Przelewać czy nie przelewać
Ludzie dzielą się na tych, którzy kiedy zostanie im resztka jakiegoś dania, przelewają ją do mniejszego naczynia, zanim schowają ją do lodówki, i takich, którzy wstawiają w dużym garnku, nawet jeśli zostało trochę na dnie. Można by sądzić, że to zależy od tego, jak dużą mają lodówkę i jak wiele w niej zgromadzonych zapasów, ale to wniosek zbyt prosty, żeby nie powiedzieć prostacki.
Przelewanie lub nieprzelewanie ma głębsze uwarunkowania. Jedni uważają, że nie należy zajmować miejsca w lodówce, drudzy, że nie warto myć kolejnego garnka. Można powiedzieć, że to kolejna kwestia dzieląca społeczeństwo na dwie części, między którymi porozumienie wydaje się niemożliwe. Podobnie jak w kwestiach politycznych, najgorzej jeśli podział przebiega w poprzek rodzin. Tak jak u mojej koleżanki Maryśki. Mąż chowa w wielkich garach, ona przelewa.
To właśnie Maryśka poruszyła ten temat na miłym damskim spotkaniu. Wydawało mi się wtedy, że kwestia jest błaha, ale o dziwo rozgorzała dyskusja i przedstawicielki obu opinii spierały się zaciekle. W naszym kręgu towarzyskim ten temat jest dziś synonimem błahej sprawy, która potrafi podzielić ludzi i wzbudzić emocje. Bo w końcu czy to nie wszystko jedno?
Oczywiście ja też mam swoje zdanie na ten temat, według mnie zachowaniem właściwszym jest przelewanie. Oczywiście o ile nie powiedzie się tzw. krańcowanie. Czyli nikt nie zje do końca. Ale na szczęście w tej sprawie daleko mi do fanatyzmu. Nie dalej jak przed chwilą wstawiłam do lodówki wielki garnek z resztką zupy. Z lenistwa.
Komentarze
dzień dobry …
ja jak wstawiam do lodówki przelewam … jak wystawiam na balkon nie … moja córka nie przelewa pewnie dlatego, że ma dużą lodówkę i z lenistwa i podobno szkoda jej czasu na takie przyziemne roboty .. często gorącą zupę wlewam do słoika i prawie się wekuje co pozwala resztki zjeść za 3 dni a nie nazajutrz …
Dzień dobry,
czasami przelewanie niezbędne, kawa 🙂
Dzień dobry. Irku, dzięki za kawę, dzisiaj podałeś dokładnie moim ulubionym sposobem, czyli po turecku, tygielek także się zgadza. Przelewam, przekładam, zakupy spożywcze od razu po przyniesieniu przenoszę z opakowań sklepowych do pojemników, w jakich je trzymam w lodówce. Bywa, że w rodzinie uchodzę za pedantkę kuchenną, ale robię to szybko, odruchowo, bez deliberowania na temat za i przeciw, raczej myśląc o niebieskich migdałach, niż o tym, dlaczego właściwie tak się dzieje 🙂
„Świnta” prawda – z lenistwa. Przecież nie wstawia się gorącego, czy nawet letniego garnka do lodówki. Garnek i tak trzeba będzie wcześniej, czy później umyć. Pojemność lodówki to jedno, zniszczenie półek to drugie. Ale co kto lubi i prawdę powiedziawszy gorące dyskusje na ten temat trochę śmieszą.
Osobiście przelewam do specjalnie do tego celu zakupionych pojemników, takich co to można (ale nie trzeba) do mikrofalówki i już zupa podgrzana.
Dla Danuśki, Aliny i zainteresowanych:
przepis na roladę (strudel?) kapuściano-fasolowo-mięsny (podałam pod wcześniejszym wpisem, teraz powielam coby nie umknęło):
Właściwie to można nazwać to danie kulebiakiem. Jakoś nigdy nie wpadło mi to do głowy. Może dlatego, że od lat robię jako roladę/strudel wedle przepisu z niemieckiej kuchni.
Nie przerażajcie się ilością składników. Przygotowuje się szybko. Smakuje wyśmienicie.
Rolada kapuściano-mięsna – na 4 osoby:
Składniki:
Ciasto:
• 275 dkg mąki
• 1 jajko
• 1 łyżka oleju
• 1 łyżeczka soku z cytryny (opcjonalnie)
• sól
• około pół szklanki ciepłej wody.
Zagnieść ciasto z podanych składnikow (mozna w robocie kuchennym). Zawinąć w plastikową folię i włożyć do lodówki na ~1 godzinę
Nadzienie:
• pół główki białej kapusty
• pół szklanki rosołu z kostki
• 1/3 szklanki octu winnego
• 1 czubata łyżka cukru
• 1 1 łyżeczka kminku
• pieprz,
• 1 cebula
• 25 g masła
• 375 mielonego mięsa (wołowe)
• 1-2 łyżeczki chili
• 4 łyżki tartej bulki
• 200 g grubo startego ementaletra lub innego żółtego sera
• okolo 400 g fasolki z puszki (czarna)
• 4 łyżki mleka
Kapustę umyć i podzielić liście usuwając żyłki. W garnku zagrzać rosół z kostki, dodać ocet, cukier, kminek i pieprz. Dodać liście kapusty i dusic okolo 10 minut. Odcedzić.
Pokrojoną w kostkę cebulę zeszklić z masłem na patelni, dodać mięso, doprawić solą i chili, smażyć około 3-4 minut.
Mięso i kapustę przestudzić.
Ser wymieszac z bułką tarta.
Rozwałkować ciasto na lnianej (bawelnianej) ściereczce posypanej niewielką ilością mąki , starając się uzyskać kształt prostokąta. Posypać ciasto serem wymiesznym z bułką, na to rozłożyć liście kapusty, mieso, a jako warstwę ostatnią – odcedzoną fasolkę. Delikatnie zrolować ciasto za pomocą ściereczki, zalepić końce rolady (w przypływie weny twórczej można pokusić się na ozdobne zlepienie po przeciwległych bokach i tym najdłuższym).
Położyć na wysmarowaną tluszczem blachę, rozprowadzić pędzelkiem mleko. Piec około 40 minut w nagrzanym do 180 stopni piekarniku.
Przed podaniem pokroić w plastry. Oddzielnie podać sos (z daniem najlepiej korespondują sosy pikantne, niezły jest ketchup, ale można podać sos pieczarkowy, myśliwski lub inny, według smaku).
Echidno-przepis odnotowany i na pewno wypróbuję. Na dodatek bardzo lubię wszystko to, co w cieście 🙂
Przelewam, a czasami duże, na ogół pełne garnki wystawiam zimą na balkon.
jak by mi ktoś zrobił to bym zjadła ….
http://czarygary.net.pl/uncategorized/zupa-jablkowo-cebulowa/
Mój właśnie jest w piekarniku. Dzisiaj specjalnie patrzyłam na zegarek by sprawdzić ile czasu zabiera przygotowanie. Odnotowuję: ciasto, gotowanie i odcedzenie kapusty, cebula plus mięsko na patelni, ciasto do lodówki (byle nie do zamrażalnika!), reszta przełożona do misek by wystygła: niecałe 20 minut. Zmywania minut pięć (garnek, patelnia, deska, nóż do zmywarki). Przed pieczeniem: rozwałkowanie i rozłożenie składników na cieście minut 10. Razem pół godziny. Pieczenie minut 40, ale to już piekarnik, kuchcik ma w tym czasie wolne.
A że zostanie, bo porcja dla 4 osób, jutrzejszy obiad gotowy. Pozostałą połowę przekładam do pojemnika z przykrywą (taki do mikrofalówki) i jutro tylko 2 minuty podgrzania przed podaniem. Wbrew pozorom nie traci ani na wyglądzie, ani na smaku, ani na chrupkości ciasta. Jedyny mankament – szybko stygnie, jak wszystko z mikrofali. Że zaś szybciej się je niż danie stygnie, problemu właściwie nie ma.
Kiedyś spróbowałam podgrzać w piekarniku lecz za bardzo wyschło. Nie polecam.
dzisiaj robię mleko kokosowe a resztki wiórków kokosowych też zostaną wykorzystane … tu przykład jak można ….
https://www.drlifestyle.pl/odzywianie/domowe-mleko-kokosowe-z-wiorkow/
mąki nie będę robić …
Często gotuję w garnkach żeliwnych, te nie wchodzą do lodówki, to zimą idą na balkon, a latem przekładam. Ogólnie, jak nie muszę to nie przekładam, bo to dodatkowe mycie 😉
A cobyście nie pomyśleli, że robię z siebie pedantyczną gospodynię domu, to przyznaję: czasami też wkładam garnki do lodówki. Ale: po pierwsze primio* – podkładam gumowane podkładki coby nie uszkodzić szkła półki; po drugie secundo** – są to dania jakie mają być podgrzane następnego dnia w tymże samym garnku. Zupy przelewam, takie mam wapory.
Jolinku – powodzenia. Po eksperymencie koniecznie podaj jak smakuje.
My bez względu na porę roku NIE MOŻEMY wystawić na zewnątrz. To tak na marginesie.
Zapomniawszy o odnośnikach
* zapożyczone od Alicji
** patrz jak wyżej
Częściej przelewam, choćby dlatego, że odgrzewanie w małym naczyniu będzie szybsze niż rozgrzanie dużego garnka z małą zawartością.
Nieśmiertelne pytanie Alaina przy przekładaniu/przelewaniu:
czy to na pewno się zmieści do tego naczynia?
Przelewam i przekładam, unikam garnków w lodówce 🙂
Echidno, też skorzystam z Twojego przepisu, wygląda dość prosto. Może później strudel wigilijny nie będzie już stresem 🙂
Nie w ramach sensacji lecz z przygnębienia wywołanego dzisiejszym zdarzeniem w centrum Melbourne piszę.
We wczesnych godzinach popołudniowych, około 14-stej, młody mężczyzna wjechał w przechodniów na ruchliwym pasażu, w samym sercu miasta, Bourke Street Mall. Ruchu samochodowego w tym miejscu nie ma, jeżdżą tylko tramwaje, a równoległe do torów, przeciwległe trotuary przeznaczone są wyłącznie dla pieszych. Nie był to zatem nieszczęśliwy wypadek lecz celowa działalność o tragicznym zakończeniu. Trzy osoby zabite, w tym dziecko, 20 osób w stanie ciężkim w szpitalach.
Wyjechawszy z pasażu, bez zatrzymania, sprawca pojechał na skrzyżowanie Flinders Street Station i Federation Square, gdzie krążył wkoło. Ostatecznie, nie bez trudu, zatrzymała go policja.
Co jest bulwersujące, to to, że podczas konferencji prasowej, szef policji tłumaczył niezwykle agresywne życie rodzinne sprawcy. Co to ma do rzeczy?! NIC nie usprawiedliwia bezsensownej śmierci i okaleczenia niewinnych ludzi.
Echidno, to rzeczywiście tragiczne wydarzenie i nic nie usprawiedliwia takiego zbrodniczego aktu.
I jak tu przejść teraz do tematu kuchni? Spróbuje. Dziekuje za przepis na roladę, ktora wkrótce zrobię. Spodziewam sie gości, bedzie na dziesięcioro wiec podwoje proporcje składników albo zrobię dwie rolady, jak sadzisz, co lepsze?
Co do dzisiejszego tematu, najczęściej przelewam/przekładam do mniejszych naczyń czy zbiorników.
Alino – zrób dwa. Z podanych składników wychodzi jeden duży studel zajmujący całą blachę (mam na myśli długość). Ciasto trzeba rozwałkować dość cienko otrzymując „placek”, tak na moje oko, 30 x 45+ cm. Możesz piec dwie blachy jednocześnie, po upływie połowy czasu zmieniając ich położenie w piekarniku (z górnej na dolną półkę i odwrotnie). Jeśli ciasto nie wypiecze się na brązowo-złoty kolor, przedłuż o kilka minut okres pieczenia.
Ja podobnie jak Jolinek – mam tzw. zimny ganek, zwany Małym Gankiem. Tam wstawiam nieprzelewane. A poza tym to przelewam, bo mimo, że mam lodówkę na krowę, a przynajmniej na średniego cielaka, to miejsca jakoś mało.
Echidno,
właśnie oglądałam to zdarzenie w wiadomościach polskich. Straszne.
„Wiadomości” oglądam na Onecie – akurat odpowiada mi format, najważniejsze wiadomości w skrócie.
Co do lodówki – ja mam tylko jedno szkło w lodówce – położone na szufladach (na dole) na owoce i warzywa.
Reszta półek („aż” dwie!) to metalowa kratka. Jak coś się przewróci na najwyższej półce, to cała lodówka jest zapaprana. Moja lodówka jest bez pojęcia, bo taka wielka (wyższa ode mnie i ze dwa razy szersza), a tylko dwie półki i ta trzecia na szufladach. To znaczy – ja ją bez pojęcia kupiłam, zabrakło mi wyobraźni, że wielkie niekoniecznie jest sensownie zaprojektowane. Nad półkami zazwyczaj zostaje sporo miejsca, którego nijak wykorzystać 🙁
Jedno trzeba staruszce przyznać – mimo 23 lat nie chce się zepsuć, chociaż ją proszę, bo już upatrzyłam sobie nową, sensownie pakowną lodówkę 😎
A propos wystawiania na Mały Ganek – w tej chwili u nas taka zima, że Jerzor pojechał do pracy na rowerze, owszem, ubrany w kolarskie ocieplane odzienie, ale nie wiem, czy ono się nadaje, widocznie tak, bo nawet jak jest -5c, a nie ma śniegu, to Jerzor w tym jeździ i mu nie straszno ani zimno. Dodam, że zakupu tego odzienia dokonaliśmy w Lidlu w Polsce, na przecenie wielkiej, bo tutaj taki sprzęt kosztuje sporo, a Jerzor jest centuś nie powiem, jaki 🙂
0:09, pochmurno, +3c <–wprost upał!
Nieuniknione skojarzenie z tragedią w Australii to wydarzenie w Sopocie, kiedy to latem 2014 r. kierowca samochodu wjechał na deptak w centrum miasta i staranował 22 osoby. Obyło się bez ofiar śmiertelnych, ale kilka osób zostało ciężko rannych. Sprawcę uznano za niepoczytalnego i umieszczono w zakładzie zamkniętym. Leczył się już wcześniej, ale przerwał leczenie.
22 lata bezawaryjnej pracy lodówki to sukces, choć miałam taką, która działała około 30 lat . Pozbyłam się jej, bo już była brzydka i za głośna, ale jeszcze ktoś ją wziął. To były czasy, kiedy marka Polar była gwarancją dobrej jakości. Zresztą wtedy kupowało się to, co było, nie kierując się marką sprzętu. Teraz lodówki z zasady działają krócej.
Podobno dzisiejsze lodówki są obliczone na mniej więcej 10 lat – przecież nie można robić wiekowych lodówek, interes musi być w ruchu!
Echidno, dziekuje za wskazówki, zrobię dwie rolady. Czy jadłaś to tez na zimno, na przykład z majonezem?
Koleżanki warszawianki są pewnie teraz u Nowego. Pozdrawiamy 🙂
Dla fracuskojęzycznych w oryginale, dla innych trzeba przetłumaczyć :
http://www.lexpress.fr/styles/saveurs/intoxications-alimentaires-attention-a-la-consommation-de-betteraves-crues_1870856.html
W skrócie : Ostrzeżenie przed jedzeniem surowego buraka, po którym dochodzi do zatruć pokarmowych.
Krystyno,
mnie się przypomniała historia zeszłorocznego lata w Nicei…ale to był zamach.
Warszawiankom zazdraszczam i Nowemu też!
Albowiem – jak przygoda to tylko w Warszawie, w Warszawie…
Misiu,
surowy burak nie jest pociągający, ale sok z ukiszonych buraków jest wspaniały. W tym roku miałam zamiar zagospodarować kiszone buraki (soku zostało jeszcze 0.7l), zamrozić i dodawać do zup jarzynowych czy barszczu buraczanego – na zamiarach się skończyło 🙁
Mini zjazd warszawsko-amerykański zakończył swoje niezwykle owocne obrady 🙂 Uczestników spotkania przybywało w miarę upływu czasu, grono blogowe poszerzyło się o grono rodzinno-zaprzyjaźnione. Obydwa grona nawiązały doskonałe stosunki, bo jak wiadomo stół zbliża ludzi. A na stole znalazły się:
-paszteciki i pieczone pierożki kuzynki Magdy (to już wręcz obowiązkowy element naszych spotkań)
-roladki z szynki i szparagów Jolinka, podane w kolorowym towarzystwie papryk z marynaty
-talerz wędlin przygotowany przez Gospodarza spotkania
-placki z pieczarkami oraz porem w wykonaniu piszącej te słowa
-tiramisu Salsy
-szarlotka Małgosi
Nowy powitał nas dzbanem świetnej sangrii, a potem nalewał szczodrze kolejne kieliszki czerwonego wina.
Nowy-dzięki za Twoją serdeczność i uśmiech oraz za to piękne popołudnie oraz wieczór 🙂
Wiecie, co mówiła w takich wypadkach Pyra-Blog potęgą jest i basta!
Nowy, przyłączam się do podziękowań Danuśki 🙂 kolejne blogowe, sympatyczne spotkanie, tym razem przy Twoim polskim stole. Pyszne smakołyki, toasty wybornym winem i przednim szampanem, serdeczne pogaduszki. Gospodarzowi i wszystkim uczestnikom spotkania – dziękuję bardzo 🙂
Ja też właśnie dotarłam do domu i przyłączam się do podziękowań Gospodarzowi i Towarzyszom spotkania, za bardzo miłą atmosferę, pyszne jedzenie i napitki, rozmowy rodaków.
ludzie już dawno tak późno nie wróciłam do domu ze spotkania koleżeńskiego .. to był czas relaksu dla ducha i ciała .. wszystko było pychota a atmosfera spotkania dodała mi otuchy na długie wieczory zimowe …
szkoda, że nie byliście z nami ale obgadaliśmy Was … 🙂
dzień dobry …
Dzień Babci …. wszystkim najlepszego … 🙂
ponura chlapa dziś …
echidno zrobię jednak za jakiś czas bo teraz okoliczności nie sprzyjają …
Dzień dobry 🙂
kawa
Pozdrowienia dla Zlotowiczów 🙂
Nie nic lepszego niż spotkanie z dobrymi i ciekawymi ludźmi. Mieliście wspaniałe spotkanie.
Dzień babci i dziadka w przedszkolu wnuka świętowany będzie dopiero w przyszły poniedziałek, bo tyle jest grup, ale on sam będzie dziś u nas.
nie ma nic lepszego
Alino
zimnego nie jadaliśmy, ale myślę, że kombinacja zimnych: liści kapusty, mięsa z tłuszczem i fasoli niekoniecznie jest smakowita. Musisz spróbować sama. Co do majonezu, to chyba zbyt mdły do tej potrawy. Już bardziej pasuje ketchup. Albo ostry sos tatarski, którego bazę stanowi właśnie majonez.
Miło zacząc dzień od takiej świątecznej kawy od Irka, jakem babcia, dziękuję 🙂
Choc aura dość ponura, to ciągle jeszcze działa magia wczorajszego wieczoru. Takie spotkania dają więcej niż najlepsze SPA. Muszę jeszcze wspomnieć o wyjątkowej dekoracji stołu, jaką nas Nowy zachwycił od progu. Spodziewałyśmy się raczej skromnego wystroju, jak to zwykle na parapetówkach, a tymczasem świece i kwiaty. Niezwykły wazon, o ile to można nazwac wazonem, bo długie, niskie naczynie z przezroczystego szkła, a w nim rządkiem stały cudne, purpurowe róże, odpowiednio przycięte, każda w swoim otworku, plus dwa równie niezwykłe wazoniki z żółtym tulipanem i różą na obu krańcach stołu. Małgosia pewnie pokaże zdjęcie, które jakimś cudem w tym ferworze udało się zrobić. Ach, dużo by mówic…
Parę zdjęć, „telefonicznych”, piękny stół u Nowego, uroczy dzbanek do sangrii a w nim pyszny trunek, obrazki od Misia …
https://goo.gl/photos/VGFMpDUpAve2F3c47
Jeszcze raz link
https://goo.gl/photos/zMjqqeQFswCJVyFN8
Te róże na zdjęciach zupełnie oddają ich rzeczywistego piękna, koloru, świeżości.
Sami widzicie, że Nowy ma duszę romantyka i jeśli, ktoś uważa, że jest inaczej to zapewniam Was, że nie ma racji.
W planach wspólne grillowanie i wędkowanie 🙂
A po cichu myślę sobie, że gdyby kiedyś udało nam się skrzyknąć wszystkich naszych wędkarzy:
-Cichala
-Nowego
-Pepegora
-Przybocznego Krysiade
-Sławka
-oraz Osobistego Wędkarza
to jedlibyśmy ryby na śniadanie, obiad oraz kolację. Ja jestem za!
Czy ktoś jeszcze wśród nas łowi ryby, a do tej pory się nie ujawnił?
Oczywiście pamiętam, że Alicja też lubi zarzucać wędkę i wie, że okonie są pyszne 🙂
Danuśka,
a te placki z pieczarkami i porem to jakiś nowy pomysł, bo nie pamiętam, czy o tym pisałaś ? Kształtem przypominają racuchy. Proszę o więcej szczegółów .
Toście mieli nader przyjemne spotkanie. Zazdrościć nie zazdroszczę lecz miłóby byo uczestniczyć. Może innym razem, przy okazji…
Danuśka,
zapisuję się do Klubu Wędkarzy! W dziecięctwie chodziłam z Dziadkiem na ryby i nawet złowiłam prawie kilogramowego karpia, na łowienie drobnicy zwanej Okoniem mam dowód rzeczowy w postaci foto, a Jerzor też przez okres 1982-3 nie miał nic do roboty i łowił ryby z sukcesem, z czego największy był ponad pięciokilowy szczupak! Czyli – Klub Wędkarzy się powiększa 🙂
Dzisiaj wczorajsza grochówka, a na lunch olbrzymie krewetki tygrysie smażone na maśle, z czosnkiem, chilli i cytryną. Jest ich 8, bez głów, ważą cały kilogram 😯
Krystyno-pomysł nowy, ale zasada stara 🙂 Zrobiłam je tak samo, jak robi się placki z jabłkami, ale zamiast tych ostatnich dodałam uprzednio podduszone na patelni, pokrojone na plasterki pory i pieczarki. W ramach eksperymentu wymieszałam dwa rodzaje mąki-pszenną oraz gryczaną.
Alicjo-i im więcej wędkarzy, tym więcej szans na ryby na talerzu 🙂
http://kobieta.onet.pl/dziecko/jakich-ryb-nie-nalezy-podawac-malym-dzieciom/legsq1
Obgadują tu okonie 👿
Dzien dobry,
Nareszcie znalzlem miejsce z dostepem do internetu.
Bardzo dziekuje Kolezankom Warszawiankom za wizyte w moim skromnym mieszkanku. Dziekuje za wszelkie kulinarne pysznosci, niestety w tym zakresie kompletnie zawiodlem, a bez Waszej pomocy spotkanie byloby bez zadnych smakowych rumiencow.
Frakcja rodzinno – znajoma jest pod wrazeniem naszych Blogowiczek, powiem wprost – jest zachwycona – osobami , pogaduszkami, wypiekami itd.
Wraz z naszymi Blogowiczkami przyjechala nieujawniajaca sie legenda naszego Blogu – Kuzynka Magda, artystka kulinarna, artystka malarka.
Czas uplynal mi zbyt szybko, ale naprawde dlugo bede wspominal spotkanie.
Danuska, MalgosiaW, Jolinek, Salsa, Magda – bardzo dziekuje!!!! ☺☺
Kuzynka Magda jest nie pisującą, ale członkinią blogu, bo się udziela w Zjazdach i mini-Zjazdach 🙂
Tu jest Kuzynka Magda i jej kilka obrazów:
https://www.google.ca/search?q=Magdalena+Starzycka+-+Ostoja&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0ahUKEwiujaGZ-NPRAhUE0oMKHWEdAFAQsAQILg&biw=1160&bih=542
O talentach kulinarnych Kuzynki Magdy też wiemy 🙂
Idę smażyć te krewetki.
Nowy to czekamy aż magnolia zakwitnie w Twoim ogródku by grillować na łonie natury … 🙂
Magda to Dziewczyna zdolna do wszystkiego … 🙂 .. Amelka ma portret namalowany przez Magdę na 10 urodziny ..
Nowy, jesteś zbyt skromny, wizyta była super (wyżej nasze wrażenia), najlepszy dowód, że wiosenny najazd już mamy w planach 🙂 A co do Kuzynki Magdy, to oczywiście pełna zgoda 🙂
Nowy,
takie koleżanki to prawdziwy skarb, a wrażenia frakcji rodzinno – znajomej nie mogły być inne.
Dziś zadebiutowałam z muffinkami. Zainspirowała mnie synowa, która piecze je dość często. Ostatnio, kiedy byłam u niej, wyszłam na godzinę w swoich sprawach, a kiedy wróciłam muffinki były już upieczone. gdy wychodziłam, w ogóle nie było o nich mowy. Ciasto jest z dodatkiem oleju i maślanki, posiekanych orzechów i jagód. Przygotowuje się je bardzo szybko, piecze także, nie potrzeba żadnych urządzeń tylko miski, widelca do roztrzepania i łyżki do wymieszania. Ja dodałam mrożone owoce leśne, ale lepsze byłyby same jagody. Ale i tak ciasteczka sa bardzo smaczne. A ponieważ zakupiłam blaszkę do muffinek, więc powinnam jej używać.
No, to się działo! Rzeczywiście. Jak przygoda, to tylko w Warszawie!
U mnie ciasto drożdżowe wykipiało. Dzisiaj chleb cebulowy (coś mnie napadło, już trzeci raz taki chleb. Może jestem w ciąży?) Też wykipiał. Od lat te same receptury. A może to mąka? Ostatnio zmieniłem markę. Ktoś miał kiedyś takie cuś?
W ramach naszego „wegeterianizmu” piekę żeberka. Czyścimy zamrażalnik, bo „wylatujemy” w świat. Może dwa, może trzy miesiące. Chyba nie będziemy mieli internetu. Blog odpocznie.
Krystyno, przypomniałaś mi muffinki, też mam taką blachę i jakiś czas temu szalałam piekąc je wg rozmaitych przepisów, tzn. receptura ta sama, ale dodatki się zmieniały.
Chichal wybywa w świat, a ja właśnie wróciłam z wycieczki na Nowy Świat i okolice. Dzieci mi sprawiły niespodziankę i po kolacji zaprosiły na długi spacer. Pięknie, jeszcze świątecznie iluminowane ulice, Plac Zamkowy, Stare Miasto i mimo dość mokrej pogody gwarno i tłoczno, sporo ludzi snujących się niespiesznie. Warszawa nie śpi, bardzo miła wycieczka 🙂
W ramach rozrywki obejrzeliśmy dostępny na youtubie film polski „Reich” z naszym niezawodnym Lindą. Trup pada gęsto i częściej, niż zdąży się pomyśleć, że padnie. Bardzo ambitna rozrywka, ale przecież nie zawsze trzeba oglądać „Pana Tadeusza”, również z Lindą, jak pamiętacie.
Ja czekam na „Powidoki”, też z Lindą, bardzo jestem tego filmu ciekawa.
dzień dobry …
Dzień Dziadka …. wszystkim najlepszego … 🙂
ja też czyszczę lodówkę bo jutro wybywam na trochę w świat ale na krócej niż cichale …
Barbaro spacer potrójnie miły … z dziećmi, ze śniegiem i światełkami…:)
wiecie, że statystyczny Polak zjadł w 2016 r. tylko 230 g gęsiny … i jak te gęsi mają się mieć dobrze u nas … 😉
W ten świat to wybywamy wspólnie z Jolinkiem i bardzo nas cieszy ta perspektywa 🙂
Lodówka już prawie pusta, chociaż Latorośl wraz z Ukochanym mają do niej czasem zaglądać, niech ją jednak wykorzystują po swojemu.
Salso-cieszę się, że wybrałaś się w końcu obejrzeć iluminacje. Ta część Warszawy wygląda doprawdy bajkowo i te wszystkie zimowe pogody/niepogody są w tej scenerii zdecydowanie mniej uciążliwe 🙂
Danuśka moja radocha z tego powodu wylata za okna …. 🙂 … kotka wczoraj została zabrana przez Amelkę i obie bardzo są zadowolone z tego powodu …
Jolinku, Danusko, szczęśliwej podróży i wspaniałych wrażeń!
Jolinku 😀
A co gęsi to pomyślałam, że wpisuję się idealnie w te statystyki, bo przecież jadam tylko jedną porcję na Św.Marcina, a to przecież bardzo smaczne mięso, więc dlaczego nie częściej…?
Alino, dzięki! Wyruszamy jutro w południe zatem jeszcze zdążymy w poniedziałek zajrzeć na blog 🙂
Krystyno – mufinki dobra rzecz na zimowe popołudnie. I nie tylko zimowe czy popołudnie. Od lat robię, robota, jak sama wspomniałaś, szybka i zabiera niewiele czasu. A jak jeszcze „zagonić” do roboty elektryczną trzepaczka – skra po prostu. Proponuję zamienić olej na masło. Mufinki zyskują na takiej zamianie. Są delikatne, a po oleju takiej jakieś przyciężkawe.
Podaję mój przepis, może się przyda:
MUFINKI
Składniki:
• 2 szklanki jagód (mogą być mrożone)
• 2 szklanki mąki (30 dklg)
• 2 jajka
• 1 szklanka cukru (najlepiej drobnego)
• ½ szklanki mleka
• ¼ szklanki masła* (~ 60 g) lub ⅓ szklanki oleju
• 2 łyżeczki proszku do pieczenia
• 1 łyżeczka wanilii (ekstrakt)
• ½ łyżeczki soli
* masło powinno być wyjęte z lodówki wcześniej aby było łatwiej mieszać z pozostałymi składnikami (można też rozpuścić w rondelku)
Przygotowanie:
Ubić masło, całe jajka, sól i cukier, dodać mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia i mleko, wymieszać (już nie ubijać!) Dodać jagody i delikatnie wymieszać z ciastem. Wkładać do papierowych foremek na mufinki i umieszczać w otworach mufinkowych na blasze.
Piec około 30 minut w temperaturze 180-200°.
Kiedyś, w przypływie oskomy na łakocie, nabyłam wiadomą drogą mufinową książkę. Czegóż tam nie ma… mufinki: jabłkowo-cynamonowe, żurawinowo-serowe, śliwkowo-bananowe, figowo-migdałowe, marmurkowo-czekoladowe…
Narobiłam apetytu?
Łoj! Wanilię dodać na pierwszym etapie
Nie wiem czy różnica czasu pozwoli mi zajrzeć przed Waszym „odlotem” Danuśko i Jolinku.
Zatem życzę wspaniałej laby w miejscach dokąd wędrujecie. Pogody i udanej, bezpiecznej podróży.
dzięki dziewczyny … 🙂 … z Danuśką wszystko się musi udać … 🙂 … mam nadzieję, że dam radę w samolocie bez papierosa ale kupiłam plasterki na wszelki wypadek ..
Oj, to ja zawyżam te statystyki jadania gęsiny, bo bywa u mnie kilka razy do roku. Jesienią świeża, w innych porach roku mrożona.
Echidna,
chętnie skorzystam z Twojego przepisu z wykorzystaniem masła. Skrzętnie zanotowałam.
Niestety, gęsie statystyki zaniżam.
Danuśce i Jolince 🙂 życzę samych wspaniałych wrażeń, ale już się martwię, że nie będą zaglądać tu do nas. Pocieszam się perspektywą foto sprawozdania i długich opowieści 🙂
Podobnie jak Krystyna zaniżam tę gęsią statystykę.
Dzięki za życzenia 🙂
Mufiny robię też chętnie w wersji na słono, są znakomitą przekąską. W tym okresie świetne rozwiązanie na przyjęcia karnawałowe:
http://slodkieniebo.blogspot.com/2013/08/muffinki-na-sono-z-feta-pomidorami-i.html#
Jolinku – jakie plasterki? A swoją drogą, jeśli to nie tajemnica, gdzie się wybieracie?
krystyna – ja jak w pokerze: przebijam. Gęsiny nie jedliśmy od lat. Raz widziałam w sklepie i to by było na tyle. Brak towaru stoi na przeszkodzie, bo zjadłabym chętnie.
echidno plasterki z nikotynom …. lecimy do Wietnamu …. 🙂
Echidno-oczywiście, że nie tajemnica-lecimy do Wietnamu. Stamtąd już zdecydowanie bliżej do Australii niż z Warszawy zatem Ci pomachamy 😉
To przed Wami piękna wyprawa. Ponoć w Hanoi i na północy styczeń to najbardziej suchy miesiąc. Choć temperatury nie powalają, nie grozi Wam mokra wyprawa.
Raz jeszcze udanego pobytu życzę.
A na pomachako czekam.
Dzien dobry,
Miliona wrazen, dobrego lotu i czekamy na sprawozdanie!
Przyrzad otwierajacy sprawdzony, profesja!
Alinko, przekaze, dziekuje bardzo, odezw e sie wkrotce.
Ho-ho,
jeszcze w Wietnamie przedstawicielstwa blogowego nie było 🙂
Wysokiego nieba i pogody!
U mnie wiosna, +6c, jeszcze trochę, a trawa zacznie rosnąć 😯
Alicjo, było, było 🙂
jeszcze napiszę, że Danuśka wybrała bardzo dobry termin naszej wyprawy bo 28 stycznie jest tam Nowy Rok wg tamtejszego kalendarza ….
Małgosiu to tak przy okazji wymieniałaś dolary czy używałaś ich do płacenia? ….
Nowy … 🙂
Trzeba ustalić, jakie kraje mamy jeszcze zdobywać 🙂
Jolu na ogół wymieniamy dolary na lokalną walutę, albo bierzemy z bankomatu. Zwykle jak się płaci dolarami zamiast w lokalnej walucie to przelicznik nie jest dobry, no i nie zawsze jest to możliwe. Najlepiej zapytać o to pilota wycieczki.
Alicjo, ja „zdobyłam” 43 , trudno byłoby wymieniać 😉
dzięki Małgosiu .. rekordzistką chyba jesteś ale Danuśka też wojażuje sporo ..
43 kraje to bardzo dużo, ale jest jeszcze sporo do odwiedzenia. Niedawno wnuczek zapytał mnie, ile jest państw na świecie. Odpowiedzi musiałam poszukać w internecie. Dzięki dzieciom można odświeżyć wiedzę.
Dziwiłam się ostatnio wysokiej cenie faworków w wejherowskiej cukierni – 76 zł za kg. Grube kosztowały o połowę mniej. Nie mam pojęcia, ile faworków wchodzi na tę wagę, ale 10 małych faworków kosztowało tylko 3 zł z groszami, więc niewiele i dla dziecka wystarczyło. Przy okazji zgodnie stwierdziliśmy, że domowe są zdecydowanie lepsze. Domowe, czyli moje. 🙂 Daję mniej środków spulchniających, to znaczy tylko trochę sody. Ale to rzecz gustu. W planie mam jeszcze jedno smażenie faworków.
Mnie też nie smakują kupne faworki. Zwykle są zbyt grube, albo blade, twarde. Sama dokładam starań już przy wyrabianiu i wałkowaniu, żeby przez ciasto widać było wzór stolnicy, wtedy są w sam raz, czyli delikatne i chrupiące. Jak to się mawia – im trudniej donieść z talerzyka do ust tym lepsze 🙂 W tym roku jeszcze nie faworkowałam, ale karnawał trwa…
Zdarzało mi się kupować faworki u Bliklego, nie były złe. Może uda mi się w tym roku zrobić je samodzielnie, chociaż moja pięta achillesowa to wałkowanie 🙁
Policzyłam – i chyba niczego nie pominęłam, trochę mi zostało do Małgosinego rekordu, a czasu mało 🙁
Otóż 28 – z tym, że liczę Rapa Nui jako osobne państwo, bo tak daleko na Pacyfiku, a państwo „łaskawie” ma niby autonomię od Chilijczyków. Rapanuanie twierdzą, że nie są Chilijczykami – i ja im wierzę 🙂
Ach, gdzie ja bym jeszcze nie chciała…Jerzor mówi, że jeszcze 2 lata, a potem to można się wybrać w taki ciąg, po kilka krajów na jedną wyprawę, 2-3 miesiące w podróży. Ha! Już to widzę… 🙄
Po miesiącu chce się wyspać we własnym łóżku!
Z popularnych miejsc – nie byliśmy jeszcze na Kubie – bo blisko. Błąd! Kuba się zmienia teraz bardzo szybko!
Rzucone zostało hasło – w marcu. Ja sobie nie robię wielkich oczekiwań, bo pojutrze Jerz może powiedzieć – Kuba?! Jaka Kuba, za tydzień lecimy na Wyspy Hula-Gula, mam już bilety lotnicze! Moje marzenie to Polinezja ze szczególnym wskazaniem na Kiribati Island, oraz lot do Władywostoku i stamtąd pociągiem transsyberyjskim do Moskwy 🙂
Dziękujemy za kolejną porcję życzeń 🙂
Dzisiaj wybrałyśmy się z kuzynką Magdą również w niewielką podróż odwiedzając galerię sztuki na wielkim ekranie:
http://www.kulturalna.warszawa.pl/wydarzenia,1,175314.html?locale=pl_PL&b=1
Film niestety nas trochę rozczarował, bo malarstwo wprawdzie wspaniałe, ale zabrakło nam barwnych anegdot o życiu malarzy, czy też ciekawych detali na temat obrazów.
Autorzy dokumentu skupili się na osobie marszanda, dzięki którym impresjoniści zaistnieli na rynku, a przede wszystkim na aspektach handlowo-finansowych jego transakcji, co chwilami było wręcz dosyć nużące. Tym niemniej cykl tych malarskich projekcji cieszy się ogromnym powodzeniem i z pewnością niektóre filmy są zdecydowanie bardziej zajmujące.
Krystyno,
soda to chyba najbardziej „naturalny” spulchniacz ze wszystkich.
Małgosiu
Kup maszynkę do makaronu i faworki będą jak marzenie. Prosto łatwo i szybko. Ja nie wyobrażam sobie robienia pierogów bez takiej wałkownicy. Do faworków jest idealna.
http://www.galeriakuchenna.pl/index.php?id3=10&id4=1&id5=19&pokaz=1&sid=f9269db509c38c6ad9084ba99ae88daf
https://pl.wikipedia.org/wiki/Proszek_do_pieczenia
Och, Misiu mam i zupełnie o niej zapomniałam, dzięki za przypomnienie 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=T9Y3m7fisOU
43 zdobyte kraje? To chyba nawet Dżingis Chan tyle nie miał;)
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry…
już prawie spakowana … a z wrażenia głowa mnie rozbolała …
Krystyno uściski urodzinowe na zaś … 🙂 … bo wypadają jak mnie nie będzie …
ja tylko do Paryża jeżdżę celowo a inne moje podróże to prawie zawsze przypadek …
Dobra kawa i słońce od rana, miłego dnia 🙂
…to może zajrzymy na kolumbijski targ razem z Mintą, autorką pokrewnego bloga dla smakoszy https://mintaeats.com/2017/01/19/kolumbia-na-straganie-w-dzien-targowy/
Danuśko, Jolinku, szczęśliwej podróży i miłego pobytu! Czekamy na relacje!
Podróżniczki, słońce jakby zamówione na Waszą podróż, a więc wszystkiego najwspanialszego i za Małgosią powiem – czekamy…:)
Dzięki Małgosiu 🙂
Targowiska to bardzo ciekawy i wydaje mi się, że wręcz obowiązkowy, element poznawania obyczajowości danego kraju. Przed nami wizyty na targach w delcie Mekongu: http://wazji.pl/2012/09/plywajace-targi-delty-mekongu/
Jolinku,
dziękuje, choć nie wiem, czy już nie wybyłaś z domu. Dość długa będzie ta podróż.
Małgosiu / 22.40/
rozbawiłaś mnie mocno. 🙂
Krystyno 🙂
Podróż Dziewczyn rzeczywiście długa , bo to ponad dziesięciogodzinny lot.
Dopiero teraz obejrzałam spokojnie zdjęcia targowe. Szczególnie podobał mi się targ kolumbijski. Ale na co dzień/ no, raczej raz w tygodniu/ bywam z przyjemnością ha hali targowej w Gdyni. Najładniejsza kolorystycznie jest część owocowo – warzywna, ale i pozostałe stoiska cieszą oczy. Mój ulubiony widok to wiosenne zielono – białe stragany z sałatami, kalafiorami, młodą kapustą i innymi białościami i zielonościami.
A tymczasem obmyślam, co przygotuję na piątkową kolację, na którą przybędzie para znajomych. Właściwie problem mam tylko z daniem głównym. Na szczęście oni jedzą wszystko.
Chyba zdecyduję się na wołowinę po burgundzku. Potrawa klasyczna, ale przepisy różnią się szczegółami; chociaż, czy ilość wina to szczegół ?
Dziadek cichal się zmobilizował i policzył kraje w których był dłużej lub zupełnie krótko.
Jest ich razem 44 w Europie, Afryce, Azji, obu Amerykach z Karaibami. Oraz 33 stany amerykańskie. Jeszcze parę jest do odwiedzenia, jak sił (bo animusz jest) starczy. Słowo „starczy” cosik mi źle brzmi…
Nic to. Ważniejsze, że Ewa teraz warzy swoje arcydzieło. Zupę ogórkową! Powiem tak, jak Alicja nie znosi: WAW! 🙂
A imie jego czterdziesci i cztery.
Ej, wez Malgosiu i przelicz raz jeszcze, moze by do tego pasowalo?
I, kto wie, co by z tego jeszcze wyniklo?
Wasze natomiast, Alicjo, 28, wyglada tu jednak dosc skromnie, co mnie szczerze mowiac, zaskoczylo, jesli chodzi o ranking, bo wydawalo mi sie, ze jestescie stale w podrozy.
Walczcie dalej!
Wyrazalem sie tu juz o tym.
Pepegorze,
ale jesteśmy lepsi od Cichala, jeśli chodzi o USA, zwiedziliśmy wszystkie stany oprócz Alaski i pólnocnej Dakoty, czyli 48 😉
A że w podróży często jesteśmy, to prawda.
Widzę, że niechcący rozpoczęłam rywalizację. Tak wyszło, kiedyś nie przyszłoby mi do głowy, że będzie mi to dane i podróżowanie stanie się moją wielką przyjemnością. Pepegorze nie rywalizuję, niechaj Cichal trzyma palmę pierwszeństwa, ja niedługo odwiedzę kilka nowych krajów 🙂
Małgosiu,
to jest zdrowa rywalizacja 😉
Jaka tam rywalizacja? Że niby szybszy, lepszy, bogatszy? Po prostu pamięć jaka taka i zużyta koperta do stawiania kresek… 🙂
Aha, jeszcze się przydaje mapa polityczna świata.
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry,
Irku, jesteś niezrównany 🙂
Nowy wpis!