Wielkanocne opowiastki
W mojej rodzinie nie było zwyczaju obdarowywania dzieci wielkanocnymi prezentami, bo i czasy były nie po temu. I tak zostało. Obecnie rodzinne dzieci dostają zresztą takie fury prezentów non stop, że wypada choćby w te święta odpocząć. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po wysłuchaniu wykładu dr. Hanny Machińskiej otrzymałam od wykładowczyni godny i wielkiej wagi (okrutnie ciężki!) wielkanocny prezent. Od razu zaczęłam studiować tomiszcze „Culinary cultures of Europe – Identity, Diversity and Dialogue ” wydawnictwa Rady Europy.
Osoby z europejskich krajów zajmujące się badaniem kuchni jako zjawiska kulturowego, piszą tu o specyfice kuchni wszystkich krajów zjednoczonej Europy. Zwyczaje związane z jedzeniem rozumie się tu jako jeden z najważniejszych wyróżników kulturowych. Kuchnia to duża część naszej tożsamości, przy stole porozumiewamy się (i kłócimy!), jedzenie jest znakiem (przedwieczna czarna polewka dla odrzuconego konkurenta), jedzenie jest tłem dla ważnych chwil w życiu (wesela, pogrzeby). O tym wszystkim czytam sobie z przyjemnością, myśląc, że poznawanie różnych europejskich kuchni to idealna droga do integracji. Na przykład po smakowitej kolacji we włoskiej trattorii pałamy wielką sympatią do tego kraju i jego mieszkańców. A święta spędzone przez zagranicznych gości w polskim domu, przy wielkanocnym stole to wprawdzie wyzwanie dla organizmu, ale jakże miłe …
Święta tuż tuż i choćbyśmy nie chcieli zastawiać stołów zbyt obficie, wielkanocne posiłki zawsze są specyficzne: jajka, stanowiące nie tylko ozdobę ale i element menu, bardzo słodkie mazurki, u mięsożerców kilka gatunków wędlin. Sycące jest już samo wyliczanie. A tu jeszcze specjalne wielkanocne sosy… Nasze nieopanowanie przy stole możemy tłumaczyć wielowiekową tradycją, tym, że w te święta zawsze jedzono bez miary. I pewnie tak będzie w naszych domach i w tym roku. Może to poprawi nam humory?
A na dobry humor przypomnę recepturę najlepszego i zarazem prostego sosu, który nasza rodzina uwielbia od pokoleń:
Sos chrzanowo-śmietanowy
½ szklanki śmietany (możemy wziąć tę 12 proc., ale lepsza będzie 18 procentowa – wybaczcie, święta), 2 łyżki startego chrzanu, 2 jajka ugotowane na twardo, do smaku sok z cytryny, cukier, sól
Jajka na twardo obieramy, oddzielamy żółtko do białka. Żółtko rozgniatamy i ucieramy z chrzanem i śmietaną, białko siekamy możliwie jak najdrobniej. Wszystko razem mieszamy, doprawiając cukrem, sokiem cytrynowym i solą do smaku.
Po świętach możemy zapomnieć o pożywnych lub tuczących potrawach, ale w święta ma nam być przyjemnie a zatem smacznie. Czego wszystkim Czytelnikom życzymy.
Komentarze
Sos chrzanowy bardzo przydatny na wielkanocnym stole, łatwy i szybki do zrobienia, ale czekałam na obiecane przepisy na mazurki. Choć zapewne kazdy ma swoje ulubione i sprawdzone receptury, to jak przystało na łasuchów, przepisów nigdy dość.
Miło się czyta o podróżach i zazdrośnie patrzę w niebo, bo tu mimo fiołków, forsycji i innych zieloności, to jednak nastrój mało świąteczny, no i chłodem wieje…
Orca, wspominasz o swoim ogródku i posadzonych jesienią allium. Trzymam kciuki za obfitość kwiatów, sa tak dekoracyjne i radosne, jak moje wspomnienia z San Diego, gdzie kwitły i zachwycały. Dobrze, że sarnom nie smakują. Te sarny to niezłe rozrabiaki, a takie ładne!
eva47
5 KWIETNIA 2023
10:23 i Salsa 15:22 zycze smakowitych 🙂 swiat.
Kolejnym sosem, który kojarzy mi się nieodmiennie ze Świętami Wielkanocnymi jest sos tatarski, świetny do jajek i do pasztetów, w tym również wegetariańskich.
Ach, gdyby Pyra nadal była z nami szykowałaby już zapewne białą kiełbasę własnej roboty…..
Orca,
cieszę się, że nadal korzystasz z tego starego przepisu na keks, bo to naprawdę dobre ciasto 🙂
Na święta upiekę sernik i mazurek pomarańczowy.
Poczytałam sernikowe przepisy; znalazłam tam dokładną instrukcję pieczenia, tak aby zapobiec opadnięciu ciasta.
I tak : piekarnik nagrzewamy do 190 st. C, grzanie góra/dół, środkowa półka. W tej temperaturze sernik pieczemy 20 minut, następnie należy obniżyć temperaturę do 150 st.C i piec kolejne 30 minut. Po tym czasie ustawić temperaturę na 120 st. i piec ostatnie 30 minut. Myślę, że dokładny czas trzeba jednak ustalić samemu.
Po wyłączeniu piekarnika zostawiamy sernik w środku na 10 minut. Potem stopniowo uchylamy drzwiczki coraz szerzej. Po wystudzeniu należy schłodzić sernik w lodówce przez co najmniej 4 godziny albo zostawić na całą noc.
Wypróbuję ten sposób, chociaż mój sernik w zasadzie nie zapadał się. Nigdy też nie wkładałam go do lodówki.
Tu na blogu też były skargi na zapadający się sernik, więc może te wskazówki się przydadzą.
Krystyno,
Pilnie notuję porady sernikowe.
Jeszcze przedświątecznie zapodaję kolejną relację ze skoku w bok: https://www.eryniawtrasie.eu/49787
Krystyna,
Zgadzam sie. Keks Krystyny jest bardzo smaczny 🙂
Szukając przedświątecznej blogowej atmosfery wróciłem do wpisów sprzed lat, sprzed wielu lat…
I tak znalazłem swój dawny komentarz z 2012 roku. Oprócz tego, że lat mi przybyło to w duszy wciąż ten sam, nic się nie zmieniło, no…dziewczyny nie te same, ale takie same. I życzenia też takie same, wrzucam więc te sprzed lat…, nic nowego nie wymyślę.
Nowy
6 KWIETNIA 2012
7:11
Dzien dobry,
Pomimo, ze podczytuje Blog caly czas, jakos nie moge wbic sie w nasza polska, wielkanocna tradycje i atmosfere swiat. Czesciowa przyczyna jest zapewne to, ze na co dzien nie obcuje z zadnymi Polakami. Dzisiaj caly dzien znowu spedzilem w towarzystwie Brazylijki, Meksykanki i Amerykanki. W samochodzie mialem tylko dziewczyne z Brazylii i Meksyku. Trzy osoby, cztery jezyki – angielski, hiszpanski, portugalski, i moj, polski.
Dziewczynami, nie po raz pierwszy, jestem zachwycony, a wlasciwie ich radoscia zycia. To trudno opowiedziec, ale ci ludzie ciesza sie z tego ze zyja, z tego co maja, potrafia sie godzinami smiac, bawic, a przede wszystkim nie byc skwaszonym nie wiadomo czym , bez powodu. One po prostu zyja.
Moze to za wczesnie, ale na zblizajace sie Swieta chyba bede zyczyl Wszystkim Blogowiczom takiej radosci z tego tylko, ze sie jest, istnieje, widzi slonce i piekno swiata.
Wesolych Swiat!!!!
Ewo-z przyjemnością przeczytałam kolejną relację z Waszej podróży wspominając nasze peregrynacje po tej wyspie. O Boże, to już minęło prawie 10 lat od tej eskapady!
Pamiętam, że kiedy żegnaliśmy się z Lanzarote uznaliśmy, iż to jest niezwykle ciekawe miejsce do zwiedzania, ale absolutnie nie chcielibyśmy tam mieszkać. Jestem więc pełna podziwu dla owej Polki, którą spotkaliście podczas zwiedzania, ale z drugiej wiemy, że Polacy są rozsiani po całym świecie i mieszkają w bardzo różnych miejscach, klimatach czy też krajobrazach.
Danuśko,
To zapodaję kolejną relację: https://www.eryniawtrasie.eu/49885
Zgadzam się, że trudno tam mieszkać. Pani Polka wzbudziła nasz zachwyt 🙂
Ewo, czytam zawsze z wielkim zainteresowaniem 🙂
Z okazji zbliżających się Świąt przygotowałam album wielkanocny:
https://photos.app.goo.gl/VrXxHZ4k44tJ9sNB6
Kochani, życzę Wam miłych i smakowitych spotkań przy świątecznym stole oraz udanych wiosennych spacerów, jako że pogoda w Polsce ma się nareszcie poprawić! https://tiny.pl/w6p18
Ze swiatecznych przygotowan jest tylko babka piaskowa laciata i na tym poprzestaniemy. Sa kupione jajka, ugotujemy je jutro w lupinach z cebuli.
Wyjechalismy w srode pod wieczor, rano bylismy w Hatteras. Wojtek od razu wskoczyl w kita i z przerwami spedzil caly dzien na wodzie – dzisiaj juz wystartowal, tym razem decha. Jerzor na rowerze. czoraj pogoda byla cesarska, 23c i slonce, dzisiaj 16c i slonca brak, ale wieje porzadnie.Wracajac do kuchni – mamy bardzo porzadny apartament dwusypialniowy, swietnie wypozazona kuchnie i przyjemnie sie gotuje, poniewaz kuchnia polaczona jest z wielkim salonem.
Wczoraj Wojtek przygotowal znakomite spagetti, ja natomiast mam zamiar pokombinowac dzisiaj cos z ryba, a jak nie,to cos innego, co sie do mnie w sklepie usmiechnie wzglednie rzuci. Dzisiaj jest po tej stronie Swiata wielkie swieto, ale inaczej niz w Kanadzie – wszystko co trzeba otwarte, wiec udam sie po artykuly spozywcze. Juz wczoraj z przykroscia zauwazylam, ze zywnosc jest tutaj sporo tansza. Myslelismy o jakichs wyjsciach do restauracji, ale szkoda marnowac tak wspanialych „domowych warunkow” kulinarnych.
Kitowcy i surfiarze – kto juz nie na wodzie (Wojtek zniknal za linia horyzontu), to juz w blokach startowych. Wyjde i ja, pomyszkowac po okolicy .
Tymczasem wszystkim zycze najlepszego swietowania od naszej trojki 🙂
Przemiła BB (czytaj: Bando Blogowa). Niechaj Świeta Wielkiej Nocy przyniosą Wam pogodę ducha, tchną optymizmem i sprawią, że bedziecie szcześliwi i pełni radości nie tylko w ten świąteczny czas.
A w świątecznym nastroju pozwolę sobie powtórzyć wielkanocną rymowankę sprzed lat dwóch:
Wierszyk wielkanocny
wielkanocą u mej sąsiadki w kurniku
rozmów różnych można usłyszeć bez liku:
o kolorze żółtka, klarowności białka,
o kształcie oraz o wielkości jajka
każda kurka się pyszni, każda się przechwala,
każda swe jajko zniesione przed chwilą zachwala
tylko jedna cichutko w koszyczku swym siedzi
jak tu ukryć jajeczka? kurzą główkę biedzi
nie są białe, brązowe czy choć ciut różowe
jedno w drugie dorodne lecz wstyd ogromny – wszystkie kolorowe!
ta jak grzywa koguta purpurą się mieni
tamta jak tęcza – od błękitu i żółci do jasnej czerwieni
jedna w biały ażurowy wzorek na brązie skorupki
inna żółta w błękitne chabry od środka aż po oba czubki
pokaż co pod skrzydełkiem skrywasz – sąsiadki pytają
może jajeczek nie masz, a może masz mało
wypchnęły ja z koszyczka, głośno zagdakały:
jajek takich nikt nie widział choć świat nasz niemały
lecz kogut, władca dumny, zapiał kuku-ryku!
piękne pisanki masz droga w słomianym koszyku
niechaj gospodyni, a także Jej goście
mają piękne kraszanki w Wielkanocnym Poście
dołożymy kurczaczka, baranka, serdeczne życzenia
Świąt spokojnych, zdrowych i planów spełnienia
2020© echidna
p.s.Opowiesci i obrazki pilnie przeczytane i obejrzane, kwiaty piekne, niestety, tutaj roslinnosc jest bardzo uboga, bo jedynie nieciekawe krzaki na wydmach i piachu.
Zajecy zadnych nie widzialam, ale podobno sa lichne sarny w tych krzaczorach niemilych i dosc ciernistych.
Ciekawe, jak sie ma nasz przydomowy Pasztecik, mam nadzieje, ze pilnuje chalupy…
To tak jeszcze nieśmiało dołożę… https://www.eryniawtrasie.eu/49983
No wreszcie mam ogonki! Nie ma to jak przyjaciel komputerowiec (a gdybym była bardziej dociekliwa na moim laptopie, to doszłabym…).
Jerzor zrobił 40km na rowerze, ja 7km na piechotę, a Wojtek 4 godziny na desce, z tym, że już pognał na drugą turę. Chciałam kupić rybę… wiocha wielka o długa, ale prawdziwy sklep najbliżej 50 km stąd (nie żartuję!!!). Natomiast restauracji od cholery i co rusz.
Nawet nie o to chodzi, ale szkoda marnować możliwości tutejszego apartamentu, gdzie urządzenia kuchenne są na wysokim poziomie, no i zebrawszy sięwieczorem możemy kuchcić razem, rozmawiać, słuchać muzyki itd.
Zaczęłam oglądać film Skolimowskiego „IO”. Niestety, po jakichś 40 minutach się zatrzymał i ja nie wiem, co z tym zrobić 🙁 (Wojtek ma jakąś skomplikowaną kombinację zeswoim komputerem, a wielkim ekranem tv, wróci, to „naprawi”). Tymczasem.
Ewa 22:15,
Dlaczego nieśmiało? Nie wiem po raz który powtórzę – Bozia (jeśli jest) dała Wam dar wynajdywania miejsc ciekawych, a dodatkowo wcisnęła Wam do rąk dobre pióro. Te wszystkie Wasze reportaże chciałbym kiedyś mieć w swojej biblioteczce w wydaniu książkowym. Naprawdę ciekawe. Powiedziałem! Hough!
Podobnie Danuśka – ciągle gdzieś jeżdżą, ciągle coś zwiedzają, ciągle mają nas czym zająć.
Więc, kochane ludzie – piszcie, pokazujcie zdjęcia, piszcie ciekawostki, bo tacy jak ja, podróżujący bez porównania mniej, prawie w ogóle, czytając Wasze wpisy wciąż ma na myśli nasze polskie powiedzonko – jak się nie jest gdzie się lubi, to się czyta Wasze reportaże! I nie tylko dlatego!
Krystyna,
czy to Ty nie wspominałaś o filmie „IO”?
Obejrzałam do końca, Sto razy wspominalam,że wyrosłam wśród zwierząt (Bartniki), a moi rodzice byli weterynarzami. Takimi zwyczajnymi, na wsi, gdzie każda zywioła, duża i mała, żyła w dobrostanie jko takim – nikt jej nie bił, wyprowadzał na łąkę, w zimie była obora w miarę ciepła i chlewnia dla świnek.
Serce mnie boli zawsze, jak widzę krzywdę zwierząt Przecież wiadomo, po co zwierzęta hodujemy.
Żeby je zjeść. Ale traktować powinniśmy je…
Ten film skojarzył mi się z Felliniego „La Strada”.
Dobranoc
Paniom Autorkom, ich Bliskim,
Gościom Blogu
życzę
wszelkich radości wielkanocno-wiosennych
🙂 🙂 🙂
P.S. Czy ktoś pamięta, żeby w kwietniu w Suwałkach czy innych Mikołajkach było 18 stopni ciepła, a w Bielsku czy Krakowie 1.4 (one point four?!!! 😆 )
…OK, dziś tu było sześć odczuwalne jako trzy… ze słonkiem momentami i wciąż się topiącymi spłachetkami dachowego śniegu… 🙄
O, a tego widział ktoś na żywo? O_O
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh13dTMENaujwjzGrdPNr8ko5LMfpkd5GNQIhuwkYzSoiTbnW_raHssmOq7KP9r_aqwbeRWr84dSH7m33i5kJxID1zt8kD2BMWIwAkKVesipAM4Fy60DhFaqYif6UPzwi2SavjYmVLksIEab9uiLxuVC4IvbyI_CM3-qTnU7E9_76jRIJ0_pmE-sUZjdA/s640/340154539_127592606872416_4317813124944637758_n.jpg
Zdrowych i radosnych Świąt Gospodyniom i Wszystkim Gościom!
Nowy,
Lejesz miód na me serce 🙂 To masz jeszcze: https://www.eryniawtrasie.eu/50058
Świąt pełnych radości, miłości i rodzinnej atmosfery!
Zdrowych, pogodnych i miłych Świąt!
Spokojnych świąt !
Alicjo,
to Ty wspomniałaś o filmie ” IO”, pytając mnie, czy go widziałam. Nie oglądałam go, bo to chyba dołujący film, a smutków wokół widzę aż nadto.
Chyba tylko starsi pamiętają o biegunie zimna w Suwałkach, ale też to były czasy z prawdziwymi długimi zimami.
Póki co zapowiadają się przyjemne święta, wreszcie ociepliło się do 11 st. C i lekko się zazieleniło. Wieczorem pojechaliśmy nad jezioro i trafiliśmy na sześć amazonek na pięknych koniach. Taka przypadkowa atrakcja.
Krystyno,
pewnie dobrze pamiętasz – pytałam, czy oglądałaś, bo w pewnym momencie zrobiło się o tym filmie głośno, zdobył chyba parę europejskich nagród i był polskim kandydatem do Oscara. Ale to nie jest film na amerykańską publiczność, tak myślę. Moim zdaniem bardzo dobry film, ale masz rację, smutny. Świat widziany oczami osiołka po przejściach. No i te oczy…
U nas tak jak u Krystyny, znacznie się oziębiło (+10c)
i w tej chwili leje i wieje. I nie zapowiada się na nic lepszego w najbliższych dniach, ale w Kingston jest 4c, tyle, że nie pada. No ale widok na Atlantyk, coś za coś. Na wodzie tylko dwie osoby szalały (Wojtek i ktoś jeszcze), poza tym pustki.
Miłego świętowania!
Zanosi się na pogodny dzień, choć chodniki po nocy mokre. Słychać dzwony…
Salso-też nie spałam o 6 nad ranem i słyszałam dzwony, ale zapewne z kościoła, który jest położony bliżej nas.
Jedziemy za chwilę na śniadanie wielkanocne do naszych przyjaciół. Nasz wkład kulinarny już przygotowany- dwa rodzaje jajek faszerowanych(z pieczarkami i z łososiem wędzonym), rybna teryna oraz sernik, który upiekła Latorośl,
Radosnego świętowania!
Całkowita zgoda Alicjo 🙂
Nam też, nic już wiecej nie potrzeba 🙂 – – > to byl chyba jakiś przybój 🙂
Piękne widoki i bardzo dobre ( i bardzo smaczne) towarzystwo.
Pata Negra jest często naszym gościem. Zawsze dosłownie, nie w przenośni – – > https://photos.app.goo.gl/BAyXkn9WUzBkvj429
https://youtu.be/VP9tkQAsr2I
To TA szynka sobie spaceruje tak beztrosko?
U nas dzisiaj schab pieczony oraz jakieś sałaty, vino tinto oraz bianco do wyboru.
W końcu Wielka Niedziela, dzien moich urodzin, chociaż data się nie zgadza, ale i tak obchodzę.
A tymczasem sztuczna inteligencja napisała o mnie wiersz, na razie po angielsku (nie wiem, jak to się robi w laptopie, żeby wkleić, a komputerowiec jeszcze śmiga na desce…) – i zastanawiam się, czy to już pora umierać? Bo że strach się bać – to na pewno!
In forest deep and wintery
An adventurer knit her way
With woolen yarns and needles long
Alicja did create each day.
Her knitted treasures filled her pack
Hats, scarves and mittens too,
And as she journeys through the woods
The winter wind blew cold and blue.
But Alicja’s craft kept her warm
Her needles danced with every stitch,
As forest passes with glimpses fleeting,
And the snow’s embrace did twitch.
And when at last her journey ended
Alicja wore her knitted gear,
As she walked back to her home,
With memories she held dear.
So here’s Alicja and her knits,
To adventures, cold and bright
May her needles never falter,
And her craft forever take flight.
Author: Artificial Inteligence
W ramach przerywnika w świątecznym obżarstwie: https://www.eryniawtrasie.eu/50105
My się nie obżeramy (ja nie potrafię), natomiast też podobnie jak erynia wybraliśmy się w trasę. Słońce zgodnie z obietnicą w południe pokazało swoje oblicze, więc uruchomiliśmy nogi i zrobiliśmy sporo kilometrów per pedes. Mimo słońca nie było zbyt ciepło, a poza tym wiatr chciał nas koniecznie obalić na glebę, ale daliśmy odpowiedni odpór.
Wojtek chyba szaleje, korzystając z wiatru, jak wyszedł przed 10-tą, tak już po 17-tej i jeszcze fruwa. W jakichś innych terenach, bo pojechał samochodem.
Silny wiatr to nie jest to, co tygryski lubią najbardziej, nastraja mnie dość nerwowo. Ale sporo ludzi to kocha!
Ewo,
dość daleka ta podróż, ale bardzo ciekawa, choć trzeba wiedzieć, czego się tam można spodziewać. Opisane wczoraj rezydencje wspaniałe, budynek muzeum również robi wielkie wrażenie. Zupełnie inny świat.
Geranium wśród skał wygląda na pelargonię/ wiem, że jedno i drugie są z tej samej rodziny/. To domowe nie kwitnie, przynajmniej u mnie w domu.
Bardzo podoba mi się to co napisałaś o kontaktach z obsługą w hotelu.
Świąteczna pogoda znakomita, więc sporo czasu spędziliśmy na spacerach. Na szczęście u nas można znaleźć sporo spokojnych miejsc.
A tu było wszystko (jeśli święta zacząć w W. Czwartek) — mróz, śnieżyca, ocieplenie, przed chwilą zaś letnia burza, wcale efektowna. Ale wstrzeliliśmy się idealnie w okienka pogodowe, zatem – choć oktawa przed nami – święta można spokojnie uznać za udane… 😎
Nb, jakoś nie udało mi się poznać kogokolwiek, kto by się przyznał do świątecznego obżerania się…
…dopiero w internecie… 🙄 😆
A ja wybiegłam do przodu i przeczytałam kolejną część relacji Ewy i stąd moja uwaga o relacjach z obsługą hotelu.
Krystyno,
Zauważyłam 🙂 Tę anginkę rozpoznaliśmy po zapachu liści, bo w pierwszym momencie też myśleliśmy o pelargoniach. Będzie jeszcze jeden wpis z podsumowaniem i bardzo zaległy wpis z podsumowaniem o Korfu. A za tydzień jedziemy z przyjaciółmi na Kaszuby. Rok bez Kaszub, to rok stracony 🙂
Podsumowanie: https://www.eryniawtrasie.eu/50263
Ewo-po przeczytaniu wszystkich Twoich opowieści z Lanzarote zaczęłam się zastanawiać czy nie pojechać raz jeszcze na tę wyspę 🙂
Póki co w drugi dzień Świąt wyruszyliśmy na nadbużańskie włości, by nacieszyć się piękną pogodą. Wiosna pokazała nareszcie swoje ciepłe i zielono-kwitnące oblicze zatem poniedziałkowy obiad zjedliśmy wraz z Młodymi w ogrodzie. Ptaszęta śpiewały, pies wygrzewał się na trawie, a my zajadaliśmy się kaczką w pomarańczach. Kaczka została upieczona w wolnowarze (nadal bardzo się cieszę z tego zakupu) i wystarczyła jeszcze na poświąteczny obiad.
Danuśko,
Miło mi to słyszeć 🙂
Ewo,
szykuje się Wam miły pobyt na Kaszubach, a jak Was znam, to będzie trochę skoków w bok od Parszczenicy, bo tam pewnie będzie Wasza siedziba.
Noce są jeszcze dość chłodne, ale dni już ciepłe.