Życie z mrożonki
Wbrew pozorom nie będą to uwagi dotyczące towarzyszącej nam jeszcze dwa dni temu pogody. Odwiedziliśmy w listopadzie kolegę, który od niedawna pracuje w Paryżu. Rodzina została w Polsce i jedynie wpada do niego, więc mieszka przez większość czasu sam, czyli prowadzi kawalerskie gospodarstwo. Nie, nic z tych rzeczy, brudne skarpetki nie walają się po podłodze. Ale pozostaje problem gotowania. Nie żeby nie umiał, tylko gotowanie dla jednej osoby jest frustrujące. Zwyczajnie się nie chce. Stołówka dla studentów i pracowników naukowych okazała się równie tania, co niesmaczna.
Szukając jakiegoś rozwiązania, trafił do sklepów sieci Picard. Ten sklep wygląda jak ucieleśnienie marzeń kuchennego lenia. To nie zwykła lada chłodnicza z kilkudziesięcioma rodzajami mrożonek. To cały supermarket, w którym można kupić wszelkie możliwe dania, przyrządzone i zamrożone. Oprócz tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni, czyli mrożonych ryb, owoców morza czy warzyw i owoców, można tam kupić całe mnóstwo gotowych potraw. Wybór jest naprawdę ogromny. Reklamują się, że w każdym sklepie jest 1000 produktów, że co roku pojawia się 200 nowości.
Ja mam mieszane uczucia. Z jednej strony wiem, że mrożenie jest dość zdrową formą konserwowania żywności. Groszek zamrożony tuż po zerwaniu zawiera na pewno więcej potrzebnych substancji odżywczych niż groszek z puszki, a nawet „świeżego”, zbyt długo przetrzymywanego w sklepie. Zamrażanie świeżych produktów pozwala uniknąć dodawania konserwantów. Z drugiej strony te wszystkie dania gotowe na pewno zawierają dużo ulepszaczy i wzmacniaczy smaku. No i, jak się łatwo domyślić, nie są zbyt smaczne.
Niestety to pewnie i nasza przyszłość. Już teraz coraz więcej można kupić dań gotowych. Choć posiłek prosto z fabryki brzmi moim zdaniem wyjątkowo mało apetycznie, n’est-ce pas?
Komentarze
dzień dobry …
temat prawie zimowy … owoce, warzywa, ryby tak jak najbardziej … ale wolę zamrozić swoje danie gotowe i potem użyć jak jest ochota niż kupić „gotowca” … gotowanie dla jednej osoby nie jest takie trudne tylko się trzeba zorganizować i chcieć … mam małą wprawę w tym od jakiegoś czasu … 😉
dziś jest dobry dzień … 13 w piątek … 🙂
Nowy dobrej drogi jeszcze raz … 🙂
Dzień dobry 🙂
do 13 w piątek dorzucam kawę
do kawy Irka dorzucam…czarnrgo kota
https://www.youtube.com/watch?v=AB_Kqu_EKbg
powinnam dodać: jeszcze jednego czarnego kota
To ja taką werrrrrrsję…mrrrrraaauuu:
https://www.youtube.com/watch?v=D-Col66L8Vs
…a bez tego nie ma piosenek o czarnym kocie 😉
https://www.youtube.com/watch?v=KcVa86a62BU
No i tam dalej, z prawej strony, jest Czarny kot niezrównanej Sławy Przybylskiej 🙂
Podobnie jak Jolinek wole zamrozic moje ugotowane nadwyzki, ale mam tez mrozony groszek, fasolke i szpinak w zamrazalce. To tak na wszelki wypadek aby troche dorzucic do zupy czy zrobic nalesniki z feta i szpinakiem.
Irek, dziekuje za codzienna kawe. Zawsze na temat.
Kilka razy we francuskiej telewizji oglądałem programy dotyczące coraz większej ilości mrożonek w postaci gotowych dań przeznaczonych dla restauracji. Niestety restauracje tnąc koszty i zatrudnienia chętnie korzystają z szybkich rozwiązań jakim są mrozone potrawy. Jedna z ekip telewizyjnych przeczesała śmietniki obok restauracji na paryskim Montmartrze. Okazało się, że prawie wszystkie korzystają z mrożonych gotowców. Chcąc wyżywić dzikie tłumy które pojawiaja się co roku nie byłyby w stanie w dość małych zazwyczaj kuchniach przygotować wystarczajacej ilości potraw. Wielkość sal restauracyjnych i związana z tym ilość stolików odbywa się kosztem wielkości kuchni i zaplecza kuchennego . Kuchnie w bistrach i małych restauracjach to wąskie klitki w których trudno pomieścić się dwum osobom. Dlatego większość warzyw przyjeżdża obrana i pokrojona, potrawy z mięs są albo zamrozone albo pakowane próżniowo i wymagaja tylko podgrzania . Mrożonki dla restauracji to wielki biznes . Jeszcze większy dla zwykłego kilienta który po całym dniu ciężkiej pracy wraca późno do domu i nie potrafi lub nie chce mu się gotować. Niestety amerykański sen rozlał sie po świecie i zagarnia coraz większe rejony naszego życia.
Misiu-oglądaliśmy te same programy 🙂 w tym również ten o przeczesywaniu śmietników w pobliżu restauracji.
My chętnie kupujemy mrożone ryby i owoce morze, bo do świeżych nie zawsze jest łatwy dostęp. Zimą zaopatrujemy się w warzywa i owoce, te których o tej porze roku nie ma na straganach. W sklepie „Obiady i obiadki” specjalizującym się w gotowych, zamrożonych daniach mam swoje dwie ulubione potrawy:gołąbki oraz pierogi z kurkami. Smakują, jak u mamy 🙂
Trzeba przyznać, że takie zamrożone obiady to znakomite rozwiązanie dla tych, którzy nie lubią, albo nie mają czasu gotować.
Nasza francuska rodzina też robi zakupy w tych wielkich supermarketach wypełnionych jedynie mrożonkami, najczęściej kupowane produkty to owoce morza oraz….lody 🙂
Misiu, restauracje maja chyba juz od roku obowiazek informowania czy ich dania sa przygotowane w calosci w restauracji lub czy korzystaja z polgotowcow.Dziwne, ale jak sie przechodzi kolo restauracji to nie czuc zadnych zapachow.
Wiara w pech po przebiegnięciu nam drogi przez czarnego kota chyba już wyparowała, a młode pokolenie raczej już w ogóle nie zna tego przesądu. My jeszcze to pamiętamy. A Irkowa kawa zabawna. 🙂
Z mrożonek kupuję truskawki, maliny i wiśnie, które dodaję do owocowych galaretek cieszących się u nas w domu powodzeniem. A także zielony groszek, który ładniej wygląda w sałatce niż ten z puszki.
Sama mrożę pierogi i wszystko to, co robię w większej ilości. Także chleb, bo jemy go niewiele, a tak zawsze jest świeży.
Jednoosobowe gospodarstwo ma tę zaletę, że można sobie eksperymentować do woli, nie zważając na gusta domowników.
Małgosiu,
dziękuję za przepisy na ciasto francuskie. Tymczasem dziś będę smażyła faworki, pierwszy raz w tym roku.
Alicjo,
” Historię pewnego żartu” P. Huelle czytałam już dość dawno i warto by odświeżyć te lekturę. A najbardziej lubię opowiadania tego autora, m.in. ” Opowiadania na czas przeprowadzki”.
Jacek Dehnel zakończył już swój okres gdański i jest teraz autorem warszawskim, co oczywiście w niczym mi nie przeszkadza i nadal jest jednym z moich ulubionych autorów.
W wolnej chwili można popatrzeć na karmnik w lesie. Przed chwilą była tez tam wiewiórka : http://ptaki24.pl/kamery-online/karmnik-dla-ptakow-w-lesie.html
nie uwazam by singlowe gotowanie moze byc flustracyjne. gdyby tak bylo to Przyjaciel nie wysylal by mnie tak czesto na samotne wyprawy.
gotujac tylko dla siebie, podobnie jak i Misiek, mam w tym tez przyjemnosc, czuje sie tak samo wspaniale kiedy zdarza mi sie gotowac dla nas dwojga albo jescze innych dodatkowych glodomorow.
natomiast innych gotowanie moze doprowadzic niektorych do flustracji. nie tak dawno, podczas jesiennej wiatrowej sesji na atlantyku malo by do tego nie doszlo, gdyby nie moj wewnetrzny luzik 🙂
kolezanke kajterke zmielil przybrzezny przyboj do tego stopnia, ze samodzielnie nie potrafila wyzwolic sie owinietych na niej linek. smutno zrobilo sie nie tylko mi, ale rowniez i klausowi. wyciagnelismy dziewczyne z tarapatow. nie tylko nam podziekowala, ale rowniez miala ochote zrehabilitowac sie samodzielnie przygotowana kolacja.
nie mozna bylo jej zrobic przykrosci i przyjelismy zaproszenie. nic juz nie jedlismy do wieczora ostrzylismy sobie zeby na francuska kolacje 🙄
troche to trwalo, ale w koncu postawila na stole patelnie z blotnistym i rozpackanym spagetti z jajkami i ketchupem. ona sama opowiadala ze uciekla z polnocy francji z uwagi na niekorzystna aure. ale my po kolacji bylismy zgodni i przekonani, ze ja po prostu za nieudacznictwo kulinarne wyrzucono z francji. w krainie smakoszy toto co zobaczylem na patelni z pewnoscia nie jest tolerowane.
Piatek,13 a my dostalismy dobra wiadomosc. Urzad finansowy przyslal nam list z informacja, ze bedziemy placic mniej podatku. 250 € mniej !
Elapa-świetna wiadomość!
W Warszawie wybrano knajpę roku:
http://cojestgrane24.wyborcza.pl/cjg24/1,13,21233911,147811,Kieliszki-na-Proznej–Dalbym-sie-za-nie-pokroic-i-.html
Zatem kolejny mini zjazd na Próżnej?
Podobno są też kieliszki na Hożej 🙂
Melduje sie z Kijowa. Wszystko w porzadku.
Do kiedys ☺☺☺
Nowy,
będziesz musiał nam to wszystko opowiedzieć i zilustrować!
elapa to miły dzień macie …
mój dzień na razie ok … pomogłam przyjezdnym z Wrocławia .. przeprowadziłam miłego Staruszka przez jezdnię .. spotkałam uczynną Panią w sklepie ..
Nowy nic nie pisałeś, że przez Kijów lecisz …
Marek, Danuśka a ja myślałam, że Agata przesadza z tymi mrożonkami we Francji … tacy smakosze a nie szanują tradycji …
Krystyno,
„Krótką historię pewnego żartu” napisał Stefan Chwin, pomyliłaś autorów 🙂
A Pawła Huelle polecam „Śpiewaj ogrody”, wydane rok czy dwa temu.
Mrożonki na pewno są potrzebne, ale jako danie nie kupowałabym. Owszem, pierogi z Baltic Deli, te prawie zawsze mam. Poza tym mrożone mięsa, niedużo, ale różne, trochę mrożonych owoców. Bigos jest w kilku porcjach, Jerzor ma zamrożone morskie robaki straszliwe w straszliwych ilościach. Kiedyś kupiłam za byle co sporo papryki – zamroziłam.
Kolega Jeff z którym jeździmy na wyspe był szefem kuchni gotującej dla szkół , przedzkoli i urzędników z merostwa. Gotował dla trzech tysięcy ludzi. Władze stwierdziły, że taniej będzie zlecić gotowanie firmie zewnętrznej i wszystkie szkolne stołówki zaopatrywane są w pakowane gotowce. Pracę straciło kilkadziesiąt osób, kuchnie służą jedynie do podgrzewania a władze się cieszą że zaoszczędziły 4,50.
Jedzenie powstaje w ogromnych fabrykach. A jak smakuje? Lepiej Jeffa nie pytać.
Tak samo jest już w ogromnej ilości restauracji które podpierają się gotowcami.
Globalizacja robi swoje a kucharza który układa podgrzane na talerzu nie trzeba szkolić zbyt długo.
Nie bądźmy tacy fataliści…jeszcze są restauracje-restauracje 🙂
Są takie, które pozwalają klientowi wejść do kuchni. Nie, żeby zaraz wycieczki, ale jak chcesz zobaczyć, jak przyrządza się twój stek, to czemu nie.
Jolinku Pisał, że ukraińskie linie. Ja też mam „zrobiony dzień”. Piękna, słoneczna pogoda. Miła pani w markecie przepuściła mnie przy kasie, bo miałem tylko banany (a małpce damy banana) A potem złapałem mandat. Pierwszy od stuleci! Najsdej! Szarak by napisał „szajsdej”! 🙂
Ło. Za co mandat?
U mnie zima jak ze starych kartek świątecznych. Jest przepięknie. Tylko trzeba było odśnieżać, a dziś ten obowiązek spadł na mnie, bo mąż poza domem. Ale zrobiłam to z przyjemnością, dotleniając się po faworkowych zapachach. A w ramach dobrych uczynków dla bliźnich odśnieżyłam spory kawałek chodnika sąsiadce z naprzeciwka, a jutro zrobię jej zakupy. Sąsiadka generalnie daje sobie radę sama, ale z odśnieżaniem miałaby problem.
Część faworków pojedzie w niedzielę do Gdyni, bo rodzina bardzo je lubi.
A może mały spacer wśród tegorocznych, warszawskich iluminacji:
https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipMtNN0d3o9vqETujHYLJPySws2hTAi76rKDrhXz?source=pwa
Alicjo, za hipotetyczne nie zatrzymanie się na stopie. Może się wytłumaczę, bo byłem częściowo zasłonięty innym samochodem i „oficer nie był w stanie stwierdzić ponad wszelką wątpliwość, że moje koła nie kontynuowały obrotów” To ich bełkot. Oficerem była latynoska ze sporą nadwagą. Czy w Kanadzie 8o% policjantów też jest zatuczonych?
dzień dobry …
cichalu pisał ale myślałam, że jest międzylądowanie w Warszawie …
Krystyno bym zazdrościła trochę tych faworków ale idę dziś na urodziny i gospodyni zawsze je robi z tej okazji …
jeszcze śniegowato ale plusy są …
skoro Cichalu jestes ciekawy jak bym toto okreslil, to najzwyczajniej w swiecie mozesz sie zapytac i odpowiedz uzyszkasz.
masz tez fantastyczna zdolnosc upychanie wlasnych mysli w innych komentarze 😛
to byl twoj dzien, mi nic do niego, badz mezczyzna szajs zatrzymaj dla siebie, podziel sie czyms dobrym 😛
1. jestes obrzydliwym rasista!!! mandat wlepil ci POLIZIANT i slusznie nie narodowosc 😛
2. jestes cwaniak bo chcesz odwolac 😛 jesli to uczynisz, to jest ogromna szansa ze trafisz na madrzejszego od siebie i w najlepszym razie skieruje cie na idiotentest, badz od razu nakaze odebrania prowojazdy za nieznajomosc przepisow ruchu drogowego. jesli masz utrudniona widocznosc nalezy zachowac szczegolna ostraznosc.
3. patrzysz na kobiety przez pryzmat seksu fuj, fuj, 😛 co tobie przeszkadza cudza nadwga, na dodatek obrazasz stroza porzadku piszac ze: ” To ich bełkot „. raczej ty to czynisz 😛
4. skoro po prawie stuleciu popelniasz takie bledy, to znak czasu robi swoje i nic dziwnego ze juz dziecinniejesz. zupelnie normalne, nie do unikniecia 🙂
5. popatrz wyraznie w lustro to sie sie przekonasz komu bardziej banan pasuje do pyska :))
—————————————————-
pozdrawiam i nie tylko tobie zycze udanego weekendu.
Nowy, 🙂 ciesze sie ze juz przeleciales taki kawl drogi po raz kolejny. czy wszystko bylo wporzo? serduszko tez pozostalo w normie w czasie lotu?
Dzień dobry 🙂
kawa
Szaraku,
Aż Cię zacytuję: „badz mezczyzna szajs zatrzymaj dla siebie”. Nie wymagam, byś dzielił się „czymś dobrym”, gdyż podejrzewam, że mamy różne definicje „dobrego”.
Po raz kolejny obrażasz.
Cichalu,
Zapytam z czystej ciekawości: to w Stanach panuje domniemanie winy? A na poważnie, zatrzymałeś się w końcu czy nie?
Druga rzecz, nie ma testów sprawnościowych dla policjantów czy np. w drogówce może pracować każdy?
Irek,
Do twojej kawy podano stroopwafels – chrupiące i pyszne holenderskie wafle przekładane karmelem. Ślinka mi cieknie…
Nie dość, że Latynoska z nadwagą to jeszcze policjantka, no niesłychane…
Cichal konfabuleuje i to nie po raz pierwszy. zupelnie niepotrzebnie ugryzlem sie w jezyk dawniej, przy pierwszej probie, bo na takie przypadki nalezy reagowac od razu.
nie wiem dlaczego zmysla i puszcza falszywki w obieg 🙄 –> ” I to Ty, najcwańszy z cwanych emigrantów wykorzystujących niemiecki social ”
w jaki sposob? 🙄
1. nigdy nie bylem emigrantem a to ze mieszkam gdzie indziej niz moje miejsce urodzenia, to moje wolne prawo do mieszkania w kraju w ktorym mi sie podoba.
2. przez 35 lat zawodowej pracy zarabialem bardzo dobrze. znacznie lepiej niz moi bliscy i dalecy znajomi. cieszylo mnie to bardzo i bylem nawet dumny, ze jestem odpowiednio wynagradzany i doceniany.
duzo zarabiasz to i duzo odprowadzasz, podatki + ubezpieczenia + inne tego typu pierdoly.
mi to nie przeszkadzalo. moje dochody byly na tyle duze, ze nie mialo to najmiejszego znaczenia na styl naszego zycia.
nie sadzilem ze bede musial przejsc na rente chorobowa.
to nie ja stawialem wniosek by przesunac mnie na rente, i nie ja robilem obrazki z moich kosci, i nie ja rozstrzygalem o tym, ze czas najwyzszy nie przesilac organizmu.
to lekarze z tytuami zadecydowali o tym, bym teraz tylko korzystal z zycia na tyle ile jeszcze tylko potrafie.
ani jednego dnia, nawet godziny nie przepracowalem na tzw. czarno. w moich zawodach nie ma takiej mozliwosci, a i ja sam nie mialem takiej potrzeby jak wielu emigrantow. bo to zwykle i pospolite oszustwo 😛
placilem dobrowolnie najwyzsza skladke na rente. dzis, dzieki temu nie moge nazekac na finansowy dolek. jestem bardzo dobrze zabezpieczony pewnie dlatego, ze nie cwaniakowalem jak inni emigranci lecz dzielilem sie z fiskusem i z innymi urzedami ktore lape po kase podatnika wyciagaly.
🙂 wedlug mnie, to nie jest cwaniactwo, a jesli juzto moze wsrod emigracji?
🙄
Salso,
Rasa nie powinna mieć tu żadnego znaczenia. Z kolei nadwaga może mieć związek ze sprawnością fizyczną, a ta ostatnia w zawodzie policjanta bywa przydatna. Stąd moje pytanie do Cichala.
ewo 🙂
nie skumalas Salsy
to tez nie jest moj problem 🙂
i to tez jest dobre w tym wszystkim 🙂
Szaraku,
I owszem – Salsa elegancko acz wyraźnie 😉 piła do Cichala ale odezwałam się ja.
Nie twój problem – super!
Lepiej by było żeby to Cichal wlepił jej mandat za całokształt 🙂 A swoją drogą nadwaga nie jest dobra w żadnym zawodzie, nawet na emeryturze (wiem coś o tym, niestety)
Salso – też z tą zarazą walczę (znaczy z nadwagą, nie emeryturą) 😉
Z drugiej strony sami natknęliśmy się na policjantów, którzy usiłowali nam wlepić mandat za niepopełnione wykroczenie – tyle że było to w Armenii.
Ewo, oczywiście, przypadki się zdarzają, u nas także…
A co do tej walki, to łączę się z Tobą w tym trudzie 🙂
…i dlatego dzisiaj serwuję dwie jarzynki do obiadu, modrą kapustę z jabłkiem i osobno cykorię solo, posoloną i pokropioną cytryną z łyżką jogurtu zmieszaną. Barszczyk czerwony jarski, ale za to kluski (niby) francuskie kładzione i pieczarki z rusztu.
Jakiem do szkół chadzała, „straszono nas” posiłkami w tabletkach. To już mamy za sobą. Obecnie suplementy, odżywki i napoje energetyzujące (np Red Bull) robią furorę. A niebezpieczeństwo czycha tuż za progiem.
Nie tak dawno, nastolatek w US zmarł po wypiciu szklanki wody wzbogaconej łyżeczką kofeiny w proszku. Wypicie 6 do 8 puszek Red Bull kończy się tragicznie. Statystki światowe są zatrważające. A prawie wszystkie ww produkty zawierają białą kofeinę.
Powdered caffeine (kofeina w proszku) nie jest objęta regulacją ani przez FDA, czyli Food and Drug Administration (US), ani przez podobne organizacje w innych krajach. Nawet w Polsce można nabyć biały proszek kofeinowy pod wdzięczną nazwą „kofeina bezwodna”, płacąc za pół kilo 80.00 zł.
Wspomninam o tym problemie nie bez kozery. Gotowe, mrożone dania zawierają wiele, jak to pani Agata nadmieniła: „konserwantów… ulepszaczy i wzmacniaczy smaku”. Co nie tylko wpływa na smak i wygląd potrawy, ale przy codziennym spożywaniu „gotowców”, zapewnie i na zdrowie konsumenta. A bez tego i tak jesteśmy faszerowani potężną dawką różnych dziwnych rzeczy, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. A jeśli nawet, to nie jesteśmy w stanie temu zapobiec.
Nie zrozumcie mnie źle. Nie jestem przeciwna mrożonkom lecz umiar we wszystkim polecany.
Sama mrożę niektóre warzywa i owoce. Kupuję mrożony groszek, bób, ryby. Gotując wywar wołowy lub rosół z kury, przecedzoną nadwyżkę zlewam do pojemniczków i zamrażam. Podobnie z daniami takimi jak bigos, pierogi, pyzy, pieczenie, dania mięsne bez śmietany. A każdy pojemniczek jest opisany i nie stoi w zamrażalniku ponad przeznaczony czas. W ten sposób mam nad tym kontrolę. Czego o daniach kupnych nie mogę powiedzieć. Plus podstawowa sprawa – nie dodaję do nich konserwantów, a smakowo nie muszę wzbogacać.
Potraw mrożonych nie kupujemy, choć podczas ostatniego pobytu w Polsce nabyliśmy widomą drogą, mrożone pierogi z kapustą i grzybami. Zgodnie z zapewnieniem sprzedawcy okazały się smaczne. Firmy niestety nie pamiętam, bobym chętnie poleciła.
To ja, to my, ale coraz więcej osób korzysta i korzystać będzie z takiej formy gotowania. I chyba niekoniecznie jest to związane z czasochłonnym problemem gotowania dla jednej osoby. Bo w końcu można nadwyżkę zamrozić na kolejny posiłek w niedalekiej przyszłości.
Łatwość, wygoda, duży wybór, oszczędność czasu i chyba po prostu, w wielu wypadkach nieumiejętność gospodarzenia w kuchni, są „sprawcami” takiego stanu rzeczy. Co nie dziwi.
Niegdyś kobiety same przygotowywały przetwory i zapewnie niejeden/niejedna pamięta, że nie kupowano takich na przykład ogórków w occie lecz spożywało się wytwór rąk mamy, babci, cioci.
W spiżarni mojego dzieciństwa półki zastawione były przetwórstwem Buni. Słoiki, słoiczki, weki pełne słodkich i kwaśnych przysmaków. Dżemy, konfitury, owoce kandyzowane, galaretki, kompoty, soki, marynaty: niepowtarzalne, najwspanialsze pod słońcem korniszony, ogórki, gruszki, śliwki w occie, kiszona kapusta i ogórki itp.
W gabinecie, w olbrzymim gąsiorze umieszczonym w dopasowanym wiklinowym koszu, w zwiniętej w chińskie zero rurce bulgotało od czasu do czasu – wino pracuje, mawiała Bunia. Kupno gotowych przetworów uważała Bunia za zdradę wobec samej siebie, produkty za niepełnowartościowe, pełne złych „sublimatów”. I niestety zdradę tę popełniała od czasu do czasu. Z biegiem lat pogląd zmieniła. Częściowo po kradzieżach w piwnicy, jaka po przeprowadzce spełniała rolę spiżarni, częściowo z powodu braku sił i wieku.
Pewnie i moje podejście do mrożonych gotowych dań z biegiem lat ulegnie zmianie.
Chłe chłe chłe…
szarak vel Arcadius to jest chłop (facet!) do serca przytulić, ale bardzo się stara, żeby go znielubić! Jak co, to ostatnią koszulę by z grzbietu ściągnął i oddał, a także podzieliłby się kawałkiem podłogi, czego nie jeden raz doświadczyliśmy na HohenzollerDam, Berlin, numer taki-a-taki! Szarak jest hedonistą, ironistą i facetem, który niechcący polubił nasz blog. Żeby nie pokazać, jak nas lubi, stosuje sztuczki wtykania szpilek tam, gdzie wydaje mu się stosowne.
No psiakość,
http://67.193.144.33/news/Zjazd-2008/img_5310.jpg
Szarak z przyjacielem zdemaskowany 🙂
Salsa – „modro kapusto z japkiem”* to i my mieliśmy niedawno. Do pieczeni wołowej jaką sprokurowałam wedle nowego przepisu. Pieczenie trwał około trzech godzin, ale jaki skutek! Mięsiwo nie tylko, że rozpływało się w ustach lecz skurczyło mini-mini-minimalnie.
*pisownia jak wymowa, celowa
Przy okazji, można obejrzeć zdjęcia z drugiego Zjazdu Łasuchów u naszego kochanego Gospodarza w Łęcinie
http://67.193.144.33/news/Zjazd-2008/
Łezka się w oku kręci, szarakowi też… 😉
kapusta modro…
http://67.193.144.33/news/Zjazd-2008/img_5454.jpg
Pan Lulek z naleśnikami i kaczką…idę sobie popłakać!
A ta knajpa się spaliła niedługo potem i chyba odżyła, Gospodarz wspominał o tym na blogu.
http://67.193.144.33/news/Zjazd-2008/img_5461.jpg
Jeszcze wrócę do tzw.nadwagi.
Otóż nie zna życia, kto nie służył w marynarce…nie ma tu czegoś takiego jak nadwaga, jeśli ktoś jest sprawny (na to są testy sprawnościowe) i z tego zda egzamin, to nie można go odrzucić, jeśli chodzi o przyjęcie do pracy.
O wadze w ogóle się tutaj nie mówi, to nie przystoi, jest to forma obrażania kogoś tak samo, jak wytykanie koloru skóry. Myślcie sobie o tym, co chcecie, ale mieszkam tu 35 lat i wiem, o czym mówię/piszę. Ale my, Polacy w miarę szczupli, zawsze w tyle głowy mamy to – jak można tak się zapuścić?
Otóż można – patrz „fast food” na zawołanie. To jest zupełnie inna kultura, nie tak, jak drzewiej u nas w Polsce bywało (bo pewnie zmienia się!), idziesz do pracy a po pracy jesz obiad, ja to doskonale pamiętam i sama gotowałam obiady Jerzu i dziecku.
Prawdopodobnie teraz też to się w Polsce zmienia i zmienią się gabaryty, jeszcze parę lat…
Przy okazji, szaraku…
czy Ty jesteś emigrantem czy nie, niepotrzebnie innym wytykasz, że są emigrantami. To nie jest łatwa droga i niełatwe podjęcie decyzji w „tamtych” czasach, kumasz, o czym mówię.
Idę dospać…
Ja też z mrożonek najchętniej kupuję jarzyny i owoce. Lubię bardzo np. brukselkę, bób, groszek (dynię mrożę sama), a z owoców najbardziej wiśnie. Natomiast dań gotowych, mrożonych raczej nie kupuję, chyba, że w wyjątkowo pilnej sytuacji, np. pierożki z nadzieniem (nie mięsnym) do szybkiego zjedzenia. Ostatnio zamroziłam także białka jajek (to od Nemo) i nawet część już wypróbowałam po odmrożeniu, świetny sposób, często bowiem nie wiadomo co z nimi zrobić jak zostają w lodówce.
Danuśko, wczoraj pokazałaś zdjęcia ze spaceru po świątecznej Warszawie, bardzo piękne, ciągle nie mogę się wybrać żeby sprawić sobie tę przyjemnośc 🙂
Alicjo, zdjęcia wspominkowe wzruszające mocno…
Jeszcze zapomniałam, że w moim zamrażalniku najwięcej jest pudełeczek z zamrożonym koperkiem i zielonymi liścmi selera. Koperek, bo jest moją ulubioną posypką do wszystkiego, a liście selera bo zawsze mi zostają przy szykowaniu potraw, zamrożone używam do zup. Natomiast natka pietruszki choć po zamrożeniu nie traci koloru, to jednak nie odnajduję już jej charakterystycznego smaku i zapachu, wolę stosować świeżą.
Salso,
z nieba mi spadasz z tą wiadomością o zamrażaniu białek. 🙂 Właśnie zostały mi 4 po wczorajszych faworkach , a nie mam zupełnie ochoty na bezy. Czy wystarczy przelać białka do plastikowego pojemniczka ?
Krystyno, tak właśnie zrobiłam dbając tylko żeby pojemniczek był prawie pełny. Czytałam też, że zamrażanie w torebeczkach strunowych jest dobre (dają się lepiej ułożyc do przechowywania), ale zawsze mam obawy czy zanim zamarzną nie wyjdą z torebki. Radzę tylko zapisac koniecznie ilośc białek.
Tez zamrażam białka (nie mogę ich wyrzucić-:) w plastikowym pojemniczku i zapisuje, jak Salsa, ilość białek.
Wracając do naszych baranów,
przykro mi, kiedy szarak atakuje Cichala, więcej, niż przykro. Po co to?
Cichala i Ewę więcej, niż uwielbiamy! Nie zapomnę nigdy naszego rejsu! A potem innych spotkań.
🙁
Wczoraj spacer miejski, a dzisiaj podmiejski, każdy zupełnie inny, ale obydwa bardzo przyjemne 🙂 Po ostatnich mrozach Jezioro Zegrzyńskie skute lodem i pełne wędkarzy czuwających przy swoich przeręblach. Oprócz wędkarzy pasjonaci ślizgania się na płozach, łyżwach albo na deskach przyczepionych do paralotni, w sumie dosyć ciekawe i barwne widowisko. Najzabawniej wyglądał stojący na plaży znak z zakazem kąpieli zatem się nie zażyliśmy kąpielowych przyjemności natomiast udaliśmy się na rybkę do”Złotego Lina”. Mamy w tej restauracji swoje ulubione okonie oraz sandacza z patelni, a w sezonie jesienno-zimowym świetną zupę dyniową, chociaż rosół z sandacza też jest całkiem w porządku 🙂
alez Alicjo 🙄
widocznie czytasz tylko to co chcesz, a nie co realnie Cichal klepje.
zdradz mi prosze przyczyne dlaczego nie tylko ja mam byc przez niego obsikiwany i smierdziec innym? 🙄
real to nie deski sceniczne, z ktorych mozna obsikiwac innych bez zadnych konsekwencji
szaraku,
wygłupiasz się i przedstawiasz tutaj jak chcesz, tyle 😉
p.s.Naucz się pisać po polsku, plus diakrytyki, to niewielka sztuka 😉
he he, Alicjo 🙂
biore na klate twoje zarzuty i przyrzekam, ze sie bede staral. ale dopiero w nastepnym zyciu. obecnego jest mi szkoda na nauke, jest zbyt piekne by w pelni z niego nie korzystac z niego, poki jeszcze mozna 🙂
ps. jako koziororzec ( 12.01 –> to moja data i prosze bez zadnych wyglopow z zyczeniami badz gratulacjam. danke 🙂 ) nie mam i nie chce z baranami miec cokolwiek wspolnego 😉
Zagladam tutaj „spodarycznie” ale ilekroc, to napotykam na komentarze „szaraka”.Zawsze szokujace pelne pychy i arogancji.
Mysle, ze nie wazne Alicjo czy jest prywatnie mily i udostepnia kawalek podlogi. Jest chamem, ktory obraza piszacych tutaj. Tak Nowego jak i Cichala. Jeden pijak, drugi za stary….
Wydaje mi sie, ze kwalifikuje sie do leczenia i to wczale nie z powodu kregoslupa….!!! Naprawde.
Użyłem „bełkotu”; koła jego samochodu nie zatrzymały swych obrotów. Taki dostałem werdykt wiele lat temu. W obecnym przypadku policjantka nie mogła tego stwierdzić, bo zasłaniał mnie inny samochód. Stała na tzw. Ticket trap, czyli pułapce mandatowej. Chwyt znany również z Polski. Latynoska nie jest epitetem. Moja wioska jest zamieszkana przez potomków Włochów i Niemców. Sąsiednia, tam gdzie złapałem mandat, jest obsadzona Latynosami. Zwyczajowo są antagonizmy i „robienie sobie wbrew” 🙂 Otyłość policjantów jest powszechnym tematem satyrycznych pism i programów TV. Drwią w nich, że tylko potrafią jeździć i zbierać mandaty, bo już chodzenie nadmiernie ich męczy…
no wiesz co Cichalku 🙄 nie proboj nam tutaj wciskac bzdetow, ze amerykanska tv ma byc wytaczna dla reszty ludziny na plancie. dobre sobie ha ha, haha, haha 🙂
jako byly sceniczny, dobrze wiesz: jaka publika taka i scena 🙄
o!!!
przepraszam ze dopiero teraz sznycel1 zauwazylem.
dopoty dopoki wyklepujesz tylko zarzuty bez argumentacji nie bede reagowal.
dalej podtrzymuje, ze przygotowywanie sie na to, by wypic na pokladzie samolotu nielegalny alkohol i leciec nie calkiem trzezwym, to dla mnie zwykle i pospolite cwaniactwo. i z chorym serduszkiem w obecnym swiecie mieszanie czegos takiego, jest co najmniej smieszne. nie napisze dziecinne tylko dlatego, ze bachory maja niesamowia zdolnasc szybkiego uczenia sie, zdrowego rozumowania i jak najbardziej pozytywnego reagowania nawet na wlasne bledy. co wynika z mojej autopsji
Ja tam się nie znam, sznyclu1,
mam słabość do ludzi, których znam osobiście i wiem, że szarak sobie robi tak zwane jaja, mnie się to nie podoba, ale nie ja jestem jego mamuśką, nie ja go wychowywałam.
Cichala i Ewę kocham „miłościom okropnie wielkom”, a poznaliśmy się na blogu, podobnie jak z szarakiem.
Szaraku,
życzę Ci tak wspaniałego życia, jak Cichal żyje ze swoją wspaniałą Ewą!
hm…szarak ma wzmożenie samolotowe 😯
ja nie słyszałam a Wy … może Kuzynka Magda zna … to może być dobre ale pewnie drogie bo nowe …
http://dietetyczniesiostro.blogspot.com/2017/01/a-czy-ty-znasz-juz-nowe-warzywo.html
echidno czytam te Twoje wpisy z przyjemnością … a o Buni zwłaszcza … 🙂
jutro robię kotlety mielone ze śliwką lub morelą w środku … podpatrzyłam na tym blogu …
https://dietamojapasja.blogspot.com/2017/01/kotlety-mielone-nadziewane-pikantna.html
alez Alicjo, teraz powalilas mnie i nie to totalnie ( jak pisze Echidna) 🙁
wierz mi, ze nasze zycie z Przyjacielem nalezy tylko do nas, nie mam zamiaru nikogo kopiowac 😛 ani kopiowanym byc, dzis ani kiedykolwiek.
moze dlatego, ze bardziej zyje realnym zyciem niz wirtualem ? 🙄
Alicjo, jakis czas temu Agata pozwolila sobie ujawnic tajemnice z prywatnych rozmow z mezem. a zatem uwazam, ze jestem zwolniony z utrzymywania w tajemnicy z naszycz prywatnych rozmow z Przyjacielem.
… byloby to bardzo smutne, gdybysmy zyli tak jak inni … 🙁
W naszej kuchni realnej kuchni Latorośl też dzisiaj zaordynowała faworki zatem zakasałyśmy cztery rękawy i oto rezultaty:
https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipM7Zz70-X_eTphbTmCGuMOWFLrUXjZZz8uMeWT2/AF1QipMegcp8RxgQtYe6Z1vL52YclMEw_UIp9Dxc-riF?source=pwa#6375553926177918978
Zdjęcie zrobiłyśmy już po zniknięciu zawartości jednego talerza 😉
Dziewczyny-zgodnie z Waszymi wytycznymi białka trafiły do zamrażalnika.
Jolinku-przy okazji zapytam, czy kuzynka Magda zna to warzywo.
Jolinku-a jak smakowały faworki na imprezie urodzinowej?
Smażę – duszę „smaluszek”. To są ścinki przerastałej wieprzowiny z cebulą, paprykami, jabłkiem i masą przypraw. Używamy tego do chleba w zimie. Pod koniec dodawałem pieprzu i czosnku. Puszcza już zielone. Gdzieś przeczytałem że to szkodliwe. Pracowicie wykrawałem toto ze środka. Ma ktoś na ten temat jakąś informację? Może to lipa?
Cichal-też kiedyś czytałam, by wyrzucać, ale teraz piszą, by jeść:
http://www.biomedical.pl/dieta-i-odzywianie/zwiekszona-ilosc-antyoksydantow-w-kwitnacym-czosnku-a12554.html
Danusiu! Dzięki. A ja zamiast ładować smaluszek do słoika, to ugotowałem bataty (które zakupiłem byłem po blogowej zachęcie do zupy batatowej) i okrasiłem je…ciepłym jeszcze smaluszkiem. Do tego jogurt i wyszło latowe jedzonko, tyle, że bez koperku.
ojej Cichalku, mi sie wydaje, ze to ogromny blad nie brac pod uwage zbawczych wrecz w niektorych sytuacjach doswiadczen Salsy. w hameryce pogobno wszyscy maja zamrazarki.
moja wyobraznia nie jest w stanie az tak daleko siegnac, by wskazac kogokolwiek ktory bylby w stanie taki blad wybaczyc.
przypomnialo mi sie, i to sa dopiero jaja Alicjo, o wybaczaniu.
ponad 50lat temu tez bylem naiwny, i to do impetu (copy Nemo) i jako bachor mialem mozliwosc pierwszy i ostatni raz powierzyc moje tajemnice, szczegolnie te niedobre, brzydkie, ktore nie moga tolerowane byc przez tych w czarnych kaftanach.
do dzis jestem przekonany, ze jako bachor nie moglem zgrzeszyc az tak mocno, by ksiazeczke z dwu milimetrowym drukiem przeczytac musialem jako rozgrzeszenie.
i to az trzykrotnie !!! 😛
po tylu latach podlegam juz calkowitej abolicji i moge sie przyznac. bylo tak, ze wypytywalem sie wszystkich moich kompanek i kompanow, nie tylko z mojej ale i z sasiednich ulic co to jest grzech? 🙄
pozbieralem wszystkie odpowiedzi razem do kupy, dadalem moja wyobraznie i sprzedalem czarnemu baranowi.
on toto kupil bez problemu i wyplacil mi 3x do przeczytania swieta ksiazeczke z tak okropnie malym drukiem 🙁 , 😛
mlodzi w takich przypadkach raczyli mowic: niech go … (Nemo wiedziala, czy przez samo czy z c sie go pisze 🙄 ) strzeli
nareszcie ulzylo mi. uuuf
dostalem potwierdzenie na pobyt od 08 luty 17 w el medano bez gwarancji wiartowych, ale to zawsze cos albo cus. jak zwal tak zwal. wazne ze jest.
moge teraz zupelnie spoko uadc sie do lozka. sobie i wszystkim innym zycze dobrej dobrej nocy 🙂
robie wampa
kto chce to nawet cipa 🙂
Szaraku,
nie kumasz (©Stara Żaba), mnie nie chodzi o kopiowanie czyjegoś życia, tylko o radość życia, którą przejawiasz czasami, kiedy jesteś nad wodą, pofruwasz trochę, wypijesz jakieś piwko czy tequilę, a potem sympatycznie, bez wyzłośliwiania się napiszesz na blogu o tym i owym.
Wyszła szydło z worka – nosiło Cię, szaraku, bo jesteś na lądzie, daleko od wody! Tylko dlaczego na nas, a na Cichalu w szczególności, musisz się wyżywać?!
Ty sobie tę książeczkę z malutkim drukiem przeczytaj raz, a porzadnie, lecąc do wód!!!
A „to” się pisze przez ch 😉
*wyszła – nie poprawiać! 🙂
Jolinku,
dobry pomysł z tym mielonym, ja zawsze mam suszone śliwki, a morele też mogę zakupić, jakby co.
Przypominam, że nasz Gospodarz kiedyś polecał mielone inaczej, czyli z dodatkiem ogórka kiszonego (nie mylić z korniszonem!), ja robiłam i również polecałam, myślę, że znakomite były by z dodatkiem ostrej papryki konserwowanej na przykład, jeszcze nie próbowałam, ale wszystko przede mną.
Środek nocy, a ja spać nie mogę przez ten księżyc, „że tylko w mordę mu dać” (©) K.I.Gałczyński.
dzień dobry ….
Alicjo i te mielone zamrozić można .. 😉 … moja mama robiła pyszne mielone i na kopy … najlepsze były świeże … a na drugi dzień był w sosie śmietankowy … smak tego sosu pamiętam do dziś … zawsze próbowałam go zrobić i to nie ten smak tak do końca … moje dzieci też lubiły babcine kotlety i w sosie i bez …
mroziki nadchodzą …
Dzień dobry,
Mrożonki najchętniej produkuję sama (pierogi, naleśniki, pasztety, cokolwiek, czego w nadmiarze), ale i kupuję, szczególnie owoce, czy warzywa. Bez nich byłoby trudniej w sytuacjach wymagających pośpiechu, czy awaryjnej potrzebie nakarmienia głodnego.
Czytam, że tu problemy, co kto napisał i czy to było z ogonkami 😉
A tymczasem dzisiaj gra Orkiestra. Ponieważ jestem chwilowo uziemiona i nie mogę wrzucić grosika do skarbonki, kupię sobie koszulkę tutaj: http://siemashop.pl/
Dzień dobry 🙂
kawa
Irku, Twoja kawa jest przeterminowana.Lubie kotlety mielone prosto z patelni a poniewaz robie wieksza ilosc to nadwyzke mroze. Nasza ulubiona tarta z jablkami jest juz w piekarniku. Na obiad bedzie krab z majonezem a jak bedzie malo to mam jeszcze flaczki.
można i tak …
opcją dla posiadaczy telefonów komórkowych jest wysłanie SMS o treści SERCE na numer 75 565 …. koszt wysłania takiej wiadomości to 5 zł netto (6,15 zł z VAT) ….
Alicjo, spij spokojne, nie jest toto az tak wazne bys sen przerywala, doczytasz jak wstaniesz 🙂
nie, nie bede tego czytal nawet w samolocie ( na lot czeka goethe – kunstwerk des lebens ) bo dla mnie to czysta mistyka. zeby zrozumiec, to trzeba w nia wierzyc. a ja mam z tym ogromne problemy.
podam ci jeden przyklad, z mojego ogrodka.
dosyc dawno temu zaczalem cwiczyc yoga. przykladalem sie do niej calym sercem, pot ciekl na znana tobie podloge i … i nic 🙁
nie czulem tej energii, z ktorej nadmiarem moglym sie z innymi dzielic 🙁
zerwalem romans z yoga i zakochalem sie w gimnastyka 🙂 wszystkie elementy, co do joty (nie mylic z nasza byla Jotka ) przeflancowaem z yoga do gimnastyka. i co? … bardzo szybko poczulem ulge 🙂
stalem sie bardziej elastyczny. by tej elastycznosci nie stracic uprawiam gimnastyka dzien w dzien po jednej godzinie. wesza automatycznie w nawyk, jako pielegnacja ciala, tak samo jak pielegnuje sie np. zeby.
bjk –> juz zamartwialem sie twoja nieobecnoscia 🙁
ty sie podnos do pionu a na lezenie zawsze mozesz zarezerwowac sobie kolejne zycie 😉
wystarczy tylko troche poszperac w sieci. i znajdzie sie odpowiedni formularz
🙂
dobrego dnia
jeszcze tylko jedna dobra wiadomosc i dla was rowniez 🙂
pani rano dzwonila, przepraszala za wczesna pore, ale czasu do namyslu jest bardzo niewiely.
– czy mam ochote wyleciec tydzien wczesniej i pozosta na cztery tygodnie, bo taka opcje przy zamowieniu dalem pod rozwage. na pierwszy tydzien system wykazuje taka opcje ( ktos zrzygnowal, bla bla ) ….
bardzo szybko przytaknalem, zeby tylko system sie nie rozmyslil 🙂
pozdrowilem pania od siebie i od mojej ukochanej deski –> https://get.google.com/albumarchive/118399121099696213754/album/AF1QipMlVr8aTrskCgkPcKGozN2xlDMPeJz-uTFNZTgK/AF1QipNhflEUqsoIhFu6r-0UgBYEbZ7Ongj8ermRdgdK
ktora to mogla by zaczac chorowac na suchoty. pani zaproponowalal bym deseczke moczyl co jakis czas przez nastepne dwa tygodnie pod prysznicem.
tak tez zrobie jak wroce z biegowek. snieg pada, snieg pada, wolaja dzieci 🙂
Ojtam, jeszcze nie leżę odłogiem, zamartwiać się nie ma czym, ale doceniam pamięć 🙂 niedługo pewnie znowu będę pomykać po górkach na rowerku (nie elektrycznym jeszcze ; ) :p) i nożnie (bez kijów jeszcze :p).
Po prostu czasem zajrzę i coś tu wklepnę, a czasem bujam w innych rejonach życia. Częściej czytam, niż piszę, częściej słucham, niż mówię.
Czy wiecie, że w Argentynie żyje kaczka-kukułka? Składa jajko do gniazda mewy i tu się kończy jej rodzicielska rola. Małe po wykluciu i osuszeniu puchu, około 24 godzin, opuszcza „wylęgarnię” i rozpoczyna samodzielne życie. Rodziców nie potrzebuje, potomstwo mnoży jak przodkowie.
http://www.monikaszwaja.pl/?k=11&id=179&lang=pl
Na WOŚP – kto da więcej?
http://charytatywni.allegro.pl/ksiazka-dupersznyty-czyli-zapiski-stanu-szwajowego-i3949665
W metrze wolontariuszy Orkiestry chwilami więcej niż pasażerów 😉 Na mieście trudno spotkać przechodnia bez serduszka przyklejonego na plecaku, torbie, czapce, czy kurtce.
W kinach sporo ciekawych filmów i między innymi ten:
http://www.filmweb.pl/film/Paterson-2016-759639
Pies Marvin i jego w rola w tym filmie też zasługuje na nominację albo co najmniej na porządną kość na jakimś festiwalu 😉
Na obiad gulasz z dzika, bo teraz dziczyzna zrobiła się zdecydowanie łatwiejsza do kupienia, niż to kiedyś bywało. Poprzednie gulasze tego rodzaju był zjazdowe-jeden w wykonaniu Żaby, a drugi alicjowy, obydwa znakomite zatem wiedziałam, do jakich wzorów dążyć 🙂
Tak, jak Jolinek bardzo lubię czytać opowieści Echidny i muszę się przyznać, że nawet trochę zazdroszczę naszej Koleżance takich pięknych wspomnień.
Danuśka,
każdy z nas ma jakieś wspomnienia z dzieciństwa i nie wierzę, że Ty ich nie masz, wszak byłaś kiedyś dzieciątkiem? Ja bym mogła zanudzić szanowne towarzystwo wspomnieniami z Bartnik, o czym zresztą niejeden raz tu… 😉
Ale dopiero po latach doceniłam, bo będąc dzieckiem zawsze coś mi kazano! Na przykład pilnować młodszego braciszka, żeby nie wypadł z wózka (raz wypadł!), albo młodszej siostry, która lubiła znikać i być szukana, a wokoło stawy i rzeka! Potem znowu jak nie pasanie krówki, to mycie naczyń i porządki w domu, wymieniałyśmy się z siostrą starszą tygodniami, żeby było sprawiedliwie.
Co nas najbardziej wkurzyło? To, że jak młodsze rodzeństwo podrosło, to już nie miało takich obowiązków. I gdzie tu sprawiedliwość?! No właśnie 🙄
http://plejada.pl/kultowe-teksty-gwiazd-kto-to-powiedzial/j5pv2f
O licho…to nie miało być tamto, tylko TO!!!
https://www.youtube.com/watch?v=ePNUSmH3dMI
Alicjo-oczywiście, że mam, ale w moich skromnych wspomnieniach zawsze brakowało mi dużej, wielopokoleniowej rodziny, która jest obecna w opowieściach Echidny. U mnie jedna rodzina była na Podhalu, druga w Gdyni i na dodatek obydwie nie darzyły się zbyt wielką sympatią, więc wielkie rodzinne spotkania się nie odbywały.
Moja Mama gotowała bez fajerwerków, w domu mieliśmy, zamiast pojemnej spiżarni, mikroskopijna lodówkę, a Święta szykowało się najczęściej jedynie na trzy osoby.
Zatem to są po prostu inne wspomnienia…
Poczta Belgijska wydrukowała piękne znaczki z serduszkiem … Poczta Polska jak wiemy w tym roku odmówiła …. 🙁
Danuśka też dlatego czytam z przyjemnością … ja mam mało wspomnień dobrych to się pławię w cudzych … 😉
czy ja już podawałam ten przepis …
http://smakinatalerzu.pl/index.php/2016/11/17/rolada-z-wafli/
ja bym użyłam oleju kokosowego do tego przepisu ….
WOŚP 2017 o 18:15 = 17 027 976 zł ….
WOŚP 2016 o 18:15 = 12 340 335 zł …
jest dobrze … 🙂
U mnie rodzina spod Kielc i spod Krakowa. Ze wspomnień pamiętam Pradziadka, chociaż mi wmawiano, że nie powinnam, bo byłam za mała – ale jak opisywałam zjazd rodzinny, kiedy Pradziadek przyjechał, faktycznie byłam wtedy smarkata i w łóżeczku dziecięcym, nie zapomnę, jak się Pradziadek pochylił nad moim łóżeczkiem – no to mi wreszcie uwierzyli.
Bo tylko Pradziadek miał takie sumiaste wąsy siwe i widziałam go tylko raz w życiu, właśnie wtedy.
Moja Mama też gotowała bez tych tam, ale Babcia Janina – ho-ho! Lubiła to i widać po niej było, że lubiła gotować i jeść 🙂
A ja jeszcze nie pochylałem się nad łóżeczkiem prawnuczki. Może jeszcze zdążę. Chciałbym, żeby miała podobne wspomnienie!
Widocznie w tej intencji Ewa przyspieszyła Wielkanoc i usmażyła chrust (faworki) Smakują już wiosennie!
Mick Jagger oddał gitarę na WOŚP … jest okazja …. 🙂
http://aukcje.wosp.org.pl/gitara-elektryczno-akustyczna-micka-jaggera-i4136389
cichalu faworki to tradycja karnawałowa jest .. Wielkanoc w tym roku dopiero w Kwietniu … ale dni dłuższe i Wiosna blisko … 😉
O rany! No, stać mnie by było! (Jerzor zaprzecza)
Danuśka,
” Patersona” obejrzałam w ubiegłą niedzielę. Albo ” Paterson”, bo tytuł oznacza i nazwisko kierowcy – poety, i nazwę rzeczywistego miasta. Ciekawa sprawa, bo po wyjściu z kina film zaczął mi się podobać jeszcze bardziej. Teraz czekam niecierpliwie na ” La la land”.
Byłam dziś wieczorem w Gdyni, bo po pierwsze zawiozłam rodzinie faworki, a po drugie chciałam zobaczyć, jak wygląda najważniejsza licytacja na rzecz WOŚP w Gdyni prowadzona w Teatrze Miejskim przez prezydenta miasta. A że syn z rodziną mieszka bardzo blisko teatru, więc mogłam bez trudu być trochę tu i trochę tam. O godz. 21.30, a więc po 3 i pół godzinie licytacji zebrano 60 tys. zł, a końca nie było widać. W ubiegłym roku podczas całej licytacji w teatrze zebrano trochę ponad 30 tys. zł. Hojność niektórych licytujących była niekiedy zdumiewająca. Wiele przedmiotów np. karnety na ciekawe imprezy można by kupić za jakiś czas za o wiele niższą cenę. Ale to są właśnie uroki licytacji na taki szczytny cel. Na miejscu było także stoisko, gdzie można było kupić różne ” orkiestrowe” przedmioty. Nabyliśmy piłkę i poduszkę – serce dla wnuka. Sam nie mógł być obecny, bo jeszcze nie wyzdrowiał zaziębiony po śniegowych szaleństwach. Moje plany nabycia jakiegoś obrazka nie doszły do skutku, bo ceny poszybowały do góry.
Na ulicach większość ludzi z przyklejonymi serduszkami.
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry …
rekord pobity …. 🙂
Irek … 🙂 …. Danuśka faworki były pyszne i dostałam trochę na wczoraj …
tydzień zapowiadają minusowy i śniegowy …
„Czytam, więc jestem
– Ostatnim dziełem, jakie wypadało znać wszystkim, było bodajże „Imię róży” Umberto Eco. Potem wszystko się poplątało – twierdzi krytyk i badacz literacki Dariusz Nowacki. Ale chaos i nadmiar to nie jedyna przyczyna, dla której oczytanie Polaków jest słabe. Najnowsze badania zrealizowane dla Biblioteki Narodowej są miażdżące – 63 proc. Polaków twierdzi, że nie czyta w ogóle. A 37 proc. zadeklarowało przeczytanie jednej książki w ciągu roku. Oznacza to, że kompletnie nie mamy pojęcia, co we współczesnej literaturze jest interesujące. ”
http://kobieta.onet.pl/design/co-sie-podoba-polakom-czyli-jaki-jest-nasz-gust/mcqc2p
Jolinku, Danuśka – dziękuję, miło „usłyszeć”, że me dziecięce wspomnienia cieszą się zainteresowaniem.
Irek 1 – ta kawa jak bawarka wygląda, ale faworki… Miałam smażyć lecz przy temperaturze 38+ taka działalność nie wchodzi w rachubę. Poczekam aż się ochłodzi.
A chodzą ci one faworki za mną, oj chodzą. Co spojrzę za się – faworki. Prze drugie ramię – to samo.
Gitara Micka Jaegera 😯
Aktualna cena
35 400,00 zł
Hm… teraz mnie raczej nie stać, ale czemu nie podbijać ceny 😉
dziś jest „Blue monday” … cokolwiek to znaczy to na blogu się odczuwa pustkę …
echidno nam też miło …. 🙂
Alicjo nie startuję bo nie gram … 😉
w związku z zamrażaniem to od jakiegoś czasu mrożę nałogowo imbir … czasami jest promocja i kupuję wtedy dobry imbir czyli nie zwłókniały i zamrażam … nadaje się praktycznie do wszystkiego … podpatrzyłam to u Jamie Oliver ….
U nas monday znowu słabująco-kichający. Osobisty Wędkarz, który teoretycznie rzecz biorąc powinien być zahartowanym w bojach facetem, bo przecież łowi te swoje ryby w bardzo różnych warunkach pokojowych, znowu przeziębiony. Nie obyło się bez lekarza.
Po cichu myślę, że gdyby lubił i jadał cebule oraz imbir, to byłby zdrowszy 😉
Za chwilę napiszę mały liścik do Koleżanek Warszawianek zatem proszę, abyście zajrzały do skrzynki.
Po naszych faworkach pozostało już tylko wspomnienie 🙂
Ludziska…
jaki „monday”, polszczyzny nie znacie?! Wstyd…
PONIEDZIAŁEK!!!
Alicjo! Czep sie tramwaja! (cop.Alicja) 🙂
Danuśko, niekoniecznie wędkarza uratowałyby cebula, imbir, czosnek itp, o czym może mój kaszlący i kichający organizm nafaszerowany do wypęku tymi specjałami, zaświadczyć. Jakaś fala wirusów rozlała się po kraju.
Jolinku, Blue Monday znaczy, że jutro będzie lepiej w realu i wirtualu, a pojutrze jeszcze bardziej 🙂
Cichalu,
już się nie będę czepiać, chyba, pewności nie mam, ja tu od lat na emigracji, i staram się jak mogę, a polonistki (Danuśka?) olewają polszczyznę równo i gładko.
Mnie to boli.
Alicjo-jam wprawdzie nie polonistka, ale polszczyzny nie olewam, tylko czasem sobie żartuję 🙂 O dniach tygodnia, to było nawet w przedszkolu 🙂
„Tydzień” Jan Brzechwa
Tydzień dzieci miał siedmioro:
– Niech się tutaj wszystkie zbiorą,
ale przecież nie tak łatwo
radzić sobie z liczną dziatwą:
poniedziałek już od wtorku
poszukuje kota w worku.
Wtorek środę wziął pod brodę
– chodźmy sitkiem czerpać wodę.
Czwartek w górze igłą grzebie
i zaszywa dziury w niebie.
Chcieli pracę skończyć w piątek,
a to ledwie był początek.
Zamyśliła się sobota:
to dopiero jest robota.
Poszli razem do niedzieli
tam porządnie odpoczęli.
Romanistka, zapomniałam, Danuśka 😉
Mój syn powiada, że jestem „wredną babą językową”, która się trzyma tego, co należy. Ja nie wiem, co „należy”, nie znoszę wtrącania anglicyzmów do polszczyzny, już kiedyś mieliśmy tak zwane makaronizmy…i inne izmy.
Język to jest ojczyzna-polszczyzna i tego się trzeba trzymać, podobnie jak znając języki obce należy szanować je, według reguł.
Alicjo czepiaj się ale sensem … 😉
bjk zdrówka … 🙂 ..
Danuśka dla Alana tez zdrówka … 🙂 … pocztę odczytałam … 🙂
Jolinku, dzięks pknie 😀
Alicjo, polskie tłumaczenia tych różnych angielskich terminów bywają bardzo dziwaczne. Brałam kiedyś udział w obozie, na którym tłumaczyliśmy z angielskiego elektroniczne terminy i wychodziły nam takie kwiatki jak „międzymordzie” itp. Blue Monday nie jest polskim pomysłem, jak to przetłumaczyć „najbardziej dołujący dzień roku”? Długie i niechwytliwe.
Małgosiu,
To międzymordzie to zapewne interfejs (interface w oryginale)?
Jolinku,
co to znaczy „czepiaj się z sensem”?
„Elektroniczne terminy”, czyli takie dotyczące komputerów, rozumiem (albo nie?), to akurat lepiej, żeby zostały międzynarodowe, bo tak powstały.
Blady poniedziałek. Ale jak komus pasuje BLUE, to niech tam….
https://www.google.ca/search?q=blady+poniedzia%C5%82ek+%2B+nie+lubi%C4%99+poniedzia%C5%82ku&tbm=isch&imgil=uVRKaZ12nmrxIM%253A%253BWbloaz6Xyo3EyM%253Bhttp%25253A%25252F%25252Ffilm.onet.pl%25252Fwiadomosci%25252Fnie-lubie-poniedzialku-w-nowej-cyfrowej-wersji%25252Fgs9wh&source=iu&pf=m&fir=uVRKaZ12nmrxIM%253A%252CWbloaz6Xyo3EyM%252C_&usg=__Wl7DLWBSJa5s34fyNugoNIV48GY%3D&biw=1185&bih=512&ved=0ahUKEwjV4LPvq8fRAhWo8YMKHUq0AxYQyjcIJw&ei=YBd9WNWwAajjjwTK6I6wAQ#imgrc=uVRKaZ12nmrxIM%3A
http://www.cda.pl/video/563373ce
🙂
Ewo, oczywiście 🙂
Alicjo, dziękuję za „Łasuczkę”. Obejrzymy dzisiaj. Wczoraj był wajdowski Pan Tadeusz a jeszcze wcześniej Ziemia Obiecana. Tak nas wzięło na polską klasykę. W czytaniu dla odmiany Historia świata – Paula Johnsona.
Miałem dylematatata. Zaczepiłaś mojego umiłowanego Jolinka, to musiałem dać odpór! A że Ty też nasza umilena, to wstąpił we mnie makiawel i użyłem Twojego bon mota. Nie możesz więc się gniewać! Takiego to niechwalący dokonałem fortelu! 🙂