Czas na dynie
Kiedy robi się chłodno i dżdżysto, różne odcienie koloru pomarańczowego nabierają głębi, a jednocześnie ożywiają otaczającą szarość. Mam na myśli nie tylko żółknące liście, ale również piękne, a w dodatku bardzo smaczne dynie.
Pochodzą z Ameryki Południowej i Środkowej, gdzie rosły dziko, a także od niepamiętnych czasów były uprawiane. Zajmowali się tym Aztekowie i Majowie oraz Indianie nad Missisipi i Missouri, a nawet w rejonie Wielkich Jezior Amerykańskich. Do Europy sprowadzili je Hiszpanie. W XVI wieku rozpoczęto tu uprawę dyni olbrzymiej i dyni zwyczajnej. Skoro już były w Europie, trafiły na Bliski Wschód, gdzie ich uprawa stała się bardzo popularna.
W Polsce uprawiało się od kilku wieków dynię zwyczajną, zwaną banią. Uprawa odmian takich jak kabaczki, cukinie i patisony stała się popularna po II wojnie światowej. Ale te odmiany, choć bardzo przydatne w kuchni, dostępne są przede wszystkim latem. Sprawiają niejaki kłopot dociekliwym konsumentom, którzy lubią wiedzieć dokładnie, co jedzą. Pomimo prób zgłębiania systematyki dyniowatych nie mam pewności, czy to, co kupuję na targu, to kabaczek czy cukinia. Nie przeszkadza mi to oczywiście cieszyć się ich smakiem.
Teraz jednak skupmy się na dyniach, tych jesiennych. W Polsce nie ma silnej tradycji wykorzystywania dyni w kuchni. Narzekali na to już autorzy wydanej w 1929 roku książki „Kosowska kuchnia jarska”, państwo Tarnawscy.
Na dynię chcę zwrócić szczególną uwagę – apelowali – bo jest to pokarm u nas niedoceniany. W Anglii i Ameryce dawno wartość jej poznano. (…) Niema delikatniejszej i strawniejszej, a lubianej przez wszystkich potrawy. (…) Wszystko przemawia za tą jarzyną: jest zdrowa, bo bogata w sole odżywcze i witaminy, a co ważniejsze nie sprawia zaburzeń w trawieniu.
Na nic się jednak zdały te pochwały i do niedawna jedzono u nas dynie głównie w postaci zupy podawanej na słodko z zacierkami albo w marynatach. Wiele naszych współczesnych receptur na potrawy z dyni to albo zapożyczenia z obcych kuchni, albo przepisy wegetariańskie i ogólnie związane z nurtem zdrowego odżywiania.
Powinniśmy docenić ich małą kaloryczność, która sprawia, że można je jadać bezkarnie. Te z nich, które mają wyraźnie pomarańczowy miąższ, dostarczają niezwykle zdrowego beta-karotenu. Im bardziej intensywnie pomarańczowa dynia, tym więcej. Dostarczają też innych witamin, ale prawdziwe właściwości lecznicze mają ich pestki, zwane przez autorów „Kosowskiej kuchni jarskiej” migdałami północy. Są one bogate w cynk potrzebny m.in. naszym włosom i paznokciom, a w przypadku mężczyzn dodatkowo zapobiegający przerostowi prostaty. Pestki zwalczają też pasożyty przewodu pokarmowego. Jeśli zatem lubimy coś chrupać, to pestki będą doskonałym wyborem.
Nie ukrywam, że lubię smak dyni. Zarówno w ciastach, jak i zupach (byle nie podawanych na słodko) czy plackach. Doskonale sprawdza się jako wypełniacz. Dodaję kawałki dyni do gulaszów mięsnych i warzywnych. Uwielbiam bardzo mało pracochłonne danie, czyli kawałki dyni pieczone wraz z innymi warzywami, oraz dynię wydrążoną i zapiekaną z serami i białym winem.
Ostatnio przebojem stał się mój placek z dyni. Muszę przyznać, że zawiera różne smakowite dodatki, w tym ser, ale dynia jest podstawą, nadaje plackowi kolor. A chyba nie będzie nikogo, kto by się ze mną nie zgodził, że potrawy o pięknych, żywych kolorach je się o wiele przyjemniej.
A oto przepis na sprawdzony placek z dyni.
3 szklanki startej dynia
1 drobno pokrojona cebula
1 szklanka mąki (może być dowolna, zwykła pszenna, albo pełnoziarnista, zależnie od gustu)
10 dag startego sera
½ szklanki oleju
3 jajka
sól i pieprz
Wymieszać wszystkie składniki i piec około 40 minut w tortownicy lub prostokątnej foremce. Ten przepis jest bazą, możemy dodawać także różne dodatki i przyprawy, a wtedy nasz placek nabierze innego wyrazu.
Agata
Komentarze
Dzień dobry, bardzo lubię cukinię, kabaczki i patisony, ale za dynią nie przepadam. Sama nie wiem dlaczego 🙂 Bardziej traktuję ją jako ozdobę niż składnik potraw. Natomiast zgadzam się, że kolorowe potrawy smakują lepiej. Chociaż niektóre, którym brak żywych barw – na przykład szare kluski, też zjadam ze smakiem 😉
https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/150261/35456b7af4312258bdceead2323e6ea4/
Nowy – Twój wieczór wspomnień był wspaniały.
Jak wiadomo, wielką miłośniczką dyniową na naszym blogu jest Salsa. Ja należę do opcji bardziej umiarkowanej, ale dynia w postaci pieczonych kawałków bardzo mi smakuje.
Asiu, może i Ty taką polubisz ? Nawet nie trzeba do tego używać piekarnika, tylko na małej patelni najpierw podsmażyć na odrobinie tłuszczu kawałki dyni, a potem trochę poddusić z dodatkiem soli, pieprzu, tymianku lub rozmarynu.
A tymczasem moje domowe dynie rozjaśniają ponure dni.
Krystyno – muszę spróbować. Ten placek pani Agaty też kusi, bo i cebula i ser 🙂
Nowy,
to pięknie dotrzymywać takich obietnic. Ten wieczór będzie niezapomniany.
Alicjo,
Nana Mi to Nana, a Jagoda to Jagoda. Nana już pojawiała się sporadycznie na tym blogu. Dopisek ” Mi” wziął się pewnie z tego samego powodu, dla którego Ty jesteś Alicją Ireną, Nowy ma 1, a Pyra była pyrą podwójną, czyli z ” poprawiania” przez ambitnych młodych informatyków tego co się sprawdza, ale powinno być jeszcze” lepiej”.
Pozdrawiam i Nanę, i Jagodę. 🙂
Aktualnie mamy zupe dyniowa w domu . Dynia , ktora zdobila przez kilka dni okno skonczyla swoj zywot w garnku . Bardzo ja lubimy . Wszystko zaczelo sie przez przypadek , kolezanka dala mi kawalek dyni z przepisem na zupe krem. Troche zmodifikowalam przepis , kolezanka Bretonka daje 20 dkg masla do tej zupy a ja masla nie daje . Druga kolezanka z poludnia Francji zamiast masla daje olej z oliwek. Polnoc Francji funkcjonuje na masle a poludnie na oleju.
Mnie ten przepis na placek dyniowy też bardzo kusi, bo należę do opcji dyniowej 🙂
a poza tym kocham takie proste i szybkie przepisy.
Zupie z dyni dobrze robi też olej z pestek z dyni.
Na obiad była połówka ostatniego kabaczka Złoty Cepelin z ogrodu. Połówka, bo ważył prawie 3 kg. Pokrojony w kostkę i uduszony z ząbkiem czosnku, solą i oliwą.
Na podwieczorek beza z Gruyeres z bitą śmietaną i „robaczkami” (vermicelles) z kasztanów. Idzie zima, trzeba kalorii 😉
W ogrodzie czeka marchew i buraczki, sałata, kapusta pekińska, topinambur… Muszę się pospieszyć ze zbiorami, od jutra deszcze, a może i śnieg 🙁
ja z dynią mam mieszane uczucia … zjem jak ktoś przygotuje .. a sama nie robię bo dla jednej osoby za dużo roboty i musiałabym jeść kilka dni to samo .. córka zawsze robi na urodzino-imieniny zięcia zupę krem z dyni a ja jej podarowałam olej z pestek dyni i smakuje całkiem dobrze tak jak pisze nemo .. lubię marynowana dynie ale zawsze kupuję bo ww powodów nie robię sama .. czasami mi szkoda, że dynię traktuję tak po macoszemu bo to materiał na wiele dobrych dań w kuchni ..
nemo ogródek pod domem to jak zwykle u Ciebie skarbnica … nie wiedziałam, że masz własną kapustę pekińską .. zawsze myślałam, że ta w sklepie z importu jest ale ostatnio zauważyłam iż mamy też polskie uprawy tej kapusty ..
Czas na dynię jak najbardziej! U nas dosłownie szaleństwo, a ja też muszę dynię zakupić, bo lubię zupę dyniową na OSTRO, podprawiając ostrą papryką.
Olej dyniowy mam (jak i wszyscy Zjazdowicze) od Pawła Wiedeńskiego, który polecał go do lodów. U mnie lody występują bardzo rzadko, ale już raz zdążyłam go użyć.
Nigdy nie próbowałam tutejszego „pumpkin pie”, czyli ciasta dyniowego, poniżej przepis, ale to nie jest jedyny przepis, jest ich dość dużo. Przepis Agaty brzmi o wiele ciekawiej.
http://allrecipes.com/recipe/23439/perfect-pumpkin-pie/
1 puszka dyniowej pulpy
1 puszka słodzonego skondensowanego mleka
2 duże jaja
1 łyżeczka (herbaciana 🙂 ) mielonego cynamonu
1 łyżeczka mielonego imbiru
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
1/2 łyżeczki soli
1 gotowe ciasto kruche (jak widać na zdjęciu).
Pulpę dosmaczyć wszystkimi wyżej wymienionymi składnikami, wlać w ciasto i piec 15 minut w temp.230c, potem temperaturę zmniejszyć do 170c i piec ok 35-40 minut.
Takie ciasto (crust) można u nas kupić gotowe.
Dla mnie odpada, jak już przeczytałam przepis – jedyna przyprawa, za jaka nie przepadam to cynamon. Używam, kiedy trzeba, ale w śladowych ilościach.
Jolinku,
ja też traktuję dynię po macoszemu, wstyd, bo tyle tu tego i prawie darmo. Ale suszone pestki z dyni zawsze są, bo Jerzor jest zdrowotny, aczkolwiek do wiadomej książki jeszcze nie zajrzał („Smacznego! Chorzy z powodu zdrowego jedzenia”).
Ja zajrzałam, ale zostawiłam ją sobie na deser, jak już przeczytam wszystkie książki z tegorocznego zakupu 🙂
Moja Mama była entuzjastką kabaczków (w ogóle lubiła eksperymentować w mało popularnymi warzywami w ogrodzie), zazwyczaj je nadziewała, wyjąwszy przedtem nasiona – duży kabaczek nadziany ryżowo-mięsnym, pieorznym nadzieniem, upieczony, do tego sos pomidorowy – niebo w gębie! Sama nigdy nie robiłam, tutaj nie widuję w sklepie kabaczków, natomiast są cukinie, nieduże, typowe, można powiedzieć. Kabaczki są duże i mają twardszą skórę, z tego co pamiętam. Cukinię czasami traktuję jak ogórek do sałaty, na surowo. Jest całkiem niezła.
Krystyno,
dzięki za wyjaśnienia, daaawno Nany nie było, a i Jagody brak…
Mam właśnie niedużą dynię piżmową i przerobię ją na zupę, zakupiłam też materiał na leczo.
Pokazywałem kiedyś na blogu dynie samosiejki. Zeszłej zimy dostałem solidny kawałek dyni wraz z pestkami. Dynia wylądowała w garnku, resztki na kompoście.
Cały kompost został jako podkład pod agres, porzeczki i aronię. Wszystkie krzaki się przyjęły a obok zaczęły wyrastać dynie. Wyrosło ich kilkanaście sztuk i po miesiącu leżakowania na oknie powoli znikają w garnku. Moja dzisiejszy krem z dyniu w części został przed chwilą zjedzony. Dynię pokrojoną w kawałki wrzuciłem na sześć minut do szybkowara, w trakcie przesmażyłem średnią cebulę na oliwie z oliwek, Po ostudzeniu szybkowara zawartość wraz z cebulką wylądowała w mniejszym garnku. Dodałem 3/4 littra zamrożonego rosołu, sporą gałązkę pietruszki i selera. Doprawiłem pieprzem solą i łyżeczką curry. Po zagotowaniu wyjąłem zielone, dodałem kilka łyżek śmietany i zmiksowałem blenderem. Na wierzch dałem prażone pestki z dynii , starty parmezan i krulewski olej z dyni. Do tego grzanki z masłem czosnkowym. Proste chłopskie jedzenie, jak mawiał Pan Lulek.
O właśnie – „krulewski olej dyniowy” 🙂
Uwielbiam dynie – odpowiednio przyrządzone oczywiście. Jeszcze kilka lat temu byłam zła, że znikały zaraz po Halloween. Ale chyba jednak zostały już przez nasze społeczeństwo docenione, ponieważ Halloween już za nami, a dyń różnych rodzajów (coraz więcej tych rodzajów!) wciąż skolko ugodno.
Najczęściej oczywiście robię zupę-krem w przeróżnych wersjach, jak mnie fantazja napadnie, zawsze musi mieć ostrą komponentę w formie imbiru czy zielonego curry (to ostatnie w „tajskiej” wersji, czyli z mleczkiem kokosowym), ale też fajną opcją jest wrzucenie do zupy ziarenek czerwonego pieprzu (takiej wersji nauczyłam się w poznańskiej knajpie Corcovado, która była na Starym Mieście, a teraz jest na Śródce – to tam wpadliśmy z Misiem podczas zlotu).
Ale ulubioną moją dyniową potrawą jest galia – rodem z Azerbejdżanu bodaj, przepis pochodzi z książki Grażyny Strumiłło-Miłosz o kuchniach kaukaskich. Krótko mówiąc: dynia pokrajana w kosteczki, skropiona sokiem z cytryny, duszona pomału na maśle ze śliwkami i cebulą, później z dodatkiem ugotowanej wcześniej białej fasoli. Na talerzu posypać koperkiem. Dla mnie mniam.
A „krulewski olej” stosowałam do lodów tego lata jeszcze wielokrotnie. Rewelacja.
Danuśka,
zdjęcia z Kalifornii u mnie się otwierają, więc i u Ciebie powinny…one są gdzieś tam umieszczone, nie u mnie na serwerze, to są zdjęcia z Jerzora telefonu. Zapytam go, jak wróci z fabryki.
Kota znalazła sobie nowe miejsce do spania. U nas w sypialni jest taka spora, wbudowana szafa na ubrania wiszące. Niedawno odłożyłam parę rzeczy „do wyrzucenia”, czyli takie, co to raz na kwartał przyjeżdża samochód z organizacji charytatywnej i zabiera je „na szmaty”. Położyłam to na „podłodze” tej szafy. Szafy nie domykam, niech się wietrzy.
No i Mrusia odkryła, że wystarczy łapką podważyć… znalazła posłanie i odtąd tam sypia. Maćka koty, te arystokraty, też sypiają w szafie, mają tam zrobione posłanie w koszu, który miał służyć na brudną bieliznę 🙄
Czy ja już pisałam, że Młode szukają domu do zakupienia w Portland? Bardzo by mi to było na ręke, tam jest tak ładnie!
To z sierpniowej Warszawy…naprzeciwko siedziby premiera 😉
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_9094.JPG
A to nasze ostatnie obrady w „Spotkaniu” 🙂
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_9112.JPG
To już u mnie na serwerze i jak sie nie będzie otwierać, to znaczy, że Jerzor znowu przełączył na bezprzewodowe 👿
Krystyno – jest dokładnie tak jak piszesz. Musiałam dodać MI bo nie mogłam się porozumieć inaczej z bardzo upartym programistą. Dynię bardzo lubię i przez cały okres jesienny staram się coś z niej przygotować. Np. do zupy kremu dodaję ziemniaka słodkiego – batata, który bardzo pasuje moim zdaniem i podnosi smak oczywiście w połączeniu z ostrymi przyprawami, bo tylko w takiej wersji ją lubię – czosnek, cebula,imbir. Placki natomiast smażę w postaci łagodnej z cynamonem. Przepis podany wypróbuję bo wygląda ciekawie a na długie wieczory trzeba coś nowego wykombinować. Serdeczności. Nana
Tez chętnie wypróbuje przepis na dyniowy placek.
Dynie najczęściej wykorzystuje do zupy-kremu. Najpierw podsmażam cebule, dodaje pokrojona dynie i ziemniaki, zalewam woda do poziomu warzyw, doprawiam pieprzem i solą i dodaje troche utartej gałki muszkatołowej. Lubię to połączenie smakowe z gałka.
Stara Żabo,
w sprawach koni jesteś chyba obsłuchana, czy jest coś na rzeczy?
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1680560,1,pierwsza-dama-marta-kaczynska.read
Do zupy krem znajoma sypnela rozdrobnione i wczesniej upieczone kasztany. Tez dobre .
Jak już wspomniała Krystyna, jestem rzeczywiście wielką amatorką dyń. Przede wszystkim urzeka mnie ich barwnośc, nie pozwalając mi przejść obojętnie. Skupuję więc, nawet nie specjalnie z zamiarem natychmiastowego przetworzenia, ale żeby zdobiły swym kolorem parapet w kuchni. Najczęściej gotuję zupę, na ostro, podobnie jak Dorota z Sąsiedztwa. Dodaję korzeń imbiru, czosnek, cebulkę i koniecznie płatki czerwonego pieprzu. Robię ją z surowej lub już upieczonej (nie dodaję ziemniaka), na koniec miksuję starannie i wydaję z podprażonymi pestkami dyni, albo grzankami. Czasem piekę pokrojoną w plastry, posypaną grubą solą i kroplami oleju, zjadamy jako jarzynkę, a jeśli jest więcej, zostawiam upieczony miąższ do zupy. Ten sposób (pieczenie) jest dość ryzykowny, bo lubię sprawdzać czy już miękka i w ten sposób za szybko znika jej znaczna część. Bardzo żałuję, że u nas nie ma pulpy z dyni w puszkach, bo to doskonały gotowiec do ciasta, nie trzeba się już bawic w pieczenie.
Zanim dynie weszły w modę byłam wielką amatorką kabaczków, przyrządzałam je z cebulą i pomidorami, są pyszne zarówno na gorąco jak i na zimno. Teraz jest pora także na ten rarytas.
Olej z pestek dyni od Pawła Wiedeńskiego jeszcze mam i oszczędnie używam jako przysmak nad przysmaki, zwłaszcza do lodów waniliowych, jak Mistrz nauczył 🙂
Alicjo,
zdjęcia z Kalifornii nadal są niedostępne, te ze ” Spotkania” można oglądać.
Olej z pestek dyni można kupić bez większych problemów. Sprawdzałam, bo też mi posmakował.
Przepis na duszoną dynię po azerbejdżańsku bardzo mi się podoba. tylko sezon na śliwki już się skończył. A może spróbować z suszonymi ? Można by też ewentualnie dodać trochę pokrojonego w kostkę boczku zamiast masła – taka spolszczona wariacja przepisu.
Krystyno ale ten od producenta z Austrii jest najlepszy .. posmakowałam w nim jak kiedyś Paweł mi sprezentował po wizycie u Pana Lulka .. nawet Sławek z Paryża zawsze prosi o nową dostawę tego oleju i jak się uda posłaniec dostarcza ..
Danuśka blog dla Ciebie jako żony Alana … 😉
http://www.bezcebuli.pl/2016/11/escalivada-z-anchois.html
a do tej jak wyżej sałatki chyba można dodać marynowaną dynię ..
A to?
https://goo.gl/photos/xTtm2V9N9ayDysxQA
Jedną z moich dyń podarowałem siostrze. Dynia była twarda i cięzko było ją pokroić. Moje leżały dwa tygodnie dłużej i zdążyły lekko przemarznąć co powoduje, że dynia staje się dużo słodsza. Nie chcąc ryzykować długiego gotowania dzisiejszą wrzuciłem na pięć minut do szybkowara. Zupa wyszła bardzo dobra i bardzo kremowa.
Kilka lat temu ze Sławkiem byliśmy w restauracji i na entrée dostaliśmy zupę z cukinni na gęsim smalcu . Do dziś chodzi za mną ten smak. Niestety w moim mieście smalec z gęsi, jeśli nie zrobi się samemu, jest nieosiągalny.
Trzeba będzie kupić całą gęś i się pobawić.
http://www.ambassadedesterroirs.com/#notre-restaurant
Coś dla panny z kotkiem:
http://cuisine.journaldesfemmes.com/recette/351741-panna-cotta-de-courgettes-au-chevre-et-son-tartare
Alicjo,
teraz widać. Góry piękne.
W Gdyni na jednym z targowisk można kupić gęsi smalec w niewielkich słoikach. Może i w Ostrołęce gdzieś się znajdzie.
Hallo
Co u Ciebie, Szarak.
Gdynia to nie Ostrołęka. Jak mawia Brzucho: Dziura, po prostu dziura…
Kto słyszał to wie 🙂
Czyżby Szarak wrócił do rzeczywistości i przestał wygrzewać się na słonym piasku?
Nie Misku, nie wróciłem, nie mogę wysłać komentara 🙁
Dla miłośników babeczek. Dla Szaraka również:
http://www.750g.com/muffins-a-la-citrouille-r22439.htm
NOWY Brawo!!!
Nowy życzę tobie sukcesów w połowie ryb. I rób je w marynacie, i grilluj je. I jak uda Ci się nawiązać w końcu duchowy kontakt to nadawaj śmiało.
Jestem bardzo ciekaw tych doświadczen.
To tak na sucho? Czy może po skrecie?
Jestem gotów toto praktykować, a zatem opisuj wszystko bardzo dokładnie.
Pozdrawiam nie tylko ciebie.
Z Nowym planeta jest znacznie ciekawsza!!!
Pierwsza część była o dyni, że też bardzo grzeczna i po polskiemu.
Poszło w komin
O nie Misku, jeśli już to tylko dwunozne. W muszę dbać o figurę. Spadam bo już gwizdza na mnie pod oknem
Wklepałeś coś seksownego albo przez dwa s, i program cię nie lubi.
Wyjąłem z półki francuską książkę o mufinkach i kombinuję jak by tu zrobić mufinkę a la kugiel zwany na kurpiach rejbakiem. Podczas najbliższego pobytu u Sławka muszę zajść do E Dehlerina i poszukac odpowiednich małych foremek do pieczenia.
Znalazłem przepis na muffinki z ziemniakami ale z gotowanymi. Moze trzeba iść tym tropem? Do ciasta takiego jak na placki ziemniaczane dodać ugotowane i przeciśnięte przez praskę ziemniaki? Do tego smażony boczek i kiełbasa krakowska pokrojone w kosteczkę… Kto wie , kto wie. Trzeba będzie jutro spróbować . Może nowy wymiar kurpiowskiego regionalnego dania.
Kto tam był?
http://www.radiowroclaw.pl/articles/view/60159/Kultowy-bar-mleczny-Mis-w-reportazu-Radia-Wroclaw
Wszyscy, swego czasu. Za moich czasów nie chodzili tam profesorowie.
http://aalicja.dyns.cx/news/HPIM0289.JPG
@ krystyna 17:53
Musiałam się oddalić, ale uzupełniam: oczywiście, że chodzi o suszone śliwki. Zapomniałam napisać.
Misiu – przed laty robiłam krusztadki ziemniaczane w foremkach do babeczek śmietankowych. O muffinkach w tamtych czasach wiedziałam nic.
Przepis, jak w Twoim „tropie”:
ziemniaki / 600 g
masło / 2 łyżki
śmietana / pół szklanki
ser żółty, ostry / 100 g
boczek lub szynka / 100-150 g*
jajka / 2
sół, pieprz
plus masło lub margaryna do wysmarowania foremek
Ugotowane ziemniaki przetrzeć przez praskę, wystudzić i utrzeć z masłem, śmietaną, żółtkami, startym serem i pokrojonym w kostkę boczkiem lub szynką. Oczywiście doprawić do smaku. Dodać ubite białka i delikatnie wymieszać. Włożyć do foremek i zapiec w nagrzanym piekarniku.
Wspaniałe jako samodzielna przystawka lub dodatek do mięs, ryb i drobiu wszelakiego. Osobiście wolę ciepłę lecz i na zimno całkiem niezłe.
* może też być kiełbasa, bądź co tam jest pod ręką. Osobiście preferuję boczek wędzony, podsmażony „na szybko”, dodaje specyficznej chrupkości w końcowym daniu.
Oj, leci!
Nie doczytam lecz wtrącę:
Byłem dzisiaj głębiej niż 1000 metrów pod ziemią. Jak się dowiedziałem: można było i głębiej, OK.
Nie ważna więc pogoda (dobra, w sumie) nie ważnewięc kulinaria (soczewicówka *) na koniec ważne: dobra zabawa! Wszystkim się najwyraźniej podobało
Nasza grupa sportowa, w ramach której w każdą środę uprawiam 45 min gimnastyki, a potem, ze dwa, trzy sety siatkówki, urządza raz w roku jakieś wycieczki. Ktoś zaproponował tym razem byłą kopalnię rudud żelazaw Salzgitter-Lebenstett, odległą od nas tu, zaledwie o jakieś 60 km.
Ciekawe, że tam akurat, po zamkniętej kopalni rudy postanowiono urządzić miejsce składowania odpadów radioakcyjnycvh
Istota w tym, że rząd federalny jest zmuszony do wskazania miejsc, gdzie „należy“ składować odpady po wszelakiej działalności związanej z badaniami nad kwestiami zjawisk nuklearnych, jak i – to jest gnat tak ciężki, że nikt nie jest w stanie go chwycić i podnieść jest to – co pozostawiają po sobie komercjalnie uprawiane elektrownie. A, to – co pozostawia za sobą wojskowiść?!
Przepraszam, muszęiść spać!
*) to taka grochówka, gdzie zamiast grochu używa się soczewicy. Przytaczam tu specjalnie w tej formie, bo moja, najświętszej pamięci, teściowa, pochodząca z serca lubelszczyzny, domagała się dodadtowych wyjaśnień, o co chodzi. Ja, nadal nie widzę powodów aby to trzeba specjalnie objaśniać. Grochówka i soczewicówka smakują tak samo (prawie).
Yureczku, właśnie wróciłem z kolacji. Dziś jak również innymi razami wszystko dosalalem. Tak zawsze robię kiedy jestem po aktywnosciach.na wodzie. Oczywiście jako dodatek do gotowanej ryby były kartofle, tym razem w plastrach, tak jak raczył radzić mój idol j.w. v G.
Ale to wszystko małe piwo. spotkałem w lokalu gościa, właściciela studia tatuażu. Jakies dwa lata temu proponowałem mu wykonanie tatuażu na stopie. Miałem nawet wzór, jemu też przypadł do gustu, ale wówczas jak się okazało nie dysponowal odpowiednią techniką pomimo, że gabinet pod względem wyposażenia nie ustępuje również dzisiaj najlepszym gabinetom ginekologicznym.
Dziś on dysponuje i odpowiednią techniką i doświadczeniem ale ja nie dysponuję na ten cel 1500€. Wypilismy 2x po tekili popchalismy to browarem i powiedział że to nie jest ostateczna cena. Pożyjemy zobaczymy.
Szarak,
Wydaje mi się, że będzie dużo lepiej dla nas i dla Blogu, jeśli powstrzymasz się od rad i komentarzy co mam robić ze złapanymi rybami, a przede wszystkim o moich kontaktach, czy one są na sucho, czy po skręcie i z kim.
Jeśli ja mogę Tobie coś poradzić to omijaj moje wpisy szerokim łukiem, jak ja staram się omijać Twoje.
Dziękuję.
Nowy
Kiedyś mówiło się jak przewodnia siła narodu mówi, to tylko mówi 🙂
Wracając do wczorajszej zupy z dyni: nie napisałem o bardzo istotnej kwesti.
Zawsze obierałem dynię z zewnętrznej twadej skórki. Okazuje się , że zupa z dyni nie obranej tylko umytej, jest dwa razy ciemniejsza, ma piękny pomarańczowy kolor.
Warto zaopatrzyć się w dobre curry. Ta dostępna w polskich sklepach jest słodko-aromatyczna, ta którą kupuję u Sławka we wsi jest bardziej wytrawna i pikantna. Bardziej pasuje do zupy z dyni.
dzień dobry …
Sławek wszystkiego najlepszego z okazji imienin .. 🙂
Pepegorze
Myśmy tym gnatem się udławili przez 60 lat w okolicy Ostrołęki składowane są odpady z pobliskich eletrowni węglowych. Teraz planowana jest nowa elektrownia w której będzie spalane dwa miliony ton węgla. Jak popatrzysz na zdjęcia satelitarne to widać dwa kilometry od centrum miasta wielkie wysypisko popiołów, które co roku się powiększa. Ktoś niewielką część odbiera ale to kropla w morzu. Za chwilę wysypiska będą wielkości starej Ostrołęki. Dochodzi do tego silne promieniowanie elektromagnetyczne o którym nikt nic nie mówi. Jak powstaje nowy maszt telefonii komórkowej wszyscy się niepokoją i zaczynają protestować. Jak powstaje elektrownia, wszyscy się cieszą, bo zatrudnienie znajdzie kilkaset osób.
Nadajnik telefonii komórkowej to 30 watów mocy, eletrownia istniejąca 600 megawatów, planowana kolejne 1000. Dwie elektrownie: 3 kilometry od Ratusza , kilkaset metrów od osiedli mieszkaniowych. Dochodzi do tego ciągle rozbudowująca sie fabryka papieru jedna z największych w Europie. Po latach człowiek przyzwyczaja się do wszystkiego, nawet do nieustającego hałasy z pracujących fabryk. O wielkich sieciach przesyłowych dużej mocy nie wspomnę.
Nikt się już nawet nie dziwi, że większość ludzi pracujących w eletrowni umiera tuż po przejściu na emeryturę, a ci którzy żyją do zdrowych nie należą…
Dzień dobry 🙂
kawa
Dzień dobry 🙂
Piękny kubek do tej kawy i babeczki niczego sobie, może nawet dyniowe 🙂
Dzisiaj niezbędne jakieś rozgrzewające potrawy, za oknem zimno, za to sucho.
Imieninowe uściski dla Sławka wraz z życzeniami TAAAKIEJ ryby!
Jolinku-świetny jest ten bezcebulowy blog. Wielki dzięki ode mnie, ale przed wszystkim od Alaina!
Miś wrzucił kilka bardzo ciekawych francuskich przepisów. Pozwoliłam sobie przetłumaczyć dla szerokiej publiczności ten na mufiny dyniowe, bo dynia to leitmotiv naszych ostatnich dywagacji 🙂
150 g cukru pudru
2 małe łyżeczki cynamonu
1 opakowanie cukru wanilinowego
szczypta soli
150 g masła
150 g posiekanych migdałów
3 jajka
180 g mąki
łyżeczka proszku do pieczenia
350 g utartej dyni
Dynię wymieszać z migdałami. Utrzeć masło, cukry, cynamon i sól. Dodać jajka, dynię z migdałami oraz mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia.
Piec ok.30 minut w temperaturze 180 o C.
Salso-na rozgrzewkę najlepsza porządna porcja wojskowej grochówki 🙂
http://bazaro.com.pl/adpics/533a8288352225b013e9c94b5/wojskowa-kuchnia-polowa-grochowka-wynajem-catering-polowy-grill.jpg
Danuśko, solidna ta kuchnia polowa, można liczyc na wyborną grochówkę. Mnie jednak dzisiaj bardziej potrzebny przepis na coś…na bolące kolano, oj, nie jest dobrze, nawet chyba zapach wspaniałej zupy nie wyciągnie mnie dzisiaj z domu 🙁
Sławkowi – zdrowia!
Salso-Alain łączy się z Tobą w bólu, bo też od kilku dni narzeka na bolące kolano.
Stosuje maści rozgrzewające, może też spróbuj?
Pozdrawiam Alaina 🙂 tak, podobnie się ratuję, ale lekko nie jest…
Na bolĄce kolano najlepszy okład z jałowca. Rozgniecioną garść jałowca zagotować w małej ilości wody. Po zagotowaniu całośç wlać na kompres z gazy. Jeszcze ciepłe przyłożyć do bolącego kolana, zawinąç bandarzem lub kawałkiem płótna następnie kawałkiem folii i nosić ponad pół godziny. Jałowiec i zawarte w nim olejki eteryczne rozgrzewają i leczą stany zapalne . Moja mama leczyła swoje kolano z bardzo dobrymi efektami. Ja leczyłem w ten sposób łokieć. Naprawdę pomaga.
Sławkowi wszystkiego najlepszego z okazji imienin.
Salso, a może pomoże masaż? Tu ponizej mała demonstracja.
https://m.youtube.com/watch?v=ObrS30jA4gc
Dzięki, jesteście niezawodni 🙂 na razie smary apteczne, na pocieszenie pyszny obiad zjadłam: dorsz wspaniały, bataty i jarmuż. Od razu humor lepszy 🙂
moja recepta na kolana wypróbowana od lat wygląda tak … rozpuszczam jedną tabletkę altacetu wg przepisu .. moczę w roztworze gazę (taka dużą by można tym obwinąć kolano) … zawinąć gazę na kolano .. na to folia … na to ręcznik by było ciepło .. taki okład robię sobie na całą noc .. wygodniej tak i skuteczniej niż w dzień .. zwykle po dwóch nocach kolana wracają do normy …
dziś robię gołąbki z kapusty pekińskiej ..
Salso,
Swoje kolano traktowałam sulphur żelem (na bazie wody leczniczej z Solca Zdroju) oraz maścią żywokostową.
Sławku – wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=flWB-WaKm5U
http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/10885
http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/9410
Zapomniałam usunąć tę „11”. 🙂
Nowy – nie przejmuj się, obietnic trzeba dotrzymywać!
Aaaa… Sławku! Wybacz mą sklerozę 😳
Dołączam do serdeczności 🙂
Sławek do następnych imienin.
Jolinek51.5 listopada o godz. 14:36
Moja recepta: lekarz rodzinny, skierowanie na RT, ortopeda. Stosować się do wskazówek lekarza.
yurek oczywiście .. jak jest poważny uraz tak trzeba robić … mnie czasami zwyczajnie puchną kolana i wtedy boli .. to stare schorzenie z lat młodych kiedy to pracowałam w tzw. zagłębieniu a potem w klimatyzowanym pomieszczeniu .. na szczęście nie mam uszkodzonych kolan i moja recepta mi pomaga .. 😉 .. ale tak to jest jakie kolano taka recepta ..
wkurza mnie, że już tak szybko robi się ciemno …
Nowy, ale nie będę polemizowal z kimś kto wkłada w moją wypowiedź wymyślone przez siebie sformułowania.
Rozumiem że Old Boys mogą mieć słabsze dni i dlatego przepraszać mnie nie musisz.
Mnie tam nic nie wkurza, rozumiem prawa natury
Yurek, Twoja recepta jest prosta jak drut, ale: może w miejscu gdzie mieszkasz łatwo jest osiągnąć wizytę u ortopedy, bo tu czeka się na nią (i do innych specjalistów także) co najmniej pół roku (przy dużym szczęściu) nawet legitymując się fatalnym wynikiem rtg, bólem, skierowaniem. Można oczywiście prywatnie, ale też nie ma żadnej gwarancji solidności, a koszt solidny, bardzo!
Barbaro z dyni i słodkie ..
http://aktywnezywienie.blogspot.com/2016/11/trufle-dyniowo-bananowe-z-orzechami.html
Wszystkiego dobrego dla Sławka 🙂
Dzisiaj był piękny dzień, ale już się chmurzy. Pojechaliśmy po jabłka, chciałam renety, ale już nie było 🙁
Za to dynie już były za darmo, wzięłam jedną średnią. Poza tym różne inne dyniowate, małe zielone, które dla mnie wyglądają raczej ozdobnie.
Farma zamyka swoje podwoje na zewnątrz, ale u nich można całą zimę kupować jabłka w dostosowanej do tego „stodole”. Niestety, renety poszły i już ich nie dostanę, a w normalnych sklepach nie ma renet.
Dzisiaj Jerzor coś gotuje, ryż z czymś tam, niedługo będziemy mieli skośne oczy 🙄
Gołąbki zostawiam na przyszły tydzień, o ile znajdę kapustę włoską.
Na ortopedę – chirurga czekałam 4 miesiące, idę w poniedziałek, ale ponieważ facet nie wie jeszcze, co będzie musiał z moją ręką zrobić, pewnie to będzie pierwszy „ogląd”, a potem wizyta na cięcie, bo przy przykurczu palców raczej nie ma innej drogi. Więc prawdopodobnie będzie druga wizyta, nie wiem, jak szybko. Na każdego specjalistę trzeba czekać, chyba że jest to nagły wypadektypu zawał serca albo coś takiego, wtedy od razu do szpitala. W ten sposób Jerzor trafił od razu na stół operacyjny, tuż przed w każdej chwili grożącym zawale. Miał szczęście, ale on zwraca uwagę na takie sygnały, ja pewnie wzięłabym na przeczekanie (teraz już nie!).
Arkadius,
tu się nikomu wieku nie wypomina, tu się wiek szanuje, każdy wiek! Spojrzyj w lustro…
Jolinku, tego mi trzeba, w rozsądnej, maleńkiej porcyjce, oczywiście 🙂 ale sami powiedzcie, czyż te dynie nie są wspaniałe – dla każdego, wedle gustu, coś smakowitego można wyczarować, a i popatrzeć na te słoneczka jesieni miło!
„Uwiędły sad
Przeżegnał się szkarłatem.
Zmarniał i zbladł,
Módl się do tęcz za światem.
Pożółkły klon
Mży w stawie miedzią złudną.
We własny zgon
Uwierzyć mu tak trudno.”
Bolesław Leśmian
Czego to ludzie nie wymyślą:
https://www.youtube.com/watch?v=I9YJrVSLskg
„Wieczorem”
Mrok się gęstwi po sadzie, ziemny powiał chłód,
Zda się, iż dal zbłąkana podchodzi do wrót…
Wiatr się zsunął ze strzechy na gałęzie drzew –
Czy on we mnie tak śpiewa? Widzę poprzez śpiew,
Jak księżyc wschodzi za borem!
W podwórzu, dokąd zajrzał spoza ciemnych brzóz,
Rozwidniła się studnia i samotny wóz,
Między szprychy znienacka oświetlonych kół
Duch, drogi nieznający, na nocleg się wsnuł
Wieczorem, późnym wieczorem.
Przez szyby moich okien, zapatrzony w staw,
Blask opada i tli się wśród wilgotnych traw.
W dłoni mojej zerwany doumiera wrzos.
Jakże dziwno wymówić własne imię w głos
Wieczorem, późnym wieczorem!…
Cień mój, co we dnie kładł się w złocisty łan,
Nocą pragnie zapełnić pustkę moich ścian.
Do szyb, znikąd zjawione, lgną puszyste ćmy –
Staw posrebrniał i widzi inaczej, niż my,
Jak księżyc wschodzi borem…
Bolesław Leśmian
Ciekawy jest ten kwiat z szynką i serem. I smakowicie wygląda. 🙂
Może chałeczkę na kolacje?
Prosze bardzo:
https://www.youtube.com/watch?v=egkNCFO-Nnw
Sławkowi – wszystkiego najlepszego!
We Wrocławiu – https://www.youtube.com/watch?v=dqVZaN4lnwQ
„Chodzą Śmiercie po słonecznej stronie,
Trzymający się wzajem za dłonie.
Którą z naszej wybierzesz gromady,
By w cmentarne uprowadzić sady?
Nie chciał pierwszej, że nazbyt miniasta,
Grób, gdy hardy, pokrzywą porasta.
Nie chciał drugiej, że nadmiernie złota,
Nie zna ciszy, kto się tak migota.
Wybrał trzecią, co choć bugulicha,
Lecz tak cicha, że wszystko nacicha.
Coś za jedna, że podobasz mi się
W swym bożystym na ziemi zarysie?
Żal mi, przeżal ptaka, co odlata,
Dla cię umrę z nieżalu do świata.
Blada jesteś, jak to słońce w zimie –
Kędy dom twój i jak ci na imię?
Dom mój stoi na ziemi uboczu,
A na imię nic nie mam, prócz oczu.
Nic w tych oczach nie mam, prócz wieczoru,
Pewna byłam twojego wyboru.
Jeden zowąd śmierć sobie wybiera,
Ale drugi tą śmiercią umiera.
Choć wybrałeś, nie wiedząc dla kogo,
Zawszeć będę pamiętną i drogą.
Jestem śmiercią twej matki, co w chacie
Uśmiechnięta czeka teraz na cię.
(B.Leśmian)
Ależ to dla mnie teraźniejsze….
B. Leśmian
Śni się lasom – las,
Śnią się deszcze.
Jawią się raz w raz
Znikłe Maje.
I mijają znów,
I raz jeszcze…
A ja własnych snów
Nie poznaję.
Dobranoc
Po tym wieczorze poezji wrzucę prozaiczny link do cytowanego tu już kiedyś blogu, tym razem z filmikiem opowiadającym o dyniach, ich gatunkach i sposobach wykorzystania.
https://mintaeats.com/2016/10/20/wszystko-o-dyniach/
dzień dobry …
Barbaro co Ty robisz tu po nocy? …
znowu pada .. a w sklepach już świąteczna oferta …
Salso, bardzo ciekawy ten filmik o dyniach, dziekuje. Czy to pani Minta przedstawia dynie?
Salso, doczytałam, to pani Asia z Gospodarstwa Majlert tak ciekawie opowiedziała o dyniach.
Dzień dobry 🙂
kawa
moje gołąbki z kapusty pekińskiej wyszły bardzo smaczne … zamiast bułki do mięsa dodałam płatki jaglane …
a dziś na kolację tzw. clafoutis ale wytrawne bo z tuńczykiem z puszki oraz groszkiem zielonym (może być też bób) …
po deszczu zrobiło się cieplej i spacer jesienny nastraja pozytywnie ..
do poczytania ..
http://kulturaliberalna.pl/2016/11/01/szulecki-pis-polityka-zagraniczna-europa/
Sławek wpisał sie pod poprzednim tekstem.
Nowy, mnie tez ruszyło.
Jak zmniejszyć ból paluszka. Od dziś lornetka będzie na wszelki wypadek wisiała w kuchni.
http://www.komputerswiat.pl/artykuly/redakcyjne/2015/04/oszukaj-swoj-mozg-7-eksperymentow-ktore-mozesz-wykonac-w-domu,3.aspx
Licho wie, może jest w tym coś na rzeczy?
Niestety, mojego paluszka lornetka (dobrej jakości, podarek od dziecka!) nie chciała wyprostować 🙁
Może też powinnam mieć pod ręką lornetkę 😯
Jolinku, coraz częściej lunatykuję…
Alino:)
Do wszystkich rad na bolące kolano, za które Właściciel Lewego Bolącego Kolana bardzo dziękuje dorzucamy jeszcze tę yurkowo-lornetkową 😉
Dzisiaj robiłam przemeblowania w różnych szafach i kredensach i przy okazji znalazłam starą lornetkę teatralną, która trafiła mi się w spadku po rodzicach. Widzę, że będzie, jak znalazł 🙂 Będziemy używali tylko leczniczo, bo któż dzisiaj chadza do teatru, czy opery z lornetką, no kto?
Dzień dobry 🙂
kawa
dzień dobry …
kawa stosowna jest … 🙂 …
Danuśka a zupę dyniową z kurkami robiłaś? … córka planuje taką zrobić na proszony obiad ..
Jolly co tam u Ciebie słychać? ….
a może taki trunek na święta zrobić … już czas bo święta za chwile albo dwie …
http://prostepotrawy.blogspot.com/2016/11/kawowka-wodka-retro.html
może ktoś skorzysta z zaproszenia na spektakl … wstęp bezpłatny …
https://www.facebook.com/events/348972182121286/
Dzien dobry,
Danusko, ja zabieram ze soba lornetke jak ide do teatru, na opere czy balet. Jak do kina na transmisje z MET to oczywiscie nie.
Jolinku mysle sobie ze to okreslenie „trunek” musi pochodzic od „trucia”.
1 litr spirytusu, 1/2 l wodki i szklanka rumu. Po co te trucizny wogole mieszac? Mozna wypic na surowo.
U nas dzisiaj slonce.
Jolinku-nie, z kurkami nie robiłam i w tym roku już nie zrobię, ale pomysł jest niezły
i może uda się nam ugotować taką zupę za rok.
Przeczytam omówienie tej sztuki i powiem szczerze, że nie mam ochoty katować się polityką jeszcze w teatrze. A propos teatru-wczoraj byliśmy na bardzo rozrywkowym „Wieczorze bałkańskim” w „Buffo” i bardzo dobrze bawiliśmy się oboje. Kuracja śmiechem była tak skuteczna, że pomogła również na kolano 😉
Wstawki satyryczno-polityczne też były : „Teraz przedstawimy Państwu piosenkę mołdawską. Mołdawia wprawdzie nie należy do grupy państw bałkańskich, nie wiadomo zatem dlaczego ta piosenka znalazła się w dzisiejszym spektaklu. Dla wyjaśnienia tej sprawy powołana zostanie komisja sejmowa”.
Irku-Twoje kawy są genialne!
Nasza lornetka została wczoraj w szafie 🙂
Evo47- pełen szacun 🙂
Danuśka to fakt … sztuka nie jest dla przyjemności ale ma aspekty społeczno-wychowawcze .. a tak nam dzisiaj tego brakuje …
evo47 na prezenty pod choinkę się nada … 😉
Koleżanki Warszawianki-zajrzyjcie do skrzynki!
„Na frasunek dobry trunek” 🙂
Tam jest nie tylko spirytus, rum i wódka, ale także kawa i woda – poza tym tego nie pije się litrami, ani nawet szklankami 😉
A moja lornetka nie pomogła paluszka…może to powinna być lorneta z meduzą? 😯 😉
Idę do tego ortopedy, trudno…
Jolinku,
poprzednio był zespół cieśni nadgarstka, to można ciąć, ale w 60% rzecz powraca, więc miałam do wyboru, ciąć czy nie. To mi specjalnie nie przeszkadza, więc dałam spokój, ale przykurcz palców to już inna rzecz i prawa ręka jest już niepełnosprawna, a lewa się szykuje, psiakość.
Dzień dobry Blogu!
Śnieg prawie do dna doliny, mróz na noc… Idzie zima 🙁
W deszczowy weekend odwiedziliśmy przyjaciółkę po drugiej stronie gór i dostaliśmy od niej ogromniastą włoską dynię zucca piena di Napoli
Z wierzchu jest ciemnozielona, w środku pomarańczowa, z małą komorą nasienną. Chyba sobie taką zasadzę w przyszłym roku.
Przyjaciółka zaprosiła nas na koncert chóru, w którym śpiewa, a który wraz z dwoma innymi chórami, w tym jednym dziecięcym, w sumie ponad 130 osób plus orkiestra, wykonywał oratorium Arthura Honeggera, słynnego helweckiego kompozytora.
Ależ to było przeżycie.
Zwłaszcza finał na co najmniej 120 decybeli 😉
Koncert zaszczyciła sędziwa córka kompozytora, który zmarł w 1955 roku. Jego podobizna i fragment partytury „kolejowego kawałka” Pacific 231 (model lokomotywy) zdobią banknot 20-frankowy.
Dla chętnych Obrazki z podróży do źródeł
Wiosenna wyprawa do źródeł Duero w górach Picos de Urbion, a potem z biegiem rzeki do Porto i Atlantyku.
Bardzo piękna podróż na zdjęciach Nemo.
Zainteresowałam się banknotem 20-frankowym, kompozytor na nim przedstawiony w młodości.
Małgosiu, dziękuję 🙂
Honegger skomponował ten „parowóz” w wieku 31 lat, to może dlatego wybrano ten portret.
Umarł mając zaledwie 63 lata 🙁
Osobisty od razu poczuł do niego sympatię, za tę miłość do parowozów przede wszystkim 😎
Nemoooo!
Jesteś wredna, ile jeszcze miejsc mam dokładać do listy „do zobaczenia przed śmiercią”? Toż mi czasu (o pieniądzach nie wspomnę) zabraknie!
Co mam do powiedzenia w sprawie zdjęć Nemo? To samo co pewien Żyd po zobaczeniu żyrafy: to nie może być. Taki świat nie istnieje, nikt na takie wycieczki nie jeździ. Lata się do ciepłych krajów i cały czas spędza w hotelu. Jak dają jeść i pić i jest basen to nic innego się nie liczy. Zawsze mówiłem , że telewizja kłamie. Idę się napić bo już się najadłem. Skręca mnie w środku. Poza tym, kto jeździ wiosną do Hiszpanii albo Portugalii ? Fanaberie jakieś i brak szacunku dla oglądających. U nasz proszę Państwa to swiat jest widziany z perspektywy zakratownych okien na Żoliborzu. G widać i tak ma być. A jak już ktoś kupi siedemnastolatka za 500+ to niech do lasu pojedzie na grzyby albo do rodziny po kartofle i kaszankę co to ja dziadek uwędził.
Nemo, przepiękne!
Mam ogromny sentyment do Portugalii, jej drobny kawałek udało nam się już zwiedzić,
następne kawałki czekają….
https://www.youtube.com/watch?v=lh9YHtZzHfk
Ja też po Lizbonie mam niedosyt …
nemo dobrze, że Wy z gór to wejdziecie w każde miejsce … 🙂 … dworzec w Porto przepiękny … ciekawe co ten chłop z osiołkiem będzie na tym poletku uprawiał .. macie oko do łapania przyrody i nie tylko .. a ten chór to gdzie śpiewał? …
28 listopada warto wybrać się na koncert Marizy:
http://www.eventim.pl/mariza-bilety-warszawa.html?affiliate=PLE&doc=artistPages/tickets&fun=artist&action=tickets&key=870665$7467260
https://www.youtube.com/watch?v=BiU0fkwrviM
https://www.youtube.com/watch?v=jPjmBt6d4GE
Misiu,
Ta kaszanka od dziadka z wiejskimi kartoflami i grzybami też nie do pogardzenia… Ta wizja ma swój urok 😉
Pójdę teraz do tyłu i jasne jest, że przespałem imieniny Sławka.
Sławek: poniewczasie może, lecz, jak druch druchowi:
Wszystkiego, co sobie wymarzysz!
Tym bardziej.
Właściwie, to powinienem się wytłumaczyć za to co sprodukowałem moim istatnim wpisem. Wytłumaczyć, usprawiedliwić się z tego nie da.
Przepraszam blogowisko.
Kiedyś wchodziło się na chójkę.
Wróciłam od dochtora. Przedstawił mi 3 opcje, co z tym można robić, z tym przykurczem, kurczę blade, Duputrena.
Radykalna operacja – i pokazał mi, co wytną. Dochodzenie ręki do sprawności dość długie, ale niech ta. Potem coś tam, zapomniałam, a trzecia opcja to zastrzyki najmniej sprawdzona, że zadziała na dłuższy czas, i to za 1200$. Od razu zrezygnowałam, poszłam na opcję pierwszą, która też nie gwarantuje, a raczej na pewno po jakimś czasie to wróci, ale póki co opcja najlepsza. Poza tym powiedział, że jest to choroba tylko i wyłącznie genetyczna. Nikt w mojej rodzinie się do czegoś takiego nie przyznawał 🙁
Miś Kurpiowski
7 listopada o godz. 19:51
Misiu,
nemo nie tworzy tych okoliczności przyrody w których jest za pomocą fotografii, ona je tylko fotografuje, albo Mąż. Szwajcaria to przepiękny kraj i tyle, wystarczy, żeby pogoda była piękna i można cykać zdjęcia ile wlezie. U mnie jest nudno, płasko, ale czasami coś tam…
..i dodam jeszcze okoliczności pogody. Jestem gdzieś przejazdem w świecie albo przelotem, a tu akurat leje, albo dżdżu krolpe, a ja za chwile muszę jechać dalej.
Budyń dla dorosłych:
Uniwersalna książka kucharska – Maria Ochorowicz-Monatowa
„Budyń z dyni.
Ćwiartkę średniej wielkości dyni pokrajać w kawałki, obgotować w słonej wodzie i przetrzeć przez sito. Łyżkę masła utrzeć z 4 żółtkami, dodać 3 łyżki bułki tartej, kilka gorzkich migdałów drobno usiekanych, dwie lub trzy łyżki cukru do smaku, wymieszać z przetartą dynią i z ubitą pianą z pozostałych białek, wlać na koniec duży kieliszek dobrego araku, włożyć w formę wysmarowana masłem i wysypana bułka i gotować na parze jak zwykle. Podać polany zrumienionym masłem lub szodem waniliowym.”
Nemo, cuda i cudeńka na tych Twoich zdjęciach, rozmarzyłam się 🙂 może mi się przyśni coś tak miłego…
Asiu, przepis na budyń dla dorosłych odnotowałam, wygląda smacznie.
Aktualne okoliczności przyrody – raczej mokre, niestety.
Ewo,
Hiszpania jest tak wielka i tak piękna, życia zabraknie, by ją dokładnie obejrzeć, ale próbować można.
Na źródła Duero było stanowczo za wcześnie, druga połowa maja lepiej by pasowała. Śnieg po kolana, buty schły dwa dni, noce w puchowym śpiworze nie straszne, ale wydostać się rano z oblodzonego namiotu… 🙄
Największe wrażenie wywarły na mnie po tej mroźnej nocy bocianie gniazda z młodymi, które przeżyły bez śpiwora 😎
Jolinku,
Chłop z osiołkiem orał swoją winnicę. Stara metoda. „Nowocześni” leją herbicydy.
Chór śpiewał w bazylice św. Maurycego w opactwie pod tym samym wezwaniem, w Saint-Maurice w kantonie Valais (Wallis), miejscowości, gdzie wedle legendy miał zginąć śmiercią męczeńską rzymski centurion Maurycy zabity wraz z całym legionem tebańskim w liczbie 6 000 żołnierzy chrześcijańskich za odmowę złożenia pogańskiej ofiary rzymskim bogom. Działo się w III w.
Bazylika ma wspaniałą akustykę i ta nowoczesna muzyka z wieloma niskimi dźwiękami (trzy tuby, werble, dzwony itd.) wprawiała człowieka w niesamowite wibracje.
Nemo cudne, te potrzednie tez ! Jak Wy to robicie?Sie upajam.
poprzednie
przepraszam za literke !
Dzień dobry,
W sobotę byłem u Cichalów. Oczywiście jedzonko pyszne – zupa kalafiorowa, ale nie miksowana (nie wiem skąd wiedzieli, że zupy – krem są nie dla mnie), na drugie żeberka, ziemniaki i kapusta kiszona – dzieło Ewy, naprawdę pyszna. Zapomniałem, że przed właściwym obiadem była sałatka z chlebem wypieku Cichala. Wszystko oczywiście podane jak na dworach dawniej bywało…
Cichal zamówił sobie jedną część zamienną, już podobno przyszła i będą mu ją wymieniać 20 listopada. Od dzisiaj miał chodzić codziennie na jakieś badania. Po co – nie wiem, dla mnie to okaz zdrowia. Na czas pobytu Cichala w szpitalu na dyżurach mają być tylko najładniejsze pielęgniarki, reszta dostanie urlopy.
20 listopada blog proszony jest o trzymanie!
Wydaje mi się, że nie trzeba być aż w Szwajcarii, żeby robić ciekawe zdjęcia. Nemo z Osobistym mają talent wyboru obiektów i im to naprawdę doskonale wychodzi. Ale oglądając zdjęcia Bejotki, Ewy z Witkiem, naszego Irka, a capelli, Danuski znad Bugu, Misia, który nie wiadomo dlaczego przestał się popisywać, uważam że wiele z nich to po prostu fotograficzny cymes. A jeszcze teksty Bejotki i Ewy z Witkiem – doskonałe.
Coś ciekawego można znaleźć wszędzie. Pamiętam zdjęcie Misia sprzed lat – z kościoła w czasie niedzieli palmowej. Dlaczego, pomimo galopującej sklerozy wciąż je pamiętam – bo moim zdaniem były doskonałe. Później Misio miał serię zdjęć z dziewczynami. Dlaczego zaniechał i pisze, że chodzi po Ostrołęce i pracy szuka, tego nikt nie wie. To praca powinna szukać Misia.
No dobrze, to tyle.
Jutro idę wybierać mniejsze zło. Zobaczymy.
Dobranoc 🙂
Dzień dobry 🙂
Dziś kawa dnia
dzień dobry …
to mamy plany trzymania kciuków … dziś za USA i Świat … 20 listopada za cichala … za Alicję jak poda datę ..
nemo akustyka w takich przybytkach podwaja wrażenie słuchania śpiewu chóru albo organów ..
https://www.youtube.com/watch?v=ZwXmji7TBnk
dzisiaj u mnie takie danie … jest kurkuma i czarnuszka ..
http://szpileczkiibabeczki.blogspot.com/2016/10/ryz-z-czarnuszka-i-sosem-marchewkowo.html
Alicjo
Mam znajomych, którzy objechali cały świat. kilka miesięcy w roku spędzają w zakątkach takich, że można powiedzieć dech zapiera, tylko gdy oglądam ich zdjęcia widzę, że nie widzą piękna otaczającego ich świata. Piękno to nie tylko wielkie pejzaże które można kupić gdy ma się na koncie wielkie pieniądze i czas by móc wyjechąć gdzie się chce. Są ludzie którzy nie schylą się na wycieczce by zrobić zdjęcie kwiatka na skraju ścieżki lub chłopa kochającego swój kawałe kamienistego pola z mozołem pracującego jak tysiąc lat temu. Mówi się że jak dać małpie aparat to zrobi genialne zdjęcie… Jedne na milion.
W przypadku Nemo każde ze zdjęć zachwyca bo jest połączeniem inteligencji, wrażliwości na piekno i wielkiej ciekawości świata. To samo dotyczy zdjęć Danuśki.
Nemo ma nie tylko Szwajcarię na wyciągnięcie ręki, jeszcze do tego pogoda im się zawsze trafia… Ech!!!! Tylko pstrykać…..
Misiu, dziękuję 🙂 Jedna drobna pochwała, a już człowiek radosny, jak skowronek od rana 🙂
Muszę powiedzieć, że bardzo wiele nauczyłam się na blogu oglądając Wasze zdjęcia. Po raz kolejny przypomnę Pyrę-blog potęgą jest i basta! Natomiast w czasie tych niedzielnych, domowych porządków oglądałam moje zdjęcia-takie sprzed 15-20 lat. Wiadomo technika była inna, ale moje umiejętności….to szkoda gadać.
Będziemy czymać i za Alicję i za Cichala oraz wszystkich innych przewidzianych do reperacji.
Właściwie, to tak do końca nie wiem, za co Pepegor nas przeprasza…?
Misiu i Nowy, piękne laurki fotografującym i w pełni zasłużone. Myślę podobnie choć nie umiałabym tak ładnie napisac 🙂
Jest jeszcze jedno co zachyca w zdjeciach Nemo i jej męża: zdjęcia są robione przy okazji poznawania świata, radości bycia ze sobą i wspólniej wrażliwości a nie są celem samym w sobie by pochwalić się znajomym i zrobić na nich wrażenie. Na szczyt góry czy wysoką przełęcz trzeba wejść. Alpy to nie Gubałówka z kolejką i piwem na górze . Żeby zobaczyć trzeba wysiłku i czasu. Nikt nie podwiezie, nikt nie wniesie plecaka z prowiantem , aparatem, śpiworem… Nie zauważyłem też pośpiechu jak na wycieczkach objazdowych: proszę państwa mamy dziesięć minut na zwiedzenie katedry, za pół godziny zwiedzamy muzeum na które mamy 45 minut.
Zrobiłem ciasto dyniowe z przepisu, smakuje nie najgorzej, odnoszę wrażenie, że wyszło mi z lekkim zakalcem. To co mogę polecić od siebie, z dyniowatych, to cukinię/dynię w zalewie słodko- kwaśnej wychodzi obłędnie: http://poradnikkulinarny.blogspot.com/2015/09/przepisy-na-dania-z-cukinii-czy-kabaczka.html
Kolejny piękny dzień listopada – słońce, chłodno, ale przyjaźnie.
Miś Kurpiowski
8 listopada o godz. 8:00 <– nie wiem, co przez to chciałeś powiedzieć, ale niech ta. Skąd wiesz, co Twoi znajomi widzieli w tych zakatkach świata, w których Ty nie byłeś i co było DLA NICH tam ważne? Przecież nie masz porównania. Każdy ma swój punkt widzenia i dla każdego co innego jest ważne. Znalazłeś swój ideał – i dobrze, nie musisz mnie obsobaczać, jak to robiłeś, że gdybyś tam był, tobyś… Bardzo być może, ale mnie interesowało to, co mnie interesowało. Wolno mi mieć inny ogląd i pogląd. Tobie także. Zdjęcia na ogół robi się dla siebie, a nie dla National Geograpic. Kiedyś z ochotą pokazywałam zdjęcia z przeróżnych wypraw, ale skutecznie usadziłeś mnie. Bo jak Ty byś miał takie możliwości…a tu ja cykam byle jakie focie… Dla siebie, Misiu, dla siebie cykam, żeby zapiski z podróży podeprzeć fotką. I tak jak powiedziałam, pogoda nie zawsze współpracuje…
Dzisiaj gołabkowo, skoro mam jeszcze jako takie sprawne ręce. Zakupiłam dwie średnie kapusty włoskie, innych nie było, trudno. Jedne będą według Teresy, a drugie tradycyjne, z ryżem i mięsem.
Alicjo jest nowy wpis … a swetry robisz wspaniałe i nikt tu Ci nie dorówna … 🙂 ..
Bo na tym blogu tak to jest,
że co osobowość to chwała i cześć!
Wszyscy ogólnie lubimy być razem,
ale bywa, że niekoniecznie
i za każdym przekazem.
Talenty mamy doprawdy rozmaite
i charaktery też, ho, ho, jakże niezbite!
Zatem niech żyje uśmiech, spokój i tolerancja
i prośmy się stale do wspólnego tańca!