O ziemniaku, ciag dalszy
Ciekawe, że w okresie, kiedy nie mieliśmy wyboru pomiędzy wieloma pysznymi potrawami, bo rynek był na poziomie zerowym, o ziemniaku wyrażaliśmy się pogardliwie. Nie ceniliśmy tego warzywa, choć był jednym z niewielu dostępnych. Teraz, kiedy odbiliśmy się od dna, zaczynamy dostrzegać walory kartofelków dla naszej kuchni i podniebienia. Jak miło widzieć w jednym z dużych supermarketów całe stoisko zapełnione woreczkami z rożnymi gatunkami kartofli, opatrzonych dokładnymi opisami, jakie są ich cechy i przeznaczenie. To jeden z tych produktów, który przeżywa radykalne wzloty i upadki. Zaczęliśmy więc znów odkrywać prawdę dawno objawioną, że pospolity ziemniak ma witaminy i szereg innych wartościowych składników, że można zrobić z niego wiele potraw i że ma doskonały smak.
Czy próbowaliście kiedyś pyrek z gzikiem? Ja raczyłam się nimi dawno temu u jednej z poznańskich ciotek. Pyrki były pieczone w ogrodowym ognisku, parujące, posypane leciutko solą, podane z doskonałym twarogiem. To było jedzenie!
A robione od czasu do czasu przez Mamę pyzy, arcykartoflane danie? To było święto łasuchów. Podawane z pieczonym schabem, którego kruchość i soczystość zarazem gwarantowało inne niż obecnie, przycinanie mięsa, na którym pozostawiano bardzo niezdrową a pyszną warstwę tłuszczyku. Przecież wiedziała to sama Ćwierczakiewiczowa, że zarówno zbyt mały, jak pozbawiony owej tłuszczowej otoczki kawałek schabu „jest niesmacznym”. Przygotowywanie pyzowej uczty to było pół dnia pracy: tarcie (na tarce!) i pracowite wyciskanie masy ziemniaczanej, mieszanie jej z ziemniaczanym puree i kształtowanie okrągłych klusek. Gotowane dość długo, miały szary kolor i wyborny smak.
Zapraszali się, lub byli zapraszani na pyzy do mojego rodzinnego domu, liczni znajomi Piotra i moi. A przypomniała mi to nasza spotkana po latach koleżanka ze studiów, dla której, podobnie jak dla mnie było to miłe, ciepłe wspomnienie gościnności, serdeczności i… młodości. No i oczywiście, niezrównanego smaku.
Dziś częściej niż domowe pyzy jadamy kopytka, albo włoskie gnocchi (kupowane gotowe). Przygotowuje się je bardzo podobnie, a różnią się głównie kształtem no i oczywiście dodatkami.
Niech żyją ziemniaki!
Komentarze
Ja nadal namawiam Nowego na kartoflankę, królową zup! Znajdziesz na internecie sporo przepisów, jedne mniej-składnikowe, drugie bardziej, bo właściwie co kucharz, to kartoflanka 😉
Byle w niej parę pływało skwarek, koniecznie!
Skoro ziemniaki to również kartacze, czyli wieeelkiee pyzy z mięsem! Przywieźliśmy oneż z podróży do Ełku, kupiliśmy je tutaj: http://www.pierogarniababcifrani.elk.pl/
Kocham kartacze, a odsmażane z cebulką na patelni to prawdziwy raj dla podniebienia.
Muszę jednak przyznać szczerze i bez ogródek, że Osobisty Wędkarz w żadnym stopniu nie podziela mego entuzjazmu do tego dania.
PS. Jeśli macie macie ochotę to oprócz menu przeczytajcie również zakładkę dotyczącą rodzinnego domu dziecka.
Jolinku-ja kupiłam Alainowi butelkę szlachetnej whisky, co oczywiście nie jest żadnym oryginalnym prezentem, ale wiem, że lubi i docenia.
Dzień dobry,
Zupę ziemniaczaną czasami próbuję gotować, ale zawsze dodam za dużo warzyw i wychodzi warzywno-ziemniaczana. Też dobra, bo zrobiona przeze mnie. Dzisiaj znowu ugotuję, tym razem ściśle według przepisu z „Rodaku czy ci nie żal” naszego Gospodarza. Zobaczymy co wyjdzie w moim wykonaniu.
Pyzy pamiętam też tylko z domu rodzinnego, później już nigdy takich nie jadłem.
Ziemniaki bardzo lubię, na talerzu i nie tylko… To arcydzieło Mistrza to jedno z moich ulubionych… Wszyscy znamy, ale może warto przypomnieć.
https://artsandculture.google.com/asset/the-potato-eaters/7gFcKarE9QeaXw?hl=en
Moja Mama robiła tak, że dla zagęszczenia ziemniaczanki rozgniatała do cna kilka ziemniaków. Była marchew, pietruszka, seler, cebula, ale nie rzucały się w oczy. No i złota zasmażka na boczku, stąd te skwarki.
Tymczasem w ramach rozrywki za godzinę udajemy się do szukania chatki we wskazanym lesie, gdzie ma się zjawić całe towrzystwo emerytalne geologiczne. Impreza miała być w ubiegłym tygodniu, ale na sniegu leżała tak gruba warstwa lodu, że organizatorzy odwołali ze względu na niebezpieczeństwo połamania członków, a w wieku emerytalnym tak szybko to się nie zrasta.
No i bardzo dobrze – dzisiaj swieci słońce, jest -3c, lód podobno się wylodził i jest normalny śnieg. Tyle na zrazie, miłego popołudnia wszystkim po tej stronie Globu, przyjemnego wieczoru po tamtej 🙂
Zwierzątku też dobrej aury.
https://www.youtube.com/watch?v=6pR1cVgk7Is
dzień dobry … ☕
dziś Dzień Kota …. i tylko 30 dni do wiosny …
moje wspomnienie z dzieciństwa to ziemniaki w mundurkach z parnika (dziadki tak przygotowywali ziemniaki na paszę dla inwentarza) + śledzie z beczki + gęsta śmietana (własnoręcznie kręcona w centryfudze) … pycha …
batoniki do kawy …
https://www.marta-gotuje.pl/batoniki-z-siemienia-lnianego/
Takie ziemniaki z parnika byly najlepsze!
O ile lubie ziemniaki gotowane czy pieczone, czy smazone, to nie lubie pyz i klusek z surowych ziemniakow. Smakuja mi klejem do papieru.
Też nie przepadam za knedlami i pyzami…
Dzień kota?! No masz, trzeba będzie Mruśkę czymś uraczyć, co prawda mam dla niej „cukierki”, ale to mam na co dzień garstkę…Tutaj parę fotek z wczorajszego siedzenia w krzakach, do chatki i sławojki należy kilka hektarów lasu oraz niezły staw, ale teraz zamarznięty. Gospodarze dopiero co kupili te tereny, więc to była inauguracja. Sławojka dopiero co postawiona, pięknie pachniała świeżym drewnem. Rita nie wiedziała, że prawdziwa sławojka powinna mieć wycięte serduszko i wycięła księżyc 😉
Bardzo dużo sikorek, ale żadnej nie udało mi się przyłapać.
https://photos.app.goo.gl/qsmRLoy6XLRrT65fA
Alicjo fajne miejsce na spotkanie koleżeńskie i nie tylko ..
pozazdrościłam Danuśce i dziś mam brukselkę wg Alana …
mam też świeży makaron czekoladowy z pomarańczami na podwieczorek ..
Alicjo 🙂 naturalnie że serduszko na drzwiach do wolnostojącego kibelka. Już starożytni germanie mieli na ten temat własne mądrości w słowie i piśmie. A że jest to mądrość ludowa to pozwolę sobie na jej przytoczenie :
Wenns Arschel brummt, ists Herzerl gesund
Co może znaczyć, kiedy dupsko brzęczy jest serduszko zdrowe..
Piękna slawojka, aż by się chciało w niej posiedzieć w spokoju i podumać o tym i o owym, gdyby nie to zimnisko.
Ciepło pozdrawiam, 28°C a może i trochę więcej, co nie ma większego znaczenia. Dam radę 🙂
Zrobilam bardzo dobra salatke z wedzona ryba: peczak, wedzony pstrag, rzodkiewki, prazone ziarna, swiezy szpinak, roszponka i rukola oraz sos z czosnku, musztardy (uzylam luksemburskiej, bo uwielbiam), oliwy i octu jablkowego. Posolilam gruba sola wedzona.
Wprawdzie nie jestem zwolennikiem niczego wędzonego,mało tego, nie cierpię tego smrodu wokół, ale cieszę się Magdaleno że nie padniesz z głodu.
Ale czy taka mała ilość wystarczy by na wiosnę odciążyć prawą stronę auta?
Alicjo, poniżej link z miejsca w którym stałem ostatnie dwie doby. Z bólem serca odpuszczam to miejsce. Od jutra przychodzi następna wiatrowa petarda i należy już dziś zająć dobre pozycje wyjściowe. Mam nadzieję że to miejsce będzie wolne kiedy się wiatr uspokoi, to z przyjemnością w nie powrócę. Link jest aktywny przez następne pięć godzin. I spoko, w googlach wygląda na to że mnie zalewa, ale nie jest aż tak źle 🙂
Finde mich auf Google Maps! https://maps.app.goo.gl/m8WeDIy32rMRrq3D3
bezdomny
17 lutego o godz. 13:14 582579
Było łagodne -2c, ponadto sławojka nowiuteńka i tak pachnąca świeżą sośniną…ale posiedzieć dłużej niż potrzeba wymagała nie dało się.
Właściciele tutejsi, nie wiedzą, że w Europie dominuje serduszko 😉
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,24437245,wnuczka-grzesiuka-nie-bedziemy-budowac-dziadkowi-cukrowego.html
Mam książkę, dwukrotnie chyba przeczytaną. Gdyby nie niesamowite poczucie humoru, nie przeżyłby tych 5 lat kacetu. I jeszcze trochę.
Bezdomny – caly Team wdrozyl program oszczednosciowy i na razie w sumie mamy -10 kg. Mam to szczescie, ze po mojej stronie jest mniej do wytracenia 😉
bezdomny
17 lutego o godz. 17:13 582583
Bezdomny, Twój sznureczej ma się jak…no, wymyśl sobie 🙄
Bezdomny, w sznureczku ktory podales jest na mapie moje miasto.
Bezdomny, nie mogę udostępnić.
Przepraszam za kłopot, na wathsappie działa to znakomicie. Dwa trzy dni postoję tu gdzie teraz jestem i powrócę w tam. Bo jest tam porostu genialnie. Czarna wulkaniczna lawa dookoła, smak i zapach ozeana
Zrobię parę obrazków tabletem i jak uda mi się go połączyć z telefonem, to mam nadzieję że będzie to zadość uczynienie za dzisiejszy niewypał.
🙄
Jolinku-brukselka to samo zdrowie 🙂
https://www.wprost.pl/branze/527013/Brukselka-w-mini-formie-maksi-zalety.html
Alicjo-właśnie kupiłam(w wersji elekronicznej zatem już mogę czytać)biografię Grzesiuka autorstwa Bartosza Janiszewskiego. Przy okazji do koszyka wrzuciłam też opowieść o życiu Jerzego Waldorffa pióra Mariusza Urbanka. Przede mną więc ciekawe lektury.
Jeśli nie znacie Ełku to zapraszam na mały spacer po tym mieście. Nam podobało się zdecydowanie bardziej niż pobliskie Olecko.
https://photos.app.goo.gl/zEbbdY5N9N9Fzd9M7
Dzisiaj mamy na kolację wędzoną sielawę kupioną w tamtejszym gospodarstwie rybackim. Próbowaliśmy też wędzonego jesiotra, czysta poezja!
Właśnie wyporządziłem (?) smaluszek, czyli smarowidło do chleba i nie tylko, bo może to być baza sosu do wszystkiego. Na patelni spotykają się: cebula, papryki, squash, jabłko, czosnek oraz dyżurne i zioła wszelakie. Podkład do tego, to skwarki z niewielką ilością tłuszczu.
Smaluszkiem nazwała tę ingrydiencję Danusia Rinn zachwycona, po próbach. Próba nowego programu estradowego była jedna, ale potem prób smaluszku z towarzyszeniem płynów różnych, było wiele.
Dodaję dokumentację. Patelnia skwarek (skwarków ?) i obok patelnia „wypełniacza”. Obok, pierwszy raz zastosowane małe, kolorowe papryczki. I wreszcie po połączeniu. Płyny będą niestety ograniczone, bo ORMO, a wlaściwie Ewa – czuwa! 🙂
https://photos.app.goo.gl/fMSwL7xJrk9JARuj9
Danuśka
17 lutego o godz. 20:23 582591
Danuśko,
ja mam „PIĘĆ LAT KACETU”, przeczytawszy to więcej nie potrzebuję, bo to własną rączką pisane.
Waldorff spisany rączka Urbanka – absolutnie wspaniały! Nie wątpię, że będzie Ci się świetnie czytało!
Alicjo – Danuśka, ditto!
Alicjo-czytałam „Pięć lat kacetu” i „Boso, ale ostrogach”, a teraz ciekawa jestem tej biografii.
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale co tam – dam radę 😉
Na pewno rzecz watra Grzesiuka 😉
Chyba już nic nie będę zamawiała książkowo, bo zanosi się na to, że będziemy wracać na łojczyzny łono. Jam sceptyczna wielce, bo co innego kilkutygodniowe wakacje w Polsce (najwyżej 3 tygodnie), a co innego życie na co dzień ze wszystkimi tymi tam.
W tym momencie bym się do Nisiowego Memłona przytuliła na chwilę, żeby zyskać jakie takie ukochanie i wskazanie.
Nisia pisze:
2011-05-07 o godz. 14:34
Kiedy żre cię chandra dzika,
gdy się czujesz całkiem marnie,
gdy sens życia ci umyka –
Memłon zawsze cię przygarnie.
Gdy procentów nadużyjesz,
jest ci źle, albo i gorzej,
nie mów mi, że się zabijesz –
Memłon serce ci otworzy!
Kiedy czujesz, żeś niechybnie
sroce wypadł spod ogona,
a mózg ci się zmienił w grzybnię –
pędź natychmiast do Memłona.
Kiedy rzuci się kochanka
(lub kochanek), nie skacz w morze,
ale od samego ranka
do Memłona leć, niebożę.
Jeśli dorwą cię bandyci,
obrabują do koszuli
i nakopią ci do rzyci –
Memłon zawsze cię przytuli!
Memłon nigdy nie zawodzi,
Memłon nam ratuje życie,
Memłon smutki twe osłodzi
i nie zdradzi cię o świcie.
Memłon jest jak anioł-stróż
i to nie jest żadna ściema –
Memłon rządzi! Wiecie już?
Bez Memłona życia nie ma!!!
No i już mi lepiej! Bez memłona życia nie ma i już!
Dzień dobry,
Kartoflanka – zapowiadana i przeze mnie wykonana okazała się przebojem dzisiejszego wieczoru. Bardzo pyszna.
Przedstawicielka Afryki najpierw nalała sobie skromnie, nie wiedząc co zacz.
Padło – „ohhhh, it’s very nice”!
Po chwili, gdy przedstawicielka Afryki spróbowała po raz pierwszy w życiu selera korzeniowego, padło znowu – „oh, it’s very nice”!!!!
Znowu po chwili, gdy jej talerz był pusty, padło – oh, I’m going to get some more!
To tyle w telegraficznym skrócie! A kartoflanka wyszła naprawdę pyszna. I możecie mnie w hierarchii sztuki gotowania zaliczyć do kulinarnego prymitywizmu, ale ja i tak się cieszę, że czasami coś mi się naprawdę uda!
Wasz kulinarny Nikifor. 🙂
Kartoflanka, to jest ona,
co przytuli do Memłona!
🙂 🙂 🙂
Cichal, to naprawdę nie jest do Ciebie….
Nie szepcz, że mnie kochasz…., piękny blues! Bezdomny – słuchaj z Przyjacielem!
https://www.bing.com/videos/search?q=shemekia+copeland+dont+whisper+youtube&qpvt=shemekia+copeland+dont+whisper+youtube&view=detail&mid=72D8A6095AF002F4C52372D8A6095AF002F4C523&&FORM=VRDGAR
A w ogóle to Was pozdrawiam i rozumiem waszą miłość do oceanu. Ja od niemal trzydziestu la, jestem obserwatorem oceanu z bardzo bliska, znam jego kaprysy i dobre nastroje (wolę kaprysy) Przez 9 lat widziałem ocean niemal 8 godzin dziennie. Wystarczy, by wiedzieć co przypływ, a co odpływ.
dzień dobry … ☕
Danuśka ładnie w tym Ełku ale daleko …
Magdaleno widzę, że dieta bardzo rozsądna i smaczna …
Alicjo tylko Memłonów jakby mniej …
ziemniaki inaczej …
http://vitogryzie.com/polesniki-slaskie-placki-ziemniaczane-w-kapuscie/
mam 2 piersi kaczki .. pierwsza będzie tak …
https://stajniagolebieodkuchni.wordpress.com/2019/02/14/piers-z-kaczki-po-koreansku/
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku kawa prima sort … 🙂
U mnie na obiad bedzie chinska kapusta w sosie sojowym. Przepis dawno temu podala Nemo. Przez tydzien mielismy piekna pogode a dzisiaj chmury i drobny deszczyk. Od jutra ma byc znowu slonce.
Danuska, ladne zdjecia z Elku. W Olecku bylam na obozie szermierczym. Mam mile wspomnienia z tego okresu.
Przeczytalam 3 ksiazki Grzesiuka jeszcze jak mieszkalam w Polsce.
Dziewczyny-dzięki 🙂 Ełk jest bardzo ładny i zadbany, widać, że włodarze miasta potrafią zdobywać i sensownie wykorzystywać różne, europejskie fundusze.
W internecie znalazłam ciekawą etykietę ełckiej nalewki z lat 30-tych, u dołu napis:
Lyck, Masurens Hauptstadt, czyli Ełk, stolica Mazur.
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/b/ba/B%C3%A4renfang.jpg/200px-B%C3%A4renfang.jpg
W kalendarium historii miasta, które rozpoczyna się w roku 1283, a kończy na latach obecnych jest ciekawa informacja z grudnia 2012 roku:
„likwidacja Skweru Zesłańca Sybiru przy ul. Armii Krajowej, budząca niezadowolenie mieszkańców miasta”
Nam bylo najbardziej szkoda, że tamtejszy zamek kupiony przez prywatnego inwestora w roku 2010 jest nadal w ruinie 🙁
Jolinku-od kiedy zakończono budowę autostrady z Warszawy do Białegostoku to droga w tamtejsze, mazurskie rejony sporo się skróciła, jechało się całkiem przyjemnie.
Kto zna się najlepiej na przyrządzaniu kaczki? Chyba Azjaci, Jolinku 🙂
Nowy,
opis Przedstawicielki Afryki nad kartoflanką uroczy. Was dwoje przy stole – scenka niemal filmowa. Miło gotuje się dla tak wdzięcznej konsumentki. 🙂
Ja przyrządzałam bardzo prosto według francuskiego przewodnika (stała obok).
Sprawioną kaczkę nie tykać żadnymi dyżurnymi, wypchać pokrojonymi jabłkami i piec mniej więcej z godzinę (170c).
Był znakomita i niczego nie potrzebowała. Następną kaczkę jadłam już i mojej azjatyckiej rodziny, zaznaczam, że byli restauratorzy. Mistrzostwo świata to mało powiedziane, nie wspominając o upieczonym prosiaku…
Alicjo całą bym robiła jak tradycja każe … pierś powala na wygibasy kuchenne … 😉
Hmmm…Co poeta miał na myśli… 🙂
https://1drv.ms/a/s!AqM6aMK48MgOgxe9p_wFXRYX3Bt2
To lunch. Kromucha (copyright Alicja) ze smaluszkiem. Towarzyszą papryczki i biała cebula z kleksem sosu traperskiego. Do tego kawa i coś slodkiego czyli Ewa, autorka wyrazu artystycznego całości! 🙂
cichal,
smalcu niet 🙁
To znaczy jest, ale bezskwarkowy, a to nie smalec 🙁
U mnie była kromucha z grubym kawałem twarogu oraz na to salsa średnio-ostra. Ale w miarę 🙂
placki ziemniaczane dla cichala …
https://www.mojemaleczarowanie.pl/2019/02/placki-ziemniaczane-z-boczkiem-po.html
Jolinku dziękuję! Ewa na dzisiaj obiecała placki cukiniowe, ale podrzucę Jej trochę skwarków ze smaluszku! Sprawozdam.
Jolinku, było znakomite!! Dobranoc, bo taka będzie!
dzień dobry … ☕
cichal … 🙂
mój mąż też tak robił szpinak i wreszcie go polubiłam … dziś będzie taki obiad …
http://smakinatalerzu.pl/2019/02/15/szpinak-wg-mojej-tesciowej/
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku … 🙂
kto ma okazję niech patrzy … dzisiaj około 17 będzie największy i najjaśniejszy księżyc w 2019 r. ….
Jolinku, dzięki za podpowiedź, księżyc okazały mogę oglądac z mojego okna, jest rzeczywiście wyjątkowej urody, ale i dzisiejszy zachód słońca też zachwycał 🙂
Jolinku-będziemy mieli okazję, jako że spędzamy dzień( i noc również)
na wlosciach. Obiad zjedliśmy w ogrodzie, rozstawiwszy stół w pełnym słońcu, około godziny 13.30 było 16 stopni. SIedzielismy przy naszym skromnym stole jedynie w lekkich swetrach, co jest doprawdy pięknym uczuciem w lutym, nad Bugiem. Wiem, że poważne autorytety martwią się ociepleniem klimatu, ale my dzisiaj wcale nie mieliśmy ochoty się tym martwić. Dookoła kompletna cisza i pustka, były z nami tylko sikorki korzystajace z ptasiej stołówki, teraz zapewne poszły już spać.
Nowy 🙂 trafiło się tobie, to co dawniej i mi się trafiło. Też się starałem, były i efekty, ochy i achy, to pobudzało do dalszego działania.
Musiałeś mieć dobry dzień i trafić przedstawicielkę Afryki w dobrym czasie, może nie ziemniaczanką, lecz umówmy się że to była kartoflanka 🙂 , 🙂
Oj, życzę tobie by ten proces szczęścia trwał tak długo jak planujesz.
Były przepiękne dwa dni na wodzie. Za chwilę zmieniam miejsce postoju. Jeszcze nie wiem gdzie mnie fantazja poniesie. W brzuchu burczy pustka, nie będzie źle zatrzymać się około jakiegoś Italiener 🙂
Dla wybierających się do Wrocławia
https://krytykakulinarna.com/wroclaw-gdzie-zjesc-najlepsze-restauracje-wroclaw/
Czytam co też Alicja nawypisywalła 🙄
Alicjo, wierz mi, Europa ani się nie zaczyna ani nie kończy w polanowie.
Może nie wiesz o tym, ale tak jest, masz europejski paszport, możesz mieszkać w Europie gdzie się tobie i Jerzoru podoba
🙄
Kozaki ser na ciepło rozgrzewa od wewnątrz mojego zglodnialego brzuszka. Ale to dopiero początek 🙂
Wiadro muszli zamówiliśmy na dwa pyski. Dużo tego, ładnie pachnie, można jeść i nie czuje się przejedzenia. Miło się to jada, na skraju ozeana którego oświetla super księżyc. Miły wieczór się zaczyna 🙂
Urzęduję z wnukami, bo jedno chore, niania chora też, więc urzęduję z dwójką , muszę powiedzieć, że to wyzwanie.
Małgosiu,
wyobrażam sobie, że nie jest łatwo. Nasi chłopcy szczęśliwie zdrowi, niania młodszego także. Starszy ma ferie bezśniegowe, ale w tym tygodniu chodzi na półkolonie z nauką jazdy na łyżwach.
Trzymaj się ! 🙂
dzień dobry … ☕
Małgosiu zdrówka dla wszystkich …
Danuśka poszukaj grzybów wiosennych .. 😉
księżyc od 17 godziny na szczęście był widoczny … bo w nocy się zachmurzyło i był wysoko więc efekt był mniej widowiskowy ..
Dzień dobry 🙂
kawa
Z wiosennych grzybów są już czarki. W zeszłym roku jadłem po raz pierwszy w życiu i … żyję 🙂
Irku jeśli to te to ładnie wyglądają i kolorowo …
https://pl.wikipedia.org/wiki/Czarka_szkar%C5%82atna
no to idziemy po całości z tymi ziemniakami …
https://przepisyjoli.com/2019/02/kotlety-schabowe-ziemniakach-przepis-obiad/
http://ak5.pl/lv6.html
U mnie obiad bez ziemniakow. Bedzie plaster tunczyka w jarzynce. Podsmazylam cebule, papryke,czosnek, cukinie i kilka pomidorow. Podsypalam ziolami i wlalam kieliszek bialego wina. Kupilam dzisiaj pierwszy raz Barbucine. Przypomina troche endiwe, ale liscie sa duzo dluzsze od endiwy. Zobacze jaka bedzie w smaku.
Jolinku, a tak to wyglądało na talerzu 🙂
Irku ślicznie … jak zjadłeś to znaczy smakowało? …
u mnie też bez ziemniaków … ryba-miruna z patelni + szpinak wczorajszy …
yurek wykopki były fajne .. szkolne wyprawy klasowe i jazda w półciężarówce … a potem ognisko i pieczenie ziemniaków .. było super ..
U mnie dziś też bez ziemniaków. Fasolka po bretońsku.
Wykopki wspominam mile. Połączenie pracy z rozrywką, a pola położone były obok lasu, więc były i piękne jesienne widoki. Od wykopków lepsze było tylko sadzenie lasu lub pielęgnacja szkółki leśnej.
W przeczytanej niedawno książce o Zbigniewie Wodeckim jest też wspomnienie o ziemniakach. Wodecki zapytany w jednym z wywiadów o wakacje z czasów dzieciństwa stwierdził, że jego najlepsze wakacyjne wspomnienie to wyprawy z kolegami na pola ziemniaków na obrzeża Krakowa i ognisko, w którym piekli ziemniaki. A gdy ktoś przyniósł jeszcze sól i trochę masła, to była najwspanialsza uczta. Zapach dymu, ziemi i ziemniaki – takie rzeczy są niezapomniane.
Śliczne te czarki.
Małgosiu-trzymaj się! Życie babci to chwilami duże wyzwania 🙂
Księżyc obejrzeliśmy, świecił pięknie. A co do wiosennych grzybów, to niestety nie posiadamy żadnej wiedzy w tym temacie 😉 zatem na wszelki wypadek niczego nie zbieramy. Poza tym podczas wczorajszego oraz dzisiejszego spaceru jakoś nic grzybowego nam się w oczy nie rzuciło.
Na obiad był gulasz wołowy z grzybami z ubiegłorocznych zbiorów oraz bieszczadzkie fuczki. Przy tych plackach powspominaliśmy sobie sierpniową wyprawę na tamtejsze rubieże. Podrzucam przepis, gdyby ktoś chciał też usmażyć:
https://www.przyslijprzepis.pl/przepis/fuczki-bieszczadzkie-placki-z-kiszonej-kapusty
Aha, nie opowiadałam Wam jeszcze o drobnej, aczkolwiek dosyć sytej przekąsce, którą wykonał ostatnio nasz kolega:
-na patelni przesmażył krewetki (tradyjnie z masłem, czosnkiem i zieloną pietruszką)
-do krewetek dorzucił odrobinę ostrej papryki (jej ilość oczywiście wedle upodobań)
-do powyższego dodał cieciorkę z puszki, osączoną starannie z zalewy
-całość podlał niewielką ilością mleka kokosowego
Roboty na pięć minut, a danie naprawdę wyborne.
Alicjo-moje lektury zaczęłam od Waldorffa, czyta się wyśmienicie.
Trzymam się , trzymam. Każde z wnucząt jest świetne, ale razem tworzą mieszankę wysoce wybuchową. Wygląda na to, że będę tam urzędować jeszcze co najmniej dwa dni.
W naszym regionie zupę ziemniaczana gotuje się trochę inaczej. Nazywa się ona „zaklepusy”. Oprócz pyrek, marchewki, pietruszki dodaje się czosnek, majeranek i maślankę lub kwaśną śmietanę (albo jedno i drugie).
Ciekaw czy taka kartoflanka smakowałaby Nowemu. 🙂
Tu link z przybliżonym przepisem. Wiadomo, w każdym domu gotuje się trochę inaczej. 😉
http://www.nasze-kulinaria.pl/index.php?name=show&fl=2&md=1&id=173&dz=2
„Ciekawe”, a nie „ciekaw” 😉
Asiu-zastanawiałam się skąd ta nazwa: zaklepusy? I już znalazłam odpowiedź- zupa ziemniaczana jest zaklepana maślanką. Bardzo ciekawe są te regionalne nazwy różnych potraw.
O tak, zaklepusy, parzybroda, zacierki i tym podobne 😀
A ja pomimo wszystko (Asiu) jestem ciekaw co mi wyjdzie. Wczoraj do wolnowaru wkitrowałem (kto zna to słowo?) kurczacze żołądki, cebulę, papryczki niewielkie, ale kolorowe, czosnek i oczywiście łąkę ziół wszelakich. Nastawiłem na slow na 6 godzin. Dzisiaj zdawało mi się, że za twarde i za słone. Dokitrowałem parę ziemniaków i nastawiłem na 4 godz. No i teraz ciekaw jestem…
Wkitrować – tego słowa nie znam. Niektórzy używają określenia skitrać lub zakitrać, czyli schować coś na później, ukryć .
Chleb z siemienia lnianego trochę mi się znudził, więc upiekłam ” chleb zmieniający życie”, czyli bez mąki, z samych ziaren. Jego nazwa mi się nie podoba, ale smakuje doskonale.
Przypomniałam też sobie o gotowanym schabie i właśnie go przygotowuję. Było pierwsze krótkie gotowanie, a jutro kolejne.
Cichalu – to może być bardzo smaczne. Z żołądków gotujemy gulasze lub coś w rodzaju flaczków. Ostatnio z gęsich. Mój tata wspomina jak w dzieciństwie zastanawiał się czemu kura nie ma kilku żołądków i wątróbek. Gdy babcia gotowała rosół to dzieliła ten jeden żołądek i jedną wątróbkę na trzy części – dla tej młodszej trójki. Dla nich to zawsze było za mało 😉 A teraz w sklepie podrobów w bród.
„Chleb zmieniający życie” brzmi jak „placki przyjaźni”, które mama i inne panie z biura dostały kiedyś od swojej koleżanki razem z przepisem. 🙂 To był rodzaj „łańcuszka”. Plackowego 😀
Jutro grochówka. Zaklepusy były w piątek. Wczoraj pomidorowa (frakcja ryżowa).
Dawniej przepadałam za żołądkami, siostra także, więc sprawiedliwy podział bardzo się nam nie podobał. Od jakiegoś czasu żołądki już niezbyt mi smakują, są zbyt mało wyraziste, choć podobała mi się wersja z sosem winno- śmietanowym.
Przepis na chleb podany był kiedyś na naszym blogu i przypadł mi do gustu. O plackach przyjaźni nie słyszałam, ale łańcuszki kulinarne są sympatyczne i mogą być przydatne w przeciwieństwie do łańcuszków dla naiwnych.
Sprawozdawam. Po 10 godzinach żołądki wyśmienite. Cebula zmieniła się w sos. Takoż papryczki. Ziemniaki wzięły nadmiar słoności i wszystko wyszło OK. Krysiu, w rzeczywistości, to zmyśliłem słowo. Jeśli jest zakitrać, to czemu nie wkitrać. Nieprawdaż? Pochodzi zresztą z więziennej grypsery. Ładnie się bawimy, no, no… 🙂
Dzień dobry,
Krystyna 18/02 14:47 🙂
Bezdomny 19?02 18:47 🙂
Dzisiaj na obiad było ugali, z sukumawiki i wołowiną z patelni przyrządzoną na oleju z zieloną papryką i cebulą. Pycha!
Dla mnie oczywiście lampka czerwonego wina.
Chce się żyć!
Zapomniałem dodać, że Przedstawicielka Afryki wypila do tego lampkę mleka. 🙂
Co kraj to obyczaj 🙂
Asiu 19:12 – czosnek i majeranek bardzo lubię. Wątpię, żebym się skusił dodać maślanki, nigdy nie lubiłem.
dzień dobry … ☕
ziemniaki z naszych produktów …
http://gotuj-ze-mna.pl/przystawki/ziemniaki-z-jablkami/
Dzień dobry 🙂
kawa
„Złamana chochla nie oznacza końca sporządzania ugali”.
Nowy-czy przedstawicielka Afryki też tak uważa?
Poniżej cały artykuł na temat ugali, na zdjęciu jest też zielone sukumawiki, czyli chyba jarmuż? https://kulturaliberalna.pl/2014/11/11/ugali-maniok-smakujac-przepis/
Co do opcji lampka wina, czy lampka mleka to, tak jak Nowy, wybrałabym oczywiście tę pierwszą 🙂
Przy okazji ukułam moje hasło na dzisiaj: od ugali do chinkali 🙂 Popołudniu wraz ze szkolnymi koleżankami planujemy zajrzeć do gruzińskiej kuchni:
https://madameedith.com/przepis/chinkali-pierogi-z-miesem/
Na naszym ursynowskim trawniku wyszły z ziemi łodyżki krokusów.
ja kwiatków nie widziałam jeszcze … ale kupiłam sobie Hiacynt i pachnie w domu wiosną …
zrobię dziś taką sałatkę …
https://www.obzarciuch.pl/2019/02/saatka-wujka.html
Dzień dobry,
Danuśka,
dziękuję za ten link.
Zapytałem o złamaną chochlę, pokazując zdanie w oryginale. Przedstawicielka Afryki posługująca się językiem swahili jak my polskim wytłumaczyła, że to jest znane przysłowie o dużo szerszym znaczeniu – jakieś niepowodzenie w życiu nie oznacza jeszcze kompletnej tragedii, końca świata. W dosłownym tłumaczeniu znaczy to co napisałaś.
Sukumawiki to jarmuż, ale specjalnie dla mnie zrobiony był ze szpinakiem, naprawdę smaczne!
Jolinek,
z hiacyntem uważaj, a jak Cię zacznie głowa boleć – usuń. Albo często wietrz! Jest zbyt pachnący w zamkniętych pomieszczeniach. U mnie przeszkadzał panom nawet na rabatce pod oknem 🙄
Zawsze kupuję hiacynty pod koniec stycznia, żeby zakwitły na imieniny mojej mamy – 2 lutego. Już przekwitły: różowy, biały i fioletowy. Teraz obetnę kwiatostan i zasuszę, a jesienią posadzę w ogrodzie.
Przysłowie z chochlą podnosi na duchu 🙂 Podobno Joan Collins powiedziała kiedyś: „Jeśli życie daje ci cytrynę, zrób z niej lemoniadę” 😀
Nowy – naprawdę nie lubisz maślanki? Takiej zimnej, w upalny wiosenny lub letni dzień, prosto z lodówki, do młodych pyrek z gzikiem, albo pyrek z jajkiem sadzonym? Ja już nie mogę się doczekać takich obiadów. 🙂
Maślanka tutaj – i zapewne u Nowego, to wspaniała rzecz i nie ma nic wspólnego z maślanką, kiedy to się ubijało masło w maselnicy i tak dalej. U mnie to jest odchudzone mleko (1%), do którego dodaje się jakąś tam specjalną kulturę bakteryjną i jest to coś pysznego – ale w zależności, która mleczrnia produkuje. Moja ulubiona to jest Beatrix Buttermilk, jest wspaniała, lekko zagęszczona, kwaskowata jak należy – niebo w gębie!
No właśnie – jaką maślankę lubił/nie lubił Nowy? NBo to jest różnica wielka.
*No bo
https://youtu.be/aJuRIvkG0tA
Świetna akcja chłopaków z Gdańska
Szkoda tylko, że molestowani staną przed sądem a molestującemu nic nie można było zrobić przez tyle lat
komentarz do …
https://szostkiewicz.blog.polityka.pl/2019/02/21/runal-pomnik-runal-mit/
Alicjo mój hiacynt stoi w dużym pokoju a ja na szczęście nie mam alergii .. i mały on jest … 😉
maślanka u mnie stosowana przemiennie z jogurtem naturalnym lub kefirem .. dobra jest do sosów lub zup zamiast śmietany ..
Danuśka,
Tylko nie bądź przesadnie przywiązana do przepisu na chinkali od Madame Edith. Widziałam parę razy, jak to się robi w Gruzji – więcej przypraw (mają swoje mieszanki do chinkali) i woda zamiast rosołu. Toż rosół robi się sam, w czasie gotowania.
Danka,
Jeszcze jedno – chinkali na polskiej mące kleją się niemiłosiernie. W Gruzji mają 3 typy mąk (sic!) i wiedzą nie ma tego problemu.
kawa na dobranoc 🙂
Kartoflanka wykwintna (zwana też prowansalską, żadnych tam skwarek):
Obrane ziemniaki (mogą być pokrojone na mniejsze kawałki) gotuję wraz z marchwią (jedna większa na pół kilo ziemniaków. Jak miękkie, wyciągam marchew i dodaję ząbek czosnku. Ziemniaki wraz z wodą, w której się gotowały i z tym czosnkiem miksuję. Marchew kroję w kostkę, nie za drobną. Dodaję do pulpy ziemniaczanej. Dodaję nieco masła i śmietanki do smaku i urody oraz odpowiedniej konsystencji, przyprawy według gustu (sam daję biały pieprz i odrobinę imbiru). Odrobinkę zagotowuję.
Zupa ma być o konsystencji śmietany (tzw krem). Marchew służy do ozdoby – zamieszać przed podaniem, żeby pływała po wierzchu. Podawać w miseczkach, jako przystawkę.
Ewo-nie byłam w Gruzji, zatem nie znam smaku tamtejszych chinkali. W Warszawie jest bardzo wiele gruzińskich restauracji, moim zdaniem w niektórych miejscach chinkali są bardzo smaczne. Może lepią je z gruzińskiej mąki?
Cichal – odnośnie Twojego wpisu:
„Krysiu, w rzeczywistości, to zmyśliłem słowo. Jeśli jest zakitrać, to czemu nie wkitrać. Nieprawdaż?”
Tyś słowa owego nie wymyślił. Pewnie gdzięś kiedyś „wpadło” Ci w ucho i nagle samo „wyskoczyło” z zakamarków pamięci.
Ja jeszcze w szkole podstawowej, podczas wycieczki autobusowej poza stolicę naszą kochaną, elegancko zachęcałam kolegów z klasy by szybciej wkitrali się do pojazdu. Słówka też nie wymyśliłam, zapożyczyłam od tychże samych kolegów. Jak reszta klasy.
Na marginesie dodam, że Rodzice i Bunia nie byli zachwyceni mym słownictwem nabytym w szkole: „…panienka tak się nie wyraża…”. I tu kolejny dylemat, ponoć „panienka” to obecnie obraźliwe określenie. Co to się nawyrabiało!
gdzieś oczywiście, gdzieś
Nieprawda, „panienka” to wcale nieobraźliwe określenie, co kiedyś zarzuciła mi Magdalena z Wiednia – „panienka” to młoda dziewczyna po prostu. Napisałam naonczas, że po podpalonego kociaka ze spalonego obok domu przyjechały „panienki” z ratownictwa dla zwierząt…a miałam nic, ino najlpesze myśli myśląc o nich – młode dziewczyny, zabrały się do roboty nad tym na wpół spalonym kocięciem, wiedziały, jak to robić. A ja bym i owszem, może i mogła, ale Mrusia była tuż obok i nie miała zrozumienia. Magdalena zarzuciła mi, że wrednie wyrażam się o „panienkach”. Tak to zrozumiałam. Przykro mi się zrobiło.
Alicjo – dyć napisałam „ponoć”. Dla niektórych. Dla mnie NIE i nigdy nie było.
A teraz tak się nawyrabiało, że na każdym kroku trzeba się pilnować. Zwykły gest typu dotknięcie ramienia może być odczytany jako obraźliwe zachowanie, wręcz seksualne wykorzystanie. I od razu policja i inne hece. Za dużo tej poprawności we wszystkim. Paranoia!
Dzień dobry,
Echidna – masz rację. Słówko „kitrać się” też pamiętam z bardzo młodych lat, podstawówka. Nawet, może niepoprawnie, ale mówiło się do kogoś – „kitraj się”, co oznaczało dzisiejsze „spadaj”.
Asiu, wstyd powiedzieć, ale ja maślanki nawet nie znam, również tej wspomnianej przez Alicję. Jak może zauważyłaś ja lubię głównie to, co wyniosłem z rodzinnego domu, a u nas nigdy żadnej maślanki nie było. Mama nie wciskała nam w żadnej formie ani mleka, ani nic mlecznego, bo sama nie lubiła. Byliśmy, jak na tamtejsze czasy, wychowywani zupełnie bezstresowo, ja i moi bracia jedliśmy tylko to co nam smakowało i na co mieliśmy ochotę. Zresztą to bezstresowe wychowanie odnosiło się nie tylko do jedzenia, ale do wszystkiego, z nauką włącznie. I jakoś z tym wyrośliśmy, żywiąc do dzisiaj niesamowity szacunek dla Rodziców.
dzień dobry … ☕
Małgosiu z okazji imienin wszystkiego bardzo dobrego … 🙂 i kwiatki do tego …
https://kuchniawczekoladzie.blogspot.com/2019/02/jadalne-tulipany.html
zaśnieżyło trochę …
do wiosny 25 dni … zrób sobie wiosenną kanapkę …
http://opietruszka.pl/2019/02/19/wiosenny-ogrod-kanapka-z-pasta-z-awokado-i-warzywami/
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku zdrowa kawa … 🙂
Dla Małgosi słońca i wiosny przez cały rok! Kwiaty też mam, ale nie jestem pewna, czy nadają się do jedzenia 🙂 https://1.allegroimg.com/original/0c4c58/ecfc8b6c4d51a475381ec037e9d1
Wczoraj zupełnie przez przypadek wysłuchałam w „Trójce” audycji pt. „A nóż widelec”,
w której wystąpił Brzucho czyli:
https://www.tygodnik-rolniczy.pl/articles/wies-i-rodzina/znawca-sera-w-polsce-mamy-setki-malych-serowni-wywiad/
Brzucho we wczorajszej audycji opowiadał oczywiście o serach, ale przy okazji też o miodach i ogólnie o dobrej kuchni.
Brzucha widziałam nie tak dawno, bardzo schudł i ten przydomek nie bardzo już do niego pasuje.
Danuśko 🙂 wielkie dzięki za podpowiedź.
W zasadzie to o tej porze nie planuję jeszcze niczego, a co dopiero popołudniowego posiłku. Jeszcze siedzę z miseczką cornfleksu + tutejsze orzechy + tutejszy miód, nad skrajem ozeana. Kawa też już zaczyna pyrkotać w kawiarence. Spokój i delikatny szum ozeana, i nagle ogromny impuls z kosmosu by zrobić tuńczyka w karmelizowanym miodzie. Po czymś takim to patelnia nie nadaje się do mycia, tylko do lizania 🙂
Danuśko za taką podpowiedź masz u mnie flaszkę Faustino. Stoi w mobilku i czeka na odbiór. Masz trochę czasu na odbiór bo do połowy maja nikt mnie z archipelagu nie ruszy
Małgosiu, imieninowo ściskam Cię serdecznie i życzę samych radości.
Miłe blogowe koleżanki, mam nadzieje, ze będę miała okazje pójść z Wami na coś słodkiego do kawiarni hotelu Bristol. Przeglądam teraz z przyjemnością otrzymana od przyjaciółki książkę, poświęcona właśnie temu hotelowi. Tytuł: „ Hotel Bristol – Na rogu historii i codzienności”. Jedna z autorek jest Faustyna Toeplitz-Cieslak, ktora jest siostrzenica naszego niezapomnianego blogowego Placka! Pani Faustyna wydała tez inna ciekawa książkę „Sfinks-Wizjonerzy i skandalisci kina”. Ja tez juz mam dzieki przyjaciółce. To bardzo dobrze udokumentowana historia początków polskiego kina i historii w ogóle.
A co do kina, pozwólcie, ze zacytuje fragment wywiadu z P.Pawlikowskim:
„Czuje sie bardzo przywiązany do instytucji kina, do stuletniej tradycji chodzenia do ciemnego pomieszczenia z tłumem nieznajomych, zeby przeżyć jakiś kolektywny sen”.
Nic dodać, nic ująć.
Małgosiu 🙂 Najlepszego!
https://www.youtube.com/watch?v=pRiMPy_JL6U
A to dla Irka 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=cPAuxjgF6XE
Bardzo dziękuję za pamięć i za życzenia.
Małgosiu, serdeczności imieninowe, jak najwięcej radości i uśmiechu
https://www.youtube.com/watch?v=351l62Yx0oI
Alino, jaka miła wiadomośc , do zobaczenia więc w Warszawie 🙂
Alino byłoby miło znowu się spotkać i to w takim nietuzinkowym miejscu i wypić za Placek …
ziemniak? … kto takie jadł? …
http://lamarida.pl/2019/02/19/ziemniaki-po-koreansku/
Małgosiu zdrówka … 🙂
Alicjo, pamiętam ten koncert 🙂
Irku,
ja ich wszystkich lubię….i pamiętam „Cień Wielkiej Góry”, którą to płytę dostałam od Jerzora prawie jak sie o mnie starał….
https://www.youtube.com/watch?v=-Yryq4DytYY
Cała okolica musiała tego słuchać 😉
Małgosiu,
wszystkiego dobrego z okazji imienin ! 🙂
Dopiero teraz mam trochę czasu, bo mamy dziś pod opieką wnuki. U nich w domu renowacja parkietu, więc obecność domowników niepożądana.
Wróciła zima, zaśnieżyło, minus 10 st. C.
Małgosiu – wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=AQ19qy0rJ78
https://www.youtube.com/watch?v=dbuHk6sfrXY
https://www.youtube.com/watch?v=BZoGkmGEAEE
Chętnie przeczytam książkę o hotelu Bristol. Tym bardziej, że kiedyś spędziłam w nim noc (szkolenie). Pokój był bardzo przestronny, z garderobą i dużą łazienką, taki inny od pokoi we współczesnych, sieciowych hotelach. Śniadanie też wyśmienite. I historia i ludzie, którzy wcześniej tam mieszkali.
http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/10257
http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/10536
Ten film już chyba kiedyś pokazywałam – Bristol rok 1950: http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/7029
Pani Faustyna Toeplitz-Cieślak razem z panią Izabelą Żukowską napisały również książkę o przedwojennej wytwórni filmowej „Sfinks”.
https://www.proszynski.pl/Sfinks__Wizjonerzy_i_skandalisci_kina-p-32841-.html
Dzień dobry,
Małgosiu – najlepsze życzenia imieninowe, żebyś zawsze miała powód do uśmiechu, który, nawiasem mówiąc, wychodzi Ci znakomicie. Tak trzymaj!
Dołączam najbardziej relaksującą muzykę świata, gdybyś była np. zmęczona po imieninowej biesiadzie.
Twoje zdrowie!!!!
https://www.bing.com/videos/search?q=listen+to+the+ocean+youtube&docid=607991621992910640&mid=5E8CEB07DE0929FA5C735E8CEB07DE0929FA5C73&view=detail&FORM=VIRE
No i kolejny raz przetrącono mi skrzydła! Myślałem, że wymyśliłem nowe slowo, a tu psinco! Podobnie było wiele lat temu, kiedy wynalazłem rum z miodem i limonką. Byłem zachwycony sobą do czasu, kiedy dowiedziałem sie, że na Kanarach i w płd Francji znane to jest od wieków. Niczym zaimponować nie mogę, więc jak zadzwonił do mnie Nowy i spytał co porabiam, odpowiedziałem: „Aktualnie zajmuję się obróbką hydro-termiczną aluminium, stainless steel, ceramiki i szkła w ograniczonych warunkach technicznych, pod ścisłym nadzorem bezpośredniego przełożonego” Acha, powiedział, to nie przeszkadzam. Wyłączył się.
Przecież nie mogłem Mu powiedzieć, że zmywam gary, a Ewa sprawdza… 🙂
Cichal 🙂
Z tymi garami to Ciebie rozumiem i okropnie mi Ciebie żal. Ale taki to już nasz los Cichal. Nie jesteśmy sami, Przyjacielu. Już wieki temu chciałem założyć blogowy komitet pomocy Jerzoru. Zostałem zakrzyczany, że nie!
Od dawna myślę też o pewnym, chyba gnębionym, Człowieku, – nadano mu blogowe imię Osobisty Wędkarz. Zgłaszam wniosek formalny by awansował chociaż na Wędkarz Wspaniały. Czy na blogowym horyzoncie jest ktoś lepszy????
Ty też powinieneś Cichal zmienić swój nik, bo przypuszczam, że w domu już przywyknięto – Cichal, więc cichy, nic nie powie, ze wszystkim się zgodzi… Ot i masz rezultaty…
Ale ja Ci tutaj głowę zawracam, a Ty potrzebujesz odpocząć, jutro znowu dzien….. i gary… Och doloż nasza dolo…
Dobranoc 🙂
PS Chociaż to nie jest Kabaret Starszych Panów, ale posłuchaj.
https://www.youtube.com/watch?v=VueuZXT3_QE
Najgorsze nas jeszcze nie spotkało. Publika się śmieje, lud kupił….
NOWY 🙂 🙂 🙂
Nowy 😉
W tajemnicy Ci powiem, że Jerzoru w garach nie trzeba pomagać, a wręcz naprzeciwko, jeśli są goście i Jerzor już wszystkich zakrzyczał i chwilowo nie ma nic do powiedzenia, to idzie do kuchni i sam z siebie myje gary. W tym czasie nabiera „sił” i za chwilę znów jest wodzirejem towarzystwa! To jest najprawdziwsza prawda, może kiedyś będziesz miał okazję zauważyć! Wszystko, tylko nie odbierać mu radości mycia garów 🙂
Alicjo, przypomniało mi się kiedyś zasłyszane:
Mąż zmywa gary, a ktoś z gości…
– Och, pan to musi kochać swoją żonę?
– Och, muszę, muszę….
Dobranoc 🙂
Nowy,
nie musi. Serio. I nawzajem.
Po prostu nie możemy żyć bez siebie od jakichś czterdziestu iluś lat
dzień dobry … ☕
zima i u nas .. – 5 … jest słońce i gdyby wiatru nie było to całkiem byłoby milo ..
dziś pomysł na obiad jeszcze czeka w pamięci …
Dzień dobry 🙂
kawa
Nowy 🙂 informację o awansie przekazałam czym prędzej zainteresowanemu. Najpierw się wstydliwie zarumienił, potem skromnie spuścił głowę, a następnie odrzekł, że Wędkarz I Wspaniały będzie brzmiało znakomicie 🙂
Dzisiaj pojechał na ryby zatem przy garach stać nie będzie.
Latorośl była wczoraj na koncercie Zaz (już zresztą po raz drugi). Po koncercie namierzyła całą ekipę techniczną oraz cierpliwie poczekała na moment, by pogadać z piosenkarką, osobą bardzo miłą i bezpośrednią. Dzisiaj Zaz koncertuje w Krakowie, gdzie Latorośl też za chwilę wyjeżdża. Umówiła się z kilkoma osobami z tejże ekipy, że pokaże im miasto.
Cichal-excuse-moi, byłbyś zdecydowanie lepszym przewodnikiem, ale moja córa już zaklepała sobie tę robotę 😉
Uwielbiam mycie garow. Oraz okien. W ogrodzie pojawily sie krokusy.
Slowo „panienka” jest obrazliwe, niezaleznie, co ktos na ten temat sobie prywatnie mysli. Slownikowa definicja: eufemistyczne określenie na prostytutkę.
Przyklad z poezji, czyli piosenki Andrzeja Sikorowskiego (Wszystkie teksty znam na pamiec. Sikorowski to moj astralny blizniak, sam to przyznal, kiedy mu powiedzialam, ze mamy urodziny w tym samym dniu), spiewanej z Andrzejem Zaucha: „i na panienki nikt nie musial nas namawiac”.
Magdaleno,
Skoro jesteśmy przy słowniku:
https://sjp.pl/Panienka
1. bardzo młoda zazwyczaj sympatyczna dziewczyna, lubiana przez otoczenie, szanowana;
2. eufemistyczne określenie na prostytutkę;
3. potoczna nazwa grzyba o nazwie muchomor rdzawobrązowy
Danuśka,
Ukraińska mąka też daje radę.
Małgosiu, spóźnione życzenia i serdeczności!
a ja mówię do wnuczek dziewczynki i panienki … dobrze wychowane i nie kojarzy im się to źle … 😉
spacer całkiem przyjemny …
Jolinku,
Bo wiele zależy od kontekstu 😉
Jeszcze raz pięknie dziękuję.
Ewo-słusznie z racją, w kontekście pies pogrzebany.
Niewinne słowo dziewczynki też niekoniecznie zawsze brzmi niewinnie.
I jeszcze pytanie do Ewy-czy zdarza Wam się lepić chinkali w domu?
Danuśka,
Kilka razy, tym bardziej że mamy przywiezioną mieszankę przypraw do chinkali. Ale nigdy nie trafiliśmy z mąką – sakiewki zawsze kleiły się do rąk. Jak nas Daro odwiedziła w zeszłym roku, żałuję, że zapomnieliśmy Ją poprosić o woreczek stosownej mąki.
Ewo-daj znać, jak będziecie mieli właściwą mąkę i nie będą się kleiły. Wpadnę z przyjemnością 🙂
Danuśko 🙂
Panienki, dziewczynki, toż to tak pięknie brzmi, nie może nic złego oznaczać. Może mieć tylko pozytywne znaczenie.
Tu gdzie teraz stoję, Finde mich auf Google Maps! https://maps.app.goo.gl/9Oo7JXJCppZRFyNM2
nie ma ani jednych ani drugich 🙄
Ciepło pozdrawiam. Suma temperatur wody i powietrza znacznie przekracza 50°C, da się wytrzymać, tymbardziej że mam jedynie trzy kroki do ozeana 🙂
Miejsce postoju jest aktywne przez kolejne 4godziny
https://www.youtube.com/watch?v=58a2v9FyaLM
No i co wy na to?! Chcecie kontekstu – macie kontekst!
A teraz mj kontekst: po na wpół spalonego kotka przyjechały panienki spod latarni czy z tutejszego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami (Humane Society). No i za to Pani Polonistka Magdalena mnie zaatakowała. Proszę, zauważ kontekst!!!
Nie chce mi się trego szukać, nie umiem zresztą, ale opiszę – biedny kotek, zawiadomione telefonem „panienki”, w domyśle młode i ładne, a przede wszystkim fachowe, a ja cała w nerwach i spłakana, jak ktoś mógł coś takiego zrobić kotu…zaznaczam, że to było tydzień po pożarze, zanim kotek doczołgał się do nas, prawdopodobnie przez ten czas nic nie pił i nie jadł, a wy mi tu o kontekstach, cholera jasna! A tekst na blog npisałam natychmiast, jak tylko kotek został zabrany pod opiekę PANIENEK!
Kontekst 🙄
*mój
Małgosiu pisałaś, że spotkałaś Brzucha … czy schudł ze względów zdrowotnych czy z rozsądku? …
Bezdomny,
bardzo piękne miejsce, aczkolwiek troszkę pozbawione roślinności. Ja najechałam za pomocą GoogleEarth, ten program uwielbiam miłościom okrutnom! Prawie cały glob można za pomocą tego cuda zwiedzić, ale muszę podkreślić słowo PRAWIE. Bo gdzie samochód GoogleEarth nie dojedzie, to niestety…
https://photos.app.goo.gl/TdzGPBXL4JsN1xWa9
Alicjo! TAAAAAK! „Panienka z okienka” – w Krakowie, to się wymawia: panieńka z okieńka. Nie jest to może dokładna transkrypcja, ale „n” brzmi jak w słowie bank, tylnojęzykowo. A jak się komuś to brzydko kojarzy, to jego problem.
Wracam do czynności hydro-termicznych… 🙂
Jak kogoś ciekawią kulisy zdobywania filmowych oscarów, ciekawy artykuł.
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,24478437,prywatne-pokazy-wytworne-kolacje-i-wystapienia-w-senacie-jak.html
I o to chodzi Alicjo, i o to chodzi, bo jak nie ma roślinności to i nie ma insektów :). Można spać z otwartymi oknami, raz że ozean ogrzewa i żadne czortostwa trzymające się roślinności nie wfruwają do mobilka. Takich miejsc do stania nie jest już aż tak dużo. Zrobiłem z buta dziś 15km, po skałach, stokach i przestworzach by dotrzeć do tego miejsca. Drugie tyle by doczlapac się do mobilka i nim dotrzeć tutaj. Do poniedziałku jestem tutaj, gdyby ktoś chciał mnie odwiedzić to proszę bardzo.
Och, to ogromna przyjemność stać w takim miejscu, bez dziewczynek i bez panienek, nie licząc tych na niebosklonie
Jeszcze jedna panienka mi sie przypomniała – o której polonistka z Wiednia powinna pamietać, otóż „Panienka z okienka”. No i co Ty na to Magdaleno? Deotyma świńtuszyła? I to była książka dla grzecznych dziewczynek (a może „dziewczynki” to też parszywe słowo, „niezależnie, co ktos na ten temat sobie prywatnie mysli.”)
Diakrytyki by się przydały, polonistko…I to tyle mojego wyzłośliwiania się pod Twoim adresem – tak naprawdę to nie ma się o co kłócić. Tylko o kontekst, oczywiście 😉
Czy tobie Alicjo pękł dziś woreczek żółciowy?
Z tego co pamiętam Andrzej Zaucha, lubiłem go i styl w jakim operował, ulotnił się z tej planety dzięki, no właśnie, panienkom czy dziewczynom 🙂
Jak to mawiają kapłani, biskupi i pralałaci : żeby życie miało smaczek raz dziewczynka raz chlopaczek
Te na nieboskłonie to gwiazdy, bezdomny! Jutro będą zdobywały oscary, właśnie doczytałam artykuł i wreszcie wiem, kto tym kręcił…No ale co teraz, skoro Harvey jest na tak zwanym „aucie”?
Przy okazji, czytając ten artykuł, przypomniał mi się znakomity film Giuseppe Tornatore „Cinema Paradiso” – od razu dodam, że wyciskacz łez, tylko Włosi tak potrafią…Kto nie oglądał – jest na youtube. Polecam.
Bezdomny,
o ile się nie mylę, wszystkie woreczki mam w całości. Ale dziękuję za troskę 😉
ja nie próbowałam ale koleżanka poleca … przygotowanie kapusty na gołąbki bez gotowania .. wkładasz całą kapustę na dobę do zamrażalnika .. wyjmujesz na noc by kapusta się rozmroziła … będzie super miękka i łatwo się obrabia ..
Ja próbowałam – ale przed włożeniem do zamrażalnika wycięłam tyle głąba, ile się dało.
Ale zawsze polecam kapustę włoską na gołąbki, kto raz spróbuje, nigdy nie wróci do zwykłej 🙂
Jolinku, oczywiście z powodu zdrowia i rozsądku.
dzień dobry … ☕
Małgosiu dziękuję za odpowiedź … Brzucho pomachanko … 🙂
może taki obiad …
http://dolcevitainmykitchen.blogspot.com/2019/02/tort-makaronowy-z-czerwona-soczewica.html
Względem rozważań o gołąbkach to przypomniał mi się przepis, na który kiedyś zwróciłam uwagę w internecie. Dzisiaj znalazłam podobny na blogu u Danusi(!) Jak widać Danusie lubią gotować 🙂
https://prl-kuchniadanusi.blogspot.com/2016/11/goabki-z-dorszem-w-sosie-grzybowym.html
Natomiast słowo panny nie miewa chyba różnych znaczeń, czy podtestów?
Pamiętacie „Panny w wilka”? https://www.youtube.com/watch?v=TPthq2QA5Ws
Deotyma napisala „Panienkę z okienka” w XIX wieku. Wtedy były panienki i panicze, teraz mamy dziewczęta i chłopców. Panicze wyszli z użycia a panienki w okienkach są w Amsterdamie i w Hamburgu i pewnie w jeszcze wielu innych miastach.
Alicja musi mieć ostatnie słowo chociaż nie ma racji i dlatego zwymyślała Magdalenę od polonistek z Wiednia. Ja też przeczytałam tekst Magdaleny i braku ogonków i innych kutasików wogóle nie zauważyłam. Ale przyczepić się można. A co!
Dla Blogowiczów rodem z Warszawy, ale myślę, że nie tylko:
http://ak5.pl/2v6.html
Ja pamiętam bazar Różyckiego z mojego dzieciństwa i młodości zatem książkę już zamówiłam.
Danuśka pamiętam … jeździło się tam by kupić sobie coś modnego .. na tym nowym jeszcze nie byłam … książki jednak nie przeczytam bo aż tak z tym miejscem nie jestem związana ..
dziś zrobiłam zwyczajny obiad … kotlet schabowy z piersi kurczaka, marchewka z groszkiem i ziemniaki … chodził ten obiad za mną od jakiegoś czasu więc smakował mi bardzo ..
idzie ocieplenie i bociany nadlatują ..
Jolinku,
proszę, nie pisz mi takich radosnych rzeczy, u mnie dzisiaj przegląd roku – deszcz, grad, marznący deszcz, porywisty wiatr (nawet do 100km na godz!) i po południu ma być śnieg. +6c, ale na tyle ma się zminusić wieczorem i w nocy. Sama radość 🙁
Obiad proszony, więc mam z głowy, a wieczorem chyba się skuszę na relację z Oscarów, bo skoro mamy trzy nominacje, i to całkiem poważne, warto obejrzeć. Czytałam gdzieś w polskiej gazecie podsumowanie „nominantów” i jego własne typy w stylu „wygra”-„powinien wygrać”. Muszę to odnaleźć i zobaczyć, ile miał trafień 😉
A żurawie coraz częściej spędzają zimę w Polsce. My wprawdzie nie mamy okazji obserwować tych ptaków codziennie, bo zimą bywamy nad Bugiem jedynie od czasu do czasu, ale wiemy na pewno, że żurawie przechadzają się po okolicznych łąkach już od dwóch, czy trzech tygodni. Kto wie, może zimowały, albo są to ptaszyska na przykład z pobliskiej Litwy?
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C27356%2Cdr-j-nowakowski-coraz-wiecej-zurawi-zimuje-w-polsce-efekt-globalnego
Oczywiście artykuł, o którym wspomniałam, jest pod nosem:
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/1783228,1,typujemy-oscary-dla-kogo-statuetki-w-najwazniejszych-kategoriach.read?src=mt
Żurawie przylatują bardzo wcześnie. Dziś na spacerze słyszałam je z bliskiej odległości. Dzięki ociepleniu powiększa się populacja wróbli i mazurków, których w ostatnich latach ubywało.
O pochodzeniu różnych określeń ” płci pięknej” ciekawie pisze na swoim blogu ” polonista z Warszawy” 🙂 http://lukaszrokicki.pl/2013/07/15/kobieta-niewiasta-bialoglowa-dziewka-itp-czyli-o-okresleniach-plci-pieknej-w-polszczyznie/
https://photos.app.goo.gl/DB7PxBHZHWAN4ENV7
Powyżej ozeana i Arek z bezdomną panienką. A gdzie browar?
Mnie brak kutasików (copyright Ewa47) bardzo przeszkadza. Szczególnie u ludzi reklamujących się medialnymi zawodami.
Alicjo! Dziękujemy za Cinema Paradiso. Ogladaliśmy go wiele lat temu, ale z satysfakcją zrobiliśmy to jeszcze raz. Na Youtubie jest za $3.99, natomiast na cda – for freeeeee! A że jezdem Krakus, no to wisz… 🙂
o matko … dajcie już spokój z tymi panienkami … bo przestane pisać …
Jolinku, nie przestaniesz, nie przestaniesz, boś nieokrutna przecie!
A Krysi dziękuję za Rokickiego. Bardzo ciekawa i ładnie pisana strona!
Ja też oglądałam dość dawno temu, bo leciał w tv bodaj na Art&Entertainment (jak miałam kablówkę), ale z przyjemnością obejrzałam powtórnie. Tornatore robi „duszoszczypatielnyje” filmy.
Polecam też „Malenę” z Monicą Belluci. To chyba wystarczy za rekomendację?
Cichalu 🙂 skoro mylisz mnie z Richardem Bransonem, to dobrze świadczy o tobie 🙂 znasz i jednego i drugiego 🙂
Jak to gdzie? W lodówce 🙂
Bezdomny-dziękuję za flaszkę Faustino 🙂 Z odbiorem może być jednak trochę ciężko.
Danuśko, 🙂 nie ma rzeczy niemożliwych, flaszkę zabiorę na kontynent. Prędzej czy później nasze drogi się zejdą 🙂
To całkiem możliwe 🙂
O nagrodzonych Oscarami spokojnie przeczytam sobie jutro rano. Widziałam tylko niektóre nominowane filmy. Nie udało mi się zobaczyć m.in. „Romy” zachwalanej tu przez Danuśkę i Rzepa. ” Green book” i obydwaj aktorzy grający główne role na pewno zasługują na nagrody. I znakomita Olivia Colman za rolę królowej w ” Faworycie”, choć sam film nie zachwycił mnie. Wszystkie nagrody są ważne dla twórców, dla widzów już niekoniecznie.
Alina zacytowała wypowiedź Pawła Pawlikowskiego o magii kina. Zgadzam się z nią całkowicie.
Dzisiaj zasiadamy do kultury niższej, jak mawiał mój stryj legionista, czyli do kina. Oskary. Ewa już umoszczona, a ja kończę obiad. Na wszelki wypadek mam na podorędziu laptopa, coby mi się znudziło. Avanti, jakby zakrzyknął Toto.
Ja też przy tv, bo zapowiada się inaczej niż zawsze, bez „zapowiadacza”, a poza tym interesują mnier losy „Zimnej wojny”.
Nie widziałam, ale jestem zachwycona piosenką…No i Joanna Kulig przebojowo i znakomicie promowała ten film w tutejszych telewizorniach, swobodnie po angielsku, zaszczepiła mnie tym entuzjazmem. Filmu nie widziałam, ale widziałam z Joanną „Milion dolarów”, o czym już pisałam. Dobra aktorka, chociaż wcale nie nominowana na Oscary – ale wygadana!
Oj…to tylko amerykańska zabawa, przecież lista filmów międzynarodowych jest krótka, tutaj Hollywood się klepie po ramionkach i rozdaje sobie całuski. Dlatego dla mnie Cannes jest bardziej międzynarodowe. No ale Hollywood – dzisiaj mają święto.
*mnie (nie „mnier”)
Oj…żal mi Żala! Ciekawe, że zwycięzca też zrobił film czarno- biały…
Pani w czerwieni, która była przed tą nagrodą, powaliła mnie mową, dziękującą wszystkim, prawie do prababci włącznie.
Myślałam, że ten styl jest już od lat passe…
cdn. Czytanie nieobowiązkowe, jak zawsze. Opinie owszem – ja nie oglądałam żadnego z nowych filmów! Ale „dwa serduszka, cztery oczy…ojojoj…” 😉
Wierzę, że te wszystkie filmy w kategorii „międzynarodowe” były doskonałe, ale wiecie, za którym trzymałam kciuki…
Jak zwykle podzięki dla pradziadków, prawnuków…ludzie!!! To wy zrobiliście te filmy, zdjęcia, muzyki do nich…wasi przodkowie i prawnuki nie maja nic do tego! No ale to jest typowe Hollywood.
Sam Elliot. Mój ulubiony aktor tak zwanego drugiego….no i ten GŁOS!!! Polecam „Big Lebowski” z drugim moim pierwszym aktorem, który za tę rolę powinien dostać Oscara, Jeff Bridges. Ale komedie takich nagród nie dostają. Polecam wam, warto obejrzeć!
A oskary, które obok w tv lecą, mdlą mnie bardzo i coraz bardziej, słodkości to nie dla mnie. Postaram się wytrzymać.
Podtrzymuje mnie „Casillero del Diablo” malbec, Jerzor wypił łyka i poszedł spać.
dzień dobry … ☕
dobrego tygodnia … 🙂
„Zimna wojna” wprawdzie bez Oscara, ale dla Joanny Kulig chyba najważniejsze, że została mamą: https://natemat.pl/264823,dziecko-joanny-kulig-aktorka-zimnej-wojny-pokazala-zdjecie-po-porodzie
Ach te ploteczki ze świata show biznesu…:-)
No co tu gadać….to są amerykańskie nagrody dla swoich. Nihil novi.
Wracając do ploteczek, nikt bardziej od Joanny Kulig, mimo że nie była osobiście nominowana, a w wysokiej ciąży, nie pracował tutaj tak mocno jak ona, żeby polski film był zauważony.
Przebojowa kobieta, swobodny język angielski, wszędzie jej było pełno, po prostu czarująca, ale jedna czarownica tylko tyle może (mioteł za mało?). Jak wspomniałam wyżej, margines dla filmów spoza „hollyłoodu” jest tyle co żaden, więc niewiele straciliśmy. Podrzuciłam wcześniej artykuł na temat – jak się robi oscary. No właśnie tak. Nie ma się czym podniecać, ani czego żałować, amerykańska wyrobiona publiczność chodzi do małych kin studyjnych i nie wierzy, że poza hollywood świat filmowy nie istnieje.
Przecież to nie Hollywood wymyślił film, a bracia Lumiere… 😉
No tak. Skończył się temat o ziemniakach, Pyry brak, ach brak…
https://photos.app.goo.gl/WJTnZMgKcBwvMvHZ7
Owszem bracia Lumiere wymyślili kino(i chwała im za to), ale jak donoszą statystyki w dzisiejszych czasach najwięcej filmów wyprodukowano w Indiach-1907, Stanach Zjednoczonych-791 i Chińskiej Republice Ludowej-686(dane z roku 2015).
Mnie cieszy nasz festiwal filmowy w Gdyni oraz sprawozdania naszej blogowej reporterki Krystyny. https://www.trojmiasto.pl/festiwal-filmowy-w-gdyni
Alino-pragnę Cię poinformować 🙂 że ramach przywiązania „do instytucji kina, do stuletniej tradycji chodzenia do ciemnego pomieszczenia z tłumem nieznajomych…” organizuję sobie w tym tygodniu (a w zasadzie rozpoczęłam już w sobotę) maraton filmowy. O szczegółach opowiem po zakończeniu tego wyzwania.
za chwilkę tłusty czwartek .. ale tu chyba nikt nie robi domowych pączków … te pysznie wygadają …
http://smaki-katriny.blogspot.com/2019/02/pyszne-leciutkie-paczki-na-jogurcie.html
Krystyno, Danusko, ciesze sie, ze ta ładnie sformułowana przez P.Pawlikowskiego myśl o kinie, tez Wam przypadła do serce. Kino kocham od dawna, od zawsze. Pierwsze filmowe emocje przeżywałam jako dziecko w kinie w Płońsku. W tym samym wywiadzie pan Pawlikowski przeczuwał, ze Roma bedzie nagrodzona. Nie umniejszając wartości filmu, Netflix, ktory go sfinansował, wydał wielkie pieniądze na promocje filmu. A obecny kontekst polityczny w Stanach tez mu sprzyjał.
Danusko, to wspaniałe, co sobie organizujesz. I podzielisz sie z nami wrażeniami 🙂
Do serca
Alina,
ja od zawsze, odkąd tu mieszkam mam wrażenie, że Hollywood myśli, że poza nim nic nie istnieje (no, chyba że w końcu Bollywood, o czym wspomina Danuśka, da im popalić, a może – choćby ilością!).
Dlatego marginesik dla filmów „ze świata” jest taki maleńki, bo co tam świat…Oscary są dla amerykańskich filmów i świat dla nich nie istnieje. A ja po staremu lubię europejskie kino. Dlatego Oscary mnie nie podniecają od lat, ale oglądam wtedy, kiedy coś z Polski zawita.
To, co piszesz o promocji filmu „Roma”, to chyba mniej więcej to, co było w artykule o tym, „jak się zdobywa Oscary”. A właściwie „robi” oscary. To na pewno nie są byle jakie filmy, ale bez maszyny promocyjnej szanowne grono „akademików” mogłoby przeoczyć.
I dlatego ja na oscary ptrzę lekutko z góry i nie mam za złe 😉
Ha…..
https://wiadomosci.onet.pl/kraj/gildia-rezyserow-polskich-staje-w-obronie-agnieszki-holland-list-otwarty-do-jaroslawa/czep25f
Sądzę, że filmy rodem z Bollywood nie stanowią żadnej konkurencji ani dla kina europejskiego, ani dla amerykańskiego. Owszem, Hindusi produkuja mnóstwo filmów, ale to jest kino bardzo specyficzne. Pamiętacie ten film, był na naszych ekranach: https://www.filmweb.pl/Czasem.Slonce.Czasem.Deszcz
Alicjo-bardzo cenię Agnieszkę Holland.
Co do Oscarów, to ceremonii ich wręczania nigdy nie oglądam, ale nagrodzone filmy staram się obejrzeć, moim zdaniem warto.
Przyłapałam „lekarza” przy pracy! Przypominam, że on jest mniej więcej wielkości kury.
https://photos.app.goo.gl/L3MVRiFa8juSf9nn7
Pierwsza Dama polskiego kina. Akurat czytam (ponownie….)”Nieznośną lekkość bytu” Kundery w jej tłumaczeniu.
W moim pojęciu najwybitniejsza reżyserka i scenarzystka polskiego kina, nikt dla polskiego kina nie zrobił tyle, co ona – żeby to kino zaistniało na świecie, to mam na myśli.
dzień dobry … ☕
sałatka dla łasuchów …
https://www.mecooks.com/pl/przepisy-pl/salatka-ziemniaczana-z-boczkiem-i-groszkiem/
Gotuję dziś gołąbki, tym razem nie z włoskiej kapusty, ale tej zwykłej.
Pączków nigdy nie smażyłam, raz tylko pomagałam synowej. Chyba w ogóle zlekceważę tłusty czwartek, a jak mi się odmieni, mogę kupić sobie jeden pączek w pobliskim sklepie.
robię takie masło … przyda się …
http://rzucwszystkoichodzgotowac.blogspot.com/2014/03/zielono-mi-maso-kaparowe-i-fasola-mung.html
Ledwie świt blady, dzięcioł już znowu rąbie drzewo. Jest to chyba bardzo radykalny chirurg, a nie lekarz.
Krystyno,
moja siostra robiła „przyspieszone gołąbki” – wszystko tak jak należy, farsz itd. Ale nie zawijała farszu w liście, tylko kroiła kapuchę na takie większe kawałki i przekładała w garnku (lub żaro-naczyniu) trochę kapusty, trochę farszu i tak na zmianę. A ponieważ za mną też już chodzą gołąbki, chyba je zrobię w tym moim garze od gotowania ryżu, tak jednorazowo. Półtora litra pojemności – to sporo.
Rzep wspominała, że ona robi gołąbki tylko z mięsem. O właśnie – czy Rzep gdzieś nie szusuje czasem w jakichś Alpach?
Byłam dzisiaj na kawie w dawnej „Telimenie” występującej teraz pod sieciowym szyldem Green Cafe Nero. W zasadzie stary szyld też został, jest widoczny zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz kawiarni. Na pięterku jest stosowna tablica i opowieść o dość bogatej historii tego miejsca, a bywał tu regularnie, między innymi, Chopin.
W czasie wojny kawiarnia była zarezerwowana tylko dla Niemców, co nie przeszkodziło w działalności Inteligent Service w jej podziemiach(zapewne na zasadzie, że pod latarnią najciemniej). Od bardzo wielu lat lubię”Telimenę” zatem dzisiaj przysiadłam tu z wielką przyjemnością.
Przy okazji namierzyłam miejsce godne spotkania blogowej braci 🙂 Jest to restauracja, w której szefem kuchni jest Polak, który gotował dla Martina Scorsese, Leonardo di Caprio oraz Cameron Diaz. Wspominam o tym zupełnie na marginesie, a propos filmów oraz ostatniej gali oscarowej.
Sympatyczny jak zwykle wywiad z Maciejem Stuhrem, jeśli ktoś zainteresowany:
https://vod.pl/programy-onetu/onet-rano-maciej-stuhr-2602/pn4qycs
Danuśka,
ja albo czytałam, albo oglądałam wywiad z tym szefem kuchni, co to go wyżej wspominasz, ale nie pamiętam nazwiska, więc nie znajdę.
Pamiętam, że ciekawie opowiadał.
Dla tych ktorzy lubia jesc malze,
W ten weekend jest coroczny festyn malz w Coupeville na wyspie Whidbey Island. Jedna z atrakcji jest podroz lodzia do Penn Cove gdzie mieszcza sie “rafts” na ktorych rosna malze.
Penn Cove pakuje I wysyla malze do wielu sklepow I restauracji w US. Tak wiec mieszkancy US nastepnym razem zwroćcie uwage w sklepie czy na worku z malzami jest napis Penn Cove. Costco sprzedaje malze I clams tylko z Penn Cove.
Informacje na temat festynu
http://thepenncovemusselsfestival.com/
Tak wyglada Whidbey Island I Penn Cove. Martha Stewart zaprasza na wizyte. Pod koniec filmu jest instrukcja jak przyrzadzac malze na plazy.
https://youtu.be/s2ABf0-0Agk
Danuśka to ten? …
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,22960494,polak-gotowal-dla-gwiazd-hollywood-zdradza-kulisy.html
Ten wywiad czytałam.
Tak, Jolinku 🙂
To jak tam Dziewczyny, spotykamy się w przyszłym tygodniu? Tylko bardzo proszę, żeby żadna z Was się czasem nie rozchorowała! Zaraz piszę do Was pocztę w tej sprawie.
Alicjo 🙂
Orco-według moich obserwacji małże w polskich sklepach pochodzą głównie od dostawców holenderskich.
Danuska,
Wiem ze masz blizej do dostawcow. Chcialam tylko pokazac ze my jemy nie tylko setki I indyki 🙂
Steki NIE setki 🙂
Orco! Freud się kłania z tą setką! 🙂
Sto lat sto lat niech żyje żyje nam 🙂
Czy to byl Freudian slip?
Orco-jasne!
A seta do steka to też nie jest zły pomysł 🙂 chociaż na blogu mamy przede wszystkim zwolenników Malbeca lub Caberneta do steka.
Lucjan, znany dobrze Blogowiczom-Zjazdowiczom, przesłał mi właśnie wiadomość o tym, że 29, 30 i 31 lutego 2019 są dniami bez alkoholu 😉 Proszę, abyście pamiętali!
Przeżyjemy…a przynajmniej się postaramy 😉
Pozdrowienia dla Lucjana i Inki.
Seta koniecznie do tatara.
Osobisty Wędkarz nauczył się w Polsce, że koniecznie też do śledzia.
Wódkę w ilości o wiele większej niz setka wykorzystałam na dwa sposoby. Do dużego słoja wlozylam duzo pokrojonych śliwek. Zalałam wódka. Do butelki z pozostała wódka wlozylam jeden cały “bean” vanilla. Zobaczymy co z tego wyrosnie.
A próbowałaś kiedyś śliwki w occie? Specjalność Starej Żaby – ona robi to z węgierek (w całości), ale mogą też być kalifornijskie, im najbliżej do węgierek.
Przepis gdzieś w internecie, ja już zapomniałam, ale dobre są!
Chyba kazdy produkt Starej Żaby jest super! Śliwki w occie również 🙂
dzień dobry … ☕
do wiosny 20 dni a dzień dłuższy o 3 godziny … 🙂 … wczoraj widziałam w ogródkach przebiśniegi i wypuszczone tulipany …
Jolinku, u mnie tez wypuściły tulipany, wszystko sie budzi do życia, to piekny okres.
Nie mam pomysłu na obiad. Może po prostu makaron z pomidorowym sosem i startym parmezanem.
-15c. Nic się nie przebija, stachanowcy drzewni punkt siódma rano zjawili się do pracy, tyle dobrego, że dzień dłuższy.
O właśnie…co na obiad. Może zakończymy temat ziemniaczany plackami ziemniaczanymi? U mnie pogoda w sam raz na to…
Alino, Alicjo-chętnie dam się zaprosić na obydwa obiady, oby tylko nie jednocześnie 🙂
Nie chcę zadręczać Alicji, ale u nas rzeczywiście wiosna „wisi” w powietrzu. Ptaki, słońce i już jakby cieplejszy wiatr, a na dodatek różne cebulkowe ostro ruszyły do boju(co zaobserwowałyśmy razem, ale osobno do spółki z Jolinkiem).
Skoro wiosna to ruszyłam przed siebie i udałam się odebrać osobiście książkę na temat bazaru Różyckiego, którą to byłam zamówiłam kilka dni temu. Jak już trafiłam do księgarni to pomyszkowałam po półkach oraz zakamarkach i znalazłam między innymi:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4871303/oscary-sekrety-najwiekszej-nagrody-filmowej
Już zaczęłam czytać, jako że temat na czasie. Autorka prowadzi poniższy blog, co może niektórych z Was zainteresuje http://zpopk.pl/
Krystynie polecam zakładkę o”Green book”. Ja też wczoraj obejrzałam ten film:
http://zpopk.pl/green-book.html
Czy nie sądzisz, że jest w tym artykule naprawdę wiele cennych spostrzeżeń?
Wiem, mówi się kwiaty cebulowe.
A cebulkę to można przeszklić albo zrumienić na maśle 🙂
U mnie lato. Na termometrze jest w cieniu jeszcze 20°C. Dzisiaj drugi raz skosilismy trawe w ogrodku. Jacenty i zonkile kwitna w ogrodzie.
Na kolacje beda faszerowane ziemniaki. Ugotowalam ziemniaki w mundurkach i po ostudzeniu przekroilam na pol i delikatnie wyjelam srodek ziemniaka. Podsmazylam cebulke z boczkiem i dorzucilam je do ziemniakow, dodalam szczypte galki muszkatowej. Dobrze wszystko wymieszalam i wsadzilam farsz do przekrojonych ziemniakow. Na wierzch dalam male kawalki sera reblochon i mam wsadzic pozniej do piekarnika.
Robie to pierwszy raz, napisze pozniej czy dobre.
Danuśka,
dzięki za podesłanie ciekawej recenzji. Na stronie internetowej Polityki był / ale teraz nie mogę go znaleźć/ artykuł o prawdziwym Donie Shirley”u. Nie prezentował on wcale takiego wielkopańskiego stylu jak w filmie. Udramatyzowano też jego stosunki z rodziną – jest gdzieś brat, ale nie ma z nim żadnego kontaktu. W rzeczywistości rodzina była liczniejsza i miała ze sobą dobre kontakty, wprawdzie dość rzadkie z uwagi na wojaże Dona. Reżyser opierał się na wspomnieniach syna kierowcy, który chyba polukrował nieco całą historię, bo w rzeczywistości obaj panowie pomimo całej sympatii pozostawali w relacjach pracodawca – pracownik.
Film wg mnie wcale nie jest zbyt optymistyczny, bo widzimy zmianę poglądu tylko u jednego człowieka. Rasizm jeszcze bardzo długo miał się całkiem dobrze.
Tomasz Raczek z kolei zrzucał temu filmowi, że jest nakręcony w tradycyjnym amerykańskim stylu. Mnie to nie tylko nie przeszkadzało, ale uważam, że styl pasował do tematu.
U mnie też zapachniało wiosną. Było + 11 st. C i w nasłonecznionych miejscach zakwitło kilka krokusów. Przejrzałam wszystkie miejsca, gdzie rosną krokusy i oczyściłam je ze starych liści. Zakwitają też hiacynty. Ale poza wokół jeszcze szaro i brązowo.
Dziś były kolejny raz gołąbki, a na jutro przewidziany jest rosół. Kilka dni temu pytam męża, dlaczego my nie jemy np. grochówki. Bo nie gotujesz – odpowiada. No faktycznie, nie gotuję. Dziś pytam, co jutro chciałby zjeść na obiad. Jakąś zupę. Jaką ? Najlepiej rosół. W zasadzie nie mam nic przeciwko temu, bo lubię gotować i jeść rosół. Ale kiedy przyjdzie czas na grochówkę ? Chyba nieprędko.
Orca,
a jakich rezultatów spodziewasz się po tych śliwkach w wódce ? Czy zalewałaś je teraz czy jesienią ? Bo to wygląda na początek nalewki śliwkowej.
U mnie sypie śniegiem, -13c.
Grochówka byłaby dobra na taki dzień jak dzisiaj u mnie.
Danuśka,
„zmiana plana” – zamiast placków będzie kapuśniak z osobno gotowanymi ziemniakami. Muszę się pozbyć trochę z zamrażarki…
Zapraszam około Twojej 22-giej 😉
Acha – i ubierz się odpowiednio do aury!
Nawarzyłem słój smaluszku. Poprzerastała wieprzowina z niewielką ilością tłuszczu, cebula (dużo), zielona papryka plus dyżurne z przewagą pieprzu i ziół pół wora. Robię też oszukany likier czekoladowy. Oszukany, bo bazą jest skondensowane mleko, kakao i chmurka Cayenne. Służy do lodów, do naleśników, do każdego deseru. Polewam np orzechy włoskie. Również jako neutralizator paskudnej pogody, albo złego nastroju. Dodaje do życia element baśniowy (Himilsbach) Acha, zapomniałem, że w tym ostatnim przypadku, należy domieszać słuszną porcję rumu, bourbona, taniej whisky, wódki, spirytusu*
* Niepotrzebne – skreślić.
Cichal-chmurka Cayenne? Jesteś bardzo francuski w tych kulinarnych opowieściach 🙂
Chmurka, mgiełka, lekki dotyk etc.. to określenia chętnie używane we francuskich przepisach.
Danusiu. To prawdziwie brzmi. Szczypta kojarzy mi się z wańkowiczowskim powiedzonkiem: Szczypta soli, szczypta pieprzu, ale nie szczypta kucharek! 🙂
Alicjo-około naszej 22.00 to będę cichutko i pod kocykiem czytała opowieści o kulisach świata Oscarów. Toż to przecież nie pora na kapuśniak i ziemniaki. Może jutro, odgrzewany? Takie danie po odgrzaniu smakują jeszcze lepiej 🙂
Cichal-jesteś przecież świadom, że żaden Francuz nie wymówi dziwnego słowa SZCZYPTA!
Danusia odwiedziła ostatnio Green Cafe Nero, a ja akurat czytam książkę Krystyny Naszkowskiej „Ani tu ani tam”, w której jest zamieszczony wywiad z twórcą tej sieci kawiarni – panem Adamem Ringerem.
Podobno w samej Warszawie jest ich prawie sześćdziesiąt.
Tu fragment wywiadu:
„Wchodzisz do kawiarni i…
Patrzę na wystrój, bo lokal musi zachęcać do wypicia w nim kawy. Ale najważniejsze jest to, jak podają espresso. Dobre espresso musi mieć na wierzchu piankę, która musi wytrzymać próbę cukrową. To znaczy, że jak wsypiemy łyżeczkę cukru do kawy, cukier ma się przez chwilę utrzymywać na powierzchni, na piance.”
Danusiu – czy jadłaś ich „numer jeden – ciastko z półsurowego ciasta, które nazywa się charleston”? 🙂
Dzisiaj listonosz przyniósł najnowszy numer „Krainy Bugu”. Jak zwykle wiele ciekawych artykułów, nie mówiąc o przepięknych zdjęciach. Otworzyłam na 27 stronie, spojrzałam na górne zdjęcie i pomyślałam, że jest na nim Danusia. 🙂 Tak w pierwszej chwili. Jest to wywiad z panią Marią Nitychoruk.
Danuśka,
Ależ może, tylko w stanie porządnego upojenia alkoholowego 😉
Krystyna,
Te śliwki zalałam jesienia. Dodalam kilka “clover” (goździki) i troche skórki z pomarańczy. Stało tak chyba 1 rok. Słoik był pusty po pierwszym smakowaniu. Śliwki jeszcze sa. Używam te śliwki do deseru.
Te śliwki to były Węgierki ! Bardzo smaczne. Większość zużyłam na powidła według przepisu @Asia 🙂
Wódka I wanilia (bean) jeszcze czekaja. 🙂
Danusiu i Ewo. A propos. Kiedyś, na polskim przyjęciu, było dwóch znajomych Francuzów. Kiedy nadszedł czas rozstania, ktoś zaproponował strzemiennego. Po chwili drugi, to samo. Mniej więcej, po sześciu takich próbach, jeden z Francuzów zapytał: Jean, ca veut dire quoi, „ciemiennego” (z akcentem na ostatnią sylabę) Opowiedziałem o starym, polskim obyczaju pożegnania. Kiedy szlachcic odjeżdżał po długiej wizycie, trzymając już stopę w strzemieniu, wypijał pożegnalny kielich. Problem był w tym, że nie znałem wtedy francuskiego słowa, strzemię. Przy pomocy gestów, nóg i krzesła – wytłumaczyłem. Acha! Krzyknął Gerard, bo tak miał na imię. Postawił lewą nogę na krześle, uniósł szklaneczkę i zawołał ciemiennego! (z akcentem na ostatnią sylabę) Wypiliśmy. Po chwili Gerard popatrzył na mnie nieco już nieobecnym wzrokiem i powiedział: Très bien Jean, mais en France, nous avons seulement deux étriers… (We Francji mamy tylko dwa strzemiona)
Do frakcji francuskiej – zupa cebulowa, taka z zapiekanym na wierzchu serem jest typowo francuska czy jestem w mylnym?
Owszem. Już znalazłam:
https://www.google.com/search?client=firefox-b-d&q=onion+soup+origins
Asiu-jutro postaram się kupić ten ostatni numer”Krainy Bugu” 🙂
A charleston, hmmm…? https://www.youtube.com/watch?v=XL8SW1DOdB4
Nie, nie jadłam tego ciastka i mam wrażenie, że nie było go w ofercie, ale sprawdzę to następnym razem. Wczoraj wypilam tylko capuccino.
Ewo-z tym upoijeniem to różnie bywa 😉 Czasem uytrudnia wymowę, nawet naszym rodakom…
Cichal-Alain też przechodził tę ciężką próbę pod hasłem: strzemiennego…
Bo powinno być – podwójnego strzemiennego! Po jednym się traci równowagę, trzeba do pary. Podobnie jak – no to na drugą nóżkę!
dzień dobry … ☕
Tłusty czwartek .. kupie całą paletę dobrych pączków … i zamrożę na zaś … 😉
u mnie dziś na obiad kotlety jajeczne i brokuły …
http://kulinarnysos.pl/latwe-kotlety-jajeczne/
niestety ale zapowiadają od jutra ochłodzenie ale bez mrozów …
Dzień dobry 🙂
kawa
Ups, coś poprzednia kawa nie chce się otworzyć. Może z tą będzie lepiej. kawa
Jolinku-robię takie kotlety jajeczne na śniadanie wielkanocne. Jeszcze kilka lat temu masą jajeczną faszerowałam skorupki jajek i dopiero smażyłam. Jednak od jakiegoś czasu skorupki wyrzucam i po prostu smażę małe kotleciki wielkości jajka. Bardzo lubię to danie 🙂
Zastanawiam się, do której cukierni iść po pączki…
Irku-Tłusty Czwartek rozpoczęty, jak należy 🙂
Danuśka
28 lutego o godz. 7:58
Pani Gessler oferuje „najlepsze pączki” (30 żółtek na kg mąki + masło etc) u siebie za 9zł sztuka 😉
Pije kawe i zajadam sie wirtualnym paczkiem Irka.
Wczoraj pisalam o faszerowanych ziemniakach. Sa bardzo dobre. Sera reblochon pewnie w Polsce nie ma, ale mozna dac inny ser np. camember. Do tego miska salaty, kieliszek czerwonego wina i mamy wszystko do szczescia.
elapa już wczoraj pomyślałam, że te ziemniaki będą dobre … 🙂
mam patent na wybory .. w komisjach powinny być paczki to Polacy ustawią się wreszcie w kolejce wyborczej … 😉
Alicjo-dzięki za podpowiedź 🙂
Zamiast do Pani Gessler udałam się spacerowo do cukierni prawie za rogiem. Domowe pączki jedynie na naturalnych składnikach po 4 zł/sztukę, były też w wersji wegańskiej. Pogadałyśmy z panią sprzedawczynią (tłumu nie było) i dowiedziałam się, że naprawdę ciężko jest usmażyć dobre pączki bez jajek. Kupiłam tradycyjne oraz dwa wegańskie na spróbowanie. Warto było, wersja wegańska bardzo smaczna.
W ramach dzisiejszego rozpasania na obiad będzie dorsz w cieście naleśnikowym zamiast skromnego saute.
Elapa-ziemniaki i ser to zawsze świetne połączenie. Reblochon, owszem do kupienia, ale cena raczej zaporowa https://www.lamaree.pl/reblochon,165,produkt
Zdecydowanie taniej zainwestować w camembert.
Jolinku-czyli zamieniamy kiełbasę wyborczą na wyborcze wyborcze pączki….?
https://memy.pl/show/big/uploads/Post/18919/14453384658520.jpg
To może jeszcze podrzucę uśmiech i pączek 🙂
https://tvs.pl/wp-content/uploads/2019/02/56b307b85b607_o.jpg
A u nas Ewa napichciła chrustu, czyli faworków w ilościach… jem śniadanie, a chrust uśmiecha się do mnie. W głębi to samo robią wnuki. 🙂
https://photos.app.goo.gl/gZkTfrGiQ1wnP1Ew8
Reblochon bywa tez w Leklerku, może cena bardziej przystepna 🙂 u mnie dzisiaj też faworki, napracowalam się i chyba mam dość. Spróbuję pokazać zdjęcie https://photos.app.goo.gl/Qvm6c7jCXJxm8dLG9
Jestem pelna podziwu dla Ewy Cichalowej i Salsy za prace nad faworkami. Robilam dawno temu jak dziecko bylo male i mi pomagalo kroic faworki i sypac cukrem.Wszedzie bylo pelno cukru ale jaka radosc.
Faworki Ewy tośmy ze dwa lata temu na Florydzie z Cichalami …
https://photos.app.goo.gl/1VBWcwLxgx5oyf8A7
Tymczasem zima u nas przepiękna, jak nowa, bo świeżego śniegu napadało i przykryło ten „stary”, brzydki. No i niebo lazurowe! -8c
Jolinku,
nie pączki, nie pączki, bo to już zaklepana tradycja tłustoczwartkowa, ale na przykład lorneta z meduzą dla wyborców – ale dopiero po oddaniu głosu!
O właśnie, mnie te ziemniaki też dobrze już wczoraj brzmiały! Pomyślałam, że zamiast cammemberta, potraktowałabym je odrobiną Blue Cheese, to taki dość ostry ser pleśniowy. W każdym razie zanotowane i do zrobienia, może nawet dzisiaj.
Salso-gratulacje, teraz będziemy czekali niecierpliwie na Twoje kolejne zdjęcia! Przy okazji przypomnę, że Salsa, czyli moja ursynowska sąsiadka gotuje wyśmienicie i będzie mogła pochwalić się niejednym smakowitym zdjęciem 🙂
Tak sobie oglądam te wszystkie faworki usmażone po obu stronach Atlantyku(by nie rzec ozeana) i moja dusza łakomczucha cierpi i wzdycha…Jak to dobrze, że na pocieszenie mam pączki 🙂
Jolinku-i jakie pączki w końcu dzisiaj kupiłaś? Czy mają różne nadzienia?
Elapa 🙂 moje dzieci też już starsze, ale o faworkach nie zapominają. Czasu co prawda brak żeby pomóc w tym dziele, ale miałam domowego pomocnika, to jakoś daliśmy radę. Najgorsze to wałkowanie, bo robię to do upadłego – aż prześwituje dokładny wzór na stolnicy, Ciągle sobie obiecuję tę maszynkę do makaronu łudząc się, że mnie wyręczy. Ale robię to raz w roku…
Danuśko, było to trudne przeżycie, ale pierwsze koty za płoty, będę się chwalić 😀
O, u Salsy talerz za talerzem i przed talerzem talerz! Dodam, że Ewa Cichalewska też nasmażyła tych faworków kilka talerzy. Faworki są dość wytrawne w sensie – będą słodkie tak bardzo, ile tego cukru pudru, więc należą do moich ulubionych.
Faworki czy chrust? U mnie były faworki.
Do zajęć marsz!
Oprócz Tłustego Czwartku obchodzimy dzisiaj ważną rocznicę:
https://superbiz.se.pl/wiadomosci/100-lat-polskiego-zlotego-zobacz-jak-kiedys-wygladala-nasza-waluta-zdjecia-aa-xb6o-Mruf-2wHd.html
W okolicach Lyonu oraz Saint Eienne, czyli w dolinie Rodanu jada się podczas karnawału bugnes http://apollorecettes.com/wp-content/uploads/2015/09/bugnes-lyonnaises-1100×816.jpg
Tamtejsze faworki występują w wersji kruchej (jak w Polsce) oraz miękkiej, która jest raczej podobna do pączka. Wieść niesie, że już starożytni Rzymianie….
Salso jakie piękne te faworki .. 🙂 … Ewa żona na medal .. 🙂
Danuśka ja najbardziej lubię z budyniem i takie zakupiłam ..
a jak ktoś robi ostatki to ta przekąska jest w sam raz …
https://kuron.com.pl/ciasto-francuskie-zawijane-z-boczkiem/
a ten „torcik” to nie koniecznie na śniadanie .. i można przy nim kombinować ..
http://www.smakiarmine.pl/przepisy-fit/kapusciany-torcik-sniadaniowy/
ciekawe czy krystyna oglądała zorze polarna, które są obecne od kilku dni w okolicach np. Rewy ..
wiedzieliście, że geneza tłustego czwartku sięga starożytności i był to dzień, kiedy świętowano odejście zimy, a witano przyjście wiosny …
https://historiamniejznanaizapomniana.wordpress.com/2016/02/04/historia-tlustego-czwartku/
Zjadłam pączka – zostało tylko kilka w sklepie, i to bez nadzienia, ale i tak dobre. Tradycyjnie była róża, ale potem pojawiły się konfitury śliwkowe, też bardzo dobre. A teraz niektórzy domagają się bez nadzienia (kalorie 🙄 ), więc sklep zamawia i takie. Mnie właściwie wszystko jedno, odkąd nie ma róży. Tradycji stało się zadość 🙂
Hi hi hi… 😉
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/ludzieistyle/1737456,1,ujawniamy-cala-prawda-o-paczkach.read?src=mt
Jolinku,
zorzy niestety nigdy na żywo nie widziałam. Trzeba by pojechać wieczorem nad zatokę i wypatrywać. Dziś niebo jest bardzo gwiaździste i można obserwować gwiazdozbiory, ale ja spalałam wieczorem kalorie na basenie. Akurat w czwartki jeżdżę na basen. Pączek był tylko jeden, więc 40 minut chyba wystarczyło. 🙂
Salso,
nasmażyć tyle faworków to naprawdę dużo pracy, nawet z pomocnikiem. Ja także przygotowuję ich zawsze sporo, ale Twoich jest jeszcze więcej.
Piękny tekst pisany zapewne przez epidemiologa. Śmy są immunizowane, bośmy żadnego nie przyjęli do organizmu. Rozmnażamy natomiast bacteria favorensis zwaną też za ozeana, brushwoodensis, a dlaczego, to pokombinujcie. Alem się openckał… 🙂
https://images90.fotosik.pl/132/a6bd08c74cf28050.jpg 🙂
Krystyno,
dodam, że nie masz żadnej pewności, kiedy się aurora borealis pojawi.
To może być późny wieczór, środek nocy albo nad ranem. Ja z synem niejeden raz czatowałam do późnych godzin nocnych, kiedy ją zapowiadali, że prawdopodobnie „dzisiaj w nocy będzie”. Piękne widowisko, ale trudne do dokładnego czasowego zlokalizowania.
Kiedys pisalam o pieknych kwiatach nazywanych popularnie California poppy. Jest to odmiana maków w intensywnym kolorze pomaranczowym. California poppy jest oficjalnym kwiatem stanu California.
Hiszpańscy podróżnicy ktorzy plyneli wzdluz zachodniego wybrzeza kontynentu zachwycali sie widokiem duzych terenów pokrytych tymi kwiatami. Nazywali je copa de oro.
Kilka zdjec CA poppies. Po duzych opadach deszczu w poludniowej CA zakwitly te piekne kwiaty.
https://reut.rs/2EEaNvm?slideId=1361375371
dzień dobry … ☕
marzec nas wita kwiatami .. ślicznie Orca … 🙂
The Mamas And The Papas – California Dreamin’
https://www.youtube.com/watch?v=3kcmwXUdDCE
a u nas w rodzinie nerwowo i wakacje pod znakiem zapytania … mam dwie ośmioklasistki … rodzice eksperymentalnego połączenia roczników składają jak najwięcej podań i muszą pilnować terminów dodatkowych egzaminów do liceów … czyli od szkoły do szkoły … od egzaminu do egzaminu .. i tak do połowy sierpnia jak źle pójdzie … 🙁
możecie jeszcze zrobić taki chrust na ostatki … z lejka .. bez wałkowania …
http://www.kuchennykredens.pl/chrust-z-lejka-wedlug-przepisu-z-1854-roku-ekspresowy/
u mnie dziś taki obiad ….
https://ammniam.pl/kasza-gryczana-z-warzywami/
Jolinku-faworki z lejka przypominają trochę hiszpańskie churros:
https://assets.bonappetit.com/photos/58ff5f162278cd3dbd2c069c/16:9/w_1200,c_limit/churros.jpg
Stoiska z tym przysmakiem to wręcz obowiązkowy element wszystkich festynów i bazarów w Hiszpanii, Francji czy Portugalii. Churros smaży się na bieżaco, podaje się jeszcze gorące, a ich zapach kusi z daleka. Hiszpanie chrupią je często już do porannej kawy.
Danuśka wydaje mi się, że te z linka są trochę lżejsze mniej tuczące … 😉
Asiu od dziś halowych mistrzostw Europy w Glasgow w lekkiej atletyce .. a tu link do twittera z relacją …
https://twitter.com/Nedops
Jolinku-zależy jak bardzo się openckasz 🙂 Hop, hop Cichal!
Tutaj przepis na churros, gdyby kogoś skusiły na przykład na ostatki. Ciastko trochę podobne do naszego ptysiowego:
https://www.youtube.com/watch?v=IUtk1FHGgGo
Oczywiście ciasto, a nie ciastko…
Z ciasta ciastko 😉
Podmalowałam sobie siwiznę. Wśród moich kanadyjskich znajomych od jakiegoś czasu panuje moda na naturalne, niemalowane włosy, siwe – to siwe. Podobno od farb dostaje się raka (podkreślam: podobno!).
Ja jeszcze nie dojrzałam do takiej decyzji, żeby nie farbować – nie widzę siebie posypanej popiołem, a wszelkie strachy o konsekwencjach farbowania włosów mam w głębokim poważaniu. Już tyle rzeczy nie robię, że niech chociaż kilka „grzechów przeciwko sobie” zostawię na podorędziu 😉
Jolinku, dziękuję za informację o LA. 🙂
Moja starsza siostrzenica też uczy się w ósmej klasie i bardzo to wszystko przeżywa. Te dwa roczniki mają pod górkę. 🙁
Wczoraj znajoma zjadła 13 pączków! 😯 😀 I jeszcze narzekała, że w domu się skończyły, bo jeszcze miała na nie ochotę. No tak, ona ma dwadzieścia sześć lat i jest szczupła, ćwiczy regularnie i twierdzi, że w tłusty czwartek ma dyspensę 😀
Przeglądam skany aktów metrykalnych z końca XIX w. Oczywiście ilość zmarłych dzieci jest przerażająca. Jedno dziewięciomiesięczne maleństwo zmarło na gangrenę!
Asiu niektórzy rodzice wymyślają jak zrobić by dziecko powtarzało 8 klasę by uniknąć tego natłoku … nasze dziewczynki poszły do szkoły jako sześciolatki i mają teraz przechlapane ..
ja dziś i jutro i pojutrze będę też jadła pączki … i będę jeździć na rowerku oglądając sport w tv … 😉
Gdybym była teraz w ósmej klasie, na pewno nie chciałabym powtarzać klasy, nawet aby uniknąć tłoku w nowej szkole. Rodzice wymyślają różne sposoby, ale ten jest chyba niezbyt fortunny.
Przyjdzie pan zielinski i wyrówna! Spec od wszystkiego, z odpowiednią ochroną, jak nastanie po obecnej pani minister od edukacji, to z pewnością zechce coś ulepszyć na swój sposób. Nawiasem mówiąc, dlaczego co rusz się grzebie i kombinuje przy edukacji, i co minister, to chce „reformować” szkolnictwo?
A propos, pan zieliński już raz chyba ministrował w edukacji…musi zasłużył na powtórkę.
Asiu mamy złoto … 1. Michał Haratyk 21.65 (rekord życiowy w hali) EL – najlepszy w tym roku wynik w Europie … 🙂
13 pączków to też chyba rekord 🙂
Wczoraj zakończyłam mój maraton filmowy, ufff!
To że władza demoralizuje oraz uzależnia wiemy dobrze, również z własnego podwórka. Sorrentino pokazuje znakomicie te mechanizmy w filmie „Oni”, a grecki reżyser Giorgos Lanthimos(nigdy przedtem nie oglądałam jego filmów) w „Faworycie”.
Kulisy władzy właściwie od wieków prezentują się tak samo, ale jeśli miałabym polecać, któryś z tych dwóch obrazów(jak to pięknie mówią dziennikarze) to zdecydowanie „Faworytę”. Niestety „Oni” wydawali mi się chwilami nudni, a sceny z rozpustnych przyjęć niepotrzebnie rozciągnięte w czasie. Tym niemniej Toni Servillo w roli Berlusconiego znakomity. Chylę też czoła przed wszystkimi trzema aktorkami grającymi główne role w „Faworycie”, moją ulubienicą pozostaje jednak Emma Stone.
„Green book” trzeba zobaczyć obowiązkowo! Nie sposób nie porównywać tego filmu z „Nietykalnymi”, ale to jednak inny kontekst, inna historia i inne charaktery. Ten film to mój numer jeden w tym kinowym maratonie!
Obejrzałam też „Bohemian Rhapsody”. Postać Freddiego Mercury została pokazana chyba zbyt powierzchownie, ale atutem filmu jest oczywiście muzyka. Przebojów „Queen” jest wiele i mamy ochotę śpiewać je razem z całą salą. Po powrocie do domu słuchałam ich jeszcze przez cały wieczór na jutubce(cytat z Nisi).
Z muzyką jest też związany film https://kinomuranow.pl/film/vermeer-i-muzyka-sztuka-milosci-i-odpoczynku Gdybym nie oglądała wcześniej „Dziewczyny z perłą”to zapewne nie wybrałabym się do kina, by obejrzeć i wysłuchać opowieści o Veermerze. To było bardzo ciekawe doświadczenie. Dzięki tego rodzaju filmom ludzie, tacy jak ja, to znaczy nie związani zawodowo z malarstwem, uczą się patrzeć na obrazy.
Jednocześnie uprzejmie informuję, że przez najbliższy tydzień nie dam się nikomu zaprosić do kina, mimo iż kolejne ciekawy tytuły wchodzą na ekrany.
Aha,”Dziewczynę z perłą” widziałam już trzy razy i zawsze z wielką przyjemnością.
Dobrze, że telewizja lubi powtarzać niektóre filmy 🙂
Dzisiaj na śniadanie, w ramach deseru ostatni pączek-przekrojony na pół, skropiony lekko wodą i podgrzany chwilę w piekarniku(od czwartku zdążył był odrobinę podeschnąć). Dla równowagi, w ramach przekąski niewielka kanapka z pasztetem domowej roboty i korniszonem. Do całości kubek mocnej herbaty pt „Herbata zimowa”.
Ja widzicie staram się pamiętać o zaleceniach dietetyków, że śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia 🙂
dzień dobry … ☕
czekając na nowy wpis zajmę się dziś i jutro sportem … jadąc na rowerku i wlepiając oczy w ekran tv … 🙂 … a teraz na spacerek …
Danuśka maraton kinowy zaliczony i prawie wszystkie filmy godne oglądania … wyszłaś na tym dobrze … 🙂
miłego weekendowania … 🙂
Dzień dobry 🙂 chłodno, ale pogodnie i na spacer w sam raz.
U mnie po faworkach ślad żaden nie został, kupiłam sobie małą czekoladę gorzką z orzechami. Niestety, nie umiem obejść się bez choć małego deseru, pracuję nad tym usilnie.
Danusiu, Twoja relacja filmowa bardzo sympatycznie zachęcająca..
Zapomniałam dodac, że wspominane tu ostatnio churrosy są bardzo popularne w Meksyku, w wielu miejscach, na ulicy czuje się ich kuszący dla łasuchów zapach, więc łatwo apetyt zaspokoić.
Danuśka,
taki maraton filmowy jest może trochę męczący, ale zobaczyć dobry film to zawsze duża przyjemność; a kilka dobrych filmów to radość. Chwilowo mam przerwę kinową. Zastanawiam się nad ” Córką trenera”. Dla odmiany wybieram się wieczorem do teatru na spektakl ” Bella figura”Jasminy Rhezy.
Tak jak Salsie trudno mi obejść się bez czegoś słodkiego do kawy czy herbaty. W bliskich planach mam tygodniową dietę ” kapuścianą” i ukrócenie słodkich zachcianek.
Autorka sztuki to Yasmina Reza, ta sama, która napisała ” Boga mordu”.
Danuś! U nas też na śniadanie urozmaicenie: owies, owoce, jagody i jogurt… 🙂
Na ostatek 3-dniowa śnieżna zima. Dobrego dnia!
Asiu, a ja jestem ciekaw. 😉
Zadzwoniła do mnie Żaba 🙂 Zawsze bardzo się cieszę, kiedy możemy pogadać trochę przez telefon. Wieści z Żabich są następujące:
-w naszej żabio-błotnej alei pamięci pojawiła się wierzba płacząca, będzie to wierzba Eski. Jak dotąd najlepiej ze wszystkich drzew rośnie lipa Pyry. Oby tak dalej!
-błota wysychają, co jest widomym znakiem nadchodzącej wiosny
-jutro Żaba będzie w Kwidzynie na zawodach ze swoją dwuletnią klaczą. Medal bardzo prawdopodobny, ale nie zaszkodzi w niemalowane odpukać….
A teraz uwaga-KOMUNIKAT ZJAZDOWY:
Żaba zaprasza Zjazdowiczów w dn 31.08-1.09.2019. Oczywiście, tak jak zawsze, można przyjechać wcześniej i wyjechać później.
Krystyno-to Ty jesteś przecież naszą największą specjalistką od maratonów filmowych 🙂
Faworki uwielbiam i moglabym zjesc w duzych ilosciach, w przeciwienstwie do paczkow. Te na zdjeciach robione przez Salse i Ewe Cichalowa wygladaja bardzo smakowicie. Przejrzalam kilka przepisow ale szybko odeszla mi ochota na robienie.
„Faworyty” niestety nie udalo mi sie jak dotad obejrzec – zamowilam w mojej bibliotece i jestem 177 w kolejce, ale jest kilkanascie kopii, wiec moze za dwa-trzy tygodnie obejrze. Slyszalam, ze Olivia Coleman (Oskar) gra krolowa Elzbiete w serialu Crown (Korona?), w trzeciej serii.
U mnie dzis znowu zima – pada gesty, mokry snieg. Ostatnie weekendy spedzalismy na biegowkach, ale dzis zamarzylo mi sie siedzenie w ciepelku, i ogladanie sniegu przez okno a nie z bliska. Na obiad krupnik i cos jeszcze, tylko nie wiem co. Milego weekendu wszystkim.
Ja piekę wiadomy deser (salsa, wpadnij!), bo pewnie Lisa przyjedzie po samochód, który u nas zimuje na parkingu. Co na obiad – nie wiem, ale deser będzie 🙂
„Dlaczego „Faworyta” jest tak znakomita? Dziennikarskie śledztwo wykazało, że ten film nie dostał więcej Oscarów, bo jest za dobry”
http://wyborcza.pl/7,101707,24506480,dlaczego-faworyta-jest-tak-znakomita-sledztwo-dziennikarskie.html#s=BoxWyboImg1
Jolinku – Paweł, Piotr, a teraz Ewa Swoboda! 😀
Cichalu – ???
Alicja, dzięki, chętnie bym przysiadła z Wami do tego deseru, nie mam sumienia, bo pochłonęłam prawie całą czekoladę, z trudem zawijając w sreberko ostatni jej rządek, na jutro…
Danuśka,
przekazałaś nam miłą wiadomość od Żaby. Już się cieszę na ten zjazd.
Ciekawa byłam, jakie drzewko będzie posadzone dla upamiętnienia Eski, ale myślałam, że to jeszcze za wcześnie na sadzenie. Wierzba będzie rosła szybko.
Dawno nie widziałam Gdańska w wieczornym wydaniu, a dziś zdarzyła się taka okazja przed spektaklem teatralnym. Gdańsk jest piękny i w dzień, i wieczorem. I nie było problemów z zaparkowaniem samochodu.
Przewidywani goście pojawili się w zmienionej konfiguracji, bo Lisa chora, była w szpitalu 5 dni i nie czuje się najlepiej. Więc ze Szwajcarii przyjechała jej córka, już emerytka, oraz wnuczka Lisy z Miami.
Denise „zwija sprawy” w Szwajcarii, wybudowali dom na Florydzie i tam chcą na stare lata. Martwi mnie kondycja Lisy, podejrzewają serce i jeszcze coś tam, wyniki będą wkrótce. Biedna Lisa, ona ledwie chodzi, ale rozum jak brzytwa, nie może się pogodzić z faktem, że jest taka unieruchomiona, laseczka, a najlepiej chodzik lub fotelik na popych… Rówieśniczka Cichala, ale nie wszyscy w tym wieku zachowują sprawność fizyczną i umysłową jak Cichal.
Cichal,
podaj przepis 😉
Aye, aye First! Przepis prosty: mieć Ewę! 🙂 I śmiać
Aye, aye First! Przepis prosty: mieć Ewę! 🙂 I śmiać się kiedy tylko się da. A jeśli trzeba zapłakać, to zrobić To.
Cichalu,
Lisa nie może mieć Ewy, Ewa jest Twoja, Twoja! Może jakiś męski odpowiednik Ewy?
dzień dobry … ☕
Asiu bardzo się cieszę … Paweł to nas kiedyś wykończy tymi zrzutkami na niskich wysokościach … Piotr pięknie skacze … a Ewa wreszcie na bieżni jest dorosła ..
Danuśka czyli można robić plany zjazdowe ..
dziś dalej sport, jedzenie pączków i ćwiczenia … 🙂
w Gdańsku zaczynają się przedterminowe wybory prezydenckie po zabójstwie Pawła Adamowicza …
Jolinku-można, a nawet trzeba 🙂
Jolinek i Asia kibicują naszym sportowcom, a ja odwiedziłam wczoraj to miejsce:
https://photos.app.goo.gl/WeUHKiZ2JD5tEMm99
Ilość stoisk z biżuterią była zawrotna zatem trzeba było wielkiej siły woli, by nie dać się uwieść wszystkim pokusom. Przy okazji usłyszałam następującą rozmowę:
-O Boże, to już się zrobiło 270 złotych do zapłacenia?
-Może pani zapłacić kartą.
-O nie! Karty specjalnie nie wzięłam, przecież jutro nie miałabym na chleb.
Zakupiłam jeden drobiażdżek. Założę na najbliższe spotkanie z Koleżankami Warszawiankami 🙂 Targi trwają, możecie jeszcze dzisiaj wpaść do Pałacu Kultury.
Ja też grzeszę…grzeszę, bo kupuję i praktycznie nie noszę, bo rzadko wychodzę, a często wychodząc, zapominam, że mam tyle drobiażdżków do założenia! O minerałach, i to niektórych naprawdę cennych, nawet nie wspominam, już nie ma ich gdzie kłaść.
Co roku jeździmy na jedną z największych giełd minerałów w okolicy, do Bancroft. Tam biżutki występują niszowo, za to minerały w całej okazałości i rozmaitości, przyjeżdżają wystawiać praktycznie z całej Ameryki Pn. Największa na kontynencie giełda jest w Tuscon (Arizona), nasz znajomy, który żyje z minerałów, co roku tam jeździ. Kiedyś zrobił błąd i sprzedał Jerzoru turmalin „melonowy”, cudo. Oczywiście ja to zostałam w prezencie. Kilka lat temu Daryl proponował mi, że chętnie odkupi za dziesięciokrotną od oryginalnej cenę, co zwiększyło moją czujność, bo Daryl jest niesłychanym skąpiradłem. Wyjaśniłam, że nie mogę sprzedać, bo rzeczy darowanych się nie sprzedaje 😉
hura .. mamy następne złoto … 1500 m – Marcin Lewandowsk …
hura wybory w Gdańsku wygrali nasi … 🙂
https://photos.app.goo.gl/VxN9pbQeYoDL4v6x7
Można najpierw otworzyć link. Wczoraj byliśmy na koncercie zespołu z Nowego Orleanu. Grają Rythm & Blues w luizjańskiej manierze. Prymitywni technicznie, prości wokalnie, ale żywiołowi i bardzo autentyczni. Ot, uliczna kapela z Francuskiej Dzielnicy (French Quarter) Ludzie bawili się znakomicie. Na zakończenie muzycy zrobili pochód ze Świętymi Którzy Wstępują Do Nieba. Gitarzysta rozdawał tradycyjne paciorki za które Panie nie musiały obnażać biustów. Zapewne widzieli Państwo filmy pokazujące Mardi Gras (Tłusty Wtorek) kiedy z pochodu rzuca się naszyjniki, a dziewczyny na balkonach rewanżują się gołymi „popiersiami”.
jest srebro .. 1500 m Sofia Ennaoui … 🙂
Wracamy do domu i Ewa demonstruje mardigrasowe koraliki.
https://photos.app.goo.gl/s8erUR99x72WH8CV9
no i wygrywamy … złoto następne … 4 x 400 kobiety … i triumf w klasyfikacji medalowej halowych mistrzostw Europy w Glasgow … 🙂 … hip hip hura …
Ewa ma piękny naszyjnik … cichal a dla Ciebie zadanie domowe … na Dzień Kobiet taki kwiatek upiecz …
https://wesolakuchnia.blogspot.com/2019/03/chlebek-kwiatek-smakowy.html
Takimi kwiatkami udekorowane było śniadanie u Magdy, która nas zaprosiła, kiedy lat temu parę bylismy u Nowego.
Chlebek bardzo oryginalny, ale trzeba pamiętać, że sproszkowany zielony jęczmień może uczulać. Znajomy zachęcony przez koleżeńskie jęczmieniowe lobby i obdarowany porcja tego specyfiku pił przez jakiś czas rozpuszczony w wodzie zielony jęczmień. Rzadko, bo rzadko, ale czasem wypił też małe piwo albo szklaneczkę whisky. I skończyło się to tak, że on, który nigdy nie chodził do lekarza, po silnych atakach kaszlu udał się do lekarza, który od razu rozpoznał się w sytuacji. Jęczmienia zabronił, piwa i whisky nie. Podziałało.
Mnie jęczmień nie szkodzi, więc mogę o chlebku pomyśleć.
To drzewo można już spisać na straty. Zrąbane równo z jednej i drugiej strony. Piękne ptaszki, te dzięcioły.
https://photos.app.goo.gl/VHsRhyNDwxCWrSST7
https://photos.app.goo.gl/HWoenqP5smUHrf5w6
Krystyno! Bóg Ci zapłać za wiadomość, że jęczmień nie, a reszta tak. Chlebki Ci ja szpikuję rozmaicie. Alicja mnie gani, że chleb ma być chlebem i już, ale ja tam różności lubię umościć do wnętrza. Oliwki rozmaite, a to sery, a to czosnki czy inne cebule. I na szpinak też się miejsce znajdzie. Kwiatkowy też wyrządzę. Drugą razą. OK?
JA?!!!!!!!!!!!????????????????
Ja sama kupuję chleb z czosnkiem, oliwkami (+ feta tam była), nie mówiąc już o wszelkich ziołach! Takie chleby są u naszego „Fred’s Bread”, trochę po drugiej stronie miasta, więc rzadko na stole, kiedyś Freda sklep był po drodze. Najczęściej kupujemy w polskim sklepie zwykły żytni.
JA?! Oj, chyba mnie z kimś pomyliłeś…
dzień dobry … ☕
„Na Kazimierza dzień z nocą się zmierza” …..
może taki obiad …
https://kulinarnachwila.blogspot.com/2019/02/roladki-schabowe-z-brukselka.html
Albo: „Na Świętego Kazimierza wyjdzie skowronek spod pierza”.
Jolinku-zaraziłaś mnie swoim lekkoatletycznym entuzjazmem. Dzisiaj przeczytałam artykuł poświęcony naszym sportowcom i ich medalom. Rzeczywiście mamy powody do dumy-pięć złotych, dwa srebrne i wygrana klasyfikacja medalowa całych mistrzostw. Teraz już dobrze rozumiem i podzielam Twoją radość 🙂
Na skwerach oraz na osiedlowych trawnikach rozpoczęły się wielkie wiosenne porządki i nie dziwota, bo dzisiaj na termometrze 16 stopni, plusowych rzecz jasna.
Skoro wiosna to zrobiłam witaminowy koktail: banan, gruszka, jarmuż i parę kropli z cytryny. Po tej witaminowej bombie zabieram się za porządki w szafach.
Może wróciły dobre czasy „wunderteamu” w lekkiej atletyce?!
jedni się mają bitwy na pomidory a inni pomarańcze …
https://www.facebook.com/CBSSundayMorning/videos/256808241873156/
Danuśka lekkoatletyka to moja pasja … zawsze oglądam .. a jak wygrywają i biją rekordy to jestem w skowronkach .. od kilku lat widzę dobrą prace trenerów i organizatorów imprez .. buduje się stadiony, dba o zawodników .. i jest to doceniane bo coraz więcej dużej rangi zawody są u nas np. za 2 lata Mistrzostwa Europy w Hali będą w Polsce .. bardzo dużo dla naszej lekkoatletki zrobiła niezapomniana Irena Szewińska ..
w Szwajcarii jest tyle pięknych miejsc … ktoś był w Lugano? …
https://madameedith.com/podroze/lugano-miasto-w-ktorym-moglabym-mieszkac/
Wracając jeszcze do tematu ziemniaczanego, ciekawy przepis na ich przyrządzenie znalazłam w artykule p. Agnieszki Kręglickiej w marcowym magazynie Wysokich obcasów. Może kogoś zainteresuje. Jest to przepis na ziemniaki pieczone podwędzane: 1 kg ziemniaków w skórce, wiórki wędzarnicze (w sklepach z akcesoriami grillowymi) lub siano, sól. Do podania: pesto, rzodkiewki.
Przygotowanie: Do garnka żeliwnego wrzuc wiórki i podgrzewaj na gazie, aż zaczną dymic. Dodaj wyszorowane ziemniaki, posyp solą. Wstaw pod przykryciem do piekarnika rozgrzanego do 180 st, C, piecz aż ziemniaki będą miękkie. Podawaj z pesto z natki pietruszki, oliwy, czosnku i pestek słonecznika.
…sam artykuł cofa nas o 160 lat, do czasów gdy „Stanisław Moniuszko podbijał serca warszawiaków przedstawieniem Halki”, przybliża kulinarną świetnośc ówczesnej Warszawy, bogatą ofertę delikatesów sprowadzanych z całego świata, kulinarny gust rodziny Moniuszków. Autorka pisze: „Moniuszkowie gotowali i jadali sezonowo, posiłki przyrządzali w domu na świeżo, zapewne nie omijali śniadań, jedzenie traktowali z szacunkiem, nie marnowali, unikali mięsa i przestrzegali postów…”
Salso-Moniuszko obecny w wielu miejscach i jak się okazuje również kulinarnie 🙂
W tym roku obchodzimy okrągłą rocznicę jego urodzin:
https://teatrwielki.pl/dzialalnosc/galeria-opera/wystawy-201819/viva-moniuszko/
I to jest sympatyczne, szkoda tylko, że to takie odświętne przybliżanie naszych Wielkich, ale dzięki temu – jak pisze p. Kręglicka „nie widzę w nim wyłącznie ojca opery narodowej, poważnego i trochę nudnego, widzę sąsiada, który tu (na Wierzbową 9) wpadał na flaki z pulpetami albo na śledzika” 🙂
Jolinku, dzięki za przywołanie tej wyprawy do Lugano. Cudne! Kiedyś trochę podróżowałam po Szwajcarii, dech mi zapierało…
Dzień dobry,
Wszelkie bitwy na pomidory jak i pomarańcze uważam za coś…, no właśnie, nie będę się wyrażał.
Szukałem artykułu wspomnianego przez Salsę, ale niestety nie znalazłem.
Ziemniaki pieczone na podpalonym drewnie – to coś dla mnie! Dzięki Salsa!
Kilka dni temu chciałem zrobić małą niespodziankę. Od długiego czasu nie zamieszczam zdjęć z wiadomych przyczyn udoskonalania i ułatwiania tych niegdyś tak łatwych czynności. Wstałem przed świtem, pojechałem nad ocean z Aparatem. Był śliczny wschód słońca, cudo! Zaraz po powrocie włożyłem kartę do komputera, przegrałem, a ze zdjęć udało mi się zrobić coś w rodzaju filmiku. Ale próby umieszczenie tego dzieła i udostępnienie na Blogu skończyło się zawirusowaniem i kompletną blokadą mego laptopa. W punkcie naprawy zażądali 200 dolarów bez żadnej gwarancji, że się uda. Skończyło się kupnem nowego laptopa i jeszcze większą niechęcią do usług picasa i zatrudnionych tam komputerowych geniuszy.
Jeśli ktoś z Blogowiczów nie bywa na FB to nie wie jaką rybę złapał Wielki Wędkarz! Naprawdę!!!!! Gratulacje! Danuśka Przekaż, proszę!
dzień dobry … ☕
dziś Ostatki i Dzień Teściowej …
a u mnie podobny obiad …
http://smacznebodomowe.pl/2019/03/02/aromatyczny-makaron-z-sosem-brokulowo-kalafiorowym-z-dodatkiem-twarogu/
Nowy, ten artykul czytalam w wyd. papierowym Wysokich Obcasów Extra, nr 3 br., jakoś nie umiem znaleźć
…nie umiem znaleźć internetowego linka 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Salso-Moniuszko wpadający na flaki z pulpetami podoba mi się bardzo. Masz rację, oby więcej tego rodzaju opowieści o naszych Wielkich i Sławnych.
Nowy-dziękuję 🙂 Oczywiście przekażę!
Przykra sprawa z Twoim komputerem i zupełnie nie pojmuję, dlaczego sprzęt się kompletnie zablokował. Nie będę oczywiście udzielać żadnych światłych rad, bo spec od informatyki ze mnie żaden.
Irku 🙂
jest nowy wpis …