Tam, gdzie ziemia jest czerwona
Dostałem książkę, którą wydał „Czas Wina”, czyli periodyk dla miłośników sfermentowanego soku z winogron, a napisało ją aż dwóch, i to wybitnych, autorów: Michał Bardel i Wojciech Gogoliński. Książka nosi prosty, ale dokładnie określający zawartość tytuł – „Wiedza o winie”.
Jest to podręcznik dla studentów enologii (a obaj autorzy prowadzą wykłady i kursy z tej dziedziny. Myślałem więc, że dzieło mnie szybko znudzi i niezbyt chętnie zabrałem się do jego wertowania. No i wciągnęło mnie jak wytłoczony sok z jagód przelewany do ze stalowych zbiorników do dębowych beczek.
Czytam książkę wolno, by jak najwięcej z niej zapamiętać (choć nie będę zdawał z enologii kolokwiów), bo to wiedza, którą powinien posiąść każdy prawdziwy miłośnik wina.Recenzję z książki Bardela i Gogolińskiego zamieszczę po zakończeniu lektury. Może to potrwać parę dni. Tymczasem zaś zamieszczam zdjęcia z portugalskiej winnicy, którą zwiedzałem przed dwoma czy trzema laty. Do dziś mam przed oczyma krajobraz prowincji Alentejo, w którym czerwień gleby ostro kontrastuje z zielenią winnic.O winach z tej okolicy już pisałem, więc tylko wspomnę, że ich producent Joao Portugal Ramos należy do czołówki winiarzy nie tylko w Portugalii, ale i w Europie.
Komentarze
dzień dobry …
popularność win portugalskich nastąpiła u nas z pomocą „Biedronki” … teraz nawet są ich wyznawcy i smakosze … ja się gubię w tej ofercie i polegam na referencjach innych ..
Gospodarz dozuje okłady: zimny – gorący… 😉 😎
To ja jeszcze o zimnym, czyli spod wczorajszego wpisu:
Pyro, zdrowia, zdrowia, zdrowia! 🙂
Danuśko, Jolinku, Ewo 🙂 🙂 🙂
Do gór to trzeba mieć serce 😉 zaś zdrowie – i owszem – wykuwa się i hartuje niczym stal na szlakach 😉
I tylko przypomnę o krakowskiej oczywistości, być może nie zawsze oczywistej dla mieszkańców innych miast — smogu wawelskim. Tudzież odwiecznym (odkąd tu mieszkam – 1981) straszeniu nim i imperatywie wyrywania się „z tego okropnego Krakowa”. (Krygowski pisze, że przed I wojną panie z towarzystwa też tak mawiały… nie tylko „w biegu pociągu” wiozącego towarzystwo na letnisko 😉 )
No i wyrywasz się na wycieczkę klasy, na zielone szkoły, na obozy naukowe, harcerskie, na akademickie włóczęgi. Także dlatego, że wszyscy wokoło się wyrywają* – wchodzi ci to w krew.
Wyrwiesz się po świętach raz, bo koniecznie trzeba sobie powetować ten skisły choć słoneczny listopad miejski, zabiegany przedświąteczny grudzień..
Posmakujesz. Ruch, przestrzeń, czystość, piękno. Słońce, słońce, słońce.
„Ooooo, jak cudnie byłoooo”.
A tu na jutro prognozują jeszcze lepszą lampę. Znów ruszasz.
W Nowy Rok też by się popędziło, ale…
O, drugiego stycznia będzie też ładnie, mamy dodatkową szansę, drogi puste bo stoki dopiero sztucznie śnieżone, na ferie (sylwka odpuścili 😉 ), paliwo nie najdroższe tej zimy… tylko budzik nastawić i naszykować trzywarstwowy patent rękawiczkowy! 😎
Tak mniej więcej to działa. Gdyby mi powiedzieli, że w okresie świąteczno-noworocznym MAM odpracować w górach pięciodniówkę – popukałabym się w czoło. Albo – ich, tak zwanym wielkim młotkiem 😉
A teraz czas na gorący okład – w postaci zdjęć Danuśki! 😎
(Ewentualne wino dopiero wieczorem 😉 )
_____
*w sobotę na szczycie Śnieżnicy spotkałam przyjaciółkę licealną z synami – nie umawiałyśmy się… 🙂
Basiu,
Niech energia będzie z Tobą!
Nas przedświątecznie poniosło do Łodzi:
http://www.eryniawtrasie.eu/18351
Danuśka wydeptywała rzymskie ścieżki, Basia śmigała po górskich, jakże inne i jakie piękne. Miło popatrzeć 🙂
O, Ewę też fajnie poniosło 🙂
Ewę nosiło po Szczecinie i po Łodzi, też z Witkiem mają wkręconego w miejsce gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, propelera. Po spacerkach Basi ja mam zawroty głowy i choć szczerze podziwiam, a obrazki ubarwiają mi świat, to nawet w najlepszych latach po górach śmigać nie lubiłam – leśne wyprawy to i owszem. Jak Krysia jestem kobieta nizinna, leśno – jeziorna. Danuśka deptała Wieczne Miasto i jadała śladem Gospodarza; ja też mam wielkie zaufanie do smaków naszego Guru – z wyjątkiem morskich robaków i robaczywych serów. To już pozostawię amatorom. Aktualnie żuję zawzięcie (choć bez entuzjazmu) kromkę czerstwego grahama i pewnie jeszcze z pięć dni mnie czeka takiej sucharowej diety i ewentualnie jakichś marchewek z brokułem – br… Ponadto za jakieś 2 tygodnie będzie można podziwiać szlachetność budowy mojej czaszki – typ alpejski, krótkogłowy. Jak ktoś ma zdolności manualne, może mi uszyć ze dwie cieniutkie chusteczki z kutasikami. To oczywiście żart, ale na perukę się nie piszę.
Pyro-chusteczki bywają bardzo urokliwe, opcji bez liku-z kutasikami albo bez.
W finezyjnym wiązaniu chust złoty medal dzierżą, wedle mnie, mieszkanki Afryki:
https://doreezblog.files.wordpress.com/2013/06/532095_530617160282551_554327072_n.jpg?w=251&h=376
Ewo-Łódź od Warszawy rzut beretem i na dodatek dojazd znakomity. Owszem byłam raz czy dwa, ale zawsze jakoś za krótko, by zobaczyć wszystko, co naprawdę warte zobaczenia. Zachęciłaś mnie do porządnej wyprawy 🙂
Danuśko,
Cieszę się 🙂
Nam tez jeszcze sporo zostało do obejrzenia, tak więc niewykluczone, za za kilka miesięcy będzie nowe sprawozdanie z Łodzi.
Odrobina duszonej w ziołach wołowiny i dużo surówki buraczanej. Teraz żuję kawałek imbiru. Ponoć dobrze wpływa na trawienie. Jutro kolejna pikieta, sporo znajomych sie wybiera, temperatura dodatnia ale mokro i wietrznie. Ja wracam do lektury Stommy o mitach narodowych Polaków. Niby przeczytałam już raz, ale wiedzy nigdy dosyć. Wino jakoś wypadło aktualnie z mojego jadłospisu. Niech leżakuje, dojrzewa, nabiera mocy i smaku; może jeszcze popróbuję.
Misiu Kurpiowski – bardzo dziękuję za rady i przepis. Niedługo wykorzystam.
Misiu, na ile foremek i jakich jest to Twoje ciasto drożdżowe z 1 kg mąki?
Pyro śniegu napadało to dla rozgrzewki będziemy się rzucać śnieżkami …
a miast przybywa …
http://komitetobronydemokracji.pl/pikiety-wolne-media-09-01-2016/
Gdzie jest ten przepis Misia na placek? Gdzieś mi uciekł. I tak piekłabym z połowy kilograma.
Pyro,
na trawienie dobra jest też herbatka imbirowa.
U mnie miało być plusowo, ale się odwyrtnęło i jest na minusie.
Wracając do książki „Okupacja od kuchni” mam zamiar napisać do wydawcy swoje pretensje. Nie co do zawartości, bo książka jest pełna ciekawostek, ale mam pretensje co do wydania. Otóż książka jest wydana na dość podłym papierze i moim zdaniem niechlujnie. Za taką książkę zapłacić 39.90 (taka jest cena na okładce i tyle zapłaciłam) to przesada.
Do czytających Wrocławian – polecam księgarnię „Tania książka” na ul. Świdnickiej, w okolicy przejścia podziemnego. To nie są książki używane tylko nowe, zupełnie spod igły i wybór jest całkiem przyzwoity. Nie mówiąc o cenach, przeważnie kilkanaście złociszy.
Alicja – skarpetki od Ciebie noszę w domu na okrągło, są ciepłe, wygodne, mięciutkie. Bardzo Ci dziękuję.
Pyro,
już dziękowałaś, niech Ci się dobrze noszą 🙂
Dzien dobry wszystkim,
Nadaje z pokladu samolotu Emiratow Arabskich. Za okolo 13 godzin powinnismy ladowac w Dubaju.
Juz w samolocie pelna egzotyka. Cos juz w zyciu „wylatalem”, ale nigdy wsrod tak egzotycznego towarzystwa. Jesli warunki pozwola nadam z Dubaju.
Dobranoc 🙂
Przyjemnego pobytu w Afryce, Nowy 🙂
cichal
8 stycznia o godz. 17:42 550951
Pyro podaj proszę Twój adres na priva. Miałem go, ale znasz moje zdolności w archiwizowaniu. Gdziesik wcięło!
cichal
8 stycznia o godz. 19:29 550954
Ani piguły, ani sposoby babcine. Rokrocznie szczepienie i jakoś się udaje! Pyro, już się suszy.
cichal
8 stycznia o godz. 23:30 550958
Ewa się wspięła na kolejny kulinarny Everest! Paszteciki z nadzieniem serowo-ziemniaczanym czyli seropyrki! Ozdobione przysmażaną cebulką i zasmażaną kapustką. Zrobiłem zdjęcie, ale proces umieszczania zdjęcia jest tak pracochłonny, że zamiast tego zająłem się rozkosznym artykułem o limerykach. Przeczytajcie!
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,17191198,Swintuszy_jak_Michal_Rusinek.html
Dobry wieczór.
Moje ciasto drożdżowe robię z litra mleka, pięciu jajek, trzech deko drożdży, szklanki cukru, dwóch łyzeczek soli , laski wanilii, pół kostki masła, i około półtora kilograma mąki. Właściwie zużywam całą kostkę masła bo do ciasta daję więcej niż pół a reszta idzie na kruszonkę. Wychodzą mi wtedy trzy blaszki ciasta o wymiarach 40x11x7,5cm.
Wcześniej dawałem więcej mąki i ciasto było dużo ściślejsze niż te które robię obecnie.
Ciasto jest luźne ale szybciej wyrasta i jest delikatniejsze.
Jutro kupię drożdże i zrobię trochę zdjęć w trakcie przygotowania.
Misiu,
a umiałbyś te drożdże przeliczyć na suche drożdże? Bo u mnie tylko takie…z torebki.
Cichalu,
zajrzyj do poczty, poprawka 🙂
Nigdy nie robiłem ciasta z suchych drożdży . Na opakowaniu drożdży dr. Oetkera jest informacja że jedna torebka to odpowiednik 25 gram drożdży świeżych. Myślę że jedna torebka powinna wystarczyć na kilogram mąki. Drożdże wsypac do ciepłego mleka z jajkami , cukrem i szklanką mąki. Dokładnie wyrobić blenderem i dosypać mąkę tak aby zaczyn miał konsystencję ciasta naleśnikowego. Ja tak zrobiony zaczyn wstawiam do dużej miski z ciepłą wodą albo do zatkanego zlewu, potem jak woda wystygnie ciasto należy zostawić na noc albo na cały dzień jeśli pieczemy wieczorem. Dwie godziny przed pieczeniem wlewamy roztopine masło i wsypujemy resztę mąki i na koniec dodajemy sól. Intensywnie wyrabiamy i pozwalamy by lekko wyrosło .
Soli nie dajemy wcześniej bo spowalnia rozmnażanie drożdży
Dzięki. Na razie nie zabieram się do pieczenia czegokolwiek, bo Jerzor się „odchudza”. Moim zdaniem nie ma potrzeby, a i nie musiałby, gdyby nie lubił się opychać do wypęku. Opychał się w święta, to przybyło mu kilogram (podobno, bo on się od jakiegoś czasu codziennie waży!), którego to kilograma ja na nim w ogóle nie zauważyłam.
Muszę tę wagę wywalić, bo chłop mi zaczyna bredzić 🙄
dzień dobry …
Nowy fajnej przygody życzę .. 🙂
drożdżowe jest zdrowe i nie tuczy …
Buro, szaro i chlapowato. Na obiad jest reszta wołowiny, ale gotujemy i świetny rosół z perliczki i kawałka wołowiny; zostanie na jutro. Ciasta nie pieczemy. Trzeba odczekać ten pierwszy tydzień przykrych sensacji po chemii, bo teraz ani siły, ani apetytu. Dobrze, że przynajmniej humor dopisuje. Dzisiaj zanocuje u nas Ryba, po wizycie w operze, a może nawet wpadnie przed teatrem. Uczennice nagle zrezygnowały z przyjazdu (dwie nauczycielki na ich miejsce) i Córcia nie ma obowiązków psa ogrodnika.
Trochę mnie a Capella zawstydziła tą swoją aktywnością i postanowiłam ruszyć na spacer z kijkami. Zrobiłam 7 km w 1,5 h i jestem ciekawa czy jutro będę mogła się ruszać. Na spacery chodzę, ale kije wymuszają inny rodzaj ruchu.
brawo Małgosiu, dobry wynik .. 🙂 … mnie z kijkami nie bardzo po drodze …
Pyro humor jest bo obie córki będa w domu …
to jadę na spotkanie z KOD …
Zapisałam dokładnie podany przez Misia pod osłoną nocy/ 🙂 / przepis na ciasto drożdżowe. Zrobię z 1/3 składników.
Małgosiu,
chodzisz z kijkami stylem ” przepisowym”, czy dowolnym ? Pytam żartobliwie, bo mnie ten właściwy styl nie odpowiada i chodzę po swojemu, czyli odpycham się dość mocno. A kiedy chodzę z koleżankami, to wtedy jest to właściwie spacer . Ale to dobry pretekst, aby wyjść z domu, poruszać się i dotlenić.
Jedna blaszka? Ja robię trzy i znikają szybciej niz jedna 🙂
Krystyno, dziś miałam instruktorkę i dopasowanie się do jej wskazówek nie było było takie proste. Ręce mi nie pracują równo. Zobaczymy co będzie dalej 🙂
Miło mieć dzieciaki w domu, chociażby kilka godzin co jakiś czas. Na codzienne życie już raczej nie, wyrastamy z roli wszechmocnej i wszech pomocnej siły rodziny. Ja jestem w tej chwili wręcz skrępowana własną bezsiłą i oczekiwaniem na wsparcie. Coraz mniej zależy od mojej woli, bo nie mam energii do realizacji plaanów. Przywykam z wolna do sytuacji, że muszę poprosić o to, czy owo. Miłe to nie jest, chociaż dzieciaki są zdecydowanie pozytywne.
Dzień dobry.
U mnie chlapa i deszcz, śnieg znika, czyli dość parszywa pogoda. Strategiczne miejsce przy kominku zajęte przez kota. Obiad z zamrażarki, jeszcze nie wiem, co.
Jadę załatwiać sprawy bankowo-zakupowe.
no to wróciłam … zmarzłam trochę ale spotkałam Danuśkę i byłyśmy potem na winie grzanym i na spacerze po Krakowskim Przedmieściem …
od dziś kot u mnie na dłużej bo perypetie rodzinne kota wygnały z domu na jakiś czas ..
To co napisze teraz zasmuci Was jak zasmuciło i mnie bardzo ale spełniam prośbę Placka, o którego kilka dni temu pytała Jolinek. Postaram sie jak najwierniej odtworzyć to, co Placek powiedział mi przez telefon pod Waszym adresem.
„Być może nie będzie mi juz dane wpisać sie osobiście. Chce wiec juz teraz podziękować Panu Adamczewskiemu i blogowiczom za życzliwość i chwile szczęścia i radości, które przeżyłem na tym blogu. Odkryłem go zupełnie przypadkowo i od razu poczułem sie tu dobrze. Dla mnie, samotnego i schorowanego człowieka ten blog był lekarstwem, czułem sie tu jak wsród rodziny. Rozmawiać z Wami sprawiało mi ulgę. Jestem u kresu mojej drogi, niestety. Usłyszałem mój wyrok w przeddzień Wigilii, bez ogródek. Pora dla mnie na laki niebieskie. Nie będę tam sam. Pan Lulek siedzi pod grusza i majstruje przy nalewkach, bedą tez naleśniki, za którymi tak tęsknie. Nisia przyrządza dla przyjaciół smaczna kolacyjkę. Kiedy to opisywała, czułem smak i zapach jej pyszności.
Mam nadzieje, ze mnie nie zapomnicie, nie smuccie sie. Jest mi lżej, ze mogłem to wyrazić. Dziękuje.”
Placku, jesteśmy bardzo pamiętliwi. Tylko ta pamiętliwość bardzo boli. Z każdym odejściem bardziej.
Zaledwie kilka dni temu przyśniło mi się, że Placek wpisał się na naszym blogu i ucieszyłam się, że wraca do nas. A teraz taka smutna wiadomość…
Placku-to my Ci dziękujemy. Chciałabym, abyś był z nami więcej, częściej i nadal.
Alino-nie jest łatwo być posłańcem tak smutnych nowin.
Alino dziękuję … Placku żal serce ściska ..
Jolinku-cieszę się, że miałyśmy okazję się spotkać i pogadać, w tym również o polityce,
bo ona przecież była powodem naszej obecności na pl.Powstańców. Byłoby na pewno przyjemniej spotkać się w innych okolicznościach.
W polityce nie najweselej, a na blogu też jedna smutna wiadomość goni następną.
Trudny czas nastał….
Placku – zawsze byłeś ważnym ogniwem naszej blogowej rodziny. Dziękuję za rozliczne i ciekawe dedykacje muzyczne, za przewrotny humor, za inteligentnie wbijane szpileczki ironii; jakże ubarwiało to nasze spotkania. Powoli, przy Łulku i Nisi zgromadzi się nas cały tłumek, bo każdy nosi swój wyrok w kieszeni, tylko nie każdy o tym wie. Być może będziesz miał kiedyś jeszcze dobry dzień i napiszesz do nas. Będziemy czekali.
Alino – serdecznie dziękuję.
Placku, nie ma co się spieszyć z tą podróżą, na pocieszenie powiem Ci, że prędzej czy później wszyscy tam dołączymy. Ale tu będzie pusto i coraz smutniej.
Nasze gospodarstwo wzbogaciło się dzisiaj o wyciskacz do soków. Dostałam go od córek w prezencie, bo mam pić regularnie sok z buraków, a sokowirówka się nie bardzo sprawdza. Robi ktoś taki sok? I z czym? Jabłko, marchew? Seler? Wielkiej ochoty to ja nie mam, muszę tylko pilnować hemoglobiny.
Placku, niezbadane są wyroki losu. Niestety tylko jedna rzecz w życiu jest pewna.
Alino, dziękuję.
Podpisuję się pod wszystkimi podziękowaniami Plackowi za obecność na naszym blogu. Mam nadzieję, że jednak z nami będziesz dłużej.
Pyro, do buraków można dodać to co będzie Ci smakować
Przepis na zielony sok:
1 ogórek szklarniowy
2 garście szpinaku
kilka łodyg selera naciowego
kilka łodyg natki pietruszki
dla zaostrzenia smaku kawałek imbiru
Wszystkie warzywa trzeba umyć, podzielić i wycisnąć z nich sok w wyciskarce.
Sok z buraków
Na 1 litr soku potrzeba:
6 buraków.
4 jabłka.
10 marchwi.
Placku – już od pewnego czasu martwiłam się brakiem Twoich wpisów, a mimo tego, ta zła wiadomość bardzo mnie dotknęła. Również dziękuję za obecność na blogu i wierzę, że jeszcze wrócisz. Będziemy czekali z nadzieją.
Między innymi zakupami połasiłam się na piwo pod tytułem Trappisters Rochefort. Troszkę drogie (4.35$ !), ale chciałam spróbować. Piwo dla mnie – gorzkie! Ale w miarę picia stopień gorzkości spada, albo ja się przyzwyczajam. Wyguglałam tę miejscowość, piękna jest! Jak wygram w lotto, to się tam przenoszę 🙂
Jerzor za głowę się złapał – 4.35 za piwo?! I to małe?! Toż mogłaś sobie 2 butelki Leżajska kupić…Leżajsk też kupiłam oczywiście, 2$ butelka.
A teraz piję tym szlachetnym piwem z Rochefort mimo wszystko – zdrowie Placka 🙂
Małgosiu – dziękuję.
Wracając do tematu odchodzenia na niebieskie łąki – mam nadzieję, że nasza grupa już tam się zagospodarowała, Pan Lulek robi znakomitą gruszkówkę, Nisia ma już urządzoną kuchnię, a w szufladzie jest także gizmo do obcinania szczytu jajek na miękko… 🙂 A Bobik skacze oczywiście przy Nisi w nadziei, że jakąś kość dostanie. Bobik też bywał u nas.
Nisia znakomicie gotowała, czego miałam okazję wiele razy stwierdzić, bo bywałam u Nisi naokoło-rejsowo i nie tylko. Cichaly z pewnością pamiętają wspólny obiad u Nisi 🙂
Ehhhh…..
E tam, póki człowiek żyje zawsze jest nadzieja. Moze to głupio zabrzmi ale czasem ostateczny wyrok staje się opiniią. Mam nadzieję, wierzę w cuda i w to , że Placek zostanie z nami jeszcze długo. Placku trzymaj się i nie daj się.
Ja też tak myślę, Misiu. Nigdy nic nie wiadomo. I tego się trzymajmy!
Placku, nie rób nam tego, proszę!
Placku! Jeśli to jest Twój kolejny, cierpki żart, to mało śmieszny. W kolejce na tę wycieczkę ja mam pierwszeństwo wedle starszeństwa. Komu przygadam za dadaizmy? Kto mnie rugnie za niepoprawność? Kto nam kunsztownie coś wyłoży? Poczekaj jeszcze, niech Ci tak nie spieszno!
PLacku!
1. Bywaj!
2. Bywaj częściej!
3. Defetyzmów nie przyjmuję; kiedyś one przejmą nas, ale ani chwili wcześniej!
4. Na mojej „liście” Komentatorów, którzy kiedykolwiek przewinęli się pod „Gotuj się!” jesteś na szczytach samych! – Bystry, dowcipny erudyta; wart ponownego i wielokrotnego rozczytania i zamyślenia, kibicowania z uśmiechem jego przekomarzaniom i potyczkom, pójścia za odsyłaczem. Fajnie się zetknąć z Kimś takim, choćby tylko w sieci!!!
dzień dobry …
Alino póki jeszcze mamy czas to prośba jest do Ciebie byś Plackowi przekazała nasze słowa i myśli o nim … jego wpisy zawsze wymagały bym wyostrzyła swój leniwy umysł a czasem i to było za mało bo finezja przekazu przerastała niestety moją nie tylko wiedzę … ale miło było czytać jego potyczki rozumu z innymi blogowiczami … pomachanko Placku … 🙂
Placku, przeczytaj sobie nowelkę Bolesawa Prusa „Z legend dawnego Egiptu”. Pomijając fakt, że według mnie Prus jest znakomitym polskim epikiem i warto go poczytać dla samej przyjemności, to jeszcze dodatkowo możemy tam odnaleźć uniwersalne przesłania tyczące nas wszystkich. „Niezbadane są wyroki losu ….”. Proszę tego nie odczytywać jako taniej pociechy. Nic z tego. Po prostu święcie w to wierzę.
Jestem z Wami od laaaat, ale po cichutku, i wszystkich znam (Pyrę kocham), a Placek nieźle dopiekał, to było rewelacyjne podczytywać te Wasze słowne przekomarzania, czasami aż mi dech zapierało. Jestem polonistką, mam 58 lat ( wypada się przedstawić). Czuję się w Waszej społeczności, jak w grupie dobrych przyjaciół. Fajni jesteście i dobrze, że jest pan Adamczewski i Jego cudowny blog.
Placku, a po Prusie proponuję „Stulatka, który wyskoczył przez okno” uśmiejesz się i tyle. Serdecznie WSZYSKICH pozdrawiam. BĘdę dalej po cichutku. Placek mnie sprowokował do wystąpienia.
Ganno, jak już się ujawniłaś to chyba masz obowiązek – choć od czasu do czasu – dawać głos. Tymczasem witam Cię noworocznie.
Panno – a dlaczego cichutko? I dlaczego na pocieszenie ten skorpion Prusa? Ja mam swoją teorię nieśmiertelności: kiedyś, po eonach lat, po milionkrotnym „recyklingu”, kiedy na Gei zostanie tylko gruz i żużel, a wokół, w przestrzeni więcej gruzowiska – zapłoniemy w sercu nowej gwiazdy. I wszystko zacznie się od nowa – może lepiej? Mądrzej?
Dzień dobry,
Jolinku, mogłam porozmawiać wczoraj z Plackiem i przeczytałam mu Wasze komentarze, był bardzo wzruszony. Jeśli będzie to możliwe dzisiaj, przeczytam mu dalsze wpisy. Mam nadzieje, ze będzie mógł jeszcze sam połączyć sie z blogiem i napisać.
ganna77 pozdrawiam Cię … i pisz czasami … Placek byłby zadowolony …. 🙂
Oj, przepraszam; GANNA nie PANNa. Masz miejsce przy naszym stole, przy którym zasiada grono nader przyzwoitych ludzi. Witamy!
dziś 24 finał WOŚP … bądźmy szczodrzy …
Alino dziękuję …
Dziękuję za ciepłe przyjęcie. I nawet sam Gospodarz osobiście. Czuję się zaszczycona i skutecznie zachęcona. Piękna jest Twoja teoria nieśmiertelności, Pyro.
W Żywcu, w którym mieszkam mgliście, smogowaście, paskudnie. Ale zaraz się zbieram i biegnę nabywać czerwone serduszka. W dużej ilości to tu, to tam .. A na piecu energetyczny rosół z dużą ilością marchewki, bo właśnie taki uwielbiam. Cały kurak w garnku. Tylko nigdy nie mam pmysłu, jak wykorzystać piersi, których u mnie nikt nie chce. Że takie suche niby.
Przekażcie Plackowi, że dzięki niemu się odważyłam wychynąć.
ganna77 jako farsz do pasztecików, naleśników .. można dodać czasami grzyby do farszu albo warzywa gotowane w rosole …..
U mnie piersi kurze mają wzięcie, bo Młodsza zjada tylko piersi. Ale i inne zastosowania znajdują. Lubimy pokrojone w plastry na kanapkach z dodatkiem ostrego sosu majonezowego i jakąs konserwą warzywną. Lubimy pokrojone w plastry, posolone i zalane ostrym sosem, a potem galaretą. Ewentualnie mogą stanowić składnik farszu do naleśników albo pierogów.
W Żywcu bywam jak jestem w Szczyrku … miło tam … a i mamy już dwie dziewczyny z gór …. Ciebie ganna77 i bjk … 🙂
to ja też lecę na miasto … 🙂
Ganno, często wykorzystuję gotowaną pierś z rosołu do sałatki. Pokrojona pierś + kukurydza z puszki + czerwona lub zwykła cebula (ginie potem w smaku) + ananas z puszki + dużo zielonej pietruszki + sól, pieprz + majonez. Jeśli ma jej być dużo, można dodać woreczek ugotowanego na sypko ryżu.
Placku, mogę się tylko przyłączyć do tego co zostało już napisane…
Pyro też tak myślę…
Krycha – dlaczego lenisz się blogowo? Zaglądasz raz w roku (jak dobrze pójdzie).
Wypiłam pierwszą szklankę soku z buraka, jabłka i marchewki (1+1+3) z dodatkiem soku z cytryny. Całkiem smaczne, ale drugą szklankę wypiję dopiero wieczorem. To jest dość zawiesiste i nieco zapycha. Będę piła – jak mus, to mus.
jak ktoś chce …
SMS o treści „SERCE” na 75565 (za 6,15 zł) … na WOŚP …
Odwiedzajmy nam miłych, tak szybko odchodzą.
A, miało być o czym innym, miało być o wczorajszych porządkach na balkonie, miało być o winie, a przecież, nie można dziś inaczej niż o Placku.
Placku, dawaj znać o sobie kiedy to tylko możliwe!
Alino, dziękuję!
Pyro,
dla odmiany można przygotować sok z buraków pokrojonych w kawałki i zalanych ciepłą wodą, z dodatkiem chleba razowego, czosnku i przypraw, ale to wymaga trochę więcej zachodu . Taki sok jest klarowny i ” cienki”, ale bardzo go lubię, choć w tym sezonie jeszcze go nie robiłam.
Wieczorową porą rodzinny wysłannik udaje się do Gdyni uczestniczyć w WOŚP. Po pierwsze daje coś do licytacji/ firmowo/, a po drugie sam też coś tradycyjnie licytuje. W ubiegłym roku był to oprawiony już rysunek o tematyce gdyńskiej i filiżanka z podobną dekoracją. Teraz też myślimy o rysunku, jakiejś małej grafice lub innym obrazku. Będziemy się konsultować telefonicznie.
Chyba idzie zła seria. Przed chwilą odwiedziła mnie Mama (lat 77) z informacją, że ma bardzo złe wyniki (serce). Oznajmiła to ze stoickim spokojem (podziwiam), „pocieszając” nas jednocześnie stwierdzeniem, że sercowcy szybko odchodzą, więc nie będzie dla nas ciężarem. Cóż, nie sposób odmówić jej racji, niemniej jednak wcale nie czuję się przez to lepiej. Bez względu na wiek, chyba nikt nie czuje się przygotowany na odejście bliskich, chociaż śmierć jest naturalnym następstwem życia.
Placku – przesyłam dużo ciepłych myśli.
Ganno – witaj i pisz. Do sałatki z piersi kurczaka dodaję ryż, ananas, seler naciowy, kukurydzę i orzechy włoskie. Podobnie jak Krycha, sałatkę łączę majonezem.
Pyro, nie lenię się, po prostu wolę czytać niż pisać. Wasze wpisy są ciekawsze iż to, co ja mam do powiedzenia.
To już tak jest, Ewo. Nie jesteśmy gotowi na rozstania ostateczne i na śmierć cząstki nas samych. Bo z każdym odchodzącym umiera i część naszej biografii – już nie będzie kogo zapytać o naszą własną historię. Wydaje się, że życie szybko wraca do normy po stracie, żyć trzeba dalej. Jednak dziury zostają, tylko nie myślimy o tym stale.
Ja piersi kurczacze zjadam – to moja ulubiona część kurczaka. Podobnie z indykiem, bardzo lubię.
Pogoda parszywa podwójnie, wybitnie łóżkowo-barowa.Śnieg spłynął.
Krycha – pieprzysz (kulinarnie). Nie ma ludzi nieinteresujących, takich, którzy nie mają nic do powiedzenia, co byłoby ciekawe dla kogoś innego. Tylko strasznie trudno jest się odkryć.
cenna oferta i na czasie …
http://aukcje.wosp.org.pl/konstytucja-3-maja-1791-i2666604
Te Placek, q nie lec w gumki, Twoje wstawki byly zawsze pieprzem tego blogowiska, dzien bez Placka, to dzien w plecy, czytajac bloga bez Ciebie zawsze mialem i mam niedosyt, nie rob mi swinstwa, nastukaj cos z jajami, moga byc lekko sciete, si non, j’ irais uriner sur ta tombe, tak mi podpowiada moja wrodzona wredota, i rzadki cytat z Borisa, ktoren mnie sie ostal ( sadze nawet, ze go zwulgarnilem ) daj adres alejki, gdzie, moze lepiej i madrzej, wpadne niedlugo z flaszka, czuj duch, Twoj wierny nieznajomy
s
ewa to bardzo smutna wiadomość dla Was …
Krycha na pewno coś się dzieje na mieście to pisz bo my ciekawi ludzie jesteśmy … 😉
zwykłe ciasto … a licytują …
http://aukcje.wosp.org.pl/brownie-mak-marcepan-lub-tort-marchewk-orzechowy-i2676181
Piersi udekorowane serduszkami. Oczywiscie nie te z rosolu. A te z rosołu trafiły do sałatki według przepisu Krychy. Przecież kiedyś taką robiłam, tylko uleciało z pamięci. Dziękuję za wszystkie porady. Nie ma to jak ożywcza inspiracja. Alicjo, ja także lubię piersi i chętnie jem, ale dzisiaj zupełnie nie miałam na nie ochoty. A sałatką nakarmiłam wesołą gromadkę roznoszących serduszka. Popili gorącym rosołem, puszki w dłoń i z powrotem na ulicę. Trzymam kciuki za wielką kasę.
Sławek,
Ty też się walnij w piersi (swoje, nie kurczacze), bo tu bywasz jak od święta 🙄
U mnie południe za pół godziny, a ciemno, że bez lampy nie rozbieriosz. Stanęło na gołąbkach z zamrażarki, tylko sos grzybowy z Winiar do nich zrobię.
Witamy Gannę 🙂
Alino, przekaz tez prosze ode mnie Plackowi same dobre slowa!
Uwielbiam go czytac. Raz nawet cos bezposrednio do mnie napisal/skomentowal i poczulam sie, jakby mi ktos order przypial!!!
Ganno, ja tez jestem polonistka, tylko na wychodzstwie. Mijam Twoje okolice kilka razy w roku, kiedy jade z domu do domu. Pozdrawiam 🙂
Jeszcze raz dziękuję za ciepłe przyjęcie. Bardzo mi to umiliło naprawdę paskudny pod względem pogody dzień.
Magdaleno, dobrze wiedzieć. Moi uczniowie mówią, że nauczycielki języka polskiego są fajne. Wszystkie, bez wyjątku. A moje okolice piękne, prawda? I dobra kawa w paru miejscach też występuje. A odpoczynek w podróży z domu do domu czasami jest konieczny.
Kasy przybywa. Jurek szaleje. Niech moc będzie z nimi.
Wchodząc na blog ogrzewam się pięknymi zdjęciami zamieszczonymi przez Gospodarza. Upał, obfitość i ta niezwykła czerwień ziemi. I przede mną kielich wina, niech sprawdzę …..portugalskie, naprawdę. Lubię i takie lektury, choć to dla mnie wiedza tajemna. A małżonek produkuje w domu piwko. No ludzie, jakie pyszne. Ale nie tak gorzkie, jakby zapewne chciała Alicja.
Ganno – u nas polonistów całe snopy, bo i Gospodarz z p.Basią i Helena i A’Cappella i Krysiade i jeszcze kilka osób się znajdzie (Cichal np). Są, nie są, ale bywają fajni. Nasi są fajni.
U nas można kupić specjalnie skomponowane mieszanki na piwo i wino. Wino robiłam kilkakrotnie, a mój znajomy piwo – niestety, było dosyć byle jakie. A mnie się odechciało robić wino, prościej jest kupić 😉
Na dzisiaj mam Leżajsk, wypijemy za zdrowie blogowiczów 🙂
Światełko do nieeeeebaaaa!!!!
W Poznaniu, już po raz siódmy „Psiaki zbierają na dzieciaki”. Grupy po 2-3 golden retveilery z puszkami, są nie do przejścia – ustawia się do nich kolejka darczyńców. Kwestują w trzech punktach miasta i dają pokaz na Starym Rynku, Brawa dla właścicieli.
http://www.tvn24.pl/psy-kwestuja-na-wosp-nie-sposob-przejsc-obojetnie,609537,s.html#autoplay
Pyro w Trójmieście też piękne psy zbierają ..
ganna77 już padł rekord .. będzie dobrze a może super … 🙂
Ganno77 siemanko (młodzieżowe)
Pyro, nigdy nie byłem polonistką a szkoda, bo są fajne. Miałem natomiast szczęście do znakomitych polonistów. Prof. Słowikowski, Włodzimierz Maciąg sprawili, że udatnie mogę „robić” za polonistę. Piersi lubię, ale nie kurczacze… 🙂
Placku – https://www.youtube.com/watch?v=QZpGe5rNJkI
Poloniści są ok, ale romaniści też są w porzo 😉
Wydaliśmy dzisiaj drobną kolacyjkę tudzież przyjątko, jakby rzekła Nisia. W ramach rzeczonego podaliśmy:
-tartinki z pastą sardynkowo-jajeczną
-serca karczochów nadziewane z drobnym pomidorem i mozzarellą (pomysł podpatrzony w restauracji na lotnisku w Rzymie) Te karczochowe serca kupuje się w supermarkecie,
odsącza z zalewy, przecina na pół i dekoruje jak wyżej. Bardzo proste, zdrowe i ładnie prezentuje się na półmisku,
-cykorie w szlafroczkach z szynki podpieczone w piekarniku pod sosem beszamelowym
-na deser z faworki kupione bezwstydnie w cukierni, bo siły i czasu zabrakło na smażenie osobiście i z zangażowaniem
Dzien dobry
Wzruszajace slowa Placka zamieszczone przez Aline dotarly na rownik. Nigdy nie moglem byc rownym dyskutantem z Toba Placku, ale zawsze moglem Ciebie lubic jak wszyscy tutaj. Bardzo.
Nigdy nie myslalem tez, ze jestes samotnym czlowiekiem, teraz stales mi sie jeszcze bardziej bliski, wiec juz moze mniej samotny. Moje mysli wedruja do Ciebie co chwila.
Serca karczochów w dwóch kolorach (do nich obowiązkowo winegret dobrze czosnkowy,
ale nie ma go na zdjęciu) https://photos.google.com/photo/AF1QipMbnCz8I-uu4vB11wDN3B6dLfv1mWjv8zf9oGaf
Danuśka znów problem ze zdjęciem 🙁
Małgosiu-czy teraz jest dobrze?
https://plus.google.com/104147222229171236311/posts/TbeYrHgvD9d?pid=6238280558620184450&oid=104147222229171236311
Nowy-opowiedz trochę o swojej podróży!
Tak, teraz OK. Wyglądają smakowicie.
Danuska, jestem znowu w Kenii i znowu moim celem nie sa okrzyczane safari ale ludzie. Mam juz tu spora grupe znajomych, dzisiaj (wczoraj) bylo bardzo udane spotkanie. Zaprosilem wszystkich na lunch do restauracji w Nairobi. Przyszlo 15 osob. Bylo naprawde sympatycznie chociaz jedzenie typu fast food bardzo kiepskie ale wybor miejsca powierzylem im.
W bardzo luznym planie mam jeszcze jeden dzien w Nairobi, a pozniej krotki, improwizowany wypad na poludnie. Cichym marzeniem jest podnoze Kilimandzaro, ale nie wiem czy mi sie to uda. Bede nadawal w miare bardzo ograniczonych mozliwosci.
Do niedlugo. 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=oC_ffV–tcE
Louane, Ibrahim Maalouf , Amin Maaluf :
https://www.youtube.com/watch?v=_hXLyIh9pX4
Nowy! Jumbo rafiki! Jumbo sana! Pozdrów przyjaciół! Ciekawego pobytu i wracaj zdrowo i bezpecznie! Salamu, angalia!
Dobranoc.
https://www.youtube.com/watch?v=I4rUe-qlWpI
Tutaj juz prawie rano ale nie moge spac, roznica w czasie ze stanami jest 8 godzin.
Czytam o WOSP, bardzo sie ciesze!! W pierwszej orkistrze kwestowala moja najstarsza corka. Robila to z wielkim zaangazowaniem. Dostala pamiatkowe serduszko i gratulacje podpisane przez Jurka! Te pamiatki wiele lat temu dostalem od niej w prezencie. Oczywiscie mam do dzisiaj.
Jak sie ciesze ze dzialanie Jurka Owsiaka jest nie do zniszczenia nawet przez duza grupe nienawistnych oszolomow.
Ciekawe, komu to przeszkadza. Czytam opinie na ten temat i ktoś się wyraził, że płaci podatki i państwo powinno utrzymywać służbę zdrowia na odpowiednim poziomie, a nie dawać okazję takim Owsiakom do robienia przekrętów pod pozorem zbiórki pieniędzy na sprzęt szpitalny i te rzeczy.
W tak bogatym kraju jak Kanada organizacji charytatywnych jest do licha i trochę, ale pieniędzy na fundację dofinansowującej badania raka czy serca i tym podobnych jest wiele i robią, co mogą.
Bardzo lubie rysunki Pana Andrzeja, niektore wciaz tak aktualne….
https://www.pinterest.com/pin/528750812480670911/
Nowy-powodzenia w realizacji Twoich wszystkich planów oraz wielu dobrych i pięknych wrażeń!