Dobra czekolada jest dobra
To nie jest tautologia, tylko najprawdziwsza prawda. Jeszcze przed kilkoma dniami uważałam, że nie jestem czekoladolubna. Nawet nie próbowałam sprawdzić, czy istotnie tak jest. Czekolady nie jadłam od dawna. Nawet czasem patrzyłam w stronę stoisk z frymuśnymi pralinami, ale zawsze przekonywałam sama siebie, że nie warto się tuczyć. Zmieniłam zdanie i dziś uważam, że dobra,70-proc czekolada jest lub może być dobra.
Zaproszono mnie na opowieść o produkcji czekolady i warsztaty do Manufaktury Czekolady, gdzie miałam okazję zrobić praliny i tabliczki samodzielnie, oczywiście z gotowej, konszowanej czekolady, którą wystarczyło już tylko temperować. Dziwią was te słowa ? To fachowe określenia działań, które nadają czekoladzie blask, konsystencję i zapewniają przy łamaniu tabliczki ten jedyn, niepowtarzalny dźwięk.
Bardzo zmieniło się ostatnio myślenie o czekoladzie, o dobrych dla niej i dla jedzących połączeniach, co właściciele firmy starali się nam, warsztatowiczom dokładnie ukazać. Można więc było nadziewać praliny nawet ogórkiem kiszonym, pieczonym boczkiem i czosnkiem, chili, orzechami, liofilizowanymi owocami – słowem dla każdego coś ciekawego. Nie zabrakło także kwiatu solnego do posypania pralin lub tabliczek, gdyby ktoś miał taką fantazję.
Inni uczestnicy warsztatów próbowali sił we wszelkim oryginalnym zestawianiu smaków. Ja przygotowałam konwencjonalne praliny z orzeszkami, a czekoladową tabliczkę zaledwie posypałam suszonymi wiśniami i migdałami. I wyobraźcie sobie, że polubiłam czekoladowy smak, również dlatego, że była to czekolada doskonała, najlepszego gatunku, w dodatku nie za słodka i nie nazbyt wytrawna.
Ale również dlatego, że chyba prawdą jest, iż dzieło rąk własnych staje nam się znacznie bliższe niż po prostu kupione.
Komentarze
Dzien dobry 🙂
Jolinek dopominała się wczoraj o nowy wpis, a nikt nie zauważył onego!
Czekolada gorzka to wspaniała rzecz, ja lubię, ale nie w ilościach, tylko odrobinę. Lubię też czekoladę z chilli i z orzechami laskowymi.
Poza tym śliwki w czekoladzie – sama robię od wielkiego święta kupując gorzką czekoladę 76%, francuską oraz suszone śliwki bez pestek, kalifornijskie. Roztapiam czekoladę w tygielku, zanurzam w niej śliwkę po śliwce i odkładam na papier pergaminowy do zastygnięcia.
Owszem, kupujemy też polskie śliwki w czekoladzie, często w prezencie dla znajomych Kanadyjczyków, a i sami nie pogardzimy 😉
Ja też kiedyś wyrabiałem czekolady con amore. Teraz mi cuś wychłódło. A ja nie o tym. Kochani i Kochane! Pomóżcie staremu. Zawsze wysyłałem zdjęcia via Picasa. Teraz tam się tak porobiło, że nie daję rady. Jak publikować? Z góry dziękuję! Po angielsku – Thank you from the mountain… 🙂
Pomogłabym, ale sama mam taki problem 🙁
Cichalu,
„Pomóżcie staremu” <– zaczynaj pisać pamiętniki, przyłapałam Cię 🙂
Pozdrowienia dla Ewy.
Alicjo zauważył … taki mały zwyczaj się zrobił, że nowe wpisy są we wtorek i piątek .. przez opóźnienia trzeba zerkać co chwilę czy jest nowy wpis czy nie …
czekolada jest stale w moim menu od 10 lat … gorzka zazwyczaj …
Cichal-ja wgrywam zdjęcia najpierw na Picasę, a potem kiedy klikam „udostępnij” to one,
owe zdjęcia, udostępniane są poprzez Google. Nie wiem, jak to wszystko działa, ale póki co działa zatem nie zadaję sobie zbędnych pytań 🙂
Wiem, że gorzka czekolada jest bardzo zdrowa i należy ją lubić oraz jadać 😉
Niestety nadal wolę mleczną, a kiedy jest z nadzieniem karmelowym albo z orzechami, to wtedy najbardziej na świecie. A poza tym kocham francuskie i belgijskie czekoladki ręcznej roboty https://media-cdn.tripadvisor.com/media/photo-s/09/ca/47/4a/la-chocolaterie-du-vieux.jpg
Cichalu, czy masz konto na googlach, moje przeniosło się automatycznie. Jeśli masz zaloguj się, na górze powinny pojawić się po prawej 3 ikonki, trzecia od prawej to aplikacje, w których między innymi są zdjęcia, wejdź w nie, na górze powinien być napis „prześlij” być może SEND po angielsku, jak w to wejdziesz powinno to automatycznie przekierować Cię na Twój twardy dysk, wybierz katalog, zdjęcia, otwórz, powinno uruchomić się przesyłanie, można potem wybrać album do którego chcesz dodać.
Gdyby ktoś miał finansowe nadwyżki do ulokowania:
http://news.rthk.hk/rthk/en/component/k2/1357143-20171003.htm
No to trzeba mieć spore nadwyżki …
Małgosiu! Dziękuje. Zalogowałem się. Ikon jest 5. Żadna nie pracuje, ale przeorałem i nie wiem czy znalazłem.
https://photos.google.com/share/AF1QipOvQWDL5rpg5Qjl4QPUyNm9MUoX3kvKBzMTYXpZQJ_Ho3pdPEmHoIbnHfu6cBOajQ?key=OXpvSWZBc2VNUklzV1VEREJLTUlCaGwwdDBFU0pR
Czy to pracuje?
cichalu pracuje … i to apetycznie … 🙂
No! I tak chłop zwalczył technikę.Niestety komentarz nieskończony sam sobie wskoczył. Miało być – lunch z moim chlebem i smaluszkiem!
Dziękuje za pomoc! Blog potęgą jest i basta! (Pyra)
Test bis. Z dwóch laptopów robię jeden! Okropnie długi link. Jak skrócić?
https://photos.google.com/share/AF1QipNOi4yFvWYJWhyCzOa0fLnemtNulcjLgONB6wtdMTWFW5gcfcB0YJ4M60UowcXsfA?key=SW0xMzBBa3dVcDVZLS1yWWpwbDU1TmxzeTduTVlB
Cichal,
nieźle się bawisz 🙂
Alicjo! Dopiero wtedy będę się dobrze bawił, jak Wy wreszcie przyjedziecie! Nowy też się zapowiada (samowtór)
Ja też się kiedyś zapowiadałem (dobrze)… 🙂
Cichalu,
chętnie, ale znając warunki, wszyscy się nie pomieścimy – zostawiamy Wam decyzję, kiedy Wam pasuje.
Raz już mieściliśmy się! Wszystko do uzgodnienia!
OK 🙂
U nas jest bardzo ciepło jak na tę porę roku, ale przed chwilą była krótka, bardzo podobna do wiosennej, ale jesienna ulewa i zanosi się na następną. Jerzor w trasie z pracy, ale on z tych nie z cukru.
Zapowiedział, że ugotuje obiad. Ja na to jak na lato 🙂
Czekolada dobra!
Ostatnio lubimy wysokoprocentowa (czekolade) do popoludniowego, deserowego espresso. Moja LP tez przestala liczyc te, tam jakies… Na stole lezy resztka wedlowskiej gorzkiej. Czeka do jutra.
Oj solenizujecie i jubilejuszecie. Dobrze Wam, bawcie sie i niech Wam nazdrowie wyjdzie!
Ja tam brne dalej i mam nadzieje, ze wroce za niedlugo do zrebow normalnego zycia. Mam gimastyke korekcyjna (aduktory w lewym udzie) a dobrowolnie chodze na silownie w tym samym objekcie. Postepy sa, sa co raz wyrazniejsze.
Idzie dobrze.
Oby tak dalej Pepegorze !
czy w tabliczce, proszku, płynie
czekolada nie zaginie
deser to, przekąska mała
czekoladzie wołam: chwała
słona, słodka, czarna, mleczna
na wsze troski jest skuteczna
Danuśka – Najlepsze pourodzinowe życzenia. Ludzie tacy jak Ty naprawdę mogą obchodzić urodziny. Czas się dla Ciebie zatrzymał dawno temu i się Ciebie nie ima. I tego najbardziej Ci życzę – niech tak trwa!!!! Uściski i Twoje zdrowie!!!!! 🙂
Przez ostatnie kilka dni byłem naprawdę zajęty – odwiedziła mnie moja młodsza córka. Przyjechała pierwszy raz po wielu latach, spotykaliśmy się tylko w Polsce. Jutro wyjeżdża do Kanady, stamtąd do Polski. Pogoda była jak na zamówienie. Zrobiłem sporo zdjęć, kilka zrobionych iphonem wrzuciłem na Facebook, te z aparatu muszą poczekać. Skończyły się dobre czasy gdy wrzucało się na picasa, a zaraz później na blog. Jakiś geniusz usprawnił…. żeby było łatwiej i szybciej.
Jeszcze dostaję czasami wiadomość, że moje zdjęcia zostały uporządkowane i ułożone. Czy do cholery ja kogoś o to prosiłem????
Ale nic, o tym już kiedyś było.
Czekoladę kiedyś lubiłem bardzo, dzisiaj mniej, ale też czasami dam się skusić. Nie spróbowałbym natomiast czekolady z ogórkiem kiszonym, chili lub innymi dziwnymi dodatkami. Czekolada to czekolada i już, chociaż podobno wynalazcy czekolady zamieszkujący kiedyś dzisiejszy Meksyk dodawali do ichniej czekolady chili, kukurydzę i inne.
Cichalu – wkrótce, za dni kilka, gdy pogoda dopisze, będziecie mieli gości. Chciałbym przy okazji popatrzeć na cuda jesieni, jakie o tej porze roku nawiedzają waszą okolicę. Zadzwonię.
Dobranoc 🙂
dzień dobry …
pepegor cieszą dobre wieści …
Danuśka dla Ciebie … dynia i mleczna czekolada …
http://www.kulinarnylans.pl/dyniowe-babeczki-czekolada/
a to dla mnie dziś zadanie …
http://www.agamasmaka.pl/2015/03/jej-aromatycznosc-pasta-warzywna-do.html
pieguska piekłam swoim dzieciom …. ten jest chyba zdrowszy … zamiast żurawiny może być jarzębina …
http://only-my-simple-kitchen.blogspot.com/2017/10/piegusek-z-gruszkami-nadziewanymi.html
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku-jestem Ci niezmiernie wdzięczna za tę wspaniałą, mleczną czekoladę 🙂
Nowy- wielkie dzięki za życzenia. Mam nadzieję, że czas zatrzyma się jeszcze na jakieś kolejne trzydzieści lat 😉
Jolinku- ciekawy przepis i już odnotowany. Do zagospodarowania mam pięć dyń (jedna duża i cztery małe), jakie z własnego ogródka przywieźli nam francuscy przyjaciele.
Pepegorze-jeśli ma się tak młodzieńczą i szczupłą sylwetkę jak Twoja LP, to spokojnie można przestać liczyć te tam, jakieś…
Nieustające życzenia powrotu do stuprocentowej formy!
ciekawe czy pepegor jadł .. to mi przypomina biały ser zgliwiały smażony z kminkiem przez przybraną babcię … ciekawe czy to tradycja polska czy podejrzana u sąsiadów …
http://picantecooking.com/pl/recipes/kuchnia-niemiecka/obazda/
ja nie wiem kim jest ten Kazuo Ishiguro … Nagroda Nobla … a człowiek głupi i nie nadąża ….
Też nie czytałam książek tego pana 🙁
Tylko „Okruchy dnia”. U nas pt. „U schyłku dnia”. Film zrobił na mnie zdecydowanie większe wrażenie niż książka.
Dzień dobry, kolejny słoneczny i ciepły (21c).
Ja dużo czytam, ale skupiam się na literaturze polskiej – nie słyszałam, nie czytałam. Natomiast w prasie dzisiejszej (polskiej) wyczytałam, że ten wybór trochę zdziwił. Nie wypowiadam się, bo nie znam człeka.
Zgliwiały ser biały z kminkiem robiła zaprzyjaźniona Babcia, po latach i ja spróbowałam, wyszedł nieźle, ale u mnie twaróg nie ma szans zgliwieć, chyba że się bardzo zaprę 😉
Esko,
która robisz najlepszy twaróg na świecie, co u Ciebie? Serdecznie pozdrawiam i zdrowia życzę 🙂
Barbaro-Salso, Alino obiecałyście pisać częściej … i co … i pstro … 😉
Jolly policjantki chyba też gotują .. co tam u Ciebie w kuchni? …
Marek-Miś to ma czas a się leni we wpisach …
nemo jesteś już Babcią? …
Jolinku. :-). Napisalas o Ishiguro i przypomnialo mi sie, ze kilka lat temu czytalam jego «Never let me go « , tytul francuski « Aupres de moi toujours « , nie sprawdzilam, czy byla tlumaczona na polski, przypuszczam, ze tak. Zrobila na mnie duze wrazenie, niezwykly temat, nie podam szczegolow bo moze bedziecie chcieli przeczytac a sedno odkrywa sie powoli i ciarki przechodza po plecach…
Na dobry nastroj dolaczam sympatyczna piosenke « Ca va ca va « .
https://m.youtube.com/watch?v=mWAmkHAO8uk
Pepegor, nieustajace zyczenia powrotu do zdrowia.
Jolinku,
chyba przeoczyłaś informację, że Nemo ma już wnuczka.
A co do nieznajomości tegorocznego laureata Nagrody Nobla i w ogóle literatury – dobrą orientację mogą mieć tylko ludzie zawodowo zajmujący się literaturą, a i oni pewnie mają swoje specjalizację. Nie ma więc co mieć kompleksów. A wybór laureata prawie co roku budzi zdziwienie ludzi z branży.
Dziś zrobiłam śledzie smażone w zalewie słodko – kwaśnej i dorsza w galarecie. Ilości nieduże, ale pracy sporo.
Alicjo,
niczego nie ujmując twarogowi Eski, doceńmy równie dobry twaróg Żaby. Jest w tym też zasługa Eski, u której” mieszka” krowa Żaby.
Niczego nie ujmuję, tylko wspominam Eskę 😉
..serowo, znaczy się, i nie tylko.
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Jakbym nie miała lepszych pomysłów na moje obolałe żebra, zebrałam się i pomalowałam ściany boksów w „stajni ogierów”. W czasie Zjazdu Paweł od Oli umył je karcherem, a potem nie było chętnych do malowania, a tu Hubertus pojutrze. Teraz to mnie rzeczywiście boli.
Blaty do trzech tortów upiekłam, jutro przełożę.
U nas szykuje się długi weekend , w poniedziałek święto Dziękczynienia. W sobotę chciałabym pojechać do winiarni przy drodze 33, nie wiem, czy to nie ostatnia chwila, żeby zakupić od nich trochę wina, które robią rzeczywiście znakomite. Myli mnie ta pogoda bardzo, po jabłka i wino założyłabym się, że jeździliśmy mniej więcej o tej porze, ale nie w taką pogodę 😯
Nie, żebym narzekała, tylko nieco zdziwiona jestem.
dzień dobry …
Krystyno masz rację … nemo już Babcią jest i czeka na przeprowadzkę dzieci bliżej domu rodzinnego …
a ten przepis to chyba dla Żaby albo Marka .. ilości prawie hurtowe …
http://tylkopysznie.blogspot.com/2017/10/keczup-na-bazie-dyni.html#more
Żabo-Twoje zdrowie poranną herbatą!
Blaty do tortów upieczone już przed północą? To u Ciebie wyczyn niesłychany! Czyżbyś zaprzestała kuchennej działalności do 4 nad ranem 🙂 Oczywiście żarty sobie stroję i mam nadzieję, że choćby z powodu tych bolących żeber, położyłaś się do łóżka zaraz po wzniesieniu toastu za wędrowca na szlaku.
Jolinku-coś wyjątkowo wczesny Twój dzisiejszy wpis. Przy okazji muszę przyznać, że obudziłam się dzisiaj właśnie o tej godzinie.
Dzien dobry,
Jolinku, policjantki gotuja, a jak!
Czesto gesto eintopfy w garze wojskowym – takie co rodzina sie pozywi, a i w dwojakach do pracy zabrac mozna.
Czytam was Kochani codziennie, podrozuje z Ewa, swietuje okazje blogowe i wysylam dobre mysli gdy trzeba.
Dziekuje za wywolanie do tablicy.
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku 🙂
Irku, Jolly rozpocznie dzien usmiechem !
Bardzo lubie czarna czekolade a jak jest z orzechami czy rodzynkami, jeszcze bardziej.
Zabo, pracowita Zabo, Ty nie znasz odpoczynku. Udanego Hubertusa !
Alino, Jolly … zdałyście sprawdzian …. 🙂
Danuśka ostatnio budzą mnie upiory … drzemki w dzień i przeziębienie też swoje robią ..
Barbaro brukselka dla ciebie … bez kolendry dla wszystkich …
http://www.burczymiwbrzuchu.pl/2017/10/kokosowe-brukselki-z-kolendrowym.html
Magdaleno a co w Austrii słychać? ..
do poczytania …
http://ksiazki.onet.pl/ryszard-horowitz-nauczylem-sie-nie-zwracac-uwagi-na-krytyke-wywiad/4kwrfs
Sprawdziany to zmora, nie cierpię 🙂 za to brukselkę bardzo lubię, z kolendrowym sosem jeszcze nie próbowałam. Za czekoladą przepadam, zwłaszcza za tą czarną, gorzką, dodatek orzechów, czy skórki pomarańczowej mile widziany 🙂
Kolendrę mam na parapecie, dodaję po kilka listków do sałatek itp.
Jolinku!
Kulinarnie u nas czas dyni, grzybow i dziczyzny. A politycznie – wybory parlamentarne sie zblizaja i chyba wszyscy sie zastanawiaja nie czy, tylko ile miejsc zdobedzie partia tzw wolnosciowa, czyli inaczej mowiac, bardzo ekstremalna.
Poza tym gotuje rozne zupy: dyniowa oczywiscie, krupnik, dzis kapusniak i pieke dosc czesto slodkie buleczki drozdzowe, ktore chetnie zjadaja inni.
Pozdrawiam 🙂
Dzien dobry 🙂
Jolinek slusznie przejela po Pyrze zwyczaj „kolejno odlicz”, bo okazuje sie, ze wywolani sie natychmiast zglaszaja.
Jak widze, szanowny malzonek wyinstalowal mi polskie znaki diakrytyczne, bo nie dzialaja – chyba mu glowe urwe…
Poza tym cieplo i czasami jesienny, cieply deszczyk.
przywolany, potwierdzam, obecna 🙂
Rzeczywiście, rozpoczął się sezon brukselkowy. Dzisiaj jedliśmy rzeczoną brukselkę na sposób Marie-Louise (to moja, już świętej pamięci, teściowa). Brukselkę najpierw gotujemy, a potem lekko przesmażamy na patelni w towarzystwie cienkich, białych kiełbasek. Podajemy z bagietką, musztardą z Dijon i oczywiście z kieliszkiem przyzwoitego czerwonego wina 🙂
Danusiu, a te kiełbaski na patelni są surowe, czy wcześniej pogotowane ?
Małgosiu-kiełbaski są wcześniej też podsmażone, najlepiej na domowym smalcu.
To nie jest danie dla tych, którzy pilnują właściwego poziomu cholesterolu 😉
Haneczko-nadal czytam „Krótką historię rzeczy codziennego użytku” Billa Brysona. Znakomita książka, o czym już chyba pisałam. Co jakiś czas przerywam tę lekturę, bo wpadają mi w ręce inne książki. Ostatnio, dzięki Alicji, wylądował na moim stoliku kryminał Mariusza Czubaja. A kryminały, wiadomo, czyta się szybko i bez ociągania, bo człek ciekawy, kto zabił.
Magdaleno pomachanko … 🙂 … zjadłabym takie świeżo pieczone bułeczki drożdżowe .. 🙂 … i życzę dobrych wyborów … czy Ty masz jakiś kontakt do Henryk47 .. dawno nie pisał ..
sławek nawet nie śmiałam … 😉
Danuśka trzeba dużo wina wypić pod taką brukselkę …
a dziś ..
https://www.kalbi.pl/swiatowy-dzien-usmiechu
Asia w zeszłym roku nas rozbawiła tym zdjęciem …
http://mortishia.tumblr.com/post/14696147107
Jolinku-kiedy po raz pierwszy jadłam to danie, to o dziwo, nareszcie polubiłam brukselkę 🙂
No właśnie, może Asię też się uda wywołać do tablicy.
A na dzisiejszy Dzień Uśmiechu może to zdjęcie…
https://wizjalokalna.files.wordpress.com/2010/10/usmiech-z-lama.jpg?w=780
Ja lubie brukselke, ale poza mna tak jakby nikt nie za bardzo…
Kto by tam pilnowal poziomu cholesterolu – chyba tylko ci, ktorym lekarz surowo nakazal.
Cala reszta nie powinna na to zwazac – przeciez wiadomo, ze to, co dobre, to niezdrowe, ale to nie znaczy, zeby nie jesc 🙂
Smalec jako tluszcz naturalny jest bardzo dobry. Kilogramami nikt go przeciez nie je chyba!
Juz kiedys polecalam, warte przeczytania:
http://pokazywarka.pl/margaryna/
Irku, dziekuje za kawe.
Za moich mlodych lat Julian Kornhauser byl jednym z tych poetow, ktorych nie wypadalo nie znac tym, dla ktorych wspolczesna poezja i literatura byla bliska sercu. Nadal jest.
Boli mnie fakt, ze jego corka, chyba jako pierwsza „pani prezydentowa” od czasu ’89 nie ma nic do powiedzenia. No ale prezydent rowniez…
Przepraszam za ten wtret polityczny, ale nie strzymalam.
Kornhausera mam w prohibitach. Nie wiem, w czym ma go córka.
Brukselka jest u nas w smakowitym użyciu. Z kiełbaskami nie przyszłaby mi do głowy. Jestem mało eksperymentalna.
Co to jest cholesterol?
Haneczko,
cholesterol to jest takie kolejne straszydlo, ze nam sklesnie cos w organizmie, jak bedziemy jadac tluste czy co tam. Nie takie my zeszwagrem 😉
*ze szwagrem
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Ksawery przeszedł bokiem, ale Internet siadł
Żabo, byle Hubertus nie siadł. I, na litość, już nie spadaj!
Dzień dobry,
Jesień zaznaczyła się w tutejszym kalendarzu już jakiś czas temu, ale lato wywalczyło sobie jeszcze czas dla siebie. Po terminie. Jest bardzo ciepło, słonecznie, jedynie maleńkie obłoczki co jakiś czas przypominają, że na nie, zamienione w szare chmury, też wkrótce przyjdzie pora. Ale na razie jest się z czego cieszyć i nie narzekać.
Nawet obiadokolacje są na zewnątrz, co bardzo lubię.
Dzisiaj był typowo nasz polski obiad, taki, jaki pamiętam z domu. Kiełbasa toruńska (bez żadnych podtekstów proszę) z cebulką metodą moje Mamy, ziemniaki, ogórki kiszone i pomidor. Palce lizać. Wielka Egzotyka nie miała żadnego wyboru, ale naprawdę jej to smakowało. Tym bardziej cieszy.
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Dobranoc 🙂
dzień dobry …
Jolly dzięki za przypomnienie artykułów .. babilas a jaka jest Twoja opinia? …
Nowy cebulę wg Twojej mamy to jak się robi? … Wielka Egzotyka wymaga starań w kuchni … 😉
do poczytania …
https://wiadomo.co/jerzy-radziwilowicz-dokad-dazy-ta-wladza-chyba-w-przepasc/
zaczyna się sezon na śliwki wędzone .. sałatka z boczkiem by był zdrowo … 😉
http://sweet-amelia.pl/salatka-szefowej-z-suszona-sliwka-pomidorkami-koktajlowymi-i-boczkiem/
Ja jeszcze nie spie…nadal nie mam diakrytykow, co mnie denerwuje, ale Jerzor obiecal, ze sie „nad tym pochyli”. W cydzyslowiu, bo to jest dosc modne okreslenie 😉
Nowy,
ja jestem bardzo ciekawa wrazen Wielkiej Egzotyki, nie tylko tych kulinarnych, ale takze w ogole, z pobytu w swiecie, ktory my znamy (Ameryka, Ameryka!). Rozumiem, ze jestes zajety, ale moglbys cos na ten temat skrobnac. W koncu to jest zderzenie dwoch swiatow. Pozdrowienia dla Wielkiej Egzotyki 🙂
Jolinku,
ja bardzo zycze tej wladzy, zeby sobie w przepasc podazyla, a narod zostawila w spokoju. Majac ciagle na mysli powrot do Polski na tak zwana starosc, mam tez na mysli ostrzezenia, jakie kochani Rodacy, slyszac o naszych planach, nam podsuneli. I czy warto, bo przeciez nie wiadomo, co prezio wymysli i czy ktoregos dnia Polska nie stanie sie zamknieta enklawa. A ja sie nazylam w kraju, gdzie wolnosc znaczy wolnosc (zaznaczam, ze nie jest to rownoznaczne z anarchia!).
Ide spac wreszcie…gasze lampke po tej stronie 🙂
Jolinku,
mowi to „Czlowiek z marmuru”…ja dobrze pamietam ten film. Warto go obejrzec ponownie.
A, diakrytyki naprawione, ą, ę i tak dalej 🙂
Jerzora fotki z Polski 2017:
https://photos.google.com/share/AF1QipOYZ_D8LBMTriAJsoQvtluN7fpH4a_EKXZkccq2sNtvNoTEpR6JE-mI0ARBgEWnIw?key=V1hoM2VNeTdJR3hEYjBUN0hHYlhWRjBoN3Q5Um9B
Alicjo-Jerzor bardzo ładnie Cię sportretował na zdjęciu, na którym masz czarną koszulkę polo z białymi elementami (w jakiejś restauracji, w tle chyba końskie akcesoria).
A przy okazji miło nam poznać Koleżankę Rzep z Łodzi 🙂
Jolly Rogers-już nie jeden raz w tym gronie rozmawialiśmy o szkodliwości tłuszczów trans i takie rzeczy zawsze warto przypominać. A że cholesterol nie taki straszny, jak go malują to też prawda.
Kochani,
Stasznie mną miota po świecie ostatnio, więc tylko z doskoku podczytuję bloga: gratuluję tym, którym należy gratulować, współczuję tym w potrzebie, a wszystkich ciepło pozdrawiam.
Któryś z blogowiczów napisał na marginesie wpisu o wężownicy, że “prawie wszystkie rośliny doniczkowe są trujące”, co nie bardzo nadaje się do skomentowania bez szyderstwa, więc tylko w trybie zaciągania “litościwej kurtyny milczenia” wspomnę o operze ‘Adriana Lecouvreur’, której tytułowa bohaterka umiera zatruta bukietem kwiatów przysłanych przez rywalkę. Podobnie u Meyerbeera, tytułowa bohaterka opery ‘Afrykanka’ (która jest de facto Hinduską) umiera zasnąwszy pod trującym drzewem. Tutaj jednak można dopatrzeć się ziarna prawdy, choć nie w Indiach ani Afryce, tylko na Karaibach, gdzie rośnie Hippomane mancinella zwana trującym (hiszp: manzanilla de la muerte), czy też plażowym jabłkiem, która faktycznie jest trująca ‘na (niewielką) odległość’ (nie tylko w wyniku zjedzenia owoców czy też bezpośredniego kontaktu z sokiem wydzielanym przez liście).
Volenti not fit iniuria, jak mawiali Rzymianie – roślin, które skrzywdzą nieświadomego, nie w obronie własnej integralności działając, jest bardzo niewiele. W Nowym Świecie zła sława otacza poison ivy („trujący bluszcz”), który de facto jest gatunkiem sumaka (w dawniejszym ujęciu, bo obecnie taksonomowie coś znów zachachmęcili), a nie bluszczu, u nas w sezonie letnim (ogórkowym, chciało by się rzec) pojawiają się doniesienia o smutnych skutkach kontaktu z barszczem Sosnowskiego (zwanym poetycko zemstą Stalina).
Flora Polski zawiera sporo roślin mniej lub bardziej trujących – niektóre z nich trafiają do naszych ogrodów, niektóre bywają przyczyną omyłkowych zatruć (czosnek niedźwiedzi uporczywie mylony z konwalią czy też zimowitem), ale większość rośnie sobie, nie niepokojona, ad maiorem Dei gloriam. Niektóre taksony zasługują na ochronę, i o jednym z nich dzisiaj opowiem.
Mało w Dykcyonarzu… księdza Kluka opisów równie negatywnych, jak ten:
„Korzeń tey rośliny iest ieden z bardzo szkodliwych; a stąd poznać można lekkomyślność owych, którzy z iakiegokolwiek powodu daią go na kichanie. Świeży połknięty, rozpala wargi, gardziel i żołądek: wzbudza womity naigwałtownieysze, szczkawkę, ból nieznośny w wnętrznościach, bolesny i krwawy stolec, nadęcie żywota, kurczenie członków, ból głowy, zawrot, utratę masy, ślepotę, maiaczenie, mdłości, poty zimne; i częstokroć nagłą śmierć przynosi. To zaś wszystko nie razem się dzieie i nie u wszystkich osób.(…) Ani zewnętrznie iego zażycie bezpieczne iest. Proszek w nos pociągniony nayszkodliwsze czyni kichania; na brzuchu tylko położony pobudza womity. Sok z masłem na maść roztarty co miał parszywe leczyć owce, morzył.”
Te wszystkie okropności dotyczą byliny z (pod)rodziny melantkowatych, ciemiężycy (względnie ciemierzycy, bo zdaniem językoznawców obie wersje są poprawne, choć można to zakwestionować, o czym niżej). W Polsce (rzadko) występują trzy gatunki z tego rodzaju, wszystkie chronione, a nazwane od koloru kwiatów: ciemiężyca biała (Veratrum album), zielona (V. lobelianum) i czarna (V. nigrum). Zaznaczyć przy tym należy, że białą i zieloną zalicza się teraz (według obecnych propozycji taksonomicznych) do jednego gatunku, a czarna wcale nie kwitnie na czarno.
Linde w swoim Słowniku dość obficie rozpisuje się nad ciemierzycą, rozpoczynając, rzecz jasna, od skutków zdrowotnych (korzeń mocno laksuie i mocne womity wzbudza; kwiat iey zażywa się na śledzionę, na melankolią, na szaleństwo, i t.d. Ztąd żart: bibe helleborum – piy ciemierzycę – to iest toś szalony, masz muchy albo koczki w głowie). Gdy zaś idzie o pochodzenie nazwy, Linde odsyła do (staro)chorwackiego, w którym słowo chemer oznacza truciznę. Rozplęgło się to na węgierski (csömör) i inne języki okoliczne (aż do rosyjskiego – чемерицa). Ciemiężyca pasuje nam do martyrologii narodowej, w końcu prawie zawsze byliśmy ofiarami, ale pamiętajmy, że w oryginale to jednak ciemierzyca, ukorzeniona etymologicznie na południu Słowiańszczyzny.
Sprawę zresztą wyjaśnia w sposób przekonujący Bruckner (Słownik etymologiczny języka polskiego, 1927):
ciemierzyca, ‘helleborus’, zamiast dawnej czemierzycy (jak zielazo zamiast żelazo, siuty zamiast szuty); nazwana od czemieru, ‘jadu’ (którym strzały zatruwano), co my zapomnieli, ale w innych słowiańskich językach czemier do dziś ‘jad’, ‘złość’, ‘zgryzota’, np. w serbskiem. Już Potocki nazwę z ciemieniem mieszał (niby że wskutek niej »mózg pokryty ciemieniem«). Nazwę przeniesiono i na inne trujące rośliny, np. ‘scrofularia’; pisownia mylna z cie- zamiast cze- pojawia się już w 16. wieku. Czemier, ‘jad’, już znaczenie przenośne; czemier oznaczał pierwotnie tylko silnie wonne ziela, jak ‘helleborus’ właśnie, tak samo po niem. zwany, hemera (Niesswurz, u nas kichaczka), lit. kemerai: wszystkie trzy nazwy od pnia kem-, skem- (o ‘duszącej woni’), z przyrostkiem -er; i inne rośliny wonne od tego pnia przezywano, p. cząbr
Górale, bo większość polskich ciemierzyc rośnie w górach, mają na nią swoją nazwę – strzemieszyca – która nie wiadomo, skąd się wzięła (najpewniej ze zniekształcenia). Za to Czesi i Słowacy zwą tą roślinę kýchavicą, co ma związek z pierwszymi, lekkimi jeszcze, objawami zatrucia. Dla Anglików zaś, ciemierzyca to false helleborus ewentualnie corn lily.
Genezy łacińskiej nazwy rodzajowej szuka się w kichaniu właśnie, które miało, zdaniem naszych antenatów, wzmagać siły umysłowe (poprzez usunięcie z płuc ‚złego powietrza’ i flegmy), co miało też podkreślać prawdziwość wypowiedzi następującej po kichnięciu (a może przed? Czy wręcz w trakcie?). Czyli od verum do Veratrum; dość dęte te tłumaczenie, więc szukałem dalej. U Lukrecjusza (De rerum natura) znalazłem w komentarzach (Tomas Creech): vere atrum – prawdziwie trujący (względnie ciemny, przymiotnik ater ma wiele znaczeń). Scaliger w swoich komentarzach sugeruje, że wróże i wieszcze płci obojga zażywali ciemierzycy dla wprowadzania się w stan sprzyjający wizjonerstwu, stąd jednak Veratrum od verare (mówić prawdę).
Starożytni Rzymianie zresztą mieli bałagan w botanice, bo jedną nazwą (helleborus względnie elleborus) określali dwie zupełnie niespokrewnione ze sobą rośliny: ciemierzyce (obecne Veratrum) i ciemiernika (obecne Helleborus), a to dla podobnych medycznych efektów. Ciemierzyca jest kopalnią alkaloidów, ale ponieważ bardzo łatwo przesadzić z dawką, obecnie już nie stosuje się jej w farmakologii; dawniejsze zastosowania opisuje dr Różański na swoim portalu.
Swetoniusz pisał o Kaliguli, że kiedy ten kazał zabić któregoś ze swoich dowódców, który ośmielił się prosić o urlop zdrowotny, stwierdził ironicznie: necessariam esse sanguinis missionem, cui tam diu non prodesset elleborum (trzeba mu upuścić krwi, skoro tak długo nie pomogła ciemierzyca [względnie ciemiernik]).
Zresztą i śmierć Aleksandra Macedońskiego mogła, według niektórych hipotez, mieć związek z ciemierzycą, przy czym mogło to być otrucie (najprawdopodobniej zatrutym winem), jak również ‚wypadek przy pracy’ (ciemierzyca była wówczas stosowana powszechnie jako emetyk).
Ameryka Północna ma swoje gatunki ciemierzyc (Indianie używali wywaru z tej rośliny do zatruwania strzał), ale centrum biodywersyfikacji rodzaju Veratrum (wnosząc z liczby taksonów, w tym endemitów) znajduje się w Azji.
Jeśli chodzi o zastosowania ogrodowe, to nie jest to roślina oczywista. Wymaga raczej gleb wilgotnych, bardzo żyznych, stanowisk raczej słonecznych. Młode, niekwitnące jeszcze rośliny, mają bardzo atrakcyjne, “plisowane”, przypominające nieco hosty, ulistnienie. Pędy kwiatowe osiągają 150 – 200 cm wysokości i są obsypane licznymi lecz drobnymi kwiatami (górne są pręcikowe, dolne obupłciowe). Kwitnące rośliny wydzielają swoisty (to taki eufemizm), intensywny zapach. Jeśli już którąś polecać do ogrodu, to ciemierzycę czarną, a to dla niezwykłego, brunatnego koloru kwiatów. Dobra w tle naturalistycznych rabat; jako roślina soliterowa efektowna w czasie kwitnienia, ale liście szybko żółkną i brązowieją po kwitnieniu, a czasem i w trakcie.
Zapylana przez różne owady – muchówki, motyle, także pszczoły (lecz w dużych stężeniach pyłek jest trujący dla pszczół; daje też trujący miód, ale najczęściej pierwszą i jedyną jego ofiarą są pszczele ule).
W naturze rośnie zwykle na wilgotnych, słonecznych łąkach, często nad brzegami strumieni i potoków. Toleruje też nieco mniej wilgotne gleby, ale wtedy cofa się w półcień (brzegi lasów, polany), czy nawet cień. Spośród krajowych gatunków, najczęściej spotykana jest ciemierzyca zielona, występująca w miarę często w Karpatach i Sudetach, rzadziej na niżu. Ciemierzycę białą spotyka się w Bieszczadach i na Lubelszczyźnie. Najrzadsza, i krytycznie zagrożona jest ciemierzyca czarna; znana tylko z dwóch stanowisk w Polsce, obydwa na Roztoczu.
Alicjo – na zdjęciach z przyjemnością zobaczyłam jaka jest „piękna nasza Polska cała”, a szczególnie pięknie w te krajobrazy komponuje się jerzorowy rower.
@babilas
„Któryś z blogowiczów napisał na marginesie wpisu o wężownicy, że “prawie wszystkie rośliny doniczkowe są trujące”, co nie bardzo nadaje się do skomentowania bez szyderstwa…”
Dyć nie żałuj sobie, ale zanim zaciągniesz „litościwą kurtynę milczenia”, to najpierw doczytaj, że chodziło o rośliny zachwalane jako „oczyszczacze powietrza”, i że większość z nich, poza paprotkami i palmami, jest toksyczna dla zwierząt domowych. Niektóre lubią sobie bowiem pogryzać domowe roślinki.
Tylko o tym pisał „któryś z blogowiczów”.
😯
Ja bardzo lubię wpisy babilasa, bo facet zna się na rzeczy, w przeciwieństwie do ludzi, którzy znają się na wszystkim – nemo.
Zabolało Cię, że babilas napisał „któryś z blogowiczów”?
Zanim się zabierzesz na osobistą wycieczkę, przeczytaj jeszcze ze dwa razy, co komentujesz, Alicjo.
U nas „ciemno w południe” i co chwilę popaduje. Niestety, nie zawsze bywa tak, jak zwykle 🙁
Cichaly,
pozdrowienia od frakcji poznańskiej 🙂
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,22469581,jerzy-stuhr-caly-czas-daja-o-sobie-znac-te-nasze-ciagoty-ze.html#TRwknd
nie wiem dlaczego brazylijska ale składniki mi pasują …
https://kulinarneprzeboje.pl/2017/10/04/salatka-brazylijska-z-jajkami/
Alicjo zjechaliście trochę Polaki .. pomachanko do sympatycznej Koleżanki z Łodzi …
Nowy popieram wniosek Danuśki .. pisz co tam pichcicie razem i osobno …
Jolinku podoba mi się ta sałatka, jedyny kłopot z tymi połowami puszek …
Małgosiu też mam takie kłopoty … ale planuję zwykle dwa różne dania .. pól do sałatki a druga połowa to np. jakiś deser z ananasem i makaron z warzywami i kukurydzą …
dziś zrobiłam zupę ogórkową z mięsnymi klopsikami …. część klopsików zamrożę a część klopsików będzie w sosie grzybowy do kaszy gryczanej …
Danuśka,
podawałaś kiedyś przepis na bardzo prostą sałatkę – buraczki, jajka na twardo i coś jeszcze. Może jeszcze pamiętasz ten przepis.
Dostałam wczoraj od sąsiadki miskę maślaków zebranych na Helu. Niestety sporo było robaczywych, o czym zostałam uprzedzona, bo w lesie grzyby nie były sprawdzane. Niby maślaki nie bardzo nadają się do suszenia, bo zawierają dużo wody, ale pokrojone ususzyły się bez problemu. Wszystkie grzybowe resztki wysypałam pod drzewkami i krzewami. Jest szansa, że w przyszłym roku wyrośnie mi kilka grzybków, przynajmniej pod kosodrzewiną. Zrobiłam tak w ubiegłym roku i teraz wyrosły mi 3 maślaki. Na inne grzyby nie liczę, bo jednak musi być odpowiednie podłoże.
Dziś i jutro dawno nie gotowana zupa gulaszowa.
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Wczoraj juz zaczęli się zjeżdżać (a nawet przedwczoraj) goscie hubertusowi, więc przekladanie tortów przesunęło mi się naprzód na godziny popołudniowe, potem na wieczorowe a w końcu na nocne. Młodzież po późnej kolacji, przeniosła się nad stajnie i tam muzykowala, a ja w końcu mialam spokój w kuchni. Przełożyłam te torty i przybrałam, po drodze upiekłam spody do serników (na zapas), zeszło mi do czwartej i tak nie poszłabym spać, bo czekałam na Pawła od Oli. Nakarmiłam Pawła i potem zeszlo mi na porządkach do szóstej, strasznie wolno się ruszałam z czego sobie zdawałam sprawę, ale musiałam – klar na deku i pod dekiem! Rano wypad z synem po zakupy zamówione wczesniej, potem zbiorowe śniadanie. Planowo mieliśmy odtrąbić wsiadanego w południe, ale jak zwykle się przesunęło, w koncu (tez z powodu pogody) wyjechaliśmy dwie godziny później. W lesie przepieknie,tylko, że w końcu zaczęło padać, momentami nawet bardzo silne, choć pod bukami nie było tego az tak mocno czuć. Przemokłam cala, ale nie zmarzłam. Po powrocie łapali lisa (jak tu łapać po mokrej trawie?) a ja poszłam się przebrać i podgrzać jedzenie w dużych garach. Część gości wyjechała zaraz, część po obiedzie, reszta podśpiewywała przy gitarach (znowu dwa Pawły), a ja zasypialam przy zlewie, albo w dużym pokoju, szukając samotności. Dwa torty ze świeczkami zostały podane zamiast kolacji, dla trojga jubilatów.
A ja teraz pójdę spać, starszej Żabie to się należy
Jolinku,
zawsze zjeżdżamy trochę Polski, dorocznie 🙂
Od morza do…
Właśnie myślałam o Żabie i Hubertusie.
A Żaba mimo zmęczenia zdała nam relację. Możemy sobie wyobrazić, jak tam było wesoło. Przecież siedzieliśmy przy tym samym stole.
Żabo, odpoczywaj.
Za zdrowie Wędrowca!
Żabo odpoczywaj i zdrowiej!
Zostało mi trochę usmażonych rydzów z kolacji i zrobiłam z nich dziś sos do pieczonej piersi kurczaka, wyszło całkiem nieźle.
Najważniejsze, że Żaba nie spadła z konia.
Dziewczyny, proszę się nie kłócić, ani ze mną (bo nie mam ochoty, czasu ani siły), ani o mnie (bo tutaj – poza wszystkim – nie miejsce na to). Na przyszłość będę ignorować. Na teraz, dla rozluźnienia atmosfery, dwie opowieści z zakresu gastronomii kolejowej, osadzone w rzeczywistości lat 70 ubiegłego wieku, kiedy to byliśmy wszyscy młodzi oraz piękni.
Scena pierwsza: rześki poranek, ekspres Lech wyruszający z Poznania do Warszawy. Wybieram się do wagonu restauracyjnego żeby jakąś kawę i coś w trybie śniadania. W wagonie siedzą już Himilsbach z Maklakiewiczem. Na użytek blogowej młodzieży przypominam, że prohibicję w Warsie wprowadził dopiero generał Jaruzelski: wcześniej można było wszystko od samego rana, albo i wieczora, zależy jak kto zaczynał. Na stoliku napoczęta butelka, panowie domawiają zakąski, kelner poleca korniszonki; dobrze, niech będą korniszonki. Za chwile kelner przynosi, wyłożone na półmisku, akurat gdy podaje na stół pociągiem trochę telepnęło i korniszonki tak jakby podskoczyły lekko. Maklakiewicz do kelnera z dobrze odegranym obrzydzeniem: pan je dobije, bo jeszcze się ruszają. Kelner zrobił niezbyt mądrą minę i odniósł półmisek na zaplecze. Co dalej, nie wiem. Ale musiał jakoś dobić.
Scena druga. Tym razem ekspres Odra z Wrocławia do Warszawy. W tych czasach w tej relacji podróżowało się niespiesznie, przez Oleśnicę, Ostrów, Kalisz, Łódź, więc ten pociąg żeby przyjechać do Warszawy przed dziesiątą rano musiał wyjeżdżać z Wrocławia mocno przed piątą. Pora zdecydowanie surrealistyczna (między snem a dniem), więc żeby nie zasnąć (w tych czasach kradli w pociągach na potęgę) pierwsze kroki do restauracyjnego (czy też barowego). Kawa rzecz jasna w szklance z fusami (w tych czasach nie było innej), no i taki dialog z tym kolejowym Brillat-Savarinem się odbywa. Poproszę jajecznicę, mówię. Nie ma, odpowiada, jaja wyszli. A jakieś inne danie śniadaniowe? – zagaduję światowo. Cynaderki albo gulaszyk – słyszę w odpowiedzi. Od tego czasu, gdy chcę zilustrować trudną alternatywę z jedną opcją gorszą od drugiej, zawsze używam zwrotu ‚cynaderki lub gulaszyk’.
Dobrej nocy wszystkim!
Babilasie, gulaszyk!
Bo nie zna życia, kto nie jadł cynaderek w Collegium Novum w Poznaniu…
…oraz płucka na kwaśno na dworcu kolejowym w Strzelinie 😉
A mówiąc współcześnie, kolejami bardzo dobrze się podróżuje, piszę, bo wiem, o czym piszę.
Wars wita was także, jednocześnie zaznaczam, że przejechałam tylko trasy Wrocław-Poznań i Wrocław- Kraków. Obie zacne.
Przypomniało mi się także z czasów niepamiętnych, jeszcze dalszych, niż zalecenia wspomnianego generała, że do godziny 13 nie można było kupić(zamówić) żadnego alkoholu…
I komu to przeszkadzało?
*u
Trzynastą to też wymyślił wiadomy generał, chyba trochę zainspirowany gorbaczowowską ‚osuszką’.
Taka migawka. To musiał być jakiś Jędrzejów czy inna (sz)kieletczyzna, lata 80, sklep społem w rynku, kolejka. Przez kolejkę przebija się jakiś żul, z drobnymi w garści, coś tam charczy, że on ma odliczone i że tylko jedną rzecz chce kupić i to wcale nie to, po co kolejka stoi zasadniczo. Dobija się do lady i znów charczy, że pani kierowniczko, on ma odliczone i że flaszeczkę tylko potrzebuje bardzo pilnie, jedną i zaraz znika (to musiała być flaszeczka alpagi, bo wódka, przypominam, też była na kartki). Pani kierowniczka stanowczo, lecz rzeczowo: „jak zatita, panie Heniu, jak zatita” (chodziło o sygnał czasu w radiu).
haneczko, o rany! wyszło na to, że nie znam życia
babilas(ie) – „cynaderki albo gulaszyk” wspaniałe, ale „jaja wyszli” zdecydowanie przebijają.
http://www.upandnet.com/worlds-30-most-dangerous-roads-sv1/?utm_source=revcontent&utm_medium=71082&utm_term=2330094&utm_content=bizarre_strange_and_unbelievable&utm_campaign=N2-UAN-A2-35MDR-SEP2017-ARS1000AM-AC-1-DT
Z tego zaliczyłam tylko chilijską 5-tkę…
http://metrowarszawa.gazeta.pl/metrowarszawa/56,141634,22458319,na-setke-tatara-i-sledzia-podroz-w-czasie-dostaniesz-gratis,,1.html#Prze
dzień dobry …
Żabo ciągłe wyrazy podziwu … 🙂
pogoda odstrasza a ja muszę wyjść bo muszę … 🙁
Ta pamiętna 13.00 została uwieczniona w piosence Ireneusza Dudka ” Za 10 minut 13 „: https://www.youtube.com/watch?v=bHgttRc7ekw
W nocy padało i nadal chmur sporo, ale pomiędzy nimi jest i błękitne niebo, więc spacer jest przewidziany.
nie znałam tej rośliny ..
http://doowa.blogspot.com/2017/10/pachnotka-zwyczajna.html
Jest zimno i wilgotno, brzydka jesienna pogoda. Pociesze sie poledwica wieprzowa, upieczona z jablkami z dodatkiem miodu, cynamonu i papryki.
Pozdrawiam blogowisko a szczegolnie nemo, ktorej wpis o roslinach przeczytalam jeszcze raz i upewnilam sie w tym, ze niczym nie zasluzyl na szyderstwo. To takie brzydkie slowo. Unikajmy go chociazby tutaj na blogu.
Zabo, podziwiam Twoja energie. Jaka jest Twoja srednia godzin snu ?
Moja średnia snu niewielka, ale nie przekłada się produkcyjnie wcale a wcale 🙁
W nocy było mokro, z rana słonecznie i ciepło, jak wytrzyma do jutra (święto Dziękczynienia), to będzie to niezły dlugi weekend.
Dzisiaj obiad proszony, najprawdopodobniej indyk, bo z wdzięczności, że dzikie indyki uratowały konkwistadorów przed śmiercią głodową, serwuje się je na stole…ot, wdzięczność!
Na temat:
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,17157173,Praliny_z_karmelizowanym_w_kardamonie_swierszczem.html
https://www.facebook.com/MeryBarberyChocolate/
Jak widać, dziewczyny funkcjonują nadal, czyli dobrze trafiły ze swoim pomysłem.
Czekoladki tytoniowe – w sam raz dla Jolinka 🙂
Nie rozumiem fenomenu „białej czekolady” – przecież czekolada to ziarno kakaowe…(wiem, wiem, masło kakaowe itd)i z tym świerszczem karmelizowanym, jednak bym się zastanowiła. Zależy, na ile byłby widoczny ten świerszcz. Natomiast z boczkiem – jak najbardziej 🙂
Czekolada belgijska zapewnia najwyższy standard. Jerzor ma pomysły, co jeszcze by można dodać jako nadzienie, zaproponowałam, żeby napisał do dziewczyn, być może linia dla starszych panów będzie całkiem rozwojowa 😉
Ciepło to jest mało powiedziane, gorąco wręcz, 22c w cieniu!
W wykazie 30 najbardziej niebezpiecznych dróg świata pominięto Los Libertadores, przełęcz na granicy Chile/Argentyna. Tam się jedzie 5 km na godzinę (po stronie chilijskiej), do dzisiaj czuję ból w nogach, tak się zapierałam w samochodzie, jakby to miało wspomagać system hamulcowy. Pod górę się sapie, ale zjazd od strony Argentyny do Santiago to wyższa szkoła jazdy i nerwów pasażerów (kierowca nie ma czasu na takie rozmyślania).
Powstał pomysł, żeby za miesiąc lecieć na tydzień do Grecji. Muszę przedyskutować z Peryklesem, czy jest sens o tej porze roku, nie chce mi się wierzyć, żeby listopad gdziekolwiek na świecie był interesujący pogodowo…
No to Alicjo u Ciebie dwa razy więcej stopni niż u mnie, tylko jedenaście. Teraz się przejaśniło.
Zrobiłam pierwszą tej jesieni sałatkę jarzynową. A na obiad były pieczone piersi kaczki i pieczone jabłka nadziane konfiturą z borówek.
Białej czekolady nie jadam i w ogóle uważam, że nie zasługuje na nazywanie jej czekoladą, to dla mnie wyrób czekoladopodobny.
Ogladam Polska : Czarnogora. Dobre bylo!
Ach, Ta Zaba!
Po ponurych, deszczowych dniach – nie mowiac o huraganowym czwartku – dzis calkiem ladna niedziela. Wyskoczylem do lasu i – calkiem niezly zbior rydzow. Rozgladalem sie za prawdziwkami, lecz nic, innych nie szukalem. Zdrowe rydze dalem Galinie, matce naszej sasiadki Tatjany, ktora jest na odwiedzinach i marzyla o rydzach. Zdrowe obierki i cala mimowolna reszta bedzie jutro na objad.
Czwartkowy Ksawery dal sie we znaki i w moich zakatkach lesnych.
Babilas, dalej tak!
Pisalam kiedys o wizycie na plantacji kakaowcow na wyspie Big Island na Hawajach i rowniez pokazywalam zdjecia:
https://get.google.com/albumarchive/112949968625505040842/album/AF1QipOMgUd4oC_qZs9eulzcz1j8IhSvg4vXM7b7kbwm
Duze wrazenie zrobil na mnie widok kwiatkow. Te kwiaty sa okolo 1 centymetra srednicy i kwitna bezposrednio na pniu drzewa. Dlatego owoce rowniez dojrzewaja na pniu. Jest to ciekawy widok bo zwykle owoce/orzechy innych roslin wyrastaja i sa widoczne wsrod lisci w jakims centralnym miejscu rosliny.
„Łuska” zawieraja liczne „fasolki” bialego koloru. Sam owoc zawiera duzo slodkiego syropu, ktory natychmiast zwraca uwage jaszczurki Gecko.
Te fasolki nie maja smaku ani zapachu czekolady. Dopiero po ususzeniu mamy produkt do robienia czekolady.
W sklepie pamiatkowym na plantacji mozna kupic czekoladki wyprodukowane z owocow na wyspie. Mozna rowniez kupic czekoladki wyprodukowane w wielu innych krajach.
Grupa turystow z Polski przebywala w tym samym czasie w sklepie. Z rozmowy wynikalo, ze przylecieli z Polski. Jedna osoba skomentowala, ze niektore czekoladki w sklepie byly z innych krajow slowami „oszusci, nic dziwnego ze World Trade Center zostal zniszczony. Takim oszustom sie nalezy”.
W Seattle jest fabryka czekolady o nazwie Theo. Jest to jedyna fabryka w U.S., ktora kupuje nasiona czekolady tylko z farm „fair trade” i „organic”. „Fair trade” miedzy innymi oznacza, ze na plantacjach nie sa zatrudniane dzieci.
Kazdy moze obejrzec produkcje czekolady firmy Theo. Podczas pokazu caly czas dostajemy kawalki roznej czekolady tak wiec na zakonczenie pokazu kazdy ma tak zwany „chocolate buzz”. Jednym z popularnych produktow sa „cacao nibs”. Sa to pokruszone nasiona kakao, ktore zawieraja duzo zdrowych skladnikow.
Wizyta w Theo
https://www.youtube.com/watch?v=LtJz-Y7rNXo
Te zjawisko, o którym pisze Orca (wyrastanie kwiatów na pniach czy konarach drzew) botanicy nazywają kauliflorią. Występuje raczej w tropikach – w naszych szerokościach geograficznych zachowuje się tak tylko judaszowiec (Cercis siliquastrum). Spośród użytkowych roślin tropikalnych oprócz kakaowca kauliflorią charakteryzują się również jackfruity (chlebowce) oraz bardzo smaczne brazylijskie jabuticaby (Plinia trunciflora) – tu kwitną, a tu owocują.
Ewolucyjna przyczyna kauliflorii jest nie do końca rozeznana. Po pierwsze, występuje u niespokrewnionych ze sobą taksonów, więc zapewne powodów było wiele różnych. Jedno z karaibskich drzew charakteryzujących się kauliflorią (Crescentia – calabash tree) zapylane jest przez nietoperze, co skłoniło biologów do spekulacji, że skoro zapylają je nietoperze, to kwiaty rosną tam, gdzie tym nietoperzom łatwiej dotrzeć bez przebijania się przez liście i gałęzie. Tyle, że kakaowca zapylają drobniutkie muszki (meszki), którym chyba wszystko jedno, gdzie dokładnie te kwiaty są. A taki jackfruit to w ogóle wiatropylny jest. Więc następny kierunek myślenia był taki, że to może jest ułatwienie rozsiewania nasion, żeby były dobrze widoczne jadalne owoce, które sobie jakaś małpa zerwie, albo gryzoń czy właśnie nietoperz przekąsi. Trochę więcej sensu to robi (miąższ otaczający ziarna kakaowca jest faktycznie słodki, tak samo owoce jabuticaby), ale nadal nie tłumaczy jackfruitów, które w całości z drzewa to jedynie słoń mógłby (jakby chciał, ale nie chce, bo to smaczne dopiero po dojrzeniu i opadnięciu). Ale właśnie, w przypadku jackfruitów taka lokalizacja kwiatów jest jedyną możliwą, biorąc pod uwagę, że owoce mogą ważyć i trzydzieści kilo każdy.
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Ostatni gość wyjechal z Żabich w kierunku Warszawy o 16:30. Padłam na kanapę w jadalni i przez trzy godziny tam trwałam, zdając sprawozdanie przez telefon kilku osobom ciekawym jak było. Potem upchałam nieco resztek do zamrażarki, gary wstawiłam do zlewu i zalałam wodą, i znowu padłam. Teraz zmusiłam się do wstania i podrepczę na górę, Nie mam w planie rannego wstawania, ale obawiam się, że zbudzę się wcześnie, nie wiadomo po co.
Dzisiaj był piękny słoneczny dzień, jedynie w samo południe zdrowo lunęło, ale tylko z pół godziny. Najmłodsi Hubertusowicze wsiedli na konie i pokazywali starszym co potrafią (oni i konie). Czwarty jubilat dostał tort orzechowy z dwoma świeczkami (6 i 5 ) – How To Know When You’re Getting Old…Your Birthday cake collapses from the weight of all the candles –
…:) Stara Żabo 🙂
Wróciliśmy z Rogerowych dziękoczynień – jak bardzo mi brakuje i żal, że Bonnie nie ma wśród nas, chociaż bardzo lubię Kim.
Było bardzo ciepło, w porywach do 24c, ale w kościach czuję zmianę, niekoniecznie dobrą. Jutro dalszy dziękoczynień dzięki, czyli leniwienie się na całość.
Tak a propos, to dzisiaj mija nam kolejna rocznica przyjazdu do Kanady, jakaś trzydziesta któraś, aż się boję liczyć, bo wychodzi na 35 😯
A przecież to niemożliwe, żebyśmy byli tak starzy, wszak byliśmy młodsi, przed trzydziestką, przybywając tutaj!
dzień dobry …
haneczko z okazji urodzin zdrowia i szczęścia …. uściski … 🙂
Alicjo miłego świętowania … 🙂
Żabo nasz jubilat miał wczoraj 1 świeczkę i napis 7 0 …
planuję zrobić trochę słodkich gruszek … dla siebie i może na prezenty …
http://samaslodyczuasi.blogspot.com/2017/10/gruszki-w-waniliowym-syropie.html
lubię gruszki w occie ale mama jakiś przepis pracochłonny … macie łatwy przepis? … a może zrobić gruszki w zalewie po śliwkach …
Dzień dobry 🙂
kawa
mam nie mama … 😉
Serdeczności urodzinowe dla Haneczki 🙂
Irku ale pyszne śniadanie … 🙂
inne naleśniki …
http://samaslodyczuasi.blogspot.com/2015/09/nalesniki-ziemniaczne-zapiekane-z.html
Haneczko, wszystkiego dobrego z okazji urodzin !
Haneczko, niech Ci zdrowie i szczęście sprzyja 🙂
W lecie rzadko jadałam płatki owsiane na śniadanie, ale jesienią wróciłam do tego przysmaku. Dodaję łyżeczkę siemienia mielonego, parę posiekanych migdałów, czasem zamiennie pestki słonecznika, czy dyni i jabłko utarte na dużych oczkach. Łyżka miodu gdy jabłko kwaśne i cynamon dla nastroju 🙂
Obchody Dnia Dziękczynienia bardzo mi się podobają, Alicjo, miłego świętowania!
Salso, to zupelnie jak moje snadanie od jakichs dwoch tygodni 🙂
Dodaje jogurt albo mleko migdalowe. A teraz pora na kawe.
7 stopni na + … liczyłam na złotą polską jesień ale się nie zapowiada … ale grzyby są … na bazarku prawdziwki tylko 18 zł …
https://pogoda.interia.pl/prognoza-dlugoterminowa-warszawa,cId,36917
Haneczce ślę uściski urodzinowe i życzenia wszystkiego najlepszego!
Zerknęłam na pogodę podaną przez Jolinka i jak zwykle weekendy deszczowo-pochmurne 🙁
my wczoraj byliśmy zaproszeni przez jubilata na obiad i byliśmy bardzo zadowoleni … polecam to miejsce …
http://www.namasteindia.pl/
a potem w domu tort i szampan …
Małgosiu i temperatury mizerne …
moja mięta wymagała przycięcia i zrobię sobie taki ryż do klopsików zamiast kaszy gryczanej …
http://samiraka.blox.pl/2017/10/Bialy-ryz-ze-swieza-mieta-do-mies.html
Basia była właśnie tu czy na innych warsztatach? …
https://karmelowy.pl/zrobilam-sobie-czekolade/
Złote liście zaczynają spadac, ale zieleni na drzewach jeszcze ciągle dużo.
Alino, pomysł z mlekiem migdałowym do owsianki już mi smakuje 🙂 a i dodatek mięty do ryżu podrzucony przez Jolinka też. Żeby jeszcze o tym pamiętać…
Haneczko, obejrzałam „Okruchy dnia”, wzruszający, no i te kreacje aktorskie! Dzięki 🙂
jutro wpada do mnie syn łasuch … zrobię taki deser …
http://smakowitedania.com/2017/10/banany-ciescie-kokosowym-film.html
U mnie ostatnio moda na krem limonkowy „lemon curd”, robi się łatwo i szybko. Można zapakować w słoiczki na później, albo np. wyłożyć na upieczone kruche ciasto. Trochę za szybko znika, jak przystało na dobry deser. Korzystam z takiego przepisu http://www.foodnetwork.com/recipes/ina-garten/lemon-curd-recipe-1941910
Barbaro i Alino owsianka i smaki jesieni … 🙂
http://slodkiezycie.com/owsianka-dyniowa/
Takiej wersji owsianki jeszcze nie próbowałam, choć dynia u mnie jesienią ma pierwsze miejsce. Lubię ją co prawda najbardziej w smaku ostrym, na słodko próbowałam jedynie jako wypełnienie kruchego ciasta. Na okrągło piekę kawałki dyni pokropione olejem i wykorzystuję je do zup, ale i jako jarzynkę do dań.
blog potęgą jest i basta
trzeba zatem piec dziś ciasta
tort też zda się sprokurować
wirtualną tradycyję by zachować
jakiś szampan, może wino
cytra, trąbka lub pianino
wnet stół kwieciem umajamy
i wraz wtórem zaśpiewamy
by haneczki dzień świętować
uściskać Ją, ucałować
i obłapać Ją za szyję
STO LAT NIECH HANECZKA ŻYJE!
Haneczko!
Wszystkiego najlepszego urodzinowo 🙂
(wyglada, ze swietujemy razem, no prawie 😉 )
Magdaleno 100 lat .. 🙂 … czyli jutro czy wczoraj?
Sto lat niech Hanmeczka żyje!
Niech w ogrodzie swym przewodzi,
niech w muzeum swym dowodzi,
niech radośnie dziś obchodzi!
Moc serdeczności dla Magdaleny bez względu na to, czy świętowała wczoraj,czy też będzie świętowac jutro 🙂
Dziekuje bardzo 🙂
Swietuje dokladnie tego samego dnia, co Andrzej Sikorowski i sobie spiewam co roku „a w moim znaku waga i ona niech rozwazy, gdzie moj pojedzie bagaz i co sie jeszcze zdarzy”
Salso-dzięki za przypomnienie lemon curd. Ten krem robiłam tylko raz-podczas przedświątecznych warsztatów kulinarnych. Bardzo miło wspominam te zajęcia, lemon curd był dla mnie numerem jeden tych warsztatów-proste i pyszne 🙂
Doczytywałam stopniowo weekendowe wpisy.
Opowieść Babilasa gulaszyk, czy cynderki wyśmienita 🙂
Zasłyszane…. 🙂
Czy ktoś może przypomnieć, na której stronie bibli jest przepis, jak zmienić wodę w wino? Informacja potrzebna na imprezę zaplanowaną w najbliższy piątek.
Aby docenić smak wina:
1. Otwórz butelkę i pozwól winu oddychać,.
2. Jeśli zauważysz, że wino nie oddycha zastosuj metodę usta-usta.
Jesli któregoś dnia spotkasz mnie w barze i usłyszysz, że zamawiam koktail bezalkoholowy to znaczy, że zostałem porwany i staram się przyciągnąc Twoją uwagę.
Danuśka
Słowa Ewangelii według świętego Jana J 2 1-12
Wszystkiego najlepszego i lepsiejszego dla świętujących 🙂
Niestety, długi weekend nie wytrzymał – leje! Nawet nie pada, tylko leje. Mieliśmy dzisiaj pojechać do Lokomotywy po wino, ale sobie odpuścimy, jest paskudnie i tyle. Mam nadzieję, że Lokomotywa jeszcze chwilę potrwa, chociaż wydaje mi się, że kończy działalność około Dziękczynienia – a lokalne wina zwane Highway33 są naprawdę dobre i zazwyczaj nie oddychają 😉
Echidno,
masz talent! Się nie zdziw, jak na każdą okazję będziemy oczekiwać od Ciebie stosownego wiersza 🙂
Jerzor zapodaje (czyta jakieś wiadomości), że ktoś wymyślił, żeby zbudować autostradę do Zakopanego (z Krakowa, jak się domyślam, kawałek już zresztą jest). Znakomity pomysł, podsunęłabym pomysł, jak ją nazwać, znaczy – czyjego imienia….
Przegląd prasy zaczyna się i kończy na niejakich Lewandowskich, jeszcze chwila, a wyskoczą mi z lodówki 😯
Już naprawdę nie ma ciekawszych tematów?
Czekam na film Agnieszki Holland „Pokot”. Książkę znam i mam – „Prowadź swój pług przez kości umarłych”, Tokarczuk nigdy mnie książkowo nie zawiodła, a ta książka to kryminał, tylko, jak to u Tokarczuk, trochę inny. Bardzo polecam miłośnikom zwierząt, a kto zna okoliczności Kotliny Kłodzkiej – tym bardziej polecam. Jednakowoż „Ksiąg Jakubowych” nie za bardzo…bo nie da się tego przeczytać od deski do deski. Toteż w połowie się zatrzymałam i jak będzie posucha książkowa, to doczytam. Zaznaczam, że jest to WIELKA księga objętościowo.
sama robiłam taką sałatkę dl;a licznych gości kiedyś …
http://wwwpysznejedzonko.blox.pl/2017/10/Salatka-z-pieczarek-mojej-Mamy.html
Magdaleno życzę jutro miłego dnia … 🙂
Danuśka a gdzie bywałaś w weekend?
Marek zapodał rok temu … minął rok ….
https://www.tygodnikpowszechny.pl/wspomnienia-odkladam-na-pozniej-32586
Haneczce i Magdalenie najlepsze życzenia urodzinowe ! 🙂
Jolinku,
pytałaś rano o prosty przepis na gruszki w occie. Poszperałam w moich starych przepisach i odnalazłam ten, z którego wielokrotnie korzystałam. Najlepsze są gruszki bergamotki, niewielkie, okrągłe, podobne trochę do małych jabłek. Albo inne, ale niezbyt dojrzałe, obrane i przekrojone na połowę. Ja kupowałam konferencje. Gniazda nasienne pozostawiamy. Przepis podaje, że na 2 kg gruszek należy przygotować zalewę z 1 litra wody, 0,5 l octu 6%, 0,4 kg cukru, goździki i kawałki cynamonu. Wg mnie ta ilość jest zbyt duża, a ilość cukru i octu dajemy wg własnego smaku. Do gorącej zalewy wkładamy połówki gruszek . Mają pyrkać na malutkim ogniu, dopóki nie staną się szkliste. Wtedy garnek odstawiamy do następnego dnia, kiedy to wyjmujemy gruszki, a zalewę zagotowujemy i gorącą zalewamy gruszki w słoikach. Słoiki odwracamy dnem do góry.
Jak widać, przepis nie jest pracochłonny. Myślę, że zalewę ze śliwek można wykorzystać. Gruszki pewnie nabiorą lekko różowej barwy.
To jest przepis ze starego egzemplarza ” Poradnika Domowego”.
krystyno dzięki ale właśnie mam podobny … to pyrkanie na wolnym ogniu nigdy mi się nie udaje ..
zbierajcie kasztany … 😉
https://ro.com.pl/poloz-kasztany-przy-komputerze-i-odkryj-ich-niezwykla-moc/01356351
Jolinku-podczas weekendu gotowałam i świętowałam. Od ponad dwóch tygodni albo świętuję imieniny lub urodziny przyjaciół albo swoje własne. Rozsypał się worek z okazjami (w tej sytuacji wagę omijam z daleka 😉 ).
W najbliższy weekend kolejna impreza, potem chwila odpoczynku, a od 11 listopada następna seria spotkań.
Aha, wśród miłych prezentów otrzymałam między innymi bilety na spektakl http://www.teatrroma.pl/spektakl/musical_piloci/
oraz książkę http://www.empik.com/europa-1001-najpiekniejszych-zakatkow-jaskulski-marcin,p1141603754,ksiazka-p
Małgosiu-jesteś niezawodna 🙂
Haneczko-wybacz, iż o 13.17 udziwniłam z lekka Twoją ksywkę.
Tak się zaświętowałam galopując po mieście z kartką rzeczy do załatwienia, a potem odgruzowując zaniedbany dom (wszystkie ręce na grzybowy pokład!), że dopiero teraz dziękuję za pamięć i życzenia.
Do setki pewnie nie dociągnę, ale staram się setnie żyć 🙂
Jeszcze raz dziękuję 🙂
Danuśka, udziwniaj do woli 🙂
Hej Haneczko co wciąż błyszczysz na blogowym niebie!
Teraz się już wysypało, jak lubimy Ciebie!
Bo lubimy Cię jak gwiazdę ze srebrnych ekranów.
Budzisz aplauz młodych ludzi i statecznych panów!
Bądź więc zdrowa i szczęśliwa
Życzą cichal oraz Iwa!*
* tak tubylcy czytają imię Ewy.
Idę przymierzyć aureolę.
Haneczko-napisz, czy było Ci do twarzy 🙂
Haneczko, zdrowiaszczescia i 120 lat!
Haneczko! Nie rób tego! Kiedyś miałem uporczywe bóle głowy. Okazało się, że to aureola mnie uwiera… 🙂
Nie jest. Ona jak kapelusz. W kapeluszach mi do niczego.
Cichalu, Ciebie opromienia Ewa 🙂
Haneczko 🙂
Uwarzyłem wielki gar leczo na polskiej kiełbasie z włoskim wkładem (Columbus Day)
Alicjo, kiedy przyjeżdżacie? Leczo za tydzień będzie najlepsze! Mamy też lody karmelowe z himalajską solą! Zaprosiłem też jednego Kapitana. nazywa się Morgan. Malbeki turlają się w przedpokoju… 🙂 Może Nowy da głos?
To my na to leczo lecimy 🙂
Dogadamy się na boku co i jak, nasza Mrusia nas znienawidzi, no ale trudno, powinna się przyzwyczaić, że jej personel ciągle gdzieś nosi.
Z Morganem się poznaliśmy swego czasu, a były to czasy, kiedy takie napitki występowały tylko w sklepach pewexowskich i jeden taki nasz znajomy, którego Jerz poznał w empiku, zakupił ów trunek.
Haneczko,
ja Cię widzę (oczyma duszy mej) w kapeluszach 🙂
Alicjo, bo nie widziałaś mnie w kapeluszach w realu 😆
Matko, te mordki są paskudne!
Uff… nareszcie dogadałam się ze swoim komputerem. Ostatnio zrobił się okrutnie humorzasty.
Haneczko – jeszcze dziś – więc życzymy mnóstwo szczęścia i radości, a każdego poranka, przy śniadanku, jedząc paprykę wg stosownego przepisu, wysyłamy Ci nasze dobre myśli. 100 lat!!!
Już to kiedyś mówiłam. Nie wszystka umrę. Przetrwam w papryce 🙂
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Solenizantom i Jubilatom hurtowo wszystkiego najlepszego!
Garnki umyłam, ser zrobiłam, cały dzień piorę i suszę, najpierw czapraki, potem ubłocone ubranka młodzieżowe konno-quadowe, jutro pościel i ręczniki i to już będzie końcówka, udało mi się poczytać nieco „Polityki” zeszłotygodniowej, znaczy mam luzy czasowe 😉
Wszystko co najlepsze dla Haneczki przesyłam z tej strony. Twoje zdrowie Haneczko!
🙂
Cichal,
Kilka dni temu głos dawałem, umówiłem się z Ewą, że zadzwonicie jak już ogarniecie z grubsza wszystko, a Ewa poczuje się już całkiem dobrze.
Malbeki w przedpokoju turlające się dodatkowo zachęcają, to przecież już przy sciąganiu butów można jednego skosztować, a zaraz później przywitać się z Kapitanem Morganem. Jeszcze tak to tam nie było… 🙂
Haneczko,
Najlepszego!
Nowy,
my się bezczelnie wprosiliśmy do Cichalów na najbliższy weekend, byłoby miło 🙂
Malbeki są nam znane, damy radę. Byle pogoda była do jazdy pogodna.
https://www.tvn24.pl/kultura-styl,8/bronislaw-chromy-nie-zyje-zmarl-slynny-rzezbiarz,778775.html
http://kobieta.gazeta.pl/kobieta/7,107881,22477524,powiedziala-nie-mezczyznom-molestujacym-ja-na-ulicy-i-zaczela.html#MT2
Ja jestem starej daty…ale jestem stara;)
Lubię, jak mężczyźni gwizdają na mój widok. Ale teraz już rzadko 🙁
Alicja,
Nie odbieram tak, jakbyście się bezczelnie wpraszali, natomiast wpis Cichala odbieram jakby wzywał Rodaków do pomocy w wyżerce wielkiego, jak sam nazwał, gara leczo. Trudno odmówić Polakowi pomocy 🙂
Sam też czuję się w wielkim obowiązku pośpieszyć z pomocą, chociaż jadam niewiele, ale przynajmniej pomogę nieco z walającym się po przedpokoju Malbekiem. Lubię sprzątać. 🙂
dzień dobry …
cichal liczymy na sprawozdanie ze sprzątania …. 😉
dziś taka surówka … prosta ale nowe smaki ….
https://dorotaw.blogspot.com/2017/10/arabska-surowka-z-marchewki.html
Dzień dobry 🙂
kawa
Irek … 🙂
jest nowy wpis …