Przedświąteczne wizyty
Nie znam innego takiego kraju, w którym tyle uwagi poświęca się zmarłym przodkom.
U nas cmentarze zaludniają się nie tylko w Święto Zmarłych, kiedy to na każdej nawet najmniejszej nekropolii jest tłok i na grobach kwiatów zatrzęsienie. Odwiedzamy zmarłych krewnych także w ich rocznice urodzin, czasem w inne dni, a także przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą.
Na stołecznych Powązkach i Bródnie (sam tam bywam więc wiem z autopsji) jest taki tłok, że trudno dojechać, a o wygodnym zaparkowaniu można tylko marzyć. I to bez względu na pogodę. Tegoroczna pseudozima ułatwia te wizyty, bo świeci słońce, nie pada ani śnieg, ani deszcz i wizyty u moich praprababek i prapradziadków zamieniają się w przyjemne spacery.
Zwłaszcza że nasze rodzinne groby mieszczą się w najstarszych i zabytkowych częściach obu cmentarzy i wędrówka pomiędzy grobami, które są pamiątkami kultury, często wspaniałymi rzeźbami i przypominają nam rodziny zasłużone dla Polski, a często już niemające żadnego potomstwa. Na tych grobach też zostawiamy kwiaty.
Nie są to więc wędrówki pełne łez, a raczej zadumania i nostalgii. I taka właśnie była miniona niedziela.
Komentarze
dzień dobry …
zima się dziś zaczyna .. ostatnie dni krótkie przed nami .. pogoda nie tylko na wędrówki po cmentarzu …
Przedświąteczne śniadanie górskie w symbolikę bożonarodzeniowo-wielkanocną przeobfite!… 😉
*** * ***
Z wizyt na cmentarzach najbardziej lubię wielkosobotnie. Z kościoła nieopodal dobiegają echa ceremonii ognia a potem czytania rytu rezurekcyjnego a tu cisza, groby posprzątane, na każdym światło ale nie za dużo (jak bywa w listopadzie, raniąc me serce ekologa), wiosenne kwiaty i dekoracje…
Ale i Boże Narodzenie, Wigilia są krzepiące.
…OK, trzeba dokupić kilka wkładów do lampionów i przetrzeć te „choinkowe”… 🙂
*** * ***
Jolinku, Asiu, Alicjo (re. weekendowa pikieta) – dzięki! 🙂 🙂 🙂 — było naprawdę fajnie i nawet pięknie (nie tylko ze wzgl. na pogodę) 😎
Ściskam Pyrę. Chyba powiedzenia „nie ma jak w domu” w żadnych okolicznościach tak się nie sprawdza, jak po szpitalu.
Kot Prezesa znakomity. Wierzę,że umownego właściciela nikt i nic nie przekona, że białe jest białe.
Poczytałem wcześniejsze. Zdumiała wymiana zdań Heleny z Szarakiem. Mnie by się chyba nie chciało wdawać w wymianę zdań. Byłem w Sobotę w Gdańsku na Długim Targu. Myślałem, że będzie więcej ludzi, ale w okresie przedświątecznym, gdy wszystko pokupowane, a nie zrobione, decyzja jest trudna. Przypomniała mi się atmosfera z 1980/81. Obudzona nadzieja, że potrafimy coś zmienić. Przecież nie liczyliśmy wtedy na tyle, ile „zdrajcy z Okrągłego Stołu” zdołali załatwić. Jednak nadzieja na poszerzanie sfery wolności była wielka i stwarzała niesamowite poczucie wspólnoty. I w sobotę też dało się to poczuć. Spontaniczność była cechą dominującą. To nie miało nic wspólnego ze spędem partyjnym. Wierzę Petru, bo w jego ugrupowaniu też ten powiew spontaniczności wyczuwam. Na początku podobnie było w PO, ale lata rządzenia i dzielenia śmietanki zrobiły swoje. Pamiętam, że w stanie wojennym nosiliśmy w klapach oporniki. W sobotę zachęcano, żeby zamiast oporników teraz nosić w klapach spinacze, jak w okupowanej Norwegii nosili przeciwnicy Quislingowskiego rządu. Na znak, że nas coś przede wszystkim łączy.
Tutaj nas łączy przede wszystkim zdolność cieszenia się jedzeniem. Ale dobrze przyjrzawszy się postom można znaleźć wiele innych elementów wspólnych. Dzieli chyba niewiele. Co najwyżej pogląd na to, czy można karpie wpuszczać do stawu. Nawet przy sposobie przyrządzania określonej potrawy podawane są różne rozwiązania, ale bez licytowania się, które z nich jest jedynie słusznym.
Stanisławie- przeczytałam Twój komentarz z uwagą i z przyjemnością 🙂
Dowcip na Święta Bożego Narodzenia i nie tylko:
Mąż do żony, która za chwilę będzie rodzić:
Jeśli nasze dziecko będzie do Ciebie podobne, to będzie cudownie !
Żona do męża:
Jeśli to dziecko będzie do Ciebie podobne, to będzie cud !
Skoro zimy nie ma za oknem, to przesyłam ją chociaż w tej odsłonie 😀
https://www.youtube.com/embed/CbILj_CYqno
Jolinku,
widziałam te zdjęcia, ale w mieście po znajomych miejscach chodzi się na pamięć i nie zwraca uwagi na wiele szczegółów. Być może, że mijałam te miejsca nie zauważywszy zmian. Ale jutro wybieram się po ostatnie zakupy na hali targowej, więc spojrzę na Gdynię czujniejszym okiem. Na pierwszym zdjęciu pokazano piekarnię i zakład szewski – te miejsca znam i czasami odwiedzam. Pozostałe też często mijam. Estetyka miasta ciągle się poprawia, ale jest jeszcze sporo do naprawienia.
Pyrze nawaliła, już ostatecznie, mysz, ale od czego mamy Inkę? Poszła właśnie zakupić nową i jest szansa, że za chwilę (no, może dwie) Pyra się eo ipso odezwie 🙂
W książce „Rudy Orm”, o której moja mama mówiła, że Nasza Księgarnia wydała ją przez pomyłkę jako książkę dla dzieci, jest scena gdy ojciec ma pewne wątpliwości co do ojcostwa i pyta Orma, a ten je rozwiewa mówiąc: nigdy jeszcze nie widziałem dziecka tak podobnego do ojca 🙂
Idę, no jadę, kupić choinkę
Podobno, kiedy kota nie ma, myszy harcują 🙂
http://hanula1950.blox.pl/resource/wszystkookotach.jpg
Dziś przed nami najdłuższa noc roku …
Żabo Ty kupujesz choinkę? … a dlaczego nie masz w ogródku? …
Bo Żaba popiera plantację sąsiada. Mysz już mam – tamta powiedziała, że ma dosyć i ja też jej miałam po uszy. przerywała i w ogóle miała własne pomysły na działanie. Z przyjemnością przeczytałam komentarz Stanisława i dziękuję za dobre słowa.
https://www.youtube.com/watch?v=RKyuaTun5R8
„Rudy Orm” należy do moich ulubionych powieści historycznych, a stosunek dawnych Skandynawów do tematów damsko – męskich do teraz wzbudza mój uśmiech (np matki w czasie wielkiej uczty sąsiedzkiej przestrzegały córki, aby nocując na sianie dbały, żeby ten sam chłopak potknął się o nie w ciemności. bo mogą sobie zepsuć opinię).
A teraz wrócę do dzisiejszego wpisu Gospodarza. Chciałam napisać rano – cóż zrobić z zepsutą myszką? A chodzi mi o to, że w naszej, słowiańskiej podświadomości, po staremu 4 razy w roku czcimy przodków naszych, mniej więcej w porze wielkich zmian astronomicznych. W Gody też – niby to przykryte piękną legendą Bożego Narodzenia, ale spod spodu całkiem wyraźnie wychodzi tryzna – uczta dla bogów i przodków z maku, orzechów, ryb i miodu. I odwiedzamy bliskich i znajomych zmarłych. Przed wiosennymi świętami pójdziemy znów i znów w letnie przesilenie zapalimy ognie. I tak jest dobrze, mamy swoje obyczaje i swoje ryty – a że dostosowane do Uniwersum? A cóż to szkodzi?
Przypomniał mi się czytany niedawno artykuł o cmentarnych obyczajach. Różne bywają motywy odwiedzin na cmentarzach.
http://wyborcza.pl/duzyformat/1,148345,19057938,pokaz-sie-na-cmentarzu.html
Mimo mżawki wybrałam się Za Róg w celu nabycia mięsa do bigosu. Pamiętam wspominki Jacka Nieżychowskiego dobrych lat temu w „Polityce”, opowiadał o świętach, a szczególnie rozpisał się na temat bigosu. Według niego bigos najlepszy wychodzi wtedy, kiedy mięs przeróżnych i kiełbas, plus boczek jest proporcjonalnie więcej, niż kapusty.
p.s.A propos cmentarzy, ciekawa jestem, czy Barbara to zauważyła w Meksyku – lat temu ileś byliśmy w Meksyku w porze okołoświątecznej, jak zwykle jechaliśmy sami, gdzie nas oczy poniosą. Byliśmy w Wigilię w Tampico, zamieszkaliśmy w hotelu na Rynku, gdzie wielki kościół itd. Dosyć późno zajechaliśmy, więc gdzieś ok. 21-szej czy nawet później zjedliśmy kolację w restauracji hotelowej. Potem do pokoju i zmęczeni, mieliśmy zamiar spać, ale słyszymy stukot obcasów o bruk, coś się dzieje…Otóż działa się pasterka o północy. Ogarnęliśmy się nieco i poszliśmy do kościoła. Była godzinna pasterka, potem dzieci zostały obdarowane słodyczami. Na cmentarzach, które mijaliśmy nazajutrz, paliły się świeczki. Podobnie jest w Ameryce Południowej, oni też odwiedzają swoich zmarłych na cmentarzach w ważne święta plus święta rodzinne.
Jeszcze małe p.s.
W Polsce rzuca się w oczy cmentarny biznes, zwłaszcza w wielkich miastach. Przed cmentarzami całe kwiaciarnie, wszystko można kupić, świeczki, lampki różnego rodzaju, wieńce i tak dalej. Tego nie widziałam nigdzie, chociaż np. w Niemczech widziałam sklepy w pobliżu cmentarzy, ale nie były to kramy, tylko normalny sklep.
Znowu wszystkich wymiotło do garnków i zdobienia choinek? W tym roku i maleńka Basia MałgosiW ucieszy się ze światełek i bombek. I u Pyr będą na wieczerzy dzieci – Nadia 2,5 roku i 10-letni Igor. Jak na anty rosyjskie społeczeństwo, popularność imion rosyjskich jest zadziwiająca (Igor, Tamara, Nadia, Ksenia, Borys) Mnóstwo takich dzieciaków biega po okolicy.
Tak jest Pyro,
podsmażam mięso do bigosu i gotuję kapustę 🙂
Pyro, tym razem babcia wędruje do Basi na Wigilię 🙂
Niech żyje Basia (i wszystkie nasze dzieci i wnuczęta)!
Większość prac kuchennych planuję na środę i trochę na czwartek, a że tym razem będę gościem w dwóch domach, a do mnie wpadnie na krótko małe towarzystwo, to i przygotowań nie mam zbyt wiele. Choinką i wszystkimi domowymi ozdobami zajął się mąż, co ogromnie zdziwiło i wręcz oburzyło moją koleżankę, że też takie ważne sprawy powierzam mężczyźnie. A mężczyzna sprawił się doskonale. Choinka tradycyjnie stoi na tarasie za oknami . Ma światełka i czerwone bombki. mam nadzieję, że wytrzyma do marca, oczywiście już bez ozdób.
Pyro,
otóż mylisz się, co do pochodzenia tych imion, które wydają się nam z gruntu rosyjskie. Po prostu te imiona były tam bardziej popularne niż u nas. I tak Igor to imię pochodzenia skandynawskiego/ od Ingwar/, Tamara – semickiego, Nadia – łacińsko- greckiego, Borys – protobułgarskiego, a Ksenia – greckiego. Właśnie poczytałam sobie o pochodzeniu tych imion i sama zdziwiłam się, bo rzeczywiście powszechnie uważa się je za rosyjskie.
Pyro – dodajmy braci mniejszych 🙂
Opowiem o wczorajszych kłopotach naszego Prosiątka. Otóż wczoraj po południu zaczęła się gdzieś chować po kątach, a raz przyuważyłam, że ciągnie tyłeczek za sobą po podłodze.
Jakoś tak to wyglądało to dziwnie, jakby jej tylne nogi sparaliżowało, bo posuwała się do przodu za pomocą przednich nóżek, tylne i cała reszta na podłodze.
Chciałam do niej podejść, pozbierała się i uciekła do najdalszego rogu pod stołem. Jednocześnie czuć było kocie, ehum, g… Chanel nr.5 jeśli chodzi o kocie perfumy, ale kot zachwycony tym nie jest.
Poszło o to, że przyczepiło się do jej zgrabnego tyłeczka kawałek, no, tego tam… suchego g. (Jerzor nie wyczyścił jej kibelka zbyt dokładnie).
A Prosiątko jest pod względem czystości bardzo-bardzo i starało się robić wszystko, żeby to odczepić! Poza tym miałam wrażenie, że wstydzi się, dlatego przede mną uciekała w niedostępne kąty.
Jak wyczyściłam, potem do łazienki pod kran, żeby wymyć, myślałam, że ze szczęścia zacznie fruwać. Taka ci ona czyścioszka jest. Wody z kranu się nie boi, byle by była czysta! Czyścioszka nasza 😉
Moje świerki przed domem już są za duże, może daglezja i jodła koreańska jeszcze by się nadały, ale chodzą czworonogi po podwórku i mogłoby to dla nich być niebezpieczne. Dokładnie pół kilometra od mojej bramy jest plantacja choinek, głównie jodły koreańskiej i tam mogę sobie drzewko dobrać. W ubiegłym roku udało nam się (z siostrą) kupić doskonały stojak i już mogę sama obsadzić drzewko nawet z grubym pniem.
Żeby było śmieszniej, to nawet Leśniczyna, mająca męża też leśniczego, kupuje choinkę na tej plantacji. W tym roku kupiła kolczastego świerka, bo chciała mieć najgęstsze drzewko świata.
Teraz to już dni będą dłuższe…byle do zielonej trawy
Zieloną trawę mamy, mimo wczorajszej przelotnej zimy ze śniegiem, taki puder. Ale to nie znaczy, że porządna zima nas ominie – zobaczymy !
Choinki nie mamy, ale mamy ich trochę naokoło domu i w lesie.
W tym roku wpadłam na pomysł, że moje rozliczne rośliny mogą robić za choinki i wydaje mi się, że jest dobrze, nic się nie sypie (igiełki), a trudno tego uniknąć, gdy kominek pracuje. Kominek (gazowy) pracuje i ogrzewa całą chałupkę, a w razie wielkich mrozów (- 20c, zawsze bywa zimą, choćby na kilka dni) to się włączy kaloryferowy piec.
Idąc dzisiaj Za Róg, zauważyłam, że jest nowa moda – otóż wiesza się na bezlistnych drzewach kolorowe bombki świąteczne, pięknie to wygląda na brzozach bezlistnych.
Ja mam świerczki raczej wielkie przed domem, ale moje krzaki w domu przyozdobiłam.
Warszawskie choinki i iluminacje:
http://warszawa.naszemiasto.pl/artykul/choinki-w-warszawie-swiateczny-klimat-na-ulicach-zdjecia,3604784,artgal,t,id,tm.html
Tradycyjnie, jak co roku wybierzemy się na rodzinny spacer na Trakt Królewski, który w okresie świąteczno-noworoczno-karnawałowym staje się jedną z najpiękniejszych ulic Europy 🙂