Kurki i uroki języka
Każdy wie, że kurek się nie mrozi tak wprost. Należy je najpierw zblanszować, ostudzić i dopiero wrzucić do zamrażalnika. Ale co zrobić, skoro postawiliśmy je na górnej półce w lodówce i one zamroziły się same?
Zabrałam się za poszukiwanie w internecie i podobno jest dla nich szansa – podczas odmrażania należy je zblanszować albo poddać obróbce termicznej innego rodzaju. Trochę temu nie ufam, bo mąż te zamrożone kurki poddusił, a one dalej gorzkie. A jako żywo podduszenie jest rodzajem obróbki termicznej.
Swoją drogą, jak to cudownie brzmi. „Obrób ka termiczna” znajdujewysoko na mojej osobistej liście wyrażeń mało apetycznych. Cenię też w przepisach określenie „masa mięsna”. Niby nic złego, ale jednak jeść się lekko odechciewa.
Moim osobistym numerem jeden jest jednak pytanie, które zadała mi kilka lat temu pani nakładająca jedzenie na talerze w stołówce w eleganckim biurowcu w stolicy. Zapytała mnie, czy mianowicie o to, jaki wybieram dodatek skrobiowy. Moja głupia mina musiała jej zasugerować, że nie wiem co to skrobia. Pytanie przyjęło się w naszej rodzinie i tak uczenie się dziś indagujemy, zamiast pytać czy zrobić ryż, czy kluski, czy może kaszę.
Podobnie jak już wiele lat temu przyjęło się eleganckie zwrócenie się do sąsiada przy stole, kiedy zamierzamy przed nim sięgnąć po coś, a mianowicie „Przepraszam, że przez porcję”. Zasłyszane na wiejskim weselu. Od wielu lat już tak się przepraszamy, a jeśli przy stole jest ktoś, kto sformułowania nie zna, jego mina dostarcza nam sporo radości.
Komentarze
nie wiem jaki jest sposób na mrożone przypadku kurki … 😉 .. moj zięć mrozi kurki ale nigdy nie pytałam jak to robi ale jak dostałam ich trochę to były bardzo dobre po „obróbce termicznej” …
zawsze mnie zadziwia, że powiedzonka rodzinne mimo lat zawsze śmieszą … 🙂
Kurki tez? Tez nabieraja goryczy jak zamarzna?
Nie znam takich przypadkow, bo kurek tu nie znajde. Jakos niema ich w tych lasach. Ogolnie moge powiedziec, ze wg moich obserwacji wlasciwie tylko prawdziwki nie nabieraja goryczki w zamrarzarce i mozna je mrozic wprost. Nawet podgrzybki mrozone, zastosowane w potrawach zdradzaja w sosie lekka goryczke. Ma wiec sens to blanszowanie.
A insza inszosc: Nazbieralem raz sporo przepieknych, mlodziutkich maslaczkow. Zbieralem w sobote, przy ok – 4 C, a jeszcze w srode wieczor byl tak cieply jak w maju. Byl wiec wysyp jak nalezy, lecz zbiory byly zamarzniete na sztywno. Jeden grzybek piekny, jak by byl prosto z manufaktury porcelany spadl na asfalt i rozbil sie na wiele kawalkow. Zjedlismy reszte jeszcze tego samego wieczora i nie przypominam sobie jakos, aby by gorzkie.
Czy ktos tu, nie wczoraj jeszcze, nie jeknal bez mala, o uciazliwych 35 C w Warszawie?
U mnie smutny deszczyk sobie mrzy, od nocy juz, a na termometrze 13,5 C!
pepegor jest teraz 34 C …. pusto się robi na blogu i mieście bo tzw. długi weekend się rozpoczął ..
przeglądałam sobie książki z przetworami i znalazłam przepis na marynowane winogrona … do czego te winogrona dodawać? ….
Co do kurek mrożonych – zamroziłam je ok. 10 dni temu bez blanszowania. Nie myłam ich, bo były ładnie oczyszczone, tylko dokładnie wytarłam papierowym ręcznikiem. I dziś specjalnie usmażyłam ich trochę na maśle klarowanym, aby sprawdzić, czy rzeczywiście mają goryczkę. Otóż nie, przynajmniej ja jej nie wyczułam.
Nie rozmrażałam grzybów, tylko po trochu kładłam na patelnie. Tak więc wg mnie mrozić kurki można bez blanszowania.
Jak będę miała jakieś świeże kurki, czego na razie niestety nie przewiduję, to dla porównania zamrożę trochę blanszowanych.
Ukisiłam kawałki kapusty w solance według przepisu podanego przez Jolinka, a zachwalanego bardzo przez Pepegora. I teraz nie bardzo wiem, co dalej robić z tą kapustą, bo po pierwsze jest dość słona, a po drugie twarda. Nic dziwnego, bo jak kisi się całe główki kapusty w beczkach z pokrojoną kapustą, to one też pozostają twarde. Może opłuczę w wodzie, poszatkuję i zrobię coś w rodzaju surówki z kiszonej kapusty. Bigosu na razie nie planuję. Tak więc chyba poprzestanę na tym jednym razie.
Marynowane winogrona może zaostrzą jakąś łagodną sałatkę.
U nas na szczęście nie ma szaleństw pogodowych. Do godz. 12- 13 przeważnie jest dość pochmurno i nie za gorąco, a potem słonecznie i ok. 25 st. Da się żyć, no i nie ma żadnych burz i wichur. Spokojne lato, tylko w oddali słychać warkot kombajnów , bo żniwa w pełni.
A może jako dodatek do pieczonej kaczki, czy pasztetu ? Marynowane śliwki są bardzo smaczne, więc może winogrona także.
Krystyno,
Jeżeli kawałki kapusty są wystarczająco duże, możesz spróbować zrobić sarmale czeli gołąbki na sposób rumuński. Różnią się od polskich proporcją mięsa do ryżu (na korzyść mięsa) i są zawijane w kiszone liście.
https://www.przyslijprzepis.pl/przepis/sarmale
Ewo,
tę kapustę kroi się na ósemki, ale i tak mała pokrojona główka wystarczy na 2- 3 słoiki, chyba że dysponuje się większym słojem. Wygląda to tak : https://www.hajduczeknaturalnie.pl/wp-content/uploads/2017/06/IGP4592.jpg Na gołąbki więc się nie nadaje. Jakoś ją wykorzystam, choć na razie jeszcze nie wiem jak.
mamy dwa medale … złoto i brąz … 🙂 …
dzień dobry …
Krystyno zięć mrozi też bez blanszowania i wrzuca mrożone kurki na gorący tłuszcz bez rozmrażania .. zrobiłam tak jak poradził i kurki jak nowe … 😉 … takie winogrona marynowane będą ładnie wyglądać jako ozdoba różnych dań i dodadzą smaku … skuszę się i zrobię trochę …
pogoda przyjazna ….
Dzień dobry 🙂
kawa
Irek, kawe z lodem przy dzisiejszej pogodzie ? Prosze o goraca kawe.
Nie mam problemu z mrozeniem kurek, sama nie zbieram i nawet nie wiem czy tutaj rosna a te ze sklepu sa drogie.
Elap, u nas upałów ciąg dalszy, więc taka kawa jest bardzo pożądana 🙂
Uprzejmie donoszę (nasi korespondenci donoszą, nasi donosiciele korespondują), że Haneczka i jej okolice nie ucierpiały od nawałnicy – na marginesie: czy piorun walący w katedrę można traktować jako ostrzeżenie Niebios?
Mam nadzieję, że po piętnastym, aż do Zjazdu, w Żabich zapanuje święty spokój i ja też odetchnę. Zjazd Zjazdowy to jest mały pikuś w porównaniu z tym co się tu się działo i dzieje jeszcze wciąż.
Na Zjazd szykuję z mięs jagnięcinę i comber jeleni. Jakieś inne propozycje?
Jadanie poza domem Baskowie mają w genach …
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,22215804,kraj-baskow-tu-cale-centra-miast-popoludniami-zamieniaja-sie.html#TRwknd
U nas też przed północą przeszła silna burza, ale było więcej błysków niż grzmotów. Nie było kilka godzin prądu. Większych szkód nie było, tylko trochę połamanych gałęzi i drzew przy drodze. Strażacy wszystko szybko usunęli.
O zjeździe myślę coraz częściej. Przywiozę tradycyjnie pasztet i keks.
Zabawne są te baskijskie czekoladki w kształcie kluczy i zardzewiałych gwoździ. I jeszcze mutry.
Małgosia niedawno pisała, że nie podobał się jej film ” Dunkierka”. Potwierdziła to Haneczka na blogu Bobika. A dziś moja znajoma opowiadała o tym filmie w samych superlatywach. Miałam nie iść na ten film, jednak sama chcę go zobaczyć i ocenić. Ale to dopiero w przyszłą niedzielę.
Krystyno, oczywiście obejrzyj jeśli masz ochotę. Każdy może mieć inne spojrzenie.
Krystyno,
Takie zestawy naprawcze widziałam również w Brukseli.
https://photos.google.com/share/AF1QipO_FXs5T8bhwkq8Ew-bZST3vfmFFfPLWyxiKbkGkDeHc-BXAt5iHNo11VRHfmNqDA/photo/AF1QipP2YdagGLdAfoqaa4cBl5JH9aawuVgfE76mwMTw?key=VlpwY
Ewo, coś nie tak z linkiem 🙁
Małgosiu,
A z tym lepiej?
https://goo.gl/photos/uW4YsF1iVUS21vFk7
KTO wpadł na pomysł wybetonowania wąwozów pod Kazimierzem???
LUDZIE,
nie dajcie wszystkiego wybetonować, zostawcie troszkę przyrody….
Ja wymiękam…..
Alicjo,
Jest jeszcze gorzej
http://kontakt24.tvn24.pl/wycinka-zdrowych-bukow-w-rezerwacie-na-slezy,3177051,ugc
„Pozwij mnie, dziwko”. Jak Matthew Tyrmand próbował pognębić „Wyborczą”
Panowie w ofensywie – gdyby to było w moim kraju, ten pan już siedziałby w więzienu śledczym prynajmniej.
Wyjątkowy i bardzo wierzący w siebie cham – wy mi do skarpetek mie podskakujecie… Bardzo przykre, ceniłam jego Ojca i to się nie zmnieni
Dla tych, co mają Facebooka:
https://www.facebook.com/groups/603075873118725/permalink/1456931187733185/
jest 7 medal … brąz … 🙂
Och, obróbka termiczna i w naszym idiolekcie, a to za sprawą pobytu w Cieszynie wiele lat temu. Otóż mieszkaliśmy w miłym hotelu nad samym brzegiem Olzy, „Dworek Cieszyński” się nazywał. Na śniadania kelner przynosił pieczywo, jakieś tam sery, wędliny i dżemy, a do tego zamawiało się coś na ciepło: a to jajecznicę, a to parówki/frankfurterki, a to naleśniki. Byliśmy tam kilka dni, trochę już się repertuar kończył, któregoś razu zamówiłem „jajka po benedyktyńsku”. Czekam kwadrans, mija drugi, zaczynam szukać kontaktu z kelnerem, który tak jakby mnie unika. W końcu go złapałem, startuję z pretensjami, a on do mnie, tonem protekcjonalno-pobłażliwym: „Proszę Pana! Obróbka termiczna ma swoje prawa.”
Spoglądam od czasu do czasu na niebo, wypatrując spadających gwiazd, ale jakoś nie spadają. I chmur przybywa.
Byliśmy dziś u kuzynki męża na spotkaniu towarzyskim w ogrodzie. Rośnie tam kilka drzew owocowych, m.in. niewielka papierówka. A pod nią leżało trochę jabłek, dojrzałych, soczystych i pachnących. Takie jabłka to prawdziwy rarytas. Pyszne.
Próbowałam w tym roku kupić papierówki, ale nie udało mi się, ani tutaj, ani w okolicach Sochaczewa. Ta żeby byli, kiedy ni ma.
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Żabo,
a nie ma szans, żeby sobie papierówkę posadzić?Przeca to ponienieckie drzewo…. Na zachodzie powinny być poniemieckie!!
Nas nawałnica nie ominęła. Na szczęście dach jest na swoim miejscu, ale dwa piękne świerki srebrzyste zostały już pocięte na kawałki. Jeden został wyrwany z korzeniami, drugi złamany jak zapałka. Zniszczony częściowo płot i zalany ogród. część mieszkańców nie ma nadal prądu. W mieście i okolicy szkody duże – zniszczona aleja lipowa, połamane drzewa w parkach i na cmentarzu, zerwane dachy, zalane piwnice. Na szczęście nikt nie zaginął. 40 minut wichury, wycie wiatru, ściana wody, błyski bez grzmotów. A dzisiaj wielkie sprzątanie. Pierwszy raz przeżyłam coś takiego. I zaczęło się tak jak mówili dzisiaj „łowcy burz” – od bezustannych błysków otaczających miasto z trzech stron – w kształcie podkowy. I było słychać tylko dalekie pomruki. Później też usłyszeliśmy tylko kilka głośnych grzmotów. 🙁
Przeżyłam kiedyś takie błyski dookoła będąc na jachcie na jeziorze, mało to przyjemne składanie masztu w ulewie przy towarzyszących grzmotach. Tym razem chyba Warszawę ominęły kłopoty burzowe.
Asiu współczuję, to już chyba drugi raz w tym roku 🙁
Czas przypomnieć:
Chodzi po wiosce odmieniec istny
Żadnej ci z niego ni mo korzyści
Ani nie sprzedo ani nie kupi
Tylko się śmieje, waryjot głupi
Może to bez te nawozy śtucne,
może był w szkole zbyt pilnym uczniem,
może to wszyćko bez te atomy,
że waryjota… momy!
Gdy na Józefa zorze poranne
witały babę, żegnały pannę
W grudniu wiedziało już każde dziecko
Tylko on jeden mówił „dziewecko”
Bracia szacunek mają i sławę
W dwójkę rozpędzą całą zabawę.
Ten tylko książki kupuje w mieście
Choć w domu tyle, że trudno zmieścić.
Może to bez te nawozy śtucne,
może był w szkole zbyt pilnym uczniem,
może to wszyćko bez te atomy,
że waryjota… momy!
Chłop jest z mozgami i urodziwy,
w ręcach mocarny, że istne dziwy.
Jedno go tylko hańbi i plami:
Czemu nie lata za dziewuchami?
😉
A pogoda się wygłupia nie tylko w Polsce 🙁
p.s. Urodziwy on ci nie jest, a co do mózgów też bym miała pretensyje….tak czy owak przypomniała mi się ta śpiewka 🙄
Rzeczywiście, powiat, w którym mieszka Asia wymieniany był wśród najbardziej dotkniętych skutkami nawałnic. A w ogóle kujawsko – pomorskie jest chyba lubiane przez burze. To okropne przeżycia.
A poniemieckie drzewa bardzo długo były, ale niestety się wykruszyły, czyli normalnie zestarzały. U siostry w ubiegłym roku wycięte zostały resztki starej papierówki właśnie ze względu na obawę przed złamaniem przez silne wiatry. Często obok bawią się dzieci. Nawet siostra, wieloletnia obrończyni jabłonki musiała w końcu zgodzić się na to. A jabłonka to nie tylko jabłka, ale i nasze dziecięce chodzenie po drzewach. Trudno…
dzień dobry …
Asiu wyrazy współczucia … dobrze, że ludziom nic się nie stało … podobno na razie to koniec gwałtownych burz … oby …
u mnie na osiedlu zostało sporo owocowych starych drzew po dawnych gospodarstwach rolnych, które tu były przed zabudową … po prawie 40 latach widzę jak umierają prawie wszystkie jabłonie i śliwy a jedynie drzewa lubaszek jakoś się trzymają ….
Nie tylko Asia. Duże szkody w Gnieźnie – a tam Haneczka. Oby przetrwała bez uszczerbku.
Krycha Żaba wczoraj napisała …
„Uprzejmie donoszę (nasi korespondenci donoszą, nasi donosiciele korespondują), że Haneczka i jej okolice nie ucierpiały od nawałnicy – na marginesie: czy piorun walący w katedrę można traktować jako ostrzeżenie Niebios?”
Dzień dobry 🙂
kawa
Aaaaby sprostować różne, delikatnie mówiąc, mało prawdziwe, a uporczywie powtarzane, informacje. Tzw. papierówka nie jest „poniemiecka”. Odmiana ta została znaleziona (przypadkowa siewka) na Łotwie w połowie XIX wieku i stamtąd rozpropagowana przez szkółkę Wagnera na cały sadowniczy świat (m. inn. Francja 1852, USA 1870). W różnych miejscach dorobiła się różnych nazw: Łotwa – Baltais Dzidrais, Rosja – Белый налив, kraje anglosaskie – yellow bądź white transparent. W Polsce spotykana pod nazwą Oliwka Inflancka lub, częściej, Papierówka. Jedyny problem z papierówką to, oprócz podatności na parcha, tendencja do przemiennego owocowania. Jest relatywnie łatwo dostępna w handlu, są wyspecjalizowane w historycznych odmianach szkółki, między innymi ta, ale i dziesiątki innych w całej Polsce. Szukajcie a znajdziecie; nie znajdziecie, to odezwijcie się do mnie.
Największa w Polsce kolekcja starych odmian jabłoni znajduje się w arboretum w podprzemyskich Bolestraszycach. Twórcą kolekcji i pierwszym dyrektorem arboretum był doc. Piórecki (lata całe nie miałem kontaktu, więc pewno już na emeryturze, jeśli nie gorzej). Co roku na jesień rozmnażają (na niewielką skalę) większość odmian, więc przy pewnej dozie cierpliwości i uporu można od nich kupić różne cudeńka.
babilas witaj przy stole … 🙂 … przyda nam się fachowiec sadowniczy …. pozdrawiam … 🙂
O części jabłek z linku Babilasa nigdy nie słyszałam, a przy niektórych łezka się kręci w oku …
Z dzieciństwa pamiętam jeszcze jonatany.
O, jeszcze koksy.
Wracam jeszcze do kurek-my je najpierw lekko przesmażamy na patelni, a potem zamrażamy. Po odmrożeniu smakują, jak świeże.
Wczoraj kurek nie zbieraliśmy natomiast kupiliśmy mule i przygotowaliśmy je w ten sposób: włoszczyznę pokroiliśmy na drobne kawałki i poddusiliśmy na oliwie z dodatkiem czosnku. Do muli dodaliśmy białe wino i zagotowaliśmy całość do momentu, kiedy małże się otworzyły. Do garnka wrzuciliśmy warzywa, dodaliśmy śmietanę, całość dobrze wymieszaliśmy i jedliśmy z lubością 🙂
Ewo- wśród Twoich brukselskich zdjęć najbardziej podobały mi się te z czekoladkami 😉
Dzisiaj na śniadanie szynka z kaczych piersi uwędzona przez naszego kolegę.
Delicja, szczególnie w towarzystwie ogórków małosolnych.
Właśnie dzwonili Młodzi, wybierają się do nas na nadbużańskie włości i przywiozą swój sos…..kurkowy. Dobrze się składa, sos podamy z cielęciną przewidzianą na dzisiejszy obiad.
Dziś też mam cielęcinę na obiad, ale kurek niestety brak 🙁
W osobistym sadzie mam kosztelę, grafsztynka czerwonego, papierówkę i malinową. Niestety w tym roku jabłek nie starczy nawet dla szerszeni. Uwielbiają zwłaszcza grafsztynka
Dawno juz nie próbowałam koszteli. Pamietam jeszcze ich smak. I antonówki do szarlotki.
Lista Babilasa bardzo ciekawa, tez większości tych starych odmian nie znałam.
Ładna ksywa „babilas” 🙂 i ciekawe wpisy, witaj!
Danuśko,
Właśnie pierwszy link prowadził prosto do czekoladek, tylko Google się „zepsił” i odmówił współpracy.
Asiu,
Współczuję, parę lat temu też musieliśmy wyciąć resztę morwy i starej jabłoni po burzy.
Lista Babilasa i mnie wzruszyła przypominając smaki dzieciństwa 🙂 Wczoraj piekłam szarlotkę pierwszą w tym sezonie, a dzisiaj zmagam się z zakwasem chlebowym, kilkudniowym zaledwie. Postanowiłam dokonać tego dzieła i upiec wreszcie chleb z własnoręcznie wyhodowanego zakwasu. Raczkuję, ale już zasięgnęłam rad naszej specjalistki Małgosi i jest nadzieja, że podołam. W każdym razie zapału nie tracę (jeszcze 🙂 )
Babilas to nie ksywa, tylko… nazwisko. Od początku mojego kontaktu z internetem (google pamięta: 1992) używałem wyłącznie nazwiska, wychodząc z założenia, że w ten sposób (1) będę w sieci pisał tylko to, pod czym mógłbym się podpisać bez zażenowania własnymi personaliami, oraz (2) będę – paradoksalnie – bardziej dbał o swoją prywatność.
Znam się – nieskromnie mówiąc – na wielu różnych rzeczach. Listy uwierzytelniające mogliby wystawić mi – z tutejszych bywalców – haneczka i Irek (którzy poznali mnie w moim naturalnym środowisku ogrodowym). Dziękuję za miłe słowa powitania, mam nadzieję odzywać się częściej (bo czytam i czerpię inspirację już od dawna).
Panie Babilas tym bardziej nam miło żeś znajomy znajomych …. 🙂
Barbaro a już się martwiłam, że tak długo nas nie odwiedzasz … a pomysł na własny chleb to z powodów jakich? … Twoje wypieki zawsze mi smakują to chleb pewnie będzie też pyszny …
Danuśka inernet na działce i Danuśka pisze …:) … smacznego biesiadowania z Młodymi … 🙂
dziś u mnie lekka kuchnia … sałatka caprese z oliwkami … na deser sajgonki z owocami maczane w miodzie do kawy …
Jolinku, tak byłam zaabsorbowana rodzinnymi sprawami, że już brakowało czasu. Wizyta dzieci przedłużyła się znacznie, przeciwności losu zamieszały. Jasną stroną był dłuższy niż się spodziewaliśmy czas z naszymi milusińskimi 🙂 Teraz znów zostaliśmy sami i wymyślam sobie zajęcia zastępcze…
W ramach lekkiej kuchni ostatnio często robię sobie bruschettę, prosta, szybka i pyszna przegryzka.
Cześć, Michał 🙂 Ja też miałam taki pomysł i rzadko go żałowałam, czyli się sprawdza 🙂
A teraz do adremu – chłop świtem bladym wstał, zrobił pranie, czy on myśli, że będę te jego osiemdziesiąt parę kilo na rękach nosić?!
No dobra – co tydzień pra, bo ja już po tych stromych schodach do pralni nie zejdę.
Królestwo za kurki!!! Mam nadzieję, że jeszcze będą jakieś, jak zajadę do Polski? Zaraz muszę nadać Teresce Pomorskiej, może chociaż zamarynuje kilka?
Byle bez żmij zygzakowatych….Na Pomorzu Zachodnim możecie się na nie natknąć!
Słuchaj nas!
Niebo jest chore, las moknie,
w niebie dziurawe jest dno.
Popatrz: dziewczyna przy oknie
siedzi i gapi się w noc.
Gdy ją zapytasz, co w oknie
widzi, odpowie ci to;
drzewa zbierają się w drogę,
słychać po nocy ich głos:
Trzeba wreszcie coś postanowić,
trzeba ludzkiej położyć
kres zachłanności!
Dłużej już czekać nie mogą
widząc niepewnym swój los.
Drzewa zwołują się w drogę,
słychać po nocy ich głos…
Słuchaj no ty, słuchaj no ty,
z tej strony rzeki!
Słuchaj no ty, słuchaj no ty,
po tamtej stronie!
Chyba już czas, pora, by iść,
świt niedaleki.
Gdy wyjdziecie z domów o świcie,
z domów swoich na drogę,
cóż zobaczycie?
Stało się przecież na koniec to,
co musiało się stać,
wielkim zielonym pochodem
drzewa ruszyły przez świat.
Słuchaj no ty, słuchaj no ty…
Cóż ugasi pożar, gdy cała
studnia cierpliwości się już wyczerpała!
Groźnie huczące na wietrze
już nie lękają się nas
drzewa ogromne, jak wieże,
wchodzą przemocą do miast.
Powyższe wysłałam do ministra Szyszko (w sieci są adresy ministerstwa środowiska). Jakoś puszcza przetrwała tyle lat, a teraz durny drukarz ją zeżre…a wcześniej ich nie było?!
A czy minister słyszał, że przyroda zostawiona sobie sama się odradza po wszelkich przyrodniczych zjawiskach typu pożary, trzęsienia ziemi i potopy?
Przyrodę trzeba zostawiać w spokoju, a już najmniej ją DOBIJAĆ!
Zdenerwowałam się.
p.s.Nie znam autora wiersza.
Babilasie,
czytywałam Cię „religijnie”, jak to się u nas mawia 😉
Dobrze Cię widzieć w naszym grobie – a haneczka zwyczajnie nam zwiała do Bobikowa 🙁
Nic złego z Bobikowem, tylko….Kingi brak 🙁
GRONIE!!!!! Matko jedyna, co ja napisałam?!
GRONO miałam na myśli, wybaczcie!
Młodzi w rezultacie zmienili plany, zamiast dzisiaj wpadną do nas jutro. Obiad był więc dwuosobowy i bez ich sosu kurkowego. Po obiedzie poszliśmy na spacer do lasu i nazbieraliśmy kolejną partię rzeczonych grzybów, będą na jutrzejsze śniadanie do jajecznicy 🙂 Wszyscy zbierają jedynie kurki, podgrzybków czy koźlaków ani na lekarstwo, a o prawdziwkach można jedynie pomarzyć.
W ogrodach niektórych nadbużańskich sąsiadów rosną papierówki, w tym roku jednak nie obrodziły z powodu przymrozków w porze kwitnienia. Natomiast nasza stara, ponad trzydziestoletnia śliwa ma kolejne suche gałęzie, które niestety będziemy musieli wyciąć. Jak tak dalej pójdzie, to za dwa, trzy lata niewiele z tego drzewa zostanie 🙁
Danuśko,
stara śliwa to jest inny pies, ale Puszcza Białowieska????
Zdenerwowanam jestem nadal i od dawna. I lepiej niech się zamknę!
Sucha stopa przeszlam po kawalku dna Atlantyku. Byl odplyw i poszlismy odwiedzic ladna wyspe. BYl tlum ludzi, myslalam, ze byla jakas pielgrzymka. Po chwili uslyszalam jak dwie panie rozmawialy po polsku. Wlaczylam sie do rozmowy i przez chwile szlismy razem. W pewnym momecie jedna az jeknela z radosci i wyrwala dorodnego grzyba. Nazwy nie papietam, nie jestem grzybiarka, ale podobno smakuje jak kotlet schabowy.
W dawnych czasach jadalam papierowki i mielismy tez chyba antonowki na dzialce.
Cos sie chyba pokrecilo
Elap,
jak znam się na kilku grzybach (za to dobrze!) to chyba była kania 😉
Danuśka,
pamiętam tę starą śliwę sprzed kilku lat i rzeczywiście już wtedy nie wyglądała najlepiej. Śliwy starzeją się o wiele szybciej niż jabłonie.
A dla ścisłości podam, że stara jabłoń papierówka, o której wczoraj wspominałam miała pochodzenie niemieckie w tym sensie, że została posadzona w końcu lat trzydziestych ubiegłego wieku przez niemieckiego mieszkańca . Bo moje rodzinne miasto leżało wówczas na terenie Niemiec. Na terenie posesji rosło wiele drzew owocowych, ale także klon, wierzba, a u sąsiadów lipa i topola, często zbyt blisko budynków. Z naszej jabłonki pozostał tylko pień, ale u sąsiadów rośnie i owocuje jeszcze kilka starych jabłoni.
hura … Dziewczyny na medal … świetnie biegały … mamy 8 medal … 🙂
Skoro tematy grzybowe, to i ja coś opowiem. O najbardziej niesamowitych grzybach, które jadłem. Po pierwsze, w Hiszpanii poczęstowano mnie muchomorem. W rodzaju Amanita większość gatunków jest trująca, kilka niejadalnych, ale jeden bardzo smaczny – muchomor cesarski (Amanita cesarea). Od polskich, powszechnych muchomorów czerwonych różni się tym, że nie ma białych kropek, kapelusz ma jednolicie ciemnopomarańczowy. Rośnie na południu Europy, związany jest mikoryzowo z dębami. W smaku (smażone na maśle) przypominają rydze. Nazwa łacińska pochodzi jakoby od Juliusza Cezara, który miał zajadać się tymi muchomorami. Jak wiemy, zmarł tragicznie, ale z zupełnie innego powodu.
Po drugie, na południu Chin (Junnan, na granicy z Laosem), zjadłem sromotnika Phallus indusiatus. Sromotniki do rozsiewania swoich zarodników wykorzystują owady. Owocnik sromotnika wydziela cuchnący padliną słodki śluz, który zawiera zarodniki. Owady zjadają śluz i w ten sposób roznoszą zarodniki (nie trawią ich). Phallus indusiatus korzysta również z owadów nielatających i aby im ułatwić dotarcie do owocników wytwarza tak zwane indusium, czyli coś w rodzaju koronkowej firanki czy kryzy pod owocnikiem. Zresztą, co ja wam będę tłumaczyć – zobaczcie sami. Chińczycy zbierają te indusia i wielce cenią jako dodatek do potraw, albo i samą potrawę. Ponieważ sromotniki załatwiają sprawy związane z rozmnażaniem szybko i bez zbędnej zwłoki, świeże indusia to wielka rzadkość i delicja – między innymi podawano Nixonowi i Kissingerowi w 1972. W obrocie najczęściej spotyka się indusia suszone, zresztą ostatnio, gdy opracowano technologię uprawy (Phallus indusiatus jest grzybem saprofitycznym, czyli żyjącym na martwej materii organicznej), nie są już takie drogie i rzadkie. Jak smakuje – nie wiem: jadłem zupę z suszonych indusiów, ale i kilkunastu innych gatunków grzybów, więc trudno mi było wyodrębnić jednoznaczne wrażenia.
Skoro już o Chinach mowa. W wysokich Himalajach, na wysokości ponad czterech tysięcy metrów nad poziomem morza, kupiłem u miejscowych górali pęczek kordycepsów. Kordyceps (Ophiocordyceps sinensis) jest grzybem, który pasożytuje na larwie ćmy (najczęściej gatunku Hepialis armoricanus, choć nie tylko). Ćmy żyją w Himalajach, składają jaja na łąkach, wylęgające się gąsienice żerują pod ziemią, gdzie zarażają się zarodnikami grzyba. Grzyb zjada gąsienice od środka, a gdy ta zamiast przepoczwarczyć się, obumrze, wyrasta z niej nad powierzchnię ziemi owocnik o kształcie przypominającym maczugę dla krasnoludka (stąd polska nazwa maczużnik). Ten owocnik trzeba jeszcze zebrać, to znaczy wypatrzyć go wśród trawy i delikatnie wykopać wraz z przymocowanym doń trupkiem gąsienicy. Rzecz brzmi dość makabrycznie, ale kordyceps leczy wszystkie choroby, cofa raki, uzdrawia cukrzyków, obniża cholesterol, poprawia wytrzymałość i wydolność organizmu (ten deszcz złotych medali dla chińskich sportowców na olimpiadzie w Pekinie nie wydarzył się bez powodu). Sprawa jest droga i unikatowa i taką pozostanie: grzyba nie da się uprawiać, bo do wytworzenia owocników kordyceps musi wpierw zjeść gąsienice; gąsienice żyją tylko w wysokich górach. Grzybnie kordycepsu można namnażać w warunkach sztucznych (np. na nośniku z ryżu), ale na diecie wegetariańskiej nie wytwarza tych wszystkich cudownych właściwości.
Innym grzybem pasożytniczym, z którym zawarłem znajomość zupełnie ostatnio w Meksyku jest huitlacoche czyli Ustilago maydis. Ten grzyb jest pasożytem kukurydzy, zniekształcając jej ziarna i powodując ich hipertrofię (przerost). Coś podobnego do znanego w naszych szerokościach geograficznych sporyszu (atakującego zboża). W odróżnieniu od sporyszu (powodującego ergotyzm), huiltacoche (głownia kukurydzy, jak zwą ją fitopatolodzy) jest smaczne i zdrowe. W porównaniu z normalną, nieporażoną kukurydzą, zmienione są proporcje aminokwasów, między innymi jest dużo lizyny. Huitlacoche zbiera się na świeżo, przed wyschnięciem, w kolorze toto jest lekko sino-niebieskie, w smaku (nadzienie quesadilli, tortilli, taco, itp) lekko grzybowe, trochę słodkawe. Obecnie już celowo infekuje się kukurydzę głownią, a huitlacoche produkuje się przemysłowo w puszkach.
Obróbka termiczna po obróbce skrawaniem 😉
Blanszowanie przed zamrożeniem (nie tylko grzybów) ma sens, bo przerywa aktywność enzymów powodujących rozkład warzyw, pozwala też na zachowanie zielonej barwy np. szpinaku czy fasolki.
Grzyby po obróbce termicznej przed mrożeniem (blanszowanie lub uduszenie na maśle) zmniejszają objętość i zajmują mniej miejsca w zamrażalniku. Po rozmrożeniu nie wycieka z nich woda i są mniej gumiaste.
Prawdziwki i kurki zamrażam po podsmażeniu na maśle, bez soli i przypraw. Prawdziwki pokrojone na cienkie plasterki (używam w zimie do risotto, zupy grzybowej, na pizzę) kurki – dobrze oczyszczone, ale niemyte, całe, małe i jędrne, większe rozdaję świeże sąsiadom.
Od 2 tygodni mamy wysyp obu gatunków, da się uzbierać ca 3 kg w ciągu godziny.
Babilas, super grzybki prezentujesz. Te koronki… 😎
Moja mama też blanszuje grzyby przed zamrożeniem.
Na razie, u nas, do lasu jest wstęp wzbroniony.
Ewo – jest żal tych drzew, ale cieszymy się, że nikomu nic się nie stało, i dach cały. Sąsiedzi dzisiaj wycinali dwa drzewa, bo dopiero teraz przechyliły się i wyglądało to niebezpiecznie.
Szkoda tych drzew w parkach, ale sporo, tak jak pisze Krystyna, było spróchniałych i pustych w środku.
Jolinku – sporo tych medali 🙂 Ale nie podobał mi się sposób transmitowania zawodów. Najważniejsze były biegi, jak zwykle, ale dlaczego eliminacyjne pokazywano zamiast finałów innych dyscyplin? Mogli chociaż w mniejszym okienku pokazywać skoki i rzuty.
Alicjo! O waryjocie to piosenka Kazia Grzeskowiaka, który nb. wąsy po mnie odziedziczył.
Madame Babilas, miło zasiadać przy jednym stole. Dla prezentacji; nestor jezdem. Nestor, bo najstarszy zgred na blogu, a jezdem, bom z Krakowa. Moja ksywa to pierwsze sylaby nazwiska. Niektórzy biorą z literatury, ale ja nie zadzieram… 🙂
Cichal,
Babilas ma na imię Michał 🙂
O, nawet się rymuje…
Zrobiłam sobie kromuchę z serem cammemberem i do tego oliwki nadziane piri-piri papryczkami, przywiezione z Kalifornii. Pół wiadra wody rekomendowane do popicia.
Ale znakomite! Polecam!
Wracając do papierówek, były bardzo popularne na południowym zachodzie Polski w tak zwanych sadach poniemieckich, nie wiem, jak gdzie indziej. Zanim dojrzały, były zjedzone, biliśmy się o nie z sąsiadami 🙄
I słusznie, bo „Adamy” nie mieli prawa do tego ogrodu, to było na naszej posesji!
Pan J. napracował się przy komputrze, co znaczy, że w niczym nie mogę się tutaj połapać. Nie ma mojej strony, nie ma Gotuj_sie strony i w ogóle nic nie ma 👿
To ja z aproposiem, jak mawiają na Nowogrodzkiej. Kupiłem duuużą puchę jalapenio. Myślałem, że będą jak zwykle do jedzenia. zawsze przecież podbierałem z sąsiednich talerzy a i przyjacioły mi odstępowali z sałaty. Ala! Wrzący zajzajer to kaszka z mlekiem! To nawet Ciebie by powaliło! Trzymam to w lodówce i czekam na Wasz przyjazd. A Babilas, to myślałem, że Madame… 🙂
Cichalu,
zjeżdżać to się będziem okołopaździernikowo, koniecznie zachowaj ten zajzajer! Jalapeno to ja na śniadanie…ale powiadasz, że to jalapeno do sześcianu? Zobaczymy 🙂
Za 2 tyźnie do Polski, ale o dziwo, nie ma we mnie tego cugu jak zawsze, jakoś tak mi „sklęsło”, jak mawiała Nisia. Pewnie się starzeję, może to ja ta nestorka? Na wspominki mnie wzięło, kiedy w gazetach ukazała się wiadomość, że taki-owaki zaszczycił swoimi stópkami Dar Młodzieży. Od razu mi przyszło na myśl, co powiedziałaby Nisia. Nisia się nie „wyrażała”, ale i tak nie nadawałoby się to do publikowania. Bardzo mi jej brak…
Obiecałam sobie w przyszłym roku rejs.
https://photos.google.com/album/AF1QipPbVfQOuCNL7g_SWKFgYZsAlhsyx7L-neDvnmJr
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry …
płakać się chce …. przez 200 lat budowano markę polskiej hodowli …. zniszczyli w 2 lata …. Pride of Poland w 2015-4,5 mln euro …. 2017- 410 tys euro …
Asiu faktycznie przekaz w tv ograniczał nam frajdę oglądania wszystkiego na żywo … ale się cieszę, że tylu młodych ludzi rokuje na przyszłość w LA ….
Michał to ładne imię … 🙂 .. a o tych grzybach tylko mi poczytać … u nas też sporo grzybów, które tylko oglądam jako dziwadła a czasami się okazuje, że jadalne …
kurki zbierane na kilogramy to tylko dusić do zamrażania bo inaczej się nie upcha w lodówce …. 😉
jakby się ktoś pytał to jutro sklepy zamknięte bo święto …
Te grzybowe koronki to jak woalki przy kapeluszach 🙂
Mój zakwas (jeśli to kogo interesuje) liczy sobie już piąty dzień i ma się chyba dobrze, ale nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca…
Barbaro a ile taki zakwas musi stać by można upiec pierwszy chleb? …
dziś chłodniej … teraz +18 ale słonecznie …
idę co nieco kupić na bazarku … może zrobię zwykły makaron z truskawkami i jogurtem …
Jolinku, czytam różne zdania na ten temat, ale takie minimum, to ok. 5 dni. Tyle, że jest bardzo młody i niezbyt silny. Lepiej więc poczekać, albo, jak piszą wspomóc go drożdżami. Małgosia zapewne powie więcej 🙂
Tu jest bardzo dobra strona o pieczeniu chleba:
http://www.chleb.info.pl/
Chętnie odpowiem też na pytania 🙂
Małgosiu, dziękuję, ciekawie pod tym linkiem 🙂
Tu też sporo ciekawych informacji:
http://www.moja-piekarnia.pl/2008/07/05/pierwszy-chleb/
już jutro Memoriał Kamili Skolimowskiej na Stadionie Narodowym … wstęp wolny … wystąpią Mistrzowie … rzut młotem o godzinie 18:00 ….
te moje papryki to jakieś pijaczki .. małe krzaczki a owoców dużo … muszę podlewać dwa razy dziennie .. za tydzień zerwę pierwszą … 😉
na bazarek nie dotarłam … zjadamy co mamy …
Dzień dobry! Dziś był dzień bazyliowych żniw i produkcji pesto. Tradycyjnie miotanie ciężkimi kurwami, bo mikser się od czasu do czasu zapychał (kwestia konsystencji), zabrakło słoiczków, więc porcjowaliśmy do woreczków, wszystko w zielonej paciaji, a bazylii jeszcze cały łan do zebrania.
Przepiękne te koronkowe grzybowe cuda.
Kiedyś czytałam artykuł o grzybach – stało tam, że prawie wszystkie grzyby można jeść, tylko niektóre są naprawdę trujące. Z tych, co to można jeść, niewiele jest smakowitych i o nich się mówi „niejadalne”. Ach, pomarzyć o jajeczniczce z kurkami… Z braku laku dobra i pieczarka, która rośnie w sklepie 😉
Babilasie,
na co Ci tyle bazylii? Gdyby było bliżej, pomogłabym w zbiorach 🙂
babilas a jakie są składniki Waszego pesto? … te w woreczkach pewnie mrozicie .. a w słoiczkach (jak jest dużo) to można sprzedać lub na podarki się nada …
Jolinku, bazylia, czosnek, oliwa (dziewica, ale nie ta najlepsza), łuskany słonecznik (to budżetowy zamiennik orzeszków piniowych), trochę soli. O proporcjach się nie wypowiadam, bo w ramach podziału prac ja tylko zbieram bazylię i obieram czosnek. Mrozimy wszystko, rozdajemy chętnym, ale to jest tak jak z rozdawaniem cukinii: pierwszą każdy weźmie, dziesiątej nikt.
Alicjo, wysiewam nasiona z jednego opakowania, no bo jak już otwieram, to po co ma mi się pałętać takie otwarte a niezużyte do końca. Poza tym lubię mieć więcej, na wypadek jakby wszystkie nie wykiełkowały – ale wszystkie kiełkują. Potem je pikuje do doniczek: wszystkie, bo jest nadzieja, że się komuś rozda, a poza tym trzeba mieć więcej, bo niektóre mogą wypaść. Potem okazuje się, że nie było komu rozdać, a i wszystkie przeżyły. Z bazylią do gruntu nie ma co się spieszyć (bo lubi ciepło), więc gdy już jest pora ją wysadzać na grządki, zwykle bywa dużo miejsca po sałatach/kalarepach/rzodkiewkach. Więc wszystko co jest, trafia do ziemi – podobno ma też odstraszać komary, ale to – w oparciu o tegoroczne doświadczenia – trzeci rodzaj prawdy.
Bardzo lubię bazylię, mam na balkonie krzaczek drobnolistnej. Parę razy robiłam pesto z własnych, balkonowych zbiorów, ale nigdy aż tak obfitych jak u p. Babilasa. Trochę zazdroszczę tego aromatycznego nadmiaru 🙂
Mój zakwas wylądował jednak w lodówce, bo za bardzo się rozhulał. Ujęłam znaczną część, zmieszałam z mąką i wodą, czyli zaczyn do jutrzejszego pieczenia. Nie wszystko poszło jednak gładko, bo już coś pokręciłam z proporcjami, mimo dokładnych instrukcji od Małgosi. To rzeczywiście robota dla cierpliwych. Tremę mam…
Czy Krystel to nowa ksywka Krysiade?
Salso-powodzenia w chlebowych zmaganiach, na pewno będzie dobrze 🙂
Babilasie-szapo basy dla bazyliowych żniw!
U nas bazylia poszła raczej w kwiaty niż liście, to znaczy liście też były i również zrobiłam trochę pesto, ale kwiatów doczekaliśmy się doprawdy imponujących i na dodatek w dwóch kolorach, bo kupiłam dwie odmiany bazylii. Zresztą zobaczcie sami:
https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipPBZoroZ1Tl_gYPhxOYpQMUn4tRp3G50WADih_l/AF1QipPyW17_gt-6_Kd-DkJBDqBroLmDS927DeJM87o6
Na drugim zdjęciu jest śliwa, o której opowiadałam wczoraj. Od tego lata służy przede wszystkim za stojak dla pelargonii 🙂
Cieszę się, że odezwała się Asia oraz dawno niewidziana Nemo.
Ja chyba kiedyś zejdę na zawał przez tego mojego kota. Ma uczulenie skóry, więc mam taki specyfik, żeby ją raz dziennie tym potraktować. Koty nie znoszą płynów na skórze, ale ona jest posłuszna, widocznie wie, że to dla jej dobra.
Ale dzisiaj tak mi się schowała, że szukałam jej 2 godziny, a przecież dom malutki i schowków za dużo nie ma. Wcisnęła mi się za doniczkę i to tak, że sama się dziwię, jak ona to zrobiła. Myślałam, że ją uduszę, jak ją w końcu znalazłam.
Na moim zdjęciu obok kwiatów bazylii jest też trochę zielonej pietruszki.
Babiliasie,
A propos wysiewania nasionek, to jakbym słyszała własnego Chłopa. Z tym że to ja mam ochotę rzucać „panienkami”, gdy wchodzę do największego pokoju, w jednej trzeciej zastawionego „zielonym” proweniencji mniej lub bardziej nieznanej…
Danuśko, ależ wybujałe te kwiatki bazyliowe, moja drobnolistna też zakwitła, na biało. Kwitnie też mięta, poszła w kwiaty, listki marne. Pomidorki koktajlowe już prawie pozjadane, ale widzę nowe kwiaty, nieśmiałe dość 🙂
Danuśka to jest raczej Krystyna … a kwitnącej bazylii nigdy nie widziałam …
babilas tak myślałam, że przy dużej ilości pesto trzeba zadbać o ekonomię .. ziarna słonecznika zdrowe są … jakbyś się wybierał na Zjazd blogowy do Żaby to masz prezenty jak znalazł a goście byliby zadowoleni … 🙂
Danuśka,
to j Krystyna, tylko piszę komputera siostry , u której chwilowo goszczę. I nie wiem,czy komputer coś pozajączkował, czy ja się zagapiłam .
Dotleniam się intensywnie nad jeziorem i odpoczywam od gotowania.
Już wiem, że komputer jest niewinny. Przepraszam za literówki.
Aby bazylia długo się trzymała i krzewiła pięknie np. w balkonowej skrzynce, zapobiegam jej kwitnieniu przez odszczypywanie szczytów pędów. W ubiegłym roku służyła przez cały sezon.
Moja znajoma sieje bazylię wprost do gruntu i czasami ma jej wielkie ilości. Przerabia ją wtedy na pesto przy pomocy malarskiego mieszadła do farb 😉 To taki mikser ponadpółmetrowej długości.
Ewo, ja na szczęście mam coś, co nazywam ‚ogrodem zimowym’ (a Anglicy ‚conservatory’), czyli coś w rodzaju szklarni przytulonej jednym bokiem do domu (do której mogę wchodzić i z salonu i z sypialni), więc mam całkiem własną przestrzeń na wysiewy, rozsady i wszelkie inne działalności ogrodnicze poza sezonem.
Bazylia lubi ciepło (optymalnie rośnie w 25-28 stopniach Celsjusza), ale też jest rośliną (fakultatywnie) długiego dnia, to znaczy reaguje tworzeniem kwiatów na wydłużający się fotoperiod. Można z tym walczyć (metodą wyżej opisaną przez nemo), ale nie w przypadku poletka o wymiarach 3 x 3 metry. Rozpoczynam żniwa, gdy widzę, że rośliny mają się ku kwitnieniu. Bardzo rzadko – gdy jesień długa i ciepła – udaje się „drugi pokos”.
Krystyno-odpoczywanie od gotowania to bardzo przyjemne zajęcie 🙂
Nemo, babilas-posadziłam kolejną bazylię, będę zatem odszczypywać. Moje poletko jest wielkości małej skrzynki balkonowej. Tymczasem zabieram się za prasowanie.
Te wszystkie szlaki i festiwale to ciekawa propozycja na zwiedzanie Polski od strony
kulinarnej: https://www.pb.pl/przez-zoladek-do-serca-turysty-868633
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry …
kawa jest …. Danuśka jest … miło się dzień zaczął ….. 🙂
Danuśka propozycja na zwiedzanie Polski od strony kulinarnej ciekawe ale w takie weekendy jak ten jest ryzyko, że tłumy nam zepsują przyjemność … kiedyś rodzinnie się wybraliśmy do Kazimierza w tej porze i było okropniasto … parkowaliśmy 3 km przed wjazdem do miasta … przejść się nie dało uliczkami i na Rynku … o miejscu do wypicia zwykłej kawy lub herbaty mogliśmy pomarzyć …
w powiatach człuchowskim i chojnickim po nawałnicach dramat … ludzie dzielnie walczą .. sami się organizują ale to nie wystarcza … a wojsko będzie defilować … a Pan Prezydent podświetla Pałac … przez brak pomocy państwa grozi na tych terenach powódź przez zatarasowanie rzeki połamanymi drzewami … 🙁
tu można poczytać bezpośrednią relację co się dziej po nawałnicy, jak dzielni są ludzie … i jak państwo nie zdało egzaminu …
https://twitter.com/michalchojnice
możesz pomóc …
SMS o treści WICHURA na 72052 (2.46 zł z VAT)
Dzień dobry 🙂
Babilasie, jeszcze nigdy nie odmówiliśmy przyjęcia czegokolwiek od Ciebie. I zawsze nam wszystko baaaardzo!
smakowało, oczywiście 😉
a my Babilasie, jeszcze nigdy nie narzekaliśmy na nadmiar ofiarowywanych darów 😉
lata temu, na cypryjskiej wyspie jadaliśmy kolacje w tej samej spelunie przez caly pobyt ( innej w tej wiosce nie bylo 🙄 ) i zamawialiśmy każdego dnia u pani kelnerki flaszkę czerwonego wina do posilku. panienka przyjmowała zamówienie, a po paru minutach podchodziła ponownie do stolika, oznajmiając ze dzisiaj nie mają czerwonego wina 🙄
taka konwersacja + ponowne podchodzenie do stolika trwało do końca pobytu 🙄 wieczór w wieczór, aż ostatniego dnia zmiękliśmy i poprosiliśmy o białe wino do kolacji. panienka przyjęła zamówienie. po paru minutach podeszła do nas i oznajmiła nam 🙁 ze dzisiaj nie mają białasa 🙁
nic tylko 😛
Jolinku 🙄 czyżby prowadzacy psychiatra przebywal na urlopie i nie konsultujesz z nim własnego blogoklepania?
Babilasie,
Zazdroszczę!
Tradycyjnie, dla Szaraka dzień bez dokopania komuś jest dniem straconym.
Brak wina na Cyprze jest, oględnie mówiąc, mało wiarygodny, szaraku. Słowami klasyka (toutes proportions gardées): gdyby nam kiedyś tego zabrakło… Nie, nie zabraknie!
Jagoda,
dawno Cie nie bylo, co porabialas?
Zdaje sie, ze mi tu „uaktualniano” komputer, znowu nie moge sie polapac, gdzie co jest 👿
Wracam do zajec…
Dzisiaj żniwa pomidorowe – dość żałosne, bo nie było nas w domu kilka letnich tygodni, a że lato latoś bardzo mokre to zaraza ziemniaczana zrobiła swoje: najlepiej uchowały się Window Box Yellow i Red Robin w skrzynkach na tarasie. Tym niemniej zebrał się spory gar owoców, co dało asumpt do tak zwanej „pomidorowej bez wody”. Idzie to następująco:
Wziąć garnek pełen pomidorów, udusić (nie dodawać wody, tyle co zostaje na owocach z płukania). Kiedy się uduszą (zależy od wielkości pomidorów i tego, czy były krojone – ale co najmniej ½ godziny) przetrzeć przez sito, do tego dodać usmażoną na maśle cebulę (jedną dużą albo dwie średnie), kilka suszonych papryczek (mamy właśnie świeży zapas z Meksyku), sól i pieprz do smaku, podusić jeszcze z pół godziny i gotowe.
Babilasie, to chyba nazywa się krem z pomidorów 🙂
Babilas,
współczuję mokrego lata i tej zarazy. Pomidory to moja miłość
W tym roku zanosi na wyjątkowy urodzaj, bo lato było gorące i suche, a my niewyjechani, to i podlewać było komu. Niektóre okazy ananasowych ważą po 800 g, a malinowe i Coeur de Boeuf nie schodzą poniżej 300 g. Nawet gruszeczki żółte i czerwone wydają się być dwa razy większe niż zwykle. Najlepsze i tak są daktylowe Pomodorini di Sardegna 🙂
Nemo, moja też – ale nieodwzajemniona.
Zgadzam się na wszystko, Małgosiu, nigdy nie byłem mocny w terminologii.
W takim razie dzisiaj na śniadanie kanapki z pomidorami, mam nadzieję, że dla wszystkich wystarczy 🙂
http://4.bp.blogspot.com/-fh0JSS0nTCQ/TbVdXbTXz_I/AAAAAAAAEKU/XJ38uWV-gQE/s1600/tartine_coccinelle.gif
Alicjo,
głównie się ścigałam z czasem. Z niczym nie mogę nadążyć 😉
Na szczęście udaje mi się trochę podróżować. Grać w brydża. Czytać.
Jagodo-mam nadzieję, że znowu będzie Ci się udawać do nas zaglądać i pisać 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Danuśka,
w tej chwili przygotowuję się do kolejnego wyjazdu.
Nie ukrywam, że się za Wami stęskniłam 🙂
Tego lata przyjaciółka, która ma letni dom w Puszczy Noteckiej, podrzuca mi kurki. W lipcu zrobiłam zupę. Kurki i młode warzywa podsmażyłam na maśle. Potem połączyłam z rosołem z kurczaka. Bardzo smakowała nam i naszym gościom.
Podziwiam pomidory Nemo, można rzec: pracowitośc sowicie nagrodzona 🙂
Moje zmagania piekarnicze przyniosły efekt. Jest upieczony chleb, a nawet dwa. Najlepsza w nim jest chrupiąca skórka i podpieczona posypka z czarnuszki, która w większości odpadła. Wnętrze jakby ciut za wilgotne i nie przesadnie wyrośnięte. Po drodze wpadki, bo o ile zaczyn pięknie i obiecująco podwoił objętośc, to już po przełożeniu do foremek ciasto urosnąć nie chciało. Mimo chuchania i spokojnego oczekiwania (zgodnie z radami) poziom pozostał bez zmian. Więc uciekłam się do wyczytanych podpowiedzi, dodałam łyżeczkę drożdży suchych, odrobinę mąki (ciasto było bardzo luźne) i ponownie umieściłam w foremkach zostawiając na noc pod światełkiem w piekarniku. Urosło, ale bez przesady. Pierwsze koty za płoty, w lodówce zachowałam część zakwasu…
Salso, brawo! Ten chleb jest wilgotny w środku.
Tak wyglądał mój pierwszy udany:
https://goo.gl/photos/X6QiyrXCo2hL4BZh9
Przy nowym zakwasie chlebki wymagają dłuższego wyrastania.
Małgosiu, bardzo udany! Widzę, że u mnie więcej zapału niż talentu 🙁
Jak to miło, że grono piekarzy się powiększa! Od lat to robię zbierając nawet bury za „eksperymentowanie”. Dzisiaj też mi wyrósł przepięknie razowy z żurawinami! Mam pytanie, czy ogórki można mrozić? Dzieciom latoś obrodziły i mają, ąbaraderiszes 🙂
Świeże ogórki raczej słabo znoszą mrożenie, pamiętam z czasów słusznie minionych, że sprzedawano takie mrożonki, ale puszczały strasznie dużo soku po rozmrożeniu i nie były dobre. Pozostają chyba tylko kiszonki 🙁
Cichal-jeśli miałbyś cierpliwość kroić ogórki w paski to możesz zrobić również takie zapasy na zimę: http://www.mojegotowanie.pl/przepis/ogorki-kanapkowe
Ogórki w plastrach są do kupienia w naszych sklepach.
babilas-ie, to co pisze nie ma kompletnie nic wspolnego z wiara, jak piszesz.
tak po prostu bylo. na wyspe dostalismy sie z turcji, ichniejszym pegazusem. pozostalismy w polnocnej czesci wyspy na pare dni, na polwyspie, juz nawet nie pamietam jak sie zwie 🙄 zabudowania ani mieszkancy wioski nie wygadali na chrzescian i moze dlatego mielismy winne problemy 🙄
w poludniowej czesci wyspy jest tak jak piszesz z czym zgadzam sie w 13,5 winnych procentach 🙄
a na temat chleba moge tylko bardzo krotko, bo slonce nie stoi juz w zenicie i goraczka tez juz tak mocno nie dokucza, a ta druga, ciemniejsza czesc doby jest tez bardzo interesujaca i nalezy sie do niej dobrze przygotowac 🙂 , a zatem, jak jestem poza miejscem w ktorym na stale zyje, rezygnuje z chleba naszego powszedniego, by nie miec powodow do narzekania 🙂
Danuśku! Dziekuje, ale to nie są te małe ogóraski do kiszenia tylko takie półmetrowe! Co z tym ustrojstwem zrobić?
Cichal, może takie
https://smaker.pl/przepis-ogorki-na-zime,37230,annawk.html
Takie ogórki robiłam przed laty, ale już dawno zaprzestałam. Tak czy owak, dużą ilość ogórków trudno jest przerobić. Dobrze jak w pobliżu są chętni do ich przygarnięcia.
Ogórki sałatkowe krojone w paski albo ósemki są do kupienia w sklepach. Bardzo smaczne.
U siostry jadłam doskonałe ogórki kiszone, jędrne i pachnące. Stoją w dużym kamiennym garnku przykryte talerzykiem. Podobno dobrą metodą na udane ogórki kiszone jest polanie chrzanu, gałązek kopru i liści / wiśni, porzeczek, dębu – jeśli je dodajemy/ bardzo gorącą wodą. A zalewa także powinna być gorąca. Tak robi sąsiadka siostry, a przedtem jej matka. Jej ogórki są wzorowe. Ale jeśli ogórki są podsypywane sztucznymi nawozami, to te dobre rady na nic się zdadzą.
Dziękuję! Będę eksperymentował. To u nas rodzinne. Mój Tato też lubił pokombinować w kuchni. Przeważnie z świetnym skutkiem, ale czasem na Jego pytanie – jak smakowało?- odpowiadaliśmy – pyszne Tatusiu, ale więcej tego nie rób … 🙂
A to zmienia postać rzeczy, Szaraku: faktycznie nie pomyślałem o północnym, tureckim Cyprze. Karapz się nazywa półwysep. W zeszłym roku w tych miejscach bardziej zaturyszczonych (Kyrenia, Famagusta, Nikozja) to oni mieli wszystko, w dużym wyborze i przyjaznych (porównując z częścią południową) cenach.
O chlebie to mogę tylko czytać z życzliwym zainteresowaniem. Kiedyś owszem, praktykowałem (czy raczej usiłowałem praktykować), ale zawsze brakło mi systematyczności i cierpliwości. Poza tym zbyt dużo podróżujemy, zakwas nie lubi zostawać sam w domu.
Za to z ostatnich pomidorów zrobiła się caprese. Kluczem do sukcesu (oprócz przyzwoicie dojrzałych pomidorów) jest PRAWDZIWA mozzarella, robiona z bawolego mleka (di bufala di Campania). Ona w Polsce kosztuje małą fortunę, ale jest warta każdej złotówki. Od czasu, kiedy nawróciliśmy się na jedynie słuszną mozzarelle (firmy Garofalo), z obrzydzeniem odnosimy się do krowich, niewłoskich podróbek. I tutaj bardzo ładnie się komponuje pesto, którego obfitość nieprzejadalna.
I mam pytanie do uczonych w piśmie i praktyce: czy ktoś z PT Sosajety kisił kiedyś fasolkę szparagową. Albowiem domownicy odmawiają jedzenia (codziennie, a niekiedy i dwa razy dziennie), i coś trzeba z tym zrobić, bo będzie trzeba wyrzucić. Zalewę to sobie zrobię jak do ogórków, dodam zresztą ogórkowego startera, ale wątpliwość trawi mnie apokaliptycznym ogniem: wkład warzywny na surowo, czy też ciuteńkę zblanszować?
https://goo.gl/photos/CpxG3MMGuXqLk4heA
p.s.Opisy do powyższego (naokoło Ameryki) potem, cenzury estetyczno-artystycznej żadnej, Kto chce, niech ogląda. Tyle na zrazie.
Fasolka, w odróżnieniu od ogórków, świetnie się mrozi 🙂
Nasza podróż dookoła Ameryki była tak dawno, że zdjęć cyfrowych jeszcze nie było. Mamy album do zamęczania gości! 🙂
Nasza pierwsza też była coś ponad 30 lat temu… bez przepychu, prawie bez pieniędzy i najważniejsze, bez karty kredytowej, bo jeszcze nie mieliśmy. Teraz to człowiek podróżuje jak panisko….
Zdjęcia z tamtej zeskanowaliśmy, mieliśmy bodaj Practicę naonczas.
Babilasie- masz rację, fasolkę przed włożeniem do słoików należy zblanszować.
Tutaj dokładny przepis:http://wkuchennymoknie.blox.pl/2016/07/FASOLKA-SZPARAGOWA-W-SLOIKACH-NA-ZIME.html
A poza tym możemy ją przyrządzać prawie na 100 sposobów 🙂
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?s=fasolka+szparagowa
Mam nadzieję, że nieobecność Jolinka była tylko jednodniowa.
Jolinku-szarak sprawił przykrość i obraził już bardzo wiele osób na tym blogu.
Moim zdaniem wpisy, jak ten skierowany ostatnio pod Twoim adresem, należy po prostu ignorować. Szkoda, że redakcja, czy też nasze Gospodynie nie usuwają takich komentarzy.
Alicjo-Wasz znajomy ma wspaniałą kolekcję gitar i gitaro-podobnych. Czy jest może muzykiem?
Babilasie,
Podaję namiary na fasolkowy przepis zaprzyjaźnionych Wielbłądów:
http://obiadoweinspiracje.blogspot.de/2016/08/fasolka-szparagowa-na-zime-kiszona-i.html
Babilasie-caprese z pomidorami prosto z krzaka i prawdziwą mozzarellą to poezja!
Myślę, że to za ową prostotę tyle ludzi na świecie kocha włoską kuchnię, a ja oczywiście francuską też 😉
To może croissant na śniadanie?
http://img.cac.pmdstatic.net/fit/http.3A.2F.2Fwww.2Ecuisineactuelle.2Efr.2Fvar.2Fcui.2Fstorage.2Fimages.2Frecettes-de-cuisine.2Ftype-de-plat.2Fviennoiserie.2Fcroissants.2F1547826-2-fre-FR.2Fcroissants.2Ejpg/748×372/crop-from/center/croissants.jpeg
Panie Szarak,
Pańskie pisane od rzeczy komentarze są czasami tylko rozweselającymi przerywnikami.
Teraz Pan jednak przesadził, ostatnie wpisy adresowane do Danuśki i Jolinka nie są nieuprzejme tylko zwyczajnie bezczelne.
Dzień dobry 🙂
kawa
Danuśko,
nasz znajomy jest geologiem, a muzyka to jego pasja. To tylko część jego kolekcji i na wszystkim gra 🙂
Ostatnio przybył kontrabas.
Oglądałam zdjęcia z ubiegłotygodniowej nawałnicy, drzewa połamane jak zapałki.No cóż, to dzieło natury.
Ale wycinka Puszczy to już nie Natura.