Bento
Najpierw było owijanie śniadań do szkoły w czyste, wyprane i wyprasowane płócienne serwetki. Papier był zbyt drogi, żeby używać go do tego celu. Potem zaczęły się papiery śniadaniowe: cienkie, białe arkusiki, którymi owijano kanapki przed włożeniem do śniadaniówki (była to mała sztywna torebeczka, w której umieszczało się jeszcze dodatkowo jabłko). Potem nastał etap pakowania w folie: aluminiową lub przezroczystą. Śniadania tak opakowane nie rozpadały się w śniadaniówce nawet w tornistrze lub torbie czy plecaku. Potem nastała era zwykłych pudełeczek. A teraz nadeszła pora na specjalne pudełeczka pochodzące z odległej kultury.
Oto pudełeczka bento, które o dziwo, razem z modą, ukazały się na półkach sklepów ze sprzętem domowym. Pudełeczka bento nie różnią się w gruncie rzeczy przeznaczeniem od pudełek plastikowych za kilkanaście złotych, jednak ponieważ kosztują kilkadziesiąt, pewnie sprawią, że przygotowane w nich dla dziecka śniadanie będzie mu lepiej smakowało.
Bento to zarówno sposób, jak i forma przygotowywanych w domu czy w restauracjach posiłków. Ma odległą tradycję. Początkowo, przed wiekami, bento były to pudełeczka na posiłki dla wypływających daleko w morze japońskich rybaków. Podsuszony ryż z bento był podstawą ich wyżywienia w ciągu długiego dnia pracy.
Obecnie posiłek w bento można kupić w Japonii na stacji benzynowej czy restauracji albo przygotować w domu, co jest oczywiście najbardziej cenione. Im piękniejsze i smakowiciej skomponowane bento, składające się z marynowanych warzyw, ryżu, mięsa i ryb, tym większa chwała dla autorki (przeważnie). Można sądzić, że wkrótce i nasze dzieci będą nosiły smakowite lunche w apetycznych i higienicznych pudełkach za kilkadziesiąt złotych .Jeśli dzięki temu kanapki nie będą lądowały w koszach na śmieci – może warto zainwestować.
Komentarze
dzień dobry …
ja już nie muszę nosić do szkoły ani pracy posiłków … a moja córka cwaniara zamawia sobie jedzenie w pudełkach do pracy .. 😉
wczoraj oglądałam program o permakulturze …
https://pl.wikipedia.org/wiki/Permakultura
dowiedziałam się przy okazji, że trzeba pod krzakami np. porzeczki wysiać pokrzywy i wtedy ptaki nie zjadają owoców a gdy chcemy je zbierać to te pokrzywy wycinamy … ciekawa dziedzina projektowania ogrodów ale wymagająca zapału i wiedzy …
Znalazłam przy okazji książkę o kanapkach świata:
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/63385/atlas-kanapek-swiata
Mam w domu podobny zbiór przepisów o kanapkach, tartinkach itp.
Jolinku-dowiedziałam się dzisiaj od Ciebie o permakulturze, blog potęga jest i basta 🙂
Ja z kolei oglądałam w kwietniu ciekawą serię reportaży o europejskich ogrodach,
chwilami zapierało dech w piersiach.
Japońskie bento dla maluchów:
http://mb.web.sapo.io/876d3f3fbd670efc7874f518333923122387635c.jpg
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku1 –
żyła, była rodzina: mama, tata i synek. Szczęśliwa byłaby to rodzina gdyby nie jeden problem – synuś nie mówił. Aż razu pewnego, podczas obiadu, przy drugim daniu synek przemówił: „A kumpot gdzie?”. „Syneczku tu mówisz” zgodnie zawołali rodzice „dlaczego do tej pory nie mówiłeś?” „Bo kumpot zawsze był” padła rezolutna odpowiedź.
Irku – a kaffa gdzie?
Jolinku – wolę kompot, albo do sałatki ziarenka wsypać. Likiery za słodkie – to po pierwsze, po drugie: wiśniowa nalewka i likier z lat 2005, 2009, 2012, stoją i „dojrzewają”, albo jak wolisz nabierają mocy.
Pudełka do bento? „Fanaberyje”, powiedziałaby moja Bunia. Według mnie – kolejna moda. Czy zachęci dzieciarnię do jedzenia drugiego śniadania? Bo ja wiem? Albo – albo. Jedno jest pewne: jak dzieciak głodny to zje kanapkę. Posiadanie pudełeczka (sprawdziłam cenę w Polsce ~128 złociszy, u nas 75-150 dolarów) niekoniecznie idzie w parze z zaostrzeniem apetytu. Motywacją bardziej jest chęć pochwalenia się posiadaną kolorową, plastykową „śniadaniówką” z przedziałami lub mniejszymi pudełeczkami z kolorowymi obrazkami na dnie. A zawartość? Też może wylądować w koszu.
Rośnie nam pokolenie materialistycznie nastawione do życia, generacja połykająca każdą komercjalną papkę i ową papką ogłupiana. Pod czułą opieką rodziców dbających by pociecha miała wszystko co zapragnie. W tym i pudełeczko bento.
Echidno, 🙂
Ta kawa Irka to chyba sos sojowy 🙂
Ja kanapek na ogól nie wyrzucałam, ale moja siostra była specjalistką od upychania niezjedzonych za książki, w biblioteczce w przedpokoju. No i przy okazji porządków to składowisko odkryto 😉
echidno na prezenty możesz zrobić … 🙂
sezon na strzyżenie trawników otwarty … jak ja nie lubię tego warkotu … i komu przeszkadza łąka w parku ..
Od razu się przyznam, że też upychałam kanapki po kątach 😳
kaffa w filiżance, nie cała zmieściła się na zdjęciu 😉
Jolinku-łąka w parku przeszkadza alergikom 🙁
A ja zjadalam swoje kanapki. Czest byla to slodka bulka ktora kupowalam po drodze. U nas jest teraz tendencja aby zostawic trawe aby sobie rosla Mam taka po drugiej stronie ulicy. Kilka lat temu trawa byla regularnie strzyzona a teraz sobie rosnie do jesieni. Jest skoszona tam gdzie przechodza licealisci.
Pudełkom bento nie wróżę wielkiej kariery, choć zapewne nie można im odmówić praktyczności. Ale drugie śniadania nie są zbyt skomplikowane, a cena pudełek zaporowa . Zwykłe pudełka, oczywiście nie takie eleganckie, kosztują nawet nie kilkanaście, ale tylko kilka złotych.
Podobają mi się niekoszone trawniki, zwłaszcza te obsiane ” łąkową ” trawą. Alergicy są biedni ze swoją przypadłością, ale znam takich, którym szkodzi także świeżo skoszona trawa. Dobre krople przeciwalergiczne do oczu i roztwór wody morskiej do płukania nosa bardzo się przydadzą.
Niska temperatura nie sprzyja wzrostowi trawy, więc na razie w mojej okolicy warkot kosiarek słychać rzadko. Szczęśliwie nie ma tu żywopłotów wymagających podcinania. No cóż, takie są uroki wiosny i lata.
Gdybym zostawiła trawę coby sobie ekologicznie rosła, to dostałabym całkiem niezłą karę.
A kanapek nie wyrzucałam. Najlepiej smakowały podczas lekcji, wyjadane cichcem pod ławką.
Na „trawiastym marginesie” – una, ta trawa znaczy się, rośnie jak rok długi i szeroki. Nie można sobie pozwolić na zaniedbanie.
Sedan nie jest aż tak malowniczy…
http://www.eryniawtrasie.eu/22388
Danuśka,
Byłaś w pięknych okolicach!
Trawa rośnie jak szalona, kiedy jest chłodno i mokro, u nas tak właśnie jest – i nie ma jak kosić, bo na mokro nie wychodzi. Ja mam prawdziwie ekologiczną trawę, bo nie używam żadnych herbicydów. Zielone to zielone i już, a przyciąć trzeba, bo porządek musi być, a przede wszystkim po to, żeby komary w niej nie siedziały – inaczej nie można by było posiedzieć na ogródku.
Jolinku,
Twoja rada dobra, ze ściętych pokrzyw można dodatkowo zrobić płukankę do włosów. Ale wyobraź sobie, u mnie pokrzyw nie ma 🙁 Ani w bliższej czy dalszej okolicy, podobno są gdzieś w górach na zachodzie.
Ja upychałam, ale do żołądka, jedno śniadanie w biegu, drugie u koleżanki, trzecie i czwarte w szkole. To niesamowite, ile ja potrafiłam zjeść, będąc nastolatką, i prawie zawsze byłam głodna. Przeszło mi, na szczęście.
Do zawinięcia dwóch kromuch (dużych, przekrajanych na pół) używało się tak zwanego papieru śniadaniowego, jak był, bo często nie było, więc torebka po cukrze albo w ostateczności w gazetę – i tak bywało.
Takie pudełka to praktyczna rzecz, ale więcej niż 20zł bym za to nie dała. Moje dziecko zawijało kromuchę w serwetkę papierową i wkładało do torebki typu „zip-lock”, jak się torebka zużyła, brał nową.
Sedan jest malowniczy. Czytam ostatnio „Bolesława Chrobrego” Gołubiewa i potrzebne mi takie klimaty z wojami, co prawda za Chrobrego nie mieliśmy takich twierdz w Polsce.
Właśnie czytam, jak wojowie Bolka podpalają ostrokół…
Ewo-wszędzie znajdą się ciekawe zakątki, a podczas tego rodzaju podróży i tak najważniejsze jest zacieśnianie przyjaźni polsko-francuskiej 🙂
A platany chyba po prostu przycina się na wiosnę, na naszej trasie też występowały takie ogolone szkaradziejstwa. Latem natomiast wyglądają pięknie i mogą startować w konkursach piękności 🙂
Podpatrzone w niemieckiej telewizji:
Zamiast obornika pod pomidory moŻna dać pociętą pokrzywę. Oczywiście same liście i łodygi bez korzeni. Po zasadzeniu pomidora tuż obok ustawia się plastikowe półtoralitrowe butelki z wodą. Służą one jako magazyn ciepła.
Właśnie zakończyłam telefoniczną konferencję z Żabą:
ZJAZD ODBYWA SIĘ W DNIACH 2-3 WRZEŚNIA, Blogowicze z wszystkich kontynentów mogą przyjeżdżać „jak w dym”.
Żaba trochę słabowita, bo wychodzi powoli z paskudnego przeziębienia. Obiecała, że we wrześniu będzie w pełnej formie 🙂 Wśród osób najbliższych żabinemu sercu też trochę problemów zdrowotnych, ale idzie ku lepszemu. Internet w Żabich ma nieustającą czkawkę.
No to podrzucam ciekawe zakątki po belgijskiej stronie:
http://www.eryniawtrasie.eu/22396
Ewo-gratuluję schodów 🙂 A co na to Twój kręgosłup?
Koleżanki Warszawianki zajrzyjcie do poczty!
przez Belgię tylko przejeżdżałam i nie znam kraju wcale …
tak sobie dzisiaj pomyślałam, że prawie połowa maja a ja jeszcze nie schowałam zimowych rzeczy a letnie w szafie … ta wiosna mnie rozczarowała …
Danuśka się zobaczy … 🙂
O.T. Dziś przetestowałem małosolne rzodkiewki / nastawione w sobotę rano / . Są przepyszne, wstawiłem je do lodówki. Przy okazji dowiedziałem się, że w ten sam sposób można kisić młode marchewki. Wchodzę w to 🙂
Irku jak polecasz to musi być dobre … a te marchewki to ciekawostka .. a który przepis wykorzystałeś? …
grosz do grosza i się zbiera …
https://pomagam.pl/pasieka
Ja też wchodzę w to, szczególnie w marchewki, w sklepach są takie akuratne, małe.
Belgia jest piękna, byłam kilka razy, architektura powala, koronki brabanckie no i oczywiście piwa trapistów 🙂
Irku-dzięki, to dobra wiadomość 🙂 Teraz czekamy na szczegóły.
Belgię też wspominam bardzo miło, ale chciałabym kiedyś zobaczyć Grand Place w Brukseli w dniu, w którym w tym miejscu pojawia się ów niezwykły dywan kwiatowy (co roku ok.13-15 sierpnia): http://aa.com.tr/uploads/Contents/2014/08/15/thumbs_b_c_32adec2f8a35d8de1ffaadf6e9910921.jpg
To musi być niezwykłe przeżycie, bo przecież ten plac i bez kwiatów jest jedyny w swoim rodzaju.
Danuśka, to może się wybierzemy 🙂
…a w Antwerpii jest najpiękniejszy dworzec kolejowy na świecie, piękniejszego nie widziałam.
Dywan piękny. Pamiętam, jak mnie zaskoczył „rynek” w Brukseli – przyzwyczajona do Rynku Wrocławskiego i Krakowskiego zdumiałam się, że taki malutki 😯
Przez Dinant przejeżdżałam kilkanaście (już! 😯 lat temu). To był akurat wyjazd zorganizowany, wiec nie było możliwości pospacerowania. Z okien autobusu miasteczko wyglądało uroczo.
W starszych klasach podstawówki najczęściej kanapek nie zjadałam w szkole. Wracały w torbie do domu i co wspominam ze wstydem, najczęściej o nich zapominałam i wyjmowałam dopiero następnego dnia. W liceum już kanapek do szkoły nie zabierałam.
Japońskie bento jest bardzo urozmaicone i kolorowe, ale przygotowanie wymaga poświęcenia większej ilości czasu rano. W zwykłe śniadaniówki też można włożyć różne rzeczy – i kanapki i owoce czy warzywa.
Pani Basia pisze o torebkach śniadaniowych zabieranych kiedyś do szkoły. Mam takie zdjęcie, na którym mój wujek ma i tornister i taka śniadaniówkę. mam nadzieję, że i on i mama nie obrażą się, że pokażę Wam to zdjęcie 🙂 To był podobno pierwszy dzień wujka w szkole. https://goo.gl/photos/dgC6PFcvUWrj8cQc6
Ludzie – ci co zabierali ze sobą śniadanie do szkoły i nie zjadali – jak wyście przeżyli? 😯 😯 😯
Ja bym z głodu umarła. W podstawówce po szkole wstępowałam do znajomych po mleko i przy okazji jadłam pierwszy obiad, zawsze coś tam mieli dobrego do jedzenia, a najlepsze w czwartek, kiedy pieczono chleby w prawdziwym starym piecu chlebowym, takim murowanym.
W szkole średniej mogłam zjeść konia z kopytami – ale apetyt usprawiedliwiony, dużo kilometrów w nogach i trochę pociągiem, wychodziłam z domu o 6:20, wracałam o 16-tej. Oj, były czasy….
Dzień dobry 🙂
kawa
Alicjo-cudem 😉 A dzisiaj chętnie pozbyłabym się paru zbędnych kilogramów.
Asiu-trudno o lepsze zdjęcie na zadany temat 🙂
Małgosiu-sprawę omówimy w niedzielę!
dzień dobry ….
Asiu wspomnień czar … w takim fartuszku też mam zdjęcie … 🙂
ja rosłam szybko i jadłam za trzech … oprócz kanapek musowo chodziliśmy na eklerki w cukierni obok szkoły na Mokotowskiej …
Nosilam podobny fartuszek i worek na papcie. Jadlam ptysie i nie przybieralam na wadze.Kalorie tracilam na planszy, bo intensywnie uprawialam szemierke przez kilka lat.
elapa a czy Ty rozważasz przyjazd na Zjazd? … bardzo by nam było miło gdyby tak … 🙂
ja nie przybierałam na wadze do 45 roku życia a potem trzeba było sobie powiedzieć prosto w oczy, że już nie będzie tak lekko … 😉
dziś zrobiłam znowu galaretki z kurczaka i makaron gryczany z różnościami … miałam słoik (kupny) z groszkiem, marchewką i kukurydza i wykorzystałam go do obu potraw …
nie lubię takich ludzi ….
https://www.facebook.com/siebiega/posts/871480506323066
Asiu,
urocze to zdjęcie mamy i wujka. Takich torebek śniadaniówek nie przypominam sobie, choć chodziłam do szkoły pewnie w tych samych czasach. Ale ja w ogóle nie pamiętam moich szkolnych śniadań, a na pewno zabierałam je ze sobą. Pamięć jest bardzo wybiórcza.
A co do zdjęcia – moje rodzinne miasto ma swój wirtualny album, prowadzony przez kilkoro zapaleńców z kraju i zagranicy. Ludzie sami dostarczają bardzo wiele zdjęć, ale szczególnie wyróżnia się ” grupa zdjęciowa”, czyli dwie panie – poszukiwaczki zdjęć. Bardzo wiele fotografii przedstawia dzieci w miejskich sceneriach. Swoje przedszkolne i szkolne zdjęcia też tam udostępniłam I te zdjęcia z dziećmi lubię najbardziej.
U mnie sceneria zimowa. Rano było zupełnie biało, teraz jest + 3 st., więc śnieg trochę topnieje, ale ciągle pada. Takiej sytuacji, że śnieg pada w maju ,nie przypominam sobie.
Na taka pogodę dobre będą tradycyjne gołąbki.
Jolinku, to jest data, ktora mi nie odpowiada. Przez kilka lat w tym okresie wyjezdzalismy do Wloch lub znajomi Wlosi do nas przyjedzali. W tym roku latorosl sie zapowiedziala a my ja widzimy tylko trzy razy w roku. Moze za rok……. W tym roku obchodzilismy – 30 kwietnia – okragla rocznice i pojedziemy do Portugalii.
Na obiad byla soczewica z Owernii z kielbasa.
Popieram apel Jolinka o udział w zjeździe w Żabich Błotach. Jest jeszcze sporo czasu na deklaracje, ale zastanówcie się, zwłaszcza ci, którzy jeszcze tam nie byli. To naprawdę fantastyczne spotkanie.
Rozumiem, że sprawy finansowe zostaną przedstawione za jakiś czas.
elapa Portugalia z Mężem 30-letnim to dobre plany … gratulacje … 🙂
Krystyno czytałam o tej zimie … pewnie owoce w tym roku będą drogie ..
Jolinku – to bylo 30 kwietnia, ale 40 lat temu .
Elapa-spóźnione gratulacje z racji tej pięknej rocznicy ślubu 🙂
Mam nadzieję, że 40 lat temu 30 kwietnia mieliście wspaniałą wiosenną pogodę, a nie taką, jaką mamy w tej chwili w dużej części Europy. Czy Wasz ślub odbył się w Polsce, czy we Francji?
Krystyno-Żaba, jak dotąd nie wypowiadała się o wysokości zjazdowej zrzutki. Przy najbliższej okazji przepytam ją na tę okoliczność i dam znać.
Kolega opowiadał nam o swoim weekendzie majowym na Litwie. Noclegi przewidziane były w namiotach, a w nocy temperatura spadła do minus 4 stopni. Dali radę 🙂 nikt się nie przeziębił.
Danuska – mielismy piekna pogode i Wroclaw byl udekorowany w bialo – czerwone flagi.
To byla juz dekoracja na 1 maja.
U mnie przepiękne słońce, ale nadal zimno, pewnie temp. się podniesie trochę, ale niewiele. Nie obiecywano nam cudów w tej materii w najbliższym czasie.
Wyjazd na 2 Zjazdy w Polsce zaplanowany na pod kooniec sierpnia, a w niedługim czasie, mniej więcej za miesiąc, zaplanowaliśmy przypomnieć sobie stare lata i udać się samochodem do Oregonu. Niespiesznie, żebyśmy zadyszki nie dostali, bo będzie to jakieś plus-minus 15 tys.km, z wielkim łukiem (w tamtą stronę) przez Kalifornię (odwiedzimy przyjaciół).
Dzisiaj na obiad pierogi ruskie, bo przychodzi zaprzyjaźniony Moskal na obiad, podobno dawno ruskich nie jadł 😉
Dodam, że Jerzor „gotował”(patrz: kupił w polskim sklepie), bo ja nadal jestem niepełnosprawna. Na szczęście tam mają domowe pierogi i całkiem dobre.
Konfitury z żurawiny z dodatkiem cytryny wyszły znakomicie, dodałam też troszkę zamrożonych jagód.
Jerzor pytał, czy zapisałam przepis, bo ja kombinuję, a potem nie pamiętam 🙄 Nie zapisałam 👿
Kto chce rabarbar, proszę do mnie, już jest 🙂
Nam wrzesień nie odpowiadał bośmy „wakacjowali” w lipcu. Tym razem sierpień i początek września. Zatem zgłaszamy „najazd” na żabine Błota.
Echidna i Wombat
Gapa ze mnie – dziękuję Danuśka za podanie „namiarów”.
elapa to tak jest jak się czyta z doskoku i szybko …
Alicjo to ciekawa trasa się Wam szykuje a nam sprawozdanie … 🙂
Danuśka trzeba Basię i Agatę powiadomić o dacie Zjazdu by zrobiły plany odpowiednie ..
Rozesłać wici!
Pierwsza rzecz – Gospodynie powinny być poinformowane 🙂
Gospodynie poinformowane i wszystko wskazuje na to, że będą z nami zjazdować 🙂
Natomiast w najbliższą niedzielę przewidujemy mini zjazd warszawsko-burgundzki i bardzo możliwe, że dołączy do nas Basia Adamczewska.
Ciekawe co z chłopakami? Czy na Zjeździe u Żaby będzie Miś, Pepegor, Cichal, Nowy, Irek?
Pyra byłaby b a r d z o niepocieszona wiedząc, że nasi kochani panowie tak rzadko odzywają się na blogu 🙁
Toast na blog, za nasze zjazdy i nieustająco z Tych co na Chmurce!
Toast 🙂
Oczywiście, że Pyra by naszych Panów natychmiast wezwała na dywanik!
Po francuskiej stronie:
http://www.eryniawtrasie.eu/22434
Skoro zwiedzamy z Ewą Szampanię to oprócz szampańskiego gotyku czas chyba odkorkować szampana 🙂 Makaroniki też podaję przy okazji: http://4.bp.blogspot.com/-HT59OhTvf14/Uthqp2C80WI/AAAAAAAAAT4/VCwRaErF_So/s1600/Collignon.jpg
O matko, ale się nałaziłam po Francyi 🙂 Dzięki.
Słuchajcie,
czy ktoś prowadzi listę zadeklarowanych uczestników
XI Zjazdu? Przydałoby się takie coś…Pyra zawsze to robiła, nawoływała, zagarniała…
Może się zadeklarujmy? Żeby było wiadomo, ile nas do pieczenia chleba będzie. Ja na razie deklaruję dwa łebki oraz to, że wpłaty dokonam na miejscu.
Mogę też sekretarzować i spisywać chętnych na XI Z.
To deklarujcie się i pamiętajcie, że im więcej, tym weselej 🙂
Alicjo-odnotuj nas zatem wespół w zespół z Osobistym Wędkarzem.
W niedzielę przepytam zjazdowo kuzynkę Magdę.
Notuję, na razie na boku, listę będę uzupełniać i podawać od czasu do czasu.
Alicjo,
Krystyna jednoosobowo.
Danuśka,
namawiaj Magdę. Ona zresztą była już u Żaby, więc zna to sympatyczne miejsce.
Danuska,
Zrobiłaś mi smaka 😉
Alicjo, ja plus Osobisty.
Ewo-to raczej Ty nam, bo wędrowałaś po Szampanii i kupowałaś makaroniki 🙂
Krystyno – piszesz o wirtualnym albumie dot. Twojego rodzinnego miasta. U nas niestety nikt nie stworzył takiego wirtualnego miejsca. Za to Kcynia, miasto niewielkie, leżące na Pałukach ma Dźwiękowe Archiwum. Mieszkańcy przesyłają zdjęcia, a prowadzący portal przeprowadzają wywiady wspomnieniowe z najstarszymi mieszkańcami. Bardzo ciekawa inicjatywa. Zdjęcia i wspomnienia są zbierane również w okolicznych wsiach.
Makaroniki i szampan http://4.bp.blogspot.com/-gUiygBdpbWk/T3zRBkXdKDI/AAAAAAAALBI/6F24yBzgAoU/s1600/NIK_3050.jpg
https://www.youtube.com/watch?v=gGzK5lAPLK4
Nasz akces już Alicjo masz.
W trasie nie tylko erynia – my też. Gargulce zawsze mnie zachwycały. Każdy inny, groteskowy, czasami potworny.
Zadziwia mnie fakt braku szczegółów w zadbaniu o zabytki minionych wieków. Wspaniała klamka (bo to chyba klamką można nazwać) przytwierdzona galwanizowanymi śrubami. Zgrzyt jaki często spotykam. Niestety.
🙂 dobry początek 🙂
Mam nadzieję, że wiele osób dołączy, np.Erynia ze swoim W. może by tak w trasę? 😉
-my dwa (A&J
-Danuśka&A.
-Małgosia&R.
-Echidna&Wombat
——————————–
Polak z Ruskim nad ruskimi pierogami nadawali o polityce. To nie na moje nerrrrwy, zwłaszcza że Jerzor
zawłaszczył „mównicę”, a jego przekrzyczeć się nie da. Tymczasem ja do Aloszy też miałam parę pytań w sensie co on myśli o tym czy owym, co mnie akurat interesowało. Oh jej, najważniejsze, że „ruskije pierogi byly wkusnyje” 🙂
Przepraszam, jeszcze Krystyna!!!
Oraz Basia i Agata Adamczewskie!
Aby zachęcić niezdecydowanych do przyjazdu przypomnę wpis Nisi z września 2011:
Nisia
4 września o godz. 17:40
Zaświadczam uprzejmie, że było tak miło, że nikt nie miał odruchu do kompa. Ja wczoraj dojechałam dopiero koło trzeciej i trafiłam na obgryzionego zewłoka jagnięcego – na szczęście nie dali rady całemu i było co skubać do późnego wieczoru.
Zanim jednak pozwolono mi dotknąć pieczystego z kaszą, zebrało się plenum w plenerze i Danuśka odczytała swoje najnowsze poemko na cześć wiadomo kogo, po czym raczyliśmy się bardzo znakomitym szampanikiem dostarczonym w ilościach przez niezawodną Małgosię. Dostaliśmy prezenty od Piotra (Żabo, zachroń mi proszę, moją torebeczkę z książkami, bo zapomniałam ją zabrać!!!). Potem toczyły się zażarte (żarcia było, owszem, skolko ugodno, w najlepszem gatunku, a i picia nie zabrakło) dyskusje w grupach i podgrupach. Był panel plenerowy i panel pokojowy oraz podstolik kuchenny. Ognisko zapłonęło jak ustawa przewiduje, a nawet odbyły się tańce – w przypadku Jolinka bardzo figurowe (Jolinku, jak łepyszek???), ale nader żywiołowe. Miś maniacko fotografował wielką rurą, a inni takimi rurami, jakie im fabryka dała. O konkursie Pepegora Żaba już napisała (załapałam się na przegraną mniejszość, ale i tak uważam, że lewe wino było lepsze, bo de gustibus et caetera). Inka w panelu pokojowym opowiadała fascynujące rzeczy o wojskowych miasteczkach radzieckich. Gwiazdy świeciły jak wściekłe, kilka uprzejmie spadło, żeby zebrani mogli wygłosić lub tylko pomyśleć życzenia. Ciepło, miło, niebo, raj. Przyjazna obecność piesków: Gawry, Szanty i Krótkiego. Jednym zdaniem: duch boży unaszał się nad wodami. Konkretnie: duch przyjaźni. Nie może być lepiej.Wbrew miłym namowom, z żalem wróciłam do domu i powiadam Wam: tak czarnej nocy, mimo tych wszystkich gwiazd, chyba jeszcze nie widziałam. Niemniej dojechałam bez kłopotu.
Na śniadanko (późne, co tu kryć) spożyłam kawałek boskiej galantynki z kurczaka Haneczki, którą to galantynkę dostałam na pamiątkę. Mam jeszcze trochę na kolację…
Komentowanie Zjazdu uważam za zbyteczne – wszyscy wiedzą, że cudnie było.
Uważam się za szczęśliwego osobnika: tylu pięknych ludzi w gromadzie!
Niezjechani: brakowało nam Was.
A jeszcze coś: przywiozłam książkę Magdy i kilka innych. Normalnie rozdajemy swoje książki, ale tym razem było inaczej. Znaczy dawali, co uważali. No i uzbierało się pięć stów na konto Magdy, która zbiera forsę na koflator, czyli urządzenie w jej przypadku mogące uratować życie. Hura, hura.
Dzień dobry 🙂
kawa
Dziewczyny,
Obiecać nie mogę, bo parę dni temu zmieniłam pracę i w kolejności do urlopu jestem daleko…
dzień dobry …
ach ta Nisia … z lekkością klawiatury tak miło opisała nasze zjazdowanie …
Alicjo dopisz mnie …
ewo to jest sobota i niedziela i wystarczy w piątek mieć jeden dzień urlopu na żądanie … 😉
Dzień dobry, słoneczny, zimny.
No i fajnie, przybywa nas – rozumiem, że obie gospodynie też , wciągam na listę 🙂
Ewę też, bo to nie jest straszliwie zobowiązująca lista, zawsze można zmienić plany. Chodzi o to, żeby na koniec była jakaś orientacyjna liczba ludzi, którzy się zjawią.
Dobrą reklamę zrobił Zjazdowi Nisi wpis 🙂
Danuśka,
jak masz w miarę szybką linię z Kuzynką Magdą, daj Jej znać, że „The eagal has landed” (Orzeł wylądował) i że jestem baaaaaardzo zadowolona 🙂
Tara Fuki: https://www.youtube.com/watch?v=yKmmlr5GZQE
Dla niewtajemniczonych – zamówiłam u Kuzynki Magdy obraz dla Młodych jako prezent do niedawno kupionego pierwszego domu. To ten pierwszy po lewej, Warszawa – Plac Zamkowy. Niech Młodzi mają trochę stolicy Polski u siebie 🙂
http://www.magdalenastarzycka.pl/
Moja ulubiona plyta i utwór ! Dawno temu nagralem cala płytę z radia Concertzender. Bardzo lubię jej słuchać . Dorota Barova i Andrea Konstankiewicz potrafią nagrywać magiczną muzykę.
Asiu,
nie tylko w naszej stolicy Ottawie, ale i w innych miastach…Kanadyjczycy są wierni tej tradycji, festiwal tulipanowy w maju, a olbrzymią ilość cebulek tulipanowych Kanada dostała z Holandii jako „dziękuję” za pomoc w czasie IIwojny światowej.
O ile wierzyć organizatorom, jest to największa tego typu impreza na świecie.
Misiu – Tara Fuki wystąpią w Lublinie 11 czerwca. Podobno bilety kosztują 20 zł. Może się wybierzesz? Będziesz miał okazję do spotkania z Irkiem 🙂
Bilety: https://www.tiketto.pl/Detale/show_event/2764641
Niby najbliŻszy sąsiad a zupełnie przez nas nieznany.
Trochę sąsiedzkiej muzyki:
http://www.indies.eu/alba/11/kocourek-a-horecka/
Niby do Lublina w linii prostej niedaleko ale niestety trzeba jechaĆ przez Warszawę. Kiedyś dawno temu jeździł pociąg z Ostrołęki do Lublina…
http://www.indies.eu/alba/111/auris/
http://www.indies.eu/alba/2690/the-best-of-tara-fuki/
Alicjo
Oddam caŁkiem darmo w dobre amerykańskie ręce kilka swoich fotografii i na dokładkę namalowany przeze mnie obraz. Co ty na to?
Niestety, to jest jedyny koncert w Polsce w najbliższym czasie. Ja też do Lublina mam daleko, szkoda 🙁
Marku – http://www.rdc.pl/muzyka/czeski-kousek-playlista/
Po belgijskiej stronie:
http://www.eryniawtrasie.eu/22462
Jolinku,
Na razie nie obiecuję ale trzymam w pamięci.
Takiego widoku nie mamy codziennie. Budynek mieszkalny (apartment building) z czterema mieszkaniami zostal zakupiony przez wladze miasta Port Townsend od wlasciciela w Victoria, British Columbia. Zakup/sprzedaz domow nie jest rzadkoscia. Rzadkoscia jest przetransportowanie zakupionego budynku w nowe miejsce. Jesli mozna to zrobic tylko lądem to czasami mijamy na autostradzie budynek mieszkalny na pokladzie specjalnego samochodu. Jesli przeprowadzka jest przez ląd i wode, taki widok zwraca uwage. Tym razem jeszcze przez granice panstwowa.
Budynek przeplynal na pokladzie specjalnej lodzi z Victoria, BC do Port Townsend. Po dotarciu do Port Townsend, budynek przejedzie specjalnym pojazdem pod swoj nowy adres.
Zdjecie i szczegoly.
http://www.ptleader.com/news/victoria-apartment-building-to-arrive-may/article_75113c5e-34fd-11e7-b49e-83d483bcfaad.html
Na tym filmie jest przeprowadzka domu na wyspe Bainbridge Island (film trwa 7 minut).
https://www.youtube.com/watch?v=44BUABAogJE
Film pokazuje inny budynek, nie ten z BC, przetransportowany na Bainbridge Island kilka lat temu.
Orca,
dla mnie nic nowego, jakieś 27 lat temu „przeprowadzano” trzy wielkie, wiktoriańskie kamienice z kampusu studenckiego, robiąc miejsce pod drugi budynek biblioteki uniwersyteckiej.
Wyglądało to niesamowicie z daleka – wolno sunące, jedna za drugą kamienica! Nie pamiętam już, co z nimi zrobiono, ale stoją w innym miejscu, jakiś kilometr od kampusu i chyba uniwersytet je posiada, jakieś archiwa tam są czy coś takiego.
Początkowo były do kupienia za 1$ każda, tylko właściciel musiałby je przenieść na swoją działkę, ale kupiec się nie znalazł…
Misiu (17:49),
ja na to jak na lato 🙂
Orca,
dobre, całościowe spojrzenie na Polskę współczesną,
film ma około roku:
https://www.youtube.com/watch?v=BM-CB-ND9d4
ewo nawet słonko Wam trochę poświeciło … 🙂 …
ja pamiętam z lat chyba 60-tych jaką sensacją było rolowania kościoła w Warszawie na przedłużeniu trasy W-Z ..mnie jako dziecku oczy stanęły w słupki ..
Jolinku,
W Namur lało a w Crupet momentami mżyło 😉 . Rozpogodziło się dopiero wieczorem.
he he he…wyobrażam sobie 🙂
To na pewno jest wyzwanie logistyczne.
Misiu! Może nie pamiętasz, ale ja mam Twój piękny fotogram (brama wjazdowa na Wawel) wieeelki format. Wisi w domu w Szczecinie na honorowym miejscu!
Odnosiłeś się do dobrych, amerykańskich rąk. Jezdem! Specjalnie napisałem po krakowsku, żeby podkreślić zachwyt nad szlachetnościa oferty!
Cichalu
Ja jestem jak Maryna Janosika daję biednym i bogatym 🙂 Jutro zrobię przegląd moich archiwów i zobaczę co będzie nadawało się dla ciebie.
Ostatnio podarowałem do Muzeum Dziecezjalnego w Łomży moją wystawę o procesji Bożego Ciała w Myszyńcu. Wystawa w przyszłym tygodniu podczas Nocy Muzeów. W ostrołeckim muzeum chyba mnie nie lubią bo wystawy nie chcieli. Kto bogatemu zabroni: 30 oprawionych zdjęć –
wydruk i oprawa 300 złotych za sztukę. Dlaczego nie? Bo nie…
Obejrzałem przed chwilą film z wczorajszych uroczystości w Warszawie.
Powrót do 1981 ?
http://rv.im-g.pl/2/21794/371842_110517_MIESIECZNICAH.mp4
Orca,
w tym filmie brak mi Polski zachodniej, Szczecina, Poznania i Wrocławia 🙁
Poznań i okolice jest dla Polski bardzo ważny, jako że tam był zaczątek państwa polskiego.
Ale jak się ma wszystko zmieścić w jedną godzinę…
Misiu,
ja wymiękam. A przecież większość uczestników to mniej więcej moje-naokoło moje pokolenie…i tym bardziej nie rozumiem.
Alicjo nikt tego już nie rozumie, Bo sekciarstwa nie można wytłumaczyć w racjonalny sposób. Szkoda mi chłopaków w policyjnych mundurach zwożonych z całej Polski. Maja rozkaz, żeby stać to stoją. Obawiam sie tylko żeby – nie daj boże- nie złamano im kręgosłupów.
Zomowcy którzy biegali z pałami w 81 i 82 zostali naznaczeni na całe zycie. Ale prezes ma to gdzieś ważniejszy jest jego interes polityczny.
Polecam blog, sporo o bento http://mojebento.blogspot.com/search/label/bento
Dzień dobry, słońce świeci, a tu wszyscy zaspali 🙂
Jakie słońce, Salso?! 🙂 — Słońce to było ale wczoraj (cuuuuuudo) a dziś — widocznie jeden super-dzionek na tydzień musi wystarczyć w maju AD 2017… 🙄
Jakie zaspali? – Brata podrzucali na lotnisko o 4:30 (nie lało jeszcze 😎 )
Ale skoro zamiast rowerować przyjemnie za wszystkimi pożytecznościami (załatwieniami i sprawunkami) późniejszego poranka – piekę właśnie pasztet soczewicowy – to pod wiadomy blog skorzej („skorzy poni, skorzy, bo wody przybywo!”)
Moje szrony zaanonsowała już Danuśka (co prawda pod postacią kolegi 😉 ) — teraz więc lazurowo-szmaragdowe Balatony z tego samego 1 maja.
Przez całe 4 i pół dnia majówki pogoda świetnie kooperowała z naszymi planami (nie licząc „ucieczki do przodu” w sobotę rano, by jak najszybciej znaleźć się w strefie słońca a przy okazji przyjrzeć się powodziowemu Wagowi). — Aktywność, kolory, zaawansowana wegetacja, zwierzaki, skowronki punktualnie o 4:15 rano, kukułki jak nakręcone. I mnóstwo miejsc, skarbów, ludzi. I budująca się zakopianka*. I… Zainteresowani znajdą pod nickiem lub im znanymi ścieżkami – zapraszam! 😀
____
*nb pozyski Kompana uzupełniają moje gdyż a) lenił się z przekładaniem obiektywów b) sporo fotografował z okna samochodu, otwartego bądź nie 🙂
Potwierdzam słowa A Capelli, w Krakowie rano była Ale-luja
Szaraku, odpozdrawiam z przyjemnością! 🙂
Ewo, Namur, Dinant, Ardeny (+ oczyw. Antwerpia, Gandawa, itd., itp.) w przyszłym roku „świętować będą” ćwierćwiecze bytowania w mojej prywatnej mitologii! —
— Dzięki za napomknięcia – przypomniałam sobie, jak cudny widok był w dół, na konfluencję Mozy i Lessy, jak zabawnie przewodnik w Dinant tłumaczył się z ciągłej podwójności flamandzkiego i francuskiego (a minutki lecą, a pogoda cudo)… w lipcu 1993. Gdy Antwerpia była Stolicą Kulturalną Europy, i działo się w tym pięknym mieście, oj działo!!!
Z tym zaspaniem, to tylko żarcik taki, ale ze słońcem szczera prawda 🙂 Świeci nadal i oby tak dalej. Wyjechały maszyny strzygące, po stokrotkach ani śladu 🙁
Cisza niepokojąca zaległa. Oglądam Wasze zdjęcia, cudne wycieczki, w których zawsze chętnie biorę udział 🙂 W międzyczasie też spaceruję z psem, miasto po w miarę spokojnym okresie ożyło, ulice znów zatłoczone, właśnie teraz chętnie bym pojechała gdzieś w zieleń.
Basiu,
Poniższe zdjęcie kojarzy mi się z organicznym stylem architektury Imre Makovecza
https://photos.google.com/share/AF1QipNCGRJ3ucodgY8LBnKRdmOw3iNqGj1KRlYsCpyPmoM_od3jh-4hartpjjD7clVS9Q/photo/AF1QipOCG-hcNWTJdfohT2_1APuZIZHWmIm4ZhVP87KQ?key=U1F3aUhRNndvVkJWR2x2b3k3dGFzUUxaU1VaOGFn
U mnie słońce i prawie ciepło. Prawie! Na dworze masa muszek cherlawych majowych oraz czarnych muszek, na których jad jestem uczulona. Nie wychodzę i już!
Porzeczki w rozkwicie i powinnam je spryskać, ale w tym roku zrobię eksperyment i pryskać nie będę. Zobaczymy, czy robale się do nich dobiorą.
dobry wieczór … jest nowy wpis ..
😯
Ale mi oferta spadła z… Aspen(Colorado) 😯
Znajoma, która ma butik w Aspen i dla której robiłam moje płaszcze, chciałaby, żebym z nią pojechała do Polski, Łotwy, Litwy i Rumunii. Jak ją znam, chciałaby zgłębić tamtejsze pracownie rzemiosła artystycznego, bo ona się w tym specjalizuje, zamawia ich prace i sprzedaje u siebie. Ja jako przewodnik chyba… Mnie to kusi, ale w tej chwili nie mogę, a ona by chciała natychmiast albo w połowie października. I na pewno nie na tydzień, tylko – jak ją znam, na jakieś 2 miesiące, albo i więcej. Co za niespożyta kobieta! Ja ją właśnie wczoraj wspominałam… Jak ktoś sobie chce obejrzeć jej stronę, zapraszam, szkoda, że zdjęć z kolekcji nie można powiększyć 🙁
na stronie „collection” trzeba klikać na numery.
No to teraz mam do myślenia…
http://www.etaruniqueclothing.com/index.html