Karnawał
Bawicie się w karnawale? Pewnie. Co więcej, bawimy się przez cały rok. Ale w karnawale mamy pewne dodatkowe obowiązki. Między innymi zjadanie faworków i pączków.
Ostatnimi laty popularność pączków wyprzedziła o spory dystans popularność faworków, które są kruche, delikatne i choć mają swoją wartość kaloryczną, nie mniejszą niż pączki, nie wydają się tak tuczące, jakby nieistotne dla tuszy. Uchodzą też za trudniejsze do przygotowania i dlatego przegrały z bardziej solidnymi pączkami.
Faworki mają też jedną wadę podstawową: kiedy siądziemy przy kopiastym półmisku tych kruchych cacek, nie sposób się od nich oderwać. Już kiedyś podawaliśmy w blogu przepis na faworki Agnieszki (to imię mojej kuzynki, od której mam ten przepis). Są one najdoskonalszym przykładem doskonałych faworków. Pozwólcie zatem, abym dla zachęty go powtórzyła, uświadamiając Czytelnikom, jak prosta to robota. A o smaku nic nie powiem: tego trzeba spróbować.
Faworki:
1,5 szklanki maki, 4 żółtka, szczypta soli, 3-4 łyżki śmietany (18 procentowej), 2 łyżki spirytusu
Z podanych składników zagniatamy ciasto i przez co najmniej 10-15 minut wałkiem tłuczemy je, wielokrotnie składając. Ciasto staje się jedwabiste, elastyczne, delikatne. Po dokładnym wybiciu (czyli wprowadzeniu weń pęcherzyków powietrza) wałkujemy po porcji na cienki a nawet bardzo cienki płat (wypróbujcie, jeśli macie, maszynkę do makaronu!) tniemy na paski długości ok.12-14 cm, przewijamy je przez przecięcie pośrodku i smażymy. No i teraz sami dokonajcie wyboru: bardziej klasyczne jest smażenie w rozgrzanym smalcu (1-2 kostki), ale można też smażyć w oleju. De gustibus!
Usmażone faworki wyjmujemy na złożony papierowy ręcznik i starannie odsączamy z obu stron, po czym, już na półmisku, posypujemy przez sitko cukrem pudrem.
Życzę zabawy przy smażeniu i przyjemności przy zjadaniu.
Komentarze
Smażenie faworków to nie zabawa. O ile dobre pączki można z łatwością kupić, to faworki w zwykłych cukierniach nie bardzo przypominają te domowe. Dlatego co roku sama je przygotowuję. Do moich daję mniej żółtek i też są bardzo dobre. Chwalę moje faworki, ale prawdę mówiąc nie mam porównania, bo u nikogo nie mam okazji ich spróbować.
Smażę na smalcu. A białka można zamrozić do późniejszego wykorzystania.
Jolinku,
ta kryminalna historia na Nilu miała miejsce na ekskluzywnym statku. Moi znajomi kilka lat temu byli w Egipcie. Cześć wycieczki to był rejs po tej rzece. Najpierw jednak musieli sami wysprzątać swoją kabinę, bo po prostu było tam brudno. Widoki na brzegach można było oceniać bardziej socjologicznie niż estetycznie. Ja tam nie byłam, ale nie mam powodu, aby nie wierzyć w te relację. Może więc warto przed takim wyjazdem popytać tych, którzy tam byli. Może moi znajomi pechowo trafili.
Kawa z urządzeń przelewowych podobno wraca do łask. Jest bardzo ciekawy artykuł na ten temat w ostatnim numerze Dużego Formatu ” Kawowa odnowa”. Czytałam w wersji papierowej, internetowa – w prenumeracie.
ja prawdę mówiąc posmakowałam tych kruchutkich faworków dopiero jak przyjechałam do Warszawy .. tata był z Litwy .. babcia z Białorusi .. i panowały w domu takie faworki …
https://domowysmakjedzenia.pl/2019/03/01/taratuszki-pulchniutkie-faworki-rosyjskie/
a ponieważ w Lęborku (gdzie się urodziłam) było wielu ludzi z tzw. Buga to i w znanych cukierniach u Szuty oraz Wenty królowały takie właśnie faworki … długo się przyzwyczajałam do tych cienkich ciasteczek bo te faworki z dzieciństwa były syte i pyszne a jako rosnąca nastolatka zawsze byłam głodna ..
krystyno to prawda … wszystko teraz zdziadziało i skomercjalizowane … o tym wyjeździe myślę od 15 lat ale chciałabym i boję się ..
Jolinku, Plynelam Nilem trzy dni z Asuanu do Luksoru chyba 25 lat temu. To bylo jeszcze przed fala zamachow na turystow w Egipcie. Statek byl spacerowy, chyba trzy pietrowy, zatrzymywalismy sie co jakis czas, schodzilismy na lad aby zwiedzac interesujace miejsca. Na statku byl tez maly basen. Wszedzie bylo czysto,jedzenie dobre, mila obsluga. Bardzo mi sie podobal zachod slonca nad Nilem widziany ze statku. Nie jestem amatorka statkow spacerowych i to byla moja jedyna taka podroz. Nie dla mnie plywajace hotele.
Jolinku, teraz ceny sa interesujace, bo jest mniej turystow w Egipcie. Bylam w maju i bylo juz goraco.
Nasze faworki były naokołokrakowskie i miały taki kształt:
https://www.allrecipes.com/recipe/246574/faworki-polish-chrusciki/
Dzisiaj jajka posadzone, ziemniaki i nieśmiertelna surówka z kapusty kiszonej.Zwykłe, chłopskie…
Zalałam też drugi raz buraki na kwas.
Moi znajomi co roku jeździli do Egiptu na wczasy all inclusive 😉 ) 2 tygodniowe – dopłacane przez brać górniczą. Jeździli w…czerwcu (!!!) kiedy temperatury były jak licho, ale większość znajomych jeźðziła z dziećmi, które miały wtedy wakacje. Słowo „brud” często występowało w opisach, chociaż na łóżkach codziennie były słynne łabądki, układane z ręczników. Poza tym ta brać zmuszała kuchnię do podporządkowania się górniczemu podniebieniu, bez kotleta nie było jedzenia, żadne tam kuskusy ani nic podobnego. Najbardziej sobie chwalili wyszukane desery (to poniżej akurat w Tunezji było), rzeczywicie dzieła sztuki na oko:
https://photos.app.goo.gl/ZbgGCyFdpnr8HoP18
No i przewaga owoców i warzyw – ale ciasta też, bardzo słodkie.
Zimą jeździli w Dolomity na narty i tak samo było z kuchnią, ale właścicielka domu wczasowego była Polką i od razu wiedziała, że żadne tam makarony, gnocci czy inne pizze, tym bardziej, że włoska pizza to ciasto, pasta pomidorowa i trochę sera (tak opisywali).
elapa byłam w Egipcie na przełomie kwietnia i maja 20 lat temu … w ramach pobytu zwiedzałam 6 dni Izrael, 3,5 dnia Jordanie a ten tydzień w Egipcie zamiast zwiedzać poświeciłam na odpoczynek (pracowałam wtedy a hotel luksusowy i musiałam odsapnąć trochę po intensywnym zwiedzaniu) z myślą o takim rejsie po Nilu i zwiedzaniu po drodze co się … upał był spory i burze piaskowe nas nawiedzały .. jak widać mam plany od lat i może je zrealizuję … 😉
Ano właśnie – po fali zamachów te wycieczki nie były już tak popularne. Mnie się marzy wyprawa wycieczkowcem na Alaskę, bo tak najłatwiej, też mnie nie cieszą wycieczkowce, ale nie byłam, to raz mogę się wybrać… jak widzę reklamy, to aż mnie woła ta Alaska!
Haneczko,
dziękujemy za kartkę 🙂
Już doszła? Przecież to jeszcze nie Wielkanoc!
Alicjo, to po jakie licho brac jechala do Egiptu jak chcieli jesc po polsku. Tacy ludzie powinni siedziec w domu i nie opuszczac Polski z kartoflami i schabowym. Denerwuja mnie tacy turysci.
W hotelu i na statku bylo czysto a reszta no coz ….
„Polska objęta procedurą monitoringu praworządności, podobnie jak Rosja, Ukraina, Turcja, Mołdawia, Gruzja, Serbia, Bośnia i Hercegowina, Albania, Armenia i Azerbejdżan.” .. towarzystwo mamy zacne dzięki rządowi PiS …
elapa niestety ale masz rację …
Pełna zgoda. Po to się jeździ, żeby poznawać świat i obyczaje, kuhcnię etc. Schabowego z kapustą można jadać w domu!
mam pytanie – czy spirytus jest niezbedny w przepisie na faworki? czy mozna go zastapic innym alkoholem?
Mnie też denerwowali w Szwajcarii Anglicy, którzy codziennie rano żądali owsianki.
Płynęłam po Nilu, statek był jak z Agaty Christie, nieduży. Był bardzo czysty, a po tym jak zaprosili nas do kuchni i pokazali jak myją sałatę, zaczęliśmy ją jeść. Płynęło się nocą, w dzień zwiedzało. Bardzo miło to wspominam. Razem z nami płynęła grupa Francuzów z przemiłym przewodnikiem, wieczorem organizował zabawy, konkursy, bal w strojach egipskich.
W przepisach na faworki jest informacja, że spirytus można zastąpić octem. Nigdy tego nie stosowałam; myślę, że lepiej użyć mocnej białej wódki.
Czytałam reportaż o ” polskich wczasach w Grecji” – jedzenie, rozrywki polskie i rodacy wokół, tyle że można potem powiedzieć, że było się w Grecji. Ciekawe jak ludzie wynajdują takie miejsca, widocznie biura podróży odpowiadają i na takie potrzeby.
Małgosiu,
pewnie są statki o różnym standardzie i cenie.
Jolinku, może więc skusisz się na taki rejs.
W przepisie na faworki widziałam rum zamiast spirytusu. Myślę, że zwykła wódka też zrobi swoje – ciasto nie nasiąknie tak bardzo tłuszczem. Podobnie jest z pączkami.
Jolinku-jeśli już od 15 lat myślisz rejsie po Nilu to przecież najwyższy czas, by te marzenia zrealizować. Nie bij się z myślalmi tylko jedź!
Rosyjskie taratuszki przypominają chyba trochę faworki rodem z Lyonu, czyli bugnes lyonnaises: http://www.lesfoodies.com/_recipeimage/157975/bugnes-lyonnaises-moelleuses.jpg
Jednakże cienkie i kruche faworki, zwane też chruścikami to jest to, co tygrysy lubią najbardziej 🙂
Dziekuje – Krystyna i Alicja.
dzień dobry … ☕ …
Danuśka wtedy marzenie straci urok … 😉
ale jaja …
http://pistachio-lo.blogspot.com/2020/01/cilbir-czyli-jajka-po-turecku-tak.html
Jolinku-jedno marzenie realizujemy, a następne czeka w kolejce. W ten sposób uroków nam nie brak 🙂
Pada śnieg, pierwszy śnieg tej zimy w Warszawie!
Jolinku-ciekawa jestem, czy bez względu na okoliczności wyruszyłaś na swój poranny spacer. Ja wybieram się na wystawę, o szczegółach opowiem po powrocie.
Danuśka rano było całkiem spoko .. ale drugi spacer skróciłam przez pogodę i skończył się zakupami ..
Dziś 58 lat kończy laureatka Literackiej Nagrody Nobla za 2018 rok Olga Tokarczuk … młoda ta nasza Noblistka …
Czy ta śmietana to kwaśna czy słodka?
Musze wypróbować, bo z mojego przepisu ze starej Kuchni Polskiej wychodzą zbyt ciężkie.
W kwestii smażenia – warto by wypróbować łój wołowy okołonerkowy, spotykany pod nazwą „frytura do frytek belgijskich” (sprawdzić skład, czy nie ma domieszek!).
Ma zadziwiająco neutralny smak, wysoką temperature dymienia i jest bardzo stabilny (nie wytrącają się tłuszcza trans).
Najlepsze, tradycyjne „fish and chips” są właśnie na łoju wołowym (ang. suet).
Na początku McDonald smażył frytki na łoju. Przerzucili się na olej palmowy, kiedy łój zdrożał.
Jak dla mnie smalec wieprzowy ma zbyt intensywny zapach a oleje za niską temperaturę dymienia.
Czy ktoś z was próbował faworki smażyć na łoju wołowym?
Frytki wychodzą absurdalnie dobre (pierwszy raz od 30 lat smażyłam sama frytki, nigdy w życiu mi tak nie smakowały), ryba nie jedzie olejem i w mieszkaniu nie zostaje ‚smażalnia’ na dwa dni.
Używam śmietany gęstej i kwaśnej. Tak naprawdę to ona wcale nie jest kwaśna, ale też nie słodka. Na łoju wołowym faworków nigdy nie smażyłam. Nie wiem, czy taki produkt jest do nabycia w polskich sklepach. Na hali targowej można kupić łój wieprzowy/ kupowałam nieraz dla sikorek/ w kawałkach. Domyślam się, że łój wołowy występuje gdzieś w postaci przetopionej, w kostkach. Smalec rzeczywiście nieraz jest bardzo wonny, ale trafiam zawsze na taki mało pachnący. Mimo to i tak po smażeniu faworków cały dom pachnie faworkowo mimo włączonego pochłaniacza. Natomiast moja sąsiadka stwierdziła, że przestaje smażyć faworki, bo zawsze smalec bardzo się pieni i utrudnia smażenie. Z takim problemem akurat się nie spotkałam.
a gdzie ewa się podziewa? … może na Zjazd byście przybyli? …
zaśnieżyło trochę okolice i dzieciaki mają radochę … niestety zapowiadają ocieplenie …
może zamiast chrustu lub pączków zróbcie całuski ..
https://kulinarneeprzygody.blogspot.com/2020/01/karnawaowe-oponki-causki.html
ciasto z zupy? … naleśniki też mogą być …
http://veganbanda.pl/recipe/amerykanskie-ciasto-z-zupy-pomidorowej/
bez spirytusu i wódki też wyjdą ….
https://wesolakuchnia.blogspot.com/2020/01/chrusciki-na-winie.html
Nie smażę faworków co roku, ale kiedy zdarzało mi się to robić smażyłam je na oleju.
Znalazłam stronę poświęconą fryturze wołowej, a przy okazji zaletom pozostałych tłuszczów zwierzęcych. Można tu też zamówić tłuszcz wołowy, ale najmniejsza ilośc to jeden kilogram: http://fryturawolowa.pl/about.html Wydaje mi się, że nie widziałam go w naszych sklepach, ale może należy baczniej się porozglądać.
książka dla kociarzy … syn oczywiście już zamówił .. ja się z kotem dogaduje to nie kupię …
http://www.dibloguje.pl/2020/01/sekretny-jezyk-kotow-susanne-schotz.html#
Z racji sentymentów, jakie mam dla Gdyni wybrałam się na wystawę:
https://www.polin.pl/pl/gdynia-tel-awiw
Moja rodzina przeprowadziła się do Gdyni właśnie w czasach, kiedy to miasto zaczęło powstawać, oglądalam zatem z przyjemnością pamiątki związane ze starą Gdynią.
Zrobiłam kilka zdjęć obrazów, plakatów, czy też makiet, które z różnych względów wydawały mi się interesujące: https://photos.app.goo.gl/BTzrkpdmDM3M7EWUA
Przed chwilą poczytałam jeszcze o Tel Awiwie. Akurat niedawno odwiedziła to miasto jedna z moich koleżanek, wróciła z bardzo pozytywnymi wrażeniami. Tutaj o tym mieście opowiada Malka Kafka:
https://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,53667,25020991,tel-awiw-gdzie-mieszkac-gdzie-sie-bawic-co-zjesc-po-stolicy.html?disableRedirects=true
Wraz z kuzynką Magdą odwiedziłyśmy kiedyś restaurację”Tel Aviv”przy ul. Poznańskiej.
byłam po stronie gdzie jest Jerozolima … było pięknie ale ja nie czułam się tam bezpieczna .. wszyscy, którzy byli w Tel Awiwie maja inne zdanie ..
Danuśka,
bardzo ciekawa wystawa. Może będzie pokazana też w Gdyni. Te pierwsze drewniane ” biurowce” można zobaczyć już tylko na starych zdjęciach. Kamienica ” Bankowiec”, największy przedwojenny budynek mieszkalny mieści się przy trzech ulicach. Jakiś czas mieszkał tam syn z rodziną, a w mieszkaniu zachowane było częściowo pierwotne wyposażenie – parkiet, pawlacze, spiżarka i stare kafelki w łazience. Jedna w mieszkanek tej kamienicy stworzyła w pomieszczeniach piwnicznych rodzaj muzeum wyposażenia dawnych mieszkań.
Dzień dobry,
Z mojego długiego, wieloletniego doświadczenia kulinarnego wynika, że jakiekolwiek niedobory alkoholu w faworkowym cieście przed smażeniem faworków można dowolnie uzupełniać w trakcie jedzenia tychże. Spirytus lub wódkę lepiej zastąpić wówczas jakimś likierem wysokiej klasy. Smacznego! 🙂
dzień dobry … ☕ …
dziś bez spaceru rano .. zbyt ślisko …
placuszki inaczej …
http://sio-smutki.blogspot.com/2020/01/kolorowe-placki-z-chleba-tostowego.html
Krystyno-wystawa w Warszawie jest otwarta jeszcze tylko do 3 lutego, potem zostanie przeniesiona do Gdyni zatem będziesz mogła ją obejrzeć.
Co do wyposażenia z przedwojennych gdyńskich mieszkań to na wystawie zaprezentowano piecyk gazowy połączony bezpośrednio z prysznicem, całkiem ciekawy wynalazek.
Nowy 🙂
do kawy jak znalazł …
https://domowysmakjedzenia.pl/2020/01/27/ekspresowe-koleczka-w-posypce-cukrowo-cynamonowej-z-ciasta-francuskiego/
Jolinku-proste, choć okrągłe 🙂 Podoba mi się ten pomysł, bo roboty nie za wiele, a deser jest na pewno smaczny.
Danuśka,
bardzo się cieszę. Wydawało mi się to bardzo prawdopodobne, bo gdyńskie muzeum współpracowało przy tej wystawie w muzeum Polin, ale nigdzie nie znalazłam informacji na temat kolejnej gdyńskiej wystawy. Na pewno się wybiorę.
Czas na kawę. Idę na łatwiznę i małe kwadratowe wafle/ 10 x 10 cm/ smaruję domowym dżemem i składam po 3 sztuki. Żaden rarytas ale wykonanie jest błyskawiczne.
A mnie z tej strony spodobał się przepis na jabłka na cieście francuskim:
https://domowysmakjedzenia.pl/2019/02/09/jablko-na-ciescie-francuskim/
chcecie poeksperymentować? ..
http://www.mirabelkowy.pl/2020/01/kunafa-z-serem-ricotta.html
Z Kurjera Stanisławowskiego, 1907 r. (pisownia oryginalna).
„Skończył się krótki – lecz jak na Stanisławów dość hałaśliwy karnawał. Cechą jego były zabawy skromniejsze – gdyż balu w tym roku nie było żadnego – przeważnie były to wieczorki w różnych stowarzyszeniach, niezbyt licznie uczęszczane, lecz za to pełne ochoty i niewymuszonej swobody. Zabaw większych w domach prywatnych nie było. W ogóle udział Publiczności w zabawach karnawałowych był skromniejszy jak w latach poprzednich. Karnawał tegoroczny cechowała większa ilość zabaw publicznych, które z małymi wyjątkami zrobiły fjasko. Powinno to być dla komitetów urządzających wskazówką, iżby w przyszłości łączyły się raczej, aniżeli sobie wzajemnie robiły konkurencję. Jeżeli gdzie tańczy 20 do 30 par, a było to u nas kilkakrotnie, to przy wydatkach na salę, muzykę, światło, zaproszenia i karnety, deficyt nieunikniony. Jeżeli zaś kilka towarzystw chcących mieć dochód z tanecznej zabawy, urządzi bal lub wieczorek razem, to zabawa będzie miała więcej uczestników, a wydatki administracyjne będą tylko raz opłacone.
Zauważamy dalej , że zabawy z tańcami urządzane w mieście naszem, tracą coraz więcej cechę… elegancji i dystynkcji. Niektórzy panowie swobodę swą w zachowaniu się wobec kobiet posuwają czasem aż do rażącej niegrzeczności, niektóre zaś panie – to o wiele smutniejsze – zamiast zachowanie takie skarcić, przyjmują je z zupełnie zadowalniającą miną.
Zabawa na takim wieczorze przenosi się często z eleganckiej Sali balowej do przesiąkniętego dymem i alkoholem pokoju restauracyjnego. Nie dziw przeto, że na wieczorkach z tańcami zaczynają się wyrabiać u nas maniery zbyt swobodne.
Kobieta powinna królować na sali, w salonie, miejsce w restauracji lub kawiarni należy, jeżeli już tak być ma, tylko mężczyźnie. Panowie coraz więcej odciągają się od tańca, wiec nic dziwnego, że na dzisiejszych zabawach coraz rzadziej spotyka się pięknie tańczących mężczyzn, choć nauczycieli tańców namnożyło się u nas jak grzybów po deszczu. Uderza także, że dużo panów (Polaków) wcale mazura nie tańczy, a z tych, którzy tańczą, wielu skacze jak wróbel na sznurku, nie mając pojęcia o takcie ani o charakterze mazura.
Mówiąc, że zabawy nasze z tańcami tracą na elegancji, musimy wspomnieć o bufetach na tychże, a szczególnie w kasynie. Bufet w kasynie podczas takiej zabawy urąga czystości i hygienie, a jest tak ordynarnie urządzony, że dziś w najpodlejszej knajpie nie byłby cierpianym. I dziwić się należy komitetom urządzającym zabawy w kasynie, że takie bufety, gdzie dziewka od koromysła, nieumyta, brudnemi rękami obsługuje gości są cierpiane, a Publiczność strojna w jedwabie i fraki nie zaprotestuje przeciw takiemu jej lekceważeniu. Proszę też spojrzeć na widelce, noże talerze i szklanki w restauracji kasynowej. Powiadają, że u Holdera są porządniejsze.
Wspaniały jest też dobór potraw, jakiemi ta restauracja raczy Publiczność na zabawach urządzanych w kasynie. Wykwintne damy nasze mają tam do wyboru: wieprzową z kapustą, kiełbasę z kapustą, gulasz, paprykarz, kiełbaski z chrzanem, flaczki albo gołąbki z ryżem i mięsem.
Tem mają posilać się i zapach z tych potraw unieść na salę balową. A przeciw temu nikt nie zaprotestuje – każdy toleruje. Czyż więc nie mamy racji twierdząc, że poziom dobrego smaku i elegancji na naszych zabawach obniża się wielce.
Natomiast ceny wstępu na zabawy stale się podnoszą – a co za to dają komitety? We Lwowie dekorują wspaniale sale, dają śliczne karnety, przybory kotylionowe etc. Nasze komitety nie dają nic, nie postarają się nawet o przyzwoity bufet – a jak go urządzają we własnym zarządzie – to każą sobie płacić podwójne ceny.
Uwagi dalsze.
Na niektóre zabawy jakby na kpiny zaprasza się 180 gospodyń po to tylko, aby wydrzeć od nich półmiski – ale na zabawie o gospodynie te nikt nie troszczy się. Jeżeli celem zabaw ma być wydobycie z nich jak największego dochodu to nic dziwnego, że Publiczność traci do komitetów zaufanie i zabawy nie udają się.
Pozwolimy dalej zwrócić uwagę niektórych panów grzeszących nieświadomością lub lekceważeniem form towarzyskich, że tańczenie w smokingach na wieczorkach, gdzie dla panów jest przepisanym strój balowy, jest niewłaściwem. Kto nie ma fraka, nich zrezygnuje z przyjemności tańczenia, a nie naraża się na śmieszność lub zarzut braku odpowiedniego wychowania. Osobom starszym wybacza się usterki stroju – młodzi powinni dbać o dobrą opinię nawet i pod tym względem. Palenie papierosów, choćby ukradkiem na Sali, gdzie tańczą, także nie jest oznaką dobrego wychowania. Na zakończenie niniejszych pesymistycznych refleksji o minionym karnawale, pozwolimy sobie dodać jeszcze jedną.
Oto troskliwe mamy i starsze ich córeczki narzekały, że na tegorocznych zabawach było dużo oficerów i akademików, ale mężczyzn z pozycją, którzy by mogli się ożenić, prawie nie było.
Niniejsze nasze uwagi prosimy p. redaktora wydrukować w „Kurjerze”.
Dwie tańczące obserwatorki,”
„To i owo.
Stało się!
Panienki pochowały stroje balowe, a większość kawalerji odetchnęła jakby im kamień ciężki spadł z serca!
Biedacy!
Przez cały karnawał pocili się i drżeli z obawy, żeby głupstwa nie zrobić! Tyle pokus mieli do zwalczenia! Roje dziewic nadobnych, muzyka, wino, kolacja – wszystko to były zaradne sidła, zastawiane przez mamy dobrodziejki na ich drodze – samolubstwa i egoizmu.
Niejeden z tych kawalerów byłby się może ożenił, lecz zraził go mały… posag panny.
Taki pan bowiem nie pójdzie śladem tych co nie lękają się pracy i żenią się z ubogiemi pannami, byle tylko miały:
„Rączki pracowite i pysio rozkoszne,
A duszę poczciwą i serce miłośne”
Wszystkim więc tym panom polującym za posagami poświęcam tych słów kilka, a na ich cześć śpiewam im na ludowa nutę:
„Żeń się chłopie z koralami, z złotem.
Stracisz kudły, zęby z gęby i cóż będzie potem?””
Potrzebny przepis na krem do rurek. J. zakupił w polskim sklepie pudełko rurek, przy czym już po zakupie martwił się, że będą z jakąś nutellą czy czymś takim i będzie trzeba to jeść, bo przecież się nie wyrzuci. Rurki okazały się być puste 😯
Mają około 20cm długości, z półtora cm średnicy i są całkiem przyzwoitej twardości. Nawet są podwójnie zawinięte, a ciasto jakby gofrowe. W pudle 20 rułek. Pomyślałam o jakimś łagodnym kremie typu napoleonkowego, takim budyniowo-jakimś. Macie jakieś pomysły? Wdzięczna będę.
Dzień dobry,
Asiu dzięki za ten karnawałowy fragment. Już na początku XX wieku zaczęło się zarysowywać to, o czym od jakiegoś czasu sobie dumam. Słowo „karnawał” zaczyna być, a właściwie już się stał, staropolszczyzną. Nigdy nie słyszałem tego słowa u moich dzieci. Pewnie znają znaczenie, ale… co to ich obchodzi. Na tzw. imprezy chodzą niezależnie od jakichkolwiek terminów kościelnych, pór roku, zakazów, nakazów itd. Nie wiem, czy znane im są zasady, że np. w poście nie urządza się żadnych głośnych zabaw i nie powinno się tańczyć. I tak jest pewnie w większości młodzieżowych środowisk.
No cóż, czas idzie naprzód, a właściwie pędzi. Akurat w kwestii młodzieżowych zanikłych już karnawałów jest mi to zupełnie obojętne, a nawet wolę. Niech się bawią, żyją radością, a nie umartwianiem się i obwinianiem tym właśnie, że żyją….
Dobranoc 🙂
Dochodzi druga nad ranem, a ja wciąż „na chodzie”. Słucham, czytam, myślę, piję wino…
Kiedyś Cichal napisał, jak dobrze być emerytem – kiedy się jeszcze wszystko może, ale już nic nie musi… Korzystam z tego, nie dbam o której wstanę, o której się położę…
Na naszym Blogu mnóstwo zawsze różnych linków z przepisami, pozwolę sobie dodać link z przepisem szczególnym – na DOM..
https://www.youtube.com/watch?v=Dh1k-YhbrjE
Włącza, słucha do końca (bo tylko wtedy ma sens), kto chce.
Dobranoc 🙂
dzień dobry … ☕ …
do rurek tylko bita śmietana …
pogoda pod psem .. deszcz i wiatr ..
rurki można też napchać takim nadzieniem i zapiec …
https://domowysmakjedzenia.pl/2020/01/28/roladki-ziemniaczane-ze-szpinakiem-w-waflu/
Alicjo-Jerzor kupił zapewne ten deser z sentymentu, wspominając rurki z kremem jadane niegdyś na wakacjach 🙂 Mnie rurki tak właśnie się kojarzą, czasem kupowaliśmy je również po niedzielnym spacerze. Świeże rurki to była wielka frajda 🙂
Myślę, że najprościej napełnić je bitą śmietaną, tak jak pisze Jolinek. Jeśli nie masz rękawa cukierniczego to można użyć po prostu torebki foliowej. Wiemy, że nie przepadasz za słodkimi deserami zatem może smakowałyby Ci rurki z kremem cytrynowym? Tu wersja dietetyczna:
https://www.mojewypieki.com/przepis/lemon-curd—cytrynowy-krem
Asiu-karnawałowy cytat świetny! Myślę, że Nowy ma rację pisząc, że to słowo i obyczaje odchodzą do lamusa. Nadal organizuje się bale karnawałowe, ale nie uczestniczy w nich młodzież. Ja nawet nie wiem, czy młodzi kojarzą, kiedy jest Tłusty Czwartek, czy ostatki. Z Tłustym Czwartkiem zdecydowanie łatwiej, bo cała Polska kupuje i jada pączki tego dnia, trudno przeoczyć 🙂
Asiu,
kolejny ciekawy artykuł sprzed lat. Jak widać, zorganizować porządny i elegancki bal karnawałowy i jeszcze na tym nie stracić to nie była prosta sprawa.
Rurki z bitą śmietaną nadal można zjeść w wielu cukierniach. Bywam czasem u Sowy, bo to po drodze przy okazji sobotnich zakupów i mąż często zamawia właśnie rurki z bitą śmietaną. Rurki napełniane są mechanicznie.
Tłusty czwartek w tym roku wypada 20 lutego.
Nowy,
dzięki za ciekawy link. To jest film z 2010 r. , a wówczas Andrzej Sikorowski mieszkał pod Krakowem. Potem w jakimś wywiadzie mówił, że powrócił do Krakowa, bo tu wszędzie ma blisko. Wystarczy mieć bloczek biletów przy sobie i wszędzie szybko się dotrze. A spod Krakowa niby blisko, ale zimą trzeba odśnieżyć podjazd, korki na drodze to codzienność, więc nastąpiła decyzja o powrocie.
Andrzej Sikorowski dużo koncertował po całym kraju/ nie wiem, czy teraz też/, więc zawitał także do nas. Byłam na jego koncercie, a podczas jednego z pobytów w Krakowie widziałam go na Plantach.
Pamiętam rurki z Wiatraka (Rondo Wiatraczna, mieszkałam niedaleko)), siedziała tam jedna pani i je piekła nawijając na metalową rurkę, druga nabijała maszynę z tłokiem bitą śmietaną, kolejka wtedy czekała. Co ciekawe w tym samym miejscu istnieje nadal ta firma, są nawet Facebooku. Muszę się tam kiedyś wybrać i przypomnieć sobie ich smak. Ja lubię takie prosto napełnione, bo są chrupiące, dość szybko namiękają niestety.
https://youtu.be/isKnnHt8KPE
Małgosiu-specjalnie dla Ciebie artykuł o tych rurkach 🙂 Przy okazji jest też o znakomitych flakach z Grochowa:
https://kobieta.dziennik.pl/kuchnia-i-przepisy/artykuly/142422,rurki-z-kremem-i-flaki-tylko-w-stolicy.html
Chyba już Wam kiedyś opowiadałam, że czasem daję się skusić rurkom z karmelem i bitą śmietaną, jakie są sprzedawane w naszym nadbużańskim sklepie spożywczym.
Te rurki jadają z upodobaniem prawie wszyscy nasi sąsiedzi 🙂
Opis Małgosi zgadza się całkowicie z opisem w artykule. Oby przez 11 lat/ bo artykuł pisany był w 2009 r./ nic się nie zmieniło. Oryginalne stare urządzenia do pieczenia i nabijania to rzeczywiście rzadkość. I smak rurek pewnie trochę inny niż tych, których ja próbuję.
Z sentymentu to nie – oboje nie żarliśmy rurek z kremem w tamtych czasach, ani wcześniej, ani tym bardziej później. Ja pozwalałam sobie na napoleonki w cukierni, której już nie ma, ewentualnie japonki, bo nadzienie miały podobne, japonki bardziej budyniowe. Jerzor ciastek z cukierni czy innek kawiarni nie jadał, z tego co sobie przypomina.
Bita śmietana pasuje – tym bardziej, że kupna jest w takich pojemnikach, że można nią nabijać dowolną ilość rurek, a resztę schować do lodówki na później.
Tymczasem w pudełku zostało 8 rurek i nie wiem, czy w ogóle opłaca się zawracać głowę bitą śmietaną…chyba, że na przyszły tydzień 😉
Te rurki są całkiem dobre, bo nie przesłodzone, ale nadają się tylko do nabicia czymś kremowym, słodkim.
Co do postu – kiedyś bywały posty, mniej lub barziej przestrzegane, ale o ile wiem, nawet kościół zluzował jakiś czast temu w tym względzie, bo posty na te czasy okazują się nie bardzo przystające.
Ludzie zabiegani, pracują, potrzebują paliwa, żeby utrzymać tempo.
Czy chcecie jeszcze poczytać o karnawale w Stanisławowie? Bo nie chcę przynudzać. 😀
Asiu, niema jak karnawal, dawaj wiec!
Jeszcze chwilkę poproszę, bo tekst jest długi 😀
Asiu poprosimy bardzo … 🙂
Asiu,
oczywiście, że chcemy!
W takim razie długi, ale smakowity fragment z Kurjera Stanisławowskiego, Anno Domini 1901, pisownia jak zwykle oryginalna.
„Moje plotki.
Niech sobie panna Stefcia mówi co chce, ale bądź co bądź tegoroczny karnawał był świetny. Na ogół biorąc bawiono się wszędzie dobrze, wszędzie w kilkadziesiąt par, wszędzie do rana… A to wiele znaczy. Panie były przeważnie zadowolone, panny także, mateczki mniej, ojcowie najmniej. Ba – nie dziwo! Oni najdłużej o karnawale pamiętają, oni go jeszcze w lecie będą pamiętali a bodaj czy nie dłużej. Aranżerowie spisywali się wszyscy przez cały czas dzielnie i wszyscy dziś mają… chrypkę. Atmosfera panowała wszędzie ta prawdziwie balowa, przesiąknięta czy przesycona miazmatami perfum, wody kolońskiej i ziewania… Jasność wszędzie oślepiająca, muzyka ogłuszająca a dekoltacje dam… odurzające. Tylko, że suknie przeważnie bywają powłóczyste tj. z długą, długą historią, „trenem” zwaną, po której panowie deptają z wyszukaną elegancją, powtarzając z emfazą: pardon, przepraszam, najmocniej przepraszam… Pardon czy nie pardon – ale jak się taka historia raz urwie, to tak prędko nie da się naprawić – Ach te dekoltacje! – I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw od złego… a jakże. Bogdajby ta moda zdrową była i ciągle posuwała się dalej a już za lat kilka – no! Wolę milczeć. Nawet panny, te panienki, te skromniutkie, potulne, anielskie, gołębie stworzonka, nawet one już także zaczynają… na wszystkich balach tegorocznych, ale to na wszystkich bez wyjątku widzieliśmy panny… także tak samo ubrane… a jakże… ubrane czy… przeciwnie. Mnie się jednak zdaje, że co uchodzi paniom to nie uchodzi pannom, a przynajmniej nie wszystkim… Proszę więc to pamiętać na przyszłość.
Poza tem wszystkiem panny przeważnie robiły wszędzie tak zwaną furorę. Wytrzymywały przez cały czas dzielnie rywalizację mężatek i wyszły zwycięsko.
Mężatki trzymały się ogniem i mieczem tj. urodą i wdziękami i także wyszły zwycięsko.
A więc kto zwyciężony? Aha… ci z wąsami. Oni pobici na głowę. Biedactwo! Jeden i drugi trafiony grota w serce, chodzi od tego czasu jak struty, spaźnia się regularnie do biura i stale omija pewnego rodzaju nieznośnych ludzi, których przed tem szukał na gwałt, na szturm. Ale za to wszyscy prawie podostawali odznaki i ordery… z uwolnieniem od taksy i udekorowali nimi ścianę nad łóżkiem od sześciu tygodni nieużywanem.
Matki śpią jeszcze i odbijając poprzednie niewyspane nocy śpią podwójnie, bo we śnie zdaje im się, że siedzą pod ścianą i… drzemią. Drzemią więc na balu i równocześnie śpią w łóżku, co czasem bywa bardzo przyjemne. Tem się tłumaczy, że matka ze snu po balu przebudza się dwa razy równocześnie: raz z drzemki a drugi raz ze snu prawdziwego.
Tyle miałem dodać o karnawale do wszystkich uwag poprzednich a czegom nie dopowiedział to połknąłem i jestem chory. Bo karnawał, proszę państwa, to niestrawna potrawa, a całe szczęście, że trwa tak krótko. Kiedyś tu obliczyłem przy pomocy jednego ze słynnych matematyków przypuszczalny rezultat jakiby przyniósł karnawał, gdyby trwał nie 6 tygodni, ale 6 miesięcy. Okropności!
Według naszego obliczenia rezultat w tym wypadku byłby następujący:
Podczas karnawału: ojcowie chodzą bladzi i mają zamglone oczy. Matki śpieszą się i sapią jak lokomotywa ciężarowego pociągu. Córkom bije serce gwałtownie. Mężatki zaniedbują mężów i dzieci swoje. Faceci uganiają się po ulicach, spaźniają się do biura i chudną jak szczapy. Krawczynie i modystki potrajają personel i skarżą się na zawrót głowy. Krawcy piszczą od nawału pracy. Ogrodnicy tak samo. Kupcy przepełniają magazyny i prowadzą setki katalogów. Powstaje w naszem mieście dwadzieścia kilka nowych zakładów zastawniczych. Lichwiarze znikli z horyzontu i dzienniki piszą, że zginęli bez wieści prawdopodobnie w drodze do Ameryki.
Po karnawale (6 miesięcznym).
Ojcowie wiszą na suchych gałęziach. Matki śpią. Córki, które w tym czasie za mąż powychodziły, wzięły już separację i są już przy matce. Inne umarły z wycieńczenia. Mężatki są w drodze do Włoch w towarzystwie gacha. Faceci, którzy w karnawale nie poślubili żadnej wioski ani kamieniczki, spoczywają na cmentarzu z przestrzelonym łbem. Krawczynie i modystki są w zakładzie dla obłąkanych. Krawcy zubożeli i poszli do zakładu kalek i starców. Ogrodnicy tak samo. Kupcy pobankrutowali i siedzą w kryminale. Zakłady zastawnicze niesłychanie wzbogacone. Lichwiarzy znaleziono zamordowanych po rowach, studniach, kanałach, pod mostami, w lesie i jeszcze w innych miejscach.
Tak – byłoby.
Na szczęście przyszła środa popielcowa już po 6 tygodniach i ojcowie jeszcze nie wiszą, matki już się wyspały, córeczki odpoczęły i przetrawiają wrażenia, mężatki jeszcze przy swych rodzonych mężach, faceci rewolwery i inną broń pozastawiali i żyją dalej, krawczynie i modystki przyprawiają innych o obłąkanie, a same cieszą się najlepszem zdrowiem, kupcy nie pobankrutowali jeszcze wszyscy, krawcy jeszcze nie zubożeli, ogrodnicy pobudowali sobie domki, a naszym p. t. lichwiarzom także broń Boże nic złego się nie stało, ale owszem dobrze wyglądają, świetnie im się powodzi, cieszą się najlepszem zdrowiem i chwała Bogu żyją na naszą chwałę, a na pożytek swój i ojczyzny. Bo, proszę państwa, środa popielcowa przyszła dość prędko i przerwała zabawę.
I posypawszy głowę popiołem oddajemy się cichym a pobożnym rozmyślaniom i żal nam jakoś za tym pięknym czasem minionym, za ta mocą wrażeń rajskich, za ta liczbą widzianych i obtańczonych pań i panien i za tą ilością koniaków, jarzębinek, pomarańczówek nigdy bez celu i znaczenia, ale zawsze na czyjeś zdrowie (przykładem zacnych antenatów) połkniętych.
Klewe.”
Z tego samego Kurjera:
„Wieczór kawalerski.
Wieczór kawalerski „Secession”. Tak jest. Secesja od zaproszeń aż do… polonesa. Zaproszenia wykonane w drukarni p. Chowańca misternie, w formacie u nas dotąd nie widzianym. Na zaproszeniach krótki, ale surowy regulamin dla gości, nakazujący paniom jawić się w towarzystwie ciotek lub babek a wzbraniający pod surową karą pytać secessjonistów o wiek i opuszczać salę przed 7 rano. Trzymano się go jak najskrupulatniej. Jeden z kawalerów przejęty do głębi secessyjnością tego wieczoru przemienił się w jednoroczne „bobo” i zawieziony w dziecinnym wózku na salę rozdawał paniom nader zgrabne karneciki zdobne w piękne wolnoręcznie wykonane akwarele.
Wieczór ten urządzony w Kubie towarzyskim przez grono Młodzieży – rozpoczął secesyjny polones złożony wyłącznie z mężczyzn i to kawalerów. Jako damy tańczą panowie z fioletową wstążką na prawym rękawie fraka. Ale panowie kończą polonesa z iście secesyjną niegrzecznością zostawiając na dany przez aranżera znak swoje wąsate damy na środku sali i urządzają drapaka do bufetu. „Damy we frakach” naturalnie za nimi. Przy tańcach wirowych angażują (według regulaminu) przeważnie panie i mają bajeczną sposobność namścić się na wąsatym plemieniu, w którego ręku i woli leżało dotąd całe powodzenie nadobnej płci.
W sali rojno, gwarno i – pełno. 36 par rozmawia i bawi się, 36 par sprawia w bufecie niesłychane spustoszenie, 36 par staje do kadryla tańczonego w dwóch salach w żywem tempie i przy świetnych humorach.
Głównym błędem (nie do darowania) było, że zapomniano okna zasłonić, skutkiem czego, przy białym mazurze panie ujrzawszy ranek, jasny pogodny poranek niedzielny, zaczęły się nieco niecierpliwić i w pół godziny później tj. o godz. 7 opuściły salę balową… A panowie naturalnie także…
(k. w.)”
I jedno zdanie z relacji podróży pociągiem na bal w 1904 r.
„Wyjechałem z miasta rankiem, gdy zaledwie świtać poczęło, vis a vis mnie siedziała młoda, blada, o inteligentnej powierzchowności kobieta.” 😀
Nie ma to jak bal kolejowy – rok 1904, Stanisławów (Pisownia oryginalna):
„Niezwykły widok przedstawiała nasza sala teatralna, już od soboty rano dnia 13 lutego… Wrzało w niej i kipiało – na Sali rozlegały się huk, stuk, głośne nawoływania i rozkazy,,, Nad wieczorem wszystko ucichło… a gdy lampy zaświecono, przedstawił się oczom spoglądającego prześliczny widok, niezwykle pięknie, ba nawet uroczo udekorowanej Sali Tow. Muz. Im. Moniuszki. Szczególnie dekoracya sceny budziła ogólny zachwyt. Był to krajobraz górski, alpejski, śród którego wiła się bystro płynąca rzeka, a nad nią i wzdłuż niej wznosił się tor kolejowy wychodzący z tunelu, który tak był łudząco namalowany, iż każdemu zdawało się, że jest prawdziwy. Z dala pod śniegiem okrytymi szczytami widniał domek alpejski, a spiętrzone góry rozłożyły się az do drugiego tunelu, którym wchodziło się do… cukierni.
Na Sali stare i odrapane ściany stały się niewidzialne, zakryły je bowiem draperie z różnokolorowych materyi. W kątach sal a zwłaszcza na estradzie ustawiono egzotyczne krzewy, a między niemi miękkie fotele, gdzie można było spocząć, napajając wzrok pięknym widokiem osób zebranych i tańczących na Sali.
Zbliża się godzina 10. Na Sali pełno i rojno, wspaniałe damskie toalety przesuwają się pomiędzy czarnymi frakami.
U wchodu do Sali pp. Komitetowi przyjmują przybywających, a przyznać trzeba, iż było to uciążliwe zadanie, bo pochód gości zdawał się nie mieć końca.
Między innymi przybyli najprz. Ks. Mitrat Facjewicz, Feldm. Porucznik Freund, radca dworu Dr Sahanek, dyrektor kolei p. Festenburg, nadradca p. Leopold Majewski, pułkownicy pp. Colard, Lunda i Hirsch, zast. Dyrektora kol. Pp. Geyer i Lang, zast. Burm. p/ Fiedler i wiele innych osób.
Wśród czarnych fraków żywemi barwami odznaczały się mundury pp. Oficerów wszelkiego rodzaju broni, licznie również stawili się pp. Urzędnicy kolejowi i innych dykasterii oraz pp. Akademicy.
Bal rozpoczęto wspaniałym tańcem naszym – polonesem. W pierwszej parze radca dworu Dr. Sahanek prowadził p. Festenburgową, w drugiej radca dworu p. Festenburg kroczył z p. Lundową, w trzeciej pułkownik Lunda z p. Bertoniową, dalej inspektor p. Keler z p. Mandyczewską, zast. Dyr. Kolei p. Lang z p. Marcinkiewiczową, nadrew. P. Potuczek z p. Kelerową, inspektor p. dr. Hołyński z p. Piskorzową, sekretarz p. Kaliniewicz z p. Swobodową, nadinżynier Łapicki z p. Siebanerową, dr. Dawidowicz z p. Steinbraberową, a za nimi snuł się długi szereg par okrążając kilkakrotnie salę.
Nastąpił walc, a potem kadryl, który zgromadził 82 pary. Mnóstwo osób przypatrywało się z lóż i estrady, podziwiając efektowne figury tańca, które po mistrzowski prowadził znakomity aranżer p. Skwirczyński. W czasie pauz było wszędzie gwarno i rojno. Wszędzie rozradowane oblicza męskie i piękne – niektóre czarująco piękne twarzyczki i postacie niewieście.
Wzmianka o pannach nasuwa uświęcone zwyczajem, a dla sprawozdawcy najwięcej ambarasowne obowiązki wymienienia toalet. Podaje on je nie biorąc atoli odpowiedzialności za jakąkolwiek niedokładność.
A więc:
Pani Festenburgowa: wspaniała czarna suknia jedwabna haftowana pailetkami; pani Piskorzowa – nadzwyczaj dystyngwowana toaleta biała jedwabna przybrana medalionami z prawdziwych koronek; pani Pilecka – suknia koloru vieux champagne przybrana kosztownemi koronkami, pani Konkolniakowa – suknia kremowa kryta czarnym tiulem zahaftowanym dźetami; pani Chowańcowa – suknia jedwabna zielona oszyta gronostajami i wspaniałą koronką; pani Czyżewska – wspaniała czarna koronkowa suknia; pani Kupferschmidt – biała suknia jedwabna pokryta białym tiulem zahaftowanym stalowemi papilotkami, pani Banachowa – śliczna żółta suknia jedwabna przybrana mchem i różami; pani Lundowa – suknia kremowa, jedwabna przybrana wspaniałym haftem aplikacyjnym; pani Dawidowiczowa – suknia biała jedwabna przybrana czarnymi dżetowymi grelotami; pani Fiedlerowa – suknia jedwabna koloru złocistego z koronkami; pani Exnerowa – kremowa jedwabna toaleta; pani Swobodowa – piękna czarna jedwabna toaleta; pani Antonina Blauthowa – piękna czarna gazowa toaleta, z Pertaków pani Majewska – wspaniała jedwabna niebieska toaleta; panna Żukowska – śliczna jedwabna różowa sukienka ubrana dziś tak modnemi wstawkami klockowatemi; panna Czyżewska – biała pełna prostoty gazowa sukienka; panna Sośnicka – biała gazowa sukienka ze srebrnymi filiterkami.
Powyższy spis zawiera niestety cząstkę toalet, które byłyby wyszczególnione, gdyby sprawozdawca balowy miał w tym kierunku lepsza pamięć.
Białym mazurem około godz. 6 rano zakończono tę najwspanialszą zabawę w ubiegłym karnawale. Uroczym uczestniczkom i uczestnikom pozostawi on najmilsze wspomnienie, a szczere uznanie dla niestrudzonej pracy komitetu balowego, a szczególności dla pani Heleny Festenburgowej, która była prawdziwym spiritus movens tego świetnego balu.
W.”
dzień dobry … ☕ …
Asiu dziękuje … poczytam do kawki … 🙂
Luty .. kiedyś było podkuj buty … jest +7 rano …
dziś robię galaretki z kurczaka i takie kotlety …
http://szpileczkiibabeczki.blogspot.com/2020/01/siekane-kotlety-drobiowe-z-kasza-manna.html
Scena balu pojawia się również w filmie, który właśnie wszedł na nasze ekrany:
https://film.interia.pl/recenzje/news-male-kobietki-recenzja-cudowne-lata,nId,4296471
Kto lubi z lekka bajkowe opowieści w historycznym kostiumie na pewno wybierze się na ten film, ja już obejrzałam 🙂
Okazuje się, że tradycja balów debiutantek w narodzie nie ginie, młodzi ludzie nadal uczestniczą w wytwornych imprezach, choć jeszcze wczoraj wydawało mi się, że tak nie jest: https://www.youtube.com/watch?v=7eEiEk-ZREs
Jolinku-zdarza mi się dodawać kaszę mannę lub kuskus do mielonych kotletów, czy też do farszu na gołąbki. To całkiem dobry patent.
Tez obejrzalam. U nas film mial bardzo dobra krytyke i jest podobno jednym z faworytow do Oskara.
Na obiad makrela z jarzynka.
Poszlam po chleb i przy okazji kupilam dwa rogaliki do drugiej kawy.
Slonko sie pokazuje i jest cieplo.
Danuśka ja do kotletów często dodaje kaszkę kukurydzianą ..
takich faworków nie jedliście …
https://www.yummydesign.photography/post/domowe-faworki-z-tortilli
Dekoratorka tortów z cukierni Sowa zdobyła złoty medal w międzynarodowym konkursie dekoratorskim : http://www.horecanet.pl/jowita-woszczynska-z-cukierni-sowa-mistrzynia-swiata-cake-designers-world-championship/
Jeszcze na temat karnawału, tym razem pisze Tadeusz Żeleński/Boy/ : Karnawał magnacki czy ziemiański kojarzył się z pojęciem wywczasu. W mieście natomiast, w sferze ludzi pracujących, przypadał on w pełnym sezonie pracy. Po przetańczonej nocy urzędnik szedł do swojej budy, młody lekarz do kliniki, student na wykłady. Biura, szpitale funkcjonowały swoim trybem. Jak to połączyć z conocnym tańczeniem do upadłego? Toteż wzięty tancerz chodził przez te dwa miesiące w dzień jak błędny, w nocy wyciskał ostatek sił czarną kawą, winem, koniakiem. Pod koniec karnawału bywał rozpity na dobre. Wątlejszy dostawał krwotoku płuc. Iluż młodych ludzi wykoleił karnawał, te dwa miesiące nierealnego życia, przewracającego wszystkie wartości do góry nogami.
Niedorzeczność tej formy zabawy na gruncie burżuazyjnym objawiała się i w czym innym. Tradycyjne tańce urodzone w pałacach, na wielkich salach balowych, przechodziły do coraz mniejszych mieszkań. Dziś da się ślicznie tańczyć bluesa na paru metrach kwadratowych posadzki. Ale jak w niedużym pokoju, szumnie zwanym ” salonem”, wyglądały kadryle, kotyliony- mazur zwłaszcza- bez których szanująca się zabawa nie mogła się obyć? Stąd owe figury mazurowe, przez wszystkie ubikacje łącznie z kuchnią, prowadzone przez zziajanych Fikalskich, ale jakże mało mające wspólnego z tańcem!
cdn.
c.d. z tomu ” Reflektorem w mrok” Karnawał
Ale największe barbarzyństwo ujawniało się w powszechnym obowiązku tańca. Dziś tańczy, kto chce, kto ma warunki i kwalifikacje po temu; nawet w dansingu jedni tańczą, drudzy sobie rozmawiają spokojnie. Dawniej, ponieważ całe życie towarzyskie skupiało się na owym przez cały rok wyczekiwanym karnawale, gromadził on wszystkich. I każdy, czy prosty, czy krzywy, czy miał słuch, czy nie, czy umiał, czy nie umiał- a taniec jako umiejętność był w klasie średniej, u mężczyzn przynajmniej, w wielkim zaniedbaniu – musiał tańczyć. Inaczej ściągał na siebie opinię człowieka bez wychowania, pasożyta, który przychodzi wyjadać kolacje. Zawsze były jakieś panny, które ” siedziały”, jakaś brzydka czyjaś kuzynka wołająca o zmiłowanie. Niech będzie tancerz, jaki chce, byle był. Jeszcze tańce wirowe mógł nietańczący gość sabotować, ale kiedy przyszły tańce angażowane, które były głównym wypełnieniem wieczoru, obchodzono sale i wyławiano wszystkich mężczyzn zdatnych do służby – cenzus równie rozciągliwy jak w czasie wojny. Zawsze zresztą- o ile przedstawiał inne szanse życiowe- kawaler mógł być przez jakieś hoże dziewczę wybrany, a wówczas odmowa równała się najcięższej niegrzeczności.
Cóż za widok! pokazano nam raz w kabarecie takiego autentycznego kadrylo- mazura z owych czasów, nic nie przesadzając; wystarczyło, aby pęknąć ze śmiechu.Iluż godnych, przyzwoitych i inteligentnych ludzi dyskredytowało się podskakując jak wróbel na nitce, przytupując nie w takt, komiczni, przeraźliwi! I nikt tego nie uniknął; bo nawet kadryl, który był tańcem konwersacyjnym, ” chodzonym”, kończył się najzdradliwszą ” galopką z figurami”. byłą to niby złośliwa pułapka, bo właśnie kadryl to był taniec, do którego poszukiwani byli panowie poważni, epuzerzy. Rozmowa zaczynała się od byle czego, a mogła się skończyć oświadczynami; i w chwilę potem ów odpowiedzialny konkurent zmieniał się w ledwodrypę od siedmiu boleści, depcącego po nogach w galopadzie.
Wszystko to wydaje się błahe, ale miało swoje bardzo poważne znaczenie.
cdn.
krystyno opis przerysowany ale prawdziwy .. pewnie dlatego nie lubiłam takich zabaw .. nawet prywatek .. bo musiałeś się bawić i już ..
+11 .. tylko brak słońca .. a zabawy na wiosnę z wyszukiwanie co paczkuje nie będzie bo przyroda nie może zasnąć to i się nie obudzi .. a bez snu ciężkie życie ..
Boy-Żeleński wspomina mazura, ten najsławniejszy kojarzy się niewątpliwie ze „Strasznym Dworem”, czy też z „Halką”:
https://www.youtube.com/watch?v=SM3Zw4APPQI
Wybraliśmy się dzisiaj na Pragę, na Brzeskiej zjedliśmy flaki po warszawsku, czyli z pulpetami oraz pyzy z mięsem:
https://krytykakulinarna.com/pyzy-flaki-gorace-chodzcie-na-pragie-warszawa/
Miejsce jest oblegane, bo znalazło się w różnych przewodnikach, ale rzeczywiście warto zajrzeć. Pyzy trochę ciężko wyjmować ze słoika, bo na wierzchu sporo omasty, tradycja nakazuje jednak, by tak właśnie je podawać. No cóż, trzeba się pomęczyć i zjeść 🙂
Krystyno – wynika z tego, że te dawne karnawały to była ciężka praca i niekoniecznie przyjemność dla wszystkich. 🙂
Jolinku- przymus zabawy to nic miłego. Chociaż imprezy, gdy wszyscy bawią się razem, każdy tańczy i nikt nie śmieje się z drugiej osoby, że tańcząc skacze jak wróbel na sznurku 😉 , mogą być całkiem udane. 🙂
https://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,25646984,kiedys-przez-wies-przetaczaly-sie-masy-pielgrzymow-idacych-do.html
A Polska nie chciała…
Upiekłam sernik z okazji imienin mamy. Wprawdzie przypadają jutro, ale gości zaprosiliśmy na dzisiaj. Tata usmażył pączki z powidłami. Była sałatka, śledzie ze śliwkami itd. 🙂 Od popołudnia pada deszcz.
Jak karnawał to karnawał 😀
https://youtu.be/dizpugQo-Ww
https://youtu.be/GzmS4p3jXvs
https://youtu.be/frXv90Vl2rc
https://youtu.be/TrJSMk87CpE
https://youtu.be/zZftuxaI8b8
https://youtu.be/bbR9xUdh-A4
https://youtu.be/o1pXQTrhrRk
https://youtu.be/DN9j0frIhmo
https://youtu.be/L0xKz5TsYb0
https://youtu.be/VrHTxNpo2nY
https://youtu.be/Tuh6x_tqvvc
https://youtu.be/lUPsKZfuXi8
Dzień dobry,
Ja wiem, że każdy na tym blogu tam zagląda, ale…
Ja od dzisiaj trzymam kciuki i tak aż do października…
https://hartman.blog.polityka.pl/2020/02/01/marian-turski-dostanie-tego-nobla-zobaczycie/?nocheck=1
Zupełnie z innej beczki… w moim wieku….
https://www.bing.com/videos/search?q=Z+kobietami+to+r%c3%b3nie+bywa%c5%82o+youtube&view=detail&mid=60E4B12411422D93986860E4B12411422D939868&FORM=VIRE
Dobranoc 🙂
Asia dała nam sporą dawkę południowych rytmów – Jamaica, Brazylia, Kuba.. Dzięki, to lubię. Dwa linki u mnie się nie otwierają.
Z każdego z tych krajów znam kilka kobiet – każda ma to co nazywamy ogólnie Południem, we krwi i nim zaraża jak wirusem grypy, trudno się przed nim uchronić… 🙂
dzień dobry … ☕ …
Asiu wszystkiego dobrego dla Twojej Mamy z okazji imienin … 🙂 .. same pyszności na stole były wczoraj …
spacer z wiatrem wykonany … masaż twarzy za darmo .. 😉 ….
mamy 02 02 20 20 … szczęśliwy dzień czy nie …
córka z zięciem w ramach zabawy karnawałowej byli wczoraj w słynnej knajpie Kameralna na ul. Foksal (knajpa przeżywała kryzys ale znowu działa) .. tańce były, śpiewy były i super jedzenie zwłaszcza tatar po polsku .. starsza młodzież tez potrafi się bawić …
Jolinku-trzeba wierzyć, że szczęśliwy 🙂
Pozdrawiam imieninowo mamę Asi, a tacie gratuluję pączków, bo to jednak kulinarne wyzwanie.
Danuśka dodatkowo dzisiaj jest 33 dzień roku … a przed nami jest 333 dni … wyjątkowy dzień to jak go spędzicie? .. ja oglądam cały dzień seriale … 🙂
obiad prosty … frytki z patelni, szpinak i jaja sadzone …
Właśnie wróciliśmy z bazaru. Przy dzisiejszej pogodzie nie było za wielu klientów, a sprzedawcy też nie wszyscy na stanowiskach. Chcieliśmy kupić, między innymi, ziarna słonecznika dla sikorek, bo teraz dokarmiamy również te ursynowskie. Niestety pani ze stoiska z ziarnami i suszonymi owocami nieobecna 🙁 Sikorki muszą poczekać do jutra.
Do naszej stołówki przylatują też liczne sójki, które są w stanie zjeść każdą ilość pożywienia w ciągu krótkiego czasu. Właśnie przeczytałam, że oprócz znanych nam dobrze sójek o pięknym upierzeniu: https://www.oiseaux.net/photos/ghislain.riou/images/geai.des.chenes.ghri.4g.jpg
mamy też całkiem smaczne sójki mazowieckie wpisane na listę produktów tradycyjnych: https://ceglow.pl/informator/produkty-regionalne/sojka-mazowiecka/
Te pierogowe sójki mazowieckie przypomniały mi o wyśmienitych empanadas wypiekanych przez kuzynkę Magdę 🙂
DZISIAJ OBCHODZIMY: Dzień Pozytywnego Myślenia
33 – 333
No i te dwójki sparowane z zerami 😉
Jak dwójki, to i sójki. Moje zachłanne na orzeszki.
https://photos.app.goo.gl/jnwYZEHXnu3C3jSM8
A szanowny Groundhog w mojej okolicy się nie pokazał, bo przybyło parę cm śniegu, więc 6 tygodni zimy jak w banku. Nie wiem, jak w dalszych okolicach… zajrzałam do prasy, wszystkie widziały swój cień i wiosna ma być wcześnie! Pożyjemy, zobaczymy…
Te wszystkie szczęśliwe rzekomo liczby na nic się zdały. A może to właśnie z ich powodu trudno było wyjść z domu, bo wiatr wiał z siłą 9 w skali B. Tylko miejscowi biegacze i właściciele psów, bo jedno i drudzy muszą się wybiegać. Tak więc było domowo. Do kawy upiekłam wczoraj ciasto drożdżowe.
Smażeniu pączków towarzyszy mit, że to takie trudne. Moja synowa, która pączki smaży, twierdzi z kolei, że smażenie faworków to dopiero musi być trudne, bo sama jeszcze tego nie robiła. A to przecież to prosta sprawa. Faworki mają oczywistą przewagę, że mogą leżeć 2-3 dni/co rzadko się zdarza/, a pączki szybko się starzeją.
Dlatego nie smaze paczkow. Zjem dwa, Bernard tez dwa a co z reszta ? Przepis Basi na faworki zapisalam i jak przyjedzie corka to moze dam sie namowic. Bedzie po karnawale, ale trudno. Najczesciej pieke tarte lub ciasto z owocami. Pozwalam sobie na wiecej jak jestem w resteuracji i wybierajac deser nie mysle o kaloriach tylko o przyjemnosci jaka mnie czeka.
Wygralismy dzisiaj z Anglikami w rugby ! Dawno juz druzyna francuska nie pokonala jak to mowi Bernard perfidnego Albionu.
Upiekłam w piątek brownie i już go nie ma. Bardzo warta grzechu bomba kaloryczna.
Elapa, Walijczycy nie są perfidni. Bądźcie uprzejmi ich nie pokonywać.
Myślę, że Pokojowej Nagrody Nobla nie należy dawać małolatom, którzy jakimś spektakularnym działaniem/działalnością chilowo się wyróżnili – jakkolwiek chwalebna działalność by to miała być. Mają przed sobą czas, żeby pracować na Nobla – i potwierdzić ten dobry początek.
Na Pokojową nagrodę Nobla zapracował sobie (co by nie powiedzieć!) Wałęsa, a jeszcze bardziej niestrudzony w swych działaniach Pan Marian Turski. I ja jestem za uhonorowaniem Jego działalności.
Podpisałam listę popierającą tę kandydaturę – tę w „Polityce”.
U mnie sniegu napadalo w nocy, wiec zerwalismy sie rano na biegowki, krotki spacer, ale warto bylo. Teraz snieg zamienia sie powoli w deszcz.
Nie pieke w domu z tych samych wzgledow co Elapa – potem ktos to musi zjesc, ciekawe kto? Dlatego czasami tylko kupuje jakis maly deser, kawalek ciasta czy cos innego, tylko na jeden raz.
I jeszcze wracając do mowy Pana Turskiego – moje pokolenie, pokolenie oierwszego dziesięciolecia powojennego i trochę później, myśmy się nasłuchali opowieści jeszcze świeżych, oglądaliśmy też gruzy, tkwiliśmy w tych sprawach, oczywiście w szkole nas uczono, były akademie, pokazy filmowe, wznoszenie pomników, szkolne odwiedzanie obozów zagłady i tak dalej.
Mam wrażenie, że dzisiejsza młodzież jest w znacznie mniejszym stopniu blisko tych tematów, dlatego bardzo słusznie Pan Turski ostrzega, że trzeba uważać i nie być obojętnym. Żeby podtrzymywać pamięć, muszą być takie miejsca jak Polin, Oświęcim i inne miejsca zagłady utrzymane tak, jak są – dla wiecznego przypominania o tym, co się może wydarzyć.
Dzień dobry,
Mnie się wydaje, że to jest po tysiąckroć bardziej skomplikowane niż tylko wiedza młodzieży o tamtych latach. Ale to temat rzeka, coraz bardziej zagmatwany, celowo, i to nie przez młodzież… Myślę, że Panu Turskiemu chodziło o wiele, wiele więcej niż tylko o utrzymanie samych miejsc pamięci…
A teraz próba wyobraźni – jak to kiedyś było. Mogę słuchać takich koncertów bez końca…
https://www.youtube.com/watch?v=0gNw_UEVh0A
Dobranoc 🙂
dzień dobry … ☕ …
a może by pojechać w Bieszczady? … albo poczytać książkę i zrobić sobie kotlety …
http://trzecitalerz.blogspot.com/2020/02/kurica-z-buka-kuchnia-podkarpacka.html
nie tylko na urodziny …
http://health-fit-life.pl/2020/02/przepis-247-podwojnie-kokosowy-fit-torcik-coconut-intense.html
ja jem słodycze każdego dnia do kawy … ale nie jestem łasuchem słodyczowym …
No nie wiem Jolinku, czy jednak nie pasujesz do definicji łasucha 🙂 Ale to przecież nic złego.
W końcu trochę słońca, chociaż już się niestety chmurzy.
Małgosiu ja jem z rozsądku bo np. gorzka czekolada dobrze robi na duszy i dla ciała … przechodząc obok cukierni nie kusi mnie by sobie coś kupić .. na przyjęciach jem tylko tort .. z grzeczności by się gospodyni nie obraziła … jestem łasuch inaczej … 😉
„- To jest dla mnie wyjątkowa okoliczność, dlatego że my jako parlamentarzyści i ja jako marszałek Sejmu czujemy na sobie olbrzymią odpowiedzialność za sprawy, które podejmujemy każdego dnia, bo to jest służba w interesie ojczyzny i w interesie narodu. Samemu człowiek nie dałby rady. W związku z tym przychodzimy tutaj do Matki Boskiej, do Częstochowy na Jasną Górę, aby prosić, żeby zechciała nam pomóc każdego dnia w podejmowaniu dobrych decyzji – powiedziała Elżbieta Witek w wywiadzie dla Radia Jasna Góra.Marszałkini Sejmu powiedziała, że polscy parlamentarzyści chcą „powierzyć Matce Bożej naszą Ojczyznę, oddać jej wszystkie sprawy, żeby ona to wzięła do siebie”, a posłowie i senatorowie stali się jej narzędziami.”
Czy ja dobrze widzę??? To może izbę sejmową przenieść na Jasną Górę, będzie bliżej… Dlaczego ta pani marszałek podjęła się takiej funkcji, jeśli, jak wnioskuję nie czuje się kompetentna i jako człowiek „nie daje rady”??? Czy to są żarty, kabaret?!
Idę dospać, mając nadzieję, że mi się to przyśniło…
Niestety nie przyśniło 🙁
Pani Witek nie wie, że „1 kwietnia 1656 r. król Jan Kazimierz w katedrze we Lwowie otoczony biskupami, senatorami w obecności legata papieskiego złożył swe śluby przed obrazem Matki Bożej Łaskawej i uroczyście ogłosił Maryję Królową Korony Polskiej. Wtedy też po raz pierwszy, podczas publicznego odmawiania litanii loretańskiej przez nuncjusza papieskiego Piotra Vidoniego, padło trzy krotnie powtórzone wezwanie: Królowo Korony Polskiej, módl się za nami” … i nic nam to nie dało jak pokazuje historia ..
Pani Renata Sutor też chyba nie wie, że intronizacja już nastąpiła
http://intronizacja.pl/
Przydałoby się więcej lewicy w parlamencie, bo wtedy byłoby tam mniej Matki Boskiej…Pomyślałam akurat o tej partii, bo wysłuchałam w radiu wywiadu z bardzo sensowną posłanka lewicy. Nie wiem niestety, jak ma na nazwisko, jako że radio włączyłam już w trakcie jej rozmowy z dziennikarką.
Jesteśmy na wlosciach nadbużańskich, żal było nie skorzystać z dzisiejszej wiosennej pogody. Byliśmy na spacerze nad rzeką, obejrzeliśmy łąki, które na ogół, o tej porze roku są przykryte śniegiem lub zalane wodą. Z racji tegorocznej suszy po łąkach można przejść suchą nogą.
Teraz zabieram się za guacamole w wersji bez cebuli, takie mamy domowe priorytety 🙁
„Wszystkie ubrania w damskiej szafie powinny mieć datę ważności, jak mleko, chleb, czy gazety”. Andy Warhol
Przyznam, że staram się stosować do tej zasady i pozbywam się ubrań, których nie włożyłam ani razu przez ostatnie dwa lata.
ja to myślę, ze tu nie chodzi ani o Matkę Boska ani o wiarę … to zwyczajny sposób na kradzież następnej kasy …
Danuśka miło mieć domek na wsi … 🙂
A propos ubrań, ja mam odwrotnie – nie wyrzucam, co mi z grzbietu nie spada i czemu nic nie brakuje, i w szafie mam niewiele. Inna sprawa, że nie muszę się nigdzie prezentować jak spod igły, bo od lat jestem „udomowiona”, czasem tylko na jakąś imprezę czy z wizytą pójdę. Względnie wyjeżdżam w świat, ale też nie nabywam w związku z tym nowej garderoby, jeśli stara spełnia swoją rolę. Ostatnio w Polsce w ramach „kupowania jakiejś szmaty” zakupiłam piękną chustę, taką co to się zawija na szyi. Cud piękności mgiełka to była i rzuciła się na mnie!
Tymczasem dzisiaj wyczytałam wiadomość, która mnie poruszyła do głębi. Otóż pani małżonka jednego z najbogatszych Polaków uważa za stosowne powiadomić obywateli o bohaterskim wstrzymywaniu się – uwaga! – już ponad miesiąc od kupowania ubrań.
Szczerze jej tego samozaparcia współczuję, rozumiem, że ciężko ten miesiąc przeszedł… Ciekawe, ile w tym zbożnym postanowieniu wytrzyma 😉 Ja trzymam kciuki 🙂
http://www.plotek.pl/plotek/7,154063,25658721,anna-czartoryska-od-miesiaca-nie-kupuje-nowych-ubran-kilka.html
Mama dziękuje za życzenia 🙂
Nowy – masz rację, że to jest bardziej skomplikowane. Pamięć pamięcią, ale to XI przykazanie młodzież może jak najbardziej rozumieć, nawet nie roztrząsając dziejów wojennych, dla nich odległych. Młodzi powinni pamiętać o tym co się w latach trzydziestych i później wydarzyło, co do tego doprowadziło, ale i teraz muszą nie być obojętnymi: na prześladowanie, wyśmiewanie kolegów, którzy się różnią od rówieśników, na los uchodźców, na to co się dzieje w kraju. Zmieniły się realia, ale nadal „warto być przyzwoitym”. To były słowa skierowane nie tylko do młodzieży, ale i do pokolenia, które tych młodych wychowuje. I tak jak piszesz to temat rzeka.
Ponieważ tata usmażył te pączki, to myślałam, że zostanie trochę sernika i będę mogła zabrać go do pracy. Tymczasem mój kuzyn zjadł 5 kawałków 😯 , pozostali po dwa. Lena i moja siostra dokończyły w niedzielę, ledwo udało mi się ocalić kawałek dla mamy do popołudniowej kawy. 😀
Acha – i powyższa wiadomość była na pierwszej stronie portalu gazeta.pl zanim ją przeniesiono w odpowiednie miejsce 🙂
I jeszcze jedno zakupiłam w Polsce – czerwone półbuty skórzane, bo mi się pepegi od Nisi, te wieczne, co je nosiłam od 2011 roku rozpadły wreszcie oraz parasolkę składaną, która też się na mnie rzuciła z wystawy pewnego sklepu we Wrocławiu. I nie mówcie, że do Was by się nie uśmiechnęła 🙂
https://photos.app.goo.gl/Vz7TkJJDm2iUJ9749
parasolka prima sort .. 🙂 .. niektórzy są zakupoholikami i to jest jak choroba .. są też tacy co chomikują .. nie tylko palenie i picie to nałogi … ja niestety zbyt mało wyrzucam bo się przyda ..
Opowieść z parasolką w tle. 🙂
„Plotki i prawdy” z Kurjera Stanisławowskiego 1908 r.
„Było to roku Pańskiego 1908, dnia niedzielnego, który kalendarz oznaczał szesnastką. Innemi słowy było to 16 sierpnia b.r. Gdzie – nie powiem. Dość, że sala rzęsiście oświetlona. Muzyka rznie walca.
Do panny X – (wybaczcie czytelnicy, ale nazwisk sam nie wiem) – przystępuje pan Y prawnik i grzecznie prosi do walca. Panna X przeprasza i przyrzeka, że za chwilę będzie służyć. Pan Y w dobrej wierze tańczy z następną danserką tak długo, aż zauważył, że panna X do sali już wróciła. Przystępuje ponownie i przypomina engagement. Panna X, której towarzyszył pan A (również prawnik) cofnęła swe przyrzeczenie ze słowami:
– ze sknerą ja nie tańczę!
(Dla objaśnienia dodać należy, że p. Y kupił pannie X „tylko” bukiet gwoździków zamiast róż; do tego więc odnosiła się wspomniana aluzya).
Oburzony Y rzuca pannie X gwałtownie:
– To jest brak taktu i wychowania!
Pan A, który był jedynym męskim świadkiem tego zajścia, zapłonął rycerskiem oburzeniem i ostro przystępując do p. Y nawiązał następujący dyalog:
– Co pan powiedział?!
– To, co pan słyszał!
– To podłość! – syczy głośno pan A.
– Mniej się pan za wypoliczkowanego! – odparł na to efektownie Y.
W odpowiedzi na to otrzymał… kartę wizytową!
Dotąd wszystko w porządku.
Nazajutrz Y spotkawszy A koło księgarni Staudachera, pomyślał sobie widocznie, że jeśli już ma być pojedynek, to nich wie za co, bo przystąpił do A i rznie go dwa razy po rumianej twarzy, aż cwikier zleciał i zbił się na kawałeczki. Operacyi tej przyglądał się tłum publiczności.
Myślicie, że wreszcie już koniec? Eh!
Tego samego dnia popołudniu, gdy Y tylko co wyszedł z domu, wpada na niego z impetem elegancka dama i parasolką rznie jak najsprawniejszy dragon. Po plecach, ramionach, głowie, nogach, gdzie się tylko dało. W końcu musiała ustać, gdyż parasolkę połamała w kawałki. Czynności tej towarzyszył następujący monolog:
– Ty baciarzu! Ty hołodrygo! Ty łajdaku! Ty syna mego będziesz bił po pyskach?! Albo on nie ma dzięki Bogu matki rodzonej, którejbyś się mógł poskarżyć?! Ja ci pokażę!…
Oszołomiony niespodzianką tą Y nie wiedział co począć. Wił się biedak i ramieniem zasłaniał. Nie wiele to pomagało. Rany były bolesne. Z niebywałą szybkością przeskakiwał schody i za sobą drzwi zatrzasnął.
Waleczna matka wypoliczkowanego syna została zwycięzcą na placu boju. Starannie zebrała szczątki parasolki i pospieszyła do syna, który zbawiał się grą tenisową w parku, by mu o waleczności swej dokładny zdać raport.
Za autentyczność w zupełności ręczy.
H. Ismen”
Ostatnio gdzieś mi się rzuciło w oczy, że poważnych zakupoholików z problemami oblicza się na jakieś 20% populacji – i to nie są ci, co kupią kilkanaście szmatek czy czegoś tam w roku, tylko poważni klienci nastawieni na ilości równie poważne! O chomikujących widziałam kiedyś program w tv. Coś przerażąjącego, spora willa z równie sporym, podwójnym garażem i wszystkie pomieszczenia wypchane do niemożliwości CZYMŚ, czego nawet nie dało się w szczegółach ustalić!
U nas można oddawać rzeczy, których się nie nosi, raz na kwartał jest taka akcja, dzwonią do domu i zabierają w umówionym terminie. Oprócz ubrań (mogą być uszkodzone – pójdą na szmaty), butów itp. zabierają też rzeczy typu kuchenne gadżety, „przydasie”, które naprawdę się nie przydadzą, naczynia etc.
Ale ja się do rzeczy przywiązuję i nie robię tego ze skąpstwa, dopóki są dobre i mi służą, nie wyrzucam.
Można też oddawać rzeczy do przybytków typu Armia Zbawienia, albo sprzedawać za drobne pieniądze bezpośrednio do sklepów z odzieżą używaną, których u nas „we wsi” jest kilka. A co lepsze oddawać w coś w rodzaju komisu. Za młodu to człowiekowi ciągle było mało i chciało się nadążać za modą. Teraz w nosie mam modne „tryndy”, ma być ładne (tzn.mnie się podobające) i praktyczne!
Asiu .. 🙂 ….
kisiel zimowy …
https://www.dorotasmakuje.com/2020/02/kisiel-cytrynowo-bananowy/
Opowieść Asi i parasolka Alicji piękne!
To jest dokładnie ten parasol, ale zapłaciłam nieco więcej, bo w takim dość ekskluzywnym butiku na Świdnickiej we Wrocławiu:
https://allegro.pl/oferta/sliczny-bardzo-mocny-brytyjski-parasol-zest-wzory-8272091769
Miałam zagwozdkę, czy parasol, czy parasolka. Otóż może być tak i tak. Przed wojną mówiono też „parapluj” – z francuska 😉
Parasolka to damski parasol według SJP. Parasole są większe, męskie, lub plażowe czy kawiarniane.
Parapluj był od deszczu.
Pierwszy raz słyszę o parapluju!
No właśnie – mój jest od deszczu, jak najbardziej 😉
http://www.poradnia-jezykowa.uz.zgora.pl/wordpress/?p=427
oraz:
https://obcyjezykpolski.pl/o-wyrazach-parasol-i-parasolka/
Jak zwał tak zwał – byle działał! Mój nie posłuży do okładania kogoś bardzo skutecznie, bo jest składany wpół, ale mam drugi, czarno czerwony (na przemian te kolory, jak się składa wzdłuż) i tym to już można poważną krzywdę zrobić! Może także służyć jako laska do podpierania się, solidna, metalowa i ostro zakończona 😉
Za sprawą Marii Koterbskiej przechodzę na parasolki!
https://www.youtube.com/watch?v=yugEIsB2wV0
To jest głos! Pani Maria ma 96 lat 🙂
https://www.se.pl/wiadomosci/galeria/udaje-przed-mezem-ze-jestem-zdrowa/gg-xJoK-7K5X-8qUt/gp-5A1e-X2N9-uUzi
Asia 18:05
Bardzo dziękuję za ten wpis. Oby więcej takiej MŁODZIEŻY!!!!
Czytałem niedawno książkę „Podróżny”. Napisał ją Urlich Boschwitz, wydał w ubiegłym roku Znak. Tekst powstał ponad 80 lat temu, dopiero teraz jest wydawany. Opowieść przejmująca, bardzo polecam, bardzo!
Modły w naszej polityce praktykowane są od dawna, mnie już nawet nie dziwią. Nagranie sprzed lat, z Sejmu!!!! I na to patrzy nowoczesna Europa!!!
https://www.bing.com/videos/search?q=Modlitwa+o+deszcz+sejm+youtube&&view=detail&mid=3374B51F1B117ACAA0743374B51F1B117ACAA074&&FORM=VDRVRV
Dla mnie najgorsza jest ta hipokryzja: tutaj usta pelne modlitwy, a za chwile klamstwa, oszustwa i pogarda dla myslacych i zyjacych inaczej. I ta chciwosc! Obrzydzenie bierze.
A propos parasolek: Les Parapluies de Cherbourg
https://www.youtube.com/watch?v=Rq0yhizu0y8
GosiaB,
to już nie hipokryzja, a HIPOKRYZJA!
Tę piosenkę lubię tak, jak „Windmills of your mind”… trudno zresztą, kto by zresztą Legranda nie lubił. Po prostu Wielki Mistrz muzyki filmowej i piosenki…zmarł nieco ponad rok temu. Parasolki wolę w tej wersji, bo sam Mistrz akompaniuje:
https://www.youtube.com/watch?v=Rq0yhizu0y8
A „Windmills…” w tym znakomitym wykonaniu:
https://www.youtube.com/watch?v=sTpz2KSFzWs
dzień dobry … ☕ …
a wiecie, że pączki można mrozić? … wkładamy do zamrażarki jak wystygną i są świeże … ja zawsze sobie kupuję w Tłusty Czwartek więcej i sobie mrożę na zaś do kawy … są naprawdę dobre … pieczcie pączki bo nie musicie zjeść wszystkich od razu …
http://ogrodybabilonu.blogspot.com/2020/02/paczki-staropolskie.html
krystyno uściski z okazji urodzin … 🙂
stare pączki ale jare …
http://pistachio-lo.blogspot.com/2020/02/paczki-z-przepisu-z-1885-roku-najlepsze.html
Książkę, którą poleca Nowy, przeczytałam w oryginale pt „Der Reisende” już w ubiegłym roku. Książka jest tak przejmująca że brak słów żeby ją skomentować. W języku niemieckim wystarczy za komentarz jedno słowo „sprachlos”.
Parasolki przydają się w różnych okolicznościach przyrody 🙂
https://images.app.goo.gl/z8oMhtzFnMaaVz7v8
Nie zapominajcie, że już za cztery miesiące będzie znowu lato 🙂 i poranną kawę/herbatę będzie można wypić w ten przyjemny sposób:
https://images.app.goo.gl/f19YB9i465Ec3JUF9
Parasolki są przedmiotem naprawdę przydatnym
https://www.bing.com/images/search?view=detailV2&id=D858414EF55762F5CFEAD8856D8BBCB9FCD555C1&thid=OIP.LlQSwkiNT0jLg0rh6HYKxQHaE8&mediaurl=https%3A%2F%2Fstatic.polityka.pl%2F_resource%2Fres%2Fpath%2Fa9%2Fb1%2Fa9b1b50a-a02a-4695-9a44-8b47e85d9eae&exph=1050&expw=1575&q=parasolki+protest&selectedindex=6&ajaxhist=0&vt=0&eim=1,2,6
Eva47 – dzięki 8:07
Asiu dziś trochę sportu nas czeka ..
https://www.teleman.pl/tv/Lekkoatletyka-Halowy-Mityng-w-Dusseldorfie-1969787
odwołali Halowe Mistrzostwa Świata z powodu zarazy i zostały nam tylko mitingi ..
ziemniaki inaczej …
https://www.olgasmile.com/cytrynowe-ziemniaki.html
Nowy-taki mamy klimat, taki mamy kraj, wszystko kojarzy się politycznie, nawet niewinne parasolki…
Przy okazji znalazłam parasolkę dla frankofilów-„Paryż w deszczowy dzień” 🙂
http://ak5.pl/ta7.html
Krystynie wszystkiego najlepszego 🙂
A propos rzeczy przejmujących – wczoraj na portalu Onetu przeczytałam artykuł Janusza Schwertnera „Miłość w czasach zarazy”. Przejmujące – to mało powiedziane. Wstrząsające. Dzisiaj jest kilka artykułów „towarzyszących” temu wczorajszemu tematowi, a i sam artykuł wiodący też jest do przeczytania.
Dla Krystyny wraz z urodzinowymi uściskami tango prosto z Orłowa 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=gSdjkY_T2Vs
Krystynie , zdrowia, radości i pomyślności. Ściskam Cię urodzinowo, wszystkiego najlepszego!
Bardzo dziękuję z życzenia. 🙂
Danuśka,
widziałam ten spektakl. 🙂 Sceneria spektakli na Scenie Letniej jest naprawdę urocza; po prawej widok na Sopot i Gdańsk, na wprost zarysy Helu, przelatują mewy. Czasami zdarza się odwołanie spektaklu z powodu deszczu, ale to rzadkość. A w spektaklach jest dużo piosenek. Były lata dwudzieste, tanga argentyńskie,Grek Zorba, piosenki z tekstami Młynarskiego, a ostatnio Agnieszki Osieckiej. Frekwencja zawsze jest duża, bo to jest letnia gdyńska atrakcja.
Dzień dobry,
Krystyna,
Mnóstwo czasu na czytanie, wszyscy wiedzą, że lubisz,
Mnóstwo czasu na gotowanie, też od tego nie stronisz,
Mnóstwo czasu na kino i teatr, któżby nie wiedział, że bardzo lubisz,
Mnóstwo chwil dla wnuka, Rodziny, przecież piszesz, że lubisz…
No cóż – czasu na zmartwienia, złe dni, złe chwile w tym grafiku zabrakło – i tego Ci najbardziej życzę urodzinowo pozdrawiając!!!!!
Nowy
ale piękne życzenia … 🙂 .. krystyna to lubi … 🙂
Bardzo lubię 🙂 🙂
Nowy, serdecznie dziękuję !
Krystyno – wszystkiego najlepszego! 🙂
https://youtu.be/oGNLGJxPwRo
https://youtu.be/cO8aN10B4c8
https://youtu.be/KYzeug4Z3ms
Ja też życzę Ci jak najlepiej, Krystyno.
Jeszcze raz dziękuję za wszystkie miłe życzenia.
Asiu,
dobrze, że takie piosenki ktoś pisze i wykonuje.
dzień dobry … ☕ …
co zrobić na obiad? … oto jest pytanie ..
pogoda niby ładna przez okno .. jest słońce ale zimnawo ..
miłego dnia … 🙂
Jolinku-u nas będzie czerwony barszcz z białą fasolą i placki z jabłkami.
Krystyno-wiernym widzem spektakli wystawianych na orłowskiej plaży jest też moja gdyńska kuzynka. Jak zapewne pamiętasz, Ewa mieszka w pobliżu tego pięknego miejsca. Może też kiedyś uda mi się trafić na tamtejsze przedstawienie…
Kupiłam niedawno olej z ostropestu, jest dobry na wszystko 🙂 http://ak5.pl/ia7.html
Powiększyła się zatem kolekcja olei/olejów(?) w mojej kuchni. Teraz nawet w niewielkich sklepach spożywczych półki ze zdrową żywnością oferują duży wybór różnych ciekawostek.
Ostropest jest jednym z głównych składników leków na wątrobę.
Małgosiu-czyli w domach, gdzie chętnie pija się wino do obiadu ostropest wskazany dla równowagi 🙂
kupowałam kiedyś olej z ostropestu ale ciągle zapominałam go użyć … teraz sobie kupuję tabletki z ostropestu i łykam jedną dziennie …
Danuśka barszczyk to dobry pomysł na jutro … dziś pierogi z mięsem z zamrażarki i rosołek do popicia ..
wszystko to wiem .. a i tak tyję .. kiedyś człowiek jadł wszystko .. wszystko co dawali i nie miał pojęcia o kaloriach .. chlebek ze smalczykiem 3 pajdy .. i był chudy jak szczapa .. chyba wrócę do dziecięcej diety … 😉
https://notatnik-dietetyka.blogspot.com/2020/02/co-nas-tuczy-tuszcz-czy-cukier.html
Jolinku-olej z ostropestu zostawiłam na widoku, by o nim pamiętać.
Poza tym zrobiłam dzisiaj porządki i remanenty w kuchennych szafkach. Dochodzę do wniosku, że trzeba robić je regularnie, bo człowiek odkrywa ze zdziwieniem to co skrzętnie zachomikował. Dzisiaj odkryłam tapiokę, dwa opakowania ziaren z dyni oraz dziwnie duże ilości różnych makaronów we wszystkich możliwych kształtach i kolorach. Tu nawet aż tak bardzo się nie dziwię, bo jak się lubi… to się ma 🙂
Po pierwsze, drugie i dziesiąte – z wiekiem metabolizm spowalnia. Dlatego tak łatwo „w pewnym wieku” przybiera się na wadze 😉
Pestki z dyni jemy na co dzień, a czasem sypnę do sałatki.
Makarony, ryż oraz komosa kolorowa (czarna, czerwona i biała) też w ilościach…Komosę jakoś zarzuciłam ostatnimi czasy, trzeba ją znowu włączyć do regularnego obiegu.
U mnie ostropest rośnie w pobliżu, zwykle imponujący „krzak”, sąsiad objeżdża go kosiarką i zostawia dla ozdoby, piękny ci on jest!
O oleju nie wiedziałam – zwrócę uwagę, u nas „oil of milk thistle”.
-8c, słoneczko. Czas na herbatę.
Ostropest mam w postaci ziaren, które sama mielę w młynku. Tak jak pisze Małgosia, jest dobry na wątrobę. Właśnie mi się skończył, a w naszym sklepie jest tylko zmielony. Jutro będę w Gdyni, zajrzę do sklepu zielarskiego. Z olejami też mam wiadomy problem. Zanim kupię coś nowego, muszę zużyć olej dyniowy.
Na obiad były krokiety z farszem mięsno- kapuścianym. Do popicia czerwony barszczyk. Pyszne, zwłaszcza że nie robiłam ich bardzo dawno.
Ja też bym wolała całe ziarna sobie zmielić, niż kupować zmielone – takie „wietrzeją” szybko. Podobnie siemię lniane, wolę kupować ziarna.
U mnie nieduże pieczarki, w całości podsmażone na oleju z dodatkiem masła, pieprz-sól-chlust sosu sojowego, do tego sałatka na zimno z buraków czerwonych, upieczonych w piekarniku.
Sałatka:
4 buraki upieczone (mogą być ugotowane, z zupy itp, ale upieczone lepsze!)
4 ogórki kiszone
1 sparzony wrzątkiem por, pokrajany (przed sparzeniem) w półplastry
ok.10 dkg sera typu gouda lub cheddar – zetrzeć na „dużej tarce”
nieduży pęczek zielonej pietruszki, drobno pokroić
sól-pieprz-łyżka majonezu-2 łyżki jogurtu lub kwaśnej śmietany wymieszać na gładką masę
garść orzechów włoskich lub pistacjowych.
Buraki i ogórki zetrzeć na tarce o dużych tworach, dodać ser i wszystkie składniki, zamieszać z sosem majonezowo-jogurtowym.
Posypać posiekanymi orzechami, ale jak nie ma pod ręką, to też dobrze (mniej kalorii, he he he…)
Wstawić do lodówki na przegryzkę, ok. godziny
Znacie powiedzenie – masz jak w ruskim banku? Czyli – pewności nie ma…
W grudniu wysłałam pocztą poleconą (dla pewności!) czek do pewnej Barbórki z wiadomej okazji. Kiedyś było tak, że szła do banku z czekiem i bank jej wypłacał do ręki, względnie wpłacała na swoje konto. A teraz dobrozmieńcy w banku wymyślili, że owszem, czek pobierają, wysyłają do centrali do Warszawy, zawiadamiają delikwenta, że owszem, potwierdzone czy co tam, no i kaszole może podjąć. I na trasie bankowej Kraków-Warszawa czek wcięło. WCIĘŁO!!! Pani z banku w Krakowie poradziła Barbarze, żeby ta zawiadomiła mnie, abym czek zablokowała, bo co prawda ona ma kwity-kopie, że wysłała do Warszawy, ale Warszawa nie może się doszukać, gdzie to wcięło. Jak w ruskim banku!
No nic, zablokowałam czek, ale jak już na pekao nie można polegać- i to w dobie rozbuchanej elektroniki! – to na czym/kim można?!
Kiedyś można było od ręki – a teraz nie można?!
Diabli nadali elektronikę, do niczego niepotrzebną widać 🙄
A moja pani z banku zerknęła w swój ekranik i od razu mogła powiedzieć, że czek nie został zrealizowany i natentychmiast na moją prośbę zablokowała, zwróciwszy rzeczoną kwotę na moje konto. Ugh…
Ach, Alicjo, to kolejna dobra zmiana, którą się szczycą obecnie rządzący, Bank Pekao ponownie spolonizowano i oczywiście zszedł na psy.
Wczoraj gościliśmy pierwszą muchę. Zaczynam wypatrywać bocianów.
Haneczko – a komary i biedronki? 🙂 Mnie odwiedziły i jedne i drugie.
Alicjo – wyślij przez Western Union, będzie szybciej.
haneczko rozejrzyj się .. może już są …
https://www.wirtualnesuwalki.pl/wiadomosci/1041,przylecialy-zurawie-i-gesi-idzie-wiosna
Tylko mucha, Asiu.
Nawet ne muszę się rozglądać. Są już jedne i drugie.
Alicjo, ja wysylam zawsze e-transfer, z domowego komputera (nie z banku – wtedy jest wieksza oplata).
przelew zajmuje 3-5 dni, w walucie do wyboru. Jak na razie nie mialam zlych doswiadczen.
Western Union to tez opcja, tylko oni pobieraja straszny haracz za swoja usluge.
Dzięki za porady – na razie zrezygnowałam, będę przewozić takie prezenty w torbie! A wszelkie opłaty zgodnie przepijemy w czasie przekazywania z rąk do rąk 😉
p.s.Ja przesyłałam money order, opłata manipulacyjna 7.50 + 22$ za list polecony – ależ ta poczta od dwóch lat zdrożała!!!
Ale będę pamiętała o radach na wypadek, gdyby trzeba było coś szybko.
GosiaB,
opcja z e-transfer mi odpowiada najbardziej, nie wiedziałam, że taka możliwość istnieje, dzięki.
dzień dobry … ☕ …
wczoraj byłam na wernisażu wystawy w Muzeum Warszawy na Rynku Starego Miasta ..
https://muzeumwarszawy.pl/wystawa/rzemieslnicze-historie-pracownia-miecznikow/
bardzo pracowicie przygotowana wystawa i zadziwiłam się nad tak dużym asortymentem wytwarzanym w takim warsztacie … są zdjęcia, staranne opisy każdego przedmiotu .. to historia pracowni dziadka, mamy i taty mojej synowej … polecam tym, którzy się interesują takimi historiami ..
przy okazji zwiedziłam sobie wieczorem Stare Miasto .. a na Rynku zabawa na Lodowisku trwa … 🙂
Jolinku-to przy okazji ciekawa historia rodziny Twojej synowej.
Z wyższych pięter Muzeum Miasta Warszawy jest bardzo ładny widok na Rynek Starego Miasta i również z tego powodu warto tam zajrzeć.
Haneczko-bociany już są! Kawa lub herbata wedle upodobań 🙂
http://ak5.pl/da7.html
Krąży w internecie:
bociany to jedyni uchodźcy z Afryki, których Polska przyjmuje z otwartymi ramionami.
tak, Danuśka .. ale jak to w rodzinnych firmach trzeba się czasem poświęcić dla historii .. oboje rodzice synowej byli z wykształcenia geologami i jak trzeba było to na 20 lat odeszli z czynnego zawodu by ratować firmę … a potem rynek czyli brak zbytu sam zamknął firmę .. na wystawie wielu ludzi się zachwycało wyrobami a była tam też biżuteria i zadawali pytania dlaczego już takiego rzemiosła nikt nie potrzebuje .. maszyny i Chińczycy się do tego pewnie przyczynili ..
pogoda sklepowa ..
Jolinku-to historia wielu polskich firm z czasów transformacji.
Z drugiej strony muszę powiedzieć, że często słyszę we Francji (bo ten rynek znam najlepiej) historię rodzinnych, rzemieślniczych firm, które trwają od wieków i nie dają się zniszczyć żadnej chińskiej, czy też maszynowej konkurencji. Oferują rzeczy robione ręcznie, niepowtarzalne, w bardzo dobrym gatunku, a zatem również dosyć drogie, ale stale są klienci, którzy doceniają takie artykuły. Dotyczy to wielu dziedzin i wielu różnych produktów-mebli, noży, tkanin, ceramiki itp….
No cóż, Francuzi nie mieli jednak przerwy w życiorysie pod tytułem 45 lat komunizmu.
Jolinku-pogoda na dobre, grzane wino 🙂
http://ak5.pl/fa7.html
Danuśka brak śniegu na grzane wino … 😉
dla zainteresowanych .. już w maju ukaże się „Osobisty przewodnik po Pradze” Mariusza Szczygła ze zdjęciami Filipa Springera …
…u mnie śnieg i -6c, ale bez wina, herbatka tylko poranna.
Dzisiaj i jutro ma cały czas padać, na razie na stary śnieg spadło jakieś 5 cm.
Na obiad rozmrażam resztki (2 l pojemnik, będzie i na jutro po powtórnym zagotowaniu) kapusty z grochem, świątecznej i może jakaś parówka z polskiego sklepu do tego.
Tradycyjnego pączka coczwartkowego nie kupujemy, bo wczoraj zeżarliśmy czekoladę z orzechami. Problem w tym, że czekolada była słodka, mleczna tak zwana – a najlepsza jest francuska gorzka (76% kakao) z orzechami, tyle, że pojawia się tylko w okresie światecznym i zaraz znika – nie dziwota, wielka tafla (400gr) czekolady za 4$! To ta wczorajsza lindta 150gr kosztowała więcej, no i czekolada nie taka 🙁
dziś na kolację .. mam śliwki mrożone … do tego kakao …
http://gorskygotuje.blogspot.com/2019/09/racuchy-ze-sliwkami-z-cukrem-pudrem-i.html
facet, który prowadzi blog jeździ do Paryża a ja to lubię … 🙂
Salsa a gdzie Ty bywasz, że tu nie piszesz? ….
gotuję kapustę z mięsem i grzybami .. będzie na krokiety bo krystyna mnie zainspirowała …
przy okazji Paryża .. Mietek daj znać co tam słychać …
Czy grzane wino zawiera jeszcze alkohol?
Znowu siedzę z wnukiem, bo dla odmiany zrobił się pąsowy prawie wszędzie, lekarz twierdzi, że to alergia, teraz tylko pytanie na co? Podejrzane jest kiwi 😉
MałgosiaW,
zależy, do jakiej temperatury podgrzane 😉
Myśmy w dawnych czasach grzali, a lekko schłodzone, już nie parzące gęby doprawiali duchem, czyli spirytem 🙄
Małgosiu ma .. i działa podwójnie .. rozgrzewa i człowiek na rauszu jest .. kiedyś sobie robiliśmy takie wino do grania w brydża ze znajomymi .. grania prawie nie było bo się nam wszystko myliło … 😉
Malgosiu, ma!
Jolinek ma racje a, tak naprawde, to wszystko wyrownane jest przez tzw „cyk”, czyli dolewke rumu, armaniaki, etc.
Przewinalem i nie znalazlem zyczen dla Krystyny.
Krystyno, moje najserdeczniejsze!
Byle nie przegotować… a podgrzać właśnie! My dodawaliśmy cynamon, goździki, cytrynę, czasem coś jeszcze, co się nadawało, no i ducha na końcu 😉
Pepegorze, dziękuję 🙂
Grzane wino piłam chyba w ubiegłym wieku. Jakoś odeszło w zapomnienie.
Małgosiu,
to macie kłopot z wnukiem. Alergie przeważnie są krzyżowe, wiec dziecko może być uczulone na różne produkty.
W przedszkolu młodszego wnuka dopiero dziś świętowany był Dzień Babci i Dziadka. Dzieci były bardzo pocieszne i niewiele jeszcze potrafią, ale było bardzo wesoło. Trzylatki podzielone są na 2 grupy – te z pierwszej połowy roku i te z drugiej połowy. Nasz jest w młodszej grupie. O ile śpiewanie nie bardzo mu wychodzi, to w zabawach ruchowych radził sobie bardzo dobrze. W każdym razie dzień minął przyjemnie, choć pogoda była przygnębiająca.
Klucze ptaków, raczej niewielkie, widuję ostatnio dość często, ale nie potrafię określić, czy są to gęsi, czy może łabędzie, bo one też często przemieszczają się pomiędzy jeziorami a zatoką.
dzień dobry … ☕ …
dzień prawie 2 godziny dłuższy …
schab inaczej … może być schab z kurczaka .. 😉
https://kulinarnachwila.blogspot.com/2020/02/bajkowe-kopertki.html
„A po nocy przychodzi dzień,
A po burzy spokój,
Nagle ptaki budzą mnie,
Tłukąc się do okien.”
Romuald Lipko
3.04.1950 – 6.02.2020
🙁
https://www.youtube.com/watch?v=-Yryq4DytYY
Dzień dobry,
Specjalnie dla Kuzynki Magdy – Twój sposób na codzienne menu ma coraz więcej zwolenników. I pewnie będzie wzrastało! Już na najważniejszych światowych imprezach królują warzywa i im podobne!
https://www.radiozet.pl/Filmy/Oscary-2020-Wiemy-jak-bedzie-wygladalo-menu-dla-gosci
Właśnie jutro spotykamy się z Koleżankami Warszawiankami u kuzynki Magdy 🙂 Menu jest jeszcze jedną wielką niewiadomą, bo każda z nas przynosi danie-niespodziankę. Znamy jednak upodobania Magdy oraz Salsy, która też ostatnio zdecydowanie woli wegetariański jadłospis zatem szykujemy się do bezmięsnej uczty.
https://www.youtube.com/watch?v=OOtLKvsx1Jo
U nas ciągle śnieży, co gorsza – powiewa…
…a w ogóle to jest zawieja, tyle, że nie ta tuwimowska, co to w zielonym berecie.
Byle nie jutro, bo jutro jedziemy do Ottawy na urodziny naszego przyszywanego syna, takie półokrągłe. W ogóle przez parę dni mam wysyp urodzin – wczoraj półokrągłe (to takie z piątką w drugiej cyfrze) obchodziła moja siostrzenica, dzisiaj synek – OKRĄGŁE, i to wstyd powiedzieć, jaka liczba… jutro koleżanka z Ottawy, a w niedzielę Wojtek z Ottawy.
W związku z tym mam lekkie wzmożenie w kuchni, jak co roku robię sałatkę jarzynową i piekę wiadome ciasto, bo Wojtek jest singlem. Gotuje znakomicie (kilka lat we Francyi jako student biedny zrobiło mu dobrze!), ale za wypieki nie bierze się, ani za takie krojenie sałatkowe.
Myślałam o torcie, ale na krótkim myśleniu się skończyło – lepiej zrobić to, co dobrze robię niż ryzykować i przekombinować. Tort wymaga jakichś tam kremów i innych smarowideł, a nikt z nas za słodkim nie przepada. No. To warzywa się gotują na sałatkę.
Alicjo to trochę sobie popichcisz … w takie zimowe dni zabawa w kuchni relaksuje …
u mnie dziś była na obiad kaszanka z cebulą + ziemniaki + brukselka ..
Danuśka miałam zrobić coś z mięsem ale wymyśliłam zamiennik .. 😉
aparatczyk PiS drze projekty uchwał, które sędziowie chcieli przyjąć na swoim zebraniu … bezczelność, ostentacja, nieprzyzwoitość i brutalność nowej władzy sięgnęła zenitu … oni władzy demokratycznie, uczciwie i dobrowolnie już nie oddadzą …. 🙁
Jolinek,
po prasówce dzisiejszej – nic dodać, nic ująć 😐
Idę do kuchni z przyjemnością, posłucham Budki Suflera, krojąc warzywka. Z albumów najbardziej podobał mi się od zawsze „Cień wielkiej góry”, jak na tamte (a i te!) czasy bardzo nowatorska płyta.
Potem różnie bywało, ale Budka zawsze trzymała poziom.
Jolinku,
Pamiętasz za komuny krążyło takie powiedzonko – „im gorzej tym lepiej!”. Wydaje mi się, że z każdym dniem staje się coraz bardziej aktualne. Przed majem może się nic dobrego nie wydarzyć, ale później może być tylko albo w jedną, albo w drugą stronę. Ja jeszcze nie tracę nadziei, Tobie też życzę odrobinę optymizmu. Najgorszą rzeczą teraz jest się załamać. Nie można!!!! I pójść na wybory!!! Może nie sfałszują!!~!
A teraz…
https://www.youtube.com/watch?v=NeWYgFQYAF0
No właśnie. O tym sobie pomyślałam. Parlamentarnie, dyplomatycznie – to co, niedługo może stołkami rzucać, jak bywało w parlamencie (czy co tam oni mają) japońskim? Bo dezaprobatę można w różny sposób wyrazić, jak wiemy z orzeczenia sędziego, który (która?) uniewinnił patriotycznych osiłków kopiących kobiety, chcące wstrzymać ich pochód. Przecież oni tylko wyrazili swoją dezaprobatę dla tych upierdliwych bab…kopali, bo usiadły im na drodze 🙄
https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,25676444,nawacki-dla-gazeta-pl-wspomina-o-pelosi-i-komentuje-podarcie.html#s=BoxOpMT
Ha…kto by się spodziewał, jakie to aktualne…
https://www.youtube.com/watch?v=MMcQ8bLDL3c&feature=share&fbclid=IwAR2D61xg0BMcCHuNoP_D9Xy-MebsGtB3B1NJwTABCexTTQSovB0lI0YB9Ao
Wojciech Młynarski – Wydział Bezprawia
Gdy przez chmury zły deszczyk przeciekł
i paskudny wiaterek zawiał,
na pobliskim Uniwersytecie
powołano Wydział Bezprawia.
Planowano: Katedrę Chamstwa,
Samodzielny Zakład Cynizmu,
Kursy Plucia, Teorię Kłamstwa
i myślenia bez sylogizmu.
Jak na „białe” mówi się „czarne”
wkuwać miały chłopięta pilne
w planie było Bezprawie Karne,
jakoż i Bezprawie Cywilne.
Inicjator tej fantasmagorii
z polikami na kształt dwóch schabów
rzekł — chłopaki, dosyć teorii,
od pojutrza robimy nabór!
Niech brzmi radosny chór
i niech nie przemija!
Gaudeamus Igitur
Vivat Akademija!
I tu pierwsza migocze puenta
na skromnego wierszyka progu:
cała reszta na pedagogów.
Inicjator i to przewidział
i miał z punktu wyjście gotowe:
przekształcamy powiada wydział
w szybkie Studium Podyplomowe.
Wszystkim damy tytuł doktora
a kto będzie miał predylekcje,
ten od ręki gdy przyjdzie pora
trzaśnie wykład, albo prelekcję.
A kto strzeli w dziób prelegenta
lub w ryj – mniejsza o nazewnictwo,
ten dostanie tytuł docenta,
w ramach Reformy Szkolnictwa!
Niechaj dzięki tym preferencjom
nadwątlony szereg zasili
nowa kadra inteligencji
tak potrzebna w obecnej chwili.
Niech to studium waży i znaczy
wśród, o kształt Akademii sporów,
dosyć mamy tanich partaczy,
samouków i amatorów!
Niech brzmi radosny chór
i niech się rozwija
Gaudeamus Igitur,
Vivat Akademija
A jak nie – to w ryja!
1985
Dzisiaj w Lublinie, piękny gest…
https://www.youtube.com/watch?v=UXW9u8UP3bQ&fbclid=IwAR1hn7QWwZ88zR9Jv94CX0WeNcmOf5dm0s6Ql-NdgWwL81k0iR_sSSuuh_E
Spontaniczny – i to jest TO!
Sikorowski wyśpiewał kawałek mojej duszy….
Przepraszam, jeśli za dużo tego typu tekstów wstawiam, ale zawsze wstawiam to co czuję…. To jakby moja duchowa „kartoflanka”, o której tutaj wielokrotnie wspominałem…
https://www.bing.com/videos/search?q=sikorowski+czyja%c5%9b+ty+youtube&view=detail&mid=259C7463E78C7FC51FE8259C7463E78C7FC51FE8&FORM=VIRE
Dobranoc 🙂
dzień dobry … ☕ …
szybki obiad ..
https://www.gotujzdrowokolorowo.pl/2020/02/klopsiki-z-biaej-kiebasy-z-sosem.html
Poradnik obrazkowy, 10-cio dniowy
https://www.bing.com/videos/search?q=co+na+obiad+youtube&view=detail&mid=D05C2386B09F3A85E2F1D05C2386B09F3A85E2F1&FORM=VIRE
🙂
Nowy do wyboru do koloru … 🙂
spacer dziś w słońcu zalecany …
Słońce i -19c
Spacer sobie daruję, mam do upieczenia ciasto, potem trochę czasu dla odrestaurowania urody i jazda do stolicy. Dobrze, że nie śnieży i nie wieje 🙂
Jolinku-spacery zalecane i wykonane 🙂
https://photos.app.goo.gl/Zj947RLXqP3LBbKf6
nasze spotkanie u Magdy super udane .. tyle pyszności było, że wszystkie jesteśmy przejedzone i jeszcze do domu dostałyśmy wałówki .. sałatki, pierogi, krokiety, rożne przystawki .. na deser szarlotka Małgosi i kruche, rozpływające się w ustach faworki Salsy .. herbata imbirowa-poziomkowa zasmakowała nam wyjątkowo .. miły relaksujący wieczór … 🙂
Kolejny mini zjazd warszawski niestety już zakończony 🙁
Atmosfera wspaniała, co już zapewne nikogo nie dziwi, a kulinarnie wedle kolejności:
-malarskie przekąski Magdy
-sałatki Jolinka oraz Małgosi
-pasztet wegetariański Danuśki
-azjatycki rosół Magdy z chińskimi pierożkami
-pierogi z kapustą i pieczarkami, również w wykonaniu naszej dzisiejszej Gospodyni
-krokiety-specjalność Kuby, czyli syna Magdy
-faworki Salsy
-szarlotka Małgosi
W kieliszkach wina musujące od Małgosi i Jolinka.
Szkoda, że nie miałyśmy już siły spróbować mojej nalewki pigwowo-cytrynowej.
Magdo-dziękujemy za gościnę!
Dziewczyny-to był super wieczór 🙂
Zdjęcia w przygotowaniu…
Przyłączam się do zachwytów i pochwał Jolinka, było cudnie, pysznie i serdecznie.
Trudno opisac potrawy od których stół (masywny) się uginał, może dokumentacja fotograficzna Danuśki pobudzi wyobraźnię 🙂 Bardzo miły wieczór w niezwykłym miejscu. Kuzynko Magdo, jeszcze raz wielkie dzięki 🙂
O, Danuśka mnie wyprzedziła 🙂
Ja również bardzo dziękuję za przemiły wieczór, Magdzie za wspaniałą gościnę a Wszystkim za doskonałe towarzystwo.
Danusiu, ja też żałuję tej nalewki 🙂
Warto też popatrzeć na Śnieżny Księżyc w pełni.
Danusiu, a te zdjęcia to ze spaceru nad Pilicą? Bardzo ładne.
Tak, Salso, zdjęcia powyżej są zrobione nad Pilicą, w okolicach Warki.
Natomiast dzisiejsze kulinaria przepadły w jakiejś fotograficznej, googlowej, czarnej dziurze. Dzisiaj już nie będę walczyć z techniką, ale mam nadzieję, że jutro uda mi się zamieścić na blogu mały fotoreportaż z naszej karnawałowej uczty.
dzień dobry … ☕ …
mini spacer wczoraj wieczór bardzo był przyjemny .. bo księżyc, gwiazdy i mały mrozek … zapowiada to ładny dzień ..
a dziś … Międzynarodowy Dzień Pizzy …
wczoraj rozmawiałyśmy o różnych wypiekach bo sąsiad Danuśki rozpoczął na emeryturze przygodę z pieczeniem i zebrało się na wspominki .. między innymi o słynnym kiedyś piegusku …
https://kuchniaczarow.blogspot.com/2020/02/piegusek-ciasto-z-makiem.html
Właśnie zostało mi trochę białek po faworkach i rozmyślam czy nie zrobić takiego pieguska. Ale maku brak, więc może małe makaroniki z orzechami? Pogoda piękna, zamiast kulinarnych wyczynów póki co spacer…
Salso-właśnie powstrzymałam Alaina od zjedzenia całej porcji Twoich faworków na śniadanie!
Wczorajsze smakołyki na zdjęciach, niestety zapomniałyśmy o sfotografowaniu dań ciepłych. Uczestniczki spotkania mają je jeszcze w pamięci oraz częściowo w swoich lodówkach 🙂 https://photos.app.goo.gl/wqjBRraBg1kzgjP29
ale ślicznie wyglądało … i wyśmienicie smakowało … w mojej sałatce był jeszcze ananas … ja faworki skonsumowałam w ilościach na miejscu .. teraz będzie kawa i Małgosi szarlotka ..
a na spacer warto iść bo jest bardzo przyjemnie na dworze ..
a ja wczoraj nie oglądałam na żywo .. chłopak jest niesamowity .. już tydzień temu prawie przeskoczył a teraz ma to … 🙂
https://sport.onet.pl/lekkoatletyka/orlen-copernicus-cup-armand-duplantis-rekordzistka-swiata-or-lekkoatletyka/ew5kg3l
Danuśko, miłe wspomnienie naszej biesiady karnawałowej. Też mam w domu konkurencję do przywiezionych smakołyków…
Zazdroszcze wczorajszego towarzystwa i smakolykow.
Korzystajcie z ladnej pogody , bo u mnie juz dobrze wieje i zapowiedziana wichura ma szybko ogarnac polnocna Francje i pozniej dalej na wschod Europy.
Na obiad kotlety cielece w panierce z posiekana szalwia i fasolka szparagowa.
Elapa, może kiedyś będzie okazja, że będziesz mogła dołączyć. Dzisiaj u nas piękna pogoda, ale i ciśnienie poszybowało w górę, te zmiany aury nie służą mi, a tu kolejna zapowiadana, wichura, bleee!
zainspirowana wczorajszą sałatką Małgosi zrobię taką … dynie marynowaną mam i dodam sera koziego zamiast zwykłego sera żółtego ..
http://www.rodzinne-gotowanie.pl/przepisy/zima-na-dworze-salatka-2/
Małgosiu szarlotka wyśmienita … 🙂 … dobrze, że sobie wzięłam dwa kawałki … 😉
elapa na Zjazd przyjedź bo też będzie fajnie .. okazja niebywała bo prawie w siedzibie Polityki się spotykamy … i nie będziesz potem zazdrościć tylko Tobie będą … 😉
Małgosiu-czy możesz nam podpowiedzieć, jaki ser halloumi kupujesz, bo różne bywają w sklepach. Ten w Twojej sałatce jest znakomity. Pamiętam, że kiedyś grillowałaś halloumi w mojej kuchni i też był świetny.
Alusia05=Danuśka, znowu coś narozrabiałam.
Wszystko bardzo piękne – i malownicze potrawy, i zastawa, i kominek w tle. Tylko zapachów brak i gwaru rozmów.
Opis potraw bardzo się przydał, bo wreszcie dowiedziałam się, do czego wykorzystać miechunkę. Widuję ją często w sklepie w małych opakowaniach. Dla mnie to była tylko ozdoba, a tu Magda zrobiła z niej mus.
Też zastanawiam się, co zrobić z białkami, bo jeszcze raz będę smażyła faworki. Wprawdzie mak mogę kupić na wagę, ale zastanawiam się, czy rzeczywiście jego smak w ” piegusku” jest wyczuwalny. Co innego można by dodać?
Oznaki wiosenne już widać – kwitną leszczyny, a w ogródku rozkwitają przebiśniegi. Ale zapachu wiosny jeszcze nie czuć. Moja siostra na Mazurach widziała już stada gęsi na polach.
Dziś obiad w restauracji, a pretekstem minione urodziny.
Już się zastanawiałam u jakiej Alusi ja coś grillowałam 🙂 Danuśka nie mam stałego miejsca, ta sałatka powstała dlatego, że akurat w Biedronce trafiłam na cypryjski, który okazał się nie cypryjski ( tak to jest jak człowiek ma kiepski wzrok i widzi to co chce a nie to co jest), ale ma w swoim składzie oprócz zwykłego mleko kozie i owcze . Czasem bywa w Hali koło nas, ale rzadko. Ten wczorajszy marynowałam chwilkę w mieszance oliw: zwyklej i z czosnkiem i chilli i odrobinie oregano.
Polubiłam ten ser bo pierwszy raz jadłam go u źródła , gdzieś w jakiejś knajpce zagubionej w górach.
Małgosiu-dziękuję, wszystko jasne! Takie wspomnienia i smaki są najlepsze 🙂
krystyno mak jest wyczuwalny jak najbardziej .. ja kiedyś chyba tu pisałam jaka ze mnie gospodyni do pieczenia .. dostałam przepis na pieguska od koleżanki .. ten piegusek to było niebo w gębie .. był bardzo puszysty .. zrobiłam wszystko jak w przepisie ale zamiast wlać ciasto do tortownicy lub keksówki ja rozlałam je na sporą blach .. no i wyszła mi beza makowa .. dzieciakom bardzo smakowało i do dziś to ciasto wspominają jako ulubione z dzieciństwa ..
Magda zrobiła bardzo ciekawą i prostą posypkę do zupy, sałatki itd. … mianowicie kaszę gryczaną chwilkę podprażyła na stalowym sitku w gorącym oleju .. ziarnka trochę się zrumieniły i otworzyły jak popcorn .. bardzo dobra i zdrowa posypka .. ja spróbuję podprażyć kaszę na żeliwnej patelni pod przykrycie .. tak kiedyś dzieciom robiłam popcorn na szybko .. a miechunkę Magda hoduje sama i sobie potem zamraża na zimę .. Magda wszystko robi sama … taka Zosia samosia … 🙂
Byłam na spacerze w Lesie Kampinowskim, najpierw obserwowałam dzięcioła ciężko pracującego, potem usłyszałam i zobaczyłam klucz lecących gęsi. Dużo ludzi wybrało się też na spacer i rower bo pogoda dziś była bardzo ładna.
https://www.youtube.com/watch?v=mRJciFLW2t0
Dobry wieczór,
Trochę Dolnego Śląska na początek roku: https://www.eryniawtrasie.eu/34810
Wróciliśmy z Ottawy. Mrozy okropne, -20c było. U nas okołozerowo!
Ale-ale, ostatnio zadysponowałam sobie książki Nisi, tak żeby deprechę zimową jakoś przeżyć. W jednej z tych książek wyczytałam (w książkach Nisi da się wiele wyczytać pokątnie!), że lord Byron, onże poeta z lektur znany naszemu pokoleniu, nie wiem, jak teraz, swoim przyjaciołom na tak zwany zespół dnia drugiego (kac zwykły pospolity) dysponował wino reńskie z wodą sodową. Zadysponowałam i muszę potwierdzić – działa! Chociaż ten ZDD niekoniecznie był.
Zamieszczam przepis na wszelki wypadek 🙂
Przepis na ZDD:
Wino reńskie + woda sodowa w ilościach dowolnych, z przewagą wina reńskiego wszakże.
W obecnych czasach – wino białe wytrawne + woda z bąbelkami.
Orkan,
stale nowe meldunki o tym czego nie bedzie, zaraz, albo na nieokreslony czas. Dotyczy to wlasciwie wylacznie komunikacji pozaregionalnej na teraz, lecz nie wiem, co bedzie za pare godzin. Ja jutro wyjezdzam o 7.30 po klienta. To ok 30 km w teren i dowozka do Hannoveru, a wieczoren, 18.30 odprawa do domu. Zakladam, ze bedzie normalnie.
Co innego, ze we wtorek raniutko, ruszam po moja LP, aby ja odwiezc z jej sanatorium, na ktorym byla przez 3 tygodnie. To jest 300 km na polnoc, nad samym Baltykiem, a tam tez moze niezle zawiac! To nie na koniec tam, gdzie te zjawiska lubia sie szczegolnie wyszumiec.
Moja nadzieja na jakas normalna podroz w tym, ze orkan do wtorku juz sie ostatecznie wyszumi i wywieje.
Wina reńskie można kupić bez większego problemu. Są np. w Makro i Auchan. I pewnie w wielu innych miejscach, ale ja je kupowałam akurat tam. Lubię szczególnie białe, bez żadnych dodatków.
Ewo,
skok w bok ciekawy, choć obrazki zamkowe mogą popsuć humor. Nie widzę ratunku dla tego obiektu. Obym się myliła.
http://haps.pl/Haps/7,167709,21352006,popularna-metoda-gotowania-ryzu-najbardziej-szkodliwa-dla-zdrowia.html#s=BoxLSMT
Głupoty, naukowiec nie pomyślał, że Chińczycy i Japończycy dawno powinni zniknąć z powierzchni ziemi…
A oni są długowieczni 🙂
Jak ja lubię takie artykuły… naukowcami podparte 😉
Krystyno,
No niestety, choć odremontowane obiekty coraz bardziej cieszą oko, wciąż pozostało sporo takich ruin. Podobno rodzina Randov odwiedziła pałac kilka lat temu i nie wyraziła chęci zakupu. Trudno im się dziwić.
Chce ktoś pooglądać zimę w moich okolicznościach przyrody po Ottawę – proszę bardzo. Przeważnie z samochodu w ruchu, niestety na szczęście 😉
https://photos.app.goo.gl/XmFm4Rwwccx5gV1AA
dzień dobry … ☕ …
Alicjo ładna zima … u nas już wieje nad dachem … a obudziły mnie lądujące nad naszym osiedlem samoloty .. pewnie zmieli pasy lądowania przez wiatr ..
do kawy …
https://kesycodziennosci.pl/2020/02/morelowe-pralinki.html
zupa i to po kanadyjsku …
http://www.rngkitchen.pl/2020/02/grochowka-kanadyjska.html
Jolinku-na dzisiejszą wietrzną pogodę grochówka polska, czy też kanadyjska wydaje się być dobrym pomysłem 🙂
Pepegorze-dobrej drogi i dzisiaj tej krótkiej, i jutro tej długiej, trzymaj kierownicę mocno obiema rękami. Pozdrowienia dla LP!
Dwa wiatry
Jeden wiatr — w polu wiał,
Drugi wiatr — w sadzie grał:
Cichuteńko, leciuteńko,
Liście pieścił i szeleścił,
Mdlał…
Jeden wiatr — pędziwiatr!
Fiknął kozła, plackiem spadł,
Skoczył, zawiał, zaszybował,
Świdrem w górę zakołował
I przewrócił się, i wpadł
Na szumiący senny sad,
Gdzie cichutko i leciutko
Liście pieścił i szeleścił
Drugi wiatr…
Sfrunął śniegiem z wiśni kwiat,
Parsknął śmiechem cały sad,
Wziął wiatr brata za kamrata,
Teraz z nim po polu lata,
Gonią obaj chmury, ptaki,
Mkną, wplątują się w wiatraki,
Głupkowate mylą śmigi,
W prawo, w lewo, świst, podrygi,
Dmą płucami ile sił,
Łobuzują, pal je licho!
A w sadzie cicho, cicho…
Julian Tuwim
Piękna zima u Alicji, a u nas ten wiatr rzeczywiście łobuzuje na całego. Spacer jednak przyjemny, nie zmarzłam. Zupa jarzynowa i leniwe. A marzy mi się taki bulion z pierożkami jakim uraczyła nas Magda, mniam!
Ciekawe co u Elipe , bo ta wichura stamtąd idzie.
Grochówka na taką pogodę w sam raz, ale builion Magdy z pierożkami też świetny.
Amelka z rodzicami jest w Solden w Austrii .. tam też wieje ale pozamykali na razie tylko wyciągi powyżej 2000 m …
wyszłam na chwilkę .. ale trzeba chodzić opłotkami by głowy nie urwało … dziś wolę nie ryzykować, ze mi z balkonu lub dachu spadnie coś na głowę ..
Tuwim nawet wiatrem bawi … 🙂
Bardzo lubię ten wiersz Tuwima, recytowałam go nawet kiedyś w szkole.
Mnie też przypomniała się szkoła…
Z białek po faworkach piekę właśnie ciasteczka z orzechami laskowymi. Krystyna zastanawiała się co by tu zrobić z tych białek, więc podaje przepis:
300 g orzechów laskowych zmielonych na drobną kaszkę,
3 białka
220 g cukru pudru, szczypta soli do ubijania białek
Ubic pianę na sztywno z solą i cukrem, wmiesza zmielone orzechy, włożyc masę do torebki plast. z uciętym rożkiem i wyciskac małe kupki z małym odstępem. Temp. 150/160, termoobieg, Moje właśnie się pieką, 15 min. to ciut za mało, więc uchyliłam piekarnik i podsuszam. Nie trzymałam się przepisu, zmniejszyłam proporcje trochę, bo za mało miałam orzechow, 🙂 Ciasteczka są pyszne!
…uzupełnienie do powyższego przepisu. Niestety, ciasteczka po uchyleniu piekarnika klapnęły, więc raczej trzeba piec w niższej temperaturze, za to dłużej. W smaku jednak są pyszne, a że nie piekłam ich na wystawę, to uroda nie ma większego znaczenia. Przepis pochodzi z blogu Smakologia, nazwa Ciasteczka norweskie. Chyba kiedyś podawałam ten przepis, pamiętam, że bjk skojarzyła je z makaronikami. Ale myślę, że makaroniki to jednak wyższa szkoła jazdy 🙂
Uprzedzilam was wczoraj, ze bedzie wialo. U mnie jeszcze wieje. Nie slyszalam aby w moich okolicach cos sie stalo ale w TV widzialam szkody w polnocnej Francji; zerwane dachy, linie elektryczne czy polamane drzewa. Nie wybieram sie na wybrzeze aby zobaczyc duze fale. Przy pelni ksiezyca sa duze przyplywy i nasz parking przy rzece jest pod woda. Zawsze jakis gapa zostawi samochod mimo tablic z ostrzezeniem o duzych przyplywach.
Przypomnial mi sie wierszyk Tuwima o wietrze. Bardzo ladny.
Ja Salso robię jeszcze z białek mazurek orzechowy, tam dodaje się jeszcze pokruszone biszkopty, no i orzechy są włoskie. Myślę , że można zrobić też z tego ciasteczka.
Widziałam Elupe to Twoje ostrzeżenie, ale po prostu się niepokoiłam. W Polsce są już dwie ofiary śmiertelne tych wichur
https://fakty.interia.pl/malopolskie/news-bukowina-tatrzanska-zerwany-dach-przygniotl-kilka-osob,nId,4318645
Nade mną przechodzi właśnie straszna ulewa, zrobiło się ciemno.
Nad Ursynowem właśnie zagrzmiało, z jednej strony ołowiana chmura, z drugiej słońce.
Salso tu też grzmi.
Salso,
Moja mama robiła podobne ciasteczka, ale z mielonymi orzechami włoskimi.
no i wyciągi zamknęli .. jest zamieć w górach ..
Salso pysznie się czyta o tych ciasteczkach .. 🙂 ja sobie zrobię naleśniki z makiem …
https://blog1235aba.blogspot.com/2019/11/wigilijne-nalesniki-z-makiem.html
Tak myślałam, że różne orzechy nadadzą się do tych białek, przyznam się, że dzisiaj dosypałam trochę płatków migdałów do zmielenia, żeby uzupełnić niedobór orzechów. Najgorsze jest to, że od tych ciasteczek nie można się odczepić, okropnie nęcą 🙂
…te naleśniki też dla łasuchów, kaloryczne dość, ale w końcu karnawał?
U nas wczorajsze -20c zamieniło się w +2c, w nocy dopadało śniegu.
I tak mniej więcej okołozerowo ma być zw najbliższym czasie.
Przejrzałam zdjęcia oskarowych kreacji i tak sobie myślę, że 3/4 tych pań, które w sporej części mają posągowe, piękne figury, dały sobie znowu zrobić krzywdę projektantom mody. Czy one nie mają wpływu na to, co zakładają? Przecież uczestniczą w jakichś przymiarkach 🙄
A fryzjerzy, pardon, styliści fryzur to już nagminnie im wyrządzają krzywdę potwornościami na głowach, zwłaszcza te ulizane, jakby oliwą przyklepane fryzurki…
Ale Jane Fonda jak zwykle – klasa sama w sobie. No i Scarlett Johansson – widać, że to ona rządzi, co na siebie założy. Tylko te tatuaże… co będzie, jak wyjdą z mody ?! 😉
Grochówka kanadyjska, którą gotuje Polak? Nie ma takiej rzeczy, jak kanadyjska grochówka 😉
Kanadyjczycy w zupach w ogóle nie są dobrzy, co przejęli, to przejęli od Europejczyków, a i to nie zawsze wychodzi… Pamiętam jak 38 lat temu przyjechaliśmy tutaj i zażyczyliśmy sobie w barze hotelowym zupę pomidorową. Pan K., Czech z pochodzenia, otworzył 3 puszki Campbell Soup pod tytułem „tomato soup” i zaserwował nam to z solonymi krakersami 😯
Długo nie dałam się już namówić na żadną zupę, której sama nie ugotowałam albo nie zaserwowano mi w gościnnym polskim domu.
Dzisiaj jest dzień dobry na kapuśniak, podany z osobno ugotowanymi ziemniakami. I chyba to właśnie ugotuję.
p.s.Dom mody Chanel zszedł na psy i Coco się chyba w grobie przewraca, widząc „kreację” Billie Eilish… 🙄
http://www.plotek.pl/plotek/56,79592,25681216,oscary-2020-czerwony-dywan.html
Salso moje naleśniki są makowe ale bez farszu … polewam je jogurtem, jakiś pokrojony owoc, płatki migdałowe i polane sosem daktylowym dla smaku …
znowu ulewa … +8 …
nie uwierzycie … Europa …. Polska …. XXI w. …
Ks.Krzysztof Witwicki „Egzorcyzmowana kobieta od wielu lat miała coś w brzuchu a lekarze byli bezradni. Okazało się, że w dniu ślubu wypiła mleko z klątwą od teściowej …. Dałem wodę święconą i zwymiotowała to mleko”
jest nagranie na YouTubie ale sobie daruję linka do tego ..
Ja już we wszystko uwierzę 🙄
Na kolacje byla kisz jarzynowa. Za pol godziny zaczne ogladac na Rai uno druga czesc serialu wg powiesci Ferrante ” nadzwyczajna przyjaciolka „. W ubieglym roku widzialam pierwsza czesc. Bardzo mi sie podobala ksiazka i z nieierpliwoscia czekalam na kolejne tomy. Dwa pierwsze tomy mam po francusku a dwa ostatnie po wlosku. Nie moglam doczekac sie na tlumaczenie.
O, widzę, że wszystkie 4 tomy „Genialnej przyjaciółki” są u nas dostępne.
Elapa,
przepis na ten quiche (kisz) poproszę… zwłaszcza, że jarzynowy, a ja znam tylko serowy. I sama nigdy nie robiłam!
Słońce, +3c i wszystko zaczyna spływać.
Moim ulubionym autorem artykułów w „Polityce” jest od jakiegoś czasu Jan Woleński. Znakomity jest po prostu.
Jestem właśnie w połowie czwartego tomu, czyli ” Historii zaginionej dziewczynki” E. Ferrante. Kiedy oddawałam w bibliotece pierwszy tom, panie bibliotekarki namówiły mnie na wypożyczenie od razu całej reszty. To trochę za duża dawka włoskich emocji i zwyczajów, ale czyta się bardzo dobrze. Filmu zrealizowanego na podstawie pierwszej części nie widziałam, co na dobrą i złą stronę. Dobrą, bo film nie narzuca mi wyglądu poszczególnych postaci, a złą, bo w ogóle nie bardzo potrafię stworzyć obraz bohaterów.
Dziękuję za ciasteczkowe podpowiedzi. Niestety, jest pewien kłopot z uczuleniem na orzechy. Ale przepis Salsy zapisałam, bo nie wszyscy domownicy mają z tym problem. Piegusek też mnie jednak kusi.
Wichry i deszcze nasz region także nawiedziły, ale obyło się bez większych szkód i jak mi wiadomo, strażacy nie mieli z tego powodu wielu wezwań.
Zajmowałam się dziś wnukami, bo rodzice chwilowo bawią w stolicy. Odebrałam jednego ze szkoły, drugiego z przedszkola, a potem usiłowałam nad nimi zapanować z mizernym skutkiem.
dzień dobry … ☕ …
zaspałam bo Irek kawy nie podał …
dziś na obiad dojadam sałatki .. na jutro gotuję fasolową ..
pogoda prawie jak wczoraj .. ale jeszcze nie sprawdzałam bo spacer dopiero w planach …
Alicjo
Ciasto na podklad kupuje gotowe, ma juz wymiar mojej foremki.
1 duza cebula
2 papryki
1 cukinia
3 jajka
4 lyzki gestej smietany
Cebule pokroic i zeszklic na patelni. Papryke upiec ( 200 C ) w piekarniku i wsadzic do woreczka z folii. Po godz. mozna latwo zdjac skorke z papryki. Cukinie pokroic w plasterki i lekko podgotowac. Jajka wymieszac ze smietana, dodac sol i pieprz. Na ciasto klade cebule, papryke i cukinie. Zalewam mieszanka jajka + smietana. Posypuje tymiankiem. Wkladam na pol godz. do goracego piekarnika ( 200 C ). Obok miska salaty.
Wszelakie quiche kocham od zawsze 🙂 Można w zasadzie dodać do nich wszystko, co połęta się po lodowce-warzywa, pieczarki, szynkę, zesmażony boczek(wtedy mamy quiche lorraine, czyli tę oryginalną z Lotaryngii). Zawsze zalewamy na końcu jajkami, do których można dodać jeszcze starty ser lub trochę mleka zamiast śmietany.
Porzucam Was na trochę, jako że jedziemy sprawdzić, czy bociany są już w drodze z Afryki do Polski. A poza tym czeka nas miła uroczystość-ślub i agfrykańskie wesele.
Kolega Osobistego Wędkarza żeni się z Senegalką.
Nasi Młodzi zadowoleni, że wyjeżdżamy, bo rozpoczynają remont swojej kuchni i z radością się do nas przeprowadzą. Być może kwiaty zostaną podlane…;-)
Danuś będzie dobra zabawa i słoneczko … a my będziemy mieli ucztę oglądając zdjęcia .. miłego pobytu … 🙂
spacer mało komfortowy ale odbyłam ..
Danuśko, dobrej podróży i radosnego pobytu!
Dzisiejszy spacer to rzeczywiście wyzwanie, pogoda marcowa raczej. Naznosilam do domu rozmaitej zieleniny, przypraw, bo po konsultacjach kulinarnych u kuzynki Magdy przymierzam się do bulionu warzywnego, który tak nam u Magdy smakował.
https://www.theguardian.com/travel/2020/feb/08/10-of-the-coolest-neighbourhoods-in-europe-paris-berlin-rome?utm_source=pocket-newtab
…oraz Powiśle 🙂
https://podroze.gazeta.pl/podroze/7,158670,25684994,5-krajow-ktore-warto-odwiedzic-ze-wzgledu-na-wspaniala-kuchnie.html?utm_source=gazeta&utm_medium=popodrozach&utm_campaign=superokazje#s=BoxLSPImg1
Dzięki za przepis – zapisałam. Ciasto chyba zrobię, bo u nas nie ma, chyba, że w Montrealu 😉
Salso,
napisz, proszę, coś więcej o tym bulionie Magdy. Musi czymś różnić się od zwykłego bulionu. A pierożki chińskie to też dzieło gospodyni wieczoru? Kiedyś Danuśka podawała przepis na ramen/ też od Magdy/. Bardzo mi smakował. Może to jest to samo.
Krystyno, bulion Magdy różni się od zwykłego esencjonalnością i bogactwem przypraw. Magda twierdzi i ja się z tym zgadzam, że wszystko zależy od fantazji i preferencji smakowych gotującego. I rzeczywiście przepis na ramen, o którym wspominasz, jest jakby bazą tych specyficznych smaków, które można komponowac i rozwijac wg własnych upodobań. Pierożki widoczne na zdjęciu, osobno podane, ale i te w bulionie były oczywiście dziełem Magdy.
Cofnęłam się do zdjęc Danuśki i widzę, że jednak pierożki nie zostały uwiecznione na zdjęciach. O ile dobrze pamiętam jedne pierożki lepione tradycyjnie, były z kapustą i pieczarkami, podane z podprażoną cebulką, a te w bulionie, zlepiane jak chińskie zawierały m.in. kapustę pekińską, białą rzodkiew, por, cebulkę, marchew, pieczarki, a przyprawy: koper włoski, pieprz, cynamon, kmin rzymski, kurkumę, nasiona kolendry i sól.
Salso,
jakie to przyprawy? Chociaż niektóre. Pytam, bo mam ochotę poeksperymentować. Do takiego bulionu pewnie będzie pasował dowolny makaron chiński. Z tym nie będzie problemu, bo można kupić je bez trudu.
Nie pisałam o przyprawach, bo myślałam, że były podane przy okazji przepisu na ramen. A więc:
czosnek (cała główka)
imbir (jeden gruby plaster o sporej średnicy)
4 listki laurowe
6 ziaren ziela angielskiego
2 goździki
sól
cynamon
kurkuma, sporo
3 goździki
kardamon
3 łyżki oliwy
cała natka pietruszki
por
4 pieczarki
brokuł (kawałek, może byc tylko łodyżka)
10 brukselek
cebula i ze 2 marchewki;
Można także dodać korzeń lub liście selera, korzeń pietruszki, kapustę. Można śmiało eksperymentować. Magda pisze, że często robi taki bulion i zawsze zamraża trochę na różne okazje. Tym bardziej, że gotuje to wszystko w dużym, 4-litrowym garnku, a czas gotowania to 3 godziny.
…zapomniałam, trzeba dopisac jeszcze małą papryczkę chili (chyba, że lubi się ostrzej, to więcej) 🙂
Dziewczyny,
poniżej Paweł ALbrzykowski o ramenie: https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=2572278792894113&id=2068423773279620&__tn__=K-R
Ramen – próba dekonstrukcji cz. 1
Choć kuchnia japońska stała się modna w całym nieomal świecie, to spośród jej specjalności dwie można nazwać kultowymi [ cokolwiek to nie znaczy…] Są to sushi i ramen. O ile jednak każdy posiada swe własne wyobrażenie o sushi, o tyle popularność ramen w naszym kraju datuje się od ok. 2015 roku i siłą rzeczy wiedza o tym daniu jest znacznie mniejsza. Obserwując modne lokale japońskie w stolicy i innych, większych miastach Polski, można wręcz mówić o wytworzeniu się swoistej mody na tę potrawę. Celem więc niniejszego cyklu artykułów będzie przybliżenie Wam historii ramen, jego składu, metod wytwarzania, odmian oraz kontekstu kulturowego i społecznego.
Człowiek Zachodu skłonny jest klasyfikować ramen jako rodzaj zupy makaronowej „dużego formatu”, z mniej lub bardziej rozbudowaną „wkładką” mięsno- warzywną. Jest to uzasadnione z naszego punktu widzenia, jednak w klasyfikacji japońskiej nie bardzo mieści się w 2 podstawowych kategoriach klasycznych zup, a mianowicie misoshiru [ zup na bazie fermentowanej pasty miso ] oraz czystych bulionów suimono. Nie jest też typowym przedstawicielem kategorii menruimono [ dań makaronowych ] Dala Japończyka ramen to po prostu… ramen !
Jak wiele innych potraw uznawanych nawet przez samych Japończyków za rdzennie japońskie, narodowe specjalności [ sushi, tempura, shabu- shabu, kare raisu, tonkatsu ], ramen nie pochodzi z Kraju Wschodzącego Słońca, lecz ma kontynentalną, w tym przypadku chińską proweniencję. W Chinach to bowiem od setek lat ulubionym posiłkiem mniej zamożnych warstw ludności była duża miska makaronu zbożowego lub ryżowego, zalana niezbyt skomplikowanym rosołem na kościach wieprzowych i kurzych, wzbogacona plastrami mięsa i warzywami. Na specjalną uwagę zasługuje makaron, różniący się od innych tego typu chińskich produktów zawartością wody alkalicznej [ o czym w kolejnym odcinku ] oraz specyficznym, wielce efektownym sposobem wytwarzania.
Od kuchni: Jak sie robi chińskie noodle? || Chinese hand pulled noodles (made in China) – YouTube
Zupa taka, zwana lamien tang [ zupa z rozciąganego makaronu ] stała się pierwowzorem ramen, a nawet nadała mu – choć nie od razu – nazwę, dziś znaną lepiej w świecie w swej japońskiej wersji.
Japonia do czasów rewolucji przemysłowej nie była krajem bogatym, a jednak nie zdarzały się tam tak katastrofalne klęski głodu jak w Chinach. Nie dziwi więc fakt, że na przełomie XIX i XX w. w Japonii żyło i pracowało wielu chińskich emigrantów, spośród których część zajmowała się produkcją żywności i „małą gastronomią”. Historycy sztuki kulinarnej są zgodni, że to właśnie oni byli prekursorami i sprawcami boomu na proste, tanie i sycące zupy makaronowe na wyspach japońskich po 1900 r. Do popularyzacji potrawy przyczyniła się też zapewne postępująca militaryzacja kraju; żołnierze na przepustkach i pracownicy coraz liczniejszych fabryk nie mieli możliwości jadania posiłku popołudniowego w domach, zaś chińskie budki kusiły dużymi miskami pożywnej i taniej zupy… Należy zaznaczyć, że w tych czasach, aż do lat 50-tych, potrawa znana była jeszcze pod nazwą shina soba [ „chiński makaron” ] Drobni restauratorzy i kucharze japońscy nie pozostali obojętni na rosnącą popularność dania i sami zaczęli otwierać niewielkie lokale, nadając równocześnie rosołowi nieco bogatszy i bardziej japoński charakter. Uważa się, że pierwszy tego typu lokal, serwujący zupę w wersji zbliżonej do znanej nam dzisiaj, otworzył się w 1910 roku w Yokohamie.
Gałązka lubczyku nie zaszkodzi, przeciwnie wręcz 🙂
Zlałam do butelek drugi zakwas buraczany (1.5 litra+). Pozostałe ukiszone buraki zalałam wodą, dodałam pietruszkę, kawałek selera, 2 duże marchwie, cebulę, kawałek kości od karkówki ze sporą ilością mięsa. Liść, ziele, gorczyca, lubczyku gałązkę oraz dyżurne. Czosnek już był w ilościach, kisił się z burakami.
Z tego będzie niezły barszczyk, do którego ugotuję sklepowe ravioli z nadzieniem grzybowo-cebulowym. Nadwyżkę zamrożę w porcjach.
Ewo, ciekawe rozszerzenie tematu 🙂
Salso,
wszystko skrzętnie zanotowałam.
Ewo,
dzięki za link.
Jadłam ramen ugotowany przez azjatyckich kucharzy/ chyba z Nepalu/ w gdyńskiej restauracji „Haos”. Jest w 4 wersjach: z wołowiną, wieprzowiną, kurczakiem i owocami morza. Szkoda, że nie ma wersji wegetariańskiej. Wybrałam ramen z wieprzowiną, bardzo smaczny, solidna porcja, którą można się najeść. W pobliżu znajduje się nieduży lokal ” Umi ramen”, ale tam jeszcze nie dotarłam.
W Chrzanowie niedawno powstała azjatycka knajpka, gdzie szefem kuchni (choć realnie z doskoku) jest właśnie Paweł Albrzykowski. Ostatnio właśnie wprowadził ramen do karty, i co miesiąc zamierza gotować jego różne wersje. Rozpoczął od tatnatmen ramen.
Ciąg dalszy powrotnego skoku w bok: https://www.eryniawtrasie.eu/34882
Dzień dobry,
Obejrzałem sobie wędrówki Ewy i W., zawsze ciekawe i fajnie ilustrowane.
O ramenie nie śmiałem już czytać, jako że skierowany jest tylko do dziewczyn, a ja, drugi blogowy sort, znajduję się w coraz bardziej topniejącej mniejszości. 🙁 Czułbym się jakbym czytał czyjś list adresowany nie do mnie.
Danuśka – bardzo Ci zazdroszczę tej podróży, jako że Afrykę, chociaż mało poznaną, kocham miłością wielką. Życzę młodej parze wszystkiego co najlepsze. Trudno mi będzie doczekać Twoich afrykańskich relacji, ale może jakoś wytrwam. Ciekawy jestem czy młody małżonek dostanie jakieś afrykańskie imię, nie wyobrażam sobie by nie został przyjęty do plemienia panny młodej. Moje afrykańskie, a właściwie Kikuyu imię to Irungu.
Nowy,
przepraszam! Mea culpa i skleroza! Ależ czytaj do woli 🙂
dzień dobry … ☕ …
coś innego i smacznego ..
http://zaciszekuchenne.blogspot.com/2020/02/papaja-zapiekana.html
Nowy dzięki, że jesteś tu .. 🙂 …. inni panowie się na nas ……..
mam nadzieję, że Danuśka i Alan dolecieli spokojnie bo wiatr ciągle daje po głowach i niebie …
do poczytania … przed wakacjami albo w czasie wakacji ..
https://www.mojemaleczarowanie.pl/2020/02/podroz-na-poudnie-annie-hawes.html
Ewo,
Oleśnica w Waszym obiektywie prezentuje się ładnie. Zamek wygląda na bardzo okazały. A z kościołami tak często bywa, że trudno się do nich dostać.
Nowy,
jak rzucisz okiem na przepis podany przez Salsę, to zobaczysz, że ramen jest łatwy do przygotowania, a składniki łatwo dostępne. Można tylko zmniejszyć proporcje , bo nie każdy ma możliwość zamrożenia nadmiaru.
Ewa – ok, dzięki
https://www.thespruceeats.com/top-eastern-european-beet-recipes-1137532
Buraczków ze śmietaną nigdzie nie spotkałam, no ale może ktoś taką wersję gdzieś robi. A zupa podpisana jako barszcz wigilijny przypomina mi coś w rodzaju barszczu ukraińskiego w trakcie gotowania. Może to regionalna odmiana barszczu. Często się zdarza, że kiedy czytam jakieś listy najpopularniejszych polskich potraw, niektórych w ogóle nie znam.
Barszcz wigilijny gotuję jako wywar z warzyw i buraków i dopiero po ugotowaniu i odcedzeniu warzyw zakwaszam butelką kwasu burakowego. To zdjęcie rzeczywiście jest mylące, bo barszcz wigilijny znamy jako czysty barszcz z uszkami.
Można tylko podgrzać mój zakiszony barszcz, ale ja wolę, jak połączyć go z ugotowanym i przecedzonym wcześniej wywarem.
takiej pizzy nie jedliście …
https://www.facetikuchnia.com.pl/pizza-z-polenty/
dziś dostałam podwyżkę czynszu o 12% z powodu podwyżki cen prądu .. na pewno wszyscy mieszkańcy osiedla są bardzo zadowoleni … a to nie koniec podwyżek …
Nie nie jadlam, chociaz lubie polente. Na kolacje mam zupe z dyni przygotowalam faszerowane ziemniaki.
Nigdy nie lubilam barszczu czerwonego i przezywalam katusze jak musialam jesc.
Teraz jak sobie przypomne to bylam dosyc trudna z jedzeniem. Nie bardzo wiem jak moja Mama sobie radzila ze mna w tych trudnych czasach .
Jolinku, u mnie bedzie duza podwyzka za dodatkowe ubezpieczenie. Mowia o tym od rana .
Zazdroszcze Danusce, ze sie wygrzewa w cieplym kraju.
dzień dobry … ☕ …
Danuśka się wygrzewa i bawi .. chyba nawet się załapie na koniec karnawału i jakąś z tej okazji paradę .. a parady karnawałowe w tych okolicach są bardzo kolorowe … no i Walentynki zaliczy w rajskiej krainie … tylko pączki mogą nie dotrzeć tam … 😉
elapa ja barszczy lubię … natomiast nie znoszę buraczków jako dodatku do drugiego dania … uraz z dzieciństwa bo tata mnie zmuszał do ich jedzenia …
tarta prawie po polsku …
https://www.zdrowystyljoanny.pl/tarta-z-pieczarkami-i-kapusta/
Dzień dobry 🙂
kawa
Krystyna, u nas zawsze robimy buraczki ze śmietaną. Drobno tarte + winne jabłko i łyżka śmietany. Ewentualnie trochę cytryny. Są super 🙂
jest kawa … 🙂 … są słodkości do kawy …
http://ostra-na-slodko.pl/2020/02/09/sboula-marokanskie-faworki-kuchnia-marokanska/
Buraczki zaprawiane śmietaną też pamiętam z dzieciństwa. Teraz bez, ale skoro przypomnieliście, to zrobię wg przepisu Irka.
Jolinku, blog przytoczony skoro świt ma wiele ciekawych porad nie tylko kulinarnych 🙂
Padał przed chwilą śnieg to może zaklinać wiosnę taką sałatką
https://pieprzyczfantazja.pl/2020/02/salatka-wiosenna/?fbclid=IwAR2qGzZS4S-uYpOy3oq3XrkuN9es-kp0wf3GtJYa5zIdhBXdoj-LsYdUvTo
A te buraki w sałatce Irka są surowe czy gotowane?
Małgosiu lubię takie sałatki .. to prawie pełnoprawne danie np. na lunch .. jutro sobie zrobię bo już mi się dziś nie chce wychodzić z domu .. może zamiast ryżu dodam kaszy gryczanej ..
pogoda do niczego .. wczoraj i dziś wyszłam z domu ale spacer był bez przyjemności i skończył się na zakupach … czekam aż wiatr sobie pójdzie do czorta .. 😉 … a tymczasem herbata malinowa bo mnie chyba zbyt przewiało …
Jolinku-sadzę, że nie będziemy mieli okazji oglądać tutaj zadnych parad
karnawałowych, bo na południu Senegalu nie ma takich tradycji. Ludność jest wyznania katolickiego lub muzułmańskiego i, jak to w Afryce, lubi się bawić przy różnych okazjach, ale o karnawale w regionie Casamance nic mi nie wiadomo.
W samolocie, tuż przed lądowaniem w Paryżu (mieliśmy tu przesiadkę)trochę nas wytrzeslo z powodu silnego wiatru.
Na dzisiaj w Cap Skirring, gdzie teraz jesteśmy prognozują 35 stopni. Póki co jest poniżej 30 Celsjuszy i szare niebo pokryte pyłem z nad Sahary.
Wczoraj obiadowo zjedlismy coś w rodzaju rybnego gulaszu z dodatkiem tutejszych krewetek, delicja!
Śniadania w stylu francuskim-kawa, bagietka i konfitury. Francuzi we wszystkich krajach, w których byli obecni pozostawili zwyczaj wypiekania chrupiacych bagietek:-)
Do następnego razu…..
Danuśka znając Ciebie to na pewno znajdziesz jakieś zabawy uliczne …. pomachanko … 🙂 …
Danusiu, miłego odpoczynku.
Pył znad Sahary to nic miłego, coś wiem na ten temat.
Buraczki raczej ugotowane i starte na grubej tarce. Tak wyglądają na zdjęciu w linku od Alicji. Surowych raczej się nie je, ale jak ktoś chce…
Irkowi dziękuję za kawę i oryginalne łyżeczki.
Mimo naszej dziwnej pogody Danuśce nie zazdroszczę + 30 st.
Cały czas nie tracę nadziei na odrobinę zimy.
Surowe buraki to paskudztwo!
Dzisiaj zaplanowałam naleśniki ze szpinakiem+pieczarki+feta+dużo pokrojonego czosnku. Chodziło za mną.
Okołozerowo i świeży śnieg – taką zimę znoszę. Powiedziałam – znoszę, nie lubię 🙂
Kupuję na targu buraki parzone. Kiedyś gotowałem, ale te parzone są lepsze. Nie traci się czasu na gotowanie i nie ucieka cenny sok w czasie gotowania. Buraki trę na drobnej tarce, tak samo jabłko – najlepiej reneta lub boiken. Jeżeli buraki są słodkie do dodaję trochę cytryny i podgrzewam z łyżką śmietany.
surowe buraki nie są złe trzeba je odpowiednio podać ..
https://wrzacakuchnia.pl/przepisy/przystawki/carpaccio-z-surowych-burakow/
i https://szczypta.com/carpaccio-z-surowego-buraka/
Mimo wszystko – dla mnie nie do przyjęcia, surowe. Kwestia smaku.
Ja buraki piekę w piekarniku, chyba robi się je szybciej, niż parzone.
Do gotowanych buraków, oprócz śmietany i cytryny, zeszklona cebula. Całość zasmażona na maśle.
Dzień dobry,
Krystyna, 12 lutego 12:15
Dziękuję, czytałem. Czy zrobię – nie wiem. Wiem natomiast, że wciąż coraz mi bliżej do różnych dań Kuzynki Magdy. Moje codzienne menu jest niemal doszczętnie okrojone z mięs wszelakich, chociaż wciąż zdarzają mi się jakieś kawałki ugotowanego czy usmażonego zwierzęcia, co uznaję jako grzech wobec siebie. Przyznam się też, że lektura książki Szymona Hołowni (tak, tak tego Hołowni) „Boskie zwierzęta” (polecam), już jakiś czas temu tylko umocniła we mnie przekonanie, że tak trzeba.
Czasami jem ryby, ale często moim daniem obiadowym jest np. kalafior plus jakieś inne warzywo polane masłem z tartą bułką. Świata żyjącego jest mi tak szkoda, że od dwóch lat wożę w samochodzie wędkę, ale już jej nie używam, mówiąc do siebie, a właściwie do jakiś, gdzieś tam, ryb – ja wam jeszcze pokażę! Szkoda mi tych ryb szamoczących się na haczyku, walczących o życie w bardzo nierównej walce.
Ale chyba przynudzam.
Bulion warzywny Kuzynki Magdy bardzo przypomina mi Moje danie, które nazywam „zupą Nowego”, a składa się z ogromnej ilości warzyw i przypraw, jakie tylko mogę znaleźć i które w/g mnie pasują smakowo. Ta zupa ma to do siebie, że jeszcze nigdy nie ugotowałem takiej samej jak poprzednio, każda różni się od wszystkich pozostałych, ale każda była dobra.
Danuśce wciąż zazdroszczę afrykańskiej wyprawy, chociaż najmniej słońca, a dużo bardziej tamtejszej atmosfery, ludzi, barw, po prostu Afryki.
Za latem i ciepłem nie tęsknię, wręcz przeciwnie bardzo brakuje mi pogodowych normalności, czyli prawdziwej zimy, mroźnej i śnieżnej, zdając też sobie sprawę z jakie konsekwencje przyniosą wcześniej lub później dzisiaj zimy jakie mamy tego roku. Jako ciekawostka – za śniegiem i mrozem najbardziej wśród moich znajomych tęskni moja Kenijka. Nie ma dnia, żeby się nie zapytała kiedy wreszcie spadnie śnieg! Nie zapomnę jej wrażenia sprzed dwóch lat, kiedy pierwszy raz w życiu zobaczyła o dotknęła śniegu. Nie mogła wyjść z podziwu, ale i zachwytu, jaki piękny może być świat.
Znowu strasznie się rozpisałem.
Dobranoc 🙂
dzień dobry … ☕ …
Jamie Oliwer traktuje małe kolorowe buraczki jak rzodkiewkę … czyli podaje na surowo …
https://lubie.gotowac.com/jesienna-surowka-jamiego-olivera/
dla Was ode mnie na Walentynki … ❤
https://ciastecznik.pl/recipe/makaroniki-serduszka/
spacer w deszczowo-śniegową pogodę to trochę wyzwanie … ale byłam i się nawilżyłam .. 😉
no i jak to mówią w Internecie … BUM … „Inflacja w styczniu 4,4% r/r. Znów więcej niż się spodziewaliśmy my i konsensus prognoz (4,2%). Ceny żywności rosną szybko ale przewidywalnie. Zaskakująco szybko (+4,9%) rosną koszty związane z mieszkaniem.” .. i będzie jeszcze gorzej …
Jolinku, mój czynsz wzrósł o ponad 26% i to jeszcze nie koniec 🙁
Małgosiu bo u Ciebie mieszkają dwie osoby dlatego moja podwyżka mniejsza .. ceny pędzą …
-24c, co oznacza, że w ciągu doby temperatura spadła o 26 c w dół, bo wczoraj o tej porze było +2c.
Przydałaby mi się Danuścyna nadwyżka plusów dodatnich, ilekolwiek by to nie było 😉
Poza tym słońce, jak zwykle w mroźne dni.
Mój czynsz nie wzrasta, ale podatek od własności tak, z tym że to jest wzrost przewidywalny, nie gwałtowny – i stosowny, że tak powiem.
Na obiad szampan i czekolada z orzechami – a co!
Odnośnie jeszcze buraczków, to oczywiście zasmażamy je na maśle, tak jak u Haneczki. My używamy masła klarowanego.
Gorąc leje się z nieba, jedyne co możesz zrobić o tej porze dnia to odpoczywać w jakimś w miarę chłodnym miejscu. Tak robią wszyscy, zarówno miejscowi, jak i turyści. A turystów z Polski też widać i słychać. Pamiętam mój pierwszy pobyt w tych okolicach sprzed wielu lat, wszędzie tylko Francuzi. Wczoraj oprócz Polaków spotkaliśmy też Włochów. Polacy podróżują na ogół z biurami podróży, które oferują objazdowe wycieczki pt. Gambia-Senegal.
Coraz bardziej rozumiem, dlaczego Nowy tak bardzo kocha Afrykę. To prawda, wcale nie chodzi o słońce, ani o krajobrazy, chodzi o ludzi. Wczoraj siedzieliśmy prawie dwie godziny przy piwie, w barze przy głównej ulicy naszego miasteczka. Nie muszę nikomu tłumaczyć, że miasta, czy miasteczka w Afryce BAARDZO różnią się od tych w Europie. W tym czasie do naszego stolika stojacego na chodniku, przed wejściem do baru przysiadlo się chyba z 5, czy 6 osób- Senegalczykow, których Alain poznał podczas swoich poprzednich pobytów w tym miejscu. Inni nie przysiadali, ale pozdrawiali nas z daleka i cieszyli się, że Alain znowu odwiedził CSK, czyli Cap Skirring, to było naprawdę bardzo miłe. Senegalczycy mają stale uśmiech na twarzy, nie skarżą się i nie narzekają, chociaż powodów do trosk mają zapewne sto razy więcej niż my, Polacy. Oj, mamy się czego od nich uczyć!
Z ciekawostek kulinarnych: na targu spróbowaliśmy pączków z tapioki. Są dwa razy mniejsze niż nasze, podawane z ostrym sosem, są całkiem w porządku.
Na obiad byla sałatka rodem z Francji-ugotowane buraczki, ziemniaki, korniszony. Wszystko pokrojone w drobną kostkę i z lekka polane majonezem.
Mieszkamy w pensjonacie prowadzonym przez Francuzów- on tzw. Pied Noir, czyli urodzony w Afryce, ona Francuzka rodem z Burgundii. Jadamy albo „na mieście”, albo w pensjonatowej restauracji.
Walentynkowo 😉
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1941858,1,koniec-milosci.read
O ludziach w Afryce trudno mi mówić, bo bywałam tam tylko przejazdem. Nie nawiązałam kontaktów. Obaj nasi przewodnicy byli bardzo mili, zawsze też wspominamy panią z hotelu na baobabach, bo Jej serdeczność i uśmiech był wyjątkowy. Faktem jest, że uśmiech gości na Ich twarzach znacznie częściej niż na naszych i przez uchodzimy za ponuraków.
Podejrzewam – zaznaczam, że to tylko moje odczucie z tego, co sama widziałam, trochę rozmawiałam, a wiele czytałam – że to fakt, iż dla Afrykańczyków w dużej mierze istnieje dzień dzisiejszy. Jutrzejszym się nie martwią, bo jutro będzie podobne – być może dlatego uśmiechają się od rana do nocy, bo czym tu się martwić, skoro wszystko jest tak przewidywalne.
A my się zamartwiamy na zapas i myślimy, o ile czynsz wzrośnie za miesiąc oraz czy wystarczy do końca miesiąca. Nawet jak jesteśmy w miarę zasobni i nie grozi nam bezdomność ani głód, zawsze znajdziemy sobie temat do zamartwiania się. Zaznaczam – upraszczam, ale chyba coś w tym jest. Wystarczy poczytać Kapuścińskiego, zwłaszcza „Heban”.
my mamy czym się martwić …
https://www.facebook.com/OpenPoznan/videos/215826702794637/
im człowiek więcej wie tym bardziej się martwi ..
Danuśka miłe klimaty i Alan koło Ciebie … 🙂
Jolinek,
tak jest – bo mamy co mamy i zdajemy sobie sprawę, co nam mogą zabrać (także politycznie rzecz biorąc, a może zwłaszcza). Ale to są światy zupełnie nieporównywalne, co by nie powiedzieć.
https://goo.gl/photos/ehStW5yJ9qfJVHaRA
w jutrzejszej Gazecie Wyborczej piszą o skandalicznym zachowaniu Joanny Lichockiej w Sejmie i publikują też specjalny plakat do wykorzystania w walce o normalność ..
tu można go pobrać w formacie pdf …
https://static.im-g.pl/im/3/25697/m25697273,PLAKAT-LICHOCKA.pdf
https://www.fakt.pl/kobieta/plotki/maciej-stuhr-parodiuje-joanne-lichocka/x377xfw
Trochę za późno, moim zdaniem, wołanie o normalność i trochę kultury w życiu politycznym. Co raz wlazło na salony, to pozostaje, sądząc z doświadczeń przeszłości…Poprzeczka zamiast iść wyżej, coraz gwałtowniej schodzi niżej.
Dobry wieczór 🙂
Kilka lat temu we Francji doszło do masowych zatruć spowodowanych podawaniem przez dobre restauracje surowych buraków. Pewnie dlatego zwykłe buraki trzeba specjalnie zamawiać na targu u zaufanego sprzedawcy. W sklepach są tylko buraki parzone zamknięte w nieszczęsnym plastiku. Jeśli ma się dostęp do buraków tak jak w Polsce nie warto płacić sporo więcej skoro można buraki ugotować na parze w szybkowarze. Do szybkowara wlewam trzy szklanki wody , wstawiam wkładkę z dziurkami i gotuję około dwudziestu minut. Jak trochę przestygną zdejmuję skórę i ścieram na tarce na grubych oczkach. Potem dodaję ocet balsamiczny, kminek i drobne rodzynki. Teraz trzeba zawekować słoiki i gotowe. Potem kiedy są potrzebne wystarczy dodać masło i trochę przesmażyć. Zaręczam, że nie jadłem nigdzie równie dobrych 🙂
Burak jako taki, ten czerwony buraczek, co to ma czerwony kubraczek, doczekał się wrednych konotacji w dzisiejszych czasach („co za burak, buractwo”itp).
A jest to znakomite warzywo. Jak pisałam – kiszone…
bezkonkurencyjny sok! Parzone czy pieczone w piekarniku – to samo.
Szybkowar szybko warzy 😉
Swoją drogą – uderz w stół, a Miś się pojawi! Właśnie dzisiaj wspominaliśmy z Jerzorem Misia, zanim się pojawić raczył na blogu.
Misiu,
widocznie nie były to „dobre restauracje” 😉
„Kilka lat temu we Francji doszło do masowych zatruć spowodowanych podawaniem przez dobre restauracje surowych buraków.”
Hymn „Kapitana Borchardta” – słowa napisała Nisia:
https://www.youtube.com/watch?v=DaAKuL-exZk
https://www.youtube.com/watch?v=lO8m2sQ3uh8
… i na koniec:
https://www.youtube.com/watch?v=0lgFLkUBh5Q
dzień dobry … ☕ …
no to Marek przywozi na Zjazd swoje buraczki .. nie dla mnie a dla smakoszy buraczków .. 😉
dla amatorów …
https://udolores.pl/salatki/salatka-z-pieczonego-buraka-piersi-z-kurczaka-i-pomaranczy/
nawet ja bym zjadła taki makaron …
https://www.kulinarneprzygodygatity.pl/2020/02/spaghetti-z-burakiem.html
mgła spowiła miasto … spacer jak ulicami Londynu …
Jolinkiu, dobry pomysł. Wszystkie składniki są, będzie szybki i smaczny obiad 🙂
Zapomniałam dodać, że przed domem zakwitły przebiśniegi i widać pączki krokusów, czyżby wiosna?
Salso ja też widzę oznaki wiosny w zimie i zieloną trawę ale wcale mnie nie cieszy bo zabrała nam przyroda radość wiosennych odkryć … od listopada mamy cały czas kwiecień …
na tym blogu też jest wiele informacji o diecie Dr Dąbrowskiej … a ja na spacerach ostatnio widzę, że wiele osób się skusiło ale nie dało rady .. stoją całe torby z menu wg dr Dąbrowskiej i to w kilku miejscach .. do diety jak i do rzucenia palenia trzeba dojrzeć …
do poczytania … kartofle na romantyczną kolację najlepsze … 😉
http://margaritapopolnocy.blogspot.com/2020/02/wypijmy-za-ksiazki-kucharskie-z-ktorych.html
od dziś w całej Polsce na telebimach reklamowych rusza akcja #gestLichockiej … niech Polacy widzą jak PIS chorymi i ich rodzinami gardzi!!! ..
-8c, lekko śnieży.
Co racja to racja – do rzucania palenia trzeba dojrzeć i robić to egoistycznie – tylko dla siebie 🙂
Natomiast co do diety, to wszystko o kant stołu rozbić i jeść wszystko, tylko w rozsądnych ilościach – tylko do zaspokojenia głodu, a nie do wypęku 🙂 🙂 🙂
Ludzie zdolni biznesowo tylko na dietach i, z przeproszeniem, głupocie innych zarabiają. Krocie, mogę dodać.
Z prasy: PAD apeluje o prowadzenie kampanii wyborczej z klasą… ha ha ha ha! Rychło w czas…
Wbrew „dziennikarce” L. śmiem uważać, że opozycja wcale nie „wzbudzała nienawiść” do partii miłościwie panującej, a odwrotnie – partia miłościwie panująca od 5 lat ciężko pracowała na te gorące uczucia, jakie teraz w opozycji wzbudza. Nic nie bierze się z sufitu.
Na tym koniec politykowania z mojej strony.
Pogoda zrobiła się całkiem ładna więc za przykładem Jolinka wybrałam się na spacer, przy okazji zrobiłam zakupy.
Zrobię sobie taką sałatkę
Seler naciowy, rukola, pomarańcza, cebulka czerwona pokrojona w piórka, a do niej sos z oliwy, musztardy i łyżki syropu klonowego (nigdy go dotąd nie używałam). A może jeszcze kapnę octu balsamicznego , bo lubię 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=NzfbUuKryKM
tez mnie wzielo, to wszystko przez te buraki i nostalgie
Sławek,
ano 😉
Jakie miłe wspomnienie Nosi…
Jednak zrezygnowałam z buraczanego pesto na rzecz pierogów z jarzynowym nadzieniem. Rozmrozilam resztki ciasta na pierogi jeszcze s Wigilii i nabrałam ochoty na pierogi…
18.50 Nisi, oczywiście, przepraszam!
„Póki żagle białe nad naszym pokładem,
damy radę, kapitanie, damy radę!”
https://photos.app.goo.gl/FnE65dTHAu3AVi2T8
https://photos.app.goo.gl/oHuRkdpHTWE4rpti8
…a więcej tu:
https://photos.app.goo.gl/nsGff5nJGyCHGeP56
W przyszły weekend zaczyna się doroczny festiwal szantowy w Krakowie, według Nisi największy taki na świecie.
Na pewno będzie tam Mirusia Urbaniak, która mi o tym właśnie doniosła. Dla mnie trochę za daleko…
Nisia też tam będzie, bo jest wszędzie, gdzie była.
Mówisz – masz 😉
https://www.youtube.com/watch?v=WC5bRdQ3mVo
oraz:
https://www.youtube.com/watch?v=fULZIGuC2nU
https://www.tasteatlas.com/most-popular-salads-in-europe
dzień dobry … ☕ …
wczoraj było Nisiowato .. 🙂
u nas w rodzinie połowa lubi buraczki a połowa mizerię … ale wszyscy lubią fasolkę szparagową … teściowa córki zawsze podaje wszystkie te dodatki do obiadu … lubię to … 🙂
reklama …;)
https://littlehungrylady.pl/2020/02/suntago-wodny-swiat.html
Dzien dobry Jolinku.
Musze znalezc sobie zajecie w domu, bo Dennis zaczal wiac juz wczoraj po poludniu i tak ma byc przez caly dziec. Przechodza tez dosyc silne przelotne opady.
Na obiad bedzie krab z majonezem. Nie bedzie ani buraczkow ani mizerii tylko brokuly.
elapa u nas też zapowiadają sztorm na Bałtyku … a jutro i pojutrze +12 .. zmiana pogody daje mi w kość i głowa mnie boli … ja bez spacerów każdego dnia też się duszę w domu .. brokuły i brukselkę oraz kalafiora też lubimy na stole wszyscy ..
Mnie wczoraj wieczorem już bolała głowa. Dziś nie mam czasu się zastanawiać, bo za chwilę dzieciaki na obiedzie. Krupnik gotowy, polędwiczki wieprzowe w sosie miodowo musztardowym też, do sałatki trzeba tylko dodać dressing , brokuł czeka w blokach startowych.
Wbrew ostrzeżeniom wiatr przed południem nie był aż tak silny, żeby nie iść na spacer z kijkami. I nawet słońce czasami świeciło. Udało mi się zobaczyć z daleka parę zimujących u nas żurawi. Kwitną bazie. Do południowej kawy były moje faworki.
Mizerię podobnie jak buraczki różnie można przyrządzać. Ta na zdjęciu od Alicji to dość grube plastry, przy czym część jest ze skórką, a część jest obrana. Ja wolę ogórki starte na bardzo cienkie plasterki; tak robiła mama. Śmietana dla mnie nie jest konieczna. Ale mizeria to sałatka raczej na lato i jesień.
Sjestujemy, bo o tej porze dnia organizm odmawia jakiejkolwiek aktywności.
Rano pojechaliśmy na mszę do sąsiedniego miasteczka. Nie, absolutnie nie z pobożności, przede wszystkim z ciekawości i z radości, bo to sama radość uczestniczyć w tutejszym nabożeństwie: https://youtu.be/flus0e3WjIQ
Ja fotografuję nieustannie tutejsze dzieci i kobiety, a szczególnie dzisiaj, bo z racji niedzieli wszyscy wystrojeni od stóp do głów. Podziwiam elegancję tutejszych kobiet, one są jak kolorowe, cudowne kwiaty w tej biednej, tutejszej rzeczywistości. Kobiet nie należy fotografować bez pozwolenia, ale kiedy tylko podchodzę i pytam, czy mogę to zrobić najczęściej się zgadzają i pozują….z pewną taką nieśmiałościa, ale zdarza się również, że z kokieteria 🙂
Jutro Osobisty Wedkarz wyplywa na cały dzien na ryby, ja przewidzialam poranne i wieczorne spacery wzdłuż plaży. Można spacerować bezpiecznie, tubylcy czasami usiłują zagadać, ale się nie narzucają, jeśli nie podejmiesz rozmowy rezygnują bez problemu.
Aha, msza trwa dwie, bite godziny i odbywa się po francusku oraz w języku wolof, który uznano za drugi oficjalny język tego kraju.
W okolicznych wioskach stoi najczęściej meczet i kościół katolicki, obydwa wyznania żyją zgodnie i często wspólnie budują swoje świątynie.
W Senegalu jest w tej chwili godz.15.10. Po 17.00 znowu można wyjść na spacer.
Danuśka chyba przesłała trochę celsjuszy, bo znowu z kilkunastu minusów wczoraj zrobiły się plusy. Dodatnie 😉
Ale pochmurno.
https://www.youtube.com/watch?v=Fxkhe8GqYkc
Dzisiaj niedziela, więc schabowy, zastanawiam się, czy z kapustą kiszoną, czy z mizerią, która też mi się wydaje raczej letnim dodatkiem. Też wolę cieniutko poplasterkowaną, z ogórków obranych, sól, pieprz, kilka kropel octu i kwaśna śmietana – koniecznie, ale już niekoniecznie dużo, wystarczy aby-aby.
p.s.Te schabowe w niedzielę nie są rytuałem – ale akurat mam.
Danuśka w Albanii też się spotkałam z tym, że wspólnie budują swoje świątynie dwie wioski … byłam nawet tym zdziwiona bo wydawało mi się, że to kraj niekoniecznie przyjazny … zdjęcia zapowiadają się kolorowo … może zrobisz wystawę na Ursynowie w jakimś klubie osiedlowym …
Małgosiu jak zdrowie wnuczka? ..
u mnie przez przypadek też był schabowy .. musiałam coś zamrozić i trzeba było coś odmrozić i padło na kotlety .. zrobiłam je jak moja mama czyli duszone w sosie cebulowym …
Wnuczkowi ta choroba w niczym nie przeszkadzała, może ma trochę gorszy apetyt, ale nie dotyczy to winogron. Dziś był trochę marudny, ale dość krótko spał i może to dlatego, a jak nie to okaże się pewnie jutro.
Dzień dobry,
Danuśka, TO JEST TO! jak powiedziała kiedyś A. Osiecka o coca coli.
Tabitha (chrześcijanka) nie chodzi tutaj do żadnego kościoła, bo mówi, że to coś kompletnie innego niż w Kenii. Tam też w kościołach jest podobnie, chociaż ja nie byłem, wiem tylko z jej opowiadań.
Bardzo podobają mi się Twoje wrażenia, to, jak odbierasz tamtejszych ludzi. Z niecierpliwością będę czekał na ciąg dalszy ilustrowanych opowieści. Życzę wciąż nowych wrażeń.
A gdzie jest Asia?
Zmarł Jerzy Gruza – człowiek legenda polskiego szoł-bizu…
Przeszłam się – słońca nie ma i wilgoć w powietrzu, ale zawiasy skrzypią, więc trzeba je rozruszać.
Chyba się naraże, ale trudno.
Nowy,
Ty masz szalenie pozytywne spojrzenie na świat Afryki i właściwie nigdy od Ciebie nie było słowa na temat, jak w Afryce ciężko żyć przeciętnemu Afrykańczykowi, a Afrykance tym bardziej, i o wiele bardziej.
Jest kolorowo, wszyscy się uśmiechają… i tyle. Nic na temat, jak naprawdę wygląda tam życie.
Z moich zdjęć podróżnych po Madagaskarze jedno było takie, że kobieta zamiata wokół bardzo ubogiej chatki, a facet siedzi obok. Podpisałam jakoś tak – kobieta lata z mietłą i coś robi, a facet bezczynnie wysiaduje.
Ty dodałeś komentarz, nie zapomnę tego – „a może on jest głodny?”. A ona najadła się, oczywiście i tańczy z miotłą dla zabawy…
Z moich obserwacji i lektur wynika, że to afrykańska kobieta zajmuje się karmieniem rodziny i ogarnianiem rzeczy.
Afryka dla turystów to skansen, a dla tych, co tam żyją, to rzeczywistość. Pamiętam moje spostrzeżenia z RPA, byłam wożona w różne miejsca, opowiadano mi różne rzeczy. Najgorsze usłyszałam w Messinie, o ludziach, którzy są chorzy na AIDS, starają się przedostać z północy do RPA i tam ich nikt nie chce.
https://photos.app.goo.gl/XmFm4Rwwccx5gV1AA
Przepraszam, że skrzywiam ten obraz… Madagaskar też nie napawał optymizmem. Myśmy mieli przewodnika-kierowcę, który też nam nie za dużo mówił, bo należał do tej lepszej klasy, pracował itd. ale wystarczyło, żeby wyrobić sobie jakieś tam zdanie na temat.
Moim zdaniem Afryka to jest kontynent skazany na tragiczny koniec. Tyle się nim świat interesuje, co na wycieczkę się uda.
Moje wspominki z Kirimatiti i odczucia są podobne. Z tym, że Kirimatiti za parę dziesiąt lat może… być pod morzem, a raczej oceanem, takim spokojnym…
Psiakość… to miało być wklejone powyżej!
https://photos.app.goo.gl/NcuaDKuyPbIRxNXm2
Alicjo wszyscy o tym wiemy ale nie możemy się ciągle martwić … mamy z tyłu głowy wszystkie te gorzkie obrazy .. wszędzie są takie obrazy … czy obraz z Polski lub z USA jest mniej zasmucający bo występuje rzadziej niż a Afryce .. a Ty co zrobiłaś dla Afryki? …
A dlaczego ja mam coś robić dla Afryki???
Tyle zrobiłam, że byłam i płaciłam niezłe pieniądze jako turystka indywidualna, nie z wycieczką all inclusive. Nie tylko Afryka wymaga pomocy.
A o tym, żeby ciągle się nie zamartwiać, sama już pisałam wcześniej niejeden raz.
tak myślałam, że to napiszesz .. Nowy tam był i pomagał .. mimo to ma pozytywne spojrzenie i wolno mu tak patrzeć ..
O czym Ty w ogóle mówisz Alicja?!
Mówiłem kilka razy – Afryka to kontynent wykorzystany do granic możliwości przez Białych – bogactwa mineralne, złoto, diamenty, wykorzystany nieludzko wywożąc przez wiele lat niewolników, wykorzystany rolniczo – cokolwiek dało się uprawiać, to uprawiano, a gdy to wszystko już było na wyczerpaniu oddano część ziemi tubylcom, niech się martwią. Oczywiście najcenniejsze skrawki, jak np. kopalnie diamentów w Namibii pozostawiając sobie.
Ale mnie właśnie dlatego zachwyca – pomimo biedy, poniżania, pogardzania przez Białych i Arabów czarna część ludności nie straciła radości życia. Chcą chwytać chwile i to im się udaje i to jest piękne!
Byłaś w Afryce, a byłaś w tamtejszym domu dziecka? A ja byłem i nigdy tej wizyty nie zapomnę. Bieda aż piszczy z każdego kąta, ubóstwo, a wśród tego 25 – ro uśmiechniętych, radosnych dzieci, u żadnego nie zauważyłem choroby sierocej, co w polskich domach dziecka jest nagminne. Wśród tamtych dzieci dwie opiekunki – powinny dostać Nobla!!! To ich zasługa!!!
Wizyta była niezapowiadana, z marszu. Tabitha zobaczyła napis na bramie, poszła i załatwiła wejście!
Piszesz o chorych na AIDS – a ilu z nich uścisnęłaś, podałaś rękę, porozmawiałaś? No ilu? A ja to robiłem. 20% ludzi w Kenii jest zarażonych wirusem. Tabitha ma w rodzinie chorych, trudno, żebym się z nimi nie przywitał, nie pogadał. Brat w dość ciężkim już stanie. Dwie siostry zmarły. Jej siostrzenica jest nosicielką, ale nie jest chora. Dzięki pomocy UE dostaje leki, które od dwudziestu ponad lat hamują rozwój choroby. Celem naszym jest zapłacić za jej studia, bo chce ŻYĆ!!!
Niedawno pisałem tutaj o Indianach. Ty, mieszkanka bogatej Kanady nie napisałaś wtedy ani słowa.
A ja jestem bardzo zadowolony, że nie mam tutaj domu – stałby na zagrabionej ziemi, okupionej ogromnym ludobójstwem Indian, o którym niemal się nie mówi. Nie pozwalałoby mi to spokojnie spać. Resztki tych Indian mam tuż obok, kilka minut jazdy samochodem.
może ktoś pomoże bo może … matka samotnie wychowująca 10-letnią córkę … ojciec dziecka nie żyje … a dom się spalił ..
https://zrzutka.pl/cwvdwe
Paul Theroux, co na pewno potwierdzi Nowy, bo też czytał, pisze w swoich książkach, że Afryka nie potrzebuje takiej pomocy jaką często otrzymuje. Nie w takiej formie, nie dlatego, że w zamian musi oddać coś innego. Zresztą na pewno pamiętacie opowieść Nemo o studni i pompie ręcznej w Ugandzie zamienionej na ciągle się psującą pompę napędzaną prądem, którego w tym miejscu brakuje. Jedną pompę zainstalowała grupa ze Szwajcarii, drugą – tę elektryczną duża organizacja pomocowa. I skończyło się na tym, że mieszkańcy znowu zostali bez czystej wody pitnej.
Bieda – znowu pisze o tym Theroux w „Głębokim Południu” – wielka, często bez nadziei i gdzie? W południowych stanach USA.
Theroux nie tylko podróżował po Afryce lokalnymi pociągami i spotykał się z ludźmi, ale przez lata pracował jako nauczyciel w Ugandzie i Malawi i zna tamtejsze realia.
Tak Asiu,
Miałem wspomnieć o jego reportażach z Afryki i nie tylko. Nie ma porównania w/g mnie do wspomnianego niedawno przez Alicję Pana Kapuścińskiego, z całym szacunkiem do Jego książek, reportaży z Afryki. Heban czytałem nie odrywając się.
Na dobranoc Julian Tuwim – pisaliście dzisiaj o spacerach w wietrze 🙂
Symfonia o sobie
I
Maestoso
Hej – – – ! Wiatr – wiatr – wiatr –
Hej – – – ! Dmie – dmie – dmie-
Dmie prosto w twarz,
Wieje, wionie, owiewa,
Jak prąd ożywczy zalewa,
Orzeźwia, ochładza, jak fale,
Wiatr – wiatr – wiatr –
Idzie człowiek naprzeciw wiatrowi,
Idzie Młody po szumnej ulicy,
Zdjął kapelusz i idzie swobodnie,
Idzie człowiek naprzeciw wiatrowi,
Śród miliarda „człowieków” – jedyny,
Bowiem imię ma swoje i wygląd
I nikt w świecie nie jest taki sam!
A nazywa się na imię Julian,
A po ojcu i po dziadach Tuwim,
Więc to ON jest, ON, a nie kto inny!
Duże kroki robi, kroki pewne,
Czuje zgięcia lekkie w nóg przegubach,
Lewą rękę wcisnął do kieszeni,
Prawą ręką trzyma kij drewniany,
I opiera się na twardym kiju,
I tak idzie, idzie sobie naprzód,
I rozwiewa mu wiatr ciemne włosy
I do siebie się ten młody śmieje,
Że tak idzie, idzie sobie naprzód,
Że tak dmie mu w twarz rozweseloną
Wiatr – wiatr – wiatr …
(…)
Z tomiku Czyhanie na Boga (1918)
Nowy,
napisałam, że wrażenia z Afryki są tylko moje, te o których pisałam.
Ty masz swoje wrażenia – ale ciągle wspaniałe i jak to jest w Afryce pięknie i kolorowo. Dopiero teraz napisałeś, dodałeś inne wrażenia.
Ty w Afryce bywasz – ja tylko byłam na krótko tu i tam, napisałam, jak to było. Nie byłam w Afryce z misją. Moje obserwacje były inne, niż Twoje, dlaczego ja mam się czuć gorzej, i jak mnie pyta Jolinek – a co ty zrobiłaś dla Afryki? To pytanie mnie powala, bo niby co ja miałabym zrobić dla Afryki. I dlaczego.
Tyle o tym…
Pytanie Joli jak najbardziej zasadne.
Twoja odpowiedź – dlaczego masz pomagać mówi wszystko!!!
Dlatego uważam dalszą dyskusję za pozbawioną sensu.
Witam Waszą Grupę. Wiem, że nie mam prawa się wtrącać. Czytam blog od kilku dobrych lat. Sama ani nie podróżuję ani za bardzo nie gotuję, ale dzięki Wam podróżuję wirtualnie i także „pilnie gotuję najczęściej wirtualnie”.
Atmosfera niepotrzebnie się podgrzała. Sądzę, że własne odczucia każdy może mieć i to jest bardzo dobrze oraz, że te własne odczucia drugiemu w jego odczuciach nie powodują szkody. Przepraszam za wtrącenie się ni z gruszki….Dziękuję za Wasz Blog. Margit.
Asiu,
Niedawno moi znajomi dostali z loterii tzw. zielone karty. Byłem jedynym, który powiedział – nie wiem czy wam gratulować, czy wręcz przeciwnie!. Byli bardzo zaskoczeni, ale pozytywnie. Jako prezent na początki na nowym kontynencie, w USA, podarowałem im właśnie tę książkę. Nie wiem, czy przeczytali. Mam nadzieję, że tak. Może im się otworzą oczy na ten „raj”, „American paradise!!!”
PS. Dosyć dawno temu chciałam „zgłosić”, że jestem takim pasożytem i korzystam bez pozwolenia z dobroci Waszych. Ale moje komentarze nie były drukowane. Tak, że dzisiaj właściwie też myślałam,
że piszę na Berdyczów. Proszę wybaczyć.
Oczywiście chodzi o „Głębokie Południe”
Szarlo – miło Ciebie widzieć. Nie wiem, czy Twój nick pochodzi od szarlotki (Szarlo), jeśli tak to słodki i kulinarny i miły. Bywaj tu częściej, siadaj przy stole i opowiadaj! A o wymianie zdań – przy tym stole rozmawia się niemal o wszystkim.
Pisząc „atmosfera niepotrzebnie się podgrzała” od pierwszego wpisu starasz się nas pouczać, co dobre, a co złe, co powinno tutaj być, a co nie… Każdy może mieć swoje zdanie, ale nie każdy musi się z nim zgadzać… Ja akurat się z Twoim zdaniem dzisiaj nie zgodzę…
Dobranoc 🙂
Nowy,
pytanie Jolinka bezzasadne dla mnie. A czy ja MUSZĘ???
A co Jolinek robi dla Afryki?
Czy ja naprawdę, będąc w Afryce Pd. powinnam trzymać za rękę kogoś umierając na AIDS? Niech każdy sądzi według siebie, tego co może, chce, i tak dalej.
Ty nic nie musisz Alicja! Nie musisz, naprawdę nie musisz robić nic dla Afryki, dla Latynosów, dla nikogo. Zajmij się sobą, domem, podróżami, wspomnieniami, kucharzeniem, czym chcesz.
Ale ja będę robił swoje!!! Bo widzę w tym coś dobrego, coś, czego Ty może nie dostrzegasz. Twoja sprawa.
p.s.Szarlo, czuj się jak u siebie w domu, skoro czytasz od lat 🙂
Nowy,
nie podkurzaj się, bo nie ma o co – Ty widziałeś inny świat afrykański, ja inny.
Pozdrowienia dla Tabithy serdeczne, pamiętam rozmówki z nami w wiadomym domu w Tarrytown 🙂
Nowy. Dostrzegam – bo głosisz o tym cały czas.
Urodziła się w Kanadzie, by dzieciństwo do 10ego roku życia spędzić na Bermudach, później trochę w Stanach, by wreszcie swój talent pokazywać pod barwami Francji, łącząc swój południowy temperament z lodowiskiem. Przepiękne dla mnie!
Warto obejrzeć do samego końca, gdy Ona nie potrafi powstrzymać swojego wyniesionego w genach Południa, gdy cała reszta „just be happy”.
https://www.flixxy.com/breathtaking-ice-skating-performance-sound-of-silence.htm
Oczywiście ogląda kto chce!
dzień dobry … ☕ …
w nocy wiało i hulało na dachu … spanie z przerwami …
Szarlo witaj i czytaj … tu lubimy czasem podgrzać atmosferę by inni mieli co czytać … 😉
Alicjo ja nic … 🙁
dziś Dzień Kota .. 🙂
ja kiedyś namiętnie oglądałam tańce na lodzie … teraz tylko jak coś jest wyjątkowe … Nowy a to jest wyjątkowe widowisko …
przekąska …
http://straga.pl/przekaski-i-przystawki/koreczki-buraka-sera/
Jolinek,
ja też nie. Tyle, że byłam tu i tam prywatnie, bez pośrednictwa turystycznych przedsiębiorstw.
Nowy,
dziękuję Ci, że przyzwalasz mi żyć na moje kopyto – ja Tobie nie zabraniam żyć na Twoje. Przepraszam, że się odezwałam na temat – miałeś okazję się popisać tym, co robisz dobrego i przy tym wykazać paluszkiem, jaka to ja jestem wredna, bo… i tak dalej.
Ja mam już bliżej niż dalej (tak mi się po 65-tce objawiło 😐 ) i nie gnęb mnie, bo nie masz czemu, tym bardziej, że ja Ciebie nie gnębię. Twój entuzjazm mnie pozytywnie powala, ale chwilowo sama w sobie tego entuzjazmu nie znajduję, zimowa deprecha i w ogóle czym tu się cieszyć.
Przykro mi, że tak odebrałeś mój wpis – nie taki był mój zamiar. Ja byłam w Afryce na innych zasadach niż Ty – wytykanie mi, że nie trzymałam za rękę osoby umierającej na AIDS jest co najmniej nie na miejscu. Zaznaczałam, że widziałam inną stronę Afryki – na tyle, ile mogłam, ale Ty tak jakbyś miał do mnie pretensje, że w d… byłam i g…. widziałam, że tak brzydko sie wyrażę. Nie wszystkie ścieżki są takie same, nie każdy z nas nimi chodzi, nie każdy z nas spotyka tych samych ludzi na drodze.
Czuję się tak, jakbym miała przepraszać za to, że się dzieliłam moimi wrażeniami z podróży, z tego, co czytałam, co gotuję i tak dalej, jak wymieniłeś. Może w ogóle przeprosić, że żyję? E tam… 🙂
https://photos.app.goo.gl/niUiatMAgP9G82n2A
I jeszcze jedno pod ręką…
https://photos.app.goo.gl/9EpUonEzkunZserw6
Nie wiem, dlaczego spora część z tego zbioru jest taka zmatowiała.
Ale jest!
Nowy2
17 lutego o godz. 0:07 589831
Pytanie Joli jak najbardziej zasadne.
Twoja odpowiedź – dlaczego masz pomagać mówi wszystko!!!
Dlatego uważam dalszą dyskusję za pozbawioną sensu.
Pomagaj, tylko nie wymagaj, że wszyscy muszą – i muszą się chwalić tym, że pomagają. Skąd wiesz, kto komu pomaga?
Może się właśnie nie chwalą… spokojnie robią swoje.
p.s. Nowy2
17 lutego o godz. 0:07 589831
Pytanie Joli jak najbardziej zasadne.
Twoja odpowiedź – dlaczego masz pomagać mówi wszystko!!!
Dlatego uważam dalszą dyskusję za pozbawioną sensu.
…no właśnie…
Dzień Kota 🙂
https://photos.app.goo.gl/ZaFc6Wj2cHm6xXHm9
Dobranoc…
Alicjo z wiekiem wszystko matowieje … 😉 .. nie przepraszaj „za to, że się dzieliłam moimi wrażeniami z podróży, z tego, co czytałam, co gotuję … ” … ale każdy ma swoje czułe punkty i reaguje jak go osobiście atakujesz … a ponieważ wszyscy czytają co napiszesz to trzeba lub człowiek musi odpowiedzieć … a że Ci nie w smak odpowiedzi to już inna bajka …
https://photos.app.goo.gl/ZaFc6Wj2cHm6xXHm9
Ja atakowałam? Czy przeciwnie wręcz? Ale może jestem w mylnym błędzie. Na razie Dzień Kota – i ja idę spać, a Mrusia zaległa pod kominkiem…
ops… dwa razy wysłałam… 😉
Witaj Szarlo,
Czytaj, korzystaj i komentuj do woli!
Siedzimy przy jednym blogowym stole ale jesteśmy różni, żyjemy w rożnych krajach, mamy różne doświadczenia życiowe i zawodowe. Nic dziwnego, że od czasu do czasu zdarzy się różnica poglądów…
I bardzo dobrze, że się zdarza.
Zgodny blogowy chórek byłby nie do zniesienia, a my się znosimy od lat, dzięki zgodnościom i pomimo różnic.
Siadaj, Szarlo, miejsca dosyć.
Dzisiaj, samobójczo, golonka z gnatem i skórą, kapusta z grzybami, chrzan.
Ktoś chętny? Nie widzę, nie słyszę.
Haneczko, chętnie kawałeczek. Chrzan obowiązkowy.
U mnie dzisiaj dzien bezmiesny, ryz z roznymi dodatkami.
Slonce swieci, ale wiatr jeszcze wieje. Po dwoch dniach siedzenia w domu poszlam na drobne zakupy na nogach. Dobrze mi to zrobilo, po poludniu wybiore sie troche dalej.
Kawałeczek miękkiej golonki poprawia humor z zimne dni. 2-3 razy w roku nie zaszkodzi. Z chrzanem oczywiście, a dla amatorów jeszcze kieliszek zmrożonej wódki.
Idę do biblioteki i na małe zakupy. Wieje, ale w głowie mam wiersz Tuwima od Asi, więc wiatr mi nie straszny.
ja poproszę kawałek a do tego musztardę .. chrzan oddaje w dobre ręce .. 😉
spacer udany ale się zgrzałam w zimowej kurtce .. byłam bez czapki i włosy mam przeczesane wiatrem …
u mnie kuskus z warzywami i gulasz z indyka w sosie pomidorowym ..
przejrzałam cebulę z balkonu i kilka cebul posadziłam na szczypior .. zrobię sobie też cebulę jako smarowidło na kanapki i lub dodatek do jajecznicy .. uważajcie na cebulę bo szybko się puszcz tej zimy …
Podobnie z czosnkiem, kilka kiełkujących ząbków wsadzonych do ziemi i po paru dniach zielony szczypiorek czosnkowy cieszy oko i podniebienie.
Na taką golonkę do haneczki z wielką ochotą by poleciał mój mąż. Ciesz się haneczko, że daleko mieszkamy…
Szarla, wpadaj do nas częściej 🙂
Podzieliłam, jak ta sroczka, co kaszkę dzieliła. O musztardzie pamiętałam. I zobaczcie, jaka jestem wredna: cieszę się, że nie ma amatorów na skórę, którą uwielbiam. No, może mąż Salsy… Cóż, kawałek odstąpię…
Ważyła!
Dziękuję za uwagę i zaproszenie do „stołu”. Nie chciałam pouczać nikogo ani niczego. Wprawdzie prawda kole mnie w oko. Niestety o moim pouczaniu słyszałam też od mojej rodziny- chyba tak jest ze mną. Czytanie idzie mi zdecydowanie lepiej niż pisanie. Pozdrawiam serdecznie.
To „Szarlo”, to była „Margit”. Lata temu nie mogłam w pewnym momencie wysyłać komentarzy i po wielu próbach i błędach jest to Szarlo, z konieczności.
no jak to ja moją skórkę poproszę .. mój mąż robił golonki palce lizać .. wszystkie my z dziećmi z synową i zięciem lubimy golonki .. a na wakacjach szukamy lokalu gdzie robią dobre golonki … musimy jeszcze Amelkę i Manię do niej przekonać .. na razie są dziewczyny na etapie kotletów schabowych .. 😉
Salso to zobaczę jeszcze co z czosnkiem ..
Szarlo/Margit a skąd nas czytasz … i kiedy pisałaś to poszukam wpisów dla przypomnienia … ja niestety wśród rodziny i znajomych mam opinię, że mądraluje ..po latach mnie zaakceptowali chociaż z córką ciągle się spinam bo też madralińska .. trochę teraz przystopowałam ale szydło z worka zawsze wyjdzie … 😉
Jolinek51
17 lutego o godz. 13:18 . 589865 To było kilka lat temu. Alicja-Irena napisała, aby ujawnili się tacy, którzy czytają, ale….. I mój „outing”- wpis czekał bezskutecznie. Chyba próbę powtórzyłam; też bezskutecznie. I to był koniec prób. Zresztą to żadna strata dla blogu. Chciałam tylko przyznać się, że korzystam bez pozwolenia. I jestem pełna szacunku dla aktywności was wszystkich. Jestem dosyć mocno wiekowa i raczej tylko wirtualnie jeszcze trochę aktywna. Piszę ze Śląska.
PS. Jakiejś cyfry się wpisały same (589865)? Przepraszam za tyle słów bez znaczenia, tj. zaśmiecających blog.
Te cyfry to numer poprzedniego wpisu 🙂
MałgosiaW – Dziękuję. Nie zauważyłam tych numerów. To ta moja totalna „nie spostrzegawczość”; w innych blogach nie widzę tych numerów. Trochę już za późno na naukę u mnie. Wprawdzie nasz kandydat/ prezydent całe życie się uczy i tylko uczy, ale ja nie śmiałabym ani w myślach dorównywać. Dobrego dnia życzę, ale niepotrzebnie z tymi wiosennymi temperaturami, mocno szkodliwymi dla naszej przyrody.
Haneczko 12.51, pozdrowienia od rozanielonego łasucha 😀
blog o kotach .. 4 koty i uśmiech … Grażyna i Demony .. fajnie się czyta ..
https://www.grazynaikoty.pl/445059256
Szarlo dziękuję za odpowiedź … 🙂
-3c, słońce.
Kotka dostała kocie łakocie i jest szczęśliwa, dogrzewa się w słońcu na parapecie.
Wydaje mi się, że na nasz blog dostaje się każdy – nie musi czekać na specjalne pozwolenie, bo i od kogo, nie mamy moderatora.
Denis Urubko trochę poleciał na Broad Peak, ale tylko trochę i jak ten kot na cztery nogi 😉 Chyba odpuści sobie zimowe wejście na K2, bo czasu mało według jego pojęcia wejścia zimowego (koniec lutego). Podziwiam wszystkich, którzy lubią śniegi – ja zimą cierpię katusze.
https://www.youtube.com/watch?v=ryStD65KT9k&t=391s
Szarlo?
Skąd ze Śląska? Ja pracuję w Katowicach i mam tu kuzynów.
„Polska zajmuje 5 miejsce w rankingu krajów, które faszerują mięso antybiotykami. Na kilogram masy wykorzystano 55x więcej antybiotyków niż w Norwegii.
Analizie poddano 31 europejskich państw. Dane: Europejska Agencja Leków.”
https://wiadomosci.onet.pl/kraj/dzien-kota-2020-przedstawiamy-najlepszy-i-najsmieszniejsze-memy-o-kotach/bhhvw3e#slajd-1
ewa
17 lutego o godz. 18:03 589872.
Gliwice, mój poczatek- 1937, szpital w Opolu. Chyba jakieś komplikacje, aby z miejscowości z hutą (Małapanew) wozić do szpitala. Stąd też chyba taka trochę dziwaczna osoba.
Szarlo bardzo się cieszę, że się przełamałaś i napisałaś tu … wciągnie Cię pisanie jak nas …
a my mamy problem w rodzinie .. za 2 miesiące moja teściowa obchodzi 90 lat .. i wszyscy myślą jaką imprezę zrobić z tej okazji .. Babcia nie wychodzi z domu od 15 lat, nie pije, nie pali, nie czyta i nie je słodyczy a po śmierci syna nic ją nie cieszy .. dobrze, że umysł ma jak brzytwa … macie jakiś pomysł? …
Szarlo – rocznik mojego taty 😉
Przy okazji, podrzucam kolejny śląski skok w bok: https://www.eryniawtrasie.eu/34958
Jolinek, a może jednak jakaś muzyka. Nawet niedosłyszący może polubić muzykę (ważne tylko, jaką może znosić, akceptować) Bo w muzyce nie trzeba zrozumieć dokładnie każdej sylaby aby pojąć sens. A może jednak wymienić po kawałku różne sprawy, powoli, zostawić trochę czasu na oswojenia. Zawsze jakieś resztki zainteresowania są. Ważne tylko, aby je znaleźć. Pozdrawiam i życzę cierpliwości oraz zbawczego pomysłu. A śpiewanie, tzn. namówienie do zaśpiewania dawnych piosenek czy czegoś w tym rodzaju.
A propos , jeśli jest sprawny umysł, to przecież musi gdzieś w zakamarkach być coś. Może delikatnie, lekko prowokować? Pozdrawiam.
Szarlo ulubione zajęcie teściowej to oglądanie seriali … mamy zagwozdkę .. niech wnuki myślą bo mnie nic nie przychodzi do głowy ..
To może zafundować Jej Netflix, tam pełno jest seriali? Miesięczny abonament nie jest dramatycznie drogi.
Pomysł Małgosi bardzo trafiony dla kogoś kto lubi seriale, do tego może wygodny fotel (ja bym chciała na biegunach) i leciutki a ciepły szal do otulenia. Albo np. jakiś obraz przypominający ulubiony pejzaż, kwiaty czy inny ulubiony motyw?
A może rozdzielić obowiązki na zapoznanie się z kilkoma chociaż serialami i pozwolić teściowej opowiadać o tych serialach i tez wykazać się ich znajomością i dyskusją na pewno sprawi jej przyjemność, bez jakichś niestosownych uwag. Sama przyjemność po stronie solenizantki.
Ewa, dziękuję. Pomysł Małgosi ok. Dobranoc, Margit.
Małgosiu pomysł dobry ale Babcia ogląda „Ma jak miłość” i seriale tureckie itp. .. czyli seriale mniej ambitne … kupiliśmy jej na 85 lat duży telewizor … fotel ma wygodny .. w tym wieku ma się prawie wszystko co trzeba .. ale szal lub koc wyjątkowy to dobry pomysł … dziękuję Dziewczyny za inspiracje …
Jolinku,
o serialach tureckich ja cos wiem!
O tych M jak…, Barwy szczescia etc tez, choc dziesiatki lat roznicy.
Szarlo – rocznik bardzo dobry, Pyra chyba też była z ’37. 🙂
Ewo – A co to za buty turystyczne produkują w Krapkowicach? Masz jakieś zdjęcie? jak zwykle dziękuję za relacje ze skoku w bok 🙂
Asia –
nie chcąc robić reklamy na Blogu proponuję Ci wpisać „buty turystuczne Krapkowice” i wyskoczy strona firmy produkującej buty trekkingowe. Dużo tego jest. Zdjęć również.
Asiu,
Firma Nagaba. Po prawdzie prowadzą sprzedaż internetową, ale buty wolę mierzyć na nogę a nie na oko, bo tez nie na oczach je noszę. A że przy okazji rzuciliśmy okiem na kilka ciekawych miejsc, to zupełnie inna sprawa… Zresztą, jak się później doczytałam, Krapkowice mają swój szlak obuwniczy.
http://radio.opole.pl/100,258548,pierwszy-raz-przeszli-obuwniczym-szlakiem-w-gmin
Postanowiłam się odstresować i po przygnębiającej lekturze „Błota słodszego niż miód” , kupiłam, dla przypomnienia, dwie książki Hrabala: „Postrzyżyny” i „Miasteczko, w którym czas się zatrzymał”. Witaj Tatusiu i stryju Pepinie 😀 .
„To wtedy, kiedy stryj Pepin schudł pięć kilogramów, to wtedy, kiedy przestał się kąpać, a jeśli już, to w jednym tygodniu mył sobie jedną rękę, w drugim tygodniu jedną nogę, a w trzecim tygodniu drugą rękę, a w czwartym tygodniu drugą nogę i za tydzień znów szyję, a w następnym klatkę piersiową, tak więc gdy stryjek zaczął być wyniszczony fizycznie, wyparowała z niego rebelia i rewolucja. Znowu skruszony wrócił do nas, czapkę oficera żeglugi wielkiej niósł na dowód pokory w prześwitującej torbie i siadł w kuchni, tak jak siadywał ćwierć roku temu. I mamusia dała mu sosu chrzanowego tylko z knedelkiem i stryj zjadł go łapczywie i w pauzach pełnymi ustami krzyczał:
– To danie jada jedynie arcybiskup!
A gdy mamusia odgrzała pozostałe z wczorajszego obiadu knedelki z kapustą, entuzjazm stryja Pepina i pochwały nie miały końca, nim dobrał się do całego rondla jedzenia, krzyczał:
– To było najulubieńsze jadło nieboszczyka cesarza Franka!
I potem pocałował mamusię w rękę i zostawił jej na grzbiecie rączki sos chrzanowy z odrobiną kapusty i oświadczył, że mamusia to taki sam system jak baronowa Szratowa, kochanka cesarza, a poza tym aktorka i swego czasu największa ślicznotka nie tylko w Wiedniu, ale w całej Austrii, wliczając w to Siedmiogród…” ;-D
Ewo – widzę, że produkują tez szczurki 🙂 Moje ulubione buty w młodości 😉
Takie to kiedyś bywały zachwyty i komplementy 🙂
Jolinku,
mnie podoba się pomysł na szal albo koc dla teściowej. Ona pewnie nie oczekuje żadnych fajerwerków. A przyzwyczajeń serialowych chyba nie warto próbować zmieniać, chociaż można by spróbować z abonamentem na krótki czas; może akurat coś starszej pani przypadnie do gustu. Nigdy nic nie wiadomo.
Asiu, które to szczurki? Nie znam tej nazwy.
Wróć – doszukałam się. Też je lubię 🙂
U nas mówi się na nie szczurki. A u Was welurki? 🙂 Nosiłam je w liceum i później też. Teraz też by się przydały.
Echidno – dziękuję za podpowiedź.
Tak, welurki 🙂
dzień dobry … ☕ …
krystyno masz rację ale musimy coś zrobić bo niby nie oczekuje ale by było wszystkim przykro gdyby się impreza nie odbyła … jest już kilka pomysłów i posklejamy je do kupy ..
wiosna za oknem …
U nas za oknem wichura i deszcz.
U nas na zmianę, słońce, wichura i deszcz, jakby to marzec był.
U nas za oknem nocka ciemna, „duje” okrutniasto i chyba znowu będzie lało. Cały dzionek taki – leje i to porządnie, o 2-giej w południe ciemno było niby późnym wieczorem, burza z nawrotami. I tak ma być przez kolejne dni.
Ponad 300 km od nas, w Lakes Entrance spadł grad wielkości mandarnek.
Raz niebywałe upały i towarzyszący im wicher, to znów dzikie skoki temperatury, albo dla odmiany omalże oberwanie chmury. Takie to anomalie pogodowe porobiły się.
Pozdrawiam i odmeldowuję się do łóżeczka. Północ za pasem
Dobranoc z mojej połówki
Piwko?
https://haps.pl/Haps/7,167709,25703932,najlepsze-piwa-swiata-wybrane-w-czolowce-az-28-piw-z-polski.html#s=BoxLSImg1
-2c i śnieżyca.
Wiatr jest nieprzyjemnie zimny.
Robię sobie zupę grzybową na rosole z niedzieli.
o echidna … odpozdrawiam … 🙂 … Sławek też raz mignął po długim milczeniu …
niespacerowo dziś …
u mnie niby leczo z ryżem …
na jutro takie coś planuję …
http://smakiprzysmaki.blogspot.com/2020/02/galaretka-warzywna-z-jajkiem.html
zapowiada się tu, że my z tym karnawałem zostaniemy do wiosny … 🙁
A ja znów robię coś na kształt makaroników. To po kolejnej porcji wypiekanych faworków. W moim wykonaniu nie ma co mówic o makaronikach, do nich trzeba precyzji aptekarskiej, cierpliwości. Składniki się zgadzają, ale…
Salso ach te Twoje faworki … lepszych nie jadłam … 🙂
macie szansę jeszcze zrobić na jutro takie pączki …
http://www.kuchennymidrzwiami.pl/paczki-hiszpanskie-z-rumem-wanilia-i-lukrem-karnawalowe-zabawy/
…a później przejdziemy na dietę SIRT, taka nowośc 🙂
https://kobieta.interia.pl/zdrowie/news-nowa-modna-dieta-sirt,nId,2293702
Jeszcze zachwalę pesto z buraka, które zrobiłam wzorując się na jednym z linków przytoczonych przez Jolinka. Otóż pieczony burak (albo dwa), ząbek czosnku, garstka orzechów włoskich, troszkę sera, olej lub oliwa, z tego ukręcic pesto. Jem właśnie taką kolację, grzanki a do nich ten specjał. Polecam, dobre 🙂
Salso zapisałam sobie link do diety … może zacznę od przyszłej środy … albo nie … zobaczymy co głowa mi powie … 😉
z Internetu … „Coroczny komunikat wiosenny: proszę nie dotykać i nie zabierać małych zajęcy! To normalne że siedzą same w trawie, matka jest w pobliżu, maluch nie wymaga pomocy. Psa na smycz, kota do domu, a zajączek niech zostanie.”
Dzień dobry,
To lektura obowiązkowa dla każdego zasiadającego przy naszym stole.
Koniecznie!!!!!!
https://www.msn.com/pl-pl/zdrowie/nasze-zdrowie/wino-ile-pić-by-długo-żyć/ar-BBXruit?ocid=spartandhp
?
http://ak5.pl/3s7.html
Nie pić wina – bo można się uzależnić
Nie palić bo rak płuc
Nie jeść wołowiny – nie ma nic gorszego
Nie jeść wieprzowiny – okropnie tłusta, zawał murowany
Nie pić nic zimnego – szkodzi na gardło, żołądek
Nie pić piwa – od tego się tyje,
Nie jeść masła – cholesterol, skleroza
Nie używać cukru – cukrzyca murowana, plus otyłość,
Unikać se-xu – można się zarazić i w ogóle grzech ciężki,
Nie chodzić późno spać – bardzo szkodliwe na serce
Nie jeść jajek – to samo co masło
Nie pić kawy – przecież ciśnienie!!!
Mam wobec tego pytanie – po co do cholery żyć?
Paliłem papierosy bardzo długo, rzuciłem 21 lat temu, faktycznie szkodzą, ale lubiłem i co użyłem to moje. Resztę zakazów omijam szerokim łukiem, chcę cieszyć się życiem, a nie umartwiać. Tydzień temu badano mi serce i drożność – powiedziano, że od razu widać, że lubię czerwone wino, żyły jak u młodego.
Mięsa unikam ostatnio tylko ze względów etycznych. Po prostu zwierzęta też ludzie, też chcą żyć!
Ale z wina szybko nie zrezygnuję, możecie mnie nazywać jak chcecie, alkoholikiem, pijakiem, moczymordą. Ja wiem swoje!
Redakcja Polityki zmieniła zasadę kolejności blogów na liście. Teraz najwyżej znajdują się najnowsze wpisy, wypierane na dół przez ciągle nadchodzące następne. My niestety na razie jesteśmy na samym końcu. 🙁
dzień dobry … ☕ …
ja wolę białe wino … tylko geny mnie uratują …
„Popiół i diament” na liście …
https://www.esquire.com/uk/latest-news/a25746014/all-the-films-you-need-to-watch-in-your-lifetime-according-to-martin-scorsese/?utm_campaign=socialflowFBesquk&utm_medium=social-media&utm_source=facebook
były już podobne placki .. barszczyk do tego i obiad gotowy …
https://www.knurr.pl/2020/02/bigoski.html
Nowy i nic nie możemy zrobić by pozycję poprawić ..
Redakcja zmienia kolejność blogów i przesuwa na wyższe pozycje te mniej popularne, aby dać im większą szansę. Za jakiś czas będzie kolejna roszada. Tak dużo jest tych blogów.
Dziś obiad z wczoraj, – gulasz i buraczki, ugotuję tylko kaszę. Ale nudzić się nie będę, bo prasowanie czeka.
Placuszki rzeczywiście chyba kiedyś już były, ale warto przypominać takie ciekawostki kulinarne.
Wypróbowałam wtedy ten przepis na placuszki z kapustą kiszoną, warte powtórzenia. Nawet może dzisiaj. Jolinku, dzięki za inspirację!
A mnie dzisiaj naszło na kaszankę, dawno nie jadłam, lubię taką po prostu usmażoną bez dodatków.
Śledzie w śmietanie z cebulą i ziemniaki.
Kaszankę gorąco popieram. U nas najchętniej z ogórkami Lucjana.
Ozorek wolowy w sosie z pieczarkami. Kupilam dwa kawalki.
Troche pracowalam w ogrodku i teraz odpoczywam. Zonkile i jacenty zaczynaja kwitnac, oby pogoda sie poprawila.
Pijam chętnie i białe, i czerwone, mam nadzieję, że gra na dwa fronty też jest dobrą techniką 🙂 Mają tutaj bardzo przyjemne białe wina rodem z Maroka, do ryb i owoców morza, które jadamy codziennie są w sam raz. Ryby oczywiście z własnych połowów, bo wędkarzy mamy pod ręką kilku zatem na brak powyższych nie narzekamy. Dzisiaj zjedliśmy ze smakiem szaszłyki z krewetek i tutejszej odmiany czerwonego karpia. Krewetki też tutejsze.
Pobyt mija nam pod znakiem weselnych uciech, bo nie dosyć, że przed nami już za chwilę impreza, na którą zostaliśmy zaproszeni to wczoraj wieczorową porą trafiło nam się wesele na plaży. Usłyszeliśmy z daleka muzykę i postanowiliśmy podążyć w jej kierunku. Wszystko wskazywało na to, że tamtamy i inne instrumenty grają gdzieś na plaży i tak właśnie było. Trafiliśmy na imprezę weselną, każdy mógł się przyłączyć zatem dołączyliśmy do grona gości. Wieść niesie, że dzisiaj wieczorem dalszy ciąg imprezy, oczywiście nie przegapimy tej okazji 🙂 Senegalki, jak zwykle w swych pięknych strojach, panowie na luzie-szorty i podkoszulki, wszyscy tańczą z niesłychaną temperamentem, często są to popisy pojedynczych osób. Są też chwile, że wszyscy tańczą razem, w parach bardzo rzadko. Jolinek na pewno się domyśla 🙂 że dolaczylam do tańczących, boso, na piasku, tak jak wszyscy weselnicy. Cieszę się na dzisiejszy ciąg dalszy.
Gorący i sycący krupnik – stosownie do pogody.
Na plaży też bym chętnie potańczyła 🙂
Chętnie pijam wina w obu kolorach, chociaż czerwone znacznie częściej.
Casamance-region, w którym jesteśmy wygląda mniej więcej tak w lotu ptaka:
https://images.app.goo.gl/4gYgDX2SL63YR8nk8
Musicie teraz jedynie pomnożyć ilość bolongs, czyli tutejszych dróg wodnych tak mniej więcej przez sto i zorientujecie się, jak naprawdę wygląda ten niezwykły krajobraz. Te bardzo liczne wodne szlaki wypełnia słona, oceaniczna woda, raj dla wędkarzy oraz wodnego ptactwa. Niestety, tak jak w innych zakątkach ziemi, ryb i ptaków z każdym rokiem coraz mniej 🙁 Drugim problemem jest to, że słona woda wdziera się też na pola ryżowe i powierzchnia upraw się zmniejsza.
Są wioski(jedną z nich odwiedziliśmy), gdzie mieszkańcy nie mają stałego dostępu do slodkiej wody. Raz w tygodniu przyjezdza cysterna, na jeden dom(bez względu na wielkość rodziny) można kupić 100 litrów wody w cenie 100 CFA(1 euro to 650 CFA.). Odwiedziliśmy też wioskę, gdzie dzięki pomocy różnych organizacji wykopano dwie studnie i problem dostępu do wody został rozwiązany.
Dzisiaj na targu rozmawialiśmy z jedną że sprzedawczyn o cennych właściwościach owocu baobabu:
https://www.poradnikzdrowie.pl/diety-i-zywienie/w-kuchni/owoce-baobabu-wlasciwosci-lecznicze-wartosc-odzywcza-zastosowania-aa-LAss-vhYR-h7k8.html
Biali kupują podobno czasem również, by leczyć kaca, tubylcom nie zdarzają się tego rodzaju ekscesy 😉
Danuśka tym razem oboje jesteście zadowoleni … Alan łowi ryby a Ty tańczysz na weselach … 🙂 … tego włóczenia się z wolna po okolicy bardzo zazdroszczę … jedzcie te owoce baobabu będziecie jak nowi … 😉
bardzo lubię ozorki .. zwłaszcza w galarecie … moja teściowa i mąż robili je wyśmienicie …
Niesamowite, że słona woda wdziera się tak daleko w Casamance River – rozumiem, że dociera aż w rejon Ziguinchor – Casamance –
miasta? Poogooglałam w Google Earth, jest trochę zdjęć regionu, ale mało. W jakim dokładnie miejscu jesteście i gdzie pomieszkujecie, jeśli wolno zapytać?
Wypowiedzcie się, proszę, czego najbardziej nie lubicie robić z typu zajęć „nie chcem, ale muszem”. Urządzam plebiscyt 😉
Ja – codziennie (albo prawie) sprzątanie.
Prasowanie 🙁
Sprzątanie, zwłaszcza w kuchni.
Prasuję raz na jakiś czas, więc nie jest to zbyt uciążliwe.
Elapa,
jacynty to chyba hiacynty. U nas też już wybijają z ziemi, ale jeszcze nie kwitną. Na prace ogródkowe jeszcze za chłodno. Na pigwowcu zauważyłam małe zielone listki i pączki kwiatowe.
Dzień dobry,
Danuśka – jak będziecie następny raz jechali na wesele do Senegalu, to ja chcę zaproszenie! Ja też chcę do Senegalu, zwłaszcza po Twoich opisach! Opisach Senegalek z krajobrazami w tle! 🙂
Przypuszczam, że raz czerwone, a raz białe wino zabezpiecza przed wszelkimi niechcianymi zdarzeniami zdrowotnego losu. Ważne jest, tak myślę, żeby kuracji nie przerywać na zbyt długo, wtedy efekty murowane! 🙂
ja nie prasuje .. mam prawie wszystkie ubrania nie potrzebujące prasowania .. a jak mus to oddaje do pralni .. sprzątać lubię bo to mnie relaksuje .. zwłaszcza mycie naczyń .. nie lubię myć okien ..
Nowy już Cie widzę uśmiechniętego błogo na plaży w Senegalu tańczącego na bosak, w kolorowej koszuli i szortach z dużą lampką wina … 🙂
Danusiu – zazdroszczę tego tańca na plaży. Ja nie mam niestety poczucia rytmu, ale tańczyć lubię 😉
Nowy – czy Ty chcesz potańczyć na tle palm i fal czy tylko sączyć wino obserwując pląsające panie? 😀
Ja z prasowaniem mam jak Jolinek – rzadko prasuję, bo odzież głównie dzianinowa, suszę w automatycznej suszarce bębnowej, i natychmiast po wyjęciu układam albo wieszam. Prasuję pościel i czasami jakąś „materiałową” bluzkę itp.
O dziwo, prasowanie nawet lubię, raz prawie rok pracowałam w hotelu, gdzie raz w tygodniu odbywało się wielkie pranie, maglowanie oraz prasowanie prywatnego prania właścicieli – powinnam znienawidzieć, ale nawet dobrze mi się prasowało.
Wolałam to, niż sprzątanie 🙂
A tu (dla prenumeratorów…) stary, ale fajny artykuł o kotach, powtórzony chyba z okazji niedawnego Dnia Kota:
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1597267,1,kot-wygryza-psa.read
Jutro rano odbieram 240 pączków 😯
Możemy potańczyć 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=7gO-jFLIgdk
https://www.youtube.com/watch?v=acvIVA9-FMQ
https://www.youtube.com/watch?v=4ZF_0Ij_qas
o matko … Asiu ale plany pączkowe … ze sklepu czy od taty? … ja jutro nie planuję pączków ale możne się skuszę jak będę przechodzić koło cukierni ..
Od Sowy 🙂 Ale to nie dla naszej rodziny 🙂 Zamówienie firmowe – po dwa na osobę + kilka dla gości prezesa.
GRANDE VALSE BRILLANTE
Julian Tuwim
Czy pamiętasz, jak z tobą tańczyłem walca,
Panno, madonno, legendo tych lat?
Czy pamiętasz, jak ruszył świat do tańca,
Świat, co w ramiona mi wpadł?
Wylękniony bluźnierca,
Dotulałem do serca
W utajeniu kwitnące, te dwie,
Unoszone gorąco,
Unisono dyszące,
Jak ty cała, w domysłach i mgle.
I tych dwoje nad dwiema,
Co też są, lecz ich nie ma,
Bo rzęsami zakryte i w dół,
Jakby tam właśnie były
I błękitem pieściły,
Jedno tę, drugie tę, pół na pół.
Rośnie grom i strun, i trąb,
Rośnie krąg i zachwyt rąk,
Coraz więcej kibici
Chciwie ramię ochwyci,
Świętokradczo napełza
Drżąca ręka na pąk
drżący,
Huczą słońca grzmiących trąb,
Kołujący rośnie krąg,
Pędzi zawrót
kolisty
Po elipsie
falistej,
Jednomętnym rozpływem wiruje jak bąk.
Gdy przez sufit przetaczam –
Nosem gwiazdy zahaczam,
Gdy po ziemi młynkuję,
To udaję siłacza.
Wątłe mięśnie naprężam,
Pierś cherlawą wytężam,
Będziesz miała atletę
I huzara za męża.
Wniebowziętym bełkotem
O zabawie coś plotę,
Będziesz miała za męża
Skończonego idiotę,
Słuchasz, chłodna i obca,
Cudo-chłopca, co hopsa,
Żebyś miała z męża
Wytwornego światowca.
A tu noga ugrzęzła,
Drzazga w dziurze uwięzła,
Bo ma dziurę w podeszwie
Twój pretendent na męża.
Ale szarpnę się, wyrwę –
I już wolny, odeszło,
I walcuję, szurając
Odwiniętą podeszwą.
Fragment z Kwiatów Polskich
Asiu to duża załoga … nie jadłam pączków od Sowy .. trzeba nadrobić przy okazji ..
kto piecze pączki na jutro? .. a kto faworki? … u nas teściowa córki robi faworki ..
jest nowy wpis … 🙂
Jolinku – kilka działów w różnych miejscach. Większość pracowników to mężczyźni i myślę, że te dwa niewielkie pączki to dla nich niewiele. Spalą, gorzej z tymi, którzy siedzą za biurkiem 🙂
W poprzedniej pracy byłam jedynym pracownikiem + właściciele i teraz wciąż uczę się funkcjonować w tak różnorodnym towarzystwie. 🙂