Wszystkiego najlepszego!
Już za kilka godzin skończy się jeden, a zacznie kolejny rok. Życzymy, żeby był szczęśliwy. A na razie, bo cele lepiej mieć krótkoterminowe, żeby się dobrze zaczął. Niezależnie od tego, czy ten początek to będzie wielki bal, kameralna kolacja w gronie przyjaciół, maraton planszówek (znam takich), czy też oglądanie filmów, żeby dotrwać do północy (to znam z autopsji, bo po całym dniu na nartach północ wypada naprawdę o wiele później niż zwykle). Niech też będzie smacznie, choć nie nazbyt obficie. Najlepiej oryginalne smaki w nie za dużych ilościach.
Pozdrawiamy serdecznie – jedna znad faworków, druga znad ravioli
Barbara i Agata
Komentarze
Pozdrawiamy serdecznie znad… makowca 🙂
https://photos.app.goo.gl/azAXMY93bcjRMjGN9
Szczęśliwego Nowego Roku życzę Gospodyniom Bloga, waszystkim Blogowiczom oraz wszystkim Podczytującym. Dosiego
Lubimy pitaję, guten appetit 🙂
Oh, Alicjo 🙂 ułożyło mi, nie mogłem zaskoczyć jak też ten makowiec się zwie 🙂 dzięki. Jemy drugi, też na tarasie bo grzeje przyjemnie jeszcze zachodnie słońce. A pitaja wyciągnięte z lodówki ach niebo w gębie, przydała by się do niej lufa teqilli, ale w magazynie tym najbliższym nie bylo, a pod górkę nie będę rowerem jeździł po flaszkę
… ulżyło…
Wszystkiego Najzdrowszego! Najsmaczniejszego! Jak się te dwa elementy połączy, to i szczęśliwość przybędzie! 🙂
Szczęśliwego Nowego Roku! Zdrowia, uśmiechu i życzliwości, spełnienia marzeń!
Kochani szczęśliwego Nowego 2019 Roku … żeby był lepszy, radośniejszy i niech spełnią się nasze życzenia i marzenia ❤ … 🙂
Blogu kochany, szczęśliwego Nowego Roku, niech nam zdrowie i pomyślnośc sprzyja, niech to będzie dobry rok 🙂 no i udanej sylwestrowej nocy 😀
Niech się nam wszystkim wiedzie jak najlepiej 🙂
Straszna gapa jestem. Pożyczyłam Wam pod następnym wpisem.
powinno być – poprzednim.
Szczęśliwego Nowego Roku! 🙂 https://www.youtube.com/watch?v=QKZN8qGdlJo
https://www.youtube.com/watch?v=dwc7ZEYfWYc
https://www.youtube.com/watch?v=kmyoDqbitUc
https://www.youtube.com/watch?v=dyF2Hmys8Sc
niech ten krok
w Nowy Rok
niesie szczęście, radość, zdrowie
do siego roku! jak mówi przysłowie
Dosiego, echidna 🙂
U nas właśnie pękło, popijamy szampana. Pewnie Cichaly i Nowi też, GosiaB i wszyscy inni z naszej strefy czasowej.
Nie wiem, czy jestem zadowolona z tego, że czas leci…
Ale – wszystkiego dobrego!
https://www.youtube.com/watch?v=Fnq6xzvwa94
https://www.youtube.com/watch?v=w8nZp-LWJss
Do Siego Roku !
Ostatni dzień starego roku był bardzo ładny, nawet słońce świeciło, za to dziś deszcz i wichura. O spacerze można zapomnieć.
U mnie sylwestrowa kanonada trwała ja zwykle około kwadransa. Włączyli się też strażacy i kościelny dzwon. Na szczęście nikt nie odpalał petard.
Nie ma rady, trzeba wejść w ten nowy rok. Zaczęłam od wymiany kalendarzy.
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku !
dzień dobry … ☕
niech się darzy co się marzy … 🙂
u nas strzelali wyjątkowo hucznie … aż kotka pierwszy raz była wystraszona … wiatr wieje chyba w całej Polsce …
Szczęśliwego Nowego Roku!
zaczynamy rok optymistycznie …. 🙂
Always Look on the Bright Side of Life Sing-Along – Monty Python
https://www.youtube.com/watch?v=JrdEMERq8MA&feature=youtu.be
Dzień dobry 🙂
kawa
Na Nowy Rok przybywa dnia na barani skok 🙂
https://www.meteoprog.pl/pl/news/43637/
Szczęśliwego Nowego Roku Blogu Kochany! Noworoczne uściski dla naszych Gospodyń oraz pomyślności dla nas wszystkich przez kolejne dwanaście miesięcy!
Jak wiecie zakończyliśmy stary i rozpoczęliśmy nowy rok w wybornym towarzystwie. Blogowicze-Imprezowicze przybyli w świetnych humorach oraz z dobrem wszelakim. W naszym sylwestrowym menu znalazły się:
-sushi i pieczone pierożki kuzynki Magdy
-trzy rodzaje sałatek w wykonaniu Kocimiętki i Jacka
-tarta szpinakowa autorstwa Rzepa
-fła grasy wraz z konfiturą cebulową i figową-Sławek(nasz gość niespodzianka!)
-pierogi z serem oraz z kapustą i grzybami w ilościach-Miś Kurpiowski
-austriackie sery pięknej urody i smaku-PalOre
-bagażnik win rozmaitych-PalOre oraz Sławek
-domowe pasztety, gravlax, zupa z czerwonych warzyw i oraz gulasz indyczy z kasztanami-Danuśka i Alain
Wesoła kompania bawiła się do 6.00 nad ranem(!)przy gitarowym akompaniamencie Pawła wiedeńskiego oraz przy płytach Misia-disc jockeya. Były tańce, śpiewy, hulanki oraz Polaków rozmowy. Dziękuję wszytkim uczestnikom tej niezwykłej nocy. Zapewniam Was, że Sylwester 2018/2019 pozostanie na dłuuugo w mojej miłej pamięci 🙂 🙂 🙂
Danuśka towarzystwo i jedzenie doskonałe … 🙂
Wszystkiego najlepszego w 2019 roku składa ponownie udomowiony od godziny Miś
można robić kulinarne plany już na czerwiec … 😉
https://daretocook.pl/2018/12/30/marynowane-orzechy-wloskie/
Szczesliwego Nowego Roku 2019!
Dla zainteresowanych sylwestrowy fotoreportaż:
https://photos.app.goo.gl/FK2ZrFDSf2fWegPB7
Blogowicze-Imprezowicze otrzymali życzenia i pozdrowienia od Basi Adamczewskiej, która przekazała nam przy okazji słoik gąsek w marynacie oraz śledzi z cebulą (oczywiście własnej produkcji).
Mili Blogowicze, życzę Wam dobrego roku! Niech będzie równie udany jak sylwester, w którym miałam zaszczyt i przyjemność uczestniczyć:)
Danuśce i Alanowi dziękuję za wspaniałą gościnę, a wszystkim obecnym za ciepłą, przyjacielską atmosferę i wyśmienite przysmaki. Było naprawdę cudownie!
Danuśka widzimy w pełnym świetle roześmiane blogowe towarzystwo … gratulacje za pomysł i realizację … jesteś niezastąpiona jako organizatorka blogowych spotkań … 🙂
od jutra nam popada śnieg i zamiecie będą dokuczały …
Danuśko, świetny Sylwester, dzięki za fotorelację, ale gdzież Organizatorka? 🙂
Danuska, zazdroszcze uczestnikow spotkania i przysmakow. Tez szukalam Danuske na zdjeciach i nie znalazlam.
https://www.youtube.com/watch?v=td6CD3J9kiY
W Nowym Roku wszystkiego wszystkim!
Dziękuję pięknie Gospodarzom i współimprezowiczom za niezwykłe spotkanie sylwestrowe! Było smacznie, zabawnie i szampańsko 🙂
Danusia, należy Ci się szczególna pochwała za pomysł. Fotoreportaż jak zwykle udany a ponieważ autorka robiła zdjęcia to jej nie widać. Spróbuję trochę temu zaradzić 😉
W Nowym Roku wszystkiego wszystkim!
https://photos.google.com/share/AF1QipMrnqTPpzKmA2JTXEAYd3zF1ZTT_uvR_eyoxveWiZ4nGenNptDUKek0SbjVf2kZ5A?key=OUhaMEtPM1ZWdzFTREg4dTA4YVQzRkJwcjlXVGpR
Nie nauczyłam się jeszcze skracać linków 🙁
Z powodu kłopotów z klawiaturą życzenia się powtórzyły ale dobrego nigdy dość 😉
To już wszystko wiadomo 🙂
Jutro i pojutrze zapewne też będziemy dojadać sylwestrowe przysmaki.
Rzepie 🙂
Rzepie, dzieki za Danuske 🙂 wspaniałe towarzystwo, szampański nastrój i te przysmaki na stole.
Dzień dobry,
Dobrego roku dla wszystkich Blogowiczów, niech się spełniają skryte marzenia, życzenia i wszelka szczęśliwość jakąkolwiek każdy z nas chce odbierać!!!
Do siego Roku !!!!!
Minęły święta, dla mnie niekoniecznie bardzo oczekiwane dni, wiele wigilii w zupełnej samotności pozostawiły coś, o czym zapomnieć trudno.
W tym roku wigilia u znajomych Polaków, pierwsza dla Tabity, nie miała pojęcia, że to tak silna tradycja. Wigilijne, polskie potrawy bardzo jej smakowały, zwłaszcza w atmosferze jaką stworzyli gospodarze.
Przywitanie Nowego Roku, po eleganckim obiedzie w restauracji w Greenport, w domu z kieliszkiem szampana. Toast był również za całe Blogowisko.
Dzięki za zdjęcia z blogowego sylwestra! Super!
Nieskromnie dodam, że pierwszy blogowy sylwester odbył się przed kilkoma laty u mnie, na Long Island, z Cichalami i Jerzorami z Kanady. Chyba już zapomniany.
Asiu – bardzo dziękuję za sylwestrowy blues! Cudo!
Znowu Shemekia, tym razem bardziej karnawałowo
https://www.bing.com/search?q=shemekia+copeland+turn+the+heat+up+youtube&form=EDGSPH&mkt=en-us&httpsmsn=1&refig=001508436c9c4f2584c045ffd78e51af&PC=TBTS&sp=-1&pq=shemekia+copeland+turn+the+heat+up+youtube&sc=1-42&qs=n&sk=&cvid=001508436c9c4f2584c045ffd78e51af
Dobranoc 🙂
dzień dobry … ☕
zostało Wam dużo jedzenia? … mnie trochę mimo że nie przygotowałam dużo … ale jedzenie w gościach i prezenty jedzeniowe zrobiły swoje .. teraz czas na kombinacje z resztek – dziś będą omlety … a Wy co tam kombinujecie?
Jolinku-w ramach kombinacji-na śniadanie sałatka brokułowo-jajeczna Kocimiętki, na obiad misiowe pierogi z kapustą i grzybami, na kolację alainowy gravlax.
W ramach szarej codzienności pranie i prasowanie.
W ramach rozrywek(po raz drugi) Christoph Ribbat i książka: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4812749/w-restauracji
Bedziemy jesc reszte tary jarzynowej z salata. Czesc upieczonej perliczki z farszem zamrozilam a w lodowce zostaly jeszcze kawalki na jutro i piatek. Na razie koniec z deserami. Od niedzieli zacznie sie jedzenie galette des rois i tak przez caly miesiac. Ciasto jest dobre tylko bardzo kaloryczne.
Na swieta upieklam kure z Bresse. Cos fantastycznego ! Mieso rozplywalo sie w buzi. Chcialam zafudowac sobie jeszcze raz na sylwestra, ale juz nie bylo. W sklepie miesnym zamawiaja tylko na swieta.
elapa oglądałam te kury w różnych programach kucharsko-podróżniczych …
u nas cena zaporowa a we Francji? …
https://www.lamaree.pl/kurczak-de-bresse,410,produkt
kiedyś Piotr o nich pisał …
https://adamczewski.blog.polityka.pl/2013/01/21/kurczak-w-kolorach-francji/
Jolinku, u nas tez cena zaporowa. Kura byla po 22,50 euro kg. Ja troche sie zagapilam, bo myslalam, ze cala kosztuje 22,50. W domu na kartce zobaczylam, ze to za kg. Wazyla okolo 1,600. Raz w roku i to na swieta ……
Jolinku, z lezka w oku przeczytalam wpisy Piotra i towarzystwa z 21/01/2013.
Elapa, ja podobnie. Linki do „przeszłości” naszego blogu wzruszają mnie niezmiennie…
Nowy,
pamięta, pamięta! Ale zdjęcia mam gdzieś na dysku chyba, bo nie widzę ich na komputerze.
Teraz żałujemy, że nie wskoczyliśmy w samolot do Warszawy na wiadome balety sylwestrowe, nic to, następnym razem 😉
Oglądaliśmy jakieś komedie polskie, nawet niezłe, ale niezbyt wysokich lotów. Jak dotychczas, najbardziej podobał nam się „Kiler”, no ale ile razy można oglądać… Wczoraj natomiast był dzień wydzwaniania, a popołudnie w internecie dostępne kabarety – mamy duży keran, więc filmy i różne takie nieżle się ogląda, pod warunkiem, że jest dobra kopia, a z tym różnie bywa. Podobało nam się Ani mru mru oraz Neo-nówka, kilka godzin śmiechu, sporo tego jest na sieci, ale nasze przepony wie wytrzymałyby większej dawki chichrania się.
Na śniadanie tost z serem i pomidorem (zapiekamy w piekarniku, przy czym ja lubię polski chleb żytni). Na obiad chyba pomidorowa z ryżem (zamrożona). Ta kura wygląda znakomicie, cena mniej znakomicie, ale parę razy do roku można sobie na luksus pozwolić.
Elapa,
pieczesz ją czy „rosołujesz”?
Alicjo, pieke.
https://www.ofeminin.pl/fitness-i-zdrowie/diety-odchudzajace/najmodniejsza-dieta-2019-roku-ma-byc-peganizm-na-czym-polega/xz62k48?utm_source=recommend&utm_medium=synergy&utm_campaign=allonet_recommend_n_kobieta
Przeczytałam wpisy z 21 stycznia 2013 r. i cofnęłam się do 18 stycznia. Jeśli macie czas, to zajrzyjcie także tam. Dobrze, że mam już ugotowany obiad – rosół, tylko z części dziś będzie pomidorowa. Na dworze zadymka, a prąd wyłączany był już kilkanaście razy. Dobrze, że na krótko, więc to, co miało się ugotować, ugotowało się.
Nowemu dziękuję za życzenia, a Danuśce i Rzepowi za zdjęcia sylwestrowe.
krystyno cofnęłam się … są dwa wpisy z przepisami i żadnego komentarza … dziwne …
a ja jak czytam stare komentarze to wydaje mi się, że kiedyś byłam bystrzejsza …
Alicjo dieta nie dla mnie … zbyt dużo wymagań … 😉
Czytam nasze historyczne wpisy i łza się z w oku kręci… Czytam podrzucane przez Was sznureczki, a przy okazji rzucam okiem na artykuły tu i tam oraz obok.
” Dla PiS rok 2019 będzie starciem o wszystko. Utrata władzy oznaczałaby twardy reset i „depisyzację”. Doprawdy z wielkim utęsknieniem czekam na depisyzację!
Danuśka ja to nawet mam takie życzenie …
Jolinku,
ja właściwie mogę się pod tym podpisać – dużo warzyw i owoców, mało mięsa, sporo ryb, mało pieczywa, no ale z serów mowy nie ma, nie zrezygnuję 😉
O właśnie – życzmy sobie depisyzacji, chociaż niestety, patrząc na rozdrobnioną opozycję, marnie to widzę 🙁
Pogoda w Polsce wygląda zimowo, polatałam sobie po kamerach na Wybrzeżu (sztormowo!) i na stoki górskie na południu. No, narciarze chyba nie mają powodów do narzekania, sypie aż miło.
U mnie mroźno (-11c) i bardzo słonecznie, ale śnieg był wybył. To blisko moich stron, ależ sypie!
https://mieszko-zieleniec.webcamera.pl/
https://www.webcamera.pl/aktualnosci,silny-wiatr-i-sztorm-na-pomorzu-w-styczniu-2019-roku-okiem-naszych-kamer
Jolinku,
trzeba cofnąć się o pięć wpisów do tekstu ” Pierś kaczki na medal”. Te wpisy zawierające tylko jeden przepis, a jest ich bardzo dużo, istnieją od czasu likwidacji strony Państwa Adamczewskich i reorganizacji archiwum.
A ta dieta – jak dla mnie za bardzo ograniczająca.
Chłe chłe…też się dałam załapać na nostalgię 🙂
A co do czosnku z Chin, to też nie kupuję, bo jak napisały (wtedy) Krystyna i Krysiade, zionie stęchlizną i bardzo szybko pleśnieje. Czy taki czosnek może być dobry? Powątpiewam. Kupuję tutejszy albo jankeski. I narobiłam sobie ochoty na kaczkę!
A w lodówce tyle jedzenia do przerobienia 🙄
Dzień dobry,
Widzę, że zapadła poświąteczna cisza. Każdy odpoczywa dojadając świąteczno-noworoczne pozostałości. A ja…, a ja takich nie mam wiele, ale też coś wciąż znajduję w lodówce.
Ciągle też żyję moim ostatnim, nie w pełni udanym wyjazdem do Polski. Nie wszystko poszło zgodnie z planem, ale w końcu też jest co powspominać. Jak zawsze odwiedziłem kilka warszawskich restauracji, w tym dwukrotnie „Różaną”. Niezawodna, można polecić każdemu. Ja oczywiście zamówiłem na początek nasz polski rosół, a za kilka dni jarzynową. Tak, takich smaków mi tutaj brakuje! To było jak u Mamy. Jeśli tylko będę miał okazję będę tam wpadał chociażby na zupę.
Dwukrotnie byłem też u Pani Gesslerowej, na Starym Mieście przy świętojańskiej – znowu rosół i placki ziemniaczane ze śmietaną. Nic lepszego nie potrzebuję. Następnym razem, tuż po chorobie, osłabiony pojechałem tam specjalnie na rosół, i….wielkie rozczarowanie. To co dostałem w niczym nie przypominało tego pierwszego. Lichy „rosół” z byle jakim makaronem i do tego tak przesolony, że jeść się nie dało. Jak można tak zepsuć potrawę sypiąc sól bez opamiętania. Jestem wyleczony z wizyt w restauracjach pani Gessler! Koniec!
Mile zaskoczony byłem powstałą siecią restauracji „Zapiecek” serwujących głównie nasze polskie pierogi. Zawsze zatłoczone, ale bardzo gościnne restauracje oferujące dobre pierogi. Świetny przykład jak można zrobić świetny interes bez sprowadzania wymyślnych zagranicznych przepisów, a korzystając jedynie z naszych prostych, rodzimych pierogów.
Na marginesie – Marku, Kocimiętka nie mogła nachwalić twoich pysznych pierogów!!! Kiedyś jadłem i podzielam jej opinię, są pyszne!!!!
Uwieńczeniem moich restauracyjnych odwiedzin była „osiemnastka” Młodego. Byliśmy w restauracji „Butchery&Wine” przy ulicy Żurawiej. Świetne jedzenie, karta win i znająca swój fach obsługa. Tanio tam nie jest, ale wydaje mi się, że warto.
Byłem też oczywiście w Nałęczowie, na krótko zahaczyłem o Lublin. W Lublinie nie mogłem się powstrzymać by nie odwiedzić żydowskiej restauracji Mandragora. Bardzo lubię i nieco znam żydowską kuchnię, więc nic dziwnego, że mnie tam zaciągnęło.
Też polecam, jeśli ktoś lubi takie klimaty.
Och! Zapomniałem o meksykańskiej restauracji w samym centrum Warszawy, chyba przy ulicy Jasnej. Byłem tam dwukrotnie. Dość fajne menu, może niezupełnie meksykańskie, ale przypominające i smaczne, przyjemnie kiczowaty, kolorowy wystrój sali, miła obsługa, a do tego, w piątki i soboty od 21:00 do 23:00 latynowska muzyka na żywo! Głośno, z werwą, a czasami rzewnie, po czym znowu z południowym temperamentem… Ja się czułem w tej atmosferze doskonale. Od razu wysłałem zdjęcia do moich meksykańskich przyjaciół. Byli, a właściwie, były zachwycone. W sumie – bardzo miłe wspomnienie.
Jakiś czas temu, nie wiem dlaczego tak późno, odkryłem Tracy Chapman. Może Asia kiedyś coś kiedyś nam podrzuciła, ale nie pamiętam. W każdym razie mam jej kilka płyt i zawsze z przyjemnością wracam. wśród wielu, wielu nagrała jeden utwór o Ameryce, prawdziwy, poruszający… Oczywiście odtwarza i słucha kto chce, nikogo nie chcę zanudzać.
https://www.bing.com/videos/search?q=where+you+live+tracy+youtube&ru=%2fsearch%3fq%3dwhere%2byou%2blive%2btracy%2byoutube%26form%3dEDGSPH%26mkt%3den-us%26httpsmsn%3d1%26refig%3da31216ca9097429ba06c0d027b888def%26PC%3dTBTS%26sp%3d-1%26pq%3dwhere%2byou%2blive%2btracy%2byoutube%26sc%3d1-28%26qs%3dn%26sk%3d%26cvid%3da31216ca9097429ba06c0d027b888def&view=detail&mid=AB13842BB17D08E8C053AB13842BB17D08E8C053&&mmscn=vwrc&FORM=VDRVRV
Ojjej Jaki długi link. Jurek uczył wiele razy jak to skracać, ale cóż, kiedy uczeń słaby i mało w tej materii pojętny. 🙂
Dobranoc 🙂
Dzień dobry 🙂
Jak dobrze poczytać smakowitą relację Nowego z pobytu w Warszawie. Oczywiscie najbardziej zainteresowała mnie ta meksykanska restauracja, przejeżdżam koło niej często, ale nie próbowałam co mają do zaoferowania. Pani Gessler widać powinna przeprowadzić rewolucje u siebie skoro ma takie wpadki kulinarne. A link muzyczny u mnie nie zadziałał, a szkoda…
Wczoraj miałam miły wieczór, byłam. W Romie na koncercie zimowych piosenek F. Sinatry. W sam raz na ten świąteczno noworoczny czas…
dzień dobry … ☕
miło poczytać Nowego z rana bo ostatnio mało pisał …
dzień powitał słońcem i zaprasza na spacer …
Wybierających się na spacer ostrzegam przed mroźnym wiatrem, właśnie wróciłam 🙂
Barbaro potwierdzam .. wieje … spacer mało udany mimo słońca … zajrzyj do poczty … Małgosia też … Danuśka robi nowe plany … 🙂
ciekawe czy ten autor i jego dieta jest popularny w USA ….
https://kulinarnepysznoscimolki.blogspot.com/2018/12/moc-na-talerzu-przestan-jesc-zacznij.html
Jolinku, tak, już zaglądałam, przez pomyłkę odpowiedziałam tylko Danuśce, ale bardzo się cieszę na te nowe plany…
Barbaro … 🙂
pysznie wygląda i kusi … na weekend się nada … bez pieczenia …
http://slodkababeczkaks.blogspot.com/2019/01/torcik-makowy.html
Oj te słodkości, ja na razie nie robię nic nowego. Mam jeszcze sylwestrowy sernik i makowiec. Tym razem sernik piekłam w znacznie niższej temperatyrze, a za to duzo dłużej, po upieczeniu nie ruszalam z piekarnika prawie do calkowitego wystudzenia. I to mu wyszlo na dobre, nie opadl! A makowiec – na kruchym spodzie i z kratką na wierzchu, mak z puszki. Dodalam zamiast rodzynek żurawinę i to był dobry pomysł, kwaskowaty owoc ożywił tę słodką masę makową.
Dziewczyny, robienie planów to, jak wiecie, moje ulubione zajęcie 🙂
Pozostałym Blogowiczom zdradzę, że szykuję się noworoczny, warszawski mini-zjazdzik blogowy.
Dzisiaj niestety daliśmy się nabrać tej słonecznej pogodzie za oknem i wybraliśmy się na spacer do Łazienek. Po Świętach zostało sporo orzechów zatem uznaliśmy, że podzielimy się naszym dobrem z wiewiórkami. Wiewiórki, owszem, byly chętne do współpracy, ale w parkowych alejkach duło, wiało i doprawdy nie było przyjemnie.
Zatem spaceru nie przedłużaliśmy i wróciliśmy całkiem chętnie w domowe i jakże ciepłe pielesze. W kuchni czekała na nas, na szczęście(!)zupa cukiniowa. Zresztą, w takich okolicznościach przyrody, zjada się z przyjemnością każdą gorącą zupę!
A teraz przyszedł czas na herbatę z rumem 🙂 http://ak5.pl/ez6.html
Jak zwykle w nowym roku czekają nas różne zmiany, a wśrod nich 10 nowych miast na administracyjnej mapie Polski. Jak donosi, między innymi „Polityka”, jedne miasta ten status otrzymują po raz pierwszy, a inne go odzyskują. Do tej ostatniej grupy należy między innymi Pacanów, a zatem przy okazji o Koziołku Matołku i kozach z Pacanowa 🙂
http://www.polskaniezwykla.pl/web/place/6478,pacanow-w-pacanowie-kozy-kuja%E2%80%A6.html
Skoro mowa o warszawskich restauracjach, to ciekawa jestem, czy ktoś z Was był w restauracji przy Muzeum Polskiej Wódki, które powstało na terenie dawnej Warszawskiej Wytwórni Wódki ” Koneser” ? Pytam, bo widziałam bardzo ciekawy reportaż telewizyjny o powstawaniu tego muzeum i strefy gastronomicznej. Bardzo podobało mi się to miejsce, bo lubię nowoczesne wnętrza z jednoczesnym zachowaniem architektury przemysłowej.
Ja to już widziałam i czytałam gdzieś, Krystyno – to jest chyba sieć, kilka czy kilkanaście restauracji w całym kraju, m.innymi w Zakopanem. Nie byłam.
Natomiast „Zapiecek” na Nowym Świecie jest mi znany, nie mogliśmy się oprzeć i mimo planowanego rajdu po restauracjach Śródmieścia zawsze lądowaliśmy w Zapiecku na pierogach – sprawna obsługa, dziewczyny w stylizowanych regionalnych strojach, pierogi znakomite, czego więcej? Raz tylko poszliśmy do Gesslerowej, tam gdzie Nowy wspomina, wejście kojarzyło mi się z poczekalnią w domu uciech, ale może ja mam skrzywiony gust. Kaszanka jak dla mnie za mało przyprawiona, nie pamiętam już, co Jerzor jadł. Szału nie ma, toteż jak na raz wystarczy, powtórki nie przewiduję.
Śnieg i mróz, od wczoraj pada i wygląda to jak pierwszy śnieg, bo już było zupełnie bezśnieżnie. Dzisiaj wreszcie pomidorowa z ryżem, wczoraj wyszło coś innego. Jutro obowiązkowo placki ziemniaczane, bo już za nami chodzą.
http://koneser.eu/restauracje/
Krystyno, byłam, ale króciutko.
Dzień dobry,
Chadzamy z Alicją tymi samymi ścieżkami i mamy podobne zdanie. Zapiecek na Nowym Świecie jest super, byłem dwa razy. Miejsce bardzo chętnie odwiedzane przez młodzież, co jest jeszcze bardziej budujące.
A jeśli już o młodzieży mowa – często narzekamy tutaj na nadużywanie angielszczyzny w naszym pięknym polskim języku. Okazuje się, że nasza młodzież (bo to podobno od niej wyszło) potrafi też sięgnąć do bogatych zasobów naszego rodzimego języka. I tak błyskawiczną wręcz karierę robi nowe znaczenie naszego starego słowa „dzban”. Nadano mu ludzki wymiar do określania cech osobowości……. Wy wiecie, a ja rozumiem. Myślałem, że pęknę ze śmiechu. 🙂
Krystyno, jeszcze nie byłam, ale znalazłam trochę informacji i zdjęc, które dają pewne wyobrażenie…
http://foodsnob.pl/zoni-nowa-restauracja-na-pradze-centrum-koneser/
dzbanów u nasz pod dostatkiem .. 🙁
Najpierw nazwa „Koneser”była zarezerwowana dla Fabryki Wódek na warszawskiej Pradze. Do tej historycznej nazwy sięgnięto tworząc Praskie Centrum Koneser. Tu trochę więcej informacji o ciekawej historii tego miejsca: http://www.ulicazabkowska.pl/wytwornia-wodek-koneser
Odwiedzałam to centrum chyba jakieś trzy lata temu, ale nie widziałam go jeszcze w obecnym kształcie.
Ono już – to słowo- określenie – karierę zrobiło. Teraz chyba przeżywa renesans.
W moim środowisku – w latach młodości durnej i chmurnej – mieliśmy jeszcze siwaki, dwojaki i trojaki. I słynny młot (od Luśni).
https://www.youtube.com/watch?v=3jP779Gr41Q
Nowy – „osiemnastka” już?! Jak ten czas leci… Tracy Chapman – chyba też kiedyś wrzuciłam jakiś link, ale wydaje mi się, że to Alina podrzuciła sznureczki.
Sylwester u Danusi jak zwykle bardzo udany. To znaczy impreza u Danusi jak zwykle, bo Sylwester to pierwszy raz 😀 I wspaniałe towarzystwo i pyszne jedzenie.
Siedzę właśnie przy komputerze i skanuję stare, rodzinne zdjęcia. Właśnie zeskanowałam szkolne zdjęcie mojego dziadka z 1924 roku. Dzieci z poważnymi minami, nauczyciel z wąsem 🙂
Salsa, niestety nic nie mogę poradzić z nieotwierającym się linkiem. Próbowałem znaleźć jakąś okrężną drogę, ale ja nie potrafię.
Jeśli naprawdę chcesz posłuchać to wygoogluj:
Tracy Chapman America z płyty Where you live. Youtube.
Tylko nagranie z tej płyty jest czyste technicznie.
Asia, bardzo możliwe, że Alinka też nam zamieszczała jakieś nagrania Tracy, ale ja nie pamiętam i będzie z tym tylko coraz gorzej (z pamięcią znaczy się).
W każdym razie Tracy nagrała tyle, że wystarczyło mi niemal na całą noc słuchania.
Chodząc po warszawskich MPiKach rzuciła mi się w oczy okładka kolorowego magazynu „Zupy”. Zajrzałem i od razu poszedłem do kasy. Ilustracje zrobiły swoje. Człowiek je także oczyma!
Jest tam ponad trzydzieści przepisów, łopatologicznie napisanych co robić krok po kroku, żeby zrobić samemu zupę. Oczywiście dla Blogowiczów byłoby to jak kupno elementarza, ale dla mnie w sam raz. 🙂 Jest tam przepis na jarzynową z makaronem, sama ilustracja pobudza wszelkie smakowe zmysły, jest tam zupa cebulowa, którą mógłbym jeść codziennie, jest rosół, jest zuoa tajska na półostro i wiele innych. Teraz, jako emeryt mogę się tym zająć. Nareszcie!
Jako emeryt nareszcie mogę sobie pozwolić robić co mi się podoba, np. słuchać muzyki do rana, czytać, pić winko, wstać o której mi się zechce i wszystkie tego rodzaju przyjemności, które dotąd mnie skrzętnie omijały.
To na dobranoc, jeśli ktoś chce.
https://www.bing.com/videos/search?q=tracy+%26pavarotti+youtube&&view=detail&mid=57C7E770C033D636097257C7E770C033D6360972&&FORM=VDRVRV
Dobranoc 🙂
To już na sto procent emerytujesz, Nowy? Teraz to pożyjesz 😉
Tracy Chapman odkryłam już dawno, wypłynęła bodaj z Fast Car, Give me one reason i coś jeszcze, to było w czasach, kiedy jeszcze miałam MTV i zawsze gdzieś tam coś pobrzękiwało. Teraz rzadko słucham muzyki, tym bardziej, że Jerzor wyprowadził mi moje głośniki do garażu i tam stoją od 2 lat – potencjometr był już do niczego, pewnie można było naprawić, ale pan zapomniał… młocisko jedno 😉
Z ochotą połknęłam „Szachistę” Łysiaka, czytałam to, jak tylko książka wyszła. Ze swadą napisane, coś z rodzaju płaszcza i szpady do kwadratu, z tym, że przecież oparte na faktach historycznych, fajnie się to czyta.
A tutaj dobry pomysł dla podróżników, otóż z każdej plaży czy pustynii, którą odwiedzasz, przywozisz sobie woreczek piasku i składasz warstwami w szklanym wysokim naczyniu…
Szkoda, że tak późno wpadł mi w ręce ten artykuł 🙁
https://old.reddit.com/r/mildlyinteresting/comments/ac6sty/one_cup_of_sand_from_every_beach_and_desert_i/
Dobranoc, pchły na noc
karaluchy pod poduchy 🙂
Ino nie z Turcyji – tam za mały kamyczek w kieszeni, podczas odlotowej kontroli, wsadzają do pudła. Pono. Bez dzbanów. Tyż.
siem jest czterdzieści dwa
– tempratura taka
w cieniu bo na słońcu pańciu
praży jak na jakiej dzikej plaży
coś tam siem w głowinie psuje
może móżdżek siem lasuje
bom na słońcu chwilę była
tom siem żaru nabawiła
z bombelkami pijem wode
może coś naprawiem sobie
i proszem mnie nie poprawiać
bo desylekcyjnie zaczynam gadać
Alicja, w tej chwili na 100 procent emerytuje. Jest to bardzo miły okres który Cichal zawsze określa „jeszcze wszystko mogę, ale już nic nie muszę”. Bardzo trafnie!
Czy tak już pozostanie – tego nie wiem.
Echidna – masz tam naprawdę ciepło i w/g największych naukowców chłodniej już nie będzie, może być tylko jeszcze cieplej, jeśli świat się nie opamięta.
dzień dobry … ☕
Nowy ja teraz mało gotuję i czasami muszę sobie przypomnieć przepis na zupę lub inne danie bo w pamięci mam miszmasz ..
takich placków jeszcze tu nie było … na śniadanie placki po japońsku …
http://qchniapoprostu.blogspot.com/2019/01/okonomiyaki-japonskie-placki-warzywne-z.html
echidna na dzikiej plaży nie jest źle bo bryza chłodzi … 😉
proza życia w poezji ..
Onegdaj były wiedźmy
I jabłka zatrute
Dziś wykańcza królewny
Laktoza – i gluten.
Krzysztof Kościelski .. „Głodna Królewna” …
pijmy kawę .. ja piję 3 dziennie .. takie zwyczajne, parzone w ulubionym kubku …
https://kobieta.onet.pl/zdrowie/profilaktyka/co-sie-dzieje-z-twoim-cialem-jesli-pijesz-co-najmniej-jedna-kawe-dziennie/xhs06nq#slajd-4 ..
Jolinku –
to zależy
gdzie ta dzika plaża leży
czasami morza lub oceanu fale
nie zapewniają jej wcale
errata logiczno-poetycka
Jolinku –
to zależy
gdzie ta dzika plaża leży
czasami morza lub oceanu fale
nie zapewniają bryzy wcale
jest i ważne słowo roku … tylko dzban nie szanuje ..
https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-konstytucja-slowem-roku-2018,nId,2765807
echidno na logikę trudna sprawa … trzymajcie się … 🙂 …
trzymamy się dzielnie, nadeszło ochłodzenie – z 42 stopni na 20 – i już jest lepiej. A i w domu cały dzień pracowała klimatyzacja, gorzej bylo na zewnątrz, a wyjść musiałam. To nic, że na kilka minut. Przygrzało nieźle.
Propozycja dla Cichalów z tej samej strony, co Jolinkowe okonomiyaki, jako sposób na przyrządzenie Ewinego twarożku:
http://qchniapoprostu.blogspot.com/2016/09/twarog-czosnkowy-z-papryka.html
śnieżek sobie u nas prószy .. a po tych sztormach ponoć na plażach wysyp bursztynów … koleżeństwo z nad morza do zajęć na plaży bursztyn zaprasza ..
Alicjo twarożek zdrowy i kolorowy .. jeszcze natka lub szczypiorek i cud malina ..
Dzień medyczno-dentystyczno-optyczny, ufff! Radości emeryckiego życia, choć w zasadzie nie tylko emeryckiego. Najbardziej zaskakuje mnie, kiedy młodzież ustępuje mi miejsca w metrze (zdarzyło się już dwa razy). Oczywiście, to bardzo dobrze, że niektórzy młodzi ludzie mają nadal kindersztubę. Podstawowe pytanie jest jednak następujące-dlaczego uważają, że jestem starszą panią ???
Czytajmy dla zdrowia
http://www.psychiatria.pl/artykul/wplyw-czytania-na-zdrowie-psychiczne/20912?fbclid=IwAR0M4FP3OHoulgtQr5gTh3a4h2iAJ_zWw_SRq2iYUmaaMA-AoyqfxeEg714
Ja od soboty przeczytałam 9 książek.
Zależy jeszcze chyba, co się czyta…Po przeczytaniu „Good night Dżerzi” Głowackiego uznałam, że pora zabrać się za przegląd Kosińskiego, którego kilka kaiążek mam pod ręką. Zabrałam się za „Steps”, polskie wydanie mam jakiś samizdat przetłumaczony na „Stponie”, a powinno być, moim zdaniem „Kroki”. Musiałam wziąć na odtrucie Chmielewską, żeby coś lekkiego, łatwego i przyjemnego. Wzięłam się za „Malowanego ptaka”, po 60 stronach odłożyłam. A przecież już raz, dawno bo dawno, czytałam to i jakoś mi przeszło.
Kosiński jest wszystko ultra – depresyjny, perwersyjny, opisuje świat tak okrutny, że tego się po prostu nie da czytać jedno za drugim.
Może raz do roku, a i to za dużo. Ależ sobie głupia wymyśliłam 🙄
Natomiast – jak wspomniałam wczoraj – „Szachistę” Łysiaka czytałam z zapartym tchem. Poza jakże bogatymi przypisami źródłowymi co rusz też sprawdzałam różne wątki w internecie, rozrywka jak trza 😉
Dzisiaj w planie fryzjer, o ile się nie rozpada.
Alicjo-na ogół fryzjer równa się podróż lub wizyta w najbliższym czasie, a zatem…?
Co do artykułu podrzuconego przez Małgosię jest w nim również mowa o tym, że ważne jest to co się czyta, z czego oczywiście zdajemy sobie sprawę.
Danuśka,
powód prozaiczny – dawno powinnam była podciąć włosy, od przynajmniej 2 miesięcy się o to prosiły!
Denerwuje mnie ciągłe podważanie sensu dorocznej akcji Jurka Owsiaka. Że to szkodnik, bo to rząd powinien itd itp.
Znam bogate kraje, w których akcje charytatywne mają się całkiem dobrze, a jeśli chodzi o służbę zdrowia, wszyscy mówią, że funduszy nigdy za mało. No, chyba że przestalibyśmy wszyscy się zbroić…
ale rownowaga w przyrodzie musi być utrzymana 🙁
A u mnie był dzień kulturalny. Byłam w kinie na włoskim filmie ” Wielkie piękno” Paolo Sorrentino, a przed seansem wystawę pocztówek świątecznych w Muzeum Miasta Gdyni. Karty świąteczne przepiękne, w większości zaprojektowane przez świetnych polskich rysowników. Oglądałam je z uśmiechem. Moim zdaniem dla kontrastu przydałoby się pokazanie także tych kiczowatych.
Małgosia jest chyba rekordzistką czytelniczą. Podziwiam. Skończyłam właśnie ” Stulecie chirurgów” Thorwalda Jurgena, a zaczynam biografię Krzysztofa Komendy autorstwa Magdaleny Grzebałkowskiej. W kolejce czeka Zbigniew Wodecki.
W drugiej linijce powyżej umknęło mi słowo ” obejrzałam”.
Informacje o zdrowotnym działaniu kawy bardzo mnie cieszą, bo od pewnego czasu kawa bardzo mi smakuje i w dodatku nie szkodzi, a tak było wcześniej. W domu piję, tak jak Jolinek, zwykłą kawę, ale tylko jedną, też w ulubionym kubku. Z rozpuszczalną pożegnałam się już całkowicie. I nadal bardzo lubię wypić kawę w kawiarni.
Alicjo. Wierszyk na dobranoc kończyliśmy tak:
A jak bedom gryś,
To możesz do mnie przyś…
Dzisiejszy lancz był przyjacielsko-oficjalny. Gościliśmy naszego bardzo zaprzyjaźnionego proboszcza. Przystawka – krewetka na grzance posmarowanej guacamole fantazji własnej. Potem remanenty świąteczne. Paszteciki. Czerwony barszcz z uszkami. Pierogi. Bigos. Oczywiście były też sałatki rozmaite. Różnorakie ciasteczka w czekoladzie zatytułowane European Biscuits, okazały się produkcji polskiej! Wino białe, to libańska Ksara 2017, a czerwone, portugalskie Douro 2014. Proboszcz jest Arabem. Pierwszy raz w życiu spotkał się z kuchnią polską. Nie wiemy czy chwalił z grzeczności, czy naprawdę mu smakowało. Zmiatał jednak wszystko – czyli jednak smakowało. Nauczył się słowa dziękuję i często go używał. Ja się rewanżowałem arabskim – „szukran”. Jak to miło dzielić stół z miłymi ludźmi. Ksiądz jest przeuroczy, a Ewa… no, co ja Wam będę opowiadał! 🙂
Cichal,
„Przystawka – krewetka na grzance posmarowanej guacamole fantazji własnej. Potem remanenty świąteczne. Paszteciki. Czerwony barszcz z uszkami. Pierogi. Bigos. Oczywiście były też sałatki rozmaite.”
Kończ Waść. Głodnego uszanuj.
Pójdę do Was z kolędą. Czy woda z rzeki moze słuzyc jako swięcona woda?
Orco! Przybywaj z kolędą, czy bez! To nie była wizyta z biznesem w tle. To przyjaciel. Nic nie święcił. Koperty też nie było… Gość przyniósł butelkę białego i prawie nic nie wypił. Ewa też jak wróbelek. Ja biedny, musiałem wyrobić średnią kolektywu. Czasem trzeba się poświęcić! 🙂
Cichal,
Dzięki. Jutro wyruszam! Powinnam zajść w porę na następne Święta! Ho, ho, ho! Krewetki z guacamole!
dzień dobry … ☕
ale pięknie wygląda moja okolica w zimowej szacie i światłach latarni …. 🙂
cichal pyszne … 🙂
nie wiedziałam, że zimowe zbiory sosny są wskazane … poszukam na osiedlu i zrobię sobie inhalacje zdrowotne ..
https://www.hajduczeknaturalnie.pl/sosna-zimowe-zbiory/
Małgosiu jestem ciekawa jakie książki czytałaś … ja byłam w stanie przeczytać 20 książek przez 3 tygodnie na wakacjach z wnuczkami ale to były lekkie kryminały .. ciężkie książki idą mi trudniej … i nigdy przed snem nie czytam ambitnej literatury …
Rannym świtem była piękna biała zima, a teraz zacznie się plucha, bo kropi deszcz.
Zatem, jeśli Małgosia nadal słabuje to ma szanse przeczytać dzisiaj kolejne dwie, czy trzy książki 🙂 Małgosiu, zdrowia!
Z tego, co czytam w prognozach wynika, że u Echidny już bez szaleństw temperaturowych, nieustająco zazdraszczam Waszych łagodnych 20 stopni.
Krystyno-cieszę się, że podobała Ci się wystawa pocztówek. Dam znać, jeśli znowu wpadnę na jakiś ciekawy gdyński trop 🙂
U nas wszelkie resztki świąteczno-sylwestrowe już zniknęły z lodówki. W pudełku zostało tylko trochę pierników, będą jak znalazł na kolejne Święta 🙂
Jutro Święto Trzech Króli i Francuzi będą się zajadali tradycyjnym, marcepanowym ciastem: https://empreintesucree.fr/wp-content/uploads/2017/01/1-galette-des-rois-frangipane-recette-patisserie-empreinte-sucree.jpg
W Warszawie jest też do kupienia we francuskich supermarketach. Kuzynka Magda wypieka osobiście, bo nie boi się żadnych kulinarnych wyzwań 🙂
Alain wspomina, że kiedy, pomiędzy różnymi zawodowymi podróżami, zdarzało mu się być w swoim biurze właśnie w tym okresie, to co najmniej przez tydzień ktoś przynosił kolejną „galette des rois” i trwała nieustająca, słodka uczta.
ale robaczki …
https://www.instagram.com/p/BsLtUO9IUiT/?utm_source=ig_share_sheet&igshid=epb8tmhz2exn
Danuśka u nas w karnawale faworki (Gospodyni już smażyła w Sylwestra) ale na Święto Trzech Króli to chyba nie ma u nas jakiegoś specjalnego wypieku ..
Pani Beata Tyszkiewicz o nałogach … 😉 … ale ładny ma naszyjnik …
https://www.youtube.com/watch?v=uJwMM5Za79o
Jolinek ma rację, większość książek to wesołe kryminałki Alka Rogozińskiego, dwie części „Śmierć frajerom” Grzegorz Kalinowskiego – doskonałe powieści z wątkami łotrzykowskimi, kryminalnymi i politycznymi, no i przedwojenna Warszawa lat dwudziestych. Gorąco polecam, ale uprzedzam, że każdy tom to ponad 700 stron. No i jeszcze „Miasto cieni”, „Dom żółwia” …. W takich okresach kiepskiego samopoczucia wpadam w szał czytelniczy 🙂
Dzyń dobry 🙂
Moja kotka-idiotka ma nowy nałóg. Nie tyka wody z miseczki (codziennie zmieniam!), natomiast życzy sobie kranówy prosto z kranu.
Zablokowałam jej zmywak w kuchni, to wskakuje do wanny, wcześniej wołając, żeby jej uruchomić ustrojstwo. Wiadomo, potrzebuje tego dobrych kilka razy w ciągu doby. Tamże myje sobie łapki. No i jesteśmy na usługi, w nocy tak ze 3 razy. Ja cholery dostaję, bo jak się obudzę, to nie mogę zasnąć. No i tak już nie śpię od 3:00.
Nie śpiąc, przejrzałam stronę Hajduczka, ciekawie tam, ale aż mi się w głowie zakręciło od czytania o tych wszystkich naturalnościach.
Z tym sznureczkiem o czytaniu i jego dobroczynnym wpływie na psyche, co to Małgosia podawała – no właśnie, tv etc. to pożywka przetworzona dla mózgu, rozleniwia wyobraźnię.
Ze sznureczkiem o piaskach plaż i pustyń – ja bym miała trudności nie tyle wywieźć, ile przywieźć do Kanady takie coś. Kamyki przemycam czasem, ale to raczej wolno – są to zresztą malutkie pamiątki z różnych miejsc. Z kiritimati mam nieduży kawałek korala, znalezionego na plaży, ale piaseczek koralowy byłby stamtąd ciekawy. No cóż…już tam pewnie nie wrócę, przepadło.
ja mam w przedpokoju specjalny regał (Małgosia widziała) na słoiki z podróży .. w słoikach kamyczki, piasek, muszelki, szyszki i jakieś ciekawe małe znaleziska… przemycam i nawet z Egiptu mi się udało … na półkach już prawie brak miejsca …
Alicjo kota można dostać z tym kotem … 😉
My zaczelismy jesc galette z lekkim wyprzedzeniem. Doszly mi dwie figurynki do kolekcji. W przyszlym tygodniu bedzie prawdziwy wylew galette, wakacje sie koncza i kazde stowarzyszenie organizuje swoja galette des rois.
Ja teraz przywoze magnety z moich podrozy.
mnie magnety nie bardzo podeszły ale jako prezent dla znajomych pasuje … ja mam jeszcze kolekcję około 150 małych słoni z rożnych stron świata … stoją na specjalnych półeczkach zawieszonych też w przedpokoju … dobrze, że przedpokój ma prawie 11 m kwadratowych … 😉 … ale ostatnio sobie myślę i po co mi to … tylko dzieciaki będą miały więcej sprzątania po mnie ..
Jolinku, bo lubisz 🙂 a co będzie po nas to już nie nasze zmartwienie.
Ja mam kubki, ponieważ w prawie każdej stronie świata zajmują się ceramiką i tam zapędzają turystów, a na dodatek jakoś tak mam , że głupio mi niczego nie kupić, to jest kolekcja z różnych kontynentów.
Alicjo, jeden z moich kotow tez zaczal sie dopominac coraz natarczywiej o biezaca wode, a potem sie okazalo, ze ma cukrzyce i to z powodu nieustannego pragnienia bylo.
Kupilam mu „kocie zrodelko” i teraz praktycznie przy nim mieszka, musze tylko je co kilka dni czyscic, wymieniac filtry no i oczywiscie uzupelniac wode w zasobniku.
Polecam takie rozwiazanie.
Oraz baczna obserwacje kotka.
To powyzej, to bylam ja 🙂
Magdaleno,
moja zmienia sobie obyczaje – kiedyś tak miała i jej przeszło, a teraz od kilku tygodni znowu. Czym poza tym objawia się cukrzyca u kota?
Ona nie pije więcej, niż zwykle – nasz znajomy kociarz twierdzi, że koty mają w genach zapisane, że bieżąca (płynąca) woda znaczy, że jest świeża. No i obserwuję, w nocy zazwyczaj ze trzy razy domaga się źródełka, zazwyczaj jak sobie coś weźmie na ząb (suche ma zawsze w misce), za dnia też mniej więcej tak. Ale mówię – wyćwiczyła nas!
Poczytałam o objawach cukrzycy. Na to mi nie wygląda. Ale dobrze wiedzieć!
Też nic nie wiem, bym miał cukrzycę. Piję bo pić trzeba by uzupełniać płyn w organizmie, nie koniecznie ma to być woda, ta niech pozostanie do podlewania naszego widoku z mobilka 🙂
https://photos.google.com/share/AF1QipOoGvcswqcQUY2YWLEMuxmMi_kLUSYS2m18GHQdH06PDFy4WyPLgB8u787_LyO–A?key=alNqV3hXVmtLLVBIc1lhNVlUUlhMMmsyMUw5ejJB
Absolutna prawda bezdomny (ale skołowany) Też nie ryzykuję wody. Żołądek pomyślałby, że jest w żabie zainstalowany.
A oto złoty chleb, który chciał wybrać wolność z foremki. 🙂
https://photos.app.goo.gl/dGTqJRS1Lf5UfEYb8
Orco. Dawaj adresy Poste Restante, żebym mógł Ci wysyłać nowe buty co paręset mil!
Cichal,
Dziekuje bardzo. Za miesiac odezwe sie z Moscow, Idaho. Do butow prosze wrzuc kilka paczek ruskich pierogow i bochenek Twojego razowego chleba.
Tu jest adres poczty:
220 E 5TH ST LBBY
MOSCOW, ID 83843-9998
Cichal,
Ty coraz bardziej artystyczne te chleby robisz 🙂
Cichalu 🙂 skołowany tom jest z drugiej strony
https://photos.app.goo.gl/azAXMY93bcjRMjGN9
Orco, to budynek federalny!
Alicjo,
Jeszcze co do kocich obyczajów to dodam, że nasze koty niechętnie piją z miski, dachowa Pelasia – czasem, Gruby (ragdoll) – w ogóle przestał, pije głównie z kubka, który ustawiam dla niego na umywalce, żeby się biedactwo nie odwodniło;) Oba kochają nowe „źródełka”, np. namiętnie chłepczą wodę z wiadra po czyszczeniu akwarium (zdecydowanie nie jest krystaliczna), a ostatnio ze stojaka na choinkę:)
Koty w ogóle mają różne zachcianki i żądania. Nasz Gruby w kocięcych latach, gdy zimą wypuszczałam go z domu, stawał w progu i przeraźliwie miauczał, intensywnie wpatrując się we mnie – najwyraźniej liczył na to, że ogrzeję powietrze…
MalgosisW
To jest budynek poczty gdzie Cichal wysle dla mnie buty, ruskie pierogi I laskawie butelke wina z WA.
Ja tam odbiore paczke i dalej na wschod.
🙂
Dzień dobry,
Czy ktoś wie co to jest „domowy susz”, występuje w przepisach przywiezionych z Polski, i czym go ewentualnie można zastąpić.
Alicja – czy oni mają tutaj suszony lub świeży lubczyk, a jeśli tak, to jak to się nazywa po angielsku?
Z góry dziękuję, Thank you from mountain, jak mawiała Nisia.
Kocimiętka – spróbuj ta kocie fontanny o których tutaj ktoś wspomniał. Chociaż kota w domu nie mam, ale czasami zajmuję się nimi, powiedzmy, zawodowo. Są tam wspomniane kocie fontanny i koty to uwielbiają. Pewnie w Polsce można takie kupić.
Znalazłem jak to jest po angielsku – lovage, ale wciąż nie wiem czy oni to tutaj mają.
Domowy susz to chyba po prostu suszone owoce. No bo co innego ? Warzyw kiedyś raczej nie suszono. W tym roku nie gotowałam kompotu z owoców suszonych, więc z przyjemnością jem ten mój domowy susz.
Jeżeli to susz z przepisów na te zupy to mogą być warzywa: marchewka, seler, pietruszka – drobno pokrojone i ususzone. Moja ciocia używa zimą takiego suszu właśnie do zup. Ja nie lubię. Wolę świeże i ugotowane w całości. Możesz ten susz zamienić właśnie na świeże warzywa, jeżeli lubisz to pokrojone w kostkę lub starte na tarce. (Nie lubię takich, startych na tarce brr 🙂 )
http://kuchniawzieleni.blogspot.com/2013/10/susz-z-warzyw-do-zupy.html
https://zakochanewzupach.pl/domowy-susz-warzywny/
Nowy,
ja mam zamrożony, chętnie bym Ci wysłała, ale to chyba nie wyjdzie dobrze…U mnie rośnie rok w rok wielki krzak, ja mrożę, bo to prawie jak świeże.
Jeśli się będziemy udawać wiosną czy jakoś tak około maja w Cichalów strony, mogę Ci trochę przywieźć, albo i sadzonkę już wtedy w doniczce, tylko mi przypomnij! Najbliższy, ale nienaturalny smak zbliżony do smaku lubczyka to jest przyprawa maggie.
Krystyno,
ja zamrażam listki, niewielkie gałązki – wystarczy wrzucić taką niewielką gałązkę do rosołu czy innej zupy, pycha!
To jest wielka roślina i wyczytałam, że nie należy dopuszczać do jej kwitnienia, bo coś tam, nie pamiętam co, w każdym razie u mnie od wielu lat rośnie, ledwie wczesna wiosna, to on już wychodzi z ziemi.
Dziekuje bardzo,
To chodzi o jakies suszone warzywa chyba, bo to, jak Asia podejrzewala, do tych przepisow o zupach.
Alicja, dzieki, mysle, ze na wiosne znajde sadzonki, to rosnie czesto jako chwast.
Jeszcze raz dzieki dla Was trzech.
Mnie tez susz domowy bardziej kojarzylby sie z owocami. Wciaz pamietam kompoty jakie Mama z nich robila wlasnie o tej porze roku.
Do pozniej, pisze z telefonu, jestem poza domem
O, takie rośnie, wysokie! Z opisu wychodzi, że koło lubczyku trzeba się krzątać. Guzik prawda, u mnie słabowite słońce, ziemia ledwie ledwie podłoże z pół metra na kamieniu wapiennym, a on daje radę bez podlewania i żadnych tam innych, gdzieś wyczytałam, że zimą trzeba okrywać, bo na mrozy wrażliwy… No wiecie co?! Przez ponad 20 lat u mnie przeżył bez żadnego specjalnego traktowania! Nie przeżywa rozmaryn, ale tymianek i owszem.
https://zielonyogrodek.pl/katalog-roslin/ziola/9518-lubczyk-ogrodowy
Nowy – tutaj pewnie tylko sprzedaż hurtowa: http://www.mariongardensorganic.com/lovage
Widzę, że suszony mają w tym „Parrot Coffee Market/Grocery”, ale to w NYC.
https://www.seriouseats.com/2014/05/where-to-buy-best-spices-nyc.html
Nowy, kupiłam kiedyś fontannę, ale buczała niemiłosiernie i koty ją omijały. Poza tym była kłopotliwa w myciu, a dziwnie szybko robiła się oślizgła. Wróciliśmy więc do tradycyjnych rozwiązań 😉
Ostatnio hitem jest też duży wazon, w którym uzupełniam wodę. Zresztą, skoro moje koty piją z kałuży na ulicy (no i z wiadra ze zlewkami z akwarium), to chyba nie tyle chodzi im o czystość wody, co może o „upolowanie” nowego wodopoju? No ale to pewnie temat na jakieś kocie forum 🙂
Orco! Jeśli to budynek rządowy, to może jeszcze w lutym nie działać w związku z zawieszeniem administracji! 🙂
Podaj również rozmiar, bo jeśli ma służyć do spływu przełomami Missouri, to wybiorę większy.
Jeszcze raz dzięki za wszystkie podpowiedzi.
Pojechałem do sklepów zobaczyć co mają. Na końcu wylądowałem w polskim sklepie w pobliskim Rivehead. I ten sklep okazał się najlepszy. Kupiłem lubczyk suszony, warzyea suszone „Kucharek”, smak wiosenny, liście laurowe (miałem, będą na zapas), rozmaryn suszony z Maroka, goździki z Indonezji, kolendrę suszoną, kurkumę z Indii, no i nie mogłem się oprzeć pokusie – przyprawę do grzanego wina i piwa!!! Poza tym Czaniecki makaron 5 jajeczny tasiemka walcowana 🙂 ,dużą czekoladę wedlowską, mleczną z bakaliamii słoik ogórków „Kartuskie”. Mały sklepik, a wszystko mają!!! A do tego super obsługa naszych polskich dziewczyn. Można polecić każdemu kto tutaj zawita.
Cichal,
Z zawieszeniem? Ta administracja jest zawieszona od kilkunastu miesiecy.
Missouri wylala kiedy Marlon i Jack zanurzyli sie w wodach tej rzeki. Do dzisiaj wody nie wrocily do koryta. Za duza masa. Mozna przejsc korytem rzeki w suchych butach.
Przed kilkoma minutami Ewa Cichala zamieściła to na FB – cudo! Ach, żebym ja tak kiedyś umiał…
https://www.youtube.com/watch?v=xLObvZWwjSw
Dochodzi jedenasta, a ja już jestem po obiedzie!
Zupa, a właściwie dietetyczny rosół wyszedł znakomicie. Oczywiście musi być z warzywami. Asiu! Ja nigdy nie starłbym warzyw na tarce lub, co gorsza, zmiksował. Zupy – kremy nie dla mnie. Zjeść zjem, ale nie przepadam. W domu nigdy Mama takich nie robiła, a moja skorupka tak za młodu nasiąkła, że nikt i nic przez całe długie życie tego nie potrafił zmienić i z pewnością nie potrafi. 🙂
Na drugie miałem usmażoną pierś kurczaka, pokrojoną na paski, tutaj nazywają to chicken fingers. Pycha!!!
A teraz zamiast deseru coś, co naprawdę lubię – Campari + czerwone, słodkie Martini + białe, wytrawne Martini, wszystkiego po jednej trzeciej, w szklance wypełnionej lodem, przybranej plasterkiem pomarańczy! Super!!!! Jeśli ktoś nie zna – radzę spróbować!!! Bardzo orzeźwiający koktajl, zwłaszcza w upalne dni. Ale zimą też dobry!
dzień dobry … ☕
Małgosiu też mam kubki .. ale już nie przywożę bo ściana w kuchni została zapełniona … kuchnia mała a przez kubki sprzątania na dwa dni … 😉
dziś na obiad wątróbka kurza z cebulką + szpinak + ziemniaki …
odpukać moja kotka to całkiem spokojny kot … śpi, je i pije w ciszy … 🙂 … jedyny feler to nie lubi być gościach bo jej w nowym miejscu odbija …
Święto Trzech Króli … możesz sobie zrobić sam słodki prezent …. uproszczona wersja na recepturze Davida Lebovitza …
https://www.food2.pl/2019/01/Galette-des-Rois.html
już dziś przygotuj się na wiosnę …. 🙂 … prosty sposób … przez 3 tygodnie należy spożywać śniadanie złożone z naturalnego kefiru i świeżo zmielonych nasion lnu, po czym po 15 minutach popić szklanką ciepłej wody …
http://frosch.blogspot.com/2019/01/kuracja-oczyszajaca-jelita-3-tygodniowy.html
Dzień dobry,
Jolinku, przyznam się, że po ostatnim Twoim wpisie wraz z zamieszconym linkiem zrobiło mi się niedobrze……
Znam jeden, bardzo skuteczny sposób wiosennych przygotowań – poczynając już dziś około południa wypijać kieliszek + (jakie to dzisiaj modne, ten plus 🙂 ) czerwonego wina. Dawka winna być od jednego kieliszka do jednej butelki, w zależności od wymagań organizmu pacjenta.
Już po pierwszych kilku dniach powróci radość życia, przyjemność spożywanych potraw, muzyka stanie się jeszcze piękniejsza… Po prostu chce się żyć…Przepraszam, ale nasiona lnu popite szklanką ciepłej wody…. o nie, ja jeszcze nie umieram….
PS Identyczne do przygotowań wiosennych są przygotowania do zimy, lata i jesieni… Warunkiem sukcesu jest ścisłe przestrzeganie diety, nazwijmy ją – czerwonego wina…
Dobranoc 🙂
Nowy – taka dieta po dłuższym wprowadzeniu w życie może nie tylko przywrócić radość generalnie lecz jeszcze „bez” przypadek w alkoholizm popaśc można…
Echidna,
Swoją dietę stosuję od wielu lat, z dobrym skutkiem. Gdy mój synek miał kilka miesięcy przychodził do niego znany pediatra. Rozmawialiśmy o wielu sprawach, o winie również. Już wtedy w UK, czyli kraju Twojej królowej, ukazały się wyniki badań pozytywnego wpływu czerwonego wina na zdrowie człowieka. Minęło osiemnaście lat i wciąż jedynym holikiem jakim jestem to lifeholic, kocham życie i w miarę możliwości z tego kochania korzystam. Wydaje mi się, że podobną do mnie osobą z Blogu jest Bezdomny, chociaż zupełnie odmiennie tę radość życia odbieramy.
Życzę Ci, żebyś nawet profilaktycznie żadnej diety lnianej stosować nie musiała….
Nowy bardzo mi przykro … 🙁 … to tylko informacja nie zalecenie .. masz zdrowie to pij i ciesz się życiem … 🙂
wzruszająca chwila .. Gala Mistrzów Sportu … pożegnanie Ireny Szewińskiej …
https://www.youtube.com/watch?v=-gzt26BSLHo&feature=youtu.be
Na Księżycu
Cieszą się wszyscy, nawet starcy na wózkach
bo nareszcie, wyobraźcie to sobie –
dwie rakiety: amerykańska i ruska
wylądowały na Srebrnym Globie.
W każdej byli czterej kosmonauci
ubrani w metalowe skafandry i spodnie.
Nikt nikogo nie bił i nie gwałcił
a współpraca przebiegała bardzo zgodnie.
Przylecieli, wysiedli, usiedli, ciut pojedli,
dwie butelki wstawili do środka.
Jeden drugiego ściska:
– Charaszaja u was whiska.
– Very fine ruska vodka.
A następnie, jak to było w planie,
poszli w swoich kosmicznych przyłbicach
na dokładne zwiedzanie i badanie
tajemniczej powierzchni Księżyca.
Idą, idą, każdy z dzidą,
pochłaniaczem i miotaczem.
Naraz patrzą: w jednej budzie
siedzą księżycowi ludzie.
Piją czaj, fajeczki kurzą,
Mali są, lecz jest ich dużo.
Zadrżał kosmonauta Borys,
choć był we fufajce:
– Smotri, Johny, eti stwory
sowsiem kak Kitajce!
Na to tamci: – Witaj, witaj,
my Kitajce a tu Kitaj.
Kosmonauci posmutnieli,
że ktoś ich ubiegł, niestety.
– Czymżeście tu – mówią – przylecieli
i skąd macie tak świetne rakiety?
Wówczas Chińczyk rzekł: – Kolego,
rakietami myśmy się nie wieźli.
-Tylko jak?
-Ano tak: jeden na drugiego,
jeden na drugiego,
jeden na drugiego,
jeden na drugiego,
no i jakoś wyleźli.
(Andrzej Waligórski)
http://zdrowie.gazeta.pl/Zdrowie/56,101460,13402470,Zabojcy_tluszczu___produkty__ktore_pomoga_spalic_tkanke.html
Jolinku-dzięki za artykuł o galette des rois i zwyczajach związanych z tym ciastem 🙂
Uważam, że to sympatyczny obyczaj, trochę podobny do naszego jedzenia faworków w karnawale, czy też pączków w Tłusty Czwartek.
Wczoraj zrobiliśmy sobie francuski dzień z wypadem do kina na ten film https://www.filmweb.pl/film/W%C5%82adca+Pary%C5%BCa-2018-806744
oraz drobnym co nieco w http://www.bistrolacocotte.com/
Muszę szczerze powiedzieć, że filmy historyczno-przygodowe to nie jest mój ulubiony gatunek sztuki filmowej, ale dla urozmaicenia życia czasem daję się namówić i oglądam. Film był mroczny i dosyć brutalny, ale zrobiony znakomicie, a za rolę pierwszoplanową Vincent Cassel zasłużył doprawdy na wielkie oklaski.
Co do wizyty w „La Cocotte” to trzy rodzaje dań z ryb, który znajdowały się w karcie były uprzejme odpłynąć przed naszym przybyciem(mieliśmy ochotę na ryby) Zatem Osobisty Wędkarz zamówił królika, a ja zjadłam sałatę z dodatkiem gęsich żoładków. Wdaliśmy się w ciekawą rozmowę z panią kelnerką na temat przyrządzenia owych żoładków i otóż okazało się, że były one marynowane w soli morskiej przez kilka dni. Nie wiem, co jeszcze dodaje się do tej soli (to już tajemnica szefa kuchni), ale plastry żołądków, rozłożone artystycznie na liściach sałaty, miały kolor buraczkowy. Pani kelnerka powiedziała, że w marynacie nie ma ani buraków, ani czerwonego wina.
Ot i zagwozdka… W tym daniu były jeszcze ziemniaki pokrojowe w ósemki oraz domowej roboty grzanki. Ogólnie rzecz biorąc poezja!
Dzisiaj w piekarniku gęsia pierś z jabłkami. Zrobimy do niej puree, które przed podaniem wkładamy na chwilę w płaskiej formie do piekarnika, ot tak, by zrumieniło się z lekka na powierzchni.
Po południu przewidziany sabat czarownic. Będzie nas pięć bab, ale tym razem będą to moje koleżanki poza blogowe(z wyjątkiem kuzynki Magdy, która też przybywa).
Orco! A któż to był: Marlon&Jack? Widzę, że też nie jesteś fanką DT. I słusznie Młoda Damo, i słusznie.
Jolinku, my od wieków co rano tenże kefir spożywamy. Dodajemy różności. Kiedyś zaczęliśmy dodawać siemię lniane, ale dowiedzieliśmy się, że należy je mielić. Najlepiej to robić tuż przed jedzeniem. O późniejszej szklance wody nikt nam nie powiedział. Bardziej mnie przekonuje teza Nowego! Niestety, Ewy nie przekonuje… 🙂
No to sobie nieźle dajecie w dziąsło w tej Warszawie! Przejrzałam menu, przemówiła do mnie gicz jagnięca 😉
Ceny od-do, czyli każdy coś dla siebie znajdzie. Czarownice powinny się były spotkać wczoraj, to byłby sabat! A ja wczoraj akurat zakupiłam byłam mietłę (nie poprawiać), i to czerwoną. Gdybyście wcześniej dały znać, przyleciałabym! No cóż, bawcie się nieźle 🙂
Myślę, że kochać życie i używać go można także jedząc na śniadanie siemię lniane i pijąc lub nie pijąc czerwone wino lub inne trunki. Każdy kocha i używa na swój własny, dobry dla niego sposób. O właściwościach czerwonego wina powszechnie wiadomo podobnie jak o dobroczynnych skutkach kefiru. Byle nie łączyć jednego z drugim. 🙂
Po piątkowej odwilży znów mamy lekką zimę i oby tak pozostało. Zimą powinna być zima.
Nowy, jestem pełen podziwu, i zazdroszczę, a że jest to zazdrość szczera, jest zatem toto niegroźne.
Też tak przez moment myślałem, że miksowania zupy było błędem,kiedy nie tak dawno temu wyciągnąłem mikser z gara. Wydałem prawie 200 Euro na dodatki i na nie dodatki, zainwestowałem pół dnia na zakupienie tego i owego, by zabłysnąć przed grupą tutejszych znajomych, których zaprosiłem na bouillabaisse, klasyka jeśli idzie o zupy rybne. Przepis ściągnąłem z sieci i z franzuzkiego przetłumaczył wójek Google, z tym nie było żadnego problemu, oprócz tego, że ja tego typu zupę robiłem pierwszy raz. I nagle w garku zaraz po wyciągnięciu miksera zamiast pachnącej swiecacej delikatnej zupy była maź szaro zielona, eintopf, lekko cuchnący.
Musiałem coś pomylić, źle zinterpretować tłumaczenie, a może mnie poniosła fantazja. Bo gotowanie bez popijania wina to tak jak…sam wiesz.
Ja chętnie gotuję, a jeszcze chętniej dobrze i smacznie, i jeżeli robię to dla innych, to powinno to nie tylko smakować ale również być czymś szczególnym, powinno błyszczeć. Teraz już wiem, że dla gości nie robi się czegoś pierwszy raz. Tak robią tylko amatorzy.
Czegoś takiego nie mogłem sam zjeść, a co dopiero podać znajomym. Dobrze ze miałem wystarczającą ilość wina i kolejny łyk rozjasnił moją muzgownicę.
Wyciągnąłem z bryi całe kawałki ryby, a z szuflady dwie ostatnie ścieki do wycierania naczyń. Przelewalem porcjami bryje do scierek i wyciskałem tak, jak wyciska się serwatkę z twarogu. Efekt był powalający wszelkie oczekiwania. Przezroczysty rosołek o cudownym kolorze. Unosił się przemiły zapach gotowanych warzyw i bardzo subtelny zapach dobrej ryby. Masz rację Nowy, wino jest dobre do wszystkiego i nigdy go nie jest za dużo
Współczujemy tej zupy, ale możemy wystawić Ci atest szefa kuchni znakomitego! Do dzisiaj pamiętamy pstrągi, które nam przyrządziłeś w Międzyzdrojach! Były rewelacyjne, a świetnego wina też był Ci dostatek!
Bezdomny,
gdzieś tutaj na blogu chyba Sławek podawał przepis na tę zupę, a mam zanotowany przepis Piotra:
http://aalicja.dyns.cx/news/Gotuj_sie/Przepisy/13.ZUPY/Bouillabaise_marsylska_Piotra.html
Przyznam się, że mimo wielkich chęci nie skorzystałam z przepisu 🙁
Wszystko jest do odrobienia 😉
Przepis Piotra nie wspomina nic o miksowaniu. Ja też nie lubię miksowanych zup, w zupie, poza barszczem wigilijnym i rosołem ma być gęsto od warzyw, tak żeby łyżka stała. Zjeść zjem, ale konsystencja mi nie odpowiada.
Krystyno, jestem tego samego zdania – rano zazwyczaj zalewam wrzątkiem czubate 2 łyżki stołowe siemienia, wrzątku na pół szklanki. Nie mielę, tylko staram się rozgryźć to, co mi podejdzie pod zęby i nawet to polubiłam. Chyba, że nie mam siemienia, ale zazwyczaj mam, kupuję w tutejszym „zdrowotnym” sklepie.
Winna dieta Nowego bardzo mi odpowiada i o ile pamiętam, lubimy te same smaki czerwonych win. Ograniczam się do weekendów oraz okazji (święta, rocznice itp), no i oczywiście wyprawy podróżnicze, bo przecież trzeba spróbować lokalnych napojów! Wspaniałym terenem do tego jest Ameryka Południowa, na pewno też Australia, w Afryce RPA, a w Europie co kraj, to obyczaj, sporo tego. Mało znam, niestety, trzeba to nadrobić.
Kocimiętko,
słusznie zauważyłaś, że koty zmieniają swoje przyzwyczajenia.
Nasza na przykład często zmienia miejsce spania – według Briana to też wpisane w koci instynkt, żeby nikt go nie przyuważył i nie zdybał.
A takie piękne wyrko jej kupiłam! Teraz wzięłam się na sposób – jak zmieni miejsce, to ja tam podstawiam wyrko. Jest straszliwie uparta – wskoczy na stół, to ja ją na podłogę. Ona spojrzy mi głęboko w oczy i znowu na stół. To ja swoje, ona swoje, aż wreszcie widzi, że nie wygra i z trudem, ale się poddaje. Kot niby nie ma mimiki oblicza jak pies (wywalony jęzor etc), ale ja widzę, kiedy się wścieka – po oczach. Upartość niezmienna, stała cecha charakteru, bo z resztą różnie bywa.
Alicjo, jeśli zauważysz, że to jest kotka a nie kocur, to wszystko stanie się proste…:)
W bouillabaisse kawałki ryb obowiązkowo w całości. Ogólnie rzecz biorąc w tej zupie jest
niewiele zupy 🙂
https://cache.marieclaire.fr/data/photo/w1000_ci/cuisine/4w/bouillabaisse2.jpg
O, to jest mój typ zupy!
Cichalu,
Mruśka może być tylko kotką. Z kocurami nie mam doświadczenia, więc się nie wypowiadam, może Kocimiętka opowie coś o Grubasie?
A co do płci, nie wypowiadam się, jeśli chodzi o uparciuchostwo. Albo się wypowiem – znam mężczyzn, którzy są uparci jak osły (a w porywach kozły), bo myślą, niezawsze słusznie, że wiedzą wszystko najlepiej. I do błędów w tym myśleniu nigdy, przenigdy się nie przyznają 😉
Obejrzeliśmy na youtubie film Jerzego Stuhra „Pogoda na jutro”, wypiliśmy malbeca.
Prosta, smaczna kuchnia dla wielbicieli pyr. 🙂
Nowy – zobacz ile przepisów: „200 potraw z ziemniaków”
https://polona.pl/item/200-potraw-z-ziemniakow,MjAyNDY4NzU/4/#info:metadata
My też bezdomnemu wystawiamy świadectwo znakomitego szefa własnej kuchni, bo niejeden raz u stołu bywaliśmy!
Bezdomny kokietuje 😉
Wspomnień czar…doborowe towarzystwo!
https://photos.app.goo.gl/EjqyHGVwrqjyr5ky5
Cichal,
Marlon Brando I Jack Nicholson grali w filmie The Missouri Breaks.
Na temat wina: przypomnialo mi sie ze dawno, dawno temu YYC pisal pozytywnie o ice wine z Washington. Wiem ze w WA produkuja wysoko cenione ice wine ale jeszcze nie probowalam. Ja pije wino ktore kosztuje $20.00 lub mniej za butelke. Na przyklad z winnicy braci Charles and Charles. Takie wino najbardziej mi smakuje.
Cabernet Sauvignon Syrah blend.
By Charles and Charles 🙂
Ja znam to wino, rzeczywiscie bardzo dobre. Dostalem kiedys w prezencie i od tamtej pory jest na mojej liscie win wartych kupowania. Do dostania w wiekszosci lepszych sklepow z alkoholem na Long Island in w Nowym Jorku. Cena bardzo przystepna.
Ice wine o ktorym piszesz chyba nie pilem.
Asia, dzieki za link. Az trudno uwierzyc co mozna wyczarowac ze zwyklych ziemniakow.
Nowy,
Ten blend to kolaboracja miedzy Charles and Charles I muzykiem Sammy Hagar (? pisownia). Bardzo podoba mi sie zdjecie na butelce!
Nie pisalam o konkretnym ice wine. Spojrzalam na liste ice wine z WA na web. Ceny od $1,000.00 w dół. Dalej nie patrzylam.
W sklepie widzialam inne ice wine nie to za 1,000.00 w cenie okolo $40.00. Butelka była o wiele mniejsza od zwyklej butelki na wino.
Ice wine sprzedaja w takich cienkich, wysokich butelkach. Raz kupiem zeby sprobowac, zaraz po blogowej dyskisji na ten temat. Cena byla powyzej 30,00 $. Bylo bardzo dobre, ale juz wiecej nie kupiem ze wzgledu na cene.
Nowy – broń mnie Panie B. przed zarzutami jakowymiś pod Twoim adresem. Tak ino wpadło do główki, że niektóre ludzkie stwory nie poprzestają na jednostakankowej diecie. I radośnie parafrazują przysłowie „ziarnko do ziarnka i…” w miejce ziarenek wstawiając wzmiankowane wyżej stakanki. Bynajmniej nie puste.
dzień dobry … ☕
krystyno u nas zima trzyma … zimno -10 ..
Zima trzyma zatem to dobry moment, by poczytać o winach lodowych, o których wspominaliście powyżej:
https://www.vinisfera.pl/wina,178,149,0,0,F,news.html
Kiedyś miałam przyjemność kosztować tego rodzaju wino w Sabaudii. Czysta poezja.
Dzień dobry 🙂
kawa
Koleżanki Warszawianki proszę o zajrzenie do poczty.
Danuśka nic nie otrzymałam … 🙁
„Pożytek z zimna czerpią również Kanadyjczycy – ich wina lodowe potrafią być naprawdę doskonałe. Winiarstwo kanadyjskie, do niedawna raczkujące, od pewnego czasu zdaje się wchodzić w fazę rozkwitu. Chłodny, zimowy kraj długo zdawał się miejscem niemal niemożliwym do produkcji dobrego wina. Jednak icewine z pewnością się przyczynił do zmiany biegu winiarskiej historii Kanady.
Przyjmuje się, że pierwsze lodowe wino w Kanadzie wykonał Walter Heinle. Były to niewielkie ilości, powstałe w Kolumbii Brytyjskiej, nie tak znowu dawno, bo w 1973 roku. Syn Heinle’go – Tilman rozwinął przedsięwzięcie i pięć lat później lodowe wina stały się dostępne w kanadyjskich sklepach. Dziś kraj ten jest największym producentem tego rzadkiego wina a rasowy kanadyjcki icewine nierzadko bije na głowę słabsze wyroby europejskich producentów.”
Kanada nie jest żadnym „chłodnym, zimowym krajem” – od tego trzeba zacząć. Takie Kingston na przykład leży ok.600km na południe od Warszawy, a region Niagara, który słynie z Icewine, jest jeszcze niżej geograficznie. O letnich upałach donoszę co roku 😉
Rzeczywiście, jest to bardzo drogie wino, często sugeruje się, że znakomity dodatek do lodów, bo jest to wino z reguły bardzo słodkie, o zawartości cukru 10, najwyższy na skali. Raz próbowałam, ale to nie moja półka, ani smakowa, ani kieszeniowa, bo jeśli chodzi o ceny win, to ja mam podobnie jak Orca 😉
U mnie -13c, a mrozy dopiero idą!
Wracając do wina, Nowy może się cieszyć winem z British Columbii, a ja na przykład nie, bo w ontaryjskich sklepach win z British Columbii nie znajdziesz. Istnieją jakieś kretyńskie przepisy prowincjonalne, jeśli chodzi o import-eksport wina między prowincjami. Mogę u siebie w sklepie kupić wino francuskie, włoskie itd. ale z British Columbii nie uświadczysz. A propos co do produkcji wina, bardzo się to rozwinęło we frankofońskiej prowincji Quebec, która położona jest bardziej na północ, niż nasz region tutaj, a jednak dają sobie świetnie radę i robią doskonałe wina, miałam okazję próbować u znajomych po tamtej stronie prowincjonalnej granicy, bo u nas w sklepach nie uświadczysz…
Frankofoni robią też niezłe sery, oczywista oczywistość 😉
Spoznione zyczenia wszystkiego najlepszego na Nowy Rok dla wszystkich!
Faktycznie, kanadyjskie ice wine jest bardzo dobre, ale dosc drogie, mala butelka ok. 200-300 ml kosztuje ok. $30 i wiecej. Dawniej kupowalismy jako prezent jadac do Polski, ale nie spotkalo sie z entuzjazmem.
Alicjo, sytuacja z winami z innych prowincji (a raczej ich brakiem) jest spowodowana tym, ze wiekszosc winnic jest nieduza i ma stosunkowo mala produkcje a przez to bardzo ograniczona (prawnie i kosztami) dystrybucje – nasza siec sklepow alkoholowych nawet nie spojrzy w ich kierunku. Pare lat temu zwiedzilam kilka winnic w Brytyjskej Kolumbii w okolicy Kamloops i przywiozlam kilka butelek swietnego czerwonego i rieslinga. Dlugo je wspominalismy. Nie wiedzialam, ze w Quebecu tez robia wino. Ich sery sa swietne i czesto zdobywaja medale na roznych konkursach miedzynarodowych.
U nas tez dzis zimno i idzie burza sniezna – wedlug prognoz i mojego bolu glowy. Na obiad kapusniak z ziemniakami (to w nawiazaniu do tematu zup).
Alicjo-chłe, chłe, wiadomo…
https://www.tellmewine.fr/wp-content/uploads/2015/01/Vins_fromage.jpg
Co do ice wine to oczywiście wszystko jest kwestią gustu i upodobań. Ci z frakcji wytrawnej, a nawet bardzo wytrawnej(tu ukłony dla Alicji, Nowego oraz tych, co się nie ujawnili) nie będą zachwyceni smakami, które trącą lekką słodyczą.
Co do mnie to lubię różne wina-od czerwonych, szlachetnie wytrawnych, po białe lekkie, łatwe i przyjemne 🙂 Wszystko zależy od tego-jak, gdzie, kiedy i do czego.
Ja też jestem raczej po wytrawnej stronie, szczególnie przy czerwonych winach, przy białych tak jak Danuśka.
Wychodziłam, mimo mrozu pogoda jest bardzo łagodna. Niestety chodniki są bardzo oblodzone.
Kocury tez sa uparte i potrafia byc bardzo zlosliwe oraz dzialac z premedytacja. Taka juz kocia natura, koteczek i kotkow.
GosiaB,
my tu mamy w Ontario sporo małych winnic, które produkują stosunkowo niewielką ilość, na przykład 30 tys. litrów rocznie – i sprzedają lokalnie, bo nie opłaca im się inaczej (ponoć opłacalność wzrasta od 50tys.litrów).
Wiele winnic, oprócz regionu Niagary, jest na Prince Edward, niedaleko mnie (ok.70km) i kiedyś jeden z właścicieli powiedział mi, że poza rejonem tych win nie znajdzie się. Dopiero od niedawna wina z tego rejonu zaczęły się pojawiać w naszym lokalnym sklepie – wierzcie lub nie, ale tu rządzi monopol, czyli LCBO, czyli dystrybutor alkoholi. Poza sklepami monopolowymi w sklepie zwykłym nie uświadczysz alkoholu, chociaż ostatnio podobno zaczęto wprowadzać do sklepów spożywczych piwo. Osobiście nie widziałam. To jest kompletny idiotyzm, niczym nie wytłumaczalny, nigdzie na świecie się z tym nie spotkałam.
Gosiu,
W British Columbii są tez duże winnice, eksportują do Stanów i być może gdzieś jeszcze – a do Ontario nielzia, bo jakieś idiotyczne przepisy między prowincjami. Chore!
Jak będziesz w Quebecu, koniecznie spróbuj win lokalnych, naprawdę warto. Nie mam rozeznania, ale parę razy piłam jakieś ichnie czerwone typu syriah lub merlot, naprawdę dobre. W końcu kto ma wiedzieć lepiej, jak nie Frankofoni, jak robić dobre wina i sery 🙂
*opłacalność szerszej dystrybucji, miałam na myśli
Z największym ograniczeniem sprzedaży alkoholu spotkałam się w Australii.
W Norwegii też nie jest łatwo kupić butelkę wina, że już nie wspomnę o cenach!
https://www.norwegofil.pl/ludzie-i-tradycje/alkohol-w-norwegii
W Australii bez alkoholu chodzi się głową u dołu 🙄
Gdybyśmy z Przyjacielem mieli płacić naszą dzienną porcje wina w cenie o jakiej piszecie, to byśmy daleko nie ujechali.
Trzy flaszki po 30 euro na dzień + trochę na browara, nie nie, to lepiej zimować tutaj bez ice Wein
Bezdomny,
ta flaszka icewine to mała flaszka 300ml albo coś koło tego, poza tym nie jest to wino do picia w sensie napić się wina, tylko spróbować, posmakować. Ja bym to porównała do picia likierów – deczko! Przy tym by się nie dało uskuteczniać nasiadówek wieczorno-nocnych typu nocne Polaków rozmowy i zmowy 😉
Małgosiu,
podejrzewam, że te restrykcje Aussielandu są podobne do naszych. Kraje jejmości Elżbiety II tak mają – zaznaczam, że nie znam się na restrykcjach, jeśli takowe są, w UK. Prawdopodobnie nie ma tam żadnych, normalny kraj. A nam, jako kraje gdzie hołota, z przeproszeniem, zdobywała nowe kontynenty, (Australia jeszcze gorzej…zesłańcy więźniowie!) ograniczono te wolności i tak chyba zostało. I jakoś nikt się nie dopomina, żeby to znormalniało.
W Australii to podobno z powodu Aborygenów. Na Islandii też są ograniczenia, sprzedaż do 20 chyba, no i ceny.
Dla wielbicieli smaku (acz nie ceny) ice wine, proponuję węgierski odpowiednik czyli jegbor lub jegszer. Możne na takie trafić zarówno w Tokaju jak i Villany.
U nas też się stwarza problemy z powodu „native people” First Nation”, czyli Indian mieszkających w rezerwatach (już pisałam, na czym to polega…).
Na Islandii nie zauważyłam, bo zazwyczaj piliśmy jakieś piwo w hotelu lub wino do kolacji. A ceny…niedawno wspominałam, że załapaliśmy się na czas po krachu i ceny były do przełknięcia, aczkolwiek nadal wysokie w porównaniu z innymi krajami europejskimi.
Żeby nie było, samo Villany jest znane z wytrawnych win https://festus.pl/przewodnik/europa/wegry/villany-siklos Od siebie dodam, że to bardzo przyjemne, uzależniające okolice…
Alicjo, toż to skandal, zdzierstwo w biały dzień. Można mieć tylko nadzieję, że kiedyś tym łobuzom odbiorą się do…. za to,,, ta flaszka icewine to mała flaszka 300ml,,, toż to podwaja moje rachunki z poprzedniego wpisa 😛 razy 100
Popełniłam bład z cena ice wine z WA za $1,000.00 za butelkę. Taka cena jest za karton w ktorym jest 12 butelek a nie za butelkę.
Zniżka jeśli kupimy caly karton. Kto chce niech kupuje 🙂
https://www.napacabs.com/chateau-ste-michelle-dr-loosen-eroica-riesling-icewine-washington-2014-375ml-12-pack.html
Average price and range of prices of Icewines: Still Icewines range in price from CAD$25.00 to CAD$60.00 (375ml); Sparkling Icewines are priced up to CAD$80.00 (375ml).
https://winecountryontario.ca/media-centre/icewine
https://mywinecanada.com/wine/ice-wine
Dzisiaj odkładane z dnia na dzień od zeszłego tygodnia placki ziemniaczane, tarte z cebulą, żeby były złociste i nie ciemniały 🙂
Pyra nie uważała tego, a ja placków bez cebuli sobie nie wyobrażam…
Bezdomny 19:45
Dzieki za ten wpis.
Echidna 4:44
Nic się nie przejmuj, doskonale wiem, że tak często bywa. Stakanek kojarzy mi się bardziej z mocnymi trunkami, a właściwe tylko z wódką. Mocna trunki stoją u mnie od lat, sięgam po nie bardzo sporadycznie, praktycznie w ogóle. Czasami użyję do jakiegoś koktajlu. Piwa też nie piję, niejedn przestało u mnie w lodówce ponad rok, po czym skończyło wylane do zlewu. Jedyne piwo na które raz od wielkiego dzwonu się skuszę to Guinness. Ale przecież sam Gospodarz nas uczył, że Guinness to nie piwo, to Guinness!
Lubię głównie wino i to wino czerwone. Można nawet powiedzieć, że w pewnym sensie jestem uzależniony, ale od smaku dobrego wina, a nie od zawartego w nim alkoholu. To jest duża różnica.
Wyznaję zasadę – „life is too short to drink cheap wine”, z tym, że to cheap często zamieniam na „good”. Wino wcale nie musi być bardzo drogie, żeby było dobre. Najtańszych faktycznie nie kupuję.
Nowy-zasada, o której piszesz jest w moim domu zawsze pod ręką:
https://photos.app.goo.gl/sjwAqhrCasN2Vhse6
To jest talerzyk, którzy otrzymałam w prezencie od Ewy i Cichala. Bardzo lubię ten drobiażdżek, w okresie świąteczno-sylwestrowym służył za podstawkę do orzechów, a potem ułożyłam na nim małe, czerwone jabłka. Talerzyk prezentuje się oczywiście najlepiej sauté 🙂
dzień dobry … ☕
u mnie od rana niemiłe niespodzianki .. nawalił jakiś transformator i prądu zabrakło .. na szczęście lodówka dała radę …
Danuśka talerzyk zmyślny … 🙂
W Tuluzie otwarto restaurację, w której można zamówić wegetariańskie dania, a przy okazji uciąć sobie drzemkę:
https://www.forumdwutygodnik.pl/artykuly/1770848,1,prosze-dzem-i-drzemke.read
Pomysł przywędrował z Japonii, ale problem niewyspania (z badań wynika, że 20 do 30 procent Francuzów śpi mniej niż 6 godzin dziennie) dotyczy wielu społeczeństw.
http://sixta-toulouse.fr/
Restauracja oferuje 4 formuły sjesty, każda po 25 minut:
-klasyczna- 6 euro, tylko koc, poduszka i przysłona na oczy
-muzyczna- 8 euro, jak wyżej + muzyka relaksacyjna
-fakira-10 euro, jak wyżej + specjalny materac do akupresury
-z hipnozą- 12 euro, jak wyżej + urządzenie, które wprowadzi nas w stan hipnozy
Ciekawe, jak statystyki dotyczące snu wyglądają w Polsce?
Pomysl na biznes w Gdańsku, w Warszawie…?
aby rzecz wyjaśnić wreszcie
tak czy owak, tak czy siak
nie przeżywam stresów żadnych
gdy w chałupce alkoholu brak
w naszym stanie zwanym Vic
kupić możesz procenciki ile zechcesz i to w mig
ile pijesz w domu – twoja sprawa
w innych miejscach to rzecz lokalnego prawa
a restrykcje innych stanów w nabywaniu
można sprawdzić na poczekaniu*
MałgosiuW – restrykcje co do ilości i godzin nabywania alkoholu są przede wszystkim w stanach zamieszkałych głownie przez ludność aborygeńską – z uwagi na problem alkoholizmu, najogólniej mówiąc.
Natomiast lokalnie spotkać się można z zakazem spożycia alkoholu w pewnych miejscach (np plaże, centrum miasta, dzielnicy itp) o czym informują odpowiednie znaki. Podyktowane to jest przede wszystkim zapobieganiu rozrób, zapewnieniu bezpieczeństwa społecznego… itp. Ale takie zakazy nie są jedynie stosowane w Australii.
* link do listy miejsc z ograniczonym lub całowitym zakazem spożycia alkoholu w stanie Northern Territory
https://nt.gov.au/law/alcohol/where-you-cant-drink-in-the-NT/list-of-restricted-areas
a dla zainteresowanych (niestety w języku angielskim – 259 stron to ciut za dużo by tłumaczyć)
http://ndri.curtin.edu.au/ndri/media/documents/publications/r207.pdf
Danuśka – ten pomysł, niekoniecznie za 12 euro i przy użyciu specjalnego urządzenia, doskonale się ma w naszym pięknym kraju
Echidno, te restrykcje – jedna butelka na głowę – spotkałam w Sydney. A łamiących prawo zakazu spożycia alkoholu na świeżym powietrzu spotkaliśmy na plaży tamże, oczywiście rodaków.
Wypisałąm cały elaborat i … wcięło. Spróbuję później.
Małgosiu – w jakich warunkach? W restauracji, w sklepie? Bo w niektórych restauracjach posiadających licencję na wyszynk, takie restrykcje mogą obowiązywać. Ale w sklepach? Nie spotkałam się z czymś takim w Sydney. W Victorii także nie.
Zakazy owe łamią nie tylko nasi rodacy.
Echidno, w sklepie.
Przed meksykańską restauracją w Gdyni na ul. Świętojańskiej umieszczono napis ” Człowiek nie kaktus, pić musi”. To tak a propos mocnych trunków. Z własnego doświadczenia wiem, że z napojami z meksykańskich restauracjach i barach trzeba uważać, oczywiście u nas. Niedawno byliśmy w parku w Oliwie. Przyjemny wieczór chcieliśmy kontynuować w jakimś pobliskim lokalu. Jeden był już zamknięty, drugi już bez kucharza, weszliśmy więc do pobliskiego Baru Tapas. Wygląd zachęcał, jedzenie było niespecjalne, ale nie przepadamy za kuchnią meksykańską, więc może dlatego. Ale zamówiłam też herbatę z kaktusa, spodziewając się czegoś oryginalnego. Kelnerka powiedziała, że jest to zielona herbata z opuncją, więc moja wyobraźnia podpowiadała mi, że to może być świeży miąższ z liści opuncji, albo suszone kawałki liści, na pewno jednak nie to, co okazało się w rzeczywistości, czyli najzwyklejsza saszetka ” zielonej herbaty z opuncją”, jaką można kupić w pierwszym lepszym sklepie spożywczym. Może to było śmieszne, ale mnie jakoś nie rozśmieszyło.
W domu mam doniczkę z opuncją, ale nigdy nie wykorzystywałam jej liści.
Kaktus też popija, tyle, że zatrzymuje wodę na „suchy zakon” 😉
Mnie by coś takiego też nie rozśmieszyło. Uważam, że podawanie herbaty w torebce jest karygodne, restauracja to nie bar na dworcu w …gdziekolwiek. Niestety, to się ma wszędzie dobrze 🙁
Co do restrykcji, u nas niezależnie od prowincji nie wolno pić alkoholu w miejscach publicznych typu plaża-dzika-plaża, trawnik, ławka etc.
Na dzień dobry:
https://www.youtube.com/watch?v=Fnq6xzvwa94&list=PL_Xt8jm4j0IZkvw9t7FHIaGRVB9VUfvsh&index=7
Herbata to raczej z kwiatów lub owoców opuncji, bo miąższ z liści, po usunięciu kolców jest raczej używany w kuchni do sałatek, jarzynek na ciepło ale i na zimno.
Wino w kuchni przywodzi mi zawsze na myśl sympatycznego Jacques’a Pepin, który gotując nie rozstawał się z kieliszkiem wina…
https://www.youtube.com/watch?v=-BJfsqzmeYg
Tego nie oglądałam, ale lata temu (już wspominałam o tym na blogu) religijnie w sobotę rano oglądałam kulinarne programy tego pana:
https://en.wikipedia.org/wiki/Jeff_Smith_(chef)
Były to półgodzinne audycje na Public Tv PBS, pan prowadzący pełen humoru, żadnych wielce skomplikowanych dań, „proste chłopskie jedzenie”, jak by to powiedział Misio. Zawsze z lampką wina, kolor wina zależny od tego, co przyrządzał. Obowiązywała zasada – bez wina do kuchni nie wchodź!
Być może słuszna zasada, ja się staram!
Czy ja to już zamieszczałam? Jak nie, to zamieszczam…
https://www.youtube.com/watch?v=ZPHX3j8AbEU&app=desktop
p.s.Obowiązkowo kupiłam sobie tradycyjną „szmatę” lokalną, czyli bluzkę, jaką widzicie na dziewczętach i kobietach z Kiritimati.
No proszę! Jaka piękna reklama o Polsce, chociaż akurat pada na Rynku w Krakowie 🙂
Szkoda, że nie ma tłumaczenia, ale i tak zrozumiecie.
https://www.youtube.com/watch?v=vM93LvSDru8
Alicjo-filmik sympatyczny, a tłumaczenie jest(u mnie było). Rzeczywiście wielu obcokrajowców zauważa, że Polacy się nie uśmiechają, nasi zaprzyjaźnieni Francuzi też.
Francuzi też te nasze poważne miny zauważają…
Nie wiem, skąd to się bierze – podejrzewam, że idąc ulicą z pracy do, albo z zakupów do… jesteśmy zaabsorbowani swoimi sprawami i nie zwracamy uwagi na przechodniów. Myślę, że to nie tylko Polacy, to jest wszędzie na świecie, uśmiechającego i na luzie widzisz zwykle turystę.
Mogłabym to samo napisać o Francuzach czy Kanadyjczykach czy o każdej innej nacji. Co innego, gdy nie jest to ruchliwa ulica i spotykam pojedynczego Kanadyjczyka – wtedy zawsze uśmiech i sympatyczne „hi”. Zacznę na to zwracać baczniejszą uwagę, bo to ciekawe spostrzeżenie 🙂
Nie wiem, czy ktos juz kiedys prezentowal tutaj te potrawe, ale wlasnie zrobilam pierwszy raz i chcialam goraco polecic!
Placki z kiszonej kapusty, doskonale sa 🙂
Trudno tego „nieuśmiechania się” nie zauważyć, boleję nad tym od dawna…
Tu ciekawy reportaż z prób uśmiechania się do rodaków w rozmaitych codziennych sytuacjach: http://wyborcza.pl/piatekekstra/1,129155,13440250,Siedem_dni____usmiecham_sie_do_Polakow.html
Podaj przepis 🙂
Ja tymczasem zrobiłam sałatkę z ugotowanych buraków. Polecam, bo buraki tanie jak barszcz ( 😉 ).
-kilka ugotowanych buraków
-kilka kiszonych ogórków
-cebula dowolnej wielkości
-jabłko jak wyżej
Zetrzeć wszystko na dużoocznej tarce, posolić, popieprzyć, dodać oliwy, ja dodałam jeszcze chlust octu malinowego.
Przegryza się w lodówce, ale już spróbowałam. Jak do kogoś przemawia ten przepis, niech spróbuje – buraki to nasze tanie superfood, jak to mawiają ostatnio.
Salsa,
jak zapowiedziałam wyżej, przyjrzę się temu, bo ja to samo widzę w każdym wielkim lub większym mieście. Co innego, jak spotykasz kogoś na względnie pustej ulicy. Zauważcie…
Nie ma to, jak powtarzanie niesprawdzonej opinii, a nuż z widelcem przylgnie?
Alicjo, żadna to niesprawdzona opinia, w końcu żyję tu i doświadczam nie od dzisiaj. A tym bardziej dotkliwie im więcej kontaktów i obserwacji poza granicami…
A co do placków, chyba tu już było o tym przysmaku, ja znalazłam taki przepis http://weganon.pl/2018/08/lemkowskie-placki-z-kiszonej-kapusty-fuczki.html
Dzień dobry,
Echidna – wydaje mi się, że rozmawiamy o dwóch różnych rzeczach – ja i inni o winie, a Ty o bezalkoholowych stresach. Po tysiąckroć bliżej mi do załączonych filmików niż do wspomnianych przez Ciebie stakanków, czy stresów alkoholowej posuchy w domu. Takiej u mnie nigdy, od 45 lat nie ma.Temat na dzisiaj wyczerpałem.
Alicja – bardzo sympatyczny ten filmik o Polsce, a co do uśmiechów – tacy niestety jesteśmy. Pod względem uśmiechu i „hi” do zupełnie nieznanych mi osób – zamerykanizowałem się w 100%. Nieświadomie zupełnie robię to też w Polsce, ale efekt bywa bardzo różny. Uśmiecham się bardzo często do kierowców i pasażerów zatrzymanych obok mnie na światłach samochodów. I tutaj klęska. Nie rozumieją, że chcę im przekazać – enjoy your day! Najbardziej wymowny gest jaki mnie spotkał to energiczne stukanie się palcem w czoło – przypominające mi chyba znane polskie powiedzonko „śmieje się jak głupi do sera”. 🙂
Wydaje mi się, że ludzie na ulicy, czy w metrze wszędzie zachowują się podobnie.
Te uśmiechy pojawiają się (lub nie) w drobnych, codziennych kontaktach i rozmowach-w sklepie, w banku, na poczcie, w restauracji itp. W Polsce w tego rodzaju sytuacjach uśmiechy pojawiają się rzadko, chyba że klient zaczyna żartować i uśmiechać się jako pierwszy.
Proponuję Japonię – tam sporo mieszkańców nosi maski na twarzach i zazwyczaj wpatrzeni są w chodnik, którym idą. Bez przesady – naprawdę macie uśmiech od ucha do ucha, jak wychodzicie z domu między ludzi? Myślę, że wątpie.
Wszystko zależy od naszego własnego samopoczucia, a najbardziej od układu ust – ja mam kąciki w dół i nic na to nie poradzę, że wyglądam, jak wyglądam. Ale staram się, staram!
W urzędach uśmiech działa, zanim powiem, z czym przychodzę. Naprawdę, nie demonizujcie Polski jako kraj bez uśmiechu. Zwróćcie uwagę, jak często wy sami się uśmiechacie. Poniżej stare, ale jare, i szkoda, że tylko adresowane do dziewcząt, ale przeróbmy to na oba nasze 😉
https://www.youtube.com/watch?v=bhcTKS4P76I
A propos gorącego tematu w dzisiejszych polskich mediach – pracownicy państwowi powinni mieć dobre, ale jawne zarobki. W kraju gdzie mieszkam, jest to odkąd pamiętam. NBP to jest państwowa instytucja i podatnik ma prawo wiedzieć, na co idą jego pieniądze, nawet jeśli tam swoich walorów nie trzyma.
Salso, prawie. Bo ja nie rozumiem tej manii weganskiej i zrobilam ze zwyklym mlekiem (w oryginale jest smietana) oraz jajkiem i maka ciecierzycowa. Dodalam troche soli, sporo pieprzu i tyle.
Kot potrafi 🙂
https://podroze.onet.pl/aktualnosci/kot-samolotem-przylecial-z-lublina-do-stolicy-poszukiwany-wlasciciel/6enwe1d
Magdaleno, apetyczne, zaciekawiłaś mnie 🙂
Alicjo, ach te koty, jakież to przedsiębiorcze istoty…
https://www.youtube.com/watch?v=UvgFVlJUx-M
Magdaleno – to są bieszczadzkie, łemkowskie fuczki. Widziałam program Roberta Makłowicza, w którym próbował takich placków z kiszonej kapusty. Nigdy nie jadłam, muszę wypróbować.
Czy Twój przepis jest podobny?: http://trzecitalerz.blogspot.com/2015/10/fuczki-emkowskie-placuszki-z-kiszona.html
I teraz zauważyłam, że Salsa już napisała o fuczkach 🙂
Bardzo ciekawy przepis, wypróbuję przy okazji, pewnie połowę składników. Zaskoczyło mnie mleko, którego u nas na co dzień nie ma.
Kapusta kiszona i owszem, jest prawie zawsze.
Serce mnie boli, bo odzwyczajamy kotkę od wanny i żądania wody, kiedy się jej zachce. Nie jej wina przecież, przyzwyczailiśmy ją, że jesteśmy na zawołanie. Obrażona dzisiaj bardzo, no ale skoro zaczęliśmy, to trzeba dokończyć i wytrzymać. Oczywiście ma dwa naczynia kocie, napełnione wodą. Skubana udaje, że je bojkotuje, ale jak nie widzi, że obserwuję ją zza węgła, popija.
Obejrzałam dość cieńkawą i prymitywnie zrobioną, ale chwilami niezłą komedię z roku 2004 „Atrakcyjny pozna panią” – dobra obsada, Roman Kłosowski, Andrzej Grabowski, Marek Perepeczko, Krzysztof Cugowski…tak naprawdę przyciągnęła mnie muzyka Marka Raduli (Budka Suflera) i wszyscy trzej Cugowscy, których niezmiennie lubię. Piotr pokazuje się profilem na samym końcu, a „stary Cugowski”, czyli Krzysztof, gra księdza 🙂
Film przypomina mi trochę wspaniały amerykański film „The Milagro beanfield war”, który polecam wszystkim serdecznie, takie trochę Macondo z powieści Marqueza.
W oczekiwaniu na kawę Irka serwuję herbatę. Sorry, że z torebki 🙂
http://ak5.pl/4z6.html
Wracam jeszcze do ponuractwa naszej nacji. Wedle moich obserwacji oraz po wysłuchaniu i przeczytaniu różnych uwag, uważam, że jest coś na rzeczy:
https://natemat.pl/43659,polacy-ponuracy-wiecznie-marudzimy-i-rzadko-sie-usmiechamy-a-jesli-juz-zartujemy-to-z-cudzych-bledow
A poza tym:
Sekretarka mówi do zapracowanego biznesmana:
– Panie prezesie, zima przyszła!
– Nie mam teraz czasu, powiedz jej żeby przyszła jutro! A najlepiej niech wcześniej zadzwoni, to umówisz ją na konkretną godzinę.
Gdy nie masz nic do ofiarowania, ofiaruj uśmiech.
Z cyklu-przysłowia chińskie
http://stolarczyk.com.pl/wp-content/uploads/2013/04/usmiech.jpg?x53091
Alicjo, kupcie kotce kocie zrodelko i problem sie skonczy. Ona bedzie zadowolona i wy.
Nie bedziecie meczyc zwierzecia i siebie. To jest niewielkie urzadzenie, ale bardzo praktyczne.
Asiu, moj przepis jest dokladnie taki, jak podalas, tylko kolezanka podpowiedziala make ciecierzycowa i faktycznie, smakuje lepiej, bo zrobilam czesc tak i czesc inaczej.
Po raz pierwszy się cieszę, że wyprzedzają nas Niemcy, Rosjanie, Anglicy i jeszcze inne trzy nację 😉
Źródełko kupimy przy okazji, niech ma „zabawkę”. I podtrzymując temat, Maćka arystokraty najchętniej sypiają w koszach z brudną bielizną, a nasza plebejka na Jerzora spodniach lub tiszercie, jak dopadnie. Ma być brudne, oczywiście.
Kulinarnie nic, bo Jerzor idzie z Aleksiejem na lancz, a ja sobie coś wymyślę do wczorajszej burakowej sałaty, bo trochę zostało. Wysłuchałam, kretynka ciężka, jakiejś audycji na temat, co należy wyrzucić z kuchni. Otóż kukurydzę i jabłka, bo są spryskiwane czymś, co przenika do środka, Glyphosate się to nazywa i jak jemy, to niszczymy sobie pozytywną florę bakteryjną żołądka. Nie doczekałam trzeciego produktu, bo gdyby to miały być pomidory, tobym się pochlastała.
A niech te jabłka sypią czym chcą, ja je myję gorącą wodą i płynem do mycia naczyń, no i tak będę jadła w ilościach! A kukurydzę rzadko serwuję, więc nie ma sprawy. No i jak tu mieć optymistyczne nastawienie do świata, kiedy na starcie dnia człowiek wysłuchuje takich przestróg??? 🙁
“Slow down. Don’t be in a hurry. Life is long. Work hard, and the rewards will come. The dreams you have —some of them — will come true; those that don’t will be replaced by others, maybe even better ones.”
Ja bym powiedziała, że życie jest jednak krótkie, za krótkie 😉
Wchodząc niedługo w przepisowy wiek emerytalny mam prawo tak twierdzić. Czuję się zwolniona z ciężkiej pracy już od jakiegoś czasu.
Prawda, marzenia się spełniają w jakimś stopniu – czego więcej? Byle zdrowie dopisywało, bo cała reszta już jest albo była, albo będzie 😉
Życie bywa też piękne, na przykład dzisiaj spotkałyśmy się u Fridy, na Nowym Świecie, w pięknej świątecznej scenerii, ze śniegiem i iluminacją. Spotkanie było smakowite, uczta prawdziwie meksykańska, z margaritą, quacamole, empanadas itp. specjałami tej kuchni. Wspominałyśmy nasze spotkanie w tym samym miejscu, z Aliną i Jolinkiem, nie obeszło się bez toastów i życzeń zdrowia, zwłaszcza dla Jolinka, która dziś nie dołączyła do naszej grupy. Trudno się było rozstać, ale cóż, wszystko co miłe jak zwykle zbyt szybko przemija, a więc do następnego spotkania…
…nietypowo dzisiaj nie zamówiłyśmy deseru, co nam się właściwie nie zdarza przy takich okazjach, więc po wyjściu czegoś nam było brak, rozglądałyśmy się jeszcze za jakimś słodkim miejscem, ale pora zrobiła się późna. Rozstałyśmy się bez deseru, ale ciekawe, czy koleżanki w drodze do metra nie natrafiły na jaką smakowitą miejscówkę…
Nie natrafiły, nie natrafiły….Rzeczywiście trochę dziwnie bez tego deseru. Mamy już pewne przyzwyczajenia dotyczące tych naszych spotkań i to też jest ich dodatkowy walor.
Guacamole było wyśmienite, natomiast, co do margarity to upewniłam się, że nie jest to mój ulubiony alkohol.
Nakreśliłyśmy też plany dotyczące kolejnych mini-zjazdów, harmonogram jest dosyć napięty 🙂
Salso nie trafiłyśmy 🙂 Chmielna była dość pusta i większość lokali pozamykanych, dziwne bo pora jeszcze nie tak późna. Spotkanie jak zwykle bardzo sympatyczne, pełne opowieści i wspominek. Oprócz wyboru dań meksykańskich piłyśmy grzane wino na rozgrzewkę, margaritę i firmową kawę z odrobiną rumu.
Kiedy się urodziłem śnieg był zielony: https://www.youtube.com/watch?v=hi94dS84xz4
https://www.youtube.com/watch?v=tj9yfGo86H0
https://www.youtube.com/watch?v=on5c29hMgPA
Raduza:
https://www.youtube.com/watch?v=xsF-26Fs5qw
https://www.youtube.com/watch?v=BEHfv7L2WDk
Po polsku: https://www.youtube.com/watch?v=kCRqd5771P4
A na dobranoc „Du du du” 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=zJo5ZpwBNRw
Madeleine 🙂 https://www.youtube.com/watch?v=GdH6xl6YN6E
https://www.youtube.com/watch?v=5k1mK3VZsFo
https://kultura.onet.pl/wywiady-i-artykuly/herod-jakich-malo-jak-lucyna-cwierczakiewiczowa-rewolucjonizowala-gospodarstwa-domowe/5w36mwt
Dzień dobry,
Nie poświęciłem na spacery Nowym Światem wystarczająco dużo czasu, bo Frida uszła mojej uwadze, a przecież bym nie darował, żeby nie wstąpić. Nie tylko dlatego, że to bliska mym przyjaźniom restauracja meksykańska, ale już sama Frida wciągnęłaby mnie do środka – moja ulubiona malarka, artystka, człowiek, kobieta i wszystko co można o niej powiedzieć.
A wszystkiemu winna Kocimiętka… bo było to tak….zdarzyło nam się przed wieloma, wieloma laty zajrzeć razem do San Francisco. Jest tam Museum of Modern Art. Zostałem bez trudu namówiony na krótką w nim wizytę, a tam akurat kilka sal poświęcono sztuce Fridy i Diego Rivery. Diego nie wywarł na mnie takiego wrażenia jak sama Frida. Od tamtej pory kolekcjonuję o niej co mogę, co znajdę w księgarniach po przystępnych cenach, Tak, ta kobieta może fascynować, przynajmniej mnie, ale chyba nie tylko… W listopadzie 2018, a konkretnie 4 listopada bardzo pięknie wizytę w Victoria & Albert Museum z wystawą prac Frida Kahlo opisała Pani Dorota Szwarcman, nie ukazująca się u nas od wieków Dorota z Sąsiedztwa. Bardzo polecam, jeśli ktoś nie czytał, ja sobie wydrukowałem.
Dobranoc 🙂
To jeszcze ja,
Co prawda La Paloma (Gołąb) przywędrował chyba z Hiszpanii, ale publiczność jest naprawdę meksykańska. Posłuchajcie, zobaczcie, jeśli oczywiście ktoś ma ochotę…
https://www.bing.com/videos/search?q=rieu+la+paloma+live+in+mexico+youtube&docid=608051579620034830&mid=7D4E7260ACB6DCF89CF57D4E7260ACB6DCF89CF5&view=detail&FORM=VIRE
Danuśka,
Nie zrażaj się do margarity – jeśli jest dobrze zrobiona, a można przyrządzać na różne sposoby i z różnych rodzajów Tequili, z różnymi dodatkami, jest świetna. Dla mnie obowiązkowo krawędź kieliszka lub szklanki musi być pokryty solą. Służy do tego specjalna, gruboziarnista sól, nie kuchenna!
Radzę próbować dalej, w końcu trafisz na właściwą! 🙂
Danuśka, taką piłem wielokrotnie, dla mnie super. Zawsze zamawiam.
https://www.cdkitchen.com/recipes/recs/510/Applebees_Perfect_Margarita31345.shtml
Jolinku, zdrowiej nam szybko!!!
Nowy-obiecuję, będę próbować dalej 🙂
Wczoraj nasza margarita została podana w takim samym kieliszku, jak na Twoim zdjęciu i prezentowała dokładnie tak samo. Pani kelnerka pytała nas, czy życzymy sobie wersję klasyczną, czy cytrynową, zamówiłyśmy klasykę. Nie zapominajcie, że w naszym gronie była Salsa, meksykańska ekspertka, zatem od razu wiedziałyśmy, czy wszystko co trafia na nasz stół jest zgodne z meksykańskimi obyczajami. Było! Nowy, odwiedź zatem koniecznie „Fridę” przy okazji kolejnej bytności w Warszawie i koniecznie zajrzyj też do tamtejszej toalety, to również jest bardzo meksykańskie i niezapomniane przeżycie 😉
Jako fan tej niezwykłej kobiety, którą byłą Frida zapewne widziałeś film ze świetną rolą Salmy Hayek https://www.filmweb.pl/Frida ?
Dzieła Fridy i Diego Rivery były prezentowane również w Polsce:
http://ckzamek.pl/wydarzenia/224-frida-kahlo-i-diego-rivera-polski-kontekst/
Swego czasu rozmawiałam o tej wystawie z Inką i Lucjanem, którzy bardzo zachęcali mnie, by przyjechać do Poznania i ją obejrzeć. Niestety nie udało mi się dotrzeć w odpowiednim czasie na poznański „Zamek”. Szkoda 🙁
Przy okazji przypomnę, że mamy też meksykańską restaurację na Ursynowie:
http://www.kawaichili.com.pl/
Musimy się tam koniecznie kiedyś wybrać razem z Salsą!
A co do wizyt w muzeach sztuki współczesnej to w grudniu 2018, właściwie trochę przez przypadek, odwiedziliśmy tego rodzaju przybytek w Saint Etienne. Muzeum zwiedzaliśmy w 30 rocznicę jego inauguracji, a wyobraźcie sobie, że Osobisty Wędkarz był jednym z gości zaproszonych na uroczyste otwarcie tej placówki: https://mamc.saint-etienne.fr/
Pogawędziliśmy sobie na ten temat z miłą panią w recepcji, a potem wyruszyliśmy na wędrówkę po różnych salach (do obejrzenia było pięć różnych wystaw). Najbardziej podobała nam się ta kolekcja: https://photos.app.goo.gl/f96zhdRFWZoBW6Gk7
Tej margaricie brakło chyba malej kropelki slodyczy dla przelamania smaku. Całość jednak kolacji i wystrój odebralam bardzo pozytywnie i w miłych mi meksykańskich smaczkach. Koloryt, dużo Fridy, sympatyczna obsługa, prawdziwie meksykanskie nakrycia, szkło, oddają nastrój miejsca doskonale.
Danuśka – z margaritą tak trzymać!
Film oczywiście widziałem, wiele razy…
Salsa – dlatego do tej, którą ja zamawiam dolewają ździebko Grand Mariner, jako „łamacz” smaku.
Dochodzi trzecia, idę spać.
Do później 🙂
Nowy, dzięki za La Palomę, wzrusza mnie zawsze i udziela mi się nastrój, spontaniczność meksykanskiej widowni, cudne! A skoro wspomniałeś o ksiazkach, ciekawa jestem czy natrafileś na pieknie ilustrowaną kksiążkę o przyjęciach, obyczajach kulinarnych tej niezwyklej rodziny. Zawiera nie dosc, ze cudne zdjęcia potraw, aranżacji stołu, to jeszcze opisy i przepisy na poszczegolne potrawy, ktore jak rok długi były przez tę rodzinę przygotowywane. Oboje lubili jeść, przyjęcia i gości 🙂
Nowy, no i milych snów, może w meksykanskich kolorach? Mnie ta wczorajsza kawa z rumem postawiła mocno do pionu i zamiast spania mialam sporo czasu na podczytywanie książki o L. Ćwierczakiewiczowej, o ktorej link wyrzuciła Alicja, a którą mam na mojej nocnej szafce…
Wrzuciła nie wyrzuciła 🙂
Nowy-jeśli dolewają ździebko Grand Marnier to wszystko zmienia 🙂 Potwierdzam, będę próbować dalej!
„La Paloma” z meksykańską publicznością świetna.
Zawsze ilekroć oglądam koncerty Andre Rieu zwracam też uwagę na cukierkowo-barokowe suknie pań z chórku i z orkiestry 🙂
Asiu, dopiero orzy sniadaniu posłuchał am Twoich muzycznych załączników przedłużając sobie wieczorne przyjemności. Jak teraz zejść na tę zaśnieżoną i bezsłoneczną rzeczywistość?
Salas – zjechać. Na saneczkach. Z łuczywkiem w dłoni.
Dobry pomysł, tylko saneczek brak. Ale nie było najgorzej, co prawda mądry pies zmuszał do hasania po śniegu unikając posolonych chodników, więc co było począć…a i kawałek słońca się pokazał 🙂
Nowy – chyba nie zrozumiałeś moich intencji, „licencia poetica” to raczej była. W odpowiedzi na temat restrykcji w naszej części globu.
Stresów alkoholowych nie przeżywam, nie przeżywałam i przeżywać nie zamierzam.
A określenie stakanek zaporzyczyłam lata, lata temu w Bułgarii. W małej, miejscowej knajpce podawano wino w śmiesznych szklaneczkach jakie nazywano stakankiami. I tak mi zostało.
Jeśli Ty używasz stakanków do innych napojów, bądź masz inne skojarzenia z owym naczynkiem – to się w końcu zdarza.
Jedni jedzą jagody, a inni borówki (a chodzi o leśne polskie jagódki).
Jedni idą na spacer, a inni na pole (a jedni i drudzy wychodzą z domu na przechadzkę) itp.
Mam nadzieję, że tym razem mnie zrozumałeś. I też temat wyczerpałam.
gapa ze mnie:
errata – zapożyczyłam oczywiście
A ja chodzę na dwór 😉
Zzzzzzimnooo, lekko śnieżnie, śpiąco. Dzisiaj pierogi z polskiego sklepu.
Nie jest tak zimno jak u Alicji tylko -6 i nie jest to dokuczliwe. Sanki nawet mam , ale górki brakuje a i chętnych do ciągnięcia niestety.
Na obiad wątróbki z kurczaka.
Andre Rieu na przelomie maja i czerwca wystąpi wraz ze swoją orkiestrą w Polsce. Kraków, Łódz i Gdańsk, to wybrane miasta 🙂
Koleżanki warszawianki, ja tez bardzo miło wspominam nasze wspólne wyjście do tej restauracji i chętnie bym do Was dołączyła przy każdej okazji. Ale cóż, troche daleko…
Film Freda tez zrobił na mnie duże wrażenie.
Łemkowskie fuczki tez wkrótce zrobię, to musi być ciekawy smak.
U mnie dalszy ciąg rodzinnych wizyt wiec dni są wypełnione po brzegi. Podczytuje Was z nieustająca przyjemnością 🙂
Salso, Rzepie-bilety na koncert w Łodzi nadal do kupienia:
https://www.andrerieu.com/en/tour/lodz-may-31st-2019-poland
Alino, nie tracimy nadziei na następne wspólne okazje 🙂
Danuśko, ja się raczej nie wybiorę, no chyba żeby zajrzał do Warszawy 🙂
Nowy La Palomą przypomniał mi Meksyk. Parę lat temu popłynąłem moją ULKĄ do Belize i Meksyku. Załoga była z Kanady z ówczesnym wicekonsulem RP. Było wesoło, bo pomimo wcześniejszych zapewnień, mieli dość blade pojęcie o morskim żeglowaniu. Nieumiejętnym manewrem porwali główny żagiel (grot) a potem zgubili kotwicę. 2000 dol straty. Drobnostka.
Na powrót do Stanów zapewniali czteroosobową zmianę załogi z mistrzem regatowym na dodatek. Przyleciał tylko ten mistrz. Okazało się, że rzeczywiście był mistrzem, ale swojej szkoły, kiedy miał 10 lat. Popłynęliśmy samowtór, a pogoda była ciężka. Po paru dniach schroniliśmy się u brzegów wyspy Cozumel. Tam mistrz dał dyla na lotnisko i tylem go widział. Przestraszył się facet po prostu. Zaczęły się schody. Jak się wpływa, to przechodzi się dość skomplikowaną procedurę wejścia. M.inn. podaje się listę załogi. Przy wyjściu to samo, a na pokładzie brak jednej duszy! Trzy dni mnie tam trzymali, aż zorientowałem się, że trzeba zainwestować. Wystarczyło 20 dol.
Do pierwszej amerykańskiej wyspy (Dry Tortugas) miałem 4 do 6 dób. Byłem sam, więc możecie mi wierzyć, że spałem niewiele. W tamtej części oceanu jest dość duży ruch. No, ale dobrnąłem i po stanięciu na kotwicy spałem 20 godzin non stop. Potem, to już bułka z masłem. Key West i Miami. Tam zaokrętowała się Ewa i popłynęliśmy do Nowego Jorku. Wysypiałem się jak basza. Po 2 godz. nawet bez przerwy!
Często spotykam się z opinią, że żeglarstwo jest wypoczynkowym sportem dla leniwych. Tylko dlaczego te załogi są takie kosztowne? 🙂
Dzień dobry,
Cichal – gdybyś miał mnie wtedy na pokładzie to byłby dla Ciebie jeszcze większy kłopot – jak wiesz nie mam pojęcia o żeglowaniu. 🙂
Salsa – dziękuję za życzenia kolorowych, meksykańskich snów. Ja bardzo lubię te barwne, nieco nawet kiczowate klimaty. To jest cała uroda Meksyku i jego mieszkańców.
Nigdy nie natknąłem się na książkę o rodzinie Kahlo, a chciałbym. Gdybyś była uprzejma wrzucić więcej danych będę bardzo wdzięczny.
Nas zabrakło 😉
Można nie mieć pojęcia, ale wystarczy słuchać poleceń kapitana.
Nowy,
tutaj masz tytuły i autorów, na pewno znajdziesz też po angielsku:
https://www.empik.com/frida-kahlo-prywatnie-barbezat-suzanne,p1154507973,ksiazka-p
https://www.empik.com/khalo-frida-masterpieces-opracowanie-zbiorowe,281866,ksiazka-p
https://www.empik.com/frida-mujica-barbara,p1108766889,ksiazka-p
https://www.empik.com/idol-frida-kahlo-opracowanie-zbiorowe,p1178111222,ksiazka-p
Wystarczy na poczatek ? 😉
Nowy, Alicja ma rację. Wolę załogę bez pojęcia, ale z dobrymi chęciami. Miałem takowe i na żeglarzy wykierowywowałem! 🙂
Najgorsi to tacy, którym się zdaje, że są wilkami morskimi, a w rzeczywistości to neptyki (jak mawiał klasyk) złomane…!
Salsa chyba miała na myśli tę książkę: https://www.amazon.com/Fridas-Fiestas-Recipes-Reminiscences-Frida/dp/0517592355
Po polsku chyba się nie ukazała.
Krystyna,
Dzieki informacji Asi upieklam keks wedlug Twojego przepisu. Przy pomocy ksiazki kucharskiej Monsieur Pepin zamienilam dekagramy na cups. W garazu znalazlam dwie butelki „mocnego” alkoholu. Butelka Jose Cuervo juz byla otwarta wiec uzylam do polania rodzynek. W garazu jest butelka mocniejeszego alkoholu „Absinthe” ale ta butelka jest nadal zamknieta. Kupilam ja wiele lat temu kiedy zalegalizowano sprzedaz absyntu w US. Butelka nadal czeka na otwarcie. Tequila juz kiedys pilismy, ale pozostalo pol butelki wiec rodzynki dostaly tequila.
Z braku cukru waniliowego uzylam plynny ekstrakt waniliowy.
Zgodnie z instrukcja czekam do jutra!
Dziekuje za przepis. 🙂
„Asia
Znalazłam przepis na keks Krystyny – u Alicji w przepisach
krystyna pisze:
2010-01-03 o godz. 16:43
Witam,
Podaję przepis na ” keks znakomity “/ pochodzi z czasów, kiedy ” Kobieta i Życie ” była jeszcze bardzo popularnym tygodnikiem /.
-20 dag masła / 1 kostka /
-20 dag mąki pszennej
-5 jajek
-15 dag cukru
-opakowanie cukru waniliowego
-1 płaska łyżka proszku do pieczenia
-ok. 50 km mocnego alkoholu
-25 dag / w sumie/ różnych bakalii – rodzynki,skórka pomarańczowa,posiekane orzechy,figi , co tam jest w szafce
Rodzynki moczymy w alkoholu,pozostałe bakalie posiakane obtaczamy w mące.Masło ucieramy w cukrem,dodając po jednym żółtku. Do puszystej masy dodajemy stopniowo mąkę z proszkiem do pieczenia i alkohol, w którym moczyły się rodzynki. Z białek i cukru waniliowego ubijamy sztywną pianę i delikatnie mieszamy z ciastem. Układamy ciasto w wąskiej blaszce wyłożonej papierem. Wstawiamy do ciepłego piekarnika / ok.140 st.C/, a po 10 – 15 minutach ustawiamy temp. na 180 st. C i pieczemy ok. 50 minut. Oczywiście obserwujemy,jak ciasto się piecze, bo piekarniki sa różne.
Rodzynki często opadają, ale to obsypanie mąką ma temu zapobiec.
Niekiedy zamiast części cukru dodaję resztki jakiejś konfitury,a część akoholu do rodzynek stanowi jakać ciemna nalewka. Wtedy i upieczony keks ma ładną ciemną barwę.
Przepis i wykonanie jest proste, a efekt bardzo dobry
Dodam tylko, że upieczony keks zawijam w ściereczkę , aby nabrał smaku. Najlepszy jest dopiero nazajutrz po upieczeniu.”
Asia (0,37), tak, to ta książka, moja jest w jęz. hiszpańskim. Pamiętam, że kupilam ją w Costco 🙂
To znowu ja…
Alicjo, Asiu, a przede wszystkim Salso – dzięki za podpowiedź. Też się domyśliłem, że to o tę właśnie książkę chodzi i od razu zamówiłem. Przyjdzie za 3 – 5 dni. Już sama okładka, jak ładnie zapakowany prezent, zachęca by tam zajrzeć.
Jestem nieco bliżej tego, co się w Polsce wydaje niż tutaj. Księgarnie znikają jedna po drugiej, w okolicy zostały dwie bardzo małe, do większej trzeba jechać prawie godzinę, a i to nie zawsze tam wstępuję. Nawet przejeżdżając w pobliżu, przeważnie zapomnę zjechać na właściwy zjazd.
Z Polski przywiozłem sobie m.in. książkę „Wyhoduj sobie wolność” – reportaże z Urugwaju. „Urugwaj jest jak mały tajemniczy skarb. Gdy się go odkrywa, człowiek chciałby zazdrośnie zachować jak najwięcej dla siebie. Ale Maria Hawranek i Szymon Opryszek dzielą się swoim znaleziskiem, więc niepokoję się o losy Urugwaju. Bo co, jeśli wszyscy postępowcy, antyklerykałowie, zwolennicy par jednopłciowych, palacze zioła oraz wszelkiej maści społecznicy, naprawiacze świata, „lewacy” i nie-całkiem-dopasowani, a także smakosze yerba mate i wielbiciele prawej stopy Luisa Suareza ruszą zaludniać tę świecką krainę – marzenie na antypodach? Piękna opowieść o małym kraju, który odważył się być sobą.” – napisał o tej książce Artur Domosławski.
Wydawnictwo – oczywiście Czarne. Szukałem jej w warszawskich empikach, okazało się, że każdy sklep dostał tylko po jednym egzemplarzu! Musiałem zamówić.
Orka – jeśli moczyłaś rodzynki w tequili to wyszedł keks – margarita! 🙂 Szkoda jednak, że nie dolałaś absyntu – wyszedłby keks „margarita impresjonistów”. 🙂 Sam bym się na taki skusił.
Na razie dobranoc, chociaż nie obiecuję, że zaraz nie wrócę. Zycie emeryta pozwala mi spać kiedy tylko zechcę, godziny snu zostały więc rozchwiane do granic.
🙂
Nowy,
Ten absynth kusi mnie od dawna. Moze wreszcie otworze te butelke.
Okazuje sie ze warto czasami spojrzec na półki w garazu. Znalazlam butelke czystej wódki do ktorej kiedys wlozylam kilka kawalkow (blades) trawy o nazwie sweetgrass. Jest to bardzo aromatyczna trawa podobna w zapachu do polskiej żubrówki.
Ze sweetgrass Indianie robia plecione ozdoby.
Posadzilam sweetgrass w ogrodzie dla pieknego zapachu.
Czekam cierpliwie na tequila keks.
Orca,
Absynt jest rewelacyjnym alkoholem, jeśli jest odpowiednio przyrządzony. Mam dużą butelkę, ale sięgam po nią nader rzadko. , sam nie wiem dlaczego.
Tak czy inaczej, jeśli tego nigdy nie robiłaś to wygooglaj najpierw hasło, np. How to serve and drink absinthe, albo coś podobnego. Ja zawsze zapalam cukier i pozwalam palącym się kroplom lub bardzo gorącym spadać do szklaneczki z absyntem i lodem. Tego nie można wypić dużo, ale smak niezapomniany. Spróbuj!
Jolinku – pomachanko!!! Zdrowiej!!!
Orca,
mam nadzieję, że keks będzie Ci smakował. Alkoholu może być nawet trochę więcej, ale bez przesady, bo ciasto może mieć zakalec. Mój świąteczny keks był brązowy, bo dałam resztkę nalewki z aronii. Po pierwszym będziesz mogła eksperymentować z dodatkami.
Ciekawa jestem wrażeń Nowego po pierwszym obejrzeniu książki. Je się oczami, tak świetne są zdjęcia potraw, aranżacji stołów, jadalni, kuchni. A ja na razie porzucam kolorowy Meksyk i zabrałam się dzisiaj za „fuczki bieszczadzkie” przygotowanie jest mało kłopotliwe, a o wrażeniach smakowych opowiem po obiedzie. Te placuszki będą dodatkiem do pieczeni rzymskiej, która już rumieni się w piekarniku. Pozdrawiam Magdalenę, która mi apetytu na fuczki narobiła 🙂
Fuczki okazały się pyszne, warte rozpropagowania. Rada moja – posiekać drobno kapustę, wtedy łatwiej formowac zręczne placuszki. Szybko się smażą, rumiane, przypominają placki ziemniaczane, ale w smaku oczywiście to inna przyjemnośc. Spróbujcie 🙂
W Urugwaju tańczy się na ulicach tango i to by mi się podobało 🙂
https://podroze.onet.pl/ciekawe/marta-guillermo-sajdak-opowiada-o-zyciu-w-urugwaju/gkksk66
Kochani,
Dzisiaj rano po ciężkiej chorobie zmarłą Eska. Niektórzy z nas znali ją dosyć dobrze, inni raczej niewiele. Nam wszystkim będzie Jej brak…..
Za chwilę prześlę maila do licznej grupy Blogowiczów-Zjazdowiczów, którzy mieli okazję
poznać osobiście naszą Koleżankę z Pomorza.
Trochę tego Urugwaju przydałoby się u nas … no i ten karnawał, może byśmy się wtedy więcej uśmiechali.
R.I.P.
Wspominałyśmy Eskę na naszym spotkaniu, a dzisiaj taka smutna wiadomośc.
Esko, żegnaj.
Eska długo chorowała, ostatni raz zjazdowała z nami 2 lata temu, na poprzednim Zjeździej. Żegnaj Esko.
*Zjeździe.
Widzieliśmy się u Starej Żaby po ostatnim Zjeździe.
Ewo żegnaj … 🙁 …
Przybywa świeczek na naszym blogowym stoliku pamięci. Eska dostawiła swoją. Wielka szkoda.
R.I.P.
Taka smutna wiadomość. Wiedzieliśmy o chorobie Eski, ale była nadzieja…
Poznałem ją u Żaby na zjeździe. R.I.P. 🙁
Ewę zapamiętam ze Zjazdu w Poznaniu … była pełna radości i optymizmu i wyglądała świetnie … cieszyła się życiem po udanej operacji .. przegadaliśmy wtedy z chłopakami prawie pół noc … Ewo miałam szczęście poznać Twoją słoneczną stronę …
Bywalcom Zjazdów nie muszę przypominać twarogu i śmietany Eski, którą można było nożem kroić. I innych smaczności.
Kiedyś parobczyłem u Żaby dłuższy czas i codziennie dostawałem od Eski mleko (poemat) i śmietanę (dwa poematy) Kiedy przyszło do płacenia, Ewa machnęła ręka i powiedziała: „niech idzie na zdrowie”! Złoto – kobita! Taka była. Został żal.
… już nie wspomnę o jej kurkach z szyszką.
Bardzo smutna wiadomość. Nie miałam szczęścia poznac Eski osobiście ale pamietam ja ze zdjeć i ze zjazdowych opowieści.
Zapamiętałam opowieść Pyry o tej ogromnej, jadalnej purchawce, która wyrosła na włościach u Eski. Okazało się, że ten dziwny grzyb znakomicie nadaje się do jedzenia.
Eska miala ogromną wiedzę przyrodniczą i kulinarną. Pyra zawsze opowiadała, że towarzystwo, które wybrało miejsce do życia na Pomorzu Zachodnim i na dodatek w okolicach Żabich Błot jest nadzwyczajne.
Toast za Eskę i za Naszych Wszystkich na Chmurce!
Za Tych co na Chmurce!
Jestem z Wami…
Chmurkowiczom ku pamięci
Wróc: Pamięci Chmurkowiczom.
Też niedobrze, jakaś niepozbierana jestem, a toastu nawet jeszcze nie wzniosłam. Powinno być:
Pamięci Chmurkowiczów.
Teraz toast. Nie wiem, czy tak wypada, ale staram się jakoś ciepło nazwać tych Naszych, co na Chmurce, i żeby nie było tak żałośnie.
Z Eską też rozmawiałam na ten temat, bo i u mnie bywają takie purchawki olbrzymy. Ja je smażę bez panierki (m-3 cm plastry), ale można i z panierką, są wtedy bardziej sycące.
Drodzy blogowicze, korzystam z tej smutnej okazji, żeby wam przypomnieć o:
Maj 16 – Dzien Przeglądu Technicznego (w naszym Kalendarzu)
Badajmy się profilaktycznie. Badajmy się, bo nawet jak coś nas zaskoczy, to uda się to wyłapać w miarę wcześnie, jak będziemy badali się co roku. Niech to będzie maj, niekoniecznie 16-ty, ale pamiętajmy!
http://podroze.gazeta.pl/podroze/7,114158,23626698,krakow-niczym-marrakesz-i-amsterdam-trafil-do-liczacego-sie.html
Za tych co na Chmurce!
Bardzo smutna wiadomość… Eskę znałam tylko z wpisów na blogu, Waszych opowieści i zdjęć. Niedawno o niej myślałam, że dawno nic nie pisała. Smutno…
Eska rzadko pisała na blogu, była zajęta pracą w gospodarstwie, a potem chyba nie chciała, chorując. Miała poczucie humoru, nawet w chorobie, z ubiegłego czerwca pamiętam ją w chuścinie po chyba ostatniej chemii. Fajna kobita była.
dzień dobry … ☕
dziękuję wszystkim za dobre słowo … dziecięce wirusy dla dorosłego przypominają o dzieciństwie .. Małgosiu nie przeczytałam ani jednej książki bo przespałam chorobę …
Przykro czytac takie wiesci. Dzis wieczorem spelnie toast za tych, co na chmurce.
Jolinku-przesypianie choroby to często skuteczny sposób, by wyzdrowieć. Wszystkiego dobrego!
Zimowo i melancholijnie na nadbużańskich włościach:
https://photos.app.goo.gl/oQ6wNhDcfdDUnP5u8
Esko! Gdziekolwiek jesteś, dzięki, że byłaś wśród nas!
†
Zima w Polsce chyba w tym roku nadrobiła za wszystkie bezśnieżne lub mało śnieżne zimy…u nas z kolei, to znaczy w moich rejonach, mrozi. Ale śniegu póki co ledwie-ledwie.
Bezdomnemu
wszystkiego dobrego z okazji Imienin – pogodę ma, to czego mu życzyć? Dobrych wiatrów? I najlepszego !
Bardzo smutna ta wiadomość o Esce- RIP Jestem w sanatorium i się skutecznie rehabilituję. Niestety kuchnia tutaj nie należy do takich, które można chwalić 🙁
Wracam pod koniec stycznia i wtedy wypróbuję te fuczki bo spodobał mi się ten przepis.
Danusiu. Swoją składkę wysłałem zgodnie z Twoim poleceniem na konto Żaby.
Purchawica olbrzymia zdarza się też u nas, ale od dwóch lat nie znaleźliśmy.
http://ak5.pl/qx6.html
Po internecie krąży Fake News, w którym miałbym agitować, z okazji mojego święta, do wpłat pieniężnych na podane konto.
To nie jest moje konto!!!
Nie wpłacajcie tam żadnej kasy!
Kto ma ochotę zasilić moje konto, przyjmuje jedynie datki od 100euro w górę, proszę podać maila adres, podam prawdziwe konto.
Ciepło i słonecznie wszystkich pozdrawiam
te fuczki i mnie zainteresowały ale muszą poczekać trochę .. ostatnie dni to jadłam kisielki, budynie i nawet zupę krem z dyni .. łagodne na potrzeby chorowitka …
a tu dla amatorów buraków … i śledzi … ładnie podane …
https://inspirowanesmakiem.pl/salatka-sledziowa-w-lodeczkach-z-burakow/
Wsparłszy KOŁ (Kasa Okolicznościowa Łasuchów) nie oparłem się pokusie i wsparłem również WOŚP. Zrobiło mi się miło, gdy dostałem plik video, na którym Jurek O. mówi do mnie: „Siema Paweł! Wow! Przekazałeś … złotych na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Chylę czoła. Jesteś fantastyczny gość!”
Jasne, że to automat, ale sympatycznie zrobiony i można poczuć się fajniej. A i kasy nie żal. Wiem, że lwia część zostanie zamieniona na sprzęt z serduszkiem, a niewielka reszta umożliwia organizatorom kontynuację tej pożytecznej akcji.
W ubiegłym roku w trakcie koncertu udało mi się wylicytować obraz, który wisi teraz na honorowym miejscu na ścianie.
WOŚP już wsparłam tydzień temu, ale nikt mi nie dziękował. Robię to od 27 lat czyli od początku i jutro jak ich spotkam to też jeszcze coś dorzucę. Boję się, że przez ten zakaz handlu wolontariuszom będzie znacznie trudniej, bo ludzi na ulicach mniej, a i schronić się przed zimnem nie będzie gdzie.
Ja też jestem przygotowany! Pytającym wyjaśniam w czym rzecz. Są zachwyceni! Amerykanie kochają wszelkiego rodzaju wolontariat i rozmaite zbiórki charytatywne.
https://photos.app.goo.gl/RW8pfL2ghg5UcVq87
Można posmucić się pod nowym wpisem, niekoniecznie pod tytułem „Wszystkiego najlepszego”.
Ten wpis to chyba zrzut z nieba, bo Basia od kilku godzin frunie samilotem 😉
autoerrata: samolotem 😉 rzecz jasna
MałgosiuW! A oto dowód na Jurka O. przemawiającego do darczyńców we własnej osobie: https://photos.app.goo.gl/Xw4X5ahaH8DEQEFM8
🙂
Też mam, ale nie z tego roku (jeszcze). Patrzyłam na aukcję, ale nie widzę tam nic, co by mnie interesowało, więc wyślę forsę.
W tym roku dostałam e-mail, że jeśli chcę brać udział w aukcji i zamierzam wydać ponad 1000zł. mam udowodnić swoją „zdolność finansową”. Chyba im się przydarzyło, być może niejeden raz, że ktoś licytował i na końcu nie zapłacił, a dalej już nie licytowano.
https://photos.app.goo.gl/3h8KGzc7R9WZFVnX8
Hm.Szkoda, że wydawnictwa nie wystawiają książek na aukcję. To niewiele – wystawić jedną książkę. SOL też nie wystawiło, przynajmniej ja nie znalazłam. Ale będę sprawdzać, a nuż mnie coś zaciekawi. Dwa lata temu miałam niezłą zabawę, bo grałam do końca i grałabym dalej, gdyby mnie ktoś usiłował przebić. Ale stanęło na pińcet. Książkę dostała moja siostra, z autografem Jurka Owsiaka.
https://photos.app.goo.gl/9ZVUDqJP2XUPcGDD9
W tym roku myślę, że padnie rekord – na złość tym wszystkim, którzy ciągle Jurkowi chcą zrobić koło pióra.
jest nowy wpis .. Pożegnanie Eski .. Paweł podpowiedział ..