Co można robić na cmentarzu
Przede wszystkim – zarabiać. I to jest w porządku. Sprzedaż kwiatów, zniczy i innych utensyliów to robota ciężka, epizodyczna i nie zawsze przy dobrej pogodzie. Nie wiem jedynie, czy kolorowe baloniki to jest towar najbardziej dopasowany do specyfiki. A może to ślad starego obyczaju, rodzinnych raczej wesołych spotkań na cmentarzu i niezbędna odrobina jarmarcznej estetyki.
Już od kilku lat obserwujemy także, przy niektórych cmentarzach, jak na przykład w otoczeniu największej, jak to się mówi „warszawskiej nekropolii” niezwykłe ożywienie w listopadowe dni polegające na bogatej handlowej ofercie produktów spożywczych, a jakże, regionalnych, bio, najciekawszych i w ogóle naj. Kiełbasy, sery, pieczywo, słodycze -słowem wszystko, aby urządzić ucztę.
Najbardziej zdumiewający był w tym roku widok stoiska z regionalnymi wędlinami po wielkim szyldem ZAKŁAD POGRZEBOWY. O dziwo, nie odstraszało to chętnych od kupienia smakowitego kąska. A może to odżyły tradycje „dziadów” i inne starosłowiańskie, kiedy żegnając się z umarłymi lub odwiedzając ich w poświęcone im dni zjadało się obfity rytualny posiłek? Oczywiście drobną część pozostawiając dla przodków. Najwyraźniej nie wystarczy nam znicz i chryzantema, w smutnym cmentarnym miejscu potrzebne są jeszcze frykasy. Czy następnym krokiem nie będzie więc ucztowanie przy grobach.
A może po prostu na naszych oczach powstaje nowa forma łączenia dwóch światów: tego, którego już nie ma i tego, który cieszy się życiem, kto to przewidzi…
Komentarze
tak może być … już dziś niektórzy żegnają zmarłego kieliszkiem wypitym nad grobem .. a i czasami są opowiadane wesołe historie o zmarłym .. to zwykle są życzenia zmarłej osoby by jej pogrzeb był na wesoło i z trunkiem ..
W tym roku odwiedziłam 4 cmentarze/ w tym jeden wojenny/ i i żadnych nowości handlowych na szczęście nie widziałam. Tradycyjnie były doniczki z kwiatami, sztuczne wiązanki i znicze. Na prowincję nowinki docierają później. No tak, ale na 2 dużych cmentarzach nie byłam 1 listopada tylko dzień wcześniej, więc może ominęły mnie jakieś atrakcje.
Wspomnienia przy grobie, także wesołe – jak najbardziej, ale kieliszek – nie. Mocno trunkowi zawsze znajdą okazję…
Jedzenie i picie przy grobach to romska tradycja, od dziecinstwa pamiętam tłumy przy grobach Romów np. na cmentarzu Bródnowskim. Wszystkich Swietych i Zaduszki to w ich tradycji radosne święta, stąd liczne spotkania przy grobach bliskich, wspomnienia, ale też jedzenie, picie wódki, częstowanie przechodniów, a i muzyka. Jednak myslę, ze wiktuały przynoszą z domu, nie robią zakupów pod cnentarzem. Może handlarze wyszli naprzeciw temu obyczajowi 🙂 Inną tradycją są obwarzanki nanizane na sznureczek, czy panska skórka, o ktorej nie tak dawno wspominalismy 🙂
gdyby ktoś chciał a nie wie jak pomóc …
https://zrzutka.pl/tygrysy
Ja też byłam na czterech cmentarzach. Festiwal różności na Bródnie, w środku pańska skórka i obwarzanki. Z dzieciństwa pamiętam jeszcze cukrową watę i gumę do żucia Donald i w formie papierosów, mam wrażenie, że było tego więcej. Na zewnątrz rzeczywiście oprócz kwiatów i zniczy od strony Wincentego można się było najeść i obkupić. Nie widziałam tego ani na Powązkach, ani przy Cmentarzu Prawosławnym, a na Cmentarz Ewangelicki niosłam kwiaty z Powązek bo tam tylko znicze czasem bywają, żadnego handlu. Nie wiem jak to wygląda na Cmentarzu Północnym, bo byłam tam dwa razy, ale nie w okresie świątecznym.
Odwiedziliśmy rodzinne groby w Owernii, a dzisiaj z naszej kwatery na przedmieściach Lyonu mamy widok na okoliczny cmentarz oraz sąsiadujący z nim park. Na grobach chryzantemy, jak w Polsce, ale tradycja zapalania zniczy nieobecna. Co kraj to obyczaj.
Co do frykasow to owszem mamy ich tu dookoła pod dostatkiem, ale nie w okolicach cmentarzy, ale na mieście, bo przecież Lyon uważany jest za stolicę francuskiej gastronomii. Byliśmy dzisiaj na obiedzie w tradycyjnej lionskiej restauracji zwanej bouchon lyonnais, gdzie serwowane jest proste, chlopskie jedzenie, jesli za takie uznać, na przykład, sufletowe klopsy ze szczupaka w sosie rakowo-beszamelowym 🙂
Poniżej artykuł o bouchons i o kuchni tego miasta:
http://magazyn-kuchnia.pl/magazyn-kuchnia/7,121949,23298646,rozkoszny-smakuje-lyon-mlody-polski-bloger-odkrywa.html?disableRedirects=true
https://poznan.wyborcza.pl/poznan/7,36001,25380579,donos-na-dyrektorke-poznanskiego-zoo-bo-uratowala-tygrysy.html
dzień dobry … ☕
żeberka inaczej …
https://blog1235aba.blogspot.com/2019/11/pyszne-zeberka-ze-sliwka-w-panierce.html
Bardzo nie lubię tłumów towarzyszących obchodom Świąt listopadowych. Czasem trudno przecisnąć się przez bramę, okropnośc! Miło jest odwiedzać cmentarze w bardziej bezludnej porze i wtedy obserwować, podziwiać pory roku. Złotą jesień, ale i wiosnę w zupełnie innym kolorze. Także piękny jest cmentarz śpiący zimą pod śniegiem. Ptaki, wiewiórki, które rozweselają te nostalgiczne miejsca i uzupełniają niezwykłą aurę. Tym razem, z powodu przeziębienia nie odwiedzałam cmentarzy, ale dość silna reprezentacja rodziny światełka zapaliła 🙂
Te żeberka mogą być smaczne, ale po co robić z nich bombę kaloryczną? Panierka z bułki tartej i jajek, ser do środka, tłuszcz do smażenia . Wolałabym uduszone żeberka ze śliwkami suszonymi i kawałkami warzyw. Ale autorka bloga lubi chyba solidne potrawy.
krystyno faktycznie danie kaloryczne .. ja sobie takich nie robię … ale często dla gości szykuje się takie dania sycące by nie wyszli z naszego domu głodni … 😉 ..
Salso-to może spokojny spacer po pustych Powązkach?
https://photos.app.goo.gl/e2iRu72u8MRmujhX7
Danuśko, dzięki za ten spacer 🙂
W takim razie nie dam się pochować na cementario, tak tutaj nazywaja to miejsce. Nie ma żadnej przyjemności spoczywać wiecznie wśród wędzonych wędlin czy innych niestrawnych zapachów.
Cadiz mogę z całego zdrowego serca polecić wszystkim tym, co lubią świeże powietrze i dobrą kuchnie.
W ubiegłym roku przez dwa dni nie przetestowałem dużo. Tym razem pozostanę tutaj aż do odplyniecia mojego statyka.
To fakt jest tutaj bardzo ciasno, ale moim e-bikem wszędzie dam radę.
Nie jest źle, jest jeszcze wprawdzie 20 ale zawsze plus
A gdzie się podziała Alicja 🙄
Pisownia oryginalna 🙂
Z Kurjera Stanisławowskiego
1901 r.
„Dzień zaduszny nie odznaczał się wprawdzie pięknem jesiennem powietrzem, ale mimo chłodu i wilgoci w powietrzu był dosyć znośnym. Około godziny 7 wieczorem zaczął padać deszcz ze śniegiem.
Od godz. 3 popoł. tłumy wiernych gromadziły się na cmentarzu. Oświetlenie grobów było skromniejsze niż lat poprzednich, zarzucono dawny zwyczaj teatralny przyozdabiania grobów, a ograniczono się do kwiatów, krzyżów z lampkami i zwykłych świec.”
1905 r.
„Na cmentarzu tłumno i rojno. Przed grobami rzęsiście oświetlonymi i kwiatami przybranymi przystaje gawiedź podziwiając jak przed jaką wystawą sklepową. Krewni siedzący na ławeczce i pilnujący świateł radują się wielce, że „ich” grób ma takie powodzenie. Tłum szary rozprasza się między groby. Liście suche szeleszczą pod nogami. pomniki profilują się w jaskrawym oświetleniu świec i lampionów. Na tle czarnych tui odbijają się jasne chryzantemy, a nad tem wszystkiem misternie utkana koronka obnażonych gałązek drzew. (…) ”
Z Kuryera Lwowskiego 1906 r.
„Gwałtowny ruch w handlu kwiaciarskim, złodzieje kieszonkowi, policja, ograniczenia jazdy fiakierskiej, flirt, w końcu jakaś niewielka awantura, oto dekoracje, wśród których przechodzi święto zmarłych. Rzecz dziwna jak na bruku miejskim wszelki świątek i tęsknota potrafią się zdenaturować, jak w najpoważniejszy nastrój wpełza karykatura i parodja. Boć cały ten tłum rozbawiony i rozchichotany, który o ile tylko pogoda pozwoli, wypełni na wszystkie drożyny cmentarza łyczakowskiego, jest w dniu zadusznym jak najdalej może od pojęcia wiekuistego spoczynku, jak najdalej od powagi i majestatu śmierci.”
Dzień dobry,
Asiu,
Dziękuję bardzo za jazzową wersję „Imagine”. Ciekawa, ładna, warta słuchania, oryginalna, chociaż mnie najbardziej odpowiada Tracy.
Dziękuję też za dzisiejsze cytaty. Okazuje się, że nic a nic się nie zmieniło od początków ubiegłego wieku.
I w ogóle dziękuję Ci bardzo za cierpliwe, konsekwentne, zawsze ciekawe ubarwianie naszego Blogu wycinkami z dawnej prasy, za Tuwima, za Leśmiana, za Wierzyńskiego i wielu innych. Za muzyczne wstawki, zawsze trafne, ciekawe i często mało znane fragmenty, za przybliżanie nam internetowego świata w którym tak wiele można znaleźć. Nie mogę mówić tutaj za wszystkich, za kogokolwiek poza mną – więc te dzięki są ode mnie!
Jeśli ktoś chce, może się przyłączyć.
Dobranoc 🙂
Wracając do „Imagine” – nie wiem czy kiedykolwiek ktoś wspomniał o Strawberry Fields w Central Park NY poświęcone pamięci Johna Lennona, tuż naprzeciwko budynku Dakoty.
Na zdjęciu słynna mozaika, którą odwiedziłem wiele, wiele razy….
https://www.bing.com/images/search?view=detailV2&id=CCBC7B882318E2E99B036009BD56B40056E37477&thid=OIP.NENZV4lIymmNWeJslurYTgHaFR&mediaurl=https%3A%2F%2Fih1.redbubble.net%2Fimage.9729117.7620%2Fflat%2C1000x1000%2C075%2Cf.jpg&exph=713&expw=1000&q=central+park+imagine+pictures&selectedindex=3&ajaxhist=0&vt=0&eim=1,2,6
dzień dobry … ☕
Asiu przyłączam się do Nowego z wielką sympatia do Ciebie … 🙂
awokado inaczej …
https://apetycznie-klasycznie.pl/2019/11/pieczone-panierowane-awokado-z-wedzonym-lososiem-i-twarozkiem/
https://photos.app.goo.gl/XHbSTbWstH3uMHrS6
ku pamięci .. czekają nas dwa dni niehandlowe … niedziela i poniedziałek …
Lyon to piękne i bardzo ciekawe miasto. Francuzi mawiają, że przepływają tu trzy rzeki Rodan, Saona i…..beaujolais:-) To tutaj narodził się zwyczaj jadalnia posiłków poza domem, to tutaj bracia Lumiere nakręcili swój pierwszy film.
Jeśli ktoś chciałby poczytać z czego jeszcze słynie Lyon to poniżej znajdzie trochę ciekawostek: http://www.krakowairport.pl/multimedia/airgate-03-2015/pages_web/10_lyon/10_lyon.html
Pierwszy raz odwiedziłam to miasto w czasach studenckich, wtedy było słoneczne lato. Teraz mimo, że słońca jak na lekarstwo to Lyon nadal zachwyca swoją urodą.
Danuśka to spełniłaś swoje plany dotyczące Lyonu .. poczytam sobie więcej wieczorem o tym ciekawym mieście ..
Alicjo, Nowy Jork? Czyzby nowa podroz?
U mnie dzisiaj bialo za oknem – spadl pierwszy snieg! Nie utrzyma sie dlugo bo mrozu nie ma, ale wyglada ladnie.
Avocado panierowane – ladnie wyglada, ale nie jestem pewna czy podnosi to jego walory smakowe; ale pomysl ciekawy acz pracochlonny. Avocado jest super jedzeniem w swej prostocie, tak samo jak jajko.
U mnie na obiad dzis resztki z wczoraj, proste chlopskie jedzenie: lazanki z kapusta.
Biało i nadal pada…
https://www.youtube.com/watch?v=aMOcmmgu9v8
GosiaB,
stara podróż, sprzed 3 lat.
Danuśka z ciekawością przeczytałam o Lyonie .. i nie dziwię się, że tak bardzo chciałaś tam pojechać … uwielbiasz zwiedzanie takich miejsc a w tym mieście historia i zabytki co krok .. ciekawe co jedliście w tym słynnym miejscu? ..
GosiuB to raczej danie by popisać się przed gośćmi jak bardzo nam na nich zależy i się napracowaliśmy … 😉
u nas rano było chłodno .. za dwa dni ma być +15 .. śnieg chyba tylko w górach ..
Jolinku-to jest miasto, do którego chętnie się wraca zatem z przyjemnością kiedyś znowu tu zawitam.
Dzisiaj wieczorem spotkanie polsko-francuskie w okolicach Lyonu. Bedzie silna reprezentacja wędkarska oraz, dzięki Bogu(!) panie, które będą miały okazję pogawędzic na inne tematy niż haczyki, wędki oraz taaakie ryby 😉
Z racji jesiennej pogody na kolację przewidziane wielce kaloryczne danie w postaci konfitowanych kaczych ud z ziemniakami:
https://images.app.goo.gl/pvDTcBwpLDgYQTZh6
Jolinku-staralismy się jeść tamtejsze specjalności, a zatem byla lionska kielbasa duszona w beaujolais, sałata po lionsku, czyli zielona sałata, grzanki, wysmazony boczek, jajko poszetowane i sos winegret. Byla też quenelle lyonnaise, czyli rodzaj delikatnej, dużej kluski, której bazą jest mięso szczupaka.
Lionska quenelle podawana jest z sosem rakowym, palce lizać!
Ciekawostką jest danie zwane mozdzkiem wlokniarzy. Robotnicy z fabryk jedwabiu (jedwab byl przez kilka wiekow znakiem rozpoznawczym tego miasta)
nie mogli sobie pozwolić na jedzenie prawdziwego mozdzku jagniecego, który był przysmakiem bogaczy. Przyrządzali zatem twarożek z ziołami i szczypiorkiem, który udawał wykwintny mózdzek. Alain jadł też tutejsza kaszankę, za którą ja nie przepadam. Kuchnia lionska jest oparta w dużym stopniu na podrobach-kroluja flaki, salcesony, pasztety podawane na wiele sposobów, wegetarianie nie mają tu łatwego życia.
Danuśka jadłabym nie patrząc na kalorie ..
„Cześć, jestem Ignacy z Japonii!
Jestem rodowitym Japończykiem, który uczy się polskiego od 2016 roku … ” ciekawy młody człowiek ..
https://www.facebook.com/IgnacyJaponia
https://www.youtube.com/channel/UC84AaEtr7hlaYYwXDSKAbNg/about
https://photos.app.goo.gl/gno3zakDXnppRGET9
https://photos.app.goo.gl/DsripuAhdH1HZBCD6
Dziękuję za miłe słowa. Naprawdę często się zastanawiam czy nie przynudzam tymi fragmentami dawnego galicyjskiego życia. 😀
Też zauważyłam, że obchody świąt listopadowych niewiele się zmieniły. Mamy tylko plastikowe znicze zamiast świec 🙂
Danusiu – Nie wiedziałam o co chodzi z tym półwyspem w piosence. Znalazłam, że „sercem miasta jest półwysep będący owocem namiętnego romansu dwóch rzek, które spotkały się w tym miejscu – Presqu’ile”. 😀 :
https://www.youtube.com/watch?v=Xe623ZcqAB8
https://www.youtube.com/watch?v=voQhp1K2TSk
A ten teledysk 😀 https://www.youtube.com/watch?v=jk25d9A-E6M
Nowy – to jeszcze Tracy z tą aktualną piosenką:
https://www.youtube.com/watch?v=2WZiQXPVWho
Gosiu – śnieg w listopadzie to coś czego bardzo nie lubię 🙂 . Wczoraj było ponuro i szaro, a na obiad powtórka – gołąbki na kiszonej kapuście. Dzisiaj po południu wyjrzało słońce i zrobiło się ciepło, a na obiad była pomidorowa z ryżem.
Lyońskie przysmaki pamiętam z programu Julie, która cały odcinek poświęciła tamtejszym lokalom gastronomicznym.
Asiu,
nie przynudzasz. Bardzo lubię te barwne opowieści galicyjskie.
Japończyk Ignacy pokazywał nam niedawno Kłodzko/ link od Alicji/. Mówi całkiem poprawnie, tylko w cenach nie za bardzo zorientowany.
Pokazywany był tu też inny młody Japończyk/ też chyba Alicja/, który mówił tak poprawną i bogatą polszczyzną, że wielu Polaków mogłoby się zawstydzić. To na pewno talenty językowe, ale poparte pracą.
Asiu, ja tez lubie te opowiesci z przeszlosci, ale najbardziej lubie jak podrzucasz tutaj czasem okolicznosciowo poezje, a tak sie sklada ze sa to najczesciej moi ulubieni poeci (Tuwim, Lechon, Staff). Czy ludzie jeszcze czytaja wiersze, tak dla przyjemnosci?
Ja mam troche tomikow przywiezionych z biblioteczki Rodzicow, i lubie czasem tak na wyrywki otworzyc ksiazke, i przeczytac jakis wiersz, czasem znajde jakis dawno juz zasuszony kwiatek albo karteluszek z jakas notatka …
Po sniegu ani sladu, bo bylo dosc cieplo, ale ponoc zanosi sie na wiecej. Za to znowu trzeba zbierac liscie (grrr).
https://photos.app.goo.gl/nQjJjaS3YY2n91GfA
Dzień dobry,
Asiu – dziękuję za dzisiejszą Tracy. Jej repertuar jest świetny, mądry, przejmujący (Ameryka), wołający…., ale i tak tylko nieliczni to potrafią usłyszeć (nie myślę o Blogu). Niestety.
Tracy ma marzenia, dokładnie jak moje….Posłuchaj jej „Dreaming on the world”.
Dzisiaj pracowałem, jak zwykle nie mogłem doczekać się końca, ale wreszcie jestem w domu. Prawie nigdy nie piszę „co na obiad”, dzisiaj zrobię wyjątek. Przyniosłem z pracy (oni tam naprawdę pyszne rzeczy robią) shepherd’s pie, czyli po chłopsku pasterskie ciasto, czy pasterska potrawa. Pewnie wszyscy blogowicze to znają, ja poznałem dopiero w zeszłym roku. Lubię. Tabitha zna to z Afryki i umie doskonale przyrządzać.
Dzisiejsza, ta z pracy, była z wołowiną i oczywiście z tłuczonymi ziemniakami.
Do tego otworzyłem dobre wino Meiomi Pinot Noir. Polecam.
https://www.meiomi.com/
A teraz udaję się śladami Danuśki i mojego ulubionego Wędkarza (chociaż znamy się tylko z opowiadań i z Facebooka, na którym to bardzo często przesyłamy sobie sympatyczne znaczki tzw. lajki 🙂 )
A żeby było dzisiaj jak najwięcej Francji w moim skromnym mieszkanku, tuż po powrocie z pracy nalałem sobie dość okazały kieliszek francuskiego trunku LILLET. Odkryłem ten przesmaczny płyn wiosną tego roku i towarzyszył mi przedobiadkowo całe lato, opróżniłem niejedną butelkę. Z lodem lub bardzo schłodzony świetnie odświeża, jako alkohol powinien zwalać z nóg, a on na nogi stawia!
Ciekawe czy Danuśka i Wędkarz znają i czy lubią.
Tak to właśnie wygląda
https://pl.wikipedia.org/wiki/Lillet
dzień dobry … ☕
dla mnie listopad to najgorszy miesiąc w roku … w grudniu już jest mała nadzieja .. dzisiaj zimno i mgła .. nawet na spacer mi się nie chciało iść ..
Nowy ten LILET trzeba mi poszukać … dobry na prezenty ..
mielone inaczej …
http://xn--ogrodnikwpodry-xob60t.pl/miesne-babeczki-nadziewane-warzywami/
śliwki jeszcze są (trochę drożej) to można zrobić taki deser …
https://apetycznie-klasycznie.pl/2019/09/sliwki-zapiekane-z-miodem-cynamonem-i-platkami-migdalow/#more-9809
a echidna wciąż milczy … mam nadzieję, że wszystko dobrze jest …
Mnie szlag jasny trafia, jak widzę ludzi, którzy fotografują się na cmentarzu, robią sobie selfi, jak zapalają znicz i wrzucają do sieci! Gdzie my żyjemy?! Totalny upadek ludzkości!
Slonko sie pokazalo, ale jest dosyc zimno. Po poludniu mam 8 km do przejscia. Na obiad bedzie ryba plaszczka ( raja) w sosie z ziemniakami. Na deser makaroniki ktore dostalam w prezencie. Powiem Bernardowi aby wymowil – plaszczka -. Ostatnio mial problemy z powiedzeniem Siedlce.
Elapa, a próbowałaś ze Szczebrzeszynem ? 🙂
Malgosiu, nie dal rady.
Nie dziwię się 🙂
Danuska, znam jedna slodka specjalnosc Lyonu. Nazywa sie ” les coussinets ” czyli po naszemu poduszeczki. Ta slodkosc ma ksztalt malych poduszeczek. Kolega z pracy corki jak nas odwiedza a jedzie z Lyonu to mi to przywozi. Dobre ! W Lyonie spedzilam jeden dzien chyba czterdziesci lat temu.
Czas zalozyc ciezkie buty i ruszyc w droge.
Salso dla Ciebie ciasto na przeziębienie … 😉
https://karmel-itka.blogspot.com/2019/11/szarlotka-dyniowa.html
elapa ale jesteś dręczycielka .. 🙂
kolega melduje, że są grzyby jeszcze .. czy Irek to potwierdza? ..
niby pełnia za 3 dni ale księżyc daje po nocy jak głupi .. dziś mi cały dzień zwichrował .. w nocy czytanie w dzień odsypianie ..
Nowy-nie znam Lillet, ale podróż w region Bordeaux jest w naszych bliżej nieokreślonych planach zatem mam nadzieję, że wtedy uda mi się spróbować tego trunku. Póki co jesteśmy nadal w rejonie Beaujolais i Cote du Rhone zatem staramy się wspierać lokalną produkcję 🙂
Osobisty Wędkarz przesyła Ci serdeczne uściski!
Elapa- w kwestii deserów rodem z Lyonu to próbowaliśmy tarty z nadzieniem z różowych pralinek https://images.app.goo.gl/wt8Uu6JP67PJm3ch8
Owszem smaczna, ale nie rzuca na kolana.
Miałam natomiast dzisiaj ucztę godną pierogowego maniaka 🙂 jako że zamówiłam rawiolki zapiekane w sosie serowym. Rawiolki(ravioles) to mini kwadratowe pierożki, które można przygotować z różnymi nadzieniami.
Danie prezentowało się w ten sposób: https://images.app.goo.gl/5tWKixSqvA8XkFsHA
Co do przyjemności dla oka i dla ducha to oglądaliśmy całą serię murali, bo to też jedna z ciekawostek Lyonu. Wiele z nich to prawdziwe dzieła sztuki, gdzie dzieki złudzeniu optycznemu mamy wrażenie trójwymiarowosci:
https://images.app.goo.gl/QkyJ9b8XBZH4MQW19
W Polsce fantastycznie zaprojektowany mural podziwialiśmy swego czasu w Słupsku.
Przyłączam się to sympatyków wierszy, piosenek oraz archiwalnych tekstów podrzucanych przez Asię. Ogólnie rzecz biorąc lubię Asię i już 🙂
Ojej 😯 😀 Ja też Was lubię. 🙂
Jolinku, dzięki za podpowiedź w sprawie ciasta dyniowego. Skuszę się jak już samodzielnie zrobię zakupy, w tym dynię, bo rodzina chyba chce odetchnąć od tej mojej manii, bo ani razu mi dyni nie kupiła 😉
Nie pamiętam, może już kiedyś zamieściłam ten wiersz…
Julian Tuwim – Zawieja
Miłość mnie szuka po mieście,
Miłość w zielonym berecie.
Przepadłem jak kamień w wodę.
Gdzie jestem? Wy może wiecie?
Spod zielonego beretu
Strzępek wichury w złocie:
Ptak nieprzytomny z tęsknoty,
Włosy w porywczym odlocie.
Biega w rumieńcach, zdyszana,
Pośpiechem drżąc gorączkowym,
Miłość, zawieja wieczorna,
Miłość w trenczkocie deszczowym.
Wiatr jej nadążyć nie może
I gończe listy rozwiesza,
Pod naprężonym jej swetrem
Stuka żarliwa depesza.
W barach, kawiarniach, teatrach
Listy i serca zostawia,
Zamieć po mieście kołuje,
Róże spod bruku wykrwawia.
Zrywam je, moja nieznana,
Cień pochylony bólem:
Czerwone blaski z kałuży
Oczyma podnoszę czule.
Z tomiku Miłość nam wszystko wybaczy
Murale w Słupsku http://www.slupsk.pl/szlak-slupskich-murali-71354/
To tylko część. Dawno nie byłam w Słupsku, to znaczy bywam tylko przejazdem obrzeżami miasta, więc nie znam nowych atrakcji.
Dziś jadłam dynię podsmażaną na patelni. Pyszna. Ale zupy dyniowej nadal nie gotuję.
Co do słodyczy to w czasie tzw. przeziębienia nie powinno się ich jeść.
Tak powiedziała mi lekarka, więc zastosowałam się do zalecenia.
dzień dobry … ☕
krystyno podczas przeziębienia można sobie miło myśleć o słodyczach .. i po siebie dopieścić czymś słodkim …
dla wszystkich …
https://foodandmore.pl/2019/11/pieczone-jablka-z-dynia/
w Słupsku byłam tylko raz i to bardzo dawno … ciągle mi nie po drodze bo moja stacja docelowa to był zazwyczaj Lębork ..
https://www.youtube.com/watch?v=QXZM8MvHDNk
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,25386029,japonczycy-studiuja-w-tokio-polonistyke-myla-pisac-z-napisac.html
Komentarz:
„Na youtube ma kanal bardzo niesamowity Japonczyk ktory nazywa sie Ignacy z Japonii i mowi doskonale po polsku, ktorego nauczyl sie w Polsce w ciagu bardzo krotkiego czasu. Ignacy to jego przybrane imie. Jesli ktos lubi polsko-japonskie klimaty bardzo polecam jego kanal.”
Jak to wszystko się w czasie składa – Krystyna była na Dolnym Śląsku, wspomniała o Kłodzku, ja podałam sznureczek do Ignaca, tym razem mówiącego po japońsku do Japończyków o Kłodzku, teraz znajduję artykuł o Japończykach uczących się po polsku, w komentarzach pod artykułem ktoś wspomina o Ignacu… 😉
A Olga Tokarczuk mieszka w Krajanowie, u bram Kotliny Kłodzkiej i w jej książkach często gęsto odbijają się klimaty tej kotliny, jak chociażby „Prowadź swój pług przez kości umarłych” albo w „Ostatnich historiach”, albo w „Grze na wielu bębenkach”, że o innych nie wspomnę 🙂
a jabłka kiszone już robiliśmy? .. ładnie wyglądają …
https://foodandmore.pl/2019/10/kiszone-jablka/
w sklepach i na targu kolejki … ja nic nie kupuję bo jutro w gości a po jutrze poprawiny .. 😉
Wczoraj od południa do nie wiem, kiedy, bo już późniejszym
wieczorem nie sprawdzałam, strona „Polityki” nie działała.
Wracając do cmentarnego tematu – nigdzie na świecie nie widziałam takiego „naokołocmentarnego biznesu”, i to jak rok okrągły, a nie tylko z okazji Wszystkich Świętych, tego to chyba nie jestem w stanie sobie wyobrazić. We Wrocławiu kwiaciarki na okrągło sprzedają różne plastikowe koszmarki i lampki, kwiaty cięte i plastiki…te bym zabroniła, bo zwykła świeczka wystarczy i jeśli kwiat, to prawdziwy, a ile z tego plastiku śmieci, to sami widzicie na przycmentarnych śmietniskach. Nasi wnukowie nam za to nie podziękują…
Poza tym przypomniało mi się, jak z Krysią, koleżanką z Warszawy, która później towarzyszyła mi w rejsie Darem Młodzieży, mieszkałyśmy tuż obok cmentarza Montmartre przez 3 dni. Jednego dnia postanowiłyśmy go zwiedzić. Chodziłyśmy godzinami i nie mogłyśmy trafić do wyjścia, przy czym nie było nikogo, kogo można było zapytać, jak się z tego labiryntu wydostać. Naprawdę byłyśmy mocno wystraszone, że już tam po prostu zostaniemy, bo nie ma wyjścia! Dopiero po długim, długim czasie napotkałyśmy starszą parę i oni nam wskazali, a nawet podprowadzili do wyjścia. Spędziłyśmy tam dobrych kilka godzin niechcący… W archiwach mam dużo więcej zdjęć, ale ze znanych osób zachowałam tylko Dalidę:
https://photos.app.goo.gl/9eiEQTVMq26bHXgV9
I wracając do „jarmarku” wokół wielkich cmentarzy polskich – w Niemczech na przykład zauważyłam przy cmentarzu sklep z kwiatami, świecami i tym wszystkim, co zabieramy ze sobą, udając się na cmentarz.
W czytaniu stosowna książka „Różę cmentarne” spółki Mariusz Czubaj/Marek Krajewski. Już drugi raz, bo mi wszystko nowe już się przeczytało 🙁
korekta:
-nigdzie na świecie nie widziałam takiego „naokołocmentarnego biznesu”, i to jak rok okrągły, a nie tylko z okazji Wszystkich Świętych, JAK W POLSCE.
Mówisz – masz…właśnie dostałam e-mail z tutejszej sieci księgarskiej INDYGO, że w poniedziałek będzie specjalna wyprzedaż książek, nawet do 40%, a chwilę wcześniej mówiłam do Jerzora, że muszę się do Indygo wybrać, bo chcę kupić angielskie wydanie/wydania książek Tokarczuk.
Zaraz po Noblu Szymborskiej też pojawiły się tłumaczenia jej wierszy. Zanim zrobił to Stanisław Barańczak, wcześniej ukazał się zbiór „Sounds, Feelings and Thoughts: Seventy Poems by Wisława Szymborska” w tłumaczeniu Magnusa J.Krynskiego i Roberta A.Maguire’a, wydawnictwo Princeton University Press, rok 1981. Z okazji Nobla zrobiono dodruki tego zbiory ze specjalną okładką itd. To wydanie kupiłam.
Wydanie jest ciekawe, bo na jednej stronie wiersz w wersji oryginalnej, a na drugiej po angielsku. Jednak tłumaczenia Barańczaka mają w sobie to „coś”, czego nie potrafią oddać całkiem przyzwoite, moim zdaniem, tłumaczenia amerykańskich tłumaczy. To „coś” nazwałabym duszą wiersza.
Ale Barańczak sam w sobie to wielkie nazwisko współczesnej poezji polskiej!
I jeszcze jedno dla wspominek…
https://photos.app.goo.gl/PxkUgXNvpCUeidT98
Ponieważ ostatnio kisiłam kapustę w moim wspaniałym garze (do którego lekko zmieściło mi się 5 dwukilowych główek kapusty), siostra podesłała mi kilka pomysłów. U mnie to wideo jest nieotwieralne (jakieś prawa zastrzeżone), ale może ktoś z Was będzie chciał skorzystać i będzie w stanie to otworzyć:
https://www.youtube.com/watch?v=TrGlPnJ3HpY
O, otworzyłam 🙂
Miłe Panie A i B Adamczewskie. Zróbcie jakąś łapkę do odznaczania przeczytanych komentarzy , będzie łatwiejsze wracanie do nie przeczytanych komentarzy.
DFziękuję z góry….
Spędziliśmy dzisiaj prawie cztery godziny przy stole w gościnie u kolegi Osobistego Wędkarza. Panowie oprócz opowieści wędkarskich wymieniali się też przepisami. Muszę powiedzieć, że przesłuchuję się zawsze w ogromną przyjemnością męskim rozmowom kulinarnym. W ramach drobnych przekąsek wystąpiły tartinki z tatarem z dorsza oraz łódeczki z liści cykorii potraktowane sosem rokforowym z dodatkiem orzechow wloskich. Podobał mi się bardzo ten prosty pomysł na małą przegryzkę. Daniem głównym była pieczeń wieprzowa, mięso przed trafieniem do piekarnika zostało wrzucone na kwadrans do wrzacego rosołu. To podobno stary, sprawdzony sposób lionskich kucharzy, dzięki niemu pieczeń jest delikatna i soczysta. U nas w tymże celu niektórzy, przed pieczeniem, marynują schab w mleku, o czym rozmawialiśmy niegdyś na blogu.
Dobre są też plastikowe worki do pieczenia – nie trzeba polewać, a pieczeń wychodzi soczysta 🙂
Ale rosół może tylko zyskać na tym zanurzeniu kawałka wieprzowiny w nim na te kilkanaście minut. U mnie dzisiaj placki ziemniaczane z porami i jalapeno – w tym domu jak panu coś posmakuje, to życzy sobie do czasu, aż mu zbrzydnie. Powiedziałam – nie wcześniej, jak za miesiąc! Do popicia na podwieczorek:
https://www.youtube.com/watch?v=e8Q-LY_x8tM&list=RDWpT7hbVWJDQ&index=3
Stosownie do pory roku….
https://www.youtube.com/watch?v=N-aK6JnyFmk&list=RDWpT7hbVWJDQ&index=4
…oraz to, jedna z najlepszych gitar świata:
https://www.youtube.com/watch?v=QATICdf7b-0
…i na koniec:
https://www.youtube.com/watch?v=uVmSqcW-zcA
https://www.youtube.com/watch?v=6rAJWFICkQc
Dzień dobry,
Danuśka, nie sądzę, żeby kupić Lillet trzeba było jechać aż w rejony Bordeaux, przecież ja jestem znacznie dalej 🙂 Ale, tak czy inaczej, spróbujcie, ciekawy jestem waszej opinii.
Jolinku – znalazłem, że w Polsce można kupić, 56 złotych za butelkę. Nie jest to cena astronomiczna.
Asiu – teraz moje myśli i wspomnienia biegają Tuwimem, po prostu zawieja wspomnień, ach… „młodym być”. Ale i tak się cieszę (ja potrafię się cieszyć byle czym), że wiek (czyt. skleroza) nie zabrały mi tych najróżniejszych wspomnień….. i niczego nie żałuję! I wciąż nie wiem gdzie jestem….może wy wiecie? Cudne!
dzień dobry … ☕
hej Zgago … najlepszego dla Ciebie i rodziny … i przytulaski urodzinowe .. 🙂
Danuśka w takich warunkach towarzyskich też bym tam siedziała prawie miesiąc … 😉
Nowy faktycznie cena do przeżycia .. a na prezent zamiast kwiatków akurat ..
można sobie zrobić dynię na zapas ….
https://foodandmore.pl/2019/09/ketchup-z-dyni/
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,23105141,spike-lee-nie-wstydze-sie-bohaterow-o-ktorych-opowiadam-i.html
zamiast pierników …
https://ciastaztradycjami.blogspot.com/2019/11/babeczki-piernikowe.html
lecę na obiad imieninowy-urodzinowy …
Dla Zgagi z życzeniami 🙂 – Kazimierz Wierzyński „Etiuda na jesień”
Zaczerwieniło się, pojesienniało
I zadziwiło się i odleciało
I tylko jedna popielata
Jaskółka szuka jeszcze lata
I tylko jedna ciemna róża
Więdnie o cały świat za duża
I tylko jeden słoneczniczy
Zegar pamiątki jeszcze liczy
I tylko oczy, gęste oczy,
Wzrok za szybami, w zapatrzeniu,
Wiatr powłóczyny drzewne troczy,
Na płocie gra jak na grzebieniu
I skrzypią z nim staruchy domy
I wrony lecą niską smugą
A wzrok wciąż milczy, nieruchomy,
Coś wypatruje i coś bada,
Stoi przy oknie długo, długo,
Od września aż do listopada.
Czemu on z liśćmi nie chce śniedzieć,
Za czym on błądzi, co chce wiedzieć?
Że zadumało się, pojesienniało,
Nikogo nie zadziwiło
I odleciało?
https://www.youtube.com/watch?v=H_t1wf1ig9o
Prawdę mówiąc miałem mieszane uczucia widzą palety zniczy i sprzedawców przeliczających z wypiekami na twarzy zarobione pieniądze. Ceny oczywiście były przynajmniej dwukrotnie wyższe niż dzień przed i dzień po święcie.
Nowy – wiem gdzie najczęściej jesteś – tam gdzie ja – bujasz w obłokach 😀
Stara piosenka, przez ostatnie lata nieaktualna, ale teraz chyba, niestety, znowu staje się aktualna https://www.youtube.com/watch?v=H_t1wf1ig9o
Przepraszam to ten link i ta piosenka: https://youtu.be/5m4Z6sKIglE
Dzień dobry,
Tak Asiu – bujanie w obłokach to też moja specjalność! I wcale nie chcę tego zmieniać! Zapominam o kalendarzu, wciąż bujam! I tak już chyba pozostanie, czego sobie bardzo życzę. Nie śpieszę się żeby zejść na ziemie, a tym bardziej żeby zejść …. pod ziemię!
Kiedy czytam Bezdomnego wpisy, wydaje się, że on też ma coś z tego. Chociaż, zdawało by się, jesteśmy bardzo różni.
Przed chwilą skończyłem oglądać film „Queen of Katwe”. Z pewnością w Polsce nieznany. Opowieść o dziewczynie z Ugandy (Katwe to dzielnica Kampali), mistrzyni w szachach. Dla mnie to opowieść o samej Ugandzie, zapomnianym miejscu na Ziemi, ale pierwszym na mojej liście do odwiedzenia. Może mi jeszcze sił, energii i środków wystarczy, żeby tam pojechać. Jak zwykle najbardziej interesują mnie ludzie, chociaż jezioro Wiktorii też nęci. Sam film cztery do pięciu gwiazdek, w mojej ocenie.
Nie chcę zanudzać Afryką, bardzo mi bliską ale dla wielu odległą, prawie jak księżyc.
Ach, bym zapomniał o najciekawszym – na obiad mam „sweet and spicy meatballs” z mojej pracy. Bardzo dobre z makaronem z polskiego sklepu. 🙂
Dobranoc 🙂
Trochę historii.
http://ak5.pl/vr7.html
dzień dobry … ☕
wczorajszy obiad był przepyszny .. same polskie potrawy .. tatar, smalec własnej roboty, grzyby marynowane z tegorocznych zbiorów .. flaki lub ogórkowa do wyboru .. pieczona gęś z jabłkami .. kopytka zwykłe lub szpinakowe podsmażane + dodatki … deser to szarlotka … wszystko domowej roboty .. palce lizać .. objadłam się jak bąk …
Zgago kochana,
Spóźnione uściski urodzinowe!
Na swoje usprawiedliwienie dodam, że spędzamy długi weekend w małym raju na Dolnym Śląsku. Sprawozdanie i zdjęcia wkrótce.
Kanał Ignacego znam, jego umiejętności i pracowitość podziwiam.
jeszcze dodam, że wczoraj do tatara był chleb roboty gospodyni czyli mojej córki … dostałam chleb i tatara na wynos ..
nazwa dania intryguje .. a to proste chłopskie jedzenie ..
http://www.mirabelkowy.pl/2019/11/zapiekany-kurczak-bij-i-wiej.html
Z Sanlúcar startował do opłyniecia planety Magellan, przed nim Krzysiek Kolumb w trzecią podróż do Ameryki. Jutro z tego samego miejsca, po raz drugi wyrusza na archipelag kanaryjski – – > bezdomny 🙄
Miasto jest bardzo urokliwe. Dużo jest jeszcze zabudowy z czasów maurów. Stoją prześliczne ville w stylu kolonjalnym. Długie wąskie uliczki łączą ze sobą parę placów. Na nich wśród palm oraz fontann spora ilość ciekawych cafejek i barów. W jednym z nich siedzi i podziwia miłą atmosferę popijając tutejszy wyrób (Sherry) piszący te słowa. Przez trzy tygodnie podróży przejechałem moim e-bickem ponad dziewięćset kilometrów.
jest nowy wpis ..