Pudełka
Mamy już nazwę słoiki dla określenia młodych przybyszów do dużego miasta, do pracy. Są dorośli, zarabiają, ale potrzebują wspomnień rodzinnego domu w postaci tygodniowych porcji jedzenia w starannie zakręconych słoikach. Mamy też inne jeszcze zjawisko: porcje, zazwyczaj owocowe-warzywne na drugie śniadania czy lunch, które uczniowie dostają od co bardziej nowoczesnych mam lub tatusiów w specjalnych pudełkach. Jest ich zresztą na rynku tak wiele, rozmaitych, że zachęcają do kupienia i przygotowania smakowitej, jak to się obecnie przyjęło nazywać „przekąski” (choć przekąska tradycyjnie było to coś smacznego do przegryzienia pomiędzy jednym a drugim kieliszkiem alkoholu). Większość z nas pamięta te kromki chleba z listkiem mięsa, które z upływem godzin lekcyjnych traciło na wyglądzie i smaku. Sporo z nich lądowało zresztą w koszu na śmieci, aby rodzice nie znaleźli wymiętoszonej, nie zjedzonej kanapki. Pudełkowe śniadania z dużym dodatkiem warzyw przyjęły się błyskawicznie, bo jedzenie nie traci nic ze swego smaku nawet po kilku godzinach.
Zwróciłam uwagę, że również moi studenci, przyszli pracownicy restauracji, przynoszą właśnie pięknie komponowane pudełka, choć mogliby zjeść smaczne dania w szkolnej kantynie. Jednak pokrojone zgrabnie warzywa i owoce, czasem sałatka ze zdrowej kaszy, komosy, jaglanej czy innego specjału są wedle ich opinii smaczniejsze i modne.
Swoją drogą, pudełka to nie jedyna zmiana i moda: gdyby zorganizowano ankiety na temat tego, jak wygląda obecnie wynoszone z domów przez uczniów (ale i dorosłych) śniadanie, pozwoliłoby nam to dostrzec bardzo wyraźnie zmiany w sposobie odżywiania. Wiemy, że jada się znacznie więcej owoców i warzyw, które dostępne są przez cały rok Jak twierdzą znawcy przedmiotu, przyczyniło się to nawet do znacznej poprawy stanu zdrowia ogółu społeczeństwa.
A więc niech żyją pudełka, umożliwiające zdrowe i smakowite jedzenie poza domem, ale jednak domowe.
Komentarze
Dzień dobry 🙂
kawa
Trochę prywaty. Moje zdjęcie zajęło 2 miejsce w konkursie społeczności national geografic
http://www.national-geographic.pl/fotografia/ogloszenie-wynikow-50-konkursu-spolecznosci
Irku- GRATULACJE 🙂
Moje pudełko z sałatką (cykoria, jajko na twardo, pomidor, sos majonezowo-jogurtowy)
stoi na baczność w pełnej gotowości i czeka na swój moment 🙂
Na naszym blogu wiele się nauczyłam i uczę nadal od mistrzów fotografii-Irka, Misia Kurpiowskiego, czy od Nemo (wybaczcie, jeśli kogoś pominęłam). Bardzo żałuję, że Nemo i Miś tak rzadko nas teraz odwiedzają, a nasz kurpiowski kolega przestał prezentować swoje zdjęcia 🙁
Irku bardzo się cieszę … zdjęcie bardzo urokliwe … gratulacje … 🙂
pudełka są super .. nadają się też do mrożenia … a teraz można je nawet „prać” w zmywarce albo podgrzewać je w mikrofalówce …
naprawdę chyba nam podarowali jeden dzień ciepła … 🙂
Irek – gratulacje !
Dawno, dawno temu sama wozilam przygotowane przez Mame sloiki z jedzeniem jak mieszkalam w wynajetym pokoju.
Irku, gratulacje!
Chociaż nie jestem zamiejscowa to Osobisty jest. Z nostalgią wspominam słoiczki z buraczkami z działki Teściów, które czasem do nas trafiały. Były pyszne, zdrowe i takie szybkie do zamienienia w coś smacznego.
ja dostawałam słoiki od teściowej, która mieszka w Śródmieściu … a teraz dostaję pudełka po wizytach u znajomych lub rodziny … 😉
kotka dziś miała spotkanie trzeciego stopnia .. na parapecie usiadł duży ptak … natychmiast go usłyszała i zaczęła obserwować machając ogonem … myślałam, że się rzuci na niego a ona usiadła na parapecie obserwując go … ptak przydreptał do niej i tak pół godziny się sobie przyglądali … wyglądało to przekomicznie … dopiero ja ptaszka wystraszyłam … 😉
pisaliśmy o tym Muzeum w weekend … można poczytać …
http://laboratorium.wiez.pl/2017/04/20/nikt-powazny-nie-bedzie-firmowal-akcji-wrogiego-przejecia-muzeum-ii-wojny-swiatowej/
Bento-czyli mistrzowskie pudełko w japońskim wydaniu:
http://tokyopongi.com/bento/
Obejrzałam bento i zgłodniałam 😉
Pudełka z serii trzy, tudzież nawet pięciogwiazdkowej 🙂
https://twojlunchbox.pl/38-pojemniki-z-przegrodkami
Po obejrzeniu tych wyrafinowanych propozycji (np. elektryczny lunch box) nasz stary, dobry słoik wydaje się być rodem ze średniowiecza 😉
Gratulacje dla Irka, zdjęcie utrudzonego, śpiącego małego ministranta świetne, w dobrym momencie skierowałeś obiektyw 🙂
W japońskich sklepach spożywczych oprócz bento i sushi, niekoniecznie w aż tak wymyślnych pudełkach, jak na zdjęciu przedstawionym przez Danuśkę, można kupić całą gamę gotowych zestawów, tak na zimno, jak i gotowe do podgrzania w mikrofalówce. I tak się żywiliśmy, bo nie tylko to, że tańsze niż obiad w restauracji czy barze, ale w dodatku na nic nie trzeba czekać, zabrać ze sobą do hotelu i podgrzać (lub nie).
Słoiki jak słoiki, ale plastikowe pojemniki różnej wielkości bardzo sobie chwalę, bo nie umiem np.ugotować zupy dla 2 osób albo na dwa dni. Zawsze jest więcej i z chęcią to zamrażam, chyba nawet niedawno rozmawialiśmy o tym na blogu.
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że określenie „słoiki” jest nieco (a właściwie całkiem) pogardliwe, to tak, jak się kiedyś mówiło „miastowi” i „wsiowi”. Coś w tym musi być, bo nie tylko ja to zauważyłam.
o bento są całe blogi po polsku a tu przykład …
http://filozofiasmaku.blogspot.com/p/bento.html
i tu ..
http://bentomonia.blox.pl/html
ładnie to wygląda … chyba z jogurtem tez można zamiast śmietany ….
http://smacznapyza.blogspot.com/2017/04/domowa-galaretka-z-salatka-jarzynowa-i-i-jajkami.html
„słoiki” Alicjo zdecydowanie obraźliwe ….
Swoją drogą to ciekawe, że warszawiacy lubią komuś przylepić łatkę – bo tak naprawdę to ilu rdzennych warszawiaków od pokoleń jest? I ciągle to wychodzi jak z przeproszeniem słoma z butów, chyba u ludzi z kompleksami. Ja na przykład niejeden raz usłyszałam pytanie – a z jakiego miasta jesteś? (słowo daję!).
Zawsze odpowiadam – ja jestem ze wsi, ale takiej, ze jej nawet na mapie nie znajdziesz. Zgodnie z prawdą, bo na rzadko której mapie można znaleźć Topola-Bartniki. Naszych blogowych warszawianek i warszawiaków absolutnie nie podejrzewam o takie głupoty, ale generalnie rzecz biorąc, tak jest.
Zimno, leje deszcz, ale wszystko biegiem zaczyna zielenieć wreszcie (drzewa jeszcze nie).
Na obiad „fasolka jasiek po bretońsku” 😉
http://natemat.pl/13061,sloiki-wracaja-do-stolicy-warszawskie-okreslenie-na-przyjezdnych-smieszne-czy-obrazliwe
Ja nie mam nic do „słoików”, nie podoba mi się to określenie, nigdy przyjezdnych tak nie nazywam, ale chciałabym by podatki płacili w Warszawie i tu rejestrowali swoje samochody, by stali się Warszawiakami. Stolice państw i duże miasta przyciągają ze względu na znacznie większe możliwości i perspektywy nauki i pracy.
Mnie tez sie nie podoba określenie „słoiki” . Nigdy nie określiłabym tak osób spoza stolicy.
Jolinku, sympatyczny ten przepis na galaretkę jarzynowa. Mozna chyba pominąć śmietanę i majonez, wywar ma sam w sobie duzo smaku.
Danusko, piekne są te japońskie opakowania. Jestem za bento 🙂
O, właśnie zaczęła się burza …
Najmniej bym Ciebie o to podejrzewała, Małgosiu 🙂
Nie za bardzo rozumiem, co z tymi podatkami. U nas płacisz podatek federalny i prowincjonalny, no i co roku od własności typu dom/mieszkanie, nie pamiętam już, jak jest z tymi, co wynajmują, mieszkanie nie było nasze, ale podatek jakiś płaciliśmy na pewno. Nie ma u nas czegoś takiego jak „zameldowanie”, ale aby tu funkcjonować, musisz mieć jakiś stały adres i telefon.
I to jest zamiast zameldowania. Można też istnieć poza społeczeństwem, być bezdomnym albo wisieć u kogoś na garnuszku, ale nie wyobrażam sobie takiej ekwilibrystyki. Pewnie, można się tak bujać przez jakiś czas, jak się jest samotnym i bez rodziny, ale w końcu przychodzi czas, kiedy potrzebujesz lekarza, dentysty, pomocy socjalnej choćby – i już jesteś obywatelem policzalnym. Na pewno część ludzi tak żyje, ale nie potrafię powiedzieć liczbowo. To nie jest pomysł na życie. To co opisujesz, to postawa „zjeść ciastko i mieć ciastko”. Ja nie widzę tutaj takiego „kombinowania” jak w Polsce, przykro mi to stwierdzić. Pewnie, że nikt się nie pali do płacenia podatków, ale zdecydowana większość przestrzega przepisów, chcąc spać spokojnie. Ja bym się zresztą spaliła ze wstydu, bo jak kraść, to miliony, a nie urywać trochę z tego, co należne państwu. Wszak państwo to my 🙂
Bardzo NIE LUBiĘ wszelakich uogólnień:
-Francuzi to snoby i wiadomo-żabojady, brrr!
-każdy Włoch to podrywacz i playboy,
-Warszawiacy są okropni i wszystkich traktują z góry,
-Niemcy, Czesi i Austriacy nie lubią Polaków….
-Poznaniacy i Krakusi, wiadomo, liczykrupy i centusie,
że nie wspomnę o tym, co myślimy w głębi duszy o Amerykanach, Arabach, czy też mieszkańcach Czarnej Afryki.
Jestem pewna, że każdy z Was może natychmiast i bez zająknięcia podać wiele różnych przykładów na ten temat. Te uogólnienia i przekonania funkcjonują wszędzie, w każdym kraju i na każdej szerokości geograficznej. Czy rzeczywiście mamy je traktować na serio….? Ja bardzo się przed tym bronię.
PS.Za każdym razem, kiedy jestem we Francji słyszę pytanie „A czy znasz to sławne powiedzenie-Pijany, jak Polak?” Odpowiadam, tak znam, ale Ty nie znasz drugiej części tego zdania i tej historii.
Alino-ja też 🙂
Alicjo Ci, którzy pracują np. w Warszawie płacą podatki i rejestrują auta tylko nie w Warszawie a w swojej rodzinnej miejscowości … i o to jest pretensja bo korzystają z całej infrastruktury ale się nie dokładają do budżetu miasta … to tak w skrócie ..
błysnęło… raz walnęło …. i po burzy …
Alino ale na białym tle ładnie te kolorki wyglądają …
Danuśka a jaka jest druga część zdania? …
Irkowi – gratulacje za fotograficzne wyróżnienie 🙂
Danuśce – dzięki za świetną ripostę w kwestii uogólnień, zwłaszcza jednego.
A co do pudełek to świetny wynalazek 🙂
Jolinku-druga część tej opowieści jest dla nas bardzo pochlebna:
Wieść gminna niesie, że to Napoleon powiedział do swoich swoich żołnierzy:
„Jesteście pijani jak Polacy, ale gdybyście jeszcze potrafili walczyć, tak jak oni!”.
Po tym dictum każdy Francuz milknie i zmienia temat 😉
Danuśka no tak … słyszałam to zdanie ale mi wyleciało z pamięci .. ale ja nie potrzebuję ripostować ciągłe Francuzom .. 😉 … kurcze tyle rzeczy człowiek zapomina … ;(
Tak też Jolinku zrozumiałam – i dla mnie jest to po prostu kombinowanie. Płacę podatki tam, gdzie mieszkam.
Uogólnień nie uniknie się i myślę, że nie ma się o co obrażać, jeżeli to nie jest w stylu „Brunner to świnia”. O stereotypach dotyczących Kanadyjczyków było na blogu p.Gierak-Onaszko „Mrs.Canada – opowieści z Kanady”. Kanadyjczyków generalnie postrzega się jako dobrodusznych ciamajdów, którzy przepraszają, że żyją w tym dziwnym „Great White North”. To popularna opinia wśród naszych południowych sąsiadów, którzy lubią sobie czasem pokpiwać z ogromnego kraju, w którym mieszka ok.30 mln luda i „polują na białe niedźwiedzie”.
My natomiast pokpiwamy z Amerykanów, kiedy w środku lata, upał 40c, a oni z nartami jadą „na północ” poszusować. Zdecydowanie nie ten kierunek, ale to nie jest żart, to mogą potwierdzić oficerowie na granicy, zdarza się 😉
Wszystko się teraz miesza, ludzie migrują, a jednak sporo narodów zachowało pewien specyficzny rys – kto pamięta, jak na I Zjeździe pojawił się jegomość w bereciku „z antenką”, bagietką pod pachą i butelką wina w ręce? Tak przedstawił nam się Sławek Paryski, od razu wszyscy wiedzieli, kto zacz 🙂
Czesi – to akurat wiem z autopsji, pracowity, lubiący porządek, knedliki i dobre piwo naród (niekoniecznie w tej kolejności). To samo mogę powiedzieć o Austriakach – tu i tam przemieszkałam i przepracowałam wśród mieszkańców wystarczająco dużo czasu, żeby to zauważyć. I znowu – Czesi bardziej otwarci, przynajmniej ja ich tak zapamiętałam, chociaż wypomnieli mi Praską Wiosne ’68, ale wypiliśmy piwo i tyle o tym było. Austriacy natomiast trochę wycofani, ale jak już się poznaliśmy trochę, to byliśmy z nimi za pan brat. Z wieloma Niemcami jestem zaprzyjaźniona od wielu, wielu lat, mają dużo wspólnego z Austriakami, ale jakby „bardziej”.
My Polacy też myślimy o rodakach stereotypami, o czym wspomniała Danuśka. Gdyby nasza Pyra nie pospieszyła się na Chmurkę, dodałaby na pewno coś od siebie o Poznaniakach i Ślązakach.
Moja dobra znajoma, która często wyjeżdżała do siostry do Włoch twierdzi, że informacje o ognistych Włochach są bardzo mocno przesadzone 🙄
Będąc w Afryce Południowej z przykrością stwierdziłam, że nie spotkałam Polaka, który nie byłby rasistą. Ja nie prosiłam o spowiedzi – sami mnie informowali, jak „w tym kraju” się żyje. A kto ci każe – chciałoby się zapytać. Ale przecież tak dobrze jest patrzeć na kogoś z góry.
Za co między innymi lubiłam Pyrę – za umiejętność nazywania rzeczy po imieniu bez obrażania kogokolwiek i bez hipokryzji, którą nam niejako narzuca polityczna poprawność. Ale to już całkiem inna dyskusja.
Wystarczająco już dzisiaj wyćwiczyłam rękę, ale jeszcze chciałam dodać, że prawie każda sprawa ma drugie albo i trzecie dno.
Moja koleżanka z RPA mówi – dziwisz się, że zatrudniam pomoc domową? Po pierwsze, pozostałości myślenia, że biała lady nie powinna sobie brudzić rączek, a po drugie, najważniejsze – ja sobie mogę pozwolić na to, żeby nie pracować, a ona jest sama z piątką dzieci. „Za nic” pieniędzy ode mnie nie weźmie, bo to dumny naród (znowu uogólnienie?), natomiast chętnie popracuje. Sprzątając swoją chałupę „zabieram” jej pracę!
Coś w tym jest…
Kiedyś przeczytałem w Viener Zeitung (mieszkałem wtedy w Wiedniu) o awanturze na dworcu kolejowym. Ktoś podniósł opakowanie po jakimś jedzeniu i wrzucił do kosza. Dworcowa sprzątaczka podniosła raban, że jakby wszyscy tak postępowali, to ona poszłaby z torbami, a dzieci byłyby głodne a mąż by jej zrobił krzywdę…i ona chyba musiałaby pojechać „nach Giraffen Land” (?!) Wszystko opisane zabawnie z użyciem „viener dialekt”. 🙂 Takie życie!
Alicjo-jest nas na blogu trochę tych, którzy cenili Pyrę za umiejętności, które wymieniłaś powyżej, a także za prostą i zwyczajną życzliwość dla ludzi i świata. Dzięki, że przywołałaś Pyrę właśnie podczas tej rozmowy. Myślę o Niej bardzo często i wiem, że nie jestem w tych rozmyślaniach odosobniona….
Za Pyrę i całą kompanię tam, na Chmurce!
Za Tych co na Chmurce!
Za Nich!
Leje. Dobrze dla przyrody, źle dla moich kości. Wynieśliśmy figi na zewnątrz i ja swoje rozmaryny-tymianki.
Przyszło do mnie zaproszenie na Zjazd Roku w Górach Izerskich we wrześniu- miło mi się zrobiło, bo przecież byłam z nimi niewiele ponad rok, ani ja ci absolwent żaden. W każdym razie we wrześniu będę, więc…Zjazd jest 8-10, więc z Łasuchowym Zjazdem nie koliduje.
Irek – GRATULACJE !!!!!!!!!!
dzień dobry …
zawsze podziwiałam Pyrę za pamięć … ja to szybko się uczę i szybko zapominam ….
Alicjo to się dobrze wszystko układa … teraz można kupić bilety ..
u mnie dziś kuskus z bałaganem jak to pisze Alicja ..
zimno i deszczowo …
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku-kawa jest oczywiście bardzo w porządku, by nie powiedzieć w porzo. Przy dzisiejszej ponurej pogodzie najważniejsze te czekoladki 😉
Bałagan z patelni wymyśliła chyba Haneczka, a Pyra skutecznie wypromowała 🙂
Taki rodzaj obiadu występuje u mnie dosyć często.
Najważniejsze, że czekoladki są „na temat”, czyli w pudełeczku i miło na nie bezkalorycznie popatrzeć z rana 🙂
Bałagan to dobry sposób na szybkie zagospodarowanie różnych resztek mięsno-warzywnych, też u mnie bywa dość często.
Bardzo nie lubię takiej szarości za oknem, marzy mi się kocyk i dobra książka, a obok duża kawa.
Masz rację, Salso 🙂
Jeśli irkowa kawa i czekoladki to za mało, by wprowadzić Was dzisiaj w dobry nastrój, to dorzucam jeszcze trzy wiosenne zdjęcia:
https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipPQDn3X3fLQZOM_PbZZseqdHME8tnq_lVV7ghvn?source=pwa
Ostatnie zdjęcie to nasz ulubiony, poranny widok z okna, cieszymy się nim już od ponad dwóch tygodni. Hiacynty kwitną w Parku Ujazdowskim, a fioletowe tulipany w Ogrodzie Botanicznym.
Dobrze, że choć na zdjęciach możemy podziwiać uroki wiosny, bo z domu raczej wychodzić nie należy, chyba że w podskokach do najbliższego środka transportu, w dodatku z wielkim parasolem i w kaloszach. Albo z niechętnym dziś psem.
Do poczytania i przypomnienia, bo sezon na szparagi się zaczął 🙂
http://www.chillibite.pl/2014/05/szparagowe-abc.html
sezon na rzodkiewki uważam za otwarty … dziś twarożek z rzodkiewką, bałagan z kuskus posypany listkami rzodkiewki … no i pesto z liści rzodkiewki …
z mojego piętra widać (Małgosia też widziała) jak zielono i kolorowo wygląda park na osiedlu .. nie jest super pogoda ale trochę mniej wieje ..
a do kawy u mnie kanapka z masłem i rzodkiewka … 😉
Jolinku, a co dodajesz do pesto z liści rzodkiewek, czy tak samo jak np. pesto z bazylią? Użyłam ich kiedyś jako jarzynki (coś jak szpinak), ale było to niejadalne. Może za krótko dusiłam, ale nie chciałam by straciła kolor. A bardzo lubię rzodkiewki i zajadam się nimi odkąd się pojawiły.
Barbaro kiedyś robiłam ale nie pamiętam dokładnie jak … podałam tu kiedyś przepis i go właśnie szukam tzn. link do przepisu … cichal też robił z tego przepisu … Kto umie szybko znaleźć ten przepis? … bo mnie słabo idzie ..
tu jest chyba podobny przepis a ja dodam parmezan …
http://agatagotuje.pl/pesto-z-lisci-rzodkiewki/
Dziękuję Jolinku, tak to sobie wyobrażałam mniej więcej 🙂 Mimo wcześniejszych obaw wyszłam jednak na spacer i nie było źle. Parasol przydał się tylko na początku, później raczej zawadzał. Kupiłam zielone szparagi, no i zachęcona tym pesto, rzodkiewki z dorodną czupryną liści. Dzięki wilgoci zieleń wokół coraz okazalsza, ptaki szaleją, jest pięknie…
Nasza stara Praga od paru ładnych lat zmienia oblicze przywracając dawną świetnośc wielu zabytkowym kamienicom, a i wplatając całkiem nowe akcenty cieszące wzrok. Można powiedzieć, że staje się modna i chętniej odwiedzana. Nie pamiętam (oj, ta pamięc!) czy ktoś już pokazywał tu link do wpisu o sympatycznej restauracji w takim właśnie rewitalizowanym miejscu Pragi. Wpis zamieściła Madame Edith na cytowanym wielokrotnie tu blogu http://madameedith.com/restauracje-kawiarnie/boska-praga-warszawa/
Mamy już nowy wpis.