Apetyt literacki
Na życzenie Czytelników bloga Piotra Adamczewskiego kolejno będziemy publikować felietony, jakie pisał dla POLITYKI. Poniższy ukazał się w numerze 35/2015.
Subtelni poeci i filozofujący pisarze wiedzieli, co smaczne, i często byli obżartuchami.
Konstandinos Kawafis, zwany też Aleksandryjczykiem, wybitny grecki poeta, przez 33 lata był urzędnikiem wydziału nawadniania w egipskim ministerstwie robót publicznych. Liczna grecka kolonia w Aleksandrii stanowiła rodzinne środowisko poety. Był tam lubiany i ceniony, zanim jeszcze zdobył rozgłos w Grecji i w Europie. Aleksandria przełomu wieków XIX i XX to miejsce oszałamiających karier finansowych i równie głośnych upadków. Ale kto się dorobił ciężką pracą, ten i potrafił ucztować z rozmachem. Zachowana z tamtych czasów karta dań przygotowanych na sylwestra, w którym uczestniczył 33-letni Konstandinos Kawafis, imponuje zestawem dań, jakie zjedli młodzi aleksandryjscy Grecy: consommé Julienne, zakąski mieszane, ryba à la Aumale, wątróbki gęsie Renaissance, bekasy na grzankach, indyk po królewsku, sałaty, karczochy po grecku, lodowa bomba, kapusta w śmietanie, ser roquefort, kompot. A do tego świetne wina: medoc, haut sauternes, reńskie z 1882 r., wytrawny szampan H. Goulet z 1889 r. oraz inne szampany, a także likiery.
Sybarytą bywał też Honoriusz Balzac (1799–1850). Nie jestem pewien, czy stosował się do porad Brillat-Savarina, którego „Fizjologię smaku” cenił niezwykle wysoko, lecz aforyzm Savarina: „Ci, co się obżerają albo upijają, nie umieją ani jeść, ani pić”, był mu zapewne obcy. Otóż podczas pracy Balzac żywił się jajami i owocami, popijając je litrami kawy. Ale gdy książkę skończył, rzucał się do stołu. Kiedyś przyłapano go w paryskiej knajpie Chez Very, gdzie spałaszował sto świeżych ostryg, po czym zakąsił 12 kotletami baranimi, by z kolei zająć się kaczką pieczoną z rzepą i dwoma kuropatwami. Nie pogardził też solą po normandzku. Obiadek zakończyły sery, słodycze, kawa i likiery.
Z przepisów z książek Balzaca korzystała Matka Poulard (1851–1931), właścicielka restauracji Tęte d’Or mieszczącej się na Mont Saint Michel w Normandii. Uchodziła ona za niedościgłą mistrzynię omletów. Wielu smakoszy uważa, że stosowała się właśnie do balzakowskich przepisów. W Tęte d’Or, prowadzonej przez spadkobierców Matki Poulard, do dziś podaje się jej omlety. Jadła je i królowa brytyjska Elżbieta II, goszczona tam przez prezydenta Mitterranda.
Niesamowita kariera marcepanów z Issoudun też zaczęła się dzięki Balzacowi. Opisał on je bowiem nad wyraz smakowicie w powieści, której akcja rozgrywa się właśnie w tym mieście w prowincji Berry. Kilka tygodni po ukazaniu się książki na rynku pojawiła się także ulotka informująca, że pan Balzac otwiera nową cukiernię przy ul. Vivienne, gdzie będą sprzedawane łakocie z Issoudun. Sklep był oblegany przez klientów. I tak nastała moda na marcepany. Okazało się też, że pisarz włożył nieco gotówki w tę całą operację. Ile zaś na tym zarobił, kroniki milczą.
Przed stu laty Warszawa słynęła z restauracji, w których podawano smakołyki niedostępne nad Sekwaną czy Tybrem. Np. znany rywal Matejki, malarz pejzażysta Wojciech Gerson, uwielbiał świńskie ucho podawane z chrzanem. Ten subtelny rysownik, twórca monumentalnych obrazów historycznych i współzałożyciel Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych (1860 r.) potrafił przerwać nawet ważne zajęcia, by spałaszować ucho wieprza pięknie ogolone i ugotowane smakowicie z zielem angielskim. W tych samych knajpach, w których bywał Gerson, można było także spotkać słynnego aktora Alojzego Żółkowskiego. Ten najsławniejszy chyba odtwórca ról fredrowskich był także znanym żarłokiem. Po spektaklach odwiedzał restauracje gęsto rozsiane wokół Teatrów Rządowych, gdzie spędzał długie godziny, obficie zakąszając i gęsto popijając. Co gorsza – choć nieubogi – znany był restauratorom ze skąpstwa. Na ogół jadł i pił na kredyt. Później zaś knajpiarze wykazać się musieli nie lada kunsztem, by ściągnąć w końcu dług. Ma ów wybitny artysta naśladowców i wśród dzisiejszych członków artystycznej czy politycznej elity…
***
Foie gras z rodzynkami
Foie gras, rodzynki, oliwa, kieliszek koniaku, szczypta pieprzu1. Na patelni rozgrzać oliwę i wrzucić rodzynki (jeśli bardzo wysuszone, to uprzednio namoczyć). Po kilku minutach (ok. 5–7) dodać foie gras i smażyć, obracając, by złapało kolor z każdej strony.
2. Dodać odrobinę zmielonego czarnego pieprzu. Na koniec polać koniakiem i smażyć jeszcze 2–3 minuty.
3. Podawać ze słodkim winem.
Komentarze
o dzięki za nowy wpis .. z komentarzami prawie rekord popełniliśmy …
dziś luksusy od Piotra …
Jolly pomachanko … 🙂
Ja bym jednak dla spokojności zwracała uwagę na to miejsce ugryzienia, bo rumień pojawia się z czasem i jest niewątpliwym objawem.
Czego Ci nie życzę.
Nadal gorące lato.
Alicjo oglądam codziennie bo mnie poinformowano, że objawy występują z opóźnieniem … mija 2 tygodnie i teraz jestem czujna jak ważka .. może mi się uda bez komplikacji .. ale się denerwuje podświadomie i wyobraźnia działa ..
Jolinku – będzie dobrze.
Danuśka – chrzan kupiłam w sklepie warzywnym (generalnie świeżego nie ma w sprzedaży) i lekutko podsuszony (taki nabyłam) wsadziłam do ziemi. Rozrósł się niesłychanie i miałam zabawę z wyplenieniem. Jak wcześniej nadmieniłam, zakończoną sukcesem.
Ziół różnorakich jest tu pod dostatkiem – sadzonki, ziarenka – jednym słowem jest w czym wybierać. I choć ogrodnik ze mnie raczej niedoskonały, coś tam próbuję hodować. Z różnym skutkiem.
Dziękujemy za nowy wpis i sympatyczny i apetyczny tekst naszego Gospodarza.
Danusko, zanotowałam adres Olimpii, zajrzę przy okazji.
Zgadzam sie z Krystyna, ze nie jest łatwo znaleźć sukienkę łatwa do noszenia, nie za krótka i niezbyt fantazyjna. Podobnie jest ze spodniami, lubię normalna talie w talii a nie obniżona.
Ja też dziękuję za nowy wpis.
Na obiedzie były dzieci. Baśka była dziś w świetnym humorze, ładnie zjadła zupkę, zajadała się malinami i chętnie piła kompot.
Dorośli jedli leczo, a na deser były morele w szlafrokach.
Dziewczyny – spóźnione serdeczności!
Jolinku – rumień może (ale nie musi) pojawić się na skórze dopiero 3 tygodnie po ukąszeniu kleszcza. Co istotne, niekoniecznie w miejscu ukąszenia. Też to zaliczyłam.
Henryku – zdrowia życzę.
Pieknie dziekuje za zyczenia!
dzień dobry …
ewo to teraz jestem jeszcze bardziej w strachu ..
Małgosiu mała Basia a cieszy …. 😀 ….
Nowy a gdzie Ty się szwendasz? ….
pogoda dobra jest …
Sławny omlet Matki Poulard jest przygotowywany do dzisiaj i to zgodnie z jej przepisem z 1888 roku. Wieść niesie, że w oberży Mere Poulard był zawsze rozpalony ogień w kominku, tak aby w każdej chwili można było podjąć omletem strudzonego wędrowca. Wędrowcy przybywali o bardzo różnej porze, jako że ich pojawienie się w oberży było uzależnione od przypływów i odpływów morza. Omlet był podawany jako przekąska i po jego zjedzeniu można było spokojnie oczekiwać na właściwe danie.
Do dzisiaj omlety piecze się w ognisku, tak jak ponad 120 lat temu:
https://www.youtube.com/watch?v=-eg2bogzodU
Jest to zapewne jeden z najdroższych omletów w Europie(38 euro/sztuka), ale tradycja zobowiązuje 😉
Masła nie żałują do tego omletu 🙂 Dwóch panów do przygotowywania, no i te stroje. Cena trochę zaporowa, ale po zjedzeniu takiego posiłku człowiek powinien by długo syty.
Obejrzałam też zdjęcia, ależ to piękne miejsce, niesamowite położenie Le Mont-Saint-Michel.
dzisiaj Krystyny (pamiętam bo moja teściowa tak nietypowo obchodzi) .. ale chyba nasze Krysie marcowe … jakby któraś imieninowała to pomyślności życzę .. 🙂 ..
dostałam trochę lubaszek ale tylko je zawekowałam jako kompot bo za ciepło by robić przetwory …
Jolinku, jak ładnie sie ta śliwka nazywa. Nie pamiętałam tej odmiany.
W St. Michel innym popisowym daniem, poza omletem Matki Poulard, jest jagnięcina, ktora ma podobno specyficzny smak ze względu na słone pastwiska. Nie miałam jeszcze okazji spróbować.
Owce pasące się na słonych pastwiskach u stóp klasztoru Saint Michel, zresztą już kiedyś rozmawialiśmy o nich na blogu: http://www.presales-montsaintmichel.com/images/presales%20mont%20saint%20michel%206.jpg
Alino-też nie próbowałam tej jagnięciny.
Czytam teraz opowiadania Nisi „Słońce świeci wszystkim”. Książkę dostała w prezencie Latorośl, a ja nie zwlekając zbyt długo poprosiłam o pożyczenie 🙂
Trafiłam właśnie na fragment o tej restauracji http://www.restauracjahaga.pl/
„Zajrzał do menu. Restauracja chwaliła się, że przyrządza swoje pannekoeken na trzysta sposobów. To było coś, co natychmiast zniechęciło Piotra do czytania i zastanawiania się, który z trzystu będzie najlepszy………Przywołał gestem kelnerkę, a kiedy nadeszła ……poprosił, żeby sama skomponowała mu indywidualny naleśnik.”
Książka została wydana w tym roku, na ostatniej stronie jest informacja o tym, że „Kobiety nieoczywiste” Moniki Szwai w przygotowaniu.
Kupiłam też te opowiadania Nisi, ale czekam na odpowiedni nastrój, że się za nie zabrać 😉
ja próbowałam przeczytać książkę Nisi na wakacjach i na razie nie dałam rady .. jednak bliska znajomość z autorem utrudnia czytanie po jego śmierci .. poczekam trochę na lepszy czas …
Alino nasza Żaba jest specjalistką od konfitur z mirabelek .. dostaliśmy po słoiczku przy okazji odwiedzin połamanej Żaby .. poproszę Żabę by opowiedziała na Zjeździe jak zbierała te mirabelki będąc połamana i bólem .. przy Żabie człowiek się czuje słaby jak kleszczem … 😉
Tak, Jolinku, blogowe Krystyny są marcowe.
Sprawdziłam, jak wyglądają lubaszki / ciemne okrągłe/, w sprzedaży raczej ich nie ma, chyba że gdzieś na ryneczku. Ale dojrzewają powoli mirabelki. Konfitury mirabelkowe Żaby także doskonale pamiętam. Przypadkiem odkryłam miejsce, gdzie rosną ” niczyje” mirabelki, więc postaram się, aby się nie zmarnowały.
Niestety, nie ma, nie ma grzybów u nas. A w czwartek jeszcze, lunęło tak, że niedaleko z tamtąd, gdzie zbieram, straż pompowała z piwnic. Poza tym, upały podtropikalne. Kombinowałem więc, że… A, tu nic. Tam, gdzie tydzień temu znalazłem z pięć dorodnych czerwonych koźlaków, widać było tylko ich sczerniałe resztki. Zostawiłem je, bo i tak były przystarzałe lecz, tu jest taka reguła: lipiec/sierpień bezgrzybny. OK, do września!
Madgalenom, Magdom, Krystynom okazyjnym, wszystkiego najlepszego! Nawet po czasie, lecz Henrykowi, z mojego rocznika, przede wszystkim rychłego powrotu do zdrowia!
Nie będę zaraz ponaglał do częstrzych wpisów, bo sam w tej kwestii jestem noga.
Została by kwestia kleszcza Jolinka.
W czasie przedpołudniowego spaceru po okolicy , podczas którego zbaczałam do zagajników, znalazłam kilka grzybów m.in. 2 prawdziwki i kilka maślaków. Po odrzuceniu robaczywych reszta wystarczyła nam na małą kolację. A obiad był z grilla, czyli szaszłyki z polędwicy wieprzowej z papryką, cebulą, boczkiem i pieczarkami, kukurydza i arbuz. Oraz wino.
Podobno w kraju jest gorąco, a u nas raptem 20 st. C i pochmurno. Niebo wygląda tak, jakby za chwilę miało padać, ale obyło się bez deszczu. I dobrze, bo piątkowy i sobotni wieczór spędziliśmy w parku w Gdyni Orłowie , gdzie odbywały się koncerty muzyki folkowej w ramach dorocznej imprezy zwanej Globaltiką. Występują artyści z różnych części świata, a atmosfera jest piknikowa. Ludzie siedzą na kocach, matach i krzesełkach turystycznych, jest bardzo dużo dzieci, także tych małych w wózkach. Można kupić różne wyroby ” w stylu wschodnim” a głodni mają do wyboru dania zarówno wegetariańskie, wegańskie , potrawy z kuchni orientalnej jak i mięsne konkrety. Ale w takich okolicznościach największym powodzeniem cieszyło się piwo, choć nie widziałam nikogo” pod wpływem”. Wspaniała atmosfera .
Można rzucić okiem na zdjęcia https://www.google.pl/search?q=globaltica+2016&biw=1067&bih=521&tbm=isch&imgil=IN_U5JgwORVUHM%253BAAAAAAAAAAABAM%253Bhttps%25253A%25252F%25252Fwww.youtube.com%25252Fwatch%25253Fv%25253DOFdSHqT7eec&source=iu&pf=m&fir=IN_U5JgwORVUHM%252CAAAAAAAAAAABAM%252C_&usg=__sclYZ9t9G3yN8swzUCrc6kp9k0s%3D&sa=X&sqi=2&ved=0ahUKEwjE6Nu354zOAhWBOSwKHUIRB1sQuqIBCHEwDQ&dpr=1.5&imgrc=cK7vcndn3fQ0TM#imgrc=m4rG3ihl-UaNdM%3A
Henryku – trzymam kciuki, na pewno będzie dobrze!
Krystyno – u nas też niebo było zachmurzone, szare, ale było ciepło i nie padało.
Pepegorze – w naszych lasach trochę grzybów się pojawiło. Mąż kuzynki, który bardzo lubi zbierać grzyby przyjechał specjalnie na trzy dni z Warszawy. Zebrał dzisiaj wiaderko – w tym parę prawdziwków. I kurki. Chociaż spotkani wczoraj „zawodowi” grzybiarze narzekali, że zrobiło się pusto w lesie. Oczywiście oni z tego żyją i taka ilość, jaką zebrał mąż kuzynki, to dla nich mało.
Dobry wieczor,
Solenizatkom – najlepszego!
Henryku z rocznika Mamusi – zdrowia!
A propos Mamusi, w Jej krzakach (a i Kryside oczywiscie) prawdziwkow mnostwo. Jade we wtorek do domu, ale niestety nie w te krzaki.
Jolinku, bedzie dobrze!
W kwestii kleszczy mam moje doświadczenia. Niespełna rok temu (12.09.16) dopadł mnie w sam splot słoneczny. Parę dni później u specjalisty, zupełnie innego nb, przy osłuchaniu: a, co to takiego (była zaczerwieniona tarcza, a w środku ślimaczący strup). Zaraz potem u mojego „domowego”, dyżurna zawołała kolegę, co się na kleszczach znał i, zarówno ci, jak i tamci uważali, że taki obraz jest nie tak jakiś. Mieli wątpliwości, bo zamiast tego „halo”, tego pierścienia, był moczący strup w środku czerwonego pola. Koniec naturalistycznych opisów.
Badania krwi wykazały, po raz kolejny, brak antyciał boreliozy, na szczęście!
Po raz kolejny znaczy, że ja z tymi kleszczami mam już wielokrotnie, a to nie był pierwszy. W ostatnich 30 lat miałem co najmniej pół tuzina tego rodzaju kontaktów, a w ostatnich latach jest tak, że, jak mnie ugryzie we wrześniu, to zagoi się w lutym następnegp roku. Tak im to zapowiedziałem i tak się też się stało. Inna sprawa, że zaraz nie poleciałem tam i pokazałem. Teraz w maju, jak sadziłem w starej szklarni pomidory znalazłem na kolanie tzw. nymfę, tzn przedformę, która jest maleńka. Było gdzieś 20 godzin po i udało mi się przy pomocy lancetu wyłamać całe zwierzę, bez, jak przypuszczam, ryjka i ssawki w ciele. I co, znowu gruby bok kolana na dwa i pół dnia, potem spokój, a dziś: Strupek na wzgórku jak mały palec, co go mogę codziennie zrywać paznokciem, wyciskać jak chcę, a on nadal trwa. Wg mnie, zniknie ok listopada.
To tyle o kleszczach.
Jolly – prawdziwków dużo tylko bardzo robaczywe. Miałam nadzieję na nasze spotkanie. Ale chyba i tym razem nic z tego?
A teraz coś weselszego, z 1910 roku „Tygodnik Ziemi Sanockej”:
„Znana z dobroci kuchnia w Restauracyi Hotelu Imperial poleca: smaczne obiady z 3 dań po 30 kor. miesięcznie wszystkim Pp. Słomianym Wdowcom w obecnym sezonie kąpielowym.”
Czyżby wszystkie mieszkanki Sanoka całe upalne, letnie dni spędzały na kąpielach w Sanie? 🙂 I ich służące również?
Okazuje się, że panie mogą kąpać się tylko pomiędzy 3 a 4 po południu. I tylko te z elity 🙂
„Sanok to nie Ostenda! Między 3 a 4 popołudniu kąpiel nad Sanem jest dla kulturalnych panów zakazaną… przypomina Tygodnik Ziemi Sanockiej z roku 1910”.
„Rycerze kąpielowi. Kąpielowa budka Sokoła otwarta jest dla Pań od godz. 3 – 4 po południu i przepisy dobrego tonu i kurtuazyi domagają się, aby w tym czasie żadna z kąpiąca się pani „nie była przez mężczyzn widziana”. Tymczasem dwóch donżuanów sanockich, ludzi młodych, na stanowiskach przybyło przed kilku dniami w tym zakazanym czasie do kąpieli Sokoła i nie zważając wcale, że się kąpią damy z elity tutejszego towarzystwa, zachowali się w brutalny i bardzo nietaktowny sposób. Oto jeden z nich wsiadł do łódki i pominięciem wszelkich uczuć delikatności płci niewieściej należnej, wjechał w sam środek między zawstydzone i przelęknione niewiasty, drugi zaś udając skromnisia, aby rzekomo nie żenować zapłonionych niewiast wbiegł świętoszek do najbliższej kabiny, podczas gdy bezradne panie długo żenowały się wyjść z wody, gdyż kabiny te są jak wiadomo pełne szpar i otworów.
Czyż ci panowie zapominają, że nie są w Ostendzie, gdzie do wspólnych kąpieli damy maja odpowiednie kostyumy i czy ich postępowanie godne było z taktem i poczuciem rycerskiej godności?
możeby też i Sokół powierzył nadzór w budce kąpielowej nad tem co się godzi a co się nie godzi, mądrzejszym ludziom niż „głupiemu Wańciowi”?”
Grzybów tutaj nie uświadczysz, więc będzie o kleszczach. Dawno, dawno temu mój syn wrócił z Mazur, z obozu harcerskiego, podziabany przez kleszcze. Wywiązało się od kleszczowe zapalenie opon mózgowych. Zabrali go do kliniku na oddz. zakaźny. Okazało się, że po sąsiedzku leży Janek Nowicki, ten aktor, kolega zresztą. Parę dni później, jadąc do syna. stałem na światłach i ktoś mnie „wytrąbił” z sąsiedniego samochodu. Było ciepło a wtedy nie było jeszcze klimatyzacji, więc okna były owarte. Za kierownicą Wartburga zobaczyłem… Martę Meszaros, tę węgierską reżyserkę. Jakimś dziwnym, polsko -angielskim volapukiem, starała się dowiedzieć, jak dojechać do „Clinic’s Hospital, wycial cakaćny”. Wiedziałem już z krakowskich plotek, że Janek coś z nią kombinuje, a jeszcze wtedy byłem inteligentnym, młodym człowiekiem, więc skojarzyłem i tylko krzyknąłem „Follow me, please” i zawiozłem ją na miejsce. Potem, przy jakiejś wódeczce w SPATiFie opowiadała, że miała mieszane uczucia co do moich intencji. A one były jak zawsze w stosunku do kobiet, najlepsze!
dzień dobry …
Krystyno fajna impreza … u mnie na osiedlu sporo niczyich starych drzew owocowych … śliwy i jabłonie zdziczały ale wiśnie i mirabelki owocują dobrze …
Jolly .. 🙂 …
pepegor może jesień nam wynagrodzi brak grzybów …
cichal przystojniaku kobiety zawsze mają nadzieję, że je podrywają … 😉
Jolinku-życzę Ci zdrowia, a szpitalne oddziały zakaźne omijaj dużym łukiem nawet gdybyś miała leżeć w tej samej sali co np. Krystyna Janda 😉
Pomyślałam o tej aktorce, bo wczoraj widziałam ją w świetnej roli przedstawieniu:
„Maria Ca l l as Master cla s s” w Och Teatrze.
Janda naprawdę znakomita, a przy okazji do posłuchania występy kilku śpiewaków operowych. Bardzo ciekawa formuła spektaklu, bo dwa w jednym-sztuka teatralna i kilka arii operowych w bonusie 🙂
Chciałam dać sznureczke do przedstawienia, ale Łotr oczywiście nie lubi tych wszystkich podwójnych liter.
Opowieść Cichala bardzo sympatyczna, ale pobyt syna w szpitalu to nic przyjemnego 🙁
dzisiaj Krzycha imieniny ale przestał nas odwiedzać .. a o grzybach mogłyby donieść koleżanki z gór Basia i miła komentatorka z Żywca ale też nie zaglądają tutaj ..
Danuśka się nie spieszę .. a Alicja ma rację, że cichal powinien opisać to wszystko co porabiał w swoim życiu ..
Chętnie obejrzałabyś ten spektakl w Och Teatrze. Janda jest wybitna postacią. Może ten sznureczek przejdzie?
http://warszawa.naszemiasto.pl/artykul/maria-callas-master-class-w-och-teatrze-zobaczcie-krystyne,3497555,artgal,t,id,tm.html
Miało być ” obejrzalabym”. 🙂
Alino-ten spektakl jest naprawdę bardzo dobry, chyba że ktoś nie lubi opery. Może akurat będą grali, kiedy będziesz w Warszawie. Warto też wybrać się do „Och Teatru” z powodu dosyć niecodziennego układu sceny, która jest usytuowana po środku, widzowie siedzą natomiast po obu jej stronach: http://drugiakt.blog.pl/files/2012/04/och3.jpg
Sądzę, że wymaga to sporej „gimnastyki” od aktorów, bo muszą grać i na prawo i na lewo od sceny.
Jutro zaś w programie Mozart w towarzystwie kuzynki Magdy:
http://www.operakameralna.pl/#!blank-26/rzqlx
Czy ja już opowiadałam o wegetariańskich (bakłażany i pieczarki) chinkali kuzynki Magdy? To było mistrzostwo świata, Magda robi znakomite pierogowe ciasto i ma świetne pomysły dotyczące farszu.
Właściwie to mogłabym wpadać na pierogi na zmianę-albo do Magdy, albo do Misia 🙂
Danuśko,
Wegetariańskie chinkali z pieczarkami funkcjonują również e Grzuji i noszą wdzięczną nazwę soko chinkali. Widziałam jeszcze wersję z ziemniakami, ale te już nie mają rosołku i wymagają omasty do konsumpcji. Połączenie pieczarek z bakłażanami brzmi interesująco…
Przepraszam za literówki.
no to poszłam do lekarza … mówi, że wszystko ok. …. ciśnienie też … cukrzycy brak … 🙂
Danuśka też bym mogła być stołownikiem Magdy .. Marek dobrze gotuje ale za tłusto …
Ewo-kuzynka Magda oczarowana kuchnią Gruzji , mimo iż oni tam podobno nie do końca kochają wegetarian 😉
Wieści dotyczące galaretki z malin i różowego wina:
Przepis, który znalazłam w książce kucharskiej nie wydawał mi się wiarygodny(kilogram cukru na 250 g owoców!) Zatem zrobiłam tak:
250 gr malin i 1/2 szkl wody zagotowałam do momentu, aż maliny zrobiły się ciapowate.
Przetarłam całość przez sito. Sok wlałam do garnka wraz z zawartością 1 butelki różowego wina, Sypnęłam 300 gr cukru, dodałam szczyptę świeżo zmielonych przypraw (kardamon, cynamon, imbir, goździki). Pyrkało sobie na małym ogniu, dorzuciłam rozpuszczoną żelatynę (ok.30g). Wszystko starannie wymieszałam i gorące nalewałam do wyparzonych słoików. Galareta ma piękny kolor, smakuje znakomicie i myślę, że będzie dobra do serów i mięs. Zresztą do deserów też, bo wczoraj spróbowałam w towarzystwie lodów chałwowych. Marzenie!
Jolinku-ufff!
Jolinku! Dawno już mnie nikt takim epitetem nie obdarzył! 🙂
Danusiu. To było prawie pół wieku temu. Syn to zniósł niezmiernie lekko. Do dzisiaj cieszy się świetnym zdrowiem. W szpitalu czasem mnie wpuszczał w maliny udając mente captus, że tio niby po zapaleniu w głowie. Robił głupie miny i coś bulgotał. Wygłup był, że ha! Potem mówił, że to rodzinne…
Danuśko,
Wbrew pozorom, gruzińska kuchnia obfituje w wegetariańskie dania, które można śmiało spożywać, chyba że:
1. nie przepadasz za kolendrą
2. masz uczulenie na orzechy
Dla przykładu podrzucam przepisy, które zebrali Ania i Artur z Oblicz Gruzji (też wegetarianie)
http://obliczagruzji.monomit.pl/ksiazki-kucharskie/gruzinskie-smaki-i-aromaty
Kiedy byłam kilka lat temu w Sanoku, poziom wody w Sanie był tak niski, że najwyżej można było zanurzyć nogi do kolan. Może wiosną jest lepiej. Ale ja wtedy zwiedzałam skansen i muzeum zamkowe z wystawą ikon i twórczości Beksińskiego. Ale ten płytki San zapamiętałam.
Pierożki Magdy wspominam miło i ostatnio nawet wyszukałam w blogowym archiwum jej przepis na ciasto do pierożków pieczonych oraz na farsz. Może sama wreszcie zdecyduję się na ich upieczenie. Przy okazji takich archiwalnych poszukiwań zawsze zanurzam się we wspomnieniach, bo oczywiście trafiam na wpisy naszych Nieobecnych.
Kupiłam dziś dwa koszyczki czarnych porzeczek, czyli 4 kg na dżem. To już najwyższy czas, bo niedługo się skończą. A tu zrobiło się parno i gorąco, ale porzeczki nie mogą czekać. Z własnego krzaka jem porzeczki na bieżąco i trochę zamrażam.
Krystyno, mówiło się kiedyś: „gdy wody przybędzie…”, eh, tam!
W sobotę (by nie było tak, że tylko Wy, Krystyno ubogacacie się duchowo) byliśmy w okolicach ratusza, gdzie miasto fundowało operę pod gołym (prawie) niebem: http://www.ndr.de/orchester_chor/radiophilharmonie/NDR-Klassik-Open-AirLa-Traviata,latraviata412.html
Poza miejscami honorowymi (2000) w parku za ratuszem rozlokowało się 20.000 ludzi, m.in. przed telebimem, a niektórzy rozlokowani mieli nawet nieźle wyposażone koce piknikowe. My mieliśmy dobrze schłodzone białe i naczynia jednodrożne, i wedrowalismy sobie sluchajac.
Nazbierałem 2,5 l jeżyn, na nalewkę. Konkurencja jest duża, więc muszę „na mrówkę” raz po raz, aby wypełnić 5-litrową flachę.
To tyle, na razie.
Krystyno – ostatnio piekłam pierożki z nadzieniem mięsno-warzywnym i drugie ze szpinakiem i kozim serkiem. Skorzystałam z rady Haneczki i przygotowałam ciasto „topielec”, z którego przygotowujemy głównie rogaliki z powidłami. Oczywiście zamiast cukru dałam dwie płaskie łyżeczki soli. Haneczka kiedyś podawała swój przepis na to ciasto, ale ja tym razem skorzystałam z babcinego. Robi się bardzo szybko. Wcześniej postanowiłam spróbować ciasta półkruchego – to był przepis z internetu. Ciasto wyszło twarde, a to z topionego jest miękkie.
Kupiłam też ostatnio w Pepco zestaw trzech kółek do wycinania – trzy różne rozmiary, pastelowe kolory 🙂 w promocji za 2 zł z kawałkiem. Do moich pierożków użyłam największego.
Nie jadłam pierożków kuzynki Magdy, ale przypuszczam, że są pyszne 🙂
Danusiu – z jakimi farszami Magda robi swoje pierożki? Te pieczone.
Pepegorze,
to wspaniałe przedstawienie. Zazdroszczę.
Z kleszczami miałam do czynienia wielokrotnie, bo lubią mnie, ale zawsze kończyło się bezproblemowo. Te czorty są nie tylko w lasach, ale i na działkach , ogrodach i w parkach.
Asiu,
wyszukałam, że Magda robi np. taki farsz : ser feta, trochę ziemniaków, por duszony na maśle, przyprawy.
A ciasto do pierożków pieczonych : 25 dag mąki, 12 dag masła, sól, woda w ilości 50 – 100 ml. Pierożki należy piec w temp. 200 st. C.
Taki farsz robiłam do tarty, spróbuję z pierożkami.
Na jagody: http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/5448
Jolly – już do Ciebie lecą pełne kobiałki prosto z lasu 😉
Grzyby: http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/6570
Jeszcze więcej grzybów: http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/7004
Dobry wieczor,
Krysiude,
Niestety w tym roku o powiaty hajnowskie nie dam rady zahaczyc, a tesknie.
Asiu,
Wiesc gminna niesie, ze Mamusia ciasto z jagodami upiekla. Za fotke pieknie dziekuje.
Dzień dobry na wieczór.
U nas pogoda dla bogaczy – czyli posiadaczy jachtów, bo na wodzie przyjemniej, ale preferowałabym obszary atlantyckie, bo jeziora, nawet Wielkie, chyba nie przynoszą odpowiedniego komfortu pogodowego.
Siedzę w domu (raczej poleguję na kanapce), klimatyzacja hula-hop, podczytuję. Wczoraj sięgnęłam po Jacka Dehnela „Matka Makryna” – polecam, ciekawa postać historyczna. Doczytałam do połowy, ale dzisiaj przerwałam, bo doszedł do mnie zbiór opowiadań Moniki,
„Słońcs świeci wszystkim”. Zdążyłam już przeczytać, bo ostatnie opowiadanie, najdłuższe, „Nie dla mięczaków” zamieszczone w zbiorze, zostało już parę lat temu wydane przez Empik.
Wracam do moich baranów!
p.s.Chyba mi się przyśnią kurki. Wreszcie dzisiaj spadł u nas deszcz, ale tyle go było, co ja bym się przeszła po ogródku z konewką…
Asiu-łatwiej chyba odpowiedzieć na pytanie, z jakimi farszem kuzynka Magda nie robi swoich pierogów czy też pasztecików 😉 Wiadomo, nie z mięsnym, a poza tym z:
pieczarkowym, kapustno-grzybowym, ratatujowym, szpinakowym wspomnianym wyżej przez Krystynę. Na pewno jeszcze o jakimś farszu zapomniałam, ale dzisiaj będziemy się widziały, to zrobię dokładny wywiad. Aha, ostatnio były też boskie paszteciki z gruzińskim farszem orzechowym.
Dzięki Asiu za te koszyki pełne jagód i grzybów. Eksport jagód do Anglii świetny. Już widzę te angielskie gospodynie przygotowujące zupę jagodową 😉
Dzień dobry,
Przyjechało do mnie najmłodsze dziecko, to główna przyczyna mojej kilkudniowej nieobecności. Wczoraj byliśmy w Filadelfii, akurat odbywają się tam przedwyborcze spotkania i przepychanki. Ulice pełne demonstrantów, ludzi o różnych poglądach, popierających lub przeciwstawiających się komuś lub czemuś, nie zawsze związanych z wyborami. Dla mnie bardzo ciekawe. Oprócz demonstrantów tysiące policjantów i policjantek – pieszo, w samochodach, na motocyklach, na rowerach. W każdej małej uliczce uzbrojone oddziały, gotowe do działania, pochowane przed wzrokiem gapiów, ale również chroniących się przed upałem. Temperatura przez cały dzień nie spadła poniżej 35 stopni. Ilość policji mnie nie dziwiła, USA nie zawarły paktu z Janem Pawłem II, takim jak ma Polska, o czym poinformowała wczoraj B. Kempa. 🙂 , policja musi więc sama zadbać o bezpieczeństwo.
Okazji nie zmarnowali też przeciwnicy brutalności policji w stosunku do czarnoskórych obywateli. Coraz więcej ofiar śmiertelnych nieuzbrojonych mężczyzn oburza także i mnie, założyłem odpowiedni znak na swój nadgarstek.
Przyjazd dziecka pokrzyżował też moje plany zjazdowe. Mimo starań nie znalazłem nikogo kto by się nim zajął przez te kilka dni, obowiązki więc wzywają.
Napisałem już do Haneczki, że lista uczestników będzie mniejsza. Bardzo żałuję.
W Filadelfii zrobiłem kilka zdjęć, ale naprawdę niewiele.
https://photos.google.com/share/AF1QipOpTaHw-lVHbtzI6DXaYGO2moa0z4-HeV4K5Ua3w-ovPKYm0VWfy_F07Rhw1TqhlQ?key=WjdGaFNlLTdmb2twX091Y2lVT0g5Si12Vzh3RGlB
Dobranoc 🙂
Jedni dla bżuha, inni dla dóha! 😎
— gdyby ktoś potrzebował odskoczni od kontynualnego objadania się 😛 – tu:
https://basiaacappella.wordpress.com/2016/07/24/mlodosci/#comment-43237 znajdzie najnowsze i najświeższe wieści (opinie, anegdoty i bajdełeje) z Krakowa, którym zawładnęli młodzi, w którym jest jeszcze bardziej cuuudownie, niż zwykle. (I jeszcze bardziej nie ma czasu, by się bodaj wyspać… Lecz skoro donoszą, że Jolinek mnie (?) poszukuje… 😎 ➡ Jolinku 😀 <3 😀 )
dzień dobry …
Annom wszystkiego najlepszego z okazji imienin …. 🙂
a ja dziś cukiniuje … zrobię racuchy i kotlety rybne z dodatkiem cukinii ..
Danuśka zawsze myślałam, że galaretki słoikowe robią się same z siebie bez żelatyny …
Nemo, najlepsze najlepszości z okazji Twoich Imienin! 🙂 🙂 🙂
Z dedykacją (nie tylko dla Solenizantki 😎 ):
https://picasaweb.google.com/acappellasupernova/6305982365098714113#slideshow/6305982744166653298
Asiu też widziałem jagody i grzyby. Super.
Mam już dostawę książki „Indonezja itd.”. Dzięki za wszystkie porady książkowe, wszystkie udane!
Jolinku – witaj wypoczęta!
Danuśka, nie mając kuzynki Magdy byłem zmuszony kupić pierogi w polskim sklepie. Dobre, ale mogę sobie tylko wyobrazić te z farszem kapustno-grzybowym w kuzynkowym wydaniu, chyba takie bym wybrał…. Pomarzyć dobra rzecz…
Nowy bardzo żałuję … ale dziecko najważniejsze …
Basiu miły donosik nie jest zły … 🙂 … u Ciebie czas to nie pieniądz tylko frajda …
Jolinku, robić to, co się lubi i jeszcze czasem za to płacą (różnymi dobrymi rzeczami) – czyż to nie definicja szczęścia? 😎
— Lecz gdyby mi kiedyś zupełnie zabrakło… czasu na POLITYKOWE frajdy – czuj się zawsze specjalnie zaproszona do zaglądania do mnie (a może i odezwania się czasem…) 🙂 🙂 🙂
Naszym Annom- Nemo i Pyrze Młodszej dużo słońca i wiele serdeczności !
Zresztą nie wiem, czy Nemo jest nadal naszą Anną 🙁
Pyra Młodsza zapewne urlopuje albo u Ryby albo już nad Biebrzą.
Nowy-szkoda, że się z Tobą nie spotkamy. To jasne, że syn ważniejszy niż zjazd.
Jolinku-wszystko zależy od owoców. Jak mają dużo pektyn to z wdziękiem 🙂 zamieniają się w galaretki bez pomocy żelatyny.
Nemo i Pyro Mlodsza, z okazji imienin zycze Wam wszystkiego co najlepsze.
Nowy, ciesz sie kazda chwila spedzona z synem.
Aniom, Pyrze Młodszej i Nemo – wszystkiego najlepszego!
Nemo, Pyrze Młodszej i wszystkim Annom – wszystkiego najlepszego!
Danuśko – Nemo zawsze będzie nasza. Jestem pewna, że czyta, tylko niestety nie pisze. NEMO WRÓĆ !!!
MałgosiuW – bardzo proszę przypomnij metodę na konfiturę gotowaną w piekarniku. Gapa nie zapisałam, a mirabelki czekają. Obiecuję, że teraz zapiszę.
Nemo i Pyrze Mlodszej wszystkiego najlepszego. Popieram apel Kryside do Nemo.
Krysiu, zasypuję cukrem. Trzymam takie zasypane parę godzin, a potem wkładam do piekarnika 140 stopni i tak parę razy po godzinie lub troszkę dłużej, aż uzyskam odpowiednią konsystencję.
Annom – wszystkiego najlepszego! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=dj2KQu3X574
Małgoś – dzięki. Rzucam się na robotę.
ile cukru na ile mirabelek? … ciekawe ile daje Żaba …
Nowy – cieszę się 🙂
Nemo, Pyro – najlepsze życzenia!
do poczytania ….
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,20451354,owsiak-na-woodstocku-kochamy-polske-jestesmy-patriotami-ale.html#MT2
Annom, Ankom, Aniom i Aneczkom smakowitych imienin, pysznych i rozkosznych dni oraz spełnienia marzeń
Serdeczne życzenia Imieninowe dla Pyry Młodszej i Anny Montrealskiej – najlepszego!
Ahoj Anny! Nie Wam się wiedzie!
Pyrze Młodszej i Nemo – imieninowo wszystkiego dobrego.
Od dziś 26 lipca będzie świętowany w naszej rodzinie urodzinowo, bo właśnie dziś przed południem urodził się mój drugi wnuczek. Całkiem spory chłopak, choć trochę się pośpieszył z przyjściem na ten świat. W związku z tym wydarzeniem spędziliśmy noc ze starszym wnukiem w mieszkaniu syna w centrum Gdyni . W zasadzie noc nieprzespaną z powodu miejskich odgłosów – noc byłą gorąca, więc okna były otwarte. Odzwyczaiłam się od takich hałasów.
Krystyno hip hip hura … 🙂 … niech na dzieckiem czuwają dobre Aniołki i gratulacje dla Rodziców .. 🙂
nad miało być ale Aniołki i tak wiedzą … 😉
Ot, to! Narodziny wnuczka!
Krystyno, niech Wam się dalej tak wiedzie, jeszcze więcej ich!
Dużo szczęścia w życiu tego małego człowieczka!
Ani Pyrowej: życzęjaknajbardziej! Innym, nie zaszkodzi.
Nemo, o ile pamiętam, była kiedyś krytyczna wobec tej gratulomanii na blogu więc, nie spodziewajmy się reakcji akurat teraz.
nemo ma charakter żeby nie powiedzieć charakterek … wracała kilka razy ale teraz czyta lecz zawzięła się i nie pisze .. w sumie się nie dziwie bo miło nie było niestety i jak to się mówi teraz z winy obu stron …
taką pastę chyba można zawekować …
http://garnkofilia.blogspot.com/2016/07/pasta-z-cukinii.html
Krystyno, radosnego Babciowania!
Żaba daje 1 kg cukru na 2 kg mirabelek.
Witam wszystkich 🙂 Byłam nad Biebrzą i Narwią – zakochałam się w tym regionie. Właśnie obrabiam zdjęcia a potem cosik wrzucę.
Tymczasem niedługo zjazd (juz się cieszę na spotkanie) – poczytajcie sobie o Poznaniu – krótkie ale treściwe
http://www.morizon.pl/blog/20-rzeczy-ktore-zrozumieja-tylko-rodowici-mieszkancy-poznania/
Teraz komunikat.
Uaktualniona lista uczestników Zjazdu:
Alicja
Brzucho
Danuśka
Eska
haneczka
Inka
Jerzor
jolinek
Krysiade
Krystyna
Kuzynka Magda
Lujcan
MałgosiaW
Mąż Kryside
Mąż MałgosiW
Miś
Pani Basia
PaOlOre
Pepegor
Pyra Młodsza
Ryba
Salsa
Sławek
Stara Żaba
Jeżeli kogoś pominęłam, niech krzyczy.
Ciągle można się dopisać.
W czwartek będziemy u Inki, dostanie listę imienną do przekazania Ośrodkowi.
Piotruś – Lena dzisiaj śpi w bunkrach Gierłoży 🙂 Prosiła mnie żebym pprzypomniała Ci jej prośbę o dereniu
haneczko dzięki … tyle tych mirabelek leży na trawnikach, że mnie kusi by zrobić … może na prezenty będą …
Aniu to czekamy na zdjęcia …
Jolinku, szukaj takich odchodzących od pestek Rzadko się trafiają, ale są.
haneczko ja kombinuje inaczej … po pierwszym smażeniu przecieram przez grube sito i pestki się zostają .. dodaje potem kilka bez pestek by ładnie wyglądał …
Krystyno – to wielka radość w Waszej rodzinie 🙂 Gratulacje dla rodziców, dziadków i starszego braciszka.
Młodsza, jeszcze raz ściskam!
Jest natomiast problem z dereniem, problem zasadniczy. Otóż, na przełomie lipca/sierpnia, dereń nigdy nie jest dojrzały. Wtedy, gdy przywoziłem dereń na zjazd, mieliśmy miesiąc później na kalendarzu.
Krystyno – szczęśliwego życia dla Maluszka i gratulacje dla Rodziny.
Mirabelki dość łatwo drylować – należy przeciąć nożem trzymając mirabelkę dziurką do góry, potem przekręcić jak avocado i z drugiej części wyjąć pestkę przy pomocy noża. Idzie bardzo szybko. Paweł to opracował.
Około blogowa rodzina nam się rozrasta i to jest bardzo miła wiadomość.
Krystyno-cieszę się razem z Tobą i jestem pewna, że przybędzie Ci zarówno babcinych obowiązków, jak i babcinych przyjemności 🙂
Łączę się z Tobą w bólu w sprawie noclegów w miejskim hałasie. Pamiętam, jak dobrych parę lat temu nocowałam u mojego kuzyna, a jego mieszkanie mieściło się przy ulicy Świętojańskiej(główna arteria Gdyni). Nie dosyć, że samochody, to jeszcze towarzystwo wychodzące z okolicznych knajpek czy innych kawiarni. Do tego wszystkiego krzyczące od bladego świtu mewy! Natomiast mój kuzyn w dniu przeprowadzki pod inny, zdecydowanie spokojniejszy adres bardzo żałował tej bardzo śródmiejskiej miejscówki.
haneczko – mój mąż nie wybiera się na Zjazd i nigdy się nie wybierał. Możesz go spokojnie wykreślić. Natomiast moja obecność będzie zależała od mojego kręgosłupa. Leczę go intensywnie i mam nadzieję, że będzie dobrze ale jeszcze tego nie wiem. Do kiedy trzeba się zdeklarować?
Ojej, byłam pewna, że tak! Przepraszam.
Do 2 sierpnia.
Właśnie wróciłam od swojej wnuczki, synowa też Anna wiec dałam wychodne.
Krystyno gratulacje dla Rodziców i Ciebie, niech się zdrowo chowa!
No to mam jeszcze kilka dni na terapię.
Krystyna dopiero teraz przeczytałam – serdeczne gratulacje 🙂
Bardzo dziękuję za gratulacje i życzenia.
Danuśka,
to też jest ulica Świętojańska i oczywiście mewy od świtu krzyczały. I chyba jakieś wentylatory w pobliskich sklepach warczały od czasu do czasu. Ale kiedy okna są zamknięte, jest spokojnie. A miejsce rzeczywiście jest doskonale położone i cała rodzina ma bardzo blisko do swoich zajęć.
Mirabelki u nas jeszcze niedojrzałe, i dobrze, bo uporałam się z czarnymi porzeczkami i na inne przetwory nie mam ochoty.
Krystyno, gratulacje. 🙂 ta radość jeszcze przede mną.
haneczka @ 21:44
+ Dorota z sąsiedztwa! 🙂
Gratulacje przy okazji dla Krystyny.
U nas upał niespotykany chociaz zanosi sie na burzę. Nic się człowiekowi nie chce a szczególnie gotować… wyciągnęłam z zamrażarki porcję sosu do spagetti i właśnie gotuję makaron. Za to Radek strzela focha, że go ze sobą nad Biebrzę nie zabrałam i drugi dzień nie chce jeść. Uparłam się, że albo zje to co w misce albo wreszcie przerzuci się na suchą karmę która stoi od rana do wieczora – gardzi kiełbasą – jego sprawa. No trochę wyprowadził mnie z równowagi. Jamnior to jamnior.
Piotrze trudno – trzeba namówic Rybę żeby Cię odwiedziła 🙂 jesienią
Doroto z sąsiedztwa-pozdrawiam muzycznie 🙂 Obejrzałyśmy wczoraj wraz z kuzynką Magdą trzy opery komiczne:http://www.operakameralna.pl/#!blank-26/rzqlx
Chyba już zresztą podawałam sznureczek do tego spektaklu. Podobała nam się atmosfera farsy i zabawy panująca na scenie, na dodatek miałyśmy wielce rozchichotanego sąsiada tuż obok, w naszym rzędzie. Wyszłyśmy zatem z teatru w bardzo radosnym nastroju i poszłybyśmy szaleć gdzieś jeszcze w ten piękny lipcowy wieczór, ale po pierwsze primo zabrakło rycerzy, którzy by te szaleństwa zaproponowali 😉 a po drugie primo dzisiaj od rana obowiązki wzywały i kazały ustawiać się na baczność 🙁
Pyro Młodsza-na Ursynowie niedawno spadł deszcz i przeszła dosyć dyskretna burza.
Wieść niesie, że na drugim końcu Warszawy sucho i upalnie.
Wracałam dzisiaj piechotą do domu i oczywiście zahaczyłam o”Obiady i obiadki”, gdzie mają pierogi, jak u mamy. Kupiłam moje ulubione z kurkami i właśnie zjadłam wszystkie osiem. Przyznam się po cichu, że gdyby było ich więcej, to wcale by mi to nie przeszkadzało 🙂
Krystyno – wybacz zaćmienie. Gratulacje dla całej Rodzinki i zdrowia dla maleństwa 🙂
Tu deszczyk spadł dość ciekawie, połowa parkingu przed oknem była mokra, a druga sucha. Jakieś pomruki burzy w wielkim oddaleniu, ale powietrze troszkę się oczyściło.
Dzień dobry,
u mnie nadal upalnie i sucho. Na ewentualne upały sierpniowe w Polsce jestem zaprawiona.
Zrobiłam małosolne dwa dni temu i już są gotowe – oczywiście już kilka zdążyłam wtrząchnąć.
Doroto z sąsiedztwa, ja gapa, ale bardzo jesteś.
Przez Poznań właśnie przechodzi burza – mam nadzieje, że się ochłodzi.
Danuska kilka dni temu nad Biebrzą prawie jadłam kurki, które znalazła Ryba. Ja znalazłam sowy ale mój … trudno znaleźć odpowiednie słowo… przyjaciel, postanowił je udusic z cebulką. Dobrze że w okolicy nie bylo siekiery albo innej broni. Uparł się i koniec. To taki typ faceta, który wszystko wie lepiej. Pociął je w paski i zaczął dusić… wszyscy chcieliśmy go udusic ale on nadal uważa, że miał rację.Potem do tego dorzucił, jak nikt nie widział (wyszliśmy żeby ochlonąć po masakrze sów) wspomniane kurki… W każdym bądź razie zjadl wszystko sam jeden, bo reszcie przeszedł apetyt na grzyby. Osobiście też zjadłabym te pierogi oblizując się i wzdychając i dla mnie chyba też 8 byłoby za mało.
Nieee zjadło mi cały komentarz a pisałam go wieki… musze ochlonąć
…kopiować.
dzień dobry ….
wczoraj faktycznie popadało i nawet kałuże były ale wieczorem spacer był naprawdę przyjemny …
mirabeli poczekają bo wczoraj kupiłam tanio paprykę i cukinię no i trza to przerobić do słoików …
do poczytania … nie na temat ale w temacie …
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,114757,20461862,bo-to-tylko-kobiety-byly-duzy-format.html?utm_source=twitterfeed&utm_medium=twitter&disableRedirects=true
Upały za oknem i upały na mojej kanapie, bo czytam książkę o Dubaju 🙂
Tutaj ciekawy wywiad z jej autorem:
http://www.polskatimes.pl/opinie/a/jacek-palkiewicz-dubaj-to-sztuczny-raj-bogactwo-ma-przyslaniac-zamordyzm-i-tortury,10018306/
Po książkę na pewno warto sięgnąć, bo wiele w niej niezwykle interesujących obserwacji, ale jest jedna rzecz, która mnie w niej irytuje:chwalipięctwo autora. Pałkiewicz chwali się na każdym kroku i czym tylko zdoła: znajomością wielu języków, znajomością z wieloma wysoko postawionymi osobami, licznymi podróżami etc. Chwała mu za to, iż widział w życiu tyle krajów i poznał tyle osób i że ma wiele zasług, ale może nie potrzeba tego tak wyraźnie podkreślać prawie na każdej stronie? Wygląda na to, że innych też to drażni: http://palkiewicz.com/sylwetka-palkiewicza-czesc-1.html
Wczoraj wieczorem przeczytałam ciekawy fragment o genetyce i małżeństwach:
„W emiratach ponad połowę wszystkich związków zawiera się z kuzynami w pierwszej linii. To wielkie zagrożenie dla przyszłości tego społeczeństwa, cierpiącego masowo na schorzenia genetyczne, zdeformowania i upośledzenia. To temat tabu, o tym się nie rozmawia. Chorych psychicznie nie widać na ulicach, mają do dyspozycji luksusowe, zamknięte ośrodki.”.
Ciekawa postać. Zainteresuję się książkami, na pewno warto przeczytać. Jasne, że mu zazdroszczę!
Widać, że to wyjątkowy człowiek-orkiestra wśród podróżników i odkrywców wszelkiego rodzaju.
Sauna. Pośmiertnego Nobla dla Willis Carriera za klimatyzację!
Dziś papryki nadziewane ryżem z porami.
Jolinku,
Poniżej ciekawa recenzja książki Jacka Pałkiewicza, autorstwa Polaka, który parę lat mieszkał i pracował w tamtym rejonie:
http://niestatystycznypolak.blogspot.com/2016/07/dubaj-prawdziwe-oblicze-jacek-pakiewicz.html#
Wreszcie naprawdę leje deszcz!!! Chłe chłe chłe…Jerzor wraca z pracy na rowerku, przyjedzie wykąpany 🙂
Wybrałam się dziś do koleżanki, która ma spory ogród, po obiecane sadzonki kwiatów. Dostałam roślinkę, którą ona nazywa floksem miniaturowym, ale gałązki ma podobne do jałowca. Rozrasta się w duże kępy o różowych kwiatkach. Druga roślina też wyrasta w kępy o żółtych kwiatach. Zobaczę, jak się przyjmą. Na moich skromnych włościach w zasadzie nie ma już miejsca na nowości, ale jednak zmieściły się.
Oprócz tego dostałam koper do ogórków, pietruszkę zieloną i papierówki, idealne do jedzenia, ale zupełnie nie mam na nie ochoty, bo
jakaś skórka od pomidora ze śniadaniowej kanapki przykleiła się w żołądku i odebrałam mi apetyt. Niestety, polecana w takich sytuacjach coca cola nie pomogła, zastosowałam więc leczniczo nalewkę na zielonych orzechach. Choć w sumie mała dieta dobrze mi zrobi.
Sadzonki posadzone, zielony koper i pietruszka zamrożone. Odpoczywam.
Jacek Pałkiewicz promował kilka dni temu swoją książkę w telewizji śniadaniowej, ale opowieści o 5- gwiazdkowych hotelach nie wciągnęły mnie. Choć pewnie mówił też ciekawsze rzeczy.
Aha, rozczarowałam się do preparatów antykomarowych. Komary nic sobie nie robią z tych zapachów.
Zidentyfikowałam floksy – są to floksy szydlaste : https://www.google.pl/search?q=floksy+miniaturowe&biw=1067&bih=521&tbm=isch&imgil=RMwsK4r57V8OQM%253A%253ByTABrdFPFcgNGM%253Bhttp%25253A%25252F%25252Fwww.fotosik.pl%25252Fzdjecie%25252Ff4470a37ce44cf6a&source=iu&pf=m&fir=RMwsK4r57V8OQM%253A%252CyTABrdFPFcgNGM%252C_&usg=__g0xeVLkH5SkS2XdjvoX2Oc9uztI%3D&ved=0ahUKEwisq-j18ZbOAhXCWRQKHfJwAHcQyjcILA&ei=jVyaV-ywDsKzUfLhgbgH#tbm=isch&q=floksy+szydlaste&imgrc=kadgKegz0L_IAM%3A
Przeczytałam tę recenzję, do której link podała Ewa.
Autor pisze:
„Po trzecie porównując życie expatów z Emiratczykami, trzeba wziąć pod uwagę taki „drobiazg”, że ZEA nie są instytucją charytatywną dla świata. Szejkowie „robią socjalizm” dla swoich obywateli.”
Widziałam kilka dokumentów o traktowaniu pracowników z Bangladeszu i innych ubogich krajów. Nie sądzę, żeby to był zafałszowany przekaz. Uważam, że nie można traktować ludzi, których sprowadza się do pracy jak niewolników. Przecież nie chodzi o to, że nie zarabiają tyle co mieszkańcy Emiratów na wysokich stanowiskach, ale o szacunek dla nich, godność. Nie może być tak, że są odbierane paszporty,a ludzie przebywają i pracują w bardzo trudnych warunkach. Wiem oczywiście, że taki wyzysk zdarza się w wielu krajach, także u nas, ale recenzja dotyczy ZEA. Dobrze dla swoich obywateli kosztem innych ludzi? Czy nie można ich traktować „po ludzku”. Te osoby często liczą się z tym, że będą przynajmniej na początku wykonywać najgorsze prace, ale chcą mieć nadzieję, że poprawią byt swojej rodzinie, która została gdzieś daleko. A często nie otrzymują wypłaty.
Ładne te floksy, a w naszym ogrodzie szaleją nasturcje. Lubię te pomarańczowe kwiaty, rozjaśniają pochmurny dzień, a moja mama układa z nich piękne bukiety.
Krystyno – czytam właśnie „Czarny ogród”. Bardzo ciekawa książka, dziękuję za polecenie. Myślę, że mogłaby zaciekawić Pepegora.
Krystyno-dzięki za te wieści o floksach szydlastych, muszę się nimi bliżej zainteresować.
Ja mam w swoim ogrodzie floksy tradycyjne, takie jak rosły niegdyś w ogrodach naszych babć. Jestem z nich bardzo zadowolona-po pierwsze to byliny, po drugie kwitną całe lato, a po trzecie pięknie pachną.
Właśnie wróciłam z drobnej kolacyjki u przyjaciół. Zrobili znakomite połączenie kuchni polskiej i śródziemnomorskiej-plastry bakłażanów uprzednio lekko podduszone na patelni, na bakłażanach ułożone plastry grubej kaszanki posypanej owocami granatu. Wszystko zapieczone w piekarniku. Proste chłopskie jedzenie, żadnej roboty, a w smaku genialne.
Jerzor pyta, skąd prosty chłop miał wziąć owoce granatu i kombinować to z kaszanką i oberżyną. Dla niego „proste chłopskie jedzenie” to w poważnym dawnym znaczeniu (ziemniaki krychane etc.)
Nie załapał naszego blogowego znaczenia 🙂
dzień dobry …
Alicjo w Hiszpanii na ten przykład chłop ma w ogrodzie granaty i je je jak jabłka .. i taki chłop może mieć „proste chłopskie jedzenie” nawet każdego dnia …
koleżanka odkryła i chwali ale mam trochę daleko … może jakiś wypad rodzinny zrobimy …
http://www.nadjeziorem.pl/
do poczytania …
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1032445276805139&id=100001190308367
Ewa – dzięki za pozytywną ocenę recenzji 🙂
Asia – w bardzo często KSA paszporty oddają także managerowie wysokiego szczebla i nie ma w tym przypadku znaczenia czy pochodzą z Polski, Wielkiej Brytanii, Niemiec czy innego kraju.
Weź pod uwagę jeszcze jeden fakt – nikt nikogo nie zmusza do przyjazdu do pracy do krajów GCC.
Asiu,
pełna zgoda, że ludzie powinni być traktowani z godnością. Ale my sami momentami nie jesteśmy lepsi.
http://krakow.wyborcza.pl/krakow/1,44425,14946582,Traktowani_jak_niewolnicy__Wyrok_za_obozy_pracy_we.html
A jak pisał Paweł (Wielbłąd) w krajach zatoki to już się zmienia.
A co do przestrzegania zasad bezpieczeństwa na budowach, dużo zależy od samych robotników.
Indyjskie podejście do tematu:
http://arabiasaudyjska-ksa.blogspot.co.ke/2016/02/z-pamietnika-nie-modego-behapowca.html
Ewo – wiem, że u nas też tak bywa i w innych krajach również. O wielu takich przypadkach nawet nie wiemy, bo nie zawsze poszkodowani mają szansę opowiedzieć co ich spotkało. Zawsze znajdą się ludzie, którzy wykorzystują innych, ale pisaliśmy akurat o ZEA, gdzie było to bardzo częste zjawisko. Dobrze, że się to zmienia.
Jolinku-znam to miejsce nad jeziorem w Józefowie i rzeczywiście godne polecenia.
Widok z tarasu rewelacyjny!
Danuśka, również zostałam zadowoloną posiadaczką sukienki w polne kwiaty 🙂
Małgosiu-z tego samego sklepu ???
Danusko, a może pokazesz nam te sukienkę? Chyba tez bym sie skusiła :-). Wyobrażam sobie nasze spotkanie i my tak samo ubrane!
Asiu,
Oczywiście, ale podejrzewam, że Sikh będzie miał problem z założeniem kasku na głowę również na budowie w ZEA. 😉
No to teraz chińskie podejście do BHP w Arabii Saudyjskiej:
http://arabiasaudyjska-ksa.blogspot.co.ke/2014/09/chinski-syndrom-reaktywacja.html
Jak się chce to się da.
Danusiu, oczywiście, że tak 🙂
Czy to ta sukienka? http://art-madam.pl/sukienki/kwiatowa-sukienka-star-midi-olimpia,133023,555 🙂
Asiu, chyba nie , bo chociaż to kupione w sklepie Olimpii (głównie swetry w ofercie) to produkcja jest włoska.
Ale sukienka wygląda jak esencja lata 🙂
Ewo, ciekawy blog z Twojego linku o Arabii Saudyjskiej.
Zobaczcie jaka tutaj jest różnorodność kwiatowa: https://www.zalando.pl/closet-sukienka-letnia-multi-color-cl921c08r-t11.html?wmc=AFF48_NS_PL.495_..&amc=aff.znd.48930.56727.54954&smc=495
Danuśka a smacznie tam? … zdjęcie sukienki było by super …
kiedyś byłam z córką na zakupach i wypatrzyła sukienkę kwiatową .. ja bym nigdy na nią nie spojrzała bo mi się wydawało, że nie pasuje do mnie .. jak założyłam to zobaczyłam, że jednak super pasuje … ale to było 10 lat temu ..
„Sukienka ma kobiecy fason…” – hm. A jaki ma mieć? 😉
Jolinek,
zdziwiłabym się, gdyby na Tobie coś źle leżało – jesteś dość wysoka i szczupła, masz podkreśloną talię. No. Tobie wszystko pasuje!
Alicjo, tak się mówi o ubraniach podkreślających sylwetkę, a nie worach 🙂
Alicjo było minęło … normalnie w depresję wpadam o te 8 kg więcej … ta waga cichcem porządne kobiety atakuje … tylko worki mi zostały … 🙂
dla zainteresowanych …
http://www.naszahistoria.pl/w/tajemnice-panstwa-podziemnego?sso_token=eyJhbGciOiJSUzI1NiIsImtpZCI6InZlcjEiLCJ0eXAiOiJKV1QifQ.eyJpZCI6InNzby00ZGFiNWIxYTQ2YzMwYTUzYmFjZTQ0NDViZGNkNGI0OCIsInJlcXVlc3RfaWQiOiI1MkEzQjAxNjVCQkEwNzU2IiwiZXhwIjoxNDY5Nzk3MjY0fQ.NRCsDBX6ON05DTJBcZjx8GtNF0-ojaguJHN36Ssr_oVv_EdKzN7_q-7tJuKbvl3Rn5nvkzejyu1K95DjkCaVfH56Le9wa5Mliv-VJ4YeorD0V0DKCdRGHrN5NUbBYJ-s7nVwqWvSW6rhhwAd-Tv4ejBtTY4tHrApiD5zBZ_YVaQ
Zrobiło się prawie ciemno i mocno wieje …
U nas burza przeszła ok. 11. Też zrobiło się ciemno i mocno wiało. Teraz świeci słońce.
Małgosiu,
Autor tego bloga jest zdecydowanie niepoprawny politycznie (co niekoniecznie jest wadą), ma poglądy nie zawsze popularne, słownictwo czasami zbyt hm, „barwne” (co te budowy robią z ludźmi) ale uważam że warto czasem spojrzeć na coś z innego punktu widzenia.
Ewo, nie wszystko czytałam oczywiście, zainteresowały mnie wpisy o Kubie, akurat moje odczucia są podobne.
Ewo,
o którym blogu mówisz?
A propos „kobiecych” sukienek, kiedyś się chyba mówiło „do figury” o takowych.
Lecę do fryzjera zrobić jakiś porządek na głowie. Obiad najlepiej, żeby sam się ugotował, a i to jak chce… 😉
Alicjo,
http://arabiasaudyjska-ksa.blogspot.com/
Względem tej sukienki w kwiaty, o której rozmawiamy od paru dni, to proponuję, by Małgosia zabrała ją na zjazd. Ja oczywiście też wezmę swoją, zrobimy konfrontację i wykonamy wspólne zdjęcia. Ta moja nie jest sukienką „do figury”, to model typu wór, ale pokochałam ją od pierwszego wejrzenia 🙂
Alicjo-fryzjer przed wyjazdem na wakacje obowiązkowy 🙂 Ja w ramach przygotowań do zjazdu oraz innych spotkań towarzyskich odwiedziłam moją nadbużańską mistrzynię nożyczek i też mam nową fryzurę za niewygórowane 30 polskich złotych. Średnie ceny na Ursynowie 60-80 zł, że nie wspomnę o zdecydowanie bardziej wyrafinowanych salonach i dużo bardziej szalonych cenach.
Opowieści spod sznureczków podrzuconych dzisiaj przez Ewę oraz Jolinka pochłonęły mi w zasadzie całe popołudnie. Bardzo ciekawe teksty, ale teoretycznie miałam zaplanowane inne domowe zajęcia. Zajęcia nie mają wyjścia i muszą poczekać 😉
Jolinku-nie wiem, jak teraz, ja byłam w tej gospodzie jakieś 15-18 lat temu. Wnętrza nie wyglądały tak pięknie jak w tej chwili na tych internetowych na zdjęciach, ale jedzenie było dobre. Właściciel przemieszczał się po restauracji na bosaka, co nie wydawało mi się wcale niestosowne w tym sielsko-anielsko-wiejskim otoczeniu.
Danuśka to trzeba sprawdzić …
dla chętnych …
http://wawalove.pl/Nastepny-przystanek-Azja-Kolejna-odslona-Nocnego-Marketu-a23488?src01=6a4c8&src02=facebook_wawalove
Czy oni w tej”Wyborczej” to wiedzą, że my szykujemy się na zjazd w Poznaniu 😉
Dzisiaj w dodatku”Co jest grane” króluje Poznań i wcale nie wspominają o miejscach, gdzie obowiązkowo zaglądają turyści natomiast proponują:
-plaże nad Wartą
-Maltańską Scenę Muzyczną
-bardzo kulinarną ulicę Taczaka
-Jeżyce, gdzie dzisiaj „łatwiej dostać humus niż w twarz”(a nie zawsze tak było)
Biorę ten dodatek ze sobą, kiedy za tydzień wyruszę w wiadomą podróż 🙂
Też mam ten dodatek 🙂
Danuśka czy Twoja suknia jest biała?
Trochę zdjęć naszej koleżanki:
https://photos.google.com/share/AF1QipPShKVFVjVrYryLVeD_CXCvPl1phDKmjmEonwGlRRbGfvHIrivV8590CEg7hItG9w?key=UlM0M0lGeXNqakVyT3Y3R0EyNE53MVVBS083UUhn
Dla Zjazdowiczów: https://www.youtube.com/watch?v=3snxS00E5mw 😀
Asiu, a Ty się nie wybierasz?
Tak, Małgosiu. Czuję, że Twoja też 🙂
Małgosiu, nie mogę. To lato jest zwariowane.
Wróciłam od fryzjera – salon średniej półki, proste podcięcie z myciem głowy 23$, zwyczajowo 5$ do kieszeni. Jestem zadowolona z podcięcia, które znowuż nie takie proste, bo nieco po skosie. Niezadowolona jestem, bo niestety, na kolorowanie trzeba się wcześniej umówić, a nie tak z podwórka sobie… Trudno, zrobię sama farbą za 7$, zainteresowałam się jednakowoż, jaka cena w salonie, otóż 85$.
W związku z tym, że zrobię to sama taniej, co nie znaczy lepiej, pognałam ci ja po naszym centrum handlowym, owładnięta żądzą wydania przynajmniej tego, co zaoszczędziłam. A ponieważ tu o sukienkach w kwiaty, więc i ja się za tym towarem rozglądałam.
Dziewczyny, tutaj też pełno sukienek w kwiaty i zauważyłam, że nosi dię długie spódnice i długie sukienki. Oraz dżinsy, które wyglądają, jakby zły pies sąsiada się na nas rzucił, a ceny fajowe, od 70 do 100$ 😯
Nie dziwcie się, że ja nie wiem, co się nosi, bo nigdzie nie chodzę i nie wiem, jak się ubiera ulica.
Jedna taka sukienka się na mnie rzuciła z okiennej wystawy, więc już jestem pewna, że kupię, szał kolorów na czarnym tle. Idę więc po odpowiedni rozmiar, biorę do ręki, a tu skrzyp skrzyp, sztuczność w rękach skrzypi, ja to nazywam „bistor”, pamiętacie takie materiały? Wszystko co sztuczne jest dla mnie bistorem. Nie wyobrażam sobie w nasze upały ubrać coś takiego! Obleciałam prawie wszystkie sklepy, kilkanaście, jeśli nawet nie -dziesiąt i wszędzie to samo, bistor w bistor 👿
Może w Polsce sobie kupię – co do długich spódnic, to kupiłam sobie rok czy dwa temu piękną spódnicę w Polsce, pyszna po prostu. Wracając do, zakupiłam dżinsy nie skalane uzębieniem złego psa sąsiada za 24$ (przecenione z 54$!), podkoszulek śliczny i korespondującą kolorystycznie bluzkę koszulową i chwatit’ na razie. Tradycyjnie zabiorę kiecę afrykańską na występy gościnne – Jolinku, to jest wór, ale ma sprytne paski z obydwu boków i można sobie je zawiązać do tyłu, będzie do figury 🙂
Też wróciliśmy od fryzjera. Salon z najwyższej półki! U nas w łazience. Ewa ostrzygła mnie a ja Ewę. Nic nie dała do kieszeni a koafiurę ma znakomitą! Jak z Fifth Avenue! 🙂
Siadamy do obiadu, a ja mam stres. Nie wiedziałem co zrobić z dzisiejszą rybą. Zapiekłem pod parmezanem. Do tego dyżurne i trochę ziół. Na zielono – brokuły na parze. Ciekawym co powie Ewa…
A teraz akcent polski, u fryzjera. Siedzę ja sobie, Filipinka zabrała się za moje włosy, a obok siedzi starsza pani i wokół niej biega z nożyczkami hoża dziewoja, znacznej postury, włosy blondne naturalnie, to widać, na oko okołotrzydziestkowa. No i rozmowa – dziewczę powiada, że za 25 dni ma urlop i nie może się doczekać…starsza pani podtrzymując konwersację pyta, czy ma jakieś plany urlopowe.
Owszem, odpowiada Hoża, jadę do Polski. No to ucho mi się wydłużyło, rozumiecie. Z podsłuchu dowiedziałam się, że urodzona w Polsce, przyjechała tu jako małolata (bezakcentowy angielski). Co 2-3 lata jeździ do Polski, bo ma tam dziadków i sporą rodzinę, spod Krakowa ci ona. Zachwycona Polską i tym, jak z roku na rok się zmienia i jak pięknie w Polsce jest, tylko jednego nie może zrozumieć – ludzie bardzo narzekają, a w jej rodzinie każdy ma dom lub mieszkanie wykupione, samochody, a jakże. W końcu zapytała narzekajacego kuzyna, dlaczego ciągle wszyscy narzekają na brak pieniędzy, przecież ty kuzynie masz chałupę i jeździsz BMW, u nas jak nie masz pieniędzy, to nie kupujesz drogiego auta, a tu na drogach widzę masę drogich aut, mercedesy i bmw, i różne takie!
Nie wytrzymałam i roześmiałam się w głos, więc Hoża odwróciła się w moja stronę i powiada – ależ wierz mi, tak jest w Polsce!
Ja na to, że ja doskonale wiem, bo bywam w Polsce co roku!
Tutaj bmw czy mercedes w pewien sposób wskazuje na status i zasobność portfela (Cichal, zgodzisz się? 😉 ),
a w Polsce to znowu nie taki wielki cymes i faktycznie przeróżne samochody jeżdżą po ulicach.
Asiu, wielka szkoda 🙁
Danusiu, tak, wisiała jako pierwsza i się na mnie „rzuciła” 🙂
No i po stresie. Sum pod parmigiano reggiano się spodobał. Wejdzie do menu. Dodałem ogórki małosolne „dla leniwych” i na popitkę kwas buraczany a la Alicja. Uff! Teraz jedziemy na kolejny koncert w plenerze.
Jest mi wstyd za to, co robi minister MON w sprawie obchodów Powstania Warszawskiego. Niezależnie od tego, czy była to słuszna decyzja czy nie, Powstańcom Warszawy należy się cześć i chwała, i tylko Im, bez podpinania pod to święto kogokolwiek.
Oddzielili cię, syneczku, od snów,
co jak motyl drżą, haftowali ci, syneczku,
smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.
Wyuczyli cię, syneczku, ziemi twej na pamięć,
gdyś jej ścieżki powycinał żelaznymi łzami.
Odchowali cię w ciemności,
odkarmili bochnem trwóg,
przemierzyłeś po omacku
najwstydliwsze z ludzkich dróg.
I wyszedłeś, jasny synku,
z czarną bronią w noc, i poczułeś,
jak się jeży w dźwięku minut – zło.
Zanim padłeś,
jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?
/20. III. 1944/
K.K.Baczyński (Żołnierz, poeta, czasu kurz…)
Przepraszam, że smędzę, żyję już tyle lat, ale nawet w najczarniejszych czasach komuny nie było tak, żeby lekceważyć ten zryw narodu, górnolotnie mówiąc.
Komunie nie było to na rękę, ale nigdy, przynajmniej za mojej pamięci, nie spostponowano tego święta. Minister MON, który kapkę starszy ode mnie, powinien pamiętać lepiej czasy, jak obchodzono w PRL-u rocznicę Powstania Warszawskiego.
Otóż obchodzono tę rocznicę godnie. Warszawskie Powązki Wojskowe, byłam już dosyć stara jak tam byłam, a nasz syn był starszy od młodzieży, tam pochowanej.
http://aalicja.dyns.cx/news/img_5519.jpg
I jeszcze…
http://aalicja.dyns.cx/news/img_5521.jpg
Odpuście złe foto, ale ręka mi zadrżała.
„Matko – powiedział jeszcze – to nic, że ja daleko, że nas rozdarła ciemność i ból, co tkwi jak nóż. Ja w tobie, a ty we mnie płyniemy strugą, rzeką złocistą, drżącą strugą, gwiazdami lśniących róż.
Bo nie ma rozerwania, choć rozerwane słowa, bo nie ma zapomnienia, choć życie nas zapomni; z brzęczących kręgów nieba ja w ciebie, a ty do mnie płyniemy.”
Epitafium.
dzień dobry …
Alicjo nam już słów brak na nikczemność tych ludzi … niestety jest wielu, którzy to pochwalają … to problem głębszy niż nam się wydaje …
Marek to nemowe zdjęcia? …
duchota …
miałam wtedy ze 30 sukienek i w spodniach prawie nie chodziłam … a ta piosenka ciągle wydaje mi się bardzo piękna …
https://www.youtube.com/watch?v=0KJ60uJZ3-Q
na Zjazd też wezmę sukienkę w kwiaty … a co … 🙂
Alicjo a ta informacja prawie dobija …
http://m.warszawa.wyborcza.pl/warszawa/1,106541,20465631,powstanie-warszawskie-onr-wyruszy-z-ronda-dmowskiego-w-godzinie.html
Jolinku,
Zdecydowanie nemowe zdjęcia:
https://photos.google.com/share/AF1QipPShKVFVjVrYryLVeD_CXCvPl1phDKmjmEonwGlRRbGfvHIrivV8590CEg7hItG9w/photo/AF1QipPUiMkI671OJ_G3fVOmFEU7O-H3UQ0l_IX48LY7?key=UlM0M0lGeXNqakVyT3Y3R0EyNE53MVVBS083UUhn
http://makowski.blog.polityka.pl/2016/07/30/auschwitz-lzy-i-milczenie/
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/marcin-bosacki-31-lipca-odwolany-z-funkcji-ambasadora-rp-w-kanadzie/zwh0xl
Wszystkich wymieniają na swoich wiernych, ale miernych 🙁
Dzisiaj goszczę na obiedzie dochodzących, jak będziemy wyjechani. Zawsze to lepiej podkarmić personel…
Mrusia we wtorek udaje się na dłuższe wakacje do Bywszego Personelu. Jerzor wyprał plecak, a ja jeszcze w proszku.
Idę conieco poogarniać.
Dużo mówiące zdjęcie…
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/56,114944,20477331,papiez-franciszek-idzie-obok-prezydenta-dudy-fotoreporterzy,,5.html
Żem coś schrzaniła czy co?…
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/56,114944,20477331,papiez-franciszek-idzie-obok-prezydenta-dudy-fotoreporterzy,5.html
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1669890,1,na-bezdechu.read
Och, Jolinku, moja Rodzina była bardzo zaangażowana w Powstanie i to co się dzieje bardzo mnie złości i smuci.
Małgosiu ja nie mam takich korzeni ale podłość mnie boli zawsze …
Spytam się skromnie o adres poznańskiego punktu, gdzie się mamy spotkać za tydzień.
Miałem dziś bezsenną noc i próbowałem znaleźć adres podany zupełnie niespektakularnie, niedawno, przez hanneczkę chyba.
Nie wiem, nie znalazłem. Proszę o pomoc w takiej formie, abym to mógł wbić do nawigacji.
Dzisiaj przeszliśmy się wzdłuż naszego miejskiego jeziora i poprzestaliśmy na jednym miejscu, bo była bardzo dobra muzyka. Był revival cosobotniej listy przebojow z przed 40 lat. Zespół był profesjonalny, zastrzeżeń nie mam, aczkolwiek, była to muzyka, której wtedy nie znosiłem. A, dzisiaj, wzbudza łezkę. http://www.hannover.de/Maschseefest/Programm/Programm%C3%BCbersicht/Maschseefest-1.-Wochenende/Programm-Samstag,-30.Juli
Młoda Pyro,
wstukaj adres X Zjazdu…
Witam, adres zjazdu Poznań ul. Bydgoska 4A.
dzień dobry …
to kiedy się zjeżdżamy? … w piątek czy w sobotę …
Małgosiu jedziemy razem? … jeśli tak to kiedy? …
yurek dlaczego na Zjazd nie jedziesz? …
kotka chodzi za mną od wczoraj krok w krok .. wie, że jadę i ją zostawię .. będzie w domu a syn będzie ją odwiedzał .. czujna jest i podlizuje się ..
dziś kotlety mielone z piersi kurczaka, młoda kapusta i ziemniaki .. oraz dużo koperku …
Ja się zjeżdżam w piątek po południu (już w czwartek po-połedniu będę w Poznaniu u lotników). Będę w kontakcie z Pyrą Młodszą, jak tylko zajadę. Nie wyobrażam sobie, że nie będzie pogaduch z Pyrą, nie wyobrażam sobie wielu rzeczy, ale trzeba się wziąć i zebrać w sobie. I wystać. I dostać.
Jeszcze coś – względem sukienek typu worek. Czy ja wspominałam, że kiedyś byłam krawcową? Otóż byłam, u Helenki.
A propos sukienek typu „worek”, jeśli potraficie szyć, szyjcie sukienkę „worek” ze skosa, troszkę rozkloszowaną. Układa się pięknie i zawsze znajdzie oraz podkreśli talię, nawet jak jej niby nie ma 🙂
Idę dospać…
No ręce opadają…
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,20479254,co-robisz-gdy-mowia-ze-jestes-notariuszem-ale-sie-z-tym-nie.html#BoxNewsImg
Ewo, miałaś nadzieję, że zrobi coś innego? Ja już nie mam, a tak na prawdę to nigdy nie miałam 🙁
Małgosiu,
w zasadzie nie. Ale i tak ręce opadają, jak pomyślę „co by tu jeszcze?…”, a jeszcze mamy co najmniej trzy lata przed sobą…
https://www.youtube.com/watch?v=GIt8oXcluxw
Ewo, ja właściwie przestałam rozmawiać na te tematy, bo zauważyłam, że staję się agresywna, a raczej taka nigdy nie byłam, teraz wszystko się we mnie gotuje z bezsilności.
Ewo – ciekawe dlaczego niektórzy mówią o sobie w trzeciej osobie?
Podzielam Wasze zdanie. I tak jak Małgosia – wrrrrrrrrr…..!
Żeby się nie denerwować tym co dzieje się wokół rocznicy Powstania, tym co dzieje się wokół TK oraz ogólnie „występami”naszych polityków wyrywałam dzielnie chwasty oraz łazęgowałam od wczoraj po nadbużańskich okolicach.
Zrobiłam oczywiście zdjęcia moich doniczek z ziołami, a przy okazji lawendy, kocimiętki oraz floksów 🙂 Na Ursynów wróciłam zahaczając o Pragę, gdzie odbywa się dzisiaj Święto ulicy Ząbkowskiej. To prawda, stara Praga pięknieje, chociaż nadal są tam ulice i podwórka, gdzie wolałabym nie zaglądać o zmroku:
https://plus.google.com/photos/104147222229171236311/albums/6313472801944158833/6313472840626053106?pid=6313472840626053106&oid=104147222229171236311
Jolinku-zapowiada nam się zbiorowe zdjęcie Zjazdowiczek w sukniach w kwiaty.
Alicja w swojej sukni afrykańskiej też na pewno znajdzie się w tym kadrze 🙂
Pan sprzedający pyzy owinął słoik gazetą(wiadomo trzyma ciepło i nawiązuje do starych tradycji z Bazaru Różyckiego), a następnie włożył do eleganckiej torby plastikowej dopasowanej do wielkości słoika.
-O, to będzie elegancko-zagaiłam.
-Nieważne, dom się wali, czy pali, ale elegancko musi być-odrzekł:-)
A ja w sukience w kropki też się na tę fotkę załapię?
Danuśko – znakomite zdjęcia.
Krysiude też … 🙂 …
Danuśka trochę radości nam tu przyniosłaś …
popaduje cichcem i zbiera się na burze 3 raz … a na Zjazd zapowiadają dobrą pogodę ..
Krysiade-oczywiście 🙂
Sophia Loren i mambo też poprawiają humor. Suknia w kwiaty tylko w ostatnim, krótkim
ujęciu: https://www.youtube.com/watch?v=s3Nr-FoA9Ps
Dzięki,
Danuśka za kawałek Pragi! Stolica jest mi prawie nieznana. Przeżyjmy to jeszcze raz!
http://aalicja.dyns.cx/news/Warszawa2010/
Poszłam za Waszym przykładem i zrobiłam porządek na głowie. Oczywiście do Zjazdu to nie wytrzyma, ale i tak powinno być lepiej 🙂
MałgosiaW,
chyba nie obcięłaś swoich pysznych włosów?!
Mieszkałam przez rok na Szmulowiźnie, na ulicy Siedleckiej koło zajezdni, pod koniec lat osiemdziesiątych. Jak patrzę na zdjęcia Danuśki to widzę , że sporo się zmieniło, ale część kamienic jeszcze bardziej potrzebuje remontu.
Alicjo, nie, tylko troszkę je podcięłam.
Chętnie pokłóciłabym się z tym panem…
http://ksiazki.onet.pl/wiadomosci/filip-springer-polska-jest-brzydka-jak-noc-wywiad/kejwsj
Napisałam komentarz i komputer zablokował się, no więc jeszcze raz :
Filip Springer ma niestety bardzo dużo racji, choć akurat porównanie do nocy jest trochę przesadzone. Z poczuciem estetyki jest u nas ciągle słabo, choć oczywiście jest sporo ładnych miejsc. Zasługą F. Springera jest to, że właśnie on rozpoczął poważną dyskusję na temat wyglądu naszych miast.
Pepegor,
ulica Bydgoska znajduje się bardzo blisko Rynku Śródeckiego, gdzie spotkaliśmy się po pogrzebie Pyry. Jak twierdziła Pyra, a sprawdziłam to na planie, stamtąd jest wszędzie blisko, i na Stary Rynek , nad jezioro Malta i na Ostrów Tumski.
Danuśka,
świetne zdjęcia. Zioła i kwiaty pięknie Ci rosną. Bardzo pasują tam te wysokie aksamitki i floksy. A Praga jest bardzo malownicza.
Do fryzjera idę dopiero w czwartek, ale większych zmian nie będzie. I tak już był czas na tę wizytę. Sukienki w kwiatki niestety nie mam, na razie. Naszym zjazdowym organizatorkom zapowiedziałam się na piątkowe przedpołudnie. Podobno tego dnia ma być upał, ale ostatnio prognozy nawet krótkoterminowe niezbyt się sprawdzają.
No cóż, jak kolejne wieki wycinały inteligencję, klasę średnią, a słusznie miniona epoka pozwalała budować tylko ohydne kostki i pozwalała na niszczenie tego co pozostało po wojnach to niestety sporo nam brakuje do wypielęgnowanych miasteczek francuskich, szwajcarskich, niemieckich … Teraz sporo się zmienia, ale do nadrobienia jest jeszcze dużo.
Właśnie przypomniałam sobie, że już jakiś czas temu miałam napisać (ta skleroza 🙂 ), że trafiłam (a właściwie to moja siostra) na pyszne łotewskie wędzone szprotki w oleju. Są też w wędzone w sosie pomidorowym i smażone w sosie pomidorowym. W słoiczkach, firmy Amberfish. Można je kupić w Netto (u nas trzeba na nie polować, bo naprawdę są pyszne), ale nie na stoisku z konserwami rybnymi tylko tam gdzie są różne przysmaki delikatesowe. http://www.amberfish.lv/lv/produkti/baltijas-zivis/x/69-sprotes-ella-250-g
http://www.cmc-food.pl/produkty.php?kategoria=2&nazwa=&produkt=5
U mnie nie ma Netto 🙁
Krystyno,
ja bym się jednak pokłóciła z panem Filipem. Weźcie pod uwagę, że od lat podróżuję po świecie, a do Polski jeżdżę co roku, i to nie do punktu A, ale jeżdżę od morza po Sudety, a niekiedy po Tatry. Już chyba nie jeden raz pisałam tutaj, że „Polska w ruinie” jest dla tych, którzy poza swoje opłotki nie wyglądają. Rok w rok notuję zmiany – mnie się Polska bardzo podoba i podobają mi się zmiany, które widać na każdym kroku. Owszem, nie jest to Szwajcaria czy Francja, ale wcale nie musi być. Polska jest piękna! Chyba trzeba spojrzeć z oddali, żeby to widzieć.
Nigdy nie byłam na warszawskiej Pradze – Danusiu, dziękuję za bardzo ciekawy spacer.
Małgosiu – niestety niszczenie trwa nadal, zwłaszcza w mniejszych miastach, w których większość starych domów nie jest objęta ochroną konserwatora. Właściciele kamienic nie chcą zgodzić się na wpisanie domów do rejestru zabytków, wynajmujący mieszkania domagają się ociepleń, wymiany drzwi i okien. I tak stare, piękne drzwi, które odnowione mogłyby jeszcze długo służyć, trafiają na śmietnik. Czasami jacyś pasjonaci ratują je i oddają je do muzeum. W naszym muzeum wkrótce będą mieli całą kolekcję. Frontowe, kiedyś pięknie zdobione elewacje są obkładane styropianem i malowane czasami na bardzo dziwny kolor. Chociaż muszę przyznać, że w naszej miejscowości ostatnio kamienice malowane są w stonowane kolory. Ostatnio dowiedziałam się, że jeden ze starych spichrzy, niestety nie wpisany do rejestru zabytków, może zostać rozebrany, bo właściciele mają stosowne pozwolenia. Remont kosztuje, a działka jest w bardzo dobrym punkcie. Pracownicy muzeum robią co mogą, ale czasami jest im bardzo ciężko. I oczywiście szyldy, reklamy. W Bydgoszczy jest już stosowna uchwała radnych dot. śródmieścia, ale na razie dużych efektów nie widać. Natomiast odnawia się sporo kamienic (pod nadzorem konserwatora), bo ratusz wymógł to na właścicielach i dołożył się finansowo do renowacji. Właściciele kamienic na najpiękniejszych ulicach otrzymali ultimatum: albo sami wyremontują, albo zrobi to miasto i obciąży kosztami.
Małgosiu – a w dzielnicy obok? Mam na myśli to Netto.
Asiu, sprawdziłam, tylko gdzieś w okolicach Warszawy.
Tak, Małgosiu. Ostatnio zerkałam trochę na Tour de France, interesując się mniej kolarzami, a bardziej miasteczkami, przez które przejeżdżał wyścig. W większości były tam stare, zadbane budynki o podobnej kolorystyce elewacji i dachów. Zazdrościłam.
Netto nie mam w pobliżu, ale czasem jestem w nieodległej Rumii i przejeżdżam obok tego sklepu.
Asiu,
po ” Czarnym ogrodzie” czytałam jeszcze ” Wyspę klucz”. Choć temat i miejsce zupełnie inne, to czyta się oczywiście także doskonale. Ale ta autorka tak już ma. Nie czytałam jeszcze jej książki o Polesiu a także kilku starszych. Może z czasem to nadrobię.
Małgosiu jeszcze bywają tutaj: https://ssl.leclerc.com.pl/ssl/p.php?id=67593 u nas tego sklepu nie ma. Te w oleju są chyba najlepsze.
Krystyno – „Wyspę klucz” mam w domu, czytałam, bo byłam ciekawa jak to wszystko wyglądało (pradziadkowie przeszli przez Ellis Island, pradziadek nawet dwa razy). „Polesie” czeka na półce na swoją kolej. Za dużo tych ciekawych książek, a tak mało czasu 🙂
Czytałam też „Śród żywych duchów”.
Ciekawa jestem tej książki o Zanzibarze.
Alicjo,
oczywiście, że Polska nie jest w ruinie. Nawet od czasu ” dobrej zmiany” coraz rzadziej słyszę to określenie. Ale sama często pisałaś, że nie byłaś w wielu rejonach Polski. A patrząc na Wrocław, Warszawę, Poznań, Szczecin, Kraków , a zwłaszcza ich centra, widzi się tylko to, co najlepsze.
To, co napisała Asia , dotyczy większości miast.
A reklamy mają się ciągle doskonale.
Asiu, te to znam od dawna , są pyszne i w moich okolicznych sklepach dostępne 🙂
Jolinek51 napisała
„dzień dobry …
Alicjo w Hiszpanii na ten przykład chłop ma w ogrodzie granaty i je je jak jabłka .. i taki chłop może mieć „proste chłopskie jedzenie” nawet każdego dnia …”
A „proste chłopskie jedzenie” w Arabii to kabsa (kepsa) , a w wielu rejonach można do tego serwować marynowane skórki arbuza jako pikle 🙂
Małgosiu – tych pisałam 🙂 A w oleju też są?
„o tych” oczywiście 🙂
Tak, te w oleju głównie kupuję 🙂
Krystyno,
nie bywam na wschód od Wisły (tylko u Danuśki!), bo nie mam tam ani rodziny, ani przyjaciół, ale rok w rok bywam na trasie Szczecin-Poznań-Wrocław- Kotlina Kłodzka i okolice, skok w bok na Kraków i okolice.
Ciekawa jestem, czy ktoś z bywalców blogu rok w rok przemierza tyle kilometrów, co ja po Polsce… uważam, że mam skalę porównawczą i mogę wyrazić swoje zdanie na temat Polski i tego, jak jej wygląd się zmienia. Jasne, że przejeżdżam drogą główną, ale na trasie jest sporo wiosek i widzę, jak to wygląda.
Reklamy 🙁 🙁 🙁
Ale poza tymi reklamami w Polsce jest coraz piękniej. Postaram się foto-utrwalić (drżyjcie, narody!) trasę od Bałtyku (Szczecina raczej) po Kotlinę Kłodzką, Kraków i okoliczne wioski oraz co mi się po drodze zdarzy. Brzydkie też uwiecznię 😉
Jest wiele pięknych, zadbanych miejsc, ale dużo trzeba jeszcze poprawić. Polska nie jest w ruinie, ale detale też są ważne.
W miejscowościach podmiejskich zbudowano sporo nowych domów, jednak nie zawsze to wszystko wygląda schludnie. Jeden dom ma dach pomarańczowy, inny zielony, jeszcze inny grafitowy, a nawet jaskrawo niebieski (a do tego elewacja w żółtym kolorze) 🙂 . Nie zadbano o to, żeby jakoś ujednolicić. Są osiedla, na których nowo budowane domy mogą mieć dach i elewację w określonym kolorze i to wygląda jakoś spójnie. Rozumiem potrzebę indywidualizmu drzemiącą w Polakach 🙂 , ale można opracować jakieś plany.
Springer pisał też sporo o chaotycznej zabudowie nowych osiedli, bez szczegółowych planów zagospodarowania, gdzie gmina czy miasto sprzedają działki budowlane, ale bez infrastruktury i mediów. Daleko od przedszkoli, szkół, przychodni, z drogą gruntową prowadzącą do centrum. Gdzie potem dojazd do pracy, czy odwożenie dzieci staje się koszmarem (korki).
I to wycinanie pięknych drzew przy drogach. O tym procederze pisała kilka razy Ewa.
Czytałam „Miedziankę. Historię znikania” Springera. Ciekawa książka.
Ano widzisz, Asiu,
wszystko zależy od punktu widzenia lub zamieszkania 🙂
U nas osiedla naokołomiejskie się ujednolica i dla mnie wygląda to dość koszmarnie, mogłabym zabłądzić. Z drugiej strony samowolka też nie jest pożądana, bo wyjdzie kociokwik.
Nie wiem, jak jest w Polsce, ale u nas każdy projekt budowy musi zatwierdzić urbanista, zwłaszcza, jak to sie ma w stosunku do zabudowy naokoło. Ale na swoich hektarach z daleka od miast i wsi możesz sobie stawiać pałace albo co ci się tam śni.
Od razu dodaję, że tutaj przestrzeń należy pomnożyć i jeszcze raz pomnożyć 🙂
Potrzeba indywidualizmu drzemie w każdym, bez względu na nację.
Ja mam tak stary domek, że nie muszę się o to martwić 🙂
A propos reklam, jeszcze ich nie było tak wiele wtedy w Polsce, ale tę pochwalam:
http://aalicja.dyns.cx/news/HPIM0359.JPG
Te domy nie muszą wyglądać identycznie, ale ich architektura też mogłaby być ładniejsza.
Najbrzydsze w naszych miastach są chyba ulice dojazdowe do centrum, a powinny być wizytówką miasta. W Bydgoszczy i ul. Nakielska, Grunwaldzka i Fordońska wyglądają okropnie. Wjazd do Poznania, przynajmniej z naszej strony, też nie jest zbyt piękny.
Cieszę się, jeśli podobały Wam się moje zdjęcia 🙂
Alicjo-w Polsce jest i pięknie i brzydko też, sama to przecież widzisz podróżując po kraju. My to obserwujemy codziennie tutaj mieszkając. Lubię spacerować Krakowskim Przedmieściem w Warszawie, bo to naprawdę piękna ulica, której ani Paryż ani Wiedeń, by się nie powstydził, ale ilekroć jadę do Wyszkowa i oglądam koszmarną Radzymińską, to robi mi się niedobrze. Niestety często odnoszę wrażenie, że tych pięknych ulic mamy zdecydowanie mniej niż tych nieciekawych, czy wręcz koszmarnych.
Dzisiaj robiłam zdjęcia tej odnowionej Pradze i tej zaniedbanej, która czeka nadal na rewitalizację. Tam jest jeszcze naprawdę bardzo dużo do zrobienia.
W Polsce jest rzeczywiście coraz piękniej, ale chaos architektoniczny jest wszechobecny.
http://www.newsweek.pl/polska/polska-pasteloza-czyli-dlaczego-w-polsce-jest-tak-brzydko-newsweek-pl,artykuly,286057,1.html
Tu jeszcze ciekawe rozważania Krzysztofa Vargi:
http://www.atlassztuki.pl/pdf/wieteska_2.pdf
Przede wszystkim większość kraju nie ma zatwierdzonych planów zagospodarowania, które porządkują zabudowę, co skutkuje eksplozją różnych pomysłów nie zawsze zadowalających. Nie znam się na tym i nie wiem dlaczego tak trudno o takie plany.
Ja zawsze patrzę na Polskę od pewnie innej strony – pamiętam, co było w latach 60-70, a potem dopiero w ’88 roku przyjechałam. Teraz sobie uświadomiłam, że jestem okropnie stara i być może zmiany powinny następować szybciej.
„Outdoor zaśmieca nie tylko centra miast, drogi wylotowe to dopiero tragedia.” Natomiast Maria Poprzęcka (prof.dr.habilitowana) zaśmieca język polski. Nie zgadzam się też z twierdzeniem, że „jesteśmy nacją wizualnie upośledzoną”, wypraszam sobie wmawianie narodowi takiej głupoty. Nie jesteśmy ani lepsi ani gorsi od każdej innej nacji.
dzień dobry …
nie tyją bo inaczej żyją …
http://vumag.pl/moda/japonki-nie-starzeja-sie-i-nie-tyja-poznaj-ich-sekret/q4vwmh
miły deszczy w ciepły dzień …
Kochani,
Skontaktował się ze mną Saudyjski Wielbłąd i poprosił o wklejenie komentarza, co niniejszym czynię:
Pierwsza
Saudyjski Wielbłąd
29 lipca o godz. 8:40 557987
Ewa – dzięki za pozytywną ocenę recenzji 🙂
Asia – bardzo często w KSA paszporty oddają także managerowie wysokiego szczebla i nie ma w tym przypadku znaczenia czy pochodzą z Polski, Wielkiej Brytanii, Niemiec czy innego kraju.
Weź pod uwagę jeszcze jeden fakt – nikt nikogo nie zmusza do przyjazdu do pracy do krajów GCC.
i drugi koment
Saudyjski Wielbłąd
31 lipca o godz. 21:37 558084
Jolinek51 napisała
„dzień dobry …
Alicjo w Hiszpanii na ten przykład chłop ma w ogrodzie granaty i je je jak jabłka .. i taki chłop może mieć „proste chłopskie jedzenie” nawet każdego dnia …”
„Proste chłopskie jedzenie” w Arabii to kabsa (kepsa) , w wielu rejonach można do tego serwować marynowane skórki arbuza jako pikle 🙂
Droga Redakcjo,
Czy mogę prosić o wyjęcie z „zamrażarki” komentarzy Wielbłąda? 🙂
Osobą, która bardzo dużo podróżuje, w tym również po polskich drogach i bezdrożach, jest Ewa. Wiemy, że Ewa opowiada ciekawie i z humorem o tych podróżach i odkrywa dla nas mnóstwo ładnych, a często wręcz fascynujących zakątków kraju. A zdjęcia robi podobnie, jak my wszyscy utrwalając to co najpiękniejsze i najbardziej interesujące. Każdemu z nas zdarza się sfotografować czasem jakąś wyjątkową brzydotę albo pełne błędów ortograficznych ogłoszenia 😉 Ale w naszych fotoreportażach nie skupiamy się na tym co brzydkie, tylko na tym co ładne i warte pokazania. Kiedy w ten sposób fotografujemy Polskę, to jest to też, jak sądzę, rodzaj patriotyzmu 🙂
Brzydotę fotografują dziennikarze albo ludzie, którzy postanowili, że się tym zajmą. Piszą artykuły o tych wszechobecnych szyldach, o”różnej dziwnej urody” kościołach i pomnikach papieża, o tych niby dworkach i pałacach. Chwała im za to, ale i tak wiemy, że jeszcze sporo wody w Wiśle upłynie zanim znikną z naszego krajobrazu te różne szpetoty, a przestrzeń wokół nas zostanie uporządkowana.
Danuśko,
Dzięki za laurkę 🙂 To prawda, że podróżując skupiamy się raczej na pozytywach, co wcale nie znaczy, że nie zauważamy negatywów. A tych, niestety w polskim krajobrazie jest sporo. Jakiś rok temu kolega Grzegorz opublikował na FB zdjęcie Tatr zrobione z Zakopianki. Wszyscy mu gratulowali i pytali jakim cudem udało mu się zrobić piękne zdjęcie bez reklam, bilbordów i niebieskich dachów w tle…
do poczytania …
http://www.tvn24.pl/magazyn-tvn24/to-nie-musiala-byc-tak-brutalna-rzez-ale-byla-przez-obled-hitlera,51,1131
numer: 72365 … treść: S4573 …
https://www.siepomaga.pl/mateuszvsrak
nic nie zostało zmyślone …. 🙁 … to ten kraj …
http://aszdziennik.pl/118035,tylko-u-nas-jedyny-prawdziwy-plan-obchodow-rocznicy-wybuchu-powstania-warszawskiego
Nie podrozuje duzo po Polsce, ale za to dosc regularnie po Podhalu i okolicach Krakowa, najczesciej bocznymi drogami i niestety, najczesciej mam ochote jechac z zamknietymi oczami, bo az bola od patrzenia. Ale niestety nie moge, bo za kierownica siedze :(.
Jak to sie mowi: „tego juz nie mozna odzobaczyc”. I to bedzie jeszcze dlugo straszylo.
Wielbłądzie,
Zlituj się – co to kabsa (kepsa)? I jak smakują te marynowane skórki arbuza?
P.S.
Już się pojawiłeś.
Magdaleno-rozumiem Cię doskonale! Ja pokonuję regularnie trasę Warszawa-Wyszków i dosyć często jadę autobusem. By nie męczyć się widokiem, który mam za oknem i który znam już na pamięć biorę książkę i czytam, by nie cierpieć katuszy 🙁
A teraz mam ochotę przypomnieć, jak bardzo nasz Gospodarz kochał Włochy i jak bardzo cieszył się, kiedy jechał tam na wakacje. Cieszyła go niezmiernie uroda tamtejszych miasteczek:http://turystyka.wp.pl/gid,17161589,kat,1036545,title,10-zachwycajacych-miasteczek-we-Wloszech,galeria.html?ticaid=11778a
No cóż, kilka DŁUUUGICH WIEKÓW znakomitych tradycji, a do tego morze, góry i …świetna kuchnia 🙂
W pierwszym akapicie zaserwowałam masło maślane, ale trudno poszło w świat 😳
jest nowy wpis
Ewa – dzięki za uwolnienie mnie z forumowego niebytu 🙂
Kabsa to chyba najpopularniejsza potrawa w krajach Zatoki Perskiej. Podstawą jest ryż i mięso, a dodatki mogą być bardzo różne (rodzynki, orzechy, migdały itd)
Przepis na marynowane skórki arbuza jest na naszym blogu kulinarnym 🙂
No i źle podałem link, to w takim razie marynowane skórki arbuza znajdziecie tutaj 🙂