Uroki włoskiej kolejki w sklepie spożywczym
Każde wakacje dobiegają kiedyś końca, a jeśli spędzało się je we Włoszech, pod koniec pobytu nadchodzi moment, kiedy warto się wybrać do sklepu po zapasy do zabrania do domu. Najbardziej oczywista jest pewna ilość parmezanu i kilku innych serów, wędlin, oliwek oraz pesto z wiadra. Oczywiście o niebo lepszego od wszelkich paczkowanych. Jeśli robimy zakupy z głową, możemy te wszystkie produkty kupić naprawdę tanio i dobrej jakości.
Trzeba jednak przedyskutować ze sprzedawczynią, co wybrać, a może nawet spróbować tego i owego. Potem następuje krojenie, układanie (taka cienko pokrojona i umiejętnie ułożona szynka to prawdziwe dzieło sztuki) i zawijanie, a w końcu, jeśli poprosimy o zapakowanie na podróż, pakowanie próżniowe. Przez ten czas za nami tworzy się kolejka. Zaczynamy się nerwowo rozglądać, czekając na to, kto pierwszy zwróci nam uwagę, że dość już tego.
I tu następuje wielkie zaskoczenie. Kolejka się nie denerwuje. Kolejka rozumie, że są sprawy ważne. I taką ważną sprawą jest wybór zakupów. Często kolejka nawet zagaduje. Doradza. Czasem rozwija się dyskusja, który ser jest lepszy albo z jakim winem smakuje najlepiej. Ludzie zaczynają wymieniać przepisy.
We Włoszech jedzenie jest bardzo ważną sprawą, a codzienny pośpiech jakby mniejszy niż u nas. A może po prostu Włosi poważnie podchodzą do stania w kolejce? To by wyjaśniało, dlaczego właśnie we Włoszech zarejestrowano na początku tego roku nowy zawód – stacza kolejkowego.
Na pocieszenie powiem, że takie sytuacje zauważyłam w niedużych miejscowościach. Kto wie, jak by to wyglądało w Rzymie…
Komentarze
jeszcze raz dzień dobry …
ja to bym się musiała uczyć stania w kolejce bo nie cierpię tego …
miłego dnia … 🙂
Dzień dobry,
🙂 http://www.gubbiofacentro.it/wp-content/gallery/lugni/_DSC4466.jpg
wychodzi na to, poludniowoeuropejskie nacje pomimo dynamicznego stylu zycia w kolejkowych kontaktach okazuja sie aniolkami.
takie jest rowniez i moje odczucie. we wloszech dawno nie bylem i moje refleksje oparte sa jedynie na spostrzezeniach w el medano, w ktorym to bywam ostatnio pare razy do roku. mi to imponuje, ze tam w sklepach nikt nie siedzi za kasa i nie czeka na klienta, lecz w chwilach wolnych dba o czystosc badz uzupelniaja zapasy.
kolejkowicze nie cuchna mieszanina tytoniu + potu, sa usmiechnieci na luziku bez pospiechu i popychania. wielokrotnie zdazylo mi sie miec w koszu ta sama flaszke wina co sasiadka. przy takim zbiegu okolicznosci temat rozmowy jest nie do wyczerpania. wymieniamy uwagi co do flaszki bedzie dodatkiem i przyznam sie, ze bardzo czesto sklaniam sie do sugerowanych propozycji. ale nie tylko tematy kulinarne sa poruszane. kolejkowicze to zywe zentrum rzetelnej informacji. jednego razu zajeci bylismy tak rozmowa, w zasadzie bardzo osobista, ze dopiero po czasie zauwazylem ze inni wspolkolejkowicze i kasierka to wszystko slyszy. poczulem sie troszeczke nieswojo, bo jezeli kasierka wszystkie takie podobne rozmowy przyjmuje do siebie, to lepetyna moze jej bardziej pekac niz Jolinkowi o poranku 🙄
*********************
a cappello –> moj level na ebiku nie jest jeszcze tak wysoki by podazac twoim sladem ale bede dalej uporczywie cwiczyl 🙄 🙂
bjki–> 😉 nie stresuj sie z tego powodu. mi osobiscie bardziej odpowiada troska o istoty zywe, niz ogladanie na fotkach cudzych ciotek sprzed paru wiekow 😛
Co tam kolejka. Za chwilę dojadą do mnie foremki do pierogów ze stali kwasowej. Potem dwa kawałki blachu i dobry spawacz i będę miał maszynę do klejenia pierogów. Profesjonalna kosztuje ponad trzy tysiące a moja z robocizną będzie kosztować około 200 złotych. Myślałem, że jestem genialny jak pomysłowy Dobromir, a tu proszę sąsiad Szaraka zrobił to samo i wsposób który wymyśliłem lepiąc pierogi sztuka po sztuce.
https://m.youtube.com/watch?v=xNNFaEY5np0
Szaraku, 0 stresu, nie tak łatwo wpędzam się w ten stan 🙂 Po prostu faktycznie wszystko ma swoje miejsce, a tu króluje jadło i napitki.
A co do kolejek, to mam obawy, że do nas wrócą, jako wraca stare, i nie piszę o linowych, czy podmiejskich. Włoskie są całkiem inne, niż te pamiętane przeze mnie z ciemnych lat stanu wojennego. Uwielbiam kulinarne doradztwo kolejkowe, czy bazarowe, to jeden z uroków podróży 😀
Marek bar z pierogami otwierasz? …..
bjk ja to chyba już włoskich kolejek nie zobaczę bo waluta co raz droższa .. a do tej pory we Włoszech tylko zabytki widziałam zostawiając sobie opłotki i targi na emeryturę …
dziś do kawy były placki z sera z jabłkami .. nie będą to moje ulubione placki ale musiałam jakoś wykorzystać biały ser a to była najłatwiejsza metoda … 😉
niby ciepło ale wiatr w oczy wieje i spacer mniej miły …
Jolinku, pojedziesz, pojedziesz. Jeszcze będzie normalnie 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=dUcWiRwtUxw
bjk ale czy ja dożyję? …
może być dobre …
http://www.kulinarnamaniusia.pl/2016/11/kotlety-mielone-z-kaszanka.html
Trzy pierogarki pięciopozycyje za 50 złotych? W poniedziałek lub wtorek dojadą plastikowe foremki i w prosty sposób będą przerobione na prawie profesjonalne pierogarki. Z kawałka sklejki kawałków drewna i przyklejonych na silikon foremek. wkrótce się pochwalę jak praca wre . Cel: 200 pierogów na godzinę, W końcu trzy lata hurtowo i taśmowo rzeźbiłem do Kalwarii ozdoby do mebli. Jak obliczyłem wyszło pięç kilometrów meblościanki 🙂 Od poniedziałki zaczynam praktykę w cukierni…
to Marku będziesz robił co lubisz i może będzie z tego kasa …
jutro- STOP reformie edukacji – protest 19.11 godz. 12.00 Warszawa Plac Piłsudskiego …
Gdyby Marek otworzył bar lub jeszcze lepiej bar na kółkach (food track) z pierogami i nie tylko, to kolejka ustawiałaby się od samego rana. Wyobrażacie sobie te rozmowy:
– Jakie pani kupuje? Bo ja najczęściej ruskie – palce lizać.
– A ja te z kapustą i grzybami, całą noc o nich śniłam.
– Z serem, polecam z serem, te są najlepsze!
– A ja u pana Marka to kupuję zawsze naleśniki i do tego niebiańskie powidła.
– A bigos, bigos jedyny w swoim rodzaju, długo gotowany o wybornym smaku!
– drożdżówka z kruszonką rozpływa się w ustach…
– A moja ukochana postawiła mi dzisiaj ultimatum – bez tej aromatycznej zupy dyniowej nie wracaj! 🙂
Taki bar na kółkach to jest to. Do Ostrołęki daleko, a tak Marek dojechałby do każdego zakątka.
Jolinku – od nas też jadą autobusy
Asiu bar na kółkach odpada bo Marek nie prowadzi pojazdów ze względu na wzrok ..
mam nadzieję Asiu, że będzie dużo ludzi bo to ważna sprawa dla wszystkich …
będziemy mieli w Warszawie nowy most …
http://www.rynekinfrastruktury.pl/wiadomosci/w-2020-roku-stolica-zyska-dziewiaty-most-56312.html
MisKu 🙂 🙂 🙂
brawo, fantastyczna idea!!!
chyba sie nie myle, ale to czuc na odleglosc, ze zajecia kuchenne sa dla ciebie ogromna pasja. nie tylko z pokazywanych obrazkow lecz rowniez w relacjach innych osob wyczytac mozna zes kreatywny i na dodatek masz przy tym wszystkim duzo entuzjazmu 🙂
drugim dodatkowym szczesciem jest to, ze twoj nowy pracodawca zatrudniajac, nie wiem jak to jest po polsku, quereinsteiger ( przyjdzie Nemo to podpowie ) bedzie mial szczesliwego pracownika, ktory lubi to co robi. na dodatek bedziesz dostarczal mu dodatkowy dochod i zapychal brzuchy glodomorom.
Jolinku 🙂 juz dawno nie podalac tak pozytywnej informacji. dobrze ze dostrzegasz ze idzie ku lepszemu 🙂
może sobie zrobię … ale poczekam aż będzie tańsza …
http://www.hajduczeknaturalnie.pl/blog/kiszona-brukselka-na-jesien-zime/
ostatno nad ozeanem poznalem przemilego rosjanina ( prawde mowiac to oni wszyscy bardzo mili ) spedzilismy wspolnie mile chwile nie tylko na wodzie ale rowniez i wieczorowa pora. opowiadal sporo o kamczatce gdzie bywa co roku w wiadomym celu i teraz jeszcze raz namawia mnie do udzialu. popatrzcie bo jest na co: https://photos.google.com/share/AF1QipM9myhow32SX0l6106qwoWU8aL86_ZGYOYpVaN87gE-8Wp0MuVVEdhFS5OVyTFNTA?key=Z0lkZ0lBbUI3UTNMQ0w0RmRldEVCd3dubkJ5SV9R
Szaraku
To nie jest praca tylko chęć nauczenia się czegoś w cukierni. Nie rozmawiałem o pieniądzach , na razie będzie to wolontariat przez kilka godzin 🙂
Może kiedyś w innym miejscu przełoży się na zostanie zawodowcem.
Doświadczenie trzeba mieć. inaczej pracuje się w domu inaczej w wsród ludzi w zakładzie. Foremki dojechały zrobiłem trochę pierogów ale trzeba będzie trochę pomysł technicznie zmodyfikować bo mają falbanki zbyt blisko siebie i falbanka na pierogu jest zbyt cienka. Wiadomo, chińczyk zrobił…
Nie wiem, czy jest w polszczyźnie słowo określające osobę robiącą karierę w dziedzinie niezwiązanej z wykształceniem.
Niemniej bardzo popieram chęć rozszerzania kwalifikacji i zdobywania praktycznej wiedzy wszelkimi możliwymi sposobami 🙂
Wczorajsza wędrówka tatrzańska A cappelli wywarła na mnie takie wrażenie, że aż mi się Tatry przyśniły. Te góry są dla mnie dotąd wzorcem górzystego krajobrazu, tylko te masy ludzkie nieco przerażają 🙁
Zakupy we włoskich (hiszpańskich i portugalskich oraz francuskich też) sklepikach to jest cała ceremonia i zmysłowe przeżycie. Ale co dla mnie najważniejsze: u rzeźnika dowiem się, gdzie najlepsze sery (i odwrotnie), w piekarni – gdzie mieszka lokalny pszczelarz etc.
Nie należy tylko pytać o konkurencję 😉
Dzień dobry,
p.Agata opisała atmosferę naszego Baltic Deli!
Było nie było, jest to miejsce spotkań miejscowej Polonii, zwłaszcza w dzień dostaw, czyli w czwartki.
Nie mówiąc już o dostawach przedświątecznych i tak dalej. Wymiana informacji, ploteczek, opinie o sprzedawanym towarze, polecanie tego i owego, nikt się nie spieszy i nie pogania, jest czas na rozmówki polsko-polskie. Jedynym minusem jest mały lokal, ale komorne jest niestety, wysokie i my to rozumiemy, ścisk nam też nie przeszkadza.
Prosiaczek ma się zdecydowanie lepiej. Ogólne rozpoznanie – anemia, ale co ją tak nagle powaliło, to nie wiem. Ale delikatnie przystąpiła do spożywania, napiła się nieco, a teraz smacznie pochrapuje.
Dostała jakiś zastrzyk, lekarz wyjaśnił, że to hormon na wzrost czerwonych ciałek krwi. Uff!
Nowy, bardzo lubię, kiedy umieszczasz zdjecia Twojej rodziny, nie wahaj sie je pokazywać.
Alino – popieram 🙂
Najróżniejsze zdjęcia są mile widziane 🙂
Bardzo podoba mi się pomysł Misia, aby praktykować w cukierni zwłaszcza przy jego zacięciu kulinarnym i zdolnościach w tej dziedzinie.
Teoria to jedno, praktyka to drugie.
Rozmawiałam niedawno ze znajomym, który prowadzi dobrą restaurację w Gdyni. Zdziwiłam się, kiedy powiedział, że żaden z kucharzy nie kończył szkoły gastronomicznej. Nawet chętnie przyjąłby takich absolwentów, ale nie ma chętnych. Może jest ich zbyt mało, a różnych lokali gastronomicznych w regionie mnóstwo, a może są inne powody. Ale ci kucharze bez teoretycznego przygotowania radzą sobie bardzo dobrze.
Ja także bardzo lubię wspomnienia Nowego i zdjęcia, które nam pokazuje.
To nie może być. Pierogów zrobiłem setke . Trzy czwarte z serem jak zwykle a pozostałe…
Z kaszanką , przesmażoną cebulą, kawałeczkami jabłka , jałowcową i kawałkiem boczku. Wydawałoby się , że proste chłopskie jedzenie ale smakuje nadzwyczajnie. Gdyby ktoś jedzący nie wiedział toby nie zgadł z czym. Pewnie by kombinował, że z kaszą i dodatkami. A tu proszę, zainspirowany przepisem na mufinki z kaszanką i jabłkami zrobiłem pierogi. Przyszła kobieta zastukała w okno i się pyta co pan gotuje, to powiedziałem że pierogi z kasznką . Roześmiał się i powiedziała że ryzykowne połączenie. A ja wam mówię warto ryzykować.
Ja za wszystkimi zdjęciami!
Ja kiedyś robiłam pierogi z kaszą gryczaną plus trochę suszonego grzyba do smaku. Bardzo dobre – dlaczego nie miałyby być z kaszanką?
Misiu,
jak robisz nadzienie z serem? Moja mama robiła na słodko, o ile pamiętam dodawała żółtko i cukier oczywiście, i to są najstarsze w mojej pamięci pierogi. W domu nie robiono pierogów za często, bo rodzina spora i same głodomory w biegu, nie miał kto robić, w końcu mama też pracowała zawodowo.
Alicjo cieszę się, że kotek ma się lepiej ..
Marek taka praktyka (nawet bezpłatna) uczy pracy w zespole co może być dla Ciebie cenne ze względu na dotychczasowe indywidualne zajęcia …
nemo a Ty się umiesz wspinać? .. obejrzałam zdjęcia Basi ale takie wspinanie nigdy mnie nie fascynowało .. wolę chodzić po górach ..
MałgosiaW,
czy dobrze pamiętam, że Ty się przymierzałaś do „Ksiąg Jakubowych” Olgi Tokarczuk?
Proponuję przed zabraniem się do lektury poćwiczyć podnoszenie ciężarów, a przynajmniej ćwiczenia na wzmocnienie mięśni ramion 😉
Bardzo niewygodny format do czytania – ja lubię czytać na pół leżąc na kanapce, opieram to-to sobie na żebrach, może nie popękają…
Tyle co do spraw techniczno-organizacyjnych, treść wciąga i jest co czytać 🙂
Marek,
A nie myślałeś o robieniu domowych ciast/tortów czy może właśnie pierogów na sprzedaż? Mam dwie znajome, które z przyczyn osobistych (choroba w rodzinie) musiały zrezygnować z zawodowej pracy, pozakładały firmy, reklamują się na portalach społecznościowych i działają na terenie Śląska. Jedna z nich nawet całkiem nieźle poradziła sobie w polskiej edycji Bake-Off i teraz idzie za ciosem. Z wykształcenia politolog i romanistka.
Alicjo, mam tę księgę w wersji elektronicznej 🙂
ewo w Ostrołęce ciężko taki biznes rozkręcić … bieda aż piszczy w mieście… znajome pewnie mają też pomoc rodzinną a Markowi bez prawa jazdy i samemu byłoby trudno ..
Ja się jeszcze nie dałam namówić na to udogodnienie, Małgosiu, chociaż na rozum w moim wypadku byłoby wyjściem wręcz idealnym.
Widocznie swoje muszę odczekać, albo co…
Jolinku,
nigdzie nie ma lekko. Jedna z dziewczyn na zmianę z ojcem zajmowała się mamą chorą na SM. Oprócz tego miała (i owszem) pracującego męża i synka. Samo życie…
KiedyŚ pisałem o nowym centrum handlowym przez które skończył się handel na starym mieście gdzie mieszkam. Nic nie wsazuje by sytuacji się poprawiła. Miejsce na restaurację czy jakąkolwiek działalność jest tam gdzie są ludzie . Stare Miasto praktycznie się wyludniło. Drastycznie spada liczba mieszkańców. Władza dba o interesy gdzie ma ulokowane pieniądze . Nic innego się nie liczy. Nikogo nie obchodzi, że ludzie tracą pracę i możliwości zarabiania pieniędzy. Pierwszym sposobem na pozbycie się drobnych sklepików było wprowadzenie parkomatów. Teraz wygląda to śmiesznie, co dwadzieścia metrów parkomat i pusta ulica. Zero ludzi i samochodów. Most na Narwi się sypie wprowadzono zakaz jazdy dla ciężarówek. Można przejechać przez Narew przez Różan i Ostrów Mazowiecką . Objazd to od 60 do 120 kilometrów w jedną stronę. PiS trzyma się mocno. Jak nigdy dotąd.
Marku,
Ale żadna z dziewczyn nie ma własnego punktu gastronomicznego. Wypiekają ciasta i dostarczają na miejsce, ewentualnie klient odbiera sam. Podrzuciłam pomysł. Jeżeli uważasz, że w twojej sytuacji się nie sprawdzi – OK.
Wracając do kolejek: https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/245434/df7ebb33633dc0e66ca90fc9d1caa2c6/
Kolejka do kolejki https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/23815/df7ebb33633dc0e66ca90fc9d1caa2c6/
„Dom Towarowy Jednolitych Cen” https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/90640/df7ebb33633dc0e66ca90fc9d1caa2c6/
Limboski: https://www.youtube.com/watch?v=UE4ehfF-8C4
Cairo fever: https://www.youtube.com/watch?v=dFy2Eitysf4
Limboski & Wiśnia https://www.youtube.com/watch?v=0ZcCNsmaUdI
Dzień dobry,
Alinko, Asiu, Krystyno – dziękuję za wsparcie 🙂 Oczywiście, że będę zamieszczał, mam jeszcze kilka. 🙂
Bejotko – nie miałem najmniejszego zamiaru Ciebie urazić, ale skoro tak to odebrałaś to przepraszam. Na marginesie dodam, że zwierzaki są mi bardzo bliskie, a ich los też nie jest mi obojętny – tych domowych, ale też tych hodowlanych. Moja hipokryzja nie pozwoliła mi jeszcze całkowicie wykluczyć mięsa z codziennej diety, ale bardzo je w moim jadłospisie ograniczyłem. Dodam jeszcze, że zwierzętami domowymi zajmuję się często jakby zawodowo, odpłatnie opiekuję się, gdy właściciele i opiekunowie nie mogą tego robić, głównie kotami, a od kilku lat w lecie zajmuję się też jednym psem. Psa uwielbiam, więc to połączenie przyjemnego z pożytecznym. Takiego samego mieliśmy z A. w Polsce.
Mój letni podopieczny – samojed, najmniej chyba zmieniona przez człowieka rasa. Wymaga mnóstwo ruchu, biegu, spacerów.
https://photos.google.com/photo/AF1QipNply6KqAj56V9FnWD0Nmr6MHAtgh6m0i0jXK47
Może teraz się otworzy
https://photos.google.com/share/AF1QipOjR454Fv6Sx2D3Zp5X1DPH6u9un0RwVrEMbZxtaD7snNvXn6OVqN1lq6V6xmzbcw?key=RnhRVkZHTElLV1NQc1dTdmhjdlFLSWlHS3JJdmZB
Jolinku, ależ to jest wlaśnie najzwyklejsze chodzenie po górach. Po skalistych co prawda, ale wygodną ceprostradą (że z kilkudziesięcioma metrami łańcucha tuż pod przełęczą – to tylko udogodnienie).
Uprzedzając pytanie – tak, umiem i posługuję się czasem liną, uprzężą, hakami, karabinkami, itp. Choć nigdy nie byłam na żadnym kursie skałkowym… Ale z literaturą obyta od wczesnego dzieciństwa, ze skałą też obyta – przyuczenie poszło jak z nut, a potem – hajże w Żelazne Wrota, Lodowy, itd. To wszystko turystyka plus, a i wspinanie typu na Mnicha (którego zdobycie uważa się za początek taternictwa) to dziś gimnastyka kończynowo-pamięciowa – stuprocentowo po dobrze skatalogowanych cudzych stopniach, chwytach, hakach. Gimnastyka w licznym gronie, dodajmy. Co widać dobrze w reportażu z 1 października 🙂
Nemo 🙂 Miło mi (jeśli tylko sny były przyjemne) 😎 Tatry są „wzorcową” alpejskością także w sensie perełkowej różnorodności, kondensacji na małym obszarze niersamowicie różnorodnych wysokogórskich klimatów. To wręcz niewiarygodne, że o rzut kamieniem dostajesz i Otargańce, i okolice Plesnivca, i Rohacze, i Litworową z Mułową, i Jatki, i Skalne Miasto Siwego Wierchu, i…, i…, i…
Już w Karpatach Południowych trzeba się po zmianę wrażeń zdrowo przejechać do innej okolicy, nie mówiąc o Alpach.
Nb, czy w Alpach upolowałaś kiedyś w jednym kadrze kozicę i świstaka? 😎
https://goo.gl/photos/FPAjn7jDy4Jhv9kB8
Małgosiu, zobaczymy, jak się spisze Szarak. Na razie niech poslalomuje ćwiczebnie pomiędzy liliami złotogłów. Że co, że mandat TANAP? – Wedle klasycznej frazy „na biednego nie trafiło!” 😈 😉
Szaraku, to jak, mam dalej śrubować w górę po te poziomki, czy może poczekać trochę? 😉 🙄
Można też slalomować kołowo 🙂
O tej przeprawie wiedzą prawie wszyscy:
https://basiaacappella.wordpress.com/2016/10/19/trans-fogarasze/
O tej niektórzy (choć wyższa):
https://basiaacappella.wordpress.com/2016/10/12/trans-alpinistycznie/
Obie przeserpentynkowałem temi ręcami i tą główką przeszczęśliwą! 🙂
Linki do zdjęć – na dole wpisów. Polecam też ujęcia Kompana – fotografował zawijaski, osły, świnki i krowy podczas jazdy. Przy okazji „zdradzę” tym, którzy jeszcze nie odkryli, że zdjęcia google łatwo teraz powiększyć na komputerze samym scrollem myszki, bez dodatkowych klawiszy funkcyjnych czy ctrl.
[Wszystko to dorzucam z pewnym wahaniem, bo onegdaj dostałam (w dzień lub dwa po jakimś komentarzu tutaj) gniewnie-resentymentalną pocztę, z której wynikały jednocześnie dwie rzeczy:
1) że „takie” góry, podróże, podboje, jakie prezentuję w blogu i wspominam poza nim, nie interesują „ludzi”
2) że „wywyższam się” a może i „obrażam” nie linkując pod „Gotuj się”
Czyli sytuacja ‚no win’ – cokolwiek zrobisz, kij się znajdzie 😆
— A tu tylko zwykły brak czasu i rzeczywiste przeświadczenie, iż góry, zwłaszcza mniej znane Karpaty – przy czym niedostatecznie wysokie, niedostatecznie egzotyczne, bez luksusowego czy zachodniego tła – mogą być pasją dla mnie, ale nie muszą pod blogiem kulinarnym 😎 ]
Nowy, wcale nie uraziłeś mnie, to całkiem nie w tym rzecz, zresztą nie jestem uraźliwa 🙂 Sama miałam wątpliwości co do tematu, który ruszyłam, no i odczytałam co trzeba w tym kontekście z Twojego wpisu, zresztą subtelnego. Już mam mniej więcej rozwiane wątpliwości co do meritum, o którym tu cicho, sza 😀
Pierogi. Tu podobnie, jak u Ewy. Są dwie panie w mocno średnim wieku, Ukrainki, które lepią błyskawicznie ręcznie, bez wspomagania się narzędziami najrozmaitsze pierogi i pierożki, uszka – co kto chce. Mają stale „na stanie” świeże i zamrożone z pospolitym u nas farszem (ruskie, kapusta, kapusta + grzyby, z mięsem, jakieś na słodko chyba z serem – tych nie próbowałam). Bardziej wymyślne wystarczy zamówić, a gdy się chce, można przynieść własny produkt do farszu, czy sam farsz. Pierogi robią znakomite. Czasem korzystam z braku czasu, czy ochoty na klejenie z ich pracy. Ceny są niskie. Chłopak pierożki rozwozi do chętnych za małą opłatą dodatkową. Na zamówienie robią też ciasta, specjalizują się w sękaczu, na który w okresie św. zapisują się kolejki (żeby było w temacie 😉 ).
Jest też rodzinna wytwórnia, skąd pierogi w podstawowym wyborze są dostarczane do małych sklepików, smaczne i b. tanie (inaczej tu nie kupowano by, biedny rejon), choć nie tak rewelacyjne, jak te „ukraińskie”.
dzień dobry …
Basiu jak się jest tak „obcykaną” z górami jak Ty wspinacza to pikuś … ja chodzę po górach raz na jakiś czas (chciałabym więcej ale góry daleko) i może dlatego wolę być bliżej ziemi … 😉 … zdjęcia obejrzałam z przyjemnością … 🙂
Asiu linki do kolejek się mi nie otwierają …
Nowy pieseł do przytulania jak znalazł … 🙂
może do kawy takie coś ….
http://basjulowepasje.blogspot.com/2016/11/kulki-marchewkowe-pomys-na-zdrowy-deser.html
U mnie linki od Asi otwierają się bez problemu.
Jolinku, pierwsza kolejka jest do Hortexu. To miejsce pewnie dobrze Ci znane.
Krystyno a mnie się wyświetla, że ta „witryna jest nieosiągalna” .. nie wiem więc dlaczego tak się dzieje .. zawsze było ok ..
U mnie otwiera się wszystko od Asi. Jolinku, próbowałaś inną przeglądarką? Zdarza się, że Firefox blokuje strony, w necie są instrukcje, jak to ominąć.
Dzień dobry :0
kawa
🙂
bjk na tym blogu korzystam z innej przeglądarki i nie miałam problemów jak dotąd … idę w świat jak wrócę to przemyślę problem …
Irek … 😀
Miałam chwilowe podobne problemy z otwieraniem się stron po aktualizacji automatycznej, musiałam coś tam pozmieniać, sądziłam, że u Ciebie podobnie.
Kolega przyjechał z samego rana. Dostał pierogi na śniadanie. Zjadł , bardzo mu smakowało i nie był w stanie powiedzieć z czego zrobione. Powiedział że jedne z najlepszych jakie jadł. Pierogi z kaszanką, cebulką, przesmazonym boczkiem, kiełbasą jałowcową i jabłkiem. Następnym razem zrobię wersję z kaszą gryczaną i pozostałymi składnikami tak by farsz był jasny. Do ciasta dodam odrobinę mąki razowej.
Następne w kolejce do zrobienia z kaszą jaglaną i skwarkami, cebulą oraz kiełbasą myśliwską. Jak szaleć to szaleć 🙂
Misiu, a może taka wersja nadzienia pierogowego?
http://www.chillibite.pl/2016/10/pierogi-z-biala-kielbasa-i-jablkiem.html
Bejotko,
Koleżanka z Oświęcimia ma sąsiadkę „panią od pierogów” u której zaopatruje się pół osiedla. Żadnej reklamy, żadnego baru, wyłącznie marketing szeptany. Się chce, się da.
Irkowa kawa w sam raz dla wędrujących 🙂 a od rana przyjemny, zdjęciowy zawrót głowy. A Cappello, Nemo, dzięki! Podziwiam i podziwiam!
A wracając do kolejkowych wrażeń, to wspominam swoje zadziwienie, gdy ze sto lat temu, jeszcze za czasów enerdowskich, w tamtejszym sklepie ekspedientka nie dość, że od ręki podała mi poszukiwaną rzecz, to jeszcze zaproponowała kilka podobnych tłumacząc cierpliwie różnice. Poczułam się mocno skrępowana, nieprzyzwyczajona do takiego traktowania w sklepie, w dodatku mając na uwadze kolejnych wchodzących do sklepu klientów, a w wyobraźni naszą krajową, pomrukującą gniewnie kolejkę.
Z białą kiełbasą robię nadziewane pieczarki. Kiedyś Jeffowi została biała kiełbasa z Polski. Miał duże pieczarki i zrobił z nadzieniem z kiełbasy. Całośç posypuje się dobrym serem i przez 15- 20 minut zapieka w piekarniku . Palce lizać.
Ewo
Wszystko się da. Problem zaczyna się wtedy gdy chce się to robić w cywilizowany sposób. Przepisy sanitarne dla małych firm są tak wysróbowne że aby im sprostać trzeba wydać duże pieniądze. Sanepidowi się wydaje że dwa metry kafelków w pomieszczeniu i wszystko ze stali załatwia sprawę higieny i bezpieczeństwa konsumentów.
Misiu,
Fakt, urzędy wiedzą jak uprzykrzyć obywatelom życie. 🙁
Niemniej jednak trzymam kciuki za Ciebie i za twoje przedsięwzięcie. TAKIE pierogi nie mogą się zmarnować!
Basiu a Capello,
Do zdjęć zajrzę wieczorem i pozachwycam się bez pośpiechu.
Misiu,
a próbowałeś pierogi z kaszą gryczaną?
Trzymam za Misia, bo niełatwo nie tylko w Ostrołęce, ale w ogóle w tak zwanych prowincjonalnych miastach i miasteczkach.
Z moich zapamiętanych, ciągle się trzyma piekarnia u Białasa w Kamieńcu Ząbkowickim, którą prowadzi już kolejne pokolenie i w związku z tym już jest inaczej (rozszerzona oferta itd.), ale najważniejsze, że smak i zapach chleba żytniego, który pamiętam jeszcze z dzieciństwa, ciagle ten sam.
Jadłam dawno temu pierogi w restauracji. Farsz był bardzo smaczny, ale zupełnie nie mogłam zorientować się, z jakich składników został wykonany. Okazało się, że to był bób i borowiki, z przewagą tego pierwszego. A całkiem niedawno jadłam okrągłe pierożki wypełnione farszem z dyni i jakiegoś serka, polane masłem. Pomyślałam, że także normalne pierogi/ u mnie to oznacza mięsno-kapuściano-grzybowe/ mogłabym zrobić w tym okrągłym kształcie, ale falbanki robione za pomocą widelca nie byłyby takie ładne jak te z foremki.
Jeśli ktoś nie robi sam dżemu z owoców czarnego bzu, a ciekaw jest jego smaku, może już kupić gotowy taki dżem.
Z kolei z kwiatów czarnego bzu można przygotować ocet. Ale to do wypróbowania dopiero latem.
Misiu-czy mogę przyjechać(jak Twój kolega z samego rana) i dostać pierogi, TWOJE PIEROGI na śniadanie??? Proszę, powiedz tak 🙂 🙂 🙂
Na wyspie, u Sławka odgrzewaliśmy na śniadanie misiowe pierogi i zapewniam Was, że takie śniadania pamięta się do końca świata, a nawet dłużej.
Spędziliśmy dwa dni nad Bugiem-cisza, spokój i sarny hasające na pobliskich łąkach.
Lubimy te krótkie wizyty o tej porze roku właśnie z wyżej wymienionych powodów.
Korzystamy przy okazji z naszej kominkowej kozy, na której stawiamy garnek z rosołem albo też innym kulinarnym bałaganem. Stosownie danko pyrka z wolna i z ostrożna przez kilka godzin, a potem jest p a l c e l i z a ć !
A cappello-wiem, że Cię rozczaruję, ale tym razem na Twoich zdjęciach kocham przede wszystkim te porzeczki we wszystkich kolorach i odmianach. Porzeczki w listopadzie nie zdarzają się codziennie 🙂
Nowy-bardzo lubię Twoje fotografie i te stare i te nowe oraz Twe rodzinne opowieści.
Kupiliśmy dzisiaj kawał pytlowskiego chleba z tej piekarni: http://www.piekarniakurpiowska.pl/
Zjadłam dwie pajdy ze smalcem i plasterkami haneczkowej cukinii. W zasadzie nie muszę jeść obiadu.
Latorośl przyjechała do nas chorować, dopadało ją jakieś grypowe paskudztwo. Oczywiście gotuję rosół oraz szykuję napoje miodowo-cytrynowo-imbirowo rozgrzewające.
Danuśka, uważaj, żeby ta grypa nie przeszła na Ciebie 🙁 Zdrowia Wam życzę.
U mnie pachnie świeżo upieczonym chlebem, a na kuchence podgrzewa się bigos, dobre wino już się napowietrza.
Małgosiu-dziękuję! Obiecuję, że będę uważać, absolutnie nie mam ochoty rozchorować się w najbliższych dniach 😉
Danuśka, Wasze zdrowie!
Basiu,
Nie jestem fotografem artystą więc nie silę się na ocenę twoich zdjęć. Za to śmiało mogę powiedzieć, że po obejrzeniu mam ochotę wskoczyć na szlak i obejrzeć te kozice w realu, choć od lat zapieram się zadnimi łapami, ze nie przepadam za górami 🙂
Widzę, że skusiłaś się na Rumunię. Jak wrażenia?
Czyżbym coś przegapiła? Danuśka – nieustających powodów do uśmiechu 🙂
Zajrzałam wreszcie i dalej (3 listopada) —
Nemo, pamiętałam oczywiście, co czytałam byłam w sprawie bezy (i że przy dwóch okolicznościach), lecz okazja przywabienia Cię tutaj była tak spektakularna, że spontanicznie postanowiłam poświęcić się perfidnie na ołtarzu pro publico bono… 😉
(…Że efekt przyjdzie już po dwóch godzinach… — ha, prometeusze trafiają czasem w godzinę zapotrzebowania społ. 😈 )
Salso, toujours correct, jak zawsze… 🙂 😎
***** * *****
Co do niektórych meritumów — WRESZCIE.
Z uroków włoskich kolejek to ja znam ostatnio tylko tę w najpopularniejszych górach rumuńskich, Buczegach 🙂
Ale na uroczych osiedlach monachijskich (a oni uważają swój lajfstajl za La Deutsche Vita) poznałam czar pogaduszek w piekarni i innych sklepach osiedlowych… A jeszcze gdy cię wezmą za Angielkę… tak bardzo im wychodzącą naprzeciw… 😎
Nowemu poradziłam w kwestii porządkowania zdjęć przy okazji szybkiego zaglądniecia tu po proporcje do placka dyniowego. — Zmodyfikowałam nieco przepis (1/3 porcji, tylko na 2 osoby) dodając kruchą bazę, chyba słusznie dla wersji gorącej, i atrakcje zgodnie z rekomendacjami P. Agaty. Wyszło pyszne i delikatne.
O wspólnym międzypokoleniowym (nieustannym i naturalnym, mimochodowym i ogólniewychowawczym) wyżywaniu się i uczeniu w kuchni wypisałam się kilka dni temu, ale… komentarz wcięło. Chyba pierwszy raz utraciłam dłuższy tekst, ogólnie b. rzadko mi się zdarzało cokolwiek tu utracić, więc zaniedbałam „sejwowanie”… 🙂
…Właśnie teraz w Dwójce o kulinarnych eksperymentach gromadnych opowiadają młodzi muzycy. Transmusja. Pewnie można też będzie odsłuchać po czasie rzeczywistym audycji 🙂
http://www.polskieradio.pl/8/2039/Artykul/1691907,Five-oclock-o-jedzeniu-przy-muzyce-Transmisja
Ciąg bliższy nastąpi… 😀
Ewo-na wtorek mamy zaplanowany kolejny mini zjazd warszawski i to z tego powodu nie mam ochoty rozchorować się w najbliższym czasie. A poza tym wszelkie życzenia przyjmuję pełnymi garściami i z przyjemnością 🙂
Znów sobota 19.11.
:
Jolinku, dziękuję i miło mi, że taką masz opinię, ale z górami jak z życiem – im dalej w las, tym więcej… kamoli i korzeniszcz 😎
I znów nowe buty czas kupować; poprzednie rozczłapane na amen na alpach i karpatkach 😆
Irku, 😀
Moja wersja — frappe w Przełomie Białki – lekkie, można pić i po 18:00 🙂
Salso, pięknie dziękuję, zawsze do usług; zasoby pod nickiem 😎
Danuśko, rozczarowałaś karygodnie, tam był też porzeczko-agrest! 😐 😉 😎
Ewo, wskakuj jak najszybciej – kozice w tej lokalizacji masz prawie gwarantowane… Nie to, co 20-30 lat temu, gdy płochliwce wiedziały, jak trzymać solidny płochliwościowy fason… 😉
A, Rumunia. Faktycznie zarowno Karpaty Wschodnie (2014) jak i Południowe (2016) rozciągają się po tym poważnie-niepoważnym kraju. I owszem, zatęsknia za nim człowiek już po kilku godzinach — trochę pagórów wszak pozostało…
A może z powodów reedukacyjnych? — Przy całej unio-europerskości RO zdajesz sobie dobitnie sprawę z faktu, jak bardzo normalnym, poukładanym, zachodnioeuropejskim krajem jest… zgadnij Koteczku… 😎
Basiu,
Obawiam się, że już niedługo… Biorąc pod uwagę dzisiejszą intronizację, to ta deportacja proponowana przez pewną posłankę coraz bardziej kusi… Przepraszam za polityczny wtręt ale coraz trudniej zdzierżyć… 🙁
Przyznam się, że i mnie oczy robią się coraz bardziej okrągłe ze zdziwienia, a po wypowiedzi owej posłanki wręcz przerażona jestem. Bo być może jako emigrantka ktoś mnie przy wjeździe do Ojczyzny zapyta …i co wtedy? Polecam blogowy wpis pana Hartmana w „Polityce”.
Przed chwilą znalazłem na stronie ostrołęckich Rozmaitości:
http://rozmaitosci.com/piotra-adamczewskiego-spotkania-z-ostroleka/
Misiu… 🙂
http://polifonia.blog.polityka.pl/2016/11/18/plyta-drogi-na-ostroleke/?nocheck=1
dzień dobry …
z okazji urodzin Kuzynko Magdo uściski i spełnienia marzeń … 🙂
btk chyba masz rację po aktualizacji automatycznej to się tak porobiło ale nie wiem jak to odkręcić …
Danuśka trzymta się … 🙂
Marku – z prawdziwa przyjemnoscia przeczytalam artykul o Twojej dzialalnosci artystycznej jak rowniez komentarz naszgo nieodzalowanego Gospodarza. Przyjemnego dnia.
Dzień dobry,
chociaż u mnie ciemno jeszcze, dopiero po szóstej…obudziło mnie Prosiątko, które ma się dobrze i chyba chciała to zaznaczyć. A poza tym, po wczorajszym popołudniowym rozpasaniu, kiedy temperatura sięgnęła +17c…
śnieg, proszę Szampaństwa, najprawdziwszy śnieg dzisiaj pada, zaświeciłam światełko na zewnątrz 😯
Zapowiadał nasz ulubiony Pan Wicherek tutejszy, ale chyba nikt nie uwierzył, poza mną.
Wczoraj, szukając na sieci polskich filmów, trafiłam na starego „Pana Wołodyjowskiego” Hoffmana i obejrzałam po raz któryś z przyjemnością. Były czasy, kiedy mówiło się Sienkiewiczem, właśnie dzięki takim filmom (Pyra by to napisała). Znakomita obsada aktorska, teraz takich nie sieją.
Kuzynce Magdzie serdeczne uściski z okazji 🙂
Kuzynka Magda nie udziela się na blogu, ale poznali ją różni zjazdowicze i z tego co mi wiadomo polubili od pierwszego wejrzenia 🙂 Magdy nie da się nie lubić, a przy okazji można polubić jej obrazy, kuchnię oraz….nalewki 😉 Kuzynko-ściskam Cię bardzo mocno!
Alicjo-cieszę się, że Mrusia ma się znowu dobrze.
Jolinku-trzymamy się, Latorośl postawiłam na nogi i dzisiaj pojechała już w miarę dobrej formie do swoich różnych zajęć.
Z mięs, które pyrkały na nadbużańskim kominku zrobiłam pasztet. Moim zdaniem wyszedł znakomicie, są w nim trzy rodzaje mięsiwa, warzywa oraz trochę grzybów, które nadal rosną w lasach około wyszkowskich. Jak donieśli okoliczni mieszkańcy już od circa about dwóch tygodni można zbierać gąski. Nam udało się znaleźć słownie cztery 🙂 oraz kilka podgrzybków.
Kuzynce Magdzie najserdeczniejsze życzenia – zdrowia, pomyślności i nieustającej weny twórczej i kulinarnej. Ściskam mocno.
Czy te oczy mogą kłamać, chyba nie …
https://scontent.fwaw3-1.fna.fbcdn.net/v/t1.0-9/11133668_858297504230499_6227674671014514153_n.jpg?oh=6027bb262479fbd5a56140f836d73e2a&oe=588925B7
na pewno nie Danusko, tak dlugo jak nie mowi po ludzku 🙄 mozna byc tego pewnym 🙂
Danuśko,
własnoręcznie zrobiłam pare lat temu w San Antonio …
dlaczego krata? Bo panienki i panowie pchali się do restauracji 🙂
Na podorędziu był człowiek z wiaderkiem rybek, żeby byle czym nie dokarmiać zwierzątek.
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_0135.JPG
miodu nam nie zabraknie …
http://innpoland.pl/131113,polak-stworzyl-robota-ktory-wyreczy-pszczoly-jego-nazwa-musiala-zostac-zaakceptowana-przez-tworcow-gwiezdnych-wojen
Danuśka to się cieszę … zdrowie najważniejsze .. a pasztet to chyba już na święta ..
Alicjo masz wieści od cichala bo chyba miał mieć operację .. a może Nowy coś wie …
Dobry wieczór,
serdeczności urodzinowe dla kuzynki Magdy 🙂
Miałem przyjemność poznać … i kosztować jej kuchnię
Po znajomości, Magdzie, najlepszości na urodziny – jeżeli ktoś w ogóle potrafi się wznieść ponad nią!
Magdo, dalej tak!
Ludzie, parę dni nie zaglądałem tu i tyle do doczytania.
Po południu u „chińczyka“ czyli w nowo otwartej restauracji azjatyckiej. Od nas to niecałe 10 min piechotą i najbliższy teraz lokal, więc wypadało wpaść. Wszystko w miarę oczekiwań, tzn jakieś 30 m stołu samoobsługowego plus ekstrasy typu fontanna czekoladowa, stoisko, gdzie ktoś grilował na świeżo owoce morza. Tak to teraz wszędzie.
Dzisiaj był happy hour od 15-17, jesteśmy więc nabici jadłem jak bębenki.
Jolinku,
za Cichala trzeba tsimać we wtorek, ale jak pewnie wiecie, co to dla niego taka drobna operacyjka korekcyjna, Cichal da radę 🙂
U nas śnieżno bardzo, w dalszym ciągu pada białe.
W tv leci program przyrodniczy o Rapa Nui – chodzę śladami 🙂
Wszyscy rozwiazali tajemnicę moai, a i tak nikt nic nie wie…I bardzo dobrze!
Alicjo dzięki za informację … cichal da radę ale dobre myśli mu nie zaszkodzą …
u nas na szczęście trochę cieplej i słońca więcej obiecują … dziś na spacerze pachniało przyrodą … niestety następne pola zagrodzone i będzie budowane …
kupiłam suszoną trawę cytrynową i w zasadzie nie wiem do czego i jak stosować … podobno herbatki robią z tego …
śpiewając „Hallelujah” Leonarda Cohena, krakowianie w niedzielę wieczorem na rynku oddali hołd zmarłemu 7 listopada pieśniarzowi …
Jolinku,
nie masz sznureczka do tego krakowskiego wydarzenia?
http://www.krakowpost.com/13888/2016/11/krakow-news-16-november-2016
Znalazłam takie…
Alicjo-Twój zdjęciowy sznureczek z godz. 18.11 u mnie się niestety nie otwiera 🙁
Jolinku-wygląda na to, że ten pasztet Świąt nie doczeka, bo już wymaszerował w różnych kierunkach. Nic to, zrobimy kolejny 🙂 U nas każdy pasztet smakuje inaczej, bo składniki i proporcje zawsze trochę inne.
A gdzie kupiłaś tę suszoną trawę cytrynową? To jest bardzo dobry wynalazek, bo kiedy kupuję świeżą (np. do tajskiej zupy) to potem zawsze trochę zostaje i poniewiera się po lodówce.
Śpiew w Krakowie
I jeszcze raz, trochę lepiej
Dzień dobry 🙂
kawa
Na Blogu Bobika piękne wspomnienie Nisi
dzień dobry ..
z okazji urodzin Alinko wszystkiego najlepszego i ściskanko … 🙂
dziś imieniny Janusza -cichala … zdrowia i pomyślności … 🙂
Irku poczytamy …
Danuśka trawa bywa zwykle w dziale różnymi ziołami i przyprawami jeśli sklep prowadzi bardziej rozbudowaną ofertę ..
Dzień Życzliwości … donosi życzliwa … 🙂
Urodzinowe serdeczności dla Kuzynki Magdy i Aliny, a imieninowe dla Cichala 🙂 Kochani, wszystkiego najlepszego, niech Wam się szczęści!
Ściskam życzliwie Donoszącą i wszystkich Życzliwych!
Urodzinowo dla Aliny i imieninowo dla Cichala najserdeczniejsze życzenia zdrowia i pomyślności. Wszystkiego najlepszego!
Do Życzliwych uśmiecham się życzliwie 😀
…wiosna się zrobiła 🙂
Bardzo życzliwie ściskam naszych Obchodzących-Alinę oraz Cichala.
Życzliwie uprasza się wiosnę, by została z nami na dłużej !
Dzień Życzliwości proponuję obchodzić codziennie 🙂
Dziewczyny pięknie jest … dla mnie ta wiosna mogłaby zostać do wiosny .. kotka się wyleguje na słonecznym parapecie ..
dzisiaj u mnie kotlety z grzybami i kapustą pekińską ..
Alino, Magdo, Cichalu – wszystkiego najlepszego!
https://www.youtube.com/watch?v=RQDeIuabutk
https://www.youtube.com/watch?v=BNWZ8pkFfq8
https://www.youtube.com/watch?v=VCac-cW-k4M
Magdzie, Alinie i Cichalowi życzę wszystkiego dobrego . 🙂
U mnie też już od wczoraj jest przepiękna pogoda. Nawet pomyślałam o umyciu okien, ale na zamiarach się skończyło. Poczekam do jutra.
Klub ludzi życzliwych: http://zbiory.mhf.krakow.pl/pl/node/108898?select%5Bq%5D=navigart/select&select%5Bpage%5D=2&select%5Bid%5D=search&select%5Bcontent%5D=lewczy%C5%84ski&select%5Blimit%5D=18#
Alina, która nie ma w tej chwili dostępu do internetu prosiła, abym w jej imieniu podziękowała
za wszystkie Wasze życzenia, co niniejszym czynię z przyjemnością.
3 grudnia Warszawa zaprasza na wieczorny spacer na Trakt Królewski, gdzie rozbłyśnie nowa świąteczna iluminacja ….
Jolinku-bardzo lubię te nasze świąteczne iluminacje 🙂
Właśnie wysłuchałam w „Trójce” kolejnego ciekawego reportażu, tym razem o ulicy Mierniczej we Wrocławiu, najbardziej filmowej ulicy w Polsce. O tym miejscu opowiadała pani, która mieszka pod tym adresem od roku 1945. http://wroclaw.fotopolska.eu/Wroclaw/u149529,ul_Miernicza.html
Japoński reżyser opowiadał o Mierniczej „nigdzie w Europie nie znalazłem miejsca z tak pięknie odpadającą farbą” 😉 Ulica udając Warszawę brała udział między innymi w filmie „Miasto 44”. Na Mierniczej pojawił się też Steven Spielberg: http://www.wroclaw.pl/steven-spielberg-we-wroclawiu
Wrocławianie pewno dobrze znają to miejsce?
Rekord ciepła padł dzisiaj w Krakowie +19 stopni!
Mierniczą znamy…i podobne miejsca w Śródmieściu.
U nas ciągle pada śnieg od przedwczorajszego wieczora, wszystko pod białą kordełką, Jerzor rozpoczął rutynową zimową gimnastykę z łopatą.
Mrusia kicha 😯
zdrowie wszystkich jubilatek i solenizanta … 🙂
Danuśka jutro też tak ciepło ma być …
Wszystkim solenizantom i jubilatom najlepszego 🙂
Pamiętam jak w 64, październik kręcono na mojej ulicy Salto. Zimno jak na tą porę roku, Cybulski w roli głównej, nikt mu nie zazdrościł. Przez rzekę którą miał przechodzić zbudowano kładkę i do pasa zanurzony w wodzie przechodził kilka naście razy bo się ujęcie nie udało. Sceny w sadzie były kręcone na terenie cmentarza leśnickiego. Jabłka styropianowe, gałązki przywiązane sznurkami które pociągaliśmy jak by wiatr wiał. Trudno wyłapać te sceny na filmie, a ja to widzę jak dziś. Danuśko, słucham trójki do bólu, reklam kiedyś było mniej.
Danuśka nic nie pisałaś o tym …
http://prowincjalnawioska.blox.pl/2016/11/Beaujolais-Nouveau-2016.html
Beaujolais Nouveau to dla mnie anty-promocja francuskiego wina 🙂
Alinie i Cichalowi:
Moc najserdeczniejszych życzeń – niech Wam się wiedzie!
Tegoroczne święto Beaujolais Nouveau w Paryżu:
https://www.youtube.com/watch?v=JET3ORRl91U
To prawda, że Francuzi popsuli opinię o tym winie wysyłając do wielu krajów na świecie różne sikacze butelkowane niekoniecznie w winnicach Beaujolais. W tej chwili już zdają sobie z tego sprawę i może za parę lat to młode wino, które dotrze również do Polski będzie miało lepszy smak. Najchętniej jednak spróbowałabym Beaujolais Nouveau w winnicach, w których jest produkowane, może kiedyś się uda…
Nasza towarzyska degustacja organizowana co roku, po trzecim czwartku listopada (już niejednokrotnie o niej wspominałam na blogu) odbędzie się w najbliższą sobotę, jak zwykle u tych samych znajomych. Zresztą to spotkanie jest przede wszystkim okazją do kosztowania czerwonych, szlachetnych i nie tak młodych win.
I tak trzeba Danuśka, można spróbować łyk tego młodego i wrócić do lepszego na resztę wieczoru 🙂
Malgosiu- i właśnie tak robimy.
Jolinku-jak to dobrze, że życzliwie pilnujesz wszelakich dat i terminów 🙂
Dla Aliny i Cichala wszystkiego najlepszego!!!
Dzień dobry,
Alinko – wszystkiego co najlepsze z okazji urodzin, serdeczności!!!
Magdę miałem przyjemność poznać na jednym z minizjazdów – też najlepsze życzenia!!!!
Cichalowi – żeby jak najszybciej mógł znowu z nami uczestniczyć w toastach!!!
Mam dzisiaj bardzo dobry Malbec, więc życzenia muszą się spełnić!!!
Byłem wczoraj w niujorku, połaziłem kilka godzin. Miasto już żyje świętami, mnóstwo świątecznych dekoracji. Wiadomo, chodzi głównie o kasę, więc do tego handel te święta sprowadził. Ale jest kolorowo, jasno, często bardzo kiczowato…
Idąc do autobusu przechodziłem obok chaty Trumpa. Kiedyś można było tam wejść, dzisiaj policja blokuje wejście, trzeba przechodzić drugą stroną ulicy. Mnóstwo ludzi, uliczni sprzedawcy oferują znaczki do wpięcia w klapę. Treść – rymowanka zwiększa swoją popularność w szalonym tempie: DUMP TRUMP.
A oto jego chatka, człowieka, który od 18 lat nie płaci żadnych podatków, bo nie ma z czego… Zajmuje tam niewielkie mieszkanko o powierzchni ponad 2500 metrów kw…
https://photos.google.com/share/AF1QipO2r3wBIPFOv8d0vR_TfeosL5UeIaBEj6lrcnEiKua7kd1Nm9tN8AuRruPimWp2Og?key=U2loeUJzeW1hdHdaS3ZPYWtKTFVzMzVEN1dobHJR
Danuśka, chyba masz rację z tym młodym winem trafiającym za granicę. Kupiłem raz przed kilkoma laty i pamiętam do dzisiaj. Więcej nie kupuję. Dla mnie żadna rewelacja…
W czasie mojej wczorajszej wędrówki po Manhattanie wstąpiłem do rosyjskiej restauracji, zziębnięty, głodny i zmęczony – szyld Samovar działał przyciągająco.
Siadłem przy barze, zamówiłem….czystą wódkę. W końcu pamiętam gdzie jestem.
Zamówiłem też placki ziemniaczane. Pycha!!!! Naprawdę. Chrupiące, ze śmietaną. Były tak dobre, że zamówiłem jeszcze pierogi z ziemniakami i grzybami. Znowu świetne!!!
Do tego uprzejma i bardzo ładna obsługa w osobie młodej Rosjanki. Na ile jej czas pozwolił pogadaliśmy. Zaraz też podeszła młoda, wysoka, o blond włosach Białorusinka i zagadała czystą polszczyzną, z niewielkim rosyjskim akcentem. Pochodzi z Grodna…
Ktoś usiadł przy fortepianie – podmoskiewskie wieczory stworzyły daleki od nowojorskiego nastrój… Dałem się ponieść.
W czasie mojego pobytu w Stanach spotkałem wielu Rosjan, kilka Białorusinek. Zawsze to byli bardzo serdeczni ludzie. I często sobie myślę, że może nadszedł czas, żeby dawne i dzisiejsze wrogości odstawić do podręczników historii i zacząć się traktować normalnie.
A na marginesie – dlaczego w środku Manhattanu jest kilka dobrych i bardzo dobrych rosyjskich restauracji, a nie ma żadnej polskiej. Kiedyś była jedna, ale już chyba dawno znikła z nowojorskiej mapy. Te, które jeszcze ostały się na brooklyńskim Greenpoincie tez powoli znikają, a żadna z nich nie dorównuje tej z Manhattanu. Dlaczego oni potrafią, a my nie? W ogóle cały Greenpoint pada, tzn jego polski charakter. Coraz mniej słyszy się tam polski język, zastępuje go hiszpański, dużo też Arabów. Szkoda.
Jeśli ktoś jest zainteresowany:
russiansamovar.com
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry …
wspominamy Nisię … tu link do blogu Bobika, o którym wczoraj pisał Irek ….
http://www.blog-bobika.eu/?p=3078#comments