Hiszpańskie jedzenie
Hiszpańskie jedzenie
W czasie spędzanego w Andaluzji długiego weekendu majowego utwierdziłam się w opinii o wyższości jedzenia włoskiego nad hiszpańskim. Oczywiście mam na myśli potrawy w restauracjach, bo jeśli chodzi o włoskie i hiszpańskie produkty, to naprawdę trudno stwierdzić, które lepsze. Hiszpańskie oliwki i oliwa smakują nam odrobine bardziej. A co do serów czy wędlin, to już od lat prowadzimy badania organoleptyczne, ale ich końca nie widać.
Wracając jednak do restauracji, to we Włoszech naprawdę nie jest łatwo, nawet w lokalu dla turystów, trafić na zdecydowanie złe jedzenie. W Hiszpanii podczas tygodniowego pobytu udało mi się to bez trudu kilka razy. Na przykład w czasie długiej jazdy autostradą musieliśmy cos zjeść. Z całego posiłku najlepsza była bułka, naprawdę świeża. Mojego dania nie dałam wręcz rady zjeść.
W centrum Malagi trafiliśmy do restauracji, w której bardzo mili kelnerzy specjalnie dla mojego męża włączyli mecz w telewizorze, długo szukając odpowiedniego kanału. Niby nie powinnam narzekać, bo zachowali się nad wyraz miło. Ale zamówione danie było niesmaczne. Może popełniliśmy błąd, bo w tej restauracji było bardzo wiele dań mięsnych, zatem pewnie właśnie spośród nich należało wybierać. My jednak wybraliśmy paellę. Rodzinny specjalista od Hiszpanii aż się żachnął. Cóż oni w Maladze mogą wiedzieć o paelli! Prawdziwą paellę jada się przecież w Walencji (jedliśmy tam kiedyś i rzeczywiście była pyszna, z królikiem i owocami morza, mniam). Na naszej malaskiej leżały 4 zimne i kompletnie pozbawione smaku krewetki. Zastanowiło mnie nawet, jak można pozbawić krewetki smaku, może powinnam wziąć przepis, bo to nie lada sztuka.
Na szczęście były i miłe przeżycia kulinarne. Im bardziej zapyziały bar, tym lepsze było jedzenie. W górskim miasteczku Almogia w dwóch barach jedliśmy pyszne owoce morza. Wśród miejscowych emerytowanych rolników, którzy najwyraźniej lubią dobrze zjeść.
Miłym przeżyciem był też lunch w Grenadzie. Tradycja tego miasta każe do każdego zamówionego drinka podawać tapas. W cenie napoju dostaje się zatem również posiłek. Z tym, że o tym co się dostanie decyduje restaurator. W internecie znalazłam nawet poradnik, jak najlepiej rozegrać podchody w tej sprawie. Najpierw trzeba dobrze wybrać miejsce, przyglądając się, jakie tapas jedzą goście w różnych restauracjach. Zamówić drinki (nie za duże, w końcu pęcherz ma się tylko jeden), a potem spokojnie czekać.
My trafiliśmy do restauracji Casa Encarna. Postąpiliśmy zgodnie z zaleceniami, poczekaliśmy, dostaliśmy jedno tapas na spółkę, ale potem nerwy nam puściły i zamówiliśmy po daniu. Kelner poradził nam, żebyśmy zamówili po pół porcji. Całe szczęście, że go posłuchaliśmy, bo porcje były ogromne. Pyszne krewetki z blachy i wyśmienite sercówki. Z braku miejsc przy stolikach siedzieliśmy przy barze dzielącym restaurację od kuchni, więc przyglądaliśmy się pracy kucharzy i dopytywaliśmy o nazwy poszczególnych dań. Pan kucharz najpierw odpowiadał, a potem jeszcze podsuwał nam po odrobinie na spróbowanie.
Opracowałam sobie własny poradnik, jak się żywić w Hiszpanii. Żeby nie zapomnieć, jeśli zdarzy się jakiś następny pobyt. Chętnie się podzielę.
1. Jeśli możesz, kup pyszne produkty i sama przygotuj posiłek. Wystarczą nawet oliwki, ser i kawałek pieczywa.
2. Jeśli musisz zjeść w restauracji, unikaj centrów miast, okolicy znanych zabytków i zbyt elegancko wyglądających lokali.
3. Nie bój się miejsc lekko zaniedbanych, w których siedzą miejscowi, zwłaszcza jeśli wyglądają, jakby siedzieli od lat.
Komentarze
ani ten wpis, ani jeszcze trochę gorsze, nie są w stanie wpłynąć na moja miłość do Hiszpanii. w tym roku spędziłem tam łącznie ponad trzy miesiące i to wcale nie koniec mojego tam pobytu na ten rok. a do niewybrednych raczej mnie nikt nie zalicza 🙂
viva españa
Mam podobne odczucia jak Agata, ale nie czuję się ekspertem od kuchni hiszpańskiej ani też włoskiej. W obu krajach zdarzało mi się bywać kilka razy, tym niemniej nie były to pobyty kilkumiesięczne. Jako że kocham wszelkie kluchy, to jest jasne i oczywiste, że kuchnia włoska jest bliższa memu sercu, a przed wszystkim mojemu podniebieniu 🙂 Tak jak Agacie, nie zdarzyło mi się zjeść niesmacznego posiłku we Włoszech, natomiast w Hiszpanii różnie bywało. Wydaje mi się, że kuchnia hiszpańska jest zdecydowanie bardziej ciężkostrawna niż włoska.
Ale co by nie mówić tapasy są super! Szczególnie te serwowane na stoiskach w halach targowych: http://zanebooks.us/img/504885/cc656ab3183380df317b278e7d687c8d–tapas-spain-tapas-recipes.jpg
Ja kuchni hiszpańskiej zawdzięczam to, że polubiłam oliwki. Kilka lat próbowałam jeść oliwki przekonując się za każdym razem, że ich nie lubię. Dopiero na wakacjach w Hiszpanii spróbowałam różnych oliwek, kupowanych z beczek na targu (jak nasze ogórki) i wpadłam 😉 Były pyszne!
Zresztą wiele rzeczy najbardziej smakuje mi na miejscu, w kraju, z którym są związane. Tak mam na przykład z winem 🙂
Poradnik p. Agaty pokrywa się z moimi doświadczeniami i dotyczy nie tylko Hiszpanii.
Danusia, pogoda na wyjeździe jakaś będzie ale atmosfera na pewno wspaniała- w tak interesującym towarzystwie 🙂 Jeszcze raz dzięki za Twoje starania.
Poradnika pani Agaty trzymamy się zawsze na wakacjach, pytamy, rozglądamy się, a czasem nawet sprawdzamy przed wyjazdem. Jadałam w bardzo wielu miejscach i zwykle było tak, że większość rzeczy mi smakowała, czasem była tylko zjadliwa, a na prawdę rzadko niejadalna. Wszędzie są lepsze i gorsze restauracje, dobrze jest to sprawdzić wcześniej. A ja do dziś żałuję, że zamknęła się hiszpańska restauracja koło nas, chętnie tam bywałam.
A winem mam tak samo jak Rzep, przywiezione to domu smakuje inaczej.
Staram sie unikać uogólnień bo tak jak pisze Małgosia, wszędzie są lepsze i gorsze restauracje.
Wybaczcie, ze nie bedzie w temacie ale wczoraj Mis K. wspomnial o zdjęciach z Nowego Jorku, zrobionych przez jego znajomego. Może zainteresują Was zdjecia duzo starsze ale moim zdaniem wspaniałe a ich autorem jest Viviane Maier, której prace odkryto przypadkowo juz po jej śmierci.
https://www.google.fr/search?q=vivian+maier+sa+photo&rlz=1C9BKJA_enFR615FR615&hl=fr&prmd=inv&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwiZzoHet_baAhXlJcAKHYELCOcQ_AUIESgB&biw=1024&bih=653
Znakomite. Czarno-biała fotografia ma w sobie, mim zdaniem, dużo więcej wyrazu.
Alino-znakomite zdjęcia!
Zawsze, kiedy czytam o porcelanie myślę o Pyrze i o Nisi, które kochały piękna porcelanę i miały wielką wiedzę na jej temat. Podrzucam Wam zatem ciekawy porcelanowy artykuł:
https://poznajtrendy.pl/sukces/biale-zloto-made-in-poland
Kto wie, może, tam na chmurce, też uda się otworzyć ten sznureczek…?
Nie zapominajmy, że nasz Misio to również znawca tematu 🙂
A propos działań artystycznych: właśnie wróciłam z moich zajęć gimnastycznych i przytaszczyłam do domu lampion wykonany przez jedną z naszych trenerek. Dziewczyna już od ponad 10 lat maluje w wolnych chwilach piękne lampiony na szkle. Kupuje szklane kieliszki, wazony, czy też inne naczynia i maluje na nich to, co jej w duszy gra. Jakaż to cudna robota!
Dla zainteresowanych – ciekawy artykuł o ” tajemniczej niani, czyli Vivian Maier : http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,15742344,Vivian_Maier__Fotografka_przezroczysta.html?disableRedirects=true
Koleżanki Warszawianki-mam nadzieję, że pamiętacie?
Jutro kolejny mini zjazd blogowy o godz.17.00 🙂
Skopiowałam cały artykuł, a teraz widzę, że jest tylko fragment, bo wyczerpałam limit. Może u was pokaże się cały.
Krystyno-udało mi się przeczytać cały artykuł, jest bardzo ciekawy. Zacytuję jedno zdanie: „Próbuje zrobić zdjęcie tylko raz. Kiedy John Maloof po latach będzie wywoływał jej filmy, zdziwi się, jak niewiele jest nieudanych zdjęć. Jej precyzja jest niemalże stuprocentowa”.
Dzisiaj, w dobie aparatów cyfrowych taka prezyzja się zdarza się bardzo rzadko.
Zainteresowanych, będących przejazdem lub w okolicy zzapraszamy 🙂
Niestety ten typ fotografii, którą „uprawiała” Vivian Maier w obecnej epoce ochrony wizerunku jest praktycznie niemożliwy. Owszem można robić zdjęcia do szuflady, ale pokazanie ich na wystawie skończyłoby się procesami o zapłatę gigantycznych odszkodowań. Właściwie każdy fotografujący ludzi na ulicy powinien nosić ze sobą umowę o wykonaniu i wykorzystaniu fotografii. Internet nie zapomina.
Krystyno, dziekuje za artykuł 🙂
Misiu,
to samo mi przyszło do głowy. Ludzie nie chcą być fotografowani, nawet jak twoim celem jest jakiś dom czy coś i nie sposób „wyprosić” przechodniów z „planu”. Nie sposób też wszystkich pytać, czy można…
Nietypowo:
http://www.eryniawtrasie.eu/26262
I ciąg dalszy:
http://www.eryniawtrasie.eu/26308
Są kraje, gdzie nie można, nie należy lub też nie wypada fotografować ludzi, a są inne, gdzie tubylcy uwielbiają pozować i bardzo się cieszą, kiedy robi im się zdjęcia-z moich doświadczeń to Wietnam, a z ostatniej podróży mojej koleżanki-Uzbekistan.
Tam nie dotarła jeszcze ochrona danych osobowych oraz RODO w żadnej postaci 😉
Hochbergowie byli też właścicielami zamku Książ na Dolnym Śląsku.
Daisy von Pless przemieszkiwała tam również. No i te perły…dotąd ich nikt nie znalazł 😉
Czytałam współczesną książkę (beletrystyka), ocierającą się o ten temat – Joanna Bator, „Ciemno, prawie noc…”. Polecam, bo mimo, że dość objętościowa, trzymała mnie w napięciu od początku do końca, świetnie się czyta.
A propos niechęci do zdjęć. W Afryce Wschodniej, Kenia, Tanzania, Uganda, bronili się przed zdjęciami, jak przed ogniem. Twierdzili, że fotografia odbiera im kawałek duszy. Jedna Masajka rzucała nawet we mnie patykami. Jednak za 5 szylingów zgadzali się dać ten kawałek… Dodam, że było to prawie pół wieku temu. Może to się teraz zmieniło.
Cichalu, chyba się zmieniło, nie miałam problemów, ale też niedużo takich zdjęć robiłam.
Ewo mieliście pracowity weekend 🙂 Jak się to podobało Waszej przyjaciółce?
U mnie na obiad była zupa rybna. Podobna do tej, którą robiliśmy z Arkiem. Kilka ziemniaków, trzy marchewki, duża papryka, ,dwa pomidory, cebula, pół kilogramowy filet z miruny, śmietana, zasmażka z mąki i masła, woda oraz ,sól pieprz łyżeczka arabskiego curry, kawałek dyni hokkaido zamiast cukinii, cała cytryna przekrojona na pół. Warzywa pokrojone w kostkę zagotowane w szybkowarze przez sześć minut, po spuszczeniu pary dodałem zasmażkę z dodatkiem śmietany włoźyłem rybę i po zagotowaniu trzymałem około minuty na gazie. Po dziesięciu minutach gdy zejdzie para zupa gotowa. Dzięki dyni bardzo jedwabista. Rewelacja. Z dorszem byłaby jeszcze lepsza. Gdybym miał białe wino to bym dodał do zupy dwa kieliszki.
Ewo-pracowity długi weekend 🙂
Misiu-zupa wygląda na bardzo smaczną.
Milczenie
Miliczenie jest złotem…
Po tem.
***
Do wyboru
Albo wianek,
Albo Janek.
***
Na piękne nóżki
Para ud
Godna ód.
Pięknego dnia, Kochani!
Hiszpańskie jedzenie? Zapomnieliśmy o hiszpańskiej muzyce:
https://www.youtube.com/watch?v=UMcUBQ-A9FU
https://www.youtube.com/watch?v=5Frq7rjEGzs
https://www.youtube.com/watch?v=ye-FvKCZp3s
dzień dobry … ☕
Danuśka zapowiada się pięknie te dzień .. 🙂
ja doświadczeń z hiszpańskim jedzeniem mam tyle co nic … bo jedzenie na Teneryfie wsie prawie nie liczy ..
pooglądam wszystko jutro bo dziś jestem w niedoczasie …
mile doznania kulinarnooptyczne z Tarifa –> https://photos.google.com/u/1/share/AF1QipNbndkxP3UFyi_Ze_HT5YX7e2JFfC6LgrJ4QuonL_Elwm1MusUXdt9UgK8ZEaeFew/photo/AF1QipNXqPIxgRZ5N-rgxsdN5AYGiHyB_gDkwwf1CPqR?key=VUdPcEs3VTNNN2VyQ2lwTVlrVzljRjRkMWRqejdR
bezdomny- świetne te doznania- głównie optyczne 😉
Małgosiu,
Daro była zachwycona zielenią i kwitnącymi krzewami przed domami. W Gruzji jest to często pusty plac, na któym stoi dom, a ogród jest gdzieś z tyłu. Poza tym zszokowało ją bogactwo i kolorystyka katolickich kościolów. U nich cerkwie są dużo starsze, mniejsze i ascetyczne. Poza tym pokochała żurek, ale nie oscypka z żurawiną.
Też zawsze bardzo mnie interesują wrażenia obcokrajowców z naszego kraju. Podczas ostatniej podróży rozmawiałam z Czechami, którzy w ubiegłym roku spędzili w Polsce ponad dwa tygodnie głównie nad Bałtykiem oraz trochę na Mazurach. To był ich pierwszy pobyt w naszej kochanej ojczyźnie. Powiedzieli, że byli oczarowani i pozytywnie zaskoczeni. Największym kulinarno-ulicznym zadziwieniem były dla nich zapiekanki 😉
Zapiekanki to chyba wyjątkowy pomysł polski, nigdzie się z tym nie spotkałam. I to pomysł z lat 70-tych, pamiętam, jak we wrocławskim Przejściu Podziemnym był chyba pierwszy we Wrocławiu taki kiosk jakby, z zapiekankami właśnie. Przyznam się, że mnie to było na rękę, coś gorącego, co można było szybko i niemal w biegu zjeść. Teraz też bywa, że kupię, wolę to od kebabów i innych takich nowinek.
Zadałam sobie robotę wczoraj (porządek w bibliotece!) i tak ciągnę powoli, bo siostra wpuściła mnie w program „Twoja twarz brzmi znajomo”, niektórzy wykonawcy to znakomite „podróbki”, pewnie ktoś z Was to ogląda lub oglądał. Sławomir jako Tina Turner rozłożył mnie na łopatki, a co za nogi!!! No i pracuj tu…dobrze chociaż, że komputer mam w moim „biurze”, gdzie jest biblioteka, to tak między jedną a drugą półką zerkam sobie…
Poza tym piękna pogoda, a ja ścieram kurze i przekładam książki, a trzeba było to zrobić zimową porą! Mam za swoje.
tez mam za swoje, mianowicie duży feedback na moje obrazki, i to na dodatek – tylko pozytywny 🙂 to fajne, ze moje spojrzenie nie jest osamotnione 🙂 🙄
od paru dni jestem ponownie słomiany wdowiec i tak pozostanie najprawdopodobniej jeszcze przez 4 do 5 tygodni. w ramach samotności wypróbowałem ta sama zupę z dwoma rożnymi dodatkami.
-) do pierwszej porcji dodałem łyżeczkę Pastis, zjadłem ze smakiem tym bardziej dlatego ze nie miałem pod ręka świeżego koperku 🙄
-) w drugim wydaniu Pastis ustąpił miejsca Calvados, i to była własnie ta prawidłowa przyprawa na dzień dzisiejszy.
Mini zjazd warszawski odbył się dzisiaj w jednej z kultowych warszawskich restauracji
„Przegryź”, która mieści się na piękniejącej z każdym rokiem ulicy Makotowskiej. Najsławniejsze danie podawane w tym miejscu to rosół Piotra Najsztuba. Rosołu nie zamówiłyśmy, bo ciepły, majowy wieczór skłaniał raczej do spróbowania zupy szparagowej, czy też szparagów. Były też gnocchi z sosem jarmużowym, pierogi z kapustą i grzybami oraz bardzo smaczne desery.
Pisałyśmy już to wiele razy, ale powtórzę po raz kolejny-bardzo lubimy te nasze spotkania. Dziewczyny, już czekam na kolejne 🙂
oczywiście nie Makotowskiej, a Mokotowskiej.
Ja też już czekam 🙂 było jak zwykle bardzo miło, smacznie a buzie nam się nie zamykały i trudno się było rozstać. Wielkie dzięki!
Za Danuśką powtórzę, bardzo miły i pyszny wieczór. Do tej restauracji można przyjść z pieskiem, dla którego są przewidziane takie pyszności jak mięso i jarzyny z tegoż rosołu, oczywiście miseczka z wodą także 🙂
dzięki Dziewczyny … 🙂 … pogoda nam sprzyjała a ja wreszcie polubiłam szparagi i posmakowałam prawdziwego pampucha … a Kuzynka Magda podpowiedziała nam jak sadzić groszek cukrowy na kiełki bo takowe były ozdobą talerzy i nam smakowały …
W naszych wiadomościach – czekolada na drodze w Polsce 😉
Już wcześniej czytałam o tym w polskich gazetach internetowych.
dzień dobry … ☕
niedziela niehandlowa się zbliża …
a na niedzielny obiad można zrobić ….
http://www.everycakeyoubake.pl/2018/05/udziec-indyczy-ze-szparagami.html
O rozlanej czekoladzie rozmawiałyśmy z Salsą na przystanku czekając na autobus 🙂
Dzisiaj od rana myślę jeszcze o wczorajszych deserach i planuję na weekend tartę z rabarbarem. Będzie jednak prostsza niż ta, którą jadłyśmy wczoraj na spółkę z kuzynką Magdą.
Zakup nasion groszku cukrowego to zadanie dnia!
Świadectwo
Świadczą o jakiejś epoce
Kwiaty, nie tylko owoce.
Jan Sz.
przypomina zainteresowanym … sobota 12 maja o godzinie 13.00 na rondzie de Gaulle’a w Warszawie …
http://www.platforma.org/aktualnosc/52975/marsz-wolnosci-2018
a potem idziemy na kawę ..
my po rodzinnej naradzie robimy wyprawę …
https://evenea.pl/imprezy/inne/warszawa/weekend-japonski-na-targu-sniadaniowym-191630/
ku mojemu zdziwieniu dziewczynki bardzo lubią sushi.. to będzie prawie piknik z okazji Mamy i Dzieci ..
u mnie dziś makaron chiński z polskimi truskawkami (z zamrażarki bo trzeba zrobić na nowe owoce) … i fasolka po bretońsku ze słoika własnoręcznie wekowanego ..
A ja właśnie wyjęłam z piekarnika taka tartę z rabarbarem. Oczekuję gości, którzy wpadną na małą chwilkę, więc podam, może z dodatkiem gałki lodów 🙂
Żałuję, że nie przyjrzałam się temu deserowi u kuzynki Magdy i Danuśki, tak byłam pochłonięta swoim sernikiem z marakują i zaborczym spoglądaniem na bezę Małgosi, na zmianę z podziwianiem Jolinkowego pampucha, był polany aromatycznym, truskawkowym sosem 🙂
Trochę zazdroszczę spotkania, nie tyle kulinariów co towarzystwa 🙂
Ja wczoraj improwizowałam w temacie obiadu i przypadkiem wyszło mi coś pysznego- zielone szparagi z jajkiem sadzonym, roszponka z truskawkami i serem brie polana winegretem oraz tosty. Zestawienie truskawek z sałatą bardzo polubiłam 🙂
Dziewczyny podajcie ten sposób na kiełki z groszku.
Nasze spotkania, poza tymi walorami towarzysko-kulinarnymi, są jednocześnie okazją do spacerów w rozmaite zakamarki stolicy, na co dzień raczej zapomniane. Wczoraj właśnie urzekła nas na nowo Mokotowska, Wilcza i okolice. Zamieszczam link dla chętnych pospacerowania trochę i poczytania o historii tej części Warszawy
http://www.srodmiescie.warszawa.pl/ulica-200.html
Rzepie, te kiełki groszku zielonego (cukrowego) warte są rozpropagowania. Kuzynka Magda, znawczyni kuchni zielonej, podzieliła się z nami przepisem na domową hodowle tego rarytasu. Napełniasz doniczkę ziemią zostawiając trochę miejsca na wysypanie dość gęsto nasionek (nasionka do nabycia w sklepie), przykrywasz je kolejną warstwą ziemi, podlewasz i czekasz 🙂 wyrasta gęsty i pięknie zielony, więc ścinasz sobie po trochu i dodajesz do potraw, sałatek, pamiętając nadal o podlewaniu, bo groszek dalej rośnie… Mam nadzieję, że dobrze zapamiętałam, proszę o korektę w razie czego 🙂
Kuzynka Magda prowadzi mini gospodarstwo kwiatowo-warzywne 🙂 i nieustannie zachęca nas do wysiewania w doniczkach różnych roślin, które urozmaicają lub też upiększają (by nie powiedzieć ubogacają!) codzienny jadłospis. Wczoraj namawiała nas też do dodawania do potraw na przykład kwiatów i liści nasturcji, albo też kwiatów bratków. Takie malarskie podejście do kulinariów 🙂
groszek zakupiony … wieczorem będzie wysianie .. Kuzynka Magda powiedziała, że szybko kiełkują …
Danuśka to prawda .. taka wyprawa do „miasta” z naszych prowincjonalnych dzielnic .. dla mnie dodatkowo powrót do lat szkolnych bo trochę w śródmieściu mieszkałam i lat pracy bo też w centrum 25 lat pracowałam .. a ciepła pogoda wszystko pokazuje w lepszym świetle …
a ja planuję z rabarbarem zrobić racuchy ..
Drogie Koleżanki, miałyście kolejne miłe spotkanie i nowe kulinarne odkrycia 🙂
Salso, bardzo ciekawe notki na temat Mokotowskiej.
A pampucha jadłam raz u Danuski tylko nie był na słodko. Bardzo miło wspominam bo nigdy przedtem nie miałam okazji go spróbować.
„Świnto prawdo” – jadać gdzie miejscowi. A szczególny urok mają „przegryzki” złożone z wiktuałów zakupionych w sklepie i delektowanie się nimi gdzieś na skwerze, w parku lub innym uroczym i spokojnym miejscu.
Pozdawiam pomiędzy pacnięciem pędzlem i malowaniem wałkiem.
Ja także kupiłam groszek cukrowy, bo zajrzałam dziś na halę targową. Zasieję go jutro. Namoczę go na noc, a potem przykryję podziurkowaną torebką foliową.
Dostałam dziś paczkę zielonej herbaty przywiezionej prosto z Chin z zaleceniem przechowywania jej w lodówce. Ofiarodawcy twierdzą, że tak poradzono im przy zakupie w chińskim sklepie, a poza tym wszędzie tam, gdzie pili zieloną herbatę, listki wyjmowane były z lodówki. W ten sposób herbata dłużej zachowuje swoje właściwości. Sprawdzimy.
Zamroziłam kawałek ciasta drożdżowego, bo szybko czerstwieje. Ciekawa jestem, jakie będzie po rozmrożeniu.
Ciąg dalszy: http://www.eryniawtrasie.eu/26424
echidno wczoraj sobie gadałyśmy o tym co tam i jak tam u Ciebie bo milczysz … a Ty dom odnawiasz …
krystyno jakaś inna metoda na groszek …
ewo dzięki gościom sami sobie przypominamy lub poznajemy na nowo znane nam okolice .. no i mamy poczucie dobrze wykonanej roboty … 🙂
nie przegapcie tego czasu …
https://mintaeats.com/2018/05/08/salatka-ze-szparagow-i-truskawek/
Jolinku,
metoda ta sama; chodzi tylko o przyspieszenie kiełkowania nasion. Jutro wsadzę je do ziemi w doniczkach.
Salsa, dziękuję- jutro na zakupy groszku 🙂
Jolinku ta sałatka to jakby specjalnie dla mnie, wszystkie składniki lubię a w tym zestawieniu na pewno będzie pysznie.
No to rozpoczynamy blogową akcję parapetowej hodowli groszku. Jeszcze nie mam nasion, ale chęci nabrałam. Tym bardziej, że posmakowały mi te zielone pędy 🙂 A szparagami zajadam się także, dzisiaj powieliłam wczorajsze danie z restauracji, pychotka!
Piosenka prawie na temat 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=yxmnTqYXLKU
dzień dobry … ☕
rzepie też sobie pokombinuję .. a czy nasze truskawki już są? …
Dzień dobry polskie truskawki się pokazały, ale do wysypu jeszcze trochę…
Zgubilam przecinek, tuż za powitaniem
https://www.youtube.com/watch?v=aH_BKbZsmhE
Barbaro bardzo na temat … 🙂
a moje groszki dziś uratowała kotka … na balkonie trzymam wszystkie moje sadzonki i groszek też … a tu nagle kotka skacze na parapet i burczy .. patrze a tu kochany gołąbek chyba wyczuły ziarenka i się czaiły na nie .. ostatnio nigdy nie był ich na balkonie a tu niespodzianka …
Jolinku, piosenka była o groszku pachnącym, a nasze rozmowy o cukrowym 😀
Ale masz czujną kotkę, brawo! Doniczkę, dopóki roślinki nie wykiełkują, lepiej trzymać na wewnętrznym parapecie. Skąd te gołębie wiedziały…
Bezdomny mnie zaskoczył. Cudownym przemieszczeniem w czasie i przestrzeni. Zuch maładziec. A jakie ma oko! Ja ze swoim jednym nijak się nie mogę równać do jego dwóch. A nawet czterech. Znaczy bezdomny się rozmnożył bo w teleportację nie za bardzo wierzę. Ale kto go tam wie.
W końcu obejrzałem dokładnie zdjęcia z Jerez, tfu Vejer. Byłem a jakoby mnie nie było. To w końcu kto był i kto widział? Nic nie kumam , mimo że żaby na fontannie widziałem.
Jeszcze o groszku – jeśli go namoczymy, to tylko na kilka godzin, bo dłuższe moczenie powoduje, że groszek dzieli się na połówki i nie nadaje do sadzenia. Doniczka z groszkiem stoi już na tarasie. Wykorzystałam na razie tylko cześć nasion. Na obiad też mam szparagi, ale nie wiem jeszcze w jakiej wersji.
U mnie w domu cały czas trwa malowanie, ale w przeciwieństwie do Echidy, zajmują się tym wynajęci panowie. Na szczęście są solidni, nie robią przerw, ale pracują tylko do godziny 15. Jutro też mają wolne. W poniedziałek prace powinny się zakończyć.
Głupi jestem jak but. Patrzę na zdjęcia Arka. Fotografowaliśmy to samo miasto . Informacje w googlu niby sie zgadzają, czas lokalizacja . Odstępy między zdjęciami są kilku czy kilkunasto minutowe a miejsca wyglądają kompletnie inaczej. Nic z tego nie rozumiem. A może zdjęcia z komórki zmieniają rzeczywistość?
Kolejny raz okazuje się , że lepiej mądrze milczeć niż głupio gadać. Inna perspektywa, podkręcone kolory na maksa, zwiększony kontrast powodują że zdjęcia wyglądają inaczej. To co mój aparat widzi jako soczystą zieleń w komórce i komputerze Arka zamienia sie na wypaloną czerwień i brąz. Białe ściany zamieniają się na różowe. Można i tak. W końcu do szkoły filmowej nie chodziłem. Nie znam się. Sorry.
krystyno – ja najbardziej lubię szparagi z sosem z: majonezu, jogurtu czosnku i koperku. Pycha.
ja dziś nieplanowo i spontanicznie nabrałam chrapki na kiełbasę smażona z cebulką, ziemniaki z koperkiem i ogórka kiszonego … jak się ma taka ochotę to smakuje dwa razy lepiej .. 😉 i smakowało …
U mnie cd. szparagów, dzisiaj w towarzystwie ryby i nieodmiennie z tartą bułką. W sprawie nasion groszku – klęska, chyba ludziska nasz blog czytają i wykupili 🙁
Salso,
to może być prawda, bo wczoraj na hali targowej odwiedziłam dwa duże stoiska z nasionami – w jednym groszku już nie było, w drugim było jeszcze trochę na zapleczu.
Krysiu,
Dziękuję za sugestie szparagowe.
Tymczasem jest 29 st.C w cieniu i brak mi apetytu na cokolwiek.
Hop, hop, tu Danuska z komputera Osobistego Wedkarza.
Nasiona groszku cukrowego kupione. Na targu w Wyszkowie rabarbar po 8 zl-kg.
Na wszystkich stoiskach salata maslowa po 2,50 oraz kwiaty, kwiaty, kwiaty….do ogrodu, na balkon, czy co kto lubi. Kupilismy werbene w kilku kolorach i lawende, by uzupelnic pozimowe niedobory. U sasiadow kwitnie wspaniale kalina oraz chinski bez, nasze polskie bzy juz przekwitaja.
Danusiu! Zaraziłem się tym groszkiem. Dałem na Googla „sweet pea seeds” i pokazuje mi się multum pięknych kwiatków. Czy to, to?
Danusiu! Odwołuję. To jest „sugar pea”. 250 nasion kosztuje 6 dol. Ile ich trzeba na don iczkę?
Tego cukrowego groszku szukałam w kolejnym sklepie i dopiero na czwartej ekspozycji, niziutko, prawie niewidoczny…jest! Już siedzi w ziemi, podlany i czekam…
Posiałam dość gęsto, w małej skrzyneczce, jeszcze obok zmieściły się dwie wykiełkowane papryki, nie wiem czy takie towarzystwo się polubi 🙂
W okolicy zakwitły akacje i jaśminy, zapach obłędny, a przed nami jeszcze lipy 🙂
Marku, nic nie jest bardziej fałszywe niż uważanie, ze obrazek jest albo ma być obiektywny 🙄
i wierz mi, nie ma co dyskutować o prawdziwości lub rzeczywistości obrazka, bo kazdy jeden aparat fotograficzny zmienia w oku mgnienia rzeczywisty obraz w obrazek. sam stosujesz od czasu do czasu ta technike. dźwigasz ze sobą techniczna skrzynkę, która zmienia natychmiast kolory w nie kolory 🙄 i znajdują sie tez odbiorcy.
robiłem obrazki telefonem, ale zastosowalem przy ujęciach technikę która znakomicie działa na odbiorce 🙄 a to o czym piszesz, to nic innego niz gramatyka fotograficzna, która służy do tego, by obrazki były bardziej czytelne i wywoływały uczucia u odbiorcy 🙂 tak tez sie stało, było sporo pozytywnego feedbacku, ty sam tez sie wyklepałeś 🙂
kiedyś wywoływało sie fotki w ciemni, sama nazwa daje już dużo do myślenia 🙂 dzisiaj mamy te możliwości w telefonie. nie znajdziesz nigdzie fotoreportażu bez stosowania tej techniki. i od dawna, od poczatku lat 80-tych technika ta jest stosowana i w praktyce zaakceptowana.
a wiec o co chodzi? –> prezentując obrazki zaznaczyłem, ze to moje osobiste SPOJRZENIE 🙂
Marek, popatrz tutaj –> https://photos.google.com/share/AF1QipOToXIFv2b6apfS9a-20ZuYxGU7TodqxZHDkEM6iBpO84ih5gS-Wakt3SGVkNgLKA/photo/AF1QipO_vn-d8C0j7ddvDlqWMIwxRGl6H2t_EurNpEmY?key=OGRiejFsUjBZSVMwbGNFRU1wekhULXhTQTFsY1dB
dwa obrazki powstały w ciągu jednej minuty z dwóch rożnych ujęć. jedno pod światło, drugie z nim. i kto tu manipuluje ??? 🙂
kto jadł takie grzyby? … ja to bym na nie tylko popatrzyła …
http://pomarancza.blox.pl/2018/05/Zolciak-siarkowy-czyli-dziki-kurczak.html
Ja zjem każdego grzyba, którego ktoś mi w naturze pokaże i potem przyrządzi (po co się schylać po coś, co mi nie posmakuje?).
Nie polegam na atlasach, opisach itd, ja muszę tego grzyba widzieć w przyrodzie i tak się go nauczyć. Dlatego jeśli już mam okazję, zbieram tylko te grzyby, co do których mam 110% pewności.
Pewnie te żółciaki niejeden raz widziałam, ale jak nie wiem, to nie zbieram.
Prawie zakończyłam robotę. Prawie. Padam na twarz – odpoczywam, w końcu piątek, nie? Słonecznie, ale chłodno, może 10c
Powrót na Dolny Śląsk:
http://www.eryniawtrasie.eu/26428
ach Alicjo 🙂 nie przeginaj pały z tymi procentami, wystarczy iść na 100%
no chyba ze jesteś honorowy krwiodawca krwi 🙄 –> to redukcja zawsze wskazana 🙂 nie ma co iść na całość 🙄
:))
ewo z przyjemnością popatrzyłam na miejsca mi zupełnie nieznane … i na końcu wiosna radosna … 🙂
to musi być pyszne … sobie zrobię w niedzielę ..
http://milajn.blox.pl/2018/05/Wiosenny-pasztet-z-tunczyka-z-groszkiem-i-jajkami.html
Wolę przegiąć, niż nie dogiąć i zejść przedwcześnie, gdzie mi się wcale nie spieszy 😉
Ewo,
zaraz zajrzę….i się wypowiem 🙂
jest nowy wpis …