Fraki i frykasy
Na życzenie Czytelników bloga Piotra Adamczewskiego kolejno będziemy publikować felietony, jakie pisał dla POLITYKI. Poniższy ukazał się w numerze 4/2016.
Wszyscy lubimy się bawić, tańczyć i biesiadować. Szukamy do tego okazji przez cały rok. W karnawale możemy szaleć bez dodatkowego usprawiedliwienia. Jak się przed laty do balów szykowano i co na nich jadano?
Na bal w zamożnym i tzw. przyzwoitym domu zjeżdżało zwykle 300–400 osób. Przygotowanie takiego przedsięwzięcia wymagało nie lada jakich starań i zabiegów. Nawet w tych pałacach, które miały wielkie sale balowe, projektowane przez najlepszych w kraju architektów, ozdabiane przez cieszących się renomą malarzy i sztukatorów, przed balem przygotowywano specjalne dekoracje z kwietnych girland i festonów. W pierwszej ćwierci XIX w. panowała moda na przystrajanie sal draperiami z białego perkalu czy muślinu upinanymi pod sufitem, a często spływającymi także wzdłuż ścian. Podtrzymywano je włóczniami, strzałami i tarczami, na których malowano emblematy lub umieszczano stosowne sentencje.
Kłopotliwe i kosztowne było odpowiednie oświetlenie. Kupowano zatem wiele funtów świec woskowych i łojowych (te ostatnie zapewne do oświetlenia schodów), a także ozdobnych lampionów. Używano też szklanych kaganków napełnianych olejem lub łojem z knotami nasyconymi terpentyną, które ustawiano rzędem na gzymsie kominka, parapetach, konsolkach itp.
Należało również zadbać o odpowiednią liczbę krzeseł dla pań odpoczywających między tańcami i dla tych starszych osób, które już nie tańczyły, a tylko przypatrywały się zabawie. Dostarczał ich któryś ze znanych tapicerów. Wypożyczał on także parawany, które były niezbędne do urządzenia „buduaru dla dam”, a więc miejsca, gdzie panie mogły poprawić uczesanie i toaletę, co bywało konieczne, gdyż podczas tańców często obrywały się falbany i inne ozdoby sukien. W buduarze zatem całą noc czuwało kilka garderobianych i panien służących, czekały przygotowane igły, nici i szpilki.
Na słynny doroczny bal u Potockich fajansiarz wypożyczał naczynia stołowe, formy i maszynki do lodów, a także sztućce i inne srebra, a nawet obrusy.
Z dostępnych historykom rachunków na zakup żywności nie bardzo można wywnioskować, czym częstowano gości. Kupowano bowiem niemal tylko produkty na potrzeby cukiernika, a więc rodzynki, migdały, pistację, wanilię, różnego gatunku czekoladę i kawę, aromatyczne likiery i esencję z kwiatu pomarańczowego, którymi nasycano ciasta i kremy, egzotyczne łakocie, jak „zaczarowany chleb” do wyrobu nugatów czy „brukselskie biszkopty”, a także ozdobny, różnokolorowy papier do zawijania cukierków domowej roboty, rozdawanych na każdym balu. Reszta produktów pochodziła z obficie zaopatrzonej spiżarni gospodarzy.
W sumie wydatki na wspomniany bal u Potockich pochłonęły 1664 zł i 25 gr, gdy przeciętne wydatki na kuchnię, a także na utrzymanie licznego przecież dworu, wynosiły około 1 tys. zł miesięcznie.
Na początku XX w. najsłynniejszym balem w Europie był Bal Noblistów. Pierwszy odbył się w 1901 r. Sztokholmski Grand Hotel przeszedł z tej okazji gruntowną modernizację. „Dzięki temu stał się jednym z najnowocześniejszych i najwytworniejszych hoteli w Europie. W jego piwnicach znalazło się miejsce na 120 tysięcy butelek wina, trzy razy więcej niż w najwyższej klasy francuskich restauracjach”.
Na pierwszą ceremonię rozdania Nagród Nobla postanowiono zaprosić tylko mężczyzn – 150 dżentelmenów we frakach. Ale trudno było w Sztokholmie w 1901 r. znaleźć aż tylu wytwornych panów. Na listę gości wpisano więc szwedzkich prawników i członków rządu, jednak 150 przewidzianych osób nie było w stanie zapełnić galerii Królewskiej Akademii Muzycznej. Zaproszono zatem dżentelmenów wraz z ich lokajami. W ten prosty sposób przybyło publiczności, którą ufetowano nad wyraz smakowicie. Przystawki to: sałatka z borowików, fasolka szparagowa z pomidorami, sałatka z łososiem, śledzie nadziewane łososiem, sałatka z muli i krewetek, jaja po prowansalsku. Daniem głównym była pieczona polędwica z foie gras, a na deser podano morelowe tartaletki z lodami. Warto było mieć frak!
Nie można pominąć nazwisk laureatów. Byli to niemiecki fizyk Wilhelm Roentgen, holenderski chemik Jacobus Van’t Hoff, niemiecki medyk Emil von Behring. W dziedzinie literatury nagrodzono francuskiego poetę Rene Sully Prudhomme’a, a nagrodą pokojową podzielili się dwaj panowie – Szwajcar Henri Dunant i Francuz Frederic Passy.
Korzystałem z książek: Elżbiety Kaweckiej „W salonie i w kuchni” oraz Helene Bodin „Bale noblistów”.
Langusta z piekarnika
1 langusta ok. kilograma, 50 dag mąki, 10 dag masła, łyżka oleju roślinnego, sól, pieprz, gałązka rozmarynu, szklanka białego wytrawnego wina
1. Przekroić langustę wzdłuż i wyjąć jelito ciągnące się od ogona do tułowia. Wymyć obie połówki pod bieżącą wodą, osuszyć na papierowym ręczniku i oprószyć mąką.
2. W rondlu lub głębokiej patelni podgrzać olej i masło. Włożyć langustę, posolić, posypać świeżo zmielonym pieprzem i podsmażyć ze wszystkich stron.
3. Dodać rozmaryn, zalać winem i wstawić do nagrzanego piekarnika o temperaturze 180 st. C.
4. Piec 10 minut. Podawać natychmiast.
Komentarze
Informacja dla Szaraka : ta roślina to czosnek białawy / allium cristophii/ : http://ogrodnik-amator.pl/czosnek_bialawy_krzysztofa.php
Jestem pewna, że Nemo wiedziałaby to bez szukania w internetowych źródłach. Może nawet taki czosnek rośnie u niej w ogrodzie. W żadnym razie nie możesz nazywać tej pięknej rośliny badylem.
skoro masz takie pragnienie Krystyno 🙄 to z ogromna przyjemnoscia spelniam zyczenie. popatrz teraz –> https://picasaweb.google.com/118399121099696213754/6287810820371820897#6287810826193324898
Szaraku. W Googlu jest funkcja rozpoznawania obrazów (zdjęć) tak samo jak muzyki.
No i zjazd zakończony. Przed chwilą z żalem odprowadziłem Alicję i Jerzora do samochodu. Alicja, jako obwoźna bibliotekarka przywiozła nowe książki i zabrała następny kontyngent do zwrotu. Moje oszczędne serce Krakusa raduje się, bo czytamy nowości bezinwestycyjnie 🙂
To wszystko małojady, więc zostało jedzenia na tydzień. Zostało też sporo pustych butelek. Kto pamięta, jak w PRLu za butelki można było dostać papier toaletowy?
Nowy był krótko. Też niewiele jadł, ale zostawił prócz tradycyjnego Malbeca, pękatą butlę 12 letniego rumu z Dominikany. I chwałaż Mu za to! Jerzory też w goścńcu przywieźli różne płyny w tym Wyborową z której szybciutko zrobiłem leczniczą miodówkę dla kaszlącego Nowego. Wydobrzał momentalnie, już po niewielkiej dawce. No, i to by było na tyle, jak mawiał prof. Mniemanologii Stosowanej – Jan Stanisławski!
uff .. Austria wybrała Europę …
cichalu bo zbyt dużo jedzenia szykujesz … 😉
Zgago a już się miałam pytać gdzie Ty …. 🙂
Żabo nie rosną do nieba te drzewa ….
o rety miało być niech …. NIECH …
Żabo przepis na kąpiele by korzonki mniej bolały dla znajomego …
3 torebki sody i sok z 3 cytryn … w wannie tyle wody ciepłej by zakryć człowieka .. do wody wsypać sodę i wlać sok z cytryn … moczyć się 20 minut co dwa dni … minimum 3 kąpiele … likwiduje stany zapalne w ludziu …
Magdaleno 😆 dzieki tobie austria wyszla z tej bitwy doslownie tylko mit einem blauen auge. mozna miec jedynie nadzieje ze rzadzacy wezma na powaznie oczekiwania ludziny.
Cichalu, cos podobnego!
do poczytania …
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,150913,20120637,piotr-krasko-zawsze-bylem-i-bede-reporterem-ciagnie-mnie-do.html#MT_Z9
No widzisz Szaraku co to się wyrabia. Dlatego też mam erudycję pod ręką… 🙂
a mnie Cichalu to nie zadawala.
cenie sobie to, ze akurat Nemo zareagowala i zaspokoila moja ciekawosc, w pewnym sensie rowniez moje lenistwo skoro jest tak jak piszesz.
twoj eryduta jest logiczny i rozsadny, ale moj emocjonalny i na dodatek sympatyczny, co oczywiscie bardziej mi odpowiada.
Ewo, Jolinku, Danuśko, i cała Reszto 😉 – serdeczności! 🙂 🙂 🙂
Późna wiosna, zwł. maj, oferuje mi na wszelkich frontach i frontonach trzy albo cztery razy tyle atrakcji, co inne pory roku (też nie nudne 😉 ). Pracę wliczam do atrakcji, rzecz jasna, ale może nie będę wymieniać detalicznie pozostałych, tylko migawkowo podlinkuję miejsce, gdzie Zainteresowani znajdą ew. szersze odnośniki:
https://basiaacappella.wordpress.com/2016/05/12/dwa-koscioly/#comment-42257
Wczoraj, na deser 😉 obskoczyliśmy cały najatrajkcyjniejszy Worek Raczański: Rycerka – W. Racza – Przegibek – W. Rycerzowa (czerwonym) – Bacówka – Przegibek (niebieskim) – Rycerka.
Tego jeszcze nie uwolniłam bo padam i mało co widzę na oczy po pobudkach przed czwartą…
A, jeszcze trzy koncerty superciekawe a czwarty w Krakowie we wtorek… – na tydzień wystarczy 🙂
W sumie przecudnie jest 🙂
Kwiat Szaraczy czy tylko trochę podobny?… ➡
https://picasaweb.google.com/acappellanova/6287801785715962401#slideshow/6287766694346288386 😎
Wróciłem, byłem w domu wieczorem o 18.30.
Ludzie, pięknie było! Pięknie było wyjść o 6.00 rano na płaskie wzgórze, jakim jest wielohektarowe pastwisko dla Żabinych koni i oglądać naturę. A były tam ptaki, za obecność których Zaba dostaje dotacje z EU, a żurawie nawet do nich nie należą! Moje staromodne, ciężkie szkła (10×50) pozwalały na dokładne penetrowanie całej okolicy.
Aura sprzyjała nam, bo przed minizjazdem pokropiło, po długiej suszy, a podczas mojego tam pobytu tylko w piątek pogoda była zmienna i lało parokrotnie, ale sobota, niedziela i dzisiaj – Panalulkowo! Ląki były świeże, kolorowe, a ziemia do której zasadziliśmy nasze drzewka, bedzie przez to z pewnością wiele łaskawsza dla naszych drzewkowych intencji.
Wychodzę z założenia, że symboliczne pokropienie szampanem wyklucza niepowodzenie.
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Dzień dobry, kiedy Żaba pisała powyższe słowa, byliśmy akurat na szlaku, niedawno przyjechaliśmy. Wizyta była jak zwykle wspaniała, jedliśmy, piliśmy, pooddychaliśmy świeżym powietrzem w Parku Rockefellera i widzieliśmy się z Nowym, czyli wszystko według planu.
Teraz Jerzor pojedzie po kota, a ja udaję się z książką do łóżka, jako że biblioteka obwoźna działa i mam książki, których jeszcze nie czytałam 🙂
dzień dobry …
cichalu uściski z okazji urodzin …. zdrowia i dużo zdrowia by uciechy życia bawiły i cieszyły …. 🙂
Basiu zerków było sporo … 🙂
A cappello-pobudki przed czwartą albo parę minut po to u mnie latem prawie codzienność i to na dodatek bez budzika. Dzisiaj na śniadanie zamiast przełęczy Przegibek koktaij z truskawek, banana, jabłka i gruszki, też zdrowo 🙂
W radiu mówią między innym o podlewaniu, to co wytrawni ogrodnicy wiedzą od dawna-
najlepiej rano. Kiedy nie masz innego wyjścia możesz też w południe, ale dużo wody wyparuje, zatem trochę bez sensu. Wieczornym podlewaniem ryzykujemy rozwój pleśni i grzybów, bo w nocy do naszej wody z podlewaczki dołączy jeszcze wilgoć.
Udanego dnia! U nas od rana słońce, jak na Lazurowym Wybrzeżu!
Cichal-urodzinowe serdeczności!
Ja naszego Cichala to nawet najczęściej lubię, bo chłop z poczuciem humoru i na dodatek ma w zanadrzu całe stosy barwnych opowieści. Jest tylko jedna rzecz, która mnie u naszego kolegi bardzo irytuje-te nieustanne, choćby drobne szpileczki pod adresem Nemo, która zresztą już od dawna się przecież u nas nie pokazuje. Cichal-przecież to jest nieeleganckie, a z Ciebie światowy dżentelmen 🙂 Wybacz, że te uwagi czynię przy Twoich urodzinach, ale kiedyś musiałam po prostu Ci to powiedzieć.
Basiu,
Jak miło, że zajrzałaś! Częściej proszę! Przyznaję się bez bicia, że wpędzasz mnie w kompleksy godziną pobudki – ja zazwyczaj wstaję o piątej, rzadko w porywach wiosennego entuzjazmu o 4:45.
Cichalu,
usciski, serdeczności i wszystkiego co najlepsze!
Tymczasem podrzucam rumuński popas: http://www.eryniawtrasie.eu/19156
Szaraku – staralismy sie ze wszystkimi moimi znajomymi bardzo :)))
Cichalu – wszystkiego najlepszego!!!
Cichalu – mnóstwo szczęścia!!!!!!!!
Cichalu- najlepszego!
Cichalowi,
mimo że składaliśmy życzenia osobiście, ale trochę przed czasem, więc dzisiaj składamy w dokładnym dniu – 120 lat i jeden rok dłużej 🙂
Tak oto zabieraliśmy się do obchodów, na stosownej zastawie stołowej:
http://alicja.dyns.cx/news/IMG_8846.JPG
http://alicja.dyns.cx/news/IMG_8847.JPG
Cichalu, w taki dzien jaki masz dzis, to ja slucham zawsze co szepcze mi na ucho przyjaciel. nie ma nic lepszego, dlatego zycze tobie nic gorszego 🙄
http://musicpleer.co/#959ed5847581864a4019e367c69c2fb4
Szemrane towarzystwo, czyli frakcja północno-amerykańska 🙂
http://alicja.dyns.cx/news/IMG_8849.JPG
Magdaleno –> nie spoczywajcie na laurach 🙄
Alicjo 🙁
twoje obrazki nigdy nie zastepuja nawet dziesiaciu slow 🙁 , a tym razem nie daja nawet jednego piksela 😛
Cichalu – zdrowia, pomyślności i spełnienia marzeń!
Alicjo, Twoje obrazki są niedostępne 🙁
Kochani! Jestem wzruszony i dziękuję za tak wiele serdeczności.
Danusi wybaczam 🙂 Też Ją najczęściej lubię (nawet jak udaje Kalego) 🙂
Jasny gwint 👿
Mój „techniczny” jak tu coś zmienia, to zmienia „roll”, a ja najczęściej o tym nie wiem. Zaraz spróbuję raz jeszcze, a jak nie, to trzeba będzie poczekać, aż wróci z pracusi.
🙄 miało być….
Cichal,
zdążyłam już przeczytać Słonimskiego wspominki 😉
Obrazki zostawiam na potem, bo adres nie działa 🙁
Przyjdzie techniczny, to niech popracuje.
http//aalicja.dyns.cx/news/IMG_8849.JPG
Hm. guzik, nie działa. No to czekam na technicznego.
Alicjo! A ja jedną trzecią Kucównej. Dzięki!
Za zdrowie Cichala i Wędrowca na szlaku!
No, u nas wreszcie godziwa pora – zdrowie Cichala!
Danuśko,
rzeczywiście nie wybrałaś najlepszego dnia na składanie serdecznych życzeń oraz „przy okazji” wytyków. No ale niech ta, jak znam Cichala, to się nie obrazi, a Tobie podpowiem, że może nie warto się obrażać za innych 😉
Cichal – wszystkiego najlepszego!!!! Twoje zdrowie!!!
Najlepszego, Cichal 🙂
Odwzajemniam toast 12 letnim rumem i Wyborową! Sursum Corda!
dzień dobry …
to zaczynamy długi weekend … ma być ciepło i burzowo … my robimy spotkanie rodzinne na łonie … będziemy świętować Dzień Matki i Dziecka … 🙂
jutro sklepy zamknięte ….
pepegor a nie myślisz o własnych Żabich Błotach? …
Tradycyjnie wracaliśmy przez Węgry:
http://www.eryniawtrasie.eu/19179
Życzę Wam w kraju udanego długiego weekendu. Tutaj wciąż chłodno i deszczowo, tęsknimy za słońcem.
A jeśli juz o słońcu, to mamy tu nasze blogowe słoneczko, Danuske, wzór życzliwości, taktu, umiaru i tolerancji.
Alino, w kwestii słoneczka – pełna zgoda, nic dodać… 🙂
Dla Cichala, urodzinowo: http://tubywalcy.pl/krakow-w-piosenkach-ktore-znasz/
Dziewczyny miło mi, ale jak wiecie nawet słoneczko bywa czasem kapryśne i chowa się za chmury. A poza tym nie zapominajcie o plamach na słońcu, chłe, chłe 😉
http://losyziemi.pl/naukowcy-zagladaja-60-tys-km-w-glab-slonca-i-widza-plamy-sloneczne-2-dni-wczesniej
Na mojej trasie rowerowej mijam teraz szpaler kwitnących jaśminów. Rosną mniej więcej tam, gdzie wczesną wiosną kwitły krokusy. Bardzo lubię ten odcinek.
a na mojej trasie przez niby pola kwitną maki … uwielbiam takie makowe łąki ..
Alino … 🙂
Kwitną też akacje, polne róże, irysy, peonie. A lipy się szykują. Piękna pora. Zakupiłam kolejną doniczkę na balkon, tym razem rukiew wodna, robi się ciasnawo.
do poczytania …
http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1659676,1,prof-kaminski-o-zmianach-w-panstwie-pod-rzadami-pis.read
Barbaro-poczytałam o tej rukwi wodnej. Toż ona ma same zalety, najbardziej mi się podoba, że spłyca zmarszczki i poprawia nastrój 🙂
http://www.baziolka.pl/m-ziola/m-grupa-2/m-rukiew-wodna.html
Pewno trzeba mieć baaaardzo duży balkon i całe rzędy tej rośliny, by mieć mniejsze zmarszczki 😉
Danuśka, na to ździebko liczę 🙂 choć kłody pod nogi – ten mój balkon, nie chce być większy, no cóż…
Eksperymentalnie upiekłam oszczędne ciasto, biszkoptowe, ze zmniejszonej ilości składników, za to w dość płaskiej formie i powtykałam truskawki. Wyszło nawet ładnie, w każdym razie biszkoptowi nie zaszkodziły truskawki, czego się nieco obawiałam. Jeśli ktoś ciekawy to: 3 jajka całe, niepełna szklanka cukru i pełna szkl. mąki. Kogel-mogel, do tego mąka, szczypta soli, kapka esencji waniliowej. Po wylaniu do formy powtykałam połówki truskawek piętkami do dołu. Czekam aż ostygnie 🙂
Barbaro,
a jak praktycznie zamierzasz wykorzystać tę rukiew ?
U mnie także ciasto biszkoptowe z truskawkami, ale inne, bo dość płaski biszkopt upieczony w foremce do tarty, odwrócony, posmarowany lekko kremem, na którym ułożyłam połówki truskawek i zalałam stygnącą galaretką. Ponieważ takie ciasto będę piekła dość często, dla odmiany w przyszłym tygodniu upiekę twoją wersję. Jakiej blaszki użyłaś ?
Wszystko pięknie kwitnie, a następnie przekwita. Żółty pyłek/ chyba z sosen/ pokrywa balkony i wciska się do domu. Niedawno mieliśmy ‚śnieg” z puchu z topoli, teraz wirują nasiona mniszka, czyli dmuchawce. Bardzo to kłopotliwe, bo jest ciepło i lubię mieć otwarte okna.
Mój komentarz odfrunął gdzieś, więc jeszcze raz:
Krystyno, ciasto piekłam w szklanym (żaro…) talerzu o średnicy 27 cm, z niskim karbowanym brzegiem. Twoja wersja też mi się podoba, smaczna i dekoracyjna zarazem.
A rukiew wodną dodaję w charakterze przyprawy, do sałaty lodowej, kilka listków rukwi, kilka rukoli, oliwa, cytryna i sól. A jeśli nie mam innej zieleniny, to wystarczy listkami rukwi przybrać danie główne, ozdabia i jednocześnie przyprawia, bo jej smak jest wyrazisty, nieco przypomina mi ostrą rzodkiewkę. No i tyle dobrego w tych zielonych listkach siedzi.
Ta rukiew jest pod częściową ochroną (cokolwiek to znaczy), a w Normandii podobno popularna jako warzywo uprawne (za wiki).
U mnie fiołki białe i fiołkowe na sterydach chyba, wczoraj Jerzor ściął razem z trawą, która podczas naszej 3-dniowej nieobecności też nieźle wyrosła. Muszę podsuszyć to siano i wieczorem zebrać.
Rabarbar wreszcie odbił porządnie, porzeczki zawiązane, lubczyk też już spory. Teraz już po 20 maja i można się brać za ogrodnictwo.
Biały puch z topoli i dmuchawców atakował też u nas wciskając się w każdą szparkę.
A teraz niebo się zachmurzyło, wicher, deszcz i odgłosy burzy… Mam nadzieję, że Danuśka ze swoim rowerkiem już w domu.
4 czerwca na Marszu „Wszyscy Dla Wolnosci” fotoreporterem KOD’u będzie Chris Niedenthal – autor zdjęć stanu wojennego …
U mnie na skraju trawnika obłędnie kwitną rododendrony. Zabrałam je z Warszawy ratując od psiej zagłady i teraz mi się odwdzięczają. Jeszcze nigdy tak obficie nie kwitły.
Ciasto z truskawkami. Mniam mniam. 🙂
Tu poniżej truskawki na kruchym cieście i kremie migdałowym z pistacjami
https://m.youtube.com/watch?v=K1sL4ZCqXso
Basiu, dobrze, ze przypomniałaś rukiew, poszukam u ogrodnika i posadzę bo w sprzedaży nie zawsze jest a ma ciekawy smak.
Ze zjazdowych opisów wynika, że najbardziej produktywny mini-Zjazd był u Starej Żaby, tam zadrzewili trochę przestrzeni, natomiast Nadbużański i Północno-Amerykański oddał się czysto sybaryckiemu stylowi życia.
Konwalie za kilka dni, a prymat w tym roku przejęły paprocie, tak się rozrosły na Górce. Górka została zostawiona na zasadzie „kto kogo”, dominowały konwalie, ale w tym roku zdecydowanie paprocie.
Idę do prac polowych. Nasturcję zasadzę, siano w kopki, te rzeczy.
p.s.Tak w ogóle to w okolicy jest bardzo dużo bzu, który właśnie kwitnie i wszędzie pachnie bzem.
Właśnie zakupiłam małą doniczkę z rukwią 🙂 Zaraz dodam jej trochę do surówki.
Acha, jeszcze coś. W sprawie Wędrowca Na Szlaku.
Otóż od prawie 2 tygodni sekundujemy naszemu Maratończykowi, który powoli wędruje na szlaku w stronę Base Camp pod Everestem. Chyba już jest blisko, w niedzielę jest Hillary-Tenzing Maraton. Zamiast jechać tam jakimś pojazdem, maszeruje sobie dzielnie (pewnosci nie mam, ale bodaj z Lukli) do miejsca startu, po drodze się powoli i stopniowo aklimatyzuje. Nie jest to jego pierwszy pobyt w Himalajach, ale pierwszy maraton tamże. Trzymajcie kciuki za rodaka:)
W czasach swej aktywności zawodowej Alain podróżował dosyć często do Pragi i zawsze powtarzał-kto może niech tam jedzie w maju, kiedy kwitną bzy. Cała zabytkowa, ta najpiękniejsza Praga tonie w kwitnących bzach. Byłam w tym mieście kilka razy, ale nigdy w maju 🙁
Małgosiu-jak to mówiła Pyra, blog potęgą jest i basta 🙂
Padłam dzisiaj ofiarą oszustów, to znaczy jeszcze nie do końca, ale jednak.
Dostałam list polecony od kancelarii adwokackiej w Białymstoku wzywający mnie do zapłacenia w ciągu 7 dni kwoty 800 zł tytułem sprawy dotyczącej i tu cytuję:
„Podejrzenia przestępstwa polegającego na rozpowszechnianiu za pośrednictwem internetu, w serwisie http://www.chomikuj.pl, przez osobę posługująca się kontem o nazwie IronMrr (czyli to podobno ja) utworów, do których prawa majątkowe posiada Media Rodzina z/s w Poznaniu. I tu lista utworów, wszystkie dotyczą „Opowieści z Narnii”.
Oprócz tego, że wiem o istnieniu serwisu chomikuj.pl to nigdy nie zakładałam tam żadnego konta, utwory typu „Opowieści z Narnii” to doprawdy nie moja bajka i rzecz jasna nie zamierzam wysyłać na żadne konto kwoty 800 zł.
Kancelaria, która wystosowała do mnie pismo rzeczywiście istnieje i wyślę do nich skan wszystkich otrzymanych dokumentów z pytaniem, czy zajmują się tą sprawą, a następnie udam się na policję. A może macie jakieś doświadczenia w postępowaniu w takich sprawach i jeszcze coś mądrego mi podpowiecie?
Danuśka,
koniecznie list polecony, żebyś miała dowód w rękach.
A poza tym – niech oni Tobie udowodnią przestępstwo, a nie Ty im swoją niewinność.
Małgosiu ucałuj Basię urodzinowo … 🙂 … gdzie kupiłaś doniczkę z rukwią? …
o dobroci rukwii usłyszałam ze 2 lata temu w programie „Ucieczka na wieś” … podobno Anglia była (jest?) potęgą światową jako jej producent … w sklepie szukałam ale nie trafiłam nigdy …
Danuśka pogadaj z prawnikiem koniecznie (może masz w pracy) … sporo oszustów wyłudza opłaty fikcyjne ..
Dobry wieczór. 😀
Powoli wracam do stanu „używalności”.
Danuśko, z tego co czytałam i słuchałam w radiu, to wszyscy mówią, żeby z takimi listami iść od razu na policję, lub do prokuratury. A przede wszystkim odbierać każdą pocztę. Ludzie uważają, że to pomyłka i nie reagują a po roku puka do nich komornik (to dzięki e-sądom, które nie mają obowiązku zawiadamiać stron o sprawie).
Już pierwsze wezwanie komornicze nadaje sprawie bieg a termin odwołania od decyzji jest dość krótki.
Najlepiej idź z tym pismem do prawnika, on będzie wiedział najlepiej, jak sprawę po kolei załatwić.
Jolinku,
prawnik dobra rada, ale chyba po znajomości tylko, żeby było bez płacenia, bo po co płacić, jak Danuśka jest niewinna?
Rukiew w smaku jest „pieprzna”, jest podobna do smaku rzeżuchy. W mieszankach sałatowych doskonała. Zwracam uwagę, że kwiaty nasturcji są nie dość, że ozdobne, to jeszcze znakomite jako ostrzejszy akcent w sałatkach.
PS. Jeśli mnie pamięć nie myli, to już z tą kancelarią w Białymstoku, była afera – są przedstawicielami jakiejś firmy skandynawskiej, która żyje z naciągania naiwnych ludzi. Z tego co pamiętam, to jej właściciele są „nieskandynawscy”. 🙁
Narobiłyście mi smaku, to idę sobie upiec ciasto z truskawkami – będą pyszne śniadania przez 2-3 dni. 😉
Danuśka, ja bym zaczęła od policji i to szybko. Prawdopodobnie więcej jest takich przypadków wyłudzania pieniędzy, i nie wykluczone, że policja już w tej sprawie coś robi.
Zgago, dobrze, że jesteś 🙂
Jolinku, rukiew kupiłam w Auchan na Górczewskiej.
Basię ucałuję jutro, dziś tylko wirtualnie.
A rukiew wodna rośnie sobie w strumieniu, który płynie przez wieś mojej Siostry i jest tam pod ochroną, można tylko podziwiać jej skupisko.
dziękuję Małgosiu … w piątek podjadę … po tej rukwii na następnym spotkaniu się nie poznamy – takie młode bedziemy … 😉
Dzięki za Wasze opinie, będę działać.
Ale ze mnie ciućmok, denerwowałam się, że ciasto (kruche) nie chce mi się skleić. Dobrze, że zerknęłam do przepisu i okazało się, że nie dodałam żółtek.
Tak to jest, jak człowiek myśli, że zna już przepis na pamięć. 😳
Ładnie pachnie i pianka z truskawkami jest złota.
Dobrej nocy i uśmiechniętych snów życzę. 😀
Zgago, to jam ciućmok. Zawsze mi chleb wyrastał, a dzisiaj nie! Ta sama mąka, zakwas i reszta, a stoi jak gwardzista przed Buckinghamem! I co pan zrobisz, nic pan nie zrobisz (copyright Żaba)
Nie doczytując pytam się, czy jestem zbanowany? Wczoraj, o tej m.w. porze wstawiłem ten oto tekst, którego teraz znaleźć nie mogę:
O, czytając od tyłu stwierdzam kolejny raz, że ważne terminy przegapiam. Chylę głowę i popiołem posypuję.
Cichalu, z okazji życzę jak najlepiej. Liczb żadnych nie wymieniam, ale te 120, co tu już padło, chyba jest OK. Albo?
Poza tym, pakiet standardowy ze zdrowiemszczęściem i – pięć palców wody pod kilem!
A, tak, jakoś mi po drodze z Danuśką co to twierdzi, że z Nemo jakoś faktycznie nie potrafisz.
Dziwie się, posiadasz właściwie ten format.
Jeśli łotr mi cos to połyka to wiem. Wczoraj natomiast wydawało mi się, że poszło w sieć, a nie w niebyt.
http://alicja.dyns.cx/news/IMG_8849.JPG
Danuśka,
Nie jesteś sama: http://prawo-ip.blogspot.com/2016/05/nowe-maj-2016-wezwanie-do-zapaty.html
http://alicja.dyns.cx/news/IMG_0170.JPG <–piwonie w parku Rockefellera.
jeszcze raz…. (wrrrrrrrrrr!)
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_8849.JPG
Tekst Danuśki wziąłem za żart. Teraz Pepe coś ma na ten temat. Pomyślałem, z okazji smutnego jubileuszu nadużyłem i coś tam, ktoś tam, napisałem. Sprawdziłem do tyłu i nic. Po prawdzie, to o nemo zapomniałem i ani wspominałem, ani suponowałem. Nic! A może, to tak, jak w tym dowcipie o szeregowym Kowalskim, któremu wszystko się kojarzyło z … no właśnie! Miodu, panie Michale i luzu moi Kochani! 🙂
Cichalu: po Kowalskim!
dzień dobry …
miłego Dnia Matki … 🙂 …
Alicja,
Dalej nic z tego.
Wszystkim Mamom serdeczności!
ekonomiczne i kulturowe problemy mężczyzn to ważna przyczyna obecnych ruchów antysystemowych? …. co na to chłopaki? …
http://marginalrevolution.com/marginalrevolution/2016/05/what-in-the-hell-is-going-on.html
Są bociany. Jeden już został wyrzucony za burtę 🙁
http://www.bociany.edu.pl/
Ewo,
mój „administrator” się wypiera, że on niewinny, ale ja mu nie wierzę. Chwilowo zwiał do pracy, ale jak wróci, to poproszę o dowody niewinności.
no to dalas ciala Danusko 🙁
i to nie jeden lecz dwa razy 🙄 🙁
praga takich jak my ( przyjaciel & ich ) dlugo nie zobaczy. i prosze nie wysylaj tam porzadnych ludzi 🙂
w porzadnych krajach na tym kontynecie gdzie wspolnie oddajemy sie przyjemnoscia zycia, obowiazuje w restauracjach i barach zakaz smrodzenia rowniez dymem i z papierosow, i z e – zigaretten, czy tez zygar, czy tez innych fajek 😛
a tam smrodza bez wzgledu na to, czy przy sasiednim stoliku sie komus toto podoba czy tez nie 😛 jesc sie odechciewa, trunki nie smakuja, rzygac sie chce 😛
po zweite Danusko, wiem bardzo dobrze ze Cichal przekroczyl granice(*)!
i to nie jeden raz!
___________________________
(*) –> granice osiemdziesiaki. po 80-dziesiatce kazdemu wszystko wolno.
i Cichal jest wspanialym przykladem, jak w te klocki mozna sie cudownie bawic. twoje zdrowie Cichalku 🙄
Twoje też Szaraczku! Wracam do swoich klocków! 🙂
Szaraku,
gdzie smrodzą i czym?
dzień dobry …
dzisiaj Magdaleny … wszystkiego najlepszego dla Magdy i Magdaleny … 🙂
Dla Magdy i Magdaleny – najserdeczniejsze życzenia wszystkiego najlepszego!
Dziekuje za zyczenia :)))) ktore skrzetnie przechowam do 22.7, albowiem wtedy jest tej „najglowniejszej” Magdaleny, a dokladniej Marii z Magdali i wtedy swietuje.
Kiedy bylam dzieckiem obchodzilam imieniny faktycznie w maju wlasnie, ale potem przenioslam, bo mi ta Maria z Magdali bardziej pasuje :)))
Magdo – moc najlepszych życzeń i uścisków i całusków.
Magdom (Kuzynka Magda) i Magdalenom (życzeń nigdy za wiele, ja też obchodzę dwukrotnie, a co!) – NAJLEPSZEGO 🙂
Roboty polowe na półmetku – dzisiaj udałam się Za Róg po sadzonkę pomidora. Małe sadzonki są po 3$, a duże, takie już z zawiązkami kwiatów, dwa razy droższe. Taką sadzonkę kupiłam, bo skoro wybieramy się w sierpniu do Polski, kto o pomidora zadba? Ponieważ jest to wczesna odmiana, być może zdążymy coś skorzystać. Jedna sadzonka, bo jest tylko jedno miejsce – beczka.
Wszystkich donic jeszcze nie zagospodarowałam, jedynie figi stoją i wyniesione z domu doniczki z ziołami. Rozmaryn tradycyjnie przesadzę na lato do ziemi obok porzeczek. Które już powinnam nakryć siatką, bo pewnego razu nawet zielone zostały zjedzone 😯
LATO!
Jest gorąco i duszno, wilgotno, wszystko kwitnie, bzy w każdym bzowym i białym odcieniu, kasztany (tak, tak późno!), wszelkie krzewy, oprócz bzów bardzo popularne tutaj różne rodzaje dzikich jabłuszek (crabapple), czeremchy – orgia po prostu. No i u nas konwalie, niby nie aż tak wiele jak zawsze, ale wystarczy na zaperfumowanie okolicy.
Kuzynko Magdo, ściskam imieninowo życząc najlepszego! Zdrowia!
Magdaleny, Magdy, Madzie i Kuzynki, nawet jak niedzisiejsze, to najlepszego! Vivat!
dzień dobry …
poranek w Warszawie cichy i prawie pusto na ulicach … my dziś grilujemy rodzinnie bo pogoda i okazja wyśmienita …
mnie rozmaryn zawsze pada .. coś mu nie pasuje moja ręka …
miłego dnia … 🙂
Jolinku, miłego cieszenia się rodzinką 🙂
Bardzo lubię jak miasto pustoszeje. W nocy burza się kręciła, pokropiło nas zdrowo. Moja rukiew zadowolona, bo jak sama nazwa wskazuje, lubi wodę. Teraz kolejny, piękny dzień. Miłego wypoczynku wszystkim 🙂
Jolinku,
rozmaryn podobno nie lubi być przesadzany, podkreślam „podobno”, bo tego nie stwierdziłam, przeciwnie wręcz, w ubiegłym roku przesadziłam go z doniczki do ziemi w ogródek, a na jesień znowu wykopałam i wsadziłam do dużej donicy, bo bardzo mi się na ogródku rozrósł. W sumie mam trzy rozmaryny, ale ten wysadzony w ubiegłym roku do ziemi jest ze trzy razy większy, niż te dwa pozostałe.
Pamiętam, jak kiedyś na blogu pokazałam zdjęcie kwitnącego rozmarynu, i jak Gospodarz mi zazdrościł 😎
Niestety, rozwinął się tylko raz, ten rozmaryn. U mnie jest stanowczo za mało światła słonecznego.
Będąc parę lat temu w Grecji (ode mnie troszkę daleko, było nie było), zachwycałam sie rozmarynami rosnącymi na poboczach dróg, coś wspaniałego! Rozmaryn nie jest kapryśny, jeśli chodzi o glebę, a ponadto dobrze znosi suszę.
Kupiłam dziś rukiew wodną 🙂 . Czy zostanę jej fanką, to dopiero się okaże. Spróbowałam kilka listków, nie ma zbyt wyrazistego smaku. Ale zobaczymy, może się rozsmakuję.
Barbaro, czy swoją roślinkę przesadziłaś do większej doniczki, czy została w tej ze sklepu ?
U mnie od wczorajszej nocy było sporo opadów, od lekkiego deszczu po ulewę, a nawet przeszła niegroźna burza bez piorunów, pierwsza tej wiosny.
Krystyno, pozostawiłam rukiew w doniczce sklepowej, wstawiłam jednak do dość głębokiej podstawki, bo lubi mieć mokro. Może smak jej listków nie jest tak wyrazisty jak np. rukoli, ale jest w nich troszkę ostrości przypominającej rzeżuchę czy rzodkiewkę. Sprawdza się jako dodatek do sałatek i potraw. Natomiast rukolę przesadziłam do skrzyneczki i tak się dobrze poczuła, że kwitnie żółtymi kwiatkami przypominającymi trochę rzepak. Kwiatki pachną, można je pewnie wetknąć w sałatkę jako ozdobę, choć szkoda, ładnie im na tle zieleni balkonowej.
Nadal upalnie, kto wie czy wieczorem burze nie powrócą.
Moje 3 rozmaryny (ten największy będzie wkopany jak w ub. roku), w tle kawałek figi i szczypiorek, a obok rozmarynów wyschnięty tymianek, ale on zawsze odbija latem.
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_0200.JPG
Pan administrator odkrył, że od jakiegoś czasu co miesiąc nam zmieniają IP, no i wtedy adres serwera nie działa. Trzeba po prostu co miesiąc sprawdzać i uaktualniać. A podejrzewał mnie, że ja coś gdzieś musiałam kombinować, albo naciskać, co nie trzeba 🙄
Te nasze zielne dysputy spowodowały, że sięgnęłam do moich nieco przykurzonych, dawno nie oglądanych książek traktujących o roślinkach. No i wsiąkłam, szczególnie w jedną, bogato ilustrowaną, która nie dość, że omawia każde ziółko, to jeszcze przytacza rozmaite ich zastosowanie zarówno kulinarne, kosmetyczne i poniekąd lecznicze. M. in. – co można zrobić np. z panoszącą się miętą, otóż ścinamy sporą wiązkę, tniemy na mniejsze części, wkładamy do malaksera dodając ok. pół szkl. zimnej wody. Miksujemy dobrze, po czym, w sporej misce zalewamy wrzątkiem, mieszamy i po lekkim przestudzeniu moczymy zmęczone po całym dniu dreptania stopy, aż do wystygnięcia mikstury. Po osuszeniu, można jeszcze wetrzeć w nie olejek migdałowy (1 łyżka stołowa) z kroplą esencji miętowej. Bardzo odświeżające.
Albo z rukwi wodnej i gruszek – świetna zupa z grzankami z serem Stilton. Cztery średnie gruszki pokrojone na cząstki, 1 pęczek rukwi wodnej, sól, pieprz i 900ml wywaru z kurczaka, lub warzywnego. 1/2 kubeczka śmietanki i sok z limonki. Rukiew (zostawić trochę listków do dekoracji) z gruszkami, przyprawami gotować na małym ogniu, w wywarze ok.15-20 min., następnie zmiksować dokładnie. Wmieszać śmietankę i sok cytrynowy do smaku. Podgrzać i podawać. Do tego wspomniane grzanki, które po przygotowaniu pokrywa się serem stilton i podgrzewa pod gorącym grillem aż pokażą się bąbelki. Przybiera się pozostawionymi świeżymi listkami rukwi. Nie próbowałam, ale może to być dobre 🙂
UWAGA!
gdzieś to wyczytałam i zamierzam zastosować, zwracam też uwagę Kpt.Cichala – otóż nie wyrzucać róż, które Ewa dostała od Nowego!
Jak już przywiędną, lekutko obciąć dół i wsadzić obciętym dołem do przeciętego na pół ziemniaka. Podobno róża znowu się „puści”.
Acha – i na to, co wystaje, nałozyć torebkę foliową, a jeszcze lepiej dużą butelkę plastikową, obciąwszy jej wąskie gardło.
Na tę intencję zakupiłam sobie bukiet bardzo ostro żółtych, na brzegach podpalanych na czerwono. Oraz dwa kartony Nałęczowianki, żeby butelki plastikowe odpowiedniej wielkości były.
Ciekawa jestem, czy się sprawdzi, sprawozdam.
Jesteśmy zaproszeni jutro do naszych Przyjaciół Moskali na piknik w parku okołokingstońskim. To jest piknik pod tytułem każdy przynosi, co chce. My przynosimy piwo marki Leżajsk i Żywiec, było jeszcze Okocimskie, ale Jerzor się uparł był, że puszkowych nie kupujemy.
Poza tym ja robię michę mojej wersji tabouli – bulgur i bardzo dużo pokrojonych warzyw plus puszka ciecierzycy i zielonego groszku.
Przyprawiam oliwą, cytryną i dyżurnymi oraz dodaję czosnku, tak ze 4-6 ząbków wypraskowanych. No i garść pokrojonej natki.
O, takie to ma być. Nawiasem mówiąc, to jest znakomite jedzenie na zimno w upalne dni. A u nas upały!!!
Żeby tylko sam upał, ale ta wilgoć! No cóż, takie rejony się wybrało, przez 32 lata z groszem należało się przyzwyczaić… Byliśmy dzisiaj po zakupach na herbatce w sklepie Japonki i rzecz oczywista, ponarzekaliśmy na ten upał, ale zaraz przypomnieliśmy sobie, ze tydzień temu też narzekalismy, ale na to, że zimno i kiedy ta wiosna wreszcie przyjdzie 👿
http://aalicja.dyns.cx/news/Gotuj_sie/Food-strona-Alicji/Tabouli/big_format/hpim1296.jpg
Dobry pomysł, na upał w sam raz. Może nawet jutro zrobię, bo składniki mam. Nie będzie ona tak treściwa jak Twoja, Alicjo, bo dodaję tylko pomidor, ogórek, b. dużo natki pietruszki, ząbek czosnku i trochę mięty. Oczywiście olej z pestek winogron i cytryna, przyprawy…Zakupiłam pierwszy raz bulgur, ciekawam efektu. Zrobię też dorsza upieczonego w ziołach, w folii. Na deser truskawki, ach!
No, wreszcie: wyrownanie!
Niech te tluste koty z Realu przegonia.
Salso,
ja używałam kiedyś kuskusu do tabouli, ale bulgur smakuje mi bardziej, jest bardziej wyrazisty w smaku. I bardzo smakowite, im więcej się tam warzyw doda (moim zdaniem)
Nie zapomnijcie, że należy trzymać kciuki za naszego Maratończyka, on zawsze oprócz flagi kanadyjskiej ma też flagę polską na koszulce.
Start będzie za 13 godzin (od teraz mniej więcej, rozmawiałam z małżonką Elzbietą przed chwilą) z Base Camp.
Marzenie życia!
To jutro trzymamy 🙂
Eh, dajcie mi spokoj, tluste koty znowu wygraly.
Pepegoru,
czy my Tobie zakłócamy spokój?
Pepe,
nasz tłusty kot wygrywa zawsze, prosiak ukochany Jerzora, nie daj Boże, żeby zabrakło ulubionego jedzenia Prosiaczka oraz tak zwanych „cukierków” kocich.
Salso,
jak to zawsze Zgaga mawiała „tsimanie” będzie docenione 🙂
Ja jestem przejęta i zazdraszczam, to już nie na moje nogi, chociaż nasz Maratończyk jest ode mnie kapkę starszy (1948 rocznik)
dzień dobry …
za Maratończyka trzymamy … 🙂 …
Barbaro przypomniałaś mi, że też mam taką książkę o ziołach .. poczytam sobie w wolnej chwilce …
dziś grilujemy dalej …
pepegorze – mój Przyboczny też był wczoraj zniesmaczony.
Alicjo – to nie chodzi o prawdziwe koty.
Lecę na niedzielny bazarek, zrobię przegląd ziół i kwiatów.
O Maratończyku myślę 🙂 „tłuste koty” są mi raczej obojętne, domowy Kibic niech się tym martwi…
Krysiade,
toć pojmuję o kotach 😉
Start: Everest Base Camp (5364m)
Finisz: Namche Bazaar (3446m).
Tylko 42.195 km i mimo, że z górki, to podobno po drodze są dwa momenty pod górkę.
29 maja 1953 roku Edmund Hillary i Tenzing Norgay zdobyli Everest. Troszkę lat minęło, ładna rocznica dzisiaj 🙂
No ale maratończycy biegną w dół. W tym roku ci, co w górę niestety, wykruszyli się trochę. Może to będzie nauczka dla następnych – w sumie teraz to każdy na Everest może wyjść i ruch tam, jak na Manhattanie. A jak ktoś nie może wyjść, to go wyniosą.
Nepalczycy zbijają na tym forsę, bo takie wejście to ok. 80 000$, nie dość, że się męczyć, to jeszcze trzeba tyle forsy wyłożyć na bilet wstępu! (Bilet wstępu na maraton wynosi 2500$ 🙄 )
W każdym razie wychodzi na to, że nie ma żadnych ograniczeń i wyprawy włażą niemal na siebie, co prowadzi do wypadków. Kilka lat temu natknęłam się na serial – dokument pod tytułem „Everest, Everest…”, coś niesamowitego, wyprawa za wyprawą i wyprawą pogania, jedni drugich spychają ze ścieżki, nie ma zmiłuj. No proszę…
http://adventure.nationalgeographic.com/adventure/everest/
U nas szczęśliwie nie ma w domu kibiców piłkarskich. Preferowana jest siatkówka i lekka atletyka. Ale podobno emocje przed telewizorem też są dobre dla zdrowia.
Od ubiegłej niedzieli uczestniczę w ” maratonie” teatralnym – codziennie jeden spektakl, a wczoraj nawet dwa. Darowałam sobie stand- up, bo zaczynał się o 22.00 i spektakle familijne. Dziś wieczorem nareszcie koniec. A to wszystko w ramach festiwalu teatralnego R@port w Gdyni. Zdecydowanie nie podobało mi się tylko jedno przedstawienie. Nie dziwię się aktorom, którzy twierdzą, że najważniejsza dla nich jest scena teatralna. A jutro proza codzienna urozmaicona niewielkim remontem. Niestety, choć zakres prac nieduży, to bałagan i sprzątanie całkiem spore. Ale będzie okazja zajrzeć do niedostępnych na co dzień kątów.
Jakiś czas temu widziałam fotoreportaż z Giewontu letnią porą .Tłok i kolejki przed samym szczytem. Od razu odechciało mi się takiej wycieczki, zresztą bardzo dobrze, bo nie wiem, czy dałabym radę.
Moje ” ziołowe” książki to ” Deptane po drodze” Ireny Gumowskiej i „Poradnik ziołowy” franciszkanina o. Grzegorza Sroki. Ta druga zawiera konkretne receptury na różne zdrowotne przypadłości oraz praktyczne zalecenia i rzeczywiście może być przydatna. Ta pierwsza zawiera raczej wiadomości z zakresu botaniki.
Krystyno,
to jest właśnie to, co odrzuca – tłok na trasie. Ani się zatrzymać, ani pokontemplować, zadumać się. Zdecydowanie lepsze są trasy południowo-amerykańskie, tam nawet pod Aconcaguą jest spokojnie, cicho i tylko czasem napotka się jakąś wyprawę. Myśmy nigdy nie wyprawiali się, Boże broń, ale pętaliśmy się u podnóży, a Jerzor nawet biegał – teraz już nie, nie te lata i nie to serducho, na które trzeba uważać! Maciek kupił ojcu jakieś takie ustrojstwo, które mierzy pracę serca i bez tego nie ma prawa na rowerek zasiadać.
Jest to coś w rodzaju takiego paska, którym się opina na wysokości okolicy piersi, a na nadgarstku coś w rodzaju „zegarka”, na którym odczytuje się dane – bicie serca i różne takie tam. Jerzor należy do tych, którzy pilnują zdrowia i stosują się do zaleceń.
A propos książek o ziołach, mam kilka starszych z Polski jeszcze, bardzo „zaczytanych” i rozlatujących się, a do tego „Wielką księgę ziół” autorstwa Leslie Bremness, przetłumaczoną na j. polski, jeszcze tam nie zajrzałam, dostałam tę książkę w spadku od Eli, tej co to wzbogaciła moją bibliotekę, wyjeżdżając do Ekwadoru nie tak dawno (wspominałam na blogu).
Pyra Młodsza jest kibicem, pamiętacie, jak Pyra wspominała?
Ja też nie umiem kibicować, no ale nie sposób nie kibicować zaprzyjaźnionemu maratończykowi!
Nie ma jeszcze żadnych wiadomości na ten temat, albo ja nie znalazłam.
Najzagorzalszym kibicem w rodzinie jest Mamola – mama Witka. Witek wie, że w czasie jakiegokolwiek meczu / olimpiady / relacji sportowej, telefon do Wrocławia byłby dużym nietaktem. Ale też Mamola uprawiała sport od najmłodszych lat a uścisku dłoni pozazdrościłby jej niejeden młody mężczyzna…
Alicjo. zaciekawił nas Twój przepis na róże. Mamy przygotowanego ziemniaka, ale róże od Nowego ani myślą więdnąć, a mają już tydzień!
Natomiast Wyborowa od Was była zwiędła kompletnie, a 12 letni rum tyż więdnie w oczach… 🙂
Wieści od żony maratończyka:
„Pan Kulik zakonczyl bieg z wynikiem 12:37h i z brzydkimi slowami, ktorych nie cytuje.”
Oj, musiało mu nieźle dać w kości, bo Bogdan z reguły nie klnie! W każdym razie dobrze, że dał znak. Normalny maraton przerabia w cztery godziny plus-minus, więc jak na te wysokosci i tak nieźle!
Namawiam ich na Aconcaguę!
dzień dobry …
Alicjo normalny maraton jest przewidywalny trasowo a ten górski trudno wytrenować … ale podziwiam kolegę …
okazuje się, że obie nasze Magdy lipcowe i dopiero teraz zdradziły datę … 🙂
ciepło …
Nam zwiędły miny, kiedy w czwórkę stawiliśmy się w sobotni wieczór pod drzwiami restauracji „Wileńskiej” w Łukcie i zastaliśmy je zamknięte na głucho.
Trzy dni długiego weekendu spędziliśmy bowiem na Mazurach i miłym ukoronowaniem
pobytu miała być kolacja w „Willeńskiej”.Poprzedniego dnia zrobiliśmy rekonesans sprawdzając kartę i godziny otwarcia, panie zapraszały serdecznie po czym… w sobotę zamknęły lokal.
Gratulacje dla maratończyka!
Właśnie znalazłam opinie na temat tej restauracji:
http://www.gdzie-jesc.pl/lokal,Restauracja_Wilenska_Lukta,14935.html
Może i lepiej, że była zamknięta 😉
Z mazurskiego krajobrazu zniknęli wędkarze, ryby są masowo odławiane sieciami i siedzenie z wędką nad wodą nie ma najmniejszego sensu. Przykre 🙁
Wczoraj na zakończenie czterodniowej laby wielkie grillowanie u naszych przyjaciół, gdzie oprócz stosów mięsa i kaszanek podano bardzo smaczne sakiewki z warzywami.
Danuśko, a z czego były sakiewki?
Jest nowy wpis 🙂