Pyszny domowy obiad
To było zawsze moją wielką pasją: takie organizowanie życia domowego, aby każdego dnia rodzina gromadziła się wokół stołu, na którym pojawiał się domowy obiad. Trzeba było uwzględnić fakt, że wszyscy pracowali lub uczyli się do późnych godzin popołudniowych i przygotowywanie obiadowych dań musiało być szybkie a efektowne. Potrzebne więc było takie obmyślanie menu, aby stało się to możliwe. Moje doświadczenia opisałam w niewielkiej rozmiarami książce, zawierającej moje dobre rady doświadczonej gospodyni, ale przede wszystkim liczne przepisy. Do czytelników trafiło około miliona egzemplarzy wydawanej kilkakrotnie książki „Gotuj z głową”.
Ponieważ w czasie powstania tej książeczki rynek był znacznie uboższy niż obecnie, wszystko trzeba było zrobić w domu, własnymi rękami, jednak przy dobrej organizacji pracy, obiad nie wymagał większej ilości czasu niż pół godziny.
Czasy się zmieniły i zamiast przeznaczać owe pół godziny na ugotowanie prostych a smakowitych potraw od początku, wstępujemy do sklepu po drodze do domu i kupujemy coś spośród wypełniających półki i lodówki podgotowanych dań. Czy zawsze jest to smaczne? Zależy od smaku, gustu i apetytu. Zawsze jednak kompensuje ewentualne braki fakt, że możemy krótko po przyjściu do domu, bez męczącego pośpiechu postawić na stole parujące danie, które przecież można doprawić na własną modłę.
Moja wielka pasja szybkiego gotowania została ze mną na lata. A ponieważ prowadzę mini-gospodarstwo i nie uważam za słuszne poświęcania na przygotowanie obiadu kilku godzin, wymyślam codziennie łatwe i szybkie potrawy. To niezła jazda bez trzymanki!
Moimi faworytami są różne sosy do spaghetti .Sprawiają bowiem , że obiad jest błyskawiczny a jednocześnie przypominają się najmilsze chwile z włoskich wakacji. Takie „ dwa w jednym”.
Dla szybkiej kuchni szczególne znaczenie mają pory roku i pojawianie się różnych lubianych produktów, sezonowych warzyw, owoców i… grzybów. Ten rok nie jest na razie szczególnie szczodry, jeśli idzie o leśne grzyby. Ale w okolicach Pułtuska pojawiły się tu i ówdzie niezbyt obficie, czule witane podgrzybki, rydze i pogardzane w dobrych grzybowych latach maślaki. Czy wiecie jaki pyszny sos do makaronu można przygotować z kilkunastu zaledwie maślaków?
Oto prosty przepis na tę pychotę, czyli sos maślakowy
Około 30-40 dag maślaków (zależnie od szczęścia w czasie grzybobrania), 2 szalotki, łyżka masła klarowanego, szklanka śmietanki 12% (najlepsza jest ta w tekturowym opakowaniu), ok. 5 dag serka topionego bez żadnych smakowych dodatków, sól, pieprz
No i oczywiście jakikolwiek grubszy makaron (fusilli, kokardki czy muszelki) lub po prostu spaghetti.
Oczywiście najbardziej czasochłonne jest obranie maślaków, ale dalsza praca to już drobnostka: obrane i umyte maślaki wrzucamy do wrzątku na 3 minuty, odcedzamy, po czym siekamy na niebyt drobne kawałki.
Na głębokiej patelni podsmażamy na klarowanym maśle drobno posiekane szalotki, dodajemy grzyby i smażymy razem. Na koniec zalewamy grzyby śmietanką i gotujemy, aż sos nieco zgęstnieje, doprawiając solą i pieprzem. Na koniec dodajemy do sosu pokrojony na kawałki ser topiony i mieszamy, aż się rozpuści. Dzięki temu sos zrobi się jeszcze bardziej zawiesisty. Do sosu dodajemy makaron ugotowany w czasie, kiedy przyrządzaliśmy sos. Mieszamy dokładnie. I to by było na tyle. Mieścimy się w 30 minutach, nawet jeśli musimy obrać maślaki. A smakuje jakby gotowanie zajęło nam kilka godzin. Smacznego!
Komentarze
Podobny obiad zrobiłyśmy sobie na naszej włoskiej wyprawie we wrześniu. Niedaleko naszego lokum był targ, na którym w oczy rzucały się góry grzybów z wyglądu prawdziwków. Dokupiłyśmy obok świeży makaron, cebulę, a w sklepie śmietanę , masło , parmezan i oczywiście butelkę wina. To była prawdziwa uczta.
Za dwa tygodnie wpadamy na chwilę na Kaszuby, więc jest nadzieja, że i my się załapiemy na sos z maślaków zza winkla. Cała różnica, że ja używam śmietany 36% (na pohybel cholesterolowi) a nie dodaję serka.
Nie we wszystkim się z Witkiem zgadzamy: https://www.eryniawtrasie.eu/48451
Dziekuje wszystkim za wspierajace slowa!
Ja to jakos przyjalem, wiekszy szok byl dla mojej Kenijki, to byla jej pierwsza godzina w Polsce, pierwsza godzina w Europie. Najtrudniejszy, a wlasciwie niemozliwy do odrobienia jest stracony czs, ale teraz wszystko jest ustawione, zeby go wiecej nie tracic.
„Problemy sa do do tegoby je rozwiazywac, a nie do tego by sie nimi przejmowac” , ze posluze sie dewiza Witka i bede sie jej rowniez trzymal!
Od jutra zaczynamy troche jezdzic – w planie Lublin oczywiscie, Krakow, zakopane lub okolice, Berlin i Niemcy, a tam gdzie nas oczy poniosa. Mam nadzieje, ze nas juz nic wiecej mnie nie zaleje, oprocz jasnej cholery, ktora mnie moze zalac gdy zobacze na wlasne oczy co PiS zrobil z moim Krajem.
Dzisiaj bylismy na kolacji w Quchni Artystycznej w Zamku Ujazdowskim. Obydwoje wyszlismy zadowoleni.
Bylismy juz w Naleczowie i Kazimierzu. Dla Tabby to egzotyka jak dla nas Afryka, ale Polske odbiera bardzo dobrze, duzo lepiej niz sie spodziewala.
Bezdomny, ja kiedys w NY spotkalem takiego goscia. Tez byl sympatyczny.
https://photos.app.goo.gl/YWz5NJRWMs5LSvny9
Nowy,
dopiero teraz doczytałam o problemach z mieszkaniem 🙁 Trzymam kciuki za szybki remont i życzę udanej podróży po Polsce.
46 lat minęło… jak jeden dzień!
Obeszliśmy pysznie.
Małgosiu-bardzo smakowity był ten nasz pachnący grzybami makaron 🙂
Na targu, na którym robiłyśmy zakupy było wiele stoisk warzywno-owocowych, ale nasze zainteresowanie wzbudzały przede wszystkim te z serami i …focacciami, bo tych ostatnich był ogromny wybór. Po powrocie doczytałam, że to jedna z liguryjskich specjalności.
Alicjo-czekamy na huczną 50 rocznicę!
Nowy-udanych wojaży!
Nowy, co może czekać na was w Berlinie?
Katedra Berlińska wygląda na przewymiarowaną.
Po drugiej stronie ulicy znajduje się absurdalny Stadtschloss – pałac, który został zburzony w 1950 roku, zastąpiony bardziej brutalistycznym budynkiem, a następnie niedawno ponownie odbudowany.
Na Potsdamer Platz szklany dach przypominający namiot. Podobno tak ludzie widzieli swoją przyszłość na początku lat 90. XX wieku.
Niedaleko znajduje się Brama Brandenburska, neoklasyczny zabytek który stał się symbolem nowych, zjednoczonych Niemiec i akurat dziś przypada kolejna rocznica zjednoczenia.
Cenię mocno ten dzień. W tym czasie kiedy w Europie dzielono państwa i państewka Niemcy potrafili się zjednoczyć jako jedyni.
Osobiscie uwielbiam wiosnę (od maja) w Berlinie. Wówczas jest już ładna pogoda i jeżdżę rowerem na Charlottenburg, Kreuzberg, Friedrichshain i Prenzlauer Berg. Tam architektura schodzi już na dalszy plan i masz poczucie wolności, gdy mijasz niekończące się ulice pełne kawiarni, restauracji i parków, gdzie jest tak wiele różnych ludzi i używane są wszystkie jezyki planety
Miłego pobyta w Europie 🙂
O grzybach mowa a tutaj takie okazy ze do koszyka się nie mieszczą 🙂
https://photos.app.goo.gl/Y7jFZfMUDcPvaBLJA
A tu moje ulubione rydze, niestety, u Pepików! Daleko trochę…
https://haps.pl/Haps/7,167251,28977941,grzybne-eldorado-w-czechach.html#s=BoxOpImg12
O rydzach możemy sobie pomarzyć.
Należę do opcji, która nie obgotowuje grzybów przed smażeniem. Kiedyś to robiłam, ale przestałam. Wystarczy je dobrze oczyścić. To zależy, co kto lubi i do czego się przyzwyczaił. Mam właśnie trochę obsmażonych maślaków, ale zjem je dopiero jutro, właśnie z makaronem i śmietanką.
Dziś znów kilka razy padał deszcz, więc warunki dla grzybów są bardzo dobre.
Widuję rydze na bazarku, cena nieco zaporowa 65 zł/kg.
Tymczasem we Włoszech: https://www.eryniawtrasie.eu/48492
Dana, dzięki za życzenia, do 50 tylko 4 lata – a nuż się uda? 😉
Jaskinie piękne, ja pamiętam zespół jaskiń w RPA, Cango Caves.
https://photos.app.goo.gl/BeqHjtAb2HR0qJdQ2
Najdłuższa jest w miarę (na naszą miarę 😉 ) blisko, w Kentucky, liczy sobie ponad 560km długości! No, tam to chyba samochodem 😉
Ja też nigdy nie obgotowuję grzybów przed smażeniem, a tego żółciaka siarkowego proponują obgotować nawet dwukrotnie. Eeeeeee…. za dużo zachodu!
3 kg główek młodych wygrzanych słońcem maślaków śródziemnomorskich – po drodze, bez intencji, w sumie patrząc w niebo… bo ileż można dźwigać, przerabiać?… 🙂
A Cappello,
Obieranie maślaków jest jedną z mniej lubianych przeze mnie czynności…
Alicjo,
Dołączam do gratulacji. Cango Caves też niczego sobie.
Znowu skok w okolice Triestu: https://www.eryniawtrasie.eu/48670
U mnie zaczal sie sezon na tutejsze przegrzybki Sw. Jakuba. Kupilam 20 sztuk, Bernard otworzyl a ja je czyscilam. Zamrozilam na Swieta. Podobno zapowiadaja sie znakomite zbiory.
Przegrzebki lubimy, ale nie mamy. Humory poprawiły nam kanie- sztuk cztery, w tym dwie wielkości dużego talerza. Kolacja z głowy:-)
O, przegrzebki bardzo lubię, jak są w karcie to zamawiam. Kani brak. Dziś na obiad racuszki z jabłkami.
Skok w bok do Słowenii: https://www.eryniawtrasie.eu/48686
Ha ha!
To z Lublina – facet nie chciał sprzedać swojego pola „deweloperom” i postawi na swoim, przy okazji jest okoliczną atrakcją 😉
https://www.whiskeyriff.com/2022/09/28/farmer-decides-to-harvest-between-new-apartment-buildings-instead-of-selling-his-land-to-developers/
Autor notatki dodaje, że wychyli kielicha czystej za tego farmera 😉
Ciekawostka z Francji. Otóż Za Rogiem nabyłam drogą kupna wino, kiedyś już je kupowałam, ale nie wiedziałam, że etykieta jest pisana podwójnie. Otóż kiedy się palcami dotknie etykiety, można napis odczytać w braillu. Córka właściciela winnicy była niewidoma, stąd ten znakomity, uważam, pomysł:
https://www.lcbo.com/en/marius-rouge-pays-d-oc-470096
Poza tym zakisiłam dzisiaj 3 cytryny (wg. Echidny!) – dodaję do nich listek laurowy, sól kamienną (niejodowaną, jak do wszystkich kiszonek!), trochę ususzonej ostrej chili oraz kilka ziaren czerwonego, czarnego i białego pieprzu. Do ryby jest to u mnie niezbędny dodatek, a poprzedni słoik właśnie mi wyszedł.
Jeszcze mnie czeka konfitura z żurawiny (wiadomo, Thanksgiving za rogiem!), do której zwyczajowo dodaję sok z pomarańczy i nieco otartej skórki, szczyptę cynamonu, parę kropli wanilii. W tym roku zrobię małą innowację, bo gdzieś wyczytałam, że ktoś dodaje do tego sosu śœieżo starty korzeń imbiru. Imbiru świeżego u mnie zawsze uświadczysz, więc dodam. Podam, jak wyjdzie.
Ze zdjęć w Trieście najbardziej podobały mi się takie dwie „komody” w pałacu…
A teraz lecę obejrzeć rzesztę.
To jest to, czego tu nie ma (zdjęcia ze Słowenii) – ale niedobrze by było, gdyby świat wszędzie wyglądał podobnie! Nasz przyjaciel Frank z naprzeciwka był Słoweńczykiem z okolic Triestu.
Przy okazji…
Przeczytałam wczoraj książkę – reportaż, wydaną parę miesięcy temu „Podhale. Wszystko na sprzedaż”. W Zakopanem byłam wiele lat temu i po tej lekturze boję się nawet myśleć o wizycie.
Alicjo,
Gdyby świat wyglądał podobnie, byłoby nudno.
Tymczasem we Włoszech: https://www.eryniawtrasie.eu/48761
W rzeczy samej – różnorodność jest pożądana. Fajny pałac – tylko do zwiedzania czy ktoś tam jeszcze pomieszkuje kątem?
Alicjo,
Właściciele pomieszkują – „Private residence of the Princes della Torre e Tasso (von Thurn und Taxis), the Castle of Duino is open to the public since 2003.” https://www.castellodiduino.it/en/
Dobry pomysł – bo przecież rodzina nie potrzebuje aż tak dużo miejsca, by wygodnie mieszkać 😉
A publika obejrzy historyczne to i owo. Przy okazji… :
https://pl.wikipedia.org/wiki/Elegie_duinejskie
Tym razem nad Soczą: https://www.eryniawtrasie.eu/48851
Tyż piknie!
To nie pierwszy raz, kiedy oglądam podobne zdjęcia – gdyby tylko nas na Planecie zabrakło, Natura uporała by się ze wszystkim w trymiga!:
https://podroze.gazeta.pl/podroze/7,114158,28998389,wioska-duchow-w-ktorej-wladze-przejela-zielen-popularnosc.html#s=BoxOpImg11
40 lat minęło, jak przylecieliśmy z Wiednia via Zurich do Montrealu, na lotnisko Mirabel. Temperatura powietrza 17c, jak dziś pamiętam. I kolory, kiedy jechaliśmy z lotniska do Montrealu.
Lotnisko Mirabel („biały słoń”) działa teraz jako cargo lotnisko. Dorval jest lotniskiem znaczącym, turystycznym.
Powoli się szykuję na koncert . Nie lubię jego ckliwych piosenek, ale niech ta… akurat nie ta 😉
https://www.youtube.com/watch?v=eFjjO_lhf9c
40 lat w Kingston, bo to dzisiaj z Montrealu przyjechaliśmy pociągiem – pogoda podobna! No dobra… teraz jest rano, a my dotraliśmy po południu.
W czytaniu – „Arka. Głowaccy na Manhattanie”, napisana dopiero co przez małżonkę Ewę. Od początku ciekawa.
Dla obieżyświatów:
https://www.vox.com/the-goods/23388038/positano-travel-instagram
40 lat w Kingston obchodziliśmy z urodzonym w Kingston Bryanem Adamsem. Niestety, a może na szczęście na początku koncertu pani, przechodząc na swoje miejsce, machnęła jakimś słodkim drinkiem na mój malutki canon, który szybko się polepił, dosłownie. Cztery stówy w plecy, bo nie sądzę, żeby odtajał w sposób cudowny. Zdjęcia porobił Jerzor swoim Iphonem czy innym patem:
https://photos.app.goo.gl/c76mZrkzoiGCzrbk6
Alicjo-godnie uczciliście kingstońską rocznicę, Bryan Adams wiedział, kiedy pojawić się w Waszym mieście 🙂
Co do lektur i biografii to właśnie zakupiłam Kobuszewskiego:
https://www.publio.pl/kobusz-hanna-faryna-paszkiewicz,p915532.html
Może też Cię zainteresuje?
Nareszcie pojawiły się grzyby oraz ….niesłychane ilości grzybiarzy! Są przede wszystkim podgrzybki i maślaki, szczęśliwcom trafiają się prawdziwki, my do tego grona na razie nie należymy. Wszyscy pomstują przy okazji na ogromne połacie wyciętego lasu, ta radosna działalność dotyczy niestety lasów w całym kraju.
Wczoraj ciekawym odkryciem deserowym okazał się „Murzynek” (chyba wszyscy robili lub przynajmniej jedli w młodości ten deser) przełożony kremem cytrynowym. Gdyby ktoś, kiedyś chciał w ten właśnie sposób urozmaicić smak starego, dobrego „Murzynka” to polecam, moim gościom ten pomysł bardzo się podobał i smakował.
Przenieśliśmy się do Słowenii: https://www.eryniawtrasie.eu/48928
Mimo że grzyby u nas są już długi czas, grzybiarze nadal oblegają lasy, co widać po samochodach zaparkowanych w pobliżu lasów. Ja też jeszcze nie pożegnałam się z grzybami i wczoraj na spacerze nad jeziorem znów trochę zebrałam.
Dziś więc dla odmiany wybraliśmy się do Parku Oliwskiego, a konkretnym celem była świeżo otwarta wystawa w Pałacu Opatów – malarstwo Wojciecha Fangora. Wystawa bardzo obszerna, bo artysta żył i tworzył bardzo długo.
A jesień w parku w swojej najpiękniejszej fazie. I pogoda dopisała, kawiarniane ogródki zapełnione. Bardzo udana niedziela.
A propos lektur, Danuśce i Alicji podpowiadam, że ukazała się już druga część „Zawieruchy” Idy Żmiejewskiej – ” Zawierucha. Spalona ziemia”. Ja zaczekam, aż pojawi się w bibliotece.
Bryana pominę milczeniem, bo to jednak nie Ringo Starr!
Ale to nie moja półka, nie mam co narzekać.
Jestem absolutną „fanką” powieści Idy Żmijewskiej – co tylko się pojawi w sieci, natentychmiast* kupuję i czytam.
*copywrite Monika Szwaja
I oczywiście czytam… 😉
Zakupiłam nową Idę i książkę Lata nowej noblistki.
Noblistki jeszcze nie zakupiłam, ale Idę jaj najbardziej.
Dzisiaj mamy Święto Dziękczynienia, idę nasolić i przyprawić indyka, wierzyć mi się nie chce, że udało mi się kupić tak mały (3.7kg), zazwyczaj nywało bydlę 5-7kg, a wcale to nie są największe. Zgapiłam się, bo należałoby kupić dynię i zrobić stosowną zupę, ale to już w tygodniu. Parę lat temu mieliśmy „na indyku” polskie wojo w trzech osobach – emerytowanego majora (Szwagra) oraz dwóch młodzików, kapitana i majora, których wypatrzyłyśmy z Tereską w Rynku…
https://photos.app.goo.gl/6thhKpCQjWC7Fz1c8
Ciąg dalszy słoweńskich wojaży: https://www.eryniawtrasie.eu/48962
Powitanko
„Najsampierw” Alicji i Jej Jerzorowi nieco spóźnione lecz serdeczne życzenia z okazji Rocznicy Ślubu
lata minęły, a z nimi życia zagadki,
wstecz spoglądacie z westchnieniem
radości, smutki, wzloty, upadki
przywołujecie duszy spojrzeniem
idąc przez życie, trzymając dłonie
przez wszystkie cudowne lata
głowy schylacie w zadumy ukłonie
miłość z przyjaźnią się splata
echidna 2022
Jakie śliczne życzenia – dziękujemy 🙂
Gotowanie w tym tygodniu z głowy w znacznej części, indyk to duże kurczę.Październikowo, 11c, słońce świeci i kolorowo jest. Tak trzymać!
Krystyno-dziękuję za podpowiedź, kupione!
Ewo-Twoje opowieści ze Słowenii czytamy pilnie razem z Osobistym Wędkarzem, który darzy ten kraj wielką miłością głównie z powodu….pstrągów 🙂 łowionych właśnie nad Soczą. Są tam wytyczone wędkarskie trasy „no kill”-łowisz i wrzucasz z powrotem do wody. U nas takie trasy przygotowano dla wędkarzy np. nad Sanem. A Bled to miejsce wręcz bajkowe, które pokochaliśmy oboje. Chcielibyśmy jeszcze powrócić kiedyś na słoweńskie rubieże, by dooglądać i dozwiedzać, co też, jak czytam, macie w planach razem z Witkiem 🙂
Dzisiaj może nie tak malowniczo, jak w Słowenii, ale miło było znowu spotkać nasze ulubione mieszkanki nadbużańskich łąk:
https://photos.app.goo.gl/YEMr38SG5b1w7dx58
Danuśko,
Dzięki za te komentarz. Szczerze mówiąc, po zachowaniu Orbana po Buczy i po węgierskich wyborach, tamtejsze wino przestało nam smakować. Zaczęliśmy się rozglądać, i Słowenia raz z włoskim Friuli są tego wynikiem. Wszystkiego nie widzieliśmy (będzie co oglądać za rok, jak się uda), ale w końcu zobaczyliśmy stolicę.
https://www.eryniawtrasie.eu/48986
Wasze nadbużańskie włości też cudne 🙂
Śliczne i zgrabne te sarny Danusiu. Miło takie spotkać.
Oj, miło 🙂
A dzisiaj ciąg dalszy spotkań z przyrodą:
https://photos.app.goo.gl/7tsrarR3S5AsCTw27
Danuśka,
to prawdziwa przygoda przyrodnicza, bo wprawdzie sarenki też są ciekawe, ale można na nie trafić łatwiej, ale łosie to jednak rzadkość. Udało mi się to raz przed laty i najpierw pomyślałam, że to koń, a to łoś przebiegł leśną drogą. Takie spotkania się pamięta. A dziś przy okazji załatwiania spraw w Gdyni odwiedziliśmy Orłowo, czyli okolice plaży i mola. Piękna pogoda i doskonała widoczność. Oby taka jesień utrzymała się jeszcze się długo.
Danuśka, Twoja podróż po Słowenii miała miejsce równo 4 lata temu. Poczytałam Twoje relacje jako uzupełnienie opisów Ewy i W. Też chwaliłaś białe wina 🙂
Bliskie spotkanie trzeciego stopnia, super te łosie!
Ciut na półoc: https://www.eryniawtrasie.eu/49028
Małgosiu 🙂
Krystyno-dzięki za przypomnienie! Sama muszę zajrzeć do tych wspomnień oraz zdjęć. Natomiast ze specjalną dedykacją dla Ciebie mam kilka zdjęć z Orłowa zrobionych przez koleżankę mojej gdyńskiej kuzynki, a przy okazji dla wszystkich chętnych filmik z centrum Gdyni… https://photos.app.goo.gl/JTjE4rmbJ9wLorRt6
Danuśko,
Doczytałam w Twojej relacji, w 2018 za rogala z capuccino płaciło się w Słowenii 1,5€. Aż się wzruszyłam. Widzę, że kilka miejsc nam się powtórzyło (Piran, Celje, Bled), ale jeszcze sporo zostało do dooglądania. I dobrze! 🙂
Danuśka,
dzięki za zdjęcia. Tak właśnie wczoraj wyglądało Orłowo.
Ślady buszowania dzików w mieście widać w bardzo wielu miejscach, ale nie wiedziałam, że zapuściły się do samego centrum, chociaż z parku krajobrazowego nie miały wcale daleko.
Ja też widuję ślady dzików w lasku Bemowskim, ale sama nigdy ich nie widziałam.
Celje? — za nie-Jugosławii poważniej 5 lat i miesiąc temu… 🙂
https://basiaacappella.wordpress.com/2017/11/15/celje/
Się zdumiałam, ile myśmy wtedy zdziałali ❗ 😮 …Ja z ręką w gipsie, pogoda dość mieszana; po bliskiej Chorwacji bujaliśmy się między Słowenią, Włochami, Węgrami i Austrią w poszukiwaniu najlepszej opcji na dany dzień…
https://basiaacappella.wordpress.com/aby-obejrzec-albumy-google/
Tym razem lampa od świtu do nocy… Ergo codziennie hajking-plaża-bajnajt…
— Mniaaaaammmm, przepysznościości (z klasyki: winogrona w gargantuicznych ilościach na miejscu; granaty już skonsumowane bo z powodu suszy były troszkę spękane; grzyby bezpieczne, nb. były czyściutkie i nie maziste, Ewo – tylko pokroić, na tłuszcz z cebulką, czosneczkiem, solą, pieprzem… i do słoi!… troszkę zjedliśmy z tych trzech kilo… 🙂 )
Jednak najpyszniejszy był zapach ziół zmieszany z morskimi powiewami. I chodzeniem. — Mimo dogadzania sobie jesteśmy bardzo zadowoleni z „obwodów” tudzież wizyt na łazienkowej wadze. Tak trzymać, przynajmniej do Bożego Narodzenia, powtarzam co roku, a wychodzi różnie*… 😆
_____
*cudna pogoda po powrocie sprzyja: rower, piesze przebiegi, radość maty gimnastycznej, ogródek… 😎
Pogoda się odcudowniła, niestety – leje! Ale jest względnie ciepło.
Mata gimnastyczna radosna? Dla mnie wymuszone tortury, ale nie każdy musi się torturować 😉 Z przebiegów wolę szybki marsz. Ogródek zamiera jesiennie, a gimnastyka i owszem, będzie, nie na macie, a grabieniu liści! A jest tego sporo.
Poza tym kolorowo, zwłaszcza w deszczu, kolory ożywają.
W menu – indyk, sałata, a trzy porcje obiadowe zamroziłam, bo ileż można 🙄
Zapraszam do Mariboru https://www.eryniawtrasie.eu/49044
Basiu,
zero zaskoczenia – przecież Ty się włóczysz wszędzie 🙂
Ewo-bardzo ciekawa historia z tą starą winoroślą. Poczytałam sobie jeszcze na ten temat w internetach.
U nas kolejne zdjęcia łosi, tym razem aparat zrobił je sam bez naszej obecności, w środku nocy. My pozostawiliśmy jedynie trochę jabłek na skraju lasu, by sprawdzić czy jakieś zwierzęta się nimi zainteresują:
https://photos.app.goo.gl/2PSrLXioepKuzL3r9
Tej jesieni w nadbużańskich okolicach wyjątkowo obrodziły kanie, ale przecież nie sposób stale przyrządzać je w panierce a la schabowe. Dzisiaj zatem z kani przywiezionych do Warszawy zrobiłam flaczki wedle poniższego przepisu:
https://kuron.com.pl/artykuly/przepisy/grzyby/flaczki-z-boczniakow/
Boczniaki zastąpiłam wyżej wspomnianymi kapeluszami i też wyszło smaczne danie.
Parę lat temu głośno było o pijanych łosiach w Szwecji bodaj – jadły sfermentowane jabłka 😉
https://www.rmf24.pl/ciekawostki/news-pijane-losie-probowaly-wtargnac-do-domu,nId,1017501#crp_state=1
Więcej tutaj:
http://szwecjoblog.blogspot.com/2014/10/uwaga-pijane-osie.html
Serce mi się kraje do tej pory…
https://photos.app.goo.gl/7JXTyi6S9r8Ryo7N7
Czasem nie potrzeba jechać daleko, dzisiaj zrobiliśmy jedynie 100 km, by zachwycać się tą ferią jesiennych kolorów:
https://photos.app.goo.gl/Wxdt16XuDAFkMN9x7
Czy pamiętacie Rzepa czyli Dorotę z Łodzi? To właśnie Dorota opowiadała nam podczas jakiegoś spotkania o tym miejscu: https://arboretum.sggw.edu.pl/
Na pewno warto tam zajrzeć również wiosną.
Ja mogę nie wychodzić z domu… a jeśli, to kapeczkę 😉
https://photos.app.goo.gl/XQ9XTvdMvmARg1BR6
Z interesującej biografii Marii Dąbrowskiej („Prowokatorka. Fascynujące życie Marii Dąbrowskiej”) autorstwa Iwony Kenzler dowiedziałam się, że Wrocław to „górnośląskie” miasto, zasiedlone przez przesiedleńców ze Lwowa i okolic. Trochę się zdumiałam, ale kilkadziesiąt stron później okazuje się, że Wrocław jest stolicą Górnego Śląska. Gdzie wiedza powszechna, gdzie (w końcu) korektor?!
Pogooglałam – Iwona Kenzler, autor:
https://www.google.com/search?q=iwona+kienzler+%2B+author&tbm=isch&client=firefox-b-d&hl=en&sa=X&ved=2ahUKEwiurbO18uL6AhW7rnIEHYRvDG4QBXoECAEQIw&biw=1110&bih=450
Dość młoda kobieta, natrzaskała tych książek… ale coś mi zgrzyta, bo „szybko to się dzieci robi”, jak mawiał mój koleś, a książki tego typu wymagają dogłębnego grzebania w źródłach.
Wrocław od zawsze był stolicą Dolnego Śląska! Nieważne, czy „za Niemca”, czy za Czecha, czy za Polaka. Howq!
Śliczne te Wasze jesienne zdjęcia!
A, widzisz Alicjo, dla Niemcow Dolnego Salaska w ogole nie bylo, byl tylko Slask.
Byl natomiast dodatek”Gorny Slask”: jako podgatunek. W dokumentach mojej starszej rodziny mam jako Zabrzanin zawsze wpisane: Kreis Oppelm O/S) tzn cos takiego jak : okrag Opole, Ober-Schlesien.
No dobra, to rozumiem, ale pisarka ma ok.40 lat i powinna wiedzieć, pisząc o latach współczesnych a nawet dalszych, że Katowice to jest Górny Śląsk, a Wrocław to najbardziej Dolny! Nawet po niemiecku 😉
Tak że nie wiem, czy dla Niemców nie było w ogóle Dolnego Śląska, skoro jest…
To jest historycznie zagmatwane, ale co tam! W każdym razie Wrocław był stolicą Dolnego Śląska odkąd pamiętam, a Górny Śląsk to Katowice! (OberSchlesien, jak piszesz). Czepiam się, bo pochodzę z Dolnego Śląska 😉
I nie lubię, jak ktoś miesza fakty geograficzne, historyczne, to łatwo sprawdzić!
https://en.wikipedia.org/wiki/Lower_Silesia
Oboje, Alicja I Pepegor mają rację.
Mam w domu niemiecki szkolny atlas mojego ojca z roku 1925. Na mapie politycznej Śląsk jest podzielony na Niederschlesien (dolny) ze stolicą Breslau i Oberschlesien (górny) ze stolicą Oppeln. Jeszcze był tzw. Ost/Oberschlesien czyli wschodni Górny Śląsk z Katowicami, należący od 1922 do Polski.
Przed pierwszą wojną Śląsk był prawdopodobnie w całości.
Alicja, ta „pisarka” którą cytujesz skończyła 66 lat. Wyprodukowała taśmowo ok 80 czytadeł. O niej samej Wikipedia nie mówi nic.
Eva,
to mniej więcej w moim wieku jest (mniej!). Takie taśmowe produkcje często zawierają jakieś błędy – ale korekta powinna to wyłapać!
Eczoraj zjawił się koleś, który chciał nas zaprosić na obiad, zamiast tego namówiliśmy go na indyka i tym samym została nam już tylko jedna porcja obiadowa 😉
Ale zamroziłam na bliżej nieokreślone „zaś”.
Z książek przerobiłam niedawno dwa tomy „W pogoni za nazistą” Joanny Jax. To nie pierwsza jej książka, którą przeczytałam i przyznaję, że zgrabnie pisze, dobrze opowiada historie, ot.
Poszlismy na mala przechadzke do parku i nazbieralismy dwie pelne kieszenie kasztanow. Za chwile beda sie piec w piekarniku.
Na obiad upieklam perliczke, nie byla jak indyk Alicji ale spora. To byla ostatnia w sklepie a Bernard chcial to ptactwo. Zamrozilam trzy porcje, ale jeszcze troche zostalo.
Ludzie, zdobylem troche dystansu i musze podac dla wszystkich:
Moja ukochana Lilianna odeszla 12.10. Odeszla po ciezkich, ostatnich siedmiu miesiacach walki z choroba. Szesc ostatnich miesiecy spedzila tu, w naszym mieszkaniu u mojego boku. Tylko przy pomocy sluzb opiekunczych bylo to mozliwe. Przsiegnelem jej, ze nie oddam jej gdziekolwiek, jak tylko to bedzie dla mnie mozliwe.
Dziekuje losowi, ze udalo mi sie tej przysiegi dotrezymac.
Pepegorze, bardzo współczuję. Przyjmij moje najszczersze kondolencje.
Serdecznie wspczujemy, Pepegor. Nasze kondolencje.
*współczujemy
Pepegorze – bardzo współczuję.
Pepegorze, serdecznie wspolczuje.
R.I.P.
Pepegorze,
Bardzo współczuję.
Pepegorze, przytulam ….
Pepegorze-wyrazy współczucia płynące prosto z serca.
Pepegorze,
tak mi przykro…
Pepegorze, bardzo Ci współczuję
Pepegor, od kilku dni mysle o Tobie, jeszcze przed ta smutna wiadomoscia. Powiedziec „Wspolczuje” to malo powiedziec. Chociaz Ciebie nigdy nie widzialem, ale w takiej chwili jestem z Toba, jak ze starym znajomym.
A myslalem, bo w tamtym tygodniu przejechalem dwa razy cale Niemcy, zatrzymujac sie tyloo w Berlinie, a w drodze powrotnej w Dreznie. Glownym celem byl Amsterdam, osiagniety!
Jestem juz w domu.
Pepegorze,
Bardzo współczuję…
Pepe
Wiem że w takich chwilach nie ma żadnych dobrych słów które cokolwiek mogą zmienić.
Okazuję się po raz kolejny że życie jest jak guma, nieraz pęka za wcześnie, cokolwiek by się nie zrobiło.
Trzymaj się. Dasz radę, bo wiesz ze życie jest piękne
Pepegorze,
najserdeczniejsze wyrazy współczucia
echidna
Na kolacje byly resztki z lodowki.
Jutro pierwszy raz bede rozdawala trakty na targu. U nas to sie nazywa Flyer z angielskiego. Jest to zaproszenie na przedstawienie, ktore wspolorganizujemy i trzeba zapelnic sale abysmy nie doplacali do tego interesu. Kiedys wtykalam za wycieraczke samochodu ale od grudnia jest to zakazane i bede wciskala ludziom na targu.
Elapa-a jakiego rodzaju przedstawienie współorganizujecie?
U nas sezon grzybowy nabrał rumieńców. W lesie dużo grzybiarzy, ale grzybów starcza dla wszystkich, królują podgrzybki.
elapa,
i napisz potem, jaka była frekwencja. Wręczyć zaproszenia łatwo, ale zachęcić do przyjścia trudniej. Oby się powiodło.
Sezon grzybowy już się kończy, ale chyba coś tam można jeszcze znaleźć. Jutro ma być pogodnie, więc w ramach spaceru zajrzymy do jakiegoś lasu. Ostatnio moje obiady to grzyby duszone z ryżem, albo makaronem, a ostatnio z kaszą jaglaną/ chyba najlepsza wersja/. Bardzo mi to smakuje i jeszcze mi się nie znudziło.
Tegoroczna jesień jest bardzo piękna, choć nie tak kolorowa jak u Alicji czy w arboretum w Rogowie. Ale ładnie przebarwia się aronia i sumaki.
Pepe,
Przesylam kondolencje. Trzymaj się.
Krystyna,
ja bardzo lubię grzyby duszone z kaszą gryczaną i jak dla mnie, to jest najlepsze połączenie grzybów z kaszą, także w wersji gołąbków z kaszą gryczaną. Jeśli lubisz kaszę gryczaną, spróbuj takiego połączenia.
A kolory powoli lądują na ziemi…
Danuska, to jest monolog na podstawie ksiazki François Cavanna Les Ritals.
Rital to jest pezoratywne slowo jakim nazywano Wlochow ktorzy w latach 50 przyjezdzali do Francji do pracy. Pracowali w kopalniach razem miedzy innymi z Polakami . Spotkalam troche ludzi w moim wieku, ktorzy w dziecinstwie mieszkali w dzielnicy zamieszkalej przez Polakow i Wlochow we wschodniej Francji.
Troche kartek mi zostalo.
Kurki zniknely a prawdziwki na targu byly po 39€.
Oj… to nie tanie te prawdziwki! Cena dość zaporowa…
Elapa-dziadek Alain’a był sztygarem w kopalni w Saint Etienne. Jego dom mieścił się w dzielnicy zamieszkałej głównie przez górników. Alain pamięta, że kiedy był mały i przyjeżdżał wraz z rodzicami do dziadków to bawił się właśnie z dziećmi Ritals.
W okolicznych kopalniach pracowali też Polacy i Algierczycy.
Byłam ciekawa skąd ta nazwa i okazuje się, że Rital=réfugié italien czyli w skrócie
r.ital.
Zaczalem czytac ksiazke Emily Gunnis „Zaginione dziecko”.
Bardzo polecam przede wszystkim jako debiut naszej blogowej Kocimietki w roli tlumaczki. Uwazam, ze poszlo jej bardzo dobrze.
Dziekuje Wam wszystkim za wyrazy wspolczucia.
Wczoraj pozegnalismy sie z nia wszyscy.
Teraz jestem ostatecznie sam.
Jesteśmy z Tobą, Pepe, pamiętaj!
Czytam teraz „Sen o Glajwic” Wojciecha Dutki.
Bardzo polecam!
A ja czytam „Dziady i Dybuki” Jarosława Kurskiego też polecam.
Przeczytałam „Zaginione dziecko” w zeszłym tygodniu. I nie wiedziałam, że to Kocimiętka tłumaczyła. Bardzo dobrze się czyta także dzięki pracy pani tłumaczki. 🙂 Jest to thriller obyczajowy. Polecam.
A dzisiaj poznałam Furię 😉 na mini spotkaniu blogowym.
Owszem, „Dziady i dybuki” zaczęłam, skończywszy Sen o Glajwic (nadal polecam!).
Jestem starą blogowiczką, ale nie przypominam sobie Furii. Czyżby ubytki w pamięci? Całkiem możliwe…
A propos Dziadów i dybuków, mam też w papierowym wydaniu książkę „Wódz”, którą nabyłam dawno temu, chyba zaraz jak wyszła, i czytając początek Dziadów, pomyślałam, że może warto po nią sięgnąć jeszcze raz 😉
Furia to kotka Erynii i W. znaleziona w czasie podróży. Jest na zdjęciach.
Dzień dobry Blogu,
Wczoraj wracając z Kaszub zatrzymaliśmy się na chwilę w Nakle nad Notecią i tak doszło do spotkania. Asiu, jeszcze raz dziękujemy za mile spędzony czas 🙂
Alicjo, potwierdzam, że Furia na nas wpadła w czasie podróży. Tak się miała w lipcu na Kaszubach:
https://photos.app.goo.gl/6WQciMiS7NPn3n1B9
Późniejsze zdjęcia też będą, ale musimy je przebrać.
Tymczasem zapraszam do słoweńskiego Jeruzalem: https://photos.app.goo.gl/6WQciMiS7NPn3n1B9
Pepe,
Dopiero doczytałam… Współczuję i przesyłam dużo ciepła.
Errata: https://www.eryniawtrasie.eu/49072
A, ta Furia! Mogaby mnie te odwiedzić…Bardzo mi brakuje kota…
Alicjo,
Co prawda Furia fantastycznie znosi podróże samochodem, ale do samolotu wolałabym jej nie pakować. Nawet gdyby była w kabinie pasażerskiej, musiałabym ją trzymać w transporterze. Nawet Furia wpadłaby w furię…
Fajna Furia. A te czerwone owocki to kalina?
Czasami widzę zwierzaki transportowane samolotem. Rzadko w kabinie (oczywiście w transporterze), psy na przykład są usypiane i podróżują w klatkach, w kabinie bagażowej. Bardzo mi żal tych zwierząt.
Alicjo,
Wygląda podobnie, ale pewności nie mam.
Ładna miejscowość podczas zamierzonej podróży ale za to bez celu i bez końca 🙂
https://photos.app.goo.gl/uqWshUnnja9T77GR6
Dziś jestesmy ponownie w Ronda ale fotek nie budziet. Pierwszym razem jak tu byliśmy a było to w ubiegłym tysiącleciu też nie robiłem fotek.
Może dlatego tu po raz kolejny powracamy 🙄
Owoce rododendrona 2 sztuki żółciejące, jeszcze nie dojrzałe. Ten po prawej przekwita rubinowo.
Dawno temu jadłem gdzieś ale smak poszedł z czasem w kosmos.
Ale za to obecny jest smak malaga browara. Ten wyrób jest calkiem całkiem do uzupełniania płynów w organizmie 🙂
Tutaj https://photos.app.goo.gl/dJXHPVUCsBtxD24a7
Bym zapomniał 🙂
Kolorową jesień chyba można już zamykać…dywany liści, a na drzewach coraz ich mniej…
https://photos.app.goo.gl/XQ9XTvdMvmARg1BR6
Bezdomny,
czy na Plaza de Toros odbywają się corridy?
Alicjo 🙁
Po raz kolejny nie wbiłem się w termin walki z bykiem. 🙁
Dzięki prawu europejskiemu odbywają się corridy w ronda jednie w pierwszy tydzień September podczas
największego festynu tutaj podczas Fiesta de Pedro Romero.
Jak nie zapomnę to damy radę za prawie rok. To nie tak dużo zważywszy że czas zapieprza szybciej niż jestesmy w stanie spostrzegac co się dzieje 🙂
Mimo wszystko bylismy tam dzisiaj kolejny raz bo Arena jest otwarta w okreslonym czasie dla turystów. Dziewięć pięćdziesiąt za wjazd wraz gadającą do ucha techniką na łebka to nie tak wiele za ilość informacji która zostaje przekazana.
Piękne historie. Podobnie jak w Pamplona które opisał swego czasu Hemingway
Bezdomny
Dzieki za berlinskie wskazowki jakis czas temu. Chodzilsmy po wskazanych ulicach, spedzilismy tam trzy dni I trzy noce. Pozniej wlaczylem odpowiedni bieg I zajechalismy do Amsterdamu. Przypomnialy mi sie dawne lata, kiedy jeszcze za glebokiej komuny udalo sie spedzic w Holandii 4 miesiace. Dla mnie Amsterdam to jedna z dwoch stolic swiata – Nowy Jork I Amsterdam! Moja Kenijaka byla zachwycona atmosfera miasta oddychajaca wszystkimi zapachami swiata. Ja tez!.
Pewnie bardzo niedlugo znowu tam zawitam. jesli ktos ma okazje poodychac chwile holenderska wolnoscia – zachecam.
Asiu – dziekuje w imieniu Kocimietki!!!!
bezdomny,
pamiętaj, że „unik zrobił byk, ole!” 😉
Ciąg dalszy słoweńskich wojaży: https://www.eryniawtrasie.eu/49166
Ładnie tam…
Bardzo ładnie, ale widoki w Jeruzalem jeszcze piękniejsze, a co dopiero zobaczyć je na żywo.
Dziś był miły jesienny dzień i nawet można było zobaczyć częściowe zaćmienie Słońca, choć tak naprawdę nie zrobiło to na mnie wrażenia. Jasne, że dla astronomów to unikatowe zjawisko, ale cóż to znaczy dla pozostałych…
Alicjo 🙂
Unika to robię ja jak widzę takiego
https://photos.app.goo.gl/iSReZTseVCxwNf5JA
ole, czaczacza 🙂
U mnie ładnie i ciepło (17c), pochmurnawo, ale deszcz czeka nas jutro podobno.
Bezdomny,
ja bym też unikała! Na corridę zdecydowanie bym nie poszła. Dzisiaj Dzień Kundelka, więc, parafrazując K.I.G, „kochajcie ludziska kundelka, kochajcie do jasnej cholery!”. Przyznaję, że wróbelek istota niewielka, a z kundelkami różnie bywa, jednak troszkę uczucia kundelkowi też się należy 🙂
Małgosia,
czytam „Dziady i dybuki”, bardzo interesująca i świetnie napisana książka.
Ach Alicjo, nje wybrzydzaj w przyjemnościach. I tak jest ich z dnia na dzień coraz mniej i nie zaszkodzi brać za rogi takie jak się nawiną. Nawet z późniejszymi konsekwencjami 🙂
Ja już skończyłam czytać i żałuję że nie jest dłuższa.
Niezwykła rodzinna historia – wyobrażam sobie, ile pracy wymagało zebranie materiału! Ja już kończę, wczoraj zaczęłam i nie mogłam się oderwać.
Dzisiaj barszcz ukraiński na burakach z zastawu na kiszenie.
20c! Jak dla mnie, mogłoby tak jeszcze z parę tygodni….
Zapraszam do najstarszego miasta Słowenii: https://www.eryniawtrasie.eu/49209
17c
Piękna ta Słowenia! Nasz nieżyjący już sąsiad Frank był z pochodzenia Słoweńczykiem, przyjechał tu w połowie ubiegłego wieku. W Słowenii mieszkał w małej miejscowości w pobliżu granicy z Włochami, okolice Triestu. Robił dobre wino i stawiał porządne, murowane domy. Był bardzo życzliwym sąsiadem.
Małgosia,
nie oderwałam się od książki, aż ją skończyłam nad ranem. Historyczne tło ubiegłego wieku i cała galeria postaci z kręgu rodzinnego, towarzyskiego, politycznego , naukowego; wątki, które aż się proszą o rozwinięcie, znakomita rzecz, każdemu polecam do przeczytania, bo czyta się to jak najlepszą książkę obyczajowo-polityczno-sensacyjno-historyczną, ma w sobie wszystko, co należy.
p.s.Moja ulubiona postać z tej książki to Lewis Namier – imponująca osoba!
Alicjo,
To dorzucam na zakończenie: https://www.eryniawtrasie.eu/49236
Te ubiory na „kurentovanje” jak nic nadają się na Halloween 😉
Alicjo całkowicie podzielam Twoją opinię o książce.
Byłam na spacerze z kijkami. Piękna pogoda, las w jesiennej szacie, chodzi się po kolorowych kobiercach z liści.
krótki rękaw, krótkie spodnie, rower (niech nawet załatwianiowo!), po drodze wciąż resztki słodziutkich winogron prosto z drzewa (oki, z pnącza 😆 ) — taki koniec października toooo luuuuubięęę!!!
😎
Malgosiu, tez maszerowalam, ale z jednym kijkiem po lesie z moja grupa rajdowcow.
Bylo cieplo, temperatura jak latem i jak dziecko szuralam troche butami po lisciach. Pomalu las zmienia kolor. Przy okazji przeczytalam na tablicy umieszczonej na parkingu, ze grzyby mozna zbierac tylko w piatek, sobote, niedziele i dni swiateczne.
Na kolacje reszta tarty cebulowo- paprykowo- cukiniowa. Bialy winogron z Sycylii na deser.
7c, ale ma być 11c za jakieś 2 godziny, więc dopiero wtedy się wybiorę Za Róg, co daje 6km spacer. Co prawda nie po liściach, ale tych mam od groma naokoło domu.
Już niewiele ich na drzewach. Ale jest ładnie.
Figi wykopane i przesadzone do wielkich donic, przeniesione do domu. W samą porę, rano było 0c, ale to normalka. Na pierwszą połowę listopada obiecują nam temperatury do 17c w porywach, zobaczymy…
Tymczasem grudnik zaczyna wypuszczać pąki… chyba się pospieszył?
Alicjo, u mnie teraz (19-ta) jest +16 C
A propos liści – my czekamy, aż wszystko opadnie, potem Jerzor przejeżdża się po tym kobiercu kosiarką do trawy, która sieka liście na kawałeczki. Przez zimę to wszystko się przerobi i użyźni trawę. Kiedyś wynosiliśmy do lasu, zupełnie niepotrzebnie.
Tymczasem mnóstwo dalszych sąsiadów ma takie odkurzacze do liści. Robi to niesamowity hałas i sprawy nie załatwia, najwyżej sąsiadowi się te liście zdmuchnie.
Miasto udostępnia worki papierowe na liście, potem je zabiera i utylizuje je w jakimś pozamiejskim terenie, składując na podobieństwo kompostu. No ale nie, panowie lubią odkurzać…
Coraz częściej ludzie się burzą przeciwko i zawiązała się organizacja, która chce zabanować to ustrojstwo. Może im się uda… Ja za!
https://earth911.com/business-policy/leaf-blower-bans/