O mores!
Nie, nie chcę narzekać na upadek obyczajów. Wyrażam raczej podziw dla zmiany obyczajów kuchennych. Trudno powiedzieć, czy uparta popularyzacja w mediach nowoczesnego, zdrowego sposobu jadania, czy jakiekolwiek inne czynniki miały tu największy udział. Myślę jednak, że co najmniej nie było bez znaczenia to, że ludzie zaczęli bardzo wiele podróżować, jadać, smakować, poznawać i przywozić produkty oraz przepisy.
Szczególnie wiele się zmieniło w ciągu ostatnich 20 lat, co pewnie większość z nas przyzna. Myślę, że najlepsze międzywojenne gospodynie, gdyby cudem przenieść je do naszych kuchni, nie dałyby sobie rady po pierwsze z techniką a po wtóre z dopasowaniem składników i smaków do współczesnego gustu.
W czasie podróży po Polsce bardzo rzadko zatrzymuję się w pierwszej lepszej przydrożnej restauracji. Tam bowiem często gotuje się tak, jak przed laty. Tymczasem w niektórych bardziej modnych restauracjach kuchnia przeszła dużą ewolucję. Gotowanie moje i moich znajomych też zmieniło się niezwykle.
Po pierwsze niemal nie używam śmietany do zaprawiania sosów i zup, co w moim dzieciństwie było oczywiste i przetrwało w przydrożnych knajpeczkach. Smażę na oleju ryżowym, który nie pachnie i nie przypala się, sałatę zaprawiam olejem z pestek winogron, a polewając gotowanego kalafiora bułeczką, najpierw ją rumienię a potem dodaję świeże masło. Nigdy dawniej nie stawiałam na stole tylu warzyw a jednocześnie tak mało chudego mięsa i tak wielu ryb. I nigdy nie odczuwałam takiej przyjemności jadania całkiem bez mięsa.
Zostało mi jednak niezwykle silne przywiązanie do słodkich deserów. W tej dziedzinie jestem za staroświeckim ciastem kruchym na maśle, drożdżowym uczciwym i jajecznym, a owocowe sałatki muszą zalecać się wielką różnorodnością. Lody też jadam tylko z jednej warszawskiej firmy, w której nie chodzą skrótami. Nie wiem, czy jest dla mnie jakiś ratunek w tej mierze, ale prawdę mówiąc nie bardzo chcę być ratowana, bo uwielbiam staroświeckie ciasta. Nowy wynalazek , taki jak ciasto marchewkowe czy z buraka, nie ucieszy mnie tak, jak uczciwy, mocno śmietanowy, pełen kalorii tort Pavlova. Smacznego!
A oto mój przepis na ratunkowe danie bezmięsne. Czas przygotowania to około12-15 minut.
1.Nastawiam wodę na spaghetti. Kiedy zawrze wkładam kluski.
2.Tymczasem na 3 łyżkach oliwy podsmażam na szklisto posiekaną drobno cebulę, dodaję posiekany lub przeciśnięty przez praskę ząbek czosnku, chwilę podgrzewam i dodaję odsączonego z nadmiaru oleju tuńczyka z puszki oraz puszkę krojonych pomidorów w soku, dodaję sól, cukier i kawałek chili oraz łyżeczkę ziół prowansalskich albo porwane palcami zioła z doniczki: rozmaryn, tymianek, oregano i bazylię. Chwilę podgrzewam sos. Próbuję i w razie potrzeby doprawiam.
3.Teraz odlewam już spaghetti, wrzucam je na patelnię z sosem, mieszam i podaję.
Taka porcja sosu jest wystarczająca na 3 osoby
Komentarze
dzień dobry jeszcze raz …
zapomniałam o zaletach oleju ryżowego … a to danie proste i szybkie faktycznie …
a ja się cieszę bo w tym roku nie było już planów na urlop w Urlach z Amelką i koleżankami a tu niespodzianka … Dziewczynki sobie zażyczyły musowy wyjazd z babcią … 🙂
Jolinku, cieszę się wraz z Tobą, ale nie do końca. Będzie mi brakowało Twojego „Dzień dobry”
Danie ratunkowe to świetna propozycja na szybki obiad, zapamiętam.
Dzień dobry 🙂
kawa
Na łożu śmierci ludź nie żałuje nigdy tego co zrobił, lecz tego, czego nie uczynił 🙄
Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, bym żałował, ze nie zjadłem choć raz w życiu tortu Pavlova 🙄 😛
Bardzo podobne danie ratunkowe robię najczęściej, kiedy wracamy z podróży i gdy lodówka jest pusta, a my jesteśmy bardzo głodni.
W domu staram się mieć zawsze (w ramach żelaznych zapasów) makaron, sos pomidorowy i tuńczyka w puszcze. Nie muszę przypominać, że w naszym gospodarstwie cebula nie znajduje się na liście obowiązkowych zakupów, ani żelaznych zapasów 😉
I znowu brak Pyry, bo na pewno by chętnie przypomniała kuchnię międzywojennych gospodyń. Liczę natomiast na Asię i jakiś barwny cytat z przedwojennej prasy lub książki kulinarnej 🙂
W opisie kulinarnych upodobań Basi odnajduję też swoje smaki. Może Basie tak mają 🙂 O ile właśnie chętnie wprowadzam rozmaite nowinki przeczytane czy przywiezione z podróży, kocham zioła, przyprawy i także coraz bardziej skłaniam się ku kuchni roślinnej, bez żalu odstawiając wędliny i znacznie ograniczając mięso, to absolutnie nie mogę uwolnić się od apetytu na dobre deserowe dania. Trochę mnie jednak sumienie tymi kaloriami podgryza, więc od czasu do czasu ciasto np. marchewkowe piekę. Z buraków jeszcze nie próbowałam 🙂
Szaraku, nawet nie wiesz co straciłeś nie próbując nawet tortu Pavlova, zwłaszcza autorstwa naszej Małgosi, nie wspomnę już o moim tiramisu 😳
A w piekarniku – rabarbar pod kruszonką 🙂
Jolinku, widać dziewczynki polubiły te wakacje z Tobą, to bardzo miłe. Wspomnienia z takich beztroskich wyjazdów zapadają na długo w serdecznej pamięci. Wiem coś o tym…
Bardzo lubię zaglądać:
http://studioopinii.pl/dzial/kwapisz-kulinska/
bo oprócz często ciekawych przepisów współczesnych, prawie zawsze są odniesienia do gazet i książek przedwojennych, a czasem dziewiętnastowiecznych.
Dodaje troche smietany do zupy, odrobine do sosow, ktore robie rzdko, ale juz uciekam od roznych ciast z kremem . Jedyny wyjatek to la crème brulée do ktorego mam wielka slabosc . W domu robie go rzadko a w resteuracji jak jest w menu to biore prawie zawsze. Jem wiecej jarzyn, ryb .
Ja jak zwykle: albo zbyt wcześnie, albo późno. Przytaczam ponownie odpowiedź dla Alicji (względem artykułu jaki poleciła):
Alicjo – walka z wiatrakami. Niestety. Wielka szkoda, że media powielają, jednocześnie upewniając szarych zjadaczy chleba, że to nic złego. Nonszalancja w słownictwie, ubiorze, sposobie zachowania. A to prowadzi do jednego – braku szacunku dla innych i siebie samego.
Przed laty asortyment przypraw i ziół na półkach sklepowych nie powodował zawrotu głowy. Przywoziło się z wakacji na Węgrzech czy Bułgarii ichniejsze specjały, czasem ktoś z bywalców w „większym świecie” obdarował nowością, z którą nie zawsze wiadomo było co zrobić. Nie to co teraz. Co prawda nadal można z zadumą zatrzymać się przy nieznanych owocach, warzywach, przyprawach lecz i tę zagadkę rozwikłuje się natychmiast korzystając ze Smartfonu Smartfona – która wersja poprawna?).
Tak jak pokolenia naszych babć i prababek nie wiedziałyby jak zachować się we współczesnej kuchni, tak i my, przeniesieni w czasie, zgłupielibyśmy bez reszty w ich gospodarstwie. Ot choćby zioła – nie tak dawno wspominałam, że moja Bunia opowiadała jakie zioła i rośliny używano przed wojnami (I i II). Człek był głupi i nie słuchał uważnie, a teraz wiedza taka byłaby wielce pożyteczną.
I choć eksperymentuję od czasu do czasu zarówno z nowymi potrawami jak i ziołami, nie popadam w przesadę. Nadal preferuję kabanosa nad banana, śmietanę dodaję tam gdzie jej smak wyraźnie poprawia wartości smakowe potrawy, a gadki o Omega-3 kwituję jednym – śledziem w oleju, z cebulką.
Takieć ze mnie przekorne zwierzydełko.
Zioła i przyprawy były znane u nas od dawna, trochę inne, samodzielnie zbierane i suszone w spiżarniach. Myślę, że przedwojenna gospodyni poradziła by sobie w przeciętnej kuchni. Pewnie potrzebowałaby instrukcji do kuchenki, ale mamy przecież wiele akcesoriów kuchennych zupełnie takich samych : wałki, tłuczki, sitka itd. Niewiele osób używa przecież sprzętu do sous vide, a mikrofalówka nie jest niezbędna. Te dawne sposoby przyrządzania dań były znacznie bardziej czasochłonne i kaloryczne. Powiem w sekrecie, że bardzo lubiłam zupy mojej Teściowej, ale cieszę się, że jadałam je rzadko, bo sekret ich smaku tkwił w butelce śmietany kremówki 🙂
Małgosiu-do dziś dnia kucharze z różnych krajów Europy, zakochani w tradycyjnych recepturach uważają, że podstawą dobrej kuchni jest masło i śmietana 🙂
Na szczęście pozostały jeszcze książki, w których możemy poczytać o tym o co już nie możemy zapytać naszych drogich bliskich. I te książki właśnie świadczą o tym, że przyprawy były znane w naszej kuchni od dawna. Zarówno krajowe, jak i sprowadzane z zagranicy. Podobnie jak Małgosia uważam, że nasze babcie świetnie by sobie poradziły w naszych kuchniach. Jakby co, to zachowała się u mnie stara makutra i drewniana pałka do ucierania ciast, maku itp. a także stary, ręczny młynek do mielenia kawy, czy moździerz w którym wszelkie przyprawy utłuc można. Myślę, że gorzej by nam było odnaleźć się w tych starych kuchniach, jakby nam przyszło wyszykować wystawny obiad, czy choćby ubic śmietanę na masło, czy zrobić lody bez współczesnej maszyny i zamrażarki.
Do poczytania: http://www.mowiawieki.pl/index.php?page=artykul&id=265
1929 rok
Jarska kuchnia witaminowa Janiny Breyerowej
„Ludność nasza odżywia się coraz gorzej: mleko, jarzyny, chleb pełny, razowy zastąpiono kawą, herbatą, alkoholem, małowartościowym chlebem pytlowym, z takim skutkiem, że nawet w okolicach, gdzie do niedawna nie znane były suchoty, wymierają na nie całe wioski. Cóż może być tego przyczyną, jeśli nie nieodpowiednie pożywienie!? Wszak inne warunki uległy zmianie, chyba tylko na lepsze jak higiena mieszkań, wody. A co do sterylizacji artykułów spożywczych, to już nawet analfabetki wszystko starannie gotują, w obawie by przypadkiem nie połknęły jakiejś złośliwej bakterii, lecz równocześnie pochłaniają miliardy tych samych drobnoustrojów z brudem rąk własnych, pyłem ulicznym.
(…)
Należy popierać warzywnictwo i ogrodnictwo, wypiek pełnego, razowego chleba. Należy obniżyć cło od owoców południowych, w których zaklęte promienie słoneczne południa dodałyby życia mieszkańcom krain pochmurnych i w owoce ubogich. Natomiast należy podnieść cło od trującej kawy, herbaty i różnych bezwartościowych specyfików i przedmiotów zbytku.”
I kilka przepisów z w/w książki:
„Polewka kminkowa
Dużą garść kminku gotować w nieosolonej wodzie, po godzinie odstawić i gdy się ustoi zlać wodę, a kminek wyrzucić. Zrobić zaprażkę z małej ilości masła i dwóch łyżek mąki i rozprowadzić wodą kminkową, tak żeby nie było klusek, posolić, włożyć kawałek surowego masła i podać z grzankami chleba.”
„Brodownik mleczowaty, młody na wiosnę przyrządza się jak szpinak. Starszy należy przed duszeniem sparzyć wrzącą wodą, poczem dusi się pół godziny.”
„Grzybki z jajami do naleśników – pięć deka grzybów ugotowanych (na przykład z dnia poprzedniego pozostałych), pięć jaj ugotowanych na twardo, posiekać lub przez maszynę przepuścić, wlać trzy łyżki roztopionego masła, posolić, popieprzyć, wymieszać.”
Asiu 🙂
nowy przepis na rzodkiewki …
http://kuchnianawzgorzu.pl/grillowane-rzodkiewki-ostro/
Asiu te rady i przepisy bardzo rozsądne …
Żeby nie było, że my tylko za granicą się szlajamy…
http://www.eryniawtrasie.eu/22479
„Natomiast należy podnieść cło od trującej kawy, herbaty i różnych bezwartościowych specyfików i przedmiotów zbytku.”
No wiecie co?!
Bez herbaty, kawy, alkoholu i innych rzeczy człowiek nie może żyć! Straszna ta Breyerowa 🙄
Słonecznie, ciepło dosyć, kwiatki rosną i rabarbar tyż 🙂
http://alicja.dyns.cx/news/IMG_1462.JPG
W Grodźcu byłam we wrześniu – było niemal pusto, a w sali rycerskiej nie było stołów etc.
Ewo-weekend majowy był tylko JEDEN, zatem zapytowywuję, kiedy zdążyliście to WSZYSTKO obejrzeć???
Na Dolny Śląsk zaglądaliśmy już trochę i czasami, ale nadal cierpię na wielki niedosyt tamtejszych rubieży. Wydaje mi się, że to jeden z najciekawszych regionów w Polsce do zwiedzania, wędrowania i smakowania. Oczywiście oprócz mojej kochanej Gdyni, Trójmiasta i Kaszub 😉
Alicjo-zdjęcie się nie otwiera 🙁
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_1462.JPG
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry ….
Alicjo wesoła ta górka u Ciebie ….
u nas dale wiosennie … trzeba iść pod halę zobaczyć jakie nowalijki są w dobrej cenie …
Danuśka,
„Przy okazji” 🙂 . W planach był drugi dzień w Brukseli i Antwerpia ale że kolega Murphy zadziałał, musieliśmy szybciutko skorygować plany i wylądowaliśmy na Dolnym Śląsku.
Irek, 😉
Gdyby Irek przyjechał w tym roku na Zjazd do Żabich Błot, to osobiście odznaczyłabym go złotym medalem za te poranne kawy. Na wszelki wypadek już teraz przekazuję Irkowi złoty puchar do napełniania kawą, rzecz jasna 🙂
http://www.gify.net/data/media/1467/nagroda-i-wyroznienie-ruchomy-obrazek-0015.gif
masz rację Danuśka … Irek masz plany by przyjechać na Zjazd? … tylko mnie męczy małe pytanie czy Żaba jest gotowa zrobić Zjazd bo brak tu potwierdzenia na blogu..
urzekła mnie botwinka dzisiaj i będzie chłodnik z jajkiem ..
Chłodnik na dzisiejszą pogodę do dobry pomysł, chociaż trochę pracochłonny.
Jolinku – o ile mnie pamięć nie myli, Danuśka dostała od Żaby potwierdzenie o terminie Zjazdu w dniach 2-3 września, o czym poinformowała kilka dni temu. Alicja sekretarzuje i wpisuje chętnych. A ja mam pytanie od Ciebie. Wspomniałaś o hoteliku w sąsiedztwie – a propos noclegu. Bądź tak miła i podaj proszę namiary, bo rezerwacja zapewnie konieczna.
Botwinka była wzoraj i będzie jutro. Ale jaka botwinka! Ekologiczna, buraczki prosto z ogródka. Niestety ostatnie. U Was wiosennie, u nas jesienno-zimowo. Buraki niekoniecznie rosną gdy zimno. A „kordełką” nie będę przykrywać.
Chłodnik błyskawiczny można zrobić tak: sok buraczany (z kartonika) zmieszać z jogurtem naturalnym (najlepiej greckim) i dorzucić dobrą garśc koperku, szczypiorku, pokrojony drobno ogórek, rzodkiewkę. Wcisnąc ząbek czosnku i doprawić solą wedle gustu. Pamiętam, że Nisia też taki chłodnik robiła sprzeczałyśmy się tylko o ten kartonik, bo Nisia preferowała krakowski, a ja warszawski 🙂
U mnie też botwinka, ale się skończyła 🙁
Salso-szkoda, że się skończyła, bo bym wpadła 😉
Też robię ten błyskawiczny chłodnik i bardzo go lubię, a Alain niestety nie za bardzo.
Echidno-pokoje na czas zjazdu można rezerwować w Toporzyku (8km od Żabich):
http://www.agroturystyka-wedkarstwo.pojezierze.pl/
Znamy to miejsce już od paru lat i wiemy, że jest bardzo sympatyczne.
Rozmawiałam z Żabą- OBIECAŁA SOLENNIE odezwać się na blogu osobiście w przyszłym tygodniu. Termin zjazdu oczywiście bez zmian. Pieniędzy nie wysyłamy przed obradami, zrzutka zostanie zorganizowana na miejscu. Telefon do pensjonatu w Toporzyku, jaki jest podany w sznureczku powyżej jest nieaktualny. Pocztą mailową prześlę Zjazdowiczom aktualne namiary na nasze, już zaprzyjaźnione gospodarstwo agroturystyczne.
echidno już Danuśka podała namiary na kwatery … a co do Zjazdu to wszyscy się organizują i tylko Żaba milczy … trochę to dziwnie wygląda ale co ja tam wiem …
Barbaro przepis dobry ale z młodą boćwinką jeszcze lepszy …
Jolinku-przecież dobrze wiesz, że ostatnimi czasy mamy trochę zawirowań wokół zjazdów w Żabich Błotach. Pozwolę sobie przypomnieć ten ostatni, który w zasadzie miał się nie odbyć 😉
https://get.google.com/albumarchive/104147222229171236311/album/AF1QipMggvRvpNmoemT6F14rTmT6tGGptsg_yrPuLmx5/AF1QipO60AvYQrP4-WRZ1mB1tCD_0kEGF5my3kzihjMl
Lista:
Barbara + Agata
Danuśka + Alain
Alicja + Jerzor
MałgosiaW + Robert
Echidna + Wombat
Ewa + W.
Krystyna
Jolinek
…………………kto jeszcze? Albo – kogo zapomniałam wpisać?
Alicjo,
Nas na razie nie bierz pod uwagę. Mój szef jasno dał do zrozumienia, że przez najbliższe miesiące będę uziemiona.
Jeszcze w tej chwili nie mogę podjąć ostatecznej decyzji co do zjazdu. Mam wpisane w kalendarzu datę zjazdu i jeżeli wszystko ułoży się pomyślnie to na pewno się zjawię 🙂
Ewa,
nie skreślam Was z „listy intencyjnej”, kto przyjedzie, to dobrze – a kto nie przyjedzie, dostanie „bęcki” (takiego określenia użyła kiedyś Jolinek 🙂 ).
Lista po to, żeby się ogólnie zorientować, ile nas do pieczenia chleba.
U mnie cała Górka niebiesko-liliowa od barwinka, który szaleje jak co roku. Ogródek natomiast w fiołkach fioletowych i białych – nie ścinamy trawy, dopóki kwitną 🙂
A pod Dużym Gankiem tak:
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_1471.JPG
Przyjęłam do wiadomości 😉
Danuśka,
a Kuzynka Magda?
Kiedyś mignął mi przepis na kaszę gryczaną z czekoladą i daktylami. Nie miałem daktyli, to o tym zapomniałem. Dzisiaj miałem i skomponowałem (nie wiem czy z sensem) Do gotującej się kaszy wrzuciłem 8 pokrajanych daktyli i 2 kopiate łyżki czarnego (dark) kakao. Wyszła pychota! Lubię słodkie. W latach siedemdziesiatych byłem z synem na nartach w Zakopanym. Po pierwszym dniu jazdy poszliśmy na obiad do „Jędrusia”. Po godzinnym czekaniu dostaliśmy jakiś paskudztwo. Kosztowało to 100 zł. Na drugi dzień już nauczeni doświadczeniem, przechodząc koło „Coctail-baru” (pamiętacie?) zmienilismy lokal. Dwa razy koktail mleczny z owocami, dwa razy melba i dwa razy Afrykańskie. Równe 100zł. To było nasze obiadowe menu do końca pobytu. Do dzisiaj, to z synem wspominamy!
że liście lipy można jeść to nie wiedziałam .. o tych drugich liściach nie słyszałam … ciekawe dlaczego warto je jeść? …
http://ideimysle.blogspot.com/2017/05/liscia-chrup.html
Danuśka wtedy to były odwiedziny chorej koleżanki … było bardzo sympatycznie chociaż Żaba słabowita była …
Liczę, że przyjedzie też Inka z Lucjanem, ale to na razie tylko moje przypuszczenia. A może i Haneczka ?
I oczywiście Eska po sąsiedzku.
Napisałam do Haneczki – nie mam z Inką żadnych kontaktów, ale może Haneczka by miała?
Eska musi być, bo ma najbliżej 🙂
A Krysiade z Przybocznym?
Lista:
Barbara + Agata
Danuśka + Alain
Alicja + Jerzor
MałgosiaW + Robert
Echidna + Wombat
Ewa + W.
Krystyna
Jolinek
Haneczka +Pan Mąż
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry ….
Marek 100 lat z okazji urodzin …. 🙂
Marku,
wszystkiego dobrego z okazji urodzin ! 🙂
Niedawno czytałam, że także smażone liście bukowe są bardzo smaczne. Zachwalała je pewna podróżniczka. Może wypróbuję.
1 pęczek szparag na kilka osób wystarczy …
http://netkaodkuchni.blogspot.com/2017/05/chrupiace-panierowane-szparagi.html
Barbaro robiłaś taką tartę? …. Twoje tarty są takie pyszne, że mi ślinka leci na myśl o nich … 🙂
http://www.sloneslodkimprzeplatane.pl/tarta-z-botwinka/
placki z botwinką też mogą być dobre …
Alicjo-do listy Zjazdowiczów możesz dopisać kuzynkę Magdę. Co do Inki i Lucjana- wszystko wskazuje na to, że będą, ale zadzwonię do nich, aby się upewnić.
Jolinku-jadłam kiedyś panierowane szparagi w jakimś przydrożnym zajeździe i były znakomite. Tutaj dalszy ciąg szparagowych propozycji: http://kulturaliberalna.pl/2017/05/15/smakujac-szparagi-przepis-hofowie/
Zresztą strona jest ciekawa, nie tylko z powodu kulinariów, zaglądam czasami.
Najlepsze życzenia i uściski dla Misia Kurpiowskiego!
Marku-na wieczór przygotuj sporo lodu, bo podsyłam Ci naczynie z Twojej ulubionej miedzianej serii. Nie wiem tylko, czy trzy butelki wystarczą na urodzinowy bankiecik 😉
https://media1.coin-fr.com/3235-large_alysum/vasque-a-champagne-mauviel.jpg
Markowi wszystkiego najlepszego i miłego świętowania 🙂
Jolinku, takiej tarty jeszcze nie robiłam, ale dobrze że mi przypomniałaś (i dziękuję za miłe słowa) bo jeszcze w tym sezonie nawet tarty ze szparagami nie piekłam, czas się zabrać. Przede mną kilkudniowa wizyta przyjaciółki, więc dobry pomysł 🙂
no coz, kiedys sie trzeba urodzic, wspolczuje, dziki czosnek pozbieram bez Ciebie, czym sie 🙂
Bardzo serdecznie dziękuję za życzenia. Bardzo serdecznie.
Tylko czosnku żal 🙁
MarkuMisiu! Życzymy setki nie tylko w leciech, ale i w życiu. Żyj na 100%!
blednie myslalem 🙁
bylem wrecz przekonany, ze artysci zostali stworzeni by dalej tworzyc 🙄
a tu masz babo placek :Razz: Misiek urodzil sie tak samo jak inni smiertelnicy 🙄 i nie martw sie z tego powodu ze i tobie przybywa. dobrych lat w zyciu nigdy nie jest za duzo 🙂 🙂 🙂
Urodzinowe uściski dla naszego Misia 🙂
Stolaty zostaną wzniesione w godziwej porze.
Kochani! Ktoś mi zrobił frajdę na 24 fajerki! Przed chwilą dostałem Dupersznyty naszej Nisi! Wysłane przez Ateneum z Krakowa. Nadawcy brak!?
Alicjo! Czy to nie Ty? Przesyłka majątek!
Otwieram Skype
Marku, zdrowia i pomyślności, spełnienia marzeń.
Marku – wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=FvyKQxdRkNo
https://www.youtube.com/watch?v=EOhjtUNB_1M
KIeslowski – Krátká píseň o lásce
https://www.youtube.com/watch?v=2QV_Q4Audys 🙂 (3 link)
Misiowi – spaniałego spełnionego życia!!!
Alicjo – miło mi, że o mnie pamiętasz. Niestety w tym roku nie spotkamy się. Od kilku miesięcy borykam się z różnymi uciążliwymi dolegliwościami, które się przyczepiły i nie chcą odczepić. A mój Przyboczny dla dopełnienia naszych niedyspozycji obciął sobie palec wskazujący prawej ręki. Na szczęście jest duża nadzieja na szczęśliwe zakończenie. W związku z tym nie jesteśmy mobilni i będziemy z Wami duchem.
Krysiude,
Ten Murphy jest zaraźliwy, wrrr… Trzymajcie się ciepło.
Najlepsze życzenia dla Marka!
Marku, radości życia 🙂
Lista:
Barbara + Agata
Danuśka + Alain
Alicja + Jerzor
MałgosiaW + Robert
Echidna + Wombat
Ewa + W.
Krystyna
Jolinek
Haneczka +Pan Mąż
Kuzynka Magda
Inka + Lucjan
Cichalu,
To Wawrzyniec Szwaja – pytał mnie swego czasu, komu z bliższych znajomych wysłać 🙂
Skajp chwilowo uziemiony 🙁
Hm…Ateneum z Krakowa? To mi by nie pasowało, ale że podałam Wawrzyńcowi Wasz adres, to pewne 😉
Alicjo, jak MU podziękować i podesłać za porto (81 zł)?
Jest po obiedzie (Ewine pierogi z mięsem (z moją cebulą wysmażoną z boczkiem) i na deser z truskawkami. Nalałem sobie mały słoiczek (modne) whisky (zdradzam bourbona) i czytaaaaam, czyyyyytam Zapiski Stanu Szwajowego czyli Dupersznyty!
Piwem w ordynarnym słoiku po dżemie poczęstowano mnie w pewnej knajpce „tryndowej” chyba w Sacramento ;
Przyjemnego czytania !
Dzień dobry 🙂
kawa
No właśnie, Irek już potwierdził, że u nas moda słoikowa też rozgościła się na dobre.
Najczęściej w słoikach podaje się lemoniady, czy też koktaile:
http://niebalaganka.pl/wp-content/uploads/2015/08/s%C5%82oik-ze-s%C5%82omk%C4%85-4.jpg
Ale zdarza się, że również przystawki lub desery:
http://bi.gazeta.pl/im/e2/70/bc/z12349666Q,Mrozony-deser-arbuzowo-bazyliowy-w-sloikach.jpg
A najbardziej trendy są słoiki-weki:
http://www.mojemakarony.pl/wp-content/uploads/2015/10/lunchowy-sloik.jpg
Zapakowanie sałatki do słoika w starym stylu znalezionego w babcinej piwnicy wychodzi na pewno zdecydowanie taniej niż kupowanie bento 😉
Jolinka ni ma 🙁 Nowego wpisu ni ma 🙁
„Dupersznyty…”dawkuję sobie z wolna i z ostrożna, tak homeopatycznie, dla zdrowotności.
Na niektóre strony wracam, a czasem czytam od końca.
Lecę dalej myć okna i sprzątać chałupę, słońce nie ma litości-wszystkie kurze, jak na dłoni.
W ten piękny wiosenny dzień wiosenna piosenka 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=jcfqNqKayS0
Danuska, to ja juz wole jesc na talerzu. Dzisiaj przychodza do mnie sasiedzi a 8 30 przyjechala ekipa, ktora ma nam ocieplac dom ! Nie mogli przyjechac wczesniej ?
Danusko 🙄 mam nadzieje, ze odra jest i dosc szeroka, i dosc gleboka, by ta moda nie dotarla do nas 😛
poki co, pozostaje wierny i starej, i dobrej manierze https://get.google.com/albumarchive/118399121099696213754/album/AF1QipN8TJ2-n6hGrLVGNvCnN7pguOrBf5gnRF5fOL3q/AF1QipN_d1IF5JZEVPwfexQGb3nOKM2TA2f9xB66SPvC
Danuśka – te na fotografii nie wyglądają na wyszperane w babcinej piwnicy, raczej na:
http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/40323654/
Też kupiłam czas jakiś temu gdy cytryny obrodziły i zabrakło weków (czytaj słoiczków) na cytrynowe przetwory. Teraz też przydadzą się jak znalazł. Wczoraj Wombat, z wielce rozradowaną miną, wręczył mi prezent: kumquat, tak około kilograma owocków. Dzisiaj pracowicie, przez dwie godziny kroiłam drobnicę. Teraz zasypana (ta drobnica rzecz jasna) cukrem czeka na smażenie. Będzie „marmulada”.
Echidno-oczywiście masz rację z tymi słoikami, ale niektórzy mają jeszcze w swoich spiżarkach takie słoiki odziedziczone w spadku 😉
Czy zaglądałaś ostatnio do poczty? Wysłałam Ci maila z namiarami telefonicznymi na pensjonat w Toporzyku.
Bardzo często wykorzystuję słoiki dla przechowywania w lodówce umytych i przygotowanych do sałatki jarzyn. Można to zrobić wcześniej i przed podaniem wysypać do miseczki, dodac winegret i surówka gotowa. W ten sposób najczęściej przechowuję umytą i odsączoną w wirówce sałatę, pakuję ją do kilku słoików w porcjach na jednorazowe zużycie. Świetnie się przechowuje, nie więdnie, nie wysusza się no i jest gotowa. Oczywiście czas przechowywania ma znaczenie, nie robię więcej jak na trzy, cztery dni. A tu więcej szczegółów i obrazki 🙂 https://lepszysmak.wordpress.com/2013/06/20/salatka-sloikowa-czyli-odkrycie-roku-2013/ Nie wybrzydzajmy więc i korzystajmy z podpowiedzi 🙂
Danuśka – tak, dziękuję. Nieco jestem zajęta. Skorzystałam z okazji, że dokument nad jakim pracuję poddałam procesowi rendering (co zabiera kilka minut) i „wskoczyłam” na blogowisko. A teraz czas na późny obiad – naleśniki „ze srem”, rodzynkami.
A te pobacine słoiki dość często wymagają wymiany części metalowych (jeśli takie są jeszcze dostępne), bo doczyścić nie da rady.
Danuśka, zainspirowałaś mnie tymi porządkami, ruszam i ja…
ArtykuŁ sprzd kilku dni o ojcu Heleny:
https://blog.teatrnn.pl/brama-edukacja-i-animacja/alchemik/
Marku dziękuję za Szmunessa. Dałem na Fb. Robi furorę!
o tak, Helenka niezle sie narobila. przez ostatnie dziesieciolecia poswiecila znaczna czesc wlasnego prywatnego zycia, by w koncu toto ujrzalo swiatlo dzienne w pelnym internetowym wydaniu.
mozna miec tylko nadzieje, ze juz niedlugo powstanie tv dokument, a zaraz za nim fabula.
moze nawet trylogja? 🙄
1) okres sowiecki
2) okres polski
3) okres zamorski
Helenko 🙄 sa twoje –> https://get.google.com/albumarchive/118399121099696213754/album/AF1QipNS2zcEjag2ZoFe0QfhgUKVA2Pv-byP4-jp1RWK/AF1QipPXKM7iTdGaJoaYTunSyQ5gjp3vm4v94-6XQmit
nie wiem czy sa jadalne, ale wygladaja znacznie przyzwoiciej od debowych lisci, do ktorych to niektorzy tu piszacy konsumpcyjnie sie juz jakis czas przymierzaja
Dzięki, Marek – poczytałam.
Helena wczoraj obchodziła urodziny. Szkoda, że już do nas nie zagląda. Za zdrowie wczorajszych solenizantów wypiję toast dzisiaj, bo wczoraj pewne sprawy mnie zaatakowały znienacka 😉
O tej porze roku, co rok informuje o pierwszej dostawie lososia z rzeki Copper River na Alasce. Lososie z rzeki Copper River sa uwazane za jedne z najsmaczniejszych. Przyczyna jest miedzy innymi zimna woda.
Na tym video Kapitan samolotu Alaska Airlines znosi z pokladu pierwszego lososia i po czerwonym dywanie niesie rybe w kierunku powitalnej delegacji.
Pierwsza dostawa lososia z rzeki Copper River tradycyjnie leci do Seattle, gdzie miesci sie glowne biuro linii lotniczej Alaska Airlines. W nastepnych dniach dostawy poleca na caly kraj.
Tradycyjnie wczesniej wybrani “chefs” z trzech miejscowych restauracji przygotuja na plycie lotniska dania ze swiezo dostarczonego lososia.
Sezon trwa 5 tygodni, wiec mieszkancy US wyjmijcie z portfela karty kredytowe i zrobcie miejsce w swoich zamrazarkach na Copper River salmon.
Video z pierwszego transportu dzisiaj rano.
http://www.kiro7.com/video?videoId=524391730&videoVersion=1.0
no to Orka, teraz juz calkowicie niczego nie kumam 🙄
raz jestes za calkowita ochrona naturalnego srodowiska, dbania i nie ingerowania, a z drugiej strony popierasz, malo tego, zachecasz do kupowania ryb z masowego mordu 😛
kompletna paranoja 🙁
mimo wszystko dobrego trawienia
w razie czego tu jest do dyspozycji –>panaceum https://get.google.com/albumarchive/118399121099696213754/album/AF1QipO-nLhjbxUn2Gz-mpcXBg2HOxCJx4iREmUODPDN/AF1QipO8H-uow8NAFG76ao1YI4MZrUem9Pw9QEk27VfH
Szarak nie przesadzaj z tym mordowaniem. Też jesteś masowym mordercą jak my wszyscy. Taki już człowiek jest.
Wczoraj obejżałem film biograficzny o Henriettcie Lacs. Może ojciec Heleny również się doczeka. Kto wie?
http://wyborcza.pl/piatekekstra/1,129155,13649108,Podziekujmy_za_dar_Henrietty_Lacks.html
szarak
19 maja o godz. 20:06 566332
?
Widok samolotu pelnego martwych ryb moze nasuwac mysli masowego mordu. Tak samo jak widok duzego samochodu dostawczego pelnego wycietych drzew lub jeden pien drzewa plynacy na statku z WA w kierunku Japonii. Pien jest tak szeroki, ze tylko jeden miesci sie ta statek.
Jest to jak zwykle temat gdzie rozne strony maja swoje opinie i wolalabym nie zabierac glosu w takiej dyskusji.
Jest roznica miedzy niekontrolowanym lapaniem ryb lub konfiskata wielu innych produktow natury a kontrolowana metoda, ktora nie konczy sie zaglada.
MiśKu,
gdyby w polanowie tylko jedna dziesiata ( to tyle w cyferkach 1/10 )
i energii, i sily, i zaangazowania poswiecano w przyszlosc,
to jestem przekonany ze moi znajomi nie oddawali by masowo nadwislanskiego obywatelstwa 🙁
po jakiego diabla toto wszystko? jesli chce sie isc prosto do przodu, nie mozna caly czas ogladac sie tylko do tylu 😛
w takim przypadku mozna tylko bladzic 🙁
komu ma toto sluzyc?
Orka, boeing przeznaczony do rokrocznego dostarczania martwych ryb z masowego mordu, to nie awionetka, ktora dostarcza pare ludziny z jednej wyspy na druga.
to sa setki ton w jednym czarterze. i jak sama piszesz beda nastepne. 😛
czy na prawde nie jest to masowe morderstwo na funie?
miliony sztuk w jednym transporcie 😛
gdzie ci bandyci z greenpeace?
Warzę kurczacze udka w tosterze. Jest tak gorąco, że nie mogę używać pieca.
Dzisiaj jest 34C. Wczoraj padł rekord w Parku Centralnym. 35C. Ostanio tak było w 1936 roku!
Szarak,
nie chrzań – nawet jak sam nie mordujesz, to i owszem, dla wątpliwej czystości sumienia zamordowali inni 😛
*powinno być: dla wątpliwej czystości sumienia kupujesz to, co zamordowali inni
Na dzisiaj zakończyłam działalność, załatwiłam parę spraw i mogę wznieść toast za wczorajszych jubilatów i za moją dzisiejszą jubilatkę, siostrę. Ciągle jednak zaraza jest młodsza ode mnie 🙄
Alicjo, kocham Cię za tę zarazę, pomimo, żeś stale młodsza jest ode mnie… 🙂
Kurczacze nogi, zgodnie z przewidywaniami, wyszły suche jak sylwetki modelek, ale smaczne one były (nogi nie modelki) nad wyraz! Oczywiście jakiś sos by tę suchość zniwelował, ale było za gorąco. Przy obiedzie oczywiście czytałem Nisię. Podobnie jak Ona, nie uznaję posiłku bez czytania. Jak już nic nie ma , to czytam naklejki na musztardzie. Nie czytam tylko wtedy, gdy gościmy np. królową belgijską, albo Alicję z Jerzorem.
Na pewno kiedyś czytałam przy obiedzie, ale tylko wtedy, kiedy byłam sama. I to baaaaaaardzo dawno temu.
Jeśli chodzi o nogi, to się zajęłam własnymi, bo od jakiegoś czasu one robią mi wbrew. Pan doktor zapisał, że rentgen (zrobiwszy) oraz w następnej kolejności rezonans magnetyczny. Doktora pierwsza diagnoza (a to mój dr. rodzinny od 35 lat) – że w tym moim reumatycznym artretyzmie, coś gdzieś się przesunęło i teraz daje mi wciry, naciskając na jakiś nerw. No, wnerrrrwiona jestem!
Ale nie takie my ze szwagrem 😉