Przed świętami
Jak to zwykle przed świętami mnóstwo spotkań, prezentacji, pokazywania nowości w kuchni – zawsze wiadomo, że spore zainteresowanie kuchnią, jakie widzimy wokół siebie, wzrasta w tym okresie. Nawet ci, którzy nie mają zamiłowania do gotowania, nagle interesują się specjalnymi przepisami, oryginalnymi produktami, dobrym, wyjątkowym smakiem. Przed świętami zwykliśmy też więcej myśleć o innych. Dlatego organizuje się wiele akcji, które kończą się jednak wkrótce po świętach.
Inicjatywa, o której tu opowiem trwa już jakiś czas i nie skończy się prędko, przeciwnie nabiera rozpędu. Mowa o znakomitym pomyśle laboratorium kulinarnego „ Little Chef”, prowadzonego przez Katię Roman-Trzaskę. W laboratorium organizuje się lekcje gotowania dla przedszkoli, szkół, ale i dla domów dziecka, opowiada o całej historycznej i obyczajowej otoczce.
Katia i jej współpracownicy doszli w czasie zajęć do wniosku, że dla dzieci i młodzieży, która wychowała się w domach dziecka jednym z dużych problemów jest to, że nie mają elementarnej wiedzy o domowej kuchni. Szczęśliwcami są ci, którzy trafią pod opiekuńcze skrzydła Katii, ale to zaledwie część z 8000 tych z całej Polski, którym aktualnie taka wiedza powinna być przekazywana. Tyle bowiem młodzieży w wieku 14-17 lat przebywa obecnie w domach dziecka.
A kuchnia to nie tylko pełne talerze na stole: to rodzinne gotowanie, znajomość smaku rodzinnych od pokoleń potraw, prostych dań, które gotuje się w domu, aby dogodzić dziecku, rozmowy zarówno przy gotowaniu tradycyjnych domowych potraw, jak i później, przy stole. Ta cząstka zwykłego rodzinnego życia jest dla dzieci z domów dziecka zupełnie niedostępna. Nie mają wstępu do kuchni, jedzenie widzą już w formie przetworzonej, nie wiedzą jak ugotować najprostsze ,powszechnie znane potrawy.
Stąd starania „Little Chefa” i stworzonej niedawno Fundacji „Samodzielność od kuchni”, aby stworzyć w całej Polsce sieć ludzi, przekazujących podstawową wiedzę o domowym gotowaniu młodzieży, którą los pozbawił możliwości otrzymania jej w domu. Bardzo dzielnie zgłosili się na wezwanie szefowie kuchni, oczekuje się na dalsze zgłoszenia. Jest to ta część niezbędnej edukacji życiowej, która daje szybkie i widoczne rezultaty, polepsza więzi, daje pewność siebie. Wspierają „Little Chefa” duże firmy, jak na przykład wytwórca „garnków na całe życie”, firma Staub.
To co napisałam powyżej, było prezentowane podczas s spotkania, którego drugim tematem było gotowanie oryginalnych rozgrzewających zimowych zup, które przygotowały: Katia Roman-Trzaska (zupę turecką), Diep Hoang (zupę wietnamską) i Małgorzata Jankowska Buttitta (włoską zupę z kasztanów).
Małgorzata Jankowska-Buttitta przetłumaczyła wraz z Tessą Capponi-Borawską najważniejszą chyba książkę kucharską – „Włoską sztukę dobrego gotowania” Pellegrino Artusiego, która pojawiła się jak meteor na rynku. Czekamy na dodruki.
Komentarze
Danuśka,
moja psychika ma się dobrze, dziękuję.
Dowód? Jak mam sprzątać, nie tak jak co dzień, ale dogłębnie, to mnie szlag trafia, bo kto lubi sprzątanie, musi mieć coś nie po kolei w głowie (czyli coś z psychiką 😉 ). W tym parszywym zajęciu nie ma nic pociągającego. Zawsze zazdrościłam Nisi Pani Irenki i Helenie Pani Dochodzącej.
I byłoby mnie stać finansowo, żeby raz na tydzień wpadła taka pani dochodząca na gruntowniejsze sprzątanie, ale przecież ja swego czasu pracowałam jako sprzątaczka, i to dwukrotnie, czyli mam zawodowe doświadczenie. Poza tym wysprzątanie stumetrowego mieszkania nie jest żadnym wyczynem dla fizycznie sprawnej osoby, a za taką jeszcze się uważam. Krótko mówiąc „drapałoby mnie po sumieniu”, że nie chce mi się zrobić czegoś, co potrafię. Ale szczerze nie znoszę tego i od czasu do czasu daję temu wyraz 🙄
Właśnie odkurzyłam jedną kanapę, teraz czeka druga. Dywan, to, śmo i tamto, kwiaty też by trzeba świątecznie umyć. A kotu najlepiej wystawić przed drzwi walizki za te jego wszędobylskie sierści.
Tylko jak, kiedy na dworze mróz siarczysty?! Mam litość…
Wracam do roboty.
W temacie, który wrzuciła Gospodyni – za moich czasów na zajęciach technicznych były lekcje gotowania i podstawowego A B C kuchennego, nawet w późnych latach podstawówki, no i w ogólniaku. Niewiele tego było, ale było, poza tym moje pokolenie wynosiło podstawową i nie tylko wiedzę z domów. Przeważnie często była to konieczność, u mnie na przykład kto pierwszy, a raczej która pierwsza była w domu, ta łapała się za robotę. Panowie nie byli brani pod uwagę, jeden był prawie zawsze w pracy, a drugi za młody.
Teraz jest pełno różnych kursów, a dawno temu co najwyżej Koło Gospodyń Wiejskich organizowało po wsiach takie kursy (uczestniczyłam jako małolata!) i pewnie gdzieś indziej jakieś organizacje też, ale ja tylko to pamiętam.
No i sami powiedzcie, jaka tego różnorodność teraz, że o ogromnym wysypie książek kulinarnych nie wspomnę 🙂
No dobra…odkurzania ciąg dalszy 🙁
Alicjo-oczywiście wiem i nie mam absolutnie żadnych wątpliwości. Po prostu czytam różne rzeczy i czasem piszę o tym na blogu. A poza tym muszę przyznać, że lubię sprzątanie i porządki (znak zodiaku Panna i one, te Panny, tak mają). Broń Boże nie codziennie i nie zawsze, muszę poczekać na natchnienie, ale ja mnie natchnie to…szaleję 🙂
Pamiętam, jak moja Mama, rocznik 1921, opowiadała o swoim wyborze szkoły:
rodzina chciała, by ukończyła szkołę gospodarstwa domowego, tak by zostać znakomitą panią domu. Mama, mając nieco inne wyobrażenia na temat swoje przyszłości, wybrała szkołę ekonomiczną i myślę, że to był dla niej bardzo dobry wybór. Wszelkie domowe obowiązki były dla Niej zawsze ciężarem i pańszczyzną do odrobienia. Tym niemniej nasze małe trzydziestometrowe mieszkanie było zawsze znakomicie posprzątane, obiad ugotowany i dziecko zadbane 🙂
jak mnie natchnie…
Danusiu i Salso, dziękuję za informacje! Dzięki nim wiem, że kukurbina, to nie jest brzydkie słowo 🙂 A tak serio, to podświadomie zrobiłem sobie dobrze z tymi pestkami. Będą w stałym korytku. Buraki zakiszone. Ewa na warsztat bierze stado uszek (uszków?) Na mnie patrzą świąteczne chleby i jeszcze jedno nowe doświadczenie. Nigdy, mianowicie, nie używaliśmy kupnego ciasta francuskiego (mrożone) Jeśli ktoś zna tę technologię, to proszę o sugestie.
Filo Pastry znajdziesz w każdym prawie supermarkecie w mrożonkach, bardzo popularne wśród Greków na przyrządzanie baklavy 😉
Ale to ciasto mozna uzyć na wiele sposobów i do różnych rzeczy, jest też Puff Pastry, ale z tym doświadczenia nie miałam. Tu są przykłady, do czego ono jest dobre, to ciasto:
http://www.goodhousekeeping.com/food-recipes/g39/phyllo-dough-recipes/?slide=1
Pamiętam, że kosztowało jakieś grosze, dolara czy jakoś tak. Opakowanie jak papier śniadaniowy i równie cienkie. Rozmraża się w temp. pokojowej.
Zasada ogólna jest taka, że każdy arkusz smaruje się roztopionym MASŁEM (bez szaleństwa!) i układa jeden na drugim.
Jest też inne ciasto francuskie mrożone Puff Pastry, ale nie miałam z nim do czynienia.
Znakomita rzecz, dawno już nie robiłam – ciasto gotowe, tylko wybrać przepis dla siebie. Polecam!
…albo PHYLLO pastry.
Przypomnialł mi się Marian Załucki, który napisał:
Kiedy mam natchnienie,
Wzruszam się szalenie!
Gdy mam chwilę natchnienia,
Chłonę niebo i ciszę…
A jak nie mam?
To trudno.
Wtedy siadam – i piszę.
Cichalu, francuskie mrożone ciasto jest bardzo łatwe do użycia. Wystarczy parę chwil na lekkie rozmrożenie (wtedy łatwo rozwinąć tę rolkę) i nie zdejmując papieru w który ciasto było zawinięte można działac. Dużego doświadczenia nie mam, ale robiłam kilkakrotnie takie kopertki z jabłkiem w środku. Wystarczy pokroić ciasto na kwadraty, na każdym ułożyc owoce i zaginając rogi zlepic je zostawiając niewielkie szparki dla odparowania środka. Wierzch ciastek smarowałam rozmąconym żółtkiem z paroma kroplami śmietanki i do pieca. Zamiast jabłek można rozmaite inne nadzienia, może z wyjątkiem takich bardzo mokrych żeby ciasto zbyt szybko nie nasiąknęło. Na opakowaniu ciasta powinien być przykładowy przepis. Nie wiem czy o taką radę Ci szło ? 🙂 Jeszcze sobie przypomniałam, że takie ciasto zamrożone można pokroić w paski, każdy z nich skręcić jak śrubkę, posmarować jajkiem i posypać np., solą, makiem czy sezamem i upiec, w nagrodę będą chrupiące paluszki pyszne…
Ciasto phyllo, to całkiem inna historia. Tego nigdy nie stosowałam, ale widziałam na filmach kulinarnych. Jest bardzo wrażliwe, cienkie jak papier (liśc) łatwo je wysuszyć i tym samym zmarnować, więc działac trzeba szybko, a porcje ciasta muszą być przykryte wilgotną ściereczką podczas gdy kolejny arkusz smaruje się roztopionym masłem, czy jakimś nadzieniem, ale Cichal pytał o francuskie ciasto mrożone 🙂
Cichalu,
z Twoim doświadczeniem z różnymi wypiekami mógłbyś pokusić się o zrobienie własnego ciasta francuskiego. Chyba że można u was kupić ciasto robione na maśle, a nie na oleju palmowym. Wtedy nie warto tracić czasu i kupić gotowe.
Robiłam je już kilka razy, skracając czas pomiędzy poszczególnymi etapami. A korzystałam a tego przepisu polecanego na naszym blogu : http://www.mojewypieki.com/post/ciasto-francuskie—krok-po-kroku
Drogie Panie, jest to Puff Pastry. Przepis jest jak na wszystkim (nawet jest na torbie z cukrem) Pytałem o jakieś tricki specjalne. Niestety jest na oleju palmowym z towarzyszeniem całej tablicy Mendelejewa. Nic to. Paprobujem…. 🙂
Salso,
to o czym piszesz to Puff Pastry, francuskie, ale zdecydowanie grubsze od Phyllo. Phyllo jest również mrożone, co zaznaczyłam – łajza się minęłaś ze mną 😉
Przepis i przykład użycia jest na opakowaniu, mnie się to bardzo spodobało. Przepis na rozmrażanie itp. także jest – kiedy jeszcze chciało mi się robić takie fikuśne cosiki, jak na podanych przykładach (tych, do których podałam sznureczek), to bardzo mi się spodobało, że szybko można coś fajnego zrobić. Nie zauważyłam problemów z wysychaniem, ale postępowałam według przepisu.
Fajnie, że Cichal, przypomniał mi to ciasto, idą święta 🙂
Alicjo, przecież napisałam i o jednym i o drugim cieście 🙂 Trickiem specjalnym, wg mnie jest, żeby nie za długo rozmrażać tego (puff pastry) bo się będzie lepiło, tylko tyle żeby dało się rozwinąć bez popękania, no i działac szybko…
Dziękuję pięknie! Ewa woła na obiad. Dzisiaj będzie wynalazek kurczaczy. Kiedyś Ewa uwarzyła tak konkretny rosół, że sei w lodówce zgalarecił. Teraz specjalnie jest tak robiony. Z groszkiem, marchewką. Dodaje się potem octu jabłecznego no i ja koniecznie pyyyfffko! Lete, lete…
Pani Basiu, to świetna inicjatywa. Szkoda, że MEN nie myśli o wprowadzeniu takich zajęć w szkole: budżet domowy, planowanie menu, przygotowanie posiłków. Wiadomo – trzeba wyposażyć szkoły, ale zamiast „deformy”, na którą wydano mnóstwo pieniędzy można by przygotować specjalne pomieszczenia.
Nie tylko dzieci z domów dziecka (chociaż one szczególnie) potrzebują takich zajęć. Moja ciocia, która pomagała przy wydawaniu żywności dla rodzin takiej pomocy potrzebujących, opowiadała o tym jak wielu ludzi prosiło o gotowe dania – na przykład zupy w kartonach. Wystarczy je tylko podgrzać. Wiele osób pobierających żywność nie wie jak można przygotować urozmaicone dania. Bo kto miał ich tego nauczyć jeżeli w rodzice też nie gotowali. Jedna z dziewczyn, którą wychowywała babcia, była zadowolona na przykład z większej ilości makaronu (dostała więcej bo część ludzi tego makaronu nie chciała) – ona wiedziała jak go wykorzystać. Co do tego dokupić, dodać, żeby podać codziennie inny, smaczny posiłek.
Danusiu – wprawdzie to z 1912 r. 🙂 :
Kuryer Lwowski (pisownia oryginalna)
„Z Krakowa.
W miejskiej szkole gospodarstwa domowego w Krakowie otwarte zostaną w roku szkolnym 1912/1913 następujące kursa:
1. Dziesięciomiesięczny kurs przedpołudniowy obejmujący naukę: gotowania i robienia porządków, naukę szycia i kroju oraz naprawiania bielizny, naukę prania i prasowania zwyczajnego i chemicznego, nadto wykłady teoretyczne: towaroznawstwa, hygjeny, ekonomji, buchalterji, literatury polskiej, historji i geografji ziem polskich.
Opłata za naukę na tym kursie wynosi 100 K. rocznie, która to kwota uiszczaną być może i w ratach miesięcznych. Opłata za wiktuały i przybory do prania wynosi również 100 K. w zamian za co otrzymują uczennice w szkole co drugi dzień nauki obiad. Wpisowe jednorazowo 5 K. Ubogie, a pilne uczennice, mogą być wyjątkowo uwolnione w połowie lub w całości od opłaty.
2. Pięciomiesięczny kurs gotowania dla pań, obejmujący tylko naukę gotowania. Trzy godziny nauki dziennie. Opłata wynosi 8 K. miesięcznie za naukę, a 10 K. za wiktuały. Wpisowe 2 K. Przyjętych być może najwięcej 15 uczennic.
3. Bezpłatne, popołudniowe kursa gotowania dla kobiet niezamożnych i sług, trwające również 5 miesięcy. Nauka bezpłatna, zwrot za wiktuały do gotowania 7 K. 50 gr. miesięcznie, wpisowe 2 K.
4. Kurs modniarstwa w zakresie potrzeb domowych, obejmujący także odświeżanie wszelkich materjałów służących do ubierania kapeluszy oraz robienie krawatek damskich. Opłata 4 K. miesięcznie.
5. Kurs chemicznego prania materjałów barwnych, wełnianych i jedwabnych, koronek, gazy, futer, portjer. Nauka trwa 2 miesiące. Opłata za cały kurs wraz ze zwrotem za chemikalia 16 K.
6. Kurs krawieczyzny w zakresie potrzeb domowych. Nauka codziennie przedpołudniem od godz. 9. Opłata 10 K. miesięcznie.
7. Nauka robót ozdobnych jak na przykład wypalanie na drzewie, malowanie na suknie, aksamicie, jedwabiu i gazie, roboty ze skóry. opłata 10 K. miesięcznie.
8. Popołudniowe kursa robót kobiecych i gotowania dla uczennic tych zakładów naukowych, w których tego przedmiotu nie udzielają. Główny nacisk położony będzie na szycie ręczne i naprawianie bielizny. nauka odbywać się będzie dwa razy tygodniowo oddziałami według wieku uczennic. Za naukę szycia 3 k. miesięcznie, za naukę gotowania 4 k. miesięcznie.
9. Kurs gotowania dla robotnic fabrycznych w niedzielę.
10. Kurs szycia dla robotnic fabrycznych w sobotę popołudniu.”
i z nowinek 🙂 :
Kuryer Lwowski r. 1900 (pisownia oryginalna).
„Nauka gotowania dla chłopców.
W Anglji odbywają się próby poprowadzenia nauki gotowania do początkowych szkółek dla chłopców. Myśl wyszła od niejakiej pani Homan, członka zarządu rady szkolnej w londyńskiej dzielnicy robotniczej Eastend. Zaczęła ona wykładać tę pożyteczną naukę synom majtków, zamieszkałych bardzo licznie w tej stronie miasta. Taka nauka jest dla nich bardzo pożyteczną, albowiem synowie zwykli poświęcać się zawodowi ojców, a na statkach żeglarskich, przebywających tygodniami i miesiącami na wodzie, kuchnia bywa bardzo zła, co powoduje wiele chorób.
Pani Homan przekonała się niebawem, że byłoby pożądanem, gdyby uczyli się gotowania nie tylko synowie majtków. Kobiety w owej dzielnicy bywają bardzo zajęte, przyczyniając się swoją pracą pozadomową do zwiększenia dochodów. Niewiele im pozostaje czasu na gospodarstwo. Ojcowie pracują także poza domem. Dla takich rodzin byłoby błogosławieństwem gdyby nieletni chłopcy wyręczali matkę w gotowaniu.
Jakoż próby wszczęte w tym kierunku, dały świetne rezultaty. Chłopcy garną się do tej nauki, wprowadzonej już do szkółki elementarnej Boco Creek School. Uczęszczają do niej wyrostki od lat 12 do 15. Przełożona szkółki, miss Cade, nie może się wydziwić, jak chętnie zabierają się do roboty i jak są zręczni. Próby przynoszą nawet materjalne korzyści, albowiem jedzenie, przygotowane przez uczniów, bywa sprzedawane rodzinom robotników, którzy je nabywają bardzo chętnie.”
Kornel Filipowicz
„Niewola”
W państwie totalitarnym
Wolność
Nie będzie nam odebrana
Nagle
Z dnia na dzień
Z wtorku na środę
Będą nam jej skąpić powoli
Zabierać po kawałku
(Czasem nawet oddawać
Ale zawsze mniej, niż zabrano)
Codziennie po trochę
W ilościach niezauważalnych
Aż pewnego dnia
Po kilku lub kilkunastu latach
Zbudzimy się w niewoli
Ale nie będziemy o tym wiedzieli
Będziemy przekonani
Że tak być powinno
Bo tak było zawsze.
Dzien dobry, dzisiaj tyle ciekawych tematow do omowienia!
Jesli chodzi o nauke gotowania czy w o gole planowania posilkow dla dzieci, to przypomnial mi sie projekt mojego dziecka w szkole podstawowej, chyba w siodmej klasie. Przez miesiac dzieci uczyly sie podstawowych zagadnien o zdrowym zywieniu (chyba w ramach biologii czlowieka), a wiec co zdrowe, co mniej, jak czytac etykiety na produktach zywnosciowych w sklepie, jak planowac jadlospis zeby zawieral skladniki odzywcze, bialko, weglowodany, malo cukru, ostroznie z tluszczami, itp. Ten miesiac nauki konczyl sie projektem ktory polegal na zaplanowaniu, ugotowaniu i zjedzeniu wlasnych posikow wedlug ustalonych kryteriow, a wszystko to bylo udokumentowane zdjeciami i opisane – dziecko bylo przejete bardzo, bo cala rodzina jadla to co ugotowala (gotowanie odbywalo sie w domu). Do tej pory wspominamy z lezka w oku, szczegolnie gdy ogladamy zdjecia z zakupow, gotowania i posilkow. W tutejszych szkolach podstawowych nie ma zadnych warunkow do nauki gotowania, nie ma nawet stolowek. Natomiast w szkolach srednich czesto sa bardzo dobrze wyposazone kuchnie, warsztaty stolarskie czy samochodowe do nauki przedmiotow praktycznych. Duzo dzieci bierze przedmioty zawodowe w nizszych klasach (1 semestr) wlasnie zeby nauczyc sie praktycznych rzeczy – sa to przedmioty do wyboru.
U nas zimno jakby to luty byl – minus 15, wiatr i drobny snieg. Pogoda domowa, a nie spacerowa.
Buraki nastawione, kisza sie w sloiku, degustacja w przyszlym tygodniu. Cale zakupy swiateczne i sprzatanie jeszcze przede mna 🙁
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry …
Katia Roman-Trzaska .. tu można poczytać więcej ..
http://www.siecprzedsiebiorczychkobiet.pl/biznes-w-kobiecych-rekach/mentorki/katia-roman-trzaska/
GosiaB ja tak wspominam z łezką prace na drutach mego syna .. bardzo był przejęty i zrobił kilka opasek na rękę … ale niestety koledzy się śmiali z niego i zarzucił robótki ..
u nas zerowe temperatury ale bez śniegu …
był nawet program w TV z Katią Roman-Trzaska ..
https://www.kuchniaplus.pl/program/prowadzacy-kuchni-plus/katia-roman-trzaska_25.html
ładny pasztet …
http://wulkan-smaku.pl/pasztet-drobiowy-dwukolorowy-z-pistacjami
Asiu tak się niestety dzieje … zasmucona jestem … i bezradna .. 🙁
a tu chlebek dla cichala …
http://wulkan-smaku.pl/chlebek-paprykowy-z-kabanosami-pieczarkami-szparagami-na-oleju-rzepakowym
Asiu-szczególne podziękowania za Kuryera Lwowskiego z 1912 roku 🙂
Za wiersz Filipowicza też.
Ciąg dalszy cyklu choinka alternatywna:
https://designmag.fr/wp-content/uploads/2015/11/bricolage-de-noel-sapin-blanc-plumes.jpg
Ewa Pilipczuk is in Lublin, Poland.
1 hr ·
Pejzaż z jemiołą
W przytulisku murów
szyby posiwiałe
od trosk codziennych …
See More
Like
Show more reactions
Comment
Share
23
Ireneusz Pilipczuk and 22 others
1 Share
Comments
View 6 more comments
Małgorzata Hrycaj Uwielbiam brzozy, to” moje” drzewa, piękne zdjęcie, i Wiersz też ❤
Like
Show more reactions
· Reply · 10 mins
Manage
Janina Wisniowska Piękny wiersz i jemiola na Brzezie. Beztroskiego dnia życzę Ewuniu
Like
Show more reactions
· Reply · 4 mins
Manage
Hanna Niedziela Pochwalę się jestem szczęśliwą posiadaczką tomiku Pozdrawiam Ewuniu
Like
Show more reactions
· Reply · 2 mins
Manage
Halina Smugarzewska Sliczne…Udostepnilam na Fb..Pozdrawiam.
Like
Show more reactions
· Reply · 1 min
Manage
A friend is typing a comment…
Write a comment…
Ewa Pilipczuk is in Lublin, Poland.
Yesterday at 6:15am ·
Powtórka
Zastukała do mnie historia
nie po raz pierwszy
w partyjnych butach
podkutych kłamstwem i cynizmem
osaczyła i wyparła prawdę
z trywialnych trybun
wybrańców suwerena
noc załkała tysiącem syren
w mlecznej poświacie
grudniowej melancholii
tylko hełmy trochę inne
moc truchleje
bóg się nie narodzi
w żałosnej szopce na Wiejskiej
obudź się rodaku
już marsze z białą różą
nie wystarczą
podeptana
nie zakwitnie
na jałowej glebie
twojej obojętności
anioły same nie sfruną
w hosanna nad opłatkiem
tylko wiersz przydreptał po cichu
około północy
do starego pamiętnika
Ewa Pilipczuk is in Lublin, Poland.
1 hr ·
Pejzaż z jemiołą
W przytulisku murów
szyby posiwiałe
od trosk codziennych …
See More
Like
Show more reactions
Comment
Share
23
Ireneusz Pilipczuk and 22 others
1 Share
Comments
View 6 more comments
Małgorzata Hrycaj Uwielbiam brzozy, to” moje” drzewa, piękne zdjęcie, i Wiersz też ❤
Like
Show more reactions
· Reply · 10 mins
Manage
Janina Wisniowska Piękny wiersz i jemiola na Brzezie. Beztroskiego dnia życzę Ewuniu
Like
Show more reactions
· Reply · 4 mins
Manage
Hanna Niedziela Pochwalę się jestem szczęśliwą posiadaczką tomiku Pozdrawiam Ewuniu
Like
Show more reactions
· Reply · 2 mins
Manage
Halina Smugarzewska Sliczne…Udostepnilam na Fb..Pozdrawiam.
Like
Show more reactions
· Reply · 1 min
Manage
A friend is typing a comment…
Write a comment…
Ewa Pilipczuk is in Lublin, Poland.
Yesterday at 6:15am ·
Powtórka
Zastukała do mnie historia
nie po raz pierwszy
w partyjnych butach
podkutych kłamstwem i cynizmem
osaczyła i wyparła prawdę
z trywialnych trybun
wybrańców suwerena
noc załkała tysiącem syren
w mlecznej poświacie
grudniowej melancholii
tylko hełmy trochę inne
moc truchleje
bóg się nie narodzi
w żałosnej szopce na Wiejskiej
obudź się rodaku
już marsze z białą różą
nie wystarczą
podeptana
nie zakwitnie
na jałowej glebie
twojej obojętności
anioły same nie sfruną
w hosanna nad opłatkiem
tylko wiersz przydreptał po cichu
około północy
do starego pamiętnika
Ewa Pilipczuk is in Lublin, Poland.
1 hr ·
Pejzaż z jemiołą
W przytulisku murów
szyby posiwiałe
od trosk codziennych …
See More
Like
Show more reactions
Comment
Share
23
Ireneusz Pilipczuk and 22 others
1 Share
Comments
View 6 more comments
Małgorzata Hrycaj Uwielbiam brzozy, to” moje” drzewa, piękne zdjęcie, i Wiersz też ❤
Like
Show more reactions
· Reply · 10 mins
Manage
Janina Wisniowska Piękny wiersz i jemiola na Brzezie. Beztroskiego dnia życzę Ewuniu
Like
Show more reactions
· Reply · 4 mins
Manage
Hanna Niedziela Pochwalę się jestem szczęśliwą posiadaczką tomiku Pozdrawiam Ewuniu
Like
Show more reactions
· Reply · 2 mins
Manage
Halina Smugarzewska Sliczne…Udostepnilam na Fb..Pozdrawiam.
Like
Show more reactions
· Reply · 1 min
Manage
A friend is typing a comment…
Write a comment…
Ewa Pilipczuk is in Lublin, Poland.
Yesterday at 6:15am ·
Powtórka
Zastukała do mnie historia
nie po raz pierwszy
w partyjnych butach
podkutych kłamstwem i cynizmem
osaczyła i wyparła prawdę
z trywialnych trybun
wybrańców suwerena
noc załkała tysiącem syren
w mlecznej poświacie
grudniowej melancholii
tylko hełmy trochę inne
moc truchleje
bóg się nie narodzi
w żałosnej szopce na Wiejskiej
obudź się rodaku
już marsze z białą różą
nie wystarczą
podeptana
nie zakwitnie
na jałowej glebie
twojej obojętności
anioły same nie sfruną
w hosanna nad opłatkiem
tylko wiersz przydreptał po cichu
około północy
do starego pamiętnika
Ewa Pilipczuk is in Lublin, Poland.
1 hr ·
Pejzaż z jemiołą
W przytulisku murów
szyby posiwiałe
od trosk codziennych …
See More
Like
Show more reactions
Comment
Share
23
Ireneusz Pilipczuk and 22 others
1 Share
Comments
View 6 more comments
Małgorzata Hrycaj Uwielbiam brzozy, to” moje” drzewa, piękne zdjęcie, i Wiersz też ❤
Like
Show more reactions
· Reply · 10 mins
Manage
Janina Wisniowska Piękny wiersz i jemiola na Brzezie. Beztroskiego dnia życzę Ewuniu
Like
Show more reactions
· Reply · 4 mins
Manage
Hanna Niedziela Pochwalę się jestem szczęśliwą posiadaczką tomiku Pozdrawiam Ewuniu
Like
Show more reactions
· Reply · 2 mins
Manage
Halina Smugarzewska Sliczne…Udostepnilam na Fb..Pozdrawiam.
Like
Show more reactions
· Reply · 1 min
Manage
A friend is typing a comment…
Write a comment…
Ewa Pilipczuk is in Lublin, Poland.
Yesterday at 6:15am ·
Powtórka
Zastukała do mnie historia
nie po raz pierwszy
w partyjnych butach
podkutych kłamstwem i cynizmem
osaczyła i wyparła prawdę
z trywialnych trybun
wybrańców suwerena
noc załkała tysiącem syren
w mlecznej poświacie
grudniowej melancholii
tylko hełmy trochę inne
moc truchleje
bóg się nie narodzi
w żałosnej szopce na Wiejskiej
obudź się rodaku
już marsze z białą różą
nie wystarczą
podeptana
nie zakwitnie
na jałowej glebie
twojej obojętności
anioły same nie sfruną
w hosanna nad opłatkiem
tylko wiersz przydreptał po cichu
około północy
do starego pamiętnika
Ewa Pilipczuk is in Lublin, Poland.
1 hr ·
Pejzaż z jemiołą
W przytulisku murów
szyby posiwiałe
od trosk codziennych …
See More
Like
Show more reactions
Comment
Share
23
Ireneusz Pilipczuk and 22 others
1 Share
Comments
View 6 more comments
Małgorzata Hrycaj Uwielbiam brzozy, to” moje” drzewa, piękne zdjęcie, i Wiersz też ❤
Like
Show more reactions
· Reply · 10 mins
Manage
Janina Wisniowska Piękny wiersz i jemiola na Brzezie. Beztroskiego dnia życzę Ewuniu
Like
Show more reactions
· Reply · 4 mins
Manage
Hanna Niedziela Pochwalę się jestem szczęśliwą posiadaczką tomiku Pozdrawiam Ewuniu
Like
Show more reactions
· Reply · 2 mins
Manage
Halina Smugarzewska Sliczne…Udostepnilam na Fb..Pozdrawiam.
Like
Show more reactions
· Reply · 1 min
Manage
A friend is typing a comment…
Write a comment…
Ewa Pilipczuk is in Lublin, Poland.
Yesterday at 6:15am ·
Powtórka
Zastukała do mnie historia
nie po raz pierwszy
w partyjnych butach
podkutych kłamstwem i cynizmem
osaczyła i wyparła prawdę
z trywialnych trybun
wybrańców suwerena
noc załkała tysiącem syren
w mlecznej poświacie
grudniowej melancholii
tylko hełmy trochę inne
moc truchleje
bóg się nie narodzi
w żałosnej szopce na Wiejskiej
obudź się rodaku
już marsze z białą różą
nie wystarczą
podeptana
nie zakwitnie
na jałowej glebie
twojej obojętności
anioły same nie sfruną
w hosanna nad opłatkiem
tylko wiersz przydreptał po cichu
około północy
do starego pamiętnika
Irku, podziękuj Ewie za ten wiersz.
Ojej, coś bardzo dużo się ukazało. Chodziło mi oczywiście o wiersz „Powtórka”……
do nas zastukali w nocy i zabrali męża niby do pracy a po 10 dniach się dowiedziałam, że jest w wiezieniu na Białołęce … a teraz wyć mi się chce …
🙂
Dzień dobry,
Jest już nowa zabawa świąteczną, rodem od naszych południowych sąsiadów, Austriaków.
Cała familia ogląda trzy Sisi filmy pod rząd. Za każdym razem kiedy poda zwrot * jego wysokość * stają wszyscy z miejsc i wołają * niech długo żyje cesarzowa * poczym wypijaja lufę gorzaly.
Wygrywa ten, który ostatni straci pion i znajdzie się pod stołem 🙄
Dobrej zabawy życzę 🙂
Gdyby ktoś nie chciał pić gorzały i tracić pionu, to może sobie na trzeźwo i niespiesznie poczytać blog poświęcony pięknej Sissi:
http://kaiserin-sissi.blog.onet.pl/2017/08/03/ciekawostki-o-garderobie-cesarzowej/
Nowy, przekazałem podziękowania Ewie. Ewa też Ci dziękuje za publikację jej wiersza 🙂
Co do zabaw z alkoholem to świetna jest tzw. rosyjska ruletka. Stawia się tacę z przezroczystymi napojami w szklaneczkach począwszy od wody poprzez wódki aż do spirytusu. Kręci się tacą i każdy wypija ten napój, który przeniesie mu los. W czasie jednej imprezy trafił się jednej pani dwa razy spirytus. Pełna kumulacja :rool:
winno być 🙄
17 grudnia wigilia dla potrzebujących … może jednak ktoś pomoże …
https://zrzutka.pl/snc6mc
zamiast pić …
A propos wpisu Danuśki, jeśli już jesteśmy przy CK monarchii, to polecam książkę http://lubimyczytac.pl/ksiazka/207516/zabic-arcyksiecia o Franciszku Ferdynandzie, który choć ponurego usposobienia, wcale nie był głupim facetem.
Zamach w Sarajewie to był prawie sabotaż ze strony tamtejszych władz i nikt ze strony austriackiej za to bezhołowie (zamierzone? czy niezamierzone?) nie poniósł odpowiedzialności.
-16c, czas rozpocząć tradycyjne narzekanie na zimę, która kalendarzowo zacznie się za tydzień.
Warzywa na sałatkę się gotują, w planie pieczenie ciasta z mrożonymi owocami (moje porzeczki i leśne jagody kupne), będzie na jutro na deser. No i jakieś świąteczne dekoracje by się przydało już postawić oraz zawiesić.
Jakby komuś coś dolegało, to zaraz mu przejdzie 🙂
https://www.facebook.com/ZdrowaPolska/videos/1841439369411790/
Irku prawda … 🙁
oszczędny piernik …
http://smakuje.blox.pl/2017/12/Piernik-marchewkowy-z-wytlokow-z-sokowirowki.html
Delfin w malinach? 🙂 https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/delfin-w-malinach
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/ksiazki/1730778,1,recenzja-ksiazki-delfin-w-malinach-snobizmy-i-obyczaje-ostatniej-dekady-red-lukasz-najder.read
Piekę ciasto 😎
http://www.mojewypieki.com/post/najlatwiejsze-ciasto-w-swiecie
Przy okazji – owszem, ciasto łatwe, robi się szybko i lekko, ale robiąc je pomyślałam sobie, że cienko bym śpiewała, gdyby nie mikser i gdybym to musiała ubijać trzepaczką na piechotę, jak to drzewiej bywało 🙄
Ciasto będzie w czerwono-jagodowe kulki 🙂
Drugi nastaw kwasu burakowego już prawie dobry, będzie co pić 🙂
No i barszczyk czerwony zakwaszać.
Teraz jarzyny na sałatkę obrać.
A ja zakończyłam właśnie udany eksperyment kulinarny 🙂 Przygotowałam ciasto, jak na placki z jabłkami (Pyra mawiała-oładki), ale zamiast je smażyć wlałam do formy na muffiny i upiekłam, smaczne i bez tłuszczu. Dodałam sporo drobno pokrojonych jabłek.
Czy pamiętacie Marka Darcy z „Dziennika Bridget Jones” w jego sławetnym swetrze z reniferem? http://cdn.natemat.pl/293adf12d58f42a8d09f5d886e8aa33a,780,0,0,0.jpg
Anglosaska moda na owe sweterki rozprzestrzenia się po świecie i trafia pod strzechy.
Jedni mówią, że kiczowate, a inni, że słodkie i zabawne. Ciekawe, czy macie taki sweter w szafie, albo czy kupilibyście ubranie z choinką, albo reniferem komuś na prezent?
http://jastrzabpost.pl/wp-content/uploads/2016/12/swiateczne-swetry.png
Dobry wieczor,
Jolinku, przepraszam ze tak dlugo czekalas na odpowiedz – w tym roku Swieta w domu. Urlop swiateczny przyznany byl zbyt krotki na takie krotochwile.
Danusko,
Sweterki swiateczne trzymaja sie mocno – moj jest z pingwinem oplecionym swiatelkami – swiatelka maja baterie wszyte w aplikacje i migocza!
Muszę kupić formę na muffiny. Nigdy mi nie wpadły do głowy. Nie mam swetra z reniferami. Może dlatego, że w ogóle nie używam takowych. Zawsze mi ciepło. Może, jak się zestarzeję…? 🙂
Obrazek kulinarno – polityczny. Siedzi Ewa w kuchni i lepi stado uszek. To obraz kulinarny. Obok ma otwarty laptop z którego leci Jej ulubiony program „Onet Rano” z Kuźniarem. Siedzi przy ladzie (nie stoi) na „drabince Prezesa”, bo na krześle byłoby jej za nisko a na stojąco niewygodnie. To obrazek polityczny! Dwa w jednym. 🙂
niby nas wiele ale jakby za mało … 🙁 …
„Wałęsa: Obecny rząd niszczy wszystko, o co ja walczyłem całe życie.” … ja też ..
muszę się wyciszyć na chwilę …. wrócę za chwil parę …
Ciasto gotowe, taki pół-biszkopt, spróbowane – próbujący ocenili bardzo wysoko, nie za słodkie, kwaskowate i w ogóle pycha 😉
Sałatka pokrojona, teraz zrobię majonez, eksperymentalny, według tego przepisu:
http://kasia.in/przepis/606.jak-zrobic-domowy-majonez-w-1-minute
Podobnie jak nasza Gospodyni Barbara, jak coś można skrócić czasowo, a będzie znakomite, to ja za tym!
Zdam sprawę, jak wyszło 🙂
Jolinku,
niby jest, a nie ma opozycji, „niby jest nas wiele, ale jakby za mało”. Nie ma lidera, niejaki Kijowski jest skompromitowany i nie rozumiem pani E. Pawłowicz, która ustanowiła akcję „Stypendium wolności” (czy jakoś tak), żeby temu biednemu Mateuszkowi pomóc (tu mam ochotę rzucić słowem powszechnie uznanym za wulgarne i obraźliwe).
Szokiem dla mnie było, że 13 grudnia prezio przemawiał.
Wałęsy „Jarek, obudziłeś się?” było bardzo akuratne, bo przecież Jaruś 36 lat temu 13 grudnia spał do południa, o czym sam napisał w jakiejś tam książce wspomnieniowej. Absolutnie niezrozumiałe dla mnie jest, a dla świata ucieszne, że była pani premier z rozkoszą została wicepremierem. Minister bez teki, ale za to z broszką. Na pewno Cię to nie pocieszy, ale mnie też chce się wyć 🙁
p.s.Przepraszam blogowisko za polityczny wpis, ale też mnie nosi od jakiegoś czasu, blogi stricte omijam, a Jolinka chciałabym wesprzeć duchowo. Wszystkich zresztą, siebie też.
Teraz zdawam sprawę – otóż poległam z tym majonezem, chociaż toczka w toczkę według przepisu i proporcji.
ALE…użyłam „miksera” zamiast „blendera” (a mam! mam!). I być może na tym polegało moje Waterloo 🙄
Już nie próbowałam, tylko średniowieczną metodą w misce za pomocą drewnianego berła do mieszania odbyłam mieszanko i po długich minutach wyszedł majonez jak należy.
Dla mnie troszkę niejasny jest opis całej procedury, ale mniejsza z tym.
Kto chce, niech próbuje i zda sprawę 🙂
*powyżej powinno być: „blogi stricte polityczne omijam”
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku-kawa urocza 🙂
Wysłuchałam reportażu na temat temat choinek i tego co modne w tym roku w tejże dziedzinie-zatem choinka naturalna i ozdoby vintage rodem ze strychu naszych dziadków. Te ozdoby albo wieszacie na swojej choince, albo sprzedajecie na aukcjach internetowych za zawrotne pieniądze. Kiedy już macie te kosmiczne sumy na koncie to możecie kupić swetry z reniferami dla całej rodziny oraz dla wszystkich przyjaciół i znajomych królika 😉 U nas w domu choinkowych ozdób z czasów mojego dzieciństwa zostało bardzo niewiele, są bezcenne i nie trafią na żadną aukcję.
W rodzinnym domu mojej Mamy na choince wieszało się tylko ozdoby jadalne-orzechy, jabłka, pierniki i czekoladowe cukierki.
https://i.pinimg.com/564x/f7/13/fb/f713fbb6929e81b2552508d746f86855.jpg
Alicja jakoś szybko ruszyła z robotą świąteczną, ale sałatka, barszcz i ciasto są zapewne przeznaczone na coroczne, około wigilijne spotkanie ze znajomymi.
Choinka do schrupania po Świętach 🙂
https://cdn.pixabay.com/photo/2015/12/11/21/20/gingerbread-1088803_960_720.jpg
Alicjo, robiłam kiedyś taki majonez i udał się 🙂 Użyłam do tego miksera ręcznego z końcówką, którą chyba nazywają „żyrafą”. Używam niewiele majonezu więc na ogół kupuję gotowy bo może być niewielkie opakowanie i dłużej postoi w lodówce niż domowy. Na pewno ten domowy jest zdrowszy bo bez różnych utrwalaczy ale cóż…
Danusia (13 grudnia o godz. 19:04)- nie wszystkie Panny tak mają: ja Panna a nie cierpię sprzątać.. ale porządek lubię (bez przesady) 😉
Tak w ogóle to wkurza już mnie ta gorączka przedświąteczna w tak wielu aspektach. Przecież do Wigilii jeszcze 9 dni! Czuje się taką presję, żeby już sprzątać, gotować dekorować i robić prezenty. Nie poddaję się temu (staram się). U mnie choinkę ubierało się w Wigilię i ja tak też robię a w niektórzy już je postawili w domach.
Sytuacja polityczna jest przygnębiająca i wkurzająca- moja wyobraźnia nie wystarcza, żeby przewidzieć jak daleko jeszcze zajdą i jak długo to jeszcze potrwa.
Osobisty Wędkarz, specjalista od sosów w naszym domu, ubija majonez „żyrafą” lub zwykła trzepaczką, którą niedawno pokazywałam na zdjęciach.
Pizza na liście UNESCO:
http://cojestgrane24.wyborcza.pl/cjg24/1,510,1,22765579,147810,Pizza-trafila-na-liste-swiatowego-dziedzictwa-kult.html
Z dumą przypomnę 🙂 że na tej liście znalazła się już kilka lat temu gastronomia francuska:
https://www.wprost.pl/218068/Francuska-gastronomia-dziedzictwem-UNESCO
Rzepie-moja wyobraźnia też niestety nie wystarcza.
No i już po sesji śniadaniowej. Jak zwykle na tarasie w ocesnie, w blasku promieni słońca odbijających się od kolyszacych przyjemnie szumiacych fal. W wodzie ogromna ilość ryb, nawet postanowiłem podzielić się z nimi moim śniadaniem, ale one nie wyrażały najmniejszego zainteresowania na witaminy w pomarańczach, w melonach, a nawet i w bananach. 🙁
Preferowaly pokarm chlebowobulkowy 🙁
Ryby które jadam pochodzą z głębokich wody, i można mieć jedynie nadzieję, że tam ludz nie zmienia im menu
Dobrego dnia 🙂 z kulinarnym refrenem:
Beim Hungern und beim Essen,
vorwärts und nie vergessen…
Kochani,
wiem, że idą święta,
wiem, że w polityce paskudnie,
wiem, że nie ma wśród nas kilku Osób, które były dla nas bardzo ważne.
Może jednak Szanowne Towarzystwo przestanie chować się po kątach i da znak życia??? Gdzie jest: Alina, Elap, Echidna, Krysiade, Małgosia, Zgaga, Żaba, Miś, Nowy i Pepegor? Pytam, gdzie??? Przepraszam, jeśli niektórych Bywalców pominęłam.
24 grudnia wszyscy się odezwą, by złożyć życzenia i co dalej? Przecież życie blogowe nie może ograniczać się jedynie do życzeń urodzinowych, czy świątecznych.
Idę do garów, gotowanie uspokaja skołatane nerwy.
-15c 🙁
Ekskjuzżemła,
ale od jakiegoś czasu nadawam, że jestem gospodynią dorocznego Śniadania Mistrzów, śniadania przedświątecznego dla przyjaciół. Pałeczkę przejęłam parę lat temu, kiedy nasza Bonnie przeniosła się na jej tylko znaną chmurkę. Święta tutaj są tylko dla najbliższej rodziny, natomiast grudzień…adwent, post? Jaki tam adwent, toż to pora imprez międzykolesiowych i szaleństw zakupowych!
No to ja już zwarta i gotowa lecę nakrywać powoli stół 😉
Pominęłaś mnie Danuśko, pominęłaś, ale niech ta…
Rzepie,
to ja nie wiem, co źle zrobiłam 🙁
Alicjo, wymieniłam jedynie tych co marnie, albo wcale się nie udzielają.
A Ty przecież udzielasz się bez zarzutu i na piątkę z plusem 🙂
Majonezu sama nie robię . Tak jak rzep kupuję go w małym słoiku, bo w domu używamy go w niewielkich ilościach. Pamiętam czasy, kiedy Mama robiła w domu majonez. Nie wiem, czy w sklepie go nie było, czy był , ale niesmaczny. Zawsze były nerwy, czy się uda, a różnie z tym bywało.
Porządek bardzo lubię, nawet ” z przesadą”, ale z kurzem nikt nie wygra. Na dodatek niskie słońce pokazuje każdy pyłek. Lepiej więc udać się do innej części domu albo wyjść na spacer. Do mnie na święta w tym roku nikt nie przychodzi, za to my będziemy odwiedzać rodzinę.
Na choinkę jeszcze za wcześnie, ale ozdoby świąteczne i światełka będą u nas już jutro. Rozjaśnią trochę ponury świat.
Danusko, masz racje, ze nam przypominasz nasze blogowe obowiązki 🙂
Ale chyba wszyscy to znamy, są okresy, kiedy trudno sie zmobilizować do pisania bo zycie, to realne, nas nie oszczędza. A kiedy zmuszam sie, zeby sklecic pare słów, brzmi to drętwo i na pewno nieciekawie. Zaglądam do blogu codziennie i jestem Wam wdzięczna za ciekawe wiesci, sugestie, poezje.
Małgosia leżała tydzień w łóżku walcząc z koszmarnym suchym kaszlem. Dopiero dziś, powoli zaczynam się ruszać.
Majonezu sama raczej nie robię, Babcia robiła i bardzo mi smakował, ale przepis był jakiś dziwny. Pamiętam to napięcie, uda się czy zwarzy ?
Ten tydzień wytrącił mnie z rytmu świątecznych przygotowań, na szczęście w tym roku nie muszę za bardzo się spinać.
Alicjo, to naczynie, w którym ma się robić majonez na być wg przepisu troszkę większe od końcówki miksera- może Twoje było większe i stąd porażka? Może po prostu to nie był dzień na robienie majonezu… 😉
Małgosiu, to dobra wiadomość, że wracasz do grona ozdrowieńców 🙂
Choinka kupiona, szampan kupiony, slimaki w zamrazalce. Zostalo jeszcze co nieco do kupna, ale czekam na Mlodych ,ktorzy zjada w poniedzialek.
Majonez robie zawsze sama. Ladnych kilka lat temu zluzylam sporo zoltek i oliwy, ale w koncu majonez mu sie udal i od tego czasu robie sama.
Malgosiu, szybkiego powrotu do zdrowia.
Danuśko – jestem, tylko marnie mnie widać z białowieszczańskich krzaków.
Alicjo – do majonezu robionego mikserem, oliwę należy dolewać cienkim strumykiem. Uda się z pewnością. W przypadku używania „żyrafy” wszystko można dodać od razu. Jeden i drugi sposób stosuję od dawna z dobrym skutkiem. Majonezu od dawna nie kupuję, nawet małych ilości.
Małgoś – zdrowiej!
Z czystym sumieniem polecam majonez Olgi Smile, na mleku sojowym. Zrobiłam dwa razy przez ciekawość, z połowy porcji, w blenderze kielichowym. Efekt był wart fatygi.
Przypuszczam, że i na innych mleczkach roślinnych też wyjdzie. Kusi mnie kokosowe.
https://www.olgasmile.com/majonez-najlepszy.html
No i niestety sprawa z mrożonym ciastem się rypła, jak mawia klasyk. Zrobiliśmy próbę. Ciecze z niego ten palmowy olej, jak z flaków (w oleju) Nie utuczy się na nas producent, oj nie utuczy!
Hiacynto – dziękuję. Następny zrobię wg tego przepisu.
Hop, hop, dawno nie widziani- dobrze, że jesteście 🙂
Małgosiu-życzę zdrowia!
Hiacynto-bardzo ciekawy ten przepis na majonez.
No i już po śniadaniu.
Ostało się trochę szamponu (nie poprawiać!), więc popijam, bo jako gospodyni nabiegałam się trochę. Atmosfera nam trochę sklęsła, bo Kim i Roger musieli się udać na pogrzeb brata Kim, niespodziewanie umarł w wieku 46 lat.
No ale takie jest życie. Dzisiaj jesteśmy, jutro nas nie ma.
Idę pozmywać.
p.s.A Alan i Carol byli na pogrzebie 2 dni temu. Zamiast pozmywać, chce mi się upić albo co insze… 🙁
Danuśko,
Gospodarz nigdy nie oceniał na piątkę czy dwóję blogowiczów i nigdy ich nie zwoływał do szeregu, kolejno odlicz! Pisaliśmy, bo kochaliśmy (i nadal kochamy, przynajmniej ja!) ten blog.
Pyra to insza inszość.
Ale to trzeba by wrócić do początków blogu, jak Pyra tu weszła i w jakich okolicznościach i tak dalej. Zwłaszcza to „dalej”. Tyle o tym.
Alicjo,
nie rozumiem, czemu ma służyć ta niesprawiedliwa krytyka Danuśki. Nie wydaje mi się, żeby kogoś uraziła apelem o większą aktywność.
Danusia nas przecież nie ocenia! Mnie czasami tez trzeba zmobilizować. 🙂 . Tak jak pisze Alina.
Alino, Jolinku – „Nadzieja” Czesław Miłosz
Nadzieja bywa, jeżeli ktoś wierzy,
że ziemia nie jest snem, lecz żywym ciałem,
I że wzrok, dotyk ani słuch nie kłamie.
A wszystkie rzeczy, które tutaj znałem,
Są niby ogród, kiedy stoisz w bramie.
Wejść tam nie można. Ale jest na pewno.
Gdybyśmy lepiej i mądrzej patrzyli,
Jeszcze kwiat nowy i gwiazdę niejedną
W ogrodzie świata byśmy zobaczyli.
Niektórzy mówią, że nas oko łudzi
I że nic nie ma, tylko się wydaje,
Ale ci właśnie nie mają nadziei.
Myślą, że kiedy człowiek się odwróci,
Cały świat za nim zaraz być przestaje,
Jakby porwały go ręce złodziei.
I coś wesołego, nie świątecznego:
https://www.youtube.com/watch?v=AkmR1Ot-uHs
Dzień dobry,
Danuśka – dzięki za przypominanie. Dla mnie to nawet miłe, że ktoś pamięta, chce czytać moje wpisy, że woli żebym się pojawiał na Blogu a nie zamieniał w biernego podczytywacza. I możesz mnie oceniać ile tylko zechcesz.
Chociaż z tym pisaniem to jak u Alinki, czasami się wydaje, że się zanudza pozostałych…
Ale nic to….
Pani Basia wprowadziła nas w przedświąteczny nastrój i tego powinniśmy się trzymać. U mnie w domu jeszcze świąt nie widać, ale właśnie dzisiaj wstąpiłem do „Polskiego Deli”, czyli naszego tutejszego polskiego spożywczaka dopytać o wigilijne przysmaki jakie będą dostępne. Zamówiłem barszcz czerwony z uszkami, makowiec, kapustę wigilijną, rybę sam usmażę, opłatki też już kupiłem. Jeszcze tylko maleńka choinka by się przydała do tego minimieszkanka. Będzie dobrze.
Aura za oknem też świątecznie nastraja, jest mróz i spadło trochę świeżego śniegu. Dla Tabithy co dzień to coś nowego. Najpierw jesień i spadające liście kolorowe liście – zupełna nowość w jej pogodowych doświadczeniach. A teraz dawno oczekiwany śnieg, którego nigdy przedtem nie widziała. Jak się po tym stąpa, co się czuje biorąc do ręki, faktycznie bardzo zimne…. To co dla nas najbardziej normalne to dla niej coś nieprawdopodobnego, co natychmiast trzeba utrwalić na zdjęciach i wysłać rodzinie i znajomym w Kenii – niech też podziwiają. Poza tym świąteczne światełka, choinki, ozdoby, coś co w Kenii występuje w jakiś bardzo małych, chyba wręcz śladowych ilościach.
To sobie często nucę pod nosem myśląc o mojej malutkiej wnuczce, a przypominają mi się też moje dzieci. Jak ten czas leci…..
https://www.youtube.com/watch?v=UXpFboZHNAI
krystyna
15 grudnia o godz. 22:20 571577
Alicjo,
nie rozumiem, czemu ma służyć ta niesprawiedliwa krytyka Danuśki. Nie wydaje mi się, żeby kogoś uraziła apelem o większą aktywność.
Krystyno,
przeczytaj jeszcze raz, co napisałam. Łezka mi się w oku kręci…
dlatego wskazałam na początki blogu (bloga, jak kto chce).
Gospodarz nigdy nie apelował o aktywność, nie oceniał, kto ile wpisów robił. Blog istniał ( i istnieje!!!), bo zebrała się tu grupa ludzi, którzy lubią być razem i pogadać sobie, i spotkać się na różnych zjazdach, małych czy dużych raz do roku.
Myślę, że niepotrzebne są apele i wywoływanie do tablicy, niepotrzebne są oceny, kto bywa, a kto nie, odzywa się czy nie. Gospodarz nigdy tego nie czynił.
Napisałam – poczytajcie miłe złego początki 😉
Pyra wywoływała nas i jak dla mnie, ona miała do tego niepisane prawo. Pyra żyła blogiem, była naszą mamuśką blogową.
Tyle o tym, a przy okazji wspomnienia Pana Lulka (Rok w Burgerlandii)
http://aalicja.dyns.cx/news/Gotuj_sie/Pan_Lulek/
Tutaj małe p.s.
jak się nie otwiera, to znaczy, że Jerzor kombinuje w komputerze stacjonarnym
p.s. Jeszcze raz odsyłam blogowiczów do Pana Lulka :
http://aalicja.dyns.cx/news/Gotuj_sie/Pan_Lulek/01.Maj-2007.html
Komentarze Pana Lulka bezcenne.
Na blogu Piotra Adamczewskiego zebrała się jakaś ilość osób sto lat temu i bywa, bez odlicznania, Krystyno.
Starej daty jestem. Jeśli kogoś obraziłam, przepraszam.
…. Gospodarz również bardzo źle znosił wszelkiego rodzaju awantury na Blogu….
Uszanujmy to.
….a wpis Danuśki z awanturą nie ma nic wspólnego, w ogóle nie ma nic do zarzucenia!
Dobranoc z tej strony Atlantyku.
Long Island też jest „z tej strony Atlantyku”. Dobranoc będzie za chwilę.
Czytam zamieszczone przez Alicję fragmenty wpisów Pana Lulka. Są wspaniałe i zawsze warte by do nich powracać…
np.
„Na moje pytanie skad wzial sie Sznycel Wiedenski nie otrzymalem odpowiedzi. Nic dziwnego bo tego naprawde nikt nie wie. Przytaczam opinie uslyszana od kulinarnego eksperta. Cytuje. Sznycel Wiedenski jest to cienki plat cielecego miesa panierowany i pieczony. Naleza do specjalnosci kuchni wiedenskiej. Prawdopodobnie pochodzi z polnocnych Wloch gdzie nazywa sie Costoletta alla milanese. Byl przygotowywany podobnie jak nieco grubsze kotlety i przywedrowal w 14 lub 15 stuleciu do Wiednia. Inna teoria glosi, ze zostal wziety do niewoli w Mediolanie i w roku 1857 Marszalek Polny Radetzky przywiozl go jako lup wojenny do Wiednia.
Okreslenie Kotlet Wiedenski zaczelo sie pojawiac w koncu XIX stulecia. Nawet w znanych niegdys ksiazkach kucharskich z poczatkow XX wieku okreslano go jako Szycel Cielecy w tartej bulce. Chociaz na swiatowej Wystawie w Wiedniu w 1911 roku mowiono juz o Sznyclu Wiedenskim. Osobiscie jestem zdania, ze to jednak Marszalek Polny Radecki ostatecznie przywiozl go w plecaku do Wiednia. Przeciez nie od rzecza podczas Koncertu Noworocznego Filharmonicy Wiedenscy na zakonczenie graja wlasnie Marsza Radetzkyego. Co do wielkosci powinien byc co najmnie taki duzy jak talerz. Sznycel Wiedenski, obowiazkowo z miesa cielecego, podawany jest na rozne sposoby. Po pierwsze z cwiartkami cytryny ktore wyciska sie palcami, z plasterkami cytryny. Plasterek ten przyciska sie widelcem do kotleta a nozen wyciska sok. Te dwa sposoby nie sa jednakze oryginalne. Dalej podaje sie z ziemniakami z pietruszka lub salatka z ziemniakow. Bywa podawany z ziemniakami puree, nawet z ryzem albo o zgrozo z frytkami lub pieczonymi ziemniakami. Do tego moze byc zielona salata. Wino w zasadzie biale, wytrawne. Welsch Riesling, Grüner Veltliner.
W ostatnich czasach, ale nielegalnie, podawane sa kotlety swinskie robione w taki sam sposob, nazywane rowniez Wiener Schnizel. Poprawnie nalezy mowic Swinski Sznicel na sposob wiedenski.
Tyle na temat Wiedenskiego Sznicla.”
Z cyklu choinka alternatywna:
http://2.bp.blogspot.com/-e0TnDus6eaY/UMiCuA_CXtI/AAAAAAAAD8w/_U0hMdihlWQ/s640/pin22.jpg
Dzisiaj w moim klubie sportowym kiermasz świąteczny, każdy przynosi drobiazgi, którymi chciałby podzielić się z innymi. Myślę, że zapowiada się sympatyczna impreza 🙂
Danuska, sliczna choinka. U nas dzisiaj jest otwarcie kiermaszu swiatecznego. Nie jest tak tloczno jak w Strasburgu, ale tez swiatecznie.
Teraz jest sympatyczny zwyczaj we Francji gdzie koledzy i kolezanki z pracy spotykaja sie gdzies na miescie na kolacji lub drinku. U mnie rozne stowarzyszenia organizuja drinka, czlonkowie przynosza cos do przegryzienia a kierownictwo funduje picie.U nas pije sie ” kir ” biale wino z sokiem z czarnej porzeczki.
Jolinku, jaka salatke nam proponujesz dzisiaj ?
Elu 🙂
Kir to mój ulubiony francuski apertitif. Jest podawany z bardzo różnymi likierami owocowymi, ten klasyczny rodem z Burgundii to 1/5 likieru z czarnej porzeczki i 4/5 białego Bourgogne Aligote. Pamiętam, jak kiedyś w jakiejś restauracji zaskoczyła mnie propozycja kiru z dodatkiem likieru fiołkowego.
To może być ciekawa lektura:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4015513/knebel-cenzura-w-prl-u
Teoretycznie żyjemy teraz w czasach bez cenzury, ale…
Poniżej kilka słów o Błażeju Torańskim:
http://www.sdp.pl/pozegnania/554,teresa-moja-siostra,1358515019
Danuśka, choinka jak zwykle interesująca 🙂
Ela, u nas ten zwyczaj to stał się już chyba nową, świecką tradycją. Tylko to nie jest małe spotkanie to są regularne przyjęcia! Wczoraj przechodziłam wieczorem obok kilku restauracji i wszędzie były zastawione na bogato stoły i dużo ludzi- firmowe wigilie 😉
Z tego powodu jest bardzo trudno zarezerwować stolik w restauracji w drugiej połowie grudnia.
Za to u nas przy stole zawsze jest miejsce. Jak w Wigilię nakrycie dla zbłąkanego wędrowca.
Te firmowe świąteczne spotkania w restauracjach zaczęły się w latach dziewięćdziesiątych wraz pojawieniem się zachodnich firm. Ja pracowałam wtedy w dużej firmie, to były to bale z wieczorowymi kreacjami, ale znacznie milej wspominam wcześniejsze spotkania, w małym gronie, gdzie każdy przynosił co udało mu się zdobyć i uszczknąć z domu.
U mnie dzis bialo za oknem, choc temperatura powoli idzie w gore i nie jest juz tak zimno 0 tylko -4.
Rano (no, nie tak bardzo rano, tylko kolo 9, w koncu to sobota i nie sie co torturowac) podjechalam do najblizszej piekarni po bulki na sniadanie i szybciutko wrocilam – nie bylo gdzie zaparkowac! Szalenstwo zakupowe sie zaczelo. Zjedlismy jajecznice bez pieczywa, mowi sie trudno. Nie znosze zakupow i zwykle chodze do sklepow wieczorem, tuz przed zamknieciem, kiedy tlumow juz nie ma, choc i towar przebrany, no ale cos za cos.
Dzis i jutro akcja pieczenia ciasteczek, kolezanki dziecka beda pomagac dekorowac. Buraki sie kisza …
A na obiad beda lazanki – kupilam kapuste na bigos i zuzylama polowe, reszta bedzie zjedzowana wlasnie w formie lazanek.
Milego weekendu wszystkim.
Bernard sobie wymyslil prezent pod choinke w postaci wiertarki i szukalismy po poludniu w sklepach, to znaczy On szukal a ja ogladalam lampy na innym stanowisku. Mitycznego modelu wiertarki niet wiec nie wiem co bedzie pod drzewkiem. Pozniej poszlismy do centrum aby zobaczyc otwarcie kiermaszu swiatecznego. Byl grzaniec, nalesniki, ostrygi , dolecial mnie tez zapach odgrzewanych slimakow. Bylo moc dzieci i widac, ze Francuzi nie maja problemu z przyrostem naturalnym. Miasto jest tez ladnie oswietlone.
Alicjo, dziękuję za Pana Lulka. Przypomniałem sobie Jego wpisy od deski, do deski. Poznałem Go, zawieziony do Burgenlandii przez miłościwie nam panującego Pawła Wiedeńskiego Krula. (młodzieży, nie poprawiać) Była też Ania, jej wyśmienicie pieczone kurczaki i miejscowe wino. Po drodze podziwiałem zamki, klasztory, a szczególnie dom budowany przez Pawłowego znajomka, winiarza zresztą. Jego wino też podziwiałem tym bardziej, że nie ja byłem kierowcą! 🙂
Ja zapoznałam się z tradycją przedświątecznych firmowych przyjęć już w latach 80-tych. Moja firma była niewielka, 5 kobiet, więc zawsze było bardzo kameralnie. Helenka (szefowa) zapraszała nas do najlepszej aktualnie knajpy i płaciła za wszystko. Bardzo dobrych knajp w Kingston nie brakuje, o czym swego czasu wspominałam.
Nie miałyśmy żadnych „wyjazdów integracyjnych”, być może dlatego, że same baby 🙁
Ale i bez tego integrowałyśmy się znakomicie, bo Helenka często kupowała butelkę szampana, którego wypijałyśmy, o zgrozo! w pracy, to znaczy u mnie na zapleczu w kanciapie, przy maszynie do szycia.
Do naszego grona dołączały dwie wierne klientki, Sandie i Wilda, z których najwierniejsza wpadała codziennie w południe na papierosa, po prostu Sandie miała na to pozwolenie i już, chociaż Helenka nie lubiła palaczy i sama nigdy nie paliła. Sandie przeniosła się na swoją chmurkę lata temu – rak płuc.
Sklep Helenki (haute couture boutique zresztą, jak głosił napis) trwał do ’92 roku i jak dla mnie, zakończenie było dosyć dziwne. Wyjechałam na doroczne wakacje do Polski na 3 tygodnie, wracam, a sklep zamknięty…nawet mnie nikt nie powiadomił, a przecież sklepu nie likwiduje się z dnia na dzień 😯
A może mi się tak tylko wydaje, nie wiem. Dobrze, że nie było to moje jedyne źródło utrzymania i nie mówię tutaj o Jerzoru. Pracowałam wtedy na wielu etatach i jak teraz pomyślę, to zastanawiam się, jak tym wszystkim żonglowałam, pozornie bez wysiłku. A teraz, żeby się zmusić do czegokolwiek…
GosiaB,
serdeczne dzięki za wspomnienie o łazankach z kapustą 🙂
U nas w nocy ma być znowu -16c, a teraz jest -6c
I jest to bardzo niemiły, nadjeziorny, wilgotny mróz.
Misiu i Ewo Cichalewska,
dzięki raz jeszcze za porcelanowe skorupy herbaciane, od Ewy mam jeszcze dwie śliczności do kawy, ale towarzystwo się przekabaciło na herbatę pod moim wpływem 😉
W naszym gronie jest miłośniczka antyków i różnych takich, otóż z nawyku podniosła (po wypiciu herbaty oczywiście) spodek i omal nie zemdlała na widok „England”, prawdziwa angielska porcelana!
A potem zaczęła sprawdzać kolejne, bo ja wystawiłam wszystkie, czyli każda filiżanka z innej parafii. Wiedeńska filiżanka od Ewy…itd.
Pan Lulek jest dobry na wszystko. Kiedyś miałam zamiar poprawić wszystkie diakrytyki (Pan Lulek scedował na mnie prawa autorskie!), ale w końcu zaniechałam. Kto chce, to przeczyta, czego dowodem jest Cichal, który nie znosi „bezogonkowców”, a jednak nie zniechęciło go to do lektury wspomnień Pana Lulka!
A pamiętacie, jak Gospodarstwo wybrało się na doroczny wyjazd do Włoch (lata temu!) i zawierzyło nam, że się nie pozabijamy? Bo nasz blog nigdy nie był moderowany, a jak się trafiły trolle, to niestety, przy tym stole się nie pożywili 😉
Chcę Wam przypomnieć, czym blog się wtedy niecnie zajmował, pod nieobecność Gospodarza. Dodam od siebie, że prowodyrem była nemo, a ja to wszystko pozbierałam do kupy na wieczną rzeczy pamiatkę 🙂
http://aalicja.dyns.cx/news/Gotuj_sie/Teksty/Kryminal_tango.html
p.s.Jeśli chodzi o Kryminal_tango, usunęłam autorów poszczególnych wpisów po to, żeby zachować ciągłość opowieści. Nie pamiętam już, w którym roku to pisaliśmy, ale na pewno będzie to lipiec albo sierpień, bo wtedy Barbara z Piotrem i wnukami udawali się na italskie wakacje.
Jeśli komuś się chce odnaleźć oryginalne wpisy, to bardzo proszę o podanie sznureczka 🙂
Chętnie prześledziłabym to raz jeszcze w oryginale.
Kocham łazanki z kapustą! To danie to kolejny przykład na to, że najlepsze jest proste, chłopskie jedzenie 🙂
Moja dzisiejsza kolacja też do takich należała-chleb razowy i puszka sardynek. Te sardynki zresztą godne polecenia http://www.kingoscar.pl/produkty/sardynki-oliwie-oliwek/
Jednak nie samym chlebem człowiek żyje, godzinę temu wróciłam z Teatru Współczesnego http://www.wspolczesny.pl/repertuar/biezacy/mimo-wszystko
Maja Komorowska jest nadzwyczajna i niezniszczalna. Ten spektakl jest grany od trzynastu lat, co przy kolejnych ukłonach przypomniała dzisiaj publiczności ta właśnie aktorka.
Z teatru wracałam do domu metrem, średnio co trzeci pasażer taskał do domu torby z właśnie zakupionymi prezentami pod choinkę, a przynajmniej tak to siatkach oraz innych pakunkach wyglądało.
A Nemo nieustająco żal….
Upiekłam dziś chleb i też myślałam o Nemo. Jutro po południu jadę do wnuków. Jerzyk nadwyręża cierpliwość rodziców , bo chodzi spać o północy!
MałgosiaW,
jeżyki tak mają, że nocami tuptają 😉
Ale Jerze to inna sprawa. Mój uwielbia spać i chrapać.
Jerzykowi szybko się przestawi, jak to oseskom się zdarza, czego znużonym Rodzicom serdecznie życzę.
Danuśka 22:21
„Kocham łazanki z kapustą! To danie to kolejny przykład na to, że najlepsze jest proste, chłopskie jedzenie ”
Od zawsze tak uważam! Obijając się po świecie od lat ponad trzydziestu z niejednego pieca się chleb jadło, ale nasz najlepszy i nie tylko chleb. Dobrej kartoflanki zjem nawet cztery talerze…. 🙂 A łazanki z kapustą też kocham miłością wielką.
Nowy-kartofle zawsze pod ręką. Jak dasz znać, że jesteś w Warszawie znowu ugotuję 🙂
Z cyklu choinka alternatywna:
https://designmag.fr/wp-content/uploads/2017/06/deco-noel-a-faire-soi-meme-sapin-mural-ardoise.jpg
dzień dobry …
pomilczałam trochę by nie przenosić do stołu swoich emocji ..
Danuśka i Alan ściskam z okazji … 🙂
ela dziś zamiast sałatki takie danie prawie na stół świąteczny …
http://www.mecooks.com/pl/przepisy-pl/mieso-pl/rolady-wieprzowe-z-miesem-mielonym-oraz-sliwka/
Jolly święta w domu też mają swój urok …
a ja się zbieram na wigilijne śniadanie ..
Jolinku życzę miłego i smacznego śniadania, szkoda tylko, że Cię nie będzie z nami ..
Jolinku, skorzystam z przepisu. Ostatnio robilam podobne rolady ale bez sliwki.
Przyjemnego sniadania wigilijnego. Jest smutno jak Ciebie nie ma.
Brakuje tez Nemo.
No właśnie, Elu, o tej porze roku mielibyśmy relacje oraz zdjęcia zimowych alpejskich atrakcji.
Dzisiaj o 11.00 przewidziane mini zjazdowe drugie śniadanie. Obecność potwierdziły Małgosia, kuzynka Magda, Rzep oraz pisząca te słowa. Miejsce spotkania wydaje się być ciekawe, o szczegółach opowiemy po powrocie do domu.
Jolinku-dzięki za pamięć 🙂
Dostałam piękny bukiet przesłany przez umyślnego.
no to ja po śniadaniu … byliśmy tu ..
http://jami-jami.pl/pl/place/restauracja-francuska-wloska-byc-moze-warszawa?id=220
bardzo miłe spotkanie .. smaczne pieczywo .. wspomnienie Francji i starych czasów z młodości bo tam kiedyś była czytelnia z kawą, do której chodziłam często .. małe prezent od Mikołaja też były …
Dziewczyny niestety nie mogłam się rozdwoić ..
elu a ja się zastanawiam czyby nie zrobić tej potrawy w postaci kotletów mielonych (bez schabu) …
przy okazji śniadania zobaczyłam budynek stojący na miejscu starego Supersamu od strony placu Unii Lubelskiej i w słońcu bardzo ładnie wygląda …
Młode lada chwila przylatują.
Zrobiłam pasztet z pomieszanych przepisów i siebie.
Zakupy, w większości, zrobione. Plan co i kiedy pichcić napisany.
I wszystko byłoby dobrze, ale to kolejny rok niełatwego świętowania.
Asiu, Filipowicz sąsiaduje u nas z Ważykiem.
My też już po śniadaniu, które było bardzo smaczne i przebiegło w świątecznej i serdecznej atmosferze. A tu nasz menu:
https://photos.app.goo.gl/t8i8L8lo3BCKZs3w2
Może uczestniczki opiszą dokładniej co tam było, bo ja teraz nie bardzo mogę.
Jolinku-to prawda, przy okazji spotkań w różnych punktach miasta człowiek na nowo odkrywa Warszawę 🙂
My byłyśmy natomiast w słonecznych i wegańskich klimatach tej restauracji:
http://restauracjatelaviv.pl/
Zamówiłyśmy półmisek przystawek, tradycyjne śniadanie oraz jedną z propozycji kanapkowych. Całe jadło zostało ustawione na środku naszego okrągłego stołu i dzieliłyśmy się nim sprawiedliwie. Sympatyczne miejsce, świetne jedzenie, a towarzystwo sami znacie i dobrze wiecie, że jest wyśmienite 🙂 Z Rzepem zaprzyjaźniamy się coraz intensywniej i bardzo nas to cieszy.
Dziewczyny, dzięki za spotkanie!
Po lanczowo-branczowym śniadaniu udałam się na kolejny kiermasz świąteczny i w celach głównie towarzyskich:odwiedzić koleżankę wystawiającą na tymże kiermaszu swoje ręcznie malowane jedwabne szale. Oczywiście nie zdzierżyłam i nabyłam drogą kupna szal w ilości sztuk jeden. Teraz muszę się głęboko zastanowić, czy będzie to prezent dla mnie, czy też dla jakiejś zaprzyjaźnionej duszy 🙂
Jolinku,
„Być może” kojarzy mi się tylko z jednym, otóż słynne „perfumy” 😉
Nawet do niedawna miałam tu flakonik na podorędziu, kupiłam dobre parę lat temu we Wrocławiu za całe 17zł (tyle samo kosztowały sto lat temu!). Zapach obłędny – na szczęście najpierw powąchałam i cały sentyment mi sklęsł natychmiast. Całkiem niedawno wyrzuciłam wreszcie ten flakonik.
Dzisiaj o świcie było -17c
Haneczko,
u nas odwrotnie-Stare lecą do Młodych. Nieważne kto i w jakim kierunku, najważniejsze być razem.
Danuśka, jak Stare będą Stare, to osobiście im to wytknę 🙂
Sobie zrób prezent. Ja kupiłam sobie piżamę w kratkę, lubię kratki.
Haneczko-z tym szalem to bardzo poważna decyzja….
Co by nie mówić już teraz zazdroszczę Ci tej piżamy w kratkę 🙂
Z przyjemnością czytam Wasze relacje z przedświątecznych spotkań. Takie spotkania maja same pozytywne strony. Ludzie spotykają się w dobranym towarzystwie, a branża restauracyjna kwitnie.
Nie kupiłam sobie jeszcze żadnego prezentu i jak znam siebie, znajdę coś odpowiedniego gdzieś w okolicach wiosny. Zresztą mam wszystko / 😉 /
Salso,
dobrze by było, gdybyś tu zajrzała, bo mam pytanie do Ciebie. Chcę upiec pierniczki z przepisu zamieszczonego na blogu Kuchnia nad Atlantykiem. Przepis oczywiście mam, ale wydaje mi się, że przypraw jest trochę za mało. No bo 2 łyżeczki przyprawy do pierników, 1 łyżeczka kawy rozpuszczalnej czy pół łyżeczki cynamonu to trochę mało na pół kilo mąki. Wiadomo, że wykonanie musi być zgodne z przepisem, ale przypraw dałabym więcej, sprawdzając smak. Co Ty na to ?
Krystyno, jestem, wpadam co jakiś czas podczytując 🙂 A co do pierniczków, zgadzam się z Tobą, w przepisie przypraw jest za mało. Ale to oczywiście rzecz gustu. Zwykle dodaję po swojemu, lubię te zapachy. Cynamon zresztą u mnie w ciągłym ruchu, bo i do owsianki czasem sypnę, a już do jabłek obowiązkowo. Nie podam konkretnych ilości, bo sypię „na oko” 🙂
Świątecznie jestem średnio przygotowana, wigilijne specjały zwykle robię w ostatniej chwili, ale takie rozmaite wstępne jak skórka pomarańczowa właśnie zapakowana do słoiczków, barszczyk zakwaszony. Z buraków, tych ukwaszonych, zrobiłam pyszną sałatkę korzystając z przepisu cytowanej tu Olgi Smile. Zapakowałam do lodówki jeszcze słuszną porcję samych buraczków żeby powtórzyć.
Salso,
dzięki za szybki odzew.
Buraki zakisiłam we wtorek, ale już można pić sok. Buraczki także wykorzystam.
Podrzucam link do sałatki z kiszonych buraków. U mnie bez majonezu, ale z odrobiną oleju z pestek winogron. Pominęłam też cebulę, ale dzisiaj (nie daliśmy rady wczoraj całej porcji) dodałam przesmażoną lekko przed. Obie wersje są smaczne, polecam 🙂 https://www.olgasmile.com/surowka-z-kiszonych-burakow.html
Koleżanki dzisiaj miały smakowite spotkania, żal…
Alicjo nie wiem niestety dlaczego taka nazwa tego baru ale pomyślałam tam o Tobie bo wychodząc na papierosa podeszłam dwa domy dalej by zobaczyć tablicę z informacją iż tu urodził się Kamil Baczyński … 🙂
Właśnie się zastanawiałam, co zrobić z nadmiarem buraków kiszonych, bo 4litrowy słój to spora ilość, a tu pomysły jak znalazł.
A kwasu wyszło mi prawie 3 litry, też nieźle.
Poza tym kataruję i obawiam się, że na to nie ma lekarstwa 🙁
W imbir, miód i cytryny na wszelki wypadek jestem zaopatrzona.
Prezenty…Kim dostała od Rogera samochód, marki nie zauważyłam, ale wielkie aucisko, SUV jakowyś. Carol – nie wiem, co dostała, jeszcze się nie chwaliła, a ja chyba sobie fundnę jakąś wycieczkę w cieplejsze kraje.
Jolinku,
ja to miejsce znam, zrobiłam zdjęcie tej tablicy chyba rok temu.
Alicjo dlatego wspomniałam o Tobie …
a ja dłubię wiśnie z pestek po wiśniówce dla koleżanki do jakiś deserów i dla siebie by zrobić kulki owsiano-makowe z wiśnią w środku .. dziś zrobię tylko część bo dużo ich jest ..
Koleżanki blogowego warszawskiego śniadania, byłam z Wami myślami, troche za daleko, zeby dołączyc do Was. Nie tracę nadziei, ze okazji do takich spotkań bedzie jeszcze duzo.
Dołączam do pozdrowień dla Nemo, której przygotowania świąteczne chętnie bym prześledziła.
a takie mielone może być na przystawkę np. na Sylwestra … wszystko w jednym …
http://czarygary.net.pl/przekaski/kulki-miesno-serowe-na-patyku/
haneczko jesteś jak zwykle zorganizowana … 🙂
się dowiedziałam z tv, że taką roślinę zwaną funkia …
https://pl.wikipedia.org/wiki/Funkia
można jeść …np. …
http://pinkcake.blox.pl/2014/04/Salatka-z-lisci-funkii.html
ktoś jadł? …
W Warszawie są trzy tablice upamiętniające postać Kamila Baczyńskiego:
http://batalionparasol.pl/pomniki-krzysztofa-kamila-baczynskiego/
oraz tablica przy ul. Bagatela 10:
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/5/51/Tablica_Krzysztof_Kamil_Baczy%C5%84ski_Bagatela_10_Warszawa.JPG/800px-Tablica_Krzysztof_Kamil_Baczy%C5%84ski_Bagatela_10_Warszawa.JPG
Jolinku, bardzo ciekawy ten przepis z funkia (hosta). U mnie w ogrodku rosnie ich kilka – maja bardzo dekoracyjne liscie i kwiatki tez calkiem, calkiem. Zprzepisu wynika ze trzeba uzywac tylko mlodych lisci, bo pozniej twardnieja i nie sa dobre. Z moich obserwacji wynika, ze lubia je slimaki, ale zajace omijaja je z daleka.
Wracajac do pierniczkow, ja uzywam przepisu typowego na tym kontynecie, opartego na melasie i brazowym cukrze. Dominujaca przyprawa jest imbir (daje sie go dwa razy tyle co cynamonu czy galki muszkatolowej. Pierniczki maja piekny kolor i zawsz sie udaja.
Milej niedzieli wszystkim.
GosiuB czy prowadzisz kuchnię polską i Wigilia też po polsku? … czy raczej mieszanka kuchni jest u Was na stole? …
ciekawostka na miarę naszych czasów …
https://www.facebook.com/lechwalesa/posts/1619655128080626
Oj, dostalo mi sie!
Dobrze i tak, bo w wielu takich wyliczankach nie zawsze pojawial sie moj nick.
Fakt, ze nie pisze wiele, ale tak zawsze bylo. Nie idzie mi to tak jak wielu tu innym, o Panu Lulku nie mowiac. Pisanie dla mnie, to ciezka robota, bo widze to tak: otwieram gebe tylko wtedy, jak mam cos do powiedzenia, a ponadto nie jestem „lekkopismienny”.
W kwestii gotowania nie mam za wiele do powiedzenia, bo tu sa calkiem inne kalibry. A, z reszta, czego tu przez cale lata jeszcze nie omowilismy. A tak, poza tym?
Faktycznie, mozna by tak jak Irek, jak Jolinek, na dziendobry cos sobie przedsiewziasc, co jest bardzo mile.
Dla mnie nasz blog jednak zaczyna sie dopiero teraz a wiec: po kolacji, jak wszystko ze stolu posprzatane.
pepegor na zjazdach masz gadane aż miło słuchać … 🙂 … każdy komentarz to miłe czytanko i podtrzymanie więzi blogowej …
a Marek to chyba cały czas robi pierogi i makowce …
ta ciekawostka na miarę naszych czasów jest podobno nieprawdziwa .. ale prawie wszyscy uwierzyli ..… prostuję dla porządku ..
Pepegorze-ja zawsze z przyjemnością czytałam Twoje opowieści rodzinne z czasów dzieciństwa, czy też Twej młodości. Jestem pewna, że masz ich jeszcze trochę w zanadrzu 🙂
Pepe nie kokietuj. Pióro (klawisz) masz lekkie a i konceptu Ci nie brakuje!
Ewa wczoraj zrobiła kocioł chyba, skórki pomarańczowej. Ja już pyrkam bigos. Bogaaty będzie, bom z mięsiwem (i wędliwem) zaszalał. Rano kupowałem w naszym wiejskim markieciku i jak na prawdziwego krakusa przystało jechałem po rodzajach i oczywiście po cenach. Wyjątkowo tanio było. Na etykietach było od 1.60 do 1.80. Zabrałem parę paczek, dałem kartę i nie sprawdzając – do domu. W domu patrzę na rachunek, a tu prawie 20 dol. Okazało się, że ja patrzyłem na wagę (w funtach) a cena było od 2.99 wzwyż!
Drogie Koleżanki, dziękuję pięknie za miłe i smaczne śniadanie 🙂
Przy naszych pogaduszkach nie ujawniło się, że Danusia macie dziś święto więc teraz przyjmij życzenia długich lat w radości i szczęściu!
Bardzo podobało mi się to nasze wegańskie śniadanie i wprowadzę do swojej kuchni kilka tego typu potraw. Na kanale tv Kuchnia+ (który bardzo lubię) jest seria „Zielona rewolucja Marty Dymek” i tam są podawane interesujące wegańskie przepisy.
Też zrobiłam sobie dziś prezent- kupiłam sobie torbę 🙂
A warszawskie świąteczne iluminacje bardzo mi się podobały! Naprawdę jest pięknie…
Byłam u wnuków, Jerzyk sobie spał, a w jego nogach w łóżeczku 2 koty 🙂
Wnuczka chciała albo żeby jej czytać albo głośno szaleć, co kolidowało ze snem brata. Konflikt interesów …
Nauczyłem się genialnego tricku. Dręczy Was zapach gotowanej kapusty? Kiedyś w Niemczech gotowałem kapustę na bigos. Przyszła właścicielka domu i stanowczo poprosiła o dokładne zamykanie drzwi, bo rozchodzi się „Geruch von Armut”, zapach biedy! Jest na to sposób. Do garnka włożyć kromkę chleba (najlepszy taki domowy na zakwasie) owiniętą w gazę. Po gotowaniu to się wyrzuca. Spróbowałem. Pracuje!
no to była przygoda dzisiaj … Amelka dostała w kopercie 2 stówy na Mikołaja … mama Amelki zabrała wieczorem kopertę i wyjęła 1 stówę a kopertę wyrzuciła do śmieci … Tata Amelki sprzątał i śmieci wyniósł do śmietnika … Amelka sprytnie zajrzała wcześniej do koperty i wiedziała ile tam jest … no i Tata musiał zejść do śmieciarni, poszukać koperty i znalazł tam resztę kasy … te dzieci to strasznie materialisty som .. 😉
Małgosiu bardo miłe chwile macie z takim małym bobaskiem … 🙂
Najlepszego Danuśce i Alainowi, następnych wielu, wielu lat!
Toastujemy czerwonym
Wszystkie „Baczyńskie” miejsca znam, bo to Śródmieście, w tym roku złaziliśmy je do cna 😉 No i to miejsce na Powązkach, obok Basi Drapczyńskiej-Baczyńskiej
Ja bym się nie pozbywała jedwabnego szalika, tym bardziej ręcznie malowanego. Od Tereski Pomorskiej dostałam kiedyś chustę z Milanówka, też ręcznie malowaną. Tyle, że jedwabie są raczej chłodne w dotyku, pasują na letnie miesiące. A ręcznie malowane – to luksus!
Polecam też jedwabne suknie na letnie upały.
Oraz sztuczne futra na zimę – nie ma nic lepszego, jak sztuczne futro (zwłaszcza z obszernym kapturem), w przeciwieństwie do futer naturalnych sztuczne futra są lekkie i równie ciepłe! Sprawiłam sobie kiedyś takie za całe pińcet zł. we Wrocławiu, likwidowali jakiś sklep, a ja akurat miałam sobie kupić jakiś skromny płaszczyk…futro mnie dopadło i już nie opuściło. Srebrny lis to nie jest, ale nosi się znakomicie.
No i słusznie Twoja wnusia zajrzała wcześniej do koperty! Gdyby nie zajrzała, stówa przepadłaby! Tutaj ciekawość okazała się nagrodzona 🙂
Cichal,
dobrze wiedzieć o tym chlebie.
A u Marka pół Ostrołęki zamówiło pierogi, więc nie dziwota, że nie udziela się na blogu 🙄
Zdrowie Państwa Młodych po raz pierwszy 🙂
zdrowie … 😉
Kochani, dziękuję Wam bardzo, ale ta skromna i nieokrągła rocznica nie jest chyba warta zamieszania. Co innego Krysiade-pamiętacie, jak opowiadała nam trzy lata temu o 50 rocznicy poznania Przybocznego? To dopiero było wydarzenie warte fanfar i szampanów!
zawsze warto zdrowie wypić … Danuśka a kiedy okrągłą? ..
Jest nowy wpis.
Danuśko – każda rocznica jest warta świętowania. Życzymy Wam jeszcze wielu lat w szczęściu i radości. A na pięćdziesięciolecie Medali za Wieloletnie Pożycie. Warto czekać. Są ładne.
Danuśko, takie miłe zamieszanie, przyłączam się, wszystkiego najlepszego 🙂
Małgosiu, Jerzyk śpiący w kocim towarzystwie, obrazek przedni 🙂
Danusiu, warta zamieszania, bo i dobrze Wam życzę, a jednocześnie mam świetny pretekst na bourbona. Ewa focha nie strzeli! 🙂
I co, drob wybija mnie z dorobku odchudzania, jak co roku.
Zawsze obiecuje sobie, ze nie, nie tym razem, ale: wczoraj pol kurczaka na dzialce u sasiadow, przedtem, w niedziele, pieczen cieleca, jesze przedtem polgeski, pojutrze pol kaczki na swiatecznym wieczorze naszej grupki sportowej.
A dzis waga zanotowala znowu trzymiejscowy wynik.
Znowu, od maja, kiedy dowiedzialem sie, ze musze schudnac do operacji odrabialem tak, ze mialem jakos ok 96, a teraz znowu stowa!
I co
Piec liter!!
Pepe! Nie turbujsia! Też mam wynik 3 cyfrowy i zdrowym jak… Na Bałkanach, zresztą w Turcji i w krajach arabskich, tak samo, chudy, to biedny albo chory. W Bułgarii na wydatny brzuszek mówią; „Towa ne je stomacha, towa je awtoritet” Tłumaczyć nie trzeba.
Danusiu! Przydzieliłem sobie słuszną miarkę bourbona na Wasz toast. To za Was, ze wskazaniem na Alaina. Dodałem krzynę miodu – myśląc o Tobie, a potem parę kropel limonki – myśląc o życiu! Evoe!