Nowości to moja pasja
Przyznam się, że uwielbiam kupować nowości ze spożywczych półek: a to owoce, a to całkiem nowe warzywa, a to innego typu produkty. Nie robię tego bardzo często, najczęściej kończę na przyjrzeniu się i poczytaniu sobie o smakołyku. Jednak uważam, że z zawodowego obowiązku powinnam wiedzieć choćby cokolwiek o wszystkim, co spotykamy w sklepach. Uważam też, że dostatecznym usprawiedliwieniem dla mojego zainteresowania jest to, że przez wiele lat życia widywałam ubogie półki, niewiele owoców, opatrzone już warzywa.
Bardzo podoba mi się więc to, że przez cały rok mamy obecnie sezonowe dawniej produkty w sklepach. Nikt nie musi na codzienny obiad kupować tego, co przebyło tysiące kilometrów. Ale przecież ważne jest dla mnie to, że jeśli mam ochotę zrobić tort bezowy z malinami czy granatem w grudniu, wówczas w najbliższym sklepie kupię te owoce przywiezione z najdalszych kresów świata. No bo podobnie jak miło być pięknym, młodym i bogatym, to jeszcze równie przyjemnie mieć w każdej dziedzinie życia zarówno interesujące nowości jak i spory ich wybór.
Pamiętam jak będąc przed wielu laty w Paryżu, za czasów słusznie minionych, przyglądałam się sklepowi Fauchona, w którym można było znaleźć w s z y s t k o z każdego zakątka świata. Nie sądziłam, że i my będziemy mogli oglądać wielką ofertę w tak zwanych „dobrych sklepach” lub wręcz zaszaleć kupując wśród zimy peruwiańskie szparagi za 23 lub karczochy za 10 złotych. Karczochy nie są moim ulubionym warzywem, ale już upieczona na przyjęcie szczególnych gości tarta ze szparagami może zrobić w lutym piorunujące wrażenie.
Tarty (rozmaite) to ostatnia moja kulinarna przyjemność. Spróbowałam już nawet zrobić kruche ciasto w termomiksie. Z powodzeniem. Zimą tarta wydaje mi się doskonałym wstępem do eleganckiej kolacji lub pysznym samodzielnym daniem.
Na ciasto biorę zawsze 20 dag mąki,10 dag masła, jajko lub żółtko, szczyptę soli. Szybko siekam nożem i zagniatam (gdyby było trzeba, dodaję odrobinę zimnej wody). Chowam ciasto na kwadrans do lodówki, a w tym czasie przyrządzam nadzienie ze śmietany (12 proc.), 2 jajek, 1/2 szklanki startego parmezanu i na przykład ugotowanych al dente pokrojonych na kawałki szparagów lub podsmażonych na oliwie pokrojonych w makaronik porów (tylko białej części) Najpierw podpiekam ciasto, którym wykładam foremkę do tart, chwilę podpiekam. Na wierzch wylewam nadzienie. Wstawiam do nagrzanego piekarnika mniej więcej na 20 minut lub do momentu, kiedy wierzch tarty staje się elastyczny. I czekam na pochwały gości.
Komentarze
dzień dobry ..
ja to mam nawet książkę pt. „Nowości na talerzu” autorstwa Basi co potwierdza zainteresowanie tematem od lat …
piękny dzień … dobry na mini zjazd blogowy ….
Nowy pomachanko … 🙂
jak nowości to taki naleśnik …
http://rabarbarowo.pl/buraczkowe-nalesniki/
a u mnie zupa jarzynowa z kapustą pekińską …
Dzień dobry 🙂
kawa
Tak, jak Barbara nowości kupuję od czasu do czasu, ale zawsze chętnie je oglądam i o nich czytam. Natomiast w ramach eksperymentów we własnej kuchni nie zrobiłam wprawdzie jeszcze naleśników z burakiem, ale zabarwiłam sokiem buraczanym ryż.
Chodziło mi o to, by podać ryż w kilku kolorach, tak jak to widziałyśmy na ulicznych stoiskach w Wietnamie. Był zatem biały, brązowy, pomarańczowy zabarwiony kurkumą i ów buraczany.
A dzisiejszy mini zjazd będzie miał dwa oblicza-azjatyckie i ostatkowe 🙂
Moja ulubiona tarta to mieszanka papryki, cukini, cebuli i pomidorow. Wczesniej pieke papryke w goracym piekarniku pozniej wkladam do plastikowego woreczka i po paru minutach latwo sciagam skorke z papryki.
Kupuje owoce z innych regionow ale tylko te ktore tutaj nie rosna. Przy jarzynach wybieram te ktore pochodza w miare z bliskich regionow. Majac do wyboru avokado z Peru lub Izraela wybiore te drugie .
u mnie już śledzie w jogurcie się przegryzają do kartofli w mundurkach … nie żebym była taka postna ale lubię takie jedzonko …
Alicjo ja po powrocie i w czasie tej ostatniej podróży też miałam załamki, że nie daję rady a miałam powód bo wiek, choroba i ciągłe przemieszczanie … teraz jakbym gdzieś jechała to musi być więcej odpoczynku … ale na samą myśl o wyprawie czuję się słabawa … wszystkiego i tak nie zobaczę to może nad nasze morze lepiej pojechać mi … 😉
Klub parlamentarny PIS miał swoją stronę http://www.kppis.pl
Już nie ma. Dlaczego? Czytaj http://www.antyradio.pl/Technologia/Internet/Klub-Parlamentarny-PiS-zniknal-o-swicie-z-internetu-13508
elapa – ja wkładam do torby papierowej po opieczeniu nad … gazem, zapach jest bardziej intensywny niż z piekarnika i w smaku przypomina lekko uwędzoną i podpieczoną paprykę. Skórka schodzi jak u Ciebie.
Danuśka – robiłam tak (z ryżem) przed laty,w ubiegłym stuleciu, gdy w sklepach barwnik spożywczy był marzeniem ściętej głowy. Zabarwiałam jeszcze na żółto i zielono lecz nie pamiętam czym. Na pewno nie szafranem. Jakieś warzywa to były. Jedyny problem to posmaczek gotowego ryżu. Ale prezentował się doskonale. Czterokolorowy ryż pośrodku stołu zawsze wzbudzał zainteresowanie oraz, nie chwaląc się, pochwały „biesiadników”.
A propos wczorajszych serów. Moja Bunia, a potem Mama, używały ser nieco wyschnięty. Taki co stał ciut za długo. Nie „pachniał” lecz konsystencja nie była prawidłowa. Rozkruszały ser, też traktowały na patelni z rozpuszczonym masłem, a na koniec dodawały wedle smaku i uznania drobno pokrojone: szynkę, grzyby, zioła itp. Tym sposobem powstawały serki topione o różnych smakach. Acha – pachniało podczas „produkcji”. Niezbyt miło. Serki zaś były smakowite.
Bardzo lubię pieczoną paprykę, też zdejmuję z niej skórkę, ale żebym nie wiem jakich sposobów użyła, zawsze przy tym upaprana jestem po łokcie i bardzo tej robótki nie lubię. O wiele łatwiejsze są pomidory, które wystarczy tylko sparzyć. A tarty wytrawne i na słodko też wypiekam. Ta ze szparagami to także moja ulubiona 🙂 Przy najbliższej okazji wypróbuję z porami. Lubię to warzywo, ale najczęściej gotowałam z nich zupę krem. Mam też za sobą tartę z karmelizowaną cebulą, chyba z dodatkiem sera, ale musiałabym poszukać przepisu, oj ta pamięc…
Cieszę się na dzisiejsze spotkanie i degustację azjatyckich specjałów, oczywiście ciekawa jestem deseru, który obowiązkowo kończy nasze pogaduszki, tym bardziej, że dziś ostatki, a Danuśka mówiła, że wietnamskie słodkości jakoś nie zachwycały 🙂
Sprawdziłam w menu restauracji i są tam banany w cieście, ewentualnie lody smażone, to ciekawostka…
Salso-banany w cieście są pyszne, a smażonych lodów nie znam. Mówiąc o wietnamskich słodkościach, które nie są zachwycające myślałam przede wszystkim o gotowcach, które można kupić w sklepie np.ciastka czy jakieś galaretki.
Echidna – u mnie gazu niet, mam kuchenke elektryczna.
Salso – jest faktem, ze czlowiek sie upaprze obierajac papryke, zawsze zakladam fartuszek aby nie poplamic ulubionej bluzki lub sweterka. Juz upieczona i obrana papryke kroje w podluzne paski, dodaje oliwy z oliwek, troche soku z cytryny, lyzke pokrojonej natki z piertuszki i bazylii, sol i troche origano. Mieszam i odstawiam na cala noc do lodowki. Na drugi dzien jem z chlebem.Bardzo dobre.
W chińskiej restauracji, jaka już dawno zniknęła z kulinarnej mapy miasta, jadłam po raz pierwszy pieczone lody. Czekoladowego koloru, chrupkie kulki były ciepłe, a w środku waniliowo-orzechowe lody. Smaczne niebywale. Lody nie były ani trochę rozpuszczone. Ciekawostka jak to zrobili.
Banany w cieście smakowite, ale te kalorie… Niezbyt często robię. Z reguły podaję na talerzyku razem z lodami. Taki erzac smażonych lodów.
Nasz dzisiejszy mini zjazd warszawski zamknął godnie i radośnie karnawał 2017.
Biesiada połączona z nieodłącznymi ploteczkami miała miejsce w: http://www.springroll.waw.pl/ Smaczna kuchnia, wnętrze bez zadęcia i niezwykle miła pani kelnerka.
Dziewczyny-super wieczór, a niedługo już kolejny 🙂
Echidno-dzisiaj ostatki zatem bez bananów w cieście się nie obyło 🙂 Ciekawym deserem okazały się kulki z ciasta ryżowego w sezamie z nadzieniem z czerwonej fasoli. Brzmi może dziwnie, ale było dobre.
spotkanie ostatkowe bardzo udane … wreszcie zjadłam ze smakiem wietnamskie potrawy ..
Danuśka pewnie opisze szczegóły spotkania lepiej niż ja ..
No właśnie – nie pieczone lecz smażone. Metodą deep fry (frying) – smażenie na głębokim oleju lub głębokie smażenie, jak kto woli.
Jolinku – odnoszę wrażenie, że w restauracjach smaki tradycyjnych potraw z różnych rejonów świata przygotowuje się pod tzw gust i smak europejski. Różnica pomiędzy potrawą, na przykład kuchni chińskiej, podanej w restauracji i przygotowanej w domu według oryginalnego przepisu, jest duża. Tym bardziej dostrzegalna w państwie z jakiego pochodzi. Plus składniki, ich świeżość, miejsce i klimat gdzie rosną też ma swój wpływ na smak.
Buszując wirtualnie w poszukiwaniu przepisu na katońską wołowinę, spotkałam się z przepisami gdzie wręcz mówi się o przepisie dla … europejczyków. Czyli coś w tym jest.
Miło się gawędzi lecz obowiązek ryczy i zagania do roboty. Tuptam do ogródka odchwaszczać, bo za kilka godzin nie będzie to możliwe z powodu temperatury. Do „zobaczyska”.
kantońską wołowinę
echidno szefem kuchni jest Wietnamczyk z Hanoi i twierdzi, że na północy jest lepsze jedzenie niż na południu … faktycznie ma facet rację i bardzo dobrze gotuje a te azjatyckie przyprawy tu też były lecz jadło się to z apetytem .. w Wietnamie miałam wrażenie iż te zapachy różnych przypraw maja być zasłoną dla produktów niskiej jakości …
Kolacja była pyszna, restauracja w świetnym miejscu, bardzo przyjemna. Na zakończenie biesiady piłyśmy herbatę zieloną z podprażonym ryżem. Oryginalna, smaczna. Jak zwykle wieczór minął nam miło ale i zbyt szybko. Nie smucimy się, jak Danuśka zauważyła, kolejne spotkanie wkrótce 🙂
Oj, dziewczyny zazdroszczę Wam spotkania 🙂 Dziś był dość męczący dzień , bo po zwiedzaniu Copan na wiele godzin utknęliśmy w busiku jadąc do Antigua. Po raz pierwszy chłodny wieczór, bo jesteśmy dość wysoko. Jutro zwiedzanie miasta.
Delektowałyście sie fried ice-cream jaki figuruje w menu?
MałgosiuW – to idzie w wielu „kieronkach”. Ta zazdrość znaczy się. Któreńka tak do końca zazdrością nie jest ino „chcieniem”. Też by powędrowała szlakami Majów, albo wpadła na pogawędki do „Springroll”, albo …
Zamiast tego dłubałam cały ranek w ziemi, potem wpadła sąsiadka na kawę i między innymi roztrząsałyśmy problem jej kotów, jakie ostatnio stwierdziły, że nasz ogródek kwiatowy to doskonała kuweta. Inna sprawa, że nie powinna ich wypuszczać samopas z domu.
Echidno-nie, tych lodów nie jadłyśmy. Zamówiłyśmy jedynie dwa desery na cztery osoby i właściwie tylko dlatego, by uczcić w ten drobny sposób ostatki.
Na naszych spotkaniach w zasadzie nigdy nie jemy rozbudowanych i obfitych posiłków. Te mini zjazdy w restauracjach służą głównie przyjacielskiej rozmowie, przy okazji skubniemy to i owo, bo nie da się inaczej 😉
Jolinek skubnęła kurczaka z orzechami, Salsa zupę phochyba z wołowiną,
kuzynka Magda makaron sojowy z tofu i warzywami, a ja makaron ryżowy z orzechami i owocami morza.
Małgosiu-następne rendez-vous po Twoim powrocie, już tak mniej więcej wszystko ustalone 🙂
zupę pho, chyba…
dzień dobry …
no i wino było Danuśka … 🙂 … te porcje były spore … dobrze, że nie zamówiłam ryżu lub makaronu do swojego zestawu …
Oczywista, oczywistość Jolinku 🙂 Wino i toasty to nasz obowiązek 🙂
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku, kawa z pełnym wypasem! Wygląda na to, że nadal karnawałowa 🙂
Moja zupa była z kawałkami kurczaka, makaronem ryżowym i sporą ilością zielonej kolendry i pędów cebulki. Osobno podano płatki czosnku, sos chili. Smaczne i ładne kolorystycznie. Bardzo lubię podobne połączenia, np. często do lekkiego kurzego rosołu dodaję pokrojone awokado i obowiązkowo sporo zieleniny, przeważnie natkę pietruszki lub koperek, ale za kolendrą też przepadam 🙂
A te lody na gorąco, przypomniałam sobie, że kiedyś już jadłam i nie podbiły mojego serca, a to dlatego, że lody zamknięte były w sakiewkach naleśnikowych i to ciasto było ciut za grube jak na tak delikatny deser. Widac źle trafiłam 🙂
Kawa Irka (z dodatkami) kusi, a tu człowiek popija wodę z cytryną i zagryza płatkami owsianymi…
Ale zapach z młynka czuję 🙂
taka kawa z lodami zapowiada juz lato – moj ulubiony slodki posilek o tej porze roku 🙂
Ooo, przepraszam. Kusić kusi lecz te kalorie! O kawie mówię.
Salso – Lody smażone jakie jadłam (fried ice-cream) to były kuleczki chrupiego czegoś z polewą czekoladowo-orzechową (gorące), a w środku waniliowo-orzechowe, dobrze zamrożone lody. Bardzo smakowite, jak pamiętam. Trafiłaś widać na przepis, w którym używają ciasta biszkoptowego jako kokon lodów. Albo inną recepturę, na bazie naleśnikowej. Współczuję, bo takie doświadczenie może zniechęcić.
Poszperałam w przepisach i znalazłam:
https://www.youtube.com/watch?v=FD3JXlyBGoE
Spokojnie można wykonać w domu. Spróbuję. Ale myślę, że czas mrożenia powinien być dłuższy niż 1 godzina.
A ja chciałabym tak jak Echidna podłubać trochę w ogródku. I w zasadzie można by już trochę posprzątać po zimie, ale jest jeszcze dość chłodno i boję się znów przeziębić.
Pamiętam bardzo smaczne lody z gorącymi malinami w środku jedzone jakiś czas temu w Sopocie.
krystyna – przybywaj, podłubiemy razem. Nie zapominaj, że ja dłubię jak rok długi i szeroki. Tu skończę , tam wyrośnie, gdzie indziej zarośnie – ogródkowe „The Neverending Story”.
To ja wolę jednak sezonowość. 🙂
A co do tytułowych nowości – lubię nowości sprawdzone najpierw przez innych. I mogą to być zupełnie” stare nowości „.Taką nowością była ostatnio dla mnie wołowina po burgundzku. Maż sławił ją wśród znajomych/ na szczęście nielicznych/ i dziś telefonicznie przekazywałam przepis , propagując kuchnię francuską. Niby przepis jest w internecie/ w licznych wersjach/, ale ludzie wolą konkretny i sprawdzony przepis.
Niech żyją propagatorzy kuchni francuskiej !
Krystyno-coś czuję, że dzisiaj wypiję toast specjalnie na Twoją cześć oraz oczywiście na
cześć kuchni francuskiej 🙂
Zresztą za nowości też można potoastować.
Dzien dobry z Atlanty,
skonczylo sie cieplo, chociaz nie tak calkiem, bo tu jest w miare cieplo, a w Kingston 12c, co jak na pierwszego marca jest raczej rzadko spotykana okolicznoscia. Jeszczegodzina do lotu – ciekawa jestem, czy Malgosia byla w kostarykanskiej dzungli. Nie doczytalam wszystkiego, bo albo nie bylo czasu, albo internetu i tak zeszlo. Przedwczoraj pozegnalismy sie z Cichalami, pokazali nam Ringling Museum, dla mnie Ringling Brothers kojarzylo sie zawsze z cyrkiem, tymczasem cyrk niedawno zbankrutowal. Jest to stara fortuna i jak sie zaczeli dorabiac, to zalozyli muzeum bardzo sluszne. z Rubensami i tak dalej. Rubensy Rubensami, ale Ewa zarazila mnie zwracaniem uwagi na ramy, czego raczej szczegolnie nie robilam, chociaz pamietam olbrzymie obrazy Davida w Luwrze – przepiekne obrazy, ale ramy same w sobie sa sztuka.
Sprawozdanie juz z domu, bo jestesmy nieco znuzeni, trzeba bylo wstac o piatej rano. W kazdym razie melduje sie miedzy ladowaniami i poniewaz juz podaja wyskoki, wypilam toast za caloksztalt (pinot noir).
Cichalom serdeczne podziekowania za za towarzystwo i swietne obiady, wczoraj zjedlismy rybe i robaki morskie w jakiejs „greasy spoon” i natychmiast zakupilismy w pobliskim sklepie magnum butelke czerwonego wina, chociaz Jerzor proponowal butelke wodki, ale co to za przyjemnosc, lepiej napic sie wina. Obylo sie bez reakcji zoladkowych.
Greasy spoon=tlusta lyzka, to znaczy tania knajpa z byle czym, wszystko smazone w glebokim oleju, jedna i ta sama panierka, niesmiertelne frytki. Ale niczego przyzwoitego nie bylo w poblizu, a nie chcialo nam sie niczego szukac, hotel 10 minut od lotniska…
P.S.Maciek zaanosnowal, ze w tym tygodniu sprobuja usmazyc paczki. No, gratuluje odwagi, paczki to nie najlatwiejsze ciasto, drozdze itd. Dam znac, jak wyszlo!
Alicja w Atlancie, a u mnie niespodzianka przyniesiona przez Panią Pocztówkę, jak mawiał Pan Lulek. Niespodzianka prosto z redakcji Polityki. Dwie bardzo interesujace książki: pierwsza to powieść Zosi Papużanki”On”, druga „W kuchni Mamy i córki” Katarzyny Meller.
Wielkie dzięki!!!
Moja kolekcja książek tylko w tym roku powiększyła się o pokaźny regał. Od rana szlifowałem ściany w pokoju przeznaczonym na bibliotekę. Jutro zaczynam kłąść cekol.
Kochani, dzisiejszego wieczoru mamy cały wór toastów:
-za Krystynę-propagatorkę oraz za kuchnię francuską 😉
-za kuchnię włoską, austriacką, wietnamską i wszystkie pozostałe, które też lubimy
-za nowości na półkach sklepowych oraz na naszych talerzach
-za wędrowczynie na szlaku-to znaczy Alicję i Małgosię
-za tych, co szlifują, remontują i za tych, co już pracują w ogrodzie!
A także nieustająco za zdrowie nas wszystkich!
U mnie toast malinówką rocznik 2016.
Danuśka,
dziękuję z toast. 🙂
U mojej synowej stoi na półce w kuchni m.in. książka ” Łatwa kuchnia francuska”, z której ona czasami korzysta. Niedawno podała na rodzinnym obiedzie kurczaka w winie, czyli coq au win. Akcentem polskim były kluski śląskie, które pasują do bardzo wielu potraw z sosem.
Tak mnie ciągnęło do ogródka, że musiałam trochę pograbić przy krzaczkach. Kiełkują tulipany, hiacynty i krokusy. Mam nadzieje, że mrozów już nie będzie.
A tutaj rozmowa z Katarzyną Meller o jej nowej książce, nabytej właśnie przez Misia : http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,127763,21231956,kulinarne-zachcianki-raz-szczawiowa-raz-gazpacho.html?disableRedirects=true
Książki są nagrodą za wspomnienia „Co nam zostalo z dawnych lat” ze stycznia…
Przez 11 lat nazbieralo sie sporo książek od Piotra i redakcji Polityki. Stoją na honorowej górnej pólce 🙂
Toast wzniesiony czilijskim merlotem, chociaż u nas dopiero 6 po południu.
Antigua to bardzo ładne miasto, ale z bardzo licznymi śladami po częstych trzęsieniach ziemi. W gruzach są przeważnie kościoły, bo większość zabudowy jest parterowa.
Ja swoją wołowinę po burgundzku robiłam z przepisu Julii Child.
W domu – i kot też już wrócił z wakacji. Podobno nadchodzi zima. Ja idę spać.
dzień dobry …
blogowicze wracają do gniazd …
Marek gratulacje … myślałam, że zwycięzca zostanie ogłoszony na blogu z małą historią we wpisie …
co robicie z soczewicy oprócz zupy i pasztetu? … muszę zużyć zapasy i nie mam pomysłu …
Dzień dobry 🙂
kawa
Jolinku, a może takie propozycje z soczewicą w roli głównej?
http://www.olgasmile.com/pulpety-z-soczewicy.html
W drodze do swoich gniazd są też bociany 🙂 Poniżej ciekawa strona na temat tych ptaków:
http://www.bocianopedia.pl/bociany-i-bocki/bociani-rok-czyli-od-przylotu-do-sejmikow-i-dalekiej-podrozy/przylot-pierwszego-i-drugiego-ptaka-z-pary/40
Jolinku-z soczewicy możesz zrobić sałatkę, na przykład z dodatkiem kolorowych pomidorów i cebuli:
http://img.cac.pmdstatic.net/fit/http.3A.2F.2Fwww.2Ecuisineactuelle.2Efr.2Fvar.2Fcui.2Fstorage.2Fimages.2Frecettes-de-cuisine.2Frecettes-pour-tous.2Ffamiliale.2Fsalade-de-lentille
Bracia Francuzi często serwują soczewicę na gorąco w towarzystwie boczku i kiełbasy. To danie jest mocno kaloryczne zatem chętnie jadane w chłodne wieczory:
http://img.cac.pmdstatic.net/fit/http.3A.2F.2Fwww.2Ecuisineactuelle.2Efr.2Fvar.2Fcui.2Fstorage.2Fimages.2Frecettes-de-cuisine.2Frecettes-pour-tous.2Ffamiliale.2Fpetit-sale-aux-lentilles2.2F948404-2-fre-FR.2Fpetit-sale-aux-lentilles.2Ejpg/748×372/crop-from/center/petit-sale-aux-lentilles.jpeg
Jolinku-to też ciekawe:
http://beszamel.se.pl/faszerowane/pomidory-faszerowane-z-soczewica-boczkiem-i-jajkiem-pomysl-na-pozywny-lunch,8722/
dzięki Dziewczyny .. się namyślę bo wybór duży
a ja dziś miałam od rana trochę przeżyć … wyszłam z domu do sklepu ale już za drzwiami poczułam zapach spalenizny jak by się palił jakiś ebonit .. zjeżdżam windą i na szczęście widzę, mijając piętra, jak starsza nasza sąsiadka stoi przed swoim mieszkanie i się cała trzęsie … wróciłam na to piętro i okazało się, że to z jej mieszkania wydobywa się ten swąd … okazało się, że (chyba) przez pomyłkę włączyła grzałki w piekarniku i dopiero zauważyła to jak już w kuchni było ciemno od dymu … na szczęście nie zaczęło się palić tylko rączki od patelni i inne akcesoria z plastyku stopiły się … kobieta mimo wieku (95 lat) zachowała się przytomnie bo otworzyła okna i wyszła z domu po ratunek … niestety sąsiedzi w pracy i tylko mogła liczyć na kogoś jadącego windą ..wyłączyłam z gniazdka kuchenkę i zajęłam się sąsiadką bo naprawdę była roztrzęsiona … zadzwoniłam po syna i zawiadomiłam dozorczynię, że problem namierzony by już nikt nie panikował iż pożar jest w naszej klatce .. kobieta płakała ze wzruszenia jak już się uspokoiła, że ją zauważyłam jadąc windą … sama też to przeżyłam bardzo emocjonalnie …
Pamiętacie piosenkę „Jak dobrze mieć sąsiada…”? Dzisiaj należałoby zaśpiewać, jak dobrze mieć taką sąsiadkę, jak Jolinek!
Chyba nie działa sznureczek do sałatki z soczewicy i kolorowych pomidorów, ale łatwo można ją sobie wyobrazić 🙂
W wielu sałatkach z soczewicą występuje cebula i sądzę, że to dobre połączenie.
Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło. Rzeczywiście dobrze mieć Jolinka za sąsiadkę 🙂 A nad Ursynowem pierwsza wiosenna burza (prawdę mówiąc to jeszcze zimowa), szkoda tylko, że tych bocianów u nas nie widać 🙂
to naprawdę szczęśliwy przypadek … zwykle jadę windą tyłem do drzwi bo coś poprawiam z fryzurą lub szalikiem w lustrze ..
burza w całej Warszawie a teraz zawieja deszczowa …
Dobrzy i pomocni sąsiedzi są bardzo cenni. Nie dziwię się, że Jolinek mocno przeżyła tę sytuację. A sąsiadka pewnie będzie ostrożniejsza.
Jadłam dziś pyszne ciasto brownie. Okazało się, że to ciasto z torebki, kupione w Rossmannie. Bezglutenowe, ekologiczne i w ogóle podobno superzdrowe, co potwierdza wysoka cena – ok. 15 zł. A trzeba jeszcze dodać masło, jajka i mleko. Ale naprawdę smakowało znakomicie. Synowa wypróbowała różne przepisy, a ta wersja jest najlepsza.
Danuśka,
już porzuciłaś słodycze ?
Ta ponura pogoda i niskie temperatury skusiły mnie do odwiedzenia tureckiego sklepu. Mijam go często, ale dziś byłam tam pierwszy raz. Jest bardzo dużo oryginalnych produktów tureckich, m.i. sery, oliwki, chałwy i różne produkty o nieznanym przeznaczeniu. Poprzestałam na chałwie waniliowej.
Jolinku, w Twojej sprawie zglaszam sprzeciw!
To malo powiedziec, ze szczesliwy wypadek: to bohaterstwo!
Jolinku,
Proponuję kuchnię turecką:
http://turcjaodkuchni.blogspot.com/search?q=soczewica
kto ma ochotę ten czyta …
http://liberte.pl/pis-lista-zniszczen/
8 marca idę protestować …
pepegorku to zwykły ludzki odruch … mieszkam tu 40 lat .. męża sąsiadki bardzo lubiłam … sąsiadka mniej wychodząca zawsze była ale bardzo miła jest .. starsi ludzie tak dzielnie walczący by być samodzielnymi zawsze mnie wzruszają …
ewo jutro sobie popatrzę … dzięki …:)
Ewo, bardzo ciekawy blog, będę zaglądać 🙂
Zupa „grochowa” z soczewicy.
Jak było do przewidzenia, wróciliśmy z ciepłych krajów – przyszła zima. W nocy spadł snieg (niedużo) i jest parę minusów na termometrze, ale idzie ku zimniejszemu.
Dzisiaj dzień sałatowy. Na Florydzie i tak jadaliśmy:
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_1251.JPG
pójdę dalej niż pepegor i klepnę, ze za taki zwykły odruch ludziny, to należy wznieś toast. pomimo ze odpowiednia pora już minęła 🙁
po raz pierwszy za superwyczyn (jakby Krystyna napisala 😉 ) jolinka!!!
Wróciłam do domu w nastroju muzyczno-tańcząco-śpiewającym po obejrzeniu musicalu „La la land”. Obsypany Oscarami, ale bez nagrody głównej, a znacie przecież pomyłkę, która przydarzyła się temu filmowi podczas oskarowej gali. Bardzo lubię filmy muzyczne i spędziłam miły wieczór zapominając o tej beznadziejnej, dzisiejszej pogodzie.
po raz drug: sol + cytryna + cos takiego, co pasuje do poprzednich dwóch składników
i to by było tyle na tyle, więcej nie jestem w stanie wchłonąć, jutro tez jest dzień, który po zachodzie słonecznej planety można degustować rożnymi konstelacjami płynów i odpowiednich do nich dodatków 🙂
🙂
robie zatem –> wam pa, papa, pa pa
Krystyno-porzuciłam, ale podczas weekendu to może nie być takie proste 😉
J. przyniósł pączki z „Baltic Deli”, jak zwykle wspaniałe, kupił też dla Bywszego Personelu Mrusi po jednym pączku, już wspominałam, jakie one wielkie!
Żebym nie zapomniała – pierwszego dnia, jak spotkaliśmy się z Cichalami, Ewa nas poczęstowała najprawdziwszym chrustem, czyli faworkami, które sama usmażyła. Ponieważ nie jadłam tego specjału lata całe, dałam sobie do wiwatu. Pyszne były!
Danuśko,
zrób sobie dyspensę na weekendy i święta od niejedzenia słodyczy, bo po co się umartwiać, to frustruje. I zmień porcje na mniejsze – słodki ząb będzie syty i honor zachowany 🙂
*daj sobie dyspensę.
Dziecka nic nie wspomnieli jeszcze o tych pączkach, być może dlatego, że przez ostatnie dni wprowadzali się do swojego pierwszego domu. Widać, że naokoło rusza przyroda, a taras mają odpowiedniej wielkości. No i jak zgaduję, olbrzymi salon…
http://aalicja.dyns.cx/news/D-2017-02-22.jpg
P.S. Żeby nie było – Ewa usmażyła chrust, a Cichal upiekł babkę!
Alicjo-wiesz przecież, że ja nie z tych, co się frustrują i umartwiają 😉 Damy radę 🙂
Alicjo-wszystko wskazuje na to, iż dom jest piękny. Niech Młodym się dobrze mieszka!
Zanim Irek poda kawę muzyczne dzień dobry:
https://www.youtube.com/watch?v=zFcRwqZQwy4
Bardzo dobra muzyczka.