Pomidor!
Wszyscy znamy grę w pomidora, która bawiła nas w dzieciństwie i powodowała huragany śmiechu. Nam w tym roku nie jest do śmiechu. Klęska urodzaju pomidorów, które w dodatku na naszych wiejskich zagonikach trzeba szybciutko zbierać, bo dojrzewają błyskawicznie i to jednocześnie, a potem prędzej przerabiać, to praca po kilka godzin dziennie: najpierw przy zbieraniu, potem przy przetwarzaniu. A urodzaj latoś nad podziw!
Na szczęście już przeszła największa fala tych pyszności, resztkom damy radę bez kłopotu, zwłaszcza, że smak tych czerwonych kul jest boski. Zwykłe sałatki z sutym przybraniem ze świeżej bazylii, połówki pomidorów pieczone pod chrupiącą skórką z połączonej tartej bułki, czosnku i oliwy, delektowanie się sokiem, leczo z własnymi cukiniami i ziółkami. A co dopiero pokrojone kostkę, po usunięciu pestek i płynu, doprawione posiekanym czosnkiem i z lekka oliwą oraz solą! No cóż, to zwykłe rozkosze rodziny zapalonego ogrodnika.
Ten rok, ponieważ było wiele (może nawet za wiele!) słońca był wyjątkowy jeśli idzie o smak owoców. Słodkie i doskonałe były już truskawki, potem kolejno wszystkie inne owoce, a teraz możemy się delektować wysmienitymi śliwkami. W tym roku na pewno nie trzeba dodawać do powideł cukru ‒ to tak tylko na marginesie przypominam, gdyby ktoś okazał się szalenie pracowity i chciał je przygotować. Ale co tam śliwki!
Naprawdę nigdy dotąd pomidory nie smakowały mi tak doskonale, nawet te nie bardzo czerwone (a dojrzewa u nas taki gatunek, który ma bardzo jasne okolice szypułki) są pełne smaku. No więc ‒ pomidor!
Komentarze
Telepatia cz co?
Od rana pomidory, dwie skrzynki po 18 kilo.
Dwadzieścia pięć za skrzynkę. Jedna skrzynka dla mnie, druga dla sąsiadki. Przed chwilą skończyłem kręcić korbką. Moje od rana odparowują wodę. Będą na sos do pizzy i koncentrat. Na zupę i sok do picia kupię w środę. Niekończąca się historia. Ale co robić jak innym smakuje 🙂
A nie mówiłem, że pomidor? Albo malina…
https://photos.app.goo.gl/MHckoVfHXfrSPMFg7
Ponoć pomidory przerobione na pasty i soki są nawet bardziej wartościowe, niż surowe. Nie chce mi się teraz sprawdzać, ale utkwiło mi to w głowie. Dla mnie dzień bez pomidora jest dniem straconym i nie ograniczam się tylko do sezonu, ale okrągły rok 🙂
O, znalazłam :
https://kuchnia.wp.pl/pomidor-zdrowszy-surowy-czy-przetworzony-6054907223815297a
Dzień dobry 🙂
kawa
Tak właśnie myślałam, że Miś nadal przetwarza!
My wybieramy się za chwilę na targ do Wyszkowa, gdzie kupimy, między innymi, nasze ulubione pomidory bawole serca. Pomidory o bardziej okrągłych i regularnych kształtach lubię podawać o tej porze roku faszerowane, albo na zimno pastą sardynkową lub jajeczną, albo na ciepło farszem, jak do gołąbków.
Sąsiadka przyniosła mi nadwyżkę pomidorów ze swojej działki. Dusze je właśnie do podania z makaronem lub ryżem. Mam tez sporo cukini, jeszcze sie nam nie przejadła. A syn zbiera winogrona, które bardzo obrodziły. Zrobi z nich ratafie, popularny tu aperitif. Ubiegłoroczna próba była bardzo udana.
Rzeczywiście pomidory są w tym roku cudowne.
Sałatka grecka smakuje pierwszy raz jak na Krecie dzięki niemal słodkim bawolim sercom.
Limy są wielkie i mięsiste jak nigdy, wołają o szakszukę po prostu.
Poważnie zastanawiam się też nad zrobieniem własnej passaty.
A na razie 8 słojów sałaki szwedzkiej już odstawione do spiżarni, w sobotę druga partia, bo zalewy mi zostało ponad litr.
Zrobiłam sałatkę pierwszy raz i jestem z siebie strasznie dumna, bo mam zalewę idealnie słodką i kwaśną pod mój gust – sklepowa zawszy była nie do końca, jak marynata dobra to ogórki za miękkie albo odwrotnie.
Ogórki cięłam ręcznie na trochę grubsze plasterki niż daje szatkownica i są cudownie chrupiące. I mnóstwo gorczycy która tak przyjemni strzela w zębach.
A jeszcze śliwki. U mojego pana na rynku są już właściwe węgierki. Niewielkie ale przesłodkie Nie wiem czy się szarpnę na powidła, ale placek ze śliwkami na niedzielę murowany..
A jeszcze borówki amerykańskie… Muffiny z borówkami.. mmmm
I kto to wszystko zje??
ps. to globalne ocieplenie ma pare plusów 🙂
Danuśka to co Wam wpadło w oko na targu w Wyszkowie?
Ja kupiłam dziś tylko sałatę i szczypior. Przymierzam się do swojego ulubionego dżemu: jabłka, śliwki, gruszki.
A w popularnej sieci niemieckich dyskontów pokazała się burrata w naprawdę przystępnej cenie.
Do tego pękająca od słońca malinówka, garść bazylii ze skrzynki na oknie, pieprz,, oregano i oliwa i jest Caprese jak dar niebios.
Piszą, że w Lidlu, ale droga.
Droga – to znaczy ile?
Przy okazji, jest także niemiecki Krakow:
https://www.google.com/search?q=krakow+am+see&client=firefox-b&tbm=isch&source=iu&ictx=1&fir=UMPfZMZV73CngM%253A%252CCexNpLPezYA7FM%252C_&usg=AFrqEzd4MDg2RMPFTwL0cIz5Cwp2AX8h5g&sa=X&ved=2ahUKEwiDisKH2qHdAhVk9YMKHRcODxEQ9QEwA3oECAQQBA#imgrc=UMPfZMZV73CngM:
…i jezioro Krakowskie mają. Ale Wisły nie mają, zamku, no i smoka 🙂
Małgosiu-na targu zawsza wpada w oko więcej niż człowiek zaplanował 🙂
Kupiliśmy fasolkę szparagową, żółtą i zieloną cukinię, bakłażany, rzodkiewki, maliny, nektarynki, ziemniaki i oczywiście pomidory. Pani od ziemniaków bardzo zachwalałą swój towar(Irga) i powiedziała, że na pewno do niej wrócimy, bo jej ziemniaki są znakomite.
Przy okazji pochwalę się, że Alain robi znakomite puree, które po przygotowaniu podgrzewa w piekarniku, w płaskiej formie, do momentu, kiedy na powierzchni utworzy się chrupiąca skorupka.
O, takie puree bardzo mi się podoba. A zakupy wyglądają smakowicie 🙂
Alicjo. Relato refero. Nie mam pojęcia! Zielonego!
50 za kg.
Jurku! To nie jest tania zagrycha… 🙂
Relatywnie rzecz stawiając, dla mnie tania 😉
Opakowanie o wadze 200 g kosztuje 9,99 zł, a tyle sera na raz raczej się nie zjada. Tego rodzaju sery tyle mniej więcej kosztują; nie jest to cena wygórowana.
Pomidory były dziś u mnie w zupie pomidorowej.
Obdarowana zostałam sporą ilością gruszek/ konferencja/, a jeszcze mam klapsy, z którymi nie bardzo wiem, co zrobić. Konferencje niby mogą poczekać, bo są twarde, ale obdarowująca twierdzi, że bardzo szybko psują się. Będę obserwować i zastanawiać się, jak je zagospodarować.
W NY paskudna pogoda, 10 min przerwy na korcie. Tania nie tania, ale smaczna. Codziennie robię zakupy w Lidlu, takie ciekawostki smakowe warte są ceny.
MaddyOfEsi – właśnie niedawno rozmawialiśmy w domu o sałatce szwedzkiej. Już dawno jej nie jadłam, a moja mama kiedyś robiła sporo słoików na zimę. Mama szatkowała ogórki używając specjalnej nakładki w robocie kuchennym, najlepszym prezencie ślubnym, który dostali. 🙂 Właściwie rodzice używają go jeszcze od czasu do czasu. Jeszcze działa mimo, że ma już prawie 50 lat!
Danusiu – na Węgrzech jadłam pomidory nadziane twarożkiem, zmielonym na gładką masę i smacznie przyprawionym. Ale nie wiem co było jeszcze dodane oprócz soli i pieprzu. 🙂 Można improwizować: bazylia, mięta, ostra papryka.
Krystyno – klapsy ze smakiem zjeść. 🙂 Klapsy zawsze będą mi się kojarzyć z dziadkowym sadem. Też kupiłam kilka. Wydaje mi się, że to Pyra twierdziła kiedyś, że klapsy powinno się jeść w wannie. Z powodu dużej ilości słodkiego, lepkiego soku. 😀
Bo to Asiu niegdyś robiono sprzęt gospodarstwa domowego „na lata”. Jak się coś zepsuło, reperacja nie była kosztowna (w porównaniu z ceną artykułu) i działało nadal doskonale. Teraz produkują „od zakupu do zakupu”. Jak nawali nie ma sensu reperować, cena naprawy niewiele niższa od nowego urządzenia.
Mam dwie maszyny do szycia, no trzy. Ta w Polsce, Babcia-Łucznk (43+), działa do dziś wspaniale. Co prawda ciężka jak kowadło (wszystkie części metalowe) lecz oprócz niewielkiej naprawy (urwałam niechcący cienki drucik-dzyndzelek przy naprężaczu) działa znakomicie.
Z maszyn Singer jedna czeka na ewentalną naprawę (plastikowe tryby trafił szlag), druga – 4423 Heavy Duty szyje jak szatan. Pytanie tylko jak długo, bo też większość części z tworzywa.
Krystyno – klapsy zjeść, obserwacja może im zaszkodzić w późniejszej konsumpcji.
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku-pyszna ta dzisiejsza kawa, bo że na temat to wiadomo 🙂
Asiu-dzięki za podpowiedź, spróbuję przygotować taką węgierską wariację.
Znalazłam też ciekawy przepis na pomidory zapiekane z jajkiem:
http://choochla.blogspot.com/2013/08/pomidory-zapiekane-z-jajkiempieczarkami.html
Komu w drogę, temu na rower! Okoliczne dukty leśne czekają.
U nas klapsow niezmiernie duzo. Calkiem miekie zjadamy na bierzaco, a te troche twardsze susze. Owszem, trudno to ususzyc calkiem dokladnie, bo syropu duzo i pozostaja klajstrowate gniazda, ale w smaku tym lepsze!
Wszyscy dzisiaj robią przetwory?
Robią, robią, choć bez entuzjazmu. Miałam jeszcze trochę podarowanych śliwek, które nie mogły dłużej leżeć, więc zrobiłam trochę powideł. Wprawdzie tylko 4 małe słoiczki, ale musiałam często je mieszać, aby nie przypalić garnka. Oczywiście można podgrzewać masę w piekarniku, ale łatwiej mi było tradycyjnym sposobem. Wczoraj zebrałam troszkę czarnego bzu. Może to wpływ lipcowych upałów albo czego innego, w każdym razie większość owoców zaschła i w zasadzie nie było czego zrywać. Ale ze dwie garści zebrałam i w związku z tym kolejna mała robótka. Dodałam sok z cytryny i trochę gruszek. Poza tym pranie ręczne i prasowanie poprzedniego prania. A w przerwach czytam i już prawie kończę poznański kryminał. I jeszcze wyjście na małe zakupy, i przygotowanie naleśników z twarogiem na obiad. I tak pracowicie minął dzień.
Cichal podsunął mi dobry pomysł na gruszki – suszenie, ale nie klapsów, bo te już są zbyt miękkie, ale konferencji, tylko niech trochę dojrzeją. Nie są tak soczyste jak klapsy, a w smaku lepsze.
Dzięki Pana Lulkowej maszynce do pomidorów co roku na początku września ciągłe kręcenie korbką, prawie jak u kataryniarza na warszawskim rynku… Tylko papugi brak 🙂 Przed chwilą skończyłem kolejną skrzynkę. Na liczniku 60 kilo.
Pepegorze – a co byś zrobił z taką ilością gruszek? :
Z Kuryera Lwowskiego 1886 r.
„Olbrzymia grusza.
Kieler Zeitung zapewnia, iż w Friedrichstadzie rośnie grusza, która zeszłego lata wydała 6604 sztuk gruszek. Jednej burzliwej nocy wrześniowej wiatr strącił z drzewa 1557 gruszek. Ciężar zebranych owoców wynosił na 100 sztuk 10 i pół funta, a zatem w ogóle około 700 funtów.”
Jak donosi ten sam Kuryer z roku 1894 – na Wystawie Krajowej we Lwowie „Ludwik Stefański, ogrodnik miejski z Kołomyi, wystawił 30 gatunków gruszek”!
w 1903 r.
„Za zrywanie gruszek w ogrodzie klasztoru Benedyktynek aresztowano i zamknięto do aresztu Jana Smoliego, 14-letniego chłopaka. Znaleziono przy nim 38 okazałych gruszek.”
Kuryer z 1899 donosi:
„Wśród wielu tysięcy odmian hodowanych w sadach całego świata znajdują się też nieliczne, ale pewne odmiany polskie. (…)
Odmiany gruszek takie jak: jedwabnica, ananasówka polska, ogonatka, okręglicha.”
W 1885 roku Kuryer donosi o wystawie ogrodniczej w Warszawie:
„Na szczególną uwagę zasługują: olbrzymi filodendron kwitnący, dwa olbrzymie sagowce, kolekcja 70 karłowatych drzewek owocowych, mających bogate korony i okrytych jabłkami i gruszkami i karleusz sztamowy, mający na sobie 24 odmian, dalej kolekcja owoców ogrodu pomologicznego, złożoną z 400 odmian, nieznana gruszka miłosna (aubergine), hodująca się pod szkłem i przez całe lato w inspektach, a jadana jako przysmak. W dziale naukowym bogaty zielnik, dostarczony przez p. Kamińskiego, byłego asystenta na uniwersytecie lwowskim.”
Natomiast w 1898 r.: „Dwa wypadki nagłej śmierci zaszły wczoraj we Lwowie, pierwszy wskutek udaru sercowego, drugi zaś wskutek przejedzenia się niedojrzałymi gruszkami i jabłkami.”
Dla Marka te 6604 sztuki gruszek z jednego drzewa to pikuś. Przetworzył by to wszystko w jeden wieczór. 😀
Ogród pomologiczny: http://truskava.pl/2012/ogrod-pomologiczny/
https://fotopolska.eu/Warszawa/b40727,Ogrod_Pomologiczny.html
Chciałabym zobaczyć to karłowate drzewko z zaszczepionymi 24 odmianami owoców. jeżeli dobrze zrozumiałam co to jest karleusz sztamowy.
To nie Cichal lecz Pepegor podsunął mi pomysł na suszenie gruszek. Takie są skutki przepracowania. 🙂
Niedojrzałe owoce rzeczywiście mogą zaszkodzić. Mnie zaszkodziła jedna gruszka prosto z drzewa zjedzona ze skórką. Od tamtej pory zawsze obieram gruszki, inne owoce zjadam w całości.
W czasie niedawnego pobytu w Rzucewie nad Zatoką Pucką widziałam rosnące tam olbrzymie stare grusze; wtedy właśnie kwitły. Ktoś o nie dba, bo pnie były pobielone. Dowiedziałam się, że w tym rejonie grusze rosną od wieków a owoce były przedmiotem handlu wymiennego.
Dzień dobry 🙂
kawa
Wypestkowalam 5 kg wegierek i jak wroce z targu to bede je smazyla. To jest moja ostatnia produkcja w tym roku. U mnie kupione pomidory nie maja zadnego smku. Dwa dni temu zrobilam salatke z pomidorow, ladnie to wygladalo na talerzu, ale smakowo O.
No ale taki mamy klimat tutaj, dobry na karczochy, kalafiory czy ziemniaki, ale nie na pomidory.
Nie ma się czym chwalić 🙁 Osiem podgrzybków jesieni nie czyni. Pozytywnym skutkiem suszy jest fakt, że nawet duże i bardzo okazałe grzyby nie są robaczywe. Niniejszą obserwację potwierdzają też sąsiedzi, którzy wczoraj wrócili z lasu z trochę większym zbiorem.
W ogrodzie pokazały się liście szafirków. Czyżby znowu wiosna -)
Trzy lata temu, o tej porze roku na nadbużańskich włościach:
https://photos.app.goo.gl/d7WKnFwA5NFGfY8PA
A dzisiaj i przedwczoraj w roli głównej, a czasem z lekka drugoplanowej pomidor:
https://photos.app.goo.gl/ADBnUHw3z7VYgyYk8
Ciekawe. W Krakowie węgierki po 1,5zł a w Szczecinie od 3-4zł.
To i tak pół darmo, Cichalu, zwLaszcza, jak weźmiesz pod uwagę inny przelicznik 😉
Jak tam podróże małe i duże? Kiedy wracacie na łono?
Grzyby grzybami, ale pomidor to jest jednak król!
Jeszcze czasu trochę jest, zdąży popadać…jeszcze 2 tygodnie lata przed nami, a potem jesień, jesienią grzybów sporo bywa.
Ładne to zdjęcie z serii „drzewiej…”
Zacne Towarzystwo było na włościach.
Pomidory były na śniadanie, a na obiad wątróbki kurze w towarzystwie sałaty, za to na kolację pewnie caprese.
O, wątróbki! Doskonały pomysł.
Wpadłam dziś na halę targową, kupiłam co miałam kupić, czyli dorsza, krupnioki, ogórki kiszone z beczki i twaróg bez laktozy, a resztę bogactwa owocowo- warzywnego tylko omiotłam wzrokiem. Śliwki były w cenie 6 – 6,5 zł. W sklepie pewnie są tańsze, ale tutaj jakość jest bez zarzutu. Sprawdziłam jeszcze, czy jest już żurawina. Była w cenie 28 zł za kg, ale mało dojrzała. Z braku w tym roku jarzębiny mam zamiar przygotować żurawinę do mięs i serów. Te sklepowe mają konsystencję żelu. I tym sposobem wykorzystam klapsy, bo do takiej domowej żurawiny czy czerwonej borówki dodajemy także gruszki. Klapsy powędrują tymczasem do słoiczków i zaczekają na swoją kolej.
Jutro zamierzamy wybrać się po południu na grzyby w to samo miejsce, gdzie byliśmy tydzień temu. Wprawdzie od tamtej pory nie padał deszcz, ale rano jest zawsze rosa, więc może to grzybom wystarczy.
Alicjo. Wracamy, turlając bawole serca, 11 września – nine eleven!
Na zdjęciu tematyczne gruchy u sąsiada i nasze jabłka.
https://photos.app.goo.gl/CPAJT5cpFaPEjNpb6
Dla zmiany smaku trochę o fasolce po bretońsku, a właściwie o pochodzeniu jej nazwy. Czy ta historia jest prawdziwa, nie jestem całkowicie pewna, ale jest prawdopodobna. W przeczytanym właśnie kryminale Ryszarda Ćwirleja ” Tam ci będzie lepiej” akcja rozgrywa się w przedwojennym Poznaniu. Autor jest z zawodu dziennikarzem, więc myślę, że przygotował się do opisania ówczesnych realiów. Opisuje także różne lokale gastronomiczne, które odwiedzają bohaterowie powieści. W Domu Przemysłowym mieściła się restauracja ” Grand Cafe” popularnie zwana ” Grandką” Właściciel, restaurator Maksymilian Brencz, który był jednocześnie wiceprezesem Ogólnopolskiego Związku Restauratorów, odebrał gruntowane wykształcenie gastronomiczne za granicą. Tym tłumaczono sobie jego szczególna dbałość o menu, które oferowało szereg wykwintnych dań, których próżno było szukać w innych poznańskich restauracjach. Serwowano m.in. zupę żółwiową, łososia po holendersku, pulardy brukselskie, czy polędwicę po angielsku. W godzinach śniadaniowych największą popularnością cieszyły się dwa dania – swojska kiszka z kotła w towarzystwie chrzanu i ogórka kiszonego i fasolka po bretońsku. Właściciel wymyślił tę nazwę dla powszechnie znanej swojskiej fasoli z kiełbasą i cebulą w tomacie po chłopsku. Nazwa się przyjęła i wkrótce zadomowiła się także w innych przybytkach gastronomicznych. Wyjaśnienie całkiem logiczne, nawet jeśli to nie był Poznań, a inne miasto.
Cichalu,
wspaniały urodzaj ! Jak zerwać to bogactwo, bo drzewa wyglądają mi na duże.
Krysiu! Nie tylko wyglądają. ale i są. Potrzacham i spadywują. A resztę to zagospodarują robaczki. Kiedyś podrzucało się Nisi. teraz tylko sąsiadom.
W tym roku wszystkie drzewa owocowe wyglądają podobnie, jak na zdjęciach u Cichala. Slońce, które w zasadzie świeci non stop od maja przyniosło wspaniałe owocowe plony, ale z drugiej strony rolnicy narzekają na suszę i czekają na odszkodowania oraz krytykują nasze technologiczne zacofanie:
http://www.farmer.pl/fakty/polska/nie-czekac-na-komisje-szacujaca-szkody-po-suszy,79628.html
Obserwujemy, że na Mazowszu susza nie zaszkodziła ziemniakom. Trwają zbiory i z pól odjeżdżają pełne przyczepy. Spoglądając na te wszystkie ziemniaki Alain miał nawet pomysł, by wykonać największe puree na Mazowszu(smakowicie przyrumienione w piekarniku). Problemem jest jednak ogrooomna praska do ziemniaków oraz odpowiednio duuuży piec….
Czy pamiętacie, że Jolinek wykonuje czasem podobne czary-mary:
z oliwek sklepowych wylewamy ich przemysłową zalewę i zalewamy je oliwą, w której uprzednio pomieszkiwały suszone pomidory. Oliwki są jak nowe i na dodatek znakomite!
Krystyno-mam ochotę kupić ten kryminał 🙂
Póki co czytam https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/smak-kwiatow-pomaranczy
O Tessie Capponi wspominał niejednokrotnie Piotr, a Barbara też ją dobrze zna, lubi i ceni.
Śliczną okładkę ma ta książka, pewnie ją kupię 🙂
A kryminał, o którym pisze Krystyna polecam, przeczytałam 3 tomy z dużą przyjemnością.
MałgosiaW,
ja od jakiegoś czasu przyłapałam się na tym, że kupuję perfumy ze względu na opakowanie 😉
Kryminał zanotowałam, lubię kryminały.
Alicjo, okładka mi się podoba, ale recenzję przeczytałam też 🙂 Perfumy zawsze najpierw wącham.
Tak, te gruszki dosc dojrzale tez probuje ususzyc. Nakladu niemalo, lecz jak wyjdzie cos w rodzaju owocu kandyzowanego (na powiezchni skrza sie krysztalki cukru) to tez mozna powiedziec o tym, ze sukces. Dla pewnosci nie bede skladowal z tym sortem, ktory uwazam za za pewny.
Owocu tego roku tyle, ze nie do ogarniecia. Mamy tam stara jablon i grusze i wywiozlem juz ze dwa centnary opadow. To co zostalo, jest jako tako dobre, lecz, co z tym zrobic? Smaczne jablko, smaczna gruszka – i co?
Dzis zerwalem 5 kilo derenia. Krzewy ktore znam od lat, z ktorych dowozilem po wiadrze na zjazdy tak sa oblepione owocem, ze nie do wiary. Postanowilem jeszcze raz zabrac tyle jak dzis, aby zapewnic sobie zapas dereniowki na nastepne lata. Lubie mieszac nalewki i robic ratafie.
Jesli chodzi o grzyby, to nie robie sobie wiekszych nadziei. To lato, i ta wiosna, byly tak suche, ze nie wyobrazam sobie, ze moglbym cos tam znalezc. Brak ze 150 litrow opadow, i to zaraz!
Ja też znam moje ulubione perfumy, ale mam słabość do pięknych opakowań. Kupuję przy okazji w mini-opakowaniach, ale pięknych 🙂
I z postanowieniem, że te malutkie opakowania na prezenty…ale większość ciągle czeka tych okazji.
Pepegor,
https://photos.app.goo.gl/Fw5rbKfGjzzb9W79A
Trochę wspomnień…
https://photos.app.goo.gl/Fw5rbKfGjzzb9W79A
Ooooops, powtarzam się!
https://photos.app.goo.gl/UAeqm8InjcGVoBe42
Materiał na dżem zakupiony, teraz czeka mnie długie drylowanie, obieranie i krojenie.
Moj material juz przerobiony. Dzisiaj rano dalam powidla do sloiczkow.
Ja też przerobiłem wczoraj jeden słoiczek. Jako deser. Po obiedzie. 🙂
Nie dryluję ani też nie słoiczkuję, zalatwiam różne sprawy. Latorośl zaprosiła mnie na dzisiejszy obiad tutaj http://basilia.pl/ Miejsce jest znane naszym Koleżankom Warszawiankom, bo odwiedziłyśmy je po zwiedzaniu parku i Pałacu Natolińskiego.
Restauracja trzyma przyzwoity poziom już od wielu lat.
Ja też załatwiam różne sprawy. I nie mam nic do drylowania ani pestkowania 🙁
To jest bardzo towarzyskie zajęcie – to znaczy bywało, jak się robiło wielkie zapasy na zimę i każdy domownik, a bywało że sąsiedzi w tym uczestniczyli. Czasy się zmieniają. Ostatnio dla mnie to było nakłuwanie derenia przywiezionego przez Pepegora do Starej Żaby, z którego to wydarzenia przywołałam stare zdjęcia powyżej. To jest rzeczywiście sporo roboty, Pepegorze, jakbyś dał wcześniej znać, przyleciałabym z pomocą 🙂
Chyba przestanę czytać polskie gazety. Jestem odpo-rna, ale coraz mniej na takie kwiatki:
„Kierowca miał omal nie potrącić 4-latka, który 19 sierpnia chodził przy polu kukurydzy i drodze nr 8 w okolicy Wrocławia.”
„W pewnym momencie miał go stracić z oczu.”
O co chodzi z tym „miał”?
Ja bym napisała: „Kierowca omal nie potrącił 4-latka” oraz „W pewnym momencie stracił go z oczu”.
Ale być może jestem w mylnym błędzie 😯
Tu cały artykuł. Tytuł też ma swoje „mieli”, a nie po prostu „zostawili”.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,23859335,mieli-zostawic-4-latka-w-polu-kukurydzy-za-kare-teraz-rodzice.html „
Uff, owoce obrane, ułożone w garnkach, pierwszy już w piekarniku.
Małgosiu – jeszcze trochę i będziesz mogła założyć „parową warzelnię marmolad” na spółkę z Markiem 😀
Z Kurjera Stanisławowskiego 1905 r. (pisownia oryginalna)
„Wyśmienite marmolady!
dostarcza w najlepszym gatunku jasne i gęste, opłacone przy odbiorze najmniej 5 kg z każdego gatunku, za zaliczką po cenie za 1 kg: marmoladę morelową, pomarańczową, cytrynową, brzoskwiniową, agrestową, głogową, bzową, z borówek czarnych i czerwonych, renglotową – koron 1,30; marmoladę z porzeczek i malinową – kor. 1,40. Jabłczaną (mieszaną) 60 hal. Śliwkową przecieraną, cukrzoną 68 hal. Sok malinowy (apteczny) – kor. 1,40.
Pomidorowy miążcz – 1 litr – 1 kor. Powidła 1 litr – 1 kor. Groszek młody, zielony – 1 litr – 80 hal.
Nienadający się towar przyjmuje z powrotem, jeżeli zwrot nastąpi odwrotnie i opłatnie.
W razie większego zapotrzebowania specyalne oferty poniżej 5 kg o 10 hal. drożej na każdym kilogramie.
Scheinberger
Fabryka konserwów – parowa warzelnia marmolad.
Wiedeń XIII Gukgasse 3”
Asiu 🙂
Dyspozycja obiadowa na sobotę i niedzielę – z Kuryera Lwowskiego – rok 1886.
Może ktoś skorzysta 🙂 Do wyboru, dwa zestawy na każdy dzień:
Sobota
„I
Zupa perłowa. Ogon wołowy w pasztecie. Sztuka mięsa przekładana. Filety cielęce z groszkiem. Knedle ze śliwkami.
II
Rosół z makaronem. Sztuka mięsa z sosem koperkowym. Kotlety baranie z duszona marchewką.”
niedziela
„I
Zupa pomidorowa zabielana śmietaną, Kotlety przekładane grzankami, ubrane kawiorem. Cietrzewie na pieczyste z kompotem ze śliwek marynowanych. Ciastka z pianką.
II
Kapuśniak z mięsem. Sztuka mięsa rumiana ubrana smażonemi kartoflami. Strudel rozciągany z migdałami.”
Sztuka mięsa była bardzo popularna 🙂
Tutaj trochę więcej o strudlach:
https://www.youtube.com/watch?v=gNBeA0BGO7Y
A poniżej recenzja Macieja Nowaka:
http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/1,95604,18994484,strudel-factory-inspiracja-ze-lwowa.html
Restauracja już nie istnieje, a szkoda, bo strudel to bardzo smaczna przekąska, czy też deser.
Znakomity strudel jabłkowy robiła moja ciotka pochodząca z okolic Rzeszowa, czyli dawnej Galicji.
Strudel z jabłkami to moje wspomnienie z wypraw narciarskich.
Znakomity strudel jabłkowy autorstwa Gosi z Doliny Wachau.
https://photos.app.goo.gl/reYy9XVyw2ENs1uT6
Narzekacie na brak grzybow w Polsce a ja dzisiaj kupilam u Lidla polskie kurki. Wprawdzie nad kurkami wisial napis, ze grzyby sa z Rosji ale na opakowaniu bylo napisane Pologne.
Jutro bedzie omlet z kurkami.
Juz kilka razy przymierzalam sie do strudel , ale po przeczytaniu przepisu rezygnowalam.
Musze w koncu przeskoczyc Rubikon i sprobowac upiec.
Elapa! Strudel dla pracowitych inaczej. Kupuje się półfrancuskie ciasto w markecie. Struże się jabłka. Się zawija. Się smaruje białkiem. Się piecze, aż się upiecze i będzie rumiane jak Austryjaczka po słonym witz,u!
Mahlzeit!
Strudel jest łatwy, też kiedyś robiłam, ale teraz nie ma dla kogo. Chyba, że dla gości. Szczerze mówiąc, wolę zjeść jabłko 😉
Córka Lisy, Denise, zrobiła ciasto według mojego przepisu (z internetu!) – proste ciasto z mrożonymi (albo nie) owocami. Była zachwycona, a wraz z nią cała rodzina i sąsiedzi. Jednak co się samemu upiecze, to smakuje i żadne cukiernie tego nie przebiją. A przede wszystkim wiesz, co do ciasta wrzuciłaś/eś.
Nie wiem, co to dzisiaj za dzień, niby zwyczajna sobota, ale od rana cały czas nad głową latają odrzutowce wojskowe – ćwiczenia jakieś czy co? Kurek zazdraszczam, Elap 😉 Smacznego!
O masz! Zakończenie mojego wpisu wyżej jak u Cichala 😉
Przeczytałam ostatnio okropną (dużymi literami powinnam) książkę.
Ja czytam wszystko, co mi w łapy wpadnie, więc mimo odruchu wymiotnego przetrawiłam do końca te 480 stron (lubię grube książki!).
Nie wymienię nazwiska tego autora, bo funkcjonuje w życiu publicznym jako dziennikarz, publicysta, krytyk teatralny i coś tam jeszcze, ale powiadam Wam, ręce opadają. Jeżeli stary facet bierze się za powieść o licealistach, to musi wyjść z tego bardzo tani melodramat (wiadomo, licealiści są skłonni do zakochiwania się). Podobną rzecz popełniła kiedyś moja ulubiona autorka, Hanna Kowalewska. Starsi ludzie nie powinni pisać o współczesnej młodzieży, bo nie znają jej subkultury ani języka, jakim ta młodzież się posługuje. Wątki młodzieżowe wprowadzała do swoich książek Nisia, ale trzeba wiedzieć, że Nisia była nauczycielką i to niezwykle przez tęmłodzież kochaną, bo niestandardową, a poza tym zawsze była przyjaciółką młodzieży i przez Wawrzyńca przewijało się tej młodzieży u Niej całymi stadami. No i Dar Młodzieży – nie zapomnijmy 🙂
Nawet nie wiem, skąd ta książka się u mnie wzięła – być może „spadek” księgozbioru Eli, bo ja zwykle czytam recenzje i jak kupuję, to mniej więcej wiem, co kupuję.
Zimno u nas!!! 14c !!!
Po tych ryczących trzydziestkach przez całe lato to rzeczywiście zimno!
Alicjo, u mnie od dwoch miesiecy kilka razy dziennie skakaja spadochroniarze. Slysze samolot a pozniej jak jestem w ogrodzie to zadzieram glowe i szukam skoczkow. Juz sie zawiazal komitet protestujac: ze halas, ze zanieczyszczenie srodowiska itd….
Cichalu, wedlug Twego przepisu strudel wyglada na latwe ciasto i pewnie tak jest.
Jak mi coś lata nad głową to sprawdzam.
http://www.skyradar.pl/2016/03/radar-lotow-sledzenie-loty-samolotow.html
Elapa, to było 60 lat temu, ale Tobie nie przeszkadzałem, tuszę! Byłem na miesięcznym przeszkoleniu w desancie. Zobiłem wtedy pierwsze selfie w czasie skoku. Te falbanki nad głową, to czasza otwartego spadochronu D-1. Aparat Zorkij4, czyli zerżnięta Leica .
Dowody rzeczowe
https://photos.app.goo.gl/8KTjyjPorZWJ6u2HA
PS. W tle samolot Li-2, czyli zerżnięty Douglas DC-2
Ciasto francuskie jest na strudel za grube. Kupuje się w marketach tzw. Strudelteig, jest o wiele cieńszy i można nim ciasto parę razy owinąć. Się nie smaruje białkiem tylko stopionym masłem, ale to stoi napisane w recepcie. Jak nie ma w markecie austriackiego ciasta to się kupuje tzw.Filo albo Yufka ciasto w tureckich albo innych orientalnych sklepach.
Ewo, przepraszam, ale poszedłem na skróty pisząc o cieście francuskim. To było, teraz wiem, Filo. Przypomniałaś mi. A zapewne masło pokićkałem z białkiem, bo ja nie piekłem, tylko, jak pisałem Gosia Austryjacka I.
Filo! Ja też tak robiam 😉
Cichalu,
podziwiam Ciebie, ja nie lubię latać, nie chcem, ale muszem – no ale skoki to już ponad moją wyobraźnią. Nawet jak by mnie ktoś wypchnął, to prawdopodobnie w tym samym momencie umarłabym ze strachu.
U nas latanko samolotami od czasu do czasu jest wpisane w rejestr, bo po pierwsze primo, tutaj jest jedyna szkoła militarna w Kanadzie, a po drugie primo, rzut beretem 70 km stąd jest lotnisko wojskowe.
No i ćwiczą te nasze orły, czyli kanadyjskie Snowbirds, akrobatyka powietrzna, duma nasza. Oto oni:
https://www.youtube.com/watch?v=H-VwNbEX6qg
Ja to mam nad głową teraz, za darmo 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=x_9lAGcS5k0
Nieprawdopodobna precyzja i odstępy między maszynami nie do uwierzenia! Chyba lepsi od amerykańskiego zespołu Martina Kindernaya.
Nigdy jeszcze nie jadłam strudla i nie znam nikogo, kto piekłby takie ciasto. W Polsce, jak widać, nie jest popularne. Ale wykonanie wydaje się bardzo proste, tylko to rozciąganie budzi trochę obaw. Skoro sama robię ciasto francuskie, to z tym powinno być łatwiej, zwłaszcza że zrobiłabym ciasto z połowy składników. A może zacznę od gotowego ciasta filo.
Wczorajsze grzybobranie było całkiem udane, choć nawet w tym dość podmokłym lesie zrobiło się sucho. W piątkowe popołudnie nikogo w lesie nie widzieliśmy. Przez prawie 2 godziny zebraliśmy wiaderko podgrzybków, więc tak łatwo wcale nie było. W dodatku było bardzo ciepło, a komary atakowały. Wszystko ususzyłam i z tymi z ubiegłego tygodnia mam zapas wystarczający do przyszłej jesieni. Ale mam nadzieję wybrać się jeszcze do lasu.
Po polsku to jest strucla, a nawet strudel w najstarszej jaką mam książce kucharskiej „Kuchnia polska”. Owszem, wszystko zależy od punktu siedzenia, ja pamiętam to ciasto z lat dziecinnych, moim zdaniem jest bardzo podobne do tego mojego ciasta z owocami.
https://polki.pl/przepisy/desery,drozdzowa-strucla-ze-sliwkami,10965,przepis.html
A to skrócone o Snowbirds 😉
https://www.youtube.com/watch?v=z9yYP4MjHZs
https://www.youtube.com/watch?v=yLclOikwr8E
Dobry film, moim skromnym zdaniem. Znakomite aktorstwo.
Alicjo-strucla i strudel to dwa różne ciasta. Strucla to ciasto drożdżowe, a strudel jest ciastem podobnym do półfrancuskiego i dzięki rozciaganiu (co jest chyba natrudniejsze w jego przygotowaniu) jest ciastem wielowarstwowym i delikatniejszym w smaku.
Strudel:
https://www.przyslijprzepis.pl/media/cache/default_view/uploads/media/recipe/0005/13/e0a33e9067319afa7ef0c3f6e0fb5b255fd90b3f.jpeg
Strucla:
https://static.mojewypieki.com/upload/images/przepisy/Strucla%20z%20powid%C5%82ami/Strucla_z_powid%C5%82ami_5.jpg
Wczoraj jedliśmy u naszych znajomych znakomitą gorącą przystawkę-pieczarki duszone z miodemi i orzechami laskowymi. To propozycja dla tych, którzy lubią słono-słodkie smaki.
Ewo-to chyba przepis rodem z Gruzji, ale tam dodaje się raczej orzechy włoskie?
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry,
Droga Alicjo, Polska strucla drożdżowa przypomina austriacki Strudel tylko kształtem (rolada).
Klasyczny Apfelstrudel (z jabłkami) albo Topfenstrudel (ze serem) robi się z ciasta jak na pierogi wg tej recepty: 200 g mąki, sól, 75 ml letniej wody, 50 g stopionego masła albo 3 łyżki oleju.
Ciasto wyrobić na gładko. W niedużym garnku zagotować wodę, wylać, garnek wysuszyć, włożyć do niego ciasto , przykryć deklem i zostawić na pól godziny.
Ciasto wyjąć, przepołowić i wałkować i rozciągać ile się da. Jak się komu chce robić. Ja kupuje gotowy Strudelteig.
Życzę wszystkim miłej niedzieli.
Minęłam się z Danuśką,
Nie gniewaj się proszę ale Strudel na Twoim zdjęciu wygląda jak lasagne z jabłkami. Nadzienia jablkowego nie przekłada się ciastem tylko owija. Ciasto jest tylko dookoła Nadzienia.
Cichalu- 8 września o godz. 19:20, ale Ty byłeś przystojniak! Nadal zresztą jesteś ale w innym stylu 😉
Widziałam kiedyś w jakimś kulinarnym programie jak się robi taki strudel i faktycznie polegało to na owijaniu jabłek mocno rozciągniętym ciastem. Od razu wiedziałam, że nic takiego nie zrobię ale efekt był bardzo zachęcający.
Rzepie,
to samo chciałam napisać, o tym przystojniactwie Cichala 😉
Cichal i Ewa w moim odczuciu jedna z najlepszych przyjaźni blogowych, jaka nam (Jerzoru też!) się przydarzyła. W końcu (na początku raczej!) zjedliśmy beczkę soli dosłownie, spotykając się dosyć często, a na początek, jak się okazało dobry, właśnie tak:
https://photos.app.goo.gl/HazR3fLSTFFoWuNH2
W pieczeniu ciast to ja jestem noga i jak wspominałam wyżej, mojego strudla czy strucla (jak zwał tak zwał, byle smakował!) wyrabiałam w oparciu o gotowe ciasto (filo) ze sklepowej zamrażarki.
6:30 – obudziła mnie kotka, bo micha pusta, a „tego nie robi się kotu”, micha ma być może nie tyle pełna, ile zawsze coś tam powinno być. Bo kot nie lubi się objadać, ale lubi podjadać od czasu do czasu.
Zanotowałam przepis na strudel podany przez Evę47, bo jeśli już zdecyduję się go upiec, to wg oryginalnego przepisu, a nie wariantów wymyślonych przez kulinarne blogerki.
Kupiłam w Lidlu ser Burrata, o którym tu pisaliśmy. Bardzo przyjemny, choć delikatny smak. Dla mnie to nowe odkrycie.
Dziś wybieram się na proszony obiad w bardzo miłym towarzystwie. W dodatku z transportem w obie strony.
Evo47-oczywiście, że się nie gniewam, nie najlepiej wybrałam zdjęcie strudla.
U nas dzisiaj na deser ani strucli, ani strudla, a jedynie sałatka owocowa z gruszek, malin i śliwek.
Krystyno,
Burrata to nic innego jak mozarella nadziewana straciatellą – delikatnym kremowym serkiem w śmietanie (nie mylić z czekoladowym deserem). https://www.google.com/search?client=firefox-b&biw=1536&bih=750&tbm=isch&sa=1&ei=1G6VW5HlJuvDrgTZ-Y_QDQ&q=straciatella+formaggio&oq=straciatella+formaggio&gs_l=img.3…131116.134955.0.135256.0.0.0.0.0.0.0.0..0.0….0…1c.1.64.img..0.0.0….0.hrWow3A0Pgo Powinno się ją zjeść jeszcze w dniu zakupu, a właściwie w dniu produkcji. Taką informację dostaliśmy na targu w Apulii, o czym wkrótce więcej napiszę.
Zdarzało mi się natknąć na strudel z jabłkami na Dolnym Śląsku w niektórych restauracjach, ale faktycznie nie jest to popularne ciasto. Na Słowacji trafiłam na strudel wiśniowy z dodatkiem maku, w Egerze na strudel makowy z sosem śliwkowym i waniliowym. Cudo!
Rzecz jasna stracciatella – pogubiłam literki.
Dzis miedzynarodowy dzien otwartego (dostepnego) zabytku.
Przy, juz rutynowo pieknej tego lata pogodzie, objechalem kawalek moich dawnych „wlosci” i ogladalem, co niektorzy zaangazowani z tego zrobili. Milo bylo zobaczyc pare znajomych twarzy. Ludzie z ktorymi przyszlo mi kiedys wspolpracowac i ktorzy do dzis honorowo angazuja sie w takie sprawy, aby historyczne objekty potrafily przetrwac.
To jest potencjal!
Dzień dobry Wszystkim,
Żyję i mam się jako tako. Lato minęło bardzo, bardzo pracowicie, z brakiem czasu na wszystko, na co powinno go wystarczać. Przez półtora miesiąca było u mnie najmłodsze dziecko. Najmłodszym pozostanie zawsze, ale to nie znaczy małym. Małe dzieci, mały kłopot, duże dzieci – duży kłopot, mawiała moja Mama. I miała rację!
Chociaż kłopotów przybyło, ale przecież radości z wizyty nie ubyło. Synek przyjeżdża każdego roku i nic nie wskazuje na to, żeby cokolwiek miało się zmienić w najbliższej przyszłości.
Niestety obiecanego reportażu z miejsca mojej pracy nie udało się do tej pory sklecić, ale jeszcze nic straconego, będę tam prawie do końca listopada.
Z Blogiem jestem na bieżąco, podczytuję regularnie, chociaż czasami tylko jednym okiem, bo drugie już zasnęło. Cieszę się waszymi letnimi relacjami, cieszą mnie Wasze przetwory, chyba dlatego, że sam nigdy nic takiego nie robiłem i pewnie nigdy nie będę, ale za to pomidorami, tematem dzisiejszego wpisu, zajadam się bez opamiętania. Po pierwsze – sam je zrywam dla siebie z krzaków, po drugie – te ze sklepów pochodzące z Florydy czy Meksyku nie się sięgają im do pomidorowych pięt. To samo jest z brzoskwiniami, niestety sezon już się kończy.
Ściskam całe Blogowisko bardzo serdecznie, mam nadzieję, że Cichalów uścisnę wkrótce tutaj. Po wyciszeniu wszelkich prac i zajęć ja również zawitam do Polski, być może nawet nie sam.
Do niedługo, mam nadzieję. 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=uaC3rCP4sNk&list=RDfpmN9JorFew&index=28
Dzień dobry 🙂
kawa
Nowy-jakże miło, że nareszcie dałeś znak życia! Co do małych i dużych dzieci oraz stosownych kłopotów, to sprawdza się w każdym zakątku świata, chociaż muszę przyznać, że moje duże dziecko ostatnio jakoś nie daje powodów do narzekań i tu czym prędzej odpukuję w niemalowane.
Jeśli tylko zawitasz do Polski to daj znać, z radością pozjazdujemy w Twoim towarzystwie 🙂
Bardzo lubię wrzesień i taką pogodę, jaką mamy w tej chwili-ciepło, ale nie upalnie i deszcz jedynie od czasu do czasu. Przy okazji garść garść ludowych, wrześniowych mądrości:
Gdy wrzesień z pogodą zaczyna, zwykle przez miesiąc pogoda się trzyma.
Gdy wrzesień bez deszczów będzie, w zimie wiatrów pełno wszędzie.
Jeśli wrzesień będzie suchy, październik nie oszczędzi nam pluchy.
Kiedy wrzesień, to już jesień, wtedy jabłek pełna kieszeń.
Wrzesień chodzi po rosie, zbiera grzyby we wrzosie.
Wrzesień jeszcze w słońcu chodzi, babie lato już się rodzi.
Ostatnie trzy przysłowia sprawdzają się znakomicie, co obserwujemy z przyjemnością na nadbużańskich włościach.
Dwie i pół godziny zbierania, drugie tyle spędzone nad czyszczeniem oraz krojeniem: https://photos.app.goo.gl/cPkBTVhLmZdtA3ZY8
Na obiad kurze udka duszone w sosie grzybowym oraz ziemniaki z patelni. Witaminowo sałatka z pomidorów 🙂
Ładne zbiory Danusiu i dobry obiad!
Panowie i Panie zamieszkali w NYC lub okolicach. Potrzebuje „media contact” w srodowisku polonijnym. Najchetniej gazeta lub radio. Wiem o gazecie Nowy Dziennik gdzie jest lista kontaktow do redakcji. Problem w tym ze nikt z gazety nie odpowiada.
Dziekuje.
Danuśka,
to jest perwersja!
U mnie zimno tak, że wierzyć mi się nie chce, że niedawno się gotowaliśmy w upałach. wczoraj 7c, dzisiaj 11c. Chyba się rozejrzę za jakimś ciepłym krajem albo co…
Dzisiaj klasyka – mielone, ziemniaki i kiszony, polski ogórek. Na deser jak zwykle owoc, tym razem jeszcze brzoskwinie, które niestety, już znikają ze sklepów, sezon się zakończył.
Nowy,
cieszę się, że się odezwałeś. 🙂
Danuśka,
całkiem obfite zbiory. Ja staram się czyścić grzyby, czyli praktycznie ogonki od razu w lesie. Ale i tak przebieranie i krojenie zabiera sporo czasu.
ewo,
ten ser burrata był specjalnie zapakowany – umieszczony był w woreczku z serwatką, a ten z kolei w pudełeczku wypełnionym wodą. Termin przydatności do spożycia był dość krótki. Na pewno świeży ser jest najsmaczniejszy, ale tylko nieliczni mogliby się nim cieszyć .
Trochę poezji 🙂
STROFY O PÓŹNYM LECIE Julian Tuwim
Zobacz, ile jesieni!
Pełno, jak w cebrze wina,
A to dopiero początek,
Dopiero się zaczyna.
2
Nazłociło się liści,
Że koszami wynosić,
A trawa jaka bujna,
Aż się prosi, by kosić.
3
Lato, w butelki rozlane
Na półkach słodem się burzy.
Zaraz korki wysadzi,
Już nie wytrzyma dłużej.
4
A tu uwiędem narasta
Winna, jabłeczna pora,
Czerwienna, trawiasta, liściasta,
W szkle pękatego gąsiora.
5
Na gorącym kamieniu
Jaszczurka jeszcze siedzi.
Ziele, ziele wężowe
Wije się z gibkiej miedzi.
6
Siano suche i miodne
Wiatrem nad łąką stoi.
Westchnie, wonią powieje
I znowu się uspokoi.
7
Obłoki leżą w stawie,
Jak płatki w szklance wody.
Laską pluskam ostrożnie,
Aby nie zmącić pogody.
8
Słońce głęboko weszło
W wodę, we mnie i w ziemię,
Wiatr nam oczy przymyka.
Ciepłem przejęty drzemię.
9
Z kuchni aromat leśny:
Kipi we wrzątku igliwie.
Ten wywar sam wymyśliłem:
Bór wre w złocistej oliwie.
10
I wiersze sam wymyśliłem.
Nie wiem, czy co pomogą,
Powoli je piszę, powoli,
Z miłością, żalem, trwogą.
11
I ty, mój czytelniku,
Powoli, powoli czytaj,
Wielkie lato umiera
I wielką jesień wita.
12
Wypiję kwartę jesieni,
Do parku pustego wrócę,
Nad zimną, ciemną ziemię
Pod jasny księżyc się rzucę.
Z tomiku Rzecz Czarnoleska (1929)
Dawno, dawno temu…
https://www.eryniawtrasie.eu/27915
Pięknie, słonecznie i starożytnio.
Słoneczka brak, nie dość, że zimno, to jeszcze leje 🙁
Ach, pomidory i pomidorki!
U nas tu, uprawa pomidorow pod tzw golym niebem nie jest praktycznie mozliwa. Rosliny skrapiane deszczem zapadaja na chorobe grzybowa i zamieraja przed dojsciem. OK, to nie jest wszedzie tak. Moj bratanek mieszka nad srodkowym Renem, tam gdzie od dwu tysiecy lat uprawia sie wino. I tez nie przejmuje sie tym, co robia jego pomidory, nawet nie oferuje im slupka do wzniosu. Pelzaja u niego po ziemi i tyle. Klimat inny.
Tego roku u nas jest inaczej. Najpierw, na dzialce postawilem namiot, ktory mial pomiescic piec roslin, bo na wiecej nie bylo miejsca i uznalem, ze to nam wystarczy, jak z pomidorami naprawde sie uda! Potem spoznilem sie z tym wszystkim i na koniec kupilem w panice flance, jakie mozna bylo jeszcze dostac u handlarzy. Posadzilem to wszystko wg planu, a tu, sasiad przez plot, dal mi nagle jego nadwyzki, a ja jeszcze dostalem na sam koniec, jedyna roslinke jaka zostala mojemu bratu, ktora goraco zalecal. Slusznie zalecal i zna sie na tym. Upchalem pod namiotem co sie dalo, a reszte, z litosci, obojetnie co mialo z tego wyjsc, pod gole niebo. I co?
Lato tegoroczne takie, ze podlewanie (wylacznie na korzenie, z ostroznosci) spowodowalo pod wolnym niebem istna eksplozje owocowa. Zwlaszcza te malenkie, koktailowe. Dzis dorzucilem do patelni, na ktorej byl rozdrobniony indyk… niewazne: usmazone malenkosci, zwlaszcza te zolte smakuja niesamowicie!
Dzień dobry,
Pepegor – gratulacje za ogrodnicze osiągnięcia!
Asiu – dzięki za tuwimowe późne lato.
Danuśka, Krystyna – dzięki za ciepłe słowa. Ogromną zaletą Blogu jest to, że nikt nie „wylatuje” z niego za długą nieobecność.
U mnie dzisiaj na obiad ugali z klopsikami z wołowego mięsa w ostrym sosie pomidorowym. Bardzo ostrym, afrykańsko ostrym.
Już chyba kiedyś wspomniałem, że najostrzejszą przyprawą chyba świata jest „African Bird Pepper”. Wystarczy odrobina żeby potrawa była jak ogień. Kupiłem ja kiedyś na jakimś ulicznym straganie w Nowym Jorku. Niewielki słoiczek wystarczy do trzeciego pokolenia…
🙂
Musiałam sprawdzić co to jest to ugali. 🙂 I tak – jedne źródła podają, że to papka z manioku, inne – z mąki kukurydzianej. Czy to smakuje podobnie jak mamałyga lub polenta?
A teraz znalazłam informację, że to może być i maniok i mąka kukurydziana. 🙂 https://kulturaliberalna.pl/2014/11/11/ugali-maniok-smakujac-przepis/
Nowy – twój obiad musiał być smaczny z tymi klopsikami i ostrym sosem. 🙂
A w Bari w roku 1903 (Kuryer Lwowski):
„Wotum. Generał rosyjski Bogdanowicz, zwiedziwszy relikwie św. Mikołaja we Włoszech, w Bari, jako wotum, przy zwłokach świętego, zamiast serca, pierścienia lub czegoś podobnego, ofiarował milion rubli gotówką. Relikwie w barki odwiedzają rokrocznie liczni pielgrzymi rosyjscy.”
W 1907 r.
„W sądzie w Bari odbywała się przeciw mechanikowi Legfottaglie rozprawa o uwiedzenie 20-letniej Antoniny Pontzelli. Nagle wyjęła Antonina rewolwer i zastrzeliła w sali sądowej swego uwodziciela. Odprowadzono ją do więzienia. Znajdowała się ona w stanie błogosławionym.”
Zapytałem eksperta. Wyjaśnia:
Making ugali is very easy, just bring water to boil, you can add either butter or salt. I prefer butter. Add white corn flour, stir continuously until it thickens. Make sure its not too hard.
Serve with any type of meat stew or vegetables. Mostly in Kenya we serve it with Kales. Popularly known as Sukuma wiki in kiswahili language.
Kienyenji is not ugali. Its not even a meal. Its live chicken.
Nie wiem dlaczego pojawiło się „m”. Powinno być Nowy2
Teraz chyba dobrze.
Zapytałem eksperta. Wyjaśnia:
Making ugali is very easy, just bring water to boil, you can add either butter or salt. I prefer butter. Add white corn flour, stir continuously until it thickens. Make sure its not too hard.
Serve with any type of meat stew or vegetables. Mostly in Kenya we serve it with Kales. Popularly known as Sukuma wiki in kiswahili language.
Kienyeji is not ugali. Its not even a meal. Its live chicken.
Dobranoc 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=fpmN9JorFew
Dzień dobry 🙂
kawa
Potwierdzam, ze austriacki Strudel to nie jest w zadnym wypadku polska strucla.
Tymczasem na rozkladzie pierwszy raz w tym roku kremowa zupa dyniowo-kokosowa, wedlug przepisu tutejszej przyjaciolki.
Intensywnie pomaranczowa, bo z dodatkiem marchewki i slodkich ziemniakow oraz pikantna, bo z dodatkiem imbiru rowniez.
Ewo-to prawda, pomysły na podróże rodzą się w bardzo różnych okolicznościach i myślę, że ma to swój ogromny urok.
Asiu-dzięki za wspanialego Tuwima!
Pepegorze-trzymam kciuki za Twoje kolejne ogrodnicze sukcesy.
Wczoraj grzyby, dzisiaj pomidory, bo przecież trudno nie kupić gruntowych po 1,30 zł/kg. Na początek nabyliśmy skromne trzy kilogramy i bardzo proszę Misia 🙂 by nie wyśmiewał się z tych detalicznych ilości. Teraz pyrkają z wolna i z ostrożna na gazie, z dodatkiem oliwy, czosnku, tymianku i dyżurnych.
Kupilam dzisiaj trzy pomidory, ladnie wygladaly i na tym sie skonczyl ich urok. Twarde jak kamienie i bez smaku. Szkoda, ze nie posadzilam w ogrodzie w tym roku, mamy caly czas piekna pogode i brak deszczu. Na kolacje bedzie zupa krem z batatow.
Wczoraj pomidory w hurtowni po 1,60 zł za kilogram . Piękne, pachnące i bardzo smaczne. Wczoraj przekręciłem dwie skrzynki, jedną dla siebie. Niestety w całym mieście nie ma małych słoików. Kupiłem półlitrowe. Niestety przecier w większych słoikach często się marnuje.
Ela,
zrób pomidorową z tych pomidorów. To widocznie odmiana długodystansowiec, przeznaczona na długi transport albo co…
Nie znoszę takich pomidorów i dlatego jak idę kupować, to długo obmacuję i wącham. W zimie zazwyczaj kupuję hydroponiczne raczej, niż importowane z oddali.
U mnie cieplej, 17c. Ale i tak zimno!
Odparowuję przecier pomidorowy. Dwa duże garnki jeden 23 litry, drugi mniejszy 19 litrów. Woda do duzego przecier do mniejszego i jeden dzień potrzebbny by przecier zredukować o połowę.
https://photos.google.com/share/AF1QipOi93-lfYoSvwGxUGwlZb0TG9ta0JMwJ-pLByTkfywyBXPXYnd-uKyuMOTD97lSxg/photo/AF1QipPKG58RRs7BQNKzlZCvTCLhK8N7o9Tr1SpOlchb?key=RGxyOGpLb1hHU1h0aWRCY3JISjNuNHBIWWlia0Rn
Misiu – profesjonalista 😉
Dziewczyny,
Żeby pozostać w apulijskich klimatach, podrzucam caffe leccese – z lodem i mleczkiem migdałowym. Dobra była!
https://www.101caffe.it/Resources/News/caffe-leccese.jpg
Alicjo
A gdzie tam! Tylko tak sobie poprawiam wydajność z hektara by przenieść na drugi hektar. Taki Majewski. Przecier niestety ma tendencje. Jak się człowiek zamyśli lub zadzwoni telefonicznie to przypalone na mur beton i trzeba potem skrobać . a ze skrobaniem wiadomo. No i zapach w przecierze.
Może jutro śliwek kupię bo makowiec bez powidła nie tradycyjny tylko suchy jakiś i malizną czuć.
Dzień dobry 🙂
kawa
Och ten makowiec Misia, niech żałuje kto nie miał okazji spróbować 🙂
Tym, którzy nie mają czasu ani ochoty na pieczenie własnych ciast polecam:
https://www.lidl.pl/pl/Oferta-spozywcza.htm?articleId=26489
Wczoraj zupełnie przypadkowo natknęliśmy się na francuską ofertę w tymże sklepie, ciastka są kruche i delikatne w smaku.
Sąsiedzi obdarowali nas kolejną partią jabłek, dzisiaj będzie zatem dzień jabłowy.
Natomiast z trzech kilogramów pomidorów wyszło osiem ćwierćlitrowych słoików sosu.
Dzieńdobry! Piszę przed świtem, bo dopadł mnie jet lag. Wczoraj wylądowaliśmy w NYC. Świetny lot gigantem – Airbus 380. Kabina wyglądała jak mała hala sportowa. Prawie 400 pasażerów. Miestety ciasno. Cóż ekonomika. Podróż umilałem podczytywaniem felietonów Hartmana, którą to książkę wygrał Nowy w konkursie Gospodyni. Tę książkę, nie szczędząc potu i łez, przywiozłem dla Tadzia. Po trzech miesiącach w Europie, pożegnaliśmy najpierw Kraków, potem Szczecin ze wspaniałą Filharmonią i wreszcie Warszawę. Przedwczoraj mieliśmy sentymentalny spacer po Starówce, Krakowskim Przedmieściu, Nowym Świecie i Marszałkowskiej.
Wreszcie home, sweet home!
Orco! Dziennik zepsiał. Nie czytamy. Jest natomiast tygodnik z ambicjami. Kurier Plus.
https://issuu.com/kurierplus/docs/kurier1253
Witajcie po sąsiedzku, Cichaly!
Teraz to tylko czekać na fotorelacje 🙂
Ale najpierw się wyśpijcie i ogarnijcie.
Cichal,
Dziekuje za informacje.
Osobno – jesli po bezposrednim przelocie z Europy do NYC jest jet lag to z Europy bezposrednio do Seattle jest jet lagger 🙂
Zapraszam na spacer https://www.eryniawtrasie.eu/27931
Śliczne miasteczko. Bardzo podobają mi się miasta gdzie zachowana jest ta sama kolorystyka, jak na przykład Amman, też akurat jest białe.
Bardzo urocze, natychmiast chciałoby się tam być.
Póki co pojeździłam tam sobie za pomocą Google Earth, ale do ścisłego centrum historycznego nie można wjechać, co najwyżej popatrzeć z góry. Ale i tak pięknie jest w sąsiedztwie tego centrum.
Podejrzewam Alicjo, że uliczki są tam tak wąskie, że samochód z kamerą Google nie jest w stanie przejechać.
Dzień dobry,
Szczególne „dzień dobry” dla obojgu Cichali po powrocie z długich podróży.
Janusz – dzięki za przytaszczenie na drugi kontynent książki dla mnie. Profesora Hartmana bardzo lubię i jestem stałym czytelnikiem jego blogu. Nie spodziewałem się żadnej nagrody, a jeśli już, to zapowiadanej – „Jak smakuje pępek Wenus” autorstwa naszego Piotra Adamczewskiego, ale każda jest miłą dla mnie niespodzianką.
Bardzo dziękuję Pani Basi!
Ewo-Locorotondo przypomina bardzo andaluzyjskie miasteczka, też białe i pełne kwiatów.
Małgosiu-to prawda, jednolity kolor wprowadza ład w archtekturze, ale z drugiej strony kolorowe domy na przykład w Kopenhadze: https://st2.depositphotos.com/7723892/11870/i/950/depositphotos_118706098-stock-photo-nuhavn-harbor-with-colorful-scandinavian.jpg
czy też innych krajach skandynawskich są też pełne uroku i bardzo mi się podobają.
W tym wypadku ład wprowadza taka sama, lub bardzo podobna bryła budynków.
No cóż, nic nie pobije niestety polskiego chaosu przestrzennego 🙁
http://bi.gazeta.pl/im/d6/4b/e1/z14765014Q,Elblag-w-obiektywie-pana-Lukasza-Kotynskiego.jpg
Danusiu, masz rację 🙂 Nie mam nic do koloru, jeśli jest to zamysł a nie przypadek przykry dla oka. Ach, te plany zagospodarowania …
Zostalismy wczoraj zaproszeni na kolację tutaj:
https://www.balkanskikociol.pl/menu.html
Na bałkańskiej kuchni znają się w tym miejscu naprawdę znakomicie i wszystkie osoby uczestniczące w biesiadzie były bardzo zadowolone ze swoich dań. Moje mini kalmary faszerowane serem i szynką były rewelacyjne. Jest to zatem kolejny, godny polecenia adres na kulinarnej mapie Ursynowa. Dla Warszawiaków z innych dzielnic dobrym rozwiązaniem jest metro, bo przystanek jest tuż obok wejścia do restauracji.
Danusiu, może za 4 lata metro dotrze w moje pobliże ( dwa przystanki lub 15 min piechotą) 🙂 Warto jednak zapisać dobry adres.
Wczoraj spedzilam 5 godz. na chyba najladniejszej wyspie bretonskiej Bréhat. Bylismy tam juz kilka razy ale tym razem wybralismy podroz statkiem z pobliskiego miasteczka. Podroz trwala 2 godz i zobaczylam tutejsze wybrzeze od oceanu. Na wyspie mielismy do wyboru, pojsc do resteuracji na obiad lub kupic sandwich i usiasc gdzies na skalach. Wybralismy druga opcje. Francuzi nie umieja jesc szybko i bysmy stracili dwie godiny z calego pobytu. Doszliscmy do konca wyspy i przy latarni usiedlismy na skalach. Widoki piekne, nad glowa fruwala mewa i domagala sie kawalka chleba. Mewy sa rozpuszczone przez turystow i czasami dosyc agresywne. Bylam troche rozczarowana, bo wyspa slynie z pieknych kwiatow i prawie wszystkie juz przekwitly. Na stale mieszka tam 600 osob a w sezonie turystycznym jest 5000 osob + ci ktorzy przyplywaja tylko na jeden dzien.
Elapa-też wybrałabym kanapkę na skałach z widokiem 🙂
Kiedy Jolinek wraca z emigracji? Czas najwyższy!
Trzymam kciuki za Olgę Tokarczuk i jej nagrodę w National Book Award! Trzymajcie też!
Posiłki z widokiem to jest to podwójna przyjemność.
Po sąsiedzku:
https://www.eryniawtrasie.eu/27983
Ewo, a co można zmieścić w takim trulli?
Dzień dobry 🙂
kawa
Małgosiu,
Teoretycznie niewiele – w końcu to mieszkanie dla pospólstwa – ale w miarę jak rodzina się powększała, dostawiano kolejne budynki, łączące się płynnie z poprzednim.
Irku-z ogromną przyjemnością wypiłam Twoją dzisiejszą kawę z widokiem 🙂
Ewo-dzięki za ciekawe opowieści z Apuli. Już kiedyś miałam okazję oglądać te niezwykłe domki na zdjęciach mojej koleżanki, która też odwiedziła ten region.
A wczoraj, kiedy kończyłam czytać tę książkę: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4852067/dwadziescia-lewow-albo-smierc-cztery-podroze
myślałam o Was, bo również lubicie podróże po mało uczęszczanych szlakach.
Po dzisiejszym nocnym deszczu będzie zapewne kolejny wysyp grzybów.
Owocnego grzybobrania!
Bede zazdraszczac niezawistnie. Przepraszam za brak diakrytykow, w tym top-lapie nie mam zainstalowanych, ale bede sie starala jakos to rozwiazac. ostatnio staram sie byc zosia-samosia, mowiac potocznym jezykiem – rozkminiam moj smartfon. Dostalam w prezencie, chociaz to wczoraj byly Jerzora urodziny, a nie moje. Trzynastego nawet we wrzesniu jest wiosna!
Podstawowa wada smartfona jest jego mini. Mini to ja lubie sukienki lub spodniczki, a klawiature potrzebuje solidna i na dwie rece. Ale nic to, moze naucze sie streszczac 😉
Hej Jerzorze, co nam błyszczysz na Kingstońskim niebie.
Żyj lat 200 w szczęściu, zdrowiu – bo lubimy Ciebie!
https://podroze.onet.pl/aktualnosci/napisali-list-do-wojciecha-cejrowskiego-chca-aby-podrozowac-zszacunkiemprzezswiat/3m291qt
Jestem za podpisaniem listu – problem w tym, że organizatorzy tej akcji z góry założyli, że wszyscy są na facebook. Ja nie – i nie podoba mi się to. Chciałabym podpisać, ale z tego powodu nie zapiszę się na „fejsa”.
W sprawie diakrytyków w lap-topie, nie mówiąc o zdolnym telefonie – nie posunęłam się naprzód. Ale dopiero godzinę nad tym problemem spędziłam.
O mało uczęszczanych szlakach jeszcze pogadam kiedyś, ale co mi się podoba w podróżach Ewy i Witka to to, że podróżują bez wycieczek i przewodnika. To jest bezcenne.
Oglądaliście kiedyś film „Cwał”? Jeśli nie, polecam na youtubie. Znakomity, chyba najlepszy film Zanussiego, jaki widziałam. Znakomita rola chłopca, bardzo przypomina mi chłopca z filmu Doroty Kędzierzawskiej, główną rolę grał Piotr Jagielski.
Tutaj gra Piotr Obuchowicz, bardzo młody Piotr Adamczyk i nie wiedziałam, kto to, ale pomykała mi przed oczami Beata Tyszkiewicz – a to była jej córka, Karolina Wajda.
A poza tym…miejscami film jest aktualny bardzo i na czasie. Polecam!
https://www.youtube.com/watch?v=iahtqJdGwTw
Wojciech Cejrowski należy raczej do tych ludzi, po których wszelka krytyka spłynie bez śladu, a zleceniodawcom programów pewnie odpowiada sposób prowadzenia, co nie znaczy, żeby nie mówić o tym.
Danuśka,
książki nie czytałam, ale za to przeczytałam poświęcony jej felieton w Dużym Formacie GW. W sieci jest tylko początkowy fragment, reszta w cyfrowej prenumeracie. Taką prenumeratę warto wykupić dla Wysokich Obcasów i właśnie Dużego Formatu. Autorem jest Włodzimierz Kalicki, a felieton nosi tytuł ” Józef Bem jako łyżka dziegciu”. Kalicki chwali książkę, ale zarzuca Karlowi-Markusowi Gaussowi ” kłamliwą i niemądrą szarżę” na generała Józefa Bema, szczegółowo cytując Gaussa i polemizując z nieprawdziwymi danymi. Warto wiedzieć o tym, czytając tę książkę, bo nasza szkolna wiedza historyczna mocno już przykurzona, a nie chodzi tylko o patriotyczną czujność, ale o prawdę historyczną.
Poszłam za ciosem – „Ucieczka z kina wolność”.
Znakomity Gajos, znakomity Peszek (w końcówce), no i oprawa muzyczna Requiem Mozzarta. Gdyby była „Lacrimosa”, to bym się popłakała. Ale i tak…
https://www.youtube.com/watch?v=KWqvjDX1R6o
Może jestem „w mylnym błędzie”, ale Magda Gessler też się mieści w tym panacejrowskim przedziale.
To nie dla mnie te programy. Ale nie szkodzi – na youtubie jest cała masa filmów polskich, które teraz odkrywam.
Krystynę uważam za filmowego eksperta – pewnie oglądała te filmy w czasach, kiedy pokazywano premiery i kiedy „chodziły” w kinach. Ja jestem do tyłu, ale nadrabiam, nadrabiam 🙂
Polskie kino jest znakomite, ale też specyficzne, bo kierowane do polskiego odbiorcy.
Danuśka,
Również w Apulii nosiło nas w nieturystyczne okolice. Tam też się takie trafiają.
Krystyno,
Również nie mam złudzeń co do Cejrowskiego.
Ewo,
ciekawe miejsca odwiedzaliście; bardzo oryginalne te małe domki. Ja zawsze zwracam uwagę na zieleń i kwiaty, a jest ich sporo na zdjęciach.
Alicjo,
wyczytałam, że ten list do W. Cejrowskiego to list otwarty podpisany przez podróżników i publicystów. Otwarty, ale nie do podpisywania przez wszystkich chętnych. Tak zrozumiałam. Na ten temat pisze też red. Szostkiewicz.
Alicjo,
dajże spokój z tą ekspertką ;). Może piszę o filmach częściej niż inni, ale oglądam ich niezbyt dużo. Te filmy, o których piszesz, można od czasu do czasu zobaczyć na różnych kanałach w polskiej telewizji w szczególności na kanale Kino Polska. Masz rację, że wiele filmów jest mało uniwersalnych, rozumianych tylko przez widzów polskich.
Wiele dawnych filmów Krzysztofa Zanussiego podobało mi się; mój ulubiony to ” Dusza śpiewa”, ale ostatni jego film, jaki widziałam-” Serce na dłoni” kompletnie mnie rozczarował. W przyszłym tygodniu w Gdyni rozpoczyna się kolejny festiwal polskich filmów fabularnych, więc trochę nowych filmów obejrzę. Owszem, jest i film K. Zanussiego ” Eter”. Mam przed sobą krótki opis filmu, więc go zacytuję : początek XX wieku na obrzeżach Cesarstwa Rosyjskiego. Doktor podaje śmiertelną dawkę eteru młodej kobiecie, którą pragnie uwieść. Ucieka. Znajduje zatrudnienie w austriacko-węgierskiej twierdzy, gdzie kontynuuje eksperymenty z eterem. Chce użyć go do uśmierzania bólu, ale też manipulowania ludzkim zachowaniem. Ceną powodzenia jest utrata duszy. Tylko miłość może wybawić Doktora od wiecznego potępienia.
To jest opis z programu festiwalowego, W obsadzie jest Andrzej Chyra i Jacek Poniedziałek. Mnie od razu zniechęca ta mistyka, ale może się mylę. Zawsze można wyjść z seansu.
Pokazywana będzie też ” Zimna wojna”, pewnie faworytka i ” Twarz” Szumowskiej. Ciekawa jestem ” Kamerdynera” Filipa Bajona i „Kleru” Smarzowskiego.Podobno zabawna jest komedia ” Juliusz”, którą od dziś można oglądać w kinach. Męczący tydzień mi się zapowiada.
https://www.youtube.com/watch?v=-Yryq4DytYY
Krystyno,
chodziło mi o to, że chodzisz do kina i piszesz swoje opinie, i to mi się podoba, bo lubię takie recenzje. Ja oglądam tylko na sieci, dzięki komuś, kto wrzuci. Podobał mi się film Wajdy o Strzemińskim, „Powidoki”. Jak wspomniałam, polskie kino jest skierowane do polskiego odbiorcy.
Bardzo cenię Dorotę Kędzierzawską, Magdalenę Łazarkiewicz, Małgorzatę Szumowską, o Agnieszcze Holland nie wspominam, bo to światowa górna półka.
Od lat jestem zachwycona filmem „Jestem” Doroty Kędzierzawskiej.
Jest to bardzo ciężki film i wspaniała rola Piotra Jagielskiego, znakomita rola w „Cwale” też.
https://www.youtube.com/watch?v=eTlA91v7674
W tym składzie Gary Brooker, już świętej pamięci 🙁
Nieśmiertelne:
https://www.youtube.com/watch?v=VHgLeA5AEys
https://www.youtube.com/watch?v=teoG5yhV2RQ
Na dobranoc
https://www.youtube.com/watch?v=gNp43j4Yky4
https://www.youtube.com/watch?v=71Gt46aX9Z4
https://www.youtube.com/watch?v=3wgbwj9WD1g
Krystyna,
to chyba będzie niezła rzecz:
„Animowany film „Jeszcze dzień życia” o pobycie Ryszarda Kapuścińskiego w ogarniętej wojną Angoli jest kolejną odsłoną debaty na temat dziennikarstwa. „Jeszcze dzień życia” można oglądać na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych, który rozpoczyna się 17 września w Gdyni.
Więcej: http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,23907769,jeszcze-dzien-zycia-czyli-co-wolno-dziennikarzowi.html#TRwknd „
dzień dobry … ☕
jestem …. wyjazd mi się przydarzył bardzo udany … 8 państw .. 5 stolic .. góry i kurort .. główne państwo to Serbia …
jak doczytam to więcej napiszę …. a teraz pomachanko … 🙂
a te małe pomidorki suszycie? ….
https://jemyinietyjemy.pl/suszone-pomidory-koktajlowe/
Jolinku-odmachanko 🙂 Stęskniliśmy się za Tobą!
Widzę, że Twoja podróż była bardzo bogata we wrażenia, czekam na opowieści.
Dla Jerzora spóźnione, ale serdeczne urodzinowe uściski!
Jedni przylatują, inni odlatują, ale to skromna wyprawa, bo to jedynie niewielki, wyspiarski kawałek jednego kraju 🙂
Alicjo,
Przekaż proszę Jerzorowi pozdrowienia i serdeczności urodzinowe.
dla Jerzora uściski urodzinowe … 🙂
taka sałatka dziś będzie …
http://everydayflavours.blogspot.com/2018/09/saatka-z-pomidorami-nektarynkami.html
Danuuśka i tak sobie grzyby w lesie zostawiasz …
cichale w domu … Nowy się odezwał .. ewa powrócona (poczytam blog jutro) … Irek kawuje … czyli w normie wszystko … 🙂
Jolinku, dobrze , że już jesteś. Ja też czekam na opowieści, bo to w dużej części region mi nieznany.
Danuśka, miłej wyprawy. Czekam na zdjęcia.
Jolinku,
czyżby bałkańska objazdówka? Uwielbiam tamte strony 🙂
Ciąg dalszy wojaży:
https://www.eryniawtrasie.eu/28039
A ja dalej jet laguje, a nawet , jak napisała Orca, jet lageruję! Telefon uruchomiłem na amerykańską modłę. Samochód odebrałem z koleżeńskiego przechowania i teraz mogę korzystać z cywilizacji. Ewa biega po psiapsiółach i po wiosce, jak Alicjowa Mrusia po domu, po pobycie poza nim. Jak nastanie dzień trzeba na zakupy, bo w lodówce pustki. Jarzyny, owoce, miód itd itp. Taka pustka, taka pustka, bez kapustki taka pustka… 🙂
Chleb już upiekłem!
A u mnie pojawiły się śliwki węgierki – a jeśli nie są to węgierki najprawdziwsze, to je udają całkiem udatnie. Jutro przychodzi Lisa, więc tradycyjnie zrobię moje najłatwiejsze ciasto, tym razem ze śliwkami, o!
Wróciło sympatyczne lato, ale wigotność powietrza daje po oczach, 93%. Dzisiaj ryby, klasyczne filety z soli, smażone tylko w leciutkiej osypce z mąki.
Wszystko nie tak – Jerzor zaprosi Lisę na 14-tą, na dzisiaj!!! A ja myślałam, że na jutro 🙄
A z banku i sklepów wróciliśmy w południe! Chwilowo opadła mnie panika, bo kiedy ja upiekę to ciasto ze śliwkami?!
Ale już się piecze i mam nadzieję, że zdąży ostygnąć, przecież nie musi być dokładnie na 14-tą!
ewo w połowie objazd w połowie prawie laba …
Małgosiu się muszę zebrać bo wrażeń dużo … no i trochę zaległości w domu mam …
takie pomidorki mnie kuszą …
https://dorotaw.blogspot.com/2018/09/marynowane-pomidorki.html
Ciekawe pomysły na pomidorki koktajlowe, ale na razie mam awersję do domowego przetwórstwa, a to za sprawą całego wiadra opieniek, podarowanego przez znajomego zbieracza. Radość owszem jest, ale potem trzeba było zająć się tym dobrem. Część zamarynowałam, część zamroziłam, trochę ususzyłam, choć opieniek raczej się nie suszy; i jeszcze usmażyłam, ale nie miałam już ochoty na jedzenie. Spróbowałam tylko i są pyszne. Będą na jutro.
Jedni wrócili z podróży w domowe pielesze, inni właśnie wylatują. 🙂 Miło poczytać o tych wojażach.
Jolinku – Bałkany – super! To była wycieczka samolotem i autokarem, czy całość droga lądową? Też czekam na relację.
Ewa i W. – jak zwykle wiele wrażeń, zdjęć i wspaniałych opisów.
A czas tak pędzi – Cichale byli w Polsce trzy miesiące. Jak to szybko minęło.
Dzisiaj kończyliśmy tort, zamówiony u dziadka przez pewną dwunastolatkę (od wczoraj) 🙂 . Solenizantka sama go pokroiła, a kawałki były dokładnie takiej wielkości o jakie prosili goście.
I jednak miałam rację, Lisa umówiona była na jutro! Nic to, placek upieczon. Spróbowaliśmy – dobry.
Wylotom – powrotom nie ma końca 😉
I otochozi, otochozi…
dzień dobry … ☕
Asiu całość droga lądowa .. ale to była wycieczka spersonalizowana na potrzeby uczestników a wiec w miarę niespiesznie z noclegami po drodze … organizator to mój dawny pracodawca … niestety czy to wolno czy szybko klima w autobusach i samolotach działa na mnie źle … klima + upał to dla mnie przeziębienie … w tym przypadku przydarzyło się to pod koniec pobytu i teraz się leczę po domowemu .. dla dwunastolatki wszystkiego najlepszego … 🙂
fajna akcja … jabłka z tej okazji inaczej ..
http://everydayflavours.blogspot.com/2018/09/jabka-zapiekane-z-piernikami-boczkiem.html
umiecie kroić paprykę? …..
https://gotujwdomu.blogspot.com/2018/09/jak-latwo-pokroic-papryke.html
Wasze komentarze i zdjecia pozwalają mi podróżować i oderwać sie momentami od rodzinnych i domowych spraw, dzieki!
Alicjo (14/9 o 22:37) , dziekuje za dostęp do „Cwału”, piekny poruszający film, wspaniała Maja Komorowska i inni i muzyka Kilara, jestem pod wrażeniem.
Kolejny włoski skok w bok:
https://www.eryniawtrasie.eu/28045
Turystyka lubi ceramikę. W wielu miejscach na świecie widzieliśmy takie wioski, ale dzięki temu jakaś część tradycji przetrwa. Te ażurowe lampy muszą dawać miłe, rozproszone światło.
Małgosiu,
Fakt, ceramika wyrabiana jest w wielu miejscach na świecie.
Grottaglie to jednak całkiem pokaźne miasteczko ze starówką i zamkiem. No i te sklepiki w jaskiniach też robią wrażenie.
Sklepiki w jaskiniach to coś niespotykanego i dodaje atrakcyjności. Trzeba czymś przyciągnąć turystów. Sama delikatnie wspieram to rzemiosło, zwykle kupuję kubki bo je lubię i zbieram. A bardzo żałuję, że u nas nie ma takich miasteczek.
Małgosiu,
garncarstwo i w Polsce występuje, trochę znalazłam tutaj, a na pewno jest więcej takich miejsc:
http://www.smakizpolski.com.pl/garncarstwo-xxi/
http://www.ceramikabogucki.com/
http://www.garncarz.com/naczynia/album/index.html <–galeria z zakładu garncarskiego rodziny Konopczyńskich (z dziada pradziada!) – Bolimowo.
http://www.garncarz.com/historia.html <–bardzo ciekawa historia i galeria. Zawód ginący, niestety 🙁
Alicjo,
Oczywiście, że spotkasz w Polsce garncarzy, pisaliśmy kiedyś na blogu o manufakturze Neclów na Kaszubach http://www.necel.pl/. Małgosia miała na myśli miasta czy całe wioski żyjące z garncarstwa i ściągające tym do siebie turystów. W Polsce mamy Bolesławiec.
Bolesławiec to już fabryka, i to od wieków 😉
Mam kilka wyrobów, chciałabym więcej, ale…no nic, kiedyś tam pojadę i się obkupię. Od lat zauważam, że powiększają wachlarz wzorów i wszystko jak dla mnie jest przepiękne! I jednocześnie ma rozpoznawalny styl.
Na Dolnym Śląsku właśnie w okolicach Bolesławca występują spore złoża kaolinu, nic, tylko garnkować 😉
U mnie w jednym sklepie sprzedaja wyroby z Boleslawca.
Alicjo, mnie ogromnie się podobają miasteczka zachodniej i południowej Europy, gdzie wciąż jest piekarnia i rzeźnik, kawiarnia, restauracja, czy też tawerna. Zachowany jest stary układ ulic, a nowe domy powstają w podobnym stylu.
W Warszawie jest sklep firmowy, który odwiedza moja siostra, albo ja przed wyjazdem do niej 🙂
no to było tak …
ruszyliśmy z Warszawy a po drodze jeszcze kilka osób się dosiadło bo to była wycieczka ogólnopolska ..na początku dobrze się zaczęło bo spotkałam kilka osób zaprzyjaźnionych … po zjedzeniu obiadu w Węgierskiej Górce (małe zwiedzanie) wjechaliśmy do Słowacji .. przez Żylino, Trenczyn, Tarnawę dojechaliśmy do stolicy czyli Bratysławy, gdzie mieliśmy nocleg i pierwsze spotkanie z Dunajem … mieliśmy pilota o imieniu Wrzesław, który był bardzo wymowny więc zostaliśmy zasypani faktami na temat historii mijanych i zwiedzanych miast .. (na szczęście każdy dostał książeczkę z informacjami i można było sobie doczytać jeśli się nie zapamiętało) .. po małym zwiedzaniu Bratysławy ruszyliśmy na Węgry .. zatrzymaliśmy się w mieście Győr, które leży nad rzekami Dunaj i Raba .. małe zwiedzanie starówki, kawa i dalej pojechaliśmy (z postojem w okolicy Budapesztu na male co nieco) do granicy z Serbią (przejście wzdłuż, którego wzniesiono specjalny zasiekowy plot – nie wyglądał tak strasznie jak go malują) … w Serbii zatrzymujemy się w mieście Nowym Sad położonym nad Dunajem – stolicy autonomicznej prowincji Wojwodina – to drugie, co do wielkości miasto Serbii i nazywają je Serbskimi Atenami .. wieczór i spanie w Belgradzie leżącym nad Dunajem i Sawą .. Dunaj będzie się przewijał w naszej podróży .. w hotelu było serbskie wesele .. mieliśmy więc spotkanie kulturalno-rozrywkowe .. cdn.
uprzedzam zdjęć nie będzie …
ewa przeczytam hurtem jak zakończysz opowieść z podróż …
Małgosiu,
tak drzewiej bywało jeszcze za mojej pamięci w Złotym Stoku, gdzie wszystko zostało „po Niemcu”. Była mleczarnia, piekarnie chyba ze dwie, apteka, zapałczarnia, kawiarnie ze trzy albo i więcej, kino, miasteczko było w dużej mierze samowystarczalne. I komu to przeszkadzało? 🙁
takie tost do kawy kuszą …
https://alaantkoweblw.pl/chrupiace-tosty-francuskie-w-platkach-kukurydzianych/
mnie w podróż prawie omijały miejsca z ceramiką .. ale i tak bym nie kupiła bo mam już wszystkiego zbyt dużo w domu .. nawet kubków …
No właśnie Alicjo 🙁
Niemieckie miasteczka były murowane, zagospodarowane z głową, nasze głównie drewniane. Widać to było jeszcze 30 lat temu jak się jechało na Mazury i mijało dawną granicę, drewniane chaty, a po chwili murowane wioski, chodniki, bruk. Zamiast tych chatek są teraz betonowe potworki, choć muszę przyznać, że są zadbane, obsadzone kwiatami. Zachowała się jedna piekarnia. Wszechobecne są Biedronki i inne sieciówki.
Ja czytam w odcinkach, bo tam bylam trzy lata temu. W Grottoglie nie ale trzy pozostale miasteczka to widzialam. Mam tez mile wspomnienia kulinarne z tych okolic. W jednym miasteczku widzialam starsze panie jak robily male kluseczki siedzac przed domem. Byly tez juz gotowe w opakowaniu do sprzedazy.
Sklep, ktory u mnie sprzedaje ceramike z Boleslawca specjalizuje sie w sprzedazy serow oraz serow i wedlin wloskich. Nie bardzo wiem dlaczego sprzedaja tez wyroby z Boleslawca. Nie ma duzego wyboru, ale kubki, polmiski i cos tam jeszcze jest.
Alicjo,
To troche nasza wina. Wolimy pojsc lub podjechac do supermarketu niz robic zakupy w malych sklepikach. Widze jak bardzo sie zmienilo moje miasteczko w ciagu 30 lat. Aptek i piekarn to nie brakuje, ale z reszta jest gorzej. Miasto jest otoczone z kazdej strony duzymi sklepami , ludzie narzekaja na brak sklepow w miescie a pozniej jada do Leclerca, Lidla czy innego na zakupy.
Elapa,
Te kluseczki to orechiette? https://nuts.com/images/auto/801×534/assets/238ea152555d427a.jpg
Pochodzą z Apulii i są bardzo popularne.
U mojej znajomej wszystkie naczynia to ceramika z Bolesławca. Nie tylko naczynia, ale też” deski” do krojenia i inne akcesoria kuchenne. Ma tego mnóstwo; tylko kieliszki i szklaneczki do napojów są ze szkła. Wzory są różne. To zmiłowanie trwa od kilkunastu już lat, kiedy to po raz pierwszy odwiedziła rodzinę męża właśnie w Bolesławcu. Jeździ tam co roku albo co dwa lata i przywozi zawsze coś nowego. Przy fabryce funkcjonuje dobrze zaopatrzony sklep, gdzie ceny są sporo niższe niż gdzie indziej, a trafiają się też naczynia z niewielkimi brakami, niewidocznymi dla osób nieobeznanych, więc są także w korzystnych cenach. Bardzo podoba mi się stół z taką zastawą. Jedynie można pomarudzić, że bardzo ozdobna estetyka naczyń nie pozwala na wyeksponowanie potraw.
Gdzies dobre 25 lat temu, dowiedzialem sie ze stron tego tu naszego tygodnika o takim zjawisku, jakim byl wtedy i jest jest do dzis Wojciech Cejrowski.
Ktos, z kim mielismy wtedy regularny kontakt, ktory regularnie kursowal na trasie Polska – Niemcy dostawil mi w koncu cala kasete VHS z wystepami tego goscia.
Wydawalo mmi sie wtedy, ze to to model z ubiegajaca data waznosci.
Jak mialem sie mylic!
Krystyno! Ten sklep tuż przed Bolesławcem istnieje długo. Pamiętam, że przed półwiekiem jechaliśmy do roboty na jakąś imprezę i po drodze razem ze Smoleniem i Wodeckim kupowaliśmy tam znakomite i tanie skorupy.
A ja się spakowałam w moją malutką walizeczkę. Chcecie zgadywać, gdzie? Zapraszam do zgadywania 🙂
Wylatuję z Toronto w poniedziałek rano. Będę nadawać z trasy.
Kiribati?
Na razie nic innego mi nie zostało, Cichalu 🙂
Zaopatrzona we flagę polską i tak dalej. Będę nadawać.
Konkretnie Kirimamati z tych 33 atoli, no i tam jest Poland 🙂
Idę podespać, bo po północy powinna się zwywać i zbierać.
Ahoj!
*kiritimati
Odmeldowuję się!
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry … ☕
do kawy naleśniki …
http://smaczniemi.com/2018/09/litewskie-nalesniki.html
Alicjo dobrych wojaży … 🙂
Nalesniki tak, ale nie na sniadanie. Na obiad lub kolacje.
Dzisiaj na obiad bedzie cukinia faszerowana a na kolacje to jeszcze nie wiem.
Ewo, mozliwe, ze byly to orecchiette, nie pamietam formy.
Cholera,natymsie pisac nie da lece do San Francisco na razie, a potem do Honolulu. Bozi a mi dala za duze paluchy. Do nastepnego .
Alicjo, są długopisy, albo patyczki ze specjalną końcówką i można sobie wtedy precyzyjnie pukać w literki.
Pisanie głosowe jest włączane na klawiaturze urządzenia, znaczek mikrofonu. Morze być ukryte w kółku zębatym, teks lub mikrofon.
MOŻE!
Kiritimati, teraz dobrze?
Kiritimati, ogłaszam alarm! Alicja nadchodzi! 🙂
Jurek. Od zawsze używam głosu, bom leniw…
Warzę w wolnowarze. Udka kurczacze. Po polsku – pałeczki (!?)
Kazali na podkład dać cebulę, ale mi była wyszła. Daję paprykę. Zobaczymy za 7 godz. co z tego wynijdzie.
Alicjo tsimamy!!!
W moim sklepie udko kurczaka dzieli się na udzik (płaskie) i pałkę (jak baseball) 🙂
dalszy ciąg podróży …
miała ewa i Danuśka zwiedzanie cerkiew miałam i ja … w Serbii dominuje prawosławie jako religia a w Belgradzie jest jedna z największych cerkiew Świętego Sawy .. wygląda imponująco .. Belgrad bardzo mi się podobał … od starych fortyfikacji Kalemegdan przez starą zabudowę z XVIII w. i początku XX w. (np. Teatr Narodowy i secesyjne gmachy Muzeum Narodowego) do starej artystycznej dzielnicy Skadarlija … miasto żyje i jest co zobaczyć i gdzie zjeść … w Belgradzie ceny jak w Warszawie ale na prowincji są prawie dwa razy niższe .. polecam Belgrad do zwiedzania …
do celu dojechaliśmy wieczorem czyli tu …
https://pl.wikipedia.org/wiki/Vrnja%C4%8Dka_Banja
i zamieszkaliśmy w bardzo przyjemnym hotelu u podnóża Gór Dynarskich na wysokości 217 m n.p.m. … jest to największe uzdrowisko w Serbii – takie prawie Karlowe Wary tylko w cieplejszym klimacie .. miejscowość to pomieszanie klimatów XIX i XX w. w sensie budowy bo są stare sanatoria i rezydencje oraz wybudowane w czasach Jugosławii a także luksusowe hotele z centrami spa i wellness .. niestety kilka atrakcji w miejscowości było nieczynne bo podobno po sezonie .. miedzy innymi basen olimpijski, pływalnia czy też stary „aqua park” … pokój miałam z balkonem i na ostatnim piętrze z widokiem na miasteczko w dolinie … poranki z kawą były cudowne .. a ostatni papieros przy gwiazdach nisko na niebie smakował wyśmienicie … 😉 …
cdn.
zakupiłam śliwki i robię na kolację sałatkę … podobna jest do tej …
https://www.pozielonemu.pl/2018/09/salatka-ze-sliwkami-kozim-serem.html
Jolinku, naprawdę nie robiłaś żadnych zdjęć? Nawet z tego balkonu?
Jolinku,
Zapowiada się ciekawie…
Elu,
We włoskich sklepach oraz na targowiskach można było kupić świeżo robione orechiette, prosto z lad chłodniczych – do wykorzystania w dwa dni.
Tymczasem barokowo mi:
https://www.eryniawtrasie.eu/28048
Małgosiu nie robiłam … nie robię zdjęć od lat … wszystko mam w pamięci i pod powiekami …
Ewo, tez tam bylam. Bernard kupil kolorowego koguta z ceramiki jako ze kogut jest symbolem Francji i powiesil go u nas na scianie. Polacy maja orla a Francuzi koguta. Mieszkalismy w hotelu agroturystycznym w okolicach Martina Franca.
No fakt – coq gaulois 🙂
Portugalczycy też mają swojego koguta 🙂
czy ktoś wie dlaczego kot chodzi i miauczy bez powodu? …
Halo, halo! Dzyń, dzyń…
Ja skończyłem tegoroczną przygodę z pomidorami . Napełniłem ostatnie słoiki. W sumie przekręciłem ponad sto kilo pomidorów. Koniec. Można zaśpiewać ,,adio pomidory,, . Czego serdecznie życzę blogowi.
Halo, halo! Dzyń, dzyń! Koniec pomidorów, znaczy pomidor!
Misiu, jeszcze nie adio, sałatki, leczo, zupki, sosy …
dzień dobry … ☕
Esko z okazji urodzin dużo zdrowia i wszystkiego najlepszego … ściskam Cię serdecznie … 🙂
tydzień upałów nas czeka ..
czas na orzechy włoskie … nietypowe pesto …
http://befitbestrong.pl/pesto-szpinakowe-orzechami-wloskimi/
Jolinku,
kot zawsze miauczy z powodem. Otoz nauczyl sie, ze ten personel (czyli my, ludziska) wydajemy jakies odglosy. Nasza Mruska tez wydaje – jak chce jesc, albo pic i wody w miseczce nie ma, albo jak zwyczajnie sie nudzi i chce, zeby personel ja przytulil i poglaskal.
Pisze do Was z Waikiki – Hawaje to sa. Jutro w poludnie wiecie, gdzie lece, na te Kirimatiti. Dobrze, ze to tylko okolo 4 godzin lotu.
Zapomnialam na smierc, ze latanie mi nie sluzy, ze kosci mnie bola i w ogole jestem starszawa. Zwlaszcza plecy, czyli tak zwane krzyze. W ogole cala noc przed wyjazdem nie spalam, przejeta, i wyjechalismy z domu na lotnisko o sto godzin za wczesnie. To znaczy przynajmniej o piec.
Na lotnisku wymeczylam sie okropnie, ani cos zjesc, ani cos sie napic. Wreszcie doczekalam odlotu. Cholera by to – juz mowilam lub pisalam. Jesc czy pic, to SE kup. Zeby jeszcze bylo co kupic!
Kupilam czerwone oraz jakies owocki z serami.
Dobrze, ze po przylocie do tego Honolulu natentychmiast padlam na loze i sie przespalam chwile.
Ze zsil zeszlam podczas tych lotow odlotow i przelotow. Wychodzi na to, zem osoba starsza, albo sie przejmuje, tylko nie wiem, czym.
Jutro w poludnie lece na te Kiritimati i mam nadzieje, ze odetchne od tych olbrzymich lotnisk, co ledwie 2 godziny czasu wystarczy, zeby z terminali 1 na terminal 3 i jeszcze nie wiadomo, co. Jak wiecie, ja latam tu i tam i w swiecie bywalam, ale to juz coraz bardziej meczace bywa.
Kosci mnie bola jak cholera, ciekawam, dlaczego. Starosc?
Mowy nie ma.
Straszliwie tu wieje na Hawajach (Waikiki). Ale guronco, jak pisal Tadziu Konwicki.
Małgosiu wiem, że na ,,adio,, jeszcze nie czas, bo przy takiej pogodzie można delektować się pomidorami z krzaczka dłużej niż zwykle. Niestety odnoszę wrażenie, że nasze Gospodynie nie zaglądają na blog zbyt często. Korzystanie z bloga na komórce gdy jest dużo komentarzy zaczyna być kłopotliwe. Poza tym gdy przerwa we wpisach jest tak długa zniechęca do zaglądania…
Alicjo to chyba muszę kotkę zabawiać bo się nudzi … podziwiam Twoją determinację w tej wyprawie .. życzę by wszystko się udało … ja ostatnio po każdej podróży muszę swoje odchorować co mnie trochę zniechęca do dalekich i długich wypraw …
Determinacja w tej wyprawie zaczyna mnie lekko nudzic. Wieje tu okropnie i ledwie zasnelam, zaraz sie obudzilam. W miedzyczasie internet padl, pani z recepcji przyszla i naprawila, przy okazji nakrzyczala, czego nie powinnam dotykac. A ja tu niczego nie dotykalam, bo sie boje na wszelki wypadek.
Straszliwie tesknie za Mrusia, no ale nie dalo sie jej zabrac. I moze dobrze, wieje tu okropnie, spodziewam sie, ze na Kiritimati jeszcze bardziej. Gdzie mnie zawiewa?!
Ale cos trzeba robic w zyciu.
nowy wpis jest …