O zaletach cukinii
Aż dziw bierze, że tak wspaniałe warzywo, jakim jest cukinia nie było do niedawna popularne. Owszem w starej książce kucharskiej (ale nie nazbyt leciwej) od czasu do czasu znajdziemy przepis na kabaczka, ale ani nie jest to przepis specjalnie odkrywczy, ani nie czuje się, że wynik będzie świetny.
A tymczasem od pewnego czasu odkrywam coraz to nowe zalety tego warzywa. Po pierwsze jest dostępne w sklepach przez cały rok (oczywiście z innych stref klimatycznych, ale trudno). Posadzona na grządce cukinia (czy inaczej kabaczek) jest zwyczajnie mówiąc piękna, wspaniałe wielkie liście, wielkiej urody kwiaty, a potem kształtne owoce. A owoce są dobre na wszystko. Zupa – proszę bardzo. Placuszki z cukinii – doskonałe. Plasterki smażone w cieście naleśnikowym – smakowite. Dodatek do leczo – bardzo dobry.
A ostatnio moja wielką pasją jest produkowanie naleśników z nadzieniem cukiniowym. Naleśniki, wiadomo, jak się przygotowuje (przypomina mi się przepis w książce Rebeki Wolff na rosół z kluseczkami: „Zrób rosół zwykłym sposobem…”). A nadzienie przyrządza się banalnie prosto: na tarce ścieram cukinię, razem ze skórką, o ile nie jest zbyt stara; na patelni szklę posiekaną cebule i dwa ząbki czosnku, dodaję cukinię i smażę, aż odparuje większość płynu. Dodaję sól i pieprz. Nadzienie zawijam w naleśniki i albo podpiekam na klarowanym maśle, albo (w wersji eleganckiej), zapiekam pod beszamelem. I naprawdę delektuję się ja sama i goście. Czego i wam życzę.
Komentarze
ja dopiero od 3 lat jestem fanką cukinii .. dodaje do wszystkiego .. racuchów, kotletów, omletów .. i ciągle kombinuję co tu jeszcze zrobić .. ale jako farsz do naleśników jeszcze nie było ćwiczone …
Alino, elapa, Danuśka z Alanem udało się … Francja gra o finał …
U nas w sklepach cukinie są wielkości ogórka ogrodowego. Ja pamiętam sprzed lat-lat, bo Mama lubiła wprowadzać do ogródka eksperymentalne i zupełnie nieznane na wsi warzywa, między innymi też kabaczek. Ale to były kabaczki co się zowie, wielkie!
Mama robiła go na jeden sposób – odkrawała z obydwu stron, usuwała nasienne wnętrze i nadziewała ryżem z bogatym dodatkiem mielonego mięsa, przyprawionego solą, cebulą i pieprzem, pieprzu dużo! I to się zapiekało w piekarniku, niedługo chyba, nie pamiętam szczegółów, a do tego sos pomidorowy jak na gołąbki. Mama kroiła kabaczka na grube plastry. Mnie smakowało, inaczej bym nie zapamiętała 🙂
I jeszcze coś – kabaczek zostawał w swoim zielonym uniformie, żeby nie rozpadał się w czasie pieczenia.
Uwaga!
Kurżetki atakuj, kurżetki nadciągaja. Jeszcze kilka dni a będzie ich tyle, że będzie trzeba rozdawać na lewo i prawo. Na całe szczęście moja nieobecność kurżetkom nie zaszkodziła. Były podlewane codziennie i teraz jest prawdziwa kurżetkowa dżungla. Uprawa w stalowych beczkach wypełnionych kompostem, kurżetkom i ogórkom służy nadzwyczajnie . Zarosły płot sąsiada i pną się do góry. Jutro zrobię zdjęcia. Zdążyłem zrobić truskawki, dziś przerobiłem sześć kilo czarnej porzeczki i dwa kilo czerwonej z własnej uprawy. Pomidorów nie kupuję od dwóch tygodni. Mam własne, prosto z krzaczka. Codziennie zjadam jedno jabłko. Własne!!!
Uff, a ja spędziłam wieczór z bardzo sympatyczną Amerykanką, przeciągnęłam ją przez Stare i Nowe Miasto do fontann, a potem do Zielonego Niedźwiedzia na kolację.
Ja nadal przerabiam czereśnie…niedługo pęknę!
W nawiązaniu do poprzednich blogowych pogaduszek:
Alicjo – można kupić tańsze – mówię o sprzęcie kuchennym, w tym wypadku Air Fryer. Wystarczy porównać ceny na Internecie.
Jeśli zaś chodzi o używanie, to i patelni nie używa się codziennie. W ustrojstwie do gotowania ryżu nie zrobisz frytek. Zaś wzmiankowany powyżej sprzęt służy przede wszystkim do ograniczenia tłuszczu podczas procesu pieczenia, smażenia, grillowania. Doskonały dla dietetyków i przy różnych schorzeniach. Dodatkowy plus to minimalny wkład pracy i czasu oraz ograniczenie zapachów.
I proszę nie zrozumieć mnie źle: nie namawiam, podsuwam jedynie pomysł na podstawie własnego doświadczenia. Też nie używam codziennie.
krystyna – spróbuj drylownicy do oliwek i wiśni. Sprawdziłam, artykuł dostępny na rynku polskim w cenach od dwudziestu złotych w górę. Praca idzie szybko i sprawnie.
irku – gratulacje
rzepie – też w czerwcu dość dokładnie zbadałam sufit w pozycji podobnej do Twojej, tym bardziej współczuję; prognozy lekarza budujące, życzę cierpliwości i bezbólowej rekonwalescencji.
Kurżetki vel cukinie robiłam podobnie jak mama Alicji, podobnie bo bez ryżu. Nadziewałąm jedynie mięsem mielonym z podsmażoną cebulą, dobrze przyprawionym solą i pieprzem. Nekiedy, zamiast zapiekać gotowałam. Odzielnie przygotowywłam sos jakim polewałam danie przed podaniem. Podobnie robłam ogórki obierając jednak skórkę. Dodatek – ziemniaki. W zależności od sosu z wody, puree lub pieczone. Bagietka też pasowała.
oj te literówki…
nadziewałam
przygotowywałam
robiłam
dzień dobry … ☕
dwa w jednym …
http://odczarujgary.pl/cukinia-z-ricotta-w-sosie-z-kurek/
Irku masz wizytę w Lublinie …
https://www.kukbuk.pl/wiadomosci/14-i-15-lipca-zarcie-na-kolkach-zawita-do-lublina/
ta książka może być ciekawa .. i na prezent się nada …
http://prowincjalnawioska.blox.pl/2018/07/Corka-kucharki.html
przypominam ta niedziela niehandlowa …
Dzień dobry 🙂
kawa
Dziękuję 🙂
Jolinku, przywitamy ich radośnie 🙂
Irku zrób fotki …
ciekawe przepisy … może cukinie tak zrobić ..
http://odczarujgary.pl/ogorki-pasta-pomidorowa/
i marchewka niecodzienna …
http://odczarujgary.pl/marynowane-marchewki/
Trochę zdjęć z wakacji:
https://photos.app.goo.gl/qLrntkT1zArJf4ks9
Żarcie na kółkach, Swojskie żarcie, Chłopskie żarcie, Żarcie dla psa…
Omijam z daleka. Ma być zabawnie, ma być dużo, prosto, ma być po naszemu…
Jak się nażremy to będziemy bardzo… Za pińćset , za czysta.
Lubie cukinie i dosyc czesto ja jadam, faszerowana, z ryzem lub kluskami oraz jako skladnik w ratatouille.
Misiu, ogladajac zdjecia czasami mialam wrazenie, ze to jest moje wybrzeze. Pod koniec lipca jade na kilka dni do Paryza. Mlodzi zostawiaja nam mieszkanei , mamy tylko podlewac kwiatki i dac kotu jesc.
Misiu-pooglądałam Twoje zdjęcia. Paryż, wiadomo, piękny. Ten koń z rozbryzgującą się wokół wodą (czwarte zdjęcie fontanny) rewelacyjny! Jednak, jak zawsze, najbardziej podobają mi się zdjęcia wyspy.
Cukinię lubię od zawsze i we wszystkich postaciach. Prosty pomysł Basi na farsz do naleśników odnotowałam w pamięci.
Jolinku-dzięki za podpowiedź, za chwilę zamówię „Córkę kucharki”.
Jolinku, Twoje linki to kopalnia pomysłów :-). Ciekawy ten przepis na cukinie z ricotta.
A „Corka Kucharki” tez do zapamiętania. Lubię takie lektury bo to nie tylko przepisy.
Echidno, ciekawi mnie, co mozna przygotowywać w Air Fryer, kiedyś pisałaś, ze nawet ciasta. Co w nim przygotowujesz, poza frytkami? Frytek nie robię w domu i,podobnie jak elap, jem je przy okazji w restauracji.
Małgosiu, jak oceniasz Zielonego Niedźwiedzia, czy warto zanotować na kiedyś?
Alino, na pewno warto zanotować. Byłam tam już kilka razy, dlatego nie wahałam się zabrać nieznanej mi osoby. Znany nam tu Brzucho, też tam bywa i koleguje się z szefem kuchni. Sympatyczne jest też położenie, w parku, tuż pod skarpą. Z czystym sercem polecam.
Paryż jak Paryż (osobiście uważam Brukselę za architektoniczną perełkę i w ogóle belgijskie miasta), ale te pozaparyskie okoliczności przyrody, wybrzeże zwłaszcza – przepiękne!
Ja już też od dawna nie robię w domu, nie ma dla kogo, bo Jerzor „zdrowotny” i uważa, że frytki są „be”. Zajadam się nimi w podróży, chociaż jeden wyjątek bym zrobiła – dla frytek według Hestona Blumenthala, przepis kiedyś podała Helena. Otóż są to frytki królewskie wręcz! Ale poczekam na mrozy, bo je trzeba robić specjalnie, przy pomocy wrzącego oleju i mrozu (może być zamrażarka, ale lepszy mróz, wystarczy -15c 😉 ) i trochę wymagają tego smażenia na przemian z mrożeniem, ale rezultat jest powalający! Frytki wewnątrz puchate, a na zewnątrz chrupkie!
Przy okazji, z przepisów podanych przez Helenę najbardziej popularny u mnie w domu jest przepis na kawior! Szczególnie na lato ten przepis jest użyteczny, bo jedzony na zimno ten warzywny „kawior” to niebo w gębie. Należy go sobie odpowiednio dosmaczyć (u mnie na ostro z dużą ilością czosnku i jalapeno).
http://aalicja.dyns.cx/news/Gotuj_sie/Przepisy/14.WEGETARIANSKIE/Kawior_wedlug_Heleny.html
Elap,
wspominam z rozrzewnieniem czasy, kiedy „Młode” mieszkali w samym „centrum centrumu” w Toronto – i trzeba było zaopiekować się kotami czasem! Było to też użyteczne miejsce w razie jakichś koncertów i innych kulturalnych wydarzeń…No i wynieśli się, ale tam za to okoliczności przyrody „wymiatają”!
Małgosiu, obejrzałam ich stronę, ciekawe miejsce. Może jakiś mały zjazd jeszcze w tym roku? Nie tracę nadziei 🙂
Misiu, z przyjemnością obejrzałam Twoje francuskie zdjecia, piekne i te z wyspy i z Paryża.
Ja również z przyjemnoscią obejrzałam zdjęcia Misia a szczególnie dziękuję za Paryż! Zatęskniłam za spacerami w Paryżu..
Od kilku lat cukinia jest jednym z moich ulubionych warzyw. Niektórzy używają w stosunku do cukinii nazwy „kabaczek” ale to chyba nie jest to samo. Pewnie to jest ta sama rodzina ale jest i cukinia i kabaczek. Ja stosuje cukinię surową (niedużej wielkości) do sałat w postaci cienkich pasków uzyskanych za pomocą tarki do sera- czuje się wtedy jej lekko orzechowy smak.
Irku- gratulacje 🙂
echidna 11 lipca o godz. 2:33 🙂
Alina 10 lipca o godz. 19:46- oglądałam mecz bez określania się za kim jestem ale teraz myślę, że to Francja będzie mistrzem 🙂
No właśnie – ja też mam rozterki, jeśli chodzi o kabaczki, bo ja je pamiętam jako wielkie warzywa – jeden, nadziewany mięsem i ryżem wystarczał spokojnie na obiad dla 6 osób (w tym cztery nie całkiem dorosłe). Być może ten artykuł nam rozjaśni…
W każdym razie u nas nie ma wielkich cukinii, a żółtych chyba w ogóle nie widziałam. „U nas” – mam na myśli kingstońskie sklepy, bo na przykład w takim Toronto czy Montrealu są olbrzymie rynki, gdzie chyba można dostać wszystko.
http://beszamel.se.pl/cukinia/czym-rozni-sie-kabaczek-od-cukinii,4536/
Skoro o Paryżu, przypomniały mi się moje momenty, kiedy to wybierałam się na kolejny rejs Darem Młodzieży (2012 rok) i jak teraz patrzę na zdjęcia, to wraca mi w nogach pamięć kilometrów przebieganych po Paryżu w ciągu 2 dni. Gdyby nie Krysia, chyba bym aż tyle nie przeszła, chociaż do chodzenia na długie dystanse jestem przyzwyczajona. To wszystko na nogach (chociaż jest trochę metra), bo przecież jak nie na nogach – to się nie liczy! To był mój drugi, albo trzeci?, w każdym razie ostatni pobyt w Paryżu (jako taki – lotniska tranzytowe się nie liczą).
Teraz, jak obejrzałam te zdjęcia, myślę, że nadal zostanę przy moim zdaniu – architektonicznie Bruksela i w ogóle belgijskie miasta „wymiatają”, natomiast Paryż ma coś innego – ATMOSFERĘ!
https://photos.app.goo.gl/nsGff5nJGyCHGeP56
Wszystkie zdjęcia zostały zrobione aparacikiem Nikona z 2004 roku. Kosztował 10 euro…
Mniejszy od smartfona z kieszeni koszuli nie wystaje i ma dobrego optycznie zooma. Na spacery w sam raz.
Rano zamieszczając wpis o ,,żarciu na kółkach,, trochę mnie poniosło i zachowałem się niezręczni wobec Joli. ale już nie mogę znieść markitningowego prostactwa i nazw mających trafiać do ,,najgłupszej,, części społeczeństwa, która kupi wszystko byleby było dużo i tanio, okraszone na dodatek disco polo. Nie ważne , że bedą to parówki ,,paryskie,, z 20 procent mięsa czy szynka Babuni z saletry wody i czegoś co przypomina mięso albo pseudo kebaba z pięciotygodniowych kurczaków nafaszerowanych hormonami i antybiotykami.
Marek nie pierwszy raz się Ci to zdarzyło .. prawie przywykłam ..
koleżeństwu dzięki za Paryż … moją miłość … 🙂
Misiu,
ja bym niekoniecznie te wszystkie nazwy od razu skreślała z listy – jeżdżąc po Polsce zdarzało nam się jadać w różnych karczmach itd. Okazuje się, że wszystko zależy od kucharza i kuchcików 😉
Nazwy mogą być chwytliwe mniej lub bardziej, ceny bardzo różne, jedzenie musi być dobre, bo jednak nie chcemy się NAŻREĆ, ale dobrze zjeść po prostu. Różnie bywa, ale ja rzadko narzekam, pewnie nie mam wysublimowanego podniebienia Magdy Gessler, natomiast często zdarza mi się zwracać uwagę kelnerom, że wina otwartego dzień lub dwa wcześniej nie podaje się gościom.
Jestem w stanie zrozumieć to gdzieś na prowincji, ale w restauracjach wielkich miast, zwłaszcza w centrum turystycznym – to się naprawdę nie godzi, kelner powinien wiedzieć…. Tu mam podniebienie wysublimowane i nie dam się oszukać. W tym roku przydarzyło mi się to dwa razy – i raz kelner wytłumaczył, że on dopiero pracuje od wczoraj, student dorabiający sobie, już nie pamiętam, ale z krajów byłej Jugosławii, mówił po polsku z akcentem. Chciałam czerwone wino, to mi przyniósł resztkę z jakiejś butelki, ale nie była to „butelka dzisiejsza”. Na na moją uwagę, że to już prawie ocet, przyniósł nową butelkę i przy mnie otworzył. Nie jego wina – po prostu nikt mu o tym nie powiedział. I to nie jest to, że ja wydziwiam, tylko naprawdę wyczuwam, kiedy wino nałyka się powietrza. Jest albo „płaskie” w smaku, byle jakie, albo, po paru dniach napowietrzania się octowate.
Misiu,
będę złośliwa, ale przypomnę Ci, jak kiedyś wykrzyczałeś na blogu, że jak tak jeżdżę po świecie, to powinnam zainwestować w lepszy aparat, bo czymś takim byle jakim te zdjęcia robię…
Takim byle czymś robiłam moje paryskie zdjęcia i potem wiele innych zdjęć, nawet ostatnio w Polsce, chociaż przyciśnięta krytyką wysiliłam się na jakiś canon z rurą (Nisia poradziła).
No i co? No i nico, ten drugi jest po prostu cięższy (tamten mieścił się w dłoni), a ja i tak robię fotki z podróży, a nie artystyczne zdjęcia. I mimo różnych opcji zawsze ustawiam aparat na auto, w przeciwnym wypadku nie miałabym czasu na podróż 😉
Niestety, mój malutki canon odmawia współpracy – raz wypadł mi z ręki pod Akropolem w Grecji, a teraz we Wrocławiu na rynku 🙄
Późniejsze zdjęcia robione nim wyszły, dlatego go nie wyrzucam, bo to najlepszy mój aparat dotychczas 😉
Canon PowerShot ELPH 300HS
Dla tych, którzy kochają Paryż oraz….Cathrine Deneuve 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=Bxf78eLb4Ho
To i owszem… 😉
Alina – wystukałam cały elaborat i wcieło. Niestety. Późno już, podrzucę zatem link do przepisów coby odpowiedzieć na Twoje pytanie
https://www.osesek.pl/5-przepisow-na-smaczne-dania.html
zaś skrótowo: robiliśmy już kurczaka bez i z panierką (udka, skrzydełka, piersi), różne mięsiwa w całości i porcjowane, pieczone ziemniaki, pieczone warzywa, rybę w panierce, coś jeszcz lecz wyleciało mi z głowy. Cizast jeszcze nie piekłam, zamierzam niebawem upiec piaskową babkę. Na marginesie – trzeba zawsze maznąć lub opryskać oliwką, są to jednak ilość śladowe.
A mnie kusi. Parametry ma całkiem, całkiem. Niewielka i bez wymienialnych obiektywów. W sam raz na wypady.
Markowa wirtualna wycieczka wspaniała. Posiedziałby człek wśród pachnących kwiatów, potuptał paryskimi bulwarami, zmoczył nogi.
chyba jestem śpiąca, stąd te pomyłki
– …panierce, coś jeszcze
– Ciast
– …są to jednak ilości
dobrej nocy echidno 🙂 spij spokojnie i snij o mnie, to mniej szkodliwe niz panierowane udka, skrzydełka, piersi 🙂
bylem w tym roku w paryzu dwa razy.
raz slawek zrobil najbrzydsza rybe w papilotach, smakowala najlepiej z ryb, przepysznie –> ogromne dzieki po czasie 🙄
drugi raz wciagneli mnie tam znajomi w powrotnej drodze z poludnia hiszpanii.
lepiej niz przed 30 laty to tam nie jest. i prawde klepiac to z trudem szukalem pozytywnych wrazen.
ale podoba mi sie to, ze przy pierwszym spotkaniu osoby nie oblizuja sie i pozostaja w dystansie.
i to, ze nie trzeba kupowac wody do picia, bo w wielu miejscach maja doskonala wode do picia, podobno zawdzieczaja to jakiemus anglikowi, ktory ufundowal biednemu narodowi studnie, w ktorych do dzis woda ma gute kwalität
i to, ze im dalej od glownej ulicy badz placu tym tym smaczniejsze jedzenie w knajpkach, ale trzeba uwazac i nie siadac samemu gdzie popadnie, od tego jest kelner by wskazal nam gdzie nasze szanowne cztery litery moga odpoczac 🙄
jeszcze cos mi sie bardzo podobalo, stacja metra abeses albo podobnie pisana, tam koniecznie nalezy schodkami w dol, zakrecanymi w lewa strone az do peronu metra. uff zgubione sa niepotrzebnie spozyte kalorie w nalesnikach,
i odradzam wszystkim jazdy po paryzu i okolicach samochodem w szczegolnosci takim, ktory jest tylko o dwadziesciapare centymetrow krotszy od siedmio metrowca
obrazkow nie robilem, a szkoda ba te fotki ktore Misiek pokazuje to nie moj paryz (:
acha, jeszcze troche o moich sasiadach. zycze by w finale z anglikami pokazali klase
que la France vive
https://a.disquscdn.com/uploads/mediaembed/images/3752/5703/original.jpg
Echidno, dziekuje serdecznie za informacje na temat tego kuchennego pomocnika. Szkoda, ze Twój tekst zniknął, zadałaś sobie trud.
Dla miłośników Paryża Jacques Dutronc i Paryż, ktory budzi sie o 5 rano ( a on wraca do domu i nie chce mu sie spać 🙂
https://youtu.be/7whXkifG_ms
Nie jestem pewna, czy dobrze wyszło wiec jeszcze raz
https://youtu.be/7whXkifG_ms
W jednym jestem lepszy od bezdomnego: w Paryżu byłem trzy razy. I nie powiedziałem ostatniego słowa 🙂
Arku najważniejsze jest aby chciało nam się chcieć. Poza tym, podczas kilkudziesięciu pobytów we Francji nauczyłem się szanować czyjąś prywatność, obojętnie czy na ulicy, metrze czy domu. Na włażenie z obiektywem do kotleta nie mam już ochoty. Na polowanie na ludzi tym bardziej. Coraz częściej chodząc po mieście nie szukam pięknych widoków sfotografowanych miliard razy przez innych, tylko szukam dobrej muzyki, ineresujących obrazów i wystaw oraz książek.
Misiu, co rozumiesz pod „trzy razy”, jak na Ciebie?
Toz ja juz, bylem trzy razy.
A, cukinia doskonala jest!
A, jasne, nie doczytalem.
Mysle, ze sie wyjasni.
Chyba nie ma się o co kłócić, bo każdy widzi Paryż swoimi oczyma, nieważne, ile razy się było 😉
Dużo w tym legendy, legendy o Paryżu, która to legenda jakoś sama się stworzyła. I o to chodzi 😉
Przy okazji, jedno z miast które bardzo lubię i ze słowami piosenki jak najbardziej a propos 😉
https://www.youtube.com/watch?v=B_P61M36bkY
Wracamy z mini zjazdu w bardzo smakowitych klimatach italiańskich:
http://stantonio.pl/ To już nasze drugie spotkanie w tym miejscu-kuchnia to oczywiście ogromna zaleta tego miejsca, natomiast widok na Ogród Saski bezcenny 🙂
Moja zupa rybna była rewelacyjna, tym razem smakowałaby również Alicji i Jerzorowi, bo była lekko pikantna. A desery….
Echidno
Sławek ma Panasonika, starszy model. Super aparacik Ten ma dużo lepsze iso, które pozwala robić zdjęcia w każdych warunkach. Obiektyw to boska Leica . Należy brać 🙂
Nawiązując do wpisu Danuśki… moje pierożki ze szpinakiem, serem ricotta i podpieczoną na maśle szałwią były wyborne. A wspomnienie deseru, mniam! Podzieliłyśmy się smakołykami, a były to: tiramisu, crème brulee i tort bezowy (tort nad tortami!). Wracałam w podskokach z powodu deszczu, który wreszcie lunął po dusznym dniu 🙂
Niezaplanowane: https://www.eryniawtrasie.eu/27123
Takoż też i myślę Misiu. Mały, w sam raz do kieszeni, niezła jakość obrazu, dobry sensor, obiektyw, jak wspomniałeś, boski. Aparacik lekki – z baterią i kartą waży około 300 gramów. Znudziło mnie ciągłe ciąganie torby z obiektywami. Cena trochę „tego-tam”, ale raz się żyje!
Echidna – popieram 🙂
Szczególnie „raz się żyje”!
Trochę zdjęć z wakacji z innych aparacików
https://photos.app.goo.gl/EzqoW8gKW7EPvqDF7
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry … ☕
lubię takie poranki, kiedy jest co poczytać i pooglądać … 🙂
cukinia na teraz i na zimę … przepis na urodzaj …
http://surowkowezycie.blogspot.com/2018/07/ketchup-z-cukinii-z-pieprzem-cayenne-od.html
Jeszcze dzisiaj robi mi słodko na duszy 🙂 na wspomnienie wczorajszego tortu bezowego. Creme brulee też był świetny, najmniej smakowało nam tiramisu-za bardzo kakaowe.
Ewo-filmik o szkole dla dziewcząt przedni 😉 a pałac wyglada całkiem gustownie.
Misiu-skąd wytrzasnąłeś(wytrzasnęliście?) tę piekną dziewczynę?
Jolinku-bardzo podoba mi się ten przepis na sos cukiniowy.
Misiu, skad ta sliczna dziewczyna ? Z przyjemnoscia ogladalam paryskie i inne widoki.
U Irka, kawa jak zwykle na temat.
Danusko, ta restauracja to rzeczywiście urocze miejsce, pamietam 🙂
Misiu, dzieki jeszcze raz za paryski spacer, wyczuwa sie klimat tego unikalnego miasta.Na co trafiłeś w tej wspaniałej księgarni? Zaglądałam tam czesto kiedy mieszkałam w Paryżu dawno temu. Kuskus musiał być palce lizać. I ta pełna wdzięku dziewczyna a na jednym ze zdjeć wzrasta w pień drzewa, wspaniały optyczny efekt. Brawo Misiu!
Misiu, mialam na myśli dwa zdjęcie, jedno pod drugim. Ułożyłes je tak specjalnie czy to przypadek?
Z dziewczynami to ja się pochwalę, po prostu mam talent 🙂
W Hiszpanii odbyłem szybki kurs językowy. Znam pięć słów, dziewczyna jest z Meksyku to pozowanie poszło jak z płatka 🙂 Ciągle powtarzam Arkowi : żeby chcialo się chcieć.
Ewo, właśnie przeczytałam o Waszej kolejnej wyprawie i obejrzałam te kronikę z 1957 o gospodarczo-rolniczej szkole dla dziewcząt, jednorocznej! w Tarcach. Jak trafiliście na ten film? Świetny jak i Wasz reportaż.
Alino
W księgarni o którą zapytałaś książek nie kupuję bo za drogo. Zawsze kupuję książki kulinarne na Saint-Michel w księgarni Gibert Jeune. Mają cuda od 1 euro. Za 2.50 kupiłem wielką kuchnię hiszpańską. Normalna cena 25…
pada równo … ale ciepło jest ..
taki dowcip z Twittera – Francuz i Anglik siedzą w barze, Anglik mówi „dzisiaj gramy z Chorwacją”, na co Francuz odpowiada „cóż za przypadek, my gramy z nimi w niedzielę” … 🙂
Jolinku 🙂
Idę zaparzyć kolejna herbatę, by wypić toat za talenty Blogowej Braci! To prawda, Misiowi pozowała już niejedna piękna dziewczyna.
Po wypiciu herbaty zarządzam ewakuację, bo za ścianą, już przez kolejny tydzień trwa kapitalny remont domu. Od godziny 8.00 poszły w ruch młoty, wiertarki itp…
Alino-masz rację, dla mnie Paryż jest też piękny, jedyny i niepowtarzalny, a to że obrósł w legendy nie wzięło się z niczego.
ja kocham Paryż od pierwszego wrażenia … gdy ćwierć wieku temu, po nocnej podróży, zawitałam zmęczona w Paryżu to pierwsze co zrobiłam to usiadłam w kawiarence przodem do ulicy, wypiłam kawę i zapaliłam papieroska … był wrzesień, piękna pogoda a ja poczułam się jak w niebie patrząc na poranny ruch kolorowych ludzi … ten obraz mam ciągle pod powiekami, kiedy wracam do Paryża …
Danuśka współczuję … sąsiad skończył tydzień temu ..
sos nie tylko do pizzy …
http://www.zasmakujkuchni.pl/zielony-sos-do-pizzy/
Taki obraz jak Jolinka jest także w mojej pamięci. Paryż ma swój niezapomniany klimat, można go kochać albo nie. A piękna dziewczyna jest baletnicą, ciekawe miejsce na ćwiczenia sobie wybrała.
Miejsce wybrałem ja 🙂
O, to gdzie to dziewczę wypatrzyłeś wcześniej?
Jak człowiek zobaczy film ,,Kobiela na plaży,, to znajdywanie ładnych dziewczyn do zdjęć nie stanowi większego problemu. Kiedyś miałem prościej posiadając ,,długą rurę,, 🙂
Marek nie jesteś Casanowa … nie przechwalaj się … 😉 … myślałby kto …
Te księgarnie Gilbert Jeune tez pamietam, kupowałam tam słowniki i jedna z pierwszych książek kucharskich „Toute la cuisine” Nicole Bordas. Do Shakespeare chodziłam popatrzeć, to specjalne miejsce. Od samego początku pobytu w Paryżu tez byłam pod urokiem kawiarenek i ich atmosfery.
Bardzo miło wspominam nasze spotkanie w Paryżu, może uda sie nam to powtórzyć i Sławek by do nas dołączył 🙂
dla zainteresowanych … 17 października premiera nowej książki Wiesława Myśliwskiego „Ucho igielne” …
https://www.tygodnikpowszechny.pl/ucho-igielne-153967?language=pl
Alino, ja też tak je wspominam i z chęcią bym powtórzyła.
Jolinku
Czy ja kiedykolwiek napisałem o podrywaniu?
Ja mam talent do pokazywania kobiet w najlepszym świetle. 🙂 Nie umiem robić brzydkich zdjęć kobietom. Zawsze staram się znaleźć w człowieku coś interesującego. Bez względu na wiek i tzw urodę. Zdobyć pełne zaufanie przez osobę której się nie zna, nie zna się języka którym osoba się posługuje to sztuka. Nie kaźdy to potrafi i ma odwagę. Gdybym jeszcze potrafił podrywać…
To byłbyś Misiu – Casanovą 🙂 Twoje zdjęcia pań rzeczywiście mają to „coś” ze związku mistrza i modelki.
Lubie cukinie, bo jest „caloroczna”, dzis wlasnie jadlam pokrojona w grube plastry, pokropiona oliwa i posypana roznymi przyprawami, zapieczona krotko. Do tego jogurt naturalny i obiad, jak sie patrzy.
W sumie zazdroszcze tym, ktorzy kochaja Paryz – bylam raz i znienawidzilam, nigdy wiecej moja noga tam nie postanie. Smrod, brudno, ciasno i drogo.
Wieden podoba mi sie duzo bardziej. Przede wszystkim jest czystszy. Natomiast uwazam, ze Luxembourg ma miejscami „paryski” klimat, tzn taki, jak wyobrazalam sobie, ze bedzie w Paryzu.
Dzien dobry, wpadam rzadko, bo w pracy mam kołowrotek i mało wolnego czasu. Dziekuje za rady kulinarno-podrozne na Szkocje – oblozylam sie ksiazkami i komputerem i czytam, czytam…
Obejrzalam zdjęcia z Paryza – piękne. Moje najmilsze wspomnie z Paryza, a wlasciwie Wersalu, sa z lat tuz po studiach, kiedy kolezanka zostawila nam klucz do mieszkania wyjezdzajac na wakacje a my mieszkaliśmy tam przez ponad dwa tygodnie. Mieszkanko było malutkie, w mansardzie, ale za to z widokiem na palac – jak z pocztówki. Wspominam do dziś. Chodzilismy po licach, galeriach, muzeach, calymi dniami zeby sie nasycic miastem. Bylam potem jeszcze kilka razy ale ten pierwszy pobyt zostawil najlepsze wspomnienia.
Cukinia – to super warzywo, takie bardzo letnie. ja najczęściej robie z niej „spaghetti” tzn. wycinam takim specjalnym narzędziem długie wąskie paski/wstążki i wrzucam na oliwe z czosnkiem i ostra papryczka, na krotko (bo cukinia puszcza sok). Po 2-4 minutach jest gotowa. Można podawac z sosem pomidorowym lub do miesa czy ryby.
Paryż, a właściwie paryżanki na Dzikim Zachodzie : https://www.youtube.com/watch?v=ZASfeNPNsGM
No to jeszcze Brel o Paryżu 🙂
https://youtu.be/yb5pCyZFrbg
Dziewczyny,
Dzięki za komplement. Zawsze po powrocie z wojaży staramy się skonfrontować wrażenia z faktami. Tym pięknym sposobem wpadają nam w ręce takie perełki. Szkoda byłoby się nie podzielić. Swoją drogą, ciekawe która z polskich gospodyń potrafiłaby spódnicę wykroić i krowę wydoić? Pozostała tylko umiejętność robienia kanapeczek w „rzucik” i ciągoty do lektury…
No właśnie Ewo, teraz albo szkoła rolnicza, albo kurs krawiecki. Kursy szycia cieszą się podobno dużym zainteresowaniem:
https://nauka.trojmiasto.pl/Kurs-szyty-na-miare-czyli-jak-zostac-krawcem-amatorem-n71621.html
W ramach ucieczki przed remontowym hałasem byłam dzisiaj na tym filmie:
https://www.filmweb.pl/film/Kochaj%C4%85c+Pabla%2C+nienawidz%C4%85c+Escobara-2017-744749
W powyższej recenzji autor wytyka wiele wad tego filmu, mnie najbardziej przeszkadzała bardzo nienaturalna gra Penelopy Cruz, jakby rodem z brazylijskich seriali. Zastanawiało mnie skąd to się wzięło, bo Penelopa nie jest aktorką z oper mydlanych.
Dzień dobry 🙂
kawa
Ciąg dalszy skoku w bok:
https://www.eryniawtrasie.eu/27350
Irku 🙂
Lubię zarówno francuskie, jak i polskie śniadania. Francuski Domownik podziela moją opinię.
Ewo-kolejny odcinek skoku w bok przeczytany i obejrzany z przyjemnością. Kórnik również wspominamy bardzo miło.
Czytałam sobie dzisiaj do śniadania antykwaryczne wpisy z waszego blogu i trafiłam na opowieść Heleny o Neli Rubinstein. Ciekawa jest czy książkę kucharską Neli można w Polsce kupić?
dzień dobry … ☕
ewo47 tak …
http://www.empik.com/kuchnia-neli-rubinstein-aniela,prod59650209,ksiazka-p
dziś 13 i piątek … trzynastki nie są dla mnie dobre .. kotka wlazła mi w kuchni pod nogi i cudem jestem cała … niestety zakupy do wyrzucenia ..
Magdaleno myślę, że decyduje pierwsze wrażanie … Wiedeń jest piękny ale zaczęłam z nim spotkanie buro i ponuro … a potem mimo róż i pięknej pogody oraz przyjaciół tylko lubię Wiedeń a Paryż mimo usterek kocham bezwarunkowo …
a tu ciekawa rozmowa córką Neli …
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,781798.html?disableRedirects=true
Dzięki Jolinku za szybką reakcję, ale na tej stronie „stoi napisane” że książka jest niedostępna. Muszę dalej szukać.
ewo47 myślałam, że chodzi Ci czy w Polsce została wydana … na pewno gdzieś można kupić .. powodzenia .. 🙂
o zdrowie trzeba dbać 😀
Irku nie wiem czy mam tyle zdrowia …. 🙂
Irek,
pełna zgoda 😉
(idę dospać).
p.s.Jolinku,
zrezygnuj z wody – odzyskasz zdrowie 😉
Jolinku, dziekuje za rozmowę z córka Neli Rubinstein. Uważam sie za szczęściarę, mam jej Kuchnie od 2001 roku (rok wydania przez Muzę SA), upominek od przyjaciółki z Warszawy.
Ewo 47, mam nadzieje, ze uda Ci sie ja zdobyć bo to piekna i ciekawa lektura.
Też mam jej Kuchnię, tylko troszkę mnie dziwi jej zamiłowanie do kostek rosołowych 🙂
Właśnie o to mi chodziło Jolinku, bo amazon ma tylko 5. Używanych egzemplarzy wydanych w USA.
Polski nakład jest niestety też wyczerpany. Może znów kiedyś wydadzą.
Eva47 możesz spróbować poszukać na Allegro, tylko ceny mogą być wysokie, bo normalnie książka jest niedostępna.
A i pierwsze wydanie z roku 1990 jest okrojone, bo nie chcieli drażnić ludzi przepisami z kawiorem.
Serdeczne dzięki za dobre rady, będe dalej szukać. Wczoraj byłam na takim dworcu
http://www.hundertwasserbahnhof.de. Było jak w bajce.
Evo47-niewiele zrozumiałam z tej dworcowej bajki, bo po niemiecku. Jednak skoro mowa o dworcach, to jednym z najpiękniejszych w Europie jest, moim zdaniem, ten w Madrycie https://sites.google.com/site/madrytspain549/taras-widokowy
Są też dworce, które już nie pełnią swojej podstawowej, kolejowej roli, ale nadal mają swój niezaprzeczalny urok: http://www.carska.pl/index.html
Zwolennicy Paryża przypomną sobie natychmiast jedno z najciekawszych muzeów w tym mieście, które pięknie wkomponowano w dawną halę dworcową:
http://www.musee-orsay.fr/en/collections/history-of-the-museum/home.html?cHash=1030a57d48
Muzea, wystawy! Schodzeni jesteśmy jak borsuki wiosną! Kraków jest rewelacyjny pomimo potwornych tłumów. Czasem słychać polski język… 🙂
Psychodeliczne zdjęcie z Muzeum Narodowego
https://photos.app.goo.gl/WvGkYLSYNVY3hw8P7
Jakie ładne powiedzenie-schodzeni jak borsuki wiosną 🙂 I okazuje się, że słuszne:
http://www.katowice.lasy.gov.pl/aktualnosci/-/asset_publisher/UE7d/content/borsuk-zwiastun-wiosny/pop_up
Danusiu, byłem borsukiem, to wiem!
„Jasiu masz sześć jabłek, połowę dajesz bratu, ile ci zostanie? – pięć i pół” … (z Twittera) … 🙂
Danuśka byłam i schodzona była wtedy jak cichal … siadałam przed obrazem bo nie miałam sił stać …
Evo47 – w księgarni wydawcy czyli Muzy jest chyba dostępna: http://www.muza.gda.pl/41/58675/ksiazki/kulinaria/kuchnia-neli
Cukinię też bardzo lubię, jutro dodam ją do sosu do makaronu. Często robię nadziewaną. Najczęściej jest to mięso mielone, ryż, cebula, pieczarki, środek cukinii, pomidor. Dodaję ją też do leczo. I wolę te małe cukinie. Zawsze pod koniec sierpnia dostajemy olbrzymie, wyhodowane przez wujka. Za tymi nie przepadam – są bardzo twarde, mają już duże pestki. Z tych przygotowywałam leczo i pasteryzowałam w słoikach na zimę.
Rzepie – życzę jak najszybszego powrotu do formy. 🙂
Ewo – u nas też wielu ludzi grabi ziemię dookoła grobów. Teraz głównie starsze pokolenie, lubią to robić również dzieci. Pamiętam, że zawsze, idąc na cmentarz, należało wziąć grabki. Teraz nie potrzeba, w przycmentarnym sklepiku można wypożyczyć i grabki i konewkę i haczkę (motykę). 🙂 I wielu ludzi wypożycza. Najgorzej, gdy chcesz się dostać do jakiegoś grobu, a obok stoi pani, która właśnie taki ładny wzorek zrobiła i patrzy na nas z naganą bo musisz przejść po tym zagrabionym miejscu 😉
masz racje –> Magdalena
12 lipca o godz. 15:25 577479
ale moja delikatnosc i wrodzona wrazliwosc nie pozwala na az tak bezposrednie stwierdzenie.
zagmatwalem to co nieco –> lepiej niz przed 30 laty to tam nie jest. i prawde klepiac to z trudem szukalem pozytywnych wrazen. ….
nie cierpie ani grabienia planety, pielenia, strzyzenia, podlewania badz olewania 🙄
czas najwyzszy robic przygotowania do zycia na wulkanie 🙂
MałgosiaW,
śniłaś mi się dzisiaj – usiłowałyśmy kupić jakieś spore ilości szampana, a pani nie chciała nam sprzedać. Kłóciłyśmy się, że do zamknięcia sklepu jest jeszcze 20 minut, a ona nic, nie sprzeda i już. No to straci, bo nie kupimy! Wyszłyśmy z groźbą, że napiszemy skargę do szefostwa tej sieci sklepów. Obudziłam się na tym.
Gorąco, robię dzisiaj leczo klasyczne.
Muzea już dawno mi się przejadły, a krakowskie zwłaszcza, bo tam co roku zwiedzałam w młodszych latach i w dzieciństwie (doroczne wyjazdy do Babci pod Kraków!). Wiem, że są stałe eksponaty i okazyjne wystawy, ale mnie to już nie rusza. Coś zupełnie wyjątkowego i owszem, ale tylko to, nie więcej.
Natomiast okoliczności przyrody mogę podziwiać bez końca.
Bezdomny,
potwierdzam, ale poza tym można znaleźć dobre strony Paryża 😉
Muzea to nie moja brocha, raz Luwr wystarczy.
Od jakiegoś czasu w prasie donosy, że taki czy inny polityk twitnął na tweeterze to i tamto. Nie wiem, ale prowadzenie polityki przy pomocy mediów socjalnych wydaje mi się mocno niepoważne. Są chyba inne sposoby porozumiewania się z wyborcami oraz innymi politykami? Owszem, jestem starodawna…
Ewo,
relacja z Kórnika przywołała moje wspomnienia w tego miejsca sprzed półtora roku. Niestety nie zwiedziłam zamku, bo muzeum tego dnia było nieczynne, a widzę, że było warto. Trzeba będzie dozwiedzać. Z ciekawych okazów w parku bardzo zainteresował mnie cypryśnik błotny z licznymi korzeniami na powierzchni ziemi. Widziałam też ślady bobrów, czyli nadgryzione mocno drzewo przy mokradle w pobliżu głównej alei.
A podczas spaceru promenadą nad jeziorem można było obserwować fontanny. Dodam jeszcze, że przewodnikami byli niezawodni Inka i Lucjan.
Asiu,
Koleżanka z pracy (pochodząca z Ostrowca Wlkp.) potwierdziła, że i dla niej to normalne.
U mnie na południu myje się płytę nagrobną, ewentualnie podlewa czy odchwaszcza kwiatki (jak są) i z grubsza zamiata dookoła grobu. A ja opowieści Witka traktowałam niemal jak fantasy… Biję się w pierś.
Krystyno,
mnie było szkoda arboretum – nie dooglądaliśmy, bo by nas komary zżarły żywcem.
Asia,
bardzo dziekuje, poprosze siostre w Polsce zeby mi ksiazke kupila.
Danuska,
przepraszam za ten link, myslalam ze sa tam jakies zdjecia. Dworzec jest bajkowy bo zaprojektowal go Friedensreich Hundertwasser, swiatowej slawy austriacki artysta. Jego Hundertwasserhaus we Wiedniu jest wam pewnie znany. Przy okazji dowiedzialam sie ze pan Hundertwasser naprawde nazywal sie Stowasser. Sto przetlumaczyl sobie na Hundert, brzmi rzeczywiscie lepiej.
Przepraszam ale będę niegrzeczny i brutalny:
Jak się Jaśnie Państwo wybierze ze Stolycy do takiego miasteczka jakim jest Paryż to od samego patrzenia robi im się niedobrze, bo smród, bo tłok, bo bród i nic się nie dzieje a nawet schodzi na psy … Wystarczy raz, wystarczy trzy razy i pogląd mamy ugruntowany. Kiedyś było lepiej a nawet bardziej. Podobnie jak w dowcipie gdy po domu starców chodzi rządowa delegacja i pytają się napotkaną staruszkę i pytają kiedy babci było najlepiej. A w 1929 – odpowiada babcia. No jak to! Kryzys, sanacja, bezrobocie i bolszewicy za miedzą a babcia mówi że najlepiej… Abo miałam wtedy osiemnaście lat…
Arku mówisz, że byłeś w Paryżu trzy razy dwa razy teraz i raz dwadzieścia pięć lat temu. Opowiedz w czym było lepiej? Może zrobiłeś zdjęcia to je pokaż. Obawiam się, że może być tak jak w twoich opowieściach o Hiszpanii i tym że żadna rzeka w tym kraju nie wpada do morza…
Żyjesz w mieście które prawie trzydzieści lat temu stało się stolicą zjednoczonych Niemiec i w twoim mieści w porównaniu z Paryżem zmieniło sie wszystko. Berlin to największy plac budowy w Europie. Całe Niemcy zainwestowały w mieście setki milardów marek i euro. W Paryżu też mieli wszystko przebudować jak za czasu wielkiej przebudowy Haussmanna?
W metropolii paryskiej żyje obecnie ponad 12 milionów ludzi, około 35 milionów turystów odwiedza region Île-de-France. I przy takiej ilości ludzi miasto sobie nie radzi ze sprzątaniem , remontami dróg opieką socjalną administracją szkołami i jeden Bóg wie czym jeszcze? Od osiemnastu lat kilka razy w roku przyjeżdżam do Paryża i czegoś takiego jak marazm i zjazd ku gorszemu nie zauważyłem. Uważam, że jak na tyle problemów współczesnego świata władze Paryża radzą sobie świetnie. I tylko kartofle z naszego MSZ uważają Francję za kraj wysokiego ryzyka i odradzaja wyjazdów alb zalecają szczególną czujność podczas wizyt i podróży.
Pewnie zaczną wkrótce zalecać zabieranie widelców.
Misiu,
nie przesadzaj. Każdy ma swoje ukochane miasto, albo wieś, albo tak jak ja – moje Bartniki, zupełnie nie przypominające mi Bartnik z moich lat, ale jeżdżę tam prawie co roku, żeby być i pomachać stawom…
https://www.youtube.com/watch?v=eq26WM0isaI
Ale też każdy widzi inaczej – ja widzę tak, jak napisałam i zilustrowałam zdjęciami. Mnie się Paryż podobał z atmosfery – nieszczególnie z innych powodów, że architektura i takie inne…wieża Eiffla dla Paryża robi „TO”, co wiele innych znaczących monumentów w innych stronach świata.
Nie ma o czym dyskutować – Berlin, i kłócić się, Berlin połączony to też zupełnie inne miasto, niż Berlin Wschodni i Zachodni – kapkę wiem, bo byłam tuż przed połączeniem. Kapkę, ale też coś, pokazane oczami Arkadiusa i Marylki (dziękujemy!).
Mnie woła Arequipa! Ale jeszcze nie teraz.
Tyle o tym.
Alicjo
Bardzo mnie poruszyła pogarda Magdaleny . Wiedeń i Paryż to zupełnie inne miasta. W Wiedniu spędziłem też sporo czasu, w latach osiemdziesiątych i później. Wyobraź sobie gdyby zamiast sześciu milionów turystów obecnie , przyjechało 18. Czy Wiedeń też by szumiał nad pięknym modrym Dunajem? Czy byłby taki sam? Każda wielka fala turystów zmienia miasto. Wystarczy pojechać latem do Krakowa. W mieście spokojnie jest przez dwie wczesnoranne godziny. Ryki i wrzaski trwają do trzeciej w nocy! Dzień w dzień. W starym Krakowie w obrębie plant nie da się już mieszkać. Miasto zyskało, ludzie stracili spokój. Przy otwartych oknach nie da się zasnąć.
Z Paryża donoszą 🙂 :
Kuryer Lwowski 1888 pisownia oryginalna
„W Paryżu na Bulwarze Lenoir produkował się ze swemi sztukami kuglarz, który co wieczór na koniec przedstawienia pokazywał znany figiel z zegarkiem złotym, zabieranym jednemu z widzów, a znajdowanym następnie w kieszeni drugiego, specjalnie w tym celu sprowadzonego. Kuglarz kładzie bowiem zegarek w skrzynkę z dwoma dnami, pomocnik jego wyjmuje w zręczny sposób zegarek, zanosi go niepostrzeżenie zapłaconemu w tym celu widzowi, a po chwili kuglarz oznajmia, iż mu ów zegarek skradł ten a ten pan. Ów jegomość broni się, zżyma, a w końcu inni widzowie wyjmują zegarek z kieszeni niby zawstydzonego. Któż wszakże zdoła opisać przerażenie kuglarza, gdy pewnego wieczorów ów jegomość ze schowanym zegarkiem znikł ze sali. Na próżno przeciągał sztukę, posłał za zbiegiem służącego, wszelkie poszukiwania okazały się daremnemi, publiczność zniecierpliwiona domagała się zegarka, w końcu zawezwano policję i kuglarz zaprowadzony pod strażą całej publiczności do komisarza, musiał tam sztukę swoja wyjaśnić i wartość złotego zegarka zapłacić. Zdaje się, że po tem zajściu odejdzie mu na długo ochota pokazywania sztuki z zegarkiem.”
„Blaga.
Paryskie pisma opowiadają: do stolicy nadsekwańskiej przybył lord i gościł przeważnie w towarzystwie, w którem było wiele szlachty francuskiej. Jeden z towarzystwa markiz d’Ebaire, miał na sobie bardzo oryginalny żakiet i takież pantalony. Ogromnie się zajął i zaciekawił tem ubraniem Anglik i poprosił znanego sobie ks. Bellecourt, aby go przedstawił markizowi. D’Ebaire zaraz opowiedział lordowi historję swego odzienia. „Ach! – rzecze – pana intryguje mój kostium. I słusznie, bo nikt w świecie podobnego nie posiada. Widzisz pan te plamę na kieszeni w kamizelce? Opowiem panu zaraz, jak przyszedłem do tego stroju. Owoż raz jechałem konno, przez lasy mojej posiadłości, aby odszukać brata, który przed dwoma dniami znikł bez śladu. Nareszcie widzę na drzewie wiszącego człowieka. Zeskakuję z konia, idę i znajduję na drzewie brata. W kieszeni jego była następującej treści kartka: to są zwłoki Hektora d’Ebaire, pułkownika, którego zastrzelił i powiesił obywatel Paweł Aubois, kapitan rzeczypospolitej. Odciąłem tedy brata i pojechałem. Śmiertelne szczątki pogrzebałem, ale skórę kazałem wygarbować. Ten żakiet jest zrobiony z tej skóry.
W tem miejscu – tu mówca wskazał na plamę na kamizelce – kula ugodziła brata mego w serce. W życiu szliśmy zawsze razem i nie rozłączyliśmy się po śmierci. Ale przedmiotem nieprzejednanej mej nienawiści stał się kapitan Paweł Aubois.”
Markiz skończył opowiadanie i zbierał się właśnie do odejścia, gdy go lord zagadnął: „Ależ markizie, a pantalony; nie opowiedziałeś mi jeszcze o pantalonach.”
„Pantalony? – odrzekł p. d’Ebaire majestatycznie – zrobione są ze skóry kapitana Aubois.”
Rok 1885
„Księżna Sagan urządziła 2 b. m. w Paryżu zabawę ogrodową, na która wszyscy goście przybyli w kostiumach zwierzęcych. Kostiumy raków, wielbłądów, gęsi, dromaderów, kotów itp. imitowane były tak dokładnie i noszone tak naturalnie jakby goście pani Sagan z rodu byli rakami, gęśmi lub dromaderami.”
Rok 1889
„Welocyped zdobywa coraz większe uznanie i pole do praktycznego zastosowania. Piechota francuska otrzymała niedawno po czterech cyklistów na pułk. Zadaniem tychże będzie przewożenie poleceń. Całe ich uzbrojenie stanowi sześciostrzałowy rewolwer.”
„(…) Pierwszym dandysem francuskim był Brommel, gwiazda z horyzontu Ludwika Filipa; w dziedzinie mody męskiej Brommel znaczył we Francji tyle, co Brillat-Savarin w sztuce kulinarnej i Wiktor Hugo w poezji. Dziś już upadła tradycja wielkiego szyku toalety męskiej. Barbey d’Aurevilly umarł, a bulwarami przechadza się tłum elegantów przystrojonych w garnitury jak w uniformy.
Tylko czasami geniusz mody, zdobywa się na improwizację wspaniałą.
Oto niedawno dawała w Paryżu bal hr. Raul de Kersaint, urodzona Blanka de Mayily-Nesle, siostra hr. Aimery de Larochefoucauld (młoda, przystojna, bogata, dowcipna, uczona). każdy z zaproszonych otrzymał bilet błękitnawo-siwy z dopiskiem „L’habit de couleur est d’urgense”.” Przykazanie to obowiązywało, jak dekret ministerialny i wkrótce zaroił się najwykwintniejszy pałac dzielnicey de la Tour Maubourg, szczególnie ubranym towarzystwem. Gospodarz domu hr. de Kersaint przyjmował gości w jasno liljowym fraku, tuż obok stał wuj jego markiz Mayily-Nesle w stroju błękitnym. A teraz cały katalog: hrabia D’Courtils atłas turecki, hr. Sayne „poult de soie prune de Monsieur”, ks. Dominik Radziwiłł blado-niebiesko, markiz de Lucinge – myszowato, markiz de Croix w czarnym atłasie z czerwona podszewką, ks. de Lorges – liljowo, ks. Mouchy w niebieskim surducie atłasowym ze złotemi guzikami, jego syn w nadzwyczaj jasnym błękicie, hr. de Cystrja – jaskrawa czerwień, hr. de Croix – jaskrawo żółto, hr. de Puiseux w kolorze bleu de France z wielkiemi guzikami srebrnemi, hr. Koziebrodzki i hr. Schonbburg z ambasady austriackiej – kasztanowo.
Dodać do tego wszystkiego należy czarne bądź barwiste pończochy i guziki diamentami osadzane i… jesteśmy w Trianon.
Damy na tym balu z kokieterią grały „druga rolę” jaka im przypadła, królowie zaś stworzenia mieli miny nadzwyczaj komiczne i … szczęście, że ich nie widział dr. Meinert z Lipska.
Niedawno doktor wygłosił w Lipsku odczyt, w którym ze zwykłą Niemcowi zamaszystością potępił wykolejenia mody kobiecej. (…) „Dama z kolczykami, przedstawia mi się jak dzika – zawołał dr. Meinert z katedry i wyszydził wielkie wieże fryzurowe i spiorunował gorsety. Wskutek dziwactw mody karleje rodzaj niewieści i wymiera! Głupstwa ludzkiej służą do odrodzenia świata.”
Niedawno w Paryżu prezydent sadu rozstrzygającego sprawę damy, która szalone przetrwoniła sumy na stroje, orzekł, że „pięknemu ciału należy się piękna szata”.”
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry … ☕
Francjo wszystkiego najlepszego … 🙂
ewo jakbym sama była w Kórniku …
Asiu co to się działo w tym Paryżu … 😉
w tym tygodniu przytyłam ze 2 kg bo imieninuję .. dziś wolne ale jutro jeszcze ostatnia impreza … dam radę … 😉
malinowy zawrót głowy …
http://ugotowac.blogspot.com/2018/07/maliny-w-cukrze.html
Dla każdego coś dobrego…
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,23655787,niemcy-od-kuchni-niebo-w-gebie-tuz-za-rogiem.html#TRwknd
Z okazji swieta narodowego kupilam sobie na drugie sniadanie rogalika.
Na obiad bedzie tarta jarzynowa z papryka, cukinia i cebula + jajka i smietana.
Misiu, podobala mi sie Twoja brutalnosc i niegrzecznosc à propos Paryza o 22.06.
Bernard siedzi juz przed TV aby ogladac defilade wojskowa na Polach Elizejskich.
Najlepsze życzenia dla Francji i tych, którzy dziś świętują 🙂
Ach te dyskusje o tym co się komu podoba… Trudno sterować uczuciami i albo coś się lubi albo nie. Zdarza się, że można zmienić zdanie jak się zapozna bliżej z obiektem ale potrzeba do tego dobrej woli. Ja staram się unikać kategorycznych opinii, raczej mówię, że MNIE coś się nie podoba a nie że coś jest np. brzydkie. Mimo wszystko dobrze, że różnimy się bo inaczej byłoby strasznie nudno 😉
Jak pięknie dziś pada 🙂 w moim stanie doceniam taką pogodę.
Asiu, dzięki 🙂
Vive la France! Votre santé Alain!
U nas zwyczajnie, świętowanie nie jest przewidziane. Na obiad zaplanowana misa zielonej sałaty z winegretem, co można uznać za francuski akcent oraz gravlax z grzankami. Łososiowego gravlaxa już nijak nie da się podciągnąć pod francuskie obyczaje. Aha, będzie francuski deser-jagody w czerwonym winie 🙂
Wczoraj kupiliśmy dwa kilo czarnych porzeczek po wyjątkowo niskiej cenie 3 złote/kg z przeznaczeniem na nalewkę. Nie muszę nikomu tłumaczyć, że trunek z tych owoców to samo zdrowie 🙂
Natomiast w sklepie znaleźliśmy bardzo dobrej jakości dżemy z Łowicza z różnymi owocami do wyboru(był nawet dżem z rokitnika i pigwy) bez dodatku cukru:
https://ezakupy.tesco.pl/groceries/pl-PL/products/2003120110269
Co do sznureczka podrzuconego przez Alicję to moim ostatnim odkryciem dotyczącym kuchni niemieckiej były białe, monachijskie kiełbaski z cielęciny. Znakomite z piwem i preclem 🙂
Bardzo dziękuję za życzenia w imieniu Osobistego Francuza 🙂
Merci les amis!
Rzepie-jak radzisz sobie w domu? Czy opanowałaś sztukę poruszania się na jednej nodze?
Nieustające kciukotrzymanie za pomyślny powrót do dwunożności!
rzep
14 lipca o godz. 10:34 „Zdarza się, że można zmienić zdanie jak się zapozna bliżej z obiektem” 🙂
Gdyby nie mój wpis pewnego razu, że Łódź jest paskudna (bo jest miejscami, jak i każde inne miasto, szczególnie na starych, zapyziałych przedmieściach), to byś się, lokalna patriotko (i słusznie!) nie odezwała i nie poznalibyśmy Łodzi! Znaleźć serce miasta.
„Alonz a Frans de la patrija…” – ja właśnie śpiewam (w duchu, bo tu jeszcze cisza nocna obowiązuje), i przypominam sobie, jak sto lat temu tak śpiewaliśmy w towarzystwie znajomych Francuzów we Wrocławiu 😉
p.s.Co nie znaczy, że nie wolno nam podchodzić krytycznie do tego, co widzimy naszym okiem.
Francji i Francuzom – miłego świętowania!
Danuśka, chodzenie na jednej nodze tylko z kulami (nie mogę się podpierać, poza tym ten gips jest b. ciężki) ale wtedy mam zajęte ręce. Po domu „jeżdżę” na krześle z kółkami (sąsiedzi z dołu wybaczają) a po schodach w dół schodzę skacząc z kulami, w górę zaś na siedząco, podciągając się na rękach (4 piętra- 2 razy w tygodniu, codziennie 1 raz na górny poziom mieszkania). Zawsze może być gorzej- niedawno czytałam blog kogoś kto złamał obie nogi!
Alicjo, no właśnie 🙂
Rzepie-zdarzyło mi się, wiele lat temu, mieć stopę w gipsie(tak do połowy kolana).
Wyłożyłam się na tak zwanej prostej drodze, zahaczając o nierówną płytę chodnikową.
Żadne sporty, szłam piechotą do zaparkowanego samochodu! Też zaordynowali 6 tygodni tego gipsu, ale krakowskim targiem zdjęli po pięciu. Mój przypadek również zdarzył się latem, mieszkanie było jednopoziomowe i z windą. Zatem trochę(i tylko trochę) rozumiem Twoje samopoczucie i jednocześnie jestem pełna podziwu dla Twojego samozaparcia.
Misiu, a co Ty taki przewrazliwiony jestes?
Przeciez krytykujac Paryz, ktory mnie przerazil i odstraszyl (bo m.in zostalam obsikana przez bezdomnego w metrze), nie krytykuje Ciebie czy innych, ktorzy sie Paryzem zachwycaja.
ale super … 🙂
https://sport.onet.pl/tenis/wta/wimbledon-2018-iga-swiatek-wygrala-w-finale-z-leonie-kung/mvs2m4y
Dyskusja o tym, czy Paryż jest najpiękniejszy na świecie czy nie tak bardzo to jak dyskusja o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy (albo odwrotnie), czyli mniemanologia stosowana.
Mnie się (mnie, zaznaczam) podobają takie miasteczka, jakie mają w swoim zbiorze zdjęć i podróży Ewa i Witek. Każda podróż to perełka zdjęciowa. Poza tym mniej więcej podoba mi się cały świat, który widziałam 🙂
Danuśka,
nie będę Twojego przykładu złamania nogi przytaczać Jerzoru, bo on ma obsesję nierówno położonych płytek na chodniku. W każdym mieście to znajdzie, a ja muszę wysłuchiwać o trelince i takich tam innych płytach chodnikowych 🙄
Główne pytanie – dlaczego one są tak nierówno ułożone?!
A skąd ja mam wiedzieć?! Jest jak jest, patrz pod nogi!
a co myślą inni … 15 najlepszych miast Europy … jest i Kraków …
https://www.travelandleisure.com/worlds-best/cities-in-europe#florence-italy
p.s.Te krzywe chodniki znajdzie wszędzie na świecie, i w Paryżu też by znalazł, ale tam jeszcze nie był poza lotniskiem 😉
Alicjo-od kiedy złamalam sobie kość w stopie na nierównym chodniku też bardzo nie lubię wystających płyt chodnikowych >=(
A propos podróży, kolejny skok w bok:
https://www.eryniawtrasie.eu/27418
Dziewczyny,
mnie nie pobijecie: https://www.eryniawtrasie.eu/9164
W kwestii łamania sobie nóg, jestem master of disaster 😉
Hallo Hallo,
Tekst nie chce wejść, a więcej czasu na wysyłanie nie mam.
Marek dałeś po raz kolejny ciała
Ja dotychczas zdążyłam sobie złamać rękę (lewą), i niech to się raczej nie powtórzy 😉
Oj, zniesmaczyłam się bardzo, zacząwszy czytać „Listy…” Szymborskiej do Kornela, i potem „Listy…” do Herberta.
Nie mogę tego czytać, po prostu są to rzeczy za intymne, a ja myślałam, że to jest coś takiego, jak listy Mrożka do Lema i odwrotnie.
Wydawnictwa może i zarobiły na tym (cena jednego i drugiego 50 zł sztuka w twardej oprawie), ale tyle poczytawszy o Szymborskiej, myślę że wątpię, żeby się jej to podobało.
W biografii napisanej przez Binkot i Szczęsną jest wszystko to, co ona chciała o sobie powiedzieć, czasem nie chciała, ale zgodziła się, to jest biografia autoryzowana. Podobnie piękne wspomnienia Michała Rusinka, sekretarza („Nic zwyczajnego”), który pięknie opisuje Wisławę Szymborską.
Tak nie można, wchodzić w prywatną (bardzo) sferę ludzi i rzucać to na pożarcie, może nie gawiedzi, bo gawiedź raczej nie czyta, ale na przykład takich jak ja. Ciekawskich, ale nie tak dogłębnie, nie do końca. Wysysanie wszystkiego z trupa, że tak drastycznie
powiem.
Francuzi pewnie jeszcze świętują 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=K3OozfVG4tY
https://www.youtube.com/watch?v=TgM885vDr74
https://www.youtube.com/watch?v=wZzZKYzwXwg
Pyra była bardzo gościnna. Z odwiedzin Ewy i W. byłaby bardzo zadowolona. Gdyby tylko wiedziała…
Skoro odwiedza się Kórnik, to wiadomo, że po nim kolej przychodzi na Rogalin. Te dwa miejsca odwiedzałam jednego popołudnia, więc na wszystko nie starczyło czasu. To znaczy czas by się znalazł, ale godziny otwarcia obiektów są ściśle określone i nie zdążyliśmy obejrzeć galerii malarstwa. Pamiętam, że był to czas spadania kasztanów i wiele osób w pobliżu parkingu zbierało je do dużych koszyków .
Tych ” Listów..”, o których pisze Alicja nie czytałam, ale mam podobny pogląd na pośmiertne publikacje intymnych listów.
Paryż, Paryż
https://www.youtube.com/watch?v=Bz4kGDRYimo
https://www.youtube.com/watch?v=7whXkifG_ms
https://www.youtube.com/watch?v=ydtryV65UGk
https://www.youtube.com/watch?v=3ahbE6bcVf8
https://www.youtube.com/watch?v=fCsNg6XB3dg
https://www.youtube.com/watch?v=c419ZQ9rbkc
Arek
Oczywiście dałem ciała bo nie wpadam w zachwyt nad tym co piszesz , bo odwazyłem się wyrazić niezbyt pochlebnie o twoich kompetencjach. OK . Parę razy okazałem się wrednym misiem. Miśki tak maja: są wredne, nielojalne czasami potrafią zeżreć przyjaciela. Taka ich natura. Nie tylko miód i miłe futerko.
Jeśli chcesz miłych słówk , pochlebstw i och achów nad całokształtem to nie jestem odpowiednia osobą.
Wolę czasem powiedzieć , że jesteś osobą o ogromnym potencjale intelektualnym i artystycznym , który nauczył się nie robić nic. Masz talent do fotek, działań artystycznych, postrzegania świata o którym wielu z nas może pomarzyć. I co? I nic.
Rusz dupę, połaź z aparatem, ruisz w miasto z którego jesteś tak dumny i udowodnij , że stać cię na więcej niz tylko zwykłe krytykanctwo i marudzenie. Nie jesteś jeszcze starym dziadem by żyć w ten sposób.
Pyra na pewno czekałaby na Ewę i Witka z jakimś wielkopolskim przysmakiem.
A z Rogalina donoszą:
Kuryer Lwowski 1910 pisownia oryginalna
„Galerja obrazów w Rogalinie. Hr. Edward Raczyński – jak donosi Dziennik Poznański – buduje w Rogalinie gmach dla pomieszczenia cennych zbiorów rogalińskich. Budynek składa się z czterech wielkich sal z górnem oświetleniem, razem ok. 600 m2, atelier malarskiego z bocznem światłem oraz wspaniałego westybulu. Budynek będzie zupełnie ogniotrwały, gdyż do budowy zastosowano tylko materjały niepalne z zupełnem wykluczeniem drzewa. Ogrzany będzie centralnie za pomocą ciepłej wody. Plany, kosztorysy i obliczenia wykonał architekt p. M. Powidzki z Poznania, któremu również powierzono nadzór budowli. Budowa ukończona będzie w końcu roku bieżącego.”
Z Kórnika (1903 r.)
„Związek Sokołów Polskich w państwie niemieckiem, podzielony na 9 okręgów, odbywa corocznie tak zwane okręgowe zloty. Liczba ćwiczących publicznie członków świadczy najlepiej o rozwoju gimnastycznej idei sokolej. Dotychczas ćwiczyło w Gnieźnie 70 osób, w Kórniku 165, w Świeciu 20, Berlinie 104, Krobi 80, Castrop 100.
Kobiety wystąpiły na dwóch zlotach publicznie, a mianowicie w Berlinie 42 i w Kórniku 56, razem 98. oddziały uczni istnieją już prawie wszędzie.
Zlot drugi w Kórniku odbyty zeszłej niedzieli, cieszył się, mimo niepogody, żywym udziałem publiczności. ćwiczeniami kierował naczelnik okręgowy druh Rajewski z Jeżyc. Kobiety ćwiczyły laskami i skakankami. W południe odbyło się śniadanie, na którem przemawiali druhowie Rakowski z Kórnika jako gospodarz, Preiss z Poznania jako prezes okręgowy, poseł Głębocki, członek gniazda kórnickiego i K. Rzepecki, sekretarz wydziału związkowego.
Ćwiczenia uczni chorągiewkami wykonane wzorowo, zyskały uznanie znawców. W roku przyszłym odbędzie się zlot powszechny, prawdopodobnie w Poznaniu, który należycie przygotowany i przez społeczność poznańską gorliwie poparty, może prześcignąć wszystko, co dotąd w dziedzinie sokolstwa widziano.”
Pamiętam, że I zjazd Łasuchów odbył się w Kórniku. ciekawe czy nasze koleżanki ćwiczyły ze skakankami i laskami, a koledzy z chorągiewkami 😉
dzień dobry … ☕
ewo Pyra byłaby z Was zadowolona … a ile by nam przekazała ciekawostek o miejscach zwiedzanych .. bardzo dobra dokumentacja aż się tam jechać chce …
lista jak lista …
https://www.kukbuk.pl/miejsca/przewodniki/9-restauracji-ktore-prowadza-wlasne-gospodarstwa/
mnie zaciekawiło miejsce w Nałęczowie … Irku byłeś tam? ..
ciągle pada .. z małymi przerwami ..
http://waterandwine.pl/
a tu zaciekawiły mnie śliwki suszone w marynacie z kawą ..
http://wylizany-rondel.blogspot.com/2018/03/pieczen-rzymska-z-jajkiem-przepiorczym.html
Wygląda na to, że trzeba się sporo nachodzić koło tej pieczeni rzymskiej…no i skąd tu zdobyć 24 jajka przepiórcze 😯
U mnie upalnie i saunowo, naprawdę przydałby się deszcz. Jolinku, podeślij trochę, bo już nie mogę patrzeć na te suche trawniki 😉
Asiu,
nie ćwiczyliśmy, ale sporo się nachodziliśmy po Kórniku i Rogalinie. Gdzieś miałam zdjęcia, ale gdzie??? Chyba są na dysku.
Pora spać, więc życzę miłego dnia wszystkim, którzy już się wyspali 🙂
Znalazłam to, ciekawie brzmi:
http://staregary.blogspot.com/2015/04/sliwki-suszone-marynowane-w-earl-grey.html
Dobranoc 🙂
Asiu-dzięki za tak potężną dawkę paryskiej muzyki 🙂 Wideo klip z Zaz znakomity, nigdy wcześniej go nie widziałam, bardzo mi się podobał.
Kiedy dobrych kilka lat temu odwiedzałam Pyrę oraz Wielkopolskę, w Rogalinie trafiłam na dosyć szczegółny moment-pałac byl po remoncie i całkowicie niezagospodarowany, w środku jedynie puste ściany. Można było obejrzeć wnętrza wraz z przewodnikiem, który opowiadał, gdzie i co będzie stało, czy też wisiało. Bardzo szczególny sposób zwiedzania 😉 Zdecydowanie przyjemniej odwiedza się pałace z wyposażeniem i obrazami zatem muszę ponownie wybrać do Rogalina.
Asiu,
Dzięki za uzupełnienie 🙂
Dziewczyny,
Jak najbardziej polecam wycieczkę do Rogalina. Pałac wygląda pięknie!
Dzień dobry 🙂
kawa
dziś u mnie taka przekąska przed wyjściem w gości …
http://kuchniazwyrakiem.blogspot.com/2018/07/baghali-ghatogh-perskie-jajka-z-bobem.html
a to mnie kusi .. dla mnie i na prezenty …
http://www.kardamonowy.pl/2018/07/wisnie-z-cebula-i-tymiankiem.html
Łupię i jem orzechy z drzewa które zasadziłem 30 lat temu. A orzechy, jak wspomnienia. Niektóre dorodne i pyszne, a niektóre puste albo zczerniałe i paskudne.
Cichal-czyżbyś był w melancholijno-poetyckim nastroju?
Danusiu! Nic z tych rzeczy! Taki żywot! Ewa z psiapsiułą w mieście, a ja, jak ten pies w deszczową, listopadową noc… Warzę częstochowską kiełbasę z krakowską cebulą i iliańskiemi ziołami. Zrobię Jej niespodziewankę, jak wróci. O ile… 🙂
iliańskiemi=italiańskiemi, znaczy się makaroniarskiemi! Wspomagam sie przy kuchni Soplicą o smaku orzechów laskowych i może dlatego…
O so chozi… (cop. Alicja)
Ciąg dalszy wielkopolskich wojaży:
https://www.eryniawtrasie.eu/27463
https://goo.gl/images/fKSXtf
MiśKu powyżej link który powinien wyprostować myślenie.
Jedna jedyna wpada przyznanie na obrazku do morza
Jeśli tej rzeki nie przespales podczas jazdy to pewnie przypomnisz sobie ze tam wody jedynie tyle co kot naplakal
Tu gdzie w tej chwili siedzę wody cała masa, jak patrzysz to w zasadzie nic ninnego nie widać poza słońcem i wodą
Mes félicitations, Monsieur Alain!
Cichal-merci!
We Francji wczoraj święto narodowe, a dzisiaj święto piłkarskiego zwycięstwa 🙂
Za zwycięzców Mundialu! Aczkolwiek kibicowałam Chorwatom.
Poza tym bez zmian, upały. Popijamy czerwonego „szprycera”, to znaczy Jerzor, bo ja uważam czerwone wino mieszane z wodą mineralną za profanację.
Leniwie na kanapce, na tapecie są Osiecka (Galeria potworów) u mnie) i „Łapa” u Jerzora. Wciągnęła go ta kobyła, chociaż utyskuje, że nie ma tam skandali towarzyskich o zabarwieniu romansowym. Nie ma, bo Łapa zaczął pisać te dzienniki jak skończył lat 60 i jak utrzymywał, skończył z romansowaniem.
Nadmieniam, że Osiecka staniała w Dedalusie, kilka, kilkanaście złociszy! Kto cierpliwy, to zawsze może poczekać kilka miesięcy-lat od premiery i tam zakupić niezłą książkę za niezłą cenę.
Wczoraj obejrzałam „Dziś w nocy umrze miasto” – stareńki film z Łapickim i grającą jakąś niemiecką baronową stosowna aktorka, Beata Tyszkiewicz. Chciałam obejrzeć „Jak daleko stąd, jak blisko”, filmowy debiut Łapickiego, a film Konwickiego, ale nie dało się – na youtubie strasznie strzaskana kopia. A to, jak u Konwickiego, ma być obraz…
Arek
Do każdej podróży do jakiegoś kraju warto się przygotować. Sa przewodniki, książki , mnóstwo filmów na YouTubie. Bardzo dużo filmów dokumentalnych w Mediatek ZDF Arte BR ARD HR. Po przyjeżdzie z Hiszpanii obejrzałem sporo. Niestety twoja wiedza i opowieści nijak się mają do rzeczywistości.
Warto czasem swoje wyobrażenia skonfrontować z Wikipedią:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Geografia_Hiszpanii#Rzeki
https://pl.wikipedia.org/wiki/Gwadalkiwir
https://pl.wikipedia.org/wiki/Ebro
https://pl.wikipedia.org/wiki/Gwadiana
https://pl.wikipedia.org/wiki/Tag_(rzeka)
Arku
Mam dla ciebie smutną wiadomość: nie zdałeś egzaminu na przewodnika po Hiszpanii 🙂
Misiu!
Czy to była wycieczka z firmą Orbis, od której rzeczywiście należy wymagać, bo się zapłaciło za określone w opisie wycieczki postoje i przede wszystkim przejazdy?
Ja bym tam się cieszyła z tego, co obejrzałam…
p.s.Przede wszystkim chodzi mi o to, że w planie orbisowskiej czy innej firmy masz określone miejsca, gdzie wycieczka się uda i tak dalej. Może ludzie to kochają, bo z reguły jest bez niespodzianek, ale mnie by to nie bawiło i nigdy nie byłam na takich wycieczkach, nawet w czasach szkolnych, a co dopiero potem 😉
Wycieczka prywatna to całkiem inna sprawa, ale jedna rzecz jest ważna – żeby „załoga” była w miarę zgrana.
Ja wiem, że najlepiej podróżuje mi się z Jerzorem albo samotnie (inna rzecz to Dar M.), bo ja mam swoje pomysły, Jerzor swoje i jakoś to mniej więcej udaje nam się zgrać. Nigdy też nie planujemy wycieczki bardzo ściśle, tylko tak mniej więcej, żeby zostawić margines na zmianę planów, bo coś nagle wyskoczyło po drodze. To się zdarza nawet Orbisowi 😉
Założenie wycieczki było takie: jak najszybciej dojechać na parking nad oceanem wystawić leżak na asfalt i spędzić dwa tygodnie nic nie robiąc a właściwie siedząc. Plan powiódł się w 80 % : Zepsuta lodówka pokrzyźowała plany. Co zobaczyłem poza tym to moje. Ja tam jeszcze wrócę 🙂 Hiszpania wiosną jest piękna.
A teraz będzie gruba kreska. Dobranoc
p.s.Jak to powiedział ś.p. Jerzy Tarasiewicz podczas naszego pierwszego rejsu na Florydzie z Kapitanem Cichalem – albo się pozabijacie, albo…A myśmy się pierwszy raz w życiu wtedy widzieli, mieszkaliśmy na jedenastometrowym Cygnecie i się polubiliśmy!
I do tych pór się lubimy.
dzień dobry … ☕
gratulacje dla Francji i Chorwacji … 🙂 …
wczoraj byłam na rodzinnym spotkaniu i tak przy okazji ktoś się pochwalił, że był na imprezie z pracy w restauracji „Na Bałkany”, w której żegnaliśmy się z Alicją i Jerzorem i wychwalał bardzo dobre jedzenie .. między innymi kaczkę i owoce morza .. okazało się, że inna para też tam była i też bardzo chwaliła atmosferę i jedzenie … a my mieliśmy raczej takie sobie wrażenie po wizycie tam .. może mieli wtedy słabszy dzień .. może warto pójść jeszcze raz
https://www.nabalkany.pl/
Jolinku-w piątkowej „Wyborczej” był wywiad z właścicielką oraz szefem kuchni tej restauracji. W wywiadzie, wiadomo, „każda sroczka swój ogonek chwali” 🙂
Jeszcze nie jedno spotkanie przed nami, kto wie, może kiedyś znowu trafimy „Na Bałkany”.
Dzień dobry 🙂
kawa
Skoro pisze się o tej restauracji, to chyba ma dobrą opinię. Może rzeczywiście trafiliście wtedy na gorszy dzień, ale w dobrej restauracji gorsze dni nie powinny się w ogóle zdarzać. Najważniejsze jest stale utrzymanie wysokiego poziomu. To ideał, a w praktyce bywa, jak widać, różnie.
Ewo,
moje spostrzeżenia co do Poznania są takie same, ale odczucia trochę inne.
Trochę to miasto poznałam, ale jeszcze nie tak, jak bym chciała. W sumie Poznań bardzo mi się podoba, mimo że wiele obiektów wymaga remontu. Wrażenia przygnębienia absolutnie nie doświadczyłam, nawet na ulicy Garbary, gdzie stoją stare kamienice z oknami zabitymi deskami. Mam nadzieję, że doczekają się nowego życia. Moje wrażenia są tak pozytywne pewnie dlatego, że poznałam nie tylko Stare Miasto, ale i Śródkę i okolice jeziora Malta, i że zawsze była piękna pogoda i miałam dobrych przewodników i wspaniałe towarzystwo. Mam nadzieję jeszcze tam
powrócić.
– stałe utrzymanie
Poznań lubię, tak jak Krystyna. Moja sympatia do tego miasta sięga czasów jeszcze ho, ho, przedblogowych 🙂 kiedy to jeździłam do Poznania na międzynarodowe targi.
Sezon grzybowy rozpoczęty skromnym wynikiem sześciu dorodnych kurek. Po ostatnich deszczach mieliśmy nadzieję na więcej, ale więcej nie było 🙁 Będą na jutro do jajecznicy.
Poznań lubię.
Cukinię wykorzystałam do leczo, które to sobie właśnie pyrkocze, za chwilę powinno być gotowe, ale to trochę jak z bigosem lepsze jest odgrzewane.
Te ulewy co chwilę zniechęcają do spacerów.
ja polubiłam Poznań dopiero po naszym Zjeździe bo miałam okazję lepiej wszystko zobaczyć a i miłe towarzystwo … 🙂 .. wcześniej moje wyjazdy na Targi w Poznaniu nie pozwalały właściwie nic zwiedzić i wrażenie pobieżne było takie sobie a nawet negatywne ..
Danuśka tak dziś sobie myślałam by wieczorem zapytać o grzyby a tu proszę jest już meldunek .. 🙂 .. ja w sobotę jadę z dziewczynkami w okolice Kielc nad jezioro w lesie to mam nadzieję, że też coś mi się trafi …
Dziewczyny,
My 15 lat temu zachwycaliśmy się Poznaniem. Teraz mieliśmy czas tylko na Stare Miasto (ciut się sypiące), stąd i takie wrażenia. Ale jak wspominałam w tekście, zamierzamy tam wrócić (może w przyszłym roku) i dooglądać, bo wiele nas ominęło.
Tymczasem podrzucam ostatni (na razie) skok w bok https://www.eryniawtrasie.eu/27523
ewo ciekawe zbiory .. i piec obok kominka ..
Melduję wykonanie zadania i zakończenie sezonu wiśnia-porzeczka-truskawka. Za chwilę początek sezonu ogórek kiszony, kurźetka, brzoskwinia, śliwka, malina, gruszka, jabłko. Słoiczki przygotowane. Kurżetki wlasne, ogórki własne, brzoskwinie jak dojrzeją również. Zapomniałem o winogronach i aronii. Też własne. Dotychczas wstawiono do piwnicy 140 słoiczków. 0,3 l. Część wyjedzie w ramach dokarmiania bogatych francuskich dzieci (jednego dziecka) 🙂
Odmaszerować!
dzień dobry … ☕
a ogórkowa z cukinii? … jeszcze chrzan bym dodała ..
https://kochamlubiegotuje.blogspot.com/2018/07/kiszona-cukinia.html
Wczoraj ugotowalam po raz drugi zupe z lisci z rzodkiewek. Troche przypomina zupe szczawiowa. Wejdzie na stale do naszej kuchni.
Jestem w nieustajacym podziwie nad pracowitoscia przetworcza Misia.
Wczoraj kolezanka przyniosla mi polskie ogorki, dalam jej nasiona przyslane przez brata z Polski i teraz przez tydzien bede je jadla.
Wracajac do przetworow Misia to w tym roku bede miala bardzo duzo jezyn i musze pomyslec jak je zagospodarowac.
Dziękuję za miłe słowa 🙂
Mnie też się marzą jeżyny zrywane prosto z krzaczka.
Scieżka wśród wysokich klifów a po obu stronach jeżyny wystarczy sięgnąć ręką . Słońce, mewy, szum oceanu i jeżyny . Proste chłopskie jedzenie jak mawiał Pan Lulek
Dzień dobry 🙂
kawa
Żegnałem wczoraj Jazzusia Mazura, świetnego saksofonistę i klarnecistę z Jazz Band Ball Orchestra. Lało okrutnie, ale to nie przeszkodziło kilkunastu krakowskim muzykom w zagraniu Infirmary Blues i When The Saints Go Marching In, tradycyjnych melodii odprowadzających muzyków jazzowych na wieczny koncert. Wielki tłum żalobników nie dopuścił mnie do złożenia kondolencji. Droga Rodzino, Marto, Synowie i Wnuki, przyjmijcie serdeczne wyrazy współczucia!
PS. „Jazzek”, tak mówił o sobie Jacek Mazur.
Irek !!!
Dopiero ogarnęłam zdjęcia z Polski – jest to nieco poplątane, bo zdjęcia robiłam dwoma różnymi aparatami , a przy ładowaniu do komputera wiadomo, jak leci…najpierw z jednej karty, potem z drugiej. I szczerze mówiąc, już nie starczyło mi wytrwałości, żeby to wszystko porządnie wyedytować. Dlatego zdjęcia zjazdowe są trochę tu, trochę tam, ale są i o to chodzi 🙂
Jak na tę stronę świata, to ja skowronkuję (copywrite Cichala)…
https://photos.app.goo.gl/Sg3GUSJTNxEUSdWi6
Dla Cichala oraz wszystkich fanów jazzu:
https://www.youtube.com/watch?v=CWSSsmaFDbI
Od dawna mówię, że Żaba i Miś powinni założyć spółdzielnię przetwórstwa owocowo-warzywnego. W ramach działań marketingowych mogę zająć się organizacją bezpłatnych degustacji 🙂
W tym roku jeżyny zrobiły nam niesłychaną niespodziankę-pierwszy raz od pięciu, a może nawet sześciu lat na krzewach pojawiły się owoce. Może potrzebowały czasu, aby się zadomowić?
Alicjo-lubię Poznań, ale kocham Gdańsk! Dzięki za zdjęcia gdańskiej starówki.
Kocica Zofia oraz pomnik jelenia z wiankiem kwiatów to moi faworyci 🙂
A przy okazji miło powspominać zjazdowe chwile.
Tak właśnie myślałam – przeżyjmy to jeszcze raz!
Zofia tokotka w moim rodzinnym domu i zawsze zwykła sypiać w pokoju Mamy, gdzie teraz ja sypiam, jak jestem.
Zofia nikomu nie daje się dotknąć, ale dla mnie robi wyjątek, nawet w nocy schodzi z parapetu i się do mnie przytula…widocznie jestem jakaś kocia mama 😉
W Gdańsku i w ogóle w tych rejonach byłam pierwszy raz. Przepięknie jest, tyle tylko powiem…
https://kobieta.onet.pl/zdrowie/zycie-i-zdrowie/owocowe-zdrowie-wakacje-spedz-w-sadzie/cm7r761#slajd-1
Alicjo, dzięki za zdjęcia. Jako Warszawianka od wielu pokoleń zapytana kiedyś czy mogłabym się gdzieś przeprowadzić, odpowiedziałam, że tylko do Trójmiasta.
Misiu, ale dlaczego nie jestes tolerancyjny i krytykujesz ludzi, ktorzy lubia lezenie na plazy, bo np chca po prostu tylko wypoczac po ciezkiej calorocznej pracy?
Bo nie rozumiesz potrzeby wypoczywania po ciezkiej pracy?
Czy Tobie wolno krytykowac, ale Ciebie juz bronboru?
Malgosiu-jakby co będziemy przeprowadzać się razem 🙂
🙂
Małgosiu, Danusiu,
to byłby bardzo dobry wybór. 🙂
Zabrałam się dziś za ciasto francuskie. Obiecałam je synowej do tart na urodziny wnuków. Świętować będą razem, bo jeden urodził się w końcu lipca, a drugi na początku sierpnia.
Na obiad będą pierogi z wiśniami. Kiedy wreszcie zdecydowałam się na zakup drylownicy, okazało się, że wymiotło je ze sklepów a w magazynach też podobno ich nie ma. Na szczęście okazało się, że moja dobra sąsiadka ma to urządzenie i pożyczyła mi je. Pestkowanie jest błyskawiczne, tylko dobrze to robić w zlewozmywaku, bo bez pryskania się nie obejdzie. Echidna słusznie namawiała mnie do kupna tego urządzenia. A że wiśni mam jeszcze sporo, to zrobię trochę dżemu.
Miło jest spędzać czas w sadzie czy ogródku, tylko pamiętajmy, że i kleszcze lubią te miejsca. Osobiście kilka razy się o tym przekonałam, na szczęście bez konsekwencji, bo jestem czujna.
Danusiu, z Tobą nawet na koniec świata 🙂
A może zrobię takie ciasto:
https://przepisytradycyjne.pl/ciasto-drozdzowe-z-owocami-i-kruszonka/
<b<krystyna – proponuję pestkować nad dużą miską o wysokim brzegu, zawsze nieco soku ścieka.
Zaległości nadrobiłam; poczytałam, fotografie obejrzałam.
W niedzielę zrobiłam po raz pierwszy, to ważne, że po raz pierwszy, tiramisu. Wyszło wspaniałe. Nie za słodkie, nie rozlewało się ani też nie tworzyło galaretowatej masy. I co najważniejsze, bardzo prosty, nie pochłaniający czasu, w każdym razie niewiele czasu, przepis. Jajka, cukier, mascarpone, słodka Marshala, kawa-szatan i biszkopty. Plus gorzka czekolada do przyprószenia. Przepis z mojej ukochanej włoskiej książki kucharskiej „The Food of Italy” Sophie Braimbridge and Jo Glynn.
Brzmi znakomicie, wypróbuję, póki co u nas w lodówce ciągle arbuzy i czereśnie. Arbuz mocno schłodzony doskonale gasi pragnienie.
Zapowiadali burze, nic z tego, podobno do niedzieli mamy jak w banku słońce i ryczące trzydziestki 😉
https://kilometrami.pl/ciekawe/woda-ogorkowa-napoj-dla-tych-ktorzy-chca-byc-fit/mhs53s
Małgosiu-ten koniec świata to nawet jest dosyć blisko 🙂
http://poznan.eska.pl/poznaj-miasto/koniec-swiata-jest-blizej-niz-myslicie-a-dokladnie-w-wielkopolsce/38957
Echidno-może podasz dokładne proporcje, bo jeśli wyszło wspaniale to chyba warto zanotować ten przepis. Kiedyś na zjeździe u Żaby znakomite tiramisu zrobiła Inka.
Barbara, też robi świetne, ale dobrych przepisów nigdy za dużo.
też obejrzałam co się dało ..
sprzątam mieszkanie i wywalam co się da … niestety ciągle mam wszystkiego zbyt dużo ..
a tu inny przepis na cukinie na zimę … chociaż ja wolę ten przepis z papryką ..
https://dorotaw.blogspot.com/2018/07/cukinia-jako-grzyby-na-zime.html
Danuśka – oto przepis
tiramisu wg Sophie Braimbridge
składniki:
• 5 jajek
• 180 g drobnego cukru
• 300 g mascarpone
• 3 łyżki stołowe brandy lub słodkiej Marsala (ja użyłam Cointreau)
• 1 szklanka bardzo mocnej kawy
• paluszki biszkoptowe
• 80 g gorzkiej czekolady
przygotowaniei:
• ubić żółtka z cukrem, dodać mascarpone i ubić na pulchną masę
• ubić białka „na sztywno”, dodać do uprzednio przygotowanej masy i wymieszać
• do wystudzonej kawy dodać alkohol i wylać na miseczkę, zanurzać biskopty (nie nasącząć zbytnio by nie rozleciały się) i układać na dnie naczynia w jakim przygotowujemy tiramisu (ja użyłam ceramicznej brytfanny do pieczenia)
• wylać połowę przygotowanej masy na warstwę zwilżonych biszkoptów, na to położyć kolejną warstwę zwilżonych biszkoptów i wylać resztę masy
• przykryć spożywczą folią plastikową i włożyć do lodówki na kilka godzin lub na noc przed podaniem
• posypać startą na dużych oczkach czekoladą przed podaniem, inaczej czekolada rozpuści się
w przepisie podano wymiary naczynia 25 x 25 cm, nie musi być kwadratowe lecz zbliżone wymiarami, aby nie było za małe lub za duże
najlepiej nawilżać biszkopty pojedyńczo i od razu układać na dnie naczynia, zbyt nasiąknięte przygotowaną miksturą rozpadną się w palcach
Coś pogmatwałam z pogrubieniem tekstu, jeszcze raz coby przepis był czytelny
oto przepis na:
tiramisu wg Sophie Braimbridge
składniki:
• 5 jajek
• 180 g drobnego cukru
• 300 g mascarpone
• 3 łyżki stołowe brandy lub słodkiej Marsala (ja użyłam Cointreau)
• 1 szklanka bardzo mocnej kawy
• paluszki biszkoptowe
• 80 g gorzkiej czekolady
przygotowaniei:
• ubić żółtka z cukrem, dodać mascarpone i ubić na pulchną masę
• ubić białka „na sztywno”, dodać do uprzednio przygotowanej masy i wymieszać
• do wystudzonej kawy dodać alkohol i wylać na miseczkę, zanurzać biskopty* (nie nasącząć zbytnio by nie rozleciały się) i układać na dnie naczynia w jakim przygotowujemy tiramisu (ja użyłam ceramicznej brytfanny do pieczenia**)
• wylać połowę przygotowanej masy na warstwę zwilżonych biszkoptów, na to położyć kolejną warstwę zwilżonych biszkoptów i wylać resztę masy
• przykryć spożywczą folią plastikową i włożyć do lodówki na kilka godzin lub na noc przed podaniem
• posypać startą na dużych oczkach czekoladą przed podaniem, inaczej czekolada rozpuści się
* najlepiej nawilżać biszkopty pojedyńczo i od razu układać na dnie naczynia, zbyt nasiąknięte przygotowaną miksturą rozpadną się w palcach
** w przepisie podano wymiary naczynia 25 x 25 cm, nie musi być kwadratowe lecz zbliżone wymiarami, aby nie było za małe lub za duże
do trzech razy sztuka, przepraszam za powtórki z rozrywki
oto przepis na:
tiramisu wg Sophie Braimbridge
składniki:
• 5 jajek
• 180 g drobnego cukru
• 300 g mascarpone
• 3 łyżki stołowe brandy lub słodkiej Marsala (ja użyłam Cointreau)
• 1 szklanka bardzo mocnej kawy
• paluszki biszkoptowe
• 80 g gorzkiej czekolady
przygotowanie:
• ubić żółtka z cukrem, dodać mascarpone i ubić na pulchną masę
• ubić białka „na sztywno”, dodać do uprzednio przygotowanej masy i wymieszać
• do wystudzonej kawy dodać alkohol i wylać na miseczkę, zanurzać biskopty* (nie nasącząć zbytnio by nie rozleciały się) i układać na dnie naczynia w jakim przygotowujemy tiramisu (ja użyłam ceramicznej brytfanny do pieczenia**)
• wylać połowę przygotowanej masy na warstwę zwilżonych biszkoptów, na to położyć kolejną warstwę zwilżonych biszkoptów i wylać resztę masy
• przykryć spożywczą folią plastikową i włożyć do lodówki na kilka godzin lub na noc przed podaniem
• przed podaniem posypać startą na dużych oczkach czekoladą, inaczej czekolada rozpuści się
* najlepiej nawilżać biszkopty pojedyńczo i od razu układać na dnie naczynia, zbyt nasiąknięte przygotowaną miksturą rozpadną się w palcach
** w przepisie podano wymiary naczynia 25 x 25 cm, nie musi być kwadratowe lecz zbliżone wymiarami, aby nie było za małe lub za duże
dzień dobry … ☕
ciepło i pada .. to grzyby muszą być ..
dziś czyszczę lodówkę .. potrawka z warzyw z ryżem będzie …
Echidno, ja tez skorzystam z Twojego przepisu i dziekuje za przypomnienie tego deseru, ktory jest w sumie dość prosty a prezentuje sie wspaniałe i równie dobrze smakuje. Zrobię przy najbliższej okazji, kiedy bedzie nas troche więcej przy stole.
Jolinku, powinnam pójść Twoim śladem i zrobić remanent w lodowce i w ogóle w domu, powyrzucać co niepotrzebne ale przychodzi mi to bardzo trudno.
Echidno-dzięki za przepis!
Jolinku-teoretycznie grzyby przy takiej pogodzie jaką mamy od kilku dni powinny być, ale jakoś im niespieszno. Alain wczoraj poszedł po raz kolejny sprawdzić swoją grzybową trasę i zero rezultatów. Przy drodze też nikt grzybów nie sprzedawał. Może trzeba jeszcze poczekać kilka dni?
Ja z kolei zrobiłam remanenty w mojej kulinarnej biblioteczce i natknęłam się na książkę
Agnieszki Perepeczko”Śniadanie w łóżku i inne rozkosze…kulinarne”, którą ktoś kiedyś mi sprezentował. Ciekawa jestem, co sądzicie o śniadaniu w łóżku? Czy uważacie, że śniadanie podane do łóżka to przyjemny sposób na rozpoczęcie dnia? Nie myślę rzecz jasna o sytuacji, kiedy jesteśmy słabi i chorzy zatem jemy śniadanie pod kordełką, bo nie ma innej możliwości.
Danuśka – trzeba iść do lasu i grzyby wabić cichym, pieszczotliwym „taś, taś”. A jak nie pomoże, przykucnąć i dłońmi rozłożonymi nad poszyciem leśnym koła zataczać. Grzyby wystawią kapelusze, bo ciekawskie okrutnie, i już można zbierać.
To chyba rozleniwia, takie śniadanko podane do łóżka. No i sprzęt odpowiedni trzeba posiadać. Zwykła taca ma tendencje zsuwania się z pościeli. Szczególnie gdy ta ostatnia z jedwabiu. Taca na nóżkach spełnia lepiej posłannictwo posiłku w pościeli.
Ale jak kto ma ochotę to…:
można romantycznie:
https://www.youtube.com/watch?v=OabKI90dGyk
można komediowo
https://www.youtube.com/watch?v=QBzTSldZDlg
można też
https://www.youtube.com/watch?v=5ogVT5mpg6c
Ja rozumiem, że jak człowiek na pole wyjdzie to co rano słychać źurawie. Nawet 15 stycznia ale żeby orły nad głową latały? Od jakiegoś czasu w lesku za płotem słychać duże ptaki drapieżne. Myślałem, że jastrząb gniazdo załoźył, a tu proszę dwa orły po niebie szybują. Koniec świata czy cuś.
Echidno-Latorośl podarowała nam swego czasu dwie tace jak poniżej:
https://swiat-agd.com.pl/Produkt/koopman-tacastolik-do-lozka-50-x-30-cm.html?gclid=CjwKCAjwyrvaBRACEiwAcyuzRLH77UwLssCZ_n9ofUczh7SaodOfr-3BsvJLf7qeODfIHKYX6NU-zxoCBIUQAvD_BwE
Zatem sprzęt mamy i czasem(przyznam, że dosyć rzadko)z niego korzystamy.
Jolinku-dotarła do mnie”Córka kucharki” książka, którą parę dni temu polecałaś na prezent. Prezent zrobiłam sobie osobiście 🙂
Misiu-na Ursynowie co rano słychać bażanty, jeśli tylko remontem ich nie zagłuszą.
Sensacyja wiadomość z ostatniej chwili:
https://wiadomosci.radiozet.pl/Polska/Niedzwiedz-brunatny-grasuje-pod-Augustowem
Tylko grasuje ale przetworów i zapasów na zimę nie robi. To ja się pytam co to za niedźwiedź?
Danuśka też zamówiłam sobie na prezent i może za dwa tygodnie będę właścicielką …
ja tylko kawę lubię w łóżku .. śniadania tylko wyjątkowo ..
Żadnych śniadań w łóżku a tiramisu robię bez jajek, zamiast nich do serka mascarpone bita smietana, amaretto di saronno do tej mocnej kawy i przesypuję każdą warstwę gorzkim kakao zamiast czekolady. Kolezenstwu smakowało…
Znów odwiedziły nas wnuczęta, smażę fury naleśników i wykupuję na straganach maliny…
W kawiarni tiramisu nigdy nie zamawiam, bo unikam surowych jajek. Nie jem i już. Natomiast wersję bez jajek – bardzo chętnie.
Misiu,
zazdroszczę Ci orłów. Jak widać, jest ich coraz więcej skoro pojawiają się w nowych miejscach. Oby tylko komuś nie zaczęły przeszkadzać. Widuję tylko myszołowy – częsty widok na przydrożnych drzewach – a zimą sokoły wędrowne zapuszczające się w pobliże karmnika.
Nigdy nie jem śniadania w łóżku. Rano w ogóle nie chce mi się jeść, a nawet gdybym była głodna, to najpierw trzeba iść do łazienki, trochę się ogarnąć i już pewnie nie chciałoby się wracać do łóżka. Ale są takie osoby, które od razu po przebudzeniu chciałyby coś zjeść, więc dla nich śniadanie podane do łóżka byłoby wielką przyjemnością.
Danuśka – taca porządna, dwuosobowa.
Śniadanko do łóżka brzmi może i ładnie lecz osobiście musiałabym najsampierw ochędożyć się nieco. A potem co? Wracać do łóżka? A najedzony zwierzaczek natychmiast do snu się układa. Nie, nie dla mnie – rozleniwia. Ale nie mówię kategorycznie: nie.
Salso, Krystyno – w tym siła różnorodności i związanych z nią możliwości. My unikamy śmietany.
Misiu – natura delikatnie sugeruje. Orłów nam potrzeba.
Kilkanście kilometrów od Ostrołęki jakiś czas temu pojawiły się czaple białe. Ornitolodzy mówią o pierwszych lęgach na terenie Polski. Do niedawna granicą lęgów był Dunaj.
Widok pary orłów był imponujący. .
A u nas sąsiad z naprzeciwka najprawdopodobniej zniechęcił nasze sokoły wędrowne do dorocznego wykorzystywania gniazda na naszej bardzo wysokiej sośnie…One są gdzieś w pobliżu, bo słyszę je, prawdopodobnie ćwiczą małe w lataniu, ale „nasze” gniazdo pozostało puste tej wiosny.
Sąsiad buduje dom, już od dobrych kilku lat, i robi to własnymi siłami, bo gdyby zamówił firmę, dom by stanął w 2 miesiące, tym bardziej, że miejsce było już umocnione fundamentami (to jest na niewielkim zboczu do jeziora.
Wszystko fajnie, ale od wiosny sąsiad przed domem ma wielki skład skał (wapień tutejszy, na moje rozeznanie) i tnie ręcznie piłą te bloki na mniejsze, z których prawdopodobnie będzie budował murek wokół posesji od frontu. Kurz, jaki przy tym się tworzy, jest nie do wytrzymania, że nie wspomnę już o trudnym do zniesienia hałasie, zgrzycie piły o kamień. Wszyscy sąsiedzi (ja też) mają okna dokładnie zapylone tym kurzem, ale to można w końcu umyć.
Jednak szkoda mi sokołów, mam nadzieję, że wrócą do pozostawionego gniazda…
Na obiad schabowe z kapustą, również czyszczę lodówkę 😉
Echidna,
sokoły też by się przydały 😉
Jedzenie w łóżku – niewygodnie, nawet z tacką. Natomiast szampan – jak najbardziej 😉
Młgosiu – bardzo proszę, przypomnij mi jak robisz konfitury w piekarniku. Chodzi mi o temperaturę i ile dni. Mirabelki obrodziły i wspaniale udają się Twoją metodą, a ja gapa zapomniałam.
Ja uwielbiam kompot z mirabelek!!! To znaczy na po pierwsze owoce zjadam, a potem rozrabiam resztę z wodą. No ale nie mam mirabelek tutaj – tyle, że objadłam się kompotem w Polsce, w domu.
Krysiude, proszę:
Zasypuję cukrem na parę godzin, a potem wkładam do piekarnika 140 stopni i tak parę razy po godzinie, aż zgęstnieją i odparują. Przed włożeniem do słoików podgrzewam na gazie i delikatnie mieszam.
Małgosiu – wielkie dzięki!
http://zdrowie.gazeta.pl/Zdrowie/7,101460,23682674,naukowcy-jednoznacznie-i-niepodwazalnie-ustalili-co-sprawia.html#Prze
Guzik prawda.
Tyje się, bo je się więcej, niż wystarczy na zaspokojenie uczucia głodu. Oczywiście drwal czy górnik przodkowy musi zjeść więcej, ale te kalorie zużywa w pracy i nie tyje 😉
Moim zdaniem umiar, nic więcej.
dzień dobry … ☕
Barbaro miłego babciowania … 🙂
a takich naleśników nie robiłam …
http://okolicepalnika.pl/przepis/nalesniki-z-ryzu-1-skladnik/
Alicjo to gdzie teraz wyprawa? …
Jolinku, dziękuję, niestety, juz dzisiaj, skoro świt, moje szkraby odjechały do Zagrzebia. Dom opustoszał…
A my dzisiaj do Italii, wiuuu!
krysiude może taka nalewka z mirabelek …
http://krzyskuchnia.blogspot.com/2018/07/nalewka-z-mirabelek-mleczna.html
cichal miłych wrażeń … 🙂
Barbaro to teraz pora do wnuczków się wybrać ..
Dzień dobry 🙂
kawa
Wybiorę się jak zakończą wakacyjne wędrówki, bo już tęsknię!
Irku, aromat kawy z zapachem peonii, to miły poranek. Chmury krążą…
TOPR ostrzega – nie wybierajcie się w góry, szlaki zalane, zerwane mostki .. podchodzenie do wezbranych potoków może być śmiertelnie niebezpieczne! …
w nocy tak lało, że aż mnie obudziła ta ulewa … a następne dni też mokre ..
jeszcze do kawy lub herbaty na podwieczorek zdążycie zrobić …
http://piatapopoludniu.blogspot.com/2018/07/cukiniowe-cupcakes-z-cytrynowa-beza.html
U Salsy szkraby wyjechały, a do nas szkraby przyjechały. Oj, dzieje się!
Ogród na włościach został właśnie zamieniony w boisko sportowe z różnymi atrakcjami. Dzisiaj przewidziana wycieczka szlakiem bocianych gniazd, bo mamy taka trasę tuż pod bokiem. Oby tylko pogoda nie pokrzyżowała planów.
Polskie kabanosy, maliny i borówki amerykańskie znikają z kosmicznym tempie.
„W znoju i pocie czola bedziesz twoj chleb jadl” – albo jakos tak. To chyba z biblii. Mysmy to kiedys parafrazowali jakos tak: W znoju i pocie czola bedziesz wybieral okruszki z poscieli. Tyle, jesli chodzi o sniadania w lozku.
Orly na niebie? Nie, niestety nie u mnie, ale juz wszelkie inne owszem. Myszolowy to najczestsze sylwetki na niebie, ale tu zwlaszcza wrazenie robia przepiekne kanie – i w rudej i w czarnej wersji. Blotniaka stawowego widuje 4 km z tad, a sokolow tez duzo, aczkolwiek nie mam mozliwosci stwierdzic jakie, bo te obserwacje najczesciej robie zza kierownicy. Szponowatych tu zdecydowanie wiecej niz w Polsce, takie mam wrazenie, a wisienka na torcie, to regularnie pojawiajacy sie wczesna wiosna nad miastem sep.
Tylko troche waszego deszczu mi uzyczcie!
Jolinku dziękuję za przepis, ale ja nalewek nie robię, a z mlekiem, to już z pewnością nie
Wszędzie pada. Moja wieś i okolice prawie dobę były pozbawiona prądu. Okazało się, że w sąsiedniej wsi przeszła trąba robiąc wielkie zniszczenia. Ta wieś jest położona tylko 2,5 km od mojej. Poprzednia noc była nocą grozy.
Pogoda daje popalić, na Zakopiance walczą o most. Oby nie powtórzyła się powódź 1997 roku.
Siedzę na tymi zdjęciami z Islandii, nie mam do nich serca i zła jestem na samą siebie za ich zmarnowanie.
Wróciliśmy z Poznania 2 dni temu. Lubimy to miasto. Z każdego kąta wygląda św.p. Pyra. Mamy tam groby rodzinne, ale i tak wszystko kojarzy się z Pyrą, ponieważ lubiła opisywać, co robiła każdego dnia, i każde miejsce do jakiegoś opisu pasuje.
Dużo drobnych i średnich robót drogowych, ale aż takiego sypania Starego Miasta nie zauważyłem, choć przybrudzenia na pewno są.
Rogalin wspaniały, na pewno warto odwiedzić. Dobrze przygotowany audioprzewodnik po pałacu nie sprawiał kłopotu nawet takiemu głuchemu jak ja. Zaskoczeniem była galeria obrazów. Polska kolekcja – wiadomo, co tam jest. Ważne, że zarówno w polskiej jak i w europejskiej same obrazy dobre i bardzo dobre. Nawet nazwiska malarzy z dalszych stron encyklopedii artystycznych są reprezentowane przez dzieła, które ogląda się z przyjemnością i częstą z głębszą refleksją.
Zastanawia, że atrakcja dostępna jest tylko dla zmotoryzowanych. Nie ma żadnego autobusu zapewniającego komunikację zsynchronizowaną z godzinami otwarcia muzeum.
Ostrów Tumski z kategorii „must”. Przed kościołem NMP tablica z rysunkiem gigantycznego murowanego zamku stanowiącego „siedzibę pierwszych władców Polski”. Pokoje władcy na piętrze z prawej strony. „Prawdopodobnie gościły też cesarza Ottona w drodze na Zjazd Gnieźnieński”. Nie wiem, skąd takie fantazje.
Dobrze, że rysunek, a nie fotografia nowo wybudowanego „zamku królewskiego” zwanego tutaj Gargamelem. Pierwsi władcy państwa Polan i ziem później przyłączonych raczej nie mieli stałej siedziby, tylko przemieszczali się pomiędzy swoimi warowniami razem z książęcą czy królewską drużyną. Musieli tak robić dla utrwalania władzy i dla dzielenia obciążeń pomiędzy wszystkimi ziemiami. Jeżeli kojarzyć siedzibę księcia z jakimś grodem jako najważniejszym, to chyba byłby to raczej Ostrów Lednicki pod dzisiejszym Gnieznem. Myślę, że Haneczka jest tu bardziej kompetentna.
Stanisławie…
czy ja dobrze widzę?! U mnie świt blady, dlatego pytam 😉
Daaaaaaaaaaaaaaaaawno tu nie pisałeś, witam z powrotem!
Idę dospać.
Stanisławie miło, że tu zajrzałeś.
Pyry mi bardzo brakuje, Jej barwnych opowieści, opisów i zdrowego rozsądku.
Alicjo, nie piszę zwykle, ale stale czytam. Akurat temat Poznania pasował.
Pyry brakuje tutaj wszystkim.
Pyro, czytasz to?!
Stanisławie,
O Gargamelu słyszałam, a nawet widziałam, bo jak jestem w Polsce, to w Poznaniu też u mojego ulubionego od zawsze kuzyna Pilota.
I mniej więcej wiem, o czym w Poznaniu Koziołki rozprawiają.
Pierwsi władcy Polan…bardzo ciekawa, a niełatwa lektura na ten temat to „Bolesław Chrobry”, jestem pewna, że Stanisław to zna 😉
Kupiłem obiektyw, nowy, najtańszy z możliwychi za cztery stówki. Zrobiłem parę zdjęć w ogródku. Zaskoczony jestem jakością szkiełka. Na cos poważniejszego trzeba będzie poczekać.
Brzoskwinia im. Moniki Szwaji, którą zasadziłem rok temu jest dwa razy większa i ma tyle owoców, że musiałem podwiązać gałązki . Papierówki z drzewka Pana Piotra zjadłem. Zostało jedno jabłuszko, było trzynaście. Dzięki niemu wrócił smak dzieciństwa. Deserowa bardzo wczesna malinówka (Okoniówka…) palce lizać. Najlepsze jabłka jakie jadłem Też bło czternaście jabłek. Pomidory były cięte dwa razy ale po ostatnich deszczach trzeba ciąć kolejny raz. Cukinie i ogórki , dynie hokkaido rosna jak oszalełe:
https://photos.app.goo.gl/fVjRE3qdqaDr4BJ37
Gołubiew lata poświęcił na studia nad Chrobrym. Zresztą z wykształcenia był historykiem. Wiedział wszystko, co o BCh napisano, jednak napisano niezbyt wiele i do tego sprzecznie w różnych źródłach. Na dobrą sprawę nawet data koronacji nie jest pewna. 1025 to data potwierdzona w wielu źródłach, ale według niektórych koronacja przez Ottona na Zjeździe Gnieźnieńskim nie była symboliczna tylko całkiem formalna, a w 2025 miała być jakby potwierdzeniem. Są źródła uznające koronację w 1025 za pierwszą, ale nielegalną – bez decyzji papieża i cesarza z wykorzystaniem śmierci Henryka II. Kandydatem na cesarza był wówczas Konrad II, który po śmierci BCh, już jako cesarz od 1027 r. uznawał prerogatywy królewskie Mieszka II. Wątpliwe więc, żeby BCh koronował się wbrew jego woli. To tak dla unaocznienia, jak mało naprawdę wiemy o tamtych czasach.
Stanisławie,
masz rację – i nigdy nie będziemy wiedzieć więcej o tamtych czasach, obawiam się. Ale Gołubiew przybliżył mi tamte czasy swoją wyjątkową narracją. Ciężko mi się to czytało, ale tylko na początku, potem mnie wciągnęło i doczytałam 6 tomów. Wciągnęło mnie to bardziej, niż najlepszy kryminał, może złe porównanie, ale ja się od tego oderwać nie mogłam.
Posuchejcie, ludkowie,
co wom babcia łopowie:
przyjechały szantymeny
i łoblazły syćkie sceny
w wielkiem mieście Krakowie.
Smok się ło tem dowiedzioł,
co na Wawelu siedzioł.
Ryknął straśnie: Ło wciórności,
nie chcem ja tu takich gości!
Siarkom z gemby zaśmierdzioł.
Wiecorem na koncercie,
co się tocył w Rotundzie,
smok se zasiod w pirsym zędzie
i tak straśnie śmierdzioł wsędzie,
ze az uciekli ludzie.
Derekcja festiwalu
widzi, ze juz po balu,
więc do smoka mknie Bobrowic:
„Cego chces, gadzino, powidz,
tylko idź stąd, śmierdzielu!”
Smok cynicnie się zaśmioł,
Bobrowica poklepoł.
I powiada: Bobrowice,
daj mi zaraz tu dziewicę,
zebym jom sobie schrupoł!
Zasromał się Bobrowic:
Skąd na santach wziąć dziewic?
Smok nie słucha jego racji,
nie chce zadnych negocjacji,
chce dziewicę, albo nic!
Santymeny patsały,
Az w nich serca wezbrały.
Osz ty gadzie, ty pryszczaty,
tęgie ci sprawimy baty,
bydziesz o – taki mały!
Zaraz dzielnych rycerzy
z gitarami huf bieży.
Na ich czele Porębunia,
Kowal, Guru oraz Qnia,
w smoka skalpelem mierzy.
Już nadciąga Siurawa –
bestia straśna i krwawa,
za Siurawom zaś pomyka
słynny rycerz Gramatyka,
wielki z lewa i z prawa.
Bobrowic się rozsierdził,
plan kampanii zatwierdził.
Trup się gęsto słał po sali,
a łoni się naparzali…
Smok jak śmierdział, tak śmierdzi.
Blednom rycezom lice,
łopuscajom prawice.
Byłby smok zwycięstwo święcił,
santy z Krakowa pseświęcił,
lec nadesły Dziewice.
Lec nadesły Dzwonnice.
Smok łobejzał się na nie:
łoj, za stareście, panie!
Niby jesce nie garbate,
ale pewnie łykowate,
na wos nie reflektuje!
Dzwonnice go zmiezyły,
wcale się nie spłosyły.
I śpiewając pikne santy
wyciągły dezodoranty,
w smoka salwom szczeliły.
Smok na ziemi się wije –
juz gadzina nie zyje!
Morał taki z tej piosenki:
kochajcie starse panienki,
męzne serce w nich bije!
(Stare Dzwonnice)
https://www.youtube.com/watch?v=UhpbKOFbCaY
i przy okazji…
http://www.hay16.com/videoGjrNYE3QlE4/kochajcie-starszych-panow-partita-watch.html
Witaj Stanisławie – jak w Rogalinie, toście pewnie spróbowali specjałów restauracji „Dwa pokoje z Kuchnią”. Mój Kolega Małżonek od czasu do czasu domaga się naleśnika z serkiem, bitą śmietaną, orzechami włoskimi i borówkami amerykańskimi, tak mu zasmakowało danie z ww restauracji. I choć zdecydowanie zmniejszyłam używalność śmietany w potrawach, w tym wypadku przymykam oko i serwuję zamówienie.
Misiu – ogród prezentuje się wspaniale. Malinówkę bym chętnie schrupała, ale taką, jaką pamiętam z dzieciństwa. O charakterystycznym kształcie amfory, szerokiej od góry i zwężającej się ku podstawie. Malinówka o biało-czerwonym miąszu i niepowtarzalnym zapachu.
Na jesieni dosadzę kilkanaście krzaków porzeczki i agrestu. Może znajdę jeszcze miejsce na dwa drzewka wiśni i kilkadziesiąt sadzonek truskawkek.
Pięknie u Ciebie Misiu.
Echidno
Znalazłem w katalogu nazwę mojej jabłoni, to Early Geneva. Jabłka dojrzewają przed papierówką. Moje miały intensywnie malinową skórkę biały miąższ przebarwiony miejscami na różowo. Bardzo smaczne delikatne o winnym aromacie. Mialy być szarą renetą ale ktoś się pomylił 🙂
Na koszteli poświęconej Panu Lulkowi jest jedno jabłuszko.
Do ładności jeszcze trochę zostało. Muszę zrobić nowe ogrodzenie, rozebrać stary garaż, zrobić elewację, łazienki… Jednym słowem niekończąca się historia.
Jednym słowem…
https://www.youtube.com/watch?v=hXJQOnT0xAM
https://www.youtube.com/watch?v=TD7o5YlEdnw
Skumbrie w tomacie…Piotrowicz, bęc!
38 najlepszych paryskich restauracji według eater com:
https://www.eater.com/maps/best-restaurants-paris-france
Dla tych co mają smartfony warto pobrać aplikację ARTE. Przed chwilą obejrzałem siedem filmików o nowych trendach i przyszłości Street Food . Filmy są też na youtube:
https://www.youtube.com/watch?v=_HGAWNgkdyU
W jednej z księgarni kupiłem świetnie wydaną książkę Carli Bardi o street food. Książka to mała metalowa walizeczka zamykana na magnes:
https://livre.fnac.com/a7507377/Carla-Bardi-Street-food-du-monde
Byliśmy w Poznaniu goszczeni przez rodzinę, nie było mowy o restauracji. Ale przy okazji na pewno spróbujemy.
Skumbrie w tomacie rzeczywiście na czasie. Chcieliście zmiany? No to ją macie.
Skumbrie w tomacie, pstrąg! Miło Cię czytać Stanislawie. Zostań, jeśli zachcesz.
Jesteśmy już w Mediolanie. Genialny lot nad Alpami. Widoczność świetna. Jutro fotoreportaż, jeśli oczywiście zwalczę technikę Picassy… 🙂
Mediolan, a potem?
Wiele lat temu, podczas lotu miałam okazję podziwiać Himalaje. Przy pięknej pogodzie widoczność była znakomita. Niezapomniany widok. „Fotoreportera” przy tym nie było – aparat w bagażu – pozostały jedynie wspomnienia wizualne.
Alpy, niejeden raz przekraczaliśmy z powietrza, tutaj z Madagaskaru wracając do Paryża:
https://photos.google.com/share/AF1QipN9sI6vvz9wgNgS85I47PAhwguUJEtWIUi2S045sS-rYJhoLPOsmAPySLd2hHv6UA/photo/AF1QipOH1DSEg-_Vi0cJfsqR6dwq0-zQ42T6fI68RJOX?key=dFNzdmpIazVCZk4tbkpWbEsyQkdHVTFWVThieENB
Tu też 😉
https://goo.gl/photos/3Ra71eHXK9UbTSNB9
Echidno,
aparat noś zawsze przy sobie! Oraz parasolkę, która ma wiele zastosowań. Chroni przed deszczem, słońcem, no i w razie potrzeby można dać komuś w łeb 😉
Cichalu,
znowu Ci zazdraszczam, ale nie zawistnie. Italia to moje marzenie od nie pamiętam, kiedy. Kiedyś tam dotrę.
Wczoraj obejrzałam film (jest na youtubie) film „Pokłosie”. Pozostawiam bez komentarza poza tym, że gdyby żył mój Ojciec, powiedziałby – tak bywało, dziecko…
Jeżeli ktoś kiedyś czytał Jarosława Iwaszkiewicza „Brzezinę”, ten doceni poniższy sznureczek. Po raz pierwszy doceniłam Olbrychskiego jako aktora. Znakomity.
Po raz drugi – Emilia Krakowska prosto z „Chłopów”
https://www.youtube.com/watch?v=yrZvvBTUDzQ
Goście jeszcze śpią zatem miałam czas, by zająć się bocianim fotoreportażem:
https://photos.app.goo.gl/ex2TpiL4Dp1Amukq5
Dzieci pstrykały(swoimi telefonami oczywiście) zdjęcia na prawo i na lewo, w zasadzie nieustająco.
Misiu-bon courage w dalszych dzialaniach ogrodniczych i remontowych!
Cichal-w Mediolanie wybierzcie się koniecznie na aperitivo. Poniżej niewielki wybór tego rodzaju miejsc, ale w zasadzie wszędzie znajdziecie knajpki, które proponuja wieczorem rozmaite przekąski(wraz z kieliszkiem drobnych procentów), które spokojnie zastąpią kolację:http://followtheview.com/pl/aperitivo-mediolan/
dzień dobry … ☕
nad Alpami leciałyśmy ostatnio z Danuśka do Afryki … ale Mediolan i północ Włoch jeszcze przede mną ..
taki ładny trawniczek bym chciała mieć przed domem .. i na bosaka rano sobie pochodzić ..
Stanisławie pomachanko … 🙂
Danuśka atrakcji mnóstwo jeszcze przed Tobą .. 🙂 .. dobrze, że goście czasem śpią … 😉
Dzień dobry 🙂
kawa
Cichal,
na zakupy i do jedzenia polecam znakomity market EATALY. W Mediolanie znajdziecie go na Piazza XXV Aprile.
Irku … 🙂 … raz tak miałam przyjemność w Alpach wypić kieliszek wina ..
już prawie padam od tego sprzątania .. ile ja mam ładnych rzeczy i dużo rzeczy do niczego …
dziś robię kapustę pekińską niby bigos do słoików .. dla kwaśności dodałam kila mirabelek …
Alpy, Alpy… oczywiście dla zainteresowanych. Innych znudzi!
https://get.google.com/albumarchive/115740250755148488813/album/AF1QipNf57iKOLlG0-u_E3DaqVNEv-kyMzpYMNKl0-wT
Cichalu, coś nie tak, błąd …
Bociany na żywo podglądam tutaj (od lat!).
http://www.bociany.edu.pl/
Jolinku,
kapustę pekińską do słoików? A nie lepiej na żywo taką zjeść???
Jolinku, odmachuję 🙂
Bociany fantastyczne.
Mediolan też fantastyczny, ale trochę trudny do zwiedzania. Trudno obejść spacerem jak Paryż czy Rzym. Nie chodzi o rozległość ale o przetykanie obszarów pięknych fragmentami mniej ciekawymi.
http://poznajpolske.onet.pl/mazowieckie/cytadela-twierdzy-modlin-najdluzszy-budynek-europy/5zcdg
Był tam ktoś? Fascynujące….
Alicjo nie dam rady zjeść wszystkiego z lodówki .. kapusta do słoika na czas po powrocie .. co się da zamrażam .. co się da przetwarzam … 😉
Wszystkiego najlepszego Czesławom 🙂
Żaden się na blogowisku nie objawił, ale ja zawsze obchodzę.
Jedna z moich babć była Czesława …
Alpy do znudzenia. Może teraz uda się chłopu zwyciężyć technikę.
https://photos.app.goo.gl/i6JDWAdsxQoiQTYe6
faktycznie … Alpy jak żywe … 😉
…i zielone w porywach 🙂
Jerzor skończył dzienniki Łapy (nawet szybko mu poszło…), a ja Agnieszki Osieckiej rozmowy różne, zapisane w książce przez Wiolettę Ozminkowski „Lubię farbować wróble”. Pierwsze już polecałam, polecam też drugie, zresztą, Osieckiej chyba nie trzeba polecać.
Wracając do „Dzienników” Łapickiego, szkoda, że przestał je prowadzić (przestał, kiedy umarła jego druga żona), miał niezłe pióro. Poza tym miał też ciekawe rzeczy do powiedzenia, szczególnie dla miłośników teatru.
https://www.empik.com/dzienniki-andrzeja-lapickiego-szczerba-jacek-lapicki-andrzej,p1154134555,ksiazka-p
Alpy znam głównie zimowe, przez letnie tylko przejeżdżałam.
Danuśka,
bardzo zielono jest nad Bugiem. Młode bociany już niedługo zaczną latać. Ja codziennie podglądam bociany z Przygodzic, jest aż czwórka młodych. To dopiero trudne zadanie wykarmić tyle przychówku.
Widoki alpejskie, ale filmowane z trochę niższej wysokości, bo z helikoptera oglądałam w czasie 2 ostatnich etapów Tour de France.
Markowy ogród i sad bardzo mi się podobają. Widać dbałość gospodarza. Dobry pomysł z wykorzystaniem beczek. Prawie ich nie widać spośród gęstwiny liści cukinii.
Mój Tata miał na imię Czesław, oraz mój bardzo stary stażem przyjaciel, do „tych pór” zresztą.
Zawsze polecam…i właśnie nastawiłam na kiszonkę. Smak wspaniały!
https://kobieta.onet.pl/zdrowie/profilaktyka/dieta/sok-z-burakow-i-zakwas-buraczany-na-barszcz-przepis-i-wlasciwosci/1bq5zxc?utm_source=detal&utm_medium=synergy&utm_campaign=allonet_detal_popularne
Wróciłam z koncertu tej wokalistki : https://www.youtube.com/watch?v=AO3hGOKJNcQ . Było wspaniale, a ten utwór śpiewała na bis.
Imiona ” sławiące” zupełnie wyszły z mody, może poza wracającym do łask Stanisławem. Ale zdarzają się już dzieci o innych zapomnianych imionach np. niedawno na placu zabaw spotkałam Irenkę/ 7-8 lat/, zaś w sklepie małą Tereskę ; a zupełnie zadziwił mnie chłopczyk o imieniu Edek.
Dzieci Agnieszki, córki Starej Żaby, mają bardzo fajne imiona, tradycyjne. Ilu znacie małych Józków na przykład?
Dzisiaj zrobiłam zupę ogórkową z polskich ogórków znakomitych, zakupionych w polskim sklepie, kiszone oczywiście. Jerzor stwierdził, że dawno nie jadł tak dobrej ogórkowej…no tak, nie pamiętam, kiedy ostatni raz robiłam ogórkową! Ziemniaki gotuję osobno, zabielam kwaśną śmietaną. Oczywiście ugotowałam 5 litrów, z czego połowę odstawiłam bez zabielania i zamroziłam na przyszłość.
To jest dobry patent – ugotować więcej i zawsze mieć coś w zamrażarce na wypadek, gdyby nie chciało nam się gotować albo zaszłaby jakaś inna okoliczność.
Z tego co sobie przypominam, Cichal uważa, że wszystko powinno być świeże, na świeżo gotowane i zjedzone. Ale nie zawsze tak się udaje. Zazdraszczam Cichalom Mediolanu!!!
A propos zdjęć Alp – nigdy nie byłam w wysokich Alpach, ale za to prawie rok mieszkałam w Styrii. Też Alpy, ale nie takie wysokie, pagóry raczej, mało skały. Ale i tak złaziliśmy je dokładnie, bo mieszkaliśmy w samym ich sercu:
https://www.google.com/search?q=neuberg+an+der+m%C3%BCrz&client=firefox-b&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0ahUKEwjz89S48K7cAhUSo4MKHRH-Ak8QsAQISA&biw=1115&bih=538
Mieszkaliśmy w hotelu, który nazywał się Hotel Post, a teraz zrobiono z niego jakieś przebrzydłe coś, co się nazywa „Art Hotel”.
No i zdobywaliśmy okoliczne szczyty, Rax był najwyższy (2007npm), zostawiliśmy go sobie na sam koniec, na tydzień przed wyjazdem do Kanady. Zaznaczam, że mieszkaliśmy na jakichś siedmiuset metrach z groszami nad poziomem morza, a te góry to można było spacerkiem. Najwięcej nabiegał się Maciek, bo dzieci muszą na boki, tu i tam i z powrotem…
http://aalicja.dyns.cx/news/Rax_hike-09.jpg
Krystyno,
byłaś na dobrym koncercie! Moja ulubiona piosenka Prince’a.
dzień dobry … ☕
krystyno wieczór do pozazdroszczenia …
to ja wybywał na jakiś czas z 3 dziewczynkami na wywczasy .. 🙂
Jolinku, miłych wywczasów!
Jolinku – miłego „wywczasowywania”. I oczywiście pogody.
Jolinku, slonecznego wypoczynku, wspanialych wypraw w milym towarzystwie. Może nawet na grzyby 🙂
Mediolan wspaniały i nieprawdopodobnie zatłoczony. Znane powszechnie jedno i drugie. Natomiast to, że na balkonie w doniczce z kwiatami, wylęgły się dwie turkawki – rzadkość!
https://photos.app.goo.gl/TSSTspZAED5ZSNb7A
Giuseppe zbudował dla nich domek, do którego dzisiaj samodzielnie sfrunęły z balustrady. Pierwszy lot! Fascynujące!
Ewa mówi: co? turkawki pokazujesz, a nie Duomo? No, to daję…
https://photos.app.goo.gl/vN1uL6T8kargo8WP8
Dawaj, dawaj! Zniesiemy więcej 😉
Ja sobie otworzyłam GoogleEarth „streetview” i zasuwam po Mediolanie 🙂
Zakończyłam przy Fiori Chiari, przy sklepie Gucci. Tam już wejść się nie da 🙁
No i znalazłam się na Piazza del Duomo (street view)
Katedra Piękna…i Galleria, gdzie jest Prada, Versace oraz jakieś ristorante Savini…wystarczy na razie, bo mi się w głowie zawróci!
Dzisiaj mam dzień wolny. Od rana lało jak z cebra więc kobitki pojechały na ciuchy. Oglądam tenis. Podglądam turkawki i odpoczywam, bo rozrywka poznawcza jest niezmiernie męcząca… 🙂
https://photos.app.goo.gl/vN1uL6T8kargo8WP8
Katedra imponująca, dziewczyny też niezłe, a garnitur świetny. Od razu widać, że w mieście mody….
Ja zrobiłam dobry uczynek i wyciągnęłam wreszcie meble ogrodowe, toż to koniec lipca prawie! Ale w tych upałach i tak byśmy nie siedzieli, chociaż cienia tam sporo. Dzisiaj mają przyjść jakieś ulewy, więc mi lekko te meble spłukają. Wymyłam, ale na płukanie nie miałam już sił, 31c w cieniu, bo niebo przychmurzone.
Czytam Bondę. Jestem w niej zagubiona – sto piędziesiąt wątków i nie wiadomo, kto kogo i dlaczego ukatrupia, kto policjany a kto gangster, w to wszystko jeszcze polityka i jasnowidz Krzysztof Jackowski, autentyczna osoba. No nic, może jak dojdę do końca, to mi się rozjaśni.
Na te upały to już lepszy byłby Urubko i jego „Skazany na góry”. Tam zwykle dominują śniegi i mrozy 🙂
Bonda nie zawsze jest relaksowa. Polecam Maryninę.
Relaksowa to ona jest…pierwszy raz w życiu udało mi się przysnąć, czytając kryminał, i to 3 razy, a jestem dopiero w połowie 😉
No i się zrelaksowałam 🙂
Krystyno-zazdroszczę koncertu!
Tu jeszcze kilka ciekawostek i zdjęć z mediolańskiej galerii. Wszelkie inne galerie handlowe mogą się schować przy tej z Mediolanu:
https://www.wnieznane.pl/mediolan,58,2,co-warto-zobaczyc,1251,Galleria-Vittorio-Emanuele-II
Ewa z Cichalem obracaja się w wytwornym świecie włoskich sklepów i zabytków, a my wybieramy się dzisiaj na wycieczkę do Pułtuska 🙂 Nie będzie aż tak pięknie i elegancko, jak na italiańskich rubieżach, ale również warto zobaczyć. Wczoraj odwiedziliśmy dwór i skansen w Suchej: http://www.sucha.podlasie.pl/pl/history.php
W planach był jeszcze skansen w Brańszczyku, ale o dziwo, ta atrakcja turystyczna jest nieczynna w soboty, sic!
Dzień dobry 🙂
była sobie kawa 😉
Oj te koty, pies by tego nie zrobił, no może by raczej chapsnął jakiś slodki dodatek do tej kawki 🙂
W Mediolanie ma także swoje miejsce galeria polskiej projektantki, Ewy Minge.
Na obiad leniwe pierogi, ulubione danie wnucząt, niestety maluchy już w Zagrzebiu, ale dołączy do nas wnuk najstarszy, amator tego smakołyku 🙂
U mnie za chwilę też „dzieci”. Na obiad zupa krem z brokuła , befsztyki, pure, sałatka z pomidorów i papryki, a na deser ciasto Eli, tym razem z wiśniami i borówkami
To podobnie, bo choć u mnie dziś bezmięsnie, to zupa kalafiorowa, a deserowo owoce w ciescie, wg przepisu „na oko”. Wnuk nas odwiedził ze swoim psem, bardzo wielkim, wesołym i lagodnym, Gucio po przywitaniu jednak udał się w bezpieczne miejsce, czyli pod stół…
Turkawek nigdy jeszcze nie widziałam, być może żyją gdzieś w naszych lasach. A a ptakami miałam niedawno przygodę. Na balkon w mieszkaniu syna i synowej wpadła młoda mewa. Prawdopodobnie spadła z gniazda na dachu. Wielkości kaczki, a więc spora. Byłyśmy w domu akurat we dwie z synową. Nad balkonem krążyła matka tej młodej, która jednak nawet nie usiłowała podlatywać i schowała się za dużą donicą. Synowa przykryła ją kocykiem i postanowiłyśmy wynieść ją na podwórze, bo postawić ptaka na balustradzie balkonu na czwartym piętrze było zbyt ryzykowne. Mewa została na podwórzu, synowa wyszła z domu do swoich spraw, ale po chwili dzwoni do mnie, że młoda wpadła do wnęki piwnicznej jednego z domów, niezbyt głębokiej, ale sama nie wydobędzie się stamtąd. Pomógł wezwany ekopatrol Straży Miejskiej, który tego dnia, jak oświadczyli strażnicy, zajmował się tylko mewami. Mewa została jednak na podwórzu, bo sama powinna zacząć latać. Nie wiem, jakie były dalsze jej losy; synowa więcej jej nie widziała. W tym samym czasie inna młoda mewa uczyła się latać na dachu pobliskiego parterowego budynku. Jednak następnego dnia rano przechodziłam obok i na jezdni leżał martwy ptak. Pewnie to była ta mewa z dachu. Mam nadzieję, że ta ” nasza” miała więcej szczęścia.
Wczoraj wieczorem byłam także na koncercie, tym razem Doroty Miśkiewicz. Wspaniały wieczór, nie spodziewałam się aż takich wrażeń. Dziś kolejny koncert, a wszystkie w ramach Ladies’ Jazz Festival, już 14 edycji. Oprócz gwiazd odbywa się konkurs dla młodych wokalistek jazzowych. W przyszły piątek finał. Dyrektor artystyczną jest Urszula Dudziak, która musi ograniczać się tylko do oficjalnych wystąpień ku ubolewaniu publiczności.
Powinno być ” oprócz występów gwiazd…”
Dzisiaj aperitivo!
Mialam dzisiaj dzien wolny od gotowania. Corka przyjechala na trzy dni i z opoznieniem dostalismy prezent na dzien Matki i Ojca. Zaprosila nas do wloskiej restauracji a pozniej zrobilismy sobie bardzo dlugi spacer. Maly czlowieczek z pedometru byl ucieszony, bo zrobilismy ponad 10 000 krokow. Jutro wybieramy sie ponownie na dlugi marsz a na koniec pojdziemy zjesc nalesniki.
Wywiad z Urszulą Dudziak. którą lubię za całokształt:
https://www.youtube.com/watch?v=a47mjrSYzqY
Podobno człowiek powinien robić ok.10 000kroków dziennie. Podejrzewam, że mam niedobory w tym względzie 😉
Dzisiaj jakieś sangiovese, kiełbaski italiańskie (ostre!) i ryż z warzywami. Kucharz właśnie kuchci.
Na moim liczniku 14000 kroków. Tyle tylko , że dystans pokonany rowerem. 18,2 km. Część potraktowana jak jazda samochodem. Google głupieje jak się jeździ za szybko 🙂
Kolejne osiem kilo wiśni przerobione. 2,50 za kilo.
Dzień dobry 🙂
kawa
Aperitivo było wedle blogowego przepisu. Miejsca i ceny też. Blog potegą jest i basta! (Pyra)
Irku 🙂
Misiu-kolejne szapo basy!
Cichal-cieszę się, że aperitivo się udało. Moim zdaniem to bardzo sympatyczny sposób na spędzenie wieczoru. Ten zwyczaj spotkaliśmy też w Bolonii, gdzie jest bardzo dużo studentów i wieczorem to przede wszystkim oni okupują knajpki proponujące aperitif z przekąskami za niewielkie pieniądze.
My natomiast zjedliśmy wczoraj, też za niewielkie pieniądze, lody z widokiem na Narew u stóp zamku w Pułtusku. Wieczorem było ognisko z kiełbaskami pieczonymi na patykach. Atrakcja niesłychana, bo francuskie dzieci nie znają takich starych i sprawdzonych sposobów na przygotowanie kiełbasy 🙂 Dzisiaj wybieramy się na spacer i na plażę do Serocka.
Danuśko
Kilka słoiczków zarezerwowane dla ciebie.
Misiu-dziękuję, bardzo mi miło 🙂
Do Jolinka ta lektura dotrze zapewne dopiero po wywczasach: https://ksiegarnia.proszynski.pl/product,76051 Oprócz ciekawostek kulinarnych sporo w niej obserwacji z życia głównie dziewiętnastowiecznej Warszawy, chociaż akcja toczy się też w czasach powojennych. Są w tej opowieści również trochę naiwne i mocno naciągane wątki z lekka kryminalne.
Wczoraj wieczorem przeczytałam fragment dotyczący przygotowań do obiadu na pięćdziesiąt osób wydanego z okazji pokazu żywych szachów w Dolinie Szwajcarskiej.
Menu opracowała oczywiście Lucyna Ćwierczakiewiczowa:
-paszteciki ze zwierzyny (czyli dziczyzny)
-tartinki warszawskie z siekanym jajkiem na twardo i szczypiorkiem oraz majonezem
-angielska zupa zwana Oxtail (zupa ogonowa)
-zupa sago na winie-korzenna i słodkawa w smaku, z dodatkiem cynamonu i cytryny
-polędwica wołowa z maderą i truflami
-ziemniaki po lyońsku
-potrawka z młodych kurcząt w agreście
-sałata ze śmietaną, buraczki w occie, młode warzywa
A teraz powrót do rzeczywistości-za mniej więcej godzinę nasi goście zjedzą, jak zwykle, lekkie śniadanie. Na stole będą jedynie chleb, masło, miód i konfitury jeżynowa oraz brzoskwiniowa. Raz udało nam się namówić całe towarzystwo na spróbowanie jajecznicy z kurkami. Oj, smakowało!
Aha, wczoraj okazało się, że na plaży w Serocku nie można się wykąpać 🙁
http://gazetapowiatowa.pl/wiadomosci/serock/serock-kapielisko-w-serocku-czynne-tylko-przez-30-dni/ Pozostał spacer bardzo pięknie zagospodarowanym, nadnarwiańskim deptakiem oraz przechadzka wokół rynku.
ciekawam jak wyglądały i smakowały ziemniaki po lyońsku wg przepisu Lucyny Ćwierczakiewiczowej.
Wombat w kuchni pitrasi Prosciutto z czerwoną papryką i Taglierini na obiad. W sobotę podał risotto z grzybami i prosciutto. Oj, było wspaniałe! Zaś w niedzięlę wybraliśmy się na obiad do restauracji chińskiej na „kaczkę dymaną”*. Niestety, tego dnia nie było jej w menu. Obeszłam się urodzinowym smakiem osłodzonym niewielkim, mieszczącym się w dłoni prezentem z obiektywem Leica.
* kaczka po pekińsku ochrzczona prze ze mnie per „kaczka dymana”, bo podczas procesu przygotowania, nadmuchuje się powietrze pod skórę (mowa o oryginalnym przepisie nadal funkcjonującym w kuchni chińskiej)
Danuśka – nawet nóg nie można pomoczyć?
Echidno, spóźnione, ale najserdeczniejsze – Sto lat! W zdrowiu i pogodzie ducha.
Zdradzisz model tego cacka?
VEII jest zaiste galerią imponującą zarówno w formie jak i w treści. Oprócz salonów znanych projektantów można trafić na kręcenie filmu z kolekcjami i jest to niewątpliwa atrakcja. Galerię stworzono około 150 lat temu, a od kilkudziesięciu naśladowcy tu i ówdzie przykrywają dachem kawałek ulicy adaptując budynki na galerię nieco przypominającą tę mediolańską. .
Dzisiaj placuszki z cukini, własnej zresztą. Pan domu – Giuseppe – uprawia dużą działkę i mają świeże (i ekologiczne) pomidory, ogórki, cukinie itd itp. Po placuszkach kawa z obowiązkową dolewką grappy!
Wieczorem idziemy na wernisaz wystawy, z obrazami pani domu.
https://photos.app.goo.gl/MGXHdUS1UFjj7eNb6
Zdjęcia prosiemy z wystawy 🙂 Oraz z działki!
U mnie tropiki i burzowo. Poza tym słuszne leniuchowanie i czytanie.
W czytaniu „Szwedzkie kalosze” („Włoskie buty” już przeczytałam) Henninga Mankella – te książki to nie kryminały, wcale nie ku mojemu rozczarowaniu, bo ten autor nie umie napisać książki niebobrej. Natomiast pani Bondzie trzeciej szansy już nie dam, szkoda czasu i atłasu.
Wszystkim w podróżach przyjemnego podróżowania, tym co w domowych pieleszach – przyjemnego spędzania czasu 🙂
*niedobrej, nie niebobrej 🙄
Ja z domowych pieleszy 🙂 zaciekawiona przez Echidnę, a i przez Danuśkę w kwestii tych ziemniaków po lyońsku, zajrzałam do książki „365 obiadów” L. Ćwierczakiewiczowej i proszę: „Kartofle a la lyonaise – to francuski rodzaj podania kartofli, udaje się tylko w pierwszorzędnych restauracjach dlatego, że w prywatnym domu nie ma dość obszernej brytwanny (pisownia oryginalna) i dość wielkiej ilości frytury do rozporządzenia tak, by włożone w nią plasterki kartofli, nie dotykały jedne drugich. Otóż, mając głęboką brytwannę lub wreszcie bardzo szeroką pokrywę do rondla, rozpuścic w niej na 3-4 osoby, trzy funty frytury, która powinna być gorąca, ale jednak nie tak by wrzucony kartofel od razu się upiekł. Kartofle pokrajane w cienkie plasterki albo w paski, rzucic w tłuszcz, w którym powinny się gotowac, a nie smażyc. Gdy znac, że już nie surowe, wyjąc łyżką durszlakową na sito do osączenia i ostygnięcia. Wtedy ustawić tłuszcz na mocnym ogniu, a próbując ośrodkiem chleba, że syczy za wrzuceniem, kłaść na wpół ugotowane kartofle, trzymając na ogniu aż zaczną pęcznieć, rumienic się i lekko chrupać. Jeśli nie będą pływac swobodnie, oddalone jedne od drugich, nie napęcznieją i chrupać nie będą; podając na półmisku, dopiero osolić miałką solą. Ta ilośc frytury wystarczy na 8-10 kartofli zwyczajnych.”
Jak mowa o frytkach, to zawsze już mi się przypomina przepis Heleny na frytki królewskie, bardzo pracochłonne, ale przepyszne, jak przystało na królewskie 🙂
Racja, Salsa
nie masz frytek nad królewskie!
Warto zrobić na specjalną okazję, bo pierwsze dwa podsmażenia można zrobić zawczasu, dzień czy kilka wcześniej, a ostatnie tuż przed podaniem. Czapka z głowy dla Hestona Blumenthala!
To nie są frytki pracochłonne – po prostu czasochłonne w sensie rozłożenia poszczególnych (trzech) etapów. Ale przygotowanie jest krótkie – obrać ziemniaki, pokroić w większe cząstki, nie jak tradycyjne cienkie „paluszki”. Czyli mniej krojenia 😉
No i potem wypłukać w zimnej wodzie, zostawić w niej na jakiś czas, żeby wypłukać jak najwięcej skrobi.
Etapy to – krótko podsmażyć, zamrozić i tak jeszcze 2 razy. Pycha!
Greckim zwyczajem posypałabym też frytki suszonym oregano.
Kingston, Ontario
wtorek, 23:00
Niewielkie przelotne opady deszczu
Niewielkie przelotne opady deszczu
23°C
Szansa opadów: 71%
Wilgotność: 95% <— mówię, że sauna…
Wiatr: 21 km/h
Gaszę lampę po tej stronie, dobranoc!
I ponieważ chwilowo nie ma Jolinka, dzień dobry po tamtej stronie Wielkiej Wody!
https://www.youtube.com/watch?v=xsBOOMlq8c4
Tamta strona Wielkiej Wody melduje się o poranku!
U nas z rana trochę pochmurno, w ciagu dnia zapowiadają deszcz. Na dzisiaj było zaplanowane karmienie wiewiórek w Łazienkach, mam nadzieję, że uda się te plany zrealizować.
Echidno- jak wyczytałam ziemniaki po lyońsku znane są co najmniej od roku 1806, kiedy przepis na to danie znalazł się w książce „Kucharz cesarski” autorstwa Andre Viard. W oryginalnym tekście jest mowa o przesmażeniu na maśle plastrów surowych ziemniaków z dodatkiem drobno pokrojonej cebuli oraz zielonej pietruszki:
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/2/22/Potatoes_lyonnaise.JPG/1200px-Potatoes_lyonnaise.JPG
„Kucharz królewski” wydany w 1817 był kojenym dziełem autorstwa Andre Viard i doczekał się 32 wydań stając się podstawowym podręcznikiem wiedzy kulinarnej w XIX wieku. Ćwierczakiewiczowa zapewne znała tę książkę. Swoją drogą cóż za nieznośna baba z niej była, oj nie miała łatwego charakteru, nie miała….
U nas jest bardzo goraco i prosze Irka o kawe mrozona. Za cztery godz. jedziemu do Paryza a tam upaly i bedziemy zmuszeni zmienic nasze plany wizyty. Bedziemy szukac miejsc z klimatyzacja przez pierwsze dwa dni.
Wczoraj wizyta w Tapas Barcelona w Gdyni. Mam jedną pretensję do tego wspaniałego miejsca: za duże porcje. Chce się spróbować, tego, tamtego i owego. Wszystko smakuje, ale w końcu nie jest się w stanie zjeść wszystkiego. Już przy zamawianiu kelner ostrzegł, że radzi wyhamować. Mule na dwa sposoby, trudno powiedzieć, które lepsze. Wina bardzo dobre z własnego importu. Restauracyjka, niestety, maleńka.
Stanisławie jak z przyjaciółmi planujemy przystawki to każdy bierze po jednej i się dzielimy, albo komponujemy posiłek z samych przystawek (ale to rzadko).
Wiewiórki w Łazienkach są nachalne, więc mam nadzieję, że Danuśka je spotka. Chmury dopiero teraz robią się groźniejsze.
Też się wczoraj dzieliliśmy. Przed wyjściem nawet planowałem, że zrezygnuję z dania głównego, ale łakomstwo zwyciężyło. Następnym razem zrezygnuję na pewno.
Dzisiaj La Scala i Zamek. Wróciliśmy na czworakach. Jutro Wenecja. Sprawozdam, jak złapię oddech… 🙂
Na kolację lasagnia z wlasnymi, malinowymi pomodorami. Na deser Frollini Integrali (?) i i Limoncino 25%
No, Cichaly szaleją!
A u mnie deszcze niespokojne już 24 godziny, w tym od czasu do czasu ściana deszczu. Był bardzo potrzebny, ale bez przesady, nie wszystko na raz!
Zazdroszczę Cichalom kondycji, a przecież w Mediolanie gorąco.
Przejrzałam współczesne przepisy na ziemniaki po lyońsku i wszystkie czerpią z przepisu francuskiego kucharza, o którym pisze Danuśka. Przyznam, że ziemniaki podaję w domu w wersji najprostszej, ale pamiętam, że w gorszych czasach różne wersje podsmażanych ziemniaków często ratowały menu, a przy tym były to smaczne potrawy. Z wiekiem potrawy smażone smakują mi mniej niż dawniej.
Stanisław pisze o Tapas Barcelona w Gdyni, a ja, choć mijam często to miejsce, w ogóle go nie zauważyłam. Jest tyle nowych lokali, że trudno wszystkie zapamiętać. Jutro będę przejeżdżała obok, więc zerknę. W temacie kawiarni jestem o wiele lepiej zorientowana, bo często piję kawę na mieście. Dlatego lubię takie podpowiedzi i postaram się odwiedzić Tapas, ale raczej po sezonie. W Gdyni bywam przeważnie przed południem i wtedy panuje spokój, ale niedawno miałam okazję chodzić po mieście wieczorem – wszędzie pełno ludzi, wszystkie ogródki przy restauracjach pełne. Miasto tętni życiem.
Znalazłam dosyć ciekawy film na temat La Scali:
https://www.youtube.com/watch?v=AeT_m7VnGzo
Pamiętam, jak rozczarował mnie bardzo skromny wygląd tego budynku, ale przecież nie o wygląd chodzi, a historię i legendę związaną z tym miejscem.
Przy okazji sprawozdam, że wiewórki zjawiły się na obowiązkowym, łazienkowskim rendez-vous https://photos.app.goo.gl/n7WfXVFieH1wuoKF6
A poza tym pogoda dopisała i sikorki też udało się nakarmić prosto z ręki:
https://photos.app.goo.gl/yPRzcKwaYPoNTEVb9
Ja ostatnio nadrabiam zaległości w filmach polskich, tak mnie coś wzięło. Oglądam bez szukania, po prostu to, co jest na youtube, gdyby po 20 minutach coś mnie nie wciągnęło, wyłączyłabym.
Dzisiaj oglądałam film „Wszystko co kocham” – nic o tym filmie nie wiedziałam, kopia kiepska, chociaż w miarę upływu czasu coraz lepsza…kiepska kopia mnie z początku odrzucała, ale film wciągnął.
Po obejrzeniu przeczytałam:
Wszystko co kocham – polski film obyczajowy w reżyserii Jacka Borcucha. 7 września 2010 roku komisja powołana przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdana Zdrojewskiego specjalna komisja pod przewodnictwem Agnieszki Holland ogłosiła, iż film jest polskim kandydatem do Oscara w kategorii Najlepszy Film Nieanglojęzyczny w 2011 roku.
Wszystko, co kocham – muzykę do filmu, w wykonaniu pianisty Leszka Możdżera skomponował Daniel Bloom. Na płycie znalazły się ponadto dwie piosenki zespołu Dezerter, a także cztery piosenki napisane specjalnie na potrzeby filmu w wykonaniu jego bohaterów.
———————–
To nie jest moja muzyka, ale akurat naszego przyjaciela komputerowca, który w tamtych czasach był w zespole Stan Zvezda (punk rock), jego generacja, jego czasy i tak dalej. Dobry film.
Z rozpędu obejrzałam jeszcze jeden film „Mniejsze zło”. Dobry.
Wszystkim Annom – najlepszego 🙂
…i dzień dobry!
Oraz herbata 😉
http://aalicja.dyns.cx/news/Herbata.jpg
Imieninowe uściski dla dzisiejszych Jubilatek, w tym dla Nemo oraz Pyry Młodszej, jeśli nas czytają. Jednocześnie zapraszam wszystkich na śniadanie w ogrodzie:
https://st.depositphotos.com/1158226/5013/i/950/depositphotos_50136065-stock-photo-summer-breakfast-in-the-garden.jpg
My wybieramy się dzisiaj do ZOO, a potem na Stare Miasto. Mam nadzieję, że dziewczynkom sił wystarczy.
Danuśko, wspaniałe sniadanie, w sam raz na fetowanie od rana Święta naszych Solenizantek, dużo serdecznosci i najlepszych życzeń 🙂
Wnuczki będą miały dużo sympatycznych wspomnień po wizycie w Warszawie. Każdy dzień pelen wrażeń 🙂
Dla Ań – uściski imieninowe wraz z życzeniami wszystkiego najlepszego!
Z wiekiem smażone potrawy mniej smakują. Zazdroszczę. Mnie bardzo smakują, ale potem skutki bywają przykre 🙁
Dla solenizantek:
https://www.youtube.com/watch?v=NSsJyEpjsUg
Stanisławie,
na wszystko sobie zapracowaliśmy, a o wieku nie wspominaj, bo na ostatnim, Trzynastym Zjeździe Danuśka mnie obsztorcowała, że za często mówię o wieku, pardon, starości wręcz!
Jeżeli mamy wnuki, to młodzi nie jesteśmy…
Na szczęście ja mam tylko kota! 😉
https://photos.app.goo.gl/oM7ZRtXXoyvzC8ECA
Mówiąc o „zapracowaniu sobie na…” mam na myśli zmarszczki (nie ma rady…), tłuszczyk tu i tam (można mniej jeść!), siwe włosy (zawsze można pofarbować!) oraz wszelkie wewnętrzne dolegliwości, które same z wiekiem, niestety, przychodzą, albo których dorobiliśmy się trochę sami…
A propos, niedawno wyczytałam prawdę objawioną, że tyjemy tylko i wyłącznie od tłuszczu, żadne tam węglowodany i cukry, orzekli chińscy i jeszcze jacyś tam naukowcy.
Bym się spierała – według mnie nie co, ale ILE! Jakoś żaden naukowiec na to nie wpadł 🙄
Bardzo kulinarny film, przy tym lekki i przyjemny 🙂
Polecam łasuchom.
https://www.youtube.com/watch?v=-lkWix4xAB0
Dzień dobry 🙂
kawa
O, kawa Irka dzisiaj bardzo poranna! To może jeszcze domowa lemoniada dla ochłody?
http://www.twojediy.pl/wp-content/uploads/2017/06/domowa-lemoniada.jpg
Goszczącym u nas dziewczynkom bardzo smakuja te naturalne lemoniady, podają je latem w różnych kawiarniach i restauracjach. Dzisiaj zrobimy taki napój w domu.
Wczoraj spędziliśmy z ZOO prawie pięć godzin! Jeszcze nigdy nie zwiedzałam tego ogrodu, aż tak długo. Podczas spaceru były dwie przerwy-jedna na drobna przegryzkę w postaci pieczonych ziemniaków, a druga na lody.
Ostatni raz byliśmy w ZOO wiele lat temu (kiedy Latorośl była dziecięciem) i muszę powiedzieć, że to miejsce też zmieniło się bardzo na korzyść. Jest wiele nowych, pięknie i nowocześnie zaaranżowanych pawilonów oraz sporo przyjemnych miejsc do odpoczynku. Wizyta na Starym Mieście przełożona na sobotę, dzisiaj Centrum Nauki Kopernik, bulwary nadwiślańskie i ogród na dachu biblioteki uniwersyteckiej:
https://www.buw.uw.edu.pl/o-nas/budynek-i-ogrod/
Salso-my też będziemy mieli co wspominać 🙂 Ufff!
Film polecany przez Alicję chętnie obejrzę, ale dopiero w przyszłym tygodniu.
Ten film trzeba sobie samemu wyszukać, bo z linku Alicji nie można go obejrzeć.
Kawa dziś taka intrygująca.
Danuśka,
rola przewodniczki jest przyjemna, ale dość męcząca. Ładne miejsca odwiedzacie. Dziewczynki na pewno się nie nudzą. Warszawskie ZOO zwiedzałam w wieku 10 lat przy okazji odwiedzin u podwarszawskiej rodziny. Kilka razy byłam w oliwskim ZOO, raz tylko we dwójkę z mężem i bardzo dziwnie się czuliśmy, bo byliśmy jedyni bez dzieci.
Upały dokuczają, ale w sumie przyjemniej jest poza domem gdzieś w cieniu, bo wiaterek chłodzi. Przestałam narzekać na wysoką temperaturę, kiedy zobaczyłam robotników pracujących przy remoncie ulicy w pełnym słońcu.
Lemoniady stały się bardzo popularne. Oprócz tych cytrynowych są także z sokiem z kwiatów czarnego bzu. Ja jednak najbardziej lubię wodę.
Danuśka, życzę dużo siły, intensywna wizyta 🙂
Dzisiaj można będzie oglądac zacmienie księżyca http://metrowarszawa.gazeta.pl/metrowarszawa/7,141637,23724577,zacmienie-ksiezyca-juz-dzis-gdzie-je-ogladac-w-warszawie-i.html#Z_Czolka3Img
Odkryłam nowy rodzaj lodów – śliwka w czekoladzie, jeśli lubicie smak tych łakoci, koniecznie popróbujcie ich w postaci lodów 🙂
Salso-w lodach ostatnio też się dokształciliśmy, dziewczynki zamawiają różne oryginalne smaki-na przykład smerfowe(kolor niebieski) lub kameleonowe(w kilku kolorach). Najbardziej zaskoczyły mnie lody pt: bułka z masłem. Na moje pytanie, jak smakują otrzymałam odpowiedź, jak prawdziwe lody 🙂 Spróbowałam, smakowały jak lody śmietankowe.
Dzięki naszym gościom zwiedziliśmy nareszcie http://www.kopernik.org.pl/
Bardzo ciekawe miejsce, ale męczące z racji ogromnej ilości dzieci. Najspokojniej jest na kawiarnianym tarasie z widokiem na Wisłę 🙂
Najlepsze lody w życiu jadłam sto lat temu w Henrykowie (na Dolnym Śląsku), zwiedzałyśmy słynne opactwo posysterskie, były wakacje, ja między pierwszą a drugą klasą ogólniaka. Wtedy jeszcze byłam całkiem za lodami i wszelkimi słodyczami.
Lody były śmietankowe i miały niebiański smak, z tamtejszej cukierni, która robiła własne lody i lody śmietankowe były robione z prawdziwej śmietanki i tak dalej. Nigdy potem żadne lody mi tak nie smakowały, jak tamte.
A w ZOO (słynne wrocławskie, gdzie panowali państwo Gucwińscy) pierwszy raz byłam jako całkiem dorosła kobieta dwudziestoparoletnia i żal mi było tych zwierząt. Dla mnie idealne „zoo” to taki Kruger Park, gdzie zwierzęta biegają sobie luzem.
https://photos.app.goo.gl/CF53PnfYE2YtqEVc2
No ale dzieciom na pewno zoo jako takie się podoba, poza tym na pewno jakieś gatunki są zachowane tylko dlatego, że są w ZOO.
Ktoś nam powiedział w RPA, że gdyby nie chroniony przez uzbrojonych strażników Kruger Park, to tam by już nie było żadnego dzikiego zwierzęcia. Jest w tym sporo prawdy.
Ogrody zoologiczne-za i przeciw:
http://wyborcza.pl/1,75400,16654638,Czy_zoo_to_zlo__Jaki_jest_sens_ogrodow_zoologicznych.html
A poniżej kilka zdjęć z naszej ostatniej wizyty:
https://photos.app.goo.gl/Dk47j5qKF4R9B9Pk9
Wielki żal! 🙁
https://www.tvn24.pl/kora-nie-zyje-wokalistka-zespolu-maanam-zmarla-w-wieku-67-lat,857057,s.html
Wspaniała osobowość, niepowtarzalna artystka, wywarła wielki wpływ nie tylko na swoje poklenie.
Choć odeszła Jej wiersze i piosenki pozostaną z nami.
Objawienie dla jednych kontrowersja dla innych
https://www.youtube.com/watch?v=BIEaFZbcMDw
lecz występ Kory w Opolu nie pozostał bez echa.
Jacek Świąder tak wspomina karierę Kory
https://culture.pl/pl/tworca/kora-jackowska
https://www.youtube.com/watch?v=BaVVaS2n6MY
…a planety szaleją, szaleją…
Niemen w spódnicy – w każdym razie ta skala.
Alicjo-znakomite porównanie!
Od czasu, kiedy usłyszałam piosenkę o cykadach na Cykladach marzylam o tym, by owe Cyklady zobaczyć https://www.youtube.com/watch?v=mh8ZqQS1EPM
To jedno z moich marzeń, które się spełniło 🙂
Żal, bardzo Ją lubiłam i ceniłam. Te cykady na Cykladach to też już spełnione moje marzenie. Chociaż cykady są czasem bardzo męczące .
Wstałam świtem bladymbo wczesnym popołudniem udajemy się na jakieś ogrodowe przyjątko. W związku z czym zobowiązano mnie do upieczenia ciasta, tego jedynego, co to piekę czasami.
U nas jak tylko zaczynają się upały, cykady „piłują” całodobowo. Nie do pojęcia, jak takie małe coś, ćma taka, potrafi być tak głośna.
W tym roku (odpukać!) nie ma za dużo komarów, bo tak sucho jest.
Nasze polsko-francuskie wędrówki po Warszawie i Mazowszu powoli dobiegają końca.
Wczoraj odwiedziliśmy Konstancin http://teznia.com.pl/ oraz Wilanów. Po parku przemykaliśmy alejkami położonymi w cieniu, bo upał był okrutny, w pałacu zdecydowanie chłodniej. Dzisiaj Stare Miasto i liczymy na chłód jego wąskich uliczek.
Dla orzeźwienia proponuję owocowo-warzywne koktajle 🙂
http://media.stylnazdrowie.pl/static/media/uploads/smoothie_www.pilates.org.pl_full.jpg
Pyszne koktajle, robię je ostatnio często. A wczoraj dostalam slusznych rozmiarow koszyk papierowek z zaprzyjaznionego ogrodu. Co za smak, zapach, przypominają mi dzieciństwo. Rano owsianka z utratą papierówką, a i szykuję ciasto na szarlotkę, trochę zapomniałam o upale i dodatkowym piekarniku w kuchni. Wszystko przez łakomstwo 🙂
Danuśko, urocze zdjecia z ZOO, my odwiedzilismy ten ogród w zeszłym roku, też stwierdziliśmy miłe zmiany.
Odszedł też Tomasz Stańko …