Poznajmy się przy wspólnym stole
Świat się technicyzuje i globalizuje. Można dziś utrzymywać kontakt z mnóstwem osób, a nie spotykać nikogo. Niektórzy ludzie źle się czują w takim świecie i coraz chętniej dążą do bezpośrednich relacji z żywymi ludźmi, do poznawania ich i skracania dystansu. Podczas podróży mieszkają w domach dopiero co poznanych osób, zamieniają się na jakiś czas mieszkaniami, a także najwyraźniej chcą jadać w domach, a nie restauracjach.
Nocowanie w domach, a nie w hotelach ma wiele niewątpliwych zalet. Po pierwsze taki sposób podróżowania jest tani. Wystarczy, że potem kogoś się ugości. Co oczywiście nie zawsze i dla każdego jest łatwe i komfortowe. Ale za to jakie stwarza możliwości przeżycia przygody! Pozwala też poznać prawdziwe życie miejscowych. To ważne zwłaszcza wtedy, gdy podróżuje się po krajach o innej kulturze, o której mamy mgliste pojęcie. Mieszkając w czterogwiazdkowym hotelu na pewno wiele się na ten temat nie dowiemy.
Natrafiłam ostatnio na portal eataway. Stworzyła go mieszkająca w Krakowie mieszana para – Polka i obcokrajowiec. Opisują, że pomysł przyszedł im do głowy podczas podróży po Polsce, jako wniosek po nienajlepszych doświadczeniach z żywieniem się w restauracjach. Mieli nadzieję, że o wiele lepiej da się pożywić u prywatnych ludzi, jedząc posiłki przygotowane jak dla rodziny. Kucharze-amatorzy rejestrują się, proponują menu, podają cenę i czekają na zgłoszenia gości. Potem ich dokonania są oceniane, żeby kolejni chętni wiedzieli, czy warto się wybrać do tych właśnie gospodarzy.
Kiedy przeglądałam portal, uderzyła mnie liczba zarejestrowanych kucharzy. Najwięcej osób mieszka w Krakowie, ale jest sporo propozycji z innych dużych polskich miast. Kucharzy z małych miejscowości na razie jak na lekarstwo. Wielu to mieszkający w Polsce obcokrajowcy. Są także osoby z wielu miejsc poza naszym krajem, z Europy i nie tylko. Po dogłębniejszej analizie przekonałam się, że aktywnych, którzy wydali co najmniej jeden posiłek, jest zaledwie kilkudziesięciu. Za to niektórzy karmią naprawdę często. Na przykład twórczyni portalu chwali się, że nakarmiła już 600 osób.
Pomysł wydaje mi się fajny. Zastanawiam się nawet, czy podczas majówki nie umówić się przez portal na kolację. Tam dokąd jadę jest taka możliwość. Ahoj, przygodo!?
Komentarze
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry …
pewnie pomysł dobry ale nie dla mnie … ja taka towarzyska nie jestem …
zimno ale słonecznie ..
można przeczytać ….
https://www.tygodnikpowszechny.pl/nie-uspokoje-sie-na-starosc-36483
Jolinku, dzięki, bardzo lubię i cenię tego Pana.
planowana na weekend ….
http://mojegary.blog.pl/2017/04/19/jaglana-szarlotka-bez-pieczenia-bez-maki-bez-jajek-bez-cukru/
Małgosiu ja też …
Jolinku, daj znać jak smakuje taka szarlotka bez … Mnie raczej nie będzie, bo nie znoszę płatków owsianych, chociaż wygląda na bardzo zdrową.
Orca, coś w tej liczbie 420 jest bardzo tajemniczego. Robilem porządki w plecaku i natknąłem się na rachunek z zakupów w wczorajszym dniu 4/20
Na czwartej pozycji z dwudziestu znajdował się absint z canabisu 🙂
Zdaje się, że nie ma takiego ludzia który nie przyzna mi racji, że toto jest w stanie powalić nie tylko mnie na kolana, czego oczywiście życzę wam wszystkim w nadchodzacy weekend 🙂
ciekawe czy dożyję …
http://warszawa.naszemiasto.pl/artykul/park-of-poland-baseny-zjezdzalnie-i-tropikalna-wyspa-wodne,4090591,artgal,t,id,tm.html?utm_source=twitter&utm_medium=przycisk-udostepnij
można zrobić dla siebie lub na prezent …
http://madameedith.com/lifestyle/ogrod-sloiku-las-zamkniety-szkle/
to ja na dziś skończyłam pisanie … teraz Wy …
Szarak,
U nas duzy wybor absyntu i w ogole alkoholu jest w sklepach prowadzonych przez Native Americans na ich terenach. O absyncie z cannabis nie wiedzialam, ale zwroce uwage.
Pokazywalam tu kiedys zdjecia sklepu Longhouse na terenie Blyn Indian Reservation z duzym wyborem polskiej wodki.
Wczoraj 4/20 reuters.com opublikowal artykul i zdjecia zakonu siostr w California, ktore uprawiaja i sprzedaja wlasne “weed”. Grupa zakonnic jest popularnie nazywana “weed nuns”. Siostra Christine Meeusen mowi, ze ich zakon nie ma zadnego zwiazku z kosciolem katolickim.
http://www.reuters.com/news/picture/the-weed-nuns-of-california?articleId=USRTS136WL
W sklepie Sea Change Cannabis w Discovery Bay obok duzego wyboru “swietych ziol” (holy weed) sa rowniez ciastka zawierajace THC. Bardzo mily sprzedawca wyjasnia dokladnie co i jak dziala.
W przeciwienstwie do alkoholu i papierosow, nie sa znane zadne choroby spowodowane paleniem marijuany.
O kolacjach, czy obiadach wydawanych w prywatnych domach dla nieznajomych czytałam już trochę w internecie i zastanawiałam się już co nieco nad tego rodzaju pomysłem. To nie jest takie hop siup, będę myśleć dalej….
Asiu-ogromne dzięki za Twoje muzyczne dedykacje. Jak zawsze trafiłaś w samo sedno, a przede wszystkim w sam środek alainowej duszy. Twoja umiejętność uważnego czytania tego, co piszemy na blogu oraz tego, co można znaleźć między wierszami jest nadzwyczajna i po raz kolejny bardzo Ci za to dziękuję.
Jolinku-do tego Paryża to jeszcze pojedziemy wespół w zespół 🙂 i posiedzimy sobie spokojnie przy kawie albo przy kieliszku wina, gdzieś na nadsekwańskim bulwarze.
Asiu i Orco-Wasze opowieści o świńskich ryjach przypomniały mi danie z naszej ostatniej podróży do Hiszpanii. To była kolacja z rodzaju tych, o których chciałoby się, jak najszybciej zapomnieć. Pan kelner na nasze pytanie o ryż z langustynkami zaczął dawać dziwne i wykrętne odpowiedzi i w końcu zasugerował, że zdecydowanie lepiej byłoby zamówić regionalną specjalność, to znaczy ryż z chorizo i świńskimi uszami. Ja od razu chętnie, Alain bardzo sceptycznie, w rezultacie zamówiliśmy. Na stole wylądowała ogromna patelnia zwana porcją na dwie osoby. Naszym zdaniem tę ilość można było podać(tak średnio biorąc)pięciu lub sześciu biesiadnikom. Całość tonęła w tłuszczu zabarwionym na czerwono ostrą, sproszkowaną papryką. Świńskie uszy występowały w postaci niewielkich kawałków glutowatego tłuszczu. Pogrzebaliśmy trochę w tym daniu usiłując wyjadać ryż nie ociekający za bardzo tłuszczem. Naszą kolację uratowała butelka znakomitego czerwonego wina oraz wieczorny spacer po okolicznych placach i deptakach.
Wiadomości dla Braci Wędkarzy, czyli dla Nowego i Cichala:
Osobisty Wędkarz ma już 30? 50? czy 115? wędek, w tym również jakieś hiper-super egzemplarze na super-hiper okoliczności. To że kupił kolejną za drobne 45,oo zł nie dziwi mnie wcale. Pasjonaci tak mają 😉
Ryby nie brały WCALE, one też nie lubią, kiedy pod koniec kwietnia jest nad ranem marne +3 stopnie oraz wieje lodowaty wiatr. W rezultacie zamiast pójść do jakiejś restauracji rozpaliliśmy ognisko i jedliśmy pieczone kiełbaski. Dzięki Bogu, wieczorem wiatr się uspokoił i spędziliśmy wraz z Młodymi, całkiem sympatyczne chwile.
Osobisty Wędkarz bardzo dziękuje za pamięć i za wszystkie Wasze życzenia.
Grand merci a tous!
Hola!
Ćwiczę łapę. Na dworze słonecznie, chociaż chłodnawo. Na obiad będzie zupa pieczarkowa, gotowa ze sklepu polskiego, bo Jerzor gotuje. Na moje szczęście nie wolno mi używać łapy do niczego mokrego (mokrej roboty też!), więc omija mnie gotowanie, pranie i tak Jerzor robi,wszelkie ciężkie i wymagające dźwigania prace, natomiast mam pracować nad łapą. Co godzinę drobne ćwiczenia.
Usiłuję właśnie zorganizować przyjemny weekend i skłonić jednego Wojciecha, żeby przyjechał do Jerzora jutro, wszak w niedzielę Jerzego Wojciecha, którego prawie zawsze obchodziliśmy razem. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby kontynuować tradycję.
Co do wędkarstwa, to mam przechlapane, Jerzor robił to przez jedno lato 35 lat temu i stwierdził, że nie warto tracić czasu kolarstwa na rzecz wędkarstwa. Jeśli nie wiecie, to wam powiem, że prawdziwy kolarz byle bicyklem się nie obejdzie, tu rzecz idzie w kilkanaście tych tam…I co gorsza, co roku jest jakieś nowe cudeńko, koniecznie potrzebne.
No to ja mam dobrze, bo mój mąż nie ma temperamentu wędkarza ani rowerzysty. Jego zainteresowania i sporty nie są kosztowne.
Asiu,
Twoja amerykańska kuzynka to ta odnaleziona przed kilkoma laty ? To naprawdę ciekawa historia.
O absyncie z cannabis tez nie slyszalam, ale jak czytam absinth to zawsze przypomina mi sie nasz niezapomniany Ernest ze swoim slynnym coctailem „smierc po poludniu”, absinth + champagne. Ja nie probowalam, ale moze Szarak? Ciekawa jestem jak to diabelstwo smakuje?
O zaletach awokado wiemy wszyscy, ale pestki przeważnie wyrzucamy. Okazuje się, że są one także bardzo wartościowe. Przed spożyciem pestka powinna być poddana 2- lub 3- dniowemu suszeniu/ latem na słońcu, zima np. na kaloryferze/. Wysuszoną pestkę należy włożyć do plastikowego woreczka, rozbić za pomocą młotka, a potem zblendować na proszek. Pestka jest gorzka, dlatego uzyskany proszek najlepiej traktować jako dodatek do koktajli, soków czy deserów.
Swinskie uszy o ktorych pisze Danuska kiedys jadlam. To bylo w restauracji z Filipin. Dania zamawiali znajomi, ktorzy pochodza z Filipin. Nie wiedzialam i nie chcialam wiedziec co zamawiali. Dopiero po obiedzie dowiedzialam sie, co jadlam. Swinskie uszy byly pokrojone w male kawalki. Wszystko w slodko/pikantnym sosie. W konsystencji bylo to jak chrzastki. Nigdy wiecej tego nie zjadlam.
Z drugiej strony najmniejszy komentarz o zupie czernina budzi lekkie wstrzasy u wielu ludzi, ktorych znam.
Zalaczam video, ktore pasuje do serii “obrzydliwych”. W Pike Place Market przy wejsciu do teatru jest sciana. Na tej scianie osoby czekajace na spektakl przylepiaja przezuta gume do zucia. Turysci robia to samo, czy ida do teatru, czy nie.
https://www.youtube.com/watch?v=njPj6s5TbWU
Krystyno-z tego, co pamiętam, to Cichal z powodzeniem blenduje już od jakiegoś czasu pestki awokado.
Dla mnie absynt to przede wszystkich francuska cyganeria artystyczna i obraz Degas:
http://www.mountainsoftravelphotos.com/France%20-%20Paris/Paris%20Best/slides/Paris%20Musee%20D%27Orsay%20Edgar%20Degas%201876%20L%27Absinthe.html
O tych pestkach awokado to już tu kiedyś dyskutowaliśmy, ale warto przypomnieć 🙂
Do absyntu mnie nie ciągnie z powodu jego goryczy.
Czytam zresztą teraz ciekawą książkę o tym okresie i o tej malarce:
http://cyfroteka.pl/ebooki/Berthe_Morisot__Tajemnica_kobiety_w_czerni-ebook/p00611431i006
Tak jest, Cichal o awokado nadawał i dał nam nawet pół słoiczka gotowego proszku, który spożyliśmy.
Niestety, Wojciech nie dotrze do Jerzego, nawał pracy i inne okoliczności niesprzyjające. Tymczasem ja w ramach ćwiczenia rączki posprzątałam pobieżnie chałupę, bo kurz mogę ogarnąć, do tego wróciłam do dobrej, starej mietły, bo odkurzacz podłogowy jest dla mnie teraz za ciężki, a miotłą dam rade to i tamto.
Jeśli chodzi o absynt, to przypomina mi się I Zjazd Łasuchów w kurniku. Przywieźliśmy wtedy absynt z Czech i ja ze Sławkiem Paryskim wypiliśmy nim brudzia. Ktoś tam jeszcze tego absyntu próbował, ale zostało i Pyra nasza wzięła butelkę i resztki, co w niej były, i jeszcze niedawno przed śmiercią wspominała, że może na X Jubileuszowym Zjeździe w Poznaniu dokończymy. P.B. chciał inaczej 🙁
Różne potrawy są dla różnych osób i w różnych częściach świata „obrzydliwe”. Jakoś nie mogłam się przekonać do podobno chrupiących pająków, szarańczy czy innych owadów 😉
O lapaniu ryb troche wiem, szczegolnie tych w kolorze pomaranczowym. 🙂
Widzialm rowniez I bylam pelna podziwu dla wedkarzy, ktorzy stoja na brzegu oceanu i co chwile wyjmuja kolejna rybe. Na plazy pali sie ognisko i tam smaza swoje ryby.
Lapanie ryb z plazy
https://get.google.com/albumarchive/110753834661547908902/album/AF1QipPBabO3nz1_HhTgeWuWdhx_YelYDT8vkSef8g5A/AF1QipMfLUDAafFuWV_SjBs7_nZS3ri3rGED7UPUneB-
Jednak najwiekszy podziw mialam dla “wedkarza” na Hawajach. On lapal ryby golymi rekoma. Bez wedki. Trzymal tylko siatke wielkosci okolo 2 metrow kwadratowych. Podchodzil na skale wysokosci okolo 1 metra nad woda i obserwowal plywajace ryby. Woda jest bardzo czysta i wszystko widac. Kiedy plynela ryba ten chlopak rzucal siatke na wode. Nastepnie wchodzil do wody I lapal rybe w siatce rekoma. Wszystko trwalo kilka minut.
Tu jest zdjecie tego chlopaka ze zlapana ryba. Na nogach ma gumowe buty, aby sie nie pokaleczyc od kamieni wulkanicznych I kawalkow koralu.
https://get.google.com/albumarchive/112949968625505040842/album/AF1QipM5sVDzPhQRpnl-IFK1nKdt_bhyDoN1el1jCoCR/AF1QipMMW1bznkxSpNyitx6LWtmguHthF8vf5lDJOF1W
Na video od Asi widzieliscie, ze tutaj mamy duzo roznych ryb i seafood. Lapanie ryb, zbieranie seafood i ich konsumpcja sa bardzo popularne.
Tak wyglada powrot z polowow w La Push. Kazdy korzysta ze zlapanych ryb i odpadow. 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=epTC-NysLdI
Paryż niestety, nie zaprasza. Ostatnio za wiele dzieje się w tym mieście, jak nie wybuchy w kawiarni czy klubie to inny terrorysta z giwerą siecze po przechodniach. Szkoda 🙁
Danuśka! 115 wędek? Małe piwo przed sniadaniem! Ewine 150 par butów i drugie tyle torebek poukładane w zestawach w grupach i też poutykane razem z dwustoma ramami do obrazów… to jest dopiero małe inferno…
Nic to. (jak się kocha)
Jolinku! Kuleczki daktylowo-owsiane tylko wymoczone w bourbonie. Ostatecznie w scotchu. Czekam na Ewę, niech spróbuje. Ciekawym po ilu zacznie śpiewać po góralsku?! 🙂
Krystyno – tak, to ta sama. Jej rodzice mieszkają w Pennsylvanii, siostra w Kalifornii, a ona tak wędruje przez Arizonę do Kansas (pracuje na uczelni). Teraz jej rodzina się znacząco powiększyła – wyszła za mąż za chłopaka z wietnamskiej rodziny, dużej rodziny z Chicago 🙂 W tym roku przygotowywała Święta dla ponad 20 osób w swoim niedawno kupionym domu.
Mini muzeum Absyntu w Antibes: https://goo.gl/photos/rcoRM57xzDgHYmU29
Rzeczywiście, o pestkach awokado pisaliśmy, ale nie pamiętałam szczegółów.
Przypadkiem trafiłam na ten tekst Piotra o absyncie. Warto go sobie przypomnieć – i dla wspomnień ale i dla ciekawych informacji o absyncie, który budził wiele emocji : http://adamczewski.blog.polityka.pl/2013/09/11/jak-podawac-absynt/
Pestki awokado mielę od dwuch lat. Codziennie dodaję do śniadaniowego jogurtu z owocami i jagodami. Dzięki temu jestem najmłodszym staruszkiem w mojej wiosce!
Dają piękny, pomarańczowy kolor na białym podkładzie. Esteta abo co…? 🙂
dzień dobry …
cichalu bardzo dobrana z Was para .. Ewa ma buty a Ty bourbon … 😉
Małgosiu plany przełożone na za tydzień bo dziś zostałam zaproszona na niby brydża …
Dzień Ziemi … podnieście chociaż jeden śmieć i wrzucie do kosza ..
Dzień dobry 🙂
kawa
Odszedł Witold Pyrkosz. Znakomity aktor i świetny kolega! RIP. Robi się coraz bardziej pusto…
:((( Pyrkosz, pyrkosz – i nie jedziesz 🙁
Alicjo, jak rączka?
Z okazji swieta naszej planety proponuje pol godzinny film „Brown Bears of Katmai Alaska” z serii „Pearls of the Planet”
Material do filmu jest zebrany z kamer ustawionych w Katmai National Park na Alasce ze szczegolnym zwroceniem uwagi na niedzwiedzie zyjace na terenach Katmai.
Film pokazuje cztery pory roku w tym pieknym miejscu.
https://www.linktv.org/shows/explore/episodes/pearls-of-the-planet-brown-bears
Przyjemnej podrozy.
Popieram sugestie Jolinka dotyczaca smieci.
Małgosiu,
ręka jako tako, właśnie obnażyłam byłam, bo dzisiaj miałam za zadanie ją umyć letnią wodą z mydłem i „przewinąć”, czyli założyć świeży plaster. Okazało się, że nie mamy potrzebnego plastra z gazą i Jerzor pognał do apteki. Na razie wygląda to paskudnie, ale dłoń jest sprawna w sensie, że co się ma zginać, to się zgina i skalpel niczego nie uszkodził. O czym zresztą chirurg ortopeda mnie zapewniał. No i fajnie, ale na razie jestem zwolniona z wielu zajęć.
Wyrazu otuchy dla Ciebie i współczucia dla Jerzora! 🙂 Jak się zobaczymy, to wymienimy widoki blizn. Ja mam półmetrową i powiem z takim pewnym zawstydzeniem, że na… no, właśnie.
Alicjo, no ty byś wróciła do zajęć 😉 z radością i pełna sprawnością.
Alicjo, cierpliwości, czas potrzebny 🙂
Orko, piękne uczczenie Dnia Ziemi, obejrzałam z przyjemnością.
Odpowiadając na apel Jolinka 🙂 pozbierałam kilka fruwających z wiatrem plastików, robię to zresztą na co dzień, niekoniecznie z okazji święta. Nie mogę się doczekać ocieplenia!
Pestki z awokado ususzyłam, trzymam w płóciennym woreczku, ale jakoś nie utarłam ich do tej pory. Nie wiem czy mają jeszcze jakąś wartość?
Hallo Orca & wszyscy pozostali fani Cannabis absintu 🙂
Jest już po sesji obrazkowej. I musicie uzbroić się w cierpliwość do momentu aż obrazki zostaną wywołane i upublicznione. Trochę to potrwa, a zatem powiem całkiem szczerze. Z tą cieczą można wszystko mieszać. Szampana też jak eva 55 podpowiada. Tylko po co? 🙄
Toto wprawdzie nie, zawiera już thc ale ma 80% i wierzcie mi, wyciąga ze skarpet już po drugiej kolejce 🙂
kolega zwiedzał Muzeum II wojny … opowiadał o tym, że jest świetnie zaprojektowane z wielką dbałościom o szczegóły … można zobaczyć historię nie tylko lat 1939-1945 ale dlaczego wybuchła czyli proces od I wojny … kolega był bardzo przejęty jak opowiadał o tym … o osobistych tragediach i doświadczeniu ludzkości na całym ówczesnym świeci … ja chyba bym nie dała rady zwiedzać tej wystawy …
Mnie zawsze przeraża Oświęcim. Mam zbyt bujną wyobraźnię. Byłam tam kilka razy, nie ma czegoś takiego, jak przyzwyczajenie się tego – za każdym razem wynajduje się coś nowego, przerażającego. Kiedy będę w Warszawie, na pewno obejrzę to Muzeum II Wojny. Moje pokolenie, wcześniejsze i późniejsze też było bombardowane historią II wojny, tak na lekcjach historii jak i języka polskiego, ale nie twierdzę, że to za dużo. Trzeba pamiętać.
Alicjo to Muzeum jest w Gdańsku … i trudno kupić bilety ….
http://www.muzeum1939.pl/
Co jak co, ale w przypadku wojen, to mało interesujące jest dlaczego wybuchła? 🙁
Powinno nałożyć nacisk, dlaczego tak mało ludzina zrobiła i dopuściła do tyłu tragedii 🙁
Z racji tego, że żadna wojna nic dobrego nie wnosi dla przyszłości, moje dolne kończyny nie przekroczą tych zacznych progów. I argument, że… i trudno kupić bilety, jest mało przekonywujacy.
Wojna jest, niestety, motorem napędzającym pewnym ludziom kasy, załatwiająca brudne interesy pewnych grup i pozbawiająca życia kochających święty spokój ludzi.
Niestety, jak długo jesteśmy na Ziemi (ludzkość mam na myśli) ciągle gdzieś toczy się wojna.
Tacy jesteśmy i obawiam się, że tacy pozostaniemy, jako ludzkość. Mimo muzeów, mimo miejsc pamięci, gdzie mordował człowiek człowieka, bo taki miał rozkaz… mimo wszystko. Historia nikogo niczego nie uczy. Ale jak to mówią, warto, mimo wszystko, próbować.
Koleżanki Warszawianki-uwaga na dzisiejsze utrudnienia w poruszaniu się po mieście, zapowiada się totalny zawrót głowy:
http://www.se.pl/wiadomosci/polska/maraton-warszawski-2017-orlen-trasa-sprawdz-utrudnienia-w-ruchu_983817.html
W tej sytuacji chyba najlepiej zostać w wygodnym fotelu lub we własnej kuchni 😉 albo też wyjechać za miasto. My wybieramy rozwiązanie numer trzy-metrem i piechotą na ulicę Piękną, do francuskiej ambasady. Dzisiaj pierwsza tura wyborów prezydenckich, bracia Francuzi mają ciężki orzech do zgryzienia…..
Alicjo-jeśli interesuje Cię tematyka wojenna, to w Warszawie możesz wybrać się do Muzeum Powstania: http://www.1944. pl/artykul/warunki-zwiedzania,4499.html
Sznureczek się z lekka zamotał zatem wklejam raz jeszcze: http://www.1944.pl/
dzień dobry …
Jerzowi i yurkowi uściski z okazji imienin … 🙂
Danuśka wszyscy patrzą dziś na Francję …
a w Warszawie jest też czynne od 4 lat Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN …
http://www.polin.pl/pl
jakby którąś koleżankę interesowało …. jest tu już 10 zestawów jadłospisu do wyboru … a przepisy na potrawy są bardzo urozmaicone i ciekawe …
http://ankawell.blogspot.com/p/blog-page_8.html
dla mnie 1200 kalorii to nie odchudzanie ale norma bo wiek i mniej ruchu nie wymaga więcej ..
Dzień dobry 🙂
kawa
Przez kilka dni może mi się przytrafić urlopowe bezinternecie
Irku dobrego wypoczynku i liczmy na ciekawe zdjęcia okoliczności przyrody … będziemy tęsknić … 🙂
a tak w temacie wpisu to przecież nasze Zjazdy i Mini Zjazdy to nic innego jak poznanie się przy wspólnym stole .. w tym temacie te spotkania są dla mnie wystarczające .. 🙂
Jerzym i Wojciechom wszystkiego najlepszego 🙂
Irkowi dobrego urlopu, wypoczynku 🙂
Za Francję trzymam kciuki 🙂
Naszym Jurkom (wydaje mi się, że oni są, tak po trochu, nasi 🙂 ) moc imieninowych serdeczności!
Irku-będzie ciężko bez Twojej porannej kawy. Wypoczywaj i wracaj szybko z nowymi pomysłami.
Irku, miłego wypoczynku.
Jerzym i Wojciechowym – wszystkiego najlepszego!
Za Francję tez trzymam kciuki.
Zjadlam sniadanie i ide oddac mok glos.
Jolinku, bardzo przydatny link z gotowymi przepisami na 1200 🙂 wszystko mi smakuje, jedyny mankament – brak deserów/czegoś słodkiego do kawy. Bo bez słodkich napojów obywam się od dawna, ale to okienko (no, dwa) czekolady – jak tu się od tego odzwyczaić?
Mit 1200 kalorii jest szkodliwy. Żeby schudnąć trzeba jeść odrobinę mniej niż organizm potrzebuje, zależy to od wagi, wymiarów, aktywności fizycznej, inaczej organizm WSZYSTKO akumuluje, bo uznaje, że głoduje.
Dla mnie ( a wiecie, że wielka to ja nie jestem, aktywność fizyczną mam średnią) wyliczona ilość kalorii to 1800, by zachować wagę, a 1600 by schudnąć. Na to wszystko są przeliczniki.
Obejrzałam przepisy na tym blogu wyglądają na rozsądne i smaczne. Przypominają te, które mój Osobisty dostał od dietetyczki.
Małgosiu, te porcje na zdjęciach nie sprawiają wrażenia głodowych. Byłabym chyba zadowolona, poza tym mankamentem – braku choć odrobiny słodyczy. No ale jak dieta, to dieta!
.
.
Vive la France!!!
.
.
Małgosiu mnie zainteresowały te przepisy z uwagi na zbilansowanie …
Barbaro ja potrzebuję ok 1400 kalorii to 200 kalorii mam na słodycze … 😉
Salso tam był pączek na tłusty czwartek 🙂 Tak pisze Jola, można w internecie znaleźć sporo dietetycznych deserów. Nie sądzę jednak by były to Twoje pyszne wypieki 🙁
Jeśli już myślami jesteśmy z Francją, to może zechcecie pospacerować po wiosennym ogrodzie Moneta w Giverny 🙂 http://www.bretonissime.com/2017/03/dom-i-ogrod-moneta-w-giverny-zwiedzanie.html
Salso-nawet nie wiesz, jak ogromną przyjemność 🙂 sprawiłaś mi tym ogrodem Moneta w Giverny. Już od dawna wiem, że kiedyś muszę odwiedzić to miejsce i mam nadzieję, że któregoś dnia będzie nam po drodze. Po drugie primo, właśnie skończyłam czytać książkę o Berth Morisot, a w tej opowieści jest kilka fragmentów o ogrodzie Moneta i tym wszystkim, co się z tym miejscem wiązało. Dziękuję Ci bardzo!
Dzisiaj z Osobistym zahaczyliśmy o nasz skromny Ogród Botaniczny, też warto 🙂 http://www.ogrod.uw.edu.pl/aktualnosci
Danusiu 🙂
Chętnie bym się wybrała jeszcze raz szlakiem zamków nad Loarą, jest ich tam tak wiele, a widziałam tylko trzy 🙁 , bo program podróży ( z 10-letnim wtedy dzieckiem) musiał być dopasowany do niego.
Dziś na obiad pieczony schab ze śliwką, młode ziemniaki i młoda kapusta z koperkiem.
Jerzor i Yurek! Przyjmijcie najlepszego, jeśli jesteście dzisiejsi. Jeśli nie, to też przyjmijcie!
Jerzor Wojciech dziękuje, Yurkowi wszystkiego Najlepszego!
U Małgosi pyszny obiad, u mnie też był schab pieczony ale bez śliwki. Kokardki (kluchy) i sałatka z buraków, korniszonów i fasolki z winegretem, obsypana rzeżuchą.
Proponuję jeszcze jedną wycieczkę, tym razem do francuskiej wytwórni miedzianych naczyń http://www.davidlebovitz.com/visit-mauviel-french-copper-cookware-factory/ coś chyba dla Marka 🙂
Och Salso, nie kuś, te gary kuszą mnie od dawna, tylko miejsca już brak, no i te ceny 🙁
Barbaro relaksujący spacer … a Marek byłby zachwycony miedzianymi garnkami w kuchni .. muszę poszperać w tym blogu i okolicznych z nim by sobie nastrój poprawiać … z Paryża tylko 74 km …
wybory we Francji … frekwencja o godzinie 17.00 to 69,42% … chyba działa dobrze demokracja tylko jaki będzie wynik ..
o napisałam o tych garach bez czytania Barbary … Małgosiu mnie też kuszą … ale ja mało gotuję to byłyby tylko do wiszenia …
Rzeczywiście te naczynia wymagają kuchni obszerniejszej niż te nasze miejskie mini-kuchnie.
Jestem też pod wrażeniem tej frekwencji wyborczej, pozazdrościć….
19 maja organizuje wspolny stol. We Francji od kilku lat organizuje sie w maju ” swieto sasiadow ” Wywiesza sie ogloszenie w budynku lub wrzuca zaproszenia do skrzynek pocztowych. Jedni organizuja stol inni przynosza cos do jedzenia lub picia. Pogawedka trwa dwie trzy godziny w zaleznosci od pogody. We wtorek wrzucam zaproszenia i bede czekala na telefon z potwierdzeniem , ze X czy Y przyjda i przyniosa to lub tamto. U mnie ze wzgledu na brak miejsca bedzie tylko apéritif.
We wsi mojej siostry w Anglii od lat organizuje się takie pielgrzymki sąsiadów po domach. Wybrane z nich mają przygotować coś innego, przystawki, dania główne, sałatki, desery … Wszystko jest dobrze zorganizowane w różnych latach różne domy i inne menu.
U nas jest to organizowane na placach, podworkach czy kawalku ulicy. W Bretanii klimat jest bardzo kaprysny a wsrod zaproszonych jest urocza starsza pani wiec to bedzie u mnie w domu.
Barbaro takie słodkości do kawy? ..
http://jolkawkuchni.blogspot.com/2015/02/ciastka-owsiane-fit-przekaska.html
u nas na osiedlu ze 3 lata temu ktoś próbował zrobić taką imprezę sąsiedzką ale niestety nie wyszło … chyba za duże osiedle i ludzie się nie znają …
Jolinku, dzięki, że myślisz o łakomej koleżance 🙂
Nie wyobrażam sobie takiej sąsiedzkiej imprezy na moim osiedlu, ale kto wie… Natomiast przypomina mi się taka podobna akcja wspólnych kolacji w sekretnych miejscach (uczestnicy nie wiedzieli do ostatniej chwili gdzie), z udziałem sporej liczby osób, warunkiem było ubranie i wyposażenie (stoły, krzesła, obrusy, zastawa) w kolorze białym, praktykowana w Paryżu, ale nie tylko, bo chyba w Rzymie, może także w innych europejskich miastach. Trzeba by poszukać, bo sporo było o tym w necie.
Jolinku – to wlasnie o to chodzi aby ludzie sie poznali. To poszczegolne bloki organizuja a nie cale osiedle. Wszyscy tego nie organizuja i wszyscy tez nie przychodza na impreze.
U mojej siostry nie ma żadnych bloków, większość ludzi doskonale się zna , ze szkoły, z pubu, bo to wieś na 100 domów i dwóch rolników 😉
Kolacja na biało-Paryż 2016:
https://www.youtube.com/watch?v=s30wghamiG0
Aby uczestniczyć trzeba być przez kogoś wprowadzonym. Tego rodzaju zaproszenie można uzyskać np.poprzez jakiś portal społecznościowy. Jeśli już raz uczestniczyłeś w tej imprezie, w kolejnym roku otrzymujesz zaproszenie automatycznie. W Paryżu „Biała Kolacja” odbywa się ok.15 czerwca.
Pierwsze wyniki wyborów we Francji:
Prognoza Ipsos-Sopra Steria: Emmanuel Macron: 23.7 proc. Marine Le Pen: 21.7 proc. François Fillon: 19.5 proc. Jean-Luc Mélenchon: 19.5 proc. Benoît Hamon: 6,2 proc. Nicolas Dupont-Aignan: 5 proc. Jean Lassalle: 1,5 proc. Philippe Poutou: 1,2 proc. François Asselineau: 0,8 proc. Nathalie Arthaud: 0,7% Jacques Cheminade: 0,2 % (http://www.tvn24.pl)
Małgosiu-w drugiej turze będzie potrzebna mobilizacja, by nie przeszła Marine Le Pen.
„Kolacja na Biało” Kingston-Jamajka:
https://www.youtube.com/watch?v=0rG_cFE4sW0
Alicjo-może się wybierzesz do jamajskiego Kingston 🙂
Danuśka, wiem, ale nie mam na to żadnego wpływu 🙁
Musiałabym uzupełnić garderobę o jakąś białą kiecę, mam tylko 2 białe bluzki i mało szykowne, dwie pary letnich portek. Chyba jednak wolę moje Kingston…
Danuśka, biała kolacja u Ciebie była bardziej stylowa, bo i dania były białe 😀
A pamiętacie kolację fiołkową także u Danuśki. Właśnie wtedy się poznawałyśmy przy wspólnym stole 🙂
Salso-muszę pomyśleć nad kolejnym, kolacyjnym kolorem 😉
I popatrzcie, żadnej lipy, prowizorki, żadnych turystycznych plastików, elegancja…
https://www.youtube.com/watch?v=9D6Uv1Vcvus
Danuśka, już się cieszę 🙂
Małgosiu-jak ten czas leci… Nasze białe szaleństwo-luty 2014:
https://get.google.com/albumarchive/104147222229171236311/album/AF1QipMtnPy_XHhRYZfIZNgNV2rAJZawblo-HC7tZgdF/AF1QipOQRydawl0fgIqwb4zIaDdWyKCLE0eMG5alj2DN
A to było spotkanie fiołkowe – styczeń 2010 !
https://goo.gl/photos/nJhnurB3bFKyBSVYA
A propos kolorów. Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze istniał Pewex, kupiłem tamże Bolsa. Był cudownie fioletowy. Po pewnym czasie byłem na grzybach (nad Pilicą) i przywiozłem kosz modraczków, które są szafirowo-fioletowe. Skojarzyłem i zorganizowałem bankiet na którym podawałem smażone modraczki i Bolsa przelanego do butelek po denaturacie. Opowiadano potem w Krakowie o „Denaturat Party” u Cichala. Oj miało się głupawkową fantazję, miało!
Nie zaszkodziła ta fantazja…
Dzięki za życzenia.
dzień dobry …
nemo z okazji urodzin wszystkiego dobrego …. 🙂
Urodzinowe uściski dla Nemo wraz z muzyczną dedykacją 😉
https://www.youtube.com/watch?v=E8Y2GzjqMVU
Dzień dobry 🙂
kawa
Jest internet , a więc welcome to Roztocze
Nemo, wszystkiego co najlepsze urodzinowo, radości na co dzień, niech Ci sie wiedzie i szczęści.
Yurku i Jurku z Kingston, spóźnione ale równie serdeczne zyczenia.
Mój syn organizował w sobotę urodzinowy wieczór, biało-czerwony 🙂 Jest dumny ze swoich polskich korzeni.
Alino a Ty możesz być dumna z syna … 🙂
Irku no to super … ja już chciałam podać kawę ale nie przeszło bo w linku było zakazane słowo … 😉
Małgosiu wieczór fiołkowy uzupełniały stroje … to wtedy poznałyśmy się pierwszy raz .. i tak nam zostało … 🙂
Nemo, wszystkiego najlepszego, niech Ci szczęście i zdrowie sprzyja 🙂 ciekawe w jakim kolorze/kolorach będzie urodzinowa uczta?
Alino 🙂
Nie zpamiętałam czy na białym wieczorze u Danuśki też obowiązywał jakiś biały element stroju?
Irku, miło, że i widokami urlopowymi się z nami dzielisz 🙂
Salso, oczywiście miałyśmy białe stroje 🙂
Nemo, zdrowia i pomyślności, wszystkiego najlepszego!
Nemo – wszystkiego dobrego z okazji urodzin 🙂
Jurkom – tego samego imieninowo ! 🙂
Prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie białych kolacji w naszym kraju. Ale gdyby ktoś zaczął w lokalnej skali, to kto wie… Bardzo podoba mi się taka zabawa.
Wiosną, jak co roku, rozsypuje nam się worek z urodzinami i imieninami 🙂
http://bi.gazeta.pl/im/2a/e9/13/z20880426V,Komiks-z-cyklu—Polska-mistrzem-Polski–.jpg
Małgosiu nie wiem czy Cię to interesuje ale na drzwiach u mnie jest ogłoszenie o zbieraniu niepotrzebnych ubrań i książek … rzeczy zbierają regularnie ale pierwszy raz widzę, że zbierają też inne rzeczy, zabawki, torebki, pościel, obrusy itp. no i książki .. może u Ciebie też są takie zbiórki i niepotrzebnie piszę …
Danuśka muszę uzupełnić zapasy … 😉
ta pogoda mnie torturuje …
na kolację taki omlet u mnie ….
https://greckiesmaki.blogspot.com/2017/04/omlet-z-mieta-i-kozim-serem.html
Nemo mi życzeń nie składa, ale ja Jej wręcz przeciwnie. Wszystkiego najlepszego a szczególnie zdrowia!
Urodzinowe „Najlepszego” dla nemo.
Jolinku,
u mnie znowu słonecznie, ale zimno 🙁 Jeszcze liści nie ma, ale przyroda już się rusza. Mój sąsiad Gary jak zwykle pierwszy w okolicy zaczął torturować kosiarką ledwie co zieleniejącą trawę.
Ja bym wybrała kolację w kolorze morskiej, prześwietlonej słońcem szmaragdowej toni – pasuje do każdej karnacji i koloru włosów 🙂
U nas są takie organizacje, które z reguły raz na kwartał dzwonią po „suchy chleb dla konia”, czyli co kto ma do oddania, ubrania, naczynia, zabawki, małe garnki i utensylia, drobne narzędzia, w zasadzie biorą co się da.
To jest bardzo dogodne, bo można się pozbyć sporo przydasiów, które już nam się nie przydadzą.
https://vimeo.com/10898084 <— piosenka urodzinowa
Blisko mnie sa trzy organizacje, ktore zbieraja jak pisze Alicja ” suchy chleb dla konia ” W ubieglym tygodniu zrobilam pustke u siebie i zanioslam trzy torby. Dwa razy w tygodniu przychodza ludzie i za grosz kupuja potrzebne im rzeczy. Tego sie nie rozdaje – ceny rzedu 1, 2 lub 3 € .
Nemo, wszystkiego najlepszego.
u nas też są takie organizacje … chodziło mi w tym przypadku o książki (ciężkie) bo zanim oddałam trochę do bliskiego pubu to łaziłam po różnych miejscach np. do klubu seniora i nie chcieli ich … a tu wygodnie bo wystawia się o określonej godzinie przed drzwi klatki i po kłopocie ..
Alicjo u nas też czasem słońce wyjdzie ale jest ogólnie zimno przez wiatr … podobno wiele drzew owocowych przemarzło bo w nocy minusy ..
A czy ktoś pamięta, skąd wziął się „suchy chleb dla konia”? Z serialu „Wojna domowa”. Tak mi się wydawało i sprawdziłam w sieci – faktycznie 🙂
https://www.google.ca/search?q=suchy+chleb+dla+konia&tbm=isch&imgil=9Gr9gJ7MWHDOVM%253A%253BF66IqGr6Y2WXmM%253Bhttp%25253A%25252F%25252Fwww.tvp.pl%25252Fseriale%25252Farchiwalne%25252Fwojna-domowa%25252Fgaleria%25252Fnie-badz-taki-szybki-bill-czyli-ciezkie-zycie-nastolatka-w-prl%25252F1124386%25252Fi-cierpliwie-znosza-pytania-o-suchy-chleb-dla-konia-fot-tvp%25252F1124464&source=iu&pf=m&fir=9Gr9gJ7MWHDOVM%253A%252CF66IqGr6Y2WXmM%252C_&usg=__4TKH-z3ObqLgB1W0NpDob9BJXQk%3D&biw=1131&bih=545&ved=0ahUKEwiPhMm1xL3TAhWi34MKHYB_BHEQyjcINw&ei=rSr-WM_5D6K_jwSA_5GIBw#imgrc=9Gr9gJ7MWHDOVM:
Przepowiednie pogodowe dla naszego rejonu nie są nadal optymistyczne, dopiero z początkiem maja ma się ocieplić. Już nie mogę się doczekać, żal mi tych maleńkich listków smaganych lodowatym wiatrem. Dobrze, że choć chwilami widać słońce.
Ja niestety z książkami nie umiem się rozstać 🙁
Małgosiu, mam ten sam problem 🙂
Yurkowi i Jurkowi – wszystkiego najlepszego
https://www.youtube.com/watch?v=TehFZ38kt6o
Nemo – urodzinowo – wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=gpKbRECILvs
Tak, z książkami najtrudniej jest się rozstać 🙂 . Tematyczne kolacje to świetny pomysł.
Zimno, wietrznie, w ogrodzie jest już zielono, ale drzewa na ulicy jeszcze nie maja liści. Tulipany jeszcze się nie otwierają, a są piękne. Mama posadziła jesienią między innymi jasnoróżowe, takie pudrowe, nie jaskrawe. Wszyscy podziwiają.
Małgosiu myślałam, że temat Cię interesuje bo pytałaś do którego pubu oddałam książki … ja oddaje bo szkoda mi zawsze wyrzucić na makulaturę lub do śmietnika … a książki są albo podwójne albo niby kryminały (kupione najczęściej w „taniej książce” lub na wakacjach jako czytadełka) przeczytane raz i wystarczy …
„Tania Książka” we Wrocławiu na Świdnickiej podbiła moje serce i nie opróżniła portfela. Bardzo ją sobie chwalę, tam naprawdę można znaleźć dobre i tanie książki.
To jest problem – ja też mam sporo książek po znajomej (bierz wszystko, albo nic, więc wzięłam…), zupełnie, ale to zupełnie mi niepotrzebne. Przebrałam kartony z książkami, wybrałam, co mi pasowało, ale sporo zostało. Część to podręczniki bardzo przestarzałe i po polsku, albo jakieś instrukcje itd…
Co robić – muszę je oddać na makulaturę 🙁
Kot woła, że micha pusta a pora obiadowa tuż. Idę gadzinie dać puszkę.
Asiu,
czy Asia11 to Ty ?
Widzę, że nie tylko na północy, ale i w innych rejonach kraju pogoda jest bardzo nieprzyjemna. Niby słońca jest sporo, ale zimno doskwiera. I jeszcze mało zieleni na drzewach. Ale już widzę, że jarzębina ma pąki kwiatowe.
Regały z książkami widuję w niektórych/ raczej nielicznych/ kawiarniach i bistrach. Są też gry planszowe, ale nie widziałam nigdy nikogo czytającego książki. Ale nie jestem miarodajnym obserwatorem, bo nie przesiaduję zbyt często w kawiarniach. Większym powodzeniem cieszy się prasa.
Do śmietnika książek bym nie wyrzuciła, choć wiele starych książek powinno tam trafić. Właściwie do pojemników na makulaturę zgodnie z zasadami segregowania odpadów. Lepiej jednak i książki, i inne zbędne ale nadające się do użytku przedmioty ustawić obok śmietnika. Przeważnie znajdzie się ktoś chętny i zaopiekuje się nimi. Kiedy mieszkałam w wielorodzinnym budynku, podczas remontów i przy wyprowadzce wystawialiśmy bardzo dużo przedmiotów przy śmietniku. Wszystko znikało w szybkim tempie.
U nas można na makulaturę, kiedy pojawia się wóz do zbierania surowców wtórnych (co 2 tygodnie). I tak w końcu zrobię, po ostatecznej selekcji, bo może coś cennego mi umknęło?
Dzień dobry,
Jurkom imieninowo, a Nemo urodzinowo – wszystkiego najlepszego !!!!
🙂 🙂 🙂
Krystyno – tak, 11 to też ja 🙂 . Zapomniałam usunąć cyferki po logowaniu.
Zastanawiam się nad tą podobno małą ilością osób czytających. Wiele lat dojeżdżałam do pracy pociągiem i szczerze mówiąc niewiele osób czytało, w autobusie jeszcze mniej, ale to bardziej zrozumiałe bo drogi są różne i sama nie zawsze mogę w autokarze czytać. Zwłaszcza zimą, nawet jak kierowca wieczorem zapalił światło to często przeszkadzały mi światła samochodów jadących na przeciwnym pasie.
W bibliotekach, do których należę na większość nowości muszę czekać. W mojej miejscowości biblioteka najczęściej dostaje po jednym egzemplarzu, w Bydgoszczy z reguły jest to kilka książek. Bardzo propaguje się czytanie dzieciom i ja to popieram. Tylko czasami mam wątpliwości czy to zawsze pomaga 🙂 . W naszym domu dużo czytała babcia, rodzice, a zwłaszcza mama. Rodzice czytali na codziennie i zachęcali do czytania. I co – ja czytam dużo, a moja uzdolniona plastycznie siostra zawsze wolała rysować, wycinać i bawić się. Ja pewnie czytam przez brak talentów 😉 . Znam też nastolatkę, której rodzice nie czytają, a ona jak najbardziej.
Znajomi i dalsza rodzina – różnie. Ale wiele osób nie kupuje książek i czasopism i nie odwiedza bibliotek. I są to często osoby, które znalazłyby czas na czytanie, ale to ich nie interesuje.
W moim domu zawsze było mnóstwo książek, czytali Rodzice, ja i moja siostra. Ja czytałam swojemu synowi, on czyta nadal dużo i czasem mi coś podsuwa 🙂 , a teraz czytają córeczce, która bardzo to lubi. Czy zostanie to jej na dłużej czas pokaże. Dość rzadko jeżdżę komunikacją miejską, ale zwykle widuję co najmniej jedną osobę czytającą książkę, reszta oczywiście ma nosy w telefonach, ale bywa też, że w czytnikach. Ja swego czasu kupowałam bardzo dużo książek, teraz jeżeli mogę kupuję wersje elektroniczne, bo na papierowe brakuje już miejsca, ale wolę oczywiście te tradycyjne z zapachem farby i papieru.
Podobnie u mnie w domu – zawsze były książki. Część pod kluczem, bo rodzice (słusznie – z perspektywy czasu) uważali, że do niektórych nie dorosłyśmy jeszcze.
Dla chcącego nic trudnego – klucz od szafki leżał wysoko na telewizorze 😉
Mnie nikt nie czytał, ale trzeba pamiętać, że w tv oglądało się Misia z Okienka i Adama Słodowego „Zrób to sam”, Zorro czy Złamana strzała. I to raz na tydzień, poza codzienną dobranocką! Dzisiaj zbyt wiele pokusczeka na dzieci, najlepiej czytać im od urodzenia.
Czytanie uspokaja małe dzieci, czują, że cała uwaga skupia się na nich. A potem czytają same i to wcześnie. To im zostaje na zawsze, zwyczaj czytania, mimo przeróżnych elektronicznych zabawek.
dzień dobry …
nie mogę się doczekać na nowy wpis a muszę wyjść na trochę …
ja kiedyś czytałam w komunikacji miejskiej lub kolejowej ale teraz mam dużo czasu więc wolę patrzeć na świat a czytać w domowym zaciszu … .
dziś ma być podobno cieplej …
Tak, jak Jolinek nie czytam w metrze czy tramwaju, bo wolę obserwować ludzi. Nigdy też nie mogłam skupić się na nauce, czy też na czytaniu w parku, choć pamiętam iż niektóre moje koleżanki chętnie uczyły się do egzaminów na parkowej ławeczce. Lubię natomiast czytać w pociągu albo w samolocie, bo podróż mija zdecydowanie szybciej 🙂 W takich warunkach znakomicie sprawdza się czytnik elektroniczny.
Już kiedyś wspominałam, że od kiedy kupiłam to urządzenie (z którego jestem zresztą bardzo zadowolona) stosuję płodozmian 😉 e-booki na zmianę z książkami na papierze, bez jakiejś specjalnej troski o regularność, jak wypadnie.