Kotlet z historią
Polski? Rosyjski? Czy jednak francuski? Historia kotleta à la Pożarski dodaje smaku temu daniu.
Pożarski to nie Pożerski! Nie należy mylić XVII-wiecznego ruskiego bojara Dymitra Pożarskiego z zasłużonym dla gastronomii synem polskiego powstańca i emigranta urodzonym we Francji i noszącym nazwisko Pożerski, ściślej Edward Pożerski de Pomian.
Przykro to powiedzieć, ale kotlet à la Pożarski (nie Pożerski), czyli delikatny i pyszny kotlet z drobiowego mięsa, lekko panierowany i smażony na złoto na sklarowanym maśle, jest pochodzenia rosyjskiego, a nie polskiego. I nie łagodzi tego bólu nawet fakt, że ów przysmak ma w istocie francuską proweniencję.
Edward Pożerski herbu Pomian był uczonym francuskim, lekarzem pracującym w Instytucie Pasteura i jednocześnie słynnym gastronomem. Wydał kilkanaście ksiąg kulinarnych, napisał tysiąc artykułów, wygłaszał radiowe pogadanki o żywieniu i otworzył pierwszą francuską szkołę gastronomiczną. Cieszył się w swej francuskiej ojczyźnie niezwykłą popularnością i był prawdziwym kulinarnym autorytetem.
W pierwszą rocznicę śmierci uczonego (zmarł w 1964 r.) uhonorowano go także w ojczyźnie ojca, czyli w Polsce. Dzięki słynnemu gastronomowi z Jędrzejowa Tadeuszowi Przypkowskiemu ustanowiono w naszym kraju Order im. Pomiana (kielich na wstędze z zapinką w kształcie kołduna) przyznawany za zasługi dla polskiej gastronomii. Dawano go najwybitniejszym kucharzom i pisarzom popularyzującym w świecie polską kuchnię.
A Pożarski? Po przypomnieniu historii naszego wybitnego rodaka możemy zająć się Rosjaninem, z którym Polak bywa często mylony. Dymitr Pożarski był rosyjskim księciem żyjącym na przełomie XVI i XVII w. Zasłużył się dla Rosji tym, że stając na czele pospolitego ruszenia, zatrzymał na przedpolach Moskwy szturmujące Kreml oddziały polskie dowodzone przez hetmana Jana Karola Chodkiewicza. Było to we wrześniu 1612 r. Ten doniosły dla Rosji wyczyn Pożarskiego został upamiętniony pomnikiem stojącym na placu Czerwonym, tuż przy słynnej cerkwi Wasyla Błogosławionego.
Ale skąd w tej polsko-rosyjskiej aferze wziął się Francuz? Otóż car Aleksander I był kulinarnym snobem. Z tego też powodu zaangażował do swojej kuchni mistrza nad mistrzami – Marie-Antoine Careme’a. Tego samego, który gotował wcześniej dla wybitnego europejskiego smakosza i równie słynnego polityka, ministra spraw zagranicznych Karola de Talleyranda.
Po pewnym czasie Francuz miał jednak dość ostrego rosyjskiego klimatu. Oraz bojarów, którzy starali się go podkupić, narażając na surowe sankcje monarchy. Inteligentny kucharz, by nie urazić np. kupców Stroganowów, odmówił przeniesienia się do ich domu, ale stworzył danie noszące ich nazwisko. To bogatym snobom wystarczyło. Z carem zaś pożegnał się równie pięknie. Wymyślił subtelne danie, nadając mu jako nazwę nazwisko pogromcy polskich panów. Tak powstał słynny kotlet z kurczęcia.
A ja, skromny smakosz znad Wisły, nie jestem w stanie pohamować swego łakomstwa, gdy w karcie dań widzę kotlet à la Pożarski. W cichości przyznam się, że czasem sam robię to danie wymyślone na chwałę rosyjskiego cara i zjadam je z wielkim apetytem.
***
Kotlet à la Pożarski
Pół kg mięsa z kury, czerstwa bułka, pół szklanki mleka, 8 dag masła, 1 jajko, 1 żółtko (dodatkowo), 2 łyżki śmietany, 3 dag tartej bułki, sól1. Oddzielić mięso od kości, zdjąć skórę, dwukrotnie zmielić w maszynce, dodając za drugim razem namoczoną w mleku i wyciśniętą bułkę.
2. Dodać śmietanę, żółtko, 3 dag masła i sól. Dokładnie wyrobić. Formować kotleciki o grubości do 2 cm. Zanurzać w rozbełtanym jajku i obtoczyć w tartej bułce.
3. Smażyć na maśle na jasnozłoty kolor z obu stron. Podlać łyżką gorącej wody, przykryć i trzymać na maleńkim ogniu przez kilka minut.
4. Podawać z zielonym groszkiem lub fasolką szparagową polaną stopionym masłem.
Komentarze
Witam,
Jolinek51
31 lipca o godz. 8:05 558049
Jestem w górach.
Jest nowy wpis.
yurek to szkoda bo drugi raz to się nam nie zdarzy …
ten „Kotlet à la Pożarski” niby mielony ale inny … może trzeba spróbować …
witamy nowego wpisywacza … Saudyjski Wielbłąd … 🙂 … to teraz czytamy http://obiadoweinspiracje.blogspot.com/2013/04/kabsa-kepsa-kuchnia-arabska-z-regionu.html
lecznicza jest … 🙂
http://obiadoweinspiracje.blogspot.com/2016/07/nalewka-malinowa-i-lecznicza-nalewka-na.html
Jolinku,
Dzięki. Skleroza nie boli – zapomniałam, że Wielbłądy (Paweł z Olą) nie tylko czytają ale i gotują.
Witam Państwa i Wielbłąda(y) (jeden dwugarbny czy dwa solo?)
Jesteśmy u wnuków w stanie New Hampshire, który bardzo mi przypadł do gustu. jest to część Nowej Anglii czyli Ameryki zeuropeizowanej i to w tym dobrym znaczeniu. Ludzie bardzo przyjaźni i używający noża i widelca w odpowiedni sposób. Ten Stan jest mi szczególnie bliski, bo nie pobiera podatku od win i innych dobrości zawierających alkohol. W dodatku ceny są niższe od nowojorskich o ca. 30-50% Ostatnio zainteresowałem się ciekawym wynalazkiem whiskey z Kentucky. Wyemitowali Bourbon’a Honey, oczywiście w odpowiednio wyższej cenie! Nie byłbym jednak centusiem gdybym sobie z tym nie poradził. Nabywam np. Jim Bean’a albo innego Jack’a Daniels’a i dodaję miodu! Polak potrafi! 🙂
dzień dobry,
Cichal na północy w stanie NH, a ja dwa ostatnie dni spędziłem z Młodym w Waszyngtonie. Początkowo miałem ambitne plany muzealne, ale już w czasie drogi zmieniłem wszystko – na lekcję tolerancji. Muzeum może obejrzeć kiedyś, ale ja chciałem, żeby ta wciąż młoda skorupka nasiąknęła czymś innym. Skłoniło mnie do tego przede wszystkim to, co wygadywał po drodze. On tego w domu nie usłyszał, nie wiem skąd to przywlókł. Waszyngton to bardzo kolorowe miasto, na ulicach tłumy ciemnoskórych Afroamerykanów, śniadych Hindusów i Latynosów, Azjatów i w ogóle wszystkich ras jakie Ziemia nosi. Ja w takim towarzystwie czuję się doskonale. Nie wiem na ile ta atmosfera trafiła do młodego, obawiam się, że niewiele. Ale nawet niewielka dawka tolerancji to dużo! Straszne rzeczy się tam w Polsce dzieją!!!
Dobranoc 🙂
dzień dobry …
Nowy straszne … jestem zrozpaczona …
ale poczytajcie blog – Saudyjski Wielbłąd – bardzo profesjonalnie prowadzony a przepisy podane miłe każdemu .. czytam od wczoraj na pociechę duszy ..
cichal dobrze wnuki się umiejscowiły …. 🙂
cieszę się … od wczoraj wpłacono prawie 20 tysięcy … uda się i by chłopakowi się udało …
https://www.siepomaga.pl/mateuszvsrak
Witajcie Saudyjskie Wielbłądy i zaglądajcie do nas jak najczęściej! My też lubimy słońce, podróże i dobrą kuchnię 🙂
Nowy-Młody nie po raz pierwszy z wizytą u Ciebie, kropla drąży skałę.
Nowy – to taka szczepionka przed zmianami w naszej edukacji. Trzeba ją zastosować i dobrze, że to robisz.
dla cichala jest specjalna strona u Saudyjskich Wielbłądów…
http://obiadoweinspiracje.blogspot.com/search/label/z%20automatu%20do%20chleba
Jest wreszcie upragniona decyzja z Wiednia … Mateusz może być operowany już jutro … aby zebrać środki, pozostały tylko 24 godziny ….
https://www.siepomaga.pl/mateuszvsrak
numer: 72365 … treść: S4573 …
Wiadomość zjazdowa.
Płacimy gotówką na miejscu.
Reszta wieczorem, bo praca nie odpuszcza.
Irku-ja wiem, że o twojej morelówce rozmawialiśmy już sto razy, ale nie zapisałam, bo myślałam, że zapamiętam. Poza tym już ją robiłam, a jednak dzisiaj mam wątpliwości-
na 1kg świeżych moreli dajemy 20 dkg suszonych oraz 1 l wódki?
Póki co kupiłam morele suszone bio 🙂
Na obiad fasolka szparagowa z bułką tartą, do popicia kefir, a na deser czereśnie.
Kocham lato 🙂 Kiedy w domu nie ma Osobistego Wędkarza, to taki obiad jest całkowicie wystarczający. Natomiast kiedy jest, to trzeba do tego dorzucić jakiś befsztyk, sznycel tudzież inny eskalopek.
Być może będzie deser nr 2-lody pistacjowe posypane prażonymi orzechami włoskimi 😉
Danuśka,
tutaj Irek podał przepis : http://adamczewski.blog.polityka.pl/2013/07/31/pies-na-polmisku/ / godz. 10.32/
Dobrze pamiętasz. Tylko jeszcze listek laurowy.
Danuśka – bardzo lubię Twój dzisiejszy obiad 🙂 U mnie dzisiaj kalafior. Pożarskie też lubię, także na zimno do kanapek – sałata, plastry pożarskiego, pomidor, ogórek i co kto lubi 🙂
Przy okazji znalazłam takie coś : http://www.gloswielkopolski.pl/artykul/931295,reklamy-znikna-i-przestana-szpecic-miasta-jest-projekt-i-pomysl-na-karanie-zdjecia,id,t.html . Zdjęcie ilustruje artykuł zamieszczony w tamtym wpisie przez Danuśkę, a pasuje bardzo do naszej dyskusji o wyglądzie naszych miast. Ciekawe, czy od tamtego czasu widok zmienił się.
Marynowane skórki arbuza opisane przez Saudyjskiego Wielbłąda pewnie są smaczne, ale u nas raczej się nie przyjmą, choć produkt jest dostępny i tani. Ale my mamy bardzo wiele innych warzyw i owoców do marynowanie. Kiedyś jednak spróbowałam zrobić dżem z białej części arbuza. Chyba także Żaba wspominała o takim dżemie. Nie był to jednak dobry pomysł, w każdym razie w moim wykonaniu, choć stosowałam się do jakiegoś przepisu. Smak był mdły. Ale wersja marynowana może być ciekawa. Jednak wolę smak dojrzałego arbuza bez skórki.
Nie pożarski lecz mielony, a zamiast groszku bądź fasolki szparagowej – sałatka z kwaszonej kapusty, marchewki i cebulki. Też bardzo dobre.
Jutro planowałam żeberka w kapuście. Zrezygnowałam. Dwa dni pod rząd kapusta? Nie. Raczej coś z włoskiego „podwórka”. Może lazania lub pizza?
Dziękuję Jolinku za wielbłądowe przepisy! Świetna strona! Zmodyfikuję, bo od długiego czasu nie stosuję już automatu do chleba. Wypiekam tradycyjnie, tylko do ręcznego (lenistwo) miesienia (!?) nie mogę się namówić i używam robota.
Żabo! Jestem w okolicy gdzie nie mam sygnału w tel. Pisz maila na priv. Proszę.
Jolinku51, cichalu, Danusko i Wszyscy Obecni – witamy serdecznie 🙂
Cichalu – jeden dwugarbny czyli mój własny garb + własna prywatna Żona 😀
Danuska – nasze podróże wynikają z pracy. Pomimo, że Ola teoretycznie nie pracuje, to i tak ma tyle zajęć co ja na pełnym 10-godzinnym etacie (na Bliskim Wschodzie w prywatnych firmach często obowiązuje 60-godzinny tydzień pracy)
Krystyna – mnie takie marynaty smakują, zresztą jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma 🙂 Najbardziej zawsze tęsknimy za kiszonymi ogórkami i smalcem ze skwarkami
Przybyło nam zwierzątek – witajcie, Saudyjskie Wielbłądy!
Jestem prawie wyjechana, to znaczy wszystko, co trzeba zabrać jest rozmemłane na widoku, a nuż coś jeszcze da się zredukować.
Zabieram spódnicę w kwiaty, dobre i to, chociaż pogoda taka nie bardzo upalna. Tyle na zrazie, trzeba się pożywić.
Wielbłądzie,
Do usług 🙂
Ukłony garbom 🙂
Wiadomości zjazdowe.
Miejsce: Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Dzieci Niesłyszących, Bydgoska 4A.
Wjazd od Bydgoskiej lub od Śródki, lepiej od Bydgoskiej. Przy bramie dzwonek.
Będziemy tam z Inką w piątek od 10 rano.
Naczynia jednorazowe. Jeżeli ktoś ma ukochany kubeczek, niech zabierze.
Obiadokolacje 18:00, śniadania 9:00 (tu naczynia normalne 😉 )
Inka obiecała wyprosić dostęp do lodówki.
Pokoje:
2 x dwójki
5 x trójki
3 x czwórki
Pościel w ilościach.
Z pociągu odbieramy Krystynę i Sławka. Jeśli kogoś jeszcze, wołać.
Mój telefon mają prawie wszyscy zjazdowicze. Udostępniajcie każdemu, kto w potrzebie.
Ewa – odbierz proszę pocztę
Krystyno-dzięki, jutro kupię resztę składników.
Asiu-kalafior z masłem i bułką tartą to był ulubiony letni obiad mojej Mamy.
Mama była w stanie zjeść całego kalafiora. Jak wiadomo, kalafiory bywają w różnych rozmiarach 🙂
Saudyjski Wielbłądzie-zrozumiałam, że łączysz pracę z przyjemnością 😉
Wiem doskonale, że niekoniecznie tak się dzieje, ale człowiek robi co może, by jednak tak było. Kiedyś pracowałam w Algierii i też starałam się, by zdarzało się to jak najczęściej.
Co do zjazdowania to wyruszamy nach Poznań wespół w zespół z kuzynką Magdą oraz Salsą w sobotę rannym świtem. Planuję przygotować, zgodnie ze starą świecką tradycją, moją rybną terynę. Swoją drogą liczę na wręcz obowiązkową kurczaczą roladę Haneczki oraz keks Krystyny 🙂 Ciekawe, czy Misio będzie miał w walizach swoje genialne pierogi i ciasto drożdżowe? Z Ostrołęki do Poznania to jednak kawał drogi.
Wielbłądzie,
Pisałeś na blogowy adres czy eryniag? Najwyraźniej obie skrzynki mają focha i nie chcą ze mną współpracować.
Pisałem przez formularz kontaktowy na blogu.
W takim razie coś się pozajączkowało. Mógłbyś przesłać wiadomość na eryniag@interia.pl?
Dzięki.
Dziwne, przed chwilą przetestowałam formularz i zadziałało. Wybredna zaraza…
haneczko – czy łazienki są na korytarzu?
Czy jako starsze stadło możemy liczyć na pokój dwójkę?
Z Jerzorem nikt nie będzie chciał spać, on OKROPNIE chrapie i to nie żarty!
W Poznaniu powinniśmy być w czwartek, prosto z lotniska z Warszawy, ale już słyszę jakieś głupotki, że do Wrocławia bliżej…
Matko jedyna, toż przyjeżdżając do Poznania w czwartek pobędziemy z kuzynostwem, pod wieczór w piątek na otwarcie Zjazdu. Czy to nie jest logiczne?!
Ewa – wysłane 🙂
Ps.
A tak sobie radzą Saudyjki
http://saudigazette.com.sa/saudi-arabia/customers-flood-restaurant-run-umm-walid-family/
Doszło – odpisałam 😉
Tak wyglądają pokoje w tym ośrodku / kopiuję za Asią / : http://www.slysze.edu.pl/sites/noclegi/
Chyba trzeba pamiętać o własnych ręcznikach.
Danuśka – keks oczywiście będzie. 🙂 Upiekę go w czwartek. Keks oprócz walorów smakowych ma tę zaletę, że świetnie nadaje się do podróży.
Dobrze by było, gdyby był dostęp do lodówki.
krystyno, Asiu – dziękuję. Już wiem.
Prosiaczek nasz wspaniały już się pozęganał z nami 🙁
Poszedł do bywszego personelu na 4 tygodnie, ma ta koleżanki…jakoś przeżyje. Będziemy tęsknić!
dzień dobry …
to blisko mamy do spotkania … kubeczek biorę …
ja dalej przeglądam blok „Saudyjski Wielbłąd” i znalazłam taki przepis … suszone ogórki kiszone to pomysł nad pomysły … ciekawe czy zupa by była z nich dobra …
http://obiadoweinspiracje.blogspot.com/2015/11/dip-z-suszonych-ogorkow-i-labnehu-lub.html
o a tu odpowiedź .. można zrobić zupę ..
http://obiadoweinspiracje.blogspot.com/2015/09/suszone-ogorki-kiszone-nie-tylko-dla.html
no to pijemy mleko … zrobię kurację po Zjeździe ..
http://obiadoweinspiracje.blogspot.com/2015/04/golden-milk-ayurwedyjskie-zote-mleko.html
ten blog to kopalnia dobrych rad i pomysłów …
już prawie uzbierane …
https://www.siepomaga.pl/mateuszvsrak
numer: 72365 … treść: S4573 … koszt 2,46 zł brutto (w tym VAT)
Jolinku – można zrobić zupę, ale to mimo wszystko nie jest to samo. Jak dasz zbyt dużo suszonych ogórków, to wychodzi bardzo słona, a i tak nie ma odpowiedniej gęstości.Takie ogórki są swietne, jako dodatek do zrazów zawijanych albo do białego barszczu
udało się … 🙂
https://www.siepomaga.pl/mateuszvsrak
Saudyjski W. ale pomysł przedni … dużo suszycie i chyba sobie kupię suszarkę bo to zaraźliwe … 😉
Wakacje, wakacje 😉
Hotel, recepcjonista zagaja do nowo przybyłej pary:
– Urlop?
– Tak…
– A dzieci państwo posiadają?
– Posiadają…
– Ale tym razem państwo nie zabrali?
– Nie zabrali…
– Tylko we dwoje? Romantyczny wypad 🙂
– Tak…
– A kto został z dziećmi?
– Żona.
Młode małżeństwo w hotelu:
– Proszę pokój na 1 dobę- mówi mąż.
– Ma pani szczęście- mruga portier do żony, zwykle bierze pokój na 1 godzinę.
Danuśka, nie ma to jak wakacje. Nasze dzieci duże, bawią się same, pies zostaje z mężem, a ja – na Zjazd!
Wielbłądzie Saudyjski – miło Cię powitać i już przyłączam się do lubiących Wasz Blog.
Ja już prawie gotowa. Na szczęście nie trzeba się telepać na lot do Toronto – lokalnym lecę 😎
Alicjo, czytałaś pocztę? Jest akceptacja?
Czytałam – oczywście!
Aż się muszę pochwalić – przyszła dostawa z Kaszubskiej Kozy. Idę konsumować!
Wielbłądzie – dziękujemy 🙂
Nie wiem, czy się śmiać czy płakać:
http://deser.gazeta.pl/deser/7,111858,20493841,zapytal-przechodniow-czy-w-szkole-powinni-uczyc-cyfr-arabskich.html#BoxDesImgZ13&a=30&c=24
To do zobaczyska, Zjazdowicze, Trzymajcie się wesoło i jakąś pogodę zamówcie 🙂
Alicja i Jerzor
p.s.A blogowicze – to tradycyjnego napisania 🙂
Alicjo czekamy .. dobrego lotu …
Danuśka .. 🙂 …
ewo tylko śmiech nas uratuje …
Suszone ogórki kiszone zaskoczyły mnie, choć niewiele mnie dziwi. I chyba wypróbuję ten przepis, bo to żaden problem, zwłaszcza że mam suszarkę. Pewnie możliwa jest też wersja z suszonymi korniszonami.
sporo domowych serów robią na blogu Saudyjskich W. … oto jeden z nich …
http://obiadoweinspiracje.blogspot.com/2015/03/ricotta-domowa-woski-smak-w-polskiej.html
Witam wieczorkiem 🙂
My z Rybą też będziemy w piatek rano razem z Inką i Haneczką oraz Radziem – nie ma z kim zostawic jamniora więc grzecznie pytam czy ktos jest uczulony na psy? Ci co byli na trzecim zjeździe u Starej Żaby go znają i wiedzą że lubi ludzi. Jakby co to spróbuje coś zorganizować żeby nikomu nie przeszkadzał.
Jutro zlewam mamine nalewki na zjazd i rozmrażam słynny pasztet 🙂 O 11 przyjeżdża Lena i bedziemy cosik piec na zjazd.
Dzisiaj zorganizowałam dla każdego zjazdowicza plan miasta w 2 wersjach i Śródki (tam będziemy mieszkać – ten jednak jest w wersji anglojęzycznej). Poza tym dowiedziałam się o różnych imprezach kulturalnych w najbliższy weekend i myslę że w piątek wieczorem możemy ewentualnie o tym pogadać i coś zdecydować, chyba że woliciie żebym dała propozycje dzisiaj lub jutro na blogu.
Poniżej zamieszczam dwa linki do moich zdjęć znad Biebrzy i okolic – milego oglądania (zakochałam sie w tym regionie). Jesli ktos zna nazwy ptaków (rozróżniam jaskółke, wróbla, żurawie, bociany i kaczki 🙂 ) i motyli lub kwiatków to bardzo proszę. 🙂
Witam wieczorkiem 🙂
My z Rybą też będziemy w piatek rano razem z Inką i Haneczką oraz Radziem – nie ma z kim zostawic jamniora więc grzecznie pytam czy ktos jest uczulony na psy? Ci co byli na trzecim zjeździe u Starej Żaby go znają i wiedzą że lubi ludzi.
Jutro zlewam mamine nalewki na zjazd i rozmrażam słynny pasztet 🙂 O 11 przyjeżdża Lena i bedziemy cosik piec na zjazd.
Dzisiaj zorganizowałam dla każdego zjazdowicza plan miasta w 2 wersjach i Śródki (tam będziemy mieszkać – ten jednak jest w wersji anglojęzycznej). Poza tym dowiedziałam się o różnych imprezach kulturalnych w najbliższy weekend i myslę że w piątek wieczorem możemy ewentualnie o tym pogadać i coś zdecydować, chyba że woliciie żebym dała propozycje dzisiaj lub jutro na blogu.
Poniżej zamieszczam dwa linki do moich zdjęć znad Biebrzy i okolic – milego oglądania (zakochałam sie w tym regionie). Jesli ktos zna nazwy ptaków (rozróżniam jaskółke, wróbla, żurawie, bociany i kaczki 🙂 ) i motyli lub kwiatków to bardzo proszę. 🙂
https://goo.gl/photos/MdanTppGVhaDGKRc9
https://goo.gl/photos/NpGQf3tTTcjg1U459
no i 2 razy sie skopiowało. Gapa ze mne – ale lepiej tak niż żebym znów straciła cały komentarz. Przepraszam
Aniu! Piękny Park. Dowcipna dyrechtóra! I najpiękniejsze zdjęcia. Szczególnie Przecherka i czterolinia z jaskółkowymi nutami! Pozdrawiamy
PS Cały czas trzymam baryłkę rumu jamajskiego i tradycyjnie w zamian, oczekiwowuję nalewki. Choćby symbolicznej kropli… Tyś Dziedziczka!
Pyro Młodsza, fotorelacja wspaniała, nie dziwię się Twojemu zakochaniu 🙂 Niestety, nie pomogę w nazwaniu tych cudów natury, pojedyncze kwiatki… Natomiast bardzo się cieszę, że wśród szanownego Komitetu Powitalnego będzie Radzio, wreszcie poznam tego słynnego jamniora.
Salsa – również serdecznie witamy
Jolinku – naszym faworytem jest labneh (arabski ser jogurtowy) a można z niego robić bardzo wiele smakołyków
Przepis na labneh tutaj
Przepis na serowe kulki marynowane w oliwie czyli labneh bil zayit pod tym linkiem
Pyro Młodsza-bardzo lubię oglądać Twoje zdjęcia, powyższa relacja wspaniała!
Świetna z Ciebie obserwatorka przyrody. Przyrodę ożywioną w postaci czworonożnego zjazdowicza Radka z przyjemnością poszmeram za uchem 🙂
Komitet Organizacyjno-Powitalny działa nadzwyczaj dziarsko i owocnie, dzięki za zaangażowanie. Oj widzę, że będzie się działo!
Pyro Młodsza-Alain rozczulił się niezmiernie oglądając zdjęcia lisa, podobny do naszego Gastona 🙂 Czy lis dobierał się może do Twojego plecaka?
To ja się tu włóczę po jakichś deltach Dunaju a tu pod nosem taki cuda… Piekne te zdjęcia Młodsza Pyro 🙂
dzień dobry …
też pomyślałam o Alanie zobaczywszy liska … 🙂 … ciekawe czy piesek był na wojażach z Anią? .. łażenie po przyrodzie to takie miłe zajęcie ..
Saudyjski W. przez wasz blog mam zaplanowane zajęcia domowe do końca roku … będę suszyła co się da, serowała i mieszała zioła …
Danuśka a Alinka jedzie z Wami? …
Danuśka lisek był nie z tej ziemi. Przychodził głównie wieczorem i wtedy niestety moje zdolności, jesli chodzi o robienie zdjęć, na dużo się nie przydawały – wczoraj Miś Kurpowiski podniósł mnie na duchu mówiąc, że fotografia potrzebuje światła 🙂 więc już tak się nie przejmuję. Wracając do lisa… ostatniego dnia pobytu wstaliśmy przed wschodem Słońca żeby zobaczyć łosie i ku naszemu zaskoczeniu dzwoniec czekał obok domu. Jak „rasowy” fotograf rzuciłam się pstrykać odstawiając plecak. Przyznaję że zdjęć rudej kity jest więcej i nawet ze dwa filmiki by się nalazły. Czekając na łosia popijałam kawę i podgryzałam salami z orzechami. Reszta tej wykwintnej 🙂 wędliny łącznie z deseczką była w plecaku, do którego lisek najpierw próbował się dostać a potem nawet zwinąć cały mój dobytek 🙂
Aniu – świetne zdjęcia, przepiękne tereny. Pokażę rośliny mojej mamie, ona wiele z nich zna, ale lubi tez przekopywać się przez książki i internet, żeby znaleźć dobrą odpowiedź. Będzie miała zajęcie i dobrą zabawę 🙂
Jolinku jamnior normalnie ze mna jeździ ale nie do parków narodowych – po pierwsze nie wolno wprowadzać psów. Po drugie nikt by sie nie wyspał bo caly czas by ujadał na dzikie zwierżęta – to przeca myśliwski pies. Ale normalnie jak jadę w Beskidy czy Sudety to go ze sobą zabieram i zwę jamnikiem górskim pociągowym. On idzie pierwszy i mnie ciągnie z plecakiem w którym mam i swoje i jego rzeczy 🙂
Na razie rozpoznałam dziewannę – podobna rośnie mi w ogrodzie.
Dzięki Asiu. Powiedzcie mi czy ten drapieżny ptak to jastrząb? Bo szczerze jak szukałam w atlasie ptaków to zwątpiłam ile ich jest i żaden mi nie pasował 🙁
O 11. 30 przyjeżdża Ryba i bierzemy się do pracy przedzjazdowej 🙂
Dziewannę, też rozpoznałam 🙂 Z ptakami będzie gorzej.
Jolinku-Alina niestety nie przyjeżdża na zjazd 🙁 Natomiast dołącza do nas Alain, którego ogólnie miało nie być w Polsce do niedzieli, ale się pozmieniało. Mamy w ten sposób przyzwoitego kierowcę 🙂
Co do ptaków oraz roślin to dużą wiedzę ma Irek, ale niezbyt często teraz do nas zagląda, szkoda. Że nie wspomnę o Nemo, która botanikę opanowała na piątkę z plusem. Alain zna bardzo wiele ptaków i sporo się przy nim nauczyłam, tylko że muszę wszystkie nazwy sprawdzać we francusko-polskim słowniku. Co do ptaków drapieżnych to, wedle mojej skromnej wiedzy, najczęściej spotyka się w Polsce myszołowy i jastrzębie.
Kontaktował się ze mną Nowy i będę wiozła do Poznania ….Eeee, nic nie powiem, niespodzianka 😉
Poza tym napisał do nas tak:
Dla wszystkich Zjazdowiczów życzę owocnych obrad I pozdrawiam każdego z osobna i wszystkich razem !!!!
Tadeusz – Nowy
Pyro Młodsza – piękne Twoje fotki. Ja mieszkam w takich okolicznościach przyrody.
Wczoraj miałam gości i podałam na obiad kurczaka pieczonego z cytryną kiszoną. Goście byli zachwyceni i zdziwieni, że cytryny można kisić. Był również kurczak klasyczny, ale dużego powodzenia nie miał.
Do Poznania mam nadzieję dotrzeć jutro o godz.16.30 pociągiem z Warszawy.
krysiade – jak goście byli zachwyceni, to jestem więcej niż zadowolona żem przepis na cytryny w soli podała (bo to chyba o to chodzi).
Moje towarzystwo też innego już nie chce.
Na marginesie – lata temu podałam kurczaka cytrynowego po chińsku. Nie uwierzycie – ciągle się domagają. A kiedy nieśmiało protestuję, że chyba już się takie menu znudziło, słyszę” ALEŻ NIE”!
Tenże cytrynowy kurczak to pierś kurczaka pokrojona w kostkę, „utytłana” w mazidle z soku z cytryny i mąki kukurydzianej oraz smażana w woku. Sos cytrynowo-„mięszany” robi się pod koniec i wrzuca nań upieczonego kurczaka. Podaję z ryżem. Delikatne i pyszne danie.
Jak kto zainteresowany podam przepis. Szybki, prosty i łatwy .
Jolinek – aż urosłem z dumy 🙂
a w wolnej chwili zapraszam do obejrzenia zdjęć 🙂
Tutaj link Z aparatem w kuchni i po świecie
Macham wszystkim wędrownikom. Niestety Basia Adamczewska nie dotrze na zjazd, bo się pochorowała 🙁 Ale my zobaczymy się w piątek. Przyjeżdżam z paOlOre i Brzuchem 🙂
Hallo Młodsza!
Pięknie tam nad Biebrzą, a tą fotkę, z tym „orłem“, każdy miłośnik ptaków może ci pozazdrościć. Po przewertowaniu wielu stron donoszę, że to ani jastrząb, ani myszołów, lecz błotniak.
Do wyboru stoją trzy: Błotniak łąkowy, b. stawowy i b. zbożowy*, bo samice wyglądają podobnie.
Niezwykle rzadkie u nas wszystkie trzy, aczkolwiek tu, szponowatych znacznie więcej niż np u Żaby. Ale, co Biebrza, to Biebrza.
Ten bandyta z czarną opaską na oczach to gąsiorek**
Ponadto, ten bardzo ładny, żółty i doskonały śpiewak to trznadel pospolity.
Lecę, czas poczynić przygotowania wyjazdowe, bo ruszam jutro z rana I myślę być na miejscu wczesnym popołudniem. Ze sobą mam min. trzy butelki sektu, którym oblewaliśmy sadzone drzewka na Błotach. Mam nadzieję, że będą warunki do należytego schłodzenia.
Do zobaczenia
*) zboża tam nie widziałem wiec… jeden odpada?
Spacerując w kwietniu z Jagodowym po okolicy widzieliśmy takiego typa nad nami. Po sprawdzeniu w domu, doszedłem do wniosku, że to błotniak.
**) nie mylić z: dzierzba gąsiorek (regulus regulus)
Echidna ja z chęcią skorzystam z przepisu na tego kurczaka. Niedługo szykuje sie u mnie babskie spotkanie to bedzie jak znalazł na coś nowego.
Piotr bardzo dziękuję za nazwy ptaków 🙂 Trznadel rzeczywiście śpiewał przepięknie. Myslę że drapieżca to blotniak łąkowy bo siedział na płocie przy łące nad Narwią – wyjechaliśmy z lasu a on siedział na tym płocie 2 metry od nas. Gdy otworzyliśmy okna w samochodzie by mu zrobić zdjęcie zerwał się do lotu. Tylko jedno ze zdjęć nadawalo się do publikacji 🙂 Bardzo dziękuję.
Ryba juz jest. Dzisiaj na obiad duże pieczarki smażone tak jak kotlety w jajku i panierce
Pepegorze-ależ mi wstyd, że Cię nie wymieniłam wśród blogowych znawców przyrody 😳
Lemon chicken zwany przeze mnie cytrynowym kurczakiem (specjalność kuchni chińskiej z Hong Kongu)
Składniki:
• 225g piersi kurczaka
• 1 białko
• 2 łyżeczki mąki kukurydzianej
• 70 ml oleju
Składniki na sos:
• 70 ml rosołu z kurczaka (może być z kostki)
• 1 i pół łyżeczki soku z cytryny
• 2 łyżeczki cukru
• 2 łyżeczki soya sos
• 2 łyżeczki dry sherry (lub wina ryżowego)
• pół łyżeczki posiekanego czosnku
• 1 małe ostre chilli lub jedna czwarta łyżeczki sproszkowanego chilli
• 1 łyżeczka mąki kukurydzianej zmieszanej z 1 łyżeczką zimnej wody
Przygotowanie:
• pociąć piersi kurczaka w niewielkie cząstki (3-4 cm)
• Wymieszać mąkę kukurydzianą ż białkiem i dodać kurczaka; wymieszać dokładnie i wstawić do lodówki na okołó 20 min
• rozgrzać olej na woku lub głębokiej patelni; wrzucić kurczaka i smażyć mieszając około 2-3 minut
• wyjąć kurczaka z oleju i osączyć z oleju na sitku lub papierowym ręcznku
• zlać olej z kurczaka (można go jeszcze raz użyć), przetrzeć wok (patelnię) i ponownie podgrzać dodając wszystkie składniki sosu za wyjątkiem mąki kukurydzianej; doprowadzić do wrzenia
• w miseczce rozrobić mąkę kukurydzianą z wodą, dodać do sosu i zamieszać aż zgęstnieje (około 1 min), dodać kurczaka i delikatnie wymieszać z sosem (tak aby wszystkie cząstki pyły pokryte sosem)
Podawać od razu – z ryżem oczywiście.
Uwaga – porcja na dwie do trzech osób, można podwoić składniki sosu jeśli lubi się bardziej „mokre” danie. Ja zawsze to robię, bo goście spierają się o sos, twierdząc, że za mało dla wszystkich.
Smacznego.
pył księżycowy na ekran pada, stąd konieczna jest errata
– zamist „ż” – z
– około, a nie okołó
– były, a nie pyły
Jak ktoś coś jeszcze znajdzie – trudno, przepraszam
Podróżującym na Zjazd – szerokiej i bezpiecznej drogi życzę. Sama udaję się na spotkanie z Morszeuszem.
Młoda Pyro – rozmawiałam z kuzynem (weterynarz) na temat Twoich perturbacji z pożywieniem dla Radka.
Ponieważ od dziecięstwa karmiony był jednym gatunkiem mięska – kurczak – jesli chcesz zmienić dietę psinki musisz to robić stopniowo. Inaczej nie tylko będzie miał sensacje o jakich wspominałaś lecz może mu zaszkodzić i to dość poważnie.
Codziennie zmieniaj mu porcje w stosunku: jedną łyżkę (miara na oko) mniej mięsa, a zamiast tego 1 łyżka np chrupek. I co kilka dni odbieraj jedną łyżkę mięsa, a zamiast dodawaj 1 łyżkę np chrupek. jedną łyżkę. Tym sposobem dojdziesz po jakiś czasie do zmiany na chrupki, czy jakieś puszki, czy tym czym masz zamiar go karmić. Pożywienie kupuj z wyższej półki – może droższe lecz zdrowsze. Nie moja opinia lecz kuzyna – jest specem od hodowli psów. Oczywiście od czasu do czasu musi jeść i mięso – jako mieszanka z chrupkami.
Coś pogmatwałam – najpierw jedną łyżką, po jakimś czasie kolejną (czyli dwie) itd.
echidno – dzięki. O to właśnie chodzi.
Bilety kupione, walizkę spakować i w drogę. Ale to dopiero jutro.
Wielka szkoda, że Basia chora. Szybkiego wyzdrowienia życzę.
Dzień dobry,
Bardzo żałuję, że nie mogę być teraz w drodze na Zjazd. Trudno.
Tak jak już zapodała Danuśka – życzę Wam wszystkim niezapomnianego spotkania.
Będę cierpliwie czekał na sprawozdania.
Ślę Wam najlepsze myśli.
Do później 🙂
Ten drapieżny ptak to może być też krogulec. Bardzo podobny. Błotniaków nie widziałam na własne oczy, ale w tamtych rejonach występują. Tutaj krogulec : http://www.google.pl/imgres?imgurl=https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/7/75/Accipiter_nisus_kill.jpg&imgrefurl=https://pl.wikipedia.org/wiki/Krogulec_zwyczajny&h=1401&w=1802&tbnid=8B2WJfFdDBqafM:&tbnh=155&tbnw=200&docid=wuO1zP8xT9PGzM&itg=1&usg=__tsDnyOWkp2ug-OTsO8AB-6ZqhXk=
Pyro Młodsza,
widzę, że byliście także w Tykocinie.
Keks upieczony, powoli pakuję się.
Też życzę wszystkim Zjazdowiczom wspaniałego spotkania, długich pogaduch i pysznego jedzenia. Co ja piszę 🙂 : spotkanie na pewno będzie wspaniałe, jedzenie pyszne, rozmowy długie! Jeżeli jest taka możliwość to poproszę o odłożenie znaczka zjazdowego, może kiedyś znajdzie się okazja do spotkania.
Asiu-odkładam natychmiast i mam nadzieję, że kiedyś i nareszcie się spotkamy 🙂
Od wielu lat darzę Cię ogromną, wirtualną sympatią i chciałabym w końcu powiedzieć:
poznałam Asię, to naprawdę wspaniała i jakże cudna osoba!
Tak się w mojej pracy poukładało, że nie mogę wyruszyć na Zjazd już jutro 🙁
W ramach przygotowań mam już w lodówce wszystkie składniki na terynę z ryb.
Jutro ją upiekę, by była świeżo wykonana i podana.
Ja tez poproszę o znaczek zjazdowy. Niestety nie mogę przyjechać w tym terminie i bardzo tego żałuje. Będę z Wami myślami a spotkanie bedzie na pewno pełne wrażeń.
Pyro Młodsza, zdjecia są bardzo piekne, masz oko i wrażliwość fotografa, gratuluje 🙂
Wykorzystam przepis Echidny na cytrynowego kurczaka, dziekuje.
Danusko, a teryne rybna robisz według jakiego przepisu?
Czy ja też mogę prosić o znaczek? Będę z Wami duchem, niestety nie ciałem.
Alino, Ewo-znaczki dla Was też odłożone. Szykuje się zatem jakiś kolejny Zjazd pt:
ZTDKZZO, co należy rozumieć: Z Tymi Dla Których Znaczki Zostały Odłożone 🙂
Alino-względem tego przepisu na terynę, to mam nijakie wątpliwości, bo głównie robię po uważaniu. Są zapewne osoby, które odnotowały i są w stanie znaleźć ten przepis, jeśli już podawałam już na blogu…(?) Ogólnie idzie tak:
-dowolne ugotowane lub upieczone uprzednio ryby w ilości mniej więcej 70 dkg
-6 jajek
-1/2 szkl bułki tartej namoczonej w mleku
-przyprawy wedle uznania (dobrze pasuje z czosnek granulowany, zielona pietruszka i oczywiście dyżurne)
Miksujemy ryby z żółtkami oraz składnikami podanymi powyżej. Dodajemy ubite na pianę białka. Wlewamy do formy, formę umieszczamy w kąpieli wodnej (ważne, bo w ten sposób teryna ma delikatną konsystencję). Wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy do momentu, kiedy góra zaczyna się lekko rumienić (ok.30 minut, jeśli z termoobiegiem).
Danusko, dziekuje 🙂
Poniżej link do przepisu podanego dawniej przez Danuśkę
http://adamczewski.blog.polityka.pl/2010/09/06/krew-w-roli-glownej/#comment-240774
My z Jolinkiem i pewnie Markiem wybieramy się jutro po południu.
Danuśka,
Ja też, ja też, ja też – ja też chcę znaczek i też chcę kiedyś poznać Asię. Mamy identyczne o Asi zdanie. 🙂
Będziemy o Was myśleć ciepło. My z Rybą właśnie zlewamy nalewki (troche wiśniówki, jeżynówki, morelówki, kiwi, dereniówki i coś czego jeszcze nie rozpoznałyśmy bo Matula nie opisała). Nie wiem czy trzeźwa przez to wszystko pójdę spać bo próbujemy czy dobrze wyszło. Wiśniówkę trzeba było trochę podrasować a to coś czego nie rozpoznajemy na pewno doslodzic bo gębę wykrzywia. Teraz musimy wszystko przelać do małych butelek – niestety zapasy Pyrowe nie są nieograniczone. Jest jeszcze orzechówka ale to lekarstwo na żołądek (niezrównane) w ilości sztuk 1 zostaje w domu.
Dziękiję pieknie za przepis na kurczaka i rzeczywiście to może być krogulec – takie same żółte ślepia 🙂
Wracam do nalewek – za Wędrowców na szlaku
Wedrowiec na szlaku utkniony pomiedzy Warszawa i poznaniem sie melduje (bezogonkowo!), w dodatku pisze po ciemku prawie, bo Jerzor spi.
Utknelismy w hotelu w miejscowosci Nowosad czy jakos tak, bo po prostu sil braklo i nie bylo sensu gnac dalej do Poznania dosyc zatloczona, acz piekna trasa A-2, a my zmeczeni okrutnie. My nie dwudziestolatki, lepiej spieszyc sie powoli. Zawiadomilam Lotnikow Poznanskich, ze spokojnie jutro dojedziemy, mam tez Pyry Mlodszej telefono-namiary, to zadryndam juz z Poznania od Lotnictwa, co i jak.
Jest jeden wielki cien nad tym wyjazdem, otoz nie dotarla do Warszawy profesjonalnie zapakowany w specjalna walize rower, nowosc ostatniej generacji, cud-mniod-malyna (jakby to powiedziala Nisia), calenieco ponad 4 kg szczescia.
Znacie opowiesci o Jerzoru i wyjazdach do Polski…dawno mu radziłam, zostaw jeden z rowerow u braci, nie bedziesz musial targac przez ocean…no ale to podobno my kobiety jestesmy prozne 🙄
Mysle, ze bagaz sie odnajdzie, podalismy w reklamacji adres siostry, ktora dla nas bedzie baza w Polsce. Dotychczas zawsze sié odnajdywaly…
No i masz, od lat podrozujemy z bagazem podrecznym, chyba ze Jerzoru wpadnie do glowy turlanie sie do Polski z rowerem…Nic nie mowie, bo sytuacja jest napieta, wiec moje .a mówilam. mogloby sytuacje napiac jeszcze bardziej.
Teraz test, czy sie to wpisze, bo juz raz sie ponawypisywalam i poszlo w niebo,
za wędrowca … 🙂
cieszę się z obecnych … smucę z nieobecnych .. ale może się zdarzy …
Asię też chętnie poznam … łączy nas sport … 🙂 ..
Saudyjski W. …:)
Danuśka / 10:25/ nie tylko zaglądam, ale sercem jestem z Wami. Niestety nie mogę w tym terminie być na Zjeździe. Rozmawiałem na ten temat z Inką i Haneczką. Lublin jest dla Łasuchów zawsze otwarty 🙂
O, doszlo wreszcie!
Kochanej Haneczce ju« mówié, «e dla frakcji polnocno-amerykanskiej z ochota zabiore znaczki Zjazdowe, bo pewnie z Cichalami i Nowym spotkamy sié jak nic!
POczynimy tez haneczko rozliczenia wzglédem tego, co ja wiem, a Ty rozumiesz, Cichalow włáczywszy w rozliczenia. Wybaczcie lietrowki i wszelkie jawne bledy, ale ciemnosc panuje juz u nas, a Jerzor niech wypoczniei sie wyspi – jak spi, to sie nie denerwuje, a wiem, «e sprawa z rowerem nie schodzi mu z mysli. Jak spi, to nie mysli!. I jak tu tak o myslach, to ja jestem raczej dobrej mysli.
Tak czy owak, jutro siez kierownictwem skontaktujé, pchly na noc 🙂
Szkoda, że ubyło nam kilkoro zjazdowiczów. Cieszyłam się na spotkanie z Aliną, miałam nadzieję poznać wreszcie Nowego i zobaczyć ponownie panią Basię. Trudno, różnie sprawy się układają.
Link z przepisem na tyrynę podany przez Małgosię był oczywiście dobrą okazją do wspomnień ze zjazdu w 2010 roku, dla mnie drugiego. Teraz też na pewno będzie wspaniale.
Danusiu, Nowy 🙂 mam nadzieję, że się nie rozczarujecie 😉 Też Was wszystkich lubię 🙂
Szczerzy do bólu 🙂 :
„Pro Arte et Studio” 1916 r. – „Odpowiedzi Redakcji”
„p. Wojskiemu. Z głębin kosza redakcyjnego Pańska nowela woła żałosnym głosem: „Morituri te salutant!”.
p. Apoliot: Możemy pana zapewnić, że istotne „chwile prawdy” nastaną dla Niego dopiero, gdy przestanie Pan pisać wiersze. Wówczas nie zlekceważone przez Pana „dzwoniska”, ale spiżowe (nie zaś spirzowe) i uroczyste dzwony uderzą na gaudium, że o jednego poetę mniej na ziemi polskiej. Wreszcie panie! panie!!! trzeba mieć trochę wstydu! Od ordynarnych błędów gramatycznych aż się roi!… do zwrotu.
p. W. K. jak wyżej, mniej błędy gramatyczne. Chociaż, co to znaczy „latuję”, „chciał się umknąć”, „zabalenie, „wiater” – próżno redakcja się biedzi. Do zwrotu.
p. Z. G. – nie możemy odmówić druku, chociażby ze względu na naszych czytelników, którym słusznie należy się szczypta humoru. na przykład urywek z wiersza „Gladiator”:
„Jam Gladjator! Cyrk się trzęsie,
gdy tors obnażę swój
ni jednej skazy na mym mięsie!
Jam Gladiator! Cyrk się trzęsie
gdy wyjdę w śmiały bój!
Jam gladjator… a co noc
dziewki mię do siebie wabią
Wiem!… chcą wyssać męską moc!
Ha!… Jam gladjator. A co noc
ja k’nim nie idę! Nie zesłabią!”
Wstrzemięźliwość jest zaletą. Radzibyśmy aby p. Z. G. trzymał się tej metody i w stosunku do poezji, bo go „zesłabi”. Do zwrotu.”
Nowy-znaczek dla Ciebie też w specjalnej szufladzie. ZTDKZZO zapowiada się bardzo ciekawie.
Pyro Młodsza i Rybo-zlewanie nalewek to niby nudne, a jednak pasjonujące zajęcie 😉
Alicjo-bagaże jakoś czasami podróżują nieco dłużej niż ich właściciele. Rower na pewno dotrze na miejsce.
Irku 🙂
„Załamałam się” 😉 – reklama w Dzienniku Płockim 1926 r.
„Kobieta czterdziestoletnia. Dramat jesieni życia w dziesięciu aktach.
W roli głównej Diana Karenne i Gajdarow”.
Asiu,
Chyba powinnam wpaść w depresję… 😉
To ja chyba w ciężką i nieodwracalną depresję 😉
Mój dziadek, tato mamy, zmarł w 1977 r. Niedawno mama wspominała, że ludzie mówili o nim, że to był stary człowiek. A miał tylko 62 lata! Jak to się zmieniło przez te 40 lat (na lepsze 🙂 ). Teraz o mojej cioci, która w grudniu skończy 93 lata nikt nie powie staruszka 🙂 .
A ja nie! Uparcie jesiennieję pogodnie i już!
Krysiude, możemy odebrać z dworca, tylko piśnij. Zadzwoń jutro, bo nie mam twojego telefonu.
Sprawdziłam, że ten dodatek to dzieło naszych, polskich dziennikarzy. Film nazywał się „Kobieta czterdziestoletnia”. http://filmstarpostcards.blogspot.com/2016/06/diana-karenne.html
Jedna z bohaterek mojej ulubionej książki z czasów nastoletnich twierdziła, że będzie „wesołą, postrzeloną staruszką”. To wcale nie jest głupi pomysł. 🙂
Też chciałabym zobaczyć Asię na żywe oczy. I nie tylko Asię.
Może los będzie łaskawy, kiedyś.
haneczko – odezwę się. Do zobaczenia!
Do 🙂
Asiu – Balzak (Eugenia Grandet): na jednej stronie autor opisuje postać ojca „…miał wówczas pięćdziesiąt siedem lat..”, a stronę dalej: „..widząc oczy starca”…
Czy też jadą
Czy zostają
Wszyscy Zjazd nasz wspomagają
Rybką, keksem, nalewkami,
Lub innymi frykasami
Ci co jechać zaś nie mogą
Wirtualnie Was wspomogą
Za wędrowca! A czy my się załapiemy do ZTDKZZO?
Pozdrowienia dla Zjazdowiczów. Jak żywot pozwoli, to w przyszłym roku będziemy!
Co prawda nie jestem Asią (chyba zacznę być zazdrosna 😉 ), ale istnieje niezerowe prawdopodobieństwo, że przy powrocie z urlopu zahaczymy o stolicę we wrześniu (17-18/09). ZTDKZZO?
Cichal- oczywista oczywistość!
Ewo-zahaczcie koniecznie, z przyjemnością z Wami pozjazdujemy 🙂
dzień dobry …
ewo Was prawie znamy przez zdjęcia i blog ale uściskanie osobiste byłoby miłe ..
Alicjo witaj w kraju … 🙂 .. współczuję Jerzowi …
Nalewki opisane i zapakowane do wiklinowego kosza… ciasto drożdżowe z węgierkami stygnie… teraz tylko ogarnąć majdan, spakować się na 3 dni i możemy ruszać 🙂
Pyro Młodsza- Tobie to dobrze, jak o czymś zapomnisz, to skoczysz na chwilę do domu 🙂
Ewo – a gdzie się wybieracie na urlop? Chyba, że to na razie tajemnica 🙂
Asiu,
Hm, właściwie bardzo dobre pytanie. Na razie do końca sama nie wiem, bo tam gdzie się wybieramy, od dwóch dni się pali i jak na razie pożar się rozprzestrzenia (wiatr). Liczę na to, że do naszego przyjazdu strażacy zdążą to ugasić ale straty i będą potężne. Tak że na razie na nic się nie nastawiamy.
Ewa – skoro zawitasz do stolycy to Wielbłądy zawsze są chętne do spotkań 🙂
Wielbłądzie – z dziką radochą 🙂
Krystyno, tez bardzo żałuje, ze sie nie spotkamy w Poznaniu ale mam nadzieje, ze bedą inne okazje, może w Warszawie?
Zjazdowiczow życzę duzo niezapomnianych wrażeń.
Zjazdowiczom
A Pyra z p. Piotrem, Plackiem i Nisią z tej swojej chmurki czuwają nad wszystkim. 🙂 Ich stół też jest bogato zastawiony, nawet keks Krystyny, placek Bliźniaczek i rolady Haneczki się tam znalazły. A co! Jutro dotrze teryna Danusi i inne smakołyki. I nalewki, nalewek nie może zabraknąć! 🙂
Haneczko! Po co czekać tyle lat na Asię? Zobacz mnie… 🙂
Kiedyś przeczytałem w gazecie; „70 letni mężczyzna wpadł pod samochód. Staruszka zawieziono na pogotowie”. Szlag mnie trafił! 70 lat i staruszek! To co ja mam powiedzieć? Wciurności! 🙂
Cichal-właśnie dzisiaj z moją młodszą koleżanką(36 lat) dyskutowałyśmy o tym,
kto to jest staruszek/szka. Dla niej to osoba powyżej 60 lat, dla mnie to osoba powyżej 90 lat i to jeszcze w zależności od tego w jakiej jest formie 🙂 Dyskusja była dosyć zażarta, tym bardziej, że ja w przyszłym roku będę obchodziła piękne 60 urodziny i absolutnie sobie nie życzę, by ktokolwiek nazywał mnie staruszką!!! Obiecała, że nie będzie mnie tak nazywać.
To ja też dorzucę coś w sprawie „staruszków”. Wczoraj odwiedziliśmy z młodym moją koleżankę Ewę, którą Cichal też poznał. Otóż jej dziadek był żonatym mężczyzną przez wiele, wiele lat, ale bezdzietnym, wreszcie owdowiał. Miał już sporo ponad sześćdziesiąt lat, ale że czuł się bardzo dobrze ożenił się po raz drugi, z duuuuużo młodszą kobietą. Mając 68 lat urodził się mu pierwszy syn! W kolejnych latach kolejni synowie przychodzili na świat. Ostatni – siódmy syn zobaczył nasz świat gdy jego tatuś miał lat 77. Córek się niestety nie doczekał. Chyba za wcześnie zrezygnował 🙂
Ostatnio rzuciło mi się w oczy, że Mick Jegger został ponownie, po raz ósmy, ojcem, a Mick ma wiosen 72.
Nie wiem więc dlaczego Haneczka mówi o jesiennieniu, u mnie, a jestem o wiele lat od Haneczki starszy, wciąż trwa spóźniona wiosna. 🙂 Nie wiem czy kiedyś wydorośleję. 🙂
Walizka spakowana, teryna stygnie, Osobisty Wędkarz kombinuje, czy zabrać wędkę 😉
Bez wędki – ani rusz, może po drodze jaka woda się trafi 🙂
Ja też już dopięta, szarlotka spakowana, teraz myślę, czy może trzeba było jej dac pooddychać przez noc? Zrobię dziurki w opakowaniu, chyba.
Drewniane, znikające ostatnio w podejrzany sposób, wille w Otwocku i okolicach są znane od lat. Teraz natrafiłam na zdjęcia pięknych willi w Popiołach, które były łódzkim letniskiem. Zobaczcie jakie ładne, ale niestety niszczeją i pewnie też w końcu znikną, bo remont nie będzie się opłacał nowym właścicielom. 🙁
http://fabryczna.in/popioly/
http://widzialam.pl/lodzkie-skarby-cz-3-wille-popioly/
Miasta ogrody
http://www.dzienniklodzki.pl/artykul/3916537,gdy-nadchodzilo-lato-lodzianie-tlumnie-wyjezdzali-na-letniska-zdjecia-archiwalne,id,t.html
Bydgoszcz – Sielanka
http://warszawa.naszemiasto.pl/artykul/miasto-ogrod-osiedle-sielanka-w-bydgoszczy,3186939,artgal,t,id,tm.html
Giszowiec
http://www.giszowiec.info/pl/
Asiu! Podobny dom miała moja rodzina w Legionowie. Gosciłem tam wielokrotnie. (Były truskawki jak w Milanówku) Nie wiem jak teraz.
Cichalu – http://www.moklegionowo.pl/zabytki/zal_pliki/lista.html
Asiu, na pewno uszczęśliwiłas Cichala domami z Legionowa. Zajrzałam tez do podanego przez Ciebie
widzialam.pl, bardzo ciekawe miejsce. 🙂
Nasi Zjazdowicze są pewnie w pełni obrad i smakowania rożnych przywiezionych pyszności. Pozdrowienia. 🙂
Asiu! Dziekuję. Niestety żaden z rysunków nie pasuje, a szkoda. To była przedwojenna, drewniana willa. Wszyscy już wymarli, a wnuki rozpierzchły się po świecie. To była rodzina anglistów. Stryj i siostra uczyli u Zmartwychwstańców. Jego żona, przywieziona z Anglii po wojnie też. Na pytanie czy ciocia jest Angielką. oburzała się, bo była Szkotką. Ich córki też pokończyły anglistykę. Dawne czasy…
Wielki Zjazd obraduje na razie za zamkniętymi drzwiami. Możemy tylko liczyć na obszerne pozjazdowe fotorelacje. Ale i tak życzymy Zjazdowiczom bardzo owocnych obrad i niezapomnianych smaków.
Krystyno – mnie też smutno, że znowu nie poznałem swojej blogowej Bliźniaczki. Pojawiłaś się tylko kilka dni wcześniej niż ja. Nie wiadomo kiedy upłynęło kilka lat.
Bardzo wspominam dzisiaj Gospodarza, Pyrę, Placka, Nisię, Pana Lulka…. i cały ich wkład w nasze blogowe życie. Bez nich nie byłoby Blogu…. Ach…….
Pierwszy medal! 🙂
A na zjeździe obradują, rozmawiają i
„Wszystko stygnie: zupka z muszek na wieczornej rosie,
Sześć komarów nadziewanych w konwaliowym sosie,
Motyl z rożna, przyprawiony gęstym cieniem z lasku,
A na deser – tort z wietrzyka w księżycowym blasku.” (J. Tuwim)
Poproszę deser 😀
Ograniczę sie do deseru. 🙂
Już jestem w domu… a było tak super… tylko zgram zdjęcia i coś Wam zapodam…
Po raz kolejny wypróbowałam metodę 6+2+2 smażenia steka wieprzowego. Działa wspaniale!
Na patelnię z rowkami rzucamy 2 cm steki i smażymy 6 minut z jednej strony, 2 minuty z drugiej strony i kładziemy na talerz na kolejne 2 minuty. Serwujemy z frytkami, pieczonymi ziemniakami i dowolną sałatką. To je dobre!
Witaj Pyro Młodsza i zapowiadaj ilustrując fotkami. Czekamy.
Melduję, że warszawska podgrupa, dowieziona do stolicy przez mistrza kierownicy Alaina i najlepszego z pilotów – Danuśkę 🙂 lotem błyskawicy – już na miejscu.
Kochani, żałujcie, jako i my żałowaliśmy, że nie mogliśmy być tam razem. Tyle radości, gwaru, wzruszeń, trudno wyrazić słowem. Zdjęcia zapewne będą barwniejszą ilustracją. Dziękuję wszystkim Uczestniczącym, ale przede wszystkim wielkie brawa i podziękowania dla Organizatorów za trudną pracę jaką włożyli w przygotowania, pokazanie nam pięknego Poznania, i w ogóle za to, że czuliśmy się wszyscy tak świetnie. Jeszcze raz wielkie dzięki!
Druga część warszawskiej grupy również dotarła na miejsce, Jolinek podwieziona pod dom, Marek na dworzec. Ja również chciałabym dołączyć do podziękowań dla Organizatorów, za wspaniałe przyjęcie, ciepłą i radosną atmosferę, wzruszenia i rozmowy, cierpliwe towarzyszenie nam w zwiedzaniu Poznania i piękne o nim opowiadanie.
Wielkie, wielkie DZIĘKUJEMY!!!
dzień dobry …
druga grupa warszawska też w domu … było przecudnie .. Pyra by była dumna z organizacji tego wymarzonego przez Nią Zjazdu .. atrakcji co niemiara .. Ania Pyrowa napisze na pewno jak było od kuchni i pokaże zdjęcia … a potem będziemy Wam spontanicznie opisywać co się działo a działo się bardzo miło …
Kochani ten blog to Wspaniali Ludzie i w tym jest nasza siła ….
Kochani nie wszystko da się opowiedzieć słowami albo zdjęciami. Trzeba było tam być:
5-6 sierpnia, ul.Bydgoska 4A w Poznaniu, w tym świetnym towarzystwie, w tej znakomitej atmosferze, z tą ilością genialnego jedzenia i równie wyśmienitych napitków.
Dziękuję raz jeszcze Ince i Lucjanowi-organizatorom powyższego przedsięwzięcia, którzy zasłużyli na 6 z plusem oraz co najmniej trzy olimpijskie medale. Haneczka oraz Młode Pyry też dołożyły swoje cegiełki. Ściskamy wraz a Alainem Komitet Organizacyjny oraz wszystkich Zjazdowiczów, bo dzięki Wam spędziliśmy w Poznaniu naprawdę niezapomniany, pierwszy sierpniowy weekend 2016 roku.
Matros nadjeżdża a obiecałam mu zdjęcia z Biebrzy… musze najpierw tamto skończyć ale solennie obiecuje jeszcze dzisiaj wrzucić nasze. Było wspaniale!!! Inka z Haneczka dwoiły się i troiły – im należą się podziękowania za organizację. Osobiście wczoraj po południu bardzo sie wzruszyłam a najbardziej pokochałam nocne Polaków rozmowy. Ryba padła i odsypia – Radek podobnie. Ustaliliśmy juz termin kolejnego, XI wielkiego Zjazdu Łasuchów na 1, 2, 3.IX.2017 dlatego możecie sie już szykowac na przyjazd do Żabich Błot. Wszyscy byli wspaniali ale o tym bliżej przy fotosprawozdaniu… a jakie jedzonko przygotowane… no pychota… a te trunki… oj. Wrócę do sprawozdania póxniej 🙂
Zjazd 2016 odbywał się oczywiście od 5 do 7 sierpnia.
Termin zjazdu 2017 już odnotowany w kalendarzu 🙂
Tak jak my opowiadamy chętnie dowcipy o Niemcach i Rosjanach (zachowałam poprawność polityczną 🙂 ), tak Francuzi opowiadają z ogromnym upodobaniem kawały o Belgach:
Belg jedzie samochodem z Paryża do Lyonu, zatrzymuje się i zabiera autostopowiczkę ubraną w odważne mini. Dziewczyna uśmiecha się powabnie przez całą drogę.
Przy wjeździe do Lyonu Belg, zmieniając biegi, zatrzymuje niby niechcący rękę na jej udzie. Dziewczyna patrzy mu prosto w oczy i mówi:
-Wiesz możesz nawet podążać dalej…
Więc Belg nie zatrzymał się wcale w Lyonie i pojechał prosto do Marsylii 😀
Jolinek – to my sąsiedzi 🙂
Wszyscy szczęśliwi, większość już bezpiecznie w domu – Zjazd Jubileuszowy udany! 🙂 Tym, którzy jeszcze jadą życzę bezpiecznej podróży. I czekam na zdjęcia i szczegółowe sprawozdania.
Wrześniowe warsztaty: http://www.polin.pl/pl/wydarzenie/przy-stole-z-singerem-warsztaty-kulinarne
Czy mogę rozpocząć cykl zjazdowych fotoreportaży?
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/6316133693526477441/6316133717343389762?pid=6316133717343389762&oid=104147222229171236311
Kulinarnie i alkoholowo 🙂
-wino, nalewki, alkohole mniej i bardziej procentowe przywieźli chyba prawie wszyscy i to w ilościach, którym nie daliśmy. Były zatem do podziału na zakończenie zjazdu i zostały, jak mam nadzieję, demokratycznie rozdysponowane 🙂
Wino zafundował nam również nieobecny na Zjeździe Nowy-uściski i podziękowania!
-szampany-jak zawsze Małgosia i Robert
-Paweł-specjalność rodem z Austrii-olej z pestek dyni, zaserwowano do lodów.
Zaskakujące i znakomite połączenie. Rozlany do przewidzianych uprzednio butelek i rozdany sprawiedliwie społeczności zjazdowej
-biały ser Eski
-rolada kurczacza Haneczki
-paszteciki i pieczone pierożki kuzynki Magdy
-rybna teryna piszącej tej słowa
-różnorakie przetwory warzywne i owocowe- Żaby, Jolinka i Haneczki
-ciasta-Pyra Młodsza, Salsa i ….dalszych szczegółów nie znam
Jakby wszystkiego było mało: śniadania i obiadokolacje serwowane w naszej bazie hotelowej.
Kochani Zjazdowicze- uzupełniajcie i korygujcie, proszę, powyższe informacje.
Danuska – dzieki za zdjecia i opis przebiegu zjazdu . Sukienki urocze jak rowniez bluzeczka Doroty. Szkoda, ze mnie tam nie bylo .
Znakomity keks Krystyny, sery, chleb Magdy i mój … 🙂
Przyłączam się do podziękowań w poprzednich wpisach. Było wspaniale.
Chciałam podziękować Sławkowi – zwanemu Paryskim – za bardzo wzruszające pożegnanie naszych Wielkich Nieobecnych. /Mam nadzieję, że ktoś zamieści stosowną fotkę, ja nie umiem/. Była to niezwykle wzruszająca chwila.
Bardzo dziękuję Ince i haneczce za opiekę jaką mnie otoczyły. Bez Ich wsparcia byłoby mi bardzo trudno.
To było wspaniałe spotkanie. Dobrze, że zdecydowałam się w nim uczestniczyć. Mam nadzieję na spotkanie na kolejnym zjezdzie.
Zapomniałam. Dziękuję Fundatorom za znaczki organizacyjne.
Rybną terynę Danuśki pałaszowaliśmy z pysznym sosem aioli, na który przepis podał nam Alain w drodze powrotnej, a więc: dwa ząbki spore czosnku, żółtko, łyżka musztardy z Dijon, pieprz (bez dodatku soli), olej najlepiej rzepakowy, z pestek winogron (bez charakterystycznego posmaczku i zapachu jak oliwa), wszystko ukręcone jak majonez i podane z teryną – pyszności. Uwinęliśmy się ze sporą blaszką tego specjału mocno wieczorową porą, mimo całodziennego łasuchowania.
Jeśli coś pokręciłam w przepisie, proszę o erratę 🙂
Niestety, na keks Krystyny spóźniliśmy się, łasuchy uporały się z nim jeszcze w piątek. Natomiast był jeszcze należytych rozmiarów, pyszny sękacz, ale kto upiekł (przywiózł) nie pomnę 🙂
Jeśli ktoś jeszcze chciałby otrzymać pamiątkowy znaczek zjazdowy, to mamy jeszcze kilka
do dyspozycji. Znaczki dla Towarzystwa Zza Kałuży przekazałam Alicji.
Kurczacza rolada Haneczki to specjał nad specjałami, wszyscy płakali, że brakło miejsca dla pochłonięcia należytej porcji, teraz na wspomnienie ślinka leci…
Trunki były tak wytworne, że powtórzenie nazw wymaga znawcy, nie podejmuję się 🙂
Sękacz przywiozła chyba Krysiade 🙂
Przyznaję się. Sękacz to ja.
Lody waniliowe pokropione olejem z pestek dyni, to rarytas!
Wspaniałe zdjęcia Danuśka 🙂 chleb przepyszny, keks również, sękacza jadłam pierwszy raz w życiu – 🙂 należy koniecznie wspomniec też o przepysznych pierożkach kuzynki Magdy! i tarcie (pychota) Salsy… a warzywa Jolinka? 🙂 palce lizać
Mnie natomiast powalił na kolana chleb Małgosi W. oraz paszteciki z ciasta francuskiego kuzynki Magdy – Ryba z komputera Pyry Młodszej. Nie zapominajmy też o galaretce z różowego wina i malin Danusi oraz kapiitalnej konfitury z jarzębiny Żaby. Nadal cały czas myślę o jedzeniu 🙂
Już się zadomowiłam i doczytałam relacje zjazdowe.
Podczas jazdy pociągiem mogłam sobie spokojnie porozmyślać o tym spotkaniu. Koleżanki wyraziły nasze wspólne odczucia.
Posumuję wszystkie ciasta:
– duże ciasto drożdżowe ze śliwkami i kruszonką upieczone przez Rybę, która przejrzała 5 przepisów w internecie, a potem obawiała się, czy nie będzie zakalca. Wyszło świetnie,
– szarlotka Salsy z krateczką na wierzchu. Do papierówek dodane były rodzynki i przyprawy. Pyszna.
– mój keks, który próbowany tuż po przyjeździe wydawał mi się suchy, ale wieczorem był już taki, jaki być powinien.
– wielki sękacz przywieziony przez Krysięde. Przywieźć takie ciasto spod Hajnówki pociągiem to było wyzwanie. Owinięty folią, zapakowany do kartonu, a następnie do dużej walizy dotarł w doskonałym stanie. Zabrałam do spróbowania mężowi, który bardzo lubi to ciasto.
Pierwsze zdjęcie Danuśki, to z winami wykonane zostało w świetlicy, w której ustawiliśmy z kilku mniejszych stołów jeden wielki. Panowie grają na gitarze w holu, zachowanym w oryginalnym stanie z pięknymi sklepieniami. Zdjęcia przy małych białych stolikach wykonane zostały na wewnętrznym podwórku, a właściwie ogrodzie, typowym dla dawnych klasztorów. Posiłki jedliśmy w sąsiednim mniejszym budynku w szkolnej stołówce.
Budynek, w którym mieszkaliśmy ,należy do dużego kompleksu dawnego klasztoru reformatów/budowany w latach 1665 – 167? – teraz dokładnie nie pamiętam?/ , więc swoje lata ma. Część obiektów jest odnowiona. Ten nasz remontowany był tylko wewnątrz, dlatego ten wewnętrzny ogród, zwany przez nas patio nie wygląda zbyt efektownie, ale to też miało swój urok i podkreślało historię tego miejsca.
Krysiude, masz rację-Sławek posiadł nadzwyczajną umiejętność zbudowania odpowiedniego nastroju na pomocą kilku rekwizytów, gestów i bardzo niewielu, ale bardzo właściwych słów. Ja też dziękuję naszemu koledze za ten niezwykle piękny i wzruszający toast za Naszych Nieobecnych. Rozmawiałyśmy na ten temat w drodze powrotnej do Warszawy razem z Salsą, Dorotą z Sąsiedztwa oraz kuzynką Magdą.
Krystyno-pierwsze zdjęcie zostało wykonane jeszcze przed podróżą, w naszym domu w Warszawie 🙂 Zrobiłam je głównie dla Nowego, który zafundował nam te wina 🙂
Wszyscy wyjechaliśmy obdarowani, bo Pyra Młodsza i Ryba przygotowały Pyrowe nalewki . Mogę chyba zdradzić, że te smukłe buteleczki zwężające się ku górze to wazoniki z Ikei, do których zostały dokupione korki/ w Praktikerze, ale pewnie można je kupić i w innych miejscach/ . To taka podpowiedź dla naszych wytwórców domowych nalewek, którzy nie zawsze mają małe butelki z odzysku, a chcą je elegancko zapakować na prezent. Do tego były przywiązane gustowne karteczki z opisami. Dziewczyny bardzo się postarały.
Od Żaby każdy dostał konfiturę grecką. Dżem grecki niektórzy z nas robią sami, ale za konfiturę bierze się tylko Żaba. I drugi rarytas, który degustowaliśmy także na miejscu, czyli jarzębinę do mięs i serów. Nie jest to sama jarzębina ale także jabłka i gruszki w odpowiednich proporcjach. Wypytałam Żabę o sposób wykonania, bo jest to wyrób unikalny.
Od PaOLOre dostaliśmy ojej z pestek dyni kupiony bezpośrednio od wytwórcy. Chodziło głównie o nowy sposób użycia tego oleju, bardzo nietypowy/ ja bym na to nigdy nie wpadła/, bo jako dodatek do lodów waniliowych. Bardzo podoba mi się ta kulinarna innowacyjność rodem z Austrii. A przy okazji pewnie zaczniemy stosować ten olej w naszej kuchni w wersji tradycyjnej.
Danuśka,
zasugerowałam się kolorem ścian. Zdjęcia ze świetlicy na pewno będą później.
Wrócę do tematu wieku, który zapoczątkowała Asia. Niedawno przypomniałam sobie ” Lalkę” Prusa i ten aspekt tez zwrócił moją uwagę. Izabela Łęcka krytycznie ocenia zachowanie pani Wąsowskiej, która jako kobieta 30- letnia powinna zachowywać się bardziej powściągliwie. O pani Misiewiczowej, matce pani Heleny Stawskiej Prus pisze jako o staruszce, a przecież mogła mieć około 55 lat, skoro córka miała ok. 30 lat.
Kochani, załamałam się trochę. Chciałam i ja wrzucić swoje zdjęcia, zwłaszcza że udało mi się uwiecznić „instalację” Sławka. Ale właśnie ostatecznie zlikwidowano Picasę (przy okazji straciłam zdjęcia z drugiego konta) i muszę spenetrować, co mam zrobić z tym cholernym Google+.
Na razie baaaardzo dziękuję wszystkim z organizatorami na czele – było super! Piszę to popijając jeden z darów – pyfko Salzburger Stiegl (zapewne od Pawła)…
Dziękuję Wam Wszystkim!
Za bycie, atmosferę, wyrozumiałość.
Sławkowi za coś, co próbowałam rozbroić, żeby się nie rozkleić, a co mnie złapało i nie chce puścić.
Osobno Ince i Lucjanowi.
To dzięki ich zaangażowaniu wszystko się dopięło. W sytuacjach kryzysowych są niezawodni. Sprostają, choćby nie wiem co. To praca, której, pozornie, nie widać, ale jest. Poza tym, to kopalnie wiedzy, nie tylko o Poznaniu.
Na koniec zawiadamiam, że nadal nie jestem w stanie nic zjeść. Spasłam się nieprzytomnie.
Pan mąż z najwyższym uznaniem o szynce MałgosiW.
Mnie przyśnią się jeszcze sery Brzucha i, boleśnie, wszystko, czego nie dałam rady spróbować i wypić.
Jeszcze raz dziękuję za Waszą serdeczną bliskość i za to, że jesteście jacy jesteście.
Zjazd wspaniały, widać, że wszyscy bardzo się lubią 🙂
Wielcy Nieobecni na pewno byli z Wami.
Rozpoznałam osoby, bo pamiętam Was ze zdjęć z poprzednich zjazdów. Tylko tym razem mam dylemat: która to Ania, a która Lena? 🙂 Mają teraz takie same fryzury.
Borys nic się nie zmienił 😉
Doroto – „google zdjęcia”, logujemy się tak samo jak do picasa web album. Tam ściągamy zdjęcia (prześlij zdjęcia – strzałka na chmurce u góry) z plików na dysku, które znajdują się w „moich obrazach”. Można też tworzyć albumy. Ale szczerze mówiąc picasa była łatwiejsza.
Doroto, ono jest znakomite. Załapałam się tylko na jeden łyk i jestem pod wrażeniem.
A zdjęcia z „Picasa Web Album” przechodzą automatycznie. U mnie nic nie zginęło. Tylko trzeba się zalogować tym samym loginem i hasłem.
Strasznie mnie wkurza, że tę Picasę zniszczyli. Już jak ją kupili, spodziewałam się najgorszego.
Piekne zdjecia, oddają atmosferę spotkania. Wyobrażam sobie, jak wzruszajacy musiał być toast Slawka, wrażliwego nad wrażliwymi. Danusko, dziekuje tez za spacer po Poznaniu.
Pozdrawiamy Basię Adamczewska, ktora, mamy nadzieje, juz zdrowieje.
Zanotowałam daty przyszłorocznego Zjazdu, może tym razem uda mi sie do Was dołączyć.
Asiu, Ania to ta z gitarą.
Asiu, ale ja miałam dwa konta pod dwoma adresami. Pod pierwsze z nich, dawniejsze, przyznam, dawno się nie logowałam. No i teraz znikło. Ukazuje się tylko: 500 INTERNAL SERVER ERROR Nie można przetworzyć prośby.
Drugie archiwum wisi, ale w tej chwili tylko ja je mogę widzieć.
Kilka moich zdjęć
https://goo.gl/photos/XaMYQ7GjTb37Bc5y8
Może trzeba zmienić na nowo w ustawieniach – przy każdym zdjęciu lub albumie jest taki „suwak” do przesuwania – udostępnij lub nie udostępnij. Myślę, że Yurek umiałby wytłumaczyć to lepiej. Ja też jeszcze ćwiczę. Może Danusia pomoże, bo widzę, że sprawnie umieszcza swoje zdjęcia 🙂
Haneczko – to z gitarą jest opisane. Ale w jadalni na zdjęciu są obie i na tym zdjęciu wyglądają jak dwie krople wody 🙂
Asiu, to są przecież bliźniaczki 🙂
Lena ma kitkę nisko, Ania podpiętą grzebieniem 🙂
Te zdjęcia z konta, którego nie można otworzyć, są na pewno na dysku w komputerze. Aby znowu je udostępnić potrzebny będzie czas i cierpliwość (przeniesienie na google zdjęcia trwa). Też nie rozumiem, dlaczego coś co jest proste w obsłudze trzeba koniecznie zmienić. Albo dodać nie potrzebne funkcje, podobnie jak w nowych modelach telefonów.
Wiem, że bliźniaczki 🙂 Haneczko – dziękuję
Padam na pyszczek, dobranoc.
Nadal nic nie rozumiem. Archiwum moich albumów jest teraz już, mam nadzieję, dostępne dla wszystkich. (Drugie konto jest, obawiam się, nie do odzyskania 😥 – dużo zdjęć skasowałam, bo komp pękał mi w szwach.) Ale jak ściągnąć album, żeby to był album? Jak otwieram google photos, widzę koszmarny bałagan (zdjęcia ułożone według dat), widzę też chmurkę ze strzałką, naklikuję na nią i nie wiem, co mam zrobić w wyskakującym okienku.
Doroto, po lewej stronie jest menu, a tam opcja albumy, sprawdź.
Przez chmurkę ze strzałką można ściągnąć nowe zdjęcia z dysku. Trzeba w tym okienku otworzyć folder „moje obrazy”, u mnie znajduje się on w folderze „moje dokumenty”. W tym folderze są wszystkie zdjęcia, w następnych folderach 🙂 , które nazywają się tak jak je opisaliśmy wgrywając do komputera. Wybieramy interesujące nas zdjęcie, podświetlamy i klikamy „otwórz”. Zdjęcie przenosi się do google zdjęcia. Najlepiej jest wcześniej utworzyć nowy album – obok chmurki znajduje się plusik „utwórz”. I wtedy zdjęcie zapisujemy do konkretnego albumu.
Mam nadzieję, że chociaż trochę pomogłam.
Tak jak napisała Małgosia, jak klikniemy w menu na pozycję albumy, powinny pojawić się wszystkie z „Picasa Web Album”. One są przeniesione automatycznie.
Czyli trzeba każde zdjęcie przerzucać osobno???
Zresztą i tak nic mi z tego nie działa. Ani nie mogę utworzyć nowego albumu (pokazuje mi się niebieski pasek z napisem Utwórz album, z którym nie mogę zrobić nic poza jego zamknięciem). Coś jest nieaktywne, ale nie wiem co.
Być może, można cały folder przerzucić od razu, jeszcze nie próbowałam. Można też utworzyć album przerzucając pierwsze zdjęcie. Gdy zdjęcie się zapisze trzeba wybrać opcję „dodaj do albumu”, potem wybrać „nowy album”. Pojawi się duży napis „bez nazwy”, trzeba go skasować pisząc własną nazwę. Wyżej znajduje się ptaszek „v” gotowe. Klikamy i mamy pierwsze zdjęcie w nowym albumie. Następne zapisujemy w tym samym lub innym. 🙂
Rano muszę wcześnie wstać. Dobranoc.
Już wykapowałam, rzeczywiście trzeba po jednym albo po parę, ale to strasznie niewygodne.
Nie wiem, czy wszystko się udało:
https://goo.gl/photos/kspYC1BA7z8isGYE6
Dobranoc.
Dzień dobry,
Dzięki za sprawozdania i zdjęcia. Widać, że zjazd był bardzo udany. Przypuszczam, że nowe fotoreportaże będą się wciąż pojawiać.
Danuśka – dziękuję jeszcze raz za zajęcie się winem. Bardzo chciałem być tam z Wami, a to skromne wino to maleńki znak mojej tam obecności. 🙂
Doroto-udało się!
Na zdjęciach Doroty są m.in.nalewki podpisane ręcznie pędzlem i farbą, to rzecz jasna dzieło kuzynki Magdy. Żaba natomiast drukuje autorsko-żabiobłotne etykiety z komputera i opisuje w ten niepowtarzalny sposób swoje dżemy, konfitury etc.
A propos różnych talentów-na zjeździe objawił się muzyczno-piosenkarski talent Pyry Młodszej oraz gitarowy PalOre czyli Pawła wiedeńskiego.
Nisia byłaby zachwycona, gdyby mogła dołączyć do tego muzycznego zespołu ze swoimi szantami….
Nowy-bardzo lubię takie zajęcia 😉
dzień dobry …
a ja padłam i spałam 12 godzin po tych nocnych pogaduchach i kilkugodzinnych spacerach … sporo już wiecie …..
oprócz jedzenia pysznego i przetworów różnorakich piliśmy bardzo dobre wina …. pepegor dostarczył chyba ze 3 kartony win białych i czerwonych oraz musujące … Paweł z Wiednia również o nas zadbał bo przywiózł wina z ulubionej winnicy Piotra oraz piwa w ilościach kartonowych … były również szlachetne trunki z najwyższej półki o Ani Pyrowej i Sławka …
może Ania to wszystko ułoży w całość jak pokaże zdjęcia bo była od początku do końca .. Zjazd trwał od piątku rano do 14 w niedzielę … zjazdowicze przybywali i wyjeżdżali o różnych godzinach a biesiadowanie przy stole trwało .. różne dobrości były czasami zjadane w mig i kto zjawił się później lub wyjechał wcześniej nie miał przyjemności skosztować ich ….
ps. Ania i Lena planowały wyjazd na grzyby dziś to cierpliwie czekajcie na sprawozdanie .. 🙂
Saudyjski W. to niespodzianka dla mnie ..
Dzień dobry 🙂 Jak tu wrócić do rzeczywistości, tęsknię za Poznaniem! Oglądam zdjęcia, mapki i przewodniki, w które wyposażyły nas Bliźniaczki i myślami ciągle jestem z Wami wszystkimi. Chciałabym jeszcze raz wyściskać Inkę i Lucjana za cudne wycieczki po Poznaniu i ich pełną gotowość do przychylania nam nieba, ale przecież nie mogłabym pominąć (w tym ściskaniu) Żaby naszej kochanej, Haneczki, wspaniałych, spontanicznych Ani i Leny, w wielkim podziękowaniu!
W Warszawie upał, uff.
Nie zdążyłem pozdrowić Szanownego Zjazdu, więc robię to teraz ex post. Byłem myślami z Wami. Wydaje się nadzwyczaj udany, choć nostalgiczny, że by nie powiedzieć „smutny”, choć może lepiej pasuje „podniosły”.
Barbaro ja też jestem jak „samotny biały żagiel” … brakuje mi tego gwaru, rozmów, miłych gestów, wzruszeń do łez w oczach …
ktoś nazwał naszych zmarłych „Łasuchami na chmurce” … a ktoś zaproponował by taki toast wnosić zamiast za wędrowca …
tyle serdeczności było w jednym miejscu …
Stanisławie ani taki ani taki … był to zwyczajny Zjazd rodziny, która się lubi i szanuje ….
Zazdroszczę…
Asiu,
Pyra Młodsza, czyli Ania ma na sobie bluzkę w kratę.
Był oczywiście jak zwykle doskonały szampan wiadomo od kogo, czyli od Małgosi i jej męża. Szampan nie był w liczbie pojedynczej, ale całkiem mnogiej.
Chcę jeszcze dodać, że mam wielkie uznanie dla Jolinka za jej aktywność, zwracanie uwagi na różne szczegóły a także za to, że wytrzymywała do późnych godzin, a właściwie już wczesnych, żeby wszyscy mogli nacieszyć się sobą.