Widziałem świat innymi oczami
Byłem tam parę razy, a ostatnio nawet stosunkowo niedawno.
Mam w oczach widok zabitych dyktą okien wystawowych, śmieci walające się po ulicach i ludzi patrzących z zazdrością na tych, których stać na jadanie w nielicznych restauracjach.
Oczywiście, że to niepełny obraz Grecji. Są bowiem miejsca, w których życie nadal kwitnie, a turyści walą samolotami i statkami w niewiele mniejszej liczbie niż uciekinierzy z Bliskiego Wschodu.
Filmik, który obejrzałem w telewizji, nie wspomina jednak o tej ciemniejszej stronie życia pogrążonej w kryzysie Helladzie. Nie byłem jednak w stanie cieszyć się obrazkami pokazującymi raj.
Taka jest jednak moc telewizji, że jeszcze kilka emisji i możemy wszyscy zapomnieć, że to fałszywy obraz. Piszę o tym, bo podobnie można przedstawić i nasz kraj. Natrętność i kompletny brak obiektywizmu może doprowadzić do tego, że część z widzów uwierzy w prawdę obrazu i komentarzy.
Trzeba o tym pamiętać. A najlepiej zamiast siedzieć przed telewizorem zrobić zakupy na najbliższym targu i wrócić do kuchni, gdzie wszystko będzie prawdziwe (wystarczy pomacać długachne i aksamitne liście szpinaku lub zajrzeć błyszczące oczy oprawianej ryby) i smakowite.
Komentarze
Dzien dobry,
Czyzby cud?
A nie, to nie cud, tylko dobra rada Pyry – dziekuje. No to teraz Panie i Panowie nie znacie dnia ani godziny…
Kuchnia traktowana z miłością i późniejsze posiłki w miłym gronie na pewno pozwalają na poprawę samopoczucia, ale już nie oderwą od dość ponurej rzeczywistości. Piszę „dość”, bo w życiu codziennym jeszcze nie natrafiamy na skutki radosnej twórczości legislacyjnej parlamentu i sprawowania urzędu przez głowę państwa. Całkiem ponuro będzie, gdy te skutki już zaczną ciążyć na codzienności.
Chciałem jeszcze wrócić do wczorajszej wymiany zdań. Rozumiem, że Helena pisząc o kształtowaniu poprawności politycznej miała na myśli to, co ukształtowało jej przekonania w dużej zgodności z szablonem zwanym poprawnością polityczną. To akurat wydaje mi się naturalne, ponieważ szablon ten jest z grubsza akceptowalny dla wszystkich jako zasada. Problem powstaje wówczas, gdy szablon przestaje przystawać do sytuacji. Sprawa robotników w winnicy jest takim przykładem. Nie wypada powiedzieć, że czarnoskóry robotnik jest do bani. Z drugiej strony ja bym tak nie powiedział. Powiedziałbym raczej, że ci konkretni ludzie nie mają predyspozycji do ciężkiej przy fizycznej na godziny. Ewangelia nakazuje zapłacić tyle samo robotnikowi, który pracował godzinę, co temu, który pracował wydajnie cały dzień. Ten sam mężczyzna, który w winnicy siedzi pod krzaczkiem i nie pracuje, może okazać się doskonałym tropicielem zwierzyny. Tyle, że pracy tropiciela nie ma dla wszystkich. A przed kolonizacją była dla wszystkich. Mówienie o lenistwie w tym momencie jest trochę abstrakcyjne, bo traktuje się rodzimych mieszkańców Afryki według wzorców europejskich, a oni mają prawo myśleć i czuć zupełnie innymi kategoriami. To są sprawy bardzo trudne i wtłaczanie dyskusji w ramy poprawności politycznej sprawia, że prawdziwej dyskusji nie ma. Jednak zanim, ktoś nie powie, że murzyn jest leniwy, nie będzie okazji do tłumaczenia, że to nie takie proste.
Poprawność polityczna różnie się kształtuje w różnych krajach. W jednym z gruntu niepoprawne jest kwestionowanie praw małżeństwa gejowskiego do adoptowania dzieci, w drugim odwrotnie. Kierunek przemian w tym zakresie jest jasno określony i dla mnie nie do końca akceptowalny. Ale moje wzorce kształtowały się dawno. Nie będę wchodził w sprawy bardziej drażliwe żeby nie wywoływać nierozwiązywalnych dyskusji.
Poprawność polityczna jako szablon jest mi obca, ponieważ właśnie zwalnia z myślenia. Jeżeli nasze przekonania ukształtowane zgodnie z receptą Heleny w jakimś kontekście czy sytuacji nie są poprawne politycznie, powinniśmy dać wyraz przekonaniom a nie udawać, że myślimy według szablonu, co Alicja nazywa hipokryzją.
Witaj Jolly R. Brakowało mi Ciebie okrutnie. Daj sprawozdanie skrótowe chociaż.
dzień dobry …
Jolly no to pisz pisz … 🙂 … czekaliśmy długo …
Pyro może Barbarze też podpowiesz bo ma kłopoty z logowaniem ..
Piotrze niestety to nie jest łatwe … Amelka i kotka rozświetlają mi dni ale uciec nie można przed polityką, kiedy wali w ściany mojego domu jak upierdliwy (przepraszam za to słowo) sąsiad …
Jolinku – muszę się przekopać przez archiwum. Dostałam z redakcji P numery telefonów kontaktowych w razie kłopotów z logowaniem. Zadziałało i dla Jolly też. Zamieszczę za kilka godzin.
Jolinku, Barbaro – okazuje się, że miałam na zakładce
W przypadku jakichkolwiek pytań lub problemów, prosimy o kontakt:
mail-tel.png (+48 22) 451 60 06
mail-email.pngcyfrowa@polityka.pl
Kto jeszcze nie czytał – polecam „Gorzkie pomarańcze„. Autor tej książki, Dionis Sturis, dziennikarz (m/in) TOK FM ma korzenie polskie i greckie i przeplata rodzinną historię najnowszymi zawirowaniami w Helladzie. Obserwacje wyjaśnią wiele ludziom, którzy tam kiedyś wędrowali (też wnikliwie wypytując, nie zadowalając się żetonami i zaglądając do nieturystycznych kątów), jak choćby ja… niby dawno, bo w 1989, ale cóż to wobec dziejów i odmian losów Grecji i Greków…
Pyra-pyro, załatwione. Ty już wiesz co.
Gospodarz łagodzi jak może nasze rozgorączkowane łepetyny. Niestety pomachanko szpinakiem, selerem czy nawet marchewką nie zmieni faktu, że „hameryka” nie taka znowu dostatnia, i kolorowa, i piękna, i dobrobyt wprost wylewa się mieszkańcom z kieszeni, i każdy ma cudowny samochód, i dom, i basen, i pracę, i bogatego teścia/teściową/ojca/matkę, i takie tam inne brednie głoszone przez wielu. A chętnie powielane w filmach, filmikach, reportażach, klipach i co tam jeszcze kto chce.
Przy czym „hameryka” celowo przeinaczona i w cudzysłowiu, jako że powyższe odnosi się do praktycznie każdego państwa.
Toż samo pomachanko nie pomoże w tłumieniu uczuć. I tak, czasami, nie za często na szczęście, poruszone są przy stole tematy jakie ostatnio zagościły w Blogowej Kawiarence.
Podróże albowiem najbardziej kształcą młodych, wykształconych, o umysłach giętkich, anty-stadnych… że zacytuję… samą siebie ;D
Oczywiście wolałabym, by pełnokrwiste polemiki polityczne, społeczne, poprawnościowo-polityczne itp. odbywały się poza tym miejscem, a jeśli już, to tylko w pewne dni (np. w poniedziałki, gdy jest nowy żer w postaci wiecowego pokłosia, reakcji rządzących, itede, itepe), ale skoro Komentatorzy czują, że muszą… 🙁
A Cappello – „Czasami człowiek musi, inaczej się udusi….” Osobiście też wole rozpatrywać przydatność wołowiny do potraw, niż głupoty podawane do wierzenia. Tylko, że rzeczywistość skrzeczy.
wydaje mi sie, ze telewizornia to bardzo skomplikowane medium. by ja odpowiednio odbierac nalezy skonzentrowac i dostroic do wspoldzialania wszystkie zmysly, co nie jest takie latwe na dluzsza mete, szczegolnie podczas ogladania programow informacyjnych.
z moich obserawacji wynika, ze ludzina ma ogromne problemy z laczeniem poszczegolnych faktow, czego oczywiscie telewizornia nie czyni, bo nie jest to jej, w zadnym przypadku cel. ona podaje jedynie pojedyncze fakty przy pomocy celowo dobranych ujec, ich dlugosci, odpowiedniej tonacji soundu i barwy, + oczywiscie mniej lub bardziej udanego narratora a nie komentatora.
na temat polskiej telewizji nie moge sie wypowiadac:
po 1 ) nie ogladam od prawie czterdziestu lat, w nadmorskim appartamencie nie mam nawet odbiornika by mnie diabel nie kusil 🙄
po 2) nie jestem Alicja by powtarzac zaslyszane badz przeczytane cudze opinie
To prawda, Szaraku – nie jesteś Alicją. Nikt Ciebie też tak serio nie traktuje.
Pyro, jesli wierzysz w to, ze moga cieknac lzy ze smiechu, to nastapil u mnie wlasnie ten przypadek 🙂
🙂
🙂
🙄 nie wiedzialam ze prowadzisz umfrage o mnie 🙄
nie umfrage lecz ankiete
A na temat wpisu Gospodarza – bardzo mi sie podoba zwyczaj angielskich wsi zwany honesty box. Nadmiar jajek, owocow, warzyw, czasami nawet wypiekow jest wystawiany przed dom. Mozna sie zatrzymac, wybrac co potrzeba i zaplacic po uwazaniu pieniadze wkladajac do puszki/ pudelka obok. W czasie letniej podrozy po Yorkshire tak dokonywalismy czesci zakupow. I pewnie jako mieszczuchy niezle przeplacalismy ;).
Dyskusja na wysokim forum dotyczy problemu, czy Polska może być dumna ze swoich osiągnięć ostatniego 25-lecia, czy też wstydzić za to, co w kraju dzieje się obecnie. Janusz Lewandowski uważa, że obecny kryzys nie przekreśla zasług kraju, a obecne kłopoty są sprawką i problemem partii rządzącej. Bardzo by mi się to podobało, na ogół cenię wysoko opinie JL. Jacek Żakowski wszakże zauważa, że sukcesy ekonomiczne, owszem, były, ale społeczeństwo tak się w tym czasie ukształtowało, że wybrało PiS do rządzenia. Argument, że głosowało na tę partię około 19% uprawnionych niczego nie wnosi do sprawy. Również argument, że w kampanii wyborczej nie ujawniano zamiarów antykonstytucyjnych nie przekonuje zbytnio.
W TV nowy KG policji pokazywał pomieszczenia swojego poprzednika, który za pieniądze podatników urządził sobie w pracy garsonierę, toaletę, salę konferencyjną, a nawet szafy z Komandora i do tego z półkami i wieszakami. Nie byłem w stanie dopatrzeć się w tym ekstrawagancji. W socjalizmie jeździłem co nieco służbowo na Węgry, kraj dla nas wzorcowy, i tam napatrzyłem się na wyposażenie gabinetów prezesowskich i ich wyposażenie nawet w we własne restauracje do goszczenia delegacji i własnego użytku na co dzień. Garsoniera może wątpliwa, ale dla potępienia chciałbym, wiedzieć, czy KG nie musiał nie tak rzadko nocować w pracy w napiętych sytuacjach. Być może były komendant przesadził w swoich wymaganiach, ale sposób prezentacji przez jego następcę był po prostu żenujący.
Nie pisałbym o tym, gdyby to było coś jednorazowego. Tymczasem obawiam się, że to początek cyklu „Luksusy ministrów po i PSL”.
Zawsze najwyżsi, a dyspozycyjni urzędnicy mieli przy gabinetach pokój wypoczynkowy z miejscem do spania, szafą garderobianą i toaletą czy łazienką. Taki człowiek po kilku godzinach urzędowania, idąc na spotkanie, konferencję itp musi zmienić koszulę, mundur, czy spodnie. Reprezentuje nie tylko siebie. Czasem po kilka dni i nocy nie opuszcza miejsca pracy. Taki pokój miał i M.F.Rakowski i gen Jaruzelski i każdy dowódca wojskowy od pewnego szczebla. Mówiąc kolokwialnie, lepiej żeby podwładni szefa przy pisuarze nie spotykali.
Stanisławie – termin „polowanie na muflony” coś Ci mówi? Oczywiście żartobliwe pytanie (no, może nie tak całkiem do końca), z którego wynika…białe rękawiczki zastąpione zostały… No właśnie. Czym?
W „Kaprysie” podawano koniak (do czasu, zbyt wielu chętnych siedziało przy stolikach zamiast w redakcji i do tego z wiadomym skutkiem nadużycia), po polowaniach slynnego Krwawego M. bufety i stołówka „wydawały” dania z dziczyzny, Poliszynel gadał coś o basenach z frywolnymi mozaikami na dnie itp itd. Jednocześnie ta, co w powiedzeniu kłamie, była najlepiej wyposażoną stacją w starej, dobrej Europie.
Jakby tak pozaglądać tu i ówdzie (szczególnie ówdzie)…. Temat otwarty. Wszelkie informacje mile widziane. Tylko po co?
Jako członek zarządu czy prezes całkiem małych firm zatrudniających maksymalnie kilkaset osób zawsze miałem w szafie koszule na zmianę i przynajmniej parę spodni. Garsoniery nie, ale rozkładana sofa bywała w użyciu. W jednym z ostatnich takich miejsc często jeździłem osobiście po dostawy towaru, który sam wybierałem, bo wymagał dokładnego sprawdzenia. Wracałem czasem o 2-3 w nocy i czekałem do rana na rozładunek, bo nie chciałem ściągać ludzi w nocy. Spałem wtedy na miejscu. Gdybym miał do dyspozycji garsonierę, nikt by chyba się nie dziwował. A tutaj taka sensacja. Robienie wody z mózgu było specjalnością socjalizmu. I tego bierutowskiego i gomółkowskiego. Gierkowskiego też, chociaż chyba najmniej. Wtedy już często władza głosiła propagandę z przymróżeniem oka, bo wiedziała, że nikt w to nie wierzy, nawet ona sama. A teraz duża część ludzi zdaje się wierzyć w te wyświechtane bzdury o „wiadomych interesach” i „wrogach ludu”. Dla młodych to rzeczy nowe i nie wyświechtane, ale nauka historii najnowszej chyba była słabo realizowana.
Po raz kolejny muszę wyznać, że bardzo dobrze czuję się w Waszym towarzystwie.
A może jeszcze wcale Wam tego nie mówiłam…?
W drugich słowach mego listu dziękuję a cappelli za podpowiedź w sprawie „Gorzkich pomarańczy”. Już kupiłam 🙂
W trzecich słowach cieszę się niezmiernie, że jest znowu z nami Jolly Rogers 😀
i jestem wdzięczna Stanisławowi, że o godz.8.28 tak sensownie ubrał w słowa to, co ja myślę w gdzieś tam w głębi mej nieskomplikowanej duszy.
Nie będę dodawać, że wszelkie komentarze Stanisława czytam zawsze z uwagą.
Pamiętam jedną z pierwszych lekcji polskiego w pierwszej klasie liceum(a było to lata temu) z naszym znakomitym licealnym polonistą. Nauczyciel opowiadając o jakiejś lekturze użył słowa garsoniera, a potem pied a terre. A ja byłam ta jedyna w klasie, która wiedziała co to znaczy. Skąd ja to wiedziałam (w tamtych czasach) i na dodatek mając te nędzne czternaście czy też piętnaście lat ??? Teraz już nie pamiętam, ale pewnie, że z książek….?
Echidno, w socjalizmie luksus, jaki można było znaleźć „za żółtymi firankami” był możliwy, ponieważ nie było żadnej kontroli. Ale w ostatnich kilkunastu latach system zamówień publicznych, jawności budżetowej, ekscesy w luksusie są raczej wykluczone. Można krytykować kamień naturalny na podłogach urzędów czy marmurowe balustrady, ale w nakładach inwestycyjnych na budynek to są ułamki promila. Systemy niskoprądowe na wysokim poziomie, wentylacja z rekuperacją, serwery i ich oprogramowanie, zautomatyzowane i mechanicznie wentylowane szafy archiwalne to przykłady kosztotwórcze w budynkach biurowych. Szpital może kosztować około pół miliarda złotych, teatr co najmniej 100 milionów, opera prowincjonalna 200-400. Nie wiem, ile komenda główna policji, ale systemy niskoprądowe z telefonię szyfrową i kilkoma różnymi systemami łączności z oddzielnymi serwerowniami i potężnymi zasilaniami awaryjnymi, magazyny broni, kacelarie tajne i tajne archiwa, muszą to być setki milionów. Wyposażając coś takiego, trudno specjalnie siermiężny poziom zapewnić KG. Prawie pół miliarda kosztowała budowa szpitala wojewódzkiego w Słupsku. Trwała parę dziesiątek lat, bez czego koszt mógł być może o 100 mln niższy. Ale okresowo brakowało środków. Łóżko (dosłownie i fizycznie) pacjenta szpitalnego można kupić za kilkanaście tysięcy złotych albo za ponad 200 tysięcy. W Słupsku jest wiele łóżek kosztujących ponad 200 tys. Słyszałem wiele uszczypliwości na temat luksusu i rozrzutności. Łóżka takie są na oddziale intensywnej terapii, w niektórych salach oddziału pediatrycznego, na neurologii i w wybranych salach niektórych oddziałów dla pacjentów pooperacyjnych, także dla pacjentów pooperacyjnych przy bloku operacyjnym. Są ruchome w wielu odcinkach i w różnych płaszczyznach, sterowane pilotem. Są dla pacjentów, którzy takich łóżek potrzebują. Cnotę z siermiężności robił przede wszystkim Gomółka. Boję się, że teraz i to może wracać.
To m.in nasza polska zawiść: dlaczegom on ma, a ja nie? Bo on za swoją „wygodę płaci nadzorem powszechnym i dyspozycyjnością? Sam chciał, a lepszy nie jest. Z lubością czytane są oświadczenia podatkowe i wieści o cudzych zarobkach. Bardzo brzydki rys kulturowy. Jeżli tego „krezusa” nie ma na liście poszukiwanych przestępców, to widocznie zarobił i wara wam od jego portfela, domu i kochanki (bo nie za to mu płacą).
Stanisławie – chyba nie do końca wyraziłam swe myśli precyzyjnie. Nie o kontrolę chodzi lecz o ulepszanie przejętego (a że wcześniej wyklinano, krytykowano? – historia stara jak świat).
Danuśka ładnie to napisała – a ja jestem za, a nie przeciw.
W dyżurce strażnika nocnego nikt nie postawi sofy. W innej dyżurce, a i owszem. No może nie sofę lecz leżankę – 24 godzinny dyżur w szpitalu… Po co mnożyć przykłady. I Ty i Pyra daliście dobre i wiadomo „o szo chodzi” jak mawia Alicja.
Ktoś kiedyś powiedział: jeśli jesteś bez winy, podnieś kamień i uderz. Chyba nie muszę dalej kontynuować i nadwyrężać cierpliwości oraz wyrozumiałości naszego Gospodarza.
Z kącika szalonej gospodyni:
ogórki oszalały, z dwóch mizernych krzaczków (wysokopienne), w ciągu kilku dni nazbierałam wystarczającą ilość do zrobienia 2 olbrzy….mich słojów małosolnych. Gradka trafiająca się raz do roku. A na krzaczkach czekają następne. Przetworów nie mam w planach. Sąsiedzi będą radzi.
po nakryciu truskawek siatką wyszło na jaw, że truskawki obrodziły latoś; ich wcześniejszy brak na krzaczkach to wynik ptasiego towarzytwa. Obrazili się ptaszkowie i z zemsty obrabiają pomidory. Mamy zabawę: kto pierwszy my czy ptaszkowie.
kolejny urodzaj bynajmniej nie cieszy. Nie dość że chwastom nawet upał nie szkodzi, to nagle w różnych częściach ogródka wyrastają akacje. Wylałam, zobaczymy czy pomoże. Tymczasem, by poprawić sobie nastój, podjem tegoroczne konfitury z wiśni, Samiśmy zbierali, sama smażyłam to teraz sama sobie popodjadam.
Rzeczywiście czytałem Echidnę nie całkiem dokładnie. Orwella przypominałem ostatnio w nawiązaniu do Roku 1984, teraz przypomina mi się Folwark zwierząt (bywa też polski tytuł „Folwarl zwierzęcy”, ale chyba jest mniej trafny). Pięknie opisane, jak zmieniają się podstawowe hasła pozwalając na przejmowanie przez rządzące zwierzaczki wszystkich ludzkich fanaberii, które dały asumpt do rewolucji. Dlatego rzeczywiście w interesie panujących lepiej nie zajmować się takimi rzeczami. A swoją drogą ciekaw jestem, czy obecny komendant przekaże te „luksusy” na cele charytatywne, a jeśli tak, to w jakim wyposażeniu sam będzie pełnił służbę.
Ja Ci powiem, Stasiu. Sprzeda stół i krzesła konferencyjne, a na sms zwołujące konferencje prasową będzie dopisek – proszę przynieśc własne krzesło.
To chyba jedyne rozwiązanie 🙂
Myślę, że jednak zmusi się do pracy w takich warunkach. Czasem trzeba się poświęcić dla sprawy. 😉
Czytam Wasze wypowiedzi z dużym zainteresowaniem. Cieszę się też niezmiernie z aktywności Stanisława, którego brak był tu odczuwany.
Stara Żaba opowiedziała telefonicznie o Misku. Otóż Misiek jest teraz czyściuteńki, śnieżnie biały, śnieg się na nim nie lepi, włosów nie gubi, więc sama uroda i wdzięk. Kocha śnieg, jak większość psów. Nie tarza się w nim, ale ma zabawę – rozpędza się do szaleńczego pędu i nagle ostro hamuje. Jeżeli pod śniegiem jest warstwa lodu, Misiek ma kilka metrów szaleńczej ślizgawki, a po jego bokach wiruje rozgarniany śnieg. Wygląda t bardzo efektownie, a psiak ma przednią zabawę.
I jeszcze wieść mniej optymistyczna – nie będzie więcej Miśków, a przynajmniej nie z tej hodowli. Ich hodowczyni zmarła w tym miesiącu, a wszystkie trzy psy z ostatniego miotu są wykastrowane.
KIlka miesiecy temu gdzies w Londynie ( a moze poza Londynem – nie pamietam) odbyla sie masowka nacjonalistow przeciwko uchodzcom. Byly transparenty pisane zla angielszczyzna, byly nawolywania do wyrzucania z kraju, byly rasistowskie hasla – podobne do tych jakie nieco pozniej pojawily sie w Polsce na podobnej demonstracji. Nie byla to zbyt wielka demonstracja, ale wszyscy obejrzelismy ja na ekranach telewizorow. Spotkala si z powszechnym potepieniem.
Dopiero pare dni pozniej dowiedzialam sie, ze w demonstracji uczesrniczyl BARDZO DUZY kontyngent Polakow.Informacje te podala jakas gazetka dla gawiedzi.Zrobila wywiady, pokazala zdjecia tych Polakow, odpowiednio skomentowala/
Bylam wdzieczna odpwoiedzialnej klasie polittycznej i powaznej prasie , ze o fakcie duzego udzialu Polakow nie wspomniala, ze uczynila to w imie spolecznego spokoju i nie rozbudzania antypolskicg nastrojow, resentymentow. Bo choc kontyngent polski byl na tej demonstrcji najwiekszy, nie jest to fakt istotny w obliczu wielkiej spolecznej debaty o tym jak rozwiazywac kryzys z uchodzcami. A wspomnianymi Polakami lepiej sie zajac jakos inaczej – np. edukujac ich lub deportujac jesli naruszyli prawo (choc zdarza sie to bardzo rzadko)..
Podobnie jestem wdzieczna wladzom policji, ze kategorycznie odmawiaja podawania narodowosci czy obywateldtws cudzoziemcow najczesciej lamiacych prawo zakazujace wsiadanie za kierownic w stanie pijanym. Wole by mnie z nimi nie kojarzono, jak wtedy gdy w czasie rozmowy z paramedykiem w szpitalu zostalam zapytana czy tez jestem pijaczka jak „wiekszosc Polakow”. Usilowalam tlumaczyc, ze moje klopoty z watroba nie sa skutkiem nauzywania alkoholu, ale paramedyk nie bardzo chcia; wierzyc. Wiedzial swoje, choc oszczedzil mi dalszej dyskusji. Bylo mi wybitnie przykro, wiec wole gdy policja nie ujawnia statystyk wypadkow po pijaku spowodowanych przez moich rodakow, ktorzy zreszta, podobno ucza sie w szybklim tempie i dzis moja kolezanka – tlumaczka policyjna na Wimbledonie jest znacznie rzadziej wzywana aby posredniczyc w rozmowach z polskimi pijakami niz jeszcze pare lat temu..
Potrafie sobie jednak wyobrazic jakie oburzenie i porusenie polskich wladz i mediow byloby gdyby zaczela o tym otwarcie pisac brytyjska prasa.. Pewnie nie mniejsze niz wtedy gdy pisala o „tuyrystyce zasilkowej” z Polski do UK. Zwracamo by wowczas uwage, ze zdecydowana wiekszosc Polakow osirdlajacych sie na Wyspach szanuje prawo, nie upija sie przed wsiadaniem za kierownice i rozioaganie tych parologii na cala polska diaspore jest niegodziwe. Bez wzgledu na statystyki.
W Polsce panuje powszechne przekonanie, ze „poprawnosc polityczna”: jst be, gdy dotyczy innych, a nie nas , nie naszego poczucia wlasnej godnosci, fair play, naszego wizerunku w obcych oczach.
u nas napadało śniegiem i weekend dla dzieciaków będzie prawdziwie zimowy no i zrobiło się ładnie za oknem ..
kotka mnie dziś zaskoczyła dokumentnie .. wracam ze sklepu a jej nie ma .. zawsze mnie wita przy drzwiach a tu nikt nie biegnie na spotkanie … szukam jej wszędzie, w znanych mi kryjówkach i nie ma jej … zdenerwowana byłam okropnie bo gdzie ten kot wlazł … no i po czasie się okazało, że wlazła pod kołdrę i sobie śpi smacznie .. nigdy tego nie robiła ale to pewnie znak, że czuje się u mnie jak w domu … 🙂
Piotrze, o ile pamietam to w Grecji byłeś na poczatku kwietnia czyli przed sezonem więc te zabite dyktą sklepy czy hotele to normalne jest … byłam kiedyś w połowie czerwca w Łebie i wyglądało tak samo .. tak jest w typowych miejscowościach turystycznych .. w Krynicy Morskiej jest podobnie .. u nas widać, że w tych miejscowościach cały przemysł turystyczny wykupili przybysze (a miejscowych zostałomało) natomiast w Grecji to nawet są miejsca, które zamieraja zupełnie bo wybudowano je tylko dla turystów ..
A to jest Misiek o którym pisała Pyra. Rabuś pantoflowy i skarpetkowy
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/15Stycznia2016
Danusiu! Młoda Damo, powiem „co autor miał na myśli”. Chciałem pokpić z Helenowej poprawności! Znakomicie to wyłożył Stanisław!
Szaraku – czasem tak! 🙂
Dzisiaj pewnie wróci Nowy pod gwiaździsty sztandar. Jestem ciekawa wrażeń. Z Blogowiczów bywała w Afryce dłużej Alina, Elapa, Nirrod, okazjonalnie Jerzor, Cichal, Osobisty Wędkarz, Alicja, Nemo i Jej rodzina. Ja wspominam wielkie tomisko x Eustachego Sapiehy, który tam spędził ponad 4o lat (od 1945r). Nie tak dawno w Polityce pisało małżeństwo nauczycielskie, które na kontrakcie przepracowało tam 3 lata Te reportaże muszę określić jako rzetelne, nie przesłodzone/
Tak Pyro. Byłem 8 miesięcy w tym najdłużej w Tanzanii. Akurat Nirere pozbywał się fachowców angielskich, wprowadzając „zielony socjalizm”. Przeżyłem m. in. w Daar-es-Salaam trzy dni bez wody. Za równikiem! Okazało się, że jedyny przyuczony poszedł w busz na plemienne święto. Nikt inny nie wiedział jaką wajchę przestawić. Horror! I to nie jest anegdota mająca na celu ośmieszenie poprawności, tylko „scyro prowda”!
Spuśćmy trochę ciśnienia z tego balona hipokryzji! Będzie luźniej… 🙂
Dzien dobry
Wlasnie jestem na lotnisku w Nairobi, samolot mam za niecala godzine, wracam przez Dubaj.
Wrazenia opowiem po powrocie. Afryka nie jest latwa do zwiedzania, ale warta wysilku. Wszystko tu inne, inny swiat, nieporownywalny z naszym,
Przejrze zdjecia, czesc powinna byc ciekawa.
Jestem tylko bardzo zmeczony, ale jakos dam rade.
Pozdrawiam Blogowisko jeszcze z Afryki.
Dobranoc 🙂
Jolly,
gdzieżeś Ty bywała? Witaj z powrotem 🙂
U mnie na razie ładna zima, ale temperatura okołozerowa.
Heleno,
dokładnie wiem, o czym piszesz, mieszkam w kraju, w którym się mówi ponad 160-ma językami, takie multi-kulti, że większe trudno sobie wyobrazić wśród niespełna 30 mln. mieszkańców. U nas też nie wskazuje się paluszkiem narodowości czy pochodzenia w sprawach, jakie opisujesz czy coś podobnego.
Kanada przyjęła już 10 000 uchodźców z Syrii, trzeba pamiętać, że w tym wypadku w grę wchodzą loty międzykontynentalne, rzecz niezmiernie kosztowna. Do końca stycznia powinno przybyć następne 15 tysięcy. Nie ma protestów z tego prostego względu, że „zdjes emigranty” są w większości od ludności rdzennej lub kilkupokoleniowych rodów. Nie ma protestów, bo za mój lot zapłacił tutejszy podatkowicz, więc ja z ochotą spłacam ten dług i już po 33 latach pobytu zapewne spłaciłam z nawiązką.
Ale rozumiem, że Europa nie jest w stanie w szybkim czasie wchłonąć tylu uchodźców, bądźmy realistami.
Nawet u nas, gdzie istnieje program przyjmowania emigrantów „normalnych”, jest teraz problem, skąd nagle znaleźć mieszkania dla tylu ekstra ludzi, na razie jest to trochę prowizoryczne, ale jest. Jest też pewna liczba osób, które przyjeżdżają do rodzin, wtedy zakwaterowaniem etc. zajmuje się rodzina sponsorująca. Sprawa sprowadzenia większej liczby uchodźców jest dyskutowana w parlamencie, pewnie na tych 25 tys. się nie skończy, ale to nic dziwnego tutaj. Podobnie jest w USA, które też są w stanie wchłonąć sporo uchodźców.
Cichal,
Misiek jest chyba teraz większy 🙂
Bardzo misiowaty pies.
Pyro,
Jerzor okazjonalnie, ale długo, pół roku!
Nowy,
przyjemnego lotu, z Dubaju do NY będziesz miał dłuższy lot, to odpoczniesz, prześpij się 🙂
Nowy! Czeka na Ciebie specjalna butla Twojego! Przybywaj jak najprędzej. Nigdzie, o dziwo, n ie wyjeżdżamy. Ewentualnie na pół dnia na narty, bo już stoki funkcjonują. A może jaki Zjazd Zimowy?
Alicja, Cichal dzieki.
Odezwe sie po powrocie
Drodzy Państwo! Przeczytałem przed chwila wywiad z prof. Aleksandrem Krawczukiem (starsi z nas świetnie Go pamiętają) Ma 94 lata a wygląda, jak sam mówi, zaledwie na 93!
Wspaniała filozofia życiowa, jakże mi odpowiadająca. Poczucie humoru i kompletny brak nadęcia, tak obecnie powszechnego nawet u przeciętnych osobników (chciałem napisać u szaraków, ale odpuściłem 🙂 )
http://krakow.wyborcza.pl/krakow/1,42699,19477325,prof-aleksander-krawczuk-jestem-wierzacym-politeista.html#ixzz3xIefvswF
Jestem admiratorką Profesora. Niestety do tanga i seksu trzeba dwojga, a skąd brac brakujący element? Za pół godziny już się kładę, bo idzie zmiana pogody i mnie tu i tam łupie bez litości, Trochę chemii i pod kołderkę.
Profesor świetnie wygląda na 93 (4) lata 🙂
Bardzo mi się podoba jego filozofia życiowa, która jakoś tak przypomina mi moje życiowe credo (dodałabym do tego podróże, dopóki siły są…)
Cichal,
o Zjeździe Zimowym nawet-nawet, jeżeli nas byście brali pod uwagę…
Osobisty Wędkarz pozdrawia z Afryki. Jak zwykle moczy wędki w rejonie Casamance
(południowy Senegal). Wysłałam mu dzisiaj dla ochłody zdjęcia naszej śnieżnej zimy.
Alain jeździ w to samo miejsce już od wielu lat, jest zaprzyjaźniony z wieloma Senegalczykami oraz z Francuzami, którzy tam mieszkają na stale lub przyjeżdżają przeczekać zimę w Europie. Wspólne łowienie ryb łączy ludzi 🙂
Alicja, proszę, nie rżnij, no, wiesz kogo… O kogóż by mogło jak nie o Was! Tylko nieco później, bo nie zdążymy przeczytać wszystkich książek od Ciebie!
Poszukałam via googleMap tego Casamance. Nazwa jest, ale tam jednej chatynki nie widać 😯
Pozdrowienia dla Wędkarza 🙂
Alicjo-są wsie i miasteczka i jest nawet stolica regionu-Zinguinchor.
Stolica jest, miasta i owszem, ale wiosek nie pokazuje g.Map, pewnie satelita w dżungli nic „nie widzi” 🙂
A.
Żem znalazła Casamance. Moja G.Map szwankuje czasami 🙄
Też znalazłem, ale Alaina tam nie widzę! Przecież poznałbym, bośmy obadwa łowili na ognisko na Zjeździe!
Krystyno, byliśmy na polecanych przez Ciebie filmach. Bardzo dobre. Ze wskazaniem na Moje córki krowy, ale to może ze względu na znajome realia i własne doświadczenia. Nie poznałam Małgorzaty Niemirskiej! To niemożliwe, żebym aż tak się postarzała!
Haneczko! To jest możliwe! Wiem z autopsji…
Kobiety starzeją się inaczej, a „męcizny” inaczej. To nie jest mój wymysł. Najważniejszy jest DUCH w ciele 🙂
„Co jest możliwe, to możliwe,
a co się zdaje, to się zdaje…”
U nas taka mało zimowa zima – mało śniegu, temperatury ok zerowe, dokuczliwe, wysuszające wiatry. Oj, nie odpuści susza Wielkopolski w tym roku, chyba, że teraz przywali śniegu, a wiosną deszczu. Znowu będzie kłopot z grzybami. Po raz pierwszy od lat nie mam wielkiej ochoty na czytanie, a mam co czytać. Trudno mi się skoncentrować na dłużej przy mało interesujących tematach albo barokowych wywodach ekspertów. Nie każdy autor opanował sztukę klarownego wykładu, a ja już jestem zbyt leniwa na dociekanie „co autor miał na myśli”.
Danuśko, mam nadzieję, że dla Cię lektura „Gorzkich pomarańczy” okaże się w podobnym stopniu wciągająca, jak była kilkanaście miesięcy temu dla mnie! 🙂
Pyro, co do cielęcin i wołowin – przystojne ich stada oraz urocze pojedyncze osobniki przechadzały się 4 miesiące temu codziennie w bezpośrednich, dalszych i całkiem wysokich okolicach Mistrzostw Świata w Lotach Narciarskich, jakie rozgrywane są w bieżący weekend na skoczni Kulm w Tauplitz… wobec piękna przyrody w zasadzie można było zapomnieć, że te łąki, wieczorne wodopoje oraz pachnące 😉 i porykujące obórki służą jeszcze czemuś ponad pejzażysty zachwyt turystów letnich i zimowych 🙄 Cudne jest Salzkammergut (i jakie historyczne!!!)
Spacer ku skoczni tuż po przyjeździe do Tauplitz https://picasaweb.google.com/basiainlondon/KremsWachauMelkKulm#slideshow/6198103381770025298
Wędrówka na Almkogel z licznymi wołowinkami i celęcinkami a poza tym z widokami wstecznymi ku masywowi Grimminga, przy którym przycupnęła maleńka hopka Kulmkogel, przy której przycupnięto malutką skoczenkę mamucią, na której wczoraj, dziś i jutro… 😉
https://picasaweb.google.com/basiainlondon/AlmkogelZTauplitz#slideshow/6197593988248816626
(Ten Almkogel z okolicami to też – oczywiście – Alpy i jeziora o wielkiej malarskości a nawet kultowości, do których ciągną tabuny młodszych i starszych. Trochę się na początku przestraszyliśmy tych tłumów, ale na szczęście rozpełzły się po górach i dolinach… oraz schroniskach z piwkiem, kto by pomyślał!? 😉
Po całodziennej wycieczce sobotniej, w niedzielę trzeba było zlecić jakieś zadania samochodowi. Znów zapierające dech jeziora i masyw Dachsteinu (z okna i spacerowo), przesłynne kopalnie soli i inne ślady kultury halsztackiej; pogoda dalej cudowna.
Salzkammergut czyli to, co skoczkowie mają na plastronach!
https://picasaweb.google.com/basiainlondon/HallstattGosauseenBadIschlSanktWolfgang#slideshow/6197605207091787506
Gdyby ktoś jeszcze odczuwał niedosyt 🙂 – trzy foteczki Kompana pokazujące skocznię mamucią (z drogi powrotnej objazdu Salzkammergut) jako tę odrobinkę przy Kulmkogel, którą z kolei przygniata wcale nie imponujący jak na Alpy Grimming – ot +- najwyższe Tatry… ale startuje się nań znaaacznie niżej, niż z Kuźnic czy Bukowiny
https://picasaweb.google.com/103892840995890796596/ZTauplitz#slideshow/6197546609085137362
A Cappella – uroda świata zapiera dech. Zawsze mnie fascynują budynki wrosłe w stoki górskie. Jak tam się żyje? Jak porusza po terenie? I ten kontrast między zielenią doliny, stoku, a surowymi turniami i lodami nad nimi. A woł/ciel bardzo przystojne, ani słowa.
Bajkowy świat za oknem, oślepiające słońce i skrzący się w nim śnieg. Sporo go napadało.
Oj, napadało, napadało, jest pięknie :
https://photos.google.com/photo/AF1QipP3GMQdzSNEjTEKl8LJ26xjDwzRsOAqIwJOPe9C
Danuśka – potrząśnij swoim Google. Nie chcę się logować.
U mnie przedwczoraj o wschodzie słońca było tak bajkowo:
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_8129.JPG
Dzisiaj jest podobnie, ale już śnieg nie oblepia drzew i jest go nieco mniej. Zapowiadają deszcze, ale nie dzisiaj jeszcze.
Dzień dobry.
Przeglądałam wczoraj blog z marca 2009 i przy okazji natrafiłam na pierwszy wpis Nowego, 19 marzec 2009.
Nowy zrobił się całkiem stary 😉
Pyro-potrząsnęłam, mam nadzieję, że skutecznie:
https://photos.google.com/photo/AF1QipP3GMQdzSNEjTEKl8LJ26xjDwzRsOAqIwJOPe9C
Alicjo-w tamtym rejonie nie ma dżungli. Jest sawanna, a delta rzeki Casamance to lasy mangrowe(namorzynowe) pełne dzikiego ptactwa oraz krokodyli. Te ostatnie strachliwe niesłychanie. Z racji bardzo rozleglej delty i bliskości oceanu to raj dla wędkarzy.
W lasach mangrowych zimuje wiele ptaków z Europy, jest to zatem również raj dla ornitologów. Wiosek i chatynek nie brakuje, sama odwiedzałam kilka i kupowałam u miejscowych ryż i orzeszki arachidowe. To są zresztą główne tamtejsze uprawy.
Kiedy łaziliśmy po okolicy spotkaliśmy kobiety zbierające ryż-ścinały te kłosy nożyczkami, wiążąc go w niewielkie snopeczki, a wszystko z 35oC upale.
Danuśka, jeszcze nieskutecznie 🙁
A tu Mruśki ulubione zabawy z Jerzorem pod tytułem „tylko spróbuj mnie dotknąć!”
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_8132.JPG
Idę na spacer, a potem do kina na „Ekscentryków”:
http://www.filmweb.pl/film/Excentrycy+czyli+po+s%C5%82onecznej+stronie+ulicy-2015-739774
Do później, jak mawia Nowy 🙂
Danuśko,
dajesz sznureczek ze swojej poczty….bo mnie się moja pokazuje 😉
Ło Matko, to może teraz :
https://photos.google.com/share/AF1QipO_pkezq5kogZVgGDcgn2jbSGw1oKgyrB4jDXJtU3Q6USF4al97dyS8QnOgByQ9ag/photo/AF1QipO4ikZQQ4qwnxLlqAyy2yF28Sffx_syWg2pkyQ3?key=eGV4OTcxSEg0U2RFZXdCaFBFYi1uNDR4WnFBTm5R
Wyszło 🙂
Jeszcze jedno – pod tytułem „lepiej nie dotykaj!”
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_8132.JPG
Danuśka,
na pewno będziesz zadowolona po seansie.
Haneczko,
cieszę się, że filmy spodobały Ci się. A w ogóle cieszę się, że ostatnio jest trochę ciekawych filmów do oglądania. Widziałam też ” Zupełnie nowy testament” trochę przeładowany pomysłami w drugiej połowie oraz bardzo ciekawy film hiszpański ” Stare grzechy mają długie cienie” , ale do zobaczenia tylko w kinach studyjnych.
Odnotowałam następne zwycięstwo jedzeniowe – na obid zjadłam caluteńką, grubą parówkę z musztardą, a za jakiś czas zjem jeszcze kilka łyżek kremu brokułowego. Może nie są to ilości imponujące, ale przynajmniej nie czeka mnie śmierć głodowa, jak w zeszłym tygodniu. Jestem z siebie dumna.
Pyruniu – też jestem z Ciebie dumna. Może dobrze zrobiłyby Tobie zakwas z buraczany. Miałabyś „dwa w jednym”, wyciąg z buraków i kwaskowaty napój na apetyt? Myślę, że warto spróbować. To nie jest dużo roboty.
Krysiade – nastawię w poniedziałek
Właśnie wczoraj przygotowałam taki zakwas w dużym słoju. Za kilka dni będzie gotowy.
Dostałem takiej manii (nie od Stefanii) że piekę con amore, proziaki, czyli bułeczki razowe na sodzie. Soda po góralsku, to proza. Proza kuchni powiadam! Z masłem czosnkowym, z dżemem, ze wszystkim. Wczoraj nawet wkruszyłem do zupy rybnej. Można piec w piekarniku, ale ja wolę na suchej patelni, jak na blasze kuchennego pieca, który świetnie pamiętam, bom wiekowy.
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/16Stycznia2016
Cichalu – a Pyra nie przepada za ciastami na sodzie – wyjątkiem piernik dojrzewający. Ani irlandzki chleb na sodzie, ani bułeczki nie wchodzą w grę. Zawsze mi smak sosy zostaje w ustach. Jak Ci smakuje, to jedz.
Bardzo chciałabym zobaczyć Cichala i Misia Kurpiowskiego gotujących razem.
To dopiero medalowy byłby kulinarny duet! A gdyście chcieli wystąpić w trzyosobowej obsadzie to dorzucę Wam Alaina.
Krystyno- masz rację, cudowny film. Wyszłam z kina radosna i na skrzydłach 😀
Zobaczcie w jak różny sposób można robić filmy o polskich latach pięćdziesiątych.
Z jednej strony „Ida”, po ciemnej stronie lustra, a z drugiej „Ekscentrycy po słonecznej stronie ulicy”. I jedne i drugie filmy są potrzebne, ale kocham głównie te słoneczne.
Do obejrzenia”Ekscentryków”bardzo zachęcił mnie wywiad z Januszem Majewskim zamieszczony w „Twoim Stylu”. Majewski opowiada w nim, jak to żona pytała”Czemu nie robisz filmów, na których można popłakać? A on odpowiadał”Bo ja wolę się pośmiać”.
Cichal- to jest też film dla Ciebie, bo kochasz jazz i dobrą muzykę, a ten film jest bardzo muzyczny. Postaraj się go obejrzeć.
A poza tym rzeczywiście, Krystyna ma rację, jest teraz w kinach dużo dobrych filmów.
Nie będę się nudzić w roli słomianej wdowy 🙂
Danusiu, już przygotowałem film na wieczór. Dziękuję za podpowiedź! A taka trójka? Zaczęlibyśmy od konferencji przy okrągłym stole, we czworo. Czwarta byłaby butelka łyskacza! 🙂
Cichal-oby się spełniło! Na wszelki wypadek odłóż już dzisiaj, gdzieś w boku porządną butelkę łyskacza 🙂 Mam jeszcze jednego kompana dla Was-paryskiego Sławka.
Sławek też kocha dobre towarzystwo, dobrą kuchnię, a przyzwoitym alkoholem na pewno nie pogardzi. A Pepegor, przecież jeszcze trzeba zaprosić Pepegora!
No, to mamy kwintet marzeń!
A tera do prozy życia. Trza upiec jaki chleb, zakisić buraki i na koniec zająć się spaghetti squash. Mam na to parę pomysłów, ale może ktoś ma ciekawsze?
Miałam pracowity dzień. Upiekłam chleb i ciasto. Wydałam rodzinny obiad, zupa ogórkowa, befsztyki z cebulką, kopytka, zapiekane ze Stiltonem kalafiory i surówka z kapusty pekińskiej. Kompot.
Małgoś – jesteś bardzo dzielna dziewczynka.
Helenko 🙁
kontyngent mnie dziwi. jest mi natomiast bardzo przykro, ze traflas na koniowala 😛 a nie na lekarza z prawdziwego zdarzenia. to wrecz nie do wiary, ze ausgerechnet ciebie taki gamon przyjmowal 🙁 . dobrze ze masz to juz za soba i mozesz o tym w miare spokojnie pisac 🙂
w razie czego, gdybs w przyszlosci miala jakies problemy z plucami, jestes niepoprawnym nalogiem i prawdopodobienstwo ze szlag moze plucka trafic jest bardzo duze 🙁 , to daj znac. w bristol mam znajoma chirurg, znakomita spezjalistka od dlubania w cudzych plucach. k. jest rowniez matka mojego serdecznego surfowego kolegi, ktory jest obywatelem rpa a do anglii przeprowadzili sie jedynie w celu zdobycia przez mlodego odpowiedniego wyksztalcenia. mlody teskni za poludniowa afryka, jak tylko ma mozliwosc to wpada tam w wolnych od nauki czasie. raz zabral mnie ze soba do kapsztad. rznenlismy tam wspolnie od rana do wieczora wspaniale wspaniale ukladajace sie tam fale. ale nie jest to moja ulubiona destynacja. zimna woda, wiatr z ladu no i caly masz przed oczyma sharka. od czasu do czasu daja znac ze to ichny revir.
pamietaj Helenko!!!
Cichalu 🙂
nie przypuszczalem ze moge byc przedmiotem niedosytu 🙄
Chciałem zamiast „zwykłych ludzi” napisać „szaraków”, ale mogłoby się to skojarzyć z Twoją obecną ksywką i… odpuściłem. Co to ma wspólnego z niedosytem?
Krystyno, Ekscentryków i Zupełnie nowy testament mamy zaklepane. Na Stare grzechy będę nalegała w Koneserze, może się uda. Masz rację, jest co oglądać. Kocham kino.
Pracusie, wpędzacie mnie w kompleksy! Ja tylko drożdżowe i banalny kurzęcy obiad.
-2 stopnie, dość pogodnie. U Pyr będzie dzisiaj żeberko pieczone do surówki z białej rzodkwi. Ciasta nikt nie piekł, jest kawałek sernika – gotowca z owocami. Do świątecznego sernika od Haneczki, musi się ten gotowiec jeszcze sporo nauczyć. Nie wiem dlaczego większość ciast i deserów w handlu, jest beznadziejnie przesłodzona. Ostatnio mając kłopoty dietetyczne posłuchałam „dobrej rady” i poprosiłam o zakup takiej gotowej kaszki dla dzieci z owocami i bez owocu. Zjadłam pół jednej miseczki – po raz pierwszy i ostatni. Gdybym dzisiaj miała małe dziecko, w życiu bym mu nie dała czegoś tak obrzydliwie słodkiego.
dzień dobry …
Pyro ugotuj kleik z kaszki i zjedz na słono z ziołam .. i siemie lniane sobie popijaj w formie galaretki ..
pogoda dziś tez na spacery …
nowy chyba już doleciał? …
Jolinku – kleik raczej nie, ale siemię lekko osolone piję bez obrzydzenia. Cały dzień stoi przy mnie kubeczek, w którym sparzyła 2 łyżeczki nasion lnu. Reczywiście chroni śluzówkę przed toksynami. Przynosi ulgę.
Nowy miało być …
Pyro siemie lniane ma też wartości odżywcze …
No to lecim na Szczecin:
http://www.eryniawtrasie.eu/
Errata: http://www.eryniawtrasie.eu/18534
Na kuchni pyrkocze gulasz i pięknie pachnie grzybami, bo dodałam dobrą garść prawdziwków. Grzyby przyjechały w przesyłce od naszych znajomych mieszkających w okolicach Bornego Sulinowa.
Choinka rozebrana i znowu trzeba się przyzwyczaić do tego już zwyczajnego, nieświątecznego widoku.
Nareszcie kończę czytać M.Szczygła”Zrób sobie raj”i mam ochotę kupić kolejne jego książki.
Danuśka, u mnie za chwilę będzie pyrkać podobny gulasz, ale grzybki niestety zakupione w sklepie.
Szczygieł doskonały do czytania. Zaliczyłam chyba wszystkie.
Szczygła lubię, cenię, czytuję namiętnie. Jest to jeden z nielicznych, współczesnych autorów, po którego sięgam chętnie. W najbliższym czasie będę na blogu dość fanaberyjnie i nie jest to związane z moim zdrowiem, a ze stanem komputera. Podobno jemu też nic poważnego nie dolega, tylko był źle zabezpieczony w czasie remontów i teraz jest beznadziejnie brudny w środku. Musi iść na warsztat, zostać odkręcony do ostatniej śrubki i wyczyszczony na cacy. Na razie poikazuje mi komunikat, że mało miejsca na dysku lokalnym – stąd i wyrzuciłam „pobieranie” i zakładki i książki; nie pomogło. Nie mam fotosów, muzyki filmów więc skąd brak miejsca. No i magik telefonicznie ogłosił werdykt – jak znajdzie czas, to zabierze i zrobi. Jeżeli nadal będzie mi się resetował co pół godziny, to dostanę cholery! O !
u mnie też gulasz z grzybami i kaszą perłową z warzywami .. znalazłam grzyby od Kryside, które nam kiedyś podarowała a ja je ukryłam na jakąś okazję … wygladały ok. mimo, że mają ze 4 lata to wrzuciłam do miesa .. mam nadzieję, że mi nie zaszkodzą … 😉
Pyro teraz z sieci instaluje się wiele śmieci i zapełnia dysk .. w tamtym roku dokupiłam pamięci i już mam znowu pełno … chyba muszę kupić coś nowego bo ten ma już 10 lat i ma kaprysy …
Dzień dobry.
Oczywiście gulasz wieprzowy, pyrki i brokuły.
Dzien dobry,
Wczoraj wieczorem wrocilem z afrykanskiej wyprawy. Ponad 24-godzinny powrot zmeczyl mnie tak, ze sil wystarczylo tylko na szybki prysznic….i do lozka. Bez jedzenia.
Sprawozdanie ukaze sie na blogu wkrotce. Bylem pod Kilimandzaro, od strony Kenii, bylem w jednym z parkow i odwiedzilem wioske Massjow. Bardzo kolorowy to ludek, ale dotrzec do niego nie tak latwo.
Pozniej wrocilem do Nairobi, wstapilem do Nationlal Museum, pojechalem zobaczyc dom Karen Blixen. I tak czas szybko uplynal, trzeba bylo wracac!
Jak tylko uporam sie ze zdjeciami- wrzuce je na blog.
Nowy z tymi Masajami to różnie bywa, często pojawiają się w hotelach i zapraszają do swoich wiosek.
Jolinku – gwarantuję, że nie zaszkodzą. To porządnie wysuszone podlaskie grzyby. Smacznego!
Krysiude w Ciebie nie wątpie tylko gdzieś słyszałam, że grzyby suszone nie moga być długo trzymane bo nabierają toksycznych cech … ale grzyby smakowały jak ze zbiorów tegorocznych … 🙂
Nowy to czekamy na sprawozdanie …
Ewa z W. zwiedzali ciekawe okolice, ale rzadziej odwiedzane. Ze wstydem przyznaję, że jeszcze tam nie dotarłam. Podobieństwa do wybrzeża środkowego i wschodniego są bardzo widoczne.
Znów nas dziś zaniosło do kina i to kolejny raz na ” Excentryków…” . I bardzo dobrze, bo obejrzałam film z jeszcze większą przyjemnością niż za pierwszym razem, a trochę szczegółów zdążyłam zapomnieć.
W związku z tym obiad był przygotowany na szybko – ostatnie uszka z grzybami z czerwonym barszczem oraz bitki schabowe z surówką z selera.
Mariusza Szczygła trudno nie lubić, czytam co tydzień jego felietony w ” Dużym Formacie” .
Też czekamy na wiadomości od Nowego, tym bardziej, że byłem tam, ale prawie pół wieku temu. Na pewno wielkie zmiany, szczególnie obyczajowe. Wtedy Masajowie byli mało dostępni. Nie reklamowali swojego folkloru w hotelach, jak donosi Małgosia.
Byli nieufni. Nie pozwalali się fotografować i filmować, chociaż za 5 szylingów było już łatwiej. Szylingów miałem niewiele, ale udało mi się zrealizować 25 min. film dla TV
Zatrzymaliśmy się niedaleko boomy masajskiej. Na następny dzień przyszły dwie stare kobiety i pytały o daktari (lekarza) i że jedna msiczana ni łagonjiła (dziewczyna jest chora – fonetycznie) Ja pełniłem w wyprawie funkcje felczera (lekarz nie dostał paszportu) wziąłem więc apteczkę i poszedłem z nimi. Rzeczywiście, dziewczynka była rozpalona, miała obłożone gardło i zatkany nos. Podałem tylko połówkę aspiryny, wiedząc o reakcji organizmu nie nawykłego do kwasu acetylosalicylowego. Na drugi dzień przyszły razem ze zdrowiuteńką dziewczyną. Obdarowały mnie tykwą z zakwaszonym bydlęcą krwią mlekiem i wielkim kredytem zaufania, który został moim funduszem filmowym.
Dzień dobry.
Znowu piękna zima, jak to kiedyś śpiewała Irena Santor „pada śnieg…puszysty, biały miękki…
https://search.yahoo.com/yhs/search?p=bia%C5%82y+boston&ei=UTF-8&hspart=mozilla&hsimp=yhs-004
Dlaczego tytuł jest „Biały Boston”, pojęcia nie mam, Boston nie słynie ze śniegu 🙄
Witaj Nowy z podróży 🙂
Będziesz miał co sprawozdawać i fotosprawozdawać.
Nowy – z wielką ciekawością czekam na foto-reportaż. Bardzo ciekawam co widziałeś.
Okropne masło-maślane, ale przed chwilą bardzo boleśnie przecięłam sobie palec i to chyba zle wpłynęło na mój mózg.
Krysiade, współczuje. Ja od ponad tygodnia walczę z ranami na dwóch palcach po bliskim spotkaniu z tarką 🙁
Małgosiu – ja rozcięłam palec nożem od zestawu do krojenia sałatki. Krojenie poszło szybko, a teraz mam kłopot z palcem. Ma nadzieję na szybkie zagojenie. Czego i Tobie życzę, bo o tarkę to chyba jeszcze gorzej. To rany szarpane i goją się trudniej.
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Alicjo dziękuję
No właśnie Krysiu i to na zgięciu. Już przysycha, ale utrudnia zginanie.
W ostatnim okresie modne zrobiły się niebieskie garnitury 😯
Nie pamiętasz Młoda damo, ale w latach 60 tych to był nie krzyk, to był wrzask mody na wsi polskiej, szczególnie w PGR.
Twoje zdrowie za wczoraj!
Jolinku, możesz być spokojna. Grzyby DOBRZE ususzone i DOBRZE przechowywane mogą spokojnie wytrzymywać kilka lat. Tracą tylko na aromacie
Boston to także taniec, odmiana walca angielskiego.
Rannym Koleżankom współczuję. Moje przedświąteczne oparzenie na dłoni już się zagoiło, ale blizna jest jeszcze widoczna. Koleżanka oparzyła sobie przedramię, podnosząc nieostrożnie pokrywkę garnka, ale w tym miejscu rana nie jest narażona na kontakt z wodą, więc goi się szybko zwłaszcza posmarowana odpowiednią maścią.
Wszyscy chyba znamy ten ból.
Potwierdzam – grzyby suszone trzymam w wielkim słoju bardzo szczlenie zamkniętym (z uszczelniającą gumką!, i w zaciemnionym miejscu. Trzymają się jak należy 🙂
Cichalu,
będąc bardzo młodą w latach 60-tych zwracałam uwagę tylko na niejakich The Beatles 😉
dzień dobry …
Pyro z okazji imienin zdrowia … zdrowia … zdrowia … 🙂
Pyro, (Zawsze mnie fascynują budynki wrosłe w stoki górskie. Jak tam się żyje? Jak porusza po terenie?)… Właśnie! Ile działań codzienno-życiowych trzeba przeprowadzać niekonwencjonalnie!
Co do „przyskalnych rozczuleń” – ilekroć jestem w Salzburgu – wzrusza mnie ten szereg budynków… 🙂
Na Imieniny oraz całorocznie – zdrówka, zdrówka, zdrówka!!!
PS, gdyby mnie ktoś zapytał – odpowiedziałabym, że ten seans miał miejsce rok temu… A tu minęły trzy lata ➡ prawie tysiąc sto dni… 😮 ❗
Pyro, z najlepszymi myślami życzę zdrowia, zdrowia!
Pyro – ZDROWIA, ZDROWIA i jeszcze raz ZDROWIA !!!!!!!!!!
a cappello- to ja ten wierszyk napisałam trzy lata temu ???
W takim razie dzisiaj będzie taka rymowanka:
Pyro, wiesz, że wyzdrowieć musisz
wręcz obowiązkowo,
bo lubimy, gdy piszesz
tak zwyczajnie, normalnie,
ciekawie i kolorowo.
Lubimy Twój Poznań,
bliźniaczki i Hiniutka,
barwna jest każda opowieść,
choćby nawet i krótka.
Zażywaj co tam trzeba,
pij soki z buraczków,
a my czekamy na Twe historie
i pełne pyrowych smaczków.
A cappello- i zobacz jeszcze, jakie te domki bajkowe:
https://fr.wikipedia.org/wiki/Maison_des_Rochers_de_Graufthal#/media/File:Graufthal-5.jpg
Francuzi nazywają takie budynki wykute w skale domami troglodytów 🙂
Dziękuję, jesteście kochani, ale bez wygłupów – dopiero co miałam urodziny.
Czekałam i czekałam na nowy wpis, ale Szef pewnie w łapach Ciekawskich albo ma inne, życiowe sprawy. Basiu – przepiękny stary Salzburg – i pomyśleć, że to bogactw wyrosło na soli. Wieliczka i Bochnia az tak nie zyskały.
Tak, czy owak, wieczorem możecie moje zdrowie wypić i to podwójnie – za mnie też
Od dwóch dni nękają mnie dwie zagadki – jedna tyczy mnie osobiście, druga Marysieńki Sobieskiej. Przy czym moja jest dla mnie podstawowa: otóż dwa ostatnie dni już ok 17.oo musiałam włazić w kołderkę i mało tego, po wierzchu Młodsza jeszcze otulała mnie kocykiem. I wcale nie szlam spać, tylko musiałam się rozgrzać. Dłonie i stopy miałam dokumentnie zmarznięte i trzeba było co najmniej godziny, żeby dłonie rozgrzać, a stopy i po kilku godzinach miałam lodowate. I tu zagwozdka: jak, w ciepłym mieszkaniu (21-22 stopnie)w ciepłym ubraniu i alicjowych skarpetach można tak zziębnąć? No i wtedy przypomniała mi się Marysieńka i to, że przez lata bezskutecznie domagała się wilczury – worka na nogi z wilczym futrem i lisiury, podobnego worka tylko z lisimi skórami. Ani Jabłonowski, ani Sobieski latami jej tych futer nie sprawiali, twierdzą, że brak pieniędzy. A Pani strasznie marzła – i w przewiewnych pałacach XVII wiecznych i w przygodnych noclegach na sianie i w karetach. Wreszcie pod koniec swego życia Krół jej tę wilczurę sprawił (na kredyt zresztą, w Lublinie) i wdowa odziedziczyła niemały dług. I tu moja zagadka – jakim cudem łowczy hetmański czy królewski nie mógł sprokurować 3 skór wilczych albo 5 lisich? Że skóry trzeba wygarbować? Przecież każdy z tych panów miał dobra, a w nich garbarnię i folusze produkujący dobre sukno. To jak? Zasadzić panny respektowe do igły było tak trudno? No, zagadka.
Danuśka – łoł!
Jedni mieszkają przytuleni do góry, inni pod ziemią:
http://www.news.com.au/travel/travel-ideas/australians-live-in-caves-called-dugouts-in-coober-pedy-south-australia/news-story/56b810ca7750f13709c899a7ab78e883
Cooper Pedy – światowa stolica opali. Ciutki nam nie po drodze, ale planujemy, planujemy…
Pyro, zdrowia!!!
Uwielbiam Salzburg, zapragnelam znow tam pojechac, na szczescie mam niedaleko.
Danuśko, cudne! Dzięki! 🙂
Pyro, czy ja wiem, czy nie zyskały? Biedne nie były, co wciąż jakoś widać (mimo odmienności dalszych dziejów od losów Salzburga czy Berchtesgaden)…
Wziąwszy zaś pod uwagę fakt, jaki przytoczył u mnie TesTeq, że mianowicie (przykładowo) Dochody z Żup Krakowskich (Bochnia i Wieliczka) w XIV w. dawały aż 1/3 wszystkich dochodów skarbu państwa. — widzimy, iż państwo było znacznie uboższe per capita, za to spore terytorialnie i wplątane w dynastyczne i inne ambicje tudzież potrzeby. Można się nawet pokusić o stwierdzenie że jeśli(by) porównawczo mniejszy odsetek dochodów żup szedł na wystawność królewską i menadżerską* – było(by) to „bardziej pro publico bono”. Oczywiście kolejne piętro owej gdybanologii stosowanej każe zapytać o sensowność (średnio- i długoterminową) wydawania takiej czy innej (monopolistycznej) wielkiej kasy: i w luksusy, i w obronność (dla naprzykładu) można inwestować różnie. Lecz tak czy owak się zaplączemy, bo chyba porównujemy nieporównywalne…
…A tam, w alpejskim kącie przeciekawe są przepychanki sąsiedzkie o owe zasobne tereny. Myśmy mieli jednego, oczywistego właściciela.
Te twoje Urodziny, Pyro, są w niedogodnym czasie 😉 (Coś o tym wiem, bo moi spóźnialscy dobrze-życzący zawsze się tłumaczą a to urlopem a to ukropem 😎 )
Lecz, oczywiście, jeśli Sz Pani Generał zbywa nadesłanych dobrych energii 🙂 – zawsze można się podzielić 🙂 …jednak i bez tego my (a capp.) od znaczącego czasu wyczuwaliśmy Innych Potrzebujących i wysyłaliśmy co trzeba w kierunkach… 🙂
Magdaleno, na Twoim miejscu jeździłabym w tamtych kierunkach co pół roku. Minimum! 😉 🙂
____
*często przy takich okazjach wymieniani są Bonerowie, choć w przyp. tego klanu zarządzanie wydobywaniem soli było małą częścią interesów z możnymi, w tym Jagiellonami
Echidna – mieszkania obszerne i dobrze izolowane, ale ja bym nie chciała bez choćby wiechcia trawy na horyzoncie.
nie bywali, nie bywali, tylko nadal mieszkaja i jeszcze lwy mnie nie zjadly. Za to ja sobie gqzety czytam, to po raz pierwszy od lat 15 pomyslalam, ze moze by tak obywatelstwo zmienic…
A kulinarnie, to powiem, ze na srode jeszcze 2 placki musze upiec i do grudnia tosha! koniec z urodzinami
😳 T się nie wybiło na wielkość… 😳
Pyro-to może mieszkanko w szklanej kuli ? Horyzont widoczny gdzie nie spojrzysz 😉
http://www.simplyamazingpictures.com/wp-content/uploads/2014/09/unique-hotels-in-france-pictures.jpg
Blondynka właśnie urodziła bliźnięta i nie przestaje płakać.
Podchodzi do niej pielęgniarka- Dziewczyno, dlaczego tak płaczesz?
Jesteś mamą dwojga prześlicznych dzieci.
Blondynka na to: Jak mam nie płakać?
Nie mam pojęcia, kto jest ojcem tego drugiego!
Pyro – pewno myśleli, że Marysieńka ma fanaberie. A może to miało być drogo zdobione?
Pyro, Krysiade-bo pałac w Wilanowie dla niej wybudował i na wilczurę już nie starczyło 😉
Pyro,
jesz teraz niewiele i to może być powodem uczucia zimna. Kiedyś praktykowałam jednodniowe głodówki i wtedy już pod wieczór, nawet latem, było mi zimno w stopy i dłonie. Trudno było się rozgrzać. A ostatnio z powodu grypy, też na szczęście jednodniowej. Grypa była krótka, bo pomogły lekarstwa.
Zdrowia życzę Ci nieustannie.
pRZECIEŻ WŁAŚNIE M.ÓWIĘ, ŻE NA ZDROWY ROZUM TE FUTRA POWINNY KOSZTOWAĆ TYLE, CO NICI DO ZSZYWANIA. A niechby jeszcze i trochę jedwabiu do haftów na suknie. Przecież ornaty, stuły i inne kościelne wyszywały z wielkim zapałem.
Basiu,
Skalne mieszkania znajdziesz rówież w Andaluzji:
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/Guadix?noredirect=1#6036030977575661474
Pyro,
zdrowia, zdrowia, po trzykroć zdrowia!
Są takie i w Gruzji i w Turcji i w Algierii.
Dzien dobry,
Pyro – najlepszego!
Pyro, poniewaz pije tylko jeden kieliszek wina dziennie to za Twoje zdrowie juz wypilam. Powinnas poczuc sie juz lepiej !
Elapa – ilekroć myślę o kimkolwiek z Was, mojej rodziny blogowej, od razu zyskuję na humorze.
Pyro – zdrowjej nam, zdrowjej!
Jak działa nasza rodzina? Eska dzisiaj na 17.00 miała wizytę kontrolną, pooperacyjna. Z dworca miała ją odebrać Inka, zabrać na obiad, potem przywieźć do mnie na kawę, potem do szpitala. Tymczasem telefon – nie przyjadą, bo nie zdążą. Wykoleił się pociąg towarowy i Eska utknęła w Rogoźnie. To Inka pojechała po nią do Rogoźna (48 km) i na kawę już czasu nie będzie. Inka to jest jednoosobowe pogotowie ratunkowe, człowiek nie do zastąpienia, której skuteczność przypomina szarżę czołgu. Trochę się tego boję, bo nie ma wyrozumiałości do ludzkich słabości.
o Nirrod nam tu zawitała … 🙂 .. mało napisała ale żyje sobie spokojnie … 🙂
Nirrod – świat się kończy, córka marnotrawna wraca. Obojętnie czyje tam masz urodziny, od nas też życzenia. A dodatkowy paszport może się przydać.
Urodziny malych. Zuza 4 Zosia 6. Latem po 7 latach czarnego lądu do Europy wracamy a tu takie rzeczy w ojczyznie sie dzieja…
Nirrod – a co będzie z ich nianią/ Przywiązanie obustronne.
Ty mnie Pyro, to chyba wywołałaś 🙂
a co do niani, to Zuzanna juz protestuje, ale na to nic nie poradze.
Za to postaram sie dla niej dobra prace znalezc. Zobaczymy…
Dzień dobry – piękna zima u mnie, jak z obrazka, lazur nieba, ostre słońce i czysty, ładny śnieg, -8c. Taka zima może być.
Wszystkiego najlepszego Pyrze z okazji – przede wszystkim ZDROWIA 🙂
Dzisiaj kotlety mielone za mną chodzą, toteż rozmrażam porcję mielonego na 4 kotlety.
Pyro,
ja prawie cały rok pię w skarpetkach, mam takie nieuciskowe.
Jak mam zimne stopy, to nie zasnę. Może też odłóż sobie do spania specjalną parę skarpetek, to naprawdę dobrze robi.
W Twoich skarpetach ode mnie czarna wełna to alpaka, 3 razy „cieplejsza” niż wełna owcza. Widocznie jest jej trochę przymało, miałam tylko jeden mały motek.
Nirrod,
byś się wstydziła tak bez słowa nas zostawiać! Patrzcie, jak ten czas leci, Zosia ma już 6 lat! Pozdrowienia dla Was i córek – może jakieś fotki z okoliczności przyrody?
*śpię
Co do spania, kocia śpi na nasłonecznionym w tej chwili parapecie…Ta to ma dobrze! Jak nie parapet, to kominek.
Pyro, ściskam imieninowo i przyłączam się do chóru życzeń zdrowia i pogody ducha, wszystkiego najlepszego.
Znalazłem coś fajnego w 9 zgłoskowcu!
Aktualny wiersz Wojtka Dąbrowskiego
PROSZĘ MI PRZYZNAĆ TYTUŁ WIESZCZA
Droga Redakcjo! To PODANIE
Do kilku prostych słów się streszcza:
Za wieloletnie rymowanie,
Proszę mi przyznać tytuł wieszcza.
Mówię poważnie, nie dla zgrywu.
Uzasadnienie mam logiczne:
Wystarczy sięgnąć do archiwum
Po moje wiersze satyryczne.
Dziesięć lat temu niby w żartach,
Przepowiadałem, ostrzegałem,
Do czego zmierza RP Czwarta.
I proszę: wszystko wykrakałem.
Wiersze jak dzisiaj napisane!
Żadnych sensacji, rewelacji.
Czułem, że mamy przechlapane!
I co? Nie miałem wtedy racji?
Publikowałem na tych łamach,
Sarkazmu ucząc się od Mrożka,
Że narodowi grozi dramat,
Lecz satysfakcja jakże gorzka.
Przeglądam wiersze swe od nowa,
Wystarczy przykład pierwszy lepszy,
W każdym prorocze czytam słowa,
Że Polak zawsze wszystko spieprzy.
Do głosu doszli znów frustraci,
Choć nazwy partii nie wymienię,
Te same straszą nas postaci,
A fanatycy rosną w cenie.
Dziś, gdy sukcesem swym się szczycą,
Wszystko się sprawdza. Co do joty!
Będzie powtórka! Z tą różnicą,
Że zaraz zaczną się kłopoty.
Za poruszanie złych tematów,
Za światopogląd prounijny,
Za obrażanie majestatu,
Szarganie uczuć religijnych.
Chcą nas na siłę uszczęśliwić,
Na swoją modłę wszystko zmienić.
My przez szaleńców – ledwo żywi,
Przez żądnych władzy – podzieleni.
Gęstnieje duszna atmosfera,
Grożą odwetem PiSlamiści,
A do mnie z trudem to dociera,
Że się scenariusz czarny ziścił.
Mówiono: To się nie powtórzy!
Socjalizm? Nigdy! Tak już było!
Naiwni! Wszystko co się zburzy,
Powraca ze zdwojoną siłą.
Choć to jest sprzeczne z racją stanu,
Władza przypadnie różnym Dyzmom.
Dla nawiedzonych brak kaftanów,
A stado samo się zagryzło,
Chciałbym się mylić! Czcze wysiłki,
Rodzą bezradność u człowieka.
Chętnie się przyznam do pomyłki.
Jak coś się zmieni, to odszczekam!
Eksperymenty? Mam powody,
Sądzić, że będą zbyt bolesne.
Mnie tam pal licho! Żal mi młodych.
Dla nich chcę Polski nowoczesnej!
Na koniec myślę tak: Wojciechu,
Po co prognozy snuć złowieszcze?
Skoro dziś nie jest nam do śmiechu,
To może lepiej nie być wieszczem?
MKWD (Muzyczny Kabaret Wojtka Dąbrowskiego)
Druk: tygodnik Passa, nr 44 (783), 5 listopada 2
U nas dziś głównie mglisto, ale na drzewach pojawiła się piękna szadź i wszystko razem ładnie wygląda.
Na obiad boeuf stroganow, bo zostało mi troszkę polędwicy z soboty.
Podobno marzniesz? Powyższy wiersz rozgrzeje umysł. Na nogi mam taki wynalazek jak niżej. Kiedy nie mam czasu (czytaj nie chce mi się) na spacer, to siadam z książką i w pół godziny objadę nawet Maltę. Zobacz to:
http://www.zdrowapolka.pl/rotor-rehabilitacyjny-mechaniczny.html
To do Pyry. Przepraszam. Zgapiłem.
Lubię Wojtka D, a tytułu mu nie nadam. Polska kiepsko obchodzi się z geniuszami, po co chłopu robić koło pióra?
Pyro, najlepsze imieninowe, radości i zdrowia na co dzień 🙂
Irek dziękuję za grzyby … czuję się bepieczna … 🙂
Ha Jolinku, ja sobie zyje, ale czy spokojnie… No i fakt Alicjo nalezy mi sie nagana do dzienniczka. Na zdjecia przyjdzie poczekac, bo poranne swietowanie bylo i nic tylko z kawa latalam.
Jak znajomi podesla, to wrzuce w picasse.
Zreszta nie wiem, czy powinnam, bo teraz prezes wszystko moze obejrzec…
Pyro – zdrowia, zdrowia, zdrowia!
A na rozgrzanie trochę hot jazzu 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=g-ywOWLAeLc
No i co z tego, że może? Na dzieciach się nie zna, na drzewach także samo, a w rejestrach Antka M. Ciebie nie ma.
I trochę Warszawy z lat pięćdziesiątych w rytmach jazzowych: https://www.youtube.com/watch?v=s8pJ7tzuVVQ
Nirrod – może i może, ale nie umie 😉
Nirrod-jak się cieszę, że jesteś 😀 Obyś się teraz odzywała częściej niż raz na pięć lat!
Ha, daleko mi jeszcze do 9 zgłoskowca 🙁
Co by nie było, wiersz zamieszczony przez Cichala puszczam w obieg, bo…warto.
Dzisiaj od rana łaziła za mną zupa pieczarkowa-tak pyszna, jak robiła moja Mama.
Właśnie ugotowałam, ale gdzie jej tam do maminej…
Pyro – a teraz coś wolniejszego: tango Carina https://www.youtube.com/watch?v=x0340093xNA
I hot foxtrot https://www.youtube.com/watch?v=Z_dVHmhAMsw
I trochę trzeszczącego swingu: https://www.youtube.com/watch?v=NaSRfWRngCE
Asiu-mam nadzieję,że wybierasz się na „Ekscentryków”, by posłuchać jazzu, który w tym filmie grają i w Ciechocinku i w Bydgoszczy i ogólnie w Twoich okolicach 🙂
Danusiu – wybieram się, ale jeszcze nie wiem kiedy 🙂
I Bonita Nina: https://www.youtube.com/watch?v=6e8xPE6W2Og
Zapraszam do tańca 🙂
Zadzwoniłam so Inki ciekawa, czy zdążyły do, lekarz. Zdążyły i właśnie wyszły kompletnie zmaltretowane. Eska będzie nocowała u INKI, BO WRÓCIĆ DZISIAJ NIE MA JAK.
tO JA IDĘ SOĘ DOGRZEWAĆ. dO jutra
Witam,
Jolinek51
17 stycznia o godz. 12:54
„teraz z sieci instaluje się wiele śmieci i zapełnia dysk .. w tamtym roku dokupiłam pamięci i już mam znowu pełno”
To nie śmieci!!!
http://wydajnykomputer.pl/bezpieczne-oczyszczanie-komputera-w-windows-vista
Yurek! mało kto już używa tych „staroci’. Obecnie Win 7 albo 8. Bałbym się polecać amatorom grzebania w „bebechach” Można narobić sobie kłopotu. Nie lepiej skorzystać z CCleanera lub podobnych? Jaka twoja opinia?
yurek syn pozamiatał śmieci .. ale pisząc śmieci miałam na myśli raczej samoinstalujące się oprogramowania do oprogramowań w komputerze żeby mi poprawić jakość ale przy starym komputerze spowalnia to pracę sprzętu ..
Nirrod dwoje dzieci zapewnia rozrywkę … wszystkiego najlepszego urodzinowego … 🙂
jestem za, tam jest czyszczenie w systemie jaki się ma, nie biorę odpowiedzialności gdyby coś nie wyszło ale jestem pomocny. slzhttp://www.piriform.com/ccleaner
http://www.piriform.com/ccleaner
Cichal staroć!
No, to się doczekałem kiedy młodsi koledzy pokrzykują: Cichal staroć!
No i co z tego, że na tratwie? 🙂
Pyro! Raczyłaś zwrócić uwagę na moją propozycję zdrowotną? Urządzenie imitujące rower?
Przed chwilą objechałem 2x Jez. Maltańskie. 30 min. Przeczytałem rozdział z Baranowskiego. Radocha, że ha!
Pyro,
Przepraszam, ze dopiero teraz, ale przyjmij i ode mnie- oczywiscie tez duuuuuuuzo zdrowia!!!!!! A zeby sie spelnilo pieczetuje czerwonym winem. Serdecznosci!!!
O 20:12 Asia zapraszala do tanca, ale obecni na blogu dzentelmeni woleli rozmawiac o smieciach w kimputerach. I to kto? Cichal, stara szkola. Pale sie za was ze wstydu.
Asiu – nastepny zarezerwuj dla mnie! Nie zawiode! 🙂
Nowy! Przecie zaraz dostałbym zadyszki i dopiero wtedy byś się spalił… 🙂
Ewo, o taaaak! Bardzo fajne! 😎
(Jednak te okołosalzburskie mają przewagę odległości… i jeszcze dwie poważniejsze z pktu widzenia mego tzw. lajfstajlu 🙂 )
Nb, w odległości dłuższego spaceru albo krótkiego roweru mam tu, w Krk okolice powapiennikowe, gdzie w skałach wydłubano ongiś kurniki, chlewiki i podobne. Te mieszkanka wciąż mają lokatorów, co rozczuliło znajomych Niemców (gdy mnie odwiedzili na przełomie tysiącleci w drodze nad Biebrzę) – nawet w krótkim liście na święta nie zaniedbają zapytać czy dalej tam jeszcze są, tak blisko centrum, te zagony tycznej 😉 fasoli i królikarnie w wapiennych ściankach, czy też wszystko już „zmodernizowała” żarłoczna deweloperka… Ha, na razie oba światy koegzystują jakoś… jak toyoty i osiołki w Grecji ponad ćwierć wieku temu, dla nas egzotyka…
dzień dobry …
Henryku wszystkiego najlepszego z okazji imienin … 🙂
mrozek dziś i pomidorowa będzie …
Dzisiaj Henryka, więc życzenia dla naszego śląsko – austriackiego.
A Gospodarza dalej nie ma. Zaczynam się martwić
Jeszcze raz dziękuję za życzenia dla mnie i dobrą dawkę muzycznych dedykacji..
Basiu,
Z KRK lataja tanie linie do Malagi, a w pobliżu są górki Sierra Nevada. Dochodzi jeszcze przwaga morza w okolicy.
Henryku – najlepsze życzenia.
Mój Hiniutek byłby dzisiaj Matuzalemem (rocznik 1905). Dobrze, że nie dożył, bo wszystko o co dobijał się przez całe życie, poszło w pył. Był niespokojnym duchem – zaliczył każdą rewolucję i każdy front w czasie swojego życia, a ranny był dwa razy – raz w 1939r w czasie ochrony transportu z maszynami z Cegielskiego – powierzchownie dosyć i raz w 1945 kiedy to na ekipę odbudowującą elektrownię poznańską napadli „niezłomni” (tfu, na psa urok) Trzech kolegów zginęło, a Hiniutek zarobił dwie kulki w bok – na szczęście pomoc. nadeszła na czas.Przecież by go szlag trafił gdyby wiedział, że po latach bandytom będą stawiać pomniki. Działacz związkowy; rozkochany w nowych możliwościach oświaty, rozbudowy usług medycznych, wypoczynku dla robotników i ich dzieci, automatycznie przeciwnik każdej, kolejnej władzy, ale nie w tępy sposób „nie, bo nie” tylko „pomyślmy, jak załatwić”. Dobry i mądry gospodarz. Owszem, słabostek miał od licha i ciut – np z każdego pobytu w sanatorium czy domu wczasowym przywoził „pamiątkę” – podwędzoną popielniczkę, wazonik, a choćby i łyżeczkę – byle sygnowaną, a przecież by w życiu nikomu niczego nie zabrał – dziw taki, psychologiczny. Pod koniec życia rozczarowany do polityki w Polsce (zdradzili robotników) oddał legitymację partyjną. I To był jego osobisty dramat. Poświęcił socjalizmowi lata 1925 – 1975; równe pół wieku.
Asia, kto wie, moze teraz jak moze do cudzych komputerow zagladac, to bedzie motywacja, zeby sie nauczyc… Z drugiej strony, to tak samo obce i z zachodu jak rower i wegetarianizm…
Pyro, moje rodzina taka politycznie mieszana, ale generalnie z tego gorszego sortu. Moj rodziciel stwierdzil, ze jak w ’56 poszedl demonstracje ogladac (smarkacz byl) i w kolejnych latach tez, to teraz tez podemonstruje…No i teraz nic tylko musze na FB KOD czytac, zeby mowic gdzie, bo uzywania FB rodziciel odmawia.
Z mniej politycznych ide sie zajac galaretka i zrobic creme patisserie, a po poludniu strogonoff i custard tart. Jutro chwala Bogu niczego nie bede musiala gotowac….
Nirrod – ja to bym sobie i podemonstrowała, kiedy nie mogę. Babcia z laską i przy chodziku, to trochę obniża rangę demonstracji. A z trojga dzieci mojego Hiniutka żadne nie odziedziczyło jego politycznego temperamentu. Leniwe pokolenie wychował.
Henryku – 100 lat szczęścia!
Pyro – piękny życiorys.
lubie cyklistow, 🙄 trawiastych 🙂 i wodnych tez, sam tez pedaluje kiedy sie tylko nie pada. ale kiedy zejde z rovera to staram sie im schodzic z drogi, nigdy nie wiadomo gdzie chca jechac. na moim tutejszym oceanie doszko w ubieglym roku do spotkania (cyklista + kiter) pierwszy nie doszedl do siebie i odszedl na chmurke nr.8. 🙁 smutny przypadek 🙁
jeden dziennikarzyna ( od siedmiu bolesci) wpadl na „genialny pomysl” by zabronic nam wiatrowego sportu na lotnisku. na cale szczescie, nikt przestrzennie myslacy nie podjal tematu.
staram sie byc ostrozny jak tylko sie da. tutaj przyklad w szesciu obrazkach –> https://picasaweb.google.com/118399121099696213754/ZCyklistami102015#6241421962942296546
Pozdrowienia dla Gospodarza, ktory mam nadzieje zaproponuje nam wkrótce nowy temat do rozmowy.
Henryku, wszystkiego najlepszego z okazji imienin.
Na naszym oceanie rowerzystow nie ma, za to kite surfing trzyma sie dobrze. Prawie dobrze, bo turysci boja sie terrorystow i przestali przyjezdzac.
Pyro ty masz chyba racje, ze nasze pokolenie troche sie rozleniwilo.
Nirrodku 🙂 po drugiej stronie kontynentu na ktorym jestes, bardziej mi odpowiada. wlasnie zadzwieczalo milo w laptopku und ich packe meinen koffer und nehme mit trzy kity + urocza deseczke, ktora juz w tym roku na prawdziwym oceanie byla wodowana. jak znajde obrazek deseczki to wrzuce 🙂
zanalazlem!!!
model oceaniczny 5’7″ 🙂 https://picasaweb.google.com/118399121099696213754/ModelOceaniczny#slideshow/6241450204587864946
opuszczam was na jakis czas 🙂 na planowane wystepy potrzebny mi nowy garnitur, a zatem do shopu
sarak – deska jak deska. Dla mnie, bo na deskach się nie znam (chyba że w kuchni). Ale fotelik – pyszności!
szarak – przepraszam, „z” mi wcięło
Pogoda prześliczna – lekki mroz, bezchmurne niebo w barwie bladego błękitu, świeże, rześkie powietrze; takie mam sprawozdanie po spacerze Młodszej z psem. Ja sama korzystam z przywileju osoby chorej i właśnie sobie na jutro wydzwoniłam laborantkę, która przyjdzie mi pobrać krew do analizy. Młodsza na obiad szykuje papryki faszerowane mięsem indyczym. Okazuje się, że to moje dziecko zupełnie udatnie gotuje i robi to chętnie.
Teraz już rtzeczywiście martwię się o Gospodarza. To nie jest przerwa planowana, bo by uprzedził. Boziu, Boziu, co się dzieje z Piotrem? Byle by nic złego…
Henryku – wszystkiego dobrego imieninowo ! 🙂
Pyro,
ciekawie napisałaś o swoim Ojcu.
A Młodsza ma okazję pokazać swoje uzdolnienia kulinarne.
Zadzwoniłam dziś z życzeniami do znajomego pana Henryka , któremu niedługo stuknie dziewięćdziesiątka. Jest w całkiem dobrej formie, mieszka sam i nie korzysta z żadnej pomocy. Do tej pory nie miał żadnej poważniejszej operacji, poza cieśnią nadgarstków. W jego rodzinie wszyscy byli długowieczni. Dostał niedawno od syna takie urządzenie do pedałowania , jakie pokazał Cichal. Czasem z niego korzysta, ale woli długie spacery na powietrzu.
Dziś w Biedronce widziałam sporo ciekawych książek w niskich cenach, m.in. trzy tomiki Joanny Chmielewskiej. Kupiłam sobie ” Cwaniary” Sylwii Chutnik.
polecam do przeczytania artykuł Aliny Kwapisz Kulińskiej w SO „Historia pewnego pomnika”. Uśmiałam się „jak norka”.
Ja tez trce sie niepokoje niezapowiedziana nieobecnoscia Gospodarza. Moze Pani Barbara moglaby nam dac znac co sie z nim dzieje?
Mialo byc „troche” zamiast „trce”.
Gospodarz pewnie zlapal mocny katar spiac przy otwartm oknie.
otwartym
Pyro! Mój Tato był z tego samego rocznika!
A może byś popedałowała? Nie bój się Prezesa 🙂 To dla zdrowia!
Cichalu – jak dotąd nie mam na czym. Siedzę i „giczałami sobie kiwam”.
Popatrz – rocznik ten sam, a droga życiowa całkiem inna. Mój w wieku 16 lat poszedł z Dziadkiem (swoim dziadkiem, o niemieckim nazwisku) do III powstania śląskiego. Dziadek zabrał cichaczem dwóch z pięciorga wnuków. Byli pod Anabergiem – szczęśliwie wrócili cało.
Dzień dobry.
Pyro,
nie panikuj, Gospodarz się znajdzie. Bardzo być może, że dał sobie chwilowy urlop od wpisów, w końcu należy mu się za tyle napisanych 🙂
Pochmurne -10c, a mam interes na poczcie i nie chce mi się iść, chyba się jednak przemogę. Na obiad to, co wczoraj, bo przecież kto smaży 2 kotlety mielone 🙄
Alicja – nie panikuję; martwię się. A urlop Mu się należy i wszystko co dobre, bez dwóch zdań.
To mój chciał iść do Legionów za starszym bratem (cała batalia 20 go roku – Srebrny Virtuti Militari) ale nie dali się nabrać na Jego niby 18 lat i wrócił do domu jak niepyszny.
Alicjo Skype proszę
Echidno, mozesz wejsc w posiadanie fotelika. no problem. oddalbym go za darmo, ale z doswiadczenia wiem, ze w takich przypadkach nie szanuje sie darczyncy 😛 a zatem oddam fotelik za skrzynke dobrego browara 🙄 . i nie jest to wygorowana cena. jak go nabywalem, zapewniano mnie ze skora na foteliku jest z wieloryba. jest tez pod spodem tabliczka znamionowa, zdaje sie w ze norweskim jezyku, badz z norweskim adresem.
i by upewnic sie czy faktycznie jest to wielorybia skora, dokonalem nawet doswiadczen organoleptycznych.
z fotelika oraz z pozostalych innych mebli skorzanych za pomoca skalpela pobralem probki. odpuscilem w probach te przedmioty, na ktore bylem pewien ze nie moga pochodzic od wieloryba, mam na mysli: kocie skory, fotel pokryty krokodyla skora, wszelkie inne kozie i baranie, nie wykluczajac konskich, z uklonem do S… Zaby.
po namoczeniu probek w odpowiednim roztworze i po uplywie odpowiedniego czasu przystapiem do degustacji.
z zawiazanymi oczami przystapilem do dzialania, nosem i szczena .
swinine rozpoznalem od razu juz po zapachu. fuj! po trzykroc 😛
wolowa nie byla lepsza 😛
w koncu poczulem zapach tranu 🙄 i wytypowalem probke z fotelika.
tak, moje doswiadczenia pokrywaja sie z zapowiedzia sprzedawcy. to jest skora z wieloryba. ale i tak moje cztery litery nie czuja sie w nim dobrze.
oddam go w dobre rece, a moze raczej pod dobra d… 🙂 🙄
Piotrze trzymam kciuki 🙄
o calkiem zapomnialem, przy tych zawirowaniach zapodac, ze mam juz nowy garnitur na kolejna wyprawe. jutro go zaobraskuje wraz z fotelikiem w roli glownej 🙄
Szarak,
pokaż garnitur. Mam nadzieję, że krawat dobrze dobrany 😉
Proponuję dzisiaj toast za Placka.
poprawka: Za zdrowie Placka
…i powinnam dodać 🙂
Tak, za zdrowie naszego Placka.
Czy są jakieś wiadomości od Placka?
Miałam zamiar nie mówić (żeby uniknąć pytań drobiazgowych…), ale powiem, bo wiem, że troszczycie się o Placka. Byliśmy z Jerzem u Placka w sobotę.
Nie powiem, że ma się dobrze, ale jak pani doktor powiedziała, stan jest stabilny, ani lepiej, ani gorzej, czyli średnio.
Placka „zaatakowaliśmy” najazdem bez uprzedzenia, bo na pewno by nam odradzał, że daleko (z Plackiem rozmawiam od przeszło tygodnia via telefon).
Mieliśmy być niedługo, ale nie z Plackiem takie numery! Jak się rozgadał, to zabawiliśmy prawie 3 godziny! Przesympatyczny facet, jak zresztą wynikało z Placka wpisów. Przez lata spędzone na blogu uważał nas za swoją rodzinę. Jeżeli będę miała coś do przekazania wam od Placka (bo powiem mu przy najbliższej rozmowie telefonicznej chyba jeszcze dzisiaj, że opowiedziałam o wizycie), to przekażę.
Alicjo bardzo jestem wdzięczna za wieści od Placka … zazdroszczę Wam pogaduch z Nim … przekazuj nam wieści od Niego bo może nie piszemy tu ciagle o Placku ale myślimy ciepło o Nim …
za zdrowie blogowiczów … 🙂
Jolinku,
Placek myśli o blogu też. Nie za bardzo może się posługiwać tabletem w szpitalu, tam nie ma chyba wystarczającego zasilania czy jak to się nazywa.
Pozdrów Placka od nas! Wiem, że nie przepada za mną nadmiernie, bośmy czasem sobie szpilkowali, ale zapewnij Go o mojej sympatii!
Szarak! Jesteś moim ideałem! Masz czas i kasę a to się normalnie wyklucza! Pasja szlachetna, ale kosztowna! Bądź człowiek! Daj receptę!
Cichalu,
się mylisz bardzo z tym „nie przepada”.
tez lykam. magnez. 🙄 jak zwykle przed kazdym jednym sportowym wypadem.
lykam rano i wieczorem, ale jak mogloby to komus pomoc, to jestem w stanie lykac … i w samo poludnie 🙄
Alicjo, mazs jak w banku, morgen zaobrazkuje
Cichalu, no problem 🙂
teraz prosze nie czytac –> to tylko dla CICHALA!!!
jak przeprowadzalem sie do zachodniego berlina, to postanowilem nie umierac jako milioner. wiem ze stoi przedemna potezne wyzwanie, ale schaffen das rowniez przy pomocy, albo dzieki Przyjacielowi 🙄
🙂
narobilem byk’ow. Przyjaciel przyszedl z czescia ciala powyzej czterech liter, do wymasowania.
mialo byc:
ale wir schaffen das 🙂
narobilem baboli. Przyjaciel a nie ja jestem tego przyczyna 😉
mialo byc:
wir schaffen das 🙄
albo i nie 🙄
Czas jakis temu przestalam robic sos strogonoff zaczynajac od wolowiny. Glownie dlatego, ze zanim reszta skladnikow „doszla”, to mieso na podeszwy sie nadawalo. Ta praktyka mi dzisiaj obiad ugotowala, bo wolowina po rozmrozeniu zasmiedla.
A co plackowi dolego?
nirrod – Plackowi dolega całość Placka.
Ja wiec Plackowi zycze, zeby go placek w spokoju zostawil i zeby ozdrowial…
Nirrod – co w końcu na ten obiad było? Praktycznie pytam, bo czasem człek zostaje jak głupi – bez niczego i nielubiane naleśniki musi smażyć.
Nirrod, ja najpierw robię sos do stroganowa, potem mięso na patelnię, zawartość patelni do sosu i na talerz. Można robić tę potrawę z innych części woła, ale trzeba wtedy dłużej je dusić. Zaletą jest, że zwykle dają się potem podgrzać, a polędwica tego nie lubi 🙁
naleśniki każdy lubi …
Jolinku – nie lubię smażyć.
Naleśniki to jeszcze, ale pierogów nie lubię robić 🙁
Alicjo – bardzo proszę pozdrów Placka ode mnie. Imiennie. Mam nadzieję, że nie sprawi Ci to kłopotu.
Nie sprawia mi kłopotu przekazywanie pozdrowień, pozdrowiłam go od blogowiska i powiedziałam, że donoszę i doniosłam, że byliśmy u niego.
Placek pisałby i jeszcze ma nadzieję, że będzie mógł, ale połączenie jest żadne i kłopot. Jestem w kontakcie, za pozwoleniem będę donosić.
p.s Do Placka mogę zadzwonić i tak się z nim porozumiewam.
Uściski dla Placka.
Szaraku. Ja też tak postanowiłem, ale mi nie wyszło! Czy robiłeś w zegarkach? Wir schaffen das, (Schaffhausen)?
Też miałem Przyjaciela, ale nie pomógł tylko zniknął z forsą. 🙂
MałgosiaW,
przekazałam. Fajnie by było, gdyby można z nim rozmawiać telefono przez świat, na przykład z Polski.
Można, ale to trochę kosztuje.
Podaję numer telefonu:
1-905-813-1100
wewnętrzny: 3247
Nie czujcie się zobiązowani, i że trzeba.
dzień dobry …
dobra wiadomość .. mają być zniesione sankcje na Iran co spowoduje rewolucję na rynku pistacji … może będą tańsze …
mrozek – 10 …
Śniadanie z aromatyczną kawą! 🙂
…Chyba, że ktoś woli „Zimę” ze śniadaniem… lisiurki, wilczurki i minus jedenaście u nas… 🙂
Ewo, troszkę taniej, troszkę drożej – tu się musi złożyć całość. A w Maladze mam aż dwie znajome z Londynu… Kiedyś pewnie będzie trzeba… 🙂
-5 i ciemna szarówka. Idę zrobić kawę.
…cudne podświetlenia (fiolet, róż, pomarańcz) a „stare złoto” tuż po 6:30 => dnia wyraźnie przybywa już nawet o poranku, co widać zwł. w bezchmurne dni! 🙂
Pozdrowienia dla Placka!!!
I dla Pana Redaktora!!!
Rozbawiła mnie fotka na portalu TVN24 – pusta, z lekka zaśnieżona ulica, po pustym chodniku maszeruje karna kolumna wojska, a każdy wojak niesie identyczną, firmową reklamówkę sieciówki. Zdjęcie zrobione jest z pewnej wysokości, więc kolumna 80 wojaków wygląda imponująco. Okazuje się, że chłopaki działają racjonalnie: w niedzielę mają prawo iść do kościoła – to idą gremialnie. Po mszy jest czas na prywatne zakupy i karny powrót do Portu Wojennego. Tym sposobem i dusza podkarmiona i dla przyjemności coś się załatwi. A widok zabawny.
Czy ktoś wie, co się stało z Gospodarzem? Czyżby zawiało na Kurpiach i nie ma kontaktu?
Staszku – numer telefonu do Gospodarza mamy, ale korzystać póki co, nie chcemy, bo nie wiadomo w jakim stanie zdrowia jest aktualnie Piotr. Zadzwoniłabym chętnie do Basi, ale nie mam do niej kontaktu. Poczekamy jeszcze jeden dzień.
Witam, sytuacja jest niepokojąca, Pyro może SMS?
Jurek – a jeżeli leży pod kroplówką? Taka aktywność wtedy jest „ni pri cziom”. Piekielnie się niepokoję, ale do paniki jeszcze daleko. Poczekamy.
Ja wysłałam wczoraj do Piotra maila, ale niestety nie otrzymałam do dzisiaj żadnej odpowiedzi.
Dostałam wieść okrężną drogą, że Piotr prosi o nieco prywatności i żeby nie deliberować na Jego temat. Jak będzie w stanie, to napisze.
Cóż, nie pozostaje nic innego, jak uszanować Jego wolę.
to z miłości … niech nam Piotr wybaczy …
Alicjo Krysiade prosiła o przekazanie … Małgosia też nie ma nic przeciw .. a ode mnie prześlij buziaki Plackowi …
został mi imbir i się biedny suszył to go drobno pokroiłam i zalałam octem balsamicznym … chyba będzie dobry … następnym razem zamrożę bo też można ale zapomniałam o tym ..
Wychodzi na to, ze wszyscy choruja…
Pyro, koniec, koncow na obiad pyly duszone pyrki z sosem jak do strog. i smazonymi kielbaskami. Bo kielbaski mam na stale w zamrazarce.
Moj internet protestuje przeciwko zalacznikom. Nie chce ich dolaczac do maili. I jak tu dzieci do szkoly zapisac?!
Masz tak ustawione zabezpieczenia.
Nie. Bo zaden z naszych komputerow nie chce dolaczac. Zadzwonilam do operatora niech sie mecza.
Nirrod – wcale nie wszyscy chorują, tylko starsi państwo się nieco sypią. Czas, czas tak działa.
U Haneczki sypie, a u nas nie. Wymyśliłam na obiad, a Młodsza zaakceptowała, makaron z masłem i wędzonym twarogiem + surówka z białej rzodkwi + sok owocowy.
szarak – wielkie B. zapłać. Niestety nie przewiduję w najbliższym czasie wizyty w Berlinie, ba nawet w Europie. Pozostaje mi tylko życzyć wspaniałej przygody na nowym nabytku. Trzymaj się fali i nie daj porwać wiatrowi.
Alicjo – przekaż proszę serdeczne pozdrowienia Plackowi od zadyszanego zwierzątka. Przebierałam szybko nóżkami by zdążyć jeszcze na Wasze dzisiaj z ranka. Chyba zdążyłam.
Telefonować nie da rady – mam stacjonarny rachunek jedynie na Europę. Inne „kuntynenta” niestety odpadają. Z prozaicznej przyczyny. Te potrzebnie, nijak nie chcą rosnąć na drzewach.
U mnie teraz też sypie białe z nieba 🙂
Echidna ma rację – orzechy na drzewach rosną, a dolary (inna waluta) nijak rosnąć nie chcą. Co wiosnę patrzę, czy forsa gdzieś nie kiełkuje. Bez rezultatu, niestety. A ja już na porsche, futra i klejnoty nie potrzebuję, więc mały zagonek by wystarczył. I nic się nie zdarza. ZUS mi w marcu dorzuci jednorazowo 200 zł brutto… Czy to właśnie to?
Jolinku,
Nie tylko pistacje – dwa lata lata temu w Erywaniu trafiliśmy na sklep ze słodyczami, suszonymi i kandyzowanymi owocami z Iranu. Cud, mjut i orzeszki!
https://picasaweb.google.com/104148098181914788065/Erywan?noredirect=1#6065686867754465698
Chciawszy zauważyć iż w czasach moich warkoczyków i skakanki, do rarytasów zaliczano orzeszki ziemne, fistaszkami zwane. Były jeszcze figi i daktyle. I oczywiście mandarynki, pomarańcze, a nawet trafiały się inne frykasy w znikomych ilościach. O cenach nawet nie wspominam – jak to frykasy, gościły na stołach nieczęsto.
To orzeszkowa orgia z Twoich Ewo fotografii nastroiła nostalgicznie, przywołując wspomnienia.
Dzisiaj planuję wypić PORZĄDNY kieliszek jakiejś naleweczki za Słabujących. Nie będę tego mogła zrobić o 20.00, ale wychylę, kiedy tylko dotrę do domu.
Wczoraj też mnie wywiało i usadziło „Pod Samsonem”. Jeśli ktokolwiek chciałby sobie przypomnieć klimaty peerelowskich knajp(Echidna właśnie wspomina tamte czasy)to niech koniecznie tam zajrzy. Z trzech dań gorących-kaczka, cielęcina, sandacz dwa pierwsze były zimne i na dodatek bez wyrazu, a pascha na deser dziwnie papierowa.
Pani kelnerka w kapciach i ogólnie wyjęta z minionej epoki, toaleta i szatnia dla gości płatne po złociszu. Ale ceny jak na Stare Miasto niskie, sporo stałej klienteli zaprzyjaźnionej z obsługą i zamawiającej jedynie zakąski oraz wódeczkę. Pewno też tak należało zrobić 😉 Pierwszy raz jadłam kawior po żydowsku i tenże był bardzo dobry. Postanowiłam sama zrobić w domu, może na przykład w niedzielę?
Ach, bo knajpki na Starym Mieście nastawione raczej na jednorazowych , turystycznych klientów.
Kawior alias wątróbki po żydowsku to bardzo prosta i bardzo smaczna przystawka. Kiedyś często robiłam, a Jarek potrafił jeść łyżką do bułki z masłem.
„Znaczy się co”? Wątróbki kurze, usmażone i posiekane, plus posiekane jajka na twardo, plus podsmażona cebulka? Oczywiście doprawione. Czy to właśnie ta potrawa?
Małgosiu-mam wrażenie, że wczoraj tam było bardzo niewielu turystów.
Na stronie”Samsona” jest ciekawy komentarz Piotra Bikonta, że to „ulubione miejsce spotkań mniej przedsiębiorczej, choć często bardzo wybitnej części warszawskiej inteligencji” 🙂 Bikont napisał to chyba ponad 10 lat temu zatem nie wiem, czy nadal aktualne…?
Tak, Echidno.
Ciekawa jestem czy nasze warszawianki znają ” Chińczyka” przy ulicy Senatorskiej. Nadal funkcjonuje i ma się bardzo dobrze. Ciekawie go opisano w tym artykule : http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,100865,19438597,chinczyk-kultowa-stolowka-prl-u-to-tu-warszawiacy-poznali.html
Senatorska była na początku, potem lokal przeniesiono na Okopową.
Krystyno-kultowego”Chińczyka”z Senatorskiej/Okopowej nie znam, ale ogólnie chińskiej kuchni w każdej dzielnicy sporo. Kiedy przez parę dobrych lat pracowałam na Ochocie chętnie wpadaliśmy do http://www.hongkonghouse.pl/, bo było blisko i smacznie.
Gospodarz ma zaś swoje ulubione chińskie smaki na Służewcu 🙂
Krystyno, byłam wieki temu na Senatorskiej jeszcze, było smacznie. Więcej się tam nie pojawiłam, bo jedna z osób, z którą zwykle bywamy, nie lubi chińszczyzny. Śmieję się, bo to co u nas uchodzi za chińszczyznę obliczone jest na polskiego klienta niskobudżetowego czyli dużo ryżu i trochę kurczaka z warzywami. Namawiamy ją od lat na wyjazd do źródeł, może w końcu się uda.
Nasza niespełna 3 letnia Nadia, od kilku dni pod opieką mamy jest w szpitalu. Mała nabawiła się ostrego nieżytu jelit. Jak i dlaczego – nie wiadomo. Co by nie mówić o mojej Wnuczce, trzeba jej oddać, że jest wielką czyściochą i bardzo dba o wyżywienie dzieci. Małej jest już lepiej i jest nadzieja, że Mama przestanie sypiać na karimacie przy łóżeczku dzieciaka.
Dzień dobry w mroźny, zimowy poranek (-10c), słoneczny.
Plackowi przekażę wszystkie pozdrowienia, będzie mu przyjemnie, mówiłam, że wszyscy zauważyli jego nieobecność i niech sobie nie myśli, że taki niezauważony!
Choruje nas całkiem spora banda – ci, co nie chorują, niechaj duchowo wspierają chorych. Serdeczne myśli!
Zwołuję wszystkich na toast „za zdrowie” Dedykacji mamy sporo, ale i przyjaciół wielu.
A propos chińszczyzny, ta knajpiana na całym świecie jest robiona pod kraje i kontynenty, na których występuje.
Prawdziwą chińszczyznę robią teściowie mojego syna, synowa już nieco mniej. Zaletą chińskiej kuchni jest to, że dania są proste i wszystko przyrządza się biegiem, no chyba, że piecze się prosię, ale to na wielkie okazje 🙂
Bardzo sobie chwalę i wam już też polecałam gar do gotowania ryżu. W połowie gotowania ryżu wrzucam warzywa, jakie tylko są pod ręką – marchewa, pietrucha, por pokrojony, cebula, czosnek, seler (korzeń albo łodygi), papryka pokrojona, pomidor.
To już jest danie samo w sobie 🙂
p.s.I jeszcze brokuły wrzucam, akurat w tej mieszaninie wychodzą dobrze. Warzywa są nieprzegotowane i takie mają być!
Witam, Pacek jest OK.
Ktoś zainteresowany?
https://photosynth.net/default.aspx
To i my dzisiaj się zakawiorujemy po żydowsku. Z nieba nie sypie i my też nie! 🙂
Literówka, Placek ma się jak w szpitalu, trochę dobrze trochę lepiej.
może kogoś interesuje ….
http://komitetobronydemokracji.pl/manifestacje-obronie-twojej-wolnosci-23-01-2016/
https://www.youtube.com/watch?v=WxbszhEgn-c
Po wigilijno-noworocznym pobycie w szpitalu
witam serdecznie blogowisko.
Wszystkiego co najlepsze Nowym Roku.
Jolinku i wszystkie mile panie które skladaly
mi zyczeniy imieninowe.Bardzo serdecznie dziekuje
Henryk,
…no tak jakoś blogowisko w stronę szpitala się chyli, niech to licho! Ale nie dajmy się! Za godzinę z groszem toast za zdrowie!
No i jeszcze jeden do kolekcji. Heniek – wczoraj piliśmy Twoje zdrowie imieninowo.
Dzisiaj pijemy za zdrowie naszych chorych
Alicja – nawala mi komputer – pisałam do Ciebie, a diabeł wtedy się zresetował. Doszło?
Nie doszło…wejdź na skajpa Pyro, jak możesz…
Nie mogę Alicjo – czort się zbuntował.
Po pierwsze, drugie i siedemnaste, przestańcie chorować, bo was pobiję, jeszcze tyle siły w rękach mam! Lazaret się z blogu zrobił, no wiecie, co?!
Po osiemnaste, bardzo trzymam za wszystkich schorowanych i zdrowiejcie szybko!
Pyro,
zrobię inaksiej…
Pyro.
Za toasty tez dziekuje.
Henryku,
jak przegapiłam, to się kajam i składam serdeczne życzenia!
Chwila do 20-tej…za zdrowie naszych chorych!
Za zdrowie!
Alicjo.
I tak Cie lubie.
A gdzie to Nowy – i jego kawałek świata? Czekam z wielką ciekawością. On ładnie opisuje to, co widzi.
Tu potrzeba czegoś bardzo konkretnego. Walijską whisky na skale 🙂
Henryku zdrowia .. 🙂 … piję za nasze blogowisko … 🙂
ewo może trafią na nasz rynek ale teraz waluta droga to tanie nie będą … z żalem patrzę na kurs złotego bo moje marzenia właśnie topnieją a bezpieczna starość się kurczy … a na księcia z bajki z posagiem już nie mogę liczyć …
Jolinku.
Dziekuje.
Śnieg posypuje co rusz po troszeczkę, bardzo ładnie i biało na wsi, w mieście oczywiście już nie tak, na ulicach w ogóle go nie ma. Mi się wczoraj po południu popsuł samochód, w środku miasta, musiałam prosić o lawetę, do domu mnie dziecko młodsze (to drugie z pierwszego małżeństwa) przywiozło. Za to dzisiaj woził mnie mąż Eski, Eskę też.
Zaletą śniegu i mrozu jest to, że pieski mają czyste łapki, tym samym podłogi też są czyste i nawet zamiatać ich nie potrzeba.
Za zdrowie wędrowca na szlaku!
Haneczko,
masz rację. Rzucimy na nasza dwudziestą 🙂
Jeszcze parę godzin…
https://www.youtube.com/watch?v=ZokmdivCpL4
Nowy!
I had a farm in Africa…
Za zdrowie słabujących i za blogowisko 🙂
na skale? a nie na lodzie?
u nas na osiedlu też ładna zima …
Żabo – „dziecko młodsze (to drugie z pierwszego małżeństwa)” … pogubiłam się … 😉 ale dobrze, że dojechałaś ..
No, to jutro na narty! U nas sucho, ale w sąsiednich górach jest. Rozmawiałem chwilkę z Pyrą, ale Skype felerne. Napiekłem proziaków. Z kawiorem na ciepło, pycha! Za zdrowie słabujących,
wędrowców na szlaku (Żaba) i tych co na morzu!
Stara Żabo,
Nowemu mówiłam o tłumaczeniach, i że mam akurat tłumaczenie Twojego Taty 🙂
Film też mi się podobał (Out of Africa), polecam wszystkim.
Żeby nie było, że to nie tylko „Out of Africa”, ten znakomity film.
Pożegnanie z Afryką – amerykański melodramat z 1985 roku na podstawie utworów Pożegnanie z Afryką, Cienie na trawie oraz (niewydanej w języku polskim) Letters from Africa Karen Blixen wydanych pod pseudonimem Isak Dinesen.
A propos,
Stara Żaba nie z przypadku ma na drugie imię Karen 🙂
Dołączam do toastu za zdrowie wszystkich chorujących, słabujących i niedomagających!
…i na pohybel wszystkim choróbskom!
Dzień dobry,
Bardzo przepraszam wszystkich oczekujących na afrykańskie opowieści, ale tak trochę to nie moja wina. Po prostu nie daje sobie już rady z elektroniką, czyli nie mogę wgrać zdjęć tak, żeby je można było pokazać, jak to kiedyś robiłem. Mam przecież konto w picasa, ale tam coś porobili tak, że nie mogą za nic tam wejść. Chcą jakieś moje hasła, gdy daję hasła to chcą żebym gdzieś się zarejestrował, że to kilka w jednym, itd., itd.
Aż wczoraj kupiłem nowy komputer, może się uda. Z polską czcionką się udało, zobaczcie jak Nowy pisze. 🙂
Jeśli chodzi o same wrażenia – w jednym zdaniu – Afryka ma wszystko to, czego szukam na świecie. Przede wszystkim mieszkańcy, których polubiłem od pierwszego spotkania. Nie wiem skąd tyle uprzedzeń, tyle niesprawiedliwych ocen, tyle często pogardy. Dlaczego? Bo są czarni, bo są inni, bo nie są tacy jak my. Tak, nie są tacy jak my, ale tylko z wyglądu. Są to ludzie myślący, patrzący, widzący, czujący, wrażliwi itd. Tak ich odbieram.
Przed pierwszą moją podróżą do Afryki wróciła właśnie stamtąd moja znajoma. Opowiedziałem jej o swojej długiej już wówczas korespondencji. Korespondujesz? Z Czarną?????? – zapytała wielbicielka prezesa. Ręce opadają.
Ale nie o tym chciałem. W Nairobi spędziłem kilka dni. To spore miasto to jeden wielki targ. Tak przynajmniej odebrałem. Handluje się wszędzie i wszystkim. Kilka bananów położonych na skleconym byle jak straganie już może być podstawą minibiznesu. Bylejakość jest wszechobecna. Nikt nie dba o to jak wyglądają stragany, kupującym widać to nie przeszkadza. Nairobi kipi życiem, swoimi sprawami, ale oczywiście w afrykańskim tempie, czyli każdy ma czas. Cale gromadki mężczyzn siedzących, gadających, nic nie robiących. I kobiety mające bez porównania więcej obowiązków, ale też znajdujących czas na pogaduszki, może ploteczki… No i wszędzie dzieci.
Pierwszego dnia po przyjeździe zaprosiłem sporą gromadkę znajomych na skromny poczęstunek do bardzo taniej restauracji. Przynajmniej dla mnie taniej. Było to w jakimś nowym centrum handlowym. Hamburgernia. Patrzyłem jak się zajadają kanapkami, rozmawiają, cieszą się chwilą. Byłem bardzo zadowolony, że mogłem im te kilka godzin poświęcić. Patrzyłem jak się odnoszą do siebie, jak silne są tam więzy rodzinne, widziałem troskę o dzieci, którymi zajmuje się każdy. Kiedyś usłyszałem od nich zdanie, że każde dziecko należy do wioski. To jest prawda!
W ciągu następnych dni odwiedziłem National Museum w Nairobi. Skromne według naszych standardów, bardzo skromne. ale od czegoś musieli zacząć. Oczywiście, że pusta kasa, nie ma skąd brać na takie cele, ale przynajmniej podkreślone jest to, skąd człowiek dzisiejszy pochodzi.
Później odwiedziłem też dom Karen Blixen. Jak przyjemnie było zobaczyć w gablocie polskie wydanie „Pożegnania z Afryką” w tłumaczeniu Ewy Taty. W samym domu atmosfera jak za dawnych lat, aż chciałoby się usiąść na zewnątrz i poczekać na Karen… No piękna jest Afryka! Aż dziwię się momentami, że nasza blogowa Koleżanka mieszkająca od tylu lat w Nairobi niemal nigdy nie dzieli się z nami swoimi wrażeniami. Może moja ciekawość świata ubarwia spostrzeżenia, dla mnie wszystko jest tam ciekawe, nawet jeśli bywa dla nas niebezpieczne.
CDN….
Wróciłam z wojaży i co widzę? Wygląda na to, że nie można Was zostawić ani na chwilę, bo zaraz choróbska się do Was dobierają. 🙁
Na toast już za późno, ale za wszystkich kciuki są „tsimane”.
Tęskniłam za Wami wszystkimi – wnuczka bardzo się starała, żeby bapsia padała na twarz. ;-). To jest istne „półdiable weneckie” – zaraz poznać, czyją jest wnuczką. 😉
Teraz śpijcie spokojnie i niech Wam się śnią piękne, kolorowe sny.
Baaardzo Was lubię.
Danuśka,
donoszę! Czuwałam z aparatem. Chłopaki się nie poczuwają, ale zapozowali 🙂
http://www.aalicja.dyns.cx/news/IMG_7464.JPG
Zgago,
samo życie, niestety, nie jesteśmy młodsi, zdrowsi też nie, ale zauważ, że ducha ciągle mamy w sobie 🙂
Nie dajmy się byle czemu!
Właśnie zauważyłam, że jeden z moich dwóch ulubionych Pink Floydów, David Gilmour, przyjeżdża do Toronto z koncertem, koniec marca. Bilety prawie wyprzedane 🙁
http://www.davidgilmour.com/rattlethatlock/
To znowu ja. Zamontowałem picasa, ciekawe czy pokaże zdjęcia.
https://photos.google.com/photo/AF1QipNREL_2giUemCLo07lOlDkbM5RScDs7noY-2_3m
Niestety. Pokazuje error
Dzięki, że się odezwałeś Cichal. A teraz ?
https://picasaweb.google.com/110708375104847168381/Kenia2016#slideshow/62420543849010021
Niestety, nie znaleziono strony.
https://picasaweb.google.com/110708375104847168381/Kenia2016
Sprawdź czy jest udostępnienie
Czy masz koło ikony albumu kłódkę?
Musisz mieć w adresie swoją ksywkę ja mam cichal07
https://picasaweb.google.com/cichal07
Coś tu nie gra Cichal
https://picasaweb.google.com/110708375104847168381/Kenia2016
Bingo! rzucam na duży ekran. Kiedy wpadniesz?
Fajne! Mam podobne zdjęcie Kilimandżaro.
dzień dobry …
wszystkim Babciom zdrowia i radości z bycia Babunią … 🙂
Zgago pomachanko i cieszę się, że z nami pobędziesz …. 🙂
Nowy marzenie spełnione …. 🙂 … taniec z tubylcami radosny był …
Nowy-czekam na ciąg dalszy Twoich afrykańskich opowieści i dzięki za już.
Piękne zdjęcia ludzi w Twoim fotoreportażu, jak zawsze zresztą.
A co co zdjęcia Alicji to Osobisty Wędkarz wygląda na nim, jak nie przymierzając, opryszek z powojennych Szmulek (nie obrażając mieszkańców tej dzielnicy).
Zgago-dobrze, że jesteś 😀
Jolinku-jak dotąd jestem babcią jedynie przyszywaną, ale pozdrawiam wszystkie i życzę im pociechy z wnucząt.
Zgago – witaj w domu i przy stole
Nowy – piękna ziemia, piękni i pełni wdzięku ludzie i tak ciepło opisywani; dziękuję.
Babciom, babuniom i Babom Jagom – samych radości i dużo siły.
Nowy, piekne zdjecia. Taka egzotyka od samego rana.
Zgago, pozdrawiam i pilnuj od teraz blogowego podwórka 🙂
Dzień dobry,
po kolei 🙂 :
dużo zdrowia dla wszystkich!
Placku – 100 uścisków
Zgago – dobrze, że już wróciłaś.
Życzenia dla babć 🙂
Nowy (19 stycznia o godz. 0:57) – tylko ostrzegam: lubię tańczyć, ale robię to fatalnie 😉 . Afrykańskie zdjęcia i opowieść przeniosły mnie do Kenii – dzięki.
https://www.youtube.com/watch?v=fopRdJ01DGA
Pyro- zajrzyj proszę do skrzynki.
Niech zgadne, pierwsze zdjecia w Garden City? Potem National Museum, powiedzialabym, ze ostatnie dwa to Karen Blixen, ale to nie fair, bo na plakacie jest napisane.
Ide wrzucac kurczaka do marynaty.
Danuśka – odpisałam, daj znak, czy doszło.
Nowy – wspaniała wyprawa! Fantastyczne zdjęcia! Dziękuję.
Rozpogodziło się i chmurki są już tylko dekoracyjne. Temperatura nadal -1, -2 stopnie, sucho. Oj, będzie znowu susza. Koniec tego tygodnia i początek następnego, zapowiadają się pod znakiem przyjacielskich spotkań. To od razu poprawiło mi humor o kilka kresek na prywatnym „humoro-mierzu”. Niech żyje Blogowisko!
Co sie dzieje z Panem Piotrem?
Heleno – co się dzieje z Panem Piotrem?
Wszystkie linki zamieszczone przez Nowego, z wyjątkiem pierwszego, otwierają się. Ludzie na zdjęciach są naturalnie pogodni.
U mnie i na całym Pomorzu napadało dużo śniegu i jest co odśnieżać. Wczesnym rankiem odśnieżał mąż, ale dopadało, więc i ja namachałam się łopatą przed śniadaniem, bo i u nas, i u sąsiadki z naprzeciwka, która ma problemy z chodzeniem. I to pewnie nie koniec. Ale ten śnieg jest bardzo potrzebny. I jest bajkowo.
W przedszkolu wnuka obchody Dnia Babci i Dziadka odbędą się dopiero w przyszła środę.
Pytam sie, bo niepokoi mnie jego nieobecnosc i brak wyjasnienia. Nie mam do niego telefonu. Moze by ktos zadzwonil i sprobowal soie dowiedziec?
W przeciwnym razie zadzwonie do Polityki jeszcze dzis – nie teraz, bo zaraz wychodze, ale po powrocie. Tak jeszczw nie bylo, zeby zniknal na tyle dni bez slowa wyjasnienia.
Heleno, była wiadomość wczoraj o 10:40
OK. nie zauwazylam.
Już wiem dlaczego kabarety spadły z ramówki TVP. One były rzeczywiście kiepskie, ale polityków nic nie przebije. Przykłady pierwszorzędnych dowcipów tylko z wczoraj :
– min Waszczykowski w Edynburgu do Polonii : „Wracajcie do kraju, macie do czego wracać” i dopowiedź min Macierewicza „Armia też na was czeka”;
– wypowiedź Blondynki, panny Wasserman : „Pani premier Beata Szydło od wczoraj zasługuje na miano „Beata Wielka”
Min Macierewicz ma taką moc przekonywania…
Kurczak zasmierdł, bedzie improwizacja…
Nirrod, to może z zamrażarką masz coś nie tak?
Widzisz Pyro jak to pięknie ujęłaś: kabaret w TV niepotrzebny, góra robi co może by był w kraju tak od morza do gór. I jak widać, czy raczej słychać, zacięcie mają i całkiem nieźle to wychodzi. Szkoda że nie na tym polu co powinna. Ta góra znaczy. Nie kabaret.
Zgago – jak dobrze, że wróciłaś! No to teraz musimy spotkać i poklachać!
Malgosiu tym razem ten kurczak to uslyszal min M. i zasmierdl z rozpaczy.
A na serio, to nie zamrazarka, tylko zepsutego mi u rzeznika dzisiaj rano sprzedali.
Widoki tutaj sa piekne i wcale sie ciezko nie zyje (przynajmniej nam), ale do Europy, to jeszcze kawalek maja…
Gdyby ktoś chciał w środku zimy zrobić nalewkę z derenia to uprzejmie informuje, że w sklepach są do kupienia owoce derenia w syropie. Myślę, że spokojnie można je wykorzystać w celach nalewkowo-zdrowotnych 🙂
http://sklep.fungopol.pl/img/img_ac771955a082c529f46e7bc2c79c79cc.
Danuśka, trzymaj ten namiar, aż mi wyczyszczą komputer i zrobię sobie zakładkę – na rydze się czaję i na dereń też.
Zmarł wielbiciel wiekich głosów i głośnych karier – Bogusław Kaczyński. RIP
Dzien dobry,
Babciom rodzonym, przyszywanym i honorowym – najleszego!
Afryka okiem Nowego piekna i przyjazna. Do odwiedzenia. Moje dziecko pare lat temu z klasa i druzyna zrobily paczke i wyslalismy na adres przez Niego podany. Miejmy nadzieje ze doszla i dzieciaki mialy frajde. Dla naszych najwazniejszymi elementami byly pilki- do nogi i rugby.
A na obiad wedle zyczen mezczyznianych – boeuf bourguignon i gnocchi czyli gulasz z kopytkami ;). Z solidna porcja suszonych grzybow :).
Ha, Jolly – jak się ma jeszcze solidną porcję suszonych grzybów, to można zaszaleć.
Kenijki mają piękne kiece i jeszcze piękniejsze biżutki, a w ogóle to piękne kształty głów, bo mamuśki noszą oseski jak widać na jednym ze zdjęć. Już wiem, co bym stamtąd przywiozła – szmaty i biżutki 🙂
Kilimanjaro przypomina mi Fujiyamę – też tylko ośnieżony szczyt było widać. Ostatnio zamarzył mi się Madagaskar, ale jak sprawdziłam loty i ceny, odmarzył mi się 🙁
A chciałam egzotycznie 🙄
Moja znajoma „włoiła” Kilimanjaro trasą dla turystów, nie wspinaczy. Zazdroszczę, to już nie na moje nogi. Świat jest piękny, gdziekolwiek by się nie było, ale odległe światy nas wołają, i ta egzotyka…
Moim ulubionym kontynentem jest Ameryka Południowa, ulubionym krajem Peru. Na drugim miejscu Chile. Arequipa – gdzie tam Paryżowi do „Białego Miasta”…no, Kraków ewentualnie 🙂
Niezwykle białym miastem jest Amman.
Pyro,
niemal sterylna czystość nie sprzyja małym dzieciom, dzieci mają być „zapoznane” z różnym elementem od samego urodzenia. Nie chodzi o to, żeby w brudzie żyły, tylko żeby organizm przeszedł „swoje”. Moja znajoma Ewcię wychowywała sterylnie, dziecina była ciągle chora. Ja na Maćka zwracałam uwagę o tyle o ile, to znaczy jak nieprzewrażliwiona matka może upilnować straszliwie ruchliwego bobasa – bywało, że zjadał piasek na plaży, albo przeżuwał czyjeś przeżute już gumy do żucia, które ukradkiem zbierał. Jak znam faceta prawie (za 2 tygodnie) 36 lat, tak tylko raz zachorował na grypę.
A z powodu nadmiernej ruchliwości raz się znalazł w szpitalu – rozbił sobie łepetynę o kant drewnianego oparcia fotela w wieku prawie 2 lat, trzeba było dwa szwy założyć. Nóżka się poślizgnęła, a fotel bynajmniej nie mój, takich niebezpiecznych mebli to ja nie miewałam nigdy.
„Beata Wielka” – kobietą będąc, obraziłabym się za taki przymiotnik 🙄
Podleczyli małą, nawodnili, puścili do domu z zaleceniem porady w przychodni endo-gastro-coś tam i drugiej u laryngologa. Przypominam, że jest styczeń. Nadia została zarejestrowana u gastrologa na listopad, u laryngologa jakoś pod koniec roku. No, to Paulina dziecko zapisała do prywatnej poradni specjalistycznej na luty br.
Pyro,
nie uwierzysz może, ale u nas też dają takie odległe terminy, chyba że przypadek wymaga natychmiastowej uwagi specjalisty.
U nas bardzo słonecznie i minusowo, -5c, ale w nocy dawało ze trzy razy tyle. W końcu środek zimy, nie ma się co dziwić…
Podzielam opinię Małgosi na temat Ammanu, a poza tym oczywiście przede wszystkim kocham Paryż 😀 Ostatnio Rzym też trochę 😉 Każdy kocha, to co uwiodło go od pierwszego wejrzenia, to co mu w duszy gra i gdzie przeżył miłe chwile. To jasne, że trudno dyskutować na ten temat. Mamy kolegę, który kocha Kraków i mówi, że Florencja czy inna Kordoba przy Krakowie wysiada. I co pan zrobisz? No niech mu będzie!
Ktos chce połączyć się ze mną przez skyp’a – od wczoraj nie jest to możliwe. Jak wreszcie nie przyjdzie mój magik komputerowy, to mnie trafi szlag albo coś. Logować się muszę co godzinę, o innych atrakcjach już nie mówię.
🙂 http://joemonster.org/art/34829/Zaslyszane_w_aptece_czyli_autentyczne_teksty_jakie_slysza_farmaceuci
się dziś nalogowałam cały dzień i za 10 razem się udało … ech te systemy …
Alicjo a widziałaś kto ma teraz największe zaufanie? .. jesteśmy w czarnej dziurze to i „Beata Wielka” …
Nowy napisz co jadłes dobrego ..
Nirrod jakieś miejscowe jedzenie (tubylcze dania) ląduje u Was na talerzu? … czy kuchnia nasza jest serwowana? …
…czyli najlepiej jeść wszystko 🙂
http://wyborcza.pl/1,147461,19463752,czego-szukac-w-jedzeniu-aby-byc-w-formie.html
Danuśka,
toż ja piszę o moich miłościach, nikomu nie narzucając 🙂
Szkoda tylko, że nie wszędzie da się pojechać (dać się da, ale powrotu nie zapewnia nikt), na przykład północne kraje A.Południowej nie są polecane ze względu na bezpieczeństwo.
Oba bieguny wykluczam – za zimno!
O, tutaj polecają:
http://www.canoe.com/Travel/TipsTrends/Trends/2016/01/19/22594708-relaxnews.html
Nie wiem, czy już opowiadałam o moim patencie na rybę po grecku:
-kupujemy mrożoną włoszczyznę Hortexu pokrojoną w zgrabne słupki
-podczas nieobecności Ulubionego Domownika krzywiącego się na cebulę przynosimy do domu, obieramy i kroimy na drobne kawałki 2-3 całkiem przystojne cebule
-na patelnię skropioną oliwą/olejem czy też roztopionym masłem wrzucamy wyżej wymienioną cebulę. Z rozrzewnieniem i na marginesie nadmienię, że za rzeczoną cebulą stęskniłam się bardzo mocno przez ostatnie miesiące zatem hołubiłam ją i szkliłam z miłością 🙂
-dorzucamy do niej włoszczyznę, którą przygotował w naszym imieniu pracowity Hortex
-podlewamy całość sosem pomidorowym, doprawiamy wedle upodobań i dusimy ile potrzeba do miękkości
-a potem z rybnymi filetami to nie będę opowiadać, bo wiecie dokładnie jak postępować.
Taką właśnie rybę po grecku zrobiłam dzisiaj na obiad.
Danuśka, ten patent na rybę po grecku stosuje od lat 🙂 Rybę zwykle piekę i do tego naczynia dorzucam zrobione Twoim sposobem warzywa. Cebula u mnie na szczęście jest lubiana.
Danuśka,
chyba już o tym mówiłam, ale powtórzę. Mamy kolegę, który podobno nie znosi cebuli w sałatce jarzynowej i wyczuje ją na 100metrów. Owszem, jak mu powiem, że dodałam cebulę, bo mi się zapomniało…
Jak nie wie, to wszystko zje 😎
Skąd my to znamy… Nie jadam tego czy tamtego bo: nie znoszę smaku, zapachu; wyczuję nawet śladowe istnienie w każdej potrawie itp. A potem wcinają. Nie, nigdy nie robiłam tego złośliwie czy też dla eksperymentu lecz zdarzyło się niejednokrotnie, że po posiłku usłyszałam „zapomniałęm/łam powiedzieć, że nie jadam … ( tu następuje litania jak wyżej), no, ale na szczęście tego nie podałaś. Nie prostuję z wiadomych przyczyn.
Uczuleniowcy czy na diecie wiedzą jak postępować. Albo wcześniej informują, albo też przed podaniem posiłku pytają. Zawsze jest alternatywa by coś na szybko przygotować.
Niektórzy rzeczywiście czegoś nie znoszą i potrafią wyczuć „na odległość”. Mają prawo.
Co osobiście doprowadza mnie do szału, to forma informacji typu: nie jadam bo … najłagodniej mogę określić ich słowa „preferuję pawie nad latawce”. Powiedziane tubalnym głosem w obecności innych współstołowników. Niejednokrotnie z dość obrazowym opisem.
http://ciekawostkihistoryczne.pl/2011/12/11/jagiellonowie-od-kuchni-doslownie/
W towarzystwie przęłknę wszystko, nawet kminek w ilościach. I ani mrugnę, bo towarzystwo jest ważniejsze niż moje widzimisię.
Echidno, za dwa tygodnie pomacham Ci z dość bliska 🙂
Nowy – wspanie fotografie – życie uchwycone na gorąco, na „gorącym” kontynencie. Kilimandżaro z perspektywy odległości rzeczywiście przypomina Fujiyamę, jak to zauważyła Alicja. Wierzchołek co prawda ścięty i płaski lecz pierwsze skojarzenie przywodzi na myśl znaną z fotografii górę japończyków.
Kolory niesamowite. Zarówno przyrody jak i „szmatek” kobiet. Afrykanki lubują się chyba w ostrych, kontrastujących barwach. Przy okazji – jaka nazwę noszą tradycyjne ubrania.
MałosiuW – z jak bliska?
Niecałe 900 km
Witam, Dzwonił ktoś do Placka?
Ooo! Na tutejsze odległości to rzeczywiście dość blisko. Melbourne będziesz miała po drodze?
Niestety nie 🙁
Szkoda. A gdzie będziesz?
W Sydney, Uluru, Cairns.
Też żałuję 🙁
Wspaniałe miejsca. Jakbyś miała czas i możliwości mogłybyśmy skontaktować się telefonicznie. Napisz proszę
echidna.ozi@gmail.com
Echidno, napiszę oczywiście, ale już rano 🙂
Dzień dobry,
Dziękuję za miłe, ciepłe słówka o mojej afrykańskiej relacji.
Nirrod – spotkanie odbyło się w galerii Garden City. Miejsce wybrały młode dziewczyny ze zdjęć i nawet wiem dlaczego – po prostu chciały się pochwalić, że w Nairobi też się coś dzieje, że coś się buduje, ze nie odstają tak bardzo od reszty świata. Oprowadziły mnie po wszystkich zakątkach tego centrum handlowego. Oczywiście widziałem już niejedno takie, ale dzieliłem z nimi tę radość i dumę, że u nich też jest postęp. Bo jest, jeśli popatrzymy nie przez pryzmat naszych galerii i centrów handlowych ale przez pryzmat tamtejszych warunków, kłopotów finansowych, ogólnej biedy itd. I życzę im jak najlepiej, bo są tego warci!
Załączone zdjęcia pokazały też dalszą część mojej podróży – pod Kilimandżaro. Odwiedziłem tam Amboseli National Park, z widokiem na Kilimandżaro, z ogromną ilością słoni i innych zwierząt, ale także z bezpośrednią bliskością wiosek Masajów. Do jednej z nich zawitałem. Przywitano nas wyjątkowo gościnnie (nie za darmo 🙂 ). Wyszedł do nas syn wodza wioski, przedstawił się czystą angielszczyzną, pozwolił robić zdjęcia itd. Ale najpierw była naprawdę uroczysta chwila powitania, gdy wszyscy kucnęli w dużym kręgu i zaczęła się krótka modlitwa do ich boga. Wódz wyjaśnił, że bez takiego powitania nie może odbyć się żadna wizyta. Później zaczęły się śpiewy i tańce. Szkoda, że nie mogłem nagrać śpiewu, to było coś, na zmianę kobiety i mężczyźni. To było po prostu bardzo ładne. Po chwili do tańca została porwana moja przewodniczka Tabitha, ale ona czuła się tam jak ryba w wodzie. Chociaż sama pochodzi z plemienia Kikuyu, ale płynie w niej również krew Masajów, po babce. W swoim długim i bardzo skomplikowanym nazwisku jeden z jego członów oznacza – Tabitha „od Masajów”. Tak że z przewodniczką lepiej trafić nie mogłem.
Gorzej nieco poszło ze mną. Widoczna na zdjęciach pałka, którą trzymam to nic innego jak broń Masajów. Dostałem ją od samego wodza, jako że tańczyć mogą tylko wojownicy i zamężne kobiety. Masajowie nie będą tańczyć z byle kim, dlatego wódz natychmiast zrobił mnie masajskim wojownikiem, żebym mógł godnie uczestniczyć w tańcach.
Później zaprosił mnie i Tabithę do swojego domu. Ciemno tam i duszno, ale oczywiście z radością zaproszenie przyjąłem i bardzo chętnie tam wszedłem. Później to już tylko część handlowa naszej wizyty. Tańczące przedtem kobiety już siedziały na rozłożonych kocach oferując do sprzedaży swoje wyroby. Kupiłem kilka pamiątek, bo taka okazja może się więcej nie powtórzyć, ale przede wszystkim, bo mi się tam bardzo podobało. Kupiłem dwa masajskie koce – ubrania, pałkę – broń, jakieś wisiorki. Jak wspominałem na blogu wielokrotnie ludzie w moich wędrówkach są dla mnie najważniejsi. A Masajów polubiłem od pierwszego momentu. Bardzo!
Niestety to wizycie w Parku trzeba było wracać do Nairobi. Jeszcze tylko dzień na odpoczynek, na pogaduszki z Tabithą, na ostatnie zakupy i trzeba było jechać na lotnisko.
Moimi liniami Były Emirats Airlines. Kilka godzin na lotnisku w Dubaju. Ludzie!!! Co za bogactwo!!! Sklepy duty free ociekające złotem, wszystkie najlepsze firmy świata skupione na tym skrawku Emiratów. Niestety miasto widziałem tylko z lotu ptaka. Może dobre duszki pozwolą mi tam kiedyś zawitać na dzień lub dwa. A same linie – absolutnie godne polecenia. Jedne z lepszych jakimi podróżowałem.
Mam nadzieję, że nie zanudziłem 🙂
Placek ma się OK.
dzień dobry …
wszystkiego najlepszego Dziadkom …. 🙂
Pyszne-zdrowe-kolorowe śniadanie dla dziadka, babci, wnuczki, wnuczka!… 😎
(Hmmm… to jest raczej brunch… 🙄 )
Nowy (i na dodatek) 2 – po wielokrotnych podróżach powietrznych, porównując przewoźników, doszliśmy lat temu kilka do takiego samego wniosku. Emiraty to jest to. I jeśli tylko można korzystamy z tych linii. A lotnisko w Dubaju to moloch. Ociekający złoceniami gdzie się da, nie tylko w sklepach z biżuterią. Zwróciłeś może uwagę na reklamę loterii, w której główną wygraną był samochód luksusowy – Bentley. I to nowy model.
Niechętnie wspominam lot liniami British Air. Co prawda lot krótki lecz na tyle długi by serwowano niewielki posiłek. Stewardesa nie podała lecz rzuciła mi zapakowaną kanapkę jak zły gospodarz psu gnat. Na zwróconą uwagę zareagowała gniewem i za „karę” nie nalała mi kawy. W efekcie prowadziłam obszerną korespondencję z ww liniami.
Dobre wiadomości z rana, dzięki Yurku.
Fajny posiłek a cappello .Zawsze się zastanawiam przy tych artystycznych formach jedzenia, czy są one jeszcze jadalne, w sensie ciepłe, pasujące do siebie smakowo.
Dzięki, Małgosiu! 🙂 Podesłano – więc się dzielę 🙂
Co do artystycznych form – żywot niektórych może się wręcz ograniczyć do ozdobienia witryny, okna wystawowego albo innej fotoseszyn. Co nie przeszkadza stwierdzić, że żadna inspiracja nie zaszkodzi (tym mniej – uśmiech), a wprzęgnięcie maluchów do wycinania* rzodkiewkowych falbanek, różyczek albo wymyślania na gorąco, z czego by temu misiu uszko, względnie na ile sposobów zwinąć naleśnik z powidłem… — bezcenne! 😎
____
*one dziś sprytne – od razu pędzą do internetu po inspirację 🙄
Tak a cappello w wielu hotelach stanowią obowiązkowy element wystroju jadalni. Podziwiam zręczność twórców.
Jolinku nie mowie, ze nigdy lokalnie nie jemy, ale rzadko, bo kuchnia tutaj to zaden cymes. Duzo jarmuzu jedza i ugali (cos w rodzaju polenty).
Co jakis czas jak nas chec na przeprawy samochodowe wezmie, to jedziemy do Upperhill Springs na nyama choma – pieczone mieso. Trzeba najpierw kupic kawal miesa u resturacyjnego rzeznika. Potem restauracja ten kawal upiecze (na grilly zazwyczaj) i mozna sobie dokupic dodatki (ugali, chapati, irio-
duszone ziemniaki z groszkiem). Nastepnie juz na naszym stole mieso jest krojone.
A z bieda w Nairobi, to roznie. Garden City jest chwilowo najnowszym CH, ale w najblizszych 3 miesiacach 2 nowe sie otwieraja i sa jeszcze wieksze. W odroznieniu od reszty kraju Nairobi jest pewnie bogatsze od Warszawy. Roznica taka, ze odleglosc miedzy najwiecej zarabiajacymi a biednymi jest o wiele wieksza niz w Polsce.
Tak przy okazji, to wynajem sklepiku w Garden City, to okolo 12tys PLN miesiecznie…. 😉
Smaczny początek dnia: http://www.victoriamag.com/wp-content/uploads/2016/01/Chapter_3.jpg 🙂
Dla babć i dziadków nieustające życzenia i tak dobrej formy, jak na obrazku poniżej 🙂
http://animowane-gify.pl/uploads/Babcia_i_dziadek_ta%C5%84cz%C4%85_ze_sob%C4%85.gif
A tu o cenach wynajmu w warszawskich galeriach handlowych:
http://natemat.pl/131309,140-euro-z-metra-na-miesiac-galerie-handlowe-lupia-handlowcow-klienci-nie-dziwcie-sie-drozyznie
I jeszcze o loterii na lotnisku w Dubaju:jakieś 15-17 lat temu kolega Alaina wygrał na tej loterii Lamborghini. Kiedy zadzwonili do niego z wiadomością, że właśnie został szczęśliwym posiadaczem tego autka odparł, iż prosi, by nie robić sobie żartów i odłożył słuchawkę. Dopiero po kolejnym telefonie uwierzył, że to dzieje się naprawdę.
Sprowadził ten samochód doi Francji, trochę się nim nacieszył i sprzedał, bo nie stać do było na utrzymanie takiego wystrzałowego pojazdu.
No to w Dubaju losują ładne samochody 🙂
Danuśka, taka forma dziadków bardzo mi pasuje 🙂
Dzień dobry. Doczytałam, dooglądałam. Na obiad kotlet mielony z surówką, a na kolację czeka na mnie kawałek wędzonego halibuta – to na moje wyraźne życzenie; od kilku dni „chodzi za mną” tłusta, wędzona ryba. Młodsza nabyła więc wiadomą drogą, a wieczorem wychodzi, więc ewentualnych rezultatów maminych apetytów nie zobaczy.
można przeczytać ….
http://studioopinii.pl/krzysztof-lozinski-odpowiedz-na-list-rodziny-przemyslawa-gintrowskiego/
Jolinku – wybierasz się jutro?
Tak, Jolinku, czytałam. Rzecz, jak to u Łozińskiego, napisana z sensem i pasją.
Asiu żałuję ale nie bo mam imprezę rodzinną, na której muszę być … mam nadzieję, że ludzie przyjdą mimo mrozu ..
Nirrod dzięki za opis codzienności … jarmuż teraz modny do jedzenia bo zdrowy jest ale mi jakoś słabo pasuje …
Nowy nie zanudziłeś … opisz jeszcze trochę swoich przygód w Afryce … kiedy następna i gdzie? …
Małgosiu-kto ma szczęście ten losuje 🙂
Jutro wybieram się małą wycieczkę, opowiem wszystko po powrocie….
Przed chwilą na Skype porozmawiałem z wnukiem, który składał mi życzenia z okazji Dnia Dziadka. No to ja wszystkim moim kolegom dziadkom – WSZYSTKIEGO! i Toast 12 letnim rumem! Zanuciłem (chyba już pod wpływem) osiemdziesiątmiećlattoniegrzech – siubidubi… 🙂
Danuśka, u mnie dziś ryba po grecku 🙂
Wszyscy gdzieś sobie poszli, a ja się katuję na zmianę Stommą i Miłoszem. Cierpię nawet nie tyle z powodu zawiedzionej dumy narodowej (złudzeń i tak miałam mało) ile na myśl o nowej polityce historyczno – patriotycznej naszych władz. Chcą przygotować nowe pokolenie kamieni na szaniec.
Dziadkom i Babciom – Najlepszego 🙂
Dzisiaj na obiad żur z torebki na białej kiełbasie, z ziemniakami i jajkiem.
„proponuję wykreślić zdanie, że prokurator musi mieć wyższe wykształcenie prawniczne” … Sejm2016 – Komisja Sprawiedliwości Praw Człowieka … to nie żart .. tym się martwię i nie tylko … straszne czasy nas czekają ….
dobrzy ludzie są ….
http://www.fakt.pl/swiat/indie-glodne-dzieci-zaskakujace-zachowanie-restauratora,artykuly,605815.html
Małgosiu-blogowe pogawędki bywają inspirujące 😉
Oj, tak Danuśka 🙂
Jolinku – większość ludzi jest zdolna do okazania dobroci. Są i ludzkie bestie, ale to już inna sprawa.
Witam, kto dzwoni do Placka? Co by mu telefonu nie blokować.
Pogadałam z Żabą. Jak zwykle po festiwalu dziennej aktywności wlazła pod koc i nie pisze, bo musiałaby ręce spod koca wyciągać, a chłodno. Robiła dzisiaj rozmaite zakupy, po raz pierwszy kupiła przewód grzewczy z instrukcją obsługi i nic nie rozumie, ale chyba powolutku dojdzie do sedna. Prtzekonała się, że Misiek świeżą, soczystą kość potraktował dość obojętnie, za to na kości wędzone rzucił się z entuzjazmem. Przy okazji – jak zwykle, usłyszałam kawałek historii klasowych i uczelnianych, nieco historii polskich atomistów i wszystko poprzez mariaże koleżanek, kuzynek i ludzi z rodzin zaprzyjaźnionych. Żaba jest chodzącą kroniką towarzyską z tym, że tego towarzystwa albo już nie ma, albo przyszła pora na mariaże wnuków.
Yurek,
zadzwonię
OK
Yurek, dzwonilem do Placka przedwczoraj. Zadzwonie za kilka dni. Placek jest slaby i dluzsza rozmowa go bardzo meczy. Dlatego nie bede dzwonil czesto.
Placek w bezposredniej rozmowie jest przesympatyczny, i jeszcze ta jego niesamowita wiedza i pamiec. Bardzo go lubie. Bardzo.
To prawda, czasem w ogóle nie ma siły rozmawiać. Ja raczej słucham i zostawiam Plackowi decycję, kiedy kończymy.
Fajnie że nie jest sam.
Przekażcie uściski Plackowi.
Dobre myśli same się teleportują 🙂
Ktokolwiek będzie rozmawiał z Plackiem, proszę o przekazanie pozdrowień. Nie spotkałam jeszcze nikogo, kto nie lubiłby Placka.
Nowy – czy czytałeś „Safari Mrocznej Gwiazdy” Paula Theroux?
Jeżeli nie, to polecam i jestem ciekawa Twoich wrażeń. Theroux po latach wraca do Afryki (po studiach pracował przez kilka lat jako nauczyciel w Malawi i w Ugandzie) i przemierza trasę z Egiptu do RPA.
W lutym ukaże się po polsku książka „Ostatni pociąg do Zona Verde” – opis następnej podróży Theroux do Afryki – po 10 latach i podsumowanie zmian zachodzących na tym kontynencie.
https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/safari-mrocznej-gwiazdy
Theroux lubi podróże pociągami. Opisał również swoje azjatyckie i amerykańskie trasy.
Asiu, dziekuje za wskazowke, bede szukal. Bedac w Polsce kupuje wszystko o Afryce co znajde na polkach. W New Jersay jest pani ktora jest w stanie sprowadzic kazda ksiazke, potrzebuje na to 2-3 tygodni. Bardzo solidna osoba.
Nie wiem czy moje marzenia jeszcze beda sie spelniac ale bardzo chcialbym pojechac do Namibii. Poniewaz jestem czlowiekiem ktory nie ma wszystkiego poukladane w glowie jak wszyscy normalni ludzie maja wiec zobaczymy……
A za obietnice tanca dziekuje. Ja tez tancze, ze lepiej nie mowic, po prostu beztalencie muzyczne, ale lubie. 🙂
🙂
https://www.youtube.com/watch?v=zFvwmuP9fw4
Pozdrowienia dla wszystkich od Placka – rozmowy żadnej właściwie nie było, bo bardzo źle się dzisiaj czuje. Nie ma nawet siły mówić i jest mu bardzo przykro, kiedy ktoś dzwoni a on nie ma siły na pogaduchy.
Może ustalmy, że jedna osoba dziennie dzwoni, bo dla niego podnieść słuchawkę to czasami wyzwanie. Cieszy się, że myślimy o nim i jest nas tyle, ale raczej go nie męczmy zbytnio.
Mam nadzieję, że jego nie będą ruszać i przenosić do tego drugiego szpitala, gdzie już tylko opieka paliatywna.
Tutaj ma przez przypadek pokój pojedynczy z łazienką, czyli szpitalny luksus, i oby tak zostało.
Śpiochy śpią? Ja troszkę popracowałam, generalnie posprzątałam i teraz ściubię lureksową elegantną bluzkę, tylko nie zauważyłam spadniętego oczka i teraz do tyu ileś tam rzędów w „naokrągłym” karczku 🙁
Nie wiem, co Mruśka wtrząchnęła wczoraj wieczorem, ona raczej nie tyka nic poza jej puszkami i „suchym”. W każdym razie miała problemy żołądkowe i bardzo się wstydziła, że tu zwymiotowała, a tam zostawiła coś innego. Nie dała sobie nawet brzuszka dotknąć, w końcu poszła do wodopoju i ułożywszy się w swoich betach, zasnęła. Dzisiaj już dobrze.
Nie żebym panikowała, ale Pan Admin, opiekujący się stroną powinien zapytać naszego Mistrza, co może nam przekazać, bo że się martwimy, to rzecz oczywista.
*i teraz do tyłu ileś tam rzędów w „naokrągłym” karczku muszę schodzić 🙁
Alicjo – redakcja internetowa P odpowiedziała zaprzyjaźnionej Redaktorce (PK) że Gospodarz przebywa na leczeniu szpitalnym i więcej nie wiedzą.
Temperatura -8. noc była mroźna, a dzień powinien być ładny, nawet słoneczny, bo spodziewam się wizyty „Słonecznej Danuśki”.
Panu Piotrowi i jego Bliuskim zycze dobrych wiesc z frontu medycznego i i rychkego powrotu doi domu.
Sorry za kiterowki, dzis zly dzien na froncie ocznym, ale dobry na spoleznym bo sie wybieram dzis na manifestacje KODu w Londynie. Ma byc sliczn pogoda, jak to w Londynie. Sloneczna i lagodna aura styczniowa. Trawnik przed dmem jest olsniewajaco zielony, az w oczy bije.
Sporo osób wybiera się na dzisiejsze demonstracje. Oby były jak dotąd – spokojne i pogodne. Może przeciwnicy jeszcze trochę wytrzymają w powściągliwości.
Na obiad będą szare kluchy z kapustą – na cześć kluskowej Danuśki. Ona najpierw odwiedzi wystawę impresjonistów, czyli podkarmi ducha, potem zje kluski u Pyr (gotuje Młodsza)
Komu w drogę, temu…w pociąg 🙂 Kierunek Poznań, mam nadzieję, że wycieczka będzie rozgrzewająca, bo w Warszawie z rana -12oC.
Pyro- do zobaczenia 😀
U mnie -17 . Trawnik przed domem jest olsniewająco biały, aż w oczy bije 🙂
„Pogodne” demonstracje to chyba raczej na 1 Maja, a nie w obronie rozwalanego ladu demokratycznego?
Te dzisiejsze niechaj beda glosne i niechaj oboz rzadzacy sie troche boi obywateli.
MałgosiuW – dziękuję. Jestem w trakcie opowiedzi lecz wydzwoniono mnie i muszę wyjść. Skończę po powrocie.
errata – odpowiedzi
U mnie -12 i trawnik jak u Misia.
A ja właśnie wróciłam ze spaceru z kijami, 8 km. Przez połowę drogi okropnie mi marzła jedna ręka. O ósmej było -9, teraz tylko -3, piękne słońce i nieprzyjemny wiatr.
Nie mam w tym roku wiele siły na nalewki, a jeszcze 3 niewykończone, nie zlane, nie słodzone. Więc w zapasie też wiele nie ma. Tak, czy owak – gość – sprawa święta, choćby po odrobinie. Poszłam tedy do piwnicy i przytargałam jeżynówkę, morelówkę i wiśniówkę + puste 200 ml buteleczki. Będziemy się dzielić z Danuśką. Na pijaństwo nie wystarczy, na warszawską degustację, starczy.
Podejrzane i podsłuchane w samo południe …bez włamywania się do mejli i podobnych, w Najgłówniejszym…
Właśnie wyszła Danuśka do pociągu, a w międzyczasie wpadła Inka z Lucjanem żeby ucałować nasze „Słoneczko”. Kluski smakowały, wiśniówka smakowała, rozmowy serdeczne o uśmiech od ucha do ucha.
Więcej takich spotkań, a będę zdrowsza.
Tym razem przeciwników nie było, pewnie wystraszyli się mrozu. Słońce świeciło, na rozgrzewkę „gorszy sort hop hop hop” 🙂
W domu gołąbki i ciepłe jeszcze pączki.
Znowu wszyscy sobie poszli? Danuśka w pociągu, dojeżdża do Warszawy, Haneczka wraca z pracy, Żaba pewnie napoiła konie, a Alicja ścibie kolejny rząd artystycznych ażurów. Gdzie panowie? Jolinek, MałgosiaW, Krysiade i Krystyna? Gdzie Zgaga? Irek, jak można się dowiedzieć w Bobikowie, słabujący nieco, jak tam Cichal po nartach? Ponoć u nich sypie albo ma zamiar sypnąć; to i Nowy pewnie pod kocykiem. I tak Pyra z Asią jako te dwie samotne sosny zostały. Hej, żal serce ściska…
Małgosia przy komputerze pije Wasze Zdrowie 🙂
Małgosiu – lączę sie w toaście – za Blogowisko!
Dolaczam sie. Za Blogowisko!
Dzień dobry,
Jestem, jestem, chociaż za oknem sypie od samego rana. Jest bardzo brzydka pogoda, sypie i wieje bardzo silny wiatr.
Wspominałem niedawno, że kupiłem sobie nowy komputer – laptop. Właśnie wczoraj pojechałem oddać to cudo techniki, bo nie nadawał się do niczego. Co dwie minuty dostawałem wiadomość, że musi coś update! Pojechałem, zwrócili pieniądze bez szemrania. Powiedzieli, że to tak musi być. Niech sobie musi, ale nie dla mnie! Kupiłem następny i ten jakoś na razie działa. Zobaczymy jak długo. Z tamtego nie mogłem wysłać prostego emaila.
Ale widzę, że tutaj toasty za Blogowisko. Od razu dołączam. Mam czerwone wino, tylko muszę otworzyć. Za chwilę będzie za wszystkich na naszym Blogu!!!!!!
No to za Blog!!!!!!!
No to za Nowego by nowy komputer spełnił Jego oczekiwania 🙂
Niech się stanie.
Tydzień temu Ewa Demarczuk miała urodziny, więc może by do Tomaszowa?
https://youtu.be/X4WWccQjDOc
Za blog – gorącą herbata z sokiem malinowym. Nie mogę się rozgrzać.
Wieczór z Ewą Demarczyk? Jak najbardziej: https://www.youtube.com/watch?v=0qxP_5x_zTI
U mnie linki się nie otwierają.
Asiu, dolej chociaż trochę rumu!!!! 🙂
Małgosia W. – dzięki!
A wczoraj minęła 95 rocznica urodzin Krzysztofa Kamila Baczyńskiego
https://www.youtube.com/watch?v=mvGkrwzVdVY
Nie mam rumu 🙂
Za wędrowców na szlaku, za tych co na morzu i za naszych chorusów! Herbatą z podłym rumem. Dobry, podstarni się był skończył.
Na nartach było znakomicie. Od lata ćwiczymy codziennie, to i zaprawa była jak znalazł! Za cały sezon zapłaciłem $20.00. Dzienny bilet dla „normalnych” kosztuje $48.00!
Wesołe jest życie staruszka! 🙂
Dzisiaj nie mogłem nartować, bo śnieg wali jak oszalały i byłby kłopot z dojazdem. Na szczęście bez wiatru, jak u Nowego. Zaraz idziemy na spacer i sesję zdjęciową!
Pyreńko, zmarzłam jak diabli na „zlocie” w samo południe, potem z koleżanką poszłyśmy się rozgrzać do pierogarni (pycha), wróciłam i oczywiście musiałam dogrzać stare kości. Wstałam przed godziną. 😯
Ewa Demarczyk i Krzysztof Komeda: https://www.youtube.com/watch?v=pyXN8rlprB4
Czas jest bezlitosny i zwariowany: Baczyński 92, Demarczyk 70, Komeda 85? Ależ oni wszyscy młodzi i młodzieńczy – tak zostali w pamięci Pamiętacie – była taka piosenka „Jakie brzydkie chłopaki tę wojnę wygrały” – ci, którzy padli pozostali 20-letni; zwycięzcy postarzeli się.
U mnie słońce i -6c, ale taki wiatr, że odbyliśmy wycieczkę 28 minutową. Umartwiać to ja się nie chcę, Jerzor poszedł po wino i zaraz wzniesiemy toast – za blogowiczów obecnych i nieobecnych, usprawiedliwionych.
Zdrowie!
Szczypiorki zaczynają mecz. Trzymam kciuki 🙂
„Jaki śmieszny jesteś” https://www.youtube.com/watch?v=x_0QHng02MM
Asiu – jeszcze „Groszki i róże”.
Ziąb i wieje. Ja chyba wcześnie pod kołderkę – nie tyle spać, ile grzać się. Policja twierdzi, że w Poznaniu było 3 tys. ludzi. Jak na tę pogodę, to nieźle.
Byliśmy na długim spacerze. Ponieważ jest bezwietrznie, wcale nie czuć było mrozu. W domu pachnie faworkami, które usmażyłam wczoraj wieczorem. Nie mogłam zabrać się za to smażenie, ale jutro idziemy do młodych na obiad, a obiecałam im faworki, więc trzeba było zabrać się za robotę. Poszło mi zresztą bardzo sprawnie, a ubijanie ciasta wałkiem ograniczyłam może do 3 minut. Wyszły bardzo dobre, cienkie i w większości z pęcherzykami.
Wypiliśmy – Tocornal Cono Sur, chilijskie.Teraz a propos Baczyńskiego. Wczoraj przeczytałam w którejś z gazet internetowych okazyjny artykuł o K.K.Baczyńskim.
W ogólniaku (i później też, aż do teraz) był to mój ulubiony poeta, mam wszystkie jego utwory zebrane i wiele z nich, bardzo wiele znałam na pamięć.
Czytam ci ja ten artykuł, a tam stoi, że komuna chciała wysiudać z obiegu K.K.B., ale dzielna mamuśka walczyła, żeby synuś znalazł poczesne miejsce wśród Wielkich Poetów.
Pamięć jest wybiórcza, za moich czasów szkolnych wydawano Baczyńskiego co najmniej kilka razy, z czego ja mam Utwory zebrane (Kraków 1979), a wcześniejsze, inne Utwory zebrane wydane na „biblijnym papierze” gdzieś mi przepadło, ponadto „Miłość i śmierć K.K.B.
Pamiętam też pełno opracowań i okolicznych esejów w gazetach, tygodnikach i miesięcznikach literackich na temat twórczości Poety, że o „przerabianiu go” w bodaj czwartej klasie nie wspomnę. Nie wiem, po co komu dorabianie legendy człowiekowi, który sam został legendą, nie starając się o to. Poszukam tego artykułu, gdzieś jeszcze musi być…
Pyro – dla Ciebie: Groszki i róże https://www.youtube.com/watch?v=yxmnTqYXLKU
W Bydgoszczy panie rozdawały ekologiczne marchewki dla wegetarian i nie tylko 😉
Pyro jestem i posłusznie melduje , że zaczynam ciasto wg Misia. Jutro zamelduje jak wyszło. Bez ogonkow, bo z tabletu.
Dobry wieczor,
Wolny weekend – cud przyrody niemal nie istniejacy, na kanapie z kieliszkiem chateaneuf du pape za zdrowie Blogowiska. Po raz kolejny ogladamy War Horse – dosc glupawo przetlumaczony na Czas Wojny. Odsas jest wielkim fanem – ksiazki, swietnego przedstawienia teatralnego i filmu. Pudlo chusteczek przygotowane.
Ciesze sie ze nasi ze Wschodniego Wybrzeza Stanow sie odezwali, czytajac doniesienia o burzy Jonas, myslalam o Was.
Pyro-jestem, wprawdzie ze sporym opóźnieniem, ale w końcu dotarłam do domu.
Staliśmy ponad 40 minut pod Kutnem z powodów, które nawet wyjaśniali przez głośniki,
ale głośniki w naszym wagonie były z lekka popsute i niczego nie zrozumiałam.
To wszystko nieważne- najważniejsze, że wyściskałam Pyrę osobiście i pogadałam też z Młodszą. Młodsza, która przejęła stery w kuchni zafundowała mi krótki kurs przyrządzania szarych klusek. Kochani, to jest dziecinnie proste 🙂 Jutro zrobię na obiad szare kluski!!!
Co do nalewek to dawno wszyscy wiedzą, że Pyra osiągnęła w tej dziedzinie mistrzostwo świata. Ja to już się nawet nie przyznam, ile wypiłam pyrowej wiśniówki.
Pyro-DZIĘKI za spotkanie 😀 I za wiśniówkę też 😉
Witam,
Nowy2
23 stycznia o godz. 19:41
zawsze musisz zaktualizować system na nowym komputerze,w sklepie tego nie zrobią. Pisać dalej żeby nie zanudzać?
Kto dzwoni dziś?
A na wynos dostałam od Pyry cztery różne rodzaje nalewek i uznałam, że to znakomity pretekst do zorganizowania mini zjazdu degustacyjnego 🙂
Koleżanki Warszawianki czuj duch, przyjdzie dzień i dam sygnał!
A poza tym malarze Normandii w poznańskim Zamku to sama przyjemność. Gdyby ktoś jeszcze się wahał, a miał ewentualnie po drodze, to niech koniecznie wybierze się obejrzeć te obrazy http://www.zamek.poznan.pl/news,pl,6,7941.html
Asia! A kiedy będą rozdawać rowery (po jarzynach)? 🙂
http://www.cbc.ca/news/technology/churchill-polar-bear-cam-shares-amazing-live-footage-1.2428473
Alicjo-pamiętasz nasz pierwszy, blogowy spacer po Warszawie?
I kiedy mijałyśmy tę tablicę http://republika.pl/blog_nz_4455967/6568029/tr/20080804-baczynski-4.jpg to opowiadałaś nam o tym, jak bardzo lubisz Baczyńskiego.
Wychynąłem na zewnątrze. Wali śnieg. Na ulicach pustki. Pługi jeżdżą jak nakręcone. Wszystko pozamykane. Ameryka Wschodnia ma przerwę. Nowy, wyjdź ze swoją rurą, to na pewno zrobisz ciekawsze! Ja robiłem telefonem.
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/23Stycznia2016
Świetna satyra na amerykańskie reakcje na trochę śniegu.
https://www.facebook.com/thepennietour/videos/999384033455698/
Danuśko, jakże bym nie pamiętała!
Niestety, mam zdjęcia klikane tam i z powrotem, bo nigdy nie włożyłam tych zdjęć na picasę, a teraz ona jest obrażona na mnie i nawzajem 🙄
http://aalicja.dyns.cx/news/Warszawa2010/
Z przyjemnocią znowu powspominam 🙂
To jest Ameryka!. Wczoraj wiedzieli, że idzie śnieżny front, który nasypie pół metra. Nie istotne. W grafiku było: robić śnieg!
https://picasaweb.google.com/115740250755148488813/23Stycznia201602#6243119118637882770
Placek ma słaby dzień, pozdrawia wszystkich.
Zaledwie tydzień temu wsiadałem do samolotu w Nairobi z myślą – nigdy tu pewnie nie wrócę. Byłem zmęczony, źle się czułem. A dzisiaj, po tygodniu wiem już na pewno – to tylko kwestia czasu, a właściwie….pieniędzy. Nie umiem wytłumaczyć co Afryka ma w sobie, ale coś ma….. To ciągnie jak najsilniejszy magnes….
Placek… uważam, że On wie jak bardzo go lubimy i jak o nim myślimy. Nie będę jednak dręczył go codziennymi telefonami, uważam, że on na to nie ma siły. Placek jest naprawdę bardzo chory.
Toteż mówię…
Dobranoc
Dzień dobry. Dobrze, że Danuśka szczęśliwie dotarła, choć z przygodami. Nalewki rzeczywiście dostała, chociaż w ilościach aptekarskich, więc o żadnych wyskokach nie ma mowy. Pyry natomiast wzbogaciły się o dobrą przygarść suszonych prawdziwków i już zamyślają o ogólnoblogowym gulaszu z grzybami i kaszą perłową.
Trwa festiwal mini-spotkań blogowych – najmilszych i najbardziej uśmiechniętych kontaktów towarzyskich; wczoraj Danuśka i Inki, jutro Haneczka, a we wtorek Marialka (nasza dawna koleżanka,która już nie pisze, bo nie ma czasu) Po pierwszym zjeździe żartowałam, że dorobiłam się w osobie Marialki osobistego lekarza. Coś w tym jest – przychodzi, studiuje moje wyniki badań, sprawdza apteczkę, rozmawia z lekarzem prowadzącym, udziela dziesiątków rad, a wszystko pod kątem „nie da się wyleczyć ale można ułatwić i życie i njego kres”. Fajna, mądra lekarka.
Pyro-uściskaj ode mnie Młodszą i jeszcze raz podziękuj z całokształt!
Wszyscy, którzy mieli okazję poznać Anię wiedzą, że to osoba kipiąca energią i bardzo serdeczna, zresztą Ryba podobnie. Pyrze bardzo udały się Bliźniaczki 🙂 Syn zapewne też, ale nie miałam okazji poznać. Wczoraj do Pyry wpadła na chwilę Inka z Lucjanem, o czym zapomniałam opowiedzieć. Był to powód do wzniesienia kolejnego toastu 😀
dzień dobry …
Danuśka udana wyprawa … 🙂 … dwa w jednym … spotkanie z Pyrą i sztuką … 🙂
Danuśka,
po wizycie u Pyry, gdzie oczywiście jadłam m.in. szare kluski, także postanowiłam je ugotować. Niby prosta sprawa, ale nie do końca, bo moje kluski niezbyt się udały. Zniechęcona rezultatem więcej nie próbowałam. Może Tobie uda powtórzyć się ten smak i konsystencję.
Cichal,
Ty masz porównanie amerykańskich i polskich zim. Czy rzeczywiście to straszenie kataklizmem zimowym jest uzasadnione? Jeżeli mówią , ze spadło pół metra śniegu, to wierzę, że następuje paraliż komunikacyjny, ale w telewizji widzę tego śniegu niewiele, to u mnie jest go więcej. A zamykanie sklepów – dziwne. Może reporterzy nie mogą dotrzeć tam, gdzie zasypało. Czytam, że większość ofiar śmiertelnych to kierowcy samochodów jadących po śliskich drogach. Cokolwiek by mówić o naszych kierowcach/ a są bardzo różni/, to jednak w warunkach zimowych większość zwalnia, a opony zimowe tez ma większość pojazdów.
Słuchajcie – z kluskami jest tak, że nikt od razu – Pyry też nie – nie robi takich jak trzeba. Na próbę gotuje się jedną kluskę, rozwala się, to dodać mąki (z umiarem, żeby nie były twarde) nie rozwala się – to w sam raz i można wrzucać na wrzątek.
Właśnie pogadałam internetowo z Osobistym Wędkarzem. Wiadomość o wizycie u Pyr i o pyrowych szarych kluskach przekazana do Afryki 😀 Jak znam życie, to tego rodzaju wiadomość bardziej go interesuje niż moje wrażenia z wystawy 😉
Właśnie przeczytałam, że Poznań, po raz pierwszy od 40 lat, stracił tylu na stałe zameldowanych mieszkańców, że mu 120 osób zabrakło do 500 tys. To wina rozbudowujących się suburbiów. Postają wielkie osiedla w okolicznych gminach i ludzie tam się meldują, tam płacą podatki, a pracują, uczą się i robią zakupy nadal w mieście. Miasto się buntuje – my mamy wydatki, a inni zarabiają.
krystyna – odpowiedź na Twoje pytanie:
http://www.bbc.com/news/world-us-canada-35394742
Jedyny szczęśliwy w tym reportażu Echidny jest miś.
Tutaj w Burgundii pogoda jesienna a może raczej wiosenna choc to dopiero koniec stycznia wiec nic nie wiadomo.
Winorośl otrzymała ubranko. Siatkę przeciw łakomym bandytom. Rola krawcowej bardzo wyczerpująca. Łatwiej było założyć siatkę nad truskawkami. Teraz co kilka dni mamy zbiory (w ilościach „do podjedzenia” jedynie – boć to nie Strawberry Fields).
https://www.youtube.com/watch?v=8UQK-UcRezE
Ogórkowe plony nadal dość obfite. Nastawiłam trzeci słój małosolnych. A propos – czy zalewacie solanką gorącą, letnią czy prawie zimną?
Na dobranoc z mojej połówki
https://www.youtube.com/watch?v=CGt-rTDkMcM
Zalewam gorącą solanką 🙂
Jak zapowiadałam wczoraj, popełniłam ciasto dokładnie według metody Misia. Wyszło wspaniale puszyste. Z połowy proporcji uzyskałam całą wysoką blachę. Szkoda, że nie mogę Was poczęstować. Dzięki wielkie Misiu.
Zrobiłam również wędlinę dojrzewającą z przystojnego kawałka wołowiny. Efekt uzyskałam zaskakujący, wołowina smak i konsystencję ma jak szynka szwarcwaldzka. Pycha.
Też leję gorącą solankę, ale ja nie jestem mistrzynią ogórkową. Do ogórków Żaby albo Mamy Teresy (teściowej Ryby) bardzo mi daleko. Latem chętnie jemy małosolne, ale ogórków na zimę nie robię – nie trzymają się.
Krystyno, podzielisz się przepisem na wędlinę?
Małgosiu – to jest taki mniej więcej przepis jaki podawała Pyra. Tylko tam było mierzenie składników, czego ja bardzo nie lubię. A robię tak: biorę naczynie i sypię warstwę cukru. Na cukier kładę mięso i posypuję obficie po wierzchu. Zostawiam na dwa dni. Płuczę, osuszam i tak samo robię z solą. Po następnych dwóch dniach obtaczam w ulubionych ziołach z bardzo obfitym dodatkiem czosnku granulowanego. Wieszam na trzy dni koło pieca. Wszyscy wieszają na kaloryferze, a ja takiego czegoś nie mam. I już jedzonko gotowe. Tym razem robiłam z jakiegoś przedniego kawałka. Następnym razem mam zamiar spróbować z ligawy. Mam nadzieję, że będzie dobre. Zrób Małgosiu, to nie jest dużo pracy, a efekt znakomity.
A cały czas w tym cukrze i soli trzymasz w lodówce, czy w temperaturze pokojowej?
Ligawa jest u mnie na cenzurowanym, pięknie wygląda a smakuje jak podeszwa.
Ja trzymam w lodówce, bo w innym miejscu przeszkadza. Najlepiej wyszła mi karkówka, schab jest trochę za chudy – trzeba cieniuiteńko kroić. Dobrze wychodzi też filet z małego indyka, wołowiny nie próbowałam.
Ja zalewam ciepłą, ale nie gorącą, bo nie są wtedy takie chrupiące.
Małgosiu – cały czas w lodówce.
Szkoda, że Placek nie może posługiwać się laptopem – sam by nadawał nam komunikaty, co u niego. Nie jest w stanie utrzymać laptopa i cokolwiek wystukać, więc macie pojęcie, jaki jest słaby.
U mnie zima spokojna, -5c i śniegu tak sobie w sam raz.
Miłego popołudnia i wieczoru 🙂
Podobno jeszcze co najmniej tydzień będziemy sierotami – tako rzecze Żaba, dla której „nie ma przeszkód, ni kordonów”. Wyczynów Żaby raczej nie powinniśmy naśladować, bo Gospodarz na tortury nie zarobił u nas. Chociaż dobrze, że jakaś wieść jest.
Rano godzina szuflowania i omiatania samochodu. Drogi i ulice są czarne, bo całą noc jeździły pługi i polewaczki z solanką (jak to żre blachy)
Krysiu! Ta histeria ma uzasadnienie. To jest wielki biznes! Przy okazji usprawiedliwia okolicznościowe lenistwo…
Dla nas jest to po prostu zima i koniec. Sorry! Taki klimat!
Żabie dziękujemy za informację o Gospodarzu. I Alicji za relacje z rozmów z Plackiem.
Zdjęcia zamieszczone przez Echidnę pokazują, że amerykańska zima to nie przelewki. To co pokazywano w naszej telewizji nie dawało prawdziwego obrazu sytuacji.
Przepis Kryside narobił mi smaku, zapisałam go więc, tylko teraz muszę kupić odpowiednie mięso. Może zacznę od chudej karkówki.
Obiad u synowej i syna bardzo mi smakował. Oni wiedza, że my lubimy klasykę, więc były zrazy wołowe zawijane, zielona fasolka szparagowa i duszona czerwona kapusta/ to wykonała synowa/ a do tego kluski śląskie, które najlepiej przygotowuje syn. Moje nie są takie dobre jak jego. A potem były jeszcze moje faworki i bezy oraz pączki usmażone rano przez synową. Jak sama twierdzi, doszła już do wprawy , czyli że ciasto w środku jest należycie upieczone. Były zgrabne i pyszne. Ja pozostanę przy faworkach, choćby dlatego, że dłużej pozostają świeże.
Cichal,
czyli w Twojej miejscowości jest tak jak u nas, normalna zima ze śniegiem. Ale niestety zaczyna się odwilż i jest plusowo.
Krystyno – nie wiem co otrzymasz z karkówki, myślę że będzie to smaczne, ale nie koniecznie będzie jak szynka szwarcwaldzka. Ja nie jadam wieprzowiny i nie wiem co z tego będzie. Pyra chyba karkówkę robiła.
Napisałam wyżej – najbardziej zadowolona byłam z karkówki. Dodatek tłuszczu bardzo dobrze robi tej wędlinie. Do soli dodaję łyżeczkę peklo soli (jak mam) dodaje mięsu koloru i smaku.
Po raz pierwszy w życiu udalo mi sie zrobić bezy. Dumna z siebie jestem strasznie. Żeby jeszcze tylko takie słodkie nie były.
Nowy ja Tobie zdradze tajemnice kiepskiego wygladu tych straganów w Nairobi. One są wszystkie nielegalne, bo gmina zezwolen nie chce wydawać a jak już wyda, to kosztuje tyle, ze nikogo na to nie stać. Handlarze więc stawiaja prowizorke, bo jak kontrolerzy z gminy przyjda, to i towar i stragan ukradną. Ostatnio handlowcy sie na sposób wzieli i maja zamykane stragany na przyczepce. Przyczepka podpieta do motocykla i jak „kontrol” idzie, to można uciec.
Asia Dark Star Safari jest b. dobra książką. Fantastyczne tez jest: The State of Africa, Micheal Meridith. Nie wiem, czy istnieje polskie tłumaczenie.
Jolinku, tutaj z jarmużem jest problem, bo rośnie czesto przy drodze i zawiera duzo ołowiu.
Nirrod – to co to za „kontrol” co kradnie, zamiast brać cywilizowaną łapówkę?
Można znaleźć całkiem chudą karkówkę, a widoczny tłuszcz wyciąć / i dać do karmnika dla ptaków/, żeby było smacznie ale i zdrowo.
Ja też byłam dumna z pierwszych bezów/ bez ?/ , ale wystarczy trzymać się przepisu. Dla mnie też są za słodkie. Robię je rzadko, a wiosną i latem niepotrzebne białka wykorzystuję jako odżywkę dla ogródkowych roślin.
Już wiem : tych bez.
Śnieg u nas i w północnychoraz środkowych stanach to żadne nieszczęście, ludzie sa przygotowani. Rzadziej zdarza się pół metra śniegu w Nowym Jorku, ale też dadzą sobie radę.
W Wasyngtonie zdarza się, ale rzadko – mer sama przyznała, że niestety, nie byli przygotowani…
Wiosną i latem nadmiar białek wykorzystuje do pavlowej; chwała Nemo za przepis.
Tak, jak się zrobi pavlową z kwaskowymi owocami jest pyszna, mimo , że dla mnie bezy są stanowczo za słodkie.
Małgosiu – dla mnie też, ale wnuczka i jej rodzina uwielbia – a ja mam ich z głowy ( i białka też).
Nirrod – czy to będzie ta książka? http://www.empik.com/historia-wspolczesnej-afryki-pol-wieku-niepodleglosci-meredith-martin,p1064483879,ksiazka-p
Autorem jest Martin Meredith. Sprawdzę czy mają ją w bibliotece.
Cichalu – po rowery to ustawiałyby się kolejki i jaka frekwencja by była na demonstracji. 🙂
Dzisiaj zrobiłam urodzinowe paszteciki dla mamy. Zjedliśmy zamiast obiadu, popijając barszczykiem. Młodsza została na noc (ferie), przywiozła trzy gry i za chwilę będziemy grać, a ja jutro rano jadę do pracy 🙂 W „Polly” nie mam z nią szans, może ogram ją w domino? 😉
Relacja od Placka – ma się bez zmian. Kolega syna, szef kuchni, przyniósł mu wczoraj filet mignon, oczywiście zjadł ilości śladowe, ale to najlepszy filet mignon, jaki zjadł.
Trochę pogadaliśmy i się pośmialiśmy, pytam, czy po tej morfinie jest na haju, ale mówi, że nic z tego, bo morfina idzie tam, gdzie trzeba, koi ból. Zresztą, nie chce za dużo tej morfiny, chce być świadom, że jeszcze żyje.
Wznosiliśmy z Jerzem toast za Placka zdrowie, a ja żałowałam, że jak byliśmy u niego, nie zabrałam malutkiego „michałka” – buteleczki z winem. Na pewno by mu nie zaszkodziła. Kazał Was wszystkich pozdrowić, a przede wszystkim Gospodarza. Nie dzwońmy do niego wszyscy na raz, ja zadzwoniłam dzisiaj, niech jutro ktoś inny zazwoni i da znać na blogu, że będzie dzwonił. I niech się nie zdziwi i nie obrazi, że Jacek nie będzie chciał rozmawiać. Jemu naprawdę ciężko mówić.
Przepis na pavlovą jest wszędzie w książkach i internecie 😉
Znakomite są czerwone porzeczki do pavlovej (ja mam mrożone, codziennie zajadam garstkę).
U mnie szlaban na słodkości (chłe chłe, jak ja bym była chętna straszliwie!), bo Jerzor się odchudza 🙄
Asiu! U nas też paszteciki, tylko serowo-ziemniaczane (przepyszne!) popijane własnym zakwasem buraczanym. Za oknem zwały wczorajszego śniegu podgrzewane słońcem powoli zjeżdżają z sąsiedniego dachu.
Cichal,
przypominam, że po zlaniu zakwasu buraczanego należy buraki zalać znowu lekko osoloną wodą, będzie drugi zakwas. Można potem też zalaż raz trzeci, ale to już taka cienizna.
Aye, aye Pierwszy! Już się powtórny zakisiwuje!
To był mój piąty zamach na bezy i dopiero pierwszy udany. przepis kazal dodac cynamon i faktycznie dobrze to na smak wpłyneło.
Asiu na 100% nie potwierdzę, ale opis sie zgadza. Ja na tę ksiażkę przez przypadek trafiłam lecąc 10 lat temu do Zambii. Ulubiony mi ją poźniej porwał i do doktoratu użył. W Ugandzie nam się jeszcze paru doktorantów przewineło i wszyscy namiętnie ją czytali.
Pyro a „kontrol” w łapę nie bierze, bo albo towar rodzinie podrzuci, albo żona ma stragan i tam sprzeda…
Alicjo Placek jest na morfinie?!
Śniadanie słodko-egzotyczne; lodowato-gorące… 😎
(Lekarz ogólny i od głosu (z mojej przychodni uniwersyteckiej) zalecał gorąco jadanie tej ambrozji „jeśli, to zimą”… 🙂 )
*** * ***
Nieustanne dobre energie dla
Placka!
Pana Gospodarza!
Wszystkich Potrzebujących!
dzień dobry …
u mnie dziś naleśnikowe krokiety z jajkiem, szpinakiem i grzybami …
idzie ocieplenie … będzie breja ze śniegu …
Dzień dobry, chociaż ponury, jak nastrój śledziennika. Dopiję kawę, ubiorę się i poczekam na Haneczkę. Ta dziewczyna ma w sobie coś urokliwie dobrego. Dla mnie jedna z najmilszych wizyt. To też na „konto dodatnie” blogu trzeba liczyć. Piekielnie pozytywne jednostki tu osiadły.
http://i20.photobucket.com/albums/b238
zeby nie bylo, ze nie ma to jest…
Żałuję, że moja wizyta w Poznaniu wypadła w innym terminie niż haneczkowa. Chętnie bym pozjazdowała wespół w zespół 🙂 Tak, czy inaczej na pewno kolejne spotkania przed nami.
Wczoraj ogarnął mnie leń i po wykonaniu dosyć pracochłonnego bigosu już nie miałam weny do gotowania szarych klusek. Poczekają cierpliwie na swoją kolejkę.
Planuję dzisiaj kolejny wypad do kina na: http://www.filmweb.pl/film/Dziewczyna+z+portretu-2015-493475 Recenzje wprawdzie nie są entuzjastyczne, ale za bardzo się tym nie przejmuję.
Danuśko – wczoraj zajęta swoimi sukcesami kulinarnymi nie zdołałam napisać jak baaaardzo zazdraszczam wizyty u Pyr. Mam od dawna wielką potrzebę poznania Pyry i również mam wielką nadzieję, że nastąpi to na Zjezdzie.
Nirrod się nie otwiera.
Krysiade – o Poznaniu mówiło się przez lata, że to przedmieście Berlina; teraz, kiedy do Warszawy dojeżdża się w 2,5 godziny, możemy pełnić również funkcję przedmieścia stolycy – tylko nie chcemy. Poznań nadal nie kocha Warszawy, a warszawiaków i owszem. Przyjedź, zobacz.
hmm… faktycznie. jak dotrę do domu,to naprawię
Pyro – Berlina nie lubię, za Poznaniem nie przepadam. Kiedyś, za życia mojej Siostry w Poznaniu bywałam dość często, a po Jej pogrzebie już mi tedy droga nie wypadała. W tym roku planuję to zmienić i przyjechać na Jubileuszowy Zjazd. I wówczas się zobaczymy.
Haneczka właśnie wybyła – jeszcze tylko zapewniła Pana Męża, że będzie przed 16.00 i poleciała. Młodsza na ostatnią chwilę podawała obiad – kaszę gryczaną z gulaszem i kapustą. Obiad smaczny, doprawiony na ostro tylko bez picia, bo po szklance soku wypiłyśmy przed obiadem.. Moja domowa kucharka z wolna nabiera szlifów. Jestem bardzo zadowolona.
Pyro – mamy nowy wpis 🙂
[URL=http://s20.photobucket.com/user/Nirrod/media/Mobile%20Uploads/IMG-20160116-WA0000.jpg.html][IMG]http://i20.photobucket.com/albums/b238/Nirrod/Mobile%20Uploads/IMG-20160116-WA0000.jpg[/IMG][/URL]
moze tym rezem zadziala…
też nie. Podejście nr 3
http://i20.photobucket.com/albums/b238/Nirrod/Mobile%20Uploads/IMG-20160116-WA0000.jpg