Sprint w kuchni
Są potrawy, które wymagają długich starań, czasu gotowania, mieszania, doprawiania, zagotowywania i studzenia. Pewnie i takie musimy od czasu do czasu ugotować. Jak jednak już wielokrotnie pisałam, bardzo cenię sobie potrawy szybkie a jednocześnie smakowite. Dlatego lubię kuchnię włoską, bo jest w niej szereg dań naprawdę szybkich, których nawet niezwykły pośpiech nie jest w stanie popsuć.
Od bardzo dawna przestałam interesować się rurkami cannelloni, bo uznałam, że zabawa w nadziewanie podgotowanych rurek to strata czasu, niewspółmierna do efektów, zastępowałam je zwijanymi naleśnikami. Przyszedł jednak moment, kiedy przygotowywałam kolację wegetariańską dla przyjaciół. I te rurki wydały mi się tyleż efektowne, co warte trudu. Znalazłam na opakowaniu napis, że nadziewa się je bez gotowania, czyli znacznie łatwiej. Dodatkowo pomogło mi to, że podobnie jak przy robieniu małych bezików przełożyłam nadzienie do rękawa cukierniczego. Dzięki niemu szybko napełniłam czosnkowo-ziołowym twarożkiem rurki. Pozostało jeszcze tylko ugotowanie beszamelu z całego litra mleka, 5 łyżek masła i 5 łyżek mąki, zalanie nim cannelloni w kamionkowej formie, posypanie startą mozzarellą i po wstawieniu na pół godziny do piekarnika czekanie na gości. Dobrze, że przyszli 15 minut później, bo trzeba dać potrawie troszkę czasu, żeby przestała być wrząca.
PS. Dobiegłam i wstawiłam!
Komentarze
To chyba sprint z prędkością światła. 🙂
Z powodu brzydkiej pogody, choć właściwie pogoda nigdy nie jest brzydka, tylko ubranie niewłaściwe, i trochę z potrzeby odbyliśmy spacer po wielkim domu meblowym. Szukaliśmy jakiejś szafki lub półki do łazienki. Niczego odpowiedniego nie znaleźliśmy, ale po kilkuletniej nieobecności w tego rodzaju sklepach zobaczyłam jak bardzo zmieniło się wzornictwo w meblarstwie. Oczywiście na korzyść. Wielka różnorodność oferty, świetne wzory i kolory. Aż zazdroszczę tym, którzy urządzają mieszkania. A ile świetnych dodatków.
Na ekspozycji szkła przypomniało się nam, że w domu zostały tylko dwa kieliszki do wina do codziennego użytku i dokonaliśmy odpowiedniego zakupu. Wybór kieliszków był także spory. Ostatni potłuczony kieliszek postanowił , że nie odejdzie anonimowo i rozpadł się spektakularnie napełniony czerwonym winem, rozpryskując wino na serwetki, jasne obicia krzeseł i podłogę. Ja nie miałam z tym nic wspólnego, ale może się to zdarzyć każdemu. Na szczęście wszystkie ślady dały się łatwo usunąć.
Z powodu Waszych komentarzy o awokado zrezygnowałam z ich zakupu, bo były tylko zielone, a wypatrywałam tych z ciemną pomarszczoną skórką.
Ojej, faktycznie, bardzo szybki wpis to byl:)) Nic to, przeciez chodzi o to zeby sie wpisywac …
Krystyno, z avocado to ja bym sie raczej nie kierowala kolorem skorki, bo on zalezy od odmiany tego owocu. Odmiana Hass, wspomniana tutaj wczesniej, ma wlasnie taka ciemna skorke, z malymi wypustkami (owoc nie jest gladki); inne odmiany maja skorke zielona i gladka. Ale to prawda, nigdy nie wiadomo co sie w srodku trafi – to zalezy od tego jak dlugo owoc byl transportowany i w jakich warunkach. Jesli chodzi o konsumpcje, ja najbardziej lubie plasterki avocado (krojone gdy jest miekkie) na cienkich tostach, z odrobina soli i soku z cytryny. Mozna tez dodac cienki plasterek pomidora – pycha.
U mnie dzis niezbyt zimno, ale wietrznie i pochmurno. Mieszkam w Kanadzie, w rpowincji Ontario, w nieduzym miescie na zachod od Toronto (takie miasto-sypialnia) – Alicjo, pomachanko! Dobry dzien na obaid z zupa albo gulaszem, a potem duzy kubek herbaty z dobra ksiazka. Milej niedzieli wszystkim!
to raczej falstart ..
GosiaB umówcie się z Alicją na jakimś targu … chociaż mieszkacie w okolicy to chyba nie tak blisko bo u Alicji śnieg a u Ciebie go brak …
Dziś na obiad pieczone udko indycze w sosie z porów i jabłek. Nie jest to danie ekspresowe, bo piecze się ponad godzinę. Do niego kopytka i mizeria, a wcześniej klasyczna pomidorowa z makaronem.
GosiaB,
tutaj również Ontario, ale po wschodniej stronie od Toronto, miasto królewskie, przez pierwsze 3 lata istnienia Kanady było stolicą. No i przenieśli nam stolicę do Ottawy 🙁
Może to i dobrze, tam jest zawsze kilka stopni c zimniej, niż u nas.
Odmachuję zatem w stronę zachodu – Kitchener, London, Guelph czy jeszcze coś innego? Brandford? Mnie się podoba Fergus i Artur, w Fergusie zawsze zatrzymywaliśmy się przy hali targowej, bywał tam bardzo dobry chleb.
No niestety, śnieg, ale zamiast herbaty popijamy wino czerwone, bo zostało od obiadu – zdrowie wszystkich!
Gospodyni zamieściła wpis godny humoru Szymborskiej 🙂
Krystyno,
widzisz…Bozia skarała za zakupy w niedzielę! Spodziewam się, że Niebo współpracuje z tą świetną partią 😉
Alicjo, nie az tak daleko na zachod, Oakville.
Kingston odwiedzalismy nie tak dawno z racji wizyty na tamtejszym, swietnym zreszta, uniwersytecie. Bardzo mi sie to miasto podoba, ma charakter. Dziecko idzie na studia w przyszlym roku i odwiedzamy rozne uczelnie zanim podejmie ostateczna decyzje. oceniamy tez kulinarnie: za kazdym razem jemy w studenckich stolowkach (choc sa to bardzo rozne od polskich stolowki, czy tez bary szybkiej obslugi). Wrazenia sa bardzo rozne.
U mnie też jest zielone awokado, Jerzor zakupił kilka, bo tanie. Ale twarde to jest jak kamień! Dla pewności rozcięłam, na szczęście nie jest poczerniałe, ale za to mocno niedojrzałe. Zobaczymy, czy dojrzeje.
Z meksykańskich specjałów u mnie zawsze w lodówce jest słoik ostrej „kupnej” salsy. Próbowałam kiedyś sama robić, wypróbowałam kilka przepisów, ale dałam sobie spokój, bo ta kupna jest niedościgniona i moje kubki smakowe są zawsze mile połechtane.
Naszej Salsy-Barbary chyba już pytałam o to, czy sama robiła, ale na wszelki wypadek jeszcze raz pytam (i przepis?).
Meksykańska kuchnia bardzo mi smakuje, jest u nas parę restauracji we wsi i nie widzę rozbieżności w tym, co serwują restauracje w Meksyku. No ale ja tam byłam prawie 30 lat temu!
Chętnie bym się wybrała, ale już teraz nie odważyłabym się podróżować tak, jak wtedy, omijając ubite trakty…Przekaziory skutecznie mnie wystraszyły opowieściami o morderstwach na turystach nawet w znanych i uznanych kurortach, no i porwaniach.
Już wolę jechać na Kubę! Omara Portuando ma dopiero 87 lat, może nadal gdzieś śpiewa?
A Wim Wenders ma sporo reżyserskich nagród za dobre filmy. Poza „Buena Vista…” oglądałam też „Niebo nad Berlinem” (u nas jako Wings of Desire), pewnie nasze kinomanki też znaja ten poetycki film. I porucznik Columbo się na niego załapał 🙂
Ciekawa jestem wrażeń Rzepa z koncertu Turnaua.
Turnau’a ostatni raz słuchaliśmy z Żabą. Występował gdzieś niedaleko Żabich Błot. Pani Dziedziczka zabrała wyrobnika bez krępacji! Ludzka Pani! I ma poczucie humoru, dzięki czemu mogę tak pitolić 🙂
Ale do tematu. Ostatni raz w Meksyku byłem 3 lata temu. Ich jedzenie mnie nie powala. Byłem tylko w małych, wiejskich portach. Może w Mexico City jest inaczej.
A dzisiaj dzień wypieku chleba. Jeden razowy z ziarnami (słonecznik, dynia, len i czarnuszka) drugi pół razowy (żongluję mąkami) ze śliwkami kalifornijskimi i szczyptą miodu oraz gałki. Ale nie szczypta kucharek (Wańkowicz) 🙂
Myśmy nigdy nie byli w Mexico City – jak napisałam, włóczyliśmy się samochodem po wioskach i miasteczkach, niespecjalnie nastawionych na turystów. Pamiętam, że Maciek wzbudził sensację w kościele – poszliśmy na pasterkę o północy, bodajże Tuxpan to był. Pamiętam, a mieszkaliśmy w hotelu na rynku, gdzie był kosciół i przed północą o bruk stukały szpileczki pań, więc poszliśmy. Obyczaj kazał dzielić się cukierkami i wszyscy chcieli Maćkowi te cukierki podarować 🙂
Kulinarno- kulturalna niedziela udała się częściowo. Alicjo, jeśli chodzi o wielkość porcji ramenu to w miejscu, gdzie do tej pory jadałam są do wyboru: mały i duży i ten mały w zupełności mi wystarczał. Dziś trudno byłoby mi przekonać się do tej potrawy bo skorzystanie z oferty w ramach festiwalu raczej by mnie zniechęciło. Wytypowałam lokale, które chciałam przetestować (na wszelki wypadek 3)- w dwóch, jeśli nie było wcześniejszej rezerwacji trzeba było czekać na stolik a w trzecim była polska wersja ramenu- z buraczkami, plasterkami kaczki, niezbyt ciepła i niewielka porcja. Bardziej mi to przypominało smakiem barszczyk czerwony 🙁 porażka.
Koncert p. Turnaua był dość długi, dobrze ponad dwie godziny. Miało to znaczenie o tyle, że było mało miejsca pomiędzy rzędami foteli (Teatr Wielki) tam gdzie siedziałam i odczułam to w kolanach, siedząc bez ruchu. Nie jestem zbyt wysoka więc gorzej mieli ci z długimi nogami. Jak dla mnie początek był zbyt monotonny, utwory nieznane (może nowe) i nie trafiające do mnie. Potem było lepiej- muzycy, którzy towarzyszyli byli znakomici (niektórzy grają z najlepszymi polskimi jazzmanami). Sam p. Grzegorz też wokalnie znakomity, przypomniał swoje „przeboje”, dowcipnie się zapowiadał więc ogólne wrażenia mam pozytywne. Skróciłabym jednak ten program ale może się czepiam 😉
A w Warszawie był festiwal pierogów, można było popróbować rozmaitości. Wnioskując z relacji prasowych sporo ludzi przybyło, a festiwal miał miejsce w Pałacu Kultury… Nie byłam, za to podobnie jak rzep, kulturalnie, miałam wielką przyjemnośc posłuchać muzyki inspirowanej poezją Szymborskiej i tejże poezji w tłumaczeniu na angielski, wyśpiewanej. A wszystko to w teatrze Syrena. Bardzo piękna muzyka, jazzowo-swingująca, chwilami perkusja zmieniała mi rytm serca, wieczór bardzo udany. Widownia pełna, owacje na stojąco 🙂 Myślę, że pani Wisława uśmiechała się ze swej chmurki. http://teatrsyrena.pl/spektakle/203/stubbornly-absent-a-tribute-to-wislawa-szymborska-br
Po powrocie z tego rozmarzenia zabrałam się za pieczenie chleba, który porzuciłam (żeby sobie w spokoju rósł) na czas rozrywek kulturalnych. Udał się wybornie, co nie zdarza mi się często, więc postanowiłam się pochwalić 🙂
Salso! Ja się nie rozrywałem, ale też mi się wybornie (lubię to słowo) udały!
dzień dobry …
z okazji urodzin Kuzynko Magdo uściski i spełnienia marzeń …
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku nic nie widzę ..
a dla Magdy też … 🙂
dopiero teraz zobaczyłam, że za oknem posypało śniegiem …
Jolinku, to sprinterska kawa 😉
Serdeczności urodzinowe dla Kuzynki Magdy 🙂
Irku … 😀
Magdo, wszystkiego co najlepsze i to nie tylko z okazji urodzin.
Salso, jak to ladnie napisalas : « perkusja zmieniala mi rytm serca « , do zapamietania 🙂
Spozniona z tematem awokado dodam, ze najchetniej jem go z sokiem z cytryny i kapka oliwy.
A po raz pierwszy probowalam go z jajkiem na twardo w polowce owocu z sosem winegret jedzac lyzka.
Kawa Irka jak zwykle w temacie 🙂
Moc serdecznych uścisków dla kuzynki Magdy wraz z muzyczną dedykacją 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=TKDXr_fimQ8
Na śniadanie wyborne kanapki z awokado do przygotowania szybko i bez kłopotu, po prostu sprintem 🙂
https://verveinecitron.files.wordpress.com/2015/08/img_2839.jpg
Magdo, wszystkiego najlepszego, ściskam urodzinowo 🙂 W prezencie dostałaś pierwszy w tym roku śnieg i Twoje otoczenie musi wyglądac bajkowo 🙂
Dodam jeszcze jeden sposób na wykorzystanie awokado przy jakiejś np. odświętniejszej okazji. Awokado kroimy w cząstki i w zagłębienia po pestkach układamy mięsko krabowe z puszki. Kropimy sowicie cytryną, przystrajamy kolendrą, czy innym zielem, sól/pieprz, ew. jakieś tabasco, czy kropka majonezu wedle gustu. Bardzo dekoracyjne i smaczne danie 🙂
Nie zapominajmy też o niezwykłych właściwościach kosmetycznych awokado, a więc nie tylko w kuchni, ale i w łazience. Czyż to nie wspaniały owoc? Tu parę przykładów na maseczki https://www.joy.pl/uroda/3885/najlepszy-sposob-na-zdrowa-cere-maseczka-z-awokado-na-twarz
W Meksyku jedzenie jest pyszne, ale najlepiej pytac miejscowych o miejsca gdzie karmią najlepiej.
Magdę ściskam urodzinowo i ślę serdeczne życzenia zdrowia, radości, weny twórczej, wszystkiego najlepszego.
Pierwszy raz spróbowałam awokado w restauracji, było leciutko wydrążone a w środku małe krewetki z jakimś sosem, trochę to przypominało sposób podany przez Salsę.
Hejka wam!
Podczytuję cichcem 🙂
Tutaj macie trochę o avocado:
http://www.nzavocado.co.nz/online/ripen.csn
Mnie najlepiej smakowała odmiana reed, ale jak są świeże i dojrzała to każde dobre.
Dzień dobry,
Z avocado jakoś mi nie po drodze. Za to malakser jak najbardziej, podobnie jak inne składowe robota kuchennego.
Wreszcie się odważę.
Z avocado też nam nie po drodze.
U nas wczoraj kaszanka, dzisiaj kotlety z karkówki z kapustą.
Nie byłam w Meksyku, na Kubie też nie.
No i sami powiedzcie, co ja tutaj robię???
Kuzynko Magdo, bardzo wiele Ci zawdzięczam. Serdeczne uściski 🙂
Serdeczne uściski urodzinowe dla Kuzynki Magdy 🙂
Dzisiaj nadal pada śnieg, pogoda barowo-łóżkowa.
GosiaB,
i owszem, mieszkam w Kingston ponad 35 lat, też mi się tu podoba i uważam, że to jest miasto z charakterem, poza tym ma prawdziwy rynek, rzadkość w miastach tego kontynentu. Z Queens University poznaliśmy się też jakoś zaraz po przyjeździe, Jerzor tam zęby zjadł i jeszcze, będąc już na emeryturze przedwczesnej, tam pracuje na zlecenie.
A latorośl jaki kierunek obiera?
Oakville to rzut beretem, jak na tutejsze warunki 😉
Haneczko- kotlety z karkówki i kapusta nie gościły na naszych talerzach już bardzo dawno, a szkoda.
W Meksyku oraz na Kubie też nie byłam i się nie wybieram.
I na koniec ja też się odważę: nie zadawaj sobie pytania, co Ty tutaj robisz, tylko po prostu bądź 🙂
Ot, ciekawostki 😉
https://finanse.wp.pl/miod-za-440-zl-i-ocet-za-35-tys-zl-ile-kosztuje-luksus-w-polskich-sklepach-6189096592172673g
Cha, u mnie dziś mielone z karkówki i kapusta w postaci coleslaw’a 🙂
U mnie schabowe i surówka z kiszonej kapusty. Jestem przyzwyczajona do bezmięsnych poniedziałków, ale zostały mi dwa kotlety i nie będę mięsa zamrażać, tylko usmażę.
Nadal pada śnieg.
Mielone z karkówki są najlepsze na świecie 🙂 Podczas imieninowej imprezy w minioną sobotę rozmawialiśmy również o mielonych (bardzo lubię te kulinarne rozmowy przy stole). Wszyscy byli zgodni, że po pierwsze primo najlepiej zmielić mięso osobiście, a po drugie primo tylko karkówka!
Tak tylko się droczę 😉
Jestem za mielonymi!
Haneczko-rozumiem i wybaczam 🙂
Alicjo-bezmięsne poniedziałki pamiętam ze szkolnej stołówki.
Nowy! Żadnej krzywdy Ci tam nie robią? Czy Tabita wie że w razie czego (nawet byle czego), to do nas? Ma nasz tel?
Mnie ominęła stołówka szkolna – ale tak przez rozum, po niedzielnych raczej sutych i celebrowanych obiadach dobrze było w poniedziałek zjeść jakieś placki ziemniaczane, pierogi, naleśniki czy coś w tym stylu.
Dziś odbył się pogrzeb Aliny Janowskiej.
https://www.youtube.com/watch?v=bknzf66yDPk
Kuzynka Magda bardzo dziękuje Blogowiczom za pamięć i piękne życzenia.
Jest wpis Gospodyni, ale ubyły ostatnie komentarze, przynajmniej mój. Nic istotnego nie zawierał, więc niewielka strata. Mnie tylko martwi to, jak bardzo nasze sprawy zależą od informatyków, których wielu nie ma większego pojęcia o życiu i innych ludziach. To tylko tak przy okazji…
Alicjo! Ewa bardzo prosi o przepis na ciasto pierogowe bez jajka. Dla wegan. Chciałem wejść na Twoje przepisy, ale dostałem wiadomość, że nie mam permission!?
krystyno chyba są wszystkie komentarze …
Ja zawsze robię ciasto pierogowe z jajkiem, jednym. W /Przepisach nie mam przepisu na ciasto bez jajec, ale myślę, że na sieci pewnie jest. O proszę:
http://kotlet.tv/ciasto-na-pierogi-idealne-bez-jajek/
A tu pozwalam sobie przypomnieć przepis Bobika na pierogi 🙂
Pierogi można kupić w sklepie
(wszak własnoręcznie ich nie zlepię…),
lecz z dawna wiedzą mądre głowy –
pieróg powinien być domowy,
czy to z jagodą, czy z borówką,
wspaniale wpływa nam na zdrówko,
z mięsiwem pieści podniebienie,
z kapustą też go sobie cenię,
ruskie mi mogą zwozić iłem
(Kto prosił ruskie? – Ja prosiłem!),
a za grzybowe oddam życie.
Nie da się jednak należycie
oddać rozpuście pierożanej
bez Dochodzącej tak oddanej,
że odda ręcznym się robótkom
na całkiem długo, nie na krótko,
ulepi nam pierogów stosik
i weźmie za to marny grosik.
Bez posiadania takiej pani
nie cieszy mnie Manolo Blahnik,
nawet Armani jest do bani
i Lagerfelda też mam za nic.
Zacna Gosposiu! Skarbie drogi!
Jedyna szanso na pierogi!
Ty nie zostawiaj mnie w potrzebie,
o wodzie i z kiełbasą chlebie!
p.s.Ja robię tak, jak w przepisie w powyższym sznureczku, z tym, że najpierw roztrzepuję widelcem jajko w mące, a potem leję wrzątek, cały czas roztrzepując wodę z mąką widelcem, to dość szybko stygnie, ale trzeba poczekać, żeby palców nie poparzyć. Dodaję też łyżkę lub dwie oliwy. Ciasto robione z wrzatkiem jest bardzo miękkie i „plastyczne”, praktycznie zlepione pierogi nie rozklejają się. Powodzenia!
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry …
Alinko z okazji urodzin wszystkiego najlepszego … 🙂
dziś imieniny Janusza -cichala … zdrowia i pomyślności … 🙂
Dziś jest Światowy Dzień Życzliwości i Pozdrowień …. pomachanko wszystkim … 🙂
Dzień dobry,
Ciasto na pierogi bez jajka można z mlekiem, choć to też nie dla wegan.
Dawno temu, kiedy byłam z wizytą w Przemyślu dowiedziałam się od Tambylczyni, że ciasto na pierogi najlepsze jest w proporcji 1 l mleka + 1 kg mąki i nic więcej. Ciasto wychodzi naprawdę fajne (zrobiłam), ale jest tego porcja hurtowa. Próba pomniejszenia proporcjoalnego nigdy mi się nie nie powiodła, a po pierwszym razie bałam się zrobić całą porcję. Choć nie mam oporów i ograniczeń żywieniowych czasem zastępuję jajko łyżką siemienia lnianego (w pasztecie lub plackach). Zawsze sypałam po prostu, ale polecają rozbełtać z gorącą wodą. Nie próbowałam (na razie)
Alino, Cichale-Wy to macie szczęście! Obchodzić swoje święto w Dniu Życzliwości i Pozdrowień, to już połowa sukcesu 🙂
Dla Aliny wraz z bardzo serdecznymi uściskami pocztówka ze Strasburga:
http://miriadna.com/desctopwalls/images/max/Strasbourg-(France).jpg
Dla Cichala wraz z życzeniami zdrowia i pomyślności pocztówka z Krakowa:
http://www.omgkrk.com/wp-content/uploads/2017/07/0878e44d9a472ef2851fe7f53ea87233.jpg
Jolinku-wczoraj popołudniu pojawił się na moment, a potem przepadł niewinny komentarz Krystyny dotyczący kotletów mielonych. Bardzo dziwna historia….
Z tym ciastem na pierogi to chyba trochę, jak z bigosem-każda gospodyni ma swój sprawdzony przepis 🙂
Powtórka ze Strasburga:
http://www.telegraph.co.uk/content/dam/Travel/2017/june/strasbourg-petite-france-xlarge.jpg
Alina miała szczęście mieszkać przez wiele lat w jednym z najpiękniejszych miast Europy.
Danuśka to nie zauważyłam tak szybko znikł .. ja miałam szczęście być w tym pięknym mieście … tylko jeden dzień ale byłam ..
Dla świętujących dzisiaj Alinki i Cichala, wszystkiego najlepszego, niech Wam szczęście sprzyja 🙂
A jakby kto chciał coś upiec bez dodawania jajka, to tu parę przykładów:
http://www.jadlonomia.com/poradniki/weganskie-ciasto-jak-upiec-ciasto-bez/
Zdarzało mi się robic ciasto na pierogi bez jajka, zaparzałam wtedy mąkę wrzącą wodą, dodawałam sól i to właściwie wszystko. Metoda trochę kłopotliwa, bo wrzątek wymaga ostrożności. Można dodac łyżeczkę oleju (nie oliwy, z uwagi na zapach) dla większej elastyczności ciasta.
Dla Alinki i Cichala serdeczne uściski i życzenia zdrowia, pomyślności, wszystkiego najlepszego!
Dla Cichala:
Ciasto na pierogi bez jaja
https://www.olgasmile.com/jak-zrobic-ciasto-na-pierogi.html
Serdeczności dla dziś świętujących : Alinki i Janusza 🙂
u mnie dziś taka zupa … życia mi nie odmieni ale smakuje dobrze …
http://www.wszystkojestwglowie.pl/zupa-z-brukselka-odmieniajaca-zycie/
Alinie i Cichalowi życzliwe serdeczności 🙂
U nas dzisiaj brukselka bez zupy.
Szanownej Jubilatce oraz Szanownemu Jubilatowi oraz wszystkim Blogowiczom i Podczytującym wszystkiego najlepszego z okazji oraz oraz życzliwości wszelkiej 🙂
Dzien dobry,
Alinko i Cichalu – urodzinowo imieninowe zyczenia, niech Wam sie szczesci kazdego dnia, o kazdej porze. Toast bedzie pozniej, zaraz musze jechac samochodem.
Czas w Polsce biegnie dla mnie szybko, coraz szybciej. Wczoraj mialem dom pelen gosci sama rodzina. Zrobilem obiad – schabowe, ziemniaki, ogorki kiszone. Wszyscy byli zachwyceni. Okazuje sie ponownie, parafrazujac, ze Polacy nie gesi i swoja kuchnie maja.
Do tego oczywiscie dobre wina. Na deser tort of Bliklego. Moglby byc lepszy. Spotkanie dlugie, nikomu nie chcialo sie wychodzic z czego ja bylem chyba najbardziej zadowolony.
W sobote blogowe spotkanie!
Do pozniej!!!!!
🙂
*i jeszcze tak ze trzy razy „oraz raz po raz” 😉
Alinie i Cichalowi – wszystkiego najlepszego ! Urodzinowo – imieninowe uściski. 🙂
Ciasto pierogowe bez jajka robi się tak samo jak to z jajkiem. Można dodać, tak jak piszecie, trochę oleju, a także śmietany, ale śmietana nie dla wegan. Zasadniczej, a właściwie żadnej różnicy w konsystencji i smaku nie czuje się. Ważne, żeby ciasto było delikatne i cienkie.
Dziś na obiad każdy je coś innego. Będzie barszczyk czerwony z pasztecikami/ kupne, ale całkiem niezłe – sama nie piekę/, a dla mnie dynia pieczona i barszczyk do popicia. Do tej pory dynia pełniła cele ozdobne, ale już traci urodę i czas ją spożytkować w kuchni.
Jolinku, bardzo mi się podoba ta zupa brukselkowa, jak tylko ją kupię to zrobię. Z Synową na początku też miałam kłopot, widziałam przerażone oczy syna i szept: ona nie lubi cykorii, nie je brukselki. O dziwo okazało się , że odpowiednio doprawiona cykoria i trochę inaczej zrobiona brukselka jest dla niej całkiem zjadliwa 🙂
Ja też przestudiowałam przepis na zupę brukselkową odmieniającą życie 🙂 Starzy, dobrzy kucharze już od dawna radzą, by wszelkie jarzyny wrzucane do zup najpierw lekko obsmażyć na patelni i to najlepiej na maśle. Chętnie stosuję ten patent i uważam, że rzeczywiście zupy tak przygotowane mają bardziej wyrazisty smak.
Spodobały mi się te ciasteczka
http://strawberriesfrompoland.pl/2017/11/11/ciasteczka-orzechowe/
Czy może wiecie dlaczego Empik (monopolista?) jako pierwszy sprzedaje książki w zaporowych cenach, które dopiero po kwartale można kupić w innych księgarniach?
Kuzynce Magdzie – spóźnione życzenia. Wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=V1bFr2SWP1I
Nie wiem. Odkąd Empik zmienił się w bazarek, nie zaglądam. Zwykle kupuję w internecie.
Obsmażam warzywa do zup jesienno-zimowych.
Alino – wszystkiego najlepszego! 🙂
Alina dla Aliny: https://www.youtube.com/watch?v=WTspUoEvKtY
https://www.youtube.com/watch?v=BsZCI5e65NU
https://www.youtube.com/watch?v=8tmK3CiPYWs
Haneczko, ja też kupuję przeważnie w internecie, ale jest tak, że w Empiku już jest , a gdzie indziej dopiero za 3 miesiące 🙁
Cichalu – wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=s28t0ZlOFTE
http://ninateka.pl/film/maria-kwiatkowska-dziewczeta-z-nawojki-wfdif
Bardzo lubię cannelloni, ale nie przygotowuję ich za często bo są dosyć pracochłonne. Robiłam już z nadzieniem z sera koziego i szpinaku oraz z nadzieniem z mięsa, pieczarek, cukinii i pomidorów.
Z nowej płyty 🙂 : „Poruba”
https://www.youtube.com/watch?v=6rY3XciE2qk
https://www.youtube.com/watch?v=hygSUIdq_FY
https://www.youtube.com/watch?v=OK6qpvQUKS0
Asiu-bardzo proszę się znowu nie wychylać 🙂 z tymi cannelloni, bo je kocham nad życie i natychmiast czuję się głodna.
Zresztą czasami dochodzę do wniosku, że powinnam poślubić Włocha, a nie Francuza, bo jadałabym makarony codziennie!!! Mówiłam już nawet o tym Alainowi, ale on uważa się Włosi nie nadają się na mężów, bo nieustannie zdradzają swoje żony(!).
Mon Dieu, jakże nie lubię tych wszystkich uogólnień dotyczących poszczególnych nacji….
Cannelloni z kurczakiem, szpinakiem i karczochami:
https://www.fromachefskitchen.com/wp-content/uploads/2015/01/Chicken-Spinach-and-Artichoke-Cannelloni.jpg
Myślę, że to doprawdy boskie danie 🙂
Danusiu – to może taki makaron (można szybciej przygotować): https://www.kuchniaplus.pl/przepisy/przepisy-kulinarne-kuchni-plus/linguine-z-krabem_9857.html 🙂
Asiu-nie kuś!
To może zamiast gotowania coś do posłuchania 🙂 https://www.youtube.com/watch?v=AZJNR66J0Zc
Empik podpisuje z niektórymi wydawnictwami (autorami) umowy na pierwszeństwo (ewentualnie na wyłączność!) we wprowadzaniu książki na rynek. Tak było z „Nie dla mięczaków” (wyd.2011) Nisi – tylko tam można było to dostać.
Ja kocham DEDALUSA (Tania książka) i mogę czekać, co mi tam…
Jutro smutna rocznica, wierzyć mi się nie chce, że to już 2 lata 🙁
No i nie ma rady! Jak słyszę cokolwiek o kuchni meksykańskiej , to od razu uszy stroszę, oczy wytrzeszczam, mięśnie napinam i do boju (oczywiście przesadzam, bo przecież bić się nie zamierzam)!!!
Alicjo-Ireno, nie wiem jak tam u Ciebie, ale tu w Warszawie wszystkie sosy noszące dumną nazwę „meksykańskie” są dość paskudne i Meksykanie raczej zdziwiliby się, że są im atrybuowane. Jedyny wyjątek, to salsa verde, czyli sos z zielonych pomidorów, kolendry, papryki i cebuli. Ten sos jest w Meksyku zupełnie podstawowy i łatwy do zrobienia. W Polsce kłopot polega na tym, że te „zielone pomidory”, to nie są po prostu pomidory niedojrzałe (u nas używane np do robienia b. dobrych konfitur), ale odrębny gatunek owoców (u nas to się chyba nazywa miechunka? Ostatnio słyszałem też nazwę „tomatillo” , ale to nie jest poprawne, bo powinno dotyczyć tylko małych owocków), zielone, otoczone łupinką. Surowe nie nadają się do jedzenia, ale podgotowane są podstawa wielu meksykańskich dań. W Meksyku są tak popularne, że w mieście Meksyk zamiast „tomate verde” (zielone pomidory) często mówi się krótko „tomate” , a zwykłe czerwone pomidory nazywa się (nie wiem dlaczego) „jitomate”. W Polsce są one niestety nie do zdobycia, co dziwi, bo nie jest to owoc super-wymagający. Kiedyś przywiozłem z Meksyku parę takich pomidorków, dałem im dobrze dojrzeć i zasiałem na działce. Wyrosły i zaowocowały fantastycznie, tyle że niestety większość plonu się zmarnowała, bo nie wpadłem na pomysł, żeby je zamrozić. Wniosek jest taki, że u nas ludzie nie wiedzieliby co z nimi robić, dlatego ich w handlu nie ma. I tu wracam do salsa verde. Można ją kupić w puszeczkach w sieci Kuchnie Świata, (firmy Clemente Jaques) i używać na zimno, ale ja wolę ją na ciepło. Już tradycyjnie, pierwszą potrawą jaką przyrządzam po przyjeździe do Meksyku jest carne de cerdo en salsa verse, czyli wieprzowina w zielonym sosie. Po prostu gotuję kawałki wieprzowiny z sola, listkiem laurowym, ząbkiem czosnku i cebula. Sos podgrzewam (w Meksyku oczywiście robię go sam, ale ten z puszki o dziwo też może być), dodaję trochę wywaru z mięsa, no i samo mięso. Je się (jakżeby inaczej…) z tortillas. Bardzo pasuje do tego ciemna fasola (frijoles).
Inny świetny użytek jaki można zrobić z tego zielonego sosu, to tzw enchiladas verdes, czyli mięso z kurczaka zawinięte w tortillas i polane tym sosem. Dokładnego przepisu nie podaję (ale moge na każde żądanie…), żeby nie rozpisywać się za bardzo (o kuchni meksykańskiej mógłbym bez końca), bo chciałbym wspomnieć o jeszcze dwóch sosach, które można sporządzić w Polsce bez problemu (no, prawie…)
Pierwszy, to zupełnie podstawowy w Meksyku sos, salsa roja (sos czerwony). To jest po prostu posiekany pomidor z cebulką, zieloną kolendrą (koniecznie), zieloną papryczką (powinno być chile serrano, ale u nas go nie ma, więc może być chile jalapeno, ostatecznie któraś z tych dwóch papryczek z puszki) i solą. Spróbujcie np dodać tego sosu do jajka sadzonego. Odkryjecie zupełnie nowe smaki.
Drugi sos, i tu ponownie włączam się o dyskusji o awokado, to guacamole. Dla mnie to jest ulubiony sposób konsumpcji tego owocu (jagody?). Robi sie bardzo prosto: dojrzałe rozgnieść widelcem na jednolitą masę (ktoś, nie pamiętam kto – przepraszam – wspomniał o dodaniu oleju; tak, niektórzy Meksykanie kapią parę kropel), posolić, dodać posiekaną kolendrę (koniecznie) i już. Można skropić cytryna, dodać posiekaną cebulkę, posiekanego pomidorka, istnieje też wersja pikantna z posiekaną zieloną papryczką. Zastosowań jest mnóstwo, najprostsze, to przekąska ze smażonymi kawałkami kukurydzianych tortillas (totopos). Ja najbardziej lubię tacos de carnitas, tj kawałeczki pieczonej wieprzowiny, posmarowane guacamole, zawinięte w tortillę. Zamiast wieprzowiny często używa się też befsztyka wołowego z grilla (tacos de carne asada).
Jeśli chodzi o inne zastosowania awokado, to Salso, Małgosiu W., tak, tak! Awokado faszerowane owocami morza, jak piszecie, krabem, krewetkami, ale także tuńczykiem, jest świetne! Taką przekąskę można raczej bez trudu sporządzić także w Polsce. Inne pokrewne wspaniałe zastosowanie, to kawałki awokado dodane do koktailu z krewetek (przepis na żądanie).
Dawno temu podawałem na tym blogu przepis na flaczki po meksykańsku, gdzie także awokado było niezbędnym dodatkiem.
Kawałki awokado dodaje się także do innych dań, np do tingi, ale ups! nie kontynuuję, bo mógłbym tak bez końca. Przepraszam i milknę.
Toboy,
nie milcz, pisz! W Meksyku byłam tylko raz, ale to i owo się jadło i wszystko mi smakowało, bo ja mam słabość do wszystkiego, co ostre.
Jedliśmy w całkiem zwyczajnych restauracjach w niezbyt dużych miastach – i u nas restauracje meksykańskie, a jest ich ze 3 albo 4, podają podobnie, nie zamerykanizowane jedzenie.
Guacamole lubię, ale rzadko robię, nie wiem, dlaczego 🙄
Salsa dłużej przebywała w Meksyku 😎
Toboj-nie przepraszaj i nie milknij, bo wspaniale się czyta Twoje meksykańskie opowieści.
Zaintrygowało mnie enchiladas verdes zatem, czy możesz podać przepis, jeden z tych na żądanie 🙂
Awokado z krewetkami pojawia się często wśród przekąsek we francuskich jadłospisach, co świadczy o tym, że wszyscy chętnie czerpiemy z nieprzebranych zasobów różnych kuchni na całym świecie.
Dobry wieczor,
Alino, Cichalu – najlepszego!
W ramach kuchni wloskiej na obiad podalam kopytka gnocchi w sosie mascarpone – gorgonzola. Po prostu saltimbocca!
Do tego piersi z kurczaka pieczone nowym sposobem i groszek w straczkach.
Meksykanskie jedzenie pycha. Niestety kupno prawdziwych tortilli nawet w Londynie nie jest latwe.
Krystyno, tez tak mam , jak teraz wchodze do „meblowki” specjalnej. Bylo raz tak, ze na pewnym otwarciu moglismy zamowic szafke na szerokosc 38 cm. Dostalismy ja za zupelnie przyzwoita cene.
Gorzej/lepiej jak pomysle o lampach.
Przejezdzalem jakis czas kolo „przygaszonego” sklepu z lampami. Tzn. takiego, ktory lampy mial w temacie glownym. Pusto bylo i smutno. Ludzie, jeszcze jakies 25 lat temu nie mialem pomyslu, gdzie moglbym poszukac jakiegos indywidualnego pomyslu na „olampowanie” swojej indywidualnej przestrzeni. Teraz, nie przypominam sobie jednak innej dzialki w kwestii urzadzenia mieszkania niz „olampowanie”. Nowe LED zastapily wszelkie dotychczaasowe zarowki i tym podobne, ale i otworzyly nieograniczone mozliwosci nowych form oswietlen wnetrz.
Podoba mi sie tez, ze mozna sobie to teraz kupic i zainstalowac za zupelnie znosne pieniadze.
Oj, spieprzylem.
Pisalem przez pare godzin.
Taki efekt.
Świętującym- dobrego i radosnego życia!
Naszło mnie dziś na leniwe z cukrem (mało) i cynamonem (dużo). Nie robiłam od kilku lat. Wracając do tematu ciasta na pierogi zawsze robię bez jajka- mąka, ciepła woda (nie wrzątek) i odrobinę oleju. Taki przepis dostałam wiele lat temu i cały czas tak robię.
Toboja opisy i przepisy z kuchni meksykańskiej bardzo przydatne. Trzeba będzie nabyć drogą kupna salsa verde i wykorzystać. Guacamole robię i używam od dawna (w różnych wariantach) tylko wtedy kiedy mam dojrzałe owoce a z tym (jak na początku wątku o awokado) są problemy.
Toboj – dalej tak!
Nie, zebym zapomnial, serdeczne zyczenia dla Magdy, Aliny i Cichala. U mnie zazwyczaj spoznione, tym bardziej jednak glebokie!
Toboj, cieszę się, że dodasz swoje doświadczenia z kuchni meksykańskiej. Nie zgodzę się jednak, że wszystkie sosy meksykańskie w naszych sklepach są jak piszesz paskudne, należy tylko rozejrzeć się za La costena, to zapuszkowane oryginalne meksykańskie specjały, popularne przecież w Meksyku 🙂 Także tortille leżakują w sporych ilościach i gatunkach na półkach sklepowych. Tu jednak zgodzę się, że nie mają one wiele wspólnego z tymi ze sklepów meksykańskich. Na upartego można je zrobić samemu, no ale to dla zdeterminowanych i pracowitych 🙂
Kochani! Dziękuję ślicznie za życzenia! Radość wielka, bo to nie urodziny, które człeka postarzają. Dzisiaj dużą część dnia spędziliśmy odparzając dolne części. W samochodzie. Przyjechaliśmy do wnuków na Święto Dziękczynienia. Normalnie jedziemy około 4 godz. z postojem, bo to tylko 400 km. Dzisiaj wlekliśmy się koło za kołem, takie korki. Cała Ameryka ruszyła do rodzin!
Alino! Współtowarzyszko imieninowa! Wszystkiego! Bez ograniczeń!
22 11.2015
„Jak co roku idą Święta!
Bombki, woły i jagnięta,
Dziecię, szopka i królowie,
Gwiazda, trąby, aniołowie,
„Cicha noc” na całym świecie,
Karp już śni o galarecie,
Już prezenty całe w stosach
Aż po sufit! Pod niebiosa!
Czysty obrus i firanki,
Mak, rodzynki i łazanki.
Już choinka z kąta zerka!
Wielkie żarcie i pasterka!
Wszyscy wszystkim ślą życzenia:
Wszego szczęścia i spełnienia!
I tu łza skądś nagle w oku:
Przecież trzeba jak co roku
Przyjaciołom, te najszczersze
Ot! życzenia skrobnąć wierszem…
Coś dziś słone me wierszyki!
– K…..!!!!! Tak mi brak Moniki!!!! ”
(Mirek Koval Kowalewski, grudzień 2015)
dzień dobry …
dziś pomachanko do Nisi na chmurce …
mały mrozek ..
Mili Blogowicze, dziekuje za zyczenia i serdeczne myśli.
Cichalu, życzę jak najlepszej formy i entuzjazmu.
Nie dodawałam jeszcze brukselki do zupy. Podaje zwykle jako warzywo do mięsa lub zapiekana.
A kiedy gotuje zupę, zawsze wcześniej podsmażam warzywa i dopiero potem zalewam woda.
taka zupa na dziś dla amatorów … bo kawy Irka brak …
http://kattias.kateskitchen.pl/2017/10/31/austriacka-zupa-rieslingowa/
to ja też zapodam po meksykańsku … ale to nie moje smaki ..
http://milionsmakow.pl/Przepisy/Quesadilla+z+serem+i+salami
co z Wami? ..
Cytaty z książek Nisi:
Telewizja jest jak narkotyk, jak się raz spróbuje, to może zostać w organizmie.
Kobitka w stanie furii robi się bardzo silna. Zwłaszcza dwie kobitki.
Chłop jest człowiek prosty i nieskomplikowany i nie potrzebuje w domu kobiety, która będzie mu przełączać telewizor na koncert symfoniczny, kiedy on chce oglądać mecz.
Rodzice po to są, żeby się martwili.
Ja zawsze prawdę mówię (…). Tylko nie wiem, czy to jest zaleta.
Masz ci los, znowu zaczął – z drugiej strony, z trzeciej strony! Hamlet to przy nim mistrz świata w precyzowaniu poglądów na czas.
Mam już wszędzie siniaki, tak się biję z myślami.
Jak powiada Pismo Święte (…)na początku był chaos, a potem była damska torebka.
Ale czy wszystko, co spotykamy w życiu, musimy natychmiast oglądać pod mikroskopem?
Do rozmyślań nad tekstami Nisi chyba najlepsza będzie filiżanka herbaty, komu podać?
https://1.allegroimg.com/s400/01ebc6/e1415c4743c3bb63fe1bf7284cf1
Jolinku, a dlaczego to nie Twoje smaki? Te meksykańskie?
W kuchni Austrii przeszkadza mi za dużo wędzonek. Nie lubię na przykład pieczonej, wędzonej szynki na ciepło.
Małgosiu nie wygląda dla mnie apetycznie .. za dużo fasoli, kolendra i takie wszystko brejowate .. taki jest wybór smaków to nie muszę lubić kuchni azjatyckiej i meksykańskiej ..
„Ale czy wszystko, co spotykamy w życiu, musimy natychmiast oglądać pod mikroskopem?” … nie musimy ale charakter nie sługa ..
Irek u Bobika podał kawę a o nas zapomniał ..
Te cytaty, tak jak i książki Nisi zawsze poprawiają humor szczególnie w taki paskudny dzień (znowu leje). Dobrze, że była i zostawiła nam swoje książki…
Danuśka, ja poproszę o herbatę w takim pięknym wydaniu jednak chciałabym ją wypić „bezmyślnie” zgodnie z cytatem:
„Mam już wszędzie siniaki, tak się biję z myślami.” 😉
Zupa rieslingowa to tak ciekawostka ale raczej nie dla mnie. Dodaję wino do różnych potraw ale do zupy mi nie pasuje. Z drugiej strony niektóre wersje zupy cebulowej mają dodatek białego wina ale chyba w mniejszej ilości.
Alina napisała, że nie dodawała brukselki do zupy a ona bardzo pasuje do zup jarzynowych. Moja córka nie lubiła brukselki a przemyconą przeze mnie w zupie- jadła.
Nisia lubiła ładną porcelanę no i rozmaite kuchenne gadżeciki ułatwiające sprint w kuchni 🙂
Co do smaków, to bym nie uogólniała i nie skreślała żadnej kuchni tak definitywnie…
Barbaro jadłam i dlatego wiem, że nie moje smaki … zjem ale tylko zaproszona …
rzep u nas też pogoda do bani …
u mnie kopytka z sosem grzybowym …
Dla mnie również zupa rieslingowa pozostanie w sferze ciekawostek kulinarnych, podobnie, jak zupa piwna. Tę ostatnią miałam okazję próbować i, że powtórzę za Jolinkiem, to nie moje smaki.
Jolinku, a z jakich grzybów dziś ten sos?
Zgadzam się z Salsą, że w kwestii smaków nie powinniśmy stosować uogólnień.
Nie znałam do tej pory zupełnie kuchni azjatyckiej. To pojęcie tak szerokie, że nie wiem, czy w ogóle powinno się używać takiego określenia. Ale niedawno jadłam dania przygotowane przez kucharzy z Nepalu i byłam zachwycona, podobnie jak reszta towarzystwa. Kilka miesięcy temu w Gdyni otwarto restaurację z kuchnią azjatycką. Jest oblegana, zwłaszcza w weekendy. Nie ma rezerwacji. Jedzenie doskonałe. Towarzystwo było rodzinne, więc próbowaliśmy nawzajem swoich potraw. Dlatego twierdzę, że kuchnia azjatycka jest świetna, przynajmniej w tej restauracji. W Azji nigdy nie byłam, więc nie mam porównania.
Jolinku, z różnymi opiniami na temat kuchni meksykańskiej się spotykamy, najczęściej że za ostra, ale określenie, że brejowata 😯 ciekawostka!
Rzepie, a propos wina w zupie. Dawno temu w Nowym Jorku nalano mi zupy fasolowej i postawiono butelkę sherry, żebym sobie dolał. Zapierałem się obunóż, ale wreszcie uległem. Po spróbowaniu – prosiłem o dolewkę (dolewki). Pychota!
Pod nazwą kuchnia azjatycka rozumie się raczej południe Azji (Chiny, Indie, Tajlandię), Japonię, upraszczając – dominuje tam ryż z dodatkami. Mnie to odpowiada. Jak wiecie jadałam w wielu częściach świata i muszę powiedzieć, że z wyjątkiem dań ewidentnie źle zrobionych, co najczęściej zdarzało się w jadłodajniach turystycznych, resztę jadłam z zaciekawieniem i najczęściej ze smakiem. Nie lubię dań baaardzo ostrych, bo po pierwszym kęsie przestaję czuć inne smaki, zalewam się łzami, do tego trzeba przywyknąć, ale nie mam z tym zwykle problemu, nauczona na przypadku zielonej fasolki szparagowej z tajskiej restauracji w Amsterdamie pytam jak ostre jest danie, albo proszę o przyprawienie go lekko. W podróżach cenię możliwość spróbowania czegoś nowego.
Warto ulegać,
z chęcią próbować,
a nawet czasem….dać się zwariować 🙂
Nisi nie mogę wspominać bez rejsów na Darze…Poniżej filmik z TTSR
(The Tall Ship Races) 2012. Mój przedostatni – ale chyba najlepszy, bo wybrałam trasę z St. Malo (Elap, Sławek pamiętacie?) do Lizbony i na tej trasie odbyły się regaty, przegraliśmy z Mirem, ale nieznacznie. No i wtedy jeszcze Komendantem był nasz ulubiony Artur Król, widoczny na zdjęciach w momencie, kiedy wyścig już się rozpoczął. Ależ to były emocje, nie spaliśmy długo w noc, aż wyścig się skończył, bodaj o 2-giej nad ranem. Ehhhh…
https://www.youtube.com/watch?v=8_1lnEiiN_s
Legendarne jest poczucie humoru Nisi, na sieci można znaleźć sporo piosenek „Starych Dzwonnic”, tutaj piosenka dla Marka Szurawskiego, tekst Nisi 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=WC5bRdQ3mVo
Poza tym są wywiady, spotkania autorskie…polecam. Po piosence proponuję wysłuchać „Bohaterka swojej książki”.
Wyznania miłosne 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=gl4fCNFxLzY
Pamietam Alicjo. To byl piekny dzien. Poznalam Nisie i Ciebie osobiscie. Slawka tez.Byla wspaniala atmosfera w miescie . Mielismy zarezerwowany hotel po drugiej stronie St-Malo i o 18 godz.odplywal nasz ostatni statek , musielismy sie pozegnac bardzo szybko. Na drugi dzien przyplynelismy ponownie aby zobaczyc jak odplywacie. Stalas za burta od naszej strony i zawolalam „Alicjo”. Pobieglas po Nisie i pomachalismy sobie raczkami jeszcze raz.
Toast za Nisię Na Chmurce
Dziś odszedł na zawsze mój Teść. To był kochany wspaniały człowiek . R.I.P. 🙁
Dla Ciebie Irku i Ewy najserdeczniejsze wyrazy współczucia.
Irku bardzo współczuję … 🙁
W jesienną szarugę Monika pocieszała:
” Dedykuję: Przyjaciołom.
Jesienne niebo robi psipsi
i liście lecą jak wiatraczki…
Na samą myśl, że idzie zima
dostaję grypy.
A potem przyjdą srogie mrozy –
jakież te kalendarze głupie!
I nie da się weltszmercu swego
utopić w zupie.
Zapuka w okno znów bałwanek
noskiem z marchewki, z durną mordą.
Ach, tylko w czystej mój ratunek
lub w winie bordo.
Ewentualnie rumu flaszka,
nim znowu ujrzę ruń ozimą
i z patefonu świergot ptaszka…
Ech, podła zimo!
Jeszcze łyskaczyk i koniaczek,
muszkatel także w barku mamy,
tokaj, barolo i winiaczek.
Jakoś przetrwamy…”
Monika Szwaja, jesień 2011
Serdeczne uściski dla Irka i jego Bliskich.
Dla Irka i jego żony- wyrazy współczucia…
Jakaś feralna data 22.11 🙁
Toast za Nisię…
Dziś miałby swoje 62 urodziny Grzegorz Miecugow, też go brak…
Irku, współczuję serdecznie.
Za Tych co na chmurce …
Irku, serdeczne wyrazy współczucia dla Ciebie i Twojej żony.
W takich chwilach na pewno dobrze jest wypić filiżankę wzmacniającej herbaty:
http://aromatycznafilizanka.pl/wp-content/uploads/2013/11/f3511b5f407bec7fa1215282f6566973.jpg
dzień dobry …
dzień zapowiada się pogodny .. i mimo wszystko trzeba się nim cieszy …
Dziś Amerykanie świętują Święto Dziękczynienia … smacznego świętowania … 🙂
Małgosiu wczoraj sos był pieczarkowy … dziś będzie to samo z dodatkiem pulpetów z kurczaka ..
Jolinku-każdy słoneczny dzień w listopadzie na wagę złota 🙂
Cichal, wprawdzie w korkach, ale już dojechał do rodziny. Dzisiaj zapewne w całym domu już od rana pachnie (a raczej będzie pachnieć) pieczonym indykiem.
1. Dynie zawsze rozgrzewają i rozświetlają – nawet gdy obserwowane i rozważane w pogodę daleką od konwencjonalnego ideału ➡
https://basiaacappella.wordpress.com/2017/11/22/bad-radkersburg/
2. Pozdrawiam serdecznie Dyskutantki i Dyskutantów życząc wyłącznie apetycznych tematów i klimatów! 😀
3. Na listowne zapytanie jednego spośród Państwa odpowiem, że mam się znakomicie (co łatwo sprawdzić i b. wielu Szanownych regularnie to czyni; dzięki! 😎 ), ale czasu-skupienia niekiedy brak na liczne i wyobrażalne zatrudnienia realowe i sieciowe.
— To telegraficznym sprintem 😉
…Choć tegoroczne wspominki głównowyrajowe i jesienne wyszły i idą (truchtają 😆 ) jeszcze bardziej maratońsko, niż planowano. – Teraz więc sprintem do nich, od nich do realu — treningi interwałowe od paru lat bardzo modne są! 🙄
Wydaje mi sie, ze Cichal ulaskawil indyka.
Irku, wspolczuje.
można zobaczyć … odzobaczyć się nie da … nie ma dla nas ratunku … 🙁
https://www.facebook.com/wideowyborcza/videos/379528295808747/
Odzyskałam „gwizdek” do laptopa, więc mam Internet, a nawet Skypa.
Robię przetwory ze śliwek. Rychło w czas, hi, hi… Wcześniej nie mogłam się zdecydować, bo śliwki były byle jakie i jeszcze w cenie moreli, ale w końcu się złamałam.
Usmażyłam i zasłoiczkowałam konfitury dla mojej siostry, teraz będę smażyć kolejną porcję z przeznaczeniem na konfiturę grecką – usmażę i potem będę smażyć jabłka i gruszki, w końcu wszystko razem. Również zabrałam się też za powidła, bo jakoś wszystkie wyszły, sama nie wiem jak. Na święta u nas w domu oprócz makowca piekło się powidlak, czyli zamiast maku były powidła śliwkowe. Miał nawet większe wzięcie.
Sarny i dziki, zwłaszcza dziki, prowadzą planową akcję rwania ogrodzenia elektrycznego, one rwą a konie korzystają. Muszę całe przerobić, czyli podnieść wszędzie linkę wyżej, wymaga to dużej ilości nowych wyższych słupków, znaczną część udało już się wymienić, ale do ostatniego jeszcze daleko. Udało mi się też, chyba skutecznie, bo zmniejszyłam pastwisko o połowę, odciąć się od sąsiada, który „pożyczał” sobie prąd od mojego pastucha do swojego na wydry, rzecz w tym, że przy okazji bardzo skutecznie uziemiał mój, bo jego wrastał w trawę, do tego był kompletnie bez sensu, bo był tylko na połowie brzegu stawu – rozumiem, że wydry miały wchodzić tylko do mojej połowy stawu i tylko tam łapać ryby. Muszę sprawdzić, czy jakimś sprytnym przewodem znowu się nie podłączył, bo po tygodniu spokoju konie znowu wyemigrowały. Dobrze, że dzisiaj nie pada, a nawet jest słońce. No, to lecę.
Dopiero teraz przeczytałam wcześniejsze wpisy.
Bardzo smutno.
Smutno Irku. Jestem Danusiu., pachnie Nie ułaskawiłem Elu.
Żabo proponuję: w dyrdy do Szyszki, on załatwi z Macierewiczem i WOT albo żołnierze dziki wystrzelają. Sarny tyż i trochę innego pogłowia. Psy zamknij w domu.
Irku, serdeczne wyrazy współczucia.
Bardzo współczuję Irku. Teść-przyjaciel jest bezcenny.
Jolinku – tego rzeczywiście nie da się odzobaczyć. Zemdliło mnie 🙁
Jakże miło, że Żaba powróciła na blogowe łono. Myślałam, że sezon na smażenie konfitur już się skończył, ale nie u Żaby!
Zachęcam Koleżanki Warszawianki oraz wszystkich tych, którzy wybiorą się ewentualnie do Warszawy, do odwiedzenia tej wystawy: http://www.mnw.art.pl/wystawy/biedermeier,199.html
Obrazy porwały mnie tak średnio na jeża, ale niektóre meble, czy też przedmioty użytku mniej, czy bardziej codziennego całkiem przyjemne.
Moi Drodzy, dziękuję za wyrazy współczucia. Najtrudniejszy będzie dzień pogrzebu, a on będzie w poniedziałek.
Wspomnienie mojej żony Ewy
„Wspomnienie… Tata.
Żył pięknie, służył rodzinie, ludziom i Ojczyźnie. Jego bogatym życiorysem można by obdzielić kilka osób…
Czesław Linkowski urodził się 6 lipca 1923 r. w Janowie Lubelskim. Dzieciństwo spędził w Hrubieszowie, gdzie Jego ojciec był zastępcą burmistrza miasta aż do przejścia na emeryturę. Potem rodzina przeprowadziła się do Lublina.
Jako 16-letni harcerz i uczeń Gimnazjum im. Zamojskiego w Lublinie brał czynny udział w obronie przeciwlotniczej Lublina we wrześniu 1939 r. W pierwszym dniu nalotów nieprzyjacielskich na miasto obsługiwał na balkonie Bramy Krakowskiej stację łączności telefonicznej Komendy Miasta. W następnych dniach po zbombardowaniu Bramy Krakowskiej pełnił służbę w szefostwie Taborów i Uzbrojenia.
W okresie okupacji był żołnierzem Armii Krajowej, służył w oddziałach partyzanckich AK „Spartanin” i „Nerwy”. Zakończył służbę jako kapral podchorąży AK.
Po rozbrojeniu oddziału przez wojska radzieckie od września 1944 r. do kwietnia 1945 r. służył w Ludowym Wojsku Polskim jako podporucznik broni pancernej, dowódca czołgu T34 w składzie ugrupowania I-go frontu ukraińskiego.
W kwietniu 1945 r. aresztowany za zatajenie przeszłości akowskiej oraz odmowę współpracy z Informacją Wojskową został rozkazem Dowódcy Frontu skazany na karną kompanię. Z chwilą ukończenia działań wojennych karna kompania miała być zamieniona na obóz pracy w ZSRR. Korzystając z zamieszania na tyłach frontu na początku czerwca 1945 roku zbiegł z sowieckiego obozu przesyłkowego i wrócił na Lubelszczyznę. Służył w oddziale partyzanckim WiN (poakowskim) dowodzonym przez kpt „Zawieję” (Józefa Wojtunia). Brał udział w bitwie z NKWD pod Białką, w której oddział został całkowicie rozbity. Od lipca 1945 do maja 1946 r. ukrywał się pod fałszywym nazwiskiem w województwie olsztyńskim, pracując w gospodarstwie rolnym.
W maju 1946 r. aresztowany przez UB i skazany na 8 lat więzienia przez Rejonowy Sąd Wojskowy w Gdańsku, został osadzony w więzieniu w Sztumie. W lipcu 1947 r. zwolniony z więzienia na podstawie amnestii.
W roku 1951 ukończył studia prawnicze na KUL i przez ponad 40 lat wykonywał zawód radcy prawnego. W maju 1990 r. w pierwszych wolnych wyborach samorządowych został wybrany do Rady Miejskiej w Lublinie z rekomendacji
Komitetu Obywatelskiego”Solidarność” oraz na członka Zarządu Miasta.
Do jego obowiązków należały sprawy przekształceń własnościowych. Na wniosek Pełnomocnika Rządu ds. Reformy Samorządu Terytorialnego został w sierpniu wysłany do Berlina na 2 tygodniowe seminarium na temat: „Samorząd terytorialny jako element podziału władzy państwowej i decentralizacji publicznej”. Seminarium finansowała Niemiecka Fundacja Rozwoju Międzynarodowego. Znajomość języka niemieckiego pozwoliła Mu na zebranie wielu cennych materiałów i wiadomości bardzo pomocnych w budowaniu lubelskiego samorządu terytorialnego. Po powrocie z seminarium stał się ekspertem w tej dziedzinie. Od roku 1991 Zarząd Miasta Lublin wykorzystując znajomość języka niemieckiego powierzył Mu obowiązki kontaktów z miastami niemieckimi w celu nawiązania stosunków partnerskich z nimi. W ramach tych obowiązków odbył wspólnie z Prezydentem Miasta Lublin kilka wizyt w miastach Munster i Delmenhorst, uczestniczył w sesjach tamtejszych Rad Miejskich, w czasie których zabierał głos w języku niemieckim propagując idę partnerstwa miast.
W latach 1992-93 był współorganizatorem spotkań władz miejskich Lublina, Munster i Delmenhorst zarówno w kraju jak i w Niemczech.
Działalność Jego została w pełni doceniona przez niemieckich partnerów. W lokalnej prasie „Delmenhorster Kurier” z dnia 12.V.1995 r. ukazało się zdjęcie Taty pod nagłówkiem „Czesław Linkowski architekt partnerstwa”, wraz z jego życiorysem i opisem jego zasług w dziedzinie kontaktów polsko-niemieckich. Miasto Munster uhonorowało Go prestiżowym odznaczeniem „Pawlus Plakette” (św. Paweł jest patronem miasta). W uzasadnieniu podkreślono , że „mec. Linkowski jest w Lublinie obywatelskim motorem partnerstwa”, który w szczególny sposób przyczynił się zarówno do zacieśnienia kontaktów pomiędzy mieszkańcami obu miast, jak i krzewienia idei samorządności terytorialnej.
Z upływem I kadencji Rady Miejskiej, mając już 71 lat został włączony do Komisji Prawnej Rady Miejskiej II kadencji, w uznaniu jego wiedzy fachowej w dziedzinie prawa samorządowego. W komisji tej służył miastu swoją wiedzą do końca kadencji, tj. do roku 1998 mając już 75 lat.
Odznaczony Krzyżem Armii Krajowej, Medalem Wojska, Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski i licznymi odznaczeniami samorządowymi.
Całe życie ciężko pracował, kochał rodzinę, swoje miasto, kochał Polskę.
Zmarł 22 listopada 2017 r. „
Piękny życiorys Irku …
Irku, piękna postać.
Ewo i Irku wspaniały Tata ..
Irku, wyrazy mojego wspolczucia.
Piękny życiorys.
W Munster mam serdecznych przyjaciół Niemców i bywam tam w miarę możliwości (ostatnio 3 lata temu). Nie wiedziałam, że to miasto partner Lublina. Wiem, że swego czasu prof.Miodek wykładał na tamtejszym uniwersytecie język polski, mój przyjaciel dzięki temu nauczył się polskiego.
Cichalu, niby mam ziemię na terenie wojskowego obwodu, ale od kiedy sięgnę pamięcią, na moje apele i zgłoszenia, wojsku udało się ubić jednego , slownie: jednego dzika. Reszta dziczyzny ryje po pastwiskach i polach bezkarnie. Dziki w ogóle są coraz cwańsze, wyraźnie widać selekcję na myślenie i przystosowanie do nowych warunków: na polowaniu zbiorowym, po znojnym dniu, udało się mysliwym z tutejszego koła ustrzelić dwa dziki, a w tym czasie u Eski za płotem siedziało rządkiem tuzin, a może i z mendel pięknych okazów, i tak cichcem przeczekały polowanie, by potem spokojnie się rozejść.
Powidło się zagęszcza, ale zrobiło się go mało i smak nie ten co z naszych węgierek. Niby to też węgierki, ale jednak inne
dzień dobry …
dzisiaj Black Friday … u nas też staje się popularny ale ja się nie wybieram .. na spacer pogoda może być dobra ..
jakby się ktoś wybierał ….
http://sonar.wyborcza.pl/sonar/7,156422,22683707,mapa-protestow-w-obronie-sadow-24-listopada-sprawdz-i-podaj.html
Nowy masz okazję …
a tu w razie czego poradnik ..
http://wyborcza.pl/7,75398,22690043,poradnik-na-protesty-jak-sie-zachowac-gdy-cie-zatrzymaja.html
oczywiście obie informacje dla zainteresowanych …
Wprawdzie to Asia jest specjalistką od tekstów historycznych, ale jako że mam akurat przed sobą materiały przygotowane na wystawę biedermeieru, to zacytuję kilka ciekawostek: „XIX-wieczne maksymy dla panien, które chcą dostać mężów”:
„Lepiej, byś nie umiała pisać, niż abyś nie umiała lub nie lubiła cerować”
Nina Łuszczewska do córki Jadwigi, przyszłej poetki Deotymy. Pamiętnik 1834-1897.
„Niewiasta bowiem, która domowymi zatrudnieniami i igłą nigdy się nie zabawia, choćby wiele światła posiadała, nie dopełni przeznaczenia swego i często nudną sobie i drugim będzie”
Klementyna z Tańskich Hoffmanowa „Pamiątka po dobrej matce, czyli ostatnie jej rady dla córki”, rok 1819.
„Mieć więcej rozsądku niż dowcipu, mniej się trudzić muzyką, a więcej użytecznymi przedmiotami, badać raczej tajemnice urządzenia domowego niż „Tajemnice Paryża”,
naprawiać bieliznę i cerować pończochy zamiast trefienia włosów, czytać „Kucharkę wiejską”, a nie dzienniki mód”.
Karolina Nakwaska „Dwór wiejski” rok 1860.
Zresztą na tej wystawie bardzo podobały mi się meble przeznaczone specjalnie do ręcznych robótek:
http://starychmebliczar.pl/wp-content/uploads/2017/11/IMG_6117-960×1280.jpg
Dobra, robota czeka, idę przyszyć oderwany guzik….:-)
Jolinku, u mnie wczoraj po raz pierwszy widzialam afisze na sklepach z zaproszeniem na Black Friday.
Na obiad reszta krolika z polenta.
jest nowy wpis …
ela u nas jest reklama ale obniżki jak w każdej promocji ..
Danuśka koszmar przyszywanie guzika … ale potrafię ..
Ciekawe czy ktos jeszcze ceruje. Mebelki ladne.