Przez nozdrza do żołądka
Znalazłam w środku dnia w BUW-ie, czyli Bibliotece Uniwersyteckiej na Dobrej w Warszawie. Ostatnio byłam tam wieczorem, w październiku, na rozdaniu nagród Nike i atmosfera panowała zupełnie inna. Pyszne jedzenie, delikatna muzyka, miłe rozmowy. Teraz tym co mi się rzuciło w oczy, a właściwie w nozdrza, był nieprzyjemny zapach barowy.
Lubię jeść i gotować, a zapach gotującego się jedzenia na ogół sprawia mi przyjemność. Ale jeśli to jest dobre jedzenie, przyrządzone z dobrych produktów. To niestety nie było. Nie prowadziłam szczegółowych badań z której z licnych knajpek pochodził ten zapach, po prostu czym prędzej opuściłam to miejsce.
Dziwne to jednak trochę. Przybytek kultury. Na wyższych piętrach biura. Kawałek ciekawej architektury. A zapach koszmarny. Jak to dobrze, że nie muszę tam pracować. Ale są tacy, którzy muszą.
Jako odtrutkę na brzydkie zapachy proponuję przepis ładnie pachnący. Zaręczam, że napełni dom miłą wonią. Wiem, bo właśnie się piecze.
Ugotować szklankę zielonej soczewicy, nie musi być całkiem miękka z odrobiną soli. Pokroić dużego pomidora i paprykę, Połączyć warzywa w naczyniu żaroodpornym. Wrzucić 2 gałązki tymianku i jeden listek laurowy. Zalać 1,5 szklanki rosołu lub białego wina. Piec 20 minut. Włożyć lekko osoloną białą rybę, dwa spore filety, piec kolejne 20 minut. Podawać na przykład z ryżem.
Komentarze
Jak to miło Waszym bladym świtem powiedzieć: Dzień Dobry, oby jak najlepszy i najsmaczniejszy! 🙂
Dobry wieczór.
Kawy nie było, Jolinka nie było …
Ja byłam u kotów. Kocur zawsze na mnie czeka, a dziś był na tyle łaskawy, że dał nawet brzuszek do pogłaskania. Kotka jest dzika i raczej mnie unika.
Alicja w drodze…
Jezdemy w drodze – wczoraj wieczorem bylismy dosyc zmeczeni, bo trzeba sie bylo przyzwyczaic, ze to daleko. Przejechalismy 1100km i padlismy jak kawki, bo z domu wyjechalismy pozno, ok 10-tej, lalo. Nie mam znakow diakrytycznych w tym toplapie, bo nie mam pod reka fachmana od tych rzeczy, raz na jakis czas niech mi bedzie wolno.
Dzisiaj zrobilismy tyle, ile wczoraj i jestesmy w Ogalalla, Nebraska. Jak za dawnych lat, ta trasa jechalismy wiele razy, ale ostatni raz okolo 18 lat temu. Oj, zmienilo sie, przede wszystkim wszedzie po drodze wiatraki na elektryke. Pelno tego! Po drugie primo, wieze telefono-cos tam, nie umiem tego nazwac, w kazdym razie komunikacja jakby poszla biegiem do przodu. Trzecie primo, wyladnialy te prerie zdecydowanie, zadbane wszystko bardziej, no ale to wszedzie idzie do przodu. Primo jeszcze takie, ze zielonosc nam sie rzucila na patrzalki, bo akurat ta pora, a mysmy jezdzili tedy splowialym koncem lata zazwyczaj. A tu zielone pola, przydrozne polacie w kwiatach, bajka po prostu. Inaczej zobaczylam te czesc USA po wielu latach.
ciag dalszy – kierowca sie ogarnal pod prysznicem i zapragnal isc do knajpy meksykanskiej obok motelu na jakies jedzenie. nagle w knajpie zapomnial, ze on habla espaniol nie un poco, a calkiem dobrze i plynnie.
Zdaje sie, ze dobrze byloby polozyc sie spac, Juror gotow, dopija piwo, ja tez swoje, Prosiaczka mi bardzo brak, ale przeciez nie wezme kotki w taka podroz. Po drodze na wszelkich postojach widzialam piesy wedrujace w samochodach, po numerach rejestracyjnych samochodow widzialam, ze z daleka. Ale nie wyobrazam sobie kotow, Prosiaczek na pewno nie znioslaby takich wycieczek. A szkoda 🙁
Jutro bedzie lepsza czesc wycieczki, Kolorado, no i wreszcie zaczna sie gory. A nie wiem, gdzie potem, czy od razu do Sacramento (gdzie ja wole od razu), po drodze wyszly inne bardzo ciekawe okazje, ale o tem jutro. Pod prysznic i w kimonko!
Dla Alicji na dobrą podróż 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=5GQV5r1CUm0
Blog pławi się w smakach i zapachach lata i mało kto przysiada przy naszym „stole”. A tu poranek wabi aromatem kawy, kto go nie lubi? Do tego zapach świeżego pieczywa. Powonienie to zmysł rozpoznawczy, w kuchni (i nie tylko) nieoceniony. Bo cóż nas wabi i wyzwala apetyt, w pierwszym rzędzie zapach, później wrażenia wzrokowe i wreszcie smak.
Dziś wybieram się na nieco spóźniony obiad imieninowy u mojej córki. Już wiem co będzie na deser – przepiękna i pyszna Pavlova 🙂
Pavlova to świetny deser. Uściski imieninowe dla Twojej córki Basiu.
Zapach kawy bardzo lubię, to głównie dlatego ją piję i to od niej zaczynam dzień.
Kawa dopiero przede mną, bo jeśli ją piję to nie z rana tylko około południa. I niestety w domu, bo dziś i wczoraj Gdynia i okolice, także moja, zagarnięte zostały przez kolarzy. Od rana do co najmniej 17.00. Drogi są pozamykane dla zwykłych kierowców , więc szkoda tracić nerwy na objazdy i inne niespodzianki drogowe. Zatem czeka mnie tylko spacer po okolicy i domowa kawa z resztką biszkoptu. Dopiero wieczorem pojedziemy do Opery Leśnej w Sopocie.
Pavlową lubię w małych ilościach; sama jej nie piekę, korzystam z okazji, kiedy robi ją synowa.
Wiosenne i wczesnoletnie podróże są bardzo miłe widokowo, kiedy dominuje zieleń. Znajoma wróciła właśnie z okolic Szczawnicy, zachwycona tamtejszą przyrodą, a szczególnie ukwieconymi łąkami.
Małgosiu, dziękuję 🙂 a wracając do Pavlovej, okazało się, że bardzo blisko mam świetną cukiernię, którą bardzo często mijam spacerując z psem. Lokal niepozorny, z maleńkim stoliczkiem jednym na zewnątrz i jednym w środku, ot tak żeby przysiąść na małe ciastko z małą kawką. Dopiero po kilku latach przekonałam się, że tak pyszne wyroby mają. Zwykle piekę sama, nie korzystam z kupnych słodkości, ale na taką Pavlovą nerwów nie mam, gdy mi zależy zawsze coś nie wyjdzie. Dzisiaj właśnie odbierałam zamówioną przez córkę, wygląda kusząco i jeśli smakować będzie tak jak ta którą jadłam przy innej okazji, to już możecie mi zazdrościc 😀
Wakacyjna lektura o zapachach 🙂
http://www.olfaktoria.pl/2014/01/perfumy-o-zapachu-jedzenia/
Oj, perfumy wolę klasyczne, nie chciałabym pachnieć na przykład flakami 😉
Pavlovej, już Ci zazdroszczę Salso, wszak je się także oczami 🙂
Alicjo! Robisz mi apetyt na powtórzenie naszej rajzy sprzed 20 lat. Tylko jak namówić Ewę?
A propos zapachów. Od pewnego czasu do robionego chleba dodaję sproszkowanego czosnku. Po upieczeniu absolutnie się go nie identyfikuje, ale wzmacnia chlebowy zapach. I na pewno jest zdrowy!
Cichal-wyznam Ci na ucho, iż popadłam w jakieś czosnkowe uzależnienie i rzeczony sproszkowany (zwany też granulowanym)czosnek dodaję praktycznie do co drugiej potrawy. Używam też oczywiście czosnku świeżego i mam nadzieję żyć długo, zdrowo i przy okazji też…. szczęśliwie ;-). Mam jednak wątpliwości, czy czosnek, aby na pewno gwarantuje szczęśliwe życie??? Czego by nie gwarantował, to jednak dodaję!
Osobisty Wędkarz powrócił w pielesze po tygodniowej wyprawie na bieszczadzkie pstrągi. Podczas tej wędkarskiej przygody pstrągi były łowione w ramach formuły non kill zatem nie lądowały na patelni, a z powrotem w wodzie. Takie łowienie zapewnia radość zarówno wędkarzom, jak i rybom. Dodam iż w takim wypadku używa się specjalnych haczyków w celu uchronienia ryby przed zranieniem.
Wędkarstwo, tak jak wiele innych pasji łączy ludzi oraz sprawia, iż masz okazję poznać osoby, których zapewne w innych okolicznościach nie spotkałbyś na swojej życiowej
drodze. I tak Osobisty Wędkarz poznał rodaka, który zarabia na życie grając w pokera. Zbił na tej grze majątek, majątek zainwestował w domy lub mieszkania w różnych częściach świata. Cieszy się życiem, w tym również jego drobnymi, codziennymi przyjemnościami. Pieniądze nie uderzyły mu wodą sodową do głowy, jest bardzo sympatycznym i pełnym humoru, stale dowcipkującym gościem.
Osobisty Wędkarz nie ma w planach żadnej wspólnej partyjki pokera 😉
Panowie na rybach, panie na plotkach i na spacerach. Wczoraj w nadbużańskich włościach odbył sabat czarownic 🙂 wśród, których to znalazła się kuzynka Magda. Magda przybyła tradycyjnie z pudłem pieczonych pierożków nadziewanych warzywnym farszem i jak zwykle zdobyła szturmem wszystkie podniebienia. Magdo, jeszcze dzisiaj z rana częstowałam pierożkami moje zaprzyjaźnione sąsiadki, gratulacjom nie było końca 🙂
poimieninowo raz jeszcze dziękuję z pamięć, życzenia, dziewięciozgłoskowca, żółte liczko słoneczniczka, tequilę-sunrise, nuty i nutki
dzisiaj curry kurczak w wydaniu Wombata, jutro proste danie – ruskie pierogi
oglądałam drugą* część wywiadu z W. Putinem, jaki w okresie: lipiec 2015 – luty 2017 przeprowadził Oliwer Stone, ciekawe
*pierwsza była tydzień temu
A latałyście Danuśko?
Oliver oczywiście
Echidno-otóż nie, bo mioteł zabrakło 🙁 Na przyszłość musimy się lepiej zorganizować.
ja kiedyś próbowałam na odkurzaczu – nie da rady, sznur ogranicza zasięg, daleko nie poszybowałam. Wylądowałam kole kanapy, bolało.
Danusiu. Nie wiem jaki czosnek ma wpływ na szczęśliwość życia, ale na zapach na pewno! 🙂
Dzien dobry z Beaver, Utah (niedaleko St. George). Kawal drogo dzisiaj przejechalismy i jak dotad byl to najpiekniejszy odcinek drogo, bo przez cale Gory Skaliste wzdluz Colorado River.
Nie mam duzo czasu, bo mi sie laptopek wyladowuje powoli, ale powiem Wam, ze pogoda byla przesliczna, slonce i temperatury im wyzej, tym wyzsze 😯
Tyle razy jechalismy przez te gory, a nigdy nie mielismy tak pieknej pogody. Gory prezentowaly sie kolorowo i bajkowo, porobilam sporo zdjec, ale prawie wszystkie z samochodu, bo pan kierowca sie spieszyl i „on juz widzial nie raz, nie cztery”.
Jutro Pasadena i bede wiecej opisywac, bo szanowny kolarz jest umowiony z drugim kolarzem na dwie przejazdzki, a ja moge sie sama ponudzic. No to bede. Tyle na zrazie, czuj duch!
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry …
do kawy ….
http://www.naokruszku.pl/smazony-biszkopt-z-owocami/
a mnie, Agaty propozycja na ladnie pachnaca potrawe, cholernie przypomina ropa vieja –> stara szmata 🙂 oczywiscie osobiscie dodalbym jeszcze szafrana, ktory to odpowiedzialny jest za zoltawe zabarwienie.
a pare kminkow tez by nie zaszkodzilo, wrecz przeciwnie, wypelniloby wspaniale przestrzen pomiedzy lisciem laurowym a tymiankiem.
no i oczywiscie bez ajo –> czosnek, obyc sie toto nie moze, bo to pod jego batuta zaczynaja dopiero wspolgrac wszystkie uzywane na raz przyprawy 🙄
a chwilowo pachnie u mnie … ananasem. duzy dwukilogramowy okaz zostal przeciety wzdluz na pol, i ponownie na wzdluz na pol. i taka jedna cwiartke zjadlem juz na sniadanie 🙂
tez juz pachne ananasem 🙂
pozostale cwiartki na obiad nie dam rady 🙁 dlatego wyjatkowo zjem dzis jeszcze kolacje 🙂
to dosc ambitny plan jak na poczatek ostatniego tygodnia pierwszego polrocza 🙄
Prawie czuje zapach Irkowej kawy.
Jolinku, ten smażony biszkopt bardzo mi przypomina coś co nazywa się omletem grzybkiem 🙂
zapach ananasa jest mocno kuszacy. nie oparlem sie i zjadlem juz nastepna cwiartke. do reszty dodalem jeszcze troche i uwiecznilem tu –> https://get.google.com/albumarchive/118399121099696213754/album/AF1QipME4q7MUuE_jp1jepwslSoqi3mGyzVa2CUX2W48/AF1QipOfLVWvNqScB4dyJy6dqhU6YbQJg3q-f1BXp9Ji
kiedyś tu pisałam, że zrobiłam marynowany seler z zalewy po marynowanych paprykach … i muszę napisać, że to był bardzo dobry pomysł …. seler starłam na grubych oczkach … zalałam gorąca zalewą i wekowałam 4 minuty …
Kawą pachnie, a obrazek szaraka mógłby być inspiracją dla malarza 🙂
Jolinku, a ten seler po marynowaniu to do sałatek? Kupiłam ogórki do ukiszenia, poprzednia porcja za chwilę będzie gotowa, tę drugą robię z myślą o dzieciach, które już w piątek ściskac będę 🙂
Barbaro tak .. do różnych sałatek, marchewki tartej itp. … wtedy nie dodaję już cytryny lub octu do przyprawienia potrawy ..
Dobry pomysł, Jolinku 🙂
Salso, jak smakowała Pavlova?
Przepysznie smakowała, dostaliśmy kawalek na wynos, więc jeszcze przy poobiedniej kawce będziemy się raczyc. Tort by jak młyńskie koło, a jeszcze młodzież przyniosła własnej roboty pyszności, więc każdy wyszedł z wałówką. Ciekawe były te desery dzieci, jeden, na kruchym spodzie z herbatników, serek mascarpone wymieszany z bitą śmietanką i chyba białą czekoladą, na to dużo truskawek i jagód, oczywiście schłodzone, Drugi torcik był na spodzie ze zmielonych herbatników Oreo, polany masą z ciemnej czekolady i z podobnym, owocowym przybraniem. Wszystko pyszne, zdolna młodzież 🙂
Wczoraj wrocilismy z krotkiego pobytu w Paryzu.W piatek zwiedzilismy salon lotniczy na Bourget a w sobote poszlismy zobaczyc parade rownosci. Jak ci Francuzi potrafia sie bawic ! Mlodzi zaprowadzili nas na obiad do resteauracji japonskiej i zjadlam jakis placek jarzynowy z kawalkami osmiornicy. Dobre to bylo.
Komu pachnie temu pachnie. Czasem Freudowi się kłania ropa vieja… 🙂
U nas chłodniej, jak u Alicji. Ewa wysmażyła jeden rondel brzoskwiń a drugi gruszek. Żeby ładniej waniało, dodałem cynamonu, gałki i goździków. Pyyyycha!
pomysł jest … ale chyba nie dla mnie ….
http://tocokocham.com/2017/06/05/salatka-ziemniaczana-z-kiwi/
elapa rodzinka i Paryż … tylko pozazdrościć …
U Cichala pachnie brzoskwiniami i gruszkami, a ja przymierzam się do zrobienia dżemu truskawkowego, bo rodzina złożyła zapotrzebowanie. Przejrzałam przepisy a z nich wynika, że 2 – 3 godziny smażenia to niezbędny czas dla uzyskania dobrego dżemu. A że przypalenie garnka w tym czasie jest więcej niż pewne, postanowiłam zapiekać owoce w piekarniku. Miedzianego rondla niestety nie posiadam.
Gruszki u nas są w sprzedaży, ale ubiegłoroczne. Czekam na tegoroczne jabłka.
Jolinku,
ta sałatka może być smaczna, ale też chyba raczej nie dla mnie.
Dziś zajęłam się pestką awokado. Leżała już dość długo, ale i tak nie była całkiem sucha. Rozbicie jej było dość trudne, więc pomogłam sobie nożykiem, a potem zmieliłam w młynku elektrycznym. Zdziwiłam się, że z jednej pestki, wprawdzie dość dużej, uzyskałam tak dużo proszku – cały pojemnik młynka. A smak jest całkiem znośny. Dodałam do owsianki z truskawkami.
Truskawki są ładne i duże, ale mało słodkie. Chyba mają za mało słońca.
Ja właśnie zapakowałam dżem truskawkowy do słoików.
Krystyno, przypomniałaś mi o pestkach, mam ich sporo, podsuszone włożyłam do płóciennego woreczka i wiszą zapomniane. Czy mają jeszcze jakąś wartość, nie wiem. Tym bardziej, że jak piszesz są tak wydajne i potrwa zanim je zużyję. Chyba, że rozdam.
Krysiu! Na zdrowie! Cieszę się, że zaraziłem. Długo nie należy trzymać. Ca. po trzech tygodniach czernieją i są do wyrzuceni.
jak wiadomo, pasta kiwi
nawet stary but ożywi
kiwi co ożywia się o nocnej porze
nie polata se nieboże
a zielone kiwi z drzewa
spada czasem, czy potrzeba czy nie trzeba
przepis ładnie prezentuje
sałatkę jakiej nie czuję
Dzień dobry 🙂
kawa
Ta sałatka z ziemniaków i kiwi może być całkiem smaczna, przecież jeśli do różnych sałatek dodaje się jabłka, ananasy albo arbuza, to dlaczego nie kiwi? Wypróbuję i powiem Wam, jak smakowała 🙂
Dzień dobry,
Też smażę marmoladę z truskawek, ale używam od paru lat tylko cukru żelującego. Pól kilo na kilo owoców. Samo smażenie, a raczej gotowanie trwa 5 minut. Garnek się nie przypala a wręcz przeciwnie, jest czysty i lśniący.
dzień dobry …
a z płatków róży coś robicie? …
http://ola-w-kuchni.blogspot.com/2017/06/syrop-rozany-z-melisa-i-mieta.html
ja w tym roku mało przetwarzam bo mam zapasy i brak zapału … trochę zamrożę owoców …
a może takie placki do truskawek ….
https://www.kukbuk.com.pl/przepisy/placuszki-akacjowe-z-ricotta-i-ze-smazonymi-truskawkami/
i jeszcze syrop do placków lub herbaty …
https://www.kukbuk.com.pl/przepisy/syrop-akacjowy-z-wanilia/
no ale, że piwonie można jeść to nie wiedziałam …
http://www.cakecaprice.pl/2017/06/konfitura-z-patkow-piwonii.html
O piwoniach też nie wiedziałam. Mam tylko jeden krzak , więc wolę patrzeć na kwiaty i wąchać je. A jeśli chodzi o róże, to wprawdzie rosną w pobliżu, ale przy drodze, więc nie nadają się do przerobu. A w ogóle zauważyłam, że coraz więcej osób coś przetwarza, korzystając z roślin dziko rosnących – bzu czarnego, pędów sosny, dzikiej róży i wielu, wielu innych.