Rybaczówka
Myślę, że nie jestem pod tym względem oryginalna. Rozkosze podniebienia są dla mnie bardzo ważne, ale ogromne znaczenie ma też estetyka miejsca w którym się je, sposób podania i towarzystwo. Najgorzej, że wszystkie te warunki powinny być spełnione jednocześnie. Elegancka restauracja z miernym jedzeniem nie cieszy, podobnie jak najpyszniejsze nawet dania podane na gazecie.
Są jednak wyjątki. Mamy takie ulubione miejsce, do którego chętnie jeździmy na ryby, choć nie spełnia ono wszystkich moich wyśrubowanych norm. To Rybaczówka w Borsukach nad Narwią.
Ryby są tam świetne. Toczona od lat dyskusja, czy lepszy jest lin w śmietanie, czy szczupak w czosnku wciąż nie znajduje końca. Lubimy też tamtejszą sałatkę grecką. Doceniam, że ktoś potrafi dobrze przyrządzić ryby, ponieważ dla mnie jest to bardzo trudne. Najchętniej piekę ryby w folii lub papierze do pieczenia, bo próby smażenia kończą się na ogół katastrofą. Wmawiam sobie nawet, że przyrządzam je rzadko, bo po prostu ich nie lubię, ale podczas wizyt w Rybaczówce przekonuję się, że jest inaczej.
Restauracja znajduje się w miłych okolicznościach przyrody. Stoły pod zadaszeniem są ustawione wśród sosen. Dzikie wino porosło całość. Rzeka płynie za płotem, co pozwala mieć nadzieję, że ryby pochodzą z niezbyt daleka.
Znakomite dania pozwalają nawet zapomnieć o niedbałym stroju pana właściciela i kelnera w jednej osobie. Czyli jednak potrzeby podniebienia wygrywają.
Komentarze
Dzisiaj kawy nie będzie.
https://img2.demotywatoryfb.pl//uploads/1263744113_by_pong1992_600.jpg
Yurek 🙂
Będzie za to pasta, tylko nie wiem, czy do butów, czy do zębów 🙄
https://gotowanie.onet.pl/porady/obiady-na-caly-tydzien/4slgqfe
Dziś robię na obiad takie gęsie udka:
http://ewawachowicz.pl/przepisy,,3.html
Wracam jeszcze do poprzedniego wpisu, chodzi mi o tak zwanych „niejadków”. Coś takiego w przyrodzie nie występuje samo z siebie, to my, a zwłaszcza kobiety właśnie, produkujemy takie dziwolągi.
Jedzenie jest naturalną potrzebą, ale też mocno zindywidualizowaną. Jedni jedzą do oporu, inni ledwie skubną, ale żyją i nieźle wygladają.
Pewnie się powtarzam, ale co tam…kiedyś oddano mi pod opiekę Ewcię, ponad dwulatkę naonczas, a w tym czasie moje małe miało dobrze ponad pół roku. Czasy były ciężkie, rok 1980, w sklepach pustki.
Ewcia była niejadkiem, jej mamunia dostarczała prowiant dla córci.
W południe należało Ewci pokroić w drobną kostkę gruby plaster szynki (dziecko miało zęby!) i posadziwszy małą na krześle, karmić ją łyżeczką. Po szynce jajeczko na pół miękko. Potem chyba coś jeszcze, ale nie pamiętam co. Ewa miała odruch wymiotny zanim jej podałam pierwszą łyżeczkę tej szynki z Baltony czy skądś tam. Maciek natomiast miał odruch wręcz przeciwny.
Chcesz to jedz, nie – to nie! Po 2 tygodniach zimnego wychowu u mnie Krystyna nie chciała wierzyć, że Ewa je sama z siebie i wie, gdzie jedzenie jest.
Nie ma niejadków, są tylko nadgorliwi rodzice!!! I babcie w szczególności. Niech dziecko je, ile chce, na pewno nie zje więcej ani mniej niż powinno.
http://ewawachowicz.pl/przepisy,,3.html
Hmmmm…chciałam poprawić, ale to tak ma być 😉
Dzisiaj ryba, mrożona sola się zaprasza. Dyżurne, lekutko otoczyć filety w mące i na rozgrzany na patelni olej. Chwila z jednej, chwila z drugiej strony (do zarumienienia się) i gotowe!
kiedyś jeździliśmy do Łeby i by zjeść dobrą rybę chodziliśmy do dosyć prymitywnego baru przy porcie … ryby łowił właściciel a syn je smażył .. do dziś pamiętam smak tych ryb .. jednego dnia, wracając głodni z plaży, skusiliśmy się na smażoną fladrę w cieście w jednym z barów przy tzw. promenadzie .. ładnie wyglądała i to była jej jedyna zal;eta ..
szkoda, że mnie nie będzie w Warszawie .. ale może kogoś zainteresuje …
http://warszawa.naszemiasto.pl/artykul/festiwal-kultury-wietnamskiej-warszawa-w-parku-sowinskiego,4769595,artgal,t,id,tm.html
Jolinku, ode mnie tez pomachanko 🙂
Małgosiu, przepisy Wachowicz nie są dostępne.
Ryby najcześciej pieke w papierze do pieczenia, zachowują smak i nie są tluste.
Dla Asi i wszystkich innych amatorów francuskiej piosenki, Françoise Hardy
https://youtu.be/opJZildiOlo
http://ewawachowicz.pl/przepisy.html
może teraz się otworzy?
Namiar na Rybaczówkę w Borsukach odnotowałam w pamięci, bo to przecież o rzut kamieniem z naszych nadbużańskich włości. Dzięki, Agato!
Jolinku-czy ja dobrze pamiętam, że wybierasz się na Bałkany?
W Bieszczadach kuszą przede wszystkim pstrągi-pieczone lub smażone, pstrągowych hodowli tu co niemiara. Osobisty Wędkarz wprawdzie zabrał stosowny sprzęt ze sobą, ale pozwolenia na połowy są dosyć drogie, a szansa na złapanie choćby jednej ryby dosyć nikła, bo najpierw były upały, których ryby nie lubią, a potem załamanie pogody, co też podobno nie sprzyja udanym połowom. Życie wędkarza lekkie nie jest…Zatem zamiast wędkowania czas poświęcaliśmy poniższym zajęciom:
https://photos.app.goo.gl/GVJC2YgBuhdsKkKp7
Salsa, dziekuje 🙂
Danusko, kolejna piekna wyprawa i zdjęciowy album.
Borsuki to po drodze na włościa Gospodarskie, pamiętam z Drugiego Zjazdu 😉
Francoise Hardy pamiętam z bardzo dawnych czasów i na pewno nie pamiętam żadnego tytułu piosenki. Ale poszukam…Coś o chłopakach 😉
https://www.youtube.com/watch?v=0aLoezucIzk
No proszę! Takie pamiętam:
https://www.youtube.com/watch?v=mwhX5V1Gn6w
https://www.youtube.com/watch?v=EEk8Zd0po_o
Bardzo przypomina „Ne me quitte pas” Brela. Plagiat jak nic, tylko nie wiem, co było pierwsze.
Danuśka dobrze pamiętasz … 🙂 .. widzę, że był kompromis na wyprawie … trochę przyrody – trochę muzeów … 😉
wielki sukces … Polska wygrała klasyfikację medalową paralekkoatletycznych ME w Berlinie … zawodnicy zdobyli 61 medali, w tym 26 złotych ….
Danuśka,
za mało Beksińskiego! Ale dzięki za wszystko inne.
Danuśka bardzo ładne te Twoje zdjęcia a szczególnie piękne są ikony. Znam te okolice bo kiedyś często bywałam w Ustrzykach Dolnych ale nie zwiedzałam wtedy muzeów a jak widzę to szkoda.. 🙁
Cichalu, miałam wczoraj wrażenie, że Janusz z Krakowa, który dzwonił do szkła kontaktowego i wspominał Grzegorza Miecugowa jest mi znany.. chyba, że to było złudzenie. A redaktora Miecugowa bardzo brak…
Alino – dziękuję 🙂
Danusiu przypomniałaś mi Bieszczady, w których byłam 20 lat temu. Połoniny, jagody, upał, zimna woda w strumieniach. Wspomnienia 🙂
Kirkut w Lesku nadal wygląda bardzo nostalgicznie.
Wtedy też był bardzo upalny sierpień i pamiętam, że w Sanie, w Lesku, wody było bardzo mało. Ludzie brodzili w rzece, a jeden pan nawet opalał się na środku, na łasze z kamieni miał ustawiony leżak. Czy może być łacha utworzona z kamieni? Chyba tylko z piasku 🙂 W takim razie: leżak był ustawiony na wystających z wody kamieniach.
Rzepie – też słyszałam Janusza z Krakowa i to mógł być Cichal. 🙂
Danusiu – z Kuryera Lwowskiego 1906 r.
„Kalendarzyk rybacki.
W sierpniu wolno łowić bez ograniczeń wszystkie gatunki ryb i raki. Złowione ryby i raki muszą mieć miarę przepisaną. Cały miesiąc dobry dla sportu wędkowego. Na wędkę najlepiej łapać przy wschodzie i zachodzie słońca, gdyż przy wielkich upałach kryją się ryby pod brzegiem i korzeniami drzew.” 🙂
Danusiu, widzę, że zdjęcia z Twoich ostatnich wojaży wywołały wiele wspomnień. Dodam swoje, bo pierwsze zdjęcia, te z Opatowa ujęły mnie, Bardzo ładne uchwycenie widoku miasta jaki wita przyjeżdżających od strony Warszawy, Z miastem jestem serdecznie związana za sprawą męża i jego rodziny. Dziękuję 🙂
Z Kuryera Lwowskiego 1895 r.
„Pamiątka po Napoleonie I.
W dzienniku paryskim „Eclair” znajdujemy notatkę następującą:
Konsul francuski w Warszawie otrzymał prośbę od jednego z chłopów polskich o zajęcie się restauracją dawnej chaty wiejskiej. Konsulowie nasi zazwyczaj nie czynią zadość podobnego rodzaju prośbom, tu jednak okoliczności są wyjątkowe, tak, iż chłop wspomniany, jeśli nastawać będzie, uzyska być może, od konsula, czego pragnie.
O pięć wiorst od fortecy Nowogeorgiewsk leży wioseczka Okunin, gdzie Napoleon I, przechodząc w roku 1806, spędził dzień i noc obserwując przejście swoich wojsk przez Narew.
Kwatera główna cesarza urządzona była w chacie ubogiego wieśniaka nazwiskiem Afek (?). Chata stara i ruiny bliska należy do dziś dnia do spadkobierców w prostej linii gospodarzy Napoleona I.
Na budynku znaleziono napisy, które czynią z chaty pomnik historyczny. Nad drzwiami widnieją wyryte w drzewie słowa następujące w języku francuskim: Palais de l’empereur, 23 decembre 1806 i drugi napis, łaciński, wyryty jest na tablicy z marmuru czarnego: Napoleon M. Imperator Rex Hostes persequens. Hic hostem egit 23 Xbris 1806 in Okunin. kto położył te napisy nie wiadomo. Wiadomo tylko, iż pamięć pobytu Napoleona jest z czcią zachowywana w rodzinie wieśniaka. Dzisiejszy Afek, prawnuk właściciela chaty z roku 1806, noszący przydomek „Afek Napoleon”, dla odróżnienia od innych mieszkańców wioski tegoż nazwiska, jest wielkim wielbicielem cesarza. Opowiada z zapałem szczegóły z jego życia, podawane w tradycji ustnej z pokolenia na pokolenie i pokazuje zwiedzającym posążek Napoleona, odziedziczony po ojcu.
Posążek jest miedziany, przedstawia cesarza siedzącego na tronie, depczącego nogą kulę ziemską.
Jak się rzekło właściciel chatki zaproponował konsulowi francuskiemu w Warszawie, aby dopomógł do odbudowania walącej się pamiątki. Jaką będzie odpowiedź konsula? – zapytuje w końcu Eclair – przewidzieć tego niepodobna. Ale książę Roland Bonaparte i przywódcy partii bonapartystów nie zapomną bez wątpienia o chłopie polskim, w którego skromnym domku znajdują się tak cenne pamiątki po cesarzu.”
Okazuje się, że ten dom jeszcze istnieje.
https://www.youtube.com/watch?v=V_nRgepmII8
https://www.youtube.com/watch?v=r7dF2bV2Mjk
dzień dobry … ☕
ja tylko raz byłam w Bieszczadach .. wakacje 1971 r. Cisna .. dla naszej rodziny to ważny wyjazd … ale właściwie to nie znam tych okolic …
Asiu jak zwykle znalezisko interesujące ..
śliwki na zimę inaczej …
http://www.magiawkuchni.com/sliwki-na-zime-bez-cukru/
Dziękuję za miłe słowa i jeśli moje zdjęcia wywołały Wasze sympatyczne wspomnienia, to bardzo się cieszę.
Jak wyszło z moich obliczeń Bieszczady odwiedzam raz na 15 lat i to była moja trzecia podróż. Osobisty Wędkarz ma dużo lepsze statystyki, bo chętnie przyjeżdża tu na ryby.
Asiu-stosowny fragment przetłumaczyłam komu trzeba 🙂
Jolinku-kompromis to podstawa udanej podróży!
Jolinku-byliśmy też w Cisnej i zajrzeliśmy do sławnej: http://www.siekierezada.pl/pod/str.gl.html
Miejsce jest rzeczywiście godne uwagi, ale menu było zdecydowanie ciekawsze po tutaj:
http://www.karczma-lemkowyna.pl/
Nie ma kawy…
https://img-ovh-cloud.zszywka.pl/0/0053/9046-kawa.jpg
„…ja lubię deszcz, deszcz w Cisnej”…(Krystyna Prońko).
A póki co, u mnie leje i jest burza, której nie lubię, no ale trudno, nie mam na to wpływu i nie mogę spać.
Danuśka,
jeśli chcecie się wybrać na ryby, to może do naszego Szwagrostwa na Pomorze? Bez żadnego zezwolenia i tak dalej, bo Tereska Pomorska z Marianem wydzierżawili sobie jezioro na 20 lat – piękne jezioro w lesie, teren trochę znacie, bo to w okolicach Starej Żaby. Podobno ryb jest od zarąbania.
Blisko znanego Wam także Toporzyka 😉
Jakby co, to dajcie znać, skontaktujemy Was ze Szwagrostwem. Myśmy w tym roku już jedli ryby stamtąd. A tu nasz Wędkarz… 😉
https://photos.app.goo.gl/12peyEeYwV7Uh6Nv8
To się nazywa ostry nóż:
https://gfycat.com/MinorRegalCub
W kuchniach daleko wschodnich takie noże-tasaki są bardzo popularne, ale też wymagają ogromnej wprawy by się nimi tak posługiwać.
A propos Szkla Kontaktowego. Jeśli wypowiedź była mądra – przyznaję się. Jeśli głupawa – to nie!
Dzisiaj na kolację (dinner), wykorzystując nieobecność Ewy zaordynowałem proste, pasterskie jadło. Chleb żytni na zakwasie i francuski camembert. Ewa go zabija trzymając w lodówce. Rano udało mi sie odciąć słuszny trójkąt, zostawiając w temperaturze pokojowej. Odżył Kiedy zaczął płynąć, to skierowałem go do mego gardła razem z chlebusiem. Aby mu ułatwić drogę, wspomogłem częstochowskim bimbrem, sowicie potraktowanym lipowym miodem.
Są smaki dobre, są świetne, są genialne, ale to było to, co tygrysy w moim wieku lubią najbardziej.
Cichalu kochany, cieszy mnie, ze nadal Ci smakuje!
Nie mamy juz wielu takich.
Doczytam, ciekawe, czy dotrwam.
Ach, znowu zezarlo, szkoda.
Dam se spokoj, jutro mam do roboty, dobranoc!
https://gotowanie.onet.pl/przepisy/placek-ze-sliwkami-przepis/bf6p50e
dzień dobry … ☕
pepegor ale napisz czasem coś więcej … pomachanko … 🙂
Pomachanko, Jolinku …
Robię dziś na obiad dorsza w pomidorach.
Na obiad jedlismy kisz z lososiem i porami. Byly tez mule. Teraz mlodzi pojechali na kajaki a ja sobie odpoczywam. Wczoraj jeden mlody czlowiek upiekl nam far bretonski bez sliwek. Dobry byl, ale ja wole ze sliwkami. Dzisiaj na kolacje drugi bedzie piekl tarte cytrynowa a jutro ja im zrobie Pawlowa.
Ja nic nie gotuję – idę na lunch do dawno nie widzianej Helenki 😉
I to mi z pewnością wystarczy na dzisiaj.
Nadal upał, upał, upał…
ja dziś miałam zupę krem z soczewicy … wyciągnięta z zamrażalki .. posypałam prażonymi pestkami dyni i dałam kilka kropli oleju dyniowego od Pawła … pysznie smakowała … a na kolację smażony leszcz ze szpinakiem ..
zaciekawiło mnie to miejsce …
https://www.kuchniabazylii.pl/2018/08/restauracja-folk-gospoda/
jedliście takie ziemniaki bo ja nie …
http://www.krolestwogarow.pl/2018/08/marszczone-ziemniaki-ziemniaki-gotowane.html
Głupoty. Ziemniaki gotowane w skórce, w osolonej (może trochę przesolonej) wodzie?
Odkrycie 🙄
Jedliśmy, nie raz.
Jolinku – w Cisnej byłam w 1994 r. 🙂 Cisna i kirkut w Lesku kojarzą mi się także z „Panem samochodzikiem i tajemnicą tajemnic” 🙂
dzień dobry … ☕
można pomóc spełnić marzenie ..
https://zrzutka.pl/ck7rxu
Asiu dziś Diamentowa Liga w Zurychu (pierwsza część zawodów finałowych) …. jutro
w Brukseli .. występują też nasi …
transmisja od 20:00 w Polsacie Sport
chyba już taki pomysł tu był … ale smacznie to wygląda …
http://zpamietnikapiekarnika.pl/arbuzowa-pizza-z-szynka-oliwkami-i-mozzarella/
http://podroze.gazeta.pl/podroze/56,158670,23832979,zamki-w-polsce-w-ktorych-mozna-nocowac-zobaczcie-najciekawsze.html?utm_source=gazeta&utm_medium=opening&utm_campaign=gorastrony#Z_BoxSpecial
W komentarzach czytelników więcej adresów takich miejsc.
http://www.sport.pl/inne/56,64998,23778605,andrzej-bargiel-pierwszy-czlowiek-ktory-zjechal-na-nartach.html
Doceniam wyczyn, ale nie bardzo rozumiem nonszalancję, z jaką pan Bargiel wypowiada się o osiągnięciach wspinaczy, którzy byli pierwsi i bez takich udogodnień, jak on…O klasycznych wspinaczach. Podbój Himalajów zaczął się nieco ponad 100 lat temu, więc o czym mowa. Akurat „dla ochłody” mam za sobą lekturę kilku książek o himalaizmie, wywiad-rzeka z Wandą Rutkiewicz, książkę Tadeusza Piotrowskiego (który pod K2 zginął w pamiętnym ’86 roku, kiedy to zginęło tam bodaj 13 wspinaczy…), oraz znakomitą książkę Jima Currana „K2.Triumf i tragedia” – właśnie o tych nieszczęsnych dziewięciu wyprawach na K2 w 1986 roku. Wanda akurat wtedy zdobyła K2 jako pierwsza na świecie kobieta (i Polka!).
O dronach nikomu się wtedy nie śniło, każdy wnosił ze sobą to, co musiał i znosił, śmieci także, nie to, co teraz (ostatnio było o tym głośno w prasie). A kwestia „włojenia” jakiegokolwiek szczytu w Himalajach to faktycznie teraz kwestia pieniędzy, jak słusznie Bargiel zauważa. Za odpowiednią sumę mogą wnieść, czemu nie, już tak bywało 😉
Chwała Bogu, że księżyc tak daleko i jeszcze nie za bardzo zadeptany, dronem tam nie doleci się (na razie…)
https://www.youtube.com/watch?v=KADUYLrvmOw
Nawiasem mówiąc, Jim Curran zauważa w swojej książce, że Messner zawsze wybierał drogi łatwe i klasyczne, a Kukuczka wybierał po swojemu – prowadził nowe, trudne. Rywalizowali ze sobą w oczach publiki raczej, niż świadomie. Może dlatego Messner żyje, a Kukuczka niestety…
Piszę o tym, bo mnie zawsze fascynowały takie rzeczy – samotne żeglugi po morzach i oceanach oraz takie właśnie wyprawy w góry wysokie i od dziecka czytałam takie książki. Klasyka.
Co to ma do czynienia z blogiem kulinarnym? Ano właśnie – kwestia żywienia się na takich wyprawach, wspomniane jest w tym filmiku…
A mnie się przypomniały Cichala improwizacje podczas naszego pierwszego rejsu 2010 😉
Z byle czego można było zrobić coś!
https://photos.app.goo.gl/XJHQez4pzyUFsDrW6
My też wróciliśmy z naszej skromnej wyprawy. Oprócz Bieszczad zwiedzaliśmy jeszcze kilka podkarpackich miast. Najbardziej podobało nam się Krosno. Ogólnie trzeba przyznać, że Polski w ruinie na Podkarpaciu nie widać natomiast wszędzie dużo pięknych nowo wybudowanych domów i niezwykle zadbanych ogródków. W Galicji mówią podobno, że zadbany ogród to wizytówka pani domu 🙂
Poniżej ciekawy artykuł o galicyjskich niezwykłościach:
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/mit-galicji-11-rzeczy-ktore-kazdy-polak-powinien-wiedziec/wl5l1
Danuśka,
ja już chyba od lat powtarzam na tym blogu, że jak jeżdżę po Polsce co roku, tak tej ruiny nie widzę, a naprzeciwko wręcz.
A jeździmy szeroko i rozlegle 😉
Oj…za moich czasów to każdy w szkole podstawowej uczył się, że lampę naftową…itd.
Biurko „kapciowego” najmniej mnie obchodzi, i w ogóle wspomnienie o nim. Nieważne, kto wcześniej przy tym biurku siedział i pisał.
Popisy gimnastyczne sokołów na Błoniach z okazji uroczystości grunwaldzkich w 1910 roku <– nic nowego, za moich czasów ćwiczyliśmy takie rzeczy na przedstawienia na koniec marszów 1-majowych na stadionie. Takie czasy były, w jakich żyliśmy, i takie są, w jakich żyjemy. I pozwalamy na to, co pozwalamy, chociaż teraz podobno wolno nam więcej i nikt nas do turmy nie wsadzi za wyrażanie własnego słowa. Może to lubimy, żeby byle szeregowy poseł nami jako narodem poniewierał? Przepraszam, zdenerwowałam się.
Alicjo-Osobisty Wędkarz dziękuje bardzo za Twoją propozycję połowów w jeziorze pomorskiego Szwagrostwa. W tym sezonie już nie da rady, ale kto wie, może w przyszłym roku? Dam znać jakby co.
Jolinku – dziękuję za informację. 🙂
Danusiu – a jakie jeszcze miejscowości odwiedziliście na Podkarpaciu?
dzień dobry … ☕
czytam następne tomy książki pt. „Kot, który …” i doczytałam, że banany powinno się wieszać na haku by dobrze je przechować i nie czerniały …
pomysł na placki obiadowe …
http://smakiuczucie.blogspot.com/2018/08/kuskusowe-placki.html
Asiu-byliśmy w Sanoku, Krośnie, Jaśle (Gorlice znamy z poprzednich podróży), w Przemyślu, Krasiczynie, Jarosławiu oraz Przeworsku.
Tak, jak mówi Ewa, musimy jeszcze dozwiedzać, bo na tamtych rubieżach jest naprawdę dużo do oglądania.
Jolinku-ciekawe zatem dlaczego sprzedawcy bananów nie wieszają ich na hakach nawet w krajach, gdzie te owoce się uprawia i gdzie są częścią codziennej diety?
Chyba łatwo je wtedy uszkodzić i popsułyby się jeszcze szybciej…?
Na blogu, który podrzuciłaś jest też sporo innych ciekawych przepisów, dzięki!
rzepie metro będziesz miała …
http://www.pb.pl/lodz-dostala-od-ue-17-mld-zl-na-metro-938443
Danuśka może dlatego, że miejscowi zjadają szybko a sprzedawcy szybko sprzedają … 😉
Być może, Jolinku 🙂
O właśnie Rzepie, a jak Twoja golgota? Czy z nogą już wszystko w porządku?
Podróże, jak wiadomo, kształcą.
W Jaroslawiu pani kelnerka odezwała się do nas w te słowa:
„Będą Państwo musieli poczekać na swoje dania jakieś 40 minut, bo mamy dużo wynosów”. Poczekaliśmy i warto było, bo zupa rybna była bardzo smaczna, pogoda piękna, a my siedzieliśmy na tarasie z widokiem na park:
http://www.trattoria-jaroslaw.pl/zupy..html
Dzisiaj nauczyłam się też słowa przedepty 🙂
http://otwartyursynow.pl/likwidujemy-przedepty-na-ursynowie/
No proszę, ścieżki na skróty doczekały się własnej nazwy.
Danuśka,
rzeczywiście sporo zwiedziliście. Z wymienionych przez Ciebie miejsc byłam w Sanoku, Przemyślu i Krasiczynie. A do Polańczyka dotarliście ?
Jolinek niedawno podała informację o nagrodzie Wielkiego Kalibru dla najlepszej książki kryminalnej za 2017 r. dla Ryszarda Ćwirleja /” Tylko umarli wiedzą” /. Nasza biblioteka zakupiła wszystkie trzy książki tego autora, a ja zaczęłam lekturę od pierwszej, czyli ” Tam ci będzie lepiej”. Akcja umieszczona jest w latach 20-tych w Poznaniu, czego konsekwencją jest także język większości bohaterów – gwara poznańska. Lektura bardzo wciąga, szkoda tylko, że zbyt mało znam topografię Poznania, ale dla poznaniaków to prawdziwa gratka.
Upiekłam wczoraj chleb z siemienia lnianego z przepisu podanego tu kiedyś przez Cichala. Piekę ten chleb, gdy zostaną mi niewykorzystane białka , a właśnie zostały mi po pieczeniu pierniczków. Za pierniczki zabierałam się od dawna, ale zmobilizował mnie wnuk, który był 3 dni u nas. A przy okazji szukania puszek do przechowywania natrafiłam na jedną pełną pierniczków. Miła niespodzianka, bo te stare były nawet lepsze od świeżych, miękkie i pachnące.
Dostałam trochę węgierek, ale niestety większość jest robaczywa, bo śliwa jest bardzo stara i niepryskana.
Krysiu zazdroszczę robaczywych śliwek. Od wielu lat takiej nie widziałem, bo to wszystko „syf chemiczny” jak określił jeden mój niegrzeczny kolega, a właściwie koleś. Od trzech miesięcy nie piekę, bom w podróży, więc mam dyspenzę. Jutro do Szczecina powitać Wały. Chrobrego.
Tak, Krystyno, w Polańczyku kąpałam się nawet w Jeziorze Solińskim. To była średnia przyjemność, bo na plaży było mnóstwo ludzi, a po wodzie, w pobliżu plaży pływało bardzo wiele rowerów wodnych i innego sprzętu pływającego. Zdecydowanie wolę spokojniejsze miejsca i dlatego z wielkim hartem ducha pomoczylam się też w Sanie, w którym to tempertura wody była dosyć niska, ale za to ludzi nie było wcale 🙂
Cichal-robaczywe śliwki mamy też do dyspozycji na dobrach nadbużańskich.
Znacie? Znamy! To posłuchajcie 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=NLT_Yx5yhGo
Nasza jabłoń, w tym roku, po raz pierwszy ma tak dużo owoców. Drzewo nie jest duże, a już zerwaliśmy wiadro jabłek. Pięknie pachnących i soczystych. W kilku też znaleźliśmy trochę białka 😉
Tata, na prośbę siostry, przyrządził wczoraj kilka słoików domowej leberki. 😀 Czyli wielkopolskiej wątrobianki. Domowa jest naprawdę pyszna. Oczywiście białko z jabłek nie zostało użyte do sporządzenia leberki 😉 .
to ja wybywam na drogi bezinternetowe … dzisiaj mnie dobili podłościom i zakłamaniem .. trochę odpocznę … jak wrócę dam znać …
Przypominam o sezonie kukurydzianym, właśnie gotuję 4 kolby…dobre uzupełnienie obiadu!
Jolinku,
nie powtarzaj mowy prezesa, bo się utrwali w piśmie – „ą” ma być 🙂
Jolinku, pilnuj torebki i baw się dobrze!
Danuśka,
” Lokomotywa” przypomniała mi kolejkę bieszczadzką. Czy tę atrakcję także zaliczyliście ? Mnie podróż kolejką nie bardzo się podobała, bo widoki są monotonne a zapach spalin nieprzyjemny. Natomiast moja znajoma była zachwycona, więc bywa różnie.
Są już grzyby. Wybraliśmy się dziś ok. godz. 16 do lasu, kilka kilometrów od nas i nazbieraliśmy sporo, bo półtora wiaderka. Przeważnie podgrzybki, trochę koźlarzy, a wszystkie zdrowe, choć większość była sporych rozmiarów. Dobre do suszenia. Bardzo się cieszę, bo suszone grzyby już mi się skończyły, a w kuchni używam ich dość dużo. W ubiegłym roku zbierałam tylko po kilka grzybów, więc teraz byłam bardzo zdeterminowana grzybowo. Na parkingu leśnym były tylko dwa samochody, więc konkurencja prawie żadna. A samo chodzenie po lesie to wielka przyjemność. Myślałam, że będzie tam sucho, a jest mokro, w dodatku sporo tam było podmokłych miejsc ze strumykami i pięknym mchem. Na razie suszę grzyby, a jutro może też usmażę.
Asiu,
Ty masz dobrze; domowej leberki można tylko pozazdrościć. Choć można by poszukać jakiegoś dobrego przepisu i spróbować ją zrobić. Pomyślę o tym. A skoro o wielkopolskich nazwach, to okazuje się, że w przedwojennym Poznaniu używano określenia ” gzika”, a nie tak jak obecnie „gzik”.
Asiu,
jakiej wątróbki używa Tata – drobiowej czy wieprzowej ?
Krystyno – tym razem drobiowej. Do tego boczek, podgardle, sól, pieprz, cukier, gałka, majeranek (do smaku). Boczek i podgardle – gotowane z listkiem laurowym, zielem angielskim, pieprzem (niedużo – dwa, trzy listki, kilka ziarenek). W tej wodzie tata później parzy wątróbkę (ok. 5 min.). Wątróbki – 1,5 kg, 0,5 kg – boczku surowego, ok. 1 kg podgardla. To wszystko trzy razy mielone w maszynce elektrycznej, na dość gładką masę. Tym razem tata zapełnił chyba 10 słoików (takich po dżemie). Później pasteryzowanie, a teraz w lodówce. Połowa u siostry 🙂 .
O torebce to prawda (Helena zawsze powtarzała) – raz nie dopilnowałam i portfel mi z niej wyszedł. Trzęsie mnie do dziś, jak pomyślę o tym.
Czytałam „Rysia”, no i obejrzeliśmy właśnie, jest sieciowo dostępny na youtubie. Teraz Jerzor za mną biega i pyta, co reżyser chciał przez to powiedzieć, prawie scena po scenie. A mnie się wydawało, że to taki kawa na ławę film, co tam tłumaczyć 🙄
Obiecałam sobie już nigdy nie oglądać filmów w towarzystwie Jerzora, przy okazji poradziłam, żeby obejrzał Dekalog. W miarę krótkie, mówią obrazem, kilkoma słowami, nic do tłumaczenia.
Danuśka,
w sprawie rybobrania na Pomorzu Zachodnim stoi i nie wahaj się dać mi cynk, jak będziecie chcieli tam poławiać. Podam kontakt etc.
Jolinku-baw się dobrze i zapomnij o polskiej polityce!
Asiu-przy okazji leberkowych lektur znalazłam bawarski przepis na rosół z wątróbkowym klopsem:
https://picantecooking.com/pl/recipes/dania-klasyczne/bawarski-rosol-z-knedlem-z-watrobki-niem-leberknodelsuppe/
Krystyno-kolejki bieszczadzkiej nie zaliczyliśmy, bo zniechęcili nas do niej znajomi mówiąc, że bilety są drogie, a widoki nieszczególne.
Wprawdzie grzybów na razie nie mamy, ale zamówiłam suszarkę do rzeczonych.
Myśleliśmy, że uda nam się ich trochę nazbierać w Bieszczadach, ale trafiliśmy na okres bezgrzybowy 🙁 Suszarka nadaje się też do suszenia owoców i na pewno zostanie użyta w tymże celu do jabłek oraz śliwek.
Asiu,
bardzo dziękuję za przepis. Tylko dla moich potrzeb zmniejszę proporcje.
Danuśka,
suszarka jest niezwykle przydatna. Oprócz grzybów suszyłam w niej plastry jabłek. Ja mam moją już ponad 10 lat, a teraz widuję w sklepach bardziej nowoczesne. Na pewno będziesz bardzo zadowolona.
A można zdjęcie tego smakowitego miejsca?
Ot, ciekawostka…
https://kobieta.onet.pl/zdrowie/profilaktyka/dieta/gotowanie-sous-vide-jak-gotowac-prozniowo/38b8jg0?utm_source=cc_onet&utm_medium=cc_lps&utm_campaign=cc_lps_kobieta
Jesteśmy już w Szczecinie. Jabłonka w ogrodzie powitała nas toną jabłek. Przeważnie z robaczkikem, bo kompletnie nie batraktowana chemią. Sasiadka zza płota też powitała. Szarlotką z naszych jabłek. Dostali pozwolenie na zbiory z którymi i tak nie wiadomo co zrobić!
A ja przed chwilą doznałam szoku – spacerowałam sobie za pomocą Google Earth po różnych takich tam i między innymi po moim rodzinnym mieście Ziębice. Wstąpiłam na ulicę, gdzie mieszkałam, a gdzie nadal mieszkają moje dwie kuzynki, namierzyłam chałupę i okno, następnie skręciłam troszkę w inną ulicę, bo dom na rogu i od tamtej ulicy widać wejście…a na schodach moja kuzynka i nieżyjąca już od dwóch lat ciocia, właśnie gdzieś się wybierają i wyszły z domu.
Twarze nie są zamazane (zwykle G-E to robi), bo nie są dokładnie widoczne, ale dla mnie od razu rozpoznawalne.
Zaraz dam znać kuzynkom! Zdjęcie dla nich wyjątkowe.
https://www.youtube.com/watch?v=dymIXQLIqQ8
Idąc Twoim tropem wywołałem w Googlu swoją ulicę. Na rogu stoi zaparkowany nasz samochód. Mnie tam jednak nie ma… 🙂
https://www.google.pl/maps/place/19+S+Broadway,+Tarrytown,+NY+10591,+USA/@41.0748929,-73.8588392,3a,15y,74.8h,83.22t/data=!3m6!1e1!3m4!1s69PcxWxsR17Tgog64jphRA!2e0!7i13312!8i6656!4m5!3m4!1s0x89c2eab9379e41b9:0x59fef02bbd666506!8m2!3d41.075717!4d-73.8586723?hl=en
Krystyno-suszarka przeszła chrzest bojowy! Pierwsza partia jabłek już ususzona i prawie w całości zjedzona przez zaprzyjaźnione grono nadbużańskich sąsiadów 🙂
Natomiast niewielkie ilości koźlaków, jakie udało nam się znaleźć podczas dzisiejszego spaceru suszą się tradycyjnie na słońcu.
Dla chętnych druga część naszych podkarpackich wędrówek:
https://photos.app.goo.gl/62RDRgKwKpMTUzLk6
Moje grzyby, zebrane na włościach Gospodarzy podczas II Zjazdu na Kurpiach – Gospodyni osobiście je wysuszyła w jakże praktycznej suszarce. Bo przecież starym sposobem suszyłyby się kilka dni, a tu nie było czasu 🙂
Grzyby zbierali wszyscy, a ja skorzystałam 😉
https://photos.app.goo.gl/Qf3PDRA81CBfM1S5A
Dobry wieczór, wróciłem z bezinternecia. Tzn. niby był ale powolny. po podróży 🙂
Witaj, Irku 🙂
Danuśka,
piękny fotoreportaż . I znów znajome miejsca – Przemyśl, Krasiczyn i skansen w Sanoku. Jarosławia, Przeworska, Krosna niestety jeszcze nie znam, ale na zdjęciach prezentują się bardzo ładnie. Pogoda, jak widać, dopisywała.
Suszone jabłka bardzo lubię, ale ten przysmak zostawiam sobie na zimowy czas. Na razie ususzyłam moje grzyby, zmieściły się w 3 torebkach po cukrze. Mam nadzieję na więcej.
A dzisiejsze przedpołudnie spędziłam z miejscu znanym dobrze Danuśce, czyli w Orłowie. Zdziwiłam się, że było dość mało ludzi. Może to skutek handlowej niedzieli 😉 .
No to masz całkiem niezłe suszonki, Krystyna 🙂
Ja jeszcze trochę mam grzybów, ale jestem bardzo ostrożna w używaniu, bo nie mogę nawet myśleć o tym, że słój będzie próżny!
Orłowo też znamy, po naszych peregrynacjach czerwcowych.
<b.Irku – Powolny Internet po podróży sugeruje żeś niespiesznie wędrował szlakami kawy, whisky i cygar.
Kawkę wypiję, whisky wysączę, cygara niestety nie ruszę. Ale popatrzę.
Danuśka – toście mieli piękne wędrówki.
Alanowi niesłychanie twarzowo w oryginalnym nakryciu głowy.
Danuska, bardzo ladne zdjecia. Obiecalas nam kiedys zdjecia ” brzydkiej ” Polski. Nie spotkalas takiej w waszej podrozy?
Dzień dobry 🙂
kawa
Elapa 🙂 Brzydka Polska widoczna również na Podkarpaciu i masz rację muszę w końcu zacząć ją też fotografować.
Dzisiaj wybieramy się na ryby i na piknik nad Bug, ale nad rzeką brzydoty nie będzie, chociaż mogą zdarzyć się śmieci na łące. Zaobserwowaliśmy, że w lasach puszki po piwie i opakowania po papierosach zostawiają po sobie drwale, którzy pracują w wielu miejscach przy wycince drzew. Zastanawiam się, dlaczego leśniczy nie zwraca im na to uwagi…?
Gdyby kogoś interesowało to cena metra sześciennego brzozy do kominka wynosi 170 zł, dębu 200 zł, najtańsza sosna po 130.
Danuśka, Twoje zdjęcia jak zwykle bardzo urokliwe 🙂
Zazdroszczę Wam grzybów, jabłek i innych aktywności. Ja kuśtykam o kulach, rehabilituję się ale to wszystko idzie bardzo powoli. Poza tym jest takie powiedzenie: nieszczęścia chodzą parami i ja właśnie jestem w takiej sytuacji 🙁
Zdrowia i powodzenia wszystkim!
Miło się z Tobą zwiedza Danusiu, ładnie te miasteczka, a może tylko centra odrestaurowane.
Dołączam sie do podziękowań dla Danuski za zdjęciowa wycieczkę, bardzo to urokliwe.
Rzepie, ślemy Ci nasze przyjazne myśli. Po złej passie nadejdzie dobra 🙂
Bylam dzisiaj rano ostatni raz w tym sezonie letnim na targu w pobliskim miasteczku. Bylo mniej sprzedajacych i mniej kupujacych. Krecilo sie jeszcze troche turystow. Kupilam tylko peczek rzodkiewek i truskawki. Wypilam jeszcze ostatni raz kawe na tarasie i zjadlam rogalika. W przyszlym tygodniu w poniedzialek zaczyna sie gimnastyka i basen.
Mlodzi sa do srody a pozniej zrobi sie pustka w domu.
Na obiad wyjelam resztki z lodowki. Jutro kupie wegierki i bede robila powidla.
Rzepie, trzymaj sie !
Dziękuję za Wasze sympatyczne komentarze, kiedy je czytam to natychmiast mam ochotę wyruszyć w kolejną podróż 🙂
Piknik nad Bugiem udany, bo w poniedziałek jest wszędzie cicho i spokojnie. Na grillu usmażyliśmy cienkie białe kiełbaski, paprykę oraz chleb z radamerem. Takie chrupiące pajdy z ciągnącym się serem to sam cymes!
Ryby pozostały w rzece i zapewne mają się dobrze, chociaż wszyscy mówią, że ich już prawie nie ma 🙁
Nad wodą skończyłam czytać poniższą książkę i bardzo wszystkim polecam:
https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/dwanascie-srok-za-ogon
Ciekawa, bo nie tylko o ptakach, ale o ludziach, malarstwie, poezji i….kuchni.
Rzepie dużo zdrowia i na psa urok!
Danuśka, zachęcona zamówię sobie ebook 🙂