Święta w słońcu
Od dość dawna mamy piękną pogodę, zwłaszcza jeśli patrzymy przez okno, bo chłodne wiaterki dają nam się we znaki. Czy dziwicie się, że mnie pociągnęło nad morze, do Gdańska-Oliwy wabiącego słońcem i błękitnym niebem. No i okazało się, że kompletnie niepotrzebnie wyjeżdża się nad włoskie morze: wspaniała plaża, urocze, dobrze utrzymane bulwary nad morzem ciągnące się przez Gdańsk, co najmniej do Sopotu. Letnia pogoda też od kilku sezonów nie zawodzi. A na bulwarach dziesiątki knajp i knajpeczek w różnym stylu, cenie i smaku. Ale raczej dobre. Niektóre zaś, jak „Na przystani” doskonałe i oblegane w porze lunchu i kolacji jak w czasach słusznie minionych. I nie bez powodu. W ogóle wydaje mi się, że te wybrzeżowe restauracje nie mają żadnego zadęcia i w tym podobne są do włoskich, a jedzenie w nich nie jest uderzająco drogie. Takie sobie, średnie ceny, akceptowalne, zważywszy jakość, miejsce i położenie geograficzne. Wprawdzie psy nie mają wstępu do restauracji, a byłam z psią koleżanką, ale nie mam pretensji: na słonecznym „zewnętrzu” knajpek było nam doskonale, a dla Kulki może nawet bardziej interesująco.
Świąteczne zakupy obserwowane w marketach w tym roku wydały mi się jeszcze bardziej obfite niż w poprzednich latach, nic więc dziwnego, że pokazywane w TV lodówki w jadłodzielniach pękają w szwach. Tuż po świętach w pomieszczeniu śmietnikowym warszawskiej kamienicy dostrzegłam wory(!) suchego chleba. A co jeszcze trafiło do pojemników, wolę nie myśleć. Mam niezbyt skrzętnych i oszczędnych sąsiadów….
Świąteczne dni spędzone w naszym wiejskim domu pozwoliły cieszyć się zarówno tym, co wyrasta z zeszłorocznych korzeni (szczypiorek, czosnek, szałwia, specyficzne sałatkowe listki, rozmaryn) jak nowo sadzonymi. W tym roku znów będziemy mieli wiele warzyw wyrastających na nieskażonych chemią grządkach. Znów będziemy niezbyt energicznie przeganiali ptaki i wiewiórki z truskawkowego poletka lub z krzewów borówki amerykańskiej. Wydają one szczodrze owoce, ale zjadają je ze smakiem raczej nieproszeni goście niż my. Miejmy nadzieję, że deszcze będą padały w środku tygodnia (wiadomo, nie w weekend) i to na tyle obfite, że nie trzeba będzie wiele podlewać.
W każdym razie miło, że wiosna!
Komentarze
Wiosną jest chyba rzeczywiście porą roku, którą wszyscy cieszymy się najbardziej, chociaż polska, złota jesień ma też swoich zwolenników.
Posialam właśnie zieloną pietruszkę i koperek, by mieć te zwyczajne i świetne zioła zawsze pod ręką.
krystyna czasami opisuje nam kafejki i kawiarenki z Wybrzeża … bywa jak wszędzie .. są miłe miejsca i miejsca mało przyjazne …
ja na szczęście nie robiłam zakupów na Święta i mało mi zostało zapasów .. zwykle mrożę lub wekuję co mi pozostanie .. ostatnio nie wyrzucam jedzenia … wszystko pod kontrolą … 😉
sie upominali i nie piszo …
ja zajęta jestem bo czyszczę lodówkę i się upiększam … zrobiłam leczo do zamrażarki i królują od 3 dni omlety z czego się da ..
dobry uczynek czyni cuda …
http://warszawa.naszemiasto.pl/artykul/zbiorka-ksiazek-warszawa-oddaj-niepotrzebne-ksiazki-dla,5095451,artgal,t,id,tm.html
Ja aktualnie kombinuje jak mam dolecic do Gdanska . Mam w planach podroz do Wroclawia, ale wczesniej chce zobaczyc Gdansk. Nie wiem jeszcze dokladnie kiedy ale pewnie po wakacjach bo tam bedzie tlok.
Na kolacje mam szparagi na zimno z sosem vinaigrette. Do sosu dodalam drobno pokrojone jajko i natke z pietruszki.
Juz kilka razy oproznialam moje polki z ksiazkami. Daje je roznym organizacjom a czasami wkladam do ustawionej dziupli na ksiazki i kazdy moze sobie je wziac.
warto zrobić plany na wycieczkę do Lublina …
https://opycha.pl/gdzie-warto-zabladzic-w-lublinie/
a zwłaszcza pod koniec lipca …
https://sztukmistrze.eu/
A tutaj zimno i przez cały dzień padał deszcz.
Jak Jolinek, robię porządki w lodowce.
Trudno mi sie rozstawać z książkami. Rozdaje te, do których juz nie wrócę, tak mi sie przynajmniej wydaje. Na dworcu kolejowym mamy miejsce na książki, to sympatyczny zwyczaj.
Marzy mi sie wyjazd nad Bałtyk, tak dawno juz tam nie byłam.
U mnie za to ciepło, aż za bardzo jak na wsponaczki ktore przyszlo mi tu uprawiac. Dziś rzyrządzalam na kolację dzikie szparagi, ktorych będąc wiosna w Chorwacji nalezy koniecznie spróbować. W towarzystwie zeszklonej cebuli, sezamu, miodu, tymianku i sosu sojowego, podane były na upieczonym ciescie nalesnikowym. Nie znalam tego sposobu, ciasto piekąc się urosło malowniczo tworząc coś na kształt formy, którą wypelnilam szparagowo/cebulowym farszem. Dodalam trochę fety dla smaku i wyszlo pyszne danie. Same szparagi byly gorzkawe, więc miód był niezbedny 🙂
Gdyby ktoś nabral ochoty na taki sposób podania dzikich (i nie tylko) szparagow, to dokladniej tu: http://www.ekomentalnie.com/index.php/2016/04/13/pascade-z-dzikimi-szparagami/
Salso, bardzo mi sie podoba ten sposób podania szparagów. Miłego pobytu 🙂
No proszę, jak za dotknięciem cudownej różdżki! Dzieki Salso 🙂
A w Białogrodzie w roku 1912 (jak donosi Kuryer Lwowski) życie wre w restauracjach i kawiarniach:
„Białogród.
(…) Pora popołudniowa od 3 do 5 należy do dam, które załatwiwszy codzienne sprawy domowe, podążają na przechadzkę lub za sprawunkami. O tym czasie na ulicach widać prawie same kobiety. Mężowie, bracia i znajomi przyłączają się do nich dopiero po g. 6. Wtedy Terazje, a szczególnie ul. ks. Michała, zapełniają się publicznością i wyglądają zupełnie po europejsku. Wszystko co uboższe i skromniejsze, ginie jakoś na bocznych ulicach, na „corso” zaś wypływa tylko tłum elegancki, wesoły, dowcipny, ożywiony. Jest tu co widzieć o tej porze. Nie wiem, czy jest jeszcze miasto w Europie, gdzie byłoby tyle i tak nadobnych kobiet, jak w Białogodzie. Każda prawie bez wyjątku przystojna, co trzecia – ładna, co piąta – piękność bez zarzutu ( 😀 ).
Serbowie jednak, zamiast napawać oczy widokiem wesołych i ślicznych twarzy kobiecych, podążają przed 7 gremialnie do kawiarni na piwo. Byli tu już zresztą i przed obiadem, gdyż w Serbii wbrew prawom boskim i ludzkim pije się piwo przed samym obiadem i przed kolacją, przy obiedzie zaś i przy kolacji pije się wino, które tu jest i dobre i tanie. Między 6 a 8 kawiarnie grają w życiu Białogrodu rolę dominującą. Lokale te zwane tu z kiepska po turecku „kafany” są osobliwością Białogrodu i w ogóle Serbii. jest ich w samym Białogrodzie przeszło tysiąc, różnych rang i stopnia czystości. Ponieważ Białogród posiada, według ostatniego spisu ludności, sporządzonego przed rokiem, okrągło 100.000 mieszkańców odliczając przeto kobiety i dzieci, otrzymamy, że jedna taka kawiarnia przypada na 20 – 30 dorosłych mężczyzn. A przecież wszystkie prosperują i robią niezłe interesy.
Oprócz dwóch czy trzech kawiarni urządzonych na sposób zupełnie europejski i kilku o zakroju serbskim, ale w najlepszym stylu, wszystkie inne są podobne do siebie, jak dwie krople wody.
Dostać tu można piwa, wina, wódki, nieco prymitywnych przekąsek, między 12 a 2 obiad, zaś między 7 a 9 kolację. Ale głównie i przede wszystkiem pije się tu czarną kawę o każdej porze dnia i nocy.
Każdy prawowity Serb wypija kawy, przyrządzonej na sposób turecki, od 6 do 10 filiżanek dziennie.
Każda taka kafana ma swoje godło, wkraczająca nader często w dziedzinę humorystyki. W mieście Ciuprji widzieć można małą knajpinę, w jakiejś zapadłej w ziemię lepiance z niziutkiemi oknami i drzwiami. Nosi ona zadziwiające godło: „Pod żyrafą, zwierzęciem pozaeuropejskiem”. Na jednej z trzeciorzędnych ulic stolicy mieści się niepoczesna kawiarenka „Pod trzema niewinnemi dziewczętami”, odwiedzana jakby na urągowisko , przez damy z lekkomyślnym światopoglądem.”
Nowy2
25 kwietnia o godz. 0:36
„No właśnie” dotyczy obu sytuacji.
Misiu za mało, Alicja za dużo.
Magdaleno, żadna odwaga. Stwierdzenie faktu. A że obtupią? Nie pierwszy raz i nie ostatni.
Kurjer Stanisławowski 1908 r. (pisownia oryginalna)
„Kronika.
„Hanako”, głośna tragiczka japońska wystąpi wraz ze swoją trupą na naszej scenie, we czwartek dnia 21. b. m. Krytyka zagraniczna przyznaje jednozgodnie , że jest to artystka niepoślednia, rywalka „Sady Yacco” a nawet niektórzy stawiają ją wyżej od Sady. Obecnie występuje Hanako w narodowym teatrze w Peszcie i wzbudza podziw niekłamany. Hanako zdobyła sobie sławę, rolą w dramacie pod tytułem „Otake”, gdzie w scenie konania jest wprost niedoścignioną. Bilety wcześniej nabyć można w księgarni p. Weidenfelda i Brata.
Otwarcie ogródka. Zeszłej niedzieli odbyło się otwarcie ogródka t. z. „Warszawy” w Pasiecznej, przy koncercie pełnej orkiestry Harmonii kolejowej. W czasie najlepszej zabawy, kiedy w ogródku znajdowało się mnóstwo gości z lepszych sfer, kilku znanych dobrze policji awanturników, bez wiadomego na razie powodu wszczęło bójkę z siedzącymi w ogródku żołnierzami 20 p. obrony krajowej. Najgorzej na tej bójce wyszedł właściciel ogródka, któremu rozbito znaczną ilość szklanek, tudzież połamano krzesła i stoły. Oprócz tego przestraszona publiczność uciekając w popłochu zapomniała zapłacić za wypite trunki. obecnie nie ma już obawy powtórzenia podobnej bójki, gdyż wszyscy awanturnicy w liczbie ośmiu znajdują się za kratkami i posiedzą tam z pewnością po kilka tygodni.
Kto więc z publiczności chce spędzić swobodnie kilka godzin na świeżem powietrzu, wypić dobrego i taniego piwa, tudzież posłuchać koncertu Harmonii niechaj spieszy do „Warszawy”. Dla uspokojenia Publiczności podajemy, że firma Sedelmajer i s-ka jako właściciel browaru i ogródka w Pasiecznej, poczyniła u władz kompetentnych odpowiednie kroki celem przeszkodzenia powtórzeniu się podobnych awantur w przyszłości.”
Dzien dobry,
Koleiny dzien w Kraju, czas pedzi jak rakieta.
Kiedys podrozowalo sie wysylajac widokowki do krewnych I znajomych. Wczoraj znalazlem szczegolna widokowke – kulinarna. Na Starym Miescie, przy ulicy Piwnej miesci sie stosunkowo nowa restauracja – nazwali sie bardzo trafnie – WIDOKOWKA. Mozna tam przede wszystkim dobrze zjesc, dlatego po wczorajszej wizycie poszedlem tam dzisiaj znowu. Wczoraj jadlem wolowe zrazy zawijane – pycha, a dzisiaj karkowke z ziemniakami I czerwona kapusta. Tez swietne.
Trzeba tez slowko o obsludze – nie wiem gdzie wlasciciel restauracji ich znalazl, ale jest taka jak tamtejsze potrawy. Ilekolwiek by nie zarabiali, to itak za malo.
Bardzo polecam!!!
dzień dobry … ☕
Asiu … 🙂
Salso oglądałam tylko w tv te dzikie szparagi ..
ciepło … ale dziś spodziewane są burze z silniejszymi i miejscowymi opadami deszczu … a od soboty załamanie pogody, burze i deszcz, który będzie padał do wtorku … deszcz się przyda bo susza ..
a gdzie to ewa i W bywają? … nowy skok w bok? …
a blog pewnie taki ślamazarny bo Irek kawy nie podaje … 😉
Właśnie podaję.
Dzień dobry 🙂
kawa
… a do Lublina zawsze warto zabłądzić. Zapraszam 🙂
Nowy zachwala Widokowkę na Piwnej, a ja wspominam urokliwą kawiarnię Gwiazdeczka, pozniej był tam klub jazzowy, nie wiem czy jeszcze otwarty. Przy Piwnej także jest Kościół sw. Marcina, wart zajrzenia, zwlaszcza jeśli nie lubi się kapiących złotem wnetrz.
Poczytałam i widzę, że adres Gwiazdeczki i Widokowki przy Piwnej, ten sam 🙂
Salso,
ciekawa jestem, czy dzikie szparagi były ze sklepu czy też znalezione na łące, tak jak w podanym linku. Zdziwiłam się, że ten naleśnik, czyli baza do szparagów tak ładnie wyrósł, a w przepisie nie ma proszku do pieczenia czy też sody.
Danuśka,
czy japońskie kwitnące wiśnie pachną ? Wczoraj w Gdyni na skwerku zauważyłam piękne różowo kwitnące drzewka. Kwiaty były niezbyt duże, ale obfite. Nie takie jak u zwykłych wiśni. Powąchałam, ale w ogóle nie pachniały.
Irku … 🙂
robiliście już taką nalewkę? … ja nie słyszałam o niej …
https://twojenalewki.blogspot.com/2019/04/listkowka-brzoskwiniowa.html
Krystyno, szparagi zakupione na targu, gdzie stoją w slojach z wodą jak kwiaty. Obfitość roslin i owoców bardzo malownicza, przyjemnie pospacerowac wśród straganów ciesząc oczy kolorami. Te szparagi są wiotkie i takie też mają lodyzki, więc odcinalam tylko kawalek, reszta do zjedzenia. Pojawiają się wczesną wiosną i teraz wlasciwie ostatni moment na sprobowanie.
…a ten sposób na nalesnik i mnie zadziwil, smieszny proces wyrastania pofalowanej formy, po upieczeniu brzegi przyrumienione miło chrupiące. Z tej ilosci ciasta wyszly solidne porcje dla kilku osób, z dokladką 🙂
Krystyno, zapach tych wiśni jest bardzo delikatny, słabo wyczuwalny.
Jolinku, listkówki brzoskwiniowej nie robiłem, tylko z czarnej porzeczki.
Oj, rzeczywiście słabo, bo ja z moim chronicznym katarem w ogóle tego zapachu nie czułam:-(
Na targu w Wyszkowie już pierwszy rabarbar, ale tylko na jednym stoisku.
Królują kwiaty na rabaty i na balkony, my też kupiliśmy. Oprócz kwiatów bylo wiele odmian sadzonek pomidorów oraz różnych warzyw. Gdybyście chcieli kupić sadzonki selera to nic tylko wybierać!
Salso-zatem wiosna w Zagrzebiu to nieustające przyjemności 🙂
Mam przed oczami w jednym z tygodników reklame kremu do ciała, ktory ma zawierać ten delikatny zapach kwiatów wiśni ozdobnej Sakura. A na zdjęciu uchwycony moment, kiedy te kwiaty unoszą sie w powietrzu a my kontemplujemy ten moment, co japońska tradycja określa jako Hanami.
Od rana swieci słońce. Miłego dnia 🙂
Alino, pod koniec naszego pobytu wiśnie zaczęły przekwitać i rzeczywiście wiatr unosił płatki, wyglądało to na padający śnieg. Ładny widok.
Te drzewka o różowych kwiatach, o których pisałam, to chyba jakaś parkowa odmiana migdałka. W ogródkach widuję niewielkie krzaczki, a te były okazałe.
Zapowiadanych opadów jakoś nie widać, a gleba jest bardzo wysuszona. W lasach podobnie.
Moja wiśnia jeszcze nie kwitnie, ale ma bardzo dużo pąków, podobnie jak porzeczki i agrest. Może będzie taki urodzaj jak w ubiegłym roku. Oby.
My tu o pąkach i kwitnącym kwieciu, a z Owernii donoszą o śniegu, który tego ranka przykrył całą okolicę.
Donald Tusk – „Serdecznie zapraszam na spotkanie 3 Maja o 14 na Uniwersytecie Warszawskim. Co prawda, w Auditorium Maximum nie ma już miejsc, ale na dziedzińcu będzie telebim, a ja będę do Waszej dyspozycji także po wykładzie. To jest Dzień Konstytucji. Nasze święto.” … 🙂
Donald, jak to chłopaki z Gdańska potrafią skakać. Jeden przeskoczył raz przez płot, Donald raz sam siebie 🙄 i też już więcej nie ma do zaoferowanie 🙁
Dobrego weekendu znad słonecznej atlantyckiej promenady w Tarajalejo
Alicjo, nie przejmuj się Krycha, co dziennie coś publikuje dardzo doniosłego. Widocznie potrzebne jest toto do samotrawienia wieczornego 🙂
Jolinku, Posłusznie melduję, że Ewa i W. są zapracowani po uszy. Skoki w bok są w planach, nawet bliższych, niż dalszych.
Dziewczyny, zazdraszczam japońskich wojaży, dziękuję za opowieści i zdjęcia. Może kiedyś skusimy się i na Azję. W tym roku, szykują nam się bliskie rodzinne wakacje.
Salso – czekam na relację z Zagrzebia.
bezdomny,
właśnie się przejmowałam, że Krysze i Magdalenie zajmuję miejsce na blogu, może jest limitowane, ale okazuje się, że nie 😯
Każdy może pisać, ile mu się podoba, oraz co jemu/jej się podoba. Oraz czytać, ile się podoba i co się podoba, albo nie czytać – proste, jak budowa cepa. Niemniej jednak bardzo cicha cenzura austriacko-jakaś-tam czuwa! Bądźmy czujni. Chciałam zauważyć nieśmiało, że to ja zauważyłam i brudnawym paluchem wskazałam na moją wklęsłą pierś, że „bywam za dużo”… 🙄 a cenzorki tylko to podchwyciły.
Jak chcemy, żeby blog się kręcił, to kręćmy nim = rozmawiajmy!
Toteż przestaję się przejmować Krychą i Magdaleną, tym bardziej, że pogoda u nas odwrotnie do tej w Tarajalejo i być może, że nas trochę zaleje piwnicznie i ogrodowo.
Wczoraj odwiedziły nas dwie Japonki – matka z „córko”, jak by to Cichal powiedział. Żadna z nich nie mówi po japońsku. Matka – typowa Japonka z wyglądu, malutka (zapomniałam się pochwalić moim kimono!), w Japonii się tylko zdążyła urodzić, a rodzice nie dbali o utrwalenie języka. Córka natomiast – piękna Japonka z twarzy, a z postury wysokonoga modelka, taka 180cm minimum, szczuplutka bardzo. Pani dr.paleontolog, doktorat z Berlina. Obie robią na drutach, a ponieważ Jerzor ciągle kłapie o „mistrzyni świata w drutowaniu”, to zainteresowały się, co to za mistrzyni. Mistrzyni pokazała im parę niesprzedanych dzieł oraz zaprezentowała rączki, z których prawa już ze 3 lata temu zoperowana, lewa będzie operowana 31 maja. W związku z tym wizyta w Polsce może się albo przyspieszyć (wątpliwe), albo opóźnić, a planowaliśmy na maj/czerwiec, przełom.
Panie Japonki nie są zainteresowane Japonią, chociaż ze szczerego zachwytu opowiadaliśmy, a i nie zapomniałam się pochwalić, że moje dwie dobre znajome właśnie wróciły z trzytygodniowej podróży i bardzo były zadowolone. Nie ruszył ten temat – i wyczułam, że nie ma co poruszać.
Leje, wieje, zimno!
Nowy,
jak znajdziesz czas, to pomachaj od nas „Zapieckowi” na Nowym Świecie, lepszych pierogów nigdzie nie podają 🙂
ewa bez pracy nie ma … skoków w bok … 😉
no to ja się zamelduję za 2 tygodnie … jadę na kuracje do Chorwacji .. będą też moje własne skoki w bok …
macie jeszcze czas namówić chociaż jedną osobę by poszła w maju na wybory .. frekwencja będzie bardzo ważna .. a walka idzie o Wolną Polskę .. dzieci i wnuki Wam tego nie wybaczą jak zmarnujemy szansę by być w Europie ..
pomachanko … 🙂
bezdomny, uprzejmie informuję, że na blogu od momentu jego powstania pisałam może z 10 razy. Gdzie są te moje codzienne doniosłości, konieczne do samotrawienia wieczornego? Na pewno ktoś się podszywa, ani chybi troll…
Coś dla Łasuchów? 😉
http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/1,107881,24693667,dlonie-w-rozowych-plamach-i-zero-glodu-pamietnik-z-wczasow.html#s=BoxOpMT
Ja szanuję demokrację i mam gdzieś to, co powiedzą o dzisiejszych czasach wnuki.
Nigdy tak nie było by dwa pokolenia do przodu rozumiały to, co toczyło się w życiu jak jeszcze sami srali w pieluchy.
Demokracja nie polega na namawianiu lecz na akceptacji woli wyborczej.
Tu jest pięknie, nie tylko do barów nie mają czworonogi wstępu, ale i po promenadzie też mają zabronione chodzenie. I to jest piękne, dosyć stania i szczania piesków tam gdzie ludź może chodzić dla przyjemności.
Wolnego od oparów twardych i miękkich pieskich ekstrementow spacerów nie tylko po nadozeanicznych promenadach życzą bezdomni.
Ojej, Krycha aluzju nie poniala 🙁
….
Masz szansę nadrobić zaległości pisząc do rzeczy
Nawet częściej 🙄
Krycha
26 kwietnia o godz. 21:39 584131
mam dzisiaj dobry humor…o ile sobie przypominam, nie wpisałaś się na blogu aż tyle (10) razy, ale zawsze obiektem Twoich – nie waham się użyć tego słowa – nienawistnych wpisów byłam ja. Udowodnij mi, proszę, że jest inaczej, a Cię przeproszę i jeszcze kwiaty wyślę, jak podasz adres. Poza tym nie pojmuję, co złego Tobie i Magdalenie zrobiłam. Wskazać paluszkiem proszę, a się ukorzę, przeproszę i tak dalej (podtrzymuję wysłanie kwiatów w ramach przeprosin za to, co złego…itd.)
🙂 https://www.youtube.com/watch?v=_-sfoqUa0vs
Jolinku – życzę wspaniałej i bezpiecznej podróży! Czy w programie masz Zagrzeb? Może spotkasz Salsę gdzieś na targu 🙂
A propos artykułu, do którego sznureczek podałam wyżej-wyżej…
zakwas buraczany został tam podany w złym świetle. Jest znakomity w smaku, zdrowy i nie należy dorabiać do niego żadnej durnowatej „oczyszczających organizm i duszę” teorii. Podobnie jak kiszona kapusta czy ogórki. Są dobre – bo są dobre. I dobrze robią tym, którzy lubią kiszonki.
Alicjo weź na luzik. Byłabyś tutaj z nami, zmieniliśmy by bar. Jest ich tutaj więcej niż rogów ulicznych. Ale damy radę z przyjacielem
Wieczór jest ciepły, a bzy za oknem pachną jak szalone. Syn sąsiadów, z domu obok, stoi na balkonie i wpatruje się w dal…
Jak u Juliana Tuwima 🙂
NA BALKONIE
Stoję na balkonie,
Załamałem dłonie
I w kwietniowem niebie
Szary wzrok mój tonie.
Bzy mi zapachniały,
Żale mnie owiały,
Twarz mi ojedwabia
Wiew znieruchomiały.
Zmierzch się wiewem żali,
Żeśmy się rozstali,
Przymkniętemi oczy
Widzę ciebie w dali:
Stoisz na balkonie,
Załamałaś dłonie
I w kwietniowem niebie
Modry wzrok twój tonie.
Z tomiku Siódma jesień (1927)
Bzy nadal pachną 🙂 więc jeszcze jeden Tuwim
INTYMNY WIERSZ
Warto, warto żyć,
Wtedy pachniałaś bzami,
Dziś znowu kupiłem flakonik,
Roztarłem kroplę na dłoni
I przeszłość wieje nad nami
Bzami.
Warto, warto żyć.
Mgławo jest za oknami,
Zaraz listonosz zadzwoni,
Ustami przypadam do dłoni,
Całuje cień twojej woni…
Przyjdziesz – będziemy sami,
Jedyni i zakochani,
Chłonąc z czułością perfumy
W miłym uśmiechu intymnej zadumy:
„To my? Ja – i ty?”
Wiesz? Wzdycham… I przez łzy
Powtarzam: warto, warto żyć…
Z tomiku Siódma jesień
„Poczucie solidnego najedzenia się stało się odległym wspomnieniem.”
I to jest właśnie problem – nie należy się nigdy „solidnie najadać” – ani najadać w ogóle. Wystarczy zjeść tyle, aby nie czuć głodu.
Od dawna to powtarzam – żadne odkrycie Ameryki, jednak Nobel by mi się przydał 😉 Tylko nie wiem, w jakiej kategorii 🙁
In Hell I’ll Be In Good Company 😉
https://www.youtube.com/watch?v=B9FzVhw8_bY
https://www.youtube.com/watch?v=t6QV4ldo4lI
https://www.youtube.com/watch?v=wT_Z-D31vbU
https://www.youtube.com/watch?v=En8BRs7NI9I
Lepsze (moim zdaniem) od Tuwima 😉
Na dobranoc: https://www.youtube.com/watch?v=vgX2EAdvFyw
https://www.youtube.com/watch?v=EEk8Zd0po_o
https://www.youtube.com/watch?v=EtLVXBqfqBY
Asia,
Jeśli jeszcze nie śpisz. Cytuje z pamieci
Heaven is for climate. Hell for company.
Mark Twain
🙂
To jest oczywiscie wybor miejsca po naszej śmierci.
O, nie tylko twoim Alicjo
pomimo że
stoję właśnie,
przed mobilkiem,
patrzę w księżyc,
I nie tylko
….
Koniec barowania na dziś, jeszcze przed dwunastą, ale jutro też jest piękny dzień, który można wykorzystać od samego rana
Orco – 🙂 Miałam iść spać, ale te bzy tak pachną… 😉
Bezdomny w romantycznym nastroju… stoi przed mobilkiem zamiast w oknie…
Jak to bywa wiosną https://www.youtube.com/watch?v=jPhvf8pAMJM
Asia,
🙂
Asiu, co za wspaniały poranek dzieki Tobie, bo i Tuwim i muzyczne perły. Odkryłam The dead south, dzieki!
Asiu-Tuwim piękny, dzięki:-)
U nas bzy jeszcze w blokach startowych.
Jolinku-udanej chorwackiej kuracji!
Właśnie wysłuchałam interesującego wywiadu że znaną śpiewaczka Małgorzatą Walewska. Ciekawostka-w dniu premiery operowe gwiazdy potrafią schudnąć dwa kilogramy z powodu stresu oraz emocji. Po spektaklu nadrabiają szybko te niedobory 🙂
Złota myśl na wiosnę:
Jeśli nie uda Ci się schudnąć wiosną, aż do wyjazdu na letni urlop nad morze, to zmień plany i jedź w góry!
Ahoj!
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,24693889,jachtostop-to-nie-wakacje-ale-jesli-jestes-gotow-odpracowac.html
Jesli ktoś chciałby zajrzeć do Zagrzebia, to zapraszam. Niestety podpisow brak, jeszcze tego nie umiem https://photos.app.goo.gl/mgokLPqYgSH1F9pd8
Salso,
Albo dodajesz komentarz, klikając na ikonkę „dymka” albo klikasz na literkę „i” w kółeczku (informacje na górze strony) i tam dodajesz opis.
Zagrzeb wydaje się ładnie zielony z urokiem południowoeuropejskich miast. Basiu, gdyś chciała dodać opis to kliknij na górze zdjęcia ikonkę „i”w kołeczku , po prawej stronie powinna pojawić się kolumna gdzie na górze jest linijka ‚Dodaj komentarz’
Ewa, szybsza 🙂
Dziękuję, będę próbować. Nie jest latwo, bo dzialam przez tel. I tak jestem z siebie dumna 🙂 pogoda się zmieniła, chlodniej i burza gdzieś krąży… A Jolonek rzeczywiście bedzie podróżować przez Zagrzeb? Czy już wyruszyła?
Jolinek oczywiscie, przepraszam!
Salso, z przyjemnością bym popatrzał na inne obrazki. Niestety mój internet no to nie pozwala 🙁
Nadrobię tą przyjemność kiedy będę w Berlinie.
Póki co, mogę zadowolić się jedynie moją pustynią. Jałowy krajobraz, stepopodobny. Gdzieniegdzie resztka zieleni pokryta grubą warstwą kurzu. Wokół brudnobrązowo. Za nami w oddali gołe pagórki. Bez badyli. Nad nami i przed nami głęboki błękit. Można by pomyśleć że planeta dyskiem jest. Spokój uspokaja.
Pozdrawiam
Bezdomny, pustynia ma też swoje uroki, ale glębokim błękitem mnie wzruszyleś 🙂
O tak 🙂 Salso, wiem o tym 🙂 dlatego wybieram takie odosobnione miejsca na postoję dzienne i nocne. Już nie mogę się doczekać sundowner. Jeszcze wprawdzie godzina pięćdziesiąt do zetknięcia się obu planet, ale widać że zapowiada się wyjątkowy spektakl. Stoimy na zachodniej stronie tej cudownej wysepki 🙂
U nas nic nie widać, popadał śnieg i dopytuję się niebios, za którym rogiem jest ta wiosna?! 👿
Dzien dobry,
Dzisiaj bardzo marzylem o naszej Rzepie. Tak, tak – to prawda. Bylem w Lodzi I przechadzajac sie Piotrowska w jedna I druga strone marzylem, zeby spotkac Rzepa i wypic z nia kawe, pogadac. Z waszych wczesniejszych relacji pamietam, ze to jest kopalnia wiedzy o nieznanej mi Lodzi.Niestety nie ziscilo sie.
W Lodzi ostatni I jedyny raz bylem ponad 40 lat temu. Pojechalem dzisiaj kompletnie nieprzygotowany, wiec kroki skierowalem oczywiscie na Piotrkowska. Wiele kamienc slicznie odrestaurowanych, piekne!
Lodz odebralem jak zadne chyba inne miasto, ktore widzialem. Chodzac wolno po deptaku Piotrkowskiej nawet na moment nie umialem odciac sie od hisorii, tej przedwojennej, chociaz oczywiscie znam ja jedynie z ksiazek I opowiadan. Caly czas widzialem na tej Piotrkowskiej wielokulturowy tlum, Zydow, Polakow. Uwazam, ze ten duch jest tam wciaz obecny. Na szczescie! Ja to czulem jak nigdzie indziej na swiecie.
Pamietam opowiadania mojej Mamy, ktora czesto tam jezdzila zamawiac materialy do sklepu blawatnego w ktorym pracowala. Opowiadala to tak barwnie, ze ja te obrazy mam do dzisiaj w pamieci!
Na jednej z bocznych uliczek zobaczylem wielki napis „Anatewka”. Od razu wiedzialem gdzie bede jadl obiad. Byl bardzo dobry. Milym akcentem wszystko sie zaczelo – gdy usiadlem przy stoliku podszedl kelner, bez pytania nalal spory kieliszek swietnej sliwowicy, powiedzial „Na zdrowie” I odszedl. Stara zydowska szkola prowadzenia interesow dzisiaj tez tu I owdzie sie ukazuje. To bylo super mile.
Sumujac – jesli ktos bedzie przejazdem w Lodzi, na Piotrkowskiej, Zamknie na chwile oczy – to ujrzy zupelnie inne miasto, takie jakie bylo, a jesli jeszcze wslucha sie dobrze, to uslyszy polski zmieszany z jidisz. Ja to dzisiaj slyszalem.
Dobranoc 🙂
A bo trzeba było zaanonsować na blogu, że się do Łodzi wybierasz! A nuż Dorota by to przeczytała i się odezwała? Przecież myśmy się w ten sposób spotkali (Dorota jeszcze wtedy nie była rzepem blogowym, tylko podczytywała!), że napisałam na blogu – jesteśmy w Łodzi, leje, wszystko brzydkie…no i wtedy Dorota się odezwała, umówiliśmy się na dwunastą w południe i zabrała nas na wycieczkę po Łodzi pokazując, że Łódź trzeba wiedzieć, jak, gdzie i tak dalej oglądać!
Jak na parę godzin – widzieliśmy bardzo dużo. Ano – szkoda…
Alicja – dzieki.
Moze nic straconego, do Lodzi jedzie sie poltorej godziny.
Nie wiadomo czy Rzep jeszcze do nas zaglada, ale powinna.
Pana Wojtka nie mozna nie kochac, zwlaszcza, gdy spiewa tak bardzo kulinarnie, wplatajac w to cos duzo bardziej waznego…
Posluchajcie
https://www.youtube.com/watch?v=a-3qIK2u2dU
…i jeszcze jedno, dla Lasuchow na liscie lektur obowiazkowych!!! Bede przepytywal….:)
https://www.youtube.com/watch?v=gY9o4K9OysM
Dzień dobry 🙂
kawa
Nowy-w Łodzi już od kilku lat odbywa się ciekawa i piękna impreza pt. Festiwal Światła, w tym roku festiwal jest zaplanowany w ostatni weekend września.
My widzieliśmy jego pierwszą, jeszcze dosyć skromną edycję i też przy tej okazji zjedliśmy smaczny obiad w klimatycznej „Anatewce”.
Natomiast wczoraj wieczorem mieliśmy festiwal wędlin własnego wyrobu. Nasz kolega poświęca coraz więcej swojego wolnego czasu na wedzenie wyprodukowanych przez siebie szynek oraz kiełbas. Zrobił też, na cześć zebranych przy wczorajszym stole gosci, kaszankę oraz białą kiełbasę. Wszystko bardzo smaczne, chociaż kaszanka wymagała większej ilości przypraw. To były dopiero pierwsze próby w tej dziedzinie zatem receptura zostanie dopracowana 🙂
Po wczorajszym szaleństwie wędlinowym dzisiaj na śniadanie miód i biały ser, a na obiad pieczony dorsz.
Danusiu, może kolega powinien pójść na przeszkolenie do Twojej córki 🙂
Śniadanie miałam solidniejsze, bo była to jajecznica ze szczypiorem i odrobiną boczku, obiad za to lżejszy bo przewidziana jest zupa botwinkowa.
Małgosiu-nawet mu to wczoraj powiedzieliśmy 🙂
Dzisiaj popołudniu mini zjazd warszawski z Nowym w roli głównej. Niestety nie będzie z nami Jolinka ani Salsy, ale zapowiedzieli się dodatkowi, mili uczestnicy….
Irku, swietna kawa z widokiem…
U mnie kolejna wyprawa „do miasta”, spacer i atrakcje pod kątem dzieci, rodzice wybrali się w piątek do Lublany na weekend z koncertem L.Kravitz. korzystają z chwilowej swobody. Chmury dzisiaj i rzesko dość.
Uczestnikom warszawskiego spotkania życzę smakowitych obrad. Stosowny liścik pocztą mailową wyslalam 🙂
IREK 🙂
Dokładnie tak było wczoraj 🙂 z tą małą różnicą, że jak stary kolonialny zwyczej nakazuje albo raczej dozwala w takich okolicznościach na spożycie jednego do dwóch alkoholowych napojów 🙂
Jeśli są tu tacy, którzy mają ochotę przejechać się wirtualnie jaką wczoraj pokonywalismy, to szczerze polecam z Ajuy do LA Pared. To niewielki odcinek, ale ja, ile razy bym tam nie jechał jestem zawsze tamtymi widokami zachwycony.
Salso, z przyjemnością obejrzałam Twój zdjęciowy reportaż z Zagrzebia. Miłej niedzieli z wnuczkami 🙂
Serdecznie pozdrawiam warszawska ferajnę 🙂
Alino 🙂
Alino-dziękujemy za pozdrowienia 🙂
Mini zjazd amerykańsko-warszawski, który odbył się w klimatach Peerelu, w jednej z kultowych restauracji tamtego okresu http://kameralnafoksal.pl/ zakończył już swoje obrady. Wspominaliśmy słusznie minioną epokę oraz rozmawialiśmy o latach obecnych, które w pewnych dziedzinach niestety zaczynają przypominać dawne czasy.
Do zjazdowej ekipy dołączyła Kocimiętka oraz Jacek, co ucieszyło nas niezmiernie.
Kochani Zjazdowicze, dziękuję za bardzo udany wieczór 🙂
Aha, dzisiaj dowiedziałam się, że mamy w Warszawie muzeum https://mzprl.pl/o-muzeum/ Uznałam, że należy koniecznie wybrać pod ten adres.
Salso-dzięki za fotoreportaż z Zagrzebia!
Dzien dobry,
Bardzo dziekuje Danusce I Malgosi za zorganizowanie i zwolanie dzisiajszego mini-zjazdu. Wybor miejsca znakomity, a amtosfera obrad niepowtarzalna. Bylo naprawde bardzo milo. Posililem sie prawdziwym kapusniakiem i plackami ziemniaczanymi ze smietana. Bardzo pyszne. Bywalczynie dalekiej Japonii przyblizyly nam jeszcze bardziej tamtejsze klimaty. Super, tylko pozazdroscic.
Towarzystwo uswietnila swoja obecnoscia Kuzynka Magda, niestety siedziala ciut za daleko ode mnie, uswietnil tez przemily maz Malgosi, rowniez bywalec swiata, odwiedzil niejeden zakatek. O Jacku wspomniala juz Danuska.
Jeszcze raz bardzo dziekuje za mile chwile.
Dzień dobry 🙂
kawa
Skoro kawę też mamy dzisiaj rodem z PRL’u 🙂 to może do kawy quiz wiedzy na temat absurdów tej epoki? https://www.quizowa.pl/quiz/start/1692054959
Danusko, pobawiłam sie quizem, 25/30, troche wiec pamietam ten okres.
Nowy napisał co jadł w Kameralnej. A reszta biesiadników? 🙂
Alino ja jadłam tatara na przystawkę i polędwiczki wieprzowe w sosie kurkowym z kluskami kładzionymi i trochę szarlotki od męża. Cztery osoby wzięły na deser krem sułtański.
Ten krem sultanski przypominał nam minione czasy 🙂
Alino-ja zamówiłam placki ziemniaczane z tatarem ze śledzia.
Pod nieobecność Jolinka pozwolę sobie zauważyć, że mamy nowy wpis.