Ceniona sztuka gotowania
Myślę, że my, użytkownicy blogu „Gotuj się!” mamy do kuchni ciepły stosunek, bo inaczej nigdy byśmy nie spotykali się w wirtualu a czasem i w realu. Ale ciepły stosunek, zainteresowanie kuchnią nie jest naszą tylko specjalnością. Kuchnią interesuje się obecnie, lekko licząc, połowa społeczeństwa a i druga lubi sobie podjeść.
Ostatnio rozmawiałam ze studentami o kuchniach azjatyckich, szczególnie pochyliliśmy się nad kuchnią chińską. Stosunek Chińczyków do jedzenia od tysiącleci był niemal religijny. Jedzenie szanowano. Przygotowywanie jedzenia wielcy myśliciele i władcy uznali za jedną ze sztuk, którą odbieramy innym zmysłem niż słuch (przeznaczony dla muzyki) i wzrok (dla malarstwa). Smak uznano zatem za zmysł pełnoprawny, przeznaczony do odbierania artyzmu. Gotowanie, pisanie o jedzeniu oraz rozmowy o nim było dozwolone nawet w kontaktach z cesarzami. Pisanie o jedzeniu było cenione, mogło stanowić część poematów i cesarskich elaboratów.
Czy wyobrażacie sobie którąkolwiek z naszych spiżowych postaci historycznych przy rondelku, mieszającego wymyśloną przez siebie potraw? No trochę trudno. Dlatego przyjęłam z uśmiechem sympatii historyjkę, którą znalazłam w jednej z przeczytanych ostatnio książek. Oto jeden z cesarzy przyjmował poetę ugotowanymi przez siebie daniami (spokojnie, przed co najmniej 2 tysiącami lat).
W naszej stronie świata do XIX wieku towarzyska rozmowa o jedzeniu byłaby dowodem braku wychowania. Moda na zabawę jedzeniem to w naszym kraju wynalazek ostatnich czasów. Czasem wydaje mi się przesadą to, że na śniadaniowym targu mamy tłumy, chodzące, próbujące, kupujące, obserwujące i cieszące się, podczas gdy w muzeum na najlepszej wystawie frekwencja nie ta. Potem myślę o Chinach, którym ukochanie jedzenia, celebracja zarówno gotowania jak jedzenia nie przeszkodziły w rozwinięciu wspaniałej sztuki. Mam taką nadzieję, że kiedy obejrzymy w telewizji jeden z programów, gdzie gotowanie jest walką, zapragniemy ciszy sali wystawowej. Chciałabym, aby wszystkie sztuki pozostawały w równowadze.
Myśląc o Chinach i ich kuchni, przygotowałam ostatnio potrawę minutową. Jest to ostatnio moje hobby: przygotowanie obiadu w najkrótszym możliwym czasie. Najchętniej natchnienia szukam w kuchni włoskiej: Włosi mają co najmniej ciepły stosunek do jedzenia co jest bardzo ujmujące. Mój ostatni rekord szybkości w przygotowaniu obiadu to 15 minut, od momentu wejścia do kuchni do momentu, kiedy na stole stała parująca patelnia.
Tagliatelle z borowikiem
2 małe (lub 1 większy borowik; błogosławiona obfitość grzybów), łyżeczka klarowanego masła, 3 łyżki słodkiej śmietanki 30% (trudno, inaczej się nie da), pół paczki świeżych tagliatelli, sól, pieprz, łyżka startego parmezanu, łyżka siekanej zielonej pietruszki
Nastawiamy wodę na makaron, lekko solimy. Kiedy zawrze wkładamy makaron.
Na maśle smażymy pokrojone cienko borowiki. Kiedy brzeżki plasterków zrobią się rumiane, wlewamy śmietankę, dodajemy troszkę pieprzu i soli, parmezan i mieszamy, aż sos zgęstnieje. Teraz już czas na odcedzenie makaronu, wymieszanie go na patelni z sosem, wsypanie zielonej pietruszki. I już. Jeszcze można posypać, jeśli trochę zostało, parmezanem. Smacznego. Aha, można użyć mrożonych borowików.
Komentarze
Basiu ciekawy wpis i przemyślenia …
ostatnio też szybko przygotowuje jedzenie ale to dlatego, że nie mam serca do gotowania a jeść trzeba …
jeśli macie to czekają …
https://www.facebook.com/events/356300511489490/
Sadystka! Skąd wezmę borowiki, nawet mrożone? Bo domyślam się, że pieczarki to już inna bajka.
Dzisiaj nastąpiła tegoroczna inauguracja klimatyzacji – 29 stopni w cieniu. Zatem rankiem, rankiem, skoro świt zerwałam szczaw. Skutkiem czego na obiad była zupa „szczawna” z ziemniakami i jajkiem. To dla Wombata, ja posiliłam się spring rolls (sajgonki) z ostro-słodkim sosem chilli.
I tu donos dla Jolinka. Mrożone spring rolls popsikałam delikatnie oliwką w spray’u, włożyłam do Air Fryer i po 12-stu minutach miałam wspaniałe danie. Poprzednio zrobione frytki w tymże samym urządzeniu wyszły pierszoklaśnie. Teraz jeszcze drób lub mięsko jakieś czeka w kolejce. O rezultatach oczywiście doniosę.
Czy ktoś był na filmie „Loving Vincent” w reżyserii Doroty Kobieli i Hugh’a Welchman? Ponoć premiera odbyła się 6 października. Chyba jedyna w swoim rodzaju realizacja. Z tego co zdążyłam przeczytać i zobaczyć.
echidna notuję … bym nie pomyślała a tu ciekawostka kulinarna akurat dla mnie … pieczarki też dobre … może w Air Fryer lepsze … zrobić dużo takich pieczarek i część zamrozić a potem danie Basi zrobić … szczaw własny i 29+ tylko zazdrościć
Alicjo! W oddanych przez Ciebie książkach, znalazłem kopertę listu od Ricardo z Limy. Zachowałem do następnego.
Już nam smutno, że Was nie ma!
Po lekturze dzisiejszego wpisu Barbary poszybowałam w naszą blogową przeszłość i odnalazłam ten artykuł Piotra. Wydał mi się być a propos:
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2014/09/11/przerwa-w-podrozy/
Ciekawe, czy uda mi się ją kupić w październiku 2017?
Podejrzewam, że my mamy nie tylko szósty smak, ale wiele innych! Jednym ze smaków jest zapobiegliwość. Zawsze się przygotuje za dużo! Przez najbliższy tydzień będziemy jedli postzjazdowe żarełko. Miałem też schowane na wszelaki słuczaj, kurczacze wątróbki. Od godziny sieczę cebulę, czosnek i jabłka. Smażę to wszystko na kupę. Będzie na drugi zaś!
Cichal-a chleby jak ? Próbowali i pokochali?
Cichal-i nie zapomnij wyczyścić srebra przed schowaniem do kredensu!
Danuśka! Jedli i nie pluli..Nie wiem jak to zinterpretować. Srebrami się nie zajmuję. Szefowi nie wypada… 🙂
Nie pluli? Znaczy przez grzeczność 🙂
Danuśka! W takiej sytuacji Ewa mówi: Jak cię palnę – ale mnie nie wypada… 🙂
dzień dobry …
cichal się przypominam o przepis na sałatkę porową … czy możesz poprosić Ewę o składniki ..
nietypowa nalewka …
http://doowa.blogspot.com/2017/10/nalewka-bazyliowa.html
dla cichala i nie tylko … może być smacznie …
http://chlebanaszego.blogspot.com/2017/10/domowy-ser-paprykowy-z-kminkiem.html
brakuje kawy Irka …
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kawa
jakby ktoś się pytał to Alicja zapodała …
Alicja-Irena
18 października o godz. 6:27 569567
https://photos.app.goo.gl/yupFlwrm0z96bQhv1
takie pesto dziś robię bo pomidory wołają …
http://greengoodies.pl/przepisy/inne/pesto-suszonych-pomidorow/#
dziś normę wyrobiłam … 😉
Kupilam kasztany i bede piekla wieczorem. Najlepsze sa z placu Pigalle, ale trudno, moje tez beda dobre. Moje pierwsze pieczenie kasztanow skonczylo sie katastrofa.Bernard powiedzial mi, zeby je upiec w piekarniku i tak zrobilam. Po chwili uslyszalam male wybuchy i kasztany a raczej kawalki kasztanow oblepily caly piekarnik. Czyszczenie piekarnika bylo bardzo mozolne.
Nie dodalam, ze kaszrtany ( tutaj châtaigne ) nalezy wczesnie nadciac i dopiero wsadzic do goracego piekarnika.
Danuśka,
dziękuję za książkową podpowiedź.
Dziś wzięłam się wreszcie za nalewkę z orzechów włoskich. Stoją już dość długo zalane alkoholem. Dziś zleję płyn i dodam przyprawy, a po 10 dniach cukier i dopiero wtedy trunek przeleję do butelek. Przepisów na orzechówkę jest mnóstwo, także kilka na naszym blogu.
No i jeszcze cytryny po marokańsku wg przepisu Echidny. Najpierw po lekkim otarciu skórki muszą moczyć się 2 dni w zimnej, zmienianej wodzie. Potem dalszy ciąg.
Przepraszam, ale z powodów wizyt rodzinnych nieco wyhamuję z czytaniem blogu i, co gorsza, z toastami. A już się nieco porawiłam
Cichalu, u mnie też na dość długo zostało żarełka po Hubertusie, mimo, że hojną ręką rozdawałam.
ela – też to „przerabiałam”. A na Placu Pigalle były różne orzeszki lecz kasztanów niet. Może nie ta pora roku? Joanna lubiła jej jesienią. Mnie zachciało się latem.
errata
Joanna lubiła je jesienią.
Jolinku – a Ty jakiś akord czy też normę dzienną sobie zakładasz?
Skosiłam trawniki – circa-about 142 metry kwadratowe zieleni, przyciełam drastycznie drzewko granatu, odchwaściłam niewielki odcinek ogrodu, pobawiłam się w budowlańca (bez zaprawy murarskiej) i poprawiłam obudowę grzejnika na wodę (na zewnątrz). Po czym padłam. Jeszcze miałam siłę na przygotowanie obiadu. Oraz konsumpcję. Teraz grzecznie potuptam do łóżeczka.
Wykończyła mnie nie tyle robota, co aura. Bezchmurne niebo, 30+ stopni.
Acha, coby nie być posądzoną o masochizm – pracowałam od wszesnych godzin rannych i późnym popołudniem.
wczesnych
Dla Echidny oraz innych chętnych kilka ciekawych informacji o jadalnych kasztanach:
https://kulinaria.trojmiasto.pl/Drobne-jesienne-przyjemnosci-Nie-tylko-kulinarne-n106864.html
Pieczone kasztany można kupić jesienią i zimą na ulicznych stoiskach w różnych miejscach na świecie, albo upiec je samodzielnie w domu-patrz wpis Eli 🙂
W rodzinnym domu Osobistego Wędkarza piekło się je nad kominkiem w specjalnej patelni przeznaczonej do tego celu:
https://cdn1.tompress.com/I-Grande-15020-poele-a-chataigne-a-bord-droit-avec-anse-30-cm.net.jpg
Tradycję pieczenia ich nad żarem z kominka podtrzymuje siostra Alaina. Bardzo lubię te wieczory z pieczonymi kasztanami.
https://www.youtube.com/watch?v=3HsBS6WCRnQ
Kasztany z Placu Pigalle lubiła Zuzanna.
echidno a jak … ja tu robię za stachanowca … 😉 …
ja jadłam takie kasztany na ulicy w Szwajcarii … byliśmy na targach telekomunikacyjnych w Genewie i z koleżanką na spółkę sobie kupiłyśmy torebeczkę kasztanów na spróbowanie … w rezultacie zjadłyśmy po 3-4 kasztany a resztę zjadła nasza grupa delegatów … może wtedy nie miałam smaka na takie rarytasy …
no to teraz na śniadanie ….
http://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2017-10-18/mleczarnia-sprzedaje-smietane-ze-spirytusem-na-zezwolenie-czekala-12-lat/
to może być dobre na prawie każdą okazje kulinarna ..
https://www.hajduczeknaturalnie.pl/czosnek-pieczony-w-oliwie-dlugo-pieczony/
Dzień dobry,
pogoda cesarska – słońce i 17c w cieniu.
Czosnek piekłam przy okazji pieczenia warzyw na kawior według Heleny – ale to było w piekarniku. Do całej główki czosnku, bez obierania! – wlewa się kilka kropel oliwy i to-to sie piecze. Pyszne nawet takie, ale ten przepis z ziołami i przyprawami to jest to, zrobię koniecznie, mam wszystkie potrzebne składniki.
Rozpracowałam picase, ale nie do końca, na razie ładuję zdjęcia.
Zebrało się, oj, zebrało!
Na razie wykorzystuję energię, która we mnie wstąpiła (rzadko bywa!) i myję okna, już zimowo.
Krystyno, brawo za Klossa i kasztany !
Alicjo-ukłony dla Twojej energii skupionej na przedzimowym myciu okien 😉
Szczerze mówiąc nie pamiętam, czy kiedykolwiek zdarzyło mi się myć okna o tej porze roku. Wprawdzie mamy teraz piękną jesień, ale szarugi i deszcze czekają przed progiem. Wychodzę zatem z założenia, że nie ma co się wysilać, bo za chwilę nie będzie w ogóle widać tej roboty.
W ramach nie wysilania się byłam dzisiaj w kinie, do którego sznureczek podesłała dwa dni temu Jolinek. Na wszelki wypadek podsyłam kolejny link do tego filmu:
https://www.youtube.com/watch?v=DfB_ZfDiUQU
Alino-to film dla Ciebie, bo o pracy w winnicy i o Burgundii 🙂
A poza tym to film dla tych, którzy kochają wino!
To również film dla tych, którzy chętnie oglądają dramaty psychologiczno-rodzinne,
czyli zapewne głównie dla bab (pardon, dla dam i dla pań 🙂 )Oczami wyobraźni widzę naszych kochanych kolegów znudzonych tymi wszystkimi moralnymi dylematami, bo w tym filmie onych dylematów nie brak. Ja spędziłam zwyczajnie i po prostu udany wieczór w kinie „Muranów”.
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry …
Danuśka widzowie powinni dostać po lampce wina oglądając ten film … 🙂
o jest kawa …. 🙂
jesienna sałatka …
https://sekretymaleiduze.blogspot.com/2016/12/surowka-z-jabek-papryki-i-selera.html
jesienny chleb …
http://www.kornikwkuchni.pl/2017/10/chleb-z-dynia-i-suszonymi-sliwkami.html
przed chwilą nad moim domem przeleciało stado kraczących czarnych i dużych ptaków a potem obsiadły drzewa i anteny na pobliskich domach … jak z horroru jakiegoś …
śpicie? ….
Nie, nie spimy. Koncze kawe i czekam az sie zrobi widno.
Zaspałam, kończę wodę z cytryną, ale zaraz lecę, bo pies czeka 🙂
Barbaro to dobrego psa masz … nasza suczka Kara też czekała cierpliwie i nigdy w domu się nie zdarzyło ale ze dwa razy musieliśmy sprzątać przed windą bo biedna nie dała rady ..
ela później dzień ale widno dłużej …
do popczytania …
http://wyborcza.pl/TylkoZdrowie/7,137474,22530173,malgorzata-omilanowska-rak-przypomina-zyjesz-tu-i-teraz-dzieki.html
Jolinku, nasz pies już o szóstej spaceruje ze swym panem, ja się nie daję tak rano wyciągac z domu. Chyba, że jakieś okoliczności zmuszą. Ale prawdę mówiąc, żeby nie zamiłowanie pana do wczesnych spacerów, Gucio by chyba wolał pospać 🙂
Nadal mamy piękną pogodę, na spacery wymarzoną, ale ja się zabieram do pieczenia chleba. Robię to raz w tygodniu i mimo klęsk piekarniczych jakoś się nie poddaję. O ile zakwas pracuje świetnie, to sam chleb już opor-nie (nadal nie przechodzi to słowo). Nie wiem jaka przyczyna. Robiłam próby z gęstością ciasta, dodawałam więcej lub mniej zakwasu, nic z tego, efekt podobny. Najlepsza jest skórka, chrupiąca i pachnąca, ale wnętrze, rzadko kiedy zadowalające, niestety.
Jolinku,
myślę, że te ptaki to gawrony. One lubią miasta i wysokie drzewa, ale ich sąsiedztwo jest uciążliwe. Warto spoglądać teraz w niebo, bo gęsi odlatują na zachód. Ładna pogoda się skończyła, ale jest dość ciepło.
Echidno, na Vincencie był Młody, u siebie na Wyspie. Kazał koniecznie obejrzeć.
krystyno pewnie masz rację ale to było trochę przerażające o o brzasku dnia …jakby jakiś nalot był na nasze osiedle … ma szczęście mieszkać mieszkać na 7 piętrzę a przed oknem horyzont … stada ptaków przelatuję tu często i oglądam te setki ptaków z zaciekawieniem (podobnie jak lądujące samoloty) ale dziś mnie wystraszyły …
Chleb wyjęty z piekarnika, z zewnątrz prezentuje się nieźle, ale bez zachwytów…
Do obiadu robię sałatkę szopską, czyli ogórek świeży, papryka i pomidor, bez cebulki, ale za to z winegretem który dodam tuż przed podaniem. Poza tym często ostatnio piekę jarmuż pokropiony olejem, do zbrązowienia listków. Posypany lekko solą świetnie smakuje. Polecam, robi się błyskawicznie i można chrupać 🙂
…zapomniałam, że do sałatki obowiązkowo ser typu greckiego, twardy, w kostkę pokrojony 🙂
Jeszcze o ciekawych ptasich obyczajach, w tym o stadach gawronów w miastach:
http://magazyn.salamandra.org.pl/m17a01.html
Lubię obserwować ptaki, jest ich dużo na naszym osiedlu.
Tyle osób poleca pieczony jarmuż, że chyba trzeba spróbować. Po zapoznaniu się z jego zdrowotnymi właściwościami użyłam go do jakiejś sałatki (po zblanszowaniu) ale nie wzbudził mojego entuzjazmu 🙁 Od jakiegoś czasu robię zupę z jarmużem, mrożonym zielonym groszkiem i mleczkiem kokosowym- pycha! Ten pieczony jarmuż do chrupania brzmi dobrze bo brakuje mi pomysłów na niskokaloryczne przekąski np. przy czytaniu bo ile można jeść pestek dyni, marchewek czy ogórków 😉 ?
Danuśka, dzięki za recenzję filmu- trzeba się wybrać tylko poczekam na jakieś pogorszenie pogody bo aż żal w tak piękny czas siedzieć w kinie a nie np. na rowerze 🙂
Rzepie, spróbuj koniecznie. Ja też zwykle blanszowałam jarmuż i podduszałam z czosnkiem na patelni dodając odrobinę śmietanki. Lubiliśmy ten smaczek, ale upieczony smakuje bardziej. Wszystkie włókna stają się chrupiące, liście rozrywam na mniejsze kawałki, kropię lekko olejem, trochę soli i do gorącego piekarnika (180st.)dosłownie na 10 min. nawet krócej, aż zmienią kolor na brązowy.
Potwierdzam, że pieczony jarmuż jest całkiem smaczny. Trzeba tylko uważać, aby nie przesolić i nie spiec go. Lepiej nie oddalać się w tym czasie z kuchni.
Najlepszy jarmuż jadłem w Dolnej Saksonii, z kiełbaskami i pieczoną szynką. To była rewelacja. Niestety nie pamiętam tej knajpki
Rzepie-pogorszenie pogody? Prosisz, masz 😉
https://www.google.pl/search?q=pogoda+%C5%82%C3%B3d%C5%BA&oq=pogoda+%C5%82%C3%B3d%C5%BA&aqs=chrome..69i57j0l5.7257j0j8&sourceid=chrome&ie=UTF-8
Irku-ale w jakiej postaci był podany ten jarmuż? Duszony?
http://meteo.org.pl/lodz
Dobry wieczór! Dzisiaj się zdziwiłem, że opieńka to po czesku václavka. Objaśnili mnie tambylcy, że to dlatego, że pierwsze opieńki pojawiają się w lasach na świętego Wacława (28 września). Taka ciekawostka.
Jolinku! PPP (Posłusznie Piszę Przepis)
1.Sałatka z selera, kiszona 650g f-my CRACOVIA (pękaty słoik)
2.Spory por
3.Ananas świeży albo z puszki
4.Majonez + ostra musztarda
5.Dyżurne + sok z cytryny
Do roboty! Selera odsączyć, dodać pora pokrojonego na wąskie paski, dodać ananasa. pokropić cytryną, dyżurne i majonez
Pyyycha!
Danuśka, oczywiście że duszony. Okolice Bremy właśnie słyną z Grünkohl mit Speck
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Nie pieklam jeszcze jarmuzu, sprobuje nastepnym razem. Znam tylko duszony i lubie.
Danuśka, yurek- dziękuję 😉 z blogiem można sobie zaplanować weekend- kino w niedzielę. W sobotę może uda się pojechać do arboretum w Rogowie; właśnie teraz jest tam przepięknie! Nigdzie jesień nie ma tak pięknych kolorów jak tam.
A jutro kupię jarmuż 🙂
dzień dobry …
cichal dziękuje za pamięć… składniki mam i to moje smaki .. 🙂 … to przepis rodzinny czy własna inwencja Ewy? …
dużo roboty ale na specjalną okazję można zrobić …
http://pinkcake.blox.pl/2017/10/Golabki-z-brukselki-Koliberki.html
chwalą Łódź .. rzep byłaś w tych knajpkach? …
http://www.kulinarnylans.pl/lodz-miasto-misia-uszatka/
Dzień dobry 🙂
kawa
Rzepie-poczytałam sobie o arboretum w Rogowie-bardzo ciekawe miejsce i blisko z Warszawy. Jeśli nie uda się wyskoczyć jesienią, to może wiosną…?
Jolinku-koronkowa robota z tymi koliberkami.
Irku-moja znajomość kuchni niemieckiej jest właściwie prawie żadna, a ichniejszych dań regionalnych nie znam wcale. Wieść gminna niesie, że na drugie śniadanie najlepiej wybrać się do Bawarii: http://podroze.gazeta.pl/podroze/7,114158,20975592,monachium-najlepsze-miejsce-na-drugie-sniadanie-jedna-rzecz.html
To jest nawet do zrobienia-jutro samolot z Warszawy odlatuje do Monachium o 7.20 🙂
a do kawy taka szarlotka … „niewidzialna” ..
http://www.sniezkagotuje.pl/2017/10/ciasto-jablkowe-invisible-cake.html
Poczynilam pierwsze zakupy swiateczne. U nas jest teraz sezon na grzybki Sw. Jakuba. Kupilam 16 sztuk i zamrozilam.
Dostalismy dobra wiadomosc. Air France zwrocil nam za dodatkowy nocleg w Amsterdamie. Ze wzgledu na pogode ponad 130 lotow zostalo odwolanych w tym dniu i nie mielismy czym dostac sie do domu. Polecam wam Air France i KLM, bo oni lataja razem.
Grzybki św. Jakuba?
ela my też dobrze mówimy o Air France .. gdy byłyśmy z Małgosią i Danuśką we Francji to zabrakło miejsc w locie powrotnym .. miałyśmy hotel z wiktem bez dodatkowych opłat i wypłatę 250 EUR każda za kłopoty .. 😉
Babilas,
Kiedys Gospodarz podal ta nazwe. U nas nazywaja sie coquille St. Jacques.
Jolinku, no widzisz jaka dobra firma. Zwrocili nam tez za kolacje i sniadanie + podroz z i na lotnisko.
Alicjo już dwa dni milczysz .. mam nadzieję, ze nic się nie stało ….
sobie zrobię taką wędlinę …
http://akademiaciastek.blogspot.com/2017/10/domowa-wedlina-z-piersi-kurczaka.html
ela i dali saszetki z koszulką, kosmetykami .. i wino było na kolację … 😉 … aż miło latać
Co do linku Jolinka (Łódź – miasto misia Uszatka) – jestem właśnie w Finlandii i wczoraj wieczorem włączyłem sobie w hotelu telewizor (czego nigdy nie robię) i skacząc po kanałach natknąłem się na znaną melodię, ale zaopatrzoną w nieznane słowa (w miejscowym języku). Zapamiętałem (częściowo) jedną frazę, a to za sprawą jej urody fonetycznej. Szło to mniej więcej tak (z bardzo silnym akcentem i przeciąganiem R): LappakoRRwa, LappakoRRwa… [tutaj było coś jeszcze w środku]… LappakoRRwa, nalewaj!
Jak ustaliło pobieżne śledztwo, Nalle Luppakorva to po fińsku Miś Uszatek (korva – ucho). O co chodziło z tym nalewaniem to nie wiadomo.
Elu, ale to nie są grzyby, tylko gatunek małża (przegrzebki). Znowu się może ktoś obrazi, ale jedno nie ma z drugim nic wspólnego. Wskazówka: logo firmy Shell.
Babilas, ja nie jestem obrazliwa. To nie sa grzyby w polskim znaczeniu. Wydawalo mi sie , ze kiedys Gospodarz tak nazwal coqulles St Jacques. W Internecie znalazlam nazwe: malze i przegrzebki. Zbiera sie je po dnie Atlantyku – tak jest u mnie.
Wyjechalam z Polski pod koniec lat 70 tych i duzo rzeczy zobaczylam pierwszy raz we Francji. Nie znalam ich nazw i nie zawsze znajduje tlumaczenie w slowniku.
Teraz juz biegne, bo mam przejsc 8 km.
To nie są grzyby w żadnym znaczeniu.
babilas chyba bardziej chodzi w tej nazwie o kształt … omlety grzybki też są …
https://www.kukbuk.com.pl/przepisy/omlet-grzybek/
Balibasie, to pewnie byl przegrzebek a ja przekrecilam nazwe.
Podoba mi się przepis na wędlinę z piersi kurczaka. Jolinek podawała kiedyś przepis na schab przygotowywany w nieco podobny sposób/ kawałek schabu gotowało się 2-3 razy po 5 min. w wodzie w przyprawami i majonezem/. Korzystałam z tego przepisu, a kilka dni temu przeglądałam moje karteczki z kulinarnymi zapiskami ściągniętymi z naszego blogu i postanowiłam zrobić ten schab.
Przegrzebek, podgrzybek – nie warto palić Wołłmontowiczów. Swoją drogą, w pewnych okolicach na maślaki pstre (Suillus variegatus) mówi się, nie wiedzieć czemu, jakubki. Albo, co już bardziej zrozumiałe, miodówki.
@ ela
w Niemczech nazywamy je Jacobsmuscheln, też długo nie wiedziałam że to są przegrzebki.
Babilasie, na dodatek przekrecilam Twoje nazwisko 16h28. Przepraszam bardzo.
Elu, ja przyzwyczajony i tolerancyjny (Babilak, Babijas, Patalas, Skoczylas, Szumilas – i wiele innych wariantów). Muszle przegrzebków, obficie występujących na atlantyckim wybrzeżu Hiszpanii, przyczepiali sobie do płaszcza, kostura bądź kapelusza – w charakterze pamiątki, ale i dowodu na odbycie pielgrzymki – pątnicy peregrynujący do grobu św. Jakuba w Santiago de Compostella. Stąd wzięła się nazwa w większości języków europejskich (ale nie angielskim: scallop – mylące, bo poprzez eskalopki kojarzy się bardziej z mięsem niż owocami morza). Kto nam w polszczyźnie te przegrzebki wymyślił, nie wiem?
No proszę, a kiedyś to przede wszystkim Pyra dawała znak, że Święta już nadchodzą
i że należy już czynić pierwsze przygotowania-gromadziła mięso na pasztet, szykowała nalewki i ustalała jadłospis.
Elu-pobiłaś wszelkie blogowe rekordy 🙂 kupując już teraz przegrzebki z myślą o Świętach.
Odmroziłam dzisiaj sporą porcję misiowych pierogów serem. Latorośl pochłonęła wszystko i wyczyściła talerz do ostatniej kropli masła, które służyło za omastę.
Misiu-może byś się uprzejmie odezwał i opowiedział o swoich kolejnych dokonaniach kulinarnych, artystycznych, bądź remontowych.
To może na kolację przegrzebki zapiekane pod kordełką z bułki tartej ?
http://www.ceinfo.fr/image/coquillage/coquille-st-jacques-gratine.gif
Przypomnijcie, proszę, kto wymyślił kordełkę, Nisia…?
Ja zawsze „kordełkowałam” i nie przypominam sobie, żebym to wzięła od Nisi, raczej od naszego Maćka, kiedy małym skrzatem był i to i owo udało mu się przekręcić. Do tej pory tak mówi, chociaż potrafi też powiedzieć poprawnie.
Dzień przepiękny (22c), głęboki lazur i słońce jak należy, wysiadywałam na ogródku z książką, dlatego mnie nie było przed komputrem. To już ostatki pięknej jesieni, chyba, że listopad nas zaskoczy, w co wątpię. Drzewa są już bardzo przejrzyste, warto je za parę dni potraktować kosiarką, prędzej „wsiąkną” w trawę.
Jutro wybieram się do okolicznych winiarni przy drodze 33 oraz po jabłka „w ilościach” od miejscowych ogrodników.
Moja Latorosl nie kordełkowala, ale mówiła np. tarobet zamiast taboret.
„Tatuś, kup mi ten kombojski leworwer w piosku, proszę? Mawiał mój syn.
Jolinku. Przepis wydębiła Ewa od znajomej restauratorki z Greenpointu.
Cichaly jak ugaszczają, to mają na stole do wyboru, do koloru potraw, oczywiście nie na 6 osób, tylko na 16.
A sałatka pyszna – ja też robię czasami, bo lubię pory, ale o wiele bardziej ubogą. Dosmaczam tylko gęstą, kwaśną śmietaną, też dobra, ale to nie to, co Ewina, na bogato 🙂
Poza tym zrzucę z duszy, co mnie od jakiegoś czasu gnębi – otóż moje entuzjastyczne podejście do decyzji „wracamy do Polski” coraz bardziej mi klęśnie.
Wczoraj zamknęło się koło – co się wydarzyło, wydarzyło się też w czasach słusznie minionych.
A poza tym okropnie drażni mnie ta kukiełka-niemowa, która mogłaby się publicznie nie pokazywać, podobnie jak Stanisława Gierkowa i wszystkie „pierwsze damy” przed nią.
Ulżyło mi.
Ahoj Pierwszy! Ratuj Linuxowo! Szczegóły na priva.
dzień dobry …
cichal to będę się czuła jak Ameryce jedząc taką sałatkę … 🙂
co z tym masłem ….
https://m.bankier.pl/wiadomosc/We-francuskich-supermarketach-brakuje-masla-4023624.html
Alicjo decyzja nie jest łatwa i nic dziwnego, że są rozterki, przemyślenia i wahania … trzeba spisać plusy i minusy .. no i mimo wszystko głosować tak jak cichal i Nowy by następne wybory były lepsze …
może jeszcze znajdziecie rydze … wyglądają apetycznie …
http://codziennik-kuchenny.blogspot.com/2017/10/kiszone-rydze.html
książka dobra na prezent pod choinkę … ciekawe jak Pyra by ją oceniła ..
http://szpileczkiibabeczki.blogspot.com/2017/10/dwudziestolecie-od-kuchni-recenzja.html
dla chętnych … wczoraj rozpoczęła się kolejna edycja festiwalu najlepszych restauracji ..
Trzydaniowe doświadczenie restauracyjne – 49 zł .. Białystok, Kraków, Lublin, Łódź, Poznań, Rzeszów, Silesia, Słupsk i Ustka, Szczecin, Trójmiasto, Warszawa, Wrocław …
https://restaurantweek.pl/
Jolinku, widzialam reportaz w tutejszj TV o braku masla we Francji. U mnie tego nie zauwazylam, natomiast nie wiem jak jest z cena. Popatrze w piekarni na cene rogalikow i zobacze czy podrozaly.
Wczoraj sobie uswiadomilam, ze na poczatku pazdziernika minelo 40 lat jak przyjechalam do Francji.
Z dedykacją dla Eli i z życzeniami kolejnej, udanej czterdziestki w Bretanii 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=rSktfVJc_IM
W oczekiwaniu na irkową kawę aromatyczna herbata:
https://thumbs.dreamstime.com/z/jesienna-herbata-44625311.jpg
Złota polska jesień dzisiaj nieobecna. Idę zatem szukać pięknych, jesiennych kolorów na targowych stoiskach.
Danuska, dziekuje za bardzo ladna piosenke. Nieznalam jej.
Nie znalam jej. Jolinku, w piekarni rogaliki sa po starej cenie .
Danuśka zmoknie, bo się rozpadało. Dawno nie jadłam rogalika, płatki owsiane, albo pieczywo ziarniste na okrągło. Ela apetytu narobiła 🙂
W moich piekarniach ceny rogalikow i innych wypiekow tez sa bez zmiany.
Piosenka bardzo ladna, nie znalam, dzieki Danusko.
ela (40 lat minęło jak z bicza trzasł … 🙂 … ), Alino może mają zapasy … ale z masłem są jakieś dziwy bo u nas drogie bardzo a podobno i jaj brakuje (tych prawdziwych) bo eksportują do EU …
dziś robię tradycyjny gulasz z grzybami i właśnie pyrkocze na kuchni …
na Bemowie chwilowo nie pada …
Gulasz z grzybami, ech…Jolinku, wyobrażam sobie, jak pachnie 🙂
Salso-wychodząc z domu dosyć szybko zmieniałam zdanie, bo rano padało rzeczywiście dosyć mocno. W rezultacie zamiast na bazarze wylądowałam w supermarkecie, tym bardziej, że oprócz warzyw i owoców musiałam kupić też nową patelnię oraz inne takie.
Z tym brakiem masła we francuskich sklepach, to chyba jakaś ściema, bo przecież mają nadprodukcję. Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze….
Osobisty Wędkarz jest w tej chwili w ojczyźnie i też nie zauważył braków masła w supermarketach.
Dzisiaj gotowałam jajka na twardo przez 50 minut. Wiem, nie należy, ale po prostu na śmierć o nich zapomniałam. Były potrzebne do sałatki buraczano-ziemniaczano-śledziowej.
Pogadaliśmy z Misiem, wybiera się niedługo do Francji, a potem zrobimy jakiś sympatyczny zjazd warszawsko-ostrołęcko-lubelsko-łódzki 🙂
Proszę, aby zainteresowani wzięli to pod uwagę-może sobota 25 listopada?
Zainteresowani to-Koleżanki Warszawianki, Rzep, Irek i Miś Kurpiowski.
Czy odpowiada Wam ten termin? Jeśli ktoś jeszcze chce dołączyć, to oczywiście przyjmujemy z otwartym sercem.
Haneczko- w Twoim mieście szykuje się ciekawa impreza: http://offeliada.pl/
Danuśka faktycznie i pysznie smakuje … do tego prawie młode ziemniaki … a zjazd zapowiada się się bardzo sympatycznie … zanotowałam datę …
byłam na dworze … w miarę ciepło ale ciężkie powietrze jak w pokoju palacza …
Kupiłam kawałek wołowiny na gulasz i też mam ochotę zrobić go z grzybami.
Właśnie wróciłam z krótkiego wypadu do Bawarii, pogoda była cesarska, słonecznie i ciepło. Augsburg w słońcu wygląda znacznie lepiej niż w deszczu, ponownie Zamek Neuschwanstein w słońcu, ale tym razem trochę obudowany rusztowaniami, urocze i pięknie położone Ulm, ciekawy i piękny Bamberg. Fantastyczne kolory jesieni i krajobrazy po drodze. Bawarska kuchnia, na krótko, bardzo odpowiada, jak również tamtejsze piwo. Zupa gulaszowa, rosół z knedlem z wątróbki, bawarskie kiełbaski, szpecle i kaiserschmarn na deser.
Danuśka, wybieramy się.
Jutro idziemy na gęsinę 🙂
Małgosiu-to wstrzeliłaś dyskretnie się w nasze drobne rozważania kulinarne.
Czekamy na zdjęcia.
Haneczko-a gdzie idziecie na gęsinę? Wcześnie zaczynacie gęsinować w tym roku 🙂
Małgosiu-z tymi rozważaniami, to chodziło mi o niemiecką kuchnię.
U siebie. Wcześnie, bo się stęskniliśmy.
Ela,
u nas trzasnęła trzydziestka piątka 8 października, zazwyczaj obchodzimy jakąś butelką wina. To niesamowite, jak ten czas leci!
Jolinku,
ja upieram się przy swoim, nie mieszkam, nie głosuję. Moje rozterki są zrozumiałe, coraz bardziej do mnie trafia Cyprian Kamil Norwid, że narodem jesteśmy wspaniałym, ale społeczeństwem…
A ja się zdążyłam przyzwyczaić do PRAWDZIWEJ demokracji i – co gorsza, jestem liberałką 😯
U nas, po panalulkowemu, cesarska pogoda, Jerzor „jedzie na rower”, a ja pod prysznic się wybieram leniwie, bo do południa zdążę, jak Jerzor wróci z rozgrzewki, to pojedziemy po winiarniach i ogrodach. W Poznaniu i okolicach wszystko świętomarcińskie 🙂
U mnie też dziś wołowina, a konkretnie zrazy zawijane i duszona czerwona kapusta. Do sosu dodałam oczywiście suszone grzyby. Do tego ziemniaki, a jutro pewnie kasza gryczana, a może kluski śląskie. To zależy od jutrzejszego smaku.
Kostka masła 250 g w hipermarkecie kosztowała dziś od 6.50 zł do prawie 8 zł. U nas zużywany niewiele masła, zwłaszcza że niewiele piekę. Mówił mi znajomy, że podobno są w sprzedaży kostki o wadze 180 g, ale traktuję to jako plotkę, podobnie jak wieszczenie dziennikarzy, jak to przed świętami ma zabraknąć jaj i masła. Dziennikarze lubują się w takich hiobowych przepowiedniach.
Z ciekawostek z dziedziny handlu spożywczego – widuję ostatnio w sprzedaży bulwy manioku i fioletowe ziemniaki. Obejrzałam z ciekawości jedne i drugie. Nie wróżę im powodzenia z braku tradycji i zaporowej ceny.
W Poznaniu jest także bardzo kulturalnie – od końca września można oglądać wystawę malarstwa Fridy Kahlo i Diego Rivery.
Rogale świętomarcińskie oryginalne i te niecertyfikowane można będzie kupić także w wielu innych miastach. U nas 11 listopada ustawiają się po nie długie kolejki. Ostatni raz jadłam je rok temu w kawiarni przy poznańskim rynku w towarzystwie Inki i Lucjana.
Gęsinę jadam od września, bo w Hali koło mnie właśnie wtedy się pojawia. Dziś też kupiłam 🙂 Niestety zaraz zniknie i w listopadzie kiedy najbardziej jest pożądana to w sklepie jej nie ma 🙁 Nic to, może uda się gdzieś zamówić całą gęś.
Małgosiu w Biedronce zawsze jest gęś w listopadzie w przystępnej cenie … wiem bo za moją namową od kilku lat zięć Marcin piecze gęś na imieniny z urodzinami … ciekawy wypad mieliście … 🙂
Alicjo jak nie wracasz to nie głosuj … jak masz zamiar wrócić to zagłosuj … miłego dnia … 🙂
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,22519432,miesiac-miodowy-justina-trudeau-sie-konczy-kanadyjczycy-maja.html#TRwknd
Ciekawe spojrzenie kogoś spoza. W wielu punktach się nie zgadzam, ale to dlatego, że tu mieszkam te 35 lat. Przyjechaliśmy tutaj za rządów jego ojca, to był facet, który utrzymał Kanadę w całości, jak teraz jest, bo Quebeck fikał i chciał się oddzielać. Oddzielić się i co? Tworzyć nowe państwo? (jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi albo o kasę, albo o władzę…)
A tak w ogóle, to rodzice Justina byli bardzo kolorowi i rozrywkowi, nie pojmuję, jak się taki grzeczny dzieciak im udał, Justin…
Pierre Trudeau (ojciec) przychodzi mi na myśl, kiedy słyszę słowo „charyzmatyczny”. Taki był. Rządził 16 lat chyba dlatego, że miał lekką rękę i był prawdziwym liberałem. Mógł się z czymś/kimś nie zgadzać, ale szanował odmienne zdanie i nikomu niczego nie zabraniał – w ramach prawa. Prawdziwy liberał.
A co do Quebecu…teraz mu dziękują. Ta sprawa jest skomplikowana, ale od lat już nikt nie myśli o tym, żeby zaistniało państwo Quebeck. Nie zawahał się wprowadzić wtedy coś na kształt stanu wojennego – to się przydało na ostudzenie gorących głów.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pierre_Trudeau
Jolinku,
ja się i tak będę trzymała swego – jak wrócę, to będę głosować i wydzierać się, kiedy uznam za stosowne, że dzieje mi się krzywda jako obywatelowi. Za mało obywateli w Polsce się wydziera, bo „moja chata z kraja” i to jest problem. Ja bym nie powierzała swojego losu innym ludziom, nie głosując.
Już pisałam chyba o tym – jak mi się coś nie podoba, to idę do mojego posła i oczekuję, że poruszy tę sprawę w sejmie. Poseł nie jest od tego, żeby zasiadać na ławce sejmowej – poseł jest od tego, żeby walczył w sprawach swoich wyborców.
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,22529484,marcin-kacki-w-poznaniu-gej-nie-moze-chodzic-za-reke-z.html#TRwknd
Jolinku,
jak widzę tych trzech, co to jak dwóch, to mi się niedobrze robi – i wracając do tematu, takich naród wybrał, a rzadko kto się wstydzi za to. Dali pińcet – tak się kupuje wyborców. Tanio…
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,22544935,konfa-dla-przebitek-na-19-30-dziennikarze-zdziwieni-wspolnym.html#MT
Hej…
Rzep nie jest warszawianką, jest łodzianką!
Powtarzam, gdyby nie Rzep, to byśmy tę Łódz przegapili, a ona jest grzechu warta 🙂
a Irek też nie jest warszawianką … 😉
Alicjo niestety my tu żyjemy i widzimy jacy jesteśmy … 🙁 …
Jolinku,
o to mi właśnie idzie – dlaczego jesteśmy „społeczeństwem żadnym” i kłaniamy się szeregowemu posłowi?
Ja nie mogę tego pojąć, ale też zdaję sobie sprawę z tego, że mój głos w Polsce NIC nie będzie znaczył. Gdyby naród, jak mówisz
„Alicjo niestety my tu żyjemy i widzimy jacy jesteśmy … …”
widział, jaki jest, to by zadziałał.
Jak się sprowadzę do Polski, to będę niestety, działać po kanadyjsku i rozliczać moich posłów wybranych przeze mnie z ich działalności.
Ostatnio, nawet w polskich mediach, dużo o tym, że w branży filmowej aktorki musiały przejść przez łóżko WAŻNEJ osoby.
Talent broni się sam. Ale ja jestem starej daty.
https://www.youtube.com/watch?v=erilSyIS7jE
Jolinku 20 października o godz. 7:08 jeśli chodzi o wymienione restauracje to potwierdzam, że w PIKNIK-u jest bardzo smacznie- tej drugiej nie znam ale chyba istnieje od niedawna.
Jestem w trakcie realizacji weekendowych planów. Pogoda faktycznie się pogorszyła ale nie tak bardzo 🙂 wpadłam więc do arboretum i pozachwycałam się przepięknymi jesiennymi kolorami! To miejsce warte jest odwiedzin i wiosną (Danuśka!) i jesienią. Jest tam wiele bardzo ciekawych roślin. Na wiosnę kwitnie m.in. dużo różnorodnych magnolii. Ja jednak uważam, że arboretum cudowne jest właśnie teraz. Szkoda, że nie była słońca; pojawiło się jak wyjeżdżałam; zrobiłam kilka zdjęć ale jeszcze nie wiem jak je tu umieścić. Dokształcę się 😉
Jeśli ktoś ma konto na FB to Arboretum w Rogowie też tam jest i można podziwiać.
Alicjo- Danuśka zaznaczyła, że zjazd ma być „warszawsko-ostrołęcko-lubelsko-łódzki” więc chyba wie, że ja jestem z Łodzi; nie Łodzianka- tylko napływowa 😉
Miło mi, że Danuśka wzięła mnie pod uwagę- dziękuję! Ja jeżdżę co jakiś czas do Warszawy bo lubię to miasto i lubię tam spacerować, chodzić na koncerty (w wakacje np. Jazz na Starówce) więc z dużą przyjemnością wezmę udział w spotkaniu z nieznanymi- znanymi Blogowiczami 🙂
Wczoraj zrobiłam czipsy z jarmużu i… zostanę przy wykorzystaniu go do zupy groszkowo- jarmużowej z mleczkiem kokosowym 😉
Irek nie jest warszawianką ani łodzianką 😉
zapraszam w swoje klimaty czyli lubelskie
Wstyd się przyznać, ale nigdy nie byłem w Łodzi 😳
Mam nadzieję naprawić to w przyszłym roku i chyba … się doczepię do Rzepa 😉 lub Rzepy 😉
Irek- Lublin bardzo! lubelskiego nie znam 🙁 Jeśli chodzi o Łódź to polecam się 🙂 (a rzepę lubię)
Wróciliśmy właśnie z jazzowego koncertu. Grał septet wykładowców Szkół Muzycznych. Świetny warsztat, ale „profesorska” aranżacja i improwizacja. Taki mały, duży band.
Irku. Dostaliśmy od Nowego znakomitą kawę! Niestety nie kenijska, lecz etiopska, ale i tak po zmieleniu pachnie w całej wsi!
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Poskarżę się: starsza siostra zabiera mi modem od laptopa i przyczepia do swojego! Bo ona MUSI coś tam obejrzeć, be…
A mnie jest smutno…
Zmarł członek naszego wspaniałego zespołu kanadyjskiego, The Tragically Hip, Gordon Downie.
Znałam ich, bo to „nasi” z Kingston, chłopakom skracałam albo wydłużałam spodnie, a ich żonom szyłam suknie na jakieś okazje.
Gord był poetą i w ogóle znakomitym poetą.
Od 2 lat chorował, rak mózgu. Bardzo żal… 🙁
https://www.youtube.com/watch?v=LAZUsCONjIQ
dzień dobry …
Żabo się nie daj …
pogoda do leniuchowania …
Żabo-podobno siostry tak mają, szczególnie starsze 😉
Zanim Irek poda kawę:
https://comps.canstockphoto.pl/can-stock-photo_csp49490070.jpg
To teraz mamy wybor: kawe lub herbate. Rano pije kawe a kolo 10H herbate.
Ela-ja na ogół odwrotnie 🙂
Zabieram się za pieczenie kaczki przeznaczonej na jutro. Osobisty Wędkarz wraca w poniedziałek z wyprawy na ryby, tym razem panowie łowili w okolicach bardzo bliskich jego sercu: http://www.valsoyo.com/sites/default/files/vallee_de_la_roanne.png
Danuśka okoliczności przyrody nie tylko na ryby … a kaczka z jabłkami czy buraczkami? …
Jolinku-z jabłkami, podam do niej jutro pieczone ziemniaki i surówkę z kapusty pekińskiej.
Starszym siostrom to z wiekiem zwykle przechodzi 🙂
Danuśka to bym zjadła … z buraczkami nie …
może ktoś chce sobie poczytać .. wersja PDF gratis …
https://twitter.com/PierreBuhler/status/921770425193058304
Jolinku, mam ta ksiazke po francusku.
Na obiad bedzie tarta w ciescie filo ze szpinakiem i feta. Danuska, dzieki za przepis. Na deser tarta z jablkami , to jest uklon w strone Bernarda.
ale dobre żony tu mamy … kaczka, tarta … a ty co zrobiłaś dziś dla swojego męża? …
ela i jaka jest Twoja opinia na temat ksiazki? …
Jolinku, nie bardzo juz pamietam, bo ksiazka wyszla w 1997r i czytalam ja kawalkami. Wolalam ksiazki dzienikarzy lub historykow francuskich o wydarzeniach w Polsce powojennej lub o Walesie czy Jaruzelskim , bo wychodzilam z zalozenia, ze mieli bardziej neutralny stosunek do wydarzen lub osoby. Za ta ksiazke zaplacilam wtedy 195 Fr co bylo spora suma jak na tamte czasy, ale to jest historia mego kraju i kupilam ja bez wachania.
Chcialam tez wiedziec jak bylo naprawde po 1945 r a historii uczylam sie w PRLu.
Moja starsza siostra to wyrodek jakiś, bo tak nie miała, za to ja…
U mnie dopiero po piątej, więc nie herbacianie jeszcze, za to wróciłam z Francji i szybko zapisuję, bo zaraz zapomnę. Śniło mi się, że byłam w środku wielkiej, talerzowatej w kształcie doliny, a naokoło jak wianek wzgórza, na których stały zamki, takie stare-stareńkie. Nie miałam ze sobą dwóch podstawowych rzeczy – niczego do pisania, więc nie miałam na czym zapisać, jak się te zamki nazywały, nie miałam też aparatu foto. Ale 3 zamki zdołałam zwiedzić, zanim się obudziłam. Wiem, że było tam bogato, ale nie pamiętam już żadnych kolorów, sprzętów, nic. Ale za to co się nazwiedzałam, to moje 🙂
I mam pewność, nie wiem skąd, ale mam, że to było we Francji.
Czasem się cieszę, że nie mam starszej siostry, młodszej zresztą też 🙂 ale generalnie to chciałoby się mieć rodzeństwo.
Mąż dla mnie ugotował barszczyk biały 🙂
Danuśka
22 października o godz. 8:22 569691
Danuśka,
taka herbata to nie dla prawdziwych herbaciarzy, musi być „sypana” i porządnie w czajniczku zaparzona 🙄
To jest herbata z przymrużeniem oka, na dobry początek dnia 🙂 a każdy niech sobie parzy jak lubi 🙂
dynia i cytryna ….
http://tylkopysznie.blogspot.com/2017/09/konfitura-dyniowo-cytrynowa.html
Czekajcie no, zjazdowiczki warszawskie – niech no ja zjadę do Wrocławia, to zjazdów nie odpuszczę! W końcu kursują pociągi szybkobieżne…
Danuśka,
gdyby mój mąż wędkował, nie piekłabym kaczki, tylko oczekiwała na jakiegoś szczupaka albo sandacza! Mój łowił przez pierwszy rok pobytu i miał nawet niezłe osiągi, a ja radochę, bo lubię ryby słodkowodne. Ale przestał i nie dał się potem namówić 🙁
Młody miał też taki epizod w swoim życiu, kumpla z ławy szkolnej, którego ojciec zabierał chłopaków na własny staw (mieli sporą posiadłość i na niej 2 stawy) i Maciek z tych wypraw przywoził mi różne ryby, już sprawione – tylko smażyć! Najmilej wspominam całą torbę-reklamówkę sprawionych okonków. Dla mnie to najsmaczniejsza ryba, ale pogardzana zarówno przez wędkarzy (za mała ryba), jak i osoby, które mają to przyrządzić – trzeba sprawić, pozbyć się lusek itd. Kumpla ojciec robił to wszystko na łodzi, podobno błyskawicznie, trzeba tylko mieć ostry jak brzytwa nóż i nabyć wprawy 🙂
Ciasta, ciasta…
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,22528910,odczarowuje-straczki-korzenie-i-bulwy-czy-warzywa-moga.html#TRwknd
Podoba mi się podejście tego szefa kuchni do biznesu – ważni są wszyscy pracownicy. Szkoda, że nie wstąpiliśmy, a przechodziliśmy tamtędy niejeden raz. Przyznam, że odrzuciła mnie nazwa, jak dla mnie dosyć pretensjonalna, ale rozumiem też, że skierowana pod zagranicznych klientów, łatwa do zapamietania.
Swoją drogą czekam na Michelina dla którejś z restauracji Magdy Gessler – no bo jej tak łatwo przychodzi przejechanie się czołgiem krytyki po innych restauracjach…A jak wspomniałam już chyba, moje doświadczenia z „Polki” były mniej, niż średnie, kaszanka była wszystkim, ale nie kaszanką 🙄
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,19754218,szef-kuchni-z-gwiazdka-michelin-w-polsce-znalazlem-jedne-z.html
Alicjo-jak będziesz w Polsce następnym razem albo już na stałe, to zabierzemy Cię na okonie tutaj http://zlotylin.pl/restauracja/ To rzut beretem z naszych nadbużańskich włości, okonie mają znakomite! To jest moje ulubione danie w tej restauracji. Wprawdzie większość gości przychodzi na lina, bo to specjalność zakładu, ale ja wolę okonie z patelni.
Osobisty Wędkarz złowione ryby jadł na miejscu, a nadwyżki zostawia u rodziny, którą właśnie dzisiaj odwiedza. Zatem kaczka jest optymalną opcją 🙂
Moja poranna herbata wprawdzie z torebki, ale z trąbką :- ). Była nawiązaniem do wcześniejszych rozmów o koncertach. Poza tym, wiesz dobrze, że nawet wytrawnym herbaciarzom zdarza się pijać herbatę na sznurku, wszystko zależy od okoliczności.
To jeszcze ja i znowu mam za złe…Pod artylułem, co wyżej, redakcja (chyba?) dopisuje o autorce:
„robiła performensy kulinarne w Polsce i za granicą.”
Już nikt nie „występuje”, tylko performuje. Co się z naszą polszczyzną dzieje?! Czy naprawdę jest taka paskudna, że musimy tak wydziwiać?
Danuśka,
ekstremalnym przykładem niedoceniania herbaty była kiedyś u znajomych torebka, zanurzona w litrowym dzbanku 😯
Ależ owszem, piję, bo jak jestem u kogoś, to nie wydziwiam, dla nich to jest coś do popicia, natomiast ważna jest popołudniowa kawa. Dzisiaj na herbatę ma przyjechać Lisa, ale u nas to nie będzie słynne „five o clock”, bo z Lisą mamy zazwyczaj herbatę o 14-tej.
Czy mam dodawać, że dzisiaj znowu cesarska?
Małgosiu,
czy już byłaś w restauracji ” Senses” ?
Menu wydaje się bardzo intersujące.
Z bawarskich dań zaciekawił mnie rosół z knedlami w wątróbki. Można go ugotować we własnej kuchni bez zbytniego nakładu pracy.
Siostrę starszą czy też młodszą dobrze jest mieć. W młodości z moją starszą siostrą nie za bardzo się dogadywałyśmy, ale z czasem miałyśmy coraz więcej wspólnych tematów. Lubimy się spotykać. Ale z tą siostrzaną zażyłością w dojrzałym wieku jest bardzo różnie. Znam takie siostry, które od lat nie kontaktują się ze sobą, mimo że mieszkają blisko siebie. Ale na pogrzebie tej drugiej na pewno się pojawią.
Też obejrzałam sobie nie tyle menu, ile zdjęcia potraw z Senses…od razu zachciało mi się jeść 🙂
Sznureczek długi, ale warto zerknąć – uprzedzam, nie róbcie tego na głodniaka!
https://www.google.ca/maps/uv?hl=en&pb=!1s0x471ecc6474c4c891:0x582c5875f957344a!2m22!2m2!1i80!2i80!3m1!2i20!16m16!1b1!2m2!1m1!1e1!2m2!1m1!1e3!2m2!1m1!1e5!2m2!1m1!1e4!2m2!1m1!1e6!3m1!7e115!4shttps://picasaweb.google.com/lh/sredir?uname%3D111395179489855254249%26id%3D6461497452185850482%26target%3DPHOTO!5srestauracja+senses+-+Google+Search&imagekey=!1e3!2s-tnu09CFocYk/WavZssKhEnI/AAAAAAAFSmI/FZn0IaDhnxIfWQrw-tfbuygK73qLFCTSwCLIBGAYYCw&sa=X&ved=0ahUKEwiuiZzPwYTXAhUE02MKHXUkDm0QoioIfzAK
https://i.imgur.com/U0iADj9.gifv <–zaznaczam, że nasz Prosiaczek taki zdolny nie jest 😉
Krystyno, nie byłam.
Krystyno-wprawdzie pytanie było do Małgosi, ale niechcący pozwolę sobie odpowiedzieć,
że byłam i że wrażenia jedyne w swoim rodzaju, warto było.
Danuśka,
pytałam Małgosię, bo to ona przeważnie jako pierwsza przeciera nowe szlaki restauracyjne, a przecież powinnam wiedzieć, że i Ty bywasz często w różnych restauracjach. Na moje usprawiedliwienie mogę podać fakt, że chyba nie wspominałaś o tej restauracji. Ale mogę się mylić.
Do takiej restauracji trzeba odpowiednio się ubrać i powyciągany t-shirt tutaj nie pasuje.
no właśnie … była wieczorowa suknia?
Krystyno-nie ma sprawy 🙂
Jolinku-bez wieczorowej sukni, ale kelner nieustająco w ukłonach. Zawsze czuję się trochę zażenowana w takiej sytuacji, zdecydowanie wolę luźniejsze klimaty.
W tej restauracji posiłek jest spektaklem. Byłam, było bardzo piękne i bardzo smacznie, wystarczy. Wolę miejsca z dobrym jedzeniem, bez tej całej inscenizacji.
Danuśka, ja też. Najbardziej lubię greckie tawerny.
Dla mnie także wystrój ” Senses” jest zbyt wymyślny i bogaty. Lepiej czuję się w skromniejszym otoczeniu, ale potraw chętnie bym spróbowała.
Ugotowałam dziś leczo na jutro, bo po pierwsze jutro mam trochę spraw do załatwienia, a po drugie , moim zdaniem, leczo jest lepsze na drugi dzień.
Ja niestety, będąc w podróży, nie ubrałabym się w wieczorową suknię, ani oni tego nie wymagają. Nawet do „senses”.
Jak dla mnie – lubię restauracje, które mają otoczenie jedyne w swoim rodzaju i dlatego mi się podoba – ale jeszcze muszę to zobaczyć na własne oczy. Bardzo mi się podoba różnorodność w polskich restauracjach, bywam co roku, to wiem, o czym piszę.
Danuśko – to jak to jest? Dobre jedzenie w dobrym otoczeniu czy dobre jedzenie bez „całej tej inscenizacji”?
Uważam – ale to moje zdanie – że jak restauracja, to wolę „dobrą inscenizację” połączoną z dobrym jedzeniem.
Alicjo, mimo , że jedzenie jest dobre to przerost formy nad treścią bywa denerwujący, jak po raz czwarty opowiadano mi o 10 bułeczkach byłam zirytowana.
W wielu restauracjach tak bywa, niestety, ale ja zawsze daję im plus, bo jak chce mi się jeść, to szybko to załatwiam, bo nie żyję po to, żeby jeść, tylko zjeść szybko, bo nie mam czasu. No chyba, że sie spotykam z blogowiczami w Warszawie 🙂
Poza tym – lubię być w miłym otoczeniu i o to mi szło, wystrój restauracji.
Dzień dobry bardzo!
Melduję sie po dłuższym niebycie wyciągnięty przez Danuskę z misiowego legowiska . Niestety zaległem prawie na dwa tygodnie po tym jak przeziębiłem się ładując na przyczepę pozostałości po remoncie. Niestety nie jestem owłosionym brunetem i wieczorową porą należy nosić czapkę. Szczególnie gdy ładuje się kilka ton betonowego gruzu, a temperatura zaczyna mocno odbiegać od tej z sierpnia.
Ale nic to. Rano wybrałem się na targowisko i kolejny raz kupiłem po dwa złote za sztukę kilkanaście płyt CD . Dzięki temu zawitała do mojego domu świąteczna muzyka. I gdyby nie rzęsisty deszcz za oknem do pełni szczęścia zabrakłoby śniegu i choinki 🙂 Za dwa miesiące płyty będą jak znalazł. Od jakiegoś czasu na targu można kupić bardzo interesujace płyty. Jak sie człowiek potarguje średnio wychodzi za płytę póltora złotego. Znaczy się kultura trafia pod kurpiowskie strzechy, prosto z Niemiec i Holandii. Póki co są jeszcze osoby, które doceniaja fizyczna obecność płyty i okładki z pełnym opisem. Zauważyłem niestety, że muzyka z internetu przelatuje przez nas nie pozostawiając śladu. Niby można wrócić i odszukać, posłuchać jeszcze raz ale komu by się chciało. Z płytą jest inaczej, tak samo z książką na półce. Znam i pamiętam każdą z ponad dwóch tysięcy moich płyt CD. Tych których wysłuchałem przez internet, już nie.
Misiu,
mówisz o winylowych? Do tego trzeba mieć niestety, tak zwany adapter Bambino 😉
Ja mam kilkanaście CD. Wszystkie pamiętam, czasami zabieram do samochodu, gdzie jest odtwarzacz. Przez internet można odsłuchać i ewentualnie, niekoniecznie legalnie, zarejestrować na dysku CD.
Komu by się chciało…zresztą, problem jest inny, ja doszłam do wniosku, że ta nowa muzyka mi nie leży, tak jak moim rodzicom kiedyś „nie leżał” Czesław Niemen Wydrzycki. Ciekawe, bo mnie zawsze podobała się Sława Przybylska, Jerzy Połomski, Irena Santor – i nadal mi się podobają. Dobra sztuka broni się sama.
Co ja gadam…sztuka to jest sztuka, a nie „dobra” czy „zła”.
Była u nas dzisiaj Lisa na herbatce, bardzo miłe popołudnie, mamy najświeższe wieści ze Szwajcarii, córka z zięciem tam mieszkają od stu lat, ale Joe już jest w wieku emerytalnym, więc budują dom na Florydzie. Nasza Lisa jest nie do zdarcia, ledwie chodzi, ale umysł ma jak brzytwa. Przyjemnie z nią pogadać. I brak nam Franka…
Misiu kochany,
nie bądź taki wyrywny i nie łaź bez beretki! Sławuś Cię nie nauczył ?!
Kochamy Cię przeokropnie – czy ja zdałam sprawę, że zaraz po pożegnaniu warszawskim, w hotelu, żeżarliśmy pierogi od Ciebie?
Natentychmiast, chociaż wcale nie byliśmy głodni 😯
dzień dobry …
zaczynamy nowy tydzień …. zdrowia wszystkim … 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
pytanie mam co zrobić z miętą w doniczce kiedy wchodzi w okres zimowy .. ładnie mi się rozrosła a teraz zamierza spać … czy ściąć wszystko i odstawić w ciemne miejsce? … czy podlewać czy nie? …
kiedy zima …
https://noizz.pl/lifestyle/zima-20172018-w-polsce-jaka-bedzie-jest-pierwsza-mapa/r5npg26
Pogoda jest nieprzewidywalna, na kilka dni naprzód co najwyżej…
https://noizz.pl/lifestyle/wiedza-o-winie-to-nowy-kierunek-studiow-na-polskiej-uczelni/0dqpnrf?placement=WidgetPopular&position=2
a do kawy coś pysznego …
http://www.kuchniadoroty.pl/2017/10/makowiec-z-ciasta-filo-film-jak-go-zrobic.html
Alicjo na pewno ale ostanie 2 lata obserwowałam ich prognozy i były bardzo trafne …
a ja zainspirowana podanym przepisem i z puszką masy makowej (trzeba zużyć bo data ważności) zrobię niby torcik naleśnikowy .. czyli naleśniki posmaruje masą … ułożę jeden na drugim .. dodam pestki Granata dla przełamania słodyczy masy makowej … i będę sobie serwować do kawy … 🙂
do makowego torciku makowego zrobię takie naleśniki ….
http://www.wysmakowane.pl/przepisy/nalesniki-z-kaszy-manny/
echidno co tam u Ciebie? …
Irku, koncze kawe i czekam na pozytywna zmiane.
Jolinku,
z miętą teraz nic bym nie robiła, to znaczy nie ścinałabym jej. Podlewanie umiarkowane. Listki zrywamy na bieżące potrzeby. Dopiero na przedwiośniu można ją porządnie przyciąć, aby wypuściła nowe pędy.
Jolinku, dzieki za ciekawy przepis na makowca a przy okazji poszukiwań, gdzie mogłabym kupić masę makowa, trafiłam na sklep internetowy, gdzie proponują Bakalland i Helio. Czy możecie mi poradzić, ktora jest lepsza?
Alino, ja staram się kupować Helio Premium
http://www.helio.pl/produkty/masy-do-ciast-helio/masa-makowa-premium
krystyno dziękuję za rad ..
Alino ja mam Helio ale podobno Bakalland lepsza lecz ja nie widzę różnicy … no ale ja nie piekę … ciekawe co Marek używa do swoich makowców? …
Małgosiu, dziekuje. W ofercie tego sklepu nie ma premium ale nawet ten zwykły na pewno bedzie dobry. Czego oni tam nie maja! Zrobiłam sie głodna 🙂
jutro z Gazetą Wyborczą …
http://wyborcza.pl/7,95791,22519229,przepisy-z-najnowszej-ksiazki-jamie-ego-olivera-z-wyborcza.html
Małgosiu też mam premium …
a rok temu ….
Danuśka
24 października o godz. 15:01 560319
Po kawie podanej przez Irka,
pojawia się dzień dobry Jolinka.
Niestety nie ma już barwnych opowieści Pyry-
o Młodszej zagonionej,
o lekturze poleconej,
o żurku wrzuconym do zamrażalnika
i o pilnej wizycie hydraulika.
Nie ma już jakże wykwintnych komentarzy Placka,
a pełna humoru Nisia też nie pojawi się już znienacka.
Lulek od dawna towarzyszy nam jedynie na chmurce,
a Piotr czuwa nad nami na jakiejś niebiańskiej górce.
Trzeba więc rękawy zakasać
i trochę po blogu pohasać,
by więcej się na tej stronie działo
i by różnych opowieści tu przybywało.
Bo u Krystyny jest przecież często pięknie i filmowo,
a u Krysiade przyrodniczo i grzybowo.
U Elapa oceanicznie i ostrygowo,
a u Asi muzycznie, czekoladowo i kolorowo.
A u Aliny? Cóż, po prostu elegancko, daję słowo!
Że nie wspomnę o męskiej części Blogowiska
gdzie życie niby toczy się z wolna,
ale bywa, że niespodziankami tryska.
Nie sposób wszystkich Bywalców wymienić,
ale zawsze jest miło parę słów z Wami zamienić
Asia
Asia dodała się sama a może by wywołać koleżankę do tablicy ….
Asię też próbowałam już wywoływać, ale gdzieś przepadął z kretesem 🙁
Jolinku-dzięki 🙂 Zupełnie nie pamiętałam tego wiersza, a wyszedł nawet dosyć zgrabnie (jak na moje możliwości).
Herbata ze specjalną dedykacją dla Alicji 🙂
https://southcoastherald.co.za/wp-content/uploads/sites/52/2016/04/Rooibos-tea-Rising-Sun-Chatsworth.jpg
Rooibosa pijam nawet regularnie 🙂
Pije raz dziennie rooibosa
Danuska, upieklam tarte z ciastem filo,szpinakiem, feta etc… Dobra, ale mamy ja na trzy dni. Nastepnym razem upieke jak beda mlodzi.
Ladny wierszyk.
Dzień dobry 🙂
Cesarska, tyle tylko powiem. Jakieś rekordy chyba bije ten nasz tegoroczny październik.
Powtórki z poezji mamy 🙂
Wracając do tematu herbacianego, dla mnie tylko czarna herbata z drzewa herbacianego się liczy, próbowałam załapać się na zieloną, ale nie da rady, to nie to, a aromat wręcz mnie odrzuca. Pozostaję wierna tylko sypanej yunnan, chociaż próbowałam różnych u Japonki.
Ale ale…z czasów słusznie minionych, kiedy paliłam papierosy (paczka dziennie!!!) miałam taki zwyczaj, że zanim zapaliłam papierosa, musiałam wypić szklankę herbaty ziołowej, na przykład z dzikiej róży – kto pije roibos, ten szybko pokojarzy obydwa smaki.
I tak mi zostało, że pierwsza herbata jest ziołowa, żeby rozgrzać żołądek. Jeśli nie jest to rumianek, to mięta, a od dłuższego czasu znakomita polska herbata owocowa SYPANA! Nie w torebkach, a w torbie (no, torebce…) – suszone owoce leśne i ogrodowe, widać, co się sypie – maliny, porzeczki, jarzębina, czarny bez, jagoda i cała masa innych tym podobnych. Uwielbiam – i jak już wypiję herbatkę, to jeszcze powyjadam lekko „odsuszone” owoce. Dla mnie „Owoce leśne” to jest to! Bardzo polecam.
http://www.malwatea.com/pl/herbaty-owocowe/susze-owocowe.html
A roibos jest chyba mocno przereklamowany – przywiozłam tego z pół kilograma chyba z Afryki Południowej. To ja już wolę poczciwą dziką różę.
U mnie jak zwykle z rana prasówka. Moda chyba nastała, wszystkie panie „wyłażą z szafy” opowiadając, jak to za młodu były seksualnie molestowane. Nie mogę uwierzyć, że taka Martyna Wojciechowska, kobieta-zdobywca wszystkiego, co jest do zdobycia, dała się komuś molestować.
Kiedy w 4 klasie szkoły podstawowej jeden z kolegów nie dawał mi spokoju, sprałam go tak dotkliwie na „dużej przerwie”, na oczach całej szkoły, że omijał mnie z daleka przez następne 4 lata.
Może to nie było stricte „seksualne” molestowanie, ale nie wiem, jak nazwać ciąganie za włosy, poszturchiwanie i różne takie. Nie wyobrażam sobie poddania się czemuś takiemu, brak reakcji na niechciane zaloty. Bywają sytuacje, że nie wiadomo, jak zareagować, zgadzam się, ale przecież nie jesteśmy bezwolni 🙄
Brak reakcji to jak przyzwolenie, ja to tak widzę.
Ten facet jest tak głupi, czy tylko udaje? Jeśli zażartował, to żart mu się nie udał.
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114871,22552800,marszalek-senatu-przemowil-do-lekarzy-myslenie-o-pieniadzach.html#MT2
Stanisław Karczewski otrzymał właśnie ponad 33 tysięcy zł brutto premii …
jest nowy wpis …