czysto spekulacyjny i często służy praniu pieniędzy. O losach artystów nie decyduja wielkie galerie ale ci , którzy chcą mieć coś intersujacego na ścianie i obrazy kupują właśnie u nich. Takiej biedy i marazmu nie było od prawie 30 lat czyli dokładnie tyle ile zajmowałem się oprawą i sprzedażą obrazów. Zmainy kulturowe, zmana percepcji , wejście do każdego z nas i naszych domów multimediów spowodowały, że w bardzo wielu domach na ścianach nic nie wisi . Oknem na świat i jedyną ozdobą jest wielki nowoczesny telewizor któr zastępuje wszystko co my ludzie epoki Gutenberga znaliśmy. W warszawskim metrze nikt już nie czyta gazet ani książek. wszyscy trzymają smartfony. Tego już nie da się odwrócić. Google wie o nas wszystko i coraz bardziej agresywnie bez naszej zgody podsuwa nam treści , któr według alogarytmów pasują do nas jak ulał. Możemy się urwać ze sznurka tylko na chwilę. potem trafiamy w to samo miejsce z którego uciekliśmy. Beksińskiego i jego popularność też ktoś nam podrzucił. Niestety nie bezinteresownie.
Misiu,
już nie takie scenariusze wymyślano – kiedy powstał obraz ruchomy, wieszczono, że oto koniec książki. No i co się stało? Akurat o książkę się nie martwię, bo w człowieku zawsze będzie potrzeba opowiedzenia historii, wyrażenia się w takich dziedzinach jak malarstwo, rzeźba, muzyka, film, fotografia i tak dalej. To w nas będzie zawsze i google może się iść bujać, co najwyżej jest to narzędzie, umożliwiające znajdowanie tego, czego szukamy. Przecież człowiek ma wolną wolę i może wybrać, co mu odpowiada.
Moje Tajne Stowarzyszenie Wspierania Czytelnictwa działa prężnie, jest nas cztery kobity, wymieniamy się nabytkami (e-bookami), ja w ciągu niecałych 3 lat zakupiłam właśnie w niedzielę 600-ną pozycję (o Krystynie Chojnowskiej-Liskiewicz). I to małe gizmo, kindle, tak mi ułatwia uprawianie mojej pasji, że hej – bo na książki w papierze nie mam już miejsca.
Nie znam się zupełnie na tym, jakie są trendy w innych dziedzinach sztuki, ale generalnie uważam, że co ma przetrwać, to przetrwa, a reszta to popelina, jakby powiedział Czesiek Niemen powiedział 😉
Tak, Beksiński jest mroczny, ale ja lubię czasem i takie strachy obejrzeć – w ub.roku zakupiłam w Drawsku Pomorskim w podupadającej nieco księgarni jeden z albumów malarstwa Beksińskiego, ale nie zmieścił mi się w bagaż, zabiorę następnym razem.
A google to dobre narzędzie, trzeba tylko wiedzieć, czego się szuka. Teoria, że google nami kierują może iść się bujać – trzeba tylko wiedzieć, czego się chce.
Na razie trzeba mi kilka celsjuszów więcej….
p.s.Ludzie wieszczą, że bez smartfona nie przeżyję – a ja żyję i drobnego iPada używam tylko w podróży, jako telefonu i książki adresowej.
Danuśka,
to już kolejne dzieło Osobistego Wędkarza, a pewnie o wielu w ogóle nie wspominałaś. Porządny majsterkowicz to skarb w domu i ogrodzie 🙂
Ze szkodnikami na bratkach jeszcze się nie zetknęłam, ale inne znam bardzo dobrze.
Najlepiej sprzedają się obrazy, które się podobają, a prawie wszystkie w zamieszczonym linku takie właśnie są.
Miś Kurpiowski pisze chyba o tym katalogu: https://desa.pl/pl/wyniki-aukcji-dziel-sztuki/sztuka-dzisiaj-wybor-kuratora-c704/ . Nie wiem, czy należy załamywać ręce nad młodym malarstwem. Czy przy obecnym zalewie wszystkiego, można tworzyć bez żadnych inspiracji ? Nie wiem, ale z większą lub mniejszą przyjemnością lubię oglądać sztukę.
Ta wystawa rzeźbiarek w warszawie zapowiada się bardzo ciekawie.
Łoj, rzeczywiście mnie nie powaliło – ani nawet oka nie zatrzymało. Ale malarstwa nikt się nie nauczy, musi być trochę talentu.
To tak, jak Jerzy S. kiedyś w Opolu nadawał – „śpiewać każdy może”. A tu o dobrego rzemiechę trudno, a co marzyć o jakichś wielkich artystach. To samo dotyczy literatury – ponieważ praktycznie „każdy może”, więc jest tego napisanego do licha i ciut, ale o jakości nadałabym w zgorzkniałym tonie, jak Marek o malarstwie 😉
Talentu nie da się nauczyć, a wielka sztuka to talent + mnóstwo pracy. Tak mi się wydaje.
Dzisiaj był doroczny przegląd techniczny, niestety, nasz rodzinny doktor odchodzi na emeryturę – a zaczynał praktykę w tym samym roku, co my się zjawiliśmy w Kanadzie. Podziękowaliśmy za dobrą opiekę, teraz trzeba papiery przenieść do jakiegoś nowego doktora.
Czas leci!
Alicjo
Przez moją pracownię przewinęło się dwunastu uczniów pracowników. Dwie osoby miały skończone szkoły plastyczne, Pozostałe miały kontakt z farbkami w szkole podstawowej. Przychodziły bo przeczytały ogłoszenie z informacją , że chcę zatrudnić osobę uzdolnioną plastycznie. Za każdym razem widziałem zakłopotanie i zmieszanie, Zawsze zadawałem pytanie czy chciałyby spróbować. Wolałem zatrudniać osoby czyste jak kartka papieru bo taką osobe można wszystkiego nauczyć. Dla mnie większą rolę odgrywała ciekawość, chęć nauczenia się nowych rzeczy niż tzw, talent. Jeśli masz dwadzieścia lat wszystkiego możesz się nauczyć. Po pół roku codziennego malowania miałem samodzielnych pracowników. Większość potem skończyła studia artystyczne . Jeśli ktoś od samego początku uważa się za artystę niczego go nie nauczysz. Kilka lat temu przychodziła do mnie pani, która przez okno zobaczyła to co robię i przyszła do pracowni porozmawiać . Zawsze marzyła by malować ale nigdy nie miała okazji. Teraz ma cały dom w obrazach i maluje na poziomie akademickim. Niestety w ASP przestano uczyć rysunku rzeźby malarstwa. Każdy kto zda egzamin po rozpoczęciu nauki praktycznie zostaje zostawiony sam sobie. Nikomu nie chce się pracować ze studentami. O relacji uczeń mistrz można zapomnieć. Jak na pierwszym roku zaczniesz malować abstarakcję to zostajesz malarzem abstrakcjonistą do końca życia. Nikt nie nauczy ciebie malować portretu, martwej natury, czy pejzażu. Kończysz studia i jest dramat, bo jak masz się utrzymać z tego co robisz. Kto zechce kupować takie obrazy jak w katalogu o którym wspomniałem? Kiedyś oglądałem archiwum prac zakopiańskiej Szkoły Przemysłu Drzewnego z początku XX wieku. Każdy z uczniów musiał umieć rysować dobre portrety, wyrzeźbić realistyczną postać lub zrobić użyteczny mebel. To było rzemiosło artystyczne na najwyższym poziomie wykonywane przez kilkunastoletnich chłopców . A teraz? Wystarczy popatrzeć na masowo produkowane pomniki JPII czy św.p pary prezydenckiej. Jak wyglądają? Przecież to nieudolne karykatury. Wykonują je w większości utytułowani profesorowie szkół artystycznych, podobno wybitni rzźbiarze… Czy ktoś taki jest w stanie nauczyć studentów czegokolwiek?
https://www.facebook.com/groups/ikonografowie.polscy/?multi_permalinks=572898861336496¬if_id=1682757623276850¬if_t=feedback_reaction_generic&ref=notif
https://www.facebook.com/marek.kulikowski.509/posts/pfbid02prVwVhymXjLDSLyRuoQFBdrFdAdVVK6FsvfBjvCWxrnpA7GbGS4sXBED9MiXUedRl
Może się nie znam na sztuce, ale Beksiński to także nie moja bajka i być może dużo tracę. Trudno. Da się z tym żyć.
Jeśli już o sztuce dyskusja – dwa dni temu skończyłem czytać „Miasto zwane samotnością” Olivii Laing. Poruszające. Nigdy nie wiedziałem dlaczego przyciągają mnie obrazy Hoppera, teraz już wiem, dlaczego nie do końca rozumiałem Andy Warhola – teraz z pewnością lepiej go rozumiem. Dużo dowiedziałem się o Davidzie Wojnarowiczu i innych. Przy fragmentach poświęconych mojej ulubionej Billy Holiday, łzy zaszkliły mi oczy…
A działo się to wszystko gdy już byłem na świecie, dorastałem, docierały do mnie jakieś PRL-owski skrawki wiadomości o AIDS. Czytając wróciły wspomnienia mojej pierwszej wizyty i pracy w Holandii (lata 70-te), moich przyjaciół hippisów, ale też późniejsze wspomnienia z włóczęgi, jeśli miałem czas, po Nowym Jorku. Potrafiłem i potrafię gapić się na jakiś fragment, obserwować ludzi, albo coś, co dla każdego wydaje się niczym, i czuć się przy tym samotnym, jak bohaterowie „Miasta zwanego samotnością”. Bo przecież komu można opowiedzieć moją ciekawość świata?….
Dobranoc! 🙂
PS Książkę nieśmiało polecam!
https://www.youtube.com/watch?v=-DGY9HvChXk
O Hopperze trochę więcej:
https://www.vogue.pl/a/edward-hopper-malarz-samotnosci
Ja tak na moment z doskoku. Siedzimy na przepięknej wyspie Fraser (K’Gari) w Queensland. Jest przepięknie, sami oceńcie:
https://www.youtube.com/watch?v=gxoQkVXBltk
Odezwę się po powrocie.
Serdecznie i słonecznie wszystkich pozdrawiam.
echidna wędrowniczka
Echidna 🙂
Ty jako zwierzatko sie czujesz z pewnoscia znakomicie w tego typu klimatach gdzie rosna same badyle 🙄
Masz racje ze jest tam przepieknie 🙂
Ale z nas sa zadne partyzanty. Pustynne klimaty znosimy znakomicie. Teraz nawet czynimy przygotowania do nastepnej dluuuuugiej wyprawy 🙂 w suche strony planety
Salsa – dziękuję!
A tutaj o wystawie w Amsterdamie i filmie dokumentalnym, który 5 maja wchodzi na ekrany, o Vermeerze
https://www.grazynabastek.pl/vermeer-i-vermeeromania-2023o-wystawie-w-amsterdamie-i-filmie-%E2%80%9Evermeer-blisko-mistrza%E2%80%9D
Nowy, takich co nie znaja sie na sztuce jest 100% w populacji. Takze nie martw sie tym zbyt mocno 🙂
Sztuke sie czuje.
A ty czujesz ja znakomicie. I to ta z gornej polki. I tkwisz w niej o dawna.
🙄
–> W sztuce zycia 🙂 ktora zawsze wychodzi poza jakies tam ramy ktorych artysci zycia nie znosza. Tez czuje sie przedstawicielem tego kierunku 🙂
Oprawcy obrazow zawsze maja jakies tam ramy w ktore cos musza wsadzaja 🙂 I bez tego zyc nie moga 😛
Co innego my 🙂 Nowy
Gdzieś się tam w przestrzeń zagubiły się polskie ogonki 🙄
teraz powinienem mieć już kontrolę nad nimi bez boskiej pomocy
🙂
Bezdomny,
moze jednak nie 100%.
Pwiem, ze jak jeszcze mi nie bylo nawet lat 30 przyrzeklem sobie, ze nie bede sobie probowal wyrabiac ostatecznej oceny o dziele, obok ktorego akurat przechodze. Mowie o tych rzeczach, dziwnych, ktorym nie bylem gotowym przyznac przymiotu“dziela“, Powiedzialem sobie: zluzuj. To pomoglo, bo mam dzisiaj inny wglad na obiekty takie czy inne. Nie jest wiec tak, ze wszystko jest…
A tak, wez wygooglaj : Schloss Derneburg.
Mialem tam szczescie byc zapytanym, gdzie ustawic jeszcze skulpture np Juliana Schnabla, etc.
Misiu,
zgódźmy się, że się nie zgadzamy, bo nasza dyskusja jest jałowa. Ja uważam, że owszem, jest coś takiego jak „talent”, coś co wyróżnia artystę od nawet dobrego rzemiechy.
Coś, co wyznacza trendy i jest czymś nowym, a nie wtórnym.
To nieprawda, że wszystkiego można się nauczyć – można się nauczyć zasad malowania, pisania itd – ale to nie wystarcza, żeby być kimś wybitnym, a o to mi chodzi, kiedy mówię o Sztuce, czy to malarstwo, czy cokolwiek innego. Jednak jest jeden Wyspiański (tak w malarstwie, jak i w literaturze), jeden Dawid, jeden Leonardo, jedna Szymborska, jeden Mozzart czy Bach… i tu by można wymieniać. Niektórzy na to mówią „iskra boża”, ja nazywam to talentem. Nie nauczysz się bycia Louisem Armstrongiem czy Edith Piaf, ani Rodinem czy Balzackiem 😉
A poza tym zimno i mokro 🙁
Bezdomny – dziękuję za miłe słowa!
Masz rację, co nnego MY! 🙂
Nie zgadzam się z twierdzeniem, że nikt nie czyta książek w pociągach, metrze, autobusie. Oczywiście, że jest grono osób czytających, tyle, że nie są to książki papierowe, drukowane. Sama, w podróży, czytam w smartfonie. Mam wykupiony abonament w Legimi i jest mi wygodniej czytać w smartfonie niż dźwigać w plecaku kilka tomów. Po prostu następują zmiany. Oczywiście lubię czytać drukowane książki, ale robię to w domu.
Nie jestem wielką znawczynią, chociaż zachwyca mnie wiele dzieł. Jest to zachwyt laika, no może troszkę obytego ze sztuką. Obcuję na co dzień ze sztuką amatorską. Maluje i rzeźbi w glinie mój wujek, brat mamy, malują kuzyni, zdolności plastyczne ma i moja mama i siostra. Sztukę wielką lubię obejrzeć, podziwiać, albo i nie. Zgadzam się również z tym, że sztuka życia to też ważny kierunek, którym warto podążać 🙂 I robi to wiele osób z „Gotuj się!”.
Z literatury: skończyłam „Pokorę” Twardocha. Chyba była już tutaj mowa o tej książce.
Zaczęłam czytać: „Mein Gott, jak pięknie” Filipa Springera. Między innymi o moich terenach. Pepegorze myślę, że mogłaby Cię zainteresować ta pozycja.
https://www.karakter.pl/ksiazki/mein-gott-jak-pieknie
https://culture.pl/pl/dzielo/filip-springer-mein-gott-jak-pieknie
We wstępie Springer opisuje stary niemiecki podręcznik, który kiedyś widział w jakimś antykwariacie. Był to podręcznik projektowania sylwet wsi i miast w Sudetach. Sylwet, nie układów miejskich. Uczono jak projektować miasta i wsie, aby przyjemnie się na nie patrzyło, żeby były dobrze osadzone w krajobrazie.
Może dodam swoje trzy grosze w sprawie talentu. Otóż bardzo mądre – moim zdaniem – jest to, o czym mówi MIŚ. Nauka podstaw rysunku, rzeźby, fotografii czy gry na instrumencie to początek drogi człowieka, czasem drogi artystycznej a czy urodzi się z tego artysta czy rzemieślnik, to już zupełnie inna bajka. Chopin też uczył się podstaw zanim okazał się talentem nie do podrobienia. Bardzo ubolewam, że dziś w szkołach młodzież i dzieci są tych podstaw pozbawione. Nana
Przepis na rybę po tahitańsku (z książki Pauliny Reiter „Samotne oceany” o Krystynie Chojnowskiej – Liskiewicz) :
-surową rybę pokroić na małe kawałki i zalać dużą ilością soku z cytryny
-po 1-2 godzinach posypać sporą ilością soli i pieprzu, dodać pokrojone ogórki i pomidory.
-wszystko zalać mlekiem kokosowym. Pycha – dodaje K.Ch-Liskiewicz.
Nie podaje proporcji, myślę, że na wyczucie. Na Tahiti zalewają tę rybę sokiem z limonki, ale w Polsce w 1975 roku o limonce chyba nie słyszano, dlatego Pani Krystyna podaje w przepisie sok z cytryny.
Rybę przyrządzała prawdziwa Tahitanka, żona Polaka osiadłego na Tahiti (były żołnierz Legii Cudzoziemskiej),
Stanisława Płaczka. Nie wiem jak Wy, ale ja spróbuję – w końcu sewicze mi smakują, to i pewnie tak przyrządzona surowa ryba też mi będzie smakowała.
For seafood lovers 🙂
W Willapa Bay w WA zaczal sie sezon na krewetki. Nazwy sa shrimp i prawn. Znawcy wiedza jaka jest roznica miedzy shrimp i prawn ale najwazniejsze jest dla nas ze nasze krewetki beda dostepne do konca letniego sezonu.
Oprocz krewetek mamy duzy wybor innych smacznych morskich stworzen: ostrygi, kraby i rozne clams.
Tu jest kilka zdjec seafood ktore zyja miedzy innym w Willapa Bay, Hood Canal i wzdluz brzegow Puget Sound.
Key City Fish w Port Townsend oferuje duzy wybor seafood.
Smacznego
https://www.keycityfish.com/newpage
Nie chce ignorowac dzisiejszego Cinco de Mayo. To jest inne smakowite menu. 🙂
Tortilla chips, guacamole, salsa… i jak ktoś powiedzial kazdy dzien jest dobry na wypicie
Tequila lub Corona. 🙂
Meksykańskie jedzenie – zawsze! Oraz Corona cerveza jak najbardziej!
A propos książki o której wyżej wspominam (Samotne oceany) – warto przeczytać, piękna postać, a tak jakoś zapomniana, chociaż była pierwszą kobietą, która opłynęła „Mazurkiem” (7.5m jacht) świat. Skromna, pracowita osoba.
Jeszcze o gustach, ciekawy wywiad:
https://wyborcza.pl/7,112588,29671179,o-vermeerze-nic-nie-wiemy-o-lempickiej-az-za-duzo.html#S.editors_pick_article-K.C-B.1-L.3.zw
krystyna
1 WRZEŚNIA 2019
„Szanujmy wspomnienia”, jak to kiedyś śpiewali Skaldowie.
Szukając czegoś, natrafiłam na, a był to rok przed pandemią:
18:12
Zanim o alkoholach, to jeszcze o kulinariach. Małgosia upiekła chleb razowy. Oprócz tego mieliśmy chleb razowy ze śliwką z połczyńskiego ” Społem”, a także dwa rodzaje pierogów – ze szpinakiem i z ziemniakami oraz kopytka – to również świetne wyroby PSS „Społem”. Odgrzewane pierogi jedli kolejno wszyscy przybywający. Kopytka jedliśmy wczoraj z gulaszem z dzika przygotowanym przez Żabę.
Były różne wina przywiezione przez Koleżeństwo, głównie przez Pepegora – białe, różowe i czerwone.
A na koniec szampany od Małgosi i Roberta/ tym razem nieobecnego/. A był to słynny Veuve Clicquot.
Mieliśmy więc prawdziwe rozkosze podniebienia.
Pogoda była upalna, ale cienia w Żabich Błotach nie brakuje. Niestety było za gorąco, aby rozpalać ognisko. cdn.
https://photos.app.goo.gl/Vm8nuj9E82wxhGYr9
Tak było Alicjo, to był koniec sierpnia 2019 roku.
Byłam na spacerze z kijkami, deszcz okazał się łaskawy i pojawił się dopiero jak skończyłyśmy.
Las w cudownej jasnozielonej odsłonie, niesamowity koncert ptasich treli.
U nas wreszcie cieplej, 13c i słabe, ale słońce.
Przegapiłam koronację naszego króla (ha ha ha!), bo śledziłam mecz Igi z Sabalenką, właśnie się skończył (śledziłam relację na żywo w gazeta.pl, bo nie ma tego w naszej zwyczajnej tv). Z relacji gazetowej wyglądało, że był to świetny mecz. Iga jest młoda, może jeszcze grać przez wiele lat, więc ta przegrana (niewielka!) to nie tragedia.
W gazecie również zdjęciowa relacja z koronacji, oczywiście nikt z zaproszonych gości nie chwalił się na twitterze zaproszeniem na uroczystość oprócz polskiego króla…
Dla mnie (nie jestem użytkowniczką twittera) niepojęte jest, że głowa państwa używa mediów społecznościowych do takich celów, no ale wszyscy znamy nocne zajęcia zapracowanej głowy państwa…
Monarchia opłaca się Anglikom – przyciąga miliony turystów, trochę mniej opłaca się nam, Kanadyjczykom, bo musimy utrzymywać generalnego gubernatora królewskiego, co sięga bodaj miliona $ w skali rocznej.
Kiedyś kłóciłam się na ten temat z Heleną, która była wielką zwolenniczką monarchii, a ja narzekałam na te wydatki – teraz mi to, że tak powiem, zwisa. Niech się tym martwią młodzi, czy im to przeszkadza czy nie.
Większość Anglików jest zadowolona z istnienia monarchii; mnie ten dzisiejszy ceremoniał dziwił i śmieszył, ale nie mieszkam tam, więc do sprawy mam taki stosunek jak Alicja.
Deszczu jak nie było, tak nie ma nadal, a przydałby się, bo przy silnych wiatrach kurzy się bardzo. I zimno- w dzień +7, wieczorem +3. Ale maje takie bywają.
Moją relację zjazdową pisałam z małym opóźnieniem, bo jak napisała Małgosia, zjazd odbył się w końcu sierpnia. Doskonale pamiętam ten szampański wieczór 🙂
A tu pada cały czas od południa. Nie narzekam, woda jest potrzebna.
Juto na obiedzie dzieci i wnuki. Na zamówienie zupa z botwinki, gulasz wołowy i pampuchy.
Krystyno- Osobisty Wędkarz wzruszył się niepomiernie, kiedy mu powiedziałam, iż jest skarbem w domu 🙂 Dyć prawda! Majsterkowanie i wędkowanie to jego dwa ulubione, emeryckie zajęcia.
Co do zup to mieliśmy okazję wczoraj skosztować zupy ze świeżo zebranych ziół w mistrzowskim wykonaniu naszego kolegi. Do garnka trafiły-pokrzywa, podagrycznik, mniszek, jasnota purpurowa, kurdybanek, czosnaczek oraz szczypiorek. Smak został podkręcony niewielkim dodatkiem octu jabłkowego. No cóż, by przygotować tego rodzaju zupę trzeba znać się na ziołach. Kolega zainteresował się ziołami rok czy dwa lata temu i ta pasja przynosi znakomite kulinarne i zdrowotne rezultaty. Przy okazji przyznam nieskromnie, iż moje pesto z pokrzywy też bardzo ucieszyło podniebienia wszystkich wczorajszych gości.
Salso-na deser zamówiłam tort pistacjowy z naszej ursynowskiej „Deserowni”.
To była czysta poezja, oprócz delikatnego kremu pistacjowego znalazł się tam lekko kwaskowy mus malinowy i było to świetne połączenie.
Dwa dni temu odebrałam słusznej wagi tomiszcze: https://tiny.pl/wzwgw
Nie ma wydania w formie ebooka, ale myślę, że słusznie, bo w książce jest dużo ciekawych zdjęć, które najlepiej oglądać w tradycyjnej, papierowej formie.
Małgosiu- o wycieczce „Ogórkiem po Warszawie” myślę już od dłuższego czasu i planuję zaproponować ją mojej kuzynce z Gdyni, kiedy tylko w końcu znowu pojawi się w Warszawie. Mamy nawet zaplanowany kolejny (już nie zliczę który!) jej pobyt w stolicy oraz przy okazji na nadbużańskich włościach. Oby tym razem nikomu nic nie przeszkodziło zrealizować te plany. Zajrzałam ponownie na stronę organizatora tych przejażdżek i widzę, że cieszą się one dużym powodzeniem.
https://www.wpt1313.com/pol/Ogorkiem-po-Warszawie
Danuśka,
pokrzywy rosną powoli, ale już można je zrywać. Na pewno ususzę trochę.
Zioła, których użył Twój kolega do zupy, są łatwo dostępne. Nie znałam do dziś czosnaczka, ale odkryłam niedawno w moim smartfonie program identyfikujący sfotografowane rośliny i okazało się, że w wejherowskim parku czosnaczek ma się dobrze. Ale na układaniu receptur z ziół trzeba się znać, więc przepis na zupę zapisuję.
Danusiu, pistacjowego tortu jeszcze nie próbowałam, za to bezowy z Deserowni obowiązkowo uświetnia większe rodzinne okazje. Dobry to adres dla łasuchów.
No masz – u mnie, jak tu nastaliśmy, oprócz konwalii całą Górkę porastał czosnaczek w rozkwicie! Nie powiem, ciężko było go zlikwidować, po prostu to było całe gąszcze!
Ale teraz Górkę zdominowały paprocie, a z powrotem pojawiają się konwalie, które zostały zniszczone przez jakąś chorobę. Kurdybanek też się ma dobrze, ale jeszcze nie teraz – u nas póki co wiosna jest koronkowa (jak to mawiała Pyra), czyli liście jeszcze powolutku się rozwijają.
Nie ma pokrzyw – ale to dawno już narzekałam. Bo z pokrzyw robi się świetny „szpinak”, równie pożywny, jak nie bardziej. Na dworze jednak chłodnawo, chociaż słonecznie.
Spacerowo 7200kroków = 6km
Na obiad sola zwyczajnie, czyli dyżurne, mąka i na patelnię.
Słonecznie +17, ale dość chłodny wiatr.
Byłam dziś na spacerze po Ochocie okresu międzywojennego, bo właściwie wtedy powstawała. Zachowało się wiele budynków modnego wtedy modernizmu i trzeba przyznać , że trzymają się dobrze i nadal są funkcjonalne. Ciekawe jest pochodzenie nazwy Ochota, od karczmy Ochota, która tam była 🙂
Małgosiu-okazuje się, że jest nawet tablica upamiętniająca miejsce, w którym stała owa karczma:
http://ochota.drugiedno.pl/wp-content/uploads/2020/10/Karczma_ochota-894×1024.jpg
Jak wyczytałam nieco dalej stała karczma „Pociecha”, podobają mi się obie nazwy:-)
Wiosna cieszy oko, za płotem mamy widok na wspaniale kwitnące bzy sąsiadów- białe i fioletowe. Nasz wygląda dosyć marnie jako, że w ubiegłym roku chorował i musieliśmy usunąć sporo gałęzi.
Ciepło, wreszcie.
Nigdy nie byłam wiosennym alergikiem – teraz od 3 dni płaczę i się ślimaczę oraz od czasu do czasu mi płuca wyrywa. Nie dochodzę, co, bo przecież wszystko kwitnie wkoło na potęgę 🙄
Zasiałam bazylię, wyniosłam rozmaryn oraz dwie figi. Jeszcze koronkowa wiosna.
https://photos.app.goo.gl/k1EGrHV8yB6bB4Vr5
Górka urocza. U nas wiosna mniej więcej w tej samej fazie. Dzisiaj Pankracego, czyli pierwszego w ogrodników, ale noce są dość ciepłe, więc może obejdzie się bez przymrozków.
Zajęłam się dziś domowymi roślinami, a mam ich sporo . Nie przesadzam z ich pielęgnacją, ale wiosenne porządki były już konieczne; część trzeba było wyrzucić, zrobić nowe sadzonki. Jeszcze trochę pracy mi zostało.
Bzów w okolicy niewiele i jeszcze są w pąkach. Ptaki wyśpiewują swoje melodie, najgłośniej oczywiście kosy, ale też małe pokrzewki. Wiosna to najpiękniejsza pora roku, ale nie dla alergików.
Ja kocham wiosnę, ale jesień też tutaj jest piękna. Coś się zaczyna – coś się kończy, a w międzyczasie jest nielubiana przeze mnie zima, a lato od jakiegoś czasu też bywa ciężkie, bo gorące, i to wszędzie.
To nie jest wymysł, że klimat się zmienia – mieszkam w jednym miejscu 42 lata i widzę te zmiany.
Ale mimo wszystko – żivot je cudo! Trzeba sobie radzić jakoś.
Czy ktoś widział film „Ennio”?
Uwielbiam filmy ilustrowane muzycznie przez Ennio Morricone.
Jak Ennio, to od razu Giuseppe Tornatore i jego „Cinema Paradiso”, „Malena” „The legend of 1900”. Te trzy filmy dawno temu obejrzałam,
Owszem, wyciskacze łez, ale w świetnym stylu. Najbardziej podobało mi się – i ciągle podoba- „Cinema paradiso”.
Wychodzi na moje – angielskie trawniki idźcie się bujać!
https://www.theguardian.com/lifeandstyle/2023/may/12/say-no-mow-leaving-grass-to-grow-is-easier-looks-good-supports-pollinators
…a dzisiaj tak:
https://photos.app.goo.gl/qghFF2Moz9K35xre7
Fiołki białe i fiołkowe zawojowały ogródek. Szkoda, że na krótko. Ale konwalie już w blokach startowych…
…po tulipanach (gwiazdorzyły miesiąc)… przed azaliami…
…a w T. jest puszczyk… coraz to w innym oknie sobie drzemie dzienną porą…
puszczyk…
a cappella,
i to jest prawdziwy ogród ! Chyba jeszcze dość młody, ale co to będzie później…Wspaniałe bogactwo roślin.
Puszczyka ani innych jego krewnych nigdy dotąd nie spotkałam, ale nie narzekam, bo w pobliżu mam wiele różnych gatunków .
Alicjo,
” Dawno temu w Ameryce” – dla mnie numer 1, ale generalnie podoba mi się muzyka Morricone. Nie chcę marudzić, że kiedyś byli lepsi kompozytorzy/ i autorzy tekstów także/, no ale byli.
To jest prawdziwy ogród – w Kanadzie, ale „zaniechany” przez Polkę – wszelkie owady miały tam używanie 😉
https://photos.app.goo.gl/59cuS3jDqyfVz5r57
Krystyno 😀 ❗
Co do bogactwa – pracujemy nad powściągliwością i pomysłami na takie zakomponowanie tego wszystkiego, by nie było zgiełku (a – owszem – kolor, radość, różne żywioły nastrojowe).
Owszem, młody. W zasadzie niniejszy to pierwszy sezon, gdy plus-minus wszystkie stanowiska są przygotowane (ale i tak ziemi trzeba jeszcze dodać, coś ułożyć) 🙂
Słoneczny weekend (z zimnym wiatrem) wykorzystaliśmy stuprocentowo. Dziś Beskid Wyspowy – w maju zawsze bajka!!! 😎
…Idzie dysc… 🙂
Pepegorku 🙂
specjalnie dla znawcy i pasjonata rzeczy dawnych i ginących w czasie z Fiddichow, miasta przez sześć wieków, zredukowanego po ’45 do wiochy
https://photos.app.goo.gl/uzpZeyb7pbJL8nbG6
Oprócz tego elementu poza tym że my tutaj jesteśmy w krainie ciszy i spokoju nic rzucającego się w oczy nie ma.
River Odra płynie cały czas w tym samym kierunku. I nikt jej nie zawraca kijem.
Rybaki łapią ryby tak jak dawniej łapali.
Wędkarze łowią tak jak pozwala im EU biurokracja.
Słychać jak trawa rośnie. Od czasu do czasu spokój zakłócają biegające po wodzie kaczki o czym można ewentualnie wspomnąć i cieszyć się tym że są 🙂 że wszystkich nie wybili 🙂
Komu upał temu upał – u mnie słońce, ale zimno 🙁 10c.
Na obiad żeberka, ugotowane w całości, teraz tylko moczą się w sosie czosnkowo-miodowym. Tak jest, kupione, bo nam się nie chciało nic robić, no, najwyżej ze 4 ziemniaczki obiorę…
Kusi mnie niejaka pani Beata Tyszkiewicz kandyzowanymi fiołkami A że fiołków ci u nas po kokardy i w dwóch kolorach, to może dam się skusić.
Puszczyk a capelli przypomniał mi, że przez parę lat na naszej wysokiej sośnie miały swoje gniazdo sokoły wędrowne. Śliczne były (gdzieś zdjęcia zapodziałam), ale po przeciwnej stronie drogi pan zaczął ciąć piłą bloczki betonowe na ogrodzenie i takiego hałasu narobił, że sokoły się wyniosły dalej, do lasu za Górkę, bo czasami je słyszę. Niestety, sąsiad do tej pory nie rozprawił się z tym całym ogrodzeniem i mam dylemat – wymyś okna z przodu domu czy nie? Bo jak sąsiad tnie, to cały puł leci na moje okna 🙁
*pył!
Alicjo,
przeczytałam ten przepis na fiołki kandyzowane, ale jestem za leniwa na takie prace, a poza tym fiołki mają zdobić jakieś bardzo eleganckie torty, a ja piekę zwykłe smaczne ciasta, do których fiołki zupełnie by nie pasowały. Wolę zamiast tego poczytać książkę, co i Tobie proponuję 🙂 .
Ja tę książkę już dawno przeczytałam (w papierze mam, zaraz jak wyszła), ale dzisiaj czytałam też stary wywiad z Anną Branicką, która parę dni temu zmarła, dożywszy pięknego wieku (99 lat!) i wspominała pałac w Wilanowie, czasy przedwojenne i powojenne. Przypomniało mi się, że Beata Tyszkiewicz tam przebywała w czasie wojny. Z rozbrajającą szczerością wspomina, jak na świadectwie (nie wiem, której klasy, czy to czasem nie było maturalne?) miała rekordową ilość dwój – JEDENAŚCIE!
Ale fiołki mnie kuszą, tym bardziej, że tyle ich mam. Może zrobię trochę na próbę, bo przecież można je długo przetrzymywać w zamrażąlniku chociażby.
Może się wysilę na jakiś tort? Sto lat nie robiłam…
Trochę się zdenerwowałam na internetowy sklepik e-booków. Po pierwsze – zawsze płacę kartą VISA, czyli powinno to się odbywać automatycznie, tym bardziej, że nie są to olbrzymie sumy. Wybrałam sobie 9 książek – co czyni mnie jedną z ich najlepszych chyba klientek, bo w nieco ponad 2 lata zakupiłam równo 600 książek u nich. Tymczasem oni mi na to, że prześlą mi na mój mobile phone kod i dopiero wtedy zatwierdzą zakup. Walcie się – albo akceptujecie VISĘ, albo nie, co do cholery!
No, tak brzydko nie napisałam, ale dałam im do zrozumienia, że łaski nie robią, są inne księgarnie internetowe i tam swój biznes przeniosę!
Nikt nigdy nie kwestionował mojej VISY i nikt takich cyrków nie robił 🙄
Zdarzyło się to pierwszy raz. Mam nadzieję że ostatni.
A propos kandyzowanych kwiatków – niestety, piękne konwalie, każda jej część od kwiatków po korzenie jest trująca… A lada chwila się pojawią.
Teraz, od niedawna, są nowe zabezpieczenia płatności kartami. I nie tylko visa tak ma, ale mastercard również. Ostatnio musiałam potwierdzić płatność logując się na stronie banku. Wcześniej dostałam informację, że teraz tak będą wyglądały transakcje. Dla większego bezpieczeństwa, chociaż to uciążliwe.
Bzy pachną za oknem, konwalie w wazonie. Jest tak wiosennie, zielono i pachnąco. Ptaki śpiewają, jabłonie kwitną. Pszczoły uwijają się jak w ukropie, a w ulu zalęgły się trutnie.
Moje hasło na dziś: Precz z trutniami, ul jest nasz, pszczeli! 🙂
Asia,
dzięki za wyjaśnienia. Ciekawa jestem, co ze mną zrobią – nigdy i nigdzie, dokonując nawet większych zakupów, jak bilet lotniczy via internet, nikt nie żądał ode mnie nic dodatkowego, przecież Visa ma pokrycie, a ja w ciągu miesiąca płacę rachunek i cześć – jak nie spłacę, to i tak mi zaproponują ratalną spłatę, oczywiście ze sporym procentem. Ja tego pilnuję, bo nie lubię płacić frycowego. Ponad 40 lat działa to u mnie bez zarzutu. To chyba jakiś polski wymysł. Nie wiem, po co.
Mój bank nigdy tego nie praktykował, I w ogóle pierwsze słyszę 🙄
Nie podoba mi się też zmuszanie mnie do nabycia telefonu komórkowego. Nie jest mi potrzebny! A jak jestem w Polsce, zawsze mogę wziąć jakiś rodzinny, jeśli mi bęðzie naprawdę potrzebny (dotychczas też nie był, a ja nie lubię być osiągalna na każde zawołanie.
Asia, 21:25
Masz rację. Wydaje mi się, że wszystkie lepsze banki już wprowadziły takie zabezpieczenia, a przynajmniej w krajach, które mają dla tych banków większe znaczenie. Ja na swoje karty nie kupię nic w nowym miejscu bez potwierdzenia, a zwłaszcza w innym kraju lub nawet w innym stanie. Byłem na Florydzie musiałem każdą transakcję potwierdzić. Tak samo jest z logowaniem się na konto – jeśli zawsze logujesz się z tego samego komputera wszystko przechodzi na ogół gładko, ale z każdego innego komputera muszę potwierdzić, że ja to ja.
Chyba żaden bank na świecie nie otworzy nowego konta lub karty kredytowej bez podania numeru telefonu komórkowego. Może założone kiedyś, przed laty, karty kredytowe wciąż w jakiś dalekich zakątkach świata jeszcze funkcjonują bez podania numeru komórki, tego nie wiem.
Tutaj od czasu do czasu pojawiaja sie komentarze znakomicie nadajace sie do wspolczesnej wersji samych swoich.
I Kargul i Pawlak moga tutaj czerpac inspiracje do dialogow 🙂
Gratuluje 🙂
Aha. Otóż nowy komputer i stąd kłopoty.
19c, „na wiosnę kwiatki rosną i kwitnie miesiąc maj” 😉
Bezdomny,
dialogi masz, coś dopisz, coś wytnij i scenariusz gotowy 😉
U nas zaczal sie sezon na “glean”. Pierwsze ogloszenie bylo dla chetnych na rabarbar.
Rowniez zaczal sie sezon na łososie z Alaski z rzeki Copper River. Tradycyjnie pierwszy transport byl przywitany na czerwonym dywanie. Przez nastepne 5 tygodni łososie z Copper River beda dostarczane do sklepow i restauracji w calym kraju. Lososie przylatuja liniami Alaska Airlines.
Ja wczoraj otworzyłam sezon rabarbarowy w formie… kompotu rabarbarowego, o którym zdarza mi się zapominać.
Następny zrobię z dodatkiem daktyli zamiast cukru – taki przepis znalazłam, więc spróbuję, jak to smakuje.
Wróciliśmy z wspaniałej wycieczki przez trzy stany oraz pobytu na wyspie Fraser. W sumie przejechaliśmy około 5000 km.
Niestety nie mam czasu by pisać więcej. Przed nami kolejny wyjazd. Tym razem na łono ojczyzny. Roboty przedwyjazdowej sporo, a czasu mało. Oj mało. Odlot w niedzielę.
Alicjo – my też nie jesteśmy zwolennikami wszelkich fiku-miku w telefonach komórkowych. Generalnie posiadamy „komórki” boć w życiu konieczne lecz działają jedynie jako telefony. Niestety od lat zdajemy sobie sprawę iż nadejdzie czas, że będziemy zmuszeni włączyć funkcje z jakich dotychczas nie korzystamy. I właśnie ten czas nadszedł. Banki musowo wysyłają kody jednorazowe (via SMS) by móc przeprowadzić transakcje. Inne firmy też. To jest to o czym wspomniał Nowy2 – zabezpieczenie dodatkowe.
Można się zgadzać lub nie z taką formą wymuszania, ale „nic pan nie zrobisz”.
Pozdrowiątka od zwierzątka (zapracowanego!)
echidna
Nie do wiary 🙄 Echidna
W tak krótkim czasie tyle kilometrów to z pewnością dużo obrazów widziałaś z pozycji siedzącej w klimatyzowanym aucie przez przednią i boczną szybe.
To nie dla mnie. Muszę mieć czas na rozkosze życia. Nie tak dawno w Madrycie w museo del Prado bachory rozsiadły się na podłodze w sali gdzie wisiały na ścianie obok siebie dwie Maje.
Pani dzieciakom tłumaczyła a nam panią tłumaczył znajomy żyjący tam od dawna.
Przed Maja artysty malowali akty kobiet tylko jako aniołki, nimfy albo boginie. Mozna było toto oglądać bez wstydu. Ale Maja taka nie jest. Ma duże piersi, wąska w talii i farbe na ustach. Daje poznać po sobie ze wie jaką jest pięknością.
Ta druga Maja jest ubrana i jej czubek buta z każdej prespektywy wskazuje na oglądającego.
Pani chciała wiedzieć jakie są różnice w tych samych a jakże różnych obrazach?
Jedna z panienek mówi że ta ubrana musi się wstydzić bo jest czerwona ta rozebrana jest blada i nikt na nią nie patrzy 🙄 i ona tego nie kuma bo powinno być odwrotnie 🙂
Pani tłumaczyła ze te dwa obrazy Goya malował władcy i wisiały w jego gabinecie na przemian. Połączone były specjalnym mechanizmem i oglądać można było albo jeden albo drugi.
Pani musiała dużo wiedzieć na temat sztuki bo ujawniała najdrobniejsze szczegóły obraza.
Nawet to że to pierwszy obraz na którym dostrzec można włosy łonowe u Maji.
Fajny dzień był. Też w klimatyzowanym pomieszczeniu i też dużo różnych obrazów 🙂
My też wróciliśmy z wycieczki, ale gdzie nam tam do Echidny! Trasa była jednodniowa, tam i z powrotem 450 km, przejechaliśmy z Mazowsza w kujawsko-pomorskie czyli z Warszawy do stolicy pierników, Kopernika i gotyku. W Toruniu mamy jedną z najpiękniejszych odsłon tego stylu w Polsce, choć inną architekturą też można się tu nacieszyć. Byłam w tym mieście najpierw bardzo dawno temu na szkolnej wycieczce, a potem drugi raz w młodości. W ostatnich latach praktycznie wszystkie miasta w Polsce wypiękniały i Toruń oczywiście też. Warto było zatem tam pojechać, pospacerować po staromiejskich ulicach, spróbować piernikowe piwo i oczywiście kupić pierniki 🙂 Co do tych ciastek to mamy ich teraz wielką rozmaitość i taniej niż w Toruniu można kupić je przez internet lub w sklepie w Warszawie https://piernikowysklep.pl/77-z-serca-fabryki-kopernik
Gdybyście mieli ochotę zajrzeć ze mną do Torunia to zapraszam:
https://photos.app.goo.gl/jKLHqNWZEnhJbnib8
Podrzucam jeszcze ciekawą, moim zdaniem, stronę o tym mieście:
https://toruntour.pl/
Echidno-pomyślnych przygotowań i udanej podróży do kraju!
Super Toruń w Twoim obiektywie Danusiu, byłam tak kiedyś ale tylko chwilę po drodze.
Ja natomiast przedłużony weekend spędziłam w Wiedniu. Udaliśmy się tam pociągiem. Zdjęć jak na lekarstwo, bo pogoda raczej była barowa. Trzymanie aparatu i parasola do łatwych nie należy.
Należy pogratulować Jarosławowi Kurskiemu Nagrody Historycznej za książkę „Dziady i dybuki”, którą to książką zachwycałyśmy się z Małgosią na tutejszych łamach. Marian Turski w dzisiejszej „Polityce” wypowiada się, że pereł przedstawionych do nagrody było więcej, a wybór trudny, no ale…
Torunia nie znam – ale Jerzor tam przekiblował prawie rok, zdobywając (niechcący, bo kto by chciał po studiach do woja?) szlify podoficerskie.
Piękne miasto. Idę sobie powęðrować Googlem Earth chociaż
Zimno (6c), choć słonecznie. Nastroiło mnie to zimno na zupę fasolową z „Pięknym Jasiem tycznym”. Hm… „tyczny”? Rozumiem, że się fasolę tyczkami podpiera, dobrze wiedzieć 😉
Małgosiu- dziękuję 🙂
Nasz kolega zaserwował nam dzisiaj znakomitego królika-najpierw obsmażył kawałki mięsa na maśle, a potem dusił ze śmietaną, białym winem(wina nie żałował) i rozmarynem, pod koniec zagęścił sos mąką kukurydzianą. Doprawdy godne polecenia.
Danuśka,
pięknie pokazałaś Toruń, a właściwie jego centrum. To miasto naprawdę zasługuje na to, żeby je odwiedzić. Znam je jeszcze z lat 70-tych, ale choć wszystko pozostało na swoim miejscu, to jednak bardzo wypiękniało. Bywam tam co kilka lat. Cieszę się, że wreszcie zabrano się za remont Bulwaru Filadelfijskiego nad Wisłą.
Małgosiu,
wydawało mi się, że wspominałaś o Toruniu, ale to chyba Twoje dzieci z wnukami tam były. Wybierz się tam przy okazji – warto.
Po jednodniowym deszczu/ wreszcie/ wszystkie rośliny przyspieszyły i zrobiło się bardzo zielono. Bzy też już prawie rozwinięte. Echidna przyjedzie do Polski w najpiękniejszym czasie.
bezdomny – rozkosze życie piękna rzecz lecz czas nie zawsze pozwala na nurzanie się w nich. Że o finansach nie wspomnę.
Wyjazd zaplanowany był na dwa tygodnie. Wraz ze znajomymi, w dwa samochody o napędzie czterokołowym – konieczność z uwagi na poruszanie się po piaszczystej wyspie Fraser, celu naszej podróży – podzieliliśmy wyprawę na trzy etapy: dojazd, pobyt i powrót z wyspy na jakiej spędziliśmy dni kilka. I właśnie tam mogliśmy rozkoszować się owymi urokami o jakich wspominasz.
Nota bene: przez szyby samochodu też można podziwiać widoki i różnorodność mijanych krajobrazów, miast i miasteczek.
Danuśka vel Danapola – z przyjemnością zajrzałam z Tobą do Torunia. Jak zwykle świetnie oprowadziłaś po zwiedzanych miejscach. Dziękuję.
Potwierdzam – przez szybę samochodu można naprawdę dużo zobaczyć!
Jak jedziesz 2km przez pustynię (a zdarzało mi się – Atacama…), to widok masz tak jednostajny, że wystarczy się zatrzymać na chwilę tu i tam. Ale i tak to jest ciekawe.
Echidna,
szczęśliwej podróży i wspaniałego pobytu w Polsce!
A u nas… u nas niebo zasnute nie chmurami, a dymami z płonących lasów prowincji Alberta, odległej jakieś 4 000km stąd (zależy, skąd – dokąd). To się zdarza na mniejszą lub większą skalę co roku, wystarczy, by pieron w odpowiednie drzewo strzelił… a susza, gnębiąca kontyneny od jakiegoś czasu dolewa oliwy do ognia…
https://www.reuters.com/world/americas/alberta-oil-sands-may-production-under-wildfire-threat-rystad-energy-2023-05-17/
*2 000km miało być!!!
https://www.youtube.com/watch?v=oty-xMa-re
Dziewczyny-dziękuję za miłe słowa w sprawie toruńskich zdjęć 🙂
Sezon prac ogrodniczych oraz spotkań towarzyskich na nadbużańskich włościach ruszył na dobre. Dzisiaj dowiedziałam się od jednego z naszych sąsiadów, że nawet
z grządek o skromnej powierzchni ośmiu metrów kwadratowych można zebrać
w sezonie około 40 dorodnych pomidorów. Nasze próby uprawy pomidorów zakończyły się swego czasu totalnym fiaskiem. Uznaliśmy, iż nie mamy talentów ogrodniczych i skupiliśmy się jedynie na uprawie ziół, które….same rosną i nie wymagają stałej obecności ani też regularnego podlewania.
Ja zakupiłam jedną sadzonkę pomidora i jak zwykle wsadzę go do beczki, którą już obsiałam bazylią. Zwykle kupuję pomidorki koktailowe, ale tym razem nie było, więc nastawiam się na coś innego.
Pomidory owszem, wymagają opieki. To dorocznie, z beczki…
https://photos.app.goo.gl/tcg6pToGbUEpwCVw7
Czy koleżanki uczestniczyły w dorocznej imprezie? Ja niestety, nie 🙁
Od tamtego czasu nie udało mi się, a i też zabrakło Nisi, która mnie namówiła, a zaraz potem na wiadome rejsy…
Na rejs wybierałam się w tym roku, ale niestety, zrezygnował z komenderowania statkiem nasz ulubiony Król Artur – powrócił na chwilę, żęby zaraz podziękować za zaszczyt. Szkoda 🙁
https://photos.app.goo.gl/PXUgTvrIkJ9JMIVt1
echidna 🙂
Następnym razem ” jedź ze mną 4×4″ 🙂
https://m.youtube.com/watch?v=-xuh3dz0jEo
🙂
Pozdrowionka z miasta które na nowo po raz kolejny odkrywam na rowerowych wypadach. Trochę się zmieniło podczas mojej tutaj (8 miesięcy) nieobecności. Zmiany zachodzące tutaj sa pozytywne i to cieszy 🙂
https://photos.app.goo.gl/uwNVeHBYCA1aBsNq7
Po ulewach i chłodach (cały milimetraż majowy plus w nieco ponad 50 godzin) wróciły upały (w skali wiosennej 😉 ).
A my – na Jałowiec wróciliśmy, taką górkę, 1111 m npm z nieziemskimi widokami ku Babiej; na J. ostatnio bywamy co roku, niczym na turbaczu jakimś.
Cuuuudnie było! – Żuczek, co się nazywa biegacz zielono-złoty, a który pono bioindykatorem jest, wrażliwiec jeden (na środki ochrony, na nawozy sztuczne…), zając, którego podejrzewaliśmy o chorobę jakąś (ale jak nas wreszcie zwęszył, ruszył po zajęczemy z kopyta czyli skoku)… zajęcy coś ostatnio mniej… noi stado dzików, tych coraz więcej, także tuż pod domem…
W babiogórskich żlebach oczywiście śnieg, a my odpoczywamy od tych przedpołudniowych upałów. Ocienionych, ale… 🙂
https://basiaacappella.wordpress.com/2023/04/23/wyzyskac-upalny-weekend-wiosenny/#comment-99150
😎 😎 😎
Słoneczne święta… Gdy wniebowstąpienie pańskie było jak PB przykazał (i niemieckojęzyczne nacje 🙂 ) czyli w czwartek, każdy pamiętał i jakoś uroczyście się czuł, mimo pracy, itp. A teraz – patrzysz se na sobotniej niedzielnej (nobo jutro w te pagóry) na pieśń właśnie ci wyświetloną na wejście… o, toż to Christ Himmelfart… ale czas leci!…
To samo z 6 stycznia. Dawniej, jak mędrcy świata zabrzmieli o 20.00 – przyjemnie się było włączyć, jakby nie Polska tylko Anglia jaka (jakość śpiewu, nie konkretna kolęda)… A teraz cały dzień wolny, większość na narty zmyka…
https://photos.app.goo.gl/6Ej44rdnyt7ueSGg9 <—też byłam niedawno…
Czy mam rozumieć, że pojechaliście rowerami zdobywać Berlin? 😉
U nas wreszcie 18c, ale wiatro od morza, pardon, jeziora, więc chłodniej.
Jutro święto – u nas to taki Dzień Zwycięstwa, albo jak kto woli – urodziny królowej Wiktorii. Stawiam dolary przeciw orzechom, że wkrótce to się zmieni.
No i mamy długi weekend – jak w każdym miesiącu 😉
No, jak – kto sie ruszy ten przegral?
Pepegor uruchomił maszynerię jak na OIOM-ie, w celu podtrzymania życia blogowego 😉
Też to robiłam wielokrotnie.
Zaczyna być wiosennie, Kanadyjczycy jak zwykle karnie odpowiedzieli na apel, żeby dla dobra pszczółek (ale nie tych z polskiego „Ula”!) w maju nie kosić trawy. Ale mlecze przekwitły, więc już dzisiaj słyszę kosiarki. Poza tym mocno czuć w powietrzu konwalie (to nasze, z Górki) oraz w okolicy bzy.
Kulinarnie coś z zamrażarki, bo mi się nie chce gotować – będzie gulasz z ziemniakami + marynowana dynia.
Książkowo – „Bieg po linie” – rozmowy z Jerzym Stuhrem, oraz „Prezydent” – rozmowy z Aleksandrem Kwaśniewskim. Obie godne polecenia, u Stuhra więcej sztuki, troszkę mniej polityki, u Kwaśniewskiego dużo polityki, dużo o kuluarach, ale nie jest to książka plotkarska. Zwłaszcza w świetle ostatnich dni jest to ciekawa pozycja.
W kinie nie byłam od dawna, ale czekam na „Killers of the Flower Moon” Martina Scorsese, nie wątpię, że warto obejrzeć.
No i po świętach już dawno….
Ostatnio czytam więcej reportaży; teraz ” Na marne” Marty Sapały/ wyd. Czarne/
https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/na-marne – jak najbardziej o jedzeniu, ale tym wyrzucanym. Bardzo ciekawa lektura.
Książki z wydawnictwa Czarne są godne polecenia, jeszcze nie trafiłam tam na coś nieciekawego.
U nas święta dalej trwają, teraz obchodzimy Pfingsten, czyli Zielone Świątki, w niedzielę i poniedziałek, dzieci mają jeszcze wtorek wolny od zajęć szkolnych.
Jak przyjechałam 40 lat temu to nie wiedziałam co to za święta i z jakiej okazji.
Też czytam głównie reportaże i wspomnienia, kryminałów już nie czytam ani nie oglądam, za to książki kucharskie chętnie.
https://www.youtube.com/watch?v=KaOC9danxNoi
https://www.youtube.com/watch?v=vE6lrtYNaY8
Zaczął się sezon truskawkowy. Wprawdzie jadłam już truskawki na spotkaniach towarzyskich, ale dziś po raz pierwszy kupiłam je na straganie, po 16 zł za kg; jak na początek nie tak drogo, cena już trochę spadła, ale dużych spadków nie spodziewam się. Smaczne. Pochodzą z południa kraju, pod koniec sezonu będą tutejsze kaszubskie. Ale nieprędko. Poziomki dopiero kwitną.
Niedawno pisaliśmy o smardzach. Wtedy tylko teoretycznie, a od około 10 dni mam własnego, który wyrósł na ubiegłorocznej korze rozsypanej na ziemi. Tylko jeden, ale okazały. Nie będę go zrywała, miło się na niego patrzy, a powtórki w przyszłym roku nie będzie, bo to jest atrakcja jednorazowa.
Koło mnie w Warszawie truskawki po 18 zł.
U nas (dawno temu w Polsce) sezon truskawkowy zaczynał się w czerwcu – mieliśmy poletko i z rana, zanim do szkoły, nleżało dojrzałe wyzbierać na sprzedaż, a po szkole dalej. Totalna opresja przez rodziców, prawda?
ALE – byłyśmy za te zbiory opłacane (złotówka od kobiałki), bo to był spory kawałek ogrodu. W ten i inny sposób uzbierałam sobie na 3 tygonioowy obóz harcerski w okolicach Pasymia.
Byli czasy!
Książki.
U mnie z życiu, odkąd nauczyłam się składać literki do kupy, zawsze książki istniały, a teraz tym bardziej, bo jako emerytka mam mniej zajęć.
Pandemię przeczytałam około 600 książkami – jedna na dzień!
Owszem, zdarzają nieudaczne książki, ale jest wiele dobrych, z przyjemnością się czyta.
Nic chyba w moim życiu nie wygra nad książkę, niech to
będzie ebook, ale dalej czyta się jak książkę!
Powtarzam pytanie – kto był na Targach Książki? Ja nie mogę co roku…
https://photos.app.goo.gl/PXUgTvrIkJ9JMIVt1
Do mieszkancow US,
Łososie z Copper River na Alasce sa juz w sklepach Costco. Caly filet, tzn połowa ryby bez kosci kosztuje $12.99 za funt. Ceny sa rozne w roznych stanach.
Smacznego.
Łosos z Copper River ma bardziej intensywny kolor i zawiera wiecej tłuszczu. Tluszcz nadaje specjalny smak ryby. Ten łosos jest dobry do wędzenia.
Copper River salmon migruja w wodzie o niskiej temperaturze stad wieksza zawartosc tłuszczu.
Cena jest za lososia odmiana sockeye. Odmiana chinook kosztuje dwa dolary więcej za funt wagi.
Orca,
we wspomnianej książce ” Na marne” nie mogło oczywiście zabraknąć informacji na temat gleaning, czyli zbierania tego, co zostaje na polach. To jeden ze sposobów na niemarnowanie żywności. I od razu moje skojarzenie z Twoimi informacjami o różnych ofertach zbioru owoców i warzyw. U nas skala tego zjawiska jest raczej niewielka, a szkoda. Zresztą w mojej okolicy nie ma większych obszarowo upraw .
Warszawa ma tych targów książki sporo. Przypominam sobie, że w tym pamiętnym 2010 roku sąsiadowały ze sobą dwa takie wydarzenia. W targach w Pałacu Kultury brała udział Monika Szwaja, a Gospodarz miał prezentować swoje książki w tych drugich targach. Ale towarzyskie spotkanie przy tej okazji było niezapomniane. Sporo nas wtedy było.
Książek kupuję teraz bardzo niewiele. Główne źródło to biblioteki, zwłaszcza że książki można sobie rezerwować, albo zgłaszać swoje sugestie co do zakupu nowych książek dla biblioteki. Tak jest przynajmniej u nas. No i trochę książkowych prezentów a także wymiana sąsiedzka i koleżeńska.
Krystyna,
Ciesze sie ze gleaning zdobywa popularnosc. Masz racje ze to jest dobra metoda oszczedzania zywnosci.
Rok temu mielismy malo mozliwosci na owoce. Wiosna byla zimna i drzewa nie produkowaly owocow. Za malo na wlasny uzytek a do rozdania nic nie zostalo. Mam nadzieje ze ten rok bedzie bogatszy w zbiory 🙂
Orca,
do nas nie docierają wasze łososie – no, może gdzieś w sklepach w Toronto czy Montrealu, u nas króluje łosoś atlantycki (ma bliżej!) i właśnie sprawdziłam w osiedlowym sklepie cenę – 24.50$ za kilogram. Czyli tylko centowo tańszy, a czy lepszy? Nie wiem. Wstyd powiedzieć, na obiad była pizza, ale naprawdę znakomita.
A propos książek, zauważyłam, że dość znacząco zdrożały te internetowe wydania,
a przecież „drukowanie” ich jest dość proste i nie wymaga papieru!
Dlatego ja od jakiegoś czasu, królowa promocji”, łowię wydawnictwa promocyjne, no chyba, że muszę mieć natentychmiast, jak wywiad z Kwaśniewskim czy Stuhrem,
Poza tym dzielę się (sporo wydawnictw pozwala i drukuje to na pierwszych stronach) z dwiema biednymi nauczycielkami i jedną emerytką. Bardzo mi się ta „łaskawość” wydawnictw podoba.
Powiem, co czytam ostatnio – nie ma się czym chwalić, ha ha ha… Piotra Krysiaka, jest to zbiór reportażowy, wielki świat, luksus jachtowo-miejscowy (Cannes, Paryż, Ibiza i te rzeczy – Dubaj raczej nie, bo tam żony książąt pomieszkują…)
Rozrywka znakomita, chociaż z czasem nudnawa. Ale doczytam 😉
Alicja,
Wydaje mi sie ze nazwa Atlantic salmon to odmiana lososia, ktory plywa w Pacyfiku. Tak jak jest sockeye, chinook, coho i kilka innych. Ktos dociekliwy moze to sprawdzic. Nie wiem jakie odmiany lososia zyja w Atlantyku. Na pewno jest ich kilka.
Spojrzalam na strone Pike Place Market w Seattle. Oni wysylaja (rowniez surowe) tylko po calym kraju.
Ciekawe czy restauracje w Vancouver otrzymuja Copper River salmon.
Atlantyk to nie Pacyfik, więc…
U nas jest taka rzeczka Ottawa River, i bywają tam atlantyckie łososie, które przypływają tam umierać.
https://www.reddit.com/r/OttawaFishing/comments/n4uari/salmon_fishing_ottawa/
Daleko odbiegając od tematu wyższości łososia z Pacyfiku nad tym z Atlantyku i na odwrót, oraz czy ten z Pacyfiku to na pewno ten atlantyckim zwany… Nie znam się na łososiach, a wszystkich ich mi szkoda. Wiem jak się je łapie. 🙁
Usłyszałem za to przed chwilą coś, co mnie poruszyło do głębi mej duszy….
https://www.youtube.com/watch?v=dxIFho9ZpAY
Wczoraj kupiłem bilet do Polski, w niedzielę będę tam, gdzie być powinienem….
Dobranoc 🙂
PS Poszedłbym tam przy okazji na dorsza z Bałtyku, ale ich już prawie nie ma. 🙁
Nie ma dorsza, nie ma sledzia i tak dalej.
Coś musimy jeść
Żebyśmy się niewiadomo jak przedstwiali – jeś musimy
i
PS 2
Wyjaśniam tylko, że głównym tematem mojego wpisu jest Kryszak. Myślałem, że to oczywiste i najważniejsze.
Nie czas żałować dorsza, gdy płonie wszystko wokół nas, chociaż dorsz i łosoś w innych okolicznościach bardzo ważne są!
A ja jestem już jakiś czas tutaj, gdzie chcę być i jestem zadowolony ze mogę uczestniczyć w wielu analogowych spotkaniach różnorodnej społeczności z całej planety.
W takiej zorganizowanej formie trwa toto już od połowy 90’tych lat. Odbywa się zawsze w okresie zielonych świątek i dlatego kojarzą mi się te święta z uśmiechem i tańcem i z całą paletą kolorów bez ponurej satyry 😛
Po dość długim okresie kulturalnej abstynencji chłodnie moja dusza wszystko co się tutaj teraz w Berlinie dzieje. Dnia nie starcza na wszystko. Powroty do domu odbywają się już przy blasku księżyca i gwiazd.
Grubo po północy około drugie w nocy ścieżki rowerowe są jeszcze mocno nasycone takimi jak ja.
Nic dziwnego że śpię do południa.
Dzień dobry 🙂
Po 24godzinach ale trafiłem na wpisa z którym jest mi po drodze.
Tak właśnie jest jak pisze Krystyna „można zgłaszać swoje sugestie co do zakupu nowych książek dla biblioteki.”
I to jest to. I Krystyna i ja jesteśmy tymi którzy kształtują profil czytających i korzystających z usług biblioteki.
W mojej digitalowej, można wszystko robic to co robi się w analogowej oprócz tego że nie trzeba dźwigać książek w te i nazad do biblioteki. Wystarczy parę kliknięć i już wiadomo czy będę czytał to na co mam ochotę w danej chwili.
W mobilku jest jeden schowek gdzie mieści się z 60 do 70 pozycji ale jest on zarezerwowany dla wiernych czytaczy wymysłu Johannesa Gensfleischa, zwanego Gutenberg. O tym że tablet jest zawsze pod ręką i bardziej poręczny niż drukowane wszyscy wiedzą oprócz Przyjaciela 🙂
A dodatkowym atutem jest to, że nie trzeba mieć przy sobie szklanki z wodą by moczyć palec przed zmianą kolejnej kartki 🙂
bezdomny,
nie trzeba szklanki wody, trzeba kupić sobie Blattwender Fingerhut firmy Läufer.
Salmon po polsku to łosoś, Orca.
Są z Pacyfiku i z Atlantyku, a w Europie spotkałam się z hodowlanym łososiem z Morza Północnego. Wszystko pyszne – my lubimy ryby 🙂
A teraz coś, kto mi podesłał, trochę się waham, ale ostatecznie chodzi mi tu o moją ulubioną, niedawno odeszłą Tinę Turner. Dla osób o mocnych nerwach:
NA SĄD BOŻY POSZŁA TINA TURNER, OWA DAMULKA, PANI MARYLA RODOWICZ, KSIĄDZ WOŹNICKI BARANOWO – YouTube
to trzeba poszukać na youtubie, pardon!
https://www.youtube.com/watch?v=-jh5AmqhjmI
Zwymiotowac mozna.
Ano. Przepraszam, że nie uprzedziłam 🙁
pepegor – zwymiotować? Ależ po cóż szkodzić sobie dodatkowym niesmakiem? Fizycznym.
Moja logika nie podąża za słowy oraz czynami jakie ten stan wygłasza i wciela w życie. Ciekawam kiedy przysłowiowy „miecz” obróci swe ostrze…
Przybyliśmy do stolicy równo tydzień temu. Późnym wieczorem. I praktycznie od środy jesteśmy unieruchomieni z uwagi na jakieś paskudztwo jakie nas dopadło.
A że męczący katar połączony z bólem gardła i uszu, a także głosik (bynajmniej nie jazz’owy) natrajają mnie agresywnie, pozwolę sobie na niewielką dygresję w temacie książek:
dywagacje co jest lepsze, wydawnictwa tradycyjne czy e-booki przynależą do cyklu słynnych wykładów z Mniemanologii Stosowanej prowadzonych przez prof. J. T. Stanisławskiego pod wspólnym tytułem „O wyższości Świąt Wielkiej Nocy nad Świętami Bożego Narodzenia”.
Zamknijmy ów powracający temat prostym stwierdzeniem: takiego porównania nie da się przeprowadzić. W zależności od sytuacji czy osobistych preferencji każda forma jest dobra i zależy tylko i wyłącznie od odbiorcy.
Idę na wodę (b. ciepłą!) z miodem oraz cytryną, a potem „fik” do łóżka. Dobranoc.
Ależ da się – ebook mieści się w czytniku (kindle może pomieścić ok.10 000 książek), Łatwy do zabrania w podróż, a pobrać książki możęsz natychmiast po zapłaceniu 🙂
Same plusy!
Natomiast książki żywe – nie mam już mniejsca na nie.
Do gorącej wody dodałabym posiekany imbir i odrobinę miodu.
Możę to alergia???
Echidno, to podobne zarazy mieli ostatnio małżonek i przyjaciółka, coś krąży.
A co do książek masz rację każdy czyta jak lubi , albo musi 🙂
Nieee Alicjo, żadna woda z czymś tam.
To już nie jedyny przypadek 🙁
Virus rozsyła niewidzialne a szkodliwe substancje. Czas na zorganizowanie pielgrzymki by duszę virusa z szacunkiem uspokoić. Znam paru szamanów i za pewną opłatą podejmą się tak odpowiedzialnego zadania
Alicjo-Targów Książki nie odwiedzam już od dawna, jako że nie odczuwam takiej potrzeby. O tym co warto przeczytać dowiaduję się z internetu albo z naszego bloga, są to zawsze cenne i ciekawe podpowiedzi 🙂 Nasze niegdysiejsze wizyty na targach były raczej niezwykle miłym wydarzeniem towarzyskim niż czytelniczym, ale jest to oczywiście moje zdanie. Za czasów nieboszczyki komuny targi miały zupełnie inne znaczenie, bo pozwalały po prostu kupić dobre książki.
Echidno-życzę Wam rychłego powrotu do zdrowia i daj znać, kiedy będziecie w dobrej formie, gotowi na spotkania towarzyskie.
Nowy- śledzę oczywiście to, co dzieje się w polskiej polityce, jak niewątpliwie wszyscy bywalcy tego miejsca. Wybieram się ze znajomymi na marsz 4 czerwca, ale poza tym codzienne życie toczy się swoim torem i nie sposób o tym nie rozmawiać, również na blogu.
Krystyno-w ubiegłym tygodniu zrobiliśmy z moimi kuzynami turę po okolicach bliskich Twojemu sercu. Nie odezwałam się do Ciebie, jako że grupa wycieczkowa była kilkuosobowa i w naszych wędrówkach było sporo improwizacji. W takich okolicznościach trudno byłoby umówić się na jakiś konkretny termin, co mam nadzieję zrozumiesz i mi wybaczysz. W każdym razie pomachałam do Ciebie serdecznie przejeżdżając przez Rumię 🙂
Może Ty oraz inni Blogowicze będą mieli ochotę zerknąć na te piękne rubieże:
https://photos.app.goo.gl/vpW9bUbEW3PbCDdCA
Danuśka,
w niedzielę 21 maja byliśmy w Pucku, ale przed południem, więc wędrowałaś moimi śladami m. in. alejką wzdłuż zatoki z tymi pięknymi starymi bukami 🙂
Puck ostatnimi czasy bardzo poprawił się pod względem gastronomicznym, ale ” U Budzisza” nadal można zjeść ryby.
A wracając z Pucka zboczyliśmy do Rzucewa.
Z wszystkich odwiedzonych przez Ciebie miejsc nie znam tylko Sławutówka.
Cieszę się bardzo, że odwiedziłaś Wejherowo i mój ulubiony park.
Piękną mieliście wycieczkę i pogoda dopisała. A zdjęcia jak zwykle świetne.
Ładne te Kaszebe. Ze wszystkich miejsc znam tylko fokarnię w Helu (i Panią Kierowniczkę”), no i drogę tamże przez cały Półwysep.
Szkło piękne… i pałace 😉
Taki piękny maj, a Echidna uziemiona. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
A jeśli chodzi o książki, to tak jak Danuśka, korzystam z podpowiedzi blogowych, opisów internetowych a zwłaszcza zamieszczanych opinii czytelników.
Miałam ugotować na jutro zupę jarzynową, ale mąż poprosił o rosół, bo dawno go nie było. Ochłodziło się, więc niech będzie rosół. Latem go nie robię.
Danuśka 15:17
Patrzę, patrzę, czytam, czytam i nie mogę zauważyć nic nagannego w moim wpisie.
Dlaczego wiadomość o Marszu jest gorsza od innych wiadomości. Ja tym żyję, dla mnie występ Kryszaka jest nieporównywalny z występem jakiegoś obłąkanego, głupiego księdza przemawiającego do sobie podobnych, bezmyślnych słuchaczy.
Dla mnie Marsz w tej chwili jest najważniejszy, nie rozumiem dlaczego mam to chować w sobie.
A poza tym robisz ładne zdjęcia i zawsze stanowią one jakąś całość, którą chcesz pokazać.
A jeszcze poza tym chwali Ci się bardzo, że idziesz na Marsz.
Krystyno-park w Wejherowie jest rzeczywiście wspaniały i bardzo się cieszyliśmy ze spaceru po jego alejkach. Żałowałam tylko, iż nie mogłam spróbować tamtejszej kawy, bo kawiarnia była niestety zamknięta.
Wszystkie odwiedzone przez nas miasteczka zainwestowały wiele funduszy( w tym europejskich) w tereny rekreacyjne. Doprawdy miło spacerować dopieszczonymi w każdym szczególe deptakami w Pucku czy na Helu, a poza tym… maj jest wszędzie piękny 🙂
Nowy- ja nie napisałam, że nie możesz pisać o Marszu i absolutnie nie widzę nic nagannego w tym, iż o tym napisałeś. Wydaje mi się jedynie, że to Ty nam zarzucasz, że piszemy na inne tematy. Wszyscy doskonale wiemy, że polityczne losy Polski leżą Ci na sercu i ten fakt jest niezmiernie chwalebny.
Dziękuję za miłe słowa o zdjęciach, Kaszuby po prostu dobrze się fotografowało!
Mam w domu kilka serwet haftowanych na Kaszubach. Dominuje niebieski kolor ale jedna ma polaczone zolte kolory. Piekny prezent. Nie klade tych serwet na stole. Sa zbyt piekne aby ryzykowac plamy.
Jadac droga przypomnialo mi sie ze teraz jest sezon na kwitnace rododendrony. Kwiat symbol stanu WA to Pacific rhododendron. Kwiaty sa koloru rozowego. Pacific rhododendron rosnie dziko w wielu miejscach i jest szczegolnie widoczny przy drodze. Piekne krzewy.
https://en.wikipedia.org/wiki/Rhododendron_macrophyllum
…prawie… 😎
nasz rodek też zakwitł, co jest o tyle fajne, że rok temu o tej porze był piętnastocentymetrowym malutenieństwem 😀
<a href="https://photos.google.com/share/AF1QipNWlmoj_JOeZJJb2fbFjdGV80KLtHX_2rh0y9MIcrCe8iD9HDD4B2j9Ct9zm5yu0w/photo/AF1QipNtB1dbL9j7dq19e2F5d29u2KHDuQ4X8r274wOx?key=c2pxbUdCU0RjUnZlc2tjbVplVE1KcGk1SE5KYkd3"…nasz… 😳
Moje rododendrony przekwitły na czerwono i dojrzewały na żółto ale ponad pół roku temu 🙂
Jadłem owoce rododendrona i szczerze przyznam ze nie powalają smakiem. Zaciągają trochę surowym ogórkiem.
Ale jak kiedyś pisała Orka, każdy dzień jest dobry na lufe tequili, to można i rododendrona, z braku ogórka, na zagryche 🙂
O tutaj są moje rodo….
https://photos.app.goo.gl/5KfDvwNYRwaDY8CUA
U mnie przekwitają bzy i fiołki, a kwitną kasztany i wszelkie „rajskie jabłka” i tym podobne krzewy.
Bezdomny,
do tequili limonkę! Ale jak powiadasz, że ogórek dobry, to ja za.
Orca,
też mam przepiękny obrus lniany, w naturalnym szarawym kolorze pięknie wyszywany, nie wiem, jaki to jest haft (poszukam) – zakładam go na specjalne okazje i proszę gości, żeby się nie przejmowali, bo natychmiast po jedzeniu, jeśli coś „skapnie”, usuwam plamę. Wszystko można usunąć, byle szybko. Nie chcę trzymać takiej piękności w szafie – podobnie jak uważąm, że podłoga jest do chodzenia i proszę, żeby nie zdejmować butów. Tym bardziej, że podłoga drewniana i tylko mały dywan.
Wracająć do obrusów, mam też piękny lniany obrus „wigilijno-wielkanocny”, biały, wyszywany białym haftem i z tym nie ma problemu, bo nawet jak coś się poplami, to można użyć wybielacza, jako że jest cały biały.
Życzę pięknej pogody w niedzielę i proszę o zdjęcia!
https://www.haftkm.com/piekny-recznie-haftowany-obrus-haft-kaszubski-,p405
A jakże, mam niedokładnie taki sam, ale bez wątpienia haft kaszubski, bez serwetek – szary. Ręcznie haftowany – to na pewno, bo ja się na robocie ręcznej znam. Kupiłam lata temu w kłodzkiej Cepelii.
A ten biały – to był haft makowski i kupiony był w Makowie Podhalańskim!) – dokładnie taki mam:
http://naludowo.pl/kultura-ludowa/rzemioslo-ludowe/haft-makowski-makow-podhalanski-makowianka-wzory-historia-obrusy.html
Najlepszego!
https://photos.app.goo.gl/gkbrV2HxHvtFDtTu6
A Owczarek popełnił z okazji wiadomej wierszyk …poniekąd kulinarny…
https://owczarek.blog.polityka.pl/2023/06/01/zakochany-sledz/
😎
A ja skończyłam właśnie świetną książkę Mariusza Urbanka „Genialni.Lwowska szkoła matematyczna”, każdy o niej słyszał, nawet taki matematyczny matołek jak ja. Chyba nikt tak świetnie nie opisał tej bandy pasjonatów, jak Mariusz Urbanek, mój ulubiony autor biografii znakomitych postaci. Bardzo polecam, nie trzeba nic o matematyce wiedzieć, bo ona tu nie jest ważna, ważne są postaci i zdarzenia.
Znakomicie napisane.
Rio Odra 🙂
https://photos.app.goo.gl/RXopiYgxPeKtZKkC8
A współrzędne, bezdomny?
Bo Odra sporą rzeczką jest..
Za moich czasów dawnych była też taka choroba, odra. Ale mnie było bliżej do Nysy Kłodzkiej. Mimo to zachorowałam na odrę w 4 klasie podstawówki 🙁
Z całą klasą Gapcio wczoraj
powędrował do doktora.
Doktor z trąbką, cały biały,
rzekł: – Rozbieraj się mój mały!
Jak to bywa u lekarzy,
Długo Gapcia mierzył, ważył ,
Pukał, stukał, patrzył, słuchał,
Nawet zajrzał mu do ucha.
Spytał :- Przechodziłeś odrę?
Smyk wytrzeszczył oczy modre,
Bo się zdziwił niesłychanie,
Gdy usłyszał to pytanie.
Po czym odpowiedział krótko
– odrę przepłynąłem łódką-
i zrozumieć nie mógł tego ,
czemu doktor śmiał się z niego.<<
Niestety, nie wiem, kto był autorem 🙁
To było w latach 60-tych ubiegłego wieku
Proszę bardzo Alicjo 🙂 oto i one
52,2435393, 14,7069202
Mam nadzieję ze jestem pomocny 🙄
Jeżeli tak – – > na naciśnij jeden
Jeżeli nie, to nie daj tego poznać po sobie 🙂
Moje miasto to Wrocław, ale….
https://www.youtube.com/watch?v=ePNUSmH3dMI
Zara się zabiorę za, bezdomny 🙂
Alicjo, nie szukaj nas tam.
Jesteśmy już w drodze do twojego miasta. Tak szybko tam nie dotrzemy bo trochę się skomplikowało.
Sama popatrz na obrazka.
https://photos.app.goo.gl/xdVn4r574oxU5mMH6
Na tego proma nie wjadę bo bym zostawił na nim trochę mobilka.
Jutro poszukam alternatywnej drogi. Póki co stoimy na skarpie i mamy też fantastyczny widok i jest spoko.
Odwiedził nas już nawet właściciel działki.
Nie musimy dzisiaj nabywać tego gruntu by na nim stać 🙂
Możemy podziwiać widoki i zastanawiać się 🙂
Namiary:
52.052691 14.893154
Bezdomny,
coś mi te namiary nie namiarują 🙁 Ale mniejsza, podaj wies czy miasto pobliskie 😉
Wszyscy na Marszu?
Ja też – całe 6km. przy czym zakupiłam płyn, któtrym zamierzamy uczcić uczestników Marszu na całym Globie.
Doszło do mnie, że wesoły mateusz ukrywa się w Toronto…
„Premier Morawiecki przekonuje w Kanadzie, jak jest dobrze, jeśli chodzi o prawa osób LGBTQ+ w Polsce. – Jakby nie widział, albo nie chciał zauważyć tego, co widać w międzynarodowych rankingach i słychać na polskich ulicach. To akurat premier Kanady widzi i zauważa.”
No ale gośsia trzeba przyjąć, na tym polega dyplomacja,,,
Dzisiaj schab pieczony.
Byłam, wróciłam. Takich tłumów nie widziałam. Do metra nie dawało się wsiąść. Do Placu na Rozdrożu nie można było dojść. Ruszyliśmy jak czoło marszu było już na Placu Zamkowym, czyli punkcie docelowym. Było nas podobno pół miliona, cieszę się , że byłam.
🙂
Oglądałam/słuchałam, widać było, że to nie warszawiacy wyszli sobie na niedzielny spacerek.
Pozdrowienia dla wszystkich!
Przy Ambasadzie Amerykańskiej pod flagą USA, flaga tęczowa 🙂
Brawo!
By
Melduję, że też byłam. A było nas tak dużo, tak gęsto, że chociaż z mojej najbliższej rodziny były w tym samym czasie na Placu na Rozdrożu jeszcze dwie grupy, to nie udało nam się spotkać i w różnym czasie dotarliśmy do punktu docelowego. Mam nadzieję, że wszyscy dotrzemy do celu.
Podobno „sporo ludzi zjechało się w niedzielę do Warszawy z intencją zaprowadzenia dzieci do ZOO”. No i ogólnie pochodzić sobie po Stolicy, bo ładny, słoneczny dzień..”, wicie, rozumicie…
Jak wraz czytam książkę Ewy Winnickiej i Cezarego Łazarewicza „1968”.
Dla wielu z was są to rzeczy oczywiste, ale niekoniecznie dla mnie, z rubieży południowo-zachodniej, gdzie przysłowiowe psy d… szczekały, telewizor owszem w domu był, ale pamiętacie, co telewizor nadawał (dzisiejsza TVP chyba wyprzedziła tamten standard).
A zresztą – człowiek miał wtedy 14 lat i pasał krówki, dziwne tylko było, że pewnego razu przetaczały się hordy wojska i cała zbrojownia (czołgi itp) na pobliską granicę z Czechosłowacją. Podobno Niemcy chcieli zagarnąć i tak dalej…
Teraz nie udałby się taki numer, bo „te internety” się tam rozpasały, że wieść niesie lotem błyskawicy.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich wczorajszych spacerowiczów 🙂
Wczorajszy spacer bardzo udany 🙂 Atmosfera wśród spacerowiczów wspaniała, a pomysły na hasła bywały ciekawe i zabawne. Na trasie przemarszu trafiły nam się dwie osoby z przeciwnej.
https://photos.app.goo.gl/HxvDNpwg2saQN12G9
Dzięki, Danuśka.
Zdążyłam już zebrać sporo haseł z wczorajszej wycieczki do ZOO, które wkrótce umieszczę w moim zbiorze pod tytułem „Polityka”. Najnowsze – na dole.
Danuśka – czy mogę wykorzystać kilka Twoich? Wkurzony kot jest świetny 🙂
https://photos.app.goo.gl/zoe54WQwTrjJLNZZ7
Zauważyłam też Klonowy Liść Kanady!
https://photos.app.goo.gl/HV7QiwrzNcm52HtQ8
Już wykorzystałam 🙁
No ale są świetne!
Spora ta Twoja kolekcja Alicjo.
Tak, Alicjo, oczywiście wykorzystuj.
Spora – same się podsuwają…. Dzięki, Danuśka.
Dzisiaj poranek trwał i trwał, tak w zawieszeniu, czekam, kiedy się wreszcie rozjaśni, a tu ciągle tam samo – ani ciemno, ani całkiem widno.
Jesteśmy spowici w pomarańczowo-burą chmurę dymów, które dotarły do nas z palących się lasów w Quebecu, na północy. To jest dobre kilkaset kilometrów stąd, a nawet dalej, ale zapach dymu nie pozostawia wątpliwości. Nie ma żądnych naturalnych zapór (góry wysokie!), żeby to powstrzymać. Telewizornia utrzymuje, że w Ottawie jest jeszcze gorzej.
Nic, tylko siedzieć w domu i czytać. Przy zamkniętych oknach.
Alicjo-podrzucam jeszcze do Twojej kolekcji: https://tiny.pl/cxczj
Niezłe były też hasła:
Czas zmienić PiS-ownię
Tylko kota żal!
Starsza pani pozna nowego prezydenta
Zabierzcie mu długoPiS
Jako że nie tylko polityką człowiek żyje zachęcam wszystkich tych, którzy są teraz albo planują przyjazd do Warszawy w najbliższych czasie do odwiedzenia tej wystawy. Obejrzałyśmy ją w poniedziałek wraz z moją kuzynką z Gdyni, aż żal było wychodzić!
https://artboxexperience.com/program/immersive-monet-the-impressionists
Po strawie dla ducha można zając się strawą dla ciała, jako że dookoła mamy zagłębie gastronomiczne. Ciekawą opcją jest restauracja libańska z tarasem na dachu i okazałym widokiem na miasto z tegoż tarasu:
https://foodservice24.pl/artykuly/262905,amar-beirut-w-fabryce-norblina-libanskie-przysmaki-na-trzech-kondygnacjach
Alicjo 🙂
Poznajesz tego rowera 🙄
https://photos.app.goo.gl/NtDod7gxkwXoaUgj6
Rower tak – miasta nie…
Nadal nie ma czym oddychać, dobrze, że chociaż wiatr powiewa.
Z lektur – lekką i przyjemną, wspomnieniową „Wyśpiewam wam więcej” Urszuli Dudziak. Pierwszej części „Wyśpiewam wam wszystko” jeszcze nie czytałam.
To, masz tak samo jak ja 🙂
Też nie poznaję tego miasta. Nie byłem tutaj parę dziesięcioleci żeby nie powiedzieć pół wieku temu.
Było tutaj dla mnie dość przestrzennie. Dziś jest jeszcze na co popatrzeć z przyjemnością. Pięknie zaprojektowane a dziś dostosowane na wysokim poziomie dla potrzeb mieszkańców.
Zrobiłem 40 km rowerem po mieście. Naturalnie ze jeszcze wszędzie nie dotarłem. Jutro kolejne ścieżki no i kolejne przystanki w ciekawych miejscach. No i nareszcie są tutaj bary. I na dodatek otwarte. To cieszy bo przez ostatnie dni nie spotkałem żadnego. A przecież są to tak bardzo potrzebne miejsca, chociażby do wymiany spostrzeżeń z innym ludziem.
Mógłbym jeszcze dużo pozytywnych uwag o tym miejscu punktować i było by to zgodne z tym co widzę i czuje
To jeszcze zdradź miejsce, bezdomny 😉
Danuśka,
lubię psy i dlatego to hasło mi nie pasuje. Natomiast zgadzam się co do zmiany PiSowni. Najwyższy czas.
Podoba mi się też idea pójścia za ciosem – Poznań, Wrocław, Kłodzko… i pewnie po drodze coś jeszcze.
Niebieskie kółko nad Odrą to miejsc gdzie nocujemy 🙂
https://photos.app.goo.gl/SbUxCvPzPXfPpWGW9
https://www.youtube.com/watch?v=vw_a9LuWvE8
Aha!
Pozdrówcie Wrocław od nas – będziemy tam zaniedługo 🙂
Tymczasem my się tutaj dusimy od dymu. Przeszłam się dzisiaj Za Róg, wiaterek trochę powiewał, słońca ani-ani, bo niebo ciągle przydymione, ale oddychało się nieco lepiej niż wczoraj.
Dopiero teraz czuję drapanie w gardle i jakby mi ktoś w klatę przywalił solidnie, ciężko dychać. W dzienniku NBC (amerykańskim) podali, że ta chmura dymu sięgnęła po Florydę. Pożarów na północ od nas jest dziesiątki i tego nie da się zatrzymać tak prosto. Kraj wielki, zasoby ratownicze małe, podobno przyjechały do nas nawet jednostki p/pożąrowe ratownicze z RPA (!).
Nie wygląda to dobrze.
Skąd te pożary? Co roku są – a susza im sprzyja. Tu piorun strzeli, tam coś innego i dzieje się.
Podobno nigdy czegoś takiego w historii nie zanotowano.
https://apnews.com/article/canada-wildfires-air-quality-8af805b127ba4d4f5933463cf8fdc746
Tutaj też jeszcze unoszą się kłęby dymu nad koronami drzew. Rano kiedy udawałem się na przejażdżkę rowerową Wrocki maszerowały niczym w procesji w kierunku terenów zielonych. Uzbrojeni w jednorazowe grile. Większość noszonych siatek wydawały szklane dźwięki.
Po 50km rowerowania poczułem suchoty. Zaprzystankowalem w pierwszym lepszym barze. Tłoku nie było ale wszystkie stoliki obsadzone.
Towarzyszka od browar też jeździ rowerem. Ma appke w telefonie na miejskie rowery. Pierwsze dwadzieścia minut jest za friko. I to wystarcza by dotrzeć we Wrocławiu do celu. Ale to nie wystarcza by spalić odpowiednią ilość kalorii.
Za pomocą appki w telefonie daje się zlokalizować gdzie znajdują się nieprawidłowo odstawione rowery. Za odprowadzenie do „portu” takiego rowera konto w appce wzrasta coś około jednego złotego. Ona robi to dla sportu i chodzi z buta po opuszczone rowery i dobija nimi do „portu”. Robi parę rejsów dziennie.
Spodobała mi się ta idea ruchu na świeżym powietrzu. Przegadaliśmy wspólnie dwa browary. Wrocki mają świetne pomysły 🙂
Już są 🙂
na dodatek są słodkie, są chrupiące, są wspaniałym orzeźwiaczem w taki upalny letni dzień jak dziś 🙂
Nie wiem po ile 🙄
Tu w arboretum Wojsławice z drzewa czereśnie można zerwać do konsumpcji. Nie są to żadne ogromne stare drzewa na które trzeba się wspinać tak jak dawno dawno temu pisała nemo. Tutejsze drzewa nie nadają się do wspinaczki. Są niskie i są znakomicie prowadzone i wystarczy sięgać po owoce wyciągniętą ręką, czasami stanąć na palcach by zerwać te najbardziej dojrzałe, nagrzane słońcem 🙂
Też mamy czereśnie, ale chyba nie takie znakomite, bo prosto… ze sklepu i na pewno z południa kontynentu, bo tu jeszcze za wcześnie, ale już tanie. Nie, nie są nagrzane słońcem, znam różnicę!
Z zakamarków pamięci mi się kojarzy, że czereśnie w Polsce południowo-zachodniej (nemo podobne tereny) pojawiały się na koniec roku szkolnego, czyli pod koniec czerwca, oraz owszem, były to stare „poniemieckie” drzewa, na które trzeba się było wspinać i ryzykować upadek. Ale co tam – wspinaliśmy się z sąsiadami jak małpki!
Czereśnia na tym zdjęciu, zaraz za moją głową, sięga dachu owej willi, a nie jest to malutka chałupka. Można się było schować w gałęziach i zajadać, ile wlezie – „starzy” ścigali nas za jedzenie niedojrzałych owoców. Ale że wspinaliśmy się? Nikt się nami nie przejmował, czy pływamy w rzece, czy stawach, czy umiemy… Pokolenie naszych rodziców zakładało, że damy radę. Oni mieli znacznie gorzej (wojna) i dali radę.
A czereśni na Bartnikach dawno nie ma 🙁
https://photos.app.goo.gl/rtHwypBzYQUpotWp6
W czytaniu „Przeboje PRL”, akuratna na tę porę dnia w Polsce:
https://www.youtube.com/watch?v=K_QPk5YCDyY
Dzisiaj drugi dzień bardzo starego festiwalu piosenki w Opolu, nawet bym nie pamiętała, gdyby nie wczorajsza książka – wiecie, że to już 60 lat?
Ja oglądałam od pierwszego do chyba 9-tego, bo nic innego tv wtedy nie nadawała.
https://www.youtube.com/watch?v=VjuyrUnD8t4
Dzisiejsze franty zamiast zajmować się tym, co trzeba, latają rządowym samolotem ze wsi do wsi, aby jednego dnia być na trzech mszach świętych.
A towarzysz pierwszy sekretarz z Nowogrodzkiej nadaje kierunki. Tu być, tam olać.
Dzisiaj pizza, jutro schabowe.
p.s. Jak tylko dało się trochę oddychać (te pożąry i dymy z północy!), to sąsiad stachanowiec, taki zoś-samoś, co od kilku lat buduje na przeciwko po skosie dom, przyjechał i od rana tnie piłą te swoje bloczki betonowe.
Wiatr na nas, chmury betonowe. O hałasie piły nie wspominam, to betka.
Alicjo 🙂
Poniżej koordynaty.
Arboretum Wojsławice
https://photos.app.goo.gl/qgZs3QyomeU9CjWU8
Dziś jeszcze jak na obrazku,
Bezchmurnie 🙂
Bardzo ładnie. Nigdy tam nie byłam, chociaż w planach jest od dawna, niejedna osoba rozsławiała to miejsce. A ja bywam blisko i jak zawsze – o, to blisko, więc następnym razem
U nas ciągle jeszcze czuć spaleniznę, kiedy wiatr zawieje, ale nie ma już dymu w powietrzu. Idę wrzucić te schabowe na patelnię.
Alicja,
Tutaj jest Twój festiwal. Ja czegoś takiego nie oglądam i nie jestem w tym odosobniony. Gratuluję dobrego samopoczucia!
Damian Maliszewski
5 godz. ·
Obejrzałem koncert „Czas ołowiu”.
Kora, Wojciech Młynarski, Grzegorz Ciechowski i inni walczyli z komuną, z władzą, która pałowała i zabijała Polaków. Walczyli o wolność. Wczoraj ulubieńcy TVP, bez wstydu uznali, że wolno im pamięć o tych artystach zbezcześcić.
Zawłaszczyli utwory wybitnych twórców i wykonawców, którzy nigdy nie wystąpiliby na rządowym festiwalu w propagandowej, pisowskiej telewizji. Wytarli sobie nimi swoje pięknie pomalowane twarze, bo jedyne co się tam udało, to makijaż.
Sławku, Kubo, Justyno, ile kosztują wasze sumienia?
10, 20, 30, 50 tys? Miejcie odwagę i powiedzcie nam ile z naszych pieniędzy przytuliliście. Mamy prawo wiedzieć. Powiedzcie, to zorganizujemy zbiórkę i Was po prostu kupimy. Zapłacimy za to, żebyście już nigdy w rządowej nie musieli występować.
Kuba Badach chyba żeby usprawiedliwić siebie przed samym sobą, po występie powiedział:
„Niezależnie od tego w jakich czasach przyszło nam żyć, daję Wam gwarancję, że dla każdego artysty, który staje na tej scenie przed Wami, to jest spełnienie marzeń…”
Drogi Kubo, a kto za te czasy odpowiada, jak nie telewizja, w której wygłosiłeś swoją ckliwą pogadankę? Występowałeś na tej scenie wielokrotnie. Miesiąc temu zaproszono mnie do udziału w tym samym koncercie. I kto jak kto, ale ja mogę powiedzieć, że byłoby to spełnienie moich muzycznych marzeń, bo nigdy w Opolu nie śpiewałem. Kiedyś kochałem ten festiwal i wiele razy jako widz do Opola jeździłem. Myślę, że nie wypada Ci mówić o spełnionych marzeniach, bo swoje dawno spełniłeś. Teraz wystąpiłeś dla pieniędzy i czasu antenowego. Ja odmówiłem. Ty już też mogłeś. Swoją drogą, że też nie wstyd Ci przed teściem.
Ania Rusowicz RUSO Rusowicz powiedziała, że muzyka powinna być ponad podziałami, powinna łączyć, nie dzielić.
Pani Anno, proszę to powiedzieć kolejnej kobiecie, która zmarła na porodówce, bo lekarz bał się rozwiązać ciążę. Bał się, bo telewizja jaką Pani wczoraj wsparła, jest tubą propagandową władzy, która wprowadziła średniowieczne prawo. To prawo, a właściwie bezprawie umożliwia wsadzanie do więzień lekarzy, którzy zdecydują się ratować życie kobietom.
Marcin Sójka zaśpiewał„Jeszcze w zielone gramy”. Ten utwór, na tej scenie, w tym czasie, był policzkiem wymierzonym pośmiertnie Wojciechowi Młynarskiemu i jego rodzinie. Agata Młynarska wiele razy pisząc o obecnej władzy kończyła zdaniem „Jeszcze w zielone gramy”. Pan tego nie sprawdził prawda?
Kasia Moś, ulubienica rządowej TVP śpiewająca „Aleję Gwiazd”, Natasza Urbańska próbująca teatralnie skopiować Korę. Momentami mnie zatykało.
I nie ma znaczenia jak śpiewaliście, wybitnie, czy nie. Choćbyście mieli tam występy życia, staliście się kolaborantami komunistycznej władzy, bo to, co Kaczyński zrobił z Polską i TVP, to głęboka komuna. Wybory jak przystało na komunę, obawiam się również zostaną sfałszowane.
Co najmniej połowa z Was nie istnieje bez TVP. Jak tak dalej pójdzie, w końcu dostaniecie rządowe medale za wierność reżimowej. Ja bym Wam dał jeszcze mundury do tych medali.
Rafał Brzozowski z nagrodą 60 tys. cóż za zaskoczenie…Nie wstyd Wam stać z nim na jednej scenie?
Z wielkim smutkiem patrzyłem na Sławek Uniatowski z którym znam się od kilku lat. Sławku, wiesz…jak człowiek siebie akceptuje, nie robi interesów z tymi, którzy słyną z nieakceptacji i przemocy. Jestem pewien, że wiesz o czym mówię.
Część z Was może ma syndrom sztokholmski, część być może jest niemądra, większość na pewno cwana i pazerna.
Reżim Putina zabija, reżim Łukaszenki zabija, reżim Kaczyńskiego zabija (kobiety na porodówkach, uchodźcy na granicy) Czym więc różnicie się od tych, którzy wspierają Putina i Łukaszankę w ich tubach propagandowych?
Wy wspieracie tubę Kaczyńskiego. Firmujecie sobą obrzydliwe „Wiadomości” i agresywne ataki na wszystkich tych, którzy śmieli się postawić pisowskiej dyktaturze. Zapowiadano Was w „Wiadomościach”!!. Ja bym się spalił ze wstydu.
Występując w tej okrutnej telewizji, która kilkanaście dni temu z marszu opozycji zrobiła antypolski, prorosyjski marsz, telewizji, która nie liczy się z obywatelami, przestaliście być artystami, a staliście się funkcjonariuszami. I bezczelnie bierzecie za to nasze pieniądze, mimo, że się na to nie zgadzamy. Nie zgadzamy się. Wywieście sobie ten komunikat nad łóżkami.
I na koniec słowo do Justyna Steczkowska, która wyskoczyła na scenie z wymownym napisem na koszuli.
Justyno, no właśnie, „myśl samodzielnie”, bo pieniądze i potrzeba atencji dawno przejęły nad tobą kontrolę. Wasze pozorne, jałowe manifesty były obliczone na zachowanie twarzy. Jakoś musieliście poperfumować zapach rozkładającego się truchła, ale to nie były żadne manifesty.
Tak bardzo żałuję, że Kory już nie ma. Powiedziałaby Wam wszystkim co o Was myśli.
Polska kiedyś będzie wolna, ale smród pozostanie. Wiem, że macie to w głębokim poważaniu, bo finansowo jesteście ustawieni na lata. A jak sądzę o to przecież chodziło, prawda?
Alicja,
Pisowskiego festiwalu ciąg dalszy…
https://www.plotek.pl/plotek/7,154063,29857573,skandal-na-festiwalu-w-opolu-organizatorzy-usmiercili-artystke.html#s=BoxOpImg8
W czytaniu „Młynarski. Światowe życie” Marka Ostrowskiego.
Sporo nazwisk, osobowości, anegdot. Sporo też mi się przypomniało, chociaż praktycznie od połowy lat 70-tych, a nawet wcześniej, telewizji nie oglądałam.
Po XXX festiwalu w Opolu Młynarski praktycznie się wycofał – zmiana pokoleniowa, stwierdził, żę o piosence zapomniano, a nastała „dyktatura wyjców” i już nie po drodze mu było ze zmieniającą się formułą imprezy.
Młynarski był mistrzem piosenki, w której każde słowo coś znaczyło, a piosenka była swego rodzaju „muzycznym felietonem”. Fakt, taki był jego styl, a przy tym warto wspomnieć, że pisał teksty dla innych piosenkarzy, niebanalne rzecz jasna.
Ciekawa pozycja dla melomanów, a przede wszystkim dla miłośników wszelkich biografii i tym podobnych wydań.
Nie mam pewności, nie, nie „w temacie Marioli”, tylko chodzi mi o autora biografii – Marek Ostrowski jest dziennikarzem „Polityki”, ale nie widzę, żeby miał tę pozycję wpisaną jako dorobek autorski. Ale podejrzewam, że chyba jest autorem.
Książka wydana w listopadzie ub. roku.
https://www.youtube.com/watch?v=ffKlyghEok4
Alicjo – chodzi o Michała Ostrowskiego – pozdrawiam Nana
O, gapa ze mnie – dziękuję!
Pada 🙁
https://www.youtube.com/watch?v=6DsOH9e04EU
Kochani- dzisiaj odbył się skromny i bardzo kameralny pogrzeb Haneczki. Zgodnie z życzeniem zmarłej Jej ciało zostało przekazane jednej z uczelni medycznych i posłużyło nauce. W ostatnich dniach zwrócono je rodzinie i zgodnie z kolejnym życzeniem Haneczki zostało pochowane w obecności jedynie kilku najbliższych osób. Na cmentarzu w Gnieźnie była dzisiaj Żaba oraz Inka z Lucjanem, osoby najbardziej zaprzyjaźnione z naszą Koleżanką. Żaba złożyła na grobie wieniec w imieniu naszego blogu. Znaliśmy Haneczkę i wiemy dobrze, iż nie lubiła żadnej pompy i przesady. Pamiętacie na pewno dobrze Jej krótkie, ale bardzo wymowne i treściwe komentarze. Haneczko-spoczywaj w pokoju… https://photos.app.goo.gl/dBQz8aNsh4GkDsEJA
Żaba prosiła by przekazać, iż nie oczekuje od nas żadnych rozliczeń za wieniec. Po prostu stwierdziła, iż nie ma takiej potrzeby.
Haneczko , spoczywaj w pokoju 🙁
Zawsze uśmiechnięta Haneczka…
https://photos.app.goo.gl/EN9Pti2eWJ8jhsFT9
Danuśka,
przekaż Żabie podziękowania przy okazji, jak będziesz z nią rozmawiać.
Nasza niezapomniana Haneczka …
To wspaniałe, że Ją znaliśmy.
Niepowtarzalna Haneczka, tak brakuje Nieobecnych …
Nigdy nie widzialem Haneczki, a przeciez znalismy sie blogowo przez lata.
Bardzo zaluje, ale wiele sie dzieje nieodwracalnie.
☹️☹️
Haneczko, ja i Jurek,, wiemy.
Zmiana klimatów. Dziś spacer bez kijków 🙄
https://photos.app.goo.gl/RDUfnBEaAmCBiRv76
Naturalnie 🙂 dalej jesteśmy w Polsce 🙂
Rzut beretem od Wojsławic jest Sobótka: https://www.eryniawtrasie.eu/50545
„W Pacanowie kozy kują
wiec Matołek, mądra głowa,
błąka się po całym świecie,
aby dojść do Pacanowa.”
(K.Makuszyński)
Czyżbyście byli w pobliżu, Bezdomny? 😉
W Sobótce byliśmy niejeden raz, ale nie w Wojsławicach 🙁
Nie Alicjo. Nawet nie wiem gdzie leży Pacanów 🙄
Ale to nie wszystko. Nie wiem gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy 🙂
Pogoda dała ciała, internet też dostaje zadyszek i zapomnieć można o nawigacji.
Poruszamy się na tzw czuja. Tam gdzie jaśniejsze chmury nad nami w tym kierunku sie zmierzamy. 🙄
Kto wie, może i w kółko Macieja jeździmy 🙂
No i jesteśmy w dobrym miejscu 🙂
Na jakimś wzniesieniu z widokową wieżą i dwoma masztami przekazu danych.
Widac było toto z daleka i kierunek był tylko jeden. Dotrzec tam 🙂
Z poprzedniej miejscowości pozostaje w … no może nie w pamięci ale w obrazkach całkiem i niczego sobie obiekt który zwrócił moją uwagę.
Oto i on – – > https://photos.app.goo.gl/5H9vXAAdDYR4AqZV9
Jest jeszcze jeden tyle że odnowiony. Zapodam później.
Alicjo,
Arboretum zdecydowanie warte zobaczenia.
Haneczka…
Haneczka, zawsze z dobrym słowem…
Brakuje ich wszystkich.
Parę beretów dalej: https://www.eryniawtrasie.eu/50646
Milczę ze stolicy bowiem… Ano właśnie. Paskuda pokochała nas do tego stopnia, że nadal trzyma. Podczas wizyty u lekarza pani doktor „pocieszyła” iż mimo medykamentów trzeba być nastawionym na trzy+ tygodnie rekonwalescencji. Niezła perspektywa, na szczęście powoli dochodzimy do normy.
Kolejne „bowiem” dotyczy połączeń internetowych. Firma u której nabyliśmy wiadomą drogą pakiety internetowy i do telefonów komórkowych bardzo nielubi pytania dlaczego. Klientów traktują jak totalnych idiotów i odsyłają do specjalisty IT – no bo: „oni nie są od tego”(?)! Obecnie „siadł” E-mail.
O tempora, o mores!
Stara Żabo – dziękujemy.
Danuśka – zadzwonię do Ciebie.
pozdrowiątka od zwierzątka
echidna
Dziś 🙂
Makaron kujawski
Pesto con Rucola – – > włoskie
Tomaty malinowe – – >z Malikówka
Zamiast śledzia tuńczyk z puszki
Oliva hiszpańska
Całość jak na obrazku
7 minut ciężkiej pracy
https://photos.app.goo.gl/HbyxvYLqPXMfu8j89
Do łykania 🙄 sok jabłkowy nie %owy
przed chwilą też
pesto con rukola
z ogródka 😀
nb, nie wiedziałam, że rukola potrafi tak pięknie przetrwać zimę!
– z ubiegłorocznych krzaczków ciągle odrastają nowe liście, a tegoroczne szybko wykiełkowały, mimo suszy…
nb’, — https://goo.gl/photos/kYtRHwcqoPRbxJAe8 => Ślęża, Sobótka, Bolków, Jelenia Góra, Cieplice Zdrój (dzień pierwszy – doskokowy – karkonoskiego wypadu sprzed 9 lat, Boże Ciało…) 😎
Piersi kurczacze w ostrym sosie curry wylany na ryż (w ryżu seler łodygowy i pory, pokrojone i ledwo-ledwo przyduszone, bo podane na końcu gotowania ryżu).
Bezdomny,
szybkie gotowanie to dobre gotowanie! Podobno najsmaczniejsze są potrawy najprostsze, co niejednokrotnie udowodniono, także na tym blogu.
Ja mam taki odchył, że lubię wiedzieć, gdzie jestem w podróży, poza tym zawsze byłam dobra w geografii 😉 Lubiłam też być pilotem samochodowym, ale tę przyjemność skutecznie zniszczyło dla mnie ustrojstwo pod nazwą GPS. Z drugiej strony, to bardzo przydatna rzecz w momencie, kiedy szukasz konkretnego adresu.
Zwierzątko,
nie macie kiedy chorować, tylko w podróży? 🙄
Szybkiego powrotu do formy życzę.
Z przyjemnością pochodziłam po Dolnym Śląsku dzięki a capelli.
Wędrowcom – Ewie i Witkowi, też zawdzięczam sporo 😉
Dla mnie jest to najbardziej obcykany rejon kraju – wiele schodziłam na własnych nogach w ramach praktyk geolo, oraz z doskoku do takowych Jerzora.
To jest ciekawy teren pod każdym względem. Stare zamki na pewno robią wrażenie, a trochę ich jest. Zabudowa miast typowo niemiecka, to zaliczam na plus.
Nawet w dobrze znanych miejscach można trafić na coś nowego:
https://www.eryniawtrasie.eu/50655
Alicjo 🙂 orientacji można się nauczyć i jak się tego nie trenuje to się oduczasz.
Błądząc odkrywasz coś czego się nie spodziewasz 🙂
Bezdomny,
nie pouczaj mnie, jak się oduczyć 😉
Ewa,
owszem, znamy te tereny 😉
I wiemy, że na zDolnym Śląsku lata temu były winiarnie, podobnie jak w Zielonogórskim. Teraz to odżywa na nowo.
I bardzo dobrze, tylko szkoda, że po drodze tyle się zniszczyło za komuny, żeby „wyplenić” tę niemiecką zarazę. W wyniku Jałty dostaliśmy wszystko do wzięcia, tylko nie wiadomo było, jak się za to wziąć .
A przy okazji, przyjaciel ze wschodu zabrał, co mu pasowało i zniszczył to, czego nie mógł zabrać – przypadek pałacu Marianny Orańskiej w Kamieńcu Ząbkowickim.
https://photos.app.goo.gl/Y8RTxdARmMMUY3eU6
Alicjo,
A te okolice znasz?
https://www.eryniawtrasie.eu/50711
Tego „zaszczytu” zaniedbania (jak w Siedlimowicach) doznało całe mnóstwo podobnych pałaców i pałacyków na Dolnym Śląsku – prawem kaduka dostawały to PGR-y i ochoczo dewastowały, bo to albo drzwi się komuś przydały, a to żyrandol, a to inny drobiazg z wyposażenia. W prawie każdej dolnośląskiej większej wsi są takie obiekty i większość z nich niszczeje, niestety. Przed laty we wsi , w której się zatrzymuję, jest zamek, dosyć spory. Nawet znalazł właściciela i coś tam się zaczęło dziać, tyle po wsi poszedł hyr, że to pralnia pieniędzy dla jakichś szemranych biznesmenów z Wrocławia. Którzy zresztą wkrótce przestali się zamkiem interesować i nie wiem, kto teraz tym rządzi.
https://zamkiobronne.pl/zamek/przeworno/
Większość zaraz po wojnie dałoby się uratować, a przynajmniej zabezpieczyć, ale jak to było po wojnie – eeeee tam… Nie opłaca się, Niemcy tu wrócą… A poza tym żeby takie coś utrzymywaź, trzeba kapitału, a po wojnie burżujów i innych takich miało już nie być. Pałac Marianny Orańskiej też został ostatecznie dewastowany przez okoliczną ludność, co nie wywieźli „wyzwoliciele”, to zabrali ludzie z okolicy. Ale te rzeczy wracają, bo gmina skupuje ile może, tak porwróciły drobne sprzęty, niektóre piece, a także fortepian z epoki, który ktoś przechowywał…
Moje Bartniki to był taki mały, jak tu zię mawiało „majątek”, składał się z porządnej willi i 2 budynków gospodarczych, wielkich stodół i sporych chlewów i obór dla żywiny, o ogrodzie nie wspominając. Ale willa wygląda najgorzej – bardzo ucierpiała w wyniku Powodzi Tysiąclecia 1997 🙁
Tu są Bartniki… niestety, nie na zdjęciach, ale opisowo właśnie tak – majątek ziemski, lecznica dla zwierząt (tu mieszkałam!) i tak dalej. Do szkoły miałam prawie 2km z tego „paradyzu”.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Topola_(wojew%C3%B3dztwo_dolno%C5%9Bl%C4%85skie)
TestTestWitaj babilasie,
Od dawna tu nie wypowiadwszy się. 🙂
Rozumiemy, że to już nie tak, jak za czasów Mistrza było, codziennie wpis…
Ale jak trzeba, to trza, mieć w pamięci. Niekoniecznie trza – po prostu pamiętamy.
https://photos.app.goo.gl/UAeqm8InjcGVoBe42
W zasadzie, Alicjo, to chciałem sprawdzić, czy na blogach ‚Polityki’ działają wszystkie tagi HTML, a tutaj wynik testu instant. Ale przy okazji dowiedziałem się o „późnym pogrzebie” Haneczki, wróciłem do naszej ostatniej korespondencji (lipiec 2021), a potem zadumałem się nad tymi wszystkimi, którzy mi „zniknęli z internetów” przez te wszystkie lata.
A tutaj, no coż, monokultura. Ale to los wszystkich osieroconych blogów.
Chciałoby się rzec „gdyby kózka nie skakała…”
Wprawdzie nie skakałam, ale szłam spokojnie błotnistą drogą i nie nóżkę, a rączkę, ale jednak złamałam. Błoto bywa śliskie i, jak się okazuje, może być niebezpieczne. Kość łokciowa lewej ręki w gipsie na 5-6 tygodni 🙁 Pisanie na klawiaturze komputera czy smartfona bardzo utrudnione, zresztą sporo innych życiowych czynności też. Wybaczcie zatem, jeśli trochę pomilczę.
U Ewy kolejna ciekawa wyprawa. Dobrze, że my nie mieliśmy żadnych planów wyjazdowych w najbliższym czasie.
Babilas,
monokultura nie jest zła, póki w ogóle jest uprawiana. Nie wiem, kto ostatni zgasi światło, ale nie chciałabym to być ja 😉
Późny pogrzeb haneczki odbył się na jej prośbę – oddała ciało po śmierci na badania naukowcom. I to jest cała Haneczka.
Danuśka,
Same wpadki-wypadki 🙄
Co nam uchodziło za młodu, to już teraz nie uchodzi, na przykład drobne złamanko 🙁
Bo wtedy zrastało się jak na przysłowiowym Pikselu, a teraz się ślimaczy.
Pozdrowienia dla zdrowieńców z Down Under oraz Pani Łokietkowej 🙂
Dasz radę – tylko cierpliwości!
https://www.youtube.com/watch?v=4d8Oez5Q-58
Danuśko,
życzę szybkiego powrotu do zdrowia i udanej rehabilitacji.
Danusiu, a to wstrętne błoto! Współczuję, to duży kłopot na co dzień. Oby się jak najszybciej ładnie zrosło!
Danuśka,
współczuję. 5-6 tygodni w gipsie, ale zanim ręka wróci do dawnej formy miną kolejne tygodnie. Te sprawy znane mi są na razie tylko z obserwacji.
A niewiele brakowało, żeby podobne zdarzenie miało dziś miejsce u nas w rodzinie; też był poślizg na brzegu jeziora, bolesny, ale bez dalszych konsekwencji.
Ja też wchodziłam dziś do wody, tylko do kolan i bez podskoków. Przy brzegu woda całkiem ciepła. Widać skutki suszy, wody coraz mniej, a te zapowiadane deszcze omijają nasze okolice.
Ewo,
smutne i przygnębiające są te widoki pałacowych ruin. I żadnych nadziei nie tylko na poprawę ale i na zachowanie tego, co jest.
Miasta i miasteczka dolnośląskie cieszą się sporą popularnością wśród filmowców. Kręcono tam i ” Czterech pancernych”, i ” Nikt nie woła” / w Bystrzycy Kłodzkiej/ i mnóstwo innych filmów polskich i zagranicznych.
… oraz „Samych swoich” w Lwówku Śląskim i okolicach 🙂
A przy okazji, niedawno czytałam artykuł o Władysławie Kowalskim, że miał większe zamiary, ale on przecież urodził się dla roli Pawlaka (ponoć miał ją zagrać kto inny.
Nie wiem, jak wy, ale dla mnie jest to najlepsza komedia wszechczasów, Chęciński zrobił kawał dobrej roboty. Takich ludzi, jak pokazał w „Samych swoich”, ja dobrze z dziecięctwa pamiętam 🙂
Krystyno,
Tym bardziej należy podziwiać i kibicować tym, którym się CHCE.
Danuśka, szybkiej kuracji życzę, będzie dobrze 🙂
Dało się i na Karaibach 😉
https://photos.app.goo.gl/wPMur4cuXgacAdHi6
Danuska,
Szybkiego powrotu do zdrowia. Trzymaj sie i stukaj paluszkiem prawej reki.
Usciski.
Ela
Dziękuję wszystkim za dobre słowa i za życzenia, jesteście niezawodni!
Ze sporym opóźnieniem, bo dopiero teraz, zrobiłam pierwsze małosolne. Dzisiaj też rozpoczynamy sezon na bób, fasolkę szparagową i czereśnie. Na targu w Wyszkowie królują truskawki-odmiana Rumba, średnio 6-7 zł/kg. Nasze mini czereśnie tradycyjnie zjadają ptaki, miło obserwować ich energię i apetyt 😉