Oliwkobranie
W zeszłym roku na początku grudnia wybrałam się wraz z przyjaciółką do jej francuskiej rodziny o polskich korzeniach. Osiemdziesięcioletnia ciotka Marie ma sad oliwny w Langwedocji, godzinę drogi na północ od Montpellier. Oficjalna wersja na temat celu tych corocznych, głównie babskich, wypraw jest taka, że trzeba jej pomóc.
Czas na wyprawę do Francji nie był najlepszy – nie minął jeszcze miesiąc od serii zamachów w stolicy. Na południu na szczęście życie płynęło prawie normalnie, jeśli nie liczyć patroli w pobliżu dworców i innych strategicznych punktów. Rozmowy dotyczyły raczej zbiorów oliwek niż sytuacji w kraju.
Jadąc tam, wiedziałam wprawdzie, że oliwki zbiera się na siatki, ale na tym moja wiedza się kończyła. Na szczęście miejscowy kuzyn Jacques, a przede wszystkim jego żona Kathy, wiedzieli wszystko, co trzeba. Zawstydzali nas, wstając o wschodzie słońca i od razu ruszając do pracy. Nie było to może wielkie osiągnięcie, bo o tej porze roku słońce wschodzi tam po 8.00. Ale jednak.
Ranki były rześkie. Potem w ciągu dnia robiło się naprawdę ciepło, tak że jedliśmy południowy posiłek (lunch/dejeuner) na tarasie, rozbierając się do bluzek z krótkimi rękawkami. Wieczorem znów się ochładzało. Okazało się, że naszymi najważniejszymi narzędziami pracy będą profesjonalne kwadratowe plastikowe siatki z dość drobnymi oczkami z rozcięciem od połowy jednego brzegu do środka.
Rozkładało się ją na ziemi wokół pnia. Potem braliśmy się za mniej poważnie wyglądający sprzęt. Nie jestem pewna, czy były to po prostu dziecięce grabki do piasku, czy może sprzęt przeznaczony specjalnie do zbierania oliwek, a tylko wyglądający jak zabawka. Tymi grabkami czesało się gałęzie oliwek, a owoce spadały na siatkę. Z niektórych drzew strząsało się oliwki, a jeśli na danym drzewku owoców było niedużo, zbierałyśmy je ręcznie.
Potem trzeba było sprawnie zebrać oliwki na siatce w jedno miejsce, a następnie przesypać do skrzynki. Na koniec powybierać listki. Kiedy potem zawieźliśmy oliwki do młyna, żeby wycisnąć z nich oliwę, poczuliśmy satysfakcję, że nasze są takie czyste. Zaraz po nas przyjechał facet, którego skrzynki były wprost zielone od liści!
Po kilku godzinach pracy bolały ręce i szyja od zadzierania głowy. Ale za to jaki niezwykły wpływ na skórę dłoni ma ta praca. To lepsze niż wszelkie spa dla dłoni.
No i ta satysfakcja, że oliwa, której używam, pochodzi ze znajomych oliwek. Wiem, gdzie rosły. A oto jak wyglądał sad.
Komentarze
dzień dobry …
bardzo miłe wspomnienie … a po robocie pewnie było biesiadowanie ….
mglisto ….
dziś „czarny piątek” ale chyba u nas jeszcze nie tak popularny jak np. w USA … ciekawe czy Ewa cichala buszuje w sklepach …
Ciekawe, skąd w Polsce Black Friday…u nas to rozumiem, przemycił się przez granicę, ale w Polsce?
Oliwki kojarzą mi się z Grecją, też przywiozłam z konkretnego sadu butelkę oliwy. Oszczędnie używałam do sałatek, ale niestety, szybko poszło 🙁
Chyba się prześpię trochę, dobranoc 🙂
Alicjo „Walentynki” się dostały do nas to i inne mogą … 😉
oliwki najczęściej używamy do sałatek .. ale pewnie macie też przepisy na jakieś dania obiadowe z oliwkami …
Francja wprawdzie nie jest wielkim producentem oliwy ma jednak sławną osobę, która uprawia oliwki i sprzedaje oliwę, ale tylko restauratorom:
http://monsieuraznavour.free.fr/sections.php?op=printpage&artid=149
W kuchni włoskiej i francuskiej znany jest królik z oliwkami, a Marokańczycy chętnie serwują tajine z kurczakiem lub jagnięciną i oliwkami http://4.bp.blogspot.com/-ApG8FHLaycw/UOAp2RoKJgI/AAAAAAAAAJE/AygdB_8lToE/s1600/SAM_2102.JPG
Alicjo-podejrzewamy, że Gaston i jego rodzina zakończyła żywot z powodu lisich trutek, które są regularnie rozkładane w naszym lesie.
Pewien znajomy przekonywał mnie, że oliwa z oliwek jest niezdrowa.
Uzasadniał to tym, że drzewa z reguły są drzewami bardzo starymi a stare drzewo nie może dać zdrowego owocu. Nie mam pomysłu na odpowiednia replikę choć mam wątpliwości cy doświadczenia „ludzkie” można ekstrapolować na drzewa oliwne.
A taką siatkę to będę musiał go wypróbować przy zbieraniu śliwek z własnego ogrodu.
Lubię oliwne zagajniki, gdzie drzewka w różnych rzędach ciągną się po horyzont, uwielbiam stare pokręcone drzewa oliwne, można na nie patrząc wyobrażać sobie historię, której były świadkami https://plus.google.com/photos/109389638288510355562/album/5975808394955835473/5975808855039893474
Wyobrażam sobie, jak miła była praca przy oliwkobraniu i troszkę zazdraszczam 🙂
Pyszna jest oliwa, szczególnie taka przywieziona od gospodarza, z wyraźnym dodatkiem genius loci. Oj, chyba z tego wszystkiego zrobię tapenadę 🙂
No i oliwa podobno nie tuczy tak bardzo, jak inne oleje.
Asiu, dzięki za namiary, będę polować tym bardziej, że książki Kownackiej bardzo lubiłam jako dziecko, do Głosu Przyrody do tej pory mam sentyment, a często wędruję malowniczą ścieżką obok Szkoły nad obłokami. A właściwie jej ruiny.
Żurawina Salsy spektakularna! 😀
Hehe, kontroler chce być mądrzejszy i przekształcił równe na różne. W sumie drobiazg, ale uczy, że warto przeczytać, zanim się pośle w eter.
A żurawina to nie była Orki?
Oczywiście, że Orki, a ja byłam zachwycona tymi obrazkami, jak większość z nas 🙂
Ojej, to przepraszam obie Panie za pomylenie żurawiny 🙂 Tak, czy inaczej, robi wrażenie.
To prawda, stare drzewa oliwne są jak rzeźby i jednocześnie, jak świadkowie historii.
Tak, jak Bejotka bardzo lubię je oglądać.
piękne stare drzewa oliwne widziałam w Czarnogórze .. nigdy nie próbowałam takiej oliwy dopiero co utoczonej .. zamarzyłam o dobrym chlebie umoczonym w świeżej oliwie gdzieś na wsi na południu Europy ..
Już od dzisiaj wielkie Targi Rolnicze w Nadarzynie, wśród atrakcji dla miastowych najbardziej rozbawił mnie Festiwal Disco Polo 🙂
http://centralnetargirolnicze.pl/pl/dla-odwiedzajacych/5-atrakcji-dla-miastowych
Jadałam tak Jolinku w Grecji. Odrobinę przyprawioną oliwę ze świeżym pieczywem bardzo lubię, a za oliwkami nie przepadam:(
dawno nie byłam na poczcie .. ludzi to jakieś jaja .. to teraz wygląda jak stragan odpustowy … książki, kalendarze z papieżem, ozdoby kościółkowe lub patriotyczne … itd. …
Tak, tak, poczta to skrzyżowanie sklepiku z dewocjonaliami, „patriotycznymi” gadżetami, prawicową prasą i odpowiednimi lekturami z odpustowym kramem. Forma i treść stanowią kuriozalną jedność.
Już nie wiem, czy bardziej śmieszne, czy straszne to wszystko.
Podobnie jak Bejotka i Danuska lubie ogladac drzewa oliwne. Pierwsze drzewa zobaczylam w Jordanii i bylam zafascynowana ich wygladem.Rozczarowala mnie Gora Oliwna w Jerozolimie, wyobrazalam sobie jako cos bardzo duzego a bylo tam tylko kilka drzew. Moja droga do oliwy z oliwek byla bardzo dluga i zmudna, teraz moge polac na chleb i zjesc.
Podobno dziś Dzień Pluszowego Misia … 🙂 …
https://www.youtube.com/watch?v=S5zv-1xuvSg
Świeży chleb z chrupiącą skórką maczany w dobrej oliwie – bardzo lubię. Za samymi oliwkami nie przepadam. Ot, paradoks 🙂
Zamiast oliwek chciałabym pokazać Wam przedwojenne konserwy między innymi Pudliszek: groszek przedni i groszek najprzedniejszy, szparagi, coś liściastego – nie wiem co to jest, bigos polski, pieczeń wołowa z kaszą, cielęcina z ryżem: https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/97370/b6c5a273398cefc53634685b63380174/
filmowa migawka z „ręcznego” zbioru oliwek
https://www.youtube.com/watch?v=SBBHF9HfH5o
A drzewa, nie tylko oliwkowe, mają w sobie „moc”. Przybierają wymyślne kształty i formy, czasem rozśmieszają, niekiedy straszą.
Asiu – to zielone to szczaw. Problem polega na nieczytelności fotografii lecz po niewielkiej poprawce, napisy są czytelne. Szkoda, że przygotowujący materiały na stronę internetową NAC zaniedbują tego zabiegu. Między B. a prawdą, w pierwszej chwili myślałam, że to negatywy.
Idę spać, niech MOC będzie z Wami
Zadawszy sobie nieco (kilka minut) trudu przed snem.
1 – Czekolady wyeksponowane dla celów reklamowych (blok harcerski E. Wedel, czekolady firmy Fuchs – Warszawa)
2 – Pieczywo wyeksponowane dla celów reklamowych
3 – Wędzone mięso i ser (szynka, ser Litewski Extra-Prima, M. Ciszyn, Baranowicze)
4 – Konserwy spożywcze (firma Rucker-Lwów: bigos polski, pieczeń cielęca z ryżem, pieczeń wołowa z kaszą, firma Pudliszki: groszek najprzedniejszy, groszek przedni, szczaw, szparagi)
5 – Wędliny wyeksponowane dla celów reklamowych
6 – Ryby wyeksponowane dla celów reklamowych (wędzone: węgorze i flądry)
7 – Katarzynki deserowe firmy Gustaw Weese (Toruń) wyeksponowane dla celów reklamowych
8 – Oscypki wyeksponowane dla celów reklamowych
Jak czegoś szukam, umieszczenie podobnych informacji w opisie zdecydowanie ułatwia pracę szperacza internetowego. Pewnie, że można samemu dojść do informacji, ale nie każdy ma czas i posiada umiejętności mola internetowego.
Ze wzruszeniem niekiedy wspominam szczegółowe katalogi w bibliotekach.
Koreczki z sera z oliwką, przebite wykałaczką, do tego lubię jeszcze dodać kawałeczek słodkiej papryki, oliwki nadziewane fetą albo innym miękkim serem (kozim!), u nas można kupić oliwki nadziewane migdałami.
Lubię oliwki czarne, z pestkami, te bez pestek wydają mi się zbyt – z braku lepszego określenia – „wyprane.
Tu różne przepisy, a na sieci pewnie znajdzie się jeszcze więcej.
http://polki.pl/przepisy/kuchnie-swiata,oliwki-srodziemnomorskie-perelki-kulinarne,10051812,artykul.html
Echidno – 🙂
Poza tym u nas prawdziwie listopadowa pogoda – mżawka, 1 plus dodatni, więc śnieg topnieje, moje reumatyzmy mają się znakomicie, do herbatki aspiryna.
Jeśli chodzi o Black Friday, słowo daję, że dowiedziałam się o takim dniu dopiero wczoraj, na blogu 😯
To świadczy o tym, jaka ze mnie entuzjastka zakupów i łażenia po sklepach – gospodarka się na mnie nie pożywi, oj nie, i to bynajmniej nie dlatego, że jestem skąpa. Nie lubię zakupów i kupuję tylko to, co jest mi potrzebne. Jutro odwiedzę taki jeden sklep, bo widziałam w jakiejś reklamie bombki na choinkę, takie wielkie, jakie w latach 60-tych przysyłała nam Ciotka z Niemiec. Przysyłała nam też piękne zabawki – domek dla lalek całkowicie wyposażony itp.
Przyszły dwie czy trzy takie paczki, potem mama poprosiła siostrę, żeby już nie przysyłała, bo rodzice płacili za te paczki niemożebne cło. Ciotka, urodzona i wychowana w Niemczech w niemieckiej rodzinie (no, plus mama mojej i jej mamy, Polka w końcu…) nie mogła tego zrozumieć, przecież ona chciała dobrze.
Mama nie umiała jej wytłumaczyć, że tak to u nas jest. Ciotka się obraziła, że pogardzamy…
A więc kupię te bombki, kilka, co prawda nie będę miała choinki stosownej do takich wielgich bombek, ale doskonale wiem, jak i gdzie je umieszczę.
Zapomniawszy dodać w punkcie 1 fabrykę cukrów i czekolady Framboli. Tyż Warszawa.
Alicjo – Black Friday przywędrował i do nas. O czym się dowiedziałam podczas słuchania wiadomości w radio. Ponoć po raz pierwszy zastosowano taką formę obniżki – mam na myśli bardziej nazwę niż obniżkę.
Prawdę powiedziawszy niekoniecznie jestem zachwycona nazwą. Z powodów czysto historycznych.
Wracając do tej oliwy z oliwek, co to dostaliśmy ją w Grecji od Greczynki, z jej własnej uprawy i własnej piwniczki…
Niedługo po powrocie z Grecji wybieraliśmy się do Cichalów, więc utoczyłam bodaj 100gr do buteleczki po jakimś alkoholu. Na granicy przyjaźni oficer pyta, czy wieziemy jakiś alkohol czy papierosy. Zgodnie z prawdą oswiadczyliśmy, że ani jednego, ani drugiego.
Oficer kazał otworzyć bagażnik, pogrzebał w bagażach i z triumfem na twarzy podsuwa nam tę marną buteleczkę pod nos – aha, a co to jest?!
Oliwa, mówię, i wytłumaczyłam co i jak. Odkręcił buteleczkę, powąchał i rozczarowany, oddał mi.
A co by było, gdyby to był alkohol? O 100gram robiłby sprawę o przemyt?! Swoja drogą, alkohol wolno mi przewieźć w ilości 1l na twarz czy coś takiego, bezcłowo, ale chyba trzeba zgłosić, czy jakoś tak.
Swoja drogą oficer zupełnie niekumaty, bo kto wozi DO Stanów alkohol czy papierosy z Kanady? Te towary są dwa razy z plusem tańsze, niż w Kanadzie! Jak jedziemy do Cichala, to zatrzymujemy się gdzieś po drodze w Stanach na zakupy alkoholowe 🙄
Ciabata, albo jakieś inne przednie pieczywo maczane w oliwie dosmaczonej octem balsamicznym, czy też ziołami, czosnkiem, to pyszna przekąska 🙂
O zjawisku czarnego piątku dowiedziałam się w Meksyku, gdzie właśnie w taki piątek nie dało się przeprawić do Stanów, bo kolejki do przejść granicznych ciągnęły się kilometrami. A gdy zdarzyło mi się odwiedzić sklep po takim piątku, to była zgroza, takiego bałaganu na półkach sklepowych jeszcze nigdy nie widziałam. Co prawda, obniżki cen niewyobrażalne.
Bardziej bym chciała żebyśmy w Polsce przyjęli tradycję Święta Dziękczynienia, bo to bardzo piękny obyczaj, ale widać, że prędzej ten czarny piątek…
W Polsce jest coś na kształt Święta Dziękczynienia – dożynki 🙂
Tyle, że nie obchodzone jako święto narodowe, z taka pompą. W Kanadzie obchodzimy na początku października i zawsze w pierwszy lub najpóźniej (rzadko) w drugi poniedziałek miesiąca, bo u nas pola wcześniej sprzątnięte.
Dodam jeszcze, że amerykańskie indyki hodowlane są białe, a nie takie kolorowe i dostojne, jak polskie indyki.
https://en.wikipedia.org/wiki/Domesticated_turkey#/media/File:Turkeys.jpg
Dzień dobry,
Thanksgiving Day jest bardzo ładnym amerykańskim świętem, tradycją w kraju, gdzie tych tradycji jest jak na lekarstwo. Tak jak Orka napisała rodziny i znajomi spotykają się żeby się spotkać, oddalić od codziennych zajęć, zjeść wspólny obiad, który zazwyczaj trwa godzinami i pogadać o rzeczach na które nigdy nie ma czasu. Przypomina mi to naszą wigilię, nikt nie powinien zostać w tym dniu sam.
Ale tak było do wczoraj… Lokalne sklepy i centra handlowe postanowiły przerwać tę piękną tradycję. Czarny Piątek rozpoczęli już wczoraj, w czwartek, w Thanksgiving Day otwierając sklepy o 17:00 i trzymając otwarte do 1:00 w nocy. To zdarzyło się po raz pierwszy, ale jestem pewny, że nie po raz ostatni. Zysk, zielone dolary wzięły górę nad tradycją. Już widzę te spotkania rodzinno-przyjacielskie, gdzie goście spoglądają co chwila na zegarki…. może już trzeba jechać…. No i armia sprzedawców, którzy musieli jechać….
Tak było w pobliskim Riverhead – jest tam sporo sklepów i centrum handlowe z około 500 butikami.
A już było tak spokojnie i świątecznie. Szkoda gadać.
Jak podają rodacy z Polski, tam tradycja amerykańska się umacnia, tyle, że za złotówki.
Jednak u nas jest lepiej, że Thanksgiving jest w poniedziałek, robi się z tego długi weekend i każdy znajdzie czas na wypoczynek. Nie ma też żadnych szalonych zakupów po Thanksgiving. Ale Czarny Piątek jest 😉
Ale ludzie głosują nogami – i gdzie te nogi ich prowadzą? No właśnie.
Właśnie odkryłam, że domowi też należy się prezent – żelazko! Stare jest stareńkie (34 lata!), sfatygowane i nie ma wielu funkcji, które by mi się przydały. Zatem – kilka bombek i żelazko, w tym samym sklepie.
o tak Alicjo, po 34-ru latach to nie na zlom lecz juz do museum z zelazkiem 😉
u nas jest takie powiedzenie:
ich schmier mir nur auf die Haut, was ich auch essen kann 🙄
co moze znaczyc:
glaszcze (pieszcze) cialo tylko tym, co trawie 🙂
Nemo jak moze to poprawi 🙄
i tu olivki stoja na pierwszym planie, wraz z avokado, aloe, migdaly, imbir + limonki. i na cale szczescie tego naturalnego produktu jeszcze jest cala masa, wystarczy na drugi i dalszy plan 🙄
bjki pisze o tapanada 🙄 pierwszy raz o tczyms takim czytam, ale jezeli smakuje toto chocby troszeczke podobnie do bruschetta, ktory to tapas jest moja ulubiona przystawka na kanarach i smakuje toto wysmienicie.
naturalnie,ze z przynaleznej do tego zestawu cebuli jestem w stanie zawsze i to dobrowolnie zrezygnowac bo i tak calosc jest ultra zdrowe i super smaczne
co zas tyczy sie pracy na olivkowych plantacjach w moim ulubionym europejskim kraju, to tam nikogo niewykwalifikowanego w tym kierunku nie zatrudniaja. wszystko odbywa sie tam jedynie przy pomocy techniki, ktora jest na wysokim level. im mniej ludzia, tym zdrowiej i mniej stresu 🙄 i to mi sie bardzo podoba, bo czas najwyzszy by prace fizyczna ludzia w XXI wieku przejely wszelkie maszyny i roboty, a ludz niech se da spokoj z takim aktivitäten dla wlasnego zdrowia 🙄
Do zakupu zmusiła mnie perspektywa prasowania lnianych obrusów, jest to wyjatkowo niewdzięczna praca i dobry, nowoczesny sprzęt by się przydał.
A tak w ogóle to prasuję bardzo rzadko.
Jutro do domu, to.napisze z ogonkami. Jeszxze raz dziekuje zyczliwym czyli wszystkim za otuche!
Jolinku! Ewe mierzi czarny piatek 🙂
Cichalu,
to dobra wiadomość, Twoje zdrowie, bo właśnie rozpoczynamy weekend i popijamy jakieś czerwone 🙂
Kursorem po GoogleEarth w poszukiwaniu ciepłych krajów…
dzień dobry …
Alicjo masz miłe zajęcie .. ciekawe gdzie się wybieracie? …
cichal tak myślałam … zdrowia …. 🙂
Dzisiaj na śniadanie nie maczaliśmy chleba w oliwie, ale nakładaliśmy na nasze kromki plastry holenderskich serów przywiezionych prosto z Amsterdamu. Mały fragment mojej rodziny mieszka w tym mieście od kilku lat i wczoraj wpadł z wizytą. Wizyta mocno się opóźniła z powodu mgły w Warszawie i przesunięć w lądowaniach samolotów. Spędziliśmy tym niemniej sympatyczne popołudnie słuchając opowieści o pracy w międzynarodowej korporacji, w której panuje miła atmosfera przekładająca się też na liczne koleżeńskie spotkania po godzinach. Polską domową kuchnię reprezentowały moje zrazy podane z kopytkami, całość w towarzystwie zasmażanych buraczków. Danie okazało się strzałem w dziesiątkę. Na zakończenie lody oczywiście z olejem dyniowym od wiedeńskiego Pawła. Ten deser robi prawdziwą furorę 🙂
Aha, do zrazów kupiłam marynowane ogórki w plastrach i bardzo polecam to rozwiązanie, mięso zawija się w ten sposób bardzo wygodnie.
Nie mogąc doczekać się Irkowej kawy, serwuję sobie u kogoś innego 😉
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/73/5c/57/735c57addf9da2081f14df1335bda766.jpg
w soboty kawa Irkowa bywa później bo Irek na targ wybywa z rana …
bjk kawa z przygodą albo przygoda z kawą … 🙂
Danuśka rodziny czasem się przydaje …;)
oliwki na ciepło …
http://kropla-oliwy.blogspot.com/2016/11/oliwki-z-czosnkiem-chili-i-oregano.html
miało być oczywiście rodzina … Danuśka jak tam połowy Alana? ….
zrobię sobie do kawy … tylko nie mam masła orzechowego … czym go zastąpić? …
https://dietetykaugustow.wordpress.com/2016/11/22/orzechowe-kulki-mocy/
słonecznie … 🙂
Jolinku-połów się tym razem udał, mamy szczupaka na Święta 🙂
https://scontent.fwaw3-1.fna.fbcdn.net/v/t1.0-9/15181251_1834221513528480_3412716782278846982_n.jpg?oh=8318bbdb1f7c8b258e615249ba4d2e55&oe=58B405D6
Robię podobne kulki, ale tylko z płatkami owsianymi i dodaję kakao oraz zwykłe masło.
Zanotowałam sobie te kulki mocy, wyglądają obiecująco 🙂
Danuśka!
Wredna kobito, nie podsyłaj takich zdjęć, bo mnie skręca z zazdrości! Szczupak! Pomarzyć…
Danuśka gratulacje dla Alana … 🙂 … ja takie kulki Danuśka robiłam jak dzieci były małe a nawet dla gości z zapachem rumowym … jeszcze pomyślę czym zastąpić masło orzechowe … może daktylami by się skleiło dobrze …
Skoro Alicja nie chce zdjęć szczupaków 🙂 to przesyłam niedawno wyjęte z piekarnika
mufiny w wersji na słono-z fetą i oliwkami. To nasz wkład w dzisiejszy wieczór degustacyjny: https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipO3TUOi0j2cLSjmUPn1YVeZa_qk_Uwff0DEKIHT/AF1QipOnXljxNpyV_FMdic6edj4_Prab9Elx5kXzRkmH?source=pwa#6357256936524896338
Wracając do szczupaków, to potwierdza się stara prawda, że chętnie biorą pod koniec jesieni. To już kolejny szczupak wśród sąsiedzkiej braci wędkarskiej.
Ale ryba!!! Gratulacja dla Alain’a !
Ja właśnie wróciłam ze spaceru z kijami. Bardzo ładna pogoda, słonecznie, rześko.
książka polecana ….
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/3835720/dunski-przepis-na-szczescie
Danuśka miłej degustacji … 🙂
Krystyna,
Mam nadzieje, ze olej z awokado smakuje.
Asia,
Wydrukowalam ksiazke, o ktorej piszesz i ktora e-przekazalas w prezencie swiatecznym. Jestem za te ksiazke bardzo wdzieczna Bardzo przyjemnie sie czyta, a rozne sugestie kulinarne to dodatkowy deser.
Zbior zurawin na zdjeciach to metoda zwana “wet pick”. Zurawiny rosna na terenach zaglebionych na okolo pol metra (bogs). Na czas zbiorow owoce sa maszynowo odrywane z krzakow i wglebienia (bogs) sa wypelniana woda. Wtedy owoce wyplywaja na powierzchnie wody i zbierane do pojemnikow.
Zurawiny zbierane w ten sposob (wet pick) sa uzywane do produkcji sokow i dzemow. „Wet pick” nie sa sprzedawane swieze. Zurawiny przeznaczone na sprzedaz swiezych owocow sa zbierane metoda “dry pick”. Te krzaczki nie rosna na terenie zaglebionych “bogs” tylko na farmie o jednakowym poziomie terenu.
Owoce sa zbierane recznie przy pomocy urzadzen zbudowanych na podobienstwo niedzwiedziej lapy. Kto widzial niedzwiedzie zrywajace borowki ten zrozumie skad wzial sie pomysl na urzadzenie do zrywania zurawin. To wyglada jak duza niedzwiedzia lapa.
https://get.google.com/albumarchive/112949968625505040842/album/AF1QipN_buN3bvuCEkMIY5w84gCxikSdXSFRHkzchfIW/AF1QipNmEB63k3mqws0PC5y3TYhxWeqhTwRcWkXJmywV
Kiedy pokazalam to zdjecie na blogu Pyra napisala, ze podobne urzadzenia sa uzywane w Polsce do zbierania borowek i ze nie sa popierane przez lesnikow, poniewaz niszcza rosliny borowek. Galazki zurawiny nie jest tak delikatnie, jak borowek.
Zurawiny zbierane metoda “dry pick” sa sprzedawane swieze w malych paczkach. Wlasnie takie zurawiny uzywam do robienia sosu zurawinowego.
Metoda jest prosta: Zagotowac dwie szklanki wody. Do tego wrzucic cztery szklanki zurawin. Przykryc garnek na kilka minut az pekna wszystkie zurawiny. Na koniec ja dodaje ¾ szklanki miodu. Niektorzy zamiast miodu dodaja cukier. To wszystko.
Na ostatnim opakowaniu zurawin jest przepis na “cranberry salsa”.
Jeszcze tego nie probowalam, ale wyglada apetycznie.
Przepisuje informacje z opakowania: (cup = szklanka). Ja zamiast cukru uzywam miod.
8 cups cranberries
1 1/3 cup sugar
¾ cup lime juice
2/3 cup pokrojonej kolendry (chopped cilantro)
8 zielonych cebulek cienko pokrojonych (green onions thinly sliced)
5 jalapeno peppers, zmiksowanych (minced)
Wrzucic zurawiny do gotujacej wody i wyjac po dwoch minutach.
Wymieszac wszystkie skladniki przy pomocy miksera. Trzymac w lodowce.
Na temat oliwek.
Moje ulubione i te, ktore regularnie kupuje i zawsze mam w domu to kalamata olives. Czasami robie tapenade, ale czesciej kupuje.
Jolinku,
na razie tylko kursorem po GoogleEarth, chociaż mam konkretny pomysł i powinnam to zrealizować w ciągu mniej więcej półrocza. Piszę w liczbie pojedynczej, bo Jerzor juz zapowiedział, że on się tam nie wybiera.
Nie zmuszam, ale nie odpuszczę marzenia mojego życia i dam sobie radę, jestem wystarczajaco obyta w świecie, myślę, niejeden raz byłam w podróży bez asysty…
Dzisiaj zgadaliśmy się na tematy i powiadam, że przy następnym wyjeździe do Polski powinniśmy przeznaczyć więcej czasu na Warszawę, bo czuję niedosyt. Na to Jerzor, że on nie czuje, ale dlaczego nie wybiorę się do stolicy sama, na 1-2 tygodnie?
Otóż to jest myśl, ale wolałabym poczekać z tym do wiosny, na przykład późny kwiecień…
dzis nie wypada inaczej niz:
troche lodu
pare cwiartek limonki
havana club do polowy musztardowli
dopelnic cola,
i skoro juz nie mozna za zdrowie Fidela to za Tina Turner (77)
raz bylismy na jej koncercie, byla wtedy moldsza niz ja teraz i niesamowicie seksowna …
https://www.youtube.com/watch?v=RFz3llHuoXo
Teraz o zakupach. Jest żelazko, nadal z przedwczorajszej przeceny 50% (zapłaciłam 44$), cudny kolor głębokiego turkusu, firma T-fal. Jak podejrzewałam, tyle funkcji to-to ma, że aż się wystraszyłam.
W tymże sklepie miałam zamiar kupić te wielkie bombki.
Osobno występują po 5$ za sztukę, ale rozejrzałam się wokół i zauważyłam piękne opakowanie, a tam 5 wielkich bombek i wypełniające miejsce między nimi inne bombki różnych kolorów i wielkości. Cena 41$.
Ale rozejrzałam się jeszcze uważniej i zauważyłam jedno takie pudełko z ceną 13$, ponieważ jedna z tych małych bombek była lekko walnięta, uszkodzona.
Nie oparłam się. 15 minut w tym sklepie – dokupiłam jeszcze gąbki kuchenne, folię aluminiową, woreczki foliowe zamykane na „zamek”, przydaja się do zamrażania żywności, chociaż były pomyślane jako woreczki na drugie śniadania. U mnie do tej pory Jerzor zawija kromuchę do pracy w pergamin…
Drugi sklep, „zdrowotny”, w którym zakupuję przyprawy na wagę, tym razem doszły też wiórki kokosowe i kakao oraz lekko połamane płatki owsiane (to z myślą o tych słodyczach, co to Jolinek podała przepis). Skandal – nie było kminku!!! 10 minut.
Polski sklep – kupiłam kilka rodzajów wędlin do bigosu, dosłownie po kawałeczku, trochę boczku, chrzan, marynowane buraczki, i niestety, zwróciła moja uwagę piękna świeca ozdobna, która dopiero co czwartkowym transportem prosto z Polski…Zakupiłam, cena taka sama, jak te wszystkie bombki, ale piękna ci ona jest, ta świeca! Okrągła jak wielka bombka, czerwona, na niej złociutka sylwetka choinki. Zamówiłam śledzie z beczki (będą tydzień przed świętami), poplotkowałam obowiazkowo i wysłuchałam plotek, 15 minut.
Na koniec zakup miąs na bigos i główka słodkiej kapusty, i znowu, o zgrozo, nie było kminku 👿
15 minut.
Jestem dobrą zakupiarką 🙂
no Alicjo zaszalałaś …. 🙂
ja to sobie myślę, że te „Czarne Piątki” to się przyjmą u nas może za kilka lat bo zbyt wiele osób pamięta z PRL takie codzienne „Czarne Piątki” bo coś akurat rzucili na sklep … 😉
Malgosiu W 🙂
jakze sie ciesze ze procz kuchni mamy jeszcze inny wspolny level. tylko prosze nie nazywaj ich tak brzydko. kijki –> brzmi znacznie przyjemniej. od dawna sa mi bliskie, zabieram je zawsze i wszedzie, dzialaja na mnie jak turbo w silniku 🙂 wspaniale stabilizuja cala sylwetke i rozciagaja biodra. mam w tutejszch lasach taka strecke na 1,5h. po jednym razie nie ma zadnego widocznego efektu ale ja robie to 4x na tydzien i moge smialo powiedziec, ze czuje sie bardzo postawiony do pionu i super hiper zrelaksowany 🙂
nikomu tego nie polecam, bo z jakiej okazji inni maja tez tak samo wspaniale prosto chodzic 🙄 i byc maga wyluzowani 🙂
Zgadzam się z Szarakiem w sprawie kijków, choć naprawdę wyglądają jak kije/ też z nimi chodzę, ale nie tak często/ i w sprawie toastu za Tinę Turner.
Orca,
to bardzo ciekawe, co napisałaś o zbiorach żurawin. Nie miałam pojęcia o rodzajach uprawy i zbiorów. Myślę, że u nas występuje ta druga wersja, chyba że sprowadzamy żurawinę z krajów nadbałtyckich.
Olej z awokado jest bardzo smaczny.
Jolinku,
zazdroszczę Duńczykom ich podejścia do życia, ale to chyba jest specyficzny naród.
Czarny piątek kojarzy mi się z amerykańskim krachem na giełdzie, ale to wydarzenie zostało już pewnie zapomniane. Z przekory w piątek w ogóle nie byłam w żadnym sklepie i nie wydałam ani złotówki. Jak zwał, tak zwał, ale wszelkie promocje mają u nas wielkie powodzenie.
Nastawiłam słój buraczków na kiszenie, będzie na barszcz do uszek i bez gotowania do popijania, prawdziwa bomba zdrowotna.
Jutro zabiorę się za bigos, sporą część zamrożę w porcjach na inne okoliczności, a częśc zjemy za tydzień na tym sniadaniu, co to od godz.10-tej bedzie sie ciagnelo do późnych godzin popołudniowych 🙂
Zrobiłem kopytka z dynią hokkaido. Wyszły pięknie żółciutkie. Kilka spróbowałem i jest ok. Ciekawe jak bedą smakowały podsmazone na maśle z oliwą i z dodatkiem gulaszu. Za chwilę wstawie żeliwny garnek na piec i rano będzie gotowy. Powolne gotowanie w niskiej temperaturze ma same zalety. Niestety na gazie nie do zrobienia.
Jedynym problemem jest unoszący sie zapach w całym domu. Spać nie można, myśli sie tylko o jedzeniu.
Chciałem kupić kiszoną kapuste w Lidlu. Jest po 12 złotych za kilo… Pięknie zapakowana i chyba płaci się za to. Kapusty nie kupiłem ale za 1 grosz dostałem rewelacyjnie wydaną książkę. A w książce na honorowym miejscu nasz Brzucho wśród serów. Ma być druga część. Pierwsza jest o daniach słonych następna będzie o słodkich. Lidl poszalał w tym roku.
Misiu,
zgarnij tę książkę z Lidla dla mnie, zwrócę Ci grosz zwielokrotniony 🙂
Na słodkie wydanie nie jestem napalona.
Kupiłam też żurawinę dzisiaj, dwa opakowania, zrobie trochę konfitury.
A propos pierogów, wspominałam chyba ze 3-4 lata temu, że byłam we wrocławskiej restauracji Okrasy.
Nie mam zdolności do szukania zdjęcia…gdzies powinno być, na nim talerz z 4 pierogami (taka porcja!) i lampką białego wina.
Te 4 pierogi z okrasą boczkową w Okrasie kosztowały jakieś dziwne pieniądze, dzisiaj doszukałam się na sieci, ile:
http://www.restauracjaokrasa.pl/
A było iść do baru mlecznego!!!
Nasz premier chodzi moimi śladami…obecnie przebywa w Antananarivo z wizytą z okazji „szczytu frankofońskiego” 🙂
Madagaskar należy do tych państw, językiem oficjalnym jest francuski i malgasi.
No patrzcie, a przede mną drzwi pałacu prezydenckiego były zamknięte, na herbatke nie zaprosili 🙁
Pocieszam się, że mieszkałam w hotelu w sasiedztwie 🙂
dzień dobry …
Alicjo by dostać książkę za grosz trzeba wydać sporo grosza …
Marek co robisz z tym jedzeniem? …
popaduje a ja dziś wybywam w gości …
miłej niedzieli ….
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry!
Piękny początek niedzieli.Nad nami gwiazdy srebrzyste, a w nas niepokój moralny i fizjologiczny. Ból. Nic to. No pain, no gain – mówią Yankesi i mają dużo racji. Najważniejsze, że już w domu. Nabrałem różnych doświadczeń i potem o tym opowię.
Jolinku. Kulki mocy muszą być sowicie nasycone bourbonem albo starym rumem (Viejo) Proporcji nie znam, ale trzeba lać ile sucha masa przyjmie!
Zjadłem.
Kopytka żólciutkie, do tego gulasz z łopatki z marchewka pokrojoną w talarki. Mięso w sam raz i marchewka nie rozgotowana, do tego wszystko posypane parmezanem. Na talerzu kolorowo, niebo na podniebieniu.
Dynia powinna być zapieczona w piekarniku i roztarta na purre we włoskiej maszynce do pomidorów. Ugotowana na parze była za wilgotna i musiałem dodać więcej mąki. We włoskiej wersji gnocchi z dyni wyciska sie za pomocą rękawa cukierniczego wprost do wrzątku. Podaje się natychmiast po wyjęciu z wody. Moje mogą poleżec w lodówce parę dni. Z patelni na chrupko z parmezanem smakuja równie dobrze. Rano sprawdziłem 🙂
Jolu
Cztery kilo kopytek to tyle co nic, znikaja w tempie jazdy TGV …
Idę robić pierogi z kapustą i grzybami oraz kaszanką z jabłkiem.
Pozazdrościłam Misiowi gulaszu i też robię, ma być z grzybami.
Cichal-życzymy Ci razem z Osobistym Wędkarzem jak najmniej bólu i niepokoju oraz jak najwięcej zdrowia i spokoju. Wiesz dobrze, że te pstrągi w okolicach Żabich Błot nadal na Was czekają i że Alain na kolejnym zjeździe planuje łowić je w Twoim towarzystwie.
Zatem masz jeszcze trochę czasu, aby pozbierać się do kupy, a potem stanąć do boju 🙂
Misiu-ja chyba powinnam omijać te wszystkie Twoje wpisy o pierogach, kopytkach i ciastach drożdżowych. Za każdym razem umieram z głodu i cierpię katusze!!!
Wybraliśmy się dzisiaj z na Targi Rolnicze, które odbywały się w okolicach Warszawy.
Domyślacie się, że to nie maszyny rolnicze i środki ochrony roślin były w centrum naszego zainteresowania, ale stoiska z żywnością oraz nasz rodzimy folklor. Miałam tajemny plan, by w tym folklorze zanurzyć towarzyszącego mi w zwiedzaniu Francuza 😉 Poza tym, jako że Boże Narodzenie już za miesiąc, to koła gospodyń wiejskich prezentowały stoły świąteczne i tu najbardziej intrygujący okazał się sum w sosie piernikowym(w najbliższych planach przewidziane pogłębianie wiadomości na temat tego sosu). Podobała nam się też bardzo wystawa gołębi, nie wiedziałam, że te ptaki występują w aż w tylu różnych odmianach. Natomiast co do zanurzania w folklorze, to muszę powiedzieć, że stroje pań ze zdjęć zamieszczonych pod koniec fotoreportażu zrobiły na Alainie niemałe wrażenie:
https://get.google.com/albumarchive/109990791430941218162/album/AF1QipN9CUgI-Y6uCn8x5v1VVDgzrmJk1t0yBuzF3Rgm/AF1QipNtgbDIAMXvUOx4KZzQttUdEK4kSh4qtALHBcgU
Względem gulaszu, to napomknę, że gospodarze wczorajszego spotkania zrobili rewelacyjny gulasz z jelenia. Mięso zostało zamarynowane w czerwonym winie oraz stosownych dodatkach, a potem dusiło się niespiesznie w towarzystwie wielu warzyw oraz grzybów.
Właśnie a propos dziczyzny-dlaczego Żaba, która o tej porze roku powinna mieć więcej czasu na internet i komputer jakoś w ogóle do nas nie zagląda 🙁
Od końca – to samo wczoraj wieczorem myślałam, Danuśka. Pyra raz na jakiś czas robiła „zbiórkę w dwuszeregu” i sprawdzała obecność. Nie odzywa się także Jolly Rogers, Nirrod, Stanisław, Jagoda…
Nie dziwię się Alanowi, że zrobiły na nim wrażenie stroje regionalne, przepięęęęęęękne! A stoły piknie zastawione i bogato, ja zwracałam uwagę na obrusy. I makatki kuchniane są na jednym zdjęciu, część powyszywana tradycyjnie niebieskimi nićmi, a część chyba z naniesionym wzorem przygotowana do wyszywania. Danuśka, tam znowu ryba!!! Na mnie tak działają ryby słodkowodne, jak na Ciebie kluchy!
Kapitanie,
masz rację z tymi kulkami mocy – wszak musi być w nich moc! Ja dodam brandy (Napoleon), jedne obtoczę w kakao, drugie w wiórkach kokosowych, a trzecie zanurzę w gorzkiej czekoladzie. będą też własnego przemysłu śliwki w czekoladzie 🙂
To będzie w ramach deserowych słodyczy pośniadaniowych w sobotę. Właściwie to jest też dobry pomysł na mały prezencik na przykład dla gospodarzy przyjęcia, na które zostaliśmy zaproszeni.
Wracając jeszcze do zdjęć Danuśki – hej, niech się Peru, kraina ziemniaka, schowa! Zaimponowała mi ta wystawa! Wspominam o Peru, bo tam na pamiętnym weselu specjalnie dla nas przygotowano stół ziemniaczany, gdzie w miseczkach były ugotowane ziemniaki przeróżnych rodzajów, podpisane – a do tego podano różne sosy. Sporo tych misek było, ziemniaki (i sosy) pyszne, no ale tu mnie zaskoczyli organizatorzy Targów Rolniczych 🙂
Wracając do strojów regionalnych, kiedys siostra przysłała mi na moją prośbę dwie wielkie, wełniane chusty krakowskie, wiecie jakie – czarne, wykwiecone bardzo. Uszyłam sobie z nich spódnicę 3/4 klosz (jeszcze wtedy miało się wcięcie!), taką do pół łydki i zadawałam szyku na kingstońskich ulicach. Naprawdę świetnie się prezentowała i nie od sztancy!
Jeszcze ją mam w szafie…tylko talia nie ta 😉
Obyście byli dobrymi prorokami! To powinno minąć, ale najgorsze są noce. Wszystkie dolegliwości są wyolbrzymione! Mam dostać coś specjalnegol Osobiście wolę stare, sprawdzone metody nasenne, ale Ewa się sprzeciwia. Na razie nadrabiam ogonki… 🙂
Na trzecim zdjęciu widzę zielono- białą roladę. Wygląda tak samo jak ta, którą jadłam u kuzynki męża : szpinakowy placek posmarowany białym delikatnym serkiem, a na to plastry łososia. Oryginalna i smaczna potrawa. Zastanawiam się, z czego wykonana jest mała choinka. Może z pumpernikla, a może z pierników. O piernikach myślę od kilku dni, czyli od imienin Katarzyny. Tymczasem odkopałam przepisy podane tu przez Haneczkę i Małgosię, ponoć niezawodne, to znaczy że pierniczki uzyskują po pewnym czasie właściwą miękkość. Pamiętam jak to Pyra upiekła pierniki wg przepisu z reklamy SKOK-u, niejadalne a przydatne jedynie do połamania sobie zębów. Kupię tylko przyprawę do pierników, bo pozostałe składniki mam w domu. To jeszcze nie na święta, tylko jako coś słodkiego i zdrowego do herbaty.
Pogoda dziś zwariowana – silny wiatr, grad, krupy śnieżne i śnieg. W ciągu dnia wszystko topniało, ale teraz jest biało. Mimo takiej pogody wyszliśmy na spacer, bo wnuk, który spał dziś u nas, ma tyle energii, że musiał się wybiegać. Wszędzie pustki, bo pogoda wystraszyła spacerowiczów i biegaczy.
Alicja ma racje z tymi ziemniakami, nie przypominam sobie bym kiedykolwiek widziała takie nazwy, tu dwa zdjęcia z targu w Peru
https://photos.google.com/album/AF1QipPgsvjN2p-GzbiqC2zujS70B_IN7MlzZw–ykm9/photo/AF1QipMQYuAJ03UvjqwXr-DovpTka8e-cl9YZ2upwMnA
Nie wiem dlaczego, na naszych bazarach króluje Irga, która już mi się szczerze przejadła. Ostatnio, widać po wieloletnich prośbach klientów „mój” rolnik spod Bednar ma też Lordy i Bellarosa.
Dzień dobry,
Cichal już u siebie, to znaczy że wszystko pomyślnie poszło. Teraz pewnie sporo gimnastyki i znowu będzie w pełnej formie. Na pstrągi i nie tylko.
Danuśka – przekaż gratulacje dla Wielkiego Wędkarza. Podziwiam jak on wyciągnął tego szczupaka na niewielkim stosunkowo haczyku. Podoba mi się też sprzęt – kołowrotki Penn są chyba najlepsze na świecie. Jeden służył mi przez 25 lat!
Danuśka – na Twoją prośbę znowu ocean, wczoraj wieczorem było slicznie i nastrojowo.
https://photos.google.com/share/AF1QipOFsyYIi3Pp688YBYTd07f5Lx1Zx_Wa3stgwd6ZQgwg-DJYW_dd301P8keQpHw00Q?key=VGxObEYxZV9tcXlTYXJJSWkxY2FJSXgyamVqcm5B
Dzisiaj też słońce, zaraz wyruszam, nawet jeszcze nie wiem gdzie, ale zbyt ładnie, żeby siedzieć w domu.
Do później
Jeszcze w ramach naszego roku Leśmiana, chociaż pewnie to już znacie…
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20998581,wszystkie-kobiety-lesmiana-zlizuje-brudziki-z-twoich-nozek.html#TRwknd
Krystyno-choinka była zrobiona z pierników, to całkiem sympatyczny świąteczny pomysł.
Z ziemniakami to u nas rzeczywiście paradoks-kraj ziemniakami stoi, ale wiele odmian można oglądać jedynie na targach i wystawach. Na bazarach, tak jak pisze Małgosia, króluje Irga albo Irys. Pewien wysyłek uczynił Leclerc, gdzie jest w ofercie pięć, czy może sześć gatunków różnych kartofelków.
Co do ryb na tych świątecznych stołach to podobał nam się bardzo ów szczupak przekładany plasterkami cytryny. Może naszego spróbujemy podać w ten sposób?
Natomiast rolada szpinakowo-serowo-łososiowa to rzeczywiście ostatnio dosyć popularna przystawka na wielu przyjęciach.
Nowy-dzięki, gratulacje przekazane, te od Małgosi zresztą też 🙂 Osobisty Wędkarz również bardzo ceni rzeczony kołowrotek. A ja bardzo dziękuję za ocean!
Nowy nie tylko Danuśka jest zadowolona … 🙂
cichal słuchaj Ewy .. jeszcze nadrobisz zaległości … 😉
Danuśka a Alanowi się podobało zanurzenie w folklorze? …
dziś solenizant zaprosił nas na obiad tu …
http://www.villariccona.pl/wybrane_potrawy_szefa_kuchni
bardzo nam smakowało wszystko a mnie najbardziej sałatka z grillowaną ośmiorniczką … kaczka oraz żeberka rozpływały się w ustach .. klimatyczne miejsce, miła obsługa, duży wybór dań i win oraz inne atrakcje w karcie każdy znajdzie kto lubi włoską kuchnię .. dzieci tez były bardzo zadowolone …
Małgosiu polecam to miejsce bo jest w miarę blisko od nas …
No właśnie, ta rolada zielono-biała + łosoś…czy mi się zajaczkuje, czy ktoś takiej nie zaprezentował na jednym ze zjazdów? Na pewno jadłam gdzieś w Polsce, ale nie pamiętam okoliczności. Zieloności to sparzony szpinak, ogólnie pycha!
Cichal,
jak pobierasz leki przeciwbólowe, a na pewno pobierasz, to porzuć swoje sposoby na znieczulanie, mówię Ci to z własnego doświadczenia. Konsekwencje są niemiłe!
Alain pozwala zanurzyć się w folklorze tylko do pewnego stopnia 😉
Stroje i tańce są w porządku, ale przyśpiewki ludowe nie bardzo udaje mu się zdzierżyć.
Jolinku-myślę, że przy dzisiejszej pogodzie trochę włoskiego słońca na talerzach to był bardzo słuszny pomysł 🙂
Jolinku,
mnie jak zwykle zainteresowała ta potrawa 🙂
http://www.villariccona.pl/restauracja_wloska_15
Jerzor wykorzystuje korzystną aurę rowerową, ja natomiast marsz do kuchni, kombinować z bigosem.
Danuśka,
na przyśpiewkach to pewnie każdy wymięka, zwłaszcza w amatorskim wydaniu. Alain usprawiedliwion 🙂
Alicjo my na przystawki braliśmy dziś tatara ale z łososia … ja smakowałam też rożne chlebki w oliwach smakowych .. było tyle jedzenia i taki wybór, że musimy tam znowu wpaść ale może w jakiś ciepły dzień by posiedzieć na zewnątrz …
Alicjo, zmieniłaś adres serwera? Chciałam podejrzeć przepis na pierniczki i przekroczyłam limit czasu połączenia :- (
Krystyno, mogłabyś podać kiedy Haneczka i Małgosia podawały ten przepis? Też bym upiekła…
Krycha,
Haneczka podała przepis 26 stycznia 2016 r. godz. 22.24, a Małgosia o godz. 22.43 : http://adamczewski.blog.polityka.pl/2016/01/25/drodzy-czytelnicy/#comments
Krycha,
to się zmieniło w czasie ostatnich zawirowań aktualizacyjno-coś tam, nasze cogeco chce, zeby im coś tam zapłacić, Jerzor jeszcze tego nie zrobił.
Na razie powinien działać ten:
http://67.193.157.122
Sprawdźcie, bo ja jeszcze nie sprawdzałam.
Ściślej – taki adres:
http://67.193.157.122/news/Gotuj_sie/Przepisy/
Dziękuję i za przepis, i za link – działa.
Tak a propos, to i Ciebie należałoby wymienić w liscie nieobecnych, Krycho!
Bigos pyrka powoli.
Jerzor wczoraj polatał po sklepach i w końcu udało mu się zdybać kminek. 50gr ziarenek za 6.50$ !!!
Musi jakiś kryzys kminkowy, bo nigdy nie było tak, że zabraklo na półkach sklepowych, poza tym zdumiała mnie ta cena 😯
Droższy z przypraw jest chyba tylko szafran.
Kminek jest mi potrzebny w kuchni, bo niezbędny do wszystkich kapustnych, a do bigosu czy kapuśniaku wręcz niezbędny! I nie chodzi tu o smak, bo smak kminku sie gubi w kapuścianych potrawach, tylko dodatek kminku ułatwia trawienie i przede wszystkim, jak to w kapuscianych, łagodzi wzdęcia.
Bardzo ceniona przyprawa w tradycyjnej polskiej kuchni.
dzień dobry …..
Alicjo musisz sobie kupić na zapas kminek u nas bo jest tani jak barszcz …
u nas biało i minusy …
Dzień dobry 🙂
kawa
takie ciasteczka do kawy? ….. a może dla Alicji? …
http://www.maniawypiekania.pl/2016/11/norweskie-ciasteczka-bozonarodzeniowe-z.html
Alicjo,
A może taka rolada?
http://haps.gazeta.pl/haps/12,153082,20944094.html#NiePrzeg&a=71&c=52
dzisiaj zrobiłam mały eksperyment z kompotem z suszu wigilijnego i kompotu z rabarbaru i wyszło całkiem dobre połączenie …
widziałam w sklepie kurki suszone … 20 gram ok. 8 zł .. ciekawe ile kurek trzeba by ususzyć taką porcję ..
Jolinku-dostaliśmy jakiś czas temu od znajomych Francuzów torbę suszonych kurek.
Moim zdaniem one są zupełnie bez smaku 🙁 Głosuję za mrożeniem, co robią zresztą nasi liczni Blogowicze.
Otrzymałam dzisiaj mailem kilka nietypowych pytań 😉
Dlaczego wśród jedzenia dla kotów nie ma chrupek o smaku myszy?
Skąd wzięła się w samym środku trawnika tablica” Prosimy nie deptać trawników”?
Dlaczego niektórzy zamawiają podwójnego cheesburgera, duże frytki i colę light?
Czy załoga pracująca w fabryce Liptona ma przerwę na kawę?
To nie jest konkurs, udzielenie poprawnej odpowiedzi nie uprawnia do otrzymania jakiejkolwiek nagrody, ale jeśli znacie odpowiedzi na te pytania to możecie się z nami
tą wiedzą zupełnie bezinteresownie podzielić 🙂
Danuśka …
koty polują na myszy ale ich nie jedzą …
colę light zamawia ten co ogranicza cukier a nie tłuszcz …
resztę nie wiem …
wyszło mi, że na 20 gram suszonej kurki trzeba 20 deko kurki świeżej … i Danuśka masz rację … lepiej mrozić …
Dzień dobry 🙂
Jolinku,
ciasteczka z pieprzem gdzieś już jadłam, są znakomite do piwa.
Ewa,
rolada wystrzałowa, kto wie, czy się nie skuszę, żeby zrobić na sobotę.
Danuśka,
też nie wyobrażam sobie suszonych kurek i tak myślałam, że pewnie one bez smaku. Do suszenia naprawdę niewiele grzybów się nadaje, ale ususzyć można wszystkie… Kiedyś byłam w Toronto na targu chińskim, oni mają masę przeróżnych grzybów suszonych, tylko nie tych, co to my suszymy… Otóż kupiłam dwa opakowania różne, do niczego to-to się nie nadaje. Ani smaku, ani aromatu, ot, wypełniacz.
U nas właśnie słońce wstało, Jerzor nie wstawił samochodu do garażu i teraz skrobie szyby, bo było -7c
Danuśka,
Cola light – na zagłuszenie wyrzutów sumienia 😉
Tak jest, trzeba się wybrać do Polski po kminek 🙂
Zdumiało mnie, że trzeba było latać po sklepach, żeby znaleźć kminek, a druga sprawa to ta cena. Nie, że 6.50$ to majątek, tylko dwa razy większe opakowanie kosztowało dolara z czymś – dlatego doszłam do wniosku, że na kminnym rynku jakiś kryzys czy co…
Właśnie Ewo, też tak pomyślałam 🙂
Wracam jeszcze do temat oliwkowego. Wczoraj podczas oglądania i degustowania różnych ciekawostek na stoiskach targowych próbowałam też greckich całkiem smacznych oliwek na słodko-w zalewie miodowej. Może to pomysł dla tych, którzy nie przepadają za tradycyjnymi oliwkami na słono?
Cola jakakolwiek czy inne podobne słodkie napoje zupełnie mi nie pasują do popicia frytek i burgera, ten zestaw mi się kłóci.
Inna sprawa, że prawie nigdy nie piję takich napojów, ale zdarzy się czasem w podróży. Orzeźwia.
W podróży wszystkie grzechy dozwolone – lubię frytki, ale smażyć frytki dla dwojga? Zresztą, zdrowotny Jerzor nie jada.
Więc w podróży albo w restauracji daję sobie upust 🙂
Cichalu,
co tam u Ciebie?
Dzień dobry wszystkim blogowiczom,
Wasz blog jest w sumie nieduży i bardzo ze sobą zaprzyjaźniony, więc człowiek ma wrażenie, że trochę bezczelnie podgląda przez dziurkę od klucza 😉
Wpadam tu prawie od roku (trafiłam przypadkowo, szukając w sieci jakiegoś przepisu – ja newsweekowa, wszystkiego nie da rady czytać) i wreszcie poczułam się zmuszona podziękować – cichcem korzystam z podawanych przepisów (np. domowa wędlina macerowana w cukrze i soli; cukinia śródziemnomorska na sposób francuskiej teściowej i inne, w końcu postanowiłam założyć zeszycik, bo się pogubię) i różnych fajnych linków.
Latem trochę czasu spędziłam pod Pułtuskiem i nawet miałam zamiar zrobić spacer śladami Gospodarza, czyli do Łęcina – ale było tak rozleniwiająco… Odłożyłam na przyszłość.
Wielki żal, że w ciągu tego roku ubyło stąd tylu wspaniałych blogowiczów, z Gospodarzem na czele – ale świetnie, że blog przetrwał i Panie Gospodynie będą go prowadzić, mam nadzieję, że do końca świata i jeszcze o dzień dłużej.
Wszystkich serdecznie pozdrawiam 🙂
Z G.W dzisiejszej, dział sportowy:
„Defensor reprezentacji Niemiec…”. Obrońców wygnali na Marsa czy co, teraz „defensorzy”? A może „defensory”? 🙄
http://bundesliga.onet.pl/jerome-boateng-odpowiedzial-rummenigge-moge-sie-tylko-z-tego-smiac/d2fkv1
Alicjo-no jasne, klasyczna elegancja befsztyk, frytki i czerwone wino 🙂
https://cafe-rouge-ignite.s3.amazonaws.com/production/cafe-rouge/cms/processed/76e7e5eb9313727c7c4956720882549f.jpg
Jadłam właśnie taka roladę jak z przepisu podanego przez Ewę, tylko bez buraczków.
Przepis na norweskie ciasteczka zanotowałam, bo warto upiec coś prostego w domu do kawy czy herbaty zamiast kupnych słodyczy z wszechobecnym olejem palmowym.
Tymczasem przepis na pierniczki powędrował dalej do koleżanki. Jak widać chętnych na dobry przepis nie brakuje. Brakujące składniki, czyli przyprawę do pierników i mielony imbir zakupiłam i mogę zagniatać ciasto.
Ta moja koleżanka jest posiadaczką urządzenia do powolnego gotowania, które ma jakąś swoją nazwę. Dostała je od córki mieszkającej czasowo w USA, która uważa je za rewelacyjne i wszystkie jej koleżanki używają go. Zamówione zostało przez Amazon. Ale ta polska użytkowniczka, czyli moja koleżanka wcale nie jest zachwycona nabytkiem. Kurczak jej zdaniem ma inny smak niż ten pieczony tradycyjnie. Ale to urządzenie doskonale nadaje się do przyrządzania konfitur i dżemów bez obawy o przypalenie garnka. Nawet gdy było włączone przez zapomnienie przez całą noc, powidłom nic się nie stało i były ładnie zapieczone. Przydaje się więc tylko latem. Poza tym koleżanka wyznaje starą słuszną zasadę, że wyłącza tego typu urządzenia, kiedy wychodzi na dłużej z domu. W każdym razie na pytanie córki odpowiada, że oczywiście używa garnka.
MisKu brawo!!! http://a.disquscdn.com/uploads/mediaembed/images/3752/5703/original.jpg
rozslawiles ostroleke do tego stopnia, ze maja w miescie krecic film.
odtworca glownej roli w zyciu zajmowal sie glownie sztuka, a to pisal ikony, a to artystycznie oprawial obrazy, ale tak na prawde, jego pasja jest fotografia i kucharzenie. z roznych przyczyn nie moze z samych zamilowan powiazac konca z koncem (: i kiedy nadarza sie okazja zagrania w filmie to od razu poswieca sie nowym wyzwaniom.
z racji na bardzo duza ilosc scen damsko-meskich i notoryczne wystepowanie aktorow w stroju adama i ewy, dystrybucja filmu odbedzie sie jedynie na prywatnych zaszyfrowanych kanalach, co oczywiscie zaweza krag odbiorcow, ale pryncypia musza byc zachowane.
A zimie się nie damy: https://www.youtube.com/watch?v=A1QWWgabW_E
marchew kiszona … mają pomysły ludzie ….
http://www.hajduczeknaturalnie.pl/blog/marchew-kiszona-super-zdrowa-przekaska/
Jolinku,
W krajach byłego ZSRR mieszkańcy nadal kiszą wszystko, co tylko się da. Zresztą Turcja też nas mile pod tym względem zaskoczyła. W Gruzji jedliśmy kiszone kwiaty dżondżoli czyli kłokoczki kolchidzkiej. Dobre były
http://lukaszluczaj.pl/klokoczka-roslina-magiczna-i-jadalna/
Danuśko,
befsztyk klasyczny owszem, tutaj występuje w każdej restauracji, poza tym jest to tak popularne danie, podstawowe jak w Polsce schabowy, że już mi się przejadł.
Natomiast tatara ze świecą szukać, ostatnio jadłam przed ponad rokiem w Portland, gdzie synowa go wyszukała w dość wyszukanej zresztą restauracji. Ona też lubi tatara, od czasu pobytu w Polsce.
Z tym garnkiem do powolnego gotowania – takie gary funkcjonują tu od bardzo dawna, bo i ja dostałam w prezencie od miejscowej Polonii z okazji zasilenia szeregów tejże 34 lata temu…
Zgrabny gar, bodaj 3 litrowy, ale parametrowo duży, bo w środku była spora wkładka, jakby drugi gar z kamionki.
Termostat i te rzeczy, elegancja-ameryka. Użyłam kilka razy, ale że przebywałam w domu, nie był mi za bardzo potrzebny. Nie pamiętam, w jakich okolicznościach doszło do demontażu, zdaje się, że termostat się popsuł, w każdym razie została mi ceramiczna wkładka.
Teraz wyglądają one nieco inaczej – mój był podobny do drugiego z prawej.
http://bestreviews.com/best-slow-cookers
Podejrzana wydaje mi się cena, u nas gary nie są tanie, a co dopiero taki specjalistyczny gar. Wygląda nieźle…
https://www.amazon.ca/Crock-Pot-Stainless-Steel-Oval-Cooker/dp/B00DI1HCDG/ref=zg_bs_2224134011_1?_encoding=UTF8&psc=1&refRID=7M0CRCB3NXZEMG1V3R1A
O, to by mi się przydało 🙂
Zawsze gotuję 7 jajek. No dobra, ale gdzie te gadżety trzymać???
https://www.amazon.ca/dp/B00945XLF8?psc=1
Takie urządzenie do jaj mam i bardzo sobie chwalę nawet jak gotuję 2 jaja na miękko.
Małgosiu,
kusisz! Ja zawsze gotuję 7 jaj, bo „przyzwyczaiłam” do tego jeden z moich garnków i jak już gotuję, to wiem, że wszelki nadmiar jajek zjem.
Z moich garnków najbardziej cenie sobie gar do gotowania ryżu, bo ryż u nas schodzi w ilościach, a w tym garnku mozna gotować także różne inne rzeczy. Najlepszą zaletą jest to, że Jerzor go polubił i często sam gotuje w nim. Na przykład dzisiaj mam nie gotować, bo on coś tam umyślił.
Ależ nie będę wyrywna, ja nie z tych!
Ja mam taki – ale zapłaciłam za niego połowę ceny, jakaś promocja wtedy była. Uważam, że to są bardzo dobrze wydane pieniądze w dziedzinie kuchennej.
http://www.canadiantire.ca/en/pdp/black-decker-rice-cooker-12-cup-0432271p.html
możesz sobie wydrukować znaczek …
http://www.wosp.org.pl/aktualnosci/wydrukuj-znaczek-wosp//?utm_source=Facebook&utm_campaign=facebook_wosp&utm_medium=link&utm_term=znaczki
Ewa widziała na własne oczy, a ja w telewizji u Roberta Makłowicza, zwiedzającego targ, a właściwie halę targową w Winnicy – najróżniejsze kiszonki, w tym małe marchewki w całości, papryki i pomidory zarówno w wersji całkowicie ukiszonej jak i małosolnej. Z tej hali zapamiętałam też oprócz kiszonek wspaniałe piramidy winogron z opisem licznych odmian.
Przygotowałam ciasto piernikowe, a jutro będzie pieczenie. Wydaje mi się, że chyba jeszcze nigdy nie piekłam pierniczków. Trochę późny ten debiut.
A jeśli chodzi o sprzęt kuchenny to dojrzewam do zakupu noży ceramicznych. To właściwie sugestia męża, któremu znudziło się już ostrzenie tradycyjnych noży. A tępią się bardzo szybko.
Krystyno, te ceramiczne tępią się wolniej, ale wymagają specjalnych ostrzałek i trzeba uważać, żeby nie upadły. Zachowują podobno witaminy w warzywach, bo nie wchodzą w reakcje, jak metal. Nie zniechęcam, używam już od pewnego czasu i właśnie szukam do nich ostrzałki 🙂
Na temat o tyle, że zapytam:
Jak to jest z tymi oliwkami na zdjęciu ze zbiorów. Są tam w siatce najwyraźniej czerwone, jak i czarne prawie, więc dojrzalsze owoce.
Czytałem mianowicie gdzieś, dość niedawno jeszcze, że te co nabywamy jako czarne, czarne z natury nie są, a ich kolor ostateczny jest tylko efektem dalszej obróbki. Ta obróbka może być dość żmudna i być miarą jakości, może być też „lipą“, tj wynikiem traktowania owocu różnymi chwytami, np w zalewie, z dodatkami związków żelaza. Z tego artykułu wynikało w każdym razie, że normalna oliwka jest zielona, a czarna jest „robiona“.
Poza tym, wróciliśmy wczoraj z przedłużonego weekendu z Bad Kreuznach. To klasyczna okolica winna i pojechaliśmy tam na zaproszenie naszego wieloletniego dostarczyciela win. Hotel czterogwiazdkowy, możliwości do wszelakiego spa i urocze miasteczko. Za mało czasu tylko, aby z wszystkiego tego skorzystać
Było więc przywitanie w piątek i wielodaniowa kolacja. Wydawał ją zapraszający, a serwował hotel:
a było:
Quiche lorain (minimafinek z dodadkiem serka typu philadelfia)
Tuńczyk wędzony, biały(?) z sałatką z soczewicy górskiej(?)
Polędwiczka wieprzowa,,”spätzle” i brokuły jakieś
Deserowy wybór serów. Smakowalo!
Opiliśmy się winem, rzecz jasna, bo do każdego punktu menu były dwa wina do oceny.
Mimo, że w minimalnych ilościach, robi to na koniec wrażenie.
Szarak
Widzę po twoim wpisie , że blog nie jest najlepszym miejscem do mówienia o sobie . Lepiej trzymać jezyk za zębami bo zawsze znajdzie się ktoś kto z nas zadrwi. Jest mi bardzo przykro. Wydaje mi się że nie zasłużyłem na tego typu komentarz.
No, to porobię za besserwissera 🙂 Oliwki zielone i czarne pochodzą z tych samych roślin. O kolorze decyduje etap dojrzewania owoców, na którym zostają zerwane (zielone zbierane są wcześniej).
Misiu,
jak najbardziej nadawaj na blogu wszystko, czym chciałbyś z nami się podzielić. Szarak vel Arcadius lubi te klocki, chociaż z niego nikt nie drwi. Taka drobna zabawa czyimś kosztem…Przedszkolaki tak mają.
Będąc parę lat temu w Grecji na własne oczy widziałam na drzewie czarne (no, niech będzie, ze mocno granatowe) oliwki. Dowód foto – te są akurat dzikie, ale zwyczajne oliwki też są na końcu czarne…
https://photos.google.com/album/AF1QipPmQePqDOJWYbj7A6h9mxlCIt5Sp-J7MVEcg_CP/photo/AF1QipNMyLXoPAd2nySMefKcxFVFk1CqWHZ28UpeS5e-
Alicjo, każe się logować 🙂 Udostępnij 🙂
Hm… już pokazuje?
Misiu,
W ogóle się nie przejmuj. Po stokroć wolę czytać Twoje komentarze, opowieści z Ostrołęki i nie tylko i oglądać fotki, których pokazujesz stanowczo za mało, niż wieczne przechwałki jakiegoś faceta o jego wycieczkach na jakieś wyspy, albo na plaże w północnej Brazylii.
Nadawaj ile tylko zdołasz, zawsze czytam.
Misiu-Szarak ma dosyć specyficzny język i niestety nie jesteś pierwszą osobą, z której drwi.
Uważam, że nie należy się tym przejmować. Pisz nadal, co w sercu Ci gra, a już o pierogach to z całą pewnością 😉
Za oknem jakieś nieprzyjemne wiatrzysko, najlepiej byłoby zakopać się pod kordełką z książką i kubkiem herbaty, ale rzeczywistość skrzeczy.
Ewo, dzięki Tobie dowiedziałam się, że ta kiszonka, jaką tam jadłam, była kłokoczką. Z dziwnych kiszonek jadłam też kolcorośl.
Szaraku, o oliwkach już wiesz, nieraz na tym samym drzewie widać od zielonych po niemal czarne.
Jolinku, świetne te znaczki i pomysł, jesteś niezawodną szperaczką 🙂 Zaraz wydrukuję, tylko co z nimi zrobić, skoro poczty tradycyjnej właściwie nie wysyłam. Tym chętniej nie wysyłam, że chodzenie na pocztę mierzi mnie z wiadomych powodów.
Dzisiaj pewnie będzie nowy wpis, a ten spowodował, że zatęskniłam za oliwkolubnymi terenami i miejscami, gdzie cytryna dojrzewa.
Bejotko,
A jak ta kolcorośl nazywa się po gruzińsku? Może będę miała okazję spróbować…?
Misiu,
Wiadomości z Ostrołęki mile widziane, nawet jeżeli zdjęcia pierogów ranią obecnie me serce i powodują ostry ślinotok… 😉
Misiu ostrolecki, Twoje pierogi i drozdzowe ciasta nie maja konkurencji. Ja lubie bardzo.Prosze o wiecej pomyslow.Nie mam tzw klawiaturowych ogonkow ale co tam.
Teraz wyglądają one nieco inaczej – mój był podobny do drugiego z prawej.
http://www.topexpresso.com/best-slow-cooker-review/
and
http://www.topexpresso.com/best-pressure-cooker/